Jest 15 warstw kłamstw.
Kiedyś myślałem, że 12 – więc
może ta studnia jest jeszcze głębsza?
Nie... na 15 poziomie dochodzisz do wniosku,
że nic nie jest pewne, żaden przekaz historyczny nie jest pewny....to już jest wszystko.
------------------
Kronika Polska wg tzw. Galla Anonima –
księga matactw.
Mam w domu tę książkę, wydaną
przez Zakład Narodowy im. Ossolińskich z roku 1968.
Na pierwszej stronie napisano:
ANONIM tzw. GALL
KRONIKA POLSKA
Przełożył
ROMAN GRODECKI
Przekład przejrzał
wstępem i przypisami
opatrzył
MARIAN PLEZIA
WYDANIE TRZECIE,
UZUPEŁNIONE
Mam również egzemplarz z roku 1923
(ta konkretnie książka była na stanie Biblioteki Gimnazjum
Żeńskiego im. królowej Wandy w Krakowie – a przynajmniej jest
taka pieczątka)..
Wydanie z roku 1968 to nie jest ten sam
tekst, co w moim egzemplarzu z roku 1923 – różnice są znaczące.
Tak więc wg mnie, opis „przełożył Roman Grodecki” wprowadza w
błąd – to nie jest tekst Grodeckiego, ale najwyraźniej Plezi. Na
drugiej stronie karty tytułowej wydania z 1968 roku napisano:
„W Bibliotece Narodowej I wydanie
Kroniki Polskiej Galla ukazało się w 1923 r. w przekładzie i
opracowaniu Romana Grodeckiego.”
I na podstawie tego zdania możemy
zakładać, że to wydanie opracował ktoś inny, zapewne Plezia,
ale wprost nie ma o tym ani słowa.
Tak więc opis po pierwsze wprowadza w
błąd, a po drugie jest mętny. Skąd u – nie wiem kto się
zajmuje takimi sprawami – filologów, polonistów, slawistów –
takie zamiłowanie do tajemnicy??
To pierwszy sygnał ostrzegawczy.
Kolejne są we wstępie Plezi, ale o
tym później.
Dzisiaj chciałem się zająć kwestią
jakby ogólną nauki polskiej, zaś Kronika Galla jest tu tylko - i
aż – przykładem na dziwną ekwilibrystykę polskiego środowiska
naukowego.
Plezia w III wydaniu Kroniki, nagminnie
wprowadza do tekstu Galla swoje „uzupełnienia” - przypisy w
nawiasach. Niby ma to ułatwić zrozumienie tekstu, jakby tekst
łaciński zawierał braki i trzeba była dopowiadać pewne rzeczy,
ale żeby uwidocznić, że nie było tego w oryginalnym tekście,
zwroty te podane są w nawiasach.
Na przykład:
[17]: „Opowiadają też, że Czesi
schwytali [go] zdradziecko na wiecu..”
[22]: „Dotknąwszy tedy zaledwie tych
pamięci godnych czynów Kazimierza, a bardzo wiele innych dla
pośpiechu pominąwszy milczeniem, kiedy on dobiegł kresu życia,
połóżmy kres i piszącemu [te słowa].”
I dla porównania Grodecki:
[17]: Mówią też o nim, że schwytany
przez zdradę na wiecu przez Czechów...”
Ale może chodzi o „za zdradę”?
zdradę Bolesława - przyp. MS
[22]: „Tych pamięci godnych dzieł
Kazimierza zlekka dotknąwszy, a bardzo wiele innych dla pospiechu
milczeniem powinąwszy, połóżmy kres życia umierającemu i koniec
też zakreślmy piszącemu.”
No i gdzie tu „przełożył Grodecki,
przekład przejrzał wstępem i przypisami opatrzył Marian Plezia”.
To jest zupełnie inny tekst. A autor
przekładu nie jest wyraźnie opisany... Po co te tajemnice?
Kronika Polska Galla ukazywała się
wielokrotnie po II wojnie, rozumiem, że co nowsza wersja, tym
lepsza, prawdziwsza...
Jak widać zwroty te faktycznie
uzupełniają tekst i pozwalają go lepiej zrozumieć – trudno
jednak laikowi ocenić czy taka konstrukcja zdania jest potrzebna.
Ale na przykład już w zdaniu poniżej
wtrącenie jest dyskusyjne, ponieważ zmienia treść całej
wypowiedzi – a nie wiemy co dokładnie Gall miał na myśli...
[26]: strona 55 -„Pewnego dnia
siedział Bolesław Szczodry w mieście Krakowie przed pałacem w
otoczeniu swego dworu i oglądał rozłożone na kobiercach haracze
Rusinów i innych ludów, składających [mu] daniny.”
Zaś Grodecki:
[26] strona 94 - „Pewnego dnia
siedział Bolesław Szczodry w mieście Krakowie we dworze przed
pałacem i tamże oglądał rozłożone na kobiercach haracze Rusinów
i innych ludów, składających daniny.”
Zaznaczam, że nie wiemy, czy
w dalszej części tej historii, cytowany w tekście Bolesław nie dopuścił się nadużycia lub
kłamstwa w interpretacji swojej osoby – Gall w każdym razie nie
prostuje jego słów.
Po czym następuje opis, jak Bolesław
obdarowuje jakiegoś kleryka kosztownościami.
I teraz hipotetyczna „interpretacja
Zbigniewa”, brata Bolesławowego, o której świat nie wie.
Otóż, różne ludy przyjechały do
mojego miasta złożyć mi daninę, a widzę, że podjechał ze
swoimi dworzanami mój brat Bolesław i się przygląda, co tam
mi znoszą. Na chwilę wyszedłem do moich ludzi na zamku, i kiedy
wróciłem Bolesława już nie było. I oto moi zausznicy donoszą
mi, że Bolesław z moich łupów obdarował jakiegoś klechę
workiem kosztowności.... I ten łotr spod ciemnej gwiazdy jest moim
bratem... Teraz jeszcze nie mogę się z nim rozprawić, ale już
niedługo....
Prawda, że ciekawe?
Gall napisał, że Bolesław siedział
w Krakowie, po czym dopowiada – „przed pałacem” - ale z
kontekstu nie wynika, czy „przed pałacem siedział”, czy może
stał, albo leżał....
Siedział w Krakowie. Może
siedział, w sensie rezydował, co dokładnie oznacza
słowo siedział trudno ocenić.
Przebywał przed jakimś pałacem (nie
wiemy jakim) – Wawel to raczej zamek, budowla obronna, a pałac
cech obronnych raczej nie ma, to miejsce reprezentacyjne.
Zamek pełni funkcje urzędowe, a pałac - raczej prywatne...
Przebywał tam ze swoim dworem. Oglądał
dary znoszone przez różne ludy – nie wiemy dla kogo to były
dary. I był świadkiem żalów jakiegoś kleryka.
I to wszystko.
Nie wiemy nawet, czy składanie darów
odbywało się w czasie teraźniejszym, czy scena rozgrywała się „już po”!
„oglądał dary”, zaś dary te
wzięły się tam stąd, że przysyłały je do Krakowa „ludy
składające daniny”.
Bo oprócz Rusinów i jakiś niewymienionych
z nazwy ludów, były jeszcze inne ludy na świecie, które daniny w
Krakowie nie składały...
Po prostu tam sobie leżały, nic
więcej.
Dlaczego Plezia dopisał [mu]?
Tam jest napisane: „oglądał
rozłożone na kobiercach haracze Rusinów i innych ludów,
składających daniny” - i nie jest powiedziane, że jemu. Może
Zbigniewowi, albo jakiemuś Sieciechowi? Nie wiemy, czyj był pałac.
Po co Plezia dopisuje [mu], skoro to
wcale nie wynika z tekstu? Powiedziałbym nawet, że z tekstu
oryginalnego wynika, że to były dary dla kogoś innego.
Plezia całkowicie zmienia sens zdania
i całego zdarzenia.
Być może dał się podejść Gallowi,
który stosuje taką, a nie inną konstrukcję zdania – literalnie,
nie możemy zaliczyć te kosztowności na poczet Bolesława, co
najwyżej możemy sami tak tekst zinterpretować – moim zdaniem
Gall fałszował historię, ale pisał to tak zręcznie, że
współcześni nie mogli się za bardzo do tego przyczepić, choć z
tego co pamiętam, nie szanowano go [Galla]....
Tekst był zrozumiały dla świadków
zdarzenia, akceptowalny prawdopodobnie, ale ogołocony ze szczegółów,
dla przyszłych pokoleń stał się zupełnie inną opowieścią. My
rozumiemy to inaczej niż współcześni [Gallowi].
Takie metody prowadzenia wywodu
obserwuję we współczesnej publicystyce, jak i książkach –
szczególnie książkach o tematyce tzw. regionalnej, czyli poniekąd
historycznych...
Werwolf tak operuje językiem, aby
możliwa była jego inna interpretacja.
Z lektury całej Kroniki wyłania się
dziwna pogmatwana niejednoznaczna historia.
Takich wtrętów Plezi jest cała masa,
występują nawet wtedy, gdy treść jest zrozumiała, mimo to mamy
słowo w nawiasie, jakby autor przekładu bardzo skrupulatnie
przestrzegał tu swoistej etykiety – wyraźnie odróżnia tekst
Galla od swojego, ale może Plezia dopuszczał się nadużyć, podobnie jak Gall..
Moim zdaniem autor specjalnie ponanosił
te wtrącenia, by w stosownych momentach wprowadzić swoją
interpretację tekstu – czytelnik jest już przyzwyczajony do tych
zwrotów w nawiasach i przestaje się zastanawiać, czy ma to sens
czy nie, wiadomo, że często nie ma, a le co ja zrobię, Plezi tu
nie ma, żeby go zapytać o to, albo mu nawrzucać co on wyrabia,
przede mną jest wydrukowana książka, a nie rękopis, nic już z
tym się nie da zrobić miliony egzemplarzy poszło w ruch...
Polecam uważną lekturę Galla i
uważną lekturę Plezi.
A teraz, na koniec inna ciekawa rzecz.
Na stronie 69 czytamy w przypisach
uwagę o wojewodzie Sieciechu.
Plezia podaje:
„Zapis tego imienia u Galla
(Zetheus, Setheus) można by też czytać jako Sieciej (forma
skrócona od Sieciecha)”
-eus to sufiks pochodzenia łacińskiego.
Jeżeli odejmiemy tę końcówkę,
która latynizuje imię Setheus, to otrzymamy... Seth.
Seth, to angielska wersja imienia Set.
A Set – to bóg starożytnych
Egipcjan..
Po egipsku – Setech, co bardzo
podobne jest do Sieciech...
S E T ECH
SiECIECH
Dlaczego polska nauka zamiast o bogu
Egiptu mówić Sieciech, stosuje nazwę Set, a nawet Seth?
W przekładzie kroniki można pisać po polsku, a w podręczniku historii dla Polaków już nie?
Anglicy znacjonalizowali to imię, na Seth. A dlaczego nie my??
Wyobrażacie sobie, jak w czwartej
klasie szkoły podstawowej, na pierwszej lekcji historii nauczyciel
tłumaczy wam:
„tak więc Bóg Egipcjan, niejaki
Sieciech...”
Ciekawe, nie?
O tym, jak ja to widzę, napiszę innym
razem... jak już się wyjaśnią inne rzeczy.
KOLEBA
fragmenty