Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

poniedziałek, 23 września 2024

Demografia - nie akceptować propagandy





Kiedy TVN zapyta o strefy wolne od Polaków??









21 września 2024

Kuriozalna ankieta. TVN spytał swoich widzów o utworzenie „stref wolnych od dzieci”



„Czy jesteś za strefami wolnymi od dzieci?” – tak brzmiało pytanie w ankiecie skierowanej do widzów programu „Dzień dobry TVN”. Sondzie towarzyszyła rozmowa na temat tego, czy Polacy są „dzieciofobami” i chcą utworzenia miejsc w publicznej przestrzeni, do których nie można wejść z najmłodszymi.

W programie „Dzień dobry TVN” na antenie TVN poruszono temat możliwości stworzenia miejsc, w których nie będą mogły przebywać dzieci. Nie chodzi jednak o miejsca w pełni przeznaczone dla dorosłych jak puby, dyskoteki, nocne kluby czy inne tego rodzaju miejsca. Dyskutanci rozmawiali bowiem o miejscach użyteczności publicznej, w których można byłoby wyznaczyć miejsca wolne od obecności dzieci. Wszystko po to, aby dorośli czuli się bardziej komfortowo (sic!). Podczas programu pojawiła się również ankieta, w której głosowali widzowie programu. Jej wyniki są szokujące.

W rozmowie prowadzonej przez Marcina Prokopa i Dorotę Wellmann z TVN wzięli udział „eksperci” i autorzy książek. Jednym z przykładów, które mają rozpoczynać wszelkie dyskusje o przestrzeni „bez dzieci” są samoloty. Rozmówcy toczyli spór czy na pokładzie samolotu można stworzyć strefę „wolną od dzieci”, ponieważ małe dzieci zazwyczaj hałasują lub przeszkadzają dorosłym w trakcie lotu np. przez wrzaski lub kopanie w fotel znajdujący się przed nimi.


Jedną ze zwolenniczek stworzenia „stref bez dzieci” jest Agnieszka Grabowska. W swojej argumentacji wskazuje, że dzieci w pewnych szczególnych miejscach przeszkadzają dorosłym, dlatego zasadne wg niej jest stworzenie wyznaczonych stref, gdzie dzieci nie będą miały wstępu. Grabowska twierdzi, że ludzie nie posiadający dzieci, a chcący odpocząć w hotelu lub na wakacjach, mogą trafić na rodzinę z uciążliwymi dziećmi. Rozmówczyni dodaje, że „pojechanie na wakacje, gdzie chcą sobie odpocząć, a jadą do hotelu, który jest pełen szczęśliwych rodzin z dziećmi” nie będzie komfortowe.

Podobnego zdania jest Andrzej Tarkowski-Kiliszewski, który twierdzi, że dzieci w niektórych sytuacjach są uciążliwe. „Ja jestem za tym, żeby jednak były te strefy dla dorosłych pozbawione dzieci, chociaż sam na co dzień mam do czynienia z dziećmi z racji tego, że jestem nauczycielem. Jednak np. kiedy wybieram się do jakiejś lepszej restauracji, płacę więcej po to, żeby mieć spokój, żeby mieć lepszy obiad, kolację, a w tle jest harmider i często bywa, że rodzice faktycznie nie pilnują swoich dzieci. Nie mam nic przeciwko dzieciom, ale w przypadku, kiedy są te krzyki, jest chaos, to jednak jest to męczące” – powiedział gość programu.

W trakcie emisji „Dzień dobry TVN” zadano pytanie widzom programu: „Czy jesteś za strefami wolnymi od dzieci?”. Co zaskakujące, za stworzeniem „stref wolnych od dzieci” zagłosowało aż 83 proc. widzów programu. Przeciwko temu pomysłowi opowiedziało się zaledwie 17 proc. oglądających program na antenie TVN.

„Czyżby się okazało, że Polacy jednak nienawidzą dzieci? – skwitował przewrotnie wyniki ankiety jeden z uczestników dyskusji, będący przeciwnikiem tworzenia „stref wolnych od dzieci”. „To nie ma nic wspólnego z nienawiścią do dzieci. To jest miłość do dzieci, to szacunek do ich czasu” – stwierdziła z kolei zwolenniczka „stref” Agnieszka Grabowska.



Źródło: dziendobry.tvn.pl




Kuriozalna ankieta. TVN spytał swoich widzów o utworzenie „stref wolnych od dzieci” - PCH24.pl









DHL tylko 1 mln podatku




przedruk






Brzoska: zagraniczne firmy omijają podatki w Polsce




Zespół wGospodarce



Opublikowano: 22 września 2024, 18:55


InPost odprowadził do polskiego budżetu w 2023 roku 250 mln zł podatku. W tym czasie niemiecki DHL zapłacił w Polsce tylko niecały milion, za to głównie niemiecki budżet zasilił kwotą 1,6 mld euro! – ujawnił w mediach społecznościowych Rafał Brzoska, właściciel InPost

Grupa InPost - Rekordowy Podatek CIT za 2023 Rok w wysokości 250 mln zł. Jestem dumny, że jako InPost Group za rok 2023 wpłaciliśmy do polskiego budżetu podatek CIT w rekordowej wysokości. To kolejny rok, w którym nasza firma płaci większy podatek niż cała konkurencja razem wzięta i to 2,5 razy więcej! To rekordowa dysproporcja!!! – ujawnił w filmie i poście opublikowanym w mediach społecznościowych Rafał Brzoska, właściciel InPost.


W 2023 roku wszystkie firmy kurierskie działające w Polsce wpłaciły łącznie 97,9 mln zł CIT, co czyni nas, Inpost, liderem wśród płatników podatków w branży logistycznej. Podatek CIT zapłacony przez Inpost stanowi 4,7 proc. przychodów spółki - wskazał biznesmen.

A jak to wygląda u naszych konkurentów z branży? – Rafał Brzoska prezentuje odpowiednie dane (zapis oryginalny – red.):


• GLS - 2,55 proc.

• UPS – 0,9 proc.

• DPD – 0,8 proc. (PRZY PRZYCHODACH PRAWIE 4 MLD ZŁOTYCH ODPROWADZONO FIZYCZNIE OK. 33 MLN ZŁOTYCH PODATKU CIT)

• FedEx – 0,70 proc.

• Shenker – 0,17 proc.

• Ruch – 0,07 proc.

• DHL – 0,03 proc. 

DHL - PRZY PRZYCHODACH PRAWIE 2,6 MLD ZŁOTYCH ODPROWADZONO FIZYCZNIE OK. 1 MLN ZŁOTYCH PODATKU CIT - w tym samym czasie na poziomie grupy DHL odprowadził 1,6 MILIARDA EURO podatku - w zdecydowanej większości do niemieckiego budżetu!!!


Z tego zestawienia, które zresztą Rafał Brzoska publikuje już po raz trzeci (wcześniej nazywał ją tzw. listą wstydu) wynika, że polska firma zapłaciła polskiemu fiskusowi największy podatek dochodowy, w związku z czym budżet państwa zasiliła kwota dużo większa niż za sprawą podatków płaconych przez firmy z branży logistycznej zarejestrowane poza granicami Polski. I to kilkadziesiąt razy razy większa!

Oprac. Sek







Brzoska: zagraniczne firmy omijają podatki w Polsce - wGospodarce.pl








niedziela, 22 września 2024

Ziemia mogła mieć pierścienie






przedruk





22 września 2024 08:24



Ponad 450 mln lat temu naszą planetę mógł okrążać system pierścieni – twierdzą naukowcy na podstawie analizy kraterów po asteroidach. Eksperci z Monash University, na łamach pisma „Earth and Planetary Science Letters” przedstawili rewolucyjną teorię. Według nich ok. 460 mln lat temu na ziemskiej orbicie uformował się system pierścieni. W tym czasie, w okresie geologicznym nazywanym ordowikiem, miał miejsce szczególny wzrost bombardowania meteorytami.

Do swoich wniosków badacze doszli po przeanalizowaniu 21 dobrze widocznych kraterów rozmieszczonych w różnych częściach świata. Wiadomo, że miejsca te powstały w efekcie uderzenia asteroid.

Wszystkie kratery znajdują się w odległości do 30 stopni od równika. Naukowcy zaznaczają tymczasem, że ponad 70 proc. kontynentalnej skorupy ziemskiej znajduje się poza tym rejonem. Tymczasem „zwykłe” asteroidy uderzają w Ziemię w losowych miejscach, czego efektem są równomiernie rozłożone kratery uderzeniowe choćby na Księżycu czy Marsie.

Naukowcy sądzą, że w przeszłości do Ziemi zbliżyła się duża asteroida. W pobliżu naszej planety mogła się ona rozpaść pod wpływem sił pływowych, tworząc wokół planety pierścień skał, podobny do pierścieni obecnych dzisiaj wokół Saturna i innych gazowych olbrzymów.


„Przez miliony lat materiał pierścieni spadał na Ziemię, odpowiadając za nasilenie bombardowania meteorytami, czego ślady obserwujemy w zapisach geologicznych. W skałach osadowych z tego okresu widzimy wyjątkowo wiele odłamków meteorytów” – twierdzi prof. Andy Tomkins, autor badania.

Badacze spekulują także, że pierścień mógł rzucać na Ziemię cień, ograniczając nasłonecznienie i przyczyniając się w ten sposób do globalnego ochłodzenia, jakie miało miejsce w okresie zwanym hirnantem. Ten okres (pod koniec ordowiku) uznawany jest za najzimniejszy czas ostatnich 500 mln lat.


„Pomysł, że system pierścieni mógł wpłynąć na globalne temperatury, dodaje kolejną warstwę złożoności do naszego zrozumienia, jak wydarzenia kosmiczne mogą kształtować klimat Ziemi” – podkreśla prof. Andy Tomkins.

Naukowcy zastanawiają się również, czy może w swojej historii Ziemia miała więcej pierścieni, i czy miały one wpływ na klimat oraz ewolucję życia. Ich zdaniem odkrycie „otwiera nowe ścieżki badań przeszłości Ziemi”.










Ziemia mogła mieć pierścienie – RadioMaryja.pl






Papier kredowy - zbędny luksus

 


Poniżej przedruk, obszerny artykuł.... o niczym.

To znaczy o tym, że redaktorka niby martwi się zdrowiem czy wygodą uczniów.


Wedle zapowiedzi pani Rybak, 

To już koniec papierowych podręczników



Czy naprawdę teraz już nie będzie papierowych książek w szkołach?






Zauważmy jednak, że jest to jakoby cytat z MEN.




Ministerstwo Edukacji Narodowej pracuje nad projektem ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw, która ma uzależnić dopuszczenie podręcznika do użytku szkolnego, od tego czy będzie on posiadał swój odpowiednik cyfrowy i to niezależnie od daty, w której to dopuszczenie do użytku nastąpiło.

Cyfryzacja ma zatem objąć wszystkie podręczniki szkolne, tym samym – istotnie odciążając tornistry uczniów. Pozostaje jednak pytanie – czy podręczniki te będą dostosowane również do potrzeb uczniów z niepełnosprawnościami?







Pytanie pani redaktor brzmi:

czy podręczniki te (cyfrowe) będą dostosowane również do potrzeb uczniów z niepełnosprawnościami?


Otóż zadane pytanie jest całkowicie niezasadne, mimo to autorka drąży temat...



Ile powinien ważyć plecak szkolny? Zdecydowanie mniej niż zazwyczaj waży

Wraz z początkiem roku szkolnego, od wielu lat powraca temat zbyt ciężkich plecaków szkolnych. Polskie ustawodawstwo nie reguluje kwestii maksymalnej wagi tornistra, ale zgodnie z zaleceniami Głównego Inspektora Sanitarnego (GIS) – aby waga tornistra/plecaka szkolnego nie szkodziła zdrowiu dziecka – nie powinna ona przekraczać 10-15 % masy ciała ucznia. Przykładowo: dziecko ważące 25 kg nie powinno nosić do szkoły tornistra, którego waga przekraczałaby 2,5 – 3,75 kg.



autorka błędnie operuje pojęciem "tornistra" zamiast pisać o jego zawartości


powraca temat zbyt ciężkich plecaków szkolnych

Polskie ustawodawstwo nie reguluje kwestii maksymalnej wagi tornistra


To dla nas sygnał ostrzegawczy.



Waga "tornistra" to głównie waga książek, zeszytów i innych materiałow, jakie dziecko w tornistrze nosi plus waga samej torby, waga tornistra...

Co prawda nie wiem, jak w szkole podstawowej wygląda to w szczegółach, ale oglądałem podręczniki dla klas średnich i wiem, że są wydane luksusowo i są naprawdę ciężkie.


Obecnie produkuje się książki na nietanim, bardzo dobrym jakościowo papierze z połyskiem i to właśnie ten papier stanowi o ciężarze książek i tornistra.


Tak więc dywagacje pani redaktor można wyrzucić do kosza, ponieważ rozwiązaniem problemu ciężkiego tornistra nie jest zlikwidowanie książek papierowych i zastąpienie ich wersją cyfrową, tylko zastosowanie innych materiałów do produkcji podręczników.


Nie mogłem zasnąć, więc wstałem ok. pierwszej i zacząłem to pisać, kiedy to piszę, jest niedziela w nocy 01:26 i słyszę, jak czarne kombi ordzi po ulicy...



Wady współczesnych podręczników.


współczesne podręczniki często mają rozmiar A4  i są naprawdę ciężkie, a to jest niepraktyczne i uciążliwe, bo z całą pewnością fizycznie męczy trzymanie takiej książki w rękach

dodatkowo "ciężki" gładki papier stawia pewien opór podczas przewracania stron, jest taki jakby "lejący się", mocno opadający, co jest na dłuższą metę uciążliwe

szata graficzna jest źle zaprojektowana, niezgodnie z zasadami typografii, kolorowe wtręty, podkreślenia, moim zdaniem nie pomagają, tylko przeszkadzają w skupieniu

papier taki gruby i połyskujący nie jest tanim wyborem, więc cena podręczników też jest wyższa niż mogłaby być 




Moje podręczniki czy to w szkole podstawowej, czy na studiach były wykonane z cienkiego lekkiego papieru i nie były ciężkie, były lekkie i nie były uciążliwe w użytkowaniu.


I na takich podręcznikach wychowały się pokolenia Polaków: naukowców, inżynierów, nauczycieli, itd itd...


Współczesne podręczniki wykonane są tak, jakby to były albumy do oglądania, np. z reprodukcjami malarstwa, czy tym podobne...

Zastosowane materiały po prostu nie nadają się na podręcznik, który ma służyć do codziennej pracy, a nie do sporadycznego przeglądania.

Najważniejsza jest treść podręcznika, jego projekt typograficzny, a nie luksusowa gramatura papieru.

Powinno się zakazać takiej formy podręcznika, szczególnie dla klas podstawowych i średnich, także ze względu na ciężar.


Niestety pani redaktor całkowicie ignoruje fakt, że to nie "tornistry" są za ciężkie, tylko "luksusowo" wydane podręczniki są za ciężkie - i że ten stan łatwo odmienić urzędowo wpływając na produkcję książek..





Jak podkreśla GIS – plecak/tornister odpowiednio dobrany do wieku użytkownika i nie zanadto obciążony, odgrywa kluczową rolę w utrzymaniu prawidłowej postawy ciała dziecka, szczególnie w tak ważnym okresie kształtowania sylwetki, jakim jest wiek szkolny.

Z badań przeprowadzonych w 2023 r. wśród 546 uczniów z klas I-VIII szkoły podstawowej, przez Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Płocku, wynika jednak, że zaledwie ¼ uczniów uzyskała optymalną, tj. 10% normę obciążenia ciała wagą tornistra. Ponad połowa uczniów, uzyskała natomiast normę wysoką do 15% wagi ciała, a pozostałe, przeszło 15% uczniów – przyszło do szkoły tornistrami, w których odnotowano wagę powyżej 15% wagi ciała dziecka.1 Oczywistym jest (i potwierdzają to również wnioski z powyższego badania), że na przekroczenie dopuszczalnej wagi plecaka ma wpływ m.in. obciążenie plecaka papierowymi podręcznikami, które uczniowie muszą zabierać do domu, a później z powrotem do szkoły m.in. z powodu konieczności odrabiania prac domowych i nauki kontynuowanej w warunkach domowych.


Konsekwencje zdrowotne wynikające dla dzieci z noszenia zbyt ciężkich plecaków są bardzo poważane – przyczynia się do powstawania wad postawy, problemów z kręgosłupem (prowadzi do skrzywienia kręgosłupa, czyli skoliozy), wpływa negatywnie na stawy biodrowe, kolana oraz stopy. Jak podało PSSE w Płocku w podsumowaniu swoich badań – skutki noszenia ciężkich plecaków odczuwalne są często nawet w dojrzałym wieku, objawiając się zwyrodnieniami kręgosłupa i stawów, nieprawidłowościami w funkcjonowaniu narządów wewnętrznych oraz bólami kończyn.

Dopóki cyfrowe podręczniki całkowicie nie zastąpią podręczników w wersji papierowej (tym samym – w znacznym stopniu – odciążając plecaki szkolne) – warto zatem kontrolować wagę plecaka swojego dziecka i zachęcać je, by w jak największym możliwym stopniu, korzystało z szafek szkolnych (i pozostawiało w nich zbędne podręczniki i przybory szkolne). Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 31 grudnia 2002 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach – zapewnienie uczniom miejsca na pozostawienie podręczników i przyborów szkolnych w pomieszczeniach szkoły (np. w indywidualnych lub zbiorowych szafkach) – jest obowiązkiem każdego dyrektora placówki.


Zwracam uwagę na niestyczliczne sformułowanie pierwszego zdania, a szczególnie na wyrażenie:

są bardzo poważane

POWAŻANE zamiast POWAŻNE


poważane - to coś pozytywnego

Konsekwencje zdrowotne wynikające dla dzieci z noszenia zbyt ciężkich plecaków są bardzo poważane – przyczynia się do powstawania wad postawy, problemów z kręgosłupem (prowadzi do skrzywienia kręgosłupa, czyli skoliozy), wpływa negatywnie na stawy biodrowe, kolana oraz stopy.




Zwracam uwagę:

Dopóki cyfrowe podręczniki całkowicie nie zastąpią podręczników w wersji papierowej (tym samym – w znacznym stopniu – odciążając plecaki szkolne) – warto zatem kontrolować wagę plecaka swojego dziecka i zachęcać je, by w jak największym możliwym stopniu, korzystało z szafek szkolnych (i pozostawiało w nich zbędne podręczniki i przybory szkolne).


to zdanie nie ma sensu

ponieważ treść po myślniku nie odnosi się do pierwszej części zdania, nie łączy się z nim w żaden sposób - znamy tę "przypadłość" z innych analiz prezentowanych na blogu


Dopóki cyfrowe podręczniki całkowicie nie zastąpią podręczników w wersji papierowej 


to co?


 warto zatem kontrolować wagę plecaka 


te zdania się ze sobą nie łączą, nie ma to sensu




Artykuł jest naprawdę długi i ani razu autorka nie wpada na pomysł, żeby zamienić wagę podręczników i cały czas pisze o tornistrach - bardzo się przy tym rozpisując.




W obecnym stanie prawym podręczniki muszą już posiadać swoje cyfrowy odpowiednik, ale nie wszystkie

W aktualnym stanie prawnym – zgodnie z art. 22ao ust. 3 pkt 6a ustawy z dnia 7.09.1991 r. o systemie oświaty – podręcznik, aby został dopuszczony do użytku szkolnego – poza opracowaniem w postaci papierowej, musi również posiadać swoje cyfrowe odzwierciedlenie, zamieszczone na informatycznym nośniku danych lub w Internecie. Wymóg ten, został wprowadzony przez ustawę z dnia 22.11.2018 r. o zmianie ustawy – Prawo oświatowe, ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2018 r., poz. 2245), która weszła w życie z dniem 1 stycznia 2020 r.

Uczniowie mają już zatem obecnie możliwość wyboru czy zamiast korzystać z podręcznika w wydaniu papierowym – nie posługiwać się jego wersją cyfrową. Nie jest to jednak rozwiązanie idealne, które odciążyłoby plecaki uczniów w takim stopniu, że problem ich nadmiernej wagi zostałby całkowicie zniwelowany. Wynika to z tego, że powyższa regulacja (i wymóg posiadania przez podręcznik cyfrowej wersji) nie dotyczy podręczników dopuszczonych do użytku szkolnego przed 1 stycznia 2020 r., z których nadal korzystają uczniowie. Podręczniki dopuszczone do użytku przed ww. datą – swoich cyfrowych odpowiedników zatem nie posiadają. Nie jest to jednak jedyny problem „nieidealnego” – na chwilę obecną – uregulowania kwestii cyfryzacji podręczników szkolnych. Nawet do tych podręczników, które zostały dopuszczone do użytku po 1 stycznia 2020 r. (a więc – co do zasady – posiadają swoje wersje cyfrowe) – ograniczony dostęp mają bowiem uczniowie z niepełnosprawnościami.
 
Cyfrowe odpowiedniki podręczników niedostosowane do potrzeb niepełnosprawnych uczniów

Regulacja art. 22ao ust. 1 oraz ust. 3 pkt 6 i 6a ustawy o systemie oświaty jest niedopracowana pod kątem uczniów z niepełnosprawnościami, tym samym nie zapewniając im równego dostępu do podręczników w wersji cyfrowej, z uczniami pełnosprawnymi. Cyfrowe odpowiedniki podręczników, o których mowa w art. 22ao ust. 3 pkt 6a (a konkretniej „cyfrowe odzwierciedlenia podręcznika w postaci papierowej”), które powinny posiadać wszystkie podręczniki dopuszczone do użytku szkolnego od stycznia 2020 r. – nie są dostosowane do potrzeb uczniów niepełnosprawnych, ponieważ nie spełniają one wymogów tzw. dostępności cyfrowej. „Cyfrowe odzwierciedlenie podręcznika w postaci papierowej”, nie jest bowiem tym samym, co podręcznik elektroniczny, który zgodnie z art. 22ao ust. 3 pkt 6 ustawy, musi zostać opracowany w sposób pozwalający na zastosowanie rozwiązań umożliwiających jego odczyt przez uczniów z różnymi rodzajami niepełnosprawności. W praktyce – owe „cyfrowe odzwierciedlenia”, okazują się być prostymi plikami w formacie .pdf, które nie są poddane żadnej dodatkowej obróbce, nie zawierają spisu treści, ani aktywnych hiperlinków. Pliki tego rodzaju, nie muszą spełniać wymogów dotyczących dostępności dla osób ze szczególnymi potrzebami również na mocy § 3 ust. 3 rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 3.10.2019 r. w sprawie dopuszczania do użytku szkolnego podręczników – który podobnie jak ww. przepis ustawy o systemie oświaty, dotyczy wyłącznie „podręczników w postaci elektronicznej”.

Powyższe luki w regulacjach, zmuszają uczniów z niepełnosprawnościami, do posługiwania się (i dźwigania w plecakach) podręczników w wersji papierowej – zarówno tych dopuszczonych do użytku szkolnego przed 1 stycznia 2020 r., jak i po tej dacie (pomimo, że rzekomo dostępne są ich wersje cyfrowe).

W związku z powyższym – przy okazji prac nad projektem ustawy o zapewnianiu spełniania wymagań dostępności niektórych produktów i usług przez podmioty gospodarcze – Rzecznik Praw Obywatelskich postulował, by do pojęcia „książek elektronicznych” włączyć również „cyfrowe odzwierciedlenia podręczników formie papierowej”, aby objąć je obowiązkiem spełniania wymogów dostępności cyfrowej i dostosowania do potrzeb uczniów z niepełnosprawnościami, tak samo jak „podręczniki elektroniczne”. Ustawa ta2, została uchwalona i oczekuje na wejście w życie, ale postulat RPO nie został uwzględniony, a co za tym idzie – istnieje ryzyko, że uczniowie z niepełnosprawnościami, nadal będą musieli posługiwać się podręcznikami w wersji papierowej.
 
Nowelizacja ustawy o systemie oświaty: swoje cyfrowe odpowiedniki, mają posiadać wszystkie podręczniki, bez względu na datę dopuszczenia do użytku szkolnego

Zgodnie z projektem ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw (numer w wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów: UD74), nad którym pracuje aktualnie Ministerstwo Edukacji Narodowej – każdy podręcznik dopuszczony do użytku szkolnego (również te sprzed 1 stycznia 2020 r.) ma posiadać swój cyfrowy odpowiednik.

Jak poinformowała wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer, podczas posiedzenia senackiej Komisji Edukacji, które odbyło się w dniu 18 kwietnia br. – „Chcemy, żeby wszystkie podręczniki, które były dopuszczone do użytku szkolnego przed 2020 r. miały swoje odpowiedniki cyfrowe. To umożliwi uczniom czasami rezygnację z przynoszenia podręcznika ze szkoły do domu”.

Zgodnie z art. 14 nowelizacji – podręczniki dopuszczone do użytki przed 1 stycznia 2020 r., z których nadal korzystają uczniowie – swoje wersje cyfrowe, będą zyskiwać stopniowo. Odbywać się to będzie bowiem przy okazji najbliższego niezmienionego wydania podręcznika, która będzie miała miejsce po wejściu w życie ww. ustawy, a że nie wszystkie podręczniki zyskają nowe wydania w tym samym momencie, zaraz po wejściu w życie nowelizacji – na to, by cyfrowe książki całkowicie wyparły te w wersji papierowej i uczniowie mogli raz na zawsze pozbyć się ich ze swoich plecaków, będzie trzeba, z pewnością, trochę poczekać.

Zgodnie z dokładnym brzmieniem projektowanej regulacji – w przypadku kolejnego niezmienionego wydania podręcznika w postaci papierowej, dopuszczonego do użytku szkolnego na podstawie wniosku o dopuszczenie do użytku szkolnego złożonego przed dniem 1 stycznia 2020 r., podmiot posiadający autorskie prawa majątkowe do podręcznika lub inne prawa do korzystania z utworu będącego podręcznikiem – zobowiązany będzie do zapewnienia cyfrowego odzwierciedlenia tego podręcznika zamieszczonego na informatycznym nośniku danych lub w Internecie. A ponadto – o realizacji powyższego obowiązku, w terminie 14 dni od dnia kolejnego wydania podręcznika – ww. podmiot, zobowiązany będzie do poinformowania ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania, wskazując adres strony internetowej lub rodzaj informatycznego nośnika danych, na których będzie udostępniona cyfrowa wersja podręcznika.


Nowelizacja ustawy o systemie oświaty nie rozwiązuje problemu niepełnosprawnych uczniów – czy cyfrowe odpowiedniki podręczników zostaną dostosowane do ich potrzeb?

Projekt nowelizacji ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw, w żadnym miejscu, nie odnosi się natomiast do konieczności dostosowania „cyfrowych odzwierciedleń podręczników” do potrzeb uczniów z niepełnosprawnościami, aby nie stanowiły one wyłącznie prostych plików w formacie .pdf, nie poddanych żadnej dodatkowej obróbce, nie zawierają spisu treści, ani aktywnych hiperlinków. Tak samo, jak nie rozwiązała powyższego problemu ustawa z dnia 26.04.2024 r. o zapewnianiu spełniania wymagań dostępności niektórych produktów i usług przez podmioty gospodarcze. „Cyfrowe odzwierciedlenia podręczników”, którymi posługuje się art. 14 projektu ustawy zmieniającej ustawę o systemie oświaty – nie są bowiem tym samym co „podręczniki elektroniczne”, które objęte są obowiązkiem opracowania ich w taki sposób, aby możliwy był ich odczyt przez uczniów z różnymi rodzajami niepełnosprawności.

Pozostaje zatem mieć nadzieję, że na etapie dalszych prac legislacyjnych nad projektem – MEN zajmie się problemem dostępności cyfrowej wersji podręczników również dla uczniów z niepełnosprawnościami, aby nie byli oni dyskryminowani, w tym zakresie, względem uczniów pełnosprawnych.

 
Kiedy można spodziewać się wejścia w życie regulacji wprowadzających obowiązek cyfrowych odpowiedników dla wszystkich podręczników?

Aktualnie, projekt ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw jest na etapie odniesienia się wnioskodawcy (czyli MEN) do uwag zgłoszonych w ramach opiniowania regulacji. Do art. 14, który zakłada wprowadzenie obowiązku zapewnienia cyfrowej wersji dla każdego kolejnego, niezmienionego wydania podręcznika – żaden z opiniujących nie zgłosił uwag, a Związek Nauczycielstwa Polskiego wprost poparł zaproponowane regulacje. Nowelizację czeka jednak jeszcze długa droga przez niemalże cały proces legislacyjny – poczynając od uchwalenia ustawy przez Sejm w trzech czytania, a na podpisie Prezydenta kończąc.

Równolegle trwają prace nad ustanowieniem „Polityki Cyfrowej Transformacji Edukacji”, aby móc sięgnąć po środki na realizację tego celu do UE

Cyfryzacja wszystkich podręczników nie może mieć miejsca bez zapewnienia dostępu do technologii cyfrowej i dostępu do Internetu w każdym miejscu w szkole, w którym nauczyciel z uczniami (a także sam nauczyciel lub sami uczniowie) chcą wykorzystać technologię w celach edukacyjnych, z uwzględnieniem zróżnicowania potrzeb dzieci i uczniów oraz zasad dostępności. A do tego – potrzebne są środki i w tym celu powstaje dokument strategiczny pod nazwą „Polityka cyfrowej transformacji edukacji”.

W sierpniu 2024 r. projekt uchwały Rady Ministrów w sprawie ustanowienia „Polityki Cyfrowej Transformacji Edukacji” został skierowany do konsultacji publicznych, opiniowania i uzgodnień międzyresortowych. Uwagi i opinie mogły być zgłaszane do 28 sierpnia 2024 r. Jest to dokument, który musi jeszcze zostać zaaprobowany przez Komisję Europejską. Jak powiedziała wiceminister Katarzyna Lubnauer, podczas posiedzenia senackiej Komisji Edukacji w dniu 18 kwietnia br. – „Liczymy, że przyjmiemy go na przełomie II i III kwartału tego roku, tak żeby następny zwrot po środki europejskie, mógł się dokonać już w połowie tego roku.” Celu tego – co prawda – nie udało się zrealizować, ale prace nad projektem trwają.

Jednym ze zidentyfikowanych, dziecięciu istotnych obszarów działania Polityki, jest zapewnienie cyfrowych zasobów dydaktycznych i wyposażenie w nie uczniów, nauczycieli i szkół. Jak wynika z oceny skutków regulacji – „Największym wyzwaniem dla organów prowadzących szkoły jest nowoczesne wyposażenie pracowni komputerowych oraz zapewnienie, aby w każdej sali lekcyjnej mogły się odbywać zajęcia z wykorzystaniem technologii cyfrowych – wystarczającej liczby komputerów (laptopów, tabletów) ze stałym dostępem do Internetu. Wyposażenie uczniów, nauczycieli i szkół w oprogramowanie, klasyczne i nowe technologie cyfrowe oraz inne urządzenia i materiały powinno być ściśle związane z celami, którym ma służyć i im podporządkowane.” Bez wystarczającej liczby sprawnych laptopów czy tabletów z dostępem do Internetu – nie ma bowiem mowy o jakiejkolwiek edukacji bez użycia podręczników w wersji papierowej.

Polityka zakłada również „opracowanie koncepcji wzorcowego interaktywnego podręcznika elektronicznego dla różnych przedmiotów, z tego względu, że tworzone obecnie cyfrowe odwzorowanie podręcznika nie spełnia współczesnych standardów zasobów elektronicznych”. Czyżby było to światełko w tunelu dla zaspokojenia również potrzeb uczniów z niepełnosprawnościami?

W harmonogramie do planu działania w ramach Polityki uwzględniono również pozycję: Nowe przenośne komputery lub tablety dla szkół podstawowych do dyspozycji uczniów oraz rozbudowa lub modernizacja sieci wewnątrz budynków szkolnych, która ma zostać zrealizowana do końca 2026 r.




Zwracam uwagę, że pani redaktor w ogóle nie interesuje to, że podczas oglądania "podręcznika cyfrowego" na ekranie np. monitora, dzieci będą narażone na problemy ze zdrowiem

- pogorszenie wzroku przez wielogodzinne patrzenie na ekran monitora
- problemy z kręgosłupem przy niewłaściwej postawie przed monitorem 




Całkiem niedano - 13 lipca - przedrukowałme na blogu artykuł na ten temat z czasopisma El Pais.




Wzrok - smartfony nie dla dzieci.




Wzrok planety pogarsza się: do 2050 roku 50% populacji będzie miało krótkowzroczność


Eksperci zwracają uwagę, że nadużywanie ekranów i spadek aktywności na świeżym powietrzu to tylko niektóre z czynników stojących za wzrostem choroby, która, jeśli nie zostanie skorygowana, zwiększa ryzyko ślepoty


Australijscy naukowcy, którzy oszacowali częstość występowania krótkowzroczności do 2050 r., zgadzają się, że przewidywany wzrost wynika przede wszystkim z czynników środowiskowych związanych z wychowaniem, głównie zmian stylu życia wynikających z połączenia zmniejszonego czasu spędzanego na świeżym powietrzu i zwiększonych zadań związanych z widzeniem z bliska.

Naukowcy twierdzą, że czynniki genetyczne odgrywają pewną rolę, ale sama ta zmienna nie może wyjaśnić wysokiego tempa ekspansji krótkowzroczności na świecie.

Wśród innych czynników środowiskowych naukowcy wskazują również, że "tak zwane systemy edukacyjne pod dużą presją, zwłaszcza w bardzo młodym wieku w krajach takich jak Singapur, Korea, Tajwan i Chiny, mogą być przyczyną zmiany stylu życia, podobnie jak nadmierne korzystanie z urządzeń elektronicznych do bliży".

Inne wymienione przyczyny to poziom światła, który może być związany z czasem spędzanym przez dzieci na świeżym powietrzu, a nawet dietą.

"Światło z ekranów, w okularach, nie uszkadza oka. Ale nadużywanie ekranów sprzyja [tym problemom optycznym]. Gdybyśmy dobrze wykorzystali ekrany, nie byłoby problemu. Ale dziś dzieci częściej się nad nimi znęcają", zauważa Fernández-Vega Cueto-Felgueroso.

Alarcón twierdzi również, że nadużywanie ekranów i mniejsza ekspozycja na słońce są odpowiedzialne za wzrost krótkowzroczności.

 "Kiedy patrzymy z bliska, podejmujemy dodatkowy wysiłek, aby się skupić, a to daje [oku] bodziec do rozwoju. Nie ma badań, które pokazywałyby, że jeden czynnik wpływa bardziej niż inny, ale istnieją badania w Chinach, które pokazują, że nauczanie na świeżym powietrzu, wystawienie dzieci na światło otoczenia, pomaga zmniejszyć postęp krótkowzroczności" – mówi Alarcón. 

osoby o wysokiej krótkowzroczności są 20 razy bardziej narażone na odwarstwienie siatkówki w ciągu swojego życia niż osoby z normalnym wzrokiem. "Siatkówka pokrywająca wnętrze oka staje się tak napięta, że mogą pojawić się i istnieje większe ryzyko odwarstwienia siatkówki" – wyjaśnia okulista.

Biorąc pod uwagę to ryzyko, eksperci wzywają do podjęcia pilnych działań. Jeśli chodzi o profilaktykę, mówi Alarcón, "jedyną skuteczną rzeczą jest wykonywanie większej aktywności na świeżym powietrzu przy jednoczesnym ograniczeniu zadań związanych z widzeniem do bliży". 






Czy autorka podaje ten cytat z MEN, że 


To już koniec papierowych podręczników  ??



Bo nie zauważyłem.




Ta cała sytuacja bardzo przypomina mi wycyzelowane komunikaty policji na temat odblasków.... i nie tylko.





P.S.


Z badań wynika, że do 2050 roku ponad 740 milionów młodych ludzi może być krótkowzrocznych

krótkowzroczność, gdy ludzie mają trudności z widzeniem obiektów na odległość, stopniowo wzrasta od 1990 roku z około jednej czwartej dzieci i młodzieży do jednej trzeciej, co sprawia, że jej obecne globalne rozpowszechnienie jest "znaczące".


Zalecono, aby rząd USA zachęcał młodych ludzi do spędzania większej ilości czasu na świeżym powietrzu, co, jak wykazały badania, może zapobiegać krótkowzroczności.


Mniej czasu spędzanego na świeżym powietrzu i więcej "blisko pracy", która wymaga skupienia się na obiektach znajdujących się blisko twarzy, takich jak ekran lub czytanie, również może się do tego przyczynić.


"Wydaje się, że populacje, szczególnie Azjaci Wschodni i Południowi, które przeszły szybkie przemiany gospodarcze, doświadczyły również najbardziej przyspieszonych przemian krótkowzrocznych" – stwierdzili autorzy.

Dodali, że wczesna edukacja formalna w niektórych krajach Azji Wschodniej może być czynnikiem przyczyniającym się do tego.



Wyniki badań wskazują, że do 2050 r. ponad 740 milionów młodych ludzi może być krótkowzrocznych | Aktualności (euronews.com)






.infor.pl/prawo/dziecko-i-prawo/edukacja/6707063,men-to-juz-koniec-papierowych-podrecznikow-i-zbyt-ciezkich-tornistrow.html#google_vignette

Prawym Okiem: Wzrok - smartfony nie dla dzieci. (maciejsynak.blogspot.com)





sobota, 21 września 2024

350 przedsiębiorców





Dzisiaj wyjątkowo przedruk z money.pl








Łukasz Kijek

21.09.2024 11:13


Spływają miliony. Powstanie nieformalny "sztab kryzysowy przedsiębiorców"?




Kilkuset przedsiębiorców zorganizowało się i postanowiło przekazać wsparcie poszkodowanym w powodzi na południu Polski. - W hierarchii wartości pomoc jest ważniejsza niż wykorzystanie czyjegoś nieszczęścia do poprawienia swojej pozycji konkurencyjnej - mówi Rafał Sonik w rozmowie z money.pl.




Organizacje takie jak BNI, Corporate Connections, Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy RP oraz Polska Rada Biznesu w obliczu kryzysu na południu Polski zjednoczyły siły, aby wspierać potrzebujących. Ich działania dopiero nabrały tempa, a kolejne inicjatywy są już w realizacji. W projekcie pod nazwą "Pomoc dla Powodzian" każda złotówka ma znaczenie.


Łukasz Kijek, money.pl: 350 przedsiębiorców odpowiedziało na apel o zorganizowanie pomocy dla poszkodowanych w powodzi. Operujecie na jednym z komunikatorów internetowych, podobnie działaliście po wybuchu wojny w Ukrainie. Jak wygląda pomoc, którą teraz organizujecie?


Rafał Sonik, przedsiębiorca, współwłaściciel Gemini Holding, filantrop, kierowca rajdowy: 

Podobnie jak ten typ powodzi jest nazywany "błyskawiczną", tak błyskawicznie ruszyła nasza pomoc. Działamy od niedzieli, a już w samej gotówce uzbieraliśmy kilkanaście milionów złotych i kilkakrotnie razy więcej we wszelkiego rodzaju potrzebnych produktach. Najcenniejsze i najbardziej obrazowe jest to, że dzięki doświadczeniu tych kilkuset przedsiębiorców udało się błyskawicznie rozpocząć zarówno zbiórkę, jak i pomoc rzeczową.


Mieliśmy już to "przetrenowane" po mobilizacji w pierwszych dniach wojny w Ukrainie. A co jeszcze cenniejsze - zbudowaliśmy wówczas wzajemne zaufanie. Szybkość reakcji połączona z decyzyjnością i ofiarnością są budujące, bo to są znaczące kwoty, które trafią do poszkodowanych ludzi. Każda wpłata pomaga, a są i tacy, którzy przekazują setki tysięcy złotych.


Na co dzień konkurujecie. Czy teraz konkurencja o marżę odeszła na plan dalszy?


Trafił pan w sedno. Jedna z firm na naszej grupie napisała wczoraj, że zalało zakład konkurentów i zaapelowała do nas wprost: "pomóżmy im wrócić jak najszybciej do pełnego biznesu". To jest symboliczne. Właściciel tej firmy nie siedzi i nie zaciera rąk, że ktoś traci zakład i zamówienia, tylko wie, że struktura biznesu działa lepiej, gdy jest zdrowa konkurencja.

W tym szczególnym czasie, w hierarchii wartości, pomoc jest ważniejsza niż wykorzystanie czyjegoś nieszczęścia do poprawienia swojej pozycji konkurencyjnej.



Jak konkretnie pomagacie?



Po pierwsze, organizujemy natychmiastową pomoc dla ludzi. Po drugie priorytetem są dzieci i seniorzy. Zachęcamy Ministerstwo Edukacji Narodowej, by jak najszybciej rozpoczęło zbiórki w szkołach na terenach nieobjętych powodzią. Pamiętajmy, że większość województw właściwie była niedotknięta tym kataklizmem. Mają więc możliwość rozpoczęcia działań, wsparcia szkół i placówek oświatowych, które najbardziej ucierpiały.


A pomoc dla poszkodowanych firm?



Koncentrujemy się na pomocy mikro i najmniejszym przedsiębiorcom - np. mały zakład fryzjerski, prywatny aptekarz, sklep rodzinny - tak, aby poszkodowani przedsiębiorcy mogli szybko odzyskać elementarne źródła utrzymania. To jest nasz obowiązek. Jeśli te firmy szybko nie staną na nogi, to będzie kolejny ludzki dramat.


Po powodzi kluczowe będzie to by pomagać długofalowo. Macie pomysł co zrobić, żeby ten entuzjazm nie wygasł?



Ta grupa na komunikatorze z czasem może przerodzić się w rodzaj nieformalnego, nie waham się użyć takiej nazwy, "sztabu kryzysowego polskich przedsiębiorców". Nasza sprawność organizacyjna jest już niewspółmiernie większa niż w pierwszych dniach agresji Rosji na Ukrainę. Będę postulował, żebyśmy ustrukturyzowali tę grupę, by w przypadku kolejnych tragedii, albo poważnego zagrożenia - oby nie np. rosyjskiej agresji - działać błyskawicznie. Nasze działania mogą być skuteczniejsze zwłaszcza w tych obszarach, gdzie struktury państwowe i samorządowe mają większą bezwładność.





Rozmawiał Łukasz Kijek, szef redakcji money.pl






money.pl/gospodarka/splywaja-miliony-powstanie-nieformalny-sztab-kryzysowy-przedsiebiorcow-7073399468706752a.html




















Rząd jest nielegalny?










przedruk













KRS uderza w członków rządu Donalda Tuska. Chodzi o jedno słowo


 
Oprac.: Aleksandra Czurczak



Obecny rząd nie jest organem tożsamym do Rady Ministrów, o jakiej stanowi konstytucja - ocenia Krajowa Rada Sądownictwa. Argumentem KRS przemawiającym za tym stwierdzeniem jest źle wypowiedziane jedno słowo podczas roty ślubowania. 



Zdaniem KRS rząd nie jest tożsamy z konstytucyjnym rządem, bo zasiadają w nim osoby, które składając przysięgę, użyły słowa "ministra", a nie "minister".

KRS. Rada Ministrów. "Źle złożona przysięga"


"Rada Ministrów powołana 13 grudnia 2023 r. nie jest organem tożsamym do Rady Ministrów, o jakiej stanowi konstytucja" - wskazano we wnioskach przesłanych do TK. 

"W konsekwencji w jej pracach biorą udział osoby, które nie objęły urzędu ministra w trybie art. 151 Konstytucji RP, a które roboczo można określić mianem komisarzy działów" - oceniła KRS.


"Nieprawidłowy skład Rady Ministrów wynika z braku złożenia ślubowania zgodnie z konstytucyjną treścią roty ślubowania 

przez ministra edukacji Barbarę Nowacką i ministra ds. równości Katarzynę Kotulę, które w miejsce słów 'obejmując urząd ministra' wypowiedziały słowa: 'obejmując urząd ministry'

oraz wobec wypowiedzenia przez Marzenę Okłę-Drewnowicz, że obejmuje urząd ministra ds. polityki społecznej w sytuacji, gdy postanowieniem Prezydenta RP została powołana na stanowisko ministra ds. polityki senioralnej" - wywodzi KRS.




Jak zaznaczono w uzasadnieniach wniosków, "[...] nie złożyły jednakże ślubowania i nie objęły tym samym funkcji ministra".









Bełkot pierwsza klasa

 



Czyżby zadziałał termin "ten Polak"?

Bo fraza "w tym kraju" wychodzi im znakomicie.


Ostatnio wyszło na jaw, że kariera Igi Krefft w Polsce może się skończyć. Wszystko dlatego, że artystka nie chce dłużej mieszkać w kraju. Ponadto nie czuje żadnej przynależności z narodem. Z tego względu wierzy w to, że w końcu uda jej się zamieszkać w innym kraju.








W podcaście Grzegorza Betleja zdradziła, że nie wyobraża sobie kariery w tym kraju. Pomimo tego że ma tutaj dom i bliskich, chce wyjechać. Dodała jednak, że Polska to piękny naród. Niestety, tego samego nie można jej zdaniem powiedzieć o ludziach. Przytoczyła pewien niecenzuralny cytat.




Rozumiem, że Amerykanie nie mogą się doczekać nowych piosenek "Ofelii", szeroki rynek światowego show biznesu tylko czeka na tę panią!













 Dodała jednak, że Polska to piękny naród. Niestety, tego samego nie można jej zdaniem powiedzieć o ludziach. 


Tak, tak, Polska to piękna naród, Kali dobrze to wie!


Czyli nie USA, ale Afryka...  też dobrze, tam jeszcze więcej ofeliowych słuchaczy i zatwardziałych fanóf Klanu czy czego tam...... 






g.pl/news/7,187454,31318273,iga-krefft-marzy-o-opuszczeniu-kraju-ja-sie-nie-czuje-polka.html#s=amtpc_FB_Buzz












Młodzież wg telewizora





To, że historia została "rozwiązana" nic nas nie obchodzi - wzorzec postępowania został podsunięty.


I tylko to jest istotne.







Tytuł filmu:


"Uczeń podpisał umowę ze szkolnym łobuzem by uniknąć bicia [Szkoła odc. 451]"








Żeby zobaczyć film, trzeba skopiować link do wyszukiwarki.









www.youtube.com/watch?v=OOY6zl1gD5w




taka próba


Radek Borysiak uważa, że przechytrzył licealistę, który od niego wymusza pieniądze. Umowa, którą podpisał ze szkolnym łobuzem Darkiem Teodorczykiem, ma go teraz chronić przed zemstą Tomka. Wiem.

 
W umowie masz wyraźnie napisane, że jak nie mam hajsu, masz w du. Czekaj no dawaj kasę, bo nie mam na ciebie czasu. Szybko! Według umowy mogę przekazać moje zobowiązania komukolwiek. Chce jak jesteś chory albo coś. W umowie nie ma nic o chorobie. A ja właśnie przekazałem moje zobowiązania. Tak. To który twój kolega będzie mi płacił? Dariusz Teodorczyk Ale czy ci zapłaci? Nie. Jestem pewien, że jesteś taki cwany, gnojku. Według umowy nie możesz mnie bić. No to teraz ci pokażę. Zrobi ci z dupy jesień średniowiecza. Tak cię urządzę, że zapomnisz o kombinowaniu. O ty lamusie



Nastolatek jest przerażony i chce jak najszybciej znaleźć Darka Teodorczyka. Ma nadzieję, że silny kolega obroni go przed wściekłym Tomkiem.


Darek Tomek tu biegnie. Co mnie to obchodzi? Nie ma wypracowań, nie ma umowy. Goni mnie. Odsuń się przygłupie. To nie jest twoja sprawa. Teraz to już moja sprawa.


Darek, odsuń się od niego. Odsuń się już! Co ty Zwariowałeś? Możesz wstać?


Mogę. Nic się nie.


Dzieje. No o co chodzi?

No. Wziął mi przywalił. On kłamie.


Odsuń się powiedziałem.

Wziął bez pardonu i podbiegł. Walnął mnie w pysk.


Zadrapanie.


Ale nie.


Złamane. Idź do higienistki.

Ale boli.


No a my sobie porozmawiamy. Zapraszam do pokoju nauczycielskiego. Ruchy.







piątek, 20 września 2024

Obrona cywilna




O milicji pisałem - w zasadzie sygnalizowałem temat....  27 marca 2024 r. tutaj:



i tak, na końcu było:



powodzie, klęski żywiołowe









przedruk




20.09.2024 20:22


I za późno, i za mało. Wiemy, na jakie wsparcie policji mógł liczyć zalany Dolny Śląsk

W całej Polsce jest prawie 100 tys. policjantów, niektóre Marsze Niepodległości zabezpieczało w sumie ponad 6 tys. funkcjonariuszy, tymczasem... W pierwszych dniach powodzi szalejącej na Dolnym Śląsku dowództwo policji nie skierowało żadnego funkcjonariusza spoza tego regionu - dziś jest ich 608.


Tomasz Grodecki



Przypomnijmy, że 15 września zalane już były m.in. Kłodzko, Lądek Zdrój czy Głuchołazy. 16 września pod wodą znalazły się wszystkie sołectwa i spora część stolicy powiatu nyskiego.


Niezalezna.pl zapytała Komendę Główną Policji o liczbę funkcjonariuszy skierowanych na Dolny Śląsk z innych części Polski w ostatnich dniach.
 
„Początkowo służby policyjne z sytuacją radziły sobie z wykorzystaniem sił w ramach swoich garnizonów. Od dnia 15 września na podstawie wniosku komendanta wojewódzkiego Policji, na polecenie dowódcy Operacji Policyjnej "POWÓDŹ 2024" do działań spoza garnizonu dolnośląskiego skierowano 4 funkcjonariuszy stanowiących obsługę łodzi policyjnych. Kolejnego dnia 16 września do działań dołączyło 530 funkcjonariuszy z kraju oraz 10 policyjnych łodzi

- poinformowało nas Biuro Komunikacji Społecznej Komendy Głównej Policji.


Wsparcie w kolejnych dniach zwiększało się symbolicznie. 17 września dołączyło kolejnych 7 policjantów, „zgodnie z zapotrzebowaniem ze strony Komendy Wojewódzkiej Policji.

Jak sytuacja przedstawia się obecnie? 

Do dyspozycji jest 608 policjantów spoza regionu. 

Dla skali porównawczej – niektóre Marsze Niepodległości zabezpieczało w sumie ponad 6 tys. policjantów.


Według stanu na dzień 20 września w dyspozycji Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu pozostaje 608 policjantów oraz 12 łodzi, 3 reflektory olśniewające oraz 5 mobilnych posterunków Policji służących społeczności lokalnej, dotkniętej skutkami powodzi

– informuje policja.


Dodaje, że do wsparcia na terenie Opolszczyzny i Dolnego Śląska skierowani zostali z Komendy Głównej Policji policyjni psychologowie oraz samochody terenowe. Dotarło również mobilne centrum poszukiwania osób zaginionych z Biura Kryminalnego KGP oraz 11 mobilnych posterunków Policji.
Jednocześnie do powyższego zestawienia dodać należy 18 policjantów stanowiących obsługę powietrzną oraz 6 śmigłowców tj. 2 śmigłowce typu Black Hawk, 3 śmigłowce typu Bell 407,1 śmigłowiec typu Bell 206.”

– informuje policja.

W całej Polsce jest prawie 100 tys. policjantów. 
Dolnośląska policja to ponad 7 tys. funkcjonariuszy.





Czyli 7 tysięcy + 608 funkcjonariuszy?

Jak zwykle informacja pokrętna nic nie mówiąca...





----------



Pospieszalski alarmuje:

Gdzie jest obrona cywilna?! Trzeba zbudować strategiczną odporność państwa!




Polska nie ma realnej obrony cywilnej – i nowa ustawa w ogóle tego nie zmienia. Powódź bezlitośnie obnażyła poważne mankamenty, które w chwili wojny mogłyby okazać się jeszcze głębsze. O szczegółach mówił w PCh24 TV Jan Pospieszalski.

– Opadająca woda odsłoniła nie tylko ogrom zniszczeń, straty w infrastrukturze, zrujnowane budynki, obiekty, mieszkania; pokazała również to, że nie działa państwo – w tym najbardziej podstawowym zakresie, jakim jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom – powiedział Jan Pospieszalski.

– Mówię to bez satysfakcji, ciesząc się, że to przydarzyło się temu rządowi; ponieważ ogrom zaniechań również bardzo obciąża poprzedników – dodał.


Dziennikarz zwrócił przy tej okazji na problem obrony cywilnej, wskazując, że ustawa tego dotycząca dopiero powstaje.

– Gdy wojska Federacji Rosyjskiej jechały na Kijów, napisałem trzy maile: do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, do Centrum Zarządzania Kryzysowego Miasta Stołecznego Warszawy i do Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego. 

Zapytałem, gdzie jako obywatel mam się stawić, gdyby wojska agresora najechały na Polskę, gdzie mogę odbyć szkolenia w zakresie, pomocy ludności cywilnej, ewakuacji mieszkańców. Z żadnego z tych miejsc nie dostałem odpowiedzi. Zacząłem później wertować ustawy i się okazuje, że właściwie w Polsce nie funkcjonuje obrona cywilna – powiedział.

Jak podkreślił, w innych krajach wygląda to inaczej: na przykład w państwach skandynawskich każdy dorosły człowiek ma pewien przydział, gdzie zgodnie ze swoimi kwalifikacjami i możliwościami fizycznymi zostanie przydzielony do odpowiedniej komórki w razie ataku.

W Polsce tego nie ma, a przykładem jest powódź. – Słyszę od powodzian, którzy mówią: gdybyśmy na dwie godziny wcześniej dostali poważny komunikat, że dzieje się coś strasznego, że naprawdę trzeba uciekać, że naprawdę trzeba zabezpieczać mienie, że trzeba się ewakuować, to byśmy zdążyli. Ale zostaliśmy uwięzieni w domach – powiedział.

– Wiele miejscowości, w tym Głuchołazy, było odcięte od prądu przez kilka dni. Ludzie byli uwięzieni na górnych piętrach, ponieważ na parterze do pierwszego piętra stała woda. Do tych ludzi docierały tylko jakieś spontaniczne, improwizowane, sąsiedzkie ekipy, które pomagały – dodał.

Ostatecznie zadziałało tylko swoiste „pospolite ruszenie”, ludzie w ostatniej chwili mobilizowali się, żeby pomagać. To jednak za mało dla państwa, które leży tam, gdzie leży Polska…

17 września pojawiła się nowa ustawa o obronie cywilnej. Według Jana Pospieszalskiego jest jednak całkowicie chybiona.

– Przygotowana obecnie ustawa o obronie cywilnej znowu buduje całą odpowiedzialność obrony cywilnej, zarządzanie ewakuacją ludności itd., między innymi na straży pożarnej – a przecież strażacy w sytuacji wojny będą musieli gasić pożary, a nie będą zajmowali się pomocą ludności i ewakuacją mieszkańców. Gdy widziałem podczas pandemii żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy biegną po schodach i babciom w siateczce przynoszą zakupy ze sklepu albo z apteki lekarstwa, to naprawdę pustych śmiech mnie ogarnia, przecież oni nie są od tego. Wojsko Obrony Terytorialne zostały powołane do tego, żeby wzmocnić naszą armię i wzmocnić naszą obronę, siły zbrojne, a nie do tego, żeby pomagać trudności cywilnej – stwierdził, wskazując, że konieczna jest odbudowa czy wręcz budowa oddolnej struktury społecznej, która będzie gotowa do niesienia faktycznej pomocy ludziom.

– Musimy mieć oddolne struktury obrony cywilnej, obrony powszechnej, która zbuduje nam odporność strategiczną, obywatelską odporność strategiczną państwa – wskazał.


To się samo nie stanie, potrzeba naprawdę wielkiego ogólnonarodowego programu, który uruchomi te siły społeczne i wykorzysta ten entuzjazm, który widzieliśmy przez moment na wałach. To musi być pewien efekt trwały, który przełoży się na procedury, na struktury i na organizowanie się oddolne społeczeństwo – dodał.



Niemiecka odpowiedź

 



Portal naTemat.pl  zapytał niemieckie służby, czy to prawda, że spiskują przeciwko Polsce.





Jak można sobie wyobrazić, opisywana sytuacja w rzeczywistości nie ma nic wspólnego z zadaniami Federalnej Służby Wywiadowiczej.


Martin Heinemann
rzecznik prasowy i szef komunikacji BND





opisywana sytuacja w rzeczywistości 


nie ma nic wspólnego z zadaniami Federalnej Służby Wywiadowiczej




opisywana sytuacja


w rzeczywistości nie ma nic wspólnego z zadaniami Federalnej Służby Wywiadowiczej.



no oczywiście!
co innego jest zapisane w prawie niemieckim na temat zadań BND, a co innego BND robi


oczywista oczywistość






naTemat:

To oczywiste, że żaden wywiad na świecie nie przyzna się otwarcie do werbowania agentów, ale szczerze powiedziawszy, trudno Heinemannowi nie dać wiary. A to dlatego, że Niemcom walka z zabezpieczeniami przeciwpowodziowymi w Polsce... kompletnie się nie opłaca. A to naród skrajnie pragmatyczny.

Co spadnie w Polsce, może się rozlać na Niemcy




to jest oczywiście głupie

służb nie obchodzi los pojedyńczego człowieka, ani nawet większej zbiorowości - ich nawet los milionów własnych obywateli nie obchodzi, przecież wszyscy wiedzą, co było w czasie wojny

miliony Niemców wysłano na śmierć i tysiące Niemców siedziało w obozach koncentracyjnych dla NIEMCÓW




same oczywistości, nie ma żadnych wątpliwości





wpis w każdym razie potwierdza pewną zauważalną linię prezentowaną przez tą stronę..







natemat.pl/570266,dr-chocian-werbowany-przez-niemiecki-wywiad












czwartek, 19 września 2024

"uważna komunikacja" w mediach wg buddystów






przedruk
tłumaczenie automatyczne



Oto, jak buddyści chcą zmienić dziennikarstwo


19 września 2024, 20:20 



Indie organizują konferencję prasową na temat uwzględniania zasad religijnych w mediach i etycznego relacjonowania



W New Delhi odbyło się Drugie Międzynarodowe Forum Mediów Buddyjskich. Przez ponad sześć godzin delegaci z kilkudziesięciu krajów dyskutowali o "uważnej komunikacji" i rozwiązywaniu konfliktów. Wśród uczestników znaleźli się nie tylko przedstawiciele władz regionalnych, ale także naukowcy, dziennikarze i działacze z Rosji, USA, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Czech i wielu innych krajów.

Buddyzm w mediach

Termin "uważna komunikacja" wywołał najgorętszą dyskusję. Jeśli dobrze zrozumiałem organizatorów forum, definiują oni "uważną komunikację" jako etyczne podejście do relacjonowania wydarzeń w mediach, które stawia na pierwszym miejscu współczucie, miłość i szacunek dla jednostek jako kluczowe elementy dziennikarstwa. Innymi słowy, chodzi o zastosowanie zasad buddyjskich w tradycyjnym dziennikarstwie i blogowaniu.

Dziś, gdy wiele krajów jest zaangażowanych w wojnę, a każdy naród na swój sposób odpowiada na odwieczne pytania "Kto jest winny?" i "Co należy zrobić?", hinduiści i buddyści oferują alternatywną drogę rozwiązywania konfliktów. Eksperci, którzy zebrali się na konferencji w New Delhi, uważają, że takie podejście może być przyjęte przez wszystkich, nie tylko buddystów i hinduistów. Zasady "Dharmy" i "Dhammy" mogą znacząco wpłynąć na współczesne praktyki medialne, które obecnie skupiają się bardziej na pogoni za sensacją lub manipulacją niż na jednostkach i ich problemach.

Innymi słowy, 

pogoń za sensacyjnymi historiami musi zejść na dalszy plan. Oczywiście łatwiej to powiedzieć niż zrobić. Aby tego dokonać, musimy fundamentalnie przekształcić cały system medialny, przewartościować jego politykę gospodarczą oraz dostosować jego narzędzia i zaangażowanie w świadomość społeczną. 

To trudne zadanie. Jednak buddystom się nie spieszy. Indie, które pozycjonują się jako odpowiednia platforma dla tych zmian, mogą pochwalić się wielkimi zasobami ludzkimi, możliwościami finansowymi i potencjałem religijnym – a więc wszystko jest możliwe.


Budda uczy nas, abyśmy byli uważni na nasz język


"Buddyjska perspektywa mediów i komunikacji kładzie wielki nacisk na mowę, która jest częścią Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki [ścieżki wytyczonej przez Buddhę, która prowadzi do ustania cierpienia i wyzwolenia od 'samsary']. Zasada ta zachęca ludzi do mówienia i pisania prawdy, a jednocześnie sprzeciwia się kłamstwom, chamstwu, oszczerstwu i czczej paplaninie" — mówi Benny Liow, redaktor popularnego malezyjskiego czasopisma Eastern Horizon.

"Zasadniczo wzywa wszystkich ludzi, w tym dziennikarzy i pracowników mediów, aby zwracali uwagę na swój język. Rozpowszechnianie fałszywych wiadomości z pewnością jest sprzeczne z naukami buddyjskimi, ponieważ narusza Czwarte Wskazanie – powstrzymywanie się od kłamstwa.


"Dziennikarze powinni stosować się do następujących wytycznych: kiedy coś jest prawdziwe, korzystne, ale nieprzyjemne dla innych, Buddha czeka na odpowiedni moment, aby to powiedzieć. Kiedy coś jest prawdziwe, pomocne i przyjemne, Buddha zawsze to mówi".



Od szumu do empatii

Celem forum było zwrócenie uwagi na buddyjskie i hinduistyczne zasady, takie jak uważność i współczucie, na których profesjonaliści z branży medialnej powinni opierać swoją pracę. Zasady te mogą być wskazówką dla osób pracujących z mediami społecznościowymi i tradycyjnym dziennikarstwem, torując drogę do etycznego raportowania i tworzenia pozytywnych, konstruktywnych treści.

"To forum jest niezwykle ważne. Musimy położyć kres konfliktom w wielobiegunowym świecie. Żadna cywilizacja nie poradzi sobie z tymi wyzwaniami w pojedynkę. Wymaga to wspólnego wysiłku i wspólnego poszukiwania rozwiązań" – powiedział Atul Aneja, indyjski dziennikarz i doradca w Asia Vision Institute.

"Podejście buddyjskie, które może być przyjęte przez kraje w naszym regionie, oferuje ścieżki rozwiązywania i unikania konfliktów – czy to na Ukrainie, w Palestynie, czy gdziekolwiek indziej. Musimy zbudować nowy, wielobiegunowy świat – świat post-covidowy. Nadszedł czas, aby zmienić stare zasady, które nie będą działać w tym nowym świecie. Wierzę, że ta konferencja jest częścią tego procesu".


Podsumowując

Jednym z kluczowych celów praktycznych forum było nawiązanie kontaktów między dziennikarzami, blogerami i naukowcami z różnych krajów. Jego celem było rozwijanie przyjaźni, zachęcanie do długoterminowej współpracy i ułatwianie dzielenia się doświadczeniami, szczególnie w dziedzinie tworzenia i dystrybucji treści. Z tej perspektywy wydarzenie było bardzo korzystne. Biorąc pod uwagę obecną skalę globalnych konfliktów, niezwykle ważne było, aby dziennikarze komunikowali się z zagranicznymi kolegami.

Jednocześnie nie jest jasne, jak skutecznie powstrzymać wojny, konflikty międzywyznaniowe i spory terytorialne za pomocą nauk buddyjskich w tych regionach, w których buddyści stanowią mniejszość i gdzie dochodzi do starcia różnych ideologii i egzystencjalnych sprzeczności – czy to konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, czy wojny w Strefie Gazy.






Oto, jak buddyści chcą zmienić dziennikarstwo (bignewsnetwork.com)





„Służby wiedzą od lat wszystko" - A nie mówiłem? (28)



Dzisiaj od rana znowu słyszę czarne kombi.
Codziennie jeździ po okolicy i gazuje silnik na krótkich odcinkach.





„Służby wiedzą od lat wszystko"







przedruk




Kto opłaca tzw. ekologów i klimatystów w Polsce? 


– Niemiecki wywiad próbował mnie zwerbować, żebym protestował. Nie zgodziłem się, ale wiem, kto został zwerbowany – powiedział w środę na antenie Polsat News dr Grzegorz Chocian, prezes Fundacji Konstruktywnej Ekologii „Ecoprobono” komentując działania tzw. klimatystów i sponsorów ruchów dla niepoznaki nazywanych ekologicznymi i „walczących w obronie klimatu”



– Ci, którzy protestują nawet nie mają kierunkowego wykształcenia. Przypomnę pewnego prezesa fajnej, dużej państwowej spółki, który powiedział: ja znam bardzo wielu naukowców, pytanie komu służą. Więc odpowiadając, kto nimi powoduje – nie tylko sponsor, ale czasem oficer prowadzący i mówię to nie bez kozery, bo znałem taki przypadek. Pora o tym mówić otwarcie – to jest również gra wywiadów na terenie Polski – powiedział gość Polsat News.

Na uwagę, że powyższe stwierdzenie jest zbyt ostre dr Chocian odpowiedział, że tak właśnie wygląda rzeczywistość, jeśli chodzi o działalność eko-aktywistów. Mało tego działalności owych „sponsorów” i „oficerów prowadzących” oraz samych „obrońców klimatu” w Polsce do niedawna miało się przyglądać ABW.


– Musimy więc wreszcie mówić otwarcie. Nie możemy się bać tego powiedzieć otwarcie. Dlatego, że jeśli to powiemy otwarcie to może skuteczność takich organizacji będzie nieco osłabiana – mówił dalej prezes „Ecoprobono”.

– Mnie też próbowano zwerbować. Wywiad niemiecki próbował mnie zwerbować, żebym protestował. Nie zgodziłem się, ale wiem, kto został zwerbowany i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zna wszystkie szczegóły – podsumował dr Grzegorz Chocian w Polsat News.

W czwartek z kolei 


dr Chocian na platformie X opublikował wpis o następującej treści:


„Służby wiedzą od lat wszystko.

I co?
Jest lepiej?

Przetną wreszcie ten chocholi taniec tfu ekologów, czy wyślą do mnie Silnych ludzi by ukręcić łeb… sprawie.

Nie czuję się bezpiecznie w swoim Państwie mając taką wiedzę i świadomość tuszowania przekrętów”.






---------





19.09.2024 11:11


Były wiceszef MSWiA ujawnia:

Jak Niemcy próbują wpływać na lokalne portale informacyjne w Polsce




- Wielokrotnie bywało tak, że firmy niemieckie próbują pomagać małym portalom przygranicznym w funkcjonowaniu. Ktoś prowadzi mały portal, nie ma środków, ale trafił mu się dobry reklamodawca, a potem reklamodawca wymaga, by na tym portalu były takie artykuły, które kształtują też opinię publiczną w danej małej społeczności - tak o kulisach działania niemieckiego lobby mówił w TV Republika Paweł Szefernaker, były wiceszef MSWiA.


Ekolog-hydrobiolog dr Grzegorz Chocian zszokował widzów swoim wyznaniem dotyczącym protestów przeciwko budowie zbiorników retencyjnych. Jak ujawnił, jego samego próbował zwerbować do protestów... niemiecki wywiad.


Dzisiaj w TV Republika, Paweł Szefernaker, były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, wskazał, że "wiele jest takich przypadków", jak ten przedstawiony na antenie Polsat News.

- Jest wiele przypadków, gdzie są działania miękkie, gdzie duża część osób funkcjonuje na rzecz kapitału, który to opłaca. Jest wiele fundacji. Myślę, że nasi zachodni sąsiedzi i inne kraje Zachodu wypracowały sobie taki system, że mogą dotować różne działania. To jest bardzo duża skala - ocenił.

Jego zdaniem, "duża część ludzi, która bierze udział w takich działaniach, nie do końca jest świadoma, na kogo polecenie działa".

- Wielokrotnie bywało tak, że firmy niemieckie próbują pomagać małym portalom przygranicznym w funkcjonowaniu. Ktoś prowadzi mały portal, nie ma środków, ale trafił mu się dobry reklamodawca, a potem reklamodawca wymaga, by na tym portalu były takie artykuły, które kształtują też opinię publiczną w danej małej społeczności. To jest takie miękkie działanie - obok twardego działania

- wskazywał Szefernaker.



Dodał, że w Niemczech widać, jak funkcjonują rzeki na rzecz gospodarki.

- U nas nie można ustabilizować rzek, bo tutaj jedna eko-niemiecka organizacja, tutaj druga eko-organizacja. Oni nie działają w interesie mieszkańców, tylko tych, którzy im płacą

- ocenił były szef MSWiA.


Kradzież (klonowanie) głosu za pomocą SI




SI opętując człowieka "korzysta" oczywiście z jego głosu, bo "korzysta" z jego ciała, ale sposób mówienia jest inny, czasami charakterystyczny, dlatego można rozpoznać tego samego (?) "operatora" w różnych ciałach.


SI kradnące głosy, kamerki w telewizorach, o których nikt nie wie, wybuchające pagery i tostery, czekające na dogodną okazję mordercze miksery kuchenne, podstępne ekspresy do kawy bijące nunczako... co jeszcze zgotuje nam ludzkość uposażona w super technologię?










przedruk
tłumaczenie automatyczne




Brytyjski bank ostrzega, że "miliony" ludzi mogą stać się ofiarami oszustw, które wykorzystują sztuczną inteligencję do klonowania ich głosu




Starling Bank, pożyczkodawca działający wyłącznie online, powiedział, że oszuści są w stanie wykorzystać sztuczną inteligencję do odtworzenia głosu danej osoby na podstawie zaledwie trzech sekund dźwięku znalezionego w filmie opublikowanym w Internecie przez tę osobę.


Co więcej, mogą później zidentyfikować przyjaciół i członków rodziny danej osoby i użyć sklonowanego przez sztuczną inteligencję głosu do zorganizowania rozmowy telefonicznej z prośbą o pieniądze.

Tego typu oszustwa mają potencjał, aby "oszukać miliony ludzi" – powiedział Starling Bank w komunikacie prasowym w środę. W rzeczywistości setki osób zostało już dotkniętych tym problemem, jak podaje CNN.


Według ankiety przeprowadzonej w zeszłym miesiącu przez bank wraz z Mortar Research na próbie ponad 3000 dorosłych, ponad jedna czwarta respondentów stwierdziła, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy padła ofiarą oszustwa polegającego na klonowaniu głosu AI.

Badanie wykazało również, że 46% respondentów nie było świadomych istnienia takich oszustw i że 8% wysłałoby tyle pieniędzy, o ile poprosiłby przyjaciel lub członek rodziny, nawet jeśli rozmowa wydawała im się dziwna.


"Ludzie często publikują w Internecie treści z nagraniami swojego głosu"

Bank zachęca ludzi do uzgodnienia ze swoimi bliskimi "frazy bezpieczeństwa" – prostej, losowej, łatwej do zapamiętania frazy, która różni się od innych haseł – której można użyć do weryfikacji tożsamości przez telefon.

Jednocześnie zaleca się, aby nie udostępniać bezpiecznej frazy za pomocą SMS-a, co mogłoby ułatwić oszustom odnalezienie się, ale – jeśli zostanie udostępniona w ten sposób – wiadomość powinna zostać usunięta po tym, jak zobaczy ją druga osoba.



"Ludzie regularnie publikują w Internecie treści, które zawierają nagrania ich głosu, nigdy nie wyobrażając sobie, że czyni ich to bardziej podatnymi na oszustów" – powiedziała Lisa Grahame, dyrektor ds. bezpieczeństwa informacji w Starling Bank.

W miarę jak sztuczna inteligencja staje się coraz bardziej zdolna do naśladowania ludzkich głosów, rosną obawy o jej potencjał do szkodzenia ludziom, pomagając przestępcom w uzyskiwaniu dostępu do ich kont bankowych i rozpowszechnianiu fałszywych informacji.


Na początku tego roku OpenAI, twórca chatbota generatywnej AI ChatGPT, zaprezentował swoje narzędzie do replikacji głosu, Voice Engine, ale nie udostępnił go publicznie na tym etapie, powołując się na "potencjał niewłaściwego wykorzystania syntetycznego głosu", według cytowanego źródła.










Brytyjski bank ostrzega, że "miliony" ludzi mogą stać się ofiarami oszustw, które wykorzystują sztuczną inteligencję do klonowania ich głosu (gandul.ro)


Oszustwa związane z klonowaniem głosu AI mogą być wymierzone w miliony ludzi, ostrzega Starling Bank | Biznes CNN




środa, 18 września 2024

"Nic nie robić"





Media wpływają na młodzież, młodzież dorasta i idzie pracować w policji...




jeżeli media



manipulują ludźmi,

podstępnie okłamują,

stopniowo wypłukują z polskości,

uniewrażliwiają - zobojętniają - młodzież na krzywdę,

uczą "cwaniactwa",

uczą pogardzania słabszymi,

uczą zbójowania,

uczą, że złodziejstwo i oszukiwanie to normalna część życia, 

uczą permanentnego osądzania i oceniania innych - a więc i siebie poddawania osądom...

uczą, że kto się naraża dla innych ten frajer

uczą nie interesować się i nic nie robić z własnym państwem



to potem może tak być




i jak nic nie zrobimy z tymi mediami, to potem wszyscy tacy będą









przedruk





Radny Stronia Śląskiego uderza w działania służb: "To niepojęte"


18.09.2024 10:30




Jak podkreśla w swojej wypowiedzi Remigiusz Sławik, "to, co przez ostatnie trzy dni widział, będzie tematem późniejszym".


Dzisiaj nie jest czas na to, żebym powiedział co wiem, co myślę, co mnie boli, a czego mogliśmy uniknąć. Nie twierdzę, że mogliśmy uniknąć zawalenia się tamy. Nie sądzę, by ktokolwiek mógł tutaj cokolwiek zmienić. Ale to, co się stało później po prostu mnie bulwersuje

– wskazuje radny.




Radny uderza w działania służb w Stroniu Śląskim


Na ten moment powiem jedno: jeśli państwo słyszą gdzieś w mediach wypowiedzi polityków, komendantów i wszystkie gadające głowy, że jesteśmy zabezpieczeni, że mamy wszystkie potrzeby zapewnione, to powiem tak: wody jest mnóstwo. Jedzenia jest mnóstwo, tu nikt nie chodzi głodny. 

Ale działania policji, a raczej jej brak, szabrowanie sklepów, mieszkań, domów... po prostu mnie się ulewa. Ja przed chwilą zwymiotowałem z nerwów. Ale dowiozę to do końca. Nie wiem czyjego końca, ale dowiozę, zapowiadam wszystkim, że to się rozleje. Nie tylko ze mnie

– mówi Remigiusz Sławik i dodaje, że "to jak policji tutaj nie ma, a słyszymy w radiu że jest, to wszyscy to widzimy".

 


Policja jest, ona jest w samochodzie, w trakcie kiedy ludzie [szabrownicy – red.] wchodzą do sklepu, pod którym ten radiowóz stoi. Widziałem to na własne oczy, widziały dwie urzędniczki gminy, które były ze mną. To jest niepojęte

– mówi radny. Opowiada, jak w w biały dzień, były policjant, nakręcił filmik, "jak po prostu wchodzą sobie do supermarketu".


Nie było żadnej policji. To było dziś. Bandyta wytrącił mu telefon z ręki, wykasował filmy. Po prostu sobie odeszli

– nie może ukryć frustracji Sławik. Na zakończenie wyraził prośbę.


Nie przyjeżdżajcie tu robić sobie zdjęć. Oglądać nas jak małpy w cyrku. Chcecie przyjechać? Weźcie łopaty i pomóżcie komuś, kto teraz walczy z czymś, z czym jeszcze nigdy się nie mierzył. (...) Co do oceny władz gminy, na to przyjdzie jeszcze czas, ale tu nie było tak, jak być powinno. Wszyscy mieszkańcy to wiedzą i sami to ocenią

– gorzko podsumował radny.


Potworne zniszczenia w Stroniach Śląskich

Stronie Śląskie, podobnie jak Lądek-Zdrój, na skutek powodzi zostało odcięte od świata. W sobotę naporu wody nie wytrzymała miejska tama; wówczas rzeka Biała Lądecka "dosłownie zmyła z powierzchni ziemi wszystko to, co znajdowało się na jej drodze".


Zniknął komisariat policji, część budynków jest do rozebrania. Nie wiem, czy my się z tego podniesiemy mentalnie. Tu są naprawdę głosy ludzi, którzy zadają sobie pytanie, czy tu jeszcze warto wracać, czy tu warto żyć, to naprawdę są dramaty ludzkie

– mówił dla TVN24 wiceburmistrz Stronia Śląskiego Lech Kawecki. Straty oszacowano wstępnie na około miliard złotych.


Tutaj, gdzie ta woda płynie, to fragment ulicy Nadbrzeżnej, tam widać jej fragment. Nie ma też śladu po skrzyżowaniu z ulicą Mickiewicza. Głównego skrzyżowania w Stroniu - Mickiewicza z ulicą Nabrzeżną po prostu już nie ma

– wskazywał samorządowiec. Przekazał, że są ofiary śmiertelne.


Mogę potwierdzić, że mamy ofiary śmiertelnie. Nie wiemy, ile osób poszkodowanych.

– podsumował Lech Kawecki.










Radny Stronia Śląskiego uderza w działania służb: "To niepojęte" (tysol.pl)






Facebook i Google podsłuchują Twój telefon





przedruk
tłumaczenie automatyczne







Facebook i Google podsłuchują rozmowy przez Twój telefon




Personel OAN James Meyers
10:52 – wtorek, 3 września 2024 r.


Nowy raport ujawnił to, co większość ludzi podejrzewała, Twój telefon naprawdę Cię podsłuchuje.



Firma marketingowa, która świadczy usługi dla Facebooka i Google'a, prywatnie przyznała, że słucha użytkowników przez mikrofony smartfonów, a następnie umieszcza reklamy na podstawie zebranych informacji.

Ponadto Cox Media Group (CMG), telewizyjna i radiowa firma informacyjna, ujawniła w prezentacji dla inwestorów, że jej oprogramowanie "Active Listening" wykorzystuje sztuczną inteligencję do "przechwytywania danych o intencjach w czasie rzeczywistym poprzez słuchanie naszych rozmów".


"Reklamodawcy mogą łączyć te dane głosowe z danymi behawioralnymi, aby kierować reklamy do konsumentów na rynku" – napisała firma w prezentacji.


CMG ujawniło również w talii, że konsumenci "pozostawiają ślad danych na podstawie ich rozmów i zachowań online" oraz że oprogramowanie oparte na sztucznej inteligencji analizuje wspomniane "dane behawioralne i głosowe z 470+ źródeł".

Prezentacja pokazała twierdzenia, że Amazon, Facebook i Google są klientami usługi "Active Listening" CMG.

W międzyczasie Google usunął CMG ze swojej strony internetowej "Program Partnerski" po tym, jak skontaktowało się z nim 404 Media w celu skomentowania sprawy.


"Wszyscy reklamodawcy muszą przestrzegać wszystkich obowiązujących przepisów i regulacji, a także naszych zasad Google Ads, a gdy zidentyfikujemy reklamy lub reklamodawców, którzy naruszają te zasady, podejmiemy odpowiednie działania" – powiedział rzecznik Google w rozmowie z New York Post.

Meta, firma macierzysta Facebooka i Instagrama, przyznała, że przegląda CMG, aby sprawdzić, czy naruszyła ona którykolwiek z warunków korzystania z usługi.


"Meta nie używa mikrofonu telefonu do reklam i od lat informujemy o tym publicznie" – stwierdził rzecznik Meta.


"Kontaktujemy się z CMG, aby skłonić ich do wyjaśnienia, że ich program nie jest oparty na danych Meta".

Jednak rzecznik Amazona rozmawiał z 404 Media, stwierdzając, że jego reklama "nigdy nie współpracowała z CMG przy tym programie i nie ma takich planów".

Firma zapowiedziała również, że podejmie działania przeciwko każdemu partnerowi, który naruszy jej zasady.

Nastąpiło to po tym, jak MindSift, firma z siedzibą w New Hampshire, stwierdziła, że wykorzystuje dane głosowe do umieszczania ukierunkowanych reklam, słuchając codziennych rozmów ludzi przez mikrofony na ich urządzeniach.

Co więcej, raport ujawnił istnienie funkcji "Aktywne słuchanie" CMG.


– Wiemy, o czym myślisz. Czy to w ogóle jest legalne?" – napisała firma w usuniętym poście na blogu Coxa z listopada 2023 roku.

"Słuchanie cię przez telefony i urządzenia jest legalne. Gdy pobranie lub aktualizacja nowej aplikacji podpowiedzi konsumentów z wielostronicową umową dotyczącą warunków użytkowania jest często uwzględniona, funkcja Active Listening jest często uwzględniana".

CMG to amerykański konglomerat medialny z siedzibą w Atlancie w stanie Georgia. Firma świadczy usługi w zakresie mediów nadawczych, mediów cyfrowych, reklamowych i marketingowych, a także wygenerowała 22,1 mld USD przychodów w 2022 roku.




Raport: Facebook i Google podsłuchują rozmowy przez Twój telefon - One America News Network (oann.com)