Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

niedziela, 16 lutego 2025

Dziennikarstwo i sponsoring USAID



Wyobrażacie sobie, żeby dobry Wujek z Ameryki sfinansował wam ZA DARMO ocieplenie domu, podłączenie wody, remont instalacji w blokach albo wybudował kryte targowisko?





ukruina







przedruk
tłumaczenie automatyczne


Świetne amerykańskie "pranie". Bez względu na to, jak dziecko zostanie wyrzucone z nocy wraz z brudną wodą...


Iwan Farion 29.01.2025, 16:05



Nie bez powodu na Ukrainie radykalna decyzja nowej administracji USA o wstrzymaniu finansowania projektów publicznych może zniweczyć użyteczne inicjatywy



Nowa administracja Stanów Zjednoczonych Ameryki, jak nowa miotła, przesuwa się w nowy sposób. Na wielką skalę! Czasem iskrzy iskrzy od "wymiatania", które Donald Trump zaaranżował dość zuchwale, można by rzec, w woluntarystycznym stylu.

Gdy tylko opadły emocje związane z jego niezwykle twardą polityką migracyjną, przyszła kolej na złapanie oddechu z powodu masowego ograniczania programów pomocy zagranicznej. Mowa o zamrożeniu na 90 dni federalnych grantów i pożyczek, które poprzednie kierownictwo USA, według The New York Times, udzieliło różnym krajom na kwotę około 3 bilionów dolarów.

Wśród beneficjentów tych dotacji poczesne miejsce zajmuje Ukraina. Wiele ważnych dla nas projektów, których państwo nie jest w stanie wesprzeć swoim budżetem, jest finansowanych przez Agencję Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID) przy pomocy Departamentu Stanu. Według słów deputowanego Mariana Zabłockiego mówimy o 112 takich programach, na realizację których przeznaczono 7 miliardów dolarów z amerykańskiego skarbu państwa. Teraz zostały one wstrzymane.

Waszyngton przeprowadził skrupulatny audyt wszystkich swoich programów charytatywnych na świecie. Chcą sprawdzić, jak korespondują z amerykańską polityką zagraniczną, programem wyborczym obecnego właściciela Białego Domu i jego hasłem "America First!". Chcą wiedzieć, czy przy przyznawaniu tych świadczeń nie doszło do nadużyć finansowych.





Panuje opinia, że zagraniczne granty są czasem przyznawane na "fantomowe" projekty, które nie są warte zjedzonego jajka. Ostra krytyka dotyczy publicznych demaskatorów korupcji, ekspertów politycznych i innych, ruchów nieformalnych, dziennikarzy, którzy wydają się żyć swobodnie dzięki hojnym zagranicznym darowiznom, tłumaczenia gazet, przelewania się od pustego do pustego. Innymi słowy, przekazują darowizny za amerykańskie pieniądze. Moim zdaniem takie oceny są w większości populistyczne, powierzchowne.

Odwołam się do świadectwa znanego (w szczególności za odważną pracę na Euromajdanie) kijowskiego fotografa Vladyslava Sodla, męża byłej pracowniczki "Wysokiego Zamku" Olgi Snitsarchuk. 

Przez osiem lat Vlad rejestrował wszystkie wydarzenia, które zostały wdrożone na Ukrainie dzięki USAID. 

"Nawet nie możecie sobie wyobrazić, jak bardzo te wszystkie pieniądze, które Stany Zjednoczone przekazały Ukrainie, splotły się w naszym życiu!" – mówi fotograf. 

I przypomina, że dzięki pomocy Stanów Zjednoczonych wielu ukraińskich rolników ma teraz nowoczesne linie do pakowania uprawianych ziemniaków, cebuli i marchwi w supermarketach. Że dzięki dotacjom ze Stanów Zjednoczonych otrzymali wysokiej jakości nasiona i drogie nawozy. Że wielu chłopów z obwodu lwowskiego, którzy dostarczają wczesne warzywa na rynki, otrzymało od USAID niezwykle korzystne pożyczki. Ten sam program "Ogrody Donbasu" został zrealizowany przed rozpoczęciem wielkiej wojny dzięki pomocy amerykańskiej. W tym samym kurachowym, obecnie zamieszkałym, do 2022 roku znajdowały się duże "klimatyczne" sklepy warzywne oraz nowoczesne linie do przetwórstwa warzyw i owoców.

Jako naoczny świadek Wład powiedział, że dzięki charytatywnym dolarom tej Agencji wielu mieszkańców Kijowa ma ocieplone domy, ciepłą wodę, która pochodzi z nowoczesnych oszczędnych kotłowni. Ta czysta, artezyjska, zimna woda nie dociera już do nich przez zardzewiałe żelazne rury produkcji radzieckiej, ale przez wytrzymałe plastikowe tętnice. Że w czasie rosyjskich bombardowań byli oni zaopatrywani w energię elektryczną przez generatory zakupione na koszt USAID. Że nie zbudowano dla nich ani jednej szkoły, ale wiele zakładów użyteczności publicznej zakupiło nowoczesny sprzęt. Że w prawie wszystkich szpitalach Ukraińcy są teraz badani do zakupionych przez tę fundację rezonansów magnetycznych i tomografii komputerowej, a na jej koszt wykonano tam również europejskie naprawy. Szczepionki przeciwko covid były również częściowo dziełem USAID.

Vlad mówi, że nawet w czasie wojny dotacje USAID dawały pracę bezrobotnym górnikom, którzy przenieśli się z Sołedaru do Dniepru. Fundusze te pomogły w przeniesieniu wielu strategicznych przedsiębiorstw ze wschodu na zachód.

Słynna weteranowa pizzeria w Kijowie również zaczęła funkcjonować dzięki wyluzowanemu ramieniu USAID.

A ileż projektów artystycznych zostało zrealizowanych dzięki amerykańskiej pomocy! 

Pomogło to również wielu redakcjom gazet utrzymać się na powierzchni, przede wszystkim ze strefy frontowej. Jedno z największych osiągnięć Ukrainy, wolność słowa, została w dużej mierze zapewniona dzięki wsparciu niezależnych dziennikarzy z grantów USAID. Oksana Romaniuk, dyrektor Instytutu Informacji Masowej, powiedziała, że prawie 90% ukraińskich mediów przetrwało dzięki zagranicznym grantom.

Nie jest tajemnicą, że pomoc finansowa ze strony państw w znacznym stopniu przyczyniła się do rozwoju samorządu lokalnego, świadczenia usług drogą elektroniczną oraz tzw. cyfryzacji w dziedzinie administracji publicznej.

Według Suspilne, po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę USAID przekazała Ukrainie 2,6 mld dolarów pomocy humanitarnej, 5 mld dolarów na rozwój i kolejne 30 mld dolarów bezpośredniego wsparcia budżetowego.

Czy zatem to wszystko zostanie teraz zakończone? Czy obecne amerykańskie przywództwo nie rozumie, że jego sankcje "anty-grantowe" torpedują demokratyczne inicjatywy, a tym samym zagrażają samej demokracji, za której nosiciela i obrońcę uważają się Stany Zjednoczone?

Decyzja Trumpa o "przyznaniu" dotacji została zablokowana

Za granicą są tacy, którzy są bardzo zaniepokojeni takim "cięciem ramion" w wykonaniu Trumpa. Sąd federalny w Waszyngtonie, po pozwie złożonym przez grupę aktywistów Democracy Forward, tymczasowo zablokował decyzję nowego zespołu o zamrożeniu pomocy zagranicznej. Mówi się, że posunięcie to narusza ustawę o procedurach administracyjnych. Podobny pozew wytoczyli również prokuratorzy z 22 stanów i Dystryktu Kolumbii. Kilku dyplomatów pracujących w Biurze ds. Europy i Eurazji Departamentu Stanu zwróciło się do swojego szefa, sekretarza stanu Marco Rubio, z prośbą o nieograniczanie pracy USAID na Ukrainie.


Ukraina próbuje zorientować się w sytuacji w związku z zakończeniem pomocy finansowej dla projektów USAID kanałami bezpośrednimi. Odpowiednie polecenie zostało wydane przez prezydenta. Rząd obiecuje, że na okres "debriefingu" w Waszyngtonie będzie starał się wspierać najważniejsze programy środkami budżetowymi. Chociaż jasne jest, że mówimy o kroplach w morzu...




Komentarz do "VZ"

"Pomoc zagranicznych darczyńców pozwoliła przetrwać wielu mediom..."

Serhij TOMILENKO, przewodniczący Narodowego Związku Dziennikarzy Ukrainy



Jesteśmy zaniepokojeni i rozczarowani zawieszeniem finansowania przez Stany Zjednoczone, w tym dla sektora mediów. Dla wielu naszych koleżanek i kolegów ważne było otrzymywanie pomocy edukacyjnej, szkoleniowej, technicznej i socjalnej kosztem tych środków. W warunkach, gdy ukraiński rynek medialny jest wykrwawiony przez wojnę, gdy tradycyjne źródła stabilności ekonomicznej i niezależności mediów "słabną" – reklamy, dochody ze sprzedaży gazet, prenumeraty – środki międzynarodowych darczyńców są niezwykle ważne. Bo pozwalają one przekazywać prawdziwe informacje setkom tysięcy Ukraińców.

Dzięki zachodnim grantom nasz związek udzielił na początku 2022 r. nadzwyczajnej pomocy finansowej dziennikarzom uciekającym z okupowanego Mariupola. O dofinansowanie otrzymały gazety frontowe w obwodzie charkowskim — w Iziumie, Złoczowie. Dziennikarze w Wełyce Pysariwce w obwodzie sumskim otrzymali generator i komputery do wydawania gazety. Natychmiast wysłaliśmy 20 laptopów do dziennikarzy, którzy zostali ewakuowani z obwodów chersońskiego i mikołajowskiego. Wspierali dziennikarzy "terenowych", którzy pracowali w mediach frontowych.
Chcielibyśmy, aby ta zachodnia pomoc wróciła do krajowych mediów. A także by ukraiński rząd zabierał głos i deklarował znaczenie niezależnych mediów. Niestety, nie widzimy tych oświadczeń ze strony ukraińskich polityków i urzędników – słyszymy je od naszych zagranicznych sojuszników, wielu międzynarodowych instytucji, które reprezentują demokratyczny świat.






"zagrażają samej demokracji" ?

Niby dlaczego?
Bez obcego finansowania kraj nie będzie funkcjonować i podzieli się na rozbójnicze kartele wydzierające sobie kęsy??


Po prostu trzeba zacisnąć zęby i wziąść się do pracy, a nie czekać na mannę z nieba.
No, chyba że chodzi o to, że w kraju szaleje korupcja i złodziejstwo, a elity do niczego się nie nadają.

Wtedy najpierw trzeba zmienić elity zarządzające krajem.





A tak na marginesie - proponuję poczytać sobie portale zza wschodniej granicy i porównać je z treściami, jakie prezentuje nasze dziennikarstwo.

Nie chodzi o treści dotyczące wojny tylko takie po prostu - na każdy temat.

Ile jest tych treści i jakiej są one jakości, ale także jak prezentuje się wygląd stron internetowych, czy są one przyjazne dla czytelnika, czy są obrazkowe czy tekstowe, czy wszystko mruga i się przesuwa na ekranie, czy też nie...



Bardzo polecam.



wz.lviv.ua
telegraf.com.ua
apostrophe.ua
vechirniy.kyiv.ua
newsukraine.rbc.ua
pravda.com.ua
eurointegration.com.ua
048.ua
0629.com.ua
pravda.if.ua
imi.org.ua
nv.ua
latifundist.com
portal.lviv.ua


ja najczęściej zaglądam na strony:


niezalezna.pl
tysol.pl
pch24.pl
radiomaryja
gandeste.org (publicystyka rumuńska)


ostatnio:
rp.pl
Tarnowskie Góry - serwis informacyjny na fb


Na te 3 wiodące portale: onet, wp i interię, wchodzę bardzo sporadycznie, bo nic tam nie ma, ale nawet patrzeć na to nie mogę. 

Jest kilka innych "treściwych" portali, ale są wypełnione głównie publikacjami lewicowymi czy lgtb, albo w tytule posta sugerują Czytelnikowi tezę jaką ma sobie przyswoić, więc - nie lubię...
Jeszcze jakiś rok temu PAP czy TVPinfo, Polskie Radio były rzeczowe, teraz odstręczają stronniczością i sugestiami jw.

Sprawdzam czasami regionalne portale i branżowe, jak trojmiasto.pl, radiokoszalin, radiogdańsk, kaszuby, Gazeta Bałtycka, Pomorska, radio PiK i inne.




Czytam głównie strony zagraniczne, tłumaczone automatycznie przez przeglądarkę, dużo sięgam na odsyłacze z facebooka, to jest pod tym względem bardzo dobra rzecz, bo dostaję całą listę wiadomości sprofilowaną pod moje zainteresowania.


W każdym razie polskie dziennikarstwo w porównaniu z zagranicznym - nawet z tym ukraińskim - jest po prostu skromne, albo nawet bardzo skromne.


Jest za mało dziennikarzy i publicystów w Polsce, a ci co są, też mogliby pisać więcej.


Życzyłbym sobie więcej dziennikarstwa analitycznego, merytorycznego i osobistego, tj. prezentującego własny oryginalny pogląd, różnorodnego i obejmującego wiele tematów, w tym z zagranicy.

Po 1990 roku spodziewałem się, że media na wyścigi będą przybliżać nam nie tylko zachód i wschód, ale przede wszystkim najbliższą nam Słowiańszczyznę i kraje byłego bloku socjalistycznego - tak się jednak nie stało.


Także dziennikarstwo newsowe jest też mało oryginalne i jest go mało, jest ograniczone do tendencyjnych tematów i zakresów geograficznych, "wszystkie" stacje telewizyjne i ich portale z reguły powtarzają te same informacje - oczywiście celowo, by zawęzić ludziom horyzonty, znany temat..

Media w Polsce służyły głównie zawężaniu pola widzenia Polakom, a ich skarlenie było celowe - dziś nowe pokolenia redaktorów nie wychodzą ponad poziom, do którego zostali wytrenowani... do którego się przyzwyczaili.

Młodzi ludzie w redakcjach czasami nie nadają się do tej roboty, są nieprzygotowani do rozmowy, są niedbali, albo wręcz agresywni w tonie - także przerywają rozmówcy, wchodzą w słowo, żeby bełkotać coś bez ładu i składu - co być może ma zasłonić ich brak rozezania w temacie albo osobistą niepewność siebie. Być może.

Są to po prostu osoby niedorosłe do roli jaką mają pełnić w radio.

I tacy ludzie pracują zawodowo wiele lat w regionalnej telewizji czy radio i to "na pierwszej linii" w kontakcie ze słuchaczem - to się kopiuje na młodzież, takie zachowania i właśnie dlatego podejrzewam, że to jest nieprzypadkowe....


Takie oczywistości jak opluwanie ludzi w RFN FM pomijam tu milczeniem.

To są złe wzorce i to jest robione celowo właśnie dlatego - że to jest zły wzór powielany w milionach kopii CODZIENNIE.



Dziennikarze powinni nadawać ton w społeczeństwie i własnym zaangażowaniem, postawą dawać wzór młodym ludziom jak należy z troską i zaangażowaniem traktować sprawy państwa.



Wpisz w szukajkę frazę "ilość dziennikarzy w Polsce"

I co?


Nie dowiesz się.

Tak po prostu.







Kilka "ciekawostek":


Zagadnienia dotyczące szeroko pojętego dziennikarstwa reguluje ustawa z 26 stycznia 1984 r. Prawo prasowe (Dz. U. z 2018 r. poz. 1914).



rok 2009:

— To będzie pierwszy taki raport, roboczo zatytułowany "zawód dziennikarz", w którym chcemy ocenić sytuację zawodową dziennikarzy — mówi Andrzej Stawiarski, koordynator projektu i szef krakowskiego oddziału SDP. Bodaj najtrudniejszym problemem będzie samo zdefiniowanie zawodu dziennikarz. 

Nawet nie jesteśmy wpisani na listę zawodów — mówi Krystyna Mokrośińska, szefowa SDP.



Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich (SDP) – stowarzyszenie zrzeszające polskich dziennikarzy, od 1989 członek Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy. Jest najstarszą organizacją dziennikarską w Polsce. Liczy ponad 2700 członków zrzeszonych w 16 oddziałach terenowych w największych miastach Polski.





Rok 2015, informacja z mojego bloga, którą wtedy gdzieś znalazłem na Onecie: 


W przeliczeniu na 10 tys. mieszkańców w Polsce jest zaledwie trzech dziennikarzy - najmniej wśród 12 europejskich krajów, które wzięły udział w badaniu MediaAcT/
 
Z badania wynika, że w Polsce jest ok. 10 tys. dziennikarzy (2012 r.) - o blisko 2 tys. mniej niż rok wcześniej. 

2542 pracuje w czasopismach, 
1651 - w dziennikach regionalnych, 
1157 - w publicznej radiofonii, 
926 - w prywatnych telewizjach, 
808 - w prywatnych rozgłośniach radiowych, 
758 - w publicznej telewizji, 
659 - w ogólnopolskich dziennikach, 
350 - w mediach internetowych i 
249 - w agencji prasowej.


Wśród biorących udział w badaniu 12 krajów europejskich najwięcej dziennikarzy jest w Wielkiej Brytanii (blisko 70 tys.) i w Niemczech (prawie 50 tys.). Polska uplasowała się na ósmej pozycji, wyprzedzając Szwajcarię, Finlandię, Austrię i Estonię, ale w naszym kraju jest najmniej dziennikarzy w przeliczeniu na 10 tys. mieszkańców - zaledwie trzech. Najwyższy wskaźnik odnotowano w Rumunii (18), Finlandii (15) i Szwajcarii (13).


Jak oceniła prezentująca wyniki prof. Bogusława Dobek-Ostrowska z Uniwersytetów Wrocławskiego i Warszawskiego, wyniki te oznaczają, że w Polsce zawód dziennikarza jest "niezwykle elitarny, zawężony do bardzo niewielkiej grupy".





Wiadomo po co - służbom łatwiej kontrolować 1000 ludzi niż 10 000, prawda??

Kontrolując 2000 najważniejszych ludzi w państwie można za ich pośrednictwem kontrolować miliony, prawda?





Ale wpisz: "number of journalists per 1000 inhabitants Europe"

a dostaniesz np. to:

Jeśli chodzi o działalność gospodarczą związaną z dziennikarstwem, 1,1 mln osób było zatrudnionych w 27 państwach członkowskich UE w działalności wydawniczej, takiej jak wydawanie książek, gazet, czasopism i czasopism. Odpowiada to 0,5 proc. całkowitego zatrudnienia w UE.

Wśród państw członkowskich UE najwyższy odsetek osób zatrudnionych w działalności wydawniczej odnotowano w Niemczech (1,3 proc. całkowitego zatrudnienia), a następnie w Finlandii i Szwecji (po 0,7 proc.) oraz w Danii (0,6 proc.).

Działalność gospodarcza 'usługi wydawnicze' w niniejszym artykule odnosi się do działu J58
Działalność wydawnicza zgodnie z definicją zawartą w klasyfikacji NACE Rev.2. Dział ten obejmuje 

wydawanie książek, broszur, ulotek, słowników, encyklopedii, atlasów, map i wykresów;

wydawanie dzienników, dzienników i periodyków

katalogi i listy mailingowe oraz inne publikacje, a także publikowanie oprogramowania.



Dziennikarze w tym artykule odnoszą się do kategorii "Dziennikarze ISCO 2642", zgodnie z klasyfikacją ISCO-08.







Polska - 0,3

Z naszego najbliższego podwórka, gorzej jest tylko w Rumunii, Słowacji, Bułgarii, Węgrzech, potem, na naszym poziomie

kraje małe jak kilkumilionowa Litwa, Czechy, wyjątek stanowi Hiszpania i Włochy.



Wyprzedza nas mała Estonia, Grecja, Dania, Chorwacja i liczniejsze od nas tuzy europejskie - Francja, Wlk. Brytania.

Nieduża Norwegia, Szwecja, Finlandia - dwa razy więcej niż w Polsce.


No i Niemcy.


Odsetek osób zatrudnionych w działalności wydawniczej w Niemczech jest ponad 4x większy niż w Polsce i największy w UE.


Dziwi??

Chyba nie.



[gdzieś od tego miejsca komputer/blogger się zamulił - nie podoba się temat? to samo było przy pisaniu o zamachu na edukację - MS]



Inna statystyka:



3 maja 2024

891 600 zatrudnionych jako autorzy, dziennikarze lub lingwiści


W 2022 r. krajami o największym odsetku osób zatrudnionych w tych dziedzinach w UE były Niemcy (25,6 proc.), Francja (12,0 proc.) i Hiszpania (9,1 proc.). Malta, Cypr, Łotwa, Estonia i Luksemburg miały mniej niż 0,5 proc. całkowitego udziału w UE.


Gdzie Polska?

Nie ma?
Niestety plik z danymi nie istnieje...









Znowu Niemcy na pierwszym miejscu, ponad 2x więcej dziennikarzy i autorów niż w następnej w kolejności Francji.


Czy to jest jasne, jak to jest ważne?






Tymczasem w Polsce niszczy się edukację, odchodzi się od zadań domowych, od sprawdzianów, wmawia się ludziom, że młodzież - osoby niedorosłe, niedoświadczone, kierujące się emocjami - powinny decydować o tym, jaka ma być szkoła i edukacja w Polsce.

Pajdokracja prowadzi do katastrofy.



Więcej języka polskiego, więcej czytanek, książek, więcej rozprawek, więcej samodzielnej analizy, więcej samodzielnego pisania, RZETELNEJ pracy, notowania spostrzeżeń, rozgryzania zagadnień i tak dalej i tak dalej....


Wszystko po to, by mieć rozumnych poinformowanych obywateli, nie tylko dziennikarzy czy publicystów, blogerów.


Jeżeli ktoś prowadzi bloga na jakikolwiek temat, już po kilku latach wyrobi się na tyle, że jego pismaczenie będzie strawne do czytania, a po 10 latach to sobie naprawdę styl można wypracować i pisać z sukcesami, a przynajmniej na dobrym poziomie.

Ale trzeba pisać.

I trzeba być rzetelnym w tym co się pisze, a nie nastawiać się, że ja będę zarabiać na tym za kilka miesięcy, albo, że kiedykolwiek będę na tym zarabiać....


Ja nie robię tego pod zarobek i nigdy tak nie planowałem, tak po prostu wyszło, że już ponad 10... nie, to już 15 lat jak prowadzę publiczny notatnik, bloga.








P.S.


17 lutego


przedruk


Nauczyciele języka polskiego mają związane ręce. Wszystko przez brak prac domowych. "Jak nauczyć..."


Co nauczyciele sądzą o braku prac domowych?


Bez systematycznego utrwalania wiedzy w domu, szczególnie w przypadku języka polskiego, matematyki czy języków obcych, trudniej jest osiągnąć dobre rezultaty - alarmują nauczyciele.

Tymczasem w szkołach trwają poszukiwania nowych metod pracy z uczniami, które pozwolą pogodzić różne stanowiska w tej sprawie.

Mazowiecka Kurator Oświaty Wioletta Krzyżanowska oraz Dyrektor Instytutu Badań Edukacyjnych, prof. Maciej Jakubowski uczestniczyli dziś w spotkaniu konsultacyjnym z nauczycielami języka polskiego, które odbyło się w Ostrołęce. Podczas spotkania nauczyciele mieli odpowiedzieć na pytanie

"Jakie zmiany są potrzebne w nauczaniu naszego przedmiotu?".

I tak, nauczyciele wskazali m.in. potrzebę zwiększenia liczby godzin języka polskiego w klasach 4 i 8 "szczególnie w obliczu braku prac domowych". A brak prac domowych, to - przypomnijmy - reforma wprowadzona przez minister edukacji Barbarę Nowacką.

W innym punkcie nauczyciele napisali: - Jak nauczyć redagowania dłuższych form wypowiedzi pisemnej, np. rozprawki bez zadawania do domu? Więcej lekcji w szkole.


Tak Nowacka tłumaczyła swoją reformę

- To szkoła służy edukacji, edukacji nie ma służyć dom - stwierdziła w ubiegłym roku minister edukacji Barbara Nowacka. W ten sposób firmowała ona zmiany w edukacji, które wykluczają zdawanie uczniom prac domowych. A kiedy wprowadzano te przepisy, prof. Aleksander Nalaskowski w rozmowie z Niezalezna.pl krytykował to rozwiązanie i - na co wiele wskazuje - miał rację...


Brak prac domowych to zupełny humbug. Bo praca domowa jest samodzielną pracą dziecka, która przygotowuje je do samodzielnego życia. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że umiejętność uczenia się samemu czy też autoedukacji, jest nam niezwykle potrzebna w świecie rozwijającej się technologii. Przecież kiedy ja byłem dzieckiem czy młodym człowiekiem, nikt nie słyszał o telefonach komórkowych i ich nie miał, nikt nie jeździł samochodem z automatyczną skrzynią biegów, nie miał żadnego komputera i tak dalej… Obsługi tych wszystkich urządzeń musiałem się nauczyć. Nie potrafiłbym tego zrobić, gdybym w dzieciństwie nie nauczył się odrabiać prac domowych. Gdybym nie nauczył się autoedukacji. W myśl powiedzenia: „czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał”!

– mówił wówczas prof. Nalaskowski.






 „czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał” - oto im właśnie chodzi....










wz.lviv.ua/mizhnarodna-polityka/527170-velyke-amerykanske-prannia-yak-by-razom-z-brudnoiu-vodoiu-ne-vyplesnuly-z-nochov-i-dytynu

Ilu mamy dziennikarzy? - rp.pl

gazeta.policja.pl/997/archiwum-1/2021/numer-1-0120/198410,Zawod-Dziennikarz-obywatelski.html

wirtualnemedia.pl/artykul/telewizja-polska-praca-zarobki-ile-zarabiaja-dziennikarze

pl.wikipedia.org/wiki/Stowarzyszenie_Dziennikarzy_Polskich

Prawym Okiem: A nie mówiłem?



http://wiadomosci.onet.pl/kraj/zawod-dziennikarza-jest-w-polsce-elitarny/e82jy

ec.europa.eu/eurostat/web/products-eurostat-news/-/edn-20200503-1

Nauczyciele języka polskiego mają związane ręce. Wszystko przez brak prac domowych. "Jak nauczyć..." | Niezalezna.pl



życie i dokonania









"Jej życie i dokonania na zawsze pozostaną inspiracją". Prezydent Duda o prof. Puzyninie

2025-02-15 20:15 aktualizacja: 2025-02-16, 08:18




Jadwiga Puzynina. Fot. PAP/Leszek Szymański


Jej życie i dokonania na zawsze pozostaną inspiracją, jak służyć Ojczyźnie i dobru wspólnemu, jak bronić wolności i ludzkiej godności - podkreślił prezydent Andrzej Duda w liście odczytanym podczas uroczystości pogrzebowych prof. Jadwigi Puzyniny.



Jadwiga Puzynina - językoznawczyni, badaczka literatury, interpretatorka twórczości i języka Cypriana Kamila Norwida, a także promotorka nowej koncepcji kultury języka - spoczęła w sobotę w Panteonie Wielkich Polaków w Świątyni Opatrzności Bożej.

Prezydent Andrzej Duda podkreślił, że "jej życie i dokonania na zawsze pozostaną inspiracją, jak służyć Ojczyźnie i dobru wspólnemu, jak bronić wolności i ludzkiej godności". "Profesor Jadwiga Puzynina pozostawiła nam piękne przesłanie, by pielęgnować, stale poznawać i coraz lepiej rozumieć dziedzictwo poprzednich pokoleń. Pokazała również, w jaki sposób kierować się fundamentalnymi wartościami w badaniach naukowych" - zaznaczył.

Duda ocenił, że w biografii badaczki "jak w zwierciadle przegląda się polska historia". "Rodem z Wołynia, swoje życie i karierę naukową związała z Warszawą. W latach II wojny światowej, zanim jeszcze weszła w dorosłość, Jadwiga Puzynina złożyła świadectwo odwagi i wierności Ojczyźnie, służąc w Szarych Szeregach. Po wojnie, ukończywszy studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim, przez kilka dekad właśnie na macierzystej uczelni rozwijała swoje pasje i talenty naukowe. Jako znakomita badaczka, promotor licznych doktoratów, dziekan Wydziału Polonistyki, a także autorka cennych rozpraw i współpracowniczka innych prestiżowych uniwersytetów w kraju i zagranicą, zdobyła Pani Profesor powszechne uznanie i autorytet w środowisku naukowym" - przypomniał.

Podkreślił jednak, że "nigdy nie zamykała się w świecie wiedzy jak w wieży z kości słoniowej odseparowanej od otoczenia i rodaków". ""Mędrca szkiełko i oko" zawsze łączyła z gorącym sercem, patriotycznym i obywatelskim zaangażowaniem, niezgodą na zło i empatią wobec prześladowanych" - dodał. Przypomniał, że w 1976 r. Puzynina była sygnatariuszką Memoriału 101 w proteście przeciw zmianom w Konstytucji PRL, a także współpracowała z Komitetem Obrony Robotników oraz wspierała studentów i pracowników UW represjonowanych w stanie wojennym, za co została internowana przez władze komunistyczne.

Prezydent podkreślił, że "jej opus vitae była bez wątpienia Pracownia Języka Cypriana Norwida i spopularyzowanie spuścizny poety w słowniku Norwidowskim". "Z równie wielką pasją poświęciła się aksjolingwistyce, dziedzinie nauki badającej relacje między językiem a wartościami, której była współtwórcą" - dodał.


"Dobrze, że możemy sięgać do Jej dorobku, iść śladem Jej przemyśleń o tym, że język nie służy jedynie komunikacji, ale również budowaniu więzi, doskonaleniu naszego człowieczeństwa, tworzeniu wspólnoty skupionej wokół ideałów prawdy, dobra i piękna" - zaznaczył w liście. "Zwłaszcza w skomplikowanym i niespokojnym świecie współczesnym, gdzie formy i treści przekazu mogą burzyć ludzkie umysły, często wręcz z premedytacją skłócać i podżegać do nienawiści – potrzebujemy odpowiedzialności za słowo" - podkreślił.

Duda zaznaczył również, że "warto uważnie odczytywać przemyślenia Profesor Jadwigi Puzyniny, która z ogromnym zaangażowaniem rozwijała pouczające przesłanie Cypriana Kamila Norwida, iż "wyrazy i słowa nasze są także i na to, że nas sądzą, nie tylko że nas wyrażają"".


"Skłaniam się przed wybitną postacią Pani Profesor i dziękuję za wszystko, co ofiarowała naszej Ojczyźnie, polskiej nauce i kulturze. Wyrazem uznania dla Jej osiągnięć są liczne wyróżnienia i zaszczytne odznaczenia, a szczególnym dowodem naszej wdzięczności pozostanie pamięć i kontynuowanie Jej dzieł. Wraz z odejściem Profesor Jadwigi Puzyniny ponieśliśmy wielką stratę, ale ciągle będziemy czerpać z Jej dokonań jak z obfitego, życiodajnego źródła" – podkreślił.

List w czasie uroczystości odczytała doradca prezydenta Paulina Malinowska–Kowalczyk.(PAP)



pap.pl/aktualnosci/jej-zycie-i-dokonania-na-zawsze-pozostana-inspiracja-prezydent-duda-o-prof-puzyninie



Mikroplastik - jak pył Sahary....


No nie...





"To nam nie szkodzi"


To dlaczego ci naukowcy od plastiku tego od razu nie powiedzieli?

Nie znają się?

Jak sie nie znają, to czemu mówią??

To jest jakiś spisek, żeby manipulować ludźmi, niech się KGB i CIA zajmą ustaleniem, kto za tym stoi i w jakim dokładnie celu.












Powiedziałem KGB i CIA??






przedruk
tłumaczenie automatyczne




"To nam nie szkodzi": Rosyjski naukowiec obala mity na temat mikroplastiku
Alarmujące doniesienia medialne o szkodliwości mikroplastiku dla ludzkiego ciała i środowiska są mocno przesadzone, powiedział RT Aleksiej Chochłow




Mikrodrobiny plastiku są obecnie jednym z najszerzej dyskutowanych tematów środowiskowych. Media często podkreślają szkodliwy wpływ nanocząstek polimerowych na organizmy żywe. Jednak, jako szef Wydziału Fizyki Polimerów i Kryształów na Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym i członek Rosyjskiej Akademii Nauk, Aleksiej Chochłow powiedział RT, że nie ma naukowych podstaw dla tych twierdzeń. Khokhlov twierdzi, że cząsteczki mikroplastiku nie są bardziej niebezpieczne dla ludzi niż drobne cząstki drewna lub betonu, które występują w środowisku w znacznie większych ilościach.

RT: W ostatnich latach opublikowano wiele badań naukowych i doniesień medialnych na temat mikroplastiku. Z czego dokładnie są wykonane?

Chochłow: Mikrodrobiny plastiku definiuje się jako fragmenty materiałów polimerowych mniejsze niż 5 mm. Cząstki te mogą rozpadać się na jeszcze mniejsze kawałki o wielkości mikronów, a także nanocząstki polimerowe.

Żyjemy w epoce zdominowanej przez nowe materiały. Jeszcze 100 lat temu przemysł polimerowy praktycznie nie istniał. Powszechne stosowanie tworzyw sztucznych rozpoczęło się w latach 50. XX wieku, a obecnie na całym świecie produkuje się około 400 milionów ton różnych tworzyw sztucznych rocznie.

Główne rodzaje polimerów to polietylen, polipropylen, politereftalan etylenu, polistyren i polichlorek winylu. Materiały te są używane do produkcji folii, opakowań i tak dalej. Zasadniczo jesteśmy otoczeni materiałami polimerowymi; Życie w dzisiejszych czasach byłoby bez nich nie do pomyślenia.


RT: Czy to prawda, że mikroplastik jest wszędzie, nawet w naszej żywności i wodzie?

Chochłow: Struktura molekularna polimerów składa się z długich łańcuchów jednostek monomerów. Co ciekawe, sami jesteśmy zbudowani z polimerów, ponieważ takimi cząsteczkami są białka, łańcuchy DNA i RNA. Jeśli chodzi o ich obecność w środowisku, cząsteczki ze wszystkich materiałów naturalnych i wytworzonych przez człowieka przedostają się do środowiska.

Nanocząsteczki kurzu, piasku i naturalnych polimerów, takich jak celuloza, mogą dostać się do komórek. Samo drewno jest zasadniczo materiałem kompozytowym wykonanym z celulozy i ligniny. Rocznie na świecie produkuje się około 2,5 miliarda ton drewna, podczas gdy tworzywa sztuczne stanowią zaledwie 400 milionów ton. To bardzo mała ilość w porównaniu z naturalnymi polimerami.

RT: Jak mikroplastik wpływa na żywe komórki? Czy cząsteczki mogą przenikać do komórek i zakłócać ich funkcjonowanie?

Chochłow: Każdy materiał rozpadnie się na mniejsze cząstki w wyniku narażenia środowiskowego. Wszystkie nanocząsteczki mogą dostać się do ludzkiego krwiobiegu, nie tylko mikroplastiki. Na przykład ściany stopniowo rozpadają się na pył i piasek, które również przedostają się do ludzkiego ciała. Nie ma dowodów na to, że cząsteczki mikroplastiku są szczególnie szkodliwe.

Ludzkość współistnieje ze zwykłym pyłem od milionów lat i nie szkodzi nam. Kiedy jakakolwiek cząsteczka dostaje się do ludzkiego ciała, jest pokryta płynami biologicznymi, które zawierają fragmenty bakterii, białek itp. Wokół cząstki tworzy się "biokorona", czyli powłoka złożona z tych fragmentów, dzięki czemu nie może ona wpływać na organizm ludzki. Proces ten zachodzi w przypadku wszystkich cząstek, niezależnie od ich składu – w tym mikroplastiku. Dla organizmu nie ma różnicy między mikroplastikiem a kurzem.

Obecnie tworzywa sztuczne stanowią zaledwie 15% całkowitej objętości odpadów stałych. Jest to stosunkowo niskie, a stężenie mikroplastiku w środowisku pozostaje minimalne. Badania laboratoryjne, w których stwierdzono szkodliwe skutki, są często przeprowadzane przy użyciu bardzo wysokich stężeń mikroplastików, które nie odzwierciedlają rzeczywistych scenariuszy.

RT: Jeśli wpływ na środowisko nie jest znaczący, to jak myślisz, dlaczego media i opinia publiczna są tak zaniepokojone tą kwestią?

Chochłow: Bo media potrzebują sensacyjnych historii. Pomysł, że cząsteczki drewna mogą dostać się do ludzkich komórek, nie jest szokujący, ponieważ drewno jest nam znane i nikt nie wierzy, że może stanowić jakiekolwiek zagrożenie. Polimery syntetyczne budzą jednak strach, ponieważ są nieznane i sztuczne. Nie ma jednak dowodów sugerujących, że działają inaczej niż inne cząstki.


Na przykład wiele mówi się o wyeliminowaniu plastikowych butelek, ponieważ mikroplastik może dostać się do wody. Jednak dalsze badania wykazały, że większość mikroplastików znajdujących się w wodzie pochodzi przede wszystkim z poliamidów, które są włóknami syntetycznymi stosowanymi w tekstyliach. Kiedy te tkaniny są prane, drobne cząsteczki przedostają się do ścieków, a ostatecznie do naszych dróg wodnych.

RT: Czy możemy zastąpić plastikowe pojemniki alternatywami, które nie rozkładają się na mikroplastik lub takimi, które składałyby się z cząstek bezpiecznych dla natury i ludzi?

Chochłow: Zawsze istnieją alternatywy, ale są one zwykle znacznie droższe. A w wielu branżach, takich jak opieka zdrowotna, alternatywa nie jest taka sama. Na przykład możemy przestawić się z jednorazowych strzykawek i rękawiczek na opcje wielokrotnego użytku, ale jakie będą tego konsekwencje?

W regionach, w których dostęp do czystej wody jest niestały, a warunki sanitarne słabe, przedmioty jednorazowego użytku i plastikowe butelki służą jako jedyny sposób na uniknięcie zatruć i chorób zakaźnych.


Jednak ważne jest, aby upewnić się, że plastikowe opakowania nie są beztrosko wyrzucane na zewnątrz, ale są odpowiednio utylizowane. Z 400 milionów ton plastiku 300 milionów trafia na wysypiska śmieci lub do spalarni, co oznacza, że 100 milionów ton nie jest utylizowane w sposób przyjazny dla środowiska. Jest to istotna kwestia, która zasługuje na uwagę i działanie.

Co więcej, głównymi źródłami mikroplastiku nie są plastikowe przybory kuchenne ani opakowania, ale wyprane [syntetyczne] ubrania, zużyte opony samochodowe, miejski kurz, a nawet oznaczenia drogowe i farby morskie. Sugeruje to, że walka z mikroplastikiem wymagałaby od nas rezygnacji z prowadzenia samochodów i korzystania z pralek. Ale do czego by to doprowadziło? Ludzie nie mogą rezygnować ze standardów higieny, a nasza obecna infrastruktura i logistyka nie są w stanie zapewnić alternatywnych rozwiązań, które zaspokoiłyby potrzeby społeczeństwa.













sobota, 15 lutego 2025

Waszyngton i Tel Awiw przygotowują świat na przybycie żydowskiego Mesjasza



NAPRAWDĘ NIE PODOBA MI SIĘ TO....


Ja się na takie rzeczy nie zgadzam.
Jestem przeciw.









przedruk

tłumaczenie automatyczne





Stworzenie "Wielkiego Izraela": Waszyngton i Tel Awiw przygotowują świat na przybycie żydowskiego Mesjasza


15. феб 2025 10:36



Prezydent USA Donald Trump jest nie tylko potężnym oligarchą, ale także zagorzałym chrześcijańskim syjonistą. Nie ma krajów ideologicznie bliższych niż USA i Izrael – oba powstały w wyniku kolonizacji, przymusowych deportacji i czystek etnicznych ludności zamieszkującej miejsce zamieszkania



W 1838 roku 4000 Indian Cherokee zmarło z zimna, głodu lub wycieńczenia na "Szlaku Łez". Był to rezultat amerykańskiej ustawy "Indian Removal Act". Przymusowe deportacje, eksterminacja i czystki etniczne, i to w dużym stopniu, są częścią "starych, dobrych tradycji Ameryki".

Ten model, jak zauważa francuski publicysta Thierry Meissan na stronie internetowej "Walternet", był naśladowany przez Donalda Trumpa, kiedy zaproponował "ostateczne rozwiązanie" kwestii palestyńskiej.

"Nie ma wolności dla wrogów wolności" – to słynna maksyma. Ale, aby być "wolnym", musisz urodzić się Amerykaninem, najlepiej białym i protestanckim. Nie tak jak na przykład Indianin.


Istnieje ideologiczna bliskość między dwoma "narodami wybranymi", izraelskim i amerykańskim – "administracja Trumpa podchodzi do kwestii Izraela tak, jakby Palestyńczycy byli Hindusami atakującymi dyliżanse" – zauważa Meissan.


Od momentu powstania Stany Zjednoczone mają tylko 13 stanów, ale teraz mają ich 50, plus jeden dystrykt federalny i sześć terytoriów. Jednak od lat 30. XX wieku Stany Zjednoczone próbowały podporządkować sobie cały szelf kontynentalny Ameryki Północnej, w tym Kanadę, Grenlandię, Islandię i Irlandię, Meksyk, Gwatemalę, Nikaraguę, Kostarykę, Panamę i całe Karaiby.

Ponadto Trump ogłosił nie tylko aneksję Kanady, Grenlandii i Kanału Panamskiego, ale także "kolonizację planety Mars". Trump rzekomo chce kupić te "terytoria". Na razie negocjuje z Danią w szczególnie agresywny sposób, jak twierdzi Meissan, o oddaniu Grenlandii w zamian za "sojusz obronny".
kolonizacji całej planety.

Jak zauważył niedawno włoski geopolityk Lorenzo Maria Pacini w wywiadzie dla RT Balkan, Stany Zjednoczone były i pozostają mocarstwem ekspansjonistycznym i kolonialnym, które potencjalnie jest wymierzone w cały świat.



Aby zrozumieć ten rodzaj zbiorowej amerykańskiej schizofrenii, musimy spojrzeć wstecz na historię, argumentuje Pacini: "Stany Zjednoczone zostały stworzone przez inwazję na terytoria zamorskie przez przestępczych wyrzutków, wyjętych spod prawa wydalonych z przepełnionych brytyjskich więzień".

Terytoria te zostały później nazwane "Ameryką", na cześć nawigatora Amerigo Vespucciego.

Po latach zmagań z Koroną Brytyjską "naród amerykański" uzyskał formalną, ale nigdy realną niezależność od Londynu. Geopolityka Stanów Zjednoczonych jest jedynie przedłużeniem brytyjskiej talasokracji (panowania na morzu), która stara się kontynuować swoją stałą ekspansję, najlepiej poprzez kolonizację całej planety.

"Tak zwany 'naród amerykański' to oksymoron – kłamstwo. Stany Zjednoczone powstały dzięki historycznej, kulturowej i militarnej przemocy" – podsumował Pacini. Stąd pomysł Trumpa, by przekształcić Strefę Gazy w "Bliski Wschód Riwierę" i "bardzo dobre miejsce do rozwoju", nie jest wielkim zaskoczeniem.


"Ludzie z całego świata mogą tam przyjeżdżać i mieszkać" – powiedział Trump, zobowiązując się do rozważenia "zezwolenia niektórym Palestyńczykom na osiedlenie się w Stanach Zjednoczonych", które, podobnie jak Izrael, stanowią nową "Ziemię Obiecaną".

W umysłach "przeciętnych" Amerykanów terytoria nie należą do narodów; Są to miejsca, w które można inwestować, co może, ale nie musi przynosić zysków. Trump jest oligarchą, który specjalizuje się w inwestycjach w nieruchomości.

Ale jest tu coś jeszcze. "Uznałem Jerozolimę za stolicę Izraela i otworzyłem tam ambasadę USA. Jest piękny, wszystko jest z jerozolimskiego kamienia i jest to coś wyjątkowego" – powiedział niedawno Trump.

Nowy prezydent USA dodał, że uznaje również "izraelską suwerenność nad Wzgórzami Golan", o których, jak powiedział, "mówi się od 70 lat".

"Dzięki historycznym Porozumieniom Abrahamowym osiągnęliśmy najważniejsze porozumienia pokojowe na Bliskim Wschodzie w ostatnim półwieczu" – powiedział przy tej okazji.


Donald Trump jest nie tylko potężnym oligarchą, ale także zagorzałym chrześcijańskim syjonistą. Nie ma ideologicznie bliższych krajów niż Stany Zjednoczone i Izrael – oba powstały w wyniku kolonizacji, przymusowych deportacji i czystek etnicznych rdzennej ludności.
Czystki etniczne w Strefie Gazy

Prezydent USA ogłosił, że dokona (etnicznej) "czystki" Gazy, zmuszając jej mieszkańców do deportacji do sąsiednich krajów, pisze pakistański geopolityk Salman Rafi Sheikh, ale plan ten tylko "sprowokuje sprzeciw krajów w regionie i rozpali na nowo znacznie szerszy konflikt".

Przed wybuchem wojny w Strefie Gazy w październiku 2023 r. w Gazie mieszkało 2,3 mln ludzi. Plan Trumpa pozbawiłby 2,3 miliona Palestyńczyków prawa do życia we własnym kraju. Wojna w Strefie Gazy trwa nadal, tylko innymi środkami.


"Nic więc dziwnego, że syjoniści w Izraelu są entuzjastycznie nastawieni do idei masowych deportacji Palestyńczyków i że widzą w tym doskonałą okazję do przejęcia jak największej ilości ziemi pod budowę nowych osiedli żydowskich" – dodaje Rafi Sheikh.


Izraelski minister finansów Bezalel Smowitz, który stoi na czele partii Religijny Syjonizm, określił plan Trumpa jako "doskonały".

"Przez lata politycy proponowali niepraktyczne rozwiązania, takie jak podział i utworzenie państwa palestyńskiego, które zagroziłyby istnieniu i bezpieczeństwu jedynego państwa żydowskiego, a to doprowadziło do rozlewu krwi" – dodał. Już polecił izraelskiemu wojsku, aby pracowało nad wdrożeniem tego planu.

Kogo więc obchodzi, że Jordania i Egipt ostro sprzeciwiają się planom Trumpa i izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu, a przywódca Hamasu Khalil al-Haya oświadczył, że plan ten jest "skazany na porażkę".

"Obalimy ich, tak jak zniszczyliśmy wszystkie ich poprzednie plany" – powiedział przywódca Hamasu podczas ceremonii z okazji 46. rocznicy irańskiej rewolucji w Teheranie.


Prezydent Egiptu Abdel Fattah el-Sisi powiedział w oświadczeniu, że "deportacja lub wysiedlenie narodu palestyńskiego jest niesprawiedliwością, w której nie możemy uczestniczyć". Król Jordanii Abdullah II powiedział, że mają oni "zdecydowane stanowisko, że Palestyńczycy powinni pozostać na swojej ziemi, zgodnie z rozwiązaniem dwupaństwowym".

Plan Trumpa, konkluduje pakistański geopolityk, tylko podważy pozycję USA w regionie Bliskiego Wschodu.
Trump oczyszcza Strefę Gazy z wrogów Izraela.

Rabin Jekutiel Fisch, wpływowy izraelski mistyk, chwalił plan Trumpa: "Trump to człowiek, który zawiera umowy, które są niemożliwe dla nikogo innego".


"Wszyscy skupiają się na Strefie Gazy, ale jest to tylko jedno z wielu proroctw, które zapowiada powrót Żydów w biblijne granice Izraela" – powiedział rabin.


Jak wyjaśnił Fish: "Tora wyraźnie wspomina o Gazie. Trump oczyszcza Gazę z wrogów Izraela. Po Mesjaszu tylko ci, którzy wierzą w jednego boga, będą mogli żyć w biblijnych granicach Izraela, które obejmują Gazę, połowę Libanu i większość Jordanii.

Według włoskiego geopolityka Lorenzo Marii Paciniego, świat jest wreszcie gotowy na pojawienie się żydowskiego mesjasza: "Zgodnie z doktryną syjonistyczną, Trump kończy ostatnie przygotowania do swojego przybycia. "Odbudowa Trzeciej Świątyni będzie miała kluczowe znaczenie dla polityki administracji Trumpa".

Jak niedawno podsumował rosyjski geopolityk Aleksander Dugin: "Jedynym krokiem, jaki pozostał syjonistom, jest wysadzenie w powietrze meczetu Al-Aksa i rozpoczęcie budowy Trzeciej Świątyni. Wszystko zmierza w tym kierunku".















piątek, 14 lutego 2025

Siła i - balans sił

 


No, to nie do końca jest tak, jak opisuje autor - co do genezy, ale co do polityki i przewidywalności poszczególnych graczy, oczywiście...


Bardzo dobry tekst.






przedruk




Trump, Putin i brutalna prawda o polityce międzynarodowej



John Mearsheimer miał rację. W 2014 roku ostrzegał, że jeżeli Zachód będzie rozciągać kontrolę nad Ukrainą, Rosjanie uderzą. Nie przejmą całej Ukrainy – ale uderzą, a ich determinacja będzie tak duża, że nie ustąpią nigdy. Dlaczego? Bo taki jest balans sił na świecie. Balans sił można ignorować, ale ma to swoje bolesne konsekwencje.


Polityka siły w świecie stosunków między państwami


Politycy w wielu krajach Europy – a szczególnie w Polsce – są oburzeni stanowiskiem Stanów Zjednoczonych wobec wojny na Ukrainie. Nic dziwnego: od wielu już lat stosują konsekwentnie retorykę opartą o wartości, tak, jakby stosunki międzynarodowe opierały się w pierwszej mierze właśnie na nich. Prawda jest jednak zupełnie inna. Stosunki między państwami opierają się na brutalnej sile. To przemoc i tylko przemoc jest faktyczną podstawą tych stosunków. Okresowo może wydawać się inaczej, zwłaszcza, kiedy panuje pokój. To, co się wydaje, nie ma jednak znaczenia. W kluczowych momentach kurtyna opada, a oczom ukazuje się to, co zawsze za nią było. To tak, jakby twierdzić, że relacje między obywatelem a rządem są oparte na wartościach. Pewnie, są – tak długo, jak długo obywatel zachowuje się zgodnie z wolą rządu. Jeżeli jednak obywatel nie chce zapłacić podatków albo popełnia przestępstwo, wkracza siła. Ostatecznie to siła jest podstawą relacji obywatela i rządu. Wartości są tylko narracją na czas „pokoju” pomiędzy oboma podmiotami.

Jeszcze w XIX wieku dla natura stosunków międzypaństwowych była dla wszystkich zajmujących się polityką oczywista. Dlaczego? Bo czytano klasycznych autorów. Otóż naturę tych stosunków opisał krótko i całkowicie jasno Tukidydes, wybitny grecki historyk żyjący w V stuleciu przed Chrystusem. Ten genialny autor obserwował na własne oczy brutalną wojnę peloponeską pomiędzy Atenami i Spartą. Tak – już wtedy mówiono wiele o wartościach. Posługiwali się tym argumentem zwłaszcza ci, którzy byli słabsi i próbowali ochronić się przed silniejszymi. Mocarstwa – Ateny i Sparta – prowadziły jednak politykę naturalną, to znaczy opartą wyłącznie o przemoc i dążenie do totalnej dominacji. Tukidydes nakreślił to w słynnym „Dialogu Melijskim”.


Tragedia wyspy Melos

Czytelnik znajdzie cały dialog w księdze 5 „Wojny peloponeskiej”, to paragrafy 84 – 116. Rzecz jest krótka i można ją znaleźć w sieci. Żeby zrozumieć podstawę stosunków międzynarodowych nie trzeba już czytać żadnego innego tekstu. Ten krótki dialog jest absolutnie wystarczający.

O czym opowiada? Podczas wojny peloponeskiej Ateńczycy usiłowali zmiażdżyć Spartę rozszerzając swoją kontrolę na Morzu Egejskim. Na niewielkiej wyspie Melos znajdowała się osada, którą założyli wcześniej Spartanie. Melos utrzymywała w związku z tym relacje polityczne ze Spartą. Świadomi własnej słabości, Melijczycy nie chcieli stawać po żadnej stronie. Pragnęli zachować neutralność.

Ateńczycy uznali jednak, że neutralność Melos jest dla nich politycznym zagrożeniem. Jeżeli pozwoliliby na to, by Melos było neutralne, inne miasta mogłyby pójść tą samą drogą. Ateńczycy postanowili, że we własnym interesie nie mogą tego tolerować. Tolerancja zagroziłaby ich żywotnemu interesowi. Zażądali zatem od Melos bezwzględnego poddaństwa. Uzasadnili to w zdaniach, które dzięki Tukidydesowi osiągnęły nieśmiertelność.

Ateńczycy powiedzieli:

„Przecież jak wy, tak i my wiemy doskonale, że sprawiedliwość w ludzkich stosunkach jest tylko wtedy momentem rozstrzygającym, jeśli po obu stronach równe siły mogą ją zabezpieczyć; jeśli zaś idzie o zakres możliwości, to silniejsi osiągają swe cele, a słabsi ustępują”.


Jak to zrozumieć? Sprawiedliwość (nasze „wartości”) ma znaczenie tylko wtedy, kiedy rozmawia dwóch równie silnych partnerów. Żaden nie może drugiemu zrobić krzywdy. Są tak samo silni, dlatego zamiast się bić, mówią o sprawiedliwości. Kiedy nie ma równowagi sił, nie ma wartości. Jest przemoc.

Sprawa Melos miała tragiczny koniec. Ateńczycy wytłumaczyli Melijczykom, dlaczego będzie lepiej, jeżeli im się poddadzą. Plan był prosty. Ateny są potężne, Melos słabe. Ateny chcą kontroli. Jeżeli Melos się podda, przetrwa. Jeżeli Melos postawi opór, zostanie zniszczone. Tertium non datur.

Co zrobili Melijczycy? Po pierwsze, nadal próbowali odwoływać się do sprawiedliwości. Po drugie, powiedzieli, że liczą na pomoc Sparty.

Ateńczycy odparli ponownie, że sprawiedliwości w tej relacji nie ma, bo oni są silniejsi. Pomoc Sparty z kolei nie nadeszła. W efekcie Melos zostało zniszczone: miasto zburzono, mężczyzn wymordowano, kobiety i dzieci wzięto do niewoli. Tak skończyła się historia Melos.

Dialog melijski Tukidydesa – krótki, brutalny i bezwzględnie jasny – jest klasykiem literatury. Ci, którzy go czytali i analizowali, wiedzieli, jak działa polityka.



„Tragizm polityki mocarstw” Johna Mearsheimera

W XX wieku zaczęto o tym zapominać. Klasyków – przestano czytać. Przyczyny tego są różne i nie ma tu miejsca na ich analizę. Narracja o wartościach (melijskiej „sprawiedliwości”) zaczęła zastępować myślenie w kategoriach polityki realnej.

Zarazem byli i są tacy autorzy, którzy kontynuowali realistyczną refleksję na temat polityki międzynarodowej. Bezwzględnie najważniejszym z nich jest w naszych czasach John Mearsheimer. Mearsheimer urodził się w 1947 roku w Nowym Jorku. Od wielu lat jest wykładowcą na Uniwersytecie w Chicago. Stworzył teoretyczną koncepcję tak zwanego „realizmu ofensywnego”. W kwestiach istotowych jego koncepcja to przypisy do „Dialogu melijskiego” Tukidydesa.

Mearsheimer przeanalizował liczne konflikty zbrojne, od czasów nowożytnych aż po II wojnę światową. Na żywo obserwował konflikt między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Sowieckim. W 2001 roku wydał swoją najważniejszą książkę: „The Tragedy of Great Power Politics”. W Polsce ukazała się dopiero w 2020 roku pod tytułem „Tragizm polityki mocarstw”.

Praca ma ponad 500 stron i zawiera omówienie wielu wojen. W gruncie rzeczy teza, jaką stawia Mearsheimer, jest jednak banalnie prosta i zawiera się w słowach Ateńczyków: „jeśli zaś idzie o zakres możliwości, to silniejsi osiągają swe cele, a słabsi ustępują”.

Według Mearsheimera poszczególne państwa dążą do jednego i tylko jednego celu: zdobycia totalnej dominacji nad swoimi przeciwnikami. Kto jest przeciwnikiem? Wszystkie pozostałe państwa. W efekcie prawdziwym celem każdego państwa jest osiągnięcie całkowitej kontroli nad światem. To pozycja globalnego hegemona.

Przyczyna, dla której tak się dzieje, jest prosta. Wyłożył ją w słynnym „Lewiatanie” Thomas Hobbes. W świecie polityki międzynarodowej nie ma żadnego policjanta. Nie ma również żadnego sądu. Władcy, pisał Hobbes, stoją naprzeciwko siebie z obnażonymi mieczami. Żaden nie wie, kiedy zostanie zaatakowany. Rządzi nimi strach.

Strach, pisze z kolei Mearsheimer, generuje agresję. Państwo nigdy nie jest bezpieczne. Jedyne, co może zabezpieczyć je przed agresją innych, to rozciągnięcie własnej dominacji. Dlatego państwa – o ile tylko mogą – działają ofensywnie. Próbują narzucić kontrolę wszystkim dookoła. W praktyce zdolni są do tego tylko najpotężniejsi gracze. Ci gracze rzeczywiście próbują to zrobić. Większość państw nie ma widoków na globalną dominację, dlatego układa się z większymi.

Mearsheimer pokazuje to na dobrze znanym przykładzie II wojny światowej. III Rzesza obawiała się ataku Francuzów i Sowietów. Postanowiła zawrzeć taktyczny pakt z Sowietami, żeby zdominować Francuzów i resztę zachodniej Europy – ale tylko w tym celu, by w następnym kroku uderzyć na Sowietów. Według Mearsheimera cała nazistowska narracja o „Lebensraum” była przede wszystkim narracją. Tak naprawdę III Rzesza w swojej polityce zagranicznej realizowała zasady polityki siły. Dlaczego zatem przegrała? Bo nie była tak potężna, jak sobie to wyobrażała. Zgodnie z racjonalnością, powinna była ograniczyć swoje ambicje i nie decydować się na globalną wojnę. Innymi słowy: III Rzesza przeceniła własne siły i przegrała.



Stany Zjednoczone


Tu wkracza u Mearsheimera Ameryka. O klęsce III Rzeszy przeważyła decyzja USA, które włączyły się do wojny. Mearsheimer wyjaśnia tę decyzję bardzo prosto. Amerykanie obawiali się, że III Rzesza dopnie swego: pokona wszystkie państwa europejskie oraz opanuje Związek Sowiecki. Gdyby cała Eurazja znalazła się pod kontrolą III Rzeszy, III Rzesza stworzyłaby bezpośrednie zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych. Amerykanie, pisze Mearsheimer, przypuszczali, że Hitler się nie zatrzyma. Natura polityki międzynarodowej pchałaby go do konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi. Mając za sobą zasoby całej Eurazji, Hitler mógłby zwyciężyć Amerykanów i opanować świat. Dlatego Amerykanie włączyli się do gry. Pokonali III Rzeszę i ustanowili amerykańską kontrolę nad Europą. Nie byli w stanie pokonać Związku Sowieckiego, a Związek Sowiecki nie był w stanie pokonać ich. Obie strony o tym wiedziały. Wykazały się większą roztropnością, niż wcześniej III Rzesza. Dlatego toczyły wyłącznie zimną, a nie gorącą wojnę. Rozumiały balans sił. 

Dla myślenia Mearsheimera absolutnie formatywnym wydarzeniem był kryzys kubański 1962 roku. Sowieci uznali, że są silniejsi i postanowili przysunąć się ze swoimi instalacjami rakietowymi pod granice Ameryki. Amerykanie poczuli, że są żywotnie zagrożeni i zamanifestowali gotowość do konfliktu. Sowieci wycofali się, bo zrozumieli, że przelicytowali i nie są wcale tak silni, jak sądzili. Po raz kolejny okazali się bardziej roztropni od III Rzeszy.

Mearsheimer uważa, że w 1991 roku ten balans się zmienił. Związek Sowiecki upadł. Amerykanie stali się znacznie potężniejsi niż Rosjanie. Dlatego zaczęli iść naprzód i przejmowali kontrolę militarną nad kolejnymi państwami. W Europie rozszerzyli NATO: włączyli do niego Polskę, Państwa Bałtyckie i inne kraje. Rosja, pisze Mearsheimer, musiała się z tym pogodzić. Nie miała innego wyjścia: nie dysponowała siłą wystarczającą do zatrzymania Amerykanów.

Wtedy – tak sądzi Mearsheimer – Amerykanie popełnili błąd III Rzeszy. Uznali, że są mocniejsi, niż byli naprawdę. W roku 2008 na szczycie w Bukareszcie zapowiedzieli, że przejmą kontrolę militarną nad Gruzją oraz Ukrainą. Rosja odebrała to jako żywotne zagrożenie dla własnych interesów. Kryzys kubański w nowej odsłonie. Rosjanie – uważa Mearsheimer – nie potrafili zmusić Amerykanów do rezygnacji z chęci przejęcia Gruzji na drodze dyplomatycznej, dlatego zdecydowali się na kroki militarne. Osiągnęli pożądany skutek; Ameryka uznała, że nie ma dość siły, żeby przejąć Gruzję. Próbowała jednak przejąć Ukrainę, uważa Mearsheimer. Jego zdaniem to właśnie dlatego w 2014 roku Rosja uderzyła po raz pierwszy.



Prognoza z „Forreign Affairs”


W 2014 roku John Mearsheimer opublikował na łamach „Foreign Affairs” słynny artykuł pt. „Why the Ukraine Crisis Is the West’s Fault: The Liberal Delusions That Provoked Putin”. Przewidywał w nim, że jeżeli Amerykanie będą kontynuować próbę rozciągnięcia kontroli militarnej nad Ukrainą, Rosjanie uderzą ponownie. To jak sprawa Kuby z 1962 roku – dla Rosji Ukraina jest zbyt ważna, twierdził. Według Mearsheimera – Rosjanom nie uda się wprawdzie zająć całej Ukrainy, bo na to nie mają siły, ale i tak uderzą – zrobią wszystko, co w ich mocy, by nie dopuścić Amerykanów pod swoje granice. Jak wiadomo, w roku 2021 Rosjanie wystosowali do Amerykanów ultimatum, żądając – między innymi – całkowitego wycofania się z Ukrainy. Amerykanie się nie zgodzili, a Rosja w lutym 2022 roku uderzyła. Mearsheimer uważa, że musiało tak być.

Jego zdaniem – można i należy potępiać atak na Ukrainę z perspektywy moralnej. Dotyczy to szczególnie wszystkich niegodziwości, których dopuściły się rosyjskie wojska. Z perspektywy realnej polityki to jednak według Mearsheimera tak, jakby potępiać chmurę za to, że pada z niej deszcz. Polityka międzynarodowa jest oparta na sile i wszystkie strony powinny respektować balans tej siły w myśl prostej zasady: „silniejsi osiągają swoje cele, a słabsi ustępują”. Amerykanie, uważa Mearsheimer, przecenili własną siłę i poszli na Ukrainie za daleko, dlatego Rosjanie odpowiedzieli. Sceptykom Mearsheimer odpowiada prostą analogią: niech pomyślą, co zrobiliby Amerykanie, gdyby Rosja ogłosiła, że Kanada albo Meksyk ma przystąpić do paktu wojskowego z Moskwą. Otóż natychmiast zaatakowaliby Kanadę, odpowiada Mearsheimer, bo Rosjanie zaburzyliby balans sił i żywotnie zagrozili Ameryce.



Katolicka perspektywa


Z katolickiej perspektywy jest to fatalne. Gdyby wszyscy gracze na arenie międzynarodowej stosowali się do nauki Kościoła, wojny w ogóle by nie wybuchały. Pięknie pisał o tym Pius XI w encyklice „Quas primas”: jeżeli wszyscy panujący uznają władzę Jezusa Chrystusa, na świecie zapanuje trwały pokój. Niestety – panujący nie chcą uznać władzy Jezusa Chrystusa. Żeby zrealizować idealny pokój w ujęciu Piusa XI potrzebne byłoby powszechne uznanie tej władzy. Jeżeli jeden podmiot ją uzna, ale drugi nie – drugi będzie działać w ramach polityki siły. Wtedy pierwszy nie ma innego wyjścia. To błędne koło, którego ludzkości nie udało się nigdy przezwyciężyć. Mearsheimer, który został wychowany jako katolik, często o tym mówi: wskazuje, że ludzie są skłonni do zła i tej skłonności po prostu nigdy nie da się w tym świecie usunąć. To oznacza, że każde państwo, czy tego chce czy nie, musi uwzględniać politykę siły.



Konkluzja: Putin i Trump


Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump powiedział, że w jego ocenie przyczyną wybuchu wojny 2022 roku było manifestowanie przez USA chęci włączenia Ukrainy do NATO. Deklaruje, że rozumie obawy Federacji Rosyjskiej i zamierza wypracować pokój. Szef Pentagonu Pete Hegseth mówi, że Ukraina nie odzyska całości swoich ziem. Innymi słowy: administracja Donalda Trumpa uznała, że nie ma dość siły, by przejąć kontrolę nad Ukrainą. Może nam się to nie podobać. Wolelibyśmy, żeby Ukraina była w NATO. Chcielibyśmy, żeby Rosjanie mieli się z pyszna, spektakularnie przegrali i musieli wycofać wszystkie swoje wojska z Ukrainy. Amerykanie uznali jednak – tak, jak pisał już w 2014 roku Mearsheimer – że balans sił pomiędzy nimi a Rosjanami jest inny i dlatego trzeba zrobić krok wstecz. Tak, jak w 1962 roku krok wstecz zrobili Sowieci.

O wartościach dużo się mówi. Za kurtyną wartości jest, niestety, tylko naga siła.

Paweł Chmielewski



Trump, Putin i brutalna prawda o polityce międzynarodowej - PCH24.pl



Organizacje finansowane z zagranicy






"ale twierdzą, że zaszkodzi to demokracji"


Demokracja to rządy większości, a nie "równouprawnienie",  nie równość - pomiędzy małą, a dużą grupą....





przedruk


Koniec USAID. Pomór lewicy w Polsce?



Organizacje lewicowe w Polsce od kilku dni są na skraju załamania nerwowego. Trudno się dziwić: prezydent USA Donald Trump podjął decyzję o skutkach dla wielu tych organizacji po prostu druzgocących. Wstrzymał pomoc finansową udzielaną im w ramach programu USAID. Cierpią lewicowe media, cierpią grupy promigracyjne i „progejowskie”. Część z nich znalazła się w sytuacji bez wyjścia – bez pomocy z rządu USA grozi im po prostu likwidacja.

Tysiące, setki tysięcy, miliony dolarów…

/ w [...] kwota w złotówkach tj. x3,97 w zaokrągleniu i z podziałem (tak przyjąłem) na 12 miesięcy, czyli np.

 16,4 tyś. złotych co miesiąc przez okres 12 miesięcy, po szczegóły patrz lista na końcu tekstu



Lista organizacji zależnych od amerykańskiego programu pomocowego robi wrażenie. 

Stowarzyszenie na rzecz osób LGBT Tolerado (49,7 tys. dol.),  - [16,4 tyś. złotych na m-c]
Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę (48,5 tys. dol., na program LGBT Plus Me); - [16 tyś. złotych na m-c]
Federacja Znaki Równości (30 tys. dol.),  - [10 tyś. złotych na m-c]
Fundacja Herstory (39,7 tys. dol.);  - [13,2 tyś. złotych na m-c]
Fundacja Wspomagania Wsi (ok. 100 tys. dol., w tym na budowę społeczności LGBT na obszarach wiejskich)…  - [33 tyś. złotych na m-c]


UWAGA! DŁUGĄ LISTĘ ORGANIZACJI, KTÓRE OTRZYMYWAŁY WSPARCIE Z USA, ZAMIESZCZAMY NA DOLE TEKSTU


To tylko drobny element dużego lewicowego środowiska, które dostawało amerykańskie pieniądze, wybrałem grupy otwarcie progejowskie. Kwoty, ktoś powie, nie są wcale takie duże. Znany aktywista LGBT „Bart” Staszewski napisał w serwisie „X”, że robienie wokół tego afery jest niepotrzebne, bo chodzi w sumie o „drobne” pieniądze.


Czy na pewno? 

Kiedy zsumuje się wszystkie dotacje, jakie popłynęły w ostatnich latach z USAID dla tylko dla organizacji progejowskich, kwota zrobi się wcale niebagatelna: mówimy w końcu o dolarach, trzeba to wszystko jeszcze czterokrotnie zwiększyć, żeby otrzymać wynik w złotówkach… 

Tymczasem każde kilka, kilkanaście tysięcy to sfinansowanie miesięcznej pracy jakiegoś lewicowego aktywisty. Zaangażowany w krzewienie wywrotowych tęczowych idei człowiek przez miesiąc może zrobić nie mało. Proszę to teraz przełożyć na wszystkich opłacanych przez miesiące i lata aktywistów…

Jakie te pieniądze dawały rezultaty, nie da się stwierdzić jednoznacznie; ale przecież nie trafiały w próżnię. 




Wystarczy jednak eksperyment myślowy: 

ilu ludziom namieszano w głowach w polskich wsiach, wspierając budowę wiejskich społeczności LGBT? 


To konkrety: ktoś mógłby w ogóle nie przejmować się tematyką rewolucji seksualnej, ale w swojej własnej wsi „do ręki” wciśnięto mu jakieś materiały. Zainteresował się, poczytał, zaczął zmieniać myślenie… Kropla drąży skałę nie siłą, lecz częstym padaniem. 

Nierzadko nie chodziło zresztą tylko o „krople”. Przykładowo organizacja „Kampania Przeciw Homofobii” miała obiecane 350 tysięcy złotych na kampanię społeczną o związkach partnerskich. Tych już całkiem konkretnych pieniędzy jednak nie otrzyma. W efekcie nie powstanie szereg publikacji wspierających ideę związków jednopłciowych, nie pojawią się też być może jakieś billboardy i tak dalej. Gdyby Trump USAID nie zatrzymał – to wszystko by zaistniało.

Jest różnica, prawda?




Problem z wyborami



Pomoc z USA mogła też pośrednio wpływać na wynik wyborów. 


Przykładem „Latarnik Wyborczy” – znana inicjatywa, która ma podpowiadać wyborcom, na jaką partię powinni głosować w związku ze swoimi poglądami.

„Latarnik” był finansowany częściowo ze środków unijnych, częściowo właśnie z USAID (za pośrednictwem „The German Marshall Fund of the United States”. „Latarnik” jest bardzo promowany w mediach lewicowych i centrowych. Co ciekawe, nawet część dziennikarzy z tych mediów uważała, że inicjatywa jest „lewoskrętna” – takie głosy pojawiały się w „TOK FM” czy na Oko.press”. Lewoskrętność miałaby polegać na takim ustawieniu pytań, że klikanie odpowiedzi „tak” – co miałoby być w internecie typowe – promuje partie lewicowe. 

Rzeczywiście, jeżeli tak podejść do „Latarnika”, choćby wersja przed wyborami do PE w 2024 roku sugerowała głosowanie na KO czy Lewicę niż na PiS albo Konfederację. Z drugiej strony gdy ja sam wykonałem ten „test” dla wyborów do PE, wynik był jednoznacznie „prawicowy”.

Lewicowy krytycy „Latarnika” wskazywali, że projekt miał być adresowany głównie do niezdecydowanych wyborców, a co za tym idzie – mógł w ich ocenie po prostu premiować centrum i lewicę, w efekcie stanowiąc formę finansowanego z zagranicy wpływu na polskie wybory. To też zupełnie namacalny konkret – a przecież ewentualna „lewoskrętność” Latarnika to tylko drobiazg. Prawdziwym problemem dla polskiej polityki są poglądy szerzone przez aktywistów i dziennikarzy zupełnie wprost agitujących za partiami lewicowymi, właśnie na podstawie zagranicznego wsparcia…



Problem z mediami

Pieniądze straciły też takie media jak „Krytyka Polityczna”, „Tygodnik Powszechny” czy „Kultura Liberalna”. Każde „kilka stów” to jakiś artykuł. 

No właśnie... ilość mediów i częstotliwość ataków propagandy lgtb skutecznie zagłusza rodzicielskie wysiłki wychowawcze... gdzie tu demokracja??


Lewicowa propaganda może albo zatruwać infosferę, albo nie – to zależy tylko od pieniędzy, które teraz przestają płynąć… 

Zamiast kopać doły pod ludźmi, niech kopią doły - na budowie...

W sieci pisze się też dużo o „Gazecie Wyborczej”, która miałaby otrzymać 20 mln zł z USAID; jednak portal „Niezależna.pl”, który podał tę informację, artykuł później usunął. Chodziłoby o nieprecyzyjne informacje dotyczące faktycznego adresata pomocy; dziennikarze śledczy pewnie wkrótce to ustalą. Wiadomo jednak na przykład, że „Gazeta Wyborca” współpracowała z podmiotami zrzeszającymi reporterów przedstawiających się jako „niezależni”, a otrzymujących wsparcie właśnie z USAID. Ta praca się teraz po prostu skończy, bo dla pieniędzy z Ameryki – nie ma alternatywy.

Pozbawieni wsparcia dziennikarze piszą o tym wprost. Na łamach „Wyborczej” już siódmego lutego ukazał się artykuł pt. „Trump tnie, bigtechy zmieniają front. Czy Unia podoła wyzwaniu”, który napisali Wojciech Cieśla i Anna Gielewska z „Fundacji Reporterów”. 

Przyznali, że kilka lat temu świadomie zdecydowali się na ubieganie się o zagraniczne granty. Teraz, bez wsparcia z USA, są w kropce: w Unii Europejskiej nie ma analogicznych programów wsparcia. Cieśla i Gielewska przytaczają przykłady swojej działalności i trudno zaprzeczyć, że część z niej mogła być wartościowa (to na przykład opisywanie potencjalnych skandali finansowych z udziałem polityków z obozu PiS). Z drugiej strony pisali też na przykład o „rosnących wpływach Ordo Iuris”, oczywiście w ujęciu alarmistycznym. Teraz z tym wszystkim koniec.

Zamrażając USAID administracja Donalda Trumpa zadała lewicowym organizacjom w Polsce naprawdę bolesny cios. W debacie, która rozpętała się po tej decyzji, często wskazuje się na całkowity szok: w przeszłości środki z Ameryki płynęły do tych grup regularnie, nie tylko za Bidena, ale również za „poprzedniego Trumpa”. Lewicowcy wprawdzie nie kwestionują prawa Waszyngtonu do tego, by wsparcie zatrzymać, ale twierdzą, że zaszkodzi to demokracji.

Takie twierdzenie trzeba zdywersyfikować. Środki z USAID płynęły w Polsce na wiele inicjatyw jednoznacznie ideologicznych i lewackich. Do tej grupy należą organizacje LGBT czy na przykład różne grupy działające na obszarze migracji, również otrzymujące środki (np. Polskie Forum Migracyjne). Odcięcie im finansowania jest jednoznacznie pozytywne. Myślę, że zgodzi się z tym nawet wielu Polaków, którzy nie są wcale przekonanymi konserwatystami. Ostatecznie mało kto uważa, że finansowanie przez obce mocarstwo określonego projektu ideologicznego jest rzeczą chwalebną – a z tym mieliśmy do czynienia.

Osobnym problemem są media czy jakieś w ogóle „ośrodki dziennikarskie”. 

Na pozór wydaje się, że krytycy Donalda Trumpa mają rację: dobre dziennikarstwo trudno utrzymać na gruncie czysto komercyjnym. Ludzie nie chcą płacić za rzetelne treści, woląc klikać w darmowy kontent niskiej jakości. Na przestrzeni ostatnich lat widać zresztą dramatyczny upadek internetowej „prasy”. W tej perspektywie tylko „demokratyczna pomoc” z USA czy innych krajów mogłaby ratować rzetelne dziennikarstwo. 

Tak jednak nie jest. 

Nikt nie kwestionuje, że trzeba patrzeć rządowi na ręce i ujawniać afery finansowe. Tym między innymi zajmowali się na przykład wzmiankowani wyżej dziennikarze z „Fundacji Reporterów”. Jednak już po przejęciu władzy przez Donalda Tuska pisali o… Marcinie Romanowskim czy Danielu Obajtku. Komu patrzy się na tu na ręce? Jasne, te sprawy też należy wyjaśniać, ale z perspektywy interesu publicznego o wiele ważniejsze jest przyglądanie się temu, co robią ministrowie rządu Tuska, a nie ludzie związani z dawnym obozem władzy. Wsparcie od liberalnej administracji Bidena najwyraźniej wiązało się jednak z innym kierunkiem zainteresowania. W ten sposób dziennikarstwo zależne od zagranicznych grantów pozwalało się nierzadko sprowadzić do bycia narzędziem w sporze politycznym, po jednej stronie.

Z oczywistych względów dyskutujemy w ostatnich dniach o finansowaniu organizacji i mediów przez rząd Stanów Zjednoczonych. Trzeba jednak pamiętać, że USAID to przecież tylko jeden z elementów całej układanki. W grze są jeszcze pieniądze z wielu innych krajów, od Niemiec po Norwegię. Do tego dochodzą duże pieniądze przekazywane polskim podmiotom przez ośrodki prywatne ze sztandarową Open Society Sorosa na czele.


Zależność – tylko od czytelników

Cała ta afera, sądzę, powinna prowadzić do jednego wniosku: warto postawić na inny model. Na przykład taki, w jakim funkcjonuje PCh24.pl. 

Nasz portal jest wydawany przez Stowarzyszenie ks. Piotra Skargi. To polska organizacja – wspierana wyłącznie przez polskich darczyńców. Żadnych dotacji od rządu w Warszawie, żadnych od rządu w Waszyngtonie – ani grosza od jakichkolwiek zorganizowanych podmiotów. 

PCh24.pl działa dlatego, że chcą tego czytelnicy portalu i widzowie kanału PCh24 TV oraz wszyscy ci, którzy wspierają dzieła Stowarzyszenia ks. Skargi. Wydaje się, że tego rodzaju model funkcjonowania jest autentyczną gwarancją niezależności: jedyną naszą zależnością jest podleganie wierze Kościoła katolickiego i sympatii tych, którzy chcą z naszych dzieł korzystać. Pewnie, nasza działalność może się wielu ludziom nie podobać: zbyt konserwatywna, za mało ekumeniczna, niesynodalna… Piszemy i mówimy to, w co wierzymy i co uważamy za obiektywnie prawdziwe – a nie to, do czego „zachęca” finansowa sugestia zagranicznych ośrodków.

Można mieć tylko nadzieję, że w ten sposób będzie chciało funkcjonować coraz więcej organizacji i mediów, stawiając na Polaków i własnych czytelników, a nie na obce granty.

To, uważam, po prostu kwestia elementarnej uczciwości.

Paweł Chmielewski










LISTA ORGANIZACJI

Listę – bynajmniej niepełną – opublikował portal „Money.pl”. Jak podali autorzy, nazwy projektów zostały zaczerpnięte bezpośrednio z bazy USAspending.gov. 

Prezentujemy tutaj te elementy listy, które mają wydźwięk wyraźnie ideologiczny.

Fundacja Kulawa Warszawa (75 tys. dol.). Autorski projekt teatralny – warsztaty i spektakl finałowy z polską młodzieżą z niepełnosprawnościami. Wrzesień 2023-luty 2025;

Stowarzyszenie na rzecz osób LGBT Tolerado (49,7 tys. dol.) M.in. organizacja VI Kongresu Miast Maszerujących. Wrzesień 2023-listopad 2024;

Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę (48,5 tys. dol.). LGBT Plus Me: wzmacnianie polskiej młodzieży jako sojuszników LGBT+. Wrzesień 2023 – listopad 2024;

Federacja Znaki Równości (30 tys. dol.). Wzmocnienie pozycji członków społeczności LGBTQI+ wchodzących na rynek pracy. Promowanie certyfikatu DEI. Wrzesień 2023-2024;

Fundacja Herstory (20 + 19,7 tys. dol.). Budowanie potencjału aktywistów i usługodawców pracujących ze społecznością LGBTQI+ w Polsce poprzez programy edukacyjne, warsztaty, sesje mentorskie dla terapeutów, personelu medycznego edukatorów. Dodatkowo projekt edukacyjny Rainbow Empowerment;

My, rodzice – Stowarzyszenie matek i ojców sojuszników osób LGBTQIA (16,5 tys. dol.). Projekt dot. różnorodności w rodzinie. Wrzesień 2021-lipiec 2022;

Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego (17,8 tys. dol.). Wsparcie projektu prawa osób LGBTI w praktyce – szkolenia dla prawników. Wrzesień 2021-grudzień 2022;

Kampania Przeciw Homofobii (14,9 tys. dol.). Warsztaty korporacyjne sojuszników LGBTQIA. Lipiec 2022-październik 2023;

Fundacja Wspomagania Wsi (84,1 tys. + 18,9 tys. dol.). Organizacja warsztatów liderskich i mentoringu dla 24 uczestników oraz budowanie wspierających społeczności dla osób LGBT+ na obszarach wiejskich;

Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu (80 tys.). Prowadzenie szkoleń i wspierania rozwoju treści przez polskich dziennikarzy w celu poprawy jakości relacjonowania kwestii związanych z sytuacją Ukraińców, w tym powrotu uchodźców i odbudowy ich kraju (trwa do maja 2025). Wrzesień 2024-grudzień 2025;

Fundacja im. Kazimierza Pułaskiego (74,8 tys. dol.). Budowanie potencjału i zdolności kształtowania polityki międzynarodowego centrum zwycięstwa Ukrainy oraz wspieranie ukraińskich działaczy społeczeństwa obywatelskiego z siedzibą w Polsce. Czerwiec 2022–czerwiec 2023;

Stowarzyszenie Demagog (40 tys. dol.). Pokrycie kosztów organizacji całorocznego programu dotyczącego umiejętności korzystania z mediów/sprawdzania faktów. Wrzesień 2024-czerwiec 2025;

Europejska Fundacja Kosmiczna (40 tys. dol.). Częściowe koszty projektu Artemis Day, który jest częścią European Rover Challenge 2023 Inspiration Zone. Kwiecień 2023-grudzień 2025;

Fundacja New Space (39,8 tys. dol.). Organizacja programu Splot Artemis Generation. Celem projektu jest zaangażowanie młodych entuzjastów eksploracji kosmosu. Sierpień 2024-sierpień 2025;

Fundacja Pro Futuro (20 tys. dol.). Program edukacyjny dla ukraińskich uchodźców: pracuj w swojej dziedzinie. Wrzesień 2023-styczeń 2024;

Fundacja Owiro (20 tys. dol.). Pokrycie kosztów projektu: Pomoc psychologiczna dla społeczności niesłyszących w Polsce. Sierpień 2023-grudzień 2024;

BoMiasto (17 tys. dol.). Częściowe koszty związane z projektem: Śląsk – region węglowy w transformacji – integracyjny dialog na rzecz przejścia na czyste źródła energii. Sierpień 2021-sierpień 2022;

Fundacja Galicia Jewish Heritage Institute (150 tys. dol.). Na wsparcie trzyletniego projektu edukacyjnego: Edukacja, pamięć, działanie. Budowanie sieci nauczycieli i edukatorów w całej Polsce. Wrzesień 2024-czerwiec 2027;

Muzeum Historii Żydów Polskich Polin (60,3 tys. dol.). Rekrutacja i podróż 12 nauczycieli uczestniczących w programie szkoleniowym dla nauczycieli holokaustu w USA w latach 2020-2021. Program przedłużany. Marzec 2020 – grudzień 2026;

Fundacja Zapomniane (20 tys. dol.). Projekt: Przyszłość naszej przeszłości. Przywrócenie zapomnianego dziedzictwa polskich Żydów. Wrzesień 2023-maj 2024;

Fundacja Szkoła z Klasą (137,5 tys. dol.). Młodzież projektuje dla społeczeństwa („Impuls. Szkolny Warsztat Zmian”). Wrzesień 2024-maj 2027;

Fundacja Centrum Edukacji Obywatelskiej (ok. 177 tys. dol.) na pokrycie kosztów organizacji 9-dniowej akademii obywatelskiej 2023 dla uczniów szkół średnich (marzec 2023-luty 2025) oraz na pokrycie kosztów programu Szkoła Demokracji dla przedstawicieli samorządów uczniowskich w polskich szkołach (sierpień 2024-czerwiec 2025);

Kraków miastem startupów (18,1 tys. dol.). Organizacja dwóch hackatonów. Wrzesień 2024-styczeń 2025;

Stowarzyszenie Nowe Horyzonty (35 tys. dol.). Wsparcie American Film Festival. Sierpień 2023 – styczeń 2026;

Fundacja „Tygodnika Powszechnego” (10 tys. dol.). Częściowe koszty organizacji „Lekcji czytania” w projekcie literatura amerykańska. Czerwiec 2022-marzec 2023;

Helsińska Fundacja Praw Człowieka (9,2 tys. dol.). Dokumenty Stanów: pokaz amerykańskich filmów dokumentalnych o prawach człowieka na 24. MFF Watch Docs. Sierpien-grudzień 2024;

Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu (3 tys. dol.). Programy i warsztaty dotyczące kultury, społeczeństwa i nauki amerykańskiej oraz zakup książek i płyt DVD w programie America@Your Library. Wrzesień 2024-grudzień 2025).









Koniec USAID. Pomór lewicy w Polsce? - PCH24.pl







czwartek, 13 lutego 2025

Zyski banków 2







W czasach kryzysu banki zarabiają krocie - także na ABONAMENCIE.



Ludzie zanoszą swoje pieniądze do banku, bank obraca tymi monetami generując dla siebie miliardowe zyski, a poza tym - nakłada na nas opłaty za używanie bankowego konta, czy karty,

czyli za to, że może obracać naszymi pieniędzmi i generowac sobie miliardowe zyski...








W 2024 roku banki zarobiły 42 mld zł. 

Zysk wzrósł o ponad 50 proc.


Dodano: 10 lutego 




Zysk netto sektora bankowego w okresie styczeń-grudzień 2024 r. wyniósł 42 mld zł i zwiększył się o 51,9 proc. w skali roku – podał Narodowy Bank Polski (NBP).





Przychody odsetkowe w 2024 r. wyniosły 172,43 mld zł, co oznacza wzrost o 4,3 proc. rok do roku, 

zaś koszty odsetkowe – 66,33 mld zł (spadek o 6,3 proc. w skali roku).



Przychody z tytułu opłat i prowizji w tym okresie wzrosły o 3,2 proc. rok do roku do 26,22 mld zł, natomiast koszty z tytułu opłat i prowizji spadły o 0,5 proc. w skali roku i wyniosły 6,71 mld zł – wynika z komunikatu NBP.




Dane NBP

Koszty administracyjne były na poziomie 50,76 mld zł, o 11 proc. wyższe niż przed rokiem.

Odpisy (utrata wartości lub odwrócenie utraty wartości z tytułu aktywów finansowych niewycenianych według wartości godziwej ze skutkiem wyceny odnoszonym do rachunku zysków i strat) wyniosły 6,29 mld zł, co oznacza spadek o 11,6 proc. rok do roku – podał bank centralny.
Sektor bankowy

Na koniec grudnia 2024 r. w sektorze bankowym funkcjonowało 517 banków (28 banków komercyjnych z wyłączeniem Banku Gospodarstwa Krajowego i 489 banków spółdzielczych).



W całym 2023 r. zysk sektora bankowego wyniósł 25,9 mld zł.










dorzeczy.pl/ekonomia/688465/zysk-netto-sektora-bankowego-w-2024-roku-wyniosl-42-mld-zl.html