Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

poniedziałek, 17 lutego 2025

Prawo po pijaku (mandaty)




7 stycznia 2025





przedruki


Jazda po pijaku? „Zdarza się każdemu” - stwierdził w Republice senator Witkowski. 

Na antenie Republiki wrócił dziś głośny temat sprzed kilku lat. Żona Ryszarda Kalisza jechała samochodem pod wpływem alkoholu, z dzieckiem na pokładzie. Sąd przychylił się wówczas do kuriozalnego tłumaczenia obrońców żony polityka. 

"Przykre, ale... każdemu się zdarza. W Polsce jest taka tradycja" - stwierdził Waldemar Witkowski, senator z Unii Pracy, komentując sam fakt jazdy "pod wpływem".



Waldemar Witkowski
Tomasz Jędrzejowski - Gazeta Polska



Żona Kalisza "na podwójnym gazie"

O Ryszardzie Kaliszu w ostatnim czasie jest szczególnie głośno z uwagi na jego postępowanie, jako członka Państwowej Komisji Wyborczej.

Przypominamy:

PKW odroczyła obrady ws. sprawozdania komitetu PiS do czasu „systemowego uregulowania przez konstytucyjne władze RP statusu prawnego Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN i sędziów biorących udział w orzekaniu tej izby”. Za odroczeniem głosowało 5 z 9 członków komisji.

Jeden z członków PKW, właśnie Ryszard Kalisz po decyzji dotyczącej odroczenia obrad ws. sprawozdania komitetu PiS, niemal od razu powtórzył wcześniej kolportowany przez niego i Szymona Hołownię scenariusz o przejęciu władzy przez marszałka Sejmu. Kalisz wskazywał na brak podstaw do podjęcia przez PKW decyzji wobec jego zdaniem - braku prawomocnego orzeczenia Sądu Najwyższego.



"Każdemu się zdarza"

Z tej okazji, na tapet wyciągnięto dziś w programie "#PO 11" sprawę wokół żony Kalisza, sprzed kilku lat.

W skrócie - w 2019 roku Dominka K. prowadziła samochód, mając ponad 2 promile alkoholu we krwi. Początkowo została skazana na karę roku i ośmiu miesięcy prac społecznych. Po odwołaniu się od tego wyroku, zasądzona kara została znacznie złagodzona. Sąd przychylił się wówczas do kuriozalnych tłumaczeń obrony żony polityka, jakoby kobieta mimo tego, że była pod wpływem alkoholu, samochód prowadziła prawidłowo.

Dziś dyskutował o tym Adrian Klarenbach wraz ze swoimi politycznymi gośćmi. Jednak tłumaczenie senatora z Unii Pracy, zszokowała wszystkich zebranych. Widzów, z pewnością, również.

 
Przykre, ale... każdemu się zdarza. W Polsce jest taka tradycja. Nie ona pierwsza i pewnie nie ostatnia. Nie powinno tak być, ale zdarza się każdemu. Niech się uderzy w pierś ten, kto tego kiedyś nie czynił.

– stwierdził bezwiednie.


W studiu rozległ się gromki śmiech, który poprzedzony był osłupieniem zarówno dziennikarza, jak i pozostałych gości. Następnie, każdy z nich przyznał wprost, że nigdy nie miał takiej sytuacji.

Poważnie? Każdemu zdarzył się taki... "incydent"? Tak twierdzi senator Witkowski...








19 grudnia 2024

„To próba stworzenia z prokuratury policji myśli”. 


Karina Bosak o „mowie nienawiści”: chcecie, żeby ludzie trafiali do więzienia za poglądy




– Proponowane przez rząd nowe prawo będzie nowoczesną cenzurą tych, co mają odwagę myśleć i poszukiwać prawdy w tematach, które wciąż są przedmiotem debaty. Pomysł by regulować debatę kodeksem karnym jest zamiarem brutalnym i tworzy z prokuratury faktyczną „policję myśli” 

– mówiła w czwartek w Sejmie podczas debaty nad wprowadzeniem kar za tzw. mowę nienawiści poseł Karina Bosak (Konfederacja).


Polityk przypomniała, że koalicja 13 grudnia chce arbitralnie dodać cztery nowe cechy chronione: wiek, płeć, niepełnosprawność i orientację seksualną. 

Następnie zwróciła uwagę, że przepisy dotyczące tzw. przestępstw z nienawiści są rozwiązaniem powojennym. 

– Wyszczególnienie tzw. cech chronionych wynikało z doświadczeń wojny i potencjału do wywołania krwawych konfliktów na tle religijnym, rasowym, narodowościowym i etnicznym. Dodawane w niniejszym projekcie przesłanki zdecydowanie nie mają takiego potencjału, ani uzasadnienia. Będą one wprost narzędziem opresji dla wolności słowa każdego z nas na ulicy, w prasie, w mediach, na uczelniach, w sieci i w szkołach – podkreśliła.

– Bezpośrednim skutkiem wprowadzenia rozszerzonej karalności za tzw. mowę nienawiści będzie kryminalizacja wypowiadania poglądów niepoprawnych politycznie zawierających tezy konserwatywne, wolnościowe i chrześcijańskie sprzeczne z programem grup reprezentujących te nowe cechy. 

Wyodrębnienie ich w kodeksie to w rzeczywistości wpisanie lewicowych poglądów do prawa i angażowania aparatu ścigania do wymuszania ich na całym społeczeństwie. Powiedzmy wprost:

chcecie, żeby ludzie byli karani i trafiali do więzienia za poglądy. To już się dzieje w innych państwach UE, które zaszły dalej na ścieżce rzekomego postępu. To tworzenie nowego totalitaryzmu, bo ze względu na rozwój mediów społecznościowych wyrażając swoje poglądy każdy z nas będzie mógł stać się przestępcą, albo będzie czuć się zaszczutym – mówiła dalej poseł Konfederacji.



W ocenie polityk nowe prawo, jeśli zostanie przegłosowane przez Sejm, nie dotknie hejterów, których można ścigać z innych paragrafów, lecz zwykłych obywateli chcących odważnie myśleć.

– Co więcej karanie obywateli ma być surowsze niż w obecnym brzmieniu kodeksu karnego, bo chcecie też wpisać te przesłanki do katalogu ogólnych dyrektyw wymiaru kary. Podczas gdy przestępstwo znieważenia lub zniesławienia dotyczy twierdzeń, które są obraźliwe bądź nieprawdziwe za mowę nienawiści można być skazanym również za mówienie prawdy oraz bez względu na nasze intencje, bo wystarczy, że ktoś subiektywnie uzna nasz komentarz za obraźliwy. 

Stanowi to bezpośrednie zagrożenie dla wolności słowa i swobody debaty publicznej, która powinna być przestrzenią wolnej wymiany myśli, w której najważniejszym kryterium jest poszukiwanie i wyrażanie prawdy nawet kosztem urażenia innych – zaznaczyła.

– Grupy chronione najczęściej okazują się tymi, które mają największy wpływ polityczny. Nie chcemy świętych krów – grup, których pomysły wyjęte będą spod rzetelnej krytyki. Potrzebujemy wolnej, mądrej, dojrzałej i odważnej debaty. I mamy prawo spierać się o idee i o moralność. Konfederacja jest przeciwko temu projektowi, dlatego składam wniosek o odrzucenie go w całości 


– podsumowała Karina Bosak.



Źródło: sejm.gov.pl


---------




Odmowa dostępu do usług bankowych stała się w ostatnim czasie jedną z najbardziej skutecznych form walki politycznej.



Procedura debankingu, czyli zamknięcia czyjegoś rachunku bankowego pod pretekstem przeciwdziałania przestępczości, była znana od lat, ale dotyczyła m.in. przypadków prania brudnych pieniędzy. Jak pokazują liczne przypadki odnotowywane na świecie, dziś nie trzeba już mieć nic wspólnego z jakimikolwiek oszustwami finansowymi, aby zetknąć się z nią osobiście: wystarczy głosić poglądy inne niż te, które są akceptowane przez rządzących lub elity.

Pozbawienie dostępu do konta bankowego nie jest już niestety zjawiskiem marginalnym i dotyczącym nieznanych osób. Jeszcze w trakcie kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych ofiarą tego procederu padła cała rodzina Trumpów. Żona prezydenta elekta, Melania, straciła nagle możliwość korzystania z banku, z którego korzystała od wielu lat. Jej syn próbował w nim otworzyć nowe konto, ale spotkał się z odmową. Nazwa instytucji nie została ujawniona, ale wiadomo także, że Donaldowi Trumpowi zamknęły konta aż trzy banki: Signature Bank, Professional Bank i Bank United.

artykuł płatny



-----------------------


2 luty 2025







dorzeczy.pl


Sroka wygadała się ws. aresztu dla Ziobry. Fala komentarzy


Magdalena Sroka przyznała publicznie, że areszt ma "wymusić" zeznania na Zbigniewie Ziobrze. Jej wypowiedź wzbudziła mnóstwo emocji.



Sroka była gościem TVN24, gdzie opowiadała o kuriozalnych poczynaniach komisji ds. Pegasusa.

Przypomnijmy, że przed oblicze komisji został przez policję doprowadzony Zbigniew Ziobro. Poseł podkreślał, że Trybunał Konstytucyjny wypowiedział się, że komisja jest nielegalna, w związku z czym sam jej nie uznaje, ale jednocześnie podporządkował się policjantom. Gdy jednak trafił do Sejmu, to członkowie komisji zdecydowali... zakończyć obrady.

M.in. o te wydarzenia była pytana Sroka w telewizji. 

...po to żeby Zbigniewa Ziobrę porządnie zatrzymać i tym razem móc umieścić w areszcie w ramach kary, po to żeby go przymusić do składania zeznań – mówiła przewodnicząca komisji.


Dopytywana, czy to właśnie w areszcie ma dojść do przesłuchania Ziobry, Sroka odparła, że czeka na decyzję sądu. 

– Patrząc na to, co on wyprawiał, wiedzieliśmy doskonale, że on nie będzie merytorycznie odpowiadał w blasku kamer. Dlatego też dzisiaj, jakbyśmy mieli w tej chwili podejmować tę decyzję, to byśmy podjęli tą samą decyzję – stwierdziła.


Areszt jako kara? Fala komentarzy

Słowa Sroki wywołały powszechne poruszenie.

– Areszt jako kara porządkowa ma zabezpieczyć wyłącznie prawidłowość i terminowość wykonania czynności procesowej z udziałem świadka. Nie jest to ani kara za jakieś czyny, ani nie może spełniać funkcji aresztu wydobywczego. To kompletne niezrozumienie instytucji – wskazuje mec. Bartosz Lewandowski w rozmowie z portalem tysol.pl.












-----------------



Czy jest coś, o czym my laicy nie wiemy?
Rondo robi się po to, by było bezpieczniej.





Co jest nie tak z tym rondem w Lublinie? Same wypadki i kolizje. "Wszystko powinno być OK"


Mariusz Mucha

Konsultacja:Jacek Chlewicki

2025-01-249:13



Który to już raz? Na rondzie im. 100-lecia KUL łączącego północny i zachodni Lublin z obwodnicą miasta doszło do kolejnego wypadku. Tym razem wpadły na siebie dwie furgonetki, a całość mimo efektownego dachowania zakończyła się niegroźnie. Z policyjnych statystyk wynika, że to najgorętsze skrzyżowanie w Lublinie.


Co jest nie tak z tym rondem? Jest dobrze oznaczone, widoczność w każdym kierunku jest można powiedzieć wzorowa... Nie ma tygodnia, aby na rondzie im. 100 -lecia KUL (bardziej znanym jako „rondo z pniakiem” od stojącego na środku pnia drzewa) nie doszło do mniej lub bardziej niebezpiecznego zdarzenia drogowego. Na szczęście nikt nie zginął, jednak kilkanaście osób zostało rannych. - Rondo im. 100-lecia KUL jest miejscem, w którym najczęściej dochodzi do zdarzeń drogowych, na szczęście najwięcej jest kolizji - przyznaje nadkom. Kamil Gołębiowski z KMP w Lublinie. - Tylko w 2024 roku było ich kilkadziesiąt.

Trudno zliczyć, ile stłuczek było od otwarcia ronda, które miało miejsce w 2015 roku.


Przejechaliśmy przez rondo w każdą z możliwych stron: w kierunku Warszawy, wracając z niej, przecinając rondo w obu kierunkach na północ i południe Lublina. Naprawdę, jeśli zachowa się przyzwoitą prędkość i uważnie obserwuje lewą stronę, trudno nie zauważyć niebezpieczeństwa.






-----------------



przedruk Rumunia
tłumaczenie automatyczne

Styczeń 6, 2025

O wolności z gniewem





Z cyklu "Chcę kraju takiego jak na zewnątrz": 

sytuacja aresztowań zwykłych ludzi za wpisy na portalach społecznościowych zakwalifikowane jako obraźliwe, weszła w 10 najczęstszych powodów aresztowań w Anglii. 

Każdego roku z tego powodu aresztowanych jest około 8 000 osób, a liczba ta rośnie. W tym tempie liczba aresztowań za przestępstwa na tle poglądowym przewyższy liczbę kieszonkowców i tych, którzy zajmują się rabunkami! 

Są ludzie prości, którzy przeklinali się po pijaństwie lub, co gorsza, doskonale ułomni ludzie, którzy obnażali oczywiste kwestie, takie jak np. fakt, że przestępczość wzrosła po zwolnieniu z imigracji.

Wszystkie one faktycznie korzystają z wolności słowa gwarantowanej przez prawa założycielskie współczesnych państw.


W Niemczech Taleb Al-Abdulmohsen z Arabii Saudyjskiej wszedł w tłum zgromadzony na jarmarku bożonarodzeniowym w Magdeburgu. Przed rozpoczęciem meczu piłki nożnej chcieliśmy uczcić ten moment minutą ciszy. Wtem ze zgromadzonego tłumu dał się słyszeć głos krzyczący "Niemcy dla Niemców!". Ze skutecznością godną bardziej użytecznych działań niemiecka policja zidentyfikowała osobę, która krzyczała ze swojego gniewu i aresztowała go za "ksenofobiczną postawę".


Przykłady można mnożyć bez liku na całym Zachodzie. Absolutnie zabawne jest jednak to, że to właśnie te tyrańskie społeczeństwa, które aresztują własnych obywateli za "zbrodnie opinii", są największymi krytykami Chin i Rosji, ponieważ, według ich urzędników, nie ma tam wolności słowa.


Zaraz, zaraz, drodzy towarzysze! Rozumiem, zgodnie z tym, co mówisz, że w Chinach lub Rosji, jeśli będziesz miał czelność powiedzieć coś, co nie jest dozwolone, zostaniesz aresztowany. Inaczej niż w waszych krajach, gdzie za to samo przestępstwo trafiacie do więzienia. Czy dajesz mi do zrozumienia, gdzie jest problem?



Nikczemność Zachodu polega na obłudnym sposobie, w jaki wprowadza on tak zwaną wolność. Teoretycznie jesteście wolni, jest wam to zagwarantowane tylko w Konstytucji. Chodzi o to, że twoja wolność jest umiejętnie ograniczana przez szereg praw, które w większości przypadków nie są zgodne z konstytucją. Ale to nie jest problem, właśnie widzieliście w naszym kraju, jakie okazy zaludniają Trybunał Konstytucyjny i jakie decyzje mogą podejmować głupcy.


Jeśli jednak wyjrzymy przez płot, naszym oczom ukaże się zaskakujący obraz.

Pisarz Zahar Prilepin był jednym z najzagorzalszych krytyków Putina. Nie przeszkodziło mu to jednak w dotarciu do Dumy. Szachista Garri Kasparow jest uznawany na całym świecie za radykalnego krytyka Putina. Mimo to chodził swobodnie i głośno manifestował się w Moskwie. Na domiar złego jego przeciwnik na szachownicy, Anatolij Karpow – bliski współpracownik kremlowskiego reżimu – kilkakrotnie interweniował, by uwolnić Kasparowa od pewnych konsekwencji prawnych swoich czynów.


Zagłębiając się w problem, można znaleźć coś znacznie bardziej paradoksalnego. 

Czasem się śmieję, gdy czytam zachodnią krytykę konfliktu na Ukrainie. Cóż, jeśli chcecie prawdziwej krytyki, podam wam źródło, które naprawdę krytykuje ewolucję wojskową na Ukrainie: rosyjskich blogerów wojskowych. 

Z wyjątkiem mniejszości, niezależni blogerzy w Rosji mają zwyczaj śledzenia każdego najmniejszego problemu wojska, a następnie skakania władzom do gardła. Na koniec zwracam uwagę - niektórzy będą się śmiać - na Prigożyna. 

Po próbie zamachu stanu, w której mówił nawet o zastąpieniu urzędującego prezydenta, Prigożyn poruszał się swobodnie jak ptak z nieba na Forum Rosja-Afryka w Petersburgu, gdzie uczestniczył m.in. Putin. 

Powiedz mi, gdzie na Zachodzie coś takiego byłoby możliwe? Mam nadzieję, że nie kojarzycie mi się z epizodem katastrofy samolotu Prigożyna, bo było całkiem jasne, że nie został on zestrzelony z ziemi - jak oskarżał Zachód - ale spadł w wyniku eksplozji na pokładzie.

Najbardziej prawdopodobna jest hipoteza uogólnionego pijaństwa, w którym zaczęli bawić się granatem. Zostawmy jednak spekulacje na boku, bo są one bezużyteczne, bo na Zachodzie taki charakter został zlikwidowany bezpośrednio po podpisaniu "zawieszenia broni". I w żaden sposób nie pozwolono mu swobodnie wędrować po świecie na pokładzie swojego samolotu!



W Chinach jest wielu tak zwanych "dysydentów". Ogólnie rzecz biorąc, są to osoby opłacane przez Zachód, które fałszywie szczekają przeciwko reżimowi. Mimo że od dłuższego czasu przebywają oni w więzieniach na Zachodzie, chińskie władze ograniczają się do ścisłego śledzenia ich w celu "złapania ich w usta", a dokładniej dzięki zachodniemu finansowaniu, które prowadzi ich bezpośrednio do procesu o zdradę stanu. Do tego właśnie ogranicza się terror w Chinach.


Daleki jestem od idealizowania tamtejszych reżimów w jakikolwiek sposób. Ale chcę, żeby wszyscy byli świadomi, że terror, który się tu rozlewa, stał się większy niż ten tam. Dzieje się tak dlatego, że zachodnie społeczeństwo staczało się w dół i może być powstrzymane tylko przez terror. Unieważnione przez Rumunię wybory są wyjątkowym przypadkiem (a dokładniej unieważnienie i powtórzenie z innymi kandydatami)! Coś podobnego nie zdarzyło się również w Afryce!

Rumunia jest bez wątpienia symptomem śmiertelnej choroby, na którą cierpi Zachód.

Zdesperowani, by zachować twarz, amerykańscy republikanie starają się teraz zmienić przestarzałe polityczne ozdoby w stanach znajdujących się pod ich okupacją, dokładnie na wzór którego Gorbaczow próbował zmienić przywódców w swojej strefie wpływów. 

W Niemczech Musk flirtuje z AfD, w Anglii angażuje się nawet w gry partyjne. 

To was niesamowicie rozdzieli, ale gra Muska jest stricte algorytmiczna. Szukają przywódców, którzy mogliby zjednoczyć wokół siebie społeczeństwo, aby politycznie przedefiniować Zachód. 

Powiem Wam coś po raz pierwszy, to jest powód, dla którego tym, który był na celowniku Ponty [Victor Ponta - Członek Izby Deputowanych Rumunii - przyp. MS] podczas swojej wizyty w USA, nie był Trump - z którym udało mu się zrobić sobie zdjęcia jak kelnerzy - ale Musk. 

Celem było zasugerowanie Muskowi, że PSD jest najbardziej zaufaną partią antyglobalistyczną i że będzie ona zakładnikiem systemu, przytaczając to jako argument... Dragnea! W ten sposób ci, którzy są w systemie, próbują ujść na sucho, promując swoje ogony siekiery z PSD poprzez działania Ponty. Na domiar złego nawet ci, którzy "zmierzyli się" z Pontą w Mar-a-Lago, nie rozumieli gry. Co ciekawe, Ciolacu poniósł porażkę w rozdziale "analiza algorytmiczna" i dlatego jest tak zdesperowany, aby zwiększyć swoje znaczenie w sieciach społecznościowych, ponieważ wierzy, że w ten sposób wymyśli siebie na nowo przed nowym mistrzem. I, oczywiście, za to jest w stanie sprzedać również swoją matkę, dlatego desperacko zarabia na wszystkich kontrach Viktora Orbána, od którego ma nadzieję poprzeć Trumpa.

Jestem dość zniesmaczony tym, co się dzieje, ponieważ wszystko przypomina gry o władzę, które ludzie pokroju Verdeța prowadzili po upadku Ceausescu. I to nie tylko tutaj, ale na całym Zachodzie.

Problem będzie widoczny wyraźniej, gdy kot pęknie w USA. Tylko wtedy pustka całego Zachodu wyjdzie na jaw. Ale o tym porozmawiamy później. Do tego czasu mam nadzieję, że nie wejdziemy ponownie w ciemną noc cenzury. Mam nadzieję, że idioci, którzy teraz chcą ją wprowadzić w naszym kraju, nie będą już mieli na to czasu. 

Nadzieja!






Zachód jest albo tak już mocno obłudny, albo wkroczyliśmy w tak głęboką fazę ostracyzmu prawnego, gdzie relacje
władza - naród jest definiowana jak w Eksperymencie Stanfordzkim. 



Skoro ktoś jest zdefiniowany jako policjant, to musi łapać przestępców, a wtedy każdy kto nie jest policjantem, jest zdefiniowany jako potencjalny przestępca.



I czyż nie tak właśnie spolaryzowany świat widzimy w filmach??

Czyż senator Witkowski nie powiedział, że jechać po pijaku "każdemu się zdarza"?


Oczywiście "zdarza się" - panu senatorowi i "każdemu" z jego znajomych, bo słowa te należy odczytywać w myśl zasady - "każdy patrzy po sobie", czy też "każdy siebie zna najlepiej"...


Jednak jeśli policja też przyjmuje taką optykę - to dla nich każdy obywatel jest potencjalnym przestępcą.


Bo czyż nie "każdemu" zdarzyło się przekroczyć 90tkę na autostradzie, jak nikt nie patrzył, hę??

Policji też.



Należy znieść mandaty za prędkość i inaczej rozwiązać te sprawy, bo jak nie, to policja zamiast ludziom pomagać i chronić, zacznie na ludzi POLOWAĆ (albo już poluje...) jak to się dzieje 

w USA, bo takie jest prawo, że z definicji "każdy łamie prawo", "każdy jest podejrzany" i nawet jak nic nie zrobił, a został zatrzymany do kontroli, to ma wyjść z samochodu i położyć się na asfalcie, bo tak mu ktoś każe.


A wiecie dlaczego?

Żeby policjanci w razie czego byli bezpieczni, bo a nuż na zbója trafili.



Czyż w Polsce policjanci nie żądają, żeby rejestrować broń czarnoprochową?


W rozbrojonej Polsce część funkcjonariuszy policji chciałaby dalszych utrudnień w zbrojeniu się obywateli. Policyjne związki zawodowe złożyły do sejmu petycję, domagającą się obowiązkowej rejestracji broni czarnoprochowej. Zdaniem komentatorów przepisy tego rodzaju są niepotrzebne, a ryzyko związane z rozpowszechnieniem takiego uzbrojenia minimalne.

„W naszym kraju broni czarnoprochowej może być już ponad 500 000 sztuk. Jak pokazały tragiczne przypadki ostatnich kilku lat, jest ona coraz częściej wykorzystywana przez środowiska przestępcze, osoby z zaburzeniami. Niestety jej ofiarami stają się również policjanci, którzy jadąc na interwencję, w policyjnych systemach nie widzą, że dana osoba może posiadać właśnie taką jednostkę broni” – czytamy w petycji NSZZ Policjantów.


Może w następnym kroku - ze względu na 500 000 sztuk broni czarnoprochowej będącej w posiadaniu obywateli - będą chcieli wprowadzić prawo, że przy kontroli będziesz musiał położyć się na asfalcie, bo oni tak chcą, hę?

Czyż nie?

I co, nie jesteś wtedy zrównany z przestępcami??


Jesteś.


Jesteś tak samo traktowany, przepisy definiują ludzi - każdego człowieka - jako potencjalnych przestępców. 

Widzieliście co się działo co roku 11 listopada w Warszawie, jak tajniacy podpuszczają ludzi itepe i tede???




Eksperyment Stanfordzki w pełnej krasie.



Ooooooo....  22 z 37 milionów Polaków posiada prawo jazdy!

60% narodu to wg przepisów potencjalnie podejrzane typy!




Po co produkuje się "cywilne" samochody zdolne osiągać prędkość 200 km/h skoro nie można tak szybko jeździć?


Bo najpierw jest wolny człowiek, a potem przychodzą przepisy i twórcy przepisów mówią:

"Teraz jesteś strażnikiem w więzieniu stworzonym z przepisów, łapaj ich do woli! Łapaj!!"


Znak ograniczenia prędkości powinien być informacją o sugerowanej bezpiecznej prędkości na danym odcinku drogi, a nie nakazem.


A jeżeli kierowca zachowa bezpieczną prędkość, ale dojdzie do wypadku na skutek najechania na piasek na drodze, to urzędnik dostanie mandat, że się pomylił co do "bezpiecznej prędkości"??

No, nie, na to są inne wytrychy, jak "niedostosowanie się do warunków jazdy" coś tam coś tam, karze się ludzi, ale nie ponosi się odpowiedzialności.

Jeżeli państwo nie jest w stanie ponosić odpowiedzialności za swoje czyny, to niech nie stawia żądań obywatelom, niech sprawy wypadkowe regulują ubezpieczenia.

Nie można ludzi dorosłych traktować jak małe dzieci i dyrygować nimi dokładnie wg linijki.




W 2017 roku pod Gdańskiem na drodze Sulmin - Otomin starostwo postawiło betonowe zapory:



Jak podkreśla Sylwia Bobkowska, kierownik referatu remontowo-budowlanego Starostwa Powiatowego Powiatu Gdańskiego, szykany zostały ustawione by ograniczyć możliwość przejazdu samochodom ciężarowym.

- Szykany stały przed przebudową i władze gminy Kolbudy zażądały, by ustawiono je z powrotem.

Chodzi o to, by z drogi nie korzystały ciężarówki - mówi Sylwia Bobkowska. - Rzeczywiście problem z przejazdem mogą mieć też autobusy, zwłaszcza przegubowe. Stąd nasza sugestia do przewoźników korzystających z tej trasy, by używać mniejszych autobusów lub busów i w ten sposób zapewnić mieszkańcom transport.



W zeszłym roku w ten betonowy kloc uderzyło samochodem starsze małżeństwo - dwa trupy na miejscu.


Na drugi dzień kloce zostały usunięte.

Miało być bezpiecznie, a wyszło na odwrót.


Niektórzy mieszkańcy byli im przeciwni - sugerowali, że stwarzają zagrożenie. Inni chwalili mówiąc, że nie tylko ograniczają ruch ciężarówek, ale wpływają na mniejszą prędkość samochodów na tej trasie.


Wolniej znaczy bezpieczniej??
Wcale nie.




Ktoś poniósł odpowiedzialność za ten pomysł?
Jakiś mandat?
Cokolwiek?


Na pewno nie, przecież URZĘDNICY nie będą na siebie kręcić bata, tylko na ludzi z ulicy się kręci....

Urzędnicy też mają rodziny i zależy im na bezpieczeństwie, ale w tym wypadku... chyba pan urzędnik się zagapił i za bardzo pocisnął i niestety - wypadek.

A chciał dobrze.

Niestety nie było na podorędziu przepisu, który mówi - "nie komplikuj życia"



- Czemu nie zrobiono tam progów tylko zapory betonowe! - pytał jeden z naszych Czytelników.

- Kto tam jeździ to wie, ile trzeba się nagimnastykować jadąc na trzeźwo i powoli- w tych bardzo niebezpiecznych labiryntach. Już nie mówię po ciemku i w dodatku jak nie zna ktoś tej trasy, to są śmiercionośne "niespodzianki" - twierdzi nasza Czytelniczka.

Jak donoszą mieszkańcy wsi Sulmin, dzień po tragedii, betonowe szykany zostały usunięte z drogi.

- Zapadła odgórna decyzja o usunięciu „szykan śmierci”. Właśnie trwają prace z tym związane. Będę usunięte wszystkie 4 betonowe szykany - czytamy na stronie sołectwa.




A co z "dołami śmierci" wykopanymi wokół dróg w całej Polsce?



Pisałem o tym równo 3 lata temu.

Rów odwodnieniowy przy drodze głęboki na 2metry?

Po co???



Niebezpiecznie głębokie rowy przy drogach

https://doba.pl/ddz/artykul/komentarze/35686/15/


- Szanowny Panie Redaktorze, postanowiłem napisać do Pana ten post ponieważ zaniepokojony jestem w dalszym ciągu faktem istnienia bardzo głębokich rowów na nowo wybudowanej drodze z Dzierżoniowa do Włók. Serio nie wiem czym kierował się projektant, ale wg mnie i na zdrową logikę są ona bardzo niebezpieczne. W zeszłym tygodniu byłem świadkiem leżącego auta w rowie. Auto było praktycznie w ogóle nie widoczne z drogi. A co będzie jeżeli zbierze się tam woda podczas np. oberwania chmury? Co stanie się z kierowcą lub pasażerami, którzy nie będą jak mieli otworzyć drzwi auta? Często jeżdżąc tą drogą ze swoim 3-letnim synkiem i zastanawiam się co by było gdybym wpadł do tego rowu... Jest on na tyle głęboki, że prawdopodobnie uderzyłbym dachem, a że dziecko siedzie w foteliku za fotelem pasażera mogłoby dojść do tragedii...Nie wiem czy nie można było tego rowu zakryć np płytami betonowymi tworząc dzięki temu płaską, bezpieczną nawierzchnię czy też nie można było poprowadzić na całej długości nowego odcinka barier energochłonnych, które pojawiają się tylko w jego środkowej części? Panie Redaktorze, zwracam się z gorącą prośbą i zainteresowanie tematem bo to nie chodzi o estetykę, ale tu chodzi o nasze zdrowie, a może nasze życie. Kto za to odpowie w razie "W"? - czytamy w liście skierowanym do redakcji Doba.pl





Czy już rozpoczęło się zasypywanie???





I to samo odblaski.



Pieszym, idącym lewą stroną drogi, zaleca się noszenie odblasków na prawej ręce lub nodze - informują policjanci

co oznacza, że policja zakłada, że odblask może być niewidoczny na lewej stronie ciała?

tak?


piesi w ciemnych ubraniach, bez odblasków, niestety są zupełnie niewidoczni dla kierujących

pieszy w ciemnym ubraniu jest zupełnie niewidoczny dla kierujących

i policja to wie?

a jak pieszy sięgnie ręką by poprawić sobie torbę na ramieniu, albo coś - i na moment zasłoni odblask ciemnym ubraniem, to nie będzie widoczny?



widoczność kierującemu często ograniczają elementy architektoniczne, w tym drzewa lub padający deszcz

widzisz samochód, nie znaczy, że kierowca samochodu widzi Ciebie!

pieszy mimo odblasków może zostać zasłonięty przez drzewa, elementy architektoniczne, więc noszenie odblasków nie znaczy, że kierowca widzi pieszego

tak?




widzisz samochód, nie znaczy, że kierowca samochodu widzi Ciebie!




Pieszym, idącym lewą stroną drogi, zalecam schodzenie z drogi, gdy słyszą zbliżający się z przeciwka samochód.





Nikt nie chce się zabić, ani innych przy okazji, a wypadki zdarzają się, owszem, z definicji wypadek to coś, co wydarza się niespodziewanie, nagle

poprzez nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa obowiązujących w tym ruchu


albo

wywołane przyczyną zewnętrzną




Każdy więc sam się pilnuje i stara się jak może.

Albo....




TVN:


Można myśleć, że to tylko stereotypy, ale niektóre auta trafiają w ręce bardzo specyficznych kierowców - i nie chodzi tu o jakieś obiegowe opinie, a o dane statystyczne. Wynika z nich, że różnego rodzaju kolizje i wypadki najczęściej zaliczają auta jednej marki. Sprawdź, które marki aut najczęściej biorą udział w wypadkach.

CarVertical to firma, która bada przeszłością wypadkową samochodów wystawianych na sprzedaż - ujawniła ona swoje dane w tej kwestii. Które używane auta są najczęściej powypadkowe?
Używane auta - które są najczęściej po wypadkach?


Okazuje się, że ponad 82 procent sprawdzanych BMW miało na koncie jakąś szkodę. 


Niewiele mniejsze ryzyko kupna auta po dzwonie występuje w przypadku MINI oraz marek Dodge, Jaguar i Porsche. 

BMW to nie przypadek. Marka ta znalazła się na szczycie rankingu samochodów z barwną historią wypadkowości z kilku względów. 

Są to samochody z wyższej półki, wyposażone z reguły w mocniejsze silniki, a kierowcy wybierający szybkie samochody ze sportowym zacięciem mogą mieć większe tendencje do brawurowej jazdy. 

Z drugiej strony starsze egzemplarze mają przystępne ceny i są kupowane przez młodych kierowców, którzy nie posiadają doświadczenia, ale mają ciągoty do podejmowania większego ryzyka. Te rozważania niejako potwierdzają badania przeprowadzane przez firmy ubezpieczeniowe, które analizują styl jazdy kierowców i związaną z tym wypadkowość.



Mamy ich!!
Panie miniszcze!!

Łapaj ich, łapaj!!!!


Co ciekawe w rankingu samochodów z barwną historią wyszło, że niektóre samochody biorą udział w kolizjach i wypadkach kilka razy w życiu. Najczęściej mają je Jaguary. Na żywot przeciętnego Jaguara przypada 2,29 szkody. Tuż za nim jest BMW z wynikiem 2,28 szkody, trzeci był Lexus 2,24 średnio szkody na jeden sprawdzony samochód.

Średnio samochód ulega szkodzie raz na 5 lat. Sama historia wypadkowości ma ścisły związek z przebiegiem, bo im większy dystans pokonuje dane auto, tym większe ryzyko, że weźmie udział w wypadku. Podczas przygotowywania statystyk odkryto, że najbarwniejszą historię miał pewien egzemplarz Volkswagena Passata. Miał na swoim koncie aż 32 udokumentowane szkody.



Teraz mamy rozwiązanie problemu!!


Wszyscy posiadacze samochodu marki BMW, MINI, Dodge, Jaguar i Porche niech płacą mandaty, a inni już nie.

I jeszcze niech mają 4,7x wyższe ubezpieczenie!



Tak będzie sprawiedliwie, prawda??

Będzie??




Okazuje się również, że jeśli chodzi o kierowców, to:

Kierowcy samochodów osobowych o stażu do 2 lat są grupą najczęściej powodującą wypadki, a wskaźnik ofiar śmiertelnych dla tych kierowców jest dwukrotnie wyższy niż dla kierowców z grupy wiekowej 25-64 i trzykrotnie wyższy niż dla seniorów - wynika z analizy Polskiego Obserwatorium BRD.


Analizę przeprowadzono w Polskim Obserwatorium Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego na podstawie danych z Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji (SEWIK) za okres czterech lat (2019-2022).

Eksperci, którzy przeanalizowali 6214 wypadków drogowych stwierdzili, że młodzi kierowcy aut osobowych, którzy posiadali prawo jazdy do dwóch lat są najczęstszymi uczestnikami ruchu powodującymi wypadki.

Z analizy wynika ponadto, że wskaźnik ofiar śmiertelnych dla młodych kierowców samochodów osobowych jest dwukrotnie wyższy niż dla kierowców z grupy wiekowej 25-64 i trzykrotnie wyższy niż dla grupy 65 plus. 67 proc. wypadków z udziałem młodych kierowców to zderzenia pojazdów w ruchu.



- Najczęstszą przyczyną wypadków drogowych powodowanych przez młodych kierowców jest nadmierna prędkość, a drugą najczęstszą przyczyną jest nieudzielenie pierwszeństwa przejazdu oraz nieudzielenie pierwszeństwa pieszemu na przejściu dla pieszych - przekazał szef Instytutu Transportu Samochodowego prof. Marcin Ślęzak.


Dodał, że wśród niewłaściwych zachowań kierowców występują również niestosowanie się do znaków, czy sygnałów świetlnych, a w mniejszym stopniu wśród przyczyn występują niewłaściwe zawracanie i wyprzedzanie.


Analiza pokazała, że nadmierna prędkość jest przyczyną 39 proc. wypadków, w których uczestniczą młodzi kierowcy. 32 proc. wypadków z udziałem młodych kierowców spowodowanych jest nieustąpieniem pierwszeństwa przejazdu i nieustąpieniem pierwszeństwa pieszym na przejściu.


Pokrywa się to z przeanalizowanymi pilotażowo danymi pozyskanymi od Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych - operatora systemu informatycznego stosowanego podczas egzaminowania kandydatów na kierowców, dotyczącymi błędów popełnianych przez kandydatów na kierowców na egzaminach. 

Najczęstsze błędy popełniane na egzaminach to właśnie nieudzielenie pierwszeństwa przejazdu i niewłaściwe zachowanie na przejściach dla pieszych (43 proc.). Jednak prędkość jako błąd na egzaminie występuje bardzo rzadko, bo zaledwie w 0,2 proc. przypadków.


Jak zaznaczył szef Instytutu Transportu Samochodowego prof. Marcin Ślęzak, problem dużego zagrożenia młodych kierowców występuje w większości krajów Unii Europejskiej.

- Szczegółowe analizy wypadków z udziałem młodych kierowców pozwoliły na określenie wspólnych cech tego zjawiska. Powodem jest tutaj nie tyle brak znajomości przepisów, czy umiejętności wykonywania manewrów, ale bardziej brak doświadczenia, nieświadomość zagrożeń i brak umiejętności ich przewidywania, a przy tym nadmierna wiara w siebie - ocenił Ślęzak.



No i masz!

Czarno na białym.



To młodzi kierowcy - osoby niedoświadczone - "ruinują statystyki", ale to wszyscy kierowcy są podejrzani i karani, prawda?




W Eksperymencie Stanfordzkim także "ofiary" wczuwały się w swoją rolę i dawały sobą pomiatać, nie zapominaj o tym.




12.02.2025 08:24


"Prawko" dla 17-latków? Polacy odpowiadają


36,9 proc. ankietowanych - na stwierdzenie

 "należy obniżyć graniczny wiek zdawania egzaminu na prawo jazdy kategorii B (samochody osobowe) na 17 lat” - odpowiedziało, że "zdecydowanie się nie zgadza", 

a 27 proc. było zdania, że "raczej się nie zgadzam", 


co razem stanowi 2/3 Polaków, którzy są przeciw obniżeniu wieku, w którym można przystąpić do egzaminu na prawo jazdy kategorii B.


"Zdecydowanie się zgadzam" stwierdziło 8,5 proc. ankietowanych, a
 21 proc. odpowiedziało "raczej się zgadzam". 

"Nie wiem/trudno powiedzieć" wyraziło 6,6 proc. respondentów.




Co na to młodzież?

W młodszej grupie wiekowej, czyli 18-29 lat za pomysłem obniżenia wieku zdawalności tego egzaminu jest 46 proc. biorących udział w ankiecie, a przeciwnych - 52 proc. 

2 proc. nie ma w tej sprawie zdania.

Jeśli chodzi zaś o osoby w wieku między 50. a 69. rokiem życia - przeciwnych jest 73 proc. ankietowanych, co czyni z nich największą grupę sprzeciwiających się takiemu rozwiązaniu - tak wynika z sondażu.


Sondaż Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych na zlecenie Radia Zet przeprowadzono 7-8 lutego br. metodą CATI na reprezentatywnej ogólnopolskiej próbie 1067 osób.




Doświadczeni kierowcy - po prostu: doświadczeni ludzie - wiedzą, że młodość popełnia błędy i dlatego są przeciwni dopuszczaniu tak młodych ludzi do kierowania pojazdem w ruchu drogowym. 

Przed wojną prawo do głosowania posiadały osoby od 24 roku życia, a nie od 18ego.... 

tak?




-------------------


Najmniej wypadkowe auta - ranking

Najmniej ran i blizn blacharskich fachowcy znaleźli na używanych Fiatach. Rzadziej w wypadkach i kolizjach uczestniczą też auta francuskie. Autorzy raportu sugerują, że może to mieć związek ze stylem jazdy kierowców, którzy preferują daną markę.

Wszystkie samochody z listy najrzadziej „bitych” należą do marek popularnych i ekonomicznych. Wyniki badań mogą łączyć się z tym, że przeciętny użytkownik takiego samochodu preferuje raczej spokojną jazdę. Czy to prawda?


Oczywiście!

To, że spadła ilość wypadków w Polsce na przestrzeni ostatnich lat nie koniecznie jest spowodowane wysokimi mandatami - tylko tym, że jest kryzys i ludzie jeżdżą bardziej ekonomicznie oraz umawiają się na wspólne dojazdy do pracy jednym samochodem dzieląc koszta np. na cztery.



Wolność, owszem, ale nie pozwalanie na "wszystko".


Prawo do mówienia tego co się chce, prawo do zgromadzeń na 11 listopada, prawo do bezpłatnej nauki czy służby zdrowia, a nawet lgtb dostają jakieś prawa - ale nikt chyba nie buntuje się, że mu się zabiera prawo do swobodnej decyzji, gdy prowadzi auto.








Karać urzędników jak kierowców? Pomysł, który może zrewolucjonizować drogi w Polsce

17 lutego 2025, 06:57
Krzysztof Komorowski

Miejska Pracownia Logistyczna




Karać urzędników jak kierowców? Pomysł, który może zrewolucjonizować drogi w Polsce. Kto odpowiada za stan dróg? Czy urzędnicy powinni płacić mandaty? Co by było gdyby istniał urząd zamykający dziurawe ulice?


Każdego roku miliony polskich kierowców przechodzą przez obowiązkowe badania techniczne swoich pojazdów. Stan hamulców, zawieszenia, emisja spalin – wszystko musi spełniać normy, by auto mogło legalnie poruszać się po drogach. Władze tłumaczą te rygorystyczne przepisy troską o bezpieczeństwo i ekologię. Ale czy ta sama troska dotyczy infrastruktury drogowej? Dlaczego kierowcy są surowo kontrolowani, a urzędnicy odpowiedzialni za stan dróg pozostają bezkarni? Czy wprowadzenie kar dla urzędników za zaniedbanie infrastruktury mogłoby poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach?


Kto odpowiada za stan dróg?

Polskie drogi często przypominają tor przeszkód: dziury, zapadające się studzienki, koleiny, natomiast pojazdy szynowe wykolejają się na zniszczonych torowiskach. Odpowiedzialność za infrastrukturę drogową spoczywa na samorządach i zarządcach dróg, ale – w przeciwieństwie do kierowców – urzędnicy nie ponoszą żadnych konsekwencji za dopuszczenie do ruchu niebezpiecznych ulic. Efekt? Remonty są odkładane, a drogi niszczeją latami.



"zrewolucjonizować drogi w Polsce" ?

To chyba coś nie po polsku napisane.... Może chodzi o to, żeby to zabrzmiało pozytywnie, jak coś dobrego, taka radykalna zmiana.... i jeszcze to radone "Czas na zmiany!"  Podejrzane... 👀



Czy urzędnicy powinni płacić mandaty?

Kierowcy są karani za przekroczenie prędkości, brak przeglądu czy niesprawne światła. Dlaczego nie wprowadzić systemu kar płaconych z prywatnych pieniędzy dla prezydentów miast, wójtów, burmistrzów oraz zarządców dróg za dopuszczenie do ruchu ulic w tragicznym stanie? Jeśli każda dziura czy nierówność powodująca uszkodzenie samochodu skutkowałaby grzywną dla urzędnika odpowiedzialnego za daną drogę, może w końcu coś by się zmieniło.


Gdyby był urząd zamykający dziurawe ulice…

Wyobraźmy sobie instytucję, która miałaby realne kompetencje do zamykania dróg i torowisk w złym stanie. Ile ulic w polskich miastach zostałoby natychmiast wyłączonych z ruchu? Prawdopodobnie wiele, a to mogłoby zmusić samorządy do traktowania remontów priorytetowo.


Większe uprawnienia dla ITD i Policji

Obecnie Inspekcja Transportu Drogowego posiada rozbudowane kompetencje w zakresie karania kierowców. Bezwzględnie nakłada kary na kierowców ciężarówek za przekroczenie masy ładunku, brak badań technicznych czy czasu jazdy. Może warto zastanowić się nad rozszerzeniem jej uprawnień o kontrolę stanu dróg? Również policja, która opiniuje zmiany organizacji ruchu, mogłaby mieć prawo do nakładania mandatów na urzędników za zły stan infrastruktury. Gdyby funkcjonariusze mogli nakazać natychmiastowe zamknięcie niebezpiecznej ulicy, samorządy miałyby silną motywację do dbałości o infrastrukturę.


Czas na zmiany!

Obecny system jest pełen podwójnych standardów – kierowcy są surowo kontrolowani, podczas gdy urzędnicy pozostają bezkarni za swoje zaniedbania. Czy nie nadszedł czas, aby instytucje odpowiedzialne za stan dróg były poddawane regularnym audytom lub kontrolom? Czy wprowadzenie kar dla urzędników za zły stan dróg to dobry krok ku poprawie infrastruktury drogowo-transportowej? Co na to Ministerstwo Infrastruktury? Jakie są Państwa doświadczenia z dziurawymi drogami i zaniedbaną infrastrukturą?




Krótko mówiąc, autor proponuje jeszcze większą władzę policji nad ludźmi, tym razem nad urzędnikami...

Ktoś mógłby powiedzieć: to teraz ludzie przestaną pracować w urzędzie, żeby nie ponosić niepotrzebnego ryzyka i kosztów, a nóż widelec.. albo będą masowo zamykać drogi.



Dbałość o bezpieczeństwo i właściwy stan dróg to jedno, druga sprawa to odpowiedzialność za to, co dzieje się na drodze i karanie ludzi za okoliczności zewnętrzne (zdarzenie losowe).

Problemem jest traktowanie wszystkich jako potencjalnych przestępców, co nie powinno mieć miejsca, a nie żeby karać wszystkich "po równo", żeby było "sprawiedliwie". 


Problemem jest oddawanie "strażnikom" nadmiernej władzy nad "nie-strażnikami".

Zgodnie z zasadą - z metodą - "małych kroków" będzie niepostrzeżenie dochodzić do coraz większego zawłaszczania władzy przez "strażników" nad "zwykłymi" ludźmi.


Przekroczenie 90tki nie oznacza automatycznie wypadku, ale jest z automatu karane.

Państwo w postaci policji urządza sobie polowania i zasadzki na obywatela - z radarem w ręku...

Relacja obywatel - państwo jest zaburzona, a nawet zburzona, bo państwo jest z definicji także w relatywnie drobnych sprawach opresyjne wobec obywatela, a więc jest "wrogiem" obywatela...

To nie jest budujące.

W takiej sytuacji to nie jest "moje państwo" tylko "jakieś kogoś państwo", które mnie ściga z każdego powodu - jak bronić takiego państwa w chwili zagrożenia wojną?



"Aż 29 proc. deklaruje, że podejmie działania jako wolontariusz np. w szpitalu, 37,4 proc. ewakuuje się – z tym, że 11,9 proc. wyjedzie wraz z rodziną za granicę, a 25,5 proc. – w bezpieczne miejsce w Polsce. Tylko 15,7 proc. badanych zaciągnie się na ochotnika do wojska. Nic nie będzie robiło 22 proc. pytanych, a 11,6 proc. nie wie, jak się wtedy zachowa. Działania wolontariackie w przypadku wybuchu wojny deklarują osoby, które przeważnie są wyborcami obozu rządzącego (38 proc.), kobiety (32 proc.), osoby po pięćdziesiątce (65 proc.), mieszkańcy średniej wielkości miast (do 250 tys.) – 32 proc. wskazań" 

"Wyjazd z kraju za granicę wraz z rodziną zakładają przeważnie
osoby niegłosujące (15 proc.), 
osoby w wieku 30–39 lat (33 proc.), 
mieszkańcy wsi (18 proc.), 
legitymujące się średnim (19 proc.) lub 
wyższym wykształceniem (20 proc.), 
które w ostatnich wyborach oddały głos na Trzecią Drogę (21 proc.)"




Chodzi o znalezienie sposobu na wyważenie sytuacji - zapewnić bezpieczeństwo, a jednocześnie uszanować ludzką wolność, bo nie chodzi tylko o przepisy ruchu drogowego, ale o przepisy i ingerencję urzędników ("strażników") w nasze życie w ogóle...














Przypominam na marginesie, że niektóre osoby w internecie mącąc w sprawie edukacji, twierdzą, że o tym, jaka powinna być szkoła i edukacja powinni decydować... uczniowie, czyli
osoby niedoświadczone, jak ci młodzi kierowcy w BMW...









niezalezna.pl/polityka/jazda-po-pijaku-zdarza-sie-kazdemu-stwierdzil-w-republice-senator-witkowski-wideo/534029

dorzeczy.pl/ekonomia/681844/wozinski-nie-mamy-panskiego-konta-i-co-nam-pan-zrobi.html

lublin.se.pl/co-jest-nie-tak-z-tym-rondem-w-lublinie-same-wypadki-i-kolizje-wszystko-powinno-byc-ok-aa-S6tz-X26F-15R9.html

www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/sroka-wygadała-się-ws-aresztu-dla-ziobry-fala-komentarzy/ar-AA1yh8g0?rc=1

dorzeczy.pl/opinie/685305/areszt-ma-wymusic-zeznania-na-ziobrze-burza-po-slowach-sroki.html








tvnturbo.pl/wypadki-a-marki-aut-te-samochody-najczesciej-biora-udzial-w-wypadkach-i-kolizjach-st7775456

radiokierowcow.pl/artykul/3166053,badanie-mlodzi-kierowcy-najczestszymi-sprawcami-wypadkow


moto.infor.pl/wiadomosci/prawo/6858099,karac-urzednikow-jak-kierowcow-pomysl-ktory-moze-zrewolucjonizowac-d.html

bankier.pl/wiadomosc/Wojna-w-Polsce-Co-trzeci-obywatel-zdecydowalby-sie-na-ucieczke-z-miejsca-zamieszkania-8666846.html


niedziela, 16 lutego 2025

Monachium 2025 r.




Jak ktoś samemu się dowiaduje z prasy światowej, to ani zachowanie Amerykanów, ani chińskich polityków w ogóle nie zaskakuje.



To skąd czerpią informacje "eksperci" i politycy?







przedruk





Chiny zaskakują w Monachium. Obrały "dokładnie przeciwny kierunek"


Adrianna Wyszczelska





Niedziela to ostatni dzień Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Choć oczy wszystkich zwrócone są na USA i Ukrainę, nie bez znaczenia pozostaje reakcja Chin reprezentowanych w Monachium przez szefa dyplomacji Wanga Yi. 

Prof. Bogdan Góralczyk, politolog i sinolog, podkreśla, że chiński minister "miał jedno przesłanie". W rozmowie z "Faktem" przyznaje, że wyznacza ono "dokładnie przeciwny kierunek, niż my byśmy się spodziewali".

Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa dobiegnie końca w niedzielę. Wydarzenie upływa pod znakiem dalszych losów Ukrainy. W pierwszym dniu konferencji głos zabrali m.in. Ursula von der Leyen, J.D. Vance i Wołodymyr Zełenski. W piątek uczestnicy wysłuchali też Wanga Yi, ministra spraw zagranicznych Chin.


Konferencja w Monachium. Chiny z "jednym przesłaniem"

— Chiny zawsze widziały w Europie ważny biegun w wielobiegunowym świecie. Obie strony są partnerami, nie rywalami — mówił szef chińskiej dyplomacji. 

Zapewnił też, że "Chiny są gotowe współpracować ze stroną europejską w celu pogłębienia strategicznej komunikacji i korzystnej dla obu stron współpracy, a także pokierowania światem w stronę świetlanej przyszłości pokoju, bezpieczeństwa, dobrobytu i postępu".


Prof. Bogdan Góralczyk, politolog i sinolog, w rozmowie z "Faktem" podkreśla, że Wang Yi to "najważniejszy polityk w chińskim ścisłym kierownictwie". 
— Miał swoje wystąpienie, odbył spotkania z wieloma politykami, w tym z sekretarzem generalnym NATO, i miał jedno przesłanie: Chiny są czynnikiem stabilizującym rozhuśtaną scenę międzynarodową — ocenił.


Prof. Bogdan Góralczyk o "dokładnie przeciwnym kierunku"

Ekspert zauważył, że "to dokładnie przeciwny kierunek, niż my byśmy się spodziewali".

— Na razie Chiny idą na próbę dealu z Donaldem Trumpem, natomiast rozumiem, że to dopiero będzie następny etap. Najpierw trzeba uporządkować kwestię Ukrainy, być też może Strefy Gazy — mówił prof. Góralczyk.


Zdaniem sinologa "najważniejsze zderzenie strukturalne Chin ze Stanami Zjednoczonymi nie jest wcale w wymiarze gospodarczym i handlowym, chociaż i ich nie można bagatelizować, tylko technologicznym".

 — To jest najistotniejsze, Amerykanie to rozumieją. Myślę, że to będzie główna linia starcia w najbliższym i nie tylko najbliższym czasie — podsumował.







msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/chiny-zaskakują-w-monachium-obrały-dokładnie-przeciwny-kierunek/ar-AA1z9qX4







Dziennikarstwo i sponsoring USAID



Wyobrażacie sobie, żeby dobry Wujek z Ameryki sfinansował wam ZA DARMO ocieplenie domu, podłączenie wody, remont instalacji w blokach albo wybudował kryte targowisko?





ukruina







przedruk
tłumaczenie automatyczne


Świetne amerykańskie "pranie". Bez względu na to, jak dziecko zostanie wyrzucone z nocy wraz z brudną wodą...


Iwan Farion 29.01.2025, 16:05



Nie bez powodu na Ukrainie radykalna decyzja nowej administracji USA o wstrzymaniu finansowania projektów publicznych może zniweczyć użyteczne inicjatywy



Nowa administracja Stanów Zjednoczonych Ameryki, jak nowa miotła, przesuwa się w nowy sposób. Na wielką skalę! Czasem iskrzy iskrzy od "wymiatania", które Donald Trump zaaranżował dość zuchwale, można by rzec, w woluntarystycznym stylu.

Gdy tylko opadły emocje związane z jego niezwykle twardą polityką migracyjną, przyszła kolej na złapanie oddechu z powodu masowego ograniczania programów pomocy zagranicznej. Mowa o zamrożeniu na 90 dni federalnych grantów i pożyczek, które poprzednie kierownictwo USA, według The New York Times, udzieliło różnym krajom na kwotę około 3 bilionów dolarów.

Wśród beneficjentów tych dotacji poczesne miejsce zajmuje Ukraina. Wiele ważnych dla nas projektów, których państwo nie jest w stanie wesprzeć swoim budżetem, jest finansowanych przez Agencję Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID) przy pomocy Departamentu Stanu. Według słów deputowanego Mariana Zabłockiego mówimy o 112 takich programach, na realizację których przeznaczono 7 miliardów dolarów z amerykańskiego skarbu państwa. Teraz zostały one wstrzymane.

Waszyngton przeprowadził skrupulatny audyt wszystkich swoich programów charytatywnych na świecie. Chcą sprawdzić, jak korespondują z amerykańską polityką zagraniczną, programem wyborczym obecnego właściciela Białego Domu i jego hasłem "America First!". Chcą wiedzieć, czy przy przyznawaniu tych świadczeń nie doszło do nadużyć finansowych.





Panuje opinia, że zagraniczne granty są czasem przyznawane na "fantomowe" projekty, które nie są warte zjedzonego jajka. Ostra krytyka dotyczy publicznych demaskatorów korupcji, ekspertów politycznych i innych, ruchów nieformalnych, dziennikarzy, którzy wydają się żyć swobodnie dzięki hojnym zagranicznym darowiznom, tłumaczenia gazet, przelewania się od pustego do pustego. Innymi słowy, przekazują darowizny za amerykańskie pieniądze. Moim zdaniem takie oceny są w większości populistyczne, powierzchowne.

Odwołam się do świadectwa znanego (w szczególności za odważną pracę na Euromajdanie) kijowskiego fotografa Vladyslava Sodla, męża byłej pracowniczki "Wysokiego Zamku" Olgi Snitsarchuk. 

Przez osiem lat Vlad rejestrował wszystkie wydarzenia, które zostały wdrożone na Ukrainie dzięki USAID. 

"Nawet nie możecie sobie wyobrazić, jak bardzo te wszystkie pieniądze, które Stany Zjednoczone przekazały Ukrainie, splotły się w naszym życiu!" – mówi fotograf. 

I przypomina, że dzięki pomocy Stanów Zjednoczonych wielu ukraińskich rolników ma teraz nowoczesne linie do pakowania uprawianych ziemniaków, cebuli i marchwi w supermarketach. Że dzięki dotacjom ze Stanów Zjednoczonych otrzymali wysokiej jakości nasiona i drogie nawozy. Że wielu chłopów z obwodu lwowskiego, którzy dostarczają wczesne warzywa na rynki, otrzymało od USAID niezwykle korzystne pożyczki. Ten sam program "Ogrody Donbasu" został zrealizowany przed rozpoczęciem wielkiej wojny dzięki pomocy amerykańskiej. W tym samym kurachowym, obecnie zamieszkałym, do 2022 roku znajdowały się duże "klimatyczne" sklepy warzywne oraz nowoczesne linie do przetwórstwa warzyw i owoców.

Jako naoczny świadek Wład powiedział, że dzięki charytatywnym dolarom tej Agencji wielu mieszkańców Kijowa ma ocieplone domy, ciepłą wodę, która pochodzi z nowoczesnych oszczędnych kotłowni. Ta czysta, artezyjska, zimna woda nie dociera już do nich przez zardzewiałe żelazne rury produkcji radzieckiej, ale przez wytrzymałe plastikowe tętnice. Że w czasie rosyjskich bombardowań byli oni zaopatrywani w energię elektryczną przez generatory zakupione na koszt USAID. Że nie zbudowano dla nich ani jednej szkoły, ale wiele zakładów użyteczności publicznej zakupiło nowoczesny sprzęt. Że w prawie wszystkich szpitalach Ukraińcy są teraz badani do zakupionych przez tę fundację rezonansów magnetycznych i tomografii komputerowej, a na jej koszt wykonano tam również europejskie naprawy. Szczepionki przeciwko covid były również częściowo dziełem USAID.

Vlad mówi, że nawet w czasie wojny dotacje USAID dawały pracę bezrobotnym górnikom, którzy przenieśli się z Sołedaru do Dniepru. Fundusze te pomogły w przeniesieniu wielu strategicznych przedsiębiorstw ze wschodu na zachód.

Słynna weteranowa pizzeria w Kijowie również zaczęła funkcjonować dzięki wyluzowanemu ramieniu USAID.

A ileż projektów artystycznych zostało zrealizowanych dzięki amerykańskiej pomocy! 

Pomogło to również wielu redakcjom gazet utrzymać się na powierzchni, przede wszystkim ze strefy frontowej. Jedno z największych osiągnięć Ukrainy, wolność słowa, została w dużej mierze zapewniona dzięki wsparciu niezależnych dziennikarzy z grantów USAID. Oksana Romaniuk, dyrektor Instytutu Informacji Masowej, powiedziała, że prawie 90% ukraińskich mediów przetrwało dzięki zagranicznym grantom.

Nie jest tajemnicą, że pomoc finansowa ze strony państw w znacznym stopniu przyczyniła się do rozwoju samorządu lokalnego, świadczenia usług drogą elektroniczną oraz tzw. cyfryzacji w dziedzinie administracji publicznej.

Według Suspilne, po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę USAID przekazała Ukrainie 2,6 mld dolarów pomocy humanitarnej, 5 mld dolarów na rozwój i kolejne 30 mld dolarów bezpośredniego wsparcia budżetowego.

Czy zatem to wszystko zostanie teraz zakończone? Czy obecne amerykańskie przywództwo nie rozumie, że jego sankcje "anty-grantowe" torpedują demokratyczne inicjatywy, a tym samym zagrażają samej demokracji, za której nosiciela i obrońcę uważają się Stany Zjednoczone?

Decyzja Trumpa o "przyznaniu" dotacji została zablokowana

Za granicą są tacy, którzy są bardzo zaniepokojeni takim "cięciem ramion" w wykonaniu Trumpa. Sąd federalny w Waszyngtonie, po pozwie złożonym przez grupę aktywistów Democracy Forward, tymczasowo zablokował decyzję nowego zespołu o zamrożeniu pomocy zagranicznej. Mówi się, że posunięcie to narusza ustawę o procedurach administracyjnych. Podobny pozew wytoczyli również prokuratorzy z 22 stanów i Dystryktu Kolumbii. Kilku dyplomatów pracujących w Biurze ds. Europy i Eurazji Departamentu Stanu zwróciło się do swojego szefa, sekretarza stanu Marco Rubio, z prośbą o nieograniczanie pracy USAID na Ukrainie.


Ukraina próbuje zorientować się w sytuacji w związku z zakończeniem pomocy finansowej dla projektów USAID kanałami bezpośrednimi. Odpowiednie polecenie zostało wydane przez prezydenta. Rząd obiecuje, że na okres "debriefingu" w Waszyngtonie będzie starał się wspierać najważniejsze programy środkami budżetowymi. Chociaż jasne jest, że mówimy o kroplach w morzu...




Komentarz do "VZ"

"Pomoc zagranicznych darczyńców pozwoliła przetrwać wielu mediom..."

Serhij TOMILENKO, przewodniczący Narodowego Związku Dziennikarzy Ukrainy



Jesteśmy zaniepokojeni i rozczarowani zawieszeniem finansowania przez Stany Zjednoczone, w tym dla sektora mediów. Dla wielu naszych koleżanek i kolegów ważne było otrzymywanie pomocy edukacyjnej, szkoleniowej, technicznej i socjalnej kosztem tych środków. W warunkach, gdy ukraiński rynek medialny jest wykrwawiony przez wojnę, gdy tradycyjne źródła stabilności ekonomicznej i niezależności mediów "słabną" – reklamy, dochody ze sprzedaży gazet, prenumeraty – środki międzynarodowych darczyńców są niezwykle ważne. Bo pozwalają one przekazywać prawdziwe informacje setkom tysięcy Ukraińców.

Dzięki zachodnim grantom nasz związek udzielił na początku 2022 r. nadzwyczajnej pomocy finansowej dziennikarzom uciekającym z okupowanego Mariupola. O dofinansowanie otrzymały gazety frontowe w obwodzie charkowskim — w Iziumie, Złoczowie. Dziennikarze w Wełyce Pysariwce w obwodzie sumskim otrzymali generator i komputery do wydawania gazety. Natychmiast wysłaliśmy 20 laptopów do dziennikarzy, którzy zostali ewakuowani z obwodów chersońskiego i mikołajowskiego. Wspierali dziennikarzy "terenowych", którzy pracowali w mediach frontowych.
Chcielibyśmy, aby ta zachodnia pomoc wróciła do krajowych mediów. A także by ukraiński rząd zabierał głos i deklarował znaczenie niezależnych mediów. Niestety, nie widzimy tych oświadczeń ze strony ukraińskich polityków i urzędników – słyszymy je od naszych zagranicznych sojuszników, wielu międzynarodowych instytucji, które reprezentują demokratyczny świat.






"zagrażają samej demokracji" ?

Niby dlaczego?
Bez obcego finansowania kraj nie będzie funkcjonować i podzieli się na rozbójnicze kartele wydzierające sobie kęsy??


Po prostu trzeba zacisnąć zęby i wziąść się do pracy, a nie czekać na mannę z nieba.
No, chyba że chodzi o to, że w kraju szaleje korupcja i złodziejstwo, a elity do niczego się nie nadają.

Wtedy najpierw trzeba zmienić elity zarządzające krajem.





A tak na marginesie - proponuję poczytać sobie portale zza wschodniej granicy i porównać je z treściami, jakie prezentuje nasze dziennikarstwo.

Nie chodzi o treści dotyczące wojny tylko takie po prostu - na każdy temat.

Ile jest tych treści i jakiej są one jakości, ale także jak prezentuje się wygląd stron internetowych, czy są one przyjazne dla czytelnika, czy są obrazkowe czy tekstowe, czy wszystko mruga i się przesuwa na ekranie, czy też nie...



Bardzo polecam.



wz.lviv.ua
telegraf.com.ua
apostrophe.ua
vechirniy.kyiv.ua
newsukraine.rbc.ua
pravda.com.ua
eurointegration.com.ua
048.ua
0629.com.ua
pravda.if.ua
imi.org.ua
nv.ua
latifundist.com
portal.lviv.ua


ja najczęściej zaglądam na strony:


niezalezna.pl
tysol.pl
pch24.pl
radiomaryja
gandeste.org (publicystyka rumuńska)


ostatnio:
rp.pl
Tarnowskie Góry - serwis informacyjny na fb


Na te 3 wiodące portale: onet, wp i interię, wchodzę bardzo sporadycznie, bo nic tam nie ma, ale nawet patrzeć na to nie mogę. 

Jest kilka innych "treściwych" portali, ale są wypełnione głównie publikacjami lewicowymi czy lgtb, albo w tytule posta sugerują Czytelnikowi tezę jaką ma sobie przyswoić, więc - nie lubię...
Jeszcze jakiś rok temu PAP czy TVPinfo, Polskie Radio były rzeczowe, teraz odstręczają stronniczością i sugestiami jw.

Sprawdzam czasami regionalne portale i branżowe, jak trojmiasto.pl, radiokoszalin, radiogdańsk, kaszuby, Gazeta Bałtycka, Pomorska, radio PiK i inne.




Czytam głównie strony zagraniczne, tłumaczone automatycznie przez przeglądarkę, dużo sięgam na odsyłacze z facebooka, to jest pod tym względem bardzo dobra rzecz, bo dostaję całą listę wiadomości sprofilowaną pod moje zainteresowania.


W każdym razie polskie dziennikarstwo w porównaniu z zagranicznym - nawet z tym ukraińskim - jest po prostu skromne, albo nawet bardzo skromne.


Jest za mało dziennikarzy i publicystów w Polsce, a ci co są, też mogliby pisać więcej.


Życzyłbym sobie więcej dziennikarstwa analitycznego, merytorycznego i osobistego, tj. prezentującego własny oryginalny pogląd, różnorodnego i obejmującego wiele tematów, w tym z zagranicy.

Po 1990 roku spodziewałem się, że media na wyścigi będą przybliżać nam nie tylko zachód i wschód, ale przede wszystkim najbliższą nam Słowiańszczyznę i kraje byłego bloku socjalistycznego - tak się jednak nie stało.


Także dziennikarstwo newsowe jest też mało oryginalne i jest go mało, jest ograniczone do tendencyjnych tematów i zakresów geograficznych, "wszystkie" stacje telewizyjne i ich portale z reguły powtarzają te same informacje - oczywiście celowo, by zawęzić ludziom horyzonty, znany temat..

Media w Polsce służyły głównie zawężaniu pola widzenia Polakom, a ich skarlenie było celowe - dziś nowe pokolenia redaktorów nie wychodzą ponad poziom, do którego zostali wytrenowani... do którego się przyzwyczaili.

Młodzi ludzie w redakcjach czasami nie nadają się do tej roboty, są nieprzygotowani do rozmowy, są niedbali, albo wręcz agresywni w tonie - także przerywają rozmówcy, wchodzą w słowo, żeby bełkotać coś bez ładu i składu - co być może ma zasłonić ich brak rozezania w temacie albo osobistą niepewność siebie. Być może.

Są to po prostu osoby niedorosłe do roli jaką mają pełnić w radio.

I tacy ludzie pracują zawodowo wiele lat w regionalnej telewizji czy radio i to "na pierwszej linii" w kontakcie ze słuchaczem - to się kopiuje na młodzież, takie zachowania i właśnie dlatego podejrzewam, że to jest nieprzypadkowe....


Takie oczywistości jak opluwanie ludzi w RFN FM pomijam tu milczeniem.

To są złe wzorce i to jest robione celowo właśnie dlatego - że to jest zły wzór powielany w milionach kopii CODZIENNIE.



Dziennikarze powinni nadawać ton w społeczeństwie i własnym zaangażowaniem, postawą dawać wzór młodym ludziom jak należy z troską i zaangażowaniem traktować sprawy państwa.



Wpisz w szukajkę frazę "ilość dziennikarzy w Polsce"

I co?


Nie dowiesz się.

Tak po prostu.







Kilka "ciekawostek":


Zagadnienia dotyczące szeroko pojętego dziennikarstwa reguluje ustawa z 26 stycznia 1984 r. Prawo prasowe (Dz. U. z 2018 r. poz. 1914).



rok 2009:

— To będzie pierwszy taki raport, roboczo zatytułowany "zawód dziennikarz", w którym chcemy ocenić sytuację zawodową dziennikarzy — mówi Andrzej Stawiarski, koordynator projektu i szef krakowskiego oddziału SDP. Bodaj najtrudniejszym problemem będzie samo zdefiniowanie zawodu dziennikarz. 

Nawet nie jesteśmy wpisani na listę zawodów — mówi Krystyna Mokrośińska, szefowa SDP.



Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich (SDP) – stowarzyszenie zrzeszające polskich dziennikarzy, od 1989 członek Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy. Jest najstarszą organizacją dziennikarską w Polsce. Liczy ponad 2700 członków zrzeszonych w 16 oddziałach terenowych w największych miastach Polski.





Rok 2015, informacja z mojego bloga, którą wtedy gdzieś znalazłem na Onecie: 


W przeliczeniu na 10 tys. mieszkańców w Polsce jest zaledwie trzech dziennikarzy - najmniej wśród 12 europejskich krajów, które wzięły udział w badaniu MediaAcT/
 
Z badania wynika, że w Polsce jest ok. 10 tys. dziennikarzy (2012 r.) - o blisko 2 tys. mniej niż rok wcześniej. 

2542 pracuje w czasopismach, 
1651 - w dziennikach regionalnych, 
1157 - w publicznej radiofonii, 
926 - w prywatnych telewizjach, 
808 - w prywatnych rozgłośniach radiowych, 
758 - w publicznej telewizji, 
659 - w ogólnopolskich dziennikach, 
350 - w mediach internetowych i 
249 - w agencji prasowej.


Wśród biorących udział w badaniu 12 krajów europejskich najwięcej dziennikarzy jest w Wielkiej Brytanii (blisko 70 tys.) i w Niemczech (prawie 50 tys.). Polska uplasowała się na ósmej pozycji, wyprzedzając Szwajcarię, Finlandię, Austrię i Estonię, ale w naszym kraju jest najmniej dziennikarzy w przeliczeniu na 10 tys. mieszkańców - zaledwie trzech. Najwyższy wskaźnik odnotowano w Rumunii (18), Finlandii (15) i Szwajcarii (13).


Jak oceniła prezentująca wyniki prof. Bogusława Dobek-Ostrowska z Uniwersytetów Wrocławskiego i Warszawskiego, wyniki te oznaczają, że w Polsce zawód dziennikarza jest "niezwykle elitarny, zawężony do bardzo niewielkiej grupy".





Wiadomo po co - służbom łatwiej kontrolować 1000 ludzi niż 10 000, prawda??

Kontrolując 2000 najważniejszych ludzi w państwie można za ich pośrednictwem kontrolować miliony, prawda?





Ale wpisz: "number of journalists per 1000 inhabitants Europe"

a dostaniesz np. to:

Jeśli chodzi o działalność gospodarczą związaną z dziennikarstwem, 1,1 mln osób było zatrudnionych w 27 państwach członkowskich UE w działalności wydawniczej, takiej jak wydawanie książek, gazet, czasopism i czasopism. Odpowiada to 0,5 proc. całkowitego zatrudnienia w UE.

Wśród państw członkowskich UE najwyższy odsetek osób zatrudnionych w działalności wydawniczej odnotowano w Niemczech (1,3 proc. całkowitego zatrudnienia), a następnie w Finlandii i Szwecji (po 0,7 proc.) oraz w Danii (0,6 proc.).

Działalność gospodarcza 'usługi wydawnicze' w niniejszym artykule odnosi się do działu J58
Działalność wydawnicza zgodnie z definicją zawartą w klasyfikacji NACE Rev.2. Dział ten obejmuje 

wydawanie książek, broszur, ulotek, słowników, encyklopedii, atlasów, map i wykresów;

wydawanie dzienników, dzienników i periodyków

katalogi i listy mailingowe oraz inne publikacje, a także publikowanie oprogramowania.



Dziennikarze w tym artykule odnoszą się do kategorii "Dziennikarze ISCO 2642", zgodnie z klasyfikacją ISCO-08.







Polska - 0,3

Z naszego najbliższego podwórka, gorzej jest tylko w Rumunii, Słowacji, Bułgarii, Węgrzech, potem, na naszym poziomie

kraje małe jak kilkumilionowa Litwa, Czechy, wyjątek stanowi Hiszpania i Włochy.



Wyprzedza nas mała Estonia, Grecja, Dania, Chorwacja i liczniejsze od nas tuzy europejskie - Francja, Wlk. Brytania.

Nieduża Norwegia, Szwecja, Finlandia - dwa razy więcej niż w Polsce.


No i Niemcy.


Odsetek osób zatrudnionych w działalności wydawniczej w Niemczech jest ponad 4x większy niż w Polsce i największy w UE.


Dziwi??

Chyba nie.



[gdzieś od tego miejsca komputer/blogger się zamulił - nie podoba się temat? to samo było przy pisaniu o zamachu na edukację - MS]



Inna statystyka:



3 maja 2024

891 600 zatrudnionych jako autorzy, dziennikarze lub lingwiści


W 2022 r. krajami o największym odsetku osób zatrudnionych w tych dziedzinach w UE były Niemcy (25,6 proc.), Francja (12,0 proc.) i Hiszpania (9,1 proc.). Malta, Cypr, Łotwa, Estonia i Luksemburg miały mniej niż 0,5 proc. całkowitego udziału w UE.


Gdzie Polska?

Nie ma?
Niestety plik z danymi nie istnieje...









Znowu Niemcy na pierwszym miejscu, ponad 2x więcej dziennikarzy i autorów niż w następnej w kolejności Francji.


Czy to jest jasne, jak to jest ważne?






Tymczasem w Polsce niszczy się edukację, odchodzi się od zadań domowych, od sprawdzianów, wmawia się ludziom, że młodzież - osoby niedorosłe, niedoświadczone, kierujące się emocjami - powinny decydować o tym, jaka ma być szkoła i edukacja w Polsce.

Pajdokracja prowadzi do katastrofy.



Więcej języka polskiego, więcej czytanek, książek, więcej rozprawek, więcej samodzielnej analizy, więcej samodzielnego pisania, RZETELNEJ pracy, notowania spostrzeżeń, rozgryzania zagadnień i tak dalej i tak dalej....


Wszystko po to, by mieć rozumnych poinformowanych obywateli, nie tylko dziennikarzy czy publicystów, blogerów.


Jeżeli ktoś prowadzi bloga na jakikolwiek temat, już po kilku latach wyrobi się na tyle, że jego pismaczenie będzie strawne do czytania, a po 10 latach to sobie naprawdę styl można wypracować i pisać z sukcesami, a przynajmniej na dobrym poziomie.

Ale trzeba pisać.

I trzeba być rzetelnym w tym co się pisze, a nie nastawiać się, że ja będę zarabiać na tym za kilka miesięcy, albo, że kiedykolwiek będę na tym zarabiać....


Ja nie robię tego pod zarobek i nigdy tak nie planowałem, tak po prostu wyszło, że już ponad 10... nie, to już 15 lat jak prowadzę publiczny notatnik, bloga.








P.S.


17 lutego


przedruk


Nauczyciele języka polskiego mają związane ręce. Wszystko przez brak prac domowych. "Jak nauczyć..."


Co nauczyciele sądzą o braku prac domowych?


Bez systematycznego utrwalania wiedzy w domu, szczególnie w przypadku języka polskiego, matematyki czy języków obcych, trudniej jest osiągnąć dobre rezultaty - alarmują nauczyciele.

Tymczasem w szkołach trwają poszukiwania nowych metod pracy z uczniami, które pozwolą pogodzić różne stanowiska w tej sprawie.

Mazowiecka Kurator Oświaty Wioletta Krzyżanowska oraz Dyrektor Instytutu Badań Edukacyjnych, prof. Maciej Jakubowski uczestniczyli dziś w spotkaniu konsultacyjnym z nauczycielami języka polskiego, które odbyło się w Ostrołęce. Podczas spotkania nauczyciele mieli odpowiedzieć na pytanie

"Jakie zmiany są potrzebne w nauczaniu naszego przedmiotu?".

I tak, nauczyciele wskazali m.in. potrzebę zwiększenia liczby godzin języka polskiego w klasach 4 i 8 "szczególnie w obliczu braku prac domowych". A brak prac domowych, to - przypomnijmy - reforma wprowadzona przez minister edukacji Barbarę Nowacką.

W innym punkcie nauczyciele napisali: - Jak nauczyć redagowania dłuższych form wypowiedzi pisemnej, np. rozprawki bez zadawania do domu? Więcej lekcji w szkole.


Tak Nowacka tłumaczyła swoją reformę

- To szkoła służy edukacji, edukacji nie ma służyć dom - stwierdziła w ubiegłym roku minister edukacji Barbara Nowacka. W ten sposób firmowała ona zmiany w edukacji, które wykluczają zdawanie uczniom prac domowych. A kiedy wprowadzano te przepisy, prof. Aleksander Nalaskowski w rozmowie z Niezalezna.pl krytykował to rozwiązanie i - na co wiele wskazuje - miał rację...


Brak prac domowych to zupełny humbug. Bo praca domowa jest samodzielną pracą dziecka, która przygotowuje je do samodzielnego życia. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że umiejętność uczenia się samemu czy też autoedukacji, jest nam niezwykle potrzebna w świecie rozwijającej się technologii. Przecież kiedy ja byłem dzieckiem czy młodym człowiekiem, nikt nie słyszał o telefonach komórkowych i ich nie miał, nikt nie jeździł samochodem z automatyczną skrzynią biegów, nie miał żadnego komputera i tak dalej… Obsługi tych wszystkich urządzeń musiałem się nauczyć. Nie potrafiłbym tego zrobić, gdybym w dzieciństwie nie nauczył się odrabiać prac domowych. Gdybym nie nauczył się autoedukacji. W myśl powiedzenia: „czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał”!

– mówił wówczas prof. Nalaskowski.






 „czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał” - oto im właśnie chodzi....










wz.lviv.ua/mizhnarodna-polityka/527170-velyke-amerykanske-prannia-yak-by-razom-z-brudnoiu-vodoiu-ne-vyplesnuly-z-nochov-i-dytynu

Ilu mamy dziennikarzy? - rp.pl

gazeta.policja.pl/997/archiwum-1/2021/numer-1-0120/198410,Zawod-Dziennikarz-obywatelski.html

wirtualnemedia.pl/artykul/telewizja-polska-praca-zarobki-ile-zarabiaja-dziennikarze

pl.wikipedia.org/wiki/Stowarzyszenie_Dziennikarzy_Polskich

Prawym Okiem: A nie mówiłem?



http://wiadomosci.onet.pl/kraj/zawod-dziennikarza-jest-w-polsce-elitarny/e82jy

ec.europa.eu/eurostat/web/products-eurostat-news/-/edn-20200503-1

Nauczyciele języka polskiego mają związane ręce. Wszystko przez brak prac domowych. "Jak nauczyć..." | Niezalezna.pl



życie i dokonania









"Jej życie i dokonania na zawsze pozostaną inspiracją". Prezydent Duda o prof. Puzyninie

2025-02-15 20:15 aktualizacja: 2025-02-16, 08:18




Jadwiga Puzynina. Fot. PAP/Leszek Szymański


Jej życie i dokonania na zawsze pozostaną inspiracją, jak służyć Ojczyźnie i dobru wspólnemu, jak bronić wolności i ludzkiej godności - podkreślił prezydent Andrzej Duda w liście odczytanym podczas uroczystości pogrzebowych prof. Jadwigi Puzyniny.



Jadwiga Puzynina - językoznawczyni, badaczka literatury, interpretatorka twórczości i języka Cypriana Kamila Norwida, a także promotorka nowej koncepcji kultury języka - spoczęła w sobotę w Panteonie Wielkich Polaków w Świątyni Opatrzności Bożej.

Prezydent Andrzej Duda podkreślił, że "jej życie i dokonania na zawsze pozostaną inspiracją, jak służyć Ojczyźnie i dobru wspólnemu, jak bronić wolności i ludzkiej godności". "Profesor Jadwiga Puzynina pozostawiła nam piękne przesłanie, by pielęgnować, stale poznawać i coraz lepiej rozumieć dziedzictwo poprzednich pokoleń. Pokazała również, w jaki sposób kierować się fundamentalnymi wartościami w badaniach naukowych" - zaznaczył.

Duda ocenił, że w biografii badaczki "jak w zwierciadle przegląda się polska historia". "Rodem z Wołynia, swoje życie i karierę naukową związała z Warszawą. W latach II wojny światowej, zanim jeszcze weszła w dorosłość, Jadwiga Puzynina złożyła świadectwo odwagi i wierności Ojczyźnie, służąc w Szarych Szeregach. Po wojnie, ukończywszy studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim, przez kilka dekad właśnie na macierzystej uczelni rozwijała swoje pasje i talenty naukowe. Jako znakomita badaczka, promotor licznych doktoratów, dziekan Wydziału Polonistyki, a także autorka cennych rozpraw i współpracowniczka innych prestiżowych uniwersytetów w kraju i zagranicą, zdobyła Pani Profesor powszechne uznanie i autorytet w środowisku naukowym" - przypomniał.

Podkreślił jednak, że "nigdy nie zamykała się w świecie wiedzy jak w wieży z kości słoniowej odseparowanej od otoczenia i rodaków". ""Mędrca szkiełko i oko" zawsze łączyła z gorącym sercem, patriotycznym i obywatelskim zaangażowaniem, niezgodą na zło i empatią wobec prześladowanych" - dodał. Przypomniał, że w 1976 r. Puzynina była sygnatariuszką Memoriału 101 w proteście przeciw zmianom w Konstytucji PRL, a także współpracowała z Komitetem Obrony Robotników oraz wspierała studentów i pracowników UW represjonowanych w stanie wojennym, za co została internowana przez władze komunistyczne.

Prezydent podkreślił, że "jej opus vitae była bez wątpienia Pracownia Języka Cypriana Norwida i spopularyzowanie spuścizny poety w słowniku Norwidowskim". "Z równie wielką pasją poświęciła się aksjolingwistyce, dziedzinie nauki badającej relacje między językiem a wartościami, której była współtwórcą" - dodał.


"Dobrze, że możemy sięgać do Jej dorobku, iść śladem Jej przemyśleń o tym, że język nie służy jedynie komunikacji, ale również budowaniu więzi, doskonaleniu naszego człowieczeństwa, tworzeniu wspólnoty skupionej wokół ideałów prawdy, dobra i piękna" - zaznaczył w liście. "Zwłaszcza w skomplikowanym i niespokojnym świecie współczesnym, gdzie formy i treści przekazu mogą burzyć ludzkie umysły, często wręcz z premedytacją skłócać i podżegać do nienawiści – potrzebujemy odpowiedzialności za słowo" - podkreślił.

Duda zaznaczył również, że "warto uważnie odczytywać przemyślenia Profesor Jadwigi Puzyniny, która z ogromnym zaangażowaniem rozwijała pouczające przesłanie Cypriana Kamila Norwida, iż "wyrazy i słowa nasze są także i na to, że nas sądzą, nie tylko że nas wyrażają"".


"Skłaniam się przed wybitną postacią Pani Profesor i dziękuję za wszystko, co ofiarowała naszej Ojczyźnie, polskiej nauce i kulturze. Wyrazem uznania dla Jej osiągnięć są liczne wyróżnienia i zaszczytne odznaczenia, a szczególnym dowodem naszej wdzięczności pozostanie pamięć i kontynuowanie Jej dzieł. Wraz z odejściem Profesor Jadwigi Puzyniny ponieśliśmy wielką stratę, ale ciągle będziemy czerpać z Jej dokonań jak z obfitego, życiodajnego źródła" – podkreślił.

List w czasie uroczystości odczytała doradca prezydenta Paulina Malinowska–Kowalczyk.(PAP)



pap.pl/aktualnosci/jej-zycie-i-dokonania-na-zawsze-pozostana-inspiracja-prezydent-duda-o-prof-puzyninie