za: http://chart.neon24.pl/post/112797,po-co-powstrzymywac-putina
Tytułowe pytanie abstrahuje od faktycznych możliwości Polski w tym zakresie.
Nie
odnosi się nawet do kwestii tak zasadniczej jak co to niby oznacza
„powstrzymywanie Rosji”, czy jest tylko kalką językową doktryny Trumana,
czy też niesie za sobą jakieś głębsze, a współczesne i przyszłościowe
treści geopolityczne. Nie, nie chodzi o wywód na tym poziomie
szczegółowości. Warto po prostu, by w sytuacji, gdy od Ann Applebaumpo Piotra Kraśko
„wszyscy” już tylko „zastanawiają się” czy prezydenta Federacji
„powstrzymywać” gospodarczo, bronią konwencjonalną, czy już jądrową –
zapytać: dlaczego i po co Polska miałaby przeszkadzać Rosji w osiąganiu tego czy owego celu politycznego?
Jest
to zagadnienie z gatunku wybijających z rytmu nawet pijanego szwagra,
uznany autorytet wszystkich polskich sporów politycznych prowadzonych
przy rodzinnych stołach, nie mówiąc już o zawodowym komentatorze
telewizyjnym znającym na modzie damskiej, kuchni malabarskiej, nauce
amerykańskiej i geopolityce przede wszystkim. Ile razy jednak usłyszymy z
założenia dramatyczne i retoryczne pytanie JAK WRESZCIE POWSTRZYMAĆ
PUTINA?! - zapytajmy ALE PO CHOLERĘ MIELIBYŚMY GO POWSTRZYMYWAĆ?
Podważyć sojusze
Jeżeli nie zostaniemy z miejsca uznani za osobę niespełna rozumu, idiotę lub/i agenta – usłyszymy zapewne, że „to przecież oczywiste!”, że „Rosja nam zagraża!”, „Rosja zawsze była naszym wrogiem”, „Putin to szaleniec!”, „Putin to zbrodniarz!”, „nam zrobi to samo co Ukrainie, jeśli nic nie zrobimy, świat nic nie zrobi!”.
Nad tym ostatnim tzw. argumentem można zresztą i warto się nawet
zatrzymać – bo (jak autor niniejszego tekstu powtarza niemal od początku
kryzysu ukraińskiego) lansowanie tezy, że oto mamy do czynienia z
„niesprowokowaną agresją rosyjską na Ukrainę, wybierającą suwerennie
sojusze zachodnie” – ma dużą, a inną od zamierzonej wagę psychologiczną,
podważa bowiem i tak nadwątloną wiarę w nasze pakty z Zachodem.
„Zdradzą nas jak Ukraińców!”
- słyszy się w autobusach i prawdziwy czy nie, sensowny, czy wprost
przeciwnie – jest to najlepszy argument anty-NATO-wski, jakim obecnie
dysponujemy. Następnym krokiem powinno być rzecz jasna uświadomienie
Polakom, że to Pakt Północnoatlantycki ściąga na Polskę zagrożenia, miast ją przed nimi chronić, co jednak wydaje się krokiem trudniejszym, myślenie przyczynowe jest bowiem naszym rodakom z gruntu obce.
Mimo
to jednak konieczne jest stałe przypominanie Polakom oczywistych faktów
odnośnie NATO oraz wskazywanie sprzeczności między działalnością Paktu,
a jego obrazem przekazywanym ludziom do wierzenia. Ze spraw
podstawowych – równie niegodne odpowiedzi, jak tytułowe wydaje się w
oficjalnym dyskursie pytanie: czy NATO jest sojuszem obronnym, czy agresywnym?
Ale skoro obronnym, jak „wszyscy” twierdzą – to kogo niby, kiedy i
przed kim obroniło? A czym, jeśli nie agresją, były działania Paktu
wobec Jugosławii (także w Bośni i w Kosowie), czy w Afganistanie? Zatem
skoro uczestniczymy nie w układzie obronnym, który ma i mógłby nas
obronić, ale w sojuszu ofensywnym – to czy, na kogo i dlaczego mamy
zamiar napadać? No i po co oraz z jakimi szansami na sukces...
Dla lepiej znających historię najnowszą, nasz udział w NATO może z kolei kojarzyć się z przypadkiem tzw. brytyjskich gwarancji dla Polski,
udzielonych – jak to się ładnie pisze „w przededniu II wojny
światowej”, a w istocie będących bezpośrednią przyczyną jej rozpoczęcia
właśnie od Polski. Co zabawne, z porównaniem tym zgodzą się zapewne
nawet zwolennicy uczestnictwa RP w Pakcie – co najwyżej dodając, że
teraz „sojusznicy są pewniejsi” (bo uzupełnieni Stanami Zjednoczonymi – czyli takim współczesnym Imperium Brytyjskim), albo że udział w NATO to takie „zadośćuczynienie za tamtą zdradę” (a raczej „zdrady”, bo przecież także za Jałtę, Poczdam i Teheran...).
I
znowu jednak wracamy do koronnego hasła – skoro to w sumie to samo, to
teraz też „nas zdradzą”. I powtarzajmy to ludziom – w sklepach, maglach,
autobusach i na imieninach. Bo to po pierwsze prawda, a po drugie
uderzenie emocjonalno-myślowe w samo jądro systemu naszej podległości
Zachodowi.
Logiki, języków i matematyki nie nauczyli?
No
dobrze, ale to jest dopiero ustosunkowanie się do jednej tylko z
powszechnych odpowiedzi na tytułowe pytanie. Inne to np. „bo przecież
Rosja wszczęła wojnę”. Ha, oczywiście że nie wszczęła, co jednak też dla
ludzi nie jest oczywiste, skoro słyszą to zewsząd. Ba, media posługują
się przecież nawet nie manipulacją, tylko jawnym kłamstwem, opartym na
niechęci zwykłego człowieka do weryfikowania źródeł, słabej znajomości
rosyjskiego, zwykłym brakiem zainteresowania pogłębianiem tematu i setce
innych błahych, a wynikających z natury ludzkiej powodów.
Przykłady
pierwsze z brzegu: „wszyscy” wiedzą, że separatyści to terroryści, ale
jednocześnie ich wcale nie ma, bo to przebrani żołnierze rosyjscy. A
skąd to wiadomo? No bo stwierdził tak Kijów („dowodem” tym zajmiemy się
niżej), a ponadto „przyznali sami Rosjanie/separatyści”. Jak to? Ano tak
to, na potwierdzenie idzie materiał z wywiadu jednego z donbaskich
przywódców, który mówi, że owszem, walczą po stronie republik ludowych
także obywatele Rosji, z czego wielu po przeszkoleniu wojskowym. Jak to
brzmi w telewizji III RP? „Separatyści potwierdzili, że walczą po ich
stronie regularne, wyszkolone jednostki armii rosyjskiej”. Czy to to samo? Nie, ale jak brzmi!
Kolejny
przykład: media III RP przekazując newsy z Ukrainy i Noworosji
posługują się charakterystycznym schematem: junta w Kijowie podaje np.,
że Rosjanie zjadają pieczone ukraińskie dzieci pod spirytus. Dziennikarz
wie, że treścią tej informacji jest, że rząd Ukrainy coś twierdzi.
Propagandysta natomiast od razu robi nagłówek "Pijani Rosjanie pożerają
dzieci". Tak było np. z którymś tam kolejnym humbugiem Jaceniuka o
zakręcaniu gazu na zimę. Niedawno podobny los spotkał dość oczywiste
sformułowanie Putina, że gdyby naprawdę Rosja interweniowała na Ukrainie
- to najdalej za dwa tygodnie jej wojska byłyby w Kijowie. Co zabawne,
nawet GW w pierwszej wersji cytowała dosłownie. Minęło parę godzin i już
dowiedzieliśmy się, że Putin GROZI, że za dwa tygodnie będzie w
Kijowie. Level absurdu hard.
Mamy
tu zresztą do czynienia z połączeniem obu elementów – zwykłego
fałszowania treści jakiejś wypowiedzi i zestawiania go z sensacyjną w
treści deklaracją ukraińską. Przecież od lutego było ich setki, jeśli
nie tysiące – zapowiedzi sankcji, wojen, wspaniałych zwycięstw, na
przemian z opowieściami o przerażających klęskach, przy czym
uczestnikami jednych i drugich miały być znikające bez śladu całe
wielotysięczne kolumny wojsk rosyjskich.
Zastanówmy się chwilę – nie tylko z filmów o Bondzie,
ale także z jawnych deklaracji Waszyngtonu dowiadywaliśmy się, że
zachodnia technologia wojskowa i kosmiczna pozwala dostrzec co Putin ma
napisane na gumce od majtek. A tymczasem do dziś nie pokazano nam nawet
nie tysięcy, ale choćby jednego rosyjskiego czołgu strzelającego, czy
choćby stojącego po ukraińskiej stronie granicy!
Następna
manipulacja przekazem, już nie tylko na poziomie języka – ale w dodatku
w oparciu o nieznajomość tak rosyjskiego, jak matematyki, zapewne tak u
nadających, jak i odbierających przekaz: w podobno „Polskim” Radiu
można było usłyszeć, że "strona rosyjska potwierdziła fakt zmniejszenia
dostaw gazu do Polski. Tymczasem w oryginale komunikat GAZPROMU brzmiał
tak: "Сообщения информационных агентств о снижении поставок в адрес
польской PGNiG некорректны. В настоящее время в Польшу поставляется
точно такой же объем газа, как и в предыдущие дни - 23 млн кубометров в
сутки".
Mój
rosyjski jest marny, ale nie sądziłem, że aż tak źle rozumiem ten
piękny język. "Niekorektny" znaczy, że wszystko się zgadza, tak? -
kpiłem w komentarzu i chyba nie ja jeden, skoro po paru dniach dyżurni
analitycy zaczęli tłumaczyć się „sprzecznymi sygnałami strony
rosyjskiej”, co po ludzku oznacza przyznanie się do kłamstwa.
Zabawne,
że tzw. zwykli ludzie gadający o głównym spośród niedawnych
zimnowojennych newsów - dzielili się na tych kiwających głowami "no, doigrali(-śmy) się!, nie trzeba było wkurwiać Putina" i tych głowami kręcących "pewnie Ukraińcy po drodze ukradli, na zimę".
Tymczasem obie te grupy i miały trochę racji, i w sumie bardziej jej
nie miały - bo po prostu okazało się, że PGNiG-e już oficjalnie jako
"potrzeby gazowe Polski" podaje tzw. rewers gazu, czyli mówiąc po ludzku
próby łamania umowy gazowej przez przesyłanie większych ilości surowca
na Ukrainę. (Już tylko dla podkreślenia efektu komicznego dodajmy, że
zdaniem PGNiG i dziennikarzy, skoro (w ich wersji) 8 września dostawy
były mniejsze o 20 proc., a w 9 września - o 24 proc., to należy te dwie
liczy do siebie dodać i to daje razem "zmniejszenie o blisko 45 proc".
Cholera, nie dość, że źle mnie uczyli rosyjskiego, to matematyki też
jakiejś innej!).
Tak więc, jak to więc się dzieje od od dłuższego czasu - mówią "potrzeby i interesy Polski", a mają na myśli tylko interesy kijowskiej junty i jej zagranicznego zaplecza,
co przynajmniej przez jakiś odsetek rzekomo bezrozumnych odbiorców
zostało trafnie wyłapane, choć przecież nadawcy uznawali, że i języki
obce, i elementarna logika, i nawet podstawowa matematyka są przecież
ogółowi obce.
Prawdy uznane, a wygodne
Konstatacja
ta nie jest jednak daleko od prawdy, dostrzegający bowiem skalę i
prymitywizm manipulacji są, niestety wciąż o mniejszości. Niby Polak
wie, że wszyscy kłamią, a media w szczególności. Ale nachalny przekaz
przesącza się – bo przecież taki nie wierzący GW i TVN-owi rodak nie
zobaczył/przeczytał danego newsa w tych akurat przekaziorach, tylko w
cytujących je Onecie i WP, co od razu mocno poprawiło przezroczystość,
neutralność przekazu.
Dalej
Polak wybiera te informacje, które bardziej mu pasują do już posiadanej
wizji świata. Skoro jest podejrzliwy – no to wie, że „Ruskie za tym wszystkim stoją!”
i nie ma co go przekonywać, że nie. Można natomiast i należy dodawać,
że jeśli nawet – to w jeszcze większym stopniu „stoją za tym”
Amerykanie, Niemcy i inni, posługujący się na dodatek Polakami, o czym
może świadczyć choćby obecność najemników tych narodowości walczących po
stronie kijowskiej, obsługujących dostarczany z Zachodu specjalistyczny
sprzęt wojskowy i opłacanych ze środków niby to „pomocy humanitarnej”
dla Ukrainy. Polak jednocześnie dowiadywał się przecież, że czołgi w
ukraińskich magazynach nie jeżdżą, bo śrubki z nich pokradli, a więc tym
łatwiej dotrze do niego fakt zachodniego, w tym i polskiego
bezpośredniego zaangażowania w przerwaną właśnie wojnę.
Śledząc
dalej trudności dyskusji ze szwagrem, panią z magla i prezenterem
Kraśko - zasadniczym problemem logiczno-językowym w rozmowach Polaków
jest ich rozumienie pojęć „odpowiedzialność” i „wina” jako stuprocentowych i zupełnych synonimów, a ponadto nadawanie im jednoznacznie moralnego i emocjonalnego wydźwięku.
Można
więc w nieskończoność pytać: kto ponosi odpowiedzialność za ofiary na
Majdanie? czyją winą jest śmierć ludzi w Kijowie wysyłanych kolejno pod
ogień strzelającego nie wiadomo skąd snajpera? Czy istnieje związek
między cofnięciem przez kadłubową Radę Najwyższą Ukrainy ustawy
językowej gwarantującej prawa mniejszości oraz wejściem banderowców do
rządy Jaceniuka, a wysuniętym w Donbasie żądaniem przywrócenia praw
językowych, a następnie autonomii? A czy próby atakowania domagających
się autonomii miały wpływ na ogłoszenie niepodległości republik
ludowych?
Pytać można i pytać i choć cząstkowo niekiedy padną odpowiedzi poprawne – to niezmienna pozostaje teza podstawowa, że „zawsze winna jest Rosja!”.
A mimo to pytać trzeba – bo pytania nawet irytujące rozmówcę -
ostatecznie mogą zasiać wątpliwość, w dodatku wyciągając z zakutych łbów
prawdziwe informacje, które gdzieś tam przecież czasem trafiają, tylko
są wypierane i tłumione.
Czym (nie) zagraża nam Rosja?
Podobnie,
choć to niby tak oczywiste – warto dociekać czym i czemu nam niby
zagraża Rosja: jakie to jej terytoria posiadamy? jakich to ustępstw
politycznych czy gospodarczych od nas może wymagać? do jakich paktów
wcielić? słowem – po cholerę my Rosji mielibyśmy być potrzebni, skoro od
dawna kupujemy wyjątkowo drogi gaz, na inną wymianę gospodarczą
politycznie i propagandowo rządzący nami kładą grubą lagę, a poza tym niemal nikt z Rosjan tak naprawdę o Polsce i Polakach już nie myśli i nie pamięta.
Jest to konstatacja smutna tak dla tych, którym się wydaje, że można i trzeba w Polsce tworzyć „partię rosyjską”,
jak i tych, którzy są pewni, że takowa już dawno istnieje. Otóż w tym
przypadku to mądrość ludowa, cwaniactwo szwagra i rozsądek pani z magla
wygrywają. Ci nosiciele nieuświadomionej pamięci historycznej czują, że w
obecnej sytuacji lepiej by było, gdyby wielcy tego świata za często
sobie o Polsce nie przypominali, nie ważne, chwaląc, ganiąc czy grożąc.
O
ile bowiem można by np. wskazać bezpośrednie i doraźne korzyści z jak
najlepszych stosunków, zwłaszcza z Białorusią, o tyle z Rosją póki co
tak łączy, jak i dzieli nas w istocie niewiele, jeśliby wyciszyć
propagandowe krzyki dobiegające z Warszawy, a następnie powrócić do
normalności, korzystnej przynajmniej dla pewnej grupy naszych
producentów do niedawna działających na rynku rosyjskim. Ewentualna
budowa lepszych relacji, tak ekonomicznych (zwłaszcza jeśli chodzi o
energetykę), jak i politycznych – mogłaby być dopiero pieśnią
przyszłości. Nie znaczy, że niemożliwą – skoro właśnie Polsce i Polakom
potrzebną.
Wystarczy
odpowiedzieć sobie i innym, którzy zechcą słuchać – na tytułowe pytanie
i powoli można będzie przechodzić do zastanowienia się: skoro wiemy ile
możemy stracić, to możemy sprawdźmy też ile moglibyśmy zyskać na
zaprzestaniu idiotycznego „powstrzymywania Putina”?Temat do dyskusji to
może nie tyle przedwczesny, co niemal niemożliwy – przynajmniej w
telewizji. U szwagra na imieninach za to jak najbardziej – do
rozpoczęcia.
Konrad Rękas
!
USA przez 40 lat poprzez Radio wolna Europa kontaktowała się z tak zwanymi krajami socjalistycznymi sącząc jad żydo- propagandy !!!
!
A ROSJA CAŁKOWICIE OLAŁA KRAJE SŁOWIANSKIE ! zostawiając na pastwę żydo-propagandy kraje Słowiańskie w Europie !!! skutek ? skutek jest taki ze propagandowo Rosja przegrywa ze zmasowanym żydowskim atakiem medialnym !!!!
!
Rosja ma pieniądze i warunki by stworzyć swoje ośrodki propagandy
[ TV satelite Portale internetowe ! radio ! ] a nie robi praktycznie NIC
potencjał w krajach Słowiańskich jest by sie razem wspierać !!!!!
!
TAK JAK ŻYDOSTWO ! wpiera żydów na całym świecie !!
!
Ireneusz Tadeusz Słowianin lach ! POLSKA KRAJEM NEUTRALNYM !!!