Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

czwartek, 29 lipca 2021

Litwa - jaka przyszłość?

 

przedruk - analiza z prasy białoruskiej

tłumaczenie przeglądarkowe



W okresie swojej niepodległej egzystencji Republika Litewska stanęła w obliczu największego kryzysu migracyjnego, który jest właściwie papierkiem lakmusowym diagnozującym stan państwowości litewskiej. A ten stan nie jest najlepszy.



Od dawna widoczne były tendencje prowadzące Litwę do wielowarstwowego kryzysu: litewska elita polityczna zamiast równoważyć interesy głównych ośrodków władzy, wybrała twardy kurs euroatlantycki i handel zagrożeniami. Zamiast pragmatycznej współpracy z Białorusią i Rosją wybrano kurs ciągłej konfrontacji, a wsparcie tych, którzy przygotowywali „kolorową rewolucję” w naszym kraju, oznacza przejście wszelkich czerwonych linii w naszych stosunkach.

Wystarczy przypomnieć kilka niedawnych skandali politycznych na Litwie. Jest to odsunięcie od władzy prezydenta Rolandasa Paksasa na podstawie sfingowanych zarzutów, co w rzeczywistości było zamachem stanu. To także skandal związany ze spiskiem pedofilskim w przypadku Drassusa Kedisa i jego nieletniej córki. Do tego dochodzi tajemnicza śmierć oficera litewskiego wywiadu Vytautasa Pociunasa, która jest związana z jego śledztwem w sprawie sprzeniewierzenia przez przedstawicieli litewskich służb specjalnych milionów dolarów przeznaczonych na wsparcie białoruskiej opozycji.

Sądząc po tych aferach, obraz istnienia litewskiej elity okazuje się bardzo nieatrakcyjny zarówno z moralnego, jak i prawnego punktu widzenia. Do tego można dodać krótkowzroczną decyzję o zamknięciu elektrowni atomowej Ignalina, która pozbawiła Litwę stabilnego źródła energii i sprawiła, że ​​z jawną zazdrością i zawiścią patrzyła na projekt białoruskiej elektrowni atomowej.

A teraz do tego wszystkiego dołączyła sytuacja z migrantami, a władze litewskie po prostu nie mogły przewidzieć powagi tej sprawy. Ale starali się przedstawić swój kraj jako rodzaj przyczółka świata zachodniego i jego niezawodną placówkę graniczną. Jak widać, cała ta „niezawodność” trwała dokładnie tak długo, jak Białoruś wykazywała dobrą wolę, dobrosąsiedztwo i solidarność w rozwiązywaniu wspólnych problemów bezpieczeństwa.

Ale to Litwa i jej przywódcy zrobili wszystko, co możliwe, aby zepsuć stosunki z Białorusią i zmusić nas do zajmowania się od teraz tylko własnymi problemami. A teraz setki i tysiące nielegalnych migrantów, poszukujących lepszego życia w Europie Zachodniej, próbują przedostać się tam przez Litwę jako najsłabsze, nieprzygotowane ogniwo w systemie bezpieczeństwa Unii Europejskiej.

Co to oznacza dla Litwy? Fakt, że znaczna część migrantów osiedli się w taki czy inny sposób na jego terytorium. W efekcie skład etnokulturowy ludności będzie się stopniowo zmieniał, a Litwini będą musieli się z tym pogodzić: nie zrozumieją dyskryminacji etnicznej i rasowej w Brukseli i zostaną pozbawieni wszelkich możliwych dotacji z powodu odmowy integracji tych migrantów, którzy nie mogą dostać się do Europy Zachodniej.

Litwa będzie musiała zwiększyć wydatki na ich integrację ze swoim społeczeństwem, na przyjęcie i zakwaterowanie, bez względu na to, jak odważni politycy litewscy będą się starać i siłą przemieszczać uchodźców do krajów sąsiednich.


Akcje zastraszania nieszczęśników można zorganizować kilka razy. Ale wtedy organizacje praw człowieka z pewnością zauważą prawdziwe zbrodnie przeciwko ludzkości na granicy UE i zwrócą uwagę. Obarczona jest także odwetowymi akcjami odwetowymi i zbrojnym oporem rodaków tych, którzy zostaną wypędzeni i prześladowani.

Litwa, nie do końca rozumiejąc, otworzyła puszkę Pandory, a teraz nie ma dla niej dobrych rozwiązań. Nawet hipotetyczna okazja do ponownego nawiązania dialogu z Białorusią, do której zaczęli wzywać najrozsądniejsi politycy Litwy, raczej nie poprawi sytuacji.

Dla wielu stało się oczywiste: Litwa nie jest tym, za co długi czas starała się uchodzić. Z niczym sobie nie radzi, swoimi działaniami stwarza problemy dla otaczających ją osób. Litewskie władze i politycy są niekompetentni, by je rozwiązać, społeczeństwo jest zbyt infantylne i niegotowe, by poważnie z nimi walczyć.

Wojsko jest fałszerstwem, policja jest decyzyjna tylko w stosunku do własnych obywateli, co mogli oni sami zobaczyć, kiedy policja rozpędzała wiece przeciwko rozmieszczaniu obozów dla migrantów w małych miejscowościach. Nie mogą nawet ogłosić stanu wyjątkowego, bo rozumieją, że armia zacznie strzelać do nieuzbrojonych ludzi. Doprowadzi to z pewnością do wielkiego kryzysu politycznego, który z pewnością rozwali litewskie elity.


W przyszłości, zgodnie z decyzjami elit politycznych Litwy, będzie można badać nieudane strategie, które doprowadziły do ​​upadku i zaniku państwa i narodu. Ale jest jeszcze za wcześnie, aby osądzać definitywnie. Możemy obserwować w czasie rzeczywistym, jak to państwo się zakopuje i nie jest w stanie niczego drastycznie zmienić na lepsze.

Odnosi się wrażenie, że nad Litwą wisi pewien historyczny los - pilnie unikać szans, które dają szansę na życie i rozwój. Ze wszystkich opcji litewskie elity wybierają najgorsze. Prowadzi do porażki i upadku. A zaczęło się od szarych czasów, trwało w epoce Wlk. Księstwa Litewskiego, a teraz objawiło się szczególnie jasno. [И началось это с седых времен, продолжилось в эпоху ВКЛ, а сейчас проявилось особенно ярко.]

Z drugiej strony dla Białorusinów może nie być źle. Zawsze jest okazja, by spojrzeć na nieco obłąkanego sąsiada i zrobić to inaczej, nie powtarzając fatalnych błędów, wybierając inną ścieżkę rozwoju. Nawiasem mówiąc, to niespieszna roztropność i wewnętrzna wytrwałość zawsze pozwalały naszym ludziom przetrwać, pokonując nawet najpotężniejszych wrogów. Jestem pewien, że tak będzie i tym razem.



Aleksiej DZERMANT



https://www.sb.by/articles/litovskiy-tupik.html




Dwuznaczny gest Bidena

 


przedruk

tłumaczenie automatyczne


Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa porównała „ciasteczka”, które prezydent USA Joseph Biden podarował Swietłanie Tichanowskiej po spotkaniu - z plikami cookie


„Tikhanovskaya powiedziała, że ​​po spotkaniu z nią wrócił Biden i dał jej„ ciasteczka z Białego Domu ”. To jej bezpośredni cytat. Słowo po słowie. Wydawałoby się, że rzeczywistość nie może być tak piękna. Ale nie. Może  ”- skomentowała Maria Zacharowa.

Dodała:„Tichanowska stoi przed dziennikarką i z zachwytem – ot tak – opowiada, jak (apelując o nałożenie sankcji na Ojczyznę) adresat jej apelu daje jej ciasteczka. 


Po aluzji do Gajdara („Burżua byli wtedy zachwyceni, szybko wpisali Bad Boya do swojej burżuazji i dali mu całą beczkę dżemu i cały kosz ciasteczek. Bad Boy siedzi, je i raduje się”) nadchodzi więcej nowoczesne odczytanie fabuły.”

Oficjalny przedstawiciel MSZ Rosji napisał również, że w kontekście cytatu przypomniały jej się pliki cookies (w języku angielskim oznacza to także „ciasteczka”). 

„Te same pliki cookie, które witryna prosi o zgodę na akceptację. Ich funkcją jest uwierzytelnianie użytkownika; zapamiętywania jego osobistych preferencji i ustawień, śledzenia stanu sesji dostępowej do użytkownika. Pliki cookie — dostęp do krytycznych danych klientów i zarządzanie nimi. Bingo".



https://www.sb.by/articles/zakharova-prokommentirovala-tsitatu-tikhanovskoy-o-pechenkakh-ot-baydena.html




Nie indywidualizm

 


Media od lat podsuwają ludziom takie zdanie, że: "Polacy są indywidualistami"

 

Podobny zabieg:

- "tradycyjnie na ostatnią chwilę, jak to Polacy, ale zrobione"

- o Polsce - Europa środkowo - wschodnia, zamiast Europa Centralna


"Polacy są indywidualistami"

Czy to znaczy, że inni - Amerykanie, Anglicy, Włosi czy Chińczycy - nie są indywidualistami?

To jacy są??

Kto pomierzył, jakim sposobem i jakim aparatem sprawdził i wydał werdykt - że ci są z natury albo z pochodzenia indywidualistami, a tamci nie?


Jakim prawem "dziennikarze" odbierają innym prawo do bycia indywidualnością z tytułu przynależności do określonej narodowości??


To po prostu bzdura.

Kłamstwo i łechtanie polskiego ego. Nic więcej.

Indywidualizm nie jest zależny od narodowości.


Każdy jest na swój sposób indywidualistą, choć generalnie ludzie bardzo często posługują się cudzym zdaniem, a nie swoim.


Używają zdania, doświadczenia:

- swoich rodziców

- otoczenia z pracy i 

- własnego kręgu znajomych

- z REKLAM

- z filmów

- generalnie z telewizji

- z internetu


Media podają tę cechę (indywidualizm) a priori - jako coś nie podlegającego dyskusji i powszechnie uznanego.

Ja byłem zdziwiony, kiedy pierwszy raz wiele lat temu usłyszałem to z telewizora.


Media celowo zakrywają - zafałszowują - w ten sposób fakt, że Polacy - są podzieleni - skłóceni.


To właśnie nazywają indywidualizmem.


indywidualizm 

[łac. individuum ‘coś niepodzielnego’, ‘jednostka’], 

ogólnie poczucie niezależności i odrębności osobistej; postępowanie odbiegające od ogólnie przyjętych wzorów, rozpowszechnionych sądów, niekiedy nieliczące się z normami społecznymi.  


To co robią media, to po prostu łaskotanie ludzkiego ego, pochlebianie - bo jak ktoś dostaje komplement, to się za bardzo nie zastanawia, tylko go chętnie przyjmuje, ludzie lubią czuć się dobrze.


Fałszywe nazywanie podziałów indywidualizmem, podtrzymuje i podsyca te podziały.

Kto nie chce być oryginalny??


Specjalnie tak mówią, żeby ludzie w tych podziałach tkwili, żeby one rosły, a  w każdym razie - nie topniały.

Skłócenie, niezgoda - to cecha pożądana przez media.

Podział na "rządowy" TVP i antypolskie prywatne media??

Śmiechu warte, robią to samo, tylko przypodobują się różnym elektoratom.


Niby indywidualiści, ale wszyscy dążą do pewnej "normy", a jak się ktoś wyłamuje, to jest poprawiany, napominany albo i piętnowany lub wyszydzany.

Czyż tak nie jest?

To pojęcie urosło do gigantycznej skali w ramach "rzeczywistości medialnej" i zasłania ludziom świat.


My nie jesteśmy zintegrowani min. na skutek działań wrogiej nam 5 kolumny.

Jesteśmy podzieleni i min. dlatego tak łatwo nas rozgrywają - Polacy winni trzymać ze sobą sztamę, a nie szukać w sobie nawzajem wad i "udowadniać" jeden drugiemu kto jest lepszy, ważniejszy itd. itd..





https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/indywidualizm;3914641.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/04/bachus.html





środa, 28 lipca 2021

Polska Wiki dla niemców

 

Ktoś mi wyjaśni, po co w polskiej wikipedii niemieckie określenie dla Rzeczpospolitej Obojga Narodów??

Współczesna Litwa też chyba z tamtą Litwą ma mniej wspólnego niż współczesna Białoruś.

A co mają Niemcy z tym wspólnego??

No nic, chyba, że jest coś tajnego, czego jeszcze nie wiemy. 


W każdym razie wmawiają ludziom, że mieli.






Należy zauważyć, że flaga używana przez opozycję na Białorusi nawiązująca do flagi z okresu wpływów niemieckich w 1918 roku jest podobna do tej z okresu RzON, z tym, że kolory zostały zamienione miejscami.


Na fladze Rzeczpospolitej Obojga Narodów stosowano trzy pasy: czerwony, biały, czerwony.





A Białoruska Republika Ludowa w 1918 r. i w 1943 r. Białoruska Centralna Rada - organ niemieckiej administracji okupacyjnej, miały odwrotnie: biały, czerwony, biały





Czyli jak to u Niemców - wszystko przeinaczone - do góry nogami.

Gott prowadził ludzi do mordów i zła wszelakiego na przykład.... 

"Gott mit uns".

Nawet swastyka niemiecka miała ramiona zagięte w drugą stronę niż się to powszechnie stosowało na świecie.


Wszystko na opak.


Sprawdź także:

https://maciejsynak.blogspot.com/2019/12/wiki-pelplin.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2019/06/starogard-i-wiki.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2014/03/gniew-wg-wiki.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2014/02/skarszewy-nieprawda-w-wiki-czy-to-tylko.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2014/01/chemno-wg-wiki.html


https://maciejsynak.blogspot.com/2015/07/europa-i-jej-prahistoria-wg-wiki.html



https://pl.wikipedia.org/wiki/Rzeczpospolita_Obojga_Narod%C3%B3w

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/05/biaoruska-flaga-opozycja.html



niedziela, 25 lipca 2021

Sytuacja chyba już wykrystalizowana

 


Ten wyciek maili Dworczyka i reszty przypomina mi zagrywkę jak afera taśmowa "u Sowy".


Pionki ucztują i robią sobie tam rozmaite interesy bez żadnych obaw, że ktoś ich może podsłuchać, namierzyć i tak dalej.


Dlaczego?


Bo wiedzą, że mają plecy w służbach. To co robią robią za przyzwoleniem służb, albo jako zlecenie od nich. Czego więc się bać??

Tak więc za taśmami stoją służby i za mailami też stoją służby.


To pokazuje pionkom, że są tylko pionkami, podczas gdy oni wyobrażają sobie, że są pionkami najwyższego sortu, a może nawet  - że są częścią sitwy.


Nie jesteście częścią sitwy - niczym nie jesteście.


To jednak zakłada korelację z działaniami agentury w Rosji.

Teraz rosyjskie utyskiwania, że Polacy to rusofoby znalazły pokrycie w mailach - nie tylko, że "Polacy wymyślają domniemaną rosyjską agresję", ale nawet planują i koordynują ingerencję w obcym sąsiednim kraju - "bratnim" dla Rosji.

I co teraz będzie??

Do czego im to potrzebne??



Gdy zaczęła się infopandemia, uważnie oglądałem telewizyjne przekazy - z wielu wypowiedzi polityków wnioskowałem - że oni już wiedzą.

Wszyscy oni tam na najwyższych stanowiskach wiedzą o mojej sprawie.

Pewnie nikt z was nie zwrócił uwagi, no bo skąd możecie wiedzieć...

że różne wypowiedzi jakby opisywały rzeczy, które przeżyłem za te wszystkie lata. Było tego sporo - a nigdy wcześniej nie było tak, by masowo czyjeś wypowiedzi pasowały do moich historii.

Tak więc wam tak mówię.


Taki przykład.


Była konferencja Dudy - on stał samotnie na szerokim podium - a na krańcach tego podium, po lewej i prawej, stali jacyś jego współpracownicy - pomiędzy nim, a nimi było pewnie z 4-6 metrów.

Za nimi 10 flag na masztach.

Chodzi o to, że te mikrofony tak mieli poustawiane, i ci dwaj po bokach tak stali, że wyglądało to tak, jakby za chwilę mieli z tego podium spaść - BO ICH BUTY BYŁY NA SAMEJ KRAWĘDZI PODIUM.

Skoro mieli tyle miejsca, to po co stali na samej krawędzi? To ani wygodne, ani bezpieczne.

To było celowe i był to pewien rebus, którego się domyśliłem, bo pasował do moich odkryć, a który może kiedyś wam opublikuję.


W każdym razie widzę też, że zostali oni poinformowani min. o moich odkryciach.

Zwracam tu uwagę, że Rudemu powiedzieli jakieś dwa miesiące po jednym z odkryć (  wideo i załzawione oczy, emocje i rebusy - to oczywiście wymaga osobnego dopowiedzenia ) - a tym - po dwóch kadencjach, a może po prostu jak już mają nóż na gardle... bo na Synaka nie ma sposobu.... to może jak padnie ostatnia nadzieja - to się podda??

Pamiętacie te wypowiedzi: "nigdy już nie wrócimy do świata sprzed pandemii" ?

Albo jak minister sportu na spotkaniu z młodzikami powiedziała "jak będziemy potęgą to cośtamcośtam"...


To jest waga moich odkryć, ale też przecież i opisów Werwolfa...


[Pamiętajcie też o lotnisku - tu też będę miał uwagę, którąś może kiedyś wam opublikuję, żebyście mieli dowód na to co piszę teraz.]


No tak, tylko skoro oni wiedzą - to czemu ja nadal jestem nękany, dlaczego służby nadal za mną łażą, czemu ciągle tkwię w impasie?

No i tu pojawia się pytanie o cel infopandemii.

Na to pytanie na razie nie znam odpowiedzi.


W każdym razie, ludzie tracą pracę, biznesy, a Duda chodzi rozanielony od ucha do ucha...

Jaka tego przyczyna panie Duda?

Maciej nie poda wam formuły na nieśmiertelność, co więcej nie tknę żadnego tematu dopóki sprawa bandytów z ABW nie zostanie załatwiona - po mojej myśli.

Więc co pana tak raduje??

A może podobnie jak tabuny głupków przed tobą, uwierzyłeś w bajeczki służb - że "teraz to już się na pewno złamie"??


Po napaści medialnej na Białoruś - zasłona opadła.

Co prawda wcześniej też były takie sygnały - jak już pisałem, ubecy z telefonami przy uchu podczas np. protestu zakopiańskich przedsiębiorców, i inne...


Napaść na Białoruś jest całkowicie wbrew moim przekonaniom.

Wiosna 2021 roku była zimna, ale czerwiec już upalny zachęcał do wyjścia - i zauważam wtedy, że nie łażą za mną  - nie licząc dwóch przypadków na przestrzeni niemal dwóch miesięcy, a korzystając ze słońca  i chcąc spalić kalorie dość często wychodzę do miasta.


Nadal jednak okradają mnie z kobiet.


I teraz chodzą za mną z pantomimą, żeby mi to i owo dopowiedzieć.

Co głupi to głupi...


Należy też uważać na kolejnego jasnowidza, tym razem z Węgier, który podobno stwierdził, że Polska za kilka lat będzie nowymi Niemcami w Europie.

To nie jest żadne jasnowidzenie, tylko temu "jasnowidzu" znane są plany sitwy, nic więcej...

Ja zresztą też to prorokowałem, że teraz przenoszą się do Polski i stąd będą wysyłać ludzi na wojnę z Rosją...

I co, miałem rację...

Tak sobie myślę, jakie jest nasycenie w społeczeństwie wiedzą o Werwolfie?

Być może napaść na Białoruś została zainicjowana wcześniej niż planowali - może teraz śpieszą się, zanim się obudzicie wszyscy...


A może jest zupełnie inaczej, może taki był plan, że ta napaść taka nieudana, by tylko sprowokować Rosjan do wojny i napaści na szalonych Polaków...


A to wszystko przez nasycenie administracji obcym elementem i pranie mózgu młodzieży przez 20 lat raptem...

W każdym razie wydaje się, że cała wierchuszka należy do sitwy. No, oczywiście są jakieś wyjątki...

Ale uogólniając - nie ma co zbierać...

Chciwość i brak odpowiedzialności.


Pajdokracja w pełnej krasie.


Policja namawia do zasłaniania się odblaskiem przed zbliżającym się samochodem, "dziennikarze" podjudzają ludzi przeciwko Białorusi, służby okrutnie nękają bezbronnego i niewinnego człowieka, najwyższe czynniki w państwie wcale im tego nie zabraniają, a może nawet ochoczo sekundują...

"wyciśnijcie z niego wszystko co wie!! My też chcemy sobie polatać po kosmosach!!"

Tak, tak... jadąc do pracy w 2012 roku sam słyszałem, jak w RFN FM jakiś troglodyta radośnie nadawał, że już za dwa lata będziemy mieć takie samoloty jak w Gwiezdnych Wojnach...

Tak, tak.... tak było.


No i gdzie macie te samoloty??

Ja wam nic nie dam.


Chciwość.


Ustawiają się po lewej.... czy to już wszyscy??


----



P.S. 

29 lipca


No i skończyły się moje wakacje.

Trwały od pierwszych upalnych dni czerwca do ostatniego poniedziałku.


Od dwóch dni tabuny ubeków na każdym rogu.

Lato to ich największa obawa, bo przecież kobiet wszędzie urodzaj.


W 2019 roku całe lato bolały mnie stawy i mięśnie, niby od leku na kostkę.

W 2020 zrobili lokdaułn.

A w tym roku była cisza.

Ale raczej chodziło o skierowanie mnie pod pewien adres i to samo co kiedyś – zwodzenie obliczone na moją stratę czasu.


A jak w zeszłym tygodniu się ujawnili, że czekali na mój ruch, to teraz już się nie kryją.


Zombie po ulicach krąży.


Skrobniesz coś o spalaniu kalorii, sprawdzisz ile kroków robisz na godzinę i proszę – już paradują – „synchronizują” przede mną, machają regularnie na przemian tymi łapami i maszerują niczym ci od nordicwalking, tyle, że bez kijków.

Do tego „tradycyjnie” dziecięcy plecak.


Druga opcja – brzuszek i plecaczek.

Trzecia opcja – zombie z plecaczkiem i słuchawkami na głowie.

Czwarta opcja – tatuaże i papierosy.


To rebus a propo tego adresu...


Większość idzie jak zombie.

Wiecie na czym to polega?


Przypatrzcie się...













czwartek, 22 lipca 2021

"Legalność władz litewskich jest wątpliwa"

 

to jest ciekawe...

zaraz przypomina mi się sprawa Romana Kluski

te same metody



przedruk

słabe tłumaczenie przeglądarki





Wadim Gigin, dziekan Wydziału Filozofii i Nauk Społecznych Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego, politolog, kandydat nauk historycznych,  na antenie talk show „Dni powszednie” w „ Alfa Radio ”.


Wątpliwa jest legalność i zasadność obecnych władz litewskich. 

Po prostu nie rozumiem, dlaczego tak mało się o tym mówi. 

Na Litwie w 2004 roku miał miejsce zamach stanu. Odsunięto wówczas od władzy prawowitego prezydenta Rolandasa Paksasa, ponieważ Valdas Adamkus miał kontynuować swoje rządy. Ten nazistowski wspólnik kontynuował to później. 


Paksas w czasie, gdy Litwa miała przystąpić do NATO i dokonać geopolitycznego wyboru, zaczął pytać, dlaczego rafineria Mazeikiu Nafta jest przejmowana przez wątpliwe plany amerykańskim firmom i czy kraj ten powinien dokonać takiego geopolitycznego zamachu stanu. Oznacza to, że zaczął zadawać pytania, których nie chciał słyszeć  - powiedział politolog.

Vadim Gigin zauważył, że wkrótce, z udziałem Amerykanów, sfabrykowano sprawę przeciwko Paksasowi o rzekomą korupcję z biznesmenem Jurijem Borysowem. Były prezydent został postawiony w stan oskarżenia i zabroniono mu angażowania się w jakąkolwiek działalność polityczną.


Wileński sąd podejmuje decyzję, w której uniewinnia Rolandasa Paksasa ze wszystkich zarzutów - i zero reakcji. 

W 2011 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł o niezgodności z prawem orzeczenia, że ​​Paksas nie ma prawa angażować się w działalność polityczną. 

Od dziesięciu lat Litwa nie przestrzega tego prawa.

Wreszcie całkiem niedawno Sąd Najwyższy Litwy uniewinnił Paksasa ze wszystkich zarzutów, które zostały mu postawione wcześniej. 


To znaczy, że osoba została nielegalnie usunięta z rządu na podstawie sfingowanych zarzutów, wykorzystała to grupa polityków, którzy de facto uzurpowali sobie władzę pod przywództwem Valdasa Adamkusa i jego kolejnych następców.


Więc czego chcesz od tego rządu?


Dokonali zamachu stanu, w rzeczywistości w sposób wątpliwy z punktu widzenia legalności i legitymizacji, doszli do władzy - podsumował ekspert.





https://www.sb.by/articles/gigin-zakonnost-i-legitimnost-nyneshnikh-litovskikh-vlastey-somnitelna.html



wtorek, 13 lipca 2021

Przesłuchiwania w sprawie ludobójstwa ludności białoruskiej

 

Mnie ciekawi, jak dotychczas przebiegała ta praca..



przedruk

słabe tłumaczenie automatyczne


11 LIPCA 2021, 21:35


Szwed: ponad 4 tys. osób przesłuchiwanych w sprawie ludobójstwa ludności białoruskiej w czasie II wojny światowej

Przesłuchano ponad 4 tys. osób w sprawie ludobójstwa ludności białoruskiej podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Prokurator generalny Białorusi Andriej Szwed powiedział o tym w programie „Main Air” na kanale telewizyjnym Białoruś 1, informuje BiełTA.

Według Andrieja Szweda świadków ludobójstwa Białorusinów w latach wojny jest wielu.

 "Przesłuchaliśmy już ponad 4 tysiące osób, a ta praca trwa. Każdy dzień jest dla nas ważny, ponieważ ludzie umierają z powodu swojego wieku. Ale musimy zrozumieć, że są to świadkowie na terytorium Białorusi. Ale wciąż jest ich wielu żyjący świadkowie w przestrzeni postsowieckiej., w innych krajach. To kolejny etap naszej pracy. Teraz zbieramy informacje o tym, gdzie te osoby mieszkają, aby mieć czas na ich przesłuchanie, spisanie ich zeznań, a następnie wykorzystanie tych informacji w materiałach dla międzynarodowego trybunału” – powiedział.

„Nazizm i ludobójstwo nie podlegają przedawnieniu. Dlatego przygotowujemy niezbędne materiały do ​​przesłania właściwym instytucjom wymiaru sprawiedliwości krajów w celu prowadzenia przez nie postępowania sądowego z wciąż żyjącymi nazistowskimi zbrodniarzami i ich wspólnikami, jak a także rozstrzygnięcia kwestii ich odpowiedzialności zgodnie z ustawodawstwem krajowym, albo nam ją przekazali, albo będzie to przedmiotem procesu przed trybunałem międzynarodowym” – powiedział prokurator generalny.


Prokuratura Generalna uważa, że ​​ludność Białorusi w okresie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej powinna być przesłuchiwana jako świadek w sprawie karnej w sprawie ludobójstwa byłego prezydenta Litwy Valdasa Adamkusa. "Mamy listę batalionów karnych SS, w tym litewskich. Jest około tysiąca osób, wśród nich pojawia się znane nazwisko Adamkus. Wysłaliśmy rozkaz udzielenia pomocy prawnej. Jest dość duży, zawiera "dużo pytań do obywatela Adamkusa. Następnie czekamy na reakcję strony litewskiej, jak się zachowa" - powiedział Andriej Szwed.

Wśród tych pytań zaznaczę: czy Valdas Adamkus przysiągł wierność faszystowskiej Rzeszy, czy dobrowolnie wstąpił w szeregi litewskiego batalionu karnego SS, na czym polegają relacje z „rzeźnikiem mińskim” i jego specyficzna rola w niektórych akcjach karnych”.

„Widzimy niepodważalny bezpośredni związek między nazizmem jako platformą, na podstawie której podejmowane są próby (lub, w naszym kraju, były podejmowane) próby kolorowej rewolucji. Organizatorzy (bardzo dobrze wiemy, że są to zachodnie służby specjalne, urzędnicy kilku sąsiednich państw) w oparciu o ideę, że mają prawo ingerować w nasze życie osobiste, pochodzi z tych samych krajów, z których terytorium naziści przybyli 80 lat temu, aby nas doszczętnie zniszczyć. To właśnie stamtąd próba wskrzeszenia tej „brązowej plagi” w postaci kolorowej rewolucji i de facto zniszczenia naszego państwa” – stwierdził prokurator generalny.


Znane są formy i metody takiej rewolucji: ekstremizm, terroryzm, nazizm.

"Są to elementy składowe osiągania poprzez przemoc realizacji własnych interesów, ale nie interesów zwykłych obywateli, w tym obywateli Białorusi. Stąd inne przejawy. Jeśli weźmiemy pod uwagę statystyki, wzrosła liczba przestępstw popełnianych przez neonazistów 14 czasy. że czuli, że rzekomo ich czas nadszedł. Ale ich czas nie nadszedł. Jesteśmy w stanie przezwyciężyć to wszystko i skonfrontować się ze wszystkimi współczesnymi wyzwaniami i zagrożeniami - podkreślił Andrei Shved.



https://www.belta.by/society/view/shved-bolee-4-tys-chelovek-doprosheno-o-genotside-belorusskogo-naselenija-v-gody-vov-449989-2021/




!!! Szokujące? - Kościół wobec COVID19 !!!


Wypowiedzi oficjeli Kościoła - polskiego, włoskiego, kazachskiego i niemieckiego - na temat oszustwa Wielkiego Resetu, kłamstwa covidowego, lockdałnów i sektach bogaczy.



Czy szokujące? Chyba takie właśnie powinny być.

Bardzo polecam.



przedruki:

maj – czerwiec 2021.



Bp Schneider: Restrykcje covidowe mają stworzyć "społeczeństwo niewolników"



Lockdown narzędziem systemu totalnej kontroli
Maska symbolem kapitulacji przed nowym systemem



Bp Athanasius Schneider skomentował kryzys COVID-19 w zachodnim świecie, porównując oficjalne narracje covidowe do sowieckiej propagandy.

Kazachski biskup Athanasius Schneider, który gościł niedawno w Polsce, udzielił wywiadu twórcom filmu dokumentalnego Planet Lockdown, który wkrótce będzie miał swoją premierę. Hierarcha skomentował sytuację, jaka nastała w zachodnich społeczeństwach po podporządkowaniu ich życia machinacji politycznej, jaką jest kryzys koronawirusa.

Zapytany o zasadność wprowadzania lockdownów, stwierdził, że były one „przesadne i nieproporcjonalne” w stosunku do zagrożenia wirusem.

 „Czemu oni to robią? Nie chodzi tylko o zdrowie ludzi, ale musi istnieć inny cel, rodzaj celu politycznego, aby stworzyć nowe struktury i systemy życia społecznego, prawdopodobnie większej kontroli nad każdym z nas, a więc społeczeństwa całkowitej kontroli. A kiedy istnieje społeczeństwo totalnej kontroli… to jest bardzo blisko społeczeństwa niewolników, gdzie istnieje niewielka elitarna grupa, która kontroluje resztę” – powiedział.



Biskup Athanasius Schneider



- Mamy również prawo do prywatności, a nie do całkowitej kontroli. A kiedy nie masz prywatności, jesteś niewolnikiem. Niewolnicy nie mają prywatności. A to jest sprzeczne z godnością osoby ludzkiej – podkreślił biskup.


Hierarcha skrytykował nie tylko lockdowny, ale również coraz większy pośredni przymus przyjmowania szczepionek na COVID-19. Ze szczególnym naciskiem podtrzymał swój dotychczasowy sprzeciw wobec tych preparatów, które zostały uzyskane przy użyciu linii komórkowych pochodzących od nienarodzonych dzieci będących ofiarami aborcji.

- Musimy zawsze protestować przeciwko temu. Jeśli dopuścimy wyjątek, to nasz protest nie jest wiarygodny i to osłabia cały nasz protest przeciwko tej okropnej branży [aborcyjnej]. I będziemy de facto nieskuteczni – przekonywał bp Schneider.


Urodzony w Związku Sowieckim (na terenie obecnego Kirgistanu) konserwatywny hierarcha przypomniał doświadczenia ze swojego dzieciństwa, kiedy obserwował działalność rodziców w ramach podziemnego Kościoła. Obserwując dzisiejsze tzw. oficjalne narracje zachodniego świata, zauważa on wyraźne paralele łączące je z czasami sowieckiego terroru.

- Jeśli przedstawiasz inną opinię (mówią), należysz „grupy spiskowej”. Wyznajesz „teorię spiskową”. I stosujesz „mowę nienawiści”. To wyrażenie „mowa nienawiści” pochodzi od komunistów. Mówią: „nienawidzisz systemu sowieckiego, nienawidzisz narodu radzieckiego, ponieważ jesteś przeciwko komunizmowi” – skomentował biskup.

Analogicznie do sowieckiej propagandy, malującej obraz „pięknej rzeczywistości” w bloku wschodnim, dziś, jak wskazuje Schneider, mamy do czynienia z „praniem mózgu od rana do wieczora tak zwanymi «wiadomościami covidowymi», które nie są prawdziwe” i nie da się ich potwierdzić wobec autentycznych danych.


Jak zauważył bp Schneider, „teraz mamy dla całej ludności świata znak poddania się temu nowemu systemowi: maskę. To widoczny znak, że jesteś poddany. Nawet jeśli tak wielu naukowców i lekarzy, i ludzi o zdrowym rozsądku mówi, że maska jest naprawdę bezużyteczna… Ale to trwa, ponieważ nowy globalny system społeczny chce mieć konkretny zewnętrzny znak poddania się i wyraz ciągłej sytuacji kryzysowej, którą tworzy, a nawet rozbudowuje”.


- Mam więc nadzieję, że ludzie o zdrowym rozsądku powstaną z różnych części społeczeństwa, aby oprzeć się nowym formom dyktatury w świecie zachodnim – powiedział.


Wskazując na różne aspekty zamachu na wolność i cywilizację chrześcijańską, jaki przypuścili architekci covidowego „nowego ładu”, bp Schneider wskazał na istotną drogę, bez której nie nastąpi prawdziwa reakcja przeciwko nim.

- Społeczeństwo powinno zostać odnowione i jestem przekonany, że można je odnowić tylko z Chrystusem, jedynym królem ludzkości, Zbawicielem, i z przykazaniami Bożymi, które jedynie prowadzą ludzkość do prawdziwego szczęścia i pokoju – podkreślił.




Abp Viganò: Mamy obowiązek demaskowania oszustwa Wielkiego Resetu


Przewrotna logika architektów Wielkiego Resetu
Uwodzicielskie kłamstwo i ostracyzm społeczny
Pochód Rewolucji, czyli seria Wielkich Resetów
Nowa normalność – „wyścig ku zbiorowemu samobójstwu”
Obowiązek sprzeciwu wobec „sekty” Rothschildów, Gatesów i innych



„Mówienie prawdy, wykrzykiwanie jej z dachów, odkrywanie oszustwa i jego twórców jest świętym dziełem i żaden katolik – ani ktokolwiek, kto zachował jeszcze choćby ślad przyzwoitości i honoru – nie może uchylić się od tego obowiązku” – pisze abp Viganò w najnowszym liście pasterskim.



Abp Carlo Maria Viganò skierował list pasterski do uczestników konferencji zorganizowanej przez konserwatywnego włoskiego działacza Massimo Viglione. Organizator jest profesorem Europejskiego Uniwersytetu Rzymskiego i prezesem organizacji Konfederacja Triari. Viganò podziękował środowisku za wkład w konserwatywny opór wobec upolitycznienia pandemii koronawirusa i przedstawił swoje refleksje na temat propagowanej przez rządy konieczności społecznej i ekonomicznej restrukturyzacji, popularnie określanej mianem Wielkiego Resetu.


Włoski hierarcha i były nuncjusz apostolski w Stanach Zjednoczonych stoi w opozycji do progresywnego pontyfikatu papieża Franciszka i otwarcie krytykuje „globalistyczny” wymiar międzynarodowego kryzysu koronawirusa. 

Tym razem zdecydował się użyć mocnego porównania dla zobrazowania sposobu działania grup wpływu odpowiedzialnych za tworzenie post-covidowego „nowego ładu”. Przywołał okoliczności wywołanego przez Stalina wielkiego głodu na Ukrainie. Klęska spowodowana m. in. kolektywizacją rolnictwa była świadomym działaniem sowieckich władz, jednak nie przeszkodziło im to w utyskiwaniu na głód jako „przyczynę” cierpienia ludności.

Jak zawuaża Viganò, naiwnością byłoby pytanie zadane przez ukraińskiego chłopa: „Dlaczego Stalin nie wysyła prowiantu, zamiast zakazywać otwierania sklepów i podróżowania? Czy on nie zdaje sobie sprawy, że sprawia, że wszyscy umierają z głodu?”.

Podobnie bezsensowne, zdaniem arcybiskupa, byłoby dziś pytanie o to, czy rządy nie zdają sobie sprawy, że rujnują gospodarkę i ludzkie życie poprzez wprowadzanie covidowych obostrzeń. Jako ich skutki autor listu wymienia osłabienie opieki zdrowotnej i państwowych strategii walki z epidemią poprzez zakazywanie skutecznych metod leczenia i zastępowanie ich wątpliwymi procedurami.

„Co więcej, [rządy] zmuszają teraz obywateli – używając szantażu ciągłych lockdownów, nakazów pozostania w domu i niekonstytucyjnych «zielonych przepustek» – do poddania się szczepionkom, które nie tylko nie gwarantują żadnej odporności, ale raczej wiążą się z poważnymi krótko- i długotrwałymi skutkami ubocznymi, a także z dalszym rozprzestrzenianiem się bardziej odpornych form wirusa” – dodaje hierarcha.

- Szukanie jakiejkolwiek logiki w tym, co mówią nam media głównego nurtu, urzędnicy państwowi, wirusolodzy i tak zwani „eksperci”, jest praktycznie niemożliwe, ale ta czarująca nieracjonalność zniknie i zmieni się w najbardziej cyniczną racjonalność, jeśli tylko odwrócimy nasz punkt widzenia. Oznacza to, że musimy pozbyć się myślenia, że nasi rządzący działają z myślą o naszym dobru, a bardziej ogólnie musimy przestać wierzyć, że ci, którzy do nas mówią, są uczciwi, szczerzy i kierują się dobrymi zasadami – pisze.

Abp Viganò zauważa, że skutkiem rządowej propagandy, nadużywającej sytuacji epidemicznej do celów polityczno-ekonomicznych, jest polaryzacja nastrojów społecznych i ostracyzm wobec osób mówiących o koronawirusie z perspektywy krytyczno-naukowej. Osoby takie piętnuje się jako wyznawców „teorii spiskowych”, podczas gdy rzetelny dialog na poziomie państwowym i medialnym został praktycznie wykluczony.

- Kłamstwo uwiodło wielu, nawet wśród samych konserwatystów i tradycjonalistów. Nam samym czasem aż trudno uwierzyć, że owi kupcy nieprawości są tak dobrze zorganizowani, że udało im się manipulować informacjami, szantażować polityków, korumpować lekarzy i zastraszać biznesmenów, aby zmusić miliardy ludzi do noszenia bezużytecznych kagańców i uznania szczepionek za jedyny sposób na uniknięcie pewnej śmierci – podkreśla arcybiskup.


Abp Viganò zwraca uwagę, że przeinaczanie faktycznych problemów na użytek przewrotów społecznych ma długą historię.


„Kłamstwo jest znakiem firmowym architektów Wielkich Resetów ostatnich kilku stuleci: protestanckiej pseudoreformacji, rewolucji francuskiej, włoskiego Risorgimento, rewolucji rosyjskiej, dwóch wojen światowych, rewolucji przemysłowej, rewolucji 1968 r., upadku muru berlińskiego.

Za każdym razem, zauważcie, pozorne przyczyny tych rewolucji nigdy nie odpowiadały rzeczywistym” – pisze. Przypomina przy tym, że podobne zaostrzenia kontroli i inwigilacji społeczeństw oraz nadużywanie interwencjonizmu miały miejsce pod pretekstem różnych kryzysów, takich jak atak na Dwie Wieże i sytuacja na Bliskim Wschodzie.

Przykładem tego zjawiska jest także rewolucja liturgiczna w Kościele katolickim. Jej autorzy (komisja powołana przez Pawła VI i złożona m. in. z protestantów) pod pozorem lepszej „zrozumiałości” i „przystępności” Mszy Świętej „wymyślili zupełnie inną Mszę, ponieważ chcieli znieść pierwotną doktrynalną przeszkodę w dialogu ekumenicznym z protestantami”, jaką była liturgia oparta o wyeksponowanie ofiarnego i teocentrycznego charakteru.


- W czasie pandemii krok po kroku wmawiali nam, że izolacja, lockdowny, maski, godzina policyjna, „Msze transmitowane na żywo”, nauczanie na odległość, „smartworking”, fundusze na odbudowę, szczepionki i „zielone przepustki” pozwolą nam wyjść z zagrożenia i wierząc w to kłamstwo, wyrzekliśmy się praw i stylu życia, w sprawie których ostrzegali nas, że już nigdy nie wrócą: „Nic już nie będzie takie samo” – kontynuuje Viganò.


Duchowny określił proces poddawania się tzw. nowej normalności „wyścigiem ku zbiorowemu samobójstwu”, ponieważ godząc się na oficjalne narracje covidowe, bezwiednie przyjmujemy, że ograniczanie swobód obywatelskich w imię sytuacji kryzysowej jest rzeczą oczywistą, uprawnioną, a wręcz pożądaną.


- Naszym obowiązkiem jest demaskowanie oszustwa tego Wielkiego Resetu, ponieważ to samo oszustwo można przypisać wszystkim innym atakom, które na przestrzeni dziejów miały na celu unieważnienie dzieła Odkupienia i ustanowienie tyranii Antychrysta – pisze Viganò, wymieniając nazwiska osób składających się na „przeklętą sektę” odpowiedzialną za globalne strategie: Gates, Soros, Schwab, Rothschild, Rockefeller, Warburg. Osoby te, jak zauważa pasterz Kościoła, korzystają z autorytetu samego papieża oraz biskupów w firmowaniu proponowanych przez siebie rozwiązań światowego kryzysu.


Arcybiskup przywołał niedawne obchody rocznicy objawień fatimskich i podkreślił jak ważne jest w tym momencie przesłanie Matki Bożej o konieczności nawrócenia świata i wierności Bogu. „Mówienie prawdy, wykrzykiwanie jej z dachów, odkrywanie oszustwa i jego twórców jest świętym dziełem i żaden katolik – ani ktokolwiek, kto zachował jeszcze choćby ślad przyzwoitości i honoru – nie może uchylić się od tego obowiązku” – podkreśla Viganò.

- Czekając aż papież spełni do końca prośby Matki Bożej, poświęcając Rosję Jej Niepokalanemu Sercu, wytrwale ofiarowujmy siebie i nasze rodziny w życiu łaski pod sztandarem Chrystusa Króla. Niech z Nim króluje także nasza Najświętsza Matka i Królowa, Maryja – czytamy na zakończenie listu pasterskiego.







Kard. Müller o Wielkim Resecie i terrorze poprawności politycznej



Kard. Gerhard Müller, komentując współczesny zamach na wolność, stwierdził, że Wielki Reset i kultura negacji to totalitaryzm "w stylu koszmarów Orwella".

Kard. Gerhard Ludwig Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary i przewodniczący Papieskiej Komisji „Ecclesia Dei” (niegdyś odpowiedzialnej za duszpasterstwo dla osób przywiązanych do tradycyjnej Mszy Świętej) udzielił wywiadu niemieckiemu prawnikowi i autorowi książek Lotharowi Rilingerowi.

Głównym tematem rozmowy był zamach na wolność, jaki przeprowadzają obecnie elity polityczne i oligarchia finansowa z jednej strony, a potężne lobby ideologiczne związane z lewicą z drugiej.

„Duch i wolność nie mogą być oddzielone” – powiedział kard. Müller, wskazując, że niedopuszczalna jest sytuacja, w której w debacie akademickiej wyklucza się profesorów pod dyktando „genderowych aktywistów, zelotów Black Lives Matter i fanatyków LGBT”.

- W końcu Sokrates został skazany na śmierć przez polityków o pośledniej pozycji, a Arystoteles wystrzegał się demokracji, która przeradza się w rządy motłochu, „aby nie dać Ateńczykom drugiej szansy na zgrzeszenie przeciwko filozofii” – wskazał niemiecki hierarcha.


Zapytany o polityczne aspekty kryzysu koronawirusa, kardynał wskazał na grupy wpływu i ich wątpliwe koncepcje na temat przyszłości świata.

 „To jest próba na wielką skalę. Amerykańscy supermiliarderzy, giganci technologiczni i przemysł farmaceutyczny próbują narzucić całemu światu swój nędzny pogląd na ludzkość i swój ograniczony gospodarczo światopogląd w połączeniu z modelem chińskiej partii komunistycznej, kładąc podwaliny i umożliwiając Wielki Reset po korona-kryzysie” – zauważył.


Kardynał zwrócił uwagę na psychiczne uwarunkowanie, które sprawia, że ludzie tak łatwo podążają za architektami nowego porządku: 

„Miło jest należeć do wspólnoty, w której wszyscy są tacy sami, myślą tak samo, czują to samo, do wspólnoty jednorodnej w oburzeniu na dysydentów i pełnej podziwu dla odważnych bohaterów aprobowanych przez możnych”.

Zapytany o tzw. kulturę negacji (cancel culture), jaką uprawiają dziś lewicowe rządy i lobby oraz o terror poprawności politycznej, kard. Müller ocenił:

 „To jest po prostu barbarzyństwo, intelektualny wandalizm, naśladowanie totalitaryzmów XX wieku w stylu koszmarów Orwella” i dodał ironicznie:

„Należy raczej mówić o sępach kultury (vulture culture), kulturze sępów”. Kultura negacji (czyli podważanie fundamentów zachodniej cywilizacji przez neomarksistowskie reinterpretacje) to zdaniem hierarchy „po prostu inne określenie na pranie mózgu, które komuniści w Chinach i Związku Sowieckim rozwinęli do najwyższej perfekcji”.

Były prefekt Kongregacji Nauki Wiary i honorowy profesor Uniwersytetu Ludwika i Maksymiliana w Monachium skomentował również forsowanie w Niemczech tzw. języka genderowego (unikanie określania płci wyłącznie jako męskiej albo żeńskiej na gruncie językowym) jako standardu dyskusji akademickiej.

- Język genderowy nie jest kryterium naukowym, ale instrumentem dominacji miernot, lichych intelektualnie i autorytarnych liderów o mentalności strażników więziennych. Zdecydowana większość Niemców kategorycznie odrzuca nadużywanie języka do mentalnego terroryzowania ludzi – podkreślił.

Kard. Gerhard Müller zakończył wywiad uniwersalnym stwierdzeniem, że dzisiejsze zmaganie się sił merytorycznej argumentacji z siłami ideologicznego terroru to „odwieczna debata między duchem wolności a bigoterią władzy, między indywidualnością a wymuszonym naśladownictwem”.




Abp Jędraszewski w Tatrach:


"Będą bronić praw zwierząt i nawet traw. Ale człowieka będą uważać za szkodnika"



3 lipca 2021




Uroczystościom 160. rocznicy objawień Matki Bożej Jaworzyńskiej przewodniczył abp Marek Jędraszewski. W homilii wygłoszonej z ołtarza polowego metropolita krakowski przypomniał przesłanie Matki Bożej Królowej Tatr. 

Zwrócił też uwagę na księgi pamiątkowe, a w szczególności na zapisy pielgrzymów z czasów stanu wojennego, którzy prosili Boga o „lepsze jutro".

- Tamten system, ateistyczny i komunistyczny, chciał nas oderwać od Boga. Chciał sprawić, abyśmy żyli bez niego. Została naruszona podstawowa relacja, bez której wszystko zaczyna tracić ład i porządek. Potem została naruszona relacja z sobą samym, bo polskie społeczeństwo było podlegane permanentnej ideologii kłamstwa, za którym szło zniewalanie ludzkich umysłów. Nie można było wtedy czuć się ze sobą dobrze – mówił abp Marek Jędraszewski.

Następnie metropolita krakowski porównał ustrój komunistyczny do „współczesnych ideologii" głoszących zbyt dużą wolność jednostki.

- Wydarzenia sprzed 40 lat każą nam myśleć o tym, co się dzieje obecnie. O współczesnym naruszaniu czterech podstawowych płaszczyzn i relacji. Ta ideologia pochodzi z Zachodu, ale swoje źródło ma w ideologii marksistowskiej. Chce się zaproponować taki styl myślenia, jakoby Pana Boga nie było. A jak nie ma Boga, to jak mówił Fiodor Dostojewski, można człowiekowi wszystko wmówić i wszystko wprowadzić – mówił Jędraszewski.



Duchowny skrytykował deklarację Parlamentu Europejskiego, która zdaniem metropolity „piętnuje Polski naród jako homofobów i jako tych, którzy nie chcą uznać wolności drugiego człowieka".

- Absolutyzuje się człowieka, który wydaje się, że może wszystko. Nawet zmienić to, czy ktoś jest kobietą czy mężczyzną. Może przedefiniować to, czym jest rodzina i jak powinno wyglądać życie wspólnotowe – mówił abp Marek Jędraszewski. - Co to za wolność, którą chcą nam zaproponować? Do czego oni chcą doprowadzić? Do wielkiej katastrofy demograficznej, która i tak dotyka nasz naród?

Przewodzący mszy świętej arcybiskup zaznaczył, że w Polsce trwa zamieszanie kulturowe, w którym zderzają się grupy osób postępowych i konserwatywnych.

- Skąd ta pochwała zabijania dziecka nienarodzonego? Będą bronić praw zwierząt i nawet traw. Ale człowieka będą uważać za szkodnika, którego najlepiej żeby na świecie nie było. Wydaje się, że ci ludzie chcą doprowadzić świat zachodni do samozagłady w imię jakichś dziwnych do zrozumienia, niepogodzenia ze zdrowym rozsądkiem, ideologii – mówił pod koniec homilii abp Marek Jędraszewski.





https://zakopane.wyborcza.pl/zakopane/7,179294,27285942,abp-jedraszewski-na-rusinowej-polanie-ci-ludzie-chca-doprowadzic.html


https://dorzeczy.pl/swiat/189825/kard-mueller-o-wielkim-resecie-i-terrorze-poprawnosci-politycznej.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed


https://dorzeczy.pl/swiat/185308/abp-vigano-mamy-obowiazek-demaskowania-oszustwa-wielkiego-resetu.html


https://dorzeczy.pl/religia/189714/bp-schneider-restrykcje-covidowe-i-spoleczenstwo-niewolnikow.html






"wyjątkowi ludzie"

 

przedruk

Były agent FBI wskazał pięć cech, które wyróżniają "wyjątkowych ludzi"


Oskar Nawalany



Joe Navarro, emerytowany agent FBI z ponad 40-letnim doświadczeniem w badaniu ludzkich zachowań, a zarazem publicysta i autor książek, podzielił się swoją opinią na temat tego, jakie cechy według niego czynią ludzi wyjątkowymi. W felietonie na portalu cnbc.com przekazał wnioski ze swoich wieloletnich obserwacji.


Według Joe Navarro są to:

opanowanie, obserwacja, komunikacja, akcja i komfort psychiczny



Według niego, by być wyjątkowym, trzeba opanować wszystkie te umiejętności

Zgodnie z opinią byłego agenta FBI cechy, które wyróżniają wyjątkowych ludzi, nie są związane z ich poziomem wykształcenia, tudzież posiadanymi talentami. Na podstawie obserwacji Joe Navarro wyodrębnił pięć cech, które wyróżniają wyjątkowe osoby od reszty społeczeństwa. Cechy te zostały nazwane "pięcioma domenami wyjątkowych ludzi".


1. Opanowanie

W hierarchii cech wyjątkowych ludzi Joe Navarro istotne miejsce zajmuje opanowanie. Były agent FBI powołał się na przykłady życia Usaina Bolta czy Michaela Jordana, którzy osiągnęli status super gwiazd sportu nie tylko dzięki ciężkim treningom, ale przede wszystkim dzięki samoopanowaniu, skupieniu i poświęceniu.


2. Obserwacja

Joe Navarro w swoim felietonie przypomniał także o znaczeniu obserwacji. Jej sednem jest wykorzystanie wszystkich naszych zmysłów do dekodowania świata w czasie rzeczywistym, w celu bardziej świadomego zrozumienia naszego środowiska oraz innych.


3. Komunikacja

Nieustannie się komunikujemy - to oczywista prawda. Navarro podkreśla, że wyjątkowe umiejętności w tym zakresie podnoszą jakość naszych relacji. W pierwszej kolejności musimy jednak zająć się naszymi emocjami. Nie możemy bowiem jasno myśleć ani komunikować się, dopóki pozostajemy pod ich wpływem.


4. Akcja

Według Joe Navarro to nasze działania pokazują, kim jesteśmy, co jest dla nas ważne i co czujemy do innych. Były agent FBI spisał cztery pytania, na które odpowiadają sobie wyjątkowe osoby podczas procesu podejmowania decyzji:

  • Czy moje działania budują zaufanie?  

  • Czy moje działania dodają wartości?  

  • Czy moje działania pozytywnie wpływają lub inspirują?  

  • Czy moje działania przynoszą korzyści innym? 


5. Komfort psychiczny

Zgodnie z opinią byłego agenta FBI komfort psychiczny stanowi podstawę naszego zdrowia psychicznego i fizycznego. Ma wpływać na wszystko, od naszych wyborów dotyczących relacji po produkty, które kupujemy. Rozwijamy się optymalnie wyłącznie w przypadku posiadania komfortu psychicznego.






https://businessinsider.com.pl/byly-agent-fbi-wskazal-piec-cech-wyrozniaja-wyjatkowych-ludzi/2thssmw?fbclid=IwAR1WyQ4Vp5pBOCPJyIRNz1SJzSQBDUUO8N3cxfJAyuRSHQDP4SIGtNdUiU8






Praca przez cztery dni w tygodniu

 

Na początek proponuję przypomnieć sobie moje przemyślenia z 2013 roku o systemie 8 godzin x 4 dni w tygodniu...



przedruk


Korporacje w USA zaczynają wprowadzać 4-dniowy tydzień pracy.

To może być rewolucja



Katie Canales

BusinessInsider.com

4 lipca



Praca przez cztery dni w tygodniu? Czwarteczek zamiast piąteczku? Marzenie wielu pracowników coraz częściej staje się faktem. Kolejne firmy testują bądź planują eksperyment z czterodniowym tygodniem pracy. Zmiana ma być odpowiedzią na negatywne skutki pandemii oraz wyrazem troski o dobre samopoczucie pracowników.


Wypalenie zawodowe wśród pracowników jest zjawiskiem jak najbardziej prawdziwym. Pandemia zmotywowała niektórych do podjęcia dyskusji o tym, jakim zmianom powinno ulec dzisiejsze środowisko pracy.

Jednym z najczęściej podnoszonych postulatów jest wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy.

Zwolennicy tego rozwiązania twierdzą, że trzydniowy weekend korzystnie wpływa na produktywność i zadowolenie z pracy

Część firm, m.in. japoński oddział Microsoftu, zaimplementowała ten pomysł jeszcze przed pandemią. O eksperymencie firmy z połowy 2019 r. zrobiło się głośno m.in. dlatego, że nowy tryb funkcjonowania spowodował wzrost produktywności jej pracowników o 40 proc.

W ostatnim czasie zainteresowanie koncepcją pracy przez cztery dni w tygodniu wzrosło. Rzeczywistość pandemiczna negatywnie wpłynęła na zdrowie psychiczne pracowników, uskarżających się na zwiększony stres i coraz powszechniejsze poczucie wypalenia zawodowego.

Czterodniowy tydzień pracy może stać się kolejną, nieuniknioną zmianą na rynku pracy, twierdzi amerykański miesięcznik "The Atlantic". Wdrożenie koncepcji weekendu, którą wymyślono na początku XX w., w tamtym czasie spotkało się z oporem pracodawców. Ich głównym argumentem było to, że dwa wolne dni w tygodniu rozpieszczą pracowników i "podważą" znaczenie pracy. Dzisiaj wolny weekend stanowi nieodłączną część naszego życia.

Oto firmy i podmioty, które albo testowały czterodniowy system pracy, albo od marca 2020 r. pozwoliły swoim pracownikom na pracę tylko przez cztery dni w tygodniu.

Niedawno anglojęzyczna platforma crowdfundingowa Kickstarter oznajmiła, że w 2022 r. zamierza zacząć wdrażać czterodniowy tydzień pracy. Nie wiadomo czy ta zmiana obejmie wszystkich, czy tylko część pracowników.

"To, czego doświadczyliśmy w trakcie ostatnich osiemnastu miesięcy, odbija się na naszym życiu prywatnym i zawodowym" - powiedział w rozmowie z serwisem"Axios" prezes firmy Aziz Hasan.

Buffer jest jednym z prekursorów czterodniowego tygodnia pracy w czasach pandemii

Buffer, producent oprogramowania do zarządzania kanałami w social mediach, przekazał w czerwcu 2020 r., że zamierza na próbę zezwolić swoim 89 pracownikom na pracę przez cztery dni w tygodniu do końca 2020 r. Decyzja ta zapadła po przetestowaniu tego systemu pracy miesiąc przed ogłoszeniem tej decyzji.

Jednocześnie władze firmy zadeklarowały, że w związku ze zmianą nie zamierzają obniżać płac.

Zarząd Buffera zauważył, że krócej pracujący pracownicy firmy wypełniali swoje obowiązki równie efektywnie, a nawet sprawniej. Jednocześnie odnotowano wzrost zadowolenia z pracy i obniżenie poziomu stresu wśród pracowników.

Jak wskazuje "The Atlantic", eksperyment firmy nie został jeszcze zakończony. "To było dla nas jak dar niebios" - mówi Essence Muhammad, pracownik ds. obsługi klienta w Buffer.



W listopadzie 2020 r. potentat rynku produktów FMCG ogłosił, że 81 pracowników firmy z Nowej Zelandii do grudnia 2021 r. będzie pracować przez cztery dni w tygodniu. Ich wypłaty będą takie same jak w przypadku pracy przez pięć dni.

Unilever zamierza przyjrzeć się ewentualnym korzyściom płynącym ze zmiany systemu pracy oraz ocenić, czy znajdzie on zastosowanie w przypadku 155 tys. pozostałych pracowników firmy.

Elephant Ventures skurczyło tydzień pracy do czterech dni

Pochodzący z Nowego Jorku producent oprogramowania w sierpniu ubiegłego roku rozpoczął dwumiesięczny eksperyment polegający na działaniu w formule czterodniowego tygodnia pracy. Ta decyzja była odpowiedzią na wywołany przez pandemię wzrost poczucia wypalenia zawodowego wśród pracowników firmy oraz wrażenie zatarcia się granicy między życiem prywatnym a zawodowym.



W odróżnieniu od innych podmiotów testujących pracę przez cztery dni w tygodniu Elephant Ventures postanowiło utrzymać model 40-godzinnego tygodnia pracy. Od poniedziałku do czwartku dzień pracy trwał więc po 10 godzin.

Jak donosi CNN, dostosowanie się pracowników do wydłużonych godzin pracy zajęło trochę czasu, niemniej większość osób zatrudnionych w firmie przyjęła zmiany z entuzjazmem.

"Czas na wypełnienie zadań uległ skróceniu, projekty były realizowane sprawniej i nie trzeba było ich zawieszać i ponownie wznawiać" - przekazał w rozmowie z CNN założyciel firmy Art Shectman.

Hiszpania zamierza niedługo zacząć testowanie czterodniowego tygodnia pracy. Eksperyment ma potrwać trzy lata

Jak donosił w marcu "The Guardian", hiszpański rząd zgodził się na refundację kosztów w firmach, które wezmą udział w programie testowym 32-godzinnego tygodnia pracy. Płace osób zatrudnionych w tych przedsiębiorstwach mają pozostać niezmienione.

Wielomilionowy program ma objąć około 200 pracodawców. Oznacza to, że z krótszego tygodnia pracy będą mogły skorzystać tysiące pracowników. Start programu jest planowany na jesień tego roku.

Zwolennicy tego pomysłu mają nadzieję, że dzięki eksperymentowi badacze zbiorą dostatecznie dużo informacji, które pozwolą na stworzenie rekomendacji dotyczących wdrażania zmian w systemach pracy w firmach na całym świecie.


Awin zamierza na stałe zezwolić pracownikom na pracę przez cztery dni w tygodniu

Wchodząca w skład koncernu Axel Springer berlińska firma zajmująca się marketingiem afiliacyjnym ogłosiła w lutym, że na stałe wprowadza czterodniowy tydzień pracy.

"Mając na uwadze dobre samopoczucie naszych pracowników, postanowiliśmy przetestować nowoczesne podejście do środowiska pracy, skupiające się przede wszystkim na efektywności, a nie ilości wkładanej pracy, jak miało to miejsce w przeszłości"- powiedział Adam Ross, prezes Awin.

Unito planuje dać pracownikom wybór: praca w tygodniu lub w weekendy

W październiku 2020 r. montrealskie przedsiębiorstwo oferujące usługi związane z optymalizacją procesów w firmie zamierza zaoferować swoim pracownikom wybór tego, czy chcą pracować przez cztery dni w tygodniu. Co więcej, osoby zatrudnione w Unito będą mogły wybrać czy wolą pracować w tygodniu, czy raczej w weekendy.

"W ten sposób staramy się wyjść naprzeciw i dostosować do potrzeb naszych pracowników, ich sytuacji rodzinnej oraz zainteresowań" - powiedział prezes firmy Marc Boscher.



Tłumaczenie: Adam Hugues



Czy czeka nas 4-dniowy tydzień pracy? Zaskakujące efekty testów nowego systemu


Część korporacji wprowadziła w swoich firmach czterodniowy tydzień pracy. Ma to zapobiec szybkiemu wypaleniu zawodowemu jej pracowników.


Okazuje się, że marzenia wielu pracowników o długim weekendzie każdego tygodnia mają szansę w przyszłości stać się faktem. Firmy poszukują nowych sposobów walki z wypalaniem zawodowym, a pandemia dla wielu rynkowych gigantów była dobrym momentem, do zastanowienia się w jaki sposób warto przeorganizować pracę. Jednym z najczęściej pojawiających się pomysłów jest czterodniowy tydzień pracy.

Amerykański miesięcznik "The Atlantic" twierdzi, że wprowadzenie trzydniowego weekendu jest zmianą, której rynek pracy już nie uniknie. Jedną z pierwszych firm testujących takie rozwiązanie, był japoński oddział Microsoftu. O eksperymencie stało się głośno w światowych mediach po tym, jak okazało się że w efekcie wprowadzonego nowego systemu produktywność pracowników wzrosła o 40%.

Zaskakujące wnioski

Jednym z prekursorów czterodniowego tygodnia roboczego w czasie pandemii była produkująca oprogramowanie firma Buffer. W czerwcu 2020 roku jej władze ogłosiły, że do końca roku pozwoli 89 pracownikom na pracę przez 4 dni w tygodniu przy zachowaniu swej dotychczasowej pensji.

Na koniec okresu próbnego zarząd Buffera odkrył, że krótszy tydzień pracy pozytywnie wpłynął na produktywność pracowników. Jednocześnie wśród załogi odnotowano obniżony poziom stresu i wzrost zadowolenia z pracy. Pracownicy również nie kryli zadowolenia z nowego systemu.”To było dla nas jak dar niebios” –twierdził jeden z pracowników działu obsługi klienta.

"The Atlantic" podkreśla, że eksperyment w Bufferze nie został jeszcze zakończony.

Podobny testy trwają w firmie Unilever. Tam do grudnia 2021 roku 81 pracowników pracuje w skróconym wymiarze czasowym. Korporacja zapewnia, że po okresie próbnym dokona dokładnej analizy eksperymentu i zadecyduje, czy dłuższym weekendem będą mogli w przyszłości cieszyć się wszyscy jej pracownicy.

Hiszpański rząd zapłaci za długie weekendy?

"The Guardian" podał w marcu, że hiszpański rząd zgodził się na refundacje kosztów tych firm, które zgodzą się przetestować 32-godzinny tydzień pracy. Mechanizmem ma być objętych ok. 200 pracodawców, co może oznaczać dużą życiową zmianę dla tysięcy ludzi. Początek programu jest na jesień tego roku.

Entuzjaści krótszej pracy liczą na to, że wielomilionowy program realizowany w Hiszpanii pozwoli badaczom opracować zalecenia dotyczące zmian w organizacji pracy dla firm na całym świecie.





https://maciejsynak.blogspot.com/2020/12/4-dniowy-tydzien-pracy.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2015/10/szesc-zamiast-osmiu-godzin-pracy.html



https://dorzeczy.pl/ekonomia/190310/czy-czeka-nas-4-dniowy-tydzien-pracy-zaskakujace-efekty-testow.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed


https://businessinsider.com.pl/twoje-pieniadze/praca/korporacje-w-usa-zaczynaja-wprowadzac-4-dniowy-tydzien-pracy/c2n2r71?fbclid=IwAR1n3i0tqs6ciuD1JTNBar2r8MCi7DS0Ok2DbYbEHZCQcR2vO4nY69UfQ9k



https://maciejsynak.blogspot.com/2013/11/8x4.html


Dagestańskie dywany


info z Białorusi

tłumaczenie przeglądarki



Głównym bogactwem narodu białoruskiego jest jego duchowość i niezwykle piękna dusza. Opinię tę wypowiedział korespondentowi BelTA przedstawiciel delegacji Republiki Dagestanu, artysta dywanów Sabir Shikhov.

"Bardzo szanujemy naród białoruski" - mówi rozmówca. "Zachowałeś to, czego inni praktycznie nie mieli: ludzkość, ciężką pracę, czystość duszy i wzajemne zrozumienie. Najważniejsze, żeby nie stracić tych cech. Jesteś bogaty w tym i różnią się od pozostałych”.

Według rzemieślnika, szczególne wrażenie zrobiła na nim czystość i znośność białoruskich ulic i dróg, a także piękno pól i malownicza przyroda naszej przyrody. Duchowość i wielka miłość do ojczyzny jest odczuwalna we wszystkim, podkreślił Sabir Shikhov.





Po raz pierwszy mistrzowie z Dagestanu prezentują swoje dziedzictwo ręcznie tkanych dywanów podczas święta Kupalye (Aleksandria Zbiera Przyjaciół). Zgromadzono tu ponad 30 produktów, a każdy z nich ma swój cel i historię powstania.

„Istnieje takie pojęcie, jak język dywanu – mówi rzemieślnik. – W końcu dywany istniały bardzo długo, jeszcze przed pojawieniem się pisma, i były jedną z metod komunikacji obrzędowej:

dywany były utkane o wszystkich wydarzeniach z cyklu życia człowieka. Na przykład męskie dywany, które zostały przekazane wojownikom, chroniły ich przed ranami i śmiercią na polu bitwy. Wierzono, że takiego produktu nie może utkać tylko jedna kobieta - w przeciwnym razie byłyby kłopoty ”.

Do dziś głównym znaczeniem dywanu w Dagestanie nie jest oczywiście dekoracyjne. Służy głównie jako talizman dla swoich właścicieli. Kiedy kobieta pracuje na dywanie, zawiązując każdy węzeł, składa życzenia. „Tak więc dywan, który nazywamy „safar”, wnosi do domu dobro, radość, zdrowie i dobrobyt. Ponadto nie straci swojego pierwotnego wyglądu za kilkadziesiąt lat i, jak dobre wino, z roku na rok staje się tylko lepszy i bardziej wartościowe ”.

Piękno, energia i przyjazność dla środowiska takich produktów kiedyś zyskały wielką sławę daleko poza granicami Związku Radzieckiego. Przy tworzeniu dywanów Tabasaran pracowało w tym czasie około 12 tysięcy robotnic i wyeksportowano tysiące egzemplarzy chronionych prawem autorskim.




https://www.belta.by/society/view/umelets-iz-dagestana-glavnoe-bogatstvo-belorusskogo-naroda-ego-neobyknovenno-krasivaja-dusha-449889-2021/




Wysoki koszt rozpadu rodzin i małżeństw

 

przedruk



Dr Furman:

Koszt rozpadu rodzin i małżeństw w Polsce jest bardzo wysoki


– W 2019 roku koszt rozpadu rodziny w Polsce w wyniósł niemal 5,7 mld złotych. Sama ta kwota stanowi wydatek niebagatelny z perspektywy budżetu naszego kraju. Jednak, co istotne, wskazana przez nas kwota jest kwotą minimalną. W rzeczywistości koszt jest z pewnością wielokrotnie większy – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl dr Filip Furman, ekspert Instytutu Ordo Iuris.

Jakie wnioski wynikają z raportu pt. „Koszty rozpadu rodzin i małżeństw w Polsce”?

Dr Filip Furman: Pierwszym i, z punktu widzenia systemowego, najważniejszym wnioskiem jest informacja, że procesy i instytucje społeczne, zwłaszcza tak kompleksowe instytucje jak rodzina, mają olbrzymią wartość nie tylko z perspektywy aksjologicznej, ale także dającą się mierzyć i obliczać wartość ekonomiczną. Dla polityków, zwłaszcza odpowiedzialnych za politykę rodzinną, finansową i rozwojową, jest to informacja nie do przecenienia. Podobnie dla inwestorów i innych podmiotów gospodarczych planujących rozwój w perspektywie dłuższej niż kilka najbliższych lat. Jako taka, rodzinna powinna stać w centrum zainteresowania podczas projektowania działań opiekuńczych, a także wszelkiej infrastruktury państwowej – od fizycznej infrastruktury, tego jak wyglądają nasze ulice czy budynki użyteczności publicznej, po infrastrukturę prawną, podatkową czy związaną z prowadzeniem działalności gospodarczej.

Drugie najważniejsze ustalenie naszej pracy badawczej jest takie, że koszt rozpadu rodzin i małżeństw w Polsce jest bardzo wysoki – co, biorąc pod uwagę pierwszy wskazany wniosek, jest zjawiskiem negatywnym z perspektywy rozwoju gospodarczego, społecznego i demograficznego Polski. W 2019 roku koszt rozpadu rodziny w Polsce w wyniósł niemal 5,7mld złotych! Sama ta kwota stanowi wydatek niebagatelny z perspektywy budżetu naszego kraju. Jednak, co istotne, wskazana przez nas kwota jest kwotą minimalną. W rzeczywistości koszt jest z pewnością wielokrotnie większy. Dlaczego? Otóż w przeprowadzonych przez nas wyliczeniach skoncentrowaliśmy się na wydatkach ponoszonych z budżetu państwa bezpośrednio na obsługę świadczeń związanych z rozpadem rodziny.


Zidentyfikowane przez nas kategorie wydatków to:

wydatki na rodziny zastępcze (1,498 mld zł), wydatki na placówki opiekuńczo-wychowawcze (1,437 mld zł), świadczenia wypłacone z Funduszu Alimentacyjnego (1,136 mld zł), wysokość wypłaconych dodatków do zasiłku rodzinnego z tytułu samotnego wychowywania dziecka (203,7 mln zł), wydatki na wspieranie rodziny (165,6 mln zł), wydatki na świadczenia dla osób usamodzielnianych (96,7 mln zł), koszty działań podejmowanych wobec dłużników alimentacyjnych (40,1 mln zł), wydatki na ośrodki adopcyjne (38,3 mln zł), obsługa wypłaty świadczeń Funduszu Alimentacyjnego (35,1 mln zł), skutek opodatkowania w sposób preferencyjny jako osoba samotna wychowująca dzieci (702 mln zł), potencjalny koszt wynikający z ponadprzeciętnie częstego korzystania przez osoby rozwiedzione z usług ochrony zdrowia w zakresie kosztów leczenia psychiatrycznego, uzależnień, szpitalnego oraz podstawowej opieki zdrowotnej (203,3 mln zł), utrzymanie infrastruktury sądów okręgowych w części przypadającej na prowadzenie postępowań rozwodowych (65,1 mln zł), koszty postępowań rodzinnych toczących się po rozwodzie (59,5 mln zł), koszty spraw rozwodowych netto (18 mln zł). Warto w tym miejscu podkreślić, że – choć fałszywie przedstawia to narracja skrajnej lewicy – nie omawialiśmy kosztów rozwodów, a znacznie szerszego, społecznego zjawiska, którego rozwody są jedynie częścią. Co więcej, były to koszty bezpośrednie.

Wiemy jednak, że kosztów pośrednich jest jeszcze więcej. Bowiem rodzina pełni bardzo wiele funkcji w różnych dziedzinach. Rodzina to ważny podmiot gospodarujący, wytwarzający realne dobra i usługi, zarazem obdarzony potencjałem tworzenia kapitału ludzkiego i społecznego. Ponadto rozpad rodziny to uderzenie m.in. w fundament cywilizacyjnego istnienia państwa – rozwój demograficzny; liczebność społeczeństwa w dużej mierze stanowi bowiem o możliwościach gospodarczych kraju. Rodzina to naturalne i najlepsze środowisko dla rodzenia i wychowania dzieci, zapewnia stabilność społeczną i ekonomiczną, sprzyja także wyższej dzietności – rozpad rodziny nieuchronnie więc wiąże się ze spadkiem dzietności.

W klasycznej wizji państwa, gdzie rodzina, a nie jednostka, stanowi podstawową komórkę społeczną, to właśnie ona jest źródłem bezpieczeństwa i stabilności, również w sensie ekonomicznym. W sytuacji, gdy tego naturalnego otoczenia i wsparcia brakuje, jednostka zostaje pozostawiona sama sobie i ostatecznie znacznie częściej potrzebuje pomocy państwa. Nie chodzi więc oczywiście o to, by zmniejszać tę pomoc, ale o to, by skoncentrować wysiłki na przeciwdziałaniu sytuacjom, które w konsekwencji prowadzą do konieczności udzielania tej pomocy.

O tych kosztach niewiele się mówi w dyskusji publicznej. Dlaczego?

Wydaje się, że do tej pory po prostu nikt nie próbował „ugryźć” tematu od tej strony. Rozpoczynając badania w gronie interdyscyplinarnym – w zespole składającym się z ekonomistów, socjologa, demografa, kulturoznawcy – takie ujęcie wydało nam się wręcz narzucać. A było tak z jednego prostego powodu: chcieliśmy posłużyć się językiem uniwersalnym, zrozumiałym dla każdej strony dyskursu publicznego. Rozpad rodziny dla ludzie podzielających naszą aksjologię jest w sposób oczywisty czymś negatywnym sam w sobie, nie wymaga to dalszych uzasadnień. Choć można nad tym ubolewać, nie dla wszystkich jednak jest to tak oczywiste. Język ekonomiczny, jak nam się wydaje, stwarza szersze możliwości dyskusji. Co więcej, nasza praca jest nowatorska. Do tej pory podobne, systemowe opracowania ukazały się jedynie w USA, Wielkiej Brytanii i Australii. Spodziewam się jednak kolejnych edycji oraz przeprowadzania analogicznych badań w innych krajach. Należy też zrozumieć, że zjawisko ma charakter dynamiczny, a dynamikę tę można opisać, stosując porównanie fizyczne, jako generalnie ruch jednostajnie przyspieszony. Osiągnęliśmy po prostu etap, na którym efekty tego ruchu zaczęły być widoczne.

Dla wielu uczestników dyskursu publicznego, zwłaszcza ze strony skrajnej lewicy, temat jest także po prostu „niewygodny”. Kłóci się bowiem z ich fałszywą wizją świata, w której ideałem jest „wyzwolona” jednostka. W istocie bowiem osoba pozbawiona rodziny nie jest jedynie wyzwolona od odpowiedzialności, która wiąże się z budowaniem trwałej relacji, ale także pozbawiona szans i opieki, którą taka relacja daje. Szczególnie widać to na przykładzie sytuacji, w jakiej po rozpadzie rodziny znajduje się wiele kobiet. W literaturze przedmiotu ukuto wręcz termin „feminizacji biedy” – w sytuacji rozpadu rodziny ubóstwo znacznie częściej bowiem dotyka kobiet, które po rozwodzie lub rozstaniu kohabitującej pary w większości przypadków przejmują opiekę nad dziećmi i związane z nią obciążenia i obowiązki.

Ponadto kultura popularna usiłuje promować styl życia, który opisałbym takim anglicyzmem jak „singlizm”. Można domniemywać, że wielkie, światowe korporacje mogą korzystać z takiego zjawiska – osoba samotna, ale już dojrzała, aspirująca do statusu materialnego i stylu życia „gwiazd” jest bardziej podatna na wpadnięcie w ostentacyjną konsumpcję niż osoba ustatkowana i odpowiedzialna za rodziną, a w związku z tym zyski ze sprzedaży produktów takiej osobie mogą być wyższe. Jest to jednak strategia bardzo krótkoterminowa. W dłuższym okresie rodzina nie tylko jest większym producentem dóbr, ale i większym konsumentem – wydatki związane z utrzymaniem i codziennym życiem ponoszone przez rodziny są po prostu wyższe, choć być może nie tak widoczne. Tak więc rozpad rodziny i zmniejszona dynamika zawiązywania trwałych związków to nie tylko zmniejszenie potencjału ekonomicznego kraju, ale także spadek jego atrakcyjności inwestycyjnej.

Jak ocenia Pan obecne rozwiązania prawne pod kątem sprzyjania trwałości małżeństw i rodzin? Co powinno się zmienić?

Trudno mi wyobrazić sobie, by rozwiązania prawne jako takie, bezpośrednio korespondowały z trwałością rodzin. Wielokrotnie fałszywie przypisywano nam postulat zakazu rozwodów. To oczywiście pomysł, który należy uznać za niepoważny. Choć jednocześnie nie można rozwodu rozpatrywać w innych kategoriach niż osobistej tragedii. Jordan Peterson, kanadyjski psycholog kliniczny, z wielkim doświadczeniem, obecnie chyba jeden z najbardziej wpływowych intelektualistów cywilizacji zachodniej, w jednym z wywiadów przytaczał kiedyś wniosek ze swojej praktyki, jakim była myśl, że jeśli w związku są dziesiątki tysięcy nierozwiązanych konfliktów może rozwód jest najlepszym rozwiązaniem – co nie oznacza, że był najlepszym rozwiązaniem od samego początku. Dlatego można zastanawiać się np. czy rola posiedzenia pojednawczego nie jest w obecnej sytuacji za bardzo niedoceniona. Nie wydaje mi się jednak, że rozwiązania prawne to metoda, którą można zapewnić trwałość instytucji społecznej. Rozwiązaniami prawnymi można jednak zbudować otoczenie, które rodzinom ułatwi funkcjonowanie. Tu wymienić można chociażby system podatkowy uczciwie rozpoznający wkład rodzin w gospodarkę i społeczeństwo, traktujący rodziny, zwłaszcza rodzin wielodzietne w sposób sprawiedliwy. Zastanowić się można nad dystrybucją środków i sposobem ich dystrybucji – czy wsparcie powinno być udzielane poprzez instytucje, czy środki na wsparcie trafiać powinny bezpośrednio do rodzin? Ja opowiadałbym się za tą drugą możliwością. Odpowiednia polityka rodzinna to temat na osobną rozmowę, z tego miejsca mogę odesłać bardziej zainteresowanych czytelników do naszego raportu sprzed kilku lat „Jakiej polityki rodzinnej potrzebuje Polska?”.

Jakie zagrożenia dostrzega Pan w realizacji tych celów?

Głównym zagrożeniem jest brak zrozumienia wagi problemu lub odkładanie go na plan dalszy, na rzecz problemów, które wydają się bardziej bieżące. Odwrócenie negatywnych trendów społecznych, zwłaszcza trendów demograficznych, to nie jest zadania na kilka, a na kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Z tego punktu widzenia horyzont czasowy ogłoszonej niedawno przez rząd Strategii Demograficznej 2040 jest rozsądny. Kluczowe będzie jednak szybkie rozpoczęcie działań i konsekwentne ich kontynuowanie w całym okresie, a także poza nim. Ewentualny brak takiej konsekwencji, ciągłości rozpoczętej obecnie polityki prorodzinnej również jest zagrożeniem. Kolejne zagrożenie to idea, o której fałszywości już teraz przekonują się kraje zachodu Europy, mówiąca, że braki ludnościowe uzupełnić można poprzez imigrację. Wiemy, że strategia taka jest nie tylko nieskuteczna, ale też stwarza zagrożenia dla kulturowej tożsamości państwa. Ostatnim, choć być może najważniejszym, zagrożeniem może być niedocenienie ekonomicznej funkcji rodziny, a co za tym idzie nie stworzenie przyjaznych rodzinie rozwiązań finansowych, podatkowych, kredytowych itd. Jeśli chodzi o to ostatnie zagrożenie, to mam nadzieję, że raport „Koszty rozpadu rodzin i małżeństw w Polsce” będzie takim, chociażby niewielkim, wkładem w oddalenie tego zagrożenia.





https://dorzeczy.pl/opinie/190965/dr-furman-koszt-rozpadu-rodzin-w-polsce-jest-bardzo-wysoki.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed








Dziesiątkowanie

 

przedruk

tłumaczenie przeglądarki



Decimatio: okrutna kara armii rzymskiej

autorstwa ANDREI VITTORII APOSTOLO




W starożytnym Rzymie armia była podstawową organizacją społeczeństwa. Ponad połowa męskiej populacji wykonywała zawód żołnierza, a fundamenty rzymskiego legionisty sięgały od męstwa i odwagi w bitwie po honor i dyscyplinę.

Ta ostatnia miała fundamentalne znaczenie w zarządzaniu tak złożonym i licznym organem, jakim jest armia, i często była wpajana i utrzymywana przez surowe kary, które mogły być wymierzane bez procesu lub w sposób całkowicie arbitralny, tak że może służyć za przykład także innym żołnierzom.

Kary w armii rzymskiej różniły się w zależności od powagi popełnionej zbrodni. Drobna nieskuteczność lub lekka niezdyscyplinowanie skutkowała grzywnami, podczas gdy poważniejsze wykroczenia były karane uciążliwą lub upokarzającą pracą, przenoszeniem oddziałów, degradacją, niehonorowym zwolnieniem i chłostą.

W przypadku działań uznanych za wyjątkowo poważne przewidziano karę śmierci, którą można było zastosować w różnych formach. Jedna z nich sięga starożytnej i krwawej tradycji, której początki zaginęły w pamięci, ale której z powodu brutalności i okrucieństwa obawiali się zarówno legioniści, jak i sami przywódcy armii: dziesiątkowanie.


„Decimatio”

Słowo „dziesiątkowanie” pochodzi od łacińskiego „decimatio”, którego dosłowne znaczenie brzmiało „usunięcie dziesiątej części” lub „wyeliminowanie jednego na dziesięć”.

Decymacja był niezwykły środek, który został wzięty tylko w przypadkach ekstremalnych grawitacji, dla których nie było możliwe zastosowanie fustuarium , kara śmierci armii rzymskiej. Decymacja był w rzeczywistości wdrożonego karania przestępstw zbiorowych.




W szczególności tę straszliwą karę można było zastosować w przypadku buntu – gdy żołnierze masowo odmawiali wykonania rozkazów lub poszanowania dyscypliny – oraz zbiorowego buntu. Miał również na celu ukaranie masowych dezercji i tchórzostwa na polu bitwy, gdy legioniści jednej lub więcej kohort okazywali się tchórzami lub uciekali przed wrogiem.

Stosowanie decimatio w tych przypadkach wynikało z niemożności zadania fustuarium całej kohorcie lub więcej niż jednej jednostce armii, ponieważ wyrok śmierci na tak wielu żołnierzy nieuchronnie zniszczyłby samą armię.

Procedura dziesiątkowania polegała, jak sama nazwa wskazuje, na wyeliminowaniu jednej dziesiątej mężczyzn z danego wydziału.

Najpierw zidentyfikowano kohortę, która była winna zbrodni buntu, buntu lub tchórzostwa. Cała kohorta – zwykle składająca się z około 480 żołnierzy – została następnie podzielona na grupy dziesięciu legionistów.

W każdej grupie prowadzono następnie losowanie: dziesięciu żołnierzy musiało wybrać słomkę lub kawałek sznura z pęczka, albo kazano im łowić z worka zawierającego dziewięć czarnych kamieni i jeden biały.
Zamierzoną ofiarą był ten, kto narysował najkrótszą nić lub biały kamień.

Pozostałych dziewięciu legionistów zostało zmuszonych do zebrania się w kręgu wokół wylosowanego żołnierza, który został pozbawiony zarówno zbroi, jak i broni.
Dziewięciu ocalałych żołnierzy otrzymało kamienie, włócznie lub częściej drewniane kije: ta broń była ogólnie mało szanowana w armii rzymskiej, w związku z czym śmierć z ich rąk była uważana za haniebną.

Po sygnale startowym dziewięciu legionistów musiało uderzyć dziesiątego żołnierza, atakując go kijami: ofiara została zmasakrowana przez towarzyszy.

Dziesiątkowanie było uważane za najokrutniejszą karę armii rzymskiej i jako takie było stosowane tylko w wyjątkowych przypadkach i nigdy z lekkim sercem: nie tylko dlatego, że doprowadziłoby do zmniejszenia dziesiątej części siły armii, ale także dlatego, że wylosowani żołnierze mogą nie być jedynymi ofiarami kary.

Dziewięciu legionistów z każdej grupy, którzy przeżyli decimatio , zostało w rzeczywistości dodatkowo ukaranych: po spożyciu posiłku na bazie jęczmienia - pokarmu o nieprzyjemnym smaku i bardzo ubogiej kaloryczności, z pewnością nieprzystosowanego do diety mężczyzn przyzwyczajonych do ciężkiego treningu , który musiałby zejść na pole bitwy – zamiast racji pszenicy żołnierze byli zmuszeni spędzić jedną lub więcej nocy na zmianę poza vallum , czyli zaporą obronną chroniącą obóz lub granicę.

Spędzenie nocy poza vallum oznaczało nie tylko cierpienie z powodu zimna i złej pogody, ale także narażenie na niezliczone niebezpieczeństwa: w rzeczywistości samotność na wrogim terenie, bez możliwości powrotu do obozu lub możliwości liczenia na pomoc towarzyszy żołnierz był potencjalną ofiarą zasadzek i ataków wrogów.


Decymacja zatem kara że przeprowadzono tylko w bardzo ciężkich przypadków, a nie tylko dla materiału uszkodzenia wynikającego z utraty dziesiątej grupie, do którego dodano potencjalne śmierć żołnierzy na zewnątrz przestrzeni Vallum .

Do tych szkód materialnych doszła jeszcze jedna: ta kara została uznana za okrutną nie tylko za brutalność, z jaką ginęli wybrani w losowaniu żołnierze, ale także za silny wpływ psychologiczny, jaki wywarła na całą armię.

Legioniści byli poddawani dziesiątkowaniu niezależnie od ich rangi wojskowej, lat służby w wojsku, wartości wykazanej w poprzednich wyczynach, a nawet ich domniemanej winy lub niewinności w zbrodni zarzucanej kohorcie. Oznaczało to, że każdy mógł zostać wciągnięty i zabity, a nawet jeśli przeżyli, czekałaby noc, która może okazać się śmiertelna.

Decymacja zatem umieszczone legionistów pod silnym stresem emocjonalnym, poważnego również przez silną koleżeństwa, że generalnie istniały w ramach kohorty. Legioniści rzymscy byli bowiem zjednoczeni głębokim poczuciem wzajemnej lojalności i nie było niczym niezwykłym, że przez lata służby wojskowej rodziły się i utrwalały relacje szacunku, szacunku i przyjaźni.

W konsekwencji, ponieważ losowanie w decimatio było nieodwołalne, mogło się zdarzyć, że żołnierz zostałby zmuszony do zabicia na śmierć własnego syna, ojca, brata lub bliskiego przyjaciela. Trauma, która może zniszczyć człowieka.


Zdziesiątkowanie Krassusa

Z tych powodów generałowie uciekali się do decimatio tylko w ostateczności, by ukarać armię, w związku z czym w historii Rzymu niewiele jest przypadków, w których ten przepis został wdrożony. Równie brutalnym, ale mniej ostrym wariantem pod względem utraty życia była centesimatio , która polegała na zabiciu jednego żołnierza na stu.

Źródła rzymskiej historiografii sugerują, że dziesiątkowanie było charakterystycznym elementem epoki republikańskiej, a następnie wyszło z użycia w okresie cesarstwa.

Najsłynniejszy decymacja został popełniony przez Marek Licyniusz Krassus podczas Powstanie Spartakusa, między 73 a 71 pne

Krassus, któremu powierzono stłumienie buntu Spartakusa , został postawiony na czele ogromnej armii złożonej z ośmiu legionów i liczącej około 40 000 żołnierzy. Armia okazała się jednak mało zdyscyplinowana i mało skłonna do walki ze zbuntowanym niewolnikiem, którego szeregi składały się głównie z gladiatorów, celtyckich wojowników i byłych legionistów: ludzi znających się na sztuce wojennej, wyszkolonych w walce, a zatem zagrożenie beton na polu bitwy.

Podczas jednego ze starć z buntownikami jednostka armii Krassusa postanowiła nie posłuchać rozkazów i wycofać się, porzucając broń i uciekając z bitwy.

Krassus postanowił wzorowo ukarać ten akt tchórzostwa, przywracając starożytną karę, która według Plutarcha nie została wymierzona w armii rzymskiej od lat.
Krassus uciekł się więc do decimatio dla żołnierzy jednostki, która uciekła z pola bitwy, a jako ostrzeżenie zmusił do pomocy także resztę armii. Nie jest znana liczba żołnierzy, którzy stracili życie w wyniku zdziesiątkowania Krassusa, ale źródła podają od minimum pięciuset ofiar do maksymalnie dziesięciu tysięcy.



Zdziesiątkowanie okazało się przerażające, zdenerwowane i głęboko zaniepokoiło legionistów, ale Krassus osiągnął swój cel: żołnierze zaangażowali się w walkę ze Spartakusem z odnowionym duchem wojny, owocującym nie odwagą, lecz przerażeniem.

W rzeczywistości legioniści walczyli, nie obawiając się już Spartakusa, ale raczej rozczarowania swojego generała, ponieważ Krassus okazał się „bardziej niebezpieczny niż wróg”.




APOSTOŁ ANDREA VITTORIA

URODZONA I WYCHOWANA W PIEMONCIE, UKOŃCZYŁA PSYCHOLOGIĘ KLINICZNĄ I NEUROPSYCHOLOGIĘ W MEDIOLANIE. OBECNIE MIESZKA I PRACUJE W MANCHESTERZE. ZAWSZE WIERZYŁ, ŻE KAŻDE MIEJSCE ZASŁUGUJE NA ODKRYCIE I ŻE KAŻDA HISTORIA JEST WARTA OPOWIEDZENIA



https://www.vanillamagazine.it/la-decimatio-la-crudele-punizione-dellesercito-romano/?fbclid=IwAR0KSMH-gdubKOkEltT2W7-5lCxyF2u9_OmVKlfzzrX6dAfbZVqwfADAalI