Chciałem tutaj przedstawić sposób
fałszowania historii dokonywany przez Phersu – będzie to przykład
oparty o współczesne wydarzenia.
Zaznaczam, że nikogo nie podejrzewam o
złe intencje – nie jest moim celem kogoś obrażać, szkalować,
czy szkodzić komuś - tekst ma wyłącznie charakter, że tak powiem
– dydaktyczny i jest wyłącznie hipotetyczny.
Mój blog, jak mi pokazują statystyki
bloggera – ma ograniczoną poczytność – ale być może
statystyki te są zafałszowane przez służby, a poczytność jest o
wiele większa, dlatego zbieżność podana niżej może teoretycznie
mieć miejsce.
Chodzi mi o to, że ktoś czyta moje
teksty, a następnie przyjmuje moją argumentację za właściwą,
potem zaś dzieli się nią z innymi i sam stosuje we własnym życiu.
Po części jest to też celem moich
publikacji.
Kilka lat temu miałem taką sytuację
– czytałem jakiś tekst nt. polityczne znaleziony w internecie i w
pewnym momencie odniosłem wrażenie, że autor wzoruje się na mnie,
stosuje jakby moją argumentację.
Uniosłem się wtedy, że ktoś się
pode mnie podszywa i nawet chyba na blogu lub fb o tym napisałem.
Dopiero później przyszła refleksja,
że ktoś po prostu – jw. napisałem – zainspirował się moimi
tekstami i sam zaczął pisać o tych sprawach na „mój sposób”.
W sumie to takie zjawisko już
zaobserwowałem wcześniej – otóż wielu blogerów stosuje w
swojej retoryce pewne wtrącenia charakterystyczne dla Stanisława
Michalkiewicza – widać tu wpływ tego autora na innych.
Prawdopodobnie w tamtym momencie źle
oceniłem autora, trzeba jednak pamiętać, że ja nie funkcjonuję w
normalnej sytuacji, bo jestem cały czas osaczony przez służby i
ludzi przez nich nasłanych.
Phersu kopiuje cudze dokonania –
najczęściej dokonania Stwórcy i wkłada je w usta innych osób –
czasami wymyślonych.
Przykładem może być Archimedes i to
jego „nie niszcz moich kół” (nawiązujące do działa Stwórcy
i jego walki z Phersu), a także jego słynne odkrycie – zdajemy
sobie sprawę, że ta dykteryjka o wannie jest zmyślona, ale ja
potrafię to udowodnić.
To, że jest zmyślona.
Podobnie postać Piasta Kołodzieja.
KOŁOdziej – czyli ktoś, kto czyni
KOŁA - to prawie na pewno zmyślone miano, postać ta – prawie na
pewno prawdziwy żywy człowiek - miała przejąć na siebie
dokonania Stwórcy, jako budowniczego labiryntu w Kole i tym samym
wymazać jego istnienie.
W dodatku miano Piast nawiązujące do
piasty, czyli do środka KOŁA....
Piastowie to była ówczesna zachodnia
5 kolumna, gdzie w zamian za współpracę i przejęcie kraju
obiecano im połączenie i wspólne rządy nad całą Europą –
Piastowie mieli stać się cesarzami Europy (dziś to fałszywe
Królestwo Niebieskie odtwarza UE), co ostatecznie i faktycznie
osiągnął Bolesław Chrobry, któremu na zjeździe w Gnieźnie
Otton III przekazał cesarską koronę.
Fakt ten jednak został później
„odwołany” i zamazany, Piastom wytłumaczono, że byli naiwni i
takie tam.... opiszę to kiedyś przy odpowiedniej okazji.
Innym przykładem jest Popiel zjedzony
przez myszy.
To prawie na pewno legenda nawiązująca
do Stwórcy i jego śmierci na wyspie w Kole – legenda została
przeniesiona na jezioro Gopło, podobnie jak to było w przypadku
jeziora Kałębie czy znanej wszystkim legendzie o diable i
diabelskim kamieniu – ta legenda dotyczy jednego zdarzenia i
jednego miejsca, a występuje chyba w każdym rejonie kraju.
Opublikowałem ostatnio kilka tekstów
nt. Koła.
W przykładzie dam odniesienie do
dwóch:
Ukazały się ostatnio w mediach 3
artykuły i na ich podstawie pokażę wam schemat działania.
Chodzi o to, że domniemany akt
fałszerstwa nie został jeszcze dokonany, ponieważ odbywa się on w
kilku etapach, gdzie chodzi o to, by poszczególne etapy nawarstwiały
się i tworzyły pewna ciągłość sugerującą naśladującą
rzeczywistość.
No więc fragment pierwszego artykułu
- jest to wywiad z architektem, a nosi tytuł:
„Wymyślajmy,
nie kopiujmy. Rozmowa z arch. Robertem Koniecznym”
Zaznaczam,
że cała wypowiedź w artykule jest mi bardzo bliska - stąd
zapewne skojarzenie „skopiowania mnie”.
08-09-2021
10:01
Architekt wizjoner, autor wielokrotnie nagradzanych projektów,
założyciel cenionej w Polsce i na świecie pracowni KWK Promes –
Robert Konieczny, od wielu lat zasiada także w gronie jurorów
konkursu KOŁO „Projekt Łazienki”. W krótkiej rozmowie opowiada
o wymiarze edukacyjnym tej inicjatywy oraz o tym, dlaczego lubi
sędziowanie. Ma także kilka rad dla młodych architektów,
stawiających pierwsze kroki w branży i startujących w konkursie.
Spotykamy
się przy okazji kolejnej, już 23., edycji konkursu KOŁO „Projekt
Łazienki”, organizowanego przez Geberit. Co roku, jako jeden z
jurorów, wybiera Pan najlepsze projekty spośród setek nadesłanych.
Czy poziom prac jest zróżnicowany, a wybór tej najlepszej –
trudny?
Robert
Konieczny: Mam
przyjemność zasiadać w jury konkursu już od wielu lat i bardzo to
sędziowanie lubię, choć wiąże się ono z ogromną
odpowiedzialnością. Z jednej strony łatwiej jest oceniać, niż
startować w konkursie, z drugiej – to, co jako jurorzy uznamy za
najlepsze, idzie w świat. To jest również pewnego rodzaju
informacja o nas, dlatego musimy być pewni zaproponowanych rozwiązań
i przekonani, że właśnie ta koncepcja jest lepsza od pozostałych.
Prace
nadsyłane na konkurs są bardzo zróżnicowane pod względem
poziomu, ale jestem przekonany, że każdy z uczestników projektuje
najlepiej, jak potrafi. I to jest super, nawet jeśli nie wygra.
Uczymy się na własnych błędach, na przegranych, dlatego udział w
konkursach jest szalenie rozwijający. Trudno porównać prace na
przestrzeni lat, ponieważ każda edycja konkursu dotyczy innego
miejsca. Co roku oceniamy projekty, których twórcy starają się w
jak najlepszy sposób odpowiedzieć na dany temat. Na początku,
spośród kilkuset zgłoszeń, każdy z jurorów indywidualnie
wybiera najlepsze według siebie projekty. Wytypowane przez nas prace
na ogół w dużej mierze się pokrywają i wtedy dopiero zaczyna się
prawdziwa dyskusja, aby wybrać z nich te, które zostaną
nagrodzone. Często są to emocjonujące, długie rozmowy w gorącej
atmosferze. Musimy wspólnie podjąć decyzję i ustanowić werdykt,
pod którym wszyscy będziemy mogli się podpisać. Bardzo lubię
sędziowanie, pochylanie się nad pomysłami młodych architektów,
analizę ich prac i sposobu myślenia. To także rozwijające i
poszerzające perspektywę zadanie. Z ciekawością czekam na
tegoroczne zgłoszenia i obrady jury.
Ma
Pan w swoim dorobku projekty budynków użyteczności publicznej -
jak w tych projektach wyglądają toalety?
Robert
Konieczny: Nie
da się ukryć, że toaleta to miejsce, które każdy musi odwiedzić.
Wbrew pozorom, na podstawie projektu toalety można wyciągnąć
wiele wniosków na temat całego budynku i jego architektury. Toaleta
to element wielkiej układanki, nie mniej ważny niż pozostałe.
Zawsze przykładam wagę do tego, aby była to przestrzeń
ergonomiczna i funkcjonalna, a także przyjemna w odbiorze,
estetyczna. Wielokrotnie spotkałem się z sytuacją, gdy ze względu
na konieczność wprowadzenia oszczędności w budżecie inwestor
prosił o wskazanie mniej ważnych miejsc w danym projekcie, aby np.
zrezygnować z wykorzystania w nim drogich materiałów itp. Nigdy
nie wskazałem toalety, to jest bardzo ważne pomieszczenie.
A
gdyby miał Pan zaprojektować toaletę dla Tatrzańskiego Parku
Narodowego, który jest partnerem tegorocznej edycji konkursu, jak by
wyglądała? Czego będzie Pan szukał w projektach nadesłanych
przez uczestników?
Robert
Konieczny: Żeby
stworzyć dobry projekt, trzeba zrobić research, analizę miejsca,
otoczenia. Byłem w Tatrach, ale nie przyglądałem się im w tym
kontekście, dlatego „z miejsca” nie zaproponuję rozwiązania i
po prostu nie mogę udzielić odpowiedzi na to pytanie.
Tak
jak w poprzednich edycjach, tak i w tej będę szukał dobrych,
mądrych pomysłów i umiejętnie poprowadzonych koncepcji –
zauważalnych, ale ze względu na specyficzne, naturalne otoczenie,
niewychodzących na pierwszy plan. Cała sztuka polega na tym, aby
zrobić coś dyskretnie, ale ponadczasowo – żeby pasowało,
działało i wpisywało się w przepiękny pejzaż. Dlatego, tak jak
inni jurorzy, powtarzam – warto wziąć plecak, założyć dobre
buty i spędzić w górach trochę czasu - i dopiero wtedy zacząć
pracę nad projektem. Trzeba zrozumieć kontekst, aby opracować
rozwiązanie dopasowane do surowych górskich warunków, jednocześnie
bezproblemowe
w utrzymaniu i eksploatacji – to musi działać
przez lata. Według mnie jest to bardzo ciekawe wyzwanie, bo kocham
góry.
Czy
uważa Pan, że takie inicjatywy, jak konkurs KOŁO, mają realny
wpływ na wzrost świadomości zarówno młodych architektów, jak i
całego społeczeństwa, na temat architektury zaangażowanej
społecznie? Czy – mówiąc w dużym uproszczeniu – zmieniają
świat na lepsze?
Robert
Konieczny: Oczywiście.
Co roku w tym konkursie startuje mnóstwo ludzi – niemal każdy
młody architekt, który aplikuje do mojej pracowni, ma to wpisane w
CV. Jedna z laureatek, Aleksandra Kozłowska, pracuje w moim biurze –
to dowód na to, że ta inicjatywa ma realny wpływ na kształtowanie
„młodzieży architektonicznej”. A dzięki doborowi ciekawych
partnerów i lokalizacji projektów, o konkursie jest głośno nie
tylko w mediach branżowych, ale też lokalnych. To sprawia, że
ludzie – przyszli potencjalni użytkownicy projektowanych toalet –
angażują się w dialog i edukują. W ubiegłym roku zadanie
polegało na stworzeniu koncepcji toalety dla Łazienek Królewskich
w Warszawie – dyskusja internautów była gorąca, interesowali
się, mieli swoje typy. A później mogli je skonfrontować z
werdyktem jurorów. Moim marzeniem jest, żeby werdykty
profesjonalistów i publiczności były identyczne. To by świadczyło
o tym, że robota została zrobiona, że mamy kapitalne, wyedukowane
społeczeństwo. Dzięki takim inicjatywom, jak konkurs „Projekt
Łazienki” możemy docierać do ludzi z naszą wiedzą i
uświadamiać, jak bardzo ważna jest architektura w naszym życiu
codziennym. Mówiąc w skrócie – ubikacja też jest architekturą
i też może, a nawet powinna, być świetnie zaprojektowana, aby
spełniać oczekiwania wszystkich uczestników życia publicznego.
Czy
ma Pan rady dla uczestników konkursu?
Robert
Konieczny: Tak
jak wspomniałem wcześniej – radzę skupić się na miejscu, które
jest tematem, zobaczyć lokalny kontekst, prześledzić historię,
ale też „patrzeć tu i teraz”, zostawić globalne mody. Bez
wątpienia dobrze mieć świadomość tego, co się dzieje w
architekturze, ale też nie zapominać, że najlepsze projekty biorą
się z tego, co nas otacza. Wielu młodych architektów jest
„nabitych” wiedzą, często im powtarzam, żeby zapomnieli o tym,
co znają, co widzieli, co im się podoba. Zachęcam ich do skupienia
się na rozwiązaniu doskonale dopasowanym do danego miejsca. Tylko w
ten sposób będą mieli szansę stworzyć coś zupełnie
niepowtarzalnego, co będzie inspirować innych. Konkurs powinien
uczyć, że musimy sami wymyślać – zostawmy powielanie, kalki,
zapożyczenia intelektualne – gorąco do tego namawiam.
I
drugi artykuł, też z ww. architektem – tylko mały fragment –
wypowiedź Pana Roberta.
Teraz Architektura: Robert Konieczny z tytułem Promotora
Polski
Dziękuję
kapitule za wyróżnienie, które tak naprawdę jest dla całego
zespołu fantastycznych ludzi z KWK Promes. Chciałbym także
podziękować moim rodzicom, którzy mieli ze mną krzyż, aby
przetrwać moje młodzieńcze lata i wyprowadzić mnie na prostą.
Tym bardziej jestem im wdzięczny. Żyjemy w nowych i ciekawych
czasach, co z jednej strony mnie cieszy, a z drugiej przeraża. Jedno
jest pewne – architektura wkrótce się zmieni. Wszystko co
powstanie jutro, będzie inne od tego, co znaliśmy dziś. A to
po to, aby nasze dzieci i wnuki mogły normalnie żyć i funkcjonować
na ziemi, jaką my znamy. Nawiązując z kolei do idei promocji
Polski chciałbym zapowiedzieć przedpremierowo, że 9 lub 11
listopada KWK Promes jako pierwsza polska pracownia będzie miała
wystawę w wyjątkowej galerii w Paryżu, która gości same sławy.
Jeżeli ktoś z Państwa będzie akurat w tym czasie w Paryżu –
serdecznie zapraszam, bo zamierzamy zaskoczyć i zaintrygować
widzów –
mówił
Konieczny w trakcie odbierania wyróżnienia.
I
tu analiza porównawcza:
W
tekście Bachus zwróciłem uwagę, że:
Ludzie udają wiele rzeczy.
Może gdyby mniej udawali lub wcale
zaprzestali udawać coś przed sobą, to życie na ziemi byłoby
łatwiejsze...
Myślą, że wiedzą, co udają, a
tymczasem, symulują jeszcze co innego...
W ogóle o tym nie wiedzą - to
konsekwencje opierania się na zdaniu innych.
Metoda polega na podsuwaniu
gotowych - i fałszywych - rozwiązań lub definicji.
Nikt się nie zastanawia.
Gotowość "rozwiązania"
(szczególnie, jeśli staje się popularne w społeczeństwie -
poprzez kłamców oszustów rozpowszechniane np. w telewizji)
jest na tyle atrakcyjna, że "rozwiązanie" jest bez
zastrzeżeń przyjmowane i w konsekwencji traktowane jak własne
zdanie.
I popatrzcie teraz
na tekst powyżej.
Wymyślajmy,
nie kopiujmy.
To
wygląda jak cytat ze mnie.
Np.:
„możemy
docierać do ludzi z naszą wiedzą i uświadamiać, jak bardzo ważna
jest architektura w naszym życiu codziennym.” - o tym też pisałem
wielokrotnie, a także kopiowałem teksty innych autorów nt.
neurologicznych aspektów doświadczania architektury.
Zauważcie
jednak kontekst – jakie słowa pojawiają się w artykule i jak to
się ma do mojej działalności.
Koło
– Architekt wizjoner - Wymyślajmy,
nie kopiujmy - przekonani,
że właśnie ta koncepcja jest lepsza od pozostałych -
emocjonujące, długie rozmowy w gorącej atmosferze - pochylanie
się nad pomysłami [...], analizę ich prac i sposobu myślenia. To
także rozwijające i poszerzające perspektywę - na podstawie
projektu t można wyciągnąć wiele wniosków na temat całego
budynku i jego architektury - to element wielkiej układanki, nie
mniej ważny niż pozostałe - Żeby stworzyć dobry projekt, trzeba
zrobić research, analizę miejsca, otoczenia - będę szukał
dobrych, mądrych pomysłów i umiejętnie poprowadzonych koncepcji
- ponadczasowo - radzę skupić się na miejscu, które jest
tematem, zobaczyć lokalny kontekst, prześledzić historię, ale też
„patrzeć tu i teraz” - dobrze mieć świadomość - często im
powtarzam, żeby zapomnieli o tym, co znają, co widzieli - Tylko w
ten sposób będą mieli szansę stworzyć coś zupełnie
niepowtarzalnego, co będzie inspirować innych. Konkurs powinien
uczyć, że musimy sami wymyślać – zostawmy
powielanie, kalki, zapożyczenia intelektualne – gorąco do tego
namawiam.
I
druga wypowiedź:
którzy
mieli ze mną krzyż
– i ja mam przecież krzyż z ubekami!
najciekawsze jest jednak to:
Żyjemy
w nowych i ciekawych czasach, co z jednej strony mnie cieszy, a z
drugiej przeraża. Jedno jest pewne – architektura wkrótce się
zmieni. Wszystko co powstanie jutro, będzie inne od tego, co
znaliśmy dziś. A to po to, aby nasze dzieci i wnuki mogły
normalnie żyć i funkcjonować na ziemi, jaką my znamy.
Niby
banał, ale w kontekście wypowiedzi polityków o czasach, które
nastąpią za chwilę po covidzie – nic
nie będzie już takie samo – jest to zauważalne i może być
znaczące...
na
ziemi, jaką my znamy
I
jeszcze ta wypowiedź z niedziela.pl:
Na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskie archeolodzy odkryli
mającą nawet 10 tys. lat kopalnię krzemienia czekoladowego.
Z badań zespołu, choć jeszcze niekompletnych, wynika, że
sama kopalnia funkcjonowała między 10 a 6 tys. lat temu. „To
również zaskakujące odkrycie, ponieważ zdecydowana większość
znanych nam kopalni (w tym innych surowców krzemionkowych) z Wyżyny
Krakowsko-Częstochowskiej i z Gór Świętokrzyskich pochodzi z
okresu neolitu, czyli są młodsze niż ta” – powiedziała dr
Sudoł-Procyk.
Dodała, że póki co nie wiadomo, czy była to kopalnia z
bardzo głębokimi szybami i podziemnymi chodnikami. „Wydaje się,
że pierwotnie wędrujący doliną prehistoryczni łowcy wkopywali
się w stok, widząc pokłady krzemienia odsłonięte w wyniku
podmycia zbocza przez rzekę. Ale kolejne doły kopane były coraz
wyżej po stoku osiągając coraz większe rozmiary. Odkryte przez
nas obiekty mają głębokość 3 metrów, a badania jeszcze się nie
skończyły. Wprawdzie nie znaleźliśmy dotąd narzędzi, którymi
je kopano, aby pozyskać ten surowiec, ale z dużym
prawdopodobieństwem, możemy stwierdzić, że to był jakiś
surowiec organiczny, np. poroże, które jest bardzo twarde i znane
archeologom jako narzędzie z innych kopalń pradziejowych” –
opowiadała badaczka.
Archeolodzy mają także dowody, że surowiec po wydobyciu był
wstępnie obrabiany w bezpośrednim sąsiedztwie kopalni i dopiero
później wynoszony poza jej teren m.in. na wymianę.
Niedawno zespół badaczy zakończył prace terenowe, w czasie
których pobrano wiele próbek do analiz w laboratoriach, na czym
będą pracować przez najbliższe miesiące. W kolejnym sezonie
archeolodzy znów planują powrót na stanowisko i kolejne badania w
terenie.
Tu nawiązanie do mojej tezy – a jeszcze nie podałem ani
argumentów, ani dowodów – że Koło ma ok. 12 tysięcy lat, tj.
powstało ok. 10 000 lat p.n.e.
Ciekawe więc, czy moje posty zmieniają sposób myślenia
zawodowych badaczy, naukowców. Mam nadzieję.
Zwracam uwagę na takie sformułowania jak:
odkryli mającą nawet 10 tys. lat
Z badań zespołu, choć jeszcze niekompletnych
zaskakujące odkrycie, ponieważ zdecydowana większość [...]
pochodzi z okresu neolitu, czyli są młodsze niż ta
póki co nie wiadomo
Wydaje się, że
a badania jeszcze się nie skończyły
Wprawdzie nie znaleźliśmy dotąd
narzędzi, którymi je kopano, [...] ale z dużym
prawdopodobieństwem, możemy stwierdzić, że to był jakiś
surowiec organiczny, np. poroże, [...]
znane archeologom jako narzędzie z innych kopalń
Archeolodzy mają także dowody, że [...]
był [...] i dopiero później wynoszony poza jej teren
Niedawno zespół [...] zakończył prace terenowe, [...]
pobrano wiele próbek [...], na czym będą
pracować przez najbliższe miesiące.
Mamy więc tu zbitkę ogólników wg których możemy odnieść wrażenie, że oni mają dowody na coś - choć tak naprawdę nie mają...
Porównajcie to z moją analizą o gadzinówce albo jeszcze lepiej - o zamachu pod Starogardem.
Bardzo polecam.
- Słyszałeś o tym budowlańcu, że co on odkrył?
- To nie budowlaniec, tylko architekt i on nic nie odkrył, tylko
promuje pewne idee z koła, a odkrycia dokonali naukowcy – już od
dawna zapowiadali, że coś odkryli co ma 10 tysięcy lat, ale ciągle
prowadzili badania nad tym i to długo trwało, ale w końcu
ujawnili, a mówiąc dokładniej to ludzie z ABW ujawnili, wczoraj
była konferencja prasowa i jeden się tak chwalił:
A zobaczcie, co my tutaj mamy! Co myśmy znaleźli! Tacy
jesteśmy mądrzy!
- Ale to podobno wcześniej jakiś budowlaniec to odkrył, on
ponoć pisał o tym w internecie?
- A nie, to ten wariat, co wymyślił, że ABW to werwolf. Już
policja posłała list z podziękowaniem do Człuchowa do tego pana,
co go „znalazł” w jakimś jeziorze – Kałębie czy coś??
Przecież gdyby ABW go inwigilowało, to by na pewno wiedzieli,
że się poszedł utopić, a nie szukali go poprzez jasnowidza, no
nie?
Tak więc macie tu przykład, jak się robi takie rzeczy.
Dokonania czyjeś wkłada w inne usta, a następnie zamazuje istnienie tego, co pierwszy dał tę myśl.
https://www.bryla.pl/wymyslajmy-nie-kopiujmy-rozmowa-z-arch-robertem-koniecznym?fbclid=IwAR3c2JEtpodroahWraXIyQFz8KR1teruAsDTnAKuSHBjZcH2vX0hFYqEcTM
https://architektura.muratorplus.pl/konkursy/teraz-architektura-robert-konieczny-z-tytulem-promotora-polski_11437.html?fbclid=IwAR2gcwBqVsuG8WWvXx8EbR8dbZpsFNjU0ru8d1Ac_CukA2eQ9Uks8t4-upo
https://maciejsynak.blogspot.com/2021/08/hyperborea-czyli-polska.html
https://maciejsynak.blogspot.com/2021/09/arkaim-gobekli-tepe-koo.html
https://maciejsynak.blogspot.com/2021/04/bachus.html
https://www.niedziela.pl/artykul/72322/Odkryto-pradziejowa-kopalnie-krzemienia?fbclid=IwAR0OKw68RvQBMEwRaoRJQFWLnjqk6rin9xoULu-dZbt1m-Tc22smg2QSDhk