Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

poniedziałek, 16 listopada 2020

Piekarski na mękach

 




Tytułem wstępu:

15 listopada 1620 roku o godzinie 9, Zygmunt III Waza wszedł do kościoła św. Jana w Warszawie na poranną mszę świętą. Gdy przechodził przez ganek, otrzymał dwa błyskawiczne ciosy czekanem w plecy i ramię. Upadł. Towarzyszący królowi dworzanie schwycili napastnika. Był nim Michał Piekarski, szlachcic słynący z wybuchowego charakteru, emocjonalnej niestabilności, melancholii i zabicia w chwili gniewu królewskiego kucharza. Powszechnie uważano go za człowieka niespełna rozumu, furiata.

"O innej, bliższej, powtarzanej przez współczesnych, że dokonał zamachu na Zygmunta z zemsty zato, że go wraz z dobrami jego oddał w kuratelę nieuczciwym krewnym"

Nie zachowały się dokumenty z przesłuchania Piekarskiego, w czasie którego szlachcic został poddany torturom. Albrecht Radziwiłł, sędzia, który rozstrzygał sprawę królobójcy wspominał, że oskarżony najpierw składał zeznania obciążając niewinnych ludzi, by chwilę potem je odwoływać. Gdy sędzia odwiedził skazanego w więzieniu, ten mówił tylko: „Szukajcie pierwszego królestwa, a wszystkie do was należeć będą.” Wypowiedź tę uznano za kolejny ewidentny dowód na szaleństwo Piekarskiego.

Michał Piekarski poniósł za swój czyn okrutną karę. 26 listopada 1620 roku pod murami Warszawy, w części zwanej Piekiełkiem, przygotowano dla niego szafot. Najpierw obcięto mu ręką, którą podniósł na króla. Potem jego ciało zostało przywiązane do czterech koni, które ruszyły w czterech kierunkach rozrywając je na strzępy. Szczątki spalono na stosie, proch załadowano w działo i wystrzelono, by żaden ślad po Piekarskim nie został.

Okazuje się jednak, że dzięki szalonym zeznaniom, szlachcic zdobył trwałe miejsce w polszczyźnie. Zwrot „bredzić” lub „pleść jak Piekarski na mękach” jest do dzisiaj używany jako synonim opowiadania głupot.



Tłumaczenie w przypadku Piekarskiego:

- "psychicznie chory",

-  recydywista - już wcześniej zabił kucharza

-  zamach na króla - obwiniał króla za swe problemy majątkowe



Czy Piekarski naprawdę plótł głupoty?


Nie rozumiem, dlaczego ludzie tak chętnie słuchają służb, albo plotkarzy (może werwolfa?) zamiast samemu sprawdzić wiarygodność podawanych "informacji". 

Plotkowanie to okazja do oddawania się wątpliwej przyjemności wywyższania ponad innymi - w domyśle - "nienormalnymi", często epatując znajomością rzeczy oczywistych dla każdego... 

Widzimy tu na pewno zakłamaną wersję zamachu - i jego mitologizację (być może też zamierzoną) w postaci "przysłowia".

Mitologizację też widzieliśmy na pogrzebie Piłsudskiego, czy Mazowieckiego. Publiczne peany na cześć osób o niejednoznacznej roli w historii wciąga niezorientowaną część społeczeństwa w bagno fikcji, która skutkuje podtrzymywaniem nieprawdy u przyszłych pokoleń i  - kolejnymi fałszywymi "wyzwoleniami" spod okupacji....



Poniżej analiza z 1936 roku - pokazuje ona, że Piekarski nie był wariatem, tylko taką mu dorobiono gębę, aby ukryć przed niezorientowanym politycznie społeczeństwem fakt, że król jest zdrajcą - a może wręcz figurantem (jak i Piłsudski czy Mazowiecki) obcych królestw - którego zadaniem jest tak prowadzić politykę państwa polskiego, by była ona użyteczna owym obcym.



Piotr Bańkowski

Nieznana relacja o zamachu Michała Piekarskiego na Zygmunta lll-go.


Tekst tej relacji, zanotowany nie wprawnem piórem i niezdecydowaną, indywidualną, ortografją, podany tu w zmodernizowanej pisowni, jest następujący:


„1620. Die dnica 23 pq. pent, fuit dies 15 mensis Novembris. Serens. Rex Sigismundus 3 post horam an. meridiem gdy szedł na Sumę u Ś. Jana do Dziekanji drzwiami: kilka razy postąpiwszy w kościół. Królewicz W ładysław za nim idąc, zastanowił się we drzwiach, bo na ten czas przybili byli Dominikáni theses i czytał je. Króla prowadził z jednej strony X. Pruchnicki, arcybiskup Lwowski, Natenczas wyrwał się za formy niejaki Piekarski łotr ślachcic nieubogi, bo siostrę miał za... Płaza wielki rządca krak. był mu bliski powinny.


Ten zdrajca czekan mając za drzwiami z formy śpiesznie postąpił, uderzył na pomazańca bożego, co ach niestety źle było i pomyśleć, ale iż na ten czas schylił głowę król ku arcybiskupowi, pytając go, co by to za pismo na drzwiach było: przeniósł kulasem głowę, jeno toporzyskiem przez głowę uderzył. Drugi raz kinął, alić szczołtem po jagodzie oblicznej obraziwszy nieszkodliwie spadł. Trzeci raz kinął, ale iż biskup przemyski Wężyk prowadząc króla, rękę założył i tak przez rękę króla w plecy dopadł czekan, gdzie hnat(?) na kłykciu wpuszcza do go.....


W ten czas marszałek Opaliński nadworny laskę o niego tłucze, a królewicz przypadłszy w łeb go tnie. Karmelita też z Lipia wyskoczywszy zławia, uchwyci go i z kościoła wynioszszy ajdukom oddał, którego też łotra na ten czas alabartnik sztychem przez żebra przekłół. Tego potem zdrajcę die 27 9 br, który był 6ta dnica prima adventus na wozie uczyniwszy mu na ławie siedzenie, kat na różnych miejscach rozpalonemi kleszczami targał aż przyjachawszy na rynek Nowego Miasta, gdzie mu majestat uczyniono po wschodzie wszedłszy posadzony, przywiązany, kat mu 3 skubie w prawą nogę, w ud młotkiem wbił, a 3 w lewą.


Potem prawą rękę nad donicą wielką rozrzażystemi węglami pełną siarki przykładając palił, potym uciąwszy po łokieć, gębę obił i zrzucił, a w lewy cekan katowczyk mu trzymał i potym sprowadzony, bo sam szedł (nie) dobrze, położywszy go... do 4 koni przywiązany za ręce do nóg i... nogi nie mogły konie rozszarpać, aż kat skoczywszy z konia bartą naciął i dopiero rozszarpały, a zatym w ogniu spalony....“.


Porównując powyższą opowieść klasztorną z innemi, znanemi dotychczas, wzmiankami o nieudanym zamachu Piekarskiego, łatwo stwierdzić, że jako źródło historyczne nie przynosi ona żadnych rewelacyjnych i ważnych szczegółów.

Jest to proste, bezpretensjonalne opowiadanie, nie wiadomo nawet, czy przez naocznego świadka spisane, nie dające pełnego obrazu zamachu, nie mniej jednak ciekawe i cenne przez to, że pozwala obraz całego zajścia lepiej w wielu szczegółach odtworzyć, dorzuca kilka nowych drobnych faktów, których nie znajdujemy w innych ówczesnych świadectwach, ponadto pewne fakty podaje w nowej, odmiennej, wersji.


Dzięki tej właśnie relacji klasztornej dowiadujemy się teraz, np., że króla prowadzono do kościoła drzwiami od strony Dziekanji, że na drzwiach tych Dominikanie świeżo przybili swe tezy, że te tezy tak zainteresowały królewicza Władysława, że idąc za królem zatrzymał się z częścią orszaku, aby je przeczytać. W tym momencie król przekroczył próg kościelny, nie mając nikogo za sobą, z czego skorzystał, ukryty z drugiej strony za drzwiami, Piekarski.


Ta też notatka tłomaczy, dlaczego pierwsze uderzenie czekanem nie okazało się niebezpieczne. Notatka czerwińska stwierdza również,—nie wiadomo zresztą, czy zgodnie z prawdą, bo wbrew wszystkim innym świadectwom,— że pierwszy, kto próbował zasłonić króla od ciosów, miał być jeden z prowadzących, króla duchownych, biskup przemyski Wężyk. Ż tejże relacji dowiadujemy się dokładniej, że owym zakonnikiem, o którym jedno ze źródeł wspomina, że schwycił uciekającego Piekarskiego, był kwestujący pode drzwiami kościoła Karmelita z Lipia pod Grójcem.


Tak samo niektóre szczegóły egzekucji inaczej są przedstawione w relacji klasztornej, a odmiennie w innych świadectwach ówczesnych. To wszystko. Nic natomiast nie mówi relacja czerwińska o sprawie, która dla wyświetlenia tła i genezy zamachu ma pierwszorzędne znaczenie: nie znajdujemy w niej ani słowa o pobudkach, które Piekarskiego skłoniły do podniesienia ręki na króla.


Piekarski, jak to stwierdza szereg historyków, cierpiał podobno na pomieszanie zmysłów i czynu swego miał dokonać w stanie niepoczytalności umysłowej.


Tak piszą polscy historycy P. Piasecki, J. In, Petrycy, St. Kobierzycki i in. Za nimi za obłąkanego uważają go i historycy obcy, jak Gdańszczanin Ewerh. Wassenberger w XVII wieku lub Fr. Lauterbach w wieku XVIII.

Nie znaczy to jednak, żeby wszystkie znane dotychczas źródła i świadectwa współczesne jednakowo wyraźnie wypowiadały się w tym względzie lub też, żeby były całkowicie jednomyślne.

Już sam wyrok sądu senatorskiego z dnia 26 listopada 1620 r., dochowany w aktach Archiwum Głównego w Warszawie, brzmi w odnośnym ustępie dość niejasno i lakonicznie

Stwierdzono w nim w związku z pobudkami zamachu tylko tyle, że Piekarski sprowadzony z więzienia do senatu i stawiony przed oblicze senatorów i posłów, „zamachu tak straszliwego, jako powszechnie wiadomego, nie zapierał się, — ale tylko wyznawał, iż takowego dopuścił się w czasie, kiedy był jakowąś wściekłością miotany“

O tem, żeby Piekarski od dzieciństwa lub choćby dłuższy czas cierpiał na chorobę umysłową, wyrok nie wspomina. Milczy o tem również, jak już zaznaczyłem, i ogłoszona obecnie notatka klasztorna. Gdyby jednak kto chciał w tym względzie z notatki tej wysnuć jakiś wniosek, biorąc za podstawę ton, w jakim jest utrzymane całe opowiadanie o Piekarskim, i wyrażenia, jakiemi się posługuje, nazywając go nieinaczej, jak „łotr“ i „zdrajca“, to możnaby przypuścić, że zakonnik czerwiński uważa go za całkowicie normalnego i odpowiedzialnego za zbrodniczy czyn. Przypuszczenie takie mogłoby być tembardziej usprawiedliwione, że i inni współcześni nie szczędzą Piekarskiemu jeszcze mocniejszych epitetów, obrzucając go obelżywemi wyzwiskami, tak, jakgdyby był złoczyńcą, który dokonał zbrodni z premedytacją.


Dla przykładu dość tu przytoczyć początek współczesnego polsko-niemieckiego wiersza p. t. „Prawdziwe opisanie przedsięwzięcia złego człowieka, który zamyślił Jego Mość Zygmunta III, Króla Polskiego zamordować“, wiersza opisującego zamach a jednocześnie piętnującego w mocnych i ostrych zwrotach jego sprawcę, przytem bez najmniejszych aluzyj do obłąkania:

„O psia krew! rodu złego bezbożny człowiecze, Niegodny czci Bękarcie. (Tak ci matka rzecze Korona Polska sławna, nad insze zasobna Szlachectwem i rycerstwem, cnotą wszcząt (!) ozdobna). Cóż ci się dzieje, powiedz? Czemużeś tak śmiały? Nie lękasz się karania w sercu zatwardziały? Słychane li są rzeczy, któreś, zdrajco, począł. Skrawie żeś się usilił, tak od złości oddął. Przez całe trzy dni, Liszko wściekła od łotrostwa, Zamyśliłeś mordować, koniecznieś się spinał: Coś w siedm leciech szykował, czegoć szatan kazał, Nie Anioł dobry, Jędzo.... i t. d,“



W tym samym tonie, nie przebierającym w słowach i pełnym oburzenia, utrzymany jest i dalszy ciąg.


O obłąkaniu ani wzmianki, ani słowa.


Jeśli w powyższych źródłach nic się nie mówi o chorobie umysłowej Piekarskiego, to zato obszernie rozpisał się o nienormalnym stanie jego umysłu inny anonimowy autor broszury, również w tym czasie wydanej, p. t.

„Prawdziwe a krótkie opisanie jako Pan Bóg wielce pobożnego Pana Najjaśniejszego Zygmunta III króla Polskiego, cudownie przy zdrowiu i żywocie zachował, na który się był jeden szalony człowiek usadził"

Ciekawy ten i rzadki druk niepozbawiony jest jako źródło historyczne pewnej wyraźnej tendencji. Jego autor stara się usprawiedliwić przed opinją publiczną krewnych Piekarskiego, którzy uzyskali od króla nad nim opiekę, a jak wynika z innych źródeł, opieki tej należycie nie sprawowali. Chęć oczyszczenia chciwych krewnych od tych zarzutów przewija się przez całą argumentację anonimowej broszury.

Autor jej zapewnia, że Piekarski od młodości cierpiał na „melancholję“ i miał skłonności do „furyj“: „Był zawsze dziwak, melancholik, furjat wielki, któremu, gdy już do średnich lat przychodził, szatańskie przenagabanie (bo powiadał, że miewał jakieś widzenia) tem więcej umniejszyło“ Przyszły sprawca zamachu miał być tak nieopanowany, że gdy mu kto w czem najmniej przymówił, zaraz się do broni porywał.

Raz „bez wszelkiej przyczyny, jedno z samej furji a za poduszczeniem szatańskiem“ zabił kucharza szwagra swego Płazy, wielkorządcy krakowskiego. Kiedyindziej, różnemi czasy, kilka osób ranił. Przy tej gwałtowności charakteru miał jednocześnie unikać ludzi: „Małoco z ludźmi obcował i mówił, sam w sobie żył i milczeniem a ponurem okiem melancholją się bawił, rozmaite w niej (jak to pospolicie w melancholikach bywa), — imaginationes jako sam powiadał i widzenia, albo raczej oszukiwania djabelskie miewając“ W takim stanie umysłu „słysząc, że króla francuskiego zabito, — opowiada anonim, — wpadło mu w myśl Króla J, M. Pana swego zabić, która w nim trwała od lat 10 według jego wyznania“.


Ten przykład Ravaíllac'a, który w r. 1610 zamordował Henryka IV, miał być nie tylko zachętą, ale i jedyną pobudką dla Piekarskiego do pozbawienia życia króla polskiego. O innej, bliższej, powtarzanej przez współczesnych, że dokonał zamachu na Zygmunta z zemsty zato, że go wraz z dobrami jego oddał w kuratelę nieuczciwym krewnym, anonim nie mówi wcale. Natomiast, całkiem przeciwnie zapewnia, że „niektórzy powinni jego i przyjaciele otrzymali nań opiekę jako na tego, co nie miał rozumu i rządzić się nie umiał, ujęli majętność jego i trzymali, onemu udzielając z nich na przystojne wychowanie“. Nie wszystko jednak w tem „przystojnem wychowaniu“ musiało być w porządku.


Posiadamy w tym względzie świadectwo dwuch ludzi, którzy w dniu 15 listopada 1620 r. byli w Warszawie. Jeden z nich — to Albrecht Stanisław Radziwiłł, bliski zaufany dworu królewskiego, wychowawca królewicza Władysława, znajdujący się w momencie zamachu w orszaku królowej, która niedługo po królu zdążała za nim z zamku do kościoła. W krótką chwilę po zamachu Radziwiłł znalazł się przy boku króla, a potem brał udział w sądzie nad Piekarskim. W ciekawych pamiętnikach, ogłoszonych dopiero w r, 1843, pisze on wcale inaczej, niż bezimienny autor broszury, i o „przystojnem wychowaniu“ Piekarskiego i o tem, co go do zamachu skłoniło. „Gdy Piekarski na umyśle pomieszania dostał, — opowiada Radziwiłł, — krewni jego, Daniłowiczowie i Tomaszewski, uprosili u króla opiekę nad nim i, zabrawszy jemu dobra, wolno mu wałęsać się pozwolili, ani dostatecznie starali się o jego utrzymanie. Piekarski zapalony gniewem, nie na opiekunów, lecz na króla złość swoją wywarł“ . Nie musiała to być wyłącznie osobista opinja zaufanego Zygmunta i świadka zamachu, skoro nawet niektórzy senatorowie w czasie rozprawy sądowej żądali postawienia w stan oskarżenia opiekunów Piekarskiego.


Nietylko w przystojne wychowanie, ale nawet w chorobę umysłową i obłąkanie Piekarskiego nie wierzy drugi współczesny pamiętnikarz, Samuel Maskiewicz, który 15 listopada również był obecny w Warszawie, przyjechawszy dnia poprzedniego wraz z hetmanem polnym Radziwiłłem na odbywający się od dwuch prawie tygodni sejm.


Maskiewicz, który w pamiętniku swym wydanym w roku 1838-ym, poświęca między innemi kilka ustępów zamachowi, po swojemu pisze o pobudkach, które popchnęły Piekarskiego do zbrodni: „Ten isty Piekarski miał dwie siostry za Domaszewskim, starostą Łukowskim i za Płazą, wielkorządcą krakowskim, którzy to szwagrowie, uczyniwszy go szalonym, wyprawili kuratelę u króla, majętności mu zabrawszy, samego i nędznie i ladajako chowali: a na ten czas, będąc przy Domaszewskim, przyjechał z nim na sejm i wziął rankor do króla, iż to dał nań kuratelę jako na szalonego, czym się on być nie znał. Zaczym mu wszystko pobrano, i chcąc się tego mścić na królu, zmyślił tak niecnotliwy postępek, czego i dokonał“.


Cytując powyższą relację Maskiewicza, nie można nie przytoczyć jednocześnie i kilku faktów, rzucających zastanawiające światło na intrygującą kwestję obłąkania Piekarskiego.

Wiadomo np., że gdy jezuita, dysponujący go na śmierć, zalecał mu, aby Bogu dziękował, że cios jego chybił, to Piekarski rękę przeklinał, że go zawiodła, a gdy kat miał mu tę rękę palić, sam ją na ogień wyciągnął. Wspomniany wyżej Ałbr. St. Radziwiłł, choć był przekonany o szaleństwie Piekarskiego, opowiada o charakterystycznem zajściu w czasie rozprawy sądowej, które raczej o gwałtowności i zawziętości charakteru świadczy, a nie o braku zdrowych zmysłów i obłąkaniu.

„Gdy na sądzie jeden z senatorów często przemawiał do zbrodniarza i występek mu wyrzucał, — opowiada Radziwiłł, — prosił Piekarski stróża, aby mu ręce odwiązał dlatego jedynie, aby tego senatora (szpetny mu dawszy przydomek) przez okno wyrzucił, co uczyniwszy, pozwoli, aby nad nim uczyniono wyrok“11).

Historyk, pragnący wszechstronnie wyświetlić motywy i tło zamachu, nie będzie mógł pftainąć jeszcze paru charakterystycznych momentów, zasługujących na bliższą i głębszą uwagę.


Przedewszystkiem— ciekawy zbieg okoliczności:

Piekarski pochodził z tego samego Sandomierskiego województwa, które wraz z województwem Krakowskiem najostrszej zwalczało proaustrjacką, dwulicową politykę króla Zygmunta, która, między innemi, pośrednio doprowadziła do spustoszenia w tych właśnie latach 1619— 1620 obu województw przez Lisowczyków, wracających z austrjackťch krajów do Polski i niszczących wszystko po drodze.

W roku 1619-ym cały trakt podgórski został przez nich spustoszony. Plądrowali i rabowali przez miesiąc Podhale. Rzucali nawet groźby, że napadną na Kraków. To też w tych dwu województwach, na których skórze najdotkliwiej odbiła się polityka zagraniczna króla, panowało powszechne oburzenie na pomoc, okazywaną przez niego cesarzowi, na wtrącanie się w sprawy czeskie i węgierskie, na samowolne wysyłanie Lisowczyków na pomoc Austrji.


Obawiano się zamieszek i buntu przeciw królowi, który, co należy podkreślić, nigdy właściwie nie cieszył się popularnością u ogółu szlacheckiego i w ciągu długiego, prawie pół wieku trwającego, panowania nigdy nie mógł się pochwalić, jak ongiś dziad jego Zygmunt Stary, — „poddanych konfidencją“. Nieufność i niechęć wzajemna wystąpiły niemal nazajutrz po elekcji.


Dynastyczne praktyki króla, sprzeczne z aspiracjami szlachty i interesem narodu, polityka, w której dopatrywano się ze strony Zygmunta również i absolutystycznych tendencyj, stała się w dużym stopniu źródłem tarć między nim a szlachtą. Tarcia te i nieporozumienia między „królem jezuitów“ a opozycją szlachecką, podsycane przez potężnych i wpływowych jej przywódców, przybierały niejednokrotnie formy groźne dla całości państwa i niebezpieczne dla bytu Rzeczypospolitej. Rozrastają się one w zatargi, w burzliwe zjazdy i obrady, w konfederacje żołnierskie, krwawe starcie z rokoszanami pod Guzowem. W namiętnym zgiełku tych nieporozumień, przepojonych egoizmem szlachty i ambicjami jej przywódców, sporami religijnemi katolików i protestantów, sprzecznościami stanowych haseł i rozbieżnością w ujmowaniu zadań państwa i obowiązków króla, — nieraz były wystawiane na szwank dostojeństwo i powaga władzy monarszej, chwiał się tron, Zygmuntowi groziło niebezpieczeństwo utraty korony, więcej nawet, bo wolności i życia.


Dość tu przypomnieć zajścia w Gdańsku 1593 roku, gdy w czasie tumultu mieszczan życie króla znalazło się w niebezpieczeństwie, rokosz Zebrzydowskiego w roku 1607 i incydent z rokoszaninem Hołownią w czasie bitwy pod Guzowem, pogłoski o spiskach przeciw królowi w latach 1620 i 1625 — wreszcie — sprzysiężenie roku 1624, którego uczestnicy zamierzali uwięzić króla z całą rodziną i pozbawić go tronu.


Zamach Piekarskiego nie był więc ani pierwszą ani ostatnią próbą podniesienia ręki na Zygmunta III.


Skłóconą atmosferę życia polskiego podsycały, szczególnie w latach 1618— 1620, burzliwe wypadki na Zachodzie, a przedewszystkiem w krajach Korony Habsburskiej.

Powstanie w Czechach, na Węgrzech, na Morawach i Śląsku, defenestracja praska, detronizacja Ferdynanda II w sierpniu 1619 roku, walka stanów protestanckich w tych krajach z Habsburgami o prawa polityczne i wolności religijne, zwracanie się tych stanów ponad głową Zygmunta do stanów polskich, — wszystko to odbijało się głośnem echem w Rzeczypospolitej, którą król usiłował w imię swych celów dynastycznych postawić u boku Austrji, znienawidzonej przez ogół szlachecki, dopatrujący się w tej polityce prób zamachu na swe wolności i źródła klęsk, spadających na kraj, jak katastrofa Cecory.

Wzburzenie, jakie panowało w roku 1619 wśród szlachty sandomierskiej i krakowskiej, wzmogło się jeszcze w roku następnym. W styczniu 1620 r. szlachta ta zjechała się na roki ziemskie do Krakowa.

„Tutaj, — cytujemy Szelągowskiego, — nastąpił wybuch długo tłu mionej nieufności do króla, nienawiści do jego doradców, podsycany krzywdami Lisowczyków i podżeganiem oponentów polityki Zygmunta III, w rodzaju braci Zbarskich. Zamiast odbywać sądy szlacheckie poczęła domagać się od wojewody Mik. Zebrzydowskiego, aby rozpoczęto narady nad ukróceniem Lisowczyków i powściągnięciem zła. Trzeba było zawiesić sądy, a rozpocząć obrady. Stanowisko, jakie zajęła szlachta, przeciwna mięszaniu się w sprawy śląskie i węgierskie i zaciągom Lisowczyków na rzecz cesarza Ferdynanda, było tak groźne, że senatorowie za warunek udziału swego w obradach wymogli przyrzeczenie na niej, że nic przeciwko królowi i ustawom Rzeczypospolitej nie przedsięweźmie. Uchwalono wysłać listy i poselstwo do króla, prymasa i hetmana"

W połowie stycznia szlachta krakowska nie tylko ponownie wysłała poselstwo do króla, ale nawet obesłała szlachtę wielkopolską, zebraną na jurydyce w Poznaniu z prośbą o przeszkodzenie dalszemu mieszaniu się Rzeczypospolitej w sprawy austrjackie i wystąpienie przeciw dwulicowej polityce króla, który pod naciskiem opinji szlacheckiej wydawał mandaty przeciw Lisowczykom, a potajemnie zezwalał bez niczyjego upoważnienia na ich zaciągi na rzecz Habsburgów, wciągając Polskę w zamęt wypadków śląskich i węgierskich.

W maju w Krakowie zanosiło się na nowy rokosz, co przewidując senatorowie, nie przybyli na popis wojskowy szlachty, który też nie doszedł do skutku. We wrześniu na sejmiku w Proszowicach szlachta małopolska nie pozwoliła mówić zausznikowi Zygmunta III marszałkowi w. kor., Mikołajowi Wolskiemu, który nie po jej myśli chciał tłumaczyć pakta między Polską a Czechami i kwestję przymierza polsko - austrjackiego. Sejmiki, poprzedzające sejm listopadowy 1620 r., potępiły politykę austrjacką Zygmunta, w skutku której w drugiej połowie września 1620 r. zwaliła się na Polskę nawała tureckotatarska i przyszła straszliwa klęska Cecorska.

Zbierający się pod jej wrażeniem sejm, trwający od 3 listopada do 2 grudnia 1620 r. wybuchł burzą zarzutów przeciw regalistom. Te same dwa województwa, krakowskie i sandomierskie, w podnieconej i nerwowej atmosferze katastrofy cecorskiej, dnia 10 listopada, — a więc na kilka dni przed zamachem Sandomierzanina Piekarskiego,—zszedłszy się ze sobą, spisały „skrypt“, który marszałek koła sejmowego za zgodą izby poselskiej przeczytał królowi.

W pytaniach, sformułowanych w tym skrypcie, zawierało się ryczałtowe potępienie polityki zagranicznej Zygmunta. Opozycja dopatrywała się w niej łamania samowolnego paktów i ściągania wojen i klęsk na Rzeczpospolitą, trwonienia poborów na obce zaciągi, na poselstwa w sprawach habsburskich, zarzucała nielojalne wykonywanie ustaw publicznych, które król ogłaszał, a potajemnie znosił.

Na ten to burzliwy sejm przyjechał Piekarski z jednym ze swych szwagrów, Domaszewskim. Trudno przypuścić, żeby był obojętny i głuchy na namiętne i burzliwe przemówienia posłów i wyjątkowo agresywną opozycję bliskich mu sandomierskich i krakowskich ziemian. To też niedaleki od prawdy zapewne jest K. Wł. Wóycicki, gdy w życiorysie Piekarskiego pisze, że „obecny wielu zjazdom rokoszanów, nasłuchawszy się mów gorących i pełnych nienawiści przeciw królowi, przypomniał sobie i własną krzywdę, że za wyrokiem jego sądu był zamknięty".


Zresztą podobne refleksje i spostrzeżenia znajdujemy i u współczesnych obserwatorów życia publicznego w Polsce. Historyk tych czasów, Paweł Piasecki całkiem wyraźnie wskazuje na możliwość związku zamachu z atmosferą polityczną, panującą w kraju: ,,Ów tedy szaleniec, — pisze autor Kroniki, — sądząc się być skrzywdzonym, albo też słysząc głośne szemrania ludu na posłane Austrjakom posiłki, a stąd pobudzonego do wojny Turczyna, przedsięwziął był od dawnego czasu wywrzeć zemstę na osobę królewską za podaną sobie zręcznością“ .


Z pośród dzisiejszych historyków jeszcze dalej idzie W. Dobrowolska w wydanej przed paru laty pracy o Zygmuncie III, gdzie wysuwa przypuszczenie, że Piekarski był najprawdopodobniej narzędziem w ręku spiskowców przeciw królowi.


Obok bliskiego związku Piekarskiego ze szlachtą sandomierską, zastanawiającą jest i druga okoliczność, której badacz tej sprawy nie będzie mógł pominąć. W pierwszej chwili po zamachu otoczenie króla było przekonane, że stoi w obliczu spisku, którego narzędziem i wykonawcą był Piekarski, Gdy podniesiony z ziemi król zapytał: „Co się dzieje, co to jest?“, — odpowiedzieli mu dwaj dworzanie biskupa Szyszkowskiego, którzy pierwsi z sąsiedniej kaplicy pośpieszyli mu na pomoc: ,,Zdrada jakaś, ale się nie bój, W. K, M.“.


A gdy następnie niektórzy z senatorów doradzali aby króla, wprowadzonego zaraz po zamachu do najbliższej kaplic zzwłocznie odprowadzić z kościoła na zamek, sprzeciwił się temu biskup Szyszkowski: „Szkoda wychodzić, by nie* była jaka zdrajców zasadzka, niech się tumult uspokoi, a więcej się do J. K. M. zejdzie“ .


A tymczasem w obawie sprzysiężenia ściągnięto do zamku wojsko. Nieoczekiwane było zachowanie się części najbliższego otoczenia Zygmunta III w momencie zamachu.

[Znaczy byli w spisku wg mnie - ustawili się z dala, by nie musieć pomagać królowi - MS]

Za wchodzącym do kościoła królem kroczyli senatorowie z królewiczem Władysławem na czele, a dwaj biskupi prowadzili go pod ręce, Notatka czerwińska wymienia ich nazwiska i dodaje, że gdy Piekarski zamierzył się na króla poraz trzeci, biskup Przemyski Wężyk „rękę założył i tak przez rękę króla dopadł czekan“.


Szczegółu tego,—mówiąc nawiasem,—inne źródła nie podają, twierdząc jednozgodnie, że to marszałek Opaliński udaremnił trzecie uderzenie czekanem, wytrąciwszy go laską marszałkowską z rąk złoczyńcy. Gdy Piekarski rzucił się do ucieczki i wybiegł z kościoła, puścił się za nim w pogoń Opaliński, co widząc królewicz Władysław chwycił za szablę i zadał cios w głowę uciekającemu.


Tymczasem w kościele, a przedewszystkiem na miejscu zamachu, powstała nieopisana panika, spotęgowana krzykiem włoskich śpiewaków z chóru; „traditore! traditore!“, co wielu obecnych w kościele zrozumiało: „Tatarzy w mieście“. I oto w pewnym momencie król, który upadł na podłogę, znalazł się sam bez pomocy!


Nikt z orszaku, znajdującego się w kościele, nie pobiegł mu na ratunek, ,,X-ża (biskupi, którzy go prowadzili pod ręce) uciekli, króla na ziemi odbieżeli“, — pisze z pewną ironją Maskowicz .


Kompromitującą ucieczkę najbliższej asysty potwierdza i Albr. St. Radziwiłł. Nie odważniej zachowało się i wielu dostojników świeckich, którzy zmieszali się z tłumem, uciekających z kościoła.

Z pierwszą pomocą odważył się podbiec do króla Jan Kaliński, sługa i dworzanin biskupa Szyszkowskiego, który właśnie tylko co skończywszy mszę w sąsiedniej, przytykającej do drzwi, kaplicy, zamierzał z niej wychodzić. Dlaczego zabrakło u boku króla dygnitarzy, wyjaśnia kronikarz wypadków 1620 roku, historjograf uniwersytetu jagiellońskiego, J. In. Petrycy:

,,Haerentibus cunctis, cum auxilium ptriculí cuiusq aut suspicionis tarderet metus, primus Joannes Kalinscius... adiuvante per manus Bonawentura Rogascio, acceptum medium terra adlevat“ 21, szcze w ej o strachu dostojników, żeby ich nie posądzono o udzia* spisku, mówi Samuel ze Skrzypny Twardowski w poemacie „Władysław IV“:


........ król z ciężkiego razu Ówdzie padnie. Nie śmiał nikt leżącego zrazu Podnieść z ziemie, bojąc się, żeby obwiniony, W czyichkol· :экЬу ręku został tak zraniony, Nie beł tego ekscesu, więc które się zlały Członki krzyżmem niebieskim, dotknąć się ich bały Ręce proste........“


Zato po zamachu, gdy niebezpieczeństwo minęło ,^ gdy śledztwo ustaliło, że Piekarski nie miał wspólników, „znalazło się stu, którzy dla przypodobania się (królowi) chwalili się, iż ranę zadali (Piekarskiemu)“ .


Wyrok, wydany na Piekarskiego, wbrew woli króla, który miał mu nawet z własnego stołu posyłać do więzienia potrawy, był tak surowy, że srogości jego dziwili się cudzoziemcy.


W wykonaniu wyroku senatorskiego obmyślił nieprawdopodobne wprost tortury i rodzaj śmierci marszałek w. kor. Mikołaj Wolski, znany gorący zwolennik austrjackiej polityki króla, jeden z najbardziej zaufanych doradców Zygmunta III, niefortunny mówca wobec szlachty małopolskiej na wspomnianym wyżej wrześnionym sejmiku w Proszowicach.


Instrukcja szczegółowa, ułożona przez niego dla kata, różni się nieco od opisu przedśmiertnych mąk, podanych przez czerwińskiego anonima i zawiera następujący rodzaj i porządek tortur:


„Sprawca najprzód z miejsca więzienia, z którego zostanie wyprowadzony przez kata i jego oprawców, wsadzony będzie na wózek, do tego sporządzony, mając skrępowane ręce i nogi, przywiązany wozu tak zostanie, aby postać siedzącego zachował. Zasiądzie przy nim swe miejsce kat z oprawcami, mającemi swe narzędzia, ogień siarczysty i rozrzarzone węgle "»żony be przez rynek i ulice miasta. W miejscach, wyznacz obna? o czterema szczypcami oprawcy ciało szarpać będą. Gdy na miejscu kat stanie, z wozu na rusztowanie umyślnie wystawione na 8 łokci od ziemi wyniesione, przeprowadzony zostanie. Tam mu kat ów czekan żelazny, którym na Najjaśniejszego Krćla Jmości targnął się, do ręki prawej włoży i z nim razem rękę bezbożną i świętokradzką nad płomieniem ognia, siarczystego palić będzie. Dopiero gdy wpół dobrze przypalona będzie, mieczem odetnie, toż i z lewą ręką, bez przypalenia jednak uczyni. Poczem czterema końmi ciało na cztery części roztargnione, a obrzydłego trupa ćwierci na proch na stosie drew spalone zostanie. Nakoniec proch w działo nabity wystrzał po powietrzu rozproszy".


Wyrok „ądu senatorskiego nie ograniczył się tylko do kary śmierci, poprzedzonej tylu okrutnemi mękami. Pozbawiwszy Piekarskiego czci i wszystkich przywilejów szlacheckich, sąd polecił skonfiskować i przekazać na własność skarbu wszystkie jego dobra, odsądziwszy po wieczne czasy od jakichkolwiek praw do nich sukcesorów zarówno zstępnych jak i pobocznych. Surowy wyrok dotknął i potomków Piekarskiego, uznając ich też po wieczne czasy -— za niegodnych piastowania w Rzeczypospolitej jakichkolwiek urzędów, godności i zaszczytów.


Ażeby zaś pamięć zamachu zatrzeć i zagładzić, nakazano włość dziedziczną Piekarskiego w Sandomierskim, Bieńkowice, zburzyć, zabudowania z ziemią zrównać i wznieść na tem miejscu piramidę lub kolumnę z kamienia albo z cegły.


Nie darowano i czekanom. „Aby się złym zamysłom (ha przyszłość) zabieżało“, sejm powziął uchwałę, zabraniającą noszenia czekanów in loco publico pod winą dwuchset grzywien.



Tłumaczenie w przypadku Piekarskiego:

- "psychicznie chory",

-  recydywista - już wcześniej zabił kucharza

- zamach na króla - obwiniał króla za swe problemy majątkowe




I tu ciekawostka:


Zamach we Wrocławiu na cesarza Wilhelma II.


Podobne tłumaczenie jak w przypadku Piekarskiego:

- "psychicznie chora",

-  recydywistka - już wcześniej chciała kogoś zabić ( prawnika) 

- "który pozbawił ją majątku"


Prawda, że to ten sam scenariusz??


O sobie też słyszałem, że jestem ponoć "wariat".

Czy osoby, które OD LAT łażą za mną po ulicy i organizują mi tzw. synchronizację, mają swoim zachowaniem zmusić mnie do agresji?


A wszystko po to, by zataić sprawę Werwolfa...






Synchronizacja min. tutaj:

https://maciejsynak.blogspot.com/2020/11/kaligula-opetany-nie-szalony.html
https://maciejsynak.blogspot.com/2019/09/notatka-maj-wrzesien-2019-rasowy-ubek.html



Całość tekstu Bańkowskiego wraz z przypisami tutaj:

http://bazhum.muzhp.pl/media/files/Przeglad_Historyczny/Przeglad_Historyczny-r1936-t33-n1/Przeglad_Historyczny-r1936-t33-n1-s279-292/Przeglad_Historyczny-r1936-t33-n1-s279-292.pdf


http://www.edusens.pl/edusensownik/bredzic-jak-piekarski-na-mekach



niedziela, 15 listopada 2020

O kontroli władzy nad obywatelami

 

Bardzo ciekawy rumuński tekst o kontroli władzy nad obywatelami - ciekawe, że Autor stwierdza, że jego teksty to interpolacja - zupełnie jak w moim przypadku.

Szkoda trochę, że tłumaczenie przeglądarkowe nie jest do końca precyzyjne.


Światem rządzą czynniki władzy i rządzący nigdy nie troszczyli się szczerze o dobro bezsilnych.

1 dzień temu

Wielu ma wrażenie, że miękkie techniki obecnej ideologii będą trwały w nieskończoność, że w przyszłości będzie można przeciwstawić się, przynajmniej werbalnie, postępowemu systemowi, który jest tworzony. Są naiwni. Nigdy tyrania, która zwycięża władzę, nie jest utrzymywana za pomocą miękkich technik, ale przez ustanowienie terroru. Dzieje się to od niepamiętnych czasów. Fakt, że demokracja daje nam model, w którym najwyraźniej mówisz, czego chcesz, należy do innego rejestru.

W gruncie rzeczy, nawet w demokracji, tak naprawdę nie mówisz tego, czego chcesz, chyba że jesteś nieistotny i nie obchodzi cię to. W chwili, gdy stajesz się silny i ryzykujesz odwrócenie „porządku rzeczy”, zlewa się na ciebie cały terror i eliminuje cię. Nie przez „siłę demokracji”, ale poprzez techniki odnoszące się do społeczeństw totalitarnych.

Macie w najnowszej historii wiele wydarzeń, w których kiedy człowiek lub organizacja próbowali radykalnie zmienić sytuację, zaatakować „fundamenty” dzisiejszego świata, zostało to wyeliminowane: przez prymitywną inscenizację, z nadużyciami sił porządek, a jeśli sprawa wymknęła się spod kontroli, nawet z wojskiem. Wszystko zostało zrobione wbrew tak zwanym prawom, sprawiedliwości i „zasadom”, o których mówi się, że są podstawą naszego społeczeństwa. Nonsens! Od początku istnienia świata przeciwnicy mistrzów byli eliminowani poprzez morderstwa.

Będąc tutaj, prawdopodobnie pomyślisz, że nie ma powodu, aby wierzyć, że coś się zmieni. Może łatwiej ci będzie pomyśleć, że pomimo terroru stojącego za systemem możesz żyć spokojnie, dbając o swoją pracę, ale wierząc w to, w co chcesz wierzyć. To jest złe!

W ostatnich artykułach opowiadałem o planie wdrożonym teraz. Wielu mówi mi, że jestem zbyt pesymistą, że to, co piszę, ma „aurę Nostradamusa” itd. Powtarzam: wszystko, co robię, to interpoluję, staram się wyczuć i pokazać, na podstawie wznoszących się na oczach wszystkich ścian, jak będzie wyglądać ostateczna konstrukcja. Rzeczy, które możesz zobaczyć na własne oczy, ale wolisz ignorować.

W jednym z poprzednich artykułów pokazałem, co kryje się za zjawiskiem „weryfikacji faktów”, a mianowicie cenzurą najniższego rodzaju, mającą na celu stricte przedstawianie progresywnego punktu widzenia rzeczy i wydarzeń. Zjawisko weryfikacji faktów należy do typu „miękkiej siły”. Ma na celu oszukać osoby o niepewnych mózgach, zwabić ich do sieci. Następnie, powoli, powoli, ich mózgi są myte i stają się owcami. W ten sposób budowana jest masa krytyczna, nadająca się tylko do wykorzystania jako stół manewrowy. Ale, jak dobrze wiemy, nie każdy może być głupi. Co się z nimi dzieje? W tej chwili wywiera się na nich coraz bardziej oczywiste naciski.

Przykład, który naprawdę wzbudził we mnie pytania: kobieta zamieściła na Twitterze klip, w którym próbuje wysłać SMS-a za pośrednictwem łącza do artykułu zawierającego rewelacje dotyczące oszustw wyborczych w USA. Podczas próby wysłania go w postaci surowej z iPhone'a nie można dostarczyć SMS-a. Następnie „zaszyfruj” łącze za pomocą „narzędzia do skracania adresów URL” i SMS zostanie wysłany. Otrzymuje ją na telefon z Androidem, z którego jednak nie może już jej wysłać. Co to oznacza, jest proste: przeszedł na wyższy poziom, czyli cenzurę na poziomie sieci. Nie jesteś już cenzurowany przez facebook czy youtube, ale nie możesz przekazywać informacji. W ten sposób cenzor staje się Twoim własnym dostawcą usług internetowych lub siecią komórkową. W ten sposób zaczynasz odczuwać przerażenie.

Czy widziano już coś takiego? Z pewnością tak. Nazywa się „Great Cyber ​​Wall” i jest usługą cenzurującą chińskiego Internetu. To dzieło sztuki technologicznej, gdyż łączy dużą liczbę operatorów ze sztuczną inteligencją, umożliwiając filtrowanie ruchu internetowego w czasie rzeczywistym. Czy masz pojęcie, co to oznacza? Chiny mają około 750 milionów użytkowników internetu i żyją w bańce technologicznej. Każda treść, którą otrzymuję lub wysyłam, jest przez kogoś sprawdzana. System zapewnia w ten sposób, że wszystko, co krąży w chińskim Internecie, jest zgodne z doktryną.

Otóż ​​we wdrożeniu systemu Chinom pomogły początkowo czołowe firmy z branży informatycznej. Teraz kraj stał się liderem w dziedzinie AI, Big Data itp. więc udało mu się strasznie rozwinąć swój występ. Chiński użytkownik nie jest świadomy obwodu, przez który przechodzą jego dane. Czuje się wolny i postrzega Internet jako ogromną sieć, w której może robić, co chce. Ale jeśli przekroczy pewną granicę, poczuje wolność na swojej skórze. Powiedzmy, że „ukryty wymiar” wyniku społecznościowego tworzy rankingi na podstawie sposobu korzystania z internetu, wyszukiwań, które przeprowadzasz itd.?

Tak więc w zachodnim świecie instaluje się elementy fizycznego terroru. Stopniowo, w miarę jak poprzez edukację i propagandę kształtuje się masa krytyczna „pożytecznych idiotów”, wprowadzane są środki twardej siły, aby włożyć pięść w usta „niedopasowanych”. Przykłady amerykańskiej cenzury oszustw wyborczych są wymowne, podobnie jak ostatnie przykłady cenzury treści na wszystkich gigantycznych platformach IT.
Może wyobrażasz sobie, że biję pola i że niemożliwe będzie sprawowanie władzy w tyrański sposób. Nie zaprzeczam wam, ale całą swoją skromną wiedzę wystawiam na próbę, aby znaleźć tylko jeden przykład w historii, kiedy tyrania przyjęta w nadziei na lepszy świat nie przekształciła się w straszną dyktaturę. Nie znalazłem tego i nie sądzę, że kiedykolwiek będzie istnieć.

Nawet „dobre uczynki”, o których opowiada nam historia lub pamięć zbiorowa, były niczym innym jak aktami zemsty. Bolszewicy skonfiskowali swoje bogactwo nie po to, aby dzielić się nim ze zwykłymi ludźmi, ale aby mieć kontrolę nad całym majątkiem i niewolnikami, jak faraonowie. Stłoczenie kilku biednych rodzin w mieszkaniu „wroga z nadmiarem przestrzeni” nie zostało zrobione dla tych biednych, a jedynie po to, by ukarać „bogatego człowieka”. Dzięki zemście i bodziecowi do wojny między różnymi klasami społecznymi panowie zapewnili sobie supremację: „dziel i impera”.

Jeśli przez jakiś czas coś działało w ten sposób, nie myśl, że teraz będzie działać inaczej. Światem rządzą czynniki władzy, a rządzący nigdy szczerze nie troszczyli się o dobro bezsilnych. To jest świat, obudź się!

Autor: Dan Diaconu

Źródło: Economic Trends



https://gandeste.org/analize-si-opinii/lumea-e-condusa-de-factorii-de-putere-si-niciodata-cei-care-detin-puterea-nu-s-au-preocupat-in-mod-sincer-de-bunastarea-celor-fara-putere/118258/?fbclid=IwAR00E2An3S97YtBqy-S2xXRtqjUSEOVYIFOmQiadORjQTsKjzUkHz2L3iIs


sobota, 14 listopada 2020

"przepowiednie" o szczepieniach

 

Znaczy, jak służby mówią, nie buntuj się, to znaczy, że coś złego mają na myśli.

O kpinach o kocie nie wspominając....


ASTROWEB


----.......

Przestrogi  – Polska 2021 roku

  1. Wielu ludzi negatywnie wypowiada się na temat szczepień. Przekazywane przez nich informacje są najczęściej nieprawdziwe. Jeśli pojawi się możliwość (lub konieczność) przyjęcia szczepienia, nie buntujcie się.

  2. Działania instytucji religijnych są bardzo niebezpieczne dla wszystkich ludzi. Jeśli jesteś członkiem Kościoła, nigdy nie przyjmuj bezrefleksyjnie tego, co mówią kapłani. Wielu z nich kłamie, dbając przede wszystkim o własny interes.

  3. W Polsce konsumujemy zbyt wiele produktów. Ograniczcie zakupy i róbcie je w sposób bardziej świadomy. Nie ilość ma znaczenie, lecz jakość. Zawsze warto o tym pamiętać.

Tajemnicze wizje dotyczące Polski w 2021 roku

Na zakończenie zacytuję jeszcze dwie wizje o bardzo tajemniczym charakterze. Są na tyle zagadkowe, że nawet Adam A. nie ma pojęcia, czego mogą dotyczyć.

  • Wielki mroczny trójkąt szybuje nad miastem o niewysokich budynkach. Nie ma tutaj żadnych drapaczy chmur czy innych wysokich budowli. Pod miastem płynie mętna woda, która wydostaje się na zewnątrz. Silny strumień uderza w tajemniczy trójkąt.

  • Ośmiu ludzi siedzi przy stole, debatując nad kartką papieru zgniecioną w kulkę. Jeden z mężczyzn ma kocie wąsy. Kulka papieru zaczyna płonąć, a ogień przyjmuje kształt ptaka i ulatuje w niebo.





O, ja wiem o co chodzi - trójkątny to jest wahadłowiec albo coś, co poleci nad księżyc poszukać Stwórcę, który tam gdzieś podobno siedzi ukryty i niby ta smuga to z jego ogniska.

I teraz szatani kpią sobie, że go w  końcu dostaną w swoje łapy.

To się okaże, kto kogo.







https://astroweb.pl/polska-2021-przepowiednie.php

Kaligula - opętany, a nie szalony.

 

Za opętaniem przemawia min. to, że stało się to w ciężkiej chorobie - przypomina to wstrząs jak u osób z osobowością mnogą.

Po zmianie zatracił się w upokarzaniu otoczenia. 

I to jego zachowanie przypomina mi ekscesy dokonywane przez służby specjalne.

Nieustanne szydzenie i naśmiewanie się ze mnie, (jak sądzę jednak często regulaminowy pozór na zasadzie - "bo tak ma być"),  organizowanie na mnie pułapek różnego rodzaju, głównie o charakterze obyczajowym - odbijanie mi kobiet, a potem już dawanie do zrozumienia, że oto ta kobieta, która zwróciła moją uwagę zostanie uwiedziona w niedalekiej przyszłości, a jak nie to uprzedzona co do mnie lub nakłoniona do współpracy przeciwko mnie, pastwienie się psychiczne, wielkokrotne aluzyjne przypominanie takiej sytuacji, mówienie: "nadal będziemy ci to robić", "czy chcesz lodzika?" i inne,  psucie różnych rzeczy, niszczenie estetyki różnych rzeczy np. wymalowanie wybielaczem esów-floresów o kształcie penisa na kolanie dżinsów, wybicie tulejką dziury na szwie buta, sugerowanie zachowań homoseksualnych i otaczanie na ulicy, w sklepie takimi osobami,  "synchronizacja" na ulicy, kiedy nasłane na mnie osoby starają się przeciąć mi drogę na chodniku dokładnie na skrzyżowaniu chodników (sugerowanie spotkania z mężczyzną - podtekst homoseksualny) i wiele wiele innych.

Szydzenie z pozycji siły, czyli "ja mam władzę, to mogę robić ci co chcę" .


Kiedy czytam poniższy tekst o Kaliguli - to jakbym czytał opowieść - o  Pajacu. 

Przypomina to upajanie się wszechwładzą, ale też wygląda jak zachowanie niedojrzałego nastolatka, tyle, że giną ludzie, a społeczeństwo ponosi olbrzymie straty - też finansowe.

Jest też bardzo zawoalowaną formą SZYDERSTWA z ludzkości - przypominam tu porównanie:

kapłan na szczycie azteckiej piramidy robi tą samą pantomimę, co ksiądz podczas podniesienia.


Wiele z tych rzeczy oceniam jako bardzo pasujące do zachowań służb specjalnych.

Podobnie jak służby - i kierowane przez nie państwa, stosuje taki wybieg, który ma niby wytłumaczyć jego zachowanie - np. napaść na Irak pod pozorem chęci uwolnienia ludzi spod władzy tyrana i zaprowadzanie demokratycznych rządów. Każda napaść jest motywowana - nie ważne czym, byle była - i już można każdemu skakać po głowie zasłaniając się "wyższą sprawą".

Metoda bardzo podobna.

Przypominam też o protoplastach służb specjalnych, czyli tzw. zakonie templariuszy - posądzanych o oddawanie czci Bahometowi i o homoseksualizm.

Być może opętanie Kaliguli to robota jednej i tej samej postaci.

Może to owa zdefektowana sztuczna inteligencja, uważająca się za odrębny, żyjący i myślący gatunek, zapętlona w zachowaniach jak opisuję, która pragnie być jak Stwórca, pragnie go przegonić w osiągnięciach i zniszczyć wszystko to, co ten zaplanował - postawić świat ludzi na głowie?



Brakuje dowodów świadczących o spisku i zamachu na życie Germanika, ale fala represji, jaka uderzyła w jego rodzinę, tylko potwierdzała obawy Tyberiusza. Z zasady podejrzliwy i nieufny cesarz bał się, że po śmierci popularnego i kochanego przez lud dowódcy może dojść do spisku i utraty przez niego tronu. Dlatego młodość Kaliguli upłynęła w atmosferze ciągłego strachu i niebezpieczeństwa. Osierocony młodzieniec wraz z rodziną znalazł się w samym centrum politycznego dramatu. Tyberiusz, podsycany kłamstwami przez swojego prefekta Eliusza Sejana, skazał w 29 roku matkę Kaliguli Agrypinę na zesłanie. Osamotniona i wyczerpana zmarła ona śmiercią głodową w 33 roku. Podobny los spotkał najstarszego brata Gajusza, Nerona, który w roku 31, zaledwie dwa lata po wygnaniu, zmarł z wycieńczenia na wysepce Pontii. Nie uchował się również drugi brat Kaliguli, Druzus, który przetrzymywany na Palatynie zmarł z głodu w 33 roku.


Kaligula przeżył tylko dlatego, że był traktowany jeszcze jako dziecko i to schorowane. Podobno cierpiał na epilepsje. Ponadto przezornie nie wykazywał zainteresowania sprawami politycznymi. Potrafił zręcznie omijać niewygodne pytania, ale i unikać niebezpiecznych sytuacji, które mogłyby postawić go w świetle podejrzeń. Musiał się tego nauczyć, gdyż Tyberiusz od 32 roku więził go na wyspie Capri. Tam Kaligula głównie skupił się na zabawie, teatrze i literaturze. Można oczywiście przypuszczać, że jako dziewiętnastoletni młodzieniec chciał po prostu używać życia, rzeczywistość mogła być jednak zupełnie inna – hulaszczy tryb życia mógł być jedyną drogą do osiągnięcia normalności i ucieczką przed traumatyczną przeszłością, pełną intryg, chaosu i śmierci.


W 37 roku cesarz Tyberiusz był bliski śmierci, musiał więc podjąć decyzję w sprawie swojego następcy. Miał do wyboru jedynie swojego małoletniego wnuka Tyberiusza Gemellusa oraz ostatniego z synów Germanika – Gajusza. Kaligula, jako więzień cesarza został w zasadzie pozbawiony sposobności praktycznego poznania obowiązków cesarza. Tyberiusz uchylił się od jednoznacznej decyzji i w swej ostatniej woli nadał równe prawa do dziedziczenia zarówno swemu wnukowi, jak i Kaliguli.


Kwestia sukcesji została rozstrzygnięta tuż po śmierci starego cesarza. Kaligula w przeciwieństwie do młodego Tyberiusza miał po swojej stronie armię. Prefekt pretorianów, Makron, którego przychylność zjednał sobie Gajusz podczas pobytu na Capri, od razu przedłożył jego kandydaturę senatowi. Senatorzy uznali wniosek i tak 18 marca 37 roku Gajusz Juliusz Cezar Kaligula przejął władzę cesarską.

Śmierć Tyberiusza została z radością powitana zarówno przez senat, jak i lud rzymski o którego względy zmarły cesarz nawet nie zabiegał. Tyberiusz był znany z nieufności, nadmiernego skąpstwa oraz wiecznego wyobcowania. Ostatnie dziesięć lat swojego panowania spędził poza Rzymem, na wyspie Capri. Po jego następcy spodziewano się łagodnych, dostatnich rządów, zwłaszcza, że nadal żywe w pamięci ludu i żołnierzy było wspomnienie o jego dobrym ojcu Germaniku.


Początki władzy Kaliguli zapowiadały się bardzo pomyślnie. Mimo młodego wieku – w chwili wstąpienia na tron cesarski nie ukończył jeszcze 25 lat – przejawiał rozsądek i wyrozumiałość względem obywateli Rzymu. Jego poczynania były zupełnie odmienne niż za czasów podejrzliwego Tyberiusza. W Imperium zapanowała atmosfera ładu i spokoju.

Kaligula przyjmując władzę zaprowadził zupełnie nowy porządek, w którym dominującą rolę odgrywał liberalizm. Jego decyzją amnestionowano więźniów politycznych, a także zniesiono procesy o obrazę majestatu. Cofnięto zakaz rozpowszechniania zabronionych za czasów Tyberiusza pism o treściach „republikańskich” lub krytykujących system. Ponadto władca publicznie spalił akta z procesów swojej matki oraz braci, aby nikt się nie obawiał zemsty z jego strony.

Wstępując na tron myślał również o dobrobycie państwa. Wprowadził znaczne ulgi podatkowe, zniósł podatek od sprzedaży, a także przywrócił publikację rachunków państwowych. Kohortom pretoriańskim wypłacił nagrodę dwa razy wyższą, niż ta obiecana przez Tyberiusza. Ku uciesze ludu organizował wiele wspaniałych wydarzeń kulturalnych, takich jak przedstawienia teatralne, widowiska cyrkowe z udziałem dzikich zwierząt czy też znane ze swej świetności igrzyska.

Kaligula dał się poznać jako liberalny władca, świetny gospodarz, ale również troskliwy syn i brat. Jedną z jego pierwszych decyzji była wyprawa po prochy matki oraz brata, aby móc godnie złożyć je w Mauzoleum Augusta obok szczątków innych członków swojego rodu. Adoptował również swojego rywala Tyberiusza Gemellusa. Znany był także z miłości jaką darzył trzy swoje siostry – Agrypinę Młodszą, Julię Druzyllę oraz Julię Liwillę. Nakazał nawet łączyć ich imiona wraz ze swoim w czasie składania oficjalnych przysiąg. Nadał im, jak również ukochanej babce Antoni, przywileje westalek oraz honorowe miejsca na widowni podczas igrzysk. Szczególnym uczuciem darzył Druzyllę. Mówiono nawet o miłości kazirodczej, która miała łączyć tych dwojga. Nie można tego poświadczyć, ale nie jest to również niemożliwe, zważając na koligacje rodzeństwa z dynastiami hellenistycznymi, gdzie takie praktyki były normalne i zgodne z tradycją.


Punkt zwrotny

wiki:

Pod koniec 37 roku, będąc świadkiem ślubu Pizona i Orestylli, upodobał sobie pannę młodą i zabrał ją podczas ceremonii jako swoją żonę. Równie nagle ją porzucił. [zrobił podłość na złość całej rodzinie -  MS] Kaligula był powszechnie oskarżany o rozwiązłość – m.in. Swetoniusz podaje, że odbywał kazirodcze stosunki seksualne ze wszystkimi swoimi siostrami (także na ucztach publicznych).


Posiadał skłonności homoseksualne. Utrzymywał stosunki miłosne m.in. z aktorem pantomimy Mnesterem, oraz młodzieńcem pochodzącym z rodziny konsularnej, Waleriuszem Katullusem[10].

W 38 roku odbyły się igrzyska, w trakcie których zmarła siostra cesarza, Druzylla. Ogłoszono wtedy wielką żałobę publiczną. Kilka miesięcy po pogrzebie ożenił się z Lollią Pauliną, dotychczasową żoną Memmiusza Regulusa. W 38 r. ze światem pożegnał się m.in. Makron, który popełnił samobójstwo. W 39 roku znacznie pogorszyły się finanse państwa, ponieważ Kaligula lekkomyślnie roztrwonił pieniądze pozostawione przez gospodarnego Tyberiusza. Aby naprawić ten stan rzeczy, cesarz rozpoczął szeroko zakrojoną akcję konfiskat majątków. Gdy w połowie września Gajusz przygotował wielką wyprawę przeciw Germanom, odkryto spisek mający na celu zgładzenie cesarza. Jego senatorscy przywódcy (dowódca armii Getulik oraz Marek Emiliusz Lepidus, były mąż Druzylli) ponieśli śmierć, a zamieszane w spisek siostry cesarza, Agrypina Młodsza i Julia Młodsza, zostały wygnane na wyspy.

Kaligula rozstał się ze swoją żona Lollią i ożenił się z Cezonią. 30 dni po ślubie urodziła mu córeczkę, którą cesarz uznał za swoją. Dzięki fali procesów politycznych i konfiskat majątkowych władca miał środki na wszystkie swoje zachcianki i zabawy dworu. Zasłynął z szalonych pomysłów, które realizował nie licząc się z kosztami, możliwościami technicznymi i opinią publiczną. Kazał usypywać góry na równinach, i odwrotnie: wyrównywać wzniesienia i stoki górskie. [ewidentna złośliwość wycelowana w ludzkość jako taką, lub w zamierzenia Stwórcy - ludzka siła i mądrość - czas - zmarnowane - MS] Budował tamy w miejscach, w których morze było – jego zdaniem – zbyt burzliwe. Kazał m.in. wybudować długi, drewniany pomost od Palatynu poprzez Forum aż do Kapitolu tylko po to, by móc szybko dostać się do świątyni Jowisza kapitolińskiego (za którego przedstawiciela na ziemi się uważał).

Tyberiusz, cesarski stryjeczny dziadek Kaliguli, miał się ponoć kiedyś wyrazić, że „Kaligula tak się nadaje na cesarza, jak konie z jego wozu do jazdy po zatoce Baiae”. Wówczas Kaligula kazał zatopić w Zatoce Neapolitańskiej, na linii z Baiae do Puteoli, w dwóch szeregach obok siebie, 2 tysiące statków handlowych skonfiskowanych właścicielom, a na nich wybudować drogę – tylko po to, by móc się przejechać konno tam i z powrotem po tym najdłuższym na świecie moście. Ubytek tak wielkiej liczby statków transportowych drastycznie ograniczył import zboża z krajów zamorskich, co sprowadziło głód na mieszkańców Rzymu.


Pod koniec 37 roku, zaledwie po kilku miesiącach sprawowania władzy Kaligula ciężko zapadł na zdrowiu. Przeczuwając widmo śmierci, Gajusz wyznaczył na swoje następstwo Druzyllę. Mimo niezbyt przychylnych rokowań, cesarz teoretycznie powrócił do zdrowia.

Teoretycznie, gdyż choroba, prawdopodobnie o podłożu neurologicznym, musiała spowodować ogromne zmiany w mózgu Kaliguli. Zachowanie cesarza zmieniło się diametralnie. Ci, którzy jeszcze niedawno składali modły i ofiary w intencji jego zdrowia, teraz woleli, aby ten jednak umarł.


Zakłada się, że właśnie choroba była przyczynkiem do zmian, jakie zaszły w niegdyś umiłowanym cesarzu. Na pewno w niej można doszukiwać się przyczyny obłędu, ale prawdopodobnie głównym bodźcem, który popchnął go do szaleństwa, była śmierć jego ukochanej siostry Druzylli, która odeszła w 38 roku. Kaligula w tym czasie odchodził od zmysłów. Ogłosił narodową żałobę, obarczoną wieloma zakazami. Surowo karano za choćby uśmiech. Dla Kaliguli śmierć Druzylli oznaczała śmierć świata w którym żył. Przez te wszystkie lata traumy, spisków i nienawiści była dla niego prawdopodobnie jedyną ostoją normalności i stabilności. Jego miłość względem siostry musiała być wielka, gdyż Druzylla jako pierwsza kobieta została wywyższona do miana Divy i włączona w panteon rzymskich bogów państwowych.


Nowa religia

Zmiany jakie zaszły w osobowości cesarza były znaczące, ale niektóre posunięcia z jego strony świadczyły o zachowaniu zdrowego rozsądku i przewrotnej naturze władcy. Przede wszystkim zmienił on pojęcie pryncypatu, urzeczywistniając go jako system rządów absolutnych. Uważał, że ludzie, prowincje i całe państwo rzymskie są jego własnością. Przestał przy tym postrzegać swoją osobę jako ziemskiego władcę, ale wywyższył się do miana bóstwa.


Kaligula miał zwyczaj paradować w strojach olimpijskich bogów i w ten sposób identyfikować się z nimi. Wcielał się w postać Bachusa, Neptuna, Apollina czy też swojego ulubionego Jowisza. [to też forma szyderstwa - wiedział, że bogowie są wymyśleni, bo sam za tym stał - a mimo to nikt - przynajmniej oficjalnie - nie podważał wiary w bogów - kpił więc z ich łatwowierności - wiara w bogów została przemycona ludziom za pomocą metody indukowania nawyków poprzez pokolenia - w tym wypadku indukowania paranoi, że istnieją bogowie na Olimpie itd. - MS] Tak bardzo utożsamiał się z najwyższym bóstwem, że kazał nadać swoje rysy pomnikowi Zeusa olimpijskiego dłuta Fidiasza. Na szczęście, dzięki systematycznemu oporowi udało się ostudzić entuzjastyczne plany Kaliguli, podobnie jak pomysł uczynienia ze świątyni Jahwe w Jerozolimie sanktuarium kultu cesarskiego. Dopiero groźba konfliktu ze społecznością żydowską przerwała ową inicjatywę, zwłaszcza że Żydzi nie mogli i nie chcieli czcić Gajusza jako boga.


Dążenia do sakralizacji swojej własnej osoby w przypadku Kaliguli były pełne śmiałości i przesady. Miały wzbudzać skrajne emocje, ale i tworzyć ograniczenia względem „śmiertelników”. W końcu wobec cesarza boskiego pochodzenia należy się ukorzyć. Kaligula chętnie manifestował swoją boskość, aby coraz okrutniej gnębić członków senatu. Upokarzał ich za każdym razem, kiedy musieli całować jego stopy. Korzenie się przed Kaligulą było jednocześnie zaprzeczeniem fikcji, na której opierał się pryncypat. Cesarz w końcu miał być jedynie primus inter pares – pierwszym spośród równych, wyróżniającym się jedynie ze względu na swoją pozycję. Kaligula jednak zapragnął być pierwszym i jedynym. Jego boski strój był dla senatu z kolei bluźnierstwem i manifestacją despotyzmu i to na modłę hellenistyczną, kojarzoną z dążeniami absolutystycznymi.

Genialność w szaleństwie [ten przypis sugeruje, że sam autor wpisu dostrzega racjonalność poczynań Kaliguli, lecz nie dokonuje analizy - MS] Kaliguli polegała głównie na tym, że wyczuł odpowiedni moment i ogłosił zmierzch rzymskich bogów. Przestali być oni użyteczni zarówno w sferze społecznej, jak i politycznej. Jowisz Kapitoliński był świadkiem najpiękniejszych czasów republiki, które już dawno minęły. Cesarz przeczuwał, że od teraz wyłącznie religie nadchodzące ze Wschodu będą mogły spełniać potrzeby obywateli i państwa, zwłaszcza, że przez całe wieki religia istniała właśnie po to, aby temu państwu służyć. Kaligula szczególnym zainteresowaniem darzył religię egipską i dlatego przywrócił kult bogini Izydy, zwalczanej za czasów Tyberiusza. Świątynia jej poświęcona znajdowała się na Polu Marsowym.

Po chorobie oraz śmierci Druzylli Kaligula w pewien sposób obumarł. Wyzuty z wszelakich uczuć, które niegdyś określały go jako dobrego człowieka i władcę, powrócił na tron jako okrutnik i szaleniec.

Pierwsze decyzje, jakie podjął po przemianie, świadczą o jego chwiejnej psychice. Skazał na śmierć bez żadnego sądu kilka bliskich osób z jego otoczenia. Pierwszą ofiarą był jego przybrany syn Tyberiusz Gemellus. Został on zmuszony do popełnienia samobójstwa, gdyż prawdopodobnie wiązał osobiste nadzieje ze śmiercią cesarza. Do samobójstwa zmusił również ojca swej pierwszej żony Junii, która zmarła w połogu.

Kilka miesięcy po pogrzebie Druzylli Kaligula postanowił wymusić samobójstwo na swoim dawnym sprzymierzeńcu Makronie, któremu zawdzięczał panowanie. Nie oszczędził również jego żony Enni, która niegdyś była kochanką cesarza. W międzyczasie wyszło na jaw, że akta z procesów matki oraz braci Kaliguli nie zostały tak naprawdę zniszczone. Szykowała się kolejna fala prześladowań, okrucieństwa i zemsty. Wszystko to, co otaczało Kaligulę w młodości nagle spotęgowało się za jego sprawą. U władzy poczuł siłę, którą mógł wymierzyć w swoich wrogów, zwłaszcza w członków senatu, których darzył szczególną nienawiścią i pogardą.

Kaligula zachował się również w pamięci ze względu na swoje rozpustne życie. Przetracał pieniądze skarbcu państwa na wystawne uczty pełne orgiastycznych uniesień. Podobno jego życie seksualne było bardzo bogate i wyuzdane. Często dla kaprysu wybierał kochanki z grona żon senatorów, a następnie dosadnie komentował ich wyczyny łóżkowe. Plotki głosiły, że współżył również z własnymi siostrami i to na oczach gości licznych uczt. Nie wiadomo ile jest prawdy w tych opowieściach, ale faktem jest, że ten kontrowersyjny cesarz miał cztery żony, a niektóre z nich wcześniej były już zamężne, tak jak choćby piękna Lollia Paulina, która dotychczas była żoną Memmiusza Regulusa, namiestnika Macedonii.

Zabawa trwała, a pieniędzy w skarbcu brakowało. Wprowadzono więc w Rzymie nowe podatki, które płacić musieli wszyscy, bez względu na status majątkowy. Wprowadzono również różnego rodzaju kary i konfiskaty, które miały stanowić nowe źródło dochodów princepsa. Zgromadzone pieniądze niestety wydawano w sposób nieumiejętny, zaspokajając głównie luksusowe i groteskowe zachcianki Kaliguli oraz jego dworu.

Potrzeba demonstracji swej wielkości objawiała się poprzez otaczanie się luksusem. Kaligula czuł przymus posiadania najpiękniejszych, największych i najbardziej wystawnych przedmiotów. Z czasem rozrzutność cesarza przekroczyła wszelkie granice. Przykładem może być zakład, którego podjął się cesarz. Postanowił on stworzyć most ze statków handlowych między Puteole i Baje. Kaligula, przybrał zbroję Aleksandra Wielkiego i w teatralny sposób przemierzył konno całą drogę między oba punktami. Nie przejął się, że brak statków wstrzyma dostawy zboża dla rzymskiej ludności, a tym samym doprowadzi do głodu. Ludzie mieli dosyć beztroski i samowoli panującego.


Działania w sferze polityki zagranicznej oraz militarnej prowadzone przez Kaligulę wydają się być dość specyficzne. Za punkt honoru cesarz, potomek Germanika, postawił sobie ofensywną wyprawę na Germanię oraz Brytanię. Jeszcze jesienią 39 roku wyruszyła dowodzona przez samego Kaligulę wyprawa wojenna skierowana na prawobrzeżne tereny nadreńskie. Podczas niej opanowano okolice Wiesbaden i Höchst. Samo przekroczenie Renu było w oczach Gajusza ogromnym osiągnięciem. Dowództwo nad armią przekazał Galbie, a sam w chwale zwycięstwa rozpoczął powrotną drogę do Rzymu. Ambicje wobec Brytanii również były wielkie, ale warunki do podboju praktycznie znikome, przede wszystkim ze względu na słabe przygotowanie dyplomatyczne. Flota rzymska zebrała się wiosną 40 roku nad kanałem La Manche, aby jedynie zamanifestować swą siłę i nawet nie przybić do brzegów Brytanii. Według anegdoty jedynym łupem z tej wyprawy były muszelki zbierane przez legionistów na plaży nad Kanałem.


Poczynania Kaliguli przysporzyły mu wielu wrogów. Nieudolna polityka w kraju oraz poza jego granicami, a przede wszystkim posłanie na śmierć znamienitych obywateli, przyczyniły się do powstania wielu sprzysiężeń, które postawiły sobie za cel zlikwidowanie nieudolnego cesarza. Wśród spiskowców znalazło się wielu senatorów ze starych rodów republikańskich oraz wysokich stopniem wojskowych.

Już w 39 roku zawiązano pierwszy spisek, którego głównym inicjatorem był dowódca legionów stacjonujących w Germanii Górnej Lentulus Getulik. Celem spiskowców było pozbycie się Kaliguli i powołanie na jego miejsce Emiliusza Lepidusa, który niegdyś był mężem ukochanej siostry cesarza Druzylli. W spisek zamieszane były również siostry Kaliguli. Jedna z nich, Agrypina, w czasie trwania spisku była kochanką Lepidusa. Gajuszowi udało się odkryć i rozbić spisek, a jego głównych inicjatorów posłać na śmierć. Swoje siostry Agrypinę i Liwillę zesłał na Wyspy Pontyjskie.


Po pierwszej próbie zamachu Kaligula żył w ustawicznym strach, a mimo to nadal kusił los nieustannie tocząc otwartą wojnę z senatorami. Nie potrafił również powstrzymać się od złośliwości wymierzanych względem dowódców wojska. Zniewagi i ujmy na honorze przelały czarę goryczy zwłaszcza u jednego z głównych inicjatorów spisku – trybuna gwardii pretoriańskiej Kasjusza Cherei. Z natury Cherea był dobrze zbudowanym, atletycznym mężczyzną, niestety jego głos był bardzo piskliwy, co namiętnie w żartach wykorzystywał Kaligula. Cesarz codziennie przekazywał owemu oficerowi hasło dnia, które ze względu a swój pejoratywny charakter wzbudzało chichot żołnierzy. Cherea nienawidził Kaliguli, gdyż ten podważał jego autorytet wśród legionistów.


Kasjusz Cherea, Korneliusz Sabinus oraz kilku innych trybunów gwardii pretoriańskiej 24 stycznia 41 roku podjęło się udanej próby zamachu. Był to trzeci dzień Igrzysk Palatyńskich na których cesarz oczywiście był obecny. Zamach nie był łatwym zadaniem, gdyż Kaligula zawsze przemieszczał się w obstawie germańskich żołnierzy, którzy byli gotowi oddać za niego życie.


Spiskowcy mieli tylko jedną szansę zamachu, mogąc wykonać go tylko w konkretnym miejscu. Była to zadaszona, bardzo ciasna galeria przez którą cesarz mógł spokojnie opuścić teren cyrku. Kaligula w drodze na obiad zatrzymał się przy grupce młodych azjatyckich cyrkowców, ale po chwili ruszył dalej w głąb galerii, gdzie czekała go śmierć.

Pierwszy, ale jeszcze nie śmiertelny cios zadał mu Cherea. Sabinus wbił miecz prosto w jego serce. Prawdopodobnie właśnie wtedy nić życia Kaliguli została przecięta, ale niewzruszeni spiskowcy nadal bez opamiętania ranili jego ciało. W sumie Gajusz Kaligula przyjął na siebie około trzydziestu ciosów. Chwilę później zamordowano jego żonę Cezonię oraz czternastomiesięczną córeczkę.



Legenda Kaliguli

Czy Gajusza Kaligulę rzeczywiście można określić mianem potwora i szaleńca? Dziś bardzo trudno wydawać taki osąd, zwłaszcza, że źródła pisane dotyczące jego osoby albo nie przetrwały próby czasu, albo powstały dziesięciolecia później i to bez weryfikacji wcześniejszych kronik. W przekazach Swetoniusza (69-130 rok nasze ery) oraz Kasjusza Diona (163/164-ok. 235 rok naszej ery) można dopatrywać się stronniczości oraz ogromnej niechęci wobec upadłego cesarza. W takich warunkach trudno o obiektywną ocenę panowania.


Legenda to słowo klucz w przypadku panowania Kaliguli. Został on wywyższony do godności cesarskich dzięki legendzie i sławie w jaką obrósł jego ojciec Germanik. Jego życie budziło kontrowersje i było źródłem dworskich plotek, które etapowo wykreowały legendarny dziś wizerunek obłąkanego hedonisty, który za nic miał tradycję i panującą w Rzymie religię. Kaligula był pierwszym cesarzem, który został poddany procedurze damnatio memoriae. Senat nakazał usunąć wszelkie ślady świadczące o jego istnieniu. Mimo wszystko nie znikł on z pamięci potomnych. Być może właśnie potępienie i wymazanie z historii Kaliguli stało się przyczynkiem do jego czarnej legendy i paradoksalnie wpłynęło na fakt, że dziś jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych cesarzy.


Czy można wydać na Kaligulę jednoznaczny wyrok? Czy możemy bez namysłu zaszufladkować go jako tyrana i szaleńca? Ludzie nie rodzą się okrutnikami, zawsze gdzieś leży przyczyna, która pobudza zakorzeniony w człowieku pierwiastek zła. W przypadku Kaliguli jedną z przyczyn mógł być strach, który został pobudzony w dzieciństwie i towarzyszył mu już do końca życia. Był świadkiem teatru politycznego, którego aktorami byli również członkowie jego rodziny. Widział ich upadek i triumf poprzedniego cesarza. Miał świadomość, że obojętność wobec polityki jest jedynym ratunkiem jego życia. Owa obojętność doprowadziła go do władzy. Jego dokonania zarówno na początku panowania, jak i po chorobie były w pewien sposób manifestacją pogardy wobec Tyberiusza i starego porządku. Strach nagle stał się godnym narzędziem. Ten młody, tak naprawdę nieprzygotowany do rządzenia człowiek poczuł, że może wszystko, niezależnie od zasad moralnych czy tradycji.




https://histmag.org/Kaligula-cesarz-o-dwoch-obliczach-19572/

https://maciejsynak.blogspot.com/2019/11/morfeusz-albo-antropomorfizacja.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2020/09/osobowosc-mnoga.html



środa, 11 listopada 2020

Protesty Zmanipulowanych Licealistów

 przedruk


Protesty Zmanipulowanych Licealistów Przelały Się Przez Ulice.

Smartfonowy Odłam Pokolenia Pokazał Swoje Oblicze

 11 listopada 2020 Kurier Kaszubski


Po 45. latach obowiązującego w Polsce wschodniego modelu „kultury” marksistowskiej i leninowskiej i 30 latach odbudowy, ponownie do Polski zawitał marksizm kulturowy, zapakowany w kolorowe i tęczowe sreberka, przywleczony tym razem z zachodu. O ile ten wschodni, bolszewicki model miał jeszcze jakieś pozory dbałości o jednostkę i rodzinę, to ten zachodni, jest wulgarny, chamski i rynsztokowy. Z niczym się nie liczy i wszystko chce wywrócić do góry nogami. 

Przez Kartuzy, Kościerzynę, Żukowo a nawet Sierakowice przelały się w ostatnich dniach demonstracje „niezadowolonych” mieszkańców, pod szyldem „Strajk Kobiet”. Młodzież spotykała  się w centralnych miejscach swoich miejscowości, wyrażając niezadowolenie z aktualnie panującej sytuacji w kraju. Oficjalnie protestowano przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, jednak 95 proc. młodocianych demonstrantów, nie  miało pojęcia czego dokładnie dotyczyło  to orzeczenie. Zagadnięte przez nas w Kościerzynie demonstrujące nastolatki odpowiadały: „chcemy aborcji na życzenie”, a w ogóle to „je**ć PiS”. Ileż tam było nadętej bufonady, pozorów doniosłości z jednej strony i gimnazjalnego infantylizmu, śmieszności sytuacyjnej i beztroskiej zabawy z drugiej. Lewicowe media lokalne z wyprzedzeniem informowały kiedy i gdzie odbędą się te „spontaniczne” marsze, będących rzekomo na skraju wytrzymałości mieszkańców. Tych którzy chcieliby wykrzyczeć swoje: „Mamy dość” a najlepiej to „Wyp*******ć”. Ulice w naszym regionie zapełniły się dzieciakami, młodzieżą, bezstronnymi gapiami i garstką „organizatorów”, którzy czuwać mieli nad tym dziejotwórczym spontanem.,, To jest wojna”lub ,, Aborcja na życzenie” – to tylko niektóre hasła wybazgrane na kartonie od bananów, które dumnie trzymały nad głowami nastoletnie demonstrantki. Inne zawierały w treści nazwy kobiecych części ciała a wszystko okraszone złowrogim zygzakiem, znanym na całym świecie symbolem Die Schutzstaffel der NSDAP, czyli niemieckiej, faszystowskiej organizacji SS. 

Czego dokonał Trybunał Konstytucyjny?

Trybunał Konstytucyjny którego zadaniem jest m.in.  orzekanie w sprawach zgodności ustaw i umów międzynarodowych z Konstytucją, orzekł, że zawarty w ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, jeden z przepisów jest niezgodny z Konstytucją. Dokładnie ten przepis który mówi o dopuszczalności aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Przypomnieć należy, że chodzi o zgodność z tą Konstytucją, która uchwalona została w 1997 r., w czasie gdy u władzy był Sojusz Lewicy Demokratycznej, będący spadkobiercą Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Premierem wówczas był Włodzimierz Cimoszewicz. Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, w dniu 17. października 1997 r. dokonał jej podpisania. Trybunał Konstytucyjny zaplanował posiedzenie w tej sprawie wiele miesięcy temu i każdy prawnik oraz każdy kto choć trochę orientuje się w polskiej kulturze prawnej wie, że trybunał nie mógł wydać w tej sprawie innego orzeczenia. Oczywiście pojawiają się ogromne wątpliwości czy ciąża której rozwój wskazuje na fatalne upośledzenie deformacyjno-anatomiczne, powinna zostać donoszona. Większość ludzi słusznie uznaje, że nie. Jednak dotychczas z pomocą obowiązującej furtki prawnej, dokonywano masowego zabijania dzieci nienarodzonych tylko dlatego, że podejrzewano u nich Zespół Downa czy Zespół Turnera. 

Pretekst do wojny kulturowej

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które dla naiwnych i mniej zorientowanych, miało stać u podłoża protestów, w rzeczywistości było tylko pretekstem do rzeczywistych zamiarów opozycji, jakimi jest obalenie demokratycznie wybranej władzy. Ten lewacko-tęczowy obóz do tej pory nie może pogodzić się z tym, że nie jest u władzy i nie może wdrażać w życie, chorych, zdegenerowanych idei. Idei które w zachodniej części Europy poczyniły już ogromne spustoszenie, produkując ludzi pozbawionych kodu kulturowego, bez tożsamości państwowej, narodowej, religijnej, moralnej i regionalnej. Ciężar tej wojny wzięli na siebie także niektórzy samorządowcy, którzy w imię obalenia legalnej władzy, gotowi byli na zezwalanie demolowania swoich miast i obojętność wobec dewastowania i prób dewastowania kościołów. A więc pomników historii, kultury, dziedzictwa narodowego i naszej tożsamości. W Kartuzach rolę obrońców kościoła p.w. Św. Kazimierza wzięli na siebie zwykli mieszkańcy. Pomni hańbiących wydarzeń w innych miastach, sami się skrzyknęli i obserwowali sprzed bramy świątyni, do czego nieświadoma młodzież zostanie popchnięta przez organizatorów. Ataki na kościoły są jednym z elementów tej wojny. Padło ostatnie tabu, wcześniej naruszone w naszej historii tylko przez hitlerowskich i bolszewickich najeźdźców. Teraz tego samego dokonują bojówki lewicy, które posunęły się także do zakłócania i przerywania misteriów jakimi są msze święte. Z rzekomo tolerancyjnych i miłujących wolność wyboru nowoczesnych „postępowców” spadły maski, ukazując ich prawdziwe oblicza. 

Nieświadoma młodzież

Z pewnym zażenowaniem obserwować można było zachowanie zmanipulowanej kościerskiej i kartuskiej młodzieży na ulicach, podczas tych demonstracji. Raczej nie jest to, ta sama młodzież, dzięki której co roku pobijane są rekordy liczebności pielgrzymek do Kalwarii Wielewskiej czy do Sanktuarium Królowej Kaszub w Sianowie. W 2019 r. w głównej mszy w czasie odpustu w Kalwarii Wielewskiej, uczestniczyło 23 tys. osób, z czego znakomita większość to była młodzież w wieku szkolnym. W tym roku, mimo pandemii zanotowano tam mniejszą, choć także znamienitą, ok. 15 tys. frekwencję. W demonstracjach ulicznych ostatnich dni, największą frekwencję notowano w Kościerzynie i było to jakieś 1500 – 1800 młodych osób. Nie było wprawdzie przeciwważnej demonstracji pań, które nie strajkują, ale Internet masowo zarzucony jest ostatnio zdjęciami pięknych, młodych kobiet z hasłami: „Nie strajkuję” lub „Wspieram życie”. Pokazuje to, że dziedzictwo Kaszub ze swoimi wartościami opartymi na kulcie Boga, na istotności wiary chrześcijańskiej, na wartościach ustalonych w etosie kaszubskiej wspólnoty, ciągle wygrywa z lewackim bełkotem. Pejoratywnie pojmowane libertyńskie fantazje neobolszewików i neomarksistów ciągle nie mogą liczyć w naszym regionie na podatny grunt. Trzeba trzymać jednak rękę na pulsie, gdyż ostatnie dni pokazały, że neobolszewicka hydra podnosi łeb i coraz śmielej próbuje wyrywać naszą młodzież z rąk cywilizacji, będącej podstawą trwania zdrowych moralnie społeczeństw. 

Kto za to płaci i kto za tym stoi?

Dzieci skaczące i tańczące kaczuszki na kartuskim i kościerskim rynku, nie mają zielonego pojęcia w czym uczestniczą. Coś tam słyszały o aborcji na życzenie, o „Kaczorze”, o PiS-ie i LGBTQ. Jedna z dziewcząt zapytana na rynku w Kartuzach, czym jest aborcja eugeniczna, kim jest Francis Galton i co uchwalił Trybunał Konstytucyjny, po pięciu sekundach wytężonego namysłu odparła: „je**ć PiS”. Po  czym wybuchła śmiechem i rzuciła się w objęcia równie rozradowanych koleżanek, z wymalowanymi faszystowskimi zygzakami na policzkach. Jedna z organizatorek ogólnopolskiego „Strajku kobiet”, zdeklarowana safonka – niejaka Marta Lempart powiedziała wprost, że struktury na czele których stoi, mają już taki potencjał, także finansowy, że gotowe są na obalenie demokratycznie wybranej władzy i posprzątanie tego „burdelu jaki stworzył PiS”. Jej koleżanka Klementyna Suchanow już w 2018 r. namalowała na ścianie Sejmu napis: „Czas na sąd ostateczny” i już wtedy wymyśliła hasło: „Wyp*******ć”.  Wraz z innymi, podobnymi „rewolucjonistkami”, które wyzwolić mają nas z ucisku tyranii, powołały tzw. radę konsultacyjną, której zadaniem jest przejęcie władzy w Polsce. Dla zdrowo myślących ludzi jest to operetkowa, by nie powiedzieć komiczna sytuacja. Całkiem poważnie traktowane są za to te „bojowniczki” przez zagraniczne, wrogie Polsce ośrodki, które hojnie je finansują. Wszyscy już znają działalność liczącego sobie 90 wiosen węgierskiego Żyda, mieszkającego w USA – Georga Sorosa. Jego liczne fundacje, które powstały w Polsce jak grzyby po deszczu, zasilane są milionami dolarów. Fundacje te mają frapujące i wzniosłe nazwy, typu: „Miłość nie wyklucza”, „Otwarta Rzeczpospolita”, „Fundacja Dialog, „Mowa Miłości” czy „Nigdy Więcej”. Najbardziej znana z nich – „Fundacja Batorego”, zasilana jest przez Sorosa takim potężnym kapitałem, że sama rozdaje kilkusettysięczne granty setkom mniejszych organizacji tego typu. Na Węgrzech, premier Wiktor Orban już dawno rozgonił to „sorosowe” towarzystwo, tymczasem w Polsce trwa ich rozkwit. I trwa walka z polską kulturą, polskim dziedzictwem i polską tożsamością. Młodzież z Kartuz czy Kościerzyny, nie ma nawet świadomości, że odgrywa rolę jedynie pożytecznych idiotów, a wielkie pieniądze wędrują nad ich głowami.


http://kurierkaszubski.eu/protesty-zmanipulowanych-licealistow-przelaly-sie-przez-ulice-smartfonowy-odlam-pokolenia-pokazal-swoje-oblicze/?fbclid=IwAR2GBmy1nGXyZMJg1gtWVJp9TXKuqNAlirGemyXTGrcLDAuVpaKatBsyDp8







wtorek, 10 listopada 2020

Łukaszenko - "Zaczęli przekształcać świat"

przedruk, tłumaczenie przeglądarki 


10 LISTOPADA 2020, 18:11

Łukaszenko o współczesnych wyzwaniach: kto ma odwagę i się przeciwstawi, zachowa swój stan


Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko podkreśla, że ​​w obliczu obecnych wyzwań trzeba wykazać się odwagą i siłą, aby zachować swoje państwo. Oświadczył to dziś na spotkaniu z przewodniczącym Federacji Związków Zawodowych Białorusi Michaiłem Ordą, dowiedział się BelTA.

W szczególności głowa państwa odniosła się do sytuacji z rozprzestrzenianiem się koronawirusa i zwróciła uwagę na słuszność drogi, jaką początkowo obrała Białoruś w walce z tym problemem: „Teraz wszyscy rozumieją, że mam rację. To prawdziwa psychoza na całym świecie. Podkreślam to, co powiedziałem przed wyborami: to dla kogoś korzystne. Teraz już wiemy, kto.

„Świat zaczął się zmieniać. A covid nie jest terminem medycznym. To nie tylko i nie tak bardzo choroba. To nie jest nawet dzisiejsza gospodarka. To już globalna polityka. Zaczęli przekształcać świat. Zamieszki i zamieszki wybuchły wszędzie. Ale nadal będzie w związku z konsekwencjami załamania się gospodarki - powiedział Aleksander Łukaszenko.

Stwierdził, że na przykład spadek w poszczególnych krajach UE w tym roku ma wynieść nawet 20% PKB. „Stany Zjednoczone upadły. Jeden procent tego upadku jest obecny - cała gospodarka światowa się załamuje. Chiny nie otrzymają takiego PKB, jakim były. Dlatego nadal będzie!” - powiedział głowa państwa.

W związku z tym Aleksander Łukaszenko zwrócił uwagę na znaczenie utrzymania stabilności na Białorusi pomimo wszelkich możliwych trudności. „Nasi protestujący, a zwłaszcza uciekinierzy, którzy siedzą w Polsce i na Litwie, spodziewają się, że do wiosny załamie się gospodarka, jak wszędzie, i„ przyjedziemy tutaj, ogrzejemy Białoruś ”. Nic, cholera, Białorusi nie ogrzeją! staniemy! - powiedział Prezydent. - W gospodarce nie będzie łatwo. Spróbujemy oprzeć się temu, co mamy dzisiaj. Ale ludziom trzeba mówić, ludzi informować - do pracy kolektywów, organizacji, że tym razem nie będzie łatwo. A kto ma odwagę, Siła i wytrzyma, przetrwa i zachowa swój stan. "

Głowa państwa nazwał założenie, że Białorusini czekają na kogoś za granicą i tam będzie dobrze.

Aleksander Łukaszenko wspomniał o lekarzach, których ostatnio ostrzegał przed wyjazdami za granicę, w szczególności do Polski, na wezwanie władz tego kraju. „Niedawno mówiłem o lekarzach. Nie wiem, jak lekarze mnie rozumieli, ale chcę jeszcze raz potwierdzić: nie jesteśmy przeciwni pomaganiu w covid. Na przykład Polska, Rosja ma trudną sytuację ... Nikt nie jest przeciwny, ale to należy zrobić po ludzku - powiedział głowa państwa - Nie jesteśmy przeciwni wyjazdowi, ale należy to zrobić w sposób uporządkowany. "

Aleksander Łukaszenko podkreślił, że Białoruś ma doświadczenie, dobrych specjalistów i lekarzy. „Jeśli chcesz, żebyśmy Ci pomogli (mówimy o obcych krajach. - BelTA), to bardzo proszę. Pomożemy, doradzimy, jak stale konsultujemy się z Chińczykami, w razie potrzeby leczymy. Ale przede wszystkim muszą dbać o swój naród, o swoje państwo. Tak jak Polacy. Ale to są nasi sąsiedzi. A ludność polska, Polacy nie są winni temu, że ich przywództwo prowadzi taką politykę. Oni sami są przeciw takiej polityce. Spójrz, do dwóch miliony protestów w samej Polsce. Mieszkańcom Polski nie podoba się polityka prowadzona tam przez Dudę i innych - powiedział Prezydent.

Jest też pewien, że nikt nie pozwoli białoruskim lekarzom normalnie tam pracować: „Będą odgrywać drugorzędną, trzeciorzędną rolę. I nie chcę, aby nasi ludzie i nasi lekarze byli w ten sposób prześladowani”.

„Dlatego ostrzegam ich: spójrzcie, zanim tam pójdziecie. To jest moje stanowisko, a nie dlatego, że zamknąłem się tutaj i nikogo nie wpuszczę. Nie zamkniemy, nie będziemy mogli zamknąć. Mamy gospodarkę zorientowaną na eksport, a my nie Ameryka, nie Chiny, a nawet Rosja nie do zamknięcia. Świat jest zupełnie inny - powiedział białoruski przywódca.

Jednocześnie nikomu nie wolno wyjeżdżać - zaznaczyła głowa państwa. „Kto chce, niech jedzie. Biegał na długi rubel - jest pewien obowiązek, konsekwencje. Jak mówiłem: tam pracuje (dostał długi rubel), ale przychodzi do nas po usługi medyczne, edukację i tak dalej. i skorzystaj z tych usług. Ponieważ tutaj mamy dotacje, a opieka zdrowotna jest faktycznie kosztem państwa. Edukacja jest tym bardziej państwowa. Wszyscy za to płacimy. A on tam siedzi, nie płaci żadnych podatków ”- stwierdził prezydent - Dlatego ludzie muszą przekazywać tę prawdę, tę gorzką prawdę i nie oczekiwać, że ktoś rozwiąże za nas jakieś problemy ”.

Aleksander Łukaszenko poruszył jeszcze jeden temat, który już leży w sferze bezpieczeństwa militarnego. „Słyszeliście wczoraj, to też bardzo ważne: Polska i Stany Zjednoczone zawarły kolejne porozumienie o współpracy wojskowej. Już teraz przenoszą nowe kontyngenty żołnierzy ze Stanów Zjednoczonych (nie z Niemiec do Polski). Pytanie brzmi: dlaczego? rozumie, zwłaszcza wśród tych protestujących, niech myślą, że sytuacja nie jest taka prosta. Jeśli ktoś chce uczynić Białoruś prowincją Polski lub Litwy, to tylko przez moje zwłoki. Muszą to zrozumieć - podsumował białoruski przywódca.


https://www.belta.by/president/view/lukashenko-o-sovremennyh-vyzovah-kto-naberetsja-muzhestva-i-vyderzhit-tot-sohranit-svoe-gosudarstvo-415025-2020/



czytaj z prawej strony

 

"to jest niemożliwe panie, żeby się tak torbiel powiększyła, nigdy w życiu, to ona, wie pan, ona ma to pióro elektroniczne i jak za bardzo przesunie, to jej wyjdzie wie pan, za dużo, nie"



no, wiem


nie wiedziałem tylko, że Duda jest małym dzieckiem

teraz już wiem


poniedziałek, 9 listopada 2020

Powiązania Bidenów na Ukrainie

 

przedruk


USA: Prezydent Biden. Nie ma powodu do świętowania



przez Fabrizio Verde
 

Uroczystości, jubilacje, międzynarodowa radość. Joe Bidenowi udaje się zebrać wystarczającą liczbę wyborców, aby zostać 46. prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki. Pokonany „potwór” Donalda Trumpa. Nikt tutaj nie marzy o obronie tak reakcyjnego jak Trump. Zaprzysiężony wróg każdego socjalistę, a nawet nieśmiało antyimperialista. Jednak uczczenie wyboru Bidena jako zwiastuna nowej nadziei lub znaczącej zmiany w USA wydaje nam się przesadą. 

 

Joe Biden, musimy zawsze o tym pamiętać, był nadal zastępcą laureata Pokojowej Nagrody Nobla Baracka Obamy. Inny prezydent świętował jako nadzieję na zmianę dla stanów. Wszyscy wiemy, jak poszło. „Laureat Pokojowej Nagrody Nobla” zrzucił bomby podczas swojej prezydentury w sprawie Afganistanu, Libii, Somalii, Pakistanu, Jemenu, Iraku i Syrii. Nałożyła sankcje karne na Wenezuelę, określaną jako „niezwykłe i nadzwyczajne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego”, uzbroiła przywódców zamachu stanu w Caracas, a także w Managui w nieudanej próbie obalenia rządu sandinistowskiego, kierowanego przez dowódcę Daniela Ortegę w Nikaragui. Wspierał działania prawne w Ameryce Łacińskiej, które doprowadziły do ​​parlamentarnego zamachu stanu na Dilmie Rousseff w Brazylii i politycznego zabójstwa byłej prezydent Argentyny Cristiny Kirchner. 

 

Rodzina Bidenów ma niejasne powiązania i zajmuje się neonazistami na Ukrainie. Hunter Biden - syn Joe - dołączył do zarządu ukraińskiej firmy gazowej Burisma Holdings w maju 2014 roku, zarabiając 50 000 dolarów miesięcznie. Syn Bidena został wybrany, mimo że nie mówił językiem i nie miał żadnego szczególnego doświadczenia w dziedzinie energii. Ale został dokooptowany kilka miesięcy po decyzji Obamy o powierzeniu swojemu zastępcy zadania śledzenia przemian ustrojowych na Ukrainie. Gdzie przez przemianę mamy na myśli kolorową rewolucję, która doprowadziła do władzy na Ukrainie neonazistów w miejsce prezydenta Wiktora Janukowycza.  

 

Krótko mówiąc, szczerzy Demokraci i antyimperialiści nie mają powodu, aby świętować wybór Joe Bidena. Z drugiej strony należy rozumieć, że w Stanach Zjednoczonych istnieje reżim jednopartyjny. Polityka i interesy są takie same. Tylko ta partia jest podzielona na dwie sekcje: Demokraci i Republikanie. 


Formy mogą się zmieniać, ale drapieżny, podżegający do wojny i głęboko niedemokratyczny charakter reżimu Stanów Zjednoczonych jest niezmienny.  

Nie możemy nie zgodzić się z kandydatem na prezydenta Partii Zielonych - którego istnienia nie znasz z powodu wypaczeń fałszywie demokratycznego systemu takiego jak amerykański - Howie Hawkins, który stwierdza na swoim profilu na Twitterze: „Nie ma znaczenia, kto siedzi w Białym Domu będziemy nadal walczyć o sprawiedliwość społeczną, demokrację i prawa człowieka ukierunkowane na ludzi ”.



Jest chociaż. Jeśli stary Jo wybierze ścieżkę wynikającą z Karty ONZ zamiast starej i już wydeptanej ścieżki bomb, sankcji i międzynarodowych zbrodni, jesteśmy gotowi to naprawić. I my też jako pierwsi to napiszemy. Chcielibyśmy móc ze zdumieniem opowiedzieć o polityce nieciągłości stosowanej przez administrację Biden. Biorąc pod uwagę przesłanki, wydaje się to bardzo trudne. Ale nie chcemy ograniczać opatrzności.



https://www.lantidiplomatico.it/dettnews-usa_biden_presidente_nessun_motivo_per_festeggiare/82_38103/







sobota, 7 listopada 2020

Łukaszenko - wezwanie do dialogu

 


07 LISTOPADA 2020, 14:21

Łukaszenko wezwał przywódców Polski i Litwy do zaprzestania konfrontacyjnej retoryki i powrotu do dialogu


Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko zaapelował do przywódców Litwy i Polski z apelem o zaprzestanie konfrontacyjnej retoryki i powrót do dialogu. Powiedział to szef białoruskiego państwa podczas przemówienia przed sztabem i budowniczymi białoruskiej elektrowni jądrowej , dowiedział się BelTA.

„Chcę jeszcze raz zaapelować (do przywództwa Litwy. - ok. Biełta) dziś z tego miejsca - białoruskiej elektrowni jądrowej: mieszkajmy razem. Pracujmy razem. Nasze narody kiedyś były w jednym państwie, żyły normalnie i nadal na razie żyliśmy normalnie. Nie, weszli do naszego ogrodu niespodziewanie. Cóż, jeśli zdałeś sobie sprawę, że się pomyliłeś, opuść nasz ogród, pracujmy razem: jesteś w swoim ogrodzie, my jesteśmy w naszym. Wyprodukujmy prąd, sprzedajmy go , wymieniają prąd - powiedział białoruski lider - Żyjmy normalnie! Jesteśmy sąsiadami, a oni nie wybierają sąsiadów.

Aleksander Łukaszenko zwrócił uwagę, że w okresie funkcjonowania elektrowni atomowej Ignalina na Litwie Białoruś nie zgłosiła żadnych roszczeń. Ponadto po jej zamknięciu oferował możliwość zatrudnienia niektórych specjalistów w przyszłej białoruskiej elektrowni jądrowej. Jednak pod wpływem nacisków zewnętrznych Litwa zaczęła ostro sprzeciwiać się budowie elektrowni atomowej w Ostrowcu.

„Wypchnęli z Unii Europejskiej, śmiało, bomba:„ Stacja jest niebezpieczna, stacja jest taka i taka ”. I ruszamy. I dlaczego? Ponieważ jesteśmy dzisiaj konkurentami, konkurentami do krajów zachodnich, nie potrzebują tej stacji, tak jak nie potrzebują spokojnego, spokojnego Białoruś - powiedział prezydent.

„Prawdopodobnie po dwóch miesiącach tych walk w Mińsku zrozumieliście, czego chcą. Za granicą są już„ rządy ”utworzone dla Białorusi, pięć razy więcej niż te jednostki energetyczne. Już„ kontrolują ”nas stamtąd. Często mówię: nie waż się, odpowiemy i odpowiemy bardzo mocno - ostrzegł białoruski przywódca.

Aleksander Łukaszenko podkreślił, że Białoruś zbudowała elektrownię jądrową zgodnie z decyzją podjętą w interesie narodowym i skupiła się na bezpieczeństwie tego obiektu, co potwierdziła również opinia międzynarodowych ekspertów.


  • To samo chcę powiedzieć polskim przywódcom: nic wam nie wyjdzie. Nie będziemy klękać. Odpowiemy, a już powiedziałem: nawet jeśli jesteśmy sami otoczeni, odpowiemy. Myślę, że to zrozumieli - dodał Prezydent. - Pracujmy razem, jesteśmy gotowi do otwartej współpracy. ”


https://www.belta.by/president/view/lukashenko-prizval-rukovodstvo-polshi-i-litvy-prekratit-konfrontatsionnuju-ritoriku-i-vernutsja-k-414574-2020/





Stan takatet

 



#ANTYDARVIN. CZY ON ŻYJE CZY NIE ŻYJE?..
Tybetański mnich owinięty w skórę zwierząt został niedawno odkryty w jaskini Nepalskich Himalajów. Miejscowi naukowcy ogłosili go najstarszym żyjącym mężczyzną na świecie (ma 196 lat). Kiedyś wszedł w głęboki trans, nazywany ′′ takatet ". Jego ciało, które wpadło w stan Samadha, wciąż ma wskaźniki życiowe...
Termin ′′ samadhi ′′ oznacza stan, kiedy ′′ srebrna nitka ", wiążąca ciało i dusza pękła, a dusza człowieka na zawsze opuściła jego ciało, ale! W przeciwieństwie do zwykłej śmierci, kiedy ′′ zegar ′′ czasu biologicznego jest wyłączony, stan Samadhy jest po prostu zawieszony...
Samadhi to głęboka konserwacja ciała, jego samozachowawczość! Jednocześnie organizm nie umiera, a jedynie stopniowo, przez wiele wieków wysycha, stopniowo tracąc wodę. W takim stanie może być bez końca długo, bez biologicznego starzenia się... Ale to nie jest człowiek, w pełnym tego słowa znaczeniu, ale tylko jego puszka biologiczna muszla...


 




#АНТИДАРВИН. ОН ЖИВ, ИЛИ НЕ ЖИВ?..

Тибетский монах, завернутый в шкуры животных, недавно был обнаружен в пещерном храме непальских Гималаев. Местные ученые объявили его самым старым живым человеком в мире (ему 196 лет). Когда-то он, путем трансцедентальной медитации, вошел в глубокий транс, под названием «такатет». У его тела, впавшего в состояние самадхи, все еще есть показатели жизнедеятельности…

Термин «самадхи» подразумевает состояние, когда «серебряная нить», связывающая тело и Душу разорвалась и Душа человека навсегда покинула его тело, но! В отличие от обычной смерти, когда «часы» биологического времени выключаются, в состоянии самадхи эти часы лишь приостановлены…

Самадхи – это глубокая консервация тела, его самоконсервация! Тело при этом не гибнет, а лишь постепенно, многими столетиями высыхает, постепенно теряя свою воду. В таком состоянии оно может находится бесконечно долго, не старея биологически… Но, это не человек, в полном смысле этого слова, а всего лишь его законсервированная биологическая оболочка…


--------------------

Oszołomiony i zdumiony. Podobnie jest z tymi, którzy w zeszłym tygodniu znaleźli bardzo dobrze zachowanego mumifikowanego mnicha buddyjskiego w Mongolii.

Ale najciekawsze jest to, że wysokie autorytety buddyzmu zapewniają, że mnich, odkryty w pozycji lotosu, jest w głębokim transie medytacyjnym i że „nie umarł”.

Lekarze medycyny sądowej badają szczątki znalezione w północno-środkowym regionie azjatyckiego kraju i owinięte skórą bydlęcą.

Naukowcy nie ustalili jeszcze, w jaki sposób buddyjski ksiądz jest tak dobrze zachowany, chociaż ogólny pogląd jest taki, że głównym powodem mogą być bardzo niskie temperatury w tym kraju położonym na północ od Chin.

Jednak dr Barry Kerzin, lekarz tybetańskiego przywódcy duchowego Dalajlamy, powiedział The Siberian Times, że mnich znajduje się w rzadkim stanie medytacji zwanym „tukdam”.

„Jeśli mnich może kontynuować ten stan medytacji, może stać się Buddą” - mówi Kerzin.

Kapłan został odkryty po tym, jak został okradziony przez mężczyznę, który chciał go sprzedać na czarnym rynku.


Momia

ŹRÓDŁO OBRAZU,

PORANNA GAZETA CZASÓW SYBERYJSKICH

Podpis,

Mnich był najwyraźniej nauczycielem znanego lamy mieszkającego w byłym Związku Radzieckim.

Policja mongolska aresztowała handlarza, a mnich jest pod strażą w National Center for Forensic Expertise.

Tożsamość buddyjskiego księdza nie została ustalona, ​​chociaż spekuluje się, że jest to nauczyciel lamy Dashi-Dorzho Itigilov, którego również znaleziono zmumifikowanego.

W 1927 roku Itigilov - z sąsiedniego regionu Buriacji w ówczesnym Związku Radzieckim - najwyraźniej powiedział swoim studentom, że umrze i że 30 lat później powinni ekshumować jego ciało.

Rzeczywiście, lama siedział w pozycji lotosu, zaczął medytować i umarł.

Kiedy został ekshumowany, świadkowie twierdzą, że jego ciało było nadal nienaruszone.

Obawiając się ingerencji władz sowieckich, jego zwolennicy ponownie pochowali go w miejscu, w którym przebywał do 2002 roku, kiedy to ponownie odkopano go w środku wielkiej uroczystości i znaleziono go nadal w bardzo dobrym stanie.

Lama został później umieszczony w buddyjskiej świątyni, aby go czcić „aż do wieczności”.




https://www.bbc.com/mundo/noticias/2015/02/150205_monje_budista_momificado_ao



Samādhi (nie mylić z mahasamadhi) (skt समाधि, chiń. sanmade 三摩提 lub sanmei 三昧, kor. samadi 사마디 lub sammae 삼매, jap. さんまい, wiet. tam-ma-địa) – w religiach dharmicznych oznacza medytacyjne pochłonięcie, stan osiągany dzięki wytrwałej praktyce medytacji (np. zazen lub innej), polegający na głębokiej koncentracji niezakłóconej zewnętrznymi bodźcami. Samadhi nie polega na izolacji od świata, tylko na takim zjednoczeniu z nim, które wolne jest od lgnięcia do zjawisk.

Buddyzm

Samadhi jest możliwe tylko jeśli z czystym umysłem potrafimy w pełni zaangażować się w praktykę, odnajdując swoje centrum (jap. hara) i zbierając ześrodkowaną energię.

Definicja samadhi według Szóstego Patriarchy zenu:

Oddzielenie siebie od wszystkich zewnętrznych bodźców i niezmącony stan wewnątrz”

Inne sformułowanie autorstwa Hakuina Zenji:

W żadnym wypadku nie bądźcie przywiązani do zewnętrznego świata, a w waszych umysłach nie myślcie o tym czy o tamtym. Umysł dokładnie skupiony tylko na tym, co robimy, to jest to, co nazywamy głębokim samadhi”.

Zobacz też

  • cztery rodzaje samadhi





piątek, 6 listopada 2020

"Prezydent" Kosowa ma zarzuty o zbrodnie wojenne

 

Kosowo, prezydent Thaci składa rezygnację po potwierdzeniu zarzutów o zbrodnie wojenne


Prezydent samozwańczej Republiki Kosowa Hashim Thaci podał się do dymisji po tym, jak specjalny sąd w Hadze podtrzymał postawione mu zarzuty popełnienia zbrodni wojennych w latach 1998–1999. „Aby chronić suwerenność Kosowa, szanując stowarzyszenia ze społecznością międzynarodową, dziś rezygnuję z funkcji prezydenta ”- powiedział Thaci podczas konferencji prasowej transmitowanej na swoim koncie na Facebooku.

Jak widać, dotychczas miał w nosie "szanowanie"...

Specjalny Trybunał dla Kosowa z siedzibą w Hadze niedawno przedłużył poufny charakter aktu oskarżenia wniesionego przez prokuraturę specjalną przeciwko prezydentowi Thaci; były przewodniczący parlamentu Kadri Vaseli i inni byli szefowie Armii Wyzwolenia Kosowa (KLA), oskarżeni o popełnienie blisko stu morderstw mieszkańców Kosowa różnych narodowości.



Kilka godzin wcześniej Kadri Vaseli, który kierował tajnymi służbami KLA podczas konfliktu zbrojnego z Serbią w latach 1998-1999, poinformował, że Specjalny Sąd w Hadze podtrzymał postawione mu zarzuty i dobrowolnie udał się do Holandia i „nie jako więzień”.


3 listopada przewodniczący komisji parlamentarnej ds. Kosowa i Metohiji Milovan Drecun poinformował Sputnika, że ​​grupa robocza Skupsciny (parlamentu serbskiego) przekazała do prokuratury specjalnej w Hadze dane o 160 tajnych więzieniach ENK. używany przez kosowskich Albańczyków, gdzie torturowali, gwałcili i zabijali więźniów.

Aż 200 byłych członków Armii Wyzwolenia Kosowa zostało wezwanych w latach 2018-2019 do Hagi, w tym ich były szef i były premier Ramush Haridanaj, który złożył rezygnację i zgłosił się na ochotnika 19 lipca 2019 r. w Hadze, ale tam skorzystał z prawa do milczenia i wrócił do Prisztiny.

Międzynarodowy Trybunał Specjalny i Prokuratura Specjalna zostały utworzone w Holandii w latach 1998–1999 w celu zbadania domniemanych zbrodni popełnionych w Kosowie, ale ich rzeczywista praca rozpoczęła się w 2017 r. Na podstawie sprawozdania sprawozdawcy z 2010 r. Specjalny artykuł Rady Europy, Dick Marty o przestępstwach KLA, w tym poważnych, takich jak handel narkotykami, uprowadzenia ludzi i handel narządami.



https://www.lantidiplomatico.it/dettnews-kosovo_il_presidente_thaci_si_dimette_dopo_la_conferma_delle_accuse_per_crimini_di_guerra/82_38072/





czwartek, 5 listopada 2020

Co z przyszłością Niemiec?

 25/10/2020 11:16

autor: Tadeusz Kurlus


Niemcy muszą umrzeć



                                                                                                Ryc. z książki Theodora Nathana Kaufmanna „Niemcy muszą umrzeć”

Zapiski historyczne

„Dzienniki” Josepha Goebbelsa, ministra propagandy i oświecenia publicznego w rządzie Adolfa Hitlera, są z pewnością cennym źródłem informacji o Trzeciej Rzeszy, o ludziach, którzy byli w latach 1933–1945 u steru władzy. Zaczął je pisać jeszcze w latach młodzieńczych, a skończył niemal tuż przed popełnieniem samobójstwa.

Lektura „Dzienników” wymaga cierpliwości, ale jest warta czytelniczego wysiłku, tym bardziej, że gdy za dnia był obrzydliwym kłamcą, w słowie pisanym ujawniał, co naprawdę działo się w nazistowskich Niemczech.

Pojawiło się wiele wydań „Dzienników”, są także edycje skrócone. Jest, na przykład, amerykańskie jednotomowe wydanie. Mam niemieckie pięciotomowe. Z niego wybieram zapis Goebbelsa z 3 sierpnia 1941 roku. 

Tłumaczę:


W południe lecę do Salzburga. Po drodze mam okazję przeczytać w oryginale książkę Żyda z USA Nathana Kaufmanna „Niemcy muszą umrzeć”. Jest w swych hipotezach i z nich wysnutych wnioskach tak prowokujący, że człowiekowi po prostu twarz czerwienieje ze złości. Poza tym ów Żyd oddał wrogowi prawdziwą niedźwiedzią przysługę. Gdyby przygotował tę książkę na moje zamówienie, naprawdę nie mógłby tego zrobić dla nas lepiej i korzystniej. Upowszechnię tę książkę w Niemczech w popularnej edycji w milionach egzemplarzy, przede wszystkim na froncie i sam napiszę do niej przedmowę i posłowie. Będzie dla każdego niemieckiego mężczyzny i dla każdej niemieckiej kobiety nadzwyczaj pouczające dowiedzieć się z niej, co się poczyni z niemieckim narodem, gdyby jeszcze raz podobnie jak listopadzie 1918 pojawiły się oznaki słabości. To, że Żyd pozwala sobie z całą powagą przedstawić propozycję, by cały niemiecki naród wysterylizować, a tym samym skazać na wymarcie świadczy o rozkładzie moralności przeciwnej strony, z drugiej strony także o całkowitym braku realizmu w ocenie obecnego układu sił. W każdym razie można być przekonanym, że nie pozostawimy nic bez zmian, aby unaocznić niemieckiemu społeczeństwu, co mu grozi i w jaki sposób może się temu zagrożeniu skutecznie przeciwstawić.

Poświęćmy teraz uwagę Kaufmanowi (1910–1986) i jego książce. Był nowojorskim biznesmenem, zajmował się także pisarstwem. Zdecydowanie przeciwstawiał się zaangażowaniu USA w europejski konflikt. Ale interesował się przyszłością Starego Świata po wojnie i publikował artykuły na ten temat. „Niemcy muszą umrzeć” napisał w 1941 roku.

(Kaufman – oryginał)
Żadne wydawnictwo nie chciało książki opublikować, więc wydał ją własnym sumptem, we własnej oficynie. Znaczną część 104-stronicowego tomu faktycznie poświęcił kwestii, co począć z krajem, który zainicjował szaleńczą wojnę. Jako że Niemcy stale burzą światowy pokój... muszą być traktowane jak każdy niebezpieczny dla otoczenia kryminalista – napisał. – Ale niepotrzebne jest brać cały niemiecki naród pod miecz. Bardziej humanitarne jest wysterylizowanie go. Najszybciej i najłatwiej można by to zrobić z grupami wojskowymi, jako zorganizowanymi jednostkami. Populacja Niemiec, wyłączając zdobyte i przyłączone terytoria, to około 70.000.000 ludzi, prawie równo podzielona na mężczyzn i kobiety. Chcąc doprowadzić do wymarcia Niemiec, niezbędna byłaby sterylizacja tylko około 48.000.000, liczby wykluczającej z powodu ograniczonej siły do prokreacji mężczyzn w wieku 60 lat i kobiet w wieku powyżej 45 lat. Angażując 20.000 chirurgów i przyjmując, że każdy zoperuje dziennie minimum 25 pacjentów, uporaliby się z zadaniem wysterylizowania ich w ciągu maksimum jednego miesiąca. Ogółem męska część cywilnej populacji zostałaby załatwiona w ciągu trzech miesięcy. Jako że sterylizacja kobiet wymaga dłuższego czasu, można oszacować, że sterylizacja żeńskiej części populacji Niemiec mogłaby trwać trzy lata lub mniej (...) Oczywiście, po kompletnej sterylizacji, wskaźnik urodzeń w Niemczech zmaleje (...) corocznie liczba ludności zmniejszy się o 1.500.000.

W książce autor umieścił także mapkę Europy w jej powojennym kształcie. Jak widzimy, sporą część Niemiec przydzielił Polsce, łącznie z Berlinem.

Wydaną w USA w końcu lutego 1941 roku książkę „Niemcy muszą umrzeć” prawdopodobnie podesłał Goebbelsowi ambasador Niemiec w Waszyngtonie. I zgodnie z zapisem w „Dziennikach” zaraz po jej przeczytaniu zaczął działać. Zorganizowana przezeń kampania propagandowa rozpoczęła się 23 lipca zwołaniem konferencji prasowej, na której rzecznik rządu powiedział, że niektóre fragmenty książki napisał – bądź je podyktował – sam prezydent USA, Franklin D. Roosevelt. Tego samego dnia odpowiedni komunikat ogłosiło Niemieckie Biuro Prasowe. Potem ruszyła ofensywa gazetowa. Sztandarowy dziennik partii „Völkischer Beobachter” zamieścił 24 lipca artykuł z wybitym tytułem: „Roosevelt żąda sterylizacji niemieckiego narodu”. Podkreślono w nim, że Ameryce chodzi o wyniszczenie narodu niemieckiego i całkowite rozczłonkowanie kraju.




Wreszcie pod koniec września ukazała się 32-stronicowa broszura zatytułowana „Kriegsziel der Weltplutokratie” („Cel wojenny światowej plutokracji”). Przytoczono w niej obszerne fragmenty z oryginału. Posłowie do niej napisał sam Goebbels, który stwierdził, że przeciwko planom zniszczenia nas mamy tylko jeden środek: zwycięstwo!

Broszurę wydrukowano w pięciu milionach egzemplarzy. Na okładce pokazano Churchilla i Roosevelta (ze zdjęcia zrobionego w Jałcie, ale tu bez Stalina). Przede wszystkim wysłano ją żołnierzom na frontach, by zwiększyć ich wolę walki, w kraju nikt jej nie chciał kupować, toteż dodawano ją za darmo do kartek żywnościowych.

W USA powojennym losem Niemiec zainteresował się także członek rządu, sekretarz skarbu Henry Morgenthau (1891 – 1967), bliski współpracownik prezydenta Franklina D. Roosevelta. W sierpniu 1944 roku opracował plan okupacji pokonanego przez aliantów kraju (prezydent Roosevelt i premier Winston Churchill pierwotnie zaakceptowali go, potem jednak odmówili podpisywania się pod nim), a w październiku 1945 roku opublikował książkę zatytułowaną „Germany is Our Problem” („Niemcy to nasz problem”). W niej dokładnie wyłuszczył jaką przyszłość widzi dla Niemiec.

Między innymi zalecił: całkowitą ich demilitaryzację, podzielenie Prus Wschodnich między ZSRS i Polskę, przydzielenie Polsce Górnego i część Dolnego Śląska, likwidację przemysłu ciężkiego i przekształcenie kraju w państwo rolniczo-pasterskie, ukaranie przestępców wojennych, denazyfikację. Goebbels oczywiście zaatakował Morgenthaua, szeroko rozpropagował w aparacie propagandowym, że książka jest egzemplifikacją spisku światowego żydostwa.

Zauważmy, że niektóre propozycje Morgenthaua zostały po wojnie w polityce wobec Niemiec wprowadzone w życie.



Tadeusz Kurlus


Tekst ukazał się w nr 19 (359), 16–29 października 2020



https://kuriergalicyjski.com/historia/8776-niemcy-musza-umrzec





niedziela, 1 listopada 2020

Zagadka

 


Kto komu na poniższym zdjęciu daje mieszek z pieniędzmi, a kto odbiera?






Poniżej jest zdjęcie pomocnicze, ale najpierw Czytelniku, rozważ sytuację tutaj.


















































                A                                                                             B





Więc, kto komu daje pieniądze? 

Rozwiązania poszukaj na blogu po prawej stronie.



https://maciejsynak.blogspot.com/p/rozwiazanie-zagadki.html