Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

niedziela, 2 kwietnia 2017

Banderyzacja Przemyśla



Czas wyciągnąć wnioski

Niedziela, 2 kwietnia 2017 (19:20)

Z dr. Andrzejem Zapałowskim, historykiem, wykładowcą akademickim, ekspertem ds. bezpieczeństwa, prezesem rzeszowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego, rozmawia Mariusz Kamieniecki.
 
 Jak skomentuje Pan inicjatywę Piotra Tymy, szefa Związku Ukraińców w Polsce dotyczącą utworzenia w Przemyślu Centrum Ukraińskiej Kultury Ziem Przygranicznych? 
 
– Jest to niezwykle niebezpieczna inicjatywa, zresztą nie tylko dla Polski, ale także dla Ukrainy. Obecne kierownictwo Związku Ukraińców w Polsce, które nad tą inicjatywą będzie sprawować kontrolę, ma bardzo głębokie sympatie probanderowskie. To zaś w przełożeniu na bieżące relacje może prowadzić do trwałych napięć w rejonie pogranicza polsko-ukraińskiego. 
 
Czy mamy do czynienia z budowaniem w Przemyślu krok po kroku struktur niekoniecznie przychylnych Polsce i Polakom?
 
 
 – Takie działania obserwujemy już od lat 70., kiedy w sposób zorganizowany zaczęto ściągać w rejon Przemyśla osoby o sympatiach nacjonalistycznych. Tę kwestię można zauważyć w publikacji IPN opisującej rozpracowanie tego środowiska przez SB. Do ponowienia tej akcji doszło w 2002 r. i nosiła ona nazwę „Powroty”. Powołano przy tym w środowisku ukraińskim specjalną komisję, która weryfikowała osoby, które następnie wspomagano w osiedlaniu się w rejonie Przemyśla. Można zatem śmiało powiedzieć, że to, co się dzieje w przestrzeni medialnej, a dotyczy mniejszości ukraińskiej w rejonie Przemyśla, jest koordynowane i sterowane. Natomiast wszystkie osoby, które stają temu środowisku na drodze, są stygmatyzowane etykietką „agenta Moskwy”. 
 
Piotr Tyma oburza się na polskie władze, że nie zgodziły się na dofinansowanie obchodów 70. rocznicy akcji „Wisła” organizowanych przez Związek Ukraińców w Polsce i innych projektów mniejszości ukraińskiej... 
 
 
– Działacze Związku Ukraińców w Polsce przyzwyczaili się, że przez dwie dekady dostawali od polskich władz to, co chcieli. Mało tego, to oni niejednorodnie recenzowali, kto może, a kto nie może sprawować określone stanowiska w polskiej administracji. Kiedy okazało się, że obecny rząd bardziej realnie podszedł do tych kwestii, to wywołało oburzenie ukraińskiej mniejszości. Zresztą Piotr Tyma wielokrotnie podkreślał, że czeka, aż Platforma wróci do władzy. Po tym pragnieniu widać, że temu środowisku za poprzedniej władzy też żyło się lepiej. 
 
Jak w ostatnich latach wyglądało dofinansowanie Związku Ukraińców w Polsce z budżetu? 
 
 – Tylko w tym roku Związek Ukraińców w Polsce otrzyma z budżetu naszego państwa ponad 1,5 miliona złotych, w tym ponad 400 tysięcy złotych dofinansowania na tygodnik „Nasze Słowo”, w którym promuje się banderyzm, a marszałka Józefa Piłsudskiego nazywa się większym terrorystą od Stepana Bandery. W poprzednich latach poziom finansowania był podobny. Do tego dochodzą dodatkowe fundusze z poszczególnych resortów na projekty Związku Ukraińców w Polsce. Dodatkowo z budżetu państwa polskiego są sygnowane pieniądze na remonty siedzib wspomnianego związku. 
 
Warto przypomnieć, że „Dom Ukraiński” w Przemyślu, obiekt wart wiele milionów złotych, państwo polskie bezpłatnie przekazało tej społeczności na własność, a dodatkowo rząd wyasygnował i przekazuje miliony złotych na jego remont. Dla porównania: we Lwowie Polacy nadal nie mają na własność siedziby, w której mogliby prowadzić działalność kulturalną i społeczną. 
 
Wspomniał Pan, że w przygranicznym Przemyślu i w okolicach żyje wielu przedstawicieli mniejszości ukraińskiej. Na jakie przywileje mogą liczyć?
 
 – Według spisów powszechnych w rejonie Przemyśla mieszka ok. czterech tysięcy Ukraińców. Mają oni do dyspozycji cały szereg obiektów i nieruchomości przekazanych w latach 90. przez państwo polskie. Dotyczy to także edukacji, gdzie tylko szkoła nr 17 w Przemyślu (szkoła podstawowa, gimnazjum i liceum) z ukraińskim językiem wykładowym, w której uczy się ok. dwustu uczniów, jest traktowana na specjalnych warunkach. Mianowicie do utworzenia klasy wystarczy tam siedmioro dzieci. Dodatkowo pomoce naukowe i podręczniki dzieci mają tam za darmo. Pod względem standardu nauki jest to najlepsza szkoła w Przemyślu. 
 
Czy nasze, polskie dzieci mogą liczyć na podobne przywileje? A na jakie wsparcie ze strony ukraińskich władz mogą liczyć Polacy na Ukrainie i czy tam byłby możliwy do zrealizowania np. projekt Centrum Polskiej Kultury Ziem Przygranicznych? 
 
– Rząd Ukrainy wydaje na żyjących tam Polaków rocznie poniżej stu tysięcy złotych. W większości lokale są wynajmowane i Polska płaci za nie czynsz. Istniejące szkoły polskie we Lwowie działają na ogólnych warunkach i nie ma mowy o przywilejach podobnych do tych, na jakie mogą liczyć dzieci ukraińskie w Polsce. Wsparcie dla polskich szkół na Ukrainie płynie tylko z Polski. Od 25 lat społeczność polska bezskutecznie czeka na swój dom we Lwowie. 
 
Także Polacy żyjący w tym mieście mniej więcej taki sam okres czekają na zwrot kościołów oraz innych obiektów związanych z kultem religijnym. Sztandarowym przykładem jest kościół pw. św. Marii Magdaleny, nad którym opiekę duszpasterską sprawują ojcowie ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. To jedna z 28 świątyń we Lwowie, które po II wojnie światowej władze najpierw sowieckie, a teraz ukraińskie mimo szeregu monitów nie chcą zwrócić prawowitym właścicielom – parafiom rzymskokatolickim. 
 
Tak wygląda pojmowanie polityki wzajemności przez ukraińskie władze. Inną kwestią jest brak skuteczności kolejnych polskich rządów w egzekwowaniu naszych słusznych roszczeń. Polska angażuje się w sprawy Ukrainy, stając się jej rzecznikiem na arenie międzynarodowej. Często z tego tytułu niepotrzebnie zaostrzamy swoje relacje z innymi państwami. Co mamy w zamian? Brak szacunku dla polskich symboli, wzrost antypolskich nastrojów w zachodniej Ukrainie, włącznie z incydentami o charakterze terrorystycznym jak ostatnio w Łucku. Warto z tego wyciągnąć wnioski. 
 
 
Czym była akcja „Wisła”, którą Ukraińcy nazywają niesprawiedliwością dziejową?
 
 
 – Słowo „akcja” ma wymiar głównie propagandowy. Tak naprawdę była to operacja wojskowa o kryptonimie „Wisła”. Przypomnę tylko, że w lecie 1946 r. zasadniczo skończyła się akcja wyjazdów Ukraińców z Polski na sowiecką Ukrainę. Pomimo to działania terrorystyczne Ukraińskiej Powstańczej Armii nie ustały i nadal płonęły wsie, mordowano ludność polską i ukraińską. W związku z tym, że ówczesna władza nie potrafiła sobie poradzić z tym problemem, gdyż UPA poprzez terror doprowadziła do włączenia całej społeczności ukraińskiej w te działania, postanowiono wysiedlić ludność ukraińską z południowo-wschodniej Polski. Przy okazji władze wysiedliły także w tym czasie setki rodzin polskich związanych z PSL. Tym samym odpowiedzialność za wymuszenie na ówczesnej władzy przesiedlenia tej ludności spada na podziemie ukraińskie. 
 
Jakie mogły być konsekwencje, gdyby odstąpiono od przesiedleń? 
 
– Zapewne obecnie mielibyśmy na tych terenach sytuację podobną do tej, jaką obserwujemy w niektórych rejonach byłej Jugosławii. Jeżeli tak mała grupa ukraińskich ideologów nacjonalistycznych próbuje obecnie manipulować w większości spokojną społecznością ukraińską liczącą kilka tysięcy osób, to co by było, gdyby ich szeregi liczyły ponad sto tysięcy? Związek Ukraińców zbiera środki na organizację III Kongresu Ukraińców w Polsce, który miałby się odbyć w Przemyślu, którego jednym z tematów ma być „wzrost antyukraińskich nastrojów” w Polsce.
 
 
Szykuje się antypolska impreza? 
 
– Przed kilkunastu laty, kiedy do Przemyśla na ukraińską imprezę przyjechał ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz, przywitała go pieśń chóru „Żegnajcie Połoniny, Polacy nam je zabierają…”. Opisywała to w swojej książce Maria Strońska związana z „Paryską Kulturą”. Czy teraz będzie inaczej? Z całą pewnością nie. Wiele działań tego środowiska jest koordynowanych z zagranicy. To już kolejny raz, kiedy zbliżające się obchody rocznicowe akcji „Wisła” stają się dla środowisk ukraińskich pretekstem do wysuwania roszczeń pod adresem polskich władz. 
 
Czy nie powinno się to spotkać z reakcją władz lokalnych, a przede wszystkim centralnych?
 
 – Próby wymuszania na państwie specjalnych przywilejów przez tak roszczeniową grupę jak Związek Ukraińców w Polsce są zwyczajnie nieprzyzwoite. I tutaj państwo polskie powinno jednoznacznie wskazać przedstawicielom Związku Ukraińców, że granice przyzwoitości zostały przekroczone. Dziękuję za rozmowę. Mariusz Kamieniecki

Artykuł opublikowany na stronie: http://naszdziennik.pl/polska-kraj/179325,czas-wyciagnac-wnioski.html
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz