Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

poniedziałek, 16 maja 2016

Byłam bankowym trolem


                                                 Jakakolwiek zbieżność imion, nazwisk, nazw, charakterystyk i sytuacji w poniższym tekście jest niezamierzona i przypadkowa.

Mam na imię Monika, mam 31 lat i i byłam bankowym trollem. Brzmi to, jak przedstawienie się na terapeutycznej grupie dla alkoholików lub uzależnionych od seksu. Nie przypadkowo – to, że byłam bankowym trollem sprawia, że czuję kaca. Zaprzestałam niedawno bankowego trolowania, bo parę miesięcy temu stałam się całkiem znienacka współposiadaczką kredytu we frankach. Takie nieszczęście w szczęściu można by powiedzieć.


Singielka (ale już nie!:) ) z dzieckiem musi jakoś na życie zarobić, a najlepiej pracując z domu i mając elastyczny czas pracy. To ideał, a to właśnie daje praca trolla. Troll to taki wyrobnik, co umieszcza opinie i komentarze na internetowych forach i produkuje lajki lub nie-lajki. Troll może lansować samochód, komputer, restaurację, celebrytę, partię, itp. Troll może być częścią akcji ograniczania szkody, gdy celebrycie, politykowi, firmie lub produktowi powinie się noga i trzeba ratować reputację. Albo może też uczestniczyć w akcji psucia reputacji, np. konkurenta politycznego. Wyżej, dużo wyżej od trolla stoi tituszka – nazwa od tego anty-majdanowego chuligana w Kijowie. Tituszka prowadzi bloga, np. finansowego, lub pisze artykuły do czasopism papierowych i portali internetowych; często pozuje na eksperta lub wyważonego zdystansowanego dziennikarza. Czasami wydaje mi się, że cała gazeta, tygodnik, czy portal jest takim instytucjonalnym wielki tituszką wysługującym się bankom, albo deweloperom, lub politykom albo partii – przyjrzyjcie się tylko, jak lajki się mnożą pod niektórymi artykułami. Klikniesz “lajk” lub “nie-lajk” efekt taki sam – zwiększenie liczby lajków, czasami nawet o wiecej niż jeden. Albo klikasz, przykład z niedawna,  na tytule “Manfestacja przeciwko banksterom…”, a portal wyświetla: “Nie ma takiej strony”, i tak przez cały dzień (26 kwiecień 2015, gazeta.pl), a następnego dnia zjawia się artykuł pod podobnym tytułem, ten sam temat, ale inny autor, taki miększy bardziej, probankowy, który opisując 5 -tysięczną manifestację przeciw banksterom, pisze w stylu: “Złotówkowym frajerom” nikt nie pomagał, Banki sie pomyliły; To wszystko nie znaczy, że banki są bez win wobec swych klientów. Stawia na równi ofiary oszustwa i zwykłych kredytobiorców złotówkowych, napuszcza jednych na drugich, rozmydla problem. Gazeta w roli tituszki. Na stronach, gdzie czaruje tituszka-dziennikarz i Wielki Tiutuszka-instutucja, pojedyncze trole jak ja już nie są potrzebne.


Na sylwestrowym przyjęciu u przyjaciółki poznałam mojego obecnego partnera. Od trzech miesięcy mieszkamy razem – u niego. Ma mieszkanie i etat – chemik-inżynier w laboratorium przemysłowym. Kocha mnie i mojego synka, z ogromna wzajemnością.  Moje marzenia się spełniają.:) Mogłoby być tak pięknie, gdyby nie, no właśnie. Największym problemem mojego Piotra to kredyt mieszkaniowy we frankach. Od 2008, pomimo regularnego spłacania, ciągle rośnie. No bo złotówka od 2008 roku leci na pysk. Od trzech miesięcy ten kredyt to tez mój największy problem. Stałam się współ-kredytobiorcą – dołożyłam się już do trzech spłat. A jeszcze zostało dwadzieścia lat, czyli 240 spłat. Tymczasem  po 7 latach spłacania zadłużenie w złotówkach wzrosło o 70%, a wysokość miesięcznej spłaty w złotówkach o 85%. Czarna perspektywa. Nic nie można zaplanować, nie wiemy na co będziemy mogli sobie pozwolić za miesiąc, za rok, za pięć lat, bo wysokość spłat, a więc i nasz budżet, zależy od kursu franka. A kurs franka zależy od ślepego losu. A więc i standard naszego życia zależy od ślepego losu, wydaje się być poza jakąkolwiek naszą kontrolą – frustrujące to ogromnie i stresujące. Nasz rodzinny interes i dobrobyt to mocny złoty, interesem państwa (takiego, jakie mamy teraz) jest osłabianie złotego i bogacenie banków. Sprzeczność. Co mi,  k…., po takim państwie, które jest wbrew mojemu podstawowemu interesowi?!?
Dlatego postanowiłam, przy zachowaniu – mam nadzieję – pełnej anonimowości, opowiedzieć o moim trolowaniu bankowym.

Trolle wynajmuje firma pijarowa i ona im płaci. Ale skąd pochodzi ta kasa to trolle nie mają prawa wiedzieć. W przypadku trolowania bankowego może idzie z banku, kilku banków, ze związku banków, od lobbystów, a może od instytucji, która pilnuje interesów banków. Nie obchodziło mnie dla kogo, albo przeciwko komu trolowałam. Jak ktoś głupi i daje się manipulować, w mózgu merdać i prowadzić w maliny, to czy ja mam się czuć winna? Mam na tym  nie zarobić, gdy muszę zarobić? Nie jestem dziennikarzem – nie obowiązuje mnie etyka dobrego dziennikarstwa. Dlatego, myślę, że dziennikarze-tituszki to są brudem brudu. Zresztą widać, że większość dziennikarzy, nie tylko tituszki, uważa, że jedyne co ich obowiązuje to maksymalizacja zysku z reklam i swoich dochodów. Wracając do trolowania internetowego, jak uda się wyprowadzić w maliny dużą liczbę głuptasów to można wpłynąć na decyzje osób całkiem niegłupich i wpływowych. Bo jak oni zobaczą, ze tyle jest ludzi w tych malinach, gdzie je akurat trole i tituszki wyprowadzili, to oni mogą sobie pomyśleć, że te maliny to jest coś, na przykład, mają przyszłość i trzeba sadzić te maliny, bo ludziska je lubią. To taka metafora z tymi malinami, jak niejasna to zapomnij.

Przy wydajności sześciu wpisów lub osmiu lajków tej samej wypowiedzi na minutę, czyli  intensywnie i bez przerw, przez 5 – 6 godzin dziennie, 7 dni w tygodniu, to trol może zarobić około 2 400 – 2 900 złotych na rękę.

:)


Trol jest bardzo malutkim trybikiem w maszynerii. Maszynerii smarowanej ogromną kasą. Wspomniałam już o tituszkach i tituszkach instytucjach. Dobry układ z bankami to dla dużej gazety czy telewizji nawet  od kilkudziesięciu do  kilkaset milionów złotych rocznie. I tu nie chodzi tylko o promocje marek lub usług banków – to są drobiazgi. Chodzi o ochronę przed odpowiedzialnością za grube afery: kredyty walutowe, polisolokaty, mylące umowy, nadmierne opłaty, itp.. Sam zwrot kasy oszukanym kredytobiorcom walutowym oznaczałby dla banków zmniejszenie kilkuletnich zysków o 30 – 40 miliardów złotych. A dodatkowo państwo miałoby prawo ukarać banki za te machlojki i w ten sposób wzbogacić budżet państwa o 5 – 10 mld złotych. Ochrona przed tak dużym uszczerbkiem w zyskach banków uzasadnia wydatki w granicach kilku miliardów złotych na „ochronę”, czyli piar i wpływy. Za takie sumy można kupić dużo i wielu. W obecnej grupie trzymającej władzę, przewagę mają, jak to ich określił facet w garniturze co wizytował szkolenie, kolesie, czyli wykolejeni niekompetentni neoliberałowie, kierujący się zasadą „zarób i daj zarobić innym”, ale niestety nie potrafiący tego zrobić inaczej, niż kosztem 95% społeczeństwa. To oni stanowią lobby pro-bankowe, pro-deweloperskie, pro-prywatyzacyjne i pro- innych pijawek na społeczeństwie. To kolesie blokują od lat ustawę o ochronie osób sygnalizujących o korupcji – bo to by ich i ich klientelę zbyt by narażało na zdemaskowanie i kompromitację.
W Wielkiej Brytanii, na Węgrzech, USA, gdy ktoś poinformuje władze o korupcji, wtedy automatycznie otrzymuje ochronę od państwo i z czasem dostaje 1 – 10% wpływów jakie państwo otrzymało w wyniku ścigania tego zasygnalizowanego przypadku korupcji. Bankowiec, który poinformował o przekręcie podatkowym w banku UBS otrzymał 106 milionów dolarów – jest to malutka część tego, co USA ściągnęło z nieuczciwych podatników i kar nałożonych na sam UBS. Podobnie jest z bankami robiącymi interes z obłożonymi embargiem krajami, np. Iranem – kary dla jednego tylko banku sięgają  9 miliardów dolarów. W Polsce władze nie chcą się dowiedzieć. W Polsce kolesie chronią banki – mogą, bo pracują w rządzie i w zarządach banków, siedzą w Sejmie, mają wpływy w mediach, itp. Mało tego,  kolesie, na przykład, rozkładają SKOKI – polską konkurencję banków w zagranicznych rękach, która ma czyste ręce, jeśli chodzi o kredyty walutowe i polisolokaty.  

Ale od kiedy główny koleś zmył się za granicę, innego zmyto za zegarki, paru przyłapano na spiskowaniu przy ośmiorniczkach, ich poparcie w sondażach idzie w dół i frakcja kolesi słabnie. Różne grupy nie-kolesiów starają się wyprostować to lub tamto. Jedna grupa nie-kolesi z wpływami w organach ścigających afery finansowe i korupcyjne liczą na wycieknięcie z jakiegoś banku dowodów na to, że banki udzielały kredytów walutowych przewidując odniesienie ogromnych zysków spowodowanych spodziewanym osłabieniem złotówki. Co prawda jest to oczywiste, ale polskie sądy… – wiadomo. Zachętą dla ewentualnego autora wycieku jest gwarancja poufności, zachowania pełnej anonimowości i sowita nagroda, oraz uniknięcie odpowiedzialności osobistej za ewentualny udział w tym przekręcie. Korzyści z takiego wycieku odnieśliby nie tylko kredytobiorcy, ale głównie państwo, bo kary mogłyby być astronomiczne i też objąć zagraniczne banki-matki, które już, wydaje im się, umyły ręce sprzedając swoje polskie agendy. Oby to się im powiodło. Tyle zapamiętałam z pogaduszek z facetami w garniturach przy okazji szkoleń w czasach, gdy ten temat mnie zupełnie nie interesował i słuchałam tylko z grzeczności. Nieźle, jak na blondynkę, nie?

:)

No więc kasę, szkolenia i instrukcje dawał trolom pijarowiec. Trolów bankowych było nas dziesięć w klasie. Zaczyna szkolenie prawnik . Zapewnia, że to co trole mają robić jest w pełni legalne i nie grozi im za to żadna kara, ale, tak czy siak  z wielu powodów lepiej strzec pełnej anonimowości. Każdy trol podpisuje rozdęte oświadczenie o dochowaniu tajemnicy, zachowaniu anonimowości w sieci, zobowiązanie do usunięcia otrzymanych programów po skończeniu projektu, do niekopiowania instrukcji i nieudostępniania innym, itp.
Następnie szkolenie techniczne – przedstawiam skrótowo. Jak zmieniać adresy IP i mylić portale mediów co do swojej tożsamości. Jest to potrzebne po to, aby mnożyć lajki dla wybranych wypowiedzi na stronie i aby umieszczać posty pod różnymi nikami . Pożyteczna jest wyszukiwarka TOR – polecam(!), za każdym otwarciem daje inny losowy adres IP z całego świata i zapewnia pełniejszą anonimowość w sieci (w kraju, gdzie mamy podobno 2 mln.  legalnych podsłuchów rocznie, warto o tym pomyśleć) . Gdzie można utworzyć bezpłatne konta emajlowe bez potrzeby podawania numeru telefonu – potrzebne to do rejestracji w różnych portalach i tworzenia ników. Jak używać specjalnego programu-muszli (dostarcza pijarowiec), który wyczyszcza historię lajków i komentarzy, które niektóre portale zapisują na pececie – potrzebne, aby te lajki mnożyć. Program-muszla rejestruje też interwencje trola interwencjach (to znaczy lajki i komentarze na portalach, czasami też wysłane emajle)  – a od ich liczby i jakości zależy wypłata. Jak zachować pełna anonimowość w sieci. I to w zasadzie wszystko, czyli techniczna strona szkolenia jest stosunkowo prosta.
Ważniejsze i bardziej rozbudowane było część szkolenia, którą nazwałabym „ideologiczną”.  W tej części pijarowiec określał „misję”, czyli kogo mamy promować, a kogo wprost przeciwnie – osłabiać. W tym przypadku, promować mieliśmy interes banków i dwóch instytucji państwowych, których zadaniem jest dopilnowanie, aby banki i ich zarządy miały się jak najlepiej. Jak coś o nich jest krytycznego na forum – klikasz “nie-lajk”, a jak coś  pozytywnego to lajkujesz i lajki pomnażasz. Grupą, którą mięliśmy osłabić, to kredytobiorcy walutowi, a przede wszystkim frankowi. Logika lajkowa jest tu odwrotna: jak coś o nich krytycznego, jak ktoś im przyłoży (ten „ktoś” to często kolega-troll z grupy albo ty sam) to lajkuj i te wielokrotnie lajki pomnażasz.


Szkolenie „ideologiczne” nakreślało tez treść naszych komentarzy i wypowiedzi na forach internetowych oraz emajli wysyłanych pod wskazane adresy emajlowe. Ważne, aby interwencja była  a propos, to jest, powiązana tematycznie z komentowanym artykułem, tematem forumowej dyskusji lub wypowiedzią. Jak już wpisałeś interwencję, to ją lajkujesz wielokrotnie, aby wyszła na czoło najbardziej popularnych komentarzy.


Nawet jak się uwzględni wysoką wydajność jednego unarzędziowanego trola, to dziesięciu troli wydaje się niedużo. Ale nie mogę wykluczyć, że nie było innych grup. Poza tym działania troli są obliczone na “pobudzenie” obfitych pokładów zawiści, poczucia krzywdy i nieżyczliwości wobec innych, które spoczywają w charakterach wielu naszych rodaków. Tacy “pobudzeni” przejmują trolowe “ prawdy” i wyrażenia i zaczynają sami je rozpowszechniać – i rusza lawina hejterstwa.


Aby pomóc szkolonym trollom w szybkim komentowaniu na temat w różnych kontekstach, pijarowiec omówił główne przesłania, które nazwał „mesydżami” (wiem, jak to pisze się po angielsku, ale jestem w Polsce, tak?). Każdą mesydż pijarowiec zilustrował inspirującymi przykładami. Tu posłużę się ściągą rozdaną przez pijarowca.

Mesydż 1. Kredytobiorcy są sami sobie winni
Przykładowe wariacje w tym temacie: Podpisali z własnej woli i wiedzieli co podpisują. Teraz nie mają prawa narzekać. Nikt pistoletu do  łba ci nie przystawiał. Widziały gały co brały. Nie trzeba było być naiwnym, nie widział co podpisuje? Jak się nie rozumiało, nie trzeba było podpisywać. Sam jesteś sobie winny. Trzeba było być idiotą, aby wziąć taki kredyt. Nie ogarniam całej tej afery z kredytem we frankach –  czy nikt za tych matołów co kredyty w walucie brali umowy nie podpisał? Trzeba być kretynem, żeby mówić, że biorąc kredyt w innej walucie nie brano pod uwagę ryzyka zmiany kursowego. Bierze się kredyt w takiej walucie w jakiej się zarabia.

Mesydż 2.  Podpisało się, teraz trzeba spłacać.
Przykładowe wariacje w tym temacie: Każdy musi brać odpowiedzialność za swoje decyzje. Bądź mężczyzną, podpisałeś umowę, nie masz wyjścia – spłacaj. Trzeba mieć honor. Jeśli frank byłby po 1 zł, to czy nadwyżkę oddalibyście do banków lub Skarbu Państwa? Nie stać mnie – nie biorę kredytu. Biorę kredyt – ponoszę finansowe skutki swojej decyzji. Umów się dotrzymuje. Umowa zobowiązuje. Jeżeli sąd przychyli się do ich wniosku znaczyć to będzie, że umowy mogą być w dowolny sposób podważane w każdej chwili ich trwania.

Mesydż 3. Kredytobiorcy frankowi to są cwaniacy, spekulanci, bogatsi od nas, uprzywilejowani, chcą lepszego traktowania, płaksy, wywyższają się, frajerzy, debile. Czyli obrzydzanie całej grupy kredytobiorców, wyalienowanie ich. Podjudzanie na nich. Rozbudzenie uczuć zawiści i niechęci wobec bliźniego – chyba to jedyne uczucia u Polaka, które jest intensywniejsze od umiłowania ojczyzny i swojej matki (no tak, sarkazm:) )
Przykładowe wariacje w tym temacie: Trzeba było brać kredyt w złotówkach, a nie cwaniaczyć.  A jaka byłaby reakcja frankowiczów gdyby kurs spadł teraz do 2,50? Też by protestowali? Chytry dwa razy traci. Nie jest dziwne , że tymi, którzy mają te kredyty to posłowie, pracownicy administracji państwowej i inne nieroby na których i tak wszyscy pracują. … cwaniacy biorący kredyty we frankach…  Trzeba być kretynem, żeby… Nie płacz, tacy jak ty, gdy płacili mniejsze raty to się ze mnie śmiali, że wziąłem pożyczkę w złotówkach. Wzięli kredyt frankowy, bo byli bogatsi. Bo myśleli, że są sprytni. Jeździło się do Paryża na kolacje, a teraz można sobie pozwolić tylko do Sopotu, ojej jaka bieda, współczuję. Cwaniaki, chcieli mało płacić, i się nie udało. O co chodzi? Ciągle jeszcze płacisz mniejszy procent niż ja za swój kredyt złotówkowy! Wzięli kredyt frankowy, bo byli bogatsi, stać ich było. Nie wzięli kredytu złotówkowego, jak ja, bo czuli się lepsi, ważniejsi. Jak frank był nisko to 3/4 z nich śmiało się z zadłużonych w złotówkach, taka prawda.

Mesydż 4. Chcą mieć lekko kosztem innych: moim, podatnika, banku lub państwa. Ulga dla frankowiczów to nasza strata. Ich interes i mój są sprzeczne. Czyli poróżnienie kredytobiorców walutowych z całą resztą. Rozbudzenie uczucia własnej krzywdy i niechęci do tych, co potrzebują broń Boże naszego wsparcia – chyba to jedyne uczucia u Polaka, które są intensywniejsze od umiłowania ojczyzny i swojej matki (no tak, znowu sarkazm:) ale popatrzcie sami na te fora)
Przykładowe wariacje w tym temacie: Dlaczego wam mają ulżyć, a nic nie robić dla kredytobiorców złotówkowych, to niesprawiedliwe. Władza powinna policzyć kogo opłaca się popierać czy frankowiczów czy złotówkowych.  Jak wam banki pomogą to będą musieli się odkuć i ucierpimy my wszyscy. Za ewentualne odszkodowanie mieliby zapłacić podatnicy, dlaczego?. Nie mam zamiaru dopłacać do cwaniaków. Jak mieli zdolność kredytową by otrzymać kredyt we frankach to niech spłacają we frankach, nie widzę podstaw by pomagać takim pożyczkobiorcom.  Ci, co mają takie kredyty, to jest banda cwaniaków którzy chcą dofinansowania od państwa – czyli z naszych podatków. Dlaczego zwykły Kowalski ze swoim kredytem w PLN ma teraz do kogoś tak głupiego dopłacać? Chyba nie ma się co oszukiwać że nawet jak rząd przerzuci koszt jakiejkolwiek operacji na banki to i tak to się odbije na wszystkich.  Dość obciążania wszystkich podatników niefrasobliwością kredytobiorców. Jak ktoś dostanie takie wsparcie z moich podatków to nadawać się będzie do prokuratury i sądu najwyższego. Ludzie, kiedy przestaniemy harować na bandę nierobów i cwaniaków. Chcą dwukrotnie skorzystać na swoim cwaniactwie, ale niby dlaczego całe społeczeństwo ma dopłacać do ich inwestycji. Teraz rozsądni i przewidujący, zostaną obciążeni kosztami wygenerowanymi przez kredytowych debili. “Złotówkowym frajerom” nikt nie pomagał.

Mesydż 5. Są tacy kredytobiorcy frankowi, którzy nie chcą żadnej pomocy ani ulg; nie chcą żadnych zmian. Nie mam pojęcia, kto jest adresatem takiego kretyńskiego przesłania, ale być może ma to na celu sianie zamętu i ogłupianie (jak zresztą całe trolowanie), albo „zaświecenie” przykładem do naśladowania (ale kto to kupi?). Tak czy siak, pranie mózgów.
Przykładowe wariacje w tym temacie: Ja mam kredyt w CHF i nie chcę żeby ktokolwiek mi sie wpieprzał w przewalutowanie. Niech jest jak jest – dajcie mi święty spokój. Mam kredyt w CHF. Dziękuję za pomoc państwa, ale radzę sobie. Też mam kredyt w CHF – przez pierwsze lata kredyt był opłacalny, teraz nie jest. Ale to jest tylko i wyłącznie mój problem. A państwo niech się zajmie swoimi sprawami, bo każde wpieprzanie się z butami w życie obywatela zawsze wyłącznie szkodzi właśnie obywatelowi.  Nie chcę żeby ktoś mi do czegokolwiek dopłacał, radzę sobie dobrze. Niech banki tylko przestrzegają umów i nie zmieniają ich jednostronnie. Ja mogę spłacać, żeby tylko te spready zlikwidowali. (To pijarowiec dodał  po tym jak już wyszła ustawa zabraniająca przymusowego płacenia spreadów). Żadnej pomocy nie potrzebuję. Wystarczy mi, że banki zmienią te klauzule, które Urząd ds. Konkurencji i Konsumentów wpisał na listę klauzul nielegalnych. (To pijarowiec dodał  po tym, jak już Urząd zakwestionował parę, nie najbardziej zresztą  istotnych, klauzul).

Mesydż 6. Kontrować wypowiedzi o wzroście zadłużenia wraz z postępującą inflacją złotówki.  Kredyt frankowy jest nieopłacalny tylko chwilowo. Trzeba być cierpliwym, a będzie lepiej.. To kolejny idiotyzm, w który nie wiem kto może uwierzyć, ale to nawet jest tematem artykułów z analizami „ekspertów”, oczywiście tituszków bankowych. Upływ czasu jest oczywiście korzystny dla banku, bo im więcej spłacisz, tym mniej bankersi stracą na Tobie, gdybyś z jakichś powodów miał przestać spłacać.  Również z czasem wzmacnia się  frank w stosunku do złotego przez co rośnie zysk i aktywa banku. Niejasna jest też sprawa prawnego przedawnienia się nielegalnych lub niekonstytucyjnych działań banków. Czyli z czasem będzie lepiej dla banku, ale dla kredytobiorcy  będzie gorzej, bo złotówka pozostaje w trwałym trendzie inflacyjnym.
Przykładowe wariacje w tym temacie: Prawie wszyscy, którzy w 2006 roku wzięli kredyt hipoteczny w złotych, są na razie bardziej stratni od frankowiczów.  Frank słabnie! Nieprawdą jest, że banki zarabiają dzięki temu, że w miarę jak frank się umacnia, wartość kredytu rośnie. Dla banku to raczej kłopot, bo musi zgromadzić więcej depozytów w złotych, by wymienić je na franki. Dobra wiadomość dla kredytobiorców – frank się osłabił. W perspektywie dłuższej kredyt się opłaca – frank osłabnie. Jeśli kredyt we frankach wzięliśmy na 30 lat, to jest duże prawdopodobieństwo, że w dłuższej perspektywie będzie nam się bardziej opłacał, bo frank osłabnie.
To akurat jest wyjątkowo chamskie wciskanie ciemnoty. Wielu kredytobiorców już teraz spłaciło 50 – 80% wartości początkowej kredytu w złotych. Do spłacenia w złotym mają jeszcze co często tę samą sumę, co pożyczyli –  rozłożone na 20 – 30 lat. Frank musiałby chyba „osłabnąć” do 10 gr, i to już od jutro, żeby kredytobiorca nie był stratny. No w mordę, panie Majtkowski, jaka „jest szansa, że tak się stanie?

Mesydż 7.  Nie ma wyjścia, każde rozwiązanie jest złe, nie ma wyjścia – trzeba spłacać. Czyli „zestrzeliwać” każdą propozycję rozwiązania kryzysu długów pseudo-hipotecznych w skali kraju lub w skali indywidualnej. Tutaj trol musi się wykazać inteligencją, ponieważ trudno przewidzieć rozwiązania, które mogą się pojawiać. Dlatego stawka za interwencje w tym temacie jest potrójna.
Przykładowe wariacje w tym temacie:  zależą od rodzaju rozwiązania:
– Jeżeli ktoś sugeruje, żeby przestać spłacać, bo jak masz dziecko lub ciążę  to bank nie może twojej rodziny wyeksmitować, dopóki dziecko nie skończy 18 lat lub uczy się. Interwencja: Sam tak zrobiłem, też myślałem, ze moja rodzina jest chroniona, bo żona w ciąży i małe dziecko. Przestałem płacić, bank sprzedał na licytacji mieszkanie. Kupili go gangsterzy – czyściciele kamienic. Z nimi nie wygrasz – musieliśmy wyprowadzić się do rodziców.
– Jeżeli ktoś sugeruje ogłoszenie bankructwa konsumenckiego. Interwencja: To nic nie da. Mój znajomy tak zrobił i mu się to nie opłaciło. Bank zlicytował mu dom. Dom stracił,  a musi  jeszcze dalej płacić.
– Propozycje rozwiązania przez procesy sądowe. Interwencje ogóle: Procesy w Polsce trwają lata, dziesięciolecia. Spłacisz kredyt zanim sąd wyda wyrok, może wygrasz i co ci to da. Prawnicy naganiają frajerów do procesów, bo dla nich to żyła złota.  Pozwy zbiorowe to jedynie sposób oskubania kredytobiorców przez prawników.
Poza tymi ogólnie „słusznymi” interwencjami pijarowiec podał przykłady interwencji  odnośnie procesów  o niewłaściwe poinformowanie o ryzyku, o  niedozwoloną indeksację wartości pożyczki kursem obcej waluty, o unieważnienie umowy w oparciu o artykuł o nadzwyczajnej zmianie okoliczność umowy,  przeciwko bankowemu tytułowi egzekucyjnemu i przeliczenie należności po obecnym kursie, itp. Nie będę ich przytaczać, bo są bardo techniczne – sama ich nie całkiem rozumiem. Nie obejmuje to wszystkich możliwych tematów – trol musi wykazać się perfidnością analityczną żeby adresować inne rozwiązania.  Ja na to czasu nie traciłam, bo nawet za trzykrotna stawkę mi się nie opłacało – zbyt czasochłonne.
I jeszcze akcja emajlowa polegającą na wysyłaniu mejlów do banków, typu: Jako Klient tego Banku chce być tak samo – równo – traktowany jak pozostali Klienci. Jako posiadacz kredytu hipotecznego w złotówkach PLN oczekuje takiego samego traktowania jak klienci posiadający kredyty hipoteczne walutowe, w przeciwnym razie spotkamy się w sądzie.  Co pewnie ma służyć bankom jako podkładka na to, że rzekomo mają związane ręce przez innych ich klientów.
Oczywiście nie wszystkie komentarze i emajle, które są podobne do przykładowych “wariacji” przedstawionych powyżej, a które widzi się na stronach internetowych, pochodzą od trolli. Trik polega na tym, że interwencje trolli “zapładniają” pożytecznych idiotów  trafiając w ich podskórne pokłady  zawiści, nieżyczliwości, niechęci do innych i kompleksów. I te przygłupy, którym w głowach pomerdały trole, powielają trolowe interwencje jako swoje. W rezultacie taka udana kampania trolowa może wyzwolić lawinę naśladowców trolli i ze względu na swoją masowość staje się bardzo efektywna.

Piotr, mój partner, często dyskutuję sprawę kredytów i możliwych rozwiązań z grupą przyjaciół, którzy  są w podobnej sytuacji. Ja przy okazji dowiedziałam się dużo i zobaczyłam swoje doświadczenie bankowego trolla w nowym świetle. A więc pozwalam sobie na swój własny komentarz:
Teraz każdy może być mądry, ale osiem do dwunastu lat temu, gdy brano te kredyty, sytuacja była całkiem inna. Teraz już prawie wszyscy (poza niepoprawnymi frajerami) zdajemy sobie sprawę, że banki i kanty chadzają parami, podobnie, jak w przypadku innych firm, które też okazały się niegodne zaufania. I myślę nie tylko o parabankach, ale także o firmach ubezpieczeniowych, telekomunikacyjnych, energetycznych i innych, które zwykły zastawiać zmyślne pułapki na klientów. I żadna państwowa instytucja nie wysilała się, aby ich klientów ochronić. To wiemy teraz, ale wtedy były inne czasy. Jeszcze wtedy takiego  doświadczenia z kredytami ani z bankami nie było. Ludzie brali pierwsze w życiu duże wieloletnie kredyty na cele mieszkalne. Przed okresem 2004 – 2008, jeśli chodzi o banki, to na naciąganiu przyłapano tylko jeden – ten z Borów Tucholskich. Było to chyba dosyć dawno. Dowiedziałam się o tym przekręcie dopiero  w 2008 roku z informacji prasowej o śmierci jego właściciela Grobelnego od noża w ciemnym podwórzu na Pradze. Ale “normalne” banki to była wtedy inna liga – za pracownikami sprzedającymi kredyty walutowe stały banki-matki, szacowne instytucje: Commerzbank (mBank), Allied Irish Bank (BZ WBK), Deutsche Bank, Raiffeisen Bank, Banco Comercial Português (Millenium BCP, mBank), Rabobank (BGŻ), UniCredito (Bank Pekao). (Nota bene, część z tych banków już umyła ręce, wysprzedając swoje polskie oddziały.)  Banki o wieloletniej dobrej reputacji, a nie jakiś cwaniak zza krzaków, stały za tą ofertą. Oni radzili wziąć kredyt we franku szwajcarskim lub euro. Dlaczego im, instytucjom zaufania publicznego, mieli ludzie nie zaufać?! To, że ich zaufanie zostało przez bankowców nadużyte, jest oczywiste dopiero z obecnej perspektywy. I nie “naiwni” kredytobiorcy są winni temu, że zaufali bankowemu opisowi ryzyka: ““co prawda, kurs może się zmienić w górę lub dół, ale przecież frank to bardzo stabilna waluta”. KNF wymagała, aby banki ostrzegały, że „kurs może się zmieć na niekorzyść nawet (!) o 20%” (a zmienił się dla niektórych o 100%). Czy kredytobiorca to zrozumiał, czy nie zrozumiał, podpisał czy nie podpisał, jest zupełnie nieistotne, bo ta rzekomo informacja o ryzyku nie informowała o prawdziwym ryzyku. To przecież teraz już widać. Czy banki wiedziały, że wcześniej czy później złotówka dupnie? Musiały wiedzieć, chyba, że wszyscy bankowcy byli idiotami, co też ich obciąża. Bo o ile kredytobiorcą może być każdy, idiota też, to bankowiec ja-nie-mam-pojęcia-co-sprzedaję idiota lub bankowiec ja-nie-znam-się-nna-ekonomii idiota to jest już kryminał. Ale ja myślę, żę zarządy banków działały z pełną premedytacją spodziewając się, że złoty pójdzie w dół.  I w pewności, ze polityczny parasol będzie chronił ich interesy. Dając kredyty banki zabezpieczały się ponad wartość nieruchomości, oczywiście kosztem kredytobiorcy. Dzięki temu nie padły po 2008 roku, bo kredytobiorca nie miał opcji uwolnienia sie od kredytu przez „oddanie kluczy”. Tak jest w każdym cywilizowanym kraju, gdzie ryzyko spadku cen nieruchomości i  ryzyko kursowe są dzielone pomiędzy bankiem i kredytobiorcę. Wszędzie tak jest, ale nie w bantustanach.
Jeszcze bardziej od banków zawiodły instytucje państwowe,  które, albo pozostały bierne, albo sprzyjały takim bantustanowym standardom. Okazało się, że w tym państwie nie ma instytucji, której misja  obejmowałaby rzeczywistą pomoc w przypadku tak oczywistego oskubania prawie 1 milliona obywateli. Ale za to są co najmniej dwie instytucje, które maja strzec dobrobytu banków: NBP i KNF – prezesi mianowani przez premiera. Prezesem NBP jest Belka – bez komentarza, a ten z KNFu był podwładnym Gronkiewicz-Waltz.
Kredyt we frankach w długim terminie będzie po prostu niespłacalny. Kolejna dewaluacja złotego i znowu kredyt urośnie. Problemem nie jest drogi frank, ale to, że złotówka spada do poziomu śmieciowego. Złotówka spada, bo jedyny pomysł obecnych (2015) rządzących na polską gospodarkę to tania siła robocza, a drogą do tego to niskie płace i słabnąca złotówka. Słaba złotówka zubaża wszystkich, nie tylko frankowców.  I prawdą jest, że rząd mógł ogłosić „zieloną wyspę” po kryzysie 2008 roku głównie dzięki spłatom frakowców. I prawdą jest, że Polska biednieje także dlatego, bo jeden milion ludzi jest dojona przez banki zamiast zwiększać wewnętrzny popyt na usługi i towary. Rząd, który na to pozwala nie ma kwalifikacji moralnych ani profesjonalnych do rządzenia.
Trzeba wymagać od banków, aby zmniejszyły zadłużenie kredytobiorców frankowych poprzez zrezygnowanie z tej części zysków, które odnoszą ze spekulacyjnego produktu sprzedawanego jako kredyt mieszkaniowy. Na taka, jedynie uczciwą propozycje, tituszki reagują „zatroskaniem” o stan sektora bankowego w Polsce. Gazeta Wyborcza: ” Sektor finansowy to krwiobieg gospodarki. Nie wolno go doprowadzać do zawału.”. Żakowski: „Ale to postawi bankiw ciężkiej sytuacji.” Przede wszystkim, rezygnacja banków z tej części zysków nie oznacza, że one natychmiast wyciągają kasę z sejfu i wypłacają. Tu chodzi o przyszłe zyski z przyszłych spłat kredytowych, czyli te zyski, które jeszcze te banki nie odniosły. – te przyszłe spłaty kredytowe byłyby po prostu niższe. Poza tym, jeżeli ktoś uważa, że zyski otrzymywane ze spekulacyjnego produktu, z nieuczciwej sprzedaży pseudo-kredytu hipotecznego, są niezbędne dla zdrowia sektora bankowego, to o jakim zdrowiu tego sektora mówi? Gdyby tak było to znaczyłoby, że ten sektor juz jest bardzo chory. Rozumowanie prezentowane przez Żakowskiego (prezentowane, bo nie sądzę, żeby tak naprawdę myślał dziennikarz z lewicowej Polityki) jest tak absurdalne, jak uzasadnianie, że Mozambik musi pozostać kolonia portugalską, bo w przeciwnym razie Portugalia popadnie w tarapaty finansowe. Według Żakowskiego i tituszków półtora miliona ludzi (liczę z rodzinami), oszukanych ludzi, ma pozostać niewolnikami banków przez dziesięciolecia po to, aby te banki miały zyski niezbędne rzekomo dla ich „zdrowia”. No i jeszcze ten argument, że banki sobie „odbiją” zmniejszone zyski na „nas wszystkich” – też Żakowski i tituszki. My spłacamy 5300 złotych miesięcznie, w tym jest 2600 złotych z powodu dewaluacji złotówki, które bank powinien nam w całości lub w dużej części umorzyć. To co, Żakowski, bank odbiję to sobie każąc tobie to spłacić, albo narzuci ci 2600 złotych miesięcznych opłat za twoja kartę i konto? Czy bank to jakiś smok, któremu musimy rzucać dziewice czy barany na pożarcie, bo nas zje? Czy Pan ocipiał, Panie Żakowski?
Pofolgowałam sobie, aż mi ulżyło:) Czas zabrać się za robotę. Trzeba z czegoś żyć i spłacać ten pieprzony. kredyt. To by było na tyle. Ciao.



 https://bylambankowymtrolem.wordpress.com/2015/05/02/bylam-bankowym-trolem/




203 komentarze do “Byłam bankowym trolem

  1. A ja jestem takim krwiożerczym bankierem, który „wzbogaca się” na biednych frankowiczach. Bo gdy inni biorąc kredyty we frankach pukali się w głowę, gdy ja inwestowałem w fundusze TFI (wiedząc, że nie stac mnie na ryzykowny kredyt CHF, choc bank mi by go udzielił). I tak inwestowałem w TFI i giełdę (głównie banki, jako najstabliniejsze, były reklamy m.in. ze sportowcami – na boisku gram, ale na giełdzie tylko inwestuję). I tak tracę już od 7 lat, bo giełda wciąż leci w dół, a teraz szczególnie banki, po tym jak okazuje się, że ma byc tzw. „przewalutowanie”. I szlag mnie trafia, jak widzę, że to przez pomoc dla frankowiczów, którzy się ze mnie śmiali, że frajer jestem, a oni mądrzy. A teraz czuję się jak kułak, burżuj, obszarnik, którego będą grabic czerwonoarmiści idący na płynące czekoladą ulice Warszawy w 1920 roku.
    Kłamstwem jest też to, że kredyt iszukany, bo franka nikt nie widział. Tak samo nikt nie widział złotówki. Bo kredytu dziś udziela się nie poprzez fizyczny wydruk 100 tysięcy złotówek, tylko poprzez odpowiedni zapis na koncie – np. walutowym.
    Liked by 1 osoba
    • Chłopie, jak jesteś taki jołop, że myślisz, że mgliste zobowiązania przedwyborcze przewalutowanie kredytów spowodowały wyzerowanie wzrostu WIG za 2015 r., i nie wiesz o Grecji, o mizerii w Chinach i spadkach na wszystkich światowych giełdach, to Łap co jeszcze masz, uciekaj z giełdy i zainwestuj forsę najpierw w maturę a potem w jakąs pomaturalną wieczorówkę -wyżej nie mierz, nawet jakby Ci kasy starczyło. A może jednak wiesz o Grecji, o mizerii w Chinach i spadkach na wszystkich światowych giełdach, ale myślisz, że to właśnie grożba przewalutowania kredytów w Polsce wstrząsnęła globalnymi rynkami. Jeżeli tak, to zapomnij o szkole – wydaj forsę na psychiatrę.
      Lubię
      • Wyzywasz człowieka od „jołopa” a następnie piszesz kolejny stek bzdur – doprawdy zabawne :-)) Fajnie, że masz maturę i coś tam jeszcze, ale aż dziw, że tak się tym szczycisz. Nie uwierzysz, ale… można na przykład bardzo łatwo sprawdzić jak się zmienił kurs WIG-20 po tym jak z propozycji 50-50, stado baranów w Sejmie (któremu chyba nikt nie powiedział co tak naprawdę uchwalają) zmieniło projekt ustawy na 90-10 na niekorzyść banków. I to jest Twoje zadanie domowe – po maturze, studiach, przyda Ci się i taka wiedza co by niepotrzebnie się nie ośmieszać. Jesteś niewykształconym prymitywem, który nie potrafi nawet czytać wykresów, więc skądinąd zupełnie mnie nie dziwi, że biorąc kredyt frankowy NIE WIEDZIAŁAŚ, że kurs może się zmienić o więcej niż 20%. Teraz, po tym co tu przeczytałem, już mnie to nie dziwi.. Ale wiedz, że nie wszyscy „frankowicze” to niedouczeni idioci jak Ty i nie wkładaj wszystkich do jednego worka. Znam bowiem wielu z nich i wiem, że takie teksty w stylu że „Nie, fankowicze nie wiedzieli o ryzyku wzrostu kursu franka o 80 – 100%” haniebnie obrażają ich inteligencję.
        I dziękujemy z dobre rady odnośnie giełdy. Niestety z OFE już nie tak łatwo wyjść, a przez takich „inteligentów” jak Ty i Twój koleś wszyscy Polacy obecnie tracą. Pomijam już bezpośrednich akcjonariuszy banków, których może być kolejne kilkanaście albo kilkadziesiąt tysięcy.
        Ale jeśli już dajemy sobie rady to mam i dla Ciebie równie cenną jak Twoje. Nie podpisuj już nigdy sama niczego i jak najszybciej wystąpcie z mężem (czy partnerem – nie wnikam) o ubezwłasnowolnienie.
        Lubię
  2. Pierwszy kredyt we frankach wziąłem jakieś 10 lat temu, potem kurs franka poleciał w okolice 2 zł, więc spłaciłem kredyt wczesniej ze znacznym zyskiem dla mnie…..Kolejne pare kredytów w euro I pln….bo bank nie chciał mi dac we frankach:) I dziekuje mu za to……Teść wziął kredyt na dom w euro kiedy euro było po 5 zeta…..spłacił całosc kiedy euro zeszło do poziomu prawie 3 zeta….Kupa szmalu do przodu…….
    Ps. czy gdyby franek poleciał w dół do wartosci 1.8 pln to tez byście tak lamentowali? A to że ceny nieruchomości poszły w dół….no cóż….nic nie jest wieczne…niebezpiecznie myslec jest że cos trwa wiecznie……
    Lubię
    • A jak myślisz? Lamentowalibyśmy? Po co zadawać takie głupie pytania. Problem w tym, że z perspektywy mojego obecnej wiedzy i zrozumienia widzę, że złoty po prostu nie miał prawa trwale się umocnić (napisałam o przejściowych czynnikach jego umacniania się w 2005-2008). I na tym polega wina bankowców: ja to wiem teraz, oni powinni byli to wiedzieć, i najprawdopodobniej wiedzieli, wtedy.
      Lubię
  3. A co powie pani troll na to?
    http://www.pis.org.pl/article.php?id=4415
    Wg mnie odppwoednie i niezalezne organy w PL dzialaly i to dosc wczesnie, bo info od nadmiernym ukredytowieniu w PL zagranicznymi walutami (nie tylko chf ale i jpy w leasingach byl modny) bylo znane i wskazywal to knf i nadzor bankowy, ale populisci mieli to gdzies. Podobnie jak kredytobiorcy… byle zdobyc mieszkanie, co tam klauzule, daja to biore, bedzie dobrze!!! Twierdze, ze czlowiek powinien sie zastanowic, zasiegnac rady, przemyslec temata nie podpisywac w 10 min.zobowiazqn na czesto cale zycie. Tyle w temacie trolli i nieszczesnych kredytobiorcow chf. Pozdrawiam
    Lubię
    • Nie można pisać „knf i nadzór bankowy”, bo to jest masło maślane. W 2007 roku KNF wydał Recomendacje S w której zalecał bankom informowanie kupców kredytów o tym, jak wyglądały by raty i odsetki, gdy kurs zmieni się o 20%. Wiele banków nie informowało o tym klientów, a kurs wzrósł o 90 procent, a chwilowi nawet o 120%. Co do klauzuli w umowach, to sądy ogłosiło wiele z nich jako nielegalne, ale banki to olewają.
      Lubię
  4. Szalenie podoba mi się narzekanie na to, że iluś tam spryciarzy okazało się mniej sprytnych od innych spryciarzy i dało namówić na zaciągniecie kredytu w „najpewniejszej walucie”. Otóż, faktycznie, ZACIĄGNIĘTE zostały w jednej z najpewniejszych walut świata – tyle ze w swoim spryciarstwie nie sięgnęli już wyobraźnią w przyszłość, aby zastanowić się co będzie, jeżeli ten kredyt będą musieć SPŁACAĆ we wcale już nie najpewniejszym pieniądzu, jakim jest złotówka.
    Ja sam osobiście na szczęście nie mam kredytu hipotecznego, nie mam też nic wspólnego z bankowością (choćby dlatego, że legitymuję się wykształceniem średnim, a tam takich niedouków nie biorą) – gdzieś w 2007 roku przyszedł do mnie mój przyjaciel z pytaniem jaki kredyt ma zaciągnąć na dofinansowanie budowy domu. Przekonałem go do złotowego (mimo, że pewną część dochodów osiąga w euro); jakoś tak dwa-trzy lata temu dziękował mi za tę radę.
    Mam niewielkie, kilkutysięczne oszczędności; wiedziony zgubnym (czasem) patriotyzmem przechowuję je w postaci akcji dużych polskich przedsiębiorstw – wśród nich jest PKO BP, zwany „naszym narodowym kredytodawcą i depozytariuszem”. Zadanie z arytmetyki: jeżeli na następny dzień po uchwaleniu ustawy o „frankowiczach” kurs banku zleciał o 9%, a stan mojego rachunku maklerskiego zmniejszył się o 270 zł to ile mam pieniędzy w akcjach banku?
    Całe szczęście, że przekonałem kumpla – ma swój kredyt właśnie w PKO; gdyby obciążał ich portfel frankami dostałbym po kieszeni jeszcze o jakiś ułamek grosza więcej…
    Ach, no tak, zadania z arytmetyki można dawać tylko umiejącym liczyć…
    …i mam z pewnością graniczące przewidywanie, że się na tych 270 zł nie skończy.
    „Mesydż 1. Kredytobiorcy są sami sobie winni: Podpisali z własnej woli i wiedzieli co podpisują. Teraz nie mają prawa narzekać. Nikt pistoletu do łba ci nie przystawiał. Widziały gały co brały. Nie trzeba było być naiwnym, nie widział co podpisuje? Jak się nie rozumiało, nie trzeba było podpisywać. Sam jesteś sobie winny. Trzeba było być idiotą, aby wziąć taki kredyt. Nie ogarniam całej tej afery z kredytem we frankach – czy nikt za tych matołów co kredyty w walucie brali umowy nie podpisał? Trzeba być kretynem, żeby mówić, że biorąc kredyt w innej walucie nie brano pod uwagę ryzyka zmiany kursowego. Bierze się kredyt w takiej walucie w jakiej się zarabia.
    Mesydż 2. Podpisało się, teraz trzeba spłacać: Każdy musi brać odpowiedzialność za swoje decyzje. Bądź mężczyzną, podpisałeś umowę, nie masz wyjścia – spłacaj. Trzeba mieć honor. Jeśli frank byłby po 1 zł, to czy nadwyżkę oddalibyście do banków lub Skarbu Państwa? Nie stać mnie – nie biorę kredytu. Biorę kredyt – ponoszę finansowe skutki swojej decyzji. Umów się dotrzymuje. Umowa zobowiązuje. Jeżeli sąd przychyli się do ich wniosku znaczyć to będzie, że umowy mogą być w dowolny sposób podważane w każdej chwili ich trwania.” itp., itd.
    Pytanie zasadnicze jednak brzmi – która z powyższych cytowanych „wariacji” w najmniejszym stopniu kłóci się z logiką, czy choćby z elementarnie rozumianą przyzwoitością?
    Tolling gospodarczy i polityczny oparte są na tych samych zasadach; aż ciekawe czy zróżnicowane są stawki…
    Proponuję dla otrzeźwienia: http://www.pis.org.pl/article.php?id=4415
    PS. Przypisywanie banksterom aż takiej omnipotencji, że są w stanie określić kursy walut na sześć lat do przodu obraża moja inteligencję…
    PS2. Bywało mi w życiu bardzo ciężko – nigdy dla pieniędzy nie robiłem niczego, co sam uważałbym za wątpliwe moralnie.
    PS3. A na ustawie tak naprawdę skorzysta pewien znajomek mający wraz z rozdzielnomajątkową żoną i dwoma synami-bananowcami po zaledwie jednym mieszkaniu każde, gdy faktycznie żyją w domach, których właścicielami są dziadkowie. No ale przecież żadne z nich, zgodnie z literą „prawa”, nie posiada innego mieszkania ani domu…
    Lubię
    • Szalenie podoba mi się narzekanie na to, że iluś tam spryciarzy okazało się mniej sprytnych od innych spryciarzy„. Pierwsze zdanie, panie Janie, i skończyłam czytanie. Jeżeli ktoś zakłada, że trzeba być cwaniakiem, aby wziąć hipoteczny kredyt mieszkaniowy, czyli coś tak powszechnego we wszystkich cywilizowanych i nie-cywilizowanych ktajach, jak buty, łyżka i ubranie, to ten ktoś nie może dojść do żadnych sensownych wniosków. Logika, dyscyplina matematyki, mówi, że z fałszywego zdania można logicznie wydedukować wszystko. Otóz, Pani Janie, wiekszsość ludzi nie jest cwaniakami i każdy ma prawo do mieszkania. Więc przzeczytam Pana wywód, jeżeli Pan wystartuje z takiego założenia.
      Lubię
  5. Aha, czyli pani jest takim tituszką opłacanym przez PiS żeby bronić SKOKI, mówiąc, że te przekrety w nich to „atak zagranicznych banków w celu udupienia polskiej konkurencji”?:)
    Lubię
    • Temat SKOKów mnie nie interesuje. Mam głowę tylko do jednego tematu: kredytów walutowych i stojącej za nimi banksterki w sektorze bankowym. Banksterki, która ma wpływ na partie, rząd, prasę i telewizję, a także sądy.
      Lubię
      • Trochę dużo wychwalania skoków jak na kogoś, kogo one nie interesują… No ale oczywiście ktoś za pieniądze wychwalajacy skoki i tak by się nie przyznał ze wychwala za pieniądze skoki wiec dalszą dyskusja jest bezcelowa:)
        Lubię
  6. Przecież argument „Co by było gdyby frank dziś był po 2.50 PLN?” nie jest żadnym trollingiem. To jest argument logiczny, merytoryczny i całkowicie uprawniony w dyskusji nad kredytami walutowymi. Czy autorka tego tekstu potrafi powiedzieć jaki będzie kurs franka szwajcarskiego za rok, dwa, pięć, dziesięć? Teraz akurat frank jest mocny w stosunku do złotówki, ale czy zawsze tak będzie? Gdyby autorka potrafiła z całkowitą pewnością to określić to nie musiałaby martwić się spłatami rat kredytu wziętego przez partnera, zarobiłaby mnóstwo pieniędzy na spekulacji na dużej dźwigni:)
    Lubię
  7. Stwierdzenie „Szkoliłam platformianych troli” jest bardzo nie na miejscu. Wyszła Pani z założenia, że można mieć zastrzeżenia tylko do osób głosujących na PO.
    Lubię
    • Nie uważam tak – chyba opacznie Pani odczytała tekst. Sama głosowałam na PO, aż od referendum prezciwko Waltz-Gronkiewicz. Od tego czasu już nie. Każdy dojrzewa do zmiany w swoim tempie. Wierzę, żę PO nie miałoby i jednego procenta poparcia, gdyby istniała idealna alternatywa. A że jedyną alternatywa jest PiS, więc przerzucenie swojego poparcia na PiS, to czasami długi proces dochodzenia do zrozumienia, że PO juz nie jest mniejszym złem, stał się nim PiS.
      Lubię
  8. ok, ale skoro banki, te „duże” za rączkę z rządem, grały na masowe moczenie ludzi w kredyty to musiały też i przewidywac konsekwencje jaką jest ta bania mieszkaniowa i pewnie mają już sposoby na wygenerowanie i spicie śmietanki gdy ta bania strzeli. to co mi przychodzi do głowy to masowe licytowanie tych niespłaconych mieszkań, oczywiście po potężnej fali bankructw konsumenckich (a raczej w trakcie, na fali wznoszącej bo potem już im się to tak nie opłaci). jako ten nie dający się rżnąc obywatel, lepiej budowac sobie chatę samemu, za nie więcej niż 200k, lub ew poczekac aż za te same 200k kupię sobie zlicytowane mieszkanie które ktoś , zanim stracił, nabył za 400k. tylko którą opcję wybrać – i czy na pewno juz wybierac:)
    Lubię
  9. Cynizm autorki poraża. Dopóki nie związała się z osobą, która wzięła kredyt w CHF wszystko było ok i trolowała w najlepsze. Znienacka gdy sama musi się do tego kredytu dokładać to przyszło „olśnienie”. Rzeczywiście w ciekawych czasach żyjemy gdzie podstawowe wartości współżycia społecznego ma się za nic. Dopiero jak się osobiście dostaje po dupie no to wtedy można się ujawnić i przekręcić stanowisko o 100% bo jak „Kali ukraść krowę to dobrze, ale jak Kalemu ukraść krowę to źle”. Do czasu kiedy osoba pod nazwą Bankowy Trol nie poznała swojego obecnego partnera życiowego to żadnych dylematów nie miała i zarabiała sobie w najlepsze klikając w klawiaturę i nie myśląc o tych co może czytają to o czym pisze. Ja akurat codziennie biorę kredyt w walucie obcej, co więcej kredyt ten jest zupełnie darmowy, nie płacę od niego żadnych prowizji czy odsetek ale jakoś nie słyszę nigdzie lamentów, czy oburzeń że skandal, kto na to pozwala i co to ma być. Każdy sobie może Polsce i właściwie na całym świecie taki kredyt wziąć i nie ma problemu. No ale „problem” jest jak CWANIACY, którzy wzięli sobie kredyt hipoteczny we frankach i zmienił się kurs waluty dostają po dupie – opowieści że CWANIACY ci nie byli świadomi ryzyka zmiany kursu w momencie brania kredytu napawają mnie pustym śmiechem. Wystarczyło spojrzeć na wykres kursu CHFPLN w momencie decyzji o kredycie, żeby się zorientować w jakim cyklu koniunktury się znajduje i wtedy albo zastosowac hedging o którym ktoś tu już wspominał albo decyzję o przewalutowaniu gdy kurs dojdzie do ustalonego poziomu; tak zrobił zdaje się cwaniak Petru. Ale oczywiście rodzimi CWANIACY zaślepieni żądzą zysku wiedzieli lepiej i dopiero jak Bank Szwajcarii zrobił interwencje na rynku w styczniu tego roku to CWANIACY „znienacka” się dowiedzieli co znaczy rynek walutowy i jego zmienność. Dopóki znani ze spekulacji rządzący w Szwajcarii sztucznie utrzymywali kurs swojej waluty to CWANIACY siedzieli cicho. Teraz próbują wykorzystać koniunkturę polityczną i wybory żeby coś ugrać w swojej sprawie. Żeby nie było: ja mam gdzieś banki i z chęcią wygoniłbym obcy kapitał z Polski, skasowałbym ich zyski o 3/4, opodatkował i zabronił transferu zysku za granicę ale nie będzie też mojej zgody na to żeby społeczeństwo dokładało się do CWANIAKÓW co wzięli kredyty we franku.
    Lubię
    • Odpowiadam tylko z zadziwienia tym wpisem, że tyle bzdur można zawrzeć w zaledwie paru linijkach. To nie cynizm, tylko proces dojrzewania, który polega na tym, że poprzez doświadczenia życiowe dochodzi się do pełniejszego pojmowania różnych aspektów zycia. Resztę wypowiedzi pominę milczeniem. Jeżeli nie dotarło do Ciebie to co napisałam w blogu, to po co mam się powtórnie fatygować, aby to powtarzać.
      Lubię
  10. tak długo jak zamiast pieniądzem posługujemy się papierem, który może zostac wydrukowany w dowolnych ilościach, którego kurs jest zmieniany na polecenie osób o których istnieniu nawet nie wiemy, tak długo jak wymiar sprawiedliwości nawet nie udaje, że funkcjonuje, będziemy okradani, przekręt z frankami się udał, teraz pewnie pracują nad następnym, taki jest los niewolnika, w starożytnym rzymie niewolnik widział łańcuchy, wiedział kim jest, mógł zwiać, współczesny polak jest okradany i oszukiwany przez wszystkich, jest bezbronny, a co najgorsze wydaje mu się, że jest wolny
    Lubię
  11. powiem tak dla mnie jesteś na dnie osiągnęłaś dno nie masz za grosz honoru jak można tak pisać że „kto się nabierze ten głuptas” niszczyłaś ludzi kraj za marne kilka zł nie wiem ja ci tylko współczuje ja za 10 tysięcy nie poszedł bym się tak skurwić jak można żyć wiedząc że się oszukiwało i okradało innych ludzi że pomagało się złodziejowi w poszukiwaniu ludzi do okradnięcia ja bym nie potrafiła tak upaść jak ty no ale to właśnie pieniądze robią z ludźmi wstawił bym cię gdzieś pomiędzy pedofilami a ludźmi okradającymi niepełnosprawnych albo dzieci jesteś po prostu na dnie i to za 3 tysiące łał myślałem że potrzeba więcej kasy żeby wyzbyć się z człowieka człowieczeństwa nie pozdrawiam cię mam nadzieje że zbankrutujesz i będziesz żreć suchy chleb pamiętaj wszystko do nas wraca i ten kredyt we franku to to co do ciebie wróciło mam nadzieje że ten kredyt wypłucze cie z pieniędzy i zostaniesz bez niczego tak jak ludzie których niszczyłaś swoim trolowaniem,namawianiem i hejtowaniem, jesteś dnem po prostu sięgałaś dna za 3 tysiące i tłumacz sobie jak chcesz (że głuptaski itp) ale i tak na dnie pozostaniesz, pójdź do spowiedzi i poproś o wybaczenie boga że rujnowałaś życie ludziom, i nie jestem botem czy trollem w razie w mogę się przedstawić wylegitymować czy co tam uznacie
    Lubię
    • Słuchaj mnie Konbie uważnie – to może Ci ocalić, życie, a może i komuś innemu. Nie jest z Tobą dobrze, ale pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy. Gdy masz percepcje, to znaczy, gdy dostrzegasz, że ktoś złamał jakąkolwiek zasadę moralną, a może tylko czujesz się obrażony, wywołuje to u Ciebie krańcową reakcję emocjonalną. Reagujesz nieopanowaną histerią i ogromną agresją. Jest niebezpieczeństwo, że z czasem nie wystarczy Ci wyładowanie się przez pisanie w internecie, czy wykrzyczenie się na otaczające ososby. W przyszłości może się zdażyć, że w tej histerycznej reakcji przekroczysz próg i spróbujesz wymierzyć sprawiedliwośc bożą sam, fizycznie.Pomyśl póki nie jest za póżno. Może porozmawiaj z psychologiem, może z księdzem (ale juz nie z tym, co dotąd), może wystarczy zastanowić się nad sobą. Popatrz tylko, jak zareagowałeś, na jedno zdanie – nawet nie zdołałeś sie skupić na czytaniu dalej, aby poznać konteks, i zapomniałeś co było przed tym zdaniem. A co będzie, jak ktoś uderzy w twój samochód, albo w sklepie wyda Ci za mało? Zajmij się sobą.
      Lubię
  12. Gdyby nie chciwość frankowiczów i innych kredytobiorców to nie mieli by problemu..:) ,ja tylko raz wziąłem kredyt na mieszkanie aby juz nie placic za wynajem i go splacilem teraz uważam ze wole zyc skromnie ale na kredyty nikt mnie nie namówi prócz nieoprocentowanych , to jedno dosadnie i krótko. Nastepna sprawa tyczy obecnego rzadu w tzw. Polsce kocham ziemie na której przyszedłem na swiat mimo ze mam uczucie iż to nie moja ziemia, dlatego apeluję do wszystkich niezadowolonych z obecnego prawa w RP lub gdzie indziej aby zaczeli sie organizowac w imie lepszego jutra,aby zapisywali sie do organizacji najbardziej im pasujacych itd,chyba ze sami takie zalozycie ale uprzedzam urzedy nie specjalnie sa przychylne, podajac przyklad rejestracji naszego Stowarzyszenia Społecznego „OJCZYZNA” które trwało co najmniej 6 miesięcy. na razie nie mieszamy sie w politykę ale nie wykluczamy że w odpowiednim czasie zaczniemy.. Nie popieramy żadnego ugrupowania politycznego gdyż uważamy że abslutnie wszyskie nie sa i nie były godne by działać w naszym imieniu.. ! T co pisze Bankowy Troll wydaje sie miec sens ale wtedy nie zarobia Lobbysci w sejmie i innych organizacjach nie ujawnianych poprzez madia . Mam pytanie-czy Wy jeszcze na nich robicie,czy oddajecie im swoje podatki? Bo ja od ponad pół roku już nie i nie mam zamiaru robić tego do końca swojego życia, nie ukrywam że także byłem niedoinformowany ale teraz jestem i znalazlem lepsze rozwiazanie,dziele sie z nim poprzez poczte pantoflową a ona działa najlepiej i jest od tysięcy lat jedna z najbardziej skutecznych.. Pozdrawiam tylko uczciwszych ..
    Lubię
  13. Z całą sympatią, takich troli powinno się łapać i kopać po twarzy i ciele aż wypłyną kolorowe płyny i tak samo postąpiłbym z autorką, szczęśliwym bezczelnym j….. trolem, zdrajcą własnych rodaków. Powinnaś się k…. ze wstydu powiesić…
    Lubię
  14. Mnie to dziwi, że nikt nie rozumie, że na tym właśnie polega kapitalizm w ogóle. Zarabia się pracownikach, lokatorach, pożyczkobiorcach, dzierżawcach, konsumentach zawsze grabiąc ich jak się da (w danym momencie). Tam, gdzie są silne związki zawodowe i stowarzyszenia zwykłych obywateli ( nie granciarnie ułożone z władzą), to wszystko jest pod jakąś tam kontrolą społeczną, ale i tak wciąż pojawiają się jakieś świetne, nowe pomysły na to, jak w majestacie prawa znowu kogoś słabszego ograbić. Na Zachodzie również ludziom jest coraz gorzej, wciąż ochrona ich interesów słabnie. Tak oto świat pracy przegrywa póki co z kapitałem, socjaldemokracja dawno zdradziła, a ludzie są zdezorientowani, apatyczni, niezorganizowani i żaden kumaty polityk tu nie pomoże. Społeczeństwo musi zacząć się w zorganizowany sposób przed kapitałem bronić. To wymaga wzajemnej solidarności i zrozumienia, że wszyscy jesteśmy jakoś tam gnębieni przez ten sam kapitał. Zarówno ci, którzy zarabiają na śmieciówkach i muszą korzystać z pomocy społecznej, jak specjaliści, których było stać na kredyty we frankach, jak górnicy, którzy mają teraz zostać sprowadzeni do pozycji pracujących na śmieciówkach nędzarzy( bo przez chwilę jest dekoniunktura, a przez całe lata kopalnie w dużej mierze utrzymywały budżet państwa), rolnicy, którzy muszą wziąć kredyt, bo inaczej nie mają żadnych szans na rynku, a biorą ten kredyt, gdy litr mleka kosztuje 2 zł, a po dwóch latach plan spłaty bierze w łeb, bo litr mleka kosztuje już złotówkę. Itd. Kapitalizm, którego nie kontroluje zorganizowane społeczeństwo, to nieograniczona władza kapitału nad nami wszystkimi.
    Lubię
    • Dziękuę Pani Ewo, nic dodać nic ująć. Może tylko to, że mamy prawo oczekiwać od rządu i Sejmu, że będą mirygować zapędy kapitalistów i dbać o równowagę między kapitałem a pracą.
      Lubię
  15. Przeciętnie inteligentny czytelnik po lekturze bloga pewnego pseudodziennikarza ekonomicznego GW udającego niezależnego arbitra dojdzie do tego czyje interesy reprezentuje wyżej wymieniony. Żenujące, ze w kraju należącym do UE mającym spore aspiracje do głosu dopuszcza się amatorów bez rzetelnej wiedzy ekonomicznej i kreuje się na guru.
    Lubię
    • Niestety, mamy duzo takich pseudoekspertów. Jak się pisze na zamówienie, to nie potrzeba dużej wiedzy, ani zrozumienia tematu. To by nawet przeszkadzało, bo miałoby się świadomość tego, jakie bzdury się pisze. A ta świadomośc powodowałaby wstyd i wyrzuty sumienia. A głupim lżej.
      Lubię
  16. Hmm pracowałas jako troll – to już niestety pokazuje nasza naturę – przejmujemy się dopiero kiedy coś nas bezpośrednio dotyka. I niestety wtedy też doszukujemy się spisków, zaplanowanych działań wycelowanych żeby nas wykorzystać. I jak to w Polsce jest źle.. Stany i ich regulacje są masakryczne śmieszne – tak jak interesujesz się kredytami tak zainteresuj się opcjami na derywaty i kryzysem w stanach – nikt tam nie poszedl siedziec a ludzie potracili domy, znaleźli się na ulicy – póki co w Polsce jeszcze się tak nie stało – i trzeba zrozumieć dlaczego bo w Stanach od bardzo dawna wszystko jest na kredyt i wmawia się ludziom ze na wszystko ich stac. Prawda jest niestety taka ze wszystko napędza chciwość – wynik napędza sprzedaż i nie patrzy się dlugoterminowo. Ludzie chcą jak najtaniej wiec sprzedawcy sprzedaja jak najtaniej – nie dotyczy to tylko kredytów ale wszystkiego. I do tego ze na wszystko nas stać i musimy mieć wlasne mieszkanie Dopiero teraz są ograniczenia na wkład własny ale za taki dostęp do kredytów płacimy my wszyscy. MDM czy Rodzina na swoim to największy syf jaki mógł powstać ale ma poparcie społeczne każda partia sprzedaje to co ludzie chcą usłyszeć – mieszkanie dla każdego pomożemy itd. Wiec chciwość – chcemy zarabiac jak najwięcej kupować jak najtaniej i wszystko co się da – dotyczy to wszystkich czyli ludzi pracujących w bankach tez. W interesie społeczeństwa powinno być maksymalne ograniczenie dostępności do kredytów na skalę światową co niestety jest utopia
    Lubię
  17. Co do tych całych kredytów we frankach, to moim zdaniem państwo nie powinno ingerować w umowę pomiędzy bankiem a kredytobiorcą. To że teraz Ci ludzie mają do spłacenia x razy więcej jest tylko wynikiem takich a nie innych zmian kursów które są naturalne ( rzadziej występują aż takie zmiany to prawda). Jak już autor zaznaczył frank równie dobrze mógł by pójść w przeciwną strone i ludzie by zyskali. Zaryzykowali i stracili. Jak ostatnio usłyszałem w radiu banki maja ponieść ogromną strate z tytułu przewalutowania, na giełdzie jeden bank musiał zatrzymać swoje notowanie na moment i stracił prawie 20 % wartości akcji. Żyjemy w kapitalizmie a nie w socjalizmie także to jest oczywiste że ktoś traci a ktoś zyskuje, a w tym przypadku ludzie dostali drugą szanse dzięki państwu. Taka sama sytuacja jakbym ja założył firme zajmującą się sprzedażą np. jabłek, zarobił 5 mln wciągu roku przez korzystne sprzedaże do sklepów, a te sklepy nagle żądają moich 5 mln bo nikt nie chciał tych jabłek kupić.
    Lubię
    • Rozglądaj się po świecie i chłoń; przemyślaj to co widzisz. Masz prostolinijne rozumienie świata, a w szcególności ekonomii i kapitalizmu – ale dojrzejesz z czasem bardziej złożone relacje. Na razie widzisz tak prostacko (bez urazy) kapitalizm, jak PO w 2007 roku. Co do straty banku z powodu przewalutowania, to powtórzę, że bank straci tylko zyski. A mniejszy zysk nie określa się jako strata, tylko mniejszy zysk. W Polsce w przypadku banków stopa zwrotu na kapitale wynosi 13%, a na Zachodzie: 5 – 6 %. Tutaj jest bonanza bankowa – zarabiają dwa razy wiecej, niż w Niemczech, Francji, czy Anglii. Bank łżą, jak mówią o stratach z powodu dewaluacji. Czy gdyby banki dawały kredyty tylko w złotówkach w 2006-2008 , to by traciły? Nie, bo to by myła NORMALNA działalnośc! Więc jak się teraz, przez przewalutowanie, „odbuduje” taką sytuację, jakby wszyscy wzięli wtedy kredyty złotowe, to jak banki mogą stracić?
      Lubię
  18. W tym długim tekście jest szereg wierutnych bzdur na czele z tą, że bankowcy to wróżbici i powinni byli przewidzieć finansowy armageddon z lat 2009-2011 i jego dziwne następstwa.
    Bardzo współczuję tego, że raty kredytu we franku podrożały, ale domaganie się, żebym to ja (jako akcjonariusz banku) zapłacił za to pani nieszczęście jest bardzo nieuczciwe i nawet trochę bezczelne. Pomijam już aspekt prawny całej sprawy.
    Jeszcze jedno pytanie mnie nurtuje: w jaki to sposób nasi bankierzy świadomie grali na wzrost kursu franka i euro ?
    Lubię
    • Piszesz niby logicznie, a jednocześnie debilnie. Bankowcy nie mają być wróżbitami, ale fachowcami znającymi historie kryzysów finansowych i mechanizmy ekonomii. A jak akcje banków szły w górę, bo banki miały ogromne zyski dzięki kredytom frankowym, a konkretnie, aprecjacji ich wartości z powodu aprecjacji franka, to co? Cieszył się z nadmuchanych wyników. To teraz Ci się frankowicze do d… dobiorą. Sprzedawaj lepiej akcje i idz do Biedornki.
      Lubię
      • Jeszcze raz pytam więc: w jaki sposób bankowcy mieli przewidzieć następstwa finansowego kolapsu lat 2008-2009 w postaci aprecjacji franka, „inteligencie” ? Odwołaj się do konkretnych analogii na podstawie, których można było przewidzieć, że to frank będzie zwycięzcą tamtego kryzysu.
        Banki nie miały ogromnych zysków dzięki kredytom frankowym. Marże na nich miały takie same jak na kredytach złotówkowych. I nie były to żadne zyski nadmuchane, bo spłacalność kredytów frankowych jest znacznie lepsza niż kredytów złotówkowych.
        Lubię
  19. Bardzo ciekawy opis:) ….chociaż opisane fakty nie zdziwiły mnie w zupełności – nie od dziś wiadomo że media kształtują obraz sytuacji.
    Co do samych kredytów „frankowych” – sądzę że zdecydowana większość niechętnych pomocy „frankowiczom” po prostu nie chce najzwyczajniej w świecie ponosić kosztów tejże ewentualnej pomocy , a jakaś forma „dofinansowania” z budżetu (jakakolwiek) byłaby przecież dopłatą z kieszeni każdego „niefrankowicza”. Rozwiązaniem byłoby zmuszenie banków do tego by wyjęły z kieszeni portfele…..ale to jest po prostu nierealne….i skończy się dopłatami z budżetu – w końcu nie takie „wałki” skarb państwa finansował:)
    Czy banki wiedziały i grały na zwyżkę franka – moim zdaniem to jest oczywiste ,,,,a zwyżka dawała się przewidzieć z bardzo prostej chociażby przyczyny – pieniądz jest tak samo „towarem” kupowanym i sprzedawanym – jeśli jest dużo chętnych do kupna danej rzeczy – cena rośnie; nie wiedziałem tylko kiedy to nastąpi i że tak szybko – szkoda że nie zagrałem na forexie:) . Oczywiście analogia jest dosyć „uproszczona” bo przecież jest producent towaru …czyli u nas NBP ( wystarczy włączyć drukarki) . Poza tym pokusa by zwiększyć akcję kredytową była zbyt duża by zaprzepaścić taką okazję do zarobku – (no bo cóż ma zrobić bank z tą ogromną ilością gotówki za którą kiedyś trzeba było zapłacić całkiem spore oprocentowanie )
    Nie chcę być odebrany jako kolejny mądrala po fakcie – sam również miałem wątpliwości gdy brat zapytał mnie jako bankowca z 15-letnim stażem jaki ma wziąć kredyt – ale wtedy już coś mi po prostu w tym wszystkim nie pasowało.
    To wszystko było takie „piękne”, „proklientowskie” , niskie marże, duża zdolność kredytowa – no po prostu nagle wszystkim banki chciały zrobić dobrze ..chociaż od zarania bankowości jedynymi którym one dobrze zrobić chciały były one same:) Tak więc doradziłem PLN….i przez rok słyszałem wyrzuty że na imprezach wszyscy się z mojego brata podśmiewują że w rodzinie ma bankowca a za kredyt przepłaca. Po mniej więcej półtorej roku jakoś wszyscy zamilkli:/ , a obecnie kredyt już spłacony:) – co do „podśmiewywaczy – szczerze wątpię by drgnął kapitał.
    Inne wątpliwości w tamtym czasie – to „mechanika” działania (nie tylko) banku – zawsze najmocniej promowany jest produkt który daje największy zysk i temu podporządkowane są wszystkie systemy sprzedażowe. Naiwnością jest sądzić że w bankach są ludzie skażeni „uczciwością kupiecką” – w bankach są tylko plany sprzedażowe i groźba wywalenia na pysk. A w tamtych latach bezrobocie raczej nie malało
    A już teksty o „zaufniu” , o „fachowcach”(tych już dawno pozwalniano bo za drodzy byli i charakteryzowali się myśleniem – czyli cechą szczególnie szkodliwą w korpo) , o „misji” – po prostu już mnie nawet nie rozczulają. Więc bankowiec (nawet jeśli prywatnie miał inne zdanie) wychwalał kredyty walutowe pod niebiosa . System został zorganizowany perfekcyjnie – nie było możliwości by ludzie w te pułapki nie powpadali Nawet jeśli część bankowców wyrażała swoje wątpliwości – szybko stykali się z rzeczywistością – sprzedajesz – pracujesz, nie sprzedajesz – zmieniasz branżę.
    Podstawowym problemem w naszym społeczeństwie jest BRAK EDUKACJI EKONOMICZNEJ …no ale kto miałby mieć interes w tym by o to zadbać ? Państwo ?- żeby społeczeństwo zdało sobie sprawę z poziomu naszego zadłużenia i ile pokoleń jeszcze będzie to spłacać, żeby dotarło że podatki mamy jak w Szwecji …a socjal jak w Afryce ? Jakieś instytucje , organizacje , kościoły ???? Może banki ???:) żeby kredytobiorca potrafił obliczyć RRSO (ciekawe ilu Polaków wie co to jest i o czym mówi)? NIKT nie ma interesu w tym by owieczka się dowiedziała jak jest golona do gołej skóry.
    Zawsze z lekkim rozbawieniem i politowaniem patrzyłem na miny ludzi którzy mieli zaciągnięte kredyty na kilkadziesiąt lat a którym zawsze zadawałem jedno pytanie „a wiesz jak liczone są odsetki od tego kredytu?” – nie zdarzyło się by KTOKOLWIEK wiedział; zakładasz sobie i swojej rodzinie na wiele lat pętlę zadłużenia na szyję i nie potrafisz obliczyć odsetek ???. Taka kombinacja niewiedzy ekonomicznej + zaufanie do banku że mnie nie oszuka – to stworzyło tę bombę która w końcu wybuchła.
    Lubię
    • Dziękuję za bardzo ciekway wpis. Sprawdziłam na wikipedii, co to jest RRSO, ale ten wzór mnie powalił. Ja myślę, że wobec faktu, że ogół klientów nie posiada wiedzy ekonomicznej, tym większa powinna być odpowiedzialnośc banków za oferty. A jeżeli nie są odpowiedzialni, to trzeba wymagac od polityków i rządu, aby banki przywołały do porządku. Może to idealistyczne, ale nic innego nam, obywatelom, nie pozostaje. Co do kosztów przewalutowania dla Skarbu Państwa to myślę, że mogą być zerowe. Zwrot na kapitale banków w Polsce jest dwa razy większy od zwrotu w krajach zachodnich – moga zejśc z tych zysków nawet do połowy i ciągle będzie OK, czyli tak, jak we Francji lub Niemczech. Nie musimy być przecież krajem-bonanzą dla banków.
      Lubię
  20. Czy zechciałabyś opowiedzieć, jak wyglądają rozliczenia za taką pracę? Jako moderator pewnego forum jestem ciekaw, czy usuwanie spamerskich postów zmniejsza zarobek spamerów, czy też w chwili publikacji interwencja jest nieodwołalnie „zaliczona”. Pisałaś o programie-muszli, jeśli on jest podstawą do kalkulacji wypłat to jak rozumiem późniejsze usunięcie spamu na zarobek nie wpływa. Czy Twoim zdaniem taki sposób rozliczeń jest standardem w tej „branży”?
    Lubię
    • Zliczane są zrobione wpisy. Usunięcie lub niezamieszczenie przez admina nie ma znaczenia. Czy standard? Nie pracowałem z takwieloma agencjami, więc nie mogę uogólniać. Na pewno „partyjni” trole nie pracują wg. takich rozliczeń – dostają trochę ponad „zwrot kosztów” – pracują raczej z przekonania.
      Lubię
  21. Dziękuję za ten wpis.
    Mnie to aż tak nie szokuje, bo nawet zdrowo myślący człowiek, widzi co się dzieje. Opinie o produktach, komentarze polityczne… Szczególnie w czasie kampanii prezydenckiej pod każdym artykułem aż huczało od „hejtu” na byłego już prezydenta, do tego „niezależne” dzienniki, materiały wideo, radia itd. itp. To pokazuje jak w stosunkowo prosty i szybki sposób można zdyskredytować jakąś osobę. Oczywiście sam były prezydent, jak nikt, nie był bez win, ale osobiście bardzo cenię sobie jego wyważoną i spokojną prezydenturę. Jaki będzie Duda – tego nie wiem. Nie głosowałem na niego, zresztą chyba nie było kandydata, na którego z czystym sumieniem oddałbym głos. W tym środowisku za bardzo nie ma miejsca dla ludzi uczciwych – liczy się tylko PR i machlojki pod stołem. Taki teatrzyk (polecam serial Ranczo i całkiem rozsądne wątki polityczne tam – oczywiście to tylko mały wierzchołek, ale warto obejrzeć nawet dla tego, jeżeli oczywiście kogoś to interesuje).
    Co do frankowiczów – ogólnie trudny temat. Z jednej strony, ktoś podjął ryzyko (mniej lub bardziej świadomie) i wiadomo, że ma to jakieś konsekwencje. Z drugiej – Ci ludzie cierpią. Ale powiem tak – rodzice unikali i unikają kredytów jak ognia. W razie potrzeby pożyczają od znajomych, rodziny. W banku niewielkie sumy i niezmiernie rzadko – ok. 5000 zł. W zakładzie pracy jest też możliwość wzięcia bardzo atrakcyjnej pożyczki (zdaje się do 7000 zł) przy odpowiednich wpłatach na wspólne konto przez określony okres. Potem raty są odtrącane od wynagrodzenia i z tego również często się korzysta, bo jest po prostu korzystnie. Zwie się to kasa zapomogowo-pożyczkowa (dla zainteresowanych).
    Ogólnie zawsze nastawienie rodziców do banków było mocno sceptyczne. Jak tak patrzę (jestem jeszcze stosunkowo młody) to mają rację. Dom, powoli bo powoli, własnymi siłami, często nawet ponad, praktycznie bez robotników się wybudowało. Wakacji żadnych nie było i nie ma, ale za to nie męczy myśl, że jeszcze tyle lat zostało do spłacenia, bez względu na to czy w złotówkach czy w obcej walucie. Oczywiście ta druga opcja to spore ryzyko. Staram się zrozumieć przytoczony argument o tym, że wtedy ludzie nie wiedzieli jak to działa. Może, ale trochę trudno jest mi to wyobrazić. Co do samych banków to się zgadzam i dokładnie widać, że interesuje ich tylko własny zysk. Czasami zrobią troszkę lepszą ofertę by zachęcić nowe osoby, a po roku czy dwóch oferta staje się standardowa.
    Mam nadzieję, że nie pisała Pani tego wpisu z komputera z zainstalowanym oprogramowaniem potrzebnym do pracy. W przeciwnym razie nawet użycie Tora mogło nie pomóc, bo np. były przechwytywane wpisywane znaki, właśnie przez ten specjalistyczny program.
    Cóż, życzę wszystkiego dobrego.
    Liked by 1 osoba
    • Nie wiem, co masz na myśli pisząc „z komputera z zainstalowanym oprogramowaniem potrzebnym do pracy”. Podoba mi się postawa Twoich rodziców, ale nie każdy może rozwiązać swoje problemy mieszkaniowe poprzez zbudowanie domu sposobem gospodarskim. Niechęć do kredytów i sceptycyzm do banków też nikomu na pewno nie zaszkodzą. Co do tego, czy kredytobiorcy wiedzieli o ryzyku, gdy brali kredyt i co z tego wynika: Wyobraź sobie, że kolega oferuje Ci grę polegającą na wyciągnięciu czarnej kuli z puli 30 kul ukrytych w kapeluszu (29 kul białych i jedna czarna). Stawiasz złotówkę, wygrywasz 30 złotych. Masz wrażenie, że gra jest bardzo fair. Tylko Ty nie wiesz, że kolega wrzucił 100 białych kulek do kapelusza, a nie 29. Tak mniej więcej wygląda udzielanie kredytów frankowych. Pozdrawiam.
      Lubię
      • Świetny artykuł i bardzo potrzebny. Gratuluję. Jednak najbardziej chyba podoba mi się sposób w jaki Pani rozprawia się z trolami w komentarzach. Aż miło popatrzeć:)
        Lubię
    • Pełna zgoda co do tego iż należy pomóc frankowiczą i zyski banków z ich kredytów są zdecydowanie za wysokie , jednakże widząc jak starasz się obwinić o wszystko PO oraz NBP i KNF (który nota bene stara się teraz uporządkować Skok-i) to aż nóż się otwiera w kieszeni. Twierdzenie że większość banków wiedziała o tym że frank pójdzie w górę jest wierutnym kłamstwem , ba w ogóle przewidywanie „pewnej” przyszłości w ekonomi/gospodarce to czysty idotyzm , gdyż prawie każdy ekonomista się myli w swoich założeniach a jak trafi to cóż , miał trochę szczęścia. Generalnie moje wrażenie po przeczytaniu tego artykułu jest takie iż Ty droga autorko nie przestałaś być płatnym trollem oraz nie zdradziłaś dla kogo tak naprawdę trollujesz – dla Prezesa ………….
      A i jeśli uważa Pani że banki nie są niezbędne w nowoczesnej gospodarce to tylko pokazuje jak bardzo się Pani zna na ekonomii oraz gospodarce
      Lubię
      • Nie napisałam nigdy, że „banki nie są niezbędne w nowoczesnej gospodarce”. Co do PO, od 2008 roku mamy kryzys kredytów walutowych. Od 2008 nikt nic nie zrobił. A kto mógł dużo zrobić, i to bez dużego wysiłku, ale nie zrobił? Tylko PO. SKOKi mnie nie interesują – nic o nich nie wiem. Belka i NBP – to osobna historia. Głosi, że rozwiązanie kryzysu kredytowego można i trzeba rozwiązać poprzez „negocjacje miedzy bankiem a indywidualnym klientem”. Wiedziałeś o tym? Spotkał się nawet z Komorowskim i razem tę prawdę ogłosili. Wyobrażasz sobie takie negocjajce, bo ja nie. Więcej, wiem, że są niemożliwe.
        Lubię
    • ” ale osobiście bardzo cenię sobie jego wyważoną i spokojną prezydenturę.”
      Cooo? Haha, co za brednie. Bardzo wyważona prezydentura i spokojna – w końcu chłopak, który przyszedł z krzesłem na spotkanie z BK został wsadzony do więzienia (!!!). Witamy w Korei Północnej. Nie mówiac o niewyobrażalnych szwindlach, które ujawnił Sumliński.
      Czytał Waść „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”?
      Lubię
  22. Dlaczego wprost nie napiszesz, gdzie pracowałaś i kto Ci płacił? Może dzięki temu jakiś dziennikarz przeprowadziłby śledztwo i udałoby się dotrzeć do zleceniodawców – potem mielibyśmy ich ‚na patelni’ i mógłby to być gwóźdź do trumny banksterki. Nie pomyślałaś o tym?
    Lubię
    • Bankowcom to by nie zaszkodziło, bo sterowane trolowanie nie jest karalne. Natomiast ja podpisałam zobowiazanie do zachowania tejemnicy i to ja bym była podana do sądu przez bank. Gwoździem do trumny banksterów byłby przeciek z banku dotyczący analizy opłacalności kredytów walutowych z lat 2005-2008. Pokazałyby, że banksterzy świadomie grali na wzrost kursu franka i euro. Może juz niedługo kogoś w banku ruszy sumienie, albo wkurzą aroganccy prezesi zarabialący milliony …i „przecieknie”:)
      Lubię
      • W latach 2005-2007 kurs franka spadal (min w 2007, ponizej 2PLN) w 2 pol. 2008 zaczal rosnac, wiec pisz prosze o faktach a nie o bajkach (czyzby cel byl polityczny?????). To kazdy akurat moze sprawdzic (jesli nie pamieta) w archiwum kursowym np.na money.pl .Wstyd takie brednie pisac pod publike!!! Moze i trolle sa, ale ten to juz przesadza. Czytam i nadziwic sie nie moge…. Bedzie jakis komentarz od autora wiesci?:)
        Lubię
      • no bez jaj, zatrudniali tylko jedna osobę? czy pociągną do odpowiedzialności wszystkich? albo zbiorowo? także byłych trolli bo pewnie jest jak zwykle 500% rotacja…
        Lubię
  23. Za to co banki robiły niezgodnie z prawem powinny ponieść odpowiedzialność. One, samodzielnie, nie obywatele za pośrednictwem budżetu państwa. Natomiast samo sedno sprawy czyli decyzja grupy ludzi, którzy wzięli długookresowe, wielkie względem swoich zarobków kredyty, w obcej walucie jest ich decyzją. Zasłanianie się tym, że bankowiec mówił, że frank dobrze stoi jest infantylne. Jest niemal tak godne politowania jak pozywanie restauracji za to, że na kubku zamówionej kawy nie było walącego po oczach ostrzeżenia, że jest gorąca. Jest równie dziecinne co obwinianie kasyna za to, że się przegrało, pomimo tego, że powinno się było wygrać. Jeszcze raz podkreślę – za to co banki robiły niezgodnie z prawem powinny ponieść odpowiedzialność. Ale za ryzykanckie albo wręcz idiotyczne decyzje przy podpisywaniu umowy konsument też musi ponosić odpowiedzialność.
    Liked by 1 osoba
    • Banki to nie kasyno, a kredyt mieszkaniowy to nie rzucanie sztonów na pola ruletki. „Frankowicze” nie poszli do kasyna tylko do banku po kredyt mieszkaniowy, a bank zagrał z nimi w pokera. Jeszcze raz powtarzam, 10 lat temu nie było powodów, żeby bankom nie ufać. Już mam dosyć czytania takich banałów o ich chciwości czy głupocie, że odpowiem banałem: „Teraz każdy mądry”. Odnośnie gorącej kawy, to pewnie się zdziwisz, ale nawet za to można dostać odszkodowanie. Kobieta w USA poparzyła sie wylewając na siebie kawę z McDonaldsa. Dostała 1 mln dol odszkodowania, a McDonalds od tego czasu drukuje na kubkach „Uwaga! Gorące”. Piszesz „Idiotyczne decyzje przy podpisywaniu umowy” – czyli te umowy są idiotyczne. Preparowanie z pomocą adwokatów takich „idiotycznych” umów i podsumowanie ich klientom po to, by ich oszukać, nie powinno być tolerowane przez prawo i sądy. Ale nasze prawo nie nadąża za życiem, zmianami i nowymi sytuacjami. To nie jest prawo precedensowe, gdzie sędzia wymierza sprawiedliwość na podstawie historycznych wyroków, a jak takie nie mają zastosowania, to według swojego sumienia. W Polsce sądy dozują paragrafy. Jak nie ma paragrafu, to nie ma sprawy. A te paragrafy pochodzą z lat 60-tych i 70-tych. Na przykład, BTE wymyślono, gdy banki, sądy i wszystko było jednym aparatem państwowym (tj. za komuny), a teraz BTE stosują sobie prywatne banki, bo tych paragrafów nikt nie wietrzy i pewnie długo nie przewietrzy. No i tu dochodzimy do naszej klasy politycznej – wszystkei drogi prowadzą do Rzymu – więc idę się ochłodzić. Pozdrawiam.
      Lubię
      • Owszem: branie kredytu w walucie innej niż się zarabia to w pewnym sensie kasyno. Oczywiście tylko w pewnym sensie, bo kasyno to pełna losowość, a kursy walut można (lepiej lub gorzej) przewidywać – są jakieś podstawy do takich przewidywań. Niemniej dla potrzeb rozmowy można przyjąć, że branie kredytu w walucie obcej, której kurs się zmienia jest w jakimś sensie loteryjne – dopiero teraz to odkrywacie ? Czy przy braniu kredytu nie udzielono informacji, że wysokość raty będzie zależna od notowań franka szwajcarskiego, którego kurs jest zmienny ?
        Nie, umowy nie są idiotyczne. Bo możesz zarabiać np. we frankach szwajcarskich albo możesz zakładać, że będziesz zarabiał w nich w przyszłości, a może po prostu CHCESZ ZARYZYKOWAĆ. Idiotyczne są decyzje, w których godziliście się na podjęcie ryzyka, a teraz udajecie głupków i wmawiacie wszystkim, że nie wiedzieliście o tym ryzyku.
        Lubię
      • Jęknę: O Boże!!! Poraz setny więc: Nie, fankowicze nie wiedzieli o ryzyku wzrostu kursu franka o 80 – 100%. Nawet KNF w swojej Recomendacji S w 2007 zaleciła bankom informowanie o konsekwencjach zmiany kursu o 20%.Tylko 20%. Kapuje? Więc, stosując Twoje słownictwo, wyobraź sobie, że startujesz w loterii, w której wiesz, że możesz stracic 20% max, a tracisz niespodziewanie 80-100%. Szok. Kapujesz? No.
        Lubię
      • Jeśli uważasz, że 10 lat temu nie było powodów, żeby nie wierzyć bankom, to polecam lekturę książki „Wojna o pieniądz, czyli prawdziwe przyczyny kryzysów finansowych”, która wyszła 9 lat temu, a opisuje historie bankowości od 200 lat wstecz do teraz.
        Lubię
      • Przepraszam, ale ksiązka, która wyszła w 2006 roku nie może być żródłem wiedzy dla ludzi10 lat temu, czyli w 2005 roku. Ale rozumiem intencje – była dostępne w 2006 i 2007 i w 2008, gdy sprzedawano kredyty walutowe. Tym niemniej, taką książkę, to raczej przeczytaliby bankowcy, nawet powinni, aniżeli ich klienci. Remontuję teraz dach, ale nie mam zamiaru czytać książki pod tytułem „Konstrukcje dachowe i przyczyny przeciekania od Rzymu do Brukseli”, czy podobnej. Potwierdzasz to, co napisałam – była nierównowaga informacyjna, bankowcy wiedzieli, lub mogli wiedzieć o ryzyku, gdyby byli fachowcami. Klienci nie wiedzieli.
        Lubię
      • Zgadzam się z wieloma punktami tego artykułu, i generalnie bardzo dobrze że ktoś o tym pisze. Nie mniej, nie można winić też i tego, że czasem ktoś jednak moze się z którymiś zdaniami nei godzić, bo wszak właśnie cały artykuł na to uwrażliwia – na to by myśleć samodzielnie, a nie poddawać się ślepo zasugerowanym przez nie-wiadomo-kogo opinom z netu. Pozowlę sobie na całkiem poważny żarcik – po przeczytaniu Pani artykułu, i wzięciu go sobie głęboko do serca, pownienem odrzucić każdy zawarty w nim argument, podejrzewając, że jest napisany przez trolla, którego zadaniem było, przyznanie się do bycia trollem u konkurencji… W tak na głowie postawionym świecie jaki mamy nie można bez mrugnięcia okiem odrzucić konceptu, ze trolli zatrudniają i kredytodwacy i kredytopbiorny, a my – niewinni komentatorzy (albo i inne trolle, bo nie mam narzędzia, którym mógłbym dowieść ze sam nie ejstem jednym z nich) trafiliśmy nieświadomie na pole wielkiej bitwy. To tyle tytułem zartu, a poważnie – dwie sprawy.
        1) Nie podoba mi się przykład z kubkiem kawy w McDonaldzie. Tzn. podoba mi się, słysząłe już o tym wcześniej, i uwielbiam go do pośmiania się. Ale użyty tutaj, jest canjmniej niesmaczny jak sama kawa. Można by pomyśleć, że pochwalamy tego typu zgodę na kretynienie populacji. Jeśli człowiek ukończył szkołę, college (a czasem nawet i studia) dożył do dorosłości a nadal nie wie jakie marteriałuy codziennego użytku są przewodnikami ciepła a jakie iolatorami, to jest kosmar oświatowy i wychowawczy w jednym. Już nawet boję się pomyśleć, że mogło być jeszcze gorzej, ze ktoś zamawiajac kawę, nie wiedział, że jest to napój podawany na gorąco… dorosły człowiek. Okej, robimy facepalm, machamy ręką, rozweramy szczenę, czy co tam kogo rusza, i idziemy załamani dalej,a le na Boga! nie płacimy mu odszkodowań! I to że gdzieś tak się stało, nie jest żadnym argumentem na to, że to mądre postępowanie. A nawet pomijam, jak łatwo byłoby komuś się urządzić, z udawania takiego kretyna… I rzeknę, że nie jest to dla mnie aż tak bliskie podobieństwo do ludzi zaciągajacych kredyty (czy raczej pani sięgajac do tego przykłądu nie zbliża się zbyt do zrówniania), bo tu po prostu potrzeba nieco więcej inteligencji, niż wiedza o tym czy kubek styropianowy się nagrzewa czy nie. I owszem można winić polskie szkolnictwo, za brak przygotowania. Matematyka stoi nieźle, ale ekonomia w szkole to makabra… Ale tu się otwiera zaiste skomplikowany dyskurs, o tym kto odpowaida za błędy dorosłych ludzi, któe wynikają z braku wiedzy, którą powinni wynieść… no własnie skąd? bardzo z domu, czy bardziej z państwoewej szkoły? Wtedy można by pomnyśleć, ze nie ejst głupim pomysłem przerzucenie odpowiedzialnosc na państwo… no ale jeszcze lepszym jest zlikwidowanie państwowego szkolinictwa, i przyjęcie zasady, ze każdy od początku (dorosłości) do końca odpowiada sam za siebie. Jest to zaiste trudne w socjalistycznej gospdarce. W pseudo-kapitalistycznej także…
        2) i tu płynnie rpzechodzimy do punktu drugiego. Powracający i w tekście i w odpowiedziach argument, co ludzie wiedzieli a czego nie wiedzieli 10 lat temu. Nie rpzepradam, za tym argumentem w jakiejkolwiek dziedzinie, bo na ogół jest dziwnie wykorzystywany. Weźmy Powstanie Warszawskie – ciągle to samo i to samo – co oni wtedy wiedzieli a czego nie wiedzieli, a jak nei wiedzieli to czemu nie wiedzieli, skoro my teraz to widzimy i wiemy, to jak oni mogli nei wiedzieć… I z tej strony jest na potęgę ten argument z lubością przywołowany, przy czym zaiste WIEMY, że garstka ludzi miała wiedzę, i planie niedotrzymania sojuszniczych zobowiązań. Z drugiej zaś strony, kiedy przywojuemy sytuacje gdzie wiedza o czymś byłą wręcz powszechna, ale nie ogłaszana światu oficjalnie, o to wtedy ci sami lubią bronić, tych co nie mogli przecież wiedzieć, i tu najlepszym przykładem są wszyscy sprzedawczycy z okresu stalinowskiego, którzy do dziś się tłumaczą, że oni nie wiedzieli co tak naprawdę Armia Czerwona i NKWD z UB wyczyniało Polakom. Tylko jak się okazuje, jednak większosć ludzi wiedziała i o Katyniu, i o katowniach, i rozstrzelaniach, itd. prości ludzie,wiewidzieli, a jacyś tam jaśnie artyści nie wiedzieli. I jak słuszę/czytam o kredytach, to przynajmniej nie o zbrodnaich tu mowa, ale historia ta sama mi się zdaje. jak to możlwie że ktoś 10 lat temu nie wiedział o ryzyku frakowych kredytów, jak moja poczciwaz Matka brałą takowy kredyt lat 20 temu, i weidziała o ryzyku, ale postawiła swe oszczędnosci na szali tego ryzyka. Dlaczego to zrobiła? To proste ale i zabójcze dla argumentów nie-wiedzących. Moja Matka jest wykształconym pedagogiem, ale nic o bankowości nie wie, po prostu orientuje się tyle co przeciętny człowiek. I te 20 lat temu wiedziała jak „wszyscy”, że kredyt w złotówkach w polskim banku to równie ryzykowne przedsięwzięcie, bo wiadomo kto te banki posiadł, kto uwłaszczył, i jeszcze każdy pamiętał jak 5 lat wczesniej ludzie potracili oszczędności całego życia w tych właśnie polskich bankach. Nikt nie ufał bankom, nikt nie wytrzaskiwał sobie z Bóg wie kąd, przekonania że bankom można ufać, i temu do czego w tych bankach rpzekonują. Ludzie żyli w przeświadczeniu, że pochrzanione jest tu wszystko równo, i ponieważ nie ma innych laternatyw, to trzeba ryzykować. Ale też i nikt wtedy nie miał konceptu, że ryzykujmy, a jak się nie uda, to wydępbimy z budżetu te kasę. może po prostu większa byłą świadomosć, zę to jest jedno i to samo towarzystwo? Moze teraz się towarzycho pozmieniało, albo jakoś się im to opłaca, by te trasdery dokonywać i tyle. Ale kto choć trochę orientował się w polityce i historii najnowszej nie miał zadnych złudzeń co to braku ryzyka w jakimkolwiek kontacie z bankami zarówno 10 alt, temu 20, i 25 lat temu. Te 25 lat temu było własnie najgorzej, bo wtedy to nie była kwestia wyłącznie kredytów – wtedy zxdematerializowały się ludziom na kontach oszczędności. nie kredyty im narosły, tylko rozumienie – lokaty mieli oszczędnościowe na określone kwoty, i jednego dnia je mieli, a drugiego wszystkie się wyzerowały. Moja Mama nauczycielka – dla niej osobiście to było dużo, ale uśredniajac bez szaleństw. le się wyzerowało. Dla mnie w ogóle luz (miałem wtedy 12 lat nawet nie poczułem ukłucia zalu), ale z perspektywy czasu żal, ze miałęm lokatę od chrzestnej na I komunię, za 6 alt miała być wypłacona w kwocie pozwoającej kupić mały samochód osobowych, a tu bach – jedna noc, i zostało parę złowy na lody. Ale moja mama znała rodziny które straciły tej nocy ogromne oszczędnosći. Paru gości popełniło samobójstwo. Nie pochwalam, ale pokazuję że byłą to skala popychająca do ludzi w czarną rozpacz. Więc jak ktoś mi mówi, że 15 lat po tych wydarzeniach (a w międzyczasie jeszcze ze dwa razy były takie mneijszej skali ale też doktliwe przekręty bankowe na skalę całęgo kraju), nie wiedział jak wielkie moze być ryzyko brania kredytu w Polsce (jakiegokolwiek a co dopiero w obecj walucie), to znaczy dla mnie nie tylko to że młody być musiał, i w państwowej szkole o ekonomii w naszym rakju się nie wiele dowiedział. No bo do podobnej szkoły chodziłem i też się nie dowiedziałem. Ale 10 lat temu miałem 27 lat, i doskonale wiedziałem, by nie ładować się w zadne kredyty bankowe. I to zarówno od strony nieufności do banków, jak i nieufnosci do słabego rynku pracy, Kto mógł 10 late temu nie wiedzieć? ktoś kto nie interesował się polityką („bo polityką interesują się tylko nudziarze, albo politycy”), oraz historią najnowszą („bo historią się interesują tylko nudziarze i historycy”). Suiper, jestem widać nudziarzem (bo ani politykiem, ani historykiem), ale bez topora bankowego wiszącego nad moim karkiem.
        Lubię
      • Panie Jędrku, zainspirował Pan we mnie zamyślenie filozoficzne. Pan jakby chciał zrobić zrobić ekstrapolację: przeprowadzić koncepcyjną linię przez najazd niemiecko-rozyjski w 1939 roku, wywóz Polaków na Syberię, rzeż Wołyńską, Katyń, Powstanie Warszawskie, powojenne działania NKWD i SB, kryzys finansowy i przekręty początku transformacji, i konsekwentnie polegać i budować na tym doświadczeniu i i na tej pamięci. Obawiam się, żę jedyne do czego człowiek z taką historyczną pamięcią doszedł to bezdenne poczucie beznadzieji i rozpaczy.A człowiek potrafi się odrodzić jak feniks z popiołów: wejście do Nato, wejście do Unii, politycy mówią o korzyściach z tego, o funduszch integracyjnych, o szybkim przyjęciu EURO i przyszłym dobrobycie w kraju,wchodzą achodnie, a więc cudne, korporacje, w tym banki, ze swoim bogactwem i wieloletnia reputacją, i z chwytliwymi reklamami. Widzi się zmiany, które wydają się grzebać złą przeszłość na zawsze. Jak tu się nie dać ponieść optymizmowi, pewnością pięknego jutra, jak tu nie zaufać tym apostołow tych pięknych przemian. I bęc.:)
        Lubię
      • Późno bo późno ale dopiszę, dla tych co coś z tego zrozumieją, może im te kilka dodatkowych zdań uświadomi w jakiej Polsce żyjemy. Po pierwsze polskie prawo nie jest Polskie, ale przejęte czy raczej narzucone przez ZSRR, to prawo które służy władzy „dajcie człowieka, a znajdę na niego paragraf”. W krajach zachodnich, jak piszesz prawo jest oparte o prawo precedensu wywodzące się od prawa rzymskiego. Kto poznał łacinę lepiej rozumie i prawo i zachodnie europejskie języki. Dodatkowo sposób jego stanowienia egzekwowania tego prawa jest oparty na innych standardach niż w krajach byłej komuny. I masz oczywiście rację, co do klasy politycznej, w której przeplata się historia i wpływy polityczne niezwiązane z dobrem Polski. Polityka banków polega wyłącznie na maksymalizacji zysku wszystkimi dostępnymi metodami, wszystkimi, włącznie z wpływaniem na stanowienie prawa w danym kraju tak by stało się narzędziem do maksymalizacji zysków. To samo dotyczy wpływu na władzę sądowniczą i media. Polak żyje niczym w matrixie karmiony papką multimedialną na przemian z gotową interpretacją faktów, zagoniony przez pracodawcę do maksymalnego wysiłku. Nie ma czasu na zastanowienie, refleksję. Otrzymuje gotowe jedzenie z Maca i gotowe wiadomości, tak by nie interpretował nic po swojemu. W kanapce rybnej MacDonalds nie ma ryby, tak samo w wiadomościach nie dowiesz się kto i dlaczego. To raczej oczywiste, że nie tłumaczy się wykorzystywanemu, że jest wykorzystywany i w jaki sposób. Większości to nie przeszkadza bo mają co jeść. Nie będę się rozpisywał w szczegółach ponieważ musiał bym napisać książkę, a każde z wymienionych zagadnień to materiał na kolejną książkę. Od 8-u lat rządzi PO i zdążyło Polaków podzielić, a Polskę zadłużyć na następne pokolenia, tylko na konsumpcję, bez budowy potencjału gospodarczego (przemysłu). Udało się doprowadzić do braku solidarności rodaków, do walki o kasę. To kasa stanie się jedynym bogiem w jakiego zaczną wierzyć następne pokolenia, jeśli nie spróbują zrozumieć otaczającego je świata własnymi oczami. Polska jako kraj rolniczy jest bardzo bogata, a gdyby była silna może stanowić przeszkodę w realizacji celów zarówno Europy jak Rosji.
        Lubię
  24. No i jeszcze jedno.
    – Bierz kredyt na ktory Cie stac
    Mój przykład: kredyt 250 000 PLN w CHF 100000 tak około. Na trzydziesci lat. Rata kredytu z odsetk. ok 800 PLN. Zarobki moje i zony razem ok 6000 PLN miesięcznie. W momencie jak go bralismy nie mielismy dzieci. Po ok 2 latach kryzys wybucha. Czaimy się bo może spadnie. Nie spada. Przyzwyczajamy się i dalej spłacamy. Jednak dochodzimy do roku 2015 gdzie kolejny skok tej super pewnej stabilnej waluty daje do zrozumienia że ta waluta jest w rzeczywistości tak niepewna jak wszystko inne co na giełdzie. Nie licze już na spadek chociaż jeszcze do niedawna miałem na to nadzieję. Nie chciałem nadpłacać bo to przykre ładowąć swoje życiowe oszczędności w umoczony interes no ale teraz mamy parcie na to żeby się pozbyć tego za wszelką cenę. Wiem że jesteśmy w dobrej sytuacji bo generalnie mam dobre zarobki ale każdy może sobie wyobrazić że te pieniążki można było zamiast umaczać w czarnej dziórze np. zainwestować w szkołę dla dzieci albo w szkołe dla siebie albo pomóc rodzicom w czymkolwiek by można było albo … tysiące rzeczy które można kreatywnie robić z energią która niestety została w dużej mierze pożarta przez fatalny kredyt. Sprzedać mieszkanie i zamieszkać tam gdzie akurat pracowaliśmy – no bo w międzyczasie nasze losy trochę się potoczyły inaczej niż myśleliśmy – to też było coś co było trudne do wykonania z kulą zadłużonego mieszkania.
    Więc wracając do tego czy stać. Stać. Ale ja nie grałem na giełdzie. Brałem to co było tanie i dobre i jak mówili eksperci – pewne. Jak mi ktoś powie że bla bla bla coś tam że trzeba było to albo tamto to to jest wszystko efekt pewności wstecznej https://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_pewno%C5%9Bci_wstecznej. Jak Ci nawet obecnie specjalista z doradztwa finansowego mówi o jakichś inwestycjach, fundusze emerytalne, jakieś paipery oszczędnościowe itp to czemu masz nie wierzyć człowiekowi którego firmuje światowa instytucja z tysiącami ludzi na calym świecie która sprzedaje usługi finansowe na całym świecie to czemu mają się nie znać. Czemu bank ma mnie wprowadzić w pułapkę? Wtedy przez myśl mi nie przeszło że takie coś może mieć miejsce.
    Teraz po kryzysie finansowym albo raczej w trakcie kryzysu, gdzie każdy nawet ten co nie wział kredytu hipotecznego już się zdążył trochę nasłuchać, teraz ludzie generalnie są mądrzejsi. Teraz nikt by czegoś takiego nie zrobił, no albo przynajmniej ludzi którzy to robia jest odpowiednio mniej (mam nadzieję). Teraz. … Ale wtedy nikt o tym nie myślał bo coś takiego jak kryzys nie istniało. Nie taki kryzys. To też było zniekształcenie ale nadmiernego optymizmu: https://en.wikipedia.org/wiki/Optimism_bias
    To nie jest i nie była kwestia czy stać mnie na kredyt. To była kwestia tego że kredyt nie był bezpieczny. Nie miał zabezpieczenia przed totalnym zniszczeniem. A tego nie wiedziałem.
    Ja go spłacę chociaż narzekam na zmarnowane środki. Bo jak uda się w przyszłym roku spłacić (a jak to mówią nie mów hop :)) to ta cała „przygoda” albo raczej nauka kosztowała mnie i moją rodzinę ok 300 000 PLN nie licząc kupionego miekszania. Tyle kasiory pójdzie jako zysk kogoś. Czyli przez 10 lat ja i moja żona wyłozyliśmy ok 300 000PLN dodatkowo do wartości mieszkania… w błoto. Co mozna zrobić z 300 000PLN? … Taaaa
    A moja sytuacja jest stosunkowo kolorowa, prawda?
    Lubię
    • W Polsce pokutuje przekonanie, że wszelkie doradztwo finansowe powinno być za DARMO!!! Około 2007 roku pewien pośrednik finansowy wprowadził opłaty za „doradztwo” przy wyborze kredytu. Oczywiście opłata długo nie przetrwała bo lud żądał darmowego doradztwa. Sprzedaję się więc produkty z najwyższą prowizją i z żadnym doradztwem nie ma to nic wspólnego.
      Tymczasem doradztwo inwestycyjne jest silnie reglamentowane przez III RP (licencja) i kosztuje sporo. Trudno sobie wyobrazić by ktoś, kto zainwestował czas i pieniądze w zdobycie licencji udzielał darmowych porad.
      Przerażające jest również to, że o zaciągnięciu kredytu, w znakomitej większości przypadków, decyduje tylko najniższa rata. Nikt nie zwraca uwagi ile za ten kredyt będzie musiał zapłacić przez cały okres kredytowania. Dodajmy jeszcze, że w Polsce nie istnieją praktycznie kredyty (chodzi mi głownie o hipoteczne) ze stałą stopą procentową w okresie kredytowania.
      Lubię
  25. A ja z dużym zaciekawieniem sobie to czytam odnajdując w tekście sporo merytorycznych wartości i zaczynam spoglądać na ten tekst jak przez firankę na ulicę. Bo (tłumaczę :D) patrząc na okno od strony firanki widać… firankę. I trzeba się nieco postarać aby zobaczyć co jest za nią i dalej za oknem. I tak się zastanawiam czy w całej tej dyskusji, gdzie każdy z uczestników jest w jakimś stopniu zaangażowany nie ma czegoś za firanką. I przyznam szczerze, że zastanawiam się jak mógłby być dumny z siebie troll – nie bankowy lecz polityczny całkiem skutecznie oczerniając po imieniu (pewnie słusznie) jedną partię sugerując, że inna (już nie po imieniu) jest tą, która chce dla ludzi dobrze. W przeciwieństwie do tej pierwszej.
    I to faktycznie było by mistrzostwo trollowania politycznego, bo jest tekst i temat na czasie. Są zaangażowani rozmówcy, jest wspólna zgoda z hejtem na PO i taka maleńka, bardzo delikatnie usnuta niteczką sugestia, że teraz to nadchodzą już ci jedyni praworządni politycy, uczciwi i w ogóle cacy.:)
    Oczywiście mogę przesadzać i za firanką może nie być niczego jak to mawiał jeden z kandydatów na prezydenta ale jeśli dalej za firankowym tematem kredytów jest jeszcze okno i za nim ulica „Wyborcza”, no to przyznam, że troll był by najwyższych lotów. W sumie za to mu płacą, nie?:) Pozdrawiam naprawdę serdecznie.
    Lubię
    • Intruz, agitka polityczna myślisz?
      Tak samo można by powiedzieć o każdej wypowiedzi afirmującej albo krytykującej działanie jakiegoś polityka. Skoro dotyczy polityka to jest polityczne… ??? No ale taka jest rzeczywistość – nasza rzeczywistość jest przniknięta polityką czy to chcemy widzieć czy nie.
      W tym i podobnych przypadkach jak autorka wyraża swoje zdanie na temat działań osób które przyczyniły się do zaistniałej sytuacji kredytobiorców to raczej trudno nie wspominać polityków bo to oni ustanawiają prawo i kształ naszej rzeczywistości ogólnie.
      Autorka nie nawołuje do głosowania na konkretną partię polityczną. Czy czegoś nie zauważyłem? A zresztą jakby nawoływała to jej sprawa. Ma do tego prawo.
      Jedank w tekscie krytkuje przede wszystkim osoby które decyzjami albo ich brakiem przyczyniły się do zła które wyrządzili innym swoim współobywatelom. To co powiedziałem: ocena moralna że to zło zostało wyrządzone jest oczywiście kwestią wiary i pryncypiów i tego jak się widzi rzeczywistość. Jak ktoś uważa że człowiek wpadający w pułapkę jest sam sobie winny no to nie traktuje czynów polityków którzy pozwalają instytucjom zakładać takie pułapki jako złych. Przecież pułapka była opisana i każdy głupi powinien wiedzieć że pod tymi liścmi i tortem była dziora z kolcami, nie?
      Tak jak autorka powiedziała: możliwość wzięcia zobowiązania które może zrujnować nie tylko delikwenta ale jego rodzinę a nawet jego spakobierców jest niemorlane. NIEMORALNE! Sama możliwość tego że można zrobić z całej rodziny niewolników jest chore. Przecież chyba nie trudno sobie wyobrazić że przy cenie 10 PLN za 1 CHF nawet niewielkie kredyty zaciągnięte po 2 czy 2.5PLN za CHF zamieniają się w konkretne obciążenia. A czy 10 PLN jest granicą? To jest właśnie to. Najpewniejsza waluta na całym świecie! Też trzeba o tym pamiętać. To nie jakaś drachma czy inna egzotyczna waluta drukowana w dżungli.
      Lubię
  26. Dziękuję za ten artykuł. Jeżeli najstabilniejsza waluta świata CHF nie podskoczy w wyniku kolejnego „nieprzewidzianego” przez kogoś tąpnięcia w najbliższym czasie… na co może nie powinienem liczyć, to ja i moja rodzina mamy szansę pozbyć się tego gówna w ciągu roku. Oczywiście pracuję za granicą:). Szkoda tylko że w ciągu tych 10 lat przez które spłacamy moglibyśmy mieć go już spłaconego teraz gdyby nie ta dziwna niestabilność tej najstabilniejszej waluty na świecie. Szkoda też jak pomyśleć, że spłacając spłacimy mieszkanie za które po obecnej cenie CHF moglibyśmy kupić dom. Smutno mi że wielu ludzi nie odczuwa współczucia tylko zawiść, złość i jakiegoś rodzaju lęk, że gdy jednym się pomoże, co im się nie powiodło, chociażby właśnie z ignorancji i naiwności, to tak jakby ta pomoc chociażby była tylko współczuciem to jakby to była strata i krzywda dla tych którzy tej straty nie poniesli, byli mądrzejsi czy ostrożniejsi. Tak. Byliście. Czy jednak z taką samą złością, lękiem i pogardą traktujecie dzieci które zrobią coś głupiego? Czy chcielibyście żeby Wasze dzieci długo i dotkliwie cierpiały z powodu swojego naiwnego wyboru? Jedni z nas są mądrzejsi w jednych drudzy w innych sprawach. Nie jesteśmy jednak mistrzami we wszystkich dziedzinach które zycie nam podsyła. Popełniamy błedy i pomagamy ludziom których kochamy… a czasem nawet tym których nie kochamy albo są nam obojętni…nie popełniać tych samch błędów. Teraz wielu z nas jest dużo mądrzejsza po doświadczeniu. Ta mądrość bardzo dużo kosztowała i będzie jeszcze kosztować. Dziękuję Ci Trolu za ten tekst bo informacja to jest jedna z tych rzeczy które jak światełko w ciemności daje przynajmniej na początek zrozumienie sytuacji. Wiedza ochrania ignorancja naraża…. Mądrość też rodzi się w cierpieniach. … I ciągle jest mi przykro że tak wielu nie rozumie, nie czuje, że czasem nie można pomóc ale zawsze mozna starać się zrozumieć i współczuć. To akurat aż tak dużo nie kosztuje. Powodzenia!
    Lubię
    • Napisałeś: „Teraz wielu z nas jest dużo mądrzejsza po doświadczeniu.”, „Mądrość też rodzi się w cierpieniach.” Całkowita racja. Teraz się więcej pisze o kredytach frankowych i przynajmniej posiadacze tych kredytów wiedzą na czym polegał ich błąd a na czym oszustwo banków. Mój partner napisał niedawno pismo do banku z propozycją rozwiązania ugodowego (bo tak zalecił KNF) w którym, m.in. stwierdził, że bank 10 lat temu oszukał go i wykorzystał jego naiwne zaufanie do instytucji bankowych. I ten zarzut w pełni uzasadnił na podstawie wiedzy, którą TERAZ posiada. Wyobraż sobie, że jakiś bankster odpowiedział mu, że to uzasadnienie w jego liście dowodzi, że mój partner wie bardzo dużo o kredytach walutowych i ryzykach z nim związanych, więc nie może twierdzić, że był naiwną niedoinformowaną ofiarą banku. Tylko, że tą ofiarą banku został 10 lat wcześniej, a list napisał 6 tygodni temu! Tak się to banksterstwo wije! Dlatego jak słyszę KNF i innych zachęcajacych do podejmowania ugodowych negocjacji z banksterami to mi zęby zgrzytają. Równie dobrze można negocjować z Państwem Islamskim.
      Lubię
  27. Twój tekst po prostu MIAŻDŻY.
    Czytałem go z mocno ambiwalentnymi uczuciami: przyjemnością (za styl i logikę wykładu) i ze zwyczajną, ludzką zgrozą…
    Polska po (nie)rządami zdrajców typu Balcerowicz i pseudo-lewicy zeszła na psy.
    Nie wiem, czy mam się cieszyć, że wyjechałem z tego państwa. Polska jako kraj może być, ale jako państwo – to dno i wodorosty…
    Nie jest łatwo na emigracji, ale czytając te wszystkie ekonomiczne horrory pocieszam się, że NIGDY nie brałem żadnego kredytu – ani na mieszkanie, ani na samochód (no, jeden raz, na lodówkę…)
    Może kiedyś lud się wzburzy, wyjdzie na ulice i zacznie wieszać na latarniach banksterów, potem pasożytów z Wiejskiej, tych z izb komorniczych i tych z Episkopatu..?
    Lubię
    • Styl i logika wykladu nie potwierdzaja byciem „trollem”. Wg mnie to oszustwo. Pani dosc mocno zna zasady i nikt tak ppdchodzacy do tematu (chodzi o wiedze) mentalnie nie zgodzilby sie na taka prace. Jak dla mnie to na maksa prowokaxja. Zbyt pieknie napisane, z wlasciwanstylistyka. Czytajac komentarze pod attykulami onet/interia jakos brakuje podobnej elkowencji. Jedyny taki przypadek? Watpie, jalos nie wierze. Bardziej mi pasuje na wspomniana prowokacje. Jakos nie wierze w przewidywania 7 letnie co do kursu PLN i ruchow Banku Szwajcarii.. Sorry za ignorancje-nie wierze!! Powodzenia tym wiernym wypowiedzim Pani Troll:)
      Lubię
  28. Smutne to, kiedy autorka bloga nazywa te odrobine wiedzy ekonomicznej, ktorej, jak sama twierdzi, nie do konca rozumie, „trollowaniem”. Gdyby w szkole wprowadzono podstawy ekonomii i zarzadzania ryzykiem, mniej byloby osob, ktore chcac zaoszczedzic podjely duze ryzyko, z ktorego skutkami nie potrafia sobie poradzic.
    Lubię
    • Tego się nie da nauczyć w szkole średniej – od tego są studia specjalistyczne. Ale może lekcje etyki dla bankowców by pomogły? Wtedy by poczuwali się do obowiązku uczciwie powiedzieć o ryzyku związanym z produktem, który sprzedają. Moze wogóle by nie sprzedawali produktu, tj. kredytu frankowego, posiadając wiedzę o tym, że klient musi na nim stracić.
      Lubię
      • Dwie podstawowe zasady
        1. bierz kredyt w tej walucie co zarabiasz
        2. bierz kredyt na który cie stac
        Gdyby Twoj partner trzymal sie tych prostych przyznasz zasad (smialo do nauczenia nawet w podstawowce) to problemu by nie mial (jak rowniez spora czesc narzekajacych posiadaczy kredytow, nie tylko tych w chf i nie tylko hipotecznych).
        Pozdrawiam
        Lubię
      • Niektóre rzeczy, któe są teraz banałami, kiedyś nie były takie oczywiste. W 2008 nawet premier Tusk ze swoimi super-duper doradcami twierdził, że wejdziemy do strefy EURO w 2011 roku. A teraz banałem jest, że nie wejdziemy do Euro. Tak zwane mądrości z „tylnego lusterka”
        .
        Lubię
      • Pamietam jak okolo 2006 przyszla do mnie kolezanka poradzic sie w sprawie kredytu. Akurat mialam w pamieci ile jako firma stracilismy na hedgingu gdy kontrahent wycofal sie z umowy, a roznice kursow bylo trzeba splacic. Tlumacze wiec jak krowie na rowie: kurs jest dzis taki, jutro nawet wrozka nie wie jaki bedzie, kupujesz mieszkanie nie wiedzac, ile bedziesz splacac, ja po rozwazeniu wzielam kredyt w PLN. Myslalam, ze przekonalam, ale okazalo sie, ze wziela w CHF, bo jej mniejsze raty policzyli. Pazernosc ludzka, a potem placz, ze nie wiedzieli.
        Lubię
      • Pani miała doświadczenie z hedgingien – takich było bardzo bardzo niewielu w 2006-2008, a95% kredytobiorców do dzisiaj nie wie co to jest hedging. Nie uwierzyła Panikoleżanka – uwierzyła sprzedwacy z banku. Pewnie zrobił bardziej wiarygodne wrażenie: szkolony, z ulotkami, laptopem, itp. A nie sądzi Pani, że bank proponując kredyt frankowy powinien był też zaproponować jakąś formę hedgingu, która chociaż częściowo ograniczyłaby straty kredytobiorcy z powodu wzrostu kursu franka? Bo bank sam swoje ryzyko ograniczył – jest to wartość kredytu. Straci cała pożyczoną sumę, gdy frank spadnie do zera złotego – czyli nigdy. A strata kredytobiorcy jest nieograniczona – już teraqz wyniosi dla wielu wartość całego kredytu (bo się dług podwoił wraz za zmianą kursu z 2 na 4 zł, w przybliżeniu).
        Lubię
      • „uczciwość” napisałaś piękne słowo, tyle, że obecnie niewiele ono znaczy w rozwiniętej cywilizacji. Ludzie są poddawani indoktrynacji jak carscy chłopi. Mają zrozumieć wszystkie przepisy, bo nieznajomość prawa nie chroni przed odpowiedzialnością. Media na przemian pieją z zachwytu jak jest wspaniale, za chwilę straszą że wszystko się zawali. Tak ogłupionymi ludźmi łatwo się steruje. Nie dajmy się ogłupić rządzącym , mediom itd. To grupy interesów sterują naszym krajem aby czerpać z niego zyski. Ludzie mają być jak Neo z Matrixa przypięty przewodami, do czerpania energii.
        Lubię
  29. No ale coś tam się jednak zmienia – ustawa o upadłości konsumenckiej, sam fakt że zaczynamy wiedzieć w jaki sposób rozmawiać z bankami, wiedzieć o tym że NIE SĄ po naszej stronie… to wszystko pozytywy. Polecam blog Maćka Samcika – chłop bardzo się przyczynił do wzrostu poziomu naszej wiedzy o tych instytucjach.
    Lubię
    • Robociku, zgadzałam się z Tobą dopóki nie zacząłeś chwalić Samcika. Co do Samcika to się bardzo nie zgadzamy. Ja uważam go za bankowego tituszkę. Zawsze był przeciwko jakimkolwiek ulgom dla kredytobiorców walutowych. Dopiero w ostatnim półroczu zmienił zdanie, ale nie całkiem. W ostatniej jego wypowiedzi na temat kredytów (9 lipiec) mówi o krzywdzie złotówkowców. Takiego argumentu może używać tylko chorobliwy zawiśnik, idiota, trol , albo tituszka – wybierz z tego, co pasuje do Samcika? Pisze też Samcik dosyć pozytywnie o propozycji PO. A ślepy widzi, że propozycja PO to jest wyłącznie pomoc dla banków (tak jak MdM – pomoc dla deweloperów). PO chce „pomóc” tylko tym, których nieruchomość jest zadłużona na ponad 120% swojej wartości. Jeżeli taki dłużnik przestanie spłacać to bank sporo straci. A to, że przestanie spłącać, jest szczególnie prawdopodobne, gdy dłużnik ma dwoje lub więcej dzieci – stąd te dodatkowe warunki pomocy w propozycji PO. Wcześniej czy póżniej, po następnej zwyżce kursu franka, tacy dłużnicy przestaną spłacać i Bank odzyskałby nie więcej niż 15-50 procent wartości udzielonego kredytu (W grudniu 2014 r. BZ WBK sprzedał Krukowi 450 mln zł złych kredytów mieszkaniosych za 50 mln zł, czyli średnio 9 zł kredytu za 1 zł!). A dzięki propozycji PO bank ma szansę odzyskać 140-150% udzielonego kredytu – spory zysk, żadnej straty. Co za piękny prezent dla banków od przyjaciół z PO. Pozdrawiam.
      Lubię
      • Jeśli chodzi o jakąkolwiek propozycję PO to nie mam złudzeń, że w jakikolwiek sposób wspiera ona kogokolwiek innego niż instytucje, lobbystów i banki i nie muszę się zgadzać w tej kwestii z Samcikiem żeby nie widzieć faktu, że – mimo tego – to właśnie na jego blogu wielokrotnie obnażane były przekręty i próby wyciągnięcia kasy od konsumentów, nawet gdy nikt jeszcze o tym nie pisał – tituszka czy trol srałby we własne gniazdo? Szczerze wątpię.
        Lubię
      • Żeby się uwiarygodnić to tituszka musi trochę przybrudzić swoje gniazdo. A te przeglądy nowych bankowych produktów przez Samcika, wyglądaja jak kryptoreklamy. A jego wywiady z bankowcami – prowadzi je na kolanach. Proszę o kilka przykładów ujawniania przez Samcika bankowych przekrętów.
        Lubię
  30. Karma wraca dziewczyno, do Ciebie wróciła szybciej niż się pewnie spodziewałaś. Cała kupa, którą oblepiałaś innych (no wiem, taka robota, trudno) wróciła Ci do domu na butach. Jesteś kolejną osobą, która ten schemat na mój mały, prywatny użytek potwierdza. Skurwysyństwo, pasywność, agresja, zło, chciwość, zdrada – WSZYSTKO wraca prędzej lub później. Moja misja to żyć tak by nie być ch… i z uśmiecham patrzeć co rano w odbicie w lustrze. Dziękuję za utwierdzenie w słuszności obranej idei.
    Lubię
    • No dobrze. Wiara w karmę jest OK. Miej swoją satysfakcję z tego, że wiara w karme znajduje potwierdzenie. Tylko nie przesadzaj z tym, bo wtedy mogłaby to być satysfakcja z cudzych nieszczęść (a coś mi się wydaje, że jesteś blisko do tego). To by pogwałciło Twoja karmę i spotkałaby Ciebie kara. Pozdrawiam.
      Lubię
  31. W jedności siła ale niestety, „Dziel i rządź” działa. Zostaliśmy podzieleni na kilka grup które nawzajem się zwalczają:
    1. frankowcy – mają pretensję (słuszną) do banksterów.
    2. złotówkowcy – mają pretensję do frankowców, że „chcieli być cwani a się nie udało”.
    3. bezkredytowcy – mają pretensję do frankowców i złotówkowców, że biorąc kredyty hipoteczne wywindowali ceny mieszkań.
    Trzy podzielone grupy kłócące się ze sobą. A banksterom w to graj.
    Należę do grupy trzeciej ale gdyby frankowcy i złotówkowcy wystąpili ze wspólną inicjatywą (zmiany w prawie, demonstracje, szerzenie wiedzy) aby zmienić ten niewolniczy system to się do Was dołączę.
    Lubię
    • John, jest coś, co łączy interesy frankowców i złotówkowców. Jest to ich interes w ograniczeniu zabezpieczenia kredytu do wartości nieruchomości. Tego ograniczenia nie było, gdy obie grupy tego najbardziej potrzebowały – w latach 2008-2009. Wtedy wartość kupionych na kredyt nieruchomości spadła o 40% – zadłużenie stało się znacznie wieksze od wartości spłącanej nieruchomości. Nie opłacało się więc spłacać, tylko, że polskie prawo nie dawało innego wyjścia. W cywilizowanym kraju, gdzie istnieje równowaga pomiędzy bankami, a ich klientami, klient wykonuje manewr zwany „oddaniem kluczy do banku” i umywa ręce – nieruchomość i kredyt stają się problemem banku. W Polsce, gdybyś to zrobił, to bank sprzedałby nieruchomość za grosze, i dalej, wespół z komornikami, ścigałby ciebie (i z twoich spadkobierców), aż spłacisz pozostałą część zadłużenia. Obecnie są inicjatywy ustawodawcze opozycji, aby to zmienić. Czyli obie grupy są ofiarami banków (co umożliwiał rządowy parasol ochronny nad bankami). Frankowcy są tego bardziej świadomi niż złotówkowcy. Zresztą są ofiarami w duzo większym stopniu. No proszę, niespodziewanie doszłam do wniosku, że to złotówkowcy uważają się za tych cwańszych, a nie zdają sobie sprawy z tego, że też padli ofiarą banków. Dzięki za inspirującą dyskusję.:)
      Lubię
    • Właśnie tak. Niewiele osób chce zrozumieć, że frankowiczom z MBanku chodzi przede wszystkim o podwyższanie oprocentowania kredytu przez Zarząd Bre Banku jeśli stopy szły do góry, ale obniżanie minimalne lub wcale kiedy stopy szły w dół. Było to widzimisię Zarządu, tylko dla powiększania zysku banku. Tego dotyczyły sprawy w sądzie z Mbankiem ze starymi umowami. Dodam tylko, że banki oficjalnie pocztą pantoflową rozpuszczały informacje o wzroście cen mieszkań. Jak wiadomo poczta pantoflowa dociera do zainteresowanych najszybciej. Całym szeregiem działań udało się napędzić bańkę i zrobią wszystko by nie pękła do póki się nie odkują z nawiązką.
      Lubię
    • Ciekawy temat, więc zerknęłam głębiej. Komisja Eurpejska ukarała te banki grzywną 100 mln euro (średnio na bank taka grzywna odpowiada jedenj rocznej pensji prezesa banku). Interesujące, że USA ukarało te same pięć banków za to samo przestępstwo karą o sumarycznej wartości 5 miliardów, czyli 5 000 mln, a więc karą 50 razy większą!!!. A co by zrobił polski rząd z takim bankiem? Ano spotkali by się z banksterami u Sowy i usłyszelibyśmy na nagraniu: „My, k…, puścimy wam to płazem, a wy, k…, weżmiecie do swojej rady lub zarządu paru ministrów, wice-ministrów, albo innych naszych h…., jak będą musieli spier… ze stanowisk”.Tak by było, bo tak jest. Nawiasem mówiąc, ten rynek, którym banki manipulowały miał wartość 500 mld dolarów dziennie.Nawet „ukręcenie” 0,05 procenta tego rynku daje aż 50 mln dolarów dziennie! Widać, że KE też, jak polski rząd PO, siedzi w kieszeni bankowców – kara zadana przez KE to nawet nie prztyczek w nos, to raczej prztyczek w obcas od dołu. Kiedyś konglomerat „przemysłowo-militarno-polityczny” w USA rozdmuchał i utrzymywał wojnę w Wietnamie. Teraz mamy w kraju i Europie konglomerat bankstersko-polityczny – chyba jeszcze gorszy od tamtego. Żygać się chce, jak się na to patrzy. Pozdrawiam.
      POLECAM: https://www.bankowebezprawie.pl/
      http://www.wsj.com/articles/global-banks-to-pay-5-6-billion-in-penalties-in-fx-libor-probe-1432130400
      Lubię
      • Pokrętna i niczym nieuzasadniona hipoteza ( w sumie hipotez się nie udowadnia ). Do tego rażące błędy ortograficzne. Niewiarygodne od samego początku do końca.
        Lubię
  32. ciekawa koncepcja. Zebrac wszystkie argumenty przeciwnikow interwencji panstwa w pomoc zakredytowanym w CHF, włozyc do jednego worka „naganiacze/trole” i problem z glowy. Za kazdym razem odcinamy sie od merytorycznej dyskusji i wrzucamy wygodne haslo wytrych „trol”. Nie zgadzam sie z Pani pogladami. Uwazam je za probe uzalania sie nad soba oraz usprawiedliwienia sie po fakcie.
    Była pani sama, jak sie nazywa internetowym naganiaczem, glosowala w wyborach przed druga kadencja na PO (gdzie wszystko bylo juz jasne po pierwszej kadencji) i nagle dzis budzi sie Pani i zaczyna naprawiac swiat.
    Sa ludzie ktorzy nie brali kredytow nigdy, mieszkali w wynajmowanych bo bali sie wlasnie takiego scenariusza. Sa ludzie ktorzy brali kredyty w PLN, bo bali sie ryzyka kursowego. I nagle sa ludzie ktorym wepchnieto kredyt w CHF i nad nimi ktos ma sie teraz pochylic i poglaskac po glowie.
    Nie podobami sie pomysl aby kazdego z kim sie w internecie nie zgadzam z definicji uznawac za trola, bo odcinamy sie automatycznie od duzego grona ludzi, ktorych wklad w dyskusje mogly podniesc jej poziom. Chyba ze, zamykamy sie we wlasnym swiecie poklepywaczy po plecach, ze tylko nasze argumenty sa sluszne… wtedy co innego.
    Pozdrawiam
    Lubię
    • W sprawie oszukanych kredytobiorców nie ma merytorycznej dyskusji, tylko jest merytoryczny monolog kredytobiorców i ich stowarzyszeń. Banki i ich „obóz” nie podejmują żadnej dyskusji. Banki, wykorzystując słabość instytucji państwowych i niedoświadczenie klientów, wcisnęły 750 000 ludziom spekulacyjny produkt pod płaszczykiem kreydtu hipotecznego. A to, że nie udało się bankom wcisnąć wszytkim Polakom to ani nie usprawiedliwia banków, ani tym bardziej nie czyni te 750 000 kredytobioróc winnymi. Bankom zabrakło czasu – gdyby kryzys przyszedł w 2009 roku a nie w 2008 to oszukanych byłoby dwa razy więcej.
      Lubię
      • Zgadzam się po części, jest jednostronny monolog kredytobiorców (na linii bank-kredytobiorac), ale w mojej opinii często nie jest niestety merytoryczny. Uważam osobiście że powinny zostać tu rozdzielone dwie kwestie – (1) odpowiedzialność banków za klauzule abuzywne (dla mnie nie ma tu wątpliwosci, postawa panstwa jest słaba i jest tu pole do walki) oraz (2) ogolne nazekanie na trudna sytuacje wynikajaca ze wzrostu kursu franka (tutaj niestety wg mnie winny jest wylacznie kredytobiorca – podkreslam, moja opinia).
        Wracajac do meritum, uwazam jednoczesnie ze jakas dyskusja sie toczy (na linii kredytobiorcy – pozostali z takimi badz innymi opiniami). Tutaj wg mnie jest miejsce na dyskusje. Mimo ze sam nie jestem zaangazowany (ani nie pracuje w banku, ani nie posiadam kredytu w pln czy to chf, ani nawet nie mieszkam w Polsce, wiec ewentualne sprawy budzetowe tez jakby mnie mniej interesuja). Nie mniej jednak sprawa jest ciekawa i nie podoba mi sie fakt, wrzucania wszystkich osob z odmiennymi pogladami do worka „troll”.
        Mnie osobiscie bardzo interesuje krotkie (najlepiej w zwiezlych punktach) okreslenie, czego oczekuja stowarzyszenia „zakretydowanych” we franku, badz Pani osobiście (od panstwa bądz banku). Co nalezy zrobic? Wykreslic klauzule abuzywne czy takze przewalutowac po kursie zaciagniecia, czy tez jakas inna pomoc? Jest Pani w stanie wymienic, Pani personalne oczewkiwania?
        Lubię
      • Panie M.R., to że Pan jest za granicą to mnie, szkolonemu „trolowi” nie trzeba mówić – jest Pan w bardzo małym misateczku, ale które ma ZOO, ma jedną niepolską literę w nazwie, jest tuż przy autostradzie, a nieco dalej jest granica.:) Za straty na kursie franka nie możę być odpowiedzialny tylko kredytobiorca. Kredytobiorca myślał, że „kupił” kredyt hipoteczny, a sprzedano mu spekulacyjny produkt finansowy na którym jego straty nie mają żadnego ograniczenie, bo kurs franka w stosunku do złotego nie ma ograniczenia od góry. Proszę zauważyc, że straty banku na kursie są ograniczone do wartości złotowej kredytu: maksymalna strata banku będzie wtedy, gdy kurs franka spadnie do 0 złotego. Stowarzyszeniom chodzi o to, aby ten spekulacyjny produkt zastapić tym, czego kredytobiorca chciał, czyli kredytem hipotecznem. A to oznacza, żę tzreba ten kredyt potraktować taj, jakgyb był dany w złotówkach. To oznacza też przewalutowanie po kursie w momencie jego aktywacji.
        Lubię
      • Zgadzam sie co do jednego kredyt hipoteczny powinien byc takim faktycznie a nie jedynie z nazwy – zabezpiecznieniem powinna byc tylko nieruchomosc. Uwazam ze gdyby to wprowadzic od poczatku dzisiejszy problem by nie istnial badz istnial w znikomym, duzo mniejszym stopniu niz dzis (banki duzo uwazniej szacowalyby ryzyko). Nie mniej jednak z mojego punktu widzenia przewalutowanie dzis po kursie zaciagniecia jest niedorzeczne. Po pierwsze, czy ktos sie do tego dzis przyzna czy nie, wg mnie wiekszosc osob wiedziala co bierze. Nie wierze w naiwnosc 700.000 osob. Wierze za to kalkulacje wysokosci raty i ocene sytuacji kredytu na 30 lat jedynie w tej, chwilowej perspektywie. Na tym polegalo to ryzyko.
        Biorac pod uwage „wasze” uczucie bycia oszukanym uwazam ze kwestia czasu bylaby powtorka z sytuacji gdy stopy procentowe w Polsce wzrosna (a np w Szwajcarii nie, co znowu spowodowaloby ze kredyt w chf bylby duzo bardziej oplacalny).
        A na koniec jeszcze mala dygresja. Wiekszosc osob ktore kupily mieszkanie dla siebie, jednoczesnie biorac kredyt rozsadnie (bez wzgledu na walute) mam tu na mysli sytuacje gdzie byla solidna kalkulacja budzetu, wliczajac w to mozliowsc chwilowej straty pracy, innych sytuacji losowych oraz zapewnieniu sobie poduszki finansowej, te osoby wciaz splacaja swoje raty i nie sa w nich duzo (jesli wogole) stratne w stosunku do kredytu w pln.
        Natomiast spora czesc osob (znow bez wzgledu na walute) brala kredyt na ktore nie bylo ich po prostu stac, co bylo z oczywistych wzgledow latwiejsze w chf. Tu jest sedno problemu.
        Pozdrawiam
        Lubię
  33. Artykuł ciekawy,dorzuce swoje przemyślenia.Te kredyty we frankach to nic innego jak zakamuflowana sprzedaz jednego z produktów inzynierii bankowej zwanej w żargonie bankowym złozonym instrumentem finansowym /pochodnym/ jakim jest OPCJA WALUTOWA na parze CHF/PLN i to na dlugi /long/ czas.Swego czasu niejaki balcerowicz /małe b/ sprzedawał polski system bankowy w rece zachodnich pobratymców i motywował to własnie tym ,ze nasze banki są zacofane bo nie mają w swojej ofercie nowoczesnych złożonych produktów bankowych.Po prostu nasze banki nie wiedziały jak rolowac ,dymac klientów bo cóz to za staroswiecki zarobek tylko na róznicy oprocentowania i marzy.Zachodni cwaniacy wymyślili produkty które naprawde dają prawdziwy zarobek.Na opcjach walutowych naprawdę trzeba się znać , posiadać wieeelką wiedzę a i to w większości nie pozwala graczom giełdowym wszelkiej maści /tak osoby indywidualne jak i instytucje finansowe , fundusze/ wychodzić z zyskiem a cóż dopiero zwykły Kowalski. A dlaczego? Ponieważ z banksterami nie można wygrać gdyż wszystkie atuty są w ich złodziejskich rękach. Nie ma czegoś takiego obecnie jak wolny rynek finansowy. Wszystko oni kontrolują i sterują.Kursami walut także. Prosty przykład -FED wydrukował ostatnio biliony pustego ,smieciowego dolca i jak zareagowały tzw.niezalezne rynki.Dollar się umocnił zamiast polecieć na pysk.Ostatnio drukarki uruchomił na full EBC I co?Czas by większość ludzi w koncu pojęła ,że najbogatsza kasta jaką są bankierzy stworzyła sobie w nieuczciwy sposób monopol na drukowanie specyficznego papieru. Dzięki NASZEJ PRACY i produktom tej pracy /dobra wszelakie i usługi/ ten papier staje się pieniadzem mającym wartość wytworzonych dóbr .To oczywiście w skrócie ale takie proste.Czas się budzić…… i pogonić to towarzystwo bo alternatywą dla nas jest niewolnictwo totalne.
    Lubię
  34. […] Na ciekawy wpis natrafiłem na jednym z blogów. Autorka opisuje w nim swoją pracę jaką wykonywała jakiś czas temu, a mianowicie bankowego trolla. Jej rola polegała na aktywnym uczestniczeniu w internetowych dyskusjach, na komentowaniu artykułów i dodawaniu lajków pod konkretnymi tekstami. Jakimi? Dotyczącymi bankowości. Chodziło o ochronę interesów – mówiąc dosadnie – banksterów. Za swoją pracę oczywiście pobierała wynagrodzenie. Autorka bloga opisuje, jak przebiegały szkolenia na trolla bankowego – szkolenie techniczne i ideologiczne: "Ważniejsze i bardziej rozbudowane było część szkolenia, którą nazwałabym „ideologiczną”.  W tej części pijarowiec określał „misję”, czyli kogo mamy promować, a kogo wprost przeciwnie – osłabiać. W tym przypadku, promować mieliśmy interes banków i dwóch instytucji państwowych, których zadaniem jest dopilnowanie, aby banki i ich zarządy miały się jak najlepiej. Jak coś o nich jest krytycznego na forum – klikasz “nie-lajk”, a jak coś  pozytywnego to lajkujesz i lajki pomnażasz. Grupą, którą mięliśmy osłabić, to kredytobiorcy walutowi, a przede wszystkim frankowi. Logika lajkowa jest tu odwrotna: jak coś o nich krytycznego, jak ktoś im przyłoży (ten „ktoś” to często kolega-troll z grupy albo ty sam) to lajkuj i te wielokrotnie lajki pomnażasz" – czytamy na blogu. "Bankowy trol" przytacza najważniejsze elementy swojej pracy, wyłożone podczas szkolenia. Jaka tematyka dominowała przede wszystkim i jakimi argumentami należało się posługiwać podczas internetowych dyskusji, by zleceniodawca mógł być zadowolony? Odsyłamy do całego tekstu… […]
    Lubię
  35. Coś wam się misie pomerdało z tymi kredytami. Żaden lokalny bank nie ma wiedzy odnośnie kursów, więc banki które wam udzieliły kredytów brały na siebie nie mniejsze ryzyko od was, a może nawet większe uwzględniając ówczesny trend. Jedynym graczem który sztucznie kreuje kursy jest JP Morgan i Goldman Sachs ale oni się na pewno nie dzielą wiedzą z leszczami (małymi bankami) odnośnie tego co zamierzają zrobić. Współczuję wam, ale wasze żale są próżne. Po prostu zaryzykowaliście o dużą stawkę i przegraliście. Nikt mi nie powie że przed podpisaniem umowy nie widzial nigdy wykresu walut albo akcji i nie wiedział że się to może załamać. Pewnie rysowaliście sobie kreski na wykresach zacierając ręce że w tym tempie to za kilka lat frank spadnie do zera a wy będziecie bogami. No niestety. Tez dużo przegrałem na walutach i akcjach ale nie mam pretensji do nikogo oprócz siebie. Banki w całkowicie słusznie bronią swojego stanowiska nawet takimi metodami jak to opisuje autorka. Bo dla takich instytucji najgorszy jest lincz motłochu. Sytuacja jest jak przed linczem więc nic dziwnego że się bronią w każdy możliwy sposób.
    Lubię
    • Nie mogę się zgodzic. Django: „Żaden lokalny bank nie ma wiedzy odnośnie kursów, więc banki które wam udzieliły kredytów brały na siebie nie mniejsze ryzyko od was>”. Jaki lokalny bank? One wszystkie są zagraniczne. Trend w kursie złotego był tymczasowy i eksperci musieli o tym wiedzieć (dyrektorzy i wyżsi menadżerowie nie mają kredytów frankowych). Teraz, jak poczytałam o rynkach krajów wschodzącyhc i historii kryzysów, to wiem, że ta nagła dewaluacja złotego w 2008 r. była „jak w banku”. Odnośnie ryzyka banku – bankowe ryzyko jest ograniczone do wartości kredytu, więcej nie straci. Jeżeli kurs franka w stosunku do złotówki spadnie do zera (HAHAHAHAHAHA!) to wtedy bank zrealizuje stratę maksymalną o wartości całego zadłużenie. Natomiast straty dla kredytobiorcy ograniczają chmury na niebie pod które kurs franka może poszybować. Jeżeli kurs franka pójdzie do 10 zł za franka (i tu się nie śmieją, bo to prawdopodobne w czasokresie 20 lat) to kredytobiorca spłaci do 400 – 500 % wartości zaciągniętego kredytu. To Pan nazywa równym ryzykiem?
      Lubię
      • Przestań się kompromitować! To jest wręcz żałosne! Zacznijmy od tego, że najwięcej kredytów we frankach udzielił PKO BP kontrolowany przez państwo a największy bank kontrolowany przez kapitał obcy czyli Pekao SA nie udzielał ich wcale. Zresztą banki zachodnie interesuje zysk jaki osiągają ich polskie córki w euro czy dolarach a nie w złotówkach! Nie mają żadnego interesu by złotówka była słaba bo co z tego, że w złotówkach zysk jest większy skoro w euro jest mniejszy? Po drugie jeśli mam wiedzę, że frank pójdzie w górę to zwyczajnie kupuje franki i realizuję zyski zaraz po wzroście kursu. Po jaką cholerę miałbym bawić się w jakieś kredyty walutowe i czekać z realizacją zysków jakieś 30 lat? Po trzecie ignorantko banki nie są tak głupie aby bawić się w spekulacje kursowe – wy jesteście. Banki albo pożyczały kasę od spółek matek albo zabezpieczały się swapami. Banki nic nie tracą ani nie zyskują na wahaniach kursowych. Wszelkie zyski/straty są po stronie klienta, który podpisywał odrębną od umowy kredytu klauzulę, że jest tego ŚWIADOM.
        Lubię
      • Nawzajem. PKO BP też nie udzielał kredytów frankowych, tylko przejął BPH wraz z jego dużym inwentarzem frankowym. Nie pisałam, że banki są zainteresowane niską złotówką, tylko że kalkulują, aby na niej zarobić. Na niską złotówkę gra rząd i NBP – abyśmy mieli atut taniej siły roboczj. K…. jest za gorąco, abym teraz dyskutowała z takimi kiepami jak ty. Jesteś rycerzem, a dlaczego? Bo zakuty łeb.
        Lubię
      • No ci „derektorzy” nie maja kredytów we franku bo może po prostu racjonalnie podejmowali decyzje tak jak około 36000000 pozostałych rodaków.
        No i z tymi stratami to chyba podpisując papiery wiadomo było, że tak może być – czyli, że teoretycznie kurs franka może skoczyć do nieskończoności. Wiec o co teraz ten raban?
        I co w ogóle ma do rzeczy to, że bank może stracić najwyżej to co pożyczył (co tez nie jest prawda – ale to nieistotne tutaj)? Jak taki układ nie pasował można było nie brać kredytu.
        Zresztą co to za rozumowanie, ze przez 20 lat pewnie pójdzie pod 10zl? No pewnie pójdzie bo i płaca minimalna w tym czasie wzrośnie pewnie kilka razy. No najlepiej to by było tak, żeby frank i za 30 lat był po 2 złote. Przecież takie oczekiwania są absurdalne.
        Lubię
  36. Witam. Tekst świetny. Duży talent literacki ma Autorka. Jako szczęśliwy nieposiadacz kredytu mam ambiwalentne uczucia odnośnie Franków. Po pierwsze, ewidentnie zostali nabici w butelkę przez banki. Dlatego banksterów należałoby powsadzać do wiezienia. Kredyty przewalutować po kursie początkowym (kto chce) albo oddać kluczyki do mieszkania i niech sie bank buja. Z drugiej strony, zaszokowała mnie bezmyślność jednego frankobiorcy, pewnej osobie nie chcieli dać kredytu w złotówkach ale dali w CHF, dochód ten sam a kredyt tylko w CHF? normalna osoba od razu by się połapała, że coś tu brzydko pachnie. Po trzecie: jak się podpisuje kontrakt na 20-30 lat to trzeba dziesięć razy czytać umowe, mieszkanie to nie zakup telewizora. Jeśli coś jest mętne w umowie to rezygnujemy z niej. Po czwarte ilu frankowców głosowało na obecną władzę, która podtrzymuje ten chory system?
    Lubię
    • Dziekuje za docenienie mojego talentu – wynika on niestety z potrzeby. Pełna zgoda z opinią o banksterach. Niestety wiekszość frankowiczów, a także kredytobiorców zlotówkowych, nie ma opcji „zwrócenia kluczyków”. Bansterzy często ustanawiali zabezpieczenia kredytów w sposób nie związany z wartością mieszkania lub domu. Gdyby można było, to wszystkie kluczyki byłyby już zwrócone pod koniec 2008 roku, gdy ceny mieszkań poszły w dół, a frank w górę. Ale przy zabezpieczeniu oderwanym od wartości mieszkania, po oddaniu kluczyków banksterzy mogą sprzedać nieruchomośc i ścigać kredytobiorcę, aby spłacił resztę. No, można się sądzić i jest jakaś szansa…ale i ryzyko, i nerwy. Są inicjatywy ustawodawcze, aby zabezpieczenie kredytu było tylko do wartości hipoteki, jak w całym cywilizowanym świecie. Ale nasz świat tutaj stworzyła Platforma w interesie bankersów, deweloperów, ubezpieczycieli i kolesi-aferałów. Z tej uwagi możesz wywnioskować na kogo głosują świadomi kredytobiorcy. Ale znam frankowiczów – wyjątki – co głosują jeszcze na PO, ale myślę, że takich będzie coraz mniej. To jest proces, przez który sama przeszłam uświadamiająć sobie, gdzie leży mój najżywotniejszy interes: ano tam, gdzie szansa na rozwiązanie kryzysu kredytowego jest największa. Z PO jest zerowa. Możnaby powiedziec im, parafrazujac, „KREDYTY FRANKOWE, DUNRNIE!”, ale na darmo, bo oni juz całkiem zdurnieli. PiS i Kukiz też jak nie dostarczą, to stracą nasz milion głosów – drugiej szansy nie dostaną, nie możemy sobie pozwolić na ciepliwość w czekaniu. Odnośnie dobrych rat, to teraz takie sprawy są oczywiste dla wszystkich, ale 10 lat temu nie były, a nawet wtedy jeszcze wierzyło się bankowcom, nie do wiary, prawda? Pozdrawiam.
      Lubię
      • „PiS i Kukiz też jak nie dostarczą”
        Nie dostarczą. PiS ma swój interes zupełnie gdzie indziej. Kukiz to tylko marionetka (taki troll, tylko miljart razy bardziej medialny) i za kilka miesięcy będzie miał nie większe znaczenie niż zużyta prezerwatywa.
        A do kolejnych wyborów JOW-y już długo przedtem zdążą wejść w życie. Milion głosów rozłożonych w całym kraju nie będzie znaczyć nic wobec kilkudziesięciu tysięcy rozłożonych w strategicznych okręgach i PO znów będzie mogła przejąć większość w sejmie, nawet mimo uzyskania mniejszości głosów.
        Lubię
      • Niestety takie właśnie prawo „ściganie za kredyt a nie za przedmiot kredytu, nawet ubezpieczony” jest w Polsce produkowane pod potrzeby grup interesów, które mają z tego zyski. Za wprowadzenie tych grup interesów do Polski są odpowiedzialne prawie wszystkie rządy po 89 roku. jeśli któryś się przeciwstawiał „prywatyzacji” czy „prawu bankowemu” upadał, a przywódców politycznych media przedstawiały jako chorych umysłowo czy szaleńców. Prawda jest bolesna ale prawda zawsze wyzwala. Mam nadzieję, że większość Polaków nabiera samoświadomości jak w Polsce się kręci lody, na poziomie rządu i sejmu.
        Lubię
  37. NIESTETY, KAŻDY DZIEŃ UTWIERDZA MNIE W JAK SKUR…ŁYM PAŃSTWIE ŻYJĘ…WŁADZE NIE WYBIERAMY PO TO, ABY PRACOWAŁY DLA LUDNOŚCI/POMAGAŁY OBYWATELOM, ALE PO TO, BY NAPYCHAŁY SOBIE, RODZINOM I KOLESIOM KIESZENIE W MNIEJ LUB BARDZIEJ LEGALNY SPOSÓB I TO WSZYSTKO W BIAŁYCH RĘKAWICZKACH… NIEJEDNOKROTNIE NA WŁASNEJ SKÓRZE PRZEKONAŁEM SIĘ O TYM, ŻE MÓJ KRAJ MA MNIE W DU…IE…NIE DZIWIĘ SIĘ WIĘC LUDZIOM, ŻE WYJEŻDŻAJĄ Z TEGO KRAJU ( I MŁODZI I NIESTETY TAKŻE STARSI) I TRZYMAM ZA NICH KCIUKI – OBY TU NIE MUSIELI WRACAĆ.
    A PROPOS KREDYTÓW FRANKOWYCH – PAŃSTWO CHRONI BANKI, CHOĆ MOGŁOBY NARZUCIĆ PRZEWALUTOWANIE KREDYTÓW W TAKI SPOSÓB I NA TAKICH WARUNKACH, BY NIKT NIE STRACIŁ (ANI BANK, ANI PAŃSTWO, A OBYWATEL MÓGŁ NORMALNIE ŻYĆ). NIESTETY CHOĆBY TU WIDAĆ JAK EKIPIE RZĄDZĄCEJ ZALEŻY NA TAK DUŻEJ GRUPIE OBYWATELI. NIKT NIE MYŚLI TEŻ O TYM, ŻE Z NASZEGO KRAJU TRANSFEROWANE SĄ Z TYCH KREDYTÓW DUŻE PIENIĄDZE, A PRZECIEŻ MOGŁYBY BYĆ WYDAWANE PRZEZ TĄ GRUPĘ KREDYTOBIORCÓW W POLSCE, WZMACNIAJĄC TYM SAMYM SPOŻYCIE WEWNĘTRZNE I DAJĄC ZAROBIĆ WIELU NASZYM RODZIMYM FIRMOM. NO, ALE PRZECIEŻ WIADOMO CZYJE INTERESY SĄ WAŻNIEJSZE I KOGO NALEŻY CHRONIĆ !!!!
    Liked by 1 osoba
    • Nie tylko ja zgadzam się z Panem, ale też kilka milionów wyborców, ktorych głosy w ostatnich wyborach zaskoczyły zupełnie „władców” kraju. Trafna uwaga o ogromnym popycie wewnętrznym, jaki by został wygenerowany przez ulżenie w kredytach walutowych. I jaki to miałoby dobroczynny wpływ na gospodarkę, produkcję, handel, usługi, itp. Million ludzi (liczę średnio z rodzinami) by nagle zaczęło wydawać około dwa razy wiącej. A ekonomiści jakby tego nie widzieli – interes banków zamula ich myślenie. Pozdrawiam.

















sobota, 23 kwietnia 2016

O czym milczą łacińskie kroniki

Bizantyjsko-słowiańskie dzieje Polski: o czym milczą łacińskie kroniki [1]
Autor tekstu:
 
 

Dziedzictwo wielkomorawskie

Państwo wielkomorawskie to jedna z najpiękniejszych kart Słowiańszczyzny. To w ramach miast wielkomorawskich zakumulowano najwięcej doświadczeń Słowian w nowej chrześcijańskiej rzeczywistości.
Unikatowość doświadczeń wielkomorawskich polega na tym, że dała ona wzór łagodnej chrystianizacji. Zmiana religii była nieunikniona. Kwestią otwartą było tylko, czy przejście do chrześcijaństwa odbędzie się okrutnie, ze zniszczeniem dorobku poprzedniej kultury, czy łagodnie, poprzez wchłonięcie tego dorobku. Główna ówczesna batalia nie rozgrywała się w gruncie rzeczy między pogaństwem a chrześcijaństwem, lecz między łagodną a destruktywną formą zmiany religii.
Państwo wielkomorawskie (820-907) załamało się pod naporem węgierskim. Było to wielkie państwo słowiańskie w środkowej Europie, w skład którego wchodziła Małopolska i Śląsk. Słowianie polscy mieli więc podstawy, by nawiązywać do tego dziedzictwa. Chrobry pokonał siły węgierskie zdobywając Morawy i tereny dzisiejszej Słowacji. 
Pozostałością państwa wielkomorawskiego było księstwo nitrzańskie (Nitra była drugą metropolią państwa wielkomorawskiego), które balansowało między Polską a Węgrami w czasie kiedy kształtowały się dwie nowe monarchie (Węgry — Stefan I — 1000, Polska — Bolesław Chrobry — 1025).


Kartą przetargową stała się w pewnym momencie religia, gdyż w księstwie nitrzańskim silnym pozostawał ryt bizantyjski, podczas kiedy nowi monarchowie swe drogi do korony upatrywali przez łaciński neofityzm. Zarówno Stefan jak i Chrobry stosowali przymusowe nawracanie na religię łacińską. Mieszko II zrozumiał, że w tej sytuacji polityka tolerancji religijnej będzie atutem, który pozwoli mu nie tylko uspokoić sytuację wewnątrz kraju, ale i zdobyć przewagę nad królem Węgier a także uniezależnić sie od Niemców (w rycie łacińskim to Niemcy wysuwali się na głównego hegemona).
Ani królestwo polskie ani węgierskie nie były bezpośrednimi kontynuatorami państwa wielkomorawskiego, lecz w obu tych państwach istniały pozostałości tego dziedzictwa, zwłaszcza w miastach, które niegdyś wchodziły w skład państwa wielkomorawskiego. Dla Polski był to Kraków, dla Węgier: Nitra. Oba te ośrodki zaczęły odtwarzać tendencje zjednoczeniowe ponad wrogimi monarchiami.
Na Węgrzech panowała w tym czasie dynastia Arpadów. Ich boczna linia sprawowała władzę w księstwie nitrzańskim. Książę Vazul (Bazyl, imię pochodzenia greckiego, zapewne imię chrzcielne w obrządku bizantyjskim), jakkolwiek pochodził z domu Arpadów, uznał zwierzchność nad księstwem nitrzańskim Mieszka II, który nie próbował jak Stefan I nawracać na obrządek łaciński, lecz sam nauczył się Greki.

Zatarte ślady Bizancjum w Polsce

Historia chrześcijaństwa bizantyjskiego w Polsce jest wcześniejsza wobec chrześcijaństwa łacińskiego. Dotarło ono tutaj naturalnie jeszcze w okresie wielkomorawskim, kiedy łacinnicy nie zapuszczali się jeszcze na polskie ziemie. Kultura bizantyjska rozwijała się w Polsce w ramach tzw. rytu słowiańskiego: była to koncepcja grecka polegająca na stopieniu kultury bizantyjskiej ze słowiańską.
Ryt słowiański związany jest z Państwem wielkomorawskim oraz Cyrylem i Metodym. Byli to bracia obrządku greckiego pochodzący z Sołunia czyli dzisiejszych Tessalonik. Papiestwo zatwierdziło opracowany przez nich ryt słowiański w 867 dla chrystianizacji na obszarze Moraw i Panonii. Warto odnotować to, że to akurat Słowianie a nie Germanie czy Frankowie zapewnili sobie rodzimy język w liturgii. Germanie od początku byli oburzeni rytem słowiańskim, uznając go za herezję. Tym niemniej potęga ich państwa sprawiła, że papiestwo w pewnym okresie w swoich zmaganiach o uniezależnienie od Franków i arystokratów włoskich, postawiło na sojusz ze Słowianami. W 880 r. papież Jan VIII (872-882) w bulli Industriae tuae adresowanej do Świętopełka I określa do mianem „jedynego syna" (unicus fillius), która to tytulatura zastrzeżona była w papieskiej dyplomacji wobec cesarzy lub kandydatów do cesarskich tytułów. W bulli tej papież potwierdził zwierzchnictwo Metodego nad kościołem wielkomorawskim, w tym nad kapłanami frankijskimi, którzy zwalczali dotąd ryt słowiański. Język słowiański został uznany za jeden z czterech języków liturgicznych, obok łaciny, greki i hebrajskiego. Niestety, już dwa lata później Jan VIII został zamordowany przez przeciwników i polityka Watykanu uległa w tej materii zmianie. W 885 Rzym uznał ryt słowiański za heretycki. Mimo tego ryt ten przetrwał, istniał w niektórych opactwach benedyktyńskich, na terenie Polski do śmierci królowej Jadwigi przy końcu XIV w.
Stauroteka z Ostrowa Lednickiego
1. Stauroteka z Ostrowa Lednickiego
Wpływy bizantyjskie były silnie obecne na terenach Polski przynajmniej do czasów Kazimierza Wielkiego i końca panowania dynastii Piastów. Być może nawet ryt bizantyjsko-słowiański był o wiele ważniejszy na mapie wyznaniowej kraju, niż skłonni bylibyśmy sądzić. Bizantyjska polichromia występuje w kościele w Wiślicy, jednym z najważniejszych w państwie Kazimierza Wielkiego (miejsce wydania statutów wiślickich). Na szczycie „pogańskiego" Łyśca znajduje się do dziś Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego, gdzie polski kościół przechowuje fragmenty Jezusowego narzędzia kaźni. Na relikwiarzu, datowanym na początek XIV w., mamy jednak krzyż grecki a nie łaciński. Ów relikwiarz to tzw. stauroteka (z greckiego, opakowanie na relikwie krzyża). W Skarbcu Koronnym na Wawelu uchowała się dwunastowieczna bizantyjska stauroteka pochodząca z Konstantynopola. W Muzeum Pierwszych Piastów na Ostrowie Lednickim przechowywana jest Stauroteka Lednicka w kształcie krzyża greckiego. Inna bizantyjska stauroteka z XII w. przechowywana była w kolegiacie w Tumie pod Łęczycą (w 1939 zrabowali ją Niemcy). Stauroteka była też wykorzystywana do koronacji polskich władców.


Relikwiarz z Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego. Źródło zdjęcia

Na ile łacińscy kronikarze podretuszowali na swoją korzyść wczesne dzieje chrześcijaństwa w Polsce? Na ile wytrzebili wczesną różnorodność odłamów chrześcijańskich w naszym kraju?
Zatarli obecność nurtu bizantyjskiego i słowiańskiego w chrześcijaństwie polskim, wszelkie trudności nurtu łacińskiego prezentując jako zmagania z „pogaństwem". Na marginesie dodaje się tylko sporadycznie, że w czasie tzw. reakcji pogańskiej skłóciły się w Polsce dwa ryty chrześcijańskie. Łatwiej jest bowiem przedstawić wczesne konflikty jako zmagania z pogaństwem aniżeli z konkurencyjnym, bardziej humanitarnym i tolerancyjnym „chrześcijaństwem słowiańskim", które nie tylko respektowało lokalną kulturę, ale i związane było z wyższą kulturą bizantyjską, wobec której podówczas chrześcijaństwo zachodnie było dzikie i brutalne. Trzeba bowiem pamiętać, że Bizancjum, to resztka antycznego Cesarstwa Rzymskiego, które na Zachodzie zostało zdeptane przez barbarzyńców. W 1054 miała miejsce tzw. Wielka Schizma Wschodnia, kiedy legaci papiescy wywołali awanturę religijną w Konstantynopolu. Patriarcha Cerulariusz na zwołanym wówczas specjalnie sejmie, mówił o legatach papieskich jako o dzikusach z dżungli zachodniej. Konkurencja między łacińskim i bizantyjskim chrześcijaństwem była wówczas konkurencją kulturową. I nie pierwszy już raz kultura agresywna niszczy kulturę bardziej cywilizowaną. Jakkolwiek ta ostatnia często w takich sytuacjach daje się po prostu połknąć, wiedząc, że dzięki temu przetrwa, choć w innej formie.

Dlaczego Mieszka II zwano pseudochrześcijaninem?

Mieszko II był pierwszym wykształconym polskim królem. A jednak w propagandzie niemieckiej określano go „pseudochrześcijanin". Związane to było albo z jego polityką tolerancji religijnej, albo nawet z przejściem na ryt słowiański (niemiecka kronika podaje, że przyczyną rozwodu Mieszka II z jego niemiecką żoną był ryt słowiański — nie wiadomo jednak czy chodziło o jego tolerowanie czy praktykowanie).
O ile Bolesław Chrobry był władcą, który prowadził dość ostrą politykę religijną, opierając swą władzę na duchowieństwie łacińskim, o tyle jego syn całkowicie od tego odszedł, wprowadzając jeśli nie politykę tolerancji religijnej, to przynajmniej ekumenizmu między obrządkiem Wschodu i Zachodu. Świadczy o tym nie tylko niechęć doń ze strony kronikarzy łacińskich, ale przede wszystkim tzw. Kodeks Matyldy, księżniczki szwabskiej. Matylda była przedstawicielką niemieckiej opozycji wobec cesarza Konrada II, która zabiegała o poparcie u polskiego króla. W liście dedykacyjnym Matylda pisze do Mieszka II: „Nie dość Ci tego, że możesz we własnym i w łacińskim języku chwalić godnie Boga, zapragnąłeś jeszcze w greckim". Fragment ten wskazuje, że Mieszko II popierał wszystkie istniejące w jego państwie odłamy chrześcijaństwa (ryty): słowiański, łaciński oraz bizantyjski. To z pewnością było wystarczające, by określać go „pseudochrześcijaninem" w literaturze łacińskiej.
Wiadomo skądinąd, że Mieszko pozytywnie odpowiedział na apel opozycji niemieckiej. W latach 1029-1030 zawarł przeciwko królowi niemieckiemu Konradowi II sojusz z Wieletami (którzy w 983 r. wsławili się wielkim pogromem chrześcijaństwa na Połabiu).

1031 — protorozbiór Polski

Późniejsza propaganda łacińska na całe wieki przyczepiła do Mieszka II przydomek Gnuśny, który miał wskazywać, że nie był on tak waleczny jak jego ojciec. A może chodziło o to, że nie nawracał już siłą? Dziś rewiduje się oceny tego władcy. Ówcześni sąsiedzi Mieszka II szybko pojęli, że kontynuuje on mocarstwową politykę swojego ojca, tylko ze zmodyfikowanymi zasadami: była to polityka realizowana ponad religijnymi podziałami. Mieszko II nie tylko zdobył sympatię wszystkich odłamów chrześcijaństwa, ale i gotów był się sprzymierzać z poganami przeciwko swemu głównemu wrogowi: cesarstwu. Przeciwko Gnuśnemu nie montuje się wielkiego sojuszu, który atakuje ze wszystkich stron. A to stało się właśnie udziałem Mieszka II w roku 1031, kiedy cesarz doprowadził do tego, że na ziemie polskie najechali Niemcy z Zachodu, Rusini ze Wschodu, którzy przynieśli na mieczach Bezpryma, który osadzony został na polskim tronie, odsyłając jednocześnie insygnia koronacyjne króla Mieszka II do cesarza.
  


Rok 1031 może być uznany za pierwszy rozbiór Polski przez jej sąsiadów. Niemcy zagarnęły wówczas ziemię łużycką. Rusini zagarnęli tzw. grody czerwieńskie (wysiedlono z niej wówczas część zamieszkującej tam ludności lechickiej). Czesi zagarnęli Morawy, zaś król Stefan węgierski — księstwo nitrzańskie. Co do tego ostatniego nie ma zgody. Węgierscy historycy uważają, że księstwo nitrzańskie już wcześniej było częścią królestwa Węgier. Jeśliby tak było, to z pewnością można powiedzieć, że Stefan stłumił wówczas propolski separatyzm w Nitrze.

Pierwsza reakcja pogańska

Z tą wielką inwazją na Polskę 1031 wiąże się tzw. reakcja pogańska. Roczniki czeskie odnotowały: „W roku 1031. Było wtedy prześladowanie chrześcijan w Polsce i płonęły kościoły i klasztory". Ponieważ kronikarze pominęli te wydarzenia, względnie pisali o nich w dwuznacznych półsłówkach, więc późniejsi historycy reprezentujący łaciński punkt widzenia, snuli hipotezy, że owa reakcja miała być aktem wrogim, dążącym do zniszczenia polskiej państwowości chrześcijańskiej, a Bezprym przedstawiany jest jako sojusznik sił pogańskich w Polsce. Uważam, że wyjaśnienie to jest zupełnie nieprawdopodobne. Bezprym jak wiadomo został wprowadzony wraz z inwazją (przybył z siłami ruskimi) a jego wejście realizowało politykę niemiecką: cesarz odmawiał Mieszkowi II tytułu króla i dlatego Bezprym posłusznie odesłał cesarzowi polskie insygnia koronacyjne.
Poza tym z Kodeksu Matyldy dowiadujemy się, że Mieszko II był władcą światłym i wykształconym, którego łagodność w krzewieniu chrześcijaństwa została przeciwstawiona okrutnemu Bolesławowi Chrobremu. W przeciwieństwie do niego wrogowie, którzy napadli w 1031 Polskę praktykowali nawracanie siłą i byli wojującymi łacinnikami. Bunt pogan nie mógł zatem być dziełem najeźdźców, lecz reakcją nań! Jak podaje XIX-wieczny historyk, Julian Bartoszewicz, „naród powstał przeciw Bezbraimowi". Najeźdźcy zapewne zamierzali zakończyc politykę tolerancyjną Mieszka II.
Rzeź chrześcijan wymierzona była prawdopodobnie jedynie w jego łacińską wersję. I dlatego odrodzenie chrześcijaństwa w Polsce opierało się wówczas na odłamie bizantyjskim i słowiańskim. Stąd tyle zagadkowych pozostałości bizantynizmu z wczesnych dziejów Polski w najważniejszych państwowo świątyniach.
Po obaleniu Bezpryma i wymordowaniu hierarchii łacińskiej, do Polski wraca Mieszko II, który panuje jeszcze do roku 1034. Początkowo Mieszko II musiał zgodzić się na cesarskie warunki przewidujące podział reszty kraju na trzy części między wszystkich synów Chrobrego. W ostatnich dwóch latach swojego życia zdołał jednak ponownie zjednoczyć pod swoim panowaniem kraj.
Warto odnotować, że Gall Anonim, kronikarz działający w Polsce z ramienia frakcji łacińskiej (pochodzący prawdopodobnie z Wenecji), skwapliwie pominął opis panowania Mieszka II! Nie przemilczał jego istnienia, gdyż był on zbyt sławny. Zaznaczył jedynie: „Ten zaś Mieszko był zacnym rycerzem, wiele też dokonał dzieł rycerskich, których wyliczanie za długo by trwało" i zaraz potem dodaje: „Lecz zamilczmy o Mieszku". Ten sposób ujęcia wskazuje, że jego dzieła były chwalebne, lecz nie wypadało ich opisywać. Podobną formułę Gall zastosował wobec konfliktu św. Stanisława i Bolesława Śmiałego: „Jak zaś doszło do wypędzenia króla Bolesława z Polski, długo byłoby o tym mówić (...) — lecz pozostawmy te sprawy".
O panowaniu Mieszka II czerpiemy zatem wiedzę z innych, zwłaszcza zagranicznych kronik, co niestety uniemożliwia rzetelne odtworzenie pełni atutów tego wyjątkowego panowania.

Bratanki i Pontifex

Geopolityka splotła piastowską historię Polski i interes Polski z sojuszem węgierskim. Węgry były bowiem bramą do Bizancjum a dla leżącej w środkowej Europie Polski sojusz z Bizancjum mógł przynieść atut nie tylko kontaktu z wyższą kulturą, ale i przeciwwagę dla wpływów łacińskich a tym samym dla podporządkowania cesarstwu. Polska jako kraj pogranicza kulturowo-religijnego swoją siłę i niezależność mogła zbudować jedynie poprzez budowę balansu geopolitycznego. 


A do tego niezbędna była polityka tolerancji religijnej. Chrobry w sprzyjającym okresie i dzięki ogromnemu zaangażowaniu militarnemu budował pozycję mocarstwową w Europie Środkowej, lecz na dłuższą metę było to nie do utrzymania. Drenaż ludności na potrzeby militarne budził coraz większy opór wewnętrzny społeczeństwa, co groziło utratą stabilności wewnętrznej kraju. 


Mieszko II zrozumiał, że polityka mocarstwowa Polski może mieć tylko jeden kierunek: tolerancja religijna i balans między Wschodem a Zachodem. W ścisłym sojuszu z Węgrami, które były w dokładnie takiej samej pozycji i miały dokładnie taki sam interes.
Pierwsi królowie Węgier i Polski nie dostrzegali jeszcze tego (Stefan I, Bolesław I). Ale to ta opcja miała z czasem zwyciężyć w obu krajach. Za twórców tej polityki można uznać Mieszka II w Polsce i Belę I na Węgrzech 


O ile jeszcze Chrobry ze Stefan walczyli przeciwko sobie, o tyle późniejsi władcy piastowscy rozumieli, że sojusz z Węgrami to najwyższy interes geopolityczny Polski i jedyna szansa na odtworzenie potęgi państwa wielkomorawskiego, które mogło stanowić zasadniczą przeciwwagę środkowoeuropejską wobec potęgi franko-germańskiej i które mogło odegrać fundamentalną rolę cywilizacyjną w równoważeniu konfrontacji między Wschodem i Zachodem. Tylko bowiem środkowa Europa ma taki interes geopolityczny, by równoważyć siły Wschodu i Zachodu. Supremacja Zachodu oznaczała nie równowagę a konfrontację Wschodu i Zachodu. 


Bolesław Śmiały zaproponował inne ujęcie tej samej polityki: sojusz papiestwa i Słowiańszczyzny wymierzony przeciwko Germanom. Było to to samo, co pojawiło się także w państwie wielkomorawskim i zakończyło się porażką. Warto odnotować, że wielki spór o inwestyturę pomiędzy cesarstwem i papiestwem był jak najbardziej w interesie Polski, która stała się strategicznym partnerem emancypującego się od władzy cesarskiej papiestwa.
Krótkofalowo przyniosło to Polsce owoce: cesarstwo uległo osłabieniu, do Polski po pół wieku znów wróciła korona królewska. Jednak długofalowo polityka ta była dla Polski niekorzystna. Polityka tolerancji religijnej dawała Polsce i Węgrom wyjątkowe atuty w skali Europy ze względu na położenie geograficzne na religijnym pograniczu. Wzmocnienie odległego Rzymu kosztem niemieckiego sąsiada było po prostu mniejszym złem. Być może gdyby Polska nie wsparła antycesarskiego buntu Grzegorza VII, powstałaby wówczas germańska potęga polityczna, która starłaby w średniowieczu zachodniosłowiańską państwowość tak jak starte zostały organizmy polityczne Słowian połabskich. 


Tym niemniej jedyną polityką mogącą prowadzić do wzrostu realnej potęgi Polski była polityka oparta na tolerancji religijnej i budowie balansu międzykulturowego.
Polska i papiestwo mogą mieć wspólne interesy sojusznicze antycesarskie, tyle że z natury rzeczy są to interesy doraźne. Wzmocnione papiestwo będzie jednak hamulcem dla uruchomienia tej geopolityki, która jest dla Polski najbardziej korzystna: polityki ponadreligijnej, która z kolei jest szkodliwa dla długofalowych interesów papiestwa.
W konflikcie z papiestwem w istocie załamała się potęga niemiecka, lecz rozpoczęły się wówczas krucjaty na których najlepszy interes zrobili Francuzi. Najgorszym skutkiem krucjat było załamanie głównego elementu buforowego pomiędzy Wschodem a Zachodem: Bizancjum. W ten sposób zaprzepaszczona została realna szansa na budowę odpowiednio silnej strefy buforowej pomiędzy agresywnymi elementami Zachodu i Wschodu.
Wielu historyków patrzy na interesy polskie wyłącznie przez pryzmat interesów łacińskiego chrześcijaństwa, ignorując to, że Złoty Wiek w historii Polski miał miejsce wówczas, kiedy Polska była najbardziej tolerancyjnym krajem w Europie. Przy czym tolerancja nie była jakimś skutkiem potęgi, lecz jej esencją. Podwaliny tej tradycji politycznej stworzył Mieszko II. 


Trzeba podkreślić, że jest to kwestia niemal wyłącznie związana z położeniem geograficznym. Polska czy Węgry to kraje pogranicza i kiedy Wschód walczy z Zachodem, często ponosimy tego najmocniejsze koszty. Kiedy zaś relacje układają się pokojowo kraje pogranicza mogą potencjalnie czerpać z tego stanu największe profity. 


Porównajmy to teraz z interesami politycznymi papiestwa: jako twór słaby militarnie, lecz silny w wymiarze wpływu na społeczeństwo, papiestwo w warunkach pokoju jest stale zagrożone podporządkowaniem polityce i interesom najsilniejszego organizmu politycznego w integrującej się Europie. 


W XI w. papiestwo genialnie budowało swoją niezależność i siłę polityczną: problem z Normanami na południu Włoch został rozwiązany rzuceniem ich do podboju Anglii (1066). Problem z cesarstwem został rozwiązany przez szeroki sojusz z małymi krajami, których niezależności Cesarstwo zagrażało. I w końcu rzucenie sił chrześcijańskich do walki z Maurami, Saracenami i poganami, wyprowadziło poza Europę najbardziej sfrustrowane i wojownicze jednostki. Dla Europy było to korzystne, lecz odbyło się to kosztem Bliskiego Wschodu. W dzisiejszym świecie brak jest równowagi między Zachodem a Bliskim Wschodem, co nieustannie jest ogniskiem zapalnym. Jest to pokłosie supremacji geopolityki imperialistycznej Zachodniej Europy nad geopolityką buforową Środkowej Europy.
W tym pierwszym okresie to węgierscy Arpadowie byli najmocniejszymi fundamentami tej geopolityki. 


Sądzę, że w dzisiejszej polityce Orbana możemy zauważyć analogiczny rozsądek geopolityczny: Węgry są związane z Unią, lecz pełnią tutaj wobec Rosji najbardziej łagodzącą i buforową rolę. Gdyby w Unii nie było węgierskiego wyłomu, ciśnienie między Wschodem a Zachodem byłoby z pewnością znacznie wyższe. Węgry stają się klasycznym krajem buforowym między Wschodem a Zachodem. 


Wróćmy jednak do początków tej geopolityki: jak wyglądał proces w którym walczące ze sobę młode monarchie, wyszarpujące sobie wzajemnie resztki Państwa wielkomorawskiego, zaczęły najściślejszy ze sobą związek dając podłoże hasłu „Polak Węgier dwa bratanki".
Z Kodeksu Matyldy wiemy, że to Mieszko II był władcą, który otworzył się na wszystkie trzy obrządki chrześcijańskie. Słowacki historyk, Ján Steinhübel, podaje też, że ówcześni książęta Nitry uznali zwierzchnictwo Mieszka II, choć sami byli z domu Arpadów. Mieszko II jeszcze w okresie panowania Chrobrego związany jest z Krakowem. Chrobry odszedł na łono Pana w 1025, podczas gdy pierwszy król Węgier kontynuował swe niemiłosierne, choć święte panowanie aż do roku 1038. 


Król Święty Stefan postanowił zablokować sojusz węgiersko-polski i ukarać księcia Nitry.
W 1031 na Polskę ruszył atak Niemców i Rusinów, którzy wynieśli do władzy Bezpryma. Jednoczesnie król Stefan najechał sprzymierzoną z Polską Nitrę, gdzie oślepiono i zalano ołowiem uszy księcia Vazula. Chodziło o to, by nie przejął on władzy nad Węgrami po Stefanie, gdyż w tym samym roku we wrześniu 1031 w czasie polowania zginął tragicznie jedyny syn Stefana. Oznaczałoby to, że władzę na Węgrzech obejmuje książę Vazul, związany ściśle z królem Mieszkiem II. Stefan obawiał się pewnie przejścia Węgier z sojuszu z Rzymem na sojusz z Konstantynopolem.
Vazulowi udało się jednak ocalić swoich synów, którzy udali się na emigrację i rychło trafili do Polski, gdzie, jak podaje Szymon z Keza, „zostali ciepło przyjęci" przez Mieszka II. Nosili imiona: Lewant, András i Béla. Lewant i Andras podążyli później do Rusi, na dwór Jarosława Mądrego, podczas gdy Bela został w Polsce.

Bela Zapomniany

Po katastrofie 1031 ważnym sojusznikiem króla polskiego był wygnany pretendent do węgierskiego tronu, Bela, którego po latach król Bolesław Śmiały wyniesie do węgierskiej korony. Jego obecność w Polsce nasi kronikarze przemilczeli, co nie jest zaskakujące biorąc pod uwagę jego skłonność do pogaństwa, dużą rolę w ostatnim okresie panowania Mieszka II, a więc pewnie także i duże znaczenie w okresie „reakcji pogańskiej" w Polsce po śmierci króla.
O pobycie Beli w Polsce informuje węgierska Kronika Ilustrowana (Képes Krónika) z ok. 1360. Czytamy tam, że Bela osiągnął bardzo wysoką pozycję w państwie Mieszka II. Głównym powodem afektu Mieszka II do Beli miała być jego rola okiełznaniu buntu Pomorzan. Widząc osłabienie państwa Mieszka II, Pomorzanie odmówili płacenia corocznego trybutu dla władzy centralnej. Mieszko szykował się do interwencji zbrojnej, lecz stanęło na tym, że zamiast wojny spór zostanie rozstrzygnięty przez starcie przywódców. Mieszka obleciał strach i z opresji wybawił go Bela, który stoczył zwycięzki pojedynek w imieniu króla, czym zaskarbił sobie jego miłość i uznanie. W nagrodę król przekazał mu cały pomorski trybut, rękę swojej córki oraz nadał mu pokaźną część ziemi.
Historia ta została z pewnością ubarwiona w stylu opowiadań rycerskich. Można natomiast sądzić, że Bela faktycznie osiągnął wysoką pozycję w państwie Mieszka, lecz był to naturalny kierunek polityczny, kontynuacja dawnego ścisłego sojuszu z książętami nitrzańskimi, obecnie na wygnaniu w Polsce, lecz z perspektywą zdobycia korony Węgier i zbudowania polsko-węgierskiego sojuszu strategicznego. Udział księcia Beli w spacyfikowaniu Pomorzan w imieniu Mieszka II jest całkowicie prawdopodobny. Nawet pojedynek z księciem pomorskim brzmi prawdopodobnie, tyle że jako pomysł samego Beli, który jako poganin mógł zaproponować tradycyjne rozstrzygnięcie sporu poprzez pojedynek przywódców. Mieszko jako chrześcijanin nie mógłby czegoś takiego wymyślić. Stąd pewnie przydomki Beli: Zwycięzca lub Bizon.
Warto więc odnotować, że w ówczesnym państwie Mieszka II pokojowo współżyli poganie i różne odłamy chrześcijaństwa.
Niestety nie mamy informacji, jakie ziemie w Polsce otrzymał Bela. Poprzez małżeństwo z córką króla Bela stał się kimś więcej niż możnowładcą w Polsce. Świadczy o tym także fakt opuszczenia Polski przez pozostałych dwóch braci Beli: Andrasa i Lewanta, którzy nie chcieli być jedynie „braćmi Beli", jak ujmuje to Ilustrowana Kronika. To w Polsce urodzili się synowie Beli, którzy zostali później królami Węgier. Jego drugi syn, Władysław — otrzymał imię słowiańskie, co może świadczyć o tym, że planowany był na polski tron. Węgierscy historycy Gyula Kristó i Ferenc Makk przypuszczają, że w okresie tzw. anarchii Bela mógł „administrować Polską" w imieniu Kazimierza I. Wydaje się całkiem prawdopodobne, że jako zięć Mieszka, który po pokonaniu w jego imieniu księcia pomorskiego i ocaleniu tym samym kraju przed kolejną wojną domową, musiał być sławny i wśród pogańskiego w większości ludu w Polsce, i wśród rycerstwa. I to jego mogli oni chcieć na kolejnego władcę. A że sprzyjał on (lub co najmniej tolerował) pogaństwu, toteż łacinnicy nie uznali legalności takiej władzy.
Być może zatem nie było żadnej anarchii pogańskiej w Polsce, a tzw. Bolesław Zapomniany to Bela, węgierski książę. Gdyby w Polsce była wówczas anarchia, sąsiedzi dokończyliby dzieła rozbiorów, które zaczęli w 1031.
Lata 1034-1038 to okres kronikarskiej „białej plamy", okres w którym wiara katolicka w Polsce, według kronikarza niemieckiego Wipo, „upadła niestety, w sposób godny płaczu". Brak łacińskiej narracji dla tego okresu może po prostu świadczyć o całkowitym wytrzebieniu wówczas „opcji łacińskiej" w Polsce.

Co odnawiał Kazimierz zwany Odnowicielem

Nazywany na wyrost Odnowicielem, książę Kazimierz, jedyne co w Polsce odnawiał bez wątpienia, to wpływy łacinników. I za to w łacińskiej literaturze dostał przydomek. W społeczeństwie i wśród rycerstwa nie cieszył się poparciem, gdyż w czasie wygnania z kraju Mieszka II, wraz z niemiecką matką, Rychezą, zawieźli polskie insygnia koronacyjne do cesarza. Mieszko II po odbiciu kraju nie chciał widzieć Rychezy i pewnie Kazimierza nie darzył zaufaniem, sądząc słusznie, że jego władza oznacza popadnięcie Polski pod zależność od cesarza. Kroniki nie są zgodne w opisie losów Kazimierza w latach 30. XI w. Na ogół pisze się, że musiał opuścić kraj po śmierci ojca. Wedle innych wersji w czasie śmierci Mieszka przebywał w Niemczech na dworze swego wuja, Hermana II, późniejszego arcybiskupa Kolonii, który w 1054 koronował cesarza Henryka IV.

Druga reakcja pogańska w Polsce

Ok. 1037 Kazimierz podówczas zwany jeszcze Mnichem podjął pierwszą nieudaną próbę powrotu do Polski i zdobycia władzy. W reakcji na to w 1038 wybuchło drugie powstanie ludowe. Taka wersja brzmi znacznie prawdopodobniej, niż opowieści o kraju pogrążąonym w anarchii, który nie ma żadnej władzy i którego nikt przez ten czas nie zajmuje.
Wypadki te odnotowuje Gall Anonim: „I choć tak wielkie krzywdy i klęski znosiła Polska od obcych, to jeszcze nierozsądniej i sromotniej dręczoną była przez własnych mieszkańców. Albowiem niewolnicy powstali na panów, wyzwoleńcy przeciw szlachetnie urodzonym, sami się do rządów wynosząc… Nadto jeszcze, porzucając wiarę katolicką — czego nie możemy wypowiedzieć bez płaczu i lamentu — podnieśli bunt przeciw biskupom i kapłanom Bożym i niektórych z nich, jakoby w zaszczytniejszy sposób, mieczem zgładzili, a innych, jakoby rzekomo godnych lichszej śmierci, ukamienowali".
Warto zauważyć klasowy charakter niepokojów religijnych. Prosty lud trzymał się rodzimych wierzeń, elita władzy była chrześcijańska. Przyczyną niepokojów religijnych jest gwałtowny sposób walki z tradycyjnymi wierzeniami.
Warto zastanowić się, dlaczego akurat wówczas wybuchały rozruchy na tle religijnym w Polsce. Wcześniejsze, jeśli były, to na tyle nieznaczne, że nie doszły do uszu kronikarzy łacińskich. Nie ma żadnych wieści, by na twarde wymogi Chrobrego dotyczące przestrzegania postu, ktoś się buntował. Wielkie bunty pogańskie (czyli po prostu ludowe) wybuchały dwukrotnie: za każdym razem, gdy najeźdźcy z ościennych krajów próbowali do władzy w Polsce wynieść swoich sprzymierzeńców. Pierwsza reakcja pogańska strąciła z tronu Bezpryma, druga — wygnała Kazimierza. Były to więc nie tyle „reakcje pogańskie" ile powstania w obronie rodzimej kultuy.
Po swoim wygnaniu z Polski w wyniku powstania ludowego, Kazimierz udaje się na Węgry, na dwór wrogiego Beli św. Stefana, co znacznie uprawdopodabnia hipotezę, że w tym czasie w Polsce władze mógł sprawować Bela. Czy Kazimierz starał się na Węgrzech o pomoc w opanowaniu „rebelii pogańskiej" przeciwko niemu, nie wiadomo, lecz wiadomo, że św. Stefan „nawracał" wówczas Węgry „na wiarę [chrześcijańską] prośbą i groźbą", jak pisze Gall. Zmarł jednak w tym samym roku, a jego nastepcą został Piotr Orseolo z Wenecji. Dał on Kazimierzowi 100 rycerzy.
Tak wyekwipowany Kazimierz udał się następnie do Niemiec, skąd zaczął montować większy sojusz militarny, mający na celu zdobycie władzy w Polsce. Był to dokładnie ten sam sojusz, który w 1031 wypędził z kraju Mieszka II. Uderzenie przyszło z trzech stron. Od południa spadł na Polskę w 1038 wielki najazd czeski, który spustoszył Poznań i Ostrów Lednicki oraz zagarnął Śląsk. Czesi niszczyli wówczas budowle religijne. Czy aby były to świątynie łacińskie? Sądzę, że nie jest przypadkiem, że druga reakcja pogańska wiązana jest właśnie z ziemiami na które najechali Czesi: Śląsk i Wielkopolska. Niedługo później Kazimierz wkroczył do Polski na czele wojska niemieckiego, które mozolnie podbijało kraj. Od wschodu przyszły wojska ruskie księcia Jarosława, które pomogły pokonać siły Masława na Mazowszu, co miało miejsce w 1047. Miała wówczas miejsce, według Galla, wielka rzeź Mazowszan. Następnie wojska Kazimierza uderzyły na idących z pomocą Mazowszu Pomorzan. Gall włożył w usta Kazimierza taką odezwę do rycerzy: „Pogromiwszy fałszywe chrześcijany, już bez trwogi uderzcie na pogany!".
Kim byli owi „fałszywi chrześcijanie"? Najprawdopodobniej chodziło o to chrześcijaństwo, które przetrwało pogrom z lat 30.: słowiańskie lub bizantyjskie. W tym czasie chrześcijaństwo łacińskie kojarzone było wyłącznie z Niemcami, traktowano to jako „opcję niemiecką" w Polsce. Tępiąc chrześcijaństwo łacińskie traktowano to wyłącznie jako kontynuację zmagań o uniezależnienie od cesarstwa. W czasie „reakcji pogańskiej" nie zwalczano natomiast chrześcijaństwa słowiańskiego, czyli tego, które wywodziło się pierwotnie z Bizancjum.
Julian Bartoszewicz tak to ujmował: „Powstało pogaństwo przeciw chrześcijaństwu, dwa obrządki słowiański i łaciński, które żyły obok siebie, zwaśniły się" (Julian Bartoszewicz, Królowie polscy: wizerunki, 1860). Część badaczy uważa, że w ogóle nie można mówić o żadnych buntach pogańskich, tylko o walce chrześcijaństwa łacińskiego z chrześcijaństwem słowiańskim. Wyraźnie bowiem zauważamy w kronikach łacińskich skłonność do określania zwolenników chrześcijaństwa słowiańskiego mianem „fałszywych chrześcijan" lub „pseudochrześcijanami". W ten sposób określano najpierw Mieszka II, a następnie cześnika Mieszka II — Miecława, księcia mazowieckiego. Jest to oczywiście prawdopodobne, gdyż chrześcijaństwo słowiańskie było otwarte na dawną kulturę polską, więc mogło być uważane przez łacinników za „przebrane pogaństwo". Wzmacnia tę tezę także fakt, że ostatnim elementem operacji „Odnowiciela", było starcie z Miecławem i jego „fałszywymi chrześcijanami" z Mazowsza, czyli ostatnim bastionem w walce z tzw. reakcją pogańską było chrześcijaństwo słowiańskie. 


Sądzę jednak, że badziej pawdopodobna jest teza, że reakcja pogańska była faktycznie buntem pogańskim, buntem ludowym, po którego stronie stanęli chrześcijanie słowiańscy.
Dodajmy tutaj na marginesie, że bezkrytyczne przyjmowanie narracji łacińskiej dla tego okresu istnienia państwa polskiego, nie tylko nie pozwala zostać historii „nauczycielką życia", ale i prowadzi do naiwnej historiozofii, która tak wiele zła uczyniła w Polsce w ostatnich stuleciach. Oto nawet Paweł Jasienica pisząc o tym okresie, zastanawia się, dlaczego ościenne kraje, które jeszcze kilka lat wcześniej najechały Polskę i dokonały rozbioru naszych ziem, teraz wyświadczyły nam „przysługę" i zainstalowały na polskim tronie „Odnowiciela". Historyk nie bierze nawet pod uwagę, że była to kontynuacja ich polityki z 1031. Stwierdza za to, że „Polska była po prostu potrzebna Europie jako czynnik równowagi" (Polska Piastów). Przez wieki naiwni historiografowie głosili tezy o tym, że Europa potrzebuje Polski. Być może jest to jakiś kompleks „przedmurza chrześcijaństwa". Cała historiografia pokazuje dobitnie, że Europa zawsze chętnie poświęcała i pozostawiała Polskę samej sobie lub wrogom, nawet jeśli byli to wrogowie Europy. By coś zmieniło się na lepsze, trzeba w końcu zerwać z naiwną historiozofią. Nie było żadnych powodów, by sąsiedzi „odbudowywali" Polskę, poza odbudową swoich interesów na obszarze Polski. Gdyby w Polsce była wówczas anarchia i chaos, wystarczyłoby poczekać nieco, by kraj sam upadł i pogrążył się w kryzysie, po czym wystarczyłoby po prostu wejść na objęte kryzysem ziemie i je bezproblemowo zająć. Przerobiliśmy już ten scenariusz w XVIII w. Tylko istnienie władzy niekorzystnej dla interesów cesarskich, uzasadniało operację instalacji „Odnowiciela". Polska Mieszka II czy Bolesława Śmiałego w żadnym razie nie była potrzebna naszym „odnowicielom". Była to bowiem Polska o ambicjacyh mocarstwowych w tej części Europy.

1046: Reakcja pogańska przenosi się z Polski na Węgry

Osiem więc lat zajęło Kazimierzowi zdobycie Polski. Stało się to po tym (lub wtedy), gdy Bela opuścił Polskę i wrócił na Węgry. Węgierskie kroniki podają, że najpierw na Węgry przybyli z Kijowa dwaj jego bracia: Andras i Lewant. Doprowadzili oni do wybuchu powstania pogańskiego przeciwko władzy Wenecjanina, Piotra Orseolo, któremu św. Stefan w 1038 powierzył koronę, miast sympatyzującego z Bizancjum prawowitego Bazyla i jego synów. Obecnie synowie Bazyla wrócili i upomnieli się o swoje dziedzictwo, zyskując szerokie poparcie ludu, gnębionego religijnie przez konkwistę wenecko-niemiecką.
„Za jego [Vata] namową wymordowali oni księży i laików wiernych wierze katolickiej, wiele świątyń zniszczyli i wszystkich Niemców i Włochów, którzy piastowali rozmaite urzędy i po całym kraju byli rozproszeni, wydali na śmierć. (...) wybiegli wielkimi tłumami naprzeciw książąt (...) i prosili ich uparcie, aby zezwolili całemu ludowi żyć w wierze pogańskiej, wybić biskupów i kapłanów, zniszczyć kościoły, odrzucić wiarę chrześcijańską i czcić bogów" (Gerard Labuda "Mieszko II, król Polski (1025-1034)", Poznań 2008).
Kroniki węgierskie podają, że Bela opuścił Polskę na zaproszenie swego brata Andrasa, który był przygnębiony po stracie w bitwie z Piotrem Orseolo, młodszego brata Lewanta. Wydaje się to być typową historyjką „ku pokrzepieniu". Bardzo mało prawdopodobne, by Andras mógł sobie życzyć powrotu brata. Wracający z zagranicy bracia to dla panujących niemal zawsze wyłącznie kłopoty a dla kraju ryzyko podziałów. Pamiętamy zresztą, że Andras i Lewant opuścili Polskę, zazdrośni o pozycję, jaką zdobył sobie tutaj ich brat. Andras zatem raczej obawiał się brata i miał wobec niego nie sentymenty, lecz resentymenty.
Jeśli zatem w 1047 Bela opuszcza Polskę i wraca na Węgry, to raczej dlatego, że musiał Polskę opuścić pod naporem inwazji niemiecko-ruskiej, po utracie ostatniego bastionu: Mazowsza. Na Węgrzech w wyniku powstania pogańskiego królem został najstarszy syn Vazula — Andras. Jego młodszy brat Bela został udzielnym księciem Nitry i był naturalnym kandydatem na kolejnego króla.

Bela Wielki

O tym, że Bela mógł być dobrym władcą Polski w okresie „pogańskim" świadczyć może także jego sposób sprawowania władzy w Nitrze, bo do tego okresu mamy już kroniki. Otóż ta część Węgier, którą władał Bela rozwijała się naprężniej gospodarczo. Bela musiał mieć dużą autonomię, gdyż bił nawet własne monety srebrne o większej wartości niż królewskie denary. Bela uruchomił wówczas wydobycie srebra z rejonu bańskoszczawnickiego. Gród w Nitrze otoczony został potężnym wałem drewniano-ziemnym o konstrukcji komorowej. Nieprzypadkiem spośród trzech synów to właśnie Bela wybił się w Polsce: był po prostu najlepszy z całej trójki.
Podaje się, że główną „reformą" przeprowadzoną przez „Odnowiciela" było przeniesienie stolicy z Gniezna do Krakowa. Z drugiej strony wiemy, że syn Beli, Władysław urodził się w Krakowie ok. 1040. Mogłoby to wskazywać, że Bela z żoną zajmowali wówczas stolicę Małopolski. Być może zatem Kazimierz dlatego uczynił Kraków miastem stołecznym, że stał się nim ipso facto — dzięki osiedleniu się tam Beli, który jak wiemy był świetnym gospodarzem.
Całkiem zrozumiałe jest, że Andras podobnie jak w Polsce i tym razem miał dość brata. Zdradził więc interesy węgierskie i zawarł układ z cesarzem, dzięki któremu to jego syn, Solomon, a nie Bela, miał zostać koronowany na następcę.
W ten sposób w roku 1059 Bela znów zawitał w Polsce. Czy witano go z otwatymi ramionami czy jako wroga, nie wiadomo. Gall skwapliwie epizod ten przemilczał. Bela z pewnością miał w Polsce wielu sympatyków. Poza tym był znacznie potężniejszy i bogatszy niż kiedy opuszczał Polskę. Kiedy Bela na Węgrzech budował fortyfikacje i kopalnie srebra, w Polsce Kazimierz „mnożył zgromadzenia mnichów i świętych dziewic" (Gall). Trudno podejrzewać, by mógł się on cieszyć uznaniem szerszych kręgów społecznych. Fortunnie się jednak złożyło, że w listopadzie 1058 „Kazimierz pożegnał się z tym światem", a władzę objął jego najstarszy syn Bolesław Śmiały, którego Długosz nazywa „ojcobójcą".
Bela zapewne zaproponował swemu krewniakowi sojusz polityczny i wsparcie ekonomiczne, w zamian za pomoc w odzyskaniu władzy na Węgrzech. Od razu bowiem po wstąpieniu Bolesława na tron polska polityka zmieniła się o 180 stopni i powróciła na tory sojuszu węgierskiego wymierzonego w koalicję cesarską. Pierwszym posunięciem Śmiałego był najazd na Węgry i pomoc w zdobyciu tronu przez Belę, który został koronowany w 1060.
Po objęciu władzy na Węgrzech Bela ogłosił, że żony i synowie jego dawnych wrogów, którzy uciekli do Niemiec, mogą bezpiecznie kontynuować władanie nad swoimi włościami. Wszak synowie nie powinni odpowiadać za winy i grzechy swoich ojców, zwłaszcza, że historia pokazuje, że nowe pokolenia mają skłonność do zmiany nawyków starego pokolenia. Wprowadził następnie głęboką reformę monetarną, wprowadzając do obiegu „wielkie monety z najczystszego srebra", wyeliminował też czarny rynek. Zarządził nadto, że cotygodniowe targi powinny się odbywać w sobotę, a nie jak dotąd w niedzielę. Ilustrowana Kronika podaje, że w roku 1061 zorganizował szerokie konsultacje społeczne, ściągając do Białogrodu Królewskiego po dwóch przedstawicieli każdej osady, celem zaopiniowania proponowanych reform. W czasie konsultacji wyszło, że lud chce przywrócenia pogaństwa i wymordowania wszystkich księży. Na ten postulat Bela nie mógł przystać. Był on kontynuatorem polityki Mieszka II i wiedział, że tylko tolerancja religijna może wzmocnić Węgry.
Niestety, w 1063 spadła na Węgry inwazja cesarska. Bolesław nie udzielił pomocy swemu węgierskiemu sojusznikowi. Nie chciał bowiem naruszać układu z księciem czeskim, Wratysławem II, który był wiernym sojusznikiem cesarskim. Śmiały liczył pewnie, że dzięki małżeństwu Wratysława z jego siostrą, Świętosławą Swatawą, zapewni sobie neutralność króla Czech w konflikcie z cesarzem. Tymczasem Bela zginął niestety w czasie tej inwazji a na tronie węgierskim znów pojawiła się cesarska marionetka, Solomon.

Bolesław Śmiały: synteza ducha Chrobrego i umysłu Mieszka II

Po nieszczęsnym epizodzie Kazimierza „Odnowiciela", kiedy Polska utraciła suwerenność na rzecz Niemiec, odrodził się sojusz polsko-węgierski oraz polityka mocarstwowa, kiedy Bolesław Śmiały dokonał swoistej pomsty na dawnych najeźdźcach. Dokuczył mocno Rusinom i Czechom, ale i popierając papiestwo mocno dał się we znaki Niemcom.
Na ogół akcentowana jest wyłącznie jego polityka zagraniczna, która upodabnia go do Bolesława Chrobrego. Tym niemniej jego polityka wewnętrzna to kontynuacja dziedzictwa Mieszka II.
Bardzo chakterystyczne jest, że pierwsza wyprawa Śmiałego na Czechy nie jest jakąś wielką geopolityką ani łupiestwem, lecz ma na celu odbicie polskich rzemieślników (sic!), których w 1038 Czesi uprowadzili z Giecza. To nie jest bowiem tak, że ludzie są zastępowalni, jeśli odbierze się krajowi jego specjalistów, może to być potężniejszy cios aniżeli wywiezienie iluś tam wozów obładowanych złotem i srebrem. Okazuje się zatem, że kiedy sumienni łacinnicy z Czech najechali na rzekomo pogrążoną w pogańskiej anarchii Polskę — zagrabili nam krajowych specjalistów, których zaprzęgnięto do gospodarki czeskiej. Propagandowe podręczniki historyczne, niewolniczo uczepione narracji łacinników, ogłupiają nas dziś bajaniami o tym, że głównym łupem czeskim w 1038 miały być relikwie św. Wojciecha. Na różne sposoby rozpisuje się jedynie o tych nieszczęsnych relikwiach. W rzeczywistości Czesi przybyli do Wielkopolski w jednym określonym celu: by uprowadzić rzemieślników pracujących na styku wielkich szlaków handlowych między Wschodem i Zachodem, Północą i Południem — w Gieczu. Kiedy Śmiały zaczął odbudowywać polską suwerenność, nie wybrał się do Czech w poszukiwaniu głowy świętego, lecz głów żyjących tam polskich specjalistów.
Za jego panowania Polska wróciła do bicia własnej monety: srebrnych denarów. Być może był to efekt sojuszu z Węgrami, które posiadały wówczas cenną kopalnię srebra. Bela rozpoczął bicie świetnej monety nie będąc nawet królem. Najpewniej sam nauczył się tego w Polsce od Mieszka II. Dawniej początki srebrnych denarów w Polsce wiązano z Mieszkiem I. Nowsze ustalenia poczynione przez polskiego archeologa i numizmatyka, Stanisława Suchodolskiego, dowiodły, że monety te zaczynają się w czasie panowania Bolesława Chrobrego, lecz bił je nie król, lecz właśnie Mieszko II. Z jego panowaniem wiążą się także początki wydobycia złota na Dolnym Śląsku. Jego kontynuatorem był właśnie Bela. Niezależność monetarna Polski zakończyła się wraz z objęciem władzy przez Kazimierza „Odnowiciela". I dopieo Bolesław Śmiały powraca do polityki Mieszka II, którą z pewnością nauczył się od wuja Beli a nie od ojca Kazimierza. 


1079 — upadek państwa słowiańskiego

Ślady kultury bizantyjskiej obecne w Polsce są starsze niż kultura łacińska. Imiona pierwszych dwóch biskupów krakowskich to imiona greckie: Prohor (Prochor, od gr. Προχορος), Prokulf (Proculphus) — zaczęło się zatem od Bizancjum, nie od Rzymu. (Roman Jakobson, Comparative Slavic Studies. The Cyrillo-Methodian Tradition, 1985)
Jedna z najstarszych monet polskich pochodząca z czasów pierwszych Piastów przedstawia strzałę na tle Drzewa Życia w awersie, a krzyż bizantyjski na rewersie (podaję za Suchodolskim). Innymi słowy mieliśmy tutaj do czynienia z całkowicie zamilczaną przez łacinników bizantyjsko-słowiańską historią Polski.
Pozostałości tej przemilczanej historii nie szukajmy jednak na kartach łacińskich kronik, bo tam one są jedynie w postaci białych plam, plątaniny i nieudolności ich narracji. Jeśli jednak zaczniemy jej szukać w zabytkach, architekturze, symbolice, malarstwie, legendach — naraz się okazuje, że w tej najstarszej historii Polski co trochę trafiamy na elementy, które należą do kultury grecko-słowiańskiej a nie łacińskiej.
Dotyczy to przykładowo pięknego opactwa tynieckiego w Krakowie, które swe dzieje zaczynało jako słowiańskie a nie łacińskie. Początkowo wojującymi łacinnikami byli Niemcy, którzy traktowali to jako formę podboju. Nasilenie prześladowania słowiańskiego chrześcijaństwa rozpoczęło się po 1054, kiedy niemiecki papież doprowadził do Wielkiej Schizmy Wschodniej. Wkrótce później rozpoczęło się ściganie „herezji Metodego" i słowiańskiego chrześcijaństwa. Kiedy rozpoczęła się I krucjata, w Polsce skazano za herezję opata tynieckiego na wygnanie wraz z innymi mnichami.
W przypadku Polski problem z rytem słowiańskim był fundamentalny, gdyż po tzw. reakcji pogańskiej wytrzebiono u nas łacinnictwo i państwo opierało się własnie na chrześcijaństwie słowiańskim. Jego zniszczenie oznaczało zniszczenie państwa. Dlatego właśnie państwo wybudowane przez Bolesława Śmiałego zamieniło się w zgliszcza. Nie jest prawdą, że po zniszczeniu łacinnictwa w Polsce upadło państwo w okresie tzw. reakcji pogańskiej. Upadło ono pół wieku później — tym właśnie był chaos rozbicia dzielnicowego, którego opanowanie zajęło kolejne dwa stulecia.
*
Więcej na ten temat: Antoni Mironowicz: The Methodian mission on the Polish lands until the dawn of 11th century, ELPIS,  Rocznik XV (XXVI). Zeszyt 27 (40). 2013. Uniwersytet w Białymstoku



http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9717/k,5









Dodaj swój komentarz…
Arminius - książę siedzący na Wiślech   6 na 6
"Historia chrześcijaństwa bizantyjskiego w Polsce jest wcześniejsza wobec chrześcijaństwa łacińskiego. Dotarło ono tutaj naturalnie jeszcze w okresie wielkomorawskim.."
W tym kontekście warto wspomnieć o zapisie w Żywocie świętego Metodego (Legenda Panońska) mającym charakter proroctwa poczynionego samego Św. Metodego:
"Był zaś w nim [Metodym] także dar proroczy, tak że spełniało się wiele przepowiedni jego, z których jedną lub dwie opowiemy. Książę pogański, silny bardzo, siedzący w Wiślech [Wiśle ?], urągał wielce chrześcijanom i krzywdy im wyrządzał. Posławszy zaś do niego [kazał mu] powiedzieć [Metody]: Dobrze będzie dla ciebie synu ochrzcić się z własnej woli na swojej ziemi, abyś nie był przymusem ochrzczony na ziemi cudzej, i będziesz mnie [wtedy] wspominał. I tak też się stało.
Ów "książę pogański silny bardzo siędzący na Wiślech" to władca państwa Wiślan mający swoją siedzibę w Krakowie. Zapis zaś wyraźnie wskazuje na jego uzależnienie czy też nawet podbicie i inkorporację jego państwa przez Wielkie Morawy. A ochrzcił się on najpewniej w rycie słowiańsko - bizantyjskim.
Autor: Arminius  Dodano: 21-08-2014
Reklama
Arminius - enkolpiony trepczańskie   6 na 6
"Wpływy bizantyjskie były silnie obecne na terenach Polski przynajmniej do czasów Kazimierza Wielkiego i końca panowania dynastii Piastów.  Ów relikwiarz to tzw. stauroteka (z greckiego, opakowanie na relikwie krzyża)".
Podobne w swej naturze do stauroteki były enkolpiony, napierśne relikwiarzyki w kształcie krzyża, wykonane ze szlachetnych metali, typowe dla bizantyjskiej sztuki religijnej. Stosunkowo niedawno w Trepczy (historyczna Ruś Czerwona, najpewniej "stary Sanok", niewykluczone, iż był to jeden z Grodów Czerwieńskich) koło Sanoka odkryto dwa wielkie grodziska mające długą chronologiczną ciągłość osadniczą(od czasów celtyckich do 13-14 wieku ne.), w tym także z okresu państwa Wiślan i Wielkich Moraw. Wśród artefaktów tam znalezionych wyróżniają się bardzo cenne enkolpiony pochodzące co prawda z 12-13 wieku jednakże różniące się istotnie od typów kijowskich, wykazujące natomaist podobieństwo do wzorców bliskowschodnio - palestyńskich.
Jeden z nich stał się prawdziwą sensacją gdyż podejrzewano, iż znaleziona wewnątrz niego relikwia jest hematytem pochodzenia meteorytowego. Podaję link do bardzo ciekawego materiału dot. tej zagadki:
wiki.meteoritica.pl/index.php5/Trepcza
Autor: Arminius  Dodano: 21-08-2014
Radosław Lutz   4 na 4
Jako ciekawostka dla miłośników językoznawstwa oryginalny tekst przytoczony w pierwszym poście w transliteracji na polski alfabet współczesny:
    "Pogańskj kniaź silenj welmi sidia w Wislie rougaszesja krstianom ji pakosti diejasze. Posławże ku nemou recze:  Dobroti sę krti sną woleju swojeju na swojei zemli dane plienenynoj demi krszteny boudesz i na tjużei zemli i pomęnesz i męie żenby."

Fragment pochodzi z jednego z rękopisów Żywota świętego Metodego, tzw. Legendy Panońskiej. Mowa tu o ówczesnym księciu Wiślan.
Autor: Radosław Lutz  Dodano: 21-08-2014
Marius Jarl Der-Heide   3 na 7
Wszystko ulozone w ladna calosc. Tylko ciagle widac silny wplyw komunistycznej antyniemieckiej propagandy. Nie wszystko da sie latwo wyjasnic "odwieczna wrogoscia" ktora zreszta nigdy nie istinala (narodzila sie dopiero w XIX wieku, troch epozno jak na odwieczna).  Prosze nie upraszac wszystkiego do niemieckiej zawisci i nienawisci do Slowian, bo tak sie odczytuje niejedno zdanie w tym tekscie. To stoi w kompletnej sprzecznosci z uniwersalistycznymi ideami Cesarstwa - ktore przeciez laczylo zawsze wiele ludow o zupelnie innym pochodzeniu i nikogo nie obchodzilo kto urodzil sie w Padwie a kto w Magdeburgu lub i nawet Kijowie. Oczywiscie wielu lubi przywolywac Thietmara jako dowod na niemieckia nienawisc do Slowian, a szczegolnie Polan. Ale po pierwsze - to tylko jeden czlowiek, a po drugie - on mial powody by nie lubic Boleslawa zarowno prywatne jak i bardziej ogolne. A to, zmienia wszystko.
Autor: Marius Jarl Der-Heide  Dodano: 21-08-2014
Radosław Lutz - Do Marius Jarl Der-Heide   6 na 6
Jak mniemam niezbyt dobrze jest Pan zaznajomiony z polityką germanizacyjną wobec Drzewian, Serbów Łużyckich, Pomorzan oraz Dolnoślązaków na przestrzeni wieków. Zalecam uzupełnienie braków. Nadmienię, że przymusowa germanizacja to nie XIX-wieczny wymysł Bismarcka, czy Hitlera.
Autor: Radosław Lutz  Dodano: 21-08-2014
klaio   5 na 5
Sam mogę podrzucić jeszcze kilka tropów - np. Bogurodzica to kalka z liturgii i teologii bizantyjskiej, która zachowała się u nas do dziś. Ale ton tekstu nie sprzyja dostrzeganiu argumentów podważających pewność o walce obu obrządków. Np. częste były ożenki między Piastami a Rurykowiczami, książęta nie tylko walczyli, ale posyłali sobie posiłki wojskowe. Np. młodsi synowie Krzywoustego ściągnęli drużyny ruskie by wypędzić Władysława Wygnańca - nie uczyniliby tego, gdyby sprawa obrządku miała dla władzy i społeczeństwa tak priorytetowe znaczenie, jak to wynika z tekstu. Przeciwko związanemu z cesarzem "łacinnikowi" Wygnańcowi, mimo wsparcia jego braci przez obcych liturgicznie władców ruskich opowiedział się łaciński arcybiskup Gniezna. Widać te sprawy miały drugorzędne znaczenie, skoro "łacinnicy" byli w przeciwnych obozach.
Autor: klaio  Dodano: 21-08-2014
Arminius - klaio - hipoteza to nie pewnik   1 na 1
"Bogurodzica to kalka z liturgii i teologii bizantyjskiej, która zachowała się u nas do dziś."
Owszem istnieje taka hipoteza wśród badaczy - zwolenników wczesnego datowania momentu powstania Bogurodzicy, jednakże nie można z owej hipotezy - dosyć zresztą wątłej - robić aksjomatu.
Poniżej zamieszczam fragment wypowiedzi na temat, a po nim podaję link do obszerniejszego tekstu poświęconego - między innymi - genezie Bogurodzicy:
"Rzecznicy powstania Bogurodzicy w XI–XII w. wskazują na jej pokrewieństwa z hymnografią grecko-bizantyńską, albo bezpośrednie (J. Birkenmajer), albo też poprzez ogniwo tradycji cerkiewnosłowiańskiej (A. Stender-Petersen). Późniejsze datowanie idzie w parze z poszukiwaniem związków pieśni z zachodnią hymnografią łacińską (J. Woronczak) bądź staroczeską (S. Urbańczyk). Prototypu Bogurodzicy nie udało się jednak odnaleźć ani w hymnografii bizantyńskiej, ani zachodniej".
staropolska.pl/(*)a/bogurodzica/bogurodzica.html
Autor: Arminius  Dodano: 21-08-2014
Arminius - klaio - krucjata czwarta   2 na 2
"Np. młodsi synowie Krzywoustego ściągnęli drużyny ruskie by wypędzić Władysława Wygnańca - nie uczyniliby tego, gdyby sprawa obrządku miała dla władzy i społeczeństwa tak priorytetowe znaczenie, jak to wynika z tekstu".
Faktem jest, iż dopiero IV krucjata i złupienie barbarzyńskie Konstantynopola wykopały ogromną przepaść między dwoma obrządkami i ukształtowały trwający do dnia dzisiejszego kształt relacji między nimi. Jednakże już wcześniej ów podział istniał i dawał się odczuwać. I nie chodzi tutaj o nawet o zdarzenia z 1054 r., które wbrew pozorom aż tak wielkiego wpływu na wzajemne stosunki nie miały. Znacznie większą rolę odegrało starcie się ikonoklastów i ikonodulów - kilka wieków wcześniej. W materii nas interesującej istota sprawy sprowadza się z jednej strony do niepopełniania błędu prezentyzmu (co Pan słusznie sygnalizuje) poprzez wyolbrzymianie znaczenia konfliktu między dwoma obrządkami, z drugiej zaś do uwzględnienia we właściwych proporcjach różnic i konfliktów między nimi.
Autor: Arminius  Dodano: 21-08-2014
Mariusz Agnosiewicz - uzupełnienie
W późniejszej historii Polski doszło do syntezy tradycji bizantyjskiej z łacińską. Dlatego tę ostatnią tak źle oceniam jedynie w tym pierwszym okresie. Później wszystko się zmieniało.
Autor: Mariusz Agnosiewicz  Dodano: 21-08-2014
bartoszfcb   2 na 2
Świetny artykuł przedstawiający zupełnie odmienny punkt widzenia niż ten serwowany nam w szkołach, a co gorsze również na uczelniach. Zastanawia mnie skala udziału wyznawców starej wiary w 'reakcji pogańskiej' i to jak jej tłumienie mogło zaważyć na niewielkiej ilości źródeł jakimi dysponujemy obecnie o kultach przedchrześcijanskich na ziemiach polskich.
Autor: bartoszfcb  Dodano: 21-08-2014
klaio - @Arminius   4 na 4
Samo słowo Bogurodzica jest kalką greckiego Θεοτόκος. W łacinie nie ma tak zgrabnego odpowiednika. W języku polskim musiało ono zaistnieć z greki prawdopodobnie za pośrednictwem starocerkiewnosłowiańskiego, a ten funkcjonował jako język nie-łacińskiej liturgii.
Autor: klaio  Dodano: 21-08-2014
Kiełczewski - Wiślica
Panie Mariuszu,zapomniał Pan o Wiślicy jako pierwszego ośrodka ,starszego niż Tyniec ośrodka nowej wiary(religii).W latach760-70 ubiegłego wieku archeolodzy ustalili z wykopalisk najstarsze obiekty kultu chrystusa na na 8 wiek .Ato ,że chrzest Polski jest mitem i to nie Mieszko itd.A ryba z Lednicy jest ciut,nie co później.
Autor: Kiełczewski  Dodano: 22-08-2014
Poltiser - Tygiel...   2 na 2
Dziękuję za artykuł.
Zawsze fascynowała mnie Polska wielokulturowość i zrośnięcie się w jedną całość tak sprzecznych kultur z zachowanymi do naszych czasów okruchami drobnych codziennych przesądów, zwyczajów, obrzędów, zasymilowanych do "nowej" wiary. Również baśnie, podania i klechdy, przechowujące dany sposób widzenia świata w nowej rzeczywistości... To dobrze, że można odtworzyć nawarstwione wpływy w lokalnej tradycji antropologicznej, jak można rekonstruować różne warstwy wykopalisk w archeologii...
Proszę pisać więcej. Obok tekstów Stefana Bratkowskiego i Jasienicy,  Pana teksty są dobrym "ćwiczeniem wyobraźni" na temat jak to drzewiej bywało u nas.
Pozdrowienia.
Autor: Poltiser  Dodano: 23-08-2014
malina12
To, że kilka plemion było bizantyjczykami jak np. Krakusi nie znaczy, że Polacy byli bizantyjczykami , bo po prostu jeszcze nie istniała państwowość Polska. Polska państwowość powstałą w oparciu o wersję łącińską, która jak historia pokazuje jest kulturą dużo wyższych lotów.
Autor: malina12  Dodano: 27-08-2014
abrakadabra1  0 na 2
Osobiście uważam ,że lepiej gdyby Polska weszła w kulturę słowiańsko-bizantyjską a nie łacińską.To bardziej zbliżone do naszej mentalności.Przede wszystkim pismo - cyrylica jest przystosowana do naszego języka, a alfabet łaciński nie jest i stąd ta koszmarna polska ortografia niepojęta dla cudzoziemców i połowy Polaków.
"BOGURODZICA" to bizantyjska pieśń religijna przetłumaczona na język polski, tzw. tryptyk bizantyjski.
Autor: abrakadabra1  Dodano: 29-08-2014
malina12
Przy OGROMIE różnic jakie występują wymieniasz używanie cyrylicy, w takim razie WIELKIE BRAWA, a tak po za tym to chyba dziś mielibyśmy większy problem w globalnym świecie. Jeśli podoba ci się bizantynizm, to dziś powinieneś być bardzo szczęśliwy w Unii Europejskiej, bo właśnie mamy bizantynizm, czyli przerost prawa publicznego i nadymana do niebotycznych rozmiarów biurokracja, która niszczy dziś gospodarkę, kulturę i samą komórkę rodziny, bo tak sobie urzędnicy wymyślili i to właśnie jest CHORY biurokratyczny bizantynizm. Niestety dziś mamy go narzucony siłą i każdy z nas czuje, że nie leży to w zgodzie z naszą naturą i buntujemy się na kolejne nowe chore zapisy i prawa, tak właśnie bizantynizm jest w zgodzie z naszą mentalnością.
Autor: malina12  Dodano: 09-09-2014
schlawiner
Trzebaby również napomknąć o rotundzie Feliksa i Adaukta na Wawelu, wieku romańskiego, kształtu nie zanadto.
Co do przydomka Gnuśny - rozszyfrowałem jeszcze kilka innych:
Sprawiedliwy - okrutny,
Okrutny - sprawiedliwy i nieprzekupny,
Krzywousty - umiejący rozmawiać z Czarnymi,
Dobrotliwy - mający uchodzić za głupiego (zobacz mój post we wątku "Absolut oczami ateisty").
Autor: schlawiner  Dodano: 16-09-2014
Šemū' el Lönneberg - Mieszko Lambert Piast
Na stronie internetowej Wawelu możemy przeczytać, że duże nagromadzenie i zróżnicowanie przedromańskiej architektury na Wawelu świadczy o stołecznym charakterze krakowskiego grodu już w 1 ćwierci wieku XI, w czasach Bolesława Chrobrego i jego „ministra budownictwa” – Mieszka II.Czy możemy z tego faktu wysnuć przypuszczenie, że Mieszko II Lambert trzymał sztamę z masonami?
Autor: Šemū' el Lönneberg  Dodano: 16-12-2014
Roman Pleszyński - Czy wnioski nie są byt pochopne?
Pozwolę sobie zauważyć, że tezy o wpływie obrządku bizantyjskiego czy słowiańskiego na terenach polskich w IX i X wieku są chyba przedwczesne.Nie wykluczam, że takowe istniały, ale dowodów moim zdaniem nie ma - tylko niejasne poszlaki.
Stauroteka lednicka w ocenie historyków pochodzi od Ottona III, na co oczywiście nie ma dowodów, ale tym bardziej ich brakuje, gdybysmy chcieli na jej podstawie snuć hipotezy o wpływach bizantyjskich wcześniejszych od łacińskich.
Stauroteka z Łyśca ma jeszcze starszą datację, nie ma więc związku z wiekami IX i X.
Wiślica z czasów państwa Wielkomorawskiego to mit, a wykopaliska zaprzeczyły tym tezom. A szkoda.
Rotunda w Krakowie wg ostatnich badań architektonicznych, pierwotnie była wyższa niż wczesniej zakładano, zatem zbudowano ja prawdopodobnie w okresie wpływów cxzeskich, czyli łacińskich. Pojedyńcze znaleziska arecheologiczne, w postaci artefaktów, w tym monet, naprawdę nie dają podstaw do wniosków, że chrześcijaństwo bizantyjskie wyprzedziło łacińskie. Oczywiście, nie można tego wykluczyć, nawet tego, że Mieszko nie był poganinem w roku 966, ale brakuje dowodów.
Autor: Roman Pleszyński  Dodano: 30-03-2016
Roman Pleszyński - c.d. komentarza
Dwóch pierwszych biskupów krakowskich, z dugiej połowy X wieku, o imionach wskazujących na obrządek słowiański, to najlepszy punkt zaczepienia do dyskusji o wpływy bizantyjskie, ale ich działalność musiałaby i tak przypaść na drugą połowę wieku X, czyli dominację czeską - z ośrodkiem wielkopolskim nie miało to wiele wspólnego. Sugeruje jednak, że przynajmniej w CZechach, obrządek łacinski jeszcze konkurował z bizantyjskim. Deficyt źródeł pisanych jest tu chyba czynnkiem decydującym.
Autor: Roman Pleszyński  Dodano: 30-03-2016