Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

sobota, 17 maja 2025

Ukryty cel





przedruk




Monika Małkowska: Demagogiczny łomot dopada nas coraz częściej


17.05.2025 13:50

Choć Polska nie posiadała kolonii, nowe narracje sugerują, że nasi przodkowie mentalnie wspierali kolonializm – a jego echa rzekomo trwają do dziś.



„Kolonializm? Nas to nie dotyczy” – Magda Bodzan, antropolożka i trenerka edukacji globalnej, nadała taki przewrotny tytuł swej elukubracji, w której dowodzi, że jest właśnie na odwrót. Tekst (finansowany z Funduszy EOG) powstał w ramach projektu „Włączamy Nowe Narracje o Świecie” i ma za zadanie… obciążyć nas winą. Bo choć nie skolonizowaliśmy czynnie żadnych zamorskich terenów, to mentalnie byliśmy aneksjonistami. Buzujące w naszych przodkach imperialistyczne zapędy trwają do dziś jako „ideologiczny” kolonializm. „Przejawia się w naszym stosunku do zwierząt, przyrody i jej zasobów, o których myśli się w kategoriach posiadania, podboju, podporządkowania i eksploatacji. Jest widoczny w postawach Polaków względem migrantów, których obecność kwestionuje jasne podziały narodowe, i wobec osób LGBT+, które zaprzeczają binarnemu, kolonialnemu wyobrażeniu o płci” – przekonuje Magda Bodzan. 



Demagogiczny łomot

Chcesz się poczuć się prawdziwym Europejczykiem, pokajaj się za ekspansjonistyczne aspiracje naszych antenatów, którzy majaczyli o kolonii w Kamerunie, Togo, Angoli, na Madagaskarze. Sumienie cię nie rusza, gdy korzystasz z dóbr pochodzących z krajów „globalnego Południa”? Jesteś neokolonialistą. Taki demagogiczny łomot dopada nas coraz częściej. Starszym pokoleniom we łbach trudno przemontować, ale z młodymi umysłami da się radę. Ideopranie mózgów odbywa się jawnie i podprogowo.

Zaczęło się od ataków na Stasia i Nel, bohaterów wiadomej powieści, którą postępowcy chcą wywalić z lektur szkolnych lub przynajmniej mocno okroić. Dzieciom łatwo wytłumaczyć, że Kali wcale nie być Murzyn, tylko niebiały. Murzynek Bambo został eksmitowany ze szkół, bo choć może pilnie, to jednak uczył się z murzyńskiej czytanki. Dla wyższych klas i dorosłych trzeba przeinterpretować zbiory obiektów pochodzących z Afryki. Mamy ich w Polsce niewiele i nie najwyższej klasy, jednak ekspozycje i ich opisy wymagają ideologicznej korekty. Przykładem świeci nowa dyrektorka warszawskiego Muzeum Etnograficznego, historyczka sztuki Magdalena Wróblewska, specjalizująca się w problematyce dekolonizacji.

Wystawą „Wybielanie” podważa naszą niewinność: grzeszyliśmy myślą i marzeniem o koloniach. Sami będąc pariasami Europy, reperowaliśmy ego, kalkując zachodnie wzorce, w tym poczucie wyższości „białego człowieka” wobec mieszkańców Afryki (i innych ciemnoskórych ludów). Przywołane w „Wybielaniu” XIX-wieczne ekspedycje polskich podróżników do Afryki – Stefana Szolc-Rogozińskiego i Leopolda Janikowskiego – to dziś powód do wstydu: w planach wojażerów kryły się intencje utworzenia tam kolonii. Mniejsza, że chodziło o stworzenie oazy, namiastki kraju dla Polaków pod butem zaborców. Shame.


Ukryty cel

Jest ukryty cel w stawianiu nas w jednym szeregu z prawdziwymi ekspansjonistami. Powinniśmy ponieść karę za kolonie, mimo że ich nie mieliśmy, ale chcieliśmy. Po to UE finansuje różne świadomościowe manewry, żeby podporządkować swoim celom ludzi podatnych na indoktrynację: mamy bez szemrania przyjmować migrantów, których inne kraje do nas pushbackują. Wspólna wina, wspólny problem.

[Felieton pochodzi z Tygodnika Solidarność 19/2025]



Autor: Monika Małkowska







Monika Małkowska: Demagogiczny łomot dopada nas coraz częściej



















poniedziałek, 12 maja 2025

Wywiad z dr Brzeskim o polityce Niemiec




co do niemców - pełna zgoda z panem doktorem...






przedruk



Dr Rafał Brzeski: Niemcom zależy na przejęciu polskich ziem leżących na wschód od linii Odra-Nysa Łużycka


12.05.2025 13:32


- Wiele świadczy, że obaj nasi sąsiedzi postawili sobie za cel długotrwałe opanowanie Polski i podporządkowanie sobie Polaków - mówi w rozmowie z Anną Wiejak ekspert ds. bezpieczeństwa dr Rafał Brzeski.





Co musisz wiedzieć?Niemcy i Rosja prowadzą podobne, choć przy użyciu innych środków, operacje zalewania Polski nielegalnymi imigrantami
Jak twierdzi dr Rafał Brzeski, wiele wskazuje na to, że jest to element wspólnego planu przejmowania kontroli nad Polską i Polakami
Stany Zjednoczone mogłyby powstrzymać ten proces wspierając Trójmorze



Rosja via Białoruś prowadzi wobec Polski hybrydową wojnę asymetryczną z użyciem migrantów. Dokładnie to samo robią Niemcy, a przynajmniej tak to wygląda. Czy się mylę?

Dr Rafał Brzeski: Nie myli się Pani. Od niepamiętnych czasów cel wojny sprowadza się do dwóch rozwiązań: długotrwałego opanowania terenu i podporządkowania sobie tubylczej ludności albo krótkotrwałego zajęcia terenu, złupienia go i uprowadzenia ludności w niewolę. Przy czym osiągnięcie wybranego celu ma nastąpić jak najmniejszym kosztem.


Wiele świadczy, że obaj nasi sąsiedzi postawili sobie za cel długotrwałe opanowanie Polski i podporządkowanie sobie Polaków. Cel ten zamierzają osiągnąć środkami wojny informacyjnej (propaganda, prowokacja, dezinformacja, agentura wpływu) oraz przy użyciu sztucznie wywołanych, sterowanych przemieszczeń mas ludzkich. Taka sterowana migracja ma umożliwić tanie i stosunkowo płynne przejęcie kontroli nad polskimi ziemiami, polskim narodem i wypracowanym przez Polaków majątkiem.

Sposób sterowania przemieszczeniami wskazuje, że rosyjsko-niemiecki program wspólnego przejęcia kontroli nad Polską i Polakami zakrojony jest na pokolenia. Powoli, ale konsekwentnie ma on doprowadzić do likwidacji wyraźnie wyodrębnionego polskiego narodu i przekształcenia go w łatwą do modelowania, skundloną masę bez jednorodnych zworników tożsamościowych: historii, religii, rasy, języka, a nawet bez sumienia i charakterystycznej budowy ciała.


Operacja hybrydowa przeciwko Polsce

Niemiecka polityka migracyjna jest żywcem wzięta z rosyjskich podręczników do wojskowości, a „państwami ofiarami” tych działań są wszystkie te, w których Niemcy rozlokowują migrantów, z Polską włącznie. Czy chodzi o to, żeby uwikłać państwa w problemy wewnętrzne, aby tym łatwiej narzucić im hegemonię? Przyznam, że tak to wygląda.

W przypadku Polski można przyjąć, że rosyjska i niemiecka strategie sterowania przemieszczeniami mas ludzkich są podobne, ale taktyki są różne. Rosyjska opiera się na migracji inspirowanej i wspomaganej logistycznie przez „bratnie” służby rosyjskie i białoruskie. Taktyka niemiecka zasadza się na migracji wymuszonej, czyli na deportacjach w stylu carskich i bolszewickich wywózek bez możliwości powrotu do Niemiec, a następnie na osadzeniu deportowanych w tak zwanych ośrodkach integracyjnych, które chociaż są komfortowe, to jednak nieprzyjemnie kojarzą się z obozami koncentracyjnymi.


W przypadku Polski Niemcom zależy w krótkiej perspektywie na przejęciu polskich ziem leżących na wschód od linii Odra-Nysa Łużycka, do których roszczą sobie prawo od przegranej II wojny światowej. Natomiast w dłuższej perspektywie celem jest pokojowa likwidacja, a może raczej wspomniana modyfikacja polskiego narodu i jego redukcja do taniej siły roboczej oraz konsumenta niepełnowartościowych produktów niemieckich.

W przypadku pozostałych państw europejskich Niemcom chodzi o łagodne osiągnięcie przyzwolenia na hegemonię a przesunięcia do tych państw masy ludzkiej z Niemiec mają raczej charakter uzupełniający, gdyż kraje te, w przeciwieństwie do Polski, są od dłuższego czasu celem migracji bezpośredniej.


"Pruski deep state sięga korzeniami Zakonu Krzyżackiego"

Niemiecko-rosyjski plan stworzenia przestrzeni gospodarczej od Władywostoku do Lizbony jest aktualny mimo brutalnej agresji Rosji na Ukrainę. Jak duże zagrożenie niesie on dla Polski i dla innych europejskich krajów?

Odległość, w linii prostej, między Władywostokiem a Lizboną to ponad 10 000 kilometrów. Odległość od Doniecka do Przemyśla to około 1 400 kilometrów. Różnica skali sprawia, że wojna na Ukrainie hamuje i może nawet czasowo zablokować realizację planu, ale nie zmniejsza wymiaru wizji upajającej rosyjskich polityków i liderów pruskiego „deep state”.

Towarzyszy temu negatywna narracja na temat Polski w niemieckiej prasie. Jak duże mamy powody do obaw?


Wspomniany pruski „deep state,” sięgający korzeniami Zakonu Krzyżackiego, sfinalizował już etap uwalniania Niemców z odpowiedzialności za rozpętanie i zbrodnie II wojny światowej, czego ukoronowaniem była wypowiedź Angeli Merkel na uroczystości 75 rocznicy D-Day, czyli lądowania wojsk alianckich w Normandii.

Pani kanclerz bezczelnie podziękowała wówczas Sprzymierzonym za „wyzwolenie” Niemców z jarzma nazistów. Narracja o wąskiej grupie nazistów trzymających w kajdanach Niemców sączona była światu od pierwszych miesięcy po kapitulacji niemieckich sił zbrojnych w maju 1945 roku. Proces norymberski i pochodne które doprowadziły do ukarania śmiercią najwyższych przywódców III Rzeszy i szczególnie brutalnych zbrodniarzy uznane zostały wewnątrz Niemiec (najpierw w szeptanej, a później w medialnej opinii) za wystarczające zadośćuczynienie sprawiedliwości. Odpowiedzialnością za rozpoczęcie wojny obciążano natomiast konsekwentnie Polskę, ponieważ w 1939 roku nie zgodziła się na ultimatum Berlina, aneksję Wolnego Miasta Gdańsk oraz oddanie tak zwanego „korytarza” do Gdańska. Równolegle za wybuch wojny oskarżano Anglię, gdyż zamiast wywrzeć presję na Polskę, to 3 września poparła ją i wypowiedziała wojnę III Rzeszy. W powojennych narracjach niemieckich, zbrodniom na Żydach winni byli Sprzymierzeni, gdyż nie zbombardowali torów kolejowych prowadzących do Auschwitz oraz innych obozów koncentracyjnych. Wykoncypowano również narrację, że Alianci, a zwłaszcza Amerykanie są winni przedłużaniu się wojny, gdyż postawili żądanie bezwarunkowej kapitulacji. Nie na darmo specjaliści w dziedzinie walki informacyjnej uważają, że Niemcy są „mistrzami w samowybielaniu się”.


Po jednostronnym zdjęciu z siebie odpowiedzialności za wojnę i zbrodnie, Niemcy zaczęli cierpliwie, konsekwentnie i na wszelkie sposoby rozpychać się w Europie, pod hasłem „przejmowania odpowiedzialności za bieg spraw”.

Zaczęły się narracje o należnym Niemcom miejscu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, balony próbne o możliwości dostępu do zbrojeń jądrowych, itp. Hamulcem tych zapędów była i jest wojskowa obecność USA na terytorium Bundesrepubliki, która stała się z jednej strony stałym źródłem niemieckich ataków propagandowych a z drugiej służalczych deklaracji lojalnościowych niemieckich polityków adresowanych do kolejnych prezydentów USA. Celem tych zabiegów jest uzyskanie uprzywilejowanej pozycji w Europie, czego symbolicznym wręcz przykładem było wycofanie przez prezydenta Joe Bidena amerykańskiego sprzeciwu wobec gazociągu Nord Stream 2. W tym konkretnym przypadku Angela Merkel reprezentowała interesy Berlina i Moskwy kosztem Ukrainy i państw Trójmorza.


Agentura rosyjska

Jak silna jest w Niemczech rosyjska agentura?

Nie jest łatwo określić siłę rosyjskiej agentury w sytuacji szerokiej i daleko posuniętej dwustronnej współpracy służb wywiadowczych, zwłaszcza na kierunku polskim.

Wiem skądinąd, że agentura rosyjska jest obecna również w unijnych instytucjach. Dlaczego przez tyle lat nie wypracowano metod jej demaskowania, o neutralizacji nie wspominając?

Z braku woli politycznej. A dlaczego nie ma tej woli, to temat rzeka wymagający przeprowadzenia w Europie kontroli wielu unijnych i narodowych instytucji na wzór działań ekipy DOGE Elona Muska w Stanach Zjednoczonych.


USA mogą to zablokować

USA mają sprawczość pokrzyżować niemieckie plany. Czy tego obawia się Berlin?


Stany Zjednoczone mogą nie tylko pokrzyżować, ale wręcz zniweczyć niemieckie plany. Muszą tylko chcieć. Wystarczy udzielić zdecydowanego poparcia krajom Trójmorza, które wspólnie stanowią barykadę dzielącą fizycznie i politycznie Niemcy od Rosji.

Wzmocnienie tej barykady uniemożliwi powstanie przestrzeni od Władywostoku po Lizbonę pod wspólnym zarządem Moskwy i Berlina. Usunięcie tej barykady sprawi, że USA zostaną wypchnięte z Europy i zredukowane z pozycji supermocarstwa do rangi mocarstwa regionalnego po drugiej stronie Atlantyku. I to jest najważniejsza stawka aktualnej gry o Europę.


"Wspólna przestrzeń" na trupie Polski

Jak Pan ocenia pomysł wspólnych zbrojeń unijnych? Według mnie to przepis na to, aby Polska w sytuacji rosyjskiej agresji pozostała bezbronna. Czy się mylę?

Najazd Rosji na Ukrainę ujawnił, że Berlin jest cichym sojusznikiem Kremla i w ramach posiadanego marginesu swobody bez narażania się na konsekwencje stara się wspierać działania wojsk rosyjskich. Od przysłowiowych hełmów po niespełnione obietnice, opóźnienia i problemy z dostarczaniem uzbrojenia. W ten uzgodniony lub dorozumiany sojusz wpisuje się paraliż strategicznych inwestycji logistycznych zorganizowany i prowadzony przez niemiecką agenturę na terytorium Polski, czyli na bezpośrednim zapleczu potencjalnego frontu w przypadku zbrojnej konfrontacji między Rosją a NATO. Prowadzone i projektowane inwestycje miały umożliwić szybki przerzut sił i środków dla wsparcia wojsk zaangażowanych już w walkach. Przerzut z pominięciem terytorium Niemiec, przed których dwulicowością ostrzegali wojskowi brytyjscy jeszcze w latach 60-tych ubiegłego stulecia.


Jak się wydaje koncepcja rosyjsko-niemieckiego duumwiratu zarządzającego gigantyczną przestrzenią „od oceanu do oceanu” przewiduje, że rolę jej obrońcy sprawować będą przede wszystkim rosyjskie siły zbrojne. Przynajmniej do „linii Wisły”, która nie jest wyimaginowanym rozgraniczeniem. Oddanie Rosji ziem Polski wschodniej dałoby Berlinowi czas na ewentualne polityczne wyjaśnienia nieporozumień i nowe uzgodnienia z Moskwą. Na dobrą sprawę na nic więcej, jeśli nie liczyć wykrwawienia polskiego żołnierza, przed którego zdolnościami do konspiracji, sabotażu i dywersji tak Niemcy, jak Rosjanie czują respekt płynący z doświadczenia.

Propagandowe działania osłonowe skompromitowanej „linii Wisły”, na której miałyby ponoć zostać uruchomione wojska NATO są mało wiarygodne. W ewentualnym duumwiracie nie ma bowiem miejsca dla NATO. Sojusz Atlantycki jest zbyt narodowy i ma wbudowany potężny komponent amerykański, a przecież USA mają być wypchnięte z Europy. Bez amerykańskiego komponentu NATO nie ma większego militarnego znaczenia.

Ewentualna Euro-armia broniąca unijnego superpaństwa nawet jeśli wyjdzie poza sferę politycznych i propagandowych dywagacji, też nie będzie miała większej wartości. Będzie z pewnością świetna do defilad, ale nie ma na razie jasnej odpowiedzi choćby na podstawowe pytanie. W jakim języku ma być dowodzona. Po angielsku, czyli w podstawowym języku Unii Europejskiej chociaż Wielkiej Brytanii w UE nie ma? A może po niemiecku? Złośliwi podpowiadają, że komenda będzie po węgiersku rotacyjnie z językiem fińskim z racji powszechnej znajomości języków ugrofińskich.


Tak na serio projektowana euro-armia jawi się raczej jako potencjalne narzędzie tłumienia protestów i niepokojów społecznych oraz idealny twór dla rozmów dyplomatycznych, diet poselskich i delegacyjnych, konferencji, narad i grantów akademickich oraz jako świetna płaszczyzna dla werbunku agentury. W znacznie mniejszym stopniu jako wiarygodny instrument odstraszający ewentualnego przeciwnika.

Wydaje się, że jeżeli powstanie przestrzeń od Władywostoku do Lizbony, dokona się, to po trupie Polski i innych państw członkowskich UE. Czy to jest koniec Europy, jaką znamy?

To zależy od wieku obserwatora. Europa zachodnia jaką znam z młodości skończyła się po ideologicznej rewolcie 1968 roku. Europa podzielona na dwa rywalizujące bloki skończyła się wraz z „Solidarnością”, kiedy byłem w tak zwanym kwiecie wieku. Obecnie obserwuję jak rozwija się świadomościowa burza oporu tak zwanych populistów przeciwko koncepcji podziału świata na kilka supermocarstw, których wąskie elity tak zwanych globalistów będą układać się ze sobą i trzymać w ryzach wielorasową chmarę zasobów ludzkich. Przestrzeń od Władywostoku po Lizbonę ma być w tej koncepcji jednym z takich supermocarstw.

Rozmawiała Anna Wiejak

[Doktor Rafał Brzeski to wybitny specjalista w dziedzinie wojny informacyjnej, służb specjalnych i terroryzmu, a ponadto: dziennikarz (BBC, ABC News, Baltimore Sun, Polskie Radio),były kierownik informacji (Polskie Radio, Informacyjna Agencja Radiowa),tłumacz, pisarz, publicysta, były szkoleniowiec oficerów brytyjskiej policji. Dr Brzeski był działaczem niepodległościowym – współorganizował z bł. ks. Jerzym Popiełuszko tajne szkolenia.]

Wywiad ukazał się w majowym numerze Magazynu Optyka Schumana




Autor: Anna Wiejak
Źródło: Magazyn Optyka Schumana
Data: 12.05.2025 13:32






Dr Rafał Brzeski: Niemcom zależy na przejęciu polskich ziem leżących na wschód od linii Odra-Nysa Łużycka

niepoprawni.pl/blogi/rafal-brzeski



sobota, 10 maja 2025

ABW i red. Grochal





przedruk






10.05.2025, 11:13

Przeciek z teczki Nawrockiego. Grochal wsypała służby i nagle się zorientowała. 



Wymierzony w Karola Nawrockiego przeciek zdominował kilka dni kampanii wyborczej. Wszystko szło po myśli autorów prowokacji do momentu audycji red. Renaty Grochal w radiowej Trójce. Brutalny atak nadszedł z nieoczekiwanej strony.

Autor: Aleksander Mimier

Zaprzęgnięcie służb specjalnych do kampanii prezydenckiej rozpala debatę publiczną, za sprawą kolejnych informacji z życia Karola Nawrockiego. Prowokacją nie powinni być zaskoczeni widzowie Telewizji Republika, w której prof. Sławomir Cenckiewicz tygodnie wcześniej zapowiadał szykowaną prowokację.

Prorządowe media odcinają się od tłumaczeń, skąd weszły w posiadanie informacji z tzw. teczki PPS - procedury postępowania sprawdzającego. Przyznania, że przeciek wyszedł od służb specjalnych, długo odmawiali. Do teraz.

Szczerością zaskoczyła red. Renata Grochal w audycji na antenie Trójki. 

W trakcie rozmowy o kawalerce Nawrockiego, którą kandydat przekazał na cele charytatywne, wypaliła:
„oświadczenie, która Interia ujawniła, jest właśnie z postępowania sprawdzającego, które przechodził w 2021 roku…”.

Natychmiast zareagował obecny w studiu Janusz Cieszyński z Prawa i Sprawiedliwości.

- Bardzo się cieszę, że wsypała pani Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, że ujawniono niejawne dokumenty z postępowania sprawdzającego. Jeśli to, co pani powiedziała, jest prawdą, to jest to absolutna kompromitacja - odparł polityk.



Najlepsze dopiero było przed słuchaczami. Gdy red. Grochal zorientowała się, co powiedziała, rzuciła się samej sobie na ratunek:

„ja nie wiem skąd redakcja miała ten dokument. […] Ja powiedziałam… tak myślę, że to jest z tego postępowania sprawdzającego”.




Do nagrania odniósł się dyrektor programowy Republiki Michał Rachoń, przypominając, kto zdemaskował akcję służb:


Przeciek z teczki Nawrockiego. Grochal wsypała służby i nagle się zorientowała. WIDEO | Niezalezna.pl




Metale ziem rzadkich






przedruk




Metale ziem rzadkich:
Czym są, jakie mają zastosowanie i dlaczego ich potrzebujemy




Pierwiastki ziem rzadkich są niezbędnymi surowcami dla wielu kluczowych technologii, od produktów elektronicznych po sprzęt medyczny. 



Co to są metale ziem rzadkich?

Metale ziem rzadkich to grupa 17 pierwiastków chemicznych obejmująca skand, itr oraz lantanowce, od lantanu (La) do lutetu (Lu). 

Nazwa „rzadkie” wynika z ich dużego rozproszenia w skorupie ziemskiej, co czyni ich wydobycie trudnym i kosztownym. Występują głównie w formie tlenków w minerałach, a ich oddzielanie wymaga skomplikowanych procesów chemicznych.

W praktyce metale ziem rzadkich są niezbędne w nowoczesnych technologiach ze względu na ich wyjątkowe właściwości magnetyczne, luminescencyjne i katalityczne. Mają one kluczowe znaczenie dla produkcji elektroniki, zaawansowanych materiałów, a także technologii medycznych i energetycznych.


Nazwy metali ziem rzadkich mają różne pochodzenie – od mitologii po nazwiska uczonych i nazwy miejsc. 
Oto kilka przykładów:
Prazeodym (Pr, liczba atomowa 59) – nazwa pochodzi od greckich słów prasios (zielony) i didymos (bliźniak). Ten pierwiastek jest używany w magnesach, do barwienia szkła i lakierów oraz jako dodatek do szkieł ochronnych używanych przy lutowaniu.

Samar (Sm, liczba atomowa 62) – nazwany na cześć Wasyla Samarskiego, rosyjskiego inżyniera kierującego kopalnią, w której odkryto minerał zawierający ten pierwiastek. Samar jest stosowany w magnesach, laserach i urządzeniach do wyłapywania elektronów.

Neodym (Nd, liczba atomowa 60) – nazwa pochodzi z greckiego neos (nowy) i didymos (bliźniak). Neodym jest kluczowym składnikiem supermagnesów wykorzystywanych w przemysłach motoryzacyjnym i elektronicznym.


Metale takie jak neodym, gadolin i dysproz są kluczowe w produkcji smartfonów, laptopów, głośników, dysków twardych, ekranów plazmowych i innych urządzeń elektronicznych. Na przykład magnesy neodymowe są używane w silnikach elektrycznych i dyskach twardych, gdzie ich wysoka moc magnetyczna jest nieoceniona.

Neodym i samar wykorzystuje się do produkcji silników elektrycznych i hybrydowych. Turbiny wiatrowe również zawierają metale ziem rzadkich, co jest kluczowe dla produkcji odnawialnej energii.

Europ (Eu) i gadolin (Gd) są niezbędne w obrazowaniu medycznym, takim jak rezonans magnetyczny (MRI) oraz pozytonowa emisyjna tomografia komputerowa (PET). Dzięki swoim właściwościom magnetycznym i luminescencyjnym te pierwiastki ziem rzadkich są idealne do produkcji środków kontrastowych i laserów medycznych.

Supermagnesy neodymowe są kluczowe w nowoczesnych technologiach, takich jak pojazdy elektryczne, turbiny wiatrowe i elektronika konsumencka. Dzięki swojej sile i efektywności umożliwiają one miniaturyzację urządzeń i poprawiają ich wydajność energetyczną.


Chiny kontrolują około 97% globalnej produkcji metali ziem rzadkich. 



Źródła: National Geographic Polska



Metale ziem rzadkich: zastosowania i historia ich odkrywania | National Geographic



piątek, 9 maja 2025

Młodzi Niemcy o II Wojnie Światowej - A nie mówiłem? (34)



Wygląda na to, że miękka siła w internecie - odpowiednia semantyka w artykułach uznanych gazet, fora i blogi "historyczne" wybielające Niemcy i szerzące kłamstwa, półprawdy, manipulacje sprawiły to, przed czym przestrzegam od jakiś 15 lat.

Kłamstwa zamieniły się w "wiedzę potoczną" powielającą kłamstwa.



Totalne zakłamanie prawdy historycznej.

Oczywiście na pewno w Niemczech działo się to w innym trybie - te wszystkie kłamstwa były od zawsze tylko pretekstem do tego, by dziś uprawiać taką retorykę, że młodzi niby nic nie wiedzą, by teraz mogli się "odciąć" od przeszłości i otwarcie artykułować swoje pretensje.





przedruk



09.05.2025, 09:27

Niemiecka młodzież uważa, że to Polacy sprowokowali II wojnę światową!


W klasach szkolnych w Niemczech usłyszeć można twierdzenia takie jak "Polska sprowokowała II wojnę" światową czy "Żydzi byli w jakiś sposób współwinni” – alarmuje "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "80 lat po zakończeniu wojny zachowanie pamięci jest coraz trudniejsze" – podkreślają historycy.



"Takie niezgodne z prawdą tezy stanowią coraz większe zagrożenie ze względu na rosnące luki w wiedzy uczniów" – podkreślił przewodniczący niemieckiego Stowarzyszenia Nauczycieli Historii (VGD) Niko Lamprecht, cytowany przez "FAZ". Jak dodał, nauczyciele obserwują wśród uczniów coraz bardziej negatywne nastawienie do zajmowania się tematem narodowego socjalizmu i 

Obecnie coraz częściej słyszy się również apele o "odpuszczenie sobie" okresu nazistowskiego w historii Niemiec – zauważyły VGD oraz Stowarzyszenie Niemieckich Historyków (VHD) we wspólnym oświadczeniu. .

Po ataku palestyńskiego Hamasu na Izrael 7 października 2023 roku i odwetowej operacji wojskowej Izraela w Strefie Gazy zaprzeczanie lub trywializowanie mordowania Żydów i antysemityzmu jest akceptowane nie tylko w szkołach z dużym odsetkiem uczniów o pochodzeniem migracyjnym – podkreślono.

Obojętność, ignorancja i fake newsy na ten temat stanowią idealne podłoże do rozwoju takich zjawisk. (...) Uczniowie nie wierzą już nauczycielom, fakty historyczne lub trudno dostępne źródła się nie liczą, a blogerzy i filmy narzucają młodym ludziom interpretację historycznych wydarzeń dzięki swoim prostym przekazom.

– głosi wspólne oświadczenie.

Wkrótce nie będzie już naocznych świadków ery nazistowskiej, pamięć zbiorowa zanika, a zbrodnie nazistowskie są trywializowane lub relatywizowane, historycy widzą więc pilną potrzebę działania i proponują konkretne kroki w celu zachowania wiedzy historycznej – podkreślił w artykule "Frankfurter Allgemeine Zeitung".


Z punktu widzenia historyków 80 lat po zakończeniu II wojny światowej zachowanie pamięci staje się coraz większym wysiłkiem, a demokratyczna edukacja nie jest możliwa bez wiedzy o epoce nazizmu, II wojnie światowej i jej konsekwencjach.





"historycy widzą więc pilną potrzebę działania i proponują konkretne kroki w celu zachowania wiedzy historycznej" - czyli co?


To oficjalny sygnał, że przystępują do dalszych działań wg planów sprzed 80 lat?







Niemiecka młodzież uważa, że to Polacy sprowokowali II wojnę światową! | Niezalezna.pl




czwartek, 8 maja 2025

Znikający tusz

 


Strona demagog.org.pl potwierdza, że w Polsce wydawano w lokalach wyborczych długopisy ze ścieralnym tuszem - co ciekawe, cały post opisany jest jako "fake news".



Dostałem przed chwilą informację z fb, że film, jaki ktoś podesłał na fb i który przypiąłem na swojej stronie, że rozumiecie, ten film został sprawdzony przez jakiś "niezależnych weryfikatorów" i wiecie co?

Brakuje mu kontekstu.





W każdy razie dostałem "ostrzeżenie".



"Niezależni weryfikatorzy informacji zweryfikowali podobne informacje i uznali, że brakuje w nich kontekstu."




Tu strona źródłowa, a poniżej przedruk z tej strony:







Znikający atrament w lokalach wyborczych? To nagranie pochodzi z Kazachstanu

FAKE NEWS

WYBORY

W sieci pojawił się materiał wideo, na którym widać jak mężczyzna przykłada płomień zapalniczki do karty do głosowania, przez co znika z niej atrament z długopisu. Sytuacja wygląda na nagraną w lokalu wyborczym. Sprawdzamy, co dokładnie widać na filmie. 


Fot. Pexels / Facebook / Modyfikacje: Demagog


Analiza w pigułce


W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie pokazujące sytuację w lokalu wyborczym, gdzie po przyłożeniu płomienia zapalniczki do karty do głosowania znikał atrament z długopisu. 

Film nie ma nic wspólnego z obecnymi wydarzeniami w Polsce. Oryginalny materiał wideo został nagrany 9 czerwca 2019 roku, w lokalu wyborczym we wsi Kainazar w obwodzie ałmackim w Kazachstanie podczas tamtejszych wyborów prezydenckich. 

Za dostarczanie materiałów biurowych do lokalów wyborczych odpowiedzialna jest gmina działająca w porozumieniu z Państwową Komisją Wyborczą (PKW), która nadzoruje proces wyborczy (art. 156 ust. 1 Kodeksu Wyborczego).

 

Ze względu na nadchodzące wybory prezydenckie, w mediach społecznościowych zaczyna pojawiać się coraz więcej fałszywych treści na ich temat (1, 2). Jedne z najbardziej szkodliwych to te, które nie atakują kandydatów, a sam proces wyborczy. Takie treści mogą podważać wiarygodność wyborów i zniechęcać do pójścia na to istotne dla funkcjonowania państwa wydarzenie. 


Na Facebooku opublikowano nagranie, na którym widać sytuację mającą miejsce w lokalu wyborczym. Mężczyzna podpisuje kartę długopisem umieszczonym w kabinie do głosowania, po czym przykłada do niej płomień zapalniczki  — to sprawia, że atrament znika [czas nagrania 00:37]. Kolejno pokazuje tę czynność osobom zasiadającym w komisji wyborczej [czas nagrania 00:44]. Do nagrania dołączono podpis [pisownia oryginalna]: „Pamiętaj, aby zawsze zabierać swój długopis na wybory”. 


Źródło: Facebook.com, 16.03.2025


Post zyskał sporą popularność na Facebooku. Zareagowano na niego 14 tys. razy, skomentowano 1230 razy i udostępniono 23 tys. razy. Pod postem pojawiają się komentarze wskazujące na to, że ich autorzy wierzą, że taka sytuacja może mieć również miejsce w Polsce [pisownia oryginalna]: „Pamiętaj, że należy wybory zbojkotować!!!!! Wybory są fałszowane od lat” lub „Pilnujmy wyborów!!”. 


To nie Polska – ta sytuacja miała miejsce w Kazachstanie

Analizowane przez nas nagranie ze znikającym atramentem z długopisu nie pochodzi z Polski. Oryginalny materiał wideo został nagrany 9 czerwca 2019 roku, w lokalu wyborczym we wsi Kainazar w obwodzie ałmackim w Kazachstanie. 

Według analizy fact-checkerów z Kazachstanu nagranie jest autentyczne. Niezależni obserwatorzy wyborów prezydenckich potwierdzili, że długopisy ze znikającym atramentem pod wpływem ognia faktycznie zostały wtedy użyte. Był to jeden z głównych powodów późniejszych protestów na terenie Kazachstanu. 


Kto odpowiada za dostarczenie materiałów biurowych do lokalu wyborczego? 

Warto zaznaczyć, że w historii wyborów w Polsce pojawiało się kilka incydentów związanych przyborami do głosowania (1, 2). W 2018 roku w jednym z lokali wyborczych w Kole głosującym miały być udostępnione ścieralne długopisy. Podobna sytuacja miała miejsce w 2023 roku w Lublinie podczas wyborów parlamentarnych. 

W celu wyjaśnienia, kto odpowiada za zapewnienie długopisów i innych materiałów biurowych w lokalach wyborczych skontaktowaliśmy się z Państwową Komisją Wyborczą (PKW). 

„Wytyczne Państwowej Komisji Wyborczej nie precyzują tej kwestii. Wyposażenie lokali wyborczych, również w niezbędne artykuły biurowe, to zadanie gminy realizowane poprzez urzędnika wyborczego”.

Marcin Chmielnicki, rzecznik prasowy Państwowej Komisji Wyborczej w komentarzu dla Demagoga


Jak więc wynika z powyższej wypowiedzi, to gminy są odpowiedzialne za materiały biurowe w lokalach wyborczych. Urząd gminy lub miasta działa w porozumieniu z Państwową Komisją Wyborczą (PKW), która nadzoruje cały proces wyborczy. Samorząd organizuje i zapewnia nie tylko materiały biurowe, ale również odpowiednie lokale, urny, czy kabiny do głosowania (art. 156 ust. 1 Kodeksu Wyborczego). 


Sprawa długopisów w lokalach wyborczych powraca przy każdych wyborach

Temat materiałów biurowych niezbędnych do przeprowadzenia wyborów mogliśmy zaobserwować w sieci już w 2011 roku. W 2015 roku ponad 150 tys. użytkowników dołączyło do facebookowej akcji „Weź swój długopis na wybory”. Jej inicjatorzy w opisie odwoływali się do wyborów samorządowych z 2014 roku, kiedy to karty do głosowania miały formę książeczek, a odsetek nieważnych głosów wyniósł średnio aż 18 proc. (s. 7). Podejrzewano wtedy, że to rozlewający się tusz doprowadził do nieważności głosów, ponieważ przemakał przez kolejne strony kart. 


Jak wynika z analizy Instytutu Batorego, to nie użycie trefnych długopisów było przyczyną tak wielu nieważnych głosów w wyborach w 2014 roku. Główne powody to brak zaznaczenia jakiejkolwiek preferencji (tzw. głosy puste) oraz oddanie głosu na więcej niż jednego kandydata z różnych list (tzw. głosy wielokrzyżykowe, s. 9). 




Ja nie twierdzę, że taka sytuacja miała w Polsce, ja tylko informuję, że są na świecie takie długopisy, których tusz znika po potraktowaniu ogniem z zapalniczki - i nic więcej.


Tymczasem demagog.org przytacza jakąś "analizę"  Instytutu Batorego jw. - ciekawe, czy tę "analizę" zweryfikowali, bo nic nie piszą...


W każdym razie "Demagog" potwierdza, że gmina udostępniła w lokalu wyborczym długopisy ze ścieralnym tuszem

W 2018 roku w jednym z lokali wyborczych w Kole głosującym miały być udostępnione ścieralne długopisy. 

Podobna sytuacja miała miejsce w 2023 roku w Lublinie podczas wyborów parlamentarnych. 


A więc w istocie - rzeczy podobne do tych z Kazachstanu wydarzyły się i w Polsce, bo w filmie jest mowa o znikającym tuszu i w powyższej informacji jest mowa o tuszu znikającym (ścieralnym), a więc jest związek, jest łączność, czyli kontekst!

Kontekst (łac. contextus) – związek, łączność, zależność.

Czemu więc panowie "demagodzy" twierdzą, że "brak kontekstu" skoro jest???

Przecież to nielogiczne... z drugiej strony... no tak!

Przecież cały artykuł na tej stronie opisany jest jako FAKE NEWS !!



Zwracam uwagę na komunikat, który otrzymałem:

"Niezależni weryfikatorzy informacji zweryfikowali podobne informacje i uznali, że brakuje w nich kontekstu."


I tu jest wszystko czarno na białym - informują mnie, że "podobnym informacjom - jak uznali - brakuje kontekstu" - czyli nie chodzi o "moją" informację, tylko o jakieś inne - "podobne".

Tylko po co do mnie piszą i się wtrącają do informacji na mojej stronie fb??


Może dlatego, że jak piszą w nazwie swojej strony - są DEMAGOGAMI??

"Każdy" myśli, że taka nazwa oznacza, że oni demaskują demagogię, a tymczasem oni demagogię stosują...

Bardzo sprytne... 


wikipedia dla Polaków:

Demagogia (gr. dēmagōgía – prowadzenie ludu) – wpływanie na opinię publiczną w celu pozyskania i utrzymania zwolenników za pomocą nierealnych obietnic oraz zwodniczych haseł

Współcześnie oznacza to kłamanie na rzecz wygranej w wyborach lub schlebianie wyborcom, np. rozdawanie tzw. kiełbas wyborczych. Za demagogię uważane są kłamstwa, składanie popularnych i efektownych, ale niedających się spełnić obietnic, albo składanie obietnic bez intencji ich realizacji, schlebianie masom, szukanie kozła ofiarnego, stosowanie nielogicznych, ale przekonujących argumentów.


angielska wersja tego samego hasła:


Demagog -  'przywódca ludu, przywódca motłochu';  'przewodzący, prowadzący'), czyli podżegacz motłochu, to przywódca polityczny w demokracji, który zdobywa popularność poprzez podburzanie zwykłych ludzi przeciwko elitom, zwłaszcza poprzez oratorstwo, które podsyca namiętności tłumów, odwoływanie się do emocji poprzez szukanie kozłów ofiarnych w grupach zewnętrznych, wyolbrzymianie zagrożeń w celu podsycania lęków, kłamstwo dla efektu emocjonalnego lub inną retorykę, która ma tendencję do zagłuszania rozsądnych rozważań i zachęcania do fanatycznej popularności. 

Historyk Reinhard Luthin zdefiniował demagoga jako

"polityka biegłego w oratorstwie, pochlebstwach i inwektywach; wymijający w omawianiu istotnych kwestii; obiecując wszystko wszystkim; odwoływanie się do namiętności, a nie do rozumu ogółu; i wzbudzanie uprzedzeń rasowych, religijnych i klasowych – człowiek, którego żądza władzy bez uciekania się do zasad skłania go do dążenia do zostania panem mas.





To chyba wszystko tłumaczy... 

Jako niezależny weryfikator informacji ostrzegam was przed tą stroną i przed demagogami w ogóle.


I noście ze sobą własne sprawdzone długopisy.




en.wikipedia.org/wiki/Demagogue

pl.wikipedia.org/wiki/Kontekst

demagog.org.pl/fake_news/znikajacy-atrament-w-lokalach-wyborczych-to-nagranie-pochodzi-z-kazachstanu/




Lista tekstów z Nowego Ekranu



Od 27 kwietnia br. uzupełniam na blogu swoje stare teksty wcześniej opublikowane tylko na Nowym Ekranie - obecnie Neon24.pl.

Część tych tekstów, które uznałem za ciekawsze, była od razu umieszczana na blogerze.


Będę sprawdzał na bierząco co brakuje i codziennie dodawał np. po kilka tekstów - lista będzie uzupełniana w tym poście.






Data publikacja na bloggerze będzie zgodna z datą publikacji na NE, czyli tekst z np. 11 listopada 2015 roku będzie można znaleźć pod tą datą w Archiwum bloga.


Poniżej lista tekstów z rodziałem na dany rok:

- oryg. adres i data publikacji na NE

- link do przedruku na bloggerze



zrobione już wcześniej

2017

argo.neon24.net/post/141310,rozprzestrzenianie-sie-cywilizacji

argo.neon24.net/post/140660,nie-szykanuj-mnie ----------------- notka w lochu

argo.neon24.net/post/140646,czipowanie-w-dawnych-wiekach

argo.neon24.net/post/140645,nagroda-1-mld-euro   ---------- Notka została usunięta administracyjnie.

argo.neon24.net/post/140633,krew-droga-do-dlugowicznosci


2016

argo.neon24.net/post/130052,wojna

argo.neon24.net/post/129525,witajcie-w-kraju-zlej-pracy

argo.neon24.net/post/128897,posel-kukiza-a-niemiecki-rzym

argo.neon24.net/post/128858,symulakra

argo.neon24.net/post/128853,pomiedzy-wierszami

argo.neon24.net/post/128750,werwolf-jak-to-sie-odbywa


NOWE    

tj. uzupełnione na bloggerze po 1 maja 2025


2015

argo.neon24.net/post/127909,co-nowy-rzad-zrobi-z-samorzadem  ----------  8.12.2015 

Prawym Okiem: Co nowy rząd zrobi z samorządem?


argo.neon24.net/post/127907,to-nie-rosja-dazy-do-wojny-z-polska-i-krajami-baltyckimi   -----------  8.12.2015 

Prawym Okiem: To nie Rosja dąży do wojny z Polską i krajami bałtyckimi


argo.neon24.net/post/127720,7-nieznanych-ale-genialnych-polskich-wynalazcow --------- 30.11.2015

Prawym Okiem: 7 nieznanych, ale genialnych polskich wynalazców


argo.neon24.net/post/127620,cozes-ty-za-pani --------- 26.11.2015

Prawym Okiem: Cóżeś ty za pani...?


argo.neon24.net/post/127516,chiny-nie-dajcie-sie-nabrac --------- 21.11.2015

Prawym Okiem: Chiny - nie dajcie się nabrać!


argo.neon24.net/post/127344,prosze-to-przeczytac  ------------- 14.11.2015

Prawym Okiem: Proszę to przeczytać


argo.neon24.net/post/127343,polske-zniszczyla-partia-pod-nazwa-solidarnosc ------------- 14.11.2015

Prawym Okiem: Polskę zniszczyła partia pod nazwą „Solidarność”



argo.neon24.net/post/127264,mit-odzyskania-niepodleglosci  ------------- 10.11.2015

Prawym Okiem: Mit odzyskania niepodległości


argo.neon24.net/post/127228,odrodzenie-polski-w-1815-roku ------------- 09.11.2015

Prawym Okiem: Odrodzenie Polski w 1815 roku.


argo.neon24.net/post/127224,informacja ------------- 09.11.2015

Prawym Okiem: Informacja




środa, 7 maja 2025

Klub Myśli Polskiej

 


Serwis Informacyjny Myśli Polskiej (SIMP) – sygnały zauważone 07.05. 2025


Polska. Redakcja „Myśli Polskiej” informuje, że w związku z próbami przejęcia zapasowej grupy „Klubu Myśli Polskiej – grupa zamknięta” zostaje ona przez nas zawieszona do odwołania. Redakcja prosi o nie powielanie treści i komunikatów, które otrzymujecie Państwo z tamtej grupy. Przy okazji zapraszamy wszystkich na naszą oficjalną facebookową grupę Klub Myśli Polskiej.


















Pij wodę. Albo nie pij.

 


Na kanwie namawiania ludzi do opijania się wodą.


Zalecane dzienne spożycie wody to około 2-2,5 litra dla dorosłych, ale ta ilość może się zmieniać w zależności od wielu czynników, takich jak aktywność fizyczna, płeć, wiek, stan zdrowia i temperatura otoczenia. Dla mężczyzn zaleca się około 2,5 litra, a dla kobiet około 2 litrów. W czasie upałów lub intensywnego wysiłku fizycznego zapotrzebowanie na wodę może wzrosnąć nawet do 4-5 litrów dziennie.


engl. wiki:

Istnieją trzy główne mechanizmy powodujące białkomocz:

Z powodu choroby kłębuszków nerkowych
Ze względu na zwiększoną ilość białek w surowicy (białkomocz przelewowy)
Ze względu na niską wchłanianie zwrotne w kanalikach proksymalnych (zespół Fanconiego)

Białkomocz może być również spowodowany przez niektóre czynniki biologiczne, takie jak bewacyzumab (Avastin) stosowany w leczeniu raka. 

Kolejną przyczyną jest nadmierne spożycie płynów (picie ponad 4 litrów wody dziennie). 


 - może i nie da się wypić 5 litrów wody, ale z jakiegoś powodu to piszą... 



en.wikipedia.org/wiki/Proteinuria



Młodzi wyborcy 18-30 latkowie







przedruk


5 maja 2025

Nawet agentura Sorosa zauważa: młodzi Polacy chcą przełamania duopolu [raport Fundacji Batorego]


Duża część młodych wyborców nie wie, na kogo zagłosuje w wyborach prezydenckich, ich przekonanie może być kluczowe dla wyniku wyborów – wynika z raportu założonej przez George’a Sorosa Fundacji Batorego. Młodzi przyznają, że są zadowoleni z życia, ale rozczarowani państwem i polityką. Chcą prezydenta autentycznego i kompetentnego, który wyłamie się spod partyjnego duopolu.

Raport Rozczarowani państwem, zadowoleni z życia. Prezydenckie wybory młodych Polek i Polaków analizuje badania sondażowe zrealizowane na grupie młodych Polaków, dotyczące m.in. ich preferencji wyborczych i stosunku do wojny na Ukrainie, a także badania jakościowe postaw i motywacji młodych Polaków związanych z udziałem w wyborach prezydenckich. Badania zrealizowane zostały przez Ipsos dla Fundacji Batorego.

W raporcie podkreślono, że w wyborach parlamentarnych w 2023 roku kluczową rolę odegrali młodzi (18–29 lat) i kobiety, których mobilizacja doprowadziła do zmiany rządu. Według publikacji, głosy młodych będą miały też istotny wpływ na wynik nadchodzących wyborów prezydenckich, a także kolejnych wyborów parlamentarnych w 2027 r.


W analizie powołano się m.in. na marcowe badanie More in Common Polska, według którego w grupie najmłodszych wyborców, 

w wieku 18–24 lat, 39 proc. nie wie, na kogo odda głos w wyborach prezydenckich, a w grupie wyborców w wieku 
25–29 lat odsetek niezdecydowanych wynosi 30 proc.

Jak podkreślono, mowa o grupie 4,5 mln wyborców, co prawda mniej licznej niż starsze grupy wiekowe, jednak o najsłabiej ugruntowanych opiniach i ocenach politycznych. Dlatego też – zdaniem autorów raportu – zdolność do pozyskania ich głosów może okazać się decydująca dla ostatecznego wyniku.

Zauważono, że największe poparcie wśród zdecydowanych młodych wyborców ma kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen, a następnie kandydat KO Rafał Trzaskowski. Dodano przy tym, że młode kobiety częściej deklarują sprecyzowane preferencje wyborcze niż młodzi mężczyźni.

W analizie przyjrzano się też temu, jakie problemy kraju młodzi uważają za najważniejsze. Priorytetami są: poprawa jakości opieki zdrowotnej, wzmocnienie bezpieczeństwa Polski, zapewnienie kontroli nad migracją i obniżenie kosztów życia. 

Jak podkreślono, kwestie często propagowane przez elity polityczno-medialne jako szczególnie istotne dla młodych – jak liberalizacja „prawa” do mordowania dzieci nienarodzonych oraz rzekome „przeciwdziałanie” zmianom klimatycznym – lokują się na liście priorytetów dużo niżej. Młodzi nie uważają też za szczególnie istotne rozliczenia poprzedniej władzy oraz poprawy sytuacji prawnej mniejszości seksualnych.

Największym źródłem niepokoju są dla młodych migracje, podczas gdy dla ogółu badanych najwięcej obaw wzbudza wojna na Ukrainie i agresywna polityka Rosji. Według raportu, młodych rzadziej niepokoi sytuacja międzynarodowa i perspektywa wojny, mają też bardziej krytyczne podejście do wspierania Ukrainy. Najważniejsze są natomiast dla nich sprawy, które postrzegają jako mające największy wpływ na ich codzienne życie –

zdrowie (w tym dostęp do opieki zdrowotnej), 
sytuacja materialna (koszty życia, dostęp do mieszkań) i 
bezpieczeństwo


Wśród młodych przeważają ci, którzy uważają, że sprawy w kraju zmierzają w złym kierunku. Dominuje też przekonanie, że nie mogą liczyć na wsparcie państwa i jego instytucji, ale muszą polegać na sobie i swoich najbliższych. Nie przekłada się to jednak na ocenę ich własnej sytuacji. Większość deklaruje bowiem zadowolenie ze swojego życia i poczucie, że Polska jest dobrym miejscem do życia.

Młodzi chcą, by przyszły prezydent był przede wszystkim autentyczny, kompetentny i skupiony na realnych problemach obywateli, zwłaszcza młodego pokolenia. Chcą przełamania dotychczasowego duopolu partyjnego oraz odejścia od biernej i przewidywalnej prezydentury.

Według uczestników badania jakościowego, kluczowe cechy i kompetencje idealnego prezydenta powinny obejmować: 

umiejętność reprezentowania kraju z należytym szacunkiem i godnie na arenie międzynarodowej, znajomość języków obcych, zwłaszcza angielskiego, umiejętność sprawowania silnego przywództwa, konsekwencję i autorytet, wysoką kulturę osobistą i rozwinięte zdolności interpersonalne, otwartość, umiejętność słuchania i zrozumienia problemów ludzi w kraju, dbanie o różne grupy społeczne, posiadanie własnego zdania, a w razie potrzeby zdolność przeciwstawienia się własnej partii (najlepszy byłby kandydat bezpartyjny), dobry wygląd i prezencję. 

W ocenie badanych osoby teraz kandydujące raczej nie spełniają tych oczekiwań.


W raporcie zauważono też, że młodzi ludzie poszukując informacji o życiu publicznym i polityce polegają głównie na internecie, a przede wszystkim na mediach społecznościowych, które są przez nich postrzegane jako bardziej wiarygodne lub przynajmniej łatwiejsze do zweryfikowania znajdujących się w nich treści niż media tradycyjne.





Dyskrecja ubecka

 



5 maja wrzuciłem post "Prawo żywnościowe i jasnowidze z WHO"

z dwoma filmami, wczoraj, 6ego,  jakoś rano, wyświetliłem tę strone, która była otwarta w przeglądarce od 5ego, i widzę, że w temacie żywności wyświetla się filmik z posta

"Święto wielkanocne Siudej Baby - i pieśń"


Wchodzę do blogera, żeby to sprawdzić, czy ktoś podmienił filmy i widzę, że jest właściwy filmik.

Wracam do tamtej strony, odświeżam i pokazuje mi się właściwy filmik.



Teraz kliknąłem na fb artykuł 


na stronie RM - i widzę, że mam na ich stronie wyłączony DarkReader i pomniejszony tekst.


Tekst mówi o niszczeniu niezależnych reporterów.


– Organizacje takie, jak Reporterzy bez Granic, chwalą naszych rządzących za coś, co w mojej ocenie wymaga interwencji, wymaga protestu, bo wręcz niszczy się wolne i niezależne media. To, co robi rząd Donalda Tuska w stosunku do mediów konserwatywnych czy prawicowych, to rodzaj ich zwalczania, niszczenia i ingerowania w ich sytuację organizacyjną i finansową. (…) Takiego czegoś w wolnym demokratycznym kraju nie powinno być – oceniła rozmówczyni Radia Maryja.


Rządzący dążą też do postawienia przed Trybunałem Stanu szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Macieja Świrskiego, w związku z jego działaniami sprzeciwiającymi się polityce koalicji władzy w sferze mediów. W tym tygodniu planowane jest przyjęcie przez sejmową Komisję Odpowiedzialności Konstytucyjnej sprawozdania w tej sprawie.


– Pan Maciej Świrski, czyli obecny przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, pełni bardzo ważną rolę. Pamiętajmy, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji to organ konstytucyjny, który stoi na straży ładu medialnego w Polsce i bardzo nie podoba się obecnie rządzącym, czyli rządowi Donalda Tuska i wspierającym ten rząd posłom (…). Oni tak naprawdę od wielu miesięcy atakują pana przewodniczącego Świrskiego, ponieważ on wytyka – razem z całym zespołem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (…) – bezprawie i błędy popełniane przez rządzących – mówiła prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.


Rozumiem, że to taki rebus o niszczeniu mnie i że nie podobają się te dwa teksty co je od miesięcy piszę: o lgtb i stowarzyszeniu śląskim.


A może i wszystkie ostatnie teksty?


W zasadzie od zeszłego roku zauważam "naciski", jakby ktoś sobie o mnie nagle przypomniał,  a dotyczą one głównie dość rozbudowanych analiz tekstów Gazety o edukacji.

Teksty nadal nieskończone min. o "płatkach śniegu".








Dr J. Hajdasz: Reporterzy bez Granic chwalą naszych rządzących za coś, co w mojej ocenie wymaga interwencji, wymaga protestu – RadioMaryja.pl




poniedziałek, 5 maja 2025

Prawo żywnościowe i jasnowidze z WHO



Totalna chemizacja żywności.







WHO - po 46 minucie...


youtube.com/watch?v=Ran-w87K-yQ










youtube.com/watch?v=1qmoveMzWKM














Kennedy o przejęciu polskiego rynku wieprzowiny. Wspomina Leppera i łapówki


ak 23.11.2024, 07:58 / aktualizacja: 08:43




Robert Kennedy Jr. wspomina Andrzeja Leppera (fot. PAP/Jacek Turczyk)


Robert F. Kennedy Jr. twierdzi, że amerykański gigant żywnościowy próbował przekupić Andrzeja Leppera, aby w Polsce została uchwalona ustawa, która faworyzowałaby korporację Smithfield Foods.

Nominowany na stanowisko sekretarza zdrowia w administracji Donalda Trumpa Robert F. Kennedy Jr. wspomina wydarzenia z 2003 r.


Wieprzowina i łapówki


W swoim autorskim podcaście powiedział, że korporacja Smithfield Foods, która przejęła stare polskie rzeźnie, próbowała przekupić Andrzeja Leppera, proponując mu 1 milion dolarów. Lider Samoobrony miał jednak odmówić i ujawnić próbę przekupstwa, choć nie powstrzymało to wprowadzenia nowych regulacji.

– Smithfield Foods kupił w Polsce stare rzeźnie, które były własnością państwa. Zasponsorował ustawę, według której nie można prowadzić rzeźni w Polsce, jeśli nie ma się w łazienkach laserowo zautomatyzowanych kranów. Firma za jednym zamachem pozbyła się swoich konkurentów, których nie było stać na nową technologię – wspomina Robert F. Kennedy Jr.


Kennedy Jr. w Polsce

Robert F. Kennedy Jr. poruszał tę sprawę już w 2003 r. podczas wizyty w Polsce. – Nie pozwólcie Smithfield Foods zostać monopolistą na polskim rynku produkcji wieprzowiny – apelował wówczas na konferencji prasowej w Warszawie.

Informował, że przedstawiciel Smithfield Foods przekonywał polskich senatorów do systemu kontraktacji.


– Firma przystawia pistolet do skroni rolnika i mówi: cena skupu jest tak niska, że nie masz szans wyjść na swoje, chyba że podpiszesz z nami kontrakt. Jego warunki my dyktujemy. Rolnik musi stworzyć infrastrukturę, po roku, kiedy kontrakt wygasa, rolnik zostaje z zaciągniętym kredytem. Smithfield wykupuje jego gospodarstwo. Rolnik traci wszystko – mówił Kennedy Jr.












Kultywowanie narodowej tożsamości



„kto nie broni narodu przed wypłukiwaniem z niego polskości, choć może to uczynić w mediach, winien jest niszczenia narodu, tak samo jak ten, kto to robi mieczem”




przedruk




Prof. J. Kawecki dla „Naszego Dziennika”: Zarzuty wobec Muzeum „Pamięć i Tożsamość” są nie tylko bezpodstawne, ale często wręcz absurdalne

4 maja 2025 20:27
Radio Maryja




Nasz Dziennik: Zespół Wspierania Radia Maryja opublikował raport w obronie Muzeum „Pamięć i Tożsamość” im. św. Jana Pawła II w Toruniu. Dlaczego było potrzebne przygotowanie takiego dokumentu?

Prof. Janusz Kawecki: To nie jest kolejny głos emocji czy publicystyczny komentarz. To solidna, naukowa analiza, licząca razem z załącznikami aż 50 stron, pełna konkretnych przykładów, odniesień do prawa – w tym do Konstytucji – i rzetelnych wniosków. Pracowaliśmy nad nią długo, bo uznaliśmy, że trzeba wreszcie nazwać rzeczy po imieniu. 

Mamy do czynienia z falą manipulacji i kłamstw, które od miesięcy wylewają się z mediów, internetu i niektórych środowisk politycznych. Zarzuty wobec Muzeum „Pamięć i Tożsamość” są nie tylko bezpodstawne, ale często wręcz absurdalne. I właśnie dlatego nie mogliśmy milczeć. Już w styczniu, lutym i marcu publikowaliśmy komunikaty, w których punktowaliśmy te przekłamania, ale nadszedł moment, kiedy uznaliśmy, że trzeba to wszystko zebrać, uporządkować, pogłębić i przedstawić w formie, która da przeciwnikom manipulacji mocny oręż. Bo atakuje się nie tylko samą instytucję, jej ideę i patrona – św. Jana Pawła II – ale też jej twórcę, o. dr. Tadeusza Rydzyka CSsR. 

A przecież, jak mówił św. Ambroży z Mediolanu, „kto nie broni bliźniego przed krzywdą, choć może to uczynić, winien jest tej krzywdy tak samo jak ten, kto ją wyrządza”. Ten raport to właśnie taka obrona – konkretna, rzeczowa, nie do zignorowania. I co ważne, nieprzypadkowo ujrzał światło dzienne właśnie teraz. Uznaliśmy, że 3 maja, w dniu urodzin Ojca Dyrektora, to doskonała okazja, by ten dokument potraktować także jako symboliczny dar od naszego Zespołu. Wyraz wdzięczności za wieloletnią, często heroiczną służbę – Bogu, Kościołowi i Polsce.


Skoro mówimy o raporcie, to co on obejmuje i na czym oparta jest jego argumentacja?

– Zaczęliśmy od rzeczy fundamentalnej – pokazania, że Muzeum „Pamięć i Tożsamość” nie tylko ma rację bytu, ale wręcz jest niezbędne w budowaniu narodowej tożsamości. Udokumentowaliśmy to w sposób rzetelny, wskazując, że brak tej instytucji byłby poważnym deficytem w przestrzeni kultury i pamięci historycznej. 

Następnie rozłożyliśmy na czynniki pierwsze zasadniczy błąd metodologiczny, który leży u podstaw stawianych zarzutów. I powiem wprost: to nie jest pomyłka z niewiedzy – to celowe działanie.

Trudno bowiem zakładać, że osoby formułujące oskarżenia nie są świadome, że ich logika się nie klei.

A już szczególnie zawodzi tu część mediów. Dziennikarze, zamiast weryfikować i tropić nieścisłości, powielają cudze opinie. Bez sprawdzenia, bez krytycznej analizy – a przecież źródła są dostępne. 

Wystarczyło sięgnąć do ustaw: o muzeach, o działalności kulturalnej, o partnerstwie publiczno-prywatnym. Tam wyraźnie są opisane zasady współpracy i obowiązki obu stron. Cała burza medialna wybuchła wokół jednego muzeum – właśnie „Pamięć i Tożsamość” – a przecież dokładnie ten sam model organizacyjny zastosowano w kilku innych instytucjach w Polsce. I co? Tam nikt nie protestował. Przeciwnie – jedno z tych muzeów, które przecierało szlak, zostało wzorem do naśladowania. Skorzystano z tych samych procedur, identycznych mechanizmów finansowania, zbliżonych rozwiązań organizacyjnych. Ale tylko tu podniesiono larum. I to nie przypadek – to zorganizowana próba zdyskredytowania inicjatywy, która z punktu widzenia polskiej tożsamości ma ogromne znaczenie.

Jak Polacy reagują na metodyczne niszczenie Muzeum „Pamięć i Tożsamość” oraz podważanie autorytetu o. dr. Tadeusza Rydzyka?


– Reakcja, o której mówimy, to zarówno emocje, jak i działanie obywatelskie. W naszym raporcie nie mogliśmy pominąć tego głosu sprzeciwu, który płynął od samych ludzi – od wiernych, od słuchaczy Radia Maryja, od tych, którzy rozumieją, czym to Muzeum jest i komu służy. W rozmowach z nami nieustannie wracał jeden wątek: musimy mówić jednym głosem. 
I to właśnie się dzieje. Protest obywatelski Polaków, który zainicjowaliśmy, to nie tylko list do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. To sygnał, że społeczeństwo nie godzi się na likwidację instytucji, która odgrywa kluczową rolę w pielęgnowaniu narodowej pamięci i tożsamości. Zebraliśmy to wszystko i zamknęliśmy w spójnym dokumencie. I kiedy już się wydawało, że nic więcej nie trzeba dodawać, że całość jest domknięta, pojawiła się nowa sprawa. Świeża, z ostatniego tygodnia – i nie mogę zdradzić jej treści, bo zależy nam, by każdy sam sięgnął po ten dokument i przeczytał, co się wydarzyło. 

Ale jedno jest pewne: ta sytuacja to kolejny dowód na to, że nasze wspólne działanie jest absolutnie niezbędne. Dlatego do raportu dołączyliśmy również wzór protestu obywatelskiego – narzędzie, z którego każdy może skorzystać. Znajdują się tam również trzy komunikaty opublikowane na łamach „Naszego Dziennika” – ze stycznia, z lutego i marca – które dokumentują, jak narastała ta kampania dezinformacji i ataku. Raport kończymy nie podsumowaniem, lecz apelem. To nie jest tekst do odłożenia na półkę, ale to jest broń – intelektualna, prawna, moralna – w walce o prawdę. 

Przekazujemy go nie tylko Ojcu Dyrektorowi, który zna tę sprawę od podszewki, ale wszystkim członkom Rodziny Radia Maryja i każdemu, komu nie jest obojętna ta inicjatywa. Ten dokument to narzędzie, które ma pomóc ludziom stawać w prawdzie i mówić: „Patrz, to są fakty. Tak wygląda rzeczywistość. Wesprzyj nas w tej walce”. Bo chodzi nie tylko o Muzeum. Chodzi o prawdę, tożsamość, wolność głosu, który dziś próbuje się uciszyć.

Od poniedziałku „Nasz Dziennik” będzie publikował w odcinkach treść raportu. Gdzie jeszcze można się z nim zapoznać?

– Raport już teraz jest dostępny na stronie internetowej Radia Maryja, więc każdy, kto chce, może go przeczytać – od ręki, bez czekania. Ale oczywiście wiem, że dla wielu ludzi papier wciąż znaczy więcej niż ekran. Dlatego planujemy również wersję drukowaną – broszurę, którą będzie można przeczytać i przekazać dalej: sąsiadowi, rodzinie, komuś w parafii. I właśnie do takiego dzielenia się gorąco zachęcam. Cieszę się, że udało się ten dokument ukończyć jeszcze przed pierwszą z tegorocznych pielgrzymek na Jasną Górę – przed 26. Pielgrzymką Młodych z Radiem Maryja. To spotkanie odbywa się pod hasłem „Jesteśmy nadzieją!” – i nie ma w tym żadnego przypadku. Jeśli młodzi dostaną ten raport do ręki, jeśli przeczytają, jak bardzo próbuje się zagłuszyć prawdę przez liberalno-lewicowe media, ile dezinformacji i kłamstwa się z nich sączy, zrozumieją, że muszą się włączyć w tę walkę – nie dla idei, ale dla siebie, swoich rodzin, przyszłości Narodu.


Dziękuję za rozmowę.

Rafał Stefaniuk/Nasz Dziennik





Cały raport jest dostępny na portalu Radia Maryja:

piątek, 2 maja 2025

Historię studiować i wyciągać wnioski na przyszłość





przedruk





Zdrowy naród pamięta o zwycięstwach

3 dni temu




Nadwiślańskie elity polityczne uwielbiają celebrować klęski, promują w naszym narodzie kult klęski, mesjanizmu, celebracje porażek. W roku 2025 mamy do czynienia z wieloma okrągłymi rocznicami ważnymi dla naszego narodu.

Rocznice te są zarazem ważne, godne pamiętania, ale i są symbolami tryumfu naszego narodu / państwa. W tym roku obchodzimy tysiąclecie koronacji Bolesława Chrobrego, 80. rocznicę wyzwolenia zachodnich ziem naszego kraju przez Armię Czerwoną i Wojsko Polskie. W tym roku mija także 500 lat od złożenia hołdu lennego królowi Polski przez Albrechta Hohenzollerna. Krzyżacy stali się lennikami państwa polskiego.


Oligarchia i gnuśność Zygmunta Starego

Król Zygmunt Stary jest przeceniany w polskiej historiografii. Zamiast prowadzić politykę ekspansywną, eurazjatycką jak jego ojciec Kazimierz Jagiellończyk i dziadek Władysław Jagiełło, Zygmunt zaczął prowadzić politykę kunktatorską. Zamiast prowadzić politykę dynamiczną, król sprowadzał malarzy, rzeźbiarzy. Za czasów Zygmunta Starego szlachta zaczęła gnuśnieć. Zygmunt Stary zamiast wprowadzić nowoczesny, skuteczny system rządów, które były zarówno na zachodzie jak i na wschodzie, pozwolił rosnąć w siłę oligarchii magnackiej. Magnaci sprzedawali zboże na Zachód, kraje zachodnie budowały flotę, wprowadzały nowoczesne rozwiązania, a Polska była rządzona przez władców, którzy byli otoczeni przez ówczesnych odpowiedników Achmetowa, Kołomojskiego, Pinczuka, Chodorkowskiego, Berezowskiego, Abramowicza.


Hołd Pruski – sukces, ale nie do końca

Hołd Pruski należy uznać z jednej strony za zwycięstwo Polaków (zmuszenie do, jak się okazało – tymczasowej uległości, największego wroga, którego sobie sami sprowadziliśmy). Z drugiej strony przy pierwszej nadarzającej się okazji Prusacy wyzwolili się z zależności od Polski. Krzyżacy nie mieli oporu przed likwidacją Jaćwingów, Prusów. Polacy powinni postąpić podobnie i należało ówczesne Księstwo Pruskie przyłączyć do Polski, nadając pewne przywileje, jednocześnie ludzi nieprzychylnych zneutralizować. Polacy za swoją naiwność drogo zapłacili, bowiem to Prusy były największym orędownikiem rozbiorów Polski (wbrew propagandzie polskojęzycznej, caryca Katarzyna chciała Polskę przekształcić w prorosyjski protektorat, a chwiejny, niezdecydowany nasz król Stanisław August Poniatowski miał wiele okazji, by zawrzeć z Moskwą sojusz z pozycji junior partnera). To Prusacy opłacali i podburzali szlachtę przeciwko Rosji. Rosja nie miała żadnego interesu w rozbiorach Polski, bowiem lepiej dla Moskwy było mieć względną kontrolę nad całym terytorium Polski niż tylko nad jej częścią (mało kto pamięta, że Grodno i Warszawa przez pewien czas były w państwie pruskim).


Pruskie przekleństwo

To z Prus wywodziły się polakożercę prądy, które później objęły zjednoczone państwo niemieckie. Prusakiem był nie kto inny, jak wielki niemiecki mąż stanu, a zarazem polakożerca Otto von Bismarck. Zagrożenia niemieckiego wynikającego z wpływów pruskich nasz naród pozbył się na pewien czas wraz z wejściem Armii Czerwonej i Wojska Polskiego. To o wyzwoleniu Bytomia, Wrocławia, Olsztyna, Gdańska i wielu innych miast musimy pamiętać. Zamiast tego świętujemy klęski.


Zdobycze Iwana Groźnego

Iwan IV Groźny jest demonizowany w polskiej historiografii. Rację ma profesor Aleksandr Dugin, który często porównuje Iwana do Josifa Stalina. Iwan IV Groźny i Stalin byli psychopatami, zbrodniarzami a zarazem geniuszami politycznymi. Iwan podbił Chanat Kazański, Chanat Astrachański. Za czasów jego rządów państwo ze stolicą w Moskwie podporządkowało sobie także tereny Ordy Nogajskiej i Chanatu Syberyjskiego. Za czasów rządów Iwana Groźnego Moskwa podporządkowała sobie także Baszkirię. Mimo swojej brutalności, pierwszy car Rosji tolerował odrębność etniczną i religijną pobijanych i podporządkowywanych obszarów. Widzimy to do dziś. W Kazaniu według danych z 2021 roku większość względną stanowią Tatarzy. Tatarzy stanowią 48,8% ludności stolicy Tatarstanu. W Astrachaniu nadal żyją Tatarzy Astrachańscy. Według danych z 2021 roku, 5,7% populacji Astrachania stanowią Tatarzy Astrachańscy. W Tiumeniu nadal żyją Tatarzy Syberyjscy. W Ufie – stolicy Baszkortostanu Baszkirzy według danych z 2021 roku stanowią 20,4%.


Zdrowy naród pamięta o zwycięstwach

Jak widać, Iwan IV Groźny potrafił podbić inne ludy skutecznie. Wbrew bajkom nadwiślańskich prometeistów, tendencje separatystyczne w Federacji Rosyjskiej są bardzo słabe (nieco inaczej to wyglądało w epoce anarchii za czasów rządów Borysa Jelcyna). Zwłaszcza Anglosasi, ale także Hiszpanie potrafi w trakcie kolonizacji mordować całe grupy etniczne. Iwan IV Groźny i inni rosyjscy władcy przy pomocy różnych metod byli w stanie zbudować wieloetniczne, wielowyznaniowe imperium.

Gdyby na tronie Polski w 1525 roku zasiadał ktoś o mentalności Iwana Groźnego, to z całą pewnością problem krzyżacki przy pomocy kija i marchewki zostałby rozwiązany. Jednak mimo wszystko należy pamiętać o Hołdzie Pruskim (podobnie z odsieczą wiedeńską, która była zwycięstwem, jednak politycznie należało wtedy inaczej to wszystko rozegrać), bo było to polskie zwycięstwo. Pamiętajmy o polskich zwycięstwach i je świętujmy. Z klęsk należy wyciągać wnioski, a nie je bezrefleksyjnie świętować. Zdrowy naród pamięta o swoich zwycięstwach.



Kamil Waćkowski







tygodnik Myśl Polska




Spojrzeć w gwiazdy




Kandydat, jak to mówią - nie z mojej bajki, ale przemowa bardzo zacna....




przedruk






Zandberg: Polska będąca państwem rozdrapywanym przez oligarchię będzie niezdolna do rozwoju

Kandydat partii Razem na prezydenta Adrian Zandberg przekonywał w czwartek w Gdańsku, że Polska będąca słabym państwem, rozdrapywanym przez oligarchię, będzie niezdolna do rozwoju. Taka Polska zawsze padała ofiarą innych – podkreślił.


01.05.2025 15:27


W czwartek w Gdańsku odbyła się konwencja wyborcza kandydata partii Razem na prezydenta Adriana Zandberga. Podkreślił on, że w Gdańsku wszystko się zaczęło.

 "Tu w stoczni wybuchł robotniczy bunt o chleb i o wolność, o demokrację i o sprawiedliwość społeczną. Iskra, która rozniosła się na cały kraj i dokonała czegoś niemożliwego. Nagle w kilka tygodni miliony pracowników podniosły głowy i zorganizowały się w związek zawodowy. Olbrzym się obudził" – wskazał.

Jego zdaniem

"dzisiaj rewolucja pierwszej Solidarności, tak jak każda rewolucja, trafiła do muzeum". "Zostało po niej parę zdań w podręczniku do historii, co roku jest składanie kwiatków pod pomnikiem i znudzone dzieciaki w podstawówce, zaganiane na akademię. 
Ale kiedy wziąć do ręki tamte pożółkłe gazetki, wydawane jeszcze pod ziemią, to z nich ciągle bije moc i bije odwaga. Dyktatura, kryzys gospodarczy, widmo obcej interwencji. Tamto pokolenie stało po kolana w szambie, ale umiało spojrzeć w gwiazdy" – zaznaczył lider Razem.



Adrian Zandberg: proponuję podniesienie nakładów na służbę zdrowia do 8 proc. PKB

W jego ocenie "w Polsce rośnie przepaść między tymi, którzy są na górze i przechwytują większość owoców wzrostu gospodarczego, a całą resztą - kilkunastoma milionami pracujących Polaków".

"Rośnie nam dzisiaj pokolenie dziedziców, którzy odziedziczą wielomiliardowe majątki, nie płacąc od tego ani jednej złotówki i nigdy w życiu nie będą pracować. A ten rząd, podobnie zresztą jak i poprzedni, dosyć wiernie im służy" – stwierdził Adrian Zandberg.

Podkreślił też, że
 "Polska targana nierównościami, będąca słabym państwem, rozdrapywanym przez oligarchię będzie niezdolna do rozwoju". 

"Taka Polska zawsze była niezdolna do rozwoju. Taka Polska, którą magnateria kiedyś traktowała jak postaw czerwonego sukna, który można rozszarpać dla własnych interesów, zawsze padała ofiarą innych. Dlatego także nie możemy do tego dopuścić" – dodał kandydat na prezydenta.











www.pap.pl/aktualnosci/zandberg-polska-bedaca-panstwem-rozdrapywanym-przez-oligarchie-bedzie-niezdolna-do-0


pl.wikipedia.org/wiki/Adrian_Zandberg









Operacja Wisła 1947







przedruk






Operacja Wisła 1947
4 dni temu





78 lat temu 28 kwietnia 1947 r. rozpoczęła się Operacja „Wisła”.


Operacja przesiedleńcza ukraińskiej ludności cywilnej, w celu odcięcia Ukraińskiej Powstańczej Armii działającej na terytorium państwowym RP, od naturalnego zaplecza i całkowitej likwidacji jej oddziałów. Operacja „Wisła” przede wszystkim jednak, położyła kres ludobójstwu i dramatu Polaków, trwającego 8 lat, od 1939 r. Przeprowadzona została przez oddziały Ludowego Wojska Polskiego, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Państwowego Urzędu Repatriacyjnego. Pomysłodawcą i głównym dowodzącym całej operacji był gen. Stefan Mossor.


W ramach Operacji „Wisła” walka z UPA, z antypaństwową, partyzancką rebelią prowadzona była dwutorowo: zbrojnie i sposobem cywilnym, przez przesiedlenie. Wbrew wielu opiniom, państwo polskie przeprowadziło akcję PRZESIEDLEŃCZĄ, a nie wysiedleńczą. Cywilom zapewniono transport, żywność i dach nad głową.


Podstawą prawną ewakuacji ludności ukraińskiej z terenu działań terrorystycznych OUN i UPA była ustawa z 30 marca 1939 r. o wycofaniu urzędów, ludności i mienia z zagrożonych obszarów państwa. 


Ludność ukraińską osiedlono na tzw. ziemiach odzyskanych, czyli w zachodniej i północnej Polsce. Przesiedleńcy otrzymali poniemieckie domy i gospodarstwa rolne w zamian za pozostawione mienie. Cała operacja przeprowadzona została z zachowaniem wszelkich norm humanitarnych i mieściła się w ramach prawa międzynarodowego.


W książce „Operacja Wisła” Edwarda Prusa czytamy:

„Akcja polityczno-militarna „Wisła” pociągnęła za sobą z pewnością ogromną krzywdę cywilnej ludności ukraińskiej i łemkowskiej, krzywdę w sumie bardzo trudną, o ile w ogóle możliwą do naprawienia. Z tym że winnymi tej krzywdy byli nie Polacy ani ówczesne władze polskie, ani Wojsko Polskie. Rzeczywistymi sprawcami akcji „Wisła” byli: kierownictwo Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz dowódcy jej ramienia zbrojnego – UPA. Oni to, chcąc oderwać od polskiego obszaru państwowego dużą część terytorium, dokonywanie zbrodni ludobójstwa, sprowokowali tę akcję, przez stosowanie barbarzyńskich, nieludzkich metod prowadzenia walk”. OUN i UPA były zdemoralizowane i gotowe popełnić najstraszliwsze zbrodnie z przyczyn etnicznych, nawet na członkach własnej rodziny.


Dalej możemy przeczytać:
„Nie było gwałtów ze strony polskiej, a jak należało traktować przesiedleńców, pouczał ,,Rozkaz nr 007″ (z 11 V 1947) dowódcy Grupy Operacyjnej „Wisła” gen. Stefana Mossora: ,,Jeszcze raz pouczyć wszystkich podwładnych oficerów, podoficerów i szeregowców, że przesiedlani są obywatelami polskimi i muszą być należycie traktowani i muszą oni mieć możność, zabrania ze sobą wszystkiego, co im jest potrzebne… traktowanie musi być jak najbardziej ludzkie i życzliwe… kolumna bez żywności i furażu odejść nie może. Po raz ostatni ostrzegam dowódców pułków i oficerów polityczno-wychowawczych przed bezmyślnym, pośpiesznym wysiedlaniem (bez wyboru i uzasadnienia – aby prędzej i jak najszybciej wysiedlić!)”.


Grupa Operacyjna „Wisła” przesiedliła 140 575 osób – Ukraińców i Łemków, w tym z województwa krakowskiego 10 510, rzeszowskiego 85 339 i lubelskiego 44 726. Operacja zakończyła się dużym sukcesem. Rozbito siły UPA w sile 17 sotni i aresztowano 2900 członków OUN.

Szacunek dla żołnierzy Wojska Polskiego za Operację „Wisła”!

Dariusz Piechaczek (Klub Myśli Polskiej – Bielsko-Biała)







tygodnik Myśl Polska



Wojna głośności


Nękanie hałasem





wikipedia dla Polaków



Loudness war (pol. wojna głośności) – tendencja we współczesnym przemyśle muzycznym, aby nagrywać, produkować i dystrybuować nagrania o coraz większej głośności i kompresji dynamiki. Celem takich zabiegów jest postrzeganie nagrań jako wyróżniających się wobec innych.

Kompresja dynamiki sprawia, że sztucznie zwiększa się pod względem natężenia dźwięki z pułapu najcichszych, przez co ogólnie cały utwór brzmi o wiele głośniej, nie ma już mowy o jakiejkolwiek naturalności brzmienia instrumentów.

Przy porównaniu dwóch nagrań o różnych poziomach prawdopodobne jest, że to głośniejsze zostanie ocenione jako brzmiące „lepiej i wyraźniej”. Wiąże się to ze sposobem, w jaki ludzkie ucho odbiera różne poziomy ciśnienia akustycznego: umiejętność rozróżniania zmian częstotliwości dźwięku zmienia się wraz ze zmianami w ciśnieniu akustycznym. Im bardziej to ciśnienie wzrasta, tym więcej niskich i wysokich dźwięków człowiek jest w stanie rozpoznać.


Podniesienie ogólnej głośności nagrania prowadzi do powstania utworów, które są maksymalnie głośne od początku do końca. Poziom głośności zostaje więc spłaszczony, a muzyka ma niewielki zakres dynamiki (tzn. małą różnicę między głośnymi i cichymi fragmentami). Mały zakres dynamiki sprawia, że słuchanie takich utworów staje się męczące. 

Dostrzegają to przedstawiciele przemysłu muzycznego np. inżynierowie dźwięku Doug Sax, Geoff Emerick.

Powiększanie głośności utworów skrytykował też Bob Dylan, który stwierdził: Słucha się tych nowych płyt i są okropne, dźwięk je całkowicie przykrywa. Nie można niczego rozróżnić: ani wokalisty, niczego – zupełnie jak szum.

Ta sama technika (kompresja dynamiki) jest stosowana we wszystkich reklamach radiowych i telewizyjnych (reklamy są w odbiorze przez słuch kilka razy głośniejsze od filmów).

Drugim możliwym efektem jest zniekształcenie dźwięku, określane jako przesterowanie (ang. clipping). Medium cyfrowe nie może wygenerować sygnału większego niż jego pełna skala, dlatego też, jeśli poziom sygnału zostanie podwyższony powyżej tej granicy, fala dźwiękowa zostaje przycięta.


Przykłady albumów, na których zjawisko jest szczególnie słyszalne:

Christina Aguilera – Back to Basics
Lily Allen – Alright, Still
Arctic Monkeys – Whatever People Say I Am, That's What I'm Not
Depeche Mode – Playing the Angel
The Flaming Lips – At War with the Mystics
Metallica – Death Magnetic
Muse – Black Holes and Revelations
Queens of the Stone Age – Songs for the Deaf
Red Hot Chili Peppers – Californication
Rush – Vapor Trails
Santana – Supernatural
Sting – Brand New Day
The Stooges – Raw Power (1997 remix)






Śmierć dynamiki

autor Torris 

29-11-2007 11:11:01

[...]


Prześledźmy i przeanalizujmy dokładnie to zjawisko na konkretnych przykładach.



1983

Bryan Adams - Cuts Like A Knife (A&M CD-3288)

Plyta jest przykładem wczesnych technik masteringu płyt CD Audio. Niewątpliwie największymi zaletami formatu CD jest bardzo szeroki zakres dynamiki oraz brak szumów i pierwsza generacja płyt CD w pełni wykorzystywała te zalety.

Cyfrowy format płyt CD jest wewnętrznie ograniczony do maksymalnej, dozwolonej amplitudy, oznaczanej "0dB" lub "100%". W przeciwieństwie do nośników analogowych, limitu tego nie da się przekroczyć. Każda próba przesterowania, czyli przekroczenia tego poziomu kończy się deformacją fali dźwiękowej (sinusoida jest z góry i z dólu "przycięta", ograniczona do maksymalnego, dozwolonego poziomu). Wczesne płyty CD masterowano z pełnym szacunkiem do tego poziomu granicznego (0dB), unikając zjawiska przycinania (ang. clipping).

Album Bryana Adamsa masterowano ze sporą ilością "przestrzeni" - najwyższy poziom amplitudy na całej płycie wynosi -2.52dB (74.8%) i występuje tylko raz - na ścieżce numer 9, której wykres przestawiono poniżej (kanał lewy na górze, prawy na dole):




1991
Amy Grant - Heart In Motion (A&M 75021 5321 2)


Jak to zwykle bywa w świecie show biznesu i dużej konkurencji, to musiało się zmienić i ktoś musiał wykonać ten pierwszy krok. Kto był pierwszy - tego nie wiadomo, lecz niedobry trend, zmierzający w stronę degradacji jakości płyt CD, już się zaczął. W tym szczególnym przypadku ścieżki z płyty nietylko wielokrotnie "biją" w maksymalny, dozwolony poziom 0dB, lecz część z nich jest "obcięta", a więc ewidentnie przesterowana (fala spłaszczona, ucięta z góry lub z dołu, ponieważ nie "mieściła" się w dozwolonym przedziale wartości). Ewidentnie widać to na przykładzie ścieżki nr. 3:



A tutaj ilustracja zjawiska, o którym mowa:



W tym przypadku siedem próbek (czyli chwil, w których uchwycono i zarejestrowano dzwięk) pod rząd formuje płaską linię - efekt zderzenia z "murem" dopuszczalnego poziomu głośności dźwięku. Idealnie pozioma linia, podobna do tej, nigdy nie zdarza się w nagraniu, chyba że jest efektem celowej operacji ścinania (ang. clipping). Efektem takiego "spłaszczenia" jest bardzo nienaturalna, prostokątna fala dźwiękowa, która podczas odtwarzania daje bardzo nieprzyjemny i chropawy dźwięk. Płyta CD to 44100 próbek dźwięku na sekundę. W tym przypadku siedem próbek tworzy prostokątną falę dźwiękowa, czyli jakieś 7/44100 sekundy. To zdecydowanie zbyt krótko, żeby usłyszeć zniekształcenie, lecz jeśli zwiększymy ilość takich obcięć w każdej sekundzie dźwięku, to wynik będzie już bardziej słyszalny - jest to tzw. clipping distortion, czyli bardzo nieprzyjemne zniekształcenia, spowodowane obcinaniem sinusoid fali dźwiękowej.



1999
Ricky Martin (C2/Columbia CK 69891)


Po tym, co zostało napisane, chyba nie trzeba tłumaczyć, co widać poniżej. Co więcej, pomoże to zrozumieć, dlaczego piosenka "Livin' La Vida Loca" tak męczy uszy już po kilku chwilach słuchania!



W przybliżeniu doskonale widać dokonane zniszczenie:





Mit radiowej głośności

Z powyższych informacji wynika, że przez te wszystkie lata płyty CD stawały się coraz głośniejsze. Czy z tego wynika również, że w stacjach radiowych grały coraz głośniej?

Nie! Stacje radiowe używają procesorów dźwięku, które wyrównują poziom głośności nagrań. Nagrania ciche są zgłaśniane, zaś głośne wyciszane. Lecz w przypadku zbyt głośnych nagrań procesor dźwięku musi cały czas tłumić dźwięk.

A zwykły słuchacz?

Podobny efekt można uzyskać w domu za pomocą... regulatora głośności! Chcesz słuchać swojej muzyki głośno? Podkręcasz głośność. I możesz słuchać głośniej, z zachowaniem pełnej dynamiki i jakości materiału muzycznego. I nawet Bryan Adams z 1983 roku może grać głośniej, niż fatalnie zmasterowana płytka Ricky'ego Martina - wybór należy do Ciebie. Lecz co gdy wszystkie płyty CD są nagrywane GŁOŚNO? Wtedy wyboru już nie ma - nie można wybierać pomiędzy "ciszej" a "głośniej".

Wytwórnie muzyczne nie tylko nanoszą na płyty CD zniekształcony, pozbawiony dynamiki materiał muzyczny, każąc sobie za to płacić grube pieniądze, lecz również chcą wymusić słuchanie płyt w określony sposób. Czy naprawdę tego chcemy?





Opracowanie: Torris, na podstawie tekstów Mike'a Richtera i George'a Grahama.







całość:

pl.wikipedia.org/wiki/Loudness_war

top80.pl/smierc-dynamiki-p45.html