Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

piątek, 6 stycznia 2017

Mroczna Puszcza jest tu! xxx



Zaprezentuję pewną ciekawostkę językową. Dotyczy ona wiedzy mieszkańców Anglii wczesnośredniowiecznej o ziemiach dzisiejszej Polski w czasach późnej starożytności i wczesnego średniowiecza. Oto ciekawy fragment z pewnego anglosaksońskiego poematu w dwóch alternatywnych tłumaczeniach Fisiaka (językoznawcy) i Labudy (historyka):
Wulfhere sohte ic ond Wyrmhere; ful oft þær wig ne alæg, þonne Hræda here heardum sweordum ymb Wistlawudu wergan sceoldon ealdne eþelstol ætlan leodum. 
'Wulfhera nawiedziłem i Wyrmhera, często tam walka nie ustawała, kiedy Hredów wojsko twardym mieczem obok Gotów Wiślańskich puszczy bronić musiało, starej ojczyzny, przed wojami Attyli.' 
(tłum. J. Fisiak w: Emendacje polskiego przekładu tekstów staroangielskich w zbiorze A. Bielowskiego..., str. 82-85 - patrz Przypis na końcu artykułu)
'Wulfhera odwiedziłem i Wyrmhera; tam bardzo często rozbrzmiewał szczęk broni, ponieważ wojska Hraedhów mieczami ostrymi musiały bronić koło lasów nadwiślańskich starych siedzib ojczystych przed ludami Aetli.' 
(tłum. Gerard Labuda w: Źródła skandynawskie i anglosaskie do dziejów Słowiańszczyzny, str. 155-156) 

Ten anglosaski fragment pochodzi z wczesnośredniowiecznego poematu Widsith, którego powstanie datuje się na wieki VII-X (większość opracowań przyjmuje jako czas powstania wiek VII; najpóźniejszy władca wymieniony w Widsith to król Alboin-Ælfwine 'Przyjaciel Elfów' który zmarł ok. 573 r.). Pochodzi on ze zbioru tekstów anglosaskich zawartych w Exeter Book, która to księga powstała w X w. (stąd też najbardziej pesymistyczne datowania przypisują powstanie Widsitha na X wiek). 

Widsith to opis wędrówek germańskiego minstrela, który wymienia żyjących w jego epoce bohaterów. Choć poemat to przede wszystkim katalog żyjących w wiekach IV-VI władców, bohaterów i ludów, Widsith jest jak okno, które pozwala nam spojrzeć na ustne tradycje germańskiej poezji - dziś już całkiem zapomniane. Utwór ten łączy się w szczególny sposób z ukochanym przez Tolkiena Beowulfem. Wiele postaci znanych z Beowulfa opisanych jest też w tym poemacie. Sam Profesor wielokrotnie cytował Widsitha w swoich pismach (np. w Finn and Hengest, The Lost Road, The Notion Club Papers, esejach o Beowulfie itd.). Liczne aluzje do zapomnianych wątków germańskich dziejów w tak mało poznanej epoce, która nastąpiła tuż po Wędrówkach Ludów, to wielkie bogactwo poematu Widsith. I warto z tego bogactwa czerpać tyle, ile to tylko możliwe. Anglosaskie i staroislandzkie/staronorweskie źródła do poznania najdawniejszych dziejów ziem dzisiejszej Polski to temat grząski. W polskich opracowaniach historycznych była to do niedawna zaniedbywana tematyka. Przyczyny ideologiczne - panujący w polskiej historiografii powojennej kurs antyniemiecki - nie pozwoliły rozwijać się swobodnie polskiej archeologii i historii okresu wczesnohistorycznego. Z drugiej strony istnieje oczywiście niebezpieczeństwo zbyt entuzjastycznego, nieobiektywnego podejścia do tych spraw. Warto przystanąć i zastanowić się nad tą kwestią zachowując rozsądek i spokój. Najbardziej pesymistycznie podchodził do wspomnianego wyżej fragmentu Widsitha Jerzy Strzelczyk (Goci - rzeczywistość i legenda, W-wa 1984, str. 393): 
Nauka polska, acz nie bez żalu, zrezygnowała po gruntownych badaniach Gerarda Labudy z traktowania poematu Widsith i Sagi o Harwarach jako źródeł do dziejów ziem polskich. 
Poglądy tego zasłużonego badacza zmieniają się jednak z biegiem lat. Dzisiaj nie jest on już tak kategoryczny w opiniach na temat możliwości pobytu Germanów na ziemiach dzisiejszej Polski aż do przybycia tu Słowian w V w. Im nowsza książka Strzelczyka, tym bardziej allochtonistyczne poglądy. Myślę, że warto zacytować tu słowa profesora Wojciecha Lipońskiego, filologa z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza:
Niszczycielska siła rozmaitych burz historycznych sprawiła, że wiele ważnych faktów uznajemy za istniejące na podstawie jedynego istniejącego źródła. Jakże często bywa, że takie źródło jest o wiele mniej obszerne językowo niż interesujący nas tu fragment anglosaskiego poematu. Obaj cytowani historycy [G. Labuda i J. Strzelczyk], i to wielokrotnie, w swych pracach nie wahają się poważnie traktować takich pojedynczych, odosobnionych źródeł i mniej obfitych językowo dokumentów (np. do dziejów panowania Mieszka I) jako wystarczających, jeśli nie w dowodzeniu danych faktów, to przynajmniej w stawianiu poważnych hipotez. Dlaczego więc selektywnie zapominają o własnych zasadach w odniesieniu do Widsitha?
Co Widsith może nam powiedzieć o wczesnohistorycznych zdarzeniach na terytorium dzisiejszej Polski? Kemp Malone, jeden z najwybitniejszych wydawców Widsitha pisze oto (cytat za pracą W. Lipońskiego Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich, str. 239): 
poeta [Widsitha] unika materii legendarnej z dyscypliną, jakiej współczesny badacz może tylko z żalem pożądać. Jego zainteresowania germańską epoką archaiczną jest zainteresowaniem antykwariusza i historyka, a nie zawodowego scopa [poety], ponieważ patrzy na poezję jako nośnik przekazu historycznego. Z precyzją naukowca i miłośnika przeszłości wkłada trzy stare thule w usta swego scopa dawnych dni, a w partiach dodanych (jakie sam stworzył) utrzymuje się w granicach epoki historycznej: Ælfwine, który zmarł w 573 r. wyznacza ostatnią z dat dotyczących bohaterów opiewanych w poemacie.
Widsith zdaniem Lipońskiego może być świetnym argumentem dla umocnienia twierdzeń o pobycie Germanów na naszych ziemiach aż do pojawienia się tu Słowian w V w. Autor pisze (str. 240): 
Dążenie historyków polskich do wyeliminowania lub przynajmniej pomniejszenia obecności Gotów nad Wisłą jest oczywiście zrozumiałe w świetle swoistego pojedynku propagandowego historiografii polskiej i niemieckiej ostatniego stulecia z okładem. Co najmniej jednak od 1970 staje się to coraz bardziej anachroniczne: można w pełni usprawiedliwić piszącego o Widsicie w 1960 G. Labudę, ale już zadumać się nad jednostronnym widzeniem tej kwestii przez publikującego swe poglądy w 1984 r. J. Strzelczyka. Jeżeli pisze on, że "nie ma żadnych argumentów na rzecz jakichś znaczniejszych odłamów ludności gockiej na naszych ziemiach w pierwszej połowie wieku V", to należy stwierdzić, że właśnie Widsith jest takim argumentem wyjątkowo wiarygodnym historycznie! Po wtóre, z Widsitha wcale nie wynika, iż walka Gotów z Hunami musiała mieć miejsce w V w., a co do innych okresów, to sam Strzelczyk stwierdza na podstawie badań archeologicznych, że właśnie w czasie podejrzanym o obecność Gotów na przyszłych ziemiach polskich nastąpiły tu poważne zmiany w charakterze kultury materialnej, a w innym miejscu używa określenia "Goci nadwiślańscy" (str. 51).
 Wspomniany Beowulf na naszych ziemiach w tej samej epoce umieszcza Gepidów (Gifthas), którzy dostarczali innym plemionom najemników i być może Wandalów (Wendels), choć ci ostatni mogą też być Wandalami z Vendeln na terenie Jutlandii.

Niezależnie od badań źródłowych nad takimi utworami jak Widsith lub Saga o królu Heidreku Mądrym, które chcą nam przekazać szczątki wiedzy o germańskich bohaterach, którzy żyli prawdopodobnie na ziemiach dzisiejszej Polski, polska onomastyka (nauka o nazwach miejscowych) podaje kolejne dowody na obecność Germanów na ziemiach Polskich u schyłku starożytności, w czasie, gdy pojawili się tu Słowianie. Babik (Najstarsza warstwa nazewnicza na ziemiach polskich) wylicza 23 nazwy, które prawdopodobnie przybywającym tu Słowianom przekazali autochtoni - zasiedziali tu Germanowie (oprócz nazw germańskich przekazali oni też zapewne wiele nazw znacznie bardziej starożytnych, które sami przejęli od jeszcze wcześniejszych mieszkańców tego kawałka Europy, np. nazwę rzeki Wisły - germ. Wistla). Mamy więc trzy grupy dowodów: źródłowe (z Widsithem na czele), onomastyczne i archeologiczne (o tych ostatnich mówiłem zdawkowo - archeologia niewiele mówi o interesującym nas okresie, ale istnieją stanowiska, które wskazują, że nowi przybysze - Słowianie - w niektórych miejscach kontynuowali kulturę materialną rozwiniętą prawdopodobnie przez Germanów).

Cytowany przeze mnie wielokrotnie Babik korzysta z Widsitha jako z wiarygodnego źródła. Pisze on (Najstarsza warstwa nazewnicza..., str. 315):
Można więc uznać świadectwo staroangielskie [Widsitha] za niezależne, sięgające starożytności poświadczenie -t- w nazwie Wisły
Widsith powinien zainteresować miłośnika twórczości Profesora Tolkiena. Sam Tolkien znakomicie znał to dzieło - świadczy o tym przede wszystkim dogłębna analiza jednego fragmentu Widsitha, ważna dla badań na Beowulfem. Zainteresowanych odsyłam do książki, którą warto dobrze poznać - J.R.R. Tolkien Finn and Hengest. The Fragment and the Episode. Miłośników Tolkiena temat Widsitha i innych północnych przekazów dotyczących germańskich mieszkańców naszych dzisiejszych ziem zainteresuje z innego jeszcze powodu. Wiemy na pewno, że pragermańskie *Merkwiduz (*Merkwawiduz) 'Mroczna Puszcza' czy też *Markwiduz 'Graniczna Puszcza' (łac. Silva Marciana, stnorw. Mirkviđr, stwniem. Mirkiwidu), która występuje w germańskiej mitologii i geografii (te dwie dziedziny łączyły się u starożytnych Germanów, bo ich rzeczywistość przeniknięta była mitem i ciemna puszcza mogła być granicą oddzielającą ich zarówno od sąsiadów jak i od świata bogów) lokowana była przez J.R.R. Tolkiena w pasie Sudetów i Karpat. Oto fragment mojego artykułu "Na bezdrożach Mrocznej Puszczy", który opublikowałem w Gwaihirze nr 7:  
Charakteryzując swój książkowy toponim Mirkwood (w polskim tłumaczeniu Skibniewskiej Mroczna Puszcza) Tolkien pisał:
Nazwę tę zapożyczyłem ze starodawnej germańskiej geografii i legend, a zachowała się ona przede wszystkim w staronorweskim myrkviđr, choć jej najstarszy zapis istnieje w formie staroniemieckiej jako mirkiwidu. Nie zachowała się on w angielszczyźnie, ale staronorweskie myrkviðr zastąpiłem w swojej książce angielską formą Mirkwood.
 W liście do wnuka Michaela George'a Tolkiena profesor rozwija tę myśl
Mirkwood nie jest moim wymysłem, lecz bardzo starą nazwą, obrośniętą legendarnymi skojarzeniami. Była to prawdopodobnie nazwa w pierwotnym języku germańskim, oznaczająca ogromne górzyste tereny porośnięte lasem, które dawno temu tworzyły barierę dla germańskiej ekspansji na południe. W niektórych użyciach oznaczała zwłaszcza granicę między Gotami i Hunami. Podaję z pamięci: na jej pradawność zdaje się wskazywać pojawienie się w bardzo wczesnym niemieckim (XI w.?) formy mirkiwidu, chociaż temat *merkw- 'ciemny', poza tym nie występuje w niemieckim (tylko w staroang., starosaskim i staronorw.), a temat -widu > -witu był w niemieckim (chyba) ograniczony do znaczenia 'drewno', niezbyt rozpowszechnionego, i nie przetrwał we współcz. niem. W staroang. mirce przetrwało tylko w poezji w znaczeniu 'ciemny' albo raczej 'ponury' tylko w Beowulfie (w. 1405) ofer myrcan mor. Wszędzie indziej tylko w znaczeniu 'mroczny' > 'nikczemny, piekielny'. Nigdy nie było to chyba słowo oznaczające wyłącznie kolor czarny i od początku nosiło na sobie piętno "ponurości" (Listy, str. 553-554)
J.R.R. Tolkien traktował poemat Widsith jak źródło do rozważań historyczno-lingwistycznych. Korzystał przy tym ze słynnego opracowania prof. R.W. Chambersa Widsith: a Study in Old English Heroic Legend (Cambridge 1912). Największa liczba odwołań do Chambersa występuje w filologicznej pracy, którą wzmiankowałem wyżej - Finn and Hengest: The Fragment and the Episode. Na tę samą pracę powołuje się w swoich tekstach naukowych Ch. Tolkien. Prof. Chambers przyjmuje, że Widsith jest jednym z najstarszych poematów w dziejach literatury anglosaskiej. Datuje on Widsitha na VII w. Czy tak samo uważał Tolkien? Zapytałem o to uznanego specjalistę filologa anglosaksońskiego i badacza Tolkiena, prof. Michaela Drouta. Oto odpowiedź, którą otrzymałem: 
All the evidence that I can think of points to Tolkien's accepting Chambers' dating of Widsith. Tolkien mentions Widsith a few times in Beowulf and the Critics but never in any way to suggest that he doesn't agree with the dating. He also takes the title of Beowulf and the Critics from Chambers' chapter "Widsith and the Critics" and in general compliments Chambers and the "old critics" (mostly Germans) who are "at their best" when dealing with a poem like Widsith, a "glittering catalogue."

I hope this was helpful.

yours,

Mike Drout
Wynika stąd, że Tolkien najprawdopodobniej przyjmował datowanie prof. Chambersa, a mianowicie VII w. To ciekawa informacja, która pozwala lepiej zrozumieć entuzjastyczny stosunek Tolkiena do tego poematu (wyrażony szczególnie w Finn and Hengest), gdzie wyraża się o poemacie z wielkim uznaniem i ceni go za jego starożytność, np. (str. 33-34): 
In that case Gefwulf is probably correct, both because it is not else found (and cannot, therefore, be likely to be produced by substitution) and because of the superior authority on the whole of Widsith.
 Ch. Tolkien pisze w swoim komentarzu pt. Poems Early Abandoned (LB, str. 143): 
It is taken directly from the very early Old English poem Widsith.
Widsith nie tylko był źródłem wykorzystywanym przez Tolkiena w pracy badawczej. W najnowszej książce złożonej z tekstów Tolkiena, The Legend of Sigurd and Gudrún, znajdziemy tekst staroangielski, którego autorem jest Tolkien, a który jest parafrazą kilku zwrotek z poematu staroislandzkiego Atlakviða ('Pieśń o Atlim'). W wersach 10-12 czytamy tam: 
'Hider on ærende • Ætla mec sende geond Wistlawudu • wegas uncuðe mearh ridendne • midlbætedne;
Jest to odpowiednik tych wersów Pieśni o Atlim (Edda Poetycka, Biblioteka Narodowa, str. 331-332, tłum. A. Załuska-Stroemberg): 

'Atli mnie tu przysłał
Koń gryzł wędzidło, gdym jechał przez bór nieznany'
 

W moim tłumaczeniu fragment ten brzmi:  
'Dotąd bez ustanku-m się błąkał; Attyla mnie przysłał
poprzez Wiślańską Puszczę; drogami nieznanymi
koń bieżył wędzidłem gnany'
 
Tolkien wykorzystuje tu tajemniczą nazwę Wistlawudu 'tu: Puszcza Wiślańska', która w źródłach występuje tylko i wyłącznie w poemacie Widsith. Co na temat użycia tej nazwy przez J.R.R. Tolkiena pisze Christopher Tolkien? Oto co czytamy w komentarzu na str. 372: 
Wistlawudu. Nazwa ta występuje w poemacie Widsith:

ful oft þær wig ne alæg,
þonne Hræda here heardum sweordum
ymb Wistlawudu wergan sceoldon
ealdne eþelstol ætlan leodum.


'Często zgiełk oręża milkł, gdy oddział Hraedów [Gotów] przy Puszczy Wiślańskiej musiał bronić z pomocą mieczy swoich siedzib pradawnych przed ludem Attyli'

Odniesienie do Wistlawudu jest śladem bardzo dawnej tradycji, gdyż już w końcu II w. Goci w czasie swej dalekiej południowo-wschodniej migracji opuścili wybrzeża Bałtyku i dolinę Wisły i w końcu osiedli na równinach na północ od Morza Czarnego. Jednak w poemacie Widsith 'Puszcza Wiślańska' to pierwotne lasy, które oddzielają terytoria Gotów od Hunów i należy je utożsamić z Myrkviðr (patrz komentarz do "Pieśni o Wolsungach", VII.14 [str. 227-228]: w Atlakviða Knefröðr mówi, że jechał konno przez Myrkviðr inn ókunna, Mroczną Puszczą nieprzebytą.
W tej samej książce na str. 227-228 czytamy o Mrocznej Puszczy (ang. Mirkwood - Tolkien użyje tej nazwy w swojej mitologii Ardy):  
Mroczna Puszcza: nie występujące w Sadze nordyckie miano Myrkviðr, zangielszczone jako 'Mirkwood', oznaczające ciemną puszczę graniczną, która oddzielała ludy, a którą znajdziemy w poematach Eddy w różnych funkcjach; wydaje się jednak możliwe, że początek tej idei nawiązuje do wielkiej puszczy, która oddzielała krainę Gotów od krainy Hunów daleko na południu i wschodzie (...)  
Dla nas, Polaków z kraju nad Wisłą, ciekawe jest na pewno skojarzenie królowej polskich rzek z Mroczną Puszczą. Tak oto przeszliśmy od wątku do wątku, od poematu Widsith do nowej książki Tolkiena i od Puszczy Wiślańskiej do Mrocznej Puszczy.  

© by Galadhorn
Przypis: Fisiak odczytuje tu nie Wistlawudu tylko Wistla wudu, a wtedy Wistla jest nazwą własną 'Wiślanie, w domyśle: Goci Nadwiślańscy').

Można tu pokusić się o rekonstrukcję gockich imion wspomnianych wodzów gockich z puszczy znad rzeki *Wístla: stang. Wulfhere = goc. *Wulfharjis 'pogromca wilka lub wilczy wojownik', a stang. Wyrmhere = goc. *Waúrmharjis 'Pogromca smoka lub smoczy wojownik' (rekonstrukcje i tłumaczenie moje).
 
 
 
 
  1. "My po prostu jesteśmy genetycznie autochtonami, którzy kiedyś przejściowo byli Wenetami, Germanami i innymi, nieznanymi z nazwy ludami tej ziemi. A kulturę słowiańską przyjęliśmy ok. V w. – tak jak chwilę później kulturę arabską i religię islamską przyjęły przeróżne autochtoniczne ludy basenu Morza Śródziemnego."
    Nie mam niestety rozległej wiedzy na temat archeologii, jednak bardziej logiczna wydaje mi się teoria, że to właśnie Słowianie stanowili tą masę ludności zamieszkującą nasze ziemie "od zawsze", najeżdżaną przez wojownicze plemiona i przejmującą częściowo ich kulturę. Polecam Ci wpis na ten temat pochodzący z bloga Czesława Białczyńskiego. Uważam, że o ile do poglądów rodzimowierców na temat historii należy podchodzić z DUŻĄ rezerwą, o tyle tutaj wywód jest w miarę logiczny (chociaż kilka spraw budzi wątpliwości), argumenty nie są naciągane w celu udowodnienia współczesnych fantazji na temat religii Słowian (jak to często w podobnych przypadkach bywa). Moim zdaniem ta akurat teoria "trzyma się kupy" i warto się z nią zapoznać
    http://bialczynski.wordpress.com/slowianie-tradycje-kultura-dzieje/dzieje/slowianie-pochodza-znad-dunaju-i-wisly/slowianie-%E2%80%93-najbardziej-tajemniczy-zyjacy-lud-ziemi-%E2%80%93-jeszcze-o-pochodzeniu/
    Elwing
    Odpowiedz
  2. Czesław Białczyński to nie moja bajka, Elwing.

    Najlepszy dowód na to, że nie było tu w czasach rzymskich wielu Słowian to to, że u Rzymian znajdujemy mnóstwo imion i nazw germańskich i innych z naszych ziem - ale ani jednej słowiańskiej.

    Moim zdaniem język i kultura słowiańska mogła się pojawić tylko tam, gdzie oddziaływali na nich jacyś Irańczycy (zapewne alańscy Sarmaci) - czyli na terenie dzisiejszej Ukrainy. Religia naszych słowiańskich przodków zawdzięcza mnóstwo i w sferze ideowej i językowej ludom irańskim.

    I nie ma praktycznie Słowian w opisach rzymskich o ziemiach nadwiślańskich (a tych opisów mamy całkiem sporo i są dość dokładne - jak na 2 tys. lat odległości od czasów dzisiejszych).
    Odpowiedz
  3. Moja też nie do końca ;) Byłam jednak ciekawa co o tym sądzisz, cieszę się że wspomniałeś o tych rzymskich źródłach, to chyba faktycznie największa "dziura" w tej autochtonicznej teorii. Liczę na to, że nauka w przyszłości wyjaśni przynajmniej niektóre zagadki dotyczące Słowian. Trudno wyrobić jakiś własny pogląd, kiedy naukowych dowodów mało, a propagandy i rozmaitych teorii spiskowych zatrzęsienie. Fajnie, że zabrałeś głos na ten temat :)
    Odpowiedz
  4. Muszę to wprowadzić do tekstu... Na niemieckiej Wikipedii jest odrobinę inna etymologia Miriquidi; *merkwaz (starosaksońskie mirki, staroangielskie mierce) 'ciemny' + *wiðuz 'drzewo, drewno, las'.
    Odpowiedz
  5. Podane jest też jeszcze jedno źródło dla nazwy, którego wcześniej nie znałem:

    Las zwany Miriquido (silva que Miriquido dicitur) pojawia się w nadaniu cesarza Ottona II z 30 sierpnia 974. Nadaje on tam ów las kościołowi w Merseburgu na obszarze ograniczonym rzekami Saalą i Mulde - nie znamy dokładnej lokalizacji.
    Odpowiedz
  6. Heh, mnie z samego opisu w "Hobbicie" Mroczna Puszcza kojarzyła się z obszarami Polski, zaś Esgaroth ze Świtezią?
    Natomiast co do rodowodu Słowian, to sprawa jest bardziej skomplikowana. Genetycznie mamy rodowód zarówno od Indoeuropejczyków, jak i od Praeuropejczyków. istnieje spór, czy Wenedowie przyszli tu znad Adriatyku, czy poszli stąd nad Adriatyk, bo że to ten sam lud, który stworzył Wenecję, to naukowcy są prawie pewni.
    Sporne są także kierunki migracji samych IE. Bo są przesłanki, że szli ze Wschodu na Zachód i z Północy na Południe, ale także, że z Zachodu na Wschód i Południa na Północ.
    Języki słowiańskie mają mnóstwo zadziwiających zbieżności zarówno z sanskrytem, jak i ze starożytną greką przedhomerycką, czy perskim z czasów Dariusza I.

    W tych kwestiach generalnie zgadujemy i trudno powiedzieć coś, co nie podlegałoby dyskusji.

    NB sam język nie stanowi jeszcze o pochodzeniu etnicznym. Żydzi przez te kilka tysięcy lat posługiwali się na co dzień kilkoma językami nie tracąc przy tym tożsamości.
    Odpowiedz
    Odpowiedzi
    1. Tak jeszcze, żeby namieszać z pochodzeniem Słowian. :D

      http://www2.almamater.uj.edu.pl/109/35.pdf
  7. Przy okazji, w temacie pochodzenia:
    http://archeowiesci.pl/2013/01/28/genetycy-o-pochodzeniu-slowian/
    Odpowiedz
  8. Odzyskałem w końcu swój egzemplarz "The Lost Road" więc wrzucam informację o jeszcze jednej Mrocznej Puszczy u Tolkiena. Pod koniec poematu o królu Sheave'ie (s.100) czytamy:

    " (...) and the Langobards who long ago
    beyond Myrcwudu a mighty realm 150
    and wealth won them in the Welsh countries
    where AElfwine Eadwine's heir
    in Italy was king. All that has passed."

    Oto komentarze Christophera do tego fragmentu:

    "Myrcwudu (Old English): 'Mirkwood'. This was an ancient Germanic legendary name for a great dark boundary-forest, found in various quite different applications. The reference here is to the Eastern Alps.

    Welsh 'foreign' (Roman). My father used the word here in the ancient sense. The old Germanic word 'walhoz' meant 'Celtic or Roman foreigner': whence in the plural the Old English 'Walas' (modern 'Wales'), the Celts of Britain. So in "Widsith" the Romans are called 'Rum-walas' (nad u powinna być pozioma kreska), and Caesar ruled over the towns and riches of 'Wala rice', the realm of 'Walas'. A line in 'King Sheave' rejected in favour of 150-1 reads 'Wide realms won them beyond the Welsh Mountains', and these are the Alps. The ancient meaning survive in in the word 'walnut', 'nut of the Roman lands'; also in 'Wallace', Walloon'."

    Pozdrawiam!

    Krzysztof Grzesik
    Odpowiedz
  9. Ooo! Wielkie dzięki. Wspaniale znaleźć jeszcze jeden mrocznopuszczański trop u Profesora :)
    Odpowiedz
  10. Ziemie polskie przed przybyciem Słowian (jakiś V w) były zamieszkałe przez ludnosc tzw kultury przeworskiej, ktora stanowiła nic innego, jak zlepek plemion germańskich. Dlatego jednym z ważniejszych źródeł literackich do prehistorii ziem polskich jest Germania Tacyta. Termin Mirkwood pojawia się także w innych poematach germańskich (w Tolkienowym przekładzie to Legenda o Sigurdzie i Gudrun, ale odnośnika niestety teraz podac nie moge), ale wydaje mi się, ze nie ma wystarczających danych, żeby ten las (jak i znany ze źródeł antycznych Las Hercynski) lokalizowac gdziekolwiek. Ale to tyle ze strony archeologa, średnio się orientuję w poglądach historyków na te kwestie
    Odpowiedz
  11. Brak danych o mieszkańcach ziem polskich tego czasu.Twarde dane: pochówki,artefakty kultury materialnej,budynki(nie przetrwały),teksty większe.Nad Wisłą byli na pewno w swoim czasie Goci,słowianie,awarowie(pochówki awarskie są)może ktoś jeszcze-jakieś plemiona germ.,kultura przeworska. Badania genetyczne-współcześni Polacy,genet. blisko z Rosjanami i Węgrami(haplogrupa R1h),a ile w nas substratu germańskiego nie wiem,coś na pewno jest.Jeśli "wistlawudu"="puszcze nadwiślańskie" tzn.,że opisywani w Widsidh ludzie tam byli.Wpływy kulturowe germańskie były na 100%:legenda o smoku wawelskim może mieć pochodzenie germ. lub celtyckie,może w okolicy Krakowa byli także celtowie..Norman Davies coś tam pisał pt. "Smok Wawelski nad Tamizą"ale nie czytałem tego.Smok jest słowem słowiańskim,ale legendy o smokach znacznie powszechniejsze w europie zachodniej, mogły pzyjść razem z Kościołem.Legenda o zjedzeniu Popiela przez myszy-podobna legenda jest w jakimś mieście w Niemczech i uważa się,że do Polski z Niemiec przybyła.Wpływy kulturowe być musiały.Karol Wielki na wschodzie miał dużą bitwę ze słowianami, jakiś Lech był wymieniony(805r.)-to chyba dotyczy obszaru Czech obecnych.Koło r.800 słowianie byli na ziemiach polskich mocno już utwierdzeni.Czy przyszli w V-VIIw. ze wschodu?Jedna teoria mowi,że tak,druga,że to ludn.rodzima.Obecnie nie da się tego rozstrzygnąć,najlepiej powiedzieć,że nie wiemy.Jeśli germanów było mało to ślad genetyczny mógł wcale nie przetrwać.Kilkadziesiąt lat temu było tu prawie 3 mln.Żydów,ze współcz.badań wynika,iż śladu genet. Żydóww obecnej populacji Polski właściwie nie ma.2,7mln ludzi znikło bez śladu.Za Mieszka I cała populacja Polski to może 1mln-i ufaj tu człowieku w badania genet.Może nam wyjaśnią pochodzenie rodziny Piastów,podobnych im bogatych wodzów i tyle...ale ludu?Lud mógł być podbity przez obcych wodzów też.Argumenty onomastyczne mają swą wagę.Jakie mamy nazwy geograficzne bezsprzecznie z Xw i starsze?Dagome Iudex?U Galla?Mało ich,jak jest mało to można dowodzić wszystkiego.Umysł tak empiryczny jak mój odnotuje zapis,ale mu nie zaufa...Warte wzmianki jest kulturowe otwarcie państwa pierwszych piastów-drużyny Chrobrego były wielonarodowe,byli i przybysze z wysp brytyjskich bo fibule typu brytyjskiego znaleziono,kontakty ze skandynawią dobre,ze wschodem też jakieś bo już MieszkoI daje niem. cesarzowi w darze wielbłąda.Nie wiadomo kim byli Piastowie i czy w ogóle to słowianie,chyba tak,ale dopiero badania genet.mogą tu pomóc.To był kraj fortyfikacji drewniano-ziemnej do XIII/XIV wieku,kamiennych budynków brak przed nadejściem Chrześcijaństwa-nie ma co badać.Są grodziska wczesniejsze,nie znam się i musiałby się wypowiadać archeolog.Generalnie źródła Bryt. jak Widsith czy "Chorografia" (wspomina o Wisle Lond<"kraj Wiślan" zazwyczaj tłumaczą>i uważa się,że chodzi o związek plemienny Wiślan lub o gród Wiślicę)są wiarygodne.Geograf Bawarski na ziemiach polskich lokuje związki plem. o sile 400 grodów(państwo!).Nie wiemy kto tutaj żył.W ogóle małopolska długo szła inaczej od płn.-legendy o Kraku,wzmianka w kronice misji Cyryla i Metodego o "słowiańskim księciu,który siedział w Wiślech i nie chciał chrztu".Małopolska należała do Wielkich Moraw i chrześcijaństwo bizantyjskie było w Krakowie już około 900 roku,nazwisko biskupa się zachowało. Mieszko I podbił małop.992.Są legendy o "Białej Chorwacji" i "Białej Serbii" na terenach polskich-w 1914roku departament imigracji USA zwrócił uwagę na polskojęzycznych chłopów z okolicy Olkusza-imigrantów,którzy jako narodowość podawali "białochorwaci"-czyli nawet dla X wieku nie określimy precyzyjnie kto w tym państwie żył a wcześniej to już całkiem.Uważam,że nie dowiemy się jeszcze długo.Germanie byli pewnie tam gdzie ich pochówki są.Dla tych czasów nawet niewielu to dużo bo całej populacji było mało.Sądzę,że Widsidh jest dobrym źródłem-autor był odpowiednio usposobiony by pisać co wie i nie bałamutnie tylko z pewną dyscypliną.




 
 
http://tolkniety.blogspot.com/2014/01/mroczna-puszcza-jest-tu.html
 
 

Większość pieniędzy otrzymują niemieckie firmy



Dlaczego Bruksela nie zabierze nam dotacji? Bo większość pieniędzy otrzymują niemieckie firmy!


Wielu euro entuzjastów podkreśla, że Polska dozgonnie powinna być wdzięczna Unii Europejskiej i brać wszystkich na siłę narzucanych nam imigrantów, bo przecież tyle pieniędzy trafia do nas w postaci funduszy unijnych.


Bla, bla, bla... I co jeszcze? Oto prawdziwe fakty.
Okazuje się, że nasz kraj tylko częściowo korzysta z unijnej pomocy. Marcin Austyn w komentarzu dla serwisu „PCH24.pl” pisze o przerażającym procederze jakim jest wypływ unijnych pieniędzy do zagranicznego kapitału. Dla Polski przypadają jedynie fundusze na drogi, mosty, muzea. Ale biznes leży.
– Tylko w ostatniej perspektywie finansowej niemieckie firmy w Polsce zakontraktowały unijne projekty na kwotę rzędu 20 mld euro. W tym samym okresie nasi przedsiębiorcy w Niemczech sięgnęli po ok. 200 mln euro. To sto razy mniej – czytamy w komentarzu.
Czyli co się dzieje w praktyce? Za pieniądze, które powinny trafiać do polskich przedsiębiorców, wspieramy niemiecką gospodarkę. Firmy zachodnie rozwijają się na naszym terenie, płacą podatki w Berlinie lub Monachium, a Polska za fundusze unijne buduje im infrastrukturę.
Ministerstwo Rozwoju Regionalnego przyznaje, że widoczna jest dysproporcja w podziale unijnych funduszy.
Ale to jeszcze nie koniec przedstawienia...
– Nie dość, że polscy przedsiębiorcy nie są głównymi beneficjentami unijnych środków wydawanych w Polsce, to jeszcze istnieje ryzyko niewykorzystania kwoty ok. 10 mld euro z perspektywy 2007-2013 – pisze komentator serwisu.
Podobno resort rozwoju ma jakiś plan na ocalenie tych pieniędzy, choć czasu jest mało. Oby to się udało i oby wreszcie pieniądze należne polskim firmom – faktycznie do nich trafiały.
Mamy jednak niezbity dowód, że nigdy Bruksela nie zabierze nam dotacji. Nigdy – bo Niemcy na to nie pozwolą :)
fot: pixabay.com
 
 
http://www.obalamyglupote.pl/2015/12/dlaczego-bruksela-nie-zabierze-nam.html
 
 

Jak dawna Rzeczpospolita zadziwiała świat




Już pierwsze kontakty cudzoziemców z dawną Polską pokazywały, że w wielu dziedzinach kultury i prawa przewyższała europejskie królestwa.

Kiedy w 1574 r. nowo wybrany król Henryk Walezy przybył do naszego kraju, pierwszym, co wzbudziło jego ciekawość, był Poznań – królewskie miasto na szlaku do Krakowa. Władca zwiedzał go do godz. 2, choć panowała prawdziwa zima z mrozami. Kolejny raz zdziwił się w stolicy – zamek na Wawelu był obszerniejszy i o wiele lepiej wyposażony niż paryski. Miał toalety, podczas gdy w Luwrze służba załatwiała potrzeby na schodach lub do kominków, oddawała mocz z balkonów lub brudziła obijane tkaninami ściany. 

Także sam Paryż liczący ponad 100 tys. mieszkańców był miastem, gdzie w morzu błota zawierającego gnijące odpadki i odchody wylewane na ulice wznosiły się średniowieczne katedry i pałace arystokracji. Pod względem czystości Kraków i Poznań wypadały o wiele lepiej, gdyż miały już pierwsze kanały i rowy ściekowe. 

Władza Walezego w Rzeczypospolitej była o wiele większa niż w ojczystym kraju. W Polsce autorytet monarchy był ogromny, podczas gdy – jak podaje Stanisław Grzybowski – we Francji prawie nie istniał aparat wykonawczy władzy królewskiej. Monarcha uzależniony był od decyzji lokalnych parlamentów, mogących odmówić odmówić zarejestrowania edyktu i poddanych wpływom arystokracji. 

Aż do końca XVII w. Polacy imponowali Zachodowi wykształceniem i znajomością języków, zwłaszcza łaciny. Zdumienie wywołali członkowie poselstwa przybyłego po króla Walezego w 1573 r. „Nie było i jednego pomiędzy nimi, który by płynnie po łacinie nie mówił, wielu tłumaczyło się po włosku i po niemiecku; niektórzy mówili językiem naszym, tak czysto i pięknie, iż rzekłbyś, że się raczej na brzegach Sekwany niż nad Wisłą lub Dnieprem rodzili; niemało to zawstydziło dworaków naszych” – pisał Jacques Auguste de Thou. Zapewne te słowa zainspirowały francuskiego pisarza Aleksandra Dumasa, który 300 lat później napisał w „Królowej Margot”: „Cudzoziemcy, których Francuzi zwali barbarzyńcami, zaćmiewali ich pod każdym względem”.
/ Źródło: DoRzeczy  
 
 
https://dorzeczy.pl/18739/Jak-dawna-Rzeczpospolita-zadziwiala-swiat.html
 
 

sobota, 31 grudnia 2016

PIŁSUDSKI NIE CHCIAŁ WIELKOPOLSKI

Żebrowski: Powstanie Wielkopolskie wybuchło wbrew oczekiwaniom Józefa Piłsudskiego

Opublikowano: 28 grudnia 2016 11:12:07


- To już 98. rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Jego dowódcy: mjr Stanisław Taczak i gen. Józef Dowbor-Muśnicki dokonali czegoś, co wydawało się niemożliwe. W bardzo krótkim czasie zbudowali potężną armię polską i odzyskali Wielkopolskę dla Polski. Było to wbrew oczekiwaniom Józefa Piłsudskiego, który liczył na kompromitację gen. Dowbor-Muśnickiego - pisze na swoim facebookowym profilu Leszek Żebrowski, znany publicysta historyczny.



- Pochodzący z Wileńszczyzny Piłsudski uważał bowiem Niemców za naturalnych sojuszników w przyszłej walce z Rosją, nie rozumiał, że dla Wielkopolan, Pomorzan i Ślązaków to właśnie pruski zaborca stanowił odwiecznego wroga. Dlatego kiedy wybuchła I wojna światowa opowiedział się po stronie państw centralnych, nawet klęska Niemiec nie zmieniła jego stanowiska w tej materii. Również rząd niemiecki liczył na porozumienie z Pułsudskim w sprawie utrzymania ziem polskich pod zaborem, o czym świadczyć może stwierdzenie w dniu 25 X 1918 roku, w czasie konferencji szefów rządów państw związkowych, sekretarza Urzędu Spraw Zagranicznych Rzeszy W. Solfa, iż Piłsudski obiecywał, że likwidacja okupacji niemieckiej w Królestwie Polskim przeprowadzona zostanie bez przelewu krwi oraz, że nie będzie on popierał prób "zagarnięcia terytoriów pruskich" (A. Czubiński, "Powstanie Wielkopolskie 1918-1919 r. - Geneza, charakter, znaczenie", Poznań 1978).
Stanowisko swoje wobec możliwości starania się o odzyskanie niepodległości przez Wielkopolskę potwierdził w dniu 31 X 1918 roku, kiedy doszło w twierdzy magdeburskiej do spotkania ze specjalnym wysłannikiem niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych hrabią Harrym Kesslerem. W sprawie ziem polskich zaboru pruskiego Piłsudski ponownie potwierdził swoje stanowisko mówiąc, iż obecna generacja Polaków nie będzie prowadziła wojny o Poznańskie i Pomorze. Postępowanie Piłsudskiego wśród Wielkopolan uznano za dowód zdrady interesu narodowego. Szybko okazało się, że Piłsudski zapewniając Niemców o swojej wobec nich lojalności kosztem Wielkopolski, Pomorza i Śląska, nie czynił tego dla racji stanu, lecz z wewnętrznego przekonania. Uwolniony 9 listopada 1918 roku z twierdzy magdeburskiej po przybyciu w dniu 10 listopada do Warszawy, wprowadza owe zapewnienia w czyn. Nie pozwala na pełne rozbrojenie oddziałów niemieckich, podejmuje rozmowy z przedstawicielami armii niemieckiej zarówno w Królestwie jak i na terenie Białorusi, Litwy i Ukrainy - wszystko po to, aby wojska te ewakuować bezpiecznie do Rzeszy. Nie pozostało więc Wielkopolanom nic innego, jak wywalczenie niepodległości własnymi skromnymi siłami, wykorzystując powstałą po wybuchu rewolucji listopadowej w Niemczech sytuację na terenie Wielkopolski - czytamy z kolei w tekście innego autora Piłsudski nie chciał Wielkopolski


 http://www.dzienniknarodowy.pl/4498/zebrowski-powstanie-wielkopolskie-wybuchlo-wbrew-o/


PIŁSUDSKI NIE CHCIAŁ WIELKOPOLSKI
    1918 roku istniały dwie koncepcje odbudowy państwa polskiego - federalistyczna Józefa Piłsudskiego oraz inkorporacyjna Romana Dmowskiego. Piłsudski głosił konieczność zjednoczenia ziem polskich ze stanu w roku 1772, ale w formie federacji z udziałem Ukrainy, Białorusi i Litwy. Koncepcja ta była jednak nierealna; rządy Litwy nie chciały się zgodzić na jakąkolwiek współpracę z Polską, w Białorusi - nie było po prostu z kim pertraktować, zaś Ukraina była podzielona między dwa rządy i borykała się z problemem nacierającej armii radzieckiej. Roman Dmowski uważał, że Polska musi swoje ziemie po prostu odzyskać, bez układów z podbitymi narodami. Wobec realiów z 1918 roku wydaje się, że zwyciężyła właśnie ta koncepcja.

    Skupiając się na granicy zachodniej Polski po drugiej połowie 1918 roku można było zauważyć, iż Wielkopolska nadal znajdowała się w granicach państwa niemieckiego i co gorsza, według planów Piłsudskiego miała w nich pozostać!

    Pochodzący z Wileńszczyzny Piłsudski uważał bowiem Niemców za naturalnych sojuszników w przyszłej walce z Rosją, nie rozumiał, że dla Wielkopolan, Pomorzan i Ślązaków to właśnie pruski zaborca stanowił odwiecznego wroga. Dlatego kiedy wybuchła I wojna światowa opowiedział się po stronie państw centralnych, nawet klęska Niemiec nie zmieniła jego stanowiska w tej materii. Również rząd niemiecki liczył na porozumienie z Pułsudskim w sprawie utrzymania ziem polskich pod zaborem, o czym świadczyć może stwierdzenie w dniu 25 X 1918 roku, w czasie konferencji szefów rządów państw związkowych, sekretarza Urzędu Spraw Zagranicznych Rzeszy W. Solfa, iż Piłsudski obiecywał, że likwidacja okupacji niemieckiej w Królestwie Polskim przeprowadzona zostanie bez przelewu krwi oraz, że nie będzie on popierał prób "zagarnięcia terytoriów pruskich" (A. Czubiński, "Powstanie Wielkopolskie 1918-1919 r. - Geneza, charakter, znaczenie", Poznań 1978).

    Stanowisko swoje wobec możliwości starania się o odzyskanie niepodległości przez Wielkopolskę potwierdził w dniu 31 X 1918 roku, kiedy doszło w twierdzy magdeburskiej do spotkania ze specjalnym wysłannikiem niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych hrabią Harrym Kesslerem. W sprawie ziem polskich zaboru pruskiego Piłsudski ponownie potwierdził swoje stanowisko mówiąc, iż obecna generacja Polaków nie będzie prowadziła wojny o Poznańskie i Pomorze. Postępowanie Piłsudskiego wśród Wielkopolan uznano za dowód zdrady interesu narodowego. Szybko okazało się, że Piłsudski zapewniając Niemców o swojej wobec nich lojalności kosztem Wielkopolski, Pomorza i Śląska, nie czynił tego dla racji stanu, lecz z wewnętrznego przekonania. Uwolniony 9 listopada 1918 roku z twierdzy magdeburskiej po przybyciu w dniu 10 listopada do Warszawy, wprowadza owe zapewnienia w czyn. Nie pozwala na pełne rozbrojenie oddziałów niemieckich, podejmuje rozmowy z przedstawicielami armii niemieckiej zarówno w Królestwie jak i na terenie Białorusi, Litwy i Ukrainy - wszystko po to, aby wojska te ewakuować bezpiecznie do Rzeszy. Nie pozostało więc Wielkopolanom nic innego, jak wywalczenie niepodległości własnymi skromnymi siłami, wykorzystując powstałą po wybuchu rewolucji listopadowej w Niemczech sytuację na terenie Wielkopolski. 26 XII 1918 przyjechał do Poznania Paderewski, co dało powód do masowych polskich manifestacji patriotycznych i pierwszych starć polsko-niemieckich. Wybuch, w dniu 27 XII 1918 roku, Powstania Wielkopolskiego w niczym nie zmienił stanowiska Piłsudskiego. 

Nie tylko uznał on, że powstanie należy pozostawić bez wsparcia lecz w mianowaniu (16 I 1919 r.) na dowódcę powstania swojego największego rywala gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego widział szansę na jego kompromitację. Liczył bowiem, że nie znający języka niemieckiego i mentalności Wielkopolan gen. Muśnicki nie znajdzie z nim wspólnego języka (mylił się!). Powodzenie powstania zaskoczyło Piłsudskiego, mimo to nadal prowadził swoją działalność wymierzoną przeciw Wielkopolsce. Najlepszymi dowodami w tym zakresie jest zatarg między powstańcami a Naczelnym Dowództwem w Warszawie o Nakło, czy postawienie przed sądem i oskarżenie o zdradę narodową dowódcy kompanii Wojska Polskiego z Włocławka, która przeszła granicę Królestwa z zaborem pruskim dla udzielenia pomocy powstańcom. Obecnie mówi się, że Powstanie Wielkopolskie było skierowane politycznie przeciw decyzjom Ententy. Lecz Piłsudski mówił, iż "Wszystko, co dostaniemy na Zachodzie, to będzie podarunek Koalicji". Tym samym odmówił Wielkopolanom prawa decydowania o swoim losie. Powstanie Wielkopolskie stało się jedynym zwycięskim powstaniem narodowym. Zawarto w dniu 16 lutego 1919 roku rozejm w Trewirze, w którym Niemcy pod naciskiem marszałka Focha musieli uznać wykreśloną przez zbrojny czyn powstańczy polsko-niemiecką linię demarkacyjną w Wielkopolsce:

    "(...) Niemcy powinni niezwłocznie zaprzestać wszelkich działań ofensywnych przeciwko Polakom w Poznańskiem i we wszystkich innych okręgach. W tym celu zabrania się wojskom niemieckim przekraczania następującej linii: dawna granica Prus Wschodnich i Prus Zachodnich z Rosją aż do Dąbrowy Biskupiej, następnie zaczynając od tego punktu linii na zachód od Dąbrowy Biskupiej, na zachód od Nowej Wsi Wielkiej, na południe od Brzozy, na północ od Szubina, na północ od Kcyni, na południe od Szamocina, na południe od Chodzieży, na północ od Czarnkowa, na zachód od Miał, na zachód od Międzychodu, na zachód od Zbąszynia, na zachód od Wolsztyna, na północ od Leszna, na północ od Rawicza, na południe od Krotoszyna, na zachód od Odolanowa, na zachód od Ostrzeszowa, na północ od Wieruszowa, a następnie aż do granicy śląskiej."("Sprawy polskie na konferencji pokojowej w Paryżu w 1919 r. Dokumenty i materiały" T. 1. Warszawa 1965, s. 385)
    Ta granica stała się później (z drobnymi zmianami) ostateczną granicą między Polską i Niemcami.
    Tak więc to wielki wysiłek Wielkopolan okupiony śmiercią 2 tysięcy powstańców sprawił, że wbrew zamiarom Piłsudskiego Wielkopolska stała się częścią odrodzonego państwa polskiego.

Bajczarz
mailto: bajczarz@wp.pl


http://historyk.republika.pl/arty/pilsudski1.htm

 

sobota, 24 grudnia 2016

Jezus sprzed 5000 lat

FOTO: W Egipcie znaleziono intrygujące malowidła naskalne

09:04 24.12.2016Krótki link


Włoscy badacze znaleźli w Egipcie malowidła naskalne sprzed około 5000 lat.

Według słów dyrektora Muzeum Nauk Planetarnych w Prato (Włochy) Marco Morelli, znalezisko odkryte podczas wyprawy na płaskowyż Gilf Kebir na egipskim odcinku pustyni Sahara. Dodajmy, że po raz pierwszy malowidła naskalne zostały tam odkryte w 2005 roku. Szczególną uwagę badaczy przyciągnął jedno z malowideł. Jak podaje Rossijskaja Gazieta, powołując się na portal Seeker, prehistoryczny autor przedstawił dwoje zwierząt bez głów a także mężczyznę i kobietę, między którymi znajduje się niemowlę. Ludzkie głowy są odwrócone w kierunku świecącej na wschodzie gwiazdy. Naukowcom przypomniało to znaną scenę narodzin Chrystusa. Jednak jak pokazały badania to malowidło powstało około 5000 lat temu, czyli 3000 lat przed narodzinami Chrystusa. „Niewątpliwie jest to bardzo interesujące malowidło — mówi Morelli. — Wcześniej nie znajdowaliśmy podobnych scen sprzed epoki chrześcijańskiej”. 
 
 
 
 
 
 

środa, 21 grudnia 2016

Metodą na wariata


Z prezes SA Gdańsk Anny Skupnej „carycy” się śmiejecie?


Metodą na wariata, załatwiono w RP III setki grubych afer. Przypomnę tylko kilka i w zasadzie drobnych. Uniewinnienie bandziora „Słowika” przez Lecha „Bolesława” Wałęsę, przez długi czas było uznawane za miejską legendę, rozprowadzaną przez oszołomów. Mniej więcej w tym samym okresie zgnojono marszałka sejmu Andrzeja Kerna. Głośny romans córki Kerna z cygańskim dostarczycielem pizzy, nie schodził z nagłówków całymi miesiącami. Powstała też jakże mało śmieszna komedia „Uprowadzenia Agaty", oparta na kompletnych bzdurach i oszczerstwach. O kochliwym Cyganie córka Kerna chciałaby zapomnieć, a sam amant okazał się „Tulipanem”. 


Kilka lat później zrobiono wariata z posła Gabriela Janowskiego, bo nagle się okazało, że w 38 milionowym kraju nie ma żadnego zapotrzebowania na cukier, szczególnie polski cukier. Po tragifarsie nie została w Polsce jedna polska cukrownia, a Polacy kupują słodkawy miał w Lidlu. Takich „śmiesznych” historii można przytaczać tuzinami i one wszystkie niezmiennie posiadają dwie cechy. Po pierwsze są wyjątkową bezczelnością i poczuciem bezkarności dowcipnisiów, po drugie okradani i oszukiwani Polacy, śmieją się jak głupi do sera, nie ze złodziei, ale z tych, którzy złodzieja próbują złapać za fraki. Najnowszy dowcip i przerabianie na wariata to „caryca” i znów wszystko odbyło się według schematu. Niezbyt lotny poseł Suski, prostodusznie zapytał o kluczową dla Amber Gold kwestię. Rzecz się sprowadza do fundamentalnego ustalenia, jak to się stało, że „wymiar sprawiedliwości” był ślepy na oszustwa Plichty i kto za tym wszystkim stał?


Wszyscy wiedzieli, że takiej sprawy nie mógł sobie prowadzić byle asesor z sądu rejonowego, ale potrzebny był znacznie wyższy szczebel, żeby wydać 9 wyroków w zawieszeniu i nie bać się konsekwencji. Od chwili gdy afera Amber Gold wybuchła na dobre, w „mieście” zaczęło huczeć, a co odważniejsi dziennikarze zaczęli pisać, kto w Gdańsku jest numer jeden wśród sędziów. Pierwszymi odważnymi byli Marcin Wikło i Marek Pyza z „wSieci”, którzy dotarli do wielu rozmówców i dość szczegółowo poznali gdańskie stosunki „prawne”. Obaj Panowie nie podali jednak nazwiska „carycy”, która swój przydomek zawdzięcza pozycji, jaką w gdańskim sadownictwie zajmuje. Nie dziwię się, w tamtym czasie, ale i dziś za pisanie otwartym tekstem o sędziach tak można dostać po tyłku, że się ląduje z gołym tyłkiem, w zimie, pod mostem. Mnie odwagi zaczyna brakować, ale jestem na tyle głupi, żeby podać imię i nazwisko „carycy” – to Anna Skupna, prezes Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Informację tę zweryfikowałem w kilku źródłach i za nią daję głowę, reszta to neverending story.


Sędzia Anna Skupna nie jest przypadkową osobą na przypadkowym miejscu. W 1982 roku, a więc w stanie wojennym, powołał ją na stanowisko sędziego rejonowego, wiceminister sprawiedliwości z gabinetu Jaruzelskiego. Powołanie minister Sylwester Zawadzki argumentował między innymi tym, że Skupna jest wieloletnim lojalnym i zaangażowanym członkiem PZPR. Pani sędzia od razu się wzięła ostro do roboty i zaczęła hurtowo wydawać wyroki na opozycjonistów. Próżno jednak czekać by w "Czarno na białym" z sędzią rozprawiły się media, jak z prokuratorem Piotrowiczem – nie ta liga. Wiele z tych politycznych procesów po latach zostało zweryfikowanych jako łamiące prawo, nawet w czasie PRL i w czasie stanu wojennego. Kilku skazanych uzyskało odszkodowanie. Ponad 30 lat sędzia Skupna jest obecna w gdańskich sądach i doskonale znają ją wszyscy sędziowie apelacji gdańskiej i nie tylko. Sędzia Milewski, prezes SO Gdańsk, pytany o „carycę” przez Suskiego, nie tylko rzucił sucharem, ale po prostu łgał. 

Zna Milewski Skupną i z całą pewnością wie, jaką ma ksywę w środowisku. Skąd wiem, jestem rolnikiem z Biskupina, gmina Chojnów, woj. dolnośląskie, nie prezesem SO Gdańsk i zajęło mi ustalenie tej oczywistości pół godziny. Milewski nie mógł nie znać "carycy" co więcej, to on zaciągnął Skupną do loży Lechii Gdańsk, gdzie siedzieli minister Kwiatkowski i premier Tusk. Dziś zeznawał minister Gowin, który szczegółowo opowiadał o spotkaniu w Gdańsku z prezesem SO Gdańsk i prezes SA Gdańsk, czyli z Milewskim i Skupną. Nie mam pojęcia, co poza ignorancją i samobójczymi instynktami, śmieszy Polaków w pytaniu i zwłaszcza odpowiedzi o „carycę”? Bez względu na to, jakie są zakulisowe działania sędzi Anny Skupnej i od razu napiszę, że nie mam na ten temat konkretnej wiedzy, bazuję jedynie na tym, co przeczytałem u Wikło i Pyzy, z całą pewnością prezes Sądu Apelacyjnego odpowiada za to, co się w jego apelacji dzieje. 

Żadnym, powtarzam, żadnym racjonalnym wyjaśnieniem, poza przymykaniem oczu, nie da się usprawiedliwić tego, że w gdańskiej apelacji w sprawie Amber Gold 9 wyroków w zawieszeniu i wyczyny Plichty były "niewidzialne". Mnie pytania o „carycę” nie śmieszą, zwłaszcza, że takich caryc w każdej apelacji na kierowniczych stanowiskach mamy przynajmniej po kilka. Skalę problemu pokazuje nie tylko sam Amber Gold, ale jeszcze bardziej pokazuje ostrożność redakcji i dziennikarzy, którzy starają się zwrócić uwagę, jednocześnie wiedzą, że pisanie otwartym tekstem to wyrok i dla nich i dla całej redakcji. Reformę sądownictwa zacząłbym od likwidacji jednej instytucji, tą instancją jest najbardziej patologiczna apelacja. Głupimi dowcipami znów usiłuje się przykryć coś, co jest jedną wielką tragedią trwającą od 27 lat i będącą kontynuacją poprzednich 45 lat.


6
33744 liczba odsłon


Matka Kurka

 

http://www.kontrowersje.net/z_prezes_sa_gda_sk_anny_skupnej_carycy_si_miejecie

 

 

Seria dużych awarii na terenie Polski.



Seria dużych awarii na terenie Polski. Dziwnym zbiegiem okoliczności występuje ona w momencie politycznego przesilenia
wpis z dnia 21/12/2016



Ogólnopolskie problemy z przekazem sygnału TVP, awaria rejestrów państwowych i systemu "Źródło", awaria systemów informatycznych PAP, awaria sieci T-Mobile czy usterka awaryjnego systemu zasilania Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej skutkująca ograniczeniem ruchu powietrznego nad Polską. Wszystkie te tele-informatyczne awarie wydarzyły się w krótkim okresie czasu. Dziwnym zbiegiem okoliczności pokryły się one z największą od lat próbą destabilizacji politycznej połączoną z silnym wzmożeniem części mediów zachęcających do rewolucji.
                             
r e k l a m y

            
Fakty są następujące - w piątek doszło do poważnej awarii systemu "Źródło", czyli zintegrowanego systemu rejestrów państwowych, gdzie znaleźć można takie informacje jak numery PESEL, dane z dowodów osobistych czy akty stanu cywilnego. Dodatkowo zaczęły występować poważne problemy z odbiorem sygnału TVP na multipleksie. To jednak nie koniec - padły systemy informatyczne Polskiej Agencji Prasowej (PAP), a w nocy z piątku na sobotę wprowadzono czasowe ograniczenia w ruchu powietrznym nad Polską. Powodem była usterka awaryjnego systemu zasilania wykorzystywanego przez Polską Agencję Żeglugi Powietrznej. Jakby tego było mało wczoraj potężna awaria dotknęła sieci T-Mobile - na terenie całego kraju występowały problemy z wykonywaniem telefonów i wysyłaniem wiadomości tekstowych.
          
r e k l a m y

      
Wszystko powyższe zbiegło się z największą od lat próbą destabilizacji politycznej połączoną z silnym zaangażowaniem części mediów (głównie posiadających zagranicznych właścicieli), które serwisami serwisami specjalnymi wzmagały atmosferę przewrotu i niepewności. Czysty przypadek? A może - tak jak sugeruje bloger Stanislas Balcerac - na naszych oczach rozpoczęła się operacja "regime change" według recept z Majdanu:

"Jesteśmy świadkami próby obalenia demokratycznie wybranej władzy w Warszawie poprzez awantury i zamieszki, tak jak wcześniej miało to miejsce na Ukrainie. Majdan w Kijowie zaczął się spontanicznie 21 listopada, zadyma w Warszawie wybuchła spontanicznie 16 grudnia. Pretekst jest podobny, wystarczy jakiś ruch władzy – wcześniej niepodpisanie umowy stowarzyszeniowej z Unią przez Janukowicza, teraz głosowanie nad ustawą o dezubekizacji w Sejmie".

Powstaje pytanie - czy działania PONowoczesnej opozycji totalnej i KOD-u są rzeczywiście sterowane z zagranicy (pośrednio - poprzez przekazywanie know-how, środków finansowych lub bezpośrednio - poprzez uruchomienie odpowiedniej agentury)? Czy może być tak, że wszystkie ostatnie awarie tele-informatyczne nie były przypadkowe? Osobiście uważam to za mało prawdopodobny scenariusz, nie mniej jestem bardzo ciekaw co w tym zakresie przyniosą nam kolejne dni.


Źródło: Piotr Maciążek mikroblog (Facebook.com)
Źródło: Trwa duża awaria T-Mobile w całej Polsce (SpidersWeb.pl)
Źródło: Desperacka gra CIA (Monsieurb.neon24.pl)

wpis z dnia 21/12/2016



http://niewygodne.info.pl/artykul7/03492-Seria-duzych-awarii-w-momencie-politycznej-burzy.htm

 

Kto kontroluje przesyłanie sygnałów radiowo-telewizyjnych



Kto kontroluje przesyłanie sygnałów radiowo-telewizyjnych, ten może też je wyłączyć

  19 grudnia 2016 16:34:17

 

EmiTel to główny operator radiodyfuzji i radiotelekomunikacji, świadczący także inne usługi telekomunikacyjne. Realizuje usługi na rzecz wielu naziemnych nadawców radiowo-telewizyjnych. W jego posiadaniu jest ponad 350 (w tym 60 dużej mocy) obiektów nadawczych tworzących sieć na terenie całego kraju. W czasach PRL funkcjonowało Zjednoczenie Stacji Radiowych i Telewizyjnych, które uległo rozwiązaniu w 1982 r. Wchodzące w jego skład przedsiębiorstwa zostały 1 stycznia 1982 r. połączone z Państwowym Przedsiębiorstwem „Polska Poczta, Telegraf i Telefon”. W 1982 r. w strukturach PPTiT utworzono Główny Urząd Radiokomunikacji. W wyniku przekształcenia „Polskiej Poczty, Telegrafu i Telefonu”, jej część związana z radiodyfuzją (Centrum Radiokomunikacji i Telekomunikacji weszła 1 stycznia 1992 r. w skład utworzonej Telekomunikacji Polskiej. Spółka TP Emitel powstała w wyniku wydzielenia w maju 2002 roku z Telekomunikacji Polskiej struktur zajmujących się radiodyfuzją. 


Trudno przecenić, jak bardzo ważna jest taka firma dla bezpieczeństwa kraju. Kto kontroluje przesyłanie sygnałów radiowo-telewizyjnych - ten ma moc władania nad sporą częścią informacji trafiających do Polaków. Może wręcz wyłączyć dostęp do nich, a wtedy mamy sytuacje niemal jak w dniu ogłoszenia stanu wojennego w 1981 r. Szczególnie niebezpiecznie będzie w przypadku jakiegoś konfliktu zbrojnego - nieprzyjaciel może łatwo zawładnąć niekontrolowaną przez nas przestrzenią audiowizualną. 

Jeszcze za rządów premiera Jerzego Buzka z AWS sprzedano niemal połowę udziałów w TP SA (umowa została podpisana 25 lipca 2000 r.)konsorcjum francuskiej państwowej firmy France Télécom i Kulczyk Holding. W późniejszym okresie Francuzi odkupili udziały Kulczyka, zmieniając przy okazji nazwę na Orange Polska. 

A teraz mega-ciekawostka! Zaledwie dwa dni po katastrofie smoleńskiej marszałek Sejmu Bronisław Komorowski wykonujący obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej podpisał ustawę (projekt był autorstwa rządu Donalda Tuska) z 18 marca 2010 . "o szczególnych uprawnieniach ministra właściwego do spraw Skarbu Państwa oraz ich wykonywaniu w niektórych spółkach kapitałowych lub grupach kapitałowych prowadzących działalność w sektorach energii elektrycznej, ropy naftowej oraz paliw gazowych".


Ustawa jest ściśle związana z systemem ochrony infrastruktury krytycznej w Polsce, unormowanym w znowelizowanej w 2009 r. ustawie o zarządzaniu kryzysowym. Zgodnie z ustawą, minister skarbu ma prawo sprzeciwu wobec:

1. decyzji zarządu spółki, uchwały lub innej czynności spółki, której przedmiotem jest rozporządzani składnikiem mienia (np. w sektorze energii elektrycznej chodzi o infrastrukturę służącą do wytwarzania albo przesyłania energii elektrycznej) stanowiące rzeczywiste zagrożenie dla funkcjonowania, ciągłości działania oraz integralności infrastruktury krytycznej.
Sprzeciwem może być również objęta uchwała organu spółki dotycząca:
2. rozwiązania spółki,
3. zmiany przeznaczenia lub zaniechania eksploatacji składnika mienia spółki,
4. zmiany przedmiotu przedsiębiorstwa spółki,
5. zbycia albo wydzierżawienia przedsiębiorstwa spółki lub jego zorganizowanej części oraz ustanowienia na nim ograniczonego prawa rzeczowego,
6. przyjęcia planu rzeczowo-finansowego, planu działalności inwestycyjnej lub wieloletniego planu strategicznego,
7. przeniesienia siedziby spółki za granicę
- jeżeli wykonanie takiej uchwały stanowiłoby rzeczywiste zagrożenie dla funkcjonowania, ciągłości działania oraz integralności infrastruktury krytycznej.
Brzmi nieźle, ale w ustawie z marca 2010 r. rząd Tuska wykreślił z katalogu przedsiębiorstw strategicznych .... posiadających infrastrukturę telekomunikacyjną. Pomimo krytycznej opinii Biura Analiz Sejmowych, Komorowski niezwłocznie ustawę podpisał.
W 2011 r. grupa TP sfinalizowała sprzedaż TP Emitel spółce EM Bidco (kontrolowanej przez fundusz Montagu Private Equity). Wartość transakcji wyniosła 1725 mln zł (432 mln euro). Prezesem spółki, jak i innych powiązanych z Montagu jest Christian Gaunt, tajemniczy biznesmen - mieszkajacy w Kijowie i Moskwie prezes ok. 200 spółek. Będący wtedy jeszcze w opozycji, posłowie PiS w lipcu 2015 r. złożyli zawiadomienie do prokuratury, zwracając się o zbadanie sprzedaży spółki PKP Energetyka.


- Okazuje się, że kupującym jest firma wydmuszka założona przez Pana Gaunta Christiana Guy, będącego prezesem ponad 200 firm, w tym kilkudziesięciu w Polsce. Ta firma jako kupujący podpisała porozumienie ze związkami zawodowymi odnośnie gwarancji zatrudnienia, gdy sama dysponuje kapitałem założycielskim 5 000 zł. Jest to Caryville Investments Sp. z o.o. Pod adresem siedziby Caryville Investments Sp. z o.o. jest zarejestrowanych kilkadziesiąt innych spółek, których prezesem jest ten sam pan Gaunt Christian Guy, którego zastąpił 30.06.15r Przemysław Obłój, stało się to natychmiast po złożeniu interpelacji do pani premier Ewy Kopacz w sprawie prywatyzacji PKP Energetyki. Jednocześnie zmienił się właściciel Caryville Investments Sp. z o.o z Vistra Shelf Companies sp. z o.o. na niezarejestrowaną w Polsce Firmę Edison Holdings S.A R.L. A więc kupcem nawet pośrednim nie jest ogłoszony przez PKP S.A. fundusz CVC Capital Partners z siedzibą w Luksemburgu.

Media, pracownicy i MIR zostali oszukani - czytamy w zawiadomieniu. - PKP Energetyka jest w posiadaniu urządzeń, które w myśl przepisów i dyrektyw unijnych zaliczane są do elementów infrastruktury kolejowej i mają bezpośredni wpływ na prowadzenie ruchu pociągów. Do elementów takich należą podstacje trakcyjne służące do zasilania sieci trakcyjnej na kolei (następuje w nich przetwarzanie prądu przemiennego z sieci energetycznej przemysłowej na prąd stały 3 KV, którym zasilane są pojazdy trakcyjne). PKP Energetyka S.A. jest jedyną firmą w Polsce, która ma takie urządzenia w sąsiedztwie linii kolejowych. Sprzedaż spółki mającej w swoim posiadaniu takie urządzenia będzie powodować przejęcie kontroli przez nowego właściciela nad dostawą energii trakcyjnej, co może prowadzić do dyktatu cenowego.


W marcu 2013 r. spółka EmiTel podpisała z Polsatem warunkową umowę kupna spółki RS TV z siedzibą w Radomiu. Jednym z warunków sfinalizowania transakcji była rejestracja przez sąd podziału spółki RS TV. EmiTel nabył w ramach RS TV tę część aktywów, która jest wykorzystywana do emisji cyfrowego sygnału telewizyjnego oraz emisji radiowych i usług telekomunikacyjnych. Ze względu na poziom obrotów sprzedawanej części RS TV, transakcja nie podlegała obowiązkowi zgłoszenia prezesowi UOKiK.


W kwietniu 2013 r. EmiTel ogłosił przejęcie od Magna Polonia S.A. spółki Info-TV-Operator. Celem transakcji było uzupełnienie sieci masztów i wież nadawczych. 2 grudnia 2013 100% udziałów w spółce Emitel od Montagu Private Equity przejęła amerykańska firma inwestująca w infrastrukturę – Alinda Capital Partnrs LLC. 31 lipca 2014 EmiTel sp. z o.o. został połączony z Kelbrook Investments sp. z o.o., poprzez przejęcie całego majątku oraz zobowiązań przez Kelbrook Investments sp. z o.o. Jednocześnie Kelbrook Investments sp. z o.o. zmienił nazwę na EmiTel sp. z o.o.


W ten sposób niemal zmonopolizowano system łączności naziemnej. Co gorsza, ze względu na specyfikę funduszy inwestycyjnych, nie sposób wiedziec kto w danym momencie go kontroluje.
Co jeszcze więc pozostaje pod naszą kontrola? Np. Exatel - operator telekomunikacyjny, który zarządza światłowodową siecią transmisji danych o długości ok. 20 000 km. Oferuje on usługi transmisji danych, dzierżawy łączy, głosowe, internetowe, a także hosting i kolokację. Profesor Jerzy Urbanowicz w artykule „Demontaż bezpieczeństwa państwa”, opublikowanym 21 kwietnia 2011 r. na łamach "Naszego Dziennika" informował, że „w 2007 r. Exatel został wpisany przez ówczesnego szefa Departamentu Informatyki i Telekomunikacji MON do strategii informatyzacji armii w latach 2008-2012 jako operator sieci utajnionych. Najważniejsze sieci, szczególnie w relacjach natowskich, były lokowane w Exatelu. W niedalekiej przeszłości łączność dla armii (np. dla WSI) i wrażliwych instytucji państwowych świadczyły również firmy rosyjskie. Była to wymieniona wcześniej spółka GTS i spółki, z których powstała GTS. Firma Exatel jest jedynym państwowym operatorem telekomunikacyjnym, który chce i może (ma wszystkie najważniejsze certyfikaty, w tym certyfikaty natowskie) w sposób bezpieczny obsługiwać armię i najważniejsze instytucje państwa”. Profesor zauważył również, iż „sprzedaż Emitela funduszowi Montagu IV, do której doszło 25 marca 2011 roku, przypomina do złudzenia wcześniejszą sprzedaż spółki Energis działającej na terenach PKP, którą – via fundusz Innova – Anglicy odsprzedali Rosjanom z GTS. Dzisiaj GTS przymierza się do kupna Exatela”.


Ostatecznie, będąca właścicielem 100% akcji spółki Polska Grupa Energetyczna S.A., największy podmiot energetyczny w kraju, nie zdecydowała się na sprzedaż Exatela.
I na koniec dziwna sprawa, zważywszy na fakt iz nastapiła w ostatni weekend - który zapisał sie jako skoordynowane działania liberalnej opozycji, zmierzajacej do obalenia władzy. Przypominamy, że sa to politycy odpowiedzialni za opisane wczesniej wyprzedaże zagranicznym podmiotom!
Mieszkańcy południa Polski sygnalizowali, że mają problemy z odbieraniem sygnału telewizji publicznej. Sytuacja ta miała dotyczyć mieszkańców województwa dolnośląskiego, małopolskiego, opolskiego, lubelskiego i częściowo śląskiego.


Telewizja Polska nie zdradziła, co lub kto ponosi odpowiedzialność za problemy z odbiorem kanałów TVP w tych szczęściach naszego kraju. Publiczny nadawca wskazał jedynie, że dostawcą sygnału na te rejony państwa jest amerykańska firma Emitel. Internauci twierdzili, że problemy w odbiorze kanałów telewizji publicznej nasilały się akurat w porze "Wiadomości".


Jak poinformował na swojej stronie EmiTel "od momentu wystąpienia pierwszych problemów technicznych w dniu 17 grudnia br., współpracuje z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Urzędem Komunikacji Elektronicznej, przy ustalaniu przyczyn zakłóceń sygnału telewizyjnego TVP na multipleksie MUX-3.".


http://www.dzienniknarodowy.pl/4332/kto-kontroluje-przesylanie-sygnalow-radiowo-telewi/


 

Wygracie wybory to sobie wszystko przegłosujecie!



Przedstawiciele PO w 2014: "Wygracie wybory to sobie wszystko przegłosujecie!". Przedstawiciele PO w 2016: "Nie wolno wam przegłosować wszystkiego co chcecie!"

Osiem lat rządów koalicji PO-PSL charakteryzowało się wieloma kontrowersyjnymi decyzjami. Począwszy od bezprecedensowego pasma podwyżek podatków, poprzez skok na OFE, ograniczenie wolności słowa, ograniczenie wolności zgromadzeń, wyprzedaż strategicznych spółek, a skończywszy na skoku na TK. W żadnym jednak przypadku ówczesna opozycja nie wpadła na pomysł, aby stosować procesową destrukcję i grać na eskalację chaosu w całym kraju. Czy dzisiejsza opozycja po trupach będzie dążyła do upragnionego celu, jaki jest zdobycie władzy?
                             
r e k l a m y

            
W kontekście ostatnich wydarzeń myślę, że warto przypomnieć wypowiedź Stefana Niesiołowskiego z 2014 roku, który kierując swoje słowa do PiS stwierdził rzecz następującą: "Wygracie wybory, to sobie wszystko przegłosujecie". Kilkanaście miesięcy później PiS wygrywa wybory. Ku większemu zdumieniu nie mogących się otrząsnąć z porażki przedstawicieli PO, partia Kaczyńskiego zaczyna realizować swój wyborczy program. Przez Sejm i Senat przechodzą kolejne projekty ustaw, wobec których opozycja jest bezsilna, bowiem sejmowa arytmetyka jest oczywista - PiS ma większość i ma prezydenta, który te ustawy akceptuje. 
          
r e k l a m y

      
Dokładnie taka sama sytuacja funkcjonowała w czasach kiedy Polską rządziła koalicja PO-PSL. PiS w kwestiach parlamentarnej procedury mógł wówczas zrobić tyle, ile dzisiejsza opozycja, czyli nic. To PO-PSL miała parlamentarną większość pozwalającą na przegłosowanie każdej ustawy. Dodatkowo - przez 5 lat mieli również swojego prezydenta, który nie specjalnie kwapił się do wetowania czegokolwiek. To, co jednak różniło ówczesną opozycję z dzisiejszą, widać teraz gołym okiem. Nigdy nie doszło do sytuacji, w której posłowie PiS próbowali pogrążyć kraju w chaosie stosując procesową destrukcję. Nigdy, nawet w przypadku najbardziej kontrowersyjnych ustaw, nie dochodziło do sytuacji w której paraliżowano pracę parlamentu, tylko dlatego, że partia rządząca ma większość.

Nie wszystko w tym co robi PiS może się podobać. Jest sporo kwestii, z którymi można polemizować. Jest też całe pole zaniedbań i błędów popełnionych przez przedstawicieli partii Kaczyńskiego, które trzeba wytykać i piętnować. Sugerowanie jednak, że działania PiS godzą w demokrację i są w istocie dyktaturą, wobec czego w reakcji możliwe jest stosowanie bezprawia w postaci dążenia do paraliżu prac parlamentarnych, jest grubym przegięciem. Pozostaje mieć nadzieję, że przedstawiciele opozycji zrozumieją swój błąd i wycofają się z dalszych działań eskalujących chaos w naszym państwie.

wpis z dnia 20/12/2016



http://niewygodne.info.pl/artykul7/03489-Jak-wygracie-to-sobie-wszystko-przeglosujecie.htm


 

piątek, 16 grudnia 2016

500+ wyciąga z ubóstwa setki tysięcy Polaków

500+ wyciąga z ubóstwa setki tysięcy Polaków. To koniec z biedą w Polsce?

 

Program 500+ aż o 94 proc. zmniejsza skrajne ubóstwo wśród dzieci. Liczba ubogich wśród najmłodszych zmniejszy się o nawet pół miliona - wynika z raportu „Przewidywane skutki społeczne 500+: ubóstwo i rynek pracy”. I jeszcze jedno: masowa rezygnacja kobiet z pracy to mit. 


3,78 mln dzieci otrzymuje świadczenia 500+. Choć o pieniądze starać może się każdy, kto ma minimum dwójkę dzieci, to rządowy program wyraźnie poprawia sytuację materialną przede wszystkim najbiedniejszych.


Według polskiego oddziału Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu(EAPN), które przygotowało raport, gdyby tylko program wdrożono dwa lata temu, to liczba ubogich dzieci zmniejszyłaby się z 718 tys. do 188 tys. Szacunki wskazują, że w 2015 roku najmłodszych żyjących poniżej progu ubóstwa byłoby o kolejny tysiąc mniej.


Na programie 500+ korzystają też rodzice. Szacuje się, że skrajne ubóstwo zostanie w Polsce zmniejszone aż o 48 proc. Oznacza to, że poniżej minimum egzystencji (ok. 450 zł na osobę) żyć będzie tylko jeden na 25 Polaków.


- Bieda wśród dzieci praktycznie znika. W kategorii ubóstwa skrajnego wynosić powinna poniżej 1 proc. Niektórzy twierdzą, że można było lepiej rozdysponować te 17 mld zł w tym roku czy 23 mld w przyszłym i lepiej rozłożyć je pomiędzy najbiedniejszych. Chodzi tu głównie o kwestię przyznawania pieniędzy najlepiej zarabiającym. Rząd chciał szybko wdrożyć program i zadecydował inaczej - mówi prof. Ryszard Szarfenberg z EAPN, autor raportu.

Jak 500+ zmniejsza biedę w Polsce?

Przed 500+ Po 500+Skala wpływu w pp.Skala wpływu w proc.
Ubóstwo energetyczne wg Instytutu Badań Strukturalnych 17,1 proc. 14,4 proc. -2,7 -16 proc.
Ubóstwo skrajne ogółem 7,5 proc. 3,9 proc. -3,6 -48 proc.
Ubóstwo skrajne dzieci 11,9 proc. 0,7 proc. -11,2 -94 proc.
Ubóstwo relatywne ogółem wg Banku Światowego 18,7 proc. 13,9 proc. -4,8 -26 proc.
Ubóstwo relatywne dzieci wg Banku Światowego 28,1 proc. 10,2 proc. -17,9 -64 proc
Ubóstwo relatywne wg MRPiPS 17,3 proc. 13,4 proc. -3,9 -23 proc.
Dane: "Przewidywane skutki społeczne 500+: ubóstwo i rynek pracy" EAPN Polska; BŚ - Bank Światowy, MRPiPS - Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej

Polska coraz równiejsza, dysproporcje coraz mniejsze

Miar biedy jest sporo. We wszystkich 500+ znacząco poprawia sytuację najgorzej sytuowanych, ale rzeczywiście nie zawsze w podobnym wymiarze. Na przykład w przypadku ubóstwa relatywnego (połowa średnich wydatków miesięcznych gospodarstw domowych) odsetek ubogich spadnie z 18,7 proc. do 13,9 proc. Z kolei w przypadku ubóstwa energetycznego, które definiuje się jako między innymi problemy z ogrzaniem mieszkania, zmniejszy się z 17,1 do 14,4 proc.


- Program 500+ z całą pewnością zmniejszy skalę ubóstwa, szczególnie wśród dzieci. To był dotychczas duży problem naszego kraju. Moim zdaniem, można było jednak ten sam efekt osiągnąć mniejszym kosztem – mówi WP money Iga Magda z Instytutu Badań Strukturalnych.


Jak zwraca uwagę EAPN, świadczenie 500+ zmniejsza też nierówności społeczne. Mierzący je współczynnik Giniego powinien spaść z poziomu 0,364 do 0,318. To świetny wynik.
- Do Szwecji nam trochę brakuje, ale uważam, że zejście poniżej poziomu 0,300 będzie dołączenie do światowej czołówki najmniej rozwarstwionych społeczeństw na świecie – podkreśla prof. Szarfenberg.


Przypomina też, że spadek współczynnika Giniego zaprzecza tezom stawianym przez przeciwników 500+. Ci twierdzili, że to najbogatsi będą największymi beneficjentami. Jednak niskie dochody najsłabiej uposażonych, którym dodano nawet 500 zł przybliżają ich do reszty społeczeństwa.

Kobiety rezygnują z pracy? W danych tego nie widać

Szacunki EAPN przeczą zeszłotygodniowym informacjom związanym z rzekomym odejściem z pracy 150 tys. kobiet z powodu wdrożenia programu 500+. Taką informację podał w zeszłym tygodniu „Dziennik Gazeta Prawna”. Profesor Szarfenberg zaznacza, że choć liczba biernych zawodowo z powodu obowiązków rodzinnych zwiększyła się w rok o 110 tys. (III kw. 2015/III kw. 2016, dane GUS), to inne dane wskazują na to, że kobiety coraz chętniej wchodzą na rynek pracy.


- Nigdy nie twierdziłam, że kobiety masowo rezygnują z pracy w związku z 500+. Związek między świadczeniem wychowawczym, a sytuacją na rynku pracy jest obecnie niemożliwy do zbadania. W tej chwili w danych widać tylko pewne niepokojące zjawiska dotyczące aktywności zawodowej kobiet - tłumaczy ekspertka IBS.


Na przykład stopa bezrobocia kobiet mierzona metodą BAEL spadła z 7,5 proc. do 6,2 proc. Liczba pracujących kobiet zwiększyła się nieznacznie z 7,256 mln do 7,274 mln osób. Oznacza to, że w całej Polsce liczba chodzących do pracy kobiet zwiększyła się o 18 tys.


Czy kobiety rezygnują z pracy przez 500+?

III kw. 2015III kw. 2016Różnica
Współczynnik aktywności zawodowej kobiet 48,6 proc. 48,4 proc. -0,2 pp
Wskaźnik zatrudnienia kobiet 44,9 proc. 45,4 proc. 0,5 pp
Stopa bezrobocia kobiet 7,5 proc. 6,2 proc. -1,3 pp
Liczba pracujących kobiet 7 256 tys. 7 274 tys. 18 tys.
Liczba kobiet biernych zawodowo 8 303 tys. 8 269 tys. -34 tys.
Bierni zawodowo z powodu obowiązków rodzinnych 1 736 tys. 1 846 tys. 110 tys.
Dane: "Przewidywane skutki społeczne 500+: ubóstwo i rynek pracy" EAPN Polska na podstawie BAEL GUS  







Jednocześnie spadła liczba kobiet biernych zawodowo w ogóle. Przed rokiem było ich 8,3 mln. Najnowsze dane wskazują, że obecnie to 34 tys. mniej. Skąd więc wzrost wśród biernych zawodowo z powodu obowiązków rodzinnych?


- Nie ma jasności z czego wynikają te statystyki. W danych za trzeci kwartał nie ma jeszcze podziału na płeć. Możliwe więc, że to nie kobiety, a mężczyźni rezygnowali z pracy. Z drugiej strony możliwe, że to efekt innych świadczeń niż 500+. Chodzi tu szczególnie o świadczenia pielęgnacyjne lub tzw. kosiniakowego - mówi prof. Szarfenberg.


Jak podkreśla, szkoda że GUS nie pyta wprost czy rezygnacja z pracy wynika ze zwiększenia świadczeń socjalnych i jakich. Wtedy nie byłoby bowiem wątpliwości. Jego zdaniem możliwe jest też, że te 110 tys. wzrostu w rok i 144 tys. od początku 2015 to efekt medialnego szumu wokół 500+. Część osób, które i tak dotąd nie pracowały, mogły po prostu zmienić w kwestionariuszu swoją odpowiedź z np. nauki czy emerytury na rzecz właśnie obowiązków rodzinnych.


Trzeba pamiętać, że w tej kategorii GUS liczy osoby niepracujące i nie będące bezrobotnymi. To więc na przykład osoby na emeryturze czy studenci. Inna sprawa, że liczba takich niepracujących z powodu obowiązków rodzinnych rośnie od dłuższego czasu. Na przykład jeszcze na początku 2014 roku ich liczba wynosiła 1,55 mln.


https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/500-biedni-polacy-zwolnienia-ubostwo,174,0,2216878.html



środa, 14 grudnia 2016

Warto zapamiętać - Kiedy żołnierze z USA trafią do Polski? Głos gen. Hodgesa

Świat
Wczoraj, 13 grudnia (15:10) Aktualizacja: Wczoraj, 13 grudnia (15:36)
Generał Frederick Hodges, dowódca naczelny sił lądowych USA w Europie, poinformował we wtorek, że na początku roku ok. 4 tys. żołnierzy USA z pojazdami i sprzętem ma przybyć m.in. do Bremerhaven, skąd udadzą się dalej do Polski.




Generał Frederick Hodges, dowódca naczelny sił lądowych USA w Europie /Getty Images
Generał Frederick Hodges, dowódca naczelny sił lądowych USA w Europie /Getty Images
Hodges powiedział, że w styczniu północne Niemcy będą "logistyczną obrotnicą" przerzutu wojsk USA do Europy Środkowej i Wschodniej.




W ramach natowskiej operacji "Atlantic Resolve" żołnierze ci mają wzmocnić siły USA we wschodnich krajach NATO.
Celem jest zabezpieczenie pokoju w Europie i demonstracja siły wobec Rosji - powiedział gen. Hodges w Szkole Logistyki niemieckiej Bundeswehry w Osterholz-Scharmbeck (Dolna Saksonia), która - jak pisze agencja dpa - jest jednym z centralnych węzłów logistycznych tej operacji.


Na początku listopada polskie MON poinformowało, że amerykańskie oddziały, które w 2017 r. przybędą do Polski, będą stacjonowały m.in. w Żaganiu, Świętoszowie, Skwierzynie i Bolesławcu.


Na szczycie NATO w Warszawie w lipcu 2016 r. ustalono, że Sojusz wyśle do Polski i państw bałtyckich cztery wielonarodowe batalionowe grupy bojowe. Większość żołnierzy batalionu, który przyjedzie do Polski, ma pochodzić z USA. Dodatkowo Stany Zjednoczone zapowiedziały, że wyślą do Europy Środkowo-Wschodniej - w ramach współpracy dwustronnej - brygadę pancerną i pododdział śmigłowców. Brygada przez większość czasu mają znajdować się w Polsce, ale będą też ćwiczyć w innych państwach wschodniej flanki NATO.


"W styczniu 2017 r. do Polski zostaną przerzucone pododdziały i sprzęt ABCT (Brygadowa Grupa Bojowa, ang. Armored Brigade Combat Team). W początkowym okresie zostanie ona rozlokowana na obszarze zachodniej Polski, pomiędzy Drawskiem Pomorskim a Żaganiem. Następnie część z jej elementów zostanie rozmieszczona w innych miejscach rejonu wschodniej flanki NATO. Sukcesywnie pewne elementy ABCT zostaną rozlokowane także w kilku innych lokalizacjach. W ramach pierwszej rotacji dowództwo brygady oraz bataliony inżynieryjny i wsparcia, 3 Batalion 29 Pułku Artylerii i 4 Batalion 10 Pułku Kawalerii będą stacjonowały w obiektach wojskowych w Żaganiu, Świętoszowie, Skwierzynie i Bolesławcu" - informowało MON w komunikacie.

Żołnierze batalionowych grup bojowych będą co kilka miesięcy podlegali rotacji. Oddziały te będą wielonarodowe, ale w każdym będzie tzw. państwo ramowe, czyli odpowiedzialne za wystawienie większości sił i dowodzenie całością. W Polsce państwem ramowym będą Stany Zjednoczone, na Litwie - Niemcy, na Łotwie - Kanada, a w Estonii - Wielka Brytania.

Prócz Amerykanów w skład batalionu w Polsce będą wchodzili żołnierze z Rumunii i Wielkiej Brytanii. Polska z kolei wyśle żołnierzy do batalionu na Łotwie oraz pododdział do Rumunii (NATO wzmacnia swoją obecność wojskową nie tylko w Polsce i krajach bałtyckich, lecz także na flance południowo-wschodniej).

W komunikacie MON informowano, że amerykańska Pancerna Brygadowa Grupa Bojowa (ABCT) będzie liczyła ok. 4 tys. żołnierzy. Oddziały z USA będą miały rotacje co dziewięć miesięcy. Jako pierwsza przyjedzie do Polski 3 Pancerna Brygadowa Grupa Bojowa z 4 Dywizji Piechoty. Oddział stacjonuje na co dzień w Fort Carson w stanie Kolorado.




2 miliony podsłuchów w 2014 roku




Pytają o dane abonenckie, billingi, geolokalizację i numery IP.

Nasze służby podsłuchują kogo popadnie: 2 miliony podsłuchów w 2014 roku

W 2014 r. służby, sądy i prokuratury złożyły łącznie 2 177 916 zapytań o dane telekomunikacyjne – czytamy w informacji przygotowanej przez Urząd Komunikacji Elektronicznej dla Fundacji Panoptykon. Liczby nie mają jednak większego znaczenia, bo przy braku spójnej metodologii liczenia nie pozwalają na wyciąganie jakichkolwiek wniosków na temat skali i celów wykorzystywania danych telekomunikacyjnych przez służby i organy ścigania.

Liczby, które od kilku lat zbiera od operatorów Urząd Komunikacji Elektronicznej, a niezależnie udostępniają nam służby i organy ścigania, nie oddają rzeczywistej skali zapytań o dane telekomunikacyjne. Stało się to tym bardziej oczywiste po tym, jak rok temu służby przyznały się do daleko większej liczby zapytań niż operatorzy. Złe, łamiące europejskie gwarancje ochrony praw człowieka przepisy, brak niezależnej kontroli nad działaniami służb, w praktyce nieograniczony dostęp do danych – to daleko ważniejsze problemy.

Statystyki dotyczące liczby zapytań służb o dane telekomunikacyjne co roku sprawiają niespodziankę. Od 2009 r. rosły od miliona do ponad dwóch, gdy nagle w 2012 r. Urząd Komunikacji Elektronicznej odnotował 5-procentowy spadek. Tej informacji nie potwierdziły jednak dane pozyskane przez Fundację Panoptykon bezpośrednio od służb, według których liczba zapytań wzrosła aż o 10%. W 2014 r. nastąpił powrót do poprzedniego trendu i – zarówno według UKE, jak i według służb – liczba zapytań wzrosła.

Na tym jednak kończy się zgodność. Dane UKE uzyskane od operatorów telekomunikacyjnych mówią o łącznie 2,18 mln zapytań. Same służby i organy ścigania – z wyłączeniem sądów i prokuratur, a także Służby Kontrwywiadu Wojskowego, która konsekwentnie unika odpowiedzi na pytania w tym zakresie, i Służby Celnej, która nie dosłała danych za 2014 r. – przyznają się do wysłania łącznie ponad 2,35 mln zapytań. Z samych liczb można więc wnioskować jedynie, że zapytań jest dużo, a sposób ich liczenia i raportowania jest daleki od doskonałości. Z uzyskanych danych wyłania się jednak ciekawy obraz proporcji rodzajów zapytań, które policja i inne służby kierowały do operatorów. Konkretnie chodzi o dane abonenckie, billingi i geolokalizację. W kategorii "inne" kryją się przede wszystkim zapytania o numer IP.

W kwietniu 2014 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał za niezgodną z unijnym prawem obowiązującą od 2006 r. tzw. dyrektywę retencyjną, na mocy której w Polsce nałożono na operatorów telekomunikacyjnych obowiązek gromadzenia danych i udostępniania ich na żądanie policji i innych służb. Ten wyrok nie wpływa na obowiązywanie polskich przepisów, ale wskazuje kierunki, w jakich należy je zmienić. W szczególności, potrzebny jest niezależny mechanizm nadzoru nad działaniami służb.

Szerokie uprawnienia przy jednoczesnym braku kontroli nad działaniami służb powodują, że dochodzi do wielu nadużyć. Dane telekomunikacyjne są wykorzystywane nie tylko do zwalczania poważnej przestępczości, ale także w celach prewencyjnych. To się może zmienić dzięki wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego z lipca 2014 r., który dał ustawodawcy 18 miesięcy na zmianę przepisów.

Propozycji nowych przepisów jeszcze nie ma. Czy ustawodawca zdąży wyciągnąć wnioski z dotychczasowych doświadczeń z udostępnianiem danych telekomunikacyjnych? Nie zostało mu zbyt wiele czasu.