Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

poniedziałek, 22 września 2014

Agent Piłsudski


Przeciw Polakom i przeciw Polsce




autor: Krzysztof Mazur » data: pon, 03-05-2010

Posted on Sierpień 14, 2014

Piłsudski – „Salvator”czy „Bonaparstek”


za: http://prawica.net/opinie/21774
Każda krytyka Piłsudskiego wywołuje u sporej grupy osób natychmiastowe negatywne emocje przejawiające się albo w bezwarunkowym odrzuceniu przeczytanych lub usłyszanych sądów (często połączone z obrzuceniem takiego krytyka niewybrednymi epitetami) lub co najmniej podejrzliwej rezerwie i powątpiewaniu w szczerość tejże krytyki.
Pilsudski_marszalek2.jpg
Często wtedy słyszymy, że Piłsudski może i miał jakieś wady, może popełniał błędy (w końcu nobody is perfect) po czym najczęściej padają okrągłe sformułowania typu: był patriotą walczącym zawsze o niepodległość Polski, walczył z komunistami, ma zasługi dla uporządkowania parlamentarnego bałaganu etc. chociaż najgorliwsi wyznawcy owe zasługi sprowadzają właściwie do jednego, że bez Piłsudskiego Polska nie uzyskałaby niepodległości a nawet gdyby – to wkrótce zostałaby podbita przez bolszewików.
Nie chciałbym powtarzać argumentów i opinii, które są już dość dobrze znane i możliwe do łatwego sprawdzenia, natomiast chciałbym pewne sprawy uporządkować by każdemu kto chciałby zweryfikować swoje poglądy na ten temat po prostu to ułatwić. Osobiście przekonałem się jak trudno wyrobić sobie pogląd na ten (i inne tzw. kontrowersyjne tematy) na podstawie jednego czy nawet kilku obszernych źródeł, w tym biografii Marszałka.
Za głównego i najbardziej bezstronnego biografa uchodzi profesor Garlicki (ujawniony swego czasu jako TW Pedagog) i jeśli chodzi o szczegółowość biografii to jest to po części opinia uzasadniona gdyż w żadnej innej biografii Piłsudskiego nie znajdziemy tak skrupulatnych zapisków dotyczących chociażby tego najwcześniejszego okresu działalności Ziuka tj. okresu zesłania i działalności w PPS.
Niestety tak ten biograf jak i każdy inny, komentarze i interpretację przedstawionych faktów prowadzi po linii swoich poglądów co jest nawet oczywiste ale tym samym zmusza czytelnika do krytycznego czytania i konfrontowania określonych spraw w innych źródłach jak i poleganiu na własnej intuicji i doświadczeniu.

W świetle faktu, że Garlicki sam przyznał się na łamach „Polityki”, że był TW „Pedagog”, prawie jak kpina z czytelnika wygląda pierwsze zdanie najnowszego wydania biografii Piłsudskiego, w którym historyk pisze, że bohater jego książki nie miałby w IPN – ie najmniejszych szans. Jest to zachowanie nieprofesjonalne i świadczące jak bardzo osobiste urazy autora rzutują na jego pracę zawodową. Czy w tej sytuacji możemy oczekiwać by komentarze historyka odnoszące się np. do okresu współpracy Piłsudskiego z wywiadami państw zaborczych i Japonii były obiektywne.

Co również ciekawe Garlicki nie potrafił albo nie chciał ustosunkować się do tak ważnego fragmentu biografii Marszałka jak np. autorstwo planu bitwy warszawskiej czy np. zaginięcia (czytaj: zamordowania) generała Zagórskiego. Jest to o tyle zastanawiające, że innym nawet bardzo błahym sprawom poświęca w biografii bardzo dużo miejsca a z komentarza nie zwalnia przecież fakt opisania tych problemów w innych opracowaniach. Stąd tak ważne jest wnikliwe analizowanie różnych punktów widzenia i umiejętne wyciąganie najbardziej prawdopodobnych wniosków z tych konfrontacji.
Należy także wyzbyć się dość powszechnej maniery krytykowania pewnych postaci i ich decyzji wyłącznie z punktu widzenia obecnych warunków geopolitycznych i naszej wiedzy o przeszłości ale starać się wyważyć na ile te wiadomości i przewidywania mogły być udziałem ocenianych postaci. Wreszcie trzeba mieć dobrą wolę tj. nie szukać jedynie faktów potwierdzających z góry upatrzoną hipotezę ale rzeczywiście szukać prawdy o tamtych ludziach i wydarzeniach. Sam wyrastałem w otoczeniu, dla którego zła była komuna a II RP i jej symbol – Piłsudski stanowiły coś na obraz „raju utraconego”. Taką wersję między wierszami przemycali nam nauczyciele, tak twierdziła opozycja i co może najważniejsze w tym nas utwierdzali nasi bliscy czerpiący ową wiedzę także najczęściej z ludowych legend.
Być może Giertychowi można zarzucić genetyczny krytycyzm wobec piłsudczyzny ale dla mnie ów krytycyzm zakiełkował, wzrastał i przekształcił się w niechęć do Piłsudskiego na drodze mozolnego szukania i chłodnego porównywania faktów, analizowania wydarzeń i ich skutków, weryfikowania opinii i wspomnień. Każdy człowiek ma trochę inny punkt krytyczny, od którego zaczyna bardziej wnikliwie przyglądać się pewnym problemom i osobom podejrzewając, że być może jego dotychczasowe sądy były błędne. Maciej Rataj, który nawet w czasie zamachu majowego nie wyzbył się jeszcze pewnych złudzeń co do Piłsudskiego taki punkt zwrotny przeżył już wcześniej bo w czasie krytycznych dni wojny polsko – bolszewickiej. Pisze o tym w swoich „Pamiętnikach” w następujący sposób:
„Tak w sentymencie, jak i w szacunku swoim do Piłsudskiego zachwiałem się bardzo silnie właśnie w okresie krytycznym dla państwa. Piłsudski zmalał w moich oczach. i to nie z powodu klęsk (…) – doświadczyli ich najwięksi wodzowie. Piłsudski stracił pod wpływem klęsk głowę. Opanowała go depresja, bezradność (…) sugerowano mu, by udał się do jednego lub drugiego oddziału wojska, pokazał się, dodał otuchy żołnierzom –daremnie!”
No właśnie, w moim przypadku szukanie prawdy zainspirowały faktograficzne sprzeczności w różnych opiniach i relacjach, do tego stopnia różnych, że nie mogły wynikać jedynie z luk w pamięci czy przekłamań powstałych w trakcie kolejnego przekazu, zwłaszcza że te opinie pochodziły tak jak w przypadku Rataja z pierwszej ręki świadków tych wydarzeń. Bo jak pogodzić chociażby wspomnianą opinię Rataja z utrwaloną w legendzie Piłsudskiego i często cytowanym zdaniem Weyganda, jak to Marszałek elektryzował żołnierzy wlewając w nich nowego ducha bojowego. W jaki sposób Marszałek „przelał z własnej duszy w dusze walczących ufność i wolę pokonania wszelkich przeszkód” skoro jak wspominali nad podziw zgodnie różni ludzie z jego najbliższego otoczenia sam potrzebował duchowego wsparcia i pomocy.
Nawet jego ówczesna konkubina a późniejsza żona Aleksandra Szczerbińska w opublikowanych wspomnieniach pisała, że nie wierzył w powodzenie i ona musiała podnosić jego wiarę na duchu („gdy żegnał się z nami, przed wyjazdem do Puław, był zmęczony i posępny (…) pożegnał się z dziećmi i ze mną, tak jak gdyby szedł na śmierć. Niecierpliwiła go moja absolutna pewność, że bitwa skończy się naszym zwycięstwem”).

Cechy charakteru i życie osobiste

Piłsudski jako małe dziecko był rozpieszczany i już wtedy zdradzał objawy narcyzmu, które objawiały się także w okresie dorosłym. Zapewne nie nauczony takiej umiejętności wcześniej, praktycznie przez całe życie był niezdolny do samoorganizacji i zadbania o najprostsze nawet sprawy bytowe. Owa tak często sławiona w legendzie skromność i prostota miała także swoje źródło w zwykłym lenistwie i niechlujstwie (jak opisywała wygląd Marszałka zauroczona nim Iłłakowiczówna: „Ma wygnieciony, jak psu z gardła wyciągnięty, mundur. Cały jest w poprzeczne fałdy, obsypany popiołem z papierosów, ręce i paznokcie ma szare od tego popiołu”).
Piłsudski mieszkając w Sulejówku raz jeden postanowił pomóc żonie w niezbyt zresztą ciężkich pracach ogrodowych co skończyło się dla niego tak podobno dokuczliwym nadwyrężeniem, że była to pierwsza i ostatnia praca fizyczna jaką w Sulejówku wykonał. Jak relacjonuje jego żona budził się późnym popołudniem, śniadanie i gazety dostawał „do łóżka” po czym znowu zasypiał i spał do godziny dwunastej w południe. Taki sam leniwy żywot pędził zresztą podczas syberyjskiego zesłania (a na carskim zesłaniu mógł czytać i pisać do woli korzystając ze świetnie zaopatrzonej biblioteki i regularnie dostarczanych gazet, co może szokować współczesnych mających jedynie wyobrażenie sowieckich zsyłek), o czym świadczą najlepiej jego własne listy z tego okresu.
Niewątpliwie (świadczą o tym zgodne opinie zarówno przeciwników jak i zwolenników Marszałka) Piłsudski miał psychikę neurotyczną (w późniejszym okresie te neurozy były połączone z koprolalią, czyli niepohamowaną skłonnością do wypowiadania słów nieprzyzwoitych) a potwierdzone w wielu relacjach skłonności do depresji świadczyły również o tym bardzo istotnym i negatywnym z punktu widzenia pełnionych funkcji znamieniu jego psychiki. „Dołek” psychiczny przeżywany w kulminacyjnym okresie wojny polsko – bolszewickiej nie był ani pierwszy ani ostatni, dla przykładu krytyczny moment zamachu majowego Piłsudski przeleżał na kanapce w koszarach 36p.p. snując legionowe wspominki przed nieco zaskoczonym majorem Ziemskim (gdyby nie przejęcie dowództwa i wydania rozkazów przez Orlicz – Dreszera zamach mógł spalić na panewce już u swego zarania – pozostali spiskowcy byli zbyt zdeterminowani aby zamach uskutecznić, gdyż oni w przeciwieństwie do Piłsudskiego ponieśliby bardzo dotkliwe skutki zaniechania puczu).
Legenda przedstawia Piłsudskiego jako męża opatrznościowego w znaczeniu politycznym, wyrozumiałego „dziadka” dla legionowych kompanów oraz opiekuńczego męża i ojca. Taki sielsko – anielski obrazek wyjęty z infantylnego sztambucha Iłłakowiczówny („Ścieżka obok drogi”) czy wspomnień kapitana Lepeckiego. Niestety te sielskie obrazki widziane oczami dorosłych dzieci (Iłłakowiczówna w pewnym momencie sama przyznaje, że ”Te cztery lata utrwaliły we mnie w sposób niezrozumiały, racjonalny, zupełną, żarliwą i bezwzględną wiarę w Józefa Piłsudskiego” i dalej „Nigdy – i aż do dzisiaj – nie umiałam rozróżniać partii politycznych, to też przeciwnicy Legionów to byli dla mnie konserwatyści, czy narodowi lub socjaldemokraci, ale po prostu ciotki, przyjaciółki, doktorzy, oficerowie, siostry – nieznośnie wszystko tępe i agresywne – z chwilą, kiedy była mowa o czynie Józefa Piłsudskiego” – są to typowe wyznania zauroczonej fanki i wyznawczyni a nie trzeźwego obserwatora) nie wytrzymują konfrontacji z wieloma faktami.
Życie osobiste człowieka jest z pewnością wizytówką jego charakteru stąd trudno tego elementu nie uwzględniać w analizie danej jednostki. Leonarda Lewandowska, z którą Piłsudski „żył” podczas zesłania na Syberii popełniła samobójstwo najprawdopodobniej na skutek tej zawiedzionej miłości, samobójstwo (taka jest przynajmniej oficjalna wersja) popełniła również Eugenia Lewicka, która nieoficjalnie towarzyszyła Piłsudskiego podczas słynnego pobytu na Maderze. Piłsudski był już wtedy mężem Aleksandry Szczerbińskiej, z którą miał obie córki urodzone jeszcze w czasie kiedy jego żoną była Maria Juszkiewiczowa. W tym panteonie żon i kochanek pojawia się jeszcze nazwisko Jadwigi Burhardt nie licząc mniej znaczących skoków w bok (w liście do Leonardy pisanym z Syberii Ziuk sam przyznaje się do niewierności co czyni na pewien sadystyczny sposób jakby po to aby osłabić jej chęci do kontynuowana wcześniejszego związku). Dla Piłsudskiego nieskrępowane porzucanie jednych kobiet dla drugich wydaje się zachowaniem naturalnym co być może w oczach wielu niewiast nadawało mu aury atrakcyjności ale przeczyło o jego możliwościach nawiązania głębszego związku.
J_Pilsudki_i_E_Lewicka_z_L                                                                              Piłsudski i E.Lewicka
Dzisiaj takie zachowanie określa się jako „instrumentalne wykorzystywanie” i nie byłoby może warte uwagi, gdyby odnosiło się ono tylko do spraw sercowo – łóżkowych, jednakże w podobnie instrumentalny sposób Piłsudski traktował również swoich politycznych współpracowników, których wartość uzależniał od ich bieżącej przydatności dla swojej kariery. Tak samo traktował również sprawy światopoglądowe i religijne. Dla ożenku z rozwiedzioną Juszkiewiczową zmienił wyznanie, by – jak głosi przekaz – powrócić do katolicyzmu w czasie choroby, która dopadła go podczas I wojny światowej.
Jego oświadczenie o powrocie do poprzedniego wyznania miał przyjąć ksiądz Ciepichałł – notka biograficzna o tym kontrowersyjnym księdzu jest umieszczona m.in. na stronie pijarów – tylko co bardzo ciekawe tenże ksiądz po 1920 r. zrzucił duchowną sukienkę, został oficerem – urzędnikiem w resorcie spraw wojskowych i przeszedł z katolicyzmu na protestantyzm. Już sam fakt, że konwersję z wyznania ewangelicko – augsburskiego przyjmował ksiądz, który następnie sam porzucił katolicyzm na rzecz wyznania ewangelicko – augsburskiego wydaje się wystarczająco znamienny i zarazem zastanawiający (dodatkowo według przywołanych wcześniej ojców pijarów: „nie wiadomo, gdzie i kiedy (ks. Ciepichałł) przyjął święcenia kapłańskie”).
Pozostałe sprawy z religijnym życiem a raczej jego brakiem obszernie opisał m.in. ks. Warszawski w książce pt. „Piłsudski a religia” i chociaż autorowi można zarzucić, że jako zwolennik endecji mógł być nieobiektywny, to niestety najbardziej istotne elementy tej analizy potwierdzają także inni autorzy. Jednakże tłumaczenie indyferentyzmu religijnego Marszałka (delikatne określenie na bezwyznaniowość i brak praktyk religijnych) dość powszechnym wtedy w kręgach inteligenckich racjonalizmem (Dmowski też do starości nie praktykował) jest też ułomne w świetle świadectw o jego zainteresowaniu praktykami okultystycznymi. Pisze o tym wprost m.in. pani Piłsudska w swoich wspomnieniach a trudno chyba małżonkę Marszałka podejrzewać o produkowanie jego czarnej legendy. Opisuje to także Sławomir Koper w niedawno wydanej książce pt. „Życie prywatne elit Drugiej Rzeczpospolitej”.
Z kolei wspomniany egocentryzm i megalomanię Piłsudskiego najlepiej ilustrują dwa przykłady wzięte z mnóstwa innych ale mające tę zaletę w konfrontacji z ewentualną krytyką, że pochodzą również ze strony zwolenników towarzysza Wiktora (tylko jeden z kilku pseudonimów Piłsudskiego z okresu działalności w PPS – ie). Profesor Zdziechowski, człowiek uczciwy aż do granicy naiwności (którą niekiedy niestety przekraczał) w eseju pt. „Ze wspomnień o Piłsudskim i jego epoce” (opublikowany m.in. w zbiorze „Widmo przyszłości”) opisuje swoje zabiegi mające na celu osobiste spotkanie z Marszałkiem i wrażenie z tego pierwszego „wychodzonego” spotkania, które miało miejsce w październiku 1919 r. z okazji ponownego otwarcia Uniwersytetu Wileńskiego.
Zagajając rozmowę z Naczelnikiem profesor Zdziechowski wspomniał jego brata Bronisława dodając, że był „szlachetnym marzycielem”, na co Piłsudski odparł „Więc Pan ma mnie za nieszlachetnego” po czym jak wspomina Zdziechowski „odwrócił się do kogoś w pobliżu stojącego. Rozmowa ze mną była skończona” Dalej Zdziechowski dodaje, że „Ów żarcik nie mógł oczywiście wywołać we mnie uczuć podziwu czy uwielbienia, które budził Piłsudski u innych”. Tę megalomanię i sprowadzanie wszystkiego do własnej osoby najlepiej też podsumował Zdziechowski oceniając przemówienie Piłsudskiego z okazji nadania mu honorowego doktoratu w 1922 r. „W przemówieniu Piłsudskiego najbardziej uderzyła mię rzecz inna, mianowicie automesjaniczna nuta ”Ja i ojczyzna to jedno”…Nazywam się Miljon”. A uwagi te pisał zwolennik Piłsudskiego.
Drugi przykład wiąże się z przekonaniem Piłsudskiego o wyjątkowych zaletach swojego umysłu skutkiem czego jak pisze jego żona Aleksandra Piłsudska „prosił mnie, że jeśli żyć będę dłużej niż on, abym mózg jego oddała do naukowego zbadania. Sądził, że ponieważ myśli i rozumuje inaczej niż inni, inną też może mieć budowę mózgu”. Za czasów PRL – u na złość komunie kpiono sobie z podobnych zabiegów czynionych wokół mózgu Lenina, niestety w Polsce przedwojennej w ramach kultu Pierwszego Marszałka wyprawiano takie same szaleństwa. Przebywający wówczas na przymusowej emigracji w Czechosłowacji Witos, do którego dochodziły krajowe echa tych wydarzeń podsumował to w swoich pamiętnikach zdaniem:
„…wyznaczył dla siebie miejsce na Wawelu. Nie chcąc za wiele robić zaszczytu polskiemu Panteonowi, kazał serce złożyć gdzie indziej, a w przekonaniu, że mózg jego stanowi jakiś rzadki cudowny wyjątek, polecił go oddać uczonym lekarzom. Co o tym wszystkim myśleć?”
Oprócz tych dwóch przykładów megalomanii warto być może jeszcze przypomnieć, że tytuł i buławę Pierwszego Marszałka Polski Piłsudski de facto przyznał sam sobie. Wniosek złożony w tej sprawie do sejmu latem 1919 r. został przez konwent seniorów uznany za przedwczesny, dlatego też zwolennicy Naczelnika w wojsku zgłosili się kilka miesięcy później z takim samym wnioskiem do samego Piłsudskiego, który jak gdyby nigdy nic łamiąc obowiązującą procedurę legislacyjną, natychmiast bo jeszcze tego samego dnia wydał dekret o przyjęciu i zatwierdzeniu tego stopnia. Następnie w listopadzie przyjął buławę z rąk swoich podwładnych pod nieobecność wszystkich najważniejszych wtedy osób w państwie czyli marszałka sejmu i premiera (ten mało dzisiaj znany fakt opisuje m.in. Daria i Tomasz Nałęcz w biografii Piłsudskiego, Zbigniew Dworecki w niedawno wydanej książce „Poznańskie i Piłsudski” oraz opozycyjna prasa tamtego okresu)

Błędy strategiczne

O wyborach ideowych i politycznych Piłsudskiego napisano wiele i poddając te sprawy uczciwej ocenie trzeba przyznać, że trudno w owych politycznych decyzjach znaleźć jakąś istotną sprawę świadczącą na korzyść Marszałka. Jak wspomina generał Haller, Piłsudski miał mu pewnego razu oświadczyć, że w sprawach religijnych jest bezwyznaniowcem („Choć sam jestem bezwyznaniowy, ale szanuję zapatrywania innych”) i przez analogię można postawić hipotezę, że w sprawach ideologicznych też był bezideowcem. Ale tak samo jak w sprawach religijny był zabobonny tak samo zabobonność ową przenosił na każdą sferę swojego działania – vide szczególne i przesądne przywiązanie do daty 6 sierpnia (dzień wymarszu kadrówki do Królestwa w celu wywołania antyrosyjskiego antyrosyjskiego powstania).
Niezależnie od stopnia emocjonalnego zaangażowania, to z punktu widzenia osoby o prawicowych poglądach trudno uznać wieloletnią działalność Piłsudskiego w PPS – ie za godną pochwały, zwłaszcza, że owa działalność polegała także na rabunkowych napadach (nazywanych dla niepoznaki „akcjami ekspropriacyjnymi” – jak to wtedy dzielni ekspropriatorzy śpiewali: „W innych partiach bryndza/ Ogórkowe czasy – / U nas złoto płynie/ Oj dana, dana, dana/spluwo ukochana!/ Nie masz nic nad spluwę/ Nie!”)), w których ginęły nie tylko oszczędności kas powiatowych ale także prości żandarmi i konwojenci, czyli de facto niewinni ludzie. Żeromski był również socjalistą ale jego komitywa z Piłsudskim załamała się, gdy pisarz zaczął krytykować sposób działania PPS a później orientację proniemiecką aktywistów, burzliwie zakończyło się także spotkanie w 1920 r., na którym Żeromski próbował namówić Naczelnika do poparcia polskich racji w plebiscytach organizowanych na spornych ziemiach zachodnich i północnych.
Same wypowiedzi Piłsudskiego i to już w czasie kiedy oficjalnie przestał identyfikować się z polityką państw centralnych, świadczą że pogodził się on z utratą ziem polskich będących pod zaborem pruskim (lub nigdy nie dążył do ich odzyskania) stąd też te strategie określano mianem „małej Polski” – sam Piłsudski mówił, że o ziemiach zaboru pruskiego możemy myśleć w perspektywie 50 lat albo dłużej, Marian Seyda wspominał („Polska na przełomie”) delegację poznaniaków, która w 1916 r. rozmawiała z Piłsudskim o przyszłości zaboru pruskiego, słysząc w odpowiedzi, że „(Piłsudski) sprawą zaboru pruskiego głowy sobie zaprzątać nie myśli”. Było to zaprzeczeniem endeckiej wizji „wielkiej Polski”, która w gorszym scenariuszu miała być realizowana na drodze jednoczenia ziem polskich wszystkich zaborów pod patronatem Rosji oraz uzyskiwania dla nich coraz większej autonomii. Przebieg wojny oraz rozpad imperium carów umożliwił odbudowanie wielkiej Polski od razu jako państwa niepodległego.
Koncepcja opowiedzenia się po stronie państw centralnych miała wielu zwolenników także wśród osób, których trudno posądzać o niskie pobudki, koncepcję taką doradzały też Polakom koła watykańskie popierające Austrię ale nie ulega wątpliwości, że zwycięstwo państw centralnych a de facto Niemiec nie rozwiązałoby kwestii polskiej niepodległości natomiast pewnym było, że do owego państwa polskiego pod patronatem Niemiec nie zostałaby przyłączona ani piędź ziemi zaboru pruskiego a prawdopodobnie kilka dodatkowych piędzi polskiej ziemi zostałoby jeszcze od kraju oderwane (nawet taki germanofil i zwolennik Piłsudskiego jak Władysław Studnicki przyznawał, że w sztabie niemieckim widział mapę z tak zaznaczoną kadłubową Polską, sam zresztą snuł koncepcje polskiego portu w Lipawie zamiast Pomorza i Gdańska oraz w broszurze wydanej po niemiecku de facto doradzał Niemcom jak utworzenie Polski z ziem zaboru rosyjskiego przyśpieszy pokojową germanizację zaboru pruskiego).
Co tam zresztą Niemcy skoro Janusz Franciszek wielu imion Radziwiłł typowany nawet na króla Polski odrodzonej pod nadzorem zwycięskich państw centralnych, miał 5 października 1916 r. w Berlinie takimi m.in. słowami przekonywać niemieckich polityków i dziennikarzy do utworzenia niepodległej ojczyzny: „My, Polacy, wiemy, że Poznańskie stanowi część Niemiec i część Niemiec stanowić będzie po wszystkie czasy”. I to ten właśnie Radziwiłł po zamachu majowym stał m.in. na czele prosanacyjnych konserwatystów i współorganizował m.in. słynną wizytę Marszałka w Nieświeżu. Na szczęście okoliczności ułożyły się pomyślnie dla idei wielkiej Polski ale Polacy musieli użyć sporo argumentów by przekonać zwycięskie mocarstwa do swoich racji (tę pracę wykonał Dmowski i Polski Komitet Narodowy) i mieć chociażby cień pretekstu aby zwycięska Ententa mogła uznać nas za swoich wojennych sprzymierzeńców.
Tego pretekstu dostarczyła tzw. Błękitna Armia oraz jednostki walczące po stronie rosyjskiej (korpus Dowbora – Muśnickiego, korpus Michaelisa, dywizje syberyjskie, korpus Żeligowskiego), także te jednostki np. austriackie, które po układach brzeskich przedarły się na rosyjską stronę (w końcu w efekcie tej eskapady do Francji przedostał się Józef Haller, późniejszy dowódca Błękitnej Armii). Koniec końców dla Polski sprawy ułożyły się dobrze ale nie ulega wątpliwości, że wcześniejsi zwolennicy państw centralnych obawiali się o swoje miejsce i znaczenie w tak odrodzonym państwie stąd wykonywali różne działania, które niekoniecznie wzmacniały naszą pozycję ale na pewno tworzyły metodą faktów dokonanych (utworzenie tzw. rządu lubelskiego z premierem Daszyńskim i Komendantem Rydzem – Śmigłym, przekazanie przez Radę Regencyjną władzy Piłsudskiemu etc.) określoną rzeczywistość, którą można było zmienić jednie na drodze porozumienia lub wojny domowej.
Te uczucia wcześniejszych germanofilii najlepiej oddaje fragment deklaracji sporządzonej przez Leona Bilińskiego polskiego konserwatysty, posła do parlamentu austriackiego i przewodniczącego NKN: „Losy wojny światowej rozstrzygnęły sprawę polską nie w myśl naszej trzeźwej, jak się zdawało, polityki realnej, lecz po myśli idealistycznej wiary innych stronnictw politycznych w zwycięstwo Ententy. (…) Nie możemy się przyznać do błędu, ale przyznajemy z najwyższą radością tamtym stronnictwom szczęśliwy instynkt polityczny…” Według tych słów orientacja proniemiecka była „trzeźwa” zaś orientacja na Ententę „idealistyczna” przeto potwierdzenie racji „idealistycznej” musiało być jedynie wynikiem szczęścia by nie rzec ślepego losu. Ale jak w takim razie pogodzić z tym fakt, że zwolennikiem owej „trzeźwej” proniemieckiej opcji był „Ziuk – wariat”, jak przezywano Piłsudskiego, co ten sam przyznawał i co opisał m.in. cytowany wcześniej profesor Zdziechowski.
Sprawa orientacji Piłsudskiego w czasie wojny jest ogólnie znana (nawet jak pisała przedwojenna prasa prawicowa słynna pieśń legionowa była wzorowana na melodie pieśni pt. „Blue Huzaren”)i na tle orientacji innych znaczących polskich polityków wojskowych nie stanowiłaby jakiegoś szczególnego zarzutu natomiast od polityków takich jak np. cytowany wyżej Biliński czy wojskowych jak Rozwadowski, Sikorski czy Haller, dzieliły Piłsudskiego dwie sprawy a to: tajna i płatna współpraca Piłsudskiego, Sławka etc. m.in. z austriackim wywiadem mająca na celu wywołanie zbrojnego powstania w zaborze rosyjskim oraz zawodowe dyletanctwo tych wiecznych spiskowców w działalności pozakonspiracyjnej. Owa tajna współpraca przez długie lata stanowiła jedynie publiczną tajemnicę, natomiast obecnie żaden rozsądny historyk nie może jej poddawać w wątpliwość.
Wbrew przeświadczeniu części osób znających trochę ten temat to nie Ryszard Świętek w swojej obszernej pracy pt. „Lodowa ściana”pierwszy dotknął tego problemu podpierając się zachowanymi dokumentami. Jeszcze w roku 1967 czyli 43 lata temu, Stefan Arski (właściwie Artur Salman) oraz Józef Chudek wydali książkę pt. „Galicyjska działalność wojskowa Piłsudskiego 1906 – 1914”, którą znany współczesny apologeta Piłsudskiego tj. profesor Janusz Cisek w serii wydawanej pod patronatem „Rzeczpospolitej” nazwał tworzeniem „czarnej legendy” nie omieszkając – pomimo przestrzeganej wcześniej politycznej poprawności – zaznaczyć prawdziwego nazwiska i zarazem pochodzenia Arskiego.
Oczywiście większość nigdy nie potrudzi się by osobiście sprawdzić na czym polegał ów „paszkwil” duetu Arski (vel Salman) i Chudek, tymczasem książka ich autorstwa to nic innego niż ponad czterysta stron fotokopii dokumentów wygrzebanych w austriackich archiwach (Kriegsarchiv, Haus – Hof – und Staatsarchiv i Verwaltungsarchiv) i prawie drugie tyle ich tłumaczenia na język polski. Komentarz autorski i wprowadzenie to zaledwie ok. 5 proc. całego opracowania ale także o wiele mówiącej dla nas współczesnych treści. Autorzy wspominają bowiem o wyraźnych śladach niszczenia dokumentacji pisząc m.in.: „z polecenia Rongego zniszczono więc w listopadzie 1918 r. listy konfidentów, pokwitowania pieniężne, tudzież wycięto żyletką z dziennika podawczego (Kundchafts Exhibiten Protokoll) Biura Ewidencyjnego wszystkie nazwiska konfidentów”.
Jednym słowem co ci przypomina widok znajomy ten… Kim był Maxymilian Ronge (vide jego wspomnienia pt: „Kriegs und Industriespionage. Zwolf Jahre Kundschafsdienst”) raczej wiadomo tak jak z różnych wspomnień wiadomo, że austriackie archiwa czyścił już w listopadzie 1918r. w Krakowie brygadier Bolesław Roja późniejszy generał niesławny z defetystycznej postawy podczas wojny polsko – bolszewickiej i za taką postawę odesłany na wcześniejszą wojskową emeryturę.
Drugi problem to zawodowe dyletanctwo Piłsudskiego i innych jego wspólników z konspiracji, dyletanctwo raczej typowe dla ludzi, którzy faktycznie nigdy ani nie zdobyli fachowego wykształcenia ani nie wykonywali żadnego konkretnego zawodu, gdyż żyli ze spiskowania. Stanisław Dzierzbicki, który był razem z Piłsudskim członkiem proniemieckiej Tymczasowej Rady Stanu w swoich pamiętnikach tak scharakteryzował późniejszego Naczelnika Państwa: „Mylnie wyobrażałem go sobie jako intelektualistę o wielkiej sile argumentacji i rozumowania, tymczasem spotkałem umysł raczej artysty, prosty, który rozumowanie bardzo mało ceni, argumenty nazywa wytartymi liczmanami, a całą swoją działalność opiera na wrażeniach i intuicji.” Jeszcze gorszą opinię miał wystawić Marszałkowi jego poplecznik Rydz – Śmigły, co lakonicznie ujął późniejszy komendant policji nb. mason gen. Kordian Zamorski w następującym zdaniu: “Wieczór u Śmigłego. Zdaniem jego, człek to (Piłsudski – przyp.) nienormalny, co ukryć się nie da, a skoro się wyda, uważać nas będą za trzodę głupców, żeśmy tego nie spostrzegli”.
Część oficerów polskich w służbie austriackiej ukończyła solidne wojskowe szkoły i zdobywała wojskową praktykę co bardzo przydało się później w wojnie polsko – bolszewickiej i budowaniu polskiej armii. Oficerowie ci byli zawodowcami, część wojskowych i polityków jak np. Sikorski ukończyła także wyższe szkoły cywilne. Niestety z drugiej strony dość często się zdarza, że ludzie tacy jak Piłsudski , czyli wyjątkowo ambitni i mający duże mniemanie o sobie a zarazem dyletanci zawodowi, nie potrafią przyznać się do niekompetencji forsując swoje decyzje nawet na przekór fachowym opiniom otoczenia. Piłsudski nie był wojskowym i nie znał się na dowodzeniu przynajmniej na szczeblu sztabu głównego.
Tytuł Pierwszego Marszałka Polski przyznał – o czym było wcześniej – de facto sam sobie, stopień brygadiera nie istniał formalnie w wojsku cesarstwa austro – węgierskiego, biorąc zaś pod uwagę stawkę uposażenia odpowiadał on stopniowi wojskowemu pułkownika. Jednocześnie skoncentrowany na sobie i magalomańsko przekonany o własnej nieomylności, skonfliktowany z innymi politykami i wysokimi oficerami, których uważał za konkurentów – najpierw zawarł tajny pakt z Petlurą a następnie podejmując tzw. wyprawę kijowską wciągnął Polskę w wojnę z bolszewicką Rosją– powtarzając w chwili początkowych sukcesów, że może bolszewików bić kiedy chce i gdzie zechce.
Jak wiemy z historii wojna ta o mało nie zakończyła się utratą dopiero co odzyskanej niepodległości, kosztowała życie tysiące Polaków a uzyskane granice były terytorialnie mniej korzystne od granic możliwych do uzyskania na drodze pertraktacji zaproponowanych przez bolszewików w grudniu 1919r.. Pomimo funkcjonującego sejmu i rządu posłowie i ministrowie nic lub bardzo niewiele wiedzieli o celach ofensywy kijowskiej, tajnych postanowieniach pomiędzy Piłsudskim a Petlurą czy rzeczywistych zamiarach Piłsudskiego dotyczących prowadzonych pertraktacji rozejmowych z bolszewikami (w tej ostatniej sprawie bardzo znamienna jest tzw. sprawa Borysowa od nazwy miasta na Białorusi, którą wyjaśniają m.in. w swoich pamiętnikach socjalista Adam Próchnik i endek Stanisław Grabski).
Na pewno wojnę rozpoczął Piłsudskii do czasu powołania rządu Witosa na premiera a generała Rozwadowskiego na szefa sztabu właśnie Piłsudski odpowiadał za dowodzenie polskimi armiami. Sprawa autorstwa bitwy warszawskiej i zasług w jej wygraniu innych osób niż Naczelnik jest oczywista nawet nie poprzez lekturę wspomnień i opracowań osób mu wrogich lub obojętnych ale przede wszystkim ze względu na własną relację Piłsudskiego („Rok 1920” wydany pod pretekstem odpowiedzi na podobną pozycję opublikowaną przez Tuchaczewskiego) spisaną pod jego dyktando przez już wtedy żonę Aleksandrę. A już opis tak rozsławionego kontrataku znad Wieprza w kontekście przypisywanego mu przez legendę przełomowego znaczenia dla bitwy warszawskiej wywiera na czytelniku wychowanym na legendzie dość przygnębiające wrażenie.
W czasie kiedy Piłsudski zaatakował znad Wieprza bitwa warszawska była już wygrana, natomiast kontratak ten miał duże znaczenie strategiczne dla unicestwienia wojsk sowieckich tak by wygraną była nie tylko bitwa ale i cała wojna (co zresztą zostało osiągnięte ale nic by nie dało gdyby przegrana została bitwa pod Warszawą i na północ od stolicy, gdzie największy ciężar bitwy trzymała V armia Sikorskiego). Piłsudski sam przyznaje się, że już po przybyciu do Puław kiedy faktycznie nie miał żadnego wpływu na decyzje sztabu, „pewne zdziwienie” wywoływały u niego
„wiadomości o zwiększającym się nacisku wojsk p.Tuchaczewskiego w kierunku zachodnim, w kierunku Płocka, a nawet Włocławka i Brodnicy… Była w tym jakaś zagadka, której rozwiązać nie mogłem, gdyż przewracało to w pewnej mierze moje dotychczasowe pojęcie, że p.Tuchaczewski koncentrował wszystkie swoje siły na Warszawę”.
A przecież wiadomo, że taki obrót sprawy wcześniej zauważył Rozwadowski wydając odpowiednie rozkazy zmieniające, które tak bardzo krytykował właśnie Piłsudski, gdyż wzmocnienie sił na północy osłabiało jego południowy front. Sam kontratak podobno tak decydujący dla bitwy warszawskiej Piłsudski opisywał następująco:
„16 (sierpnia – przyp. ) rozpocząłem atak, o ile w ogóle atakiem nazwać to można. Lekki i bardzo łatwy bój prowadziła przy wyjściu tylko 21 Dywizja (…) Inne dywizje szły prawie bez kontaktu z nieprzyjacielem (…)główną zagadką, którą chciałem sobie rozstrzygnąć, była tajemnica tak zwanej Grupy Mozyrskiej. Właściwie nie było jej wcale. (…) Wydawało mi się, że śnię. Jako wynik, do którego doszedłem, był pogląd, że czeka mnie gdzieś jakaś zasadzka. (…) Dzień 17 sierpnia nie przyniósł mi żadnego wyjaśnienia tych zagadek. (…) Spędziłem znowu dzień cały w samochodzie szukając śladów tajemnicy i choć pozoru zasadzek. (…) Nie rozumiałem właściwie, gdzie jest sen, a gdzie prawda. (…) Pamiętam, jak dziś, tę chwilę gdy pijąc herbatę obok przygotowanego do snu łóżka, zerwałem się na równe nogi, gdy wreszcie usłyszałem odgłos życia, odgłos realności, głuchy grzmot armat, dolatujący gdzieś z północy. (…) Jeszcze ułożywszy się do snu, raz po raz głowę z poduszki unosiłem, by sprawdzić swoje wrażenie”.
W stosunku do opisu bezsennej trwogi Warszawy (vide wspomnienia Witosa czy Rataja) oraz zmagań dywizji stojących na przedmościu Warszawy (vide praktycznie samobójczy atak batalionu kapitana Stefana Pogonowskiego ratujący odsłonięte skrzydło obrony Warszawy) oraz zażartych walk na północ od stolicy, opis tej fazy bitwy przedstawiony przez Piłsudskiego widziany z punktu widzenia jego odcinka frontu wygląda prawie na sielankowy.
Piłsudski pomylił się także (chyba, że była to pomyłka kontrolowana) co do wskazania przyszłego najgroźniejszego wroga Polski, który to temat był omawiany podczas słynnej narady na początku lat 30 – tych mającej ocenić, które zagrożenie jest groźniejsze: niemieckie czy sowieckie. Większość obecnych podobno wyraziła opinię, że w najbliższej perspektywie zagrożenie niemieckie jest większe (tak też to widział m.in. odsunięty już wtedy od wojska Sikorski czego dowodzi jego autorstwa „Przyszła wojna” wydana w 1934 r.), co także – wbrew od lat suflowanej legendzie – Piłsudski zanegował wskazując w dalszym ciągu na kierunek wschodni (jakiekolwiek poważne przygotowania na froncie zachodnim Polacy przedsięwzięli z marnym zresztą skutkiem dopiero na kilka miesięcy przed wrześniem 1939 r. o czym pisze m.in. generał Sosnkowski w książce „Cieniom września” – nb. gospodarki w tym budżetu Polska nie przestawiła na tryb wojenny aż do samego wybuchu wojny)

Przeciw Polakom i przeciw Polsce

Piłsudskiemu wyraźnie przeszkadzała świadomość (lub podświadomość), że w dziele obrony a następnie budowania niepodległego bytu kraju zaczynają wybijać się inne uzdolnione osoby, że zaczyna się dostrzegać realne zasługi innych osób, że część tych osób była w krytycznych chwilach świadkami jego słabości, że naród głosuje na endeków i ugrupowania politycznie niechętne jego planom politycznym (np. PSL Piast).
Miał też zapewne świadomość korzeni swojej obecnej władzy, sięgających współpracy z blokiem niemieckim i namaszczenia na Naczelnika przez proniemiecką Radę Regencyjną oraz – co niebagatelne – świadomość owej niezbyt chlubnej karty życiorysu związanej ze współpracą z austriackim wywiadem. Dzisiaj po latach doświadczeń z lustracją doskonale wiadomo jak bardzo takie obciążenia wpływają na zachowania i polityczne decyzje ludzi– vide przypadek Wałęsy. Ten amalgamat z jednej strony własnych błędów i niedoskonałości a z drugiej wybujałych ambicji wzmacnianych podszeptami swoich stronników (być może także jakichś podjętych wcześniej zobowiązań) spowodował, że do zamachu majowego Piłsudski nie dał spokojnie rządzić żadnemu gabinetowi co sam zresztą bez ogródek a raczej w formie pewnej chwalby potwierdził.
Obecnie większość rodaków ma utrwalone przekonanie, że Piłsudski przeciwstawił się parlamentarnej anarchii prowadzącej nasz kraj ku zgubie w co współcześni Polacy o tyle łatwo wierzą, że widzą jak wyglądają obecne parlamentarne rządy. Tymczasem nie negując, że w ciągu tych kilku lat parlamentaryzmu dochodziło do nadużyć i nieprawidłowości, to przecież były one także niechlubną zasługą tych ludzi i partii, które raczej Piłsudskiego popierały, jak PPS, PSL – Wyzwolenia czy ugrupowania mniejszości narodowych, głównie posłów żydowskich i ukraińskich. Tymczasem wystąpienie Piłsudskiego było tak naprawdę skierowane przeciwko prawicy skupionej wokół szeroko rozumianej endecji i prawicy chłopskiej reprezentowanej przez PSL – Piast. Nie ma krzty prawdy w opinii Stanisława Mackiewicza ps. Cat, który w „Zielonych oczach” zanotował, że
„Tak samo jak w ojczyźnie, na emigracji endecy się bynajmniej do rządów nie pchali. Nic nie robiąc, wszystko krytykując, daleko łatwiej jest utrzymywać za sobą większość opinii”.
Każdy kto nieco wnikliwiej przestudiował historię tego okresu mógł bez problemu zauważyć, jak bardzo Piłsudski i jego stronnicy sabotowali każdą próbę sięgnięcia po władzę przez prawicę narodową, która była najliczniejszą partią sejmową. Prawica ta chciała rządzić, wystarczy przypomnieć okoliczności nieudanej – z powodu odmowy Piłsudskiego – próby powołania na premiera Wojciecha Korfantego, czy sprowokowane przez piłsudczyków zajścia krakowskie w listopadzie 1923 r. mające na celu obalenie pierwszego rządu Chjeno – Piasta oraz zamach majowy obalający drugi koalicyjny rząd Witosa (pierwszy z trzech rządów Witosa był rządem obrony narodowej).
Najpierw w 1922 r. Piłsudski odmówił kandydowania na prezydenta chociaż według wszelkiego prawdopodobieństwa zostałby wybrany, następnie w 1926 r. parlament wybrał Piłsudskiego na prezydenta a ten z kolei nie przyjął wyboru już po jego dokonaniu, przy czym działo się to jeszcze wszystko za kadencji owego tak krytykowanego przez Naczelnika parlamentu. Aby było ciekawiej wybór w 1926 r. został dokonany kilkanaście dni po zamachu majowym i Piłsudski celowo nie zrezygnował z kandydowania przed wyborem ale dopiero po wyborze odmówił przyjęcia tego stanowiska. Jak sam przyznał, chciał sobie pośrednio zalegalizować przewrót co sam tłumaczył następująco: „Dziękuję Zgromadzeniu Narodowemu za wybór. Po raz drugi w mojem życiu mam w ten sposób zalegalizowanie moich czynności i prac historycznych, które niestety dla mnie, spotkały się przedtem z oporem i niechęcią dość szeroką”. W wypowiedzi tej mamy zresztą nie tylko przyznanie się do chęci przyklepania dokonanego przewrotu ale również potwierdzenie, że jego wcześniejsze czynności i jak to określił „prace historyczne” spotykały się z szerokim oporem.
Sam zamach majowy, który zaważył na obliczu II RP i – można postawić taką hipotezę – jej losach, został przeprowadzony w czasie, kiedy wbrew propagowanej legendzie sytuacja Polski zaczęła się poprawiać. Stało się tak również za sprawą reform gospodarczych przeprowadzonych przez ów – tak podobno nieudolny – parlament. Zmiany konstytucji i wzmocnienia władzy wykonawczej chciała tak samo prawica, co zresztą kładziono na karb dążności tejże prawicy do rządów dyktatorskich (widać w tym zresztą typowy przykład logiki Kalego: jak endecja chciała rządów autorytarnych to było źle, jak zamach zrobił Piłsudski to ratował kraj z odmętów anarchii).
Tymczasem wydaje się, że jedyną okolicznością, która doprowadziła do zamachu była obawa Piłsudskiego i jego stronników o swoje wpływy, którym mogły realnie zagrozić drugie rządy koalicji Chjeno – Piasta. Rząd Witosa prawdopodobnie nie dopuściłby do powtórzenia tych samych sekwencji, których konsekwencją były wypadki krakowskie, obecne zaplecze polityczne rządu wydawało się bardziej zdeterminowane wytrwać w koalicji i zająć twardszą postawę wobec opozycji, także tej z Sulejówka. Widocznym przejawem było chociażby natychmiastowe zarekwirowanie wydania „Kuriera Porannego”, w którym Piłsudski w niewybrednych – ale sobie właściwych – słowach atakował rząd i ministrów.
Zamach majowy zmienił nie tylko politykę wewnętrzną ale i zagraniczną. W polityce wewnętrznej doprowadził do rządów monopartii, czyli BBWR, która to partia miała w nazwie „bezpartyjność”i stanowiła tym samym najlepszy symbol podwójnych standardów i politycznego cynizmu zwanego obecnie piarem. Z życia politycznego została wyrzucona jakakolwiek opozycja, która swoje postulaty brała na serio. Tym samym rządzący samodzielnie sanatorzy wiedząc, że ich oparcie w społeczeństwie jest wątpliwe zamiast prowadzić politykę nakierowaną na interes kraju ale wymagającą czasami niepopularnych decyzji, bardziej dbali o swoje postrzeganie i propagandę tak jak to się dzieje także i dzisiaj. Systematycznemu psuciu ulegały także obyczaje życia nie tylko politycznego ale i społecznego.To wtedy zaczęły doskonalić swoje rzemiosło komanda „nieznanych sprawców”[patrz - ostatnie rajdy po Monciaku, "szaleńcy" bijący przypadkowo napotkane kobiety itd - MPS], to wtedy karierę zaczęli robić „bierni, mierni ale wierni” co opozycyjna prasa tego okresu przedstawiała następująco:
„Nie było ani jednego rządu w Polsce, któryby się poważył na takie rugi i przenoszenia jak rząd obecny. Wywodząc się z zamachu jest on trapiony niepokojem nowych zamachów i ciągle stara się umocnić usuwając z wojska, ze stanowisk urzędowych ludzi, których do kategorii „swoich” zaliczyć nie może”.
Przychylny Piłsudskiemu generał Jan Romer w swoich „Pamiętnikach” notował m.in. , że „…około Marszałka pozostają sami Piłsudczycy a wśród nich wielu tylko – karierowiczów, wielu czy to zdolnościami, czy wiedzą, czy charakterem miernych”. Felicjan Składkowski, późniejszy premier, jeszcze jako sanacyjny komisarz Warszawy okazał podobno szczere zdumienie, gdy po wydaniu władzom Banku Polskiego rozkazu „ustabilizowania złotego” dowiedział się, że potrzeba do tego środków dewizowych.
sabotaż armii - jedna z odsłon
Jeżeli piszemy w Polsce o stalinowskich czystkach w armii sowieckiej, których ofiarą padł np. Tuchaczewski, to nie należy zapominać, że takie same czystki po zamachu majowym przeżyła polska armia (pisze się o minimum 700 oficerach zmuszonych do przejścia na emeryturę) a jeżeli czystki osłabiły armię sowiecką to dlaczego czystki pomajowe nie miałyby osłabić armii polskiej? Aby zwalczyc konkurenta – Józefa Hallera i osłabić siłę jego Błękitnej Armii Piłsudski w dniach zmagań z armiami sowieckimi zamykał amerykańskich ochotników (polskiego pochodzenia) z tej armii w obozach koncentracyjnych pod Grudziądzem, gdyż „rządził w ten sposób, żeby zużywać wszystkich ludzi, będących na widoku i wszystkie urządzenia”.
Najważniejsi i najbardziej zasłużeni politycy i oficerowie okresu przedmajowego zostali odesłani na emeryturę i emigrację a część z nich była więziona (Witos, Korfanty, Sikorski, Rozwadowski, obydwaj Hallerowie, Malczewski etc; nawet Sosnkowski pełnił do wojny praktycznie tylko funkcje dekoracyjne) a kto wie czy nawet nie otruta (Rozwadowski, Korfanty). Morderstwo na generale Zagórskim i inne tajemnicze zgony osób mających pewną wiedzę na niewygodne tematy (vide generał Jan Hempel; wymienia się także inne nazwiska jak kontradmirał Anzelm Zierkowski, generałowie: Oswald Frank, Bolesław Jaźwiński, Jan Thullie) tylko dopełnia tego obrazu upadku stojącego w sprzeczności do rozpowszechnianych ciągle wierzeń o nieskalanym honorze przedwojennego oficera.
Zamach majowy wyniósłszy na ministerialne stanowiska najpierw Zaleskiego a następnie Becka przeorientował politykę zagraniczną, skutkiem czego Polska – zamiast umacniać sojusz z Francją oraz Czechosłowacją, Rumunią i Jugosławią – zaczęła uprawiać „politykę mocarstwową”, kumać się z Niemcami i przyklepywać układ monachijski poprzez udział w rozbiorze Czechosłowacjiprzyczyniając się tym samym do podkopania i obalenia porządku wersalskiegobędącego fundamentem państwowego bytu ówczesnej RP.

Legendy a rzeczywistość

Jeżeli można mówić o zbiorowej pamięci to tylko w rozumieniu postaw, które prezentuje większość zainteresowanych. W takim rozumieniu Polacy przypominają typowego bohatera thrillerów filmowych, który na skutek wypadku i intrygi traci pamięć a po odzyskaniu świadomości otaczający go intryganci wykorzystując ową amnezję dla własnych celów wmawiają mu takie wersje przeszłości jakie odpowiadają ich samolubnym interesom. Polacy dostali po głowie najpierw pałką germanizacji i rusyfikacji, następnie niemieckiej i sowieckiej agresji i okupacji oraz kilkudziesięciu lat PRL – u pilnowanego przez UB i SB.
Obudziliśmy się w III RP, w której natychmiast różni „przyjaciele” rozpoczęli prace historyczne nad ustanowieniem tej właściwej wersji naszej niedawnej przeszłości. Nieprzypadkowo również rozpoczęto starania aby III RP przedstawić jako sukcesorkę II RP, którą w tym celu należało odpowiednio wyliftingować. W kolportowanej legendzie dotyczącej Piłsudskiego pomija się fakt, że Niemcy wkraczając do Krakowa wystawili przed sarkofagiem Naczelnika wartę honorową, natomiast chętnie eksponuje się niechęć do piłsudczyzny ze strony władz prl – owskich.
Podkreśla się przy okazji, że endecy krytykując Piłsudskiego są w tym punkcie zgodni z komunistami. W ten sposób z rewolucjonisty, socjalisty i bezwyznaniowca, któremu zamach majowy pomagał realizować m.in. Władysław Gomółka, zrobiono obrońcę wiary i polskości a endeków zrównano jednocześnie z komunistami zacierając fakt, że źródła i powody opozycji prawicy i komunistów wobec sanacji były całkiem przeciwne. Komuniści odwrócili się od Piłsudskiego dopiero gdy zauważyli, że ten wykorzystał ich (tak samo jak wielu przedtem i potem) dla własnych celów, chociaż tak naprawdę wiele resentymentów środowisk lewicowych i żydowskich do sanacji (nie można zapominać, że podstawy PRL – u budowało wielu komunistów żydowskiego pochodzenia) dotyczy okresu już po śmierci Piłsudskiego, kiedy sanacja zaczęła używać retoryki narodowej (projekt zakazu uboju rytualnego wniosła posłanka Janina Prystorowa, żona pułkownika Prystora, motywując to zresztą czynnikami humanitarnymi).
Przykładem takiej zawiedzionej miłości jest chociażby sławny poseł Herman Lieberman, który był przez długie lata zwolennikiem Piłsudskiego aż do czasów pomajowych a szczególnie wyborów brzeskich. Wspomina Witos, że dopiero dzieląc z nim los politycznego więźnia Liebermann przypomniał sobie pewne fakty („opowiadał mi na ten temat poseł dr Lieberman w więzieniu brzeskim, oburzając się na te straszne praktyki”) w tym wypowiedź Piłsudskiego wypowiedzianą jeszcze podczas kampanii przeciw bolszewikom u zarania niepodległości. Na zwróconą wtedy uwagę o dużych stratach wśród żołnierzy niektórych polskich pułków Piłsudski miał odpowiedzieć „a cóż to szkodzi, że trochę więcej Polaczyszków wyginie?”
To, że Piłsudski niezbyt przejmował się ludzkim życiem a nawet nim nadmiernie szafował świadczą także zapiski Stanisława Grabskiego, bardzo wpływowego wtedy polityka (chociaż dzisiaj bardziej znany jest jego brat Władysław), który w swoich pamiętnikach zanotował, iż zwracając Naczelnikowi uwagę na ryzyko wojny i związane z tym straty usłyszał w odpowiedzi, że „nie należy zanadto się przejmować stratami w ludziach na polach bitew, gdy kraj nie jest w stanie wyżywić całego swego przyrostu ludności i część jej zabiera mu zawsze liczna emigracja zarobkowa”.
Dzisiaj wielu publicystów chcących uchodzić za prawicowych często wytyka niektórym politykom stwierdzenia mające jakoby obrażać naród polski, tak jak to uczyniono onegdaj np. na łamach „Naszego Dziennika” z jakimś – dość błahym w istocie – cytatem z dawnej wypowiedzi Tuska. Jednocześnie te same osoby ze ślepym uporem alergicznie reagują na każdą próbę odbrązowienia Piłsudskiego, którego obelgi rzucane nie tylko wobec polityków, ale i wobec Polaków in gremio były stokrotnie gorsze – a przy tym wypowiedziane rzeczywiście z intencją ubliżenia (na zjeździe legionistów w 1927 r. Piłsudski sam przyznawał, że „…wytworzyłem całe mnóstwo pięknych słówek i określeń, które po mojej śmierci zostaną, a które naród polski stawiają w rzędzie idiotów”) – od tych tak potępianych wypowiedzi współczesnych polityków. Piłsudski miał szczęście, że jego działalność przypadła na okres kiedy kamera filmowa i mikrofon należały do rzadkości. Gdyby jego wypowiedzi i działalność była rejestrowana – tak jak to się dzieje obecnie – wszechobecnymi kamerami, aparatami, dyktafonami etc. to nawet największym propagandystom trudno byłoby przykroić jego faktyczną postawę do powszechnych dzisiaj wierzeń na temat tej postaci.
Do budowania legendy zaprzęgano literatów, z których niektórzy jak Kaden – Bandrowski czy Andrzej Strug vel Tadeusz Gałecki byli także legionistami. O tym, że powieściowy „Generał Barcz” to literacka wersja Piłsudskiego a „Mateusza Bigda” karykaturą Witosa raczej nikt nie ma oporów przypominać, natomiast mało kto ma odwagę przypominać, że kariera Nikodema Dyzmy to kariera Piłsudskiego w Polsce a ostatnie wersy powieści Dołęgi – Mostowicza odnoszą się właśnie do tych Polaków, którzy tego nie chcą dostrzec.
Otwarcie przyznał to np. Tomasz Nałęcz, który wraz z żoną Darią także zajmowali się zawodowo biografią Piłsudskiego nie tając zresztą swojej sympatii do marszałka. Powieść Dołęgi – Mostowicza okazała się ponadczasowa i przetrwała ale inni autorzy znani są już tylko badaczom literatury. Czasami jeszcze ktoś przypomni sobie o ostrych esejach Nowaczyńskiego ale „Cudna i ziemi cudeńskiej” Józefa Weysenhoffa mało kto kojarzy. Zapewne dlatego, że pisarz mieszkańców Cudna czyli Polski podzielił na Robów, którzy działali mądrze i roztropnie ale przeciwnicy nadali im „okrutne przezwisko: endecy!” i Popsujów, „którzy się podobno mają za socjalistów”.
Aleksandra Piłsudska w swoich podretuszowanych wspomnieniach pisze, że Naczelnik nie pochwalał przynależności do masonerii i nakazał nawet swoim oficerom występowanie z takich organizacji. Dość wyraźnie w poprzek takim stwierdzeniom stoją inne świadectwa np. Władysława Baranowskiego, legionisty i masona, który na podstawie swoich konferencji z Marszałkiem napisał książkę pt. „Rozmowy z Piłsudskim 1916 – 1931”. Jedna z tych rozmów jest poświęcona odbudowaniu w niepodległej Polsce masońskiej sieci (co referował Baranowski) i co miało według niego spotkać się ze strony Piłsudskiego z życzliwym przyjęciem. W jednym z wywiadów Baranowski wspominał, że
„O masonerii w ogóle rozmawiał ze mną Marszałek kilkakrotnie w latach 1920 i 1921, w szczególności zaś o wolnomularstwie polskim (…) Pragnął, by odrodzone w Polsce niepodległej, nawiązało nić tradycji historycznych i by zdołało śród pokrewnych organizacji na terenie światowym zdobyć szacunek i odegrać swoistą rolę”.
Dodatkowo z artykułu opublikowanego (także na podstawie tych rozmów) w „Wolnomularzu Polskim” (dostępny w wersji elektronicznej) można dowiedzieć się, że Piłsudski polecał nawet z nazwiska tych oficerów, którzy mogliby ową sieć wolnomularską zasilić. Pośrednim potwierdzeniem tych informacji była nadreprezentacja członków masonerii w najbliższym otoczeniu Piłsudskiego i w składzie kierowanych i popieranych przez niego rządów. Symptomatyczne było m.in. objęcie ministerstwa spraw zagranicznych zaraz po zamachu majowym przez Augusta Zaleskiego (dopiero w 1932 r. zastąpił go Beck), którego Piłsudski uważał za nieroba a jednak pomimo tego zgodził się na objęcie przez niego tak ważnego stanowiska. Sprawa staje się bardziej zrozumiała zważywszy, że Zaleski będąc masonem utrzymywał dobre kontakty z masonami angielskimi a o sprzyjanie zamachowi majowemu (a nawet jego finansowanie) opozycja antysanacyjna podejrzewała także rząd angielski.
Oczywiście dosyć powszechna jest już wiedza, że Piłsudski cieszył się także sympatią ze strony środowisk żydowskich, stąd też obok takich ironicznych przezwisk, którymi mieli go obdarzać polityczni przeciwnicy jak Koniugas (marszałek Trąmpczyńsk) czy Bonaparstek (gen. Rozwadowski) nazywano Piłsudskiego także „bożyszczem Żydów” a jedna z gazet niemieckich całkiem poważnie i w ramach komplementowania nazwała nawet Piłsudskiego „prorokiem Starego Testamentu”. W gabinecie Adama Czerniakowa, przewodniczącego judenratu w getcie warszawskim cały czas wisiał portret Piłsudskiego, tego samego Piłsudskiego, któremu w tym samym czasie Niemcy (tychże Żydów mordujących) wystawiali warty honorowe na Wawelu.
Co ciekawe dzisiaj ze szczególną atencją do Piłsudskiego i piłsudczyzny odnoszą się te środowiska, które szermują hasłami prawicowymi a nawet narodowymi. Otwarcie do tego nurtu i osoby przyznaje się Kaczyński i zapewne większa część PiS – u, laurki wystawiają Piłsudskiemu także publicyści „Naszego Dziennika” (Szaniawski, Nowak) i szeroko rozumiana tzw. prawica niepodległościowa (Szeremietiew, Moczulski).
Do dzisiaj w sieci można przeczytać niskiego poziomu merytorycznego atak „narodowca” Jerzego Roberta Nowaka na Giertychów, wypominający Jędrzejowi Giertychowi krytyczną książkę o Marszałku. Jak zwykle w takich sytuacjach mało dyskutuje się o faktach za to bardzo dużo o uczuciach i swojej w istocie dziecięcej wierze w Marszałka co w rzeczywistości sprowadza taką publicystykę do wspomnianych wcześniej wynurzeń Iłłakowiczówny.
Logiki w tym za grosz biorąc np. pod uwagę nieustępliwość Kaczyńskich i wielu innych w wypominaniu Wałęsie jego agenturalnej przeszłości a zakrzykiwaniu jakichkolwiek napomknięć o agenturalnej współpracy Piłsudskiego. A przecież Piłsudski nawet mówił Wałęsą czy raczej odwrotnie, chociaż Wałęsa być może nawet sobie z tego nie zdawał sprawy. Wystarczy przeczytać fragment wystąpienia Piłsudskiego na posiedzeniu Rady Gabinetowej 1930 r., kiedy to perorował:
„Ja zawsze mówię, że nie jestem Polakiem, bo bym się często za panów wstydził i wstydzę [...] W Polsce nigdy jednej rozmowy zrobić nie można. Tylko ja robię jedną rozmowę, ale – nie jestem Polakiem”.

Przecież takie wyrażenia jak „jednej rozmowy zrobić nie można. Tylko ja robię jedną rozmowę..” to wałęsizmy w czystej postaci. Ale Wałęsę potępiamy bo go znamy, słyszymy i widzieliśmy jak puszczał komunistów w skarpetkach, natomiast Piłsudskiego wielbimy bo znamy tylko legendy o nim i jego czynach.
Tak samo idealizujemy i chwalimy się II RP przez przeciwieństwo do beznadziei PRL – u, nie znając i de facto nie chcąc zrozumieć jak było naprawdę. Trudno się tedy dziwić, że wszyscy apologeci Marszałka głoszą jego wielkość jedynie za tzw. całokształt, który to całokształt sami wcześniej urobili i nadal urabiają. Tymczasem analizując każdą sferę osobowości Marszałka i jego działalności trudno nawet przy maksimum dobrej woli znaleźć te istotne obszary, które stawiałyby Piłsudskiego na tak wysokim miejscu w panteonie polskich przywódców.
Mieliśmy tak jak i inne narody złych przywódców ale dobrych ludzi, mieliśmy niegodnych naśladowania jako ludzie ale bitnych i zdolnych jako wodzowie, najlepiej kiedy dobry charakter łączył się talentami przywódczymi, natomiast kiedy brak talentów szedł w parze z niskim charakterem to nie bez powodu o takich przywódcach wolimy milczeć. Legenda Piłsudskiego jest tego niechlubnym wyjątkiem. O ile czymś normalnym jest dyskutowanie nad błędami takich historycznych postaci i wodzów jak Sobieski, Kościuszko czy Sikorski to krytyka Piłsudskiego urasta do rangi zamachu na narodowe i państwowe imponderbilia. Piłsudski – co wspomina w pamiętnikach m.in. M. Rataj – miał dziwny zwyczaj otaczania się młodzikami, którzy z racji swojej zawodowej niesamodzielności i braku doświadczenia byli nie tylko zawodowo uzależnieni od kariery ich mentora ale także bezkrytycznie – prawie jak świętość – przyjmowali i powtarzali każde słowo Naczelnika.
Owi janczarzy byli później najbardziej gorliwymi głosicielami propagandy nazywanej uprzejmie legendą Piłsudskiego, z tym że z wiekiem ubywało im idealizmu a przybywało cynizmu i prywaty. Ta pogłoska trwa w narodzie polskim do dnia dzisiejszego, gdyż wielu nadal czerpie z tego duże profity i polityczne kapitały. Na pewno w tym postrzeganiu naszej historii nie pomoże także kręcona przez Hoffmana kolejna superprodukcja o roku 1920, w której Piłsudskiego ma zagrać Olbrychski a jego żonę Aleksandrę (chociaż była wtedy konkubiną) Natasza Urbańska. Dostaniemy więc zapewne kolejną wersję legendy o Piłsudskim – Kmicicu i jego ukochanej Oleńce.
autor:  Krzysztof Mazur
Posted in: Polityka
3 Responses “Dlaczego Żydzi w Polsce fetują austrowegierskiego i niemieckiego agenta, J.Piłsudskiego?” →
„Braci Wielkopolan od razu wykreśliłem z mojego rozrachunku” – Józef Piłsudski o Powstańcach Wielkopolskich.
„W dupie mam ten cały Śląsk” – Józef Piłsudski o Powstaniach Śląskich.
„Moi generałowie są głupi, oszaleli… Chcą wojny z Niemcami” – Józef Piłsudski o wojnie prewencyjnej z Niemcami.
Piłsudski nigdy nie był nawet kapralem tylko tytularnym wodzem Legionów. Wódz który zostawił ponad milion Polaków za granicami państwa polskiego a przyjął w poczet Rzeczypospolitej około 600 tysięcy tzw „litwaków” – talmudycznych rosyjskich żydów. Wódz który poprzez swoją nieudaną wyprawę na Kijów ściągnął na Polskę tysiące bolszewików z którymi wcześniej w tajemnicy przed narodem spiskował w 1919 roku w Mikaszewicach(zapewnił że nie pomoże Denikinowi i obozowi „białych” wobec czego bolszewicy nie musieli zabezpieczać „tyłów”). Dowódca który na cztery najważniejsze dni bitwy warszawskiej uciekł do Puław a na ręce premiera Witosa złożył rezygnacje z funkcji Naczelnika Państwa Polskiego. Po wygranej bitwie warszawskiej pisał listy pochwalne o generale Rozwadowskim(rzeczywistym dowódcą bitwy warszawskiej) aby później po zamachu majowym uwięzić go w zakładzie karnym z pospolitymi kryminalistami a następnie otruć. Pozbył się z armii kilkuset oficerów wyższych o rzetelnej wiedzy i doświadczeniu wojskowym tylko za to że nie podzielali jego poglądów. Wódz który musiał rzekomo ująć stery władzy w Polsce i zrobić rzekomy porządek wprowadził jeden z największych chaosów w historii polskiego parlamentaryzmu- przez 13 lat sprawowania władzy przez obóz sanacyjny mieliśmy 17 premierów! To się nazywa zrobić porządek!!!
13-05-2010

O Piłsudskim jeszcze jedna pouczająca historia

Kto ma oczy i chce widzieć to zobaczy a kto nie będzie chciał tego i nie przekonają najbardziej oczywiste fakty.
Dla przykładu niektórzy komentujący mój ostatnio zamieszczony artykuł poświęcony Piłsudskiemu (Piłsudski - „Salvator”czy „Bonaparstek”) i odwołujący się do konkretnej i w zdecydowanej większości opisanej bibliografii nie potrafili tejże bibliografii w tekście dostrzec, tak samo, jak nie zauważyli, że - co zaznaczyłem na początku swego artykułu - posługiwałem się wieloma cytatami i opiniami samego Piłsudskiego, jego żony Aleksandry i wielu sympatyków Marszałka np. Władysława Baranowskiego, Jana Romera, Kazimiery Iłłakowiczówny, Kazimierza Sosnkowskiego, Mariana Zdziechowskiego.
Także przywoływani biografowie tj. Garlicki oraz małżeństwo Nałęczów są Marszałkowi raczej przychylni.
Ale nie pomogło i to, skoro ktoś potrafił zauważyć, że opinie zostały wzięte z „przeczytanego w wychodku fragmentu z Ndckiej gazety”. A co sposobu tworzenia legendy i obiektywizmu takich historyków jak Pobóg-Malinowski to bardzo pouczająca jest jedna historia. Piłsudski postanowił dać odpór tezom, które w swoich wspomnieniach zanotowali m.in. Daszyński i Biliński i napisał dziełko pt. „Poprawki historyczne”. Dał to do opracowania i wydrukowania Julianowi Stachiewiczowi, który scedował robotę na młodego historyka Pobóg-Malinowskiego.
Ten podczas czytania tekstu miał „przerazić się” nieścisłościami i przekłamaniami, które zawarł tam Marszałek i które mogłyby nie tyle dać odpór jego adwersarzom ale jeszcze Piłsudskiemu zaszkodzić. Poprosił więc Stachiewicza aby ten poszedł do Piłsudskiego i poprosił go o naniesienie zmian.
Ten - używając kolokwializmu - w strachu (każdy wiedział jak alergicznie Piłsudski nie cierpiał jakiejkolwiek krytyki) poszedł do Marszałka i przedstawił jak się sprawy mają na co usłyszał to czego można się było spodziewać czyli buńczucznego zaprzeczenia i polecenia drukowania dzieła tak jak je pierwotnie napisał Marszałek. Pobóg-Malinowski wiedząc, że taka wersja skompromituje Piłsudskiego za wiedzą Stachiewicza sam dokonał poprawek za Piłsudskiego i wbrew wyraźnemu jego żądaniu i tak poprawione dzieło zostało wydrukowane jako myśli Marszałka. Ten zaś nie miał w zwyczaju czytać i sprawdzać więc mamy do dzisiaj dzieło Piłsudskiego poprawione wbrew jego woli przez oddanych mu historyków.
Krzysztof Mazur


http://prawica.net/opinie/21774
http://prawica.net/blog/krzysztof-mazur/13-05-2010

http://suwerenna.wordpress.com/2014/08/14/dlaczego-zydzi-w-polsce-fetuja-austrowegierskiego-i-niemieckiego-agenta-j-pilsudskiego/

Czy Piłsudski był niemieckim agentem ?
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=12838&st=30





KOMENTARZE

  • @pajac
    ''Podczas kryzysów strzeżcie się agentur. Idżcie swoją drogą służą jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych co służą obcym''
  • @LordConqueror 22:51:45
    a'propos agentury, to analizując moralność i towarzystwo Zjuka oraz przyczyny KAŻDEGO jego zesłania, to bliżej "naczelnikowi" do "prezydenta wszystkich Polaków" Aleksandra Kwaśniewskiego niż Kornela Morawieckiego ;Pozdrawiam serdecznie
  • --------- Autor pisze PRAWDĘ
    ---Chazar z turańskiej cywilizacji - Piłsudzki - wynoszony na piedestał przez polskich chazarów .
    --POLITYKA to sztuka przewidywania na sto, tyś lat do przodu ! długoletni PLAN chazarski dobiega końca !
  • @ninanonimowa 20.09.2014 11:24:54
    Pierwszym zadaniem moskiewskiej agentury w Polsce jest dywersja ideologiczna. Podkopywanie autorytetu Kościoła, podważanie autorytetu Marszałka i wszelka walka z polskością, np. przez słowianizm

    Myślę, że dobrze o tym wiesz:))))))

  • @ninanonimowa 11:24:54
    Popatrz sobie, co to jest Polska.

  • @LordConqueror 14:53:19
    ------------ a Ty posłuchaj :))

  • @ninanonimowa 18:33:01
  • @ninanonimowa 18:33:01
    Przemogłem się i posłuchałem kawałek tego skończonego idioty.

    Ten skończony idiota nawet nie potrafi wymówić nazwy ''Alemanowie''. Mówi on ''Alameni''. Jak taki skończony idiota może cokolwiek powiedzieć sensownego na temat historii, skoro nawet nie zna nazwy głównego niemieckiego plemienia?

    I cała Twoja wiedza o słowiańszczyżnie i innych Twoich bzdurach, które rozpowszechniasz, jest na poziomie tego skończonego idioty.
    Po prostu emitujesz szum informacyjny, wlewasz pomyje do blogosfery, żeby dezinformować ludzi mało zorientowanych

    Oczywiście te bzdury o Piłsudskim pełnią podobną rolę
  • @LordConqueror 22:51:45
    Po prostu emitujesz szum informacyjny, wlewasz pomyje do blogosfery, żeby dezinformować ludzi mało zorientowanych
  • @LordConqueror 12:48:22
    Najciemniej pod lampą.

    Po prostu emitujesz szum informacyjny, wlewasz pomyje do blogosfery, żeby dezinformować ludzi mało zorientowanych


    A gdzie ta moskiewska agentura?

    Może przemalowuje drogowskazy z "Wrocław" na "Breslau", hę?
  • @LordConqueror 19:01:47
    --dawno stwierdziłam ,że POLSKA WIKI KŁAMIE zawsze TAM !! -gdzie POTĘGA / DUMA /Polski jest nie do podważenia

    ---w wiki prawdę piszą o ! żabkach rybkach itp. :)))))))))
  • Piłsudski to był cwaniura, co sobie wykombinował że jak sie uwiesi do silnych, to sobie życie dobrze urządzi.
    Dokładnie tak jak nasz Bolek, to ten sam system.
    Nie było wielką tajemnicą pod koniec XIX wieku że Rosja jest mocno podpadnięta.
    Nie lubili jej masoni i postępowcy wszelcy, jako ostoję Chrześcijaństwa.
    Nie lubili jej Żydzi, bo do intratnych posad ich nie dopuszczała, więc musieli ciężko pracować na życie, to dla nich zazwyczaj bardzo denerwujące. Dlaczego Chazar, w końcu z narodu wybranego, ma ciężko pracować? Każdy rozumie że to grzech.
    Anglicy ich bardzo nie lubili, bo się wciąż konfrontowali na terenach Azji centralnej. Anglia wtedy trzymała w garści Indie i parła na północ, gdy Rosja parła na ciepłe morza.
    Oczywiście nie lubili Rosji Prusacy, bo mieli marzenie podboju i marszu na wschód po trupie Słowiańszczyzny.
    A więc ten dziuk (co za debilne pseudo) miał mnóstwo sojuszników, co wiedział że zawsze na nich może liczyć, co mu zginąć nie pozwolą. Sprytny był chłopak, prawie jak Bolek, tylko huj i skurwysyn co bez krępacji Polskę sprzedawał, aby jego kolejnej kochance było dobrze, i jemu też co jasne.
  • @vortex 03:04:12
    O Japońcach zapomniałem, dziuku też tam się uwieszał. Szybki był biegacz ambasadowy - wszędzie biegał gdzie konfitury wyczuwał. Jak by nie była ambasada czy centrala wywiadu, zaraz oferował swe usługi. A Polskę i Polaków miał zwyczajnie w dupie.
  • A tak wyglądała Rosja carska w roku gdy Piłsudski zdał maturę, aby wkrótce wejść w robotę polityczną.


    Jacyś sympatycznie frajerscy oni byli, takie moje odczucie.

    Ale frajerski nie był Piłsudski. Zapisał się do ekipy poważnych zawodników, bym powiedział nawet czerwonych bandytów, radykalnych czerwonych terrorystów.

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Narodnaja_Wola
  • @vortex 03:04:12
    słaby tekst


    on nie miał sojuszników, tylko dozorców
  • @Maciej Piotr Synak 12:42:06
    No rzeczywiście. Czy ktoś z rozlicznych wywiadów państw różnych ( i masonerii) mógł tego prymitywa, przygłupa i cwaniaka potraktować poważnie? Dla nich to była pacynka w grach operacyjnych. Nic więcej. Daliśmy się wykiwać zwykłemu śmieciowi.
  • @vortex 14:02:01
    tak się składa, że ten śmieć miał bogate zaplecze, które go wykreowało, ochraniało, usuwało mordowało konkurencję i zapewniało odpowiedni pijar, czyli propagandę

    bez niemieckiej 5 kolumny w Polsce by mu się to nie udało
  • @ninanonimowa 11:24:54
    Niestety to prawda co piszesz, ale...
    Polska to Królestwo Matki Boskiej Królowej Polski. Jak myślisz, czy można z Czymś Takim robic co tam komu się podoba? Piłsudzki podobno wije się w piekle że aż skwierczy (Podaję za Ks Natankiem). Podobno obok niego gdzieś tam w tej "galerii" wrogów Królestwa Matki Boskiej Królowej Polski wije się Ks Życimski.
    Koniecznie polecam poniższe przesłanie, bo Anna Katarzyna Emerich poświęciła całe swoje zycie Jezusowi Chrystusowi i niejako w te Jej dobre ręce, Jezus Chrystus przekazał nam jakby dalszy ciąg Jego Nauk. Warto zapoznac się z tym:
    https://www.youtube.com/watch?v=ZCxpENyXAFs
  • @Maciej Piotr Synak 19:28:35
    Byłem niedawno w Opolu, zniesmaczony, bo na piastowskiej Opolszczyźnie, pod górującą nad Opolszczyzną Wieżą Piastowską, musiałem oglądac napisy miejscowości w dwóch językach (także niemieckim).
  • Tutaj polecam takie kompendium na temat tego zdrajcy Polski i Polaków
  • Ciekawe, że piewcy PISu....
    na jednym wiecu ganią Jaruzelskiego z Stan wojenny i wychwalają puczystę, zbrodniarza Piłsudzkiego
  • @Jan Paweł 18:26:57
    UMÓWMY się !! - Ty wierzysz w swoje - dla Ciebie MA TO MOC ja wierzę ! - ja SZANUJĘ swoje ---- spotkamy się w innym życiu to pogadamy :)) - która prawda była mojsza :)

Imam

 

https://www.youtube.com/watch?v=sGAjOzjgaDQ






KOMENTARZE

  • @
    Nie mialam czasu wysluchac wszystkiego co on mowi, ale z tego co slyszalam, mowi on prawde.

    Prawdziwa historie mozna dzis znalesc na internecie.Trzeba tylko szukac.
  • ----------- hm............ :))))
    -- powiem tyle -A NIE MÓWIŁAM :))
  • ...
    Dajecie sie wodzic za nos z kolczykiem.

    Imam dobrze prawi tylko do pewnego momentu...to prawda ze sily tkzw. 'syjonu' ustawiaja sceny pod kolejne akty sztuki, te same sily robia to nie od dziesiecioleci, czy stuleci ale od tysiecy lat.

    Wiem, nie miesci sie to wiekszosci w glowie.

    Imam sieje dezinformacje z zamierzenia albo wierzy w to co uslyszal lub wydedukowal.

    Nie chodzi o zadna ukraine w nato i bron jadrowa przy granicy z rosja.


    Chodzi o wielka wojne ktora nadchodzi a ktorej elementy przygotowan obserwujemy od dawien.

    Chodzi o port czarnomorski i dostep marynarki rosji do morza srodziemnego i dalej przez czerwone do oceanu indyjskiego, a wlasciwie do wybranej jego czesci.
  • @
    Pół prawdy to nie jest cała prawda jale i tak postęp.
  • @eonmark 01:12:59
    --Czytam Ciebie . Masz inną ,głębszą wiedzę i nie mam powodu aby ją kwestionować .
    Załóżmy ,że my Polacy jesteśmy / ślepcem / jak byś poprowadził przez dalsze życie tego bezradnego ??.
  • @eonmark 01:12:59
    raczej ma takie, a nie inne zdanie - a zdanie takie lub podobne ma bardzo wielu ludzi

    ja kolczyka w nosie nie mam

    a ty jakoś dziwnie zmieniłeś styl, zawsze byłeś taki grzeczny, wręcz pokorny, a tu nagle o kolczykach piszesz...

    nie mylę się, prawda ..??
  • @Maciej Piotr Synak 19:25:08
    "raczej ma takie, a nie inne zdanie - a zdanie takie lub podobne ma bardzo wielu ludzi"


    A 'wielu ludzi' nie moze sie mylic prawda?


    "a ty jakoś dziwnie zmieniłeś styl, zawsze byłeś taki grzeczny, wręcz pokorny, a tu nagle o kolczykach piszesz..."


    Ludzka reakcja na uparte tkwienie przy bledzie.

    Nie bywasz nigdy zfrustrowany?

    Czytam Ciebie i wydaje mi sie ze czasem i Tobie sie zdaza.

    Ten portal rzekomo skupia oprucz pracownikow dezinformacji, inteligentnych polakow.

    Czytam i malo takich dostrzegam.

    Najlepsi sa ci id teorii konspiracji.
    Wszystko wiedza, od chemtrails, mind control mk2ultra, wtc hoax, osama bullshit, big pharma mafia, monsanto, do zydow bedacych winnymi wszystkiego tego zlego.

    Wszedzie widza dzialalnosc agentow i efekt manipulacji...

    Bush grozacy teoretykom spisku jest dla takich jak wiatr w zagle, obame wiadomo kto wyniosl do wladzy, wiadomo kto stoi za rewolucja w rosji , i za kazda inna na swiecie...tylko nie chca zauwazyc faktow odnosnie elity rzadzacej w rosji z prezydentem na czele.


    Dlaczego?

    SKad taka jednostronna nagonka?

    Bo zachod jednostronnie wali w putina to znaczy ze putin jest ok, jest zbawca od nwo?

    Ludzie lapia sie na proste triki.


    Jak myslisz, skad autor T. Clancy wiedzial juz w 1984 o putinie?

    "The Hunt for Red October is Tom Clancy's 1984 debut novel"

    Mial czarodziejska kule?

    Czy moze znajomosci z odpowiednim srodowiskiem ktore wlasnie w tym okresie ustalilo pewne fakty na przyszlosc?


    " Putin: (reading, in Russian) "Behold, I am coming as a thief... and he gathered them all together in a place called Armageddon... (English) and the Seventh Angel poured forth his bowl into the air, and a voice cried out from Heaven, saying, "It is done!" A man of your responsibilities reading about the end of the world? And what's this? "I am become Death, the destroyer of worlds."
    Ramius: It is an ancient Hindu text, quoted by an American.
    Putin: An American?
    Ramius: Mmm. He invented the atomic bomb. He was later accused of being a communist"


    'PUT- IN' znaczy wlozyc cos albo kogos w jakies srodowisko.

    A 'INPUT' - "Input is the term denoting either an entrance or changes which are inserted into a system and which activate or modify a process."

    Zastanow sie nad tym opisem znaczenia slowa input.


    W ksiegach masz opisana role dla wielu 'bestii' czyli imperiow do wykonania w okresie 'konca czasow'...


    "ja kolczyka w nosie nie mam"

    Nie mialem na mysli tego co wywnioskowales.

    Chodzi mi w Twoim przypadku o pewne zacietrzewienie na jeden tylko kierunek i zamkniecie oczu na szerszy obraz.

    Ktos kto jest na Twoim poziomie ( werwolf ) powinien byc naprawde sceptyczny wzgledem wszystkich stron, tym bardziej ze rdzen problemu nie lezy po stronie germanow, ani po stronie rosjan.

    Robia swiatowe szol w ktorym beda sie ze soba klucic, odgrazac sie nawzajem, walczyc a nawet niszczyc...zawsze tak robili i zawsze udaje sie im wciagac owieczki w matnie.


    Jak wybuchnie wojna nuklearna to ludzie przestana myslec o jakich kolwiek zbawcach na jakichkolwiek salonach, ktorzy jedza burgery, barany, czy kawiory, tylko gdzies w resztakch swej swiadomosci dotrze do wielu ze zostali zlapani w pulapke przez wszystkie strony.

    Do tego zmierzaja, do wielkiej wojny, bo chodzi o naprawde 'nowy poczatek'...takie jest moje zdanie.
  • @Maciej Piotr Synak 19:25:08
    Imam, jest rewelacyjny.

    Przynaje ze kiedys myslal ze zsrr upadlo dzieki 'Bogu'...a pzoniej odjrzal do tego ze bylo to efektem zakulisowego dzialania...


    Ale dojscie do wladzy putina...to juz musi byc 'Bog'...


    To jest wlasnie ta krysztalowa, bezbledna logika ktora znamionuje...totalny belkot.

Kilka dezINFORMACJI Z NIEMIECKIEGO ONETU


Wrocław na tablicach drogowych i inne

"Gazeta Polska Codziennie": Breslau powraca do Niemiec

Niem­cy za­mie­ni­li pol­ską nazwę Wro­cław na Bre­slau - tak ozna­czo­ne są dro­go­wska­zy usta­wio­ne wzdłuż au­to­stra­dy łą­czą­cej Lebau ze Zgo­rzel­cem, za­uwa­ża "Ga­ze­ta Pol­ska Co­dzien­nie".

To jeden z wielu przykładów prowadzenia przez Niemców spójnej polityki historycznej, powiedział dziennikowi historyk, prof. Jan Żaryn.  - Biorąc pod uwagę te pozornie mało ważne tabliczki, widać, że to wciąż istotna kwestia. Przesłanki polityki historycznej naszego zachodniego sąsiada są oczywiste zarówno dla niemieckich polityków, jak i regionalnych służb, odpowiedzialnych za oznakowanie dróg, dodał naukowiec.
- Niemcy nie postępują tak jak my to robimy w przypadku nazw wschodnich miast, które należały do Polski, oznaczając je jako Lviv oraz Vilnius. Nie zastanawiają się, czy sąsiedzi się na nich obrażą. To część ich spójnego planu rewindykowania terytoriów, które kiedyś do nich należały, podsumowuje Żaryn.
Jak twierdzi Dorota Arciszewska-Milewczyk z PiS, szefowa parlamentarnego zespołu ds. mniejszosci polskiej w Niemczech, takie oznaczenie dróg jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej w napiętych stosunkach polsko-niemieckich. Milewczyk wskazuje, że Polska Tuska boi się podnosić tematy problematyczne, by nie zaogniać stosunków z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.

Jak widać, żadna sensacja, taki sobie tekst o niczym, a że przy okazji mowa o rewindykacji?
"Niem­cy za­mie­ni­li pol­ską nazwę Wro­cław na Bre­slau" - zdanie odnosi się do miasta, a nie tabliczek, co w wpełni komponuje się ze zdaniem tytułowym: Breslau wraca do niemiec - co jest jednoznaczne
"to jeden z WIELU przykładów" - usypia czujność
to tylko "polityka historyczna" - trywializowanie, no i mówi to nam HISTORYK, a nie polityk, albo funkcjonariusz służb - sugestia, że to sprawa historyczna, a nie być, albo nie być
"pozornie mało ważne tabliczki" - mało ważne - trywializuje
"polityka historyczna", a nie polityka
"Nie zastanawiają się, czy sąsiedzi się na nich obrażą." - to nie jest kwestia bytu, tylko kwestia obrazy - tłumaczy nam historyk
"takie oznaczenie dróg jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej w napiętych stosunkach polsko-niemieckich" - nieważna sprawa, bo to tylko wierzchołek bardzo ważnych spraw - co prawda o których nie wie przeciętny Polak, ale od czego są politycy, jak nie od rozwiązywania takich drobnostek? - myśli sobie przeciętny jeleń
podsumowuje - czyli daje kompletną odpowiedź; oddaje sedno sprawy; clou
No i tytuł artykułu.
Jednoznaczy.
Breslau wraca do niemiec.


Czy ktoś zauważył, że często w internecie i tv pokazuje się mapy Polski z podziałem na regiony, a nie województwa? To są etapy przygotowywania, oswajania Polaków na planowany rozbiór, czyli wchłonięcie Polski przez niemcy.





połączone zachodniopomorskie i lubuskie, dolnośląskie i opolskie, małopolskie i świętokrzyskie, warm.mazurskie i podlaskie



Niemcy nadal jeżdżą do Breslau. Wrocławia na drogowskazach nie ma

Jadąc niemiecką autostradą w kierunku Wrocławia, drogowskazy kierują nas na Breslau. Tak jest między innymi na drodze łączącej Lebau ze Zgorzelcem.  Niektórzy wrocławianie na wieść o tym tylko wzruszają ramionami, inni czują się oburzeni,  bo jak przekonują  – czasy Breslau już dawno minęły.
 
– Wszyscy tutaj jesteśmy świadomi tego dziedzictwa niemieckiego, większości to chyba nie przeszkadza, mi też nie – mówi pan Marek, mieszkaniec Wrocławia. – My przecież sami na München mówimy Monachium, więc dlaczego ma nam to przeszkadzać – dziwi się pan Henryk, także z Wrocławia.
Ale nie wszyscy są tak wyrozumiali – Od wojny Wrocław to już nie Breslau, tak jak Katowice nie są Stalinogrodem. Niemieckie Breslau już nie istnieje i w związku z tym nie powinno się używać tej nazwy – przekonuje pani Marta.
Na niemieckich autostradach upływu czasu jednak nie widać, bo na tablicach nadal widnieje nazwa Breslau. – Nie ma w tym wszystkim żadnej ideologii, ani manipulacji, ani złej woli, lecz tylko i wyłącznie typowa niemiecka arogancja oraz niczym nie uzasadnione przekonanie o swojej wielkości, tym bardziej, że rzecz odbywa się na terenie NRD, gdzie, jak wiadomo, w niektórych parlamentach krajowych siedzą neonaziści. A zatem taki kształt tablic drogowych z niczego nie wynika, jak jeno z arogancji. Możliwe jest oczywiście również niedopatrzenie, aczkolwiek mało prawdopodobne – podkreśla prof. Michael Fleischer z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Zdaniem profesora reagowanie na taki stan rzeczy nie ma sensu. Rozumie oburzenie niektórych wrocławian, ale jak przekonuje – każdy medal ma dwie strony. – W przeważającej większości książek wydawanych po polsku w bibliografii spotykam często nazwy takich miast jak Monachium, Moguncja, Kolonia, a nawet Nowy Jork itp., to samo zresztą widać na mapach. Abstrahując od tego, że miast o takich nazwach nie ma, obrażanie się w tej sytuacji na Niemców (pytanie - których? wszystkich?), że piszą Breslau, Warschau lub Danzig, przypomina mi co nieco moralność niejakiego Kalego. Możemy rzecz potraktować oczywiście zabawowo i pousuwać z tablic przygranicznych słowo "Görlitz", zastępując je słowem "Zgorzelec", oraz słowo "Dresden" słowem "Drezno" – dodaje prof. Fleischer.
O komentarz do niemieckich drogowskazów na Breslau poprosiliśmy też rzecznika prezydenta Wrocławia. Ale wrocławski magistrat sprawy nie zamierza komentować.
Być może dlatego, że jeszcze dwa lata temu, tuż przed Euro – wrocławscy urzędnicy zachęcając kibiców z Niemiec, Austrii i Szwajcarii do przyjazdu na mistrzostwa, sami zapraszali ich do Breslau, a nie do Wrocławia.

Komentarz:
Niektórzy wrocławianie na wieść o tym tylko wzruszają ramionami, inni czują się oburzeni, bo jak przekonują – czasy Breslau już dawno minęły.
A więc, wg autora artykułu czasy Breslau wcale nie minęły, bo niektórzy "przekonują", a więc najwyraźniej istnieją nieprzekonani, których trzeba przekonywać.
Przede wszystkim -  przekonują od 70 lat, widać nieskutecznie, skoro tak długo, a więc do dzisiaj nie jest to jednoznaczne, że to polskie miasto.
Poniższe wypowiedzi wyglądają jak wyrwane z kontekstu, nie wiemy na jakie pytanie odpowiadali ci ludzie, sami dopowiadamy sobie, że wypowiedzi ich dotyczą napisów Breslau na znakach kierujących do Wrocławia.

Wszyscy tutaj jesteśmy świadomi tego dziedzictwa niemieckiego, większości to chyba nie przeszkadza,  mi też nie – mówi pan Marek, mieszkaniec Wrocławia. – My przecież sami na München mówimy Monachium, więc dlaczego ma nam to przeszkadzać – dziwi się pan Henryk, także z Wrocławia.
wytłuszczenie - socjotechnika mówi: skoro wszyscy są świadomi.. to pewnie większości to nieprzeszkadza.
I jest to pewnie prawda, no bo dlaczego komuś ma przeszkadzać przeszłość miasta?

Jednak znowu jest to zbitka.

Pierwsze zdanie w artykule dotyczy niemieckiej nazwy na drogowskazach, zaśodpowiedź pana Marka dotyczy przeszłości miasta, a nie drogowskazów.

Zaś zaraz w kolejnym zdaniu, jakby połączonym ze zdaniem pana Marka, mamy wypowiedź pana Henryka, któryustosunkowuje się do używania spolszczonej nazwy dla niemieckiego miasta, a nie do niemieckich napisów na znakach!!!
Jakby odpowiada na pytanie: "czy można mówić na Munchen Monachium?"
Mówić Monachium, a pisać Monachium na drogowskazach to znaczna różnica!!
Nie ma miasta Monachium! Jest Munchen. Nie ma miasta Breslau - istnieje Wrocław i tak należy pisać. Nie można pisać na drogowskazie lub w dokumentach, nazw miast, które nie istnieją.
Pan Henryk wypowiada się o mówieniu, a nie o pisaniu na tablicach informacyjnych.

Taka manipulacja uwagą Czytelnika.

Znamienne - słowo dziedzictwo.
Pojęcie to ma konotacje pozytywne, a więc mamy tu słowo niemieckiużyte w pozytywnym kontekście.
A to nieprawda, bo niemcy we Wrocławiu to była strata dla Polski.
Czy zabory były czymś pozytywnym? Nie, nie były, a Wrocław był niemiecki min. pod zaborami.
Dlaczego więc używa się określeń pozytywnych?

Jest to permanentnie w niemieckiej propagandzie.
O niemcach pisze się wyłącznie pozytywnie lub unika tej nazwy - np. przy opisywaniu rozbiorów Polski, mordów itd.

Dalej:
Ale nie wszyscy są tak wyrozumiali – Od wojny Wrocław to już nie Breslau, tak jak Katowice nie są Stalinogrodem. Niemieckie Breslau już nie istnieje i w związku z tym nie powinno się używać tej nazwy – przekonuje pani Marta.
I słusznie mówi pani Marta. Przy czym mamy tu konotacje negatywne - pani jest niewyrozumiała.
A więc, na fali politpoprawności -  może jest szowinistką, antysemitką, nacjonalistką, czyli kimś "złym"?? Kto wie...

Wypowiedź niemieckiego profesora -
Na niemieckich autostradach upływu czasu jednak nie widać, bo na tablicach nadal widnieje nazwa Breslau. – Nie ma w tym wszystkim żadnej ideologii, ani manipulacji, ani złej woli, lecz tylko i wyłącznie typowa niemiecka arogancja oraz niczym nie uzasadnione przekonanie o swojej wielkości, tym bardziej, że rzecz odbywa się na terenie NRD, gdzie, jak wiadomo, w niektórych parlamentach krajowych siedzą neonaziści. A zatem taki kształt tablic drogowych z niczego nie wynika, jak jeno z arogancji. Możliwe jest oczywiście również niedopatrzenie, aczkolwiek mało prawdopodobne – podkreśla prof. Michael Fleischer z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Co tu komentować?
Niemiec dobitnie stwierdza, że arogancja jest typowo niemiecką cechą i jemu to nie przeszkadza.
Rozumiem, że autor artykułu ma nadzieję, że ja nie wyrażę swojego sprzeciwu wobec tej jakoby arogancji, a w gruncie rzeczy beszczelnej antypolskiej zagrywki, która ma na celu oswoić Polaków z planami zaboru Wrocławia przez niemców.

Zdaniem profesora reagowanie na taki stan rzeczy nie ma sensu.
Ponieważ byłoby to wbrew interesom niemieckim.

Rozumie oburzenie niektórych wrocławian, ale jak przekonuje – każdy medal ma dwie strony. – W przeważającej większości książek wydawanych po polsku w bibliografii spotykam często nazwy takich miast jak Monachium, Moguncja, Kolonia, a nawet Nowy Jork itp., to samo zresztą widać na mapach.
Tak, bo takie są reguły w Polsce i nie tylko w Polsce. Jeśli istnijej spolszczenie i jest popularne to się je stosuje. 
niektórych - a więc sugeruje, że jest ich niewielu?

Abstrahując od tego, że miast o takich nazwach nie ma [ a więc jednak jest tego świadomość... MPS], obrażanie się w tej sytuacji na Niemców (pytanie - których? wszystkich?), że piszą Breslau, Warschau lub Danzig, przypomina mi co nieco moralność niejakiego Kalego.
znowu problem zostaje ztrywializowany do "obrażania się", gdy tymczasem chodzi o wytresowanie nowego pokolenia Polaków, które nie będzie dostrzegać zagrożenia w  stopniowym mieszaniu pojęć [ choćby na etykietach produktów stosuje się dwa trzy języki  tłumaczenia, a czasami - stosuje się język angielski w nazwie np. Lubella produkuje corn flakes, albo Tymbark sprzedaje ice tea, green tea, podczas gdy w  opisie drobnym drukiem  stosuje wyłącznie język polski. Skoro to nie jest nalepka na eksport, to dlaczego dla Polaków pisać po angielsku??]

Możemy rzecz potraktować oczywiście zabawowo i pousuwać z tablic przygranicznych słowo "Görlitz", zastępując je słowem "Zgorzelec", oraz słowo "Dresden" słowem "Drezno" – dodaje prof. Fleischer.

Trywializowanie. Zasada symetrii ma nas ułagodzić.  Ale pan profesor jest świadomy, że niemieckie rządy w Polsce nie pozwolą na coś takiego.
...wrocławscy urzędnicy zachęcając kibiców z Niemiec, Austrii i Szwajcarii do przyjazdu na mistrzostwa, sami zapraszali ich do Breslau, a nie do Wrocławia.

Wtedy również uważałem to za zdradę.
-----------------------------------------------------------------------

Fragment komentarza ze strony:
http://marucha.wordpress.com/2014/09/13/jak-niemcy-stworzyli-ukraine/


Mariusz Polak said


Niemcy zawsze dążyły do likwidacji Polski i kontroli nad Rosją.
Do Rosji wysłali Lenina, aby robił rewolucje bolszewicką, a do Polski wysłali Piłsudskiego chwilowo internowanego w Magdeburgu po nieudanych próbach wzniecenia powstania przeciw Rosji.
Niemcy widząc, że powstanie niepodległej Polski jest rzeczą nieuchronną, chcieli przynajmniej tę Polskę możliwie osłabić. Jednym ze sposobów osłabienia Polski było utworzenie na wschód od Polski nowych państw, wrogich Polsce, któreby możliwie jak najwięcej ziemi Polsce odebrały. To było główną przyczyną utworzenia przez Niemców niepodległej Litwy Z tego samego również powodu spowodowali Niemcy utworzenie państewka „ukraińskiego” we wschodniej Małopolsce..
Niemcy prowadzili politykę FAKTÓW DOKONANYCH. Przemocą narzucili Polsce rząd Piłsudskiego
Trzy osobowa Rada Regencyjna (Aleksander Kakowski, Józef Ostrowski, Zdzisław Lubomirski), która miała wybrać Wilhelma II na króla Polski rozwiązała się i przekazała rządy Piłsudskiemu, którego Niemcy przysłali w salonce z Berlina.
http://abelikain.blogspot.com/2014/01/werwolf.html?view=magazine
Podobnie zresztą jak Lenina
http://abelikain.blogspot.com/2014/01/kto-opaci-lenina.html?view=magazine
Ta historia do niedawna była tajemnicą. Tajemnicę, którą starannie ukrywali bolszewicy, ich niemieccy opiekunowie i koła finansowe Niemiec, biorących udział w realizacji tego, co do tej pory zwie się “Wielką Socjalistyczną Rewolucją Październikową”. Jest to udokumentowana wersja działalności człowieka, który doprowadził Lenina do władzy.
Do stolicy Niemiec, która już pół roku znajdowała się w stanie wojny z Rosją, przybył z Konstantynopola człowiek dobrze znany niemieckiej tajnej policji jako Aleksander Parvus. Tu czekał na ważne spotkanie, od którego zależeć
miał nie tylko jego los ale też los Niemiec, los kraju oraz poddanych, o które bezskutecznie upominał się wiele lat. Parvus przyjechał do Berlina z rekomendacji niemieckiego ambasadora w Turcji von Wangenheima. Wpływowy blisko Kaisera, Wilhelma II dyplomata w tajnym telegramie radził z ostrożnością ufać Parvusowi, niemniej jednak spotkanie doszło do skutku – w zamkniętym i arystokratycznym resorcie kajzerowskich Niemiec – w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Nie zrobiono protokołu rozmowy, ale za kilka dni – 9 marca 1915 roku Parvus zaoferował swoje 20-stronicowe memorandum, które było szczegółowym planem usunięcia Rosji z wojny przez rewolucję. Memorandum to odnaleziono w archiwach MSZ Niemiec.
„Der Spiegel”: kanclerz Merkel jest fanką carycy Katarzyny – jej portret zdobi biurko kanclerz.
http://wpolityce.pl/polityka/188675-der-spiegel-kanclerz-merkel-jest-fanka-carycy-katarzyny-jej-portret-zdobi-biurko-kanclerz-miejmy-nadzieje-ze-nie-przyjdzie-jej-do-glowy-nasladowanie-imperatorowej
Rękopis znaleziony w Berlinie, czyli instrukcja dla europejskiej dyplomacji
W gabinecie Kanclerz Angeli Merkel na ścianie, pod portretem rosyjskiej carycy Katarzyny, odnaleziony został właśnie, oprawiony w złote ramki, rękopis instrukcji cesarza Fryderyka Wilhelma II dla dyplomacji europejskiej, datowany na maj 1791.
Oto fragmenty:
„W związku z nasileniem się niepokojów na terenach między Berlinem a Moskwą, zaleca się wzmożoną aktywność europejskiej dyplomacji, we wszystkich, także niejawnych, formach jej działalności. Tak jak dotychczas Polacy, którzy – w swoim mniemaniu próbują – „ocalić swoją zagrożoną wolność” traktowani być mają jako gromada warchołów, którzy nie rozumieją międzynarodowej polityki oraz stanowią zagrożenie dla europejskiego ładu, a także dla samych siebie. Należy ich na wszystkie możliwe sposoby izolować, ośmieszać i kompromitować.
Jednocześnie nieustannie chwalić należy i ciepło przyjmować tych Polaków, którzy blokują tworzenie polskiego wojska albo je likwidują. Nagradzać należy medalami tych, którzy demontują polskie państwo i blokują próby wzmocnienia go oraz ośmieszają polityczne ambicje Polaków jako groźne mrzonki. Jednocześnie tolerować należy na fasadowe, sentymentalne obchody barw czy symboli, by dać Polakom iluzję, że wciąż mają swoje państwo. Dbać wszakże należy, by obchody owe nie podnosiły narodowej godności do poziomu narodów podmiotowych. Zdecydowana większość Polaków mieć musi poczucie, że w nowoczesnej Europie są narody mądre i państwa silne, które trzymają ster wydarzeń oraz narody niesforne, których rolą i jedyną szansą na istnienie jest bezwzględne podporządkowanie się decyzjom europejskich przywódców, płynięcie w głównym europejskim nurcie. Tych, którzy taki pogląd w Polsce krzewią należy promować jako rozumnych i wiarygodnych Europejczyków, jak najwięcej z nich powinno mieć stałe, wysokie pensje wypłacane przez ośrodki europejskie – teraz lub w niedalekiej przyszłości.
Europa, ze swym najdalej na wschód wysuniętym ośrodkiem decyzyjnym w Berlinie, ład europejski układa i układać będzie z Moskwą. Silna Rosja potrzebna jest Europie, by istniało stałe zagrożenie dla niesfornych narodów między Berlinem a Moskwą, które swymi nierealnymi ambicjami destabilizować mogą ład i porządek. Tylko w sytuacji stałego zagrożenia ze Wschodu, owe niesforne i nierozumne małe narody potulnie przyjmą protektorat Berlina – polityczny, cywilizacyjny i gospodarczy. Konieczną, ale i zrozumiałą ceną akceptacji tego stanu będzie oddanie Moskwie wschodnich terenów dawnej Rzeczpospolitej. Jest kwestią dyplomatycznych negocjacji gdzie przebiegać będzie berlińsko-moskiewska granica. Rosja chciałaby ją widzieć na Wiśle, ale dyplomacja Europejska chce jej na rzece Bug.”
PS: Po upadku Konstytucji 3 Maja i abdykacji będącego ma moskiewskiej pensji polskiego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, berlińsko-moskiewska granica III rozbioru stanęła na rzece Bug. Berlińska dyplomacja ocaliła pokój w Europie.”
http://krecikowaty.blogspot.com/2014/05/rekopis-znaleziony-w-berlinie-czyli.html
A tutaj wyjaśnienie Germańskiego problemu z Polską i Polakami.
The Universal Jewish Encyklopedia jest napisane :
„Pierwotne znaczenie Ashkenaz i Ashkenazim w jęz. hebrajskim to Niemcy [państwo] i Niemcy [naród], ponieważ ojczyzną starożytnych przodków Niemców jest Media, biblijni Ashkenaz…





 

Niemcy: Śledczy nie potrafią złamać zabezpieczeń laptopa szpiega

 
Dzisiaj, 15 września (05:53)
Niemieccy śledczy nie potrafią złamać zabezpieczeń dostępu do zawartości laptopa, skonfiskowanego aresztowanemu w lipcu szpiegowi CIA, który pracował w niemieckim wywiadzie BND.
Tygodnik "Der Spiegel" informuje w najnowszym numerze, że przed kilku dniami niemiecki prokurator generalny Harald Range powiadomił o tym  parlamentarną komisję, powołaną do wyjaśnienia skali szpiegostwa amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) w Niemczech.
W posiadaniu zatrzymanego w lipcu Markusa R. znajdowała się niezaszyfrowana pamięć USB z 201 dokumentami, które - jak zeznał - przekazał Amerykanom, a także laptop. Zatrzymany powiedział, że wykorzystując aplikację pogodową zainstalowaną w tym laptopie do sprawdzenia pogody w Nowym Jorku, otwierał kanał łączności ze swymi zleceniodawcami.
Potem jednak Markus R. odmówił składania zeznań, a ekspertom nie udało się złamać szyfru, którym zabezpieczono dostęp do danych, zapisanych w tym laptopie. Nie wiadomo więc, jakie jeszcze dokumenty mógł przekazać - wskazuje "Der Spiegel".


Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/swiat/news-niemcy-sledczy-nie-potrafia-zlamac-zabezpieczen-laptopa-szpi,nId,1499559#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

Niemcy: Śledczy nie potrafią złamać zabezpieczeń laptopa szpiega

Dzisiaj, 15 września (05:53)
 Niemieccy śledczy nie potrafią złamać zabezpieczeńdostępu do zawartości laptopa, skonfiskowanego aresztowanemu w lipcu szpiegowi CIA, który pracował w niemieckim wywiadzie BND.
 Tygodnik "Der Spiegel" informuje w najnowszym numerze, że przed kilku dniami niemiecki prokurator generalny Harald Range powiadomił o tym  parlamentarną komisję, powołaną do wyjaśnienia skali szpiegostwa amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) w Niemczech.
 W posiadaniu zatrzymanego w lipcu Markusa R. znajdowała się niezaszyfrowana pamięć USB z 201 dokumentami, które - jak zeznał - przekazał Amerykanom, a także laptop. Zatrzymany powiedział, że wykorzystując aplikację pogodową zainstalowaną w tym laptopie do sprawdzenia pogody w Nowym Jorku, otwierał kanał łączności ze swymi zleceniodawcami.
Potem jednak Markus R. odmówił składania zeznań, a ekspertom nie udało się złamać szyfru, którym zabezpieczono dostęp do danych, zapisanych w tym laptopie. Nie wiadomo więc, jakie jeszcze dokumenty mógł przekazać - wskazuje "Der Spiegel".

Ile razy można komuś mówić, że jest głupi.







http://wiadomosci.onet.pl/wroclaw/gazeta-polska-codziennie-breslau-powraca-do-niemiec/mxbl9
http://wiadomosci.onet.pl/wroclaw/niemcy-nadal-jezdza-do-breslau-wroclawia-na-drogowskazach-nie-ma/c6cmh
http://fakty.interia.pl/swiat/news-niemcy-sledczy-nie-potrafia-zlamac-zabezpieczen-laptopa-szpi,nId,1499559#iwa_item=8&iwa_img=0&iwa_hash=34583&iwa_block=facts_news_small

http://serwistlumacza.com/content/view/27/32/
http://www.proz.com/forum/polish/2597-kiedy_tlumaczyc_nazwy_wlasne.html


Służby znowu w akcji - post scriptum


Ciężarna kobieta spoliczkowana na ulicy

Mnożą się nielogiczne bezsensowne napady.
Znowu w Gdańsku..


5 września 2014, godz. 17:25 

Młoda kobieta została spoliczkowana w biały dzień przez nieznanego jej mężczyznę, gdy przechodziła przez park przy ul. Platynowej.
Chuligański wybryk: ciężarną kobietę spoliczkował w biały dzień na ulicy nieprowokowany mężczyzna w średnim wieku.

Pod koniec maja falę oburzenia wywołało bestialskie zachowanie młodego mężczyzny, który bez żadnego powodu zaatakował na ulicy we Wrzeszczu idącą do pracy kobietę. Nie okradł jej, nie napastował, lecz po kilkukrotnym kopnięciu w brzuch i po całym ciele, spokojnie odszedł z miejsca zdarzenia.

W poniedziałek doszło do podobnego, jedynie nieco mniej drastycznego zdarzenia. Młoda kobieta, będąca w czwartym miesiącu ciąży, została zaatakowana podczas spaceru przez centrum Oruni Górnej.

O tym bulwersującym zdarzeniu poinformował nas pan Przemysław, mąż poszkodowanej kobiety.

- Żona szła do szkoły odebrać dziecko. Przechodziła przez niewielki park przy zbiorniku retencyjnym, który znajduje się przy skrzyżowaniu ul. Małomiejskiej i Platynowej na Oruni. W pewnym momencie idący z naprzeciwka, nieznany jej mężczyzna, uderzył ją otwartą dłonią w twarz. Nic nie powiedział, odszedł bez słowa - relacjonuje nasz czytelnik.

Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe, które nie stwierdziło u poszkodowanej większych obrażeń. Lekarz nie stwierdził też, by zagrożona miała być ciąża.

Poszkodowana zgłosiła napaść na policję, ale w komisariacie, który znajduje się ok. 200 metrów od miejsca zdarzenia, poinformowano ją, że ze względu na niewielkie obrażenia, jakie odniosła, sprawca takiego ataku może być ścigany tylko w sądzie cywilnym.

- Nie mam wielkiej nadziei na odnalezienie i ukaranie tego człowieka, ale chciałbym przestrzec innych, przed szalonym zachowaniem tego mężczyzny - tłumaczy pan Przemysław.

Według relacji poszkodowanej napastnik miał ok. 30-35 lat, 180 cm wzrostu, krótkie blond włosy z wyraźnymi zakolami. Ubrany był w niebieskie dżinsy, koszulę w biało-niebieską kratę. Miał ze sobą czarny plecak.

Szalone zachowanie?

Szaleńców się nam namnożyło, ciekawe jakim to sposobem??
I o co tu chodzi, co się za tym kryje...



http://kryminalne.trojmiasto.pl/Ciezarna-kobieta-spoliczkowana-na-ulicy-n83457.html

http://argo.neon24.pl/post/112593,sluzby-znowu-w-akcji



KOMENTARZE


Tuskeni rządzą Polską


Będzie drugi Katyń?

Żyrinowski: z Polski nic nie zostanie, zostanie doszczętnie spalona

Kon­tro­wer­syj­ny ro­syj­ski po­li­tyk Wła­di­mir Ży­ri­now­ski znów za­ska­ku­je swoją wy­po­wie­dzią i ab­sur­dal­ny­mi po­glą­da­mi na temat na­sze­go kraju. Tym razem, przed ka­me­rą "Fak­tów TVN", ostrzegł, że w razie wy­bu­chu "wiel­kiej wojny" z Pol­ski nic nie zo­sta­nie, po­nie­waż jest ona jed­nym z państw, w któ­rych znaj­du­ją się bazy NATO. - Zo­sta­nie do­szczęt­nie spa­lo­na - po­wie­dział Wła­di­mir Ży­ri­now­ski. - Ko­cha­my Pol­skę i nie chce­my wa­szej zguby – dodał na ko­niec.
Władimir Żyrinowski podkreślił, że sankcje wprowadzane są po to, by zastraszyć Rosję. - Ale nas nie da się zastraszyć. Będziemy tylko bardziej źli i twardzi, i spuścimy wam taki łomot, nawet na brzegach kanału La Manche, że nie zaśniecie do połowy XXI wieku - powiedział.
Rosyjski polityk, który znany jest z kontrowersyjnych wypowiedzi, powiedział, że wszyscy żyjemy na koszt Rosji. - Zbiedniejecie. Przestaniemy u was kupować cokolwiek i u was dojdzie do powstania. Zabronimy wam latać nad naszym terytorium. Będzie trzy razy drożej. Koniec wam, Europo - zapowiedział przewodniczący partii nacjonalistycznej.
Żyrinowski, kiedy uświadomił sobie, że wśród dziennikarzy, którzy wysłuchują jego wypowiedzi, jest także Polak – dziennikarz "Faktów TVN", powiedział, że "to Polska była głównym podpalaczem podczas II wojny światowej".
- Gdyby nie polska polityka, nie byłoby hitlerowskich Niemiec. Dzisiaj nie chcemy się kłócić z Polakami. To Polska najbardziej straci na sankcjach – podkreślił. I radził, by Polska wyszła z UE i NATO i dołączyła do Rosji, a swoim drugim językiem urzędowym uczyniła rosyjski, bo tylko wtedy "będziemy rozkwitać".

 
 
Władimir Żyrinowski Władimir Żyrinowski Foto: AFP


 
Halicki: Żyrinowski już od dawna nie jest wariatem - – Żyrinowski jest osobą, która prowokuje, która przekracza granice w tych wypowiedziach specjalnie, ale jest to rodzaj przemyślanej prowokacji. Mówi to, czego nie można powiedzieć oficjalnie – skomentował pogróżki Żyrinowskiego Andrzej Halicki w programie "Gość poranka" na antenie TVP Info. - TVP Info
Kolejna kontrowersyjna wypowiedź Żyrinowskiego
To ko­lej­ne mocne słowa Wła­di­mi­ra Ży­ri­now­skie­go w ostat­nim cza­sie. W sierp­niu po­wie­dział, że "os kra­jów bał­tyc­kich i Pol­ski jest prze­są­dzo­ny, zo­sta­ną zmie­cio­ne i nic tam nie po­zo­sta­nie".

Wówczas jego słowa skomentował Władimir Putin. Powiedział, że "wszystko, co powiedział Żyrinowski, jest jego prywatną opinią, która nie zawsze jest zbieżna z oficjalnym stanowiskiem Rosji".
Żyrinowski stwierdził, iż III wojna światowa to najważniejsza decyzja, a zatem o jej słuszności musi zadecydować nie kto inny jak głowa państwa rosyjskiego. - Jestem przekonany, że decyzja została już podjęta. Będzie stopniowo podawana do wiadomości, by oni się zastanowili, czy chcą znowu spalonej Europy - powiedział.
- Co zostanie z krajów bałtyckich? Nic nie zostanie. Stacjonują tam samoloty NATO. W Polsce jest system obrony przeciwrakietowej. Los krajów bałtyckich i Polski jest przesądzony. Zostaną zmiecione. Nic tam nie pozostanie - oznajmił Żyrinowski.
Na słowa Żyrinowskiego zareagowało wówczas polskie MSZ. Radosław Sikorski zdradził, że ambasador Rosji został wezwany do MSZ, by złożyć wyjaśnienia.
Sikorski zaznaczył, że Żyrinowski nie jest szeregowym posłem, tylko wicemarszałkiem rosyjskiej Dumy. - Oczywiście Żyrinowski jest przedstawicielem opozycji, ale nie jest prywatną osobą - dodał szef dyplomacji.


Niestety, ale historia się powtarza.

Wg książki Seweryna Osińskiego "V kolumna na Pomorzu Gdańskim" polskie MSZ prowadziło przed wojna politykę proniemiecką - podobnie jak dzisiaj.

Z analizy archiwaliów, jakie przestudiował Osiński wyłania się zupełnie nieznany nam obraz II RP.

Beck był ewidentnie niemiecką wtyką w polskim rządzie, zupełnie nie reagował lub trywializował doniesienia dołów administracji nt. poczynań niemiekich na Pomorzu.
Rząd polski wręcz pomagał organizować się hitlerowcom na Pomorzu, pozwalał niemcom na działalność, jakiej zakazywał Polakom!!
Struktury pozostawione przez niemieckiego agenta Piłsudskiego sabotowały kraj od górnie, od strony administracji rządowej.

Dzisiaj jest podobnie, po 7 latach nie-rządu Tuskenów Polska wygląda tak, jakby całą jej administrację zajęły obce służby - polskojęzyczni niemcy rządzą polską w interesie swojej nacji.


Polecam:

http://maciejsynak.blogspot.com/2014/04/znowu-straszenie-wojna-pro-unijna.html
http://maciejsynak.blogspot.com/2014/05/w-wywiadzie-niemieckim-moze-pracowac.html



KOMENTARZE

  • @Maciej Piotr Synak
    Na końcu , jak się domyślam, autor notki umieścił swoje zdjęcie, bo chyba nie da się napisać bardziej przewrotnego komentarza do wypowiedzi Żyrinowskiego.

    Beck jako ''niemiecki agent'' uniemożliwił Niemcom pokonanie Rosji zgodnie z antykominternowskim projektem ataku na Rosję przy pomocy 600 dywizji.

    http://www.pogonowski.com/display_pl.php?textid=80

    Dno.
  • @LordConqueror 17:57:06
    Gdyby chciał oficjalnie sprzymierzyć się z niemcami, to pewnie zostałby zdemaskowany.

    A tak, niestety...

    To dopiero w dzisiejszych czasach nastąpiło takie nasycenie administracji państwowej piątą kolumną, że jest to możliwe.

    W czasach Becka to nie było możliwe, nie było telewizji, a w Polsce żyło miliony świadomych politycznie.


    Dopiero w czasie wojny wymordowano polskie elity i zastąpiono swoimi.

    Ka-pe-wu??
  • @Maciej Piotr Synak 19:25:10
    ''Gdyby chciał oficjalnie sprzymierzyć ''...

    Gdyby babka miała wąsy, to by była dziadkiem

    Nie ma się co dziwić bolszewikom, że w procesach politycznych oskarżali się przeważnie o szpiegostwo. Prawie 100% tych oskarżeń nie miało nic wspólnego z rzeczywistością

    Za to z bolszewizmem bardzo wiele wspólnego mają niektóre, wydawałoby się przeciwstawne doktryny:

    Paranoja albo opętanie. Albo jedno i drugie razem.

    Ka-pe-wu?
  • @LordConqueror 17:57:06
    Z przytoczonego linku Pogonowskiego -Krytyczna rola Polski w1939r. nijak nie można wywnioskować kim tak naprawdę był Józef Beck.
    Niewątpliwie jego największym błędem było pójście na wojnę z Niemcami wiedząc o chwiejnej pozycji swych sojuszników Francji i Anglii.Przecież anszlus Austrii 12.03.1938 jak i Układ Monachijski z 30.09.1938 jasno wskazywał że jego dotychczasowa polityka doprowadziła do niczego i zostaliśmy skazani jako dalsza ofiara niemieckiej rzeszy.
    Można stwierdzić ,że historia zatacza koło i rola jaką odgrywał przedstawiciel Tuskenii R.Sikorski w kształtowaniu polityki zagranicznej doprowadza,czy już doprowadziła nas do spisania na straty jako państwo bo znowu głównymi rozgrywającymi są Rosja i Niemcy,a ta cała gwarancja NATO w którym to sojuszu jedynie USA odgrywają decydującą role dzięki Radkowi została nas na łaskę jak zawsze chwiejnych sojuszników europejskich.
  • @dalmichal 21:04:31
    Beck rozmontował projekt unicestwienia Rosji. I to przede wszystkim powinni uświadomić sobie krytycy jego polityki. Nie Rosja ocaliła nas, tylko my ocaliliśmy Rosję.

    Mimo to Rosja umożliwiła roapoczęcie drugiej wojny światowej i była współagresorem.

    Polska miała wszelkie powody , żeby uderzyć z Niemcami i Japonią na Rosję. Ale potem byłaby zdana tylko na Niemcy, bez sojuszników na Zachodzie. Myślę, że Beck nie chciał dopuścić do całkowitej zależności od Niemiec. I niemieckiej Eurazji.

    Polska nie miała dobrego wyboru. Mogła albo poporządkować się Niemcom i uderzyć na Rosję, albo walczyć w obronie status quo.

    O aliantach i ówczesnej sytuacji pisałem wczoraj u Astry, więc nie będę się powtarzał.
  • @LordConqueror 21:32:23
    Oglądał pan ostatnio telewizję?

    Niesamowite rzeczy.
    Podobno Rosja zaatakowała Ukrainę.


    Czy pańskie informacje nt. sytuacji Polski przed II Wojną Światową również pochodzą z tego samego źródła?

    A swoją drogą, zdecyduj się pan, czy się podpisujesz PanZdobywca, czy Dno.
  • @LordConqueror 20:33:58
    "Beck jako ''niemiecki agent'' uniemożliwił Niemcom pokonanie Rosji zgodnie z antykominternowskim projektem ataku na Rosję przy pomocy 600 dywizji."

    Gdyby babka miała wąsy, to by była dziadkiem


    A skąd pan wie, co by się stało, gdyby Polacy działali razem z niemcami?

    MOŻE ODDZIAŁY NIEMIECKIE WESZŁY BY DO POLSKI I Z MNIEJSZYMI STRATAMI WYRŻNĘŁY NARÓD POLSKI???


    Teza o straconym przymierzu z niemcami to mrzonka i chamska propaganda niemiecka mająca zneutralizować fakty historyczne, pozytywnie nastawić Polaków do niemiec - by dali się pożreć bez wierzgania nogami...
  • @Maciej Piotr Synak 22:53:21
    Niemcy mogliby z Polską zrobić swój porządek, ale dopiero po pokonaniu Rosji. Trochę czasu by im to zajęło. Poza tym musieliby mieć w Rosji trochę wojska, trochę we Francji, być może na Bliskim Wschodzie...

    My dostalibyśmy Ukrainę. Weszlibyśmy tam jako wybawcy, po wielkim głodzie, eksterminacjach sowieckich.

    Razem z Ukraińcami mielibyśmy sporo ponad 100 dywizji. Były jeszcze Węgry, Rumunia..., międzynarodowy układ z Japonią, Włochami...

    Ale na dłuższą metę Niemcy byliby ogromnym mocarstwem.

    Beck wybrał układ antyniemiecki. Jeśli już , to można by go podejrzewać o agenturalność na rzecz Anglii. Ale nie sądze.
  • @LordConqueror 23:46:54
    //Weszlibyśmy tam jako wybawcy//
    No tak razem z Ukraińcami, którzy przeprowadzali akcje terrorystyczne i dążyli do zbrojnego powstania..
    Co to za bzdury?
  • @mania przepraszania 23:59:59
    Nie żadni Ukraińcy, tylko garstka agentów.

    Na sowieckiej Ukrainie bylibyśmy wyzwolicielami. Rozdalibyśmy ziemię. Przynieslibyśmy wolność gospodarczą. Zniszczylibyśmy kołchozy. Tam za kradzież kłosa z pola kołchozowego groziła śmierć, a ludzie byli głodni
  • @LordConqueror 00:21:49
    Przestań walić "pseudohistoryzm" i zacznij lepiej braki w wiedzy uzupełniać. Kiedy się zaczęło pierwsze "rezanie" na Kresach?
    Nie czasami w 1939 r. ?
    I wcale nie była to "banda agentów", ale "zwykli" Hałyczyńcy rzucili sie na sasiadów Polaków wykorzystując chaos spowodowany przez wojnę. Skrzętnie z tego skorzystali Sowieci wkraczając na tereny opanowane przez Hałyczyńców jak do "siebie". I tyle...
  • @mania przepraszania 01:49:41
    Owszem, ale to nie była duża skala.
  • @LordConqueror 23:46:54
    Co za brednie.

    "Niemcy mogliby z Polską zrobić swój porządek, ale dopiero po pokonaniu Rosji."

    Niemcy zaczęli robić, jak to facet mówisz - "swój porządek" z Polakami - w roku 1939 i przez dwa lata mordowali nas w komorach gazowych, rozstrzeliwali po lasach i palili żywcem - także dzieci.

    Dopiero w 1941 roku zaczęli wojnę z Rosją.

    Takie teksty to tylko niemiecki tępak mógł wymyśleć.
  • @Maciej Piotr Synak 19:55:23
    Jeżeli nie potrafisz sobie poradzić z nieskomplikowanymi treściami w normalnym języku, to nic na to nie poradzę.

    Za póżno na naukę.
  • @LordConqueror 20:52:25
    Radzę sobie doskonale, szczególnie z tak nieskomplikowanymi manipulacjami

niedziela, 14 września 2014

Marucha

Mój komentarz do:

>>Polak Stanisław said
2014-09-14 (niedziela) at 05:04:07

Niemcy sa produktem rozpadu Lechii i dzis sa jej najsilniejszym fragmentem na zachod od Bugu, zatem proces obserwowany na Ukrainie jest naturalna konsekwencja tego historycznego status quo. Polska bedzie w stanie byc przeciwwaga tego zjawiska tylko wowczas, gdy zajda okreslone okolicznosci, ktorych kluczowym elementem jest rewizja calosci historycznej informacji bedacej dzis w oficjalnym obiegu w Polsce. Np. na dzien dzisiejszy Niemcy sa w posiadaniu znacznie rzetelniejszej informacji o naszej historii niz my i dopoki to sie nie zmieni, Narod Polski nie zaistnieje jako autonomia liczaca sie w swiecie. W Wieku Informacji, ktory sie wlasnie rozpoczal, niezainfominowana, czyli logicznie nieskazona informacja, jest kluczem do wszystkiego. Infominacja jest pojedynczym najwiekszym zagrozeniem dla istnienia calej ludzkosci ( http://www.tiitinstitute.com/IMCp.html ), a rodzacy sie globalny konflikt miedzy Rosja i zachodem jest widomym tego efektem. Rosja jest w posiadaniu takiej informacji, ktora jest w najwyzszym stopniu niewygodna dla zachodu, ktory spreparowal cala historie przeinaczajac w niej fakty (googlowac Fomienko), i to jest PODSTAWOWA PRZYCZYNA OBECNEGO STATUS QUO W POLITYCE. Wszystko inne jest sciema.<<




Niemcy stoją za rozpadem Lechii, a nie są wynikiem jej rozpadu.

Niemcy od 1500 lat masowo produkują kłamstwa o historii Lechii i Polski, tak aby posiąść naszą historię i dziedzictwo, a jednocześnie podciąć fundament każdego Polaka.

Niemcy oczywiście w swoich archiwach przetrzymują wiele informacji nt. Lechii i Polski.

Obecnie Niemcy tworzą PO-polskę, jako kolejny etap, bo po zniszczeniu Lechii utworzyli Po-lechię, czyli Polskę, z Piastami - protoplastami Tuskmenów TW Bolka i TW Oskara.

Ci co nastali po-Lechii, to Po-laki, Po-lacy, Polacy.


Zachód spreparował historię - fakt.
Wszystko jest postawione na głowie - fakt.



http://marucha.wordpress.com/2014/09/13/jak-niemcy-stworzyli-ukraine/