Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

sobota, 12 czerwca 2021

Mit mizofalików.

 

treść od 18 roku życia



przedruk

tłumaczenie automatyczne



6 czerwca 2021

Il mito dei misofallici.




przez Sandro Angei


Niepokoi niechęć  niektórych podmiotów reprezentujących autorytet akademicki do  opisu i/lub badania poszczególnych znalezisk archeologicznych ukazujących narządy płciowe ; a to dlatego, że pewne „kredo” zaangażowane w zabieganie o styl życia tak czystego w duchu jak i ciele, przez wieki w rzeczywistości brzydziło się wszystkim, co dotyczy seksu,  odwołując się do myśli św . Augustyna . 

Powszechnie niezrozumiana myśl, a może celowo, o świętym człowieku, który chciał dla niego tego, co inni zamierzali rozszerzyć na całą społeczność. W takim klimacie to, co „asceta” odrzucane jako narzędzie szatańskiej pokusy, było i jest traktowane, jeszcze dzisiaj w sposób bigoteryjny, jako prawy przykład do naśladowania przez całą wspólnotę; dlatego wszystko, co pociąga za sobą pokusę ciała, było i nadal jest postrzegane przez niektórych jako interwencja demoniczna. Tutaj  zakorzenia się „mizofallia”, która, dobrze rozumiana, wyrażająca ją do dnia dzisiejszego w świetle pewnego przekonania, słusznego lub niesłusznego, może mieć rację bytu, ale upuszczać ją w środowisku całkowicie obcym dla kultura, która ją generuje, misofalia, jest niczym innym jak szaleństwem.

   W takim bigoteryjnym systemie wszystko, co wywołuje odrazę dla naszego „mizofallicznego” podmiotu, jest interpretowane jako symbol zła, chociaż nie ma to nic wspólnego ze złem i perwersją, starożytnym odkryciem archeologicznym, które badane w kontekście historycznym okazuje się bądźcie rzeczywiście życzliwą nadzieją, jeśli nie manifestacją tej samej boskości.

 W tym klimacie nawet dzisiaj środowisko archeologiczne jest zmuszone do unikania wszystkiego, co związane z seksem, do tego stopnia, że ​​nie chce o tym mówić, z taką ilością włosów na języku i bardzo, zbyt zawstydzonym.

Wstyd, który podcina skrzydła wolności poznania intymnej istoty ludzi.

 Wystarczy na przykład  wiedzieć, że jakaś grupa ludzi używała pewnej potrawy, która miała swój początek w miejscu, a nie w odległych krajach, jeśli wtedy nie chcemy nic wiedzieć o wierzeniach religijnych tej grupy, ponieważ mówienie o narządach płciowych to zły zwyczaj?

 Wystarczy opisać sanktuarium nuragiczne, takie jak Gremanu, z wyszczególnieniem poszczególnych środowisk, bez wspominania o bardzo szczególnym kształcie świętego obszaru, który je wszystkie zawiera, i bez zastanawiania się, dlaczego ta nazwa ma jasne znaczenie, jeśli zinterpretuje się ją przez porównanie ... do tego oryginalnego "kształtu"?  Co oznacza „gremanu” w mowie Fonniego? [1] 

 Na tym blogu przy różnych okazjach zdarzało nam się mówić o „błędach”, z pewnością nie dla brzydkiego czy sensacyjnego celu, ale tylko i po prostu dlatego, że są to dowody, jakie proponuje badania na temat religijności cywilizacji nuragijskiej. Męski narząd płciowy był dla tych ludzi manifestacją boskości. W przeszłości nie było okazji, aby powiedzieć to szczerze, i to bez zbytniego zastanawiania się nad niepokojem, jaki jakaś „miła” dusza może rozpętać; bo gdybyśmy musieli dbać o to na każdym kroku, z pewnością byłoby wiele do ukrycia zarówno przed tą, jak i innymi przeszłymi cywilizacjami.

Dlatego w atmosferze spokojnego spokoju moralnego można bez zwłoki i wszelkich obaw mówić o temacie, którym się tu zajmujemy, z całym szacunkiem dla „mizofalików”.

W multidyscyplinarnym studium studni Santa Cristina próbowałem zinterpretować kształt zewnętrznej obudowy tej wspaniałej studni . Kształt na pierwszy rzut oka jest podobny do jajka, do tego stopnia, że ​​w badaniu zrozumiałem, że nie jest to kształt podyktowany przypadkiem, ale bardzo precyzyjną metodą geometryczną, którą starożytni nuragi z pewnością wykorzystywali do jego śledzenia ( Rys. 1). [2]


Rys. 1

Zewnętrzna obudowa studni Santa Cristina to figura pomyślana według parametrów geometrycznych

 

Potem odważyłem się użyć alternatywnego słowa do „ jajowaty ”, proponując słowo „ gruczołowy ”; to nie po to, aby utożsamiać kształt z kształtem żołędzia (byłoby to całkowicie bezużyteczne), ale powiązać go z kształtem „żołędzi”, który z drugiej strony – żołądź – przyjmuje etymologię za podobieństwo formalne. Wybór był oczywiście podyktowany znajomością faktów, a już na pewno nie brzydkimi powodami; w rzeczywistości miałem okazję sprawdzić, że przedsionek wejściowy tematów sanktuarium w Gremanu (ogrodzenie o fallicznym kształcie o długości prawie 80 m) został zbudowany zgodnie z geometrycznymi technikami budowy jajowatego (ryc. 2). ).


Rys. 2

Sanktuarium Nuragijskie w Gremanu


 Z tego powodu, jeśli geometryczny jajowatość Gremanu faktycznie rysuje to, co jest „żołędziami” męskiego narządu płciowego, możemy sądzić, że ten geometryczny kształt również w innych kontekstach jest delegowany do opisania (części za całość) męskiego narządu płciowego. .

 Dlatego zewnętrzne zamknięcie studni Santa Cristina jest niczym innym jak symbolem męskiej manifestacji boskości; i że w Santa Cristina kładzie się nacisk na fallusa, ta sama archeologia nam to pokazuje, biorąc pod uwagę, że na placu przed wejściem do stanowiska archeologicznego z całą pewnością wyeksponowany jest betyl w kształcie fallusa (choć prawdopodobnie nie kontekstu) z miejsca świętej studni (ryc. 3, 4 i 5)







Wnioski


   W punkcie polemicznym chcę wyrazić całe moje rozczarowanie „mizofalkami”, które, jak sądzę, mają szczególnie dziecinne uczucia, ograniczone poglądy i szaloną niekonsekwencję rozumowania. Ale ich wojna jest przegrana od samego początku, ponieważ misofalia , gdyby była powszechnie dzielona, ​​w krótkim czasie doprowadziłaby do wyginięcia gatunku. Siła natury ma jednak przewagę nad dewiacyjną postawą tych ludzi, ponieważ „ mizofallicy ” podążają za mitem w sposób bigoteryjnyascety (m.in. niejasno ich świadom). 

Mit jest mitem ascety, który poprzez mistyczne przezwyciężanie rzeczy materialnych poszukuje doskonałości w duchowości; ale natura (biologiczna): jej dobroć ma bardzo mało duchowości, której celem jest przetrwanie gatunku.

  Teraz zastanawiam się, ilu może być „mizofallików”, którzy w doskonałej ascetycznej świadomości chcą komentować na blogu?


Uwagi i odnośniki bibliograficzne

[1]  W związku z tym przeczytaj notatkę [6] do opracowania pod adresem, do którego link znajduje się w sanktuarium w Gremanu

[2] Mówiliśmy o tym obszernie w studium poświęconym świętej studni Santa Cristina (wcześniej połączonej), wykazując tam, ale także w innych kontekstach, że lud nuragów posiadał wielkie mistrzostwo geometryczne. Zobacz także linki:

http://maimoniblog.blogspot.com/2018/09/cerchi-ovali-e-ovoidi.html

http://maimoniblog.blogspot.com/2018/07/il-cerchio-lovoide-le-geometrie.html

http://maimoniblog.blogspot.com/2017/11/giorre-tra-geometria-e-astronomia.html


Źródło:


https://maimoniblog.blogspot.com/2021/06/il-mito-dei-misofallici.html?fbclid=IwAR2hm6fIlUXrML0Yz8Fgi_MCk-_FugdTSyRABdB-gP4paa9jHFjuYryBFcc


http://maimoniblog.blogspot.com/2019/04/il-pozzo-di-santa-cristina-8-parte-il.html#more







Włoski kamień skandalu

 

przedruk

tłumaczenie przeglądarki


Bycie/kończenie z tyłkiem na ziemi”
Termin pospolity również w języku włoskim, ale pochodzenia florenckiego, odnoszący się w szczególności do „kamienia skandalu lub acculata”: okrągły i dwukolorowy kamień znajdujący się pośrodku loggii Porcellino na skrzyżowaniu via Calimala i via Porta Rossa.

Kamień ten odtwarza w naturalnej wielkości jedno z kół Carroccio, symbolu Republiki Florenckiej, na którym wisiał sztandar miasta. Carroccio został umieszczony na kamieniu, wokół którego zebrały się florenckie wojska przed wyruszeniem do bitwy.

Kamień pełnił jednak również inną funkcję: był punktem karnym dla zalegających z płatnościami dłużników w renesansowej Florencji. Kara polegała na przykuwaniu „skazanych” łańcuchami, a po „spuszczeniu” spodni wielokrotnie klepano ich po pośladkach o kamień, jak twierdzi oskarżony. Z tego upokarzającego zwyczaju mogły narodzić się popularne idiomy, takie jak „siedzieć z tyłkiem na ziemi” i być może wyrażenie „sculo”, rozumiane jako pech.



"Essere/finire con il culo a terra"

Termine comune anche in italiano, ma di origine fiorentina, relativo in particolare alla "pietra dello scandalo o acculata": una pietra tonda e bicolore che si trova al centro della loggia del Porcellino all'incrocio tra via Calimala e via Porta Rossa.

Questa pietra ricrea a grandezza naturale una delle ruote del Carroccio, simbolo della Repubblica Fiorentina, sulla quale era appeso lo stendardo della città. Il Carroccio fu posto su una pietra attorno alla quale si raccolsero le truppe fiorentine prima di andare in battaglia.

Tuttavia, la pietra aveva anche un'altra funzione: era un punto di punizione per i debitori inadempienti nella Firenze rinascimentale. La punizione consisteva nell'incatenare i "condannati" con catene, e dopo aver "abbassato" i loro pantaloni, venivano ripetutamente schiaffeggiati sulle natiche contro una pietra, secondo l'imputato. Da questa umiliante usanza potrebbero essere nati modi di dire popolari come "stare col sedere per terra" e forse la frase "sculo", intesa come sfiga.

https://www.firenzetoday.it/guida/modi-di-dire-fiorentini.html/pag/3



Goły tyłek na „kamieniu skandalu”, gdy Rzymianin zawiódł

8 czerwca 2021


Zgadza się, goły osioł , prawdopodobnie powodując jedno z największych upokorzeń, jakie kiedykolwiek istniały, które dzięki (lub dzięki) Imperium Rzymskiemu rozprzestrzeniło się w całej Europie . Zobaczmy jednak, jak narodziło się powiedzenie „ kamień skandalu ” i na czym ono polegało.

Dura leksyk, sed leksyka

Prawo było święte dla Rzymian, jak wiemy i rzadko było egzekwowane. Forum , otwórz codziennie, zawsze był pełen przypadkach zarządzanie i decyzje do podjęcia. Niektóre prawa rzymskie były bardzo surowe, jak na przykład starożytne, zapisane w legendarnych Dwunastu Tablicach Prawa, które przewidywały zniewolenie niewypłacalnego dłużnika, sprzedanie go jako niewolnika przez wierzyciela w celu odzyskania pieniędzy, poszatkowany (tj. usunąć kawałki z ciała, co jest prawdopodobnie najbardziej okropne) lub zostać zabitym. Przepisy zatem, które ostrzegały ludzi przed zaciąganiem długów, których nie byliby w stanie spłacić, ale które jednocześnie, w wieku Juliusza Cezara stało się zbyt żelazne. W rzeczywistości archaiczne społeczeństwo rzymskie ewoluowało, a obroty gospodarcze firmy stały się wykładniczo większe, a zatem ryzyko zabójstw tej wielkości rosło coraz bardziej. Tak więc Juliusz Cezar postanowił zmienić to prawo, wprowadzając nową normę, którą można podsumować w tym łacińskim zdaniu:

bonorum cessio nagi tyłek super lapidem

Obrzęd „kamienia skandalu”

Dosłowne tłumaczenie normy łacińskiej to: „ transfer towarów z gołymi pośladkami na kamieniu ”, ale co to oznacza? Od I wieku po Chrystusie w Rzymie każdy, kto nie mógł już spłacić swoich długów i chciał ogłosić swoje bankructwo, musiał dać początek bardzo specyficznemu obrzędowi . W pierwszej kolejności musiał wspiąć się na wzgórze na Kapitolu , gdzie w pobliżu głównej bramy został umieszczony powyżej kamienia z przedstawiał lwa . Kiedy już tam dotarł, wszystko, co musiał zrobić, to krzyknąć cedo bona lub „porzucam cały mój dobytek” i rzucić swój tyłek nago super lapidem, „Naga dupa nad kamieniem”. Od tego momentu niewypłacalny dłużnik nie mógł już być ścigany, ale jednocześnie stracił całą swoją wiarygodność wobec ludu rzymskiego. Ponadto niektóre jego prawa jako obywatela rzymskiego zostały również unieważnione, na przykład prawo do składania zeznań w sądzie za lub przeciw komuś. Dlatego ten kamień z lwem przedstawionym nad Rzymem nazwano lapis scandalis , „kamień zgorszenia”.

Narodziny innych idiomów

Ale ten obrzęd, który utrzymywany był przez wieki, a także w innych miastach, jak zobaczymy, dał zapewne początek także innym idiomom , takim jak: kończący się na osiołku /pośladkach na ziemi i grzebaniu . Pochodzenie pierwszego jest łatwo zrozumiałe i opisuje akt tego bardzo starożytnego rzymskiego rytu; drugi zamiast tego bierze swój początek i daje ideę łutu szczęścia , przybył zaledwie kilka chwil przed zakończeniem z pośladkami na ziemi , a następnie przeżuty !

Rozprzestrzenianie się obrzędu w czasie i w innych miastach

Rozszerzenie Cesarstwa Rzymskiego na całą Europę i Morze Śródziemne umożliwiło rozprzestrzenienie się niektórych praktyk w różnych miejscach. Jest to szczególnie rozpowszechnione w całych Włoszech, a w średniowiecznych prawach florenckich czy modeńskich wciąż znajdujemy tego typu praktyki. W Florencji, w rzeczywistości, gdy kupiec nie powiodła się, aby oświadczyć się niewypłacalny musiał iść pod loggią kupców i spadek jego spodnie opuszczone w rundzie biały i zielony marmur krzyczy: ostendendo putenda, et percutiendo lapidem culo nago lub „Pokazuję pośladki i uderzam w kamień gołym tyłkiem”. Natomiast w Modenie wystarczyło usiąść na pewnym kamieniu i krzyknąć: cedo bonis, „Porzucam swój dobytek”. Krótko mówiąc, prawdziwie upokarzająca praktyka, która przetrwała wieki i trwała aż do średniowiecza i którą być może dobrze było stracić jako tradycję.



sprawdzić do osła



Proprio così, a culo nudo, dando origine probabilmente a una delle maggiori umiliazioni che siano mai esistite, che grazie (o a causa) dell’impero romano si è diffusa in tutta Europa. Vediamo però come nasce il detto “pietra dello scandalo” e in cosa consisteva.

Dura lex, sed lex

La legge per i romani era sacra si sa e raramente non la si faceva rispettare. Il foro, aperto tutti i giorni, era sempre pieno di casi da gestire e di decisioni da prendere. Alcune delle leggi dei romani erano molto dure come quella antica, inscritta nelle leggendarie Dodici Tavole della legge che prevedeva per il debitore insolvente la riduzione in schiavitù, la vendita come schiavo da parte del creditore per poter recuperare i propri denari, essere tagliuzzato (cioè proprio asportare dei pezzi dal proprio corpo, cosa probabilmente più atroce di tutte) o arrivare all’uccisione. Delle leggi dunque che mettevano bene in guardia le persone dal fare dei debiti che poi non sarebbero stati in grado di ripagare, ma che allo stesso tempo, all’età di Giulio Cesare era diventata fin troppo ferrea. La società romana arcaica si era evoluta infatti e anche il giro economico degli affari era diventato esponenzialmente più grande e quindi il rischio di uccisioni di questa portata era diventato sempre più alto. Così Giulio Cesare decise di cambiare questa legge, inserendo una nuova norma che può riassumersi in questa frase latina:

bonorum cessio culo nudo super lapidem

Il rito della “pietra dello scandalo”

La traduzione letterale della norma latina è: “cessione dei beni a natiche denudate sopra una pietra”, ma cosa significa questo? Dal I sec. dopo Cristo a Roma chiunque non potesse ripagare più i suoi debiti e volesse dichiarare il proprio fallimento doveva dare luogo ad un rito ben preciso. In prima istanza doveva salire sul colle del Campidoglio, dove, vicino alla porta maggiore era posizionata una pietra con sopra raffigurato un leone. Una volta arrivato lì non doveva far altro che gridare cedo bona ovvero “abbandono tutti i miei beni” e lasciarsi cadere culo nudo super lapidem, “a culo nudo sopra la pietra2. Da quel momento in poi il debitore insolvente non poteva più essere perseguito ma allo stesso tempo perdeva nei confronti della popolazione di Roma, tutta la sua credibilità. Inoltre si annullavano anche alcuni suoi diritti da cittadino romano, come quello di testimoniare in giudizio a favore o contro qualcuno. Ecco perché quella pietra con raffigurato un leone sopra a Roma veniva chiamata lapis scandalis, “pietra dello scandalo”.

La nascita di altri modi di dire

Ma questo rito, che si è mantenuto nei secoli e anche in altre città, come vedremo, ha probabilmente dato origine anche ad altri modi di dire, come: finire con il culo/chiappe a terra e sculato. L’origine del primo è facilmente intuibile e descrive proprio l’atto di questo antichissimo rito romano; il secondo invece ne riprende origine e dà l’idea di una botta di fortuna, arrivata proprio pochi momenti prima di finire con le chiappe a terra, quindi sculato!

La diffusione del rito nel tempo e in altre città

L’estensione dell’impero romano in tutta Europa e in tutto il mediterraneo ha permesso la diffusione di alcune pratiche in diverse località. Questa qui si è particolarmente diffusa in tutta Italia e nelle leggi medievali fiorentine o modenesi troviamo ancora questo tipo di pratica. A Firenze infatti, quando un mercante falliva, per dichiararsi insolvente doveva recarsi sotto la loggia dei Mercanti e farsi cadere con le brache abbassate su un tondo di marmo bianco e verde urlando: ostendendo putenda, et percutiendo lapidem culo nudo ovvero “mostro le mie natiche e sbatto con il sedere nudo sulla pietra”. A Modena invece bastava sedersi su una determinata pietra e urlare: cedo bonis, “abbandono i miei beni”. Insomma una pratica veramente umiliante che è resistita nei secoli e che si è protratta fino in epoca medievale e che forse, è stato bene perdere come tradizione.



--------------


Carroccio była duża czterokołowy rydwan opatrzone znakami miasta , wokół którego milicje tych średniowiecznych miast zebrane i walczyli . Był szczególnie rozpowszechniony wśród gmin lombardzkich , toskańskich i ogólniej w północnych Włoszech . Później jego użycie rozprzestrzeniło się również poza Włochy . Był symbolem autonomii miejskiej [1] .

Broniony przez wybrane oddziały, wybrukowany barwami gminy [2] , był na ogół ciągnięty przez woły i niósł ołtarz , dzwon (tzw. martinella) oraz antenę, na której umieszczono krzyż i insygnia miejskie . W czasie pokoju przechowywany był w głównym kościele miasta, do którego należał.

Carroccio, który ma lombardzkie korzenie , był początkowo używany przez Arimanni jako rydwan wojenny [3] . Jego funkcja stała się czysto symboliczna [4] , wraz z dodaniem krzyża, insygniów miejskich, ołtarza i jego konserwacją w głównym kościele miasta [5] w czasie, który można zidentyfikować w latach 1037-1039 dzięki arcybiskupowi Mediolanu Ariberto da Intimiano , który narzucił jej użycie w jednym z oblężeń, które Corrado II il Salico przeprowadził kilkakrotnie w Mediolanie [6] . Innymi słowy, Carroccio z pojazdu wojskowego stał się instrumentem czysto politycznym [5]. Z Mediolanu jego użycie rozprzestrzeniło się na wiele gmin w północnych Włoszech, w Toskanii i poza Włochami, aż do jego upadku w XIV wieku. W średniowiecznych dokumentach Carroccio nazywane jest carochium , carozulum , carrocerum lub carrocelum , podczas gdy w ówczesnym dialekcie mediolańskim nazywano je prawdopodobnie caròcc lub caròz [7] .

Jego dyfuzja rozszerzyła się na inne miasta lombardzkie, ale nie można tego wytłumaczyć jako czystą reprodukcję mediolańskiego Carroccio [4] . Co więcej, potomkowie Arimanni, jeszcze na przełomie XI i XII wieku, zachowywali pewną autonomię w średniowiecznym społeczeństwie północnych Włoch i byli rozpoznawalni dzięki różnym specyficznym prerogatywom, mimo że dominacja lombardzka zakończyła się na kilka stuleci



Dokumenty z 1158 i 1201 roku potwierdzają obecność mediolańskiego Carroccio w czasie pokoju w kościele San Giorgio al Palazzo [5] , podczas gdy inni nadal wewnątrz Palazzo della Ragione [8] . Pierwszy z przytoczonych dokumentów zawiera informację o konieczności wykonania żelaznej tarczy , która miałaby zostać umieszczona w chórze wspomnianego kościoła, który znajdował się w pobliżu Carroccio, z rozpaleniem wotywnego ognia podsycanego funtem oliwy [5] . W dokumencie z 1201 r. podano podobną informację: arcybiskup i zakonnicy mediolańskiego kościoła San Giorgio al Palazzo powinni zapalić lampki wotywne wokół Carroccio[5] .

W 1159 wojska miejskie Brescii podczas bitwy zdobyły Carroccio z Cremonese. Rydwan został następnie triumfalnie przewieziony ulicami Brescii i umieszczony w kościele odniesienia gminy, z „martinellą” umieszczoną na miejskiej wieży miasta [9] .

Il Carroccio był protagonistą w bitwie pod Legnano (29 maja 1176), podczas której, według legendy, bronił go, według legendy, Kompania Śmierci , dowodzona, zawsze zgodnie z potoczną tradycją, przez Alberto da Giussano , wyimaginowaną postać, która faktycznie pojawił się dopiero w dziełach literackich następnego stulecia. Również według legendy podczas walki trzy gołębie, które wyszły z grobów świętych Sisinnio, Martirio i Alessandro w bazylice San Simpliciano w Mediolanie [10], wylądowały na Carroccio powodując ucieczkę Federico Barbarossy [11] .

Zamiast tego, zgodnie z faktami historycznymi, które rzeczywiście miały miejsce, piechota miejska zorganizowała decydujący opór wokół Carroccio, co pozwoliło pozostałej części armii Ligi Lombardzkiej , faktycznie dowodzonej przez Guido da Landriano [12] , przybyć z Mediolanu i pokonać Federico Barbarossę w słynnej bitwie pod Legnano. Trudno dziś dokładnie ustalić dokładną lokalizację Carroccia w odniesieniu do topografii obecnego Legnano. Jedna z kronik tego starcia, Roczniki Kolońskie , zawiera ważne informacje [13] :



Oprócz wspomnianej już wartości symbolicznej, Carroccio pełniło ważną militarną funkcję taktyczną [21] . Zaczęła nabierać militarnego znaczenia zwłaszcza po bitwie pod Legnano, gdzie wśród pierwszych w historii piechoty skupionej wokół Carroccio przeciwstawiła się kawalerii [21] . Do tego czasu ci ostatni byli faktycznie uznawani za wyraźnie lepszych od żołnierzy piechoty [21] .

Biorąc pod uwagę, że piechota skupiona wokół Carroccio, ta ostatnia, oprócz silnej wartości symbolicznej, pełniła zatem ważną funkcję taktyczną: wraz ze zdobyciem Carroccio dla milicji miejskich klęska była niemal pewna [18] . Również z tego powodu Carroccio, oprócz tego, że uważano go za najbardziej pożądany łup wojenny, był przechowywany w katedrach, które były najważniejszymi kościołami gmin, i był bohaterem, zawsze w czasie pokoju, najważniejszych ceremonii i wydarzenia, które miały miejsce w miastach [18] .

Oprócz celów wojennych Carroccio pełniło inne funkcje, które mogły być realizowane również w czasie pokoju [9] . Wójtowie gmin na Carroccio mogli podejmować ważne decyzje dotyczące miasta, a sędziowie mogli używać go jako mobilnego trybunału do wydawania wyroków [9] .

Piechota Ligi Lombardzkiej w czasie bitwy pod Legnano zdołała odeprzeć różne ataki dokonywane przez cesarską kawalerię dzięki taktyce tej ostatniej, która obejmowała napady na małe, zdezorganizowane grupy [18] . Dopiero po bitwie pod Legnano kawaleria zaczęła zmieniać strategię, atakując piechotę broniącą Carroccio w widocznych, zorganizowanych siłach, tym samym przełamując jej opór [18] . Ta zmiana strategii wojennej przyczyniła się, wraz z przyczynami wymienionymi w poprzednim akapicie, do upadku i zniknięcia Carroccio z pól bitew [7] .



Carroccio w Mediolanie  


W Brescii znajduje się krzyż, który prawdopodobnie należał do masztu flagowego Cremonese Carroccio zdobytego w 1191 roku w bitwie pod Malamorte [22] . Z drugiej strony wewnątrz katedry w Sienie znajdują się dwa duże maszty flagowe o długości 10-15 metrów, które tradycja nawiązuje do Carroccio, który zwycięsko powrócił z Montaperti . W Cremonie , w muzeum miejskim, znajduje się drewniana platforma, która prawdopodobnie należała do pudła wagonu skradzionego mediolańczykom w 1213 roku w Castelleone .

Ponieważ zachowało się bardzo niewiele pozostałości z czasów średniowiecza, informacje o kształcie Carroccio są fragmentaryczne. Alessandro Visconti w księdze z 1945 r., odnosząc się do kronikarza Arnolfo z Mediolanu , podaje ten opis:


„Znak, który miał poprzedzać myśliwce, był taki: wysoka antena, niczym maszt statku, osadzona w solidnym rydwanie, wznosiła się wysoko, wnosząc na szczyt złotą głowicę z dwoma płatami białego wiszącego płótna. Pośrodku tej anteny znajdował się czcigodny krzyż z namalowanym wizerunkiem Odkupiciela z otwartymi ramionami zwróconymi do otaczających szeregów, aby niezależnie od wydarzenia wojny, patrząc na ten znak, żołnierze mieli pociechę.”

( Alessandro Visconti, Historia Mediolanu , 1945, s. 169. )

Wielkość chorągwi Carroccio można sobie wyobrazić na podstawie chorągwi biskupa miasta Würzburga , używanej w 1266 roku podczas bitwy pod Kitzingen i przechowywanej w Mainfrankisches Museum . Baner ma wymiary trzy na pięć metrów z wizerunkiem San Chiliano .

Ikonograficznie dwa przedstawienia Carroccio w średniowieczu dotarły do ​​XXI wieku: pierwszy znajduje się w Kronikach Sieneńskich Montauri , a drugi w Kronice Giovanniego Villaniego [23] . Oba przedstawienia są wynikiem opowieści nieokularnych kronikarzy, autorów XIV i XV wieku , a więc epoki, w której obecność Carroccio w życiu codziennym zanikła.

Pierwsze przedstawienie pokazuje tylko dwa ruchome maszty flagowe, jeden za pomocą drugiego, podczas gdy na drugim obrazie, gdzie znajduje się czterokołowy rydwan z flagą, temat jest przedstawiony bardziej szczegółowo. Na rydwanie u podstawy szybu przedstawiono również niektóre szalejące marzocchi. Ten sam obraz Carroccio jest obecny na fresku Jana van der Straeta poświęconym Medyceuszy , który przedstawia Piazza della Signoria podczas święta San Giovanni .

Jest zatem prawdopodobne, że istniały trzy rodzaje Carroccio: pierwszy „klasyczny” na modelu mediolańskim, toskański z dwoma masztami flagowymi (z Carroccio z Florencji z dzwonkiem) oraz rozpowszechniony we Flandrii i Niemczech , który był prostym rydwanem z centralnym masztem.

Z opisu dokonanego przez Salimbene de Adama rozbiórki tego, który został zdobyty przez Parmów z Cremonese podczas bitwy pod Parmą w 1248 roku, można wywnioskować, że części Carroccio było pięć: cztery koła, platforma , maszt, flaga i różne ozdoby. Koła były bardzo duże i zazwyczaj malowano je na czerwono w Mediolanie i Florencji , na biało w Parmie oraz na nieokreślone cenne kolory w Sienie i Padwie .

Maszt flagowy, zgodnie z opisem Bonvesina de la Riva , ważył jak czterech mężczyzn i był zwykle podtrzymywany przez liny (z pewnością ta w Mediolanie). W kodeksie Chigi florenckie Carroccio ma dwa maszty flagowe, a flaga, która bardzo często nie była przymocowana do bocznego drążka, była wykonana ze szlachetnego materiału, zwykle podzielonego na dwa połówki kolorów lub ozdobiona motywem krzyża. W przeciwieństwie do Europy Północnej , wizerunek patrona nie pojawiał się na włoskich rydwanach, gdzie często przedstawiano go jako ozdobę przedniej skrzyni [4] .

Ciągnięcie Carroccio odbywało się zwykle za pomocą wołów lub – bardzo rzadko – koni.




Reprodukcja Carroccio podczas historycznej parady Palio di Legnano 2015



https://www.roma.com/a-culo-nudo-sulla-pietra-dello-scandalo-quando-un-romano-falliva/?fbclid=IwAR2-rDYM47rqKSnTlIFWTisfBp8QqM64oZLEmqk_kThsrV1Ux0E_zSc0N3o


https://www.firenzetoday.it/guida/modi-di-dire-fiorentini.html/pag/3

https://it.wikipedia.org/wiki/Carroccio




piątek, 11 czerwca 2021

Ruska agentura???

 

przedruk

tłumaczenie automatyczne



Oto przykład „praw demokracji” i „metod europejskich”. Polski reżim wziął za zakładnika dziennikarza i działacza na rzecz praw człowieka Janusza Niedzwickiego w ramach zemsty za aresztowanie Protasewicza w Mińsku.


Tymi słowami znajomi i koledzy Janusza biją na alarm. Zakładają, że zeznania są torturowane z mężczyzny we współpracy z wywiadami Białorusi i Rosji. Od 12 dni prawnikowi nie pozwolono spotkać się z dziennikarzem, nie pozwolono mu też skontaktować się z rodziną i przyjaciółmi.

Janusz Niedzwicki został zatrzymany 31 maja. Oficjalne sformułowanie polskiego śledztwa (wystarczy uważnie posłuchać) „nawiązał kontakty”. W rzeczywistości jest to standardowa prośba o wywiad i komentarz. I z tego powodu każdy dziennikarz może trafić do więzienia w ogóle w Polsce. Pod fałszywym zarzutem Januszowi grozi do 10 lat więzienia. Sytuację skomentował polski politolog Tomasz Jankowski.


Tomasz Jankowski, politolog (Polska):

Oficjalnie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego poinformowała wczoraj, po 12 dniach więzienia, że ​​zostanie oskarżony o rosyjskie szpiegostwo.

To nie pierwszy raz w Polsce. Jeśli ktoś jest przeciwko tak agresywnej polityce, przeciwko krajowi wschodniemu - Rosji czy Białorusi w Polsce - jest natychmiast rosyjskim szpiegiem. Teraz nikt nie mówi, że możemy powiedzieć, że jest to dobry przykład podwójnych standardów.



https://www.tvr.by/news/obshchestvo/t_yankovskiy_o_dvoynykh_standartakh_varshavy/


tekst oryginalny:


Вот вам пример "законов демократии" и "европейских методов". Польский режим взял в заложники журналиста и правозащитника Януша Недзвицки в качестве мести за арест в Минске Протасевича.

С такими словами бьют тревогу друзья и коллеги Януша. Они предполагают, что из мужчины пытками выбивают признания в сотрудничестве с разведками Беларуси и России. Уже 12 дней к журналисту не допускают адвоката и не дают связаться с родными и близкими. 

Задержали Януша Недзвицки 31 мая. Официальная формулировка польского следствия (вы только вслушайтесь) "устанавливал контакты". На деле - это стандартный запрос на интервью и комментарий. И по таким основаниям в Польше вообще могут тогда посадить любого журналиста. По подложному обвинению Янушу грозит до 10 лет тюрьмы. Ситуацию прокомментировал польский политолог Томаш Янковский.

Томаш Янковский, политолог (Польша):

Официально Агентство внутренней безопасности вчера сказало, после 12 дней от заключения, что его будут обвинять в русском шпионаже. Это не первый раз в Польше. Если кто против такой агрессивной политики, против восточной страны - России или Беларуси в Польше - он сразу русский шпион. Сейчас никто не говорит о том, что можно сказать, что это хороший пример двойных стандартов

Początek terroru świętem narodowym Białorusinów

 

Daniłowicz w Dzień Jedności Narodowej 17 września:  jesienią 1939 r. odbył się akt sprawiedliwości dziejowej


Przykre i dziwne słowa.


W tamtych latach nie było państwowości białoruskiej.


Asymilacja? 

A co robią obecnie władze białoruskie, jeśli nie dokonują asymilacji Polaków na Białorusi?

"To są nasi Polacy" - tak powiedział prezydent Łukaszenka?

Więc o co te pretensje??


Pod rządami polskimi  "sprawy i problemy społeczne w zasadzie nie zostały rozwiązane, sfera edukacyjna i gospodarcza nie rozwinęła się." - za to władza sowiecka dokonała takiego spustoszenia wśród Białorusinów, że dziś naród szczycący się i często podkreślający, że walczył z nazizmem - w latach 40tych z radością witał nazistów wkraczających do grodzieńszczyzny.

"Masowy terror, który uderzył najpierw we wschodnią, a potem zachodnią Białoruś, doprowadził do egzekucji, śmierci w więzieniu, deportacji na Syberię i Daleki Wschód setek tysięcy Białorusinów, rusyfikacja i niszczenie tradycyjnej kultury narodowej."

"prawa" Białorusinów to był dla ZSRR wyłącznie pretekst do zaatakowania Polski.

ZSRR złamało Traktat Ryski, a sprawa zagarnięcia polskiej ziemi do dzisiaj nie została naprawiona.


Dlaczego dzisiaj Białorusini świętują dzień, w którym władza sowiecka rozpoczęła terror na ich narodzie - jak to możliwe??






Берасьце (Brześć) . Łuk powitalny wśród uczestników wspólnej niemiecko-sowieckiej parady wojskowej

Źródło: bel-reenact.clan.su



przedruk

tłumaczenie automatyczne


08 CZERWCA 2021, 10:05

Jesienią 1939 roku dokonał się akt sprawiedliwości dziejowej: dostaliśmy możliwość życia w jednym państwie. Opinię tę wygłosił na łamach gazety „SB. Białoruś Siegodnia” rektor Wyższej Szkoły Zarządzania pod przewodnictwem, kandydat nauk historycznych, docent Wiaczesław Daniłowicz, komentując ustanowienie Dnia Jedności Narodowej – informuje BiełTA.

Według niego, prawie 20 lat międzywojennych, kiedy zachodnia część naszego kraju wchodziła w skład państwa polskiego, odcisnęło piętno na świadomości narodowej narodu białoruskiego.

„Przytłaczająca większość białoruskich przywódców narodowych – czy to sympatyzowali z reżimem sowieckim, czy też byli wobec niego krytyczni – jest jednomyślna w opinii, że pokój ryski jest tragedią naszego narodu.


W rzeczywistości władze polskie prowadziły politykę asymilacji ludności białoruskiej. Dlatego wielu pozytywnie odebrało nadejście Armii Czerwonej - i entuzjastycznie przyłączyło się do stowarzyszenia.


Sugeruje to, że przecież polski rząd nie odzwierciedlał interesów ludu i był de facto obcy większości mieszkańców regionu – uważa ekspert.

- I to jest całkiem naturalne: sprawy i problemy społeczne w zasadzie nie zostały rozwiązane, sfera edukacyjna i gospodarcza nie rozwinęła się. Oznacza to, że do problemów ucisku narodowego dodano niezadowolenie społeczne.

Dlatego wizerunek Związku Radzieckiego w wielu oczach wyglądał pozytywnie. Jesienią 1939 roku dokonał się akt sprawiedliwości dziejowej: dostaliśmy możliwość życia w jednym państwie. Tak, nie było to idealne, ale za wszelką cenę doprowadziło do postępowego i pomyślnego rozwoju narodu białoruskiego ”.

Przewodniczący Komisji Stałej Izby Reprezentantów ds. Edukacji, Kultury i Nauki, członek korespondent Narodowej Akademii Nauk, doktor nauk historycznych prof. Igor Marzalyuk jest przekonany, że należy ocenić 17 września, gdyż data ta została oszacowana zarówno w zachodniej i wschodniej części kraju w 1939 r.

Orientacja na Polskę nigdy nie była popularna w środowisku białoruskim. Wsparcie ludnościowe dla tych organizacji, które się na nim koncentrowały, zawsze było minimalne. Nie mogło być inaczej, bo każdy rok oznaczał tylko jedno: wzmocnienie ucisku narodowego, celowe niszczenie narodowych ośrodków kultury.

Dlatego też większość Białorusinów z wielką przyjemnością przyjęła wiadomość o zburzeniu państwowości polskiej w 1939 r.”



Podczas II wojny światowej na Białorusi nie było swoich i obcych

2019.05.09 10:30 

... w 1941 roku cała Białoruś została opuszczona przez wojna radzieckie w ciągu kilku tygodni. W ten sposób ominęła ją masowa mobilizacja do Armii Czerwonej. A samo społeczeństwo Zachodniej i Wschodniej Białorusi, pamiętając terror bolszewicki, nie bardzo chciało służyć sowietom. Zacytujmy tylko kilka dokumentów:

Wrogi element […] wyzwolił z więzień ponad 3 tysiące aresztowanych […] strzelał z okien do jednostek i tyłów naszych wojsk, jakie przechodziły [przez miasto], wykorzystując do tego ukrytą broń byłej polskiej armii oraz uzbrojenie porzucone przez nasze jednostki – już 13 lipca o wydarzeniach w Białymstoku napisał komisarz pułkowy Łoś z 3. Wydziału [kontrwywiadu] 10 Armii Radzieckiej.


Meldunek Rady Wojskowej 30. Armii do Rady Wojskowej Frontu Zachodniego o przyczynach oddawania się czerwonoarmistów do niewoli. 6 września 1941 roku. Ściśle tajne. Nr. WS/0069

Rada Wojskowa Armii, analizując fakty zjawiska haniebnego dla wojska – oddawania się żołnierzy do niemieckiej niewoli – wykryła, że znaczna część tych, którzy poszli do niewoli, to według narodowości Białorusini, których rodziny przebywają w okupowanych przez Niemców obwodach.

W armii mają miejsce liczne fakty przechodzenia na stronę niemiecką czerwonoarmistów tej kategorii. Nie tylko pojedynczych osób, ale ostatnio także całych grup.

Na przykład 27 sierpnia w 903. Pułku Strzelców z 8. roty 3. batalionu, która był na pierwszej linii, ze stanowiska przeszła do Niemców z bronią grupa czerwonoarmistów w liczbie 5 ludzi. Wszyscy okazali się Białorusinami z obwodu witebskiego.

W związku z tym w latach 1941-1943 ilość Białorusinów w Armii Czerwonej nie była większa niż liczba Estończyków, chociaż populacja Białorusi była 8 razy większa niż Estonii. Przy czym Estończycy, mówiąc obiektywnie, byli jeszcze bardziej antysowieccy, bo przed zajęciem przez ZSRR mieszkali w swoim niepodległym państwie.

Większość białoruskich mężczyzn, którzy służyli w Armii Czerwonej, została wcielona latem i jesienią 1944 roku, gdy do końca wojny pozostało mniej niż rok. Dzięki temu, choć w 1941 roku mieszkańcy Białorusi stanowili 5 proc. populacji ZSRR, to liczba Białorusinów, którzy zginęli w szeregach Armii Czerwonej wyniosła mniej niż 3 proc.

Wojna na Białorusi to terror, próba przetrwania i współistnienia

Białoruska pamięć narodowa o II wojnie światowej nijak nie odpowiada historiografii sowieckiej, rosyjskiej, a nawet oficjalnej białoruskiej.

Opowiada ona o życiu na tyłach walczącej armii. Wehrmachtu. Białoruskie miasta – Mińsk, Homel, Mohylew, Witebsk – przez trzy lata okupacji były regularnie bombardowane przez sowieckie samoloty. Nieliczne niemieckie jednostki tyłowe nie mogły kontrolować tak dużego obszaru, a przeróżne niemieckie instytucje miały różny obraz tego, co z Białorusią robić. W ten sposób na białoruskim terytorium zapanowało swoiste „prawo dżungli” – władzę miał ten, kto był najsilniejszy w okolicy.



za wikipedią:


Ziemie północno-wschodnie II Rzeczypospolitej charakteryzowały się zróżnicowanym składem etnicznym. Zamieszkiwali je przede wszystkim Polacy, Białorusini i Żydzi, w niewielkim stopniu także Litwini, Niemcy, Rosjanie itp. Szczególnie liczna była mniejszość białoruska, która na niektórych obszarach stanowiła większość lokalną. Polacy dominowali w części północno-zachodniej regionu, Białorusini zaś na wschodzie i południu.

Część ludności miejscowej miała nie do końca ukształtowaną świadomość narodową, określając się mianem tutejszych bez podawania narodowości. Niektórzy mieszkańcy Polesia identyfikowali się też z odrębną grupą etniczną – Poleszukami. Powszechny spis ludności, przeprowadzony w Polsce w 1921 roku, wykazał w tej części kraju następującą strukturę ludności:

  • województwo białostockie – 1 305 284 mieszkańców, w tym 1 004 370 (76,9%) Polaków, 119 392 (9,1%) Białorusinów, 162 912 (12,5%) Żydów, 7019 (0,5%) Rosjan, 6872 (0,5%) Litwinów, 4 117 (0,3%) Niemców, 0,2% innych[13];

  • województwo nowogródzkie – 822 106 mieszkańców, w tym 443 701 (54%) Polaków, 310 152 (37,7%) Białorusinów, 56174 (6,8%) Żydów, 9801 (1,2%) Litwinów, 0,3% innych[14];

  • województwo poleskie – 880 898 mieszkańców, w tym 375 220 (42,6%) Białorusinów, 214 052 (24,3%) Polaków, 156 142 (17,7%) Rusinów, 91 251 (10,4%) Żydów, 38 565 (4,4%) tutejszych, miejscowych, Poleszuków i ruskich, 4 303 (0,5%) Rosjan, 0,1% innych[15];

  • Ziemia Wileńska (jedynie 4 powiaty: brasławski, duniłowicki, dziśnieński i wilejski; bez m.in. Litwy Środkowej) – 476 164 mieszkańców, w tym 225 326 (47,3%) Białorusinów, 222 065 (46,6%) Polaków, (3,9%) 18 496 Żydów, 6598 (1,4%) Litwinów, 3132 (0,7%) Rosjan, 0,1% innych[16].

Spis ten budził jednak wątpliwości, zarówno historyków przed- jak i powojennych.

Kontrowersje dotyczyły przeprowadzonej statystyki narodowościowej, której zarzucano zaniżenie liczebności mniejszości narodowych na ziemiach wschodnich.

Według wyników spisu liczba ludności białoruskiej wynosiła 1,035 miliona osób, natomiast, zdaniem Janusza Żarnowskiego, w rzeczywistości na całym terenie II Rzeczypospolitej mieszkało wówczas 1,7 miliona Białorusinów.

Jeszcze wyższą liczbę podaje prof. Jerzy Tomaszewski, według którego tylko w czterech województwach północno-wschodnich II RP mieszkało co najmniej 1,95 miliona Białorusinów, w tym w województwie poleskim 654 tys., nowogródzkim 616 tys., wileńskim 404 tys. i białostockim 269 tys.

Dr hab. Marek Wierzbicki, na podstawie spisu powszechnego z 1931 roku określił następujący skład etniczny ziem północno-wschodnich II RP:

Białorusini 1 787,8 tys. (47,6%), Polacy 1 351 tys. (36,0%), Żydzi 352,7 tys. (9,4%), Rosjanie 90,1 tys. (2,4%), Litwini 76,0 tys. (2,0%), Ukraińcy 49,5 tys. (1,2%), inne narodowości 52,4 tys. (1,4%).

Należy podkreślić, że historyk ten zaliczył do Polaków wyłącznie osoby, które zadeklarowały język polski jako rodzimy, a zarazem były wyznania katolickiego. Osoby innych wyznań nie zostały zaliczone do Polaków.

Całkowicie odmienne informacje dotyczące składu etnicznego Zachodniej Białorusi podaje Alaksandr Adamkowicz z Towarzystwa Kultury Białoruskiej na Litwie.

Jego zdaniem, w 1908 roku obszar ten zamieszkany był w 80-82% przez Białorusinów, natomiast Polacy stanowili znikomą mniejszość, nie przekraczającą 5%. Adamkowicz nie podaje jednak źródła tych danych, co znacząco obniża ich wiarygodność.

II wojna światowa i okres powojenny przyniosły głębokie zmiany narodowościowe na Zachodniej Białorusi.

Okres sowieckiej (1939–1941) i niemieckiej (1941–1944) okupacji przyspieszył proces krystalizowania się świadomości narodowej wśród tutejszych. Polityka władz okupacyjnych i konfrontacja różnych narodowych partyzantek wymuszała na nich opowiedzenie się za jedną ze ”stron” poprzez identyfikację z jednym z narodów. W czasie okupacji niemieckiej, w wyniku masowej eksterminacji, zniszczeniu uległa niemal całkowicie ludność żydowska, natomiast w pierwszych latach po wojnie, władze sowieckie zmusiły do opuszczenia swych domów i przeprowadzki w nowe granice Polski większości Polaków.

Współcześnie Zachodnia Białoruś zamieszkana jest w większości przez Białorusinów. Ok. 25-procentowa mniejszość polska żyje w obwodzie grodzieńskim.


Więcej tutaj - 8 mitów o „zjednoczeniu” zachodniej i wschodniej Białorusi:

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/04/zjednoczenie-zachodniej-biaorusi-z-bsrr_77.html





https://www.belta.by/society/view/danilovich-o-dne-narodnogo-edinstva-osenjju-1939-goda-sovershilsja-akt-istoricheskoj-spravedlivosti-444947-2021/

https://naviny.belsat.eu/pl/news/podczas-ii-wojny-swiatowej-na-bialorusi-nie-bylo-swoich-i-obcych/


https://pl.wikipedia.org/wiki/Zachodnia_Bia%C5%82oru%C5%9B#Sk%C5%82ad_etniczny

https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Biera%C5%9Bcie._%D0%91%D0%B5%D1%80%D0%B0%D1%81%D1%8C%D1%86%D0%B5_(22.09.1939).jpg


Służby, wszędzie służby...

 


Dr Kowalski: 4 czerwca mają co świętować przede wszystkim komuniści

– To, co wydarzyło się 4 czerwca, było ustalone wcześniej przy Okrągłym Stole, a jeszcze wcześniej w Magdalence i różnych konszachtach pomiędzy władzami PRL a tzw. konstruktywną opozycją – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl dr Lech Kowalski, historyk wojskowości.


Czy dzień 4 czerwca to Pańskim zdaniem data godna świętowania?

dr Lech Kowalski: Na pewno mają co świętować komuniści, bo choć naród pokazał im przy urnach wyborczych jedną wielką figę, to potrafili się prześliznąć w nową rzeczywistość III RP, z którą nie potrafimy się uporać po dzień dzisiejszy. Jeżeli ktoś ma co świętować, to są to właśnie oni. Przypomina to sytuację, kiedy ich poprzednicy przybyli przed 22 lipca 1944 roku i zmontowali PKWN i udawali, że to ich władza jest z nadania narodu. Po 4 czerwca 1989 roku nawet sami komuniści nie wierzyli, że ta klęska może tak zaowocować w przyszłości.

W lewicowo-liberalnym przekazie dzisiejsza rocznica stanowi symbol zwycięstwa demokracji i upadku komunizmu.

To, co wydarzyło się 4 czerwca, było ustalone wcześniej przy Okrągłym Stole, a jeszcze wcześniej w Magdalence i różnych konszachtach pomiędzy władzami PRL a tzw. konstruktywną opozycją. Komuniści nie spodziewali się, że to się tak przełamie po 4 czerwca, choć byli wystraszeni niemalże do granic. Przeprowadzałem wówczas wywiady z generalicją i widziałem jej początkową otwartość oraz postępujące odrętwienie i brak chęci do rozmów. Wiedzieli już bowiem, że osiągnęli to, co chcieli i wyszli na swoje.

W swojej najnowszej książce pisze Pan m.in. na temat działalności służb w tamtym czasie. Jaka była ich rola?

Na pewno inspirująca. Komuniści właściwie przestali brać pod uwagę opinię służb. Gdyby było inaczej, to myślę, że nie odważyliby się na ten ruch. Nie mieli już jednak wyjścia.

To znaczy?

To, co zaczęło się dziać po dojściu do władzy Gorbaczowa sprawiło, że rola służb zeszła na dalszy tor. Przywódca Związku Sowieckiego zaczął reformy od własnego kraju, a także postrzegał PRL jako laboratorium dziejących się przemian, którym kibicuje. Wielka polityka, która napłynęła z Kremla, przerosła bezpiekę, która w tej sytuacji składała się już tylko ze statystów w tej grze. Dzisiaj często uważa się, że służby przeszły na drugą stronę i miały ogromny wpływ na to, co się działo. Nie jest to jednak prawda.

Jakie najważniejsze konsekwencje tamtych wydarzeń dostrzega Pan w funkcjonowaniu III RP?

Konsekwencje są takie, że nigdy nikt nikogo nie rozliczył. Tym, którzy przez blisko pół wieku rządzili krajem, pozwolono przejść „na drugą stronę tęczy”. Szybko zorganizowali się na nowo i nie mieli postawionej żadnej tamy. Spośród wszystkich krajów tzw. demoludów to w PRL komuniści najpłynniej przeszli w nową rzeczywistość. Nie można porównywać tego do wydarzeń w Czechosłowacji, NRD, nie mówiąc już o Rumunii. Nasi rodzimi komuniści nawet sobie nie wyobrażali takiego „high life”, które mieli po 4 czerwca.







Szokujące słowa niemieckiego posła: Pakt Ribbentrop-Mołotow „słuszną decyzją” Stalina

Alexander Gauland, lider AfD w Bundestagu, stwierdził, że decyzja Stalina o podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow była słuszna, a Polska stałą na drodze do powstrzymania III Rzeszy.

Słowa niemieckiego polityka padły w środę w Bundestagu podczas debaty dotyczącej 80. rocznicy napaści Niemiec na Związek Radziecki.

Gauland potępiając napaść Hitlera na ZSRR stwierdził równocześnie, że w 1939 roku Stalin nie miał wyjścia i musiał zgodzić się na sojusz z przywódcą III Rzeszy. Winna temu ma być Polska.

– Przedłużające się negocjacje w sprawie konwencji wojskowej między Związkiem Radzieckim, Empire [Wielką Brytanią - przyp.red.] i Francją wielokrotnie prowadziły do tego samego impasu: jak zorganizować obronę bez Polski, która nie chciała tolerować wojsk sowieckich na swoim terytorium – stwierdził niemiecki polityk.

Deputowany dodał, że Stalin zawierając pakt z Hitlerem kupił sobie trochę czasu, aby uzbroić swoje wojska przed zbliżającą się wojną. Według polityka, sojusz dwóch totalitaryzmów był decyzją "realpolityczną i słuszną dla własnego przetrwania, której konsekwencje były jednak straszne dla Polski".

Pakt Ribbentrop-Mołotow

III Rzesza i ZSRR podpisały pakt 23 sierpnia 1939 roku. Sojusz dwóch totalitaryzmów doprowadził do wybuchu II wojny światowej i skazał połowę Europy na dziesięciolecia cierpień. Pakt ten zawierał tajny protokół, który faktycznie podzielił Europę Wschodnią na strefy wpływów.

W jego wyniku wojska radzieckie wkroczyły na terytorium II Rzeczpospolitej 17 września 1939 roku, łamiąc polsko-sowiecki pakt o nieagresji.

Sowiecka napaść zaowocowała m.in. czterema falami deportacji obywateli II RP na Syberię. Według różnych szacunków historyków Sowieci wywieźli w głąb ZSRR od 800 tys. do 1 mln ludzi.



11.06.2021

Mieszkańcy Syberii proszą Merkel o pomoc


Rosjanie zwrócili się do kanclerz Niemiec, by pomogła im wybudować drogę.

Mieszkańcy wioski Wierchnij Karbusz w obrodzie omskim (Syberyjski Okręg Federalny) nagrali w środę apel do kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Proszą, by władze niemieckie pomogły im wybudować drogę asfaltową. Twierdzą, że przez wiele lat zwracali się z tą prośbą do rosyjskich urzędników, a nawet do rządu w Moskwie, ale nikt nie chciał ich słuchać.

Przemawiająca na nagraniu deputowana rady wiejskiej Irina Drozdowa mówi, że ich wioska została zbudowana na przełomie XIX i XX wieków przez rosyjskich Niemców. - Niestety nasz rząd nas nie usłyszał, dlatego zwracamy się do pani z prośbą o pomoc - apeluje. - Gdy przyjeżdżają tu nasi rodacy, którzy wyjechali do Niemiec, z przykrością patrzą na naszą sytuację, która nie poprawia się, a tylko się pogarsza - mówiła.

Cytowani przez syberyjski niezależny portal sibreal.org mieszkańcy twierdzą, że droga jest w fatalnym stanie i że często podczas złej pogody wioska bywa odcięta od cywilizacji....



No, jak władza średniego szczebla nie reaguje, to się trzeba zwrócić bezpośrednio na samą górę...





https://www.rp.pl/Rosja/306119945-Mieszkancy-Syberii-prosza-Merkel-o-pomoc.html

https://dorzeczy.pl/kraj/187734/szokujace-slowa-alexandra-gaulanda-o-pakcie-ribbentrop-molotow.html

https://dorzeczy.pl/opinie/187210/dr-kowalski-4-czerwca-maja-co-swietowac-przede-wszystkim-komunisci.html



Dezinformacja - boty, czy agentura?

 

przedruk

Dezinformacja na temat COVID-19 w mediach społecznościowych to głównie dzieło złośliwych botów.


Liczba dotyczących pandemii nieprawdziwych informacji w internecie jest tak wielka, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) mówi wręcz o " infodemii" dezinformacji. Jednak działalność botów jako źródła dezinformacji nie została dotąd dokładnie zbadana.

Kto za tym stoi?

Zajął sìę tym zespół kierowany przez doktora Johna W. Ayersa, specjalizującego się w nadzorze zdrowia publicznego, współzałożyciela Center for Data Driven Health i wicedyrektora ds. innowacji w Wydziale Chorób Zakaźnych na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego (USA). Uzyskane wyniki wskazują na boty jako na główny "patogen" dezinformacji dotyczącej COVID-19 w mediach społecznościowych.

Zespół zidentyfikował publiczne grupy na Facebooku będące pod silnym wpływem botów. Udało się zmierzyć, jak szybko te same adresy URL (lub linki) zostały udostępnione w próbce około 300 000 postów opublikowanych w grupach na Facebooku, które udostępniły 251 655 linków.

Gdy adresy URL są wielokrotnie udostępniane przez wiele kont w ciągu kilku sekund, oznacza to, że są to konta botów kontrolowane przez zautomatyzowane oprogramowanie, które koordynuje ich działanie. Zespół odkrył, że grupy na Facebooku, na które mają największy wpływ boty, miały średnio 4,28 sekundy między udostępnieniami identycznych linków, w porównaniu do 4,35 godziny w przypadku grup na Facebooku, na które boty miały najmniejszy wpływ.

Monitorowanie postów

Naukowcy wybrali na Facebooku grupy, na które boty miały najmniejszy lub największy wpływ i monitorowali posty, które udostępniały link do duńskiego badania dotyczącego oceny masek na twarz mających chronić przed infekcją COVID-19. DANMASK-19 to randomizowane badanie kliniczne opublikowane w Annals of Internal Medicine.

„Wybraliśmy DANMASK-19 do naszego badania, ponieważ maski są ważnym środkiem zdrowia publicznego, który potencjalnie może kontrolować pandemię i są tematem powszechnej debaty” – powiedział dr Davey Smith z University of California w San Diego, współautor badania.

39 proc. wszystkich postów udostępniających wyniki badania DANMASK-19 zostało wysłanych w grupach na Facebooku, które były najbardziej pod wpływem botów. Natomiast 9 proc. postów zostało wysłanych w grupach, na które boty mają najmniejszy wpływ.

20 proc. postów udostępniających DANMASK-19 skierowanych do grup na Facebooku, na które mają największy wpływ boty, twierdziło, wbrew dowodom naukowym, że maski szkodziły użytkownikowi. Jeden z nich brzmiał: „Duńskie badanie udowadnia… szkodliwość noszenia maski”. 50 proc. postów promowało spiski, takie jak „korporacyjni kontrolerzy faktów okłamują cię! Wszystko to, aby służyć ich propagandzie Dystopian #Agenda2030”.

Posty udostępniające informacje o DANMASK-19 w grupach na Facebooku, na które boty mają największy wpływ 2,3 raza częściej deklarowały, że maski szkodzą użytkownikowi i 2,5 razy częściej zawierały twierdzenia o spiskach niż posty publikowane w grupach na Facebooku będących pod najmniejszym wpływem botów.

"Propaganda dezinformacji"

"Wydaje się, że propaganda dezinformacji na temat COVID-19 rozprzestrzenia się szybciej niż sam wirus" – powiedział dr Eric Leas, współautor badania i adiunkt na UC San Diego.

„Boty wydają się również podkopywać zaufanie do najważniejszych instytucji zdrowia publicznego. W naszym studium przypadku boty błędnie scharakteryzowały wybitną publikację prestiżowego czasopisma medycznego w celu rozpowszechniania dezinformacji - powiedział Brian Chu, współautor badania i student medycyny w UPenn. - Sugeruje to, że żadna treść nie jest bezpieczne od zagrożeń związanych z dezinformacją wykorzystywaną jako broń”.

"Liczba dezinformacji ze strony botów, które znaleźliśmy, sugeruje, że wpływ botów wykracza daleko poza nasze studium przypadku" – dodał dr Smith.

Zespół zauważył, że efekt automatycznej dezinformacji jest prawdopodobnie większy ze względu na to, jak przenosi się na organiczne rozmowy w mediach społecznościowych.

"Boty rozpowszechniające nieprawdziwe informacje mogą zainspirować zwykłych ludzi do rozpowszechniania błędnych wiadomości” – powiedział Zechariah Zhu z University of California w San Diego, współautor badania.

„Na przykład boty mogą sprawić, że algorytmy platform będą uważać, że zautomatyzowana treść jest bardziej popularna niż jest w rzeczywistości, co może prowadzić do tego, że platformy faktycznie nadadzą priorytet dezinformacji i rozpowszechnią je wśród jeszcze większej liczby odbiorców” – dodał dr David A. Broniatowski, dyrektor GW Institute for Data, Democracy, and Politics, współautor badania.

"Musimy pamiętać, że nieznane podmioty oszukują opinię publiczną i promują dezinformację. Ich niebezpieczne działania bezpośrednio wpływają na zdrowie publiczne” – powiedział dr Mark Dredze, profesor nadzwyczajny informatyki na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa i współautor badania.

Jak jednak zauważa zespół, rozwiązania mające na celu wyeliminowanie botów i ich kampanii dezinformacyjnych są na wyciągnięcie ręki.

„Nasza praca pokazuje, że platformy mediów społecznościowych mają zdolność wykrywania, a tym samym usuwania tych skoordynowanych kampanii botów – dodał dr Broniatowski. - Wysiłki zmierzające do usunięcia zwodniczych botów z platform mediów społecznościowych muszą stać się priorytetem wśród ustawodawców, organów regulacyjnych i firm zajmujących się mediami społecznościowymi, które zamiast tego skupiają się na atakowaniu pojedynczych dezinformacji zwykłych użytkowników”.

„Jeśli skorygować +infodemię+, wyeliminowanie botów w mediach społecznościowych jest niezbędnym pierwszym krokiem – podsumował dr Ayers. - W przeciwieństwie do kontrowersyjnych strategii cenzurowania rzeczywistych ludzi, wyciszanie zautomatyzowanej propagandy jest czymś, co każdy może i powinien wspierać”.



https://dorzeczy.pl/rozrywka/187578/dezinformacja-ws-covid-19-to-dzielo-zlosliwych-botow.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed






Odpowiedzialność za kraj

 

Na Białorusi myślą o zabezpieczeniu państwa na wypadek sabotażu politycznego. 

Pięknie, tak trzymać - w Polsce nam tego brakuje, stąd można publicznie kłamać, wprowadzać w błąd społeczeństwo, szkalować i nie ma za to obligatoryjnych kar, jak np. wykluczenie z życia politycznego czy zakaz publikacji, zakaz prezentacji w mediach.

W polskiej konstytucji z 1952 roku był np. zapis o dywersji: 


PODSTAWOWE PRAWA I OBOWIĄZKI OBYWATELI

Artykuł 77


2. Osoby, które dopuszczą się sabotażu, dywersji, szkodnictwa lub innych zamachów na własność społeczną, karane są z całą surowością prawa.



zniesiony po 1976 roku.



Abstrahując od obcych agentur, moim zdaniem zło w polskiej polityce obficie rozlewa się w skutek dyktatu mediów i dopuszczeniu do głosu awanturników politycznych, którzy politykę traktują jako sposób na reklamę siebie i miejsce dorabiania się, a nie dbałości o dobro społeczeństwa. 

Dyktat mediów ma tu wielki wpływ.

Degradacja środowiska politycznego - umedialnienie - sprawia, że ludzie niczym szkolna młodzież biją się i licytują przed kamerami, by zdobyć popularność i tym sposobem dostać się do Sejmu czy na stanowiska - powstaje stan bliski pajdokracji.

To sprawia, że osoby biorące udział w polityce można podzielić z grubsza na dwie grupy - na tych, co rozrabiają by utrzymać swą medialność i resztę, która stara się coś zrobić, ale staje się zakładnikiem  przekazu medialnego w ten sposób czasami upodobniając się do pierwszej grupy...

To samo dotyczy samych mediów.

Często dziennikarze zajmują stanowisko polityczne  z rozmowie przed kamerami, stając się jedną ze stron.

Istnieje umowny podział, że TVN są za liberałami z platformy, TVP Info za rządem, a pozostali to różnie, ale nie za rządem.


Sam widziałem, jak redaktor Cholewiński (niegdyś pracownik TVN) w TVP Info,  czytał stanowisko swojej nowej stacji nt. stronniczości TVN-u. 

Jako ilustracja pokazywany był fragment audycji TVNu z redaktorem Cholewińskim uprawiającym tę wspomnianą stronniczość...





Ja jednak chciałem wtrącić słowo o tatarze.

Wszyscy redaktorzy lubią tatara. 

Wszyscy się nad nim rozpływają - jaki to smakołyk. Kawał zmielonego surowego mięsa ze świeżą siekaną cebulką ociapany surowym jajkiem. Po prostu delicje.

Przysmak każdego redaktora jak cała Polska długa i szeroka.

Jak to jest możliwe, żeby każdy miał taki sam gust?

A jak to jest możliwe, że każdy uważa rządy Łukaszenki na Białorusi za sfałszowane?

Dlaczego każdy jest przeciw? Nie ma nikogo, kto nie ma zdania, albo ma zdanie przeciwne?





Otóż redaktorzy nie mają zdania - zdanie ma prowadzący ich, albo właściciele stacji.

I to oni swoim podwładnym każą mówić to, co oni mówią.


Mamy tu sytuację, gdy zarówno strefy rządowe jak i medialne - nawet te przeciwne polskiemu rządowi - nie są tak naprawdę za opozycją białoruską, albo przeciw Łukaszence - oni są za rozwaleniem państwowości białoruskiej. 





Czy to tylko efekt  30 lat prania mózgu przez polskojęzyczne media?





Jaki będzie efekt wiadomo - jak na Ukrainie, Rumunii albo w Polsce w latach 90tych - rządy niemieckich ubeków i zagranicznych podmiotów, które się obłowią na majątku Białorusinów.

Teraz TVN idzie ręka w rękę z rządem, który na co dzień krytykuje i atakuje.

A może to rząd idzie ręka w rękę z TVNem??





Dziennikarze, publicyści w swoich relacjach, albo w rozmowie przed kamerami zajmują stanowisko społeczne - czyli polityczne, bo do spraw społecznych sprowadza się polityka - i stają się jedną ze stron.

Pan obywatel, jak chce się wypowiedzieć politycznie do społeczeństwa, to z reguły ma dostęp do kamer, gdy zostanie posłem. A pan dziennikarz zawsze ma ten dostęp.


Sytuacja jest taka, że dziennikarze "bezkarnie" całymi latami uprawiają politykę, tylko dlatego, że pracują w mediach, a pan poseł, jak się będzie słabo starał, to może następnym razem już nie będzie posłem i nie będzie go w telewizji. Poseł to taki przechodzień - jest, a za chwilę go nie ma. A dziennikarz jest zawsze.

I nie jeden dziennikarz traktuje posła, albo ministra z góry - podnosi na niego głos, jest napastliwy, przerywa mu niegrzecznie, macha tymi łapami - zupełnie jakby wszystko było na odwrót, jakby to poseł, który ma mandat od społeczeństwa, przyszedł do pana dziennikarza przeprosić za swe istnienie.

To pan dziennikarz jest personą,  a pan poseł - nikim?


Jak to jest możliwe, że istnieje coś takiego jak "dziennikarskie śledztwo"?

No, ja wiem, przecież sam coś takiego jakby uprawiam...

Tylko, że gdyby były polskie służby, a nie niemieckie, to nigdy by tego "śledztwa" nie było - bo nie byłoby potrzeby.



Jak to jest, że dziennikarze coś tam wykrywają - taki na przykład redaktor Latkowski - a policja, czy służby bezpieczeństwa - nie?

Wygląda na to, że pewnymi tematami nikt się nie zajmuje - bo to nie jest określone w prawie.

Tak jak ten w SKW, co mi powiedział, że to co opowiadam, to nie są sprawy wojskowe, więc to nie jest sprawa dla nich. Tak sobie myślę, że nawet ja sam tak na dobrą sprawę nie wiem, czy to jest niemiecki wywiad wojskowy czy cywilny, a pan z SKW od razu wiedział.

Nic nie sprawdził, żadnego śledztwa nie podjął, od razu powiedział, że to "nie jego brocha". 

Jasnowidz, czy co?



Otóż potworzyli sobie prawa i teraz tak:

ta służba odpowiada za przestępstwa zaczynające się na literę G i Ó, tamta za W, tamta za N, a jeszcze insza, za O.

A za inne sprawy, jak to leci w alfabecie - nikt nie odpowiada.

I każdy jest czysty.

Bo każdy jest kryty przepisami i to mu wystarcza.



Tylko kto te przepisy wymyślił?

I gdzie są dziennikarze ze swoimi śledztwami?

Oni też mają swoje paragrafy....



Wszystko jest starannie ustawione.



KODEKS KARNY
ROZDZIAŁ XVII

Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej

Art. 127.

§ 1. Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.

§ 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.


" w porozumieniu z innymi osobami " - słowa klucze - bo jak ktoś samodzielnie do tego dąży, to karze nie podlega.


Prawda?


Można bezkarnie podważać istnienie państwa polskiego i żadne służby ani nawet nie mrugną, że coś tu nie tak. 


Ale niech tylko jakiś Synak usiądzie do komputera.... od razu wiedzą co robić.



Moim zdaniem, zarówno w polityce, administracji jak i w mediach potrzebne jest odgórne rozgraniczenie - oparte o wiek.

Osoby do 40 roku życia nie powinny mieć prawa ubiegania się o piastowanie stanowisk politycznych.

Jeśli chcą się spełniać w polityce winy mieć taką możliwość - ja wiem, jako doradcy, personel biura poselskiego czy coś takiego? 

Oczywiście ludzi niedojrzałych spotyka się i po 40tce, ale zawsze to jakiś hamulec.

Czy ktoś się z tym zgadza, czy nie, częściej błędne decyzje podejmuje się w młodszym wieku, choć jak wiadomo, to nie zasada... 

To taki pomysł na czasy poubeckie...



przedruk 

tłumaczenie automatyczne


W każdym państwie polityk wzywający do sankcji wobec własnego kraju kładzie kres swojej politycznej karierze, ponieważ życzy swojemu krajowi polityczny i gospodarczy upadek. Tę opinię politologa Wadima Borowika publikuje gazeta SB Białoruś Siegodnia, informuje BiełTA.

„Te prace są w toku. Odbyło się już pierwsze spotkanie w ramach Okrągłego Stołu Sił Demokratycznych, wzięli w nim udział parlamentarzyści, przedstawiciele różnych komitetów organizacyjnych, prawnicy i politycy.


Pracujemy nad decyzją (o odpowiedzialności - ok. BelTA) w dwóch formach.
Albo jest to ustawa o zmianie Kodeksu karnego i Kodeksu administracyjnego, albo dekret prezydencki.
Badamy obie opcje, zostaną przedłożone do rozpatrzenia przez głowę państwa.


Oprócz odpowiedzialności karnej i administracyjnej istnieje inna sugestia: ograniczenie w prawach politycznych.

Oznacza to, że osoby domagające się sankcji powinny być pozbawione prawa do kandydowania przez określony czas, uczestniczenia w działalności politycznej i wypowiadania się w kwestiach społeczno-politycznych.

Zależy nam na wypracowaniu jak najbardziej sprawiedliwego mechanizmu pobierania takich kosztów.
Na przykład, żeby członkowie rodziny nie ucierpieli: równie dobrze może się okazać, że matka i ojciec osoby destrukcyjnej wzywającej do takich działań w ogóle nie podzielają jego poglądów – zauważył ekspert.

Uważa również, że konieczne jest rozróżniać surowość przestępstwa.

"To jedno - trochę ograniczony obywatel dał lajka.

A to zupełnie inna sprawa, gdy polityk biega po europejskich przyjęciach i błaga o sankcje wobec swojego kraju. Taka osoba musi ponosić najcięższą odpowiedzialność i na zawsze zapomnieć o działalności politycznej jako zdrajcy interesów narodowych.

Należy rozumieć, że nawet sam pomysł omówienia sankcji, nie mówiąc już o ich wprowadzeniu, pogarsza klimat inwestycyjny w kraju, podważa zaufanie inwestorów i podważa wizerunek kraju na arenie międzynarodowej. Oznacza to, że krzywda została już wyrządzona nawet przez mówienie o sankcjach - podkreślił Vadim Borovik. - Dlatego nie chodzi tylko i nie tyle o chęć ukarania kogoś. Chodzi o potrzebę edukowania społeczeństwa do odpowiedzialności przed własnym krajem i własnymi ludźmi.


Tak więc, mimo wszelkich politycznych batalii, nieporozumień z takim czy innym punktem widzenia, nie ma nawet myśli o wezwaniu do sankcji w stosunku do własnego kraju!

Analityk uważa, że ​​na arenie międzynarodowej sankcje i inne naciski zewnętrzne są po prostu manipulowane przez zainteresowane osoby.

„Celem jest zdobywanie rynków i budowanie wpływów geopolitycznych.

Wiele stanów używa zbiegłych polityków - marionetek, które są całkowicie zależne od swoich zachodnich sponsorów - jako rzeczników opinii ludu. W międzyczasie przejmują rynki i lobbują swoje interesy na arenie międzynarodowej.

Nie bądź naiwny: świat to niezwykle ostra konkurencja, a wszystkie kroki są dokładnie przemyślane. Gdy tylko ktoś opuści rynek lub zmniejszy na nim swoją obecność, konkurenci natychmiast przejmują tę niszę. Dlatego różowe okulary o „walce o prawa człowieka” poprzez sankcje powinny zostać usunięte. Wszyscy walczą o własne, przede wszystkim ekonomiczne, interesy – podsumował Vadim Borovik.



https://www.belta.by/society/view/ekspert-rasskazal-o-vozmozhnyh-variantah-otvetstvennosti-za-prizyvy-k-sanktsijam-445500-2021/


http://libr.sejm.gov.pl/tek01/txt/kpol/1952a.html




wtorek, 8 czerwca 2021

Czym jest "ekonomia dla Polaków"?


przedruk z komentarzem


– Jak patrzę na niektóre dane, to mnie wbija w fotel. (…) Praktycznie cokolwiek weźmiesz, to jest lepiej, niż się można było spodziewać. Nasz eksport zasuwa jak nigdy – powiedział Morawski w wywiadzie dla Gazeta.pl Next.

Jak tłumaczył, spodziewał się, że "odbicie po lockdownie będzie mocne ze względu na skalę wsparcia publicznego w krajach rozwiniętych", natomiast "siła tego odbicia w zimie w warunkach ogromnej fali epidemii była zaskakująca". Dodał, że "skala odbicia w przemyśle jest nieprawdopodobna, za chwilę to się zacznie też dziać w usługach".

Morawski zaznaczył, że przez pandemię wiele firm upadło, lecz dla wielu "trwa eldorado". Wymienił w tym kontekście firmy produkujące sprzęt AGD, komponenty do różnych urządzeń, meble i elektronikę.

Czy możemy dogonić Niemcy?

– Jesteśmy hubem przemysłowym dla całej Europy, tak samo jak Chiny są hubem przemysłowym dla świata. I jeśli na całym Zachodzie dzięki rządowym tarczom ludzie czują się w miarę bezpiecznie i nie ograniczają wydatków, jeśli w dodatku przesuwają popyt z usług na sprzęt AGD czy meble, no to tak się składa, że my te rzeczy produkujmy – powiedział.

Ekonomista oświadczył, że nie zgadza się ze stereotypowym stwierdzeniem, jakoby Polska była jedynie "montownią pralek" i tkwiła w "pułapce średniego rozwoju".

Przyznał jednocześnie, że bez własnych kompetencji i kapitału "nie dojedziemy na gospodarczy szczyt, czyli nigdy nie osiągniemy poziomu Niemiec". 

– Tylko pytanie, czy czasem nie jest tak, że obecny model rozwoju pozwala to wszystko stopniowo zdobyć – dodał.

Według niego Polska jest na dobrej drodze, żeby w przyszłości mieć swoje duże firmy, które będą sprzedawać końcowe produkty pod rodzimą marką. – Chociaż to zajmie bardzo dużo czasu – podkreślił Morawski.




"czy czasem nie jest tak..."

Czyli pan ekonomista nie wie, czy "obecny model rozwoju" pozwoli nam to stopniowo zdobywać, czy nie.

On tego nie wie i pewnie nikt wytresowany tego nie wie, bo ekonomia w krajach podbitych oparta jest na wróżeniu z fusów co ma zastępować prawdziwą wiedzę.

Nie, to wcale nie jest tak.


Tylko pytanie, czy czasami nie jest tak, że my wiemy, jak się powinno prowadzić gospodarkę i budować dobrobyt obywateli, ale tego programowo nie robimy, bo niemiecki Werwolf nam na to nie pozwala, bo przecież wtedy nie tylko byśmy niemców dogonili, ale i przegonili - i co wtedy?

Upadł by mit polniszewirszaft i inne głupotki, nie wspominając o micie mądrych niemców, którzy wszystko robią najlepiej.

Ponadto, upadł by mit, że to wszystko z ciężkiej pracy niemieckich rąk, a nie dajmy na to - z łupów drugowojennych wywiezionych z Polski.

I co wtedy?

Posypią się w końcu pozwy o odszkodowania?

Przede wszystkim chodzi o to, byśmy resztę Europy przegonili w bogactwie, a więc i możliwościach oraz wpływach tego się boją najbardziej.

Choć czasami mnie to zastanawia - czy to jest prawdziwy powód... Czy wystarczającym powodem nie jest po prostu satysfakcja ukrytego władcy tego świata..?


My udajemy tylko kapitalizm, a tymczasem jesteśmy eksploatowani przez zachód i ekonomia w Polsce dostosowana jest do potrzeb zachodu, a nie polskich obywateli.


Czym jest program Polski Ład?

Niemcy od dawna szkalują nas powiedzeniem polnisze wirszaft - czy to przypadek? 


Fundusz odbudowy?

Polski Ład? 

NIC DOBREGO! 

Sytuacja jest naprawdę poważna! 


Andrzej Sadowski

"Nie ma już czasu na projekt ustaw, trzeba działać w ciągu najbliższych tygodni, bo taka jest powaga sytuacji".










https://dorzeczy.pl/ekonomia/187477/morawski-jak-patrze-na-dane-z-polski-to-mnie-wbija-w-fotel.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed