Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

sobota, 7 stycznia 2023

A nie mówiłem? (9) - błędy językowe

 

"Trwające obecnie upraszczanie systemu przypadkowego jest więc, moim zdaniem, początkiem głębokich i gruntownych zmian w systemie fleksyjnym języka polskiego"



Jak to możliwe, że dziennikarze robią błędy językowe lub stylistyczne?

Jak to możliwe, że na "paskach" u dołu ekranu roi się od literówek?

Zdolność poprawnego pisania i wyrażania się są to elementarne umiejętności, bez których opanowania nie można ukończyć szkoły podstawowej. 

Jak to możliwe, że ludzie wykształceni bełkoczą źle akcentując, albo "upraszczają" liczebniki?

Czy to taka wielka filozofia, sprawdzić tekst pod kątem zgodności w edytorze?

Ci ludzie tam w tej telewizji zarabiają średnio wyższe pieniądze niż popularne zawody. I te pieniądze nie są warte tego, by zadbać o zdolność do poprawnej czystej komunikacji? Dziecko ze szkoły podstawowej z łatwością poradziłoby sobie z takim zadaniem, a dorośli ludzie tego nie potrafią?

Może powinni w takim razie rowy kopać, a nie przygotowywać serwisy informacyjne dla 40 milionów ludzi?


Zmiany w języku dokonywane są celowo. Czego jakby w ogóle nie zauważają naukowcy.

Elitom owszem, zdarzają się takie przypadki, ale to są też konsekwencje powszechności "błędów" w telewizji i radio.

Zmiany w języku dokonywane są celowo i metodą małych kroków.  Jest to metoda prowadząca do  głębokich i gruntownych zmian w języku i komunikacji międzyludzkiej oraz międzypokoleniowej, które skutkować będą także fałszowaniem historii i potężnymi zmianami cywilizacyjnymi - o czym często wspominam na blogu.

A odpowiedzialni są za to głównie ludzie mediów - co min. pokazują przykłady w poniższym tekście. 

Wielka szkoda, że badaczka nie zadała sobie trudu, by chociaż wypytać autorów tych wyrażeń, dlaczego popełniają takie błędy. 

Czy u siebie w pracy słyszeliście kiedyś tyle błędów co z telewizora? Bo ja nie, kiedy mam do czynienia z ludźmi wykształconymi - w zasadzie tego nie spotykam. Za to w telewizji - plaga.

 Jakby tam pracowało zbiorowisko uczniaków, co muszą chodzić na zajęcia wyrównawcze. 

Jak to możliwe??

Dlaczego nikt nie nakłada kar finansowych na dziennikarzy za kaleczenie języka polskiego? Na dzieci w szkole nakłada się kary, stawia się dwójki, ale pracownicy mediów to co - święte krowy?

Język to podstawowe narzędzie pracy dziennikarza, a efektem ma być - informacja i komunikacja. Błędy językowe u dziennikarzy to tak jakby profesor matematyki na uniwersytecie podczas wykładu napisał na tablicy 2+2 = 10  - i nikt go za kołnierz nie złapie?

Jest na to przyzwolenie, bo to jest działanie systemowe, celowe,  podobnie jak upowszechnianie wiary w to, że odblaski jakoby "ratują życie". Myślenie i przezorność ratują życie, a nie odblaski.

Czy ktoś kojarzy dziennikarza w PRL, który miałby wadę wymowy, albo się jąkał? Nie było tego, bo wtedy pilnowano pewnych standardów, dzisiaj celowo zmienia się język, celowo też się ludzi oducza patriotyzmu - programowo i subtelnie, niezauważenie - poprzez media - i można to wykazać.


Potrafią deliberować  o przecinku w ustawie, wprowadzają modę na W Ukrainie zamiast także poprawnego, ale i tradycyjnego Na Ukrainie - to wiedzą, a innych rzeczy nie wiedzą??

Dyskutują w mediach o poprawności politycznej wobec kobiet - o sędzinach, sędzirzycach, albo sędziniach, sołtysowych i sołtyskach - znają się na języku, że hej! Ale podstawowych zasad wpajanych w szkole podstawowej - nie stosują. Skąd taka wybiórczość?

Jednym z podstawowych błędów jakie robią głupki ze służb specjalnych to - brak konsekwencji w działaniu (to częsty błąd także u nieubeków).

Zwracają uwagę na końcówki, by mówić nauczycielka i ciężarówka, ale jak afera, bo seksuolog komentuje, że kobiety najpierw chcą, a potem idą na policję, że zostały zgwałcone, to się pan redaktor śmieje i mówi, że to nie był gwałt i w ogóle męska rzecz okłamywać kobiety i udawać kogoś innego, by zaciągnąć je do łóżka. "To taka gra". A potem ona idzie na policję, bo czuje się oszukana  - i zgwałcona właśnie. 

Ci z małymi siurakami są najgorsi. Ci co boją się, że ktoś odkryje "prawdę" o nich - także. Kobiety będą oszukiwać, a innym zatruwać życie podchwytliwymi pytaniami i "testami" na męskość. Powszechność tego zjawiska jest taka, że im nawet do głowy nie przyjdzie, że są ludzie, którzy nie grają w małpie gry, nie grają, bo po prostu są facetami i z definicji nikomu nie muszą tego udowadniać. Jak facet może się przejmować tym, co inni o nim myślą, tym bardziej, że tak naprawdę go nie znają? Wielka gra pozorów i przydawanie wielkiego znaczenia rzeczom bez znaczenia. Tymczasem, kiedy oni sprytnie dwuznacznie całemu towarzystwu dają do zrozumienia, że są najpiękniejsi, najsprytniejsi, najmądrzejsi, a ich siurak jest najdłuższy w całym powiecie - w tym samym czasie niemiecka agentura - fap, fap, fap, fap, fap - wali ich w dupę, a echo niesie się po całej Europie. Oto jacy są sprytni, przewidujący i w ogóle cacy.

Ubek, ale i opętaniec udają ultrakatolika i niemal w każdej dyskusji powołują się na biblię, ale jak ma jakiś rebus ci do przekazania, to na biblię macha ręką i wręcz powie że "to nie ważne".

Jak zapomni, że ma coś udawać - to przestaje udawać.

Brak konsekwencji w działaniu pokazuje, że to działanie jest udawane.



Fleksja nominalna współczesnej polszczyzny

– upraszczanie się czy początki rozpadu systemu przypadkowego?


Abstrakt

Przełom wieków 20 i 21 przyniósł ogromne, nienotowane dotąd przeobrażenia polskiej fleksji nominalnej, zwłaszcza w kategorii rzeczowników i liczebników. Celem artykułu jest więc odpowiedź na pytanie, czy jest to tylko upraszczanie się systemu przypadkowego języka, czy już początki jego rozpadu? Zanalizowany obszerny materiał badawczy obejmujący zarówno wyrazy pospolite, jak i nazwy własne zapisanej i mówionej odmiany polszczyzny oraz masowość zjawiska pozwalają postawić tezę, że jesteśmy świadkami kształtowania się nowego wzorca polskiej fleksji nominalnej, a trwające obecnie upraszczanie systemu przypadkowego języka jest początkiem szerszego procesu oraz gruntownych zmian w systemie fleksyjnym polszczyzny i w przyszłości skutkować będzie odejściem od deklinacji.


Przełom wieków XX i XXI przyniósł ogromne, nienotowane dotąd przeobrażenia polskiej fleksji nominalnej, zwłaszcza w kategorii rzeczowników i liczebników. Zostały one dostrzeżone przez badaczy i trafnie zdiagnozowane.

Zdaniem Haliny Satkiewicz najważniejszą innowacją XX-wieczną było „rozszerzanie się zakresu nieodmienności wyrazów” prowadzące do ograniczenia fleksyjności polszczyzny (Satkiewicz 2001: 99).

Według badaczki na przełomie wieków XX i XXI opisywane zjawisko nie uległo zahamowaniu i obecnie system fleksyjny języka polskiego znajduje się „w stadium rozwojowym, w którym większość procesów jeszcze nie osiągnęła etapu końcowego” (Satkiewicz 2001: 101).

Kwiryna Handke, opisując wyraziste właściwości dzisiejszej polszczyzny codziennej, zajęła w tej kwestii bardziej zdecydowane stanowisko, twierdząc, że „od pewnego czasu obserwuje się w polszczyźnie zanikanie niektórych form przypadków rzeczowników, co wpisuje się w tendencję odchodzenia od deklinacji” (Handke 2008: 278).

Od końca XIX w. nieustannie zmienia się także zakres wykorzystywania określonych typów morfologiczno-semantycznych liczebników, co na przełomie wieków XX i XXI doprowadziło do drastycznego ograniczenia zasięgu społecznego oraz zmniejszenia częstotliwości użycia liczebników zbiorowych na rzecz liczebników głównych, notabene pozostawianych często w postaci mianownikowej1.

Walery Pisarek, opisując omawiany proces, uznał, iż „w wieku XXI pewnie się pożegnamy z liczebnikami zbiorowymi szeregu dwoje, troje itd.” (Pisarek 2013: 195), por.:

– Zanim strona afgańska przekazała Katarowi pięć Talibów (TVN, Dzień dobry

TVN, 1 VI 2014);

– Przesłuchano trzydzieści świadków (TVN 24, Wstajesz i wiesz, 16 VI 2015);

– Ta komisja ma siedem członków (TVN 24, Fakty po faktach, 16 V 2020);

– Bardzo zainteresowało mnie to dwadzieścia siedem dzieci w klasie (TVN 25, 24 VIII 2015, wypowiedź minister szkolnictwa);

– Pochodził z rodziny niezwykle licznej / jedenaście dzieci (30 XI 2016, wypowiedź profesora UJ).


W tym miejscu można by więc postawić pytanie, czy owe przeobrażenia polskiej fleksji nominalnej to tylko upraszczanie systemu przypadkowego języka, czy już początki jego rozpadu?

Pozostawianie liczebników głównych w postaci mianownika jest już zjawiskiem powszechnym,

por.:

– I nie kupili tych siedem tysięcy przyłbic (TVN 24, Dzień po dniu, 2 VI 2020);

– Jutro od dziewięć do szesnaście stopni (TVN 24, Wstajesz i weekend, 2 III 2019);

– Dzieciom zajęło to jedna doba / na wykonanie filmiku (TVN 24, 4 III 2016, oficjalna wypowiedź przedszkolanki).



Liczebniki główne przejmują też funkcje liczebników porządkowych, por.:

– Przy peron dwa stoi skład.


Proces zmian językowych w polszczyźnie potocznej, a także w jej wariancie oficjalnym, gwałtownie przyspieszonych na przełomie wieków na skutek zjawiska globalizacji, rozpoczął się już w okresie powojennym. Przyczyniła się doń migracja ludności wiejskiej do miast i związane z nią trudności z opanowaniem normy ogólnopolskiej.

W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w. badacze zajmujący się zagadnieniami fleksyjnymi zwrócili uwagę na nasilającą się wtedy tendencję do zastępowania wołacza formą mianownika przejmującego jednocześnie jego funkcję adresatywną (Sieczkowski 1964; Furdal 1965; Buttler, Kurkowska, Satkiewicz 1971).

Wypieranie wołacza przez mianownik początkowo charakterystyczne było dla polszczyzny potocznej, lecz stosunkowo szybko zaczęło też przenikać do języka zapisanego (Buttler, Kurkowska, Satkiewicz 1971: 182).

Omawiane zjawisko, mimo powszechności występowania, zwłaszcza w antroponimach, nie znalazło jednak odzwierciedlenia w gramatykach, które wtedy z reguły pomijały ten problem (Dunaj 1989: 126). Informację o dopuszczalności używania form mianownikowych w funkcji wołacza w polszczyźnie potocznej znajdziemy dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych m.in. w poradniku językowym dla każdego zatytułowanym Polszczyzna płata nam figle przygotowanym pod redakcją naukową Jerzego Podrackiego (Bereda, Dolacka, Marszałek, Podracki, Strzałkowska, Wodiczko 1993: 86).

Obecnie mianownik w miejscu wołacza pojawia się powszechnie także w mówionym języku ogólnym, por.:

– Pani Ewelina o co chodzi z tym ostrym cieniem mgły (Radio Zet, 15 V 2020, wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy);

– Informuję panie pośle Sławomir Nitras (TVN 24, 28 III 2020, wypowiedź marszałek Sejmu).


Zdaniem językoznawców przejmowanie przez mianownik roli wołacza jest procesem naturalnym, ponieważ morfemy fleksyjne obu przypadków nie pełnią funkcji semantycznej i zamiana miejsc nie powoduje żadnych zmian w funkcjonowaniu ich systemu opozycji (Perlin 2004: 177). Niezwykle ważnym czynnikiem wspierającym omawiane zjawisko jest identyczność końcówek fleksyjnych wołacza i mianownika rzeczowników rodzaju nijakiego, żeńskiego i męskoosobowego o odmianie przymiotnikowej, np.: dziecko, pani, woźny, Kowalski (Łuczyński 2007: 151).


W czasie trwania procesu nominatywizacji, na skutek niestabilności końcówek, niekiedy dochodzi też do pojawiania się form wołacza w funkcji mianownika, zwłaszcza w tekstach „o większym ładunku emocjonalnym” (Łuczyński 2007: 155), np. w inskrypcjach nagrobnych dzieci (Kurek 2019: 128–129), por.:


– Jasiu prosi o Zdrowaś Mario (Dukla);

– Tom / który redagował Stasiu Cygan (wypowiedź profesora podczas konferencji

naukowej w Krakowie).


Obecnie wołacz, stojący w zasadzie poza kategorią przypadka, stopniowo zrównuje się z mianownikiem, który przejmuje jego funkcję adresatywną zwracania się i apelowania do odbiorcy.

Na przełomie wieków XX i XXI upowszechniła się także kolejna tendencja świadcząca o upraszczaniu się deklinacji polegająca na zastępowania końcówek dopełniacza końcówkami biernika. Pierwsza faza procesu polegała na wprowadzaniu konstrukcji niezaprzeczonych w miejsce zaprzeczonych, co oznacza, że po czasownikach zaprzeczonych stopniowo zaprzestawano używania końcówek dopełniacza (Handke 2008: 279), por.:


– Telefon nie należy suszyć na grzejniku (Superstacja, 6 I 2020);

– Chodzi o to, że nadal nie mam w systemie wpisane zaliczenie, które tam musi

być wpisane najpóźniej do końca tygodnia (WP UJ, luty 2019);

– Sytuacja nie powinna mieć miejsce (TVN 24, 5 III 2020);

– Polska nie dałaby sobie radę w finansach publicznych (TVN 24, 10 IV 2010);

– Nie szanuje się martyrologię ani statystykę (TVP Info, 8 XII 2015);

– Trzydzieści dni po stanie klęski żywiołowej nie można organizować wybory (Polsat

News, 5 IV 2020);

– Abyśmy się nie lękali otworzyć nasze serca (Polsat News, Msza św. 17 V 2020,

tekst odczytany).


W drugiej fazie stale rozszerzającego się procesu w związku składniowym zaczęto zmieniać rekcję czasowników – z dopełniaczowej na biernikową, przyporządkowując nadrzędny człon czasownikowy do podrzędnika, por.:

– Na spód nasypiemy keramzyt (Domo+, Twój kawałek ogrodu, 28 I 2020);

– Staramy się dotknąć pośladek (Polsat News, 16 V 2020);

– Kiedy używamy taki namiot to nie trzeba tego robić (Polsat News, 16 V 2020);

– Potrzebujemy odpowiednio pocięte kawałki drewna (HGTV, Wymarzone ogrody,

29 V 2020);

– Od jutra mamy używać rękawiczki ochronne (TVN 24, Szkło kontaktowe,

31 III 2020, tekst zapisany);

– Zupełnie inne wiadomości komisja potrzebuje do oceny wniosku wyjazdowego

na konferencję (posiedzenie IJP PAN, wypowiedź pracownika naukowego).


Biernik zaczął się pojawiać także w grupach nominalnych: typu dom ojca, budowa szkoły w miejscu nieruchomego członu dopełniaczowego, por.:

– Skontaktuj się z dostawcą ten komputer, aby uzyskać więcej informacji (informacja

o braku dostępu do pliku);

– Wprowadziliśmy relikwie dwoje przyjaciół Boga (TVP Polonia, Msza św.,

29 X 2017, kazanie);

– Pomimo ustąpienia wymioty pacjent w obniżonym nastroju


Podobne zjawisko obserwować można również w strukturach składniowych:

przyimek + grupa imienna w dopełniaczu, która zastępowana jest jednostką biernikową, por.:

– Został podłączony do respirator (TVN 24, Dzień po dniu, 7 IV 2020);

– Pacjent wypisany z oddział osiem trafił do,

– Prognoza pogody dla Sułkowice (<https://www.accuweather.com> dostęp:

29.09.2012).


Co prawda, wprowadzanie końcówek biernika do dopełniacza potwierdzają zjawiska odwrotne, czyli – na skutek mieszania się końcówek – używanie dopełniacza w bierniku, por.:

– Bardzo ładnego masz tego golfa (wypowiedź pracownika naukowego UJ);

– Niedługo Kraków się wzbogaci o nowego nowoczesnego szkieletora (TVP 3 Kraków, 4 XI 2018),

to jednak w wypadku rzeczowników liczby pojedynczej rodzaju nijakiego i męskiego nieżywotnego nie można jednoznacznie stwierdzić, że w miejscu dopełniacza pojawia się biernik, a nie formalnie mu równy mianownik, jako neutralny i nienacechowany reprezentant danego rzeczownika (Kurek2019: 133), por.:

– To jest keramzyt;

– Mam keramzyt;

– Na spód nasypiemy keramzyt (Domo+, Twój kawałek ogrodu, 28 I 2020).


Analogiczną sytuację mamy w liczbie mnogiej rzeczowników rodzaju nijakiego, żeńskiego i męskiego żywotnego nieosobowego oraz męskiego nieżywotnego, por.:

– To są rękawiczki ochronne;

– Mam rękawiczki ochronne;

– Od jutra mamy używać rękawiczki ochronne (TVN 24, Szkło kontaktowe, 31 III 2020, tekst zapisany).


Ważnym argumentem, iż może to być jednak mianownik, jest ogromna liczba zanotowanych przykładów zawierających nazwy własne i wyrazy pospolite jednoznacznie wskazujące na ten przypadek (Kurek 2019: 134–135), por.:

– sprzedarz (!) szafa gdańska;

– w postępowaniu spadkowym dotyczącym działka budowlana;

– Zofia Zarębianka udostępniła post Katarzyna Grzesiak (Facebook, dostęp:

26 II 2019);

– pani Marta Kowal córka Robert Krawiec;

– Jan Kowalski pełniący obowiązki prezes Izby Sądu.


Wśród nich są też konstrukcje utworzone na wzór języka angielskiego typu – dzwon Zygmunt, ulica Święty Marcin łączące w grupie nominalnej (w związku zgody) dwa rzeczowniki w mianowniku, por.:

– W środę w południe zabrzmi dzwon Zygmunt (Polsat News 24 III 2020);

– Ulica Święty Marcin w samym środku miasta (TVN 24, 17 II 2020).


Różnica pomiędzy formacjami zapożyczonymi a rodzimymi polega jednak na tym, że w formacjach typu: kucharz pomoc, But sklep, biznes kobieta, bomba pomysł, radio konkurs, Sopot Festiwal (Witalisz 2009: 89–91) pierwszy człon modyfikuje znaczenie drugiego, pełniąc jednocześnie funkcję członu określającego, natomiast w konstrukcjach powstałych na skutek nominatywizacji elementem określającym pozostaje drugi człon, który, wchodząc do typu składniowego charakterystycznego dla nazw własnych, automatycznie pozostaje poza fleksją (por. struktury zaaprobowane przez normę poprawnościową:

wieś Kolechowice (do wsi Kolechowice), ulica Podwale (na ulicy

Podwale) itp. (Kreja 1995: 17).


Dopełniacz ewoluuje też w kierunku struktur przyimkowych, w których jego końcówki fleksyjne zastępowane są formami mianownikowymi, por.:

– Obrazy dla nowy wirus grypy (<https://www.google.pl>, dostęp: 07.03.2019);

– Badania lekarskie dla pan Marian;

– Dyplom ukończenia szkolenia podnoszącego kwalifikacje STEP-BY-STEP Dla

Marek Gdula Academy of hair design berendowicz&kulbin;

– Dyplom dla Gabryś Paweł za zdobycie I miejsca Mistrzostwa Rejonu Stary Sącz

[…], (Kraków, 5 X 1998);

– Od Fizjomed ul. Królowej Jadwigi 101a Krk. Prosimy potwierdzić wizytę u Michał

Kłosiński wysyłając SMS zwrotny (Tak/Nie).


Należałoby również dodać, że sam biernik, mimo iż w opinii językoznawców stał się przypadkiem ekspansywnym, bardzo często zastępowany jest formą mianownika, por.:

– w akademiku znowu spotkam mój sąsiad;

– stawia sobie kogut (wypowiedź nieoficjalna);

– zalecono dieta;

– bierze pani jedna tabletka;

– dyżury w środa czwartek i sobota;

– Módlmy się za Stanisław / Karolina / Mieczysław / Stanisław / Anna / Maria

/ Monika Zalewska.


Zatem, nie negując procesu mieszania się końcówek biernika i dopełniacza, uważam, że zjawisko uogólniania się wzorca biernikowego w dopełniaczu jest tylko pośrednim etapem szerszego procesu odchodzenia od deklinacji na skutek zastępowania mianownikiem form obu przypadków. Wydaje się, że problem z uznaniem drugiego, wtórnego składnika (w pierwotnej składni rządu) za człon mianownikowy, a nie biernikowy polega na tym, że „mianownika, […] mimo iż podlega takim samym regułom selekcji jak przypadki zależne, tzn. jest wymagany przez podstawową część składnika rządzącego, nie uznaje się za składnik rządzony” (Karolak 1993: 462).

W proces nominatywizacji dobrze wpisuje się też miejscownik, który w polszczyźnie nie istnieje jako samodzielny przypadek. Zawsze musi bowiem występować z poprzedzającym go przyimkiem (Polański 1978: 272).

Przyimek w miejscowniku (przy, na, o, po, w), należąc do klasy morfemów gramatycznych, pełni więc funkcję podobną do końcówki fleksyjnej przypadka zależnego, precyzyjnie nań wskazując2. W związku z tym, aby nie dublować funkcji pełnionych jednocześnie przez końcówkę fleksyjną rzeczownika oraz przyimek, zastępowanie miejscownika neutralną formą mianownikową wydaje się naturalne i logiczne, choć budzi opory poprawnościowe, por.:

– Nie zapomnij o urząd!;

– Zebranie odbędzie się w Klub Urocze;

– Lekarze w Kraków prowadzą nowe badanie dotyczące świerzbiączki guzkowej

(Facebook, data dostępu: 2 IV 2019);

– We wtorek w Bomba;

– Buziaki bdI przy poczta, podrzce ć;

– W lato jadę do Włoch.


Na coraz szerszą skalę nominatywizacja zaczyna obejmować też celownik i narzędnik, a więc przypadki o niższej frekwencji tekstowej pełniące funkcję semantyczną (Laskowski 1984: 167). W celowniku tendencja do analityzmu objawiła się już w latach siedemdziesiątych XX w. poprzez zastępowanie form fleksyjnych konstrukcjami z przyimkami, zwłaszcza z przyimkiem dla (Handke 2008: 279). Dziś zjawisko to wsparte angielskim for jest już powszechne, por.:

– I co to da dla szkół? (Radio Plus, 14 V 2019);

– Nie przypuszczałam / żeby robili coś złego dla nich (Polsat HD, Trudne sprawy,

26 IV 2020);

– Daj to dla mamy (Kołodziejek 2010: 162);

– Daj buzi dla cioci (Kołodziejek 2010: 162);

– Dobry wieczór dla państwa (Kołodziejek 2010: 162).


Drugi etap przemian, który właśnie ma miejsce, to zastępowanie końcówek celownika formami mianownikowymi (również w konstrukcjach z przyimkiem dla), por.:

2 „Można […] uznać za udowodniony fakt, że w przeważającej liczbie wyrażeń przyimkowo-przypadkowych przyimki są częścią wskaźnika syntaktycznego, jednym z submorfemów morfemu nieciągłego złożonego z przyimka i końcówki przypadka” (Karolak 1993: 463).


– jednocześnie informuję, że pokrzywdzony […] istnieje możliwość wydania kserokopii

dokumentów;

– zawiadomienie o terminie posiedzenia w sprawie przeciwko Natalia Michalik;

– Gratuluję ojciec chrzestny (Cel.) (TVP 1, Jaka to melodia, 17 IV 2014);

– Kolegium Nagrody Honorowej Nowosądeckiej Izby Turystycznej „Sadecki Laur

Turystyczny 2003” przyznało wyróżnienie w kategorii ośrodków wypoczynkowych

i wczasowych pod patronatem Starosty nowosądeckiego dla Ośrodek Leczniczo-

-Wypoczynkowy „Smrek” w Piwnicznej.


Ten sam proces obserwujemy też w narzędniku, por.:

– To by się mogło okazać zabójstwo tej wiosny (Polsat News, 12 V 2020);

– W związku z koronawirus (TVN 24, Koronawirus Raport, 27 IV 2020);

– W natłoku codziennej walki z koronawirus (TVN 24, 21 III 2020);

– Ponad sześćdziesięciu zarażonych koronawirus (TV 24, Fakty, 5 III 2020);

– Ty jesteś studentka prawa to mi się przydasz (TVP 1, Ranczo, 14 IV 2020).


Kończąc, należałoby odpowiedzieć na postawione na wstępie pytanie, czy obserwowane przeobrażenia fleksji nominalnej współczesnego języka polskiego to tylko upraszczanie systemu przypadkowego polszczyzny, czy już początki jego rozpadu?

Wydaje się, że zanalizowany obszerny materiał badawczy obejmujący zarówno wyrazy pospolite, jak i nazwy własne zapisanej i mówionej odmiany języka oraz masowość zjawiska pozwalają poprzeć tezę Andrzeja Markowskiego o kształtowaniu się nowego wzorca polszczyzny (Markowski 2008: 143–144), w tym – nowego wzorca polskiej fleksji nominalnej. 

Trwające obecnie upraszczanie systemu przypadkowego jest więc, moim zdaniem, początkiem głębokich i gruntownych zmian w systemie fleksyjnym języka polskiego i w przyszłości skutkować będzie odejściem od deklinacji.



całość tutaj:




https://czasopisma.uwm.edu.pl/index.php/pj/article/view/6590/5197?fbclid=IwAR2NBMQfhQTYnpeffUcEeBHLRxRVa6tqT0Ku-UkupQngUmOE5oeqt466Qd4







Czy technologia zniszczy ludzkość?



komentarz napiszę ...za kilka miesięcy




Stephen Hawking: Bez rządu planetarnego technologia zniszczy ludzkość


02 stycznia 2023 r


„Od zarania cywilizacji agresja była pożyteczna ludzkości o tyle, o ile przyczyniała się do przetrwania. W całej ewolucji agresja jest głęboko wpisana w nasze geny. Obecnie tempo postępu technologicznego jest tak szybkie, że ta właśnie agresywność może doprowadzić nas do zniszczenia, poprzez wojnę nuklearną lub biologiczną. Z tego powodu ten instynkt musi być kontrolowany przez logikę i rozsądek” – wyrażał opinię nieżyjący już fizyk Stephen Hawking.

Hawking zasugerował, że jakaś forma zarządzania planetą mogłaby złagodzić to niebezpieczeństwo, ale nawet to rozwiązanie mogłoby samo w sobie stworzyć problemy.

„Możliwe, że ta forma rządów stanie się w końcu tyranią. Cały mój scenariusz może wydawać się Państwu apokaliptyczny, ale jestem optymistą i wierzę, że człowiek będzie w stanie skutecznie sprostać tym wyzwaniom.

Hawking miał wiele pesymistycznych interwencji dotyczących przyszłości ludzkości.

W 2015 roku w sesji pytań i odpowiedzi na Reddit Hawking zauważył, że sztuczna inteligencja może osiągnąć poziom, na którym byłaby w stanie nas eksterminować, zupełnie nieumyślnie.

„Ryzyko stwarzane przez sztuczną inteligencję nie polega na prawdziwie przestępczym zamiarze, ale na kompetencjach. Sztuczna inteligencja wysokiego poziomu będzie wyjątkowo dobra w wykonywaniu zadań, ale jeśli te cele nie będą zgodne z naszymi własnymi, wtedy naprawdę będziemy w niebezpieczeństwie, — powiedział Hawking.

„Stworzenie sztucznej inteligencji będzie największym wydarzeniem w historii ludzkości, ale może też być ostatnim.

Taka forma inteligencji mogłaby się wyemancypować, a nawet ulepszyć własną koncepcję, w coraz szybszym tempie. Ludzie, ograniczeni przez swoją powolną ewolucję biologiczną nie będą w stanie konkurować i zostaną zdetronizowani” – dodał.









https://mariustuca.ro/stiinta/stephen-hawking-fara-un-guvern-planetar-tehnologia-va-distruge-omenirea-40229.html?fbclid=IwAR0WH7WhdODgeePw1WUtUFh6QSQzj6kZ8Qill_mTiDv77lZO4UjR5G2YK0k




poniedziałek, 2 stycznia 2023

Księżyc

 


2.01.2013

Czy słowa ksiądz i księżyc należą do jednej rodziny wyrazów?

Tak, słowa ksiądz i księżyc należą do tej samej rodziny wyrazowej; pozostają ze sobą w bezpośrednim związku etymologicznym. Trzeba jednak od razu wyjaśnić, że pierwotnie ani ksiądz nie oznaczał księdza, czyli kapłana, duchownego, ani księżyc nie był Księżycem, czyli satelitą Ziemi.

Ksiądz bowiem w języku prasłowiańskim i początkowo w języku polskim oznaczał niekoronowanego władcę, wodza.

Jego dziecko to książę (najpierw to książę, później ten książę). W wiekach średnich powstały tzw. nazwy odojcowskie, np. od król – królewic(z), od pan – panic(z), od starosta – starościc, od wojewoda – wojewodzic. A od ksiądz – księżyc. Autor Kazań świętokrzyskich (XIV w.) Księżycem nazywa nowo narodzonego Jezusa.

Ostatecznie ustabilizowało się w polszczyźnie znaczenie tego wyrazu, które miało oparcie w następującej metaforze: wielki ksiądz, magnus dominus, to Słońce, natomiast mały ksiądz to Księżyc. Jako nazwa satelity Ziemi funkcjonuje Księżyc już od XV w. I od tego czasu następuje zerwanie związku znaczeniowego między wyrazem podstawowym ksiądz a pochodnym od niego księżycem.

Krystyna Długosz-Kurczabowa, Uniwersytet Warszawski


Wydaje się, że Ksiądz ma podobne znaczenie, jak "Ojciec".

Tu, Skandynawowie i Angielczycy w strefie wpływów naszego języka. 
Germanie to Słowianie. Prawdopodobnie.








 łuna, ‘blask’, »łuna księżycowa« 1537 r., »łuna od pożaru«; prasłowo; przed n wypadło ch z ks, prus. lauksnos, ‘gwiazdy’, starobaktr. raoksnā, ‘światło’, łac. lūna (w narzeczach losna), ‘księżyc’, grec., z inną samogłoską, lychnos, ‘światło’. Od 14. do 16. wieku, od psałterza flor. do Paprockiego, znachodzimy łunę, lunę łacińską, ‘księżyc’ (jest i w cerk. i na Rusi), ale to pożyczka półuczona, nie ludowe, chociaż i na Bałkanie do dziś się szerzy. Pokrewne więc z łuczywem, łac. lūx, luceo, ‘świecę’, lucerna, itd.



etymologia słowa miesiąc 


Słowo jest prasłowiańskie, jego pierwotne znaczenie to 'księżyc', stąd 'miesiąc księżycowy', czyli okres między pełnią a pełnią. Polskie słowniki etymologiczne wywodzą postać prasłowiańską z praindoeuropejskiej, wskazując przy okazji odpowiedniki innojęzyczne. W słowackich słownikach etymologicznych pewnie jest podobnie.

Polski miesiąc w swoim pierwotnym znaczeniu ustąpił miejsca księżycowi, który etymologicznie jest 'synem księcia' i zawiera charakterystyczny przyrostek -ic (po spółgłoskach twardych -yc), tworzący rzeczowniki odojcowskie, por. królewicz, dawne wojewodzic, kasztelanic, podczaszyc i in.

Mirosław Bańko, Uniwersytet Warszawski





Wszystko z Polski...


Przypominam, że:

"Szczególnym problemem jest wyraz „ojciec”, który różni Słowian od wszystkich pozostałych Indoeuropejczyków włączając w to najbliżej z nimi skądinąd spokrewnionych Bałtów; po litewsku bowiem ojciec znaczy tevas, a więc również inaczej niż we wszystkich pozostałych językach indoeuropejskich."

[może świadczy to o tym, że Stwórca najdłużej przebywał wśród Słowian, słowo "ojciec" wiązałbym z nim personalnie, w innych językach istnienie jego osoby zostało szczególnie zamazane poprzez zbabilozowanie pojęcia ojciec  - otwiera się pole do domysłów - MS]

Jerzy Krasuski - "Językowe podłoże podziału Europy"

PRZEGLĄD ZACHODNI 1995, nr 1






„Rozmieszczenie osiedli na powierzchni ziemi.

Najbardziej charakterystyczną cechą ekumeny jest nierównomierne rozmieszczenie punktów zamieszkanych pod względem zasięgu poziomego i pionowego.

Zaludnienie ziemi nie rozszerzało się bowiem – pisze Vidal de la Blache (215)1), podobnie, jak rozszerza się plama z oliwy, współśrodkowo, równomiernie rozchodząc się z jednego punktu, lecz wybierało i dawało pierwszeństwo pewnym punktom, przyjaznym warunkom, omijając starannie inne.”


B. Zaborski - „O kształtach wsi w Polsce...” 1927 r.



A jednak świat językowy pozostaje skoncentrowany wokół Polski.

Cywilizacja Śmierci okrążając nas od południa doszła do tzw. Germanii i tam już ślad językowy pozostał słowiański. Kraje wcześniejsze (w okresie rzymskim?)  zostały poddane silniejszym (dłużej trwającym) zmianom językowym.


Wyjątek stanowią Bułgaria i Rumunia - ale może to dlatego, że chodzi o Mysię z Bałkanów, nie Anatolii?

Skandynawowie i Angielczycy w strefie wpływów naszego języka.








Skandynawowie i Angielczycy, Germanie - staranne wymazanie "Ojca".






Allah to oczywiście Al - Lah




Bóg



Etymologia

Język praindoeuropejski

pie.
*bʰag- [SEJPBo]Język prasłowiański
psł.
*bȏgъ

Języki słowiańskie
czes.bůh    dłuż.bog  głuż.bóh    połab.büg    słc.boh    błr.bóh    ros.bóg    ukr.bóh    scs.bogъ    bułg.bog    bułg.bog    mac.bog    sch.bȏg    słoweń.bọ̑g

Inne języki indoeuropejskie
sans. bhága-
awest. baγa-
irań. baga-

Ewolucja formalna  

 pie. *bʰag-
 psł. *bȏgъ
 stpol. bōg
 śrpol. bóg
 npol. bug




 bóg, pierwotnie ‘szczęście’, ‘pomyślność’ (ind. bhagas, w temże znaczeniu bhadżati, ‘udziela’); stąd: bogaty; ubogi, t. j. niebogi, niebogaty (u w pierwotnem, przeczącem znaczeniu), *niebożec (stąd z nowym przyrostkiem -ik, jak Niemczyk, niebożczyk, pisane mylnie nieboszczyk), nieborak (umyślnie zamiast: niebożak); zboże jeszcze w biblji ‘bogactwo’, ogółem wszelkie ‘dochody’, ‘majątek’, później ograniczone (już i w biblji) do ‘roli’; zbożny, ‘szczęśliwy’, właściwie ‘bogaty’. 

Obok »biernego« był i »czynny« bóg, ‘udzielca’, ‘pan’ (ind. bhagas, przydomek bóstw; pers. baga, ‘bóg’), i zastąpił w słowiań., jak w pers., nazwę boga (Darjusz pisze: »bagahja radi«, jak Ruś mówi: »boga radi, ‘dla boga’); bóg jednak nie pożyczka z pers., lecz samorzutnie urósł, niema bowiem łączności między Persją a Słowianami; o Scytach, pośrednikach mniemanych, ani wiemy, czy słowo to kiedykolwiek znali; w ich nazwach mitologicznych niema po niem najmniejszego śladu.

I zaginęła u Słowian pierwotna nazwa boga, lit. diewas, łac. deus, zastąpiona przez tę nową, Litwie zupełnie obcą.

 Urobienia od bóg- ‘udział’: bogacz, bogacić, bogactwo; od bóg: bozia, bożyszcze, bożek, bożkować, o ‘bigocie’ w 16. w. ogólne (bożkowanie); bożnica (dziś żydowska, niegdyś każdy kościół), bogini (ludowe, od 16. w. znane boginki, ‘mamuny’, ‘rusałki’, ‘wiły’, złośliwsze jednak niż południowe, p.; boginiak, ‘odmieniec’); w złożeniach: bogobojny, częściej bogu- (3. przypadek) zamiast pniowego, pierwotnego bogo-, bogurodzica (cerk. bogorodica, ‘theotokos’, grec. dogmatyczne, nie łac. mater dei, ‘matka boża’), Bogusław, Bogumił, Boguchwał, Boguwola (Zofja, u ludu bogwola, ‘wilga’, bogumiła, ‘trznadel’); bogalna baba; bóstwo, boski; bożyc (‘syn boży’, jak sędzic itp.; serb. bożić, ‘boże narodzenie’; bożyce albo bożycze, ‘synu boży’, w Bogurodzicy, którą pieśń od 2. połowy 15. w. Bogarodzicą zwano); bożyć się; bodaj z bógdaj od 17. w. zapisywane; bogać tam (ludowe, od r. 1610 znane — inteligencja mówi: djabła tam, ‘wcale nie’, ‘bynajmniej’); pobożny, nabożny, pobożność, nabożeństwo, zbożny (‘szczęśliwy’, p. wyżej; niezbożstwo, ‘nieszczęście’, w psałterzu); Bogoryja, niby w przeciwieństwie do źle zrozumianej Czartoryji. Ruskie: Bohdan, bohdanka, Bohomolec (nasze bogomodlec, bogomodlca, bogomolca w 16. i 17. w.); bogatka r. 1472 nazwa rośliny »bogacącej«, boże drzewko, że w klasztorach hodowane.






Wyrazy dziękować, dzięki (składać) to rzeczywiście zapożyczenia – dawne, pochodzące z języka staro-wysoko-niemieckiego danken, denke (dziś Dank), pierwotnie o znaczeniu religijnym (Deo gratias facere). 

Obecne najpierw w języku czeskim, zostały następnie przekazane polszczyźnie w czasie misji ewangelizacyjnej (X w.); poświadczone w tekstach polskich od XIV w. W rozwoju historycznym polszczyzny utraciły swój religijny charakter. Występują nadal są w języku czeskim, por. děkovat, dík, są w języku słowackim d’akovat’; a z języka polskiego przeszły do języka ukraińskiego diákuwaty, (po)diáka i do rosyjskiego diákowat’, diáka.


Krystyna Długosz-Kurczabowa, Uniwersytet Warszawski



Germanie to Słowianie. I znowu wpływy u Anglików i Skandynawów.






https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/ksiadz-i-ksiezyc;13734.html

https://pl.wikisource.org/wiki/S%C5%82ownik_etymologiczny_j%C4%99zyka_polskiego/%C5%82una

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/miesiac;13821.html


https://maciejsynak.blogspot.com/2021/09/patrzec-w-lustro.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/09/polski-alfabet.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2017/12/rozprzestrzenianie-sie-cywilizacji.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/dziekowac;9190.html

https://slowniketymologiczny.uw.edu.pl/entry/15

https://pl.wikisource.org/wiki/S%C5%82ownik_etymologiczny_j%C4%99zyka_polskiego/b%C3%B3g



Formuła

 


Gdyby coś poszło nie tak, należy w społeczeństwie zachować i ugruntować tę formułę, tak by On, jak znowu go tu sprowadzą, mógł zapoznać się z nią, domyśleć się i zapobiegać.


Ma to codziennie powtarzać.


"Nikomu nie pozwalam na używanie moich komputerów i urządzeń.

Ktokolwiek jest zalogowany, bądź się loguje, natychmiast wylogować, reset wszystkich systemów, zmiana haseł."


---


A co, jeśli obudzą Śpiącego i on nic nie będzie pamiętał?

Może on nic nie wie, co dzieje się na świecie i jakie panuje tu chaos.


Może po przebudzeniu, kiedy zejdzie z prokrustowego(?) łoża, jego oprawcy będą udawać jego wybawicieli?

Rodzi to wiele niebezpieczeństw.















Nie należy bać się śmierci, ale trzeba uważnie przyglądać się tym, co podejmują decyzje o cudzym życiu. 

Lub śmierci.


Co jest powodem takiego, a nie innego wyboru.


Czy powód jest właściwy, czy jest rzeczywisty, czy może trywialny, na zasadzie - "chcę te zabawki już teraz, nie chcę czekać!"
















U lekarza cz.5

 



CO PANU DOLEGA? Dobrze?


Wyjaśniam sprawę


A BRAŁ PAN ANTYBIOTYK? Dobrze?

BO TO SIĘ ANTYBIOTYKIEM LECZY. Dobrze?


No właśnie nie.


Miałem coś takiego jakieś 7 lat temu i lekarz od razu, bez żadnych badań przepisał mi antybiotyk, przeszło po trzech dniach, a teraz... coraz gorzej funkcjonuję


Przez ostatnie 10 miesięcy byłem ze 14 razy u pięciu różnych lekarzy i każdego prosiłem o antybiotyk powołując się na tamto zdarzenie i każdy mi odmawiał.


I w ogóle źli jacyś tacy byli na mnie... nie wiem czemu.... jakby urazę mieli jakąś....


Bo wie pan, mówili – wyniki ma pan dobre

albo

antybiotyk to leczy Cośtam, a pan może mieć Niewiadomoco


„pan miał stan zapalny, a teraz wyniki ma pan dobre, proszę zrobić to usg i wtedy przyjść...”



krew robiłem w kwietniu, lipcu i październiku – i wtedy też mocz


wszystko dobre



A CZY BYŁ ROBIONY POSIEW MOCZU, Dobrze?


Coś mi się zdaje, że za tym „Dobrze?” kryje się jakieś pranie mózgu, albo co....na wszelki wypadek za każdym razem powtarzam w myślach „nie, nie, nie.... odmawiam”


Eeeee.... no nie wiem, tam wszystko jest w papierach, pan spojrzy


Panie doktorze, a czemu pan ciągle mówi „Dobrze?”?


Czy to jakiś rebus??


JAK ZANIESIE PAN FIOLKĘ DO ANALIZY, A TE PANIE POWIEDZĄ, ŻE NA POSIEW TO MUSI BYĆ POJEMNIK JAŁOWY, TO WTEDY SIĘ PAN ZORIENTUJE, Dobrze?







wtorek, 27 grudnia 2022

Słowo o jasnowidzach - na 2023 rok



przedruk
tłumaczenie automatyczne




ASTROLOG PRZEPOWIEDZIAŁ ROSJI ODWRÓCENIE W 2023 ROKU: KTO ODPOWIE ZA OSZUSTWO


Cały świat, w tym Rosja, czeka na przełom w połowie 2023 roku. Astrolog Tamara Globa podzieliła się tą prognozą na przyszły rok z mediami.

Globa nie powiedział jednak nic konkretnego. Istotą potocznych zwrotów jest to, że rok 2023 w europejskim kalendarzu jest rokiem wojennego Marsa, a nowy rok będzie kontynuowany w 2022 roku. Pisze o tym RIA Novosti .

„To okres konfrontacji Czerwonej Planety: zwiększy ona swoje wpływy… Rok 2023 to rok zwrotu: do nowej polityki, finansów, nowego kursu w ogóle” – zauważył astrolog.


Jak zauważył szef redakcji ideologicznej Cargradu Michaił Tyurenkow, „warto byłoby już dawno zakazać działalności takich szarlatanów”.

„Niestety, wolno im nieść ze sobą wszelkie bzdury, a w końcu i tak znajdzie się wielomilionowa publiczność, która im uwierzy” – zaznaczył, dodając, że „nie wszyscy są niestety zdolni do głębokiej analizy tego, co dzieje się nie tylko na arenie światowej, ale nawet w twojej własnej rodzinie”.

"A tacy wróżbici oferują" łatwy "sposób" rozwiązywania "problemów i jasny algorytm dalszych działań. Co jest niezwykle niebezpieczne, ponieważ trudno jest określić stopień wpływu takich szarlatanów na ludzi podejmujących odpowiedzialne decyzje, ” podkreślił Michaił Tyurenkow.











poniedziałek, 26 grudnia 2022

Jiddu Krishnamurti







tłumaczenie automatyczne



J Krishnamurti

To ma być początek nowego roku. Zastanawiam się, co rozumiemy przez nowy rok? Czy to świeży rok, rok, który jest całkowicie świeży, coś, czego jeszcze nie było? Kiedy mówimy o czymś nowym – choć wiemy, że pod słońcem nie ma nic nowego – kiedy mówimy o nowym i szczęśliwym roku, czy to naprawdę jest dla nas nowy rok? Czy może to ten sam stary wzór powtarzany w kółko – te same stare rytuały, ta sama stara tradycja, te same stare nawyki, ciągłość tego, co robiliśmy, nadal robimy i będziemy robić również w tym roku? Czy jest coś nowego? Czy jest coś, co jest naprawdę świeże, coś, czego nigdy wcześniej nie widzieliście? Myślę, że to dość ważne pytanie, czy będziecie go przestrzegać. Zamienić wszystkie dni naszego życia w coś, czego nigdy wcześniej nie widzieliśmy – to znaczy mózg, który uwolnił się od uwarunkowania, od swoich cech, od swoich dziwności, opinii, osądów i przekonań. Czy możemy odłożyć to wszystko na bok i naprawdę zacząć nowy rok? Byłoby cudownie, gdybyśmy mogli to zrobić. Ponieważ nasze życie jest raczej płytkie, powierzchowne, a sens ma bardzo mały; rodzimy się, czy nam się to podoba, czy nie, jesteśmy wykształceni, a to może być przeszkoda. Aby zmienić cały kierunek naszego życia - czy to możliwe? Czy może jesteśmy skazani na wieki na prowadzenie raczej wąskich, marnych, bezsensownych życiach? Wypełniamy nasze mózgi i życie czymś, co połączyła się myśl. Prawdopodobnie we wszystkich kościołach świata, w świątyniach i całej reszcie będą trwać w ten sam stary sposób - te same stare rytuały, puja, sandhyavandanam i tak dalej. Czy możemy rzucić to wszystko i zacząć od nowa, z naszymi sercami i umysłami, na czystym koncie i zobaczyć, co z tego wyjdzie?


J. Krishnamurti


Ze spotkania Pytania i Odpowiedzi w Madras 1 stycznia 1985 r. W Problem is the Solution, str. 130






This is supposed to be the beginning of a new year. I wonder what we mean by a new year? Is it a fresh year, a year that is totally fresh, something that has never happened before? When we talk of something new—though we know there is nothing new under the sun—when we talk of a new and happy year, is it really a new year for us? Or is it the same old pattern repeated over and over and over again—the same old rituals, the same old tradition, the same old habits, a continuity of what we have been doing, still are doing, and will do this year also? So is there anything new? Is there anything that is really fresh, something that you have never seen before? I think this is a rather important question if you will follow it. To turn all the days of our life into something which we have never seen before—that means a brain that has freed itself from its conditioning, from its characteristics, from its idiosyncrasies, opinions, judgements, and convictions. Can we put all that aside and really start a new year? It would be marvellous if we could do that. Because our lives are rather shallow, superficial, and there is very little meaning; we are born, whether we like it or not, we are educated, and that may be a hindrance. To change the whole direction of our lives—is that possible? Or, are we condemned forever to lead rather narrow, shoddy, meaningless lives? We fill our brains and our lives with something which thought has put together. Probably in all the churches of the world, in the temples, and all the rest of it they will continue in the same old way—the same old rituals, puja, sandhyavandanam, and so on. Can we drop all that and start anew, with our hearts and minds, on a clean slate and see what comes out of that?

J. Krishnamurti


From a Question and Answer Meeting in Madras on 1 January 1985, In the Problem is the Solution, page 130



sobota, 17 grudnia 2022

Ukruina (skrajna ruina)


smutne realia wojny



przedruk








O Wielkiej Polsce Rafała Ziemkiewicza – Tomasz Gabiś



Zachęcony rozgłosem, z jakim spotkała się książka Rafała Ziemkiewicza Wielka Polska, postanowiłem ją zakupić, ale z wrodzonej ostrożności, gdy chodzi o wydatkowanie środków finansowych na rzeczy luksusowe, najpierw przeczytałem opublikowany na portalu „Do Rzeczy” początkowy jej fragment, będący wprowadzeniem w temat. Autor poprzedził go dwoma mottami, które, jak wolno mniemać, mają czytelnikowi – w największym skrócie – przedstawić główną ideę książki. W cytacie pochodzącym z książki George`a Friedmana Następne 100 lat. Prognoza na XXI wiek, czytamy: „Wojny – jeśli nie powodują wyniszczenia kraju – stymulują wzrost gospodarczy”. Kpi czy o drogę pyta? Wszak wojny, o czym wie każde dziecko, stymulują nie wzrost gospodarczy, ale wzrost wydatków rządów na zbrojenia i prowadzenie wojny a zatem wzrost zysków właścicieli i akcjonariuszy fabryk produkujących broń i inne wyroby potrzebne na wojnie oraz wzrost zysków bankierów udzielających rządom kredytów wojennych. Jeszcze nie zaczęliśmy czytać tekstu głównego a już na samym wstępie natykamy się na niedorzeczność. Ładny początek!

I dalej autorytet Ziemkiewicza, Friedman wywodzi : „Polska nie była wielką potęgą od XVI wieku. Ale kiedyś nią była – i, jak sądzę, będzie znowu. Umożliwią to dwa czynniki. Po pierwsze, upadek Niemiec. Ich gospodarka jest silna i wciąż się rozwija, ale straciła dynamikę, którą się odznaczała przez dwa stulecia. Ponadto w ciągu następnych pięćdziesięciu lat gwałtownie spadnie liczba ludności, jeszcze bardziej podkopując ich potencjał gospodarczy. Z czasem blok polski przewyższy potęgą Europę Środkową i Zachodnią i osiągnie dokładnie to, o czym niegdyś marzyły Niemcy. Wchłonie i rozwinie zachodnią część dawnego imperium rosyjskiego, tworząc znacznych rozmiarów system gospodarczy”.

A zatem, według Friedmana, i cytującego go aprobatywnie Ziemkiewicza, spadek liczby ludności Niemiec podkopie ich potencjał gospodarczy, co spowoduje ich upadek, co z kolei otworzy Polsce drogę do osiągnięcia mocarstwowej pozycji. Jednakże w Polsce, wskaźnik dzietności wynosi 1,44 co daje nam 19 miejsce w Europie, a stopa urodzin 9,4, co daje nam 163 miejsce na świecie (na 192 państw). (zob. https://www.theglobaleconomy.com/rankings/birth_rate/) Według prognoz Eurostatu w ciągu następnych 50 lat liczba ludności w Polsce może spaść z obecnych 38 milionów do 31 milionów, nastąpi spadek liczby ludności w wieku produkcyjnym i wzrost liczby ludności w wieku poprodukcyjnym, powstanie coraz większe obciążenie dla sytemu emerytalno-rentowego, nastąpi zmniejszenie PKB per capita, zmniejszenie oszczędności, obniżenie produktywności i innowacyjności (zob. Kamil Goral, Perspektywy demograficzne, „Forum Polskiej Gospodarki” 2021 nr 7). Gdyby brać słowa Friedmana poważnie, to można by dojść do wniosku, że to, co dla Niemiec i ich gospodarki będzie katastrofą, Polsce jakimś cudem pozwoli „wchłonąć i rozwinąć zachodnią część dawnego imperium rosyjskiego, tworząc znacznych rozmiarów system gospodarczy”. Ten sam trend demograficzny w obu krajach, a skutki dokładnie przeciwne! Oczywisty absurd!

Zdaniem Ziemkiewicza, Niemcy kupowali tanio surowce energetyczne od Rosji, dzięki czemu mogli tanio produkować i tanio sprzedawać swoje produkty na świecie. Zbyt tanie być jednak nie mogły, bowiem od zysków z ich sprzedaży zależała duża część wpływów do budżetu Rosji a zatem także środki na armię. Wymiana musiała się opłacać obu stronom – dlatego np. budowa Nord Streamu była zarówno projektem geopolitycznym, jak i biznesowym. Niemcy kupowali gaz od Rosji po prostu po korzystnych cenach. Ale Ziemkiewiczowi to nie wystarcza, on twierdzi, że Rosjanie byli gotowi do „udzielania [Niemcom] swych surowców za bezcen” (!) Jeszcze trochę, a okaże się, że dobrzy wujkowie z Moskwy dawali Niemcom surowce nie za psi grosz nawet , ale „za darmo”!

Na swoim wideoblogu, w odcinku „Łysy jedzie do Moskwy” – Ziemkiewicz odkrył tajemnicę „taniości” rosyjskich surowców. Otóż Rosjanie mogli tanio sprzedawać gaz i ropę Niemcom, ponieważ ukradli te surowce ludom podbitym – Ewenkom, Czukczom, Jakutom, Buriatom! Cóż za zręczne, jakże pomysłowe użycie przeciwko Rosjanom dyskursu „postkolonialnego”: rola złodziei i rabusiów wyznaczona w nim Brytyjczykom, Francuzom, Hiszpanom, Holendrom czy Belgom tutaj przypada Rosjanom. W ten sposób Ziemkiewicz dla potrzeby bieżącej propagandy, wzmacnia de facto schematy antyeuropejskiego dyskursu. Nie ma widocznie bzdury, której by nie wyciągnięto z magazynu postępowych bzdur, byleby tylko dokopać „kacapom”. To, że w ten sposób utrwala się panowanie bzdury, to już Ziemkiewicza nie obchodzi.

W opublikowanym na łamach „Do Rzeczy” wprowadzeniu do swojej książki Rafał Ziemkiewicz zajął się także stosunkami gospodarczymi Niemiec i Chin. Jego zdaniem drugim obok „tanich” (otrzymywanych „za bezcen”) rosyjskich surowców energetycznych filarem konkurencyjności niemieckich przedsiębiorstw na rynkach światowych były chińskie tanie „podzespoły”, „materiały”, „półprodukty” – tanie musiały być na pewno, wszak gdyby nie były (tak jak rosyjskie surowce), to by przecież niemieckim przedsiębiorstwom konkurencyjności na rynkach światowych nie zapewniły. A może Chińczycy „udzielali” je Niemcom „za bezcen”?

Ziemkiewicz pisze:

„Podstawą niemieckiej konkurencyjności było zapewnienie sobie tanich surowców. W pogoni za nimi najważniejsze w polityce Niemiec stały się dwa państwa: Chiny i Rosja. Z Chin według danych z roku 2021 (tak zwane badanie IFO przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Monachijskiego) pochodzi aż połowa podzespołów i materiałów zużywanych przez niemiecki przemysł”. Sformułowanie użyte przez Ziemkiewicza „tak zwane badanie IFO” oznacza, że ma on na myśli badania o nazwie „IFO”; widać tu brak orientacji w temacie. Nie chodzi bowiem o „badania IFO” przeprowadzone przez niemieckich naukowców, ale badania przeprowadzone przez znany powszechnie Instytut Badań nad Gospodarką (Institut für Wirtschaftsforschung – w Niemczech skrótowo określany jako ifo ) – dodajmy, że instytut działa „przy uniwersytecie” w Monachium, ponieważ jest odrębną placówką badawczą. Najnowsza publikacja instytutu na temat znaczenia Chin dla niemieckiej gospodarki, jaką znalazłem na jego stronie internetowej, to tekst Andreasa Baura i Lisandry Flach Deutsch-chinesische Handelsbeziehungen: Wie abhängig ist Deutschland vom Reich der Mitte? (Niemiecko-chińskie stosunki handlowe: jak zależne są Niemcy od Państwa Środka?) opublikowany w „ifo Schnelldienst” 2022 nr 4. Autorzy przedstawiają te stosunki aspekcie czasowym, w zależności od gałęzi gospodarki a także umieszczają je w międzynarodowym kontekście porównawczym – czyli suche fakty, dane, liczby, tabele, wykresy [https://www.ifo.de/publikationen/2022/aufsatz-zeitschrift/deutsch-chinesische-handelsbeziehungen-wie-abhaengig-ist]

Poświęcają oczywiście fragment swojego tekstu – wspomnianym przez Ziemkiewicza – importowanym przez niemieckie przedsiębiorstwa półproduktom, produktom pośrednim, usługom, substancjom i materiałom pomocniczym, towarom, półfabrykatom, prefabrykatom (niem. Vorleistungen) używanym do wytworzenia produktu finalnego. Na str. 58 autorzy zamieszczają diagram pokazujący przejrzyście, jaki jest prawdziwy stan rzeczy: najważniejszą, dominującą rolę wśród krajów dostarczających „półprodukty” przemysłowi niemieckiemu odgrywają kraje Unii Europejskiej – przypada na nie 44% wszystkich zagranicznych „półproduktów” użytych w niemieckiej produkcji finalnej. Udział pozostałych krajów Europy (Wlk. Brytania, Szwajcaria, Norwegia, Turcja, Islandia) to 13%, USA – 10%, Azji Południowo-Wschodniej (Japonia, Korea Płd., Tajwan, państwa ASEAN) – 9%, pozostałych krajów świata – 18%. Udział Chin wynosi 7% (Ziemkiewicz z 7% zrobił 50%, ale po co się ograniczać – wszak równie dobrze można z 7% zrobić 99%).

W świetle tego rzeczowego artykułu, zawartych w nim danych statystycznych i analiz wywody Ziemkiewicza na temat chińskiego filaru gospodarki niemieckiej w postaci „półproduktów”, na które „przestawiła gospodarkę swojego kraju” Angela Merkel, to zwyczajne koszałki-opałki, a na tym żadnej wielkości – najpierw w sferze wiedzy, poznania, rozumienia świata i rządzących nim mechanizmów – się nie zbuduje. Wrażenie, jakie odnieść można zarówno po lekturze jednego rozdziału Wielkiej Polski , jak i po wysłuchaniu jutubowych wystąpień Ziemkiewicza reklamujących książkę, to wrażenie myślowej powierzchowności, płytkiej wiedzy, niedbale skleconej argumentacji, braku dokładności, pochopnych, wyrażanych z ogromną pewnością siebie sądów, konstruowania maksymalnie prostych zależności i związków przyczynowo-skutkowych. Na przykład wypowiadając zdecydowane opinie o gospodarce niemieckiej Ziemkiewicz słowem nie wspomina o niezwykle istotnej – wielokrotnie opisywanej w opracowaniach naukowych i w publicystyce ekonomicznej – roli tzw. Mittelstandu. To trochę tak, jakby ktoś wypowiadając się na temat polskiej muzyki poważnej drugiej połowy XX wieku, ani słowem nie wspomniał o Lutosławskim czy Góreckim. W ogóle to, co Ziemkiewicz pisze i mówi na ten temat Niemiec i Niemców w większości należy do popularnego w Polsce gatunku dziennikarsko-politycznego „ujadania na Szwaba”. Nie jest to rzecz jasna gatunek nowy i popularny tylko w Polsce. Nasz najwybitniejszy filolog klasyczny Tadeusz Zieliński, który przebywał w Petersburgu, kiedy wybuchła I wojna światowa, po latach wspomniał „nastrój był zdecydowanie antyniemiecki a co bardziej krewcy wszystko wrzucali do jednego worka; dostałem pewnego razu do przeczytania artykuł pod zwariowanym tytułem Od Kanta do Kruppa, a nie należał jeszcze do najgorszych” (zob. Zieliński, Autobiografia. Dziennik 1939-1944, podali do druku Hanna Geremek i Piotr Mitzner, Warszawa 2005, s.179). Wiele z tego, co się pisze o Niemczech, Niemcach, ich historii i kulturze, jest na poziomie tych, publikowanych sto lat temu w Petersburgu, artykułów. Szkoda, że Ziemkiewicz, który jako drugie motto do swojej książki umieścił cytat z Romana Dmowskiego, i samookreśla się jako kontynuator myśli politycznej Narodowej Demokracji, czerpie natchnienie nie tyle z zasadniczych prac Dmowskiego, co raczej z pożółkłych endeckich broszurek propagandowych z pierwszych dekad XX wieku.

Po przesłuchaniu kilku odcinków wideoblogu Ziemkiewicza doszedłem do wniosku, że autor Wielkiej Polski nawiązuje – raczej nieświadomie – do szacownej polskiej tradycji gawędy. Jak podaje Słownik terminów literackich Michała Głowińskiego, Teresy Kostkiewiczowej, Aleksandry Okopień-Sławińskiej, Janusza Sławińskiego (pod. redakcją J. Sławińskiego Wrocław-Warszawa 1988, s.163) gawęda związana była z tradycyjną kulturą szlachecką, pierwotnie była to opowieść ustna, wygłaszana w towarzyskich okolicznościach w trakcie biesiady, po polowaniu itp.; miała wiele wspólnego z rosyjskim skazem. Cechy gawędy to: „brak konturów kompozycyjnych, aintelektualny charakter, swoboda w prowadzeniu wątków, powtórzenia, liczne zwroty do słuchaczy, występowanie gestów fonicznych”. Jeśli posłuchać trwającego półtorej godziny wystąpienia Rafała Ziemkiewicza na temat wizji wielkiej Polski, które wygłosił on w Klubie Jagiellońskim, łatwo dostrzec w nim obecność wszystkich cech gawędy wymienionych w STL – krótko mówiąc: jeden wielki groch z kapustą.

*****

W polemice z Łukaszem Warzechą Rafał Ziemkiewicz dowodzi, że przeprowadzanie analogii między sytuacją Polski w 1939 roku a jej sytuacją obecną jest z wielu powodów błędne. Dowodzi zupełnie niepotrzebnie, ponieważ gdyby już szukać analogii historycznych, to między Polską 1938-1939 a Ukrainą 2021-2022. Niezależnie bowiem od tego, jak ostatecznie zakończy się wojna rosyjsko-ukraińska – miejmy nadzieję, że zwycięstwem Ukrainy – już dzisiaj widać jasno, że jej skutki będą dla niej katastrofalne. Ukraina toczy wojnę na własnym terytorium wykrwawiając się i ponosząc wielkie straty materialne. Należy przy tym pamiętać, że w 2021 r. Ukraina była klasyfikowana jako najbiedniejszy (lub drugi od końca) kraj europejski: PKB Ukrainy na głowę mieszkańca był niższy niż Mołdawii. Co oczywiste, wyniszczająca kraj wojna ten stan jedynie pogorszy. W artykule Goliat i Dawid jednoręki („Polityka”, 2022 nr 44) Piotr Łukasiewicz pisze, że w obecnej fazie wojny Rosjanie systematycznie i bezkarnie dewastują rakietami i dronami Ukrainę. Jeszcze kilka miesięcy takiej ukraińskiej „wojny obronnej” a „Ukraina stanie się krajem nienadającym się do życia”. Na łamach „Arcanów” (2022 nr 5) ekonomista Kazimierz Dadak tak podsumował położenie Ukrainy: „działania wojenne spowodowały ogromne zniszczenia. Zatem trudno określić sytuację w tym kraju inaczej jak ruina” (zob. Dadak, Wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej – czy Polska jest tylko „dysponentem strategicznego obszaru”?).

Jerzy Duszyński i Adam Daniel Rotfeld ostrzegają, że „długotrwała wojna może doprowadzić do trudnej do odwrócenia degradacji nauki i szkolnictwa wyższego w Ukrainie”, wśród pracowników tamtejszych instytucji badawczych „powstanie istotna przepaść pokoleniowa”; wielu naukowców skazanych jest na wegetację, wiele utalentowanych osób odchodzi od nauki lub szuka miejsca w placówkach zagranicznych , w związku z czym Ukrainie grozi drenaż mózgów (zob. Jerzy Duszyński , Adam Daniel Rotfeld, Sieć wsparcia, „Polityka” , 2022 nr 49).

Od wielu lat systematycznie pogarsza się sytuacja demograficzna Ukrainy, od 1990 roku, kiedy kraj zamieszkiwało 51 mln ludzi, liczba mieszkańców spadła o ponad 10 mln, a według niektórych szacunków jeszcze bardziej. Do wcześniejszej kilkumilionowej emigracji zarobkowej doszedł exodus uchodźczy spowodowany przez wojnę. Według oficjalnych danych na skutek wojny ponad 12 mln ludzi musiało opuścić swoje domy, z czego ponad 5 mln wyjechało za granicę. Część obserwatorów uważa, że niektórym rejonom Ukrainy grozi wyludnienie. Ponieważ od momentu rosyjskiej inwazji kraj opuściło wiele młodych kobiet, spadła liczba kobiet w wieku rozrodczym, co może doprowadzić do spadku stopy urodzin i w rezultacie do „wiodącej w dół spirali demograficznego upadku”. Przed wojną Ukraina pod względem stopy urodzin (7,8) zajmowała 184 miejsce na 192 państw (zob. https://www.theglobaleconomy.com/rankings/birth_rate/). Jeśli chodzi o dzietność plasowała się w ostatniej dziesiątce państw świata.

Ełła Libanowa, dyrektor Instytutu Demografii i Studiów Społecznych Narodowej Akademii Nauk Ukrainy oświadczyła, że jeżeli wojna będzie się przedłużać, a jej aktywna faza potrwa na przykład dwa lata, to ubytek populacji może wynieść nawet 5 mln. Należy brać pod uwagę, że „kiedy wcześniej czy później uchylony zostanie zakaz wyjazdu (z kraju) mężczyzn w wieku 18-60 lat, to łączenie rodzin nastąpi nie na Ukrainie, a zagranicą”. Istotnym czynnikiem demograficznego, społecznego i gospodarczego osłabienia Ukrainy będą – przypuszczalnie wysokie – straty (zabici, ranni, okaleczeni) poniesione na froncie. Wszak polegli żołnierze to młodzi i w sile wieku mężczyźni, których bardzo brakować będzie po wojnie.

[zob. (https://www.obserwatorfinansowy.pl/bez-kategorii/rotator/ukraincow-znacznie-mniej-czy-ukrainska-gospodarka-to-wytrzyma/; https://www.intellinews.com/un-projects-ukraine-s-population-will-never-recover-from-war-254300/; https://forsal.pl/gospodarka/demografia/artykuly/8480873,2-lata-wojny-w-ukrainie-ubedzie-5-mln-ludzi.html; https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2020-01-27/o-najnowszych-szacunkach-liczby-ludnosci-ukrainy; https://worldpopulationreview.com/countries/ukraine-population]

Życząc Ukrainie z całego serca, aby pozostała niepodległym państwem z perspektywami na rozwój gospodarczy, kulturalny, naukowy itd., co leży w oczywistym interesie Polski – jej sąsiada i sprzymierzeńca, nie można nie dostrzegać faktu, że wojna, jaką toczy, jest dla niej katastrofą, zagrażającą nie tylko gospodarczej i społecznej, ale wręcz „biologicznej” substancji narodu. Ukraińcy „nie mają wątpliwości, że w końcu tę wojnę wygrają: bez odpowiedzi pozostaje tylko pytanie, jaka będzie cena zwycięstwa” (Wojciech Konończuk, Ukraina: opór mimo wszystko, „Tygodnik Powszechny”, 2022 nr 49). Pytanie zatem, czy nie będzie to, niestety, zwycięstwo pyrrusowe.

Kto wie, być może za lat kilkadziesiąt, kiedy o tej wojnie wielu ludzi już zapomni, jakiś ukraiński publicysta historyczny nazwiskiem, powiedzmy, Petro Zychowiczenko opublikuje, należącą do gatunku historii alternatywnej, książkę Pakt Ławrow-Kułeba, przedstawiając argumenty za – przyznajemy, że karkołomną – hipotezą zakładającą, że gdyby kierownictwo państwowe w Kijowie przyjęło inną koncepcję polityki zagranicznej, posłuchało tego, co radził „Władisław Studnickij”, poszło na pewne polityczne ustępstwa wobec mocarstwa za miedzą, z ciężkim sercem pogodziło się nawet z jakimiś ubytkami terytorialnymi i ogłosiło „zbrojną neutralność”, to być może dla Ukrainy pojawiłaby się wówczas – zapewne niewielka – szansa uniknięcia katastrofy.

Tomasz Gabiś

PS

Rafałowi Ziemkiewiczowi dedykuję ustęp z broszury Ludwika Straszewicza (1857-1913); pochodzi ona wprawdzie z 1907 roku i napisana została w zupełnie odmiennych warunkach historycznych i politycznych, jednak zachowuje ponadczasowe znaczenie, wskazując na jedyną możliwą drogę do „wielkości”:

„Żeby móc cokolwiek uczynić dla narodu, dla jego przyszłości, trzeba znać siły swoje, trzeba widzieć dokładnie, do czego w danym momencie jesteśmy zdolni. Za przecenianiem swojej możności przyjść muszą błędy i klęski. […] A tymczasem na wiecach jakakolwiek partia je urządzała, rozlegały się nabrzmiałe fałszem okrzyki o naszej obecnej wielkości i potędze, o cnotach naszych i o sile. Tłumy słuchaczów klaskały w zapale, bo puste kłamliwe frazesy brały za objaw gorącego patriotyzmu. A to był właśnie smutny objaw zaniku miłości ojczyzny, bo interesy jej poświęcono dla miałkich względów osobistego lub partyjnego triumfu. […] Obowiązek Realistów wziąć na siebie niewdzięczne zadanie powtarzania palącej prawdy: wprzód odkupienie za grzechy, wprzód odrodzenie wewnętrzne, wprzód zdobycie mocy istotnej, a potem dopiero powodzenie polityczne; dopiero wtedy stanie się ono koniecznością, której nie zdołają złamać żadne niepomyślne przypadki. Naprzód mamy dbać o cnoty, o wiedzę, o dobytek, o ład, o pracę, a potem, i wskutek tego dopiero, przyjdzie – przyjść musi jak skutek za przyczyną – siła i triumfy”.






Za: Tomasz Gabiś blog (12.16.22) | 


http://www.tomaszgabis.pl/2022/12/16/o-wielkiej-polsce-rafala-ziemkiewicza/




Ruina – termin stosowany w ukraińskich badaniach historycznych na określenie okresu w historii Hetmanatu od śmierci Bohdana Chmielnickiego (1657) do wyboru hetmana Iwana Mazepy (1687). Okres ten charakteryzował się postępującym upadkiem autonomicznych rządów na Hetmańszczyźnie, postępującą anarchią, wojną domową oraz interwencjami państw sąsiednich. Ruinę podsumowuje ludowe ukraińskie powiedzenie „Od Bohdana do Iwana nie było hetmana“ (ukr. Від Богдана до Івана не було гетьмана).




pl.wikipedia.org/wiki/Ruina_(Ukraina)
uk.wikipedia.org/wiki/Руїна








czwartek, 15 grudnia 2022

motorem innowacji nie są samotni geniusze?

 

Ciekawy, ale i DZIWNY tekst... 


BARDZO DZIWNY...



przedruk

tłumaczenie automatyczne





JOAO MEDEIROS
DŁUGIE ODCZYTY    08.10.2019 06:00


Ten ekonomista ma plan naprawienia kapitalizmu. Czas, abyśmy wszyscy posłuchali


Mariana Mazzucato wykazała, że ​​prawdziwym motorem innowacji nie są samotni geniusze, ale inwestycje państwowe. Obecnie współpracuje z rządem Wielkiej Brytanii, UE i ONZ, aby zastosować swoje podejście do największych światowych wyzwań




Pomysł, dzięki któremu Mariana Mazzucato stała się jedną z najbardziej wpływowych ekonomistek na świecie, przyszedł jej do głowy na początku 2011 roku. Minęły trzy lata od kryzysu finansowego w 2008 roku, a w Wielkiej Brytanii koalicyjny rząd konserwatystów i liberalnych demokratów postanowił prowadzić fiskalną politykę oszczędnościową, która zmuszała rady do ograniczania usług publicznych i prowadziła do wzrostu bezdomności i przestępczości. „W mojej okolicy budżety świetlic, ośrodków młodzieżowych, bibliotek publicznych, policji i zdrowia psychicznego zostały obcięte, co dotknęło najsłabszych członków społeczeństwa” — wspomina. „To było bardzo smutne”.







Tym, co szczególnie rozwścieczyło Mazzucato, była dominująca narracja, że ​​takie cięcia są konieczne, aby pobudzić konkurencyjność i innowacyjność. W marcu 2011 r. premier David Cameron wygłosił przemówienie, w którym skrytykował urzędników państwowych pracujących w rządzie, nazywając ich „wrogami przedsiębiorczości”. Później tego samego roku, w listopadzie, odwiedził Truman Brewery we wschodnim Londynie, aby ogłosić swoje plany dotyczące nowego klastra technologicznego o nazwie Tech City. „Nakręcali przedsiębiorców i odrzucali wszystkich innych” — mówi Mazzucato. „Istniało przekonanie, że nie mamy europejskich Google i Facebook, ponieważ nie zgadzamy się z wolnorynkowym podejściem Doliny Krzemowej. To była tylko ideologia: w Dolinie Krzemowej nie było wolnego rynku”.

To wtedy Mazzucato, włosko-amerykański ekonomista, który spędził dziesięciolecia na badaniu ekonomii innowacji i przemysłu zaawansowanych technologii, postanowił przyjrzeć się bliżej wczesnej historii niektórych z najbardziej innowacyjnych firm na świecie. Na przykład rozwój algorytmu wyszukiwania Google był wspierany grantem z National Science Foundation, amerykańskiej publicznej instytucji przyznającej granty. Firma produkująca samochody elektryczne Tesla początkowo walczyła o zabezpieczenie inwestycji, dopóki nie otrzymała pożyczki w wysokości 465 milionów dolarów (380 milionów funtów) od Departamentu Energii USA. W rzeczywistości trzy firmy założone przez Elona Muska — Tesla, SolarCity i SpaceX — skorzystały łącznie z prawie 4,9 miliarda dolarów (3,9 miliarda funtów) różnego rodzaju wsparcia publicznego. Wiele innych znanych amerykańskich startupów zostało sfinansowanych z programu Small Business Innovation Research, publicznym funduszem venture capital. „To nie były tylko wczesne badania, ale także badania stosowane, finanse na wczesnym etapie, zamówienia strategiczne” — mówi. „Im dłużej patrzyłem, tym bardziej zdawałem sobie sprawę: inwestycje państwowe są wszędzie”.

Mazzucato zawarła swoje odkrycia w 150-stronicowej broszurze, którą przesłała do brytyjskiego think tanku Demos. Rozesłano go do tysięcy decydentów i omówiono w gazetach codziennych. „Było oczywiste, że to dotknęło nerwu” – mówi. „Im więcej o tym myślałem, tym bardziej chciałem przejść od razu do sedna mitów na temat innowacji”. Postanowiła przeanalizować produkt, który symbolizował kunszt inżynieryjny Doliny Krzemowej: iPhone'a.



Mazzucato prześledził pochodzenie każdej technologii, która stworzyła iPhone'a. Protokół HTTP został oczywiście opracowany przez brytyjskiego naukowca Tima Bernersa-Lee i zaimplementowany na komputerach CERN-u w Genewie. Internet powstał jako sieć komputerów zwana Arpanet, ufundowana przez Departament Obrony USA (DoD) w latach 60. w celu rozwiązania problemu komunikacji satelitarnej. Departament Obrony był również odpowiedzialny za rozwój GPS w latach 70., początkowo w celu określenia lokalizacji sprzętu wojskowego. Dysk twardy, mikroprocesory, układy pamięci i wyświetlacz LCD również zostały sfinansowane przez Departament Obrony. Siri była wynikiem projektu Stanford Research Institute mającego na celu opracowanie wirtualnego asystenta dla personelu wojskowego na zlecenie Agencji Zaawansowanych Projektów Badawczych Obrony (DARPA).



„Steve Jobs słusznie został nazwany geniuszem za wizjonerskie produkty, które wymyślił i wprowadził na rynek, [ale] ta historia tworzy mit o pochodzeniu sukcesu Apple”, pisze Mazzucato w swojej książce The Entrepreneurial State z 2013 roku. „Bez ogromnych inwestycji publicznych stojących za rewolucją komputerową i internetową takie cechy mogłyby doprowadzić jedynie do wynalezienia nowej zabawki”.


Ale narracja o innowacjach, w której pominięto rolę państwa, była dokładnie tym, co korporacje stosowały, lobbując za luźnymi regulacjami i niskimi podatkami. Według badania przeprowadzonego przez Mazzucato i ekonomistę Billa Lazonicka, w latach 2003-2013 spółki notowane na giełdzie w indeksie S&P 500 wykorzystywały ponad połowę swoich zarobków na odkup akcji w celu podniesienia cen akcji, zamiast reinwestować je z powrotem w dalsze badania i rozwój . Na przykład firma farmaceutyczna Pfizer wydała 139 miliardów dolarów (112 miliardów funtów) na wykup akcji własnych. Apple, które nigdy nie zajmowało się tego typu inżynierią finansową za czasów Jobsa, zaczęło to robić w 2012 roku. Do 2018 roku wydało prawie bilion dolarów na wykup akcji własnych. „Zyski te można wykorzystać na finansowanie badań i szkoleń dla pracowników”, mówi Mazzucato.

Stanowiło to pilny, bardziej fundamentalny problem. Gdyby to państwo, a nie sektor prywatny, tradycyjnie podejmowało ryzyko związane z niepewnymi przedsięwzięciami technologicznymi, które doprowadziły do ​​rozwoju lotnictwa, energii jądrowej, komputerów, nanotechnologii, biotechnologii i internetu, jak mielibyśmy znaleźć następną falę technologii, aby stawić czoła pilnym wyzwaniom, takim jak katastrofalne zmiany klimatu, epidemia oporności na antybiotyki, wzrost zachorowań na demencję? „Historia mówi nam, że innowacja jest wynikiem ogromnego zbiorowego wysiłku – nie tylko wąskiej grupy młodych białych mężczyzn z Kalifornii” — mówi Mazzucato. „A jeśli chcemy rozwiązać największe problemy świata, lepiej to zrozummy”.


Jednym z najtrwalszych wspomnień Mazzucato z dzieciństwa jest widok jej ojca Ernesto, fizyka syntezy jądrowej na Uniwersytecie Princeton, krzyczącego na wiadomości. Mówiła: „Tato, to tylko informacja”, na co on odpowiadał: „To nie jest informacja, po prostu próbują ci w to uwierzyć”.

„Krytyczne spojrzenie było pierwszą rzeczą, jaką zaszczepił we mnie mój tata, głównie po obejrzeniu go przeklinającego w telewizji” — mówi Mazzucato. Po opublikowaniu „The Entrepreneurial State” Mazzucato, energiczna kobieta po czterdziestce, stała się stałą bywalczynią programów publicystycznych, często z elokwencją wygłaszając druzgocącą krytykę powszechnie panujących przekonań ekonomicznych. Podczas debaty na temat deficytu budżetowego w Newsnight w 2017 r., skrytykowała Evana Davisa za obsesję na jego punkcie, wyjaśniając z irytacją: „Deficyty mają znaczenie, ale liczy się to, na co je wydajesz”. Zapytana przez Jona Snowa o unikanie podatków przez Google w Channel 4 News, odpowiedziała: „Wiesz co? To nie jest problem. Prawdziwy problem polega na tym, że ludzie nie wiedzą o zakulisowych umowach, które Googles, Apples i Glaxos i Pfizer mają z skarbcami na całym świecie w sprawie polityki podatkowej.”

To, że przesłanie leżące u podstaw jej książki odbiło się szerokim echem wśród ogółu odbiorców, niekoniecznie zaskoczyło Mazzucato. „Przedsiębiorcy z Doliny Krzemowej rzadko przyznawali, że stoją na ramionach gigantów. Było to wezwanie do broni dla innowatorów, aby w pewnym sensie przyspieszyli i uznali to” – mówi Saul Klein, współzałożyciel firmy venture capital LocalGlobe. „W ciągu ostatnich 40 lat podjęto bardzo skoordynowane wysiłki, aby zbudować ten intelektualny konstrukt, który został sprzedany rządowi i sprzedany społeczeństwu o wolnym rynku, wspierany przez biznesmenów, którzy próbowali opowiedzieć historię, która była dla nich korzystna, " mówi potentat technologiczny Tim O'Reilly. „Teraz jest bardzo jasne, że coś jest nie tak z tą historią. Potrzebujemy nowej teorii, aby ją zastąpić, a Mariana jest jednym z ekonomistów próbujących zbudować konkurencyjną narrację.

Mazzucato był zaskoczony, widząc zwolenników w rządzie koalicyjnym. „Szczerze mówiąc, biorąc pod uwagę, że pisałam głównie rzeczy akademickie, nie było realnego ryzyka, że ​​zabrzmię jak komunistka” — mówi. Wsparcie to przyszło w postaci sekretarza ds. biznesu Vince'a Cable'a, który założył centra Catapult w celu promowania partnerstwa między naukowcami i przedsiębiorcami; oraz inwestycja „osiem wielkich technologii” ogłoszona przez Davida Willettsa, ministra ds. uniwersytetów i nauki. „W konserwatyzmie istniała luka w oferowaniu konstruktywnego wyjaśnienia roli państwa” — mówi Willetts. „Mariana przedstawiła opis roli rządu, który nie był ani rządem minimalnym, ani tradycyjnym socjalizmem. Mogłem powiedzieć w rządzie, czekaj, to nie jest jakiś eksperyment z lewicowym socjalizmem.


Wkrótce stała się stałym gościem w Whitehall, doradzając zarówno Cable, jak i Willetts w zakresie polityki, takiej jak Small Business Research Initiative, która finansowała małe i średnie przedsiębiorstwa, oraz patent box, który obniżył stawkę podatku od osób prawnych od dochodów uzyskanych z patentów ( którą nazywa „najgłupszą polityką wszechczasów”).

Mazzucato wiedziała, że ​​aby wpłynąć na polityków, musiałaby zrobić coś więcej niż tylko krytykować. „Powodem, dla którego postępowcy często przegrywają ten argument, jest to, że za bardzo skupiają się na redystrybucji bogactwa, a za mało na tworzeniu bogactwa” – mówi. „Potrzebujemy progresywnej narracji, która dotyczy nie tylko wydatków, ale także inwestowania w mądrzejszy sposób”.

W tamtym czasie Mazzucato coraz bardziej interesowała się tym, co nazywała organizacjami zorientowanymi na misję. Najlepszym przykładem była DARPA, agencja badawcza założona przez prezydenta Eisenhowera w 1958 roku po wystrzeleniu przez Związek Radziecki Sputnika. Agencja wpompowała miliardy dolarów w rozwój prototypów poprzedzających technologie komercyjne, takie jak Microsoft Windows, wideokonferencje, Mapy Google, Linux i chmura. W Izraelu Yozma, wspierany przez rząd fundusz venture capital, który działał w latach 1993-1998, wspierał ponad 40 firm. W Wielkiej Brytanii rządowa usługa cyfrowa, uruchomiona w 2010 r., stała za wielokrotnie nagradzaną domeną .gov.uk, oszczędzając rządowi 1,7 miliarda funtów na zakupach IT. „Kiedy używam słowa „państwo”, mam na myśli zdecentralizowaną sieć różnych agencji państwowych” – mówi.


Dla Mazzucato uosobieniem koncepcji zorientowanej na misję był program Apollo, program kosmiczny mający na celu wylądowanie Amerykanów na Księżycu i bezpieczny powrót ich na Ziemię. W latach 1960-1972 rząd USA wydał 26 miliardów dolarów (21 miliardów funtów), aby dokładnie to osiągnąć. Ponad 300 różnych projektów przyczyniło się nie tylko do aeronautyki, ale także w obszarach takich jak żywienie, tekstylia, elektronika i medycyna, co zaowocowało powstaniem 1800 produktów spin-off, od liofilizowanej żywności po kombinezony chłodzące, opony sprężynowe i cyfrowe sterowanie lotem typu fly-by-wire systemów stosowanych w samolotach komercyjnych. Program odegrał również kluczową rolę w zainicjowaniu przemysłu układów scalonych, niesprawdzonej wówczas technologii, oraz innych projektów kosmicznych, takich jak prom kosmiczny i Międzynarodowa Stacja Kosmiczna.

Modus operandi tych instytucji zorientowanych na misję dostarczył Mazzucato alternatywnego słownictwa, które opowiadało inną historię o roli państwa. „Ekonomia jest pełna historii” – mówi. „Słowa takie jak „umożliwianie”, „ułatwianie”, „wydawanie”, „regulowanie” – tworzą opowieść o państwie jako nudnym i inercyjnym. Staje się samospełniającą się przepowiednią. Potrzebujemy nowej narracji, aby kierować lepszą polityką”. Te zorientowane na misję instytucje aktywnie tworzyły i kształtowały rynki, a nie tylko je naprawiały. Ambitnie poszukiwali kierunków badań i inwestycji obarczonych dużym ryzykiem, a nie outsourcingu i unikania niepewności.


Współpraca Mazzucato z Whitehall została zawieszona po wyborach powszechnych w 2015 roku: Willetts ustąpił ze swojego miejsca, a Cable stracił swoje. Jednak do tego czasu osiągnęła już zasięg globalny – współpracując z demokratką z USA Elizabeth Warren w zakresie publicznego finansowania innowacji w dziedzinie zdrowia oraz doradzając szkockiej premier Nicoli Sturgeon w sprawie rozwoju szkockiego narodowego banku inwestycyjnego. Mazzucato uruchomił także nowy typ wydziału ekonomii na University College London, Institute for Innovation and Public Purpose (IIPP) – z misją szkolenia kolejnego pokolenia urzędników służby cywilnej w teorii polityki zorientowanej na misję. „Chcemy, aby myśleli strategicznie i ambitnie dla dobra publicznego oraz, jak powiedział Steve Jobs, „pozostawali głodni i głupi” — mówi.

Na początku 2017 r. Carlos Moedas, europejski komisarz ds. badań naukowych, nauki i innowacji, zaproponował jej stanowisko specjalnego doradcy, na co się zgodziła. „Chciałam, żeby ta praca miała wpływ” — mówi. „W przeciwnym razie jest to szampański socjalizm: wchodzisz, rozmawiasz od czasu do czasu i nic się nie dzieje”. Zaproponowała przeformułowanie europejskiego programu badań i innowacji na Horyzont Europa, zorientowaną na misję inicjatywę o wartości 100 miliardów euro (90 miliardów funtów), która ma rozpocząć się w 2020 roku. Moedas dał jej wolną rękę w realizacji projektu.

Komisja Europejska tradycyjnie określała swoją politykę w kategoriach wielkich wyzwań, ale koncepcja misji Mazzucato przekłada je na konkretne projekty: zimna wojna była wyzwaniem; lądowanie na Księżycu było misją. W lutym 2018 r. opublikowała raport zatytułowany Mission-Oriented Research & Innovation in the European Union, w którym określono pięć kryteriów, które misje powinny spełniać: muszą być odważne i inspirować obywateli; bądź ambitny i ryzykowny; mieć jasny cel i termin (musisz być w stanie jednoznacznie odpowiedzieć, czy misja została wykonana w terminie, czy nie, mówi Mazzucato); mieć charakter interdyscyplinarny i międzysektorowy (na przykład zwalczanie raka wymagałoby innowacji w opiece zdrowotnej, żywieniu, sztucznej inteligencji i farmaceutykach); i pozwalają na eksperymentowanie i wielokrotne próby rozwiązania,

W raporcie zilustrowała, jak mogłyby wyglądać misje, trzema hipotetycznymi przykładami: ocean wolny od plastiku, 100 miast neutralnych pod względem emisji dwutlenku węgla do 2030 r. i ograniczenie demencji o 50 procent. Misja czystych oceanów może obejmować usunięcie połowy plastiku już zanieczyszczającego oceany i zmniejszenie o 90 procent ilości plastiku wprowadzanego do oceanów przed 2025 r. poprzez projekty takie jak autonomiczne stacje zbiórki plastiku lub rozproszone sieci. Rozwiązanie wymagałoby wynalezienia alternatyw dla plastiku, zaprojektowania nowatorskich form opakowań do żywności i stworzenia systemów AI, które mogłyby automatycznie segregować odpady. „To były tylko przykłady mające na celu zobrazowanie trudności” — mówi Mazzucato. „Kiedy ludzie mówią o misjach, zawsze ich ostrzegam: jeśli jest to coś, co sprawia, że ​​czujesz się komfortowo, szczęśliwie i przytulnie, to nie zrozumiałeś tego,


W marcu 2018 roku z Mazzucato skontaktowało się dwóch członków postępowego ruchu politycznego w USA o nazwie Justice Democrats. Nie miała pojęcia, kim byli Saikat Chakrabarti i Zack Exley. „Mówili, że próbują sprowadzić nową falę młodych polityków” – wspomina. „To była bardziej ciekawość z mojej strony, słysząc, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, ponieważ straciłem kontakt”.

Chakrabarti i Exley pracowali wcześniej w kampanii prezydenckiej Berniego Sandersa w 2016 roku. Chakrabarti był następnie współzałożycielem komitetu akcji politycznej, którego celem była rekrutacja 400 kandydatów z klasy robotniczej do kandydowania do Kongresu. „Pomysł polegał na stworzeniu nowego klubu w ramach Partii Demokratycznej” – mówi Chakrabarti. „Mamy w Białym Domu ludzi takich jak Donald Trump, kierownictwo Partii Demokratycznej zachowuje się tak, jakby wciąż był rok 1995. Prawdziwy podział nie przebiega między lewicą a prawicą. To coś pomiędzy ambicją a nie ambicją. Chcieliśmy alternatywnej wizji społeczeństwa, która byłaby rewolucyjna. To, co było ekscytujące w spotkaniu z Marianą, to fakt, że w Stanach Zjednoczonych niewiele osób rozmawiało o tego typu pomysłach”.


W Londynie, w domu Mazzucato w Camden, powiedzieli jej, że za trzy miesiące mają nadzieję na wybranie w Kongresie urzędników, którzy zechcą rozmawiać o wielkich koncepcjach politycznych, zwłaszcza dotyczących zmian środowiskowych. Jednym z najbardziej obiecujących kandydatów był młody barman z Nowego Jorku. Nazywała się Alexandria Ocasio-Cortez.


W czerwcu 2018 roku Ocasio-Cortez pokonała urzędującego od 10 kadencji Joe Crowleya w prawyborach Demokratów, szokując polityczny establishment iw efekcie gwarantując sobie miejsce w Kongresie.

Miesiąc później Mazzucato i Ocasio-Cortez po raz pierwszy rozmawiali przez Skype. Ich rozmowa toczyła się wokół nowej, ambitnej polityki przemysłowej, którą Justice Democrats nazwali Zielonym Nowym Ładem. Mazzucato był jednym z pomysłodawców, we współpracy z ekonomistką Carlotą Perez. „Najważniejsze jest, aby przestać myśleć, że powinniśmy poświęcić nasz sposób życia, aby rozwiązać nasze problemy środowiskowe” – mówi Perez. „Zawsze uważaliśmy to za okazję do przekształcenia naszego społeczeństwa w sposób, który jest również bardziej sprawiedliwy i społecznie zrównoważony”.


Dla Mazzucato Zielony Nowy Ład może być równie śmiały jak strzał w księżyc z 1969 roku. „Kiedy ukazała się moja książka, Bill Gates zaprosił mnie do Seattle” — mówi. „Powiedział mi, że poszedł w ślady sektora publicznego, jeśli chodzi o IT. A teraz martwił się, że nie widzi publiczności prowadzącej na zielono w ten sam sposób”. Zielony Nowy Ład obejmowałby, jak to ujęła, „zazielenianie całej gospodarki”, przekształcając nie tylko przemysł energii odnawialnej, ale każdy aspekt produkcji. Wymagałoby to zachęt podatkowych i czynników zniechęcających do zwalczania podmiotów zanieczyszczających w dużym stopniu oraz zachęcania do innowacji w obszarach takich jak odpady i trwałość. Wymagałoby to cierpliwego, długoterminowego finansowania.

11 września Mazzucato i Ocasio-Cortez spotkali się twarzą w twarz w restauracji Firefly, lokalnym miejscu spotkań tego ostatniego w Sunnyside w stanie Nowy Jork. Mówili o wszystkim, od kwestii publicznego zwrotu z inwestycji publicznych po pojęcie współtworzenia rynku kontra ustawianie rynku. „Jest dość akademicka” — mówi Mazzucato. „Rozmawianie z nią o tych sprawach było znacznie łatwiejsze niż zwykle z politykiem, który chce tylko sloganów, ale tak naprawdę nie rozumie szczegółów kryjących się za przesłaniem”.

Ocasio-Cortez poprosiła także ekonomistkę o radę, jak przekazać jej przesłanie wyborcom. W 2009 roku, kiedy Obama proponował reformę systemu opieki zdrowotnej, musiał zapewnić ludzi, że rządowi biurokraci nie będą się wtrącać. To było w porządku, ale nie pobudziło wyobraźni publiczności, powiedział Mazzucato. Powinien był powiedzieć, że w rzeczywistości agencje finansowane ze środków publicznych nie tylko regulują – finansują większość innowacji w systemie opieki zdrowotnej. Przemysł farmaceutyczny otrzymuje 32 miliardy dolarów (25 miliardów funtów) rocznie na finansowanie innowacji od agencji państwowej – National Institutes of Health – bez warunków, a mimo to podatnicy nadal musieli płacić wygórowane ceny za leki ratujące życie. To nie miało sensu. „Popraw język”, powiedział Mazzucato do Ocasio-Cortez. „W przeciwnym razie będziesz po prostu miłym socjaldemokratą,


W lutym 2019 r. Ocasio-Cortez opublikowała swój pierwszy akt prawny jako kongresmenka: 14-stronicową rezolucję w sprawie Zielonego Nowego Ładu, którą nazwała „księżycowym strzałem naszego pokolenia”. Kilka tygodni później, podczas przesłuchania w Kongresie na temat przemysłu farmaceutycznego, zapytała Aarona Kesselheima, profesora medycyny z Harvardu: wczesna inwestycja? Społeczeństwo działa jako wczesny inwestor w produkcję tych leków. Czy społeczeństwo otrzymuje jakikolwiek bezpośredni zwrot z tej inwestycji z wysoce dochodowych leków opracowanych na podstawie tych badań? – Nie – odparł Kesselheim



Pewnego majowego popołudnia 2019 roku Mazzucato siedział obok Davida Willetsa w wypełnionej po brzegi auli na University College London.  wskazała na leżący na biurku stos 100-stronicowych żółtych raportów. Na okładce widniał napis „Zorientowana na misję brytyjska strategia przemysłowa”. „To właśnie robiliśmy przez ostatni rok” — pomyślała. „Pracowaliśmy naprawdę ciężko i oto efekt”.


Prawie dokładnie rok wcześniej brytyjska premier Theresa May wygłosiła przemówienie w Obserwatorium Jodrell Bank na temat nowej rządowej strategii przemysłowej, która skupiała się wokół czterech wielkich wyzwań: czystego wzrostu, mobilności, zdrowego starzenia się i sztucznej inteligencji. May ogłosiła jedną misję dla każdego wyzwania: zmniejszenie o połowę zużycia energii w nowych budynkach do 2030 r.; wykorzystanie sztucznej inteligencji do transformacji leczenia chorób przewlekłych; przedłużenie zdrowego, niezależnego życia do dodatkowych pięciu lat; bycie liderem w produkcji pojazdów bezemisyjnych do 2040 r. Było to już bezpośrednim wynikiem wpływu Mazzucato na ówczesnego sekretarza ds. Biznesu, Grega Clarka. Kilka miesięcy wcześniej Clark skontaktował się z Mazzucato, aby dowiedzieć się więcej o polityce zorientowanej na misję.


Przez ponad rok komisja spotykała się co miesiąc. „Odkryliśmy, że wprowadzenie w życie pięciu kryteriów Mariany dotyczących tego, jakie misje powinno być o wiele trudniejsze, niż się spodziewaliśmy” — mówi Rainer Kattel, zastępca dyrektora IIPP.

Na przykład komisja uznała misję dotyczącą przyszłości mobilności za mało ambitną i zbyt zamkniętą w Departamencie Transportu. „Ten cel i tak miał się wydarzyć” — mówi Kattel. „Wróciliśmy do nich i powiedzieliśmy, że to zbyt nisko zawieszone. Największym zaskoczeniem było to, że byli bardzo otwarci na naszą krytykę”.

Jeśli chodzi o misję zdrowego starzenia się, zmagali się z definicją „zdrowości”. „Jak to w ogóle zmierzyć?” – pyta Mazzucato. Początkowo rozważali scenariusz pacjenta z chorobą Alzheimera, który jest całkowicie niezależny w domu i wspomagany najnowocześniejszymi technologiami. Ale przywódcy misji nie spodobał się ten pomysł. „Po co mieć obsesję na punkcie niezależności?” Powiedziała. „A może zamiast tego pielęgnować współuzależnienie?”

Jeśli chodzi o przyszłość mobilności, muzyk Brian Eno, jeden z doradców Instytutu, zakwestionował założenie, że celem jest szybsze przemieszczanie się z punktu A do punktu B. „A może zwolnić i docenić życie?”

Roczna współpraca między IIPP a Whitehall obejmowała serię warsztatów na temat teorii polityk zorientowanych na misję, prowadzonych przez Mazzucato i jej zespół dla urzędników służby cywilnej w Whitehall. „Byli to w końcu ludzie, którym ciągle mówiono, żeby zeszli z drogi i przestali dławić innowacje. To może być przygnębiające” — mówi Mazzucato. „Wchodząc i dając im inną narrację o ambitnych misjach i marzeniach o wielkiej rzeczy, ich oczy po prostu się zaświeciły. Czasami czułem się jak trener życia”.

Niektóre z tych rozmów były jednak wyzwaniem – szczególnie w odniesieniu do ocen polityki przeprowadzanych przez Skarb Państwa. „Jako kanclerz skarbu, w całym rządzie 20 osób przychodzi do ciebie z różnymi propozycjami politycznymi, na które możesz wydać pieniądze. Jak zdecydować, który z nich będzie miał największy wpływ lub jest najbardziej wartościowy?” mówi George Dibbs, szef strategii przemysłowej w IIPP. Standardową metodą oceny stosowaną przez rządy na całym świecie jest analiza kosztów i korzyści, w której dokonuje się uproszczonego oszacowania ilościowego, ile będzie kosztować polityka i ile pieniędzy ona wygeneruje. „To jak stara mentalność z wojny w Wietnamie: dopóki liczba ciał wroga jest wyższa, możemy ignorować wszystkie inne zmienne”. mówi Katel. „Dlatego np. niektóre nowe leki nie są opłacane przez NHS, ponieważ niewystarczająca liczba osób może z nich skorzystać. Biurokraci naprawdę stracili poczucie, że są w jakiś sposób odpowiedzialni za ludzi na ulicy”.

Analiza kosztów i korzyści nie jest odpowiednia do oceny polityk zorientowanych na misję, które są z natury ryzykowne i niepewne oraz których celem jest raczej tworzenie nowych rynków niż naprawianie istniejących. Jak lubi podkreślać Mazzucato, nigdy nie chodzilibyśmy po Księżycu, gdyby program Apollo był oceniany na podstawie analizy kosztów i korzyści.

Na początku raportu Mazzucato opowiedział słuchaczom historię ilustrującą jej punkt widzenia: w XVI wieku jezuici mieli system, który polegał na otwieraniu kasetki z pieniędzmi poprzez jednoczesne przekręcanie dwóch kluczy — jeden należał do księgowego, drugi do rektora . Oznaczało to, że aby otworzyć kasetę, „trzeba było mieć wizję, ale trzeba było też pomyśleć o budżecie” – podsumowała. „Wiem, że to brzmi dziwnie, ale tego właśnie brakuje”.


Pewnego popołudnia pod koniec czerwca Mazzucato siedziała zamyślona w swoim biurze w centrum Londynu. Neon z napisem „wartość wszystkiego” – prezent od męża z okazji jej drugiej książki, która ma to zdanie w tytule – zdobi jedną ze ścian. Na ścianach wiszą duże plakaty przedstawiające złożone diagramy misji Mazzucato. Dwa dni po opublikowaniu raportu dotyczącego strategii przemysłowej Theresa May zrezygnowała ze stanowiska premiera, potencjalnie wykolejając całą politykę strategii przemysłu i ponownie wstrzymując prace Mazzucato z rządem. „Czasami albo chcesz po prostu wczołgać się z powrotem do łóżka, albo walczysz mocniej” – mówi. „Zawsze robię to drugie”.


Mazzucato postrzega swoją pracę jako bitwę idei. „Tyle bzdur dzieje się w imię innowacji” – mówi. „Jako doradca bardzo ważne jest, aby śledzić, poświęcać czas i ponownie przedstawiać całą argumentację oraz pomagać ludziom w dopracowaniu szczegółów”. Czasami, kiedy zwraca się do publiczności, myśli sobie: „O mój Boże, mówiłam to tyle razy”. „Mój tata się ze mnie śmieje” – mówi. „Mówi mi:„ Czy ludzie nie zdają sobie sprawy, że ciągle mówisz im to samo? Ale publiczność jest inna, a przesłanie przypomina heretyków w wielu kręgach”.

Śmieje się, bo zdaje sobie sprawę – ale to konieczność. Niedawno w Europejskim Banku Inwestycyjnym musiała powiedzieć ekonomistom: „Proszę, nigdy więcej nie piszcie w swoich raportach słowa »redukowanie ryzyka«, bo to nie jest to, co robicie. Podjąłeś ryzyko i powinieneś móc powiedzieć to otwarcie – coś w rodzaju wychodzenia z ukrycia”.

Podczas przemówienia w NASA, gdzie Mazzucato pracował jako część grupy badającej gospodarkę na niskiej orbicie okołoziemskiej, wezwała ich do odzyskania ambicji godnych agencji jej kalibru. „Nie sądzę, aby wielu ludzi zdawało sobie sprawę, że Novartis, jedna z najbogatszych firm farmaceutycznych na świecie, pracuje za darmo na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej” — mówi. „Kto to wymyślił? Naładuj ich. Lub upewnij się, że związek jest symbiotyczny, a nie pasożytniczy”.

W maju Parlament Europejski przegłosował i zatwierdził zorientowaną na misję propozycję Mazzucato dotyczącą programu „Horyzont Europa”. Po długich konsultacjach wybrano pięć obszarów misji: adaptacja do zmian klimatycznych; nowotwór; zdrowe oceany, morza, wody przybrzeżne i śródlądowe; neutralne dla klimatu i inteligentne miasta; oraz zdrowie gleby i żywność. Komisja Europejska wyznaczy teraz radę misyjną składającą się z 15 ekspertów z każdej dziedziny. Będą odpowiedzialni za zidentyfikowanie pierwszych konkretnych misji, zgodnie z kryteriami Mazzucato. „Moedas żartobliwie zaproponował mi rolę głównej muzy misji” — śmieje się. „Ten raport był najważniejszą rzeczą, jaką napisałem. Jest to teraz instrument prawny, którego nie można cofnąć, chyba że odbędzie się kolejne głosowanie”. Przerywa. „Wpływałem na polityków, ale głosowanie w parlamencie nad czymś, co napisałem, jest po prostu fantastyczne, – kontynuuje. „Tego właśnie chcę: doprowadzić do zmiany”.



Mariana Mazzucato przemawia w WIRED Smarter w King's Place w Londynie 30 października 2019 r. Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej




https://www.wired.co.uk/article/mariana-mazzucato?fbclid=IwAR0ZdzTJj8mQ0rj4tPnqZfDUiZv6_nzkW2mmz7Px07tWpP6bhycvZPjr0yg