Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

piątek, 2 sierpnia 2024

Redaktorom wadzi Polska

 

Ten post powstawał gdzieś tak od 18 lipca, w międzyczasie nasunęły mi się pewne rzeczy i może warto na początek właśnie na nie zwrócić uwagę.



informacja z Interii 21 lipca br.



Moim zdaniem można powiedzieć "Bo sprzęt i wojska się koncentrują, co oznacza, że zostaną zrealizowane", jest to poprawne. Jest to zrozumiałe. 

W języku militarnym używamy takiego zwrotu jak "zapasy" (w tym wypadku: "koncentruje siły") i pojęcia "sprzęt i wojska" można tak nazywać, tym bardziej, jeśli są one przygotowywane na jakiś konkretny zaplanowany termin.

Jak ktoś ma zapasy w komórce (marynowane ogórki, kompoty, dżemy) albo piasek z solą w skrzyni przy chodniku, to może powiedzieć, że jest zabezpieczony na zimę i że zapasy te zostaną zrealizowane w styczniu.

To jest jak najbardziej prawidłowa forma, poprawna językowo.


Redaktorzy uważają jednak, że należy dopowiedzieć, bo czytelnik może nie zrozumieć treści.

Tu wypada rozważyć jeszcze kolejne opcje:

- może redaktor sam nie zrozumiał tej wypowiedzi i sam sobie nieprawidłowo dopowiedział, że chodzi o "plany"
-  redaktor wie, że chodzi o zapasy, ale w jakimś celu dopowiada nam, że chodzi o coś innego, kieruje nas do lasu jak jakaś pomylona nawigacja...

Zauważam, że w wypowiedzi nie pada słowo  "plany", jest określenie "koncentruje siły".


Więc tu mamy przykład, kiedy redaktor stara się albo

- dopowiedzieć nam znaczenie wypowiedzi
- albo zniekształcić znaczenie wypowiedzi, bylebyśmy się jego słuchali [patrz wtręty Plezi w tłumaczeniu Galla Anonima - pisałem o tym parę lat temu]
- albo się myli jak zauważyłem powyżej


Znamy przykłady, kiedy redaktorzy celowo uprawiają bełkot


Tu zapowiedź z pewnej strony:




Czy redaktor jest na bakier z językiem polskim??
Dlaczego nikt z ZAWODOWYCH redaktorów nie poprawi tego tekstu??
Nikt nie widzi co tu jest nie tak?

Nie ma osoby na etacie zajmującej sie poprawianiem błędów - korektora tekstu??
Nie stać ich?

Ta strona to tylko jedna z kilku odsłon naprawdę sporego wydawnictwa.



Znamy jednak i inne wypadki, kiedy redaktorzy w całym artykule piszą niezrozumiałym bełkotem, stosują cudzysłowia na opak itd.

Robią to w określonym celu.

Prawda?

I tu poniżej w analizie zobaczymy tego przykład.

--------------------


Szczególnie po tym komentarzu jak niżej, cały ten artykuł - i badanie - jest dla mnie - NIEWIARYGODNE.


"Myślenie spiskowe może być też reakcją obronną na sytuację grupy własnej, np. w przypadku przegranej partii"



Już redaktorzy zapomnieli, że w 2010 smoleńskim roku woj. mazowieckie na planszy było całe na czerwono pod względem oddania głosów nieważnych?

A może po prostu nie interesuje ich to??

To po co siedzą w gazecie???

Redaktorzy, którzy piszą o polskiej gospodarce i społeczeństwie, a którzy obojętnie traktują fakt łamania prawa przez nie-rząd, powinni co najmniej dostać zakaz pracy w mediach i firmach, insytytucjach mogących mieć wpływ na opinię społeczną.








Procent głosów nieważnych w wyborach samorządowych 2010 r. - od kiedy ludzka indolencja stosuje się ściśle do granic powiatu, gminy, województwa??



Zwracam szczególną uwagę!


w artykule nie ma mowy o tym, jakie były pytania, ani jak były sformułowane. W wielu wypadkach nie podano żadnych liczb. Podano tylko "wnioski" i opinie redaktorów.


Najpierw tekst do zapoznania się, potem analiza

kolorem do oryginalnego tekstu.






przedruk





Patriotyzm po polsku. Czym jest polskość w XXI wieku?
Zdecydowana większość Polaków myśli o swoim kraju ciepło tylko wtedy, gdy dzieje się w nim dobrze.



17.07.2024 


Joanna Ćwiek-Świdecka



Obraz Polaków, który wyłania się z raportu „Polskość w XXI wieku. Rodzaje identyfikacji narodowej, ich podłoże i konsekwencje” będącego podsumowaniem dwóch lat badań prowadzonych przez naukowców z Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii PAN nie napawa optymizmem. Określenie, że Polacy to patrioci okazuje się być na wyrost, bo aż 60 proc. naszych rodaków ma, w większym czy mniejszym stopniu, problem z polskością.



Kto jest Polakiem?

Okazało się, że najważniejszym wyznacznikiem polskości jest znajomość języka oraz to, że dana osoba czuje się Polką/Polakiem. Zdecydowanie mniej istotne jest to, czy ktoś w Polsce się urodził lub czy posiada polskich przodków. Kryterium polskości, które otrzymało najmniej, była wiara katolicka, co oznacza, że stwierdzenie Polak-katolik coraz bardziej traci na aktualności.

Przejawy patriotyzmu? Najważniejsze dla badanych jest okazywanie szacunku godłu, fladze i hymnowi narodowemu, dbałość o język ojczysty, poszanowanie i przestrzeganie prawa oraz udział w wyborach powszechnych.


Jacy są „polskosceptycy”? Bardzo różni od tych, dla których miłość do Polski jest jedynie powierzchowna, aż do osób, które polskości się wstydzą lub jest im ona zupełnie obojętna. Jak czytamy w raporcie, badani z tych grup w większym stopniu zgadzali się ze stwierdzeniami: „Tylko wtedy, gdy inni doceniają mój kraj, czuję się w pełni Polakiem/Polką” lub „mogę współdziałać tylko z tymi Polakami, którzy są tacy jak ja”. Słowem – jeśli jest dobrze, to jestem Polakiem. Jeśli jest źle – rezygnuję z przynależności do tego kraju i narodu.


Z drugiej strony 40 proc. naszego społeczeństwa jest w stanie stwierdzić, że Polska jest dla nich ważna i się z nią identyfikują. Są to osoby, które chętnie angażują się w życie kraju i biorą udział w wyborach. Ta grupa częściej identyfikowała się z takimi stwierdzeniami jak: „Nawet gdy w Polsce nie dzieje się dobrze, mój kraj jest dla mnie ważny” i „czuję więź z innymi Polakami niezależnie od tego, co nas dzieli”.

A tego jest sporo, bo polskie społeczeństwo jest coraz bardziej spolaryzowane. Według raportu mniej więcej co czwarty badany uważa, że Polaków więcej dzieli niż łączy. – Z badań, ale też codziennej obserwacji wynika, że Polacy i Polki są niezadowoleni z tego, jak tematy polityczne potrafią dzielić i skłócać ludzi. Jako społeczeństwo jesteśmy zmęczeni trwającym od lat podziałem i konfliktem politycznym – komentuje te wyniki badań dr hab. Marta Marchlewska, prof. IP PAN z Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii PAN.


Ważna jest historia i cierpienie narodu

A co nas jednoczy i łączy? Okazuje się, że przeszłość – historia i cierpienie. Aż 86 proc. ankietowanych stwierdziło, że historia jest współcześnie potrzebna lub bardzo potrzebna, ale tylko 45 proc. zadeklarowało, że się nią interesuje.

Jak jest z kolei z cierpieniem? Ponad połowa Polaków twierdzi, że cierpieliśmy tak jak inne narody. O tym, że bardziej przekonane jest 43 proc. osób. Według naukowców ten wynik może wskazywać na silne przekonanie o wyjątkowości własnych cierpień, co jest częściowo związane z narodową narracją i pamięcią historyczną, które kładą duży nacisk na okresy wielkich trudności i strat społecznych. – Osoby przekonane, że ich naród był wyjątkowo poszkodowany, mogą być bardziej skłonne do poszukiwania ukrytych wrogów lub złożonych wyjaśnień zarówno dla wydarzeń historycznych i współczesnych – mówi prof. Marchlewska.



Głęboka wiara w spiskowe teorie

Stąd też prawdopodobnie ogromna wiara w spiskowe teorie – prawie połowa – że rząd wykorzystuje obywateli, aby ukryć swoje przestępcze działania.

Myślenie spiskowe może być też reakcją obronną na sytuację grupy własnej, np. w przypadku przegranej partii, na którą głosowały te osoby w wyborach. Największą nieufność wobec wyniku wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2023 roku, wykazywały osoby głosujące na partie, które nie utworzyły koalicji rządzącej. 28 proc. ankietowanych wyborców Zjednoczonej Prawicy zgodziło się z twierdzeniem, że tak naprawdę wyniki wyborów zostały sfałszowane. Tezę tę poparło również 24 proc. ankietowanych wyborców Konfederacji. Jeśli chodzi o wyborców Koalicji Obywatelskiej i jej koalicjantów, tylko 6 proc. osób podejrzewało, że wyniki mogły zostać sfałszowane.





A N A L I Z A



Pisałem to kilka dni, szło to opornie, bo w gruncie rzeczy, tekst sprowadza się tylko do powtarzanie określonych fraz - negatywnych fraz, a "każde" zdanie neguje patriotyzm Polaków.

Są to negatywne frazy luźno połączone w bełkotliwy spoób.






Obraz Polaków, który wyłania się z raportu „Polskość w XXI wieku. Rodzaje identyfikacji narodowej, ich podłoże i konsekwencje” będącego podsumowaniem dwóch lat badań prowadzonych przez naukowców z Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii PAN nie napawa optymizmem. Określenie, że Polacy to patrioci okazuje się być na wyrost, bo aż 60 proc. naszych rodaków ma, w większym czy mniejszym stopniu, problem z polskością.


Pierwsze zdanie - 32 słowa, a licząc każdy łącznik to nawet 36 słów.

Bardzo wiele. Przeciętny człowiek pamięta ostatnie 5 słów, im więcej słów, tym bardziej nieczytelna treść.


Po wstępie, opisanym jako Obraz Polaków, który wyłania się z raportu (to jest właśnie 6 słów! reszta staje się nieczytelna...), mamy od razu konkluzję (w nowym zdaniu):  Określenie, że Polacy to patrioci okazuje się być na wyrost


Pamiętamy określenie, jakie namiętnie stosują polskojęzyczne media?

"ten Polak"




Kto jest Polakiem?

Okazało się, że najważniejszym wyznacznikiem polskości jest znajomość języka oraz to, że dana osoba czuje się Polką/Polakiem. 



nie, że z badania wyszło, że wg respondentów najważniejszym wyznacznikiem polskości jest, tylko, że 
okazało się

Okazało się, że najważniejszym wyznacznikiem polskości jest...

ten zwrot jest uniwersalny tj. zastosować go można w każdej sytuacji i tu tak naprawdę niszczy zarówno potoczne jak i prawne rozumienie tego terminu

ten zwrot zaprzecza czemuś co znamy, bo odnosi się do czegoś co znamy

okazało się - czyli coś co było ustalone wcześniej, okazało się błędne


odnosi się do czegoś, czego tu nie wymienia w pierwszych słowach, więc automatycznie lokujemy to określenie, celujemy, do tego - co znamy, więc co każdy z nas rozumie od pojęciem polskości



jeżeli już, powinno być: wg respondentów najważniejszym wyznacznikiem polskości jest
ale i tak nadal nie wiemy, jakie były pytania i jak sformułowane, więc to zdanie należy przyjmować z wielką nieufnością



Zdecydowanie mniej istotne jest to, czy ktoś w Polsce się urodził lub czy posiada polskich przodków. 

to są wraże tezy, które ktoś usiłuje wprowadzić młodym ludziom do pamięci
a propo imigrantów, lub wspólnej niemiecko - polskiej tożsamości

Kryterium polskości, które otrzymało najmniej, była wiara katolicka, co oznacza, że stwierdzenie Polak-katolik coraz bardziej traci na aktualności.

to jest bełkot

Kryterium polskości, które otrzymało najmniej - ale co najmniej??

to zdanie wygląda jakby było rozerwane, jakby czegoś brakowało w środku

sugestia, żeby Czytelnik zaakceptował bełkot wmawiając sobie, że redaktorzy coś pokiełbasili w składni, albo przy przeklejaniu tekstu?

A więc znowu - zawodowi pismacy nie potrafią poprawnie stylistycznie gramatycznie ułożyć zdania, nagle są indoletni jakby nawet szkoły podstawowej nie ukończyli, a nawet po publikacji nie sprawdzają na stronie, co opublikowali, nie czytają jeszcze raz? Nie widzą błędów stylistycznych, braków, uciętych zwrotów??

Przecież za to biorą pieniądze, od tego są, są zawodowcami!

To są sygnały ostrzegawcze.



Przejawy patriotyzmu? Najważniejsze dla badanych jest okazywanie szacunku godłu, fladze i hymnowi narodowemu, dbałość o język ojczysty, poszanowanie i przestrzeganie prawa oraz udział w wyborach powszechnych.

Przejawy patriotyzmu?  - dlaczego znak zapytania?

wygląda jakby ktoś się zdziwił, że ktoś pyta o patriotyzm Polaków, w domyśle -  "skoro wiadomo, że to nie istnieje".

Tak? Tak to odczytamy?

powinno być

Przejawy patriotyzmu.

Najważniejsze dla badanych jest okazywanie szacunku godłu, fladze i hymnowi narodowemu, dbałość o język ojczysty, poszanowanie i przestrzeganie prawa oraz udział w wyborach powszechnych.


te wymienione rzeczy, to ważne rzeczy, ale takie trochę dodatkowe i jak dla kogoś, kogo się dopiero wychowuje do patriotyzmu..

internet:

patriotyzm - Pojęcie to oznacza postawę szacunku, umiłowania i oddania własnej ojczyźnie oraz gotowości ponoszenia za nią ofiar. Patriota przedkłada dobro swojego kraju nad partykularne interesy własne, swojej klasy społecznej, grupy zawodowej czy partii.

Encyklopedia PWN definiuje pojęcie patriotyzmu jako wszelkie umiłowanie ojczyzny jako miejsca swojego pochodzenia i/lub zamieszkania.

Patriotyzm to znajomość historii i kultury własnej ojczyzny oraz troska o ich zachowanie.


czy w pytaniach był inny wybór, np. kupowanie głównie polskich produktów, płacenie podatków, wspieranie się nawzajem, kibicowanie polskim sportowcom, wzajemny szacunek i wsparcie, zaufanie, służba w wojsku?


i dalej znowu bełkot

Jacy są „polskosceptycy”? Bardzo różni od tych, dla których miłość do Polski jest jedynie powierzchowna, aż do osób, które polskości się wstydzą lub jest im ona zupełnie obojętna.



sceptyk to niedowiarek

jak to się ma do Polski??


Mówimy "eurosceptyk" i wtedy to słowo oznacza, że ktoś przynosi nam NOWĄ ideę, ideę życia w Unii Europejskiej, i euroscetycy, to ci, co nie wierzą, że taki twór ma powodzenie, raczej sądzą, że będzie szkodliwy dla nich, główne przesłanie eurosceptyków jest takie, że  - NIE WIEMY, CZY TO BĘDZIE FUNKCJONOWAĆ, a jeśli będzie, to czy będzie dla nas dobre.

Czy jest uprawnione mówić „polskosceptycy”?

Nie, ponieważ Polakiem się jest i Polska nie jest nowym tworem, który ktoś nam proponuje, tylko jest tworem STAŁYM, znanym, doświadczonym przez nas, który funkcjonuje i to od wieków.

WIEMY, ŻE TO FUNKCJONUJE, bo z powodzeniem tego doświadczyliśmy my i nasi poprzednicy. Niezależnie od tego, czy kuleje, czy nie - mamy własne państwo, w którym szanuje się różne nasze prawa, podczas, gdy np. Ukraińcy za chwilę swojego państwa nie będą mieć, ponieważ był to twór tymczasowy, wymyślony na potrzeby niemieckiej polityki - zaatakowania Rosji i - kto wie? - może Polski. A na pewno celem osłabienia Polski co zrealizowano w XIX i XX wieku...

Co innego obcokrajowcy - Czech, Rosjanin, Anglik, Norweg czy Francuz może być „polskosceptykiem”, bo on jeszcze nie wie, czy Polska będzie dla niego odpowiednia, czy jemu się to spodoba żyć tutaj, czy mu to odpowiada - dlatego obcokrajowiec może być „polskosceptykiem" - Polak nie.

Więc „polskosceptycy” to termin naciągany, którym nikt z Polaków się nie posługuje.

Termin ten nosi w sobie wyraźną niechęć autora tych słów do Polski.
Domyślam się, że „polskosceptycy” to niemiecka 5 kolumna przeciwna istnieniu państwa polskiego.


Bardzo różni od tych, dla których miłość do Polski jest jedynie powierzchowna, aż do osób, które polskości się wstydzą lub jest im ona zupełnie obojętna.


klasyczny, rzekłabym - "sejmowy" chwyt - z przestawionym przecinkiem, gdzie druga część zdania jest bełkotem, omawiam to poniżej...

Bardzo różni od tych, dla których miłość do Polski jest jedynie powierzchowna

znaczy dokładnie, że są osoby kochające powierzchownie i są osoby BARDZO ...coś tam, do końca nie wiadomo co, bo zdanie jest jakby urwane. Ale prawdopodobnie chodzi tylko o stopniowanie negatywów,  w zdaniu mowa jest wyłącznie o negatywnym stosunku do Polski  i słowo Bardzo jeszcze bardziej podbija negatywy (że BARDZO).


jeżeli już, po uzupełnieniu przecinkiem, to powinno być


Jacy są „polskosceptycy”? Bardzo różni, od tych, dla których miłość do Polski jest jedynie powierzchowna, aż do osób, które polskości się wstydzą lub jest im ona zupełnie obojętna.


ale i tak to zdanie jest źle sformułowane, to nadal bełkot, w pierwszej linijce wymienia osoby

 dla których miłość do Polski jest powierzchowna

o czym to w ogóle jest? to ani nie jest styliczne, ani logiczne, ani nic
bełkot, a więc...
tu chodzi tylko o zwrot miłość do Polski jest powierzchowna - tylko i wyłącznie

to jest pranie mózgu


wymienia tylko negatywne uczucia do Polski

„polskosceptycy”

miłość do Polski jest powierzchowna

polskości się wstydzą 

jest im ona zupełnie obojętna.


to jest pranie mózgu poprzez powtarzanie określonych fraz

wymienia negatywne uczucia wobec Polski i to bez poparcia liczbami

wszystko opakowane w wymyślne złożone i bełkotliwe zdania
i robi to na początku recenzji owych badań, a więc... "ustawia" Czytelnika? co do dalszej treści

te cztery frazy opisują osobę obojętną na Polskę

i teraz omawia się bardziej szczegółowo wybory takiej osoby


Jak czytamy w raporcie, badani z tych grup w większym stopniu zgadzali się ze stwierdzeniami: „Tylko wtedy, gdy inni doceniają mój kraj, czuję się w pełni Polakiem/Polką” lub „mogę współdziałać tylko z tymi Polakami, którzy są tacy jak ja”. Słowem – jeśli jest dobrze, to jestem Polakiem. Jeśli jest źle – rezygnuję z przynależności do tego kraju i narodu.

te zdania w cudzysłowiach to przepis na katastrofę państwa

gdyby wszyscy stosowali takie myślenie - nie ma co zbierać z kraju
i one też pełnią rolę negatywów do prania mózgu

w drugiej części jest - w moim odczuciu - złośliwy komentarz redaktora, jednocześnie powtarzający negatywy i wskazujący drogę takim obojętnym, ale i po prostu - czytającym ten tekst, drogę, która nazywa się: rezygnuj ze swojego kraju.

Fraza jeśli jest dobrze, to jestem Polakiem oznacza, że KTOŚ ma się zajmować państwem, a nie ja, 
czyli chodzi o to, by się nie zajmować interesami swojego państwa, nie interesować się tym

gdyby każdy stosował się do tej frazy - to nikt by o państwo nie dbał i w konsekwencji zostało by ono rozdarte przez tych, KTÓRZY BY SIĘ NIM ZAJMOWALI, czyli przez obcą agenturę, której polscy obywatele by nie przeszkadzali, bo "zajmowanie się państwem to robota i w ogóle poniżej mojego honoru, niech inni sie starajo, jak bedzie dobrze, to bede Polakiem, jak sie nie postarajo, to się wypisze od was, leszcze, bo to wstyd..."


I media propagują taki sposób myślenia. Oni uprawiają politykę, sterują myśleniem i zachowaniem społeczeństwa...


A Państwo jest jak własne prywatne gospodarstwo - należy się nim interesować i o nie dbać.


Zwracam uwagę - cały czas pomija się milczeniem wielkości liczbowe - nie wiadomo ile takich osób jest, ale ja myślę, że może ich być - od 3 do 17%, ale raczej te 3%...


Pamiętamy sondaż, o którym pisałem 5 lipca:


Na pytanie: „Czy jest Pan/i za likwidacją państwa Rzeczpospolita Polska poprzez włączenie jego terytorium i ludności do Federalnej Unii Europejskiej ze stolicą w Brukseli?”, 

„zdecydowanie nie” odpowiedziało 69 proc. ankietowanych. 

14 proc. zaznaczyło odpowiedź „raczej nie”, co łącznie daje 83 proc. 

Za rezygnacją z polskiej państwowości („zdecydowanie tak” i „raczej tak”) było jedynie 3 proc. badanych.


14%  tj. ok.  4,2 mln osób - trudno powiedzieć??

KO - w wyborach 2023 r. zdobyła 6 629 145 głosów

3% z 30 milionów dorosłych daje 900 000 obywateli

Ciekawe, kto jest na nie...


A gdyby tak wybrać z tej grupy 3%, czyli tych 900 000 ludzi - wziąść spośród nich, dajmy na to - 1% tj.  9000 ludzi i wyszkolić ich na dziennikarzy, obsadzić w polityce i na uczelniach na pierwszych miejscach - to jaki obraz Polski mielibyśmy w mediach?? W telewizji, w prasie w internecie??

Co?

9000   osób   -   1%  "sceptykopolaków"



i dalej..

Z drugiej strony 40 proc. naszego społeczeństwa jest w stanie stwierdzić, że Polska jest dla nich ważna i się z nią identyfikują. Są to osoby, które chętnie angażują się w życie kraju i biorą udział w wyborach. Ta grupa częściej identyfikowała się z takimi stwierdzeniami jak: „Nawet gdy w Polsce nie dzieje się dobrze, mój kraj jest dla mnie ważny” i „czuję więź z innymi Polakami niezależnie od tego, co nas dzieli”.

Dopiero teraz pojawia się jakaś wartość liczbowa.

ta fraza Z drugiej strony zdaje się sugerować, że "pierwsza strona" jest równie wielka co ta druga...

jak mówię, wg mnie jest to stosunek

3%        przeciwko Polsce
40%      za Polską



40 proc. naszego społeczeństwa jest w stanie stwierdzić - to chyba sugestia, że reszta Polaków nie posiada zdolności psychicznych do trzeźwej oceny sytuacji...

W drugiej części znowu negatywy powtarzane jako część prania mózgu, podkreślają w Polsce nie dzieje się dobrze oraz co nas dzieli.

Czyli typowo dla Werwolfu: podkreślanie kłamliwych stereotypów i mitycznego "polskiego piekiełka",

które tak naprawdę pokazuje obecność niemieckiej 5 kolumny w Polsce - przebranej za Polaków i wszczynającej swary oraz - dającej zły przykład polskiej młodzieży.


A tego jest sporo, bo polskie społeczeństwo jest coraz bardziej spolaryzowane. Według raportu mniej więcej co czwarty badany uważa, że Polaków więcej dzieli niż łączy. – Z badań, ale też codziennej obserwacji wynika, że Polacy i Polki są niezadowoleni z tego, jak tematy polityczne potrafią dzielić i skłócać ludzi. Jako społeczeństwo jesteśmy zmęczeni trwającym od lat podziałem i konfliktem politycznym – komentuje te wyniki badań dr hab. Marta Marchlewska, prof. IP PAN z Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii PAN.


A tego jest sporo, bo polskie społeczeństwo jest coraz bardziej spolaryzowane - myślenie życzeniowe?
co to znaczy sporo? dla każdego co innego, jestem tylko ciekaw, jak redaktorzy policzyli i osądzili to "sporo" - pamiętamy jak redaktor ocenił, że zwłoki niemieckiego żołnierza zostały obrabowane...

Po co pisać o tym, że trup "prawie nic" przy sobie nie miał i że mógł zostać okradziony? 

Uwagi te można potraktować jako sugestię, że ten co chował - wymieniony wyżej z nazwiska człowiek - mógł dopuścić się czynu niegodnego - prawda?

I znowu - autor wpisu, to kolejny jasnowidz, który wie, co kto posiadał w kieszeni, kiedy umierał - a co więcej - ON  WIE  ILE  kto powinien w tych kieszeniach mieć!


No bo co znaczy "prawie nic"? Dla jednego "prawie nic" to kapsel i szpulka po niciach, a dla drugiego dwieście złotych to jest nic. 




Za polaryzację społeczeństwa odpowiada Werwolf, służby specjalne i media, które szczują ludzi przeciwko PiS na przykład, pamiętamy mord polityczny w Łodzi....

Z badań, ale też codziennej obserwacji wynika, że Polacy i Polki są niezadowoleni z tego, jak tematy polityczne potrafią dzielić i skłócać ludzi. Jako społeczeństwo jesteśmy zmęczeni trwającym od lat podziałem i konfliktem politycznym 

nie tematy
to pewni ludzie w telewizorze dzielą i skłócają ludzi


jesteśmy zmęczeni trwającym od lat podziałem i konfliktem politycznym 

ale zaraz, zaraz.... to nie na tym polega demokracja, że ludzie wolą serdelki, albo knedle i ich opcja wygrywa, albo przegrywa???


Pani neguje DEMOKRACJĘ????


To całkowicie koresponduje z tym, co zapowiedział niemiecki dziennikarz w grudniu zeszłego roku na łamach Berliner Zeitung:


Krótko po wygraniu wyborów przez „uśmiechniętą” koalicję Klaus Bachmann, niemiecki dziennikarz mieszkający na stałe w Polsce doradzał potencjalnemu nowemu rządowi co ma teraz zrobić. Zrobił to publicznie, na łamach „Berliner Zeitung”, dzięki czemu mogliśmy się z tymi radami zapoznać.

„nad Wisłą rozpoczyna się dość unikalny na skalę światową eksperyment, który może być nauką dla wielu innych krajów: demokratycznie wybrana koalicja partii demokratycznych próbuje uczynić kraj ponownie demokratycznym przy użyciu metod niedemokratycznych.” 




To nie knedle, ani serdelki skłócają ludzi, tylko ci co maszerują z błyskawicami po ulicach, ci co wołają: TO JEST WOJNA!

I ci co to wszystko podsycają....

Bo przecież nie namawiają strony przeciwnej do konsesusu, nie proponują od siebie "my zrezygnujemy z tego i owego i jeszcze tamtego, żeby z wami wypracować jakiś kompromis.." - znacie kogoś, kto tak mówi??



Ważna jest historia i cierpienie narodu

A co nas jednoczy i łączy? Okazuje się, że przeszłość – historia i cierpienie. Aż 86 proc. ankietowanych stwierdziło, że historia jest współcześnie potrzebna lub bardzo potrzebna, ale tylko 45 proc. zadeklarowało, że się nią interesuje.


Znowu negatywy. To wygląda jak zła wola. Ciągłe powtarzanie negatywów.
To zdanie wstępne brzmi jakby cierpienie n. było czymś pożądanym.
 
Bo jest ważne.

A przecież nie znamy jeszcze kontekstu, dlaczego ważne.
Więc? To jest pranie mózgu i uczenie ludzi, że coś złego jest dobre.
Pranie mózgu.

A co nas jednoczy i łączy? Okazuje się, że przeszłość – historia i cierpienie.

I znowu jak wyżej - "okazuje się".

Czyli redaktor podsuwa nam zaskakujący wniosek (domyślamy się, że nieprawdziwy, dlatego "okazuje się", bo przecież nieoczekiwany) i oczekujemy, że w dalszym tekście wyjaśni się dlaczego..., 

 zauważmy jeszcze, że konstrukcja zdania posiada pewną ukrytą opcję - słowa  "jednoczy i łączy" można odnieść do słów "historia i cierpienie", a nie do nas. Czy autor tych słów chce, abyśmy te dwie kwiestie zawsze ze sobą łączyli? 

Historia to cierpienie?? A może to pranie mózgu??

I nadal nie znamy kontekstu, o co chodzi z tym cierpieniem!!

Redaktor jawi się nam tutaj jak wyrocznia, co wie lepiej - no bo przecież nie znamy żadnych danych liczbowych, najpierw redaktor serwuje nam wnioski, a dopiero potem powoli ujawnia co z tym cierpieniem... 


Nie. 

Nie ujawnia.


Na otwarciu twierdzi, że Ważna jest historia i cierpienie narodu

potem, że jest to "zaskakujące", a potem pisze, pisze, pisze.... ale nie wyjaśnia.
Formułuje długie zdanie na temat historii..

Aż 86 proc. ankietowanych stwierdziło, że historia jest współcześnie potrzebna lub bardzo potrzebna, ale tylko 45 proc. zadeklarowało, że się nią interesuje.

Nadal nie wiemy, o co chodzi w badaniu!
Co z tego, że "tylko" 45% się interesuje historią???

Co z tego???

I czemu ""? Skąd taka ocena?

O co chodzi??? Nie wiadomo. Pozostaje jedynie NEGACJA, bo "tylko".

A gdyby tak.... 

a może chodzi tu o pranie mózgu, że 

Aż 86 proc. ankietowanych stwierdziło, że  jest potrzebna lub bardzo potrzebna, ale tylko 45 proc. zadeklarowało, że się nią interesuje.


Aż 86 proc. stwierdziło,  ale tylko 45 proc. zadeklarowało


O to chodzi? Że niby tak naprawdę, to "tylko" 45% poparło?? Na siłę wmawianie, że Polacy nie chcą i nie są patriotami...



Autor przechodzi do cierpienia.



Jak jest z kolei z cierpieniem? Ponad połowa Polaków twierdzi, że cierpieliśmy tak jak inne narody. O tym, że bardziej przekonane jest 43 proc. osób. 

No i co? Jak to się ma do pytania, które było na początku tego wątku o historii i cierpnieniu:

A co nas jednoczy i łączy?

Co?


Naprawdę ciężki jest ten tekst, głównie dlatego, że nie ma tu głębszego sensu, te wszystkie zdania to jest pranie mózgu, 

tekst sprowadza się tylko do powtarzanie określonych fraz - negatywnych fraz, a każde zdanie neguje patriotyzm Polaków.

Chcesz się dowiedzieć czegoś o patriotyźmie Polaków, a cały czas czytasz negację.


Według naukowców ten wynik może wskazywać na silne przekonanie o wyjątkowości własnych cierpień, co jest częściowo związane z narodową narracją i pamięcią historyczną, które kładą duży nacisk na okresy wielkich trudności i strat społecznych. – Osoby przekonane, że ich naród był wyjątkowo poszkodowany, mogą być bardziej skłonne do poszukiwania ukrytych wrogów lub złożonych wyjaśnień zarówno dla wydarzeń historycznych i współczesnych – mówi prof. Marchlewska.


To brzmi jak mowa do głupków.

 ten wynik może wskazywać na silne przekonanie o wyjątkowości własnych cierpień, 

naprawdę trudno to skomentować, bo każde własne cierpienie po prostu zawsze odbieramy wyjątkowo - bo dotyczy nas samych



43% -  ten wynik może wskazywać na silne przekonanie 

a wyżej było - ale tylko 45 proc. zadeklarowało, że się nią interesuje


czyli raz 45% warte jest prawie nic, bo "tylko"
a za chwilę 43% traktuje się jako znaczne, bo"silne przekonanie"

a jeszcze wyżej było:
aż 60 proc. naszych rodaków ma, w większym czy mniejszym stopniu, problem z polskością

oraz
Aż 86 proc. ankietowanych stwierdziło




To jest jawna kpin, mowa jak do głupków i to jest najlepszy komentarz do tego artykułu.


Te zwroty mają nas zaprowadzić do tezy o teoriach spiskowych - czyżby chodziło o Synaka i jego bloga???



Głęboka wiara w spiskowe teorie

Stąd też prawdopodobnie ogromna wiara w spiskowe teorie – prawie połowa – że rząd wykorzystuje obywateli, aby ukryć swoje przestępcze działania.


Żadnych wyjaśnień, żadnych danych liczbowych, po prostu urwany tekst, który sugeruje, że... no właśnie co?

przed chwilą pokazałem, że wg redaktorów 

45% warte jest prawie nic, bo "tylko"
43% traktuje się jako znaczne, bo - "silne przekonanie" 

a teraz odnośnie "prawie połowa" czyli ok. 50% - pada stwierdzenie: "ogromna"



jeszcze raz:

86% -
60% -
50% - ogromne
45% - tylko
43% - silne przekonanie 


I to wszystko w jednym tekście.


[Pamiętamy wyniki wyborów do UE 2024 wg najróżniejszych biznesowych redakcji?
Jakie tam były hece ze słupkami poparcia? Link podaję na końcu posta.... - MS]


To może jeszcze ilustracja graficzna z zachowaniem proporcji pomiędzy kolumnami:






"ogromne"   jest na zbliżonym poziomie co   "tylko"   oraz   "silne"

zaś    "aż"   można wyrazić nawet z 26% różnicą...


Groch z kapustą.



Czyż to nie są kpiny z ludzi???


I to w gazecie, która się nazywa Rzeczpospolita.
Jaka jest wiarygodność tego artykułu?

Żadna.

Jak jest wiarygodność osoby, która to przygotowała, jaka jest wiarygodność redaktora naczelnego, który zgodził się na tę publikację?

ŻADNA.


Gdyby w szkole średniej uczeń w ramach zajęć z języka polskiego napisał coś takiego, na pewno otrzymałby ocenę niedostateczną. 

A może nawet ktoś zacząłby sprawdzać, jak on otrzymał świadectwo ukończenia szkoły podstawowej...



Wygląda na to, że my już stoimy nad przepaścią, bo oni się już z niczym nie kryją.



Myślenie spiskowe może być też reakcją obronną na sytuację grupy własnej, np. w przypadku przegranej partii, na którą głosowały te osoby w wyborach. Największą nieufność wobec wyniku wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2023 roku, wykazywały osoby głosujące na partie, które nie utworzyły koalicji rządzącej. 28 proc. ankietowanych wyborców Zjednoczonej Prawicy zgodziło się z twierdzeniem, że tak naprawdę wyniki wyborów zostały sfałszowane. Tezę tę poparło również 24 proc. ankietowanych wyborców Konfederacji. Jeśli chodzi o wyborców Koalicji Obywatelskiej i jej koalicjantów, tylko 6 proc. osób podejrzewało, że wyniki mogły zostać sfałszowane.



Myślenie spiskowe to jest temat związany z pytaniem, jaki jest patriotyzm Polaków?



Opinia poszczególnych grup wyborców o wynikach wyborów świadczy o poziomie patriotyzmu??


O czym jest to "badanie"??



To jest jawne, w biały dzień, plucie na ludzi, nazywanie ich głupimi i wierzącymi w teorie spiskowe.

Co klikniesz internet, to nie umieją mówić, pisać, rysować słupków poparcia w odpowiednich proporcjach.... i to wszystko w   WAŻNYCH   SPRAWACH   DLA   POLSKI.

I są specjalistami od biznesów, od zarządzania, od rolnictwa, od handlu, od wojskowości, od prawa, od służb specjalnych, od samorządu nawet, od ekonomii, od wszystkiego są, na wszystkim się znają i różne takie cuda. To nie jest przypadek oczywiście i nie wolno nam tego ignorować.


NIE WOLNO!


Proponuję sobie to jeszcze raz te zwroty poniżej przyswoić i przemyśleć...



A gdyby tak wybrać z tej grupy 3%, czyli tych 900 000 ludzi - wziąść spośród nich, dajmy na to - 1% tj.  9000 ludzi i wyszkolić ich na dziennikarzy, obsadzić w polityce i na uczelniach na pierwszych miejscach - to jaki obraz Polski mielibyśmy w mediach?? W telewizji, w prasie w internecie??


Co?


9000   osób   -   1%  "sceptykopolaków"











-----------------



Postaram się tego trzymać i stosować te frazy już zawsze.


"rok smoleński (2010)"
"Nie-rząd"


nierząd - niemniecki rząd







za fb:


"Polskość nie jest tylko kwestią urodzenia się Polakiem.

Polskość to wybór serca, umiłowanie języka, kultury, dziejów, duma z dokonań minionych pokoleń. Wierność i przestrzeganie wartości zapisanych w tradycji narodowej.

Polacy jako naród kształtowali się w obrębie cywilizacji łacińskiej przyjmując dewizę Bóg-Honor-Ojczyzna. Fundamentem tej cywilizacji jest etyka katolicka, a to oznacza, że będąc Polakiem trzeba spełniać wysokie standardy moralne.
Polskość jest wymagająca, być Polakiem nie jest łatwo. Trzeba spełniać obowiązki wobec Ojczyzny i Rodaków, także z narażeniem własnego życia. W czasach, gdy przekonuje się, że powinno się żyć lekko, łatwo i przyjemnie trudno być Polakiem.

Polskość irytuje i drażni natury marne moralnie, ludzie słabi nie potrafią jej sprostać, ludzie podli będą polskość zwalczać, wyśmiewać, niszczyć. Sąd o Polsce można wyrobić na podstawie jej nieprzyjaciół."


- Gilbert Keith Chesterton










www.rp.pl/opinie-polityczno-spoleczne/art40821091-patriotyzm-po-polsku-czym-jest-polskosc-w-xxi-wieku?utm_medium=Social&utm_source=Facebook#Echobox=1721193672

sceptyk - definicja, synonimy, przykłady użycia (pwn.pl)















czwartek, 1 sierpnia 2024

Chciwość niemców






przedruk





01.08.2024 16:25

Kaczyński: "Co takiego w kulturze niemieckiej pozwala zwykłym ludziom dokonywać rzezi? Czy to zniknęło?"



Dziś, w 80. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, prezes PiS, Jarosław Kaczyński, w okolicznościowym przemówieniu na placu pamięci Męczenników Warszawskiej Woli przy kościele w św. Klemensa zwrócił uwagę na kwestię reparacji.

- Musimy patrzeć na to wszystko co wiążę się z powstaniem z jeszcze jednego punktu widzenia. To jest punkt widzenia, o którym wczoraj wspomniał w jednym zdaniu pan prezydent RP, Andrzej Duda, nie było żadnego zadośćuczynienia i nie było też - o czym nie wspominano, a warto było, jeśli był tu prezydent Republiki Federalnej Niemiec, nie było też kary. 

Ogromna część zbrodniarzy nie tylko uniknęło kary, ale często mogło pełnić swoje dawne funkcje. 

Te zbrodnie, które zostały popełnione chociażby w tej dzielnicy, rzeź Woli, to w ogromnej większości ...

To były zbrodnie popełnione przez żandarmerię, czyli przez zwykłych Niemców, zwykłych Niemców z mobilizacji - mówił Jarosław Kaczyński.


Trzeba zapytać, co takiego w kulturze niemieckiej pozwala zwykłym ludziom, nawet z kompanii kierowania ruchem, dokonywać rzezi - dzieci, kobiet, mężczyzn, otaczać domy i mordować wszystkich.

Co to takiego i czy to rzeczywiście zostało w tej chwili z tej kultury całkowicie odrzucone.

Bo ta odmowa reparacji jest niczym innym, jak budowaniem co najmniej przypuszczenia, domniemania, że te elementy jednak do końca nie zniknęły i o tym też pamiętajmy

– dodał prezes PiS.



"Tu nie chodził o pieniądze"

Kaczyński zwrócił uwagę na słowa "reparacje, reparacje", skandowane m.in. podczas przemówienia Franka-Waltera Steinmeiera, prezydenta RFN, podczas jego wizyty w Warszawie.


- To nie chodziło tylko o pieniądze. Chodziło o sprawiedliwość, o wyrównanie, o to, by Polska nie była traktowana inaczej niż inne kraje, bo to też jest niesłychanie ważne. Niemcy tej nauki jeszcze nie przyjęli, można powiedzieć - "tej szkoły jeszcze nie skończyli, a nawet nie podjęli nauki". I dlatego ta sprawa jest nieustannie aktualna i nieustannie niezałatwiona i Polacy powinni o tym pamiętać - wskazał prezes PiS.

- Padły podczas tych przemówień, które wysłuchaliśmy także i takie słowa, które trzeba uznać za słuszne: "wybaczyć mogą tylko sami powstańcy". Ale trzeba je uzupełnić - wybaczyć mogą tylko ci, którzy wtedy w Warszawie zostali zamęczeni, a takiego wybaczenia nie ma. Potrzebna jest kara, chociażby dla tych ostatnich, bo są tacy jeszcze, którzy w tym wszystkim uczestniczyli, żyją jeszcze powstańcy i żyją jeszcze zbrodniarze. (...) Nie ma rekompensaty, nie ma zadośćuczynienia, nie ma kary, sprawa jest nierozwiązana

- dodał.

Podkreślił, że Polska musi uzyskać to, "co nam się należy, i w sferze moralnej i w sferze materialnej".



-------



31.07.2024 08:38

NEWS TV Republika! Niemiecka spółka Deutsche Bahn już czyha na upadłość PKP Cargo? [NOTATKA]

Dziś rano dziennikarz Telewizji Republika - Michał Jelonek opublikował w mediach społecznościowych wpis, z treści którego wynika jasno, że choć PKP Cargo zgodnie z ustawą nie ma zdolności upadłościowej, to niemiecka spółka Deutsche Bahn zaczęła w polskich zakładać pewnego rodzaju „inwentaryzację”. Pracownicy firmy mieli jeździć po zakładach, żeby zobaczyć, co można będzie przejąć...

Zarząd PKP Cargo zdecydował kilka dni temu o przeprowadzeniu zwolnień grupowych przez zakłady i centralę spółki. Jak poinformowano w komunikacie, mają one objąć do 30 proc. zatrudnionych, czyli do 4142 pracowników w różnych grupach zawodowych. Wcześniej, pod koniec maja br. zarząd spółki zdecydował o uruchomieniu programu skierowania do 30 proc. pracowników na tzw. nieświadczenie pracy.

PKP Cargo jest flagowym, największym kolejowym przewoźnikiem towarowym w Polsce i drugim co do wielkości w Europie. Oferuje usługi logistyczne, łącząc transport kolejowy, samochodowy oraz morski. Świadczy też samodzielne przewozy towarowe na terenie Polski i wielu innych państw kontynentu. Działalność tej strategicznej spółki związana jest m.in. z możliwością prowadzenia wielkich inwestycji infrastrukturalnych, ale także z transportem na potrzeby armii, co w dzisiejszych czasach wydaje się szczególnie ważne.


Ruszyła „inwentaryzacja”

Od pewnego czasu, w przestrzeni publicznej przewija się informacja, jakoby na upadłość PKP Cargo czyhała niemiecka spółka Deutsche Bahn. I jak wynika z najnowszych ustaleń Telewizji Republika - proces powoli ruszył.


Michał Jelonek, dziennikarz stacji napisał w mediach społecznościowych: "w PKP Cargo otwarte zostało postępowanie sanacyjne, które w konsekwencji oznaczać będzie masowe zwolnienia ponad 4 tysięcy pracowników. Zgodnie z ustawą PKP Cargo nie ma zdolności upadłościowej, więc spółka nie może przestać funkcjonować, ale może stracić płynność finansową. Z majątku zostanie utworzona masa sanacyjna, co pozwoli na wyprzedaż chociażby zakładów utrzymania taboru czy elementów taboru - wagonów lokomotyw".
"Jednocześnie spółka straci zdolność operacyjną do zawierania nowych kontraktów i realizacji obecnych. Na rynku czeka Deutsche Bahn, które skupi majątek za grosze i przejmie wykwalifikowanych pracowników. DB Cargo już zaczęło „inwentaryzację”. Pracownicy niemieckiej spółki jeździli po zakładach, żeby zobaczyć co można przejąć. Dotarłem do notatki, która wyciekła z zakładu PKP Cargo"

– napisał dziennikarz, dołączając zdjęcie notatki.



---------


27.06.2024 07:00

"GPC": Deutsche Bahn zamiast PKP Cargo? "Za chwilę spółka straci możliwość dokonywania przewozów"

Poseł PiS Adam Andruszkiewicz poinformował, że spółka PKP Cargo szykuje się do tego, by zaprzestać realizowania transportów wojskowych. Jego zdaniem ma je przejąć Deutsche Bahn Cargo. Polska spółka zaprzecza, ale podkreśla, że transporty wojskowe nie zależą od jej decyzji. Związkowcy z kolei twierdzą, że przy obecnym zarządzaniu spółka w najbliższym czasie straci zdolność przewozu transportów - informuje "Gazeta Polska Codziennie".

Poseł Adam Andruszkiewicz był gościem programu „Jedziemy” w Telewizji Republika. Podzielił się w nim informacjami na temat działalności państwowego przewoźnika działającego na giełdzie.

– W rozmowie z pracownikami PKP Cargo uzyskałem informację, że ponoć część transportów kolejowych polskiego i natowskiego uzbrojenia, mają z rąk naszego narodowego przewoźnika przejąć… Deutsche Bahn Cargo. To informacja nieoficjalna, ale niezwykle ważna dla bezpieczeństwa Polski. Będziemy to weryfikować

– stwierdził Adam Andruszkiewicz.

Zapytaliśmy o te doniesienia rzecznika prasowego państwowej spółki.



„Zarząd PKP CARGO SA stanowczo dementuje pojawiające się w przestrzeni publicznej informacje na temat rzekomego przejęcia z rąk PKP CARGO przez zagranicznych przewoźników transportów specjalnego przeznaczenia. Decyzje w tym zakresie podejmują podmioty zlecające przewozy. PKP CARGO jest wiodącym operatorem kolejowych przewozów towarowych w Polsce i jednym z liderów tego rynku na terenie Unii Europejskiej. Z usług spółki korzystają przedsiębiorstwa reprezentujące kluczowe sektory gospodarki (…)” – odpowiedział nam Krzysztof Losz, rzecznik prasowy PKP Cargo.


To jednak nie oznacza, że w spółce wszystko jest dobrze. Zdaniem prezydenta Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce Leszka Miętka na postojowe kierowani są pracownicy operacyjni.

– Za chwilę spółka na trwałe straci możliwość dokonywania przewozów. W kontekście bezpieczeństwa to są fatalne wieści. Mamy zamiar w najbliższym czasie napisać pismo do ministra obrony narodowej. Spółka Cargo jako narodowy przewoźnik ma obowiązki transportowe na wypadek konfliktu zbrojonego. Dzisiaj ta cała struktura operacyjna jest demontowana

– mówi nam Leszek Miętek. Jego zdaniem PKP Cargo musi zostać zrestrukturyzowane. – Niestety słychać na rynku głosy, że chce się wzmacniać spółki niemieckie, które mają swoje oddziały w Polsce. To one mają realizować przewozy na Ukrainę czy wręcz w transportach specjalnych. Nie wiemy tego na pewno, ale chcemy zadać




----------------

01.08.2024 11:26


Prezydent Niemiec prosił o wybaczenie. Usłyszał - "reparacje". Prezydent Duda przyznał: moment symboliczny



Prezydent Niemiec Frank Walter Steinmeier bierze udział w uroczystościach 80. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. W swoim przemówieniu poprosił o wybaczenie, lecz część uczestników wydarzenia krzyczała "reparacje". Prezydent Andrzej Duda zwrócił uwagę na gest niemieckiego włodarza.


W Warszawie rozpoczęły się uroczystości związane z 80. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego. Z przedstawicielami władz niemieckich - bo to właśnie ze zbrodniarzami z Niemiec warszawiacy toczyli bohaterską walkę.

- Proszę o wybaczenie za zbrodnie, przed którymi bronili się Polacy w Powstaniu Warszawskim – powiedział podczas uroczystości prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier. 

Przemówienie zostało przyjęte oklaskami, jednak pod koniec, uczestnicy wydarzenia skandowali: "reparacje".

- Wiązanka kwiatów nie wystarczy - komentuje europoseł Maciej Wąsik.

Później prezydenci Polski i Niemiec wzięli udział w upamiętnieniu ofiar rzezi Woli. Prezydent Andrzej Duda na Woli przyznał, że doszło do momentu symbolicznego.


- Był tu z nami prezydent Niemiec Frank Walter Steinmeier. To w związku z tym moment symboliczny. Tu, w tym niepozornym miejscu, a tak straszliwie wrytym w bolesną pamięć naszego narodu, prezydent Niemiec, a więc syn tego narodu, który był sprawcami zbrodni, składa wieniec, pochyla głowę, klęka przed krzyżem. Chciałbym, żeby wszyscy przyjęli postawę pana Franka Waltera Steinmeiera z szacunkiem - powiedział prezydent.



Nie do końca rozumiem, o co chodzi panu prezydentowi Dudzie w tej wypowiedzi.

Ale wiem, jak należy czytać słowa prezydenta Niemiec.


- Proszę o wybaczenie za zbrodnie, 

przed którymi bronili się Polacy w Powstaniu Warszawskim 



fap, fap, fap, fap, fap....




środa, 31 lipca 2024

Stutthof cz. 4 (Autostrada czy wojna?)



to jest bardzo istotna sprawa




za niemiecką wiki




Reichsautobahn Berlin–Königsberg to oficjalna nazwa częściowo zrealizowanego projektu Reichsautobahn w latach 30. i 40. Autostrada musiała zostać poprowadzona przez polski korytarz, który stanowił przeszkodę. Dwupasmowy odcinek autostrady z Berlina do Szczecina (obecnie A 11/A 6) był przejezdny od 1936 roku, a w Prusach Wschodnich w 1938 roku oddano do użytku jednopasmowy odcinek z Elbląga do Królewca.



Masowa motoryzacja w późniejszych dziesięcioleciach nie była jeszcze do przewidzenia, gdy już w marcu 1926 r. "Studiengesellschaft für Automobilstraßenbau (STUFA)" (później HaFraBa) przedstawiła "wstępny projekt sieci drogowej pojazdów samochodowych w Niemczech"[2], który przewidywał sieć o długości ponad 10 630 km w pierwszej fazie rozbudowy. 

Drogi w krajach sąsiednich również zostały pokazane w kolorach przerywanych (przez Austrię, Czechosłowację i Polskę). Uwzględniono takie metropolie jak Wiedeń czy Praga, ale z drugiej strony zaplanowano także trasy o charakterze tranzytowym, które odpowiadały nie tyle warunkom poszczególnych państw, co potrzebom niemieckim. 

W ten sposób na terytorium Polski poprowadzono dwa połączenia zachód-wschód, jedno przez Poznań, drugie dalej na północ w korytarzu polskim.





Połączenie z zachodniej do wschodniej granicy Rzeszy Niemieckiej, które łączyło również Berlin i Królewiec, zostało wyznaczone w 1932 r. jako droga dalekobieżna (FVS) 1 (od 1934 r. Reichsstraße 1).

Po przejęciu władzy przez nazistów w 1933 r. podjęto ideę budowy autostrady, a powstałe autostrady Rzeszy propagowano jako "drogi Führera", chociaż stopień motoryzacji w Niemczech, nie tylko z powodu Wielkiego Kryzysu, pozostał bardzo niski. Mieszkańcom obiecano jednak samochód KdF jako samochód w przystępnej cenie, a autobus Reichsbahn miał również korzystać z autostrady.


Już we wrześniu 1933 r. powstał plan podstawowej sieci autostrad, w skład której wchodziła również "główna linia C", która miała nie tylko łączyć Norymbergę ze stolicą przez Bayreuth i Lipsk, ale także trasę Berlin–Szczecin–Królewiec. 



Rząd polski zawsze odrzucał budowę nowego szlaku dla ruchu tranzytowego do Prus Wschodnich, zarówno przez terytorium Polski w korytarzu, jak i przez obszar Wolnego Miasta Gdańska, gdzie Polska i Liga Narodów miały szerokie prawa głosu. 

Jednak od 1935 r. problem połączenia autostrady Szczecin – Prusy Wschodnie był potajemnie opracowywany przez terytorium Wolnego Państwa Gdańska, a planowanie zakończono już w 1936 r. [5][6]

Na trasę szlaku tranzytowego wybrano najwęższy odcinek korytarza między Bütowem na Pomorzu a najbardziej wysuniętym na zachód przedłużeniem obszaru Gdańska w pobliżu Mariensee.


W Święto Pracy 1 maja 1935 r. opublikowano mapę z siecią podstawową rządu Rzeszy o długości 6900 km z maja 1934 r. oraz nawierzchnią dróg, która miała zostać ukończona w 1935 r. [7][8] 

Odcinki Berlin–Szczecin i Elbing–Königsberg oznaczono jako w budowie, z czego odcinek Bernau–Angermünde i odcinek pod Królewcem miały być przejezdne w 1935 roku. Przez Pomorze zarejestrowano stosunkowo schematyczną i prostą trasę przez Labes, Polzin, Bublitz i Bütow, a za wyrwą w korytarzu w rejonie Gdańska do Elbląga.



To wszystko pokazuje, że wojna była pewna na 100% i na pewno była planowana już od 1920 roku, a okupacja Polski była uwzględniona w planach z 1926 r.

A czy władze polskie szykowały się do wojny? 
Polecam książkę Seweryna Osińskiego - V kolumna na Pomorzu Gdańskim - link na końcu artykułu.


Bez władzy nad Pomorzem, Polską i Polakami - Niemcy tak naprawdę nie mają przyszłości.

I wcale nie chodzi o "przestrzeń życiową".





"polski korytarz" wg niemieckiej wiki



korytarz był regularnie przedmiotem nacjonalistycznej propagandy. Na przykład w sierpniu 1930 r. minister Rzeszy ds. Terytoriów Okupowanych w pierwszym rządzie Brüninga, Gottfried Treviranus (Konserwatywna Partia Ludowa), wywołał kryzys międzynarodowy, gdy podczas przemówienia wyborczego mówił o

 "niezagojonej ranie na wschodniej flance, o tym skarłowaciałym płucu Rzeszy"

 i prorokował, że przyszłość Polski nie będzie pewna bez zmiany granic, co w sąsiednim kraju rozumiano jako groźbę wojny. 


Okres narodowego socjalizmu

Dopiero po dojściu do władzy narodowych socjalistów sytuacja pozornie uległa polepszeniu wraz z zawarciem polsko-niemieckiego paktu o nieagresji w 1934 r., ale możliwość odzyskania korytarza przez wojnę była potajemnie realizowana przez narodowosocjalistyczny rząd Rzeszy, jak wynika ze stenogramu Hoßbacha.

Po zawarciu układu monachijskiego reżim nazistowski po raz pierwszy podjął oficjalne kroki w kwestii korytarza i statusu Gdańska. 24 października 1938 r. minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop w imieniu Adolfa Hitlera zażądał zwrotu Gdańska Rzeszy Niemieckiej oraz zgody na budowę eksterytorialnej autostrady, która łączyłaby Prusy Wschodnie z resztą Rzeszy. 

W zamian w Gdańsku uwzględniane byłyby interesy gospodarcze Polski, a granice państwowe byłyby wzajemnie gwarantowane. Polska odrzuciła ten wniosek, ponieważ uważała zwrot Gdańska za nie do przyjęcia nie tylko ze względów polityki wewnętrznej, ale przede wszystkim z obawy przed uzależnieniem go od Niemiec poprzez domaganie się członkostwa w pakcie antykominternowskim.

Najpóźniej w marcu 1939 r., po złamaniu układu monachijskiego przez "zniszczenie reszty Czechosłowacji" i reintegracji regionu Memel, polscy politycy stracili zaufanie do niemieckich ofert negocjacyjnych i szukali sojuszników w nadchodzącym konflikcie.

Niemcy natomiast nie odpowiedziały na polskie kontrpropozycje. Spór o korytarz stał się tłem dla sfingowanego ataku na nadajnik w Gleiwitz 31 sierpnia 1939 roku. 

Niemiecki atak na Westerplatte pod Gdańskiem następnego dnia, a następnie wypowiedzenie wojny przez Wielką Brytanię (ze względu na brytyjskie gwarancje bezpieczeństwa dla Polski z 31 marca 1939 r.) i Francję wobec Niemiec 3 września 1939 r., zapoczątkował II wojnę światową.

[ktoś nieobeznany mógłby zapytać - "to atak Niemiec czy wypowiedzenie wojny przez Aliantów 3 września zapoczątkowały wybuch wojny?" - MS] 

Oczywiście, Hitler już 23 maja 1939 r. na spotkaniu z czołowymi oficerami wojskowymi wyjaśnił, że to nie Gdańsk jest celem, o który chodzi, ale o "powiększenie przestrzeni życiowej na Wschodzie". 



No nie.
Nie chodzi o "przestrzeń życiową", tylko o to, co pod polską ziemią.






wikipedia dla Polaków





Berlinka (niem. Reichsautobahn Berlin-Königsberg) – współczesna, potoczna nazwa budowanej przed i w czasie II wojny światowej autostrady Rzeszy (niem. Reichsautobahn, w skrócie RAB), o planowanej długości około 500 km, mającej połączyć stolicę ówczesnej III Rzeszy – Berlin, ze znajdującym się na wschodnich rubieżach państwa Królewcem (niem. Königsberg), przebiegając przez tzw. korytarz polski.

Formalnie autostrada składała się z trzech odcinków:

RAB 4a: Stettiner Dreieck – Bäderstraße (obecnie węzeł Rzęśnica)
RAB 4b: Rzęśnica – Gdańsk
RAB 3: Gdańsk – Elbląg – Królewiec



Zaraz po dojściu do władzy w 1933 Adolf Hitler ogłosił czteroletni plan wychodzenia z kryzysu oraz ideę tworzenia wielkiej III Rzeszy.

Ich ważny element stanowił program budowy autostrad, które miały w przyszłości służyć m.in. do przemieszczania się wojsk. Ponadto budowa dróg była jednym ze sposobów walki z gigantycznym, sześciomilionowym bezrobociem. Inwestycje drogowe finansowano głównie ze składek na ubezpieczenia społeczne, a do robót wykorzystywano bezrobotnych. Za realizację programu budowy RAB odpowiadał niemiecki inżynier Fritz Todt, któremu Hitler powierzył stanowisko generalnego inspektora budowy dróg. 

Już w 1933 Todt miał koncepcję budowy autostrady nr 4, łączącej Berlin z Gdańskiem i dalej przechodzącej w autostradę nr 3 od Gdańska przez Elbląg do Królewca na terenie Prus Wschodnich.

Budowa autostrady została zainaugurowana pod koniec 1933, a prace wykonawcze ruszyły wiosną 1934 jednocześnie z dwóch krańców: od Berlina w kierunku Szczecina oraz od Królewca do Elbląga.

Różnica była taka, że odcinek Berlin – Szczecin od razu budowano jako dwujezdniowy, natomiast Królewiec – Elbląg jako jednojezdniowy z możliwością dobudowania drugiej jezdni w razie wzrostu natężenia ruchu.


W 1938 Niemcy użyli autostrady jako pretekstu do wszczęcia wojny – zażądali eksterytorialnego korytarza łączącego oba jej fragmenty rozdzielone obszarem należącym do Polski. Prace na terenie budowy nieco zwolniły, gdyż kraj przygotowywał się do wojny i robotnicy byli potrzebni bardziej do budowy fortyfikacji oraz produkcji czołgów i amunicji.


-----

Rewizjonistyczna polityka Republiki Weimarskiej z lat 20. XX wieku dążyła do aneksji Pomorza polskiego w trybie arbitrażu międzynarodowego. Rząd niemiecki proponował też nieoficjalnie Polsce dostęp do morza kosztem Litwy (przez port w Połądze).

Ultymatywne żądanie Adolfa Hitlera z października 1938 co do wyrażenia przez Polskę zgody na aneksję Gdańska przez III Rzeszę, mimo iż Gdańsk nie był w ówczesnych granicach Polski i na eksterytorialną autostradę oraz linię kolejową, przechodzące w poprzek Pomorza polskiego, w zamian Polska miała otrzymać przedłużenie paktu o nieagresji na 25 lat. 

Odmowa Polski została potraktowana przez Niemcy jako pretekst do agresji na Polskę w dniu 1 września 1939 i w konsekwencji wybuchu II wojny światowej.






w zamian Polska miała otrzymać przedłużenie paktu o nieagresji na 25 lat - ich celem była i jest eksterminacja Polaków



Dla Niemiec bez podporządkowania sobie Polski - nie ma przyszłości.

Agresja Niemiec jest nieunikniona




co zresztą opisuję na tym blogu już 14 lat





Wygrajmy w końcu tę wojnę, wygrajmy wojnę z Niemcami.











Artykuł pod tytułem "Dziadek z wehrmachtu" - datę automatycznej publikacji ustawiłem na 10 listopada 2024 roku.


W święto piłsudskiego idąc z flagą w pochodzie będziecie mieli do przemyślenia różne sprawy...




statystyki bloga wyglądają tak:











Posty z cyklu STUTTHOF:






Stutthof cz. 4 (Autostrada czy wojna?)


Stutthof cz. 6 (Ziemia faluje) - data publikacji - 28 maja 2025 r.

Stutthof cz. 7 (Dziadek z wehrmachtu) - data publikacji - 10 listopada 2024 r.

Stutthof cz. 8  - data publikacji - jesień-zima 2024 r.

Stutthof cz. 9 (Analiza) - data publikacji - jesień-zima 2024 r.

Stutthof cz. 10 (Święta Ziemia) - data publikacji - maj 2025 r.










de.wikipedia.org/wiki/Reichsautobahn_Berlin–Königsberg#cite_note-7

de.wikipedia.org/wiki/Polnischer_Korridor

archive.ph/20120802040038/http://www.innenministerium.bayern.de/bauen/strassenbau/baukultur/08090/

pl.wikipedia.org/wiki/Berlinka_(autostrada)

pl.wikipedia.org/wiki/Korytarz_polski






facebook.com/photo?fbid=804695488513560&set=a.399856708997442



Stutthof cz. 3 (Liniewo)




data notatki: 15 maj 2024 








przedruki

może potrzebne do zorientowania się w temacie





Kościerzyna





W poniedziałkowy wieczór odbyła się niecodzienna i wyjątkowa uroczystość. Sala Szopińskiego gościła bowiem w swoich progach świadków II wojny światowej, których wspomnienia posłużyły za treść publikacji "Czas próby i nadziei. Wspomnienia mieszkańców ziemi kościerskiej z lat 1939-1945". Podczas gali nie zabrakło też ocalałego z Marszu Śmierci - Wernera Rzeźnikowskiego, tegorocznego laureata Medali im. Tomasza Rogali.

Osią poniedziałkowej uroczystości były wojenne wspomnienia 51 mieszkańców regionu kościerskiego, które dzięki Krzysztofowi Jażdżewskiemu i Rajmundowi Knitter ocaleją spisane na ponad 400 stronicowej książki.

- Ta książka jest unikalna na Pomorzu. Nie ma bowiem drugiego miasta i powiatu, który mógłby się poszczycić opublikowaniem tak obszernej pozycji zawierającej wspomnienia i relacje mieszkańców, w tym przypadku Ziemi Kościerskiej. Dotyczą one krótkiego okresu, bo pięcioletniego. Są jednak lata, które ważą więcej. Książka zawiera wspomnienia, wywiady, relacje, które w warstwie językowej są trochę trudne do czytania, odbioru, są nacechowane dużymi emocjami, ale czymś niecnym byłoby z naszej strony - recenzentów - sugerowanie jakichkolwiek zmian w tym zakresie. Ta książka ma walor, który jest najważniejszy, jest po prostu autentyczna - podkreślał jeden z recenzentów, prof. Andrzej Gąsiorowski.

Obok promocji publikacji ważnym punktem poniedziałkowej gali było wręczenie Medalu im. Tomasza Rogali Wernerowi Rzeźnikowskiemu - przedwojennemu kościerskiemu harcerzowi, który jako członek szarych szeregów podczas II wojny światowej prowadził działalność konspiracyjną. Został aresztowany przez gestapo i poddany okrutnemu śledztwu, po czym osadzono go w obozie koncentracyjnym Stutthof. Na początku 1945 r. przeżył "Marsz Śmierci". W 1946 r. został pierwszym powojennym komendantem Hufca ZHP w Kościerzynie.

Za nim jednak dokonano aktu dekoracji, zgromadzeni w Sali Szopińskiego mieli okazję obejrzeć film "Pan Werner" autorstwa Wandy Dittrich i Mariusza Wirskiego. Przypomnijmy, że został on zakwalifikowany do katalogu międzynarodowych targów Short Film Corner na Festiwalu Filmowym w Cannes.

- Najważniejsza dla mnie zawsze były rodzina. Moja szkoła, wychowawcy, którzy spoczywają w lasach. Jeszcze przed tym był ksiądz dr Heyke, a na koniec zawsze zostaje tylko wiara - podkreślał laureat medalu, Werner Rzeźnikowski.

Obok niego na scenie pojawił się także Felicjan Łada, także więzień obozu Stutthof.

- Przebyłem to. Nie wstydzę się tego pobytu. Nasze wyobrażenia o obozie są jednostronne. Takim dowodem na to był sąd nad esesmanami i funkcyjnymi z obozu. Były wyroki bardzo ostre, ale nie zawsze sprawiedliwe. Tak samo nasze pojęcie o obozie trzeba byłoby niejednokrotnie skorygować. Chodzi mi o to, że nie wszyscy byli źli, wyrachowani - mówił Felicjan Łada.

Galę zwieńczyły podziękowania osobom, które podzieliły się swoimi wspomnieniami z czasów wojennych. A tym samym okres ten w historii ziemi kościerskiej nie ulegnie zapomnieniu.

AL

Autor: Ania Lehmann / Redakcja Koscierski.info






---------

Jesień 1939 roku. Dla mieszkańców Kościerzyny i całego powiatu kościerskiego rozpoczął się jeden z najbardziej ponurych okresów w ich życiu. Z początkiem września niemieckie wojska zajęły tereny Pomorza Gdańskiego, które następnie zostało wcielone do III Rzeszy. Ale najgorsze miało dopiero nadejść. I to bardzo szybko. W listopadzie 1939 roku rozpoczął się proces wysiedlania ludności polskiej z terenu powiatu kościerskiego. Spora część osób, która została poddana brutalnemu procesowi wysiedleńczemu, już nigdy nie wróciła do swoich rodzinnych domów, co było pokłosiem zbrodniczej machiny nazistowskiego terroru, która miała przedstawicieli polskiego narodu zmieść z powierzchni ziemi.

Większość z nas, tragiczne obrazy z czasów II wojny światowej zna jedynie z książek, filmów fabularnych czy też dokumentalnych. Dla tysięcy mieszkańców powiatu kościerskiego, wydarzenia z listopada 1939 roku, stanowią jeden z najbardziej mrocznych aktów, który będzie im towarzyszył przez całe życie, przypominając co roku o koszmarze, jaki rozegrał się 81 lat temu. To właśnie wtedy, wpadli w tryby nieludzkiej machiny terroru, która zgodnie z nazistowską ideologią miała oczyścić Europę z tzw. podludzi.

To nie była fikcja, ale prawdziwe wydarzenia

Jak podkreśla w swojej publikacji naukowej „Wysiedlenia jako element germanizacji w Kościerzynie i na terenie powiatu kościerskiego podczas drugiej wojny światowej”, prof. Bolesław Hajduk z Uniwersytetu Szczecińskiego, dokonywane w czasie wojny czystki etniczne na podbitych ziemiach polskich wynikały z przyjętych przez III Rzeszę koncepcji o wyższości rasowej oraz planów germanizacyjnych, których celem było umocnienie niemczyzny, a także zapewnienie dominacji „rasie panów”. Jak zaznacza prof. Hajduk, opanowanie Pomorza miało dla Niemiec zasadnicze znaczenie, ponieważ oznaczało jednocześnie realizację dalekosiężnych celów politycznych i terytorialnych. Zgodnie z planami wysiedleńczymi dotyczącymi całego obszaru Polski, procesem wysiedlenia oraz germanizacji miało być objętych 85 procent Polaków. Warto też wspomnieć, że osobą odpowiedzialną za tę zbrodniczą sferę był dowódca SS i jednocześnie szef policji Rzeszy, Reichsführer Heinrich Himmler.

W ostatnich dniach listopada 1939 roku, to o czym mówiono, i co przewidywano od pewnego czasu, stało się faktem. Dla tysięcy mieszkańców powiatu kościerskiego rozpoczął się dramat, który dla części skończył się śmiercią. Cała akcja wysiedleńcza, jak na niemiecką precyzję przystało, została perfekcyjnie zaplanowana. Świadczy o tym fakt, że niemiecki aparat bezpieczeństwa, zanim przystąpił do jej realizacji, dysponował listami, na których znajdowały się nazwy miejscowości oraz nazwiska rodzin i osób przeznaczonych do wypędzenia. A te, miały wyjątkowo brutalny charakter. Niemieccy funkcjonariusze zorganizowani w kilkuosobowe grupy, dokonywali wypędzeń całych rodzin lub pojedynczych osób. Mieszkańcy mieli zaledwie kilkanaście minut na to, by spakować najważniejsze i najbardziej potrzebne rzeczy. Najczęściej były to żywność i coś do ubrania. Jak się okazało, rzeczy te były następnie wrzucane na ciężarówki i rzadko kiedy wracały do ich właścicieli. Aresztowana ludność była kierowana do miejsc koncentracji, a taką rolę pełniły najczęściej posterunki policji, szkoły, gospodarstwa czy też parafialne kościoły. Tak było w przypadku mieszkańców Kościerzyny.

Ludzkie dramaty widzieli na własne oczy

Wspomniany wyżej prof. Bolesław Hajduk, w swojej publikacji przytoczył relacje świadków tych dramatycznych wydarzeń. Jedna z nich dotyczy wspomnień Franciszka Marchewicza, który mówił: „21 listopada 1939 roku, o godz. 22 wojsko niemieckie stacjonujące w miejscowym liceum otoczyło miasto. O godz. 3 nad ranem młodzi Niemcy uzbrojeni w długą i krótką broń, wchodzili do rodzin, które figurowały na posiadanych przez nich listach. Przeznaczonym do wysiedlenia nakazywali się ubrać w ciągu 15 minut i zabrać żywność na trzy dni. Postępowanie ich było bezwzględne i brutalne. Niekiedy rozdzielano rodziny, wszystkich zapędzano do kościoła. Brakowało chleba i mleka dla niemowląt. Przed południem pojawiły się samochody, na które załadowano wysiedlonych i wywieziono do Wysina. Wsi, z której usunięto niemal całą ludność. Stamtąd zabrano nas do stacji kolejowej Głodów i załadowano do bydlęcych wagonów. Upychano ludzi do ostatniego stojącego miejsca. Na stacji tej, młodzi Niemcy obdzierali wysiedleńców z odzieży i butów. Widziałem jak wicestaroście kościerskiemu Głasikowi, Niemiec z Kościerzyny ściągnął skórzaną kurtkę. W drodze wołano o wodę, ale Niemcy zakazali podawać cokolwiek, a kilka osób zastrzelili. Docelowym etapem była stacja Niemojki w siedleckim...”.

Prof. Hajduk przytacza też relację Pawła Bałachowskiego z Wysina, którego opowieść również mrozi krew w żyłach. A oto fragment tej wstrząsającej historii: „W dniach 22 i 23 listopada 1939 roku wojsko SS przy pomocy wszystkich miejscowych Niemców z gminy, powiatu, a nawet z Gdańska, lokowało przywożone rodziny polskie w kościele i po wszystkich gospodarstwach. Zajęte były również stajnie, chlewy i stodoły. Zebrano tutaj około 13 tysięcy ludzi. Jednych przywożono, a drugich w tym czasie transportowano samochodami do Głodowa. Codziennie dochodziło kilka transportów. W Wysinie przeprowadzono też selekcję i w piwnicy plebanii osadzono przeznaczonych na rozstrzelanie. M.in. uwięziono tam ks. proboszcza Johana Paula Eltermanna z Mierzeszyna, którego później zamordowano podczas zbiorowej egzekucji w Nowym Wiecu. W czasie selekcji zabierano futra, skórzane kurtki, zegarki, pieniądze, pościel, buty itp. W piwnicy gospodarza Drywy leżeli chorzy, którzy nie nadawali się do transportu. Po wyzwoleniu, znaleziono w dole od gaszonego wapna ich zwłoki…”

Pamięć o wstrząsających wydarzeniach

W roku 2006 z inicjatywy władz miasta zorganizowano uroczystości upamiętniające wydarzenia z listopada 1939 roku. Być może nie doszłoby do nich, gdyby nie głos świadka tamtych wydarzeń. Wszystko zaczęło się od listu pani Bogumiły Baryłkowskiej z Kościerzyny, która zwróciła się do Rady Miasta Kościerzyna z prośbą, by zająć się tematem wysiedleń. W wyniku tego apelu, powstał zespół, który dotarł do kilkudziesięciu świadków tamtych upiornych wydarzeń. Jego członkowie spisali relacje 31 świadków. Aby upamiętnić ten dramatyczny moment, który stał się częścią historii kościerskiej ziemi, a także oddać cześć bohaterom tamtych lat, na Placu Jana Pawła II oraz w kościele pw. Świętej Trójcy w Kościerzynie zawisły dwie tablice poświęcone wysiedleńcom. Ponadto, w Ratuszu Miejskim (dzisiaj Muzeum Ziemi Kościerskiej) otwarto wystawę zatytułowaną „Wysiedlenia ludności kościerskiej w listopadzie 1939 roku”. Poza tym, każdy z wysiedleńców otrzymał broszurę, w której znajdowały się relacje 31 świadków listopadowych wydarzeń.

Autor niniejszego artykułu brał udział w tych uroczystościach, co stworzyło mu wyjątkową okazję do rozmowy z ludźmi, którzy przeżyli gehennę wysiedleń. Jednym z rozmówców był Teodor Bielawski z Kościerzyny.

- Niemcy przyszli nad ranem i zaprowadzili nas w okolice kościoła. Stamtąd przewieźli nas do Wysina, a następnie do Głodowa. Potem pociągiem zawieźli nas na Podlasie. Ja wraz z ciotką i jej dwójką dzieci, z Podlasia trafiłem na roboty do Niemiec. W czasie transportu widziałem śmierć, widziałem, jak człowiek zwariował. Na szczęście udało mi się w 1945 roku wrócić do Kościerzyny - mówił mi w roku 2006 Teodor Bielawski.

Młode pokolenie też pamięta

Skala wysiedleń przeprowadzonych w czasie okupacji na terenie powiatu kościerskiego była szeroko zakrojona. Jak wynika z danych zawartych w książce pod redakcją prof. Andrzeja Gąsiorowskiego „Kościerzyna i powiat kościerski w latach II wojny światowej 1939-1945”, mogła ona objąć w listopadzie 1939 roku około 10 tysięcy osób. Akcja deportacyjna była kontynuowana w kolejnych latach, a dokładnie w 1940 oraz 1941 roku. Była to tzw. ewakuacja specjalna, którą wstrzymano na początku 1941 roku. Jednak kilka miesięcy później zorganizowano kolejne wysiedlenia, które nosiły nazwę przesiedleń wewnętrznych. Po tym czasie akcje przesiedleńcze w powiecie kościerskim ustały.

Należ też podkreślić, że osoby objęte procesem wysiedleń próbowały jeszcze w czasie okupacji wrócić do rodzinnych miejscowości. Miały wówczas dwie możliwości. Pierwsza z nich miała oficjalny charakter i polegała na odwołaniach i skargach kierowanych do władz nazistowskich, z kolei druga sprowadzała się do nielegalnych ucieczek z Generalnego Gubernatorstwa, co mogło się zakończyć aresztowaniem, a następnie śmiercią. Jednak zdecydowana większość wysiedlonych w listopadzie 1939 roku, wróciła w rodzinne strony dopiero po zakończeniu wojny w 1945 roku.

Pamięć o uczestnikach listopadowych wydarzeń sprzed 81 lat jest pielęgnowana wśród mieszkańców powiatu kościerskiego. Najlepszym tego dowodem jest inicjatywa, która została podjęta w 2015 roku przez Muzeum Ziemi Kościerskiej w Kościerzynie. W 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej, aby ocalić od zapomnienia radości i smutki osób żyjących w Kościerzynie i okolicy w roku 1945, przygotowano specjalny projekt pod nazwą „Kościerzyna 1945 – rok wojny, rok pokoju we wspomnieniach mieszkańców Kościerzyny i ziemi kościerskiej”. Zaangażowali się w niego uczniowie I Liceum Ogólnokształcącego im. J. Wybickiego w Kościerzynie: Dawid Datta, Karolina Ebertowska, Julia Gralka, Bartosz Hinc, Zuzanna Hołdys, Klaudia Jastrzemska, Wiktoria Kozikowska, Julia Kuciara, Weronika Okoniewska, Ewelina Stefańska i Julia Szczypior. Od września do grudnia 2015 roku pod opieką pracowników merytorycznych muzeum – Rajmunda Kinttera i Jadwigi Bogdan, a także nauczyciela historii i wicedyrektora liceum – Rafała Słomińskiego, spotkali się, a następnie przeprowadzili wywiady z 21 osobami, które w 1945 roku mieszkały na ziemi kościerskiej. Jak poinformował nas dyrektor Muzeum Ziemi Kościerskiej, dr Krzysztof Jażdżewski, większość tych rozmów zostało zarejestrowanych w formie audiowizualnej. Następnie uczniowie dokonali transkrypcji relacji. Ta wyjątkowa praca licealnej młodzieży i pracowników muzeum, przyniosła efekt w postaci publikacji zatytułowanej „Czas próby i nadziei. Wspomnienia mieszkańców ziemi kościerskiej z lat 1939-45”.

- Zebrany podczas obu projektów materiał jest dość zróżnicowany pod względem stylu, szczegółowości i obszerności wypowiedzi. Materiały zgromadzone w roku 2006, sporządzono w dużej mierze przez nauczycieli historii, i przyjęły one raczej formę rozmowy, zmierzającej do ustalenia dokładnej daty wysiedleń i ich przebiegu. Inaczej rzecz się miała w przypadku materiałów zebranych w roku 2015, chociaż pytania zadawali uczniowie, czynili to na podstawie kwestionariusza przygotowanego przez pracowników muzeum – podsumowuje dr Krzysztof Jażdżewski, dyrektor MZK w Kościerzynie.



Autor tego artykułu w czasie jego przygotowywania korzystał z materiałów opublikowanych m.in. w książce pod redakcją Andrzeja Gąsiorowskiego "Kościerzyna i powiat kościerski w latach II wojny światowej 1939-1945".

Zdjęcia pochodzą także z książki „Kościerzyna i powiat kościerski w latach II wojny światowej 1939-1945" oraz ze zbiorów Muzeum Ziemi Kościerskiej w Kościerzynie.

Autor składa podziękowania dr Krzysztofowi Jażdżewskiemu, dyrektorowi Muzeum Ziemi Kościerskiej w Kościerzynie, za udzielone wsparcie oraz przekazanie materiałów źródłowych.






------------




gmina Liniewo






Gmina Liniewo leży w woj. Pomorskim, we wschodniej części powiatu kościerskiego. Pod względem krajobrazowym wchodzi w skład pojezierza kaszubskiego, dlatego jest duża mozaika rzeźby terenu.

Występują wzniesienia do 200 m n.p.m. Istnieje duża ilość jezior polodowcowych skupiających się głównie w południowej części gminy, tworząc dogodne warunki turystyczno – rekreacyjne, gdyż otoczone są drzewostanem mieszanym, liściasto – iglastym. 

Większe skupiska leśne znajdują się w południowej części gminy przy granicy z gminą Stara Kiszewa oraz we wschodniej części, graniczącą z gminą Skarszewy. 

Drzewostan w południowej części jest mieszany z przewagą drzew iglastych, natomiast we wschodniej również mieszany jednak z wyraźną przewagą drzewostanu liściastego, głównie buka. Teren pocięty jest małymi rzekami, a dominującą rzeką jest „Wietcisa”, która wpada za Skarszewami do Wierzycy. 

Gleby na terenie gminy zostały ukształtowane w epoce plejstoceńskiej, zwaną lodowcową. Gleby tych okolic są mocno zróżnicowane pod względem budowy i struktury, a podstawowym materiałem są: kamienie, żwir i piasek z małą ilością związków gliniastych. Są to gleby stosunkowo słabe pod względem rolniczym. 

Początkowo uzyskiwano nie najgorsze plony głównie żyta i ziemniaków, a w miarę wzrostu kultury rolnej pojawiają się rośliny o większych wymaganiach glebowych, jak owies, jęczmień, pszenica, buraki, rzepak i kukurydza. W strukturze użytków rolnych znajduje się stosunkowo duży udział użytków zielonych, co dało chłopom możliwość rozwoju hodowli bydła, owiec i koni. 

Gmina składa się z 18 miejscowości w tym 14 wsi sołeckich. 

W zależności od ich historycznego rozwoju i przynależności osad, które były pod różnymi wpływami, głównie jednak kościoła, doszukać się można śladów bardzo dawnego osadnictwa. Na podstawie wykopanych grobów skrzynkowych, w których były popielnice z prochami można datować pierwsze osadnictwo na lata 1400 – 1100 p.n.e. 

Groby takie wykopano we wsi Lubieszyn. 

Wieś ta w latach 1247 – 1249 przekazana była przez Księcia Sambora II szpitalowi św. Gotharda pod Włocławkiem. Później wieś Lubieszyn przeszła we władanie szlachty, a w XVI wieku władał nią ród Garczyńskich. 

Od 1772 r. właścicielem został Antoni Ostoja – Liński. W drugiej połowie XIX wieku właścicielem wsi był Wierzymski. Nadmienić należy, że w 1861 r. była we wsi czynna szkoła dla młodzieży. Do wsi Lubieszyn należało wybudowanie osadnicze Lubieszynek. Na ślady grobów skrzynkowych natrafiono także we wsi Garczyn, dawna nazwa Gardzino.

Ponadto wieś ta posiada ślady cmentarza między Jeziorem Dyżym a wzniesieniem zwanym „Księżą Górą” dawniej „Szwedzkim Szańcem”. Na płaszczyźnie tej góry prawdopodobnie stał gród, który należał do rodu Garczyńskich. 

Pierwszy dokument pisany wymieniający nazwę osady Garczyn pochodzi z 1258 r. Jest to akt nadania tych ziem Cystersom przez Sambora II z Tczewa. Przypuszcza się, że mieściła się na tymże grodzie Kasztelania, w/g zapisu z 1304 r. Obok grodu powstało podgrodzie, w którym stanął kościół parafialny, istniejący już w XIII wieku. Obecnie cennym zabytkiem jest murowany kościół św. Andrzeja z XVI wieku z niską wieżą czterospadową i piękną figurką Madonny z XV wieku. Po zaborze Pomorza przez Krzyżaków, ziemia ta straciła na znaczeniu, a ośrodkiem administracyjnym stała się pobliska Stara Kiszewa. 

W pobliżu Garczyna znajduje się wieś Orle, która wymieniona już jest w XV wieku. W 1772 r. majątek ten należał do znanej pomorskiej rodziny Tuchołków. Do Orla należały tereny, z których w późniejszym okresie powstały wsie Chrztowo i Równe oraz kilka osad zwanych „Syberią”. 
Wsie te położone są pomiędzy jeziorami Sobąckim i Polaszkowskim. Po zachodniej stronie jeziora Sobackiego znajduje się wieś Sobącz, która powstała z byłego majątku należącego do rodziny Tępskich, a po 1945 r. został w ramach reformy rolnej rozparcelowany. Po południowej stronie gminy przy rzece Wietcisa natrafiono na palenisko sprzed ok. 2,5 tyś. lat. Obszar ten należy do wsi Wysin. We wczesnym średniowieczu tereny te podlegały prawdopodobnie ośrodkowi lokalnemu, którego siedzibą był gród Gnosma. 

W XIII w. ta część Pomorza należała do Księcia Sambora II, który przekazał w 1250 r. wieś Wissino oraz kilka innych osad biskupowi Michałowi z Włocławka za pożyczkę w wysokości 300 grzywien. Po późniejszych przetargach Książę Mściwój II w 1284 r. przekazuje prawa do Wysina kolejnemu biskupowi Wiesławowi. W rękach biskupów utrzymuje się wieś przez szereg stuleci. 

Centralną budowlą wsi jest kościół, który powstał w XIII w. Obecny pseudogotycki zbudowany został według projektu inż. Schreibera w 1894 r. na miejscu dawnego, drewnianego. Wśród wyposażenia najcenniejszym obiektem jest późnogotycka „Pieta” dzieło pomorskiego snycerza z XV w. 

Po II wojnie światowej wieś i osiedle Wysin Chrósty,a obecnie Chrósty Wysińskie uzyskały samodzielność administracyjną, czego dowodem była istniejąca szkoła podstawowa i prawa sołeckie wsi Chrósty Wysińskie.

Dwa kilometry od Wysina leży najstarsza na tym terenie osada, Stary Wiec. 

Na jej polach odkryte zostały w 1930 r. przez znanego badacza Pomorza, ks. Władysława Łęga trzy miejsca ze śladami pobytu i prawdopodobnie zamieszkania człowieka w mezolicie tj. w środkowej epoce kamiennej 8000-4300 lat p.n.e.). Jedno na pagórku w widłach rzek Wietcisy i Rutkownicy, drugie nad jeziorem Stare Wiecko z grobami skrzynkowymi z wczesnej epoki żelaza. Trzecie w widłach Wietcisy i polnej drogi do Iłownicy. 

Osada Stary Wiec wymieniona jest już w 1198 r. , która należała do kilku drobnych szlachciców. Od 1772 r. wieś i folwark należy do właściciela Gąbczewskiego. 

Na południe od Starego Wieca leży wieś Głodowo, wymieniona w XIII w. w dokumentach przekazania jej przez Sambora II Cystersom z Pogódek. Po likwidacji klasztoru, skolonizowana przez władze pruskie. Ośrodkiem tej wsi był dworzec kolejowy (obecnie linia kolejowa nieczynna) i szkoła w centrum wsi, która w 1965 r. stała się szkołą 8 klasową. 

Na wschód od Głodowa leży osada folwarczna Deka, która była we władaniu niemieckim, po 1945 r. należała do Państwowych Gospodarstw Rolnych. 

W kierunku południowym od Głodowa wśród lasów istnieją dwa osiedla wiejskie, Stefanowo i Milonki tworząc jedno sołectwo. Historia tych wsi ukształtowała się na bazie osadnictwa pracowników leśnych będących ich głównym źródłem utrzymania, przy znikomych dochodach z pracy na roli. 

Nieopodal Stefanowa leży wieś Iłownica, która nie posiada skomasowanej zabudowy, gdyż powstała z parcelacji ziem majątkowych. Centrum wsi skupia się wokół istniejących zabudowań folwarcznych i nie istniejącej już szkoły powszechnej. Ludność tej wsi zajmuje się głównie rolnictwem. 

Na zachód od Iłownicy leży mała wieś Płachty, która posiada status sołectwa z kilkoma zaledwie gospodarstwami indywidualnymi i budynkami pozostałymi po Państwowym Gospodarstwie Rolnym w Iłownicy. 

Centralnie położona na terenie gminy jest wieś Liniewo, znana z przekazu Księcia Gdańskiego Świętopełka klasztorowi w Żukowie – darowizny 5-garncy miodu rocznie. Potwierdzenie tej darowizny znajdujemy w 1249 r. kiedy wieś nazwana jest Lenewo. 

Osada w tym miejscu znajdowała się już we wczesnej epoce żelaza, na co wskazują odkrycia w dwóch miejscach. Na Diabelskiej Górze na południe od wsi, gdzie natrafiono na groby skrzynkowe z popielnicami. Drugie miejsce leży po zachodniej stronie wsi i północnej części jeziora Liniewskiego na terenie osady Małe Liniewo. Grodzisko to ma oryginalny kształt owalno-ósemkowy, lecz do tej pory nie jest zbadane. W Liniewie znajdował się folwark szlachecki, który obejmował jednocześnie wybudowania dzisiejszych Liniewskich Gór. 

W XIX w. po parcelacji dóbr majątkowych nastąpił rozwój wsi, na który wpływ miał również przeprowadzenie w 1885 r. linii kolejowej. Wieś Liniewo stała się ośrodkiem administracyjnym i oświatowym rejonu. Istniejąca szkoła powszechna stawała się zbyt mała i dlatego po parcelacji postanowiono ją przenieść do pałacu, w którym funkcjonowała prawie do 2000 r. 

Trudnym okresem, który trwał ponad 100 lat był zabór pruski, który znacznie wpłynął na kształtowanie się lokalnego społeczeństwa. Dochodziło do częstych rugowań rdzennej ludności ze swych gospodarstw, co miało wpływ na formowanie się wsi, szczególnie tych które posiadały lepsze gleby, gdyż tam osiedlali się koloniści. 

Duży wpływ wywarł tutaj Zakon Krzyżacki, który wspierał prądy prusko – niemieckie.

Z tego powodu większość obszaru dostała się we władanie niemieckich obszarników. Takie gospodarstwa powstawały w Garczynie, Sobączu, Liniewie, Iłownicy, Płachtach, Dece, Orlu i Starym Wiecu. 

Przed I wojną światową administracja pruska jako pierwsza rozparcelowała majątek w Liniewie i popierała osadników pochodzenia niemieckiego, przez co w tej wsi mało było Polaków. 

Większość majątków przetrwała okres parcelacji sprzed I wojny i przetrwały do jej zakończenia w wsiach: Iłownica, Plachty, Deka, Stary Wiec, Garczyn, Orle i Sobącz. 

Po 1920 r. miejscowości obecnej gminy Liniewo znalazły się w granicach Państwa Polskiego. Ludność miejscowa jest zbyt mocno przywiązana do swego regionu i do swej ojczyzny, dlatego Kaszubi nie wyrzekli się swej przynależności do Polski, pomimo potwornej niewoli i ucisku, początkowo najazdu Krzyżackiego a potem zaboru Pruskiego. Na długie, prawie trzy wieki oderwania od Polski, prześladowani i gnębieni, oparli się z podziwu godną siłą potężnemu naporowi germanizacji, zmierzającej do wyrugowania rdzennej ludności z tych ziem. 

Uformowana administracja gminy Liniewo jeszcze z czasów rozbioru pruskiego miała głównie za zadanie przeprowadzenie ewidencji ludności w celu podporządkowania się wpływom niemieckim.



II. Władanie gminą Liniewo od 1918 r. do 1976 r.


1. Okres 1918 – 1920. Rządy w gminie nie ustalone. W tym okresie prowadzono walkę ludności polskiej z pozostałością administracji niemieckiej z okresu zaborów.

2. Okres 1921 – 1939. Wójtami w tym okresie byli: Julian Tępski Hubert Węsierski Paweł Bałachowski Paweł Zieliński Głównym zadaniem tego okresu było umocnienie polskości na tym terenie i przebudowa administracji niemieckiej na polską. Szczególny nacisk kładziono na rozwój szkolnictwa polskiego i przebudowę gospodarki chłopskiej. Okres międzywojenny nie przyniósł oczekiwanego rozwoju gminy Liniewo, ludność potępiała ówczesną politykę władz sanacyjnych.

Ludności kaszubskiej nie chciano zatrudniać w urzędach, obsadzając je ludnością napływową. Istniały dosyć dobrze zorganizowane organizacje polskie, jednak władze tolerowały działalność organizacji niemieckich, które wraz z dojściem Hitlera do władzy, wzmogły swoją aktywność. Miejscowa ludność z nieufnością i niepokojem obserwowała poczynania wrogich organizacji niemieckich, jednak gdy nadszedł tragiczny wrzesień 1939 r. mężnie stanęła do obrony kraju.

3. Okres 1939 – 1945 -okupacja niemiecka Był to najcięższy okres ludności polskiej na terenie gminy. Okupant wprowadził rządy terroru poprzez mordy i rozstrzeliwania, wysyłał mieszkańców do obozów koncentracyjnych. Wysiedlaną ludność wywożono do różnych rejonów Polski i Europy. W tym celu utworzono obóz przejściowy we wsi Wysin. 

W 1942 r. Niemcy wprowadzili III grupę narodowości, ludności pochodzenia polskiego, która deklarowała przyjąć obywatelstwo niemieckie i mogła wstępować do wojska niemieckiego. Okupant wprowadził terror miejscowej ludności. Początkowo skupiło się to na inteligencji, gdzie z rąk okupanta giną nauczyciele Franciszek Gołębiewski z Liniewa i Leon Schülz z Wysina. Straszliwą zbrodnię popełniono na Wincentym Gruszce i Bazylim Pstrągu, wieszając ich na zgliszczach spalonej stodoły w Liniewie, gdyż przypisano im jej podpalenie, czynu którego nie popełnili.

4. Rok 1945. Pierwszym wójtem został Jan Werra rolnik z Liniewka. Okres po wyzwoleniu, którego dokonały 7 marca wojska radzieckie i polskie, charakteryzuje się organizacją ludności do zagospodarowania opustoszałych gospodarstw chłopskich polskich i poniemieckich. Lata 1945 – 1946 -wójtem był Józef Lidzbarski, rolnik z Iłownicy. 

Dalsze zagospodarowanie terenu gminy, gdyż jeszcze część gospodarstw była niezagospodarowana i opuszczona. W 1946 r. na teren gminy napłynęli pierwsi repatrianci, którzy obejmowali opuszczone gospodarstwa poniemieckie we wsiach Liniewo i Głodowo. 

W 1947 r. rozparcelowano w ramach reformy rolnej majątki w Sobączu i Płachtach. We władaniu państwa pozostały majątki w Starym Wiecu, Orlu, Garczynie, Iłownicy i Dece.


6. Lata 1946 – 1947 - wójtem był Jan Rekowski, rolnik z Liniewa. 
Rozpoczęto nauczanie w szkołach we wsiach Liniewo, Garczyn, Wysin, Głodowo, Lubieszyn, Iłownica, Sobącz, Chróstach Wysińskich, a później w Chrztowie. Następnie uruchomiono Urząd Gminy i Posterunek Milicji Obywatelskiej. 

Przywrócono ruch na linii kolejowej i utworzono stacje PKP w Liniewie i Głodowie oraz otwarto Urzędy Pocztowe w Liniewie, Wysinie i Głodowie. Ważną jednostką gospodarczą dla społeczeństwa było utworzenie w Liniewie Samopomocy chłopskiej, zaopatrującej ludność w produkty spożywcze pierwszej potrzeby. Lata 1947 – 1948 - wójtem był Bolesław Dysarz, spoza terenu gminy. Rozwijano spółdzielczość wiejską i umacniano szkolnictwa. Prowadzono dalszą opiekę nad zasiedlaniem przybywających repatriantów z terenów wschodnich. Uruchomiono bazę skupu płodów rolnych, oraz otworzono punkty skupu mleka w Liniewie, Wysinie, Głodowie, Garczynie i Sobączu.

8. Lata 1948 – 1949 - wójtem był Józef Spychalski, spoza terenu gminy. Reaktywowano w Liniewie przedwojenną filię Banku Spółdzielczego w Skarszewach. Na terenie gminy rozwinęła swą działalność Centrala Nasienna, która zajmowała się głównie rozprowadzaniem i skupem ziemniaków. Lata 1949 – 1950 -wójtem był Józef Loroch, handlowiec z Garczyna. W Liniewie otwarto punkt usług szewskich, stolarskich i kowalskich. Uruchomiono masarnię mięsa i punkt uboju gospodarczego, a w Wysinie piekarnictwo, szewstwo, rzeźnictwo i handel prywatny. W Liniewie zmodernizowano bazę kamieniołomów wspólnie z Zarządem Dróg Lokalnych. Głównym zadaniem w tych latach była elektryfikacja wsi. W pierwszej kolejności obejmowała ona wsie o zabudowie zwartej oraz Państwowe Gospodarstwa Rolne.

10. Lata 1950 – 1951 - przewodniczący Gminnej Rady Narodowej Jerzy Wiżyński. Nastąpiła przebudowa administracji, gminą zarządzał aktyw społeczno – partyjny, gdzie nastąpiło skomasowanie władzy w ręku Przewodniczącego GRN, który był przewodniczącym władzy ustawodawczej i wykonawczej. Prowadzono agitację celem uspołecznienia gospodarstw chłopskich, oraz toczono walkę z odradzaniem się wielkich gospodarstw rolnych.

11. Rok 1951 – przewodniczącym RGN był Leon Sznaza, pracownik administracji państwowej z Lubieszyna. Modernizowano drogi, poprzez kładzenie warstwy asfaltowej na istniejących drogach. Wprowadzono czyny społeczne mieszkańców na rzecz wsi i gminy.

12. Lata 1951 – 1952 -przewodniczącym GRN był Hubert Huzarek, rolnik z Konarzyn. Przystąpiono do elektryfikacji wsi. Remontowano drogi wiejskie i mosty.

13. Lata 1952 – 1953 -przewodniczącym GRN był Jan Pelowski, działacz młodzieżowy z Nowego Barkoczyna. Szkoły wyposażono w aparaty radiowe oraz wyświetlono filmy. Zakładano świetlice wiejskie i uruchomiono biblioteki. Wprowadzony został kontyngent obowiązkowych dostaw produktów rolnych dla rolników indywidualnych.

14. Lata 1953 – 1958 -przewodniczącym GRN był Jan Kościelski rolnik z Lubieszyna. Nastąpiła reorganizacja terytorialna gminy, powstały w 1957 r. Gromadzkie Rady Narodowe w Nowym Barkoczynie i Wysinie. Po okrojeniu gminy w skład Gromadzkiej Rady Narodowej w Liniewie weszły wsie: Liniewo, Chrztowo, Równe, Garczyn, Orle, Iłownica, Płachty, Lubieszyn i Lubieszynek. W latach 1952-1954 wybudowano na bazie Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska, sklepy handlowe, budynek administracyjny, skup zboża oraz punkt skupu żywca.

15. Lata 1958 – 1968 – przewodniczącym GRN był Stanisław Wilma pracownik G.S. w Liniewie. W okresie tym nastąpiła reorganizacja administracji terenowej, Gromadzkie Rady Narodowe w Wysinie i Liniewie połączyły się i powstała ponownie Gminna Rada Narodowa w Liniewie. Rozpoczęto budowę pawilonów przy szkołach w Wysinie, Głodowie i Garczynie, które były budowane w ramach czynów społecznych mieszkańców. Utworzono Zasadniczą Szkołę Rolniczą w Liniewie, której początkowo kierownikiem był Franciszek Gołębiewski, a później Bronisława Narloch.

16. Lata 1969 – 1972 – przewodniczącym GRN był Edward Milczewski, pracownik leśnictwa w Głodowie. Przystąpiono do reorganizacji systemu szkół podstawowych, poprzez likwidację szkół 4-klasowych i tworzenie większych ośrodków, szkół 8-klasowych w Liniewie, Garczynie, Głodowie i Wysinie. W Garczynie w latach 1962-1970 wybudowano nowy pawilon szkolny i dom nauczyciela. Przystąpiono do wodociągowania gminy, poczynając od największych miejscowości. Rozwiązano gminę Nowy Barkoczyn i wieś Sobącz włączono do gminy Liniewo.

17. Lata 1973 -1974 – przewodniczącym GRN był Stanisław Pepliński kierownik PGR w Iłownicy, a naczelnikiem Jerzy Trzebiatowski z Liniewa . Następuje rozdział władzy gminnej na ustawodawczą (Przewodniczący GRN) i wykonawczą (Naczelnik Gminy). W wyniku rozpadu gminy Pogódki do Liniewa zostają przyłączone wsie Stefanowo, Milonki i Deka. Przystąpiono do budowy gminnego domu kultury w Liniewie. W Liniewie wybudowano przez Gminną Spółdzielnię SCH piekarnię.

18. Lata 1975 – 1976 – przewodniczącym GRN był Edward Milczewski, a Naczelnikiem Gminy Józef Dawicki. Następuje rozwiązanie władzy powiatowej i zostają umocowane władze gminne. 

W 1976 r. następuje połączenie się gmin Liniewo z Nową Karczmą przez co następuje zastój w rozwoju byłej Gminy Liniewo. 

Na terenie gminy następuje intensywna rozbudowa Państwowych Gospodarstw Rolnych w Orlu i Iłownicy, do których włączono mniejsze dotychczas samodzielnie funkcjonujące gospodarstwa. Do Orla włączono Garczyn, a do Iłownicy – Dekę, Stary Wiec i Płachty. Powstają w tych gospodarstwach nowe obiekty gospodarcze oraz osiedla mieszkaniowe w Orlu, Głodowie, Starym Wiecu i dwa budynki w Garczynie. W 1977 r. oddano do użytku przechowalnie i sortownię ziemniaków na bazie Centrali Nasiennej w Kościerzynie. W Liniewie powstają osiedla domków jednorodzinnych. Spółdzielnia Kółek Rolniczych oddaje nową bazę usług mechanizacji rolnictwa w Liniewie oraz później w Wysinie. Do tej pory nic nie zrobiono z pomieszczeniami szkolnymi w Liniewie. Pomimo, że jest to miejscowość gminna budynki szkoły są w opłakanym stanie, nie mieszczą już uczącej się młodzieży. Powstają więc pierwsze plany budowy szkoły w Liniewie.

Na podstawie notatek i zapisów Jerzego Trzebiatowskiego Naczelnika GminyLiniewo w latach 1973 – 1974 

opracował Jacek Sosnowski








Posty z cyklu STUTTHOF:






Stutthof cz. 4 (Autostrada czy wojna?)


Stutthof cz. 6 (Ziemia faluje) - data publikacji - 28 maja 2025 r.

Stutthof cz. 7 (Dziadek z wehrmachtu) - data publikacji - 10 listopada 2024 r.

Stutthof cz. 8  - data publikacji - jesień-zima 2024 r.

Stutthof cz. 9 (Analiza) - data publikacji - jesień-zima 2024 r.

Stutthof cz. 10 (Święta Ziemia) - data publikacji - maj 2025 r.









liniewo.pl/gmina-liniewo/historia/

https://przystanekhistoria.pl/download/166/73909/Wysiedlenia.pdf

koscierski.info/artykul/czas-proby-i-nadziei/786462

koscierski.info/artykul/81-lat-temu-niemcy-wysiedlili/1105557