Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą człowiek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą człowiek. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 marca 2024

Woda - sytuacje specjalne






przedruk
samo

17 marca 2024 09:40
Radio Maryja


W Polsce są problemy z wodą i są one bardzo widoczne – zwracają uwagę eksperci. Skutki susz są coraz bardziej dotkliwe. Jednym z kierunków, w jakim powinniśmy pójść – według naukowców – jest tworzenie zwłaszcza małej retencji.

Prof. Paweł Rowiński z Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk wskazał w Polskim Radiu, że problemem jest również zły stan wód.


– Jakość wody w polskich rzekach, w polskich jeziorach i statystyka, która mówi, że 99 proc. rzek – to są dane GUS – nie spełnia warunków dobrej jakości wody, jest problemem do rozwiązania natychmiast i na co dzień, bo dotyczy to nas wszystkich. Mamy często spektakularne wydarzenia, jak to, co wydarzyło się na Odrze. To nami wszystkimi wstrząsnęło, ale my z tym problemem mamy właściwie do czynienia na co dzień, bo nie mamy dobrej polityki. My się zwykle nie przygotowujemy na sytuacje specjalne. One się zdarzają – zaznaczył prof. Paweł Rowiński.

Eksperci zaapelowali, by każdy z nas oszczędzał wodę. Przed domem można zbierać deszczówkę, z kolei w mieszkaniu w bloku można montować perlatory na kranach ograniczające przepływ wody.

We wtorek NIK opublikował wyniki kontroli, która wykazała, że samorządy nie są przygotowane na zaopatrywanie mieszkańców w wodę podczas sytuacji kryzysowych.





Eksperci alarmują: W Polsce widoczne są problemy z wodą – RadioMaryja.pl












sobota, 9 marca 2024

Znowu - mikroplastik







przedruk

tłumaczenie automatyczne




Mikroplastik znajdujący się w każdym ludzkim łożysku przebadanym w badaniu



Naukowcy wyrażają zaniepokojenie wpływem na zdrowie, a inne badanie wykazało obecność cząstek w tętnicach

Mikroplastik został znaleziony w każdym ludzkim łożysku przetestowanym w badaniu, co sprawia, że naukowcy martwią się potencjalnym wpływem na zdrowie rozwijających się płodów.

Naukowcy przeanalizowali 62 próbki tkanki łożyska i stwierdzili, że najczęściej wykrywanym plastikiem był polietylen, który jest używany do produkcji plastikowych toreb i butelek. Drugie badanie ujawniło obecność mikroplastiku we wszystkich 17 testowanych ludzkich tętnicach i zasugerowało, że cząsteczki mogą być związane z zatykaniem naczyń krwionośnych.


Mikroplastik został również niedawno odkryty w ludzkiej krwi i mleku matki, co wskazuje na powszechne zanieczyszczenie ludzkich ciał. Wpływ na zdrowie jest jeszcze nieznany, ale wykazano, że mikroplastik powoduje uszkodzenia komórek ludzkich w laboratorium. Cząsteczki mogą osadzać się w tkankach i powodować stany zapalne, tak jak robią to cząsteczki zanieczyszczenia powietrza, lub chemikalia w tworzywach sztucznych mogą powodować szkody.

Ogromne ilości odpadów z tworzyw sztucznych trafiają do środowiska, a mikroplastik zanieczyścił całą planetę, od szczytu Mount Everestu po najgłębsze oceany. Wiadomo, że ludzie spożywają maleńkie cząsteczki wraz z pożywieniem i wodą, a także wdychają je, a znaleziono je w kale niemowląt i dorosłych.

Prof. Matthew Campen z University of New Mexico w USA, który kierował badaniami, powiedział: "Jeśli obserwujemy wpływ na łożysko, może to mieć wpływ na całe życie ssaków na tej planecie. To nie jest dobre".

Rosnące stężenie mikroplastiku w ludzkich tkankach może wyjaśniać zagadkowy wzrost niektórych problemów zdrowotnych, w tym nieswoistego zapalenia jelit (IBD), raka jelita grubego u osób poniżej 50 roku życia i spadku liczby plemników. Badanie z 2021 r. wykazało, że osoby z IBD miały o 50% więcej mikroplastiku w kale.

Campen powiedział, że jest głęboko zaniepokojony rosnącą globalną produkcją tworzyw sztucznych, ponieważ oznacza to, że problem mikroplastiku w środowisku "tylko się pogarsza".

Badanie, opublikowane w czasopiśmie Toxicological Sciences, wykazało obecność mikroplastiku we wszystkich badanych próbkach łożyska, w stężeniach od 6,5 do 790 mikrogramów na gram tkanki. PVC i nylon były najczęściej wykrywanymi tworzywami sztucznymi, po polietylenie.

Mikrodrobiny plastiku analizowano za pomocą środków chemicznych i wirówki w celu oddzielenia ich od tkanki, a następnie podgrzano je i przeanalizowano charakterystyczną sygnaturę chemiczną każdego tworzywa sztucznego. Ta sama technika została wykorzystana przez naukowców ze Stołecznego Uniwersytetu Medycznego w Pekinie w Chinach do wykrywania mikroplastiku w próbkach ludzkich tętnic.

Mikroplastik został po raz pierwszy wykryty w łożyskach w 2020 r. w próbkach pobranych od czterech zdrowych kobiet, które miały normalne ciąże i porody we Włoszech. 

Naukowcy stwierdzili:

"Mikroplastik niesie ze sobą substancje, które działając jako substancje zaburzające gospodarkę hormonalną, mogą powodować długoterminowe skutki dla zdrowia ludzkiego".



Koncentracja mikroplastiku w łożyskach była szczególnie niepokojąca, powiedział Campen. Tkanka rośnie tylko przez osiem miesięcy, ponieważ zaczyna się formować około miesiąca po zajściu w ciążę. "Inne narządy twojego ciała gromadzą się przez znacznie dłuższy czas" – dodał.


Mikroplastik znajdujący się w każdym ludzkim łożysku badanym w badaniu | Tworzywa sztuczne | Strażnik (theguardian.com)







środa, 6 marca 2024

Zadania domowe uczą systematyczności.



No, nie znam tego radia..

wypowiedź pani Dyrektor dobra, opinia psychologa negatywna, moim zdaniem po pierwsze - najprościej wrócić do podręczników z okresu PRL usuwając z nich ówczesną propagandę, uzupełniając je o obecnie wymagane treści, współczesne podręczniki są wydane na bardzo dobrym papierze, co sprawia, że niewielka książka jest naprawdę ciężka, źle się z tego korzysta, 

a zadania domowe były od zawsze.



przedruk




Zadania domowe dla uczniów szkoły podstawowej - tak czy nie?

Elżbieta RACZYŃSKA


date_rangePoniedziałek, 2024.03.04 16:44 
( Edytowany Poniedziałek, 2024.03.04 16:45 )

Na to pytanie chce odpowiedzieć kadra Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie za pomocą... swojego eksperymentu. Ten będzie trwał cały marzec. Cel – sprawdzenie przez nauczycieli i rodziców uczniów co dzieci robią z czasem wolnym, kiedy prac nie mają, czy robią zadania dla chętnych oraz jak traktują swoje obowiązki i szkołę. Co o pracach domowych i eksperymencie mówi kadra szkoły, jak prace domowe komentują dzieci i czy według psychologa prace domowe mają sens?



Chcieliśmy po prostu stworzyć warunki, aby rodzice mogli samodzielnie wyrobić sobie zdanie na temat tego, czym jest zadanie domowe, jaką pełni funkcję i jak bardzo ich dzieci są zaangażowane. Zadanie domowe ma funkcję nie tylko dydaktyczne, ale przede wszystkim wychowawczą, ponieważ uczy takiej systematyczności. Powoduje to, że dziecko ma świadomość, że generalnie szkoła jest ważna, że to nauka jest ważna, że to jest istotne w jego życiu, a przecież, nie ukrywajmy, chodzenie do szkoły i uczenie się to jest ogromna i ciężka praca dla naszych dzieci

– mówi Jolanta Gajęcka, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie.




W szkole podstawowej generalnie zadania domowe nie działają, dopiero zaczynają działać na poziomie szkoły ponadpodstawowej. Dodatkowo jeszcze badacze zauważyli, że szkoła zaczyna monopolizować czas dzieci. Dzieci w szkole spędzają bardzo dużo czasu, a do tego jeszcze popołudnia, które powinny być przeznaczone na odpoczynek i zabawę, niestety są przeznaczane właśnie na mozolne odrabianie lekcji

– komentuje psycholog Stanisław Bobula.



"generalnie zadania domowe nie działają" skoro nie rozumiem, o co temu panu chodzi i skoro on tego nie tłumaczy, widocznie nic to nie znaczy, należy więc postępować odwrotnie do tej opinii ...





"Dla nie-niemieckiej ludności Wschodu nie mogą istnieć szkoły wyższego typu niż czteroklasowa szkoła ludowa. 

Zadaniem takiej szkoły ludowej ma być tylko: proste liczenie najwyżej do 500, pisanie nazwiska, nauka, że przykazaniem boskim jest posłuszeństwo wobec Niemców, uczciwość, pilność i grzeczność."




Heinrich Himmler 

Komisarz Rzeszy do spraw Umacniania Niemieckości, przywódca SS (od 1929), Gestapo (od 1934), niemieckiej policji (od 1936), przewodniczący Rady Ministrów III Rzeszy, ministerstwa spraw wewnętrznych (od 1943)





Zadania domowe dla uczniów szkoły podstawowej - tak czy nie? (radiokrakow.pl)


Prawym Okiem: Podprogowo - o szkole (maciejsynak.blogspot.com)






sobota, 2 marca 2024

Ewolucja .... człowieka

 


za:

Niezależna.pl








02.03.2024

07:55


Niewiele brakowało, a ludzie nadal mieliby... ogony



Z powodu niewielkiej zmiany genetycznej przodkowie człowieka stracili ogony – piszą naukowcy na łamach tygodnika „Nature”.



Zmiana genetyczna u naszych zamierzchłych przodków może częściowo wyjaśniać, dlaczego stracili oni ogony, a małpy nadal je mają. Badania polegały na porównywaniu DNA małp bezogoniastych i człowieka z małpami ogoniastymi.

Naukowcom z międzynarodowego zespołu udało się zidentyfikować różnicę w genomie badanych gatunków, która może wiązać się obecnością lub brakiem ogonów.

Następnie badania prowadzono na myszach, manipulując w tym samym fragmencie genomu, który zidentyfikowano u naczelnych. W efekcie rodziły się myszy z dziwnymi ogonami, a w kilku przypadkach w ogóle bez ogonów.

„W naszych badaniach zaczynamy wyjaśniać, jak to się stało, że ewolucja usunęła nam ogony. Jest to zagadnienie, które nurtuje mnie od młodości”

- opisuje jeden autorów, Bo Xia z New York University School of Medicine (USA).

W wielu poprzednich badaniach analizowano aż 100 genów pod kątem ich związków z ogonem. W najnowszych badaniach udało się znacznie zawęzić poszukiwania do genu o nazwie TBXT. Okazało się, że brak ogona nie wynika z mutacji genetycznej, ale z włączenia innego skrawka DNA do tego genu.

Ta drobna zmiana doprowadziła w rezultacie do tego, że wspólny przodek człowieka i innych małp bezogoniastych utracił ogon, co w tak istotny sposób zubaża obecnie naszą anatomię.



😮



Niestety, nadal nie widzę tłumaczenia, dlaczego tylko część małp zewoluowało, a inne nadal są małpami...



Niewiele brakowało, a ludzie nadal mieliby... ogony | Niezalezna.pl




Tatuaże - szkodliwe dla zdrowia (2)


...również dla niemowląt 


2-fenoksyetanol wiąże się z dysfunkcją układu nerwowego u noworodków, których rodzice są wytatuowani.


rt.rs/magazin/78622-mastilo-za-tetoviranje-je-stetno-po-zdravlje/





23 LUTY 2024 




Kiedy robisz sobie tatuaż, czy wiesz, co wkładasz pod skórę? Według nowych badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Binghamton, etykiety składników na tuszu do tatuażu nie pasują do rzeczywistych substancji w butelce.

Wyprodukowany przez laboratorium adiunkta chemii Johna Swierka, artykuł "What's in my ink: An analysis of commercial tattoo ink on the U.S. market" został niedawno opublikowany w czasopiśmie Analytical Chemistry.

Laboratorium Świerka bada potencjalny wpływ światła na tatuaże i ich rozkład chemiczny. Na początku doktorantka Kelli Moseman – główna autorka artykułu, wraz z Ahshabibi Ahmedem i Alexandrem Ruhrenem – zauważyła, że tusze do tatuażu, które badali, zawierały substancje, których nie było na etykiecie. Czy były to produkty rozpadu spowodowane interakcją ze światłem, czy coś w atramencie od samego początku? Co właściwie znajduje się w butelce tuszu do tatuażu?

Naukowcy przeanalizowali tusze do tatuażu dziewięciu producentów w Stanach Zjednoczonych i porównali ich rzeczywistą zawartość z etykietą. Producenci byli różnorodni, od dużych, globalnych firm po mniejszych producentów; Atramenty, o których mowa, były dostępne w sześciu kolorach.

Spośród 54 atramentów, 45 z nich – 90% – miało poważne rozbieżności z zawartością na etykiecie, takie jak inne pigmenty niż te wymienione lub niewymienione dodatki.

Ponad połowa z nich zawierała niewymieniony glikol polietylenowy, który może powodować uszkodzenie narządów poprzez powtarzające się narażenie, a 15 zawierało glikol propylenowy, potencjalny alergen. Inne zanieczyszczenia obejmowały antybiotyk powszechnie stosowany w leczeniu infekcji dróg moczowych i 2-fenoksyetanol, który stanowi potencjalne zagrożenie dla zdrowia niemowląt karmionych piersią.

Ich badania nie są w stanie określić, czy niewymienione składniki zostały dodane celowo, czy też producentowi dostarczono nieprawidłowo oznakowane lub zanieczyszczone materiały.

"Mamy nadzieję, że producenci potraktują to jako okazję do ponownej oceny swoich procesów, a artyści i klienci potraktują to jako okazję do wywarcia nacisku na lepsze etykietowanie i produkcję" – powiedział Świerk.

Swierk zauważył, że badania nad wpływem tatuaży na bezpieczeństwo są nadal prowadzone. Reakcje alergiczne są najczęstszym negatywnym skutkiem i mogą być uporczywe, bolesne, a nawet szpecące. Szczególnym problemem są czerwone pigmenty, chociaż nauka nie ustaliła jeszcze, dlaczego.



Potencjalne zagrożenia związane z tatuażem zwykle koncentrują się na raku skóry i samych pigmentach, ale dodatki mogą również powodować ryzyko - w tym niektóre poza skórą. Jeśli klient zaczyna mieć problemy związane z tatuażem tygodnie, a nawet lata później, niewymienione składniki mogą utrudnić ustalenie, jaka reakcja ma miejsce i dlaczego.


Regulacje dotyczące tuszy do tatuażu na rynku amerykańskim są bardzo świeże. Pod koniec 2022 roku Kongres uchwalił ustawę o modernizacji przepisów dotyczących kosmetyków (MoCRA), która pozwoliła federalnej Agencji ds. Żywności i Leków po raz pierwszy uregulować tusze do tatuażu, w tym dokładne praktyki etykietowania; Wcześniej tusze do tatuażu były uważane za kosmetyczne i nie podlegały regulacjom.


"FDA wciąż zastanawia się, jak to będzie wyglądać i uważamy, że to badanie wpłynie na dyskusje wokół MoCRA" – powiedział Swierk. "Jest to również pierwsze badanie, które wyraźnie przyjrzało się atramentom sprzedawanym w Stanach Zjednoczonych i jest prawdopodobnie najbardziej kompleksowe, ponieważ przygląda się pigmentom, które nominalnie pozostają w skórze, oraz pakietowi nośnikowemu, w którym pigment jest zawieszony.

Ich badania koncentrowały się tylko na substancjach o stężeniu 2000 części na milion (ppm) lub wyższym, uważanym za wysokie stężenia. Przepisy europejskie uwzględniają jednak substancje w zakresie 2 ppm. Innymi słowy, w tuszach może znajdować się nawet więcej substancji niż te, które znalazło laboratorium.

Tusze do tatuażu dostępne na rynku amerykańskim i europejskim różnią się tym, że ten ostatni podlega surowszym przepisom, nadzorowanym przez Europejską Agencję Chemikaliów.

W przyszłości laboratorium zbada pigmenty zakazane w Europie i sprawdzi, czy te składniki są obecne w sprzedawanych tam tuszach do tatuażu. Obecnie pracuje nad badaniem skoncentrowanym na niebieskich i zielonych atramentach sprzedawanych w Europie, które zostały szczególnie dotknięte regulacjami chemicznymi.

"Naszym celem w wielu z tych badań jest wzmocnienie pozycji artystów i ich klientów. Tatuatorzy to poważni profesjonaliści, którzy poświęcili swoje życie temu rzemiosłu i chcą jak najlepszych wyników dla swoich klientów" – powiedział Swierk. "Staramy się podkreślić, że istnieją pewne niedociągnięcia w produkcji i etykietowaniu".






Co znajduje się w butelce tuszu do tatuażu? | Wiadomości z Binghamton

Kelly Moseman, chemistry Binghamtom University new york tatoo - Szukaj w Google

Badanie ujawnia ukryte składniki w 83% tuszów do tatuażu, co budzi obawy: ScienceAlert



poniedziałek, 19 lutego 2024

Porzez trud i zmagania





ładnie ujęte





przedruk

19 lutego 2024 




prof. Paweł Skrzydlewski, filozof, rektor Akademii Zamojskiej



Felietonista zwrócił uwagę, że każdy potrafi mówić, ale że nie można wierzyć tylko słowom – trzeba patrzeć na czyny. Dodał, że trzeba liczyć się z realnymi skutkami działania.


– Często przecież różne formy gadania, zwłaszcza gadania różnych oficjeli, są nie tyle zapowiedzią dobrych czynów, ale sposobem wprowadzania kogoś w błąd, mylenia celowego tak, aby nie dostrzec nie tylko tego, co się faktycznie realnie robi, ale także tego, co jest ważne, co faktycznie powinno być zrobione. Dlatego w życiu indywidualnym, jak i publicznym tak naprawdę ważne są nie tyle cele deklarowane, choć tych nie można nigdy lekceważyć, ale te, które faktycznie się realizuje, które się spełnia i urzeczywistnia swoim działaniem – mówił prof. Paweł Skrzydlewski.

Zaznaczył również, że prezentacja wszelkich celów jest oceniana względem tego, co zostało uczynione.


– Dlatego dobry ojciec rodziny to nie ten, który dużo mówi o swoich rodzinnych planach, ale ten, kto realnie tworzy dobro rodziny, ten, kto buduje i zbudował dom i rodzinę, w której żyje się pięknie (…). Skutki działań są zatem powodem naszej dumy i racją naszych zasług lub też dowodem naszej nieudolności, głupoty i zła. Podobnie rzecz się ma z politykami, którzy są nie po to, by gadać, ale by tworzyć, strzec i spełniać dobro publiczne, dobro prawdziwe. Gdy tego nie czynią, stają się czymś niepotrzebnym, zbędnym – podkreślił filozof.

Felietonista dodał, że słowa i plany polityków, nawet najpiękniejsze i najmądrzejsze, nie tworzą same niczego, co obiecują, ponieważ są to tylko słowa ludzi. Prof. Paweł Skrzydlewski wskazał, że wszelkie dobro zaistnieje w przestrzeni życia publicznego dzięki pracy ludzkiej, przez trud i zmagania, często wyrzeczenia i poświęcenia, wielki wysiłek, a nie przez nadmuchaną propagandę medialną.


– Trud i praca polityka, podobnie jak praca ojca rodziny, kapłana i nauczyciela, wychowawcy musi być rozumna, kierowana znajomością prawdy i realiów, a nie jakichś ideologii skonstruowanych często naprędce po to, by szybko i tanio zdobyć poklask, zdobyć głosy wyborców – wskazał rektor Akademii Zamojskiej.

Dodał, że politykę, czyli nasze życie publiczne psują dziś nie tylko ludzie, głupota, ale także jej mechanizmy realizacji, które zakładają tak zwaną demokrację.


– Liczba oddanych głosów ostatecznie daje władzę polityczną. W demokracji sprawia to, że często bywa odrzucana prawda i dobro, by mogło zwyciężyć to, co złe, głupie, często zbrodnicze. Dowodem historycznym tego zjawiska jest choćby to, co zdarzyło się w Niemczech początkiem lat trzydziestych XX wieku, gdzie demokratycznie do władzy doszli ludzie owładnięci zbrodniczą narodowo-socjalistyczną ideologią – mówił prof. Paweł Skrzydlewski.

Całość felietonu prof. Pawła Skrzydlewskiego można wysłuchać [tutaj].









Prof. P. Skrzydlewski: Trud i praca polityka musi być rozumna, kierowana znajomością prawdy i realiów, a nie jakichś skonstruowanych często naprędce ideologii – RadioMaryja.pl







sobota, 17 lutego 2024

Plastik w jedzeniu

 

Naukowcy znaleźli już plastik w ludzkich płodach, także w płucach żywych ludzi - ciekawe kiedy znajdą go w ludzkim mózgu - i jakie to będzie powodować perturbacje.

Może zmaterializują się filmowo-gamingowe historyjki o krwiożerczych zombie atakujących ludzi na ulicy??


I kto będzie za to odpowiadać?


może nikt:


"Firma Mondelez Polska Sp. z o.o. zaleca, aby konsumenci nie spożywali i zniszczyli przedmiotowe produkty"
 

Czyli co?
 
1 - "zniszczcie dowody !"
2 -  nie oddamy wam kasy za trefny produkt, bo go sami zniszczyliście...





przedruk





GIS wycofuje z obrotu popularne batoniki. Możliwe zanieczyszczenie plastikiem


Wczoraj, 20:56


Mamy złe wieści dla miłośników słodyczy. Główny Inspektorat Sanitarny poinformował właśnie o zagrożeniu związanym z czekoladowymi batonikami. Chodzi o produkt popularnej marki. Sprawdźcie, czy nie macie go u siebie w domu.






Chodzi o trzy partie batonów. Istnieje podejrzenie, że zostały one zanieczyszczone fragmentami plastiku. Producent sam poinformował o zagrożeniu.



Poniżej zamieszczamy szczegółowe dane o wycofanym produkcie.

Baton Milka Oreo (37g)

Data ważności: 01.08.2024, 18.08.2024

Numer partii: OSK0934421, OSK0934422, OSK0934651

Podmiot odpowiedzialny za wprowadzenie produktu do obrotu w Polsce:

Mondelez Polska Sp. z o.o. ul. Domaniewska 49 02-672 Warszawa



Mondelez Polska Sp. z o.o. poinformowała, że w wyniku postępowania wyjaśniającego ustalono przyczynę zanieczyszczenia produktu plastikiem i określono zakres produktów objętych wycofywaniem. Firma podjęła działania w celu poinformowania klientów, którzy otrzymali produkt oraz przygotowała komunikat skierowany do konsumentów, którzy zakupili wyżej wymienione produkty.

Organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej współpracują z podmiotem i monitorują proces wycofania produktu z obrotu.
Zalecenia dla konsumentów:

Nie należy spożywać produktów wskazanych w komunikacie.

Firma Mondelez Polska Sp. z o.o. zaleca, aby konsumenci nie spożywali i zniszczyli przedmiotowe produkty. Konsumenci mają możliwość kontaktu z zespołem obsługi konsumenta Mondelez Polska pod adresem dzialobslugikonsumenta@mdlz.com lub za pomocą infolinii 801 066 006.






Onetowa retoryka:

"Mamy złe wieści dla miłośników słodyczy. Główny Inspektorat Sanitarny poinformował właśnie o zagrożeniu związanym z czekoladowymi batonikami. Chodzi o produkt popularnej marki. Sprawdźcie, czy nie macie go u siebie w domu."


"Istnieje podejrzenie, że zostały one zanieczyszczone fragmentami plastiku"

to nie to samo co:


"w wyniku postępowania wyjaśniającego ustalono przyczynę zanieczyszczenia produktu plastikiem"


Lakonicznie, a nawet miło, żadnego potępienia, ani żadnej analizy, nic kompletnie, jakby nie było tematu. 



Zwróć uwagę - napisano, że:

"ustalono przyczynę zanieczyszczenia"


a nie, że


"zanieczyszczono plastikiem"


czyli temat zanieczyszczenia jest jakby obchodzony bokiem, 

to tak jakby na jakieś pytanie zamiast powiedzieć "nie wiem", odpowiedziałbyś - "nie odpowiem teraz na to pytanie" - czysta dyplomacja, a stawką - zdrowie setek, a może tysięcy ludzi w całej Polsce.


Skoro wg producenta "ustalono przyczynę zanieczyszczenia" to jakim prawem i w jakim celu onet stosuje przypuszczenie:


"Istnieje podejrzenie" 



Hę?



Co o tym myślisz?

Czy onet, który żyje z ciebie, z tego jak klikasz ich strony, dba tu o twoje zdrowie, czy o interesy firmy z siedzibą w USA?

A może dba o inne interesy?

Właścicielem Onetu jest    Ringier Axel Springer



Ringier Axel Springer Polska, w skrócie RASP, do 2010 Axel Springer Polska – spółka prawa handlowego, wydawca prasy i mediów internetowych, istniejący od 1994.

Należy do grona największych wydawców prasy oraz firm mediowych w Polsce. Od 2010 jest częścią międzynarodowej grupy mediowej Ringier Axel Springer Media AG (z siedzibą w Zurychu), która – oprócz Polski – działa również na Węgrzech, na Słowacji, w Serbii, na Litwie, Łotwie i w Estonii. Właścicielami Ringier Axel Springer Media AG są: niemiecko-amerykańsko-kanadyjski koncern mediowy Axel Springer SE (50% udziałów) i szwajcarska spółka mediowa Ringier AG (50% udziałów)



Czy wszystko jasne?



Narodowość ma znaczenie.
Pochodzenie ma znaczenie.


Wspólnotowość ma znaczenie i popieranie Polak Polaka ma znaczenie.

Wzajemny respekt i szacunek, uczciwe traktowanie, wspieranie siebie nawzajem - ma znaczenie.












wtorek, 13 lutego 2024

Przeciążenie informacyjne




przedruk




Naukowcy:

Jesteśmy przeciążeni informacyjnie

redakcja FilaryBiznesu.pl

12/02/2024






W XXI w. wiedza to potęga, ale obecnie otrzymujemy więcej informacji, niż jesteśmy w stanie przetworzyć. A to może mieć dla nas groźne skutki. Problemem natłoku informacji zajął się międzynarodowy zespół naukowców, w którym znaleźli się także badacze z Politechniki Wrocławskiej. Wyniki swoich prac przedstawili w prestiżowym czasopiśmie Nature Human Behaviour.

Autorami są naukowcy z Niemiec, Wielkiej Brytanii, USA, Izraela, Austrii, Słowenii i Polski, w tym prof. Przemysław Kazienko i dr hab. inż. Tomasz Kajdanowicz, prof. uczelni z Wydziału Informatyki i Telekomunikacji PWr. Badania prowadzono w ramach europejskiego projektu Omino (Horyzont Europa), który będzie kontynuowany do 2026 r.


– Przestrzeń informacyjną należy traktować tak samo jak otaczające nas środowisko naturalne, w którym zanieczyszczenie wpływa na nasz dobrostan. Codzienne przeładowanie informacjami powoduje przeciążenie poznawcze, a połączone ze zmęczeniem, presją czasu oraz ograniczoną pojemnością pamięci roboczej utrudnia nam wykonywanie zadań. Także w pracy naukowej stykamy się z dużym problemem odfiltrowania nieistotnych lub niskiej jakości prac
mówi prof. Przemysław Kazienko z Katedry Sztucznej Inteligencji.


Badacze zwracają uwagę, że z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia w trakcie rewolucji przemysłowej, kiedy to ogromny wzrost produkcji żelaza i chemikaliów uznano za niezbędny dla postępu. Obecnie rozumiemy jednak, że niosło to ze sobą poważne zagrożenia – niekontrolowane emisje dymów z kominów fabrycznych mogą prowadzić do degradacji i stanowić poważne zagrożenie dla ludzkości.

Pojawienie się ruchów środowiskowych pomogło zmienić naszą świadomość i postawy wobec eksploatacji przyrody. Wymusiło także zmiany prawne i ekonomiczne w celu ochrony powietrza, wody, gleby i jakości żywności.
Jak chronić przestrzeń informacyjną?

– W XXI wieku mamy inne, pilne wyzwania związane z przeładowaniem informacyjnym. Ważne, abyśmy zaczęli myśleć o naszej przestrzeni informacyjnej jako o dodatkowym składniku naszego środowiska naturalnego. Oznacza to potrzebę opracowywania metod ochrony owej przestrzeni przed przeciążeniem i zanieczyszczeniem – podkreśla prof. Kazienko z Politechniki Wrocławskiej.

W publikacji naukowcy wyróżnili trzy poziomy postrzegania przeciążenia informacyjnego, które są od siebie wzajemnie zależne: mechanizmy neuronalne i poznawcze na poziomie pojedynczej osoby, decyzje i percepcja informacji w ramach grup społecznych i ogólnospołeczny poziom interakcji między jednostkami, grupami i dostawcami informacji.

– Podczas pracy zespołowej informacje są przetwarzane na poziomie indywidualnym, ale są one również wymieniane między członkami zespołu. Możemy zatem traktować przepływ informacji jako wielopoziomową sieć z węzłami, które reprezentują jednostki, grupy i całe społeczeństwa oraz połączeniami odzwierciedlającymi interakcje między nimi. Tworzy to złożony system z własną dynamiką – wyjaśnia naukowiec z Wydziału Informatyki i Telekomunikacji PWr.

Badacze postawili zatem hipotezę, że o ile przejście od zarządzalnego przepływu informacji do „przeciążenia informacyjnego” może być łatwe w zamkniętej grupie, to podczas łączenia dwóch lub więcej grup możemy spodziewać się nagłej zmiany.


– Gdy kilku członków zespołu zaczyna cierpieć na przeciążenie informacyjne, może to prowadzić do gwałtownego spadku zdolności przetwarzania informacji i ogólnej wydajności całego zespołu. Aby lepiej zrozumieć skutki i przyczyny przeciążenia informacyjnego, niezbędne jest zatem opracowanie miar i modeli dla takiego wielopoziomowej, złożonej grupy, a następnie skutecznych metod zaradczych
zaznacza prof. Przemysław Kazienko z Politechniki Wrocławskiej.

Są rozwiązania

Na poziomie indywidualnym możemy np. ograniczyć i kontrolować nadmierne korzystanie ze smartfonów poprzez aplikacje ochronne mierzące czas spędzany online. Natomiast w przypadku organizacji, możemy szkolić pracowników w zakresie właściwego wykorzystania z codziennych narzędzi komunikacyjnych i internetowych.


– Niektóre rozwiązania mogą być jednak mieczami obosiecznymi. Generatywne modele sztucznej inteligencji takie jak ChatGPT mogą pomóc zmniejszyć przeciążenie informacyjne poprzez przygotowywanie streszczeń i wsparcie wyszukiwania informacji. Z drugiej strony, mogą one powodować ogromny wzrost ilości publikowanych treści, tworzyć nieprawdziwe informacje i wzmacniać stereotypy
zwraca uwagę naukowiec.


Autorzy artykułu sugerują rozpoczęcie zorganizowanych działań prowadzonych jednocześnie w trzech różnych obszarach: nauki, edukacji i prawodawstwa.

Pierwszy z nich wymaga finansowania interdyscyplinarnych projektów badawczych w zakresie ekologii wielopoziomowego przeciążenia informacyjnego. Drugi, podobnie jak w przypadku recyklingu odpadów, to nauczanie ekologii informacji na poziomie szkolnym. Trzeci oznacza z kolei zainicjowanie dyskusji na temat odpowiednich regulacji w tym zakresie.

Oprócz naukowców z PWr w przygotowanie publikacji zaangażowani byli również polscy badacze z Politechniki Warszawskiej, Uniwersytetu Warszawskiego i Społecznej Akademii Nauk w Łodzi.







Naukowcy: Jesteśmy przeciążeni informacyjnie | Filary Biznesu






niedziela, 28 stycznia 2024

Geneza populacji zachodniej Europy.



Naukowcy próbują odpowiedzieć na zadane przeze mnie pytanie.



Dlaczego rozwój – rozprzestrzenianie się - tego, co nazywamy cywilizacją przebiegało liniowo (w okresie kilku tysięcy lat) w przestrzeni, a nie skokowo?

Mówiąc to mam na myśli to, że za najstarszą cywilizację uznaje się starożytny Egipt, niektórzy wymieniają też Sumer, po czym cywilizacja ta traci na rzecz nowej cywilizacji, która pokazuje się na terenie Grecji, potem Rzym, Francja, Niemcy – i tu następuje rozejście się na minimum dwie gałęzie – Anglia i potem USA. Zaś ostatnie ośrodki cywilizacji: Anglia i niemcy w różnej konfiguracji walczą obecnie o prymat na świecie z USA.

Dlaczego w ogóle upadają cywilizacje?

Dlaczego kiedy upada cywilizacja, to jej poprzednia wersja nie wraca na arenę, tylko powstaje nowa, jeszcze bardziej oddalona geograficznie od tej pierwszej cywilizacji?

Zupełnie jakby cywilizacja była jakimś żywym organizmem, który kroczy poprzez tysiąclecia i pożera krainy na swej drodze, wypluwa je i idzie dalej...


Dlaczego oliwa płynie tylko w jednym kierunku, zaś kierunek wschodni jest zaniedbany?



Wędrująca Cywilizacja Śmierci stwarza potęgi, imperia - a potem je porzuca, przenosząc się do nowej lokalizacji, zaś porzucone imperium niszczy nasyłając na nie różnej maści siepaczy.







Nasz dom pługiem podzielony – geneza populacji zachodniej Europy.

25 stycznia 2024 




Nowe badania genetyczne wskazują na “niewidzialną kurtynę” różnic populacji europejskich w okresie Neolitu, rozciągającą się od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego.



Nauka przyjmuje, że Homo Sapiens skolonizował Europę i Syberię, tak zwaną Eurazję, około 50-45 tysięcy lat temu, w czasie gdy klimat się stabilizował i ocieplał. 
Wraz z ociepleniem klimatu w różnym czasie i w różnych miejscach zaczęło się rozwijać rolnictwo.

Wiemy, że na przykład na Bliskim Wschodzie rolnictwo i hodowla zwierząt zaczęły się rozwijać około 11 000 lat temu, gdy warunki stały się naprawdę sprzyjające. Pytanie, co stało się później. 

Wyniki najnowszych badań, opublikowane właśnie w czasopiśmie “Nature”, zatytułowane „Genomika populacji postglacjalnej zachodniej Eurazji” autorstwa Mortena Allentofta z Duńskiego Muzeum Historii Naturalnej i Uniwersytetu w Kopenhadze i grupy współpracowników, w tym badaczy z Polski, rzuca światło na nierówny proces neolityzacji Europy w oparciu o analizę genomu pozyskanych ze szczątków około 1600 osób zmarłych w analizowanym okresie. 

Badania pokazują, że rewolucja neolityczna nie była kontinuum, które rozpoczęło się wokół basenu Morza Śródziemnego i rozprzestrzeniało się w stale poszerzającym się kręgu. 

Nowe badanie, oparte na analizie genomów ludzi zamieszkujących Europę, od około 15 000 lat temu aż do okresu średniowiecza, pokazuje niewidzialną barierę rozciągającą się od Morza Czarnego po Bałtyk.

Analizy wykazały, że społeczności łowiecko-zbierackie na wschód i zachód od tej granicy były zupełnie różne, a proces ich neolityzacji był także całkowicie odmienny. Rozwój rolnictwa na wschód od tej wyimaginowanej linii trwał o 3000 lat dłużej niż na zachodzie. 

Co więcej, różnice te utrzymywały się aż do masowej ekspansji ludu kultury jamnajskiej ze stepu pontyjsko-kaspijskiego, około 5000 lat temu. Artykuł podsumowuje, że pochodzenie dzisiejszych mieszkańców Europy Zachodniej zostało w dużej mierze zdeterminowane trzema wielkimi migracjami.

Pierwszą było wyjście z Afryki około 45 000 lat temu. Choć znane są znaleziska wcześniejszych (sprzed około 200 tysięcy lat) szczątków Homo Sapiens w obszarze Morza Śródziemnego to naukowcy zakładają, że były to odosobnione i nie trwające długo przypadki takich migracji.

11 000–10 000 lat temu, na obszarach tak zwanego Żyznego Półksiężyca, terenach od Egiptu poprzez Palestynę i Syrię po Mezopotamię, zaczęło rozwijać się rolnictwo i hodowla zwierząt. To spowodowało drugą wielką migrację, która ukształtowała dzisiejszych mieszkańców Europy Zachodniej: pierwsi rolnicy przybyli z terenów Anatolii. 

Działo się tak ze względu na wyjątkowo sprzyjający klimat i to właśnie w dzisiejszej Turcji niektórzy historycy upatrują inspiracji dla biblijnego raju-Edenu. Ci pierwsi rolnicy przynieśli ze sobą nie tylko know-how, ale także rośliny i zwierzęta: zboża, rośliny strączkowe oraz zapoczątkowali hodowlę krów, owiec i kóz. Z czasem przybysze zmieszali się z lokalnymi łowcami-zbieraczami, dając początek wczesnym europejskim społecznościom rolniczym – ale tylko na zachód od tej niewidzialnej linii łączącej Bałtyk z Morzem Czarnym. 

Na wschodzie łowiectwo i zbieractwo jako sposób życia utrzymywały się przez kolejne 3000 lat.

Naukowcy zwracają uwagę na to, że działo się tak pomimo tego, że odległości od Anatolii były mniej więcej takie same. Rodzi się więc pytanie dlaczego pierwsi rolnicy mieliby penetrować zachodnią Europę i pomijać wschodnią?

Badacze spekulują, że może dlatego, że całe przejście na rolnictwo opierało się na uprawach i zwierzętach pochodzenia bliskowschodniego. Pomijając technologię, nie każda uprawa i zwierzę może rozwijać się tam, gdzie sobie tego życzymy. Prawdopodobnie warunki na wschód od tej granicy nie odpowiadały praktykom rolniczym rozwiniętym w rajskich warunkach neolitycznego Bliskiego Wschodu, w związku z czym społeczności łowiecko-zbierackie przetrwały na wschodzie o kilka tysięcy lat dłużej niż na zachodzie – postuluje zespół. 

Dopiero trzecia wielka migracja, 5000 lat temu, raz na zawsze zniosła tę niewidzialną granicę. Byli to nomadowie kultury jamnajskiej, przybyli ze stepu pontyjskiego na nowo udomowionych koniach.

 Co ciekawe, według innych badań, zespołu z Uniwersytetu w Cambridge, także opublikowanych w “Nature”, oprócz udomowionych koni Jamnajczycy przynieśli ze sobą podwyższone ryzyko genetyczne stwardnienia rozsianego, ale to już temat na odrębny artykuł.













Źródło: https://www.nature.com/articles/s41586-023-06865-0 ,

https://www.nature.com/articles/s41586-023-06618-z

​Detlef Gronenborn, Barbara Horejs, Börner, Ober. Tekst opracowano na podstawie artykułu Ruth Shuster z Haaretz.com



Igor Murawski - badacz historii, publicysta, tłumacz literacki, przewodnik. Uwielbia rozwiązywać historyczne i archeologiczne zagadki. Podróżując poszukuje zaginionych skarbów i zapomnianych przez ludzi i czas miejsc. Pracuje nad kilkoma projektami, łączącymi pasję do historii z eksploracją.








Nasz dom pługiem podzielony - geneza populacji zachodniej Europy. - Fundacja Poszukiwacze.org


Prawym Okiem: Rozprzestrzenianie się cywilizacji (maciejsynak.blogspot.com)



sobota, 13 stycznia 2024

Szkoła buduje charaktery








przedruk
tłumaczenie automatyczne



Raluca Ion



Podczas swoich zajęć profesor Marian Popescu czasami wyświetlał studentom słynną scenę z filmu Zapach kobiety. Ten, w którym Frank Slade, niewidomy podpułkownik grany przez Ala Pacino, w pamiętnej przemowie broni Charliego, studenta, który się nim opiekuje i który ma zostać niesprawiedliwie wydalony z college'u. Przed starszyzną uniwersytetu Frank Slade wygłasza pamiętny apel, że szkoła powinna przede wszystkim kształtować postacie. 

"Większość moich uczniów była pod wrażeniem, a niektórzy z nich powiedzieli mi nawet, że po raz pierwszy słyszeli, że szkoła powinna kształtować postacie. Powiedziałem im, że to jest stwierdzenie pierwszego króla Rumunów, Karola I, że taka jest misja szkoły – zanim będziesz mógł przekazać wiedzę, musisz zbudować charaktery. 

To znaczy ludzie, którzy rozeznają, co jest dobre w służbie innym, że tego nie rozumiemy w nas, myślimy w dużej mierze jak być dobrym dla siebie. Mam kolegów ze studiów, którzy tak naprawdę nie są zainteresowani innymi rzeczami niż własną karierą" – powiedział Marian Popescu podczas programu "Przed wami" na Digi24.





Marian Popescu jest dyrektorem Centrum Działania, Zasobów, Szkoleń na rzecz Uczciwości Akademickiej Uniwersytetu w Bukareszcie (CARFIA), profesorem doktoranckim (nadzwyczajnym) na Uniwersytecie w Bukareszcie i promotorem doktoratu w dziedzinie sztuk performatywnych-teatru na Uniwersytecie "Babes-Bolyai" w Klużu-Napoce.

Skrytykował rumuńskie środowisko akademickie, w którym, jego zdaniem, brakuje idei merytokracji, a rektorzy są wieczni na urzędzie. Stało się już zwyczajem, że rektor jest ponownie wybierany po samodzielnym kandydowaniu i w ten sposób osiąga trzecią lub czwartą kadencję.

Zapytany o to, dlaczego rumuńskie uniwersytety nie zdołały stworzyć sprawnego systemu demokratycznego, profesor Marian Popescu odpowiedział: "Czy udało się to przed 1989 rokiem? A potem były wybory, prawda? Czy Ceauşescu nie był ponownie wybierany, nie wiem ile razy? O głosowaniach, tak? Istnieje posłuszeństwo wobec tego, kto zarządza zasobami, a rektor jest głównym powiernikiem. Rektor z kolei walczy w stosunku do ministerstwa o środki, które pozwolą oczywiście na programy rozwojowe. Naprawdę należy zobaczyć, jak efektywne jest zużycie tych zasobów. Ale oto, co się dzieje, teraz, w tych dniach, rozumiem, że nie jest to jeszcze oficjalne. Jest na źródłach. Mamy ten absolutnie genialny przypadek z podręcznika, aby oprawić go w ramkę z panią. rektor Uniwersytetu "Aurel Vlaicu" w Arad. Ta pani jest plagiatorką, a jej werdykt został trzykrotnie wydany przez Krajową Radę Etyki. Przy ostatnim werdykcie była też klauzula, że nie może kandydować przez 6 lat lub nie wiem jak długo i nadal jest w trakcie trwania tego zakazu. Po prostu złamali prawo, a społeczność akademicka wybrała ją ponownie. To jego trzecia, czwarta kadencja, coś takiego. Została wybrana absolutnie komfortową większością głosów" – powiedział profesor uniwersytetu.


Zapytany przez Florina Negruțiu, jakie wartości "ta elita może przekazać elicie, która będzie rządzić Rumunią", Marian Popescu odpowiedział: "Widzisz, używasz słów, które nie są aktywne. Słowo elita nie jest już aktywne, jest, że tak powiem, cechą stylu. Mówimy o elitach, jakich?! Jeśli mówimy o wynikach naukowych w indywidualnym przypadku, to jest to jedna rzecz. Ilu wektorów wpływu, poza kilkoma w świecie akademickim, widzi Pan wychodzących do sfery publicznej, aby określić proces rewizji, przywracania wartości, które zostały praktycznie ewakuowane do rumuńskiego społeczeństwa? Wiemy o tym, wartości moralne zostały ewakuowane, edukacja nie opiera się na idei wartości moralnych".

Zdaniem profesora uniwersytetu nie ma żadnego związku między elitami akademickimi a elitami politycznymi. "Jak to możliwe?! Ile przypadków Emilia Șercan wykazała w związku z akademickimi życiorysami opartymi na doktoratach, plagiatami i tak dalej, z których większość to politycy? Gangrena jest ogromna, nie od wczoraj, od przedwczoraj, dzieje się z nami coś złego. Fakt, że dziesiątki, dziesiątki i dziesiątki tak zwanych liderów, którzy zarządzają zasobami lokalnie lub centralnie, są w rzeczywistości intelektualnymi oszustami" – powiedział Marian Popescu. Jego zdaniem, rumuńskie społeczeństwo nie jest społeczeństwem opartym na merytokracji, która "jeśli nie jest pogardzana, to jest ignorowana".


"To niesamowita degradacja dialogów".

Zauważyła, że szkoła nie odpowiada już potrzebom dzisiejszych dzieci, tracąc jednocześnie zdolność do generowania wartościowego dialogu.


"Co zrobisz z tym piątoklasistą albo z tym, który jutro będzie uczniem, który wychował się w kulturze wizualnej, w multimediach i tak dalej. I nadal uczysz ich w kulturze tekstowej, czyli tekstach i tak dalej? Co robisz z tym, jak odnoszą się do swojego nauczyciela? To jak średniowiecze. Wiecie, co zniknęło z modelu średniowiecza, że to ciekawe? Edukacja opierała się tam na dwóch metodach - lectio, czyli wykładzie, a wszyscy siedzieli i słuchali. A druga to disputatio, była dyskusja, były sesje popołudniowe, które odbywały się trzykrotnie na wszystkich średniowiecznych uniwersytetach w Europie. Gdzie to widzisz? Teraz mówię o Rumunii, nie jesteśmy już zainteresowani. To niesamowita degradacja dialogów".








wtorek, 19 grudnia 2023

od 10-ego do 10-ego...





przedruk



19.12.2023




Żadnych oszczędności nie posiada 21,8 procenta ankietowanych – wynika z badania Krajowego Rejestru Długów „Barometr oszczędności 2023”. Ponad 24 procent ma je w kwocie do 5 tysięcy złotych, a niemal taki sam odsetek zgromadził ponad 20 tysięcy złotych.

Z kolei oszczędności między 5 a 20 tysięcy złotych ma 17,4 procenta respondentów – wskazano w badaniu.

Ponad jedna trzecia ankietowanych zadeklarowała, że w ciągu ostatniego roku ich oszczędności wzrosły. Taka sama część respondentów stwierdziła, że ich oszczędności spadły. 43 procent Polaków z tej grupy wykorzystało je na pokrycie bieżących wydatków. Jedna trzecia musiała sfinansować nagłe potrzeby, jak leczenie czy naprawa samochodu. Natomiast 29 procent wydało pieniądze na remont mieszkania, a co dziewiąty badany przeznaczył je na przyjemności – np. podróże czy zakup drogich ubrań. Tyle samo zdecydowało się przeznaczyć oszczędności na spłatę zadłużenia.

W badaniu 35 procent respondentów oceniło, że ich oszczędności, w razie utraty pracy bądź innego źródła dochodu, wystarczyłyby im tylko na miesiąc. 40 procent badanych oceniło, że byłoby w stanie utrzymać się przez pół roku.

W ocenie prezesa Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej, Adama Łąckiego, „obecne warunki gospodarcze z jednej strony nie sprzyjają gromadzeniu oszczędności z powodu wysokich kosztów życia, a z drugiej właśnie skłaniają do odkładania pieniędzy”.


„Zmaterializował się pesymistyczny scenariusz, który jeszcze rok, dwa lata temu wydawał się nierealny. Bieżące wydatki pochłaniają lwią część dochodów, siła nabywcza konsumentów znacznie zmalała, więc wiele osób zderzyło się z trudną rzeczywistością ekonomiczną” – ocenił Adam Łącki.

„Dążenie do redukcji zadłużenia świadczy o odpowiedzialnym podejściu do zarządzania domowym budżetem. Nie można realizować marzeń o posiadaniu nowego sprzętu elektronicznego czy kosztownych wycieczkach, jeśli ma się niezapłacone rachunki za telefon czy zaległe raty za telewizor. Przeznaczanie oszczędności na spłatę długów to dobry krok do wyjścia z finansowego dołka. Niestety taką postawę dłużnicy w rozmowach z naszymi negocjatorami prezentują rzadko” – stwierdził z kolei prezes firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkssso, Jakub Kostecki.

Według danych KRD najbardziej zadłużeni są mieszkańcy województwa mazowieckiego, którzy mają do spłaty 6,5 miliardów złotych. Drugie miejsce zajmują mieszkańcy śląskiego, gdzie uzbierało się blisko 6 miliardów złotych nieuregulowanych zobowiązań. Trzecią pozycję zajmują dłużnicy z Dolnego Śląska z sumą 4,3 miliardów złotych. Gros zaległości obciąża mężczyzn, którzy muszą oddać 33 miliardów złotych; kobiety mają do spłaty 11,8 miliardów złotych.

Najmocniej obarczoną zaległościami finansowymi grupą są osoby w wieku 46-55 lat, które nie zapłaciły 14 miliardów złotych, a także te z przedziału 36-45 lat z długami w kwocie prawie 13 miliardów złotych – poinformował KRD.

Badanie „Barometr oszczędności 2023” zostało przeprowadzone przez IMAS International na zlecenie Krajowego Rejestru Długów w listopadzie 2023 r. metodą CAWI na reprezentatywnej próbie 1007 osób w wieku 18-74 lata.




KRD: prawie 22 proc. ankietowanych nie ma żadnych oszczędności – RadioMaryja.pl




środa, 13 grudnia 2023

Architektura, a zdrowie psychiczne





Nowy Urbanizm




Jest to ruch w architekturze i urbanistyce, który narodził się w latach 70. ubiegłego wieku, w odpowiedzi na błędy modernistycznej urbanistyki. Głównym postulatem był powrót do tego to co moderniści tak ostro zwalczali, do wzorca tradycyjnego europejskiego miasta.

Tradycyjne miasto/osiedle o ludzkiej skali to bowiem miejsce gdzie wszystko jest na miejscu, infrastruktura, praca, szkoły, lekarz, sklepy, atrakcyjna architektura, relaks, zieleń. Nie trzeba z niego wyjeżdżać, uciekać, ba, nawet nie trzeba używać samochodu, wystarczy rower. Takie miasto buduje wspólnotę bo każdy może być w nim szczęśliwy i każdy za to szczęście jest odpowiedzialny.



Architektura tradycyjna

Choć tradycyjna architektura nie jest koniecznym warunkiem nowego urbanizmu to właśnie ona jest najczęściej z nim łączona. Architektura tradycyjna odwołuje się do sprawdzonych oraz weryfikowalnych rozwiązań i jest przez społeczeństwo po prostu lubiana. Potwierdzają to kolejne badania opinii publicznej, ankiety. Skąd wynika przewaga architektury tradycyjnej – odpowiadają nam naukowcy, którzy zajmują się oddziaływaniem architektury na ludzki umysł. Według ich badań, tzw. ”nowoczesna” architektura, współczesny minimalistyczny modernizm wywiera negatywny wpływ na nasz umysł i samopoczucie. 

Tradycyjna architektura bogata w detal i posługująca się naturalnym dla nas systemem skal ma z kolei sprawiać, że jesteśmy szczęśliwsi. Pobudza umysł, redukuje stres a nawet pomaga walczyć z psychicznym zmęczeniem. Sprawia, że chcemy się zatrzymać i odpocząć, gdy w tym samym czasie nagie ściany nowoczesnych budynków odpowiadają za podświadomy brak poczucia bezpieczeństwa oraz ucieczkę. Dodatkowo wartym podkreślenia jest też fakt, że deweloperom jest jak najbardziej po drodze z popularnym wśród architektów minimalizmem zawierającym się w haśle ”less is more”. Dzięki temu każda inwestycja pozbawiona detalu i nawiązania do otoczenia nie tylko jest dla nich łatwiejsza, ale może być też reklamowana jako ”nowoczesna” i ”odważna”.






- Dla dobra zdrowia psychicznego ważne jest, by krajobraz, który nas otacza na co dzień, nie wywoływał w nas agresji, tylko był przynajmniej neutralny - mówi nam Robert Jacek Moritz, prezes spółki Alta.





przedruk




Detroit jest przestrogą dla Polski. Popełniamy te same błędy




Skąd pomysł, by zaangażować się w taką inicjatywę, czyli budowanie nowoczesnych, przyjaznych ludziom miast?

- Na pewno ciekawość świata. Poza tym zarówno moja mama, jak i mój ojczym byli ekonomistami i zajmowali się mieszkalnictwem. U nas w domu ciągle rozmawiało się o problemie mieszkaniowym w Polsce i kiedy czytam programy polityczne dotyczące tego zagadnienia, mam déjà vu.
Najpierw można budować ulice, infrastrukturę, dopiero potem domy

Dlaczego?

- Dyskusja na ten temat toczy się od lat 60. Na przykład Ściana Zachodnia w Warszawie jest nieustannie dyskutowana i – jak widać – bardzo trudno jest znaleźć na nią pomysł.

To zawsze bardzo mnie interesowało.

Do tego mój bunt przez całe życie budził widok placu budowy, po którym jeżdżą wielkie ciężarówki zakopane w błocie. Panował tam nieprawdopodobny brud i bałagan. Niestety, w dużej części jest tak do dzisiaj.

Ten brud jest przenoszony poza place budów.

- Oczywiście. Pamiętam, kiedy w Warszawie budowano Centrum LIM (Marriott) i szok, jaki wywołał gość, który mył opony ciężarówek, by nie rozwoziły błota po mieście. Proszę sobie wyobrazić lata 70., głównym tematem przy obiedzie nie jest brak zaopatrzenia, tylko to, że ktoś myje koła ciężarówkom.

Potem, mając lat 14, pojechałem do Stanów Zjednoczonych do ojca i przekonałem się, że najpierw można budować ulice, infrastrukturę, dopiero potem domy i że teorie, że tak się nie da, są nieprawdziwe.

W końcu 30 lat temu dzięki Maciejowi Mycielskiemu, właścicielowi Mycielski Architecture and Urbanism, poznałem innych urbanistów, architektów, działaczy, teoretyków miejskich, charyzmatycznych myślicieli jak np. Elżbietę Plater-Zyberk z Miami i jej męża Andresa Duany'ego, którzy założyli Kongres Nowego Urbanizmu i zaczęli projektować takie fragmenty miast, które były ukierunkowane przede wszystkim na ludzi, na to, by im się dobrze mieszkało.

Były to miasta przełomu XX i XXI wieku. To miasta, w których zachowuje się równowagę pomiędzy pieszymi i samochodami, wygodą, gęstością zabudowy, liczbą sklepów.

Dla dobra zdrowia psychicznego ważne jest, by krajobraz, który nas otacza na co dzień, nie wywoływał w nas agresji, tylko był przynajmniej neutralny.
Nowy urbanizm: na tym też można zarobić

Co pana szczególnie zainteresowało w filozofii new urbanism?

- Bardzo ciekawa historia wiąże się z pierwszym projektem nowego urbanizmu, czyli zaprojektowanym przez Andresa Duany’ego i Elizabeth Plater-Zyberk Seaside nad Zatoką Meksykańską. Okazało się, że wbrew sceptykom był on niebywale zyskowny.

Dowiedzieliśmy się, że także w Ameryce ludzie chcą mieszkać blisko siebie, na małych działkach, przy wąskich ulicach. Chcą, by architektura była skoordynowana, by były wspólne przestrzenie, czego wcześniej nie obserwowano.

Okazało się, że Amerykanie wolą mieszkać w takich miejscach - i są w stanie zapłacić za nie cztery razy więcej - niż kilka mil dalej w typowym osiedlu amerykańskim.

Dla mnie jako prowadzącego firmę komercyjną było to fascynujące, bo okazuje się, że tworzenie w ten sposób projektów miejskich jest bardziej dochodowe niż w sposób uproszczony, jaki króluje do dzisiaj.

Proszę podać przykład z Polski.

- Na początku mojego zarządzania spółką Alta kupiliśmy kilkuhektarową działkę w centrum Poznania, na Jeżycach. To było miejsce, gdzie można było z sukcesem próbować społecznego, transparentnego projektowania z uczestnictwem wielu stron. I działo się to nie na drodze wymieniania pism, chodzenia po sądach, tylko rozmowy, wspólnego myślenia.



Detroit dla naszych ośrodków miejskich może być przestrogą

Wracając do Stanów Zjednoczonych - pana zdaniem miasta amerykańskie mogą być punktem odniesienia dla polskich miast? Czy bardziej Skandynawia, Europa Zachodnia?

- Można oczywiście patrzeć na Skandynawię, Europę Zachodnią, ale bardzo dużo polskich miast podlegało intensywnej rozbudowie, przede wszystkim w latach 70., w stylu amerykańskim, modernistycznym. Mam na myśli bardzo szerokie ulice, dość rzadką zabudowę, co było podporządkowane transportowi samochodowemu, pojawił się przecież mały fiat.

Nie zapominajmy też o ośrodkach przemysłowych budowanych w miastach. O ile zachód i południe Europy były już uprzemysłowione, Polska uprzemysławiała się przede wszystkim w okresie 1952-79. To jest okres, w którym miasta naszej części Europy zaczęły przypominać miasta amerykańskie.

Jeżeli mówimy o odniesieniach, to negatywnym będzie Detroit. To miasto dla naszych ośrodków może być przestrogą przed kontynuowaniem takiego myślenia.

Jakiego? Co tam jest niedobrego?

- To miasto, w którym moja rodzina mieszkała przez wiele pokoleń.

Pierwsza rewitalizacja tego miasta miała miejsce w latach 70. Powstało Renaissance Center, czyli grupa wieżowców, zbudowano kolejkę do transportu ludzi, co jest rzadkością w Ameryce, stadion hokejowy.

Powstało tam dużo wieżowców, betonu, płaskich przestrzeni, poszerzono autostrady, wiadukty. Żadna z tych rzeczy nie była miastotwórcza. To wszystko było imponujące, monumentalne, tylko... nie było tam miasta.
Chcemy mieszkać jak w Barcelonie, Wiedniu, Paryż, a nie na betonowej pustyni w cieniu biurowców

Widzi pan analogię z polskimi miastami?

- Otóż to. Widzimy, że polskie miasta 50 lat później niż Detroit idą w tym samym kierunku. Tworzą skupiska wieżowców, poszerzają ulice etc. Co z tego, że przy poszerzonej ulicy jest ścieżka rowerowa, kiedy dalej nie jest to miasto.

Detroit jest cieniem dawnej metropolii i to powinno być przestrogą. Jego centrum jest straszne, jeszcze niedawno można było tam kupić sto domów za 100 tys. dolarów. W zasadzie resztek domów.

Dzisiaj urbaniści, aktywiści miejscy, duża część architektów przyznaje, że nie tędy droga, ale w naszych miastach wciąż widzimy nowe inwestycje idące w tym samym kierunku.

Powiedział pan o kardynalnych błędach dzisiejszych planistów, czyli skupiskach wieżowców czy poszerzaniu ulic. Co jeszcze pana razi?

- Przede wszystkim nie tworzymy miast z ciasnymi ulicami, restauracjami, sklepami, lokalami rzemieślniczymi, gdzie jest bezpiecznie.

Dla mnie kierunek jest oczywisty. Chcemy mieszkać w miastach jak Barcelona, Paryż czy Wiedeń, a nie wśród 40-piętrowych wieżowców otoczonych pustymi, betonowymi placami.

Dla zdrowia miasta i naszego ważne jest, by istniały w nim rzemiosło, usługi, kawiarnie, restauracje. By one wszystkie działały, musi być odpowiednia gęstość ludzi i to przez 24 godziny. Bo w biurowcach komercyjnych mamy gastronomię, tylko ona żyje do godz. 17, na kolację już nikt tam nie przyjdzie.

Na Times Square Jan Gehl przeprowadził słynny eksperyment - zamknięto tam ruch samochodowy. Właściciele lokalnych sklepów byli przerażeni potencjalnym spadkiem obrotów. Okazało się jednak, że obroty wzrosły im czterokrotnie. Bo ludzie, którzy przemieszczają się pieszo, wchodzą częściej do sklepów i wydają tym samym więcej pieniędzy.

W innym ciekawym badaniu sprawdzano, jak człowiek reaguje, idąc wzdłuż szklanej ściany wieżowca. Ludziom, którzy chodzili po mieście, zakładano czujniki i badano reakcje psychofizyczne: tętno, ciśnienie, pocenie się. Wszystkie te parametry im mocno reagowały. Powodem jest niepewność, badani nie wiedzieli, co jest po drugiej stronie szkła.

Z polskich przykładów który jest interesujący?

- Przykładem, który jest bardzo dobry i zły jednocześnie, jest Miasteczko Wilanów. Z jednej strony jest to jedno z najfajniejszych miejsc w Polsce, ale popełniono tam dużo błędów, na przykład zbudowano szerokie ulice przedzielone płotem pośrodku, z przejściami dla pieszych co 100-200 m. W takiej sytuacji sklepik z jednej strony ulicy obsługuje tylko klientów z jednej. Gdyby ulica była o połowę węższa, obsługiwałby klientów z obu stron.

Dlatego podkreślam, że gęstość zamieszkania jest tak bardzo potrzebna, podobnie jak potrzebne są zielone obszary, na których nie będzie domu co 50 metrów.

Teoria nowego urbanizmu mówi m.in. o tym, że najważniejsza jest przestrzeń pomiędzy budynkami, bo to ona kształtuje zachowania społeczne. Jeżeli są one pozytywne, ludzie chcą tam mieszkać. A to z kolei powoduje, że są gotowi zapłacić nieco więcej za mieszkania w takim miejscu i trochę bardziej się starają. W ciasnych miastach jest też lepsze zaopatrzenie, czego efektem jest większa liczba biznesów.
W Siewierzu powstaje miasteczko. Na początku nie było łatwo przekonać deweloperów

Alta rozwija inwestycję Miasteczko Siewierz Jeziorna. Ile osób mieszka tam w tym momencie?

- W tej chwili mamy tam zagospodarowanych 520 mieszkań i domów, co daje 1,5 tys. osób. W budowie jest kolejne 245 mieszkań i domów. Docelowo w 4,5 tys. jednostek ma tam mieszkać 15 tys. osób.

Do tego około 100 tys. metrów kwadratowych powierzchni komercyjnej, czyli parku technologicznego i handlowego. Przewidujemy, że powstanie tam co najmniej 500-600 miejsc pracy, a jeżeli zlokalizowana będzie produkcja, w Miasteczku Siewierz Jeziorna może być ulokowanych do 4 tys. miejsc pracy.

Do kogo skierowana jest ta oferta?

- By unikać stratyfikacji, oferujemy tam bardzo różny produkt, dla różnych grup docelowych.

Co to znaczy tanie mieszkanie w Siewierzu Jeziornej?

- Tanie są w tej chwili w cenie poniżej 8 tys. zł, drogie - około 11 tys. zł. Najtańsze domy, szeregówki, można jeszcze kupić za 650-700 tys., najdroższe - za blisko milion złotych.

Co mówią mieszkańcy o zaletach i wadach życia w Siewierzu Jeziornej?

- Robimy badania społeczne, powstają prace naukowe. Ludzie wymieniają w nich bardzo różne zalety, jak również bardzo różne potrzeby, które nie są zaspokojone.

Nie ma jednego, konkretnego zbioru zalet, który odpowiada wszystkim. Cały pomysł nowego urbanizmu polega na stworzeniu matrycy potrzeb, a także grup docelowych, do których adresujemy produkt. Jednym odpowiadają psie parki, innym udogodnienia dla niepełnosprawnych, jeszcze innym duża liczba dzieci, które mogą bawić się razem.

Jest jednak jeden ogólny temat, który przebija pozostałe. Większość mieszkańców mówi, że kiedy wraca z pracy do domu, czuje się bezpiecznie, są u siebie.

Jak wygląda finansowanie tego przedsięwzięcia?

- Póki co finansujemy inwestycję kapitałem własnym.

Nie ma żadnych rozmów z zewnętrznymi inwestorami?

- Nasz model biznesowy polega na tym, że sprzedajemy działki deweloperom. Kontrolujemy urbanistykę, w pewnym zakresie nadzorujemy architekturę, nasz kod architektoniczny dotyczy przede wszystkim kolorów i wymiarów budynków, amerykański architekt Duane Philips akceptuje koncepcje naszych deweloperów.

W tej chwili w Siewierzu Jeziornej buduje dwóch dużych deweloperów, czyli Murapol i Millenium Inwestycje oraz czterech mniejszych, którzy stawiają głównie domy jednorodzinne i wille miejskie.
Miasto jak galeria handlowa: pokaż produkt, wskażemy lokalizację

Jak deweloperzy zareagowali na koncept w Siewierzu Jeziornej? Ta koncepcja była dla nich nowością?

- Oczywiście! Na początku nie było ich łatwo przekonać, by zamiast kupić działkę i wcisnąć tam, ile się da, mocno z nami współpracowali.

Kiedy pojawia się deweloper, pierwszym pytaniem, jakie mu zadaję, jest: „co chcesz zbudować, jakiego rodzaju produkt masz?”. Dopiero potem zastanawiamy się, gdzie to postawić, jak to ma wyglądać. Zarządzamy trochę tak, jak zarządza centrum handlowe. Każdy sklep w zależności od branży musi mieć swoją lokalizację.

Odwróciliśmy sytuację: najpierw produkt, potem działka. Są jednak zalety takiego rozwiązania. Powoduje ono, że proces inwestycyjny jest bardzo łatwy i szybki. My zarządzamy uzbrojeniem, ulicami, plan miejscowy jest uchwalony przez gminę zgodnie z naszą koncepcją.

Dla deweloperów to jest bardzo bezpieczny i sprawny proces.

Wiemy, że prowadzicie rozmowy w sprawie kolejnych lokalizacji.

- Tak, w sprawie dwóch. Też w metropolii katowickiej. Jesteśmy na etapach rozmów. By zrealizować taki projekt, musimy mieć co najmniej 20 ha. Będziemy to chcieli zrobić z jednym lub dwoma partnerami.

Śląskie miasta się wyludniają, jednym z powodów jest brak dobrych miejsc do mieszkania. Przez lata mało które władze miejskie myślały o tym, jak wygląda codzienne życie ich mieszkańców. Odpowiadały na potrzeby jednorazowe. Potrzebny basen, budujemy basen. Ale nikt już nie pomyślał na przykład, jak tam się dostać. To są proste rzeczy, ale trzeba je planować.

W Siewierzu Jeziornej wyzwaniem jest samowystarczalność energetyczna.

- Zgadza się. W ogóle energetyka jest wyzwaniem. Na szczęście planowaliśmy to miasto od początku i dostawcy energii odpowiedzieli na nasze planowanie. Mamy doprowadzony gaz ziemny, a lokalny dystrybutor energii, czyli Tauron, prowadzi do nas kolejne dwie sieci średniego napięcia. To jest bardzo ważne, bo można produkować energię lokalnie, ale bez podłączenia do sieci krajowej nic się nie wskóra.

Razem z EON przygotowaliśmy masterplan energetyczny, który pokazuje sposoby, które pozwolą zaspokoić lokalne potrzeby w ponad 70 proc.


To także olbrzymia szansa przede wszystkim dla mieszkańców, którzy będą mogli uczestniczyć w społecznościach energetycznych.

W miasteczku obecny jest temat systemu wymiany ciepła na zimno i zimna na ciepło.

- Tak, jest on niezwykle ciekawy. W naszym przypadku to wyjątkowo korzystne rozwiązanie, bo komercyjne budynki będziemy mieli blisko mieszkaniowych. Komercyjne głównie potrzebują zimna, oddają ciepło. Mieszkaniówka głównie potrzebuje ciepła. To kierunek, w którym idą teraz wszystkie miasta na zachodzie i północy Europy.

Nasze ogrzewanie dla kamienic wielomieszkaniowych jest organizowane przez małe lokalne kotłownie gazowe, które potem mogą być połączone ze sobą i podłączone do centralnego systemu wymiany ciepła na zimno. W tym przypadku jednak dużo zależy od wsparcia rządu dla tego systemu.
Ukraina może odbudować się w mądry sposób. To szansa także dla polskich deweloperów

Jak pan widzi temat odbudowy Ukrainy?


– W wyniku tej strasznej wojny i zniszczeń Ukraina ma wyjątkową szansę, by zamiast odbudowywać blokowiska, odbudować się w mądry sposób.

Kluczową sprawą jest teraz zaplanowanie, przygotowanie się do momentu, kiedy tam będzie można inwestować. Bardzo możliwe, że tamtejsze samorządy zostaną zalane pieniędzmi i będą musiały w bardzo krótkim czasie podejmować decyzje, co i jak budować.

Będzie dużo pokus, by budować wręcz fawele dla uchodźców, które potem mogą trwać 50 lat.

Dla mnie bardzo dziwne jest to, że wśród polskich deweloperów nie ma gotowości, by wydać relatywnie niewielkie pieniądze na współpracę ze stroną ukraińską. Moim zdaniem najważniejszym kierunkiem dla nas jest wsparcie Ukraińców planowaniem. W organicznym interesie Polski jest to, by w tym kraju tworzyły się dobre społeczności, a takie tworzą się w dobrych miastach.








całość tutaj:


www.wnp.pl/budownictwo/detroit-jest-przestroga-dla-polski-popelniamy-te-same-bledy,776581.html



Nowy Urbanizm jako alternatywa dla patodeweloperki. 28 przykładów nowych miast/osiedli z Europy – Rekonstrukcje i Odbudowy













piątek, 8 grudnia 2023

Napoleon

 



Nie widziałem filmu Ridleya Scotta NAPOLEON, ale patrząc na to ile i jakie komentarze wzbudza - sądzę, że to nie jest film o Napoleonie, tylko o WAS właśnie. 

O tym, jak widzicie świat, jak się wam wydaje jaki on jest, jak reagujecie na rzeczywistość, na fakty i na "fakty" i na siebie nawzajem....

Nie było cię tam, a się kłócisz jak było -  i tak dalej... i tak dalej...

Już Lucas lata temu wam pokazał, że Jedi to nie dobrodzieje tylko zamaskowane łotry,  oni tak samo "I love democracy" jak i ten naczelny Sith..... a wy nadal podążacie za iluzją... za "oficjalną" wersją....


Panie Scott !

Dziękuję.... 





P.S.

Tak, nadal nie jesteśmy "na ty"....











piątek, 24 listopada 2023

Lepszość





"Jedynym sposobem, w jaki społeczeństwo może żyć przez dowolny czas bez przemocy, jest ustanowienie sprawiedliwości społecznej, a sprawiedliwość społeczna wydaje się każdemu człowiekowi niesprawiedliwością, jeśli jest przekonany, że jest lepszy od swoich sąsiadów."


Bertrand Russell




młoda kobieta:

"jeśli prawdą jest to, co napisałeś w Werwolfie - to znaczy, że my wszyscy jesteśmy głupi!!"


Czyż to nie wspaniała wiadomość ??!!

już nie musisz się bać, że ktoś pewnego dnia przyłapie cię na byciu głupim - bo to już się stało!


JUŻ NIE MUSISZ SIĘ BAĆ!!

Czy świat się skończył?
Czy ziemia zadrżała w posadach?
Tsunami zmiotło całe życie na planecie?

Każdy okazał się być głupim....


[tu potrzeba rozszerzyć opis - ale ciągle nie mam na to weny...]


ale każdy jest inny, co nie znaczy gorszy

inny to inny



tak więc

nikt z was nie jest lepszy jeden od drugiego

i to jest podstawa do zbudowania zdrowych relacji w społeczeństwach

i między społecznościami - sąsiednimi narodami,  a potem - na całym świecie








Pełna cytacja

tłumaczenie automatyczne

━━


„Jeśli chcesz zostać filozofem, musisz starać się, jak najdalej, pozbyć się przekonań, które zależą wyłącznie od miejsca i czasu Twojej edukacji oraz od tego, co powiedzieli Ci rodzice i mistrzowie szkoły. Nikt nie może tego zrobić całkowicie i nikt nie może być doskonałym filozofem, ale do pewnego momentu wszyscy możemy to osiągnąć, jeśli tego chcemy. „Ale dlaczego mielibyśmy tego chcieć? ” możesz zapytać.

Jest kilka powodów.

Jedną z nich jest to, że irracjonalne opinie mają wiele wspólnego z wojną i innymi formami przemocy.

Jedynym sposobem, w jaki społeczeństwo może żyć przez dowolny czas bez przemocy, jest ustanowienie sprawiedliwości społecznej, a sprawiedliwość społeczna wydaje się każdemu człowiekowi niesprawiedliwość, jeśli jest przekonany, że jest lepszy od swoich sąsiadów.

Sprawiedliwość między klasami jest trudna tam, gdzie jest klasa, która uważa, że ma prawo do czegoś więcej niż proporcjonalnego udziału władzy czy bogactwa. Sprawiedliwość między narodami jest możliwa tylko dzięki mocy neutrali, ponieważ każdy naród wierzy w swoją wyższą doskonałość.

Sprawiedliwość między wyznaniami jest jeszcze trudniejsza, ponieważ każde wyznanie jest przekonane, że ma monopol na prawdę najważniejszych ze wszystkich tematów. Coraz łatwiej byłoby układać spory po przyjacielsku i sprawiedliwie, gdyby filozoficzne poglądy były szeroko rozłożone. „



— Bertrand Russell The Art of Philosophising: And Other Essays (1968), Essay I: The Art of Rational Conjecture (1942), s. 9
━━
Eseje znalezione w tej książce zostały napisane przez Bertranda Russella podczas II wojny światowej. W tamtych latach autor wykładał filozofię na uniwersytetach amerykańskich, wywierając coraz większy wpływ na amerykańską populację studentów.



tekst oryginalny



“The only way in which a society can live for any length of time without violent strife is by establishing social justice, and social justice appears to each man to be injustice if he is persuaded that he is superior to his neighbors.“


Bertrand Russell


Full citation
━━
“If you wish to become a philosopher, you must try, as far as you can, to get rid of beliefs which depend solely upon the place and time of your education, and upon what your parents and school- masters told you. No one can do this completely, and no one can be a perfect philosopher, but up to a point we can all achieve it if we wish to. “But why should we wish to?” you may ask. There are several reasons.
One of them is that irrational opinions have a great deal to do with war and other forms of violent strife. The only way in which a society can live for any length of time without violent strife is by establishing social justice, and social justice appears to each man to be injustice if he is persuaded that he is superior to his neighbors.
Justice between classes is difficult where there is a class that believes itself to have a right to more than a proportionate share of power or wealth. Justice between nations is only possible through the power of neutrals, because each nation believes in its own superior excellence. Justice between creeds is even more difficult, since each creed is convinced that it has a monopoly of the truth of the most important of all subjects. It would be increasingly easier than it is to arrange disputes amicably and justly if the philosophic outlook were more wide-spread.“
Bertrand Russell, The Art of Philosophizing: And Other Essays (1968), Essay I: The Art of Rational Conjecture (1942), p. 9
━━
The essays found in this book were written by Bertrand Russell during the Second World War. In those years the author was teaching philosophy at US universities, exercising a growing influence on America’s student population.








wtorek, 31 października 2023

Przemoc w różnych epokach

 




Uzyskane dane pozwoliły badaczom określić pewien trend: 

w najdawniejszych czasach (w neolicie, czyli ok. 9000–4500 lat p.n.e.) poziom przemocy międzyludzkiej był bardzo niski. 


Ludzie zamieszkiwali wtedy głównie małe, rozproszone wioski. Kiedy zaczęli się organizować w większe osiedla i pierwsze scentralizowane państwa, a więc 

w chalkolicie (około 4500–3200 p.n.e.), liczba urazów gwałtownie wzrosła, szczególnie w Mezopotamii. 


Kolejny okres dziejów to zauważalny spadek poziomu przemocy - sytuacja taka utrzymywała się od wczesnej (ok. 3200-2100 p.n.e.) aż do środkowej (ok. 2100-1500 p.n.e.) epoki brązu. Ponownie trend odwrócił się w późnej epoce brązu (ok. 1500-1200 p.n.e.) i w epoce żelaza (ok. 1200-400 p.n.e.), kiedy częstość urazów wzrosła w stosunku do wczesnej epoki brązu, choć nadal była niższa niż w chalkolicie.

Co ważne - podkreśla polski archeolog w artykule, który zamieścił na blogu Archeowiesci.pl - trend ten wygląda bardzo podobnie w różnych częściach Bliskiego Wschodu, choć ogólna częstość urazów była wyraźnie niższa w Mezopotamii, a wyższa w Anatolii oraz Iranie.





przedruk:



Przemoc jako element ludzkiej natury badał bioarcheolog z UW


13.10.2023



Poziom przemocy wśród dawnych ludzkich społeczności na obszarze Bliskiego Wschodu bardzo wahał się na przestrzeni dziejów i zależał od uwarunkowań życia społecznego w poszczególnych epokach. Badaniami tego zjawiska zajął się międzynarodowy zespół z udziałem bioarcheologa z UW.


W skład zespołu wchodzili dr hab. Arkadiusz Sołtysiak z Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz historycy ekonomii - dr Giacomo Benati z Universitat de Barcelona i prof. Jörg Baten z Eberhard Karls Universität Tübingen. Przeprowadzili oni szeroką analizę śladów przemocy międzyludzkiej na Bliskim Wschodzie, czyli w regionie, w którym najwcześniej na świecie pojawiły się rolnictwo, osiadły tryb życia oraz rozwinięte państwa. Wyniki ustaleń naukowców zostały opublikowane w czasopiśmie „Nature Human Behaviour”.

„Biorąc pod uwagę, że dane dotyczące zabójstw są dostępne tylko dla nowszego okresu dziejów, znaczna część historii ludzkości pozostaje poza naszym zasięgiem - piszą autorzy w swojej publikacji. - Dokumentując różnice we wzorcach przemocy w rozległej skali czasowej i geograficznej, w niezwykle bogatym kontekście historycznym, poszerzamy perspektywy wczesnej historii człowieka”. Jest to również, jak podkreśla dr Sołtysiak, bardzo interesujące z punktu widzenia rozważań o tym, jaka jest pierwotna ludzka natura oraz jaką rolę odegrała przemoc w rozwoju ludzkiej cywilizacji.

Dlatego zespół badaczy przeanalizował dane o urazach czaszki w zbiorze ponad 3500 szkieletów odnalezionych w różnych regionach Bliskiego Wschodu: w Turcji, Iranie, Iraku, Syrii, Libanie, Izraelu, Jordanii. Wszystkie one datowane były na różne okresy między 12000 a 400 lat p.n.e.

Skupiono się na czaszkach, które zostały uszkodzone powyżej tzw. linii kapeluszowej (ang. hat-brim line), czyli na wysokości wyznaczanej przez rondo typowo założonego kapelusza. W nauce przyjmuje się bowiem, że urazy powyżej tej granicy mają pochodzenie czynne (są wynikiem celowego uderzenia), natomiast poniżej - bierne (są wynikiem wypadku).

Dodatkowo naukowcy przebadali inne części szkieletów pod kątem śladów obrażeń związanych z użyciem broni. „Jeśli tylko dysponujemy odpowiednio liczebnymi zbiorami szkieletów, jesteśmy w stanie oszacować poziom przemocy w różnych dawnych grupach ludzkich na podstawie częstości urazów wynikających z użycia broni. Zwłaszcza ciosy zadane bronią ręczną o tępej lub ostrej krawędzi mogą zostawić charakterystyczne ślady na kościach, przede wszystkim na sklepieniu czaszki” – tłumaczy naukowiec z UW.

Uzyskane dane pozwoliły badaczom określić pewien trend: w najdawniejszych czasach (w neolicie, czyli ok. 9000–4500 lat p.n.e.) poziom przemocy międzyludzkiej był bardzo niski. Ludzie zamieszkiwali wtedy głównie małe, rozproszone wioski. Kiedy zaczęli się organizować w większe osiedla i pierwsze scentralizowane państwa, a więc w chalkolicie (około 4500–3200 p.n.e.), liczba urazów gwałtownie wzrosła, szczególnie w Mezopotamii. Kolejny okres dziejów to zauważalny spadek poziomu przemocy - sytuacja taka utrzymywała się od wczesnej (ok. 3200-2100 p.n.e.) aż do środkowej (ok. 2100-1500 p.n.e.) epoki brązu. Ponownie trend odwrócił się w późnej epoce brązu (ok. 1500-1200 p.n.e.) i w epoce żelaza (ok. 1200-400 p.n.e.), kiedy częstość urazów wzrosła w stosunku do wczesnej epoki brązu, choć nadal była niższa niż w chalkolicie.

Co ważne - podkreśla polski archeolog w artykule, który zamieścił na blogu Archeowiesci.pl - trend ten wygląda bardzo podobnie w różnych częściach Bliskiego Wschodu, choć ogólna częstość urazów była wyraźnie niższa w Mezopotamii, a wyższa w Anatolii oraz Iranie.

„Rozważania nad skłonnością społeczności do przemocy powinny przede wszystkim brać pod uwagę okoliczności - uważa dr Sołtysiak - Ludzie mogą być mniej skłonni do agresji zarówno wtedy, kiedy państwo nie kontroluje ich zachowania, jak w neolicie, jak i wówczas, gdy istnieje silne państwo pilnujące porządku, jak w epoce brązu. Z analiz wynika, że stosowanie przemocy staje się bardziej powszechne w czasach zwiększonego poziomu stresu, czy to związanego z pojawieniem się nowych instytucji, które jeszcze nie mają wypracowanych sposobów rozładowywania napięcia społecznego związanego z gwałtowną urbanizacją, jak w chalkolicie, czy z upadkiem instytucji, jak w epoce żelaza”.

Naukowcy doszli do wniosku, że ponieważ częstość urazów ani nie spadała, ani nie wzrastała systematycznie w czasie, oznacza to, że poziom przemocy międzyludzkiej mniej zależy od samego postępu cywilizacyjnego, a bardziej od konkretnych uwarunkowań kształtujących życie społeczne w poszczególnych epokach.

Pierwsi rolnicy - pisze badacz na Archeowiesci.pl - żyli w małych, spójnych, do pewnego stopnia izolowanych grupach, które nie musiały konkurować między sobą o zasoby. Kiedy jednak liczba ludności znacznie wzrosła i zaczęły powstawać pierwsze państwa, zaczęło dochodzić do większych napięć społecznych, które mogły skutkować dramatycznym zwiększeniem poziomu przemocy, zarówno wewnątrz nowych państw, jak i między nimi. W miarę rozwoju państwowości pojawiły się instytucje, np. o charakterze policyjnym, pozwalające stopniowo ograniczać przemoc wewnątrz społeczeństw; pilnujące porządku w miastach. Choć nadal prowadzone były wojny, armie zostały w dużym stopniu sprofesjonalizowane, co również znacznie ograniczyło ryzyko urazów u obywateli niebędących żołnierzami.

Po koniec późnej epoki brązu zaczęło jednak dochodzić do poważnych kryzysów, wynikających m.in. z masowych migracji z zewnątrz regionu oraz napięć wewnętrznych. Wiele ówczesnych potęg upadło bądź doznało mocnego osłabienia. „Ten kilkusetletni okres zamętu opisywany jest w źródłach jako czas konfliktów między mieszkańcami miast i pasterzami, ale też niestabilnej sytuacji w samych miastach, gdzie osłabienie lub wręcz upadek centralnej administracji na pewno skutkował zmniejszeniem poczucia bezpieczeństwa” - pisze dr Sołtysiak.

Jego zdaniem jedno jest pewne: głównym czynnikiem sprzyjającym zmniejszaniu poziomu przemocy było istnienie silnej władzy centralnej, która dysponowała odpowiednimi instytucjami (sądy, siły o charakterze policyjnym) zapewniającymi spokój społeczny.

Jednak, jak podkreślają autorzy publikacji, istnieje jeszcze jeden - poza wstrząsami społeczno-gospodarczymi - czynnik, który może wpływać na poziom przemocy interpersonalnej; jest nim zmieniający się klimat. Badania ujawniły bowiem, że np. 300-letnia susza, która miała miejsce w badanym okresie i przyczyniła się do masowych migracji oraz powszechnego głodu, także wiązała się z zauważalnym zwiększeniem częstości urazów głowy wśród ludności.

Odkrycie to jest o tyle znaczące, że aktualnie Ziemia także znalazła się w trudnej sytuacji klimatycznej. Wielu ekspertów obawia się, że postępujący wzrost temperatur nasili konflikty na świecie. Współautor omawianego badania dr Giacomo Benati uspokaja jednak, że nasze czasy dość mocno różnią się od przeszłości. „Istnieją dowody na to, że ekstremalne zjawiska klimatyczne mogą wpływać na poziom konfliktów - mówi. - Ale prawdą jest również to, że (…) gdy istnieją instytucje zdolne do ograniczania przemocy, konflikty mogą sprawnie zostać zażegnane".(PAP)

Katarzyna Czechowicz



Przemoc jako element ludzkiej natury badał bioarcheolog z UW | Nauka w Polsce