Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

czwartek, 23 maja 2024

Teoria mediów



Uwaga:
w tekście wyraz "medium" należy rozumieć jako "media" np. telewizja - radio - internet...





"Treść medium jest przekazem, który można łatwo uchwycić, 

a charakter medium jest kolejnym komunikatem, który można łatwo przeoczyć"




"media nie są po prostu kanałami przekazywania informacji między środowiskami, ale same w sobie są odrębnymi środowiskami społeczno-psychologicznymi lub środowiskami, które zachęcają do pewnych rodzajów interakcji i zniechęcają do innych"


"medium nie tylko decyduje o tym, co widzowie wiedzą, ale także o tym, jak odbiorcy o tym myślą"



Dokładnie tak jest!

Media nie zajmują się przekazywaniem informacji, tylko kreowaniem polityki i kształtowaniem społeczeństwa.

Ale też...

Media nie tylko zajmują się przekazywaniem informacji, ale też kreowaniem polityki i kształtowaniem społeczeństwa.




poniżej przedruk z angielskiej wikipedii w automatycznym tłumaczeniu z moimi poprawkami, nie wiem, czy celnymi, bo nie znam dobrze angielskiego

jak na wikipedię - jest to wyjątkowo dobry artykuł

ten artykuł dostępny jest tylko w tej wersji językowej, innych wersji nie ma
 
proszę zwrócić uwagę na daty - w jakich latach działali poszczególni badacze - ten temat był szczegółowo opracowywany już dziesiątki lat temu!

Na końcu jeszcze komentarze ode mnie kolorem.





Teoria medium




Teoria medium to sposób analizy, który bada, w jaki sposób poszczególne media komunikacyjne i modalności wpływają na określone treści (komunikaty), które mają przekazać. Teoria medium odnosi się do zestawu podejść, które można wykorzystać do przekazania różnicy w znaczeniach wiadomości w zależności od kanału, przez który są one przekazywane. 

Teoretycy mediów twierdzą, że media nie są po prostu kanałami przekazywania informacji między środowiskami, ale same w sobie są odrębnymi środowiskami społeczno-psychologicznymi lub środowiskami, które zachęcają do pewnych rodzajów interakcji i zniechęcają do innych.



Co więcej, ten zestaw podejść koncentruje się na odrębnych afordancjach, które dane medium może posiadać, a które wpływają na przekazywane za jego pośrednictwem komunikaty.

Kluczowym założeniem jest to, że media nie są tylko środkiem, za pomocą którego odbywa się komunikacja, ale są zróżnicowanym zbiorem środowisk, które umożliwiają komunikację; 

W związku z tym może zmienić znaczenie i sens informacji, które są za jego pośrednictwem przekazywane. 

W związku z tym teoria medium różni się od bardziej ogólnej "teorii mediów", z których większość kładzie nacisk na treść komunikacji (np. seks i przemoc), a nie na medium. 


Joshua Meyrowitz zapoczątkował ten termin w swojej książce z 1985 roku, No Sense of Place.

Meyrowitz użył tego terminu w odniesieniu do literatury, która koncentruje się na technologicznych aspektach mediów poza ich treścią. Jego celem jest spojrzenie poza treść na medium, które ujawnia klucz do jego wpływu społecznego.

Do takich dzieł należą między innymi Harold Innis, Marshall McLuhan, Walter Ong, Jack Goody i Neil Postman.

Obecnie teoria medium zajmuje marginalną pozycję w amerykańskich badaniach nad komunikacją i mediami. W Kanadzie i innych krajach teoria ta nadal stanowi podstawę badań oceniających zmiany społeczne na dużą skalę, które następują po przyjęciu nowego medium.


Joshua Meyrowitz zapoczątkował termin "teoria medium" w swojej książce z 1985 roku, No Sense of Place, jako jednocząca etykieta dla prac różnych uczonych z połowy XX wieku, którzy badali, w jaki sposób różne cechy różnych mediów motywują unikalne formy interakcji (prace te pochodziły z różnych dziedzin, w tym historii, antropologii, ekonomii politycznej, filozofii, religii, klasyki i komunikacji). 

Etykieta ta opisywała prace, które skupiały się na technologicznych aspektach mediów poza ich treścią. 

Dla Meyrowitza "termin środki komunikacji odnosi się do wszystkich kanałów i środków, za pomocą których informacje są przekazywane między ludźmi, z wyjątkiem bezpośrednich, bezpośrednich sposobów komunikacji". 

W późniejszej pracy Meyrowitz: "Jakie są cechy charakterystyczne każdego medium... które sprawiają, że fizycznie, psychicznie i społecznie różni się od innych mediów i interakcji na żywo, niezależnie od treści i gramatyki".

Chociaż sam termin "teoria medium" został ukuty w latach osiemdziesiątych XX wieku, korzenie tego sposobu analizy można odnaleźć w każdym większym rozwoju nowego medium na przestrzeni dziejów. 

W starożytnej Grecji Sokrates zaobserwował, że pismo różni się od dialogu ustnego pod kilkoma kluczowymi względami:

teksty pisane nie były w stanie odpowiedzieć na zadane im pytania, docierały do odbiorców, dla których nie były przeznaczone, i osłabiały pamięć tych, którzy na nich polegali.    
 
[!! - MS]
 

 
"teksty pisane nie były w stanie odpowiedzieć na zadane im pytania" - a więc odpowiednio komponując tekst pisma można było w jakimś stopniu umieszczać tam kłamstwa (jak u Galla Anonima), ale też manipulować odbiorcą, który nie umiał analizować tekstu, nie umiał zadawać pytań ?
 
w starożytnych testach greckich jest nagromadzenie fikcji i przemocy - współcześnie ten trend kontynuują gry online i filmy typu np. Avangers - gdzie występują magiczne gadające zwierzęta, zwierzo-człowieki, postaci dokonują nieludzkich wyczynów często wbrew zasadom fizyki i logiki, zaś przemoc wylewa się na widza w ilościch nieprawdopodobnie ogromnych - sądzę, że
 
nagromadzenie przemocy w starożytnych tekstach to był celowy zabieg, aby przemoc upowszechniać pomiędzy ludźmi, w pierwszym kroku jako wyobrażenie myślowe zaczepione w głowie, a fantastyczne odrealnione wątki miały łagodzić odbiór i poprawiać przyswajalność tej przemocy - "każdy każdego zdradza, oszukuje, zabija, ale skoro są tam gadające osły, to to nie jest prawda... " - metoda małych kroków - MS




Jego uczeń Platon kontynuował tradycję, ale z odwróceniem sądów wartościujących na temat przynajmniej niektórych sposobów oralności w porównaniu z tekstem: Platon był entuzjastycznie nastawiony do pisania, ale chciał wygnać poetów ustnych ze swojej Republiki. 

[SI dążąca do zaniku informacji przekazywanej ustnie, by swobodnie manipulować informacją pisemną? złożone zagadnienie - MS]


W XV wieku Johannes Gutenberg zachwalał sposoby, w jakie jego własny wynalazek ruchomej czcionki różnił się metodą i potencjalnymi efektami od pracy skrybów. 

W XVI wieku Marcin Luter i jego zwolennicy świadomie wykorzystali rewolucyjny potencjał druku poprzez pierwszą kampanię reklamową za pośrednictwem środków masowego przekazu. 

Wraz z pojawieniem się filmu na początku XX wieku, teoretyk filmu Rudolf Arnheim bronił filmu jako potencjalnej formy sztuki, a nie prostej mechanicznej reprodukcji rzeczywistości. Zaproponował formę teorii medium, która sugerowała, że artystyczne i naukowe opisy rzeczywistości są kształtowane w równym stopniu przez specyfikę wybranego medium reprezentacji, jak i przez przedstawianą rzeczywistość.

Wraz z rosnącym wpływem mediów elektronicznych w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku, ekonomista polityczny Harold Innis zaoferował znaczący postęp w rozwoju teorii medium w swoich książkach Empire and Communications (1950) i The Bias of Communication (1951), które rozszerzają zasady monopoli ekonomicznych na badania nad monopolami informacyjnymi. 

Innis napisał na nowo historię cywilizacji, od wczesnej Mezopotamii i Egiptu po Imperium Brytyjskie i nazistów, jako historię środków komunikacji i ich wpływów.

Być może najbardziej znanym teoretykiem medium jest Marshall McLuhan, który pojawił się w oczach opinii publicznej w latach sześćdziesiątych, podczas rosnącej dominacji telewizji, zwłaszcza dzięki swojej drugiej książce o teorii mediów, Understanding Media (1964). 

McLuhan zasugerował, że telewizja i inne media elektroniczne mają znaczący wpływ na kulturę, ponieważ zmniejszają społeczne znaczenie umiejętności czytania i pisania.



Teorię medium można podzielić na zagadnienia na poziomie mikro i makro. 

Teoria medium na poziomie mikro bada konsekwencje wyboru jednego medium zamiast drugiego w określonej sytuacji, takiej jak inicjowanie lub kończenie relacji osobistej, ubieganie się o pracę, dowodzenie wojskiem lub interakcja z dziećmi. 

Teoria mediów na poziomie makro bada szersze pytania dotyczące sposobów, 
 
które zmiany w mediach wpłynęły na
 
- sposoby myślenia,
- wzorce organizacji społecznej, 
- różnice statusu, 
- systemy wartości, 
- pamięć zbiorową, a nawet 
- fizyczny układ środowiska zbudowanego.


Macrolevel medium theory explores broader questions about the ways in which changes in media have influenced modes of thinking, patterns of social organization, status differences, value systems, collective memory, and even the physical layout of the built environment



Na poziomie mikro podstawową kwestią jest sposób, w jaki medium, które jest wybrane w określonym celu, wpływa na konkretną sytuację lub interakcję. 
Dowodem na teorię mikromedium jest rozwój technologii fitness do noszenia, której konkretnym celem jest zwiększenie aktywności fizycznej użytkownika.

W przeciwieństwie do tego, na poziomie makro, główny nacisk kładziony jest na to, w jaki sposób dodanie nowego medium do istniejącej siatki mediów w społeczeństwie może zmienić interakcje społeczne, wzorce myślenia, role społeczne, instytucje społeczne i strukturę społeczną w ogóle.


["wzorce myślenia, role społeczne" - np. propaganda LGTB wywiera wpływ na młode osoby i zmienia ich seksualność - sam fakt permanentnego publicznego poruszania tego tematu sprawia wrażenie, że seksualność może być opcją, którą można sobie dowolnie wybrać 

- młodzież w wieku -nastu lat wciąż powiela sposób swojego postępowania z okresu dzieciństwa, tj. naśladuje dorosłych, naśladuje otoczenie (tylko w innych zakresach niż np. w wieku 3 lat) i wszystko traktuje jak WZORZEC postępowania, więc bezkrytycznie (ze względu na brak doświadczeń) przyjmuje i kopiuje to, co się mówi w mediach (i w domu, szkole, tv, wszędzie), też na zasadzie "co nie jest zakazane, jest dozwolone"- ponieważ podświadomie OCZEKUJĄ, na podstawie doświadczenia wyniesionego z domu i szkoły, że KTOŚ będzie im prostował ścieżki i opiekował się nimi, poprzez rugowanie z przestrzeni medialnej złych wzorców, są pewni, że tak jest z tytułu SWOJEGO dotychczasowego doświadczenia z dzieciństwa, choć na pewno nie umieją tego zwerbalizować (bo nie są dorośli)

widzimy więc, że DOROŚLI powinni pilnować tego, co pokazuje się w mediach i regulować pewne treści rozpowszechniane w całym społeczeństwie, tak, aby młodzież była otoczona właściwymi, dobrymi dla ich wychowania i doświadczeń - WZORCAMI;

do tego dochodzi jeszcze przeładowanie informacją, wywołujące chaos w myśleniu -  MS]



Wynalezienie mediów społecznościowych wywołało ogólnoświatową rewolucję w zakresie interakcji, statusu i stylu życia ludzi. 

Algorytm mediów społecznościowych, opracowany w celu utrzymania uwagi użytkownika, wpłynął na zwiększoną polaryzację stanowisk w kwestiach politycznych i społecznych w Stanach Zjednoczonych.





Medium bias - wg Innisa


Znaczna część teorii medium opiera się na teorii uprzedzeń medium Harolda Adamsa Innisa.
 
 
(żył w latach 1894 - 1952)


Jednym z głównych osiągnięć Innisa w badaniach nad komunikacją było zastosowanie wymiarów czasu i przestrzeni do różnych mediów. Podzielił media na czasowiążące i przestrzenne.

Nośniki wiążące czas są trwałe i obejmują np. tabliczki gliniane lub kamienne. 
Media wiążące przestrzeń są bardziej efemeryczne i obejmują nowoczesne media, takie jak radio, telewizja i gazety o masowym nakładzie.


Zasadniczo, teoria stronniczości medium twierdzi, że medium ma nastawienie na czas lub przestrzeń i że to nastawienie jest zależne od technologii medium. Na przykład rzeźby wykonane z kamienia są ograniczone czasowo, ponieważ pozostają trwałe i nie są podatne na zniszczenie z upływem czasu. Papier i książki są ograniczone przestrzennie, ponieważ można je skutecznie transportować na duże odległości, ale z czasem ulegną fizycznemu uszkodzeniu. W związku z tym Innis argumentował, że medium wykorzystywane do wymiany informacji ma większy wpływ społeczny niż sama treść informacji.

Innis twierdził dalej, że ze względu na różną naturę mediów nastawionych na przestrzeń i czas, wpływały one na różne elementy struktury społecznej. 

Podczas gdy jeśli medium było ukierunkowane na czas (time-biased media), "oznaczało to nacisk na religię, hierarchię i kurczenie się", jeśli medium było stronnicze w przestrzeni (medium was space-biased), "oznaczało to nacisk na państwo, decentralizację i ekspansję".



Innis badał powstanie i upadek starożytnych imperiów jako sposób śledzenia wpływu środków komunikacji. Przyjrzał się mediom, które doprowadziły do wzrostu imperium; te, które podtrzymywały je w okresach sukcesów, a następnie zmiany komunikacyjne, które przyspieszyły upadek imperium.

Starał się pokazać, że "uprzedzenia" mediów w stosunku do czasu lub przestrzeni wpływają na złożone wzajemne relacje potrzebne do utrzymania imperium. 

Wzajemne powiązania obejmowały partnerstwo między wiedzą (i ideami) niezbędną do stworzenia i utrzymania imperium, a potęgą (lub siłą) wymaganą do jego ekspansji i obrony.

Dla Innisa wzajemne oddziaływanie wiedzy i władzy było zawsze kluczowym czynnikiem w zrozumieniu imperium.


Innis twierdził, że równowaga między słowem mówionym, a pismem przyczyniła się do rozkwitu starożytnej Grecji w czasach Platona.

Równowaga między czasowym medium mowy, a przestrzennym medium pisma została ostatecznie zachwiana, argumentował Innis, gdy tradycja ustna ustąpiła miejsca dominacji pisma. Pochodnia imperium przeszła następnie z Grecji do Rzymu.





[niestety, chyba by trzeba sięgnąć do książki, by zorientować się dokładnie o co chodzi Autorowi - MS]


Analiza wpływu komunikacji na powstanie i upadek imperiów skłoniła Innisa do ponurego ostrzeżenia, że cywilizacja zachodnia stoi obecnie w obliczu własnego głębokiego kryzysu. 

Rozwój potężnych środków przekazu, takich jak gazety o masowym nakładzie, zdecydowanie przesunął równowagę na korzyść przestrzeni i władzy, z biegiem czasu, ciągłości i wiedzy. 

Równowaga niezbędna do przetrwania kultury została zachwiana przez to, co Innis postrzegał jako "zmechanizowane" środki komunikacji używane do szybkiego przesyłania informacji na duże odległości. 


[czyli ludzie za dużo oglądają telewizji i za mało czytają książek,

 wtedy media pod kontrolą niejawnej władzy odnoszą przewagę propagandową,

 bo ludzie tracą własny krytycyzm i oparcie w sobie na rzecz łatwo przyswajalnej treści z telewizora podanej wprost do uszu - MS]


Nowe media przyczyniły się do obsesji na punkcie "teraźniejszości", wymazując obawy o przeszłość i przyszłość. 



Innis pisał:

Przytłaczająca presja mechanizacji, widoczna w gazetach i czasopismach, doprowadziła do powstania rozległych monopoli komunikacyjnych. Ich ugruntowana pozycja wiąże się z ciągłym, systematycznym, bezwzględnym niszczeniem elementów trwałości istotnych dla działalności kulturalnej.

[i znowu - KULTURA - tu jest dużo do pisania - MS]


Cywilizacja zachodnia może zostać uratowana, przekonywał Innis, tylko poprzez przywrócenie równowagi między przestrzenią, a czasem. 

Dla niego oznaczało to ożywienie tradycji ustnej na uniwersytetach, przy jednoczesnym uwolnieniu instytucji szkolnictwa wyższego od nacisków politycznych i komercyjnych. 

W swoim eseju A Plea for Time zasugerował, że autentyczny dialog na uniwersytetach może wytworzyć krytyczne myślenie niezbędne do przywrócenia równowagi między władzą, a wiedzą. 

Wtedy uniwersytety mogłyby zdobyć się na odwagę, by zaatakować monopole, które zawsze zagrażają cywilizacji.






Przesłanie McLuhana
 
 
 
(żył w latach 1911 - 1980)


Marshall McLuhan jest najbardziej znany ze swojego wyrażenia "medium jest przekazem", przez które rozumiał, że każde medium jest unikalnym rodzajem środowiska, którego powszechne użycie zmienia ludzi i kulturę.

Głównym argumentem McLuhana było to, że każde medium, poprzez sposób, w jaki odwołuje się do ludzkich zmysłów, inaczej kształtuje doświadczenie swoich odbiorców, ponieważ każde medium ma inny zestaw urządzeń, które prowadzą do innego przetwarzania przekazu. 

Oznacza to, że medium nie tylko decyduje o tym, co widzowie wiedzą, ale także o tym, jak odbiorcy o tym myślą. 

Na prostszym poziomie McLuhan wyjaśnia, w jaki sposób różne media w różny sposób kształtują doświadczenie odbiorców, tworząc dwie podgrupy mediów: media gorące i media zimne.


McLuhan twierdzi również, że kombinacja ludzkich zmysłów używanych do odbierania wiadomości jest kluczowym elementem, który odróżnia jedno medium od pozostałych. Argument ten wiąże się z ideą tego, co McLuhan nazywa "amputacją" zmysłów. 

Kiedy określony jeden z pięciu zmysłów zostaje odcięty, pozostałe zmysły stają się bardziej wyostrzone, co prowadzi do innego rodzaju wzmocnionego doświadczenia zmysłowego, które jest zapewniane publiczności przez dane medium. 

Te "proporcje" zaangażowania sensorycznego są tym, co czyni każde medium wyjątkowym i są powodem, dla którego McLuhan uważa, że medium jest ważniejsze niż treść przekazu.


McLuhan uważał, że ludzie powinni obserwować nie tylko same media, ale także "sposoby, w jakie każde nowe medium zakłóca tradycję i przekształca życie społeczne". 

Uważał, że społeczny wpływ mediów polega na tym, że stają się one przedłużeniem ludzkich zmysłów i zmieniają świat społeczny.


ciekawe, czy ta pani, co do widzów mówi jak do małych dzieci, czy ona to wie - MS


W swojej książce z 1962 roku The Gutenberg Galaxy, McLuhan argumentował, że kiedy nowe technologie medialne zostały wprowadzone do społeczeństwa, równowaga ludzkich zmysłów została zmieniona, podkreślając niektóre kosztem innych. 

Na przykład media drukowane zintensyfikowały wizualność i oddzieliły ją od innych zmysłów; w określonym wydźwięku. 

Twierdził nawet, że media drukowane pomogły stworzyć środowisko sensoryczne, które wytworzyło zachodnie społeczeństwa kapitalistyczne – środowisko, które było biurokratyczne i zorganizowane wokół masowej produkcji, ideologii indywidualizmu i przywiązania do państwa narodowego jako podstawowej jednostki społecznej.





Neil Postman
 
 
 
(żył w latach 1931- 2003)


Amerykański teoretyk mediów Neil Postman wniósł nowe spojrzenie na zagadnienia związane z teorią medium. 

Postman obserwował ewolucję mediów, zwłaszcza telewizji, i argumentował, że może to być problematyczne dla społeczeństwa ze względu na naturę medium telewizyjnego. 

Postman twierdzi, że telewizja, jako medium, z natury wzbudza sensację w całej swojej treści, w tym w treściach, które jego zdaniem nie powinny być sensacyjne.

Postman twierdzi, że ze względu na fakt, że telewizja wyświetla swoje treści w sposób sensacyjny, publiczność jest bardziej skłonna do osądzania na podstawie obrazów, a mniej skłonna do osądzania na podstawie dostępnych pomysłów lub krytycznego myślenia. 


Postman dalej krytykuje wpływ medium telewizyjnego na społeczeństwo, twierdząc, że telewizja została teraz umieszczona w centrum kultury społecznej. 

Twierdzi on, że telewizja wzbudza sensację w innych elementach społeczeństwa, które nie powinny być sensacją. 

Podaje przykłady religii i edukacji, stwierdzając, że praktyki religijne i metody nauczania w klasie stały się jeszcze bardziej sensacyjne w sposób, który ostatecznie jest szkodliwy dla społeczeństwa. 

Opierając się na tym, Postman twierdzi również, że "w kulturze, w której ktoś staje się celebrytą tylko dlatego, że pojawia się w telewizji, rozróżnienie między rozrywką, a czymkolwiek innym staje się odrażające". 



pominąłem: Teoria zależności (uzależnienia od mediów) oraz Determinizm technologiczny - opis wg oryginalnych linków podanych na końcu artykułu.





-----------

wiki:


"Medium is the message" to fraza ukuta przez kanadyjskiego teoretyka komunikacji Marshalla McLuhana i tytuł pierwszego rozdziału w jego książce Understanding Media: The Extensions of Man, opublikowanej w 1964 roku.

McLuhan proponuje, że głównym celem badań powinno być samo medium komunikacyjne, a nie komunikaty, które niesie. Wykazał, że artefakty, takie jak media, wpływają na każde społeczeństwo poprzez swoje cechy lub treść.




Teoria McLuhana


McLuhan używa terminu "wiadomość" na oznaczenie treści i charakteru.

Treść medium jest przekazem, który można łatwo uchwycić, a charakter medium jest kolejnym komunikatem, który można łatwo przeoczyć. 



McLuhan mówi:

"Rzeczywiście, jest to aż nazbyt typowe, że »treść« każdego medium zaślepia nas na charakter tego medium". 


Dla McLuhana to samo medium kształtowało i kontrolowało "skalę i formę ludzkich związków i działań". 


Biorąc za przykład film, argumentował, że sposób, w jaki to medium bawiło się koncepcjami prędkości i czasu, przekształcił 
 
"świat  s e k w e n c j i   i  p o ł ą c z e ń   w  świat  t w ó r c z e j   k o n f i  g u r a c j i   i   s t r u k t u r y". 
 
Dlatego przesłaniem medium filmowego jest przejście od "połączeń liniowych" do "konfiguracji". 



Rozszerzając argumentację na rzecz rozumienia medium jako samego przekazu, zaproponował, że "treść każdego medium jest zawsze innym medium" – mowa jest więc treścią pisma, pismo jest treścią druku, a sam druk jest treścią telegrafu.


McLuhan często używał słowa "message", zmieniając je na "mass age", "mess age" i "massage".

Późniejsza książka, The Medium Is the Massage, miała pierwotnie nosić tytuł The Medium is the Message, ale McLuhan wolał nowy tytuł, który podobno był błędem drukarskim.


Odnosząc się do tytułu, McLuhan napisał:


Tytuł "The Medium Is the Massage" to zapowiedź – sposób na zwrócenie na siebie uwagi. Na złomowisku w Toronto wisi wspaniały napis: "Pomóż upiększyć złomowiska. Wyrzuć dziś coś pięknego. Jest to bardzo skuteczny sposób na zwrócenie uwagi ludzi na wiele rzeczy. Tytuł ma więc zwrócić uwagę na fakt, że medium nie jest czymś neutralnym – robi coś z ludźmi. Chwyta ich. Ociera je, masuje i obija dookoła, chiropraktycznie, że tak powiem, i ogólne szorstkie, jakie każde nowe społeczeństwo otrzymuje od medium, zwłaszcza nowego, jest tym, co jest zamierzone w tym tytule". 


McLuhan twierdzi, że "przesłanie" to "zmiana skali, tempa lub wzorca", którą nowy wynalazek lub innowacja "wprowadza w sprawy ludzkie". 

McLuhan rozumiał "medium" jako środek komunikacji w najszerszym tego słowa znaczeniu. 

W książce Understanding Media napisał:

"Przykład światła elektrycznego może okazać się w związku z tym pouczający. Światło elektryczne jest czystą informacją. Jest to medium bez przesłania, chyba że jest używane do przeliterowania jakiejś słownej reklamy lub nazwy".


Żarówka jest wyraźnym przejawem koncepcji "medium jest przekazem":

żarówka nie ma treści w taki sposób, w jaki gazeta ma artykuły lub telewizja ma programy, ale jest to medium, które ma wpływ społeczny;
 

Oznacza to, że żarówka umożliwia ludziom tworzenie przestrzeni w nocy, które w przeciwnym razie byłyby spowite ciemnością. 

Opisuje żarówkę jako medium bez żadnej treści. McLuhan twierdzi, że "żarówka tworzy środowisko przez samą swoją obecność".
 

Podobnie, przekaz wiadomości o ohydnej zbrodni może być mniej związany z samą pojedynczą wiadomością (treścią), 
 
a bardziej ze zmianą nastawienia opinii publicznej do przestępczości, którą program informacyjny wywołuje (tę zmianę nastawienia) przez fakt,
 
że takie przestępstwa są w istocie wnoszone do domu, aby oglądać je przy obiedzie.
 


Likewise, the message of a newscast about a heinous crime may be less about the individual news story itself (the content), and more about the change in public attitude towards crime that the newscast engenders by the fact that such crimes are in effect being brought into the home to watch over dinner.


W książce "Zrozumieć media" McLuhan opisuje "treść" medium jako soczysty kawałek mięsa noszony przez włamywacza w celu odwrócenia uwagi strażnika umysłu.

Oznacza to, że ludzie mają tendencję do skupiania się na tym, co oczywiste, czyli na treści, która dostarcza nam cennych informacji,

ale w tym procesie w dużej mierze pomijamy zmiany strukturalne, które są nam wprowadzane subtelnie lub przez długi czas


[!!! pamiętacie, że podobnie opisywałem metody manipulacji? kilka razy o tym pisałem na blogu -
 
zmiany są wprowadzane bardzo subtelnie, w sposob niemal niezauważalny i często w bardzo długim okresie czasu - ależ jestem dobry... MS]


W miarę jak wartości, normy i sposoby działania społeczeństwa zmieniają się z powodu technologii, wtedy zdajemy sobie sprawę ze społecznych implikacji tego medium. 

Obejmują one zarówno kwestie kulturowe lub religijne oraz precedensy historyczne, poprzez wzajemne oddziaływanie z istniejącymi warunkami, aż po drugorzędne lub trzeciorzędne skutki w kaskadzie interakcji, których nie jesteśmy świadomi. 

Jeśli chodzi o historię sztuki, McLuhan interpretował kubizm jako wyraźne ogłoszenie, że medium jest przekazem. 

Sztuka kubistyczna wymagała dla niego "natychmiastowej zmysłowej świadomości całości", a nie samej perspektywy. Innymi słowy, w przypadku kubizmu nie można pytać, o czym jest dzieło sztuki (treść), ale raczej rozpatrywać je w całości. 

Wiele koncepcji przedstawionych w tej pracy jest rozwinięciem, popularyzacją i zastosowaniem idei pierwotnie wymyślonych przez Waltera Benjamina oraz dialogu między jego tekstami a innymi myślicielami Szkoły Frankfurckiej w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku.





---------



wiki:

Cztery argumenty za eliminacją telewizji



Four Arguments for the Elimination of Television (Cztery argumenty za eliminacją telewizji) – książka Jerry'ego Mandera z 1978 roku, który twierdzi, że wiele problemów związanych z telewizją jest nieodłącznie związanych z samym medium i technologią, a zatem nie można ich zreformować.

Mander był reklamodawcą przez 15 lat, z czego pięć lat jako prezes i partner Freeman, Mander & Gossage, agencji reklamowej z San Francisco. 

Jest to pierwsza książka, która zbiera informacje z różnych źródeł, aby określić, w jaki sposób powszechna dostępność telewizji wpływa na społeczeństwo. 

Mander uważa, że "telewizja i demokratyczne społeczeństwo są nie do pogodzenia", ponieważ telewizja odbiera społeczeństwu wszystkie zmysły z wyjątkiem wzroku i słuchu. 

Autor stwierdza, że telewizja sprawia, że ludzie nie mają zdrowego rozsądku, co prowadzi do, jak napisała profesor Rose K. Golden z Cornell University dla czasopisma Contemporary Sociology,

"bezsilności by odrzucić sposób widzenia kamery, zresetowania sceny lub wezwania własnego aparatu sensorycznego do skorygowania spreparowanych widoków i dźwięków dostarczanych przez maszynę". 



{   telewizja sprawia, że ludzie nie mają zdrowego rozsądku, co prowadzi do
 
"bezsilności, czyli niemożności by odrzucić sposób widzenia kamery, 
bezsilności, niemożności zresetowania oglądanej sceny lub
 
bezsilności, niemożności użycia własnego mózgu, aparatu sensorycznego, by
 skorygować spreparowane przez telewizję widoki i dźwięki"    }






Cztery argumenty Mandera w książce na rzecz wyeliminowania telewizji to:

- telekomunikacja odbiera ludziom poczucie rzeczywistości, 
- telewizja promuje kapitalizm,
- telewizja może być użyta jako kozioł ofiarny
- wszystkie te trzy kwestie negatywnie ze sobą współgrają



W recenzji książki z 1979 roku w The Cambridge Quarterly stwierdzono, że 99% amerykańskich domów ma telewizor, a miliony ludzi oglądają go przez kilka godzin dziennie. 

Mander stwierdził, że widownia telewizyjna jest "albo bezmyślnym deprecjonowaniem wartości, albo ogromną przeszkodą dla zmian społecznych",

podczas gdy inni chcieli protestować przeciwko zmianom w programach telewizyjnych, ich kontrolerach i złych skutkach.

television audiences are "either a wanton debasement of values or a towering obstacle to social change" while others have wanted to protest for changes to television programs, its controllers, and its bad effects. 


 Teza jest taka, że "reforma jest niemożliwa" ze względu na telewizję i że cała telewizja powinna zostać zniesiona. 

[to mi się podoba... - MS]


Autor doszedł do tego wniosku, pracując przez 15 lat w reklamie. Źródłem książki są jego własne doświadczenia życiowe, fantastyka naukowa i zen.



Michael Comber z The Cambridge Quarterly nie zgodził się z argumentami Mandera, stwierdzając, że w telewizji jest miejsce dla wielu ideologii i że "technologia nie musi być postrzegana jako monolityczny ogr, poza naszą kontrolą, niezdolny do reform, a w najlepszym razie nadający się jedynie do eliminacji".

Jednak Comber zakończył recenzję słowami:
"Aby przekształcić telewizję, trzeba najpierw zrozumieć, jak działa telewizja. Książka Mandera wnosi użyteczny wkład w to zrozumienie".

Kirkus Reviews napisał:
"W końcu autor przyznaje się do dominującej pozycji telewizji w naszym społeczeństwie i przyznaje, że nie ma ziemskiego pomysłu, jak doprowadzić do jej upadku. Można by to nazwać daremnym ćwiczeniem, gdyby nie intrygujące pomysły, które oferuje".






-----------------------------------------




Komentarz moim okiem.



Postman twierdzi, że telewizja, jako medium, z natury wzbudza sensację w całej swojej treści, w tym w treściach, które jego zdaniem nie powinny być sensacyjne. 

Postman twierdzi, że ze względu na fakt, że telewizja wyświetla swoje treści w sposób sensacyjny, publiczność jest bardziej skłonna do osądzania na podstawie obrazów, a mniej skłonna do osądzania na podstawie dostępnych pomysłów lub krytycznego myślenia. 



I o to też chodzi!!

Ludzie nauczeni życia z telewizją uważają taki świat za normę i za normalność.

Tkwią w bańce informacyjnej.

W dodatku sensacja wylewa się na nich także z internetu, gdzie 400 "redaktorów" na jeden portal stara się przyciągnąć ich uwagę, bo na tym oni przecież zarabiają miliony monet.

Co więcej - w dorosłym życiu kontynuują sensacyjny wątek w wielu aspektach, ponieważ taki sposób postępowania stał się ich zwyczajowym.

Pisałem już o tym - ludzie nawet naśladują artykulację z reklam 

- aktorzy zachwalając produkt w reklamach, do którego sami nie są przekonani, mówią fałszywym niewprawnym tonem - udawanie słychać w tonie głosu i to udawanie - ten sposób artykulacji - jest potem powielany (na zasadzie uporczywego oglądania, powtarzania) - w codziennym życiu przez osoby oglądające telewizję, szczególnie przez osoby młode - dzieci i młodzież 
- trzeba też wziąć pod uwagę przypadek taki, kiedy ilość osób z telewizji i np. filmów przewyższa ilość osób z otoczenia danego człowieka, więc świat wirtualny zaczyna dominować nad prawdziwym życiem

Dosłownie - ludzie kopiują cudze "osobowości" z telewizora i to masowo.
 
Te "osobowości' są najczęściej - nieszczere, nieprawdziwe, udawane (niekoniecznie ze złą intencją), bo na potrzeby programu - i to zachowanie słychać w ich intonacji i ta sztuczna intonacja zaczyna gościć w codziennym życiu, jest kopiowana przez oglądających.

Pamiętamy - werwolf jako pranie mózgu stosuje metodę nawyków - metodą uporczywego powtarzania określonych fraz lub zachowań.


 
 

paranoja indukowana

 

Niebezpieczeństwo jest w tym, że młodzi ludzie chcą pracować (zarabiać) w mediach pomimo braku doświadczenia, celem ich jest dobrze zarabiać na czymś, co wydaje się relatywnie proste - na gadaniu do kamery.

Tworzą więc treści (zaczynają np. na YT) w sposób nieodpowiedzialny względem wzorców dla młodzieży, ponieważ sami nie są dojrzali. Także - stają się patostreamerami.

Portale tematyczne np. o komputerach czy telefonach z czasem zwiększają swoją oglądalność, więc, aby więcej zarobić próbują jeszcze bardziej zwiększyć klikalność - zaczynają dodatkowo zatrudniać młodych ludzi nieumiejących pisać - niedojrzałych nieobytych niewyrobionych (widać to choćby po treściach wyglądających jak wypracowanie 15 latka), którzy poruszają tematy co do których mają tylko wiedzę ogólną, albo jeszcze gorzej.

Nie potrfaią dyskutować, nie mają przemyślanych spraw, nie posiadają argumentów, plączą się, udają, że coś wiedzą, by nie wyjść na osobę indolentną  itd.

Efekt podobny do tego, jak tu poniżej na filmie z fb:

"Praca na czarno , Stanowski vs aktywista z ostatniego pokolenia"

www.facebook.com/watch/?v=1454046945486027

 

 

Młodzi ludzie chętnie będą naprawiać świat, ale ponieważ nie mają doświadczeń popełniają różne błędy.

Po to są dorośli, by im pomagać tych błędów unikać, ale to wymaga kontroli nad młodymi, co jest od 30 lat psute przez różne media.... 

Dzisiaj młodzież twierdzi, że wie lepiej od dorosłych, jak powinien wyglądać program szkolny, a wszystko to młodzież "wie" od redaktorów postubeckich....


Im szybciej i obszerniej zostaną wyprowadzeni z błędu, tym lepiej, a najlepiej - gdyby media nie dopuszczały dezinformacji i manipulacji.

No i tzw. służby...



POSEŁ rocznik 1982 nie wie, kto w państwie sprawuje władzę wykonawczą.




Poseł KO zaliczył drugi raz ogromną wpadkę. "Panie pośle! No litości..." [WIDEO] - Wiadomości (onet.pl)

zwróćcie uwagę jak ten człowiek zasłania rękami klatkę piersiową - on się zasłania dosłownie, 

zasłania się przed pytaniami redaktora, na które nie zna odpowiedzi, zasłania siebie wystawionego na wstyd, że tego nie wie, zasłania siebie, bo wszyscy na to patrzą ?

 

Osoba lat 42 może mieć dziś przekonania powstałe pod wpływem mediów działającyh od 35 lat, bo w 1989 roku taka osoba miała - 7 lat. 

 

Kiedy Gazeta Wyborcza obchodziła 10 lat swojego istnienia - "rządzenia" - na rynku medialnym w Polsce, ta osoba miała właśnie 17 lat i chłonęła z otoczenia wszystkie informacje, na których potem "zbudowała" swój punkt widzenia...


Jest to efekt przewagi mediów nad wychowaniem szkolnym i prawdopodobnie rodzicielskim.


Dziecko dorastające w otoczeniu wypełnionym kłamstwami będzie te kłamstwa przyjmować jako prawdę, będzie przyswajać je sobie i wg nich przyjmować swoje dorosłe spojrzenie na świat.

Napisałem "przyjmować spojrzenie", a nie kształtować, bo w wypadku przewagi liczebnej mediów to one kształtują jego zdanie na temat rzeczywistości, a nie ono samo.

 

 

Nadmierna uwaga poświęcana przez media mniejszościom LGTB skutkuje medialną popularnością tego tematu, nieproporcjonalną do ilości jednostek tym zainteresowanych.

W ten sposób skupia sie uwagę młodzieży na tym zagadnieniu i wówczas młodzież zaczyna traktować ten temat jako coś co ich dotyczy lub może dotyczyć.

 

Od dwóch lat zauważam na ulicy młode osoby, o których trudno powiedzieć, czy to chłopak czy dziewczyna.

Są z reguły na czarno ubrane, twarz zasłonięta włosami, które są ni to długie, ni to krótkie, nawet jak się odezwą to głos jest zaskakująco niski i trudno ocenić ich płeć, obszerne ubranie skutecznie maskuje dziewczęcą figurę.

Co najważniejsze - te młode osoby są przygnębione. Dlatego ich zachowanie wydaje się o wiele za poważne jak na ich wiek nastoletni.

Moim zdaniem te osoby stały się ofiarami mediów, które intensywnie codziennie omawiają temat LGTB.

Te osoby są przygnębione, bo "dokonały wyboru" tak jak im to mówią media, że "mogą dokonać wyboru" i że "i tak dalej" i teraz czują się napiętnowane - bo przecież o tym też media cały czas mówią - to jest pakiet dwa w jednym - jak binarny to znaczy, że napiętnowany.

No chyba, że czują się niedobrze z wyborem, którego dokonały pod wpływem mediów.

To czarne ubranie może być objawem depresji, bo nie wydaje mi się, by chodziło o muzykę, czy jakąś subkulturę. Pokazuje (uzewnętrznia) stan wewnętrzny - czarne myśli. 

Może być sygnałem, wołaniem o pomoc.


dopiski z 25 czerwca 2024 r.

Ludzie, nawet jako dorośli, często są uzależnienie od opinii innych osób, czy też otoczenia i starają się SPEŁNIAĆ CUDZE OCZEKIWANIA, co do tego jaką powinny być osobą.

Zaryzykuję stwierdzenie, że "wybór" przez młodą osobę tożsamości niebinarnej też tak naprawdę jest próbą spełnienia oczekiwań innych ludzi - min. tych z telewizora. 

To co pada z telewizora, TO JEST PRZYMUS - "bądź taki, albo taki", opowiedz się za tym, lub za tamtym.

Jakim prawem ktoś mówi ludziom, że mają lub mogą być tacy, albo tacy? Ludzie powinni się realizować zgodnie ze swoją płcią, a nie, że mają sobie wybrać. 

Tak naprawdę tu nie ma wyboru - tożsamość człowieka określa jego fizjologia, a temat osób z rozchwianą osobowością to zadanie dla danej rodziny, dla naukowców, czy psychologów - a nie dla telewizora, ponieważ są to mniejszościowe przypadki.

Ten przymus uwzględnia (po co?) opcję, że są co najmniej dwa wybory dla jednej płci.

To jest raczej działanie celowe.



Do tego dochodzi fakt, że czasami już ludzie młodzi  pragną być sławni, lub zwyczajnie chcą skupiać na sobie uwagę, bo to część lansu czy życia towarzyskiego... nieważne z jakiego powodu, mogą być sławni np. z powodu swoich domniemanych rozterek tożsamościowych, albo komingautu, co spotyka się z zainteresowaniem "dziennikarzy" i - już teraz - "nauczonego" tego otoczenia , a więc taki nastolatek jest w centrum uwagi... tym łatwiej im to przychodzi, że to temat "trendi" w mediach i DOROŚLI NA TO POZWALAJĄ, więc co nie jest zabronione, jest dozwolone...

To krzywdzące i szkodliwe dla młodzieży.



Media cały czas mówią, o tym, że jakoby społeczeństwo piętnuje takie osoby.

Przyjmując opcje z telewizji przyjęły je z całym - jak to się mówi - inwentarzem - z napiętnowaniem.

 

To jest przewaga mediów nad wpływem rodziców.

 

W każdym dużym medium powtarzane są frazesy o prawach LGTB, media zatrudniają setki redaktorów, którzy produkują tysiące treści i  

media wygrywają z rodzicami  liczebnie na ilość wypowiadanych czy zapisanych słów.

 


Widzimy, że dzieci celebrytów zaangażowanych w tematykę LGTB, bywają homoseksualne. 

Czasami wręcz "ku radości" matki, która będac obrończynią "uciśnionych" twierdzi, że "LGTB coś tam..." i tak dalej i tak dalej i z dumą wskazuje na swoje dziecko, że "wybrała taką opcję i dobrze jej z tym..."


Dziwnym trafem w swojej własnej rodzinie znalazła przykład na to, że ma rację.

 

Znalazła?

Czy... stworzyła?


Dziecko - i młodzież też - zwraca uwagę na to, co robi i mówi rodzic, jeżeli rodzic występuje w telewizji i ciągle "walczy" o prawa osób LGTB, można też założyć, że w domu w towarzystwie ten temat również jest poruszany, a więc temat ten jest nieustannie omawiany w domu i w pracy, w mediach, i dziecko takiej osoby widzi, ŻE TO JEST WAŻNE.

Bo mama cały czas o tym mówi.

Dzieci uczą się życia naśladując rodziców i najbliższe otoczenie (telewizor kwalifikuje się na najbliższe otoczenie) i robią to, co robią rodzice, co więcej, dziecko stara sie przypodobać rodzicom, próbuje odgadywać ich oczekiwania i stara sie SPEŁNIAĆ ICH OCZEKIWANIA.


SPEŁNIAĆ ICH OCZEKIWANIA.

 

A dokładnie mówiąc - spełniać to, co oni artykułują, to co mówią.


Dziecko staje się żywym przykładem na tezy swojej mamy o LGTB, która uporczywie o tym mówi na antenie w każdym programie do jakiego przyjdzie. 

I ona, ta mama, oczywiście w to wierzy. Naprawdę w to wierzy.

Sęk w tym, że nie rozumie konsekwencji swoich działań.

 


Permanentne uporczywe powtarzanie jest to metoda nawyków, metoda małych kroków stosowana przez 5 kolumnę i służby specjalne i

 

stanowi zasadniczy rdzeń wojny kognitywnej.

 

 

Popularność tatuaży w mediach skutkuje popularnością tatuaży na ulicy,

popularność tatuaży na ulicy i w mediach skutkuje jeszcze większą popularnością tatuaży w mediach i na ulicy...

jeszcze większa popularność tatuaży w mediach i na ulicy skutkuje o wiele wiele większą popularnością tatuaży w mediach i na ulicy....

i tak dalej...

 

 

W latach 70tych prawie nikt nie robił sobie tatuaży - dzisiaj tak dużo ludzi posiada choć jeden tatuaż, że te osoby bez tatuażu - są w mniejszości.

Dzisiaj taki widok jak na zdjęciach poniżej z lat 50tych, 70tych - jest niemożliwy.


 




Revere Beach, Boston, USA - lata 50te

Media mówią o tym, że opalanie się bez filtra jest be, ale że wstrzykiwanie sobie tuszu pod skórę też - już nie.

 

 



Cywilizacja zachodnia może zostać uratowana, przekonywał Innis, tylko poprzez przywrócenie równowagi między przestrzenią, a czasem. 

 

czyli między książką, a telewizją

między kulturą, a antykulturą serwowaną przez telewizję

 

 

Brak doświadczenia u młodzieży prowadzi do bezkrytycznego, czasami automatycznego, powielania cudzych idei, słów, zachowań - dlatego dorośli muszą cenzurować ich zachowania (i swoje też jeśli jest potrzeba) i pomagać im przejść przez ten okres, gdy młodzi zdobywają doświadczenia.

Dorośli powinni cenzurować to, co pojawia się w mediach, bo jeśli nie - to znaczy, że - w pojęciu młodych ludzi - że to jest dozwolone.

Potrzebny jest aktywny i szeroki sprzeciw przeciwko złym wzorcom.


To się chyba nazywa - wychowanie.

No tak.



Informacja i systemy przesyłania informacji (media) są kluczowe w funkcjonowaniu i istnieniu społeczeństwa i państwa.

Wróg, przejmując media, jest w stanie w ciągu 100 lat zniszczyć całą cywilizację danego narodu.

Media, nawet nie tyle przez informacje, co przez sam fakt istnienia telewizji czy redakcji wywierają na nas wpływ, przed którym trzeba się bronić. 

A przynajmniej być go świadomym...


Ale - podobnie wpływ wywiera na nas
 
[i wiemy z obserwacji, że przeciwko nam wykorzystuje to Werwolf] 
 
- krzywy chodnik, wysokie krawęźniki, przepisy o ruchu drogowym, obecność samochodów i podział na drogę dla aut i dla pieszych, zła architetura, przeklinanie, agresja na ulicy, w mediach, filmach, grach, zły dizajn na bilbordzie reklamowym...
 
 
o tym jeszcze mam w planie napisać.



Problem mediów i ich wpływu na społeczeństwo jest bardzo szeroki i ten post nie wyczerpuje tematu.









A skąd wiem o teorii McLuhana?
 

Przypadek, jak to często bywa - podlajkowałem sobie kiedyś coś o Franku Zappie...
 
Nie wiedziałbym tego, gdybym nie interesował się różnymi rzeczami, nie wiedziałbym tego, gdybym tylko oglądał słuchał tych samych 3-4 stacji telewizyjnych czy radiowych, gdybym czytał wziąż te same portale internetowe.
 
 
 
Wtedy bym nie wiedział.
 
A Ty, Czytelniku, byś wiedział?
 
Wiedziała byś?
 
 
 
 
 
 










Przypisy

  1. Jump up to:a b c d e f g "Teoria medium". Komunikacja. [dostęp 2021-05-12].
  2. Jump up to:a b c d Chandler, Daniel i Rod Munday, red. 2011. "Teoria medium". W: Słownik mediów i komunikacji (wyd. 1). Oxford University Press. ISBN 9780199568758.
  3. Jump up to:a b c d e f Croteau, D. i W. Hoynes. 2003. Media Society: Industries, Images and Audiences (wyd. 3). Tysiąc Dębów: Prasa Pine Forge.
  4. ^ Meyrowitz, Jozue. 1985. Brak poczucia miejsca: wpływ mediów elektronicznych na zachowania społeczne. Wydawnictwo Uniwersytetu Oksfordzkiego.
  5. ^ Meyrowitz, Jozue. 1993. "Obrazy mediów: ukryty ferment i harmonia w polu". Dziennik Komunikacji 43(3).
  6. ^ Meyrowitz, Joshua (2018), "Medium theory and cultural transformations"Routledge Handbook of Cultural Sociology (wyd. 2), Routledge, s. 629–638, doi:10.4324/9781315267784-67ISBN 978-1-315-26778-4S2CID 186997449, [dostęp 2022-04-08]
  7. ^ ȚICĂU, I. R. (2021). "Determinizm technologiczny a społeczne kształtowanie technologii. Wpływ trackerów aktywności na postawy użytkowników". Dynamika zarządzania w gospodarce opartej na wiedzy9 (2): 147–163. doi:10.2478/mdke-2021-0011.
  8. ^ Héder, Mihály (2021-06-01). "Sztuczna inteligencja i zmartwychwstanie determinizmu technologicznego". Információs Társadalom21 (2): 119. doi:10.22503/inftars. XXI.2021.2.8ISSN 2063-4552S2CID 244186553.
  9. ^ Laughey, Dan (2007). Kluczowe zagadnienia w teorii mediów. McGraw-Hill Wielka Brytania. str. 31–32.
  10. Jump up to:a b c d e f Carey, James W. (1967). "Harold Adams, Innis i Marshall McLuhan". Przegląd Antiochii27 (1): 5–39. doi:10.2307/4610816JSTOR 4610816.
  11. ^ https://media-ecology.wildapricot.org/resources/Documents/Proceedings/v2/v2-02-Meyrowitz.pdf [czysty adres URL PDF]
  12. ^ McLuhan, Marshall (1962). Galaktyka Gutenberga: tworzenie człowieka typograficznego. Wydawnictwo Uniwersytetu w Toronto, ISBN 978-1-4875-2233-9OCLC 991623259.
  13. Jump up to:a b Listonosz, Neil (2007). Zabawianie się na śmierć: dyskurs publiczny w dobie show-biznesu. Methuen. ISBN 978-0-413-40440-4OCLC 77797571.
  14. Jump up to:a b c Ball-Rokeach, S.J.; DeFleur, M.L. (1976). "Model zależności efektów mass mediów". Badania nad komunikacjąart. 3 ust. 1. doi:10.1177/00936502760030010 (nieaktywny 12.04.2024).
  15. ^ W, Weiss (1969). "Wpływ środków masowego przekazu". Reading, Massachusetts, Addison-Wesley: 77–195.
  16. ^ Williams, Raymond (1974-09-01). "Komunikacja jako nauka o kulturze". Dziennik Komunikacji24 (3): 17–25. doi:10.1111/j.1460-2466.1974.tb00385.xISSN 0021-9916.
  • Croteau, D. i W. Hoynes. 2003. Media Society: Industries, Images and Audiences (wyd. 3). Tysiąc Dębów: Prasa Pine Forge.
  • Laughey, Dan. 2007. Kluczowe zagadnienia w teorii mediów. Nowy Jork: Open University Press.




1 wersja językowa - angielski

Teoria medium – Wikipedia, wolna encyklopedia

Cztery argumenty za likwidacją telewizji – Wikipedia, wolna encyklopedia




Medium to przekaz – Wikipedia, wolna encyklopedia 

Hiperrzeczywistość – Wikipedia, wolna encyklopedia 

Zmysł – Wikipedia, wolna encyklopedia

Zabawianie się na śmierć – Wikipedia, wolna encyklopedia

Harold Innis – Wikipedia, wolna encyklopedia

Teoria zależności – Wikipedia, wolna encyklopedia


kilka przykładów na "subtelnie":


Prawym Okiem: Filozofowie (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Moderacja, nie dziennikarstwo (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: A nie mówiłem? (9) - błędy językowe (maciejsynak.blogspot.com)

 

 

Prawym Okiem: Kultura (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Zwycięstwo bez walki (maciejsynak.blogspot.com)




Brak kolorów bloggera

 

 

21 maja robiąc notatkę na blogu zauważyłem, że nie działa funkcja "zmień kolor tekstu".

Klikasz i nic się nie dzieje.

Zmieniłem przeglądarkę na chroma i tam mogłem zmieniać kolory.

 

 

Dzisiaj na chrome też już nie działa.

 

Teraz zalogowałem się na firefoksa i tu kolory można zmieniać.

 

Zobaczymy jak długo.

 

 

 

 

 

Ile razy można dać się nabrać?



przedruk



Samuel Pereira: Ile razy można dać się nabrać?

22.05.2024 21:38


Zauważyliście, że macie więcej w kieszeni, w polskich sklepach jest taniej i jest lepiej w każdym polskim domu? Nie? Nie odnotowaliście tego? Niewdzięcznicy. Premier Donald Tusk w kampanii wyborczej, przedstawiając „100 konkretów”, mówił wprost, że doprowadzą one „do tego, że ludzie w Polsce będą mieli więcej w kieszeni, będzie taniej w polskich sklepach i będzie lepiej w każdym polskim domu”. Tak mówił, a gdy Tusk coś obiecuje, to tak się dzieje, wiemy to co najmniej od 2007 roku, gdy obiecał obniżenie podatków. Co prawda ostatecznie je podwyższył, ale przecież ważniejsze jest, że odsunął Prawo i Sprawiedliwość. Bo to jest najważniejsze, prawda? Takie można przynajmniej odnieść wrażenie, obserwując ślepe oddanie wyborców koalicji rządzącej swoim politykom.



Zastanawiam się tylko, ile razy można się dawać oszukiwać temu samemu politykowi? Jak długo można ulegać jednej, negatywnej motywacji wyborczej? Jak można zgadzać się na to, że będziemy żyć gorzej i drożej, a rządzący będą blokować inwestycje, zwiększać bezrobocie, likwidować, niszczyć edukację i dziedzictwo narodowe? Czyż demokracja nie polega na tym, że jako obywatele wynajmujemy polityków, żeby wykonali konkretną robotę, zmienili konkretne przepisy prawa? To są wszystko pytania retoryczne, ale fundamentalne, jeśli chcemy trzeźwo oceniać polską politykę.


100 konkretów


Mówimy tu o kwocie wolnej do podatku podniesionej do 60 tys. złotych. Ten konkret, który przeprowadzimy w ciągu pierwszych 100 dni, oznacza, że w Polsce każda emerytka, każdy emeryt, który ma emeryturę do 5 tys. złotych, nie będzie już płacił podatku dochodowego, a ci, którzy mają emerytury wyższe, zapłacą ten podatek, ale w o wiele mniejszej skali, wyraźnie niższy

– to była konkretna obietnica Donalda Tuska, której „konkretność” wzmacniały takie słowa jak „naprawdę”, „wystarczy jedna prosta decyzja” aż w końcu sama nazwa złożonych deklaracji „100 konkretów”. O benzynie za 5,19 złotych nie wspominając, bo tutaj tłumaczenie przebiło chyba wszystkie wygibasy Tuska. 

Premier ogłosił, że on, owszem, mówił o tej cenie, ale że ona byłaby wtedy, gdyby był premierem, a on był w opozycji, a teraz, gdy już jest premierem, to taka cena jest niemożliwa.


Wyborcze oszustwo

Oczywiście w polityce wszystko jest możliwe, szczególnie wtedy, gdy granice rzeczywistości są płynne jak obietnice przedwyborcze. Kiedy premier mówi o setce konkretów, które w magiczny sposób poprawią nasze życie, trudno nie być sceptycznym, zwłaszcza gdy po kilku miesiącach widzimy, że te konkrety okazały się mniej realne niż jednorożce. Znowu, bo przecież Donald Tusk już rządził w Polsce. Na szczęście TVP, która to przypominała, została tydzień po zaprzysiężeniu nowego rządu przejęta, a najemnicy rządu zrobili wszystko, żeby tę instytucję zniszczyć.

Politycy Platformy Obywatelskiej i partii sojuszniczych uwielbiają obiecywać złote góry, szczególnie w okresie przedwyborczym. Dla nich to gra, w której stawką są głosy wyborców, a docelowo stołki, pieniądze i wpływy. Ale my jako społeczeństwo powinniśmy pamiętać, że każda złamana obietnica to cios w demokrację. Bo kampanie wyborcze to negocjacje umowy z wyborcami, kontraktu na cztery lata. 

A co zrobilibyśmy z wykonawcą budowy, który w umówionym czasie wykonał tylko 8% zleconych i opłaconych zadań? To chyba oczywiste.






Samuel Pereira – były wicedyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej i były kierownik portalu TVP Info




Samuel Pereira: Ile razy można dać się nabrać? (tysol.pl)





środa, 22 maja 2024

Awaria cyfryzacji - nie mamy pańskich danych






przedruk



Nie mamy pańskiej chmury i co nam Pan zrobi?




Chmura taka bezpieczna, bo nawet jak “dozna awarii” to — ze względu na architekturę — dane są zduplikowane w innych rejonach (centrach danych) i mogą być łatwo odtworzone. 

Otóż nie zawsze.

Boleśnie przekonała się o tym całkiem spora organizacja, która zarządza finansami na emerytury 650 000 osób. Posłuchajcie historii jak z horroru, gdzie administratorzy tracą wszystko, co trzymali na swoich kontach Google Cloud.



Nie mamy pańskiej chmury i co nam Pan zrobi?



Bohaterem tego materiału jest UniSuper, fundusz emerytalny z Australii warty 135 miliardów (!) dolarów. To jego konto na chmurze Google Cloud zostało skasowane. Łącznie z backupami.

Do incydentu doszło 2 maja i tylko dzięki kopii danych, którą na własną rękę UniSuper wykonywał poza infrastrukturą Google, funduszowi udało się odzyskać sprawność. Po 2 tygodniach walki. Tak na marginesie, transparentność w kwestii opisu tej walki jest godna pochwały. Każdy z Was może się zapoznać z kilkunastoma oświadczeniami, które pojawiały się dzień po dniu, a czasem i kilka razy dziennie.

Niestety, w tych dokumentach na próżno szukać technicznego wyjaśnienia fuckupu Google. Co jednak ciekawe, w jednej z notatek o incydencie opublikowanej 8 maja, UniSuper cytuje też Thomasa Kuriana, CEO Google Cloud. Jeśli spojrzymy na to jak istotnym klientem jest dla Google UniSuper, to nie powinno nas dziwić, że w obsługę incydentu zaangażował się sam prezes Google Clouda:

(…)zakłócenie wynikało z bezprecedensowej sekwencji zdarzeń, w wyniku której niezamierzona błędna konfiguracja podczas dostarczania usług Private Cloud dla UniSuper ostatecznie doprowadziła do usunięcia subskrypcji Private Cloud dla UniSuper. Jest to odosobniony, „jedyny w swoim rodzaju przypadek”, który nigdy wcześniej nie wystąpił u żadnego z klientów Google Cloud na całym świecie. Nie powinno to było się wydarzyć. Google Cloud zidentyfikował zdarzenia, które doprowadziły do tego zakłócenia i podjął kroki, aby zapewnić, że nie powtórzy się to w przyszłości.

Z analizy post-mortem wynika, że UniSuper miało tzw. duplikację w dwóch regionach geograficznych jako zabezpieczenie przed awariami i utratą danych. Ale usunięcie subskrypcji spowodowało usunięcie danych w obu regionach. UniSuper miało też kopie bezpieczeństwa swoich danych składowaną w Google Cloud. Ale ta też została usunięta.

Może kiedyś dowiemy się, co konkretnie nie zostało przewidziane przez inżynierów Google — na razie są tylko żarty, że Google jest dobre w kasowanie swoich usług. Zarówno tych, których już nie potrzebuje (RIP Google Reader!), jak i aktualnie świadczonych usług ;)
Nie ufaj nikomu

Firma podniosła się tylko dzięki temu, że kopię trzymała u “innego dostawcy”. I niech to będzie nauczką, dla wszystkich, którzy po migracji do chmury dochodzą do wniosku, że sama wbudowana w chmurę “duplikacja” danych wystarczy jako backup. Nie wystarczy. Póki macie możliwość, zróbcie sobie kopie bezpieczeństwa off-cloud — to rada na dziś. I to niezależnie od tego, z jakiego dostawcy usług chmurowych korzystacie.



Ciekawi nas też, czy, a jeśli tak, to w jakiej wysokości odszkodowanie Google wypłaci UniSuper?






niebezpiecznik.pl/post/google-skasowalo-im-konto-firmowe-i-backupy-tez/
















Zmiany osobowości po przeszczepie narządu



Serce chce tego, czego chce serce




przedruk
tłumaczenie automatyczne







Dziwne zmiany osobowości zgłaszane u pacjentów po przeszczepie narządu



17 maja 2024 r., 




Serce chce tego, czego chce serce... bez względu na to, w czyją klatkę piersiową bije.

Ostatnie badania wykazały dalszą korelację między operacjami przeszczepu narządów a zmianami osobowości.

W badaniu opublikowanym w czasopiśmie Transplantology naukowcy z University of Colorado poprosili 47 uczestników (23 biorców serca i 24 innych biorców narządów) o wypełnienie ankiety internetowej szczegółowo opisującej ich doświadczenia po operacji przeszczepu. Aż 89% wszystkich biorców przeszczepów zgłosiło pooperacyjne zmiany osobowości, niezależnie od otrzymanego narządu.

Badanie CU jest jednym z pierwszych, które śledzi zmiany osobowości, które zachodzą po niezliczonych rodzajach przeszczepów narządów.

Wcześniejsze badania koncentrowały się na skutkach ubocznych i anegdotach pacjentów po przeszczepie serca, których doświadczenia zbliżają się do skrajności i trwałości. Science Alert pisze, że po operacji przeszczepu serca niektórzy pacjenci zgłaszają, że czują się bardziej jak dawca niż oni sami, rozwijając nowe preferencje dotyczące jedzenia, sztuki, seksu i wzorców zachowań.


Jeden z biorców przeszczepu wspominał, że rozwinął głęboką miłość do muzyki po tym, jak w latach 90. otrzymał serce młodego muzyka. Powiedziała naukowcom: "Nigdy wcześniej nie mogłam grać, ale po przeszczepie zaczęłam kochać muzykę. Poczułem to w sercu".

Jednak ostatnie badanie CU wskazuje, że nasza osobowość i preferencje mogą być zawarte w każdej komórce ciała, nie tylko w sercu.

Respondenci ankiety CU zgłosili cztery lub więcej zmian osobowości związanych z temperamentem, emocjami, jedzeniem, tożsamością, przekonaniami religijnymi/duchowymi i/lub wspomnieniami. Jedyną zmianą, która różniła się między biorcami serca a innymi narządami, była zmiana cech fizycznych.


Naukowcy z badania utrzymują, że "podobieństwa między obiema grupami sugerują, że biorcy przeszczepu serca mogą nie być wyjątkowi w swoich doświadczeniach związanych ze zmianami osobowości po przeszczepie, ale zamiast tego takie zmiany mogą wystąpić po przeszczepieniu dowolnego narządu".

W zeszłym roku The Post poinformował, że biorcy transfuzji krwi zgłaszali również zmiany w swoim nastroju, zachowaniu, a nawet wspomnieniach po zabiegu.

Zmiany te wydają się przeczyć naukowemu wyjaśnieniu.

Badanie przeprowadzone w 2013 roku na Uniwersytecie Michigan wykazało, że "istnieje uporczywe przekonanie, że wewnętrzne części ciała mają moc przyczynową, a więc – jeśli są mieszane – mogą sprawić, że biorca przejmie niektóre cechy dawcy".

Sarah-Jane Leslie, profesor filozofii na Uniwersytecie Princeton i jedna ze współautorek badania, powiedziała w oświadczeniu: "Mimo że nauka nie popiera takiej możliwości, ludzie nadal wierzą, że przeszczepy mogą powodować zmiany osobowości".

Jednak Science Alert oferuje "hipotezę pamięci systemowej" jako możliwe wyjaśnienie. Hipoteza ta sugeruje, że wszystkie żywe komórki zawierają pamięć, co oznacza, że historia może być przekazywana z dawcy do przeszczepu za pośrednictwem tkanki.


Chociaż połączenia nerwowe w przeszczepionym narządzie są zerwane, nerwy mogą nadal funkcjonować w narządzie, a dowody sugerują, że połączenie nerwowe może zostać przynajmniej częściowo przywrócone w ciągu roku od operacji. Tak więc interakcje neuroprzekaźników oparte na wspomnieniach dawcy mogą powodować fizjologiczną reakcję układu nerwowego biorcy, która wpływa na jego osobowość".

Co więcej, stwierdzono, że komórki dawcy krążą u biorców nawet dwa lata po przeszczepie. Według Science Alert nie jest jasne, dokąd trafiają te komórki, ale ich działanie zapalne może wyjaśniać zmiany osobowości: "DNA, po ucieczce z komórek, wydaje się wywoływać stan zapalny, a przewlekły stan zapalny o niskim stopniu nasilenia zmienia cechy osobowości".

Nie wiadomo jeszcze, czy skutki przeszczepu narządów świń skłaniają pacjentów do zachowywania się jak świnia.





nypost.com/2024/05/17/lifestyle/personality-changes-associated-with-organ-transplant-surgery/




wtorek, 21 maja 2024

Ewolucjonizm






przedruk
tłumaczenie automatyczne



Pogrążona w żałobie szympansica miesiącami opiekuje się swoim martwym dzieckiem w hiszpańskim zoo





Natalia straciła dziecko, gdy miało zaledwie kilka dni. Od tamtej pory przylgnęła do bezwładnego ciała



Pogrążona w żałobie szympansica nosiła ze sobą martwe dziecko przez trzy miesiące, ku zdziwieniu odwiedzających zoo.

Osoby udające się do zoo Bioparc w hiszpańskim mieście Walencja w ciągu ostatnich trzech miesięcy były witane widokiem pogrążonej w żałobie małpy niosącej swoje martwe dziecko.


Natalia straciła dziecko, gdy miało zaledwie kilka dni. Od tamtej pory przylgnęła do bezwładnego ciała, najwyraźniej nie chcąc się rozstać.


"Jest to zachowanie, które wcześniej obserwowano u szympansów, nie tylko w ogrodach zoologicznych, ale także na wolności" – powiedział Reutersowi Miguel Casares, szef Bioparc.

Podobnie jak ludzie, szympansy mogą opłakiwać śmierć bliskich, ale rzadko zdarza się, aby proces ten był tak gwałtowny lub tak długi. Niemniej jednak, Casares powiedział, że należy to szanować, tak jak u ludzi:

"Nasi goście, którzy na początku są dość zszokowani widokiem martwego dziecka, rozumieją, gdy tylko wyjaśnimy im, dlaczego je zostawiliśmy i dlaczego trzymamy je pod obserwacją".


Natalia straciła już jedno ze swoich potomstwa w 2018 roku, więc tym razem była bacznie monitorowana.

Szympansy należą do najbardziej zagrożonych naczelnych w Afryce, gdzie dzika populacja licząca od 100 000 do 200 000 cierpi z powodu polowań, utraty siedlisk i chorób.


Badanie przeprowadzone na początku tego miesiąca wykazało, że szympansy, podobnie jak ludzie, mogą uczyć się przez całe życie.

Naukowcy odkryli, że małpy człekokształtne nadal uczą się i doskonalą swoje umiejętności posługiwania się narzędziami w dorosłym życiu.

Zespół zaobserwował, że szympansy z wiekiem coraz lepiej posługiwały się palcami do chwytania i manipulowania narzędziami z patyczków, a także kontynuowały doskonalenie swoich umiejętności w ciągu pierwszych 20 lat życia.

Zespół twierdzi, że jego odkrycia, opublikowane w czasopiśmie Plos Biology, pokazują, że doskonalenie umiejętności jest czymś więcej niż tylko kwestią rozwoju fizycznego i potencjalnie wiąże się również ze zdolnościami uczenia się umysłowego.


Zdaniem naukowców praca pomaga również rzucić światło na umiejętności myślenia i uczenia się przez całe życie, które ewoluowały u ludzi.






Pogrążony w żałobie szympans miesiącami pielęgnuje martwe dziecko w hiszpańskim zoo | Niezależny (independent.co.uk)









SI, a prawa autorskie



U nas był kiedyś wielki krzyk o prawa własności do utworów muzycznych i tak dalej, potem o Chinach się mówiło, a tymczasem w zagłębiu fasadowej demokracji...





przedruk
tłumaczenie automatyczne



Scarlett Johansson "zszokowana" imitacją chatbota AI






Hollywoodzka gwiazda Scarlett Johansson powiedziała, że była "zszokowana" i "rozgniewana" po tym, jak OpenAI uruchomiło chatbota z "niesamowicie podobnym" głosem do jej własnego.

Aktorka powiedziała, że wcześniej odrzuciła propozycję firmy, aby użyczyć głosu swojemu nowemu chatbotowi, który czyta tekst na głos użytkownikom.

Kiedy nowy model zadebiutował w zeszłym tygodniu, komentatorzy szybko porównali głos chatbota "Sky" z głosem Johansson w filmie "Her" z 2013 roku.

OpenAI poinformowało w poniedziałek, że usunie głos, ale podkreśliło, że nie ma to być "imitacja" gwiazdy.


Jednak Johansson oskarżyła firmę i jej założyciela Sama Altmana o celowe kopiowanie jej głosu, w oświadczeniu, do którego dotarło BBC w poniedziałek wieczorem.

"Kiedy usłyszałam wydane demo, byłam zszokowana, wściekła i niedowierzająca, że pan Altman będzie dążył do głosu, który brzmiał tak niesamowicie podobnie do mojego" – napisała.

"Pan Altman zasugerował nawet, że podobieństwo było zamierzone, tweetując jedno słowo "ona" - odniesienie do filmu, w którym użyczałem głosu Samancie, która tworzy intymną relację z człowiekiem.

Osadzony w niedalekiej przyszłości film Her z 2013 roku przedstawia Joaquina Phoenixa zakochującego się w systemie operacyjnym swojego urządzenia, któremu głosu użyczyła pani Johansson.



Aktorka, która była nominowana do dwóch Oscarów, powiedziała, że początkowo Altman zwrócił się do niej z prośbą o udźwiękowienie nowego chatbota we wrześniu.

"[Pan Altman] powiedział mi, że czuje, że dzięki mojemu udźwiękowieniu systemu mogę wypełnić lukę między firmami technologicznymi a twórcami i pomóc konsumentom poczuć się komfortowo z sejsmiczną zmianą dotyczącą ludzi i sztucznej inteligencji" – napisał Johansson.

"Powiedział, że czuje, iż mój głos będzie pocieszający dla ludzi".

Ostatecznie jednak odrzuciła ofertę z powodów osobistych.

Dodała, że dwa dni przed wydaniem chatbota Sky Altman skontaktował się z jej agentem, nakłaniając Johansson do ponownego rozważenia jej początkowej odmowy współpracy z firmą.

Dodając, że została zmuszona do wynajęcia prawników, aktorka powiedziała, że wysłała dwa pisma prawne do firmy, aby ustalić, w jaki sposób głos został nagrany.

"W czasach, gdy wszyscy zmagamy się z deepfake'ami i ochroną własnego wizerunku, własnej pracy, własnej tożsamości, wierzę, że są to pytania, które zasługują na absolutną jasność" – napisała.

W oświadczeniu udostępnionym BBC przez OpenAI Altman zaprzeczył, jakoby firma starała się naśladować głos Johanssona.

"Głos Sky nie należy do Scarlett Johansson i nigdy nie miał przypominać jej" – napisał.

"Obsadziliśmy aktora głosowego podkładającego głos pod głos Sky, zanim skontaktowaliśmy się z panią Johansson. Z szacunku dla pani Johansson wstrzymaliśmy używanie głosu Sky w naszych produktach. Przepraszamy panią Johansson, że nie porozumiewaliśmy się lepiej".

Osobno firma powiedziała, że "pracuje nad wstrzymaniem" głosu, podczas gdy odpowie na pytania o to, jak został wybrany w poście na X, dawniej Twitterze.

W swoim poście na blogu OpenAI poinformowało, że pięć głosów używanych przez chatbota zostało pobranych od aktorów głosowych, z którymi współpracował.



Wyzwania związane z prawami autorskimi


Nastąpiło to zaledwie sześć miesięcy po tym, jak aktorzy zgodzili się zakończyć strajki, które zamroziły przemysł rozrywkowy wśród wezwań do lepszych płac i zabezpieczeń dotyczących korzystania ze sztucznej inteligencji.

Pani Johansson wzięła udział w zeszłorocznej akcji protestacyjnej, która dotyczyła m.in. tego, w jaki sposób studia filmowe wykorzystają sztuczną inteligencję do naśladowania twarzy i głosów aktorów.

Umowa zawarta ze studiami zawierała zapewnienia, że nie będą one wykorzystywane bez zgody aktorów.

"Używanie czyjegoś głosu bez pozwolenia wydaje się szczególnie inwazyjne w czasach, gdy szerzy się nieufność do sztucznej inteligencji i obawy o jej potencjalne szkody" – powiedział Dan Stein, szef firmy Voice-Swap zajmującej się licencjonowaniem głosu AI.

"Niezależnie od tego, czy OpenAI wyszkoliło swój nowy głos Sky przy użyciu dźwięku Scarlett Johansson, czy podobnego dźwięku, faktem jest, że odmówiła zgody, a jej tożsamość została wykorzystana niezależnie od tego.

"To niebezpieczny precedens dla praw autorskich i zgody, jeśli najbardziej znana firma w tej dziedzinie zachowuje się w ten sposób".

OpenAI walczy z różnymi wyzwaniami prawnymi dotyczącymi sposobu, w jaki wykorzystuje informacje chronione prawem autorskim dostępne online.

W grudniu New York Times poinformował, że planuje wszcząć proces przeciwko korporacji w związku z zarzutami, że wykorzystała "miliony" artykułów opublikowanych przez organizację medialną do trenowania swojego modelu sztucznej inteligencji ChatGPT.

We wrześniu autorzy George R.R. Martin i John Grisham również ogłosili plan dochodzenia roszczeń w związku z zarzutami, że ich prawa autorskie zostały naruszone w celu przeszkolenia systemu.






ChatGPT: Scarlett Johansson "rozgniewana" imitacją chatbota (bbc.com)




Barbaryzmy językowe 1926 r.

 

Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy




W przekraczającym 31 tysięcy woluminów księgozbiorze Czytelni Podręcznej znaleźć można ponad tysiąc polskich słowników - od dziewiętnastowiecznych po najnowsze. Są wśród nich takie, które wyjątkowo zwracają na siebie uwagę i potrafią wzbudzić w swym Czytelniku niejedno tkliwe uczucie. Tymi, które bez trudu podbiją co wrażliwsze na polską mowę i historię serca (i być może choć nadkruszą opór części pozostałych) są nasze "słowniki zaangażowane"


"Błędy nasze w mowie i piśmie ku szkodzie języka polskiego popełniane oraz prowincyonalizmy" w opracowaniu Aleksandra Walickiego [1886] ,

"Barbaryzmy i dziwolągi językowe" Józefa Blizińskiego [1888],

"Słowniczek błędów językowych i najważniejszych prawideł gramatycznych" Artura Passendorfera [1904],

"Wyrazy cudzoziemskie zbyteczne w polszczyźnie" Władysława Niedźwiedzkiego [ca 1917],

"2000 błędów językowych : barbaryzmów, dziwolągów i nowotworów, ze wszystkich dzielnic Polski zebranych, wraz ze słowniczkiem, jako też wzorki stylu urzędowego" Jana Tadeusza Wróblewskiego [1926] oraz

"Mów poprawnie! Słownik błędów językowych" Juliana Szweda [1931]



to przykłady prób wstrząśnięcia sumieniami zaniedbujących i zaśmiecających język polski rodaków. Próby podejmowane przez zaangażowanych tego języka obrońców to dziś lektura nad wyraz zajmująca, nieraz - zwłaszcza w przypadku przepełnionych uczuciami przedmów - wywołująca szczere wzruszenie. Wiele spośród wskazanych błędów, barbaryzmów, "dziwolągów" i "chwastów" doskonale się w naszym przebogatym języku przyjęło, skłaniając do historycznych, lingwistycznych i socjologicznych refleksji...
Zapraszamy wszystkich zaciekawionych naszymi niezwykłymi słownikami





Ciekawsze przykłady z jednej z przytoczonych pozycji.

Ten słownik ma 127 stron.














Tak, "Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy" też.















2000 błędów językowych, barbaryzmów, dziwolągów i nowotworów ze wszystkich dzielnic Polski zebranych, wraz ze słowniczkiem, jako też wzorki stylu urzędowego | Polona








Uporczywe powtarzanie negatywów

 



Post można opatrzyć jakimś ciekawym komentarzem, który by zaciekawił Czytelników, zamiast tego powtórzono dokladnie to, co w tytule i co mechanizmy fb pokazują na ilustracji.


Polska była potęgą, bo bogaci chłopi wszystkim zarządzali, a magnaci tylko udawali bogatych.





Pod spodem oczywiście równie obrzydliwe komentarze.




fb




poniedziałek, 20 maja 2024

Ciężar na plecy

 




przedruk





Miażdżąca większość korzystających z socjalu w Niemczech to imigranci

18.05.2024 18:47


Z danych Federalnych Agencji Zatrudnienia większość beneficjentów "świadczeń obywatelskich" w Niemczech ma pochodzenie migranckie. Co więcej większość z nich nie posiada nawet niemieckiego paszportu.



Niemieckie "Welt" w swoim artykule najpierw zwraca uwagę, że w Niemczech stale rośne liczba pracujących i obecnie wynosi ona 46,2 miliona osób (wliczając w to ludzi pracujących na niepełny etat). Ich zdaniem spowodowane jest to wysokimi wskaźnikami migracji do Niemiec.

Portal zwraca jednak uwagę, że wśród migrantów znajdują się jednak także osoby o niskich kwalifikacjach, więc wraz z napływem kolejnych migrantów, wzrasta także liczba bezrobotnych i pobierających świadczenia socjalne.


"Welt" powołując się na dane Federalnej Agencji Pracy wskazał, że "w trzech krajach związkowych ponad 70 procent osób otrzymujących zasiłek obywatelski ma już pochodzenie migracyjne. 

Mianowicie w Hesji (76,4), Badenii-Wirtembergii (74,1) i Hamburgu (72,8). W całym kraju odsetek ten wynosi obecnie 63,1 proc."

Oznacza to, że aż 2,48 mln z 3,93 mln zdolnych do pracy, a pobierających świadczenia, posiada pochodzenie migranckie.



Warto zwrócić uwagę, że w 2013 odsetek migrantów wśród uprawnionych do świadczeń wynosił 43 procent, a w 2019 roku 57 procent. Teraz wynosi on aż 63 procent, a więc oznacza to, że stlae on rośnie.






tysol.pl/a121905-miazdzaca-wiekszosc-korzystajacych-z-socjalu-w-niemczech-to-imigranci



niedziela, 19 maja 2024

Płatki śniegu 3

 


30 lat temu nikt nie zdał sobie sprawy,  do czego doprowadzi tolerancja różnych dziwactw promowanych przez gazety i telewizje. Wydawały się niegroźne, wręcz śmieszne, nic nie znaczące - a to były małe kroki.... 


Dzisiaj redaktorzy GW kpią sobie z nas w żywe oczy.


Vide: płatki śniegu.




przedruk





19.05.2024 07:12


Przypadek utraty tożsamości. 

Źle rozumiana wolność prowadzi do braku poczucia zażenowania



Ewa Polak-Pałkiewicz



Coraz więcej ludzi ma dziś problem ze zrozumieniem swojego miejsca wśród innych. Dlatego że nie rozumieją, kim są. Jeśli nie wie się, kim się jest, to postrzega się całą rzeczywistość w krzywym zwierciadle. Nasze czasy niosą piętno tej przypadłości. Żyjemy wśród ludzi, którzy nie są w stanie pojąć tego, co dzieje się wokół nich. Przykłady pijanych i awanturujących się publicznie polityków mówią same za siebie.




"Dorastałem w epoce, w której nikt nie uważał, że coś mu się należy bez wysiłku” – pisze Domique Bourmaud, pisarz i teolog, urodzony we Francji w 1958 r. 

Dodaje: „Nie było darmowych posiłków, wymigiwania się od obowiązków domowych, tolerowania przez rodziców wszelkiego rodzaju wybryków. Wiedzieliśmy, że życie wymaga ciężkiej pracy... Instynktownie rozumieliśmy, że każde działanie ma konsekwencje, zasługuje na nagrodę bądź karę. (…) dostatek i bogactwo były de facto nieznane i postrzegane jako obcy świat, który od czasu do czasu można zobaczyć na ekranie. Europa posiadała wówczas świadomość głębi swej historii, własnej roli; nikt nie traktował poważnie haseł o wolności i równości. Nawet jeśli nastolatkowie miewali problemy z przyswojeniem sobie zasad etykiety, byli wystarczająco rozgarnięci, by nie burzyć się na napominania rodziców i kierować się wewnętrznym poczuciem przyzwoitości, wpajanym im od pierwszych lat życia. Żaden dorosły nie zniżyłby się do krzyku czy używania nieparlamentarnego języka w towarzystwie: pewnych rzeczy po prostu się nie robiło!”.

 

Jakże daleki, a wręcz egzotyczny może wydawać się nam dziś tamten świat, przecież nieodległy. Na początku XXI w. w Polsce słynny stał się incydent w jednej ze szkół, gdy uczniowie zirytowani swoim anglistą wrzucili mu na głowę kosz na śmieci i namiętnie go fotografowali. Nauczyciel nie potrafił zareagować. Okazał się człowiekiem infantylnym. Robiono potem z niego ofiarę „niesprawiedliwości” uczniowskiej, nie wspominając, że celem wybryku – być może zainscenizowanego – było symboliczne odebranie autorytetu nauczycielowi, ukazanie go jako pokonanego pajaca. To był początek.
Gdy „wolność” uderza do głów

Jeśli dawniej ludzie gorszyli się zbyt swobodnym zachowaniem kobiet w miejscach publicznych, przeklinającymi przedstawicielami władzy administracyjnej czy politycznej, to dlatego, że w ich zachowaniu istniała sprzeczność między tym, kim ci ludzie byli, a ich statusem społecznym. Dostrzegano ją, ponieważ istniały powszechnie akceptowane porządek oraz hierarchia, zaś oni je deptali.

Dziś nic już nas w zasadzie nie gorszy, bo uchodzi to za „obciach”, a my pouczani jesteśmy, że naszym obowiązkiem jest się nie gorszyć niczym. Bełkocący na mównicy minister spraw wewnętrznych i administracji wywołuje salwy śmiechu, niczym dawny wiejski błazen na jarmarku. Przyzwyczajeni jesteśmy do rozwydrzonych i przeklinających dzieci, obnażających się publicznie dorosłych, kobiet wywrzaskujących swoje „prawa”, postaci politycznych kłamiących w żywe oczy, złodziei i deprawatorów chodzących w glorii dobroczyńców.

Dlaczego tak jest? To nie tylko siła przyzwyczajenia. Nie tylko demoralizująca rola środowisk, do których kartą wstępu jest pozbycie się wszelkich zasad. Nie tylko efekt wbijania do głów przez propagandę, że to wszystko nieszkodliwy i radosny folklor. To przede wszystkim skutek utraty poczucia własnej tożsamości jako istot rozumnych i stworzonych przez Boga. Wydaje nam się, że wszelki porządek i hierarchia nas ograniczają, coś nam odbierają, a naszym głównym życiowym zadaniem jest stać się widowiskiem, być przedmiotem zazdrości. Coraz częściej nie przyjmujemy do wiadomości, że miejsce, które mamy zajmować w społeczeństwie, nie musi być wysokie i eksponowane, by było źródłem spokoju, powodzenia, a nawet szczęścia. To nie jest tylko kwestia polityki i jej propagandy. Dzisiejsza kultura, ale po części religia, sprzyja zamykaniu się w intelektualnym systemie, który daje odpowiedź na wszystkie pytania, a zarazem całkowicie odcina od rzeczywistości.

Człowiek sam dziś ocenia nawet prawdy religijne, czy mu pasują, czy nie. Wszystko, „co nie jest mną”, wydaje się obce i zbędne. Sami dla siebie stajemy się sektą. Czy nie takie są dzisiejsze społeczeństwa – europejskie, cywilizowane, kulturalne, oświecone, „prounijne”, nowoczesne, aż miło! W istocie infantylne i niezdolne do czynu. Pytanie, ile jest jeszcze wśród nas ludzi, którzy nie utracili kontaktu z rzeczywistością, zdolnych, by ją poznać, zrozumieć i chcieć na nią wpływać. Gdy jesteśmy skupieni na sobie samych, żyjemy kłamstwem, nie zdając sobie sprawy, że znaleźliśmy się w świecie fikcyjnym.

Rozbite rodziny, nadpobudliwe, roszczeniowe dzieci, rodzice widzący jedyną szansę na opanowanie buntu swoich pociech w zaspokajaniu każdej ich zachcianki, porzucani przez własnych potomków starzy rodzice, zawalidrogi do cieszenia się swobodą i urokami życia – to nie są skutki jedynie systemu politycznego. Czy w tych warunkach można jeszcze mówić, że prowadzi nas uniwersalna prawda, którą przyjmujemy jako spadkobiercy christianitas? Pozostały jej subiektywne wyobrażenia. Jakie pojęcie o swoim miejscu w społeczeństwie może mieć człowiek, który nie rozeznaje prawdy, nie szuka jej, nie chce jej znać? Czy ktoś taki może zrozumieć samego siebie? Jest w stanie rozróżnić zjawiska, z którymi ma do czynienia, i nazwać je?

 
Upadek „nowej Francji”

Wymowny jest przypadek Quebecu. Ta kanadyjska prowincja wraz z dawną stolicą kraju były najsilniejszym ośrodkiem katolicyzmu na kontynencie. Prężnym gospodarczo, z wysoką kulturą naukową, artystyczną, kulturą codziennego życia, z katolickim szkolnictwem na dobrym poziomie. Wielu Kanadyjczyków, ale i przybyszy z Europy czuło się tu jak w domu. Mieszkańców Quebecu nazywano „naturaliter catholicæ” („z natury katolickimi”). W latach 1960–1966 zaczęła tam rządzić Liberalna Partia Quebecu, która bez żadnego oporu społecznego przeprowadziła tzw. spokojną rewolucję. Nastąpiła daleko posunięta laicyzacja życia; państwo przejęło całkowicie szkolnictwo z rąk Kościoła. Obyczaje rozluźniły się tak dalece, że dziś Quebec, niedawną ostoję tradycyjnego ładu, można porównać do Amsterdamu czy Hamburga. Kościoły świecą pustkami. Nie ma śladu po lekcjach religii. Nie było rozlewu krwi, przemocy, terroru, nastąpił jednak triumf ateizmu, a wraz z nim upadek kultury. Ludzie się po prostu poddali.

Dziś zamiast z normami i zasadami, o których ochronę dba zarówno państwo, jak i społeczeństwo, mamy do czynienia „z autentycznymi mitami, w których elementy prawdziwe są pomieszane z fikcyjnymi, my zaś nie potrafimy ich rozróżnić. Widzimy też tęsknotę za jakimś cudownym, utopijnym rozwiązaniem, zdolnym rozproszyć otaczającą nas mgłę i uwolnić nas od wszelkich problemów” – twierdził Dawid Pagliarani. Jest w tym dezorientacja, udręka i rozpacz narodów, które, po dwóch tysiącach lat, stały się znów pogańskie.
 

Warto przypomnieć dawną maksymę: „To, co szkodzi Kościołowi, nie może wyjść na prawdziwe dobro państwu”. Może uda się wtedy wrócić do sytuacji z czasów, gdy Polska słynęła z kultury, także kultury osobistej jej mieszkańców. Nie tylko dlatego, by inni nie brali nas na języki, ale by o samych sobie myśleć z szacunkiem.



----------


Kolejne dziwactwo, ale już kpina

edziecko.pl/rodzice/7,79361,30005980,polskie-dzieci-we-wloszech-odroznia-jedno-turystka-u-niemcow.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_GazetaNow