Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

piątek, 31 lipca 2015

1 mld, 1,5 mld, 100 mld, 900 mld - czy to dużo, czy mało?




1 mld, 1,5 mld, 100 mld, 900 mld - czy to dużo, czy mało?


4 rano, przede mną kawa z mlekiem, dwie kanapki z camembert. Jedna posypana tymiankiem, druga lubczykiem...
Do tego kawał ciasta ze świeżymi truskawkami podlany malinami z winem.
Siadam do klawiatury, od kilku dni w zakładkach czekają na mnie zaległe rzeczy.

Zachodnie sieci handlowe pożyczają pieniądze na rozwój swojego biznesu w Europie Środkowej i wykańczają polskich drobnych przedsiębiorców, w Starogardzie coraz więcej zamkniętych sklepów – zamknięty kolejny spożywczak, apteka, tekstylny.

Powstaje bar i za miesiąc, za dwa znika.
Od kwietnia funkcjonuje w mieście Galeria Neptun pobudowana przez lokalnych przedsiębiorców.
Życzę im wszystkiego najlepszego w tych trudnych czasach. 


Podróżnik Cejrowski ma ciekawą koncepcję odnośnie kryzysu w Grecji, ja mam wrażenie, że sprawy toczą się trochę bez kontroli, choć trzeba cały czas pamiętać o tym, jak 5 lat temu niemcy szyderczo zażądali greckich wysp...

Pogrążona w kryzysie Grecja, powinna sprzedać swoje wyspy i w ten sposób zdobyłaby pieniądze na spłatę długów - pisze "Bild". 

Zdaniem Niemców przyjęty przez grecki rząd pakiet oszczędnościo­wy jest niewystarcza­ją­cy. Zakłada on zaoszczędzenie 4,8 mld euro, podczas gdy długi państwa wynoszą 300 mld euro. 
Skoro musimy pomóc Grekom jeszcze miliardami euro, powinni coś za to dać. Na przykład parę ich pięknych wysp egejskich - pisze dziennik. 

Niemcy wycenili też legendarny Akropol na 100 mld euro.

Polska wycenia odszkodowania od niemców za II Wojnę Światową na około 900 mld dolarów.

Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas nawiązując do wyników swojego śledztwa, według którego Polska może ubiegać się o odszkodowania, podaje ich szacunkową wartość.

Łączną wartość strat materialnych, które poniosła Polska z powodu III Rzeszy, oszacowano na 258 mld zł z sierpnia 1939 r. – równowartość 49 mld ówczesnych dolarów amerykańskich. Według Zarządu Rezerw Federalnych USA kwota 49 mld dol. z sierpnia 1939 r. odpowiadała w sierpniu 2014 r. kwocie 845 mld dol. Takie nominalne zwielokrotnienie wynika tylko ze skumulowanej inflacji, bez oprocentowania za zwłokę

Niemieckie państwo pod koniec wojny w 1945 roku posiadało dwustuprocentowe zadłużenie swojego socjalnego produktu , ale już dziesięć lat później zostało tylko 20 procent długu. Tylko, że ten wspaniały skok redukcji zadłużenia nie został osiągnięty w wyniku jakiś wspaniałych reform gospodarczych Berlina, czego się obecnie żąda od Grecji, lecz został osiągnięty w wyniku umorzenia Niemcom 60 procent zagranicznego długu podczas londyńskiej konferencji w 1953 roku.

[ zadłużenie dodajmy, na poczet łupów w Polsce w 1939 r...]

Skoro niemcom wolno żądać greckich wysp, to dlaczego my nie żądamy Meklemburgii, Brandenburgii, Saksonii, Turyngii?? 


UE kierowane z Berlina w interesie niemieckim, sankcjonuje kradzież, a może raczej – sankcjonuje niewolnictwo. Obywatel służy do tego, by pracować, pracować i oddawać zarobione pieniądze bankom, jeśli one tak zechcą.

Polskojęzyczny internet przeżywa wysyp wypowiedzi porównujących stan polskiej gospodarki do greckiej...
"Nie pastwmy się nad Grekami, Polska może być następna" pisze redaktor Jacek Żakowski.


Prawda jest powoli wypuszczana z garnka, naczelny cymbał, który steruje kłamstwami w Polsce uznał, że czas oswajać ludzi z rzeczywistością...


Tymczasem odpowiedzialna za to platforma ewakuuje swoich oficjeli za granicę, nad Polską postawiono grabarza (obecnie używa się sformułowania – kopacz), a winę za to ma ponieść ten, kto wygra następne wybory. Rozumiem, że niemieckie bandy sabotujące kraj pozostają na swoich stanowiskach, pilnując resztówek dobytku i czekając na sygnał z Berlina.


Daje się zauważyć pewną zmianę klimatu wśród „dziennikarzy”...


W Chinach – ostatnio jak co roku – wybuchła kolejna epidemia ptasiej grypy.
Państwo Środka wyrasta na największą potęgę światową.


Czy coroczne wybuchy epidemii nie przypominają corocznych testów nad nowym sprofilowanym pod określone geny morderczym wirusem?



Obalenie Chin, które zamieszkuje blisko 1,5 mld ludzi drogą militarną i gospodarczą wydaje się zbyt wielkim wyzwaniem dla władców tego świata.

Może więc, jak wielokrotnie w historii, sięgają po sprawdzony mikrobiologiczny sposób?


Taki cichy sposób eliminowania przeciwnika nie przystaje do wizerunku Ameryki nastawionej na zyski z kompleksu zbrojeniowego. Kto więc to robi, kto uprawia skrycie swoją robotę? Po obaleniu USA za pomocą Rosji i Chin, czy te kraje nie staną się dla kogoś przeszkodą na drodze do światowej hegemonii?
Testy trwają...


Przegląd prasy.

Bank Światowy pożyczał Lidlowi i Kauflandowi na rozwój sieci, żeby "zapewnić tanią żywność"
Piotr Miączyński, Leszek Kostrzewski
04.07.2015 08:55

Lidl i Kaufland należące do jednej z najbogatszych rodzin w Niemczech pożyczyły prawie miliard dolarów na rozwój we wschodniej Europie m.in. od Banku Odbudowy i Rozwoju po to, aby zapewnić mieszkańcom tych krajów tanią żywność - napisał brytyjski dziennik "The Guardian".
 
Pieniądze Lidl pożyczał przez ostatnią dekadę z dwóch źródeł -pisze gazeta. Po pierwsze, od International Finance Corporation (IFC), mało znanej opinii publicznej agendy Banku Światowego. Po drugie, z Europejskiego Bank Odbudowy i Rozwoju.

Obie instytucje ufundowane przez podatników, a kontrolowane przez rządy mają wspierać rozwój gospodarczy w krajach przechodzących transformację ustrojową.

Bank Światowy na dodatek ma starać się ograniczać biedę na świecie.

Banki przekonują, że pieniądze dla Lidla i jej siostrzanej spółki Kauflanda miały pomóc w rozwoju obu sieci w środkowej i wschodniej Europie, utworzyć nowe miejsca pracy, otworzyć nowe rynki zbytu dla lokalnych producentów oraz zaoferować dobrą jakościowo żywność dla biednych ludzi.

Decyzja jest o tyle kontrowersyjna, że w wielu krajach europejskich sieci oskarżane są o niechętne traktowanie związków zawodowych, łamanie praw pracowniczych, płacenie zbyt niskich podatków.

W Wielkiej Brytanii, gdzie Lidl ma powyżej 600 sklepów, w ubiegłym roku w nagłówkach gazet pojawiła się informacja, że polskiemu personelowi w sklepach w Szkocji zabroniono rozmawiania w pracy po polsku, nawet jeśli klient sklepu pochodził z naszego kraju. Dziennik cytuje też Alfreda Bujarę, szefa sekcji handlowej "Solidarności", który zarzuca Lidlowi w Polsce, że pracownicy, którzy chcą przystąpić do związków, są zastraszani i bywa, że kierownicy stosują słowną agresję.

Pierwsze pieniądze dla Grupy - 100 mln dol. - poszły z IFC w 2004 roku.

Tym samym roku, w którym niemiecki związek zawodowy Ver.di wypuścił czarną księgę dokumentującą naruszenia praw pracowników w sklepach Lidla w Europie.

Pieniądze te zostały wydane m.in. na ekspansję w Polsce.

Kolejna transza z 2009 roku - 75 mln dol. - poszła na rozwój sieci w Bułgarii oraz Rumunii. W 2011 66 mln dol. dostał Lidl w Rumunii, a w 2013 ponad 105 mln zostało pożyczone na rozwój w Bułgarii i Chorwacji oraz na otworzenie pierwszych sklepów w Serbii.

Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju współfinansował razem z komercyjnymi bankami projekty Lidla i Kauflanda na kwotę powyżej 700 mln dol. (pół miliarda z tego wyłożył sam).

Gilles Mettetal z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju odpierał zarzuty dziennika, przekonując, że w momencie, kiedy wspierali Grupę pożyczkami dyskontowy model handlu we wspomnianych krajach nie istniał.

- Daliśmy im kredyt. Oni, owszem, byli raczej agresywną nastawioną na zysk firmą, ale z drugiej strony dawali ludziom dostęp do produktów, których nie mieliby oni szansy inaczej zdobyć - twierdzi Mettetal.

Lidl nie skomentował sprawy.

Sieć Lidl oraz Kufland są kontrolowane przez Grupę Schwarz. Na jej czele stoi Dieter Schwarz, jeden z najbogatszych ludzi świata. Jego majątek ocenia się na ok. 21 mld dol. 
Ma 10 tys. sklepów, 26 mld euro na koncie, jest jednym z najbogatszych Europejczyków, ale nikt nie wie, jak aktualnie wygląda





Kuriozalny nakaz z Brukseli: Banki będą mogły legalnie okradać swoich klientów z posiadanych oszczędności!
wpis z dnia 3/07/2015

Deponujesz swoje oszczędności w banku? Uważaj, bo niebawem w majestacie prawa będziesz mógł być okradziony! Komisja Europejska przyjęła dyrektywę, zgodnie z którą Bank zagrożony bankructwem będzie mógł wykorzystać pieniądze swoich klientów! 

Komisja Europejska przygotowała dyrektywę pt. "Bank Recovery and Resolution Directive" (BRRD) zawierającą wspólne dla państw UE mechanizmy restrukturyzacji lub uporządkowanej likwidacji komercyjnych banków, które w wyniku kryzysu staną się niewypłacalne.

Zgodnie z treścią tej dyrektywy bank zagrożony bankructwem będzie mógł - w majestacie prawa - zabrać swoim klientom środki zgromadzone na rachunkach oszczędnościowych.

Co prawda dyrektywa przewiduje pewne ograniczenia tego procederu - podstawione pod ścianą banki będą bowiem mogły sięgać po pieniądze tylko najbogatszych klientów, którzy posiadają depozyty na co najmniej 100 tys. euro.

Przykład Cypru sprzed 2 lat pokazuje jednak, że w praktyce wszystko będzie możliwe.
Przypomnijmy, że w 2013 roku cały cypryjski sektor bankowy staną na granicy bankructwa. Rząd Cypru, aby ratować działające na terytorium tego państwa banki, ustanowił specjalny "podatek ratunkowy". Każdy obywatel, który posiadał jakąkolwiek lokatę lub rachunek bankowy stracił wówczas 6,75 proc. posiadanych oszczędności, a ci, którzy zgromadzili powyżej 100 tys. euro stracili jeszcze więcej, bo aż 9,9 proc. 

Warto odnotować, że Komisja Europejska wystosowała do Polski ponaglenie w sprawie wdrożenia na gruncie polskiego prawa ww. dyrektywy. Mamy na to 2 miesiące czasu. Jeśli tego nie zrobimy grozi nam postępowanie przed Trybunałem Sprawiedliwości i wielomilionowe kary naliczane dziennie. 



Cejrowski: Sytuacja w Grecji to niemiecki plan na koniec euro
JAN BOLANOWSKI 02.07.2015

Fakt, że Grecy mogą wypłacać gotówkę z bankomatów - zdaniem Wojciecha Cejrowskiego - świadczy o planowanym wycofywaniu się Niemiec z projektu waluty euro.

Znany z ostrych i kontrowersyjnych poglądów Wojciech Cejrowski wypowiedział się o aktualnej sytuacji kryzysowej w Grecji. Podkreślił, że podejście Greków do zadłużenia jest bardzo niefrasobliwe.

- Ja mam kuzyna, który parówki produkuje i zapożyczony był wielokrotnie. I zawsze siedział, cygara palił, szampany polewał wszystkim. Ja mówię: "Stary! Ty jesteś zadłużony na sto balonów, jak możesz tak spokojnie siedzieć?". On mówi: "Słuchaj, jak pożyczyłeś sto złotych od swojego kuzyna, to masz problem, ale jak pożyczyłeś sto milionów od banku, to bank ma problem". Teraz Grecja jest dokładnie w takiej sytuacji – mówił obrazowo Wojciech Cejrowski na antenie Telewizji Republika.
 
Podróżnik zwrócił uwagę na to, że od sześciu dni w wiadomościach pojawiają się doniesienia o Grekach wypłacających pieniądze z bankomatów. Jego zdaniem to zaskakująco długi termin.
- Poprzednim razem w bankomatach zabrakło po 15 minutach. A teraz ktoś pakuje do nich kolejne paczki pieniędzy – powiedział Cejrowski.
 
Jego zdaniem wypłaconej przez Greków gotówki jest więcej, niż było wydrukowane na terenie kraju. Oznacza to, że do Grecji sprowadzona została gotówka z terenu innych państw strefy euro. W ten sposób środki, które były w zapisach bankowych zostały zamienione na gotówkę i to w twardej walucie.

- Oni mają zapas pieniędzy na pół roku. Nawet na to, by sobie mleko kupić w niemieckim sklepie – mówił Wojciech Cejrowski.
 
Podkreślił też, że w trakcie sezonu wakacyjnego do Grecji napłynie kolejna porcja gotówki przywieziona w portfelach turystów. Z takimi zapasami gotówki Grecy będą odporni na wszystko, twierdzi podróżnik. Jego zdaniem jest to akcja przez kogoś zaplanowana, prawdopodobnie przez niemieckie banki.

- To jest taka ustawka, by z twarzą rozwiązać to euro, które już wszystkim ciąży, a najbardziej Niemcom - ocenił Cejrowski.
 
Zdaniem podróżnika władze Niemiec skorzystają na końcu wspólnej waluty. Wykorzystując sytuacje, obwinią Greków o wszystkie kłopoty i umorzą własne obligacje.



 Ptasia grypa powraca - w starych i nowych odmianach
W Chinach pojawiła się nowa odmiana wirusa ptasiej grypy H7N9, która może się rozprzestrzenić na inne kontynenty i wywołać pandemię – ostrzega na łamach "Nature" epidemiolog dr Yi Guan z uniwersytetu w Hongkongu.

Nie jest to jedyny szczep ptasiej grypy, który może zagrażać ludziom. Wciąż krąży po świecie wirus H5N1, który pojawił się w 2003 r., a trzy lata później rozprzestrzenił się po całej Azji, dotarł do Europy i Afryki. Niedawno pojawił się w Egipcie, Wielkiej Brytanii oraz po raz pierwszy w Ameryce Północnej – na farmie indyków w Missouri.

Szczep H7N9 wykryto w 2013 r. i wciąż występuje jedynie w niektórych prowincjach Chin, takich jak Guangdong, Jiangxi, Jiangsu and Shandong. Jednak dr Yi Guan alarmuje, że jeśli nie podjęte zostaną działania zapobiegawcze, zacznie się podobnie rozprzestrzeniać jak wirus H5N1. Wtedy dotrze na inne kontynenty. Jego zdaniem, należy jak najszybciej wprowadzić ograniczenia w handlu i transporcie żywych kurczaków.

H7N9 na razie występuje jedynie na fermach kurzych, gdzie coraz częściej zakaża również ludzi. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) do 23 lutego 2015 r. zachorowało 571 osób, spośród których 212 zmarło.

WHO podkreśla, że nie ma żadnych powodów do podejrzeń, że H7N9 może się przenosić bezpośrednio między ludźmi, jednak może ulec mutacji, dzięki której uzyska taką umiejętność. Rozwija się i rozprzestrzenia w sposób utajony, gdyż nie zabija kurczaków i nie wywołuje u nich żadnych poważniejszych objawów choroby. Niebezpieczny staje się dopiero wówczas, gdy zaatakuje ludzi.

Pocieszające jest to, że na razie wirusa tego nie wyryto u kaczek, bo wtedy mógłby być przenoszony na ogromne odległości. To jednak może się wkrótce zmienić.
Wirusy grypy ulegają ciągłej mutacji, której w dłuższym okresie nie sposób przewidzieć. Specjaliści potrafią jedynie określić z dużym prawdopodobieństwem, jakie szczepy tego wirusa pojawią się w kolejnym sezonie grypowym. I jedynie na te odmiany przygotowywane są szczepionki przeciwko grypie.

Wirusem H5N1 zaraziło się do tej pory prawie 800 osób na świecie, spośród których prawie 480 zmarło. Niemal wszyscy zarazili się od ptactwa. Ostatnio liczba zakażeń znowu zaczęła jednak się nasilać. W styczniu wykryto infekcje u 46 Egipcjan, a w lutym 2015 r. – 36 zakażeń. Prawie co druga z tych osób zmarła.

Oprócz H5N1 na kontynencie euroazjatyckim wykryto również inne spokrewnione z nim szczepy, takie jak H5N2, H5N5, H5N6 i H5N8. Atakują i zabiją ptactwo, ale sporadycznie przenoszą się także na ludzi. Spośród tych odmian na razie jedynie H5N6 wywołuje u zainfekowanych osób ciężkie objawy grypy.

Niepokojące jest to, że H5N2 i H5N8 podobnie jak H5N1 przenoszone mogą być przez kaczki. Niedawno wykryto je na zachodnim wybrzeżu Ameryki Północnej. "New Scientist" informuje, że H5N2 dotarł już do Mississippi.

Jeden z najbardziej znanych badaczy wirusów grypy, prof. Ron Fouchier z uniwersytetu Erasmusa w Rotterdamie twierdzi, że H5N2 przejął od innych szczepów geny, dzięki którym może wkrótce przeskoczyć na dzikie ptactwo. Wtedy jeszcze bardziej roznoszony byłby po całym świcie i ulegał kolejnym mutacjom.




czwartek, 30 lipca 2015

BBN nie widzi Werwolfa, ale . . .


przeklejka

 

Wolna Europa" przemieszcza się do Moskwy

Przedstawiony przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego (BBN), organ doradczy prezydenta RP projekt „Doktryny Bezpieczeństwa Informacyjnego RP" jest dokumentem przerażającym. Narusza wiele zapisów polskiej konstytucji.

Ponad to, nie tylko publicznie obnaża słabość polskiego państwa, które widzi swoje porażki w polityce zagranicznej czy w krytycznych postawach i opiniach społeczeństwa, jako skutek propagandy i dezinformacji, przede wszystkim Rosji, odbierając tym samym Polakom i obserwatorom zagranicznym, prawo do suwerennej jego oceny. Ale także proponuje organom państwa, w tym kontrwywiadowi, „eliminację źródeł dezinformacji" wykrytych na podstawie „stałego monitoringu przekazu propagandowego ukierunkowanego na Polskę i dyskredytującego polską politykę zagraniczną".

Eliminacja źródła" (poz.31 pozycja 11 w rozdz. 3 „Koncepcje zadań operacyjnych w zakresie bezpieczeństwa informacyjnego RP), to w praktyce wywiadów — fizyczna eliminacja człowieka lub jego pojmanie i zatrzymanie, bądź wydalenie z kraju. Zgodnie z Doktryną, ma to być ona prowadzone w ramach zapobiegawczych „działań kontrwywiadowczych" (należących do „głównych zadań sektora publicznego") skierowanych przeciwko „aktywizacji przez obce państwo", w domyśle Rosję, wybranych grup społecznych, realizujących „cele sprzeczne z interesem RP" (pkt 30 poz.17).

Do takiej grupy społecznej kontrwywiad może zaliczyć polskich dziennikarzy, publicystów i komentatorów politycznych, publikujących swoje artykuły i opinie za pośrednictwem „Sputnika". Np. mnie, red. Zofię Bąbczyńską-Jelonek, za notoryczne krytykowanie szefów polskiej dyplomacji, czy polityki zagranicznej RP. Za co mogę zostać przez tajniaków zatrzymana lub „wyeliminowana". Represje te dot. też dziennikarzy innych państw oraz osób wyrażających swoje opinie w internecie — na forach społecznościowych, czatach, w prowadzonych blogach itp. A także polskie media, które współpracują z „zewnętrznymi źródłami dezinformacji i propagandy".

Polacy w oczach BBN
Autorzy projektu „Doktryny…" ocenili, że w Polsce społeczeństwo obywatelskie funkcjonuje niedoskonale a tożsamość narodowa Polaków jest mizerna, dlatego zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego z tego powodu, może być rozpowszechnianie i powielanie treści propagandowych pokazujących w negatywnym świetle polską rację stanu —  „co de facto szkodzi interesom państwa" (pkt 5).

Do tego „zagrożenia" polskiej racji stanu, będzie można zaliczyć np. prezentowaną powszechnie, nie tylko w mediach, rusofobię lub kuriozalne wystąpienia szefów polskiej dyplomacji.
Ponieważ Polacy, wg Doktryny, źle funkcjonują jako obywatele, czyli nie prezentują postaw oczekiwanych, państwo, a na dodatek polityka informacyjna państwa jest fatalna (pkt 6, poz.1), dlatego podatni są na wrogą perswazję, agresywne działania propagandowe i dywersję ideologiczną. Wszystko to powoduje, zdaniem BBN, że pojawiają się i rozwijają wśród Polaków postawy antypaństwowe, agresywne i defetystyczne. Na dodatek z tego samego powodu narastają u Polaków negatywne postawy społeczne, a nawet, jak zapisano w Doktrynie, powstają i rozwijają się konflikty społeczne, zgodne z intencjami „przeciwnika informacyjnego". W dalszych zapisach dokumentu wynika, że dotyczy to konfliktów wśród mniejszości polskiej na Litwie, Ukrainie i Białorusi, inspirowanych przez rosyjską propagandę (pkt.23, poz.6 oraz pkt 32, poz.10).


Zdaniem BBN, w Polsce istnieją lub są tworzone tzw. „agentury wpływów", kreowane z zagranicy i „inspirowane do zakładania lub finansowania partii politycznych", co jest zakamuflowanym pomówieniem partii Mateusza Piskorskiego o jej finansowanie z Rosji. Ten sam zarzut odnosi się do organizacji społecznych „wspierających i realizujących obce interesy w Polsce". Do nich będzie można zaliczyć na mocy organizacje czy instytucje, organizujące np. oddolnie „Dni Rosji w Polsce", albo władze uczelni zapraszające ambasadora Rosji na wykład nt. polityki zagranicznej FR. Są też wg BBN w Polsce bliżej nieokreśleni „agenci zmiany sterowani z zewnątrz", stanowiący zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski.

Z powodu "agresji informacyjno-propagandowej" obniżają się „morale" Polaków, które wpływają negatywnie na „polityczno-militarne procesy decyzyjne".

Po takiej diagnozie, znakomita większość Polaków w kraju i zagranicą, powinna się obrazić na władzę. Przede wszystkim za próbę pozbawienia ich prawa do kierowania własnym życiem, podejmowania suwerennych decyzji, ograniczenia im samodzielnego myślenia czy wyrażania własnego, autonomicznego zdania, tylko dlatego, że nie podzielają „polskiej racji stanu", albo nie akceptują określonych przez władze „polskich interesów" np. w postaci działań antyrosyjskich lub kontrowersyjnych opinii ministra Schetyny.

Warto jest przypomnieć zapisy konstytucji RP, w której wyraźnie zapisano, że Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli (art.1), a nie wyłącznie władzy, że władza zwierzchnia w RP należy do Narodu (art.4, pkt 1), tym samym Naród ma niezbywalne prawo do wyrażania własnego zdania na temat państwa i nie musi się ono akurat podobać władzy. 

Polskie pięty Achillesowe

W projekcie Doktryny wiele poświecono uwagi prezentowaniu na zewnątrz polskiej polityki zagranicznej oraz stosunkom z mniejszościami polskimi we wschodnich państwach transgranicznych.

Analitycy BBN stwierdzają, że media o zasięgu międzynarodowym szerzą „treści antypolskie"(pkt 23, poz.10). Tworzą one, w obiegu informacyjnym na Zachodzie — obraz Polski, jako kraju ksenofobicznego i antysemickiego, inspirują konflikt polsko-litewski „na tle mniejszości polskiej na Litwie", w szczególności zaś „możliwość tworzenia przez służby specjalne wrażenia istnienia zbrojnego separatyzmu na Wileńszczyźnie". Inspirują również „konflikt polsko-ukraiński na tle historycznym przy możliwym zastosowaniu zamachów terrorystycznych, rzekomo dokonywanych przez Ukraińców Polakom, i odwrotnie".

Czytając tekst projektowanej Doktryny, można odnieść wrażenie, że negatywne oceny dot. polityki zagranicznej RP, ujawniane publicznie w kraju i zagranicą, (pkt 23 poz. 3 i 4) i wywołujące „nastroje antypolskie" w zagranicznych społeczeństwach i elitach politycznych, zwłaszcza państw UE i NATO (pkt.26 poz.3) — są wynikiem działań wrogiej propagandy, przede wszystkim Rosji, natomiast nie mają swoich źródeł w samej Polsce czy w polskim MSZ.

Ta sama sugestia wpływu czynników zewnętrznych dotyczy wszelkich konfliktów i napięć w stosunkach międzynarodowych Polski, bilateralnych i multibilateralnych (pkt. 23), np. na Litwie.

Urabianie mediów, wykorzystywanie trolli
Bezpieczeństwo informacyjne Polski, wymaga wg Doktryny, współpracy państwa z mediami, m.in. w celu „wdrażania mechanizmów kontrinformacji" i „uświadamiania obywateli na poziomie narodowym" (pkt.30, poz.16).

Mniejszości polskie mają być objęte powszechnym dostępem do mediów elektronicznych (radia i TV). Jednym z zadań jest też „tworzenie silnej konkurencji dla mediów rosyjskich, jako głównego przekaźnika informacji /propagandy"(pkt. 31 poz.10). Wykorzystanie potencjału mediów, zgodnie z Doktryną, odbywać się będzie w ramach ofensywnych działań operacyjnych państwa (pkt 47), m.in. przez opracowanie procedur współpracy z mediami masowymi, wybranymi do walki informacyjnej (pkt. 47 poz. 3). Administracja państwa i jej służby zacieśnią z nimi współpracę (pkt 47 poz. 4). Przewiduje się także stworzenie silnego kanału informacyjnego, m.in. poprzez przekształcenia programowe TVP Polonia i wykorzystanie internetu do prowadzenia walki informacyjnej. W walce tej uczestniczyć ma „samorganizujące się spłeczeństwo obywatelskie" czyli tzw. „dobre trolle". (pkt 33, poz.4).


Moim zdaniem

Pomysły BBN, można żartobliwie podsumować stwierdzeniem jednego z Internautów: „Jeszcze parę lat i spokojnie będzie można zmienić nazwę SPUTNIK na WOLNA EUROPA. Tym razem nie z Monachium, a z Moskwy Efekt ten sam".

Mówiąc już poważniej, walka z niezależnymi mediami, przede wszystkim z MIA „Russia Segodnia" i jej polskojęzycznym „Sputnikiem", wchodzi w fazę szalenie niebezpieczną.

Wiele założeń proponowanej Doktryny sięga po zakazane konstytucyjnie praktyki (cenzura prewencyjna), wskrzesza instytucje skompromitowane jak np. Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk z czasów PRL. Narusza elementarne prawa konstytucyjne Polaków dot. ich wolności, m.in. do własnej opinii i jej upowszechniania, narusza międzynarodowe standardy dot. wolności mediów.

Doktryna niesie Polakom, zwłaszcza dziennikarzom, współpracującymi z zagranicznymi redakcjami (rosyjskimi przede wszystkim), ze względu na wyznawane przez nich idee i poglądy oraz wygłaszane publicznie opinie i sądy — groźbę represji, szykan, zagrożenie nietykalności osobistej, a nawet zagrożenia życia.

A wszystko, dlatego, że ktoś publicznie skrytykował, w rosyjskich i innych zagranicznych mediach, poczynania polskiej dyplomacji. Słusznie zresztą.

Zofia Bąbczyńska-Jelonek, publicystka polska




 


Niemiecka 5 kolumna atakuje Krym

 

Nie lubią ich tam. Na Krymie łatwiej będzie unicestwiać wartości rodzinne?

 

Rosyjscy Niemcy chcą wrócić na Krym z Niemiec


Powrót na Krym rosyjscy Niemcy argumentują „niechęcią do pogodzenia się z unicestwianiem na Zachodzie wartości rodzinnych i chrześcijańskich”, twierdzi lider mniejszości niemieckiej na półwyspie Jurij Gempel.

Gempel podkreślił, że na Krym chcą wrócić rosyjscy Niemcy i ich potomkowie, których deportowano za rządów Stalina. Obecnie mieszkają oni w Niemczech. To około 400 rodzin. — W zasadzie w ostatnim czasie nie ma tygodnia, by nie przyjechała rodzina z Niemiec – powiedział Gempel podczas okrągłego stołu w Symferopolu.


Według niego, swój powrót na Krym rosyjscy Niemcy objaśniają „niechęcią do pogodzenia się z unicestwianiem na Zachodzie wartości rodzinnych  i chrześcijańskich”.

Dla rosyjskich Niemców z federalnego programu docelowego na rozwój Krymu do 2020 roku planuje się wydzielić środki na budowę osiedla pod Symferopolem, w pobliżu miejscowości o historycznej nazwie Kronental.

Jurij Gempel uważa, że na pomoc państwowo-prawną w powrocie i zaklimatyzowaniu się na Krymie może liczyć 168 rodzin.




Zaczyna się.

Ataku na władzę krymską należy spodziewać się za jakieś 170 lat.
Do tego czasu będą się tylko namnażać.



Moskwa wydaje się, że zwalcza 5 kolumnę na swoim terytorium, a tu ich wita z otwartymi ramionami.

Dziwne. 
Vide Piłsudski..?




piątek, 24 lipca 2015

Czy Wolne Miasto Gdańsk istnieje?



CIĄG DALSZY NOTKI:

Skarb Hitlera, skarb Forstera...

http://maciejsynak.blogspot.com/2015/07/skarb-hitlera-skarb.html





Warto przyjrzeć się notatce na temat niemieckiego bandyty Alberta Forstera w niemieckiej polskojęzycznej wikipedii:



Honorowy obywatel miasta:




Czy Forster nadal  jest honorowym obywatelem miasta Gdańska i Sopotu?
No bo przecież, nie jest napisane do kiedy był....



No cóż, popatrzmy....

http://forum-gdansk.mojeosiedle.pl/viewtopic.php?t=16505
http://www.gdansk.pl/nasze-miasto,538.html

 Tu jeszcze jest.



http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Siedmiu-uniewaznionych-honorowych-obywateli-Gdanska-n30523.html



Tu zaraz będzie decyzja czy jest, czy ma go nie być - rok 2008.



http://www.gdansk.pl/bip/rada-miasta,721,12636.html



 Treść oświadczenia:




OŚWIADCZENIE
Rady Miasta Gdańska
z dnia 27 listopada 2008 roku
w sprawie honorowego obywatelstwa
Na podstawie art. 18 ust. 1 ustawy z dnia 08 marca 1990 roku o samorządzie gminnym (jednolity tekst z 2001 r. Dz. U. Nr 142 poz. 1591 z późn. zm.) oraz §15 ust. 1 pkt 2 Regulaminu Rady Miasta Gdańska - załącznik Nr 4 do Statutu Miasta Gdańska stanowiącego załącznik do uchwały Nr XL/1226/02001 Rady Miasta Gdańska z dnia 25 października 2001 roku w sprawie uchwalenia Statutu Miata Gdańska (Dz.U. Woj. Pom Nr 101, poz 1928, zmieniony z 2002 DZ. U. Woj. Pom Nr 61, poz 1404)
Rada Miasta Gdańska
oświadcza co następuje:
Wobec cyklicznie pojawiających się informacji o rzekomym honorowym obywatelstwie współczesnego Gdańska przywódców nazistowskich i komunistycznych, Rada Miasta Gdańska oświadcza, że do honorowych obywatelstw nadanych przed 1945 rokiem odnosi się dekret Krajowej Rady Narodowej z 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego.

Dekret ten, w art. 3, mówi: "Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu tracą moc wszystkie przepisy dotychczas obowiązującego ustawodawstwa jako sprzeczne z ustrojem Demokratycznego Państwa Polskiego. Równocześnie na obszar ten rozciąga się ustawodawstwo polskie obowiązujące na pozostałej części województwa gdańskiego".


Dokument ten w sposób jednoznaczny określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska, i w tych okolicznościach nie jest potrzebne podejmowanie osobnej uchwały o pozbawieniu honorowego obywatelstwa przywódców nazistowskich, gdyż uchwały te z mocy prawa już utraciły ważność. Nie ma ciągłości prawno-ustrojowej między Wolnym Miastem Gdańsk i III Rzeszą a Polską po 1945 roku.


Z kolei w uchwale nr XV/76/90 Rady Miasta Gdańska z dnia 18 grudnia 1990 r. w sprawie wykazu aktów prawa miejscowego wydanych przez Miejską Radę Narodową w Gdańsku i jej Prezydium oraz Prezydenta Miasta Gdańska przed dniem 27 maja 1990 r. i nadal obowiązujących - nie zamieszczono uchwał w sprawie nadania honorowych obywatelstw miasta Gdańska, jako uchwał nadal obowiązujących na obszarze gminy.

Przewodniczący Rady Miasta Gdańska
Bogdan Oleszek

 Uwaga! Komunikat wyjaśniający

Informujemy, że do honorowych obywatelstw nadanych przed 1945 rokiem odnosi się dekret Krajowej Rady narodowej z 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego. Dekret ten, w art. 3, mówi: "Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu tracą moc wszystkie przepisy dotychczas obowiązującego ustawodawstwa jako sprzeczne z ustrojem demokratycznego Państwa Polskiego. Równocześnie na obszar ten rozciąga się ustawodawstwo polskie obowiązujące na pozostałej części województwa gdańskiego".

Dokument ten udowadnia, iż nie jest potrzebne podejmowanie uchwały o pozbawianie tytułu honorowego obywatela nazistom z okresu II wojny światowej, gdyż uchwały te z mocy prawa już utraciły ważność


Również w uchwale nr XV/76/90 Rady Miasta Gdańska z dnia 18 grudnia 1990 r. w sprawie wykazu aktów prawa miejscowego wydanych przez Miejską Radę Narodową w Gdańsku i jej Prezydium oraz Prezydenta Miasta Gdańska przed dniem 27 maja 1990 r. i nadal obowiązujących - nie zamieszczono uchwał w sprawie nadania honorowych obywatelstw miasta Gdańska, jako uchwał nadal obowiązujących na obszarze gminy.

Honorowi obywatele Gdańska – Uchwała Rady Miasta Gdańska Nr LVII / 456 / 93 z dnia 6 kwietnia 1993 r. (843.03 KB)


Tekst Uchwały Rady Miasta z 1993 roku (jak wyżej) niczego nie wnosi do sprawy.
Chociaż wpis ją poprzedzający może sugerować czytelnikom, że zawiera listę Honorowych obywateli Gdańska.

A tak nie jest.

Przeciętny zjadacz chleba nie kliknie w odnośnik, nie poczyta i nie sprawdzi, że jest to Uchwała:

"w sprawie zatwierdzania regulaminu nadawania tytułu Honorowego Obywatela Miasta Gdańska."





Czyli dotyczy regulaminu NADAWANIA nowych honorowych obywatelstw i nie zawiera listy honorowych obywateli.





Jeżeli chodzi o uchwałę:   nr XV/76/90 Rady Miasta Gdańska z dnia 18 grudnia 1990 r.

nie można treści znaleźć w internecie, również tutaj jej brak:
 http://www.gdansk.pl/bip/prawo-lokalne






Nazwisko Forstera nadal ujęte jest na liście Honorowych obywateli Gdańska, z tym, że lista została podzielona na okresy i tak, Forster widnieje pod tekstem:

Okres nazistowski 1933 - 1945

Powyżej wyszczególniono:

Okres Wolnego Miasta Gdańska 1918 - 1933






Tak więc, co to tak naprawdę znaczy - te dopiski z datami? NIC. To nic nie znaczy, to tylko taki wytrych - dla przeciętnego czytelnika - a on nadal jest Honorowym obywatelem Gdańska. Po prostu. 

Ktoś, kto szuka informacji o HOG nie będzie wnikał w ustawy:

- jest na liście ? 
- jest


 
Cytując klasyka...Po co te zakręty.? 


Dlaczego po prostu nie usunięto Forstera, Hitlera, Goeringa i innych z listy, tylko opatrzono wytrychami - okres taki, a owaki.


CZY  RADA  GDAŃSKA  NIE  CHCE  USUNĄĆ  ICH  Z  LISTY  ?  ?


Nie ważne co tam sobie Rada Gdańska wypisuje na swojej stronie, jakie stosuje wygibasy - stoi jak byk - SĄ honorowymi obywatelami  Gdańska.



No i czegoś tu nie rozumiem.



Po co na stronie miasta Gdańska, zaraz po oświadczeniu (które nie jest uchwałą, a więc nie jest czymś zobowiązującym urząd miasta) "komunikat wyjaśniający"?

Różnica w treści prawie żadna...


Ale co innego jest treść Oświadczenia Rady Miasta podpisana przez Przewodniczącego RM, a co innego - komunikat wyjaśniający nie podpisany przez nikogo.















O co tu chodzi? Po co to tak jest zrobione?


Tak mnie to zastanawia...
W treści uchwały z 1945 roku użyto sformułowania 

"terytorium byłego Wolnego Miasta Gdańska"
"Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska"

,a  w    o ś w i a d c z e n i u     Rady Miasta Gdańska -

 "określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska"


Czy to znaczy, że Wolne Miasto Gdańsk istnieje??

Skoro użyto trybu w czasie teraźniejszym.. najwyraźniej tak.

Mogłoby tak być, jeśli istnieje jeszcze jakiś inny dokument, pochodzący jakby z wyższej instancji, który dajmy na to, stwierdza, że WM Gdańsk staje się Polską na okres taki, a taki. Po tym okresie powraca do funkcjonowania.


Słyszałem takie niepotwierdzone wieści, już nie pamiętam od kogo, że jakoby takie były ustalenia pojałtańskie - i że są na to dokumenty. Ponoć z tego powodu zlikwidowano wojsko w Gdańsku, przeniesiono do Gdyni.

Czyżby Oświadczenie wydał jeden organ władzy, a "komunikat wyjaśniający" - drugi organ władzy? 
Z tym, że oba zarządzają Gdańskiem, z czego może jeden zarządza też - ale nie czynnie - resztą terenu zwaną kiedyś WM Gdańsk?





Rada Miasta Gdańska
oświadcza co następuje:
Wobec cyklicznie pojawiających się informacji o rzekomym honorowym obywatelstwie współczesnego Gdańska przywódców nazistowskich i komunistycznych, Rada Miasta Gdańska oświadcza, że do honorowych obywatelstw nadanych przed 1945 rokiem odnosi się dekret Krajowej Rady Narodowej z 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego.

To tylko sucha informacja. Rada Miasta coś oświadcza, ale nie zajmuje stanowiska w tej sprawie.




Notatka w trakcie....







 Treść dekretu  z 1945 r. tutaj:



Dekret z dnia 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego

Na podstawie ustawy z dnia 3 stycznia 1945 r. O trybie wydawania dekretów z mocą ustawy (Dz. U. R. P. Nr 1, poz. 1) – Rada Ministrów postanawia, a Prezydium Krajowej Rady Narodowej zatwierdza, co następuje:

Art. 1. Tworzy się województwo gdańskie.

Art. 2. W skład województwa gdańskiego wchodzi w całości terytorium byłego Wolnego Miasta Gdańska oraz powiaty: gdyńsko-grodzki, kartuzki, morski, starogardzki, kościerski i tczewski, które to powiaty wyłącza się jednocześnie z województwa pomorskiego.

Art.3. Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu tracą moc wszystkie przepisy dotychczas obowiązującego ustawodawstwa, jako sprzeczne z ustrojem Demokratycznego Państwa Polskiego.
Równocześnie na obszar ten rozciąga się ustawodawstwo obowiązujące na pozostałej części województwa gdańskiego.

Art. 4. Wykonanie niniejszego dekretu porucza się: Prezesowi Rady Ministrów, Ministrowi Administracji Publicznej, Ministrowi Sprawiedliwości i innym interesowanym Ministrom, każdemu w zakresie jego działania.

Art.5. Dekret niniejszy wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.

Prezydent Krajowej Rady Narodowej:
Bolesław Bierut

Prezes Rady Ministrów:
Edward Osóbka – Morawski

w/z Minister Administracji Publicznej:
Edward Ochab

w/z Minister Sprawiedliwości:
Leon Chajn





Zwracam jeszcze raz uwagę:

OŚWIADCZENIE
Rady Miasta Gdańska
z dnia 27 listopada 2008 roku


[...]

Dokument ten w sposób jednoznaczny określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska, i w tych okolicznościach nie jest potrzebne podejmowanie osobnej uchwały o pozbawieniu honorowego obywatelstwa przywódców nazistowskich, gdyż uchwały te z mocy prawa już utraciły ważność. Nie ma ciągłości prawno-ustrojowej między Wolnym Miastem Gdańsk i III Rzeszą a Polską po 1945 roku.





Co tak naprawdę oznaczają te słowa?

Nie ma ciągłości prawno-ustrojowej między Wolnym Miastem Gdańsk i III Rzeszą a Polską po 1945 roku.



co to znaczy?

że Polska nie przejęła WMG od III Rzeszy??








https://pl.wikipedia.org/wiki/Albert_Forster

http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19450110057



Skarb Hitlera, skarb Forstera . . .



Czy ludzie nie mają już za grosz wyobraźni?

To, że zachodnie polskojęzyczne media ogólnopolskie używają sformułowań typu: "skarb nazistów", albo "skarb Hitlera" - to jest jakby zrozumiałe - ich celem jest trywializacja zbrodni niemieckich  i legenderyzacja Hitlera.

Ale żeby to naprawdę przekładało się na ludzi??








"Niestety nagła śmierć..."

Czemu niestety? Jakaś może rodzina?



To nie jest żaden skarb Hitlera, ani Forstera, ani nazistów - to są ukradzione przez niemców dobra - pieniądze, złoto, antyki, dzieła sztuki i inne precjoza, które wcześniej były własnością innych ludzi.


To jest majątek ukradziony Polakom - często pomordowanym - a nie żadne skarby.


Albert Forster to nie był żaden gaulaiter, tylko: MORDERCA i ZŁODZIEJ.


Forster jest odpowiedzialny za dziesiątki tysięcy pomordowanych Polaków: w Stuthof, Piaśnicy, Szpęgawsku, Mniszku i wielu wielu innych miejscach na Pomorzu.


W listopadzie 1939 roku Forster powiedział: Kto należy do narodu polskiego, musi zniknąć. Najzaszczytniejszym dla nas zadaniem jest uczynienie wszystkiego, aby każdy przejaw polskości zginął bez reszty[2].

----------------------------------------------------------



Warto przyjrzeć się notatce na jego temat w niemieckiej polskojęzycznej wikipedii:

"Po II wojnie

W 1945 uciekł do Niemiec na pokładzie motorówki obawiając się zemsty Polaków oraz Armii Czerwonej. [...]

Autor wpisu pomija milczeniem fakt, że Forster uciekał przed sądem, a nie przed zemstą.



"uciekał przed zemstą"

 - zemsta - jest to odwet za doznaną krzywdę -  takie sformułowanie poniekąd wyklucza sąd, czyli osąd i skazanie za łamanie prawa - a w przypadku Forstera chodziło o SĄD. 

Odwet zawsze kojarzy się z chęcią odegrania się za krzywdy , niekoniecznie za pomocą sądu, a często właśnie kojarzymy go z brakiem sądu, czyli  odwet jest - s a m o s ą d e m.

Zemsta to często samosąd. 

Samosąd oznacza, że tego, który skrzywdził, nie koniecznie można postawić przed sądem.



A więc powyższy wpis o zemście może sugerować, że na Forstera nie było dowodów.

Jak wiadomo, dowody były, ale wikipedysta pisze, co mu zadano - a zadano mu: wybielaj niemców jak się da.





Jego nazwisko znalazło się na alianckiej liście zbrodniarzy wojennych.


Autor unika nazywania go zbrodniarzem - zdanie powyżej nie przesądza, czy był zbrodniarzem, czy nie - nawet nie on, ale tylko jego nazwisko znalazło się  na liście, zwanej: "listą zbrodniarzy".

Czyli - o niemieckich zbrodniach ani słowa, za wszelką cenę unikać negatywów na temat niemców - za to o Polakach pisać najwięcej negatywów - to najbardziej prawdopodobna recepta, jakiej trzymają się tzw. wikipedziści.


Zatrzymany przez Anglików w Niemczech, w sierpniu 1946 wydany został Polsce. Osądzony przez Najwyższy Trybunał Narodowy w Gdańsku od 5 do 29 kwietnia 1948, skazany został za popełnione zbrodnie wojenne na karę śmierci. Wyrok wykonano 28 lutego 1952 w więzieniu na Mokotowie w Warszawie[3].


Do dzisiaj istnieje w Gdańsku niewielki dom jednorodzinny, w którym mieszkał wraz z rodziną do 1939 roku (przy ulicy Generała Bora-Komorowskiego 95).

Po wybuchu wojny Forster przeniósł się do komfortowej willi z ogrodem przy ul. Dębinki 1, w której w latach 1936-1939 siedzibę miało prywatne gimnazjum żydowskie prowadzone przez Ruth Rosenbaum (tzw. Gimnazjum Rosenbaumów). Obecnie w budynku znajduje się siedziba Katedry Chirurgii Stomatologicznej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.[4]

Zachowała się także jego rezydencja na gdańskiej Wyspie Sobieszewskiej, tzw. "Forsterówka"[5].


W literaturze popularnej pojawia się wersja, bazująca na pracy Levine'a, że Forster nie został stracony, lecz żył w areszcie domowym do naturalnej śmierci. Teza ta nie została jednak potwierdzona w jakichkolwiek poważnych źródłach.


Honorowy obywatel miasta:

Jak widać - ta historia nie skończyła się źle. 
Autor notatki nie zachowuje  c h r o n o l o g i i   i na koniec opisuje nam same przyjemne rzeczy, tak, aby Forster nie kojarzył nam się źle, a może nawet zapamiętamy go dobrze - albowiem taka jest psychika człowieka, że to, co człowiek usłyszy lub przeczyta na końcu - to najbardziej utkwi mu w pamięci.

Temat o zbrodniach wojennych i sądach został zakończony, następują przyjemne wręcz sielankowe wpisy: do dzisiaj istnieje jego dom, niewielki jednorodzinny, z rodziną, komfortowa willa z ogrodem, rezydencja Forsterówka.

Na koniec uwaga o tym, że wg pewnych źródeł nie został stracony, ale żył sobie w  domu do naturalnej śmierci.

Na tym blogu już poruszałem ten temat - Forster był też odpowiedzialny za stworzenie werwolfu na Pomorzu, czyli w pierwszym etapie -  polskojęzycznego gestapo.


http://werwolfcompl.blogspot.com/p/blog-page_1.html


„Od lat badamy genezę tego paktu narodzonego w Wolnym Mieście Gdańsku w Oliwie w domu przy obecnej ulicy Piastowskiej nr 20. Dom należał wtedy do rodziny Modrowów (z Bolesławowa koło Skarszew – nazwa tej miejscowości powstała na cześć B. Bieruta – przyp. M.P.S.)
Pakt zawiązany konspiracyjnie na przełomie 1935 i 1936 r. (nazwę Ribbentrop-Mołotow otrzymał dopiero w 1939 r.) Doszło już do formalnego spotkania wysokiej rangi wysłanników Hitlera i Stalina. Hitlera reprezentował Waldemar Nicolai – płk SS, doradca Hessa (zastępcy Hitlera) oraz Albert Forster – gauleiter tzw. Prowincji Gdańsk Prusy Zachodnie; Stalina natomiast – najbliższy swego czasu współpracownik Lenina – Karol Radek (prawdziwe nazwisko: Sobelson, polski Żyd z Tarnowa) oraz płk NKWD, a zarazem agent Gestapo Bolesław Bierut. „



Jeśli Bierut był agentem Forstera, to oczywiście mógł uratować swego byłego szefa od śmierci - a nawet od więzienia.

Informacja na wikipedii o tym, że Forster resztę życia żył sobie gdzieś w jakimś domu jest bardzo prawdopodobna.



W dodatku Forster jest honorowym obywatelem miasta Gdańska i Sopotu.
 No bo przecież, nie jest napisane do kiedy....



No cóż, popatrzmy....

http://forum-gdansk.mojeosiedle.pl/viewtopic.php?t=16505
http://www.gdansk.pl/nasze-miasto,538.html

 Tu jeszcze jest.



http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Siedmiu-uniewaznionych-honorowych-obywateli-Gdanska-n30523.html

Tu zaraz będzie decyzja czy jest, czy ma go nie być - rok 2008.



http://www.gdansk.pl/bip/rada-miasta,721,12636.html





                                   Na zdjęciu powyżej - niemiecki bandyta Albert Forster





CIĄG DALSZY W NASTĘPNEJ NOTCE:

http://maciejsynak.blogspot.com/2015/07/skarb-hitlera-skarb-forstera.html

Czy Wolne Miasto Gdańsk istnieje?






Tekst na początku był o słowach, a skończył się czymś innym - ale tak bywa.



Dokańczając temat...
Inne przykłady "skarbów":














[2]. Piotr Bejrowski "Tajna Organizacja Wojskowa "Gryf Kaszubski"", Pomorskie. Magazyn samorządu województwa pomorskiego nr 1 (97) styczeń-luty 2013, str. 22-23



https://pl.wikipedia.org/wiki/Albert_Forster

http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19450110057















środa, 22 lipca 2015

Antypolak patronem szkoły?

Znowu gdańskie. Czy to przypadek?






Już w 2012 roku zwracałem uwagę na niemieckich „patronów” gdańskich tramwajów:

>> Gdańsk staje się powoli dwujęzyczny - a zaczyna się od zasłużonych ( w dawnych wiekach) niemieckich obywateli - od pewnego czasu ich nazwiska widnieją na gdańskich tramwajach.
Patroni....mają się opatrzeć i tyle....




(zdjęcie ma tytuł: bilde)
[niestety zdjęcie zostało zniknięte...]


http://www.zkm.pl/patroni
http://www.gs24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110407/SZCZECIN/916344066



A ja się po prostu czepiam. Przecież wiadomo, że Polską rządzi KGB....<<

Przeczucie mnie nie myliło, wystarczyło pogrzebać w życiorysach niektórych tych osób i oto okazuje się, że patronem gdańskiego tramwaju jest ANTYPOLAK - Georg Forster.

Co więcej, „ kilku sołtysów i radnych gminy” Pruszcz Gdański zapragnęło widzieć go patronem szkoły w Wiślinie pod Gdańskiem.

Jak donosi gazeta „Nasz Dziennik” 6 lutego br. dyrekcja szkoły w Wiślinie złożyła wniosek do Rady Gminy Pruszcz Gdański o nadanie ich placówce imienia Danuty Siedzikówny „Inki”. W ankiecie, którą wcześniej przeprowadzono w szkole, za sanitariuszką z oddziału mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, zakatowaną przez wojskową bezpiekę, zagłosowało ponad 70 proc. dzieci i ich rodziców.

Jednak sołtysi z okolicznych wiosek wraz z niektórymi radnymi rozpoczęli kampanię na rzecz przekonania mieszkańców do innej kandydatury, osiemnastowiecznego niemieckiego podróżnika i przyrodnika Georga Forstera. 

O jego antypolskim nastawieniu opowiedział „Naszemu Dziennikowi” Piotr Szubarczyk z gdańskiego IPN.
- Miał nastawienie wybitnie antypolskie. Z jego korespondencji, opublikowanej już po śmierci, wiemy, że uważał Polaków za „woły w ludzkiej formie”. Jego obelżywe opinie o Polakach chętnie cytowano w Niemczech w czasach hitlerowskich, zaś po wojnie nadano jego imię stacji badawczej w NRD - zauważa Szubarczyk.



Skąd pomysł, aby tramwajom nadać „patronów”?

„Od kilku miesięcy możemy zachwycać się w Szczecinie pojazdami z zupełnie innej epoki: wygodniejszymi, naszpikowanymi technologią oraz bardziej przyjaznymi pasażerom. Po rozmowach z mieszkańcami wpadliśmy na pomysł: dlaczego każdy z nich nie miałyby pełnić również funkcji edukacyjnej? Zrobili to gdańszczanie za namową miłośników tamtejszej komunikacji miejskiej. Skąd pomysł?

– To wspólna inicjatywa, nasza oraz miłośników transportu – mówi Izabela Kozicka-Prus z Zakładu Komunikacji Miejskiej w Gdańsku. – Jak się zrodziła? W Dortmundzie mamy zaprzyjaźnionych Niemców, którzy przyjechali do nas i powiedzieli, że takie coś wprowadzono w niektórych ich miejscowościach. Tam nazwano tramwaje od dzielnic. To u nas nie sprawdzi się, bo kursują lub będą kursowały na różnych trasach. Stwierdziliśmy, że warto odświeżyć ludziom pamięć i wykorzystać nazwiska osób, które znacząco wpłynęły na historię naszego miasta. „



Jak widać – edukacja, edukacja i jeszcze raz – edukacja – oto czym zajmują się w ZKM Gdańsk.

Skąd taka troska o poziom nauczania w Trójmieście?

A więc na niemieckich tramwajach znajdują się nazwy dzielnic miasta....
Brzmi logicznie. Szczególnie, jeśli tramwaj przemieszcza się od dzielnicy do dzielnicy...

U nas na przykład też są takie tradycje – poniżej rzeczony tramwaj nr 1026 z napisem dzielnicy – OLIWA.





Może ktoś z ZKM słabo rozumie po niemiecku i coś przekręcił?

Niestety nie mam zamiaru przeszukiwać internetu w poszukiwaniu zdjęć ilustrujących niemieckie tramwaje z nazwami dzielnic... W ZASADZIE KAŻDY TRAMWAJ NA ŚWIECIE OPISANY JEST JAKĄŚ NAZWĄ DZIELNICY. A „w niektórych miejscowościach” - nazwą ulicy.

A może przyjaciele z niemiec co innego mieli na myśli, doradzając naszym specom z ZKM?
Kto wie.







A może po prostu każdy pretekst, żeby uczcić antypolaka jest dobry?

Czy Pani Prus zajmuje się wietrzeniem pamięci, czy czczeniem antypolskich zachowań?

Sądzę, że ZKM odświeżył sobie pamięć, zanim zdecydował się antypolaka uczynić patronem gdańskiego tramwaju. Sądzę więc, że uczyniono go patronem rozmyślnie.

Podnoszenie tematu jakiejś osoby głoszącej antypolskie hasła i uczynienie z niej patrona – szkoły czy tramwaju – jest popieraniem tych haseł.

Kto odpowiada za to logo ZKM?






Kim był Jan Jerzy Forster?
Nie tylko był antypolakiem, ale też wielbicielem Rewolucji Francuskiej łącznie z jej morderczym obliczem.



Wg ZKM:



Jan Jerzy Forster - patron tramwaju nr 1026
Urodzony w 1754 r., zmarł w 1794 r. – syn pastora z Mokrego Dworu pod Gdańskiem, podróżnik i utalentowany pisarz. Zaliczany do klasyków niemieckiej prozy, profesor Uniwersytetu Wileńskiego, gdzie na wiele lat przed Darwinem głosił teorię ewolucji. Jako 18-letni chłopiec wraz z ojcem wziął udział w wyprawie Jamesa Cooka dookoła świata. Zostawił pasjonujący opis podróży w książce pt.: A Voyage Round The Word. Podczas Rewolucji Francuskiej udał się do Paryża, aby w niej uczestniczyć. Zmarł we Francji.



A wg wikipedii (mimo, że to źródło informacji wątpliwej rzetelności)



Georg Forster urodził się urodził się jako poddany króla Polski we wsi Mokry Dwór niedaleko Gdańska, w Prusach Królewskich, w Koronie Królestwa Polskiego. Był najstarszym dzieckiem Johanna Reinholda Forstera i jego żony Justiny Elisabeth z domu Nicolai; jego rodzina wywodziła się od Szkotów, którzy osiedli w Polsce w XVII wieku. Jego ojciec był naturalistą, naukowcem i kalwińskim pastorem.
Szybko nauczył się języków wysp Polinezji. Jego opisy ludzi z tamtego rejonu są cenione po dziś dzień, gdyż ukazują one wysiłki Forstera, aby opisać miejscowych z empatią, sympatią i w dużym stopniu bez zachodnich, chrześcijańskich uprzedzeń. Jednocześnie opisy te nie zawierają idealizacji stanu "szlachetnej dzikości"[11].

Jego utwór wyróżniał się wśród typowych dzieł literatury podróżniczej, gdyż stanowił nie tylko zestawienie danych, ale przedstawiał spójne, kolorowe i rzetelne etnograficzne fakty zebrane w wyniku wykonywania szczegółowych i nacechowanych sympatią do spotykanych ludzi obserwacji. Autor często przerywał opis, aby wzbogacić go o związane z treścią filozoficzne uwagi[5] i nie unikał też odniesień do literatury.



Forster z radością przyjął w roku 1784 propozycję polskiej Komisji Edukacji Narodowej i został szefem katedry historii naturalnej na Uniwersytecie Wileńskim[24]. Początkowo był on tam przyjmowany dobrze, jednak czuł się tam coraz bardziej wyizolowany. Stwierdził, że "panowie polscy dookoła są krańcowo obojętni w stosunku do nauki, a szczególnie w stosunku do historii naturalnej"[25]. Większość z jego kontaktów stanowili wciąż naukowcy z Niemiec; szczególnie godna wspomnienia jest tutaj jego dyskusja z Immanuelem Kantem nad definicją rasy w odniesieniu do człowieka[26].



Dodatkowo jego ambicje stworzenia prawdziwego centrum badawczego historii naturalnej nie uzyskały odpowiedniego wsparcia finansowego ze strony polskich władz. Co więcej jego słynny wykład o historii naturalnej z roku 1785 przeszedł raczej bez echa i nie był nawet wydrukowany (nastąpiło to dopiero w roku 1843). Te okoliczności doprowadziły do silnych napięć między nim a lokalną społecznością[29]. W wyniku tego zerwał na sześć lat przed zakończeniem swój kontrakt, gdy caryca Katarzyna zaoferowała mu możliwość wzięcia udziału w podróży dookoła świata za wysokie wynagrodzenie wraz z obietnicą posady profesora w Petersburgu[30]. Doprowadziło to do silnego konfliktu między nim i Jędrzejem Śniadeckim. Ostatecznie rosyjska propozycja nie doszła do skutku z powodu wybuchu wojny rosyjsko-szwedzkiej, a Forster musiał opuścić Wilno w końcu sierpnia 1787[25].






Warto też zwrócić uwagę na ten fragment:



Jego ciekawość przyciągały powstania narodowe we Flandrii i Brabancji oraz oczywiście rewolucja francuska. Podróż przez te kraje oraz przez Niderlandy i Anglię, gdzie wolności obywateli były równie dobrze rozwinięte, pozwoliły mu na ustalenie swoich własnych politycznych preferencji. Od czasu tej podróży zaczął on być zagorzałym przeciwnikiem ancien régime'u. Podobnie jak inni niemieccy uczeni tamtych czasów uznał on wybuch rewolucji za oczywistą konsekwencję ruchu oświecenia. Już 30 lipca 1789, niedługo po tym, jak dowiedział się o zburzeniu Bastylii, pisał do swojego teścia, filologa Christiana Gottloba Heyne:
"Schön ist es aber zu sehen, was die Philosophie in den Köpfen gereift und dann im Staate zustande gebracht hat. (...) Also ist es doch der sicherste Weg, die Menschen über ihre Rechte aufzuklären; dann gibt sich das übrige wie von selbst."[37]
(Można to odczytać po polsku tak: Pięknie jest widzieć, co filozofia rozwinęła w głowach i czego dokonała w tym państwie. (...) Zatem edukowanie ludzi o ich prawach jest przecież najlepszą drogą; reszta wyniknie jakby sama z siebie.).

Tryb przypuszczający to pole do manipulacji. A może chodzi o następny zwrot..



W tym czasie francuska rewolucja weszła w fazę rządu terroru wprowadzonego przez Komitet Ocalenia Publicznego pod kierownictwem Maksymiliana Robespierre'a. Forster mógł naocznie przekonać się o różnicy między obietnicami szczęśliwości dla wszystkich, jakie dawała rewolucja, a jej okrutną praktyką. Jednak inaczej niż inni niemieccy zwolennicy rewolucji, jak na przykład Friedrich Schiller, widząc skutki terroru, nie odwrócił się od ideałów rewolucyjnych. Zdarzenia we Francji były dla niego naturalnym zjawiskiem, którego nie dało się spowolnić i które musiało wyzwolić swoje własne energie, aby nie przekształcić się w coś jeszcze bardziej niszczącego[40]. Tuż przed śmiercią napisał:
"Die Revolution ist ein Orkan. Wer kann ihn hemmen? Ein Mensch, durch sie in Tätigkeit gesetzt, kann Dinge tun, die man in der Nachwelt nicht vor Entsetzlichkeit begreift"[41]
(Po polsku można to odczytać tak: "Rewolucja jest jak huragan. Kto ją może zatrzymać? Człowiek wysunięty przez nią do działania może dokonać czynów, które przyszłe pokolenia nie będą rozumiały przez ich okrucieństwo".).


Wybielanie postaci?

Dalej:

Według Forstera wszyscy ludzie mają takie same możliwości jeśli chodzi o rozum, uczucia i wyobraźnię, ale te podstawowe składniki są używane na różne sposoby oraz w różnych środowiskach, w wyniku czego powstają różne kultury i cywilizacje. Według niego oczywistym jest, że kultura Ziemi Ognistej jest na niższym poziomie rozwoju, niż kultura europejska, jednak przyznaje on również, że warunki życia na tej wyspie są o wiele trudniejsze i w związku z tym tamtejsi ludzie mają bardzo małe szanse na rozwinięcie wyższej kultury. Te opinie zadecydowały o tym, że Forster jest uważany za jednego z głównych reprezentantów niemieckiego kosmopolityzmu w XVIII wieku[45].


Z tym stosunkiem wyrażonym w jego pismach oraz jego oświeceniową postawą kontrastują jego obraźliwe wypowiedzi o Polakach, jakie zamieścił w swoich prywatnych listach wysyłanych w czasie pobytu w Wilnie oraz w dzienniku podróży przez Polskę (był m.in. autorem słów: Polacy to woły w ludzkiej formie)[46][47][48]. Za jego życia słowa te nie zostały opublikowane[49] i stały się publicznie znane dopiero po jego śmierci, gdy jego prywatna korespondencja oraz dzienniki wyszły w druku. W związku z tym, że informacje o innych narodach zamieszczone w oficjalnych publikacjach uczonego były uznawane za bezstronne naukowe obserwacje, te pochodzące z listów i dzienników słowa dotyczące Polaków były w Cesarstwie Niemieckim i Trzeciej Rzeszy uważane za wiarygodne i wykorzystywane jako swego rodzaju naukowe poparcie dla rzekomej wyższości Niemców[50]. Listy Forstera mogły też mieć znaczący wpływ na rozpowszechnienie się stereotypu "polnische Wirtschaft"[51] wśród wyższych sfer społeczeństwa niemieckiego w XVIII i XIX wieku[52][53].

Nasilenie się prądów nacjonalistycznych w końcu XVIII wieku i w wieku XIX spowodowało, że kosmopolityczne idee Forstera nie były nigdzie mile widziane. Dla Niemców był on zbyt związany z rewolucją i zbyt mało z narodem[54], w stosunku do Anglików był zbyt dumny i nieustępliwy[55], dla Polaków zbyt niedbały jeśli chodzi o polską naukę[56][53], dla Francuzów zbyt mało znaczący[57].


Tu też warto się zastanowić:


W Niemczech Wilhelma II, a także i to nawet bardziej w III Rzeszy[61], wspominanie Forstera było ograniczone do jego wyrażonego w prywatnej korespondencji stosunku do Polaków.

Zainteresowanie jego postacią pojawiło się w latach 60. XX wieku w NRD, gdzie uważano go za orędownika walki klas[62]. W wyniku tego zainteresowania na przykład NRD-owska stacja badawcza na Antarktydzie od 25 października 1987 nosiła imię właśnie Forstera[63].


Z kolei w Niemczech Zachodnich poszukiwania tradycji demokratycznych w historii kraju doprowadziły w latach 70. do bardziej zróżnicowanego przedstawiania tej postaci. Jego imię nosi program stypendiów fundacji Alexandra von Humboldt dla zagranicznych naukowców z krajów rozwijających się[64].


Niektórzy twierdzą, że nieużywanie terminów „niemcy, niemieccy” itd. na pomnikach ku czci pomordowanych podczas II Wojny Światowej, to wyraz przyjaźni względem bratniego NRD.
Jak widać NRD przyjaźń z PRL miała głęboko gdzieś, a może po prostu już w 1987 roku werwolf poczuł się już pewnie w Polsce.


-----
Jakoś nie odpowiada mi Inka jako patron szkoły.

Kiedy odbył się pogrzeb Inki, telewizja zrobiła małą sondę – między innymi zapytano małego chłopca o to, co wie na ten temat. Chłopiec odpowiedział, że należy umrzeć za Polskę.

Ja bym jednak wolał, żeby on żył - dla Polski.


Poniżej inna wersja informacji nt. Szkoły pod Pruszczem Gdańskim.
Warto się zastanowić nad sposobem przedstawienia sprawy przez autora tekstu. Niestety, ale mam wrażenie, że jakby bezwiednie stosuje jakby antypolską retorykę... Czy się mylę?




Samorządowcy nie chcą "Inki" na patrona podgdańskiej szkoły. Preferują Niemca, który całe życie nas nienawidził. "Odpolszczanie" Polski trwa...

Czy piękny życiorys Danuty Siedzikównej „Inki”, to dla urzędników samorządowych gminy Pruszcz Gdański to za mało, aby jej imieniem nazwać jedną ze szkół? Tak, jeśli „kontrkandydatem” Polki jest Niemiec. Ale czy tym Niemcem musi być ten, którego poglądy posłużyły nazistom do kreowania antypolskiej polityki rasowej?

Historia, o której napisał „Nasz Dziennik” wydaje się nieprawdopodobna. A jednak się dzieje.
W przeprowadzonej pięć miesięcy temu ankiecie na temat wyboru patrona szkoły w Wiślinie wśród dzieci i rodziców gminy Pruszcz Gdański bezapelacyjnie zwyciężyła „Inka”. Komuniści zamordowali ją w 1946 r. w nieodległym Gdańsku.

Wszystko szło gładko do czasu i wydawało się, że patronka szkoły – Danuta Siedzikówna, to tylko formalność, aż do czasu, gdy kilku sołtysów i radnych gminy złożyło wniosek o nadanie szkole imienia Georga Forstera. To niemiecki uczony z okresu Oświecenia. Był wielkim naukowcem, etnologiem i obieżyświatem. Zasłużył na bycie w każdej szanującej się encyklopedii; co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
Ale ten wielki Niemiec i humanista miał jedną indywidualną cechę: nienawidził nas. Uważał Polaków za niższą rasę, w zasadzie za zwierzęta.
Polacy to woły w ludzkiej formie
— powiedział do przyjaciół słowa, które wyszły na jaw dopiero po jego śmierci w 1794 r.
To właśnie Forster rozpowszechniał z sukcesem zwrot „Polnische Wirtschaft”, który ukuto na dworze króla pruskiego w dobie I rozbioru, gdy szukano propagandowego uzasadnienia dla zagarnięcia polskiej własności. Wcześniej na słaby stan Polski mocno pracowały Prusy, które biły bezwartościową monetę, wprowadzaną potem w obieg na terenie Rzeczypospolitej, co doprowadziło ją do stanu „Polnische Wirtschaft”.
Warto pamiętać, że to określenie nie służyło (i czasami służy nadal) tylko do definiowania niegospodarności Polaków, ale także naszej mentalności i „podłej” rasy. Nic dziwnego, że Forster bardzo przydał się ideologom niemieckiej „rasy panów”. Cytowali go bardzo chętnie politycy niemieccy w latach 30. i 40. XX wieku. Jego poglądy przejął zamachowiec na Hitlera Claus von Stauffenberg - polakożerca, nowy niemiecki idol odchodzącego w niesławie prezydenta Bronisława Komorowskiego.
No i teraz decyduje się, czy taki człowiek zostanie patronem szkoły.
Patron szkoły nie musi być naukowcem z encyklopedii, lecz przede wszystkim przyzwoitą osobą, która może być wzorem dla dzieci
— mówi „Naszemu Dziennikowi” Piotr Szubarczyk z gdańskiego oddziału IPN, który sprzeciwia się nadaniu szkole imienia Forstera.
Warto się dowiedzieć, co zadecydowało, że mimo wyboru „Inki” na patrona szkoły przez samych zainteresowanych, forsowany jest na niego Forster. Można założyć wstępną tezę, że komuś bardzo zależy na podlizywaniu się Niemcom. Zwłaszcza jeśli dysponują oni „szeleszczącymi argumentami” w postaci grantów czy innego wsparcia „społeczności lokalnej”. „Odpolszczanie” Polski idzie dość sprawnie. Polskimi rękoma…



Czy o taką Polskę walczyła Inka?
























środa, 15 lipca 2015

Takie pyta

Ponieważ nadal prowadzone są intensywne poszukiwania, zapytuję Opinię Światową, kiedy zamierza przykładnie ukarać za tę niesubordynację niemieckie bandy?

Czy zamierza czekać sobie z założonymi rękoma na swoją niewesołą przyszłość?