Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

sobota, 11 października 2014

Jeszcze o hunie


Rzeczywiście, można ją nazwać encyklopedią agentury.

Wszystkie sposoby komunikacji wewnętrznej człowieka z samym sobą - i z innymi ludźmi, są wykorzystywane przez ośrodek władzy zwany OJCEM KŁAMSTWA do powolnego niszczenia ludzi.

Huna - wiedza, system filozoficzny, sposób życia? Wiedza i sposób postępowania z nią?


"W ramach Huny istnieje rodzaj systemu opisowej psychologii człowieka, który przypomina psychoanalizę. Zgodnie z jego założeniami człowiek składa się z ku (serce, ciało, podświadomość), lono (umysł lub świadomość) i kane (duch lub Nadświadomość), a Huna uczy człowieka jak zachować harmonię między nimi."


Agentura wykorzystuje metody opisane przez kahunów.
Agresję kieruje głównie do podświadomości i nadświadomości.

""Huna" w języku hawajskim znaczy "tajemnica". Zgodnie z opinią niektórych antropologów, specjalistów od kultury hawajskiej słowo to nie było przez samych etnicznych Hawajczyków używane jako nazwa ich religii. Wywodzi się ono prawdopodobnie od słowa "kahuna", którym Hawajczycy określali osoby posiadające znajomość jakiejś ważnej "tajemnicy". Słowo kahuna oznaczało strażnika tajemnicy ("ka" – strażnik, "huna" – tajemnica)"

 Tajemnica, ponieważ można hunę wykorzystać do niszczenia ludzi, całych społeczeństw, państw.




Siedem zasad Huny

1. Świat jest taki, jaki myślisz, że jest.

Pierwsza zasada mówi nam o wielkiej subiektywności świata. Wyobraź sobie, że świat dla każdego jest całkiem inny. Możemy patrzeć na to samo, a dostrzegać dwie zupełnie różne rzeczy. Możemy być w tym samym miejscu, a odczucia mogą być zupełnie inne. Żyjemy w innych światach zbudowanych na subiektywnych wyobrażeniach. Budujemy swój obraz świata na własnej iluzji (mayi).


Nasze światy mogą być podobne, a to dlatego, że nasze wyobrażenia są podobne. To podobieństwo bierze się z podobnych procesów wychowawczych. Ludzie z tej samej kultury mają podobną mentalność, ich świat wygląda podobnie. Ludzie z innej kultury mogą mieć zupełnie inne światy. Dociekliwi mogą się dopatrzyć w tym przyczyn różnic miedzy krajami.

Nic nie jest stałe. Wszystko zależy od tego, jak myślisz o danej rzeczy.

Ktoś powie: No jak to, przecież matematyka jest stała. Prawda. Tylko, że matematyka jest pewnym schematem opisu rzeczywistości wymyślonym przez człowieka. Nie jest to rzeczywistość. Człowiek stworzył coś, co względnie pasuje do oglądanej rzeczywistości materialnej, ale nią nie jest. Matematyka staje się również nieużyteczna, gdzie do akcji wkracza czynnik świadomej wolnej woli.

Wszystko na świecie przypomina iluzję. Rzeczywistość przejawiona, jest jakby snem, który trwa w naszym umyśle. Śniąc bardzo realistyczny sen, wydaje się on rzeczywistością. I tak naprawdę jest. To jest rzeczywistość, tylko na subtelniejszym poziomie. Budząc się myślimy „jak to dobrze/ szkoda, że to tylko sen”. Sen, czyli iluzja. Teraz spójrzmy z inne strony-> świat materialny jest również iluzją, tylko na innym poziomie. Sen ten zależy od naszego poglądu, czyli tylko od nas.

Cały nasz świat jest zależny od naszych myśli.

Na podstawie tego, można stwierdzić, że to właśnie my jesteśmy kreatorami. I to jest prawda. Tak jak i tworzymy naszą rzeczywistość w śnie, tak i tworzymy rzeczywistość w materii. Jedyna różnica to taka, że materia jest gęstsza. Zmieńmy swoje myśli, a zmieni się nasz świat. Wystarczy się przebudzić i to dostrzec.

Wychodząc ponad myśli, można przekroczyć sen o świecie.

2. Nie ma żadnych ograniczeń

Wszechświat sam w sobie jest polem o nieograniczonych możliwościach. Naprawdę, żyjemy w nieograniczonym wszechświecie. Ktoś stwierdzi, że fizyka ogranicza wszechświat. Tylko prawa fizyki jakoś dziwnie się naginają, jeśli dochodzimy do rzeczy tak abstrakcyjnych jak np. czarne dziury, czy materia przy prędkości światła. Poza tym fizyka, podobnie jak matematyka, opisuje nasz system wyobrażeń o wszechświecie.

Wszechświat jest nieograniczony. Więc dlaczego My, będąc cząstką wszechświata jesteśmy ograniczeni? I czym jesteśmy ograniczeni?

Po pierwsze, aby doświadczyć czegoś w nieskończoności, trzeba to ograniczyć. Aby zaistniało doświadczenie, potrzeba granic. W tym wypadku są to granice naszej percepcji, czyli postrzegania. Dzięki nim możemy doświadczać, a co za tym idzie rozwijać się. Dzięki nim możemy właściwie istnieć. Mając ograniczone pole postrzegania, mamy również ograniczoną w pewien sposób świadomość. W miarę poszerzania świadomości, czyli rozwoju, granice się zacierają. Staje się jasne, że nie ma granic, nie ma oddzielenia, nie ma końca. Wszystko jest nieskończonym przejawem boskiego procesy, w którym my również mamy udział. Jesteśmy jego częścią.

Ograniczenia wynikają tylko z naszych ograniczonych poglądów. Jeśli nie wierzymy w cuda, one nie pojawią się w naszym życiu. To jest jasne, ponieważ sami ograniczamy naszą rzeczywistość. Sami swoimi myślami ograniczamy wszechświat. Zupełnie niepotrzebnie.

Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy w taką możliwość.

Tu ocieramy się o mistykę. W niektórych kręgach cudowne uzdrawianie jest na porządku dziennym. Niektórzy są świadkami niesamowitych materializacji, czy nawet teleportacji. Z kolei inni traktują to jako wielkie bajki i oszustwa. I właśnie ci tego nigdy nie doświadczą, nigdy nie znajdą się w pobliżu takiego cudu, ponieważ ich umysł nie dopuszcza takiej możliwości. W ich rzeczywistości nie ma na to miejsca.

Teraz sobie pomyśl, co by się stało, gdybyś uwierzył w coś cudownego. Wtedy prędzej czy później pojawiłoby się to w Twoim życiu. Zaczęłyby się dziać realne cuda, ponieważ wszechświat nie ma ograniczeń, a Ty z tej cechy możesz dowolnie korzystać. Nie wiem czy wiesz, ale żyjesz naprawdę w magicznej i wspaniałej rzeczywistości.
Jeśli uświadomisz sobie sen o rzeczywistości, wyjdziesz ponad jej ograniczenia.


3. Energia podąża za uwagą

Świat jest zbudowany z energii. Wszystko jest energią, a różni się „gęstością”, czy też jakością (wibracjami). Jednak to ta sama energia pod innymi postaciami. Bardzo ważną cechą energii jest to, że potrafi się skupiać i organizować. Człowiek jest skupiskiem najróżniejszych energii, dlatego przejawia się na bardzo szerokim paśmie rzeczywistości.

Ciało człowieka jest zbudowane z atomów, a te z kolei nie są niczym innym jak energią, tyle że niskowibracyjną. Subtelniejszym ciałem człowieka jest ciało eteryczne, przewodzące subtelniejszą energię niezbędną do życia. Jeszcze subtelniejszym ciałem energetycznym jest ciało astralne. To w nim mieści się energia uczuć. Jeszcze wyżej jest ciało mentalne, wypełnione delikatną energią myśli. Najsubtelniejszym ciałem otaczającym człowieka, jest ciało przyczynowe. Na tym poziomie wszyscy jesteśmy jednością. Na tym poziomie, wszyscy „nachodzimy” na siebie i tworzymy jedną całość.

Człowiek jest po prostu pewnym skupiskiem (zagęszczeniem energii), jednak najsubtelniejsze przenikają się wzajemnie. Dlatego nie ma oddzielenia. Nie jesteśmy oddzieleni od Boga, od wszechświata, od samych siebie. Wszyscy jesteśmy tym światem. Takie podejście potrafi wzbudzić nieograniczoną miłość do istnienia. Warto nad tym pomedytować.

Energia podąża za uwagą. Mamy wolną wolę i tą wolą potrafimy kierować energią. Możemy ja posłać gdziekolwiek chcemy i zrobić z nią cokolwiek chcemy. Jest to podobne do przemieszczania się świadomości. Ogniskując świadomość na jakiejś rzeczy powodujemy ruch energii, a ruch powoduje wzrost (doenergetyzowanie), lub utratę energii.

Czyli to na czym się skupiamy, to w nas się rozwija. Z kolei to czym się nie zajmujemy, zanika.
Tworząc myślokształt, dajemy mu energię.

 Taka myśl trwa przy nas i oddziałuje na nasze ciała wyższe. Jest tak silna jak energia, z której powstała. Możemy tą myśl wzmacniać, posyłając jej więcej energii, czyli świadomie o niej myśleć. Wtedy uwaga skupiona jest na myśli i energia tam podąża. Można też osłabić dany myślokształt. Aby to zrobić warto sobie uświadomić jego nieprzydatność i absurdalność. Wtedy podświadomość przestaje kierować do niego energię. Można go także zastąpić jakąś inną myślą, na której trzeba się skupić, aby stała się mocniejsza od starej.

Tak właśnie działają afirmacje.

 Dostarczamy tyle energii nowej myśli, aby zastąpić starą. Im więcej energii ma stara myśl, tym więcej należy dostarczyć nowej myśli, aby nastąpiło całkowite wyparcie. Dlatego niektóre tematy tak trudno się afirmuje i jest to czasochłonne. Ponieważ stare myślokształty są ugruntowane i posiadają spory potencjał energetyczny.

To czym się zajmujemy rozwija się w poszczególnych ciałach energetycznych. Dlatego warto dbać o czystość własnych energii. Nie tylko czystość ciała, ale także czystość pożywienia, czystość uczuć i myśli.

Własną świadomością możemy kierować energią. To zjawisko wykorzystuje się w rozwoju duchowym. To na czym się skupia umysł staje się rzeczywistością. Nie ma od tej zasady wyjątków. Nie bez powodu człowiek jest nazwany wielkim kreatorem. Nie bez powodu jesteśmy boskimi dziećmi. Mamy wolną wolę i moc kreacji, dlatego możemy bawić się w nieograniczonym wszechświecie.

W miarę rozwoju, dochodzi się do punktu, kiedy kreacja staje się niepotrzebna. Wyraźnie widać, że wszystkie rzeczy zależą od umysłu i od poglądu na rzeczywistość. Wtedy przychodzi czas wyjścia ponad tą zabawę z materią, do świadomości boskiej.


4. Moment mocy jest teraz

Wielkie zdziwienie wywołuje czasem stwierdzenie typu: „Czas nie istnieje”. Dla nas, jako ludzi nauki, czas jest podstawowym kryterium działania. Wszystko opiera się na czasie. Cały świat jest zsynchronizowany godzinami. Wszystko odbywa się w jakimś czasie. Dlatego taki popłoch sieje stwierdzenie o braku czasu. Ludzie nie chcą nawet słyszeć, że tak naprawdę czas nie istnieje.

Tu trzeba zauważyć, że czas jest tylko miarą ruchu. To co nazywamy dniem, jest spowodowane ruchem naszej planety względem słońca. Można nad tym pomedytować i zauważyć iż faktycznie czas nie istnieje. Czas jest tylko mentalnym tworem, który nas ogranicza (umiejscawia w punkcie).

Łącząc to z pierwszą zasadą traktującą o względności postrzegania, można stwierdzić, że czas płynie inaczej dla każdej istoty. Jeśli ktoś się śpieszy, ma mało czasu. Jeśli ktoś jest spokojny i wie, że zdąży, ma faktycznie wystarczająco dużo czasu. Kto chce „mieć czas” ten go ma. Ta różnica wynika tylko z wyobrażenia o czasie.

Czasem zdarzają się chwile, gdy się wydaje, że czas zatrzymał się w miejscu. Np. w medytacji lub w śnie można takiego uczucia doznać. Właściwie wtedy czas faktycznie zatrzymuje się w miejscu, dla doświadczającego. Dla obserwatorów z zewnątrz, mogło minąć 15 minut. Tym samym dla medytującego (czy śniącego) mogło minąć w jego ocenie pół dnia. Lub odwrotnie. Wszystko jest względne.

Kolejną rzeczą, która wynika z fenomenu braku czasu, jest brak przeszłości i przyszłości. Przeszłość nie istnieje. Jedyne co istnieje, to nasze wyobrażenie o niej. To co pamiętamy, to poprzednie stany świadomości, które wpływają na nasze aktualne życie, czyli na teraźniejszość. Wszystkie poprzednie doświadczenia zbudowały to, co zwiemy teraźniejszością. Dokładniej zbudowały pogląd na rzeczywistość.
Wszystkie karmiczne obciążenia czy zasługi, przejawiają się w teraźniejszości dzięki aktualnym stanom energii człowieka.
 Jeśli przez cały czas gromadziliśmy negatywną karmę, czyli rozwijaliśmy negatywne tendencje i cechy, to nasze pole jest pełne niekorzystnych energii. Otacza nas niekorzystna rzeczywistość. Jeśli natomiast rozwijaliśmy pozytywne cechy, zbieraliśmy zasługę karmiczną, wtedy nasz umysł pełen pozytywów, kreuje cudowną rzeczywistość. Jesteśmy otoczeni wysokowibracyjną energią.

Na uwagę zasługuje fakt, że karma się ciągle zmienia. Ponieważ jesteśmy w stanie zmieniać swoje myśli, przyzwyczajenia, dlatego potrafimy zmieniać naszą teraźniejszość. To naprawdę jest bardzo proste. Poprzez rozwijanie pozytywnych cech, szczęścia, miłości i harmonii, zmieniamy negatywną karmę na pozytywną. Zmieniamy nasze życie.

Uwalniając się całkowicie od programów i wyobrażeń, ogniskujemy świadomość na chwili teraźniejszej. Tylko w teraźniejszości jest istnienie. Nic nie istnieje poza teraźniejszością.

 Dlatego moment mocy jest teraz.

 Błądząc myślami poza teraźniejszość jesteśmy rozproszeni i słabi energetycznie. Każda praktyka duchowa koncentruje się na teraźniejszości. Tak samo dla kahuny ważny jest tylko teraźniejszy moment, w którym może działać.

5. Miłość jest po to, by przynosiła szczęście

Aloha znaczy po hawajsku miłość. Ale nie miłość w sensie seksu, nie miłość w sensie pożądania, nie miłość do czynności… W naszej społeczności wiele mówi się o miłości w takim czy innym znaczeniu, często zatracając w tym samo to uczucie.

W hawajskim tłumaczeniu Aloha oznacza: „Być z kimś tu i teraz i być szczęśliwym”. To bardzo proste, a zarazem piękne. Być tu i teraz i być szczęśliwym. To jest esencja miłości. Czuć po prostu szczęście z możliwości bycia tu i teraz z kimś lub czymś. Nie ma tu żadnego bólu, strachu, niespełnienia, żalu… jest po prostu miłość.

Wszystkie negatywne wyobrażenia ograniczają miłość. 

 Wszystkie awersje sprawiają, że nie czujemy szczęścia z przebywania z jakąś osobą, bądź rzeczą. W naszych umysłach kryją się różnego rodzaju fałszywe i nieczyste poglądy dotyczące ludzi. Oceny umysłu i iluzje ograniczają czysty pogląd rzeczywistości. Umysł ocenia ludzi jako złych, brzydkich itp.. taki pogląd może nas tylko odciąć od szczęścia, czyli miłości.

Wyobraź sobie, że nie oceniasz i niczego nie oczekujesz od drugiego człowieka. Siedzicie naprzeciwko siebie i niczego od siebie nie oczekujecie. Akceptujesz w pełni jego wolność, a on akceptuje Twoją. Nic was nie łączy oprócz siedzenia razem. Nie ma żadnego lęku, czy pożądania. Jest całkowita czystość i przyjemność. Co się wtedy stanie? Ogarnie Was całkowite uczucie szczęścia i radości. W waszych sercach będzie wibrowała delikatnie miłość. Będziecie otoczeni błogością i pięknem. Łagodny uśmiech zagości na waszych twarzach. Będzie miłość do drugiego człowieka i do siebie. Będziecie z tą osobą przeżywali „Tu i teraz”, tak po prostu. To wzbudza prawdziwą miłość istnienia. Miłość tylko dlatego, że jesteście.

Idąc dalej, miłość może płynąć nawet kiedy siedzi się w samotności. Miłość istnienia. Jest to naturalny stan istoty ludzkiej.
To wszystko jest dla ciebie możliwe. Wystarczy pozbyć się awersji i lęku. Zauważyć, że ponad umysłem wszyscy stanowimy jedność. Wtedy lęk i nienawiść same opadają, ponieważ nie ma nikogo, kto by zagrażał. Kiedy nic nie przeszkadza miłości, zaczyna ona płynąć sama. Natura człowieka jest pierwotnie dobra. Człowiek jest istotą miłości, z miłości i dla miłości. Człowiek jest boskim stworzeniem.

6. Cała moc pochodzi z naszego wnętrza

Jedynym źródłem mocy dla nas samych, jesteśmy my sami. Czasem zdarza się, że ludzie szukają mocy poza sobą. Właściwie taka jest najczęstsza koncepcja Najwyższej mocy – czyli Boga. Większość ludzi szuka Boga na zewnątrz. Szukają miłości poza sobą. Szukają mocy, pomocy, pocieszenia, siły, wsparcia… poza sobą. Czasem nawet znajdują i to działa. Jest to tylko iluzja, ponieważ wszystko czego się doświadcza, doświadcza się w swoim polu. Swoje pole można zmienić tylko samemu. Każda zmiana pochodzi z wnętrza.

Największa moc jaką możemy użyć, jest w nas samych. Jest to jedyna moc, jedyna energia nad jaką mamy świadomą kontrolę. Źródło jest w naszym wnętrzu. Można to przyrównać do generatora mocy. Takim generatorem mocy jest ludzka istota. Czy prądnica szuka prądu w drzewach czy w ziemi? Nie szuka.

Człowiek szuka mocy w talizmanach i w innych ludziach. Jakby zupełnie nie wiedział, że sam jest źródłem największej dla siebie energii.

Warto zauważyć, że energia powstaje w nas sama. Jest to boski proces, który utrzymuje nas przy życiu. Jest to moc „podarowana” nam przez rzeczywistość. Możemy z nią robić co chcemy i wykorzystywać do każdego celu, jaki zdołamy wymyślić. Można też po prostu nieskończenie radować się z samego faktu istnienia, „darmowego życia”. Taki pogląd może całkowicie zmienić stosunek do życia w tej rzeczywistości.
Najważniejszym przejawem mocy człowieka, jest jego wola. Czasem mówi się, że ktoś ma silną wolę, tym samym posiada wielką moc. To jest prawda. Człowiek mający skoncentrowany umysł na teraźniejszości potrafi kierować własną energią. Potrafi nawet dzięki swojej woli wpływać na inne osoby (tylko na podatnych ludzi, czyli chcących podlegać „silniejszemu”). Często podziwiamy takich ludzi, zapominając, że jesteśmy tak samo boskimi istotami. Także mamy dostęp do źródła mocy, które jest w nas.

Właściwie wszystko we wszechświecie ma moc. Wszystko jest pewnym rodzajem energii. Człowiek potrafi się dostrajać do różnych poziomów energetycznych i tym samym generować odpowiednią energię. Jeśli wdychamy czyste powietrze stajemy się generatorami czystej energii. Tak samo ma się sprawa, kiedy wizualizujemy czystość i świetlistość energetyczną.

Z kolei oglądając dramat, ludzie utożsamiają się z aktorami i przeżywają silne emocje. To nic innego jak dostrajanie się do pewnych wibracji. W tym wypadku do wibracji niekorzystnych. Tworzymy z boskiej energii życia energie dramatu i cierpienia. Często to, czym karmią nas media ma niekorzystny wpływ na człowieka. Warto być świadomym, do czego się dostrajamy i jakie energie nosimy w sobie.

Jak wiadomo, nikt inny nie tworzy naszego świata. Dzięki wewnętrznej mocy pole ciała zmienia się, rzeczywistość się zmienia. Dysponujemy naprawdę wielką mocą kreacji. Nasze myśli i słowa mają moc. Jeśli wypowiadamy coś świadomie, korzystamy z naturalnego prawa kreacji. Świadome i pełne przekonania słowa wpływają na rzeczywistość organizując nasze pole. Skupiony umysł i silna wola potrafią doskonale kierować energią. Ta moc nie pochodzi z zewnątrz, pochodzi z naszego wnętrza.

7. Skuteczność jest miarą prawdy
Dla kahunów ważne było to, co działało. Jeśli coś działa, to znaczy, że skuteczne i warto to robić. Jeśli dana czynność nie działa (nie przynosi zamierzonych efektów), to nie ma sensu się tym bawić. To jest bardzo zdrowe i praktyczne podejście.

Jeśli chcemy osiągnąć jakiś cel trzeba używać środków prowadzących do tego celu. Jeśli chcemy coś narysować, nie będziemy walić głową w kartkę. Przez takie działanie nic nie narysujemy, a jeszcze rozboli głowa.:) Wydaje się logiczne. Więc dlaczego wielu ludzi cierpi w teraźniejszości mając nadzieję na raj po śmierci? Przykładów „skutecznych” działań jest wiele.

Skuteczność jest miarą prawdy. Patrząc na to z innej strony, wszystko jest skuteczne. Tylko kwestia, do czego się dąży. Jeśli dążymy do upadku, praktykujmy rzeczy negatywne. Jeśli dążymy do szczęścia, róbmy rzeczy pozytywne. Każde działanie przyniesie skutek, warto być świadomym skutków swoich działań. Kahuni doskonale wiedzieli, czego chcą i doskonale wiedzieli jak to osiągnąć. Byli, więc bardzo praktyczni.
Jeśli coś nie wychodzi tak jak powinno, znaczy to, że użyliśmy niewłaściwych środków. Lub nie korzystaliśmy z tych środków właściwie. Ponieważ rzeczywistość jest prosta, „co posiejesz to i zbierać będziesz”. Tu nie ma niedomówień. To nie cel uświęca środki, tylko środki prowadzą (albo nie prowadzą) do celu. Tak działa rzeczywistość.
Korzystne działania prowadzą do korzystnych skutków i odwrotnie. To z jakimi wibracjami działasz określa jakie wibracje będzie miał skutek. Jakie nasiona, takie owoce.


 Podsumowanie siedmiu zasad huny:
1. IKE – świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
2. KALA – nie ma żadnych ograniczeń
3. MAKIA – Energia podąża za uwagą
4. MANAWA – moment mocy jest teraz
5. ALOHA – miłość jest po to, by przynosiła szczęście
6. MANA – cała moc pochodzi z naszego wnętrza
7. PONO – Skuteczność jest miarą prawdy.

Tekst autorstwa AnandaNa pochodzi ze strony :
  http://www.rozwojduchowy.net/artykuly/48_huna_10_siedem_zasad_huny.html


http://pl.wikipedia.org/wiki/Huna

http://kobieta.onet.pl/dziecko/ciaza-i-porod/rosnie-liczba-cesarskich-ciec-co-to-oznacza-dla-dziecka/lp0l3





środa, 8 października 2014

Co zmieniło się w Rosji podczas 15 lat rządów Putina?




Rok 1999
Rok 2013
Nominalny PNB
195 mld USD
2113 mld USD
PNB
1320 mld USD
14800 mld USD
Inflacja
36.5%
6.5%
Rezerwy walutowe w złocie
12.6 mld USD
511 mld USD
Dług narodowy
78% PNB
8% PNB
Średnia emerytura
499 rubli
10000 rubli
Średnia pensja
1522 rubli
29940 rubli








Obama chce obalić Putina, a Putin nie chce obalenia Obamy.




Obama chce zmiany rządu ... w Rosji, a Putin nie chce żadnych zmian w administracji USA - uważa bowiem, iż głupszego od Obamy trudnoby znaleźć.

Z tego samego powodu Adolfina Merkel chce, żeby do końca istnienia państwowosci polskiej ( czyli już niedługo ) niepodzielne rządy między chujem, dupą a kamieni kupą ( wsród ożywionej dyskusji o „koziorodztwie” ) sprawowała Platforma, zas tym, ktory jako ostatni zgasi swiatło ma być Donald Tusk, powracający na białym, używanym mercedesie po kadencji bycia królem Europy.
Metodą na studenta ( = kopiuj-wklej ), za blogiem Alexa Jonesa:
Paul Wolfowitz powiedział, że„pierwszym celem Waszyngtonu jest to by zapobiec ponownemu pojawieniu się konkurencyjnych krajów albo na terytorium byłego Związku Sowieckiego, albo w innych miejscach”.
Paul Craig Roberts konkurencyjny kraj definiuje jako „każdy kraj (zdolny bronić) swoich interesów, albo swoich sojuszników, przed ambicjami hegemona – Waszyngtonu”.
Ameryka żąda dominacji jednobiegunowej / NWO. To z kolei wymaga by wszystkie kraje ulegały jej woli, albo! Wybiera kraje niezależne by zmienić w nich rząd, albo drogą zamachu, albo poprzez egzekucje, albo agresywne wojny. Obama dąży do dokonania wielu zmian w rządach, i robił to w czasie swojej kadencji.
Paul Craig Roberts nazywa go „największym terrorystą świata”. On wyniósł światowy terroryzm na bezprecedensowy poziom. Dał mu nowe znaczenie. Myśli o dużo większych masowych rzeziach i zniszczeniu. Nazywa to „amerykańskim przywództwem”. Inni nazywają to ludobójczymi zbrodniami wobec pokoju. Jest nieobliczalny. Bezprawny bandyta. Seryjny morderca. Seryjny kłamca. tchórz moralny. Łotrowski lider. Demagogiczny tyran. Współczesny Kaligula. Zagrożenie światowej klasy.
Wybiera niezależnych liderów. Ich nie toleruje. On chce ich obalić. Waszyngton żąda uległości. Chce by przyjazne pionki służyły interesom Ameryki.
Syria jest w oku cyklonu. Iran oczekuje na swoją kolej. Obalenie demokratycznie wybranego rządu Ukrainy odnosi się bezpośrednio do celu – Moskwy.
Ameryka chce mieć kontrolę nad wszystkimi byłymi republikami Związku Sowieckiego i krajami Układu Warszawskiego. Chce je włączyć do NATO. Chce mieć amerykańskie bazy na granicach z Rosją. Chce by ten kraj został całkowicie otoczony.
To postępowanie neguje obietnicę daną przez GHW Busha byłemu liderowi sowieckiemu Michailowi Gorbaczowowi, nie wejścia „ani cala na wschód”.
Amerykańskie umowy nie są warte papieru na którym je napisano. Łotrowskie kraje działają w ten sposób. Ameryka prześciga najgorszych w historii, a nawet więcej. Chce mieć rakiety z głowicami nuklearnymi wycelowane w serce Rosji. Chce zmiany jej rządu.
Chce przywrócenia straconej dla Rosji dekady Borysa Jelcyna. Był to pierwszy prezydent Rosji od lipca 1991 do 31 grudnia 1999. Były naczelny redaktor Niezawisimoj Gaziety Witali Tretiakow tak opisał jego kadencję:
„Przez większość jego prezydentury (on) spał, pił, chorował, relaksował się i nie pokazywał swojej twarzy ludziom i po prostu nic nie robił”.
„Pogardzany przez większość (Rosjan) przejdzie do historii jako pierwszy prezydent Rosji. . . (On) skorumpował (kraj) do punktu krytycznego. . .
To nie było „dzięki jego zaletom i / lub jego wadom. . . (To) było dzięki jego tępocie, prymitywizmowi i nieokiełznanej żądzy władzy chuligana”.
Zachodnie rządy go kochały. Tak jak kanalie medialne. Był człowiekiem Waszyngtonu w Moskwie. Przedstawiał rozrośnięty gangsteryzm „wolnego rynku”. Jego kadencję charakteryzował bezprecedensowy poziom korupcji, zdrady społecznej i ludzkiego nieszczęścia.
Być może potrzebne będzie kolejne pokolenie lub więcej żeby zlikwidować spowodowane przez niego zniszczenie ludzi. Za jego prezydentury zbankrutowało 80% rosyjskich farmerów. Zamknięto około 70.000 państwowych fabryk. Poszybowało w górę bezrobocie i osiągnęło epidemiczny poziom. Zubożała ponad połowa populacji. Wielka bieda dotknęła miliony. Powstała stała podklasa, w skład której weszły bezprecedensowa przestępczość, samobójstwa, śmiertelność, alkoholizm, narkomania i na niedopuszczalnym poziomie HIV/AIDS.
Zorganizowana przez Amerykę „terapia szokowa” spowodowała ludobójstwo gospodarcze. PKB spadł do 50%, i spadła długość życia. Zmarły swobody demokratyczne. Oligarchowie zgromadzili olbrzymie bogactwo, kosztem skandalicznej krzywdy milionów. Jelcyn pozwolił na żebranie o podstawowe potrzeby człowieka. Wyrzucił podstawowe prawa człowieka i obywatela. Pozwolił kwitnąć korupcji i przestępczości. Był jeden skandal po drugim. Pranie brudnych pieniędzy stało się sportem. Dziesiątki miliardów ukradzionego bogactwa ukryto w zachodnich bankach albo w rajach podatkowych. Otaczał się podobnie myślącymi aparatczykami. Swoją prezydenturę wykorzystywał do niekwestionowanej władzy politycznej. Powszechne były decyzje wydawane za zamkniętymi drzwiami. Ich wprowadzanie odbywało się bez zgody społeczeństwa. Waszyngton je popierał. Tak jak korporacyjna Ameryka.
Robili to po to by eksploatować bogactwa, zasoby i naród byłych republik sowieckich.
W sierpniu 1999 Jelcyn ostrzelał rosyjski parlament. Rozwiązał go. Zabił setki ludzi. Zrobił to strzelając z czołgów na ulicach Moskwy. Narzucił nową władzę konstytucyjną. Rządził poprzez dekrety. Uzurpował sobie nieograniczoną władzę. Pozbawił jej legislatorów. Demokracja w stylu Jelcyna szydziła z prawdziwej. Jego konfrontacja z parlamentem wywołała kryzys konstytucyjny w październiku 1993. Członkowie próbowali usunąć go z urzędu. Ale się trzymał. Trzymał władzę. Robił to do czasu kiedy zrezygnował 31 grudnia 1999.
Zastąpił go Putin. Pierwszy jako funkcjonujący prezydent. Później pełna kadencja 2000-2004, później druga do 2008. Kolejna jako premier Dmitri Miedwiediewa. Potem trzecia prezydencka kadencja do marca 2012.
Jest bardzo popularny. Badania pokazują iż ma poparcie ponad 80%. Rosjanie go kochają z dobrego powodu. Popierają jego niezłomność wobec imperialnego awanturnictwa Ameryki. Jego poparcie dla rosyjskiej suwerenności. Jego niezgodę na poddanie się. Jego zdecydowanie by ją zachować.
To nie jest łatwe. On jest głównym geopolitycznym wrogiem Ameryki. Bezlitosne walenie w niego trwa. Wielkie kłamstwa zastępują dokładne informacje.
Żaden ze współczesnych światowych liderów nie musi znosić bardziej złośliwego nieuzasadnionego szkalowania. I żaden nie znosi tego lepiej. To jest oburzające z powodu Ukrainy. Waszyngton wali w niego bezlitośnie. Tak jak łajdaki medialne.
„Cały świat wie, że to Waszyngton obalił wybrany ukraiński rząd” – wyjaśnił Paul Craig Roberts.
Świat wie, że gdyby Moskwa była rewanżystą, to „zatrzymałaby Gruzję i włączyła ją do Rosji. . .” Zrobiłaby to po bezprawnym ataku na Południową Osetię.
Rosja zainterweniowała odpowiedzialnie. Zrobiła to by chronić własnych obywateli. Zrobiła to po tym kiedy z zimną krwią zamordowano 1.700 osób.
Nie ma agresji kiedy Ameryka pustoszy i niszczy inne kraje. To bezwstydnie nazywa się wyzwalaniem, interwencja humanitarną, albo odpowiedzialnością by chronić.
Agresja jest gdy Rosja postępuje odpowiedzialnie. Kiedy chroni własny naród przed niebezpieczeństwem. Kiedy popiera prawie jednogłośny powrót Krymu do Rosji. Kiedy dostarcza potrzebną do życia pomoc humanitarną południowo-wschodniej Ukrainie. Kiedy robi wszystko by odpowiedzialnie rozwiązać ukraiński konflikt. Kiedy chce by takim samym sposobem rozwiązać wojnę Obamy z Syrią. Kiedy popiera prawa Palestyńczyków. Kiedy sprzeciwia się sile nad prawem. Kiedy chce pokoju, a nie wojny. Kiedy opowiada się za multi-światową polaryzacją. Kiedy jest przeciwko kierowanej przez Amerykę agresji NATO. Kiedy stoi po słusznej stronie historii.
Nie oczekuj by wyjaśniało to dziennikarstwo New York Timesa. Ono zawstydza prawdę. Ono jest tubą propagandową bogactwa, władzy i przywilejów. Kierowana dezinformacja wiadomości i opinii zastępuje dokładne raporty i analizy. Tak było od jego założenia w połowie XIX wieku. Nazywany jest „Szarą Damą” [The Gray Lady]. Jego motto brzmi: „Każda informacja która nadaje się do wydrukowania”. Ale nie do czytania. Czytelnicy są systematycznie okłamywani. Istotne informacje trzeba ukrywać. Zastępuje je propaganda państwowa / korporacyjna.
W połowie września The Times zamieścił nagłówek: „Putin zamierza przejąć ‚całą Ukrainę’, mówi premier” [Putin Intent on Taking 'All of Ukraine,' Premier Says].
Zainstalowany drogą zamachu premier Arsenij Jaceniuk nie ma żadnej zasadności. Skłamał twierdząc, że Putin chce „całej Ukrainy”. „Jasno rozumiem (jego) ostateczny cel” – powiedział. „On nie chce odebrać tylko Doniecka i Lugańska. On usiłuje przejąć całą Ukrainę. On chce odtworzyć Związek Sowiecki”.
On chce mieć most lądowy z Rosji do Krymu, twierdził Jaceniuk. On chce poszerzyć go na Odessę i oderwany region Mołdawii Naddniestrzańskiej. On chce odciąć Ukrainie dostęp do M Czarnego, dodał Jaceniuk. „Nadal jesteśmy w stanie wojny i kluczowym agresorem jest Federacja Rosyjska” – stwierdził.
Samo NATO nie może go powstrzymać, powiedział. „To jedyny sposób (zdolny) chronić Ukrainę”.
Ten rodzaj śmieci The Times publikuje regularnie. Taka jest jego wieloletnia praktyka. I taka jest jego hipokryzja podwójnych standardów. Wszystko co robi Ameryka jest słuszne. Wszystko co wymyślą jej adwersarze jest złe. Amerykańskie awanturnictwo jest OK.
Dlatego niszczy kraje by je ratować. Suwerenne niezależne rządy zastępuje wasalskimi, uległymi wobec Ameryki. W tym procesie niszczy swobody demokratyczne. Likwiduje je w ogóle. Gloryfikuje wojnę w imię pokoju. Służy interesom bogatych kosztem biednych. Chce mieć kontrolę nad światowymi rynkami, zasobami i tanią siłą roboczą. Pożąda jej kosztem sprawiedliwości politycznej, gospodarczej i społecznej. Nie liczy się bezprawie Ameryki. Siła nad prawem jest oficjalna polityką.
Tak samo państwowy terroryzm. Boskie prawo zabijania, niszczenia, grabieży i kontroli. Propagandziści nazywają to amerykańską wyjątkowością. Uczciwi analitycy nazywają to imperialnym bezprawiem.
The Times to główna tuba propagandowa Ameryki. Systematycznie ukrywa prawdę i pełne ujawnianie. Zastępuje je Wielkimi Kłamstwami. Nieważne są zasady prawa. Ani zasada coup d’etat hołoty rządzącej Ukrainą. Ani jej nielegalność. Ani wyświecony oligarcha prezydent Petro Poroszenko. On jest człowiekiem Waszyngtonu w Kijowie. Ani jego bezlitosna wojna z obywatelami. Ani jego kłamstwa o rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Nieodpowiedzialnie obwinia Moskwę za popierane przez Amerykę zbrodnie Kijowa.
Odwraca do góry nogami prawdę o Rosji dostarczającej broń siłom samoobrony. Kłamie o aneksji Krymu. Ignoruje prawie jednogłośną wolę Krymczan powrotu do Rosji. Pozwala na to niewyjaśnianie prawa międzynarodowego. Albo że Putin postąpił odpowiedzialnie.
Popiera nielegalne sankcje. Ignoruje brudne ręce Waszyngtonu. Robi to by rozwijać jego imperium.
Na celowniku stawia Rosję by umożliwić zmianę jej rządu. Chce ją zbałkanizować na mini-kraje by łatwiej było je kontrolować. Chce wyeliminowania głównego rywala. Chce ograbić ją z zasobów. Chce wykorzystywać jej naród. Chce odizolowania Chin. One czekają na swoją kolej.
Dyrektor Instytutu Polityki Międzynarodowej w Sydney, Australia, Michael Fullilove, podobnie wyraził się za wielu innych:
„W 2014 nagle świat zaczął obawiać się Baracka Obamy”. On jest „daleko”. Jego „wskaźniki poparcia spadły”. Wcześniejsze poparcie „skurczyło się do pogardy”.
Były koordynator ds. antyterroryzmu Obamy, Daniel Benjamin, zagrożenie ze strony tzw. Państwa Islamskiego nazwał „farsą”. Stwierdził, że nieodpowiedzialnie „podkręca opinię publiczną do paniki”.
Chodzi o to czego chcą społeczności na Bliskim Wschodzie. Tak zwana arabska ulica. Ludzie wszędzie.
Oni chcą swobody w kierowaniu swoim życiem. Decydowania o własnej przyszłości. Wyboru własnych liderów. Własnej wizji. Zachowania swojej suwerennej niepodległości.
Nie tego czego żąda Waszyngton. Oni nie chcą zmiany rządu który nie będzie zaspokajał ich potrzeb. Nie chcą imperialnych wojen. Nie chcą po nich masowych rzezi i zniszczenia. Nie chcą powtarzania ich.
Nie chcą bezpiecznych społeczeństw dla interesów bogatych.
Nie chcą by grabiono ich dla zysków.
Nie chcą by były to kraje w których nie da się żyć. Nie chcą by przekształcać je w dystopiczne nieużytki.
Nie chcą bezwzględnego wykorzystywania ich narodów. Nie chcą kłamstw o tworzeniu nowych demokracji. Albo absurdalnych stwierdzeń o „wyzwalaniu milionów istot ludzkich. . . z więzienia ubóstwa” – jak mówi Obama. Albo umacniania gospodarek, które Ameryka systematycznie niszczy i grabi.
Nie chcą wychwalania eksploatacji przez kasynowy kapitalizm.
Nie chcą wybierania na cel krajów by zmienić ich rząd. Nie chcą ryzyka potencjalnej wojny z Rosją. Po niej nastąpiłby pewny armageddon.
Nie chcą popierać szaleństwa zamiast odpowiedzialnego zarządzania. Los ludzkości wisi na włosku.
Za: http://www.globalresearch.ca/obama-wants-regime-change-in-russia/5404433
Tłum. z j. ang. Ola Gordon.


Źródło:
Wolna Polska
 
http://marucha.wordpress.com/2014/10/07/co-zmienilo-sie-w-rosji-podczas-15-lat-rzadow-putina-polacy-niech-nawet-o-tym-nie-marza/

http://macgregor.neon24.pl/post/113652,obama-chce-obalic-putina-a-putin-nie-chce-obalenia-obamy


niedziela, 5 października 2014

Szukają agentów online

Proszę, jacy chętni.


Nietypowo jak na szpiegowskie standardy, bo oficjalnie i za pomocą strony internetowej - tak Mosad werbuje nowych ludzi. Izraelczycy zamieścili w internecie ogłoszenie w postaci wideo. Na stronie pojawił się również intrygujący baner o treści: "Przyłącz się do nas, by zobaczyć to, co niewidzialne, i czynić to, co niemożliwe".

Szef izraelskiego wywiadu powiedział agencji Tamir Pardo, że jego organizacja musi kontynuować rekrutację najlepszych, aby Mosad mógł nadal zapewniać istnienie Izraela. Podkreślił, że o sukcesie Mosadu decyduje właśnie kapitał ludzki.
Gad Szimron
służył w Mosadzie przez dziesięć lat
Mamy XXI wiek. (Rekrutacja online) daje im szansę dotarcia do ludzi, do których nie docierali nigdy dotąd. Nie mają nic do stracenia. Kiedy zarzuca się wędkę, można złapać rybę
Pełna nazwa Mosadu, jednej z najbardziej tajemniczych i znanych ze skuteczności agencji wywiadu to Instytut ds. Wywiadu i Operacji Specjalnych.


Mossad szuka agentów na całym świecie. Izraelski wywiad werbuje szpiegów przez... internet. Obiecuje wysokie zarobki i "przygodę". Cokolwiek to ostatnie znaczy.
To dość niecodzienny sposób na werbowanie agentów przez jedną z najsłynniejszych służb specjalnych. Na oficjalnej stronie Mossadu w dziale "kontakt" pojawiła się zachęta do współpracy z izraelskim wywiadem - informuje wprost.pl.

Kto może zostać szpiegiem Mossadu. Teoretycznie każdy kto wyśle wypełniony specjalny formularz. Ale oczywistym jest, że większość kandydatów odpadnie na początku rekrutacji. Po co więc ta akcja/

- Część z nich może dostarczyć cennych informacji, nawet jeśli 90 proc. zgłoszeń będzie bezwartościowa - powiedział były oficer Mossadu, Gad Simron.




Szefowa amerykańskiej agencji Secret Service podała się w środę do dymisji w związku z licznymi wpadkami agentów tajnej służby Stanów Zjednoczonych pod jej kierownictwem. Największą krytykę wywołała informacja o tym, że na teren Białego Domu przedostał się napastnik uzbrojony w nóż. 
 
Julia Pierson zrezygnowała z funkcji 24 godziny po tym, jak przed Kongresem tłumaczyła się i przepraszała za bezprecedensowe naruszenie bezpieczeństwa głowy państwa, do jakiego doszło, gdy uzbrojony w nóż intruz przeskoczył ogrodzenie, przebiegł trawnik przed rezydencją i wtargnął do budynku Białego Domu, gdzie dopiero po chwili został obezwładniony w jednym z pomieszczeń. 
 
 Dymisji pierwszej kobiety na stanowisku szefa tajnej służby zgodnie domagali się Demokraci i Republikanie, twierdząc, że incydenty podważyły zaufanie Amerykanów do agencji i jej zdolności ochrony głowy państwa. Pozycja Pierson stała się praktycznie nie do obronienia po tym, jak ujawniono, że agenci Secret Service dopuścili do jeszcze jednej groźnej wpadki.
 
Okazało się, że w połowie września podczas wizyty prezydenta Obamy w Atlancie do windy, którą jechał szef rządu, wsiadł uzbrojony ochroniarz z prywatnej firmy i zaczął filmować Obamę kamerą w swoim telefonie. Mężczyzna wzbudził podejrzenie agentów, bo wydawał się dziwnie podekscytowany. Dopiero później okazało się, że był uzbrojony, sam co prawda nieproszony oddał swój pistolet, a do tego miał kryminalną przeszłość. Josh Earnest, rzecznik Białego Domu, poinformował, że prezydent Obama zadzwonił do Pierson, by podziękować jej za 30 lat służby. 
 
Dodał jednak: - Od kilku dni docierały do nas raporty, stawiające skuteczność Secret Service pod znakiem zapytania, dlatego pan prezydent doszedł do wniosku, że konieczna jest zmiana na stanowisku dyrektora agencji. Jeh Johnson, sekretarz ds. bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych, przyjął dymisję Pierson, a na jej tymczasowego następcę wyznaczył Josepha Clancy'ego, byłego agenta specjalnego i szefa wydziału ds. ochrony prezydenta w Secret Service. Śledztwo w sprawie niespodziewanego wtargnięcia uzbrojonego napastnika do Białego Domu przejmie agencja bezpieczeństwa narodowego Homeland Security jeszcze w tym miesiącu. Z informacji prasowych wynika, że prezydent Barack Obama i jego rodzina opuścili rezydencję helikopterem na 10 minut przed tym, jak Omar Gonzalez, weteran kampanii w Iraku, wspiął się po ogrodzeniu wokół Białego Domu. 
 
Były żołnierz cierpiał z powodu zespołu stresu pourazowego. Nie wiadomo, jakie miał zamiary wobec prezydenta, czy była to tylko jego demonstracja, czy też chciał w Białym Domu dokonać zamachu. Bez względu jednak na to, jakie były motywy jego działania, odpowiedzialni za to skandaliczne wtargnięcie do siedziby prezydenta USA odpowiedzialni byli agenci Secret Service, którzy po raz kolejny się nie popisali. Okazało się, że intruz z nożem zdołał wejść głęboko do Białego Domu, ponieważ wyłączono system alarmowy po skargach personelu na jego głośność, ustalono w toku oficjalnego dochodzenia. Zdymisjonowana już szefowa Secret Service Julia Pierson przepraszała wczoraj w Kongresie. Pierson, która objęła kierownictwo agencji w ubiegłym roku, po serii głośnych wpadek, powiedziała: "To, co się stało, jest niedopuszczalne i już nigdy się nie powtórzy". Darrell Issa, przewodniczący komisji ds. nadzoru i reformy rządu w Izbie Reprezentantów, powiedział, że Biały Dom "powinien być najtrudniejszym celem na świecie", a jednak został narażony w niebezpiecznym czasie. 
 
"Amerykanie wiedzą, że następnym razem… to może być zaplanowany atak organizacji terrorystycznej", powiedział republikański kongresmen. To przypomina koszmar, kiedy tydzień temu 42-letni Omar Jose Gonzalez, weteran wojny w Iraku, zdołał przeskoczyć ogrodzenie, umknąć uwagi strażników, przebiec trawnik i wejść przez główne drzwi do Białego Domu. Podobno cierpi na zespół stresu pourazowego. 
 
 
Początkowo Secret Service chwaliło swoich funkcjonariuszy za powściągliwość i ogłosiło, że Gonzalez został zatrzymany tuż za głównymi drzwiami do Białego Domu. Jednak w toku dochodzenia w Kongresie wyszło na jaw, że intruz wszedł znacznie głębiej do rezydencji amerykańskiego prezydenta. System alarmowy zainstalowany wokół Białego Domu został wyciszony, ponieważ odźwierni narzekali na hałas, dowiedzieli się członkowie komisji. 
 
"W jaki sposób intruz zdołał przebiec prawie 70 metrów i nie został zatrzymany przez funkcjonariuszy na ogrodzonym terenie?" - pytał Issa. "Dlaczego nie zatrzymały go psy strażnicze? A gdzie była jednostka specjalna SWAT? Dlaczego przy drzwiach frontowych nie było strażnika? I dlaczego te drzwi nie były zamknięte? Secret Service musi nam wyraźnie pokazać, w jaki sposób chce odzyskać zaufanie publiczne". 
 
Wyszło też na jaw, że strażnik, który złapał intruza przed Salą Zieloną, był już po służbie, tylko przypadkiem przechodził korytarzem i w pewnej chwili zobaczył Gonzaleza w budynku. Zadziałał od razu, wszczął alarm i dopadnięto intruza. Tłumaczenie: Lidia Rafa

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/artykul/3596301,blamaz-secret-service-czyli-jak-chroniony-jest-barack-obama,id,t.html
 
 


http://natemat.pl/118707,mosad-szuka-agentow-online-przylacz-sie-do-nas-by-zobaczyc-to-co-niewidzialne

 http://ochronaplus.pl/index.php/topic/3858-mossad-szuka-agent%C3%B3w-przez-internet/


http://www.polskatimes.pl/artykul/3596301,blamaz-secret-service-czyli-jak-chroniony-jest-barack-obama,id,t.html



Okno Overtona


CO PISZĄ INNI: Cristina Mestre z „Głosu Rosji” pisze o mechanizmach manipulacji coraz głupszymi społeczeństwami tzw. cywilizowanego świata. Odpowiada więc na pytania, które sami chyba często sobie zadajemy:

 Jakimi metodami politycy i publicyści wpływają na opinię społeczną? Często sceptycznie odnosimy się do idei politycznych, które sztucznie stworzono w różnych ośrodkach badania i analizy spraw publicznych. Ale te techniki wydadzą się dziecięcym wybrykiem, jeśli porównamy je z metodami, które mają na celu zaakceptowanie przez społeczeństwo nawet tego, co wcześniej było nie do przyjęcia i nie do pomyślenia.

Chodzi o model inżynierii społecznej „Okno Overtona”. Model ten opracował w latach 90. Joseph P. Overton (1960-2003), były wiceprezydent amerykańskiego centrum analitycznego Mackinac Center for Public Policy. Jego teoria opiera się na interwale idei, które mogą być w każdej chwili przyjęte przez społeczeństwo i o których w rezultacie mówią otwarcie politycy nie chcący, aby postrzegano ich jako ekstremistów.

Idea przechodzi przez etapy:
1. Unthinkable (nie do pomyślenia, zabronione);
2. Radical (radykalne; zabronione, ale z zastrzeżeniami);
3. Acceptable (akceptowalne);
4. Sensible (sensowne);
5. Popular (popularne; możliwa do przyjęcia przez społeczeństwo);
6. Policy (decyzja polityczna, legalizacja, staje się częścią polityki państwowej).


Na wykorzystaniu „Okna Overtona” oparto techniki manipulowania opinią publiczną w celu stopniowego przyjęcia przez społeczeństwo wcześniej obcych mu idei, na przykład tematów tabu. Istota tej techniki polega na tym, że pożądaną zmianę opinii dzieli się na kilka etapów, z których każdy przenosi postrzeganie idei w określone stadia, a ogólnie przyjętą normę przesuwa na ich obrzeża. Powoduje to późniejsze przesunięcie samego okna, tak aby osiągnięta pozycja znów znalazła się po środku, co umożliwia przejście do kolejnego etapu w jego granicach.

Think tanks (dosłownie: zbiorniki myśli) tworzą i rozpowszechniają takie opinie poza granicami „Okna Overtona” w celu uczynienia społeczeństwa bardziej podatnym na różnego rodzaju idee w polityce. Gdy tego typu centrum chce wprowadzić jakąś ideę, którą opinia publiczna odruchowo lub początkowo uważa za niedopuszczalną, to stopniowo wykorzystuje okno.

Jako przykład tego, jak można stopniowo zmienić opinię publiczną, weźmiemy małżeństwa homoseksualne. Przez wiele lat w systemie „Okna Overtona” idea małżeństw homoseksualnych znajdowała się w strefie zakazanej. Społeczeństwo nie akceptowało idei małżeństw między osobami tej samej płci. Ale media nieustannie wpływały na opinię publiczną popierając mniejszości homoseksualne. Wkrótce małżeństwa homoseksualne zaczęto traktować jako zakazane, ale z zastrzeżeniami. Następnie jako dopuszczalne, a potem jako neutralne. Teraz są postrzegane jako „dopuszczalne z zastrzeżeniami”. Wkrótce, być może, będą w pełni akceptowalne.

Nad funkcjonowaniem „Okna Overtona” w praktyce czuwa ogromna liczba specjalistów w sferze manipulacji opinią publiczną: socjotechnicy, psycholodzy społeczni, technolodzy polityczni, naukowcy, dziennikarze, specjaliści od PR-u, celebryci, nauczyciele, wykreowane wcześniej „autorytety moralne” itp. To dzięki ich działaniom takie tematy jak małżeństwa homoseksualne lub eutanazja już nie wydają się nam dziś takie straszne. Przeszły po prostu cały proces „technologicznej” transformacji od „niedopuszczalnych” po „legalizację”.

Rosyjski reżyser Nikita Michałkow na swoim blogu wideo Besogon.TV przedstawił schemat tego procesu na przykładzie zjawiska do tej pory nie akceptowalnego w społeczeństwie, a mianowicie kanibalizmu. 

Przesunięcie „Okna Overtona” w stosunku do kanibalizmu może odbywać się w następujących etapach:



Etap 0. Obecny stan. Problem jest niemożliwy do zaakceptowania. Nie jest omawiany w mediach i przez ludzi.

Etap 1. Temat zmienia się z „całkowicie nieakceptowalny” w „zakazany, ale z zastrzeżeniami”. Twierdzi się np., że o wszystkim „trzeba spokojnie rozmawiać”, że nie powinno być jakichkolwiek tematów tabu, temat zaczyna być omawiany na niewielkich konferencjach, gdzie wypowiadają się szanowani naukowcy podczas debat „naukowych”. Równolegle z pseudonaukową dyskusją powstaje „Związek Radykalnych Kanibali”, ich oświadczenia od czasu do czasu cytują media. W obiegu nieformalnym pojawiają się dowcipy z pogranicza obyczajowej dopuszczalności, jak choćby taki: Przychodzi nekrofil do kanibala, otwiera mu lodówkę i pyta – „Będziesz to jadł, czy mogę to wypieprzyć?” Problem już nie należy do sfery tabu i przechodzi w krąg tematów omawianych w przestrzeni medialnej. Wynik: pierwotnie nieakceptowalny temat został wprowadzony do obiegu, tabu uległo desakralizacji, w opinii publicznej doszło do banalizacji tematu, do likwidacji jednoznaczności problemu i jego gradacji.

Etap 2. Temat kanibalizmu przechodzi od „radykalnego” do akceptowanego. Nadal cytowani są naukowcy i tworzone są eleganckie terminy: nie ma już kanibalizmu, ale jest np. „antropofilia”. Od tego „terminu” można tworzyć pochodne, np. „antropofil, antropofilski itp.”. Ma to na celu oddzielenie w świadomości społecznej formy słowa od jego znaczenia. Jednocześnie dla wzmocnienia tworzony jest historyczny precedens, prawdziwy lub wymyślony. Podstawowy cel: częściowe ograniczenie wykluczenia ze sfery prawa 
„antropofilii”, przynajmniej w danym momencie historycznym.

Etap 3. „Okno Overtona” przesuwa się, przenosząc temat z „akceptowalnego” w „świadome/racjonalne”, co argumentuje się „biologiczną koniecznością”. Twierdzi się, że potrzeba spożywania mięsa ludzkiego może być związana z genetycznymi predyspozycjami. W przypadku głodu, albo pojawienia się „niemożliwych do pokonania okoliczności”, człowiek powinien mieć prawo wyboru. Nie należy ukrywać informacji, aby każdy mógł wybrać między „antropofilią” a „antropofobią”.

Etap 4. „Od sensownego do popularnego” (społecznie akceptowalnego). Toczy się publiczna polemika już nie tylko na przykładzie postaci historycznych lub mitycznych, ale i współczesnych. Antropofilia zaczyna być masowo omawiana w wiadomościach, talk show, kinie, muzyce pop, teledyskach. Jednym ze sposobów popularyzacji jest chwyt „rozejrzyj się dookoła!”. Czy nie wiedzieliście, że pewien znany kompozytor jest antropofilem?

Etap 5. „Od społecznej akceptacji do legalizacji”. Temat pojawia się w aktualnych wiadomościach, automatycznie przejmują go media, show biznes i… wreszcie nabiera politycznego znaczenia. Na tym etapie w celu usprawiedliwienia legalizacji wykorzystuje się „humanizację” adeptów ludożerstwa. Podobno są to „twórczy ludzie”, ofiary niewłaściwego wychowania i „kimże my jesteśmy, aby ich osądzać?”.

Etap 6. Ludożerstwo z „popularnego tematu” przechodzi do sfery „legalizacji, czyli umocnienia się w polityce państwowej”. Powstaje baza prawna, pojawiają się lobbujące grupy, publikowane są badania socjologiczne, w których popierani są zwolennicy legalizacji kanibalizmu. Pojawia się nowy dogmat: „Nie powinno się zakazywać antropofilii”. Zatwierdza się ustawę, problem dociera do szkół i przedszkoli, i nowe pokolenie już nawet nie wie, że można myśleć inaczej.



Na razie przykład przytoczony przez reżysera Nikitę Michałkowa ma jedynie charakter hipotetyczny. Jednak wiele współczesnych idei wiele lat temu uważano za niemożliwe do przyjęcia. Ale stały się akceptowalne zarówno przez prawo, jak i w oczach społeczeństwa. Czy nie doszło do tego dokładnie tak, jak opisano powyżej?

Czy przypadek prof. Hartmana i jego pomysły w sprawie kazirodztwa nie są częścią takiego właśnie mechanizmu w kolejnej destruktywnej sprawie?





KOMENTARZE

  • kanibale powinni zjeść się sami - każdy siebie samego po kawałku aż do końca i problemu by nie było
    w takim przypadku to jestem za. Ale poza tym to ohyda. Degeneraci, czyli demony niszczą ludzkość, a ona niczym stado baranów słucha każdej głupoty i jest kompletnie ślepa na fakty i zbyt ogłupiona, by widzieć konsekwencje.
  • 5*****
    Nad funkcjonowaniem „Okna Overtona” w praktyce czuwa ogromna liczba specjalistów w sferze manipulacji opinią publiczną: socjotechnicy, psycholodzy społeczni, technolodzy polityczni, naukowcy, dziennikarze, specjaliści od PR-u, celebryci, nauczyciele, wykreowane wcześniej „autorytety moralne” itp. To dzięki ich działaniom takie tematy jak małżeństwa homoseksualne lub eutanazja już nie wydają się nam dziś takie straszne. „Lub, lądowanie we mgle.”

    Jednak wiele współczesnych idei wiele lat temu uważano za niemożliwe do przyjęcia, aby 3 była liczbą parzystą, lub miała znamiona równowagi. Ale stały się akceptowalne zarówno przez prawo, jak i w oczach społeczeństwa. Czy nie doszło do tego dokładnie tak, jak opisano powyżej?

    Polska Demokracja Kwantowa ujawnia błąd stosowania 3 w konstytucjii jako równowagi i dziwnie nikt nie widzi wielkiego problemu „Okna Overtona” :)
  • @
    Z Hartman miałem podobne skojarzenie. Jako masonerii dostał polecenie wprowadzenia kaziorodztwa do dyskusji publicznej. Palikot się wystarczył i Hartmanowi wpisał ze swojej trzódki
    Ale byłaby osobliwa: filozof+pedał+transeksualista+ profesor kanibal. Tylko węże wpuścić.
  • Dziekujemy za powrot do zdrowia.Dedykuje Panu piosenke.
  • @autor
    Podobnie postępują ws. wypadków drogowych i tzw. "szaleńców" za kółkiem

"Foreign Affairs": Zachód i NATO winni kryzysu na Ukrainie

przedruk

Zgodnie z panującym na Zachodzie przekonaniem, kryzys na Ukrainie to skutek wyłącznie rosyjskiej agresji, a Władimir Putin zajął Krym, nie mogąc pogodzić się z upadkiem sowieckiego imperium. Prawdopodobnie zajmie też kolejne tereny Ukrainy, podobnie jak inne kraje wschodniej Europy. Zgodnie z tym punktem widzenia, obalenie prezydenta Wiktora Janukowycza w lutym 2014 roku było jedynie pretekstem do wysłania wojsk rosyjskich na Ukrainę. Ale to błędna diagnoza: w rzeczywistości odpowiedzialność za kryzys na Ukrainie ponoszą Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy, a kłopoty zakorzenione są w rozszerzeniu NATO - pisze amerykański magazyn "Foreign Affairs".
Przeniesienie Ukrainy w strefę wpływu Zachodu oraz działania promujące demokrację na Ukrainie - począwszy od pomarańczowej rewolucji w 2004 roku - są elementami, która krytycznie wpłynęły na stosunki Ukrainy z Rosją. Już od połowy lat 90. rosyjscy przywódcy stanowczo sprzeciwiali się rozszerzeniu NATO, a w ostatnich latach dali Zachodowi jasno do zrozumienia, że nie będą patrzeć bezczynie, jak zabiera się im ważny bastion. Cierpliwość Putina wyczerpała się definitywnie po – w jego opinii - nielegalnym obaleniu demokratycznie wybranego prezydenta Ukrainy, które wprost nazwał "zamachem stanu".


NATO rośnie w siłę
Gdy zimna wojna dobiegła końca, sowieccy przywódcy woleli, by Amerykanie pozostali w Europie, by pomogli utrzymać w ryzach spacyfikowane zjednoczone Niemcy. Nie chcieli jednak, by NATO rozszerzało swoje wpływy.

Administracja Clintona miała jednak inne plany, ponieważ w połowie lat 90. zaczęła naciskać na rozszerzenie NATO. Pierwsza runda rozszerzenia odbyła w 1999 roku, włączono do sojuszu Czechy, Węgry i Polskę. Druga miała miejsce w 2004 roku, kolejna w 2008 r. Moskwa od początku głośno narzekała, ale była zbyt słaba, by sprzeciwić się rozrostowi NATO. W 1995 r. podczas bombardowania przez NATO bośniackich Serbów, rosyjski prezydent Borys Jelcyn powiedział: "To jest pierwszy sygnał pokazujący, co może się zdarzyć, gdy NATO dotrze do granic Federacji Rosyjskiej. (...) Ogień wojny może wybuchnąć w całej Europie".

Podczas rządów George'a W. Busha, Francja i Niemcy sprzeciwiały się przyjęciu kolejnych członków do NATO, obawiając się nadmiernego antagonizowania Rosji. W konsekwencji, sojusz nie rozpoczął formalnego procesu prowadzącego do członkostwa Gruzji i Ukrainy, ale wydał oświadczenie, w którym napisano: "kraje te staną się członkami NATO." Inwazja Rosji na Gruzję w sierpniu 2008 roku powinna rozwiać wszelkie pozostałe wątpliwości dotyczące stanowiska Putina, ale NATO kontynuowało marsz naprzód, włączając w 2009 r. do sojuszu Albanię i Chorwację.

Drugim narzędziem Zachodu, które pomagało odsuwać Kijów od Moskwy były starania o przenoszenie zachodnich wartości i promowanie demokracji. Stany Zjednoczone zainwestowały ponad 5 miliardów dolarów od 1991 roku, aby pomóc Ukrainie osiągnąć "przyszłość, na jaką zasługuje." Do tego dochodziła rosnąca w siłę Wspólnota Europejska.
Potrójny pakiet zachodniej polityki - rozszerzenie NATO, rozszerzenia UE i promowanie demokracji - dodał oliwy do ognia i czekał na iskrę. 

Nadeszła w listopadzie 2013 roku, kiedy Janukowycz odrzucił główną ofertę gospodarczą UE i zgodził się na 15 mld dolarów kontroferty Rosjan. Decyzja ta doprowadziła do antyrządowych demonstracji, które przybrały na sile w ciągu następnych trzech miesięcy i do połowy lutego doprowadziły do śmierci około stu demonstrantów. Janukowycz uciekł do Rosji, a w Kijowie powstał nowy, prozachodni rząd. Od tamtej pory Putin gra coraz ostrzej.

Realpolitik wciąż aktualna

Nie można dziwić się Putinowi, ponieważ z jego punktu widzenia Zachód zagroził rosyjskim interesom strategicznym, co prezydent Rosji powtarzał wielokrotnie i dobitnie. Wydarzenia na Ukrainie zaskoczyły elity Stanów Zjednoczonych i Europy tylko dlatego, że w niewłaściwy sposób widzą politykę międzynarodową. Wydają się wierzyć, że logika polityki realnej (oparta na kalkulacji sił i interesów narodowych, nieuwzględniająca czynników moralnych – red.) ma w XXI wieku niewielkie znaczenie - a przyszłość Europy może być oparta całkowicie na zasadach praworządności, współzależności gospodarczej i demokracji. Tymczasem kroki podejmowane przez Rosję są dowodem na to, że realpolitik pozostaje istotna, a państwa, które ignorują ten fakt, robią to na własne ryzyko.

Waszyngtonowi nie podoba się polityka Moskwy, ale powinien zrozumieć jej logikę. Wyobraźmy sobie oburzenie w Waszyngtonie, jeśli Chiny stworzyłyby imponujący sojusz wojskowy z Kanadą i Meksykiem. Urzędnicy ze Stanów Zjednoczonych i ich europejscy sojusznicy twierdzą, że starają się łagodzić rosyjskie obawy i że Moskwa powinna zrozumieć, że NATO nie ma żadnych złych zamiarów. Ale żaden ze sposobów do tej pory nie działał, Rosjanie stanowczo sprzeciwiali się rozszerzeniu NATO.

Mimo odważnych działań Rosji, nawet gdyby chciała, nie ma możliwości, aby łatwo zdobyć Ukrainę, miałaby też małe szanse pacyfikacji całej Ukrainy. Z doświadczenia radzieckich i amerykańskich żołnierzy w Afganistanie, USA w Wietnamie i Iraku i rosyjskiego doświadczenia w Czeczenii wynika, że okupacja wojskowa zazwyczaj kończy się źle. Putin z pewnością to rozumie.


Konieczna zmiana polityki 

Zachodni przywódcy powinni zrozumieć, że Ukraina jest tak mocno uzależniona do Putina, że nie mogą oni wspierać antyrosyjskiego reżimu. To nie oznacza, że w przyszłości rząd ukraiński musiałby być prorosyjski. Przeciwnie, celem powinna być suwerenna Ukraina, która nie należy ani do rosyjskiego, ani zachodniego obozu.

Stany Zjednoczone i ich sojusznicy muszą następnie publicznie wykluczyć ekspansję NATO do Gruzji i Ukrainy. Zachód powinien też znacznie ograniczyć swoje działania prodemokratyczne wewnątrz Ukrainy. Nadszedł czas, aby położyć kres zachodniemu wsparciu dla innych "pomarańczowych rewolucji". Niemniej jednak, USA i europejscy przywódcy powinni zachęcać Ukrainę do poszanowania praw mniejszości, zwłaszcza praw swoich rosyjskojęzycznych obywateli.

Niektórzy mogą twierdzić, że tak późna zmiana polityki wobec Ukrainy poważnie zaszkodzi wiarygodności Stanów Zjednoczonych na świecie. Niewątpliwie będą pewne koszty takiej decyzji, ale koszty kontynuowania błędnej strategii będą znacznie większe. 

Co więcej, inne kraje mogą bardziej szanować państwo, które uczy się na swoich błędach i ostatecznie opracowuje politykę, która skutecznie zajmuje się problemem.
Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy stoją teraz przed wyborem. Mogą kontynuować obecną politykę, która będzie nasilać działania wojenne z Rosją i stopniowo niszczyć Ukrainę, ale to rozwiązanie, w którym każdy straci. Mogą też zmienić strategię, stworzyć dobrze zarządzaną, ale neutralną Ukrainę, który nie zagraża Rosji i pomaga Zachodowi naprawić stosunki z Moskwą. Z tym scenariuszem, każda strona będzie wygranym.

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/foreign-affairs-winni-kryzysu-na-ukrainie-sa-zachod-i-nato/ktl31