Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

środa, 2 października 2024

Wiedzą dokładnie, do czego dążą.




przedruk






Jakub Majewski: Państwo polskie pędzi na ścianę


#anarchia #elity polityczne #II RP #III RP #państwo #rozbiór państwa #rozbiór Polski #rozkład państwa



Wiele wskazuje na to, że wszystkie te spory prawne narastające w III Rzeczypospolitej od dekady, sięgają powoli do punktu kulminacji. W chwili, gdy państwowa prokuratura ogłasza, że nie ma zamiaru słuchać wyroków najwyższego sądu państwowego, można chyba bezpiecznie powiedzieć, że rozkład wadliwego ustroju państwa naprawdę się dopełnia. Ale natura nie znosi próżni i gdy zgnije już kokon III RP, jakaś poczwara się przecież z niego wyłoni…



Trzeba powiedzieć, że my, Polacy mamy powody do pewnej, specyficznej wdzięczności względem obecnego rządu, a także jego poprzedników, sięgając wstecz co najmniej dziesięć lat, do wcześniejszego rządu Platformy Obywatelskiej – ale kto wie, może jeszcze dalej? Po cóż się rozdrabniać i rozliczać poszczególne partie – bądźmy wdzięczni całej naszej klasie politycznej. Ufundowała nam bowiem kapitalny spektakl – degradacja ustroju, proces, który nieraz potrafi trwać i sto lat, przez co bywa zupełnie niezauważalny dla nawet bardzo uważnych obserwatorów, u nas postępuje tak szybko, że widać go gołym okiem – jeśli tylko ktoś zechce dostrzec. Historia dzieje się na naszych oczach! Będzie o czym opowiadać wnukom. A my, niewdzięcznicy, jeszcze narzekamy, że tego wcale nie chcieliśmy; że wolelibyśmy, aby nasze państwo było przyjazne dla obywateli, gwarantowało im swobody; aby zajmowało się ich problemami i chroniło ich przed zakusami sąsiadów. O, my nierozumni! Te rzeczy przecież można znaleźć wszędzie, za to błyskawiczny rozkład państwa – to jest unikat, tego ze świecą szukać za granicą…


Stan przedzawałowy

Nawet w przypadku III RP, ciąg zdarzeń, który nas doprowadził do obecnej sytuacji, do stanu przedzawałowego, gdzie lada chwila może dojść do zatrzymania akcji serca  proces ten był wprawdzie żwawy, ale jednak na swój sposób spokojny. Tak spokojny, że do dzisiaj znaczna część zaangażowanych weń polityków uparcie zaprzecza, że cokolwiek się stało. Diagnozując problem nie tyle błędnie, co wręcz na wspak, domagają się oni stosowania jeszcze więcej dokładnie tej trucizny, która nas do tego stanu doprowadziła, bo widzą w niej lekarstwo.

Oczywiście, tu trzeba uczynić jedno drobne, acz krytycznie ważne zastrzeżenie. Gdy mówię o tej znacznej części polityków, nie mam na myśli wiodących postaci. One, śmiem twierdzić – i zarazem, oskarżać – wiedzą dokładnie, do czego dążą.

W każdym bądź razie, na skutek działań raz jednej, raz drugiej strony, dotarliśmy do punktu, gdzie nasze państwo dosłownie zaczyna rozchodzić się w szwach. Mamy rząd, który nie uznaje części sądów. Mamy sądy, które nie uznają części sądów. Mamy też część sądów nieuznających prokuratury i mamy prezydenta, który również de facto – choć jak zwykle, kunktatorsko, bez postawienia kropki nad i – właśnie ogłosił, iż tejże prokuratury już nie uznaje. No i oczywiście mamy prokuraturę, która nie respektuje wyroków części sądów – z Sądem Najwyższym i Trybunałem Konstytucyjnym na czele. Rości sobie zatem prawo już nie do egzekwowania prawa, ale do jego interpretacji. Ponieważ zaś ten sam Sąd Najwyższy odpowiada za zatwierdzanie legalności wyborów, tylko czekać, aż sąd lub może opozycja ogłosi, że Sejm, w którym większość nie uznaje tegoż Sądu Najwyższego, nie jest legalnym Sejmem, co byłoby o tyle logiczne, że przecież nie mogli posłowie na poważnie przyjąć nominacji poselskich zatwierdzonych przez organ, którego nie uznają. A może zdarzy się coś innego, jeszcze bardziej zaskakującego – znajdzie się wymówka aby rząd i większość sejmowa przestały uznawać prezydenta, albo odwrotnie: prezydent przestanie uznawać rząd?

Krótko mówiąc: jesteśmy w punkcie, gdzie istnieją w Polsce dwa równoległe porządki prawne [no nie, jeden jest wadliwy, fałszywy - MS], choć tylko jeden z nich dysponuje aparatem władzy. Na razie sytuacja jest farsą, gdyż wydaje się, że fakt ten nie ma żadnego wpływu na naszą codzienność; że spory na szczytach władzy na nic realnie się nie przekładają – ale jest to tylko kwestia czasu. Ten zawał wydaje się nieuchronny. Na razie patrzymy na to jako na farsę, ale przyjdzie moment, gdy farsa obróci się w dramat.

Kto kogo…

To jest ten moment, gdy zwolennicy jednej i drugiej strony, czytając tekst, zaczynają się przekrzykiwać, dowodząc, że wszystkiemu winna jest druga strona. O, nie, moi drodzy! Jedni i drudzy mieliście okazję się zatrzymać wiele razy, a tymczasem brnęliście w to bagno.

Owszem, jeśli po tylu latach ma jakiekolwiek znaczenie „kto zaczął”, to trzeba by chyba wskazać palcem na Platformę, która w 2015 roku podjęła feralną decyzję o bezprawnym wyborze nadmiarowej ilości sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Niewątpliwie to rozpoczęło czynną fazę całego konfliktu – oto partia polityczna w obliczu klęski wyborczej podjęła świadomą decyzję o próbie utrwalenia części swoich wpływów, podejmując kroki wykraczające poza konstytucyjne uprawnienia.

Jednak tamten krok Platformy, trzeba przyznać, był drobiazgiem w porównaniu do działań Prawa i Sprawiedliwości w kolejnych latach. PO rozpoczęła walkę w sposób kompromitujący samą siebie; a zarazem sposób, który można było banalnie łatwo stłamsić. PiS jednak uznał to za wymówkę aby pójść znacznie dalej. Rząd wspólnie z prezydentem odrzucili nie tylko tych nadmiarowych, bezprawnych sędziów, ale również tych, których wybrano zgodnie z procedurami. Tak ruszyła ciągnąca się do dzisiaj sprawa sędziów-dublerów. To był też ten moment, po którym media związane z Platformą przestały mówić o Trybunale Konstytucyjnym jako o legalnym organie państwowym. Jeden Pan Bóg wie, po co to było ówczesnym rządzącym, co im się wydawało, że w ten sposób osiągnęli. Czy nie uświadamiali sobie, iż podważą sens całego Trybunału? Dotychczas wszyscy wiedzieli, że sędziowie są z partyjnych nominacji, ale ufano, że rozłożenie tego procesu w czasie pomiędzy różnymi kadencjami Sejmu sprawia, iż wpływy różnych partii się równoważą. Teraz zaś PiS strzelił sobie w stopę – rządząc bowiem przez dwie kadencje, tak czy inaczej zdołałby wymienić prawie cały skład sędziowski. Robiąc to „na rympał”, dał za to swoim przeciwnikom powód, aby już z góry odrzucili legalność części mianowanych w tym czasie sędziów.

Na tym, oczywiście się nie skończyło – skoro bowiem można było podważyć legalność Trybunału Konstytucyjnego i jego wyroki, to można było podważać kolejne reformy forsowane przez PiS, argumentując, że przecież nawet jeśli byłyby sprzeczne z ustawą zasadniczą, to nie istnieje Trybunał, który mógłby to stwierdzić. Skoro zaś tak, to opozycja rościła sobie prawo do odrzucania konstytucyjności rozmaitych zmian w sądownictwie – czemu oczywiście ochoczo przyklaskiwały zagraniczne sądy, cieszące się z okazji do ingerencji w polski system. Nie pomagała skrajna niekompetencja tych reform, które nigdy nie osiągały zamierzonych – i poniekąd całkiem słusznych – celów, za to za każdym razem zwiększały chaos i zacietrzewienie.

Rozpisałem się tutaj o winach rządów Prawa i Sprawiedliwości, bo nie oszukujmy się – jeśli sympatycy którejś z tych dwóch głównych partii czytają te słowa na tym portalu, raczej będą to zwolennicy PiS, i chcę, żeby to wybrzmiało, żeby dotarło: nawet jeśli Platforma zaczęła, to PiS, z własnej woli, świadomie i z premedytacją postanowił, że nie ugasi sporu, ale przeciwnie – rozdmucha go. To wysiłkiem Prawa i Sprawiedliwości pierwotnie mała rysa na gmachu państwa urosła do ogromnych rozmiarów pęknięcia. O ile Platforma zaczęła to wszystko w obliczu własnej klęski wyborczej, w chwili, gdy i tak traciła władzę, to PiS zaczął działać w ten sposób zaraz po objęciu władzy, gdy był czas na spokojne, przemyślane ruchy. Co więcej, można odnieść wrażenie, że działania rządu Zjednoczonej Prawicy były celowo ostrzejsze, ponieważ w tamtym czasie wyprowadzanie Platformy na ulicę skutecznie uniemożliwiało tej partii refleksję nad porażką i bynajmniej nie przysparzało popularności. Nie rozumiano natomiast, że podejmując takie kroki napędzano wręcz psychopatyczny opór i ekstremizm po drugiej stronie. Dopóki opozycja przegrywała wybory, można było śmiać się z rozmaitych „silnych razem”. Jednak po ubiegłorocznej porażce wyborczej PiS te wszystkie działania się zemściły w sposób dramatyczny, gdy sfanatyzowana w ten sposób opozycja zdobyła władzę.

Można powiedzieć: PiS poprzez swoje bardzo świadome działania doprowadził do sytuacji wprost wymarzonej dla swoich przeciwników – oto można łamać wszelkie prawa i jeszcze obwiniać za to opozycję argumentem, że „my łamiemy prawo, bo oni je łamali”. Co z tego, że PiS ogólnie w swoich działaniach lawirował na skraju prawa, a strona Platformy dziś otwarcie łamie je i drwi z wyroków sądowych, a nawet samych sądów? Oczywiście, moralną odpowiedzialność za obecne działania ponosi tylko obecny rząd – ale jego poprzednicy walnie przyczynili się do tego, iż spora część narodu przyklaskuje łamaniu prawa i widzi w nim przywracanie porządku. Wina leży więc po obu stronach.

Za ścianą nic dobrego nie czeka

Zwolennicy obu partii mogą się licytować, kto pierwszy, kto bardziej, kto mocniej, i tak dalej… Nie zmienia to faktu, iż nasz system sądownictwa wydaje się dochodzić do stanu pełnego rozkładu, gdzie już wkrótce dowolny wyrok będzie można podważyć, argumentując, że czy to sędziowie, czy prokuratorzy byli powołani bezprawnie. A przecież sprawa jest, jak to się mówi, rozwojowa. Wojna na górze trwa.

Dziś niewątpliwie przewagę ma obecny rząd, który w swoich dotychczasowych, a zwłaszcza najnowszych działaniach udowodnił ponad wszelką wątpliwość, iż tak zachwalany przez politologów trójpodział władzy w Polsce faktycznie nie istnieje. Wszelkie narzędzia egzekwowania prawa – policja, prokuratura, zatwierdzanie wniosków o Trybunał Stanu – leżą bowiem w rękach rządu, który nie ma interesu w ściganiu przestępstw popełnianych przez tenże rząd. Oznacza to, iż w najbliższych latach jeszcze wiele możemy zobaczyć, jeszcze niejedno może nas zaskoczyć, a pojęcie „bananowej republiki” może nam całkiem spowszednieć. Kto wie, czy potem nie dojdzie do zwrotu akcji – może się okazać, że pomimo wszystkich tych wysiłków po stronie Platformy, Prawo i Sprawiedliwość lub jakaś kolejna mutacja tej formacji powróci do władzy za kilka lat i zacznie wywracać wszystko na drugą stronę, eskalując konflikt do jeszcze wyższego poziomu.

Jedno wydaje się pewne. W sytuacji rozkładu i niesterowalności obecnego ustroju, gdzie obiektywnie widzimy, że nie ma żadnej obrony przed nadużyciami władzy – po którejkolwiek by nie były stronie – oraz przy braku jakiejkolwiek chęci do wspólnego wypracowania koniecznych zmian, o ile nie nastąpi jakiś cudowny, nieoczekiwany zwrot, wcześniej czy później zderzymy się z tą ścianą. 

Za nią zaś czeka nowy ustrój, narzucony przez zwycięzców, kimkolwiek by nie byli. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że jeżeli tylko zwycięży jego strona, wówczas po obaleniu tej obecnej, pokracznej, pełnej wad i sprzeczności III Rzeczypospolitej, wyłoni się coś lepszego. Gdy obydwie strony dążą do pełnej bezkarności, do braku odpowiedzialności przed kimkolwiek, jak można realnie sądzić, iż oni zmienią cokolwiek na naszą korzyść? Tymczasem zaś, bardzo realne, bardzo konkretne wyzwania stojące przed naszym państwem stoją nieruszone, i tak na razie chyba pozostanie.



wtorek, 1 października 2024

Niszczenie narodów - deschooling



"ekonomizm, pragmatyzm i utylitaryzm" zdecydowanie odcisnęły swoje piętno na obecnym systemie edukacji, czego konsekwencją jest formacja młodych ludzi indywidualistów, pragmatycznych i egoistycznych, zainteresowanych jedynie materialnym spełnieniem."

"Zdaniem autora zjawiskiem, które powinno nas niepokoić, jest "systematyczna imbecylizacja młodzieży, wrzucanej, z wąskim horyzontem wiedzy i z oschłą duszą, w nieludzkie społeczeństwo, w którym liczą się tylko wyniki".


"Organizacje prasowe są doskonale dostosowane do tego programu."


Wiemy to!

Facet opisuje to, co ja znam od lat z codziennego oglądu sytuacji.

Za tym wszystkim, za mediami, gazetami, redaktorami i portalami, za działaniami instytucji, posłów i różnych organizacji, osób fizycznych itd itd...  stoją służby specjalne, które to wszystko koordynują i potężne siły, które to opłacają, 

jest to potężna machina, która nieustannie - dzień i noc, po malutku, w niemal niezauważalny sposób, mieli ludzkie umysły i niszczy ludzi - niszczy państwo.



To jest wojna kognitywna.







przedruk
tłumaczenie automatyczne





"Deschooling w Rumunii doprowadził do niepewnej przyszłości naszego kraju"




Znany historyk, pisarz i profesor Mircea Platon, 

redaktor naczelny czasopisma "Literary Conversations", doktorat z historii na Uniwersytecie Stanowym Ohio w Columbus w USA, autor kilku książek, m.in. "Kto pisze naszą historię?" (2007), "Świadomość narodowa i państwo przedstawicielskie" (2011), "Co pozostaje do obrony?" (2016), "Naród, modernizacja i rumuńskie elity" (2019), "Deschooling Romania" (2020), 
udzielił nam wywiadu na temat sytuacji rumuńskiej edukacji. 

Mówił nam dokładniej o drastycznym upadku szkolnictwa w Rumunii w ciągu ostatnich 30 lat, o korzeniach tego bezprecedensowego regresu, przyspieszonego dziś przez cyfryzację narzuconą bez żadnych podstaw naukowych, jak pokazuje pan Platon w swoich badaniach i sygnałach alarmowych uruchomionych w ostatnich latach.




– W 2020 roku wydałeś książkę "Deschooling Romania. Cele, krety i architekci rumuńskiej reformy edukacji". Chcielibyśmy uzyskać szczegółowe informacje na temat tego, jak przebiegał ten proces porzucania szkoły i jakie miało to konsekwencje dla społeczeństwa oraz dla dzieci i młodzieży.


– Deschooling w Rumunii był procesem, w którym uczniowie zostali pozbawieni wiedzy i charakteru. Proces ten został przeprowadzony zgodnie z metodami wypracowanymi na Zachodzie przez zespoły ekspertów, a następnie wdrożonymi przez duże instytucje międzynarodowe, które funkcjonują jako instytucjonalne banki pamięci reformy.

Nie pracowali przypadkowo, ale metodycznie. Świadczy o tym fakt, że w Rumunii podjęto dokładnie takie same kroki w kierunku deschoolingu, jak np. w USA czy we Francji. W USA zaczęło się to w latach 50., we Francji w latach 70. W naszym kraju, w latach 90. 

Slogany, 
manipulacja medialna, 
zaangażowanie organizacji pozarządowych, 
deprofesjonalizacja nauczycieli, 
nowa scholastyka psychopedagogiczna

wszystkie, by zacytować Creangę, straszliwe głupie rzemiosło reformy edukacyjnej było identyczne i krążyło między Ameryką w latach 50. i 60., Francją w latach 70., Ameryką Południową w latach 80., Europą Wschodnią w latach 90., Azją Środkową i krajami arabskimi w latach 2000. 


Pokazałem nawet, że rumuńscy eksperci, którzy przeprowadzili reformę w naszym kraju, zostali następnie przeniesieni do przeprowadzenia reformy edukacji w Afganistanie, według tych samych receptur i z tymi samymi wynikami, mimo że między Rumunią a Afganistanem jest tak wiele różnic kulturowych. 

Zasadniczo, rumuńska deschoolizacja doprowadziła do niepewnej przyszłości Rumunii, do zniszczenia szkoły jako siły napędowej awansu społecznego opartego na pracy i zasługach, jak to ujął Eminescu, oraz do pewności przyszłości zdominowanej albo przez niedojrzałych dorosłych Rumunów, słabo przygotowanych i niezdolnych do opanowania swojego kraju, to znaczy do życia, zarządzania i przekazywania w spadku swoim dzieciom, krajowi lub imigrantom. [wojna kognitywna ! i u nas promuje się pajdokrację - MS] Zasadniczo, deschooling w decydujący sposób przyczynił się do zapobieżenia przekazywaniu Rumunii jako dziedzictwa materialnego i kulturowego od przodków do potomków.



– Dlaczego uważa Pan/Pani, że mimo znacznej liczby badań (i książek przetłumaczonych m.in. w Rumunii), opublikowanych w ostatniej dekadzie, na temat szkodliwości wprowadzania komputerów i technologii cyfrowych w edukacji – badań, w wyniku których ważne kraje, takie jak Szwecja czy Holandia, początkowo zorientowane na cyfryzację, w ostatnim czasie zdecydowały się na rezygnację z urządzeń cyfrowych i powrót do tradycyjnych podręczników -, Czy jednak Rumunia za wszelką cenę nalega na narzucenie cyfryzacji, a nawet wprowadzenie narzędzi opartych na sztucznej inteligencji w kształceniu przeduniwersyteckim, o czym wspomniano w projekcie Narodowej Strategii na rzecz Sztucznej Inteligencji na lata 2023-2027? Chociaż, jak wykazał Pan/Pani w swoich badaniach, nie przedstawiono żadnego solidnego argumentu naukowego dotyczącego dydaktycznej przydatności agendy digitalizacji w Rumunii.



– To są ogromne interesy finansowe, które sprawiają, że nawet skandaliczne konflikty interesów są pomijane. Lobby IT finansuje własne artykuły, które twierdzą o korzystnej roli cyfryzacji. I te "studia" stają się następnie materiałami, na które powołuje się Ministerstwo Edukacji Narodowej w procesie cyfryzacji edukacji. To tak, jakbyśmy brali każdą ulotkę reklamową za pewnik i używali jej jako źródła polityki publicznej. Istnieją ogromne korporacje z ogromnymi interesami w branży IT, a władze rumuńskie i unijne zachowują się tak, jakby były organizacjami charytatywnymi zainteresowanymi dobrobytem publicznym. Prowadzą nas ludzie o mentalności tych, którzy na początku lat 90. otrzymali i ukradli przeterminowaną "pomoc".



– Twoja książka i sygnał alarmowy, który uruchomiłeś w 2021 r. poprzez obszerną i rygorystycznie udokumentowaną analizę "Krucjata dzieci: cyfrowa deschooling", zwróciły uwagę na poważne problemy dotyczące stanu rumuńskiej edukacji i destrukcyjnego kierunku, w którym jest ona popychana poprzez dostosowanie się do neoliberalno-globalistycznej agendy i digitalizację jej za wszelką cenę. Czy ten sygnał alarmowy miał wpływ na nauczycieli, rodziców lub młodzież, czy też na wyższym szczeblu na decydentów w Ministerstwie Edukacji? Jakie były reakcje?


–Nie. Bo do moich książek nie dołączają się fundusze. Deschooling i digital deschooling odbywały się za dobre pieniądze. Dzięki reformie wiele zyskano. Odbywały się wakacje, kupowano domy, zabierano ogromne pensje, uruchamiano biznesy. Istnieje cały establishment psychopedagogiczny, który narodził się w wyniku tych przedsiębiorstw państwowych i spółdzielczych. Moje książki są dostarczane tylko z argumentami i odniesieniami do źródeł, a nie z funduszami. Oddźwięk wśród opinii publicznej, w tym rodziców i nauczycieli, był dość silny, ale raczej nie zmienił w żaden sposób biegu rzeczy. Ci, którzy stoją u steru Rumunii, pojmują swoje strategiczne interesy w sposób, który obejmuje deedukację Rumunii i upowszechnienie analfabetyzmu. Organizacje prasowe są doskonale dostosowane do tego programu. [dokładnie! szczególnie w tym roku opisywałem jak media imbycylizują młodzież - MS]


– W jaki sposób należy zachęcać zdolnych młodych ludzi do pozostania w kraju po zakończeniu studiów? Rumunia traci wielu utalentowanych i najlepiej wyszkolonych młodych ludzi, którzy mogliby tworzyć elitę kraju, pracując w służbie swojego narodu, ale zdecydowali się opuścić swój kraj. Co należy dla nich zrobić?

– Należy stosować zasadę "Właściwy człowiek na właściwym miejscu". Mamy odpowiednią formę i ludzi i dla nich też byłoby dla nas miejsce. Teraz system jest pełen miernych pochlebców, niekompetentnych, plagiatorów. Wyjeżdżają nie tylko błyskotliwi młodzi ludzie, ale także normalni ludzie, ale z charakterem, zwykli ludzie w kraju.


– W Strategii Cyfryzacji Edukacji w Rumunii Ministerstwo Edukacji przejmuje szereg rekomendacji sformułowanych przez DIGITALEUROPE, które pokazał Pan/Pani, że jest głównym narzędziem, za pomocą którego lobby Big Tech narzuca swoją agendę cyfryzacji w Europie i Rumunii. Jednym z głównych zaleceń jest "rozwój publiczno-prywatnych partnerstw instytucjonalnych w zakresie tworzenia modułów programowych kształcenia na odległość". Jak Pan/Pani komentuje ten cel?


– Tak, jest to szkoła typu penitencjarnego, powszechnie stosowana w praktyce w niektórych krajach afrykańskich, a wyjątkowo w innych częściach świata z okazji tego, co WHO określa mianem "pandemii". To szkoła z Wielkim Bratem. Niczego się nie uczysz, ale trzymasz się miejsca i wszystko kontrolujesz.



– W książce z 2014 r. austriacki filolog i psycholog Bernhard Heinzlmaier, prezes wiedeńskiego Instytutu Badań nad Kulturą Młodzieży, ostrzegał, że "ekonomizm, pragmatyzm i utylitaryzm" zdecydowanie odcisnęły swoje piętno na obecnym systemie edukacji, czego konsekwencją jest formacja młodych ludzi indywidualistów, pragmatycznych i egoistycznych, zainteresowanych jedynie materialnym spełnieniem. 

Zdaniem autora zjawiskiem, które powinno nas niepokoić, jest "systematyczna imbecylizacja młodzieży, wrzucanej, z wąskim horyzontem wiedzy i z oschłą duszą, w nieludzkie społeczeństwo, w którym liczą się tylko wyniki". Jest to tendencja powtórzona również w Rumunii, gdzie w zaproponowanych na początku 2016 r. planach reformy edukacji położono nacisk na wartości utylitarne, na integrację z rynkiem światowym (pisanie CV, listów intencyjnych itp.), ze szkodą dla czytelnictwa i kształtowania się solidnej kultury ogólnej, a także kultury narodowej (która obejmowałaby znajomość własnej historii i rumuńskich realiów). [te same procesy co u nas - MS] Na te plany reform zareagował Pan wówczas swoją analizą "Taktyka spalonego systemu edukacji". Biorąc pod uwagę, że ustawa o oświacie wspomina również o potrzebie kształtowania "infrastruktury mentalnej społeczeństwa rumuńskiego" w sensie sprawnego funkcjonowania "w kontekście globalizacji", co może nam Pan powiedzieć o tych zmianach? [chodzi o "potoczność" ??- MS]

– Szkoła nie ma na celu uczenia się, ale kształcenie. Ale wychowują, nie zajmując się charakterem. Innymi słowy, format. Infrastruktura mentalna jest naszym oprogramowaniem, w wizji tych inżynierów społecznych, którzy nas prowadzą. Społeczeństwo nie jest nieludzkie, ponieważ liczą się tylko wyniki, społeczeństwo jest nieludzkie, ponieważ liczy się tylko to, co elity administracyjno-korporacyjne zdecydują, że powinno mieć znaczenie: wczorajsze wyniki, dziś różnorodność i integracja. Ataki na performans są atakami na stary neoliberalizm wywodzący się z nowej lewicy, rzekomo zaabsorbowanej człowiekiem. W rzeczywistości programowe horyzonty Zielonego Resetu są złowrogie i antyludzkie. 

Transhumanizm jest rzeczywistością rozwijaną przez politykę, przez masową imigrację, przez wszystko, co jest związane z agendą DEI (różnorodność, równość, integracja, przyp. red.). Człowiek jest atakowany i wypierany przez masową imigrację, sztuczną inteligencję oraz politykę gospodarczą, finansową i energetyczną narzuconą przez Zielony Reset.

A te rzeczy nie mają nic wspólnego z efektywnością czy wydajnością – bo są masowo subsydiowane z budżetu państwa, z pieniędzy podatników – ani z humanizmem czy empatią, bo miażdżą człowieka, jego życie rodzinne, utopijnymi imperatywami wyłożonymi na asfalcie technokratycznego żargonu.



– Co, Pana zdaniem, jest powodem, dla którego wielu nauczycieli i rodziców nie zajmuje zdecydowanego stanowiska wobec tych zmian, które mają szkodliwy wpływ na edukację i rozwój naszych dzieci i młodzieży? Wręcz przeciwnie, wielu nawet je przyjmuje i uważa za korzystne.


– Jedni zyskują na reformach (nauczyciele), inni myślą, że wygrywają (rodzice), jeszcze inni nie do końca rozumieją, co się dzieje. Niektórzy każdego dnia ciężko walczą, aby położyć bochenek chleba na dziecięcym stole i nadążyć za ciągłą ofensywą prowadzoną przez krajowe i międzynarodowe instytucje przeciwko zwykłemu człowiekowi. Nie mają już czasu myśleć o takich rzeczach.

Świat już nie czyta, nie ma już kontaktu z logosem, z logiką, z argumentacją, z rozumem. Idziemy na emocje i wrażenia. 

Potrzeba by kilku miesięcy intensywnej kampanii w telewizji i zobaczenia, jak bardzo wszyscy byliby zaangażowani.





ziarulumina.ro

Autor: Irina Bazon







Potęga Chin - polecam







"Zachód to po prostu cywilizacja złodziei!"








przedruk
tłumaczenie automatyczne




Czy Azja przejmie kontrolę nad światem?!





Zdecydowana większość ludzi nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić, co dzieje się w Azji, a w Chinach w szczególności.



Finansowe centrum świata, ale także centrum wywiadowcze, przenosi się do Azji.



Do tej pory ponad 90% wielkich wynalazków świata należało do ludzi Zachodu, którzy byli pierwsi w wyścigu po odkrycia, innowacje, ale to się właśnie zmienia na naszych oczach.

Dolina Krzemowa (Kalifornia, USA) jest nadal znana jako wiodące na świecie centrum innowacji dla firm technologicznych; Mówię "to jest nadal wiadome", ponieważ chińskie firmy "milczą i robią", a robią dużo i dobrze w Chinach i we wszystkich krajach świata.

Na przykład w samym Shenzen znajduje się Hi-Tech Park z 600 000 programistów, gdzie średnio mieszkanie kosztuje 1,6 miliona dolarów, a średnia pensja wynosi 8 000 dolarów.
W Shenzhen płacisz 2,000 USD miesięcznie czynszu za mieszkanie. To szaleństwo.
Swoje biura mają tam wszystkie wielkie światowe korporacje.
Uważa się, że "Nie jesteś obecny w Shenzen, nie istniejesz globalnie".


W Chinach matura chińska odbywa się w czerwcu.
Matura w Chinach jest "najstraszniejszym egzaminem dojrzałości" na świecie.

Za oszukiwanie grozi kara do 7 lat więzienia!

Studenci są badani za pomocą dronów i skanują żyły w palcach.
Dwa dni, 3 egzaminy dziennie, każdy po 2,5 godziny.
Na terenie całego kraju wstrzymane są wszelkie działania, które mogą zakłócić przebieg egzaminu.
Za każdy hałas, który przeszkadza w maturze, grzywna wynosi 2,000 USD.

Rywalizacja i pragnienie odniesienia sukcesu wśród chińskich dzieci są na takim poziomie, że europejskie dziecko poniosłoby porażkę psychiczną.


Jest to obraz kraju, który rzeczywiście na pierwszym miejscu stawia edukację i edukację.
Są chińskie wydziały z 2000 kandydatów na jedno miejsce, a poziom inteligencji jest niewiarygodnie wysoki.

Rywalizując z Chinami, "nowoczesny" świat przegra w przyszłości wszelkie spory, zarówno ze względu na edukację, jak i systemy edukacji.

Przyszłość rysuje się w naprawdę ponurych barwach dla krajów, w których do uzyskania dyplomu wystarczy uiszczenie opłat i fizyczna obecność na egzaminach.

Jest jeszcze jeden bardzo ważny czynnik: podczas gdy w wielu krajach ludzie mają obsesję na punkcie pieniędzy bez pracy, Chińczycy są fanatykami pracy.

Wiem, że wielu osobom trudno w to uwierzyć, ale chińscy pracownicy są gotowi pracować za darmo, jeśli zajdzie taka potrzeba i mają wyznaczony cel.

Na przykład pracownicy Huawei ogłosili, że są gotowi pracować za darmo przez dwa miesiące, aby pomóc firmie przezwyciężyć ewentualny impas. Huawei to chińska międzynarodowa firma produkująca sprzęt telekomunikacyjny, zatrudniająca ponad 210 000 pracowników oddanych dobrze wykonanej pracy, z przychodami sięgającymi setek miliardów dolarów rocznie, której produkty i usługi są sprzedawane w ponad 170 krajach, w tym w 45 z 50 największych operatorów telekomunikacyjnych na świecie. A dzięki sieciom, liczącym ponad 1500 na całym świecie, jej produkty docierają do ponad jednej trzeciej światowej populacji.

Kiedy Azją wstrząsnął krach finansowy w 1997 roku, Koreańczycy z Południa dobrowolnie rzucili się do banków, "aby zdeponować swoje złoto i klejnoty, aby uzupełnić skarbiec Banku Centralnego i uratować gospodarkę.

Coś takiego nigdy nie przydarzy się narodom wynarodowionym w procesie globalizacji.

Inni robią odwrotnie: utrzymują lenistwo; płacą dużo pieniędzy za małą i źle wykonaną pracę; oddają się prymitywnej biurokracji; toleruje rażące oszustwa związane z pieniędzmi publicznymi; promuje zwyrodnieniowy tryb życia itp.

Konkurencję z Chinami przegrywa każdy kraj, który prowadzi taką politykę gospodarczą i społeczną.

Edukacja i fanatyzm Azjatów są trudne do zrozumienia dla ludzi Zachodu, którym wyprano mózgi przez globalizację, flower power, transgenderyzmy i tęcze.

W obliczu "chińskiego cudu" jedyną szansą świata zachodniego, aby się z nim zmierzyć, jest:
reforma systemu edukacji;
popieranie pracy zgodnie z prawdziwymi kryteriami osobistych zasług i wartości pracy;
stawianie wynalazków i innowacji w centrum swoich zainteresowań.

Zamiast śmiać się i wyśmiewać Azjatów za to, że "są fanatykami pracy", powinniśmy wyciągnąć wnioski, które zapewniły im sukces i zastosować je w praktyce.

Ale takie lekcje są coraz trudniejsze do zastosowania w kraju, który od dziesięcioleci promuje politykę społeczną utrzymującą lenistwo; za małą i źle wykonaną pracę płaci się dużo pieniędzy; Biurokracja jest prymitywna; tolerowane jest rażące nadużycia finansowe w odniesieniu do pieniędzy publicznych; promowany jest zwyrodnieniowy tryb życia itp.

Dlaczego?...

Ponieważ Zachód zbudował swoje bogactwo i dobrobyt na (1) niewolnictwie i kradzieży istot ludzkich z Afryki oraz (2) kradzieży bogactwa materialnego i żywej siły roboczej z wielu krajów na całym świecie, przez stulecia, nie płacąc nic.


Belgijski dziennikarz Michel Collon powiedział: "Zachód to po prostu cywilizacja złodziei!".


[a dokładnie - zachodem steruje Wędrująca Cywilizacja Śmierci, czyli złodzieje i bandyci... - MS]

Jeśli Hiszpania i Francja wzbogaciły się w ciągu 17 wieków, to dlatego, że ukradły złoto i srebro, nie płacąc nic. Francja, Anglia i Stany Zjednoczone wzbogaciły się na niewolnictwie i kradzieży ludzi z Afryki, nie płacąc za nic. Podobnie Belgia i Holandia były bardzo bogate przez 19 wieków, ponieważ kradły surowce z Afryki i Azji. Przez ostatnie 500 lat nasze zachodnie społeczeństwa plądrowały bogactwa Trzeciego Świata bez płacenia. Możemy zrobić wykresy dla wszystkich biednych krajów w Afryce i pokazać, kto je okradł i w jaki sposób. Krótko mówiąc, jesteśmy – a raczej – niektórzy z nas są, złodziejami i dlatego staliśmy się bogatymi krajami kosztem innych! To jest prawda!".

Ponieważ upadek Zachodu jest dodatkowo przyspieszany przez rosnącą troskę o dobrobyt poprzez grabież innych krajów.

Ponieważ ogromne bogactwo, zdobyte poprzez kradzież, zaczyna korumpować cywilizację. Egoizm, chciwość i próżność wykorzeniają cnoty poświęcenia, poświęcenia i obowiązku, które są normą w społeczeństwie opartym na uczciwej i dobrze wykonanej pracy.

Zamiast postrzegać pieniądze jako produkt ciężkiej pracy i cnotliwych działań, coraz więcej ludzi żyje bez pracy, jako "na zasiłku".

Pierwszym kierunkiem, w którym bogactwo szkodzi cywilizacji, jest kierunek moralny...

Celem młodych ludzi nie jest już praca, sława dzięki osobistym zasługom, honor, ale pieniądze w jakikolwiek sposób i rozrywka pełna nałogów.

W krajach, które wzbogaciły się na rabunkach, dostęp do luksusu, przyjemności i wygód jest obfity nawet wśród zwykłych ludzi, którzy doszli do tego, że żyją dobrze bez pracy i oddają się nałogom.


Zepsute społeczeństwo zaczyna gnić w środku.

Przyzwyczajając się zarówno do dobrego życia, jak i bez pracy, a także do nałogów, ludzie nie akceptują już ani pracy, ani dyscypliny, coraz bardziej wkraczając na drogę zwyrodnienia.

Dobrobyt dojrzał do zasady rozkładu.


Ponieważ po wiekach kolonializmu wyzyskiwani przejmą kontrolę nad światem.


Przykłady Chin, Japonii, Korei Południowej, Tajwanu, Singapuru, Malezji, Indii itd. są pod tym względem pouczające.



Wynika to również z faktu, że:

1) podczas gdy Zachód jest zaniepokojony niszczeniem korzeni, które przyniosły mu kulturalno-naukową i duchową wielkość, coraz bardziej jest zaniepokojony promowaniem degeneracyjnego stylu życia, takiego jak transgenderyzm, rodzina homoseksualna, zmiana płci, nauczanie seksu oralnego i analnego od szkoły podstawowej,

2) Azjaci troszczą się o pracę, o zachowanie historycznej moralności społecznej i o zachowanie tak zdrowych tradycji; Działają, nie mają czasu na zajmowanie się odkrywaniem nowych, płynnych płci [płynna płeć to płeć, która zmienia się w czasie lub w zależności od sytuacji, która zawsze może być męska, żeńska lub neutralna (lub nawet zerowa, bezpłciowa) lub jakakolwiek inna niebinarna tożsamość, lub kombinacja tożsamości].

Co robić?...

Jedynym ratunkiem dla Zachodu będzie powrót zarówno do tradycyjnych wartości (porzucony, renegat), jak i do wychowania i nauczania, które przyczyniają się do rozwoju życia ludzkiego i społecznego.

Jest to jednak niemożliwe w obecnej sytuacji globalizacji, która dąży do zaniku tożsamości osobowych, tożsamości narodowych i naturalnych istot ludzkich, tak jak zostały one pozostawione przez Boga.





Artykuł powstał w większości w formie kompilacji, z następujących źródeł:



Jon Coja. "Azja przede wszystkim", na https://ioncoja.ro/asia-prima/

"Matura chińska, 'najbardziej przerażający egzamin dojrzałości' na świecie", na https://cotidianonline.ro/bacalaureatul-din-china-cel-mai-inspaimantator-examen-al-maturitatii-din-lume/

Michel Collon: "Zachód to tylko cywilizacja złodziei!", o https://www.cotidianul.ro/michel-collon-occidentul-este-doar-o-civilizatie-a-hotilor/

Logo Ion Coja. "Jak Zachód się wzbogacił?", na https://ioncoja.ro/-a-ajuns-bogat-occidentul/

"Zachód to tylko cywilizacja złodziei!!", na https://www.infobrasov.net/occidentul-este-doar-o-civilizatie-a-hotilor/






Kilka cytatów związanych z omawianym tematem



Edukacja i edukacja

"Edukacja jest najpotężniejszą bronią, jakiej możemy użyć, aby zmienić świat". (Nelson Mandela)

►"Zniszczenie jakiegokolwiek narodu nie wymaga bomb atomowych ani międzykontynentalnych pocisków balistycznych.

Wystarczy obniżyć jakość kształcenia i przyzwolić na oszustwa na egzaminach studentów.
Pacjenci giną z rąk takich lekarzy.
Budynki zawalają się, również są budowane przez inżynierów.
W rękach takich ekonomistów przepadają pieniądze.
Sprawiedliwość wyparowuje w rękach takich sędziów.
Krach edukacji jest krachem narodu".


Cytat ten (w którym podkreślenie moje), który krąży już od wielu lat w wielu językach, wywieszony jest na tablicy Uniwersytetu Stellenbosch w Południowej Afryce. Pozostaje pod wrażeniem prawdy, którą opowiada, w najpiękniejszym wyrażeniu, o znaczeniu jakości edukacji w każdym społeczeństwie.




"Bez kreatywności nie ma rozwiązań problemów, nie ma wizji przyszłości, nie ma znajdowania możliwości i ich wykorzystywania, nie ma alternatyw, nie ma wyrażania pełnego potencjału człowieka." (Pera novacovici, Odkryj swoje powołanie).


"Robisz głupich przywódców, a potem zastanawiasz się, skąd się bierze katastrofa!" (Winston Churchill).

"Wszędzie tam, gdzie zlekceważono edukację, państwo otrzymało za to śmiertelny cios". (Arystoteles)

"Bez szkoły nikt nie oczekuje ani dobrych rodziców, ani dobrych synów, a więc i dobrze zorganizowanego, dobrze rządzonego i pasterza państwa". (Ion Heliade Radulescu)

"Jeśli uważasz, że edukacja jest droga, spójrz na to, jak kosztowna jest ignorancja". (Derek Bok).

"Analfabetą przyszłości nie będzie już ten, kto nie umie czytać, ale ten, który nie umie rozumieć". (Alvin Toffler).

"Powtarzanie tylko tego, co powiedzieli inni, jest równoznaczne z intelektualną ułomnością". (Pompiliu Marcea)

"Dobre wychowanie młodości jest najpewniejszą gwarancją szczęścia państwa". (Oxenstierna).

"Czymże jest człowiek bez wykształcenia? Wspaniały niewolnik, dzikus rozumu". (Józef Addison)

"Los całego kraju zależy od wykształcenia jego mieszkańców". (Benjamin Disraeli, O edukacji, przeznaczeniu)

"Imperia przyszłości będą imperiami umysłu". (Winston Churchill)

"Wszystko, czym jesteśmy, jest wynikiem tego, co myśleliśmy. Umysł jest wszystkim. Stajemy się tym, kim myślimy". (Budda)





Praca


"Hierarchia społeczna nie powinna być niczym innym jak hierarchią pracy". (Mihai Eminescu)

"Praca jest jedyną rzeczą, która nadaje sens życiu." (Albert Einstein)

"Budżet musi być zrównoważony,
Skarb musi zostać uzupełniony,
Dług publiczny musi zostać zmniejszony,
Arogancja urzędników służby cywilnej musi być łagodzona i kontrolowana,
Pomoc udzielana innym krajom musi zostać wyeliminowana, aby Rzym nie zbankrutował.
Ludzie muszą na nowo nauczyć się pracować, zamiast żyć na plecach państwa".

(Cyceron, 55 p.n.e.).



"Nie mamy ani bogactwa, ani krewnych i/lub przyjaciół, którzy by nam pomogli. Mamy tylko jedną szansę: być uczciwym, uczyć się sam, pracować, zwiększać możliwości wynalazcze naszych mózgów, które są nieograniczone i które z dnia na dzień staną się najcenniejszym, najbardziej twórczym dobrem każdego człowieka, jedynym, który jest w stanie zapewnić dobrobyt i bezpieczeństwo w dowolnym miejscu na świecie. (N. Grigorie Lăcriţa).

"Młody człowieku! Nie urodziłeś się po to, by pracować; Ale żeby żyć, trzeba pracować". (Pitagoras Pitagoras. Prawa moralne i polityczne).




Kiedy upadają państwa


"Państwa giną, gdy nie są w stanie odróżnić zła od dobra". (Antystenes do Diogenesa Laertiosa, 6, 1, 5)

"Pracujemy niewiele, ale i tak żyjemy dobrze, zwiększając zadłużenie i sprzedając majątek. Po grudniu Rumunia jest w ciągłej partii, pozostawiając kalkulację rachunku przyszłym pokoleniom. Długi i wydatki obniżą standard życia naszych potomków i sprawią, że rumuńskie firmy będą miały coraz mniejszy wpływ i znaczenie w sprawach światowych. (Opracowanie N.Grigorie.Lăcriţa wg Benjamina M. Friedmana – Dzień rozrachunku).

"Niegodziwość nielicznych jest nieszczęściem dla wszystkich". (Syrus)

"Nasze czasy to czas bylejakości, braku uczuć, pasji z powodu braku kultury, lenistwa, niemożności zabrania się do pracy i pragnienia, by wszystko było gotowe". (Fiodor Michajłowicz Dostojewski)




Zbyt długo propaganda zwycięzców była przedstawiana jako historia pokonanych.


Lenistwo


"Nic tak nie męczy i nie rujnuje człowieka jak wieczne lenistwo." (Arystoteles)

"Nie musisz nawiązywać przyjaźni, chyba że wśród ludzi, którzy pracują. Człowiek leniwy jest niebezpieczny dla swoich przyjaciół, ponieważ nie ma nic do roboty i mówi o tym, co robią i czego nie robią jego przyjaciele, wtrąca się w sprawy innych i staje się nieodpowiedni: dlatego musimy być na tyle mądrzy, aby związać się tylko z ludźmi, którzy pracują. (Friedrich Nietzsche, Przyjaźń)

"Ludzie muszą na nowo nauczyć się pracować, zamiast żyć na plecach państwa". (Cyceron, 55 p.n.e.).

"Ineptokracja to system rządów, w którym ci, którzy są najbardziej niezdolni do rządzenia, są wybierani przez tych, którzy są najbardziej niezdolni do produkcji i którzy, wraz z innymi członkami społeczeństwa, którzy są najmniej zdolni do utrzymania się, są nagradzani dobrami i usługami, które zostały opłacone przez konfiskatę bogactwa i pracy stale malejącej liczby producentów". (za Jean d'Ormesson: Nowe słowo w słowniku języka francuskiego Larousse'a).

"Zostaw na jutro to, czego nigdy nie chcesz robić". (Pablo Picasso)

"Czymże jest człowiek, gdy jego czas jest tylko snem i pokarmem, bydłem i niczym więcej". (William Szekspir)

"Leniwi mają wielką przewagę: śmierć zastaje ich w spokoju". (Vasile Ghica)

"Leniwa młodość, starość jak". (przysłowie rumuńskie)

"Leniwy człowiek jest bratem żebraka". (przysłowie szkockie)

"Dawanie jałmużny leniwemu jest podpisywaniem certyfikatu lenistwa". (Charles Spurgeon)








Autor: N. Grigorie Lăcrița


Bank Angli sfinansował Hitlera. COOO??!!!!






przedruk
tłumaczenie automatyczne






Dan Diaconu: 

Dziwne ścieżki historii



To, co przedstawia się jako historię, jest fałszywe. Już to wiesz, stało się to powszechne. Tyle, że pomimo tego, że możemy się zgodzić z tym, że żyjemy w głębokim kłamstwie, wiele osób nie wie, gdzie szukać prawdy. I to nawet wtedy, gdy mamy dane przed oczami. Musimy tylko trochę otrząsnąć się z kurzu i mamy możliwość poznania prawdy. Albo zbliżyć się do niego.

Wielu normalnych ludzi po prostu nie rozumie, jak to się stało, że Hitler awansował tak szybko i tak wysoko. Pomyślmy o tym: Hitler stał się znany w 1924 roku, ale dopiero dziewięć lat później udało mu się przejąć władzę. Od czasu dojścia do władzy do popełnienia samobójstwa minęło 12 lat. Przejęte przez niego Niemcy były katastrofą gospodarczą, bez żadnych cech charakterystycznych dla w miarę normalnego kraju. Jednak w ciągu zaledwie 12 lat Hitlerowi udało się podnieść ją ekonomicznie i militarnie do poziomu, na którym do jej pokonania potrzebny był światowy sojusz. Czy to jednak nie dużo? Który człowiek byłby w stanie podnieść armię od zera do poziomu, na którym zrewolucjonizuje wojnę? Fakt, że Polacy wyszli z kawalerią, by stawić czoła niemieckim "czołgom", pokazuje niebywałą różnicę między Niemcami a innymi sąsiadami w tamtym czasie. Jak to się stało, że z dnia na dzień można było wziąć wszystko od zera i stać się wielką potęgą?

W biografii Hitlera jest sporo niewiadomych, na temat których toczyły się intensywne spekulacje. Na przykład, istnieje wiele głosów, które mówią o jego straszliwej przemianie, gdzieś przed początkiem jego błyskawicznego wzrostu. [??? opętanie? - MS] Nie będę się jednak odnosił do tamtych wydarzeń, bo nawet jeśli pojawią się świadectwa i pisma, to zostaną one obalone pozornie równie trudnymi "argumentami". W związku z tym pozostaniemy na terytorium pewnych faktów, które można dość solidnie udowodnić, za pomocą dokumentów, które ujrzały światło dzienne dopiero niedawno. A jeśli od czasu wojny nie zostały one upublicznione, jasne jest, że zrobiono to ze względów bezpieczeństwa. Strach przed potrząśnięciem przeszłością, a ponadto chęć zamaskowania prawdy o dojściu Hitlera do władzy, sprawiły, że do przestrzeni publicznej dopiero teraz wkraczają dokumenty, które odsłaniają przed nami prawdę. I tym razem też nie do końca!

Zacznijmy więc od roku 1932. To, co wiemy na pewno – także z oficjalnej historii – to to, że w 1932 r. partia nazistowska zdobyła najwięcej miejsc w Reichstagu, ale nie była w stanie stworzyć większości niezbędnej do dojścia do władzy. W lipcu 1932 roku, na podstawie wyników wyborów, Hitler bezpośrednio ubiegał się o stanowisko kanclerza, ale nie osiągnął żadnych rezultatów w negocjacjach z prezydentem Hindenburgiem. Tak więc nowa runda wyborów rozpoczyna się w listopadzie, kiedy to partia nazistowska – uwaga! – dostaje nieco mniej miejsc, malejąc o 4 proc. (z 37 proc. do 33 proc.). Prezydent forsuje i mianuje na stanowisko kanclerza Kurta von Schleichera, który zastąpił konserwatystę Franza von Papena. Wszystko jest zapisane w książce w oficjalnej historii. Pomija jednak epokowe wydarzenie, które miało miejsce na początku 1932 roku.

Otóż 4 stycznia 1932 roku dochodzi do spotkania Montagu Normana, prezesa Banku Anglii z Adolfem Hitlerem i... Franz von Papen Jaki jest cel spotkania? Finansowanie partii nazistowskiej! Brzmi niesamowicie, prawda? Ale to absolutna prawda. W spotkaniu uczestniczyli również wpływowi bracia Dulles (Allen i Foster). Są oni teraz mniej znani, ale wystarczy zrozumieć ich wpływ, jeśli powiem wam błahą sprawę: w 1953 roku Allen Dulles został piątym szefem CIA, po tym jak w 1951 roku został mianowany zastępcą szefa CIA. Dojście Allena Dullesa na stanowisko szefa CIA nastąpiło w wyniku politycznego trzęsienia ziemi, wywołanego w 1949 roku przez tzw. "Raport Dullesa-Jacksona" na temat Korei, raport, który doprowadził do upadku ówczesnego kierownictwa CIA. Dodałem to w nawiasie, żeby zrozumieć, że bracia Dulles mieli bezpośredni wpływ na amerykańską politykę.

Dziwaczność spotkania między Muntagu Normanem i braćmi Dulles z jednej strony, a Hitlerem i von Papenem z drugiej, musi dać nam do myślenia. Czego szukali obok prezesa Banku Narodowego, dwóch wpływowych amerykańskich polityków, którzy rozmawiali z niemieckim konserwatystą (von Papenem) i przedstawiciela partii, która miała zaledwie 18% głosów? Wiemy natomiast, że w czerwcu 1932 roku von Papen został kanclerzem Niemiec. Hitler czekał, po wspomnianym spotkaniu, rok, aby osiągnąć kluczowe stanowisko, do którego dążył. Dokładniej rzecz ujmując, 30 stycznia 1933 r. został mianowany kanclerzem [1933 to rok, kiedy Forster przystąpił do planu Stutthoff - MS] , po poparciu ... Franz von Papen, ten, który przekonał Hindenburga do mianowania go kanclerzem. Tylko, że przed tym wydarzeniem mamy jeszcze jedno tajne spotkanie, które również odbyło się w milczeniu. 14 stycznia 1933 roku odbyło się nowe spotkanie z udziałem barona Kurta von Schroedera, von Papena, Hitlera i jego doradcy ekonomicznego, Wilhelma Kepplera. 

Podczas tego spotkania sfinalizowano program gospodarczy Hitlera, dając zielone światło dla jego nominacji na kanclerza. Barona Kurta von Schroedera należy rozumieć jako ambasadora Anglo-Amerykanów z poprzedniego spotkania, a jego rolą było sfinalizowanie ostatecznych szczegółów poprzedniego porozumienia. 

Cały program rządu Hitlera został "wyciągnięty" za granicę, ponieważ zawierał masowe prywatyzacje i inne elementy, które obecnie widzimy wdrażane przez MFW. 

W rzeczywistości to, co musisz zrozumieć, to element, który jest oczywisty, ale na który oficjalna historia nie nalega: chociaż ZSRR i Niemcy są przedstawiane jako śmiertelni wrogowie, ideologia obu krajów była w dużej mierze taka sama.

Jedyna różnica między stalinowskim komunizmem a hitlerowskim faszyzmem polegała na kontroli własności: podczas gdy w bolszewickim ZSRR cała własność należała do państwa, w nazistowskich Niemczech cała własność była skoncentrowana w rękach prywatnych megakorporacji, które działały tak centralnie i planowo, jak komunistyczne przedsiębiorstwa Stalina.

Przyszedł czas na spotkanie z kolejną ciekawą postacią: Hjalmarem Schachtem. Mężczyzna był szefem Reichsbanku (niemieckiego banku centralnego) od 1923 do 1930 roku. Został ponownie zainwestowany przez Hitlera 17 marca 1933 roku. Zaczyna się robić ciekawie: ten, który finansowo rządził katastrofalnym losem Republiki Weimarskiej, zostaje mianowany przez Hitlera na najbardziej newralgiczne stanowisko w państwie, z celem podniesienia kraju. 

Trzeba znać jeszcze jeden szczegół: Schacht był bliskim przyjacielem Muntagu Normana, a przyjaźń ta wynikała również z przynależności tych dwóch do tego, co nazywam "ponadnarodową mafią"[Wędrująca Cywilizacja Śmierci, albo Światowa Sitwa ?  - MS]. Na razie mogę państwu powiedzieć, że po ponownym mianowaniu na stanowisko szefa Reichsbanku, Schaht został oficjalnie zaproszony do... USA, gdzie spotkał się z prezydentem Rooseveltem, a z amerykańskiej podróży nie wrócił z pustymi rękami, ale z pożyczkami w wysokości ponad 1 miliarda dolarów, co strasznie pomogło ustabilizować gospodarkę Niemiec! Rozumiecie więc, bez wątpienia, że cała kariera Hitlera była anglo-amerykańską sprawą wspieraną przez to, co nazywam "ponadnarodową mafią".

Nadszedł więc czas, aby cofnąć się w czasie do 1939 roku. Kiedy naziści zajęli Pragę, ich pierwszą wyprawą było... Bank Narodowy (to właśnie zrobili w Rumunii w czasie I wojny światowej, kiedy nakazali transfer rumuńskiego złota z Rosji do Niemiec!). Tutaj, pod groźbą użycia broni, kazali urzędnikom dokonać dwóch transferów. Pierwszy przelew polegał na przeniesieniu 23,1 ton złota posiadanego przez Bank Republiki Czeskiej na rachunek Banku Rozrachunków Międzynarodowych (BIS) na rachunek BIS Reichsbanku. Konta BIS znajdowały się fizycznie w Londynie, a złoto było zdeponowane w Banku Anglii. Drugi rozkaz wysłany przez czeskich urzędników pod groźbą śmierci dotyczył przeniesienia 27 ton złota – tym razem z konta otwartego w Banku Anglii – na konto Reichsbanku otwarte w tej samej instytucji. Innymi słowy, zlecenia polegają na przeniesieniu ilości złota de facto do wewnątrz Banku Anglii.

Kwestia przeniesienia złota przybrała nieprzyjemny obrót. Jeśli chodzi o złoto znajdujące się w depozycie BIS, to zostało ono płynnie przetransferowane na konto Reichsbanku, czyli Niemiec. Jednak gdy złoto znajdowało się w posiadaniu Banku Anglii, sprawy stały się siarkowe, ponieważ kilku polityków wkroczyło do akcji i wywołało skandal. Nawet Churchill publicznie zastanawiał się, jak rząd może domagać się poboru obywateli, skoro Bank Anglii akceptuje tak dziwne posunięcie finansowania hitlerowskich nazistów. I tak złoto trzymane na rachunkach BIS zostało przeniesione, podczas gdy złoto trzymane w Banku Anglii zostało zablokowane w wyniku energicznej interwencji angielskich polityków. W tym przypadku sytuacja była wręcz komiczna, ponieważ Czechosłowacja umieściła część złota w BIS, ponieważ była przekonana, że biorąc pod uwagę neutralny status tej instytucji, złoto tam umieszczone będzie bezpieczne.

To, czego Czesi nie wiedzieli i czego świat nie wie do dziś, to jak powstał BIS. Jeśli spojrzysz na ich romantyczną historię, okaże się, że BIS pojawił się jako konieczność i inne bla-bla. Niesłusznie, towarzysze! Projekt Banku Banków Centralnych był starszy, ale za każdym razem politycy sprzeciwiali się podporządkowaniu działalności ich banków narodowych przez instytucję zewnętrzną. Po I wojnie światowej, aby ułatwić powstanie BIS, mówiło się o instytucji, za pośrednictwem której miałyby być wypłacane reparacje wojenne. W lipcu 1927 r. gdzieś na Long Island odbyło się spotkanie zerowego stopnia, w małym gronie, na którym parafowano utworzenie BIS. Wzięli w nim udział: Montagu Norman, Benjamin Strong (szef Fedu), Hjalmar Schacht i Charles Rist (zastępca prezesa Banku Francji). Podam Wam jeszcze jedną ciekawą informację: Montagu Norman był ojcem chrzestnym jednego z wnuków Schachta. Czy widzisz, jak mały jest świat?

W rzeczywistości rola Schachta w architekturze władzy nazistowskiej polegała na nadzorowaniu realizacji planu. Ale plany Hitlera nie szły w tym samym kierunku, tak jak plany Stalina nie szły w kierunku wyznaczonym przez międzynarodową mafię. Schacht był nie tylko szefem Banku Centralnego Niemiec (w latach 1933-1939), ale także ministrem gospodarki w latach 1934-1937! Zmierzch Schachta w obszarze władzy nazistowskiej nastąpił w momencie, gdy Hitler podjął decyzję o dozbrojeniu Niemiec. Stanowiąc pogwałcenie zobowiązań, które prawdopodobnie wziął na siebie Hitler, Hjalmar Schacht zareagował i w związku z tym został odwołany ze stanowiska szefa Reichsbanku. Mimo to pozostał na stanowisku ministra bez teki do 1943 roku.

Wróćmy teraz do BIS-u. Naziści uważali tę strukturę za "swój bank", za pośrednictwem którego przeprowadzano wiele operacji państwa niemieckiego pod przywództwem Hitlera. Wiadomo bowiem, że po wojnie Hjalmar Schacht został oskarżony o zbrodnie wojenne. Mimo stawianych mu zarzutów wykazywał się niezwykłym dystansem. Co więcej, mówi się, że Schacht powiedział innym oskarżonym bankierom: "Nie martwcie się, ci ludzie nie wieszają bankierów!". Zmarł spokojnie, w 1970 roku, w swoim łóżku, nie ruszając niczego z jego integralności.

W rzeczywistości nie miał się czego obawiać, biorąc pod uwagę, że BIS, przy współudziale Schachta, finansował również wysiłek wojenny Anglii. Jak? Reichsbank nie wstrzymał wypłat odsetek na rzecz BIS, więc pieniądze Niemiec poszły w formie dywidend, które zbierali akcjonariusze. A udziałowcami byli Anglicy, Francuzi i Amerykanie.

Aby lepiej zrozumieć fenomen Hitlera, muszę przedstawić wam inną postać, a mianowicie Thomasa Harringtona McKittricka. Osoba ta była prezesem BIS w czasie II wojny światowej. Chociaż McKittrick był czołowym bankierem, w rzeczywistości był marionetką w rękach Allena Dullesa, swojego prawdziwego szefa z operacyjnego punktu widzenia. Jego działalność na szczycie BIS była dziwna, jeśli spojrzeć na nią z zewnątrz. McKittrick był w stałym kontakcie z wielkimi niemieckimi biznesmenami, tymi, którzy utrzymywali machinę wojenną Hitlera. Jednak za pośrednictwem "interfejsu McKittricka" – który w rzeczywistości był nadzorowany w swojej pracy przez Departament Stanu – położono podwaliny pod powojenne ustalenia. Niemieccy biznesmeni otrzymali pewien immunitet, jeśli grają tak, jak są rozgrywani. W rzeczywistości relacje McKitricka z Emilem Puhlem, który został skazany w Norymberdze za zbrodnie wojenne, ale kilka miesięcy później (21 grudnia 1949 roku) został zwolniony za ... dobre zachowanie. Ahhhh, co Hjalmar Schacht powiedział o bankierach?

Uważnie studiując dokumenty znajdujące się w szarej strefie działania, odkrywamy, że cała działalność Hitlera była starannie nadzorowana przez aliantów. Jest – jak wspomniałem na początku artykułu – sporo danych na temat niesamowitej przemiany Hitlera, dokonanej przez tajemnicze postacie w niejasnym do dziś kontekście. Możemy to zignorować, ale nie możemy ignorować elementów, które wyglądają jak kawałki układanki. Niewielu rozumie dziś stawkę traktatu podpisanego przez Titulescu z ZSRR, podobnie jak niewielu rozumie stawkę sojuszu francusko-sowieckiego. Któż teraz rozumie znaczenie gorzkiego proroctwa Petaina "Nous ne tarderons pas à le regretter" ("Wkrótce będziemy tego żałować"), po parafowaniu paktu o wzajemnej pomocy między Francją a Związkiem Radzieckim i sposobie, w jaki ten dokument, na który dziś już się nie nalega, naruszył kruchą równowagę po pierwszej wojnie światowej?

Czy to nie dziwne, że po zakończeniu II wojny światowej wciąż istnieją tajne dokumenty, których struktury wywiadowcze nie ujawniają? 

Wiemy już wystarczająco dobrze, w jaki sposób Wall Street sfinansowała tak zwaną rewolucję bolszewicką (w rzeczywistości zamach stanu, finansowany z książki). Dowody, które wciąż wychodzą na światło dzienne, sugerują, że nazizm był finansowany w ten sam sposób. 

W ten sposób dwie przeciwstawne ideologie – z marksizmem jako punktem wyjścia i Wall Street jako podstawą finansową – stworzyły historię XX wieku. A najdziwniejsze jest to, że dla pragmatycznych amerykańskich biznesmenów rzucanie dużych pieniędzy na "ruchy rewolucyjne o nieoczekiwanym zakończeniu" jest szaleństwem nieuzasadnionym przez żadne podstawy ekonomiczne. A jednak dowody wskazują na to, że te środki finansowe zostały zrealizowane. Jaki był tego powód? To są dziwne ścieżki historii.

Być może skusiłabym się na myślenie – jak sugeruje oficjalna historia – że ruchy te należy rozpatrywać w pewnym kontekście i że nie powinniśmy ich kwalifikować jako źródeł pierwotnych. Po prostu, widząc upór, z jakim USA finansują ukraiński nazizm, widząc absolutnie obrzydliwy sposób, w jaki ignoruje się symbole i ideologie, na których opiera się walka Ukraińców z Rosjanami, nie mogę nie patrzeć przez pryzmat dowodów, które wciąż wychodzą na światło dzienne. Nawet jeśli minęło już tyle czasu, nawet jeśli ten obszar jest nadal zamazany przez brakujące elementy, nie oznacza to, że powinniśmy ignorować elementy, które dopiero teraz wychodzą na światło dzienne. W istocie, biorąc pod uwagę wydłużony czas, w którym byli przetrzymywani "w więzieniu", nadszedł czas, aby poświęcić im należytą uwagę i z chłodną oceną tego, co się stało.




Autor: Dan Diaconu



O dyskryminacji większości




Bardzo dobry tekst.





przedruk



30 września 2024

Łukasz Warzecha: 

O dyskryminacji większości


29 września przez Warszawę przewalił się Maraton Warszawski, z rozmachem blokując siedem dzielnic miasta przez większość dnia. Wieczorem idąc ulicą Myśliwiecką spostrzegłem znaki, zapowiadające zakaz zatrzymywania się tamże w kolejną niedzielę – tym razem z powodu biegu „Biegnij Warszawo” – następnej wielkiej masowej imprezy sportowej.

Choć „wielkość” dotyczy tutaj raczej rozmiaru utrudnień, a nie uczestnictwa. Mimo zaklęć organizatorów na trasach tego typu biegów (piszę na podstawie własnego doświadczenia) na ogół są pustki i kibiców brak, poza jakimiś odosobnionymi pasjonatami, a liczba uczestników stanowi w skali miasta ułamek liczby mieszkańców. W Maratonie Warszawskim wzięły udział 7184. Doliczmy jeszcze uczestników biegu na 10 km – 5354 osoby. Razem mamy około 12,5 tys. ludzi. To 0,7 proc. ludności miasta. A przecież ogromna część uczestników nie ma z Warszawą nic wspólnego.

Zwolennicy organizowania maratonów w środku miasta mają od lat te same argumenty.

Po pierwsze – że to zyski dla miasta. Jakie? Tego nigdy nie są w stanie wskazać. Jaki jest zysk z tego, że przy pozamykanych ulicach 12 tys. ludzi przebiegnie się w ciągu paru godzin po Warszawie?

Po drugie – że to promocja zdrowego stylu życia. Pomijając fakt, że bieganie po asfalcie jest wybitnie niezdrowe, jest to kolejne całkowicie nieweryfikowalne stwierdzenie. Ile osób konkretnie zmieniło swój styl życia na zdrowszy pod wpływem blokady miasta z powodu maratonu? O ile oczywiście odliczymy tych, którzy musieli zafundować sobie Dzień Pieszego Pasażera, ponieważ nie mogli poruszać się ani samochodem, ani transportem publicznym. Zakładałbym raczej, że konsekwencje maratonu dla zwykłych mieszkańców będą ich prędzej odrzucać od biegania niż do niego zachęcać.

Po trzecie – że to takie samo korzystanie z przestrzeni publicznej jak w przypadku demonstracji czy uroczystości religijnych (tutaj zawsze pojawia się absurdalna opozycja: maraton kontra procesja Bożego Ciała). To oczywiście nieprawda. Demonstracje polityczne czy uroczystości religijne (te ostatnie zresztą bez porównania mniej uciążliwe niż maratony miejskie) są korzystaniem z wolności zagwarantowanych w konstytucji. Imprezy masowe – bynajmniej. Ma to zresztą swoje odzwierciedlenie w aktach prawnych, które rozróżniają zgromadzenia (ustawa Prawo o zgromadzeniach) i imprezy masowe (Ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych). Impreza masowa (bieg, koncert, zawody sportowe) nie należy do tego, co można nazwać esencją demokracji. To rozrywka, tylko i wyłącznie. Rozrywka jednych nie może rażąco utrudniać życia innym.

Dla porządku dodać trzeba, że w Warszawie masowych imprez sportowych – nie każda oczywiście jest tak uciążliwa jak maraton – jest w ciągu roku dobrze ponad sto.

Po czwarte – że „na Zachodzie też tak jest”. Jak wiadomo, argument z powszechności jakiegoś zjawiska nie ma żadnej wartości przy jego ocenie. Poza tym maratony – również te o wiele większe niż warszawski – są w różnych miejscach organizowane w różny sposób, a też i różne są w tych miejscach warunki. Jeśli dla przykładu weźmiemy Nowy Jork albo Londyn, wystarczy rzut oka na siatkę połączeń metra w obu miastach, żeby zrozumieć, że transport publiczny będzie tam z powodu biegu zakłócony w znacznie mniejszym stopniu niż w polskiej stolicy.

Tyle trwający od lat spór. Ale warto w tym kontekście zwrócić uwagę na zasadę bardziej ogólną. Sprawa maratonów organizowanych w wielu miastach Polski jest jedynie przykładem jej zastosowania: większość jest regularnie terroryzowana na potrzeby mniejszościowych grupek. Stoi za tym podniesiona do rangi dogmatu i wypaczona zasada poszanowania praw mniejszości. Zastanówmy się nad tym przez chwilę.

Poszanowanie mniejszości polega na ich tolerowaniu. Tolerowanie oznacza znoszenie, zgodę na istnienie – nie wychwalanie czy radosną apologię tychże, a już na pewno nie dostosowywanie się do nich. Tolerare znaczy „znosić”. We współczesnej demokracji to „znoszenie” to brak dyskryminacji, ale brak dyskryminacji we właściwym znaczeniu tego słowa oznacza jedynie tyle, że tym grupom muszą przysługiwać identyczne prawa jak wszystkim pozostałym. Ani mniej, ani też więcej.

Weźmy najbardziej budzący emocje przykład: małżeństwo. To, że Polska nie uznaje czegoś takiego jak „małżeństwa homoseksualne” nie jest przykładem dyskryminacji, bo przecież instytucja małżeństwa jest dostępna absolutnie dla każdego – o ile mówimy faktycznie o małżeństwie: związku kobiety i mężczyzny, potwierdzonym odpowiednim sakramentem albo cywilnym aktem prawnym. Nikt nie broni wziąć ślubu panu Robertowi Biedroniowi, ale domaganie się, żeby mógł wziąć ślub z mężczyzną ma taki sam sens jak domaganie się, żeby niewidomy mógł zrobić prawo jazdy. Tak jak do prawa jazdy potrzebny jest względnie sprawny wzrok, tak do małżeństwa potrzebni są kobieta i mężczyzna.

Problem zatem zaczyna się wówczas, gdy marginalne grupki zaczynają żądać, aby dla ich widzimisię przebudowywać cały system i aby większość dostosowała się do ich potrzeb. Tak właśnie działa sprawa z maratonami. Nikt przecież nie zabrania nikomu biegania. Ba, nikt nie zabrania wręcz fanatyzmu biegowego. Przy naszym systemie ochrony zdrowia można sobie nawet kompletnie rozwalić stawy na koszt podatnika, uprawiając biegactwo (swoją drogą ciekawe, że te same osoby, które twierdzą, iż dodatkowo za swoje problemy zdrowotne powinni płacić na przykład palacze, nie mają identycznego postulatu w przypadku zaprzysięgłych biegaczy miejskich, których na bank czekają poważne problemy ortopedyczne). Tyle że nikt nie ma prawa domagać się, żeby na potrzeby jego hobby ustawiać pół miasta i utrudniać życie setkom tysięcy ludzi.

Chcecie biegać po mieście? Proszę bardzo. Wytyczcie sobie trasy po parku czy stadionie. Chcecie, żeby wasz homoseksualny partner miał prawo wglądu w waszą dokumentację medyczną? Proszę uprzejmie, istnieją procedury, które to umożliwiają – wystarczy odpowiednie upoważnienie. Ba, nie potrzeba go nawet potwierdzać u notariusza. Nikt tu nikogo nie dyskryminuje.

Za to najbardziej dyskryminowana jest milcząca niestety większość.



Łukasz Warzecha








Łukasz Warzecha: O dyskryminacji większości - PCH24.pl










poniedziałek, 30 września 2024

Potoczność




Krótki wywiad z aktorką Jodie Foster.

Przypominam, że jest ona osobą homoseksualną.



przedruk
tłumaczenie automatyczne


Jodie Foster: Praca z pokoleniem Z może być "naprawdę irytująca"

środa, 2 stycznia 2024


Charlotte Gallagher




Zdobywczyni Oscara, aktorka Jodie Foster, powiedziała, że praca z pokoleniem Z może być "naprawdę irytująca".


W wywiadzie dla The Guardian  Foster powiedziała, że czasami trudno było jej zrozumieć podejście do pracy, z którym się zetknęła.


Pochwaliła jednak jedną z gwiazd pokolenia Z, Bellę Ramsey, nazywając 20-latka przykładem aktora wyłaniającego się w nowym "wektorze autentyczności".

Foster, która sama była dziecięcą gwiazdą, zanim rozpoczęła błyskotliwą karierę na ekranie, powiedziała, że czuła się zobowiązana do pomocy młodym aktorom w znalezieniu ich ścieżki, "ponieważ dorastanie było trudne".

"Trochę ograniczające"


Mówiąc o pokoleniu Z – terminie powszechnie używanym do opisania osób urodzonych pod koniec lat 90. i na początku 2000 roku – 61-letni Foster zażartował: "Są naprawdę irytujący – zwłaszcza w miejscu pracy.

"Mówią: »Nie, nie czuję tego dzisiaj, przyjdę o 10.30«.

"Albo, na przykład, w e-mailach, powiem im, że to wszystko jest gramatycznie niepoprawne, czy nie sprawdziłeś swojej pisowni?


"A oni na to: 'Dlaczego miałbym to robić, czy to nie jest pewnego rodzaju ograniczenie?' "


Mówiąc o radzie, której udzieliłaby młodym ludziom z branży, powiedziała: "Muszą nauczyć się, jak się zrelaksować, jak nie myśleć o tym tak dużo, jak wymyślić coś, co jest ich.

"Mogę pomóc im to odnaleźć, co jest o wiele przyjemniejsze niż bycie bohaterem tej historii, z całą presją, która się za tym kryje".

Jodie Foster powiedziała, że Bella Ramsey jest przykładem aktora, który wyłania się w nowym "wektorze autentyczności"

Foster wyróżniła niebinarnego brytyjskiego aktora Ramseya za pochwałę, wspominając, jak po raz pierwszy spotkała gwiazdę The Last of Us i Gry o tron podczas uroczystości Elle's Women in Hollywood.

Foster opisał to jako "wspaniałe wydarzenie", ale zauważył, że wszyscy uczestnicy "nosili obcasy i rzęsy".

"Są inne sposoby bycia kobietą i bardzo ważne jest, aby ludzie to widzieli. A Bella, która wygłosiła najlepszą mowę, miała na sobie najdoskonalszy garnitur, pięknie skrojony, z przedziałkiem na środku i bez makijażu.

Foster dodała, że kiedy była młoda, nie byłaby w stanie ubierać się jak Ramsey w garnitur i bez makijażu na imprezie showbiznesowej.

– Bo nie byliśmy wolni. Bo nie mieliśmy wolności. I miejmy nadzieję, że to jest to, co oferuje wektor autentyczności, który się dzieje - możliwość prawdziwej wolności" - dodała.


Foster, która jest typowana do kolejnej nominacji do Oscara za rolę w filmie "Nyad", opowiedziała również o swoich dwóch synach i ich stosunku do kobiet.

Wyjaśniła, że chociaż teraz są "super feministyczne", w pewnym momencie jej starszy syn uważał, że musi być nieprzyjemny dla kobiet, aby być chłopcem.


Aktor dodał: "A ja na to, że nie! To nie jest to, co to znaczy być mężczyzną! To jest to, co nasza kultura sprzedaje ci przez cały ten czas".




-------------



– Bo nie byliśmy wolni. Bo nie mieliśmy wolności


to raczej problem z samoakceptacją

gdyby osoby lgtb same siebie akceptowały, to nie miałyby problemu z brakiem akceptacji od innych ludźmi

to psychiczne uzależnienie




"Albo, na przykład, w e-mailach, powiem im, że to wszystko jest gramatycznie niepoprawne, czy nie sprawdziłeś swojej pisowni?
"A oni na to: 'Dlaczego miałbym to robić, czy to nie jest pewnego rodzaju ograniczenie?'"

pisanie zgodnie z ortografią jest ograniczające... ?

a to przypadkiem nie w związku z tą "wolnością", która teraz jest i o której mówi aktorka??

zasady ortografi krępują ich "wolność", prawda?


Anna Zagajewska -  "Praktyka pisarska Polaków wobec normy ortograficznej"

 str. 9

"Sprawność ortograficzna to jedna z umiejętności, które mają duży wpływ na sposób postrzegania człowieka przez jego środowisko. Poprawne i sprawne posługiwanie się językiem, czyli dążenie do mówienia i pisania zgodnego z przyjętymi w pewnej społeczności normami językowymi, jest czynnikiem kształtującym kulturę językową społeczeństwa, współcześnie coraz częściej – czynnikiem postrzeganym jako część kultury ogólnej. 

Jan Tokarski pisał kiedyś, że „w odczuciu społecznym błąd ortograficzny traktowany jest jako oznaka braku elementarnej kultury, gorzej niż np. pomyłka w mnożeniu czy pomieszanie ważnych nazwisk lub dat historycznych”"


Ha!
Kultura!

"Norma jest jednym z warunków funkcjonalnej sprawności wypowiedzi, pośrednio – sprawności całego systemu językowego."

jw. str. 17


język i komunikacja jest podstawą wszystkiego, a ortografia normuje zasady zapisu języka,
bez precyzji w języku zagubimy sens w komunikacji

np. wymiana rz-r, ż-g, czy ó-o (np. malarz - malarski) pokazuje nam związki pomiędzy wyrazami 

stosując ortografię pokazujemy, że przykładamy wagę do komunikacji, do precyzji wypowiedzi, że ROZUMIEMY co się do nas komunikuje, i że sami potrafimy czytelnie przekazać informację

na blogu nie raz pokazywałem, jak język polski kaleczą zawodowi pismacy z największych polskojęzycznych portali internetowych

podtrzymywanie kultury języka, trzymanie się zasad ortografi pokazuje, że nie lekceważymy komunikacji - nie lekceważymy Czytelnika, że przykładamy do tego wagę

co o tym sądzą zawodowi pismacy i co z tego wynika, wiemy też z bloga


zwracam uwagę - czasami nie stosuję wielkiej litery ani kropki na końcu zdania, ponieważ chcę w ten sposób przekazać ton mojej wypowiedzi, 

wielka litera i kropka jakby zamykają zdanie, zamykają kontekst, a ja tutaj serfuję pomiędzy zdaniami wyrwanymi z kontekstu i komentuję je całościowo tj. w odniesieniu do całości tekstu

wydaje mi się, że wtedy przekaz jest ciągły, pomimo poszarpanych kontekstów, że lepiej to się czyta

podobnie stosuję przerwy między liniami tekstu, zwracanie na to uwagi ma duże znaczenie przy wygodzie czytania, dłuższa przerwa, także pomaga zaakcentować pewne zapisy, podkreślić ich ważność lub optycznie rozdzielić zagadnienia

zapis zdań musi wzrokowo "dobrze wyglądać", żeby wygodnie czytać i lepiej się komunikować - i mam nadzieję, że moje zasady, jakie tu stosuję, zdają egzamin

miał być krótki tekst, krótkie komentarze i się znowu rozpisałem


"Nasza ortografia jest efektem pracy wielu pokoleń. Proces stabilizowania się polskiej pisowni do obecnej postaci trwał ponad osiem stuleci."

jw. str. 38

jest to więc też podtrzymywanie ciągłości historycznej z przeszłymi pokoleniami i z historią  - kulturą całego narodu

ponadto - tu uwaga na czasie - gdyby nie było norm ortograficznych, kto wie - może doszłoby do bałaganu prawnego, ponieważ przepisy byłyby różnie zapisane i interpretowane w różnych dokumentach





a to?:


To nie jest to, co to znaczy być mężczyzną! To jest to, co nasza kultura sprzedaje ci przez cały ten czas".


dokładnie

w młodych ludziach jest coraz większa agresja, a chodzenie na siłownię zwiększa ich pewność siebie

muszą być agresywni, no bo jak trzeba będzie ratować świat i dajmy na to -  przyłożyć w morde Deceptikonom, czy coś... no po prostu muszą być w pełnej gotowości!





zwróćmy jednak na to większą uwagę

co mówi kobieta, osoba ze szczytów showbiznesu związanego z twórczością, z kulturą, z zawodem intelektualnym:

wg niej współczesna "kultura" namawia do bycia nieprzyjemnym dla kobiet


widać, zmieniła się w czasach współczesnej "wolności" definicja kultury

tradycyjnie, kultura to ...

Teoretycy i historycy kultury w zasadzie zgodnie uznają, że pojęcie kultura pochodzi od łacińskiego słowa „cultura agri”, co oznaczało uprawę i uszlachetnianie roli. 

W I wieku p.n.e. pisarz rzymski Cicero termin ten przeniósł na teren humanistyki dla określenie nim uprawy i uszlachetnienia życia duchowego.



a teraz kulturą nazywamy min. nasz sposób bycia, czy raczej: 

powszechny sposób funkcjonowania społeczeństwa

ale skąd to się bierze?
trudno to określić, ale to bardzo ważne, by to wiedzieć - skąd się to bierze


"To jest to, co nasza kultura sprzedaje ci przez cały ten czas".


ten sposób funkcjonowania bierze się z mediów, zajmujących się zwyczajowo kulturą, nie tylko z filmów, ale też 

tak jest?







powszechność, potoczność to coś, co jest celem dla Werwolfu tj. 

celem jest odpowiednie ukształtowanie ludzi poprzez wpływanie na potoczność zachowań , czy przekonań

nazywam to po prostu - potocznością
potoczność decyduje o losach całej ludzkości

POTOCZNOŚĆ


dlatego w mediach potrzebne są odpowiednie, dobre WZORCE


pamiętajcie o tym








Jodie Foster: Praca z pokoleniem Z może być "naprawdę irytująca" (bbc.com)



repozytorium.uwb.edu.pl/jspui/bitstream/11320/11912/1/A_Zagajewska_Praktyka_pisarska_Polaków_wobec_normy_ortograficznej.pdf




Odblaski sobie... a potop sobie..

 


"przychodziły te komunikaty RCB, na które już nikt nie zwraca uwagi, bo one przychodzą przy każdym deszczu bądź wietrze."


DOKŁADNIE TAK SAMO SOBIE POMYŚLAŁEM!


Byle silniejszy wiatr oni od razu wysyłają esemesy. Że jest wiatr to każdy sam widzi (i wie co zrobić jak potrzeba) to i nikt tych smesów nie traktuje poważnie.


Ludzie przestali zwracać uwagę, bo robią "z igły widły".

 


 
A oni ...... pokazują.... jak     ....jak się troszczą...      ...o nas....


mandaty za prędkość ... coraz wyższe nam wlepiają....    odblaski każą nam nosić.... ...





odblaski sobie... a potop sobie...







przedruk

29.09.2024 12:46


Dyrektor zniszczonej szkoły w Lądku-Zdroju ujawnia: "Nie mówiono nam wprost, czego mamy się spodziewać..."


"Mieliśmy sygnały, że idą deszcze i też słyszeliśmy, że w Czechach są już - nawet ewakuacje. Uważam, że powinien być to już przyczynek, aby działać mocniej. U nas nie było paniki, nie było komunikatów, że nadchodzi katastrofa. Raczej ze spokojem czekaliśmy aż przyjdzie deszcz... Dopiero w niedzielę przekonaliśmy się o rozmiarach katastrofy" - opowiadała na antenie Republiki, jak doszło do tragedii w Lądku-Zdrój dyrektor zniszczonej szkoły, Lidia Achrem.



Lądek-Zdrój to kilkutysięczne miasto to znana miejscowość uzdrowiskowa w Kotlinie Kłodzkiej. 14 września Biała Lądecka zalała tam kilka ulic. Kataklizm przyszedł w niedzielę. W położonym powyżej Lądka Stroniu Śląskim pękła tama i wielka woda, około południa, spustoszyła uzdrowiskową miejscowość.

Przed kilkoma dniami, szef wydawców TV Republika, Jarosław Olechowski, przekazał w mediach społecznościowych, że dzięki hojności widzów stacji, Fundacja Republika odbuduje zniszczoną przez powódź Szkołę Podstawową nr 1 w Lądku-Zdroju.

Trzy dni temu Tomasz Sakiewicz przekazał - na ręce burmistrza Lądka-Zdroju, Tomasza Nowickiego, i dyrektor placówki, Lidii Achrem - czek na niebagatelną sumę 3 mln złotych!

Redaktor naczelny TV Republika przyznał, że pieniądze na pomoc dla powodzian udało się zebrać w bardzo krótkim czasie.


- Brakuje nam słów, żeby wyrazić wdzięczność. Wychodzę z założenia, że nawet na największym dramacie, może rodzić się dobro. To dobro rodzi się każdego dnia, dokonuje się także dzięki hojności widzów TV Republika

– mówił, mocno wzruszony, burmistrz Tomasz Nowicki.


"To dopiero początek"

Lidia Achrem, dyrektor zniszczonej szkoły, rozmawiała się z Tomaszem Sakiewiczem w programie "Polityczna Kawa". Apelowała o dalsze wsparcie - nie tylko jej szkoły - ale także całej miejscowości, której turystyka, wskutek powodzi, z pewnością ucierpi.

Ujawniła także, potwierdzając doniesienia, że działania samorządu nie były opierane na rządowych komunikatach, bo te... nie docierały.
 
"Do mnie, dobę wcześniej, czyli w sobotę, dotarł telefon od p. burmistrza, aby przygotować liceum do ewakuacji. W związku z czym, zarządziłam dyżur. Panie cały czas były w szkole, aby ta szkoła była otwarta dla wszystkich, którzy będą tego potrzebowali. To trwało od soboty do niedzieli do godz. 10:00. Wtedy jeszcze ewakuacji nie było. Ewakuacja rozpoczęła się około godziny 10-11, a o 12 przyszła już największa fala. Co słyszeliśmy wcześniej? Niewiele"

– wskazała na antenie Republiki.


I kontynuowała:

 "przychodziły te komunikaty RCB, na które już nikt nie zwraca uwagi, bo one przychodzą przy każdym deszczu bądź wietrze. Mieliśmy sygnały, że idą deszcze i też słyszeliśmy, że w Czechach są już - nawet ewakuacje".


"Uważam, że powinien być to już przyczynek, aby działać mocniej. U nas nie było paniki, nie było komunikatów, że nadchodzi katastrofa. Raczej ze spokojem czekaliśmy aż przyjdzie deszcz... Dopiero w niedzielę przekonaliśmy się o rozmiarach katastrofy"


– dodała.


Nie było żadnego kontaktu ze służbami czeskimi?
Nie ma z nimi współpracy na wszelki wypadek?

Wygląda na to, że nie mamy szpionów ani donosicieli za południowo granico....

A gdziekolwiek mamy?


Że w Polszcze to ja wiem....



Czasami jak idę miastem i widzę młode małżeństwa jak spacerują i tych ludzi, spokojnych, zrelaksowanych, ułożonych z życiem, pewnych jutrzejszego dnia, zupełnie nieświadomych....


To naprawdę nie mogę wyjść ze zdziwienia.





Wygląda na to, że alarmom powodziowym i ruskim manewrom nikt się nie przygląda:


 tajemnicze światła były widoczne przez kilkadziesiąt minut nad Bałtykiem w piątek, 20 września 2024 r.

O sprawę zapytaliśmy wówczas zarówno wojsko, służby, jak i specjalistów od astronomii. 


Nikt nie był w stanie nam odpowiedzieć, co mieszkańcy Trójmiasta, ale też Helu czy Władysławowa, mogli oglądać tego dnia na niebie.




ale odblaski musicie nosić!

Będziemy sprawdzać!


A co z to paczko na Bugu??
Gesslerowa już jo sprawdziła?





MILICJA!!!

MILICJAAAA!!!!





Ruscy cały czas mówią, że monitorują ćwiczenia sojuszu i że NATO symuluje walkę z Rosją, że szykuje sie do napaści na Rosję,  to czemu NATO nie mówi, że obserwuje manewry Rosji i że Rosja ćwiczy atak na NATO, albo chociaż, że "wrogo szczerzy kły" czyjakiś inny słowny zawijas, co nic nie oznacza i za który się nie ponosi odpowiedzialności...

To by się przynajmniej logicznie wpisywało w propagandę, że Rosja chce nas napaść - a oni mówią, że nie wiedzą, co to za światła...

Gdzie tu logika?

To Rosja jest wroga i się ją cały czas monitoruje, czy nie jest i nie trzeba się jej przyglądać??


Abstrahując od tego, że nawet gdyby nie była uznana za wroga, to trzeba się temu przyglądać na wszelki wypadek, albo po prostu - bo to interesujące co oni tam stosują, jakie chwyty opracowali, coś, cokolwiek...

Od czego są "służby", jak nie od zapewniania nam bezpieczeństwa?

Ale może "służby" bezpieczeństwo Polaków mają w dupie, tylko czemu wtedy sześciu ludzi przychodzi łapać młodego człowieka z Kłodzka, za ostrzegający wpis na facebooku ?




Hę?



„Po Lądku, Stroniu i okolicznych wsiach chodzą uzbrojeni szabrownicy, ludzie boją się wyjść z psami na dwór, brakuje policji, wojska, ciężkiego sprzętu i przede wszystkim pomocy od państwa” - post o takiej treści miał pojawić się na facebookowej grupie „Kłodzko 998 Alarmowo”. Teraz nie tylko wpisu na grupie (publicznej) już nie zobaczymy, ale okazuje się, że osobę, która go zamieściła, czeka odpowiedzialność karna za… „utrudnianie akcji ratowniczej” (z art. 172 KK). Profil „Glina po godzinach” na platformie X zwraca uwagę, że ten artykuł dotyczy fizycznych, namacalnych przeszkód - np. blokowania straży pożarnej dojazdu do miejsca zdarzenia; a nie wpisów w social mediach.

Służby i władze przestrzegają przed dezinformacją wokół sytuacji powodziowej w Polsce. Pamiętając, jak Michał Kołodziejczak (skądinąd - dziś poseł na Sejm RP i członek obecnego rządu) w pierwszych dniach rosyjskiej agresji na Ukrainę wywołał panikę na stacjach paliw, jesteśmy w stanie się zgodzić.

Ale czy jeden wpis na portalu społecznościowym, nawet nieprawdziwy, rzeczywiście może utrudnić służbom akcję ratunkową, a jego autor - popełnić przestępstwo, za które grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności?


Na szczęście prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa... ale co będzie, jak się w końcu kiedyś dopatrzy?


Na to mają oczy, na to mają ludzi, by reagować, mandaty umieją wlepiać - i podwyższać, wymyślać "morderstwo drogowe" czy coś, ale żeby ostrzegać o powodzi czy szpiegować manewry przygraniczne, patrzeć, czy czasami

jaka rakieta nie zboczy z kursu (jak w Przewodowie) i nie wleci pani Dulkiewicz (tfu, tfu, tfu) przez okno, to już nie.



To kto jest dla nich przeciwnikiem?










P.S.



przedruk
tłumaczenie automatyczne



Rumunia.


Wysokiej jakości prasa informuje nas o katastrofalnych powodziach z lat 70-tych. Co jeszcze jest tam pokazane, przez pomyłkę:

"Po katastrofie z 1970 r. rozpoczęto prace w kilku obszarach, aby zapobiec przyszłym katastrofalnym powodziom. Sporządzono plany zagospodarowania basenów hydrograficznych, prowadzono również zakrojone na szeroką skalę prace związane z zapór i regulacją dużych cieków wodnych. Skutki były widoczne pięć lat później, kiedy pojawiły się nowe poważne powodzie, ale podjęto znacznie lepsze działania".


Mhm, słyszysz je, plany zagospodarowania terenu, tamy, uregulowania – uff... Myślę, że były tam jakieś zagraniczne firmy, prawdopodobnie, jakieś europejskie fundusze, jakieś japońskie zaawansowane technologie, które udało im się zrobić.

I nie tylko odnieśli sukces, ale także mieli wyniki, to znaczy, rozumiecie, nie tylko pracowali nad celami, ale także je oceniali.

W międzyczasie i teraz - nikt nie, dlaczego "władze" nie robią nawet tych podstawowych, podstawowych rzeczy, zanim zapowiedziały ulewne deszcze: sprawdzenia mostów, kanalizacji, kanalizacji. 

Przynajmniej tyle. 

Ale tego też się nie robi, bo dlatego na drogach i miejscami przy każdym rodzaju deszczu widzimy kałuże. Nie wspominając już o nieco gorszej pogodzie. W takim razie niech Bóg zmiłuje się.



Prezydent Chin - epoka wymaga bohaterów




przedruk
tłumaczenie automatyczne



Honorując wzorce do naśladowania, Xi wzywa do wzmocnienia Chin


Źródło: Xinhua

2024-09-29 16:46:15





Pekin, 29 września (Xinhua) – Prezydent Chin Xi Jinping przyznał w niedzielę najwyższe odznaczenia państwowe przed Świętem Narodowym, wzywając naród do uczenia się od bohaterów i wzorów do naśladowania, aby połączyć siły w celu zbudowania silnych Chin.

Xi, który jest również sekretarzem generalnym Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin (KPCh) i przewodniczącym Centralnej Komisji Wojskowej, wręczył medale osobom odznaczonym medalami narodowymi i tytułami honorowymi podczas ceremonii zorganizowanej przed 75. rocznicą powstania Chińskiej Republiki Ludowej, która przypada 1 października.

Cztery osoby, w tym weteran wojenny Huang Zongde i naukowiec medyczny Wang Zhenyi, zostały odznaczone Medalem Republiki. Dziesięć osób, w tym funkcjonariuszka straży granicznej Bayika Kalidibek, technik Xu Zhenchao i uznana aktorka Tian Hua, otrzymało krajowe tytuły honorowe.

Dilma Rousseff, była prezydent Brazylii i prezes Nowego Banku Rozwoju, otrzymała Medal Przyjaźni.

Przemawiając podczas ceremonii w Wielkiej Hali Ludowej, Xi powiedział, że KPCh przewodzi narodowi chińskiemu w tworzeniu bliźniaczych cudów: szybkiego wzrostu gospodarczego i długoterminowej stabilności społecznej.

Dodał, że kraj ten znajduje się obecnie w kluczowym okresie dla budowy wielkiego, nowoczesnego kraju socjalistycznego pod każdym względem i osiągnięcia narodowego odrodzenia poprzez chińską modernizację.

"Wszyscy członkowie partii i ludzie ze wszystkich grup etnicznych powinni brać przykład z bohaterów i wzorów do naśladowania, zjednoczyć się i dążyć do stworzenia potężnej siły, która zbuduje silne Chiny" – stwierdził Xi.

Xi podkreślił, że należy pamiętać o ambicji uczynienia kraju większym. 

"Powinniśmy być lojalni wobec kraju, kochać kraj, integrować cele rozwoju osobistego z ogólnym rozwojem narodowym i zdawać sobie sprawę z osobistej wartości w wypełnianiu obowiązków dla kraju i służeniu ludziom" – powiedział.

Zachęcał Chińczyków do doskonalenia swoich umiejętności i przyczyniania się do budowy silnych Chin.

Wezwał ich, aby dążyli do nadzwyczajnych osiągnięć na zwykłych stanowiskach pracy i przyczyniali się do pokonywania wyzwań związanych z rozwojem i reformami, przy jednoczesnym zachowaniu harmonii i stabilności społecznej.

"Wspaniała epoka wymaga bohaterów i wychowuje bohaterów. Plejada bohaterów wyłaniająca się z pokolenia na pokolenie zapewni trwały sukces partii i sprawy ludu" – zaznaczył Xi.


Chwaląc Rousseff jako wybitną przedstawicielkę starych i dobrych przyjaciół Chin, Xi powiedział, że naród chiński nigdy nie zapomni o międzynarodowych przyjaciołach, którzy wnieśli znaczący wkład w rozwój kraju i przyjaźń między Chińczykami a obcymi narodami.

Dodał, że naród chiński jest gotowy do współpracy z ludźmi z różnych krajów, aby chronić pokój na świecie i promować wspólny rozwój.

Przemawiając podczas ceremonii, 93-letni Huang Zongde powiedział, że honor ten należy się każdemu członkowi ludowych sił zbrojnych i wszystkim bohaterom, którzy poświęcili swoje życie za niepodległość narodową Chin, wyzwolenie ludzi i dążenie do uczynienia Chin zamożnymi i silnymi.

W swoim przemówieniu Rousseff powiedziała, że medal napełnia ją ogromnym zaszczytem, zobowiązując się do kontynuowania wysiłków na rzecz wzmocnienia wzajemnie korzystnej współpracy między Brazylią a Chinami.

Około 1000 osób, w tym wysocy rangą przywódcy Li Qiang, Zhao Leji, Wang Huning, Ding Xuexiang, Li Xi i Han Zheng, wzięło udział w ceremonii, której przewodniczył Cai Qi.















Pracownikom Poczty Polskiej nie opłacono ZUS-u.






przedruk




30.09.2024 07:37

Chaos w Poczcie Polskiej. Pracownikom spółki Skarbu Państwa nie opłacono ZUS-u. „Jesteśmy w szoku”

Na kontach ZUS pracowników Poczty Polskiej nie odprowadzono składek ubezpieczeniowych za lipiec. Sierpniowe są dużo niższe. Jak twierdzi, Piotr Saugut, przewodniczący NSZZ Listonoszy Poczty Polskiej, pracownicy spółki Skarbu Państwa są zszokowani sytuacją.


O sprawie pisze "Fakt". Gazeta podała, że za 2023 r. "spółka odnotowała 620 mln zł straty, a teraz szykuje się na zmiany mające poprawić jej działanie"

"Wszyscy jesteśmy w szoku. Pracuję na poczcie ponad 20 lat i nigdy taka sytuacja się nie zdarzyła"

– mówi Faktowi Piotr Saugut, przewodniczący NSZZ Listonoszy Poczty Polskiej. Jak twierdzi, "pracownicy, a nawet związki zawodowe nie są na bieżąco informowane".


Skąd wzięły się zaległości w składkach wytłumaczyło w odpowiedzi na pytania "Faktu" biuro prasowe Poczty Polskiej.


"W związku z przyjęciem w marcu Planu stabilizacji płynności finansowej na rok 2024 Zarząd Poczty Polskiej podjął decyzję o złożeniu w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych w sierpniu br. wniosku o rozłożenie na raty części składek ubezpieczeniowych za miesiąc lipiec i kilka kolejnych miesięcy br.”

– poinformowało biuro prasowe Poczty Polskiej.



"Wniosek jest rozpatrywany w zakładzie. Brakujące składki mają zostać opłacone, a przesunięcie tych przelewów ma nie wpływać na świadczenia wypłacane przez ZUS" - podał "Fakt"








Jeżeli ludzi o tym nie uprzedzono i zrobiono to wbrew ich wiedzy - to 
to już jest naprawdę niebezpieczne.


To jest niebezpieczne, że robią cos w ukryciu przed ludźmi, a potem stawiają ich przed ścianą.

Zresztą, czy inaczej było w latach 90tych?





Niszczą wszystko.

Tego nawet PiS się nie spodziewał, założę się.


Może być jeszcze gorzej niż rozpieprzona gospodarka, od tego tylko się zaczyna.