Wschód kontra zachód
Narada na Kremlu na temat wyborów w ukraińskim Donbasie
Wcześniej, podczas spotkania z kadrą dowódczą Sił Zbrojnych Putin oświadczył, że FR "nie da się wciągnąć w wytrwale narzucaną jej konfrontację". Powiedział też, że Rosja nie zmieni obronnego charakteru swojej doktryny wojskowej.
- Zamiast zespołowego, cywilizowanego rozwiązywania problemów
międzynarodowych w ruch coraz częściej idą siłowe, gospodarcze i informacyjne dźwignie nacisku
- oznajmił rosyjski prezydent. Dodał, że "mimo takiego postępowania
Zachodu Moskwa jest otwarta na równoprawny, nacechowany szacunkiem
dialog na wszystkie tematy globalnego i regionalnego porządku
dziennego".
Zapewne chodzi o aluzyjne groźenie Putinowi śmiercią -
a nawet wprost....
Kierownictwo sklepu w Szkocji zakazuje mówienia po polsku
Po raz kolejny popularna sieć
supermarketów okazuje się Polakom nieprzyjazna. Kilka
miesięcy temu informowaliśmy, że duża część sklepów w Wielkiej
Brytanii prowadzi politykę nieuznawania polskich dowodów
osobistych. Okazuje się, że podobne obostrzenia dotyczą
posługiwania się językiem polskim przez pracowników.
Informację o tym, że język polski jest w
sklepach sieci na cenzurowanym przekazał redakcji polishexpress.co.uk
czytelnik ze Szkocji. Z jego opisu wynika, że menadżerowie sklepu, w
którym od pracuje od dwóch lat, bardzo dbają o to, aby wszelkie rozmowy
pomiędzy załogą a
klientami były prowadzone po angielsku. Nawet pomimo faktu, że obsługi przez polskojęzycznego
sprzedawcę domagają się... sami klienci.
"W zeszłym tygodniu, kiedy stałem w kuchni z
innym pracownikiem – również Polakiem, podszedł do nas menadżer i
poinformował, że nie wolno nam rozmawiać z klientami po polsku.
Tłumaczył, że takie są wymogi nowej polityki sieci" – pisze czytelnik
polishexpress.co.uk.
- Wielu klientów nie mówi dobrze po angielsku, a
do naszego sklepu przychodzą właśnie dlatego, że można tu spotkać
polskich pracowników – usiłował tłumaczyć mężczyzna. Podane argumenty
nie przemówiły jednak do przełożonego. - Usłyszałem, że albo dostosuję
się do reguł, albo mogę iść do domu. Jestem jedynym żywicielem
rodziny – nie mogę pozwolić sobie na utratę pracy, więc zdecydowałem się zostać – relacjonuje.
Od tego momentu, kiedy klienci nawiązywali
rozmowę po polsku, nasz czytelnik był zmuszony poinformować ich o
zakazie. Zdziwieni Polacy nie kryli oburzenia. Kilku z nich zażądało
rozmowy z kierownikiem.
- Kiedy na miejscu pojawił się zastępca
menadżera zapytałem, czy rzeczywiście nie mogę obsłużyć naszych klientów
i rozmawiać z nimi przy tym po polsku. Zastępca potwierdził, że takie
właśnie wytyczne zostały odgórnie narzucone. Następnie, bez dalszych
wyjaśnień odwrócił się plecami do klientów i pospiesznie oddalił –
relacjonuje czytelnik polishexpress.co.uk i dodaje, że urażeni klienci
zdecydowali się złożyć formalną skargę do centrali.
Nasz czytelnik zapewnia, że to pierwszy przejaw dyskryminacji, z jakim spotkał się na
przestrzeni
dziesięciu lat spędzonych na Wyspach. Podkreślił, że zakaz używania
języka polskiego przez pracowników dyskryminuje zarówno załogę, jak i
polskich klientów.
Interwencja redakcji "Polish Express"
Nie wiemy, czy zakaz mówienia w ojczystym języku obowiązuje w równym stopniu Polaków co inne nacje. W całej sytuacji najbardziej niepokoi fakt, że dyskryminacja nie wynika z polityki pojedynczego sklepu, ale z założeń odgórnie przyjętego regulaminu firmy.
Czym kierował się sklep wprowadzając takie restrykcje? Jak przekładają się one na atmosferę w miejscu pracy oraz relacje członków załogi z klientami, którzy wyraźnie domagają się pomocy polskojęzycznych pracowników? Na te i inne pytania postaramy się uzyskać odpowiedź od przedstawicieli zarządu sieci.
Kolejna angielska świnia podżega Polaków do samobójstwa w interesie brytyjczyków - czyli do wojny z Rosją.
John Schindler: Polska przygotowuje się na rosyjską inwazję
Dzisiaj, 31 października (15:51)
Polska przygotowuje się
na wypadek rosyjskiej inwazji – czytamy na stronach "Business Insider".
Autor artykułu, profesor i ekspert ds. bezpieczeństwa narodowego John
Schindler, utrzymuje, że Polska – w odróżnieniu od Ukrainy - chce być
przygotowana w razie agresji ze strony Władimira Putina.
Na wstępie autor przypomina, że po aneksji Krymu i przejęciu kontroli
na wschodzie Ukrainy, w Europie rosną obawy o dalsze militarne kroki
Moskwy. Jego zdaniem o skuteczną ochronę krajów NATO znajdujących się w
bezpośrednim sąsiedztwie Rosji może zadbać wyłącznie Polska.
"Tylko Polska ma potencjał militarny, który może poważnie przeciwstawić się ruchom Rosji na zachód. Tak
jak w 1920 roku, kiedy Armia Czerwona nie potrafiła przełamać Warszawy,
tak teraz Polska jest murem, który chroni Europę Środkową przed
działaniami zbrojnymi Moskwy" - przekonuje John Schindler.
Autor podkreśla doświadczenie
Polski w trudnych relacjach z Rosją, przypomina również wojny z udziałem
obydwu państw. Wspomina również o niedawnym zatrzymaniu osób
podejrzanych o szpiegostwo na rzecz Rosji. Jego zdaniem Polska robi
wszystko, żeby w razie konieczności mogła odpowiedzieć na agresję
Moskwy.
"(...) Warszawa podejmuje kroki,
które mają obronić kraj przed ewentualną rosyjską okupacją, którą Polacy
bardzo dobrze znają. W odróżnieniu od Ukrainy, Polska planuje
przygotować się na wypadek wypowiedzenia wojny przez Putina" - pisze
John Schindler.
Autor artykułu zwraca również
uwagę na obawy, powszechne zwłaszcza w kręgach obronnych, dotyczące
ewentualnego wsparcia sił NATO w razie ataku na Polskę ze strony Rosji.
Podkreśla, że Polacy wciąż pamiętają, jak podczas II wojny światowej
Wielka Brytania i Francja nie udzieliły im obiecanej pomocy.
Przed paroma dniami kwestię
ewentualnego ataku rosyjskich wojsk na Polskę skomentował w rozmowie z
Interią prof. nadzw. dr hab. Marcin Lasoń z Wydziału Nauk o
Bezpieczeństwie Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego.
- Sądzę, że w najbliższej
przyszłości Rosja nie zaatakuje Polski, ani innego członka NATO. Nie
jest w tej chwili na to przygotowana, ani nie leżałoby to w jej
interesie. Gra toczy się o pozostanie Ukrainy w jej strefie wpływów, ma w
znacznej mierze charakter prestiżowy. Ponadto jest także częścią
szerszej polityki dotyczącej utworzenia konkurenta dla Unii
Europejskiej, w którym to Rosja odgrywałaby główną rolę.
- Nade wszystko uważam, że Rosja
chce przede wszystkim wrócić na pozycję zajmowaną wcześniej przez ZSRR,
nie tyle już w kwestii terytorialnej czy potencjału sił zbrojnych, ale
na pozycję mocarstwa globalnego, która nie tylko była rolą deklarowaną,
ale odgrywaną. Upraszczając te terminy teoretyczne - byłaby państwem,
którego pozycja mocarstwowa jest uznawana i które w związku z tym może
więcej np. uciekać się do użycia siły i nie ponosić w związku z tym
konsekwencji - powiedział nasz rozmówca.
DJ
Polska nie posiada sił zdolnych zatrzymać ewentualny atak Rosji.
Może co najwyżej wykrwawić się w walce z potężniejszym przeciwnikiem.
Tak
Francja jak i G. Brytania mają w swoim arsenale pociski jądrowe, które
skutecznie odstraszają każdego agresora, tak więc za bardzo nie muszą
przejmować się "murem" z Polski w celu ochrony Europy Środkowej...
Tymczasem...
Wojsko Polskie się modernizuje: Najpierw kupi limuzyny Audi A6 dla urzędników i oficerów. To nie żart!
opublikowano: 30 października 2014 roku, 11:43 | autor: Zespół wGospodarce.pl | kategorie: Lifestyle | tagi: armia, gospodarka, limuzyna, przetarg, samochód, wojsko, Wojsko Polskie
Jak modernizować polską armię? Pomysłów jest wiele, jednak MON zabiera się za nie od innej strony - na początek kupi dla swoich urzędników i oficerów strategicznych limuzyny.
O sprawie informuje portal poboczem.pl.
Powodowani głębokim przeświadczeniem o konieczności udzielania wszechstronnego wsparcia dla naszej armii bronić będziemy decyzji o zakupie
nowych samochodów służbowych dla dwóch generałów, piastujących
stanowiska, których same już nazwy muszą wzbudzać popłoch w szeregach
wroga. Chodzi mianowicie o Dowódcę Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych
oraz Dowódcę Operacyjnego. Jak poinformował jeden z tygodników, pełniący
te strategiczne funkcje oficerowie mają jeździć nowiutkimi Audi A6, nabytymi w ramach "Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP w latach 2014-15".
Oficerowie otrzymają za
pieniądze podatników limuzyny Audi A6.
Jak wiadomo, jednym z podstawowych elementów świadczących o dobrym
wyszkoleniu żołnierza jest umiejętność kamuflażu. Trzeba przyznać, że w
przypadku przetargu
na "A-szóstki" nasza armia zdała egzamin z maskowania na piątkę.
Realizację zamówienia powierzono dla niepoznaki 12 Wojskowemu Oddziałowi
Gospodarczemu w Toruniu.
Ile będą kosztować
podatników limuzyny? Niemal dwa miliony
złotych
Zadziwiają niektóre wręcz pod pewnymi
względami paniczne reakcje polityków Zachodu na przeloty rosyjskich
samolotów. Nie da się tego wytłumaczyć inaczej niż odmawianiem Rosji
prawa do komunikowania się z jej suwerennym terytorium nad Bałtykiem.
Samoloty rosyjskie zawsze latają klasycznym szlakiem z rejonu
Petersburga do Kaliningradu, bo inaczej nie są w stanie się tam dostać
jak tylko nad wodami międzynarodowymi. Loty nad terytorium Litwy trzeba
odpowiednio wcześniej zgłosić, a państwo ma prawo odmówić prawa do
wykorzystania jego przestrzeni powietrznej dla lotów wojskowych – nawet
nieuzbrojonych.
Rosja ma bardzo długie tradycje w
zakresie lotniczych patroli morskich, posiada w tym zakresie dokładne
rozpoznanie terenu, sprawdzone samoloty, wyszkolone załogi i może
przeprowadzać patrole praktycznie nad wszystkimi akwenami morskimi,
które są w pobliżu jej terytorium. Zasięg jej samolotów dalekiego
zasięgu z rodziny Tu-95, Tu 22M lub Tu-160 jest w istocie regionalny a w
przypadku ostatniego typu wspaniałego bombowca strategicznego globalny.
Poza tym Rosjanie często wykorzystują samolot Ił-20 do dalekich patroli
morskich oraz niezliczoną ilość samolotów transportowych wyposażonych w
odpowiednią aparaturę ad hoc. W istocie te ostatnie są najgroźniejsze,
ponieważ nigdy nie wiadomo, co mają w ładowniach, co rejestrują.
Normalnie jak lecą samoloty szpiegowskie – to się wyłącza nadajniki i
radary, albo wprowadza je w tryb pracy nierejestrowanej mającej
dostarczyć błędnych danych zwiadowcy.
Te samoloty z zasady nie latają same nad
tak gęsto najeżonym obroną powietrzną i przeciwlotniczą akwenie jak
Bałtyk. Osłona myśliwców przewagi powietrznej dalekiego zasięgu jest
oczywistością. Nad Arktyką mogą latać same, ponieważ zanim cokolwiek się
do nich zbliży, są w stanie przemieścić się w rejon własnej osłony
przeciwlotniczej.
Bombowce są nosicielami pocisków
manewrujących średniego i dalekiego zasięgu, ich głowice potencjalnie
mogą być niekonwencjonalne, w tym oczywiście jądrowe. W tym kontekście
stałe patrole oznaczają stałą obecność w rejonie – potencjalnego
odpalenia pocisków manewrujących, którymi można zaatakować
nieprzyjaciela. Właśnie, dlatego z taką pasją samoloty NATO zawsze
starają się przechwycić bombowce rosyjskie, żeby załogi wiedziały, że
nie unikną śmierci. Klasycznych „bomb jądrowych” zrzucanych
grawitacyjnie dzisiaj raczej się nie używa, takie działanie byłoby zbyt
prymitywne, a możliwe środki przenoszenia w postaci rakiet bazowania
lądowego, morskiego lub właśnie odpalanych z latających bombowców – dają
efekt podwójnego spustu oraz zwiększają zasięg. Duży bombowiec miałby
problemy nawet nad naszym krajem, ale kilka pocisków manewrujących – ma o
wiele większe prawdopodobieństwo przedarcia się i ataku.
O tym wszystkim wiadomo mniej więcej od
połowy lat 60 tych, zresztą patrole powietrzne tak naprawdę wymyślili
Amerykanie (i Brytyjczycy), których samoloty ze Strategic Air Command
B-47, potem głównie B-52, B1B, – dzięki tankowaniu w trakcie lotu stale
dyżurowały w powietrzu w wybranych rejonach w pobliżu granic ZSRR, żeby
na rozkaz skierować się nagle do ataku z wielu stron w głąb tego
państwa. To funkcjonowało do 1992 roku i było bardzo, ale naprawdę
bardzo drogie.
Mając powyższe na uwadze oraz
oczywistość geografii – po prostu nie można zrozumieć, dlaczego państwa
NATO nie porozumieją się z Federacją Rosyjską, co do przelotów nad
terytorium państw bałtyckich w taki sposób, żeby wszyscy mieli z tego
korzyść. Przecież krótszy lot, to tańszy lot i bardziej bezpieczny. Z
drugiej strony wszystko można kontrolować w korytarzach powietrznych i
godzinach przelotów. Cała sytuacja jest trudna i ma na celu – jak można
ocenić – utrudnienie Rosji komunikacji lotniczej z jej wydzieloną
częścią terytorium. W ostateczności, jeżeli Litwini się nie zgodzą niech
latają nad Białorusią i Polską, przecież to nie jest żaden problem, ani
dla nas, ani dla pilotów. Ma to jeszcze tą zaletę, że można taki ruch
monitorować, odpowiednio „czytając” takie transport podobnie jak
Amerykanie czytali informacje o stanie japońskiej obrony na wyspach
Pacyfiku podczas II-giej Wojny Światowej m.in. z częstotliwości ruchu
lotniczego, jaki rejestrowali. Zmianę zachowania partnera od razu można
traktować, jako sygnał. Naprawdę można się porozumieć i dogadać.
Jeżeli to nie nastąpi, to kiedyś jest
możliwe, że sytuacja przekształci się w incydent, jakiemuś pilotowi
zagrają nerwy i np. dojdzie do zderzenia w powietrzy lub walki
powietrznej. Co wówczas? Kto poniesie konsekwencje emocji dwóch pilotów
kilka tysięcy metrów nad Bałtykiem?
Reasumując – samoloty po to mają
skrzydła, żeby latać. Nie ma w tym niczego dziwnego, natomiast, jeżeli
do tych przelotów dorabia się politykę i kreuje się konflikt, to trzeba
mieć mocne dowody, żeby wybronić się z ewentualnych zarzutów o agresję.
Szkalowaniu,
kłamstwom i prowokacjom medialnym wobec osoby pana Władimira Putina –
Prezydenta Federacji Rosyjskiej nigdy dość. Już wiadomo, że to szatan,
damski bokser, jego tygrys uciekł do Chin (oczywiście z głodu), a
Rosjanie się go boją. Właśnie nieudolnie próbowano przemycić do
światowego mainstreamu, że ma raka. Za tydzień prawdopodobnie
przeczytamy, że zjada małe dzieci na śniadanie w całości. Brakuje tylko
dywagacji na temat skrywanego homoseksualizmu, (ponieważ na zachodzie
nie można z tego żartować) oraz lewitacji.
Nie ma takiego kłamstwa, którego
zachodnie czynniki wpływu nie byłyby w stanie przylepić do osoby pana
Putina. Co ciekawe nic się nie mówi na temat pana Miedwiediewa lub pana
Ławrowa, chyba że pierwszego próbuje się na siłę skonfrontować z
Prezydentem Putinem, a drugiemu doczepić łatkę np. „Pana Nieeet”.
To wszystko jest tym bardziej żałosne,
ponieważ w wielu przypadkach za tymi kłamstwami stoją tzw. rosyjscy
dysydenci, którzy uciekli na zachód – oczywiście, żeby się chronić przed
prześladowaniami ze strony aparatu przemocy państwa rosyjskiego.
Jest jeszcze ulubiony temat – kobiet
pana Putina, oj tutaj nie raz dostało się, czy to rosyjskim gwiazdom
estrady, czy też gwiazdom sportu – jedno trzeba przyznać, jeżeli chociaż
procent z tych rzekomych podbojów seksualnych Prezydenta jest prawdą,
to można tylko zazdrościć, jednakże jest mały problem – chodzi o
wiarygodność domniemań i przecieków. Nie ma żadnych potwierdzeń, a
interpretowanie spojrzenia Prezydenta na dekorowaną przez niego złotą
medalistkę igrzysk lub mistrzynię świata to po prostu podłość. Nie da
się tego inaczej nazwać, jak brakiem szacunku do innych ludzi.
Naprawdę nie ma takiego kłamstwa, nie ma
takiej podłości, do którego nie posunęłyby się ośrodki wpływu z
zachodu, żeby tylko nie przepuścić próby uderzenia w autorytet pana
Władimira Putina.
To zastanawia, to zmusza do refleksji,
ponieważ wściekłość tych ataków, jak również ich skala – zwłaszcza w
proliferowanie przez adresata, czyli opinię publiczną to jest coś, co
można porównać tylko z działaniami czarnego PR-u wobec Adolfa Hitlera.
Można się, bowiem zapytać – czy jeżeli pan W. Putin miałby rzeczywiście
nowotwór czy nie należałoby mu współczuć? Przecież te kłamstwa
obwieszczone światu przez jeden z amerykańskich portali to właśnie nic
innego jak życzenie śmierci! Kim muszą być ludzie, żeby komuś tak źle
życzyć, kogo dodajmy NA PEWNO nie znają, nie przeczytali nawet jednej
strony jego oficjalnych wypowiedzi, już nie mówiąc o możliwości
obserwowania i słuchania jego swobodnych dialogów z publicznością! To
się nie nadaje nawet do komentowania, po prostu trzeba ubolewać nad
poziomem niektórych zachodnich publikatorów oraz skalą zakłamania
znacznej części opinii publicznej, ponieważ to jest po prostu żałosne.
Jedyne, co jak do tej pory w osobie pana
Putina odpuszczono, to złośliwości wobec jego rodziny, ale jak się
okazało „dysydentki” rosyjskiego pióra napisały już nie jedną książkę, w
której z Ojca Prezydenta robi się donosiciela i inne żałosne historie
adresowane wobec ludzi, którzy przeżyli trzy okrutne lata głodowej
blokady Leningradu! Jakby tego było mało – ukraińska diaspora w Holandii
swego czasu urządziła polowanie na jedną z córek Prezydenta, która
rzekomo mieszka w tym kraju. Czy to jest normalne? Czy w taki sposób
buduje się dialog i porozumienie, – jeżeli obraża się czyichś rodziców i
chce zlinczować dzieci? Co trzeba mieć w głowie, żeby być tak podłym
człowiekiem?
Więc po tych wszystkich kłamstwach
naprawdę nie dziwmy się, jak za tydzień przeczytamy w jakimś poczytnym
Amerykańskim dzienniku lub portalu, że Władimir Putin zjada małe dzieci w
całości, oczywiście pojawi się przepis, zdjęcia, oraz reklama małego
sosu, którego używa Prezydent. Niestety potwierdza się stara prawda –
kłamstwo wielokrotnie powtarzane zaczyna żyć własnym życiem, będzie się
odbijać, wracać echem, wzmacniać, osłabiać, kojarzyć z innymi
kłamstwami, w ostateczności zawsze zaboli adresata a nawet, jeżeli nie,
to spowoduje, że chociaż jedna z osób go popierających się zastanowi, bo
podobno w każdym kłamstwie jest odrobina prawdy.
No to, na co stawiamy? Warto obserwować
te kłamstwa, ponieważ im są podlejsze – tym większy to dowód na
wściekłość siepaczy, którzy nie mogą nawet napluć na swoją ofiarę. To
klasyczne spuszczanie pary z maszyny propagandowej, taka rozgrzewka
mająca na celu spowodowanie, żeby wszystkie mechanizmy przemysłu pogardy
i kłamstwa były należycie naoliwione i podskakiwały w wyczekiwaniu na
kolejne kłamstwa, które będą zwielokrotniać, wyostrzać i pieczołowicie
rozpowszechniać.
Niech żyje kłamstwo i hipokryzja, tylko one zostały w retoryce Zachodu.
http://fakty.interia.pl/tylko-u-nas/news-john-schindler-polska-przygotowuje-sie-na-rosyjska-inwazje,nId,1545431#iwa_item=7&iwa_img=0&iwa_hash=41363&iwa_block=facts_news_small
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/narada-na-kremlu-na-temat-wyborow-w-ukrainskim-donbasie/hd0cl
http://wiadomosci.onet.pl/wielka-brytania-i-irlandia/kierownictwo-sklepu-w-szkocji-zakazuje-mowienia-po-polsku/hg0z9
http://wgospodarce.pl/informacje/17115-wojsko-polskie-sie-modernizuje-najpierw-kupi-limuzyny-audi-a6-dla-urzednikow-i-oficerow-to-nie-zart
http://obserwatorpolityczny.pl/?p=26992
http://obserwatorpolityczny.pl/?p=26957
o tym samym.
U nas przyjmuje się powstanie państwa razem z chrztem Polski bo odtąd zaczyna się archiwistyka katolicka, co było wcześniej (runa, świątynie) spalono.
Niemcy historie Polski nauczają o 300 lat wcześniej.
Największą szkodę przyniósł nam Bruckner i Lelewel podważając autorytatywnie dokonania polskich badaczy, okazuje sie w co nigdy nie wątpiłem, że mieli racje.
Mezalians i wstyd Brucknera, że związał się z osobą niskiego stanu, podobno zaważył na tym, że nigdy nie wrócił do Polski.
Moim zdaniem, jako wyróżniający się slavista był pod baczną obserwacją służb niemieckich, w efekcie zrobiono z niego slavistę "wybitnego", a to co pisał - pisał pod dyktando interesów niemieckich.
Po drugie coś z opublikowaną mapa jest nie tak, pomijając niebieski kolor , w tym okresie na mapach pisano "Slavic" bądź różne warianty tego słowa ale rys mapy jest w porządku.
Piszę dlatego że mam ok. 60 map z wczesnych okresów słowiańszczyzny i 3Gb tekstu ale nie mam takiej mapy.
Kolejna sprawa, dr. Jaśkowski pisze:
(...)Podobnie między bajki włożono sprawę, że „myszy zjadły Popiela”, a Karol Szajnocha dokładnie 100 lat wcześniej wyjaśnił, że pojęciem „mysses” nazywano w tamtym okresie najazdy wikingów. Było ich koło 11, między innymi 3 w Polsce, ale i Norymbergię „myszy” zjadły.
http://goo.gl/HVVYmy
Chciałem zapytać, czy wiadomo Panu coś na ten temat?
Np, tytuł książki bądź podobne twierdzenia innych autorów?
Był bym wdzięczny za info.
Jaśkowski często wspomina o tym okresie ale nigdy nie podaje źródeł tych rewelacji poza tym jednym skąpym przypadkiem.
Pozdrawiam.
Powstała też z potrzeby serca, aby je sycić....
Co do myszy - mam pewne skojarzenia, nic konkretnego.
O myszach Popiela będzie w drugiej części ...cyklu, jaki mam w głowie.
Z tym, że tej drugiej części, ze względu na szwabskie rządy w Polsce, być może nigdy nie opublikuję.
Ściągnąłem z biblioteki książkę Szajnochy pod tytułem:
"Lechicki początek Polski"
W rozdziale o Popielu faktycznie pisze o najazdach "myszaków".
Pisze to bez wyjaśnień tak jak by to było powszechnie znane zjawisko.
Ponieważ jestem starym człowiekiem że złym wzrokiem czytam na raty po kilka zdań.
Czekam na kolejny Pański artykuł na ten temat.
Pozdrawiam.
Myszy to szkodnik - wyżera ziarno, niszczy zapasy - niszczy pracę ludzką.
Więc może myszy, TO PO PROSTU 5 KOLUMNA.
Chmara pasożytów oblazła niepostrzeżenie nasze starożytne państwo i doprowadziła do upadku - tak jak teraz to się dzieje.
Wylałem morze atramentu na ten temat.
PS> proszę sprawdzić pocztę, pozdrawiam.