Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

niedziela, 2 października 2022

Plaga cmentarna

 

Temat niezrozumiałego uwielbienia dla niemczyzny niejednokrotnie przewijał się przez bloga. 

Tutaj wracam do tematu cmentarzy poniemieckich oraz bardzo ryzykownej postawy niektórych Polaków wobec tej przeszłości związanej z naszą ziemią.


Upamiętnianie osób pochodzenia niemieckiego (czy austriackiego, rosyjskiego) o nieznanych nam przekonaniach oraz życiorysach naraża społeczeństwo i państwo polskie co najmniej na śmieszność.

Przecież w tych grobach mogli zostać pochowani zażarci antypolscy nienawistnicy, aktywni działacze zwalczający polskość w najróżniejszy sposób, hakatyści pogardzający i nienawidzący Polaków,  a także ci, co wychowali swoje dzieci na zaciekłych morderców i drugowojennych zwyrodnialców, kapo z obozów koncentracyjnych.

Może wyzyskiwacze, złodzieje, pasożyty żerujące na pracy Polaków - przecież na tym polegały zabory - na ekonomicznej eksploatacji polskiego społeczeństwa, żerowaniu na pracy podbitego narodu.

Szczególnie tragiczne jest to, że Polacy walczyli w interesie zaborców w wojnach - często przeciwko sobie. 

Polak zabijał Polaka na froncie walk pomiędzy Austrią, Rosją i Prusami - Niemcami.

Ginęli, zabijali się nawzajem w imię cesarskich interesów. 


Jak potraktować odnawianie pomników tych, co okradali i lżyli Polaków pod zaborem?

To tak, jakby samemu ich lżyć - pluć na groby własnych przodków.


Czy pamiętacie co jest napisane w "Traktacie o rabowaniu głupków"?

WSPÓLNA tożsamość narodowa.


Wydaje mi się, że postępujące w społeczeństwie pewnego rodzaju zapomnienie, czym była ostatnia wojna i okupacja niemiecka, wiąże się nie tylko z tym, że być może szkoła nie tak to przedstawia, jak należałoby, ale głównie, że media nie podnoszą tego tematu - a media to wielki ogólnonarodowy wzorzec do naśladowania.

Ludzie mediów, to często ludzie pragnący sławy, pieniędzy - i nic nie robienia, starają się być dla widza miłym i odciągającym od codziennych kłopotów... też i sam program telewizyjny czy radiowy skupiony jest na rozrywce - i na zarabianiu pieniędzy, zaś czyni to tak, by umilić ludziom życie - cokolwiek to znaczy. A więc temat ten od wielkiego dzwonu tylko... a nawet jeśli, to "sprzedane" to bywa z uśmiechem i zadowoleniem...

Dodatkowo - Polacy od dziecka są konsumentem zachodnich produkcji - dla których kwestia nienawiści nazistów czy niemców do Słowian w zasadzie nie istnieje. 

Ich produkcje wypełnione są ICH punktem widzenia na tę sprawę, a jak wiemy - kraje anglosaskie bardzo niewiele ucierpiały od wojny, nie licząc ofiary krwi żołnierskiej, nalotów itd.

Widać to w humorystycznym podejściu do tematu wojny w filmach - wymienię chociażby "kultowe" Złoto dla zuchwałych,  komedie De Funesa, serial Allo, allo czy Monthy Python... Oni mieli inne życie i mają inne podejście do tych tematów.

Produkcje zachodnie to lwia część tego, co Polacy chętnie oglądają, nic dziwnego, że zaczynają nasiąkać ICH punktem widzenia. To też WSPÓLNA tożsamość narodowa, choć nieco inna, realizowana inną drogą i co najważniejsze - jakby przypadkowa, tym bardziej usypia.


Widać, jak działają polskojęzyczne media - nie dbają o tę pamięć i nie dbają o właściwe wychowanie młodych pokoleń - nie dbają o polityczną ogładę społeczeństwa.

Skoro pomimo tego, że te media istnieją - ludzie zapominają i chadzają porządkować ewangelickie cmentarze myśląc, że tak mogą budować więzy społeczne - znaczy, że tak naprawdę ludzie telewizji nie dbają o istotne sprawy, bo ich "działania" nie przynoszą efektów, efekty za to - pewne sukcesy - odnosi niemiecka 5 kolumna nadając ton - własną interpretację rzeczywistości - w internecie i nie tylko, "ucząc" młodych ludzi jak mają myśleć i tworząc właśnie tę... WSPÓLNĄ tożsamość narodową - wspólną niemcom i Polakom....


Osoba pozostająca pod wpływem agentury wpływu nasiąka treściami i sformułowaniami podsuwanymi przez nią w mediach i z czasem uznaje za własne – przystosowując się do społeczeństwa, do otoczenia, do wszystkiego co czyta. Przypomina to wychowanie przez rodziców, kiedy dziecko naśladując dorosłych uczy się życia w rodzinie itd.


Potem jest dalszy etap w szkole podstawowej, gimnazjum, liceum itd. młody człowiek poznaje i przyswaja sobie treści, zachowania i SPOSOBY POSTRZEGANIA RZECZYWISTOŚCI, SPOSOBY MYŚLENIA osób z otoczenia - w tym, z massmediów.

Na tym właśnie polega działalność agentury wpływu – nasycić przestrzeń medialną (najlepiej całą) pożądanymi przez agenturę treściami, przekonaniami, nawet (tym bardziej, bo przecież agentura wpływu to obca agentura) jeśli są absurdalne, lub szkodliwe dla danej społeczności, aby ta społeczność myślała – i postępowała - w określony zaplanowany przez agenturę sposób.


Koniecznym jest, aby porządkiem po bytności Niemców na naszych terenach zajęło się państwo, a nie " pasjonaci" i (pod)prowadzone przez nich grupy lokalnych mieszkańców. 

Koniecznie trzeba dokonać rewizji cmentarzy, przeszukać kroniki i archiwa, ustalić nazwiska i pochodzenie tych osób, odnaleźć ich krewnych za granicą, dokładnie określić ich ścieżkę - skąd pochodzą i dokąd odeszli, by mieć pewność - że ich synowie i wnukowie nie mieszkają w Polsce pod cudzym polskim nazwiskiem, ukradzionym pomordowanym w 1945 roku.

No bo dlaczego prawie nikt tu nie przyjeżdża i nie zadba o grób rodzinny? Dlaczego te cmentarze są porzucone?

Należy raz na zawsze ustalić, czy słusznym jest "upamiętnianie" i odbudowywanie poniemieckich cmentarzy, czy raczej należy je wszystkie ostatecznie przenieść do archiwum - znieść, szczątki zaś ekshumować na koszt Niemiec i złożyć na jednym wspólnym cmentarzu, nagrobki zaś - zmielić na pył...


W zasadzie wszystkie poniższe zrzuty ekranu wykonałem w ciągu ostatnich kilku dni.



Ndl. Baligród - skąpe informacje, w każdym razie nie ustalono tożsamości żołnierzy, jeden z internautów zwraca uwagę, że raczej nie było tam Polaków, mimo to niemal wszystkie komentarze rozpływają się w pochwałach wobec poległych.

Wśród osób obecnych na wydarzeniu jest pan z gałązkami świerka i szarfą w kolorach austriackiej flagi z napisem po niemiecku - jeśli ten pan jest przedstawicielem władz lub społeczności austriackich, to jego obecność i ta wstęga są jak najbardziej zrozumiałe. 

Jednak już obecność osób przebranych w mundury zaborców z epoki - mnie zadziwia.

Niestety, jak mówię, informacje na temat wydarzenia, są bardzo skąpe.















Wieś Stojcino, powiat słupski

Na stronie   S.S. E-H   "Gryf"   już zostałem zbanowany












Smołdziński Las, powiat słupski 


Tutaj także brak informacji, kim były i czym zajmowały się osoby pochowane na cmentarzach wymienionych w postach - upamiętnia się osoby nieznane. 

Dla mnie bulwersujące jest zwrot "obelisk trafi NA SWOJE miejsce".

To brzmi jak negowanie własnej państwowości, negowanie ofiary krwi wylanej przez Polaków w czasie ostatniej wojny - poprzez negowanie ICH decyzji o zniesieniu pomnika.

"Po kilku latach bezskutecznych poszukiwań WRESZCIE jest!"

Autor chyba się bardzo stęsknił...

Należy ustalić kim były osoby wyszczególnione na pomniku.





"A czasu i tak nie cofniemy"  ?

 Cóż to może znaczyć??





Poniemieckie pomniki były po 1945 roku usuwane - jak wiemy ludzie, którzy przeżyli tragedię II Wojny Światowej chcieli usunąć wszelkie ślady po okrutnikach - jak widać, niektórzy uważają to za "psucie"...











Dla autora strony bulwersująca jest wycinka drzew podyktowana potrzebą podniesieniem bezpieczeństwa użytkowników drogi - skąd my to znamy??

Zwracam uwagę na emotikon - "rozgniewany",  a także, że wg niego najcenniejszym dobrem jest przyroda, a nie dajmy na to - szczęśliwa rodzina, która cało wraca do domu.

Autor ma nadzieję, że "oddolne ruchy" i "inicjatywy" zapobiegną usunięciu niebezpiecznych drzew z otoczenia jezdni...






Czersk, powiat chojnicki







Uczulam:

"Pan Jan przekazał, że jego ojciec własnymi rękami przeprowadził pochówek na początku 1945 r. w pobliskim lesie.

Druga osoba nie miała przy sobie prawie nic, a tak zdarza się dosyć często - ponieważ bywa tak, że zwłoki były celowo ograbiane dla zysku lub po prostu pozbawiane istotnych elementów garderoby czy przedmiotów osobistych, aby ich nadal używać."


Po co pisać o tym, że trup "prawie nic" przy sobie nie miał i że mógł zostać okradziony? 

Uwagi te można potraktować jako sugestię, że ten co chował - wymieniony wyżej z nazwiska człowiek - mógł dopuścić się czynu niegodnego - prawda?

I znowu - autor wpisu, to kolejny jasnowidz, który wie, co kto posiadał w kieszeni, kiedy umierał - a co więcej - ON  WIE  ILE  kto powinien w tych kieszeniach mieć!


No bo co znaczy "prawie nic"? Dla jednego "prawie nic" to kapsel i szpulka po niciach, a dla drugiego dwieście złotych to jest nic. 

Autor niestety nie wymienia zawartości "prawie nic" - nie wiemy co to było. 

A może ten pierwszy trup pobił się z tym drugim, zabił go, przed śmiercią jeszcze okradł, ale nie zdążył odejść, bo padł od ran.... I co? Czyja wersja jest prawdziwsza??

Może tamten "okradziony" dobytek miał w torbie, którą zgubił podczas ucieczki?

Skoro jeden był "okradziony" - to dlaczego nie dwóch?? Domniemany złodziej ograniczył się do jednego trupa?? Jak redaktor ustalił, że jeden został okradziony, a drugi nie? Jak on to zważył, jakim aparatem pomierzył, jak ustalił - od kiedy coś się kradnie, a od kiedy już nie?


"Był to tzw. szybki pochówek o którym świadczy ułożenie ciał oraz ich płytkie usytuowane - mroźny początek roku 1945 uniemożliwiał robienie głębokich wykopów. "

A po co ktoś miałby wrogowi kopać 2 metrowy dół?

Po nic. To jest potrzebne w innym celu...



Skoro nie wiadomo, co zaszło i jak - po co sugerować, że ktoś okradł trupa??

To jest zła wola.






Tu widzimy dalszy ciąg dziwnych wynurzeń pana redaktora.

Zwracam uwagę na emocjonalne określenia o "wręcz pomieszanych" kościach.
Rozumiecie?
Ktoś mieszał w kościach, jakby czegoś szukał między kośćmi! 
Niestety, nie wiemy czyja to opinia - redaktorlaikadetektywa, czy archeologów.

I w dodatku "było widać", że "miejsce jest znane mieszkańcom".


Rozumiecie ludziska??


Żeby znaleźć trupa, trzeba spełnić wiele warunków, a i tak najważniejsze jest to, czy jest przekaz od lokalnych mieszkańców i czy właściciel terenu się zgodzi.

Nie "namierzysz" trupa bez NAOCZNYCH SWIADKÓW lub ich rodzin.

Zauważcie - on NAMIERZA.

Czy tu aby nie mamy do czynienia z informacją podprogową pomiędzy wierszami?

On NAMIERZA trupa, czy..... NAMIERZA winnego?

Skąd ten pomysł??? No z jego słów - z jego bezpodstawnej sugestywnej OPINII, że trup nie miał "prawie nic".


Najpierw jest sugestia, że ktoś okradł trupa, a potem ..

on szuka trupa, czy złodzieja, co okradł trupa?



potwierdzono to 
był to tzw. szybki pochówek 
którym świadczy 


Tego samego dnia 
na podstawie zgłoszenia 
dokonano odkrycia jamy grobowej 

bardzo młody mężczyzna.


mimo założenia, że 
Niestety okazało się, 
kości są przemieszczone, a wręcz pomieszane i bardzo uszkodzone
Było widać, że miejsce jest znane mieszkańcom

ostatnie działania niedaleko 
 jednak okazało się, że we wskazanym miejscu
 nie ma już żadnych szczątków.

"już nie ma" - rozpadły się, czy ktoś "przemieścił, przemieszał"


Praca (detektywa) jest żmudna i nie opiera się tylko na działaniach w terenie.
Zanim do nich dojdzie,
trzeba przejść skomplikowaną i czasochłonną zdobywania pozwoleń 
od odpowiednich

Bardzo ważnym elementem poszukiwań 
są przekazy od mieszkańców, 
a potem także ZGODA
Niektórych nie sposób „namierzyć” bez naocznych świadków czy ich rodzin.



szybki pochówek - sugestia, że działał w pośpiechu
czemu działał w pośpiechu? bał się, że ktoś go przyłapie
ale bardzo młody mężczyzna widział ... naocznie
swojego....
jak......


i on - bardzo ważny świadek - w końcu po czasochłonnym urabianiu ZGODZIŁ się powiedzieć, gdzie tata....

To taka treść ?






I znowu - "znaleziona przy żołnierzu", a nie przy szczątkach żołnierza.

To samo, co opisywałem o monecie pilota z czasopisma Odkrywca w Werwolfie.


"formalności dopełnia"

"strona niemiecka" to też bardzo podobne do tamtych zwrotów, no i a przecież wcześniej ani słowa nie było, że to dzieje się w porozumieniu z władzami niemieckimi.




Onet.pl - artykuł, który składa się z samych sugestii, bo przecież informator "nic nie wie"... Chociaż redaktor prawdopodobnie jest jasnowidzem, bo o nieznanych sobie krzyżach pisze, że do niczego już nie służyły...




Lichnowy, powiat malborski


Strona traktująca o Żuławach. 

Na dołączonym na stronie zdjęciu uczestnicy wydarzenia - głównie młodzież szkolna i kilka osób dorosłych.



"W zakresie prac na cmentarzu ewangelickim w Lichnowach przewidziano: oczyszczenie terenu cmentarza ze zbędnej roślinności oraz przenoszenie, czyszczenie i spoinowanie nagrobków. Jak się później okazało, pracy na terenie cmentarza jest więcej, niż pierwotnie założono i kontynuacja tych działań ma nastąpić wiosną 2023 r. Zwieńczeniem całej akcji ma być ustawienie tablicy upamiętniającej miejsce cmentarza."


Niestety nie brak oszczerczych uwag.




Oto kolejny jasnowidz, który wie co, jak i dlaczego zostało zabrane z nagrobków.

Takie sugestie, że złom jest to coś cennego - niczym złoto, zauważałem już lata temu, kiedy czytałem różne fora traktujące o przeszłości Pomorza.


Dla przypomnienia - gruby złom stalowy i żeliwny w dzisiejszych (kryzysowych ze względu na wojnę na Ukrainie) realiach to 0,8 do 1,3 zł za kilogram.

Żeliwo  - to materiał, z którego robiono niegdyś krzyże, jest nieco lżejszy od stali i bardzo kruchy, nie nadaje się jako materiał konstrukcyjny mający przenosić obciążenia zginające - nadaje się tylko do huty na przetopienie na nowe żeliwne elementy.

50 kg złomu przyniesione (przytargane? przytaszczone?) na plecach do skupu złomu daje ok. 50 zł "zysku".




Aż się prosi zapytać - a gdzie są krewni tych zmarłych, co mogliby zadbać o groby swych bliskich? Dlaczego to Polacy poświęcają własny czas, siły i paliwo, a nie bogaci Niemcy?

Może Niemcom się to nie opłaca? 

A Polakom tak?



Uwaga na końcu - słomiane chochoły to w opinii autora żywi ludzie.

Czyli ci, co porządkowali groby - to też chochoły były??

Bo dali się nabrać?






Osowo Leśne, powiat Starogard Gdański







Bełkotu nie chce mi się komentować, ale podkreślę, że najwyraźniej autor wpisu nie uważa się - lub innych mieszkańców wsi - za PRAWDZIWYCH mieszkańców tej ziemi. 

Osowo Leśne przed II Wojną Światową należało do Polski. 






Słowo "sprytnie" bardzo często przewija się na głównych portalach polskojęzycznego internetu.


Pojęcie to nie jest ani negatywne, ani pozytywne, jest obojętne, a najczęściej tym słowem - jak wytrychem - redaktorzy owych portali określają czyny niegodne, a bywa, że i niezgodne z prawem.


Podobnie czyni to portal kociewie24.eu, kiedy bandyckie metody nazywa sprytnymi.

Władze niemieckie postąpiły nie jak państwo prawa, tylko jak państwo - rozbójnik i nieludzkim szantażem zmusiły Polaka do tego, by oddał Niemcom własną ziemię w zamian za wydanie pozwolenia na odbudowę domu. To tak, jakby lekarz odmówił choremu leczenia, no, chyba że ten usunie jakieś wpisy ze swojego bloga...

Jeśli historia opisana na powyższej stronie jest prawdziwa, możemy śmiało założyć, że na cmentarzu  spoczęli także ci, co okradli Franciszka Warmbiera z jego ziemi.


Należy się pilnie przyglądać sprawom związanym z poniemieckimi cmentarzami oraz wszystkim "pasjonatom" i prowodyrom zwodzącym ludzi i dążącym do przywrócenia niemieckich obelisków "na swoje miejsce".










WSPÓLNA tożsamość narodowa:

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/04/bachus.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2020/04/sekcja-archeologii-sredniowiecza-knsa-uj.html



porównaj:

https://maciejsynak.blogspot.com/2020/11/polska-bez-drzew.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2019/09/szpegawsk-o-gadzinowce.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2022/07/e-opowiadanie.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2019/11/na-tropie-kamstwa-zamach-pod-starogardem.html

https://www.rp.pl/historia/art10907861-jak-adolf-eichmann-uciekal-przed-kara

https://en.wikipedia.org/wiki/SS-Ehrenring 

https://de.wikipedia.org/wiki/SS-Ehrendolch rękojeść na okręgu

https://de.wikipedia.org/wiki/SS-Ehrendegen

https://de.wikipedia.org/wiki/Ehrenwinkel_der_Alten_K%C3%A4mpfer

https://de.wikipedia.org/wiki/SS-Ehrendolch

https://en.wikipedia.org/wiki/Register_of_SS_leaders_in_general%27s_rank

https://www.dws-xip.com/reich/stopnie/ss.html - zwracam uwagę z jaką pasją jest to wszystko opisane









co mi to przypomina... okrąg z napisem na otoku....

a w środku.....





ojej.... 




-----------------

P.S.


11 listopada 2022







Zwracam uwagę na bałwochwalcze zwroty pełne sztucznego patosu, domagające się bezwarunkowej czci dla poległych





tu podobnie - autorzy napisu już  w pierwszym zdaniu napisanym gotykiem (może szwabachą?) zabraniają nam kwestionować sens uczczenia poległych






Nie widzę tu polskich nazwisk.

Jak szkoła mogła się w coś takiego zaangażować?





No i takich postów o "zapomnianych" cmentarzach jest całe mnóstwo np. tutaj:

https://www.facebook.com/groups/cmentarze - ta grupa ma ok. 6 tysięcy członków!


w większości przypadków chodzi o cmentarze poniemieckie, posty opatrzone są oczywiście w troskliwe komentarze przejętych swymi uczuciami uczestników grupy.







https://www.google.com/search?q=Cmentarz+wojskowy+w+G%C3%B3rkach%2C&sxsrf=ALiCzsa-IET_AWRWVOP4wiHuWbAsaizS-w%3A1668194492449&ei=vKBuY9__GsKQrgTy9rCwAg&ved=0ahUKEwjfzY3h7Kb7AhVCiIsKHXI7DCYQ4dUDCA8&uact=5&oq=Cmentarz+wojskowy+w+G%C3%B3rkach%2C&gs_lcp=Cgxnd3Mtd2l6LXNlcnAQAzIICCEQwwQQoAE6BwgjELADECc6CgghEMMEEAoQoAFKBAhBGAFKBAhGGABQwwdYmA1gohFoAXAAeACAAZMBiAHRBZIBAzAuNpgBAKABAcgBAcABAQ&sclient=gws-wiz-serp&ludocid=11843251331652484717#lpg=cid:CgIgAQ%3D%3D,ik:CAoSLEFGMVFpcE9DTy1FTFpsaVRyVEdZeWhlZ3hrQmNsMHUwNGZZNjdoczJiZ0Rx


http://4tour.pl/brzozow/cmentarz-wojskowy-w-g%C3%B3rkach




"Odkrywca":

http://werwolfcompl.blogspot.com/p/blog-page_3398.html



https://www.rmf24.pl/regiony/trojmiasto/news-pasjonaci-historii-znalezli-na-cmentarzu-zeliwne-krzyze-20-l,nId,6158652#crp_state=1

https://www.wizjalokalna.pl/b-gm-czersk-archeolodzy-przeprowadzili-ekshumacje---rowniez-na-terenie-gm-czersk-zdjecia-b-art54699

https://kociewie24.eu/obiekt/cmentarz-ewangelicki-w-osowie-lesnym/

https://gp24.pl/grupa-pasjonatow-odszukala-przedwojenne-krzyze-z-cmentarza-w-smoldzinskim-lesie-zdjecia/ar/c1-15767768

facebook

https://kultura.onet.pl/fragmenty-ksiazek/ludzie-dobrze-wiedzieli-co-dzieje-sie-w-lesie-panowala-zmowa-milczenia/j35eyep

https://zulawy.infopl.info/index.php/wycieczki/011022




https://www.wrp.pl/ile-kosztuje-zlom-ceny-zlomu-sierpien-2022/



Afera o groby w Bydgoszczy:

https://bydgoszcz.wyborcza.pl/bydgoszcz/7,48722,29104409,dawni-mieszkancy-fordonu-spoczeli-na-cmentarzu-przy-ul-wislanej-spolecznicy.html

https://bydgoszcz.naszemiasto.pl/bydgoszcz-podczas-prac-remontowych-na-rynku-w-starym/ar/c1-8393803

https://metropoliabydgoska.pl/odkrycia-archeologiczne-stary-fordon/








czwartek, 29 września 2022

Kurpie - nazwa

 

przedruk


O Kurpiach, co na Kurpiach żyją i w kurpiach chadzają…

Zazwyczaj formy liczby mnogiej są tworzone od form liczby pojedynczej, ale czasem bywa odwrotnie: najpierw jest tworzona i używana forma pluralna, a dopiero od niej powstaje forma singularna. Tak było również z KURPIAMI.
 
Najpierw były kurpie – małą literą, bo to rzeczownik pospolity; kurpie były to łapcie, postoły, chodaki, plecione z łyka, zazwyczaj lipowego (miękkiego i elastycznego, a przy tym łatwego do pozyskania) lub wierzbowego (twardszego, ale powszechniejszego, łatwiejszego do zdobycia – wierzby były i są częściej spotykane niż lipy). 

W różnych regionach różnie nazywano takie ręcznie robione, tanie i niezbyt trwałe buty, noszone przez ubogą ludność, zwłaszcza wiejską. Na północnym Mazowszu, w Puszczy Białej i w Puszczy Zielonej takie obuwie nazywano KURPIAMI. 

Najpierw były więc kurpie ‘buty’, a później kurp ‘but’. Od tych właśnie kurpiów pochodzi nazwa ludu – grupy etnicznej i kulturowej – Kurpiów. Jako że mieszkańcy Puszczy Białej i Puszczy Zielonej, którzy sami mówili o sobie: Puszczaki, byli ludem wyróżniającym się pod względem kulturowym, a chadzali przeważnie w kurpiach z lipowego łyka, zaczęli być przezywani Kurpiami. 
W tym wypadku również najpierw powstała forma liczby mnogiej: ci Kurpie, a dopiero później forma liczby pojedynczej: ten Kurp. Nazwa ludu dała podstawę nazwie regionu przezeń zamieszkiwanego: Kurpie, która pozostała w postaci pluralnej. 

Mamy więc w polszczyźnie kurpie ‘buty’ (używane już tylko w gwarach lub jako archaizm), Kurpie ‘ludzie’ i Kurpie ‘region’.

 
O kurpiach ‘chodakach’ i o Kurpiach ‘regionie’ opowiemy Wam w następnych ciekawostkach.

[NSPP; WSPP; SO PWN; SJP PWN; SJP Dor; ESJP, I, 858-859]




KURPIK, czyli łapciuś

KURP – z niegdyś miękkim [p’] na końcu, wywodzącym się z formy liczby mnogiej: kurpie i w gwarze kurpiowskiej wymawianym [pś], czyli kurp [kurpś] – to but, chodak, łapeć wypleciony z łyka.
Kurpiowskie kurpie ‘buty’ miały swoje odpowiedniki, będące wersjami tego słowa, również w innych gwarach i dialektach: karpie, kurpiki, kurpiele. W językach bałtyckich do dziś używa się wyrazowych krewniaków kurpi (lub Kurpiów): w litewskim ‘but’ to kurpė, a w łotewskim – kurpe. 
Możliwe, że kurpiowskie KURPIE ‘łapcie, chodaki’ zostały zapożyczone właśnie z tych języków (jeśli tak, to jeszcze przed XV wiekiem), ewentualnie ze staropruskiego. Możliwe jednak również, że KURPIE to wcale nie zapożyczenie, tylko jedna z najstarszych, reliktowych nazw obuwia, zachowana w regionalnej odmianie polszczyzny i wywodząca się z prasłowiańszczyzny (wspólnym przodkiem kurpiowskich KURPI oraz litewskich i łotewskich kurpes byłaby potencjalna forma *kŗpja oznaczająca albo ogólnie obuwie, albo jakiś konkretny rodzaj butów).

[SJP PWN; SJP Dor; ESJP, I, 858-859]


















środa, 28 września 2022

Frygia cz. dalsza

 







tłumaczenie automatyczne z angielskiej wiki


Wyspa Marmara ( turecki : Marmara Adası ) to turecka wyspa na Morzu Marmara . O powierzchni 117,8 km2 (45,5 ²) jest największą wyspą na Morzu Marmara i jest drugą co do wielkości wyspą Turcji po Gökçeada (starsza nazwa w języku tureckim: İmroz ; grecki: Ίμβρος Imvros ).

W starożytności wyspa nazywana była Proikonesos ( Προικόνησος ) lub Prokonnesos ( Προκόννησος ), zlatynizowaną jako Proconnesus . 

Współczesna nazwa „Marmara” pochodzi od greckiego μάρμαρον ( marmaron ) i od μάρμαρος ( mármaros ), „skała krystaliczna”, „lśniący kamień”, być może od czasownika μαρμαίρω ( marmaírō ), "błysnąć, błyszczeć, błyszczeć", bo słynął z białego marmuru wydobywał tam.


Pod nazwą Proconnesus jest to stolica tytularna Kościoła rzymskokatolickiego (stolica wakuje od śmierci w 1963 r. ostatniego okupanta) oraz Ekumenicznego Patriarchatu Konstantynopola .

Marmur prokonneski jest szeroko stosowany w Hagia Sophia w Konstantynopolu, a wyłącznie w Herkulesowym Sarkofagu Genzano, obecnie w British Museum . Dodatkowo był używany w Bazylice Maksencjusza na Forum Romanum (marmur jest nadal głównym towarem eksportowym wyspy).
Historyczne dowody pierwszej greckiej obecności na wyspie Marmara (starożytne Prokonnessos) pojawiły się wraz z wczesną kolonizacją Greków Jońskich w VIII wieku p.n.e. Historie i legendy identyfikują wyspę jako miejsce odwiedzin Jasona i Argonautów oraz greckiej ekspedycji przeciwko Troi. W 493 pne został spalony przez flotę fenicką walczącą po stronie Dariusza Wielkiego .

Wyspa była rządzona przez Imperium Achemenidów pod panowaniem greckiego tyrana o imieniu Metrodorus .

W 410 pne Alkibiades podbił go dla Aten.

Podczas prześladowań Dioklecjana cesarz Dioklecjan nakazał egzekucję manichejczyków o niskim statusie , natomiast manichejczyków o wysokim statusie wysłano do pracy w kamieniołomach Prokonnezu lub kopalniach Khirbat Faynan .

Za panowania Konstantyna Wielkiego w IV wieku na wyspie osiedliła się znaczna arystokracja z Konstantynopola . Do 569 roku wielu bizantyjskich arystokratów zbudowało na wyspie pałace, które uznali za swój dom. Największy pałac tego okresu został zbudowany przez cesarza Justyniana I. Wraz z cesarzem przybyła duża świta szlachty, strażników pałacowych, kupców i służby. Justynian zbudował także duży klasztor na Marmarze, który jest jednym z najwcześniejszych w historii. 

Obecność królów bizantyjskich na wyspie była silnie odczuwalna dzięki silnym powiązaniom z Patriarchatem Konstantynopola. Przez większość swojej historii wyspa była nazywana „Proikonnesos” (wyspa królewskiego posagu) i „Prinkipo” (wyspa arystokracji).





Proconnesus lub Prokonnesos
( starożytne greckie : Προκόνησος ), pisane również Proekones lub Proikonnesos ( Προικόνησος ), było greckim miastem na południowo-zachodnim brzegu wyspy Proconnesus .

Arysteasz , poeta z Arymaspei, był tubylcem. To miasto, które było kolonią Milezyjczyków, zostało spalone przez fenicką flotę działającą pod rozkazami króla perskiego Dariusza I .

Strabon rozróżnia starego i nowego Proconnesus. Mieszkańcy Cyzicus, w czasie, którego nie możemy ustalić, zmusił Prokonnezyjczyków do zamieszkania razem z nimi i przeniósł posąg bogini Dindymene do ich własnego miasta.

Jej siedziba znajduje się w pobliżu miasta Marmara na wyspie Marmara .



Dindymene ( starogrecki : Δινδυμήνη ), w mitologii starożytnej frygijskiej , jest jednym z imion Kybele , matki bogów. Świątynie Dindymene zostały zbudowane w częściach starożytnej Ionii, takich jak Magnesia na Meanderze .

Dindymene (Ancient Greek: Δινδυμήνη), in ancient Phrygian mythology, is one of the names of Cybele, mother of the gods.

Nazwa mogła pochodzić od góry Dindymus we Frygii , na której zboczach w Pessinus zbudowano świątynię Kybele Dindymene.

Legenda głosiła, że ​​świątynia została zbudowana przez Argonautów . Może również pochodzić od Dindyme, imienia żony Maeona i matki Kybele .



Pessinus ( gr . Πεσσινούς lub Πισσινούς ) było starożytnym miastem i arcybiskupstwem w Azji Mniejszej , na obszarze geograficznym obejmującym z grubsza współczesną Anatolię (Azjatycka Turcja ). Miejscem miasta jest obecnie nowoczesna turecka wioska Ballıhisar , w dolinie dopływu rzeki Sakarya na płaskowyżu anatolijskim ok. godz. 950 m n.p.m., 13 km od miasteczka Sivrihisar .























Mówi się, że mitologiczny król Midas (738-696 pne?) rządził większym królestwem frygijskim z Pessinus, ale badania archeologiczne od 1967 r. wykazały, że miasto rozwinęło się najwcześniej około 400 r. p.n.e., co zaprzecza wszelkim historycznym twierdzeniom o wczesnych korzeniach frygijskich.

Zgodnie ze starożytną tradycją Pessinus był głównym ośrodkiem kultu bogini Kybele , Metrum Frygijskiego („Matki”).

According to ancient tradition, Pessinus was the principal cult centre of the goddess Cybele, the Phrygian Meter ("Mother"). 


matka --- mitera (grecki) --- powiązanie(?): Mitra 



Tradycja sytuuje kult Kybele we wczesnym okresie frygijskim (VIII w. p.n.e.) i wiąże wzniesienie jej pierwszej „kosztownej” świątyni, a nawet założenie miasta z królem Midasem (738-696 p.n.e.?).

Jednak frygijska przeszłość Pessinusa jest wciąż niejasna, zarówno historycznie, jak i archeologicznie. Na przykład geograf Strabon (12.5.3) pisze, że kapłani byli potentatami w „starożytnych czasach”, ale nie jest jasne, czy Pessinus był już państwem świątynnym rządzonym przez dynastai („panów”) w okresie frygijskim.


Tradition situates the cult of Cybele in the early Phrygian period (8th century BC) and associates the erection of her first "costly" temple and even the founding of the city with king Midas (738-696 BC?). However, the Phrygian past of Pessinus is still obscure, both historically as archaeologically. For example, the geographer Strabo (12.5.3) writes that the priests were potentates in "ancient times", but it is unclear whether Pessinus was already a temple state ruled by dynastai ("lords") in the Phrygian period.





włosy - i chyba... jakaś dziwna.... kotłowanina...

Tezeusz (phersu) zabija Minotaura (Stwórcę) - mozaika z Muzeum Archeologiczne w Neapolu










Znowu myszy - i Frygia




tekst z 5 lipca 2022

tekst nieskończony



Skiros - Mysija - Frygia (czapka)

myszy zabiły Popiela - zbóje (pasterze) z Mysi?






Według mitologii greckiej Tezeusz zmarł na Skyros, gdy miejscowy król Lycomedes zrzucił go z urwiska. Wyspa jest również znana w mitach jako miejsce, z którego Achilles wypłynął do Troi po tym , jak Odyseusz odkrył go na dworze Lycomedes. 





Early coinage of Skyros, c. 485–480 BC



Neoptolemos , syn Achillesa, pochodził ze Skyros (lub Scyros , jak jego nazwa jest czasem transliterowana), jak powiedziano w księdze dziewiętnastej Iliady (w. 326-327) oraz w sztuce Sofoklesa , Filoktet (w. 239) . Mała zatoka o nazwie Achilina wschodnim wybrzeżu wyspy mówi się, że jest to miejsce, z którego Achilles wyruszył z Grekami, a raczej gdzie Achilles wylądował podczas szkwału, który nawiedził grecką flotę po nieudanej początkowej ekspedycji, która lądowała na Mysii.


W ok. 475 pne, według Tukidydesa (1.98), Cimon pokonał Dolopian (pierwotnych mieszkańców) i podbił całą wyspę. Od tego czasu kolonizowali ją ateńscy osadnicy i stała się częścią Imperium Ateńskiego . Wyspa leżała na strategicznym szlaku handlowym między Attyką a Morzem Czarnym (Ateny były uzależnione od dostaw zboża docierających do niej przez Hellespont ). Cimon twierdził, że znalazł szczątki Tezeusza i zwrócił je do Aten.


Etymologia:

One account associates the name Skyros with skyron or skiron, meaning "stone debris". (The island had a reputation for its decorative stone

Włoska wiki: Sciro

grecki: Σκύρος  

Πρωτεύουσα του νησιού είναι η Σκύρος (ή Χώρα), που βρίσκεται στην ανατολική ακτή. Συνδέεται με τη Λιναριά με ασφαλτοστρωμένο δρόμο μήκους 11 χιλιομέτρων. Άλλοι συνοικισμοί της Σκύρου είναι τα Μαγαζιά, η Λιναριά και το Λουτρό (αγροτικός συνοικισμός).


Stolicą wyspy jest Skyros (lub Chora), położona na wschodnim wybrzeżu. Połączone jest z Linarią drogą asfaltową o długości 11 km. Inne osady Skyros to Magazia , Linaria i Loutro (wiejska osada).


Miasto Chora położone jest na stoku wysokiej góry i nazywa się dosłownie - Góra.

"ch" wymienne z "g"

chora -- hora -- gora --- góra





Chora


Architektura miasta (na podstawie wiki)

Teren zamku, na szczycie stromego stożkowego wzgórza, był zamieszkany od czasów prehistorycznych. Nie wiadomo, czy w czasach starożytnych i późniejszych na Skyros istniały inne osady, chociaż istnieją rozproszone ślady budynków, muszli, grobowców i innych znalezisk archeologicznych w całym Skyros. Spośród podróżników tylko Tournefort odwiedził wyspę w 1702 roku, który twierdzi, że na wyspie znajduje się tylko jedna osada, zbudowana pod stromym klifem w kształcie stożka. Twierdzi, że jego populacja liczyła 300 rodzin. Nawet dzisiaj, gdzie rozwinęły się nowe osady, większość mieszkańców wyspy mieszka w Chorze, która jest administracyjnym i politycznym centrum wyspy.

Nie wiadomo, kiedy osada zaczęła się rozwijać poza zamkiem. Uważa się, że dzisiejsze dzielnice zaczęły powstawać w okresie bizantyjskim. Panowie osiedlili się pod murami, a dalej reszta (rolnicy, hodowcy). 

Miasto Skyros przecina główna droga, która pochodzi z Linaria i kończy się na Zamku i jest gospodarczym i społecznym kręgosłupem osady. Od tej drogi zaczynają się brukowane uliczki i alejki ze schodami. Domy Skyros są małe, dzięki czemu znajdują się jak najbliżej Zamku, białe i przylegają do siebie. 
Ze względu na wąską przestrzeń wznoszą się pionowo. Wejście do domów znajduje się od strony drogi. W celu zaoszczędzenia miejsca na ulicy schody poszerzają się na balkon piętra, a naroża ścian zewnętrznych są wycięte i znajdują się kryte przejścia. Wśród nich są małe kościoły. Budynki związane z pracą rolniczą i hodowlaną znajdują się na obrzeżach osiedla. Wewnątrz Zamku znajdują się placówki, w których przechowywano kosztowności. 

Domy Skyros są prostokątne, a wolne powierzchnie na zewnątrz i wewnątrz pokryte są białym wapnem. Rezydencje różnią się od innych domów w gospodarstwie domowym większą wielkością. Domy wykonane są z kamienia, a drewno wykorzystywane jest do budowy dachu i innych konstrukcji drewnianych. Mają płytkie fundamenty i w razie potrzeby są wzmocnione przyporami. Ściany mają grubość 70 cm na ziemi i są cienkie u góry. Z trzech rozmiarów materiałów, duże kamienie, mezestones, które są umieszczane w szczelinach i ostatecznie wypełniają spoiny błotem melagowym , ciemną gliną o właściwościach hydroizolacyjnych. Zostały otynkowane wewnętrznie i zewnętrznie. Posiadają nieliczne, asymetryczne otwory w ścianach. Nad drzwiami może znajdować się prostokątny świetlik kratowy . Od strony drogi może znajdować się niewielki dziedziniec otoczony niskim tarasem. 

Na podwórku może znajdować się piec, ganek, schowek i łazienka. Tam, gdzie spoczywa dach, znajduje się tak zwany kołnierz, wpuszczony w ścianę w celu podparcia belek.

Dach, znany jako dach lub szyberdach, jest ciemny, wyłożony melagami. Jego budowę rozpoczęto od umieszczenia drewnianego słupa na środku domu w specjalnym alabastrze (porolithos), aby nie gnił. Na szczycie filaru znajduje się zagłówek, na którym opiera się kalenica. Następnie belki układa się prostopadle do kalenicy w odległości 40 cm od siebie. 

Następnie następuje stroik, układanie stroika. [Μετά λαμβάνειχώρα το καλάμωμα, η τοποθέτηση της καλαμωτής. Następnie otrzymuje kraj trzciny, umieszczenie stroika (trzciny).]

Rzadko umieszczano deski na dachu od wewnątrz. Na wierzchu trzciny kładzie się samaki (Piaskownica zwyczajna - trawa wydmowa z rodziny wielichnowatych), cienkie suche trzciny, sitowie lub wiklina o liściach grubości 25 cm, a na wierzchu umieszcza się suche wodorosty, zwane gumami. 

Na węźle umieszczono miejsce o grubości 5-7 cm,  tworzące nasłonecznione pochylenie w kierunku rynny , zwane szopą (?) Wreszcie na wierzchu umieszczono melagę, który był odnawiany co trzy lata.

Wewnątrz domu, gdzie jego wysokość jest dozwolona, ​​znajduje się bolmes (przegrody), drewniana ozdobna przegroda o wysokości 1,8 metra, która zakrywa dolną połowę filaru. Rygle izolują część domu, natomiast ma drewnianą podłogę, tworząc antresolę.

Na szczycie rygla - przegrody (bolmy) znajdują się drewniane balustrady lub fryzy, tworzące niską attykę. Wokół pozostałej części otworu znajduje się drewniana rama. Cienka pozioma belka, sznurek, znajduje się tuż nad środkiem otworu i służy do zawieszania przedmiotów codziennego użytku lub ozdób.

Przegrody dzielą wnętrze domu na trzy przestrzenie, które pełnią różne funkcje. W pokoju na podwyższeniu, zwanym sofą, znajdowała się sypialnia. Dostęp do sofy prowadzą drewniane schody (tzw. ruchome schody) z reszty domu lub salonu. Odosobniony obszar poniżej, stodoła, był magazynem żywności i kuchnią, z oświetleniem pośrednim, a w posiadłościach znajdował się kominek . 

Reszta przestrzeni znana jest jako duży hol lub dom i ma wiele zastosowań.  Był kominek ze stożkowym kominem.  Zewnętrznie komin przykrywa dzban zwany rzeźbiarzami. Na ścianach wbudowane szafki i półki. Pod półkami znajdują się gwoździe, z których zwisają cięższe przybory, znane jako klepisko. Meble ruchome wewnątrz domu to łóżeczko (mała sofa), lada, komody, trójnóg, krzesełka, stół i stolik kawowy.








S. Ramułt - Słownik języka pomorskiego str. 216:

trcena - trzcina
trec - trą, car, tre, trzeć, Carsi (tarłszy), Carti (tarty)

trzciny ocierają (trą - trzą) o siebie na wietrze, wydając charakterystyczny szelest - stąd zapewne jej nazwa

trimer - tremać - trzymać


carti - trec
carci - carski


greckie καλάμι (kalámi) - trzcina  

kal- lub kał- w językach słowiańskich oznacza coś mokrego jak np. kałużę 

a trzcina (kalami) to roślina rosnąca we wodzie


















Tezeusz (Phersu) - porzucenie Ariadny to było porzucenie jej ciała, po opętaniu. 
Mitra (Phesru) ma czapkę nazywaną "frygijską" - może więc pochodził z Frygii lub Mezji. 







Dokładne granice Mysi są trudne do wyznaczenia. Granica frygijska ulegała wahaniom, podczas gdy na północnym zachodzie Troad tylko czasami obejmowała Mysję. Część północna była znana jako „Mniejsza Frygia” lub ( starogrecki : μικρὰ Φρυγία , zromanizowany : mikra Phrygia ; łac .: Frygia Minor ), podczas gdy południowa była nazywana „Wielką Frygią” lub „Pergamene Frygia”. 

Mysia była w późniejszych czasach znana również jako Hellespontine Frygia ( greka : Ἑλλησποντιακὴ Φρυγία , romanizowana : Hellespontiake Frygia ;Łacińskie : Phrycia Hellespontica ) lub „ Frygia nabyta ” ( starogreckie : ἐπίκτητος Φρυγία , łac . epiktetos Phrygia ; łac .



Coin of Kyzikos, Mysia. Circa 550–500 BC


Głównymi cechami fizycznymi Myzji są dwie góryOlimp (7600 stóp) na północy i Góra Temnus na południu, która na pewną odległość oddziela Mysję od Lidii , a następnie rozciąga się przez Mysję w okolice Zatoki Adramyttium . 
Główne rzeki w północnej części prowincji to Macestus i jego dopływ Rhyndacus , które wznoszą się we Frygii i po szerokim rozejściu przez Mysię łączą swe wody poniżej jeziora Apolloniatis , około 24 km od jeziora Apolloniatis. Propontis. Kaïcus na południu wznosi się w Temnus, a stamtąd płynie na zachód doMorze Egejskie , przechodzące w odległości kilku mil od Pergamonu
W północnej części prowincji znajdują się dwa znaczne jeziora, Artynia lub Apolloniatis (Abulliont Geul) i Aphnitis (Maniyas Geul), które odprowadzają swoje wody do Macestus odpowiednio ze wschodu i zachodu. 



Coin of Mysia, 4th century BC


Miasta


Najważniejszymi miastami były Pergamon w dolinie Kaïcus i Kyzicus na Propontydzie . Całe wybrzeże było usiane greckimi miastami, z których kilka było ważnymi miejscami; tak więc północna część obejmowała Parium , Lampsacus i Abydos , a południową Assos , Adramyttium . Dalej na południe, nad Zatoką Eleatycką, znajdowały się Elaea , Myrina i Cyme 



Niewielki epizod w cyklu Wojny Trojańskiej w mitologii greckiej sprawił , że grecka flota wylądowała w Mysii, myląc ją z Troją 

Achilles rani ich króla, Telefus , po tym jak zabił Greka; Telephus później błaga Achillesa o wyleczenie rany. (to zapewne aluzja do zabicia i "ożywienia" Ozyrysa tj. Stwórcy - MS)


Ten przybrzeżny region rządzony przez Telefus jest alternatywnie nazywany "Teutranią" w mitologii greckiej, tak jak wcześniej był rządzony przez króla Teutrasa . W Iliadzie Homer przedstawia Myzyjczyków jako sojuszników Troi, z siłami myzyjskimi dowodzonymi przez Ennomusa (proroka) i Chromiusa , synów Arsinousa

Homerycka Mysia wydaje się być znacznie mniejsza niż Mysia historyczna i nie rozciągała się na północ do Hellespontu czy Propontis. Homer nie wymienia żadnych miast ani punktów orientacyjnych w Mysi i nie jest jasne, gdzie dokładnie znajdował się Homeric Mysia, chociaż prawdopodobnie było to [ oryginalne badania? ] położona gdzieś pomiędzy Tradą (na północny zachód od Mysii) a Lydią/Maeonią (na jej południe).



Zachowało się wiele inskrypcji myzyjskich w dialekcie języka frygijskiego , pisanych odmianą alfabetu frygijskiego . Istnieje również niewielka liczba odniesień do języka luteskańskiego rodzimego dla Mysia w źródłach greckich eolicznych .






Xoklísi í xokklísi?

Kaplica czy kaplica?


Słowo pochodzi z kompozycji słów "na zewnątrz" i "kościół". 


Słowo ἐκωκκλησιον istniało już w średniowiecznej grece, więc uproszczenie nie jest konieczne.


 kaplica <kaplica <średniowieczny grecki ἐκωκκλήσιον <starogrecki ἔξω + ἐκκλησία <καλέω / καλῶ


xokklísi < exokklísi < mesaionikí ellinikí exokklísion < archaía ellinikí éxo + ekklisía < kaléo / kaló



Ξωκλήσι ή ξωκκλήσι;


Η λέξη προέρχεται από τη σύνθεση των λέξεων έξω και εκκλησία. Ήδη από τα μεσαιωνικά ελληνικά υπήρχε η λέξη ἐξωκκλήσιον, επομένως η απλοποίηση είναι περιττή.

ξωκκλήσι < εξωκκλήσι < μεσαιωνική ελληνική ἐξωκκλήσιον < αρχαία ελληνική ἔξω + ἐκκλησία < καλέω / καλῶ










https://e-didaskalia.blogspot.com/2018/09/blog-post_576.html












Domy z koszyczkiem:

kozubek - dymnik - koszyczek - koza - kukla - Św. Mikołaj wlazł przez komin




Kuka



Kuka - też pasterz.

Zwierzęta pasterskie - kozy, owce.... 

Kuka lub Kuba - zły duch, zły duch zadawany w jedzeniu przez czarownice !!!

wg. Aleksander Labuda - Słownik kaszubsko-polski z opr. E. Brezy, Gdańsk 1982 r. str. 60 i 59




tekst nieskończony - oraz - będą powiązania w innych notatkach min. o Kubie/ Kukie













z cyklu myszy:

https://maciejsynak.blogspot.com/2019/11/morfeusz-albo-antropomorfizacja.html
https://maciejsynak.blogspot.com/2020/07/sonie-i-myszy.html
https://maciejsynak.blogspot.com/2020/04/legion.html
https://maciejsynak.blogspot.com/2020/02/maa-mysz-czyli-musculus.html




https://pl.wikipedia.org/wiki/Che%C5%82mno




wtorek, 13 września 2022

FE w Karpaczu - kto ma więcej władzy ?

 


przedruk

tłumaczenie automatyczne


Panel na Forum Ekonomicznym w Karpaczu







KARPACZ, 09 WRZEŚNIA – „Media społecznościowe znacznie zwiększyły rolę obrazu w komunikacji politycznej, prowadząc do hegemonii emocji w kampanii wyborczej.

Informacja została zredukowana do informacyjno-rozrywkowej, a polityka do polityki rozrywkowej. Jeśli wszystko jest rozrywką, co dzieje się z polityką i dziennikarstwem?”: Tak dziennikarz Alessio Postiglione, dyrektor Master in Communications w Rome Business School, przemawiał podczas panelu na temat „Polityk czy dziennikarz: kto ma więcej władzy ? na XXXI Forum Ekonomicznym w Karpaczu w Polsce.

„Przeszliśmy – tłumaczył – ze sfery publicznej, charakteryzującej się konfrontacją polityczno-dziennikarzy, do infosfery coraz bardziej rezygnującej z refleksji opartej na słowach na rzecz emocji związanych z obrazami. 
Sukces Tik Tok i Instagrama, czyli filmów i obrazów, w porównaniu ze starszymi portalami społecznościowymi, takimi jak Facebook, z linkami do tekstu, oddaje ten trend. 
po lewej) i Janusz Kowalski (Solidarna Polska, po prawej) zgodzili się, podkreślając znaczenie wolnej prasy, zdolnej do odpowiedniego informowania dziennikarzy, dla zdrowej demokracji.

„Media społecznościowe faworyzują rozpowszechnianie fałszywych wiadomości – podsumował serbski redaktor Politika Daily, Bosko Jaksic – i stworzyły plemienny klimat, który jest niebezpieczny. Dobre dziennikarstwo musi trzymać się prawdy. Wyzwaniem jest promowanie tego typu informacji nawet dzisiaj” 








sobota, 10 września 2022

"... nie będzie „Ukrainy”"

 

Ukraina.ru to prawdopodobnie - jak wskazuje rozszerzenie .ru - rosyjska strona dla Ukraińców.


Jest to portal jadowicie antypolski, który zamieszcza na swoich stronach artykuły traktujące o polityce i historii balansujące na granicy prawdy i kłamstwa, a często po prostu propagujące kłamstwa o historii, głównie o historii Rzeczpospolitej na terenach wschodnich.

Jak to często bywa na stronach rosyjskich - imperializm polski jest opisywany nieobiektywnie oraz jest piętnowany, a rosyjski - gloryfikowany.


- jeśli dziennikarze wyrażają się o ludziach jak o bezrozumnych bydlętach, jest to symptom styku ze służbami specjalnymi, ponieważ przeciętny człowiek nie ma i nie może mieć takiego przekonania, bo nie ma pełnej informacji o wszystkich ludziach - i nie ma dostępu do danych, które pokazują, jak ludzie są ogłupiani, oszukiwani, manipulowani i sterowani przez służby - a to właśnie te dane pozwalają służbom uważać siebie za lepszych, a ludzi za głupich.

Tylko służby to wiedzą, na jaką wielką skalę manipulują światem.

Każdego można oszukać, szczególnie jak się posiada środki - podsłuchy, hakerów, wpływy, zbójów, strategię i plan.

Taki dziennikarz otrzymuje od służb informację popartą "dowodami" - jak oni to robią i z jakimi efektami - i  w ten sposób zostaje "oświecony" co do tego, "jacy są ludzie"

On jest manipulowany, by pogardzać ludźmi - i jest to potrzebne służbom do swobodnego manipulowani społeczeństwami poprzez uległych "dziennikarzy" lub takich, na których można wpływać pośrednio..


Stąd jego emocjonalna zdyszana pewność siebie w artykułowaniu "prawd" o bylejakości ludzi, a jednocześnie w wypowiedzi brak argumentów na poparcie głoszonej przez siebie tezy - bo to nie są jego własne wnioski, wypracowane np. przez lata obserwacji i doświadczenia, tylko to są "informacje", jakie dostał od służb. Które on zaaferowany powtarza jak tresowana małpa....

To właśnie służby uważają ludzi za bydło, a dopiero potem ci, co zostali przez nie ukąszeni.



przedruk




Rozmowa z Aleksandrem Czalenką, dziennikarzem, publicystą portalu Ukraina.ru.

– W swoich artykułach piszesz od wielu lat, że nie istnieje naród ukraiński. Uważasz też, że nie istnieje ukraińska państwowość. Ale przecież mamy miliony ludzi, którzy identyfikację ukraińską przyjęli, więc dla nich jest to fakt, wynikający z ich wyboru. Nie zauważasz ich?

– Masz rację. Faktycznie, miliony ludzi tak się określają, ale – wiesz – żyję dostatecznie długo, widziałem już miliony ludzi, całkiem realnych, którzy uważali się za „naród radziecki”. A gdy zabrakło ZSRR, ci ludzie gdzieś znikli. I dzisiaj nikt tak się na poważnie nie określa.

„Ludzie radzieccy” istnieli, bo istniał Związek Radziecki. „Ukraińcy” istnieją wyłącznie dlatego, że istnieje państwo „Ukraina”, będące spadkobiercą utworzonej przez bolszewików, całkowicie sztucznej formuły quasi-państwowej, czyli Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Wierz mi, gotów jestem się założyć: gdy nie będzie „Ukrainy”, nie będzie też żadnych „Ukraińców”.

I twierdzę tak jako człowiek, w którego radzieckim paszporcie w rubryce narodowość widniało słowo „ukraińska”. Jeśli miałeś na nazwisko Zacharczenko, wpisywali ci narodowość ukraińską, a jeśli Turczynow czy Klimkin – rosyjską.

Ale jeśli zapytasz mnie, noszącego nazwisko Czalenko, czy jestem Ukraińcem, odpowiem ci, że nie, jestem Rosjaninem. Bo moja kultura, język ojczysty, świadomość są rosyjskie. I dlatego jestem Rosjaninem. W żadnym z rosyjskich miast – Moskwie, Petersburgu, Jekatierinburgu, Krasnojarsku czy innych – nikomu nie przyjdzie nawet do głowy, by nie uznawać mnie za Rosjanina.

Jeżeli sam nie powiem, że urodziłem się w Doniecku, a potem przez 30 lat mieszkałem w Kijowie, to nikt – rozmawiając ze mną – nie domyśli się, że jestem z „Ukrainy”. Mamy jeden i ten sam kod kulturowy. Tak samo byłoby ze mną w miastach białoruskich. Dlaczego? Dlatego, że w Doniecku, w Kijowie, w Moskwie, Krasnojarsku i w Mińsku żyje dziś jeden naród – rosyjski.

Posłużę się polskim przykładem. Największy polski poeta, Adam Mickiewicz, pochodził z Litwy. Posługując się współczesnymi podziałami, z Białorusi. Jego odlegli przodkowie, podobnie jak moi, byli prawosławnymi z dawnej Rusi. Nazwisko miał białoruskie. Oznacza to, że ktoś z jego przodków uległ spolonizowaniu i przeszedł na katolicyzm. Mickiewicz przez całe życie nie był ani razu we właściwej Polsce – w Warszawie, czy w Krakowie. Powiedz, czy to Polak, czy Białorusin? Oczywiście, że Polak. Stuprocentowy Polak. Na tej samej zasadzie ja oraz miliony mieszkańców Doniecka, Charkowa, Odessy i Kijowa jesteśmy Rosjanami, a nie „Ukraińcami”.

– Mickiewicza uznają za „swojego” także inne narody, ale wróćmy na Ukrainę. Czyli Twoja rodzina też była ukraińska w takim sensie, jak powiedziałeś?

– Narodowość „ukraińska” wpisana była w radzieckich paszportach mojego ojca, matki, obu dziadków i obu babć; wszyscy oni urodzili się i mieszkali na terenie obecnego obwodu dniepropietrowskiego Ukrainy. Ojciec pochodził z Krzywego Rogu, a mama urodziła się podczas II wojny światowej we wsi Mieżewoje. Przed jej narodzinami przyjechała tam z Ukrainy Zachodniej moja babcia, nauczycielka matematyki. W 1939 roku komuniści wysłali ją uczyć dzieci w szkole na Wołyniu, na którym w 1943 roku banderowcy dokonali rzezi na Polakach. Mój dziadek, jej mąż, w 1943 roku poszedł na front.

W rzeczywistości członkowie mojej rodziny nie byli żadnymi „Ukraińcami”. Na co dzień rozmawialiśmy wyłącznie po rosyjsku. Po rosyjsku mówili wszyscy nasi sąsiedzi i znajomi z pracy moich rodziców. Nasza biblioteka domowa też składała się z książek w języku rosyjskim.

Owszem, wszyscy moi bliscy, podobnie jak i ja w dzieciństwie, uważali, że jesteśmy „Ukraińcami”, bo tak mieliśmy napisane w paszportach, a poza tym w szkole i w ogóle w otoczeniu będący wówczas u władzy komuniści narzucali, podkreślam – narzucali, nam etnonimy „Ukrainiec” i „Ukrainka”. Bolszewicy zaczęli to, nawiasem mówiąc, robić jeszcze w latach 1920…

– Czyli, jak pisał w swoim artykule z 2021 roku rosyjski prezydent, to bolszewicy stworzyli Ukrainę?

– Do czasu dojścia bolszewików do władzy i proklamowania Ukraińskiej SRR nikt z mieszkańców tych terenów nawet nie podejrzewał, że jest „Ukraińcem”. A jeśli ktoś by powiedział hetmanowi Iwanowi Mazepie, którego w Rosji uważa się za zdrajcę, bo przeszedł w czasie wojny północnej na stronę Szwedów, że jest „Ukraińcem”, nie zrozumiałby on, o co chodzi.

Bogdan Chmielnicki, gdy wzniecał powstanie przeciwko polskim magnatom, nawet nie podejrzewał, że „walczy o wolność narodu ukraińskiego” i o „zjednoczenie Ukrainy z Rosją”. Ani on, ani Kozacy zaporoscy, ani inni prawosławni mieszkający w XVII wieku po obu stronach Dniepru nie wiedzieli, że są „Ukraińcami”.

Poeta Taras Szewczenko, którego pomnik stoi w centrum Warszawy, stosował nazwę „Ukraina”, ale nie uznawał siebie za żadnego „Ukraińca” i nie słyszał nic o takim etnonimie. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to poproś go, żeby pokazał Ci dowolny fragment jakiegokolwiek dzieła, listu czy dziennika Szewczenki, gdzie byłaby mowa o „Ukraińcach” albo o tym, że on uważa się za „Ukraińca”.

W jego czasach i aż do rewolucji 1917 roku tych, których dziś określa się mianem „Ukraińców” nazywali „Rusinami”, „Małorusami”, „Rosjanami”, „prawosławnymi” lub „tutejszymi” (czyli miejscowymi), ale nigdy nie „Ukraińcami”.

– To co oznaczało w przeszłości to słowo?

– „Ukrainiec” to był początkowo termin polityczny, który oznaczał zaangażowanego politycznie poddanego Imperium Rosyjskiego, mieszkającego po obu brzegach Dniepru, który ze względów ideologicznych nie chciał być uznawany za Rosjanina ani Małorusa. „Ukraińcy” odrzucali fakt, że Szewczenko i Aleksandr Puszkin należeli do jednego, rosyjskiego narodu. Dla nich Ukraińcy i Rosjanie to były dwa różne narody.

Na przełomie XIX i XX wieku „Ukraińcami” byli przedstawiciele politycznego i kulturalnego „ruchu ukrainofilskiego”, który powstał na brzegach Dniepru, lecz wymyślono je w sensie politycznym i ideologicznym w Austro-Węgrzech, czyli w państwie wrogim Imperium Rosyjskiemu. To tam wyemigrowali z Rosji ukrainofile. Otrzymali one materialne wsparcie od władz austro-węgierskich, które uważały, że oderwanie „Ukrainy” od Rosji osłabi Moskwę.

Masowe użycie etnonimu „Ukrainiec” rozpoczęło się jednak dopiero w latach 1920., kiedy bolszewicy, będący wówczas radykalnymi rusofobami, zaczęli prowadzić na terenie stworzonej przez siebie USRR politykę ukrainizacji, czy – jak ją wówczas określali – korienizacji. Mieszkańcy miast, rosyjskich językowo i kulturowo, sprzeciwiali się tym działaniom.

Odmawiali udziału w ukrainizacji. Jest nawet taka sztuka ukraińskiego, radzieckiego dramatopisarza, Mykoły Kulisza, Mina Mazajło z 1929 roku. Dzieciństwo spędził on w Charkowie, stolicy ówczesnej Ukraińskiej SRR. Jedna z bohaterek dramatu, po tym jak zobaczyła na dworcu informację po ukraińsku, której nie zrozumiała, mówi z przerażeniem „już lepiej, żeby mnie zgwałcili, niż ukrainizowali”. Te słowa stanowią zwięzłe podsumowanie, konstatację, że ukraińskość na terenie ówczesnej republiki radzieckiej była czymś sztucznym, narzuconym z zewnątrz, a nie rodzimym.

Posłużę się analogią zrozumiałą dla Polaków, by pokazać kim byli bolszewicy w latach 1920. i dlaczego byli rusofobami. W sensie politycznym i ideologicznym w większości przypadków byli oni narodowościowo podobni do polskich powojennych komunistów z czasów stalinizmu i Bolesława Bieruta, których potem od władzy odsunął Władysław Gomułka.

W pewnym sensie odpowiednikiem Gomułki, z punktu widzenia „kwestii ukraińskiej”, był narodowy komunista Josif Stalin, bez wątpienia kat i dyktator, który określił się kiedyś mianem „człowieka kultury rosyjskiej”. Choć to on sam, pod kierownictwem Władimira Lenina, rozpoczął totalną ukrainizację, to również on z nią zerwał. A dokładniej, nadał jej spokojniejszy bieg. Zezwolił na ponowne otwarcie rosyjskich szkół i gazet. Stalin widział w „politycznych Ukraińcach” zagrożenie dla ZSRR jako jednolitego obszaru oraz dla ideologii komunistycznej. Mimo wszystko jednak, nie wyeliminowano z obiegu narzuconego przez bolszewików etnonimu „Ukraińcy”.

Przetrwał on cały okres istnienia ZSRR, przyzwyczaili się do niego podświadomie wszyscy obywatele radzieccy, a także mieszkańcy państw Układu Warszawskiego. I teraz byli obywatele Związku Radzieckiego i Polacy wiedzą, że istnieje „Ukraina” i „Ukraińcy”.

Bez ZSRR i radzieckich komunistów żadnej „Ukrainy” i „Ukraińców” by nie było. Ukraińskość byłaby marginalnym zjawiskiem polityczno-ideologicznym, jak na przykład Kazakia, separatystyczny ruch, który pojawił się wśród białej emigracji pochodzącej z Wojska Dońskiego, w latach 1920. Jeśli bolszewicy poparliby wówczas ten projekt, to stolicą takiej sztucznej Kazakii byłby dziś Rostów nad Donem, albo Nowoczerkask, na tej samej zasadzie, na której Kijów został stolicą „Ukrainy”.

– No dobrze, ale wspomniałeś też o Południowych Rosjanach. Co z nimi?

– Jeśli zapytałbyś człowieka uznającego się za „Ukraińca”, czym Rosjanie różnią się od tych Ukraińców, zwrócisz pewnie uwagę, że zacznie on od opisu typu kulturowego, który istniał w XVII i XVIII wieku. Obecnie taki rodzaj „Ukraińca” nie występuje już ani na Ukrainie Środkowej (w Małorosji), ani na Ukrainie Południowo-Zachodniej (w Noworosji). Może w pewnym stopniu przypominać mieszkańca Galicji, ale na tamtych obszarach go nie spotkasz. Wszyscy żyjący tam „Ukraińcy” zostali totalnie i nieodwracalnie zrusyfikowani. Wołodymyr Zełenski należy do tego samego typu kulturowego, co Władimir Putin – do rosyjskiego. Należy też do niego i Petro Poroszenko, i Wiktor Janukowycz. Także Aleksandr Łukaszenko. To wszystko jest jeden naród. Ojczystym językiem większości przywódców ukraińskich ugrupowań nacjonalistycznych – na przykład, twórcy „Azowa”, Andrija Bileckiego; założyciela batalionu „Donbas”, Siemiona Siemienczenki; lidera UNA-UNSO, Dmitrija Korczyńskiego i innych – jest rosyjski. Gdy spacerujesz po ulicach Kijowa, Charkowa, Dniepropietrowska, Odessy i innych miast w centrum i na południowym wschodzie kraju, czujesz pewien dysonans: wszystkie napisy są po ukraińsku, a ludzie rozmawiają po rosyjsku.

Za czasów cara Nikołaja I do obiegu wszedł termin „Rosjanin”. Obejmował on nie tylko, jak dziś, słowiańskich obywateli Federacji Rosyjskiej, lecz Małorusów (wyrażając się współcześnie – Ukraińców), Wielkorusów (dziś znanych jako Rosjanie) i Białorusinów.

Ale tu pojawia się problem: za czasów Nikołaja I większość populacji Imperium Rosyjskiego stanowiła ludność wiejska. I większość Małorusów to też byli rolnicy. Nie mówili oni po „ukraińsku”, który był sztucznym językiem, lecz posługiwali się gwarą wiejską, którą do dziś znamy jako surżyk. To mieszanka lokalnych dialektów z językiem polskim i rosyjskim.

Sytuacja kardynalnie zmieniła się w XX wieku. Wielkie masy wiejskie popłynęły do miast, gdzie – najpierw za pośrednictwem szkoły, a później też innych instytucji kulturalnych i państwowych – zaczęły się rusyfikować. Dlatego obecnie przeważająca większość obywateli ukraińskich, poza mieszkańcami Ukrainy Zachodniej, to w sensie kulturowym Rosjanie.

I dlatego obywateli Ukrainy mieszkających w Małorosji i Noworosji nie można nazywać „Ukraińcami”. Właściwiej będzie określić ich mianem Rosjan. Ale żeby podkreślić, że chodzi o Rosjan z Ukrainy, zaproponowałem, by nazywać ich Południowymi Rosjanami, czyli Rosjanami z Południa. Obywatele Federacji Rosyjskiej to zaś Rosjanie z Północy.

– Ale czy kulturą dominującą będzie w takim układzie kultura Wielkorusów?

– Nie. Trzeba rozróżniać Wielkorusów od Rosjan. Rosjanie to, jak już mówiłem, nosiciele kultury rosyjskiej. Powstała ona w kręgach znajdującej się pod wpływem francuskim arystokracji wielkoruskiej i małoruskiej oraz bałtyckich Niemców w XVIII i XIX wieku, pod wpływem reform Piotra I. Rosyjską kulturę stworzyli rosyjscy arystokraci. To kultura wybitnie miejska. W ciągu drugiej połowy XIX wieku, a szczególnie w XX wieku, jak już mówiłem, rozpowszechniła się ona wśród wszystkich warstw ludności, w tym mieszkańców wsi, którzy zaczęli przeprowadzać się do miast. To wtedy Rosjanami stali się nie tylko Małorusi, ale i Wielkorusi, których większość również była wcześniej ludnością wiejską.

Dlatego Południowi Rosjanie i Wielkorusi to dziś jeden naród. Różnimy się jedynie akcentem i temperamentem. Uogólniając, Południowi Rosjanie są cholerykami, a Wielkorusi – flegmatykami. Ci pierwsi są bardzo emocjonalni, aktywni, dynamiczni, energiczni i praktyczni. A Wielkorusi to typ spokojniejszy, mniej pospieszny, serdeczny i liryczny. Poza tym, Rosjanie Południowi bywają bardzo twardzi, a nawet okrutni, co rzadko spotyka się wśród Wielkorusów. Pamiętasz, jak ukraińscy żołnierze męczyli rosyjskich jeńców, przestrzeliwując im nogi? To właśnie takie południoworosyjskie okrucieństwo. Wielkorusi nigdy by czegoś takiego nie zrobili. Okrucieństwo jest dla większości z nich czymś obcym.

Nawiasem mówiąc, w Polsce Wielkorusów uznaje się za imperialistów i ekspansjonistów. To nieprawda. Wielkorus jest z natury mało ekspansywny, w odróżnieniu od człowieka południoworosyjskiego. Wśród ekspansjonistów dominowało państwo i Kozacy, a nie cisi i spokojni wielkoruscy wieśniacy.

Południowych Rosjan można dziś w zasadzie podzielić na dwie duże grupy: południoworosyjskich unionistów, którzy uważają, że trzeba zjednoczyć się w jednym państwie z Wielkorusami i Białorusinami; oraz południoworosyjskich separatystów, którzy uznają się za „Ukraińców”, zachowując przy tym więzi z kulturą rosyjską i nie przechodząc na łono „kultury ukraińskiej”, która jest im obca. Nie mówią o tym głośno. Na zewnątrz akceptują kulturę ukraińską, która w rzeczywistości jest kulturą zachodnioukraińską. Na przykład, kult Stepana Bandery jest kultem zachodnioukraińskim. „Ukraińska mowa” w jej współczesnym wydaniu stworzona została przez Galicjan, którzy wyemigrowali do USRR.

Powinniście w Polsce zdawać sobie sprawę, że istotą obecnej wojny na Ukrainie jest ponowne zjednoczenie w jednym państwie całego narodu rosyjskiego, a nie jakaś zachcianka „imperialisty” Putina. Nawet jeśli Putin wstrzymałby tą wojnę, czego, oczywiście, nie zrobi, to i tak ona prędzej czy później znów wybuchnie i nie skończy się dopóki, dopóty Małorosja i Noworosja nie wejdą w skład Federacji Rosyjskiej. Bo tego chce podzielony naród rosyjski.

– I to mówisz Ty, właściciel dowodu osobistego, w którym Twoją narodowość określano jako ukraińską. Dziękuję za rozmowę.


rozmawiał Mateusz Piskorski





Aleksandr Czalenko (ur. 1968 r. w Doniecku) – filozof (absolwent Kijowskiego Uniwersytetu Państwowego), w latach 1990. działacz Liberalnej Partii Ukrainy, opowiadającej się za ustrojem federalnym; w latach 2000-2014 dziennikarz i publicysta czołowych mediów ukraińskich w Kijowie. Po przewrocie w 2014 r. wyemigrował do Rosji, uzyskał obywatelstwo rosyjskie. Poszukiwany przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. Swoje poglądy sam określa następująco: „rosyjski nacjonalista liberalno-demokratyczny, agnostyk, rodzimowierca, negacjonista ukraińskości, zwolennik idei południoworosyjskiej, stronnik Rosyjskiej Irredenty, zapadnik, rosyjski Europejczyk, zwolennik Europy od Lizbony do Władywostoku, antykomunista, antystalinista, przeciwnik eurazjatyzmu i Związku Radzieckiego”.



https://myslpolska.info/2022/08/16/czalenko-rosjanie-poludniowi-nie-ukraincy/