Jak rozpoznawać fałszywe informacje w mediach
Dziennikarstwo już dawno
przestało polegać na informowaniu o wydarzeniach, ludziach i problemach.
Zamiast tego kreuje fikcyjną rzeczywistość na potrzeby przyjętej linii
światopoglądowej, ponieważ mniej więcej od połowy XX wieku panuje
przekonanie, że nastroje, gusta i zainteresowania społeczeństw powinny
być kreowane odgórnie, aby nie dopuścić do powtórki z lat 1939 – 1944.
A przynajmniej uważano tak zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej. Łatwo sobie wyobrazić, że początkowo reakcyjne pomysły mające na celu zduszenie autodestrukcyjnych zapędów ludzkości błyskawicznie przeistoczyły się w elitystyczny konformizm napędzany przyzwyczajeniem do luksusu. Kreowanie rzeczywistości w XX wieku stało się o tyle łatwe, że dzięki obowiązkowi szkolnemu wprowadzanemu stopniowo od XVIII wieku w Europie zlikwidowano niemal całkowicie analfabetyzm i przy okazji zrównano poziom wykształcenia społeczeństw do niewysokiej przeciętnej.
Czyli do poziomu, który pozwala na rozumienie nieskomplikowanych komunikatów i zaspokaja podstawowe potrzeby poznawcze ludzi. Innymi słowy – aby człowiek rozumiał, co się do niego pisze, ale niekoniecznie miał ochotę zadawać pytania.
A przynajmniej uważano tak zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej. Łatwo sobie wyobrazić, że początkowo reakcyjne pomysły mające na celu zduszenie autodestrukcyjnych zapędów ludzkości błyskawicznie przeistoczyły się w elitystyczny konformizm napędzany przyzwyczajeniem do luksusu. Kreowanie rzeczywistości w XX wieku stało się o tyle łatwe, że dzięki obowiązkowi szkolnemu wprowadzanemu stopniowo od XVIII wieku w Europie zlikwidowano niemal całkowicie analfabetyzm i przy okazji zrównano poziom wykształcenia społeczeństw do niewysokiej przeciętnej.
Czyli do poziomu, który pozwala na rozumienie nieskomplikowanych komunikatów i zaspokaja podstawowe potrzeby poznawcze ludzi. Innymi słowy – aby człowiek rozumiał, co się do niego pisze, ale niekoniecznie miał ochotę zadawać pytania.
Pierwsza pomoc wobec manipulacji
Próżno szukać dziś w mediach obiektywnych i rzetelnych informacji na jakikolwiek temat. Problem ten dotyczy wszystkich gazet i programów od lewa do prawa, dlatego zdolność odsiewania najbardziej skażonego materiału już na etapie nagłówka jest na wagę złota. Bo największa magia dzieje się właśnie w nagłówkach, które dla większości z nas stanowią główne źródło informacji o świecie. A najczęściej są po prostu fałszywe.Przy odrobinie dobrej woli można jednak bardzo szybko nauczyć się dostrzegania manipulacji. Aby to zrobić, musisz najpierw pogodzić się z faktem, że nie trzeba się na wszystkim znać, a ludzką rzeczą jest błądzić. Wbrew pozorom jest to bardzo istotne, ponieważ wielu z nas powiela niepotwierdzone informacje, aby nadać sobie kurażu i estymy w oczach innych. W dobie social media jest to o tyle powszechne, że wrzucenie pierwszej lepszej bzdury na swoją tablicę to zaledwie jedno kliknięcie. A nic tak dobrze nie działa na nasze samopoczucie, jak duża ilość polubień pod własnym wpisem.
Po drugie zacznij kwestionować swój osąd. Jeśli czytasz nagłówek i Twoja pierwsza reakcja to zgoda z tezą lub jej natychmiastowe odrzucenie, to zadaj sobie pytanie, czy teza jest słuszna pomimo Twojego osobistego zdania na jej temat. Zapytaj siebie samego: „A może nie mam racji?”, „A co jeśli to kłamstwo?”. Dzięki temu skonfrontujesz swoje uprzedzenia z rzeczywistością. Dopiero gdy przyjmiemy do wiadomości, że jesteśmy uprzedzeni – a wszyscy jesteśmy bez wyjątku – możemy zacząć podnoszenie intelektualnych ciężarów.
Po trzecie naucz się oceniać źródło. Uważaj na ludzi określających się „ekspertami” – to słowo wydmuszka, które u nieobytych ludzi automatycznie usypia czujność. Dziś ekspertem może być bowiem każdy, a przy natłoku informacji i łatwości wpuszczania bzdur do obiegu mało komu zależy, aby płynąć pod prąd do źródła.
Po czwarte bądź świadomy. Manipulacja niemal zawsze zaczyna się od nagłówka, ponieważ ludzie czytać nie lubią i do końca tekstu dociera tylko niewielki procent odbiorców. Dziennikarze doskonale o tym wiedzą, dlatego aby obejść prawo, w nagłówku zawierają zmanipulowany komunikat, a dopiero w ostatnim zdaniu artykułu informują o tym, co naprawdę zaszło. Technicznie rzecz biorąc nie skłamali, ponieważ to nie ich wina, że ludzie czytają tylko nagłówki.
Po piąte zapoznaj się popularnymi technikami manipulowania informacją.
10 popularnych technik manipulowania informacją
1. Granie na emocjach.Reguła jest prosta. Jeśli przeczytaliście nagłówek, który wzbudził w Was kaskadę negatywnych emocji – w tym złość i nienawiść – to na 99% zostaliście zmanipulowani. Zakres informacji, z których można zrobić sensację, jest praktycznie nieskończony. Dziecko z syndromem Downa nie zostało dopuszczone do castingu? Oburzające! A może po prostu dziecko nie spełniało kryteriów, tak jak dziesiątki zdrowych dzieci, które do castingu nie są dopuszczane?
2. Pytania.
Nagłówek: Czy Jan Kowalski zdradził Janinę?
Nie, Jan Kowalski nie zdradził Janiny, ale można napisać cały artykuł o hipotetycznej zdradzie oraz warunkach, jakie musiałyby nastąpić, aby do zdrady doszło. A jednak to wystarczy, aby w świadomości odbiorcy pojawiła się wątpliwość, czy Janowi K. można ufać.
Nagłówek: Czy Minister X chce wprowadzić nowy podatek?
W bardzo długim tekście wyjaśniamy, dlaczego wprowadzenie tytułowego podatku jest szkodliwe dla całej Galaktyki, a w ostatnim zdaniu, do którego nikt już nie dotrze, bo tekst jest cholernie nudny i trudny, redaktor doda wyjaśnienie: „Ministerstwo nie ma w planach wprowadzania podatku”.
Zgadniecie, co odbiorca zrozumie z tego tekstu?
3. Sondaże.
Nagłówek: 90% Polaków popiera Mariolę.
Przypis w tekście: Sondaż telefoniczny przeprowadzono na próbie 100 osób.
Komentarz zbędny.
4. Cytaty.
Nagłówek: „Jan Kowalski wiedział o korupcji w Ministerstwie”.
Faktycznie jest to opinia korespondenta zacytowana w nagłówku, która nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości. Większość ludzi w ogóle nie zauważy cudzysłowów i odbierze komunikat jako fakt. Dla odbiorców zatem Jan Kowalski będzie współwinny korupcji.
5. „W prasie zagranicznej piszą” i metoda „na korespondenta”.
W Polsce cytowanie „zagranicznych mediów” to bardzo popularna pożywka dla ludzi z kompleksem Polaka. Jeśli coś piszą o nas za granicą, to znaczy, że musimy się z tym liczyć. Nic bardziej mylnego. Sprawdzajcie też, czy czasem opinia z zagranicy nie była pisana przez korespondenta z Polski – jest to bardzo popularna i skuteczna forma wprowadzania ludzi w błąd. Działa to tak, że amerykańska gazeta dzwoni do współpracującego ze sobą Polaka mieszkającego w Polsce, pyta o opinię i publikuje tę opinię jako komentarz do wydarzenia. Następnie kolega po fachu tegoż korespondenta publikuje w polskiej gazecie tytuł „W zagranicznej gazecie piszą, że stało się X”. I oczywiście należy się tego wstydzić.
6. Wyrywanie z kontekstu.
Nagłówek: X powiedziała: „Nie wyobrażam sobie, aby moja córka urodziła niepełnosprawne dziecko”.
Pełna wypowiedź Pani X brzmiała: „Nie wyobrażam sobie, aby moja córka urodziła niepełnosprawne dziecko, które będzie umierać w męczarniach”.
Abstrahując od tego, co myślicie na temat aborcji, fragment wyrwany z reszty wypowiedzi niesie zupełnie inną myśl niż cała wypowiedź. Manipulacje tego typu były głównym orężem mediów od lewa do prawa w „debacie” na temat aborcji.
7. Zaburzanie perspektywy.
Nagłówek: Bójka pijanych mężczyzn pod sklepem. Poszukiwany jest ksiądz.
W tekście: Policja poszukuje księdza w charakterze świadka.
8. Capslock.
SZOK! NIEDOWIARZANIE! PILNE! SKANDAL!
Większość informacji rozpoczętych w taki sposób ma na celu tylko i wyłącznie sprowokowanie Was do kliknięcia w odsyłacz.
9. Przenoszenie odpowiedzialności.
Nagłówek: Rząd chce zakazać X.
Fakty: organizacja pozarządowa zajmująca się problematyką X spotkała się z własnej inicjatywy z przedstawicielem ministerstwa lub złożyła na ręce ministra projekt zakazania lub ograniczenia dostępu do X. Ministerstwo natomiast nie ma ani projektu ustawy, ani planów jej wprowadzenia.
10. Zwyczajne kłamstwa.
Najgorszą formą manipulacji jest zwyczajne wymyślenie dowolnego kłamstwa, puszczenie go w świat i pozwolenie na powtarzanie go przez wszystkie stacje telewizyjne, dziennikarzy, celebrytów, etc. Po 12 godzinach kłamstwo zostaje usunięte na żądanie osoby będącej celem ataku. Sprawa trafia do sądu, a proces trwa rok albo kilka lat. Po przegranym procesie autor kłamstwa publikuje sprostowanie małym drukiem (kłamstwo było drukowane jako temat dnia, czyli dużym drukiem) i wypłaca symboliczną kwotę zadośćuczynienia. Zgadniecie, co zapamiętają z tego ludzie?
Cel nie uświęca środków
Jeśli powielasz manipulacje i kłamstwa, ponieważ z czymś się nie zgadzasz lub kogoś nie lubisz, to pamiętaj, że ktoś inny może siać kłamstwa na Twój temat z dokładnie tego samego powodu.Dlatego warto czasem sięgnąć do korzeni i iść przez życie zgodnie z zasadą: „Nie czyń bliźniemu, co Tobie nie miłe”.
Bo karma wraca.
Jak bronić się przed fałszem w mediach – część 2
Świat nie jest zły. Długo
wydawało mi się, że jest. Jeśli cokolwiek złego dzieje się na świecie na
globalną skalę, to z tej przyczyny raczej, że ludzie mają dobre
intencje. Wystarczy jedna osoba, która ma złe intencje, aby wykorzystać
dobre intencje całej reszty. Nie wystarczy jednak jedna osoba, aby
przekonać wszystkich innych, że są wykorzystywani. Właśnie z powodu
wiary ludzi, że inni mają dobre intencje.
Nie trzeba kłamać, aby mówić nieprawdę. Znając psychikę ludzką i schematy przetwarzania świata przez ludzi, można tak skroić informację, aby mówiąc prawdę wywołać u człowieka zwątpienie. I odwrotnie.
17-latek przychodzi rano do domu po alkoholowych urodzinach kumpla. Na jego nieszczęścia mama stoi w drzwiach i na dzień dobry przeszywa biedaka badawczym spojrzeniem. Na pytanie, czy pił, syn dziarsko odpowiada: „Oczywiście, mamo!’. Mama pomyśli, że syn nie pił, bo przecież gdyby pił, to by zareagował inaczej.
Zaufanie i wiara w dobre intencje syna spowodowały, że mama dała się zmanipulować. A teraz wyobraźcie sobie, że to samo robią dorośli innym dorosłym, ale na większą skalę.
Jeśli chcemy wzmocnić przekaz nagłówka, wystarczy umieścić wymowny obrazek tuż obok niego. Nie ma znaczenia, czy obrazek jest autentyczny lub w ogóle w jakikolwiek sposób związany z wydarzeniem. Doskonałym przykładem takiego zabiegu jest zdjęcie poniżej, którym opatrzono nagłówek tekstu traktującego o nietolerancji: „[…] słyszą od Polaków ‘wracajcie do domu’…” Na zdjęciu, niewidocznym i drobnym drukiem, widnieje informacja „zdjęcie poglądowe”.
Innym ciekawym zabiegiem jest wykorzystanie popularnego sloganu kojarzonego z konkretną osobą lub grupą ludzi w pejoratywnym (negatywnym) kontekście. Nie ważne, czy kontekst ma jakikolwiek związek z tymi ludźmi. Najważniejsze, aby odbiorca zapamiętał negatywne emocje z nim związane.
Przykłady z prasy:
Pani X poczuła dobrą zmianę, gdy […] dziewczyna […] krzyczała white power.
Pana X wyrzucono z mieszkania, ponieważ nie stać go na rachunki. Tak wygląda polska zielona wyspa.
„Dobra zmiana” kojarzona jest z rządem PiS, natomiast „zielona wyspa” z Donaldem Tuskiem. Oba slogany wystarczy skojarzyć z wydarzeniem, z którym ani rząd PiS, ani Donald Tusk nie mają żadnego związku. Następnym razem, gdy odbiorca usłyszy o „dobrej zmianie” lub „zielonej wyspie”, przypomni sobie młodą rasistkę lub biedaka wyrzuconego na bruk. Jeśli odbiorca jest już uprzedzony do jednej cz drugiej opcji, to bezkrytycznie powieli tę absurdalną informację święcąc moralny triumf nad przeciwnikami światopoglądowymi.
Mając to na uwadze, „wystarczy” doprowadzić do usunięcia interesujących nas pojęć ze sfery publicznej lub podmiany definicji kryjących się za kluczowymi pojęciami organizującymi życie społeczeństw. Do takich pojęć niewątpliwie należą: wolność, równość, sprawiedliwość, rodzina, naród, demokracja, którymi dziś, dla celów politycznych i finansowych, usta wycierają sobie bezwstydnie przeróżne środowiska.
Jednym z drastyczniejszych przykładów wojny pojęciowej jest aborcyjny spór o definicję człowieka. Kwestie naukowe czy logiczne traktowane są tu instrumentalnie, ponieważ obie (skrajne) strony konfliktu używają ich do uzasadnienia faworyzowanych stanowisk nie bacząc na aspekt etyczny (dot. źródła i zasadności „europejskiej” moralności) i historyczny problemu (np. okrucieństwa wojen światowych). Czyli z jednej strony mamy „usuwanie płodów”, a z drugiej „holokaust nienarodzonych”. W obu przypadkach mamy do czynienia z przerywaniem życia (proszę zwrócić uwagę, iż nawet bakterie nazywane są “życiem” przez naukowców), natomiast cała reszta to ekstremalne nadbudowy ideologiczne.
Dokładnie z tych samych powodów mieszkańcy III Rzeszy Adolfa Hitlera to naziści, a nie Niemcy (co najmniej jakby naziści wzięli się z Księżyca), a obozy koncentracyjne były polskie, a nie zbudowane na ziemiach polskich przez Niemców. Wszystko oczywiście sprowadza się do przenoszenia i zmniejszania odpowiedzialności za konkretne wydarzenia.
Na całym świecie można nie lubić Polaka, Amerykanina czy Rosjanina, ale nielubienie Żyda jest antysemityzmem i grozi sankcjami międzynarodowymi. Mimo że nie ma absolutnie żadnego racjonalnego powodu, dla którego antysemityzmowi nie powinna odpowiadać polonofobia, to jednak takiej równości pojęciowej nie ma. Ba!, dziś polonofobia to pojęcie przypisywane niemal wyłącznie antysemitom.
Na naszym własnym podwórku wojny pojęciowe ograniczają się niemal ekskluzywnie do podziału na linii prawo-lewo. Z obu stron tworzone są sztuczne chmury pojęć i skojarzeń, dzięki którym łatwiej manipulować nastrojami ludzi:
1. Z lewej: patriota, faszysta, rasista, nieudacznik, zaściankowiec, oszołom, człowiek nietolerancyjny.
2. Z prawej: postępowiec, liberał, lewak, pedał, komuch, ubek.
Dla osoby używającej powyższych chmur pojęciowych świat ma tylko dwa bieguny, a wyciągnięcie go z tego wymaga nie lada wysiłku i odwagi. Niestety media bardzo dziś dbają o to, aby chmury pojęciowe były mocno ugruntowane w naszej świadomości, dlatego patriotom nie mającym nic przeciwko „pedałom” czy postępowcom wierzącym w Boga jest niezwykle ciężko wyrażać własne zdanie bez wylądowania w jednym z worów pełnych ideologicznych pomyj.
1. Manifestacje – w zależności od tego kto manifestuje, możemy nazwać je wandalizmem, performansem, instalacją artystyczną, okupacją lub protestem. Każde z tych pojęć ma zupełnie innych wydźwięk, a przy odrobinie kreatywności można jeszcze je rozszerzyć o odpowiednie przymiotniki. Zatem w 2013 roku narodowcy „[bandyci] zakłócili wykład prof. Baumana” na UWr, natomiast w kwietniu 2016 roku w Kościele Św. Anny „odbył się protest przeciwko ustawie antyaborcyjnej” (słynne „wychodzenie wiernych” z kościoła). W obu przypadkach doszło do zakłócenia wydarzenia, ale tylko w jednym mamy do czynienia z protestem. Nie trzeba być narodowcem, aby różnica w relacji kuła w oczy.
2. Rasizm – temat jest o tyle ciekawy, że sam pewnego dnia dowiedziałem się, iż słowo „murzyn” jest rasistowskie, mimo że zawsze kojarzyło mi się bardzo pozytywnie z klasycznym „Murzynkiem Bambo” i nie powodowało we mnie dysonansu poznawczego a’la „prymitywny murzyn”. Dziś oczywiście nie wolno używać tego słowa nigdzie, jeśli nie chce się wyjść na rasistę. Innym doskonałym przykładem jest gęste informowanie o „polskiej ciężarówce [Scania], która wjechała w tłum ludzi w Berlinie” w porównaniu do ciężarówki bez narodowości, która wjechała w ludzi we Francji nieco wcześniej.
3. Korupcja – a) Partia A kradnie – skandal, trybunał stanu; b) Partia B kradnie – i co z tego, Partia A też kradnie.
Jeśli dziennikarz w jednym tekście twierdzi, że np. Kościół katolicki nie powinien mieszać się do polityki, a w innym przeprowadza wywiad z księdzem na temat bieżących spraw politycznych, to najprawdopodobniej mamy do czynienia z hipokryzją. Stosowanie podwójnych standardów, gdy jest nam to na rękę, to bardzo popularna metoda promowania swoich racji. W skrócie: autorytet jest dobry, gdy mówi to, co chcemy usłyszeć. W każdym innym wypadku trzeba go zdyskredytować.
W pewnej polskiej gazecie pojawił się artykuł zatytułowany:
Aleppo: ONZ alarmuje o egzekucjach cywili przez oddziały prorządowe.
Artykuł na swoim blogu udostępnił pewien popularny bloger.
Temat szybko podchwycili czytelnicy i jęli udostępniać wpis na FB wyrażając smutek z powodu cierpienia ludzi. I nie ma w tym nic złego, oprócz jednej drobnostki – informacja o masowych egzekucjach miała charakter spekulacji, o czym można się przekonać czytając źródła, na które powołuje się polska gazeta[1][2].
ONZ faktycznie alarmuje, że w Syrii dzieje się coś niedobrego, ale zaznaczają, że nie są to informacje potwierdzone i na tamtą chwilę nie mieli możliwości ich samodzielnej weryfikacji. Czyli de facto ktoś coś powiedział i na tej podstawie zbudowano całą konstrukcję manipulacji.
Polscy i światowi celebryci (w tym kilka szanownych osobistości polskiego showbizu) poruszeni losem biednych dzieci w Aleppo opublikowali na swoich profilach FB komunikaty wzywające do pomocy. Zatroskani fani jęli wpłacać pieniądze na kompletnie niezweryfikowane organizacje humanitarne (np. Białe Hełmy). Całe strumienie pieniędzy tym samym przepadły gdzieś bez wieści, a mieszkańcy Polski, Europy i USA mają spokojne sumienia, że „pomogli”. Tylko czy na pewno pomogli?
Dziś w telewizjach całego świata pokazuje się filmy, na których dzieci wracają do swoich rodzin[3], a syryjscy Chrześcijanie świętują Boże Narodzenie w Aleppo[4]. W tym samym Aleppo, w którym niedawno miało dochodzić do rzezi bezbronnych cywili. A co dzieje się dziś w Mosulu lub Jemenie? Polecam wyguglować w ramach demaskowania manipulacji.
Jeśli nie masz czasu, aby być doinformowanym, to najlepsze, co możesz zrobić, aby nie pogarszać sytuacji na świecie, to wstrzymać się od zabierania głosu. Wiem, to trudne. Wolimy zabierać głos, nawet jeśli nie mamy nic do powiedzenia, bo każe nam sumienie. Warto jednak nad tym popracować, bo sumienie uciszyć bardzo łatwo, ale świat naprawić nieco trudniej.
Nie bez powodu dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane.
__
[1] http://www.bbc.com/news/world-middle-east-38301629
[2] http://europe.newsweek.com/un-chief-ban-ki-moon-warns-aleppo-atrocities-against-civilians-531246?rm=eu
[3] https://www.youtube.com/watch?v=G0M7Xm4nEBU
[4] https://www.youtube.com/watch?v=n-TH893YxF0
Nie trzeba kłamać, aby mówić nieprawdę. Znając psychikę ludzką i schematy przetwarzania świata przez ludzi, można tak skroić informację, aby mówiąc prawdę wywołać u człowieka zwątpienie. I odwrotnie.
17-latek przychodzi rano do domu po alkoholowych urodzinach kumpla. Na jego nieszczęścia mama stoi w drzwiach i na dzień dobry przeszywa biedaka badawczym spojrzeniem. Na pytanie, czy pił, syn dziarsko odpowiada: „Oczywiście, mamo!’. Mama pomyśli, że syn nie pił, bo przecież gdyby pił, to by zareagował inaczej.
Zaufanie i wiara w dobre intencje syna spowodowały, że mama dała się zmanipulować. A teraz wyobraźcie sobie, że to samo robią dorośli innym dorosłym, ale na większą skalę.
Budowanie negatywnych skojarzeń
W prasie (bardziej elektronicznej niż tradycyjnej) informacja z reguły opatrzona jest odpowiednim obrazkiem. Wynika to z prostego faktu: informację wizualną szybciej przetwarzamy (stąd np. znaki drogowe są symboliczne a nie tekstowe), a więc łatwiej przykuć naszą uwagę. Wynika również z tego inny fakt: informację wizualną, a szczególnie, gdy wzbudza emocje, zapamiętujemy na dłużej.Jeśli chcemy wzmocnić przekaz nagłówka, wystarczy umieścić wymowny obrazek tuż obok niego. Nie ma znaczenia, czy obrazek jest autentyczny lub w ogóle w jakikolwiek sposób związany z wydarzeniem. Doskonałym przykładem takiego zabiegu jest zdjęcie poniżej, którym opatrzono nagłówek tekstu traktującego o nietolerancji: „[…] słyszą od Polaków ‘wracajcie do domu’…” Na zdjęciu, niewidocznym i drobnym drukiem, widnieje informacja „zdjęcie poglądowe”.
Innym ciekawym zabiegiem jest wykorzystanie popularnego sloganu kojarzonego z konkretną osobą lub grupą ludzi w pejoratywnym (negatywnym) kontekście. Nie ważne, czy kontekst ma jakikolwiek związek z tymi ludźmi. Najważniejsze, aby odbiorca zapamiętał negatywne emocje z nim związane.
Przykłady z prasy:
Pani X poczuła dobrą zmianę, gdy […] dziewczyna […] krzyczała white power.
Pana X wyrzucono z mieszkania, ponieważ nie stać go na rachunki. Tak wygląda polska zielona wyspa.
„Dobra zmiana” kojarzona jest z rządem PiS, natomiast „zielona wyspa” z Donaldem Tuskiem. Oba slogany wystarczy skojarzyć z wydarzeniem, z którym ani rząd PiS, ani Donald Tusk nie mają żadnego związku. Następnym razem, gdy odbiorca usłyszy o „dobrej zmianie” lub „zielonej wyspie”, przypomni sobie młodą rasistkę lub biedaka wyrzuconego na bruk. Jeśli odbiorca jest już uprzedzony do jednej cz drugiej opcji, to bezkrytycznie powieli tę absurdalną informację święcąc moralny triumf nad przeciwnikami światopoglądowymi.
Język tworzy rzeczywistość
Ludwig Wittgenstein mawiał, całkiem słusznie zresztą, że granice [naszego] języka oznaczają granice [naszego] świata. Jeśli przyjmiemy założenie, że powstanie naszej świadomości jest nierozerwalnie związane z rozwojem języka, wówczas logicznym wydaje się założenie, że sposób, w jaki rozumiemy pojęcia, wpływa na to, jak postrzegamy rzeczywistość.Mając to na uwadze, „wystarczy” doprowadzić do usunięcia interesujących nas pojęć ze sfery publicznej lub podmiany definicji kryjących się za kluczowymi pojęciami organizującymi życie społeczeństw. Do takich pojęć niewątpliwie należą: wolność, równość, sprawiedliwość, rodzina, naród, demokracja, którymi dziś, dla celów politycznych i finansowych, usta wycierają sobie bezwstydnie przeróżne środowiska.
Jednym z drastyczniejszych przykładów wojny pojęciowej jest aborcyjny spór o definicję człowieka. Kwestie naukowe czy logiczne traktowane są tu instrumentalnie, ponieważ obie (skrajne) strony konfliktu używają ich do uzasadnienia faworyzowanych stanowisk nie bacząc na aspekt etyczny (dot. źródła i zasadności „europejskiej” moralności) i historyczny problemu (np. okrucieństwa wojen światowych). Czyli z jednej strony mamy „usuwanie płodów”, a z drugiej „holokaust nienarodzonych”. W obu przypadkach mamy do czynienia z przerywaniem życia (proszę zwrócić uwagę, iż nawet bakterie nazywane są “życiem” przez naukowców), natomiast cała reszta to ekstremalne nadbudowy ideologiczne.
Dokładnie z tych samych powodów mieszkańcy III Rzeszy Adolfa Hitlera to naziści, a nie Niemcy (co najmniej jakby naziści wzięli się z Księżyca), a obozy koncentracyjne były polskie, a nie zbudowane na ziemiach polskich przez Niemców. Wszystko oczywiście sprowadza się do przenoszenia i zmniejszania odpowiedzialności za konkretne wydarzenia.
Na całym świecie można nie lubić Polaka, Amerykanina czy Rosjanina, ale nielubienie Żyda jest antysemityzmem i grozi sankcjami międzynarodowymi. Mimo że nie ma absolutnie żadnego racjonalnego powodu, dla którego antysemityzmowi nie powinna odpowiadać polonofobia, to jednak takiej równości pojęciowej nie ma. Ba!, dziś polonofobia to pojęcie przypisywane niemal wyłącznie antysemitom.
Na naszym własnym podwórku wojny pojęciowe ograniczają się niemal ekskluzywnie do podziału na linii prawo-lewo. Z obu stron tworzone są sztuczne chmury pojęć i skojarzeń, dzięki którym łatwiej manipulować nastrojami ludzi:
1. Z lewej: patriota, faszysta, rasista, nieudacznik, zaściankowiec, oszołom, człowiek nietolerancyjny.
2. Z prawej: postępowiec, liberał, lewak, pedał, komuch, ubek.
Dla osoby używającej powyższych chmur pojęciowych świat ma tylko dwa bieguny, a wyciągnięcie go z tego wymaga nie lada wysiłku i odwagi. Niestety media bardzo dziś dbają o to, aby chmury pojęciowe były mocno ugruntowane w naszej świadomości, dlatego patriotom nie mającym nic przeciwko „pedałom” czy postępowcom wierzącym w Boga jest niezwykle ciężko wyrażać własne zdanie bez wylądowania w jednym z worów pełnych ideologicznych pomyj.
Asymetria i niekonsekwencja
Z manipulacji pojęciami wynikają inne przypadłości – asymetria w relacjonowaniu podobnych wydarzeń i niekonsekwencja ekspresji poglądów. Najprostszym zatem sposobem na poznanie, czy medium jest rzetelne i bezstronne, to porównanie języka używanego do opisania takich samych wydarzeń. Weźmy na przykład trzy mocno eksploatowane w ostatnich latach przypadki:1. Manifestacje – w zależności od tego kto manifestuje, możemy nazwać je wandalizmem, performansem, instalacją artystyczną, okupacją lub protestem. Każde z tych pojęć ma zupełnie innych wydźwięk, a przy odrobinie kreatywności można jeszcze je rozszerzyć o odpowiednie przymiotniki. Zatem w 2013 roku narodowcy „[bandyci] zakłócili wykład prof. Baumana” na UWr, natomiast w kwietniu 2016 roku w Kościele Św. Anny „odbył się protest przeciwko ustawie antyaborcyjnej” (słynne „wychodzenie wiernych” z kościoła). W obu przypadkach doszło do zakłócenia wydarzenia, ale tylko w jednym mamy do czynienia z protestem. Nie trzeba być narodowcem, aby różnica w relacji kuła w oczy.
2. Rasizm – temat jest o tyle ciekawy, że sam pewnego dnia dowiedziałem się, iż słowo „murzyn” jest rasistowskie, mimo że zawsze kojarzyło mi się bardzo pozytywnie z klasycznym „Murzynkiem Bambo” i nie powodowało we mnie dysonansu poznawczego a’la „prymitywny murzyn”. Dziś oczywiście nie wolno używać tego słowa nigdzie, jeśli nie chce się wyjść na rasistę. Innym doskonałym przykładem jest gęste informowanie o „polskiej ciężarówce [Scania], która wjechała w tłum ludzi w Berlinie” w porównaniu do ciężarówki bez narodowości, która wjechała w ludzi we Francji nieco wcześniej.
3. Korupcja – a) Partia A kradnie – skandal, trybunał stanu; b) Partia B kradnie – i co z tego, Partia A też kradnie.
Jeśli dziennikarz w jednym tekście twierdzi, że np. Kościół katolicki nie powinien mieszać się do polityki, a w innym przeprowadza wywiad z księdzem na temat bieżących spraw politycznych, to najprawdopodobniej mamy do czynienia z hipokryzją. Stosowanie podwójnych standardów, gdy jest nam to na rękę, to bardzo popularna metoda promowania swoich racji. W skrócie: autorytet jest dobry, gdy mówi to, co chcemy usłyszeć. W każdym innym wypadku trzeba go zdyskredytować.
Dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane
Niedawno media obiegła informacja, że wojska Baszszara al-Assada odbiły #Aleppo z rąk „rebeliantów” (ISIS i wchłonięte oddziały tzw. Rebeliantów z al-Nusry). Równocześnie pojawiły się niepotwierdzone informacje w mediach zachodnich, że wojska rządowe (Assada) dokonują egzekucji na cywilach, w tym dzieciach i kobietach. Te same wojska, które wyzwoliły miasto spod wieloletniej okupacji Państwa Islamskiego – zbrodni tego tworu nie muszę Wam chyba przybliżać. Te same wojska, do których według wszelkich potwierdzonych relacji uciekają… cywile.W pewnej polskiej gazecie pojawił się artykuł zatytułowany:
Aleppo: ONZ alarmuje o egzekucjach cywili przez oddziały prorządowe.
Artykuł na swoim blogu udostępnił pewien popularny bloger.
Temat szybko podchwycili czytelnicy i jęli udostępniać wpis na FB wyrażając smutek z powodu cierpienia ludzi. I nie ma w tym nic złego, oprócz jednej drobnostki – informacja o masowych egzekucjach miała charakter spekulacji, o czym można się przekonać czytając źródła, na które powołuje się polska gazeta[1][2].
ONZ faktycznie alarmuje, że w Syrii dzieje się coś niedobrego, ale zaznaczają, że nie są to informacje potwierdzone i na tamtą chwilę nie mieli możliwości ich samodzielnej weryfikacji. Czyli de facto ktoś coś powiedział i na tej podstawie zbudowano całą konstrukcję manipulacji.
Polscy i światowi celebryci (w tym kilka szanownych osobistości polskiego showbizu) poruszeni losem biednych dzieci w Aleppo opublikowali na swoich profilach FB komunikaty wzywające do pomocy. Zatroskani fani jęli wpłacać pieniądze na kompletnie niezweryfikowane organizacje humanitarne (np. Białe Hełmy). Całe strumienie pieniędzy tym samym przepadły gdzieś bez wieści, a mieszkańcy Polski, Europy i USA mają spokojne sumienia, że „pomogli”. Tylko czy na pewno pomogli?
Dziś w telewizjach całego świata pokazuje się filmy, na których dzieci wracają do swoich rodzin[3], a syryjscy Chrześcijanie świętują Boże Narodzenie w Aleppo[4]. W tym samym Aleppo, w którym niedawno miało dochodzić do rzezi bezbronnych cywili. A co dzieje się dziś w Mosulu lub Jemenie? Polecam wyguglować w ramach demaskowania manipulacji.
Jeśli nie masz czasu, aby być doinformowanym, to najlepsze, co możesz zrobić, aby nie pogarszać sytuacji na świecie, to wstrzymać się od zabierania głosu. Wiem, to trudne. Wolimy zabierać głos, nawet jeśli nie mamy nic do powiedzenia, bo każe nam sumienie. Warto jednak nad tym popracować, bo sumienie uciszyć bardzo łatwo, ale świat naprawić nieco trudniej.
Nie bez powodu dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane.
__
[1] http://www.bbc.com/news/world-middle-east-38301629
[2] http://europe.newsweek.com/un-chief-ban-ki-moon-warns-aleppo-atrocities-against-civilians-531246?rm=eu
[3] https://www.youtube.com/watch?v=G0M7Xm4nEBU
[4] https://www.youtube.com/watch?v=n-TH893YxF0
http://czlowiek.info/jak-rozpoznawac-falszywe-informacje-w-mediach/
http://czlowiek.info/jak-bronic-sie-przed-falszem-w-mediach-czesc-2/
21 Grudzień 2016 o 19:30 A teraz jeszcze i znaleziona w Gerazie wczesnochrześcijańska mozaika przedstawiająca Chrystusa okrążonego swastykami, przemawia na korzyść wersji o Słowiano-aryjskim pochodzeniu Zbawiciela!
//raczej świadczy o słowiano -aryjskim pochodzeniu części jego wyznawców…
pzdr.
23 Grudzień 2016 o 17:29 Polecam artykul o plemieniu Abrahim
21 Grudzień 2016 o 22:08 Jak już autor artykułu, stawia pewną tezę, to rzecz jasna należałoby przetłumaczyć wszystkie napisy, a przynajmniej po obu stronach postaci oraz te przy krawędziach odsłoniętej mozaiki. Jak wiemy Xristos ( oznacza Światło ), co może mieć wiele, również tych przeciwstawnych znaczeń i wcale nie oznaczać biblijnego Jeszuy, ale np. Radomira według rosyjskiej wersji historii o Jezusie z 12 wieku według nowej chronologii Fomienki i Nosowskiego.
22 Grudzień 2016 o 00:07 Głagolica to TYLKO PRZERYSOWANY w inne wizualnie znaki SANSKRYT, znaczy UPROSZCZONY GRAFICZNIE ale nie fonicznie.
ten oszołom mroziński to wie od 5 lat ale wiecie towarzysze filonaziolska cenzura obowiązuje więc facet pieprzy 3 po 3 wkręcając Słowian w filosemicka narrację…. jak ten jego banderofilski mentor na b.
22 Grudzień 2016 o 17:20 A ponieważ Głagolica to Sanskryt to powstała na bazie tej pierwszej niedługo później Cyrylica (jaka jest brana obecnie za Głagolicę) jaka ten związek ZNISZCZYŁA…. co ostatecznie przypieczętowały późniejsze „reformy” rosyjskiego języka. I teraz wszelkie „głagolicowanie” czy „etruskowanie” to SPRAWA POLITYCZNA w zakresie promowania rosyjskiego imperializmu i panslawizmu po ich berłem (czyli berłem 3 rzymu) niż prawda historyczna.
22 Grudzień 2016 o 08:36 proponuję zapoznanie się z dwoma filmami które rzucą światło na pochodzenie Słowian i zakłamywanie jej przez germańskich historyków… https://www.youtube.com/watch?v=9Itzv3HShSY&t=104s oraz https://vk.com/videos239029384?section=album_28&z=video239029384_456239717%2Fpl_239029384_28
22 Grudzień 2016 o 10:31 Dostrzegam kilka lub w ciągłości wywodu – może dlatego nie do końca pojmuję doniosłość tego odkrycia. Byłoby miło, gdyby padły jeszcze jakieś źródła czy odnośniki… Można byłoby wtedy douczyć się troszkę w danym temacie – a muszę przyznać, że temat mnie zaintrygował…
22 Grudzień 2016 o 12:29 Np. tu: https://www.youtube.com/watch?v=4KsaMscAuMQ&feature=plcp
22 Grudzień 2016 o 12:53 Czyli chodzi o odcinek 7 – nie 6?
22 Grudzień 2016 o 12:56 Dokładnie. Warto też zapoznać się z całym cyklem: https://treborok.wordpress.com/slowianszczyzna/gry-bogow/
22 Grudzień 2016 o 12:34 https://redoctobermsz.wordpress.com/2015/04/06/slowo-zyd-jest-falszerstwem-i-powstalo-jako-antidotum-na-slowian/
22 Grudzień 2016 o 17:44 Może przytoczę cytat księgi Santi
„16 (80). I poślą do nich Bogowie… Wielkiego Wędrowca,
miłość niosącego, ale kapłani Złotego Tura
poddadzą go śmierci męczeńskiej.
I po śmierci jego, ogłoszą Bogiem go…
i stworzą Wiarę nową, zbudowaną
na kłamstwie, krwi i ucisku…
I ogłoszą wszystkie narody niższymi i grzesznymi,
i wezwą przed oblicze przez nich stworzonego Boga
kajać się i prosić o wybaczenie za czyny
dokonane i nie dokonane…”
proszę o ustosunkowanie się do tego
23 Grudzień 2016 o 20:31 Interesujący jest również ów przedmiot w ręku, trzymany za rączkę. Takie same mają „smoki” asyryjskie ze skrzydłami, oznaczającymi istoty, które przyleciały, ale nie na skrzydłach, będących symbolem lotu. Swastyka to uproszczony znak, przedstawiający obracające się koło, w którym jest żywa osoba. Od koła odchodziły cztery nogi, potem je uproszczono i rysowano jako strzałki; symbol przechodził dalsze ewolucje. Pisałam o tym obszernie w swojej książce „Genetyka bogów 2.0”.
24 Grudzień 2016 o 14:05 Tak naprawdę odebrana została nam wszelka wiedza.
To, co my robimy to zlepianie jakichś bardziej przypadkowych fragmentów w jakąś równie przypadkową całość. Robimy to na podstawie tego, co zostało nam wgrane w nasze systemy subtelne jako algorytmy. Myślenie polega na tym, że bioprądy łączą pewne sekwencje algorytmów, które nam wydają się pokrewne/podobne i tym sposobem „my” „wyciągamy wnioski”, czyli wydaje nam się, że „coś się nam zgadza”. Są to zwykłe operacje na bioprocesorze, który obsługuje ludzki mózg, czyli pracę komórek mózgowych „żywych” generujących dane frekwencje energii/fali/prądu. Na podstawie przyswojonych uprzednio „informacji”, czyli „wchłonięciu” energii/fali i zaakceptowaniu jej jako „prawdziwej” mózg tworzy kombinacje przy pomocy „myśli” a jest to klasyfikowane według jakiegoś wzorca. Niekoniecznie stworzonego samodzielnie i na własne potrzeby.
Nie mamy pojęcia o Bogu, nie mamy nawet woli przyjąć do wiadomości, że On istnieje w sobie właściwej formie, lecz nasze ludzkie mózgi przykrawają ten „algorytm Boga” według własnych? „potrzeb”. Tak więc obraz Boga stworzony przez mózg jest z gruntu fałszywy, ponieważ mózg jest fizycznie ograniczony a Bóg bezgraniczny.
Boga można pojąć intuicją ale wówczas nie możemy Go opisać słowami.
Intuicyjne otwarcie na Boga to dostrojenie się człowieka – choćby fragmentaryczne – do całości, czyli taka ludzka próba zjednoczenia z Bogiem. I to działa, ale nie można wówczas porównać zjednoczenia z Bogiem jednego człowieka ze zjednoczeniem z Bogiem innego człowieka, ponieważ każdy jednoczy się z Bogiem tylko indywidualnie i unikalnie.
Stąd te nieporozumienia i narzucanie własnej wersji jednoczenia się z Bogiem jako jedynej właściwej. Innymi słowy wyprawy krzyżowe zbiorowe czy też tylko jednostkowe.
Co do Jezusa, to On jako Syn Boga, wybrany do wykonania pewnego zadania, „powstał” w wyniku specjalnego rodzaju misterium, niepodległego ocenie ludzkiej.
To, co sobie ludzie na ten temat wyobrażają nie ma z rzeczywistością i tamtym misterium nic wspólnego. Może być tylko wiara, nieograniczona mózgiem. Reszta to spekulacje mniej lub bardziej dzikie, prowadzące do nikąd.
Nawiązując do tekstu, to jest tam zastosowany odwrotny ciąg logiczny. To nie Jezus jest w słowiańskiej koszuli, to Słowianie nosili koszule takie, jaką miał na sobie Jezus.
Poza tym to tekst super! Taki świąteczny przyczynek do tego, by zejść z fałszywej drogi i wyrazić swoją wolną wolę wejść na drogę właściwą.
Wesołych Świąt !
25 Grudzień 2016 o 08:57 Genialne objaśnienie. Ładniej tego ubrać w słowa bym nie potrafił. Gratuluje wyskiego poziomu spostrzegawczości.
30 Grudzień 2016 o 21:57 A mi kojarzy się z powszechna w owych czasach tuniką . Wykonanie proste z małą ilością szwów . A maszyn do szycia w owych czasach nie znano
25 Grudzień 2016 o 01:47 Czemu jest napisane że nie ma litery „S” w alfabecie greckim, i że ta litera znajduje się w wyrazie XPICTE, ? Chyba odwrotnie nie ma litery C i a taka znajduje się w tym wyraźnie.
25 Grudzień 2016 o 07:45 C po Rosyjsku to S.
25 Grudzień 2016 o 04:04 tylko, że wydarzenia Biblijne nie działy się ani w obecnym Izraelu ani w Jordanii, to nie jest ziemia święta ani obiecana i wystarczy uważnie przeczytać Biblie żeby to dostrzec
25 Grudzień 2016 o 11:27 Autor się natrudził ale tekst słaby merytorycznie i pisany na kolanie jeżeli chodzi o masz piękny jezyk. To Bóg w Biblii określa gdzie jest Ziemia Święta , to powinno być oczywiste :)
26 Grudzień 2016 o 12:55 Oczywiste powinno być dla ludzi, że to nie Bóg napisał biblię, ale napisali ją właśnie ludzie. Rzekomo w Imieniu Boga. Na ile Bóg ludzi do tego uprawnił, by ludzie mówili w Jego Imieniu nie wiemy – i to jest ta prawdziwa prawda. Biblia jest książką napisaną przez ludzi i „dla ludzi”, a raczej na użytek własny jej autorów.
Co do świętej ziemi, to jest ona wszędzie, ponieważ wszystko co istnieje, istniało i będzie istnieć oraz to, co istnieje zawsze jest „cialem” Boga. Nie ma niczego, co by Bogiem nie było, bo On jest Absolutem wszystko obejmującym, wszystko w sobie zawierającym.
To, co ludzie na temat Boga wymyślają ma z Bogiem o tyle coś wspólnego, że wszystko jest Nim. Ale subtelna wlaściwość ludzkich wymysłów ma inną „jakość” niż to, co Bóg stworzyl w formie początkowej, zanim zostało przez ludzi zaadoptowane i zmienione.
Pochyl glowę w pokorze a zobaczysz, gdzie masz serce. To ci wskaże drogę.
30 Grudzień 2016 o 22:05 Już Kirył Bułyczow przedstawił ten problem w postaci rozmowy współczesnego Rosjanina z Iwanem Groźnym ten pierwszy miał wytłumaczyć zasadę, technologię budowy lokomotywy i ostatecznie do budowy tejże.
Wynik zerowy brak zrozumienia słów pojęć znanych dzisiaj wszystkim a w uszach groźnego bezsensowny bełkot.
Tak i twórcy Biblii natchnieni przez Boga mieli ubogi i ograniczony aparat słowny do wyrażenia przekazu Boga
Zrozumialej wyobraźmy sobie tłumaczenie działania telefonu komórkowego w latach 80-tych sobie samym. Komórka ówczesna miała jednoznaczne znaczenie techniczne pomieszczenia na opał i jakieś manele , rowery etc. i naukowe jako komórki danego organizmu. Jakie zatem byłoby nasze ówczesne zrozumienie
25 Grudzień 2016 o 12:36 czytając rózne art. na forach dochodzę do wniosku ż e moja wiedza dużo mniejsza niz myślałem
26 Grudzień 2016 o 23:50 http://innemedium.pl/wiadomosc/odkrywanie-prawdy-4-prawdziwy-chrystus-krolowa-nieba-i-slowianskie-bostwa