Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

wtorek, 30 sierpnia 2011

ABW inwigilowało prezydenta Lecha Kaczyńskiego

. Niezależna.pl twierdzi, że ABW inwigilowało prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

"Prezydent Lech Kaczyński był inwigilowany - Czy to początek polskiej afery Watergate, która wstrząśnie sceną polityczną?

 „Gazeta Polska” zdobyła tajne dokumenty ABW będące dowodem, że prezydent Lech Kaczyński był inwigilowany. 

25 października 2008 r. o godz. 23:02 jego dane wprowadzono do tajnej Bazy Wiedzy Operacyjnej Centrum Antyterrorystycznego ABW. Dokonała tego osoba posługująca się kartą ID o numerze 9200167. Oznaczało to, że od tamtej chwili wobec głowy państwa można było stosować wszelkie rodzaje inwigilacji, w tym podsłuch. 

Październik 2008 r. Trwa rozpętana przez ministra Tomasza Arabskiego, szefa Kancelarii Premiera, „wojna o krzesła”. Chodzi o udział w szczycie UE prezydenta i premiera. Minister Arabski odmawia prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu użyczenia rządowego samolotu Tu-154M. 

Premier Donald Tusk na pytanie, czy potrzebuje samolotu do swojej pracy, odpowiada: – Powiem brutalnie – nie potrzebuję pana prezydenta, na tym polega problem. Mimo trudności robionych przez Kancelarię Premiera prezydent Lech Kaczyński chce aktywnie uczestniczyć w polityce zagranicznej i zapowiada swój kolejny wyjazd do Brukseli, zaplanowany na 15 grudnia. Swoją decyzję ogłasza w połowie października. Kilka dni później zostaje zarejestrowany w Bazie Wiedzy Operacyjnej (BWO) Centrum Antyterrorystycznego (CAT) ABW. 

Oznacza to, że można wobec niego stosować wszelkie typy inwigilacji, w tym podsłuch. Centrum tajnych danych Rejestracja Lecha Kaczyńskiego nastąpiła 25 października o godz. 23:02:38. Dane wprowadził funkcjonariusz delegowany do CAT z innej służby, który posługiwał się kartą ID o numerze 9200167 – właśnie taki numer figuruje na dokumencie potwierdzającym wprowadzenie danych do BWO. Według naszych informacji, polecenie rejestracji prezydenta wydał mu Andrzej Józefacki, zastępca naczelnika wydziału III CAT. – Do BWO wprowadza się imię i nazwisko danej osoby, a pozostałe dane mogą być fałszywe. O kogo konkretnie chodzi, świadczą załączniki do rejestracji, które są nierozłączną częścią dokumentu. 

W przypadku Lecha Kaczyńskiego załącznikami są m.in. poufne dane dotyczące prezydenta, raport gruziński, dane na temat jego brata Jarosława Kaczyńskiego i dane z prezydenckiego telefonu z łącznością niejawną – mówią nasi informatorzy. Podkreślają, że wprowadzenie danych do BWO oznacza zbieranie informacji ze wszystkich służb na temat tej osoby. – Nie ma mowy o żadnym zabezpieczeniu anyterrorystycznym – żeby kogoś zabezpieczyć, nie trzeba gromadzić o nim wszystkich informacji, także tych najbardziej poufnych. A poza tym takie zabezpieczenie odbywa się za wiedzą osoby zabezpieczanej – dodają nasi rozmówcy. 

Zebrane informacje na temat Lecha Kaczyńskiego trafiły z CAT do bazy ABW nazywanej w slangu funkcjonariuszy „jądrem”. – Termin rejestracji prezydenta Kaczyńskiego nie był przypadkowy. Chodziło o zebranie wszystkich informacji na jego temat ze służb po to, by później rząd i politycy PO mogli je wykorzystać w sporze z prezydentem, a zbliżał się kolejny szczyt w Brukseli, na który prezydent Kaczyński się wybierał. Warto, by te dokumenty zostały w całości ujawnione, a później porównać je do działań i wypowiedzi np. Janusza Palikota czy też innych polityków PO. Gwarantuję, że znajdzie się bardzo dużo wspólnych punktów – uważa jeden z naszych rozmówców. Ich zdaniem, wprowadzenie danych prezydenta do BWO musiało być polecone „z samej góry”. – Świadczy o tym chociażby fakt, że trzeba się mocno postarać, by odszukać tę rejestrację i podłączone pod nią informacje. Powód jest prosty – jest ona zastrzeżona dla szefów ABW. 

Ale można udowodnić, że ona istnieje – są wydruki dokumentów i jest baza, w której się ona znajduje. Nie można jej tak po prostu wykasować, bo zawsze zostanie po niej ślad – mówi nasz informator. Telefon z ABW Jesienią 2009 r. prezydent Lech Kaczyński i najważniejsi dowódcy WP otrzymali z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego telefony z łącznością niejawną, na które SMS-em przychodziły raporty z działalności CAT. Dotyczyły one najistotniejszych analiz CAT na temat terroryzmu. – W telefonie prezydenta znajdowały się numery telefonów i adresy e-mailowe najważniejszych osób w państwie, była też w nim karta szyfrująca, jej kody znajdowały się w ABW – mówią nasi rozmówcy. Telefony, które otrzymały najważniejsze osoby w państwie, miały zabezpieczenie tzw. Black Berry. 

Można w nich było odczytywać wewnętrzną pocztę danej instytucji, e-maile, notatki, sprawozdania i dokumenty. Nie są one profesjonalnie zabezpieczone, ponieważ można łatwo złamać kody zabezpieczające np. przed podsłuchem. Można też łatwo rozszyfrować tajne dane, które się w nim znajdują. W 2007 r. Służba Kontrwywiadu Wojskowego odmówiła telefonom z Black Berry certyfikatu dostępu do tajemnicy państwowej. Jadąc 10 kwietnia 2010 r. na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, prezydent Lech Kaczyński zabrał ze sobą telefon, który dostał z ABW. 

Po katastrofie zabezpieczeniem rzeczy należących do ofiar zajęli się Rosjanie, którzy telefony i sprzęt elektroniczny zwrócili dopiero w końcu kwietnia. Czy wśród nich był także telefon prezydenta z tajnymi danymi? Nie wiadomo, ponieważ ABW nam nie odpowiedziała. „Zabezpieczony” Tu-154M Ostatni remont przed katastrofą Tu-154M o numerze bocznym 101 przeszedł w rosyjskim mieście Samara, gdzie otrzymał certyfikat MAK. Całkowicie zostało przebudowane jego wnętrze: podzielono je na trzy saloniki i część pasażerską. – Po przylocie do Polski Tu-154M został zabezpieczony przez nasze służby. Szczególnie dokładnie zrobiono to w salonikach VIP-owskich. Później dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć informacje z pierwszej ręki, bo został zamontowany dodatkowy sprzęt. Gdy jeden z nas zapytał szefa, czy to oznacza, że będą podsłuchiwane najważniejsze osoby w państwie, usłyszał, że jest za bardzo ciekawy i lepiej będzie dla niego, jak zapomni o tej rozmowie – relacjonują nasi informatorzy. Ich zdaniem, opieszałość rządu i wojskowej prokuratury przy sprowadzaniu szczątków tupolewa jest związana właśnie z jego „zabezpieczeniem”.

 – Jestem przekonany, że Rosjanie, badając wrak, natrafili chociażby na fragment tego dodatkowego sprzętu. Niewykluczone, że właśnie dlatego polski rząd zachowywał się tak spolegliwie po katastrofie. Gdyby jakimś cudem Rosjanie przeoczyli urządzenia zamontowane w salonkach VIP-ów, naszym władzom jest teraz na rękę, by ten wrak niszczał w Rosji – dodają nasi rozmówcy. 

Analiza przed katastrofą Latem 2009 r. w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wykonano analizę dotyczącą największych potencjalnych sytuacji kryzysowych. Opisano w niej m.in., co się może stać, gdyby jednocześnie państwo zostało pozbawione prezydenta, kluczowych dowódców wojskowych i pozostałych najważniejszych osób. Precyzyjnie opisano, co trzeba zrobić, aby zapobiec panice i kto ma przejąć władzę. – Mimo tego raportu polscy politycy byli totalnie spanikowani, poza jednym – Bronisławem Komorowskim, który przejął władzę, nie czekając na oficjalne potwierdzenie śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. A poza tym wszystko potoczyło się dokładnie tak, jak było w analizie – mówi nasz informator. 

 W dniu tragedii rząd zebrał się na nadzwyczajnym posiedzeniu, bardzo szybko wyznaczono następców na pełniących obowiązki najważniejszych dowódców wojskowych. Zwołano nadzwyczajne posiedzenie Sejmu, a marszałek Bronisław Komorowski jako p.o. prezydenta ogłosił termin przyspieszonych wyborów.. Wyciek tajnych danych z CAT Kilka miesięcy po powstaniu CAT ABW okazało się, że ktoś kopiuje tajne dane na temat różnych osób z komputerów. Początkowo wykryto, że powielono dane ponad 70 osób, ale kolejna kontrola dowiodła, że liczba ta sięgnęła kilkuset. Co ciekawe, robiono to zawsze nad ranem na kody osób, które zdeponowały swoje karty w CAT i nie było ich w tym czasie w pracy. Sporządzono na ten temat notatki służbowe, które trafiły do szefów ABW. 

Co się stało dalej ze skandalem w związku z kopiowaniem tajnych danych? Nie wiadomo. Warszawska Prokuratura Apelacyjna odpowiedziała nam, że w podległych jej jednostkach nie było prowadzone postępowanie dotyczące wycieku tajnych danych z CAT ABW. Ponieważ są dowody, że taki wyciek nastąpił i jeżeli zawiadomienie nie trafiło do prokuratury, to oznacza tylko jedno: sprawa nigdy nie wyszła poza ABW i została po prostu „zamieciona pod dywan”. – To pokazuje, że nadzór Sejmu nad służbami specjalnymi jest zwykłą fikcją, a służby te robią, co chcą – mówią nasi informatorzy. 


 Całość artykułu w najbliższym, środowym numerze tygodnika “Gazeta Polska”" 



 Źródło:

 http://cyprianpolak.nowyekran.pl/post/25088,wyjazd-generala-potasinskiego-do-warszawy-na-okecie http://niezalezna.pl/15345-tusk-inwigilowal-prezydenta-lecha-kaczynskiego http://niezalezna.pl/15363-abw-klamie-ws-inwigilacji-prezydenta .

Manipulacja semantyczna

.

Znowu....
Ostatnio WP celuje w

"Szokujące zabójstwo: sześć ofiar, w tym troje dzieci.
Mordercą Polak?"



A może tak:

"Szokujące zabójstwo: sześcioro Polaków nie żyje, w tym troje dzieci.
Wyspa Jersey nie przyniosła szczęścia..."






środa, 24 sierpnia 2011

Kultura narodów = cywilizacja ?

Kulturkampf

Numer: 49/2004 (1149)



"Naród polski nie może się mienić narodem kulturalnym, należącym do wspólnoty europejskiej" - mówił Joseph Goebbels


[ w sensie - "nie dopuścimy do tego by w przyszłości mógł"]


Ostatnio wiele - a zdaniem niektórych zbyt wiele - uwagi poświęca się kwestiom niemieckim, w tym zadośćuczynieniu za szkody wyrządzone przez okupacyjne władze III Rzeszy. Obliczane i porównywane są straty materialne napastników i ofiar. Padają ważkie słowa. Zastanawiające jest, że stosunkowo mało miejsca poświęca się stratom kultury, których wartość materialną trudno oszacować. Czyżby były przez to mniej znaczące?



Nieco historii
Stosunek władców Prus do kultury polskiej ilustruje wywóz ze Śląska, jeszcze w 1740 r., zbiorów Jana III Sobieskiego, wywiezienie z Wawelu i rozmyślne zniszczenie klejnotów koronnych królów polskich w połowie XVIII wieku, rekwizycje dzieł sztuki z "pruskiej" Warszawy, z początkiem wieku XIX, wywóz części zbiorów Stanisława Augusta Poniatowskiego...

Pod zaborem pruskim budowle zabytkowe przeznaczano na magazyny wojskowe, więzienia, koszary. Wyposażenie kościołów przebudowanych na zbory ewangelickie z reguły niszczono, ponieważ służyło ono wyznaniu obcemu pruskiej racji stanu.

Wymyślony w 1871 r. przez "żelaznego kanclerza" Ottona von Bismarcka Kulturkampf nie był walką o kulturę, ale walką z kulturą polską. Wynikała ona z obaw kanclerza przed "niebezpieczeństwem podminowania państwa pruskiego przez Polaków", którzy istotnie stanowili znaczną i wpływową część mieszkańców Prus (byli wojskowymi, bankierami i kupcami).

Wtedy to władze pruskie wywiozły z gdańskiego kościoła Marii Panny skarb, na który składały się szaty kościelne z tkanin pochodzących ze starożytnej Mezopotamii i Egiptu (!), a zdobytych w czasach wypraw krzyżowych, średniowieczne dalmatyki i kapy, renesansowe wyroby mistrzów z Wenecji, Florencji i Lukki, naczynia liturgiczne i relikwiarze, w sumie ponad tysiąc arcydzieł. Większość rozprzedano, wyroby ze złota i srebra przetopiono, część haftów... spruto, a złotej nici użyto na galony oficerskie!


"W muzeach Berlina, Drezna, Heidelbergu, Kolonii, Lubeki czy Monachium znalazły się zawłaszczone polonika, do słynnej Pruskiej Biblioteki Państwowej w Berlinie włączono starodruki pochodzące z klasztorów w Gnieźnie, Lubiniu, Mogilnie, Pakości, Paradyżu, Pelplinie i Poznaniu. Do berlińskiego Tajnego Archiwum Państwowego trafiła korespondencja dyplomatyczna z dworami europejskimi, dotycząca m.in. odsieczy Wiednia w 1683 r., zestawienia majątkowe, ba, nawet dokumenty dotyczące budowy pałacu w Wilanowie!



Krieg ist Krieg
"Ruiny Polski" - tymi słowami określił straty w zasobie zabytkowym Tadeusz Szydłowski, prekursor polskiej służby konserwatorskiej.
Działania wojenne, przemarsze i manewry wielkich grup armii niemieckiej na front wschodni, a następnie ich odwrót znaczyły prawie 2 mln zniszczonych budowli zabytkowych Białegostoku, Bydgoszczy, Chełma, Gdańska, Kalisza, Torunia i wielu innych miast historycznych, grabież setek dworów, tysiące spalonych wsi.



Niczego nie zwrócono, bo w traktacie wersalskim zabrakło postanowień umożliwiających władzom odrodzonej Polski domaganie się zwrotu dzieł sztuki, zabytkowych zbiorów bibliotecznych i archiwaliów.



Do oszczędzonych wcześniej śladów polskości Gdańska, ziem śląskich i mazurskich doszły nowe, będące tym razem wynikiem poczynań precyzyjnie zaplanowanych i naukowo realizowanych, zgodnie z wyznaczonym przez Hitlera celem "unicestwienia sił żywotnych" narodu polskiego działaniami wymierzonymi w jego kulturę, która choć "niepełnowartościowa", stanowiła zagrożenie dla budowy "tysiącletniej Rzeszy".



Nieprzypadkowo reichsminister Joseph Goebbels mówił:

"Odbierzcie narodowi jego kulturę, a przestanie istnieć jako naród". "




Fryderyk Wielki, król Prus mawiał:
"Szkalujcie, szkalujcie, zawsze coś się przylepi".



I to się wcale nie skończyło....











Co świadczy o tym, że jeden naród jest narodem kultury, a inny nie?

Co świadczy o tym, że jeden naród jest cywilizowany, a drugi nie?

Czy CZŁOWIEK KULTURY (światły) jest zdolny do niszczenia kultury - nawet jeśli tylko cudzej?


A jeśli niszczy - czy jeszcze jest człowiekiem kultury, czy już zwierzęciem?




Co odróżnia ludzi od bydła?










Korzystałem z:
http://www.wprost.pl/ar/70605/Kulturkampf/

.




Lepper sypie



. "Chociażby, że ja o pewnych sprawach jednak wiedziałem, nie mówiłem nawet najbliższym współpracownikom..." "Bo ktoś mógłby uznać mnie, że już mu się coś tam w głowie miesza, wszędzie widzi wroga" Andrzej Lepper w ostatnim wywiadzie Małe sprostowanie ode mnie: może nie wszędzie, ale w istotnych elementach.... 


Patrz: zakładka WERWOLF http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/wideo-ostatni-wywiad-andrzeja-leppera-panie-pana-wykoncza-wideo-ujawnia-detektyw-rutkowski_201740.html .

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Zasada trendu i RAŚ

Od lat, w mediach (czy to na portalach internetowych, gazetach, czy telewizji) – kiedy jest mowa o sondażach – to epitet – „miażdżący” lub podobny - dotyczy celu sondażu, referendum lub aktualnego trendu...

I tak Onet swoim tytułem:

 "Miażdżący sondaż ws. autonomii Górnego Śląska" sugeruje, że zwolennicy autonomii Śląska, są jakoby w wielkiej przewadze nad przeciwnikami autonomii.

 Pierwsze zdanie artykułu brzmi:

 „Blisko 1,7 tys. osób wzięło w niedzielę udział w sondażowym prareferendum w sprawie przywrócenia autonomii Górnego Śląska, zorganizowanym w niedzielę Pszczynie przez Ruch Autonomii Śląska (RAŚ). Ideę autonomii poparło 96,4 proc. głosujących. „ 


 A więc: „ Ideę autonomii poparło 96,4 proc. głosujących” - znowu „tendencja” jest „za autonomią” - i to wydaje się owym miażdżącymwynikiem procentowym (choć oczywiście użyto słowa: „sondaż”) 

Ponadto: ja nie wiem co to jest Pszczyna – może tam mieszka 2 tysiące ludzi, a może 3 tysiące – może być nawet 5 tysięcy – i ta pierwsza informacja niewiele mi mówi. A inni Polacy? 

Ktoś, kto zakończył czytanie tej wiadomości na kilku pierwszych akapitach może odnieść błędne wrażenie, że akcja RAŚ uzyskała prawie 100% poparcie w Pszczynie! Można odnieść błędne wrażenie, że za tą „autonomią” są bez mała wszyscy Ślązacy! Ale ten ktoś byłby „sam” sobie winien.... 

Dalej jest:

 „Zgodnie z intencją RAŚ, w ciągu najbliższych 10 lat powinno dojść do zmiany polskiej konstytucji oraz wiążącego referendum w sprawie autonomii polskich regionów. Celem organizacji jest doprowadzenie do niej legalną drogą w 2020 r. Na razie RAŚ organizuje prareferenda, które mają promować ideę autonomii, a także idee społeczeństwa obywatelskiego, gdzie ważne dla obywateli decyzje podejmowane są właśnie w drodze referendów.” 

 I tu kolejny brzydki chwyt: „ Zgodnie z intencją RAŚ, w ciągu najbliższych 10 lat powinno dojść do zmiany polskiej konstytucji oraz wiążącego referendum w sprawie autonomii polskich regionów. Na razie RAŚ organizuje prareferenda ...” 

Autor „przewiduje”, (w co łatwo nam „uwierzyć”, no bo przecież 96,4% jest za....) że – „w ciągu najbliższych 10 lat powinno dojść do zmiany polskiej konstytucji oraz wiążącego referendum w sprawie autonomii polskich regionów” „ powinno dojść” - czyli, że niby dojdzie...tu też media stosują zasadę trendu i tu też ją zastosowano... Zaś dodatek z przodu – „Zgodnie z intencją RAŚ” to taki wytrych, jakby ktoś (np. ja...) się czepiał... 

Trzeba zwrócić uwagę: „Celem organizacji jest doprowadzenie do niej legalną drogą w 2020 r.” A więc można i nielegalnie? Czy raczej: jak się nie da legalnie to zrobią to nielegalnie?

Wymowne jest: „ Na razie RAŚ organizuje prareferenda, które mają promować ideę autonomii...”

Jakbym słyszał geja Niemca i jego wypowiedź odnośnie propozycji adopcji dzieci przez gejów: „na razie nie”. Czy potem czekają nas ataki terrorystyczne?

[Jeszcze wczoraj było: "Zgodnie z przedstawionymi w ub. roku planami, RAŚ chciałby, aby w ciągu najbliższych 10 lat doszło do zmiany polskiej konstytucji oraz prawdziwego, wiążącego referendum w sprawie autonomii polskich regionów. Celem organizacji jest doprowadzenie do niej legalną drogą w 2020 r."  

http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/slask/pszczyna-rozpoczelo-sie-prareferendum-ws-autonomii,1,4826272,region-wiadomosc.html]


Kolejny akapit:
„Pszczyńskie głosowanie było drugim takim przeprowadzonym w regionie. W pierwszym, zorganizowanym na początku lipca w Lędzinach i Imielinie w pow. bieruńsko-lędzińskim, zagłosowało ponad 1,3 tys. osób; ideę autonomii poparło ponad 98 proc. W Lędzinach głosy oddało 4 proc. uprawnionych mieszkańców, a w Imielinie do urn poszło ich ok. 10 proc.” 

Ponieważ nie znamy tych miejscowości (a może wiosek?) i nie wiemy ilu mają mieszkańców – podana ilość 1,3 tyś kompletnie nic nam nie mówi – powiem więcej – nawet na nią nie zwracamy uwagi. Za to 98 % robi wrażenie.... Dopiero 4 i 10 proc. uprawnionych mieszkańców trochę sprowadza nas na ziemię. Ale czy sprowadza, skoro wcześniej zostało nam zasugerowane coś innego? 

Okazuje się w końcu, że miasto ma ponad 25 tyś mieszkańców, zaś uprawnionych do głosowania jest: ponad 17 tysięcy. Głosy swe oddało 888 osób, z czego za było 850, 38 przeciw. Z samego miasta.... Bo byli jeszcze przyjezdni..... 802 osoby spoza miasta – z nich 779 było za, a 23 przeciw. A więc 1, 7 tyś głosujących... czy może raczej 888 mieszkańców? 

 Przerobimy trochę tę „sensacyjną” wieść.... 

W 2010 miasto liczyło 25 691 mieszkańców.

„Blisko 900 pszczynian wzięło w niedzielę udział w sondażowym prareferendum w sprawie przywrócenia autonomii Górnego Śląska, zorganizowanym w niedzielę w Pszczynie przez Ruch Autonomii Śląska (RAŚ). W akcji wzięło zaledwie 3,45% mieszkańców. 

RAŚ, dążąca do autonomii Śląska od Polski, chciałaby w ciągu najbliższych 10 lat doprowadzić do zmiany polskiej konstytucji oraz wiążącego referendum w sprawie autonomii Śląska. Celem organizacji jest doprowadzenie do niej legalną drogą w 2020 r. W tym celu RAŚ organizuje prareferenda, które mają promować ideę autonomii, a także idee społeczeństwa obywatelskiego, gdzie ważne dla obywateli decyzje podejmowane są właśnie w drodze referendów. Na razie nie wiemy co RAŚ przewiduje w razie niepowodzenia drogi legalnej. Jednocześnie podoba nam się pomysł, aby Polacy mogli w referendum zadecydować jakie będą płacić podatki. To przecież ważna dla obywateli sprawa.

Pszczyńskie głosowanie było drugim takim przeprowadzonym w regionie. W pierwszym, zorganizowanym na początku lipca w prawie połączonych Lędzinach i Imielinie w pow. bieruńsko-lędzińskim. Ideę autonomii poparło 1,7% mieszkańców Imielina i 2,7% Lędzian. Oddano 6 głosów nieważnych, pozostali głosujący mieszkańcy byli przeciw. Wygląda na to, że propozycje RAŚ absolutnie nie interesują Ślązaków. 

Ze względu na paragraf 127 i 128 Kodeksu Karnego, należy zastanowić się, czy RAŚ nie powinna zainteresować się prokuratura, a przede wszystkim – jak jest to możliwe, że organizacja separatystyczna może funkcjonować w Polsce! 

Koniec artykułu.

Prawda, że można?



 ---------------------------------------- Pszczyna: 888 osób z pośród 25691 mieszkańców = 3,45 % W Imielinie głosowało 618 mieszkańców tej miejscowości, z czego 607 było za przywróceniem autonomii, a 8 przeciw. Oddano trzy głosy nieważne. Głosowały też 134 osoby spoza Imielina - wszystkie za. W przeszło dwukrotnie większych od Imielina Lędzinach na głosowanie przyszło 477 osób, z których 467 poparło ideę autonomii, 7 było przeciw, a trzy głosy były nieważne. Spoza Lędzin głosowało 86 osób - 83 z nich były za autonomią. Imielin 2006 miasto miało 7887 mieszkańców - 464 głosowały tj. 1,7% Ledziny 2010 r. miasto miało 16 396 mieszkańców - 604 głosowały tj. 2,7%


http://prawo.money.pl/akty-prawne/ujednolicone-akty-prawne/kodeksy/kodeks;karny;z;dnia;6;czerwca;1997;r;,1997,88,553,DU,410.html http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/slask/miazdzacy-sondaz-ws-autonomii-gornego-slaska,1,4826562,region-wiadomosc.html http://niezalezna.pl/14955-slazakow-nie-interesuja-akcje-ras http://wsieci.rp.pl/opinie/rekiny-i-plotki/Medialna-tuba-separatystow-z-RAS http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/395832,Uczestnicy-prareferendum-za-autonomia-Slaska http://autonomia.pl/n/prareferendum-w-imielinie-i-ledzinach http://rybnik.naszemiasto.pl/artykul/985523,prareferendum-w-imielinie-i-ledzinach-autonomia-slaska-tak,id,t.html .

Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej

.


KODEKS KARNY
ROZDZIAŁ XVII

Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej

Art. 127.

§ 1. Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.

§ 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.





Art. 128. 

§ 1. Kto, w celu usunięcia przemocą konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.

§ 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1,
podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

§ 3. Kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności urzędowe konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej,
podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.





Art. 129. 

Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej,
podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.





Art. 130. 

§ 1. Kto bierze udział w działalności obcego wywiadu przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej,
podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.

§ 2. Kto, biorąc udział w obcym wywiadzie albo działając na jego rzecz, udziela temu wywiadowi wiadomości, których przekazanie może wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.

§ 3. Kto, w celu udzielenia obcemu wywiadowi wiadomości określonych w § 2, gromadzi je lub przechowuje, wchodzi do systemu informatycznego w celu ich uzyskania albo zgłasza gotowość działania na rzecz obcego wywiadu przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej,
podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. 

§ 4. Kto działalność obcego wywiadu organizuje lub nią kieruje,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5 albo karze 25 lat pozbawienia wolności.






http://prawo.money.pl/akty-prawne/ujednolicone-akty-prawne/kodeksy/kodeks;karny;z;dnia;6;czerwca;1997;r;,1997,88,553,DU,410.html



.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Taktyka niemiec taktyką RAŚ

.


Powolna wieloletnia zmiana rzeczywistości.


"Zgodnie z przedstawionymi w ub. roku planami, RAŚ chciałby, aby w ciągu najbliższych 10 lat doszło do zmiany polskiej konstytucji oraz prawdziwego, wiążącego referendum w sprawie autonomii polskich regionów. Celem organizacji jest doprowadzenie do niej legalną drogą w 2020 r."



Dlaczego 10 lat, a nie rok?

Wiadomo.
Bo w mentalności ludzkiej większe zmiany nastąpią za 10 lat, a nie za rok.
Przez następnych 10 lat będzie postępować propaganda antypolska, proniemiecka (czy jak kto woli: proeuropejska), która ma umożliwić zgodę Polaków na wejście w struktury Niemiec.

"Normalna" taktyka.
Podobnie - kilka lat temu niejaki Niemiec - zadeklarowany gej - w wywiadzie telewizyjnym, na pytanie o to, czy te środowiska domagają się o prawa do adopcji dzieci, powiedział - "jeszcze nie".



W krajach beneluxu "już" podnosi się sprawę zalegalizowania pedofili.






Mały fragment z "Uważam Rze" nr 28/2011.

Artykuł o kanclerz Merkel.

>>"Ona niszczy moją Europę" - miał powiedzieć były kanclerz H. Kohl. 81 -letni współtwórca UE i eurowaluty określił ponoć politykę Merkel jako "bardzo niebezpieczną".<<


>>Przeciw Merkel wystąpił nawet były doradca Kohla i współtwórca monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa Horst Teltschik. Także w jego oczach pani kanclerz "nie ma żadnej wizji co do przyszłości Europy, choć jest to wymogiem chwili"<<







http://niezalezna.pl/14918-ras-bada-teren

.

piątek, 19 sierpnia 2011

Fałszywka z komentarzem

Tekst zaczerpnięty z Nowego Ekranu, jak dla mnie fałszywka podsunięta przez BND dla zaciemnienia sprawy. Jak wiadomo, najciemniej pod lampą.... Mój komentarz w [ ] [Całość tutaj: 

http://blogspot.com.nowyekran.pl/post/23763,pielgrzymi-smolenscy-w-orszaku-pierwszej-damy]

Trzeba przyznać, że obaj bracia Kaczyńscy znacznie się przysłużyli powstaniu planu, który miał doprowadzić do ich „politycznego i fizycznego końca“. Po jednej stronie, ogromnym ułatwieniem stała się dramatycznie błędna polityka personalna, uprawiana przez nich już w 1992 r., a później powtarzana w 2000 r. i po 2005 r., zarówno na poziomie rządowym i administrowania gospodarką jak i w organach władzy państwowej podporządkowanych Prezydentowi RP. Wielokrotnie ujawniany krańcowy brak profesjonalizmu i nade wszystko demonstrowana arogancja w symbiozie z oportunizmem i to w odniesieniu do osób o nieposzlakowanej opinii, prowadziły do rozpowszechniania się nawyków, którym przyzwoici ludzie nie mogli i nie chciały sprostać. W powodzi zachowań stawiających nie jeden raz na „ promocję prywaty i miernoty” inicjowanych od środka, pomniejszać się musiał krąg ludzi zaufanych i przekonanych do politycznych pomysłów obu braci Kaczyńskich. Postępowała izolacja i „wystawienie“ celu będącej w toku realizacji operacji specjalnej. Po drugiej stronie jednak, i zjawisko to było z największym „przerażeniem“ obserwowane przez przeciwników dalszej obecności na politycznej scenie obu braci Kaczyńskich, których aktywność odbierano nie tyle „w światłach tego co robili, czasami nie wiele robili, ale w obawie przed możliwą explozją strumieni niezliczonej ilości świateł, wywołanych przez Prezydenta RP i podległe mu jeszcze instytucje państwowe, rzuconych na najnowszą historię Polski i ciążąca coraz bardziej rzeczywistość“, zdawano sobie sprawę, że w „drodze“ znajduje się publikacja dokumentu, którego treść będzie „wypowiedzeniem wojny“ dominium służb specjalnych, „new policy and ekonomy made from PRL”. 

 Dla inaczej myślących, koniecznym jest przypomnienie, że w historii Polski były już takie „publikacje“ , które zdecydowały o jej losach. W Konstytucji 3Maja znalazły się postanowienia, których caryca Katarzyna i jej „pruski wspólnik“, informowani przez „służby“, nie mogli przetrawić. Pozostaje poza terenem dywagacji fakt, że po przegranych we wrześniu 2007 r. wyborach parlamentarnych, przegranych „na własne zamówienie“[dokładnie...], w Urzędzie Prezydenta RP doszło do kilkunastu narad w tzw. najbliższym kręgu osób zaufanych. Lista obecności jest znana. Pokrywa się ona niestety, z wyjątkiem czterech nazwisk, z listą ofiar „tragedii smoleńskiej“. Znane są także tematy narad u Prezydenta RP. O czym zatem mogą i powinni sobie przypomnieć ostatni żyjący współpracownicy sp. Prezydenta RP L. Kaczyńskiego? Być może, o istnieniu dokumentacji powstałej na polecenie sp. Prezesa NBP, J.Skrzypka, której ujawnienie kilka razy odkładane, zostało zaplanowane na pierwsze tygodnie zbliżającej się kampanii prezydenckiej. 

Zawarte tam informacje wskazywały na podporządkowanie polskiego systemu bankowego i ubezpieczeń społecznych kontroli GRU i WSI. W konsekwencji, najbardziej znane banki i instytucje ubezpieczeniowe w Polsce poddane zostały kontroli , lub, w bardzo udokumentowanych przypadkach, powstały jako emanacja i produkt operacji finansowych GRU/WSW/WSI/STASI prowadzonych w Polsce już od 1987 r. W aktach Operativgruppe Warschau, będących w posiadaniu niemieckich organów bezpieczeństwa [czyli BND wszystko wie] , można znaleźć nazwiska wszystkich bez wyjątku b. funkcjonariuszy SB i WSW, typowanych do zadań specjalnych i zatwierdzanych jako „osoby zaufania“ w centrali STASI w Berlinie i GRU w Moskwie. Można przypomnieć i z przerażeniem poznać treść korespondencji w tym zakresie pomiędzy Ministrem Bezpieczeństwa Państwa DDR, E.Mielke, a jego odpowiednikiem w PRL, ministrem w kilku rolach, C.Kiszczakiem. Co, nie mniej ważne odnotowania, korespondencja ta była prowadzona primar w języku rosyjskim, dla wielu uczestników tych wydarzeń, w języku ojczystym. 

 Rodowód polskich „znanych banków“ to chronologia operacji przestępczych, w których wyznaczone przez GRU/WSW/WSI/STASI role odegrali i odgrywają osoby publicznie znane, lub osoby, których identyfikacja, prowadząca w tym samym kierunku, mogłaby zostać bez trudu przeprowadzona. Historia najnowszej polskiej bankowości, o czym miały zaświadczyć dokumenty gromadzone przez sp. Prezesa NBP, J.Skrzypka, to pasmo gigantycznych fikcyjnych operacji, zwanych kreatywnym lub pustym przepływem środków finansowych, w wyniku, czego „zadaniowo“ wykreowano „puste instytuty finansowe“, które, zanim upadną, lub znajdą kolejnego właściciela, Państwo Polskie będzie musiało dokapitalizować dziesiątkami miliardów EURO. To trwający proces realizacji operacji „zarządzania długami, lub poprzez długi“. 

Nowej doktryny politycznej prowadzącej do przejmowania kontroli nad całymi państwami przez nowo powstające ośrodki władzy, których centra lokowane są poza granicami państwa polskiego i poza zasięgiem woli obywateli tego państwa. [to bardzo ważne zdanie. proszę zauważyć, że autor używa pojęcia: „nowej doktryny politycznej” i mówi o przejmowaniu kontroli nad całymi państwami przez centra władzy poza Polską. Czy to nie dziwne, że organizacja przestępcza – autor używa potem takich pojęć – wywodząca się jakoby z Polski – swoje centrum mieści w innych państwach? Czy wywiady Niemiec albo Francji wynoszą się do Irlandii, albo Austrii, aby stamtąd kierować Niemcami, Francją, czy innym krajem? „poza zasięgiem woli obywateli tego państwa.” - przecież sobie hasają po całej Polsce i nadal są poza zasięgiem woli obywateli – bo obywatele nic o tym nie wiedzą...] Przykłady są już znane i można je opisywać, jako „model hiszpański“, lub „model grecki“. [a tu nie chodzi po prostu o interesy amerykańskich klanów bankowych?Czy ktoś jeszcze mącił grecką wodę?] Punktem wyjścia jest gwałtowne zadłużanie państwa kosztem biednych i najbiedniejszych, do których mają dołączyć średnio zamożni. Sukcesem ma być nowy typ społeczeństwa, w którym dominować będą bogaci i biedni. A więc podział na ciągle się bogacących i coraz więcej bezradnych. Nie wolno mylić.

Bogaci, kształtujący władze będą coraz bardziej bogaci. Ich liczba nie będzie się zwiększać. Zostaną zahamowane drogi awansu majątkowego, zawodowego i społecznego „klasy średniej“, zawsze najbardziej rewolucyjnej, której przedstawiciele, w pierwszym rzędzie „wolne zawody“ i inteligencja, spychane będą i już dawno są, w dół, w szeregi „Fußvolk“. Najnowsze wydarzenia właśnie z teatrów hiszpańskiego, greckiego i belgijskiego powinny przypomnieć, że „lud pieszy“ sam, niezależnie od liczebności, nie jest żadnym zagrożeniem dla władzy będącej bezpośrednią emanacją pieniądza, własności i stale obecnych służb specjalnych. [to po co pisać: których centra lokowane są poza granicami państwa polskiego i poza zasięgiem woli obywateli tego państwa ?albo wcześniej było to jakieś kłamstwo, albo teraz: „lud pieszy“ sam, niezależnie od liczebności, nie jest żadnym zagrożeniem] 

Niepokój na „dole“ to kilka punktów procentowych więcej w oprocentowaniu ciągle pogłębianej zależności kredytowej. To dodatkowy zysk mających władzę i rosnący paraliż środków publicznych. W ostatnich dwudziestu latach istnienia „Polski Transformowanej“ wytworzył się nowy zabójczy typ moralności, odrzucający w całości cały dorobek pokoleń wychowywanych mniej lub bardziej świadomie na twórczości i postawach Józefa Mackiewicza, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego i kilkudziesięciu innych wielkich Polaków, skazanych z przyzwolenia „ludu pieszego“ na zapomnienie i exmisje z polskiej pamięci. Ich miejsce zajęli osobnicy, których akta można poczytać w instytucji kierowanej przez Bundesbeauftragte für die Unterlagen des Staatssicherheitsdienst des ehemaligen Deutschen Demokratischen Republik, mieszczącej się przy ul. Karl-Liebknecht-Str.31-33, 10178 Berlin.  

[o, to warto tam zajrzeć; czy BND, która na pewno posiada pełną informację o stanie Polski – nie ma ochoty przejąć naszego kraju, tylko się tak z boku zniesmaczona przygląda? Informacje zawarte w tym opisie mogłyby posłużyć za powód zbrojnego natarcia na Polskę, celem oswobodzenia Polaków z jarzma mafii WSIGRU – ot, jak w Jugosławii. Wtedy mogliby przecież podstawić swoich ludzi i sami by ciągnęli zyski z naszej pracy. A oni nie napadają, dlaczego? Bo to nie jest jakaś tam organizacja przestępcza, tylko to jest właśnie niemiecki wywiad, werwolf , a całe to opracowanie to fałszywka] 

To archiwum, którego jeszcze istnienie denerwuje i „mocno szkodzi“. Można tam wyczytać jak powstawały „polskie duże banki“, którzy oficerowie z WSW i SB i STASI prowadzili przyszłych „wybitnych polskich bankierów i ekonomistów“- w jednym z ciekawszych przypadków oficerem prowadzącym „wybitnego“ polskiego bankowca i ekonomistę, ba polityka, o powszechnie akcentowanym i kojarzonym nazwisku, który po 10.04.2010 r. został przypomniany, był zwykły major WSW. Zresztą „prowadził“ on także małżonkę tego „bankiera“ i żeby było do kompletu także jego brata. Cała trójka wyprowadzona została na poziomy, gdzie „lud pieszy“ i byle, jaka opozycja nie mają wiele do powiedzenia. Po 10.04.2010 r. zupełnie nic. A przecież wystarczyłoby jedno dobrze przygotowane wystąpienie b. Prezesa Narodowego Banku Polskiego sp. S.Skrzypka. [i naprawdę zachodnie służby nikogo nie szantażują, nie chcą uzyskać za milczenie i aprobatę absolutnie nic?] To mogło być wspólne wystąpienie ze sp. J. Kurtyką, b. Prezesem Instytutu Pamięci Narodowej i sp. A. Szczygło, b. Ministrem Obrony Narodowej i b. Szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W oparciu o posiadane dokumenty, zebrane w ilości kilku tysięcy kart, m. in. w toku prac „Komisji Likwidacyjnej WSI“ i wykonując postanowienia ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, obaj nieżyjący już funkcjonariusze państwowi posiedli ogromną wiedzę o istotnych wadach funkcjonowania Państwa i antypaństwowej roli służb specjalnych po 1990 r. Punktem wyjścia dla kilku zdań komentarza powinno być jednak ujawnienie treści dokumentu znanego przed 10.04.2010 r. obu wyżej wymienionym funkcjonariuszom państwowym. Z dniem 27.12.2005 r. gen. bryg. Marek Dukaczewski, występujący w imieniu Ministerstwa Obrony Narodowej, Szefostwa Wojskowych Służb Informacyjnych, skierował do Z-cy Szefa Obrony Narodowej, Pana Antoniego Macierewicza następujące pismo, zatytułowane, jako „notatka“. Notatka [...] W tym samym czasie, kiedy miało dojść do „prywatnej rozmowy“ obu generałów i przekazania Wiceministrowi Obrony Narodowej, A. Macierewiczowi dokumentacji WSW i WSI, przedmiotem innych uzgodnień było określenie terminu pozbycia się „obu braci Kaczyńskich i powoływanych przez nich funkcjonariuszy“ z obszaru działalności publicznej i politycznej.

Przekazywane do biura Wiceministra Obrony Narodowej, A.Macierewicza, informacje poddane zostały, o czym świadczą inne dokumenty, analizie pod kątem ich wiarygodności i porównane z dokumentami gromadzonymi przez IPN, a z chwilą objęcia funkcji Prezesa Instytutu Pamięci przez sp. J.Kurtykę z zasobami przekazanymi zgodnie z ustawą do „działu zastrzeżonego“ IPN, gromadzącego materiały obejmujące „operacje bieżące“, lub będące w toku, względnie tylko zawieszone. Na ich podstawie osoby z najbliższego kręgu współpracowników obu braci Kaczyńskich, których nazwiska z dwoma wyjątkami znalazły się później na „liście smoleńskiej“, podjęły trud „oszacowania“ stopnia infiltracji i instrumentalizacji najważniejszych organów państwa, w tym organów bezpieczeństwa, zapewniających prawidłowość funkcjonowania podstawowych i strategicznych sektorów gospodarczych, ze strony WSI, rezydentury GRU i struktur przestępczych powstałych po rozwiązaniu STASI. [BND to dobry wywiad, STASI – zły wywiad...] Po powołaniu uchwała sejmowa Komisji Likwidacyjnej WSI, prace zespołu gromadzącego się w siedzibie Prezydenta RP zostały rozszerzone o analizę materiałów napływających do Komisji i wnioski formułowane w toku prac przygotowujących „Raport o Likwidacji WSI“. W krótkim czasie musiano się zorientować, że zakres prac Komisji określony treścią uchwały, nie mógł być zachowany. Z napływających materiałów archiwalnych i z akt prowadzonych śledztw, oraz postępowań prowadzonych przez NIK, KGP CBŚ, CBA, SWW i SKW, wyłaniał się obraz istnienia w Polsce „mega władzy“ podporządkowanej międzynarodowym grupom przestępczym wywodzącym się ze służb specjalnych państw b. obozu komunistycznego, w rozumieniu definicji nadanej temu zjawisku przez Prokuratora Generalnego Palermo i Szefa Urzędu Prokuratury ds. Walki z Mafią, prok. Roberto Scarpinato. 

Polska, o czym alarmują m. in. przedstawiciele Parlamentu Europejskiego i jednego z urzędów Komisji Europejskiej do Walki z Mafią i Korupcją, znalazła się w rękach organizacji przestępczej grupującej byłych, oraz nadal czynnych funkcjonariuszy wojskowych służb specjalnych, [a co z cywilnymi służbami? Szefowie SB pracują jako stróże po budowach? Sadzą rzodkiewki i sprzedają pyry? Cały ten materiał, tendencyjnie, niczym ST. Michalkiewicz, mówi wyłącznie o WSI, a nic o SB ]
funkcjonariuszy publicznych zajmujących wysokie stanowiska rządowe, parlamentarne i polityczne, przedstawicieli znanych wolnych zawodów, funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości i prokuratury, przedstawicieli banków i instytucji ubezpieczeniowych i „zwykłych“ morderców, gotowych podjąć się każdego zlecenia. Już w trakcie pisania Raportu o Likwidacji WSI podjęto decyzje o przygotowaniu dla Prezydenta RP, w formie „aneksu“ bardziej poszerzonej i dokładnie udokumentowanej analizy źródeł pogłębiającej się zapaści gospodarczej i politycznej państwa. 

Z docierających do Komisji i Prezydenta RP materiałów wyłaniał się obraz instrumentalnie pogłębianej izolacji państwa polskiego na arenie międzynarodowej i wzrastającej zależności obywateli od międzynarodowych instytucji finansowych i politycznych. W rozwoju było „drugie państwo“, którego filary wyłaniały się z „państwa staniu wojennego“ [o, to jest o werwolfie – przy czym rozwój rozpoczął się w roku 1944...] W dokładnie dokumentowanych przypadkach należało przyjmować do wiadomości i stawiać pytanie, czy ujawniać i jak, że państwowe i publiczne instytucje administracyjne, gospodarcze i polityczne Państwa Polskiego, podejmowały działania na szkodę [ Polski] Komisji Europejskiej, międzynarodowych umów w zakresie bezpieczeństwa państw Unii i ich naczelnych organów, wyznaczających wspólne cele w zwalczaniu obcej agentury i mafii [bleble, blebleble ble bleble blebleble...]. Nie tylko podejmowały, ale kontynuowały one operacje „specjalne“ skierowane np. przeciwko Republice Federalnej Niemiec, Austrii, Danii i USA, rozpoczęte w 1978 r. [śmiechu warte – wystarczy przypomnieć „odkrycie przez Polaków w Iraku broni masowe rażenia” i celebrytów generałów na wyścigi przed kamery się pchających] 


Wypracowane w okresie stanu wojennego i przeniesione w czasie dochodzenia do tzw. transformacji ustrojowej, albo, jak kto woli do „okrągłego stołu“ metody „pracy operacyjnej“ przybrały postać „nowego otwarcia“ w stosunkach z krajami Państw Unii i NATO. U części funkcjonariuszy, szczególnie tych, mogących się czuć zagrożonymi wynikami ustaleń rozpoczynającej działalność Komisji Weryfikacyjnej WSI, dla których, jak w przeszłości „tajemnice służbowe“ były na sprzedaż, pojawić się musiał pomysł operacji handlowej, której sprawne przeprowadzenie miało przynieść milionowe zyski. Natomiast koszty „własne“ przedsięwzięcia miały obciążyć przeciwników politycznych, realnych, lub wystawionych. W planach operacji, której przedmiotem była oferta sprzedaży sieci agentów działających jak się wydaje, m.in., od co najmniej 1978 r. w otoczeniu Kanclerza RFN, w kierownictwach Urzędu Ochrony Konstytucji, Federalnej Służby Wywiadu, Federalnego Urzędu Kryminalnego, itd. nie uwzględniono jednak dwóch istotnych elementów. Po pierwsze, że „materiał”, którym zamierzono się posłużyć nie był własnością polskich służb specjalnych. Jego dysponentem nie mogły być WSW/WSI, o czym świadczy stała obecność GRU i STASI, lub ich następców w Warszawie. [mam pytanie. Po co GRU wyprowadziła wojska sowieckie z Polski? Przecież model chiński zdał egzamin...Nie było kasy? A tyle jej w Polsce....same interesy tylko robić] 


 Po drugie, osoby zainteresowane komercyjną częścią operacji, nie uwzględniły w swoich planach faktu, iż pod koniec 2005 r. w kierownictwie zagrożonych likwidacją WSI rozpoczęto realizacje operacji odzyskiwania, traconej po 23.09.2005 r. władzy. Na istnienie właśnie tak opracowanego scenariusza wskazują informacje zawarte w kopiach dokumentów, których treść, bliżej nieznani dysponenci ujawnili w kilku miejscach i w kilku instytucjach, znajdujących się poza granicami Polski. Zastanawiać powinien przy tym jednak fakt, że o istnieniu takiego scenariusza, mógł wiedzieć Witold Marczuk, nowo i na krótko powołany Szef Agencji Wywiadu i Szef SWW. Wydaje się, że on sam mógłby najlepiej zinterpretować znaczenie informacji zawartych w tekstach kopii kilku dokumentów sporządzanych przez niego lub w jego imieniu. W jednym punkcie, osoby, zajęte poszukiwaniem nabywcy na „Brisantmaterial“, nie zdając sobie sprawy z charakteru i znaczenia decyzji podejmowanych przez osoby kojarzone z ścisłym kierownictwem WSI, przyjęły zupełnie błędne założenie. Pomyliły się w ocenie siły determinacji i stopnia woli zreformowania „III Rzeczypospolitej“, u przedstawicieli obozu zwanego niepodległościowym. Można poddać byłoby dyskusji tezę, że zbyt bardzo i dosłownie zawierzyły przedwyborczym deklaracjom i powyborczym zapowiedziom. 

 A priori, przypisały konstruowanej po wrześniu 2005 r. „na skróty“ koalicji profesjonalizm tam, gdzie go nie było. Obawiały się zagrożenia witalnych interesów formacji rodem z okresu Informacji Wojskowej. W istocie rzeczy pomyliły się w ocenie własnej siły. Być może, zwyczajnie i po prostu, przeszły do porządku dziennego nad wymową faktów z niedalekiej przeszłości, które tutaj należałoby zinterpretować w następującym stylu. W okresie finalizowania „umowy stulecia“ lub „drugiego przejęcia władzy“ w lutym 1989 r. połączone siły służb specjalnych w Polsce liczyły ponad 1 mln. funkcjonariuszy i tajnych współpracowników. [może z rodzinami od dwóch pokoleń? werwolf jest bardzo ideowy...] W tym czasie w DDR, w Ministerstwie Bezpieczeństwa Państwa ( MfS), w podobnych rolach występowało 178 tys. funkcjonariuszy i 94 tys. tajnych współpracowników. W pozostałych ministerstwach, w tym w Ministerstwie Obrony Narodowej i w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, które nie było tożsame z MfS, zajęcie znalazło łącznie ponad 200 tys. funkcjonariuszy bezpieczeństwa, nadzorujących nieznaną bliżej do dzisiaj liczbę osób występujących, jako tajni informatorzy i pracownicy operacyjni. W tej grupie znajdowali się bez wyjątku prokuratorzy, sędziowie i pracownicy administracyjni. Według innych danych, dostępnych nadal nie wiadomo, po co i dla kogo, w państwie, DDR dla „aparatu bezpieczeństwa“ pracowało 10% społeczeństwa! [???] Czy to dużo?

Z punktu widzenia oceny celów „aparatu“ po 1989 r., którego nie dotknęło w zasadzie żadne rozliczenie, to ważne, dla zrozumienia źródeł sytuacji, w której znalazła się po 1989 r. „ponownie nieprodległa Rzeczypospolita“, To był ten kamień węgielny nie tylko pod nowe zjednoczone Niemcy ale też i nowy układ sił w Europie [tajemnicze zdanie....] u schyłku wieku. Powołujący się, w wirze ustaleń okrągłostołowych na „bohaterską przeszłość opozycyjną“ działacze, nawet nie spróbowali zmierzyć się z „aparatem ucisku“ i jednym z jego produktów „stanem wojennym“. W Polsce nie są znane, dostępne ale w Berlinie, dokumenty świadczące o prekursorskiej roli Informacji Wojskowej/WSW/WSI w realizacji, wyznaczanych przez inne zaprzyjaźnione służby, nowych „narzędzi ucisku i ubezwłasnowolnienia, czyt. „muzułmanienia“, całego społeczeństwa“. „Stan wojenny“, „ośrodki internowania“, „zamrożenie kont“, „otwarcie gospodarcze na zachód“, FOZZ, etc. były częścią experymentu, zakończonego sukcesem, o którego częściach składowych rozważano już w 1953 r. [a jednak...] Analizowano różne warianty. Zawsze jednak w aspektach utrzymania stałej kontroli nad gospodarką, w dążeniu do maxymalizacji zysków, nadając operacjom, których zastosowanie rozważano, miedzynarodowy charakter. Zasadnicze uchwały i następujące po nich rozkazy kończyły się najczęściej pozdrowieniem przesyłanym w imieniu zawsze podziwianego „Feliksa Edmuntowicza“. [ble ble ble – to pozostało w pamięci po Hitlerze? Skoro to organizacja przestępcza – to skąd taki sentyment do F.E.?] 


 W dniu 4 czerwca 1989 r. społeczeństwo polskie nie stało się „wolne i niezawisłe“. Bardziej uważni i odważni jego przedstawiciele, znaleźli się w sytuacji wywołanego konfliktu z organizacją „przestępczą“ liczącą, co najmniej 2 mln. gotowych do popełnienia każdego draństwa „żołnierzy“, określenie zapożyczone ze skarbnicy języka mafii, ukształtowanych np. w Oranienburgu, czy też w Legionowie, w kulcie do spuścizny „ Feliksa Edmuntowicza“. Nie przezwyciężono i, broń boże, nie pokonano żadnej „komuny“. Czerwiec 1989 r. to początek kolejnej operacji służb specjalnych, której obrazu nie przesłonią nieudolne, lub bardzo nieudolne, chaotyczne próby włączenia się w nurt wydarzeń politycznych, podejmowane od stycznia 1992 r., po listopadzie 1997 r., w 2000 r. i w 2005 r., środowisk określających się jako „niepodległościowe“, zakończone całkowitą klęską polityczną we wrześniu 2007 r. i eliminującą do końca, tego środowiska „Tragedią Smoleńską“, z 10.04.2010 r. [co z UPR?] Można o tym różnie pisać i jeszcze więcej myśleć. Znaczna część społeczeństwa - to za mało powiedziane – większość społeczeństwa, zarówno w pisaniu jak i w myśleniu „przeszła“ już na stronę wyznaczoną mu w dniach poprzedzających „okrągły stół“. Znaleźli w odległych rzędach „sali kinowej“, wywoływani czasami do przodu w chwilach, kiedy „władza“ potrzebowała statystów. Niektórym całkiem na poważnie wydało się, że są VIP – mi. Jak tragicznie się pomylili, o tym właśnie przyszło porozmyślać po 10.04.2010 r. Licząc się w końcu z zupełną kompromitacją w nadchodzących wyborach prezydenckich, po zupełnie niepotrzebnie wywołanych wyborach parlamentarnych we wrześniu 2007 r. środowisko określające się jako niepodległościowe i naturalnie patriotyczne, zawęziło swoje szeregi do „pałacu prezydenckiego“ i resztek instytucji publicznych będących jeszcze w zasięgu wpływów Prezydenta. Bez wątpienia determinacja w poszukiwaniu odpowiedzi na zbliżające się „Okopy Św. Trójcy“ musiała przybierać dramatyczne cechy, jeżeli bez należytego przygotowania i całkowicie nieprofesjonalnie zdecydowano o wywołaniu tzw. afery hazardowej. Jej finał to lekcja z najnowszej historii absurdu i głupoty politycznej [sabotaż służb??]

Stronę przegraną wypełnili obaj bracia Kaczyńscy i najwierniejsi z wiernych, pozbawiani z dnia na dzień nie tylko stanowisk, ale też kolejno wystawiani dowolnie prowadzonym postępowaniom karnym, cywilnym i środkom przymusu stosowanym przez różnego rodzaju służby specjalne. Nie bez ironii przypomnieć należy losy CBA i ostatnie chwile jego kierownictwa. W odwołaniu M.Kamińskiego i jego zastępców z pełnionych w CBA funkcji, a następnie posłaniu ich do zajęcia miejsc na „ławie oskarżonych“, jedną z czołowych ról odegrali prokuratorzy obdarzeni wcześniej zaufaniem przez b. Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego, Z.Ziobro i b. Ministra Koordynatora ds. Służb Specjalnych, Z.Wassermanna. Po „nowym rozdaniu władzy“, od października 2007 r., kariery tych prokuratorów nabrały nowej, jakości i niespotykanej dynamiki. Ich nazwiska pojawiają się wszędzie tam gdzie nowej władzy zależy na określonych wynikach wszczynanych śledztw lub podtrzymaniu wyników postępowań karnych i cywilnych kończonych przed 23 września 2007 r. [czyli jednak sabotaż służb??] Po zupełnym crash-u z wyborami parlamentarnymi w 2007 r., w atmosferze konwulsyjnych zachowań medialnych towarzyszących kolejnym nietrafionym pomysłom na utrzymanie stanu posiadania, atrybutów władzy otrzymanych po wrześniu i listopadzie 2005 r., w środowisku politycznym skupionym wokół obu braci Kaczyńskich musiała zapaść decyzja o rzuceniu do walki politycznej „ostatnich trzystu spartan“, czyli materiałów źródłowych zgromadzonych w toku powstawania „Aneksu do Raportu o Likwidacji WSI“. 

Decyzja ta nie mogła zostać przyjęta przez „aklamacje“. Nie wszyscy i znający materiał dowodowy gromadzony przez Komisję Likwidacyjną WSI mogli się uważać za prawych i sprawiedliwych. Nie bez powodu Prezydent RP zapowiadając pierwotnie i niezwłocznie publikacje Aneksu, zachował się najpierw zupełnie inaczej. Ujawnienie treści kilku tysięcy dokumentów i wywołanie „ogólnonarodowej“ dyskusji na temat kolejnych tysięcy tajnych dokumentów z najnowszej historii III i prawie IV Rzeczypospolitej mogło doprowadzić do powstania „efektu bumeranga“, lub „efektu kuli śnieżnej“. W obu przypadkach należało się liczyć z poważnym zamieszaniem na tzw. polskiej scenie politycznej i ciężkimi „obrażeniami ciała“ zarówno u koalicji jak i w szeregach opozycji. [Lepper na siebie chciał donieść ?] Do września 2009 r. obowiązywało porozumienie wynegocjonowane na gruzach efektów publikacji „Raportu o Likwidacji WSI“. Powody były początkowo różne. Na końcu jednak przebiła się obawa, że raz rozpoczęty proces ujawniana prawdy o WSI, doprowadzi do rozszerzenia procedur badawczych o role obcych służb specjalnych w kształtowaniu obecnego krajobrazu politycznego i kondycji ekonomicznej „ponownie niepodległej Rzeczypospolitej“ To tak jak we Włoszech wczesnych lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Obie wielkie, ale lekko skonfliktowane partie rządzące, opowiedziały się najpierw za kontynuowaniem śledztwa przez prokuratorów „Związku Antymafijnego“ kierowanego przez prokuratorów Falcone i Borselino, by następnie z zadowoleniem, wynikającym być może z bezpośredniego udziału w zbrodni, przyjąć wiadomość o zamordowaniu obu prokuratorów i kilku funkcjonariuszy policji uczestniczących w śledztwach nadzorowanych przez obu prawników. Samym partiom to już nie wiele pomogło. Ich szeregi i misternie, ponad podziałami, ukrywana współpraca, nie mogły przetrwać w zderzeniu z wymową publikowanych ustaleń dowodowych, nawiązujących bezpośrednio do wyników śledztw zapoczątkowanych przez G.Falcone i P.Borselino. 

Poza olbrzymią korupcją i gigantycznym klientyzmem, śledczym, skupionym w „Związku Przeciwko Mafii“ ,w każdym z ważniejszych wątków prowadzonych postępowań karnych i karno skarbowych „wychodziły“ ponad wszystko wszędzie obecne służby specjalne. Jak to ujął jeden prokuratorów, którego wypowiedzi można jeszcze śledzić na stronach internetu, starający się o powołanie przy Komisji UE specjalnej organizacji do walki z „mafią w białych kołnierzykach“, a więc z sędziami, policjantami, prokuratorami, lekarzami, bankowcami, menedżerami, itd., którzy to, bez wyjątku, zorganizowanej przestępczości zawdzięczają swój status zawodowy, mafia w obecnej postaci to rodzaj zmutowanego pasożyta, który „pożera“ całe narody i państwa, kontrolując zupełnie zarówno procesy stanowienia prawa, jak i dostęp do niego. [ale tylko w Polsce prawo mamy „porąbane”] Wbrew zgrabnie przeprowadzonej na użytek polskiego czytelnika tzw. publikacji niszowych analizie, to nie w Polsce, ale we Włoszech zauważono, że co prawda „politycy reprezentują naród“, ale rozliczają się przed służbami specjalnymi. Inaczej mówiąc i w tym kierunku chciał pójść autor bardzo zgrabnego tekstu, za jakość państwa odpowiadać mają przedstawiciele narodu wybrani w demokratycznie przeprowadzonych wyborach, ale już, o jakości tych przedstawicieli decydują, bez potrzeby powoływania się na „demokracje“, służby specjalne. W lutym 1989 r. służby specjalne w Polsce rozpoczęły operacje przejmowania władzy. Już nie „manifest lipcowy”, ale „umowa społeczna“, u której podstaw znalazł się „stan wojenny“ i doświadczenia z innych nienaturalnych stanów, które pozwoliły na dobór wspólników kolejnego oszustwa. Historia dekady zapoczątkowanej w sierpniu 1980 r. i zakończonej w czerwcu, dla niektórych w grudniu, 1989 r. to pasmo zdarzeń, do tej pory, z przyzwolenia „narodu“, nie znanych. To archiwa WSW/WSI, STASI i GRU, niedostępne w imię ważnych interesów państwa, nad którymi unosi się zakaz „streng verboten“ und „lebensgefahr“.

Jakiego „państwa“ i jakich „interesów“? Na początku 1990 r. funkcjonariusze WSW/WSI rozpoczęli umieszczanie, w strukturach modyfikowanych centralnych organów administracji państwowej, organizacji, której nadano postać „bezpiecznej służby“. Ciąg dalszy jest znany, ale nieprawdziwy. Otóż pomysł tego przedsięwzięcia zrodził się w Wiedniu, w kręgu funkcjonariuszy różnych służb specjalnych, i nawiązywał do istniejącej w strukturach austriackiej policji i prokuratury organizacji przestępczej o nazwie „Freunde der Polizei“. [ble ble ble] Przez przypadek, a właściwie niechlujstwo osób obarczonych zadaniem, nie doszło, co prawda do „prostego“ przeniesienia na grunt polski celów określanych przez „przyjaciół policji“, ale krótko po tym, w podobnym celu i w tych samych instytucjach, doszło do zadomowienia się grupy przestępczej, zrzeszającej funkcjonariuszy policji, prokuratury, wymiaru sprawiedliwości i b. funkcjonariuszy SB.WSW/WSI, określających się, jako „spółdzielnia“. [cosa nostra to nie ładniejsza nazwa?] Wydaje się, w oparciu o akta znajdujące się np. w Berlinie, że do „spółdzielni“ należy – trzeba pisać w czasie teraźniejszym, dwóch komendantów głównych policji, kilkudziesięciu funkcyjnych prokuratorów – w obecnym składzie Prokuratury Generalnej pojawiły się nazwiska sześciu prokuratorów i m.in. kilkudziesięciu funkcyjnych sędziów, m.in. sędziów SN. Nic szczególnego. Typowa reprezentacja „lepiej urodzonych“, odpowiadająca wiedeńskim zasadom doboru kadr praktykowanym przez mafię. Z tą różnicą, że tam kilku wyżej postawionych funkcjonariuszy, przyjaciół „Freunde der Polizei“, doczekało się już wyroków skazujących. Inni zostali ustawieni w kolejce. W Polsce „trzeci komendant główny policji“, który chciał ujawnić fakt istnienia „spółdzielni“ stracił życie. „Spółdzielnia“ zadbała już o to, żeby śledztwo w tej sprawie przyjęło najbardziej absurdalny kierunek, gwarantujący drogę do nikąd. 

 Również na pierwsze miesiące 1990 r. trzeba określić rozpoczęcie przez „służby specjalne“ operacji „Grafit“, przejęcie przez WSW/WSI z powrotem całkowitej kontroli nad przemysłem paliwowym i energetycznym w Polsce. Proces ten doczekał się nawet kilku odsłon, ale stał się przedmiotem drobiazgowo przeprowadzonej dezinformacji. W sytuacjach, w których już ona nie wystarczała, osoby wiedzące za dużo, lub chcące coś wyjaśnić były mordowane. „Spółdzielnia“ dbała o to, żeby do opinii publicznej nie „przeciekło“ słowo „Grafit, a wszczynane śledztwa i postępowania karno-skarbowe, kończyły się na osobach podstawionych lub wytypowanych z grona pokrzywdzonych. W ciągu dwudziestu lat istnienia „republiki okrągłostołowej“, lub jak kto woli „porządku lutowego“ w interesie operacji „Grafit“ dokonano kilkunastu zmian w prawie karnym, co praktycznie na stałe zabezpieczyło dalszą działalność tego „związku przestępczego. Przedmiotem zainteresowania osób wywodzących się z WSW/WSI i powiązanych organizacyjnie z GRU i b. funkcjonariuszami STASI stały się wszystkie rafinerie, sieć dystrybucji paliw, wszystkie większe zakłady przemysłowe i centra energetyczne oparte na paliwach płynnych i produktach naftowych, jak również specjalnie modyfikowany dla celów przestępczych system bankowy. Nie było to szczególnie trudne zadanie, albowiem w aktach Operativgruppe Warschau znajdują się nazwiska funkcjonariuszy służb specjalnych oddelegowanych przed 1989 r. do tzw. zadań specjalnych. 


Są tam dzisiejsi luminarze polskiej gospodarki, bankowości i chyba nazwiska wszystkich szefów służb specjalnych „reformowanych“ po lutym 1989 r. W operacjach przeprowadzanych między sobą, albowiem po obu stronach realizowanych kontraktów zasiadali funkcjonariusze tych samych formacji, dochodziło do „generowania“ gigantycznych zysków kosztem państwa. Powiedzenie, że kosztem społeczeństwa było by zbyt trywialne. Szczególnie upodobano sobie korzystanie z tzw. sektora państwowego. W warunkach, o czym wyżej, dochodziło do zadłużania na ogromne kwoty, zakładów energetycznych, hut, kopalń, stoczni, kombinatów chemicznych, etc., których dyrekcje potwierdzały zakupy na kredyt z coraz bardziej przedłużanymi terminami płatności, ogromnych ilości fałszowanego paliwa i nie mniej fałszowanych innych produktów naftowych. W ciągu kolejnych miesięcy, a nawet lat, od chwili „zakupu na kredyt“, naliczane odsetki i wkalkulowywane oprocentowanie kredytów, przewyższały kilkakrotnie, a nawet kilkusetkrotnie cenę towaru wpisywaną do faktur. W ten sposób, nieznane, a często nawet nieistniejące firmy, stawały się wierzycielami gigantycznych należności płatniczych, których naliczona wielkość przekraczała wartość udzielonych zabezpieczeń i wartość całych zakładów przemysłowych. Stąd już tylko mały krok do windykacji długów, rozliczeń ze skarbem państwa, i przejmowania przez grupę „Grafit“, czyt. WSI/GRU całych kompleksów przemysłowych. W tym celu za zgodą Ministra Skarbu zaniżano wycenę wartości przejmowanych za długi obiektów. Nazywa się to kumulacja zysku wtórnego poprzez redukcje wartości pierwotnej majątku dłużnika. Należy jeszcze raz powtórzyć. Dłużnikiem był za każdym razem Minister Skarbu Państwa.

O szczegółach takich operacji mogłaby opowiedzieć tragicznie zmarła b. minister i posłanka B.Blida. Bardzo podobnym działaniom poddany został „system opieki zdrowotnej“ i majątek służby zdrowia, znajdujący się we władaniu Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej. [eutanazja społeczeństwa?] W tym wypadku posłużono się doświadczeniami mafii włoskiej, z którą nawiązano operacyjną współpracę. Z dokumentów dostępnych poza granicami "rzeczypospolitej lutowej“ ujawnia się obraz intensywnych kontaktów funkcjonariuszy WSW/WSI z „mafią kalabryjską“ i z grupami przestępczymi z Sycylii, określanymi nazwa „cosa nostra“. [ble ble ble – a co oni tam wiedzą o irackiej broni masowego rażenia?] Według opinii Genralnego Prokuratora Palermo, prok. R.Scarpinato, mafia opanowała „system opieki zdrowotnej“, instrumentalnie wykazując jego niezdolność do funkcjonowania bez pomocy państwa i konieczność stałego angażowania w kolejne“ reformy“ gigantycznych publicznych pieniędzy. Cel i motyw przewodni są te same, jak w przykładzie opisanym wyżej. Na końcu pozostają jeszcze większe długi Skarbu Państwa i przejmowanie wybranych placówek medycznych przez mafię. Proceder ten jest finansowany z publicznych pieniędzy i to w warunkach zupełnej utraty przez państwo kontroli ich wykorzystania. Zarówno, co do celów jak i wielkości. Społeczeństwo jest przyzwyczajane do istnienia permanentnego kryzysu służby zdrowia i staje się, nie rozumiejąc problemu, narzędziem nacisku na kolejne rządy, w rękach grup przestępczych wywodzących się z WSW/WSI. Niedowiarków należy odesłać do treści wywiadu prok. Roberto Scarpinato udzielonego przed dwoma miesiącami ARTE TV. 

W Polsce, od „dwudziestu lat demokratycznej“, wypowiedzi urzędnika państwowego, który w przybliżeniu odważyłby się nawiązać do tonu i stanowiska reprezentowanego publicznie przez Genralnego Prokuratora Palermo i kilkudziesięciu jego współpracowników, prowadzących m.in. śledztwa przeciwko byłemu i obecnemu Premierowi Włoch, wobec pojawienia się uzasadnionych zarzutów o związkach obu znanych polityków z międzynarodową mafią, nie mogą liczyć na „świadome zrozumienie“. Kto miałby być ich adresatem? Czy jest ktoś poważnie zainteresowany ujawnieniem przyczyn „Tragedii Smoleńskiej“? Pominąć należy naturalnie niewielką grupkę krewnych ofiar i kilka osób je wspomagających. Nie mają wyboru. Powinni. Ale czy będą mieli wystarczająco dużo siły? W dniu 23 stycznia 2008 r. w „katastrofie lotniczej pod Mirosławcem“ stracili życie m.in. szefowie jednostek i baz lotniczych, wchodzących w skład Polskich Sił Lotniczych. Wersja oficjalna narzucona przez przedstawicieli rządu i prokuratury jest znana. Można powiedzieć, że nadaje się do powtórzenia przy formułowaniu za kilka, lub za kilkanaście miesięcy, treści „raportu końcowego w sprawie przyczyn zaistnienia katastrofy lotniczej w Smoleńsku“. Podobne wnioski, w formie postanowień prokuratury, znajdą się z pewnością w uzasadnieniu treści zarzutów, których postawienie różnym dowolnie wybranym osobom, Prokurator Generalny, A.Seremet, już zapowiedział. A czy nie było inaczej i dlaczego prok. A.Seremet, a przed nim, lub nawet zamiast niego prokuratorzy Naczelnej Prokuratury Wojskowej tak się śpieszą. 

W Mirosławcu stracili życie szefowie wszystkich baz lotniczych wykorzystywanych przez „służby specjalne“ do transportu drogą lotniczą organów ludzkich, oferowanych m.in. w Wiedniu międzynarodowym grupom przestępczym, kontrolującym w skali Europy i poza nią „rynek zamówień“ na organiczne części zamienne, pochodzenia ludzkiego. Krajowym centrum logistycznym stał się na początku lat 90-tych i tym razem Wrocław, Przyczyny były lapidarnie oczywiste. We Wrocławiu do 1993 r. mieściły się dowództwa wszystkich służb specjalnych działających na terenie tzw. Europy Środkowowschodniej, podporządkowanych centrali GRU w Moskwie. W samym Wrocławiu i w Legnicy umieszczone zostały „rezydentury“ GRU, STASI, WSW/WSI-ZWOP i innych zaprzyjaźnionych służb specjalnych z równie zaprzyjaźnionych państw. 

 We Wrocławiu przygotowywano napaść na Czechosłowację w 1968 i tutaj kilka lat później rozważano podobne scenariusze na wypadek utraty kontroli służb nad rozszerzającym się „niezadowoleniem społeczeństwa polskiego i projektowanym pojawieniem się ośrodków buntu“, nad którymi „towarzysze polscy mogli tracić panowanie“. Niezwykle dużą ilość materiałów źródłowych na ten temat, których streszczenie tutaj musiałoby zając kilkadziesiąt stron, zawierają „Archiv der Außenstelle Breslau, Dresden und Cottbus“. MfS – Außenstelle Breslau mieściło się we Wrocławiu, przy ul. Sołtysowickiej, w pobliżu dzisiejszej siedziby Oddziału IPN we Wrocławiu. Z dokumentów zabezpieczonych po 1991 r. przez Pełnomocnika Rządu RFN ds. Służby Bezpieczeństwa Państwa byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej, można odczytać, że w niektórych grupach zawodowych na terenie Dolnego Śląska, co najmniej 70% personelu kierowniczego było „tajnymi współpracownikami lub informatorami”[o tak!] , co najmniej jednej ze służb specjalnych, działających we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku. Natomiast wszyscy funkcjonariusze prokuratury, wymiaru sprawiedliwości, MO, administracji państwowej, służby zdrowia, prasy, teatru i telewizji, lokalnych reprezentacji robotników, dyrektorzy i kierownicy zakładów pracy, do kierownictw szkół, a nawet przedszkoli włącznie, musieli pozytywnie przejść weryfikację prowadzoną przez WSW i Zwiad Wojsk Ochrony Pogranicza. Wyniki weryfikacji były przekazywane GRU i STASI. W wielu przypadkach, obie te służby wykorzystywały je do prowadzenia własnej działalności agenturalnej. 

 Wszyscy bez wyjątku prokuratorzy, sędziowie i milicjanci pełniący funkcje kierownicze w instytucjach znajdujących się na terenach dzisiejszych województw zachodnich i południowo- zachodnich byli do 1990 r. tajnymi współpracownikami WSW-ZWOP i bardzo często także GRU i STASI. [a dlaczego tylko tam? Bo to ziemie kiedyś niemieckie były? Bo zostało tam dużo werwolfu?] Obecny przedstawiciel Prezydenta RP. p. B. Komorowskiego, w „Krajowej Radzie Prokuratury“, prok. E.Zalewski, był do 1990 r. współpracownikiem WSW-ZWOP i jednocześnie GRU i STASI. Od stwierdzenia tego faktu należy zacząć „rozumienie“ najnowszej uchwały SN, zamykającej IPN drogę do postawienia E.Zalewskiemu zarzutu „kłamstwa lustracyjnego“ i ujawnienia jego akt osobowych. No, ale co z aktami, które znajdują sie poza obszarem pacyfikowanym kolejnymi uchwałami SN? Uważny obserwator życia społecznego powinien sobie przypomnieć treść innego aktu prawnego, w którym zakazano ujawniania materiałów operacyjnych służb specjalnych osób prowadzących nadal działalność agenturalną i ujętych w wykazie czynnych współpracowników służb specjalnych. Jak więc zaznacza, nie przypadkowo „centrum logistyczne pozyskiwania i obrotu nielegalnie pobieranych pod zamówienie, narządów ludzkich od typowanych przez lekarzy wojskowych pacjentów/obiektów“, umieszczone zostało we Wrocławiu. Można dodać jeszcze, że na terenie wojskowym, którego jeden z obiektów przypisany został później „samoistnie“ i przez prasę, współpracownikowi WSW/WSI, J.Barańskiemu. Chyba należy, zatem pójść dalej i podkreślić, że w czasie tutaj opisywanym, polecenia WSW/WSI wykonywał R.Szmajdziński, brat tragicznie zmarłego w dniu 10.04.2010 r. J.Szmajdzińskiego, prokurator Okręgowej Prokuratury Wojskowej we Wrocławiu, a obecnie prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Jego też chroni wspomniana uchwała SN. Odnieść można jej skuteczność do kilkudziesięciu innych prokuratorów i sędziów z Dolnego Śląska, nieprzypadkowo pojawiających się w dokumentach operacji GRAFIT, którą zasłonięto, w wyniku innej prowadzonej przez służby specjalne operacji dezinformacyjnej, „afera paliwowa“. Wyłudzenia setek milionów złotych, łącznie 11 miliardów zł. [ile kosztuje „wykupienie” wszystkich mediów w Polsce? 10 miliardów przez 20 lat?] i założenie kilku tysięcy fikcyjnych firm oraz prowadzenie z ogromnym powodzeniem firm, nieposiadających żadnego majątku, przypisano osobom podstawionym, bez żadnej znajomości branży, często bez elementarnego wykształcenia, zwyczajnie prymitywnym, których bardzo często jedynymi referencjami były akta obiektowe WSW/WSI i rejestr skazanych. 

Mogło się to udać tylko, dlatego, że w odpowiednich miejscach zawsze pojawiali się tacy prokuratorzy jak E.Zalewski i R.Szmajdziński. Ci dwaj mogą być uzupełnieni o prokuratorów z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze, Zielonej Górze, Bielsku Białej, Wałbrzychu,Wrocławiu i w Szczecinie. A więc wszędzie tam, gdzie niepodzielnie panowały WSW/WSI/ZWOP i GRU, uzupełniani przez b. funkcjonariuszy STASI. Ale o tym to już bliżej na stronach Tygodnika „Der Spiegel“. Trzy dni przed dramatem w Mirosławcu, gen. A.Andrzejewski w czasie spotkania w gronie znajomych i przyjaciół na terenie bazy lotniczej w Mirosławcu, zapowiedział chęć udzielenia wywiadu, lub odwołania się do opinii publicznej, w sprawie wykorzystania przez służby specjalne, obiektów lotniczych i jednostek wojskowych do działalności przestępczej, prowadzonej przez osoby związane z WSI. Opisując wstępnie znane mu przypadki wykorzystania lotnisk wojskowych do transportu samolotami wojskowymi narządów ludzkich, pobieranych wbrew prawu i w wyniku działań przestępczych przedstawicieli wojskowej służby zdrowia - mówił o lekarzach podejmujących decyzje o pozbawieniu narządów wobec żyjących jeszcze, lub nie do końca zdiagnozowanych pacjentów, wspomniał okoliczności towarzyszące próbie pozbawienia go życia w 2002 r. podczas manewrów wojskowych odbywanych w okolicach Słupska. Pilotowany przez niego samolot, został „omyłkowo“ zestrzelony w pobliżu wybrzeży duńskich. 

W Dowództwie Wojsk Lotniczych stwierdzono natychmiast śmierć pilota i brak możliwości podjęcia skutecznej akcji ratowniczej. Dopiero po tym jak przedstawiciele wywiadu lotniczego NATO i wojsk lotniczych Danii zażądali od strony polskiej podjęcia akcji ratowniczej, podając, że pilot przeżył upadek samolotu i znajduje się pod opieką duńskiej służby ratowniczej, gen A.Andrzejewski mógł wrócić do kraju. Prowadząc własne śledztwo – prokuratura wojskowa nie dopatrzyła się przestępstwa, gen A.Andrzejewski ustalił, że samolot, który pilotował został bezpośrednio przed startem celowo uszkodzony. Uszkodzono system automatycznej nawigacji i urządzenie rozpoznające w systemie „wróg-swój“. Po zdarzeniu z 2002 r. gen. A.Andrzejewski, członkowie jego rodziny i przyjaciele poddani zostali bardzo intensywnej inwigilacji ze strony WSI. O tym wszystkim gen. A.Andrzejewski chciał opowiedzieć po powrocie w dniu 23.01.2008 r. z Krakowa. Gdyby powrócił! O czym „opowiedziałby“ sp. Prezydent RP, Lech Kaczyński, gdyby wrócił ze Smoleńska. Otóż wykonałby on konstytucyjną decyzje, podjętą na początku sierpnia 2009 r. w najbliższym gronie zaufanych współpracowników, o publikacji „Aneksu do Raportu o Likwidacji WSI“, zapowiadając jednocześnie konieczność podjęcia dalszych prac w tym kierunku i w celu doprowadzenia do zapoznania opinii publicznej z tysiącami dokumentów, będących w posiadaniu BBN i IPN, oraz NBP, a także kilkunastu innych osób i instytucji, świadczących o nieprzerwanej od 20 lat władzy służb specjalnych, pasożyta, jak to zdefiniował Prokurator Generalny Palermo, Roberto Scarpinato, niszczącej od środka społeczeństwo polskie. Pasożyta na usługach innych służb i podejmującego nadal, jak w latach 80-tych działania przeciwko państwom i władzom państw zaprzyjaźnionych i w miedzy czasie stowarzyszonym. Czytelnik tych dokumentów dowiedziałby się „rzeczy szokujących“. 

Między innymi o tym, jak to wynikać może z dokumentu pochodzącego kiedyś z gabinetu gen. M.Dukaczewskiego, że już po wystąpieniu z wnioskami o przyjęcie do struktur NATO, WSI kierowana w tym czasie przez Szefa WSI, gen. bryg. Tadeusza Rusaka prowadziła intensywne działania przeciwko państwom NATO, wykorzystując do tego celu agentów „pozyskanych“ w 1978 r. i występujących pod pseudonimami, o których była już tutaj mowa. Jak już znaczono, w ślad za publikacją „Aneksu“ doszłoby do ujawnienia prawie dwóch tysięcy stron dokumentów agenta o pseudonimie NYMPHE. Mogłoby to oznaczać dekonspirację jednego z najważniejszych być może, po 1974 r. agentów GRU w Republice Federalnej Niemiec. To z kolei mogłoby się bardzo niedobrze skończyć dla b. szefów WSW/WSI, których dwuznaczne zachowanie w ocenie GRU – brak zabezpieczenia sojuszniczych interesów i wyraźna próba „sprzedania agenta“, mogłoby się spotkać z bardzo radykalną reakcją. Sam gen. M. Dukaczewski mówił coś o tym już w październiku 2004 r. A w 2005 roku przypominał paradoksalnie o konsekwencjach niezachowania tajemnicy. Bezpośrednio przed rozpoczęciem przez urzędującego w tym czasie Prezydenta RP, Lecha Kaczyńskiego, prezydenckiej kampanii wyborczej, z powodów, o których wcześniej, doszłoby do ujawnienia dalszych dokumentów z działalności WSI, z których uważny czytelnik mógłby zrozumieć, dlaczego nie doszło do budowy Autostrady A-3 i oddania w ręce niemieckie inicjatywy w rozbudowie portu w Rostocku, w decyzji lokalizacji w pobliżu Berlina największego na terenie środkowo- wschodniej Europy portu lotniczego i dokończenia połączenia autostradowego „północ-południe“. Jakie przyczyny zdecydowały o odstąpieniu przez kolejne rządy polskie od budowy terminali dla transportu kołowego i kolejowego w Terespolu i Frankfurcie nad Odrą i wstrzymaniu modernizacji połączenia kolejowego E-20. 


Wspierany przez Komisję Europejską i Rząd RFN projekt zapewniłby „przeniesienie rosyjskich, białoruskich i ukraińskich tirów“ na tory kolejowe, uwalniając wnętrze kraju od ich stałej i niszczącej obecności. [i tu wyraźnie widać politykę, a nie gangsterskie interesy - Niemcy zabezpieczają swoje interesy, jednocześnie doprowadzają do ruiny Polskę, aby ja było łatwiej skonsumować...] Można kontynuować listę. W 1993 r. funkcjonariusze WSI nie dopuścili do podpisania przez przedstawicieli Mieleckich Zakładów Lotniczych i Politechniki Rzeszowskiej umowy o współpracy i podjęciu wspólnej produkcji z DEUTSCHE AIRBUS Industrie. O co najmniej piętnaście lat opóźnili realizację zintegrowanego programu budowy autostrad w Polsce, by w końcu zapewnić kontrolę nad jego przebiegiem rosyjskim służbom specjalnym i grupie kierowanej przez Olega Deripaskę. We wszystkich „dużych prywatyzacjach”, które najczęściej zgodnie z planem musiały kończyć się upadłością i likwidacją prywatyzowanych obiektów, występują WSI i „różne pozostałości“ po WSW i STASI. W ramach operacji GRAFIT funkcjonariusze WSW/WSI pojawili się, najczęściej jako „członkowie rad nadzorczych i prokurenci, lub konsultanci i analitycy“, we wszystkich mających znaczenie dla powodzenia operacji strukturach organizacyjnych ponad trzech tysięcy tzw. podmiotów gospodarczych. I są tam nadal. Nie przypadkowo odwołałem się wcześniej do treści dokumentu z 26.08.1998 r. pochodzącego z MON – Szefostwa Wojskowych Służb Informacyjnych. Ponieważ występuje w nim nazwisko gen.bryg. Tadeusza Rusaka. Jest to same nazwisko, które pojawia się, za nazwiskiem B.Blida, w aktach operacji GRAFIT, w odniesieniu do jej medialnej postaci określanej jako „mafia węglowa“. Tak. Te fakty powinny były dotrzeć do społeczeństwa. Nie ma się, co oszukiwać, do części społeczeństwa. Innym jest to wygodnie obojętne, a całkiem licznej grupie takie informacje wydają się zbyt szokujące, żeby o nich pomyśleć. No cóż, kiedy nie można domagać się prawdy, to pozostają pielgrzymki i orszak. „wiedeńczyk“ 



 http://blogspot.com.nowyekran.pl/post/23.....wszej-damy




wtorek, 16 sierpnia 2011

Złoto nazistów jest ukryte na Śląsku

.


Do niedawna ceniłem wp.pl za pewną "normalność" w porównaniu z onetem - czy szczególnie szkodliwym : o2.....


No, ale nic nie jest wieczne.




Zdjęcie na głównej stronie jest bardzo wymowne:

Obrączki, sygnety, a może nawet złote zęby - wydarte trupom - to nadal: złoto nazistów....










A domy?
A domy po "nazistach"?



Też jeszcze do nich należą??






.



Polandia . . .

.



Jest na Wirtualnej Polsce taki serial, gdzie obcokrajowcy wypowiadają się o Polsce.
Jaki jest filmik na wstępie tego czegoś?



Jedziemy pociągiem, a na stoliku stoi pusta butelka po wódce, za oknem przesuwa się krajobraz: mały fiat podskakuje na dziurawej pofalowanej drodze, która nagle się kończy – i maluch rozbija się na kawałki.
Potem mamy kościoły, krzyże i tabuny księży - w międzyczasie flaszka się rozbija, a my widzimy mężczyzn w garniturach, którzy harują na pieniądze - jak w kopalni.
Potem „marka” polska - bocian, pola z krowami i Warszawa z PKiN jako jedyne miasto w Polandii.

Na koniec pociąg staje na obskurnej stacji POLANDia...
W śmietniku grzebie niedźwiedź, na peronie walają się śmieci – i niezgaszony pet...



To ma być wizytówka Polski?

Kto robi takie rzeczy o własnym kraju?



NO CHYBA, ŻE O CUDZYM.


O, to wtedy wszystko jasne...





.

A prawdziwa POLSKA jest tu . . .

.




Aż takich głupich to nie ma . . . czyli Wirtualna Polska

.


Tytuły "czołowych" portali:



"Polak sprawcą najkrwawszej zbrodni w historii"


Czyli Niemcy, Rosjanie ze swoim holokaustem mogą się schować...
Ciekawe, że na polskich pomnikach ku czci pomordowanych w czasie II WW z reguły mowa o faszystach, nazistach, ale bardzo rzadko - o Niemcach...

[no i ta zadowolona paniusia na głównym foto z podpisem: Praca na czarno za mniej niż 900 zł...]




"Polak sprawcą najkrwawszej zbrodni w historii brytyjskiej wyspy"

[no, generalnie to cała Wielka Brytania to jest wyspa.... łatwo się pomylić....]


Wcześniej było:

"Szokujące zabójstwo: sześć ofiar, w tym troje dzieci.
Mordercą Polak?"



Skąd ta antypolska retoryka?



To po prostu "mały sabotaż" - we własnym kraju media są przeciwko tobie....
Nie tylko zresztą media.....


Ale pamiętajmy - w mediach pracuje ograniczona ilość ludzi, jeszcze mnie odpowiada za tytułową stronę postali - tych ludzi można policzyć raz dwa - i rozliczyć....


Swego czasu wyliczyłem, ile by mnie kosztowało wykupienie wszystkich mediów w Polsce, łącznie z tv, radiem, lokalnymi stacjami, gazetami itd..



10 miliardów złotych przez 20 lat to grosze, pamiętając co można uzyskać w zamian.
Bogaty kraj wypełniony po brzegi niewolnikami...


Jest to całkowicie zgodne z 12 punktem Sun Tzu:

12.Nie szczędźcie obietnic i podarunków, żeby zdobyć wiadomości. Nie żałujcie pieniędzy, bo pieniądz w ten sposób wydany, zwróci się stukrotnie.


Tych ludzi wcale nie jest tak dużo - a po za tym boją się odpowiedzialności za swoją "pracę" dla gestapo....


Aha.

Zbulwersowanym przypominam fragment ze strony
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=2465&st=30


"Zamierzaliśmy już wrócić do naszych kwater, kiedy na cmentarz podjechał większy autobus, załadowany kobietami i dziećmi. Wróciliśmy więc na cmentarz.Po czym ujrzeliśmy, jak poprowadzono z autobusu w kierunku wykopanego grobu - o rozmia¬rach około 8 m szerokości i 8 m długości - kobietę z trojgiem dzieci. Dzieci były w wieku od około trzech do ośmiu lat. Kobieta musiała wejść do tego grobu, biorąc przy tym na rękę najmłodsze dziecko. Dwoje pozo¬stałych dzieci podało jej dwóch ludzi z plutonu egzekucyjnego. Kobieta musiała się położyć płasko na brzuchu, tj. twarzą do grobu. W ten sam sposób po jej lewej stronie ułożyło się jej troje dzieci. Potem do grobu weszło również czterech ludzi, którzy złożyli się do strzału w ten sposób, że wyloty luf znajdowały się w odległości około 30 cm od karku, po czym zastrzelili w ten sposób kobietę wraz z jej trojgiem dzieci.

Kierujący sturmbannfiihrer zwrócił się następnie do mnie, bym pomógł zakopać łopatką. Usłuchałem tego rozkazu i to dało mi możność zaobserwować z najbliższej odległości każdorazowe rozstrzelanie następnych grup kobiet i dzieci, które odbywało się w ten sam sposób. Ogółem rozstrzelano w tym samym grobie masowym 9-10 grup kobiet i dzieci, za każdym razem we czworo.
Około 200 żołnierzy Wehrmachtu przyglądało się rozstrzeliwaniu z odle¬głości około 30 m.
Kilka chwil później na cmentarz przyjechał drugi autobus z. mężczyznami, wśród których znajdowała się jedna kobieta. Mężczyźni ci musieli wejść do grobu, w którym leżały świeże zwłoki ludzkie skąpo przykryte piaskiem, musieli kłaść się wzdłuż na brzuchu, po czym 4 ludzi tego od¬działu wykańczało ich strzałem w kark (Genickschuss). Ogółem w ten poranek rozstrzelano 28 kobiet, 25 mężczyzn i 10 dzieci od 3 – 8 lat"













.





niedziela, 14 sierpnia 2011

Zdanie Franklina Delano Roosvelta:



Aż się ciśnie na usta pamiętne zdanie Franklina Delano Roosvelta:

'' W polityce światowej nic nie dzieje się przez przypadek,
a nawet jeżeli tak jest, to wiedźcie, że tak to zostało zaplanowane.''


Kto następny ?

1) Daniel Podrzycki, "zginął w wypadku samochodowym" przed wyborami w 2005r.
2) Marek Karp, zginął w wyniku obrażeń spow. "wypadkiem samochodowym", drogę zajechało mu auto o białoruskich
numerach
3) Marian Goliński, zginął w "wypadku drogowym", zjechał na drugi tor wprost na tira o rosyjskich rejestracjach
4) Grzegorz Michniewicz, doradca premiera i Arabskiego, "powiesił się" na kablu od odkurzacza (!!)
5) Eugeniusz Wróbel, "zamordowany" przez chorego psychicznie syna (którego żona nota bene jest psychiatrą i przez ponad
20 lat nie zauważyła złego stanu psychicznego swojego dziecka. SIC !)
6) Stefan Zielonka, utopiony, dokumenty które miał przy sobie natomiast cudem ocalały
7) bp Mieczysław Cieślar, "zginął w wypadku samochodowym" dokładnie 18.04 .2010 r, miał być następcą Adama Pilcha, który zginął w Smoleńsku,
8) Krzysztof Knyż,operator Faktów, pokazał na żywo w TVNie wraz z W. Batorem jak TU 154 ląduje w całości. Potem ślad po
operatorze zaginął.
9) Marek Dulinicz,szef grupy archeologicznej ze Smoleńska, "zginął w wypadku samochodowym"
10) Dariusz Ratajczak, dr historii, skazany za kłamstwo oświęcimskie, jego rozkładające się ciało znalezione w samochodzie. Miesiąc po katastrofie w Smoleńsku.

Ostatnie siedem osób "zginęło" 1-4 miesiące po katastrofie w Smoleńsku i były w tę sprawę mocno zaangażowane. Wczoraj "samobójstwo" popełnił Lepper. Ciekawe, kogo teraz dosięgną "macki POlskiej sprawiedliwości". Czystki ??

PRZESTAŃCIE PATRZEĆ, ZACZNIJCIE
WIDZIEĆ!




Odnośnie tajemniczych śmierci ludzi, którzy, prawdopodobnie wiedzieli/widzieli zbyt dużo...
(przeczytane i skopiowane gdzieś z forum,chyba onet, nie pamiętam)


Kolejna śmierć - jedna z wielu
niewyjaśnionych

http:/ /www .blogpress.pl/ Niewyjaśnione
pasmo śmierci ciągnie się za rządem Tuska
Maciej 7468, pt., 08/ 07/ 2011 - 18:30

Grzegorz Michniewicz. Pierwsza ofiara.Dyrektor generalny kancelarii premiera.Osoba mająca najwyższy status dostępu do informacji tajnych. Jego przełożonym był Tomasz Arabski. Zginął w tajemniczych okolicznościach 23 grudnia tego samego dnia kiedy do Polski powrócił Tupolew z remontu.
Wedle oficjalnej wersji popełnił samobójstwo wieszając się na kablu. Wcześniej jednak nic nie wskazywało na taki jego stan. Tuż przed mniemanym samobójstwem dzwoni do żony umawiając się na następny dzień , wysyła esemesy do znajomych. Osoby które go znały zgodnie twierdzą że nie miał żadnych stanów depresyjnych ani skłonności samobójczych. Po jego śmierci w mediach, przecież tak żądnych sensacji, zapada zadziwiająca cisza.

Biskup Mieczysław Cieślar. Druga ofiara. Ginie18 kwietnia w wypadku samochodowym. Miał być następcą ks. Adama Pilcha, pełniącego obowiązki Naczelnego Kapelana Ewangelickiego Wojska Polskiego, który poniósł śmierć w Smoleńsku. Biskup Mieczysław Cieślar był
specjalistą od tematyki inwigilacji środowisk protestanckich przez SB. Wedle pewnych źródeł, po katastrofie odebrał
telefon od ks. Pilcha. Po jego śmierci, tak niesamowitej gdy kilka dni po katastrofie ginie następca głównego kapelana
wojskowego, zapada w mediach głucha cisza.

Szyfrant Zielonka. Trzecia ofiara. Zwłoki w stanie rozkładu zostały wyłowione z Wisły 27 kwietnia. Rok wcześniej szyfrant Zielonka oficjalnie zaginął. Ciało było w stanie rozkładu ,dokumenty zaś przy nim idealnie zachowane. To była ważna osoba
w polskim wywiadzie. Miał dostęp do najbardziej tajnych materiałów będących w posiadaniu polskiego rządu. Fachowiec,
który szkolił innych, jeden z najlepszych w kraju. Doskonale znał kanały i sposoby przekazywania tajnych informacji. Mimo
że sprawa winna była wzmóc najwyższą czujność organów państwowych i mimo że rozkład zwłok kolidował ze znakomicie
zachowanymi dokumentami ? stwierdzono samobójstwo. Mainstreamowe media nie
dociekały.

Krzysztof Knyż operator ? Faktów? TVN. Czwarta ofiara. Pracował z W. Baterem. Wedle informacji podanej
zdawkowo przez TVN umiera 2 czerwca. Niejasne krótkie komunikaty mówiły o chorobie. Prasa zagraniczna pisała iż został zamordowany we własnym mieszkaniu. Wedle pewnych źródeł sfilmował awaryjne lądowanie Tupolewa na smoleńskim lotnisku co miał na żywo pokazać kanał informacyjny. Faktem jest że materiały telewizyjne z pierwszych chwil, gdy nie było wiadomo jeszcze co
się stało i tuż sprzed katastrofy zniknęły. O śmierci Knyża w mediach była i jest cisza.

Profesor Marek Dulinicz. Wybitny polski archeolog. Piąta ofiara. Ginie w wypadku samochodowym w dniu 6 czerwca. Szef ekipy archeologów, która miała w czerwcu wyjechać do Smoleńska. Dulinicz był pomysłodawcą wyprawy, ale też osobą aktywną w staraniach o wyjazd. W tym miejscu wspomnę Państwu tylko jak wyglądał śmiertelny wypadek samochodowy Waleriana Pańki szefa
Najwyższej Izby Kontroli z początku lat 90- tych. W oponach było wywierconych setki mikroskopijnych dziurek, które dopiero gdy samochód jechał z dużą prędkością tworzyły zawirowania skutkujące wpadnięciem w poślizg.

Tego dnia kierowca prezesa Pańko jechał z szybkością 150 /h. Tego nie mogli, nie potrafili wykonać zwykli gangsterzy. To wiedza zastrzeżona dla służb. Po śmierci prof. Dulinicza jak i we wcześniejszych wypadkach na ten temat zapada cisza



Doktor Ratajczak. Szósta ofiara. Nie wiąże się go bezpośrednio z tragedią smoleńską, ale nie można jego osoby oddzielić od jej skutków. Zwłoki dr Dariusza Ratajczaka w stanie rozkładu znaleziono 11 czerwca 2010 w samochodzie zaparkowanym pod
Centrum Handlowym Karolinka w Opolu. Świadkowie twierdzą że poprzedniego dnia samochodu na parkingu nie było.

Komenda Miejska w Opolu Umorzyła śledztwo mimo że sami policjanci stwierdzili że śmierć nastąpiła 3-4 dni wcześniej. Doktor Ratajczak został wyrzucony z uczelni po opublikowaniu książki w której cytował niektórych autorów podważających część ustaleń dotyczących holocaustu.

Poprzedzone to było nagonką rozpętaną przez opolską ? Gazetę wyborczą?. Wiąże się tę śmierć z działalnością ujętego niedługo potem agenta Mossadu.
Faktem jest że po 10 kwietnia nastąpiło rozprzężenie rodzimych służb i wzmożona działalność agentury. Zaś śmierć Dariusza Ratajczaka wyraźnie wskazuje na działanie tzw. nieznanych sprawców. Na temat jego śmierci ? cisza.

Minister w rządzie PiS Eugeniusz Wróbel. Siódma ofiara. Zaginął 15 października. Poćwiartowane zwłoki wyłowiono z Zalewu Rybnickiego . Wybitny ekspert od spraw lotniczych. Jeden z nielicznych o takiej wiedzy w Polsce. Wybitny specjalista od komputerowych systemów sterowania lotem samolotów. Specjalista od precyzyjnej nawigacji satelitarnej dla lotnictwa.
Ekspert przepisów lotniczych krajowych i unijnych. Inicjator powstania Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego.

W latach 1998- 2001 uczestniczy m.in. w opracowaniu projektu prawa lotniczego. To tylko niektóre z kompetencji i osiągnięć ministra Wróbla.

Zostaje rzekomo zamordowany przez oszalałego syna. Rodzina min. Wróbla jest jednak rodzina wzorcową ? żadnych konfliktów. Syn nie zdradzający nigdy żadnych zaburzeń umysłowych początkowo przyznaje się do winy, potem wypiera się jej. Nie jest osadzony w areszcie i poddawany określonej prawem obserwacji psychiatrycznej jak to ma miejsce w wypadku morderstwa, tylko po jednej rozmowie z biegłym, który stwierdza jego całkowitą niepoczytalność, zostaje zamknięty w ośrodku dla umysłowo chorych. Podobno całkowicie niepoczytalny poćwiartował piłą zwłoki ojca, lecz w pokoju gdzie miało się to odbyć nie ma najmniejszych śladów makabrycznego czynu. Całkowicie niepoczytalny syn w sposób idealny, który byłby bardzo trudny dla osoby zrównoważonej, oczyszcza pokój. Minister Wróbel od początku mówił w prywatnych rozmowach że wrak w Siewiernym nie jest wrakiem Tupolewa którym lecieć miała nasza delegacja. Osobom dla które taka informacja o przekonaniu min.

Wróbla zaskakuje i wątpią w nią dodajmy iż Antoni Macierewicz w niedawnym radiowym felietonie stwierdził iż samolot nie uderzył w ziemię i wygląda to tak jakby co najwyżej rozsypał się w powietrzu. Minister Wróbel był członkiem komisji Macierewicza. Te ohydne ćwiartowanie zwłok niektórzy uznają za ostrzeżenie: ?Widzicie, będziecie kwestionować oficjalne ustalenia katastrofy, skończycie jak minister Wróbel.?

Po jego śmierci zapada cisza, o którą łatwiej tym bardziej że zostaje dokonany mord na Marku Rosiaku, pracowniku biura poselskiego w Łodzi. Niektórzy łączą te dwie śmierci twierdząc iż głośna śmierć Rosiaka miała odwrócić uwagę opinii publicznej od ministra
Wróbla...

Coś zbyt wiele tych "wypadków" i samobójstw...