Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą demokracja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą demokracja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 czerwca 2021

Czym jest demokracja?

 

Jak dla mnie genialny wpis Andrieja W. Sawinyha - białoruskiego Deputowanego.

Sam od lat nie uważam się za demokratę i widzę wiele wad tego systemu - przede wszystkim postrzegam demokrację jako zasłonę dla niejawnych rządów służb wszelakich.


przedruk, dość dobre tłumaczenie automatyczne


Blask i ubóstwo zachodniego modelu demokracji

  • 15 czerwca 2021



W artykule „Eksportowanie demokracji naprawdę ma na celu wzmocnienie zachodniej dominacji” omówiliśmy wykorzystanie socjotechniki do utrzymania dominacji zachodniej metropolii nad Trzecim Światem. Dotknęliśmy prawdziwych celów „eksportu demokracji” – pozyskania zależnego partnera, od którego będzie można otrzymać więcej środków niż mu dawać. Ale to nie jedyny problem.

Do tego, co już zostało powiedziane, należy dodać, że metropolia zachodnia nie tylko nie stara się wzmacniać instytucji demokratycznych, ale też nie może tego robić . Problem w tym, że Zachód nie stworzył realnego i trwałego modelu demokratycznego porządku . A w najbliższych latach fakt ten będzie coraz bardziej oczywisty dzięki zjawisku, które otrzymało poetycką nazwę „cichej rewolucji elit” . Brzmi niesamowicie, ale tak jest! Spróbujmy zrozumieć również ten problem.

Szeregu systemowych sprzeczności w systemie społeczno-gospodarczym Zachodu nie da się wyeliminować


Główne „wady” zachodniego modelu demokracji są spowodowane szeregiem systemowych sprzeczności, których nie da się wyeliminować w ramach systemu społeczno-gospodarczego Zachodu.


Konflikt między prywatną naturą produkcji a społeczną naturą demokracji”

Głównym problemem lub sprzecznością  jest konflikt między prywatną naturą produkcji a społeczną naturą demokracji. W niniejszym tekście własność prywatna rozumiana jest wyłącznie (!) Prawo własności środków produkcji lub ograniczonych zasobów naturalnych , np. ziemi.

W XIX wieku amerykański filozof John Dewey argumentował, że „instytucje własności prywatnej są z natury totalitarne i wrogie prawdziwej demokracji”.

Wskazując na tę samą sprzeczność, laureat Nagrody Nobla Milton Friedman oświadczył:

„Raz stworzone społeczeństwo demokratyczne niszczy gospodarkę rynkową”. 

Ten wniosek w logice laureata Nagrody Nobla opiera się na fakcie, że ekonomia jest z natury niedemokratyczna. Władza polityczna się zmienia, a w gospodarce stale widzimy niezastąpione ośrodki wpływów . Ośrodki te są kontrolowane przez elity, które w ciągu ostatnich 200 lat zdołały chronić swoją egzystencję poprzez zapewnienie nienaruszalności świętego prawa własności prywatnej.


Wewnątrz elitarne relacje są budowane zgodnie z klanowymi zasadami hierarchii i statusu.

Warto zauważyć, że relacje wewnątrz elit również nie są budowane na zasadach demokratycznych . Opierają się na klanowych zasadach hierarchii i statusu , ścisłego podporządkowania i równowagi sił. Ten system nie wyklucza walki, ale ta walka przejawia się jako konflikty wewnątrzgatunkowe, z tą tylko różnicą, że przegrany nie rozstaje się z życiem, ale z częścią swojego stanu i wpływów.

Ta rzeczywistość w „bogatych” społeczeństwach jest ukryta za systemem liberalnej ideologii i zasad legislacji , a także pilnie strzeżona przez wymiar sprawiedliwości.

Wzorce te pojawiają się dopiero w procesie analizy stosunków międzypaństwowych między krajami zachodnimi a krajami rozwijającymi się.

Nawet John Maynard Keynes napisał, że „system liberalny często ogranicza wolność demokratycznego wyboru (krajów rozwijających się), ponieważ daje wierzycielom i inwestorom prawo do podejmowania kluczowych decyzji . Istnieje konflikt między zwykłymi wyborcami a międzynarodowymi inwestorami .” W rezultacie „działalność różnych sił globalnego rynku neguje jakąkolwiek możliwość przeprowadzenia demokratycznego eksperymentu w dawaniu obywatelom prawa do podejmowania decyzji”. Demokracja zachodnia sprowadza więc cały proces do „wyboru bez wyboru” . Zwykli obywatele mogą korzystać tylko z tych wolności, które zdobyli, lub tych, których elita nie potrzebuje.


Zachodnie rządy narzucają swoją wolę państwom rozwijającym się

Te wzorce stają się zauważalne, ponieważ wycofywanie zasobów z krajów trzeciego świata wymaga zdecydowanych działań, nie ma czasu na sentymenty. Sytuację dodatkowo upraszcza fakt, że rządy zachodnie, narzucając swoją wolę państwom rozwijającym się , nie są zobowiązane do dbania o poziom życia ludności tych krajów. Słuszność tej tezy można łatwo zilustrować danymi ONZ – od 1990 roku wielkość produkcji światowej wzrosła ponad trzykrotnie, ale udział dochodów najbiedniejszej połowy ludzkości nie uległ zmianie. Daje to wskazówkę dotyczącą zakresu napadów.


Kupowanie lojalności obywateli w zachodniej metropolii

Ale w zachodniej metropolii demokracja jest taka sama. Tylko tam klasa zamożna kieruje część środków finansowych wyprowadzonych z krajów trzeciego świata na kupno lojalności swoich obywateli kosztem wyższego standardu życia. To nie przypadek, że w opinii profesora Uniwersytetu Massachusetts Noama Chomsky'ego w zachodniej politologii dominuje opinia, że „zwykli obywatele nie powinni być zbyt aktywnie zaangażowani w życie polityczne, ponieważ prowadzi to do kryzysu zachodniego modelu demokracja".

Tu wniosek nasuwa się sam – demokratyczny system Zachodu może istnieć tylko w ściśle ograniczonych ramach, które nie są sprzeczne z interesami elity finansowej i przemysłowej. Żadne wyjście z tych ram jest niemożliwe. Taki system jest stabilny w warunkach wzrostu gospodarczego lub tak długo, jak jest ktoś, od kogo można czerpać środki.

Ale jak taka konstrukcja zachowa się podczas przedłużającego się kryzysu? Historyczne doświadczenia Wielkiego Kryzysu, kiedy w Stanach Zjednoczonych w latach 1932-1933 z głodu zmarło z głodu ponad 7 milionów ludzi bez wojny domowej i rewolucji, nie napawają optymizmem.




Nierówność instytucjonalna

Istotnym problemem systemowym  jest nierówność instytucjonalna, osadzona w logice funkcjonowania systemu reprezentacji politycznej na Zachodzie, czy mówiąc prościej, w mechanizmach działania partii politycznych .

Tak więc, zdaniem brytyjskiego profesora socjologii Colina Croucha , pod koniec XX wieku stało się oczywiste: bez względu na to, która partia była u władzy, wywierano na nią umiejętną i silną presję w konkretnym celu – prowadzenia polityki w interesy klasy zamożnej. Presja ta realizowana jest poprzez system finansowania partii i swobodę lobbingu .

Przeciętny poziom wydatków na kampanię prezydencką w Stanach Zjednoczonych od dawna sięga 1 miliarda dolarów. W UE kwota darowizn sponsorskich na działalność polityczną jest zawoalowana, ale to nie zmienia sytuacji.

Sektor przedsiębiorstw staje się również głównym uczestnikiem badań społeczno-ekonomicznych. Oznacza to, że finansowana jest tylko działalność naukowa, która bezpośrednio lub pośrednio wzmacnia władzę korporacji.

W efekcie rywalizacja sił politycznych przeradza się w starannie zaplanowany i wyreżyserowany spektakl , wyreżyserowany przez zespół profesjonalistów – wynajętych dziennikarzy, psychologów, reklamodawców, artystów. Za kurtyną tej „gry” rozwija się realna niepubliczna polityka, która polega na interakcji między wybranymi politykami a przedstawicielami elity biznesu .

W rezultacie „mamy do czynienia ze światem, w którym propagandyści działają jako eksperci i analitycy i służą politykom-amatorom”.

Stąd  wniosek  – ten tajny sojusz narusza równość polityczną obywateli, która jest podstawowym wymogiem demokracji.

Partie rządzące Zachodu działają w interesie zamożnej klasy lub elity finansowej i przemysłowej, a nie obywateli.


Ciągły wzrost nierówności majątkowych

W rezultacie objawia się  trzecia systemowa sprzeczność  – stały wzrost nierówności majątkowych. .

Na przykład francuski ekonomista Thomas Piketty w swojej książce „Kapitał w XXI wieku” przekonująco dowiódł, że w Europie i Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich 40 lat nasilała się tendencja do pogłębiania nierówności. W rezultacie do tej pory w UE górne 10% społeczeństwa zawłaszcza 37% bogactwa narodowego. Wzrost nierówności jest szczególnie widoczny w Stanach Zjednoczonych, gdzie 1% populacji posiada 40% bogactwa narodowego, podczas gdy w 1980 r. liczba ta nie przekroczyła 22% .

Wielu prominentnych ekonomistów, a nawet przedstawicieli zachodnich kręgów politycznych, jak były prezydent USA Barack Obama, dyrektor zarządzająca MFW Christine Lagarde, mówi wprost o niebezpieczeństwie tej sytuacji. Ale w zachodnim systemie opartym na wartościach neoliberalnych nie da się zmienić sytuacji.

Wniosek  – demokratyczny system Zachodu jest niestabilny. W warunkach kryzysu systemowego procesy degradacji społecznej będą tylko przyspieszać, odsłaniając do granic pozory charakter demokratycznych konstrukcji społecznych Zachodu.


Demokracja dla elity

Ten tok rozumowania rodzi pytania. A pierwsze pytanie, które warto zadać, brzmi: w  jaki sposób Zachód zdołał rozwinąć swoje demokratyczne tradycje?

Najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest branie przykładu z Wielkiej Brytanii, która jest uważana za kolebkę nowoczesnego modelu zachodniej demokracji.

Według wielu historyków proces demokratycznych przemian rozpoczął się w Wielkiej Brytanii pod koniec XIII wieku wraz z uchwaleniem Magna Carta i powołaniem angielskiego parlamentu. Ale! I to jest pierwszy interesujący fakt. Nie zrobiono tego w interesie zwykłych Brytyjczyków, ale wyłącznie w interesie szlachty , która po prostu chciała ograniczyć arbitralność króla. W wyniku wojny król poszedł na ustępstwa pod karą śmierci. Zwykli ludzie w tej walce byli w najlepszym wypadku wykorzystywani jako mięso armatnie. Następnie model „demokracji dla elity” był powielany w różnych wersjach w różnych krajach przez ponad 600 lat.

To  pierwsza istotna cecha  procesu demokratyzacji Zachodu (nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także w innych krajach zachodnich) – wszystkich sukcesów zapewniała bardzo twarda konfrontacja różnych grup elitarnych lub desperacka, często krwawa walka uciskanych stanów o ich prawa. Elity rządzące zawsze szły na demokratyzację instytucji politycznych tylko ze względu na groźbę powstania lub rewolucji .

Earl Gray , premier Wielkiej Brytanii w 1831 r., najszczerzej wypowiadał się o tej sytuacji : „Nikt nie sprzeciwia się corocznym spotkaniom parlamentu bardziej niż ja. Ale zasadą mojej reformy jest zapobieganie rewolucji… reformowanie po to, aby zachować, a nie obalić”.

Warto zwrócić uwagę na  drugą ważną cechę  zachodniego procesu demokratyzacji – elita finansowo-przemysłowa jest zmuszona do tworzenia instytucji demokratycznych i tylko po to, by zapobiec rewolucji. W ten sposób klasa zamożna uczy się grać na parze napięć społecznych. Jednocześnie kręgi rządzące zachowują władzę i dominującą pozycję! Innymi słowy, pion nierówności utrzymał się i został ponownie odtworzony.

Nieoczekiwanym przykładem takiej taktyki jest przyjęcie Konstytucji Stanów Zjednoczonych. W historii ten krok jest uroczyście przedstawiany jako wielka idea ojców założycieli. Jednak autorytatywni badacze amerykańscy uważają, że „ Konstytucja Stanów Zjednoczonych była dokumentem arystokratycznym, zaprojektowanym w celu ograniczenia tendencji demokratycznych tamtego okresu ” (G. Wood, 1969) lub „tekst Konstytucji został napisany przez bogatych właścicieli nieruchomości, którzy troszczyli się o zachowanie wartość ich własności w obliczu radykalnych elementów demokratycznych” (I. Bird, 1913).

Poza tym historia zna też wiele przykładów, kiedy klasa rządząca, zdając sobie sprawę z potrzeby ustępstw, skutecznie ograniczyła sprawę do swojego wyglądu . To od tej drugiej cechy zaczyna się praktyka manipulowania opinią publiczną poprzez aktywny rozwój instrumentów „miękkiej siły”, czyli technologii kognitywnych .

W ten sposób kręgi rządzące Zachodu zachowały swoją dominację majątkową, choć zmuszone zostały do ​​rezygnacji z szeregu przywilejów władzy.

Ponad 600 lat walki zwykłych Europejczyków o swoje prawa do połowy XX wieku zdołało zrodzić tylko demokrację opartą na majątkach, opartą na kwalifikacjach majątkowych ! Głosować można było jedynie poprzez potwierdzenie obecności określonej własności lub sumy pieniędzy, w wyniku czego głosować mogli tylko bogaci mężczyźni . Ponadto istniały inne ograniczenia. Powszechne prawo do głosowania dla kobiet zostało przyznane we Francji i Włoszech dopiero po 1945 r., w Belgii po 1948 r., a w Szwajcarii po 1971 r.


Szybki rozwój tradycji demokratycznych do walki z ZSRR

I to prowadzi nas do drugiego bardzo ważnego pytania –  dlaczego w drugiej połowie XX wieku obserwowaliśmy szybki rozwój tradycji demokratycznych?

Powodem była walka ze Związkiem Radzieckim jako egzystencjalnym zagrożeniem dla interesów i własności klasy zamożnej w krajach zachodnich . Jeśli do 1945 roku ZSRR, spętany problemami wojny domowej i industrializacji, nie był postrzegany jako śmiertelne zagrożenie dla elity zachodniej, to zwycięstwo w II wojnie światowej radykalnie zmieniło to nastawienie.

W rezultacie pod wpływem ZSRR kapitalizm zmuszony był odejść od swojej logiki rozwoju i uspołecznić . Walka z innym systemem społecznym stała się dla Zachodu zadaniem nie tylko porządku zewnętrznego, ale i wewnętrznego.

George Kennan , amerykański dyplomata, politolog, historyk, założyciel Instytutu Kennana, który zyskał sławę jako architekt zimnej wojny, ideologiczny ojciec polityki powstrzymywania i doktryny Trumana, w październiku 1947 roku bez ogródek stwierdził: „Nie jesteśmy zagrożone militarną potęgą Rosjan, ale ich władzą polityczną . ”

W tym samym duchu prezydent Eisenhower wielokrotnie wyrażał przekonanie, że „ Rosjanie nie planują militarnego podboju Europy Zachodniej i że główną rolą NATO jest wzbudzanie zaufania w jej ludności , co uczyni ją politycznie silniejszą w obliczu inwazji komunistów. "

W rezultacie zawarto umowę społeczną na poziomie elit finansowo-przemysłowych – w zamian za przetrwanie systemu kapitalistycznego i zapobieżenie masowym powstaniom politycznym elity finansowo-przemysłowe zgodziły się ograniczyć swoją władzę i zaczęły kanalizować znaczna część ich zysków na rozwój społeczny . Niemal wszystkie ustępstwa na rzecz ludu pracującego zostały uczynione dla osłabienia atrakcyjności ZSRR.

Konkluzja:  ekspansja procedur demokratycznych w krajach zbiorowego Zachodu stała się możliwa tylko ze strachu przed kręgami finansowymi i przemysłowymi idei socjalistycznych. Zasada zadziałała – „lepiej oddać część, niż stracić wszystko”.

Ale po 1991 roku i upadku systemu sowieckiego wszystko się zmieniło. Rozpoczął się nowy etap, kiedy demokracja nie jest już potrzebna do zapewnienia dobrobytu elitom!

Ale o tym w następnym artykule...



SAVINYH
Andriej Władimirowicz

Deputowany do Zgromadzenia Narodowego
Republiki Białoruś




https://savinykh.by/?p=6549&fbclid=IwAR1cBPaY2HU30j0EdJTYZ_wevW9eGFSkio7LvQSgRqpdxCUFYw6oEqOgS40






środa, 19 maja 2021

Problem rozwoju demokracji

 

Równie ciekawy tekst o demokracji.


przedruk - tłumaczenie przeglądarki

13 MAJA 2021


Andrey Savinykh

Problem rozwoju demokracji

Obecnie wiele sił społecznych uważa rozwój demokracji za centralną kwestię rozwoju społecznego. Jednocześnie w wielu krajach zakorzenienie i zachowanie tradycji demokratycznych jest bardzo sprzeczne. Bardzo często praktyki demokratyczne są osłabiane lub naśladowane. Często są manipulowani na swoją korzyść. Dlaczego to się dzieje? Jaki jest problem? Mówi o tym Andrey Savinykh, przewodniczący Stałej Komisji Spraw Międzynarodowych Izby Reprezentantów.

Aby zrozumieć te kwestie, lepiej zacząć od analizy procesu, który prowadzi do powstania tradycji i instytucji zapewniających szeroki udział obywateli w rządzeniu krajem i organizowaniu życia społecznego.

Zrozumienie, w jaki sposób budowane są tradycje demokratyczne, ma fundamentalne znaczenie. W przeciwnym razie, a takie przykłady widzimy w innych krajach, błędy (czasem chęć przyspieszenia) w organizacji tego procesu prowadzą do przeciwnych rezultatów. W ten sposób zamiast demokracji mamy chaos, niepokoje, przemoc i jako jedyne akceptowalne wyjście ograniczenie wolności obywateli w celu zaprowadzenia porządku.

W logice i matematyce istnieją pojęcia - warunek konieczny i warunek dostateczny. Pojęcia te dotyczą oceny prawdziwości wypowiedzi. Na przykład warunek konieczny nazywany jest warunkiem, bez którego rozwiązanie nie może być prawdziwe. Wystarczający jest warunek, pod którym stwierdzenie jest jednoznacznie prawdziwe.

Analizując rozwój demokratyczny, można zidentyfikować kilka niezbędnych warunków, bez których z dużym prawdopodobieństwem nic nie zadziała. I wygląda na to, że nie ma lub nie znaleziono jeszcze jednego warunku wystarczającego.

Można zatem stwierdzić, że o poziomie rozwoju demokracji decyduje dynamiczny (stale zmieniający się) stosunek określonej liczby warunków koniecznych, z których żaden nie jest wystarczający.

Zestaw kluczowych terminów może się różnić w zależności od kraju ze względu na różnice w mentalności i doświadczeniach historycznych. Omówmy najważniejsze z nich:

Warunek 1. Nie należy mylić demokracji przedstawicielskiej i bezpośredniej.

Demokracja bezpośrednia oznacza podejmowanie decyzji przez wszystkich obywateli podczas zgromadzenia ludowego, forum lub jakiejkolwiek innej formy bezpośredniej interakcji. Modele socjologiczne pokazują, że demokracja bezpośrednia może działać przy następujących parametrach: w małych grupach (do 100 osób), jednorodnych pod względem zainteresowań i poziomu zrozumienia omawianych problemów.

Ponadto nawet w tych przypadkach decyzja podjęta większością głosów musi być podjęta przez wszystkich członków grupy, niezależnie od ich początkowego stanowiska. Wszystkie te cechy znacznie komplikują proces podejmowania i wdrażania decyzji. Jeśli choć jeden parametr zostanie naruszony, forma ta prowadzi do chaosu i destabilizacji. Ciekawe, że w politologii zachodniej wymóg bezpośredniego udziału obywateli w podejmowaniu decyzji na szczeblu krajowym jest interpretowany jako przejaw kryzysu demokracji. Dlatego ten formularz prawie nigdy nie jest nigdzie używany.

Demokracja przedstawicielska jest najbardziej rozpowszechniona na całym świecie. Demokracja przedstawicielska zakłada, że ​​obywatele na podstawie racjonalnego wyboru raz na pięć lat wybierają ludzi, którzy będą nimi rządzić. Delegują prawo do zarządzania tymi osobami, ale nie podejmują decyzji zarządczych samodzielnie. W praktyce jest to jedyny możliwy system zarządzania dla dużych stowarzyszeń obywateli, takich jak kraje, a nawet poszczególne powiaty czy osiedla. To nie przypadek, że ten model demokracji przedstawicielskiej stał się najbardziej rozpowszechniony na całym świecie.

Okazuje się, że gdy stajemy przed postulatem stosowania metod demokracji bezpośredniej podczas ulicznych protestów, to w rzeczywistości mamy do czynienia z próbą przejęcia inicjatywy przez niewielką grupę społeczną, która chce nadać swoim działaniom pozory legitymizacji. w ten sposób. Ale w rzeczywistości, powtarzam, te działania są manipulacją procedurami demokratycznymi lub narzędziem do przejęcia władzy w scenariuszach kolorowych rewolucji.

To bardzo ważna okoliczność. Należy pamiętać, że wszędzie tam, gdzie pewne siły polityczne próbują narzucić metody demokracji bezpośredniej, dochodzi do manipulacji. I, jak pokazuje praktyka kolorowych rewolucji, po politycznej dezorientacji społeczeństwa następuje gwałtowne przejęcie władzy i redystrybucja własności w interesie małej zorganizowanej grupy - oligarchów lub kompradorów. Innymi słowy, pod pozorem demokracji bezpośredniej z reguły przejmują władzę i niszczą demokratyczne tradycje.

Warunek 2. Społeczeństwo jest demokratyczne w takim zakresie, w jakim wszyscy obywatele mogą w sposób znaczący i rozsądny podejmować decyzje dotyczące wyboru swoich przedstawicieli, którym zostanie powierzone zarządzanie i rozwój porządku społecznego.

Najlepiej byłoby to zrobić na podstawie racjonalnej analizy programów i wypowiedzi polityków ubiegających się o stanowiska kierownicze. Jednocześnie wyborcy powinni mieć taki poziom wiedzy i doświadczenia, który pozwoli im wybrać osoby dobrze zorientowane w prawach rozwoju społecznego, świadome wymagań długofalowego rozwoju, uwzględniające interesy przyszłych pokoleń, a także mają dobre umiejętności zarządcze i organizacyjne. Takiego wyboru mogą dokonać tylko dobrze wyszkoleni wyborcy i tylko na podstawie spokojnego, racjonalnego podejścia.

Jeśli brakuje takiego zrozumienia, jeśli wyborcom narzuca się wybór emocjonalny lub intuicyjny, społeczeństwo wpada w pułapkę populizmu. Dostępne zasoby są pożerane lub wykorzystywane w sposób nieoptymalny, narastają nierównowagi społeczne, co nieuchronnie prowadzi do kryzysu i utraty kontroli nad procesami społecznymi.

Warunek 3. Polityki, które twierdzą, że pełnią funkcje kierownicze, muszą być znane i przewidywalne. Muszą wyrażać interesy narodowe i być odpowiedzialni za swoje obietnice wyborcze.

W przeciwnym razie społeczeństwo może znaleźć się w kilku pułapkach naraz. Po pierwsze, znajduje się w pułapce przejęcia kontroli przez kompradorskie grupy polityczne, które czerpią korzyści ze służenia interesom zewnętrznych „graczy” ze szkodą dla interesów kraju. Po drugie, uwięziony jest w degradacji systemu zarządzania, kiedy interesy określonych grup społecznych zyskują przewagę w wyniku bezpośredniego oszustwa, fałszerstwa lub manipulacji. Z reguły na realizację takiego oszustwa przychodzi zbyt późno, kiedy niszczycielska spirala już została uruchomiona, nie można już jej zatrzymać. A potem każdy nowy rząd okazuje się gorszy od poprzedniego. W obu przypadkach jest to scenariusz katastrofy narodowej.

Warunek 4. Demokracja nie neguje potrzeby wzmocnienia instytucji podporządkowania i przymusu.

Demokracja jest bardzo często mylona z dobrym rządzeniem. Praktyczne wyrównanie tych terminów jest czasami celowe.

Każda suwerenna władza jest zobowiązana do ustalania reguł, a także do żądania ich przestrzegania, narzucając normy zachowania. Na przykładzie szeregu krajów widzimy, że jeśli rząd straci tę zdolność, to reguły zaczną ustalać albo małe, zorganizowane grupy, najczęściej struktury oligarchiczne, albo w najgorszym przypadku gracze zewnętrzni.

W krajach, w których suwerenna władza jest w stanie zapewnić rozwój reguł i doprowadzić do ich wdrożenia, rządzi się krajem, państwem i społeczeństwem. Tam, gdzie władze robią to tak rozsądnie i skutecznie, jak to tylko możliwe, pojawia się dobre zarządzanie.

Musisz tylko zdawać sobie sprawę z ważnej psychologicznej roli demokracji. Demokracja to mechanizm, który sprawia, że ​​podporządkowanie obywateli jest akceptowalne i warunkowo dobrowolne poprzez procedurę wyboru osób, które będą rządzić i wymagać od wszystkich obywateli przestrzegania zasad i norm.

Ale! Sama demokracja nie rodzi dobrych rządów. Tam, gdzie istnieje zarządzanie, demokracja jest ważnym uzupełnieniem, które ułatwia uwzględnienie potrzeb obywateli i różnych grup społecznych oraz uczynienie działań rządu bardziej przejrzystymi.

Ale tam, gdzie brak zarządzania lub jest poniżej akceptowalnego progu, wszelkie procedury demokratyczne wzmagają chaos i zniszczenie.

To nie przypadek, że jeden z założycieli ekonomii instytucjonalnej i laureat Nagrody Nobla Douglas North powiedział kiedyś: „Będziesz miał szczęście w życiu, jeśli będziesz żył w kontrolowanym społeczeństwie”.

Warunek 5. Ważna jest zdolność wewnętrznych grup społecznych, zjednoczonych na podstawie wspólnych interesów - społecznych lub ekonomicznych, do wzajemnego negocjowania i zawierania kompromisów.

Obiektywnie w każdym kraju powstają różne grupy społeczne, które łączy jeden zawód, wspólna funkcja lub sposób zarabiania pieniędzy. Takie grupy mogą nawet nie mieć pionowej struktury organizacyjnej. Sposób organizacji takich grup jest heterarchiczny. Jest to system stabilnych połączeń sieciowych, w ramach którego kształtują się dynamiczne hierarchie poszczególnych grup. Ale wszystkie stowarzyszenia w sieci mają wspólne interesy i, nawet się nie zgadzając, działają w interesie siebie nawzajem.

Pojawiają się tu bardzo ciekawe wzory. Szerokie masy obywatelskie opowiadają się za demokracją w nadziei na poprawę ich sytuacji ekonomicznej. Słusznie wierzą, że w ramach demokratycznego wyboru będą mogli wybrać polityków, którzy zapewnią sprawiedliwość społeczną i będą w stanie zbudować państwo opiekuńcze.

Ale po drodze napotykamy jeszcze jeden wzór. Już w 1951 roku amerykański badacz, a następnie laureat Nagrody Nobla Kenneth Arrow (Arrow) matematycznie uzasadnił niemożność połączenia indywidualnych preferencji dla trzech lub więcej alternatyw, które spełniałyby pewne uczciwe warunki i zawsze dawałyby logicznie spójny wynik.

Krótko mówiąc: w zarządzaniu społeczeństwem nie sposób znaleźć rozwiązania, które zadowoli każdego. Każda decyzja polityczna generuje zwycięzców i przegranych na poziomie grup społecznych. W takich warunkach, jeśli grupy nie wiedzą, jak negocjować, a do tego musi istnieć kultura kompromisu i kompensacji w społeczeństwie, kraj wpada w konflikty społeczne i zaczyna się degradować.

Pierwszą ofiarą takich konfliktów społecznych są procedury demokratyczne.

Musimy zrozumieć, że żyjemy i będziemy żyć w niedoskonałym świecie i niedoskonałym porządku społecznym. Zawsze będą czynniki, które nas sprzyjają i zawsze będą czynniki, które nas utrudniają. To sprzeczność dialektyczna, która jest motorem postępu.

Warunek 6. Struktura społeczeństwa i gospodarki ma bezpośredni wpływ na poziom rozwoju demokratycznego.

Historia pokazuje, że w społeczeństwie, w którym aktywne grupy społeczne inwestują swoje zasoby w ziemię, nieruchomości, możliwości czerpania renty naturalnej i społecznej, umacniają się tendencje autorytarne. (Nawiasem mówiąc, jest to wyjaśnienie, dlaczego przytłaczająca liczba rewolucji miała miejsce w krajach agrarnych).

W większości krajów, na czele których stoją elity przemysłowe, procesy demokratyzacji rozwijają się szybciej.

Na tym tle wyraźnie widać związek między rolą kapitału ludzkiego w gospodarce a poziomem rozwoju demokracji. Wraz z przejściem do wyższych etapów technologicznych - do czwartej usługi przemysłowej, następnie piątej usługi, aw najbliższej przyszłości szóstej cyfryzacji - rola kapitału ludzkiego gwałtownie rośnie. Struktura gospodarki zmienia się z zależnej od zasobów na innowacyjną. W rezultacie nieuchronnie rozwijają się tradycje demokratyczne.

Warunek 7. Demokratyczne procedury rozwijają się łatwiej w bogatszym i bogatszym społeczeństwie.

Innymi słowy, oprócz poziomu edukacji, poziom rozwoju demokracji jest również powiązany z poziomem dobrobytu. Związek między tymi zjawiskami jest oczywisty - wyższy poziom dobrostanu zmniejsza nasilenie sprzeczności społecznych i ułatwia uzgodnienie „reguł gry”. Zwiększa także koszty rewolucji dla wszystkich zorganizowanych grup społecznych i zwiększa ich skłonność do kompromisu.

W tej pracy zwróciłem uwagę tylko na siedem warunków, pozostawiając wiele innych okoliczności poza nawiasami. Bez wątpienia skrupulatni badacze mogą łatwo zwiększyć tę liczbę.

Ale mam szczerą nadzieję, że nawet ten krótki przegląd pozwala nam realistycznie spojrzeć na prawdziwą treść demokracji, a mianowicie: czym jest demokracja, co może dać, a czego nie może, jak i na jakich warunkach działa?


Andrey Savinykh

Przewodniczący Stałej Komisji Spraw Międzynarodowych Izby Reprezentantów

Republiki Białorusi



https://www.belta.by/comments/view/problema-razvitija-demokratii-7774/






sobota, 15 maja 2021

„Nasz naród jest w wielkim niebezpieczeństwie."

 

Po Francuzach - Amerykanie


„Nasz naród jest w wielkim niebezpieczeństwie. Toczymy walkę o przetrwanie Republiki Konstytucyjnej, jak nigdy dotąd od naszego powstania w 1776 roku ”

- napisała grupa 124 emerytowanych generałów i admirałów.


„Nie można ignorować stanu psychicznego i fizycznego Naczelnego Wodza. Musi być w stanie szybko podejmować trafne decyzje dotyczące bezpieczeństwa narodowego, dotyczące życia i zdrowia, w dowolnym miejscu, w dzień i w nocy ”- piszą w nawiązaniu do prezydenta Bidena

„Niedawne zapytania przywódców Demokratów dotyczące procedur związanych z kodeksem nuklearnym wysyłają niebezpieczny sygnał bezpieczeństwa narodowego do przeciwników uzbrojonych w broń jądrową, wywołując pytanie, kto tu rządzi. Zawsze musimy mieć niekwestionowany łańcuch dowodzenia”.

Grupa Flag Officers 4 America nazywa siebie „emerytowanymi przywódcami wojskowymi, którzy zobowiązali się wspierać i bronić Konstytucji Stanów Zjednoczonych przed wszystkimi wrogami, zagranicznymi i krajowymi”.


-------------


i fragment z rosyjskiej strony - słabe tłumaczenie przeglądarki

[...]

To zdanie jest dwojakie, jeśli nie nawet potrójne. Pierwsza i oczywista: dziadek Bidena jest tak szczerze nieadekwatny, że staje się pośmiewiskiem nawet dla tych w Ameryce, którzy niedawno na coś liczyli. 

Powiedzmy, jak to było kiedyś: 

prezydent światowej potęgi atomowej zgubił maseczkę. Prezydent światowej potęgi atomowej szukał jej wszędzie, we wszystkich gazetach i teczkach, wezwał swoją żonę i otaczających go ludzi o pomoc. W rezultacie maska ​​została znaleziona w kieszeni prezydenta światowej potęgi atomowej.

I wszystko to publicznie.


Czyli oni, generałowie, są po prostu nieśmiali?

Nie. Albo nie tylko.

Drugie znaczenie przytoczonych wersetów wywodzi się z naprawdę potencjalnie niebezpiecznej sytuacji, gdy demokratyczna administracja, która wygrała wybory, ale nie uzyskała jeszcze legalnie władzy (a raczej ktoś za nią, skoro administracja jeszcze nie powstała), pospieszyła z wnioskiem o procedury kodów jądrowych. 

Pod obecnym Naczelnym Wodzem! (Trumpem - MS)

Który do dnia inauguracji nowego szefa Białego Domu nadal był u władzy.


Stąd pytanie: kto był wtedy chętny do kodów nuklearnych? 

A kto ma je dzisiaj w swoich rękach, jeśli obecny Naczelny Wódz jest bardzo nieadekwatny i nie pamięta ani siebie, ani tego, że jest prezydentem?


A trzecie znaczenie jest głębsze, ale też straszniejsze: 

kto w rzeczywistości rządzi stanem zwanym Stanami Zjednoczonymi Ameryki?

Komu podporządkowany jest system państwowy?


I!

Jeśli nie jest to jasne dla INNYCH potęg jądrowych - to czego się po nich spodziewać ?!


Generałowie nie mają odpowiedzi na to pytanie. Ale mają dwa stwierdzenia, które prawdopodobnie wskazują na najważniejsze w ich liście.

Nasz naród jest w głębokim niebezpieczeństwie. Bardziej niż kiedykolwiek od momentu powstania w 1776 r. Walczymy o przetrwanie jako republika konstytucyjna.
Bardziej niż kiedykolwiek walczyliśmy o przetrwanie jako republika konstytucyjna od czasu naszego powstania w 1776 roku. Bez uczciwych i uczciwych wyborów, które trafnie odzwierciedlałyby wolę obywateli, możemy pożegnać się z naszą republiką konstytucyjną.

A więc: Stany Zjednoczone, zdaniem emerytowanych generałów amerykańskich, są dziś na etapie przetrwania. Przetrwanie w Twoim historycznym organizmie państwowym. Wybory czy nie, uczciwe czy nie, nie ma znaczenia - ważne, żeby nadeszła chwila pożegnania z państwem amerykańskim.

Jeśli oczywiście nie zaczniesz go ratować.

Ale czy można to uratować?

Czy też należałoby postawić szerzej: czy ratuje go wojsko?






Całość tutaj:


https://kresy.pl/wydarzenia/120-amerykanskich-emerytowanych-oficerow-sprzeciwia-sie-lewicowej-polityce-w-usa/

https://tsargrad.tv/articles/v-ssha-vojsko-vzbuntovalos-govorjat-prezident-nenastojashhij_354652

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/05/przetrwanie-naszego-kraju-jest-zagrozone.html





czwartek, 24 listopada 2016

Upadek demokracji - upadek fasady...


Czyli jak zachód ma swoje media, to się nazywa telewizja, a jak Rosja ma takie same media - to to się nazywa propaganda. Krótko mówiąc - demokracja upada na naszych oczach, a właściwie - tylko jej fasada, bo demokracja tak naprawdę nigdy nie istniała. Teraz to widać wyraźnie, kiedy elity polityczne Europy negują demokratyczny wybór Amerykanów. Te elity najwyraźniej uważają, że ludzie mają prawo do swobodnego wyboru, póki wybierają ich do władzy, a kiedy ich nie wybierają, albo zanosi się na to, że ich nie wybiorą - wtedy nagle "demokracja nie działa", albo coś w tym guście. Maska opadła. System wyzysku odsłania swe lico.



Rosja krytykuje rezolucję PE. „To przestępstwo informacyjne”

 

 


Rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa skrytykowała przyjętą w środę w Parlamencie Europejskim rezolucję wyrażającą zaniepokojenie wymierzoną w UE propagandą ze strony Rosji. Nazwała ją „przestępstwem informacyjnym”.


Opodatkuj się!
W wrześniu otrzymaliśmy od Was 2 097,00 zł. Serdecznie dziękujemy za wsparcie!.
Parlament Europejski przyjął w środę rezolucję autorstwa europosłanki PiS Anny Fotygi. Jak informowaliśmy, podkreślono w niej zagrożenie ze strony nasilającej się rosyjskiej propagandy i wezwano KE oraz unijne rządy do skuteczniejszej walki z nią. Stwierdzono też, że Rosja finansuje i wspiera „siły antyeuropejskie w UE”, w szczególności „partie skrajnie prawicowe i ruchy populistyczne”, które negują „podstawowe wartości liberalnych demokracji”.
Rezolucja odnosi się również do działań koniecznych w celu przeciwstawieniu się propagandzie ze strony dżihadystów z ISIS, szczególnie w zakresie rekrutacji młodych ludzi. Europosłowie uznali za niezbędne m.in. „wzmocnienie pozycji i większą widoczność głównych muzułmańskich uczonych wiarygodnych w obalaniu propagandy” ISIS.
Przyjęcie dokumentu ostro skrytykowała Rosja. Rzecznika rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa w wywiadzie telewizyjnym określiła takie działania mianem przestępstwa:
- To jest przestępstwo, jeśli wobec realnej groźby terroryzmu, fundamentalizmu, pożywki w postaci nacjonalizmu i ksenofobii, spojrzenie społeczności międzynarodowej odwracane jest w inną stronę.
Zacharowa dodała, ze jej zdaniem „ten papierek jest dowodem tego przestępstwa informacyjnego”. Zaprzeczył również, jakoby zagraniczni dziennikarze byli w Rosji dyskryminowani. Jak zaznacza PAP, w rzeczywistości rezolucja potępia represje wobec niezależnych mediów i dziennikarzy.
Odnosząc się do ewentualnej reakcji Rosji Zacharowa zapowiedziała, że Moskwa będzie „działać symetrycznie” i odpowiadać „jeśli będą ruszać naszych (dziennikarzy)”.

Wcześniej o sprawę rezolucji pytano też prezydenta Rosji Władimira Putina. Stwierdził, że jeśli PE podjął taką decyzję, to „mówi to o tym, iż obserwujemy w społeczeństwie zachodnim całkowicie oczywistą degradację – w politycznym sensie tego słowa – wyobrażeń o demokracji”. Dodał, że liczy na to, że „zwycięży zdrowy rozsądek” i że nie dojdzie do „realnych ograniczeń”.
Za przyjęciem rezolucji było 304 eurodeputowanych, 179 było przeciwko, a 208 wstrzymało się od głosu.
W raporcie podkreślono, że Unia Europejska musi poważnie zająć się komunikacją strategiczną, by „skuteczniej przeciwdziałać wrogiej propagandzie z Rosji”. Napisano w dokumencie, że Kreml wykorzystuje instytuty badawcze, wielojęzyczne stacje telewizyjne, „pseudoagencje informacyjne” i media społecznościowe w celu „ zakwestionowania wartości demokratycznych, wprowadzenia rozłamu w Europie, uzyskania krajowego poparcia i stworzenia wizerunku niewydolnych państw we wschodnim sąsiedztwie UE”.
Europosłanka Fotyga zaproponowała zwiększenie finansowania specjalnej, kilkunastoosobowej grupy powołanej przez Komisję Europejską. Ma ona za zadanie zwalczanie rosyjskiej propagandy.



http://www.kresy.pl/wydarzenia,europa-zachodnia?zobacz%2Frosja-krytykuje-rezolucje-pe-to-przestepstwo-informacyjne

 

niedziela, 11 września 2016

Chrześcijaństwo Mieszka - dlaczego?


Negatywne skutki chrztu Polski


Czy decyzja Mieszka I o przyjęciu chrześcijaństwa miała wyłącznie pozytywne dla niego samego i polskiego państwa następstwa? Zarówno naukowa jak i pozanaukowa dyskusja skupia się na skutkach pozytywnych (szczególnie przy okazji obchodzonej rocznicy). Te negatywne są zwykle marginalizowane albo pomijane. Tymczasem można odnotować przynajmniej kilka konkretnych i jednoznacznie niekorzystnych tendencji a naukowa rzetelność wymaga, by były rozpatrywane na równi z korzyściami.

Konwersja przede wszystkim wyraźnie osłabiała wewnętrznie młode państwo. Podkopanie władzy księcia w pogańskim społeczeństwie, wymykanie się z jego rąk części prerogatyw, nowa linia konfliktów były nie do uniknięcia i musiały w tym czasie być dotkliwie odczuwane. Do tego należy dołożyć rosnące obciążenia fiskalne. Jeśli zapoczątkowanie chrystianizacji przez Mieszka I było napoczęciem beczki miodu, to znalazła się w niej niejedna łyżka dziegciu.
Efekty przejścia na łono Kościoła są słabo widoczne w czasach Mieszka I. Wybudowane obiekty sakralne, pojedyncze i skromne rozmiarami, nie mogły służyć nikomu więcej niż samemu księciu i jego najbliższemu otoczeniu. Brak pochówków w obrządku chrześcijańskim zdaje się świadczyć o nikłym przenikaniu nowej wiary do społeczeństwa. Sytuacja wygląda więc tak, jakby Mieszko raczej starał się ograniczać niż eskalować zakres konwersji. Podejście co najmniej dziwne biorąc pod uwagę podtrzymywane dzisiaj szeroko przekonanie o niebagatelnych korzyściach, jakie miała mu przynosić.


Osłabienie władzy wewnętrznej
Może więc paleta zalet jest przynajmniej częściowo jedynie ułudą? Problem taki dotyczy z pewnością umocowania władzy księcia w społeczeństwie. Mediewiści rozpisują się o teologii chrześcijańskiej, zgodnie z którą władza pochodzi od Boga. Książę miał więc dzięki nawróceniu zyskiwać sakralne umocowanie, jakiego nie dawało mu pogaństwo.
Jednakże mediewiści owi powinni wyjaśnić, na jakiej to podstawie budują swoje wyobrażenie o religijnych fundamentach władzy książęcej wśród pogańskich „Polan”. Zachowane źródła nie podają na ten temat szczegółów a jeśli zastosować kryterium porównawcze to w społeczeństwach pogańskich widoczne są elementy sakralizacji władcy a nawet jego ubóstwienia. Jeśli poganie traktowali księcia lub króla jako boga (ofertę uznania za boga złożył Henrykowi Lwu książę obodrzycki Niklot; takąż propozycję złożyli Pomorzanie św. Wojciechowi; według Vita Anskarii ubóstwionym mógł być król Szwecji Eryk) to trudno przyjmować, by chrześcijaństwo konkurowało w tym względzie lepszą ofertą.
Jeszcze poważniejszym problemem z zastosowaniem teologicznych zalet jest ich oparcie w społeczeństwie chrześcijańskim. Jeśli poddani Mieszka nie byli chrześcijanami to nie mógł liczyć na znalezienie wśród nich zrozumienia. Proces nawracania ludności skazany był na długotrwałe rozłożenie w czasie, szczególnie jeśli wymagało się od niej nie tylko biernego poddania się polaniu wodą, ale również orientacji w teologicznych niuansach. Trwało to znacznie dłużej niż życie Mieszka, z tego punktu widzenia nie miało więc dla niego samego żadnych zalet.
Tutaj dotykamy pierwszego znaczącego kłopotu, z którym władca musiał się borykać. Zmieniając religię, a w szczególności na wrogą wobec tradycyjnych kultów, alienował się od reszty społeczeństwa. Nie mógł liczyć na zrozumienie i akceptację. Sytuacji tej nie mogło poprawić zastosowanie siły, a przynajmniej nie bez kosztów ubocznych. Najpierw Mieszko musiał przekonać swoją drużynę i warstwę możnych, co raczej nie przebiegało łatwo i szybko (kniaź ruski Światosław nie chciał przyjąć chrześcijaństwa bojąc się ośmieszenia w oczach drużyny).


Zagrożenia dla suwerenności
Zrozumienie i wsparcie mógł książę uzyskać w zagranicznych ostojach chrześcijaństwa – w Cesarstwie i u papiestwa. Odtąd jednak pewne sprawy wymykały się z rąk panującego i to nie przejściowo a na trwałe. Część decyzji dotyczących Polski zapadała poza nią na zasadzie religijnej legitymizacji, umniejszając w ten sposób suwerenność kraju.
Obce wpływy były widoczne również na co dzień wewnątrz państwa. Ponieważ Polska nie dysponowała własnym duchowieństwem w całości pochodziło ono z innych krajów. Od najniższego szczebla po biskupa rekrutowało się ono z zagranicy, głównie z Niemiec. Duchowni pełnili również funkcje urzędnicze a więc samo funkcjonowanie państwa zostało uzależnione od obcokrajowców. Skutki obserwować możemy jeszcze długo po pojawieniu się pierwszych Polaków w stanie kapłańskim. Jednym z bardziej jaskrawych przykładów jest walka arcybiskupa Jakuba Świnki o utrzymanie polskiego języka i jedności polskiego kościoła z reprezentującym odmienne interesy na naszych ziemiach duchowieństwem niemieckim i czeskim.

Zarówno obce pochodzenie kleru jak i wprowadzanie i faworyzowanie nowej religii tworzyły zupełnie nową linię konfliktu. Dla kleru rodzima kultura, religia, język były niezrozumiałe i barbarzyńskie. Miejscowa ludność nigdy dotąd nie stanęła w obliczu podobnej bariery porozumienia. Dotychczasowe podboje nie wiązały się z narzucaniem tak drastycznie odmiennej kultury i faworyzowaniem administracji wykazującej barierę komunikacyjną. Z jednej strony nowa religia związana z dworem panującego a z drugiej – wciąż działający system oparty na starych wartościach. Religia stała się odtąd polem konfliktu społecznego. Jak pokazała reakcja pogańska z lat 1031-32, konflikt ten okazał się dla polskiego państwa dramatyczny w skutkach, a przykłady sąsiednich państw, jak Czechy, Węgry, Ruś, Szwecja, Wieleci dowodzą, że podobne wybuchy niezadowolenia społecznego były naturalnym odruchem, nieraz niemożliwym do ujarzmienia, z którym każdy władca musiał się liczyć.


Problemy finansów i kultury
Sprowadzenie i utrzymanie duchowieństwa oraz budowa kościołów wiązały się z podjęciem kolejnego trudu, tym razem finansowego. Monumentalna architektura sakralna była kosztowna, podobnie jak utrzymanie na stałe przedstawicieli Kościoła. Wprowadzenie nowego podatku, dziesięciny, miało znaczący wpływ na dotychczasowy bilans finansowy. Niezależnie od tego, czy dziesięcina była dołożonym kolejnym obciążeniem dla podatnika, czy też uszczuplała ona dotychczasowy dochód księcia.
W perspektywie długofalowej należy rozważać skutki chrystianizacji dla kultury. Negatywne nastawienie obcego kleru nie kończyło się na sprawach religii, ale sięgało znacznie szerzej. Dotykało np. spraw historii, co zauważamy, gdy mnich Anonim tzw. Gall odmawia omawiania dziejów pogańskich poprzedników Mieszka I „których skaziły błędy bałwochwalstwa”. Tkwi w tym pewien paradoks, że z jednej strony zawdzięczamy autorom chrześcijańskim najstarsze wzmianki o religii Słowian, z drugiej – są one nadzwyczaj skąpe, pejoratywne, wymuszone. Pochodzą od osób, które tę religię wykorzeniły i na zawsze zniechęciły do jej reliktów. Trzeba przyznać, że bez pisarzy kościelnych nie mielibyśmy tych najstarszych informacji, ale nie można zapomnieć, że gdyby nie oni rodzima religia i kultura by nie zginęły i nie potrzeba byłoby walczyć o zachowanie w pamięci ich resztek. Nie wytworzyła by się atmosfera pogardy wobec własnego dziedzictwa.


Pewne przytaczane często plusy chrystianizacji należy uznać za fałszywe (nie chodzi tylko o rzekome umocnienie wewnętrzne władzy księcia). Wymienić tu należy zabezpieczenie się przed najazdami ze strony chrześcijańskich sąsiadów. Zauważmy, że pogański Mieszko I nie toczył wojen z chrześcijańskimi Czechami, kiedy był mężem czeskiej Dąbrówki. Choć po jej śmierci on i jego następcy byli chrześcijanami to Czesi stali się jednym z głównych wrogów. Ważniejszą rolę w utrzymaniu pokoju odgrywały koligacje dynastyczne niż wspólnota religijna. Bolesław Chrobry toczył długotrwałą (16 lat z przerwami) i wyniszczającą wojnę ze Świętym Cesarstwem Rzymskim (sprzymierzonym z pogańskimi Lucicami) reprezentującym uniwersalną monarchię chrześcijańskiej Europy. Ostateczny cios upadającemu pierwszemu państwu Piastów zadał przecież nie kto inny, ale chrześcijanin Brzetysław. Spokój zewnętrzny okupiony przyjęciem chrztu w praktyce jak widać był fikcją.


Dlaczego więc postępy chrystianizacji w kraju Mieszka prezentują się tak mizernie? Możemy przypuszczać, że książę bał się wymuszania szybkiej chrystianizacji ludności, gdyż groziło to rozsadzeniem państwa. Chrystianizacja niosła za sobą nie tylko plusy, ale również poważne zagrożenia, które wymieniono wyżej. Władca przyjmował chrzest nie tylko dla państwowych korzyści, ale pomimo oczekiwanych szkód. Optymistycznie odmalowany ogrom korzyści, jakie Polska zyskała u zarania swej państwowości dzięki chrystianizacji skalą rozdmuchania przypomina raczej bańką finansową na amerykańskim rynku nieruchomości przed kryzysem w 2009 r. Mieszko I, Bolesław Chrobry, Bezprym wybierając między chrześcijaństwem a pogaństwem podejmowali wybór trudny, bo brzemienny w skutki nie tylko jednoznacznie pozytywne.


Zobacz również:




Autor tekstu: Grzegorz Antosik


http://mediewalia.pl/publicystyka/negatywne-skutki-chrztu-polski/

 



sobota, 5 września 2015

Prozachodnie państwa - satelity hoduje się.


przedruk

Mówiąc, że Stany Zjednoczone doprowadziły do wybuchu wojny na Ukrainie, by zmusić Kijów do zajęcia wrogiego stanowiska wobec Moskwy, politycy z rządzącej partii RPA odrzucają przyjaźń zachodnich mocarstw i mogą ściągnąć na siebie problemy – pisze „The Economist”.

Tygodnik „The Economist” w jednym z artykułów wyraził swoje oburzenie wywołane przez raport rządzącej w Republice Południowej Afryki partii  Afrykański Kongres Narodowy (ANC).


Autorzy dokumentu „A Better Africa in a Better and Just World", przygotowanego w przededniu dużej konferencji politycznej, apelują, by kraje odwróciły się od Stanów Zjednoczonych i zwróciły się w stronę Rosji i Chin.

Południowoafrykańscy politycy uważają, że ukraiński konflikt jest częścią zakrojonej na większą skalę strategii Waszyngtonu przeciwko Rosji.

— Wojna, która toczy się na Ukrainie, wcale nie toczy się na Ukrainie. Celem jest Rosja. Jak w przypadku Chin, sąsiadów Rosji popycha się do zajęcia wrogiego stanowiska wobec Moskwy i  wabi się do Unii Europejskiej i NATO.  

Prozachodnie państwa-satelity hoduje się, jak widzieliśmy na przykładzie przewrotu na Ukrainie, a nawet tworzy się w tym celu, by okrążyć Rosję oraz wykorzystać ich terytoria do rozlokowywania sprzętu wojskowego NATO skierowanego w stronę Rosji – podano w raporcie.

Afrykańscy politycy twierdzą, że Stany Zjednoczone sprzeciwiają się odrodzeniu Rosji i Chin, „dominującego czynnika na arenie międzynarodowej”.

Według „The Economist”, Afrykański Kongres Narodowy odrzuca dziedzictwo Nelsona Mandeli i ryzykuje, że „RPA stanie się pośmiewiskiem nie tylko w Afryce”.

Tygodnik podkreśla, że  Stany Zjednoczone i kraje europejskie są jednymi z najważniejszych partnerów handlowych RPA. Kontynent zawdzięcza im wielomilionową pomoc i gwarancje bezpieczeństwa.

— Jeśli teraz Afrykański Kongres Narodowy odrzuca liberalnych przyjaciół Republiki Południowej Afryki i wiąże swój los z wieloma „niebezpiecznymi reżimami” (krajami BRICS- przyp. red.), tym samym oddaje Afrykańczykom niedźwiedzią przysługę – pisze „The Economist”.






 

Z tego co pamiętam, to pośmiewisko zrobił sobie Zachód na pogrzebie Mandeli.
Takich głupich jak Mandela to oni lubią i hołubią - a potem publicznie wyśmiewają, cyrk na grobie sobie urządzają.

"To był chyba najweselszy pogrzeb świata. Gdy na stadionie w Johannesburgu świat żegnał Nelsona Mandelę (+95 l.) – politycy i celebryci dosłownie pękali ze śmiechu.

A poważny zazwyczaj prezydent USA Barack Obama zrobił sobie – z pełnym uśmiechem – zdjęcie telefonem komórkowym z premier Danii i premierem Wlk. Brytanii."











wtorek, 6 stycznia 2015

No, zaczyna się



Merkel nie korzysta z władzy w sposób "właściwy"...


Służby specjalne poprzez media próbują przyzwyczajać ludność do faktu, że niemcy mają ochotę złapać Europę za mordę.



Merkel jakoby nie korzysta w pełni ze swej władzy, i ta niewykorzystana władza jest zagrożeniem dla demokracji - mamy tu kompletne odwrócenie pojęć.

Putin oskarżany jest o dyktaturę, bo korzysta z wielu przywilejów swojego stanowiska, jednocześnie sugeruje się nieustannie, że taka władza stanowi zagrożenie dla demokracji.

Merkel namawia się do podobnego zachowania (dyktatura) stwierdzając, że jej bierność stanowi zagrożenie dla demoracji.

Merkel jako dyktator nie stanowiłaby zagrożenia dla demokracji - Putin, Łukaszenko tak.

Normalnie ludzi za głupich mają.

Ale to wynika z tego, że służby specjalne trzymają wszystkie media za mordę.


Artykuł wytworzony celem nakłonienia Czytelników do zgody na dyktaturę niemiec.


Dziennikarz "Spiegla": Angela Merkel zagraża demokracji


Angela Merkel zgromadziła w swoich rękach ogromną władzę, lecz zamiast wykorzystać ją do przewodzenia Niemcom i  Europie, jest bierna i reaguje jedynie na wydarzenia. Jej taktyka "usypiania" Niemców jest groźna dla demokracji - ostrzega dziennikarz "Spiegla" Dirk Kurbjuweit.

Kurbjuweit określił postępowanie Merkel mianem "cynicznej formy" sprawowania władzy. Kanclerz sprawia wrażenie, jakby miała ogromną władzę, lecz zupełnie nie wykorzystuje tego potencjału - ocenia. - Merkel umacnia swoją władzę tylko po to, by ją mieć, a nie po to, by ją wykorzystać. Chodzi tylko i wyłącznie o utrzymanie władzy - twierdzi niemiecki dziennikarz, autor książki "Bez alternatywy. Merkel, Niemcy i koniec polityki".

Kurbjuweit od lat analizuje politykę Merkel na łamach najbardziej prestiżowego niemieckiego magazynu politycznego "Der Spiegel". Jego książka należy do nielicznych publikacji krytycznych wobec szefowej niemieckiego rządu, cieszącej się zarówno w Niemczech, jak i na świecie ogromnymprestiżem.
[tym samym sugeruje się Czytelnikom, że redaktor jest znawcą tematu, a dodatkowo nie jest stronnikiem "wspaniałej" Merkel, więc tego artykułu (książki redaktora) nie powinniśmy odczytywac jako sztucznie wytworzonych celem sugerowania Czytelnikom, że powinni zgodzić się na to, by Merkel "ostro wzięła się do rządzenia"...]
Merkel od 9 lat zasiada w fotelu kanclerskim. Jej pozycja w Niemczech jest niezagrożona, a większość jej rodaków pragnie, by po kolejnych wyborach w 2017 roku nadal rządziła krajem. Brytyjski dziennik "The Times" przyznał ostatnio niemieckiej kanclerz tytuł "Osobistości roku 2014", podkreślając jej rolę w kontaktach Zachodu z Rosją.

"Bardzo ogólnie rozumiane pojęcie wolności"

Płynące z zagranicy pochwały nie robią na dziennikarzu "Spiegla" żadnego wrażenia. Jego zdaniem Merkel nie ma żadnego "politycznego fundamentu", a jedyną wartością, do której jest przywiązana, jest "bardzo ogólnie rozumiane pojęcie wolności". W RFN już od dawna nie trzeba walczyć o wolność - zauważa Kurbjuweit. Jak podkreśla, jedyną siłą napędową kariery Merkel jest jej "ambicja, by wspiąć się na szczyt".

Kurbjuweit porównuje Merkel, która jego zdaniem nie zasługuje na miano polityka wybitnego, z jej poprzednikami. Jak zaznacza, większość z nich wykazywała polityczną odwagę i potrafiła "iść pod prąd". Chwali pierwszego kanclerza RFN Konrada Adenauera, który wybrał dla RFN sojusz z Zachodem kosztem zjednoczenia kraju na warunkach ZSRR - wbrew stanowisku dużej części zachodnioniemieckiego społeczeństwa.

Wymienia też Willy'ego Brandta - twórcę "Ostpolitik" czyli polityki pojednania z krajami Europy Środkowej i Wschodniej, w tym z Polską - napotykającej w latach 60. i 70. sprzeciw Niemców. Podziwia Helmuta Kohla jako twórcę jedności Niemiec i wspólnej waluty euro. Gerhard Schroeder, pomimo protestów społeczeństwa, przeforsował reformy rynku pracy i systemu zabezpieczeń socjalnych - "Agendę 2010".

Każdej z tych decyzji towarzyszyły długie i zacięte dyskusje. - To dobrze, bo paliwem demokracji jest spór - mówi Kurbjuweit, dodając, że przez dziesięciolecia polityczne spory były "kwintesencją zachodnioniemieckiej kultury politycznej".

"Epoka wielkiej ciszy"

Przejęcie władzy przez Merkel rozpoczęło epokę "wielkiej ciszy". Jej rządy nazywa "nowym biedermeierem" - określenie nawiązujące do odpolitycznienia życia publicznego po Kongresie Wiedeńskim (1815 r.)

- Merkel nie ogranicza debat - zastrzega dziennikarz, zaznaczając, że szefowa rządu "nie odważa się, by iść aż tak daleko". Merkel nie inicjuje dyskusji publicznych, co oznacza, że ich nie ma, gdyż to politycy w warunkach niemieckich są inicjatorami takich debat.

Za poważny mankament uznaje brak dyskusji o rosnącej liczbie uchodźców czy też o programie ratowania waluty euro, co doprowadziło do powstania w Niemczech partii i ruchów obywatelskich eurosceptycznych i antyislamskich.

- Merkel unika sporów, co jest jej świadomym wyborem - twierdzi Kurbjuweit. - Zrozumiała, jacy w istocie są Niemcy, i wspaniale potrafi się im "podlizywać" - mówi.

- Szefowa rządu "w sposób niemal budzący trwogę" odpowiada politycznym pragnieniom Niemców. Można wręcz mówić o symbiozie między kanclerzem a obywatelami. Merkel ucieleśnia ten kraj w stopniu dotąd niespotykanym. Niemieckie społeczeństwo pragnące zgody i wyrozumiałości odnalazło się w osobie Merkel, będącej symbolem konsensusu i wyrozumiałości  [!!!??? - MS] - ocenia dziennikarz.

Na pierwszym miejscu "akcyjność"

Analizując strategię stosowaną przez Merkel w działaniach politycznych, Kurbjuweit wymienia na pierwszym miejscu "akcyjność". Jako przykład podaje nagłą decyzję o rezygnacji z energii atomowej, podjętą bez żadnej dyskusji i wbrew jej wcześniejszym poglądom pod wpływem zdjęć z katastrofy w Fukushimie. Autor ponadto wytyka pani kanclerz kierowanie się sondażami, działania pozorne, unikanie decyzji zgodnie z zasadą - kto nic nie robi, ten nie popełnia błędów.

Oceniając politykę Merkel wobec Europy, Kurbjuweit nie zostawia na niemieckiej kanclerz suchej nitki, wytykając jej, że zachowuje odziedziczoną po poprzednikach międzynarodową pozycję kraju na świecie - "ekonomicznego mocarstwa, które od innych Europejczyków domaga się ofiar, lecz samo tuczy się i nie miesza w sprawy polityczno-wojskowe, ponieważ nie chce samo ponosić ofiar".

"Chłodna Niemka"

- To wygodne, lecz niegodne stanowisko, a w dodatku nie jest ono fair  [!!!??? - MS]- ocenia Kurbjuweit.

Jego zdaniem Merkel nie jest Europejką z potrzeby serca, tak jak Kohl, lecz kieruje się racjonalnymi przesłankami, opierając się na niemieckich interesach.[!!!??? - MS] - Chce stworzyć polityczną osłonę niemieckiemu eksportowi - tłumaczy dziennikarz. Jak dodaje, Merkel, "chłodna Niemka", wynalazła "chłodny nacjonalizm". Nie ma on nic wspólnego z szowinizmem, nie jest ekspansywny, lecz pasywny - zastrzega.

Najcięższym zarzutem, jaki Kurbjuweit formułuje wobec Merkel, jest "demobilizacja" wyborców. Jej kampanie wyborcze są "celowo łagodne, niewzbudzające emocji i zainteresowania". Celem szefowej rządu jest zniechęcenie do udziału w wyborach zwolenników SPD, którzy nie uczestniczą w wyborach, chyba że "coś ich wkurzy".

Ta demobilizacja wyborców zamiast wzywania ich do głosowania to "największy grzech wobec demokracji" - ocenia Kurbjuweit, nazywając to postępowanie "podłą strategią".

Kurbjuweit przewiduje, że Merkel pozostanie po 2017 roku na stanowisku kanclerza, chyba że zwolni się ważne międzynarodowe stanowisko, które uzna ona za atrakcyjne. Taką ofertą mogłoby być stanowisko sekretarza generalnego ONZ.Jeżeli Merkel uzna, że ma szansę na to stanowisko, to zrezygnuje z fotela kanclerskiego -  przepowiada Dirk Kurbjuweit.

Kolejny szwabski przepowiadacz. Już my dobrze wiemy, na czym polegają "przepowiednie"...

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Dziennikarz-Spiegla-Angela-Merkel-zagraza-demokracji,wid,17137224,wiadomosc.html



KOMENTARZE


niedziela, 13 kwietnia 2014

Uciekli z Niemiec do Bytowa na Pomorzu przed rodakami.



13-letnia Niemka twierdzi, że była prześladowana. Czułam się jak w więzieniu. Byłam obserwowana i kontrolowana. Moje rzeczy były przeszukiwane. Rozmowy były podsłuchiwane. Byłam głodna - relacjonuje 13-latka.

Antonya Schandorff, 13-letnia Niemka ukrywa się wspólnie z rodzicami w okolicach Bytowa, bo za zachodnią granicą jest poszukiwana przez tamtejszy Jugendamt. Dziewczynka 28 sierpnia uciekła z placówki w Visselhovede w okolicach Bremen, bo jak mówi nie mogła już wytrzymać w miejscu, w którym była traktowana jak przedmiot. Rodzinny dramat, to konsekwencja tego, że dziewczynka często opuszczała zajęcia w szkole, ponieważ jej ojciec z uwagi na ciągłe zmiany miejsca zatrudnienia, zmieniał też miejsce zamieszkania. To miało się nie spodobać niemieckiej organizacji.

- Przez siedem miesięcy nie miałam kontaktu z moimi rodzicami – mówi Antonya Schandorff. - Czułam się tam jak w więzieniu, bo nie mogłam korzystać ani z telefonu, ani Internetu. Byłam ciągle obserwowana i kontrolowana przez dyrekcję placówki. Zawożono mnie do szkoły i odprowadzano bezpośrednio do klasy. Na koniec zajęć byłam zaś odbierana. Drzwi do placówki były ciągle zamknięte, a moje rzeczy włącznie z bielizną były systematycznie przeszukiwane. Nie mogłam nawet sama wybierać numeru na telefonie, a każda rozmowa była podsłuchiwana. Często byłam głodna, bo dyrekcja nie dawała mi bonów na jedzenie – dodaje dziewczynka.
Polskie Stowarzyszenie Dyskryminacja.de Wojciech Pomorski

13-letnia Antonya, jest córką Doroty i Axela Schandorff. Dziecko zostało zabrane do przytułku także z innych powodów. Ojciec 13-latki twierdzi, że przyrodnia siostra dziewczynki poinformowała służby o tym, że w domu rodzinnym jakoby regularnie dochodzi do aktów przemocy. Fałszywymi oskarżeniami obrzucony został ojciec Antonii, który wszystkiemu zaprzecza tłumacząc, że działanie Anny – przyrodniej siostry Antonii, podszyte jest zemstą.

- Nigdy w naszym domu nie doszło do żadnego aktu przemocy – podkreśla Axel Schandorff, ojciec Antonii. - Anna (przyrodnia siostra Antonii – dop. red.) się na mnie mści, bo wyrzuciliśmy ją z domu właśnie za agresywne zachowanie. Poza tym nie pracowała i nie chciała znaleźć żadnej pracy. Nie mogliśmy dłużej tolerować takiego zachowania, dlatego podjęliśmy taką decyzję, żeby opuściła nasze mieszkanie. Tak się stało, a po 3 latach od tego wydarzenia pojawiło się doniesienie, po którym nasza córka Antonia została dosłownie zamknięta w przytułku i ubezwłasnowolniona. Nie mogłem się z tym pogodzić, bo ani ja, ani moja żona naprawdę nie zrobiliśmy nic złego. Przynajmniej do tej pory byliśmy normalną rodziną. Ja pracowałem, córka chodziła do szkoły, natomiast żona zajmowała się domem. Teraz ukrywamy się tutaj i pomagają nam Polacy.

Obecność Axela Schandorffa i jego rodziny na terenie powiatu bytowskiego nie jest przypadkowa. Zdesperowany Niemiec, który potrzebował pomocy dotarł do Wojciecha Pomorskiego, mieszkańca Bytowa i prezesa „Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech" - człowieka, który od 2003 roku walczy w austriackich, niemieckich i polskich sądach o własne córki, którym zakazano posługiwać się językiem polskim. Uzyskanie kontaktu z Pomorskim, który walczy z dyskryminacją dzieci w Niemczech zbiegło się w czasie z pobytem 13-letniej Antonii w niemieckim przytułku.
Wojciech Pomorski Polskie Stowarzyszenie Dyskryminacja.de
- Nie mogłem inaczej postąpić, bo sam walczę o swoje dzieci, dlatego wiem co czują ci ludzie – podkreśla Wojciech Pomorski. - Z informacji, które udało mi się uzyskać wynika, że dziewczynka zamieściła w internecie filmik, w którym opisuje jak jest traktowana i że prosi o pomoc. Dotarła do niego jedna ze stacji telewizyjnych oraz dyrekcja placówki, w której przetrzymywana była Antonya. Dziewczynka podsłuchała rozmowę dyrekcji Jugendamtu właśnie na temat opublikowanego filmiku i wtedy zdecydowała się uciec. Dotarła do Bremen, skąd uciekła wspólnie z rodzicami. Pomogłem im, bo wiem co czują. Przewiozłem dziecko i rodziców przez granicę i na razie wszyscy są w bezpiecznym miejscu. Zobaczymy jak sprawa będzie się dalej rozwijała.

Rodzina ukrywa się na terenie powiatu powiatu bytowskiego od niespełna dwóch tygodni. W miejscu, gdzie nie ma nawet zasięgu w telefonie komórkowym rodzice z córką czują się bezpieczni. Wiedzą, że w momencie, kiedy przekroczą granicę, pierwsza kontrola policji zakończy się zatrzymaniem dziecka i przewiezieniem do Jugendamtu. Ojciec dziewczynki zdecydował się na wyjazd do Polski, bo wie, że żyją tu dobrzy ludzie.

- Mogliśmy wyjechać jeszcze do Francji, Danii i właśnie do Polski – wyjaśnia Axel Schandorff. - Zdecydowałem się na Polskę, bo wiem, że mieszkają tu dobrzy ludzie, którzy nam pomogą. Nie myliłem, się. Najbardziej cieszę się z tego, że jesteśmy tu bezpieczni. Córka zaczyna dochodzić do siebie. Pierwszych kilka nocy nie spała i miała ataki nerwicowe. Wiem, że w tym przytułku podawano jej w wodzie jakiś specyfik, który powodował, że była otępiała. Najważniejsze jest dla mnie dobro mojej rodziny – dodaje Axel, ojciec dziewczynki.

Wojciech Pomorski prezes Polskiego Stowarzyszenia Dyskryminacja.de podczas konferencji prasowej w sprawie rodziny Schandorff

Ambasada Niemiecka w Polsce nie odnosi się bezpośrednio do sprawy 13-letniej Antonii oraz jej ucieczki z Jugendamtu. Lukas Wasielewski poinformował tylko, że żadne szczegółowe informacje na temat dziewczynki nie zostaną udzielone. Ambasador ograniczył się zaledwie do przesłania ogólnej informacji na temat zaistniałej sytuacji.
- Osobie niepełnoletniej nie grożą w Niemczech konsekwencje prawno-karne za samowolne opuszczenie domu dziecka – pisze w komunikacie do naszej redakcji Lukas Wasielewski, z Ambasady Niemieckiej w Warszawie. - Dlatego osoba taka nie jest również poszukiwana listem gończym. Jeśli zaś chodzi o procedury stosowane w przypadkach samowolnego opuszczenia placówki przez osobę niepełnoletnią, nie można udzielić powszechnie obowiązującej odpowiedzi, ponieważ każdy przypadek jest indywidualny i należy go rozpatrywać odrębnie. Policja niemiecka i polska z zasady współpracują ze sobą w ramach Interpolu, także przy poszukiwaniach osób zaginionych.
Poseł mniejszości niemieckiej uważa, że jeśli Jugendamt zdecydował się zabrać dziecko rodzicom, to coś musiało być na rzeczy.
- To nie jest tak, że przedstawiciele Jugendamtu wychodzą na ulicę i zabierają do placówki pierwsze lepsze dziecko – podkreśla poseł Mniejszości Niemieckiej. - Musiało być jakieś doniesienie o ewentualnych nieprawidłowościach w tej rodzinie. Bardzo często wokół Jugendamtu pojawiają się jakieś kontrowersje, ale przecież prawo niemieckie i prawo Unii Europejskiej jest przyjazne dla obywatela, więc na pewno nic nie stało się bez przyczyny i stosownej reakcji osób trzecich – tłumaczy poseł.
Mecenas Markus Matuschczyk, który zajął się sprawą 13-letniej „uciekinierki” zamierza odwołać się do niemieckiego wymiaru sprawiedliwości z wnioskiem o przywrócenie praw rodzicielskich rodzicom.
- Dziewczynka decyzją sądu została zatrzymana w placówce Jugendamtu z pogwałceniem wszelkich praw – wyjaśnia mecenas Matuschczyk. - Sąd uznał, że ciągłe przeprowadzki rodziców negatywnie wpływają na dobro dziecka. Wyliczono, że Antonia przez pięć lat opuściła łącznie 200 dni w szkole. Prawami rodzicielskimi do tej dziewczynki dysponuje Jugendamt, dlatego kiedy tylko dziewczynka przekroczy granicę, zostanie natychmiast zatrzymana i przewieziona do miejsca, skąd uciekła – dodaje prawnik.
Historia 13-letniej dziewczynki i jej historia daje do myślenia. Pełnomocnik Niemców, którzy ukrywają się w Polsce zapowiedział, że póki co rodzina nie zamierza wrócić do kraju nad Renem. Prawnik najprawdopodobniej wystąpi do polskiego sądu, o przywrócenie praw rodzicielskich rodzicom, którzy nie wykluczają, że w obawie przed utratą dziecka zostaną w Polsce.


Źródło:



http://dyskryminacja.de.neon24.pl/post/108159,uciekli-z-niemiec-do-bytowa-na-pomorzu-przed-rodakami

sobota, 11 stycznia 2014

Barroso straszy wojną - albo Stany Zjednoczone Europy, albo będzie wojna.

reblogged


Stany Zjednoczone Europy? Głosowanie już na wiosnę!

 
Wyborcy europejscy wiosną tego roku będą musieli zadecydować, czy są za czy przeciw Stanom Zjednoczonym Europy – zadeklarowała ostatnio wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, Viviane Reding.

 


Szef Reding, José Manuel Barroso w Atenach ogłosił, iż UE wykorzysta stulecie wojny światowej, aby ostrzec przed eurosceptycyzmem i prawicowymi partiami, które „mogą ponownie sprowadzić wojnę do Europy”.


Czyli trzeba się im postawić - MPS



Europejscy politycy, będący zwolennikami ściślejszej integracji przygotowują – jak się wyraził korespondent The Daily Telegrpah z Brukseli, Bruno Waterfield – bezprecedensową kampanię, która „ma trafić do serc i umysłów wyborców”. [A jak nie trafi, to i tak się "integrację" przeprowadzi - admin]

Propagowanie idei Stanów Zjednoczonych Europy ma być – wg wiceprzewodniczącej KE, Viviane Reding – najlepszą bronią przeciwko eurosceptykom.

Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, najdłużej sprawująca funkcję komisarza unijnego, wezwała do stworzenia „prawdziwej unii politycznej”. Szczegółowa wizja tej unii zostanie zaprezentowana podczas wiosennej kampanii poprzedzającej wybory do Parlamentu Europejskiego zaplanowane na 22 maja.

- Musimy zbudować Stany Zjednoczone Europy z Komisją jako rządem i dwiema izbami: Parlamentem Europejskim oraz Senatem państw członkowskich – powiedziała.
Zgodnie z koncepcją Reding, podzielaną przez unijnych polityków, w miejsce dotychczasowej UE ma powstać superpaństwo, w którym parlamenty i rządy państw członkowskich pełniłyby rolę samorządów. Kompetencje krajowych władz miałyby być przekazane instytucjom unijnym, przy czym największą władzę miała by mieć Komisja Europejska.

Rada Europejska złożona z przywódców państw członkowskich miałaby pełnić wyłącznie funkcję organu konsultacyjnego, bez większego znaczenia.
Wysocy rangą urzędnicy unijni przygotowali bezprecedensową kampanię wyborczą, w której zamierzają wykorzystać setną rocznicę wybuchu I wojny światowej do straszenia przed eurosceptykami i prawicowymi partiami.

Eurokratów niepokoją sondaże we Francji, Holandii i Grecji, w których partie antyunijne prowadzą. Wysocy rangą politycy UE zamierzają wyciszyć debatę dot. sytuacji gospodarczej i kondycji eurostrefy, a skupić się na promowaniu wizji „wielkiej Europy”.

- Ta debata już teraz wchodzi w decydującą fazę. Już za cztery miesiące obywatele w całej Europie będą musieli dokonać wyboru, w jakiej Europie chcą żyć – przekonywała wiceszefowa KE. – Jest dużo do stracenia. Wyniki tych wyborów zadecydują o kształcie Europy w najbliższych latach. Dlatego też głosowanie ma kluczowe znaczenie – dodała.

Wg Reding, najlepszą bronią przeciwko eurosceptykom, będzie uświadomienie wyborcom, że ich głos jest naprawdę ważny.

Przemawiając w Atenach, José Manuel Barroso zasygnalizował, iż UE wykorzysta stulecie wojny światowej, aby ostrzec przed eurosceptycyzmem i prawicowymi partiami antyeuropejskimi, które mogą sprowadzić wojnę do Europy. – Żadna inna konstrukcja polityczna dotychczas nie okazała się lepszym sposobem życia, pozwalającym zmniejszyć zagrożenie wystąpienia zorganizowanego barbarzyństwa w tym świecie – mówił w Atenach.

- Ważne jest, aby przypomnieć to szczególnie w tym roku, w którym przypada setna rocznica rozpoczęcia pierwszej wojny światowej. Nigdy nie wolno nam brać pokoju, demokracji i wolności za pewnik – dodawał. I dalej: – Szczególnie ważne jest, aby przypomnieć to w maju, kiedy narody Europy będą brać udział w wyborach europejskich.


Źródło: The Daily Telegraph, AS.


http://wyszperane.neon24.pl/post/104554,stany-zjednoczone-europy-glosowanie-juz-na-wiosne

http://www.pch24.pl/stany-zjednoczone-europy--glosowanie-juz-na-wiosne-,20383,i.html





sobota, 4 stycznia 2014

.... a jak inaczej przyzwyczaić ludzi do ciężkich warunków??

W Bambusowie terror...





.... a jak inaczej przyzwyczaić ludzi do ciężkich warunków??



Najpierw jeden prokuruje wypadek – i „ucieka” za granicę, potem drugi (stróż prawa) prokuruje, a potem trzeci – jadąc oczywiście 70 na godzinę, bo najlepiej jakby tubylcy 40 jeździli..

Tragiedia wielka jaka zdarza się czasami kilka razy do roku tym razem okraszona „dopalaczami” - i już produkt gotowy.


Ludność sama dopominać się będzie wisielczego sznura, wystarczy co godzinę przedstawiać nowego świadka i jego oburzenie na mordercę z samochodu.

Przeciętny widz musi paść pod wrażeniem takiej akcji.

A to wszystko po to, aby plantatorzy trzciny cukrowej z Krakowa nie stali się zbyt podejrzani ze swym szczególnym zamiłowaniem do noszenia przy sobie ciężkiej i nieporęcznej dzidy.

Co kraj to obyczaj, w usa trzymają spluwy w domach, u nas z barku laku musi dzida wystarczyć - nawet nie szabla...

Ach, jak to dobrze, że byli milicjanci chodzą do apteki, aby w porę wykręcić jakąś rękę zaciśniętą na morderczej dzidzie...


Wszyscy posłowie nagle obudzili się z zimowego snu i żądają surowej kary dla naćpanego posylwestrową zabawą osiłka – mordercy. Czyż nie zrobił sobie on polowania na ludzi, niczym prezydent Francji co do Syrii na dzikusów chciał (i nadal chce!) jechać zapolować sobie?

Biedny policjant i jego rodzina – kto wie jakie sprawy facet miał na głowie, tak brutalnie wyrwany z rzeczywistości...

Jestem za – jak zwykle – aby tych co to zadłużyli 40 milionów ludzi na biliony złotych spotkała surowa kara, a nie tylko odebranie poselskiego siedzenia w ławie na owalnej sali...

Za byle co – dwa lata możesz dostać, za przejechanie człowieka po pijanemu nawet 15 lat - to za mało – mówią media.

Trza lud nad Wisłą przygotować na większe ciężary zaplanowane w ramach unii niemieckiej pod nazwą UE.

Co się bardziej opłaca sam lud ma pojąć, gdy za przestępczość zorganizowaną z pistoletem maszynowym w ręku sąd udziela 6 lat odsiadki, a za pobieranie narkotyków nielegalnych (w odróżnieniu od legalnych i bardziej uzależniających tj. papierosów i piwa) czyli niekoncesjonowanych i spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym – 15 lat można dostać.

Lepiej współpracować z władzą dozorującą lud nad Wisłą położony, choć nieskora władza ta do okładania kijem pismaka od tzw. polskich obozów...


Dziwne jednak, że choć władzom owym zdrowie i życia obywatela cennym jest niepomiernie, nie zabrania władza używania samochodów – wszak broni palnej nie wolno posiadać właśnie z tego powodu, że jest śmiertelna w wyniku użycia? A samochód nie???

Co rocznie 5000 osób ginie w wypadkach drogowych, a wyniku napadów rabunkowych – blisko 500... z czego od broni palnej zginęło w 2009 roku 35 osób (słownie: trzydzieści pięć).
Wielka to zasługa tego, że uczciwy obywatel, dyszący nienawiścią do somsiada, nie ma dostępu do broni palnej i w zamian używa pojazdu czterokołowego...oczywiście...

W innych krajach mandaty są droższe, mówi rzecznik... popieram jego sugestię, aby i u nas mandaty były równie drogie – niech jednak najpierw pan rzecznik zrówna pensje Polaków z tymi na zachodzie, to jedyny mój warunek...


Ach, jak ta władza dba o swoją własność... jak to mówił Lech Kaczyński: „Będziecie należeć do bogatych państw zachodu” - kto nie zrozumiała dosłownie tych słów, ten kiep..



http://maciejsynak.blogspot.com/p/pomorski-upr.html

 

Na jakiej podstawie Państwo decyduje o tym, czy ktoś może posiadać broń palną?