Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wychowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wychowanie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Filozofowie

 


przedruk





Po co nam filozofowie



Karolina Głowacka
Wojciech Sady


16.04.2024



Karolina Głowacka: Do dziś robi wrażenie atomizm Demokryta. Ot, siłą umysłu doszedł do tego, że świat składa się z maleńkich atomów.

Wojciech Sady: Ale te atomy miały mieć haczyki i dziurki, dzięki którym mogły się łączyć...
No to Anaksymander – niemalże Darwin! Twierdził, że zwierzęta morskie wywodzą się od innych zwierząt morskich, a człowiek z niższych gatunków zwierząt.

Był jeszcze Empedokles, on w przekazach też wygląda na prekursora teorii ewolucji. Według niego świat miał cyklicznie powstawać i ginąć. I kiedy znów się odradzał, jego części łączyły się przypadkowo, powstawały potwory. W większości ginęły, przeżywały tylko te należycie zbudowane. Więc tu mamy jakiś zarys teorii ewolucji!

Ale były też poglądy, że Ziemia pływa po wodach i czasem się zakołysze tak jak statek. No i wtedy naczynia spadają ze stołów. Takie to miało być wyjaśnienie trzęsień ziemi.
Jaka była wartość tych rozważań?

Jak się weźmie tysiąc pomysłów, ot tak sobie rzuconych, to kilka z nich będzie jakoś analogicznych do tego, co my dzisiaj sądzimy. Najistotniejszą jednak wartością jest to, że w ogóle podjęto próbę naturalistycznego wyjaśnienia zjawisk przyrody.

U Homera czy Hezjoda czytamy o Zeusie, który ciska piorunami, o bogach zsyłających na ludzi choroby. Przekonanie o boskiej przyczynie wielu zjawisk było rozpowszechnione w basenie Morza Śródziemnego i nie tylko. Kiedy zbliżała się kolejna powódź Nilu, kapłani w Egipcie składali bogom ofiary, wznosili do nich modły, żeby była ona jak najobfitsza, bo wtedy Egipcjanie zbierali najwięcej plonów.

Tales po podróży do Egiptu miał stwierdzić, że to nie bogowie powodują podnoszenie się wód morskich, tylko wiejące z północy wiatry, które spiętrzają wody. Anaksymander miał spekulować na temat piorunów. Przekonywał, że to nie rozgniewany czy rozkapryszony Zeus nimi ciska, tylko że w chmurach gromadzi się powietrze i ogień, a kiedy chmury się zderzą, pękają. Wtedy uwolniona mieszanina powietrza i ognia leci ku ziemi, świecąc. Mamy „Corpus Hippocraticum” – teksty, w których czytamy, że to choroba, a nie bóg szkodzi ciału. Jest takie zdanie o „świętej chorobie”, czyli padaczce, którą autor tej księgi próbuje wyjaśnić zbytnim zawilgoceniem mózgu.

To wyjaśnienia, rzecz jasna, nie do przyjęcia, ale są to pierwsze próby, o jakich wiemy, naturalistycznego wyjaśniania świata.

Możemy powiedzieć, że naukowy sposób myślenia narodził się z czystej myśli filozofów?

To nie jest takie proste. Aczkolwiek niektórzy, pisząc książki o historii nauki, czują się w obowiązku zacząć właśnie od Talesa, Anaksymandra, Anaksymenesa – przynajmniej wspomnieć, że tacy byli. A później dodają Pitagorasa czy Heraklita.

Prawda jest taka, że wiemy o nich niezmiernie mało, a istniejące źródła są niepewne. W dodatku to, co o nich czytamy, pochodzi głównie z tekstów, które powstały po co najmniej kilkuset latach. Krążą na ich temat rozmaite słuchy – jak te, że Tales sformułował twierdzenie Talesa, a zatem miał jakąś wiedzę z matematyki. Ale to nie jest pewne.

Nie wiemy, czy twierdzenie Talesa jest faktycznie twierdzeniem Talesa?

Nie wiemy. Mamy opowieści o tym, że zmierzył wysokość piramidy Cheopsa w Egipcie, porównując długości cieni rzucanych przez tę piramidę i inne przedmioty. Ale nie mamy pewności, czy sformułował słynne twierdzenie.

Mówimy też o twierdzeniu Pitagorasa, a nie wiemy nawet, czy Pitagoras istniał, bo najstarsze pisma mówią, że nikt go nie spotykał poza gronem najbliższych współpracowników, a i tak rozmawiając z nimi, był okryty jakąś tkaniną.


Ja bym nie wiązał początków nauki greckiej z jońskimi filozofami przyrody i ich następcami do Demokryta włącznie. Początków nauki trzeba szukać w Aleksandrii, w dziełach wielkich geometrów, Euklidesa, Archimedesa, w geografii Eratostenesa, w astronomii Apolloniosa i Hipparcha, w badaniach anatomicznych Herofilosa i Erasistratosa. Ci dwaj ostatni prowadzili sekcje zwłok, podobno robili też wiwisekcję – na przestępcach skazanych na śmierć.

Czyli wizja, że oto nauka zrodziła się z czystej myśli, jest może kusząca, ale zdaje się, że nieprawdziwa. Musi być pomiar, musi być obserwacja. I wiedzieli to ci w Aleksandrii.

O pomiarach obwodu Ziemi dokonanym przez Eratostenesa, a przez Hipparcha z Nikai odległości Ziemi od Księżyca, dzisiaj każdy naukowiec powie, że to dobra nauka.

Człowiek jest istotą, której przetrwanie zależy od tego, co potrafimy wyprodukować. Zęby mamy marne, pazurów nie mamy. Selekcja naturalna będzie pozwalać przeżywać częściej tym, którzy potrafią lepiej wytwarzać rzeczy – narzędzia, ubrania. To wiedza praktyczna była i jest ważniejsza. Tyle że ta wiedza ludziom zawsze mieszała się z magią. Przez tysiąclecia mieliśmy zbitkę wiedzy praktycznej, z opowieściami o jakichś duchach, które się kryją w krzakach.

Myślę, że praca pierwszych greckich myślicieli polegała na tym, żeby wydobyć to, co rozsądne, praktyczne, ale dodać do tego teorię. To jest fenomen Greków. Egipcjanie umieli wytyczać kąt prosty w terenie. Brali sznur, odmierzali na nim trzy, cztery i pięć równych kawałków i napinając je, tworzyli trójkąt prostokątny. Ale w ciągu dwóch tysięcy lat, podczas których się tego używało, nie ma żadnego śladu w refleksji nad tym, że trzy do kwadratu dodać cztery do kwadratu to pięć do kwadratu.

Tylko praktyka, a nie ma szukania schematu.

Tak. Grecy do tych umiejętności zaczynają dokładać teorię. Przykład – Babilończycy rozwinęli astrologię. Uczeni przez setki lat śledzili ruchy planet w stosunku do gwiazd, ustalali cykle tych ruchów, ale nie zrobili tego, co zaczęli robić Grecy. Nie zbudowali matematycznych czy geometrycznych modeli ruchów planet.

Ci wielcy Grecy dużo nam dali, ale też coś zabrali. Średniowiecze było wręcz sparaliżowane Arystotelesem. Z Filozofem się nie dyskutowało.

W największym skrócie to było tak, że nauka grecka rozwija się do połowy II w. p.n.e., później zostaje zniszczona przez ekspansję Rzymian. Ożywa na chwilę w II w. n.e., działa wtedy Galen z Pergamonu – wielki lekarz i anatom. Działa też Klaudiusz Ptolemeusz – astronom. Ale to są niemal samotne postaci. Potem jest dziura, a kiedy to myślenie greckie znowu ożywa w czasach Simplikiosa i Filoponosa, to cesarz Justynian Wielki wydaje edykt, żeby zamknąć wszystkie szkoły, których nie prowadzą chrześcijanie.

Czemu to robi?

Bo chciał mieć imperium wyłącznie chrześcijańskie.
Zachodnia część dawnego, starożytnego świata, tego rzymskiego, już nie istniała, bo unicestwiła ją wielka wędrówka ludów. Justynian zamyka „pogańskie” szkoły wschodniej części imperium w 529 r.

Później dziedzictwo Greków przejmują uczeni mówiący po arabsku. Oni mieli swój najlepszy okres między X a XII w., ale to też się skończyło, zarówno z powodu antyintelektualnej reakcji duchowieństwa islamskiego, jak i z powodu potwornego najazdu Tatarów na Mezopotamię. Z drugiej strony, na Zachodzie mamy skuteczny atak chrześcijańskich rycerzy na arabską wtedy Andaluzję. Po opanowaniu regionu, w Toledo, chrześcijanie widzą coś dla nich niebywałego: papiernie, w których można było produkować materiał do pisania. Tani, w dużych ilościach. Fenomen. Mało tego, znaleźli sterty papieru zapisanego po arabsku. Przyjechał Gerard z Cremony i inni uczeni, którzy się specjalnie z tej okazji nauczyli arabskiego. Przetłumaczono wtedy na łacinę Euklidesa, Archimedesa, Galena i Arystotelesa. Czyli prawie wszystko, co znamy dzisiaj, oprócz Platona, platoników i tradycji hermetycznej.

Kiedy dokonano tych przekładów, Europa zmądrzała na tyle, że można było założyć pierwsze uniwersytety. Na uniwersytetach średniowiecznych uczono, natomiast nie prowadzono badań. Powstają one około 1200 r., a do 1600 r. nie ma tam żadnego postępu! Czyta się Arystotelesa na kursie sztuk wyzwolonych, później Galena i Awicennę – perskiego uczonego piszącego po arabsku. Czyta się jeszcze kodeksy rzymskie, a na wydziale teologii Biblię i pisma ojców Kościoła. Tak więc tylko starożytnych.

Czyta się i nie zadaje pytań?

Było przekonanie, że starożytni znali prawdę, naszym zadaniem jest tylko ją zrozumieć i przekazać kolejnym pokoleniom. Tymczasem u starożytnych jest wiele niejasności.

U Galena są ewidentne błędy.


No właśnie – przez 350 lat trwają wykłady z anatomii. Czasem uzyskiwano pozwolenia na sekcję zwłok podczas wykładów medycznych. Rzadko, ale się zdarzało. Profesor głośno czytał. Kilka metrów dalej – no bo to przecież śmierdziało, brudno, nieprzyjemnie – demonstrator ciął zwłoki. Studenci patrzyli z góry. A ten demonstrator czasem nie był w stanie pokazać tego, o czym czytał profesor... Przez 350 lat wszyscy udają przed sobą, że widzą to, czego nie ma.

Kiedy kończy się to udawanie?

Gdy Gutenberg wynajduje prasę drukarską – w połowie XV w. Było duże zapotrzebowanie na książki medyczne, a druk pozwolił na zwiększenie ich dostępności. Aby je zilustrować, potrzebowano drzeworytów i miedziorytów. Artystom zaczęto zlecać przedstawienie jakiegoś narządu, ci przynosili swoje prace, ale one nie zgadzały się z tym, co pisał Galen. Bo ci artyści Galena nie czytali! Rysowali to, co widzieli, wcześniej przeszkoleni w realistycznym przedstawianiu świata. To był pierwszy impuls, po którym wreszcie zaczęły się odkrycia anatomiczne. Apogeum stanowiło dzieło Wesaliusza „De humani corporis fabrica” (O budowie ciała ludzkiego). Wesaliusz sam robił sekcje zwłok. I nagle okazało się, że u Galena są błędy i trzeba je poprawiać. Zaczęło to zmieniać nastawienie do nieomylności starożytnych. Dużą rolę odegrało tu też odkrycie Ameryki, o której Grecy oczywiście nie mieli pojęcia.

Runął mit nieomylności.

Jeszcze jedna rzecz decyduje o biegu historii – upada Konstantynopol. Uprzedzając ten dramat, kardynał Basil Bessarion przeniósł się z Konstantynopola do Rzymu i przywiózł ze sobą 500 greckich rękopisów. Watykańska biblioteka posiadała wtedy 350 rękopisów. To pokazuje, jakie skarby intelektualne trafiły na Zachód. Były tam dzieła Platona, Plotyna i teksty hermetyczne – astrologia, alchemia, magia. A to się splotło z wynalezieniem przez Gutenberga prasy drukarskiej.

Marsilio Ficino ze współpracownikami szybko tłumaczy te teksty na łacinę, przez co stają się powszechnie dostępne w Europie. To powoduje ogromny wzrost zainteresowania astrologią. Z naszego punktu widzenia astrologia to koronny przykład pseudonauki, ale to jej popularność wytworzyła presję na badania astronomiczne. Żeby astrolog mógł stawiać horoskopy, musiał wiedzieć, gdzie będą planety w marcu przyszłego roku, bo akurat król go zapytał, czy ruszać na wyprawę przeciwko Saracenom.

Wtedy pojawiają się dwie ważne szkoły. Jedna w Wiedniu – założona przez Georga von Peurbacha i Regiomontanusa. A druga w Krakowie – zakłada ją Marcin Król, do którego dołącza Marcin Bylica. Bylica z Regiomontanusem napisali podręcznik do astrologii, który miał trzynaście wydań w krótkim czasie. Dzieło Kopernika miało w podobnym okresie wydań raptem dwa. Mamy w Krakowie Miechowitę, mamy Wojciecha z Brudzewa. I w to środowisko trafia młody Mikołaj Kopernik.
Czyli mamy już czas, w którym można podważać starożytnych. Przychodzi rewolucja naukowa najbardziej chyba kojarzona z Newtonem, gdzie liczy się przede wszystkim eksperyment.

Trzeba tutaj wspomnieć jednak o Arystotelesie i tekstach zebranych 300 lat po jego śmierci, którym nadano tytuł „Fizyka”. Jeśli w ogóle ktokolwiek się zajmował ruchami czy przemianami ciał, to używał „Fizyki” Arystotelesa. Ale wprowadzano do niej pewne modyfikacje. Jeszcze w starożytności Hipparch z Nikei, a później Jan Filoponos do fizyki Arystotelesa dodali coś, co dzisiaj nazywa się teorią impetusu. Później, w XIV wieku, została ona rozwinięta na Uniwersytecie Paryskim przez Jeana Buridana i Mikołaja z Oresme.

Jednak jeśli w średniowieczu natrafiano u Arystotelesa na niejasności albo sprzeczności – kiedy przeczył sam sobie albo Biblii, albo innemu źródłu autorytatywnemu – to pisano tzw. kwestie czy komentarze. Ale nigdy w średniowieczu nie podjęto próby połączenia tych tekstów w nową całość. To były takie izolowane próby, a jednocześnie każdy kolejny cykl wykładów zaczynano od Arystotelesa.
Brakowało tej zasadniczej cechy, jaką ma dzisiaj nauka – kumulacji wiedzy. Ciągle zaczynano niemalże od zera.

W XVII w. to już nie mogło się utrzymać. Pojawili się uczeni, którzy zrozumieli, że Kopernik ma rację. A fizyki Arystotelesa nie dawało się pogodzić z systemem Kopernika. Według Arystotelesa ciała ciężkie z natury spadają do środka świata. Więc jeśli środek świata nie jest w środku Ziemi, to dlaczego upuszczony przedmiot spada w stronę naszych stóp? Powinien przecież polecieć na Słońce! Dla ludzi takich jak Kepler, Kartezjusz, Galileusz staje się jasne, że jeśli mają przyjąć kopernikanizm, to trzeba zbudować nową fizykę. Zaczyna się chaos poszukiwań. Nikt nie wie, w którą stronę to pójdzie.

Aż wreszcie Robert Hooke połączył teorię impetusu z kopernikanizmem i tym wszystkim, co wtedy wiedziano. Czyli, choć fizykę trzeba było budować na nowo, to arystotelizm odegrał w powstaniu mechaniki newtonowskiej zasadniczą rolę. Newton w dużej mierze opierał się na ideach Hooke’a, do jego ustaleń dokładając obliczenia matematyczne. Zresztą Newton mu za to nigdy nie podziękował, mało tego, usuwał po nim ślady. Gdy został prezesem Royal Society, to cudownie zniknął portret jego poprzednika – Roberta Hooke'a właśnie.

Przenieśmy się do współczesności. Mamy np. mechanikę kwantową, której ustalenia stoją w sprzeczności z naszym potocznym myśleniem, nasze intuicje dotyczące takich pojęć jak „miejsce” czy „czas” zostają wystawione na ciężką próbę. Czy czysta myśl, filozofia, może cokolwiek zdziałać, kiedy mamy do czynienia z rzeczywistością fizyczną umykającą poznaniu naszych zmysłów? Czyli:

czy filozof jest dzisiaj potrzebny?

Twórcy mechaniki kwantowej – Edwin Schrödinger, Werner Heisenberg, Niels Bohr, Paul Dirac – pisywali artykuły i książki z pogranicza fizyki i, można by powiedzieć, właśnie filozofii. Niemal wszyscy najważniejsi coś takiego tworzyli. Są tam refleksje na temat natury wiedzy ludzkiej. Musiały się siłą rzeczy pojawić. Nagle trzeba było pisać wzory na coś, czego nie rozumiemy. Ale da się to obliczać i odnosi się w ten sposób sukcesy. W końcu większość fizyków zrezygnowała z filozofowania i przyjęła postawę „zamknij się i licz”.

Mówi się, że fizyka na pewnym poziomie utknęła. Czy gdyby funkcjonował teraz umysł na miarę Arystotelesa, toby to jakoś pomogło popchnąć ją do przodu? Jak na razie nie da się choćby skwantować grawitacji.

Nie da się, bo fizyka w ogóle jest osobliwym zlepkiem różnych, nie zawsze dobrze przystających do siebie teorii – nie da się połączyć już szczególnej teorii względności z mechaniką kwantową bez używania pewnych sztuczek matematycznych. A czy dociekać głębiej... to zależy od postaw.

Wielu naukowców po prostu ma pracę, dostaje różne nagrody. Dociekania na temat podstaw są niesłychanie ryzykowne i dają mało życiowych zysków. Bo ktoś, kto by się zastanawiał nad tym, o co w tym wszystkim chodzi, nie będzie miał wyników, których się od niego oczekuje, nie dostanie grantu.

Czyli odpowiedź brzmi „nie”? Filozof nie jest potrzebny?

Mechanika kwantowa ma już sto lat. Za rok minie sto lat od sformułowania zasady nieoznaczoności. No i żadnego kroku tutaj nie zrobiono. Pyta pani, czy w takim razie refleksja filozoficzna mogłaby nam pomóc. Nie wiem. Kopernikanizm pewnie nie mógłby się narodzić bez astrologii jako bodźca, który zachęcał ludzi do badań astronomicznych. Może gdyby pojawiły się jakieś wpływy zewnętrzne wobec fizyki, mogłoby to pomóc. Ale trudno mi sobie wyobrazić, jakie by one miały być.

Jest jednak miejsce dla filozofów we współczesnym świecie. Pan się odnalazł jako popularyzator nauki na YouTubie.

A pani jest matką chrzestną mojego kanału! W 2021 r. powiedziałem pani, że nagrałem kilkanaście wykładów o historii nauki dla grupki jedenaściorga studentów zaocznych – i pani mi poradziła, żebym opublikował je na YouTubie, a nie serwerze uczelnianym. Wtedy nie wiedziałem nawet, że tak można. Założyłem kanał, a po miesiącu chciałem sprawdzić, czy studenci to oglądają. Zaglądam i dowiaduję się, że wykładów wysłuchało ponad sto osób, a bodaj 73 mój kanał zasubskrybowały. Spodobało mi się to, zacząłem nagrywać, najprostszym domowym sposobem, kolejne wykłady. Dziś subskrybentów mam 4300 i nadal ich szybko przybywa. Sprawia mi to wielką satysfakcję: robię wykłady, których wysłuchuje co najmniej tyle osób, ile wysłuchało ich na różnych uczelniach w ciągu 40 lat. Co więcej, są to ludzie, którzy słuchają z ciekawości, z pasji, a nie po to, żeby dostać zaliczenie. Tylko wraz ze wzrostem oglądalności coraz bardziej się denerwuję – bo i odpowiedzialność coraz większa.

Może zacznę nagrywać jeszcze raz od początku, żeby poprawić błędy ujawnione dzięki uwagom słuchaczy.





PROF. WOJCIECH SADY pracuje na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Śląskiego. Zajmuje się filozofią nauki oraz historią idei naukowych i religijnych. Autor m.in. czterech tomów z serii „Dzieje religii, filozofii i nauki”, „Sporu o racjonalność naukową”, „Struktury rewolucji relatywistycznej i kwantowej w fizyce” oraz współautor – wspólnie z Katarzyną Gurczyńską-Sady – „Antropocenu” i „Wielkich filozofów współczesności”. Regularnie publikuje cykle wykładów na własnym kanale YouTube.






"cesarz Justynian Wielki wydaje edykt, żeby zamknąć wszystkie szkoły, których nie prowadzą chrześcijanie.

Czemu to robi?

Bo chciał mieć imperium wyłącznie chrześcijańskie."




Chrześcijańscy nauczyciele dają chrześcijański lud.

Podobnie postępowali Niemcy podczas zaborów, "komuniści" za czasów PRL i po 1990 roku też - tylko bardziej subtelnie....




Chrześcijańscy nauczyciele dają chrześcijański lud.

Niemieccy nauczyciele dają zniemczony lud.

Polska szkoła ze swoimi odcieniami daje lud polski ze szkolnymi odcieniami. 

Komunistyczne wytyczne (szkoła) dają lud myślący schematycznie - choć źle edukacji tamtych czasów nie oceniam...

"Post-komunistyczne" media dają lud zmanipulowany. Zamałpowany??

"Nowoczesna" szkoła daje lud... zagubiony?


Ludzie są mieszaniną tych wszystkich wpływów.



Wszystko jest wypadkową wpływów,  ale największy wpływ mają rodzice i najbliższe otoczenie, władza i jej podstawa programowa, media oddziałujące na młodzież i dopiero potem nauczyciel.









tygodnikpowszechny.pl/po-co-nam-filozofowie-186789?utm_term=Autofeed&utm_campaign=Echobox_Social&utm_medium=social&utm_source=Facebook#Echobox=1713740505






sobota, 13 kwietnia 2024

Naśladownictwo małych dzieci

 



 "małe dzieci, jak sądzę, robią to, co robią ich rodzice i ludzie wokół nich"



kolejne potwierdzenie





cytat z Olgi Scheps,
 

światowej klasy pianistki 



przedruk
tłumaczenie automatyczne



Oliver Pashley 

1 kwietnia 2024 r.





Jak trafiłeś do fortepianu?

Do fortepianu trafiłem dzięki moim rodzicom, którzy są pianistami i dorastałem w bardzo muzykalnym środowisku. Zawsze mieliśmy w domu pianino, a małe dzieci, jak sądzę, robią to, co robią ich rodzice i ludzie wokół nich. W środowisku muzycznym dzieci często zaczynają grać na instrumencie lub śpiewać, co tak właśnie było w moim przypadku.



Czy powiedziałbyś, że jest to rada, której udzieliłbyś młodszym pianistom, którzy studiują i trenują?

Czuję, że wciąż się uczę i szukam właściwego sposobu, aby to zrobić, i nie czuję, że wiem tak dużo, że mogę udzielać rad innym! Jedyne, co mógłbym powiedzieć mojemu młodszemu ja, to to, że ważne jest, aby pozostać stałym i naprawdę ćwiczyć i pracować nad tym, co robisz. Może to brzmieć jak oczywista i niezbyt interesująca rada, ale tak naprawdę myślę, że to jest klucz do wszystkiego: że być może dowiecie się później. Myślę, że bez pracy nie ma rezultatu.



Czy uważasz, że często czujemy się zmuszeni do niepotrzebnego kategoryzowania rzeczy?

Tak, absolutnie. A jeśli to sprawdzimy, to zabawne, jak bardzo się mylimy, używając kategorii. Na przykład termin "muzyka klasyczna" został napisany w Europie w XVIII wieku, więc kiedy cofniesz się do XIX wieku, nie jest to już muzyka klasyczna, jeśli mówimy z historycznego punktu widzenia: to już muzyka romantyczna. Chopin, na przykład, nie jest już muzyką klasyczną.






całość tutaj:


interlude.hk/olga-scheps-german-pianist/












wtorek, 9 kwietnia 2024

Dzieci jako zaczyn przyszłego dobrostanu.





31 października 2023




Zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży rzutuje na życie przyszłych pokoleń.


Kiedy one wejdą w życie dorosłe staną się urzędnikami, politykami, kierownikami, dyrektorami, policjantami, żołnierzami, ale też - ochroniarzami - i od wszystkich tych ludzi będzie zależeć bezpieczeństwo państwa, bezpieczeństwo twojej rodziny i każdego innego - sąsiadów, znajomych, kolegów i koleżanek z pracy.


Dlatego niezmierne ważne jest nie pozostawianie ich pod wpływem massmediów, które "wychowują" zamiast rodziców, ale też przejmowanie kontroli nad tymi mediami, by one służyły dobru ogólnemu, a nie po prostu bogaceniu sie "dziennikarzy" celebrytów, a i często po prostu wygodnickich.

Ilu jest takich stałych dziennikarzy, którzy na codzień przygotowują "serwisy informacyjne" i pokazują się w telewizji? Będzie setka w czterech głównych stacjach?

100 ludzi wpływa na kształt i jakość informacji jaką codziennie otrzymują widzowie.
100 ludzi decyduje o losach 40 milionów ludzi w całej Polsce.

100!

Nie licząc oczywiście całego aparatu schowanego za tymi ludźmi, którego nigdy nie widać...

  
Skoro w obecnych czasach sabotażyści z werwolfa, żądni sławy i łatwych pieniędzy celebrytów (i  patocelebrytów) trzeba stworzyć własny przekaz

Jeżeli nie będziemy produkować odpowiednich dobrych komunikatów oraz informacji i zapełniać nimi przestrzeń informacyjną, to przestrzeń ta będzie nieustannie zbrukana bylejakością, która otaczając od najmłodszych lat człowieka, będzie psuć jego gust, zachwieje jego zdolnością oceny sytuacji, zdolością do dokonywania dobrych dla społeczeństwa wyborów.

Państwem trzeba kierować, gospodarzyć.

Demokracja to pułapka, bo jak ktoś już zacznie gospodarzyć, to może się to po 8 latach skończyć, przychodzi ktoś inny, kto najpierw burzy, co poprzednik pobudował i zaczyna stawiać od nowa coś innego, dodatkowo wymieniając ludzi na nowych, niekoniecznie z doświadczeniem,
Burzy porządek i w następnych wyborach polegnie, przyjdzie stary i zacznie odbudowę - stracił, my straciliśmy 4 lata, 8 lat, 20 lat - i tak w kółko... nieustanny chaos, ale chaos to jest kontrolowany - tylko nie widzać kontrolerów....


Demokracja we współczesnym świecie oznacza stan permanentnie niestabilny 

to w normalnej demokracji, a jeszcze dochodzą obce służby, które budują wpływy w kraju i dążą do osłabienia społeczeństwa i państwa









Państwem trzeba kierować, gospodarzyć

i dziećmi i młodzieżą też, aby zapewnić sobie przyszłość w jasnych barwach...


Wychowanie dzieci i młodzieży to nic innego jak projektowanie przyszłości społeczeństwa, przyszłości państwa.


I bytu każdego z obywateli tego państwa.

W tym twojego.









Lekarze w Polsce po raz pierwszy wezmą udział w punktowanych szkoleniach poświęconych rekomendowaniu czytania na głos dzieciom


12 października 2023



W listopadzie po raz pierwszy w Polsce odbędą się szkolenia dla lekarzy o wpływie głośnego czytania na rozwój dzieci. Pediatrzy oraz lekarze pierwszego kontaktu będą mogli zdobyć teoretyczną i praktyczną wiedzę w zakresie rekomendowania i upowszechniania czytania wśród małych pacjentów i ich opiekunów. Uczestnicy szkolenia otrzymają certyfikat, premiowany punktami edukacyjnymi Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.

Szkolenie organizowane jest w ramach programu „Książka Na Receptę. Recepta na Sukces” przez Fundację Powszechnego Czytania. Celem projektu jest wspieranie prawidłowego rozwoju najmłodszych obywateli. Namawianie do codziennego czytania na głos dzieciom od urodzenia ma dać wymierne długofalowe efekty, by za dziesięć lat poziom zdrowia psychicznego i społecznych kompetencji Polaków był lepszy.

Organizatorzy szkolenia dla lekarzy podkreślają, że rekomendacja czytania i rozmowy z małym dzieckiem jest oparta na danych naukowych dobrej jakości: 

kiedyś była to intuicja, ale aktualnie dysponujemy badaniami, pokazującymi korzystny wpływ głośnego czytania książek dzieciom i oddziaływanie bogactwa słownego na rozwój ich mózgu.


„Dane naukowe wskazują, że czytanie i rozmowy z dziećmi od niemowlęctwa mają ważny wpływ na ich rozwój – emocjonalny, intelektualny i społeczny. Zaproszenie do kampanii lekarzy, po zapoznaniu się z opublikowanymi wynikami licznych badań naukowych, stało się oczywistością – lekarze to wspaniałe autorytety, ludzie, których powołaniem jest dbanie o nasze zdrowie i rozwój” – przekonuje Maria Deskur, prezeska Fundacji Powszechnego Czytania.

Autorytetem, z którym podjęła współpracę Fundacja Powszechnego Czytania, jest prof. Barry Zuckerman, amerykański pediatra, który jako pierwszy lekarz na świecie zapoczątkował zalecanie wczesnego czytania dzieciom jako interwencję medyczną.

„Rodzice czytający małym dzieciom stymulują ich język i kompetencje poznawcze, rozwój społeczny i emocjonalny, ponieważ tworzą najdogodniejszą sytuację do stymulacji mózgu. Dziecko, które czuje się bezpiecznie na kolanach rodzica, jest otwarte na stymulację, którą rodzic dostarcza poprzez bogactwo czytanego tekstu i rozmowy towarzyszącej. Z zachwytem obserwuję jak Fundacja Powszechnego Czytania i jej projekt 'Książka na receptę’ rozwija realizowanie tego działania dla dzieci w Polsce” – powiedział prof. Zuckerman, którego wykład będzie częścią zapowiadanych szkoleń.



„Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że to jest program i idea, w którą chcemy się włączyć. Badania są jednoznaczne: mózgi dzieci, które rosną w środowisku relacyjnie i semantycznie bogatym i przychylnym, wytwarzają więcej połączeń synaptycznych. To jest podstawowy fundament, dzięki któremu całe ich późniejsze życie, w wielu jego aspektach, nie tylko zdrowotnym, będzie lepsze. Jako pediatrzy dbamy o zdrowie mięśni czy kości naszych pacjentów, ale dbamy też o rozwój ich mózgów!” – mówi profesor Teresa Jackowska, prezes zarządu Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, które jest partnerem programu.

„Od lat zajmuję się komunikacją jako niezbywalnym elementem skutecznej medycyny. W programie 'Książka na receptę’ zachwyca mnie właśnie ten element – że pokazujemy mechanizmy wpływu na zdrowie psychofizyczne jako całość, że traktujemy pacjenta holistycznie, czyli bierzemy pod uwagę badania mózgu, badania środowiskowe, badania z zakresu psychologii i psychiatrii rozwojowej. Cieszę się, że mogę w programie uczestniczyć i zapraszam na szkolenia!” – dodał dr hab. Wojciech Feleszko, wykładowca Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, autor licznych książek, członek zarządu Sekcji Pediatrii European Academy of Allergy and Clinical Immunology.

Założeniem programu „Książka na receptę” jest odpowiednie przygotowanie personelu medycznego do „przepisywania na receptę” głośnego czytania dzieciom. Pismo „Medycyna Praktyczna Pediatria” już w 2019 roku rozdawało lekarzom recepty na czytanie jako partner projektu.

„Jako pierwsi w Polsce opublikowaliśmy (…) artykuł przeglądowy adresowany do lekarzy dotyczących efektów głośnego czytania książek dzieciom z krytycznym przeglądem danych naukowych i płynących z nich wniosków, które leżą u podstaw programu 'Książka na receptę. Recepta na sukces’. Zdając sobie sprawę, jak trudno w praktyce dodać do wizyty lekarskiej jeszcze jeden temat, widzimy jednak głęboką zasadność włączenia zalecenia czytania dialogowego w rodzinach do codziennej praktyki lekarzy rodzinnych i pediatrów” – przyznaje dr n. med. Jacek Mrukowicz, redaktor naczelny „Medycyny Praktycznej Pediatrii”.

Zapisy na bezpłatne wydarzenie przyjmowane są do 15 listopada na stronie programu „Książka na receptę”.







Stres w dzieciństwie zmienia system nagród w mózgu



To, że dziecko czuje się zestresowane w danym momencie, jest częścią codziennego życia. Jeśli możemy zaoferować mu strategie radzenia sobie w trudnych chwilach, strachu lub frustracji, maluch będzie w stanie skuteczniej radzić sobie z podobnymi sytuacjami w przyszłości. Problemy pojawiają się, gdy dzieci są narażone na zdarzenia chronicznego stresu.

Uporczywy stres w dzieciństwie ma poważny wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne każdego dziecka. Scenariusze życiowe, takie jak dorastanie w atmosferze porzucenia, deprywacji emocjonalnej lub bycia ofiarą przemocy, wpływają na rozwój mózgu. W związku z tym Rockefeller University w Nowym Jorku (USA) przeprowadził badania, które podkreśliły wpływ stresu na ciało migdałowate, korę przedczołową i hipokamp.

Regiony te ułatwiają procesy, takie jak regulacja emocji, i zdolności poznawcze, takie jak uwaga, refleksja i rozwiązywanie problemów. Niedawne badanie dostarczyło bardziej aktualnych i istotnych informacji. Stwierdzono, że stres w dzieciństwie zmienia system nagród w mózgu. Ta funkcja ma poważny wpływ na wiele obszarów.



Częstym ryzykiem u dzieci, które doświadczyły sytuacji o wysokim stresie, jest rozwój zachowań uzależniających.



Zmiany motywacji

Kluczowym wymiarem rozwoju potencjału jest motywacja. Wyznaczamy sobie cele, do których dążymy, marzymy o planach, które nas ekscytują i opracowujemy strategie pokonywania trudności. Jednak wspomniane badania, które zostały przeprowadzone we współpracy z różnymi uniwersytetami, takimi jak Princeton i Pittsburgh (USA), podkreślają, w jaki sposób stres w dzieciństwie zmniejsza motywację w zachowaniu.

Te niekorzystne doświadczenia zmieniają neurochemię mózgu, a wraz z nią optymalny rozwój niektórych regionów.

Jądro półleżące i brzuszny obszar nakrywkowy, połączone z mózgowymi systemami nagrody, również koordynują nasze ukierunkowane na cel zachowanie. Dorastanie w dysfunkcyjnej rodzinie może spowodować zmianę tej cechy.


Zwiększone ryzyko zaburzeń nastroju

Obwody nagrody dojrzewają przez całe dzieciństwo i okres dojrzewania. Dojrzewanie to kończy się dopiero w wieku 20 lub 21 lat. Dzieje się to w tym samym czasie, gdy dojrzewają obszary przedczołowe. Jednak stres zakłóca ich optymalny rozwój. Ma znaczący wpływ na poziom psycho-emocjonalny.

W takich przypadkach nie tylko zmniejsza się motywacja dziecka, ale także zmienia się jego poczucie przyjemności. W związku z tym przychodzi czas, kiedy trudno jest mu cieszyć się doświadczeniami, które zwykle są satysfakcjonujące dla wszystkich innych. Nowe hobby nie trwa długo, maluchowi trudno jest utrzymać zainteresowanie jakąkolwiek dziedziną lub tematem, a jego cele czy projekty przestają być ekscytujące już po kilku dniach.

Ponadto jego relacje społeczne pojawiają się i kończą zgodnie z potrzebami, a nie uczuciami. Dzieciom nie jest łatwo rozwinąć satysfakcjonujące więzi emocjonalne, ponieważ stale czują strach i niepewność. Czują także brak zainteresowania. Te zmiany w systemach nagrody w mózgu oraz trudności w czerpaniu radości lub odczuwaniu motywacji często występują wraz z zaburzeniami lękowymi i depresyjnymi.


Zwiększone ryzyko uzależnień

System nagród ma ułatwić nam powtarzanie zachowań lub strategii, za które otrzymujemy wzmocnienie. Wykonujemy je, ponieważ dzięki dopaminie te działania dają nam korzyść, dobre samopoczucie lub uczucie przyjemności. Na szczęście teraz lepiej rozumiemy, w jaki sposób i dlaczego stres w dzieciństwie zwiększa ryzyko, że dzieci wykażą jakąś formę uzależnienia w przyszłości.

Osoby, które w dzieciństwie doświadczyły przeciwności losu, wykazują mniejszą regulację impulsów i zdolność do refleksji. Do tego dochodzi potrzeba doświadczania nowych i intensywnych doznań. Co więcej, zdolność tych osób do odczuwania przyjemności jest poniżej przeciętnego progu.

To powoduje, że szukają intensywnych sytuacji, które oferują im wyższy poziom wzmocnienia dopaminy. Na przykład nadużywanie substancji oferuje doświadczenie „poczucia czegoś” poprzez intensywny, ale krótkotrwały zastrzyk dobrego samopoczucia. Łagodzi także ich stres i niepokój. Brak rozwiniętych funkcjonalnych umiejętności radzenia sobie w celu złagodzenia dyskomfortu zwiększa ryzyko uciekania się do uzależnień.



Co można zrobić?

Jest wielu młodych ludzi, którzy wykazują tego typu wzorce zachowań. Stresujące dzieciństwo często powoduje niską motywację, zaburzenia lękowe, depresję oraz uzależnienia behawioralne lub od substancji psychoaktywnych. Co można zrobić?

Ochrona dzieci powinna być podstawowym filarem każdej społeczności i rozwiniętego społeczeństwa. Dostrzeganie dysfunkcyjnej rodziny lub dziecka zaniedbanego lub maltretowanego jest czymś, co musi zostać ustalone w szkołach jako obowiązujący protokół. Jeśli jednak takie sytuacje już się wydarzyły, a nastolatek lub młody dorosły doświadcza problemów behawioralnych i psychicznych, musimy działać.

Im szybciej zainterweniujemy, tym szybciej będziemy mogli zapobiec wystąpieniu innych, poważniejszych schorzeń. W takich przypadkach pomocne może być wsparcie psychologiczne i społeczne, uzupełnione poradnictwem rodzinnym. 

Warto też przypomnieć słowa francuskiego neurologa i etologa Borysa Cyrulnika. Twierdził, że żadne dziecko nie jest skazane przez swoją przeszłość. Powiedział kiedyś, że: „Osoba nigdy nie powinna być zdeterminowana przez swoją traumę”.

Zmiana jest zawsze możliwa, a szczęście jest rzeczywistością, na którą zasługuje każdy człowiek.




Zdrowie psychiczne młodych ludzi pogarsza się. Dlaczego?

Obecnie coraz więcej specjalistów zauważa, że zdrowie psychiczne młodych ludzi pogarsza się w zastraszającym tempie. Depresja, lęki, problemy behawioralne i uzależnienia stale wzrastają u młodzieży, która jest przecież przyszłością naszego społeczeństwa.

Cierpienie młodzieży wpływa również na ich rodziny i ludzi wokół nich. Nic dziwnego, że pogarszające się zdrowie psychiczne młodych ludzi alarmuje pracowników służby zdrowia. W dzisiejszym artykule omówimy niektóre z możliwych przyczyn stojących za tym niepokojącym wzrostem.



„Pomimo wzrostu częstości występowania i rozpowszechnienia zaburzeń psychicznych w dzieciństwie i w okresie dojrzewania, do tej pory przeprowadzono tak naprawdę niewiele badań”.

-Esperanza Navarro Pardo-
Zdrowie psychiczne młodych ludzi jest przedmiotem badań

Udowodniono, że zdrowie psychiczne młodych ludzi stopniowo się pogarsza. Dowodzą tego wskaźniki rozpowszechnienia (Pardo, 2012).

„Rozpowszechnienie” to termin służący do ilościowego określenia liczby przypadków w określonym odcinku czasu. WHO ostrzega, że obecnie nawet 30 procent młodych ludzi cierpi na zaburzenia psychiczne.

Zaburzeniami najczęściej występującymi u młodzieży są zaburzenia zachowania (zwłaszcza u chłopców) oraz emocjonalne (u dziewcząt). Badania przeprowadzone przez Esperanzę Navarro z Uniwersytetu w Walencji (Hiszpania) z udziałem 470 młodych ludzi wykazały, że:

21% młodych osób cierpiało na zaburzenia zachowania.
17% cierpiało na zaburzenia lękowe.
11% miało ADHD.
4% cierpiało na zaburzenia odżywiania.

Ponadto Vallejo Pareja (2022) twierdzi, że nastąpił również wzrost liczby przypadków zachowań nadpobudliwych, a także destrukcyjnych. Powyższe dane skłaniają do postawienia pytania o przyczyny pogarszania się stanu psychicznego wśród młodych ludzi.



„Kilka prac badawczych przeprowadzonych w różnych krajach zbiega się z wartością globalnego wskaźnika zaburzeń u młodych ludzi, który wynosi mniej więcej 20”.


-María del Carmen Bragado Álvarez-

Czy życie jest obecnie trudniejsze niż dawniej?

Jeśli spojrzymy na niedawną przeszłość, być może uda nam się zrozumieć przyczyny wpływające na zdrowie psychiczne młodych ludzi. Musimy zatrzymać się i zastanowić nad ostatnimi wydarzeniami, które wpłynęły na nasze społeczeństwo, takimi jak:

Wielki kryzys. 

Uderzył w cały świat, a jego najintensywniejszy okres datuje się na lata 2008-2013. W rzeczywistości społeczeństwo nigdy tak naprawdę nie podniosło się z jego skutków. Jednym z takich następstw było bezrobocie młodzieży.

Pandemia w 2020 r. Niestety, kiedy wszystko wskazywało na to, że wielki kryzys już za nami, a społeczeństwo zdawało się wkraczać w nowy „złoty okres”, wirus SARS-CoV-2 zatrzymał wszystko w miejscu.

Okres dojrzewania jest głęboko społecznym etapem życia. Poprzez interakcje z innymi ludźmi młode osoby budują swoją tożsamość. Jednak w czasie pandemii młodzież musiała zrezygnować z kontaktów towarzyskich. Miało to istotny wpływ na ich „normalny” rozwój.

Nauka potwierdziła ten fakt. Badania wykazały, że w okresie odosobnienia nastolatki czuły się bardziej samotne. W związku z tym częściej zwracały się do cyfrowych alternatyw w celu nawiązywania kontaktów towarzyskich. Fakt ten został powiązany ze wzrostem przypadków depresji i samobójstw.


Zdrowie psychiczne młodych ludzi – większa świadomość

Należy również zaznaczyć, że eksperci prowadzą obecnie badania o wyższej jakości. Na przykład badania dotyczące rozpowszechnienia były wcześniej przeprowadzano rzadko, obecnie jednak to się zmieniło. Może to oznaczać, że dane dotyczące częstotliwości występowania, wcześniej niepełne (a zatem zaniżone), teraz wzrosły w wyniku większej liczby badań. Oto postępy, jakich dokonano na przestrzeni ostatnich lat (Vallejo, 2022):Większa liczba badań klinicznych o wysokim rygorze metodologicznym dotyczących częstości występowania różnych jednostek klinicznych w dzieciństwie i okresie dojrzewania.

Większa kontrola, rygor i spójność uzyskanych wyników.
Lepsza identyfikacja elementów mających wpływ na etiologię zaburzeń u dzieci i młodzieży. W efekcie poprawa diagnozy.

Wzrost liczby etykiet diagnostycznych. W rzeczywistości w 1950 roku eksperci zidentyfikowali łącznie 106 zaburzeń. Obecnie jest ich aż 216 (Echeburúa, 2014).

Zdrowie psychiczne młodych ludzi i związane z nim problemy są głęboko zakorzenione w sytuacji kontekstowej. Zależą one od środowiska danej osoby. Liczą się czynniki takie jak praca, relacje rodzinne (oraz dobrobyt lub dyskomfort ich rodziców), a także szkoła czy też uniwersytet.

Z drugiej strony należy wziąć pod uwagę, że postęp w zakresie lepszej jakości badań i diagnozy również mógł przyczynić się do zauważenia pogorszenia stanu zdrowia psychicznego współczesnej młodzieży.



„Nie poddawaj się, nie trać nadziei, nie sprzedawaj się”.

-Christopher Reeve-








Lekarze w Polsce po raz pierwszy wezmą udział w punktowanych szkoleniach poświęconych rekomendowaniu czytania na głos dzieciom - Booklips.pl


Stres w dzieciństwie zmienia systemy nagród w mózgu (pieknoumyslu.com)

Zdrowie psychiczne młodych ludzi pogarsza się. Dlaczego? (pieknoumyslu.com)


Prawym Okiem: Pierwszy sługa (maciejsynak.blogspot.com)





sobota, 13 stycznia 2024

Szkoła buduje charaktery








przedruk
tłumaczenie automatyczne



Raluca Ion



Podczas swoich zajęć profesor Marian Popescu czasami wyświetlał studentom słynną scenę z filmu Zapach kobiety. Ten, w którym Frank Slade, niewidomy podpułkownik grany przez Ala Pacino, w pamiętnej przemowie broni Charliego, studenta, który się nim opiekuje i który ma zostać niesprawiedliwie wydalony z college'u. Przed starszyzną uniwersytetu Frank Slade wygłasza pamiętny apel, że szkoła powinna przede wszystkim kształtować postacie. 

"Większość moich uczniów była pod wrażeniem, a niektórzy z nich powiedzieli mi nawet, że po raz pierwszy słyszeli, że szkoła powinna kształtować postacie. Powiedziałem im, że to jest stwierdzenie pierwszego króla Rumunów, Karola I, że taka jest misja szkoły – zanim będziesz mógł przekazać wiedzę, musisz zbudować charaktery. 

To znaczy ludzie, którzy rozeznają, co jest dobre w służbie innym, że tego nie rozumiemy w nas, myślimy w dużej mierze jak być dobrym dla siebie. Mam kolegów ze studiów, którzy tak naprawdę nie są zainteresowani innymi rzeczami niż własną karierą" – powiedział Marian Popescu podczas programu "Przed wami" na Digi24.





Marian Popescu jest dyrektorem Centrum Działania, Zasobów, Szkoleń na rzecz Uczciwości Akademickiej Uniwersytetu w Bukareszcie (CARFIA), profesorem doktoranckim (nadzwyczajnym) na Uniwersytecie w Bukareszcie i promotorem doktoratu w dziedzinie sztuk performatywnych-teatru na Uniwersytecie "Babes-Bolyai" w Klużu-Napoce.

Skrytykował rumuńskie środowisko akademickie, w którym, jego zdaniem, brakuje idei merytokracji, a rektorzy są wieczni na urzędzie. Stało się już zwyczajem, że rektor jest ponownie wybierany po samodzielnym kandydowaniu i w ten sposób osiąga trzecią lub czwartą kadencję.

Zapytany o to, dlaczego rumuńskie uniwersytety nie zdołały stworzyć sprawnego systemu demokratycznego, profesor Marian Popescu odpowiedział: "Czy udało się to przed 1989 rokiem? A potem były wybory, prawda? Czy Ceauşescu nie był ponownie wybierany, nie wiem ile razy? O głosowaniach, tak? Istnieje posłuszeństwo wobec tego, kto zarządza zasobami, a rektor jest głównym powiernikiem. Rektor z kolei walczy w stosunku do ministerstwa o środki, które pozwolą oczywiście na programy rozwojowe. Naprawdę należy zobaczyć, jak efektywne jest zużycie tych zasobów. Ale oto, co się dzieje, teraz, w tych dniach, rozumiem, że nie jest to jeszcze oficjalne. Jest na źródłach. Mamy ten absolutnie genialny przypadek z podręcznika, aby oprawić go w ramkę z panią. rektor Uniwersytetu "Aurel Vlaicu" w Arad. Ta pani jest plagiatorką, a jej werdykt został trzykrotnie wydany przez Krajową Radę Etyki. Przy ostatnim werdykcie była też klauzula, że nie może kandydować przez 6 lat lub nie wiem jak długo i nadal jest w trakcie trwania tego zakazu. Po prostu złamali prawo, a społeczność akademicka wybrała ją ponownie. To jego trzecia, czwarta kadencja, coś takiego. Została wybrana absolutnie komfortową większością głosów" – powiedział profesor uniwersytetu.


Zapytany przez Florina Negruțiu, jakie wartości "ta elita może przekazać elicie, która będzie rządzić Rumunią", Marian Popescu odpowiedział: "Widzisz, używasz słów, które nie są aktywne. Słowo elita nie jest już aktywne, jest, że tak powiem, cechą stylu. Mówimy o elitach, jakich?! Jeśli mówimy o wynikach naukowych w indywidualnym przypadku, to jest to jedna rzecz. Ilu wektorów wpływu, poza kilkoma w świecie akademickim, widzi Pan wychodzących do sfery publicznej, aby określić proces rewizji, przywracania wartości, które zostały praktycznie ewakuowane do rumuńskiego społeczeństwa? Wiemy o tym, wartości moralne zostały ewakuowane, edukacja nie opiera się na idei wartości moralnych".

Zdaniem profesora uniwersytetu nie ma żadnego związku między elitami akademickimi a elitami politycznymi. "Jak to możliwe?! Ile przypadków Emilia Șercan wykazała w związku z akademickimi życiorysami opartymi na doktoratach, plagiatami i tak dalej, z których większość to politycy? Gangrena jest ogromna, nie od wczoraj, od przedwczoraj, dzieje się z nami coś złego. Fakt, że dziesiątki, dziesiątki i dziesiątki tak zwanych liderów, którzy zarządzają zasobami lokalnie lub centralnie, są w rzeczywistości intelektualnymi oszustami" – powiedział Marian Popescu. Jego zdaniem, rumuńskie społeczeństwo nie jest społeczeństwem opartym na merytokracji, która "jeśli nie jest pogardzana, to jest ignorowana".


"To niesamowita degradacja dialogów".

Zauważyła, że szkoła nie odpowiada już potrzebom dzisiejszych dzieci, tracąc jednocześnie zdolność do generowania wartościowego dialogu.


"Co zrobisz z tym piątoklasistą albo z tym, który jutro będzie uczniem, który wychował się w kulturze wizualnej, w multimediach i tak dalej. I nadal uczysz ich w kulturze tekstowej, czyli tekstach i tak dalej? Co robisz z tym, jak odnoszą się do swojego nauczyciela? To jak średniowiecze. Wiecie, co zniknęło z modelu średniowiecza, że to ciekawe? Edukacja opierała się tam na dwóch metodach - lectio, czyli wykładzie, a wszyscy siedzieli i słuchali. A druga to disputatio, była dyskusja, były sesje popołudniowe, które odbywały się trzykrotnie na wszystkich średniowiecznych uniwersytetach w Europie. Gdzie to widzisz? Teraz mówię o Rumunii, nie jesteśmy już zainteresowani. To niesamowita degradacja dialogów".








środa, 20 grudnia 2023

Zdruzgotana historia Rumunii

 


Rumunia:



"Uczniowie dwunastej klasy mają podręcznik, w którym jest napisane "Historia", a wewnątrz, podobnie jak w rzeźni, historia Rumunów jest cięta na wielkie tematy, zrozumiałe dla człowieka, który zna historię Rumunów, ale nie takiego, który musi się jej uczyć, ponieważ zasada chronologii została zniesiona."



dokładnie tak dokonuje się fałszerstw w wikipedii !!

wbrew chronologii

to jest systemowe działanie obcych służb!



patrzcie na to, bo to jest coś, co i u nas będzie wprowadzane - jeśli już nie jest....





przedruk
tłumaczenie automatyczne




Historia, śmieszna dyscyplina i brak zainteresowania kulturą i rozwojem przyszłych pokoleń



Prosta informacja: Trackowie-Geto-Dakowie zniknęli z podręcznika historii! O Burebiście, Decebalu itd. – ani słowa!




I wszyscy władcy połączyli się w jedną lekcję!

Zdruzgotana historia Rumunii, sygnał alarmowy!



Historia jest pierwszą księgą narodu. Ale widzi swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. "Naród bez historii jest nadal ludem barbarzyńskim i biada temu ludowi, który utracił swoją religię pamiątek" – powiedział pierwszy przedstawiciel współczesnego historyka, Nicolae Bălcescu.

Dziś, kiedy historia powinna była stać się dyscypliną przyczyniającą się do rozwoju kultury ogólnej młodzieży i do poznania wartości narodowych, stała się raczej dyscypliną szyderczą i pozbawioną zainteresowania kulturą i rozwojem przyszłych pokoleń.

Nie znać swojej historii oznacza, jak już powiedziano, nie znać swoich rodziców i przodków, swoich i całego narodu, nie korzystać lub nie być godnym korzystać z dziedzictwa, które ci pozostawili, z duszą rodzica.

Czyja historia?

Aby zniszczyć naród i podporządkować go sobie, wystarczy się go wyprzeć, zniszczyć jego mity, tradycje, historię i wierzenia. W ten sposób naród bez tożsamości staje się plewami uniwersytetu. Historia narodowa, niestety, stała się głównym celem oczerniania lub eliminowania ze świadomości Rumunów. Pierwsze kroki zostały podjęte w 2007 roku, kiedy historia jest akceptowana jako przedmiot "matury narodowej" tylko na lekcjach humanistycznych, a podręcznik do dwunastej klasy nie nazywa się już "Historia Rumunów", ale po prostu "Historia".

Kto wstydzi się historii Rumunów? Uczniowie dwunastej klasy mają podręcznik, w którym jest napisane "Historia", a wewnątrz, podobnie jak w rzeźni, historia Rumunów jest cięta na wielkie tematy, zrozumiałe dla człowieka, który zna historię Rumunów, ale nie takiego, który musi się jej uczyć, ponieważ zasada chronologii została zniesiona.

Dlaczego wycięli słowo "Rumuni" z tytułu podręcznika? Na to pytanie historyk i akademik Dinu C. Giurescu dokonuje dość uczciwej i jasnej analizy: "Stracić tożsamość narodową Rumunów. Mówię to z całą powagą, z pełną odpowiedzialnością: kilka podobnych czynów zmierza do tego celu. Niech młodzież nie ma już świadomości przynależności do narodu. Niech to będzie taka młodzież, euroatlantycka, skupiona na wartościach takich jak centra handlowe, wakacje, podróże, najświeższe wiadomości, wibracje radiowe itp."

Dr hab. Ioan Scurtu, prof. historii w rozdziale "Wnioski" książki "Rewolucja rumuńska 1989 roku w kontekście międzynarodowym" stwierdza następujący fakt: "W podręcznikach do historii brakuje ważnych tematów, takich jak etnogeneza Rumunów, a istotne momenty, takie jak walka w obronie bytu narodowego lub ruchy społeczne, są zminimalizowane".

Panowie "specjaliści" z komisji edukacji parlamentu i ministerstwa, wydaje się, że dla was opinia dwóch "świętych potworów", które pisały naszą historię, zarówno w podręcznikach szkolnych, jak i w specjalistycznych książkach, i które wydobyły na światło dzienne historię narodu rumuńskiego, ta opinia nie ma znaczenia.

Nasz nieżyjący już historyk Florin Constantiniu, w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi Victorowi Roncei, stwierdza to samo: "Patrzyłem na podręcznik historii, przedwojenne wydanie Giurescu z 1939 roku, i patrzyłem na to, jak poważnie uczy się historii. Powiedz mi, jak to się stało, że od tamtej pory nie uważano, że jest za dużo tematu, że uczeń nie może przełknąć tyle materiału. Teraz, kiedy spojrzysz na te podręczniki, mają 140 stron ze schematami i dużymi zdjęciami. Pracowałem też nad podręcznikiem i, może tak nie sądzisz, żadna lekcja nie powinna przekraczać 2 stron, nie powinna przekraczać 2 stron.

Podręczniki do historii?

W 2007 roku, na mocy zarządzenia Ministra Edukacji, podręczniki do historii alternatywnej dla dwunastej klasy zostały powiększone o siedem. Szkoły wybierają te, które wydają im się bardziej dostępne, w zależności od różnych kontekstów. Podręczniki dla dwunastej klasy zawierają obecnie 5 ogólnych tematów uważanych za definiujące dla 17-18 latka w zrozumieniu przeszłości kraju, a mianowicie: I Narody i przestrzenie historyczne, II Ludzie, społeczeństwo i świat idei, III Państwo i polityka, IV Stosunki międzynarodowe, V Religia i życie religijne.

5 rozdziałów podzielonych jest na podpunkty, każdy z dokładnym tytułem, któremu towarzyszą studia przypadków. Pozbawione zasady chronologicznej, a jednocześnie nadmiernie jej brakuje, podręczniki przedstawiają historię jako ciąg faktów i zdarzeń, bardzo często nie respektując zasady przyczynowości zdarzeń. W ten sposób uczniowie w najlepszym razie zapamiętują i często dość szybko zapominają. Na egzaminie, na którym historia jest przedmiotem fakultatywnym, kandydat przechodzi na przedmioty alternatywne (biologia, geografia itp.).

Czy przedstawienie 5 głównych rozdziałów pomaga, czy nie w przyjmowaniu i zrozumieniu informacji? Na przykład rozdział III zaczyna się od "Lokalnych autonomii i instytucji centralnych w przestrzeni rumuńskiej (IX-XVIII wiek)", a kończy na "Powojennej Rumunii. Stalinizm, narodowy komunizm. Budowa demokracji grudniowej». Rozdział IV rozpoczyna się od "Stosunków międzynarodowych w przestrzeni rumuńskiej w średniowieczu" i przechodzi do "Traktatu warszawskiego a Unii Europejskiej", a ostatni rozdział zaczyna się ponownie w średniowieczu ("Kościół i szkoła") i kończy się na "Rumunii i tolerancji religijnej w XX wieku".

Warto zastanowić się, czy odbiór i zrozumienie są łatwiejsze i bardziej wszechstronne, gdy uczniowie przechodzą przez każdy rozdział od średniowiecza do roku 2000, czy też temat byłby przedstawiany na dużych etapach chronologicznych, z których każdy ma swoją własną charakterystykę i powiązania z epoką. Cóż, sytuacja jest zupełnie inna. Nauczyciele są zmuszeni przez tę mieszaninę połączonych rozdziałów do uciekania się do chronologicznych i naturalnych ram i nagle sytuacja chronologiczna rozdziałów zmienia się radykalnie.

Rozdział I rozpoczyna się od "Rzymskości Rumunów w oczach historyków", rozdział II "Autonomie lokalne i instytucje centralne w przestrzeni rumuńskiej (IX-XVIII wiek)", rozdział III "Rumuńska przestrzeń między dyplomacją a konfliktem w średniowieczu i u zarania nowożytności", rozdział IV "Nowoczesne państwo rumuńskie: od projektu politycznego do osiągnięcia Wielkiej Rumunii (XVIII-XX wiek)", Rozdział V "Konstytucje Rumunii", Rozdział VI "Rumunia i koncert europejski: od "kryzysu wschodniego" do wielkich sojuszy XX wieku", rozdział VII "Wiek XX – między demokracją a totalitaryzmem. Ideologie i praktyki polityczne w Rumunii i Europie», Rozdział VIII «Powojenna Rumunia. Stalinizm, komunizm narodowy i dysydenci antykomunistyczni. Budowa demokracji grudniowej».

Co stanie się z uczniami, których nauczyciele nie zwracają już uwagi na nauczanie, wyjaśnianie i którzy opuszczają lekcje historii? Odpowiedź jest jasna. Uczniowie muszą wybrać inny przedmiot do egzaminu lub, jeśli jest to obowiązkowe na egzaminie, muszą uciekać się do zajęć medytacyjnych z innymi nauczycielami, którzy szanują ich dyscyplinę i zawód i którzy zdają sobie sprawę z ogromnej odpowiedzialności, jaką ma nauczyciel w przeznaczeniu i istotnych momentach życia uczniów.

Inną opcją byłoby przejrzenie podręcznika, co utrudnia i zamazuje uczniowi wizję tła historycznego. To sprawia, że treść jest monotonna i nieciekawa, a w najlepszym razie uczniowie często zapamiętują i dość szybko zapominają. W takich sytuacjach, ilu studentów nadal wybiera Wydział Historyczny? W dużej mierze tylko ci, którzy mają niską średnią lub ci, którzy nie weszli w pożądane opcje. Na wydziałach historii w Rumunii jest też powiedzenie na pytanie: ,,- Dlaczego wybrałeś historię?" – mieć wydział.

Geto-Dacy, usunięci z podręczników

Jeśli trudność w dokonaniu analizy pojęć zawartych w książce i ich zrozumieniu jest wielka, na poparcie tej trudności dodaje się nadmiernie brakujące informacje. Tak więc w głównym podręczniku historii naszej edukacji przeduniwersyteckiej brakuje rozdziałów starożytności i starożytności o Dakach. Po prostu dla nich, dla autorów, dla rządu, który za pośrednictwem odpowiedniego ministerstwa całkowicie usunął wszelkie informacje o naszych prawdziwych przodkach, Trakach-Geto-Dakach.

Historyk i profesor nadzwyczajny dr Gheorghe Iscru wielokrotnie sygnalizował, zarówno poprzez publikowane artykuły, książki, konferencje naukowe, ale także poprzez listy adresowane do prezydenta i ministerstwa o antynarodowej polityce w podręcznikach szkolnych. Pan Iscru wyraża swój smutek i oburzenie wraz z innymi wyżej wymienionymi historykami: "Samo odpowiednie ministerstwo, zgodnie z «wyższymi sugestiami» z »alternatyw« najważniejszego podręcznika edukacji przeduniwersyteckiej (dwunasta klasa), «koordynowane» przez tytuły uniwersyteckie, «podręczniki alternatywne» wydane w «referencyjnym» roku 2007 – roku, w którym «dygnitarze» narodu oddali nam suwerenność narodową swoją władzą! Ministerstwo po prostu usunęło historię naszych prawdziwych przodków.

Tak, aby uczniowie, ale także ich wychowawcy – nauczyciele, rodzice, dziadkowie, starsi bracia i siostry, przyjaciele i znajomi – a także każda osoba, która chce poznać "coś" historii, dowiedzieli się odtąd, że urodziliśmy się po 106 roku, jako młody i szlachetny naród rzymski. Bezpośrednio lub pośrednio zmniejszyła się liczba godzin dydaktycznych z historii w szkołach przeduniwersyteckich, przyznając zamiast tego w gimnazjum zajęcia z fakultatywnych przedmiotów historycznych, z inspiracji nauczyciela, tak jak na uniwersytecie.

Osobowości i wydarzenia zostały zredukowane na stronie podręcznika do kilku "zrekompensowanych" linijek, z 1-2 i nawet większą liczbą obrazów. Stalinowska wizja narodu i państwa narodowego została utrzymana, a bluźnierstwo oskarżania o nacjonalizm było jeszcze bardziej podsycane". Wygląda na to, że pan Iscru w dość podeszłym wieku, kiedy mógł spokojnie spędzić starość, walczy z wiatrakami, ponieważ na niezliczone listy i oficjalne pytania nikt nie był na tyle uprzejmy, aby udzielić mu odpowiedzi.

Polityka rządu poprzez odpowiednie ministerstwo poszła już za daleko, po prostu odcięła korzenie prawdziwej historii narodu rumuńskiego. Jeśli w podręcznikach z 2000 roku mamy rozdział zatytułowany «Cywilizacja Geto-Daków» z cytatami ze źródeł starożytnych historyków (Herodot, Strabon, Kasjusz Dion, Jordanes), z którego dowiadujemy się elementarnych rzeczy: Dakowie i Getowie są z tego samego rodu i mówią tym samym językiem, ale dowiadujemy się też o ich bajecznej wiedzy z zakresu astronomii, medycyny, filozofii, logiki.

Na przykład o Decebale Kasjusz Dion pisał, że "był zręczny w planach wojennych i zręczny w ich realizacji, umiał wybrać okazję do zaatakowania wroga i wycofać się w porę, zręczny w zastawianiu sideł, dzielny w bitwie, wiedząc, jak umiejętnie wykorzystać zwycięstwo i dobrze uniknąć porażki".

Jordanes w «Getica» pisze o wiedzy naukowej Geto-Daków: "[...] Decenajos kształcił ich w prawie wszystkich gałęziach filozofii. Uczył ich etyki, oduczając ich barbarzyńskich obyczajów, uczył ich nauk fizycznych, zmuszał do życia zgodnie z prawami natury; [...] nauczył ich logiki, czyniąc ich lepszymi umysłami od innych narodów; Dając im praktyczny przykład, zachęcał ich, by spędzali życie na dobrych uczynkach; Przedstawiając im teorię dwunastu znaków zodiaku, pokazał im bieg planet i wszystkie tajemnice astronomiczne, jak orbita księżyca wzrasta i maleje, jak ognisty glob słoneczny przekracza miarę kuli ziemskiej, i ujawnił im, pod jaką nazwą i pod jakimi znakami trzysta czterdzieści sześć gwiazd przechodzi w swej szybkiej drodze ze wschodu na zachód, aby zbliżyć się lub odlecieć od bieguna niebieskiego. Zobaczcie, jak wielka to przyjemność, że ludzie zbyt dzielni, by oddawać się doktrynom filozoficznym, kiedy po bitwach mają mało wolnego czasu".

W 4 podręcznikach (2 wydawnictwa Korynt, Dydaktyka i Pedagogika, Korwin) nie znajdujemy absolutnie nic o tym, kim był Trajan, Decebal, Deceneusz, bóg Zalmoxis, jakie były wojny dacko-rzymskie z lat 101-102 i 105-106, jakie były przyczyny wojen, jakie części zajmował i administrował Trajan z Dacji, ogromne bogactwa zabrane przez Rzymian z Dacji (165 000 kg złota i 331 000 kg srebra).

Cucuteni, Hamangia, Gumelnita, Turdas-Vinca

Jeśli chodzi o prehistoryczne kultury z neolitu i epoki brązu, które są unikalne w Europie z imponującą ceramiką i wiekiem (Cucuteni, Hamangia, Gumelnita, Turdas-Vinca), to w oczach nowych pokoleń młodych ludzi praktycznie nie istnieją.

The New York Times, najbardziej prestiżowa gazeta w Stanach Zjednoczonych Ameryki, opublikował 30 listopada 2009 roku w dziale "Science" artykuł o wystawie zorganizowanej przez Institute for the Study of the Ancient World na Uniwersytecie Nowojorskim. Na wystawie znalazły się eksponaty o nieocenionej wartości, należące do kultury Cucuteni. Amerykanie są dumni z tego, że taka kultura istnieje w Europie i Rumunii.

Paradoksalnie usuwamy ją z podręczników szkolnych, aby nasi uczniowie nie wiedzieli, że na tym terenie istniały unikalne starożytne kultury i ciągłość zamieszkiwania przez tysiące lat. "Mówimy o narodzie, który poprzez swoich przodków ma swoje korzenie czterokrotnie tysiącletnie, to jest duma i to jest nasza siła" – mówił Nicolae Iorga w ubiegłym wieku.

Potęga i duma, które teraz leżą w ignorancji naszych uczniów i studentów, którzy dowiadują się, że są "Rzymianami", potomkami Rzymu, zgodnie z "etykietowaniem" przez niektórych bizantyjskich historyków i cesarzy na przestrzeni wieków w pierwszym rozdziale zatytułowanym "Rzymskość Rumunów w wizji historyków".

Autor: G-ral Cristian Marian Gomoi






















piątek, 17 listopada 2023

Dobry komunikat

 


To jest komunikat do społeczeństwa, który koncentruje uwagę na sprawach ważnych, a nie tylko głośnych, medialnych.

Pokazuje się szerokiemu ogółowi Polaków ludzi nieznanych, a ważnych i wartościowych, a także pokazuje ich dokonania. 

Teraz każdy widzi, że są w Polsce osoby, ktore dbają o nasz dobrostan, które walczą o niego i o nas wszystkich.

I o to chodzi. To są wzory do pokazywania młodym ludziom, jak można i jak należy postępować.

Tu nie ma lansowania sie ministra - ktoś musi ludziom to pokazać i osoby sprawujące władzę, nie tylko na stopniu państwowoym, najlepiej się do tego nadają.




przedruk



Głos podczas konferencji „Problemy i wyzwania współczesnej onkologii” zabrał minister edukacji, dr hab. Przemysław Czarnek. 

Podkreślał, że jest to miejsce, w którym całościowo podchodzi się do pacjenta onkologicznego. Minister zaznaczył, jak wielką rolę w budowaniu i rozwoju Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej wykonała dyrektor tej placówki, prof. Elżbieta Starosławska.


– Mamy wielką wdzięczność dla pani Profesor, bo wiem, że na przestrzeni ostatnich dekad nie było łatwo o to Centrum. Były boje o Centrum, ale ono dzisiaj jest przede wszystkim dzięki wielkiemu uporowi i misji prof. Elżbiety Straosławskiej. To wszystko jest dla pacjentów, którzy niestety wchodzą – a wszystkie dane na to wskazuje – w okres tsunami onkologicznego. Dlatego ta konferencja jest szczególnie ważna, ponieważ wyzwania i problemy współczesnej onkologii są czymś, nad czym najwybitniejsi profesorowie z całego świata muszą się pochylać, bo najważniejszy jest pacjent – podkreślił dr hab. Przemysław Czarnek.

List do uczestników konferencji skierował premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu podkreślił, że Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej to nowoczesna placówka wyznaczająca pionierskie kierunki badań, która każdego dnia daje nową nadzieję tysiącom chorym.

Premier dodał, że osiągnięcia naukowe, uczestnictwo w międzynarodowych projektach badawczych, decydują o pozycji i ważnej roli lubelskiej placówki w polskiej i światowej medycynie.

Poszczególne punkty konferencji transmitowane są w TV Trwam.




Dr hab. P. Czarnek: Wyzwania i problemy współczesnej onkologii są czymś, nad czym najwybitniejsi profesorowie z całego świata muszą się pochylać – RadioMaryja.pl











poniedziałek, 30 sierpnia 2021

Zakaz gier online dla nastolatków

 

przedruk

tłumaczenie przeglądarki


Brytyjski The Guardian:

Chiny ograniczają ilość czasu, jaki nieletni mogą spędzać na graniu w gry wideo



Chińskie władze nakazały krajowym firmom zajmującym się grami online dalsze ograniczanie usług świadczonych młodym graczom, co ma na celu ograniczenie tego, co władze określają jako „młodzieżowe uzależnienie od gier wideo”.

Zgodnie z nową zasadą młodzi gracze mogą spędzać tylko godzinę grając w gry online w piątki, weekendy i święta, jak podaje oficjalna agencja informacyjna Xinhua .

Zasady opublikowane przez Narodową Administrację Prasy i Publikacji mówią, że użytkownicy w wieku poniżej 18 lat będą mogli grać w gry tylko od 20:00 do 21:00 czasu lokalnego w te dni.

Firmy zajmujące się grami online nie będą mogły świadczyć usług hazardowych nieletnim w jakiejkolwiek formie poza tymi godzinami i będą musiały upewnić się, że wdrożyły systemy weryfikacji prawdziwego nazwiska, powiedział regulator, który nadzoruje rynek gier wideo w tym kraju.

Ostatni ruch nastąpił po doniesieniach, że dzieci używały identyfikatorów dorosłych w celu obejścia zasad. Wcześniej władze ograniczyły czas gry młodych graczy do 1,5 godziny dziennie i do trzech godzin w dni wolne.

Narodowa Administracja Prasy i Publikacji poinformowała również Xinhua, że ​​zwiększy częstotliwość i intensywność inspekcji firm zajmujących się grami online, aby upewnić się, że wprowadzają ograniczenia czasowe i systemy przeciwdziałające uzależnieniom.

Regulator stwierdził, że celem nowych przepisów jest „skuteczna ochrona zdrowia fizycznego i psychicznego nieletnich”. Wezwał chińskie firmy zajmujące się grami do „zawsze priorytetowego traktowania dobra społecznego i aktywnego reagowania na obawy społeczne”.

Ostatnia seria nowych przepisów pojawiła się w czasie, gdy Pekin rozprawił się z chińskimi gigantami technologicznymi, takimi jak Alibaba Group i Tencent Holdings, które wytrąciły z równowagi inwestorów, uderzając w chińskie akcje będące w obrocie w kraju i za granicą.

Na początku tego miesiąca Tencent, najbardziej dochodowa firma zajmująca się grami wideo na świecie pod względem przychodów, zobowiązała się do ograniczenia czasu, jaki dzieci spędzają na graniu w jej flagową grę komputerową po tym, jak jej akcje spadły w korkociąg w wyniku ataków państwowych mediów na przemysł gier za sprzedawanie „duchowego opium”.

W lipcu Tencent uruchomił funkcję rozpoznawania twarzy „północny patrol”, aby wykorzenić dzieci podszywające się pod dorosłych, aby ominąć rządową godzinę policyjną dla nieletnich graczy.

Chińskie władze od dawna interweniują w dynamicznie rozwijającej się branży gier online w tym kraju. Na przykład w 2018 r. regulatorzy wstrzymali wydawanie licencji na gry wideo na ponad osiem miesięcy, co doprowadziło do wyprzedaży wśród inwestorów chińskich firm świadczących takie usługi.

Jednak do niedawna gry online były niezwykle dochodowym biznesem w Chinach ze względu na dużą liczbę młodych graczy w całym kraju. Jednak państwowe media w ostatnich miesiącach zwracały uwagę na obawy rodziców związane z „uzależnieniem od gier”.

Poniedziałkowe ogłoszenie prawdopodobnie wywoła reakcję rynku wśród inwestorów w chińskie firmy hazardowe. Jednak Tencent powiedział w niedawnym apelu dotyczącym zarobków, że nieletni stanowią tylko niewielką część jego przychodów z gier online.




https://www.theguardian.com/world/2021/aug/30/china-cuts-amount-of-time-minors-can-spend-playing-video-games





środa, 18 stycznia 2017

Gimnazja v PRL


tekst Izabela Brodackiej,

Jak to się stało, że w ciągu ostatnich 20 lat przeciętny maturzysta osiągnął poziom niższy od ucznia V klasy szkoły podstawowej w PRL?

Mam przed sobą zbiór zadań do matematyki dla klasy V-VI szkoły podstawowej. Autorzy: Tadeusz Korczyc i Jerzy Nowakowski. Wydawnictwo WSiP 1985. Z tego podręcznika uczyły się moje dzieci. Chodziły do zwykłej, dzielnicowej, mocno skomunizowanej szkoły imienia WP, razem z dziećmi dozorców i lokalnego marginesu. Ani moje dzieci, ani dzieci dozorców, które przychodziły czasami do mnie na matematykę nie miały z tymi zadaniami żadnych poważnych problemów.

Daję zadanie z tego zbioru tegorocznym maturzystom, których douczam w ramach kursu przygotowawczego. Jest to zdanie 37.11 ze strony 182. Podaje dokładne dane, żeby każdy 'niewierny' mógł sobie osobiście sprawdzić.

Oto zdanie: Doświadczenie polega na trzykrotnym rzucie monetą. Czy zdarzenie "wypadnie przynajmniej jeden orzeł" jest tak samo prawdopodobne jak zdarzenie "wypadną dokładnie dwie reszki"?

Kiedy dziesiąta z kolei osoba deklaruje, że nie ma bladego pojęcia jak to rozwiązać pokazuję okładkę książki. Ogólne niedowierzanie. "Jak to - to zadania dla szkoły podstawowej? Chyba jesteśmy idiotami"- samokrytycznie stwierdza jeden z kursantów.

"Przez uprzejmość nie zaprzeczę" - odpowiadam zgodnie z najgłębszym przekonaniem.

W tym samym zbiorze są zadania dotyczące wektorów na płaszczyźnie i w przestrzeni, elementy statystyki, nierówności z wartością bezwzględną. Większość tych zadań zdecydowanie przerasta obecne możliwości maturzysty wybierającego maturę na poziomie podstawowym.

Jak to się stało, że w ciągu ostatnich 20 lat przeciętny maturzysta osiągnął poziom niższy od ucznia V klasy podstawówki w PRL?

1) Pierwsza przyczyna to celowe obniżenie poziomu. Przez 20 lat nie było obowiązkowej matury z matematyki, a program liceum był konsekwentnie kastrowany.

Kiedy zaczynałam uczyć w szkole, w programie była analiza matematyczna: granice ciągów i funkcji, szeregi, badanie funkcji, całki. Badanie funkcji było przerabiane w II klasie. Doskonale radziły sobie z nim nawet klasy ogólne. W klasach matematycznych badało się również funkcje wykładnicze i logarytmiczne. Ktoś mnie przekonywał, że w klasach ogólnych badało się tylko wielomiany i funkcje wymierne i że badanie funkcji jest nad wyraz algorytmiczne (czyli można się go nauczyć na zasadzie recepty na piernik). Zgodziłabym się z nim gdyby nie fakt, że te same funkcje wymierne sprawiają teraz poważny kłopot studentom I roku politechnik i SGH.

Z programu i wymagań egzaminacyjnych w liceum kolejno wypadły: szeregi w tym szereg geometryczny zbieżny, oczywiście całki, potem pochodna i badanie funkcji. Z programu rachunku prawdopodobieństwa wypadł schemat Bernoulliego, prawdopodobieństwo warunkowe, wzór Bayesa, rozkład zmiennej losowej, wartość oczekiwana i wariancja. Zadania z prawdopodobieństwa całkowitego zaleca się obecnie rozwiązywać " drzewkiem" - czyli jak w V klasie podstawówki moich dzieci. W trygonometrii zlikwidowano nierówności trygonometryczne i wzory redukcyjne.

Jakiś mędrek powie: po co znajomość wzorów, które są przecież w tablicach i w Internecie?

Odpowiem. Zawsze na pierwszym roku studiów, w kursie algebry, wprowadzano liczby zespolone i było to traktowane jako rozgrzewka. Jako najłatwiejszy dział do opanowania. Obecnie z liczbami zespolonymi jest koszmar. Studenci nie potrafią operować postacią trygonometryczną liczby zespolonej bo nie operują wzorami redukcyjnymi i ogólnie rzecz biorąc trygonometrycznymi.

Poza tym jeżeli ktoś nie wyprowadzał tych wzorów i ich nie "uwewnętrznił" źle rozpoznaje ich strukturę. Dam przykład. sin2Φ=2sinΦcosΦ. (jak wiadomo i jest to przecież w tablicach i w Internecie). Uczeń ma według tego wzoru rozwinąć sin10Φ= 2sin5Φcos5Φ, ale zamiast tego nagminnie pisze sin10Φ= 10sinΦcosΦ, co jest bzdurą. Źle rozpoznał wzór, bo go nie używa z namysłem - ufa tablicom.

2) Nadużycie kalkulatorów i komputerów.

Na ten sam kurs uczęszcza uczeń szkoły amerykańskiej. Otrzymują w szkole ogromne kalkulatory obliczające wszystko i rysujące wykresy funkcji punkt po punkcie. Ma za zadanie narysować wykres funkcji kwadratowej po sprowadzeniu jej do postaci kanonicznej. Upiera się, że użyje swego kalkulatora. Wpatruje się w napięciu, ze zmarszczonym -jak pies rasy mops- czołem w pojawiającą się wolniutko na ekranie banalną parabolę. Pomijając fakt, że regulamin matur nie dopuszcza używania podczas egzaminu takiego sprzętu , użycie go do tak trywialnego problemu to strzelanie z armaty do wróbla.

Młody człowiek ze swoim liczydłem przypomina mi inkasenta elektrowni albo kontrolera parkometrów, a w najlepszym wypadku panienkę sprzedającą buraki która liczy na kasie 2+2=4. Ten chłopak jest na prostej drodze do wykonywania właśnie takiego zawodu.

- A co będzie gdy to liczydło ci się zepsuje? - pytam.

- Kupię sobie nowy - odpowiada butnie.

Oczywiście nie jest tak, że nie doceniam znaczenia kalkulatora czy komputera. Pewne obliczenia bez tych urządzeń byłyby niemożliwe. Dzięki kalkulatorom statystyka przestała być dla studentów koszmarem rachunkowym. Za to stała się koszmarem intelektualnym. Kto nie wierzy niech porozmawia z I rokiem SGH.

3) Wprowadzenie gimnazjów i koncepcja "programu spiralnego"

W założeniu ma się wracać kilka razy do tego samego tematu ale na wyższym poziomie. W praktyce nie przerabia się go wcale. Trygonometria w trójkącie prostokątnym powinna być wprowadzona w gimnazjum. Nauczyciele mówią jednak; "będziecie to mieli w liceum" i nie podejmują tematu. W liceum nauczyciele mówią: "mieliście to w gimnazjum" i zaczynają nauczanie od środka. Rezultaty jak widać.

4) Demokratyzacja oświaty sprowadza się według decydentów do zamiany jakości w ilość

Sama słyszałam przewodniczącego CKE, który wyjaśniał nauczycielom, że aby poprawić wyniki nauczania (w stosunku do UE) należy obniżyć poziom wymagań.

Za czasów PRL nasi uczniowie wyjeżdżający do Europy czy do USA uważani byli za geniuszy. Teraz zrównali w dół. Tyle że w krajach europejskich obok oświaty dla plebsu przeznaczonego do sprzedawania buraków i obsługi stacji benzynowych istnieją elitarne szkoły na bardzo wysokim poziomie. W Stanach też obserwuje się pozorny paradoks, że przy bardzo niskim poziomie przeciętnego ucznia poziom uczelni jest wysoki. To kwestia specjalizacji.

Kto nie interesuje się nauką może poprzestać na tym niskim poziomie szkoły publicznej, zdawać maturę z pielęgnacji niemowląt i szukać sobie z powodzeniem miejsca w społeczeństwie. Nauka jako awans społeczny była to specjalność ZSRR i demoludów. Teraz w Stanach tak naukę traktuje "żółta rasa". Dla tego w laboratoriach naukowych dominują Chińczycy.

Na koniec uwaga do fantastów, którzy ekscytują się perspektywami E-learning.

To bardzo wygodna proteza nauczania dla młodzieży z oddalonych ośrodków, której nie stać na stancję i utrzymanie w mieście.

Nauczanie to interakcja z mistrzem. Nauczanie przez komputer tak się ma do prawdziwej edukacji jak seks-telefon do miłości.

Pewien przypadkowy w naszej bacówce gość usiłował mnie kiedyś przekonać, że pornografia ( w Internecie) daje takie bogactwo bodźców jakich nigdy nie da realny stosunek. Na jego usprawiedliwienie przyjęłam, że był mocno znieczulony. Został wyśmiany przez moje - dorosłe już- dzieci, co go bardzo zabolało.

Podobnie traktuję argumenty na temat wizualizacji wszelkich zagadnień fizykalnych, obrazu tropikalnych mórz i rozwiązań wszelkich zadań matematycznych obecnych w sieci.

Moim uczniom zabroniłam korzystania ze stron samopomocowych, gdyż nie mam czasu ani ochoty prostować znajdujących się tam bredni. A co do traktowania Internetu jako mistrza. Proponuję wklepać w wyszukiwarkę hasło "prawdziwe zdjęcia duchów" i potem uwierzyć w to co zobaczycie i posługiwać się tym w dyskusjach.

28.05.2013.


http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,733635

piątek, 17 października 2014

Cesarskie cięcie - co oznacza dla dziecka?



Wojna psychologiczna


Za onetem przytaczam wywiad z psychologiem klinicznym Sarą Zięborak.


Zwracam uwagę, na nienormalną ilość negatywnych i AGRESYWNYCH komentarzy pod artykułem (mowa o stanie z dnia 16 września), większość wyraźnie napisana JEDNYM STYLEM typowym dla konfabulacji agentury.

Negatywne komentarze zajmują 3 podstrony, dopiero starsze zaczynają być wymieszane z pozytywnymi. Widać wyraźnie, że taka masa negatywnych opinii powstała jako reakcja na dość pozytywne przyjęcie Czytelników.
Przedruk ze "Zwierciadła"ukazał się w sieci, być może właśnie po to, aby podsunąć odpowiednią negatywną opinię szerokiemu gronu odbiorców - czytelnikom popularnego Onetu.

Takie zainteresowanie agentury tym tematem potwierdza, że tezy pani Zięborak mają odniesienie w rzeczywistości, że jednak coś w tym jest.

W pełni pokrywa się to z moimi obserwacjami dotyczącymi metod postępowania werwolfu - czy szerzej - światowej agentury sterowanej z jednego miejsca, które można nazwać OJCEM KŁAMSTWA.

Wojna jaką prowadzi z nami agentura ma charakter psychologiczny - chodzi o ciągłe niezmienne podsuwanie nam negatywnego myślenia, a także obniżanie poziomu naszego życia nawet tylko w minimalny sposób, ale stopniowy i permanentny.

Ktoś niedawno zaproponował mi zapoznanie się z książkę pt.: "Szaman miejski" na temat zjawiska zwanego huną.

Rzeczywiście, można ją nazwać encyklopedią agentury.

Wszystkie sposoby komunikacji wewnętrznej człowieka z samym sobą - i z innymi ludźmi, są wykorzystywane przez ośrodek władzy nazwany przeze mnie OJCEM KŁAMSTWA do powolnego niszczenia ludzi.

Huna - wiedza, system filozoficzny, sposób życia? Wiedza i sposób postępowania z nią?


"W ramach Huny istnieje rodzaj systemu opisowej psychologii człowieka, który przypomina psychoanalizę. Zgodnie z jego założeniami człowiek składa się z ku (serce, ciało, podświadomość), lono (umysł lub świadomość) i kane (duch lub Nadświadomość), a Huna uczy człowieka jak zachować harmonię między nimi."


Agentura wykorzystuje metody opisane przez kahunów.
Agresję kieruje głównie do podświadomości i nadświadomości.

Huna sprowadza się do stwierdzenia - "jesteś tym, co jesz", czyli jaki pokarm duchowy przyjmujesz, takim się stajesz.


""Huna" w języku hawajskim znaczy "tajemnica". Zgodnie z opinią niektórych antropologów, specjalistów od kultury hawajskiej słowo to nie było przez samych etnicznych Hawajczyków używane jako nazwa ich religii. Wywodzi się ono prawdopodobnie od słowa "kahuna", którym Hawajczycy określali osoby posiadające znajomość jakiejś ważnej "tajemnicy". Słowo kahuna oznaczało strażnika tajemnicy ("ka" – strażnik, "huna" – tajemnica)"

Tajemnica, ponieważ można hunę wykorzystać do niszczenia ludzi, całych społeczeństw, państw.



Siedem zasad Huny

1. Świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
2. Nie ma żadnych ograniczeń
3. Energia podąża za uwagą
4. Moment mocy jest teraz
5. Miłość jest po to, by przynosiła szczęście
6. Cała moc pochodzi z naszego wnętrza
7. Skuteczność jest miarą prawdy.


Poniżej artykuł ze Zwierciadła i jedna strona komentarzy - pierwsza na jaką trafia Czytelnik.

Ponad jedna trzecia dzieci w Polsce przychodzi na świat przez cesarskie cięcie. Co to oznacza dla dziecka?

Trud­no uwie­rzyć, jak duży wpływ na styl bycia, sa­mo­po­czu­cie i ży­cio­wy suk­ces na­szych dzie­ci mają oko­licz­no­ści ich przyj­ścia na świat. Two­rzą­ca się wtedy neu­ro­lo­gicz­na ma­try­ca de­ter­mi­nu­je tak wiele, że warto się jej przyj­rzeć, zro­zu­mieć ją, a w razie po­trze­by –pró­bo­wać ją mo­dy­fi­ko­wać – mówi psy­cho­log kli­nicz­ny dziec­ka Sara Zię­bo­rak.
Wychodzisz z brzucha mamy na świat i co zastajesz? Jarzeniowe lampy i zimno, bo najwyżej 23 st. C. A przed chwilą dryfowałeś w 36-stopniowym piekarniczku, dokąd odgłosy otoczenia dochodziły leniwie zza wód płodowych. Światło tylko delikatnie tam przebijało. Teraz mrużysz oczy. Słyszysz hałas szpitala, czujesz pośpiech postaci w białych kitlach. Nie masz czasu się z tym oswoić, bo odcinają ci pępowinę z łożyskiem, w którym pozostaje dwie trzecie twojej krwi. Krztusisz się, bo przecież dotąd przez pępowinę oddychałeś. Musisz użyć płuc natychmiast, nie możesz przestawiać się na nie powoli, więc ten pierwszy oddech piecze i boli. Płaczesz! Zimne ręce zabierają cię od mamy. Rozciągają ci nóżki, mierzą, jakby twoje przeżycie zależało od tego, czy właśnie teraz to zrobią. A na koniec dostajesz szczepionkę z trzech zjadliwych wirusów, z którymi musisz zacząć natychmiast walczyć. Witaj. Wylądowałeś na planecie Ziemia.
A mogłoby być zupełnie inaczej…
Mogłoby. Jednak w takich okolicznościach przychodziła na świat większość obecnych 50-, 40- czy nawet dwudziestokilkulatków. To dlatego dla wielu z nas życie okazuje się zagrożeniem, walką. Nastawiamy się czasem do świata, jakby działał przeciw nam, chciał nas skrzywdzić. Brak nam w życiu ciepła, bezpieczeństwa, powolności, smaku. A byłoby go więcej, gdyby pozwolono nam urodzić się spokojnie i dano czas, by oswoić się z rzeczywistością poza brzuchem mamy.
Lawinowo rośnie liczba cesarskich cięć. Ponad jedna trzecia Polaków przychodzi w ten sposób na świat…
Poważny zabieg. Blizny i cięcia. Myślenie, że to prosta, szybka i cywilizowana alternatywa dla normalnego porodu, jest pułapką. Dziecko nie staje przed wyzwaniem współpracy z mamą i nie przechodzi przez kanał porodowy. Nie zdąża tego zrobić. Dryfuje spokojnie w wodach płodowych i nagle gwałtownie jest z nich wyciągnięte, nie wiedząc, dlaczego tak się dzieje. Tymczasem poród naturalny poprzedzony jest długotrwałymi, subtelnymi przygotowaniami. Do dziś toczy się debata, czy to organizm mamy zaczyna poród, czy dziecka…
Nie wiadomo?
Medycyna nie wie. Psychologowie podejrzewają, że pierwszy impuls pochodzi z ustroju matki i jest przekazywany dziecku poprzez hormony. Ono też odpowiada mamie hormonalnie. Spokojnie krok po kroku zaczyna się akcja porodowa. Cesarskie cięcie zaburza naturalny rytm, zabiera dziecku istotne doświadczenie i odbija się na jego rozwoju. Może mieć trudność z rozpoczynaniem różnych rzeczy. Kłopot, by odebrać sygnał, że coś trzeba zrobić i na niego zareagować. Takie dziecko będzie czekać do ostatniej chwili z odrobieniem lekcji, spodziewając się, że ktoś zrobi to za nie. W dorosłym życiu to samo może być np. z projektami w pracy. Będzie myśleć: "Ktoś silny niech zacznie, przecież nie ja". Może panikować z powodu nawet niewielkich przeszkód i źle znosić skomplikowane sytuacje. Może łatwo dekoncentrować się i odchodzić od zaplanowanych zadań w dygresje. Warto więc zastanowić się, zanim zapiszemy się na planowaną cesarkę. Chyba że jest konieczna.
Czy matrycę porodową takiego dziecka można modyfikować?
Ustępować mu, jeśli to możliwe, i uznawać to, że miało rację. Po to, by wzmocnić w nim poczucie, że ma prawo do prawomocnych decyzji. Nie wchodzić z nim w rywalizację. Akcentować jego siłę w relacji. Pozwalać mu działać na skróty i znajdywać własne, choć czasem dziwaczne rozwiązania. Być elastycznym i po rozproszeniu uwagi pomagać mu wrócić na starą ścieżkę myślenia.
Czasem cesarskie jest konieczne, a dzidziuś musi trafić do inkubatora…
Kontakt z mamą jest przerwany, co niesie w przyszłości dodatkowe trudności. Nasila lęki separacyjne dziecka. Boi się ono rozstań i opuszczenia, broni się przed nimi wszelkimi sposobami. Będąc kilkulatkiem, trzyma się kurczowo twojej nogawki, a gdy dorasta, panicznie boi się opuszczenia przez partnera. Od najmłodszych lat trzeba bardzo delikatnie z nim postępować. Przygotowywać je do przerw w kontakcie i zapewniać je, że się wróci, że się kocha. Dlatego im spokojniejszy poród i w im większym kontakcie z mamą, tym lepiej.
Rodzącej często trudno zachować spokój…
Dużo pracy wkładałam w emocjonalne przygotowanie matek do porodu. Dotyczy to m.in. odreagowania okoliczności ich własnego przyjścia na świat. To ważne. Bo kiedy rodzimy dziecko, uruchamiają się automatycznie wspomnienia naszych własnych doświadczeń okołoporodowych i związane z nimi uczucia. Jeżeli nie przetworzymy własnych traum, powrócą, gdy nasze dziecko wysunie na świat czubek główki. Maluch wyczuje nasze przykre emocje.

Wspomnienia uruchomią się automatycznie?
Tak, za sprawą kodowania i pamięci. Tzw. bodźce spustowe powodują uruchomienie zakodowanej matrycy. Widzisz poród, białe kitle, czujesz zapach szpitala, w mózgu uruchamia się dawno zarejestrowany i nieotwierany np. przez 30 lat plik. A w pliku? Czasem coś fajnego, czasem nie. Twój stan wpływa na atmosferę porodu, jego przebieg i na dziecko. Nawet wtedy, gdy nie rodzisz, a jesteś mężem, ciotką, położną. Dlatego warto uważnie dobierać osoby obecne przy narodzinach naszego malca. Pamiętam, że byłam przy porodzie rodzinnym, w takcie którego tatuś w odpowiedzi na długie, przeplatane przerwami parcie partnerki, wpadł w histerię wykrzykując: "Ona przeze mnie umiera!". Gdy pracowałam z nim potem, okazało się, że jego własny poród był powikłany, a życie jego matki – zagrożone.
Dlaczego zajęłaś się psychoterapią doświadczeń okołoporodowych?
Mam troje dzieci. Pierwsze wydałam na świat jako 17-latka w głębokiej komunie w 1984 roku. Brak wiedzy sprawił, że nie zadbałam o wiele rzeczy i rodziłam fatalnie. Dostałam oksytocynę na przyspieszenie porodu, bo lekarz chciał zejść z dyżuru. Córka przyszła na świat w pośpiechu, zimnie, ostrym świetle i hałasie. Wtedy nabrałam przekonania, że musi być inaczej. Zagłębiłam się w literaturze na temat porodów i zaczęłam współpracę z Fundacją "Rodzić po Ludzku". Wkrótce potem pracowałam z doświadczeniami okołoporodowymi pacjentów, pomagając im pozytywnie je przetworzyć, odreagować emocje z nimi związane.
Ja rodzić szczęśliwe dzieci?
Najlepiej w domu. Poród jest czymś naturalnym. Jeśli nie jest zagrożony, nie wymaga szpitala. W domu mama jest we własnym środowisku. A na porodówce nie dość, że przechodzi intensywny proces fizyczny i emocjonalny, to między obcymi ludźmi. Stres przechodzi z matki na dziecko. Poród to jedno z ważniejszych wydarzeń w życiu kobiety, doświadczenie na pograniczu życia i śmierci. Inicjacja na poziomie fizycznym, emocjonalnym i głęboko duchowym. W naszym świecie kobietom nie daje się na nią przestrzeni. Poród stał się fizjologiczno-medycznym wydarzeniem. Nie da się też ukryć, że w sensie biologicznym szpital nie jest najbezpieczniejszym miejscem. Pełno tu zarazków i wirusów. Tymczasem bakterie domowe są dziecku znane, bo przenikają jego mamę i łożysko przez dziewięć miesięcy.
Nie zawsze można przewidzieć, czy poród przebiegnie bez komplikacji.
Na­tu­ral­ny poród trwa nie kró­cej niż 12 go­dzin, więc jeśli w trak­cie coś nie­do­bre­go się dzie­je, za­wsze jest czas, żeby po­je­chać do szpi­ta­la. Po­ro­dy do­mo­we wy­ma­ga­ją planu B. Jest pod­sta­wio­ne auto, wia­do­mo, do któ­re­go szpi­ta­la je­chać. A po­łoż­na, która rodzi z tobą, jest na tyle wy­kształ­co­na, by po­wie­dzieć, gdy sy­tu­acja staje się trud­na.
Gra warta świecz­ki?
Warta. Gdy mama uro­dzi w domu, może po­ło­żyć się do wła­sne­go łóżka, umyć się we wła­snej ła­zien­ce. Dzi­dziuś nie jest za­bie­ra­ny do in­ne­go po­ko­ju, szar­pa­ny, mie­rzo­ny, wa­żo­ny… W domu można przy­ciem­nić świa­tło i za­pew­nić ciszę, za­miast krzy­czeć: "O! Jest! Tak! Wy­ła­zi! Przyj!". Można od­two­rzyć ma­lu­cho­wi śro­do­wi­sko, w jakim prze­by­wa­ło przez dzie­więć mie­się­cy. Po­zwo­lić mu wyjść spo­koj­nie i np. do wody. Ła­god­nie się je potem do­ty­ka, po­wo­li kła­dzie na brzu­chu mamy w na­tu­ral­nej cie­plut­kiej mazi. W szpi­ta­lu od razu łapie się je za nóżki, ob­ra­ca do góry no­ga­mi i wy­cie­ra z niej. A ona oprócz tego, że uła­twia przej­ście przez kanał rodny, jest ochron­nym płasz­czem dziec­ka.
Czym wy­róż­nia­ją się dzie­ci uro­dzo­ne w domu?
To przy­kład mo­je­go trze­cie­go dziec­ka. Syn ma sześć lat i we­wnętrz­ny spo­kój, jest pewny sie­bie, śmia­ły, chęt­ny, by do­świad­czać. Wcho­dzi w re­la­cję z za­ufa­niem i nie prze­ży­wa roz­stań tak, jak np. moja star­sza córka. Do dziś zmaga się z do­świad­cze­niem z 1984 roku. Wtedy dziec­ko za­bie­ra­no od matki na wiele go­dzin. Strasz­ne dla oboj­ga. Bo dzię­ki pierw­sze­mu wza­jem­ne­mu spoj­rze­niu do­peł­nia się poród. Wy­twa­rza się do­dat­ko­wy hor­mon w dziec­ku i mamie za­pew­nia­ją­cy im głę­bo­ką więź. Jej brak to czyn­nik ry­zy­ka de­pre­sji po­po­ro­do­wej u mamy i sil­ne­go lęku przed opusz­cze­niem u dziec­ka.
Jak pra­co­wać z ma­lu­cha­mi, któ­rych poród sztucz­nie przy­spie­szo­no?
Wy­obraź­my sobie, że idzie po­wo­li i gład­ko, dziec­ko i mama przy­go­to­wu­ją się i nagle jakaś siła z ze­wnątrz – np. po­da­na w za­strzy­ku oksy­to­cy­na – de­cy­du­je, że malec ma się uro­dzić szyb­ciej i wy­mu­sza to na nim oraz matce. Jeśli ktoś pró­bu­je coś potem od ta­kie­go dziec­ka wy­eg­ze­kwo­wać, opie­ra się. To siła ma­try­cy po­ro­do­wej. Można ją za­ob­ser­wo­wać np. przy bu­dze­niu do szko­ły. Ze­wnętrz­na siła pró­bu­je wyjąć malca z cie­płe­go łó­żecz­ka. Nie chce wsta­wać. Pro­te­stu­je. Ma w sobie złość, że nie po­zwa­la mu się robić rze­czy na wła­sną rękę. I nie­świa­do­mie roz­gry­wa to uczu­cie w re­la­cjach z in­ny­mi. Nie po­dej­mu­je ini­cja­ty­wy, nie po­tra­fi samo za­cząć, bo mu tego nie dano, w związ­ku z czym czeka, prze­cią­ga. A jak pró­bu­jesz je do cze­goś na­kło­nić, włą­cza opór.
Klincz…
We­wnętrz­ny pa­ra­graf 22. Na "oksy­to­cy­no­we dziec­ko" nie można na­ci­skać. Przy tym trze­ba tak umie­jęt­nie je wes­przeć, by na­uczyć je roz­po­czy­na­nia. Prze­kła­da­jąc to na sy­tu­ację po­ran­ną, można kilka razy spo­koj­nie uprze­dzić, że "już za pół go­dzin­ki bę­dzie­my wsta­wać", "już za dzie­sięć minut". Trze­ba de­li­kat­nie od­twa­rzać to "coś", co się nie­gdyś pod­czas po­ro­du na­tu­ral­nie nie wy­da­rzy­ło. Wie­lo­krot­ne wspie­ra­nie dziec­ka i da­wa­nie mu po­czu­cia, że de­cy­du­je, stop­nio­wo mo­dy­fi­ku­je jego neu­ro­lo­gię. Takie ma­lu­chy mają nie­zwy­kłą sa­tys­fak­cję, gdy coś wresz­cie uda im się za­cząć sa­mo­dziel­nie.
Przypomina mi się poród z filmu "I kto to mówi". Zaczął się zdecydowanie, więc bohaterka starała się go ze wszystkich sił powstrzymać w taksówce.
Tak się zda­rza. Ko­bie­ty, jadąc do szpi­ta­la, za­ci­ska­ją nogi, za­trzy­mu­ją od­dech. Cza­sem dla­te­go, że cze­ka­ją na wolne łóżko w szpi­ta­lu. To tzw. poród wstrzy­my­wa­ny. Tak ro­dzo­ne dzie­ci by­wa­ją szyb­ciej niż inne go­to­we na różne rze­czy i mogą czuć, że świat je po­wstrzy­mu­je. By­wa­ją wście­kłe. W końcu, gdy już nie mają siły na­ci­skać, od­pusz­cza­ją. A gdy oto­cze­nie sy­gna­li­zu­je im, że mogą wresz­cie zro­bić, co chcia­ły, czują się smut­ne i zde­mo­ty­wo­wa­ne. Z ta­ki­mi ma­lu­cha­mi od naj­młod­szych lat trze­ba ade­kwat­nie po­stę­po­wać. Być to­le­ran­cyj­nym, uczyć ła­god­nie od­ra­cza­nia dzia­łań w cza­sie i po­ka­zy­wać, że po­wrót do roz­po­czę­tej nie­gdyś czyn­no­ści nie musi być wcale bo­le­sny. Roz­bu­do­wa­ne i do­kład­ne in­struk­cje tego, jak po­stę­po­wać z dzieć­mi z roz­ma­itych po­ro­dów, daje książ­ka "Na­ro­dzić się…"Robyn Fer­nan­ce.
Czy można zro­bić coś od razu po po­ro­dzie, żeby potem nie prze­cho­dzić tru­dów wy­cho­wa­nia?
Można. Tzw. po­zy­tyw­ne prze­ra­mo­wa­nie ma­try­cy nie­mow­la­ka wy­ma­ga świa­do­mo­ści ro­dzi­ców, ob­ser­wa­cji i in­tu­icji. Po­ka­zu­ję chęt­nym film z pew­ne­go po­ro­du do­mo­we­go w Au­stra­lii. Ko­bie­ta po czter­dzie­st­ce rodzi tam bliź­nię­ta, w tym jedno uło­żo­ne po­ślad­ko­wo. Każdy le­karz biłby na alarm, ale ona de­cy­du­je się ro­dzić lo­to­so­wo, czyli wraz z ło­ży­skiem. Także po ter­mi­nie, wy­cho­dząc z za­ło­że­nia, że skoro dzie­ci wolą do­grzać się w pie­kar­nicz­ku, zna­czy, że tego po­trze­bu­ją. Synek rodzi się głów­ką, potem dziew­czyn­ka – po­ślad­ko­wo. Pły­wa­ją w wo­dzie, gdy nagle dziew­czyn­ka za­czy­na lekko po­ję­ki­wać, widać na­pię­cie w jej ciele, pró­bu­je się od­wra­cać. Matka za­uwa­ża to i mówi: "O! zo­bacz­cie, ma­lut­ka prze­ra­bia swój po­ślad­ko­wy poród”. De­li­kat­nie bie­rze ją za rącz­kę, dając jej prze­strzeń, by uło­ży­ła się tak, jak chce. Wspie­ra ją de­li­kat­nie: "Tak do­brze, moja ko­cha­na, super to ro­bisz, tak, tędy droga". Po pię­ciu mi­nu­tach ma­leń­stwo koń­czy okrę­ca­nie się i… od­dy­cha z ulgą. Ma­try­ca od­wró­co­na.
A gdyby mała nie od­wró­ci­ła się wtedy w wo­dzie?
Być może chcia­ła­by robić różne rze­czy ina­czej. Na od­wrót. Inni wcho­dzi­li­by drzwia­mi, a ona tyłem albo od za­ple­cza. Mo­gła­by być prze­kor­na, ze­złosz­czo­na. Sporo pracy z takim dziec­kiem.
Poród w domu w wielu ko­bie­tach budzi lęk.
Wtedy le­piej, by ro­dzi­ły w szpi­ta­lu i były spo­koj­ne. Jeśli zda­rzy się poród nie­ty­po­wy, warto sku­pić się na tym, jaka pły­nie z tego do­świad­cze­nia lek­cja i jak pra­co­wać z ma­leń­stwem, by uła­twić mu roz­wój, za­miast po­grą­żać się w po­czu­ciu winy. Jest tyle moż­li­wo­ści pracy z dziec­kiem, a zdro­wa rów­no­wa­ga kre­atyw­no­ści i in­te­lek­tu matki po­zwa­la sub­tel­nie, ale sku­tecz­nie wpły­wać na jego cha­rak­ter.



Komentarze(1 651)

 
~matka : W moim przypadku 2 cesarskie cięcia zaburzyły znacząco rytm i pomysł natury, Dzieci nigdy by się nie urodziły, pierwsze było zrośnięte z macicą, a ja bym nie przeżyła porodu, wiec drugiego tez by nie było. Fakt silna ingerencja w siły natury Ale bez niej nie byłoby na tym świecie 3 osób. To ... rozwiń całość
15 wrz 22:29 | ocena: 98% | odpowiedzi: 4
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~zadr : Jesteś w 36oC jest fajnie nagle coś zaczyna ci miażdżyć głowę i pcha cię w ciasny korytarz. Próbujesz się opierać, ale coś od tyłu miarowo popycha cię dalej.
Miażdży ci głowę. Coś miarowym ruchem wpycha cię dalej. Głowa boli. Dwie części czaszki nie mieszczą się w "korytarzu" nachodzą na siebie. ... rozwiń całość
16 wrz 02:53 | ocena: 91% | odpowiedzi: 10
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~lemik : totalna bzdura pani psycholog - jestem ojcem czwórki dzieci 30, 25 i bliżniaki 12 letnie dziewczyna i chłopak,
wszyscy rodzeni przez cc, Pierwszy poród przez cc, bo po 24 godzinach skurczy płód zaczął obumierać, więc decyzja lekarza, następne świadome decyzje mojej żony mimo namów środowiska i ... rozwiń całość
16 wrz 09:25 | ocena: 93% | odpowiedzi: 8
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~Cesarskie cięcie : "Może mieć trudność z rozpoczynaniem różnych rzeczy. Takie dziecko będzie czekać do ostatniej chwili z odrobieniem lekcji, spodziewając się, że ktoś zrobi to za nie. W dorosłym życiu to samo może być np. z projektami w pracy. Będzie myśleć: "Ktoś silny niech zacznie, przecież nie ja"." Ha. ha..... rozwiń całość
16 wrz 08:14 | ocena: 96% | odpowiedzi: 2
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~Lech : Od kiedy pani psycholog kliniczny dziecka Sara Zięborak jest ekspertem w dziedzinie neurologii i neurobiologii. Studia psychologicznie nie dają żadnej wiedzy w tej dziedzinie .Nie ma też zielonego pojęcia o fizjologii i patologii pamięci .To co pisze o tworzeniu się pamięci porodu w ś... rozwiń całość
15 wrz 22:30 | ocena: 95% | odpowiedzi: 3
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~bibi : ...a jeszcze sobie tak wspominam wrażenia ze szpitala i powiem szczerze, że czułam się tam po porodzie jak zwierzę. Na polu były pierwsze przymrozki w salach było zimno tak, że przykrywałam się czym się dało. Najgorszy był prysznic. W tym całym bólu szło się do łazienki gdzie były otwarte okna ... rozwiń całość
15 wrz 23:15 | ocena: 97% | odpowiedzi: 1
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~Laura : Bełkot!!! No cóż, gdyby poród mojego dziecka odbył się po cesarsku to przez już ponad cztery lata nie musielibyśmy dziecka rehabilitować. Dziecko było za duże, ja za mała i cóż...nikt nie wziął odpowiedzialności. Rehabilitacja kosztuje nas około 500-600 złotych tygodniowo...Jeśli zdecydujemy ... rozwiń całość
15 wrz 23:18 | ocena: 96% | odpowiedzi: 1
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~kobieta po dwóch cc : bardziej bzdurnego art dawno nie czytałam... może napiszecie o naturalnych porodach zakończonych kalectwem dzieci - fizycznym i psychicznym, o traumie rodzących, o licznych komplikacjach okołoporodowych spowodowanych tzw. porodem naturalnym.
Jaki odsetek matek może rodzic w domu? 5% ?
Moja ... rozwiń całość
16 wrz 10:26 | ocena: 97%
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~gosik#####a : bzdura, mój syn urodził się naturalnie i jest nieśmiały, ostrożny nawet czasem niepewny, córki urodzone już poprzez cesarskie cięcie są pewne siebie, zwariowane, bardzo zaradne...nie znajduję w tym artykule nic co by się tyczyło mojej rzeczywistości. To proces wychowania i socjalizacji zapeł... rozwiń całość
16 wrz 10:48 | ocena: 97%
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~pracujesz w służbie zdrowia czy tylko jesteś zadufana w sobie pacjentką? do ~ada: A ty co, lekarz, czy może w rodzinie masz lekarza, ze tak w zaparte idziesz i nie rozumiesz co czytasz i o czym sie pisze, tu nikt na lekarzy nie nadaje tylko stwierdza fakty, że każda kobieta może mieć inaczej, trafić inaczej, być w zupełnie innej sytuacji, i inaczej przechodzić ciąże i poród.... rozwiń całość
15 wrz 22:20 | ocena: 81% | odpowiedzi: 20

Szaman miejski - Serge Kahili King
http://pl.wikipedia.org/wiki/Huna

http://kobieta.onet.pl/dziecko/ciaza-i-porod/rosnie-liczba-cesarskich-ciec-co-to-oznacza-dla-dziecka/lp0l3




  • Polityka ludobójstwa na Narodzie Polskim .
  • Bardzo ważny artykuł
    Możnaby debatować na temat efektów psychologicznych na dzieciach, bo trudno byłoby je zbadać naukowo.
    Najwyższy czas jednak skończyć z procedurami, gdzie ciąża jest traktowana jak choroba, ciężarna kobieta i kobieta w połogu jak chora psychicznie, a poród jest przepotwarzany w operację chirurgiczną.
    Co więcej, zasłona okrywająca ponad 30-letni spisek szczepionkowy została odkryta i teraz już wiadomo z oficjalnych dokumentów rządu brytyjskiego, że szczepiionki zaburzają rozwój układu odpornościowego, na dodatek zatruwania środkami konserwującymi zawierającymi rtęć, które często powodują zaburzenia neurologiczne. Stąd zwielokrotniona częstotliwość występowania chorób autoimmunologicznych (np. cukrzyca dziecięca, alergie) i układu nerwowego (np. autyzm).