Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

niedziela, 6 kwietnia 2025

Wypowiedź literacka, czyli wikipedia



Cały tekst został zainspirowany przedrukiem odnośnie Ślązaków, wszedłem na wikipedię, żeby coś sprawdzić i się zaczęło...

Ze względu na swoją wagę, postanowiłem rozdzielić te dwa teksty na osobne posty.



Zapraszam do uważnej lektury.


Mój komentarz jak zwykle kolorem.


W poście występują min.  fragmenty z wikipedii dla Polaków.




-----------

wikipedia dla Polaków


Kaszubi 
– grupa etniczna mieszkająca w Polsce zamieszkująca Pomorze Gdańskie i wschodnią część Pomorza Zachodniego, wywodząca się od wschodniej grupy zachodniosłowiańskich plemion pomorskich. 

Dzielą się na wiele podgrup etnograficznych, zróżnicowanych językowo i kulturowo (Kaszubi północni – Bëlôcë, Gochy – Gôchë, Józcy – Józcë lub Mucnicy – Mùcnicë, Krubanie – Krëbane, Lesacy – Lesôcë, Morzanie – Mòrzanie, Rybaki – Rëbôcë, Borowiacy Tucholscy – Borowiany, Tuchòłki, Zaboracy – Zabòrôcë). Odrębną i izolowaną podgrupą (wymarłą w XX w.) byli Słowińcy. Kaszubi w zdecydowanej większości czują się Polakami (zachowując, obok ogólnopolskich, także tradycje regionalne). W spisie ponad 90% deklarujących kaszubskość zadeklarowało ją wspólnie z polskością.


Część Kaszubów zachowała własną kulturę i mowę. Współcześnie w socjologii i historii dominuje pogląd, że Kaszubi stanowią grupę etniczną narodu polskiego.

Zdecydowana większość Kaszubów posiada podwójną identyfikację – narodową polską i etniczną kaszubską. Wielu polskich działaczy narodowych na Pomorzu w okresie zaborów oraz członków podziemia niepodległościowego w czasie okupacji było pochodzenia kaszubskiego[potrzebny przypis].

W spisie powszechnym z 2002 r. 5062 obywateli polskich zadeklarowało narodowość kaszubską. Jest to ok. 1% całej społeczności kaszubskiej. Rzeczpospolita Polska nie uznaje tych deklaracji za wiążące (podobnie w przypadku Ślązaków), stąd Kaszubi nie znaleźli się na oficjalnej liście mniejszości narodowych sporządzonej przez MSWiA. W tym samym spisie powszechnym używanie języka kaszubskiego zadeklarowało 52 665 osób.

W 2011 r. podczas Narodowego Spisu Powszechnego, kaszubską przynależność narodową lub etniczną zadeklarowało 228 000 osób, w tym 16 000 osób zadeklarowało ją jako jedyną przynależność, 1000 jako pierwszą przy zadeklarowaniu również drugiej przynależności, 211 000 jako drugą przynależność narodową lub etniczną.

wg innej strony w wikipedii - 233 000
a śląskie zadeklarowało w sumie - 847 000

rok 2021 - spadła ilość deklaracji o blisko 50 000 dla Kaszubów i o ponad 250 000 dla Ślązaków.

W spisie była możliwość zadeklarowania dwóch tożsamości lub narodowości i tak przykładowo większość osób deklarujących tożsamość regionalną kaszubską czy śląską deklarowała jednocześnie tożsamość narodową polską (tj. tożsamość narodowa polska i jednocześnie tożsamość regionalna śląska – Polacy-Ślązacy lub kaszubska – Polacy-Kaszubi)

Ślązacy596,2241,57%Województwa śląskie (11,74%) i opolskie (6,29%)
Kaszubi179,6850,47%Województwo pomorskie (7,41%)

Z powodu odmienności językowej Kaszubi byli już przez sanację [tzw. "piłsudczycy" - MS] posądzani o separatyzm, tj. chęć oderwania od Polski części jej terytorium. Oskarżenia te nie miały pokrycia w rzeczywistości, w okresie PRL służyły antagonizowaniu Kaszubów z pozostałą ludnością Polski i przybierały na sile w okresie kolejnych kryzysów politycznych, np. w 1968 i 1970.


i tu poniżej widzę jakąś niezgodność, we wpisie roi się od dwuznaczności i pomieszania, więc sugeruje ostrożne przyjmowanie tych treści, tym bardziej, jak wiemy z innych postów na tym blogu, wikipedia służy fałszowaniu i historii i rzeczywistości



Kaszubski ruch narodowy, choć nie należy do głównego nurtu w ruchu kaszubsko-pomorskim, ma jednak długoletnią tradycję. W okresie międzywojennym myśl Floriana Ceynowy kontynuowali działacze z kręgu tzw. Zrzeszeńców, którzy w PRL byli represjonowani przez UB, a następnie SB i zepchnięci na margines działalności publicznej. Po 1989 tę samą myśl w ruchu kaszubskim reprezentowało pismo Tatczëzna, obecnie zaś Kaszëbskô Òdroda. Współcześnie nawet najbardziej radykalny nurt w ruchu kaszubskim – narodowy – nie kwestionuje historycznych związków Kaszubów z Polską, zaś swoje postulaty ogranicza do troski o rozwój mowy ojczystej, kultury oraz dbałości o własną tradycję historyczną[potrzebny przypis].


czyli najpierw mamy sugestię, że treści odnoszą się do ruchu narodowego:
- treści od słów: "Kaszubski ruch narodowy"... do "zaś Kaszëbskô Òdroda"


a następnie w nowym zdaniu, ale w tym samym ciągu tj. bez akapitu, czytamy:

"Współcześnie nawet najbardziej radykalny nurt w ruchu kaszubskim – narodowy"

co sugeruje, że wszystko co dotychczas przeczytaliśmy, nie było o ruchu narodowym... dziwne.
Dziwne jakieś to, pomieszane, więc uczulam na te treści.

Nie znam na tyle historii ruchu kaszubskiego, by tu dawać szczegółową wykładnię, ale może kiedyś mi się to uda...

najbardziej radykalny nurt w ruchu kaszubskim – narodowy – swoje postulaty ogranicza do troski o rozwój mowy ojczystej, kultury oraz dbałości o własną tradycję historyczną


No i właśnie. 

Mowa to gwara, a gwara to nie język w ujęciu naukowym i przepisów prawa.
A Kaszubi szczycą się tym, że ich mowa została uznana za język.

Haczyk jest w określeniu: "ojczystej" - to oznacza, że autor ma na myśli NARÓD.

A Kaszubi są grupą etniczną, a nie narodem.


Więc najpierw by trzeba rozpatrzyć, o co chodziło autorowi - o jaką "mowę ojczystą" mu chodzi?

O mowę polską, czy kaszubską?

Jeżeli pisze o mowie polskiej - to zdanie jest powiedzmy... mniej więcej poprawne. Kaszubi przecież mogą troszczyć się o rozwój języka polskiego, z tym, że należałoby wyjaśnić, na czym ten niby "rozwój języka polskiego" i "troska" o to, miałyby polegać... Jak wpiszemy w wyszukiwakę taką frazę, to nic nie znajdziemy na temat "rozwijania języka" polskiego...

Hę?

Rozwój języka polskiego polegałby na wprowadzaniu zmian do języka polskiego, które ostatecznie mogłyby tak go zmienić, że współcześni Polacy, czyli MY, moglibyśmy np. za 200 lat takiego "rozwoju" nie rozpoznać polskiej mowy. Ale może o to chodzi...

Dziwi więc to sformułowanie... powinien raczej napisać - "utrwalanie", "zachowanie" - o! To by pasowało, ale nie "rozwój"...


Jeżeli pisze o mowie kaszubskiej - to już określenie "ojczystej" nie jest poprawne, tak samo jak zresztą "rozwój"...

Mógłby tak ewentualnie napisać (że mowa kaszubska to ojczysta), gdyby na prywatnej stronie pisał o sobie (o jednostce), ale to jest strona wikipedii, która ma mieć charakter encyklopedii, a w takim wydawnictwie nie stosujemy osobistych wynurzeń.

Określenie "ojczystej" bierze się od słowa "ojczyzna", a to wiąże się z pojęciem NARODU.


Ojczyzna – termin o dwojakim znaczeniu, odnoszącym się do przestrzeni istotnej dla pojedynczego człowieka (jednostki) bądź zbiorowości (narodu).


Czyli najpierw pisze, że "nie kwestionuje historycznych związków Kaszubów z Polską" - bo się po prostu nie da tego zakwestionować, to byłby strzał w stopę, ale następnie twierdzi, że Kaszubi to naród.

Współcześnie nawet najbardziej radykalny nurt w ruchu kaszubskim – narodowy – nie kwestionuje historycznych związków Kaszubów z Polską, ale poza tym są osobnym narodem.. tak napisał?

I co??


Kaszubi to grupa etniczna, ale oni w tej wikipedii i nie tylko, tak zamącą ci w głowie, że będziesz o nich mówić, jak o narodzie, a potem - jak TO stanie się "wiedzą" potoczną - to już tylko zostanie im to "sformalizować" i zapisać najpierw w wikipedii, a potem - za następne 10-20 lat - w słowniku, encyklopedii, ustawie... 

Na tym polega ta metoda.
Metoda przyzwyczajeń, metoda małych kroków...

No i jeszcze "rozwój".

Powinno być "utrwalanie", "zachowanie" języka kaszubskiego, ewentualnie - "rozpowszechnianie" wśród młodzieży i dzieci kaszubskich, wprowadzanie do szkół itd., ale nie "rozwój".

Tyle pułapek w kilku zdaniach - po raz kolejny zwracam uwagę - jak to wszystko jest  wycyzelowane, każde słowo jest starannie dobrane.


I jeszcze poniżej mamy takie coś:


Dziś narzecze kaszubskie traktuje się coraz częściej jako samodzielny język słowiański, zaliczany do grupy zachodniosłowiańskiej. Są jednak badacze (głównie polscy dialektolodzy), którzy nadal klasyfikują je jako jeden z dialektów języka polskiego.Polskie prawo przyznało etnolektowi kaszubskiemu, jako jedynemu w Polsce, status języka regionalnego. Młodzież, zdająca nową maturę, może ją zdawać posługując się kaszubszczyzną. Od 2013 roku Uniwersytet Gdański umożliwia studia na unikalnym kierunku Etnofilologii kaszubskiej.


Nie.

To jest kolejna manipulacja. 


Może ten wikipedysta nie korzysta z wikipedii?

wikipedia dla Polaków:


Narzecze – odmiana językowa właściwa dla danej grupy użytkowników języka. Może to być synonim terminu dialekt, czyli określenie na różne niestandardowe, inne niż ogólnonarodowe formy języka, czy też ogólne określenie na każdą wyodrębnioną odmianę języka (o standardzie mowa wówczas jako o narzeczu ogólnym/kulturalnym)

W literaturze spotyka się również ujęcie, zgodnie z którym narzecze to odmiana języka o zasięgu szerszym niż dialekt i gwara. Niektórzy autorzy traktują to pojęcie jako jednostkę pośrednią między dialektem a gwarą, dialekt ujmując jako zespół narzeczy, a narzecze – jako zespół gwar. Według jednej z definicji jest to „zespół gwar odznaczających się pewną ilością wspólnych cech gwarowych”.

We współczesnym językoznawstwie polskim termin „narzecze” znajduje stosunkowo wąskie zastosowanie, spotykany jest głównie w opisie języków egzotycznych. Częściej jest spotykany w kontekście nienaukowym aniżeli w lingwistyce, np. w opowieściach podróżniczych. W dialektologii serbsko-chorwackiej termin narječje pozostaje w powszechnym użyciu, jako nadrzędny wobec terminu dijalekat. W słowackiej tradycji lingwistycznej określenia dialekt i nárečie traktowane są jako równoważne, choć niektórzy badacze jako dialekt rozumieją jednostkę większą niż nárečie.

W ogólniejszym, potocznym znaczeniu termin „narzecze” funkcjonuje również jako synonim określeń „język” i „mowa”. Bywa traktowany jako neutralny zamiennik określeń „dialekt” i „język”.



A odnośnik  narzecze kaszubskie odsyła nas na stronę z takim opisem:

Język kaszubski, dialekt kaszubski (kaszub. kaszëbsczi jãzëk, kaszëbskô mòwa, pòmòrsczi jãzëk, kaszëbskò-słowińskô mòwa) – mowa zachodniosłowiańska i lechicka o spornym statusie – w zależności od przyjętych kryteriów uznawana za odrębny język lub dialekt języka polskiego. Często przyjmowane jest stanowisko pośrednie, unika się określania jej jako „język” lub „dialekt” albo określa się ją jako etnolekt. Z prawnego punktu widzenia kaszubszczyzna jest w Polsce językiem regionalnym.


Na pewno nie narzeczem, bo kaszubski jest uznany za język regionalny.

Czyli ten wikipedysta posługuje się w encyklopedii sformułowaniami laika, które są błędne  - on dosłownie stosuje "wiedzę potoczną".

"to wszyscy wiedzą", mówimy, posługując się zasłyszaną "wiedzą", której nie sprawdziliśmy i w którą wierzymy tylko dlatego, że jakaś, być może nawet znaczna, grupa ludzi się nią posługuje na codzień czy też w mediach na przykład.

Podaję znany przykład:

Według wiedzy potocznej Rosja grozi nam inwazją - i to już od 30 lat.

Pytanie - skoro tak, to dlaczego władze państwa: pomniejszają stan osobowy armii, likwidują jednostki wojskowe, koszary, lotniska polowe, stanowiska radarów czy specjalistyczne wydziały walki elektronicznej na Bałtyku, nie budują bunkrów, nie zamawiają nowych systemów obrony, czołgów, rakiet itd., niszczą Pocztę Polską niezbędną na wypadek mobilizacji, utrudniają dostęp obywateli do broni palnej, uchwalają prawo opresyjne wobec obywatela zniechęcając go do czynnej służby i obrony państwa, zdejmują zakazy fotografowania z obiektów strategicznych, co więcej - pozwalają na obfotografowanie całego kraju firmie Google - w Niemczech, Austrii, na Białorusi tego nie ma, wydaje się, że również nie prowadzą obserwacji ćwiczeń floty i lotnictwa rosyjskiego - patrz tutaj sytuacja z 2024 roku, czyli już w sytuacji wojny Rosji z ukrainą.




Skoro Rosjanie pozwalają siebie fotografować - to może nie mają nic do ukrycia?

Skoro Niemcy nie pozwalają siebie fotografować - to może mają coś do ukrycia?!

Co??

Każdy patrzy po sobie, każdy siebie zna najlepiej...



Albo państwem sterują oszuści, którzy poprzez media okłamują ludzi co do zagrożenia ze wschodu, albo we władzach grasują sabotażyści, którzy prowadzą z nami walkę dywersyjną osłabiając siły zbrojne państwa Polskiego.

A może jedno i drugie??
Co jest prawdą?
Wiedza potoczna, czy wiedza specjalistyczna?

Skoro wg doniesień medialnych od 30 lat grozi nam inwazja Rosji - i jakby faktycznie jest to prawda, bo Rosja zaatakowała ukrainę i od 3 lat prowadzi tam wojnę -  to dlaczego od 30 lat ABW pozwala na rozkładanie wojska polskiego na łopatki? 

Bo przepisy PRAWA ich do tego nie zobowiązują??

A mandaty wolno im nakładać?

To kto zajmuje się analizowaniem polskich potrzeb obronnych i zagrożeń zza granicy - straż miejska?

Pytam, bo się nie znam. Jestem tylko głupkiem.






Wracając do wikipedii - galimatias - oczywiście celowy.


Wikipedia nie jest encyklopedią.
Wikipedia nie podaje nam faktów - tylko ich interpretację.
Wikipedia to w istocie - wypowiedź literacka.


Termin ten zaczerpnąłem z podręcznika dla polonistów, który na razie tylko pobieżnie przejrzałem:

"Poetyka stosowana"

Bożena Chrząstowska
Seweryn Wysłouch

Wydawnictwa Szkole i Pedagogiczne, Warszawa 1987


Jest to książka właściwa do pomocy przy opisaniu technik jakie zastosowano w wikipedii. Znajdziemy tu szereg przykładów i opisów, których przestudiowanie wydatnie pomoże zrozumieć te techniki i metody.

Poetyka – dziedzina nauki o literaturze, a ściślej teorii literatury, rozpatrująca przede wszystkim sposób istnienia dzieła literackiego jako tworu językowego o swoistym charakterze, określanym przez potrzeby funkcji estetycznej. Przedmiotem zainteresowania poetyki są ogólne reguły organizacji tekstu literackiego.


Wypowiedź lub wypowiedzenie (stgr. ῥήτρα, łac. oratio), niekiedy stanowisko lub oświadczenie – ustny lub pisemny, rzeczywisty komunikat językowy wyrażający stanowisko, pogląd czy opinię autora.

Teorią wypowiedzi zajmuje się retoryka.


Pamiętacie, że starożytni Rzymianie uczyli się retoryki?
Wędrująca Cywilizacja Śmierci stosowała retorykę nie tylko w starożytnej Grecji czy Rzymie - ale nadal ją stosuje.


Retoryka (stgr. ῥητορική τέχνη, łac. rhetorica) – sztuka budowania artystycznej, perswazyjnej wypowiedzi ustnej lub pisemnej, nauka o niej, refleksja teoretyczna, jak również wiedza o komunikacji słownej, obrazowej i zachowawczej pomiędzy autorem wypowiedzi a jej odbiorcami. 

W starożytności retoryka była nie tylko specjalną dziedziną nauki i sztuki, ale także ideałem życiowym, a nawet filarem kultury. W średniowieczu została jednym z podstawowych przedmiotów szkolnych, wykładanych w ramach sztuk wyzwolonych. Do XIX wieku, w kulturze europejskiej, uważano ją za niezbędny element wykształcenia.

No i dlatego manipulatorzy święcą tryumfy... 

Starsze pokolenia uczyły się także greki i łaciny, co dodatkowo pomagało im zrozumieć genezę słów, prawdziwe znaczenie słów, wieloznaczność, co będę się starał wykazać przy innej okazji.
Warto byłoby przywrócić przynajmniej łacinę do szkół, a także oczywiście retorykę, albo chociaż jakieś podstawy poetyki stosowanej. Warto też po prostu uczyć się języków obcych.


Retoryka była autonomiczną dziedziną wiedzy i najważniejszym przedmiotem szkolnym kształcącym sprawność językową, uczącym jasnego, stosownego i ozdobnego wyrażania każdej myśli w słowie żywym i pisanym, jak też formującym społeczne i polityczne postawy w działalności publicznej. Była zwieńczeniem wykształcenia i wychowania, chociaż jej zakres i funkcje zmieniały się w poszczególnych epokach, prądach czy systemach pedagogicznych.

W Polsce retoryka, od czasów Komisji Edukacji Narodowej nazywana „wymową”, przestała istnieć jako odrębna dyscyplina wiedzy. Sztuką poprawnego myślenia zajęła się logika. Ocenę odbiorców z punktu widzenia wywoływanych u nich emocji przejęła psychologia. Etyka odebrała retoryce ocenę godziwości lub niegodziwości perswazji. Wiedzą o odbiorcy słowa mówionego i pisanego zajęła się socjologia. Retoryczne argumenty analizują filozofia, prawo czy teologia. Literacka część teorii retorycznej została rozdzielona pomiędzy różne specjalności filologiczne – gramatykę, teorię literatury, prozaikę, stylistykę, poetykę historyczną, publicystykę itp. Wiele współczesnych dyscyplin naukowych stanowi spadek po retoryce, a badacze używają terminologii retorycznej często bez świadomości, jakie są tej terminologii źródła.

Czyli w ten sposób - poprzez podział, rozdrobnienie - ukatrupiono retorykę i oto masz skutek - masy ludzi łykających manipulacje jak pelikany, co z kolei prowadzi do upadku gospodarczego i politycznego!

Niezależnie od mniej lub bardziej uzasadnionych uprzedzeń, retoryka rozwija się nadal w ramach np. semiologii, semantyki czy teorii informacji. Patronuje kulturze żywego słowa, dyskusjom, polemikom, propagandzie, PR czy reklamieW dobie środków masowego przekazu oczywiste jest zainteresowanie retoryką jako sztuką perswazji. 

Wykładany we współczesnej szkole „język polski” jeszcze w połowie XIX wieku nazywał się „wymowa i poezja”. Niektóre działy retoryki znalazły się w programach nauczania tego przedmiotu pod różnymi nazwami, takimi jak stylistyka, poetyka, deklamatoryka, ćwiczenia w mówieniu i pisaniu. Podstawowe elementy retoryki są nadal nauczane podczas pisania „wypracowań”, gdy uczy się struktury wypowiedzi pisemnej, udowadniania wcześniej postawionej tezy albo analizuje środki stylistyczne. 

Co robi pani Nowacka? Mówi, że dzieciom nie wolno zadawać prac do domu, czyli katrupi resztówki po ukatrupionej retoryce!

W niektórych krajach retoryka wykładana jest w szkołach średnich i wyższych, na przykład pod nazwą „ćwiczenia w komponowaniu tekstów literackich i publicystycznych”.









Wracając do wikipedii i języka kaszubskiego.

Dziś narzecze kaszubskie traktuje się coraz częściej jako samodzielny język słowiański, zaliczany do grupy zachodniosłowiańskiej. Są jednak badacze (głównie polscy dialektolodzy), którzy nadal klasyfikują je jako jeden z dialektów języka polskiego.Polskie prawo przyznało etnolektowi kaszubskiemu, jako jedynemu w Polsce, status języka regionalnego. Młodzież, zdająca nową maturę, może ją zdawać posługując się kaszubszczyzną. Od 2013 roku Uniwersytet Gdański umożliwia studia na unikalnym kierunku Etnofilologii kaszubskiej.


Ten tekst tak naprawdę zawiera w sobie opis "metody małych kroków", mówią nam o tym te zwroty:

"traktuje się coraz częściej"

"Są jednak badacze (głównie polscy dialektolodzy), którzy nadal"


To są tak naprawdę OPINIE wikipedysty nie poparte żadnymi danymi - jest to czysta literatura, żeby nie powiedzieć - beletrystyka, która pod osłoną OPINII - podsuwa nam bajki, fikcję, zwyczajnie oszukuje nas.

Stosuje tu coś, co można by określić jako "wiedzę potoczną", tyle, że z wiedzą nie mająca nic lub niewiele wspólnego (nadal ten termin i zjawisko sprawia mi problem jak je wytłumaczyć).








Mam powody sądzić, że twórczość literacka - nie tylko w wikipedii - stanowi, w perspektywie wielu lat, wielkie zagrożenie dla istnienia państwa.

Dosłownie zagraża to istnieniu państwowości i fizycznej egzystencji - podobnie jak "moda" na lgtb.

Jest to bardzo realne POLICZALNE zagrożenie, które można opisać LICZBOWO za pomocą danych statystycznych.


Wyjaśnienie jednak muszę zostawić na "po ABW".








-----------


dziennikzachodni.pl/stowarzyszenie-osob-narodowosci-slaskiej-wstaje-z-kolan-domogomy-sie-uznanio-slonskij-mynszosci-reaktywacja-po-10-latach/ar/c1p2-27440693?utm_campaign=grafikalink&utm_medium=dziennik%20zachodni&utm_source=Facebook

tvn24.pl/swiat/stowarzyszenia-osob-narodowosci-slaskiej-zlozylo-skarge-do-etpcz-jest-wyrok-st7820917

isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20170000823/O/D20170823.pdf

gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/9497333,sejm-uchwalil-ustawe-uznajaca-jezyk-slaski-za-jezyk-regionalny.html#ustawa-o-jezyku-slaskim-w-sejmie



pl.wikipedia.org/wiki/Kaszubi

/pl.wikipedia.org/wiki/Narodowy_Spis_Powszechny_Ludności_i_Mieszkań_2021

pl.wikipedia.org/wiki/Narodowy_Spis_Powszechny_Ludności_i_Mieszkań_2011

pl.wikipedia.org/wiki/Ojczyzna

pl.wikipedia.org/wiki/Narzecze

pl.wikipedia.org/wiki/Język_kaszubski

pl.wikipedia.org/wiki/Retoryka

pl.wikipedia.org/wiki/Wypowiedź

pl.wikipedia.org/wiki/Poetyka

pl.wikipedia.org/wiki/Wspólnota_polityczna



Prawym Okiem: Uzbrojenie obywateli

Prawym Okiem: Poczta Polska, a mobilizacja

Prawym Okiem: Odblaski sobie... a potop sobie..

Prawym Okiem: Odblaski na niebie - i na wodzie...

Prawym Okiem: Uzbrojenie obywateli

Prawym Okiem: W obronie policjantów...




sobota, 5 kwietnia 2025

Dzieci z Czarnobyla na Kubie









przedruk




Dzieci Czarnobyla na Kubie


3 sierpnia 2021



Kuba była jedynym krajem, który zorganizował kompleksową i bezpłatną opiekę medyczną dla dzieci z terenów dotkniętych awarią elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Według kubańskiego ministerstwa zdrowia w latach 1990-2011 z programu pt. „Dzieci Czarnobyla” skorzystało około 26 tysięcy osób.


„Wszystkie wyjazdy pozostawiły wspaniałe wspomnienia”

– Nie było poczucia, że jesteśmy w szpitalu. Nawet dzieciom w ciężkim stanie to się podobało – mówił w rozmowie z serwisem ukraińskim BBC Roman Gerus, jeden z uczestników kubańskiego programu. Chłopak był na Kubie trzykrotnie. Gdy miał 12 lat, spędził tam pół roku. W wieku 14 lat wyjechał na trzy miesiące, a rok później na 45 dni.

– Miałem 10 czy 11 lat, kiedy lekarze odkryli białe plamy na mojej skórze. To było bielactwo. Próbowano to leczyć na Ukrainie, ale lekarze powiedzieli, że potrzebuję bardzo drogich leków i nie mogą zagwarantować, że są w stanie mi pomóc – wspominał.

Wtedy rodzina chłopca dowiedziała się o kubańskim programie medycznym. Po półrocznym oczekiwaniu przyjęto go na leczenie. Chłopak trafił do Tarary – małej miejscowości wypoczynkowej w odległości 30 kilometrów od Hawany. Niegdyś odpoczywali tam bogaci Kubańczycy, ale po rewolucji 1959 r. Tarara stała się ośrodkiem kilku obozów dla dzieci i młodzieży.

– Po mojej drugiej wyprawie wszystkie białe plamy zniknęły. Brałem leki, ale najlepszą kuracją było słońce. Dużo pływaliśmy. Wycieczki na plażę były częścią leczenia – mówił Gerus.


„Będziemy pomagać tak długo, jak to będzie potrzebne”

Serwis internetowy mk.ru przypomina, że kiedy w 1990 r. sztab kryzysowy ukraińskiego Komsomołu zaapelował do światowych przywódców o pomoc dzieciom z okolic Czarnobyla, odpowiedziała tylko Kuba. Co więcej kubański przywódca Fidel Castro zdecydował, że program leczenia dzieci z Białorusi, Rosji i Ukrainy będzie dla nich bezpłatny. Gdy dziennikarze pytali go o to, jak długo ta misja humanitarna będzie funkcjonować, odpowiadał: „Będziemy pomagać tak długo, jak to będzie potrzebne”.

Wedle szacunków przywoływanych przez rosyjski serwis, podczas ponad 20 lat trwania programu „Dzieci Czarnobyla” na leczenie dzieci z krajów byłego ZSRR kubańskie władze wydały 350 milionów dolarów.

Pierwsi pacjenci przybyli na wyspę 29 marca 1990 r. Wśród nich była Olena Mochnyk z Prypeci. Jej wspomnienia można przeczytać tutaj.

Z pierwszą grupą dzieci osobiście spotkał się z nimi Fidel Castro. Po latach mówił:

„Kuba samodzielnie pomogła większej liczbie „Dzieci Czarnobyla” niż jakikolwiek inny kraj na świecie. Media z północy o tym nie mówią. Zdobyliśmy przy tej okazji pewne doświadczenie”

 – słowa te pochodzą z przemówienia Castro, wygłoszonego 28 listopada 1997 r. na zakończenie VI Międzynarodowego Seminarium Podstawowej Opieki Zdrowotnej.



Leczenie

Według kubańskiego rządu blisko 26 tysięcy osób otrzymało pomoc, z czego 84 proc. stanowiły dzieci. W kompleksie Tarara, gdzie przyjmowano pacjentów, działały domy mieszkalne dla dzieci i towarzyszących im osób dorosłych, dwa szpitale, przychodnia, a także szkoły, parki i teatr.

Jak wylicza BBC diagnozy były różne – od raka i porażenia mózgowego, po choroby układu pokarmowego i zaburzenia psychiczne.

Pacjenci byli podzieleni na cztery grupy:

osoby z poważnymi chorobami, które wymagały hospitalizacji (pozostawały na wyspie tak długo, jak to było konieczne, aż do wyzdrowienia)
osoby z patologiami, które wymagały opieki szpitalnej, a nie został uznane za poważne (leczenie trwało 60 dni lub więcej)
osoby, które mogły być leczone w warunkach ambulatoryjnych (leczenie trwało od 45 do 60 dni)
osoby stosunkowo zdrowe (leczenie również trwało od 45 do 60 dni)

Na łamach „Kijowskiego Politechnika” (nr 35/2010), czasopisma Narodowego Uniwersytetu Technicznego Ukrainy – Politechniki Kijowskiej, możemy przeczytać, że na Kubie wykonano siedem przeszczepów szpiku kostnego u pacjentów, 14 skomplikowanych operacji serca, 26 operacji ortopedycznych, 38 operacji okulistycznych, 5 operacji plastycznych, 2 przeszczepów nerki i 2 operacji neurochirurgicznych.



Kontrowersje

Artykuł BBC wspomina o kontrowersjach związanych z wyjazdami na Kubę. W pierwszych latach po rozpadzie ZSRR wielu osób nie było stać na kupno biletu lotniczego. Nie było też jasne, jak przebiegała selekcja pacjentów, a wiele dzieci nie pochodziło z rodzin o niskich dochodach. 

„Mimo to na Ukrainie i w innych byłych republikach radzieckich program do dziś postrzegany jest pozytywnie i nie ma twardych dowodów na korupcję” – czytamy.

W maju 2019 r. Ukraina i Kuba ogłosiły zamiar ponownego nawiązania partnerstwa, choć na mniejszą skalę.



„Dzieci Czarnobyla” na Kubie – Licznik Geigera


O koronacji








przedruk


Czym naprawdę jest koronacja? 


Odpowiada prof. Marek Kornat




Koronacja jest związana z Kościołem Rzymskim, a nie ze zgromadzeniami stworzonymi przez Marcina Lutra, Jana Kalwina czy innych im podobnych. W protestantyzmie koronacja została zachowana jako namiastka po to tylko, żeby zaspokoić ludzką wrażliwość. Ludzie chcieli bowiem to mieć, a władca też tego pragnął – mówi prof. Marek Kornat w rozmowie z Tomaszem Kolankiem.



Szanowny Panie profesorze, kilkukrotnie spotkałem się ze stwierdzeniem, że koronacja jest sakramentem. Czy to przenośnia, czy faktycznie koronacja to sakramentem?

Gdyby koronacja była sakramentem, musiałby być na to jakiś formalny akt Kościoła i to akt o randze doktrynalnej, a nie np. swobodna wypowiedź papieża w jakimś liście czy nawet kazaniu. Wtedy mielibyśmy osiem sakramentów świętych. Zapewne w opiniach ludzi średniowiecza (mówię tu o elitach państw chrześcijańskich) koronacja pretendowała do takiej roli. Wielu podchodziło do niej tak, jakby faktycznie był to dodatkowy sakrament, ale nie ma to nic wspólnego z formalnie zdefiniowaną nauką Kościoła o sakramentach. Mamy tu sytuację bez wątpienia podobną do nauki średniowiecznej o obowiązkach rycerza w obronie wiary. Uroczyste pasowanie na rycerza i pełnienie tej roli w wyobraźni średniowiecznej było pojmowane tak, jakby to był quasi-sakrament. Mamy jednak tylko siedem sakramentów. Koronacja i pasowanie na rycerza takimi nie są. Nigdy Kościół tego tak nie zdefiniował.


Jak w związku z tym definiowano koronację? Właśnie jako quasi-sakrament?


Nie, nie była tak definiowana. Koronację tłumaczyło się w najprostszy sposób, mianowicie chodziło o namaszczenie olejami świętymi osoby królewskiej, bo to jest istotą tej ceremonii. Wiąże się z tym odebranie przysięgi od monarchy-elekta, który w ten sposób uzyskiwał religijną sankcję swojej władzy. Religijna sankcja władzy królewskiej to jest nic innego tylko instytucja, która włącza monarchę-elekta w służbę Kościołowi i ludziom na wzór Chrystusa. Król to ma być alter Christus, drugi Chrystus. Jest to górnolotne określenie i oczywiście niezwykle mało monarchów dało po sobie poznać, że tak pełniło swój urząd. Tu jednak chodziło o ideę. Nie o praktykę, ale o ideę, bo każdy człowiek przecież grzeszy, a polityka jest wyjątkową zachętą do grzechu. Nie na darmo powiedział Max Weber, niemiecki socjolog, że kto chce się ćwiczyć w cnocie, nie powinien uprawiać polityki. Oczywiście mówił to jako liberał, więc jemu było łatwo rzucić takie słowa, ale chyba zgodzi się Pan Redaktor, że coś jest rzeczy. Polityka niestety sprzyja grzeszeniu. Niemniej jednak ideał chrześcijańskiego władcy jest ideą wpisującą jego służbę w naukę Chrystusa, służbę ludziom i Kościołowi na wzór Chrystusa.

Szczególnie daleko szła średniowieczna teologia władzy. Głosiła ona teorię „dwóch ciał króla”. Opisał ten fenomen z niezrównaną erudycją historyk liberalny Ernst Kantorowicz (wywodzący się z Poznania, ale był Niemcem, a ściślej Żydem niemieckim z asymilowanej rodziny). Mamy dwa ciała monarchy. Jedno fizyczne, drugie zaś duchowe a jest nim państwo. Państwo jest więc mistycznym ciałem króla, co imituje stosunek Chrystusa do Kościoła. Kościół jest przecież jego mistycznym ciałem, czego uczono ludzi, aż do obecnych czasów, kiedy w wyniku liberalnego przewrotu w Kościele zaczęto głosić teorię tzw. Ludu Bożego, ale to tak na marginesie. Teoria dwóch ciał króla ma oczywiście kolosalnie wielkie konsekwencje dla legitymizacji władzy jako opartej o siłę nadprzyrodzoną, tj. sankcję Boską.

Święte oleje są ważniejsze od korony?

Tak. Są ważniejsze, ponieważ dopełniają ceremonię namaszczenia ciała monarchy. To jest to, co sprawia, że przez święte oleje działa łaska Ducha Świętego. Oleje święte są narzędziem Ducha Świętego. W sprawowaniu obrzędów koronacji występuje jedna fundamentalna różnica, mianowicie: olej katechumenów i olej, który służy do święceń, do sprawowania wszystkich stopni święceń – te dwa oleje były używane we Francji. W takim kraju jak Polska używano tylko jednego oleju, który służy do święceń. Trzeci olej oczywiście nie może być użyty, bo jest to olej chorych do sakramentu ostatniego namaszczenia.

Użycie oleju katechumenów w obrzędzie koronacji monarchów francuskich (od czasów karolińskich w Reims) wywodzi się z opowieści, że Duch Święty przyniósł tzw. św. ampułkę i namaścił głowę Chlodwiga w 496 r., kiedy dokonywał się jego chrzest.

Dodam jeszcze, że przy koronacji karolińskiej olbrzymie znaczenie ma litania do wszystkich świętych z wezwaniami zmienionymi. Zamiast „ora pro nobis” mamy „tu illum adiuva”. Wyraża ona dobrze intencje Kościoła walczącego na ziemi w historycznej chwili namaszczenia nowego monarchy. Ale jeszcze dobitniej wyrażają idę władzy królewskiej. Nazywamy je „laudes regiae”.



Kto dokonuje koronacji? Mam tutaj na myśli koronację katolicką, a nie koronację protestancką czy świecką. Swego czasu profesor Jakub Polit powiedział dobitnie: „Jak doskonale wiadomo nie istnieje ktoś taki jak król świecki, bo jeżeli ktoś tytułuje się królem świeckim, jak ma to miejsce chociażby w Skandynawii, to nie jest to król tylko pajac, który najprawdopodobniej sam nie wierzy w to, że jest królem”.

Mocne słowa, ale prawdziwe. Koronacja jest związana z Kościołem Rzymskim, a nie ze zgromadzeniami stworzonymi przez Marcina Lutra, Jana Kalwina czy innych im podobnych. W protestantyzmie koronacja została zachowana jako namiastka po to tylko, żeby zaspokoić ludzką wrażliwość. Ludzie chcieli bowiem to mieć, a władca też tego pragnął. To jest ta sama bajka, jak w przypadku Lutra, który sprzeciwiał się odarciu kościołów na przykład z obrazów świętych i wyrzucaniu ich na śmietnik. Jako heretyk uważał, że wówczas ludzie się odbiją od religii, nie będą wierzyć już w nic. Należy zmienić naukę (teologię), ale zostawić ile się da ze starych upiększeń, po to, żeby ludzie się przekonywali, iż nic wielkiego się nie zmieniło.

Odpowiedź na Pańskie pytanie nie musi być dwuczęściowa. Jeżeli chodzi o koronację cesarską, która po translacji idei imperium na Karolingów, a potem na królów niemieckich, to takiej koronacji dopełnić mógł jedynie papież jako Głowa Kościoła i Patriarcha Zachodu. Natomiast jeśli chodzi o koronację królewską, dopełnić może jej jedynie arcybiskup, który musi być metropolitą na terytorium kraju tego władcy. Nie może tego dopełnić zwykły biskup.

Wymaga to w przypadku tych koronacji, których dokonuje arcybiskup metropolita i tym samym ordynariusz głównej stolicy kościelnej na terenie kraju, z którego wywodzi się władca, zgody Biskupa Rzymskiego, czyli mandatu apostolskiego. Bez zgody Stolicy Apostolskiej koronacja nie jest nieważna sama w sobie, ale podpada pod ekskomunikę ten, który udzielił sakry królewskiej, jak i ten, który przyjął sakralne namaszczenie podczas tych ceremonii. Jeden i drugi zaciąga ekskomunikę bez konieczności orzeczenia Stolicy Apostolskiej. A więc potrzebny jest mandat apostolski jako warunek sine qua non.

W przypadku Polski kolosalne znaczenie ma oczywiście ustanowienie metropolii gnieźnieńskiej, bo gdyby metropolia gnieźnieńska ustanowiona nie była w 1000 roku z woli Ottona III i gdyby nie udało się w ten sposób wywalczyć tego wywyższenia Kościoła Polskiego, jakim jest własna metropolia, koronacje byłyby niemożliwe. Kościół niemiecki chciał uzależnić polską prowincję kościelną i po to właśnie Otto I ustanowił misyjne biskupstwo w Magdeburgu (nawet wbrew swoim hierarchom), żeby ono czuwało nad polską prowincją kościelną w roli zwierzchniej. Zakładało to ideę nie dopuszczenia do tworzenia nowych metropolii na wschód od Królestwa Niemieckiego.

Tutaj pozwolę sobie dopytać: czy Otto I chciał, żeby Polska tak jak Czechy stała się lennikiem Niemiec?

Tak jest! Otto I chciał podporządkować sobie Polskę jako lenno i rządzić nią według swojego uznania, a poza tym obsadzić stanowiska wyższe klerem niemieckim, który by świadczył posługę i sakramentalną, jak i nauczycielską miejscowej ludności. To się jednak Niemcom nie powiodło. Moim zdaniem, był to jeden z największych sukcesów Polski w naszych ponad 1000-letnich dziejach. Oczywiście zawsze możemy sobie wyobrazić, że gdyby nie doszło do męczeństwa św. Wojciecha i Zjazdu Gnieźnieńskiego oraz wielkodusznych gestów Ottona III, to być może sto lat później uzyskanie metropolii by się powiodło. Ale równie dobrze może by i tak długo jeszcze nie było… Otto III nam sprzyjał. Jako cesarz miał uniwersalną wizję chrześcijańskiej Europy. W wizji tej Galia, to znaczy Francuzi, Italia oczywiście, jego własny naród, czyli Niemcy a ponadto Słowianie, czyli Polacy i Czesi – tworzyliby tę Europę. Papież Sylwester II gorąco wspierał te plany. Był Francuzem, jak wiemy.

Uzyskanie prawa do ustanowienia własnej metropolii w Polsce było zrealizowane dwoma aktami. Najpierw cesarz się zgodził, przybywszy do Gniezna, a fenomenalne zdarzenie, jakim było męczeństwo Świętego Wojciecha to ułatwiło. Cesarz by nie przyjechał do Gniezna, bo i nie byłoby okazji. Nawet gdyby go Bolesław Chrobry zaprosił, to myślę, że nie znalazłby czasu, ale pokłonić się męczennikowi Wojciechowi i jego relikwiom Otton III uważał za obowiązek władcy chrześcijańskiego. I to był pierwszy akt. Drugi akt to synod w Rzymie. (Oczywiście synod był normalny, a nie coś takiego, jak maskarada w dzisiejszym Kościele). Wówczas papież konfirmował decyzję cesarską. Musimy oczywiście pamiętać, że w XI wieku występowało uzależnienie papiestwa od królów niemieckich, aż do fenomenalnego zrywu w obronie wolności Kościoła, który dojdzie do skutku za sprawą Grzegorza VII. Wszystkich papieży zatwierdzał cesarz.

Wywołał Pan Czechy, więc pozwolę sobie powiedzieć, że Czesi szli inną drogą, ponieważ są trzy ówczesne drogi zdobycia korony w naszej części Europy. Stefan Węgierski wyjednał sobie koronę bezpośrednio od papieża. Bolesław Chrobry zdobywał ją w skutek dosyć przypadkowych powikłań, jakimi były śmierć cesarza i śmierć papieża niemal równocześnie. Wówczas to książę Polski podejmuje samowolną decyzję o koronacji. Żąda koronacji i osiąga cel. Koronacja się dopełniła, a następnie została jakoś milcząco zatwierdzona. Zresztą król rychło zmarł.

Czeski książę Wratysław dostał koronę w trzeci sposób, nie wskutek powikłań przypadkowych tak jak Bolesław w 1025 roku i nie wskutek bezpośredniej akcji Stolicy Apostolskiej jak król Stefan, tylko w wyniku opowiedzenia się w walce z papieżem Grzegorzem VII po stronie cesarza Henryka IV. Cesarz ten, niejako w nagrodę, jako najwierniejszemu swojemu wasalowi, dał mu koronę królewską. I tak Czechy stały się królestwem. Czesi szli tu po najmniejszej linii oporu, ale skutecznie.

Wyjątkowe – jak widzimy – okoliczności towarzyszyły pierwszej koronacji monarchy polskiego. Później już polscy królowie nie zdobywali korony w takich powikłaniach. Mieszko II i Bolesław Śmiały, jak wszystko na to wskazuje, na pewno dostali mandat apostolski, żeby być ukoronowanymi. Do momentu tragicznej akcji zgładzenia biskupa krakowskiego Stanisława był najwierniejszym w Europie Środkowej aliantem wielkiego papieża Grzegorza VII i papież ten, jak wszystko na to wskazuje, bardzo sobie to cenił. Z nielicznych informacji jakie zachowały się dla nas, wiemy, że wysłał dwóch legatów do Polski, aby odbyli wizytację lokalnej prowincji Kościoła. Król się zgodził na to i kiedy ci legaci odkryli jakieś nieuczciwe postępki miejscowych biskupów i dwóch z nich złożyli z urzędu, po czym wyjechali do Rzymu, król absolutnie nie sprzeciwił się temu, chociaż ich mianował.

Panie profesorze, czy był jeden ceremoniał koronacyjny, czy może każdy kraj miał swój ceremoniał?

Ceremoniał koronacyjny był inny w Bizancjum, a inny był na Zachodzie. Na Wschodzie był on podporządkowany doktrynie teokracji bizantyjskiej, a na Zachodzie nie było teokracji, bo żaden z królów ani żaden z cesarzy nie ogłosił się kapłanem najwyższym. Nikomu nie przyszło nawet do głowy, żeby to zrobić. Natomiast teologia definiowała władzę królewską jako udział w kapłańskiej władzy Chrystusa Pana. Udział, a tożsamość – to nie jest jednak to samo.

Ceremoniał karoliński musiał być bardzo skromny i jeszcze nie tak rozwinięty jak później. Koronacja w Boże Narodzenie Karola Wielkiego w roku 800 w Rzymie w starej Bazylice Konstantyna na Watykanie przez papieża Leona III musiała się odbyć w sposób prosty. Tam nie mogło być większych, bardziej rozwiniętych ceremonii, dlatego że źródła wspominają o zaskoczeniu króla Franków, który wkroczył do tego kościoła, aby wysłuchać pasterki. I tam włożył mu papież na głowę koronę. Natomiast w czasach Ottonów, po przelaniu władzy cesarskiej na królów niemieckich uległo to rozwinięciu jako ceremonia religijna. Notabene koronacje królów niemieckich nie odbywały się poprzez „automat”. Każdy z nich musiał odbyć specjalną wyprawę do Rzymu, gdzie trzeba było odprawić synod, który zwoływał papież. Na tym synodzie postanawiano o koronacji i odprawiano Mszę Świętą koronacyjną, koniecznie w święto.

Podczas koronacji Ottona I, potem Ottona II, Ottona III itd. tworzono już ceremoniał i ten ceremoniał polegał na takich elementach jak procesja wprowadzająca elekta, następnie czytanie mandatu apostolskiego w obecności papieża. Jeden z biskupów czytał ten tekst stwierdzający, że Najwyższy Kapłan zgadza się ustanowić cesarzem króla niemieckiego. Potem odbywał się tzw. egzamin z wiary. Polegał on na tym, że koronator, czyli papież, zadawał trzy pytania, a tak naprawdę cztery, bo trzecie było podwójne. Pytał, czy cesarz che służyć wierze katolickiej, czy chce umacniać Kościół Święty, wreszcie, czy chce rządzić sprawiedliwie i czy chce troszczyć się o pokój i bezpieczeństwo państwa. Na te pytania koronowany po łacinie odpowiadał trzykrotnie „Volo, volo, volo”, czyli „Chcę, chcę, chcę”. Następowało namaszczenie olejem świętym (głowy, piersi i rąk), a po namaszczeniu dalej toczyła się Msza Święta.

Kiedy wraz z królem koronowana była królowa, nie egzaminował jej konsekrator z wiary, ale odbywało się namaszczenie i włożenie na jej głowę korony. Osobna koronacja królowej była podobna, a odprawiano ją wówczas, gdy np. król ożenił się jakiś czas po wstąpieniu na tron jako kawaler czy wdowiec.

Należy z naciskiem podkreślić, że ubiór koronowanego monarchy w wybitny sposób imituje ubiór biskupa do mszy. Królowi zakładano albę. Płaszcz koronacyjny był po prostu kapą – identyczną jak taka, którą zakłada biskup do uroczystych czynności liturgicznych. Kapa była biała. Kolor złoty należy rozumieć jako wariant bieli. Król nie miał oczywiście na sobie ornatu, bo nie szedł do ołtarza składać ofiary. Nie miał infuły na głowie, bo nie był kapłanem. To w zasadzie jedyne różnice.

Ceremonia koronacyjna wyróżniała się przywilejem królewskiego spożywania komunii świętej. Monarcha nie podchodził do ołtarza. Tronował i do tronu zanoszono mu Ciało Pańskie. Król oczywiście przyjmował komunię na klęcząco. Trzymano się tu form karolińskich. Obrzęd ten zachowano i w papieskiej mszy koronacyjnej. Papieżowi komunię do tronu zanosili kardynałowie, chociaż sam konsekrował.

Koronacja wymagała mszy. W czasie Mszy główny akt był usytuowany między lekcją, a Ewangelią. Przed Ewangelią król-elekt był namaszczany. Po odprawieniu wszystkich części stałych Mszy, dopiero na sam koniec następowało włożenie korony. Potem śpiewano Te Deum laudamus, które kończy całą ceremonię. Konsekrator intonuje ten ambrozjański hymn.

Ten ceremoniał został potem przeniesiony na koronacje narodowe, takie jak u nas w Polsce, z tym, że u nas, to jest tak, że mamy b. skąpe wiadomości o formie koronacji piastowskich (chodzi mi o tzw. ordo coronationis). Wiadomo, że kiedy doszedł do władzy i tak mocno zaznaczył swoją obecność w naszej historii, jeden z największych mężów stanów Polski, czyli kardynał Zbigniew Oleśnicki – to przyczynił się do opracowania nowego polskiego ordo. Po śmierci Władysława Jagiełły (1432), przy koronacji Władysława, którego potem nazwano Warneńczykiem, zaznaczyły się jego wysiłki na rzecz swoistego skodyfikowania tych obrzędów, których potem już nie zmieniano głębiej aż do tragedii rozbiorów. Polskie ordo coronationis, czyli porządek koronacji, Zbigniew Oleśnicki poprawił, ale nie naruszył jego fundamentalnej struktury, czyli nie przeniósł, na przykład koronacji przed Mszę, nie wyprowadził jej poza Mszę. Na pewno korzystał ze znanego mu ordo coronationis królów czeskich. (Naonczas monarchia Karola Luksemburskiego na pewno była dla Europy Środkowej wzorem świetności). Wiedział bowiem, że koniecznie musi być Msza i koniecznie musi być święto przynajmniej drugiej klasy jak niedziela, ale może to być jak najbardziej święto pierwszej klasy, Boże Narodzenie na przykład. Notabene Boże Narodzenie ze względu na liturgię i królewską godność Chrystusa było szczególnie uczęszczane w przypadku takiej ceremonii jako moment bardzo dobry.



Koronacja Mieszka II odbyła w Boże Narodzenie, prawda?

Tak przynajmniej należy przypuszczać, bo to nie jest do końca jasne. Jeżeli przyjmiemy, że Bolesław Chrobry zmarł w czerwcu, to za nim nastąpił niezbędny obieg informacji, czyli wiadomość o śmierci króla musiała dotrzeć do Lateranu, a następnie stamtąd musieli posłańcy przywieźli list z mandatem apostolskim – nie jest możliwe, żeby to nie wymagało około pół roku przy ówczesnych warunkach. Więc tak by należało sądzić. Ale na przykład Władysław Łokietek był koronowany 20 stycznia (1320). To była wielka koronacja, wspaniała, bo Polska się odradzała przez nią jako zjednoczone państwo po tej tragedii rozbicia dzielnicowego. Ale to nie była w Kościele uroczystość większa niż „zwykła” niedziela (jedna z niedziel po Objawieniu Pańskim według mszału).

W wielkim Poście nie koronowano co do zasady, bo trzeba by założyć kolor fioletowy. To nie bardzo pasuje. To samo dotyczy adwentu. Poza tym wszystkie niedziele nadają się dobrze.

Podczas koronacji król miał chwytać za miecz i dokonać cięć na cztery strony świata, co oznaczało, że będzie bronił poddanych…

Poddanych i świętej wiary katolickiej.

A co jeśli nie bronili wiary? Czy mogły spaść na niego jakieś sankcje z ekskomuniką włącznie?

Historia średniowiecza zna – jak najbardziej – przypadki sankcji karnych Stolicy Apostolskiej (aż do ekskomunikacji włącznie) wobec władców chrześcijańskich ociągających się przed wyruszeniem na wyprawę krzyżową (Dotyczy to np. Fryderyka II jako cesarza w XIII w.). To zresztą nie jest nic odkrywczego.

Napoleon Bonaparte sam nałożył sobie na głowę koronę. Jak interpretowano ten gest? Czy łamiąc obowiązujący ceremoniał słusznie nazywa się go cesarzem?

Podkreślił w ten sposób, że nie bierze korony z rąk papieża (Piusa VII), ale ją sam sobie wkłada na głowę. Papież jedynie asystował tej koronacji w katedrze paryskiej Notre Dame 2 grudnia 1804 r. To był gest – jak myślę – mający pogodzić zasadę monarchizmu z rewolucją. Całe pierwsze i drugie cesarstwo Francuzów były takim usiłowaniem kompromisu między tymi koncepcjami. Proszę zwrócić uwagę, że Napoleon I proklamował się cesarzem Francuzów a nie Francji. Chciał podkreślić, że jest z woli narodu, a nie z łaski Bożej. Był człowiekiem wybitnym, ale człowiekiem rewolucji. Podobnie postępował Napoleon III.

Czy we współczesnym świecie istnieje jeszcze jakaś monarchia katolicka? Do niedawna uważałem, że taką jest Watykan, ale teraz mam co do tego poważne wątpliwości…

Po zafundowaniu sobie rewolucji – w skutek reform Soboru Watykańskiego II – Stolica Apostolska, ustami papieży i najwyższych hierarchów odżegnuje się od teorii monarchicznej władzy Biskupa Rzymskiego. Porzucenie tiary, sprzedanej przez Pawła VI – wyraża to najdobitniej. Co gorsza, o posłudze Biskupa Rzymskiego mówi się tak, jakby to była służba jedynie nauczycielska i mediacyjna w Kościele, a nie wyrażająca się w sprawowaniu najwyższej władzy, oczywiście in persona Christi.

Jak Pan myśli – dlaczego świat tak bardzo zachwyca się monarchią brytyjską i tylko brytyjską, a nie na przykład belgijską, hiszpańską, czy norweską?

Monarchia brytyjska zachowała obrzęd koronacji. W tym obrzędzie jest sporo tradycji. To bardzo cenne. Hiszpania czy Belgia nie odprawiają jej celowo, z rozmysłem. Zamiast koronacji urządza się przysięgę króla przed połączonymi izbami parlamentu. Chodzi o to, aby odciąć się od Kościoła i podkreślić laicki charakter państwa. To bardzo zła idea. Obydwa te państwa były katolickie. Belgia w ogóle powstała po to tylko, aby oderwać się od Holandii, w której przeważał protestantyzm. Taki był sens rewolucji wywołanej w r. 1830, która przyniosła nowe państwo na mapie Europy, a jego zaistnienie konfirmowało pięć ówczesnych mocarstw (tzw. pentarchia) siedem lat później.

Kto był ostatnim królem Polski? Tutaj głosy są mocno podzielone. Jedni powiedzą, że Stanisław August Poniatowski, inni że Franciszek Józef, kolejni że Aleksander I, a znam również takich, którzy wskażą Ferdynanda Augusta Wettina.


Cóż, ten ostatni był jedynie księciem warszawskim. Oczywiście, gdyby w roku 1812 Rosja została pokonana i powstało duże państwo polskie, mógł być kandydatem do tronu polskiego, chociaż jak wskazują poszlakowo źródła, Napoleon I raczej planował wstawić na ten tron swego brata Hieronima.

Aleksander I istotnie ogłosił się królem Polski. Było to istotne dopełnienie uchwał Kongresu Wiedeńskiego o utworzeniu państewka polskiego (tzw. Królestwa Polskiego), które miało być związane wieczystą, personalną, unią dynastyczną z Rosją. Tak naprawdę było to przypieczętowanie rozbiorów, bo ów gest przekonywał Europę, że w sumie to jakaś Polska powstaje, że odstępuje się od usiłowania wymazania jej imieniu z historii. Ale dla Polaków był to „ogryzek” dawnej Rzeczypospolitej, jak mówiono o Królestwie Kongresowym. Oczywiście sytuacja realnie by się zmieniła, gdyby Aleksander I przyłączył terytoria wschodnie, czyli Ziemie Zabrane (jak mówili Polacy) do Królestwa, czego jednoznacznie nie wyjawił. Występuje jednak przekaz źródeł, że rozważał to zrobić i na tę okazję rezerwował sobie odprawienie w Warszawie ceremonii koronacyjnej. Ostry sprzeciw rosyjskich elit państwowych podziałał na cara odstręczająco. Wyrażał go manifest historyka Nikołaja Karamzina. Do koronacji Aleksandra – człowieka osobiście życzliwego Polakom – nie doszło nigdy.

Koronacja Mikołaja I była koronacją napoleońską. Car wyjął koronę z rąk abp Jana Pawła Woronicza i włożył ją sobie sam na głowę. Zapewne nie chciał jej na głowie włożonej rękami katolickiego hierarchy. Woronicz odśpiewał modlitwę za panujących – według Pontyfikału rzymskiego. Nastąpiło zaintonowane przez arcybiskupa Te Deum. O żadnym namaszczeniu prawosławnego cara-króla mowy być nie mogło. To wszystko.

Franciszek Józef albo jego następca Karol I (notabene beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II) mogli dopełnić koronacji na króla Polski, ale musiałoby nastąpić połączenie jakiegoś państwa czy państewka polskiego (wydartego Rosji) z Austro-Węgrami w czasie I wojny światowej. Tę ideę wyrażał program tzw. trializmu, czy przekształcenia monarchii habsburskiej w trójczłonową. Projekt nie był od początku realistyczny, chociaż popierali go polscy konserwatyści. Nie był realistyczny z trzech powodów. Przeciwne były mu Niemcy. Niechętnie odnosili się Węgrzy, bo chcieli zachować uprzywilejowaną pozycję w państwie dualistycznym. Last but not least, nadeszło osłabienie i rozkład wewnętrzny Austro-Węgier, któremu Karol I nie zdołał zaradzić.

Teza, iż carowie (Aleksander i Mikołaj) byli królami polskimi, jest dlatego nie dobra, bo sugeruje, że godzimy się z rozbiorami. W każdym razie afirmujemy porządek jaki one wytworzyły. To nie może być popierane. Jestem przeciwko tej koncepcji.

Widzimy wyraźnie, że system demokratyczny się wypala. Ludzie poszukują silnego lidera na trudne czasy, a te niewątpliwie nadchodzą. Może w związku z tym czas pomyśleć o przywróceniu monarchii katolickiej? Czy taki pomysł jest w ogóle możliwy do zrealizowania i urzeczywistnienia?

Władza bez sankcji nadprzyrodzonej sprowadza się do rządów na podstawie umowy społecznej w rozumieniu Rousseau (nie Hobbesa). To bardzo krucha władza. Jej uzasadnieniem jest liberalizm. W naszych czasach liberalizm stworzył jednak tzw. społeczeństwo wielokulturowe. Kościół zaś zafundował sobie rewolucję wewnętrzną i nie głosi już nauki i państwie katolickim. Tak powstała sytuacja bez wyjścia. Władza biorąca tytuł do rządzenia z teorii suwerenności ludu, a w praktyce czerpiąca swe uzasadnienie z głosowania – musi prowadzić politykę „koncertu życzeń”, czyli spełniania wszystkich możliwych postulatów, jakie wychodzą od ludu, czy też jego przedstawicieli dysponujących mediami, czy pieniędzmi, bo oni krzyczą najgłośniej. Często realizuje się nawet bardzo wątpliwe, czy też perwersyjne żądania. Nierzadko odsuwa się od rządzenia tych, którzy akurat mają jakiś pomysł na to rządzenie. W Polsce na przykład, jesienią 2023 r. ludność w głosowaniu powszechnym odrzuciła umiarkowanie konserwatywny rząd Prawa i Sprawiedliwości, fundując sobie to, co mamy, czyli panowanie szalejącego liberalizmu, pod znakami wściekłości i odwetu, walki z Kościołem, a przede wszystkim rezygnacji z niemal wszystkich ambitniejszych projektów państwowych.












Program konferencji
9.30 – 10.30
Rejestracja uczestników

10:30
Otwarcie konferencji przez p. Krzysztofa Bosaka, Wicemarszałka Sejmu RP

11.00 – 11.45
Wykład: prof. Grzegorza Kucharczyka
Świętość i suwerenność.
Jak i dlaczego powstało tysiąc lat temu Królestwo Polskie?

11:45 – 12:30
Wykład: prof. Jacek Bartyzel
Teologia polityczna Królestwa Polskiego.

12:30 – 13:00
Przerwa kawowa

13:00 – 13:45
Wykład red. Piotra Doerre
Monarcha – zwieńczenie państwa i narodu.

13:45 – 15:00
Przerwa obiadowa

15:00 – 16:30
Panel dyskusyjny pt.
Król nie umiera nigdy – dlaczego koronacja sprzed 1000 lat ma znaczenie dla Polaków żyjących w XXI wieku?

Udział biorą:
prof. Anna Łabno; red. Sławomir Skiba; prof. G. Kucharczyk;
prof. Jacek Janowski.
Moderator: red. Arkadiusz Stelmach

Prowadzenie konferencji: red. Paweł Chmielewski

Szczegóły i REJESTRACJA – kliknij TUTAJ

***

A już 12 kwietnia 2025 roku w Krakowie odbędą się wyjątkowe obchody Jubileuszu 1000-Lecia Koronacji Bolesława Chrobrego.

Gościem specjalnym konferencji będzie ks. prof. Tadeusz Guz. Oprócz kapłana swoje prelekcje wygłoszą: Sławomir Skiba; Piotr Doerre; Marcin Śrama; Sergiusz Muszyński; Tomasz Goździk; Aleksander Kowaliński; Krzysztof Kaniewski oraz Mateusz Kofin.

Mszę Świętą odprawi ks. Grzegorz Śniadoch.

Kliknij TUTAJ i pomóż nam w organizacji krakowskiego wydarzenia

12 kwietnia 2025 – Kraków
PROGRAM:

10:00 – Msza Święta
Kościół Niepokalanego Poczęcia NMP, ul. Kopernika 19

12:00 – Marsz Tysiąclecia
Rozpoczęcie na placu Matejki, zakończenie: plac Wielkiej Armii Napoleona

13:00 – Piknik rodzinny
plac Wielkiej Armii Napoleona

16:00 – Konferencja historyczna
Hotel Golden Tulip, ul. Krakowska 28

Kliknij TUTAJ i pomóż nam w organizacji krakowskiego wydarzenia










Czym naprawdę jest koronacja? Odpowiada prof. Marek Kornat - PCH24.pl




Obudźmy dzisiaj cały naród!







przedruki



W Gubinie ruszyła demonstracja przeciwko masowej migracji


05.04.2025 12:55


Dzisiaj w Gubinie o godz. 12.00 przy moście granicznym Bolesława Chrobrego rozpoczął się protest przeciwko nielegalnym imigrantom przerzucanym przez Niemców do Polski. Na zgromadzeniu pojawiły się tysiące mieszkańców Gubina i okolicznych miejscowości.




Demonstracja w Gubinie / fot. X R. Bąkiewicz


31 marca Robert Bąkiewicz, inicjator marszy w obronie zachodnich granic Polski przed nielegalnymi imigrantami przerzucanymi, często poza oficjalnym systemem, przez Niemców do naszego kraju, ogłosił kolejne zgromadzenie, tym razem 5 kwietnia w przygranicznym Gubinie.


Protest przeciw masowej migracji do Polski! Spotykamy się na granicy w Gubinie! Bądź z nami! To Twój obowiązek!


- apelował Bąkiewicz w mediach społecznościowych.



W Gubinie ruszyła demonstracja przeciwko masowej migracji

Niech nasi sąsiedzi Niemcy wiedzą, że jeśli sami wywołują tę wojnę, której przedmiotem i działaniem są ludzie, to tę wojnę my przyjmiemy i zwyciężymy. Donald Tusk i Rafał Trzaskowski, którzy są winni tej migracji, którzy tak naprawdę na nią przyzwalają, którzy wprowadzali pakt migracyjny, są również wewnętrznym zagrożeniem dla państwa polskiego. 

Niech słyszą, że naród się budzi! Nie tylko na granicy, budzi się w Radomiu, Siedlcach, Suwałkach, w Płocku, w wielu, wielu innych miejscach. Obudźmy dzisiaj cały naród! Tu dzisiaj w Gubinie idzie hasło "Narodzie! powstań do walki!"

– powiedział dzisiaj do zgromadzonych manifestantów Robert Bąkiewicz.



„Musimy zatrzymać nielegalną imigrację i podrzucanie do Polski z Niemiec przy akceptacji partii Tuska i Trzaskowskiego "inżynierów z Afryki”

– oznajmił uczestniczący w proteście poseł PiS Janusz Kowalski.


Demonstrujący wyrażają swój sprzeciw wobec unijnego Paktu Migracyjnego zobowiązującego państwa członkowskie UE do przyjmowania migrantów.

„Niemcy wpychają migrantów na siłę na terytorium Polski”

– powiedział Robert Bąkiewicz.


„Granica otwarta jak brama w stodole. Każdy może wjechać, jak chce... Czujecie się bezpiecznie?”

- czytamy na profilu Bąkiewicza na platformie X.




------------





Majdzik: Trzeba zamykać ludzi podrzucających migrantów z Niemiec.

Tłum skandował: Wojsko Polskie na granicę!



Straż graniczna powinna zamykać ludzi, którzy wrzucają do Polski nielegalnych migrantów" - mówił w Gubinie Ryszard Majdzik z Ruchu Obrony Granic. W tym przygranicznym mieście trwa protest "STOP zalewaniu Polski migrantami przez Niemcy", na który licznie przybyli patrioci, by wyrazić swój sprzeciw.

"Wojsko Polskie na granice" - skandowali uczestnicy protestu po słowach Majdzika.


Mateusz Tomaszewski 




Ryszard Majdzik - Ewa Bondaruk - niezalezna.pl



Od kilku miesięcy do Polski zwożeni są przez Niemcy nielegalni migranci. Choć rząd Donalda Tuska temu zaprzecza, to otwarcie o takim procederze mówią władze Berlina. W sobotę w Gubinie patrioci zebrali się powiedzieć stanowcze "nie" tym praktykom. Działacz "Solidarności" z czasów PRL Ryszard Majdzik podkreślał, że "razem, ale tylko razem zjednoczeni możemy wygrać".

Przypominał, że Polska to nie macocha, ale matka, która "chroni, broni, karmi i pokazuje jak walczyć z wrogiem, Rosją i Niemcami". 

Podkreślał, że straż graniczna w polskim mundurze powinna interweniować i zamykać ludzi, którzy wrzucają do Polski migrantów. 

"Wojsko Polskie na granice" - odpowiedzieli skandując protestujący. "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz" - odparł Majdzik, do czego dołączył się tłum. 

Skandowano też nietypowe hasło dotyczące reparacji wojennych:

 "Helmut! Helmut! Nie udawaj. Ukradł dziadek - ty oddawaj!".

Jak słyszeliście w Telewizji Republika o rezolucjach, m.in. w Małopolsce. Złożyłem rezolucję w moim mieście, która przeszła tylko dwoma głosami, ale przeszła. Przeciwko przesyłaniu migrantów nielegalnych do ojczyzny. Jakie dostajemy teraz pisma? Burmistrzowie dostają je, żeby je odwołać, by nie miały podstawy prawnej, bo jak nie to nie dostaniemy pieniędzy z KPO na modernizację, czy na inwestycje w miastach. To jest dopiero wstyd!

– mówił Ryszard Majdzik.

"My nie padniemy na kolana. Nie są najważniejsze pieniądze, tylko ojczyzna" - dodał.



W Gubinie ruszyła demonstracja przeciwko masowej migracji

Majdzik: Trzeba zamykać ludzi podrzucających migrantów z Niemiec. Tłum skandował: Wojsko Polskie na granicę! | Niezalezna.pl




Przesmyk suwalski

 


Wiela się mówi w Polszcze o tak zwanym przesmyku suwalski.






Ja to tam sie nie znam, mondrzejsze ode mnie w tym telewizorze się wypowiadajo.

One ciągle gadajo i gadajo...

Nawet książki jakowe napisali o tym i owym.







A ja tak sobie myśla, nie, że jakbym ja miał z Rosji do Rosji się udać, to bym se narysował najpierw trase na mapie, zamiast mędrkować tyle o tym przesmyku.



I tak se myśle, nie, że ta Litwa przy Rosji to taka nie za duża jest, nie.
I że zamiast zdobywać jakiś tam przesmyk i bjować kłócić sie z Polsko, to ja bym se zdobył całą... całą... całą.... calusieńkom Litwe, nie.






I jakby ta Litwa, nie, caluśko moja była, to wtedy ja bym se tam tory położył jakie nowe, albo asfalt, albo trase w powietrzu narysował i se po niej lotoł, nie?


I tak se myśle - o! 

taka trasa bym se wymyślieł, nie: tak samiuśkim środkiem, nie







Albo taka - bardziej północno rubieżo, nie.




Albo tak fikuśno, nie, na cztery pentelki, nie.





Albo taka inna - też fikuśno, nie.
Tak swobodno, nie.




A wy co o tym myślita, nie??

Dobry pomysł?


Nie?










piątek, 4 kwietnia 2025

Obawy o scenariusz rumuński

 



Lider francuskiej partii "Patrioci" Florian Philippot na "X"









Przetłumaczone z francuskiego przez google


Kolejne wybory odwołane przez UE: bardzo ważne!  UE najwyraźniej przygotowuje się do odwołania wyborów prezydenckich w Polsce 18 maja lub do wykluczenia kandydata! "W razie potrzeby..." jak powiedziałby Thierry #Breton Na podstawie rumuńskiego orzecznictwa: "Rosyjska ingerencja w kampanię wyborczą" uniemożliwia normalne przeprowadzenie wyborów... Rzeczywiście, wczoraj ultraeuropejski polski premier Donald Tusk ogłosił z powagą, że "zagraniczna ingerencja w te wybory się rozpoczęła"! A propos zidentyfikowanego już kraju winnego: «na Wschodzie»... 


Jest jednak kandydat uznany za bardzo "problematycznego" przez UE w tych polskich wyborach: Sławomir Mentzen, nazywany "polskim" #Trump ", antyunijny, antycovidowy, przeciwny zbrojeniu Ukrainy, propokojowy, właśnie oficjalnie dołączył do listy "wrogów Ukrainy" według euroukraińskiej organizacji pozarządowej! Krótko mówiąc, ma wszystko, by nie podobać się Systemowi! I to gwałtownie pnie się w górę w sondażach!  

UE przygotowuje więc grunt: jeśli ten kandydat będzie groził wygraną, zrobią mu "Georgescu", a Tusk właśnie zaczął podawać pierwsze argumenty, by móc to zrobić. To jest "Europejska Tarcza Demokratyczna"!  Proszę, rozpowszechnijcie tę informację, ponieważ jest to obecnie reguła w UE: zakazać wyborów i kandydatów! Czysta tyrania. Do pilnego zniszczenia dzięki #Frexit !


----------



"Cyberatak był wymierzony w system komputerowy" tej partii politycznej Platforma Obywatelska - powiedział Tusk na antenie X.

"Zagraniczna ingerencja w wybory już się rozpoczęła" – kontynuował, dodając, że "służby bezpieczeństwa wskazują na szlak na wschód".







x.com/f_philippot/status/1907744671754829942






czwartek, 3 kwietnia 2025

Partenogeneza

 

pogaduchy z trolami i nie tylko



to było 24-25 marca br. na stronie "Dziewuchy dziewuchom"

brak pierwszego prscrina na którym był tekst do jakiego odnosiłem się w postach, wygląda na to, że ktoś usunął mi go z dysku, 

tak samo nie mogę znaleźć posta na grupie czy fnpage fb, bo pewnie dostałem bana, sprawdziłem również Dziennik aktywności fb - nic nie ma ... więc wszystko usunięte...






najpierw zrobiłem prscrin posta obrazkowego i pierwotnie tylko do tego chciałem się ograniczyć - na obrazku był tekst o aborcji i min. było tam zdanie:

"Twoje ciało należy do ciebie zawsze, również gdy jesteś w ciąży"

co oczywiście jest prawdą i co oczywiście z aborcją nie ma nic wspólnego (stąd moje zdanie o zegarze),


potem jednak skomentowałem tekst jak widać na foto poniżej, no i dwa dni zasypywany byłem spamem jak widać dalej na obrazkach..

w końcu odechciało im się

brakuje również scrina, gdzie piszę, po co zaglądam na tę stronę - żeby się przekonać, że stosują tu metody werwolfowe, tj. brak logicznych odpowiedzi, brak argumentów, tylko ciągłe powtarzanie


cała ta strona polega na nieustannym lawinowym powtarzaniu określonych tez - znamy to z innych przykładów, co już wyraźnie świadczy kto i w jakim celu prowadzi tę stronę oraz całą propagandę w innych mediach


aborcjoniści usiłują zawęzić temat do fałszywej tezy: "mój brzuch moja sprawa" albo "dziecko jest jak nerka, więc mogę co chcę.." 

co oczywiście nie jest prawdą, bo nie chodzi o brzuch, tylko o dziecko w brzuchu, i -

bo dziecko nie bierze się z nikąd, tylko dziecko ma ojca - 


ale skoro aborcjoniści SUGERUJĄ inaczej, starają się zepchnąć temat ojca na dalszy plan i "zasypać" bełkotem, by nie musieć odpowiadać na argument o ojcostwie, 

to ja POMIJAM ich ataki i prowadzę rozmowę do pytania, czy w takim razie u człowieka dochodzi do partenogenezy - skoro dziecko jest jakoby jak nerka...

niech więc udowodnią, że u ludzi zachodzi dzieworództwo i dziecko samo z siebie pojawia się w organiźmie kobiety

to ma zmusić ich do potwierdzenia i ZGODZENIA SIĘ ze mną, że dziecko ma ojca

wobec czego dyskusji nie można ograniczać do kwesti: to jest decyzja kobiety, 

bo dziecko przecież nie należy wyłącznie do kobiety...


i tu ma zastosowanie inna fraza użyta przez "dziewuchy", czyli:

"To ty ponosisz konsekwencje swoich wyborów" 

- masz dziecko z KIMŚ, kto może chcieć, żebyś to dziecko urodziła - wiesz przecież, że na skutek seksu możesz zajść w ciążę, jesteś dorosła, dokonujesz wyboru, a potem ponosisz konsekwencje



Aborcja a prawa ojca. 
Tę grupę pomijamy? Jak ojciec może wpłynąć na decyzję?
dr Monika Brzozowska-Pasieka
15 września 2022, 2:32


W jednym z ciekawszych orzeczeń Sąd Apelacyjny w Warszawie stwierdził, że na gruncie art. 18 Konstytucji prawo do więzi rodzinnej, posiadania żony, matki, dziecka jest prawem osobistym każdego człowieka, a rodzina pozostaje pod konstytucyjną ochroną Państw. Należy więc zauważyć, że relacja matka - dziecko winna być połączona również z relacją dziecko - ojciec.

Dokładnie!


Co jednak zrobić z przypadkiem, gdy kobieta dokonała aborcji, nie mając ku temu żadnych prawnych podstaw, zaś ojciec na to nie wyraził zgody, a wręcz był temu przeciwny? Powstanie również inne pytanie, czy ojciec może w jakikolwiek sposób skutecznie się takim planom przeciwstawić i czy może je skutecznie „zablokować”, np. sądownie?


Wydaje się, że odpowiedzią na to może być ochrona przewidziana w ramach tzw. dóbr osobistych - prawa do nawiązania więzi z dzieckiem. 

Po pierwsze oczywistym jest, że zarówno matka, jak i ojciec dziecka w jednakowy sposób przyczyniają się do powstania płodu/nienarodzonego dziecka. Dziecko otrzymuje materiał genetyczny od obojga rodziców i zakładając, że nie doszło do czynu zabronionego, obie strony w sposób dobrowolny co najmniej godzą się (dopuszczają myśl), że w wyniku współżycia może dojść do zapłodnienia.


Po drugie: w ostatnim czasie ugruntowało się już w polskim systemie pojęcie dobra osobistego w postaci prawa do więzi rodzinnych pomiędzy najbliższymi członkami rodziny. Jest to dobro osobiste, które podlega ochronie wskazanej w artykułach 23 i 24 kodeksu cywilnego. W wyrokach sądowych pojawia się więc teza, że otwarty katalog dóbr osobistych obejmuje również dobro w postaci szczególnej więzi uczuciowej i emocjonalnej między rodzicami, dziećmi i rodzeństwem, prawo do życia w pełnej rodzinie i do kultywowania więzi rodzinnych.


Po trzecie: dobro osobiste może się wyrażać w związku rodzica z nasciturusem (dzieckiem nienarodzonym). Odnosząc się do sytuacji śmierci dziecka poczętego szczególnie mocno akcentuje to wyrok Sądu Najwyższego z dnia 9 marca 2012 r. w uzasadnieniu którego Sąd wskazał, że nie ulega wątpliwości, iż od chwili poczęcia dziecko nienarodzone może być traktowane przez rodziców za ich dziecko, które już mają, co z kolei powoduje wywiązanie się określonych więzi emocjonalnych i uczuć do nienarodzonego dziecka. Na dokonanie takiej oceny wpływa nie tylko okres życia dziecka w organizmie matki, lecz również subiektywne zapatrywanie rodziców na oczekiwanie potomka oraz sposób przygotowywania się do narodzin dziecka. Istotny jest zatem stosunek każdego z rodziców do nienarodzonego dziecka, czy było ono oczekiwane, chciane oraz jakie wiązali z nim nadzieje.

Ustalenie tych okoliczności pozwala na ocenę, jak głęboka była więź między rodzicami a dzieckiem. Podobnie przedstawił to zagadnienie Sąd Najwyższy w uzasadnieniu innego wyroku z dnia 13 maja 2015 r. stwierdzając, że już samo poczęcie dziecka (…) powoduje wytworzenie więzi emocjonalnych z dzieckiem, nasilających się w miarę jego dojrzewania. Nieuzasadnione jest twierdzenie, że więzi takie mogą się wytworzyć tylko z dzieckiem żywo urodzonym.


Po czwarte: w orzecznictwie przyznaje się często zadośćuczynienie dla rodziców - na podstawie art. 448 kodeksu cywilnego - w przypadku naruszenia lub zerwania owej więzi rodzinnej i emocjonalnej.

Po piąte: artykuł 24 kodeksu cywilnego wskazuje, że ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. Co to oznacza w praktyce? Jeśli matka dziecka w sposób bezprawny zamierza godzić w dobro osobiste ojca (czyli w prawo do więzi rodzinnej z nienarodzonym dzieckiem) ojciec może żądać sądowego zakazu takiego działania. Dlaczego? Dlatego, że spowodowanie śmierci nasciturusa powoduje naruszenie dóbr osobistych ojca.



Należy jednak jeszcze raz podkreślić, że mówimy tu o sytuacji, gdy działania kobiety są bezprawne. W przypadku bowiem, gdy aborcja jest dokonywana w oparciu przesłanki określonej w art. 4a ust. 1 ustawy o planowaniu rodziny (ciąża jest wynikiem gwałtu lub zagraża życiu matki), trudno jest mówić o bezprawności działania matki. Jeśli jednak matka dziecka narusza prawo, to przeprowadzenie takiego zabiegu stanowiłoby również naruszenie dóbr osobistych ojca. Gdyby więc kobieta dokonała nielegalnej aborcji, to poza sprawą karną ojciec dziecka mógłby, co do zasady - dochodzić roszczeń majątkowych w postaci np. zadośćuczynienia.

Decyzja o aborcji nie jest tylko decyzją kobiety, nie jest to kwestia czyjegoś "brzucha" czy "nerki".















i znowu ponowienie o odchodzeniu z ciała




"nigdzie się nie wybieram":






P.S. 29 maja 2025


Gazeta Wyborcza w 2019 roku - rubryka: ROZWÓJ

nie regres...

Taka jest fizjologia i takie jest życie człowieka.






ROZWÓJ

Naukowcy dowodzą, że macierzyństwo zmienia mózg kobiety

Aleksandra Strójwąs
24.05.2019




Wejście w macierzyństwo jest ważnym wydarzeniem dla mózgu. Podczas ciąży, porodu i karmienia piersią kobiety doświadczają zalewu hormonów, które pobudzają mózg do zmian. Powstaje mózg matki. Pomaga on matce zaspokajać potrzeby dziecka, wczuwać się w emocje niemowlęcia, reagować na pozytywne bodźce (takie jak gruchanie czy gaworzenie) oraz szybko identyfikować zagrożenia. Niektóre efekty tych zmian z czasem ulegają osłabieniu, ale są też takie, które utrzymują się przez wiele lat.

Mózg kobiety zmienia się po urodzeniu dziecka



Naukowcy z Uniwersytetu Autonomicznego w Barcelonie postanowili sprawdzić, jakie zmiany w mózgu powoduje macierzyństwo. W tym celu skanowali mózgi kobiet, które planowały zajście w ciążę. Kontynuowali zdjęcia wkrótce po porodzie i ponownie dwa lata później. Dla porównania skanowali też mózgi kobiet, które nigdy nie były w ciąży. Skany wykazały, że po porodzie objętość istoty szarej w mózgach matek zmieniła się diametralnie, szczególnie w regionach zaangażowanych w procesy społeczne i zdolność do rozpoznawania emocji i stanów psychicznych u innych. Stopień zmian był na tyle znaczny, że naukowcy mogli łatwo rozpoznawać na podstawie samych skanów mózgu, które kobiety są matkami, a które nie. Wynik zaskoczył wiodącą autorkę badania Elseline Hoekzemę, która na co dzień zajmuje się badaniami nad wpływem ciąży na mózg kobiet na Uniwersytecie w Lejdzie w Holandii:

 „W pewnym sensie nie jest to niespodzianką, biorąc pod uwagę bardzo ekstremalny charakter powodzi hormonalnej, której doświadczają kobiety w okresie ciąży i po porodzie, ale mimo to nie spodziewałam się tak wyraźnego zróżnicowania”.


Zmiany w mózgu dotyczą nie tylko matek

[...]. Co więcej, naukowcy podejrzewają, że podobny efekt może występować u innych osób odgrywających dużą rolę w wychowaniu dzieci. Istnieją jednak zmiany, które są charakterystyczne tylko dla matek.

Macierzyństwo jak stan zakochania


Zmiany, które zachodzą w mózgu kobiety, mają na celu przede wszystkim umożliwienie przetrwania gatunku. Matka uwrażliwia się na potrzeby dziecka, jest więc w stanie lepiej o nie zadbać. Sama okupuje to np. podwyższonym poziomem lęku lub nadmierną czujnością, które odczuwa wiele świeżo upieczonych mam. Zazwyczaj jednak te zmiany są najsilniejsze w pierwszym miesiącu po porodzie, a następnie się zmniejszają. Naukowcy odkryli również, że reakcje mózgu matki na własne dziecko mogą być bardzo intensywne i wiązać się z nadmierną emocjonalnością (oceniali to na podstawie skanów robionych podczas pokazywania matkom zdjęć ich dzieci). Tim Bartles i Semir Zeki, badacze z Kolegium Uniwersyteckiego w Londynie, porównali zmiany zachodzące w mózgu matek do reakcji charakterystycznych dla doświadczania romantycznej miłości. Ich badania wykazały, że w mózgach matek aktywują się obszary charakterystyczne dla stanu zakochania, w tym ośrodek przyjemności, i dezaktywują się regiony związane z negatywnymi emocjami i osądem społecznym.


Macierzyństwo osłabia pamięć negatywną

Wiele matek spytanych po kilku latach od urodzenia dziecka o to, jak sobie radziły w pierwszych tygodniach z wymagającą opieką nad niemowlakiem, nie potrafi podać jednoznacznej odpowiedzi. Zdaniem naukowców jest to całkiem naturalne, że zapominamy o części trudnych wspomnień związanych też np. z bólami porodowymi. Dzieje się tak za sprawą oksytocyny, hormonu obecnego u matek podczas porodu, ciąży i karmienia, który odgrywa rolę w osłabianiu negatywnych wspomnień o tym doświadczeniu.

Innymi słowy: matkom z czasem zacierają się negatywne wspomnienia o trudach ciąży i porodu oraz pierwszych wyczerpujących miesiącach opieki nad niemowlętami, a wyostrzają się wspomnienia pozytywne. 

I znów jest to jeden z mechanizmów, w które wyposaża nas natura, żeby zapewnić przetrwanie gatunku – dzięki takiej częściowej amnezji jest większa szansa na to, że kobieta ponownie zdecyduje się na zajście w ciążę.


 
DNA dziecka we krwi matki

Macierzyństwo zmienia kobiety także na innym poziomie – w trakcie ciąży we krwi kobiety obecne jest pozakomórkowe DNA płodu. I może ono stanowić nawet 20 proc. całego wolnego DNA obecnego we krwi matki. Odkrycie to miało duże znaczenie dla rozwoju badań prenatalnych – dziś można już pobrać materiał genetyczny dziecka znajdującego się w łonie matki całkowicie dla niego bezinwazyjnie – wystarczy próbka krwi matki pobierana w taki sam sposób jak przy standardowym badaniu krwi.



----


niezależna.pl:

Podstawowym zaleceniem, budzącym bardzo duże kontrowersje jest to, że do przeprowadzenia aborcji może wystarczyć tylko jedno zaświadczenie od lekarza-specjalisty, który stwierdzi, że ciąża stanowi zagrożenie dla zdrowia kobiety, także zdrowia psychicznego. Przesłanka zdrowotna ma również pozwalać na dokonanie aborcji nawet do 9. miesiąca ciąży.





Co się dzieje z kobietami, których mózg podczas ciąży został przez naturę dostosowany do faktu posiadania dziecka, a one na skutek aborcji tego dziecka nie posiadają?

Odczuwają pustkę, wymagają pomocy psychologicznej?



Gdyby ciąża miała niszczyć ludzi, to ludzkości nigdy by nie powstała...



Prawym Okiem: Notatka październik 2024

Prawym Okiem: Impas

Prawym Okiem: Listy do M.


wysokieobcasy.pl/Instytut/7,163393,24822143,z-okazji-dnia-matki-naukowcy-dowodza-ze-macierzynstwo-zmienia.html?disableRedirects=true

Publicysta: W Wielkiej Brytanii aborcja ″ze względu na zdrowie psychiczne″ to 200 tys. śmierci rocznie | Niezalezna.pl







 









to był 2012 rok

rok, w którym mieli przystąpić do zniszczenia nas, dwa lata po Smoleńsku

tak?


ta maszyna, ten młyn, cały czas pracuje, bardzo powoli, subtelnie, niemal niezauważenie, ale nieustannie pracuje - obraca się przez całą dobę siedem dni w tygodniu - już ponad 80 lat - i miażdży wasz opór - milimetr za milimetrem.... wywiera wpływ na nowe pokolenia i zmienia to, co wydawało się niezmienne



dopóki się z nimi ostatecznie nie rozprawimy, codziennie będziemy musieli z nimi walczyć



wygrajmy tę wojnę

wygrajmy wojnę z Niemcami
















p.s.


krótko po publikacji posta dostałem od fb ostrzeżenie za jakiś zabawny post o zamknięciu USAID jaki kliknąłem parę dni wcześniej...