Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

środa, 11 listopada 2020

Protesty Zmanipulowanych Licealistów

 przedruk


Protesty Zmanipulowanych Licealistów Przelały Się Przez Ulice.

Smartfonowy Odłam Pokolenia Pokazał Swoje Oblicze

 11 listopada 2020 Kurier Kaszubski


Po 45. latach obowiązującego w Polsce wschodniego modelu „kultury” marksistowskiej i leninowskiej i 30 latach odbudowy, ponownie do Polski zawitał marksizm kulturowy, zapakowany w kolorowe i tęczowe sreberka, przywleczony tym razem z zachodu. O ile ten wschodni, bolszewicki model miał jeszcze jakieś pozory dbałości o jednostkę i rodzinę, to ten zachodni, jest wulgarny, chamski i rynsztokowy. Z niczym się nie liczy i wszystko chce wywrócić do góry nogami. 

Przez Kartuzy, Kościerzynę, Żukowo a nawet Sierakowice przelały się w ostatnich dniach demonstracje „niezadowolonych” mieszkańców, pod szyldem „Strajk Kobiet”. Młodzież spotykała  się w centralnych miejscach swoich miejscowości, wyrażając niezadowolenie z aktualnie panującej sytuacji w kraju. Oficjalnie protestowano przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, jednak 95 proc. młodocianych demonstrantów, nie  miało pojęcia czego dokładnie dotyczyło  to orzeczenie. Zagadnięte przez nas w Kościerzynie demonstrujące nastolatki odpowiadały: „chcemy aborcji na życzenie”, a w ogóle to „je**ć PiS”. Ileż tam było nadętej bufonady, pozorów doniosłości z jednej strony i gimnazjalnego infantylizmu, śmieszności sytuacyjnej i beztroskiej zabawy z drugiej. Lewicowe media lokalne z wyprzedzeniem informowały kiedy i gdzie odbędą się te „spontaniczne” marsze, będących rzekomo na skraju wytrzymałości mieszkańców. Tych którzy chcieliby wykrzyczeć swoje: „Mamy dość” a najlepiej to „Wyp*******ć”. Ulice w naszym regionie zapełniły się dzieciakami, młodzieżą, bezstronnymi gapiami i garstką „organizatorów”, którzy czuwać mieli nad tym dziejotwórczym spontanem.,, To jest wojna”lub ,, Aborcja na życzenie” – to tylko niektóre hasła wybazgrane na kartonie od bananów, które dumnie trzymały nad głowami nastoletnie demonstrantki. Inne zawierały w treści nazwy kobiecych części ciała a wszystko okraszone złowrogim zygzakiem, znanym na całym świecie symbolem Die Schutzstaffel der NSDAP, czyli niemieckiej, faszystowskiej organizacji SS. 

Czego dokonał Trybunał Konstytucyjny?

Trybunał Konstytucyjny którego zadaniem jest m.in.  orzekanie w sprawach zgodności ustaw i umów międzynarodowych z Konstytucją, orzekł, że zawarty w ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, jeden z przepisów jest niezgodny z Konstytucją. Dokładnie ten przepis który mówi o dopuszczalności aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Przypomnieć należy, że chodzi o zgodność z tą Konstytucją, która uchwalona została w 1997 r., w czasie gdy u władzy był Sojusz Lewicy Demokratycznej, będący spadkobiercą Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Premierem wówczas był Włodzimierz Cimoszewicz. Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, w dniu 17. października 1997 r. dokonał jej podpisania. Trybunał Konstytucyjny zaplanował posiedzenie w tej sprawie wiele miesięcy temu i każdy prawnik oraz każdy kto choć trochę orientuje się w polskiej kulturze prawnej wie, że trybunał nie mógł wydać w tej sprawie innego orzeczenia. Oczywiście pojawiają się ogromne wątpliwości czy ciąża której rozwój wskazuje na fatalne upośledzenie deformacyjno-anatomiczne, powinna zostać donoszona. Większość ludzi słusznie uznaje, że nie. Jednak dotychczas z pomocą obowiązującej furtki prawnej, dokonywano masowego zabijania dzieci nienarodzonych tylko dlatego, że podejrzewano u nich Zespół Downa czy Zespół Turnera. 

Pretekst do wojny kulturowej

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które dla naiwnych i mniej zorientowanych, miało stać u podłoża protestów, w rzeczywistości było tylko pretekstem do rzeczywistych zamiarów opozycji, jakimi jest obalenie demokratycznie wybranej władzy. Ten lewacko-tęczowy obóz do tej pory nie może pogodzić się z tym, że nie jest u władzy i nie może wdrażać w życie, chorych, zdegenerowanych idei. Idei które w zachodniej części Europy poczyniły już ogromne spustoszenie, produkując ludzi pozbawionych kodu kulturowego, bez tożsamości państwowej, narodowej, religijnej, moralnej i regionalnej. Ciężar tej wojny wzięli na siebie także niektórzy samorządowcy, którzy w imię obalenia legalnej władzy, gotowi byli na zezwalanie demolowania swoich miast i obojętność wobec dewastowania i prób dewastowania kościołów. A więc pomników historii, kultury, dziedzictwa narodowego i naszej tożsamości. W Kartuzach rolę obrońców kościoła p.w. Św. Kazimierza wzięli na siebie zwykli mieszkańcy. Pomni hańbiących wydarzeń w innych miastach, sami się skrzyknęli i obserwowali sprzed bramy świątyni, do czego nieświadoma młodzież zostanie popchnięta przez organizatorów. Ataki na kościoły są jednym z elementów tej wojny. Padło ostatnie tabu, wcześniej naruszone w naszej historii tylko przez hitlerowskich i bolszewickich najeźdźców. Teraz tego samego dokonują bojówki lewicy, które posunęły się także do zakłócania i przerywania misteriów jakimi są msze święte. Z rzekomo tolerancyjnych i miłujących wolność wyboru nowoczesnych „postępowców” spadły maski, ukazując ich prawdziwe oblicza. 

Nieświadoma młodzież

Z pewnym zażenowaniem obserwować można było zachowanie zmanipulowanej kościerskiej i kartuskiej młodzieży na ulicach, podczas tych demonstracji. Raczej nie jest to, ta sama młodzież, dzięki której co roku pobijane są rekordy liczebności pielgrzymek do Kalwarii Wielewskiej czy do Sanktuarium Królowej Kaszub w Sianowie. W 2019 r. w głównej mszy w czasie odpustu w Kalwarii Wielewskiej, uczestniczyło 23 tys. osób, z czego znakomita większość to była młodzież w wieku szkolnym. W tym roku, mimo pandemii zanotowano tam mniejszą, choć także znamienitą, ok. 15 tys. frekwencję. W demonstracjach ulicznych ostatnich dni, największą frekwencję notowano w Kościerzynie i było to jakieś 1500 – 1800 młodych osób. Nie było wprawdzie przeciwważnej demonstracji pań, które nie strajkują, ale Internet masowo zarzucony jest ostatnio zdjęciami pięknych, młodych kobiet z hasłami: „Nie strajkuję” lub „Wspieram życie”. Pokazuje to, że dziedzictwo Kaszub ze swoimi wartościami opartymi na kulcie Boga, na istotności wiary chrześcijańskiej, na wartościach ustalonych w etosie kaszubskiej wspólnoty, ciągle wygrywa z lewackim bełkotem. Pejoratywnie pojmowane libertyńskie fantazje neobolszewików i neomarksistów ciągle nie mogą liczyć w naszym regionie na podatny grunt. Trzeba trzymać jednak rękę na pulsie, gdyż ostatnie dni pokazały, że neobolszewicka hydra podnosi łeb i coraz śmielej próbuje wyrywać naszą młodzież z rąk cywilizacji, będącej podstawą trwania zdrowych moralnie społeczeństw. 

Kto za to płaci i kto za tym stoi?

Dzieci skaczące i tańczące kaczuszki na kartuskim i kościerskim rynku, nie mają zielonego pojęcia w czym uczestniczą. Coś tam słyszały o aborcji na życzenie, o „Kaczorze”, o PiS-ie i LGBTQ. Jedna z dziewcząt zapytana na rynku w Kartuzach, czym jest aborcja eugeniczna, kim jest Francis Galton i co uchwalił Trybunał Konstytucyjny, po pięciu sekundach wytężonego namysłu odparła: „je**ć PiS”. Po  czym wybuchła śmiechem i rzuciła się w objęcia równie rozradowanych koleżanek, z wymalowanymi faszystowskimi zygzakami na policzkach. Jedna z organizatorek ogólnopolskiego „Strajku kobiet”, zdeklarowana safonka – niejaka Marta Lempart powiedziała wprost, że struktury na czele których stoi, mają już taki potencjał, także finansowy, że gotowe są na obalenie demokratycznie wybranej władzy i posprzątanie tego „burdelu jaki stworzył PiS”. Jej koleżanka Klementyna Suchanow już w 2018 r. namalowała na ścianie Sejmu napis: „Czas na sąd ostateczny” i już wtedy wymyśliła hasło: „Wyp*******ć”.  Wraz z innymi, podobnymi „rewolucjonistkami”, które wyzwolić mają nas z ucisku tyranii, powołały tzw. radę konsultacyjną, której zadaniem jest przejęcie władzy w Polsce. Dla zdrowo myślących ludzi jest to operetkowa, by nie powiedzieć komiczna sytuacja. Całkiem poważnie traktowane są za to te „bojowniczki” przez zagraniczne, wrogie Polsce ośrodki, które hojnie je finansują. Wszyscy już znają działalność liczącego sobie 90 wiosen węgierskiego Żyda, mieszkającego w USA – Georga Sorosa. Jego liczne fundacje, które powstały w Polsce jak grzyby po deszczu, zasilane są milionami dolarów. Fundacje te mają frapujące i wzniosłe nazwy, typu: „Miłość nie wyklucza”, „Otwarta Rzeczpospolita”, „Fundacja Dialog, „Mowa Miłości” czy „Nigdy Więcej”. Najbardziej znana z nich – „Fundacja Batorego”, zasilana jest przez Sorosa takim potężnym kapitałem, że sama rozdaje kilkusettysięczne granty setkom mniejszych organizacji tego typu. Na Węgrzech, premier Wiktor Orban już dawno rozgonił to „sorosowe” towarzystwo, tymczasem w Polsce trwa ich rozkwit. I trwa walka z polską kulturą, polskim dziedzictwem i polską tożsamością. Młodzież z Kartuz czy Kościerzyny, nie ma nawet świadomości, że odgrywa rolę jedynie pożytecznych idiotów, a wielkie pieniądze wędrują nad ich głowami.


http://kurierkaszubski.eu/protesty-zmanipulowanych-licealistow-przelaly-sie-przez-ulice-smartfonowy-odlam-pokolenia-pokazal-swoje-oblicze/?fbclid=IwAR2GBmy1nGXyZMJg1gtWVJp9TXKuqNAlirGemyXTGrcLDAuVpaKatBsyDp8







wtorek, 10 listopada 2020

Łukaszenko - "Zaczęli przekształcać świat"

przedruk, tłumaczenie przeglądarki 


10 LISTOPADA 2020, 18:11

Łukaszenko o współczesnych wyzwaniach: kto ma odwagę i się przeciwstawi, zachowa swój stan


Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko podkreśla, że ​​w obliczu obecnych wyzwań trzeba wykazać się odwagą i siłą, aby zachować swoje państwo. Oświadczył to dziś na spotkaniu z przewodniczącym Federacji Związków Zawodowych Białorusi Michaiłem Ordą, dowiedział się BelTA.

W szczególności głowa państwa odniosła się do sytuacji z rozprzestrzenianiem się koronawirusa i zwróciła uwagę na słuszność drogi, jaką początkowo obrała Białoruś w walce z tym problemem: „Teraz wszyscy rozumieją, że mam rację. To prawdziwa psychoza na całym świecie. Podkreślam to, co powiedziałem przed wyborami: to dla kogoś korzystne. Teraz już wiemy, kto.

„Świat zaczął się zmieniać. A covid nie jest terminem medycznym. To nie tylko i nie tak bardzo choroba. To nie jest nawet dzisiejsza gospodarka. To już globalna polityka. Zaczęli przekształcać świat. Zamieszki i zamieszki wybuchły wszędzie. Ale nadal będzie w związku z konsekwencjami załamania się gospodarki - powiedział Aleksander Łukaszenko.

Stwierdził, że na przykład spadek w poszczególnych krajach UE w tym roku ma wynieść nawet 20% PKB. „Stany Zjednoczone upadły. Jeden procent tego upadku jest obecny - cała gospodarka światowa się załamuje. Chiny nie otrzymają takiego PKB, jakim były. Dlatego nadal będzie!” - powiedział głowa państwa.

W związku z tym Aleksander Łukaszenko zwrócił uwagę na znaczenie utrzymania stabilności na Białorusi pomimo wszelkich możliwych trudności. „Nasi protestujący, a zwłaszcza uciekinierzy, którzy siedzą w Polsce i na Litwie, spodziewają się, że do wiosny załamie się gospodarka, jak wszędzie, i„ przyjedziemy tutaj, ogrzejemy Białoruś ”. Nic, cholera, Białorusi nie ogrzeją! staniemy! - powiedział Prezydent. - W gospodarce nie będzie łatwo. Spróbujemy oprzeć się temu, co mamy dzisiaj. Ale ludziom trzeba mówić, ludzi informować - do pracy kolektywów, organizacji, że tym razem nie będzie łatwo. A kto ma odwagę, Siła i wytrzyma, przetrwa i zachowa swój stan. "

Głowa państwa nazwał założenie, że Białorusini czekają na kogoś za granicą i tam będzie dobrze.

Aleksander Łukaszenko wspomniał o lekarzach, których ostatnio ostrzegał przed wyjazdami za granicę, w szczególności do Polski, na wezwanie władz tego kraju. „Niedawno mówiłem o lekarzach. Nie wiem, jak lekarze mnie rozumieli, ale chcę jeszcze raz potwierdzić: nie jesteśmy przeciwni pomaganiu w covid. Na przykład Polska, Rosja ma trudną sytuację ... Nikt nie jest przeciwny, ale to należy zrobić po ludzku - powiedział głowa państwa - Nie jesteśmy przeciwni wyjazdowi, ale należy to zrobić w sposób uporządkowany. "

Aleksander Łukaszenko podkreślił, że Białoruś ma doświadczenie, dobrych specjalistów i lekarzy. „Jeśli chcesz, żebyśmy Ci pomogli (mówimy o obcych krajach. - BelTA), to bardzo proszę. Pomożemy, doradzimy, jak stale konsultujemy się z Chińczykami, w razie potrzeby leczymy. Ale przede wszystkim muszą dbać o swój naród, o swoje państwo. Tak jak Polacy. Ale to są nasi sąsiedzi. A ludność polska, Polacy nie są winni temu, że ich przywództwo prowadzi taką politykę. Oni sami są przeciw takiej polityce. Spójrz, do dwóch miliony protestów w samej Polsce. Mieszkańcom Polski nie podoba się polityka prowadzona tam przez Dudę i innych - powiedział Prezydent.

Jest też pewien, że nikt nie pozwoli białoruskim lekarzom normalnie tam pracować: „Będą odgrywać drugorzędną, trzeciorzędną rolę. I nie chcę, aby nasi ludzie i nasi lekarze byli w ten sposób prześladowani”.

„Dlatego ostrzegam ich: spójrzcie, zanim tam pójdziecie. To jest moje stanowisko, a nie dlatego, że zamknąłem się tutaj i nikogo nie wpuszczę. Nie zamkniemy, nie będziemy mogli zamknąć. Mamy gospodarkę zorientowaną na eksport, a my nie Ameryka, nie Chiny, a nawet Rosja nie do zamknięcia. Świat jest zupełnie inny - powiedział białoruski przywódca.

Jednocześnie nikomu nie wolno wyjeżdżać - zaznaczyła głowa państwa. „Kto chce, niech jedzie. Biegał na długi rubel - jest pewien obowiązek, konsekwencje. Jak mówiłem: tam pracuje (dostał długi rubel), ale przychodzi do nas po usługi medyczne, edukację i tak dalej. i skorzystaj z tych usług. Ponieważ tutaj mamy dotacje, a opieka zdrowotna jest faktycznie kosztem państwa. Edukacja jest tym bardziej państwowa. Wszyscy za to płacimy. A on tam siedzi, nie płaci żadnych podatków ”- stwierdził prezydent - Dlatego ludzie muszą przekazywać tę prawdę, tę gorzką prawdę i nie oczekiwać, że ktoś rozwiąże za nas jakieś problemy ”.

Aleksander Łukaszenko poruszył jeszcze jeden temat, który już leży w sferze bezpieczeństwa militarnego. „Słyszeliście wczoraj, to też bardzo ważne: Polska i Stany Zjednoczone zawarły kolejne porozumienie o współpracy wojskowej. Już teraz przenoszą nowe kontyngenty żołnierzy ze Stanów Zjednoczonych (nie z Niemiec do Polski). Pytanie brzmi: dlaczego? rozumie, zwłaszcza wśród tych protestujących, niech myślą, że sytuacja nie jest taka prosta. Jeśli ktoś chce uczynić Białoruś prowincją Polski lub Litwy, to tylko przez moje zwłoki. Muszą to zrozumieć - podsumował białoruski przywódca.


https://www.belta.by/president/view/lukashenko-o-sovremennyh-vyzovah-kto-naberetsja-muzhestva-i-vyderzhit-tot-sohranit-svoe-gosudarstvo-415025-2020/



czytaj z prawej strony

 

"to jest niemożliwe panie, żeby się tak torbiel powiększyła, nigdy w życiu, to ona, wie pan, ona ma to pióro elektroniczne i jak za bardzo przesunie, to jej wyjdzie wie pan, za dużo, nie"



no, wiem


nie wiedziałem tylko, że Duda jest małym dzieckiem

teraz już wiem


poniedziałek, 9 listopada 2020

Powiązania Bidenów na Ukrainie

 

przedruk


USA: Prezydent Biden. Nie ma powodu do świętowania



przez Fabrizio Verde
 

Uroczystości, jubilacje, międzynarodowa radość. Joe Bidenowi udaje się zebrać wystarczającą liczbę wyborców, aby zostać 46. prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki. Pokonany „potwór” Donalda Trumpa. Nikt tutaj nie marzy o obronie tak reakcyjnego jak Trump. Zaprzysiężony wróg każdego socjalistę, a nawet nieśmiało antyimperialista. Jednak uczczenie wyboru Bidena jako zwiastuna nowej nadziei lub znaczącej zmiany w USA wydaje nam się przesadą. 

 

Joe Biden, musimy zawsze o tym pamiętać, był nadal zastępcą laureata Pokojowej Nagrody Nobla Baracka Obamy. Inny prezydent świętował jako nadzieję na zmianę dla stanów. Wszyscy wiemy, jak poszło. „Laureat Pokojowej Nagrody Nobla” zrzucił bomby podczas swojej prezydentury w sprawie Afganistanu, Libii, Somalii, Pakistanu, Jemenu, Iraku i Syrii. Nałożyła sankcje karne na Wenezuelę, określaną jako „niezwykłe i nadzwyczajne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego”, uzbroiła przywódców zamachu stanu w Caracas, a także w Managui w nieudanej próbie obalenia rządu sandinistowskiego, kierowanego przez dowódcę Daniela Ortegę w Nikaragui. Wspierał działania prawne w Ameryce Łacińskiej, które doprowadziły do ​​parlamentarnego zamachu stanu na Dilmie Rousseff w Brazylii i politycznego zabójstwa byłej prezydent Argentyny Cristiny Kirchner. 

 

Rodzina Bidenów ma niejasne powiązania i zajmuje się neonazistami na Ukrainie. Hunter Biden - syn Joe - dołączył do zarządu ukraińskiej firmy gazowej Burisma Holdings w maju 2014 roku, zarabiając 50 000 dolarów miesięcznie. Syn Bidena został wybrany, mimo że nie mówił językiem i nie miał żadnego szczególnego doświadczenia w dziedzinie energii. Ale został dokooptowany kilka miesięcy po decyzji Obamy o powierzeniu swojemu zastępcy zadania śledzenia przemian ustrojowych na Ukrainie. Gdzie przez przemianę mamy na myśli kolorową rewolucję, która doprowadziła do władzy na Ukrainie neonazistów w miejsce prezydenta Wiktora Janukowycza.  

 

Krótko mówiąc, szczerzy Demokraci i antyimperialiści nie mają powodu, aby świętować wybór Joe Bidena. Z drugiej strony należy rozumieć, że w Stanach Zjednoczonych istnieje reżim jednopartyjny. Polityka i interesy są takie same. Tylko ta partia jest podzielona na dwie sekcje: Demokraci i Republikanie. 


Formy mogą się zmieniać, ale drapieżny, podżegający do wojny i głęboko niedemokratyczny charakter reżimu Stanów Zjednoczonych jest niezmienny.  

Nie możemy nie zgodzić się z kandydatem na prezydenta Partii Zielonych - którego istnienia nie znasz z powodu wypaczeń fałszywie demokratycznego systemu takiego jak amerykański - Howie Hawkins, który stwierdza na swoim profilu na Twitterze: „Nie ma znaczenia, kto siedzi w Białym Domu będziemy nadal walczyć o sprawiedliwość społeczną, demokrację i prawa człowieka ukierunkowane na ludzi ”.



Jest chociaż. Jeśli stary Jo wybierze ścieżkę wynikającą z Karty ONZ zamiast starej i już wydeptanej ścieżki bomb, sankcji i międzynarodowych zbrodni, jesteśmy gotowi to naprawić. I my też jako pierwsi to napiszemy. Chcielibyśmy móc ze zdumieniem opowiedzieć o polityce nieciągłości stosowanej przez administrację Biden. Biorąc pod uwagę przesłanki, wydaje się to bardzo trudne. Ale nie chcemy ograniczać opatrzności.



https://www.lantidiplomatico.it/dettnews-usa_biden_presidente_nessun_motivo_per_festeggiare/82_38103/







sobota, 7 listopada 2020

Łukaszenko - wezwanie do dialogu

 


07 LISTOPADA 2020, 14:21

Łukaszenko wezwał przywódców Polski i Litwy do zaprzestania konfrontacyjnej retoryki i powrotu do dialogu


Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko zaapelował do przywódców Litwy i Polski z apelem o zaprzestanie konfrontacyjnej retoryki i powrót do dialogu. Powiedział to szef białoruskiego państwa podczas przemówienia przed sztabem i budowniczymi białoruskiej elektrowni jądrowej , dowiedział się BelTA.

„Chcę jeszcze raz zaapelować (do przywództwa Litwy. - ok. Biełta) dziś z tego miejsca - białoruskiej elektrowni jądrowej: mieszkajmy razem. Pracujmy razem. Nasze narody kiedyś były w jednym państwie, żyły normalnie i nadal na razie żyliśmy normalnie. Nie, weszli do naszego ogrodu niespodziewanie. Cóż, jeśli zdałeś sobie sprawę, że się pomyliłeś, opuść nasz ogród, pracujmy razem: jesteś w swoim ogrodzie, my jesteśmy w naszym. Wyprodukujmy prąd, sprzedajmy go , wymieniają prąd - powiedział białoruski lider - Żyjmy normalnie! Jesteśmy sąsiadami, a oni nie wybierają sąsiadów.

Aleksander Łukaszenko zwrócił uwagę, że w okresie funkcjonowania elektrowni atomowej Ignalina na Litwie Białoruś nie zgłosiła żadnych roszczeń. Ponadto po jej zamknięciu oferował możliwość zatrudnienia niektórych specjalistów w przyszłej białoruskiej elektrowni jądrowej. Jednak pod wpływem nacisków zewnętrznych Litwa zaczęła ostro sprzeciwiać się budowie elektrowni atomowej w Ostrowcu.

„Wypchnęli z Unii Europejskiej, śmiało, bomba:„ Stacja jest niebezpieczna, stacja jest taka i taka ”. I ruszamy. I dlaczego? Ponieważ jesteśmy dzisiaj konkurentami, konkurentami do krajów zachodnich, nie potrzebują tej stacji, tak jak nie potrzebują spokojnego, spokojnego Białoruś - powiedział prezydent.

„Prawdopodobnie po dwóch miesiącach tych walk w Mińsku zrozumieliście, czego chcą. Za granicą są już„ rządy ”utworzone dla Białorusi, pięć razy więcej niż te jednostki energetyczne. Już„ kontrolują ”nas stamtąd. Często mówię: nie waż się, odpowiemy i odpowiemy bardzo mocno - ostrzegł białoruski przywódca.

Aleksander Łukaszenko podkreślił, że Białoruś zbudowała elektrownię jądrową zgodnie z decyzją podjętą w interesie narodowym i skupiła się na bezpieczeństwie tego obiektu, co potwierdziła również opinia międzynarodowych ekspertów.


  • To samo chcę powiedzieć polskim przywódcom: nic wam nie wyjdzie. Nie będziemy klękać. Odpowiemy, a już powiedziałem: nawet jeśli jesteśmy sami otoczeni, odpowiemy. Myślę, że to zrozumieli - dodał Prezydent. - Pracujmy razem, jesteśmy gotowi do otwartej współpracy. ”


https://www.belta.by/president/view/lukashenko-prizval-rukovodstvo-polshi-i-litvy-prekratit-konfrontatsionnuju-ritoriku-i-vernutsja-k-414574-2020/





Stan takatet

 



#ANTYDARVIN. CZY ON ŻYJE CZY NIE ŻYJE?..
Tybetański mnich owinięty w skórę zwierząt został niedawno odkryty w jaskini Nepalskich Himalajów. Miejscowi naukowcy ogłosili go najstarszym żyjącym mężczyzną na świecie (ma 196 lat). Kiedyś wszedł w głęboki trans, nazywany ′′ takatet ". Jego ciało, które wpadło w stan Samadha, wciąż ma wskaźniki życiowe...
Termin ′′ samadhi ′′ oznacza stan, kiedy ′′ srebrna nitka ", wiążąca ciało i dusza pękła, a dusza człowieka na zawsze opuściła jego ciało, ale! W przeciwieństwie do zwykłej śmierci, kiedy ′′ zegar ′′ czasu biologicznego jest wyłączony, stan Samadhy jest po prostu zawieszony...
Samadhi to głęboka konserwacja ciała, jego samozachowawczość! Jednocześnie organizm nie umiera, a jedynie stopniowo, przez wiele wieków wysycha, stopniowo tracąc wodę. W takim stanie może być bez końca długo, bez biologicznego starzenia się... Ale to nie jest człowiek, w pełnym tego słowa znaczeniu, ale tylko jego puszka biologiczna muszla...


 




#АНТИДАРВИН. ОН ЖИВ, ИЛИ НЕ ЖИВ?..

Тибетский монах, завернутый в шкуры животных, недавно был обнаружен в пещерном храме непальских Гималаев. Местные ученые объявили его самым старым живым человеком в мире (ему 196 лет). Когда-то он, путем трансцедентальной медитации, вошел в глубокий транс, под названием «такатет». У его тела, впавшего в состояние самадхи, все еще есть показатели жизнедеятельности…

Термин «самадхи» подразумевает состояние, когда «серебряная нить», связывающая тело и Душу разорвалась и Душа человека навсегда покинула его тело, но! В отличие от обычной смерти, когда «часы» биологического времени выключаются, в состоянии самадхи эти часы лишь приостановлены…

Самадхи – это глубокая консервация тела, его самоконсервация! Тело при этом не гибнет, а лишь постепенно, многими столетиями высыхает, постепенно теряя свою воду. В таком состоянии оно может находится бесконечно долго, не старея биологически… Но, это не человек, в полном смысле этого слова, а всего лишь его законсервированная биологическая оболочка…


--------------------

Oszołomiony i zdumiony. Podobnie jest z tymi, którzy w zeszłym tygodniu znaleźli bardzo dobrze zachowanego mumifikowanego mnicha buddyjskiego w Mongolii.

Ale najciekawsze jest to, że wysokie autorytety buddyzmu zapewniają, że mnich, odkryty w pozycji lotosu, jest w głębokim transie medytacyjnym i że „nie umarł”.

Lekarze medycyny sądowej badają szczątki znalezione w północno-środkowym regionie azjatyckiego kraju i owinięte skórą bydlęcą.

Naukowcy nie ustalili jeszcze, w jaki sposób buddyjski ksiądz jest tak dobrze zachowany, chociaż ogólny pogląd jest taki, że głównym powodem mogą być bardzo niskie temperatury w tym kraju położonym na północ od Chin.

Jednak dr Barry Kerzin, lekarz tybetańskiego przywódcy duchowego Dalajlamy, powiedział The Siberian Times, że mnich znajduje się w rzadkim stanie medytacji zwanym „tukdam”.

„Jeśli mnich może kontynuować ten stan medytacji, może stać się Buddą” - mówi Kerzin.

Kapłan został odkryty po tym, jak został okradziony przez mężczyznę, który chciał go sprzedać na czarnym rynku.


Momia

ŹRÓDŁO OBRAZU,

PORANNA GAZETA CZASÓW SYBERYJSKICH

Podpis,

Mnich był najwyraźniej nauczycielem znanego lamy mieszkającego w byłym Związku Radzieckim.

Policja mongolska aresztowała handlarza, a mnich jest pod strażą w National Center for Forensic Expertise.

Tożsamość buddyjskiego księdza nie została ustalona, ​​chociaż spekuluje się, że jest to nauczyciel lamy Dashi-Dorzho Itigilov, którego również znaleziono zmumifikowanego.

W 1927 roku Itigilov - z sąsiedniego regionu Buriacji w ówczesnym Związku Radzieckim - najwyraźniej powiedział swoim studentom, że umrze i że 30 lat później powinni ekshumować jego ciało.

Rzeczywiście, lama siedział w pozycji lotosu, zaczął medytować i umarł.

Kiedy został ekshumowany, świadkowie twierdzą, że jego ciało było nadal nienaruszone.

Obawiając się ingerencji władz sowieckich, jego zwolennicy ponownie pochowali go w miejscu, w którym przebywał do 2002 roku, kiedy to ponownie odkopano go w środku wielkiej uroczystości i znaleziono go nadal w bardzo dobrym stanie.

Lama został później umieszczony w buddyjskiej świątyni, aby go czcić „aż do wieczności”.




https://www.bbc.com/mundo/noticias/2015/02/150205_monje_budista_momificado_ao



Samādhi (nie mylić z mahasamadhi) (skt समाधि, chiń. sanmade 三摩提 lub sanmei 三昧, kor. samadi 사마디 lub sammae 삼매, jap. さんまい, wiet. tam-ma-địa) – w religiach dharmicznych oznacza medytacyjne pochłonięcie, stan osiągany dzięki wytrwałej praktyce medytacji (np. zazen lub innej), polegający na głębokiej koncentracji niezakłóconej zewnętrznymi bodźcami. Samadhi nie polega na izolacji od świata, tylko na takim zjednoczeniu z nim, które wolne jest od lgnięcia do zjawisk.

Buddyzm

Samadhi jest możliwe tylko jeśli z czystym umysłem potrafimy w pełni zaangażować się w praktykę, odnajdując swoje centrum (jap. hara) i zbierając ześrodkowaną energię.

Definicja samadhi według Szóstego Patriarchy zenu:

Oddzielenie siebie od wszystkich zewnętrznych bodźców i niezmącony stan wewnątrz”

Inne sformułowanie autorstwa Hakuina Zenji:

W żadnym wypadku nie bądźcie przywiązani do zewnętrznego świata, a w waszych umysłach nie myślcie o tym czy o tamtym. Umysł dokładnie skupiony tylko na tym, co robimy, to jest to, co nazywamy głębokim samadhi”.

Zobacz też

  • cztery rodzaje samadhi





piątek, 6 listopada 2020

"Prezydent" Kosowa ma zarzuty o zbrodnie wojenne

 

Kosowo, prezydent Thaci składa rezygnację po potwierdzeniu zarzutów o zbrodnie wojenne


Prezydent samozwańczej Republiki Kosowa Hashim Thaci podał się do dymisji po tym, jak specjalny sąd w Hadze podtrzymał postawione mu zarzuty popełnienia zbrodni wojennych w latach 1998–1999. „Aby chronić suwerenność Kosowa, szanując stowarzyszenia ze społecznością międzynarodową, dziś rezygnuję z funkcji prezydenta ”- powiedział Thaci podczas konferencji prasowej transmitowanej na swoim koncie na Facebooku.

Jak widać, dotychczas miał w nosie "szanowanie"...

Specjalny Trybunał dla Kosowa z siedzibą w Hadze niedawno przedłużył poufny charakter aktu oskarżenia wniesionego przez prokuraturę specjalną przeciwko prezydentowi Thaci; były przewodniczący parlamentu Kadri Vaseli i inni byli szefowie Armii Wyzwolenia Kosowa (KLA), oskarżeni o popełnienie blisko stu morderstw mieszkańców Kosowa różnych narodowości.



Kilka godzin wcześniej Kadri Vaseli, który kierował tajnymi służbami KLA podczas konfliktu zbrojnego z Serbią w latach 1998-1999, poinformował, że Specjalny Sąd w Hadze podtrzymał postawione mu zarzuty i dobrowolnie udał się do Holandia i „nie jako więzień”.


3 listopada przewodniczący komisji parlamentarnej ds. Kosowa i Metohiji Milovan Drecun poinformował Sputnika, że ​​grupa robocza Skupsciny (parlamentu serbskiego) przekazała do prokuratury specjalnej w Hadze dane o 160 tajnych więzieniach ENK. używany przez kosowskich Albańczyków, gdzie torturowali, gwałcili i zabijali więźniów.

Aż 200 byłych członków Armii Wyzwolenia Kosowa zostało wezwanych w latach 2018-2019 do Hagi, w tym ich były szef i były premier Ramush Haridanaj, który złożył rezygnację i zgłosił się na ochotnika 19 lipca 2019 r. w Hadze, ale tam skorzystał z prawa do milczenia i wrócił do Prisztiny.

Międzynarodowy Trybunał Specjalny i Prokuratura Specjalna zostały utworzone w Holandii w latach 1998–1999 w celu zbadania domniemanych zbrodni popełnionych w Kosowie, ale ich rzeczywista praca rozpoczęła się w 2017 r. Na podstawie sprawozdania sprawozdawcy z 2010 r. Specjalny artykuł Rady Europy, Dick Marty o przestępstwach KLA, w tym poważnych, takich jak handel narkotykami, uprowadzenia ludzi i handel narządami.



https://www.lantidiplomatico.it/dettnews-kosovo_il_presidente_thaci_si_dimette_dopo_la_conferma_delle_accuse_per_crimini_di_guerra/82_38072/





czwartek, 5 listopada 2020

Co z przyszłością Niemiec?

 25/10/2020 11:16

autor: Tadeusz Kurlus


Niemcy muszą umrzeć



                                                                                                Ryc. z książki Theodora Nathana Kaufmanna „Niemcy muszą umrzeć”

Zapiski historyczne

„Dzienniki” Josepha Goebbelsa, ministra propagandy i oświecenia publicznego w rządzie Adolfa Hitlera, są z pewnością cennym źródłem informacji o Trzeciej Rzeszy, o ludziach, którzy byli w latach 1933–1945 u steru władzy. Zaczął je pisać jeszcze w latach młodzieńczych, a skończył niemal tuż przed popełnieniem samobójstwa.

Lektura „Dzienników” wymaga cierpliwości, ale jest warta czytelniczego wysiłku, tym bardziej, że gdy za dnia był obrzydliwym kłamcą, w słowie pisanym ujawniał, co naprawdę działo się w nazistowskich Niemczech.

Pojawiło się wiele wydań „Dzienników”, są także edycje skrócone. Jest, na przykład, amerykańskie jednotomowe wydanie. Mam niemieckie pięciotomowe. Z niego wybieram zapis Goebbelsa z 3 sierpnia 1941 roku. 

Tłumaczę:


W południe lecę do Salzburga. Po drodze mam okazję przeczytać w oryginale książkę Żyda z USA Nathana Kaufmanna „Niemcy muszą umrzeć”. Jest w swych hipotezach i z nich wysnutych wnioskach tak prowokujący, że człowiekowi po prostu twarz czerwienieje ze złości. Poza tym ów Żyd oddał wrogowi prawdziwą niedźwiedzią przysługę. Gdyby przygotował tę książkę na moje zamówienie, naprawdę nie mógłby tego zrobić dla nas lepiej i korzystniej. Upowszechnię tę książkę w Niemczech w popularnej edycji w milionach egzemplarzy, przede wszystkim na froncie i sam napiszę do niej przedmowę i posłowie. Będzie dla każdego niemieckiego mężczyzny i dla każdej niemieckiej kobiety nadzwyczaj pouczające dowiedzieć się z niej, co się poczyni z niemieckim narodem, gdyby jeszcze raz podobnie jak listopadzie 1918 pojawiły się oznaki słabości. To, że Żyd pozwala sobie z całą powagą przedstawić propozycję, by cały niemiecki naród wysterylizować, a tym samym skazać na wymarcie świadczy o rozkładzie moralności przeciwnej strony, z drugiej strony także o całkowitym braku realizmu w ocenie obecnego układu sił. W każdym razie można być przekonanym, że nie pozostawimy nic bez zmian, aby unaocznić niemieckiemu społeczeństwu, co mu grozi i w jaki sposób może się temu zagrożeniu skutecznie przeciwstawić.

Poświęćmy teraz uwagę Kaufmanowi (1910–1986) i jego książce. Był nowojorskim biznesmenem, zajmował się także pisarstwem. Zdecydowanie przeciwstawiał się zaangażowaniu USA w europejski konflikt. Ale interesował się przyszłością Starego Świata po wojnie i publikował artykuły na ten temat. „Niemcy muszą umrzeć” napisał w 1941 roku.

(Kaufman – oryginał)
Żadne wydawnictwo nie chciało książki opublikować, więc wydał ją własnym sumptem, we własnej oficynie. Znaczną część 104-stronicowego tomu faktycznie poświęcił kwestii, co począć z krajem, który zainicjował szaleńczą wojnę. Jako że Niemcy stale burzą światowy pokój... muszą być traktowane jak każdy niebezpieczny dla otoczenia kryminalista – napisał. – Ale niepotrzebne jest brać cały niemiecki naród pod miecz. Bardziej humanitarne jest wysterylizowanie go. Najszybciej i najłatwiej można by to zrobić z grupami wojskowymi, jako zorganizowanymi jednostkami. Populacja Niemiec, wyłączając zdobyte i przyłączone terytoria, to około 70.000.000 ludzi, prawie równo podzielona na mężczyzn i kobiety. Chcąc doprowadzić do wymarcia Niemiec, niezbędna byłaby sterylizacja tylko około 48.000.000, liczby wykluczającej z powodu ograniczonej siły do prokreacji mężczyzn w wieku 60 lat i kobiet w wieku powyżej 45 lat. Angażując 20.000 chirurgów i przyjmując, że każdy zoperuje dziennie minimum 25 pacjentów, uporaliby się z zadaniem wysterylizowania ich w ciągu maksimum jednego miesiąca. Ogółem męska część cywilnej populacji zostałaby załatwiona w ciągu trzech miesięcy. Jako że sterylizacja kobiet wymaga dłuższego czasu, można oszacować, że sterylizacja żeńskiej części populacji Niemiec mogłaby trwać trzy lata lub mniej (...) Oczywiście, po kompletnej sterylizacji, wskaźnik urodzeń w Niemczech zmaleje (...) corocznie liczba ludności zmniejszy się o 1.500.000.

W książce autor umieścił także mapkę Europy w jej powojennym kształcie. Jak widzimy, sporą część Niemiec przydzielił Polsce, łącznie z Berlinem.

Wydaną w USA w końcu lutego 1941 roku książkę „Niemcy muszą umrzeć” prawdopodobnie podesłał Goebbelsowi ambasador Niemiec w Waszyngtonie. I zgodnie z zapisem w „Dziennikach” zaraz po jej przeczytaniu zaczął działać. Zorganizowana przezeń kampania propagandowa rozpoczęła się 23 lipca zwołaniem konferencji prasowej, na której rzecznik rządu powiedział, że niektóre fragmenty książki napisał – bądź je podyktował – sam prezydent USA, Franklin D. Roosevelt. Tego samego dnia odpowiedni komunikat ogłosiło Niemieckie Biuro Prasowe. Potem ruszyła ofensywa gazetowa. Sztandarowy dziennik partii „Völkischer Beobachter” zamieścił 24 lipca artykuł z wybitym tytułem: „Roosevelt żąda sterylizacji niemieckiego narodu”. Podkreślono w nim, że Ameryce chodzi o wyniszczenie narodu niemieckiego i całkowite rozczłonkowanie kraju.




Wreszcie pod koniec września ukazała się 32-stronicowa broszura zatytułowana „Kriegsziel der Weltplutokratie” („Cel wojenny światowej plutokracji”). Przytoczono w niej obszerne fragmenty z oryginału. Posłowie do niej napisał sam Goebbels, który stwierdził, że przeciwko planom zniszczenia nas mamy tylko jeden środek: zwycięstwo!

Broszurę wydrukowano w pięciu milionach egzemplarzy. Na okładce pokazano Churchilla i Roosevelta (ze zdjęcia zrobionego w Jałcie, ale tu bez Stalina). Przede wszystkim wysłano ją żołnierzom na frontach, by zwiększyć ich wolę walki, w kraju nikt jej nie chciał kupować, toteż dodawano ją za darmo do kartek żywnościowych.

W USA powojennym losem Niemiec zainteresował się także członek rządu, sekretarz skarbu Henry Morgenthau (1891 – 1967), bliski współpracownik prezydenta Franklina D. Roosevelta. W sierpniu 1944 roku opracował plan okupacji pokonanego przez aliantów kraju (prezydent Roosevelt i premier Winston Churchill pierwotnie zaakceptowali go, potem jednak odmówili podpisywania się pod nim), a w październiku 1945 roku opublikował książkę zatytułowaną „Germany is Our Problem” („Niemcy to nasz problem”). W niej dokładnie wyłuszczył jaką przyszłość widzi dla Niemiec.

Między innymi zalecił: całkowitą ich demilitaryzację, podzielenie Prus Wschodnich między ZSRS i Polskę, przydzielenie Polsce Górnego i część Dolnego Śląska, likwidację przemysłu ciężkiego i przekształcenie kraju w państwo rolniczo-pasterskie, ukaranie przestępców wojennych, denazyfikację. Goebbels oczywiście zaatakował Morgenthaua, szeroko rozpropagował w aparacie propagandowym, że książka jest egzemplifikacją spisku światowego żydostwa.

Zauważmy, że niektóre propozycje Morgenthaua zostały po wojnie w polityce wobec Niemiec wprowadzone w życie.



Tadeusz Kurlus


Tekst ukazał się w nr 19 (359), 16–29 października 2020



https://kuriergalicyjski.com/historia/8776-niemcy-musza-umrzec





niedziela, 1 listopada 2020

Zagadka

 


Kto komu na poniższym zdjęciu daje mieszek z pieniędzmi, a kto odbiera?






Poniżej jest zdjęcie pomocnicze, ale najpierw Czytelniku, rozważ sytuację tutaj.


















































                A                                                                             B





Więc, kto komu daje pieniądze? 

Rozwiązania poszukaj na blogu po prawej stronie.



https://maciejsynak.blogspot.com/p/rozwiazanie-zagadki.html





sobota, 31 października 2020

Źle na Ukrainie.

 przedruk

tłumaczenie przeglądarki



Ukraina, de facto nie popełnij błędu!


Kocham cię, Ukraino! Na obrazie przytulnych kijowskich placów, niesamowitej Ławry Pieczerskiej, lojalnych przyjaciół armii Michaiła Chimicy, Rusłana Nikołyczuka, Andrieja Demczuka, melodyjnych ukraińskich piosenek, które zachwycają swą duszowością. Podziwiam talent Ukraińców i ich osiągnięcia. Niestety większość z nich już minęła. Cały świat zna N. Gogol, S. Korolev, I. Sikorsky, B. Paton, O. Antonov, I. Poddubny, bracia Kliczko, O. Błochin, L. Bykow. Ale „wieczny rekord” S. Bubki został już pobity. Czy będą nowe? Czy druga Mriya zostanie ukończona? Co podsyci patriotyzm narodu, który, jak powiedział F. Nietzsche, rodzi bohaterów? Wcześniejsze sukcesy? A może nacjonalizm stanie się konsolidującą ideologią, wieszaniem kryminalnych etykiet na krajach, ludach i epokach?

Nawiasem mówiąc, z siedmiu przywódców ZSRR (Stalin - Malenkow - Chruszczow - Breżniew - Andropow - Czernienko - Gorbaczow) czterech jest bezpośrednio związanych z Ukrainą i narodem ukraińskim: Breżniew urodził się w Dnieprodzierżyńsku; Ojciec Czernienki jest Ukraińcem; Gorbaczow ma ukraińską matkę, ukraińskie korzenie ma także żona pierwszego i ostatniego prezydenta ZSRR Raisy Maksimovnej; Chruszczow spędził młodość na Ukrainie, był wówczas pierwszym sekretarzem Komitetu Centralnego KP (b) Ukraińskiej SRR. Istnieje nawet wersja, w której wątek genealogii Włodzimierza Iljicza Uljanowa (Lenina) rozciąga się z północy dzisiejszej Ukrainy. Kogo winić?

Chciałbym wiedzieć, czego się spodziewać po obecnym rządzie Ukrainy, jak budować z nim relacje. Zrozumieć logikę myślenia państwa - czy jest przyjazna Białorusi, czy w ogóle istnieje taka logika? Ponieważ sygnały pochodzące od południowego sąsiada są kłopotliwe i niepokojące. A jest ich coraz więcej.

Albo Rada Najwyższa wyrazi solidarność z białoruskimi demonstrantami, pokazując symbole, które dla wielu Białorusinów są identyczne z faszystowską swastyką, minister spraw wewnętrznych A. Awakow komentuje białoruski temat jako zmęczoną dzielnicę na burzliwej imprezie, albo białoruska gościnność dla ukraińskich negocjatorów w Donbasie nagle staje się mdła. Widzi się setki tysięcy białoruskich uchodźców, a kiedy naturalnie się nie pojawiają, specjalny dekret Prezydenta Ukrainy oferuje białoruskim informatykom preferencyjne warunki przeprowadzki (co samo w sobie jest hipokryzją: jeśli mówimy o ochronie przed „arbitralnością dyktatury”, to dlaczego zielone światło tylko dla elity, która potrafi usprawnić gospodarkę? Bo Białorusini w 2014 roku otworzyli granicę wszystkim Ukraińcom, których ich kraj czasowo nie mógł zagwarantować bezpieczeństwa). Albo wynik „przemyślanej analizy politycznej”, jak będzie teraz nazywany prezydentem Białorusi oficjalny Kijów, przedostaje się na pole publiczne, albo zapowiadany jest zamiar ponownego wprowadzenia antybiałoruskich sankcji w zgodzie z europejskimi.

Doszło do tego, że Kancelaria Prezydenta Ukrainy (OPU), komentując sytuację z chasydami, którzy mieli nadzieję przekroczyć białorusko-ukraińską granicę w celu świętowania Rosz ha-Szana (Nowy Rok według kalendarza żydowskiego), nazwał białoruski rząd „de facto działającym”. Czy de iure masz wątpliwości? Pikanteria sytuacji polega na tym, że niepisane reguły dyplomacji uznają taką retorykę za niedopuszczalną i nieprofesjonalną, jeśli państwo ma nadzieję na utrzymanie dobrosąsiedzkich stosunków. Nawet obraźliwe.

Ale czy białoruskie państwo dało pretekst?

Być może w ten sposób przypomnieli sobie Krym, który głowa państwa nazwał kiedyś de facto rosyjskim, lub pomścili przedwyborczy wywiad z D. Gordonem, kiedy ukraiński dziennikarz wyraził ubolewanie, że A. Łukaszenko nie był prezydentem Ukrainy w trudnym dla niej okresie. Albo boli, że odsetek poparcia społecznego dla białoruskiego prezydenta w wyborach był wyższy niż ukraińskiego przywódcy. Powodów może być wiele, ale czy są jakieś?

Paradoks nieprzyjaznych działań władz ukraińskich polega na tym, że białoruska polityka wobec Ukrainy na przestrzeni dziejów nowożytnych była budowana w oparciu o specjalne podejście. Czyny i sygnały słowne ze strony białoruskiej zawsze podkreślały braterski charakter stosunków (co jest tylko przesłaniem Prezydenta Białorusi, że jego rodowe korzenie są na Ukrainie).

Dlatego osłabienie przyjaznego państwa i silnej władzy państwowej zdecydowanie nie leży w interesie Ukrainy. Czy oni w Bankova tego nie rozumieją?

Tak, zgodnie z Konstytucją Białorusi przyzwoite uprawnienia są skoncentrowane w rękach Prezydenta i struktur państwowych. Ale co najważniejsze, popularne wsparcie daje siłę do podjęcia zdecydowanych kroków. A Ukraina w pełni doświadczyła możliwości białoruskiej władzy państwowej, de facto działającej i nie odgrodzonej od transgranicznych problemów, które spadły na ten kraj. W naszej wspólnej najnowszej historii nie było sytuacji, w której Białoruś zajęłaby stanowisko „mój dom jest na krawędzi, nic nie wiem”.

Gdyby Białoruś miała słabą władzę państwową, czy rzeczywiście byłaby w stanie stać się mostem łączącym w 2014 r., Kiedy sprzeczności między Ukrainą i Rosją przerodziły się w otwartą konfrontację w sferze gospodarczej i politycznej? Czy amorficzna elita polityczna, przestraszona własnymi wypowiedziami, w obliczu ekonomicznej i politycznej presji wywieranej na Białoruś, poszłaby zachować, a nawet pogłębić całe spektrum stosunków z sąsiadem, w tym współpracę wojskowo-techniczną? Myślę, że odpowiedź jest oczywista.

Oczywiście nie szukają dobra. Ale inna słowiańska mądrość mówi, że spłata długu jest czerwona. Czyż nie? Jednak współczesny ukraiński establishment najwyraźniej uważał, że śpiewano białoruską pieśń, że za konsolą zasiądzie wkrótce inny dyrygent - po co płacić ustępującemu? Ponadto Białoruś otrzymała bezsensowną i obrzydliwą prowokację ze strony wagnerystów, czemu de facto nie można nawet zaprzeczyć ze względu na oczywistość śladu kijowskiego. Po co? Białoruskie służby specjalne nie mogły uwierzyć, że jest to możliwe. Czy teraz zawsze tak będzie?

Od niedawna Ukraina wspiera nasz kraj w intensyfikacji dialogu z Unią Europejską. Pomógł w dywersyfikacji źródeł dostaw ropy. Strona białoruska wielokrotnie wyrażała za to wdzięczność. Przecież nasze interesy są w dużej mierze podobne: Białoruś jest czwartym zagranicznym partnerem handlowym Ukrainy. Potencjał rozszerzania i wzmacniania współpracy gospodarczej jest daleki od wyczerpania, o czym świadczą wyniki regionalnych forów wysokiego szczebla.

Czy wpłynęły na protesty uliczne? Tak więc Ukraina jak żaden inny kraj wie, jakie jest tło takich wydarzeń.

Niemniej Białoruś jest wdzięczna Ukrainie (nie władzom Ukrainy), która de facto stała się naszym sojusznikiem w zwalczaniu agresywnej presji informacyjnej w okresie powyborczym. Ukraińcy okazali nam wielką pomoc. Ile filmów w sieciach społecznościowych, doprawionych iskrzącym humorem, miękkimi rozmowami, delikatnymi, pouczającymi, wzywającymi do rozsądku: „Białorusini, przestańcie!” Zgodnie z oczekiwaniami nie wszyscy do niego dotarli, ale wielu wciąż widziało, do jakich zmian mogą doprowadzić pod flagą dobrych intencji. Nie będziesz życzył wrogowi, jak mówią. Trudno wyobrazić sobie jaśniejszy, żywszy przykład całej bezsensu, zgubności rewolucyjnych przemian porządku społecznego niż ukraiński. W związku z tym szczerze mówię: „Dziękuję wam, bracia, że ​​podjęliście się misji pokazania, co się stanie, jeśli ulegając informacyjnemu zombie,

Dla każdego jest oczywiste, że nie ma wspierających sprzeczności w podstawach ruchu protestacyjnego na Białorusi. Nawet w obecnym trudnym okresie realne dochody pieniężne Białorusinów do dyspozycji rosną: w ciągu ośmiu miesięcy tego roku wzrosły o 5,2%. Umysł ludzi przejmuje kontrolę. Obecne, nie złożone ręce, białoruskie władze wygrywają w konfrontacji z siłami międzynarodowymi wywierającymi ogromny nacisk na naszą państwowość. I w tym zwycięstwie jest spore wsparcie ze strony Ukrainy - przykładem (choć negatywnym), słowami solidarności, ostrzeżeniami ludzi, którzy na własnej skórze odczuwali konsekwencje obietnic zachodnich lalkarzy.

Ukraińskie władze państwowe de iure tego nie uznają. Bo de facto działa przynajmniej ostrożnie. Chociaż wydawało się, że jest inaczej.

W ostatnich wyborach prezydenckich W. Zełenski uzyskał ponad 73% głosów. Jednak demokratycznie wybrany prezydent nie był w stanie współpracować z tymi, którzy nie zgadzają się w parlamencie. Cóż, dzieje się tak, gdy dialog nie wychodzi. W tym przypadku sporo energii trzeba poświęcić nie na posuwanie się naprzód, ale na pokonywanie oporu przeciwników. Logicznie rzecz biorąc, odbyły się przedterminowe wybory parlamentarne, które zapewniły większości członków partii Sługa Narodu w Radzie Najwyższej. I choć tworzenie list partyjnych zostało przyćmione przez skandale związane ze „sprzedażą tek”, to prezydent Ukrainy faktycznie skupia wszystkie uprawnienia władzy w jego rękach. I w tej sytuacji tylko interesy ludzi powinny i mogą być na czele podejmowanych decyzji. Nikt więcej. Jest wolna wola, aby polityka była prawdziwie proukraińska, szczera i dobrosąsiedzka.

Co ciekawe, współczesna wewnętrzna sytuacja polityczna na Białorusi ma pewne cechy wspólne z ubiegłoroczną ukraińską. W szczególności aktywna mniejszość, która nie jest nawet sformalizowaną siłą polityczną, jak na Ukrainie, próbuje narzucić swoje stanowisko większości Białorusinów i ponownie wybranemu na nową kadencję głowie państwa. Zasadnicza różnica polega jednak na tym, że pomimo destruktywności głównych żądań opozycyjnych obywateli, którzy są niczym innym jak hasłami nielegalnych akcji protestacyjnych, białoruskie władze zainicjowały i zorganizowały powszechny dialog na temat zmiany podstawowego prawa - Konstytucji. Jednocześnie dając do zrozumienia: opinia wszystkich jest ważna dla kraju, ale trzeba jej bronić na polu prawnym.

Co więcej, inicjatywy zmiany konstytucji nie można uznać za oportunistyczną, wysuniętą pod presją protestów społecznych, jak się czasem wydaje. Takie zarządzenie prezydenta kraju przyszło dawno temu, a profesjonalne zespoły prawników już zaproponowały wersje głównego prawa krajowego. Teraz w tworzenie dokumentu zaangażowane są szerokie rzesze ludzi, tworzone są platformy dialogu i zaczynają działać.

Tak więc na „demokratycznej” Ukrainie opozycyjny parlament jest po prostu „wykorzystany”, na „autorytarnej” Białorusi toczy się powszechny dialog w sprawie zmiany konstytucji. Oczywiście nadszedł czas, aby zmienić mocno uderzające etykiety w odniesieniu do naszego kraju.

Prezydent W. Zełenski, odnosząc się do wydarzeń na Białorusi, zapowiedział, że zamiast A. Łukaszenki wyznaczy nowe wybory prezydenckie. Naprawdę? Właśnie otrzymałeś poparcie czterech na pięciu wyborców, ignorując ich wolę?

Udzielanie rad innym na odległość jest bezpieczne. Spróbuję więc: może ze względu na sprawiedliwość głowa Ukrainy przeprowadzi w kraju przedterminowe wybory prezydenckie, dając nam przykład? W celu przyspieszenia tak potrzebnych reform gospodarczych poprzez mobilizację politycznej aktywności wyborców. Przecież tempo spadku zaufania do obecnego rządu jest anty-rekordowe. Rating V. Zełenskiego gwałtownie spada. Gdyby we wrześniu tego roku Ukraińcy ponownie wybrali głowę państwa, to na obecnego prezydenta zagłosowałoby 22,2% wyborców (dla porównania: według informacji ukraińskiej grupy socjologicznej „Rating”, cytowanej przez D. zajmuje pierwsze miejsce na liście sympatii Ukraińców wśród liderów innych krajów ze wskaźnikiem 66%). Przy takiej dynamice, jeszcze przed końcem kadencji prezydenckiej, główny sługa narodu może pozostać bez wotum zaufania - bankructwo polityczne (wybory samorządowe, które odbyły się dzień wcześniej na Ukrainie to „pierwsze wezwanie” do powszechnego rozczarowania poczynaniami władz; upór Trybunału Konstytucyjnego można uznać za przejaw braku jedności już w systemie najwyższe szczeble władzy). A co wtedy, kolejne „hets!” zgodnie z ustaloną tradycją? Taki los nie spodobałby się naszym sąsiadom.

Ale na razie zdecydowano się wrzucić drewno na opał do pieca procesu politycznego w ogólnokrajowym sondażu, w ramach którego postawiono pięć pytań. Wydarzenie to przedstawione jest w formie intrygującego spektaklu: są one wyrażane nie masowo, lecz jeden po drugim w odstępach czasu, na chwilę przykuwając uwagę mas. Oczywiście dialog między władzami a obywatelami należy ocenić pozytywnie. Ponieważ jednak pytania są produktem zrodzonym w głębi struktur wyłącznie administracyjnych, wskazują na zagmatwaną populistyczną logikę urzędników i ich niepewność przy podejmowaniu decyzji. Na przykład drugie pytanie brzmi: „Czy popierasz utworzenie wolnej strefy ekonomicznej na terytorium obwodów donieckiego i ługańskiego?” Czy rząd nie ma uprawnień do podjęcia decyzji? Daj spokój. Umowy o stowarzyszeniu Ukrainy i Unii Europejskiej były rozpatrywane tylko na szczeblu parlamentu i prezydenta. I wystarczyło, żeby władze chciały działać.

Ciekawe jest również czwarte pytanie: „Czy popierasz legalizację marihuany do celów medycznych - w celu zmniejszenia bólu u krytycznie chorych pacjentów?” Biorąc pod uwagę poziom korupcji, liczba osób wymagających takiego leczenia może dramatycznie wzrosnąć. Ale skorumpowani urzędnicy, zgodnie z pierwszym pytaniem, mogą zacząć być więzieni na dożywocie (czy wszystko jest już takie złe?).

Najciekawszy jest piąty: „Czy popierasz prawo Ukrainy do skorzystania z gwarancji bezpieczeństwa określonych w Memorandum Budapesztańskim w celu przywrócenia jej suwerenności i integralności terytorialnej?”.

W moim rozumieniu jest to podobne do pytania „Czy wierzysz w Boga?” Ze względu na niejasność sformułowania niektórzy eksperci sugerowali, że Ukraina próbuje w ten sposób wysłać sygnał: skoro memorandum nie działa, to mamy prawo do posiadania broni jądrowej, której odmówiliśmy w zamian za gwarancje zawarte w dokumencie. Dopiero komentarz OPU, który nastąpił po przerwie, przyniósł pewną jasność: Ukraina, korzystając z poparcia społecznego, zamierza domagać się przestrzegania gwarancji zawartych w memorandum i aktualizować jego zapisy. Ale ta interpretacja jest również zagadkowa: czy za każdym razem będą przeprowadzane sondaże, aby przyspieszyć pracę urzędników w wykonywaniu pracy, którą powinni wykonywać de facto? Mianowicie: w celu zapewnienia realizacji podpisanych dokumentów międzynarodowych.

Biorąc pod uwagę uwagę poświęconą temu zagadnieniu, wielu politologów było zdania, że ​​Memorandum Budapesztańskie nie zawiera żadnych gwarancji, gdyż w swojej formie nie jest traktatem międzynarodowym, a jego tekst nie zawiera sformułowań identycznych ze słowem „gwarancja”. Skuteczność memorandum budapesztańskiego można prześledzić na przykładzie Białorusi. Bezprecedensowa presja zewnętrzna na nasz kraj nie jest naruszeniem jego postanowień?

Podstawowym obowiązkiem państwa jest wzmacnianie władzy i bezpieczeństwa państwa wszelkimi dostępnymi środkami. Jednak pretendując do wysokich wyników w polityce międzynarodowej, dobrze byłoby zachować pewną konsekwencję, porządkując najpierw sytuację gospodarczą i społeczną.

Przecież co na wielką skalę może zyskać obecny „demokratyczny” rząd Ukrainy? Osiągnięcia polityczne, choć wątpliwe (ruch bezwizowy zepchnął Ukraińców na emigrację, autokefalia Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego zaostrzyły sprzeczności międzywyznaniowe) to efekt pracy poprzedniego zespołu. Ekonomiczna (umowa gazowa ze stroną rosyjską) też. Może nastąpił jakiś postęp w rozwiązaniu kryzysu we wschodniej Ukrainie? Czy przynajmniej zdefiniowano „warunki polityczne” przystąpienia do UE i NATO? Nie, nie słyszałeś.

Oczywiście są pewne wyniki. Na przykład w tym roku wreszcie wyruszyliśmy w drogę. Ale głębokość upadku jest tak duża, że ​​bardzo trudno jest samodzielnie wydostać się z ekonomicznej dziury. W 2020 roku około 40% dochodów budżetu państwa zostanie przeznaczone na obsługę długu publicznego, czyli o dziesięć punktów procentowych więcej niż w 2013 roku. Zadłużenie ogranicza możliwości rozwoju. Istotne jest również to, że znaczna część pożyczek zewnętrznych była wykorzystywana przez Ukrainę na utrzymanie stabilności makroekonomicznej.

Białoruś też ma spore zadłużenie, choć nie jest to aż tak uciążliwe. Jednak pożyczone środki zostały przeznaczone głównie na budowę i modernizację określonych zakładów produkcyjnych, zwiększenie potencjału eksportowego kraju, możliwość substytucji importu. Przykładowo, ze środków EBOiR zbudowano nowoczesne drogi łączące stolicę ze wszystkimi ośrodkami regionalnymi i stwarzające komfortowe warunki tranzytu towarów. Kosztem zasobów dostarczonych przez Chiny powstała fabryka celulozy i papieru Svetlogorsk, a produkcja aminokwasów BNBK ruszy w przyszłym roku. Kredyt rosyjski dotyczy budowy białoruskiej elektrowni atomowej, której pierwszy blok jest w trakcie uruchamiania

Liberalne podejście do zarządzania gospodarczego krajem (lub prościej praktyka nieingerencji w działalność gospodarczą), które oczywiście nie zamierzają zmieniać na Ukrainie, doprowadziły do ​​likwidacji lub stagnacji markowych przedsiębiorstw. Zapasy trzech stoczni w Mikołajowie są praktycznie bezczynne (a przecież za ZSRR powstały lotniskowce), ostatnie samoloty wyprodukowane przez słynne ukraińskie przedsiębiorstwa w 2015 roku, konstruktorzy traktorów zostali „zdmuchnięci” (główny producent pracuje jako montownia w MTZ). PKB Ukrainy jest nadal o 5,7% poniżej wskaźnika z poprzedniego roku 2013. Jeśli porównamy PKB w dolarach, to teraz jest on niższy o 16% - 154 mld dol. Wobec 183,3 mld dol. To prawda, że ​​dane są analizowane bez uwzględnienia terytoriów, nad którymi utracono kontrolę. Ale to mała pociecha.

O ile Białorusi udało się w ostatnich latach praktycznie zbilansować handel zagraniczny towarami i usługami, to saldo handlu zagranicznego Ukrainy jest stabilnie ujemne i wynosi około 8% PKB. W 2013 roku ukraiński eksport wyniósł 78,2 mld USD, w przeszłości 65,7 mld USD Imponujący efekt europejskiego wektora integracji.

Konsekwencje zerwania tradycyjnych więzi gospodarczych w okresie po maju wpłynęły na kurs hrywny i inflację. W 2015 r. Wzrost cen konsumpcyjnych na Ukrainie wyniósł 48,7%, na Białorusi - 13,5%. W kolejnych latach stopy inflacji zaczęły spadać, ale w 2019 roku nadal były znacznie wyższe niż na Białorusi (7,9% wobec 5,6%).

Sytuacja gospodarcza kraju wpływa bezpośrednio na dobrobyt mieszkańców. W okresie post-pokojowym przeciętne wynagrodzenie w dolarach prawie wróciło do poziomu z 2013 roku (409,6 dolara): w 2019 roku było to 411,2 dolara. Biorąc jednak pod uwagę gwałtowny wzrost kosztów mediów, cięcia w usługach socjalnych (w szczególności prawie całkowite odrzucenie darmowych leków), siła nabywcza dochodu do dyspozycji spadła. A pragnienie monopoli i państwa, by opróżnić kieszenie ludności, nie wysycha. Dlatego w listopadzie Naftohaz zamierza ponownie zrobić „niespodziankę” Ukraińcom, podnosząc cenę gazu o 35%.

Na Białorusi średnia pensja w 2019 roku wyniosła 532 dolary. Jednocześnie część świadczeń jest wypłacana ze środków na spożycie publiczne. Prawdopodobnie jedyną istotną przeszkodą w udzielaniu gwarancji socjalnych na Białorusi w tym okresie była wymuszona decyzja o podwyższeniu wieku emerytalnego w kontekście wydłużania się średniej długości życia i nierównowagi w składzie wiekowym populacji. Wiek pobierania renty pracowniczej dla kobiet będzie stopniowo podwyższany z 55 do 58 lat, dla mężczyzn - z 60 do 63 lat.

Na Ukrainie również stopniowo wzrasta wiek emerytalny, ale na razie tylko dla kobiet - do 60 lat do 2021 r. (Równość płci w działaniu jako wartość europejska). Nie rozwiązało to jednak problemu równoważenia dochodów i wydatków emerytalnych. Niedawno premier Ukrainy D. Szmygal powiedział, że kraj nie będzie w stanie zagwarantować wypłat przyszłym emerytom za 15 lat. Eksperci twierdzą, że będzie to znacznie wcześniej.

Jeśli wierzyć brytyjskim naukowcom z ośrodka analitycznego The Legatum Institute, którzy wyprowadzają wskaźnik dobrobytu, Białoruś w zdecydowanej większości parametrów przewyższa Ukrainę. Wyróżnia się tylko wskaźnik „wolności osobistej”: na Białorusi to tylko 30,7 punktu wobec 53,7 punktu na Ukrainie. Ale różnice w kryterium „bezpieczeństwa” mówią, że inna wolność jest podobna do permisywizmu, a „brak wolności” to zwykły przymus porządku. Białoruski wskaźnik bezpieczeństwa w 2019 r. To 71,4 pkt, ukraiński 46,4 pkt, choć w 2013 r. Były prawie takie same - odpowiednio 68,9 i 66,9 pkt.

Nie zamierzam przeprowadzać szczegółowej analizy porównawczej efektywności modeli rozwoju gospodarczego. Dość obrazową w tym sensie jest ocena z lutego br. Ówczesnego ministra rozwoju gospodarczego, handlu i rolnictwa Ukrainy T.Mylovanova, zgodnie z którą Ukraina potrzebuje 50 lat i 100 mld USD inwestycji na modernizację majątku trwałego do poziomu krajów sąsiednich - Słowacji i Białorusi. ...

Jest dość oczywiste, że „nierynkowa” Białoruś znacznie skuteczniej wykorzystywała ograniczone zasoby, aby dostosować się do nowej rzeczywistości po rozpadzie ZSRR. I to z nieporównywalnie niższym potencjałem rozwojowym, bo nie mieliśmy bogatych czarnoziemów, dostępu do morza, przemysłowych rezerw węgla i innych znaczących zasobów naturalnych, markowych kurortów, energetyki jądrowej i pojemnego rynku krajowego. Ale 26 lat temu Białorusini dokonali wyboru, który nie tylko zrównoważył szanse na przyszły sukces, ale pozwolił naszemu krajowi na bardziej efektywny rozwój. Nawiasem mówiąc, „nierynkowy” charakter Białorusi to także mit. W naszym kraju działa ponad 400 tysięcy podmiotów gospodarczych. A od 2013 roku majątek niepaństwowy dominuje w obrocie gospodarczym.

W tym kontekście nie ma podstaw do odwołań mentorskich ukraińskich urzędników. Instrukcje, jak budować swoją przyszłość dla Białorusinów, są podobne do nauki pływania od osób, które nie potrafią pływać.

Negatywna retoryka sankcyjna, próby ingerencji w wewnętrzne sprawy Białorusi nie są najlepszymi pomocnikami współpracy, bonusy z których a priori są dużo większe niż z konfrontacji. Ważne jest, abyśmy pomagali sobie nawzajem w rozwoju, wzmacnianiu przemysłu, edukacji i nauki w oparciu o współpracę, przyjaźń i dobre sąsiedztwo. Warto wzajemnie wzbogacać praktyki administracji publicznej, akceptując się takimi, jakie są, bo różnorodność pozwala na dokonywanie skutecznych wyborów.

Niewątpliwie najlepsze warunki do kontynuacji konstruktywnego dialogu we wszystkich sferach interakcji między naszymi krajami można stworzyć poprzez zapewnienie zasady fair play, woli i determinacji elit politycznych Ukrainy w zacieśnianiu stosunków z Białorusią. Naprawdę mam na to nadzieję.

Valery BELSKY, doktor nauk ekonomicznych.



https://www.belta.by/comments/view/ukraina-ne-oshibis-de-fakto-7529/

piątek, 30 października 2020

Osobowość mnoga 2

 

Uzupełnienie do tematu.


Na skutek strajku dowiedziałem się dzisiaj, że istnieje taka aktorka - Julia Wróblewska, która tam poszła i została podobno pobita.

No, więc chcąc ustalić kto zaś kryje się za maseczką, kliknąłem jakiś link i okazało się, że to osoba, która cierpi na zaburzenia psychiczne.

Krótki komentarz kolorem.


Julia Wróblewska rozpoczęła swoją karierę w bardzo młodym wieku. Widzowie pamiętają ją chociażby z roli uroczej Michaliny w "Tylko mnie kochaj", gdzie zagrała u boku Macieja Zakościelnego. Potem pojawiła się też w "Listach do M." i ich kontynuacjach.

Cena dorastania w blasku fleszy i późniejszego rodzinnego doświadczenie (rozwód rodziców) okazała się dla niej wysoka. Wiele osób było zdziwionych, gdy przyznała, że uczęszcza na terapię, która jest jej ratunkiem w walce z problemami. Bierze też leki, które pomagają w leczeniu zaburzenia osobowości wywołującego stany depresyjne. 


Julia otwarcie mówi o kwestiach zdrowia psychicznego na swoim Instagramie. W ostatnim poruszający poście przyznała, że zmaga się z dysocjacją.

Wg DSM-V jest to zakłócenie i/lub przerwanie ciągłości prawidłowej integracji funkcji psychicznych, takich jak świadomość, pamięć, tożsamość, emocje, spostrzeganie, obraz ciała, kontrola motoryki i zachowanie. Są różne rodzaje dysocjacji w tym: dysocjacyjne zaburzenie tożsamości (tzw. osobowość wieloraka), amnezja dysocjacyjna oraz zaburzenia derealizacyjne/depersonalizacyjne
- wyjaśniła.

Aktorka wprost napisała, że w jej przypadku chodzi m.in. o depersonalizację i opowiedziała o tym, w jaki sposób objawia się to u niej. Podczas jednego z takich epizodów wystarczyła jedna wiadomość, która wywołała u niej poczucie, że nie istnieje.

"Miałam wrażenie, że jestem niewidzialna. Że ludzie żyją swoim życiem, a ja tak naprawdę nie istnieję, bo przecież nie czuję prawda? Chcąc usiąść na ławce upadłam obok, świat się rozmazywał. Dopiero po ok. 20 minutach wszystkie zmysły zaczęły działać poprawnie"
- opowiadała.

Zdarzają się też jej sytuacje, gdy występuje u nich chwilowa amnezja, wyłącza się całkowicie lub patrzy na siebie z perspektywy trzeciej osoby.

Amnezja podobno występuje u osób opętanych.

Julia Wróblewska cierpi również na zaburzenia derealizacyjne, podczas których osoba ma wrażenie, że świat, w którym żyje, jest nierzeczywisty. Chociaż nie zdarzają się one u niej często, bywają przerażające.

"Będąc w stanie derealizacji czuję się tak, jakby wszystko było zaplanowane, jakby osoby z którymi rozmawiam były nieprawdziwe, jakby rzeczy były nieprawdziwe. Potrafię przyglądać się osobie która do mnie mówi i czuć się jak w grze, czekać aż skończy kwestię, a ja będę musiała wybrać odpowiedź"
- przyznała.


"Często kształt rzeczy zaczyna się zmieniać, czuję się jak w świecie sztuki Dalego. Doznaję dziwnych odczuć, myśli, twarde rzeczy wydają się dla mnie jak gąbka. Raz zraniłam się w rękę ściskając klucze bo wydawały się tak miękkie, nie czułam bólu"
- kontynuowała swoje wyznanie.

Szokujące, czyż nie? Może tzw. druga uwaga, ale raczej śnienie.

Dopiero z czasem Julia Wróblewska dowiedziała się, że jej zaburzenia wcale nie oznaczają, że cierpi na schizofrenię. Mogą bowiem wskazywać na głęboką traumę i lęki tkwiące w osobie.

Kiedy mózg nie umie sobie z nim poradzić i rozdziela/rozszczepia części które zazwyczaj działają wspólnie. Radzić z nią sobie można różnymi ćwiczeniami, np. tzw. grounding-uziemienie, czyli próba poczucia kontaktu ze światem na wiele sposobów, czy ćwiczenie mindfulness
- tłumaczyła.




Często zastanawia mnie to, jak rzeczywistość odbierali ludzie w np. XIX wieku, starożytni, czy oczywiście pierwsi ludzie rozumni.

Np. podobno do 2 wieku naszej ery powszechnie uważano, że starość to jest choroba.

Dzisiaj nie od pomyślenia - nowożytność nie ma nawet dwóch tysięcy lat - a przez kilka tysięcy lat starożytności uważano coś całkowicie odmiennego (nie wiemy w sumie od jakiego okresu datuje się takie myślenie..)

Co ciekawe - obecnie naukowcy postulują, by znowu uznać ją za chorobę, twierdząc, że już niedługo nauczymy się ją zwalczać...


"Kiedy starzejące się komórki gromadzą się w skórze powodując zmarszczki, uważa się to za „naturalną zmianę”. Jednak kiedy starzejące się komórki gromadzą się w sercu i naczyniach krwionośnych, powodując zwapnienie naczyń krwionośnych, nazywamy to „chorobą sercowo-naczyniową - mówi Dr Stuart Calimport"  


Elizjum to nie mrzonki.


Ale wracając do tematu - to jak tamci ludzie postrzegali rzeczywistość?

Np. antyczne greckie malarstwo wazowe - na wazach znajdowały się napisy typu: "zrobił mnie Ktośtamjakiśmalarz". Że niby waza coś mówi.

Czyżby uważali, że waza - albo malunek - posiada jakąś formę osobowości?

Wazy posiadały też czasami malunek wyglądający jak oczy - wg specjalistów miały one odstraszać złe duchy czy coś tam... Ale może oni właśnie w ten sposób nadawali tym wazom jakiś rodzaj osobowości - uczłowieczali je. My też czasami mówimy, że jachty mają duszę, albo samochody...


A np. władcy mówili o sobie w liczbie mnogiej - to podobno bleblecośtam coś tam (bo specjalnie nie wierzę w te wyjaśnienia) - miało na celu podkreślenie godności dostojeństwa władcy.

Naprawdę??

Coś czuję, że o inne coś chodziło.


Raczej było na odwrót:

- forma "wy" pierwotnie wzięła się od czegoś innego, potem

- zaczęła być kojarzona z dostojeństwem władcy, a potem

- owe "dostojeństwo" przeszło na wyrażenie "wy" i zaczęło być z nim utożsamiane


czyli jak zwykle - wszystko postawione na głowie.



Per wy – formuła zwracania się do drugiej osoby w drugiej osobie liczby mnogiej. Do sformułowania zwrotu używa się konstrukcji pluralis maiestatis. Częsta w dawnej polszczyźnie, była używana w zwrotach grzecznościowych (wy, panie; wy, ojcze; wy, matko itp.) i oznaczała szacunek. Po rozpowszechnieniu się w polszczyźnie zaimków pan, pani, państwo z czasownikiem w 3. osobie, forma „per wy” straciła na znaczeniu, a stała się nielubiana przez zwykłych obywateli, gdy uczyniono z niej obowiązkową formę zwrotu rządzącej w PRL PZPR

Występuje współcześnie jako forma grzecznościowa w prawie wszystkich językach słowiańskich, a także w niektórych językach niesłowiańskich (np. język francuski). W różnych językach słowiańskich używa się tu zaimka: wy, vy, вы, ви (nosi w tym przypadku nazwę „wykanie”); we francuskim – vous; w języku angielskim forma you rozpowszechniła się do tego stopnia, że zupełnie wyparła swój odpowiednik w liczbie pojedynczej – thou (obecnie archaizm).

Swoistym wyjątkiem jest język polski – dziś forma „per wy” jest w polszczyźnie w zaniku; występuje jeszcze w środowiskach wiejskich, w gwarach i w języku partii komunistycznych. Dawniej używana także w zwrotach do rodziców w języku ogólnym, w wojsku, w zwrotach do obywatela i w innych zastosowaniach.



Pluralis maiestatis (lub pluralis maiestaticus; łac. „liczba mnoga majestatu”)[1][2] – użycie liczby mnogiej zamiast liczby pojedynczej, mające na celu podkreślenie godności, dostojeństwa władcy (także: biskupa, rektora itp.), stosowane przez władców w odniesieniu do siebie lub przez innych w odniesieniu do władców.

W dzisiejszej polszczyźnie pluralis maiestatis w zasadzie nie występuje, poza kontekstami humorystycznymi czy przykładami stylizacji.

Warto podkreślić, że nie każde użycie liczby mnogiej w stosunku do samego siebie jest przejawem pluralis maiestatis. Bywa także odwrotnie (pluralis modestiae), gdy piszący dąży do pomniejszenia znaczenia własnej osoby, własnych zasług w opisywanych wydarzeniach, wyprowadzanych wnioskach itp.





https://maciejsynak.blogspot.com/2020/09/osobowosc-mnoga.html



https://pl.wikipedia.org/wiki/Per_wy

https://pl.wikipedia.org/wiki/Pluralis_maiestatis

https://dziendobry.tvn.pl/a/julia-wroblewska-przejmujaco-o-swoich-zaburzeniach-psychicznych-mialam-wrazenie-ze-jestem-niewidzialna

https://spidersweb.pl/2020/02/starzenie-sie-choroba-odwracanie-procesu-starzenia-sie.html



Zygzaki - czerwone z białym

 

Uwaga! 

Poniższy wpis i zdjęcia nie mają na celu propagowania treści nazistowskich!


Czy czerwona błyskawica to taki sam antypolski symbol-rebus, jak dwa palce wyciągnięte niby w kształt litery V (jak Victory), a tak naprawdę w rzymską cyfrę 5 - symbol 5 kolumny??

Przypominam, że właśnie tak było z ruchem zwanym KOD.

Logo tego ruchu było tak skomponowane, że w wybranym fragmencie można było zauważyć stylizację na flagę Cesarstwa Niemieckiego.







W dodatku sama nazwa: KOD, mówi nam, że "to jest kod".


Pszypadek??



Niektórzy twierdzą, że symbol Strajku Kobiet przypomina lub nawiązuje do symbolu zbrodniczej niemieckiej organizacji: SS.

Czy to prawda? 

A może w tym logo istnieje jakiś inny tajemny KOD do odczytania?


>> - Część mojej klasy i kilku innych klas jako poparcie dla protestu kobiet ustawiło na awatarach błyskawice - mówi cytowany przez portal Trójmiasto.pl uczeń V LO w Gdańsku. 

- Wszystko było OK do czasu lekcji chemii, gdy pani kategorycznie zażądała zmiany zdjęć profilowych, twierdząc, iż mamy tam znaki SS i propagujemy nazizm. Zagroziła, że nie będzie prowadziła lekcji i że poniesiemy za to konsekwencje. Jako że większość osób nie wyprze się swoich przekonań, pod presją podjęliśmy decyzję o opuszczeniu lekcji. Błyskawice w większości mamy nadal, a sprawę zgłosiliśmy do rzecznika praw ucznia, który ma działać z dyrekcją.  <<


Inni temu zaprzeczają, a "na dowód" tego - braku podobieństwa - prezentują takie oto grafiki:




Przy okazji tego "udawadniania" też zrobiła się flaga cesarstwa, prawda?

Trzeba zauważyć, że autor zadał sobie trochę trudu, żeby to "wykazać", jednak moim zdaniem obrał złą metodę - trzema się zewnętrznego maksymalnego obrysu białej błyskawicy, a winien wpisać czerwoną w białą... 


Jak tutaj poniżej:




a potem dołożymy drugą odwróconą o 180 stopni - dostaniemy takie oto wypełnienie:



Czy ma to jakieś ukryte znaczenie? Nie wiem. Oczywiście trochę przypomina biały symbol.



Jeszcze inna kombinacja:

dwie złożone ze sobą pomiędzy te białe - no, zaczyna to je przypominać...




I jeszcze jedna: inaczej ujęte....


Więc jeśli połączymy dwie czerwone błyskawice wychodzi nam jeden podwójny zygzak.

Nie wiem, czy ma to jakieś znaczenie. Kolory pasują.

Od kilku dni w telewizji można zobaczyć reklamę niemieckiej firmy samochodowej, która zdaje się nawiązuje do czerwonej błyskawicy - żółtym zygzakiem.... Czy taki marketing to nie jest aby deklaracja polityczna firmy??






P.S.

W 2012 roku Paweł Kukiz zainicjował akcję na rzecz jednomandatowych okręgów wyborczych do Sejmu na portalu „zmieleni.pl”






czarne
białe
czerwone



proste





https://pl.wikipedia.org/wiki/Jednomandatowe_okr%C4%99gi_wyborcze









https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,26455621,w-gdansku-nauczycielka-zazadala-usuniecia-symbolu-strajku-kobiet.html




czwartek, 29 października 2020

Puchar Likurga

 






Cenny rzymski szklany kubek, wykonany około 1.600 lat temu przez nieznanego artystę, ujawnia niesamowitą rzeczywistość: Rzymscy rzemieślnicy byli pionierami tego, co teraz nazywamy nanotechnologią.
Starożytny kielich, nazywany #Lycurge Cup, został nabyty przez Muzeum Brytyjskie w latach 50. Naukowcy zajęli około 40 lat, aby rozwiązać ukrytą tajemnicę w szkle artefaktu, który wydaje się zielony, gdy świeci się przodem, a czerwony w kolorze, jeśli się cofnie.
To charakterystyczna cecha szkła dikroicznego, którego wynalazek często przypisuje się NASA, ale która była używana wiele wieków wcześniej przez rzemiejskich rzemieślców
Aby uzyskać efekt, należy skazić szkło złotym lub srebrnym nanocząsteczkiem, rozproszone w szklanej objętości. Nie wiadomo, jak starożytni Rzymianie uzyskiwali szkło dikroiczne, nawet jeśli jest prawdopodobne, że efekt został losowo uzyskany, nie chciał, ale uzyskano przypadkowo.
Tego typu szklanka, zwana kubkiem diatreta, posiada gładką wewnętrzną kubek oraz ozdobną klatkę na zewnątrz, ozdobną, wykonane przez rzeźbienie szyb. Wciąż nie wiadomo, czy to były dwa różne garnki, które połączyły się w upalną pogodę, czy też tego typu puchar był efektem ciężkiej pracy.
Dekoracja Pucharu Lycurge reprezentuje legendarnego Króla Lycurga, winnego śmierci Ambrozji, nimfy, która wzbudziła boga Dionizusa. Zamienił się w winnicę, Ambrozja kopertuje króla swoimi winoroślami, aż go zabije, podczas gdy Dionizus i dwóch jego zwolenników pomagają w miejscu zdarzenia.





 

Dziś przybyło około pięćdziesiąt kubków diatreta, ale tylko kilka pozostaje nietkniętych. Puchar Likurgii to jedyny rzymski artefakt w całkowicie nienaruszonym szkle dikroicznym, '' najbardziej spektakularny puchar tego okresu, odpowiednio zdobiony, jaki kiedykolwiek mieliśmy ". (D.B. Harden)
Jak już wcześniej stwierdzono, kubki diatre były wyraźnie bardzo trudne do zrobienia, a niewątpliwie niezwykle drogie, ale Puchar Licurgo wyróżnia się zjawiskiem optycznym, które narażało ekspertów, którzy przez wiele lat badali go w tarapatach. W końcu wyjaśnienie było zaskakujące: szkło zawiera ślady cząsteczek złota i srebra, o nieskończonym wymiarze 50 nanometrów, mniej niż tysiąc ziarna soli. Ilość metalu znalezionego w szkle jest tak mała, że badacze odgadli przypadkowe zanieczyszczenie szkła złotym i srebrnym proszkiem, prawdopodobnie niewiadomo jak szkło.
Jednak odkrycie innych tego rodzaju artefaktów, nawet gdyby tylko we fragmentach, pokazuje, że rzemieślnicy rozumieli mechanizm rozróżniający szkło dichroiczne: światło przechodzące przez szybę, w której cząsteczki złota i srebra zmieniają kolor samego szkła. Jednak dodatek tych metali nie wystarczy, aby wywołać ten szczególny efekt optyczny, jeśli nie tworzyły pod mikroskopowych kryształków, zwanych koloidami, odpowiedzialnych za zjawisko rozprzestrzeniania światła.
Dodanie metalu, czy tlenku metalu, nie było praktyką nieznaną szkła rzymskiemu, który przy użyciu miedzi wykonał szkło czerwone i brązowe. Koloryzacja szkła ze złotem i srebrem nie miała być zwyczaj, a może magia koloru Pucharu Likurgii wynika z fuksa. Aby celowo osiągnąć ten rezultat, trzeba było kontrolować dużą liczbę czynników, takich jak stężenie metalu i wielkość cząsteczek, status utleniania niektórych elementów, czas i temperatura grzewcza.
Rzymscy rzemieślnicy raczej nie będą w stanie kontrolować cały ten szereg prób ponad 1.600 lat temu, a w rzeczywistości Puchar Lycurgonu jest wybitnym przykładem, jednym z najbardziej wyszukanych technicznie obiektów szklanych produkowanych przed czasów współczesnych. Ian Freestone, jeden z ekspertów, którzy studiowali puchar, uważa, że rzymscy rzemieślnicy '' byli wysoko wykwalifikowani, ale nie w nanotechnologii. Nie wiedzieli, że działają na skalę nanometryczną ".



tekst oryginalny:


Una preziosa coppa romana in vetro colorato, realizzata all’incirca 1.600 anni fa da un artista sconosciuto, rivela una realtà sorprendente: gli artigiani romani furono i pionieri di quella che oggi chiamiamo nanotecnologia.

L’antico calice, chiamato #Coppa di #Licurgo, fu acquisito dal British Museum negli anni ’50. Gli scienziati hanno impiegato circa 40 anni per risolvere il mistero nascosto nel vetro del manufatto, che appare di colore verde se illuminato frontalmente, e di colore rosso se illuminato posteriormente.

Questa è la caratteristica del vetro dicroico, la cui invenzione è spesso attribuita alla NASA, ma che in realtà era usato molti secoli prima dagli artigiani romani

Per ottenere l’effetto è necessario contaminare il vetro con nanoparticelle di oro o argento, disperse nel volume vetroso. Non è chiaro come gli antichi Romani ottenessero il vetro dicroico, anche se è verosimile che l’effetto fosse ottenuto casualmente, non ricercato ma ottenuto per pure caso.

Questo tipo di calice, chiamato coppa diatreta, presenta una coppa interna liscia e una gabbia esterna decorativa, realizzata intagliando il vetro. Ancora non è chiaro se si trattasse di due distinti vasi poi uniti insieme a caldo, o se questo tipo di coppa fosse il frutto di un laborioso lavoro di incisione.

La decorazione della Coppa di Licurgo rappresenta il mitico Re Licurgo, colpevole della morte di Ambrosia, la ninfa che aveva allevato il dio Dioniso. Trasformata in un vitigno, Ambrosia avviluppa il re con i suoi viticci, fino ad ucciderlo, mentre Dioniso e due suoi seguaci assistono divertiti alla scena.

Sono circa cinquanta le coppe diatreta arrivate ai giorni nostri, ma solo pochissime ancora intatte. La Coppa di Licurgo è l’unico manufatto romano in vetro dicroico completamente integro, “la coppa più spettacolare di quel periodo, opportunamente decorata, che sappiamo essere mai esistita”. (D.B. Harden)

Come prima specificato, le coppe diatreta erano oggetti chiaramente molto difficili da realizzare, e indubbiamente estremamente costosi, ma la Coppa di Licurgo si distingue per il fenomeno ottico che ha messo in difficoltà per molti anni gli esperti che l’hanno studiata. Alla fine la spiegazione è risultata sorprendente: il vetro contiene tracce di particelle di oro e d’argento, dalla infinitesimale dimensione di 50 nanometri, meno di un millesimo di un granello di sale. La quantità di metallo presente nel vetro è talmente piccola che i ricercatori hanno ipotizzato una contaminazione accidentale del vetro con polvere d’oro e d’argento, avvenuta probabilmente all’insaputa dei vetrai.

Tuttavia, la scoperta di altri manufatti di questo tipo, anche se ritrovati solo in frammenti, dimostrano che gli artigiani romani avevano compreso il meccanismo che contraddistingue il vetro dicroico: la luce che passa attraverso un vetro dove sono presenti particelle di oro e argento altera il colore del vetro stesso. Non è però sufficiente l’aggiunta di questi metalli per produrre quel particolare effetto ottico, se essi non formassero dei sub-microscopici cristalli, chiamati colloidi, responsabili del fenomeno di dispersione della luce.

L’aggiunta di metalli, o ossidi di metallo, non era una pratica sconosciuta ai vetrai romani, che realizzavano vetri rossi e marroni utilizzando il rame. Tuttavia, colorare il vetro con oro e argento non doveva essere una consuetudine, e forse la magia del colore della Coppa di Licurgo si deve a un colpo di fortuna. Per ottenere volutamente quel risultato occorreva controllare un gran numero di fattori, come la concentrazione dei metalli e la dimensione delle particelle, lo stato di ossidazione di alcuni elementi, il tempo e la temperatura di riscaldamento.

E’ improbabile che gli artigiani romani fossero in grado di controllare tutta questa serie di processi oltre 1.600 anni fa, e difatti la Coppa di Licurgo è un esempio eccezionale, uno degli oggetti in vetro tecnicamente più sofisticati prodotti prima dell’era moderna. Ian Freestone, uno degli esperti che ha studiato la coppa, pensa che gli artigiani romani “erano altamente qualificati, ma non in nanotecnologie. Loro non sapevano che stavano lavorando su scala nanometrica”.




facebook

https://www.vanillamagazine.it/la-coppa-di-licurgo-la-straordinaria-testimonianza-della-nanotecnologia-di-epoca-romana/?fbclid=IwAR1VrV9-dE8ECRsIqKClhFUXRxwuSXUDyJ-LtZ9Qq38tzkM4OnsHwN-buJY