Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

piątek, 25 lipca 2025

Niezależna.pl - "chłodnym okiem"

 



Taka ciekawostka, na kanwie tekstu  "Chłodnym okiem"


W tym roku niezależna.pl zmieniła layaut, poprzedni zawierał taki pastelowy jasnozielony kolor i  wyglądał tak:

















a teraz wygląda tak:




od razu rzuciło mi się w oczy, że zamiast swojego sztandarowego jasnozielonego zastosowali "mój" kolor z bloga, jakim od lat podkreślam swoje komentarze (i który zastosowałem w layaucie), czyli blue-black którym właśnie piszę te słowa...


Z ciekawości sprawdziłem podobieństwo...




U mnie tekst na stronie wypada w jakby jaśniejszej tonacji - szczególnie na print screenie (może to być też kwestia skali tj. powiększenia strony do 110% - im większe powiększenie, tym jaśniejszy kolor - kolor daty posta wydaje się czarny, ale przy powiększeniu 500% widać, że to blue-black), ale idzie znaleźć piksel o identycznym kolorze...


poniżej :

HEX = 1b4b79 dla napisu: "Gdańska walka..."

RGB = (27,75,121,255) dla mojego tekstu






jak widać wartości RGB pod konwersji do HEX dają identyczny HEX jak na stronie niezeleznej..












Prawym Okiem: Prawicowe media manipulują

press.pl/tresc/49427,niezalezna_pl-z-nowym-layoutem




Prawicowe media manipulują

 

...też.

Też manipulują.






przedruk



Prawicowe media manipulują, internet demaskuje. TOP 5 manipulacji tego "sezonu"


Michał Gąsior

28 lipca 2015, 11:50


W Telewizji Republika nadawany jest program "Kulisy manipulacji", który ma pokazać, jak "prorządowe media robią nam wodę z mózgu". Problem w tym, że jeśli ktoś ostatnio na polu propagandy i manipulacji bije rekordy, to są to raczej prawicowe media. Oto dowody. I powody, dla których portale typu Niezalezna.pl i wPolityce.pl zaczynają bojkotować internauci.





Niezalezna.pl i wPolityce.pl w ostatnim czasie ścigają się w manipulacjach 
Fot. wPolityce.pl/tinyurl.com/qavoff8


ZMYŚLONA WYPOWIEDŹ? NIE SZKODZI


Fot. Twitter



Środowisko “wSieci” bardzo oburzało się, kiedy w programie Tomasza Lisa cytowano wpisy z fikcyjnego konta na Twitterze Kingi Dudy (za co potem przeproszono). Portal Karnowskich zrobił dokładnie to samo, z tym wyjątkiem, że publikacja nie doczekała się ani sprostowania, ani przeprosin. Chodzi o wpis na fake’owym profilu polityka PO Adama Szejnfelda. Komentując informacje o tym, że 10 proc. Polaków można zaliczyć do ekonomicznej “podklasy”, miał napisać: “A co to jest 10 proc.?”.


To nic, że obok tweeta widniała informacja, że “konto ma charakter parodiowy i humorystyczny”. Portal wGospodarce.pl najpierw stworzył artykuł o “pogardzie polityka PO dla najuboższych”, a potem bez słowa go usunął.

ARTYKUŁY O SKOK-ACH DO KASACJI





Fot. Niezalezna.pl/Wykop.pl


W kasowaniu niewygodnych treści prawicowe portale mają zresztą bogate doświadczenie. Sztandarowy przykład to wychwalające SKOK Wołomin teksty m.in. na “Niezależnej”. Pisano tam m.in. o “dużych zyskach kasy”. Kiedy okazało się, że SKOK Wołomin to bankrut, za którym może stać mafia, pochwały po prostu się rozpłynęły…




FAŁSZEM W POSŁANKĘ




Fot. Niezalezna.pl


Na początku lipca tego roku Niezalezna.pl napisała o posłance PO Ewie Drozd, która prowadząc samochód miała znacznie przekroczyć prędkość i została zatrzymana przez policję. “Za swoją jazdę nie dostała ani mandatu, ani punktów karnych. Pokazała policjantom swoją legitymację poselską i dzięki immunitetowi uniknęła dodatkowej kary” – można przeczytać w tekście.


Szybko okazało się, że to nieprawda. Inne media, w tym portal braci Karnowskich, pisały, że “jak relacjonuje policja, posłanka nie zasłaniała się immunitetem i od razu przyjęła mandat”. Na stronie “Niezależnej” wciąż widnieje jednak wcześniejsza, zmanipulowana wersja wydarzeń.





KŁAMSTEWKO O RADWAŃSKIEJ




Fot. Niezalezna.pl

Prawdziwym manipulacyjnym majstersztykiem portali Niezalezna.pl i wPolityce.pl była opisana przez nie historia Agnieszki Radwańskiej, która po zwycięskim meczu na Wimbledonie miała wyprosić dziennikarzy TVN z jej konferencji prasowej. “Jak powiedziała - cały czas bojkotuje telewizję” – stwierdzono w tekstach, które szybko zyskały popularność i poniosły się na portalach społecznościowych.
Na szczęście przytomność zachowali inni dziennikarzy relacjonujący Wimbledon, m.in. z “Gazety Wyborczej” i “Przeglądu Sportowego”. Zaapelowali, by nie dać się nabrać na “fejkowy news”, bo opisana na prawicowych portalach sytuacja nigdy nie miała miejsca.


Do tego dementi odniósł się portal Karnowskich. Napisał, że “informację podawali kolejni internauci, a była ona tym bardziej prawdopodobna, że konflikt polskiej sportsmenki i TVN trwa już kilka lat”. Za podanie “chochlika dziennikarskiego” przeproszono.

SEJMOWY PRZEKRĘT NA GŁOSACH



Fot. wPolityce.pl



“Posłowie PO przeciwko rozstrzyganiu spraw na korzyść podatnika” – doniósł dwa tygodnie temu portal Karnowskich. I tutaj wkradła się manipulacja. Obnażył ją jeden z użytkowników “Wykopu”. Jak napisał, prawda jest taka, że PO głosowała za ustawą o rozstrzyganiu spraw na korzyść podatnika, a przeciw zaledwie jednej poprawce. Poprawka ta wbrew woli Platformy została zresztą przyjęta i partia zaakceptowała ustawę w ostatecznym kształcie.

Ten i inne wymienione przypadki to tylko najnowsze przykłady manipulacji prawicowych dziennikarzy. Jest ich mnóstwo, a niektóre, jak ta z
informacją o będącym pod wpływem alkoholu prezenterze "Panoramy", zapewniły sobie poczesne miejsce w niechlubnej historii dziennikarstwa. Co nie przeszkadza prawicy kreować się na ostoję prawdy i niezależności.






natemat.pl/149863,prawicowe-media-manipuluja-internet-demaskuje-top-5-manipulacji-tego-sezonu






czwartek, 24 lipca 2025

Pobudzenie

 


Duda o wieszaniu





redaktor z Polsatu

bardzo zresztą sprawny w swojej robocie - to akurat nie komplement

te dwa filmy są bardzo dziwne, a szczególnie radaktor ma radość, że może tak głośno powiedzieć o elitach - jest "bezpieczny", bo tylko powtarza opinię rozmówcy



nie wiem, kto to jest ten Witkowski, ale rozmowa jest bardzo dziwna - jednak aktorstwo, tylko na jakie potrzeby?




nigdy nie widziałem ich tak krzyczących, pobudzonych


i to tak na podobny sposób...







nie każdy może wejść??












facebook.com/watch/?ref=saved&v=1011340410895198

youtube.com/watch?v=OnwtXvPasNE

.youtube.com/watch?v=J3MB1vDgHs4

facebook.com/watch/?ref=saved&v=1230344432166821


wpolityce.pl/polityka/735825-prezes-ogb-elity-sa-po-prostu-bezdennie-glupie



środa, 23 lipca 2025

Obecna SI możliwa tylko w konsekwencji kradzieży














Dr Filip Biały. O sztucznej inteligencji dla dorosłych

piątek, 11.04.2025



Od 2019 r. prowadzę – z narastającym pesymizmem – zajęcia z zakresu etycznych, społecznych i politycznych implikacji sztucznej inteligencji. SI stała się w tym czasie narzędziem służącym przede wszystkim poszerzaniu i utrwalaniu dominacji kapitalizmu cyfrowego, żerującego nie tylko na efektach pracy naszych rąk i umysłów, lecz także na naszych danych. Czy trend ten się zmieni, jeśli zaczniemy o SI rozmawiać w dojrzały sposób?

Społeczne wyobrażenia o SI opierają się dziś na narracjach produkowanych w Dolinie Krzemowej. Oligarchowie, tacy jak Elon Musk, Mark Zuckerberg czy Sam Altman, przekonali opinię publiczną i polityków, że SI to sprzyjający ludzkości postęp i wzrost produktywności. Niekiedy idą dalej, kreśląc transhumanistyczne wizje o umożliwionej przez SI kolonizacji przez ludzkość przestrzeni kosmicznej.

Wielu z nas daje się uwieść skromniejszym obietnicom: że SI zwiększy naszą własną produktywność. Wystarczy, byśmy nauczyli się korzystać sprawnie z narzędzi takich jak ChatGPT. Rzeczywistość jest, niestety, bardziej skomplikowana, a perwersja tych narzędzi złożona. Po pierwsze, powstają one w wyniku naruszenia własności intelektualnej, mimo iż kapitalizm głosi, że własność ta jest święta. Po drugie, ich tworzenie zużywa ogromne ilości energii, pogłębiając kryzys klimatyczny. Po trzecie, rzekomy wzrost produktywności nie sprawia, że mamy mniej pracy: wykonując nasze zadania szybciej, dostawać będziemy ich więcej. Po czwarte, im częstsza interakcja z SI, tym więcej danych przekazujemy korporacjom cyfrowym, powiększając własne zniewolenie.

Nie brak badań, które ukazują te i inne konsekwencje bezkrytycznego wdrażania SI. Charakterystyczne, że najważniejsze książki piszą o tym kobiety: „Broń matematycznej zagłady” Cathy O’Neil, “Automating Inequality” Virginii Eubanks czy „Wiek kapitalizmu inwigilacji” Shoshany Zuboff to pozycje obowiązkowe. Nawet jednak te autorki grzeszą obowiązkowym optymizmem: w konkluzji ich książek znajdziemy budzące nadzieję alternatywy, które miałyby sprawić, że SI zaczęłaby służyć całym społeczeństwom.

Ja pozostaję pesymistą. W obecnej postaci SI to technika możliwa tylko w konsekwencji kradzieży własności intelektualnej, katastroficznego dla klimatu zużycia energii oraz eksploatacji danych. Tak rozumianej SI nie da się naprawić, trzeba zreformować podstawy systemu społeczno-ekonomicznego, który technikę tę stworzył, a działa dziś w interesie technooligarchów. Dojrzała rozmowa o SI musi rozpocząć się od uświadomienia sobie tego faktu.





Dr Filip Biały. O sztucznej inteligencji dla dorosłych

www.uniwersyteckie.pl/nauka/dr-filip-bialy-o-sztucznej-inteligencji-dla-doroslych

Koniec wojny 8 maja 1945


tekst nieskończony


Propaganda niemiecka nie ustaje.





przedruk 
tłumaczenie automatyczne z niemieckiego


Koniec wojny 8 maja 1945

8 maja 1945 roku: Jak Manfred Schirmacher przeżył ucieczkę i wydalenie po II wojnie światowej



Czas czytania: 4 minuty

80 lat temu, gdy zakończyła się II wojna światowa, alianci wyzwolili Niemcy spod dyktatury nazistowskiej. Miliony Niemców uciekły na zachód. Manfred Schirmacher miał wtedy siedem lat.


zdjęcie 
epd-bild/Michael Ruffert

Manfred Schirmacher przeżył II wojnę światową


Był wtedy dzieckiem, ale Manfred Schirmacher nie może pozbyć się wspomnień: "Do dziś pamiętam, jak za nami spadła bomba, a wóz z końmi i ludźmi zatonął w lodzie" – wspomina 88-latek. W tym czasie, w lutym 1945 r., miał siedem lat i uciekał pieszo wraz z rodziną przez zamarznięty zalew w pobliżu Królewca w Prusach Wschodnich. Kilka dni wcześniej opuścili swoją wioskę Postnicken.

Nacierająca armia radziecka odcięła szlaki lądowe i chłopiec, jego matka i dwunastoletni brat są w drodze, jak setki tysięcy innych, konno i wozem, pieszo, przewiezieni ciężarówkami, pociągami towarowymi, statkami przez Morze Bałtyckie na zachód. Wojna szaleje wszędzie: słychać strzelaninę, nisko lecące samoloty ścigają się nad trasami, ciągle spadają bomby.


Rodzinie udaje się zdobyć miejsce na statku wielorybniczym "Walter Rau". Jako dziecko, jak wspomina Schirmacher, "było to dla mnie wspaniałe przeżycie, gdy zobaczyłem wiele statków w konwoju". Ale po dobrym uczuciu szybko pojawia się strach. Statki zostają zaatakowane przez łódź podwodną, ale udaje im się uciec. Inne statki, takie jak "Wilhelm Gustloff", zostają trafione i toną; Giną tysiące uchodźców.


Koniec wojny i kapitulacja w 1945 r.

"Walter Rau" w końcu cumuje w Kopenhadze, która jest nadal okupowana przez niemiecki Wehrmacht aż do kapitulacji nazistowskich Niemiec 8 maja 1945 roku. "28 marca pozwolono nam zejść na ląd" – wspomina ściszonym głosem Schirmacher – "Dostałem dodatkowe jajko na twardo od Czerwonego Krzyża, ponieważ były to moje ósme urodziny".

Podobnie jak Schirmacher i jego rodzina, miliony ludzi wyruszyły w podróż 80 lat temu: uciekali z Prus Zachodnich i Wschodnich, Pomorza czy Śląska przed wojną rozpętaną przez narodowosocjalistyczne Niemcy. Członkowie Armii Czerwonej, wyzwoleni Polacy czy Czechosłowacy mszczą się także za czas okupacji i brutalną kampanię eksterminacyjną Hitlera. Wielu Niemców na Wschodzie umiera od bomb, głodu, zimna i chorób. Dochodzi do morderstw, strzelanin i gwałtów.

Istnieją różne dane dotyczące liczby ofiar wśród niemieckich uchodźców i przesiedleńców:

 "Zakładamy, że ponad 600 000 do miliona osób zmarło w wyniku ucieczki i wypędzenia" – mówi Gundula Bavendamm, dyrektor Centrum Dokumentacji Ucieczek, Wypędzeń i Pojednania w Berlinie. Ponad 1,5 miliona losów uważa się za niewyjaśnione, podczas gdy inne źródła często mówią o dwóch milionach ofiar.





Konferencja poczdamska 1945

Kilka miesięcy po zakończeniu wojny, w sierpniu 1945 r., alianci podjęli na konferencji poczdamskiej decyzję o "uporządkowanym przesiedleniu ludności niemieckiej" z Polski, Czechosłowacji i Węgier. W wyniku ucieczki i wysiedlenia ojczyznę traci łącznie ponad 14 milionów Niemców z ziem wschodnich i zamieszkałych przez Niemców regionów Sudetów, Rumunii czy Węgier. 12,5 mln z nich dociera na tereny na zachód od Odry jako uchodźcy i przesiedleńcy.

"Około dwie trzecie z nich przesiedleńców przybyło do zachodnich stref okupacyjnych", wyjaśnia Bavendamm. Jedna trzecia trafiła do strefy okupacyjnej ZSRR, a więc później do byłej NRD. Ale przyjęcie przez rodaków nie było bynajmniej przyjazne. "W 1945 roku ani na Wschodzie, ani na Zachodzie nie było »kultury gościnności«" — wyjaśnia historyk. Powojenne społeczeństwo walczyło o przetrwanie, miasta były niszczone. "I chociaż Niemcy przychodzili do Niemców, to jednak doświadczali obcości, na przykład z powodu różnych dialektów i obyczajów" – opisuje sytuację Bavendamm.

O ile jednak w NRD o wypędzonych nazywano "przesiedleńcami", a w dyktaturze trzeba było milczeć o cierpieniach i doświadczeniach, o tyle w Republice Federalnej Niemiec obowiązywały tzw. Landsmannschaften wypędzonych, a polityka zapewniała rekompensatę w postaci wyrównania ciężarów. "A przesiedleńcy, którzy musieli zaczynać od nowa, swoją pracowitością przyczynili się do ożywienia gospodarczego na Wschodzie i Zachodzie", mówi Bavendamm.

Manfred Schirmacher przez kolejne trzy lata przebywał w Danii w obozach, które po zakończeniu wojny zostały przejęte przez duński rząd. Dopiero w 1948 roku rodzina otrzymała pozwolenie na emigrację do Neustadt w Szlezwiku-Holsztynie, gdzie ojciec znalazł w międzyczasie pracę.

Kształcił się jako monter maszyn rolniczych, później został inżynierem i ostatecznie przez 40 lat pracował w firmie farmaceutycznej w Bergkamen. Jego żona Helga również w dzieciństwie uciekała z terenów dzisiejszej Polski: 
"W styczniu 1945 roku uciekłem z matką i trójką rodzeństwa z Nakel w Prusach Zachodnich" – mówi 87-latek. W jej umyśle wciąż pozostaje etap ucieczki. W Küstrin rodzina została zakwaterowana w schronie przeciwlotniczym, podczas gdy na zewnątrz wciąż toczyły się walki. Podczas zawieszenia broni dziewczyna widziała przez otwarte drzwi piwnicy, jak "płonący Rosjanin" staczał się po schodach, jak to opisuje. "Czasem do dziś śni mi się ten widok" – mówi.

Schirmacherowie byli zaangażowani w działalność regionalnych stowarzyszeń i kościoła protestanckiego – ona w pomocy kobiet, on w chórze kościelnym. Kilkakrotnie podróżowali do swojej starej ojczyzny. Jej dwaj synowie wzięli udział w ogólnopolskim konkursie "Historia Niemiec" w zakresie opisu dróg ucieczki. Organizowali też transporty z pomocą humanitarną do rodzinnych stron swoich rodziców na terenach dzisiejszej Polski i Rosji.


--------



Zwracam uwagę:


80 lat temu, gdy zakończyła się II wojna światowa, alianci wyzwolili Niemcy spod dyktatury nazistowskiej. Miliony Niemców uciekły na zachód.

Na samym początku bezczelne kłamstwo, które prawdopodobnie ma Czytelnika odpowiednio "ustawić" co do dalszych treści.

Ta "nazistowska dyktatura" została wybrana do władzy w sposób demokratyczny z olbrzymim poparciem Niemców, szczególnie na Pomorzu - ponad 55%.








Niemcy, nawet jeśli nie w pełni popierali narodowy socjalizm czy Hitlera, do końca w zdecydowanej większości popierali wojnę 

– mówi prof. Thomas Weber, niemiecki historyk wykładający na Uniwersytecie w Aberdeen.

„Było wielu Niemców, którzy uważali, że narodowy socjalizm jest trochę dziwaczny, ale Hitler jest wspaniały. Inni mówili nie jesteśmy całym sercem za narodowym socjalizmem, ani za Hitlerem, ale wciąż popieramy wojnę. Spośród tych trzech elementów poparcie dla wojny było najwyższe, szczególnie pod koniec II wojny światowej 

– mówi prof. Weber.

w Niemczech rządzi dziś tylko jedna narracja dotycząca II wojny światowej: powszechne zrzucenie winy na „nazistów” i odcięcie się od nich, jakby przedwojenni Niemcy byli innym narodem niż ci współcześni. 

Według sondażu przeprowadzonego tam przez pismo „Die Zeit” grubo ponad połowa (58 proc.) ankietowanych podpisuje się pod tezą, że „Niemcy nie ponoszą większej odpowiedzialności za narodowy socjalizm, za dyktaturę, za wojny i zbrodnie niż inne kraje”, natomiast zaledwie 3 proc. przyznaje się do tego, że ich własna rodzina należała do zwolenników nazizmu.

„Myślę, że jednym z problemów jest to, że Niemcy nigdy tak naprawdę nie zastanawiali się wystarczająco nad tym jak wojna wpłynęła na Polskę ani jak wpływa na dzisiejsze pokolenia Polaków. Cały czas padają słowa, że musimy wyciągnąć wnioski z przeszłości, musimy upewnić się, że to się nigdy nie powtórzy, i dlatego nigdy nie możemy występować przeciwko Rosji i tak dalej. Ale podobnego myślenia nie ma w stosunku do Polski czy Ukrainy” – podkreśla.



i dalej znowu odróżnia się Niemców od nazistów:

w Kopenhadze, która jest nadal okupowana przez niemiecki Wehrmacht aż do kapitulacji nazistowskich Niemiec 8 maja 1945 roku


miliony ludzi wyruszyły w podróż 80 lat temu: uciekali z Prus Zachodnich i Wschodnich, Pomorza czy Śląska przed wojną rozpętaną przez narodowosocjalistyczne Niemcy. Członkowie Armii Czerwonej, wyzwoleni Polacy czy Czechosłowacy mszczą się także za czas okupacji i brutalną kampanię eksterminacyjną Hitlera. Wielu Niemców na Wschodzie umiera od bomb, głodu, zimna i chorób. Dochodzi do morderstw, strzelanin i gwałtów.

dorabianie narodom okupowanym gemby mściciela, w domyśle - okrutnika, by zdystansować wielkość własnych zbrodni i znowu podkreślanie, że nie Niemcy to zrobiły, tylko "Hitler" i "narodowosocjalistyczne Niemcy"

O zbrodniach niemieckich krótko i nie na temat: "czas okupacji i brutalną kampanię eksterminacyjną Hitlera", za to o "mścicielach" w sposób rozbudowany z wyliczeniami po przecinku: "umiera od bomb, głodu, zimna i chorób. Dochodzi do morderstw, strzelanin i gwałtów"




 "W 1945 roku ani na Wschodzie, ani na Zachodzie nie było »kultury gościnności«" — wyjaśnia historyk. Powojenne społeczeństwo walczyło o przetrwanie, miasta były niszczone. "I chociaż Niemcy przychodzili do Niemców, to jednak doświadczali obcości, na przykład z powodu różnych dialektów i obyczajów" 


w Republice Federalnej Niemiec obowiązywały tzw. Landsmannschaften wypędzonych, a polityka zapewniała rekompensatę w postaci wyrównania ciężarów. "A przesiedleńcy, którzy musieli zaczynać od nowa, swoją pracowitością przyczynili się do ożywienia gospodarczego na Wschodzie i Zachodzie",

kolejna okazja, by zatrzeć fakt, że Niemcy wojnę wywołali na poczet łupów w Polsce i że nie "pracowitość", ale skradzione dobra, umorzenie długów, progospodarcza polityka, no i oczywiście - brak zadośćuczynienia w tym finansowego za swoje zbrodnie wobec Polski i nie tylko zdecydowały o finansowym dobrobycie powojennych Niemiec.


wikipedia dla Polaków:




Szefowa oddziału Instytutu Pileckiego w Berlinie wskazała w rozmowie z PAP, że z dokumentów niemieckiego ministerstwa finansów wynika, że Niemcy za dokonane przez nich zbrodnie i zniszczenia podczas II wojny światowej największe odszkodowania wypłaciły obywatelom niemieckim. 

"Za wszystkie zbrodnie i krzywdy II wojny światowej, Niemcy po wojnie najwięcej wypłaciły swoim obywatelom. Tak wynika z danych"

na mocy BEG, czyli federalnej ustawy o odszkodowaniach dla ofiar Trzeciej Rzeszy z roku 1953 wypłacono 48,5 mld euro, z czego 14 mld trafiło do ofiar-byłych obywateli niemieckich. "Pieniądze te zostały przyznane ofiarom niemieckim: niemieckim Żydom, osobom prześladowanym politycznie, ofiarom akcji T4 - czyli eutanazji na osobach chorych, czy prześladowanym homoseksualistom" - mówiła. "W sumie obywatele niemieccy otrzymali po wojnie 89 mld euro" - dodała.

Radziejowska wskazała, że wszystkie pozostałe ofiary niemieckich zbrodni i okupacji otrzymały 65 mld euro. "W tej kwocie znajdują się odszkodowania wypłacane m.in. na podstawie umowy dwustronnej z Izraelem, pieniądze dla ofiar pracy przymusowej i ofiar eksperymentów medycznych, odszkodowania na podstawie umów międzypaństwowych oraz wspomnianej ustawy z 1953 roku" - wyliczyła.



Łączna wartość strat szacowana w raporcie o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej 1939-1945, wynosi 6,22 bilionów złotych, czyli równowartość 1,53 biliona dolarów według kursu z dnia 31 grudnia 2021 r.



przy kursie euro 4,28 - 1,45 biliona euro czyli 1450 miliardów euro



Reparacje od Niemiec w miliardach euro - porównanie







Organizowali też transporty z pomocą humanitarną do rodzinnych stron swoich rodziców na terenach dzisiejszej Polski i Rosji.





























Istnieją różne dane dotyczące liczby ofiar wśród niemieckich uchodźców i przesiedleńców:

 "Zakładamy, że ponad 600 000 do miliona osób zmarło w wyniku ucieczki i wypędzenia" – mówi Gundula Bavendamm, dyrektor Centrum Dokumentacji Ucieczek, Wypędzeń i Pojednania w Berlinie. Ponad 1,5 miliona losów uważa się za niewyjaśnione, podczas gdy inne źródła często mówią o dwóch milionach ofiar.



milion osób? 
milion trupów leżało przy drogach zachodniej Polski?
Wg oficjalnych danych w ramach Zbrodni Pomorskiej Niemcy zamordowali ok. 40 tysięcy Polaków - 

Polacy jak byli mordowani, to 


Wg wikipedii dla Polaków w trakcie walk na terenie Polski zginęło ok. 600 000 żolnierzy radzieckich. 




wg niemieckiej wiki

W końcowej fazie II wojny światowej strażnicy SS realizując tzw. marsze śmierci więźniów obozów koncentracyjnych przyświecały im w dwóch celach: wycofywali dowody swoich zbrodni w obozach koncentracyjnych i obozach zagłady przed nacierającymi wojskami alianckimi, eliminując ofiary oraz starali się zachować przynajmniej część pracy więźniów dla innych obozów. 

Spośród 714 000 więźniów obozów koncentracyjnych zarejestrowanych w 1944 r., co najmniej jedna trzecia prawdopodobnie zginęła w wyniku tych zbrodni ostatniej fazy. 

Więźniowie, którzy nie nadawali się do wymarszu, byli często masowo rozstrzeliwani. Część obozu została podpalona przez SS przed wymarszem. Niektóre marsze śmierci kończyły się katastrofami, takimi jak zatopienie Cap Arcona, lub masakrą, jak w Isenschnibber Feldscheune w Gardelegen lub w Palmnicken.

Niemcy z Ziem Wschodnich (1945)
Po zakończeniu wojny w 1945 r. rozpoczęło się wysiedlenie ponad 15 milionów Niemców ze wschodu (Prusy Wschodnie, Śląsk, Pomorze, Neumark) i południowego wschodu (Sudety, Dunaj, Szwabia, Besarabia). W licznych marszach śmierci Niemcy byli wypędzani ze swoich rodzinnych miast. 

Najbardziej znany jest marsz śmierci w Brnie, w którym wzięło udział 27 000 uczestników i 5 200 zabitych, a także marsz śmierci ludu Komotau (Sudety) do Saksonii.


czyli 30%
więźniów zmarło lub zostało zabitych po drodze, no tak, tylko że ci ludzie byli wycieńczeni głodem, chłodem i ciężką pracą, rozumiem, że uciekający Niemcy byli odżywieni, ciepło ubrani i w pełni sił - i 2 miliony z nich umarło?

To daje od 10-13 % z 15 milionów.

konno i wozem, pieszo, przewiezieni ciężarówkami, pociągami towarowymi, statkami przez Morze Bałtyckie na zachód.


Najbardziej znany jest marsz śmierci w Brnie, w którym wzięło udział 27 000 uczestników i 5 200 zabitych

To daje 20% ofiar - a wymarsz zaczął się 31 maja! Nie w styczniu przy minus 20 stopni Celsjusza.

Nie wierzę w to. To jest niemożliwe, jeśli ludzie zdrowi i w pełni sił umierali tak szybko, to ludzie wycieńczeni wygłodzeni powinni paść trupem wszyscy na drugi dzień - a oni szli 11 dni.




Stutthof:

25 stycznia 1945 r. we wczesnych godzinach poranych teren obozu koncentracyjnego Stutthof opuściły kolumny więźniów. Łącznie blisko 33 000 osób (11 000 z obozu centralnego i blisko 22 000 z podobozów) udało się w morderczy Marsz Śmierci. Wskutek wycieńczenia, głodu, chorób, zimna oraz mordów życie straciło ok. 17 000 spośród nich.

Przed wymarszem więźniom rozdano pewną ilość obozowej odzieży, kocy i prowiant składających się z około 500 g chleba, 120 g margaryny lub topionego sera.

Od początku osiągnięcie przez wycieńczonych, zagłodzonych i często chorych więźniów wydawało się niemożliwe. Komendantura założyła, że opuszczający obóz Stutthof pokonają trasę 140 km w ciągu 7 dni. Już pierwsze godziny zweryfikowały te plany. Maszerując w ogromnych zaspach śnieżnych i mrozie sięgającym niekiedy poniżej 20 stopni więźniowie umierali z wycieńczenia. A ci, którzy odstawali od kolumn byli na miejscu mordowani przez SS-manów. Bardzo szybko zaczęło brakować także pożywienia. Racje, które więźniowie otrzymali przed wymarszem wielu z nich zjadło od razu. Przez kolejne 3-4 dni nie mieli niczego w ustach.




Trasa Marszu Śmierci z KL Stutthof

W czasie 11 dni marszu do obozów ewakuacyjnych zmarło około 2 tysięcy osób, a taka sama liczba została odbita przez Kaszubów.

Ostateczny marsz po ponownej ewakuacji zakończył się 12 marca, czyli po 46 dniach. Zmarło ponad 5,5 tysiąca.


Czyli na północy zmarło 51% maszerujących więźniów.








Oni wszystko wiedzą.






8 maja 2025

przedruk z fb
tłumaczenie automatyczne


Ostpreußisches Landesmuseum
5 godz. ·



80 lat temu, ósmego. W maju 1945 roku II wojna światowa zakończyła się bezwarunkową kapitulacją wszystkich sił zbrojnych w Europie. Dziś w wielu miejscach w Niemczech dzień ten obchodzony jest jako "Dzień Wyzwolenia" - również u nas w Lüneburgu, gdzie na rynku odbywa się "Święto Wyzwolenia" pod hasłem "Nigdy więcej Faszyzm! "" z programem dla małych i dużych będzie zapewniony.


Jednak termin "Dzień Wyzwolenia" pozostaje do dziś wysoce kontrowersyjny. W NRD był ósmy. Maj obchodzony jest już od 1950 roku jako "Dzień wyzwolenia narodu niemieckiego od hitlerowskiego faszyzmu". W BRD ówczesny prezydent federalny Richard von Weizsäcker wymyślił kadencję w swoim 40. przemówieniu. Rocznica zakończenia wojny w 1985 roku: 8 maja był Dniem Wyzwolenia.

Uwolnił nas wszystkich od odczłowieczającego systemu narodowosocjalistycznej zasady przemocy.

"Krytyka zbiera tę formę upamiętnienia przede wszystkim dlatego, że łączy naród niemiecki i ofiary reżimu NS - równanie, które wielu uważa za problematyczne. Coraz nieraz różni aktorzy padają pytanie: Kto w ogóle wyszedł na wolność?

Instytut Edukacji Anne Frank krytykuje, że „twierdzenie, że „każdy” został zwolniony, jest historycznie błędne i bardzo upraszczające [jest]. 

"Większość Niemców przeżywała wydarzenia w maju 1945 roku jako porażkę i w większości nie czuła się wyzwolona, jednak duża część ludności niemieckiej długo stała za reżimem NS, korzystała z tego lub tolerowała chociażby bezczynnością. Czy można pozbyć się czegoś, co dobrowolnie i często entuzjastycznie wspieraliście? 

"Dzień Wyzwolenia" również sugeruje uderzającą poprawę. Ale powinno potrwać dekady, zanim większość Niemców "uwolni" się mentalnie od narodowego socjalizmu; tak wielu członków ruchu oporu uważano od 20-tego. Lipiec 1944 roku jeszcze w okresie powojennym jako "zdrajca". Przez długi czas większość Niemców postrzegała siebie jako ofiary wojny i systemu, a nie jako sprawców czy współwinnych wykroczeń nazistów

Dla innych, na przykład dla Prus Wschodnich, koniec wojny nie oznaczał po prostu zarania spokojnych dni, ale ucieczki, wydalenia, gwałtu, przemocy i samowolności, pracy przymusowej, ciągnięcia czy uwięzienia.

To było wyzwolenie na czele dla milionów ludzi prześladowanych i uciskanych w narodowym socjalizmie: ocalałych z obozów koncentracyjnych, jeńców wojennych i obozów pracy przymusowej, więźniów politycznych, cywili więźniów więźniów z całej Europy - dla wszystkich ludzi, którzy przez to znaczyło 8. Maj 1945 roku faktyczne wyzwolenie. Dla wielu jednak przyszło to za późno: miliony Żydów, Polaków, sowieckich jeńców wojennych, Sinti i Romów oraz wiele innych prześladowanych osób zostało wcześniej zamordowanych przez narodowych socjalistów.
8 maja przypomina nam, aby pamiętać o tych wszystkich ofiarach, usłyszeć ich głosy i nie zapominać o ich cierpieniu.

8 maja to nie tylko dzień pamięci - to musi być zadanie!

Abb: Ocaleni z Mauthausen dopingują żołnierzy armii Stanów Zjednoczonych. To odtworzona scena, prawdopodobnie siódmego. Maj 1945, dzień po faktycznym wyzwoleniu; Fotograf: Cpl Donald R. Ornitz © Amerykańskie Narodowe Archiwum i Administracja Zapisów / domena publi




Oni napisali że "wszystki części sił zbrojnych Niemiec", czyli Wehrmacht skapitulował, czy "wszystkie sił zbrojne" - co można rozumieć - alianci też...





tłum autom



oryg wersja

Vor 80 Jahren, am 8. Mai 1945, endete mit der bedingungslosen Kapitulation aller Wehrmachtsteile der Zweite Weltkrieg in Europa. Heute wird dieser Tag in Deutschland vielerorts als „Tag der Befreiung“ begangen – auch bei uns in Lüneburg, wo es auf dem Marktplatz ein „Befreiungsfest“ unter dem Motto „Nie wieder Faschismus!“ mit einem Programm für Jung und Alt geben wird.
Doch der Begriff „Tag der Befreiung“ bleibt bis heute höchst umstritten. In der DDR wurde der 8. Mai bereits seit 1950 als „Tag der Befreiung des deutschen Volkes vom Hitlerfaschismus“ gefeiert. In der BRD prägte der damalige Bundespräsident Richard von Weizsäcker den Begriff in seiner Rede zum 40. Jahrestag des Kriegsendes im Jahr 1985: „Der 8. Mai war ein Tag der Befreiung. Er hat uns alle befreit von dem menschenverachtenden System der nationalsozialistischen Gewaltherrschaft.“ Kritik erntet diese Form des Gedenkens vor allem, da sie die deutsche Bevölkerung und die Opfer des NS-Regimes gemeinsam fasst – eine Gleichsetzung, die viele als problematisch empfinden. Immer wieder wird von verschiedenen Akteuren die Frage aufgeworfen: Wer wurde überhaupt befreit?
Die Bildungsstätte Anne Frank kritisiert, dass „die Behauptung, ‚alle‘ seien befreit worden, historisch falsch und stark vereinfachend [ist].“ Die Mehrheit der Deutschen erlebte das Geschehen im Mai 1945 als Niederlage und fühlte sich meist nicht befreit, stand doch ein Großteil der deutschen Bevölkerung lange Zeit hinter dem NS-Regime, profitierte von diesem oder duldete es zumindest durch Untätigkeit. Kann man von etwas befreit werden, dass man freiwillig und oft begeistert unterstützt hat? Auch suggeriert ein „Tag der Befreiung“ eine schlagartige Verbesserung. Bis sich aber die Mehrheit der Deutschen mental vom Nationalsozialismus „befreite“, sollte es noch Jahrzehnte dauern; so galten viele Angehörige des Widerstands etwa vom 20. Juli 1944 noch bis weit in die Nachkriegszeit hinein als „Verräter“. Lange sahen sich die meisten Deutschen v.a. als Opfer des Krieges und des Systems, nicht als Täter oder Mitverantwortliche an den Untaten der Nazis.
Für andere wiederum, etwa für die Ostpreußen, bedeutete das Kriegsende eben nicht den Anbruch friedlicher Tage, sondern Flucht, Vertreibung, Vergewaltigung, Gewalt und Willkür, Zwangsarbeit, Verschleppung oder Gefangenschaft.
Eine Befreiung war es in vorderster Linie für die Millionen Menschen, die im Nationalsozialismus verfolgt und entrechtet worden waren: die Überlebenden der Konzentrationslager, Gefangene in Kriegs- und Zwangsarbeitslagern, politische Häftlinge, verschleppte Zivilisten aus ganz Europa – für all die Menschen, die jahrelang unter Terror, Gewalt und Repression litten, bedeutete der 8. Mai 1945 tatsächlich Befreiung. Für viele kam diese jedoch zu spät: Millionen Jüdinnen und Juden, Polen, sowjetische Kriegsgefangene, Sinti und Roma sowie viele andere Verfolgte wurden zuvor von den Nationalsozialisten ermordet.
Der 8. Mai mahnt uns, an all diese Opfer zu erinnern, ihre Stimmen zu hören und ihr Leid nicht zu vergessen.
Der 8. Mai ist also nicht nur Tag des Erinnerns – er muss ein Auftrag sein!
Abb: Überlebende von Mauthausen jubeln Soldaten der U.S. Armee zu. Hierbei handelt es sich um eine nachgestellte Szene vermutlich am 7. Mai 1945, einen Tag nach der tatsächlichen Befreiung; Fotograf: Cpl Donald R. Ornitz © US National Archives and Records Administration / public domain



sonntagsblatt.de/artikel/gesellschaft/zum-8-mai-1945-wie-manfred-schirmacher-flucht-und-vertreibung-nach-dem-zweiten



pl.wikipedia.org/wiki/Marsze_śmierci

de.wikipedia.org/wiki/Todesmarsch

Muzeum Stutthof w Sztutowie :: » 79. rocznica Marszu Śmierci więźniów KL Stutthof

pl.wikipedia.org/wiki/Wybory_parlamentarne_w_Republice_Weimarskiej_w_marcu_1933_roku

wszystkoconajwazniejsze.pl/pepites/niemcy-w-zdecydowanej-wiekszosci-do-konca-wojny-popierali-hitlera/


/pl.wikipedia.org/wiki/Reparacje_od_Niemiec_po_II_wojnie_światowej

"Największe odszkodowania za II wojnę światową Niemcy wypłaciły swoim obywatelom" | Polska Agencja Prasowa SA

Reparacje od Niemiec. Rząd przyjął uchwałę - GazetaPrawna.pl

pl.wikipedia.org/wiki/Wkroczenie_Armii_Czerwonej_do_Polski_w_latach_1944–1945




Rynek księgarski








PAP: Co twoja prezydentura oznacza dla polskiego rynku książki?

G.P.: W Polsce rynek działa patologicznie. Z raportu Instytutu Książki wynika, że autorzy zarabiają średnio 2,5 tys. brutto miesięcznie, czyli 5-7 proc. od ceny widocznej na okładce. Pozostałe pieniądze trafiają do innych graczy na rynku, ale przede wszystkim do dystrybutorów.

We Francji, Belgii, Holandii czy Norwegii wprowadzono stałą cenę książki. To rozwiązanie nie jest idealne, ale przynajmniej autor wie, ile mniej więcej może zarobić. Natomiast w Polsce książka już w dniu premiery jest przeceniona, a następnego dnia dostępna jest na pirackich stronach za darmo. Nie ma zabezpieczeń dla autorów.

Kolejna sprawa, na której będę się chciała skupić, to walka o transparentność i przejrzystość. Brak danych dotyczących sprzedaży książek to w Polsce zjawisko powszechne. Zorganizowaliśmy kiedyś w Brukseli z EWC konferencję dla Komisji Europejskiej, żeby opowiedzieć, jak funkcjonują autorzy i rynek książki. Było mi wstyd, kiedy ze wszystkich krajów spływały dane dotyczące sprzedaży, tylko nie z Polski.

PAP: Jak zmieni się rynek książki, jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie kroki?

G.P.: W tej chwili niektórzy już zastępują tłumaczy literackich i wykorzystują programy. To samo może się przytrafić autorom. Wkrótce sztuczna inteligencja, zbierając informacje o określonym użytkowniku, będzie w stanie wytworzyć taką literaturę, którą chcielibyśmy przeczytać. To będzie sprofilowany produkt - będzie się nam podobał, ale nie będzie nas skłaniał do myślenia. Najpierw będą to pewnie kryminały i romanse. Nie będzie miejsca na literaturę ambitną, na poezję, reportaż - staną się dla ludzi za trudne.


Będzie to początkiem regresu niezależnego, krytycznego myślenia. To niebezpieczne. Można będzie zalać społeczeństwo dezinformacją i manipulować propagandą, co zresztą już się dzieje. Teraz mamy jeszcze zasoby intelektualne pisarzy czy twórców, którzy starają się bronić przed tym ludzi, ale tego bezpiecznika może zabraknąć.


Kolejny problem to regres języka polskiego. Nie jest to jeden z gigantów typu angielski, hiszpański, francuski, niemiecki. Modele AI ćwiczą najlepiej języki duże, przez co te małe będą zanikać. Tym bardziej, jeżeli zabraknie pisarzy i innych osób, które się tym językiem zajmują. Wtedy jesteśmy kompletnie łatwi do sterowania, bo mamy ograniczony zasób słów, nie mamy umiejętności niezależnego myślenia i jesteśmy karmieni produktami dostarczanymi przez maszynę. To nam grozi, jeżeli pozwolimy, żeby sztuczna inteligencja zalewała nas produktami bez żadnych ograniczeń.




Rozmawiała Maria Kuliś

Grażyna Plebanek to powieściopisarka, autorka scenariuszy filmowych, sztuk teatralnych i opowiadań oraz stała felietonistka tygodnika Polityka (od 2016 pisze felietony w duecie z Sylwią Chutnik) i Wysokich Obcasów Extra. Pracowała jako dziennikarka dla agencji Reuters i "Gazety Wyborczej". Zaangażowana w sprawy kobiet, edukacji, a także społeczne uwarunkowania różnic kulturowych. Od lat promuje literaturę polską za granicą. Jest członkinią i współzałożycielka stowarzyszenia zrzeszającego polskie autorki i autorów Unia Literacka.(PAP)

















www.pap.pl/aktualnosci/grazyna-plebanek-potrzebne-jest-wprowadzenie-stalej-ceny-ksiazki-wywiad




SRM - zmiany klimatyczne











Zmiany klimatyczne

Jeszcze nigdy perspektywa geoinżynierii globalnego klimatu nie wydawała się tak technicznie wykonalna – ani potencjalnie konieczna.

Autor: Eyck Freymann — 18 grudnia 2022 r.


Wsierpniu 2008 roku, na krótko przed ceremonią otwarcia igrzysk olimpijskich, pekińskie niebo było gęste od smogu. Dla grubych ryb Partii Komunistycznej było to nie do przyjęcia tło dla wielkiego debiutu Chin na arenie międzynarodowej. Wezwano więc Pekińskie Biuro Modyfikacji Pogody, aby oczyścić powietrze.






Za pomocą samolotów i zmodyfikowanych dział przeciwlotniczych technicy wystrzeliwali kanistry z jodkiem srebra w chmury, uwalniając kryształy przypominające lód. Para wodna skondensowała się, a deszcz padał w całym mieście. Zanim przybyli zagraniczni goście, pekińskie niebo zmieniło kolor na idealnie niebieski.

Ludzie od dawna marzyli o kontrolowaniu pogody. W latach czterdziestych XIX wieku James Pollard Espy, pierwszy meteorolog rządu federalnego USA, zaproponował podpalenie Appalachów w celu pobudzenia opadów deszczu. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, zgodnie z tradycją "wielkiego planu transformacji przyrody" Józefa Stalina w celu zwiększenia produkcji rolnej i "pokonania suszy", radzieccy klimatolodzy zaproponowali szereg strategii "poprawy" klimatu kraju, w tym poprzez detonację bomb wodorowych i wybijanie w warstwie ozonowej.

Ale Chiny sprawiły, że kontrolowanie pogody stało się niemal codziennym nawykiem. Dwadzieścia lat temu, w 2002 roku, Chińska Rada Państwa opublikowała "Rozporządzenie administracyjne dotyczące modyfikacji pogody", w którym stwierdzono, że zmiana wzorców pogodowych może być metodą "zapobiegania lub łagodzenia katastrof meteorologicznych". Początkowe projekty zakończyły się sukcesem, a pod koniec dekady ponad 37 000 osób zostało zatrudnionych przy projektach związanych z deszczem w całych Chinach, od inżynierów wojskowych po robotników wiejskich przeszkolonych w obsłudze dział artyleryjskich zasiewających chmury. W dzisiejszych Chinach zasiewanie chmur jest tak powszechne, że w dni bez chmur pekińczycy żartują czasem, że musi się odbyć ważne spotkanie polityczne.



Robotnicy przygotowują się do wystrzelenia rakiet w celu zasiewania chmur i wywoływania deszczu, aby złagodzić suszę podczas ćwiczeń w Yili, Region Autonomiczny Sinciang-Ujgur, 18 grudnia 2007 r. Źródło: Imaginechina przez Obrazy AP



To tylko jedna sztuczka z koszyka nowych technologii do inżynierii pogody i klimatu. Niektóre technologie "geoinżynieryjne" są zlokalizowane, takie jak zasiewanie chmur i rozjaśnianie chmur morskich, co zwiększa ilość światła słonecznego odbijanego z powrotem w przestrzeń kosmiczną. Inne to globalne interwencje, takie jak bezpośrednie wychwytywanie dwutlenku węgla z atmosfery lub bardziej kontrowersyjne zarządzanie promieniowaniem słonecznym (SRM), które polega na rozpylaniu maleńkich cząstek dwutlenku siarki w górnych warstwach atmosfery w celu odbicia promieniowania słonecznego na całej Ziemi, równoważąc efekt globalnego ocieplenia gazów cieplarnianych.

Brzmi to naciąganie, ale eksperci twierdzą, że nauka stojąca za SRM jest tak oczywista, jak niebo w Pekinie w sierpniu 2008 roku.


Rozwijające się w Chinach działania związane z modyfikacją pogody są niepokojące, a amerykańscy naukowcy bez ogródek mówią o swoich własnych badaniach geoinżynieryjnych.Isabel Hilton, założycielka China Dialogue

"Wydaje się, na podstawie dostępnych informacji, że fizycznie możliwe jest przykręcenie pokrętła globalnego termostatu poprzez zarządzanie aerozolami stratosferycznymi" – mówi Chris Field, dyrektor Stanford Woods Institute for the Environment i główny autor raportu National Academy of Sciences na ten temat. "Bardzo możliwe, że największym wyzwaniem w tym wydaniu jest wymiar ludzki, a nie cokolwiek związanego z technologią".


Jeszcze nigdy perspektywa geoinżynierii globalnego klimatu nie wydawała się tak technicznie wykonalna – ani potencjalnie konieczna. W sytuacji, gdy dyplomacja klimatyczna utknęła w martwym punkcie, naukowcy i decydenci zmagają się ze scenariuszami ekstremalnego ocieplenia i otrzeźwiającymi wyborami. Jeśli temperatury atmosferyczne wzrosną w tym stuleciu o ponad 2 stopnie Celsjusza, nawet najbardziej ambitne strategie adaptacyjne nie zapewnią pełnej ochrony. Podczas gdy eksperci zauważają, że geoinżynieria nie jest dobrą alternatywą dla redukcji emisji dwutlenku węgla, technooptymiści uważają, że zasługuje ona na poważne rozważenie jako część zestawu interwencji mających na celu zmniejszenie szkód klimatycznych. Ostatnie badania sugerują, że SRM może działać za zaledwie kilka miliardów dolarów rocznie – co sprawia, że dla wielu krajów (lub nawet garstki zamożnych osób) kuszące jest jego wdrożenie.

Ale geoinżynieria jest obarczona ryzykiem. Co się stanie, jeśli interwencje mające na celu zwiększenie opadów deszczu w jednej części świata spowodują suszę w innej? Co się stanie, jeśli duże kraje zdecydują się na wdrożenie SRM, ale nie będą w stanie utrzymać stałego stężenia aerozoli w atmosferze, co spowoduje, że globalne temperatury wymkną się spod kontroli? Co się stanie, jeśli technologia spowoduje nieoczekiwane i nieodwracalne zmiany w systemie klimatycznym, zagrażając globalnym dostawom żywności?1

 
Technicy przygotowują duży bezzałogowy statek powietrzny (UAV) przeznaczony do generowania sztucznych opadów. Ganlin-1 (co po chińsku oznacza "słodki deszcz") wyruszył w swój dziewiczy lot na lotnisku Jinchuan w prowincji Gansu, 6 stycznia 2021 roku. Źródło: Xinhua przez Alamy

"Wszystko, co zostało zbudowane przez ludzi i obsługiwane przez ludzi, może upaść, niezależnie od tego, czy jest to Boeing 737 Max, czy reaktor jądrowy w Fukushimie. Nie ma znaczenia, jak dokładnie inżynierowie myślą, że sprawdzili swoją pracę" – mówi Alan Robock, profesor na Wydziale Nauk o Środowisku na Uniwersytecie Rutgers. "Czy chcielibyśmy ryzykować tak z planetą?"

Jest też wymiar geopolityczny, który pod pewnymi względami jest jeszcze bardziej niepokojący. Jeśli USA i Chiny pozostaną uwikłane w wojnę ocieplającą – toksyczną pętlę sprzężenia zwrotnego, w której rywalizacja wielkich mocarstw i zmiany klimatyczne wzajemnie się zaostrzają – to kryzys dyplomatyczny w kwestii geoinżynierii może być nieuniknionym rezultatem. Stany Zjednoczone i Chiny to nie tylko dwaj najwięksi emitenci dwutlenku węgla na świecie, rywalizujący o hegemonię nad planetą stojącą na krawędzi przyspieszających i nieodwracalnych zmian ekologicznych. Są to również dwie potęgi naukowe najbardziej zdolne do finansowania, testowania i wdrażania globalnych projektów geoinżynieryjnych, takich jak SRM. Jeśli kraje trzecie lub nieuczciwe podmioty niepaństwowe będą próbowały geoinżynierować klimat na własną rękę, prawdopodobnie nie będzie możliwe ich powstrzymanie, chyba że USA i Chiny będą ze sobą współpracować.

Jednak obecny stan współpracy między USA a Chinami w kwestii geoinżynierii pozostawia wiele do życzenia. "Modyfikacja klimatu to niezwykle niebezpieczna, nieuregulowana przestrzeń" – mówi Isabel Hilton, założycielka China Dialogue, organizacji non-profit zajmującej się ochroną środowiska z siedzibą w Londynie i Pekinie. "Rosnące chińskie działania w zakresie modyfikacji pogody są niepokojące, a amerykańscy naukowcy mówią o swoich własnych badaniach geoinżynieryjnych".


Niektórzy eksperci ds. bezpieczeństwa międzynarodowego obawiają się, że państwa mogą wykorzystać zagrożenie geoinżynierią do szantażowania swoich rywali, a nawet użyć jej jako broni do poprawy klimatu we własnych granicach, jednocześnie siejąc spustoszenie w innych krajach. Szacunki wywiadu narodowego administracji Bidena z 2021 r. dotyczące zmian klimatycznych zaalarmowały o tych zagrożeniach, podkreślając "rosnące prawdopodobieństwo, że kraje jednostronnie przetestują i wdrożą geoinżynierię słoneczną na dużą skalę – tworząc nowy obszar sporów geopolitycznych".

Amerykańska społeczność wywiadowcza ostrzegła, że bez organu zarządzającego, który ustanawiałby przepisy i egzekwował przejrzystość, "podmioty państwowe lub niepaństwowe" mogą "niezależnie rozwijać lub wdrażać technologię – być może potajemnie – w sposób, który grozi konfliktem, jeśli inne kraje obwiniają je za katastrofę pogodową, która ich zdaniem została spowodowana przez geoinżynierię".

Najwybitniejsi chińscy eksperci w dziedzinie geoinżynierii wydają się równie zaniepokojeni tym, że państwa mogą wdrożyć SRM wbrew życzeniom Chin. Ostrzegano nawet, że "niektóre kraje" mogą posługiwać się "logiką wojskową", aby usprawiedliwić jednostronne wdrożenie SRM.



Pracownicy Idaho Power podczas inspekcji generatora zasiewania chmur jodku srebra w pobliżu Bogus Basin w stanie Idaho. Źródło: DRI Science za pośrednictwem Serwis Flickr

Oba kraje mają wiele do stracenia z powodu nieudanej geoinżynierii, co oznacza, że teoretycznie powinna istnieć przestrzeń do konstruktywnej współpracy. Na razie jednak nie ma żadnych formalnych kanałów, za pomocą których obie strony mogłyby wzajemnie monitorować swoje działania badawcze, ani nie ma solidnych międzynarodowych ram prawnych, które regulowałyby wdrażanie tej technologii. Nikt nie wie, w jaki sposób społeczność międzynarodowa miałaby koordynować wdrażanie geoinżynierii, ani jak poradziłaby sobie z nieporozumieniami między potężnymi państwami.

Krótko mówiąc, niepowodzenie USA i Chin w ustanowieniu barier ochronnych dla ich rywalizacji może skierować świat na drogę do geopolitycznego i ekologicznego kryzysu związanego z geoinżynierią.
"Istnieje oczywista paralela do technologii nuklearnej" – mówi Elizabeth Chalecki, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Nebraski w Omaha i jedna z czołowych analityczek implikacji geoinżynierii dla bezpieczeństwa. "Kluczowa różnica polega na tym, że w kontekście wzajemnie gwarantowanego zniszczenia, nie rozwija się broni jądrowej z zamiarem jej użycia; Rozwijasz je, aby odstraszyć inne państwa przed atakiem na ciebie. W przypadku geoinżynierii to, czy mam dostęp do technologii, czy nie, nie ma tak naprawdę znaczenia dla Twojej decyzji o wdrożeniu. Jeśli go rozwijamy, to dlatego, że chcemy go używać".
POMARAŃCZE W LENINGRADZIE



Był rok 1972 i Michaił Budyko miał problem.


W ciągu ostatnich dwóch dekad Budyko zrewolucjonizował dziedzinę nauki o klimacie jako dyrektor Głównego Obserwatorium Geofizycznego w Leningradzie. Wczesne prace Budyki były pierwszymi, które określiły ilościowo transfer ciepła przez system klimatyczny, co przyniosło mu światowe uznanie. Zapewniło mu to wygodne stanowisko administracyjne i pozycję w elitarnej nomenklaturze Partii Komunistycznej.

Jednak na początku lat siedemdziesiątych, z powodów, które nigdy nie były do końca jasne, polityczne powiązania Budyki się rozpadły. Nawet jego stanowisko dyrektora w Obserwatorium wydawało się być zagrożone.

Mając nadzieję na przywrócenie utraconego statusu, Budyko postawił na szali swoją reputację w zamian za skandaliczną propozycję. W imię "poprawy" surowego klimatu w Rosji wezwał sowieckich przywódców do sfinansowania programu badawczego w celu zbadania daleko idących interwencji klimatycznych.2 Na wypadek, gdyby te interwencje posunęły się za daleko, Budyko zaproponował prosty przycisk "cofnij": rząd radziecki mógłby spalić duże ilości siarki, rozsiewając odbijające światło cząstki w stratosferze i schładzając globalne temperatury z powrotem do normy. Była to pierwsza w historii teoretyczna prezentacja SRM.

Budyko "opakował ten pomysł w geopolityczną logikę" – powiedział Konstantin Vinnikov, jeden z jego byłych protegowanych, w rozmowie z "The Wire". "Naród, który mógłby zmienić klimat, nie mógłby po prostu poprawić swojego własnego klimatu; Może również wykorzystać tę technologię jako broń do zrujnowania klimatu swojego wroga. Sprzedaliśmy ten pomysł rządowi".3

"W tamtym czasie nigdy nie myślałem zbyt wiele o geopolityce" – mówi Vinnikov, który ostatecznie wyemigrował i podjął pracę naukową na Wydziale Nauk o Atmosferze i Oceanach Uniwersytetu Maryland. "Rosja jest zimnym krajem. Oczywiście podobał mi się pomysł, że pewnego dnia będziemy uprawiać pomarańcze w Leningradzie".


Inżynieria słoneczna jest jak chemioterapia: nikt jej nie chce. O wiele lepiej jest unikać czynników rakotwórczych. Ale wszyscy chcemy mieć możliwość poddania się chemioterapii i zrozumienia związanego z nią ryzyka, jeśli znajdziemy się z niebezpiecznym rakiem.David Keith, dyrektor Programu Badawczego Geoinżynierii Słonecznej na Uniwersytecie Harvarda

Rząd radziecki był zachwycony tą propozycją i zaoferował Budykolo praktycznie nieograniczone finansowanie. Setki naukowców zostało zaangażowanych w ten wysiłek, niektórzy przeprowadzali eksperymenty, ale większość skupiała się na obliczeniach, które były niezwykle skomplikowane. Budyko opublikował wyniki w swojej książce z 1977 roku Climatic Changes. Według jego szacunków, spalanie 100 000 ton siarki rocznie obniżyłoby bezpośrednie promieniowanie słoneczne o 2 procent, co wystarczyłoby, aby znacznie ochłodzić planetę.

Ale wysiłek badawczy Budyki przyniósł również inny zaskakujący wniosek: Ziemia już się ociepla. Najbardziej prawdopodobna przyczyna? Rosnący poziom dwutlenku węgla w atmosferze.

Korzystając z tego przełomowego odkrycia, Budyko i Winnikow odrzucili swoje dawne zainteresowanie SRM. Ich późniejsze prace położyły podwaliny pod nowoczesną dziedzinę nauki o zmianie klimatu. Winnikow stał się później jednym z głównych autorów pierwszego raportu oceniającego opracowanego przez Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) w 1990 roku.


Dziś, gdy nauka o klimacie jest już dobrze ugruntowana, coraz więcej naukowców wraca do starych propozycji Budyki. W ciągu ostatnich kilku dekad pojawiły się nowe dowody, które sugerują, że fizyczny mechanizm przyciemniania Słońca działa zgodnie z jego oczekiwaniami. Kiedy w 1991 roku na Filipinach doszło do erupcji wulkanu Pinatubo, wyemitowano 20 milionów ton dwutlenku siarki do stratosfery. Siarka połączyła się z wodą, tworząc kwas siarkowy, tworząc barierę z kropelek aerozolu, które odbijały niewielką część napływającego promieniowania słonecznego z powrotem w przestrzeń kosmiczną. Globalne temperatury powierzchni spadły o 0,5 stopnia Celsjusza na około 18 miesięcy. Potem aerozole spadły z powrotem na ziemię, tak jak przewidywały to obliczenia Budyki, a globalne temperatury powróciły do trendu ocieplenia.

Współcześni naukowcy zwracają większą uwagę na SRM nie tylko dlatego, że jest on ekscytujący intelektualnie, ale także dlatego, że obiecuje potencjalne rozwiązanie potencjalnie przerażających problemów ekologicznych, które spowodują zmiany klimatyczne. Jak mówi David Keith, dyrektor Harvard's Solar Geoengineering Research Program:4 W 2009 roku zeznał przed Kongresem: "Inżynieria słoneczna jest jak chemioterapia: nikt jej nie chce. O wiele lepiej jest unikać czynników rakotwórczych. Ale wszyscy chcemy mieć możliwość poddania się chemioterapii i zrozumienia związanego z nią ryzyka, jeśli znajdziemy się z niebezpiecznym rakiem".

Nawet wielu amerykańskich naukowców, dla których perspektywa SRM jest przerażająca, uważa, że rząd USA powinien zwiększyć fundusze na badania. "Musimy wiedzieć jak najwięcej" – powiedział Robock w rozmowie z The Wire. "Jeśli przyszli decydenci mają rozważać wdrożenie, potrzebują dowodów, aby podjąć świadomą decyzję".

Wydaje się, że przedsięwzięcie badawcze nie jest w stanie zatrzymać. Rzeczywiście, Stany Zjednoczone, Chiny, Rosja, Australia i co najmniej czterdzieści innych krajów prowadzi obecnie badania nad różnymi technikami geoinżynieryjnymi, w tym SRM.

"To nieuniknione, że niektóre kraje będą szukać geoinżynierii, aby złagodzić najgorsze skutki zmian klimatycznych" – mówi John Holdren, profesor w Kennedy School of Government na Uniwersytecie Harvarda i były główny doradca naukowy prezydenta Baracka Obamy.

Źródeł: "Rozporządzenie administracyjne w sprawie modyfikacji pogody", "Plan modyfikacji pogody w Chinach na lata 2014-2020", Chiński "Krajowa strategia adaptacji do zmian klimatu".


Badania sugerują, że amerykańscy i chińscy naukowcy myślą w podobny sposób na ten temat i chcą ze sobą współpracować w jak największym stopniu. Niestety, na przeszkodzie stanęła polityka i nieporozumienia kulturowe. Według publicznie dostępnych źródeł, Chiny wydają mniej niż USA na badania związane z SRM. Nie jest jednak jasne, jakie badania Pekin może prowadzić w tajemnicy. A ponieważ Chiny wykazały gotowość do wdrażania technologii geoinżynieryjnych na mniejszą skalę, niektórzy obserwatorzy obawiają się, że w grę wchodzą różnice kulturowe i że z chińskiej perspektywy przeskok do SRM nie jest w rzeczywistości tak duży.


Film CGTN pokazujący, jak należy rozumieć "Myśl Xi Jinpinga o cywilizacji ekologicznej".

"Idea geoinżynierii sama w sobie nie jest w Chinach tematem tabu" – mówi John Moore, brytyjski klimatolog, który współkieruje grupą badawczą zajmującą się geoinżynierią na Pekińskim Uniwersytecie Normalnym i poinformował chińskie władze o tej technologii. Opierając się na swoim doświadczeniu, Moore uważa, że większość chińskiej społeczności klimatologicznej byłaby otwarta na SRM jako część koszyka politycznych reakcji na zmiany klimatyczne, o ile Chiny będą w stanie utrzymać prawo weta w sprawie sposobu jego wdrażania przez społeczność międzynarodową.

Moore zauważa, że sama koncepcja jest zgodna z "cywilizacją ekologiczną" (生态文明), preferowaną przez Xi Jinpinga filozofią myślenia o chińskiej strategii adaptacji do zmian klimatu. "Zachodnie idee postrzegają naturę jako wyidealizowaną dziewicę na piedestale, którą należy albo czcić, albo eksploatować" – powiedział w wywiadzie dla The Wire. "Cywilizacja ekologiczna przyjmuje zupełnie inną perspektywę. Człowiek jest częścią natury i nie można ich od siebie oddzielić. Muszą znaleźć sposób, by ze sobą współistnieć".

Chińscy eksperci geoinżynieryjni twierdzą, że Chiny mają prawo do modyfikowania pogody w swoich granicach według własnego uznania. Tym, co zasadniczo odróżnia SRM od normy, nie jest to, że może on wywołać nieoczekiwane skutki ekologiczne, ale to, że wpłynąłby na inne kraje, a zatem nie może być wykonany bezpiecznie bez koordynacji między krajami. Pan Jiahua, pracownik naukowy Chińskiej Akademii Nauk Społecznych i wybitny ekspert w dziedzinie chińskiej polityki klimatycznej, napisał w 2012 roku, że chociaż SRM jest "obiecującą" technologią, potrzebuje "wzajemnie wiążących globalnych ram zarządzania".



10 maja 2011 r. chiński robotnik wystrzeliwuje rakiety, aby zasiać chmury, próbując wywołać deszcz w Huangpi, prowincji Hubei w środkowych Chinach. Źródło: STR/AFP za pośrednictwem Obrazy Getty

Zgadza się z tym Chen Ying z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych, elitarnego partyjnego think tanku i najbardziej wpływowego chińskiego badacza polityki geoinżynieryjnej. SRM, jak powiedziała, jest ryzykowną technologią, która "wymaga wielkiej ostrożności", a także ścisłego systemu regulacyjnego, który może działać tylko wtedy, gdy ma charakter globalny i jest zakotwiczony we wspólnym zrozumieniu między Chinami a Zachodem.

Jednak chińskie rozróżnienie między lokalnymi i globalnymi modyfikacjami pogody jest nieostre, ponieważ Chiny również się naprzód z własnymi badaniami nad SRM. "Nawet eksperymenty naukowe na małą skalę na świeżym powietrzu są wrażliwe i łatwo przyciągają międzynarodową uwagę, a nawet nieporozumienia" – napisał Chen. Twierdzi ona, że Chiny muszą zrobić więcej, aby "wyjaśnić, że sztucznie kształtowana pogoda zasadniczo różni się od SRM", aby "uniknąć celowego lub niezamierzonego zamieszania ze strony niektórych krajów zachodnich".


… Jeśli Chiny chcą mieć miejsce przy stole w rządzeniu wykorzystaniem tej technologii – i zdolność do odstraszania Waszyngtonu przed jej jednostronnym użyciem – to potrzebują nacisku. Wymaga to jak najdokładniejszego opanowania technologii i rozwinięcia umiejętności jej wdrażania.

Praca Chena nie wymienia Stanów Zjednoczonych z nazwy. Omawia jednak możliwość, że niewymienione z nazwy kraje mogą być kuszone do wykorzystania geoinżynierii do "utrzymania swojej hegemonii", a w tym procesie "zaostrzania lub tworzenia nowych napięć międzynarodowych i zagrażania globalnemu bezpieczeństwu".

Chen powiedział również, że Chiny nie mają innego wyboru, jak tylko nadążyć za krajami zachodnimi w zakresie badań geoinżynieryjnych. Ostrzega, że tak długo, jak Chiny pozostają w tyle pod względem technologicznym, "głos Chin będzie ledwo słyszalny w międzynarodowych dyskusjach" na temat zarządzania geoinżynierią.

Jeśli Chen ma rację, to dzisiejsze badania geoinżynieryjne mają wiele wspólnego z zimnowojennymi badaniami nad strategicznie destabilizującymi technologiami, takimi jak taktyczna broń jądrowa, systemy obrony przeciwrakietowej i pociski balistyczne średniego zasięgu. Wszyscy są przekonani, że ostatecznie konieczne będzie wynegocjowanie rozwiązania. Ale w międzyczasie, jeśli Chiny chcą mieć miejsce przy stole w rządzeniu wykorzystaniem tej technologii – i zdolność do odstraszania Waszyngtonu od jej jednostronnego użycia – to potrzebują nacisku. Wymaga to jak najdokładniejszego opanowania technologii i rozwinięcia umiejętności jej wdrażania.

Na razie więc inżynieryjny wyścig zbrojeń dopiero się zaczyna.


BALUSTRADY BUDOWLANE



Mimo że technologia SRM jest jeszcze oddalona o co najmniej dekadę lub dwie od wdrożenia, eksperci ostrzegają, że społeczność międzynarodowa musi jak najszybciej rozpocząć dyskusję na temat podejść do zarządzania.



Ten Interaktywna mapa świata projektów i eksperymentów badawczych z zakresu geoinżynierii, przygotowany przez Fundację im. Heinricha Bölla i Grupę ETC, zawiera przegląd istniejących, planowanych, zakończonych i anulowanych projektów, eksperymentów i badań geoinżynieryjnych.

"Jeśli chcesz wykorzystać klimat jako broń, chcesz wiedzieć na pewno, że będzie to miało większy wpływ na twoich wrogów niż na ciebie. Nie jesteśmy jeszcze na tym etapie, jeśli chodzi o SRM" – mówi Chris Field ze Stanforda. "Ale jeśli kiedykolwiek dojdziemy do tego punktu, będziemy potrzebować globalnego systemu monitorowania, raportowania i regulacji. Muszą istnieć systemy zarządzania nieufnością".

Stawianie barier ochronnych dla badań i wdrażania SRM nie będzie łatwe. Najpotężniejsze kraje świata nie będą musiały po prostu pracować nad różnicami zdań co do szczegółów samej regulacji. Będą one również musiały opracować sposoby ich egzekwowania.

W ten sposób będą musieli zacząć prawie całkowicie od zera. Prawo międzynarodowe nie nakłada obecnie praktycznie żadnych ograniczeń na badania i wdrażanie geoinżynierii, a istniejące ograniczenia są pełne luk prawnych.


Fragment Druga sesja 93. kongresu, 1974, podczas którego senator Pell Dennisa Doolina, ówczesnego zastępcę asystenta sekretarza obrony ds. Azji Wschodniej i Pacyfiku, o operację Popeye.

"Jeśli jakiś kraj lub ktoś próbuje geoinżynierii, a inny kraj uważa, że to mu zaszkodzi, nie ma natychmiastowego mechanizmu rozwiązywania sporów" – mówi Michael Gerrard, dyrektor Sabin Center for Climate Change Law w Columbia Law School. "Ma potencjał, aby bardzo szybko stać się bardzo poważny".

Już teraz, nawet bez geoinżynierii, zblazowane podejście Chin do zmiany lub kontrolowania przyrody wywołało zaniepokojenie wśród sąsiadów. Pięć głównych rzek wypływających z Tybetu zaopatruje w wodę ponad miliard ludzi w Azji Południowej i Południowo-Wschodniej. Jednak indyjscy komentatorzy od dawna obawiają się, że Chiny mogą użyć innych technik inżynierii wodnej, aby odciągnąć te rzeki od Indii, wywierając presję na New Delhi. Zauważają oni, że istnieje precedens: podczas wojny w Wietnamie amerykańska operacja Popeye wykorzystywała zasiewanie chmur do modyfikowania wzorców opadów w Kambodży i Laosie w celu uzyskania przewagi militarnej.

Po operacji Popeye, USA, Chiny, Indie, Rosja i 44 inne kraje podpisały w 1977 roku Konwencję o Modyfikacji Środowiska (ENMOD), która zakazuje "wojskowego lub jakiegokolwiek innego wrogiego użycia technik modyfikacji środowiska, mających rozległe, długotrwałe lub poważne skutki, jako środków zniszczenia, uszkodzenia lub zranienia jakiegokolwiek innego państwa-strony". Jednak według Gerrarda, traktat ma zastosowanie tylko wtedy, gdy kraj podejmujący się geoinżynierii działa z wyraźnie wrogimi intencjami przeciwko przeciwnikowi. Jeśli może twierdzić, że destrukcyjne skutki uboczne dla innych krajów są czysto przypadkowe, to ENMOD nie ma zastosowania.

"Nawet jeśli niektóre kraje miałyby przepisy zabraniające używania SRM, szkodliwy miliarder, który chciałby go wdrożyć, mógłby po prostu umieścić operację w kraju, który nie ma takich przepisów, a to może być całkowicie legalne" – mówi Field ze Stanford. – Przerażające, prawda?

Co więcej, prawo międzynarodowe ma nierówną historię faktycznego odstraszania potężnych krajów, takich jak USA, Rosja i Chiny, od działania. Wielu ekspertów uważa, że aby powstrzymać zmotywowane kraje przed wdrażaniem globalnych technologii geoinżynieryjnych, potrzebne jest również wiążące porozumienie polityczne. Bez niego ryzyko konfliktu jest wysokie. To dlatego najnowsze szacunki National Intelligence dotyczące zmian klimatycznych wspominają o geoinżynierii 14 razy na zaledwie 20 stronach. Dokument ocenia, że "ryzyko jednostronnej geoinżynierii rośnie" i przewiduje, że spowoduje to zaostrzenie "napięć" międzypaństwowych. Rozmieszczenie SRM może stworzyć możliwość "blowbacku", w tym potencjalnie wojny wielkich mocarstw.


Pytanie o to, jak zarządzać geoinżynierią, jest ogromnym problemem, który wykracza znacznie poza Stany Zjednoczone i Chiny. Potrzebne są jednak globalne ramy, które pozwolą to uregulować.Li Shuo, starszy działacz w Greenpeace China.

"Można wymyślić kilka dość przerażających najgorszych scenariuszy" – mówi Sherri Goodman, która pełniła funkcję pierwszego zastępcy podsekretarza obrony w administracji Clintona i doradza administracji Bidena w sprawie bezpieczeństwa klimatycznego. "Nawet na podstawie materiałów z open source mogę powiedzieć, że jest tam dużo »tam«".




Gernot Wagner podczas wywiadu w Ambasadzie USA w Wiedniu na temat globalnej polityki klimatycznej. Kredyt: Ambasada USA w Wiedniu

Eksperci ds. bezpieczeństwa, którzy badają SRM, uważają, że kraje muszą się przygotować. Gernot Wagner, ekonomista klimatyczny z Columbia Business School i autor książki Geoengineering: The Gamble, wykazał za pomocą teorii gier, że jeśli SRM może działać za przystępną cenę, jest bardzo prawdopodobne, że zostanie wdrożony. "Geoinżynieria słoneczna nie jest kwestią czy, ale kiedy", podsumowuje. "Jest w tym kilka "jeśli" i "ale". Grupa Wagnera spekuluje również, że niektóre kraje mogą nawet wykorzystać groźbę jednostronnego SRM, aby wywrzeć presję na inne państwa, aby szybciej ograniczyły emisje.

Wielu zakłada, że Stany Zjednoczone lub Chiny najprawdopodobniej jako pierwsze wdrożą SRM, ponieważ mają najbardziej zaawansowane programy badawcze. Niektórzy eksperci ostrzegają jednak, że kraje takie jak Indie i Arabia Saudyjska mogą być bardziej skłonne do rozważenia jednostronnego rozmieszczenia wojsk. Zmiany klimatyczne już teraz nasilają fale upałów, susze i powodzie na subkontynencie indyjskim, a wkrótce mogą wpłynąć na produkcję rolną oraz podsycić niepokoje i migrację. Gospodarki petroekonomiczne, takie jak Arabia Saudyjska, mogą również uznać geoinżynierię za interesującą, ponieważ zmniejszyłaby postrzeganą pilną potrzebę odejścia od paliw kopalnych.




Dym z pożarów w obwodzie irkuckim, Rosja, 7 sierpnia 2017 r., widoczny z satelitów Sentinel programu Copernicus. Kredyt: Centrum Sentinel

Jednak najbardziej prawdopodobnym kandydatem do wdrożenia SRM może być kraj, który go wymyślił. Rosja jest spóźnionym krajem w przejmowaniu się zmianami klimatycznymi, ponieważ Władimir Putin od dawna uważał, że ocieplenie klimatu będzie dobre dla gospodarki kraju. Jednak w miarę jak temperatury w Rosji rosną ponad dwa razy szybciej niż średnia światowa, klęski żywiołowe się nasilają. Około 2019 roku, w czasie pożarów lasów, powodzi i poważnego wycieku ropy naftowej na Syberii, opinia rosyjskich elit na temat klimatu zaczęła się zmieniać – a Putin wydawał się zmieniać zdanie.

"Stało się to niemal z dnia na dzień" – mówi Tatiana Mitrova, pracownik naukowy Uniwersytetu Columbia, która wcześniej była dyrektorem wykonawczym Centrum Energetycznego w Moskiewskiej Szkole Zarządzania SKOLKOVO. Lokalni urzędnicy z rosyjskiej Arktyki mówili mi, że praktycznie co tydzień obserwują eksplozje, a drogi i mosty na głównych rzekach trzęsły się, ponieważ wieczna zmarzlina pod nimi była destabilizowana. Nagle gubernatorzy zaczęli dzwonić dzwonkiem, a wielcy szefowie zdali sobie sprawę, że mają problem.



Rosja nie ma środków finansowych i zdolności instytucjonalnych, aby dostosować się do tych zmian, zwłaszcza że jej gospodarka chwieje się z powodu sankcji. W ciągu najbliższych kilku dekad jej gospodarka stanie w obliczu poważnych zakłóceń, ponieważ światowa gospodarka odchodzi od paliw kopalnych.

Zainteresowanie rosyjskiego środowiska naukowego geoinżynierią nie umarło wraz z Budyką. W 2005 roku Jurij Izrael, dawny współpracownik Budyki i dyrektor moskiewskiego Instytutu Globalnego Klimatu i Ekologii, napisał list do Putina, wzywając go do wznowienia badań nad geoinżynierią. Sam Putin zdawał się sugerować geoinżynierię w tajemniczych uwagach dla ONZ w 2015 roku, kiedy wezwał do walki ze zmianami klimatycznymi za pomocą "fundamentalnie nowych, podobnych do natury technologii, które nie niszczą otaczającego świata, ale istnieją w harmonii z nim i pozwalają nam przywrócić równowagę między biosferą a technosferą, która została zakłócona przez człowieka".

Gdyby Rosja zdecydowała, że potrzebuje SRM do zarządzania skutkami zmian klimatycznych we własnych granicach, USA i ich europejscy sojusznicy mieliby niewielkie możliwości jej powstrzymania. Aby zmusić Moskwę do wycofania się, prawie na pewno potrzebowaliby pomocy Pekinu.

"Pytanie o to, jak zarządzać geoinżynierią, jest ogromnym problemem, który wykracza daleko poza Stany Zjednoczone i Chiny" – mówi Li Shuo, starszy działacz Greenpeace China. "Potrzebne są jednak globalne ramy, które pozwolą to uregulować. A jeśli miałbyś to rozwijać, z pewnością potrzebowałbyś zaangażowania USA i Chin".


Na szczęście, biorąc pod uwagę to, co napisali chińscy eksperci, tacy jak Chen, nie wydaje się, aby Chiny pozwoliły krajowi takiemu jak Rosja rzucać kostką z planetą. W perspektywie krótkoterminowej USA i Chiny mogą być w stanie znaleźć wspólną płaszczyznę w zakresie zarządzania sprzężeniem zwrotnym między zmianami klimatycznymi a geopolityką. Oba kraje, na przykład, mogłyby zwiększyć swoje zaangażowanie za pośrednictwem nieformalnych kanałów, aby wzmocnić relacje między naukowcami zajmującymi się geoinżynierią, zapewniając się nawzajem, że żadna ze stron nie planuje wykorzystywać technologii jako broni.

Jednak w dłuższej perspektywie Waszyngton i Pekin nie są w stanie skutecznie zarządzać ryzykiem geoinżynierii bez znacznie szerszej zmiany sposobu myślenia.

"Ostatecznie musi istnieć system zarządzania geoinżynierią, który będzie przypominał Traktat o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej" – mówi John Holdren z Harvardu. "Trudno sobie wyobrazić, w dzisiejszym świecie, jak moglibyśmy stworzyć taki reżim. Nawet porozumienie amerykańsko-chińskie w tej sprawie może nie wystarczyć. Ale doprowadzenie ich do porozumienia byłoby koniecznym pierwszym krokiem".

Eksperci ds. polityki zagranicznej często opisują stosunki amerykańsko-chińskie jako "nową zimną wojnę". Analogia jest kusząca, ale myląca. W epoce nuklearnej Amerykanie i Sowieci nie musieli współpracować, aby zapobiec katastrofie; Groźba obustronnie gwarantowanego zniszczenia była wystarczającym środkiem odstraszającym.

Globalne ocieplenie od 1880 do 2021 roku. Źródło: Naukowe Studio Wizualizacji NASA. Dane dostarczone przez Roberta B. Schmunka (NASA/GSFC GISS).

W dobie zmian klimatycznych wzajemnie gwarantowane zniszczenia już teraz dzieją się w zwolnionym tempie. To, w czym teraz żyjemy, to nie zimna wojna, ale wczesne etapy wojny ocieplającej – zaczynającej się od zimnej, ale strukturalnie przygotowanej tak, aby z czasem stawała się coraz gorętsza.

Nie mogąc dojść do porozumienia w sprawie politycznego rozwiązania problemu łagodzenia zmian klimatycznych, dwaj najwięksi emitenci na świecie zaczęli myśleć o planach awaryjnych na wypadek scenariuszy ekstremalnego ocieplenia. Adaptacja do zmian klimatu zaczyna się od inwestycji skoncentrowanych na wewnętrzu, aby uczynić ojczyznę bardziej odporną. Ale ostatecznie jest skazany na to, by stać się geopolitycznym. Od regionów polarnych po głębiny morskie, USA i Chiny rywalizują o zasoby, sojuszników, bezpieczeństwo i władzę.


Żaden kraj nie wygra, jeśli globalne ocieplenie wymknie się spod kontroli lub jeśli nieuczciwi aktorzy będą mogli siać spustoszenie w stratosferze w imię uprawy pomarańczy.

Obie strony już teraz patrzą w przyszłość na nadchodzące ocieplenie, rywalizując na całym świecie, aby chronić się przed każdym możliwym ryzykiem związanym z klimatem. Z tego samego powodu oba supermocarstwa nie zawahają się, gdy tylko będzie to możliwe, wykorzystać wpływ zmian klimatycznych, gdy pojawią się ku temu możliwości.

Historia pokazuje, że jest mało prawdopodobne, aby Waszyngton i Pekin zaczęły traktować zmiany klimatyczne jako szczególny obszar współpracy, chroniony przed zawirowaniami wynikającymi z ich coraz bardziej antagonistycznych stosunków. Nie oznacza to jednak, że nie mogą budować barier ochronnych dla konkurencji – norm, instytucji i linii komunikacji, aby zapobiec błędnym kalkulacjom i zarządzać ryzykiem egzystencjalnym. Żaden kraj nie wygra, jeśli globalne ocieplenie wymknie się spod kontroli lub jeśli nieuczciwi aktorzy będą mogli siać spustoszenie w stratosferze w imię uprawy pomarańczy.

Najlepiej ujął to Władimir Putin w trzeźwym momencie po lecie katastrof klimatycznych w 2019 roku. "Wszelka rywalizacja geopolityczna, naukowa, techniczna i ideologiczna w takich warunkach wydaje się tracić sens, jeśli zwycięzcy nie będą mieli czym oddychać ani nie mieć nic, co mogłoby ugasić pragnienie".



Eyck Freymann jest pisarzem i felietonistą The Wire. Doktor habilitowany w Harvard Center Arctic Initiative oraz Columbia–Harvard China & The World Program, jest autorem książki One Belt One Road: Chinese Power Meets the World (listopad 2020). @eyckfreymann








thewirechina.com/2022/12/18/u-s-china-geoengineering/