Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Trump. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Trump. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 kwietnia 2023

"Deep State"





Coś o okolicach światowej sitwy




przedruk
tłumaczenie automatyczne



IGOR PSHENICHNIKOV       09:00


OSIEM LAT DO TOTALNEJ KATASTROFY: RZĄD ŚWIATOWY WYŁANIA SIĘ Z CIENIA



Ostatnie wydarzenia w Stanach Zjednoczonych, gdzie liberalny establishment prowokuje kryzys wewnętrzny i zniszczenie własnego kraju w desperackiej chęci uniemożliwienia Trumpowi wejścia do Białego Domu, wskazują na znacznie więcej niż wewnętrzną polityczną walkę wyborczą w jednym kraju. Istnieje realna realizacja osławionej globalistycznej "Agendy 2030", wymyślonej w trzewiach Światowego Forum Ekonomicznego i mającej na celu zbudowanie jednego globalnego społeczeństwa całkowitej kontroli i dyktatu, w którym ludzie będą biedni i bezsilni, a światowa władza będzie w rękach ponadnarodowych korporacji.
Więcej niż USA

Oglądany na całym świecie czarujący spektakl z procesem byłego prezydenta USA Donalda Trumpa to nie tylko desperacka walka amerykańskiego "głębokiego państwa" z postacią, która zamierzała zakwestionować nieograniczoną władzę w Ameryce tych tajnych władców. Jest to przejaw znacznie głębszych i szerszych procesów planowanych przez globalistyczną elitę, skoncentrowanych właśnie w ramach tego dalekiego od mitycznego i bynajmniej nie amorficznego "głębokiego państwa". Jego zainteresowania wykraczają daleko poza granice Stanów Zjednoczonych – na cały świat.

Po pierwsze, Trump nigdy więcej nie zajmie miejsca prezydenta Stanów Zjednoczonych na żądanie tej niewidzialnej, ale całkiem realnej władzy. Może się to zdarzyć tylko w wyniku prawdziwych zamieszek "jednopiętrowej" tradycyjnej Ameryki, do której w rzeczywistości wszystko zmierza. Amerykańscy tradycjonaliści nie widzą innego wyjścia, jak tylko poprzez przemoc odzyskać Amerykę taką, jaka była pół wieku temu. Uniemożliwiając Trumpowi kandydowanie w wyborach, establishment, czyli "głębokie państwo", prowokuje przemoc, która prowadzi do głębokiego kryzysu społeczno-politycznego, który grozi zniszczeniem Stanów Zjednoczonych. To jest zadanie globalistów, które zostało otwarcie i wielokrotnie zadeklarowane. Tak, ich zadaniem jest zniszczenie państw narodowych, w tym Stanów Zjednoczonych, i stworzenie "świata bez granic", w którym najwyższa władza będzie należeć do garstki właścicieli ponadnarodowych korporacji (TNC).

George Soros napisał o tym w swojej książce "The Age of Error", widząc przed sobą "otwarty świat bez granic" i bez "głównego państwa" na tym świecie, to znaczy bez Stanów Zjednoczonych. Jakiś czas temu politycznie aktywni Amerykanie próbowali nawet (choć bezskutecznie) pociągnąć Sorosa do odpowiedzialności karnej jako człowieka pracującego nad zniszczeniem Ameryki. Wielokrotnie mówił o tym w swoich "pismach" założyciel Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) Klaus Schwab. On i Soros są "gadającymi głowami", widzialnymi postaciami "głębokiego państwa". Są jak prezenterzy telewizyjni, którzy czytają z telepromptera napisany dla nich tekst, udając, że to wszystko właśnie narodziło się w ich głowach. Dano im pewną wolność myślenia, ale w granicach tez, które zarządził.

We własnym imieniu Schwab przedstawia teoretyczne podstawy przyszłego "jasnego świata", który w rzeczywistości jest owocem doktrynalnych fantazji zrodzonych nie we wnętrznościach WEF, ale w trzewiach "głębokiego państwa". I w tym sensie nie ma teorii spiskowej, nie ma "teorii spiskowej". Nie ma nawet spisku, jeśli definiuje się go jako coś tajnego. Wszystko jest opublikowane, wszystko jest już napisane. Cały świat został już ostrzeżony o tym, dokąd prowadzi ją ta globalistyczna elita, zwana także amerykańskim "głębokim państwem" i "waszyngtońskim bagnem" (według definicji Trumpa).
Teoria przede wszystkim

Wszystko, co dzieje się teraz na świecie i co jest przygotowane dla ludzkości, jest już wyrażone pięknymi i usprawnionymi słowami w tak zwanej "Agendzie 2030" (Agenda 2030 lub "Agenda 2030"), opracowanej w Davos. zacieranie granic państwowych (w obrębie UE); dehumanizacja ludzi poprzez "ideologię gender" i tworzenie amorficznej populacji ludzkiej o słabej woli; narzucenie pieniądza cyfrowego i cyfryzacja wszystkiego oraz, co najważniejsze, cyfryzacja edukacji w celu obniżenia poziomu wykształcenia ludzi; konsekwentne propagowanie idei podatności człowieka na pandemie różnych chorób i tym samym tworzenie atmosfery strachu przed śmiercią, która jest najlepszą platformą do wprowadzania elektronicznej kontroli nad ludźmi; wprowadzenie idei rezygnacji z mienia i transportu osobistego na rzecz ekologii; Redukcja populacji ludzkiej poprzez wspomnianą już "ideologię gender", eutanazję, przymusowe "szczepienia" wątpliwymi lekami, które prowadzą ludzi do utraty zdrowia, bezpłodności, a nawet śmierci. Wszystko to zostało już opublikowane przez globalistów – częściowo w dokumentach WEF, częściowo w dokumentach ONZ, której biurokracja jest w pełni podporządkowana WEF, częściowo w dokumentach Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w odniesieniu do "walki z przyszłymi pandemiami".

Umowa o przyspieszeniu wdrożenia Agendy 2030 zostały podpisane w maju ubiegłego roku przez Klausa Schwaba i Sekretarza Generalnego ONZ António Guterresa. Agenda 2030 jest częścią inicjatywy znanej jako czwarta rewolucja przemysłowa, przedstawionej przez Schwaba na Forum w Davos w 2015 roku. Schwab rozwinął swoje pomysły na temat tej "rewolucji" w inicjatywie "Wielkiego Resetu", która została przedstawiona w 2020 roku jako wyjście z globalnego kryzysu gospodarczego spowodowanego pandemią.

Prawdziwą istotą "Agendy 2030", ukrytą za mgłą szlachetnych frazesów, jest stworzenie globalnej "ekonomii współdzielenia", systemu całkowitej globalnej centralizacji władzy, która wpływa na wszystkie aspekty ludzkiego życia. Schwab pisze, że "czwarta rewolucja przemysłowa zmieni nie tylko to, co robimy, ale także to, kim jesteśmy. Wpłynie to na naszą tożsamość i wszystkie związane z nią kwestie: nasze poczucie prywatności, nasze postrzeganie własności, nasze wzorce konsumpcji, czas, który poświęcamy na pracę i wypoczynek oraz sposób, w jaki rozwijamy naszą karierę. Oznacza to, że nie ukrywa faktu, że globaliści zamierzają wejść w nasze życie prywatne i je zmienić!

I dalej:


Świat nie będzie już taki sam, kapitalizm przyjmie inną formę, będziemy mieli zupełnie nowe rodzaje własności, oprócz prywatnej i publicznej. Największe międzynarodowe firmy wezmą na siebie większą odpowiedzialność społeczną, będą aktywniej uczestniczyć w życiu publicznym i ponosić odpowiedzialność za dobro wspólne.

A jeśli te korporacje są ponadnarodowe i jeśli zamierzają wziąć na siebie "odpowiedzialność społeczną", to mówimy o całym świecie, a nie o jednym obszarze Manhattanu.

W rzeczywistości są to plany budowy gospodarki komunistycznej, zredukowanej do brzydkiego minimalizmu. Nie ma w nim żadnych praw dla zwykłych ludzi. Ludzie nie będą mieli nic, jak zakładają globaliści, w prywatnej własności. Zostało to stwierdzone na spotkaniu WEF w 2016 r. i równolegle w artykule pewnej duńskiej kobiety Idy Auken, która została przedstawiona jako "młody globalny lider i członek WEF Global Future Council for Cities and Urbanization". Schwab, a dokładniej, globalistyczna elita marzy o społeczeństwie opartym na komunach, w którym ludzie mieszkaliby w mieszkaniach ze wspólną kuchnią, wspólnymi łazienkami i praktycznie bez prywatności. Wszystkie nieruchomości zostałyby wydzierżawione lub pożyczone, a "wszystkie dobra stałyby się usługami".
Otwórzcie twarze, panowie!

"Deep State" to te bardzo specyficzne postacie, które nigdy nie błyszczą na listach najbogatszych ludzi na świecie publikowanych w Forbes. Ale kim oni są? Ponownie, postacie takie jak Soros i Schwab są po prostu nadętymi dumą "gadającymi głowami", którym przypisuje się rolę rzecznika, przez który "głębokie państwo" nadaje docelowe oznaczenia "miastu i światu". A wszyscy inni przywódcy polityczni i szefowie wiodących organizacji międzynarodowych (ONZ, Unia Europejska, MFW, IBRD, NATO ITP.) AKCEPTUJĄ TO TYLKO DO WYKONANIA. Prawdziwi teoretycy prawdziwie szatańskich planów dla ludzkości nigdy nie pojawiają się w telewizji ani nie publikują swoich książek. Wszystko, co chcieli powiedzieć, jest powiedziane w książkach Sorosa i Schwaba.

Od lat 80. ubiegłego wieku nikt publicznie nie poruszył tematu "głębokiego państwa" w Stanach. Nową dyskusję na ten temat rozpoczął w 2017 roku Trump, który był wówczas prezydentem i już doświadczył potęgi tej siły we własnej skórze. Od miesięcy Trump regularnie oskarża "głębokie państwo" o uniemożliwianie mu pracy i realizacji celów na swoich stronach w mediach społecznościowych. Trump odzwierciedla obecnie kolejny atak "głębokiego państwa", odpierając zarzuty przeciwko niemu w sądzie.

Pytanie, czy w Stanach Zjednoczonych istnieje jakaś ukryta siła, która naprawdę przewodzi krajowi i całemu światu i w której rękach znajdują się nici od kierownictwa zarówno prezydenta, jak i Kongresu, było przedmiotem dyskusji prasowych w Ameryce w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Zwieńczeniem tej dyskusji była publikacja w 1980 roku popularnej dotąd książki amerykańskich politologów Leonarda Silka i Marka Silka "The American Establishment", w której autorzy, ojciec i syn, postawili sobie za zadanie zrozumienie mechanizmu podejmowania decyzji przez państwo w Stanach Zjednoczonych.

Autorzy książki "The American Establishment" otworzyli świat na pięć największych "instytucji", które prowadzą Amerykę. Według nich są to Uniwersytet Harvarda, The New York Times, Fundacja Forda, think tank Brookings Institution i Council on Foreign Relations – prywatna struktura, która de facto określa politykę zagraniczną USA. Rada Stosunków Zagranicznych ma bliskie związki z osławioną "Komisją Trójstronną", która jest rodzajem klubu, który jednoczy największych bankierów i przedsiębiorców, czołowych polityków krajów zachodnich i ma na celu "znalezienie rozwiązań problemów światowych".
Wrogowie dzisiejszego świata

Odkąd Trump ponownie otworzył narodową debatę na temat "głębokiego państwa" w 2017 r., poczynił wiele wysiłków, aby udowodnić, że go nie ma. Niektóre publikacje na ten temat w amerykańskich "inteligentnych czasopismach" można liczyć na kilkanaście, a nawet więcej. Ale nie będą ukrywać rzeczywistości. "Deep state" składa się z przyzwoitej grupy ludzi, którzy wyróżniają się poważnymi zdolnościami analitycznymi i zdolnościami prognozowania, są "panami pieniądza" w osobach liderów Fedu i największych bankierów z nowojorskiej Wall Street, a także właścicieli korporacji ponadnarodowych, mają władzę polityczną lub mają władzę nad tymi, którzy formalnie mają władzę polityczną – jak na przykład Biden.

Z różnych źródeł można wykopać informacje na temat osobistego składu "głębokiego państwa". Tak więc finanse są zarządzane przez rodziny, które stworzyły System Rezerwy Federalnej (FRS). To są "panowie pieniądza" – Rockefellerowie, Rothschildowie, Morganowie. Wśród tych rodzin wyróżniają się Rockefellerowie. Byli oni początkami powstania "Klubu Rzymskiego", który odbył swoje pierwsze spotkania w ich rodzinnej posiadłości w Bellagio we Włoszech. A ich kompleks Pocantico Hills stał się "rodzinnym gniazdem" wspomnianej już "Komisji Trójstronnej".

Rodziny te nie tylko zarządzają światowymi przepływami finansowymi, ale także posiadają największe korporacje międzynarodowe. W przeplataniu się kapitału bankowego i przemysłowego niewtajemniczonym trudno jest znaleźć cel. Aby zrozumieć światową skalę "interesów" klanu Rockefellerów, możemy przytoczyć nazwy niektórych firm, które są pod jego kontrolą. Są to Exxon Mobil, Chevron Texaco, BP Amoco, Marathon Oil, Freeport McMoRan, Quaker Oats, ASARCO, United, Delta, Northwest, ITT, International Harvester, Xerox, Boeing, Westinghouse, Hewlett-Packard, Pfizer, Motorola, Monsanto, General Foods i wiele innych.

Byłoby jednak błędem "zawieszać" na wspomnianych rodzinach tylko finansowy i przemysłowy składnik "głębokiego państwa". Wiadomo, że w różnych latach członkowie rodziny Rockefellerów stali za usunięciem i mianowaniem przywódców różnych państw, a także za trywialnymi zamachami stanu. Jednym z najbardziej znanych członków klanu jest Nelson Rockefeller, który był wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych w latach 1974-1977, w wywiadzie dla magazynu Playboy nakreślił credo swojej rodziny:

Jestem wielkim zwolennikiem planowania, planowania gospodarczego, społecznego, politycznego, wojskowego – globalnego.


Więc co?




Założyciel Cargradu Konstantin Małofiejew na swoim kanale Telegram pisze:

Wraz z aresztowaniem Trumpa kurtyna świata za kulisami została podniesiona: prezydenci USA nie są władzą, są tylko marionetkami. Lokalny kolektyw Carabas nie będzie tolerował zbuntowanego Pinokia. Ale nasz Pinokio jest wykonany z mocnego drewna. Zobaczymy, jak zakończy się bunt Trumpa. W bajce czekało go szczęśliwe zakończenie. Ale co ma dla nas w zanadrzu konspiracyjna rzeczywistość?




Wracając do tego, co powiedzieliśmy na początku: Ameryka wydaje się być na skraju rozpadu.





Osiem lat do totalnej katastrofy: rząd światowy wyłania się z cienia (tsargrad.tv)




-----------------




>>>>>>> Jeśli chodzi o podróż Zełenskiego do Polski, być może ma on tajny plan stworzenia konfederacji między Ukrainą a Polską. Zgodnie z prawem międzynarodowym jest to prawnie możliwe i Kijów może zgodzić się z Warszawą na utworzenie konfederacji przynajmniej na Zachodniej Ukrainie. Polska rości sobie prawa do co najmniej pięciu regionów zachodniej Ukrainy. A jeśli powstanie konfederacja, to będzie rząd ukraińsko-polski. Tym samym Polska, jako członek NATO, będzie kontrolować Zachodnią Ukrainę.

A kiedy Rosja dotrze do Zachodniej Ukrainy, poradzi sobie z członkiem NATO - Polską.
Czy tego potrzebujemy? Nie. Uważam, że obecna wizyta Zełenskiego w Polsce jest bardzo sprytnym posunięciem mającym na celu uratowanie Zachodniej Ukrainy, ale już pod parasolem tej konfederacji. To całkiem sprytne posunięcie.

Victor Baranets podsumował.<<<<<<


 
tsargrad



piątek, 11 listopada 2016

Trump a niepodległość Polski







 

Ziętek-Wielomska: Trump a niepodległość Polski


Zarówno wynik referendum w sprawie Brexitu jak i ostatnich wyborów w USA mogą doprowadzić do poważnego przetasowania geopolitycznego w Europie kontynentalnej. Ich skutkiem zdaje się być wycofanie się Anglosasów z naszego regionu. Oznacza to faktyczne zakończenie układu polityczno-wojskowego powstałego po II wojnie światowej. Nie ulega wątpliwości, że nowy układ może być atrakcyjny i pożądany przede wszystkich przez Niemców.
Niemcy wreszcie będą mogły sięgnąć po status europejskiego hegemona, którym w dużej bierze faktycznie już są, ale jednak ciągle byli/są ograniczani przez Anglosasów. Wielka Brytania blokowała przekształcenie UE w wielkie pruskie quasi-państwo europejskie, a Stany Zjednoczone pilnowały, żeby takie ewentualne quasi-państwo nigdy nie posiadało swojej armii. Militarnego porządku w tej części świata miało pilnować przede wszystkim NATO, czyli de facto USA. Jeśli Trump będzie wierny swoim zapewnieniom, że będzie prezydentem Amerykanów, a nie całego świata, może to oznaczać, że Europa będzie musiała sama zadbać o swoje bezpieczeństwo. Może to zrobić poprzez rozbudowę armii narodowych, albo też stworzenie wspólnej armii europejskiej. Nie mam wątpliwości, że adwokatem drugiego rozwiązania będą przede wszystkim Niemcy, którzy o takim projekcie mówią już od dawna.
Aby zachęcić Europejczyków do stworzenia wspólnej armii, Niemcy prawdopodobnie, szczególnie w naszej części Europy, będą nadal podgrzewać antyrosyjskie fobie. Polacy czy też mieszkańcy państw bałtyckich będą straszeni widmem rosyjskiej agresji, po to, byśmy chętnie włączyli się do budowy euro-wehry. W najgorszym wypadku – zaprosili Bundeswehrę do Polski. Nie należy więc spodziewać się złagodzenia antyrosyjskiej histerii w „polskich” mediach. Wręcz przeciwnie, może stać się ona jeszcze głośniejsza, gdyż Amerykanie nam już nie pomogą…  Sami Niemcy z Rosją się jak najbardziej „dogadają”.

Oczywiście należy zadać pytanie, czy nowo powstały układ będzie dla nas korzystny. Przypuszczam, że Niemcy i Rosja podzielą się Europą, a być może już się nią podzieliły. Przypuszczam, że granica stref wpływu obydwu państw będzie pokrywała się z granicą UE. Nie wierzę w to, by Rosja była zainteresowana przejęciem kontroli nad Polską, albo jej częścią. W przypadku Ukrainy możliwe są dwa warianty: podział Ukrainy na dwie strefy, wschodnią i zachodnią, i włączenie tej ostatniej do niemieckiej strefy wpływu, albo całkowite wycofanie się Niemców, za Amerykanami, z Ukrainy i powrót do sytuacji sprzed zamachu stanu w Kijowie. Jednym słowem, układ taki to realizacja niemieckich planów utworzenia Mitteleuropy. Zgodnie z tą ideą, państwa Europy Środkowej mają formalnie istnieć jako suwerenne państwa, ale faktycznie być przede wszystkim gospodarczo, ale także i militarnie, podporządkowane Niemcom.

Na poziomie gospodarczym projekt Mitteleuropy został już całkowicie zrealizowany. Jak wynika z raportu sporządzonego przez OSW pt. „Rola Europy Środkowej w gospodarce Niemiec. Konsekwencje polityczne” (tutaj), dzięki niskim kosztom produkcji i wysokiej wydajności, Europa Środkowa stała się dla Niemiec narzędziem uzyskiwania przewagi konkurencyjnej na świecie. Polska, Czechy, Słowacja i Węgry, jako fabryka niemieckich produktów na rynki zagraniczne, pozwoliły uzyskać Berlinowi to, czego nie mógłby uzyskać, lokując swoją produkcję np. w Azji – duże odległości znacznie zwiększałyby koszty transportu. Przystąpienie tych państw do Unii Europejskiej stało się także ważnym „autem” dla Niemców, przede wszystkim ze względu na podobne przepisy prawne i podatkowe. I jeśli przyjrzymy się danym Federalnego Urzędu Statystycznego, okaże się, że zsumowany eksport Niemiec do tych czterech państw osiągał w 2014 roku wyższe wartości (112 mld euro) niż w przypadku największych partnerów handlowych Berlina (Francja, USA, Wielka Brytania, Chiny i Rosja). Należy zauważyć, że sama Francja jest krajem zasobniejszym i ludniejszym niż te cztery kraje łącznie. Podobnie sprawa wygląda w przypadku importu. Niemcy w 2014 roku importowały najwięcej właśnie z krajów Grupy Wyszehradzkiej (wartość importu to ponad 110 mld euro). To więcej, niż wart był import z Holandii, Chin, USA czy Francji. Tak silne powiązania handlowe Berlina z Grupą Wyszehradzką wynikają z włączenia państw tego regionu do niemieckiego łańcucha produkcyjnego, szczególnie w obszarze motoryzacyjnym. Import  z krajów Grupy Wyszehradzkiej do Niemiec, to de facto eksport części samochodowych produkowanych w niemieckich fabrykach w tych państwach. Faktycznie więc, mamy tutaj do czynienia z jednym gospodarczym systemem sterowania, w którym państwa Europy Środkowej podporządkowane są interesom gospodarczym Niemiec. Nie jest więc dziełem przypadku, że jak czytamy w raporcie, gospodarka Niemiec w znacznej mierze umocniła się po przystąpienia krajów Europy Środkowej do Unii Europejskiej.
Nowy układ geopolityczny niczego więc nie zmieni, jeśli chodzi o stosunki gospodarcze w Europie. Zmienić się może tylko układ polityczno-militarny. W tej kwestii sprawą kluczową są oczywiście wyniki wyborów prezydenckich we Francji. Jeśli zwycięstwo w tych wyborach odniesie Marine Le Pen, niemieckie marzenia o utworzeniu armii europejskiej, a tym samym przejęciu przez Niemców kontroli nad francuską bronią nuklearną, nie zrealizują się. Jeśli te wybory przegra, a wygra je np. François Hollande, nazywany przez Le Pen „wicekanclerzem Niemiec”, Niemcy będą zacierać ręce z radości. Ostatecznie więc o przyszłości Europy zdecydują Francuzi.
W przypadku, gdyby Niemcy przejęły ostatecznie kontrolę nad całą Europą należy postawić pytanie, czy „będzie jak zawsze”, czyli czy po raz kolejny połakomią się na Rosję – a konkretnie na jej surowce? Niemiecki i brytyjski imperializm różnią się w jednej kwestii. Anglicy przywiązani są od idei równowagi i zawsze dość dobrze rozumieli, na co są w stanie sobie pozwolić. Zrównoważenie natomiast nigdy nie było cechą charakterystyczną niemczyzny. Stąd nie można wykluczyć, że Niemcy, w kolejnym akcie swojego szaleństwa, postanowią podporządkować sobie Rosję. Oczywiście, Polska miałaby odegrać w tym kluczową rolę. Wtedy mógłby bowiem się wreszcie ziścić schemat wymarzony przez Piotra Zychowicza i jego licznych zwolenników: z Berlinem na Moskwę. Nie wykluczone, że właśnie dlatego te teorie są tak intensywnie propagowane wśród polskich „patriotów”. Polacy mieliby dać się, tym razem przez Niemców, wmanewrować w krucjatę przeciwko „niedemokratycznej” Rosji.
Wybór Trumpa na prezydenta USA zażegna być może widmo wojny amerykańsko-rosyjskiej, która toczyłaby się na naszym terytorium. I to jest ważne. Ale w perspektywie długofalowej oczywiście nie zmieni tego, że jesteśmy sąsiadem państwa, które ciągle uważa, że jest „za duże na Europę” a za małe na to, by być poważnym hegemonem światowym. Prawda jest taka, że od kilkuset lat nasza sytuacja geopolityczna jest de facto pochodną polityki państwa pruskiego, któremu udało się doprowadzić Polskę do całkowitego upadku, i „na naszym trupie” zbudować swoją potęgę – nie bez naszej winy. I jak zgodnie twierdzili zarówno przeciwnicy jak i gloryfikatorzy pruskiego militaryzmu, Prusom w czasie I wojny światowej udało się zmusić swoich przeciwników do przejęcia ich modelu państwowego – scentralizowanego i zbiurokratyzowanego. Taki model zapewniał bowiem Prusom poziom mobilizacji, do którego nie byłyby zdolne państwa zorganizowane w sposób łaciński. USA, Francja czy Wielka Brytania pokonały Prusy, bo same się przy tym „sprusaczyły”, dzięki czemu mogły przeprowadzić odpowiednią mobilizację polityczno-gospodarczo-militarną. My naszą niepodległość uzyskaliśmy niejako „przy okazji”, jako obiekt, a nie podmiot międzynarodowy. W taki sam sposób ją utraciliśmy w 1939 r.
Niestety do dzisiaj nie zrozumieliśmy procesu geopolitycznego, którego jesteśmy częścią, i dlatego w żaden sposób nim nie sterujemy. Naszym jedynym pomysłem na naszą niepodległość między Niemcami a Rosją są Amerykanie. Nie jest to jednak układ symetryczny, gdyż dla USA zawsze będziemy tylko przedmiotem, a nigdy podmiotem polityki. I dlaczego też miało by być inaczej?


Magdalena Ziętek-Wielomska



 http://konserwatyzm.pl/artykul/23355/zietek-wielomska-trump-a-niepodleglosc-polski/