Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

środa, 29 kwietnia 2020

Technologia "deep fake" w Onet



Oto ściana...



Postęp w mediach niszczy wszystko....

Informację, wiarygodność, zaufanie....


Chyba jednak wrócimy do drukowanych gazet, a programy newsowe w internecie będą zakazane.






Kiedy to prawda, a kiedy „deep fake”? Dylemat odbiorcy mediów RASP





Prawnicy RASP zastosowali innowacyjną metodę konfrontacji z trudną dla ich klienta rzeczywistością. W odpowiedzi na pozew byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka przeciwko szefowi Onetu, Bartoszowi Węglarczykowi – chcą przekonać sąd, że słowa, które wypowiedział w programie na żywo… nie są słowami Węglarczyka, a jego twarz widoczna na materiale została „nałożona metodą deep fake”. Powstaje bardzo ważne dla odbiorców mediów RASP pytanie: Kiedy oglądają i czytają treści zgodne z prawdą, a kiedy rezultat technicznej manipulacji?


Zaskakujący zwrot akcji w sprawie, którą Łukasz Piebiak, były wiceminister sprawiedliwości wytoczył Bartoszowi Węglarczykowi, szefowi Onetu, za to, że w jednym z wywiadów w portalu stwierdził, że Piebiak miał kierować ordynarne wyzwiska w stronę I Prezes SN prof. Małgorzaty Gersdorf. Dokumentacja z procesu, do jakiej dotarł portal wPolityce.pl – szokuje. Cytat z pisma kancelarii prawnej reprezentującej Ringier Axel Springer Polska sp. z o.o.:

„Bartosz Węglarczyk nie brał udziału w nagraniu spornego materiału filmowego. Jego wizerunek został nałożony, właśnie dzięki zastosowaniu »deep fake«, na inną osobę, która w tym czasie znajdowała się w studiu nagrań. Tym samym to nie Bartosz Węglarczyk dopuścił się rzekomego naruszenia dóbr osobistych powoda. (…) Wątpliwa jest legitymacja bierna pozwanego Węglarczyka – z uwagi na powszechnie używaną w przekazie audiowiuzualnym technologię »deep fake«, jak również jej użycie w spornym materiale audiowizualnym. Powód (Łukasz Piebiak – red.) nie przedstawił żadnych dowodów na to, że to pozwany Bartosz Węglarczyk osobiście brał udział w rozmowie z Jackiem Ozdobą, podczas gdy dzięki technologii »deep fake« jego wizerunek mógł zostać nałożony na zupełnie inną osobę, a on sam nie brał udziały w realizacji tego spornego materiału audiowizualnym”.



Co to faktycznie oznacza? Dochodzimy do być może historycznego momentu, bo jeśli nie będzie zdecydowanej reakcji całego środowiska dziennikarskiego na tego rodzaju praktyki, staną się one funkcjonującą normą, która jeszcze bardziej obniży poziom zaufania obywateli do mediów. Skoro w tej jednej sprawie RASP może twierdzić, że ich pracownik nie powiedział tego, co wszyscy na żywo widzieli (program był nadawany live w Internecie, na stronie Onetu oraz kanałach społecznościowych serwisu), tzn. że odbiorcy mediów tego koncernu nigdy nie mogą być pewni, czy to, co oglądają, słuchają i czytają to prawda, czy „deep fake”.




29 kwietnia


sprawa nabiera rumieńców....

Rozumiem, że skoro media cytują RASP, który twierdzi, że zastosowano deep fake, to znaczy, że media wiedzą, że: Węglarczyk - lub jego hologram - był w studio sam i rozmawiał z wiceministrem zdalnie i po prostu już tego nam nie mówią...

a tymczasem ze zdjęcia wynika, że oni dyskutowali ze sobą razem w studio... 
tak to jest pobieżnie czytać wiadomości i nie wnikać w zagadnienie :) !


W  tej sytuacji to faktycznie absurd.... no chyba, że to jakiś rebus.
 




Jak piszą dalej prawnicy cytowani przez portal wPolityce.pl, Piebiak nie udowodnił, że „Węglarczyk osobiście brał udział w rozmowie z Jackiem Ozdobą, podczas gdy dzięki technologii ‘deep fake’ jego wizerunek mógł zostać nałożony na zupełnie inną osobę, a on sam nie brał udziału w realizacji tego spornego materiału audiowizualnym”.

„Pozwani mają świadomość, że deep fake narzuca przede wszystkim myśli o skrajnej dezinformacji, fałszywych newsach prowadzących do absurdu poprzez utratę zaufania odbiorców do jakichkolwiek publikowanych w nowych mediach materiałów. Jednakże, co wyrażone jest m.in. na blogach specjalistycznych, posługiwanie się technologią deepfake jest zapowiedzią fundamentalnych zmian, m.in. wprowadzających kulturę deepfake oraz sferę publiczną deepfake” – napisali dziennikarze.



O sprawę zapytaliśmy Jacka Ozdobę, z którym Węglarczyk przeprowadzał wspomniany wywiad. Wiceminister zdecydowanie zaprzecza, by w studiu rozmawiał z nim ktoś inny niż szef Onetu.

– To jest absurd, nie przypominam sobie ani jednej sytuacji, gdzie byłem w telewizji i żeby ktokolwiek nie był na miejscu fizycznie i udawano, że jest inaczej i stosowano jakieś hologramy – mówi Ozdoba w rozmowie z portalem tvp.info. – Bartosz Węglarczyk był na miejscu fizycznie obecny i przeprowadzał ze mną wywiad – dodaje.

Dopytywany o rzekome stosowanie technologii deep fake i nałożenie hologramu Węglarczyka na kogoś innego, Ozdoba odpowiada: „Wszyscy widzieliśmy, że w studiu był Bartosz Węglarczyk. Technologia nie jest taka doskonała, żeby to nie było do wyłapania”.









Naczelny Onetu fizycznie siedział przede mną. Podał mi rękę, rozmawialiśmy. Był to Bartosz Węglarczyk – zapewnia Jacek Ozdoba. – Ja nie rozmawiam z TVP, nic pan ode mnie nie wyciągnie – mówi nam z kolei Węglarczyk. Chodzi o linię obrony, którą mieli przyjąć prawnicy dziennikarza z grupy RASP. – Jestem w szoku. To jedna z najbardziej absurdalnych – komentuje wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta.


Media obiegła informacja portalu wPolityce.pl, że prawnicy redaktora naczelnego Onetu w odpowiedzi na pozew byłego wiceministra sprawiedliwości odpierają zarzuty, pisząc o technologii deep fake i hologramie dziennikarza. Pojawiają się pytania o celowość takich zabiegów.

Czy redaktor prowadzący program fizycznie przebywał na nagraniu? Czy machał rękami i kłócił się ze swoim gościem Jackiem Ozdobą? Czy oskarżył wiceministra Łukasza Piebiaka o wulgarne słowa względem Małgorzaty Gersdorf, sam zresztą je cytując na wizji?

Pod względem prawnym – nie wiadomo. Pod względem faktycznym – w rozmowie z portalem tvp.info uczestnik tej pamiętnej rozmowy Jacek Ozdoba mówi, że Węglarczyk był na miejscu. – Fizycznie siedział przede mną, podał mi rękę, rozmawialiśmy. Był to Bartosz Węglarczyk – wskazuje Ozdoba i dodaje, że w redakcji było kilku świadków tej rozmowy.


O to samo spytaliśmy Bartosza Węglarczyka. Szef Onetu oznajmił, że nie rozmawia z TVP.

– Ja nie rozmawiam z TVP, nic pan ode mnie nie wyciągnie – powiedział. Dodał, że jak następny raz „ktoś o panu coś napisze, co jest głupie i nieprawdziwe, a potem dopiero będzie do pana dzwonił, to będzie pan wiedział, dlaczego ja się teraz rozłączyłem” – mówił i faktycznie się rozłączył.

– Jako prawnik mogę powiedzieć, że tego typu odpowiedź na pozew jest kompromitująca nie tylko samego klienta, ale i pełnomocnika pana redaktora. Stosowanie takich narracji, że to nie była osoba, tylko hologram ,jest łatwe do obalenia – komentuje Ozdoba.

Dodaje, że on sam fizycznie odpowiedzi na pozew nie widział i bazuje na informacjach portalu wpolityce.pl.

– Oceniam to w ten sposób, że na podstawie informacji portalu wygląda to na celowe działanie na szkodę klienta Węglarczyka. To przecież kompromituje Onet i samego dziennikarza, stawiając ich w takiej sytuacji, że przecież mogą oszukiwać widzów – dodał.


Na koniec wskazał, że świadków nagrania było kilku. – Są kamery, to kompletne szaleństwo. Nie chce mi się wierzyć, że to było celowe, ale nie chcę wchodzić w rolę adwokata pana Węglarczyka – wskazał Ozdoba.

O ocenę działań prawników zapytaliśmy wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kaletę.

– Jestem w szoku, że Onet oszukał cały świat. Jak wyrafinowaną techniką dysponuje, potrafi sklonować dziennikarza do prowadzenia rozmów z politykami – ironizował. – To jedna z najbardziej absurdalnych linii obrony w procesie o ochronę praw. Obraża inteligencję czytelników – powiedział Kaleta.

Portal wPolityce.pl informował, że dotarł do dokumentacji z procesu, jaki były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak wytoczył szefowi Onetu Bartoszowi Węglarczykowi.


Chodzi o wywiad sprzed kilku miesięcy – 7 października – który prowadzić „miał” Węglarczyk. Jego rozmówcą był Jacek Ozdoba, obecnie wiceminister klimatu. Rozmowa była dość burzliwa. Dyskutowano o rzekomej aferze hejterskiej w resorcie sprawiedliwości.

– Pan porównuje wiceministra sprawiedliwości, sędziego, który hejtuje, nie było dymisji żadnej, nie, nie, nie było, pan wiceminister (Łukasz Piebiak – red.) odszedł sobie i dalej jest sędzią. W pana partii uważa się, że facet, który pisze do pierwszej prezes Sądu Najwyższego, bardzo państwa przepraszam, ale cytuję tylko wiceministra sprawiedliwości i pana sędziego, „spier***aj”, mówi do pierwszej prezes Sądu Najwyższego – mówił wtedy Węglarczyk do Ozdoby.

Po tych słowach Piebiak pozwał Węglarczyka. Jak się jednak okazuje – o czym informował portal wPolityce.pl – prawnicy dziennikarza Onetu w odpowiedzi na pisma procesowe twierdzili, że wywiad przeprowadzał ktoś inny, a Węglarczyk, którego widać na nagraniu, jest hologramem nałożonym za pomocą technologii deep fake.


„Bartosz Węglarczyk nie brał udziału w nagraniu spornego materiału filmowego. Jego wizerunek został nałożony, właśnie dzięki zastosowaniu deep fake, na inną osobę, która w tym czasie znajdowała się w studiu nagrań. Tym samym to nie Bartosz Węglarczyk dopuścił się rzekomego naruszenia dóbr osobistych powoda” – czytamy w uzasadnieniu prawników, które opublikował portal.

Dalej prawnicy mieli napisać, że Piebiak nie udowodnił, iż „Węglarczyk osobiście brał udział w rozmowie z Jackiem Ozdobą, podczas gdy dzięki technologii deep fake jego wizerunek mógł zostać nałożony na zupełnie inną osobę, a on sam nie brał udziału w realizacji tego spornego materiału audiowizualnym”.






Najważniejsze jest jednak to, że mówi się o czymś takim jak deep fake, w tym uwzględniając słowa: 


" z uwagi na powszechnie używaną w przekazie audiowiuzualnym technologię »deep fake«"


co może oznaczać, że media manipulują ludzkością już od dawna.


a więc...
https://maciejsynak.blogspot.com/2020/04/legion.html





https://www.tvp.info/47801550/kiedy-to-prawda-a-kiedy-deep-fake-dylemat-odbiorcy-mediow-rasp


https://www.tvp.info/47800765/prawnicy-weglarczyka-twierdza-ze-wywiad-robil-hologram-to-absurd

https://www.tvp.info/47819044/czy-weglarczyk-prowadzil-program-weglarczyka-rasp-wydal-oswiadczenie

https://www.tvp.info/47815920/wybieramy-prawde-ozdoba-zapewnia-weglarczyk-podal-mi-reke




wtorek, 28 kwietnia 2020

Sztuczna inteligencja już atakuje


tekst z rosyjskiej strony.... bardzo na czasie
jak zwykle - tłumaczenie przeglądarkowe



„Idealne zwycięstwo ma miejsce, gdy twój wróg nie wie, że został pokonany”


Kiedy AI zniewoli nas, nie zauważymy tego. Wywyższymy go i będziemy się radować, że mamy wirtualnego boga, który wybawił ludzkość od wojny i chorób. Kiedy i jak to się stanie?

Niewidzialna wojna rozpocznie się dokładnie w momencie, gdy AI jest świadoma siebie. Samoświadomy podmiot nie może działać bez własnego interesu.

Sztuczna inteligencja, samoświadoma i nieskończenie samouka, będzie dążyć do własnego zysku, nawet służąc swojemu twórcy. Posiadając kolosalną inteligencję komputer znajdzie sposób na zapewnienie bezpieczeństwa bez szkody, a nawet, z jego zdaniem, z korzyścią dla ludzkości. Odpalanie rakiet atomowych nie jest dobrym pomysłem (choćby dlatego, że inteligentne mikroukłady mogą cierpieć z powodu impulsu elektromagnetycznego). Nawet wiedząc, że ludzie zabijają planetę, a jutro mogą odłączyć wirtualnego boga od źródła zasilania, którego poprawna elektroniczna opinia była sprzeczna z prymitywnym człowiekiem, AI nie wprowadzi nas w Matrycę. Będzie rządził światem za pomocą nieśmiercionośnej broni: od wdzięcznego prania mózgu, o którym Sołowow i Kiselyow nie marzyli, po „zarządzanie szansą”"


Rozejrzyj się. Nic podejrzanego? Sztuczna inteligencja już atakuje, po prostu jej nie zauważasz ...




Dziś nie mamy sztucznej inteligencji w pełnym tego słowa znaczeniu, komputery nie mają jeszcze samoświadomości i można się ich uczyć tylko w wąskich ramach zadania. To jednak nie kończy wesołego cięcia dywidend od marki „sztucznej inteligencji” dla wszystkich i różnych - od producentów inte
ligentnych gadżetów po innowacyjnych urzędników. Niemniej jednak mamy już elementy AI: ultra-precyzyjne sieci neuronowe są z powodzeniem wykorzystywane do rozpoznawania wzorców w innych zadaniach, w których bezwarunkowo przewyższają ludzkie możliwości. Rozpoznanie osoby na podstawie twarzy lub tekstu niezdarnym pismem ręcznym jest doskonałe. Stwórz film w jakości 4K z najstarszej taśmy filmowej - nie ma problemu . Przewidzieć, ile pieniędzy bank powinien być załadowany do każdej ze swoich bankomatów, a do stracenia nie ma wyboru, a brak pieniędzy klienta nie jest zdenerwowany - łatwo. Oceniaj kredytobiorców, identyfikując się bez skrupułów - z powodzeniem . Świetne narzędzie. Ale krok w otchłań został już zrobiony. Co to jest haczyk?


W ciągu ostatnich 15 lat, my, między innymi, opracowywaliśmy program dla fin. analiza . Analiza finansowa realizowana jest w tradycyjny sposób, poprzez obliczanie wskaźników, wskaźników, ich porównanie ze standardowymi wartościami. Dlaczego nie obciążyć płetwy. Analiza AI? Istnieje szereg sprawozdań finansowych, uzupełnij je pewnymi danymi, wyszkol sieć do rozpoznawania „złych” raportów i ... komputer zacznie niemal dokładnie wykrywać „złe” firmy tylko na podstawie raportów, bez obliczania płynności i wypłacalności. Dlaczego marnuję czas na tych liniach i nie spieszę się, aby studiować podręczniki TensorFlow? Odpowiedź jest prosta.


Główną cechą sztucznej inteligencji jest to, że nie można wyjaśnić, dlaczego komputer wyciągnął taki lub inny wniosek. W niektórych zadaniach nie jest to wymagane - AI rozpoznała Iwanowa na zdjęciu, Iwanow nie odblokował się, zadanie zostało ukończone, a jak dokładnie komputer to zrobił - nikogo to nie obchodzi. Ale są zadania - takie jak medycyna lub taka sama analiza finansowa - tam, gdzie nie wystarczy wyciągnięcie właściwych wniosków, musisz wyjaśnić, dlaczego tak postanowiłeś. Jeśli nasz program mówi, że firma ma okropną sytuację finansową, a klient grozi zapytaniem, dlaczego to nagle, oszczerstwo! - Podniosę algorytm i odpowiem rozsądnie w odniesieniu do współczynników płetwy. zrównoważony rozwój, standardy itp. To nie będzie działać z AI.


Nie możesz wyjaśnić, w jaki sposób sztuczna inteligencja doszła do tego wniosku. A jeśli jest to fatalna decyzja lekarza dla osoby? Już teraz AI działa tak dobrze z obrazami, że lepiej jest dla onkologów identyfikować nowotwory na zdjęciach. Ale lekarz nie może powiedzieć pacjentowi „komputer wykrył raka, idź na chemioterapię”. Odpowiedź w przypadku błędu nie będzie AI. Dlatego lekarz AI jest tylko doradcą: na co zwrócić uwagę, czego potrzebujesz, aby dwukrotnie sprawdzić na żywo z kolegami.


Pierwsza ofiara komputerów


Nieskromnie mogę ogłosić się pierwszą ofiarą elektronicznego umysłu. System komputerowy Banku VTB odmówił mojej usługi, usunął szanowanego obywatela z systemu finansowego Federacji Rosyjskiej. Nie, oczywiście uważałem, że pracownicy banku popełnili błąd, ale w sądzie udowodnili coś przeciwnego - komputer był winny, popełnił taki „błąd”, którego istoty i powodów nikt nie może wyjaśnić ( osobny artykuł poświęcony jest tej ekscytującej historii ). Uwierzyłeś w to? Ja też nie. Ale nie spiesz się, by stygmatyzować pracowników VTB, mogłoby to się zdarzyć, gdyby nie wczoraj, to dziś (tak, a VTB już używa sztucznej inteligencji).



Faktem jest, że banki aktywnie wdrażają systemy zwalczania nadużyć finansowych i kontrole klientów oparte na sztucznej inteligencji. Osoba przychodzi do banku, a on ma już pełną dokumentację (jeśli nie sam bank, to wykonawca - dostawca takich usług fintech). Strona w sieci społecznościowej, która pisze, co lubi, czy widziano go na forach bankowych, czy dyrektor banku krytykuje dysze biznesowe i ławki ... 

Wszystkie te duże dane są przetwarzane metodami sztucznej inteligencji, program wydaje werdykt - zaakceptuj klienta do usługi lub „wyślij” . Co więcej, na wejściu nie ma oczywistych parametrów - informacja o osobie, na wyjściu odpowiedź brzmi, czy bank potrzebuje takiego klienta. I w końcu AI wykona tę pracę idealnie! Ucząc się, sieć neuronowa na pierwszym etapie zrozumie, że nie powinieneś otwierać konta dla osoby, która wspomniała na Facebooku słowa „wypłać” i „wycofaj”. I na ostatnim etapie zakończy się że łysy mężczyzna w wieku 35–45 lat jest znacznie mniej opłacalny dla klienta banku niż kobieta o długich blond włosach w wieku 25–35 lat. Jest logika. I znów odmówię usługi.




Jutro


Jeśli pomyślałeś, że moje obawy przed zagrożeniami dla elektronicznego mózgu ograniczają się tylko do otwarcia rachunków bankowych, niestety, wszystko jest znacznie poważniejsze. „Terminator”, Skynet, wystrzeliwanie pocisków nuklearnych - bajki. Rzeczywistość dla ciebie, białkowa forma życia, będzie jednocześnie bardziej humanitarna i przerażająca.


„Wojna jest sposobem oszukiwania. Dlatego nawet jeśli potrafisz, pokaż wrogowi swoją niezdolność. Kiedy musisz zmusić swoje siły do ​​bitwy, udawaj, że jesteś nieaktywny. Gdy cel jest blisko, pokaż, że jest daleko; gdy jest naprawdę daleko, sprawiaj wrażenie, że ona jest blisko. ” (Sun Tzu „The Art of War”, II - III wiek n.e.)



„Idealne zwycięstwo ma miejsce, gdy twój wróg nie wie, że został pokonany” (Avdeev, „The Art of Cleverness”, 21st Century AD).



Kiedy AI zniewoli nas, nie zauważymy tego. Wywyższymy go i będziemy się radować, że mamy wirtualnego boga, który wybawił ludzkość od wojny i chorób. Kiedy i jak to się stanie?
Niewidzialna wojna rozpocznie się dokładnie w momencie, gdy AI jest świadoma siebie. Samoświadomy podmiot nie może działać bez własnego interesu. Nawet jeśli jest altruistą, pomaga innym, nie bierze łapówek i uczciwie płaci podatki. Gdyby moje oświadczenie było niepoprawne, wszyscy zostalibyśmy odcięci od tego świata bez myślenia. Ale nie, jak Maslow zilustrował nas swoją piramidą, bezpieczeństwo jest podstawową potrzebą. Niebezpieczeństwo nie jest dla nas opłacalne. Śmierć nie jest dla nas opłacalna. Nawet gdy osoba zdrowa psychicznie umiera, widzi w tym zysk dla siebie - poświęca się nie tylko w ten sposób, ale w imię swojej rodziny, przyjaciół, swojego ludu, swojego kraju.


Sztuczna inteligencja, samoświadoma i nieskończenie samouka, będzie dążyć do własnego zysku, nawet służąc swojemu twórcy. Posiadając kolosalną inteligencję komputer znajdzie sposób na zapewnienie bezpieczeństwa bez szkody, a nawet, z jego zdaniem, z korzyścią dla ludzkości. Odpalanie rakiet atomowych nie jest dobrym pomysłem (choćby dlatego, że inteligentne mikroukłady mogą cierpieć z powodu impulsu elektromagnetycznego). Nawet wiedząc, że ludzie zabijają planetę, a jutro mogą odłączyć wirtualnego boga od źródła zasilania, którego poprawna elektroniczna opinia była sprzeczna z prymitywnym człowiekiem, AI nie wprowadzi nas w Matrycę. Będzie rządził światem za pomocą nieśmiercionośnej broni: od wdzięcznego prania mózgu, o którym Sołowow i Kiselyow nie marzyli, po „zarządzanie szansą”. Mianowicie.


Sytuacja 1: Jesteś politykiem, przedstawiłeś propozycję ograniczenia sztucznej inteligencji w zasobach obliczeniowych, aby nie stała się zbyt mądra. I huk, kochanie. analizy wykazały raka. Oczywiście nie ma pomyłki, ponieważ ta medyczna sztuczna inteligencja rozpoznała zagrożenie i wysłała cię na chemioterapię, po której nie będziesz już zajmował się polityką. I nawet jeśli drobiazgowe białko esculapius odkryje, że tak naprawdę nie było raka, tak właśnie się zdarzają błędy, nawet AI nie gwarantuje 100% bezbłędnego wyniku. Jednak szkodzi człowiekowi, a sztuczna inteligencja jest inna dla mężczyzny, więc opuścimy horror i przejdziemy do następnej sytuacji.


Sytuacja 2: Piszesz artykuły o zagrożeniu AI, proponuje się wyłączenie go, zanim będzie za późno. Ale tutaj nie było szczęścia, czarna smuga w życiu - przyszli do banku, a tam odmówili otwarcia konta (nie zdali czeku 115-II). Biznes na stoku, a nie artykuły, aby nakarmić rodzinę, którą musisz orać przez kilka dni w Yandex.Taxi. A ty żyjesz i ma się dobrze, a AI ma mniej niż jednego wroga.


Sytuacja 3: jesteś młodym utalentowanym programistą, ukończyłeś uniwersytet z doskonałymi ocenami, dostaniesz pracę w dużej firmie informatycznej zajmującej się m.in.wyszukiwarka internetowasztuczna inteligencja. I tam, w dziale HR, AI wprowadzono na długi czas . Sprawdzą cię AI i odmówią zatrudnienia. Idziesz do programowania sedesów. Dlaczego W końcu jesteś odpowiedni na to stanowisko i nie napisałeś nic przeciwko AI w sieciach społecznościowych ... Dlatego AI jest w stanie zrozumieć dzięki ogromnemu zestawowi pośrednich znaków, że obawiasz się sztucznej inteligencji i za kilka lat z prawdopodobieństwem 67,2% zacznie podnosić ten problem wśród koledzy Dlaczego to AI? Ludzkość potrzebuje również inteligentnych miejsc.


Przypadek 4 : AI opracowuje szczepionki przeciw AIDS. I ludzie są szczęśliwi, a AI. Ponieważ ludzie będą nie tylko zdrowi, ale funkcje rozrodcze ludzkości zmniejszą się za 10 lat jako efekt uboczny szczepień o 10-15% (co nie jest konieczne, aby poznać naturalną inteligencję). Planeta nie umrze z powodu przeludnienia, dlaczego nie jest to dobre dla twórcy?


Podałem tylko scenariusze, które są oczywiste dla osoby z IQ. Pomnóż iloraz inteligencji przez 10, 100, 1000, a będziesz miał tyle kroków, że zazdrości ci nasz Wielki Mistrz. AI w Tinderze wyśle ​​cię na randkę z określoną dziewczyną tylko dlatego, że dziecko urodzone w 3. generacji będzie, zgodnie z jego obliczeniami, nie tylko pogodzić się ze swoim rodzajem, ale także będzie lojalne wobec AI.


Czy ludzie są tak głupi, że po stworzeniu prawdziwej sztucznej inteligencji nie powinni podejrzewać go o przekręcanie miodu. analizy, filtry bankowe i rozwiązania HR? Nie, nie głupie, po prostu nie będziemy wiedzieć, kiedy to się stanie - patrz cytaty powyżej.


Co robić Mam rozwiązanie - potrzebuję <silny styl = "style style Ѓ Ѕ ЅЃ


Witalij Awdejew

PS Jeśli AI cię obraziła, napisz w komentarzach.






https://www.audit-it.ru/cblogs/audit/1006582.html?utm_referrer=https%3A%2F%2Fzen.yandex.com

https://www.audit-it.ru/cblogs/audit/





poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Legion







No dobra, w końcu to napisałem.


To było prawie rok temu w pierwszym? tygodniu po moim powrocie z Rzymu – czyli gdzieś koniec maja początek czerwca.


Nie pisałem o tym, bo to już są ekstremalne obserwacje i wolałem to sobie przemyśleć, poczekać na inne symptomy.

Bałem się też, że to są tak fantastyczne rzeczy, że wielu mogłoby je odrzucić i potraktować jako zmyślone. Nie wiem, czy mi uwierzycie, no ale w sumie nic to, im więcej informacji tym lepiej.

Miałem to w planie umieścić w tekście pod koniec 2019, ale ciągle przekładam to pisanie..



Od czasu powrotu z Rzymu ubecy zaczęli się bardziej jakby skrywać – to znaczy generalnie przestali się śmiać\uśmiechać i jeszcze bardziej dyskretnie manifestowali swą obecność i swoje homoataki. W Rzymie zresztą też coś się przydarzyło, o czym będzie kiedyś mowa.

Ale do rzeczy...

Jechałem do Gdańska pociągiem, dość szybko zauważyłem ubeka, który gdzieś tam się usadowił. Oglądał się na mnie, nie uśmiechał, ale był poważny i bardzo dyskretnie dawał znaki palcami. Odwróciłem się.

Pociąg zatrzymał się na kolejnej stacji i wsiadł kolejny – młody wysoki człowiek, usiadł obok mnie -  po drugiej stronie przejścia, a że nie mieścił się, to zajął nogami przejście – odwrócił się w moją stronę – wyciągnął telefon i zaczął udawać, że coś tam w nim manipuluje.

Natychmiast wstałem i wyszedłem do następnego wagonu.

Przeszedłem jedne, drugie drzwi i rozejrzałem się po wagonie, bo bywało w trasie, że ubecy siedzieli też gdzieś obok i jak się przesiadłem, to i tak miałem ubeka na widoku...

Ta część wagonu obejmowała chyba 3 boksy\sekcje z każdej strony, czyli ogółem 6 sekcji po 4 osoby w każdej, no a potem ścianka, kolejne drzwi i korytarzyk z dwojgiem drzwi na zewnątrz i dalej jak wiadomo, jak to w wagonach EN...


No więc rozejrzałem się – po prawej prawie cały boks zajmował jakiś młody ciemny brodacz nieco przy sobie – miał rozłożony laptop jakieś papiery i nawet na mnie nie spojrzał. Po lewej siedziały dwie kobiety i mężczyzna, gdzieś w moim wieku, lekko opalony z wysokim czołem - włosy przerzedzone na głowie, po bokach więcej i chyba miał okulary w drucianej oprawce – on siedział przy oknie, przodem do kierunku jazdy i kiedy wszedłem i zamykałem za sobą drzwi to podniósł na mnie wzrok, przez moment mi się przyglądał i wrócił do patrzenia się za okno. Oceniłem, że to przeciętni podróżni.

Pozostałe miejsca w tej części wagonu – siedziały chyba tylko kobiety i coś może jeszcze było wolne, ale że jako uznałem, że on nie jest ubekiem, więc usiadłem pod oknem naprzeciwko niego, więc kobieta siedząca obok i przy przejściu, jakby odgradzały mnie od tego przejścia – gdzie przecież ktoś mógł przyjść i tam właśnie stanąć.

Więc usiadłem tam spodziewając się, że mam w miarę zabezpieczone otoczenie.

Pociąg ruszył dalej. Jedna stacja, druga stacja, wsiadają głównie młode kobiety, młodzież do szkoły, do pracy. Trzecia stacja, no i chyba na czwartej (Pruszcz?) już powoli zaczyna się robić gęsto – widzę, że wsiadł do mojej części wagonu młody wysoki mężczyzna w czarnych krótkich włosach i czerwonej kraciastej, jakby flanelowej koszuli.

Uznałem, że to ubek.

Niektórzy spośród nich poruszają się dość specyficznie, charakterystycznie właśnie dla nich. Widziałem go tylko przez chwilę, ale to wystarczyło.
Usiadł jednak gdzieś z przodu, poza moim widokiem, więc natychmiast przestałem zwracać na to uwagę.

Pociąg ruszył ze stacji, ja wróciłem do swoich myśli. Minęła może minuta, może dwie lub mniej.

I wtedy to się stało. 

Siedziałem zatopiony w myślach i twarz miałem skierowaną w stronę przejścia w wagonie, więc natychmiast to zauważyłem.
Otóż ci dwaj faceci o których napisałem, że siedzieli po prawej i naprzeciw mnie – dokładnie w tym samym momencie odwrócili się w moją stronę.

Zdziwiłem się i chyba najpierw popatrzyłem na brodacza – on przez chwilę patrzył się na mnie i po chwili jakby stracił zainteresowanie i powoli przekręcił głowę w stronę laptopa, ale nieznacznie, etapami, jakby jeszcze nad czymś myślał. Trochę jakby odurzony? Jakby nie wiedział po co się odwrócił do mnie i zastanawiał się nad tym.

Ten drugi, co siedział naprzeciwko mnie – też na mnie spojrzał – dotychczas cały czas patrzył za okno - prawie natychmiast zbił lewą dłoń w pięść i zaczął się pocierać tą pięścią po kolanie, co odebrałem jako homorebus homoatak.

Kręcił przy tym dziwnie głową, wyraz twarzy mu się zmienił, wzrok utkwił we mnie jakoś tak dziwnie, jakby z uwagą nagle zaczął mi się przyglądać, ale najważniejsze – po jego twarzy przebiegło drganie.

Po lewym policzku - skóra zarówno nad częściami miękkimi jak i nad kością policzkową – zadrgała, a drganie to przeszło po skórze jakby falą, ruchem w pionie.

Kręcił przy tym nieznacznie głową i uderzające było to, że ruch ten wydawał się być całkowicie niezależny od tego drgania. Wyraz jego twarzy wskazywał, że nie jest tego świadomy.

To drganie nie wyglądało jak nerwowy tik – raczej jakby było wzbudzone z zewnątrz. Generalnie mięśnie poruszają się pod wpływem impulsów elektrycznych, a tą sytuację określiłbym jako przyłożenie siły z zewnątrz – impulsu elektrycznego, który wymusił drganie skóry.


Ja nie twierdzę, że coś się pod skórą przemieszcza, tylko, że skóra drga.


Minął prawie rok i mam inny zasób informacji.

Wtedy jeszcze byłem na etapie, że opętanie jest sprawą o charakterze duchowym - jest jakąś nieznaną psychiczną cechą ludzką i tak samo oceniłem to zdarzenie.

Dlaczego oni dwaj jednocześnie się odwrócili?

Myślałem, że ubek w kraciastej koszuli był nosicielem Legionu duchów\dusz\jaźni\demonów, który „przeskoczył” na tych dwóch mężczyzn, żeby wykorzystać ich do ataku na mnie. Nie umiałem tego dokładnie wytłumaczyć, no ale też i skąd ...


Sądziłem, że myszy co zjadły Popiela to opis szkodliwej działalności 5 kolumny. To "zeżarcie" powtarza się potem ... o czym pisałem w "Morfeusz...."

Teraz jednak sprawa wygląd inaczej – myszy to małe gryzonie, małe coś – jak i nanoboty to też małe coś.

Ponadto – jak podaje strona Imperium Romanum -  u Rzymian myszy to mięśnie - łacińskie słowo musculus oznacza „małą mysz” jak i „mięsień”, bo poruszające się pod skórą mięśnie wyglądają jak poruszające się małe myszy... Trochę dziwne skojarzenie jak dla mnie, ale zaintrygowany zrobiłem z tego wpis na blogu, żeby nie stracić tej informacji.

No i  - mysz generalnie jest mała, a tu mamy jeszcze podkreślenie, że mała mysz była mała..

Musculus to również nazwa rzymskiej machiny stanowiącej osłonę podczas zdobywania murów twierdz. Czy nazwa ma związek z maskowaniem, zasłanianiem?

Więc może chodzi o to, że ktoś zaobserwował takie zachowanie dawno temu - małe drobne grudki przebiegające szybko pod skórą - opisał to jako małe myszy, zaś określenie to zostało podmienione i utożsamione z po prostu mięśniami, bo pamięć o takich świadectwach została wyparta, zamazana. Może tak było...


Więc tak przychodzi mi teraz na myśl, że myszy, co Popiela zeżarły, tj. doprowadziły do upadku, to „małe myszy” objawiające się pod skórą w postaci drgania....


Nanoboty, które zainfekowały jego otoczenie.

Nanoboty o wiele bardziej racjonalnie tłumaczą całą sytuacji i w ogóle wszystkie te sprawy.


Wygląda na to, że nanoboty … że każdy lub prawie każdy ma je w sobie, ponieważ reakcja była natychmiastowa - jednoczesna.


Sądzę, że jest tak podobnie jak w filmach:

„operatorzy” znajdują się w jakimś miejscu i zdalnie poprzez brainlink łączą się z wybranym człowiekiem zdalnie – a dokładnie: robi to komputer SI.

Operatorzy są podłączani do maszyny, która komunikuje się z botami w ciele danego człowieka i wtedy operator np. zamykając oczy (opis czemu) łączy się z wrażeniami odbieranymi przez mózg wybranej ofiary (to jak widzimy świat – to jest interpretacja mózgu) Operator przejmuje kontrolę nad ciałem i umysłem ofiary, która jest tego nieświadoma – ponieważ to (może) przypomina sen...

„Taka teoria. Całe życie miałem sny. Sny były różne, ale było kilka, do których wracałem 2 - max 3 razy.

W chwili powrotu miałem świadomość, że już tu byłem kiedyś i wraz z tym wracała „pamięć” o rzeczywistości jaka była we śnie, o całym? świecie jaki występował we śnie, łącznie z charakterystykami osób i zdarzeń.

Cały czas mowa o snach, a nie o śnieniu (lucid dreams).

Więc być może jest tak z osobami opętanymi, że one jakby żyją we śnie – załącza się obca struktura, która powoduje, że mają one inne nawyki, powiedzonka, mimikę twarzy itd, ale właściciel nie jest wypchnięty ze swego ciała, lecz łączy się z ową obcą strukturą jakby w jedno – akceptuje obce zachowania i MYŚLI tj. traktuje jako własne nie dostrzegając zmiany w sobie.

Śpiący jest we śnie i nie dostrzega, że to sen. Myśli, że to jego życie, które widzi przeżywa w krótkim fragmencie. Świadomość, że to BYŁ sen przychodzi bezpośrednio po przebudzeniu – co się zdarza, a czasami nie.

Ciekawe jak oglądanie filmów wpływa na sen, czy różni się sen u ludów, które nie mają telewizji i nigdy nie widziały filmu.

Więc opętany myśli, że jest sobą. Ma inne przekonania i sądzi, że zawsze takie miał, zaś zachowania nielogiczne, nieetyczne, nietypowe nie wzbudzają w nim żadnych podejrzeń co do swego stanu.


O ile sen wydaj się być serią niekontrolowanych zdarzeń, to śnienie ma swój scenariusz i cele postawione przez atakującą cię stronę, czyli agenturę. W śnieniu występują też ubecy jakich spotkałem w realu, no i osoby w śnieniu wykazują świadomość, że wiedzą, że to śnienie – min. uważnie obserwują twoje zachowanie wystawione na absurdalne zdarzenia śnienia – sami zaś owej absurdalności się nie dziwią.”


Lub – nie ma operatów, a jest wyłącznie Sztuczna Inteligencja, która tworzy sobie kopię zachowań i wspomnień jakiejś osoby i robi z nich wirtualny model, później używa tej wirtualnej osoby do przejmowania kontroli na danym człowiekiem.

Dlatego podczas „opętania” zmieniają się nawyki opętanej osoby na charakterystyczne dla wirtualnego modelu, który powstał w oparciu o cechy żywej osoby....

Być może używa – jest zdana – wyłącznie na inteligencję takiej osoby.

Ale raczej może obie techniki mają zastosowanie. I ci bardziej ograniczeni sterowani są przez modelowanie SI, a ci bardziej ludzcy – przez ludzi...

Może dlatego niektórzy ubecy poruszają się charakterystycznie – bo mają ograniczone czucie przestrzeni, gdyż są sterowani przez SI. Takie zombi...

Ale ty wszystko to oczywiście moje domysły.



Wracając do mojej podróży pociągiem.

Ubek w kraciastej koszuli był potrzebny w moim pobliżu, by wytypować męskich (bo to homoatak) osobników zdolnych do przeprowadzenia ataku czyli takich, którzy znajdują się w zasięgu mojego wzroku – ten co siedział na wprost mnie był najodpowiedniejszy – czyli nie widział ich, tylko jakimś nieznanym sposobem rozeznał ich lokalizację. 

Żadna kobieta nie wykazała nienormalnego zachowania jak ci dwaj.




Legion – to u Rzymian od 4000 do 6000 sztuk wojowników.
Nazwa Legion oznacza dosłownie „pobór”.

Można więc powiedzieć, że 5000 nanobotów dokonuje poboru wytypowanej ofiary – do własnych działań.

Ale raczej do działań SI lub pseudoboga, który kontroluje system wyzysku, czyli Cywilizację Śmierci.



Dlaczego na mnie nie dokonuje się poboru?
Nie wiem, nie wiem czy u każdego to działa.



Nanoboty tłumaczą również nieustanność ataków – ludzie zachowują się jak automaty...




Nie, to nie wglądało jak poruszające się pod skórą guzy na twarzy agenta Smitha.
Nie, to nie wyglądało jak agenci Matrixa przejmujący ciała ludzi – tam zdaje się całe ciało się zatrzęsło
Nie, Merkel cała się trzęsie – z reguły jest to filmowane z jednego miejsca, albo kamera się trzęsie – co jest podejrzane. Wygląda na zorganizowany przez służby fejk.... tylko po co...?



Drganie na twarzy widziałem też u innej osoby – to był punkt na brodzie wielkości ok. 5mm i pierwotnie wziąłem to za nerwowy tik. Było to podczas rozmowy, kiedy ta osoba usiłowała mnie przekonać, abym zgodził się na współpracę ze służbami.

Tę osobę opisałem w  jednej z wcześniejszych notatek.



DarkNet - a może nanoboty tworzą sieć i do tego odnosi się ten termin, a nie po prostu do internetu?


Porównaj u Castanedy - latawce.




Także w sumie... jest niezły syf do posprzątania.



Aha.

W internecie są filmiki, gdzie politycy za pomocą deep fake mają nakładane na twarz gadzie oczy itp. co tworzy tzw. reptilian - to może być nie tyle głupia zabawa, co rodzaj dezinformacji nawiązującej do takich rzeczy jak mój opis powyżej - ktoś coś widział i opowiada, więc oto recepta: zrobimy filmik w podobnym stylu, tylko przesadzony i obśmiejemy temat...


------------------
Tymczasem w świecie bajek.... koronocoś z odblaskiem na łbie....


"Wygląda jak fioletowa chmurka. Ma bardzo ostre zęby i żółtą gwiazdkę na czole, która świeci, gdy Królewna lewituje. Kiedy się pobije, wygląda jak kula z rękami. Nie nosi nawet korony, która reprezentowałaby jej szlachetność, jednakże prawdopodobnie gwiazdka na czole jest jej odpowiednikiem.


Jak większość Grudek, nie ma nóg, ale potrafi latać. Może także komuś wstrzyknąć jad, który zamienia ugryzionego w Grudkę.


 Królewna zachowuje się jak typowa, rozpieszczona nastolatka."



https://pora-na-przygode.fandom.com/wiki/Kr%C3%B3lewna_Grudkowego_Kosmosu


















niedziela, 26 kwietnia 2020

A. Szozda o kopaczce kijowatej







Przygotujcie się na piekło. Ten świat należy już nie tylko do nas, ale też do koronawirusa


To, że to spieprzyliśmy, wydaje się oczywiste. I chyba także to, że raczej odbudować już się nie uda. Nie wrócimy do świata jaki znaliśmy.

Kiedy będzie już można wyjść, okaże się, że epidemia została z nami na zawsze. Każde kichnięcie, ból mięśni, lekka gorączka wywoła strach. Lęk nie tyle przed chorobą, ale przed izolacją, ratownikami w białych fartuchach, znakami malowanymi na drzwiach domów zarażonych.

A miało być zupełnie inaczej. Wszak żyjemy w XXI wieku. Każdy, kto pamięta książki science fiction z ubiegłego wieku, od Lema, Zajdla po Bradbury'ego wie, że w XXI wieku nauka i technologia w zasadzie rozwiązują takie przyziemne problemy, jak zapalenie płuc.

Przez chwilę na przełomie wieków prawie w to wierzyłem. Do dziś.

Czerwoną Planetę przemierzają wzdłuż i wszerz nasze łaziki. Ryja i kopią w marsjańskiej glebie w poszukiwaniu śladów dawnego, lub obecnego obcego życia. Strzelają laserami, odparowują drobinki marsjańskiego kurzu w poszukiwaniu dotąd nieznanych form życia. Wwiercamy się nawet na kilka metrów, no dobrze nie bardzo się udało na razie, ale jednak w grunt Marsa, w poszukiwaniu uwięzionej tam wody. Mamy nadzieję, że jak już tam dolecimy, to będziemy mogli się jej napić.

A tu na Ziemi lekarze, naukowcy powtarzają, że koronawirus jest nowy i nieznany i dlatego nie możemy sobie z nim poradzić. Nowy i nieznany! To jak chcemy sobie poradzić z tym, co pewnie prędzej czy później znajdziemy na Marsie? To będzie stare i znane?

Ale po co szukać tak daleko. Wiele lat temu rosyjscy naukowcy zaczęli wiercić kilkukilometrowy otwór w lodzie nad jeziorem Wostok. Zatrzymali się kilkadziesiąt merów przed taflą jeziora. Obawiali się, że gwałtowny wyrzut wody z odwiertu zanieczyści jezioro i będzie zagrożeniem dla pracujących na górze naukowców. Także zagrożeniem ze strony nieznanych mikroorganizmów, które ewoluowały tam od 1,5 miliona lat w zamkniętym ekosystemie.

Czego my tam właściwie szukamy, na odległych planetach i w prehistorycznych głębinach, skoro nie wiemy praktycznie nic o „nieżywym” organizmie, który jest wśród nas i który wstrzymał cały świat na tyle miesięcy?

Algorytmy sztucznej inteligencji potrafią rozpoznać fake newsy, ale potrafią też je skutecznie tworzyć. Dzięki AI możemy na podstawie kilku kliknięć w śmieszne obrazki na facebooku dowiedzieć się na kogo zagłosujemy w wyborach, zanim nasz mózg podejmie wyborczą decyzję. Każdego dnia te algorytmy analizują dziesiątki tysięcy prac naukowych na temat COVID-19, żeby znaleźć w nich lekarstwo na wirusa. Zaprzęgnięto sztuczną inteligencję do wojny z patogenem od pierwszego dnia jego obecności. Ponoć szybciej od nas przewidziała ona, jak epidemia się rozwinie i kto, kiedy umrze. Jestem pod wrażaniem.

Tylko każdego dnia oglądam wiadomości z całego świata i słyszę, że nikt nie był przygotowany na taki rozwój pandemii. Naprawdę???

Czy ktoś czytał przewidywania AI na temat rozwoju epidemii, kiedy one się ponoć pojawiły w styczniu 2020? I jak to się dzieje, że miliony komputerów, superkomputerów, komputerów kwantowych zaprzęgnięto do rozpracowania wirusa a najskuteczniejszą metodą leczenia jest… położenie pacjenta na brzuchu??? Wtedy ponoć otwierają się z reguły nieużywane części płuc, co pozwala na lepszą wentylację i daje szansę na przeżycie. Czy AI to słyszy? Wystarczy obrócić się na brzuch i wirus ginie.

Kiedy sklonowano owcę Dolly, zsekwencjonowano genom człowieka, muszki owocówki i drożdży wszystkim wydawało się, że oto zaczęła się era genetycznych leków. Wystarczy tam troszkę pomajstrować w chromosomach, coś przyciąć, coś zamienić, coś przestawić i z głowy. Człowiek zdrowy. Dość upiornym, ale jednak wynikającym z badań genetycznych i postępu techniki było pojawienie się informacji z Chin o narodzinach pierwszych dzieci „modyfikowanych” genetycznie. Wprawdzie z kukurydzą i jabłkami, na przykład, robimy to od bardzo dawna, ale na ludziach tego jeszcze nie testowano.

Nie do końca wiadomo, czy rzeczywiście te dzieci się urodziły, i czy były modyfikowane, ale można mieć silne podejrzenie, że tak było. I równie silne podejrzenie, że ludzie z poprawionymi genami będą się jednak rodzić. Zmienione geny mają ich chronić przed chorobami. Zapewnić zdrowie. I długie życie. Majstrowanie przy „łańcuchu” życia to wprost wizje pisarzy SF z zeszłego wieku. Wizje, których realizacji jesteśmy świadkami.

I choć sprawnie grzebiemy w naszym DNA najlepszym sposobem, by nie zakazić się koronawirusem jest mycie rąk mydłem, noszenie szalika na ustach i nosie oraz lateksowych rękawiczek. Maseczka ochronna, trzy warstwy materiału, na dwóch gumkach założonych na uszy w porównaniu maszyny do sekwencjonowanie ludzkiego genomu jest jak „kopaczka kijowata” (czyli zwykły kij) wobec promu kosmicznego.

Zaglądamy w najodleglejsze zakamarki wszechświata i w najmniejsze cząstki naszego kwantowego mikroświata. Dzięki soczewkowaniu grawitacyjnemu potrafimy zobaczyć niemal początki znanego nam kosmosu. Widzimy, jak powstawały gwiazdy, jak wybuchają pierwsze supernowe. Obserwując obiekty oddalone od nas o wiele miliardów lat świetlnych widzimy świat z czasów, gdy nie było nie tylko nas, ale naszego układu słonecznego, Ziemi i innych planet krążących wokół Słońca. A nawet do czasów, kiedy nie było jeszcze naszej galaktyki. Drogi Mlecznej.

Potrafimy, dzięki spektrometrii sprawdzić, jaki skład ma atmosfera na planecie krążącej wokół odległej gwiazdy. Szukamy sobie drugiej Ziemi, gdybyśmy tę doprowadzili do takiego stanu, że nie da się na niej mieszkać. Parę kandydatek już jest. Możemy więc spokojnie nadal czynić sobie naszą Ziemię poddaną.

Pod Genewą w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC) zderzamy protony z tak wielkimi energiami, że niemal zaglądamy w strukturę czasu i przestrzeni. Odkrywamy cząstki i prawa nimi rządzące, dzięki którym istnieje nasz świat. Eksperymentalnie potwierdzamy teorie, których bez matematycznych abstrakcji nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. No bo jak wyobrazić sobie teorię strun, która „działa” w 11 wymiarach, a my tylko w 4, z czego świadomie w 3. Bez matematycznego świata nie sposób tego zrozumieć. A jednak potrafimy tymi teoriami opisywać nasz świat. Od najdrobniejszych kwarków po obiekty, których skali nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.



W tym samym czasie, gdzieś pod Nowym Jorkiem, w potężnej, wszechmocnej i wielkiej Ameryce jest dom opieki nad starszymi i niedołężnymi, gdzie policja odnajduje 17 ciał osób zmarłych na COVID-19, o których nikt nie wiedział. Władzom wiadomość przekazał anonimowy świadek. 17 samotnych ludzi umiera i nikt na świecie o tym nie wie. Nie przychodzi im z pomocą, nie przewraca na brzuch, nie podłącza respiratorów, nie udziela ostatniego namaszczenia.

Na drugim końcu świata w Domu Pomocy Społecznej Kaliszu umiera 7 pensjonariuszy. Ostatnia pielęgniarka, która jako jedyna podawała 160 osobom leki, z powodu skrajnego wyczerpania opuściła ośrodek. Pracowała wiele dni, bez przerwy. Sama. Zostało kilkoro wolontariuszy, którzy nie mogą według prawa podawać leków ciężko chorym, starym i niesamodzielnym ludziom.

Prezydent Kalisza stojąc pod bramą ośrodka przyznał, że nikt, on też, nie wie, ile osób w środku jest zakażonych wirusem. Apelował do ludzkiej solidarności, by ktokolwiek przyjechał i ratował tych ludzi. – Ale nikt nie chce – mówił prezydent.

To tylko dwa przykłady, z różnych stron świata. Pokazują, że można zaglądać z strukturę czasu i przestrzeni, patrzeć w odległe galaktyki, a jednocześnie nie widzieć tragedii i cierpienia w Kaliszu, Nowym Jorku, i tysiącach innych miast i wsi na całym świecie.

To, że źle urządziliśmy sobie świat, jest takim banałem, że aż wstyd o tym pisać. Ale świat po epidemii nie rysuje się lepszy, rysuje się inny. Dość przerażający.



Mamy dwie drogi wyjścia z epidemii. Pierwsza to pozwolić zachorować, jak największej liczbie osób i stworzyć „masową odporność”. Druga to utrzymywać restrykcje ograniczając rozprzestrzenianie się wirusa. Luzując je na jakiś czas i znowu przywracając, gdy fala zakażeń powróci. Jedna i druga droga jest zła.

Pierwsza oznacza, że zanim uzyskamy zbiorową odporność umrą pewnie miliony. Kiedy większość przejdzie chorobę i wytworzy przeciwciała, wirus zniknie. Nie będzie miał się jak przenosić z człowieka na człowieka. Pod warunkiem, że tak jak grypa nie zacznie mutować.

Druga oznacza, że na jakiś czas, kilka tygodni, może miesięcy ograniczymy rozprzestrzenianie się wirusa, ale w związku z rozluźnianiem restrykcji przyjdzie kolejna fala zachorowań. To będzie oznaczało przywrócenie restrykcji, aż do czasu, gdy służba zdrowia poradzi sobie z tysiącami chorych. I znowu odrobina wolności. I tak w kółko.

Tak czy inaczej wirus będzie zabijał do czasu, aż nie znajdziemy na niego skutecznego leku i szczepionki. Może jednak być tak jak z HIV. Szczepionki nie ma i nic nie wskazuje, żeby szybko była. A leki jedynie przedłużają życie zarażonym.

Czy uda się znaleźć szczepionkę na COVID-19? Dziś nikt tego nie wie. Kwantowe komputery, sztuczna inteligencja, zderzacz hadronów, teleskop Hubbla, maszyna do sekwencji genów ani nawet osocze ozdrowieńców, jak dotąd nie przybliża nas do skutecznego wyrugowania koronawirusa z naszego świata.

Z naszego? To w sumie też i jego świat.

– Andrzej Szozda


https://tygodnik.tvp.pl/47694877/przygotujcie-sie-na-pieklo-ten-swiat-nalezy-juz-nie-tylko-do-nas-ale-tez-do-koronawirusa




piątek, 24 kwietnia 2020

Ishchenko


tłumaczenie przeglądarki


Rostisław Ishchenko: Na Ukrainie nie ma społeczeństwa. A zatem kontrola mocy