Myślałem,
że w końcu zaprzestano wtrącania się do mojego prywatnego życia,
niestety, ten najmądrzejszy, chętny w dawaniu rad, nie
wytrzymał i znowu się odezwał. A już miałem nadzieję, że
zmądrzał.
W
sumie, to i tak już podjąłem decyzję.
Co
do reszty... Świętoszek przestawił swoje graty na drugą stronę,
szykując się do kolejnego skoku na łeb – stamtąd będzie miał
bliżej, będzie bliższa okazja. Czy tylko ja to zauważyłem?
A
może najpierw zaprzyjaźnić się z przyjaciółką, blisko coraz
bliżej do wyznaczonego celu...
Tutaj
decyzję również podjąłem i to dawno temu, jeszcze zanim się
ujawnił w zeszłym roku.
Pisałem
już o tych osobach. Nie zmieniłem zdania.
Ostatnio
prosiak łaził za mną – niczym ten na lotnisku w Bergamo –
wiążąc mi ręce. Kto na to zwrócił uwagę? Pewnie nikt, ale każdy ma coś do
powiedzenia...
Dzisiaj
z kolei druga osoba z tandemu ze Świętoszkiem, weszła w drogę,
choć nie powiem, po niewczasie, ale jednak...
Przeszkodziłaby
– czy to przypadek, że to była akurat ona?
Czy
to lepsze miejsce?
Nie
rozumiem, czemu ludzie biorą mnie za jakąś inną osobę i lepiej
ode mnie wiedzą, czego chcę. To pokłosie tej trzeciej osoby?
Mam
swoje wady, ale nie jestem aż taką osobą, za jaką mnie się
uważa, to raczej zbitka tendencyjnych powierzchownych ocen, wg
której kieruje się do mnie niewłaściwe komunikaty, często
wprowadzające mnie w błąd.
Nie
znacie mojego życia. Ani ja ani nikt inny nie potrzebuje waszych
sądów na mój temat.
No i
dochodzą do tego oczywiście – sprzeczne komunikaty, jak w piątek
i poniedziałek...
Wszyscy
wiemy, że jestem wyjątkową osobą, ale niewielu lub nikt zdaje
sobie sprawę z tego, że ta wyjątkowość przekłada się na inne
myślenie (lub odwrotnie – myślenie spowodowało wyjątkowość?),
które nigdy nie będzie takie, jak u osób, które nie wyróżniają
się w społeczeństwie tak znacznie jak ja.
Znajduję
rozwiązania abstrakcyjnych problemów, ponieważ myślę
wielowymiarowo, zaś przeciętni ludzie myślą dwuwymiarowo – żeby
to zobrazować.
Dla
mnie wszystko jest możliwe, dlatego jak powiesz coś wieloznacznego
– to podam ci od razu 5 możliwych scenariuszy. Każdy wg mnie jest
możliwy – i jeden czy dwa na pewno są możliwe wg drugiej strony.
Grunt to zacząć od właściwego.
A do
tego dochodzi agentura, która niezwykle komplikuje każdą opcję
razy dwa, albo razy pięć.
Masz
więc 10 opcji. Albo 25.
Która
jest właściwa?
Której
myśli mam się uchwycić? Która myśl jest właściwa? Która myśl
odpowiada za reakcję otoczenia? Ta pierwsza, ta druga, ta trzecia,
czy ta co godzinę temu była? I tak nie ma to znaczenia, bo myśli
nie można przewijać jak nagrania z taśmy i tak ich już nie
pamiętam..
Z
innej dziedziny - podam ci od razu 5 możliwych scenariuszy – w tym
te, na które nikt by nie wpadł, a które są rozwiązaniem
abstrakcyjnego problemu.
Albo
masz ciastko, albo zjesz ciastko.
Masz
wyjątkowość ze specyfiką, albo masz przeciętność.
To
jest krzyż.
Nie,
to nie jest krzyż. To piktogram wyrażający w uproszczeniu pewną
skomplikowaną ideę. To coś zupełnie innego niż myślisz.
COŚ
ZUPEŁNIE INNEGO.
To
jest swastyka, zwana swarzycą.
Jeden
powie – symbol niemieckiego faszyzmu, drugi - tzw. rodzimowierca –
że to symbol słońca, buddysta też dorzuci swoje – i wszyscy oni
się mylą.
TO
JEST COŚ ZUPEŁNIE INNEGO.
To
wykracza poza twoje myślenie, ponieważ myślisz schematami.
Siedzisz w jaskini platońskiej i kiedy ci mówię o gwiazdach na
zewnątrz, pukasz się w głowę...
Jesteście
świetni w myśleniu schematami, jesteście prawdziwymi specjalistami
w tym zakresie, ja tak się nie znam, dla mnie każde rozwiązanie na
tym poziomie jest prawdopodobne, a nie tylko jedno dwa.
Trzeba
mnie pouczyć, jak mam myśleć.
No
to wtedy będę taki jak wszyscy. Wtedy zniknie wartość dodana.
Albo
będę wyjątkowy – albo albo.
Jak
bym był taki jak wszyscy – to nie byłbym wyjątkowy. I cała ta
sprawa nie miałaby miejsca, bo schematyczne myślenie inaczej by
mnie poprowadziło, inną drogą... No i nie byłoby tej wartości
dodanej, o którą tu przecież cały czas chodzi...
Po
co się więc denerwować? Trzeba szukać rozwiązania, porozumienia.
Nie
pojmuję, że ludzie nie potrafią tego zrozumieć. I przynajmniej
nie wtrącać się. Nie zaburzać mojego spokoju i nie wprowadzać
sprzecznych informacji.
Nigdy
nie będę pracował dla jakiś służb, bo to się nie mieści w
normach mojego postępowania.
O,
gdybym był zwyczajnym orangutanem, to niewykluczone, że byłbym
pospolitym ubekiem – ale raczej niepospolitym ubekiem. Ale nie
jestem orangutanem tylko genialnym wolnomyślicielem - myślę wolno
i nieskrępowanie, a światopogląd otoczenia obalam w piętnaście
minut, bez znaczenia, kto ma jaki.
Wystarczy
mi kilka map i kilka książek i w piętnaście minut robię miazgę
z waszej umysłowości, w piętnaście minut udowadniam czarno na
białym, że całe życie żyliście w błędzie.
Jak
się prawda rozleje, to ludzie będą z wrażenia robić pod siebie –
że tacy byli ślepi.
I to
dopiero będzie.. co?? MA – SA - KRA.
Czy
ja komuś ubliżam, że jest jaki jest? Czy ja kogoś pouczam?
Nie,
nie robię tego, bo rozumiem proces i mechanizm jaki tym zarządza –
i akceptuję was takim, jacy jesteście.
Tak
po prostu.
Cały
czas znoszę inwektywy, dobre rady, ponieważ chcę rozwiązania i
muszę przeczekać, aż otoczenie da mi spokój (skończy się chaos)
i dojdzie w końcu do zrozumienia, że ja stoję na tym stanowisku co
trzeba, ale być może semantyka was bardziej zajmuje. To może mylić
i prowadzić do niewłaściwego wniosku, że ja jednak jestem taką
osobą, za jaką mnie niektórzy mają. Dlatego zamiast zwrotnej
informacji dostaję kijem.
No i
cały czas mam w głowie taką myśl, że na drugi dzień wszyscy
wszystko wiedzą....
…...............................
?
Taka
prosta sprawa, ale jak 10 ludzi zaczyna komentować to i tamto, to
wychodzi na to, że to jakaś skomplikowana sprawa.
Ilu
ludzi, tyle recept. No, ale po co tyle gęgać...
Czyżby
wszyscy zapomnieli, że ja sprawy stawiam jasno i wprost?
Przecież
wiecie o tym – od początku – przecież wiecie o tym, na długo
zanim powstał tzw. komitet, więc skąd skrajne iluzje o mnie w
komitecie??
Więc
o co chodzi? A jeśli nie wiecie - jak to możliwe, że nie wiecie,
skoro wy wszystko podobno wiecie?
Ja
nie twierdzę, że wszystko wiem - dlatego nie wkładam na wagę
ludzi, bo nie znam ich życia.
Nawet
wilków nie wkładam na wagę, bo jak wiadomo
Ja
nie jestem osobą publiczną, a mój spokój jest nieustannie
zakłócany - i nie życzę sobie tego.
Ja
nikomu nie ubliżam, a na pewno nie specjalnie, jeśli ktoś uważa
inaczej, z każdym rozmawiam grzecznie bez podtekstów i odnoszę się
z szacunkiem, choć bez przesady, po prostu normalnie – i proszę
mi odpowiadać tym samym.
Wielu
to stosuje, niektórzy tylko jeszcze nie pojęli.
---
Czy
zniszczenie niemieckich band jest możliwe?
Wielu
powie, że to niemożliwe.
Ustalmy
fakty - jak bardzo jest to niemożliwe?
Czy
tak bardzo jak – dajmy na to – telepatia, albo nawet - telepatia
przez telewizję?
Jeśli
nastąpi precedens i jedna z tych rzeczy stanie się możliwa, to
może druga też jest możliwa?
W
sumie to precedens już nastąpił – setki lat temu ogół uważał,
że Ziemia jest płaska. Za niemożliwe uważano pomysł, że Ziemia
jest okrągła. Jak wiemy – mylono się w swoich rachubach.
Tak
więc generalnie - niemożliwe jest możliwe.
Oczywiście
możliwość zjawisk uzależniona jest od sposobu postępowania\
myślenia danych ludzi.
Jeśli
ja twierdzę, że niemożliwe jest bym pracował dla służb – to
tak jest. Bo to dotyczy bezpośrednio mojej osoby, a ja siebie znam.
Zależnie
od sytuacji można powiedzieć, że niektóre możliwe rozwiązania
spraw niemożliwych są nieakceptowane, i tyle.
„myślę
wolno i nieskrępowanie” - no, takie mam poczucie humoru i dystans
do siebie, wiem, że nie rozumiecie tej figury, to tylko gra słów,
pomiędzy waszą opinią, a rzeczywistością...