Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

piątek, 24 lutego 2023

Siekierka szynowa typu Tautušiaų





Podczas rodzinnego spaceru po lesie pięciolatek znalazł siekierkę z epoki brązu

26 listopada 2022


Rodzina z pięcioletnim synem wybrała się na spacer do lasu. Wzięli wykrywacze metali. Znaleźli siekierkę z epoki brązu. Nie jest to ich pierwsze znalezisko. - Wykopaliśmy już mausera i naboje oraz średniowieczny grot. Za każdym razem towarzyszą nam niezwykłe emocje, bo nigdy nie wiadomo, co może być pod ziemią - mówi Karolina Siodłowska, mama Kuby.


"Baza źródłowa dla badań nad bronią obuchową z terenu Lubelszczyzny wzbogaciła się o kolejny niezwykle cenny egzemplarz. Sensacyjnego odkrycia dokonała rodzinna grupa poszukiwaczy - w lesie, w rejonie jeziora Mytycze położonego w pobliżu Ostrowa Lubelskiego. Znaleziony zabytek wykazuje cechy formalne i stylistyczne, które pozwalają identyfikować go z epoką brązu. Jest to siekiera z brązu, którą datować można na około połowę ostatniego tysiąclecia przed naszą erą" - poinformował w komunikacie Lubelski Wojewódzki Konserwator Zabytków.








Zabytek odkryto za pomocą wykrywacza metali na terenie kompleksu leśnego w miejscowości Rozkopaczew w gminie Ostrów Lubelski. Dokonała tego rodzina z pięcioletnim synem.

- Zawsze chciałam mieć wykrywacz metali. Kilka lat temu dostałam taki na urodziny i wtedy zaczęliśmy z mężem i synem "penetrować" lasy w poszukiwaniu "skarbów" - opowiada Karolina Siodłowska, odkrywczyni, mama Kuby.

Jakiś czas temu ponownie wybrali się do lasu z wykrywaczami metali. - Mąż i syn swoim małym wykrywaczem namierzyli sygnał i wyciągnęli siekierę - wspomina pani Karolina.







"Obie siekiery wykonane zostały najprawdopodobniej ze stopu miedzi z cyną. Powierzchnie siekier pokryte są zielonkawo-szarą patyną. Na powierzchni egzemplarza z Rozkopaczewa widoczne są miejscowe wżery. Zabytki posiadają bardzo zbliżone wymiary i proporcje. Ich cechą wspólną są szerokie, łopatkowe ostrza, trzony masywne z szerokimi dwoma podniesionymi brzegami, tępo kończone obuchy. Na brzegach obu wyrobów dostrzec można wyraźne szwy odlewnicze, co świadczy o ich wytworzeniu w matrycy, glinianej lub woskowej" - opisuje Lubelski Wojewódzki Konserwator Zabytków.



Wstępna analiza obu zabytków pozwala już teraz identyfikować je z epoką brązu.

"Broń tego rodzaju łączona jest z kręgiem kultury wschodniobałtyjskiej. Obie siekiery można uznać jako wyroby importowane, pochodzące prawdopodobnie z terenu północno - wschodniej Polski lub Litwy i datować je można na III-IV okres epoki brązu" - wyjaśnia Lubelski Wojewódzki Konserwator Zabytków.


- Sami byliśmy zaskoczeni znaleziskiem. Do tej pory przeszukiwaliśmy miejsca, w których wiedzieliśmy, że trwały tam działania wojenne. Udało nam się trafić na mausera i 700 sztuk amunicji, a okazuje się, że w takich miejscach można też wykopać średniowieczny grot, a nawet siekierkę z epoki brązu - cieszy się pani Karolina.


Jak podkreśla, wszystkich znalezisk dokonują legalnie, po uzyskaniu wcześniejszej zgody od konserwatora zabytków na przeszukanie terenu z wykrywaczem metali.



"To wyjątkowa rzadkość"

Jak informują w komunikacie eksperci, powyższy typ metalowych siekier posiada liczne analogie znalezisk z terenu południowej i wschodniej strefy Morza Bałtyckiego. 

"Na obszarze Polski południowej i wschodniej siekiery typu Tautušiaų nadal jednak stanowią wyjątkową rzadkość. W literaturze przedmiotu panuje pogląd, że zbyt silne rozszerzenie ostrza, specyficzne dla tego typu metalowych siekierek, nie ułatwiało zastosowania tych form do pracy. Wyraźna staranność i estetyka wykonania, wydaje się być natomiast charakterystyczną cechą siekierek reprezentacyjnych, używanych jako broń, bądź przeznaczonych do celów kultowych. Przedmioty te, z uwagi na użyty do ich wytworzenia materiał i na funkcję, musiały przedstawiać w ówczesnej epoce bardzo wysoką wartość materialną" - podkreśla Lubelski Wojewódzki Konserwator Zabytków.



Odkryta w Rozkopaczewie siekiera zostanie przekazana do Muzeum Narodowego w Lublinie, w którym znajduje się okaz z Radzica Starego.


----

2023

Niebywałe odkrycie w gminie Prostki.




















https://tvn24.pl/ciekawostki/rozkopaczew-poszli-na-rodzinny-spacer-dokonali-sensacyjnego-odkrycia-piecioletni-kuba-z-rodzicami-wykopali-siekierke-z-epoki-brazu-6226480


https://gazetaolsztynska.pl/910680,Niebywale-odkrycie-w-gminie-Prostki-Wykopali-skarb.html


Wyzyskiwana siła robocza stojąca za sztuczną inteligencją
















AUTORZY:

ADRIENNE WILLIAMS, 
MILAGROS MICELI I 
TIMNIT GEBRU


13 PAŹDZIERNIKA 2022 R



Adrienne Williams i Milagros Miceli są naukowcami w Instytucie Distributed AI Research (DAIR). Timnit Gebru jest założycielem i dyrektorem wykonawczym instytutu. Wcześniej była współprzewodniczącą zespołu badawczego Ethical AI w Google.

Społeczeństwo rozumie sztuczną inteligencję (AI) w dużej mierze kształtowane przez popkulturę — ​​przeboje filmowe, takie jak „Terminator” i ich scenariusze zagłady, w których maszyny stają się zbuntowane i niszczą ludzkość. Ten rodzaj narracji AI przyciąga również uwagę serwisów informacyjnych: inżynier Google, który twierdzi , że jego chatbot jest świadomy, był jednym z najczęściej dyskutowanych wiadomości związanych z AI w ostatnich miesiącach, docierając nawet do Stephena Colbertamilionów widzów. Ale idea superinteligentnych maszyn z własnym działaniem i mocą decyzyjną jest nie tylko daleka od rzeczywistości — odwraca naszą uwagę od rzeczywistych zagrożeń dla ludzkiego życia związanych z rozwojem i wdrażaniem systemów sztucznej inteligencji. Podczas gdy opinia publiczna jest rozpraszana przez widmo nieistniejących, czujących maszyn, armia prekaryzowanych pracowników stoi dziś za rzekomymi osiągnięciami systemów sztucznej inteligencji.

Wiele z tych systemów zostało opracowanych przez międzynarodowe korporacje zlokalizowane w Dolinie Krzemowej, które konsolidują władzę na skalę, która, jak zauważa dziennikarz Gideon Lewis-Kraus , jest prawdopodobnie bezprecedensowa w historii ludzkości. Dążą do stworzenia autonomicznych systemów, które pewnego dnia będą w stanie wykonywać wszystkie zadania, które mogą wykonywać ludzie, a nawet więcej, bez wymaganych wynagrodzeń, świadczeń lub innych kosztów związanych z zatrudnianiem ludzi. Chociaż ta utopia dyrektorów korporacji jest daleka od rzeczywistości, marsz mający na celu próbę jej urzeczywistnienia stworzył globalną podklasę, wykonującą to, co antropolog Mary L. Gray i socjolog Siddharth Suri nazywają pracą duchów: bagatelizowana ludzka praca napędzająca „AI .

Firmy technologiczne, które określiły się jako „AI first”, polegają na ściśle nadzorowanych pracownikach na zlecenie, takich jak osoby zajmujące się etykietami danych, kierowcy dostarczający przesyłki i moderatorzy treści. Startupy zatrudniają nawet ludzi do podszywania się pod systemy AI, takie jak chatboty, ze względu na presję ze strony inwestorów venture capital, aby włączyli tak zwaną sztuczną inteligencję do swoich produktów. W rzeczywistości londyńska firma venture capital MMC Ventures przeprowadziła ankietę wśród 2830 startupów zajmujących się sztuczną inteligencją w UE i stwierdziła, że ​​40% z nich nie wykorzystywało sztucznej inteligencji w znaczący sposób.

Daleko od wyrafinowanych, czujących maszyn przedstawianych w mediach i popkulturze, tak zwane systemy sztucznej inteligencji są napędzane przez miliony słabo opłacanych pracowników na całym świecie, wykonujących powtarzalne zadania w niepewnych warunkach pracy. W przeciwieństwie do „badaczy sztucznej inteligencji”, którzy w korporacjach z Doliny Krzemowej otrzymują sześciocyfrowe pensje, ci wyzyskiwani pracownicy są często rekrutowani spośród zubożałych populacji i otrzymują wynagrodzenie zaledwie 1,46 dolara za godzinę po opodatkowaniu. Mimo to wyzysk pracowników nie jest głównym tematem dyskursu dotyczącego etycznego rozwoju i wdrażania systemów sztucznej inteligencji. W tym artykule podajemy przykłady wyzysku pracowników napędzającego tak zwane systemy AI i argumentujemy, że wspieranie ponadnarodowych wysiłków organizowania pracowników powinno być priorytetem w dyskusjach dotyczących etyki AI.

Piszemy to jako ludzie blisko związani z pracą związaną ze sztuczną inteligencją. Adrienne jest byłym dostawcą i organizatorem Amazona, który doświadczył szkód związanych z nadzorem i nierealistycznymi limitami ustalonymi przez zautomatyzowane systemy. Milagros jest badaczem, który ściśle współpracował z pracownikami zajmującymi się danymi, zwłaszcza z adnotatorami danych w Syrii, Bułgarii i Argentynie. A Timnit jest badaczem, który spotkał się z odwetem za odkrycie i poinformowanie o szkodach systemów sztucznej inteligencji.
Traktowanie pracowników jak maszyny

Wiele z tego, co jest obecnie określane jako sztuczna inteligencja, to system oparty na statystycznym uczeniu maszynowym, a dokładniej na głębokim uczeniu się za pośrednictwem sztucznych sieci neuronowych, metodologii, która wymaga ogromnych ilości danych do „uczenia się”. Ale około 15 lat temu, przed rozpowszechnieniem się pracy na zlecenie, systemy głębokiego uczenia były uważane za akademicką ciekawostkę, dostępną tylko dla kilku zainteresowanych badaczy.

Jednak w 2009 roku Jia Deng i jego współpracownicy opublikowali zbiór danych ImageNet, największy w tamtym czasie zestaw danych obrazów z etykietami, składający się z obrazów zeskrobanych z Internetu i oznaczonych za pomocą nowo wprowadzonego przez Amazon mechanicznego Turkaplatforma. Amazon Mechanical Turk, pod hasłem „sztuczna sztuczna inteligencja”, spopularyzował zjawisko „pracy tłumu”: dużych ilości czasochłonnej pracy podzielonej na mniejsze zadania, które mogą szybko wykonać miliony ludzi na całym świecie. Wraz z wprowadzeniem Mechanical Turk trudne zadania stały się nagle wykonalne; na przykład ręczne etykietowanie miliona obrazów może być automatycznie wykonywane przez tysiąc anonimowych osób pracujących równolegle, z których każda oznacza tylko tysiąc obrazów. Co więcej, była to cena, na którą stać było nawet uniwersytet: pracownicy społecznościowi otrzymywali wynagrodzenie za wykonane zadanie, które mogło wynosić zaledwie kilka centów .
„Tak zwane systemy sztucznej inteligencji są napędzane przez miliony słabo opłacanych pracowników na całym świecie, wykonujących powtarzalne zadania w niepewnych warunkach pracy”.


Po zbiorze danych ImageNet przeprowadzono konkurs ImageNet Large Scale Visual Recognition Challenge , w ramach którego naukowcy wykorzystali zbiór danych do trenowania i testowania modeli wykonujących różne zadania, takie jak rozpoznawanie obrazu: opisywanie obrazu typem obiektu na obrazie, takim jak drzewo lub Kot. Podczas gdy modele nieoparte na głębokim uczeniu wykonywały te zadania z najwyższą dokładnością w tamtym czasie, w 2012 roku architektura oparta na głębokim uczeniu, nieformalnie nazwana AlexNetuzyskał znacznie wyższy wynik niż wszystkie inne modele. To katapultowało modele oparte na głębokim uczeniu się do głównego nurtu i doprowadziło nas do dnia dzisiejszego, w którym modele wymagające dużej ilości danych, określane przez nisko opłacanych pracowników na całym świecie, są rozpowszechniane przez międzynarodowe korporacje. Oprócz etykietowania danych zebranych z Internetu, niektóre prace wymagają od pracowników gigów samych danych, wymagając od nich przesyłania selfie, zdjęć przyjaciół i rodziny lub zdjęć otaczających ich obiektów.

Inaczej niż w 2009 roku, kiedy główną platformą crowdworkingową był Amazon Mechanical Turk, obecnie następuje eksplozja firm zajmujących się etykietowaniem danych. Firmy te pozyskują od dziesiątek do setek milionów funduszy typu venture capital, podczas gdy szacuje się, że firmy zajmujące się etykietowaniem danych zarabiają średnio 1,77 USD na jednym zadaniu . Interfejsy etykietowania danych ewoluowałytraktować pracowników społecznościowych jak maszyny, często przypisując im wysoce powtarzalne zadania, obserwując ich ruchy i karząc odchylenia za pomocą zautomatyzowanych narzędzi. Dziś, dalekie od wyzwań akademickich, duże korporacje, które twierdzą, że są „najpierw AI”, są napędzane przez tę armię nisko opłacanych pracowników na zlecenie, takich jak pracownicy danych, moderatorzy treści, pracownicy magazynów i kierowcy dostawczy.

Na przykład moderatorzy treści są odpowiedzialni za znajdowanie i oznaczanie treści uznanych za nieodpowiednie dla danej platformy. Są nie tylko niezbędnymi pracownikami, bez których platformy mediów społecznościowych byłyby całkowicie bezużyteczne, ale ich praca oznaczająca różne rodzaje treści jest również wykorzystywana do szkolenia zautomatyzowanych systemów mających na celu oznaczanie tekstów i obrazów zawierających mowę nienawiści, fałszywe wiadomości, przemoc lub inne rodzaje treści które naruszają zasady platform. Pomimo kluczowej roli, jaką moderatorzy treści odgrywają zarówno w zapewnianiu bezpieczeństwa społeczności internetowych, jak i szkoleniu systemów sztucznej inteligencji, często otrzymują nędzne wynagrodzenie podczas pracy dla gigantów technologicznych i są zmuszani do wykonywania traumatycznych zadań, będąc pod ścisłą obserwacją.

Każdy film o morderstwie, samobójstwie, napaści na tle seksualnym lub wykorzystywaniu dzieci, który nie trafił na platformę, został obejrzany i oznaczony przez moderatora treści lub zautomatyzowany system przeszkolony na podstawie danych, które najprawdopodobniej zostały dostarczone przez moderatora treści. Pracownicy wykonujący te zadania cierpią na lęk, depresję i zespół stresu pourazowego z powodu ciągłego narażenia na te przerażające treści.

Oprócz doświadczania traumatycznego środowiska pracy z nieistniejącym lub niewystarczającym wsparciem w zakresie zdrowia psychicznego, pracownicy ci są monitorowani i karani, jeśli odbiegają od wyznaczonych im powtarzalnych zadań. Na przykład moderatorzy treści Sama, zatrudnieni przez Meta w Kenii, są monitorowani za pomocą oprogramowania monitorującego, aby mieć pewność, że podejmują decyzje dotyczące przemocy w filmach w ciągu 50 sekund, niezależnie od długości filmu lub tego, jak bardzo jest on niepokojący. Niektórzy moderatorzy treści obawiają się , że niezastosowanie się do tego może skutkować rozwiązaniem umowy po kilku naruszeniach. „Dzięki nadaniu priorytetu szybkości i wydajności” — donosi Time Magazine„ta polityka może wyjaśniać, dlaczego filmy zawierające mowę nienawiści i podżeganie do przemocy pozostały na platformie Facebooka w Etiopii”.

Podobnie jak platformy mediów społecznościowych, które nie funkcjonowałyby bez moderatorów treści, konglomeraty e-commerce, takie jak Amazon, są prowadzone między innymi przez armie pracowników magazynów i dostawców. Podobnie jak moderatorzy treści, pracownicy ci zarówno utrzymują funkcjonalność platform, jak i dostarczają dane do systemów sztucznej inteligencji, których Amazon może pewnego dnia użyć, aby je zastąpić: roboty przechowujące paczki w magazynach i samojezdne samochody, które dostarczają te paczki klientom. W międzyczasie pracownicy ci muszą wykonywać powtarzalne zadania pod presją ciągłego nadzoru — zadania, które czasami narażają ich życie i często skutkują poważnymi urazami układu mięśniowo-szkieletowego.
„Interfejsy etykietowania danych ewoluowały, aby traktować pracowników społecznościowych jak maszyny, często zlecając im wysoce powtarzalne zadania, obserwując ich ruchy i karząc odchylenia za pomocą zautomatyzowanych narzędzi”.


Pracownicy magazynu Amazon są śledzeni za pomocą kamer i skanerów inwentaryzacyjnych, a ich wydajność jest mierzona w stosunku do czasu, jaki menedżerowie określają dla każdego zadania, na podstawie zbiorczych danych od wszystkich osób pracujących w tym samym obiekcie. Czas wolny od przypisanych im zadań jest śledzony i wykorzystywany do dyscyplinowania pracowników .
Dołącz do nas na Instagramie na żywo o 17:15 w środę, 1 marca, aby uzyskać ekskluzywny wywiad z autorem Pankajem Mishrą.



Podobnie jak pracownicy magazynów, kierowcy dostarczający Amazon są również monitorowani przez zautomatyzowane systemy nadzoru: aplikacja o nazwie Mentor podlicza wyniki na podstawie tak zwanych naruszeń. Nierealistyczne oczekiwania Amazona dotyczące czasu dostawy zmuszają wielu kierowców do podejmowania ryzykownych działań , aby zapewnić dostarczenie określonej liczby paczek na dany dzień. Na przykład czas potrzebny na zapięcie i odpięcie pasa bezpieczeństwa około 90-300 razy dziennie wystarczy, aby opóźnić trasę. Adrienne i wielu jej kolegów zapięło pasy bezpieczeństwa za plecami, tak że systemy nadzoru zarejestrowały, że jechali z zapiętymi pasami, bez zwalniania przez rzeczywistą jazdę z zapiętymi pasami.

W 2020 r. kierowcy Amazon w USA odnieśli obrażenia prawie o 50% częściej niż ich odpowiednicy w United Parcel Service. W 2021 r. kierowcy Amazon odnieśli obrażenia w tempie 18,3 na 100 kierowców , co oznacza wzrost o prawie 40% w porównaniu z rokiem poprzednim. Warunki te są niebezpieczne nie tylko dla kierowców dostawczych — piesi i pasażerowie samochodów zginęli lub zostali ranni w wypadkach z udziałem dostawców Amazon. Niektórzy kierowcy w Japonii niedawno zrezygnowali z pracy w proteście, ponieważ twierdzą, że oprogramowanie Amazon wysyła ich na „niemożliwe trasy”, co prowadzi do „nieuzasadnionych żądań i długich godzin pracy”. Jednak pomimo tych wyraźnych szkód Amazon nadal traktuje swoich pracowników jak maszyny.

Oprócz śledzenia swoich pracowników za pomocą skanerów i kamer, w zeszłym roku firma wymagała od kierowców dostawczych w USA podpisania formularza „ zgody biometrycznej ”, przyznając Amazonowi pozwolenie na używanie kamer zasilanych sztuczną inteligencją do monitorowania ruchów kierowców – rzekomo w celu ograniczenia podczas rozproszonej jazdy lub przekraczania prędkości i upewnij się, że zapinasz pasy bezpieczeństwa. Rozsądne jest, aby pracownicy obawiali się, że rozpoznawanie twarzy i inne dane biometryczne mogą zostać wykorzystane do doskonalenia narzędzi nadzoru pracowników lub dalszego szkolenia sztucznej inteligencji, która pewnego dnia może je zastąpić. Niejasne sformułowania w formularzach zgody pozostawiają dokładny cel do interpretacji, a pracownicy podejrzewali już wcześniej niechciane wykorzystanie ich danych (chociaż Amazon temu zaprzeczył).

Przemysł sztucznej inteligencji działa kosztem tych nisko opłacanych pracowników, którzy są trzymani na niepewnych stanowiskach, co utrudnia, przy braku uzwiązkowienia, wycofywanie się z nieetycznych praktyk lub domaganie się lepszych warunków pracy z obawy przed utratą pracy nie może sobie pozwolić na przegraną. Firmy upewniają się, że zatrudniają ludzi z biednych i zaniedbanych społeczności, takich jak uchodźcy , więźniowie i inne osoby z niewielkimi możliwościami zatrudnienia , często zatrudniając ich za pośrednictwem firm zewnętrznych jako wykonawców , a nie jako pełnoetatowych pracowników. Chociaż więcej pracodawców powinno zatrudniać osoby z grup szczególnie wrażliwych, takich jak ta, niedopuszczalne jest robienie tego w sposób drapieżny, bez żadnej ochrony.
„Badacze zajmujący się etyką sztucznej inteligencji powinni analizować szkodliwe systemy sztucznej inteligencji zarówno jako przyczyny, jak i konsekwencje niesprawiedliwych warunków pracy w branży”.


Zadania znakowania danych są często wykonywane z dala od siedziby międzynarodowych korporacji „AI first” w Dolinie Krzemowej — od Wenezueli , gdzie pracownicy oznaczają dane dla systemów rozpoznawania obrazu w pojazdach samojezdnych, po Bułgarię , gdzie syryjscy uchodźcy zasilają systemy rozpoznawania twarzy za pomocą selfie oznaczone według kategorii rasy, płci i wieku. Zadania te są często zlecane pracownikom o niepewnej sytuacji zawodowej w krajach takich jak Indie, Kenia, Filipiny czy Meksyk. Pracownicy często nie mówią po angielsku, ale otrzymują instrukcje w języku angielskim i grozi im wypowiedzenie lub wykluczenie z platform pracy grupowej, jeśli nie w pełni rozumieją zasady.

Te korporacje wiedzą, że zwiększona siła robocza spowolniłaby ich marsz w kierunku rozprzestrzeniania się systemów „AI” wymagających ogromnych ilości danych, wdrażanych bez odpowiedniego badania i łagodzenia ich szkód. Mówienie o czujących maszynach tylko odwraca naszą uwagę od pociągania ich do odpowiedzialności za wyzyskujące praktyki pracy, które napędzają przemysł „AI”.
Pilny priorytet dla etyki AI

Podczas gdy badacze zajmujący się etyczną sztuczną inteligencją, sztuczną inteligencją dla dobra społecznego lub sztuczną inteligencją skoncentrowaną na człowieku skupiali się głównie na „obniżaniu uprzedzeń” danych oraz wspieraniu przejrzystości i uczciwości modeli, tutaj twierdzimy, że zatrzymanie wyzysku siły roboczej w branży sztucznej inteligencji powinno leżeć u podstaw takie inicjatywy. Jeśli korporacjom nie pozwoli się na przykład wykorzystywać siły roboczej od Kenii po Stany Zjednoczone, nie będą one w stanie tak szybko rozprzestrzeniać szkodliwych technologii — ich kalkulacje rynkowe po prostu odradzą im to.

Dlatego opowiadamy się za finansowaniem badań i inicjatyw publicznych, których celem jest odkrycie problemów na styku systemów pracy i sztucznej inteligencji. Badacze etyki AI powinni analizować szkodliwe systemy AI zarówno jako przyczyny, jak i konsekwencje niesprawiedliwych warunków pracy w branży. Badacze i praktycy zajmujący się sztuczną inteligencją powinni zastanowić się nad wykorzystaniem pracowników społecznościowych do rozwoju własnej kariery, podczas gdy pracownicy społecznościowi pozostają w niepewnych warunkach. Zamiast tego społeczność zajmująca się etyką sztucznej inteligencji powinna pracować nad inicjatywami przekazującymi władzę w ręce pracowników. Przykłady obejmują współtworzenie programów badawczych z pracownikami w oparciu o ich potrzeby, wspieranie wysiłków organizacji pracy w różnych regionach geograficznych oraz zapewnianie pracownikom łatwego dostępu do wyników badań, a nie ograniczanie ich do publikacji akademickich. TheDoskonałym tego przykładem jest platforma Turkopticon stworzona przez Lilly Irani i M. Six Silberman, „system aktywistów, który umożliwia pracownikom publikowanie i ocenianie ich relacji z pracodawcami”.

Dziennikarze, artyści i naukowcy mogą pomóc, wyjaśniając związek między wyzyskiem pracowników a szkodliwymi produktami sztucznej inteligencji w naszym codziennym życiu, wspierając solidarność i wsparcie dla pracowników koncertowych i innych wrażliwych populacji pracowników. Dziennikarze i komentatorzy mogą pokazać ogółowi społeczeństwa, dlaczego powinno ich obchodzić adnotator danych w Syrii lub hipernadzorowany sterownik dostawy Amazon w USA. utratę dochodów i pomóc przesunąć igłę w kierunku odpowiedzialności.

Wspieranie ponadnarodowych organizacji pracowniczych powinno znajdować się w centrum walki o „etyczną sztuczną inteligencję”. Chociaż każde miejsce pracy i kontekst geograficzny ma swoje własne specyfiki, wiedza o tym, jak pracownicy w innych lokalizacjach omijali podobne problemy, może służyć jako inspiracja dla lokalnych wysiłków organizacyjnych i związkowych. Na przykład osoby odpowiedzialne za etykietowanie danych w Argentynie mogłyby uczyć się na podstawie niedawnych wysiłków uzwiązkowieniowych moderatorów treści w Kenii lub pracowników Amazon Mechanical Turk organizujących się w USA i vice versa. Co więcej, zrzeszeni w związkach pracownicy w jednym miejscu geograficznym mogą opowiadać się za swoimi bardziej niepewnymi odpowiednikami w innym, jak w przypadku Alphabet Workers Union, która obejmuje zarówno wysoko opłacanych pracowników w Dolinie Krzemowej, jak i nisko opłacanych wykonawców zewnętrznych na obszarach wiejskich.
„Ten rodzaj solidarności między wysoko opłacanymi pracownikami technicznymi a ich gorzej opłacanymi odpowiednikami – którzy znacznie przewyższają ich liczebnie – to koszmar dyrektora generalnego ds. technologii”.


Ten rodzaj solidarności między wysoko opłacanymi pracownikami technologicznymi a ich gorzej opłacanymi odpowiednikami — którzy znacznie przewyższają ich liczebnie — jest koszmarem dyrektora generalnego ds. technologii. Podczas gdy korporacje często traktują swoich pracowników o niskich dochodach jako pracowników jednorazowego użytku, bardziej obawiają się utraty pracowników o wysokich dochodach, którzy mogą szybko zamienić pracę u konkurencji. W ten sposób wysoko opłacanym pracownikom pozwala się na znacznie dłuższą smycz podczas organizowania się, zrzeszania się i wyrażania rozczarowania kulturą i polityką firmy. Mogą wykorzystać to zwiększone bezpieczeństwo, aby wspierać swoich gorzej opłacanych kolegów pracujących w magazynach, dostarczających paczki lub etykietujących dane. W rezultacie wydaje się, że korporacje wykorzystują wszelkie dostępne narzędzia, aby odizolować te grupy od siebie.

Emily Cunningham i Maren Costa stworzyły rodzaj solidarności między pracownikami, który przeraża prezesów firm technologicznych. Obie kobiety pracowały łącznie przez 21 lat jako projektantki doświadczeń użytkowników w centrali Amazon w Seattle. Wraz z innymi pracownikami korporacji Amazon byli współzałożycielami Amazon Employees for Climate Justice (AECJ) . W 2019 roku ponad 8700 pracowników Amazon publicznie podpisało się pod listem otwartym skierowanym do Jeffa Bezosa i rady dyrektorów firmy, domagając się przywództwa w dziedzinie klimatu i konkretnych kroków, które firma musiała wdrożyć, aby dostosować się do nauki o klimacie i chronić pracowników. W tym samym roku AECJ zorganizował pierwszy strajk pracowników korporacyjnych w historii Amazona. Grupa twierdzi, że ponad 3000 pracowników Amazon wyszło na cały świat w solidarności z kierowanym przez młodzież Światowym Strajkiem Klimatycznym.

Amazon zareagował, ogłaszając zobowiązanie klimatyczne , zobowiązanie do osiągnięcia zerowej emisji dwutlenku węgla netto do 2040 r. — 10 lat przed paryskim porozumieniem klimatycznym. Cunningham i Costa twierdzą, że zostali ukarani dyscyplinarnie i zagrożono im zwolnieniem po strajku klimatycznym – ale dopiero gdy AECJ zorganizowało akcje mające na celu wspieranie solidarności z nisko opłacanymi pracownikami, faktycznie zostali zwolnieni. Kilka godzin po tym, jak inny członek AECJ wysłał zaproszenie do kalendarza zapraszające pracowników korporacyjnych do wysłuchania panelu pracowników magazynów omawiających tragiczne warunki pracy, z jakimi mieli do czynienia na początku pandemii, Amazon zwolnił Costę i Cunninghama. Krajowa Rada ds. Stosunków Pracy uznała, że ​​ich zwolnienia były nielegalne, a firma później rozliczała się z obiema kobietami za nieujawnione kwoty. Ten przypadek pokazuje, gdzie leżą obawy dyrektorów: niezachwiana solidarność pracowników o wysokich dochodach, którzy postrzegają pracowników o niskich dochodach jako swoich towarzyszy.

W tym świetle wzywamy badaczy i dziennikarzy, aby również skupiali wkład pracowników o niskich dochodach w uruchamianiu silnika „AI” i przestali wprowadzać opinię publiczną w narracje o w pełni autonomicznych maszynach z ludzką sprawczością. Maszyny te są budowane przez armie słabo opłacanych robotników na całym świecie. Mając jasne zrozumienie wyzysku pracowników stojącego za obecnym rozprzestrzenianiem się szkodliwych systemów sztucznej inteligencji, opinia publiczna może opowiadać się za silniejszą ochroną pracy i realnymi konsekwencjami dla podmiotów, które je łamią.

https://www.noemamag.com/the-exploited-labor-behind-artificial-intelligence/?fbclid=IwAR3_2lKXnzXQdWvEH6sHsy5ACIbfBHi9cYiF6TxSO-WNvLJc5PGWHRKINmQ




czwartek, 23 lutego 2023

Technologia czytania w myślach






przedruk
tłumaczenie automatyczne

8 luty 2023


LOBALIŚCI BĘDĄ KONTROLOWAĆ MYŚLI: POWIEMY JAK


Globaliści opracowują technologie czytania w myślach i kontrolowania aktywności umysłowej ludzi. Nie pozwolimy sobie „myśleć źle”. A ci, którzy się odważą, zostaną stłumieni.
Wyskoczyło jak...

Jak to często bywa w przypadku Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) w Davos , bardzo interesujące, a nawet sensacyjne rzeczy, które są tam omawiane, często wychodzą na jaw znacznie później niż zakończenie tego „zgromadzenia” globalistycznej elity. Tak też stało się w tym roku. Breitbart , niesystemowy portal informacyjny, ujawnia niektóre ważne wydarzenia WEF, które odbyły się w styczniu, które były ukryte przed prasą ogólną i które ujawniają prawdziwe intencje globalistów. George Orwell, jak mówią, odpoczywa: globaliści opracowują technologie czytania w myślach - aby kontrolować wszystkich i wszystko.

Okazuje się, że między innymi tym razem w Davos odbył się niezbyt rozreklamowany panel dyskusyjny „Czy jesteś gotowy na przejrzystość mózgu?” (Czy jesteś gotowy na przejrzystość mózgu?). Jedna z prelegentek WEF, Nita Farahany, profesor Duke University (USA, Karolina Północna), przedstawiła „technologię, która pozwala globalistycznej elicie aresztować obywateli za złe myśli”. Ta technologia będzie w stanie wykorzystać dane fal mózgowych do udowodnienia „przestępstwa”. Oznacza to, że własne myśli danej osoby mogą zostać wykorzystane jako dowód przeciwko niej w sądzie. Ponadto monitorowanie fal mózgowych pozwala pracodawcom określić, jak ciężko pracują ich pracownicy, czy są rozproszeni, a nawet czy mają „uczucia miłości” do współpracowników.
Podążaj zawsze, podążaj wszędzie...

Nita Farahani, znana w swoim otoczeniu naukowiec i etyk prawniczy, wyjaśniła, w jaki sposób dane o falach mózgowych zebrane przez specjalne urządzenie mogą być wykorzystane przez kierownictwo prywatnych firm do „zwiększenia produktywności” pracowników i pomocy agencjom rządowym „w walce z przestępczością”.

Mówimy o urządzeniu, które ma nawet swoją nazwę. To jest elektroencefalograf MN8 wyprodukowany przez firmę Emotiv w San Francisco. Wygląda jak zestaw eleganckich słuchawek bezprzewodowych, które mogą niemal niezauważalnie leżeć w uchu człowieka przez cały dzień pracy i to według twórców urządzenia jest główną zaletą: ty i wszyscy wokół zapominasz, że masz na sobie urządzenie, które „śledzi fale mózgowe pod kątem oznak stresu, skupienia i uwagi”.


Nie mówimy o wszczepionych urządzeniach. Są to urządzenia, takie jak inteligentne bransoletki dla twojego mózgu, które mogą rejestrować stany emocjonalne twojego umysłu, proste kształty, które możesz wymyślić, a nawet twarze

— powiedziała Nita Farahani. Zauważyła jednak, że kierowana przez nią grupa naukowców „nie potrafi jeszcze dosłownie rozszyfrować złożonych myśli”. Nie jest to jednak odległe.

„W 5000 firm na całym świecie pracodawcy już monitorują aktywność fal mózgowych swoich pracowników, aby sprawdzić ich poziom zmęczenia” – powiedziała. Farahani podał przykład jednej z największych firm wydobywczych, w której pracownicy noszą kaski i podobne do bejsbolówek urządzenia wykrywające zmęczenie. Co prawda nie mówiła nic o złagodzeniu warunków pracy, które w pierwszej kolejności prowadzi do przepracowania pracowników. Chodziło o zmęczenie, wyłącznie jako najważniejszy wskaźnik wydajności. Tylko to interesuje ponadnarodowe korporacje, które postrzegają ludzi jako źródło zysku.


Monitorowanie wydajności jest częścią tego, co stało się normą w miejscu pracy,

— powiedział Farahani.



zbrodnicze myśli

Inny niesystemowy portal NewsPunch przekazuje treść prezentacji wideo prezentowanej w Davos przez Nitę ​​Farahani.

Jeden z odcinków tego filmu przedstawia sytuację w miejscu pracy, w której pracownica martwi się, że jej pracodawca wykrywa jej „uczucia miłosne” do kolegi, czytając dane dotyczące jej fal mózgowych. W następnej scenie władze pokazują w sądzie dane fal mózgowych pracowników, aby znaleźć „wspólników oszustwa w biurze”.

Oznacza to, że w tym przypadku monitorowanie myśli osoby jest używane jako narzędzie represji. Celem zademonstrowania tej „dystopijnej przyszłości czytania w myślach było podkreślenie pozytywnych przypadków użycia technologii monitorowania mózgu”.


Nie tylko możesz stwierdzić, czy dana osoba zwraca uwagę lub czy jej umysł wędruje, ale możesz też powiedzieć, na co zwraca uwagę. Dzieje się tak niezależnie od tego, czy pracownik wykonuje jakieś podstawowe zadania… czy przesiaduje na portalach społecznościowych,

— powiedział Farahani.

W związku z tym NewsPunch zadaje pytanie: co zrobiliby np. szefowie dużych firm technologicznych, gdyby przy użyciu tej technologii odkryli, że pracują dla nich zwolennicy Trumpa?


Czy można wątpić, że następnego dnia życie tych pracowników ległoby w gruzach?

pyta NewsPunch.

 
Entuzjazm szaleńca

Niesystemowa prasa amerykańska zauważa, że ​​„marzyciele” z Davos udają, że zależy im, by ta technologia nie stała się represyjna.


Dobrze wykonana neurotechnologia ma niesamowitą obietnicę. Ale może to być najbardziej represyjna technologia, jaką kiedykolwiek szeroko wdrożyliśmy w społeczeństwie. Wciąż mamy szansę to naprawić... Możemy dokonać wyboru, aby go właściwie wykorzystać. Możemy wybrać coś, co wzmacnia ludzi,

– powiedział żałośnie Farahani.

Tymczasem, jak pisze inny niesystemowy amerykański portal Futurism , „jej entuzjazm dla tej koszmarnej technologii jest odrażający, ale całkiem zgodny z istotą WEF”:


Najbardziej złowrogą rzeczą, jaką przedstawia nam Farahani, jest fałszywe twierdzenie, że naszym jedynym wyborem jest wybór między pracodawcami wykorzystującymi technologię monitorowania mózgu do zła, a pracodawcami wykorzystującymi ją w dobry sposób, który rzekomo wzmacnia ludzi.


Innymi słowy, zachodnia prasa niesystemowa nie widzi żadnej trzeciej drogi: nasze myśli nadal będą monitorowane.



Wiercenie w mózgu?

Technologia, o której dyskutowano w Davos, jest nieinwazyjna, to znaczy nie polega na wprowadzaniu odpowiednich sensorów przez czaszkę bezpośrednio do ludzkiego mózgu. Ale uczestnicy dyskusji w Davos stanęli przed dylematem: czy etyczne jest zmuszanie pracowników do stosowania inwazyjnych technologii mózgowych (czyli wstawiania czujników bezpośrednio do mózgu) w celu zwiększenia wydajności ludzi. Zdaniem uczestników dyskusji, jeśli pracownicy zrobią to dobrowolnie, a nie na prośbę pracodawcy, „to zażegnany zostanie dylemat etyczny”. Nie jest jednak jasne, czy skoro pracownicy nie mogą teraz sami podejmować tych decyzji, dlaczego Farahani and Co. uważa, że ​​w przyszłości pracownicy będą mogli dobrowolnie się na to zgodzić?

Jednak jasne jest, dlaczego. Ostatecznie retoryka i arogancki dyskurs Farahaniego na temat wyboru pracowników (pozwolić lub nie pozwolić na wiercenie im czaszki w celu wprowadzenia czujników zwiększających wydajność pracy) służą uspokojeniu i pogodzeniu się z przyszłością, w której powszechne stosowanie coraz bardziej inwazyjnych urządzeń kontroli człowieka stanie się normą”. Globaliści po prostu nie pozostawiają ludziom żadnego wyboru.
Więc co?

Należy wziąć pod uwagę, że dyskusja panelowa w Davos „Are You Ready for Brain Transparency?” przeprowadzono nie przy udziale „kolektywów pracowniczych”, ale w ramach wyselekcjonowanej grupy biznesmenów, inwestorów, ekonomistów i światowych liderów, którzy bez wątpienia będą chcieli dokonać za nas tego „wyboru”. „I czy to ich własne twierdzenia, czy starannie zaaranżowany marketing”, te potworne technologie prawdopodobnie zostaną przedstawione ludziom jako „dobrodziejstwo”, pisze portal Futurism.


Wiadomo, że globaliści chcą, żeby ludzie nie mieli nic i żeby „ludzie byli szczęśliwi”. O tym właśnie dyskutuje się w „pracach” szefa WEF Klausa Schwaba. Teraz globaliści chcą dać pracodawcom i władzom możliwość poznania myśli i osobistych uczuć danej osoby i zniszczyć jej życie za „złe myślenie”.


----


Gandeste:


W znanej historii ludzkości jest najwięcej milionerów i miliarderów. Przytłaczająca większość młodych ludzi jest „doradzana” przez „influencerów”, aby porzucili szkołę i zostali „przedsiębiorcami”, nie dając im prawdziwej podstawy, co to oznacza. Większość ludzi odwiedza strony, które „kupują i sprzedają”, nie wiedząc, co, gdzie, za ile…

W świecie, w którym rozwijanie czegoś, tworzenie, robienie czegoś nie jest już cenione, każdy chce zabierać z jednej strony i dawać drugiej. Na razie ten żart się sprawdza... Za kilka lat jednak bańka pęknie, przedsiębiorcy zobaczą, że nie mają komu sprzedawać, sztuczna inteligencja przejmie procesy dystrybucji, a tak wygląda ta młodzież staną w obliczu faktu, że tak naprawdę nie wiedzą, jak nic nie robić Nie ma podstawowej pracy, nie wie, jak działają rzeczy, bo je tworzy Sztuczna Inteligencja, nie odnajduje już swojego miejsca w społeczeństwie.

Nie zapominaj, że tak staromodni, jak ci młodzi ludzie myślą o nas, to pokolenie 40+ stworzyło tę technologię od podstaw. Następne pokolenie po prostu bierze to i wprowadza w życie!

Długoterminowe myślenie i strategia zostały odłożone na bok, właśnie na rzecz wdrożenia systemu struś-wielbłąd. Państwo zapewni Ci minimum komfortu i wyżywienia, a Ty będziesz posłuszna, zaszczepiona na bieżąco, posłuszna.

Nowy wspaniały świat i Igrzyska Śmierci trwają. Z początku wydawało się, że jest prawie gotowy. Część druga i decydująca część trzecia mają zostać zaprojektowane do 2030 roku.

Autor: Cristian Terran








https://tsargrad.tv/articles/globalisty-budut-kontrolirovat-mysli-rasskazyvaem-kak_720460


https://gandeste.org/analize-si-opinii/cristian-terran-traim-vremurile-care-nu-au-mai-existat-niciodata/127101/?fbclid=IwAR1lTHpOEy64kPX2CBMtGL1uBKLGxxl-2cHmoQwhOrKBSL2ReI1P31S8rt4

poniedziałek, 20 lutego 2023

Niebezpieczne słowa

 

Artykuł dwuznaczny.


Treść nie dwuznaczna.


Dodatek na końcu o inflacji - ni przypiął ni przyłatał - sugeruje, że informacja ma spec znaczenie.

Nie analizuję tu sondażu, tylko artykuł z gazety nt. sondażu.


Pytania sondażowe mogą być tak formułowane, by otrzymać pożądane przez pytającego wyniki.

Różnica 1 punktu procentowego na rzecz jakiejś opcji - przy próbie ok. 1200 osób - ma stanowić dowód świadczący o preferencjach milionów Polaków. 

Słowo "bardziej" lub "mniej" ma rozstrzygać o wszystkim.

Odpowiednio dobrana opinia - w postaci odpowiednio dobranych słów - w artykułach jak poniżej, może u czytających generować określone wnioski.


Wg opinii sformułowanej w artykule - najmniejszym (25%) ze wszystkich lęków Polaków jest strach przed śmiercią (wzrostem śmiertelności z powodu kowida).  


Przypomina mi to komunikaty policji o tym, że "odblaski ratują życie" z pominięciem najbardziej pewnego zalecenia - żeby zejść z drogi, gdy nadjeżdża samochód.



Z sondażowej żonglerki i tak sformułowanych w artykule treści (skrótowo wymienione i porównane) wynika, że Polacy śmierci boją się mniej niż inflacji, uchodźców czy utraty zasobów.


inflacji obawia się 75% 

przeniesienia się wojny do Polski obawia się  42%

wzrostem śmiertelności z powodu kowida 25%



Na pewno tak nie jest.

Chodzi oczywiście o to, że Polacy szacują, że ewentualność przeniesienia się wojny do Polski ma niższe prawdopodobieństwo wystąpienia niż inflacja, która już jest. Więc inflacji bardziej się boją.

Ale to nie wynika z artykułu - i tego się czepiam.

Jestem pewien, że sondaż i artykuły go promujące były starannie przygotowane.



Z sondażu “Rzeczpospolitej” wynika, że 31 proc. Polaków uciekłoby na Zachód, gdyby wojna przeniosła się na nasze terytorium. Za broń chwyciłaby jedna piąta respondentów.

Cytowany przez gazetę prof. Piotr Długosz znaczył, że tocząca się na Ukrainie wojna ma wielostronny wpływ na społeczeństwo. Podkreślił, że "nie chodzi o to, że Polacy odczuwają zbiorowy lęk przed wojną i rozlaniem się konfliktu na terytorium Polski".

– Boimy się utraty zdobytych zasobów, co jest mocno stresujące – powiedział.

Dalej gazeta podaje, że aż 75 proc. Polaków najbardziej obawia się wzrostu cen i inflacji, na drugim miejscu jest strach przed “niszczeniem państwa przez obóz rządzący (56 proc.) i wzmożenia działań antydemokratycznych przez ludzi sprawujących władzę (52 proc.)”.

"Jedne z najwyższych wskaźników (po 42 proc.) dotyczą zwiększenia się fali uchodźców z Ukrainy do Polski i tego, że wojna przeniesie się do Polski" – czytamy.

Czego obawiamy się najmniej?

38 proc. respondentów obawia się wtargnięcia imigrantów na polskie granice z Białorusią, natomiast 37 proc. wzrostu niechęci i wrogości Polaków do ukraińskich uchodźców. Polacy najmniej boją się "powrotu pandemii i wzrostu śmiertelności (25 proc.) oraz pozbawienia Polski suwerenności przez UE (26 proc.)".

Badania zostały zrealizowane na zlecenie Laboratorium Badań Wojny w Ukrainie, działające w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. W badaniu wzięło udział 1145 respondentów powyżej 18. roku życia.

Dane dot. inflacji

Główny Urząd Statystyczny podał, że według wstępnych danych inflacja konsumencka wyniosła 17,2 proc. w ujęciu rocznym w styczniu 2023 r.

"Według wstępnych danych w styczniu 2023 r. ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 17,2 proc. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku. W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług wzrosły o 2,4 proc." - czytamy w komunikacie.








-----




Główna teza wynikająca z treści jest taka, że Polacy nie mają wielkich oporów, by utracić suwerenność na rzecz UE.



Czego obawiamy się najmniej?

pozbawienia Polski suwerenności przez UE



Zauważam:  jest wyraźnie napisane, że "UE pozbawi suwerenności",  a nie, że my się jej zrzekamy po zastanowieniu.

Ponadto - wyrażenie  obawiamy się najmniej    i reszta zdań tak razem sformułowane sugerują, że suwerenność i własne państwo prawie nic dla nas nie znaczą, a to jest kłamstwo, bo własne państwo i zdolność rządzenia się sobą to podstawa wszystkiego. 

To najważniejsza rzecz ze wszystkich. 

Brak suwerenności oznacza mniej lub bardziej jawne ciemiężenie finansowe i w istocie - niewolnictwo - czyli koniec życia.




Jak rozumiemy z treści artykułu powodem może być, że:
  Boimy się utraty zdobytych zasobów


Treść artykułu mówi, że

strach przed “niszczeniem państwa jest mniejszy niże strach przed utratą zdobytych zasobów - czyli np. oszczędności lub wygód (domu, samochodów), bo zasoby to nie to samo co zdrowie, zdolność zarabiania, stabilna sytuacja w pracy i pewne wpływy na konto.


Zasoby to: "pewna ilość czegoś nagromadzona w celu wykorzystania w przyszłości".


To sugestia, że pełny brzuch - teraz i w perspektywie - jest ważniejszy niż suwerenność, czyli wolność i bezpieczeństwo. 

Oczywiście w dłuższej perspektywie - po ewentualnej utracie suwerenności brzuch nie będzie pełen, a zdobyte zasoby zostaną utracone z czasem na rzecz nowego właściciela - bo historia uczy nas, że tak było i będzie zawsze podczas okupacji.

Więc zapewnianie, że "nic nie stracicie na utracie suwerenności" - to kłamstwo. To po co komuś zawłaszczać cudzą suwerenność, skoro nie będzie mógł z władzy uczynić użytku na swoją korzyść finansową ? Korzyść finansowa okupanta zawsze idzie w parze ze stratą finansową okupowanych.
Nie ma innej możliwości. Po to się okupuje, żeby wyzyskiwać bezkarnie.


Jednak najważniejsze pytanie - niby dlaczego ktoś miałby teraz utracić to co zebrał przez lata? 
Tego artykuł nie precyzuje.

U nas nie ma wojny i  postępowanie rządzących wskazuje (patrz: reakcja na rakiety spadłe przy granicy z Ukrainą i dwóch zabitych), że nie zamierzają wywoływać konfliktu z Rosją. 

Mamy najlepszą od dziesięcioleci sytuację gospodarczą i (być może) socjalną, społeczną tj. społeczeństwo jest dość zasobne. Nie jesteśmy biednym krajem, jak np. Ukraina, dominują u nas wysokie światowe standardy życia, czasem lepsze niż w niektórych krajach zachodu, ale jest drogo.



Co więcej - u nas jest demokracja, a nie tyrania. 

Kto ma niby odebrać ludziom ich zasoby? 

Posłowie, wybrani przez naród w powszechnych demokratycznych wyborach??




Jeszcze raz:

z sondażowej żonglerki i tak sformułowanych w artykule treści (skrótowo wymienione i porównane) wynika, że Polacy najbardziej ze wszystkiego obawiają się inflacji - a nie wojny, czy śmierci.


Wszystko postawione na głowie.
















P.S. 

5 marca 2023 - już co innego...

https://dorzeczy.pl/kraj/412753/polacy-nie-chca-walczyc-w-obronie-ojczyzny-zobacz-sondaz.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed



ale... "aż 50%" - nie 100%:

Polacy chcą bronić kraju

W badaniu dla serwisu wPolityce.pl ankietowanym zadano pytanie: "Czy byłbyś gotów walczyć w obronie Polski w razie zagrożenia militarnego?".

Twierdząco odpowiedziało aż 50 proc. badanych – 26 proc. "Zdecydowanie tak" i 24 proc. "Raczej tak". Odmiennego zdania jest 27 proc. badanych – 13 proc. "Zdecydowanie nie" i 14 proc. "Raczej nie".

23 proc. badanych wybrało odpowiedź "Trudno powiedzieć".



Polacy boją się wojny

Jak wskazały badania przeprowadzone pod koniec ubiegłego roku, Polacy obawiają się eskalacji konfliktu na Ukrainie. Ankietowanych zapytano czego boją się w najbliższych miesiącach.

Najwięcej ankietowanych wskazało, że obawia się eskalacji konfliktu na Ukrainie(45,4 proc. badanych). Po 10 miesiącach wojny wciąż nie widać bowiem sygnałów, że konflikt ma się zakończyć.

Drugą najczęściej wybieraną odpowiedzią był wzrost cen (25,9 proc. badanych). Kolejne miejsce zajęły obawy przed "politycznymi awanturami" – 12,7 proc. głosów, co ma szczególne znaczenie w obliczu sporów wewnątrz Zjednoczonej Prawicy, obaw o rozpad koalicji rządzącej i ostrych ataków opozycji na obóz rządzący.




https://dorzeczy.pl/sondaz/407236/w-razie-wojny-31-proc-polakow-uciekloby-na-zachod.html


https://sjp.pwn.pl/slowniki/zas%C3%B3b.html


Mądrość premiera






Że co????!!



trzeba powiedzieć, że pewne treści znalezione w tym artykule zasługują na powielenie i rozpowszechnienie.







Swoje wystąpienie na Światowym Kongresie Kopernikańskim w Toruniu szef rządu zaczął od anegdoty o Albercie Einsteinie. Dotyczy ona studenta, który po zakończonym egzaminie podszedł zaskoczony do profesora i powiedział mu, że pytania są takie same, jak były w zeszłym roku. Einstein odparł: "Tak, to prawda, takie same, ale odpowiedzi są różne".

– W roku 2022 też musieliśmy sobie udzielić nowych odpowiedzi na stare pytania. Pandemia, potem wojna na Ukrainie i potężny kryzys gospodarczy wstrząsnęły całym światem. Dla wielu decyzja Putina o agresji na Ukrainę była tak samo trudna do przyjęcia, jak tezy Kopernika o tym, że Ziemia kręci się wokół Słońca – stwierdził.

– Cieplarniane warunki, w jakich przyszło żyć wielu zachodnim przedstawicielom świata polityki i zachodnim elitom, uśpiły umysły – dodał. Jak tłumaczył, wiele dotychczasowych zasad ekonomii, w tym ta, że "pieniądz łagodzi obyczaje", legło w gruzach. – Kwestionowanie neoliberalizmu traktowano prawie jak kwestionowanie prawa grawitacji – powiedział.

Premier przypomniał, że jego ojciec, Kornel Morawiecki, był fizykiem teoretycznym, więc wiedział, że "teoria naukowa jest zawsze tylko niedoskonałą próbą opisu natury, która pozostaje dla nas tajemnicą". – Dzisiejszy świat jest pełen paradoksów. Wynalezienie internetu miało połączyć nas w jedną globalną wioskę, ale stało się zaczynem wielu problemów i początkiem nowej izolacji – mówił.
Morawiecki: Kopernik nie stracił wiary po swoim odkryciu

Premier zapowiedział, że wkrótce czeka nas "era sztucznej inteligencji". – Ja nie obawiam się osobiście, że władzę przejmą roboty o twarzy Arnolda Schwarzeneggera, ale znajomy nauczyciel niedawno powiedział mi (...), że uczeń przyniósł mu pracę, która napisana została przez program dostępny w internecie. Wszyscy uczniowie już chyba wiedzą o tym programie. A więc tworzy to potężne wyzwania dla całego procesu edukacji– zaznaczył. – Powinniśmy jednak zadać sobie pytanie, czy ceną za korzyści płynące ze sztucznej inteligencji nie jest rezygnacja z mądrości? – dodał.

Zwrócił uwagę, że wielu naukowców po latach badań nad kosmosem zadaje sobie pytanie o Boga. – Mikołaj Kopernik nie stracił wiary po swoim przełomowym odkryciu. Paradoks odkrycia Kopernika polega na tym, że wiedza, która mu na to pozwoliła, przyniosła też świadomość, że świat nie kręci się wokół człowieka – zaznaczył.

Jak ocenił, "im więcej wiemy, tym bardziej uświadamiamy sobie, jak mali jesteśmy wobec wszechświata". – Ale czy ostatni rok nie udowodnił, że nawet najlepsza technologia nie uchroni nas przed wirusami, nie chroni nas przed chorymi ambicjami tyranów, co widzimy dziś na przykładzie barbarzyńskiej inwazji Rosji na Ukrainę? – pytał.

– Prawdziwa wiedza uzbraja wielkich ludzi w wielką pokorę. Mam nadzieję i mam przekonanie, że postępy wiedzy w XXI w. będą równolegle pomagały nam w rozwoju i czyniły nas bardziej pokornymi wobec świata. Bo tylko połączenie dwóch cech, pokory i pragnienia poszukiwania prawdy, pomoże nam zbudować wspólnie lepszy świat – zakończył Morawiecki.






https://dorzeczy.pl/kraj/407242/putin-ukraina-i-kopernik-w-przemowieniu-morawieckiego.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed






niedziela, 19 lutego 2023

Gall Anonim









Czy Gall Anonim był Chorwatem?
17 lutego 2023 r.

Prof. Tomasz Jasiński, mediewista z Uniwersytetu im. Adam Mickiewicza w Poznaniu, od wielu lat prowadzi badania nad autorem pierwszej kroniki dziejów państwa polskiego. Ostanie badania pozwoliły mu postawić tezę, że Gall Anonim był Słowianinem, a konkretnie Chorwatem.


- Badania nad prozą i poezją Kroniki polskiej autorstwa anonimowego pisarza, określanego potocznie jako Gall Anonim, za pomocą zaprojektowanego przeze mnie w 2010 r. programu komputerowego, pozwoliły w nowym świetle spojrzeć na tę Kronikę. - mówi historyk. - Po przebadaniu niemal całego piśmiennictwa łacińskiego do 1200 roku, okazało się, że niektóre elementy stylistyczne i rytmiczne prozy Gallowej możemy po raz pierwszy zaobserwować w starożytności, mianowicie w tekstach prawnych Konstantyna Wielkiego (!) i pismach donatystów z IV w. Generalnie jednak Gall posługiwał się unikatowym stylem, który program komputerowy odnalazł w zasadzie tylko w anonimowym dziele – Historia o translacji św. Mikołaja z Myry do klasztoru św. Mikołaja na Lido. Ten ostatni utwór już w 1965 r. prof. Danuta Borawska przypisała naszemu Kronikarzowi, który to pogląd możemy obecnie – po wielu wątpliwościach – uznać za pewny – mówi prof. Tomasz Jasiński.

I dodaje: - Ponowna analiza obydwu dzieł prowadzi do zaskakujących ustaleń. Opis Słowiańszczyzny w Kronice polskiej i inne spotykane w niej liczne słowiańskie akcenty, a także dalmatyńskie zwroty formularzowe, nie pozostawiają wątpliwości, że Gall był Słowianinem i że pochodził z Chorwacji. Najprawdopodobniej był związany z prowęgierskim stronnictwem politycznym powstałym krótko po 1089 r. po śmierci króla chorwackiego Zvonimira. Stronnictwo to skupione było wokół królowej Heleny, wdowy po Zvonimirze, która była siostrzenicą Kazimierza Odnowiciela i siostrą króla węgierskiego Władysława. Pewne przesłanki pozwalają wysunąć hipotezę, że Gall był mnichem benedyktyńskim klasztoru św. Bartłomieja w Kninie – tłumaczy prof. Jasiński. – To ostatnie miasto było główną rezydencją królów chorwackich, a klasztor św. Bartłomieja zapewniał władcom chorwackim wszelkie posługi religijne, dyplomatyczne i urzędowe. Po śmierci Heleny i upadku stronnictwa prowęgierskiego, część jego dawnych uczestników związała się z dalmatyńską partią polityczną, która szukała oparcia w Wenecji. W czasie redagowania Historii o translacji św. Mikołaja jego autor, jak możemy już dziś przyjąć nasz Gall Anonim, był właśnie związany z tą partią polityczną. Po upadku tego stronnictwa Gall, najpewniej przez Niemcy, udał się na wygnanie do Polski. Być może towarzyszył w tej tułaczce dawnemu królowi chorwackiemu Álmoszowi, osadzonemu w 1091 r. na tronie chorwackim przez Władysława węgierskiego i chorwackie stronnictwo prowęgierskie. Álmosz był szwagrem Bolesława Krzywoustego, na którego dworze powstała Kronika polska – konstatuje prof. Tomasz Jasiński z UAM.

fot. Przemysław Stanula



https://amu.edu.pl/dla-mediow/komunikaty-prasowe/czy-gall-anonim-byl-chorwatem?fbclid=IwAR1flhm9SVPRaAz5dJncN85QhLxdxhQKESbElEb1NrQV100rGE5Jbhp3x3M



74 GB informacji dziennie






Radio Kuropatwa




120 bitów w głowie?

Ilość informacji, którą wytwarza i nam podaje do "konsumpcji" współczesny świat, już od dawna przekracza możliwości zwykłej ludzkiej percepcji, nie mówiąc o zapamiętaniu i wykorzystaniu w jakikolwiek sposób.

Zdolność przetwarzania danych przez świadomy umysł została oszacowana przez Mihaly’ego Csikszentmihalyi oraz niezależnie przez inżyniera Bell Labs Roberta Lucky’ego na 120 bitów na sekundę. Ta przepustowość jest ograniczeniem prędkości ruchu informacji, na które możemy zwrócić świadomą uwagę w danym wycinku czasu.

Co to oznacza w kontekście naszych interakcji z innymi? Aby zrozumieć jedną osobę mówiącą do nas, musimy przetworzyć 60 bitów informacji na sekundę. Przy limicie przetwarzania wynoszącym 120 bitów na sekundę oznacza to, że ledwo można zrozumieć dwie osoby mówiące w tym samym czasie. W większości przypadków nie można zrozumieć trzech osób mówiących w tym samym czasie. Nasze mózgi ewoluowały, aby pomóc nam radzić sobie z życiem w fazie łowiecko-zbierackiej historii ludzkości, w czasie, gdy mogliśmy spotkać nie więcej niż tysiąc osób w ciągu całego naszego życia.

Spacerując po centrum miasta, mijamy taką liczbę osób w ciągu pół godziny.


W Ameryce wszystko się bada i mierzy. I tak są badania, według których, w 2011 roku przeciętny obywatel USA przyjmował każdego dnia pięć razy więcej informacji niż w 1986 roku. Była to równowartość 174 tradycyjnych gazet codziennych. W czasie wolnym, nie licząc pracy, każdy przetwarzał ponad dekadę temu codziennie 34 gigabajty, czyli 100 tysięcy słów. Tysiące stacji telewizyjnych na świecie produkują codziennie prawie sto tysięcy godzin programów walczących o widza spędzającego przy telewizorze średnio pięć godzin dziennie, co oznacza przekazywanie mu ok. 20 gigabajtów obrazów audio-wideo. To wszystko, nie licząc YouTube i innych internetowych serwisów wideo. A gry komputerowe? Generują więcej bitów niż wszystkie inne media razem wzięte, czyli DVD, telewizja, książki, czasopisma i Internet. Przeciętny użytkownik komputera ma w swoim pececie zapisaną ma równowartość ponad pół miliona książek.


Idąc dalej, naukowcy zmierzyli ilość danych, które rzeczywiście trafiają do mózgu. Z ich badań wynika, iż przeciętny człowiek żyjący współcześnie przetwarza aż 74 GB informacji dziennie. Pochodzą one z setek telewizji, komputerów, telefonów komórkowych, tabletów, billboardów i innych źródeł. Jeszcze 500 lat temu 74 GB informacji wykształcona osoba przyjmowała w ciągu całego swojego życia, w postaci książek i opowieści.



MT





niedziela, 5 lutego 2023

Na poddaszu Tudor Manor

 

przedruk

tłumaczenie automatyczne



Tysiące rzadkich artefaktów odkrytych pod deskami podłogowymi na poddaszu Tudor Manor



Wśród znalezisk są rękopisy prawdopodobnie używane do odprawiania nielegalnych mszy katolickich, fragmenty jedwabiu i ręcznie pisana muzyka





Nora McGreevy

Korespondent17 sierpnia 2020 r


Podczas gdy większość Anglii była zamknięta z powodu pandemii COVID-19, archeolog Matt Champion pracował samotnie w Oxburgh Hall , otoczonej fosą rezydencji Tudorów w Norfolk.

W ramach projektu renowacji dachu o wartości 6 milionów funtów (około 7,8 miliona USD) robotnicy po raz pierwszy od wieków podnieśli deski podłogowe na poddaszu posiadłości. Sondując zagłębienia pod deskami opuszkami palców w rękawiczkach, Champion spodziewał się znaleźć brud, monety, kawałki gazet i śmieci, które wypadły przez szczeliny. Zamiast tego odkrył prawdziwą skarbnicę ponad 2000 przedmiotów pochodzących z XV wieku.

Skrytka jest jednym z najbardziej niezwykłych „podpodłogowych” znalezisk archeologicznych, jakie kiedykolwiek dokonano w posiadłości National Trust , mówi brytyjska organizacja zajmująca się dziedzictwem w oświadczeniu . Razem obiekty oferują bogatą historię społeczną dawnych mieszkańców dworu.

Wśród znalezisk są gniazda dwóch dawno wymarłych szczurów, które zbudowały swoje domy ze skrawków Tudorów i gruzińskich jedwabi, wełny, skóry, aksamitu, satyny i haftowanych tkanin, donosi Mark Bridge dla Timesa .


Stworzenia ponownie wykorzystały około 450-letnie fragmenty odręcznej muzyki i części książki. Pewien budowniczy znalazł niedawno resztę tomu – względnie nienaruszoną kopię Psalmów Kynge'a katolickiego męczennika Johna Fishera z 1568 roku – w dziurze na strychu.






Inny pracownik odkrył rzadki przedmiot w gruzach pod jednym z okapów strychu. Zgodnie z oświadczeniem, zespół współpracował z Jamesem Freemanem , specjalistą od średniowiecznych rękopisów z Biblioteki Uniwersyteckiej w Cambridge, aby zidentyfikować 600-letni fragment pergaminu, wciąż lśniący złotymi liśćmi i jasnoniebieskim atramentem, jako część Psalmu 39 łacińskiej Wulgaty.

„Użycie niebieskiego i złotego dla mniejszych inicjałów, zamiast bardziej standardowego niebieskiego i czerwonego, pokazuje, że wyprodukowanie tej książki byłoby dość drogie” – zauważa w oświadczeniu kuratorka National Trust, Anna Forrest .

Dodaje, że mały rozmiar strony wskazuje, że była to prawdopodobnie część Księgi Godzin lub przenośnego modlitewnika przeznaczonego do użytku osobistego.

„To po prostu najwspanialsza rzecz, a znalezienie jej dosłownie w kupie gruzów jest prawdopodobnie… no cóż, to z pewnością coś niespotykanego dla National Trust” — mówi Forest Markowi Brownowi z „ Guardiana ” 






Brytyjski szlachcic Sir Edmund Bedingfeld zbudował dwór w 1482 roku, donosi BBC News . Jego potomkowie mieszkają w domu do dziś.

Bedingfeldowie , jako pobożni katolicy, zostali poddani ostracyzmowi ze względu na swoją wiarę , zwłaszcza po wstąpieniu na tron ​​Elżbiety I w 1558 roku. Rok po wniebowstąpieniu protestanckiej królowej, sir Henry Bedingfeld odmówił podpisania aktu ujednolicenia , który zakazał katolickiej mszy, według oświadczenie.

W okresie elżbietańskim wielu duchownych katolickich było więzionych, torturowanych i zabijanych . Według „Timesa” Bedingfeldowie ukrywali duchownych w tajnej „ księżywej norze ” w swoim domu i uczestniczyli w tajnych mszach . Religijne artefakty odkryte na strychu mogły być wykorzystywane do tych nielegalnych usług.







.

Naukowcy odkryli również niewielkie fragmenty, które prawdopodobnie pochodzą z wydania hiszpańskiego romansu rycerskiego z 1590 r., Starożytna, słynna i honorowa historia Amadis de Gaule . W oświadczeniu trust zauważa, że ​​katolicy często czytają hiszpańskie romanse, które zawierały odniesienia do mszy i innych katolickich tematów w czasie prześladowań.

Inne znaleziska na strychu – przede wszystkim pudełko czekoladek – pochodzą z II wojny światowej. Biorąc pod uwagę fakt, że pudełko zawiera wszystkie opakowania, ale nie zawiera cukierków, zespół sugeruje, że ktoś mógł schować pudełko po zjedzeniu ukrytej uczty. Archeolodzy odkryli również wojenne paczki papierosów Woodbine i skrawki gazet.






„[I]naprawdę wydaje mi się, że [te artefakty] rzucają światło na świat Bedingfeldów sprzed wieków” — mówi Forrest w rozmowie z „ Timesem” . „Mówi nam, w co się ubierali, co robili w wolnym czasie, co czytali, być może nawet jaką muzykę grali. To niesamowite."

W rozmowie z BBC News kurator zauważa, że ​​artefakty spędziły dziesięciolecia spoczywając pod grubym kurzem i warstwą wapiennego tynku, który wyciągał wilgoć z powietrza i pomagał „idealnie” zachować delikatne fragmenty papieru.

Jak mówi Russell Clement , dyrektor generalny Oxburgh Hall w oświadczeniu: „Te znaleziska znacznie wykraczają poza wszystko, czego się spodziewaliśmy”.

Dodaje: „Obiekty te zawierają tak wiele wskazówek, które potwierdzają historię domu jako rekolekcji pobożnej rodziny katolickiej, która przez wieki zachowała swoją wiarę. … To budynek, który powoli oddaje swoje tajemnice. Nie wiemy, na co jeszcze możemy się natknąć – lub co może pozostać ukryte, aby przyszłe pokolenia mogły je ujawnić”.
















https://www.smithsonianmag.com/smart-news/thousands-rare-artifacts-discovered-underneath-attic-floorboards-tudor-manor-180975578/?utm_medium=social&utm_source=facebook&utm_campaign=editorial&utm_term=2%2F4%2F2023&utm_content=archival&fbclid=IwAR1_-5VHsPbV8XKrkbRLun_Cy5XGZUscitUm7GbSZ81DVUqHM4OsXampRDI