fragment tekstu:
>> „Świadomym” ukraińskim patriotom naocznie zademonstrowano co to takiego Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej, co potrafi ta siła i jak wielka jest niemoc wobec tego Ukrainy.
A to znaczy, że wszystkie haniebne porażki ukraińska armia rzeczywiście poniosła z rąk górników i taksówkarzy Donbasu, którzy okazali się wyjątkowo śmiałymi, utalentowanymi i pojętnymi chłopcami. Prawdziwymi Ruskimi” – opisywał.<<
Koniec amerykańskiej hegemonii?
Ostatnie dni znamionuje niebywałe przyśpieszenie w światowej polityce. Wydarzenia na jubileuszowej, 70. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ i rozpoczęte zaraz po niej naloty rosyjskiego lotnictwa w Syrii wywołały, co zrozumiałe, ożywione reakcje w rosyjskich mediach. Moskiewscy komentatorzy widzą w tym na ogół przełomowy moment, zwiastujący koniec amerykańskiej hegemonii na świecie.
Szczególnie ciekawe, ale i reprezentatywne dla tego nurtu interpretacji, opinie zaprezentował renomowany bloger-analityk ukrywający się pod pseudonimem Crimson Alter. W artykule „Putin w ONZ: było mocniej niż w Monachium” sformułował następujące wnioski z ostatnich wydarzeń na światowej arenie:„1) Jednobiegunowy świat umarł i nie podlega wskrzeszeniu.
2) Ekipa grabarzy jednobiegunowego świata została sformowana i przystępuje do pracy.
3) Państwo Islamskie ma wszelkie szanse „odejść w pokoju” wraz z jednobiegunowym światem.
4) Bitwa o UE wchodzi w nowy etap i rosyjsko-chińska ekipa ma wszelkie szanse ją wygrać.
5) Rosja w naturalny sposób staje się jednym z liderów świata muzułmańskiego, dzięki podjęciu roli koordynatora koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu”.
Crimson Alter twierdzi, że nad zmianami w takim kierunku zgodnie pracowała w Nowym Jorku nowa koalicja światowych liderów, w skład której wchodzą Władimir Putin, prezydent Chin Xi Jinping, prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew i król Jordanii Abdullach. Utrzymuje, że ich role były rozpisane na głosy. Np. Nazarbajew „zaznaczył konieczność powołania ponadnarodowej waluty rezerwowej, czyli faktycznie zaproponował, aby odesłać na emeryturę dolara. Prezydent Kazachstanu kontynuuje azjatycką tradycję: radykalne propozycje ogłasza Nazarbajew, a później znajdują one niespodziewanie poparcie w Pekinie i Moskwie”.
Rosyjski analityk zwraca m.in. uwagę na ważki fakt, iż Władimir Putin wystąpił na sesji ONZ także w obronie interesów Unii Europejskiej, atakując narzucane Europejczykom przez USA porozumienie Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP): „Putin ostro skrytykował porozumienie TTIP, dzięki któremu USA mają nadzieję „pożreć” gospodarkę Europy, analogicznie jak UE wykorzystuje porozumienia o „stowarzyszeniu” w odniesieniu do jeszcze słabszych krajów. Prezydent Rosji wyznaczył kierunek na blokowanie tego fundamentalnego dla USA porozumienia, które Amerykanie już od lat próbują zakulisowo przepchnąć, wbrew oporom europejskiego biznesu, który bardzo nie chce umierać. Putin wytrwale daje Stanom do zrozumienia, że powinny nieco ochłonąć, a Europie oferuje chińsko-rosyjski model wspólnej przestrzeni handlu i bezpieczeństwa. To bardzo poważna oferta, o daleko idących konsekwencjach. Jak już pisał Wasz pokorny sługa: „Nam potrzebny jest Berlin”.
Natomiast wystąpienie Baracka Obamy w odniesieniu do Rosji Crimson Ater ocenia jako nadspodziewanie ustępliwe. „Jeśli komuś wydawało się, że Obama wypowiedział się twardo i że „pokazał” Rosji, to wynika to wyłącznie z niezrozumienia sytuacji. Konfrontacyjny wariant wypowiedzi lidera USA powinien wyglądać tak: „Rosja to wróg demokracji, kraj agresor, odszczepieniec. Międzynarodowa społeczność nie może pozwolić temu krajowi mieszać się do sytuacji w Syrii pod pretekstem walki z terroryzmem. Rosja to zagrożenie dla świata na równi z Państwem Islamskim i wirusem Ebola, jak już kiedyś stwierdziłem. Jeśli Moskwa i jej sojusznicy spróbują przeprowadzić operację wojskową w Syrii, my i nasi sojusznicy zmuszeni będziemy podjąć bardzo zdecydowane kroki o politycznym, ekonomicznym i militarnym charakterze” – przekonuje. Twierdzi, że brak tak agresywnych tonów w wystąpieniu prezydenta USA wynika z faktu, iż reprezentuje on tę część amerykańskiej oligarchii, która trzeźwo ocenia, że „próba zachowania światowej hegemonii w obecnych warunkach zakończy się raczej utratą nie tylko hegemonii, ale w ogóle wszystkiego”.
Znany ukraiński emigracyjny publicysta Aleksandr Rogers przyjrzał się z kolei na łamach „Żurnalistskoj prawdy” wystąpieniom znacznie mniej znaczących w realiach światowej polityki postaci – prezydentów Ukrainy Petro Poroszenki i Białorusi Aleksandra Łukaszenki. Wskazał na ogromny kontrast pomiędzy nimi. Przemówienie Poroszenki uznał za miałkie i nudne, w stylu: „Rozkradliśmy wszystkie pieniądze, ale rosyjska agresja, reform nie ma, ale rosyjska agresja, my byśmy o-ho-ho, ale rosyjska agresja, dajcie pieniądze, bo rosyjska agresja, nawet ekologię pogorszyła rosyjska agresja”. Natomiast mowę „Baćki” Rogers porównał do wielkich wizji Jana Husa i Martina Luthera Kinga. „To było prawdziwe wystąpienie niezależnego Lidera, który broni swojego własnego punktu widzenia, a nie mówi to co chcą usłyszeć amerykańscy „gospodarze”. I jestem przekonany, że w zbliżających się wyborach Łukaszenkę wybiorą z ogromną przewagą nad miałkimi konkurentami. On podszturchiwał Zachód i w kwestii rezultatów agresji na Libię, i w kwestii problemu imigrantów, który powstał w wyniku wspierania islamistów w Syrii, i z powodu podwójnych standardów, i w inne jego słabe punkty. To było silne, emocjonalne, „Łukaszenko-style”.
Ukraiński pisarz z Dniepropietrowska Dmitrij Dzygowbrodskij w artykule „Droga na Ukrainę. Syryjski przełom” podsumował natomiast reakcje na ostatnie wydarzenia mediów związanych z kijowska juntą. Zauważył, że panują tam wzburzenie i strach związane zwłaszcza z interwencją Rosji w Syrii.
„Można pojąć „świadomych” Ukraińców – w końcu ujrzeli pracę lotnictwa wojskowego Federacji Rosyjskiej. W rezultacie mogli ocenić do ilu pudełek po zapałkach przyszłoby zbierać „cyborgów” i inną „prawosektorową” drobnicę, gdyby siły zbrojne Federacji rzeczywiście znalazły się w Donbasie i w pełnej mierze odpowiedziały ukraińskiej armii, Gwardii Narodowej i innym formacjom ukraińskich nazistów. „Świadomym” ukraińskim patriotom naocznie zademonstrowano co to takiego Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej, co potrafi ta siła i jak wielka jest niemoc wobec tego Ukrainy. A to znaczy, że wszystkie haniebne porażki ukraińska armia rzeczywiście poniosła z rąk górników i taksówkarzy Donbasu, którzy okazali się wyjątkowo śmiałymi, utalentowanymi i pojętnymi chłopcami. Prawdziwymi Ruskimi” – opisywał.
Dzygowbrodskij zwraca także uwagę na związek wydarzeń w Syrii z perspektywami rozwiązania konfliktu na Ukrainie. „USA faktycznie uświadomiły sobie, że nie są w stanie samodzielnie poradzić sobie z kłębowiskiem problemów, które zaistniały na Bliskim Wschodzie. Nie są w stanie bez Rosji. A to oznacza, że na czas walki z Państwem Islamskim o Ukrainie wszyscy przyjaźnie zapominają. Nie bez powodu przecież „świadomi” patrioci tak zawyli z oburzenia. Po prostu okazali się niepotrzebni światowym graczom, okazało się, że Ukraina wcale nie jest centrum świata. Uczestnicząc w likwidacji Państwa Islamskiego, Rosja równocześnie zmienia sens sytuacji na Ukrainie – dlatego, że Stanom Zjednoczonym przyjdzie porozumieć się z Moskwą i w tej kwestii, aby skutecznie i korzystnie współpracować na odcinku syryjskim. Dotyczy to również antyrosyjskich sankcji i Krymu. Dlatego, bo byłoby zbyt niezręcznie okładać sankcjami sojusznika, choćby i czasowego, w wojnie na Bliskim Wschodzie, która potrwa jeszcze niejeden rok”.
Według ukraińskiego pisarza taka sytuacja niesie ze sobą obiecujące perspektywy zarówno dla Donbasu, jak i dla Ukrainy: „W tym czasie Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe rozbudowują i szkolą armię, budują elementy państwowości, odbudowują gospodarkę i przemysł, żeby reformować lub demontować Ukrainę od wewnątrz”.
3)
Oczywiście nie brakuje i mniej optymistycznych reakcji. Na przykład znany sewastopolski analityk Colonel Cassad (Boris Rożin) uważa, że wystąpienie Obamy wcale nie niosło tak bardzo ustępliwego przesłania. „Generalnie w kwestii Ukrainy żadnych zmian nie odnotowałem, ale w sprawie Asada wygląda na to, że będzie targ, chociaż wyjściowe pozycje stron są diametralnie przeciwstawne. Dla USA jest on krwawym tyranem, dla Rosji to jedyny legalny przywódca Syrii. Będzie ciężko zbliżyć te pozycje, co może doprowadzić do powstania nie jednej, lecz dwóch koalicji przeciwko kalifatowi. Generalnie Obama wystąpił w tradycyjnym dla siebie stylu” – twierdzi.
Jacek C. Kamiński
Przypisy:
1) http://cont.ws/post/127525
2) http://jpgazeta.ru/tri-vyistupleniya-na-sammite-oo...
3) http://jpgazeta.ru/put-na-ukrainu-siriyskiy-pereval/
4) http://colonelcassad.livejournal.com/2407786.html
Koniec Europy i Syria
Aleksandr Dugin w pełni mesjanistyczno-apokaliptycznej formy. We wczorajszym (30.9) komentarzu dotyczącym rozpoczęcia przez rosyjskie lotnictwo operacji wojskowej w Syrii, zaznaczył, że martwi go obecna sytuacja polityczna w Rosji i praktyczne wycofanie się Kremla z poparcia dla Noworosji.
Myśliciel z uznaniem powitał jednak rozpoczęcie nalotów na pozycje islamistów. Zdaniem Dugina, wsparcie przez Moskwę osi szyicko-alawickiej (Iran, iraccy szyici, rząd Asada, libański Hezbollah) w pełni odzwierciedla logikę kontynentalnej geopolityki, którą powinna kierować się Rosja.
Główny ideolog euroazjatyzmu uważa, iż poważny kryzys Unii Europejskiej w związku z napływem migrantów sprawił, że Zachód w zasadzie zgubił swoje podstawowe narzędzia, za pomocą których do tej pory postrzegał świat. Postmodernistyczne społeczeństwo liberalne ulega rozkładowi w samym swoim jądrze, głównie dzięki samozatruwającej subwersji. Kultura Zachodu przekroczyła już bowiem wszelkie tabu, od obyczajowego po społeczne i religijne. W projekcie ponowoczesnym istnieje jedynie pustka, pozbawiona wszelkiej metafizyki i nie jest jej w stanie zapełnić żadna nowa idea. Co więc pozostaje czynić? Odpowiedź znajdziemy nie w Berlinie, nie w Moskwie, ani na forum 70. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, lecz na piaskach Syrii, wokół Damaszku i Latakii. Konkluzję tekstu Dugina warto przytoczyć w całości:
"Syria jest ściśle związane z islamską eschatologią. Konkretnie dotyczy to meczetu Umajjadów (największy meczet w Damaszku, jedna z najbardziej znanych świątyń muzułmańskich na świecie. W meczecie spoczywają również relikwie św. Jana Chrzciciela, powszechnie wierzy się, że głowa tego świętego proroka - przyp. ŁK). Jednej z jego wież, i jednej z jego krypt. Pod wieżą każdego dnia ściele się świeży kobierzec. Wiecie dlaczego?
Być może to dziwne, ale na naszych oczach spełnia się jeden z hadisów (w islamie opowieść przytaczająca słowa Mahometa – przyp. ŁK) o wspólnym froncie chrześcijan i muzułmanów przeciwko Dajjalowi. W centrum tego hadisu pozostaje Damaszek i Latakia. Ostatnio to bardzo ważne słowa na geopolitycznej mapie świata" (za: profilem FB a. Dugina i portalem evrasia.info).
Słowa Dugina wymagają wyjaśnień. Według tradycyjnych wierzeń muzułmańskich, na wschodnim minarecie meczetu Umajjadów pojawi się w Dniu Sądu Ostatecznego Jezus Chrystus. Stąd minaret nosi arabską nazwę "Isa" oznaczającą imię Jezusa, a codziennie rozkładany pod nim dywan jest właśnie przygotowywany na paruzję. "Dajjal", a właściwie "Masih al-Dajjal" to w islamskiej eschatologii figura osobowego zła, które pojawi się na Ziemi przy końcu czasów. Dosłownie pojęcie to oznacza "fałszywego Mesjasza", a więc można go uznać za bliskie figurze Antychrysta w chrześcijaństwie. Czyżby więc, zdaniem rosyjskiego myśliciela 30 września 2015 roku rozpoczął się nowy, decydujący eon (wiek) w historii współczesnego świata?
Łukasz Kobeszko
Nie pierwszy raz Niemcy pokazują swoją niecierpliwą naturę, w której brak jest miejsca na dalekowzroczną wizję rozwoju i ekspansji.
Obserwując ich poczynania z punktu widzenia Polaka, człowiek zaczyna zachodzić w głowę - po co tak robią, przecież znowu się na tym przewiozą.
Nie po raz pierwszy zresztą raz w historii.
Człowiek zaczyna więc podejrzewać, że to może nie sami Niemcy o tym decydują, że pewnie stoi za tym ktoś, komu nie chodzi o dobro Niemiec, tylko o przywileje jakiejś wąskiej grupy.
Do głowy wpadają od razu Żydzi, Masoni, albo chociaż amerykańscy kapitaliści.
Jednak patrząc wstecz, widzimy że tak robią zawsze.
Bismarck nie musiał toczyć wojny o dusze, której częścią był Kulturkampf, tylko spokojnie poczekać, aż mniejszości narodowe zasymilują się w ramach wielkich Niemiec. Tak się działo, wystarczyło tylko cierpliwie poczekać.
Hitler nie musiał nas atakować w 1939 roku zbrojnie, tylko ogłosić kolejną wojnę handlową, przy jednoczesnym wspieraniu ruchów narodowych mniejszości, co rozsadziłoby Polskę w bardzo krótkim czasie, bez jednego wystrzału. To zresztą postulowali niemieccy generałowie, których Hitler bezpardonowo się pozbył w tzw. Aferze Generałów.
Gdyby rząd niemiecki, zamiast pogrążać gospodarczo południe i wschód Europy, zajął się wspieraniem zrównoważonego rozwoju na Kontynencie, dziś pewnie najpopularniejszym dobrowolnym hobby w Europie byłaby nauka mowy Goethego.
Nam wydaje się to dziwne, gdyż jako Polacy patrzymy na państwo jako byt, który kiedyś przekażemy naszym dzieciom. \
Ich kultura to indywidualizm, który na pierwszym miejscu stawia własne ego, choć u Niemców jest ono rozszerzone o silne poczucie dumy narodowej, graniczącej z szowinizmem.
Deuschland, Deutschland uber alles.
Tu i teraz, a nie za tysiąc lat.
Moim zdaniem, gdyby przejęli nieco z mentalności Chińczyków, byłoby dawno po tzw. ptokach i na Europę mówiono by - Niemcy.
P.S. Ptaszek polski powinien siedzieć na szczebelku jeszcze niżej niż włoski, portugalski, hiszpański i grecki.
Pozdrawiam.
P.S. Pełna zgoda co do pozycji polskiego ptaszka - miejmy nadzieję, że po 25 października zacznie on swój marsz w górę - to od nas będzie zależało jak wysoko wyląduje :-)
Stanie się tak po odfrunięciu z tego obsranego słupka.
Miejscem dla orła nie jest palik między sępami.
Pozdrawiam.
Ja cię obserwuję zobacz co ta gadzina wypisywała a i teraz przemyca udajesz że nie wiedziałeś.