Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą imigranci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą imigranci. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 23 sierpnia 2018

Migracje..


Nawiązując do:

http://maciejsynak.blogspot.com/2017/12/rozprzestrzenianie-sie-cywilizacji.html



Czy taki silny kontakt z historią, z przeszłością rodzi dystans do teraźniejszości?

Z pewnością jako archeolodzy mamy spory dystans do tego, co dzieje się współcześnie. W swojej praktyce zajmowałam się różnymi okresami archeologicznymi, ale głównie rokiem 1200 p.n.e. Wtedy doszło do ogromnych migracji w basenie Morza Śródziemnego, wszyscy się przenosili i także bezskutecznie próbowano powstrzymać migrujących. Kiedy patrzę na próby powstrzymania fali emigracji z Syrii, chce mi się śmiać, bo takich okresów było już w historii wiele i wydarzą się jeszcze nieraz. Pewne zjawiska są nieuniknione, a my po prostu jesteśmy świadkami kolejnej fali, więc nie ma sensu się denerwować.



Odkrywanie przeszłości: Jak naprawdę wygląda praca archeologa?


Codzienność archeologa? Praca w błocie i wieczorne plotki. Z drugiej strony obcowanie z przeszłością uczy życia i uwalnia od lęku przed przyszłością. Marta Guzowska, archeolożka i autorka kryminałów z wykopaliskami w tle, mówi, ile ten zawód ma wspólnego z romantycznym wyobrażeniem rodem z filmów o Indianie Jonesie. I dlaczego tak wciąga




O swoim zawodzie opowiada pani jak o pracy marzeń. Zawsze tak było?
 
Większość osób ma wyobrażenie na temat archeologii, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Ze mną było podobnie, ale ta praca nigdy mnie nie rozczarowała, może dlatego, że przypomina mi dzieciństwo.

Jako dziecko sporo podróżowałam po basenie Morza Śródziemnego. Mój tata pracował wówczas w Libii jako geodeta, więc spędzaliśmy tam wakacje. Rodzicom zależało, żebyśmy poznali choć trochę kulturę i historię tego kraju, dlatego zamiast jedynie leżeć na plaży, zwiedzaliśmy stanowiska archeologiczne. A Libia pod tym względem jest bardzo bogata! I kiedy podczas pierwszych studenckich wykopalisk trafiłam na Cypr, czyli znowu w region basenu Morza Śródziemnego, poczułam, że wracam do własnej przeszłości. Zapachy, smaki, pogoda, to wszystko przypominało mi bardzo fajne dzieciństwo. A za chwilę okazało się, że ta praca to prawdziwa miłość, zupełnie pochłonęły mnie zagadki, odkopywanie, odszukiwanie. Archeologia jest jak nałóg, z tego nie można się wyzwolić.



Zawód archeologa wydaje się bardzo romantyczny, zwłaszcza jeśli mamy wyobrażenia pracy w stylu Indiany Jonesa albo profesora Schliemanna – odkrywcy Troi. Podejrzewam jednak, że często kończy się po kolana w błocie w jakiejś polskiej wiosce.


Zdarzyło mi się kopać w błocie, choć to była niemiecka wioska. A błoto było tak potworne, że buty w nim gubiliśmy. Cóż, to część naszej pracy, a jeśli ktoś już kończy studia, to chce pracować w zawodzie. Zawsze znajdzie się miejsce do pomocy przy wykopaliskach, natomiast znalezienie posady na uniwersytecie czy w instytucie badawczym jest znacznie trudniejsze. Często spotykam kolegów ze studiów w wydawnictwach, gdzie pracują jako redaktorzy czy dyrektorzy do spraw sprzedaży.


Czy w tym zawodzie człowieka potrafi dopaść rutyna albo frustracja?

Zdarza się, że kończą się pieniądze z grantu, a trzeba coś jeszcze przebadać albo skończyć. I to jest bardzo frustrujące. Rutyna też się zdarza, tak jak w zawodzie pisarza. Książkę, która ma się ukazać jesienią („Reguła nr 1”, Wydawnictwo Marginesy – przyp. red.), zaczęłam pisać zimą. W pewnym momencie utknęłam i dopiero pod koniec wiosny wymyśliłam coś, co pchnęło akcję do przodu. Z archeologią jest podobnie. Często jakiś projekt ciągnie się bardzo długo, bo coś nie wychodzi, a gratyfikacja w tym zawodzie jest bardzo ważna.


Pewnie nieczęsto dokonuje się ważnych odkryć, o których potem czytamy w mediach.

Wprost przeciwnie – wielkie odkrycia zdarzają się częściej niż piszą o tym media, ale rzadko są medialne. Archeolodzy wybierają stanowiska pod kątem problemów badawczych do rozwiązania. Na przykład wciąż niewiele wiemy o osadnictwie z końca epoki brązu na Krecie, więc archeolodzy szukają stanowisk z tego okresu, licząc, że wykopaliska uzupełnią ich wiedzę.
Miałam szczęście pracować na stanowisku sprzed około 1200 lat p.n.e. Odkopaliśmy osadę, w której znaleźliśmy masę ciekawej ceramiki, domy oraz wiejską świątynię. W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że traf chciał, iż w czasie trzęsienia ziemi, które wówczas miało miejsce, mury świątyni zwaliły się, grzebiąc jej wnętrze. Na szczęście gdy podnieśliśmy ściany, ukazała się niemal nienaruszona świątynia z epoki brązu. Jasne, wszystko było potłuczone, ale w taki sposób, że dało się to w całości skleić.


Brzmi jak opis sceny z filmu przygodowego…

Z punktu widzenia badacza to było nieprawdopodobne odkrycie, ale też samo odkopywanie było niezwykłym przeżyciem. Czuliśmy się jak w kapsule czasu, bo oto leżał przed nami nie tylko znak historii, ale i najważniejsze miejsce – świątynia. Były tam posągi z gliny, wcześniej znano tylko trzy takie obiekty, a odkopaliśmy kilka razy tyle i znacząco zwiększyliśmy naszą wiedzę. To było naprawdę coś wielkiego! Na dodatek okazało się, że nigdzie nie można stanąć, wszystko leży na ziemi, więc we dwie z przyjaciółką, jako najmniejsze i najlżejsze z ekipy, zostałyśmy oddelegowane, by na bosaka, dzień w dzień, w szczerym polu, odkopywać świątynię. Gdy po południu wszyscy siedzieli już wykąpani w klimatyzowanych pomieszczeniach, my pracowałyśmy nadal w upale, brudzie i kurzu, a szefowa dowoziła nam pizzę. Przeżycie wspaniałe, ale to była potwornie ciężka praca fizyczna.


Wyobrażam sobie, że tak głębokie wchodzenie, czasem dosłownie, w historię, musi wpływać na samoświadomość samych archeologów.

Wpływa niesamowicie. Możliwość dotknięcia historii, a my przecież dosłownie dotykamy przeszłości, jest nieprawdopodobnym przeżyciem.
Jedno z moich ważniejszych przeżyć archeologicznych to urlop na wyspie Santorini, gdzie spędziłam kilka dni ze znajomą, która tam prowadziła wykopaliska. Podczas kolacji powiedziała, że ma klucze do muzeum i zapytała, czy chcę zajrzeć. Wybrałyśmy się tam późnym wieczorem. W jednej z zamkniętych dla zwiedzających sal, na podłodze leżały akurat freski przywiezione z Aten, które czekały na zamontowanie w gablotach. Liczyły sobie ok. 3,5 tysiąca lat, a znajoma pozwoliła mi ich dotknąć. Dotykanie, a właściwie dokładne wymacywanie czegoś tak starego i ważnego dla naszego dziedzictwa, było moim najsilniejszym archeologicznym przeżyciem. Do dziś, gdy to mówię, czuję dreszcze.


Czy taki silny kontakt z historią, z przeszłością rodzi dystans do teraźniejszości?


Z pewnością jako archeolodzy mamy spory dystans do tego, co dzieje się współcześnie. W swojej praktyce zajmowałam się różnymi okresami archeologicznymi, ale głównie rokiem 1200 p.n.e. Wtedy doszło do ogromnych migracji w basenie Morza Śródziemnego, wszyscy się przenosili i także bezskutecznie próbowano powstrzymać migrujących. Kiedy patrzę na próby powstrzymania fali emigracji z Syrii, chce mi się śmiać, bo takich okresów było już w historii wiele i wydarzą się jeszcze nieraz. Pewne zjawiska są nieuniknione, a my po prostu jesteśmy świadkami kolejnej fali, więc nie ma sensu się denerwować.


Czym dla pani jest praca archeologa teraz, gdy patrzy pani na nią już z perspektywy?

To trudne pytanie. Ta praca jest moją pasją. Brzmi jak banał, ale czy człowiek siedzi na wykopie, czy przygotowuje publikację i siedzi w bibliotece, by rozwikłać i zrozumieć to, co wykopał – niezwykle go to pochłania. Trudno wtedy myśleć o czymś innym. Archeolog zazwyczaj o niczym innym nie rozmawia, tylko o samej istocie tego, co właśnie robi.


Czy wy w ogóle myślicie o innych sprawach?

Archeolodzy na stanowiskach rozmawiają tylko na dwa tematy. Po pierwsze, plotkują, najchętniej o romansach, o tym, kto z kim i na jakim stanowisku… A po drugie, rozmawiają o swoich albo cudzych znaleziskach. Zdaję sobie sprawę, że dla osoby postronnej to może być strasznie nudne, ale nas po prostu pochłaniają opowieści o tym, kto, co i gdzie wykopał, do czego to może być podobne i kiedy to będzie można zobaczyć. Z archeologiem ciężko jest pogadać o czymkolwiek innym.



MARTA GUZOWSKA
doktor nauk humanistycznych, archeolożka, laureatka nagrody Wielkiego Kalibru za debiutancką „Ofiarę Polikseny”, autorka cyklu powieści kryminalnych o antropologu Mariu Yblu. Współprowadzi portal kryminalny „Zbrodnicze siostrzyczki”

 https://zwierciadlo.pl/lifestyle/odkrywanie-przeszlosci-jak-naprawde-wyglada-praca-archeologa

piątek, 31 marca 2017

Liczba milionerów w Niemczech wzrosła o około 50 procent od 2009 roku

To się dzieje naprawdę! Niemcy uciekają z kraju, bo mają dość uchodźców

30.03.2017 [23:17]

Masowa migracja przyczyniła się do rosnącego poczucia braku bezpieczeństwa w Niemczech. Wzrost przestępczości ze strony migrantów, w tym epidemii gwałtów i napaści seksualnych, doprowadził do exodusu najbogatszych Niemców, którzy uciekają ze swojej ojczyzny.

Według statystyk zebranych przez firmę doradczą New World Wealth około 4 tys. niemieckich milionerów zdecydowało się wyemigrować w 2016 r. Rok wcześniej było to zaledwie 1 tys. osób. W poprzednich latach liczba ta nigdy nie była większa – podaje portal handelsblatt.com.

Niemcy posiadają trzecią co do wielkości liczbę milionerów na całym świecie, zaraz po Stanach Zjednoczonych i Japonii. Liczba obywateli niemieckich, których majątek przekroczył 820 tys. dol., wzrosła o 5 procent w 2016 r.

Niemiecki exodus jest powodem do alarmu, przede wszystkim, jeśli chodzi o pobieranie podatków. Migracja milionerów może być też wskaźnikiem zbliżających się tendencji w migracji ludności – podaje portal.

Zdaniem ekspertów, kraje europejskie mogą zmierzyć się z takim exodusem z powodu zwiększonych napięć w związku z kryzysem uchodźców i niedawnymi atakami terrorystycznymi. A to właśnie stan posiadania najbogatszych umożliwia im łatwe przemieszczanie.

Portal zwraca uwagę, że dane statystyczne oraz dobry stan gospodarki Niemiec w wyraźny sposób kontrastują z rosnącym poziomem ubóstwa w kraju.

Według New World Wealth liczba milionerów wzrosła o około 50 procent od 2009 roku, ale jak pokazują najnowsze dane z raportu rządu niemieckiego, co piąty Niemiec żyje w ubóstwie, a około czterech milionów obywateli posiada ogromne długi.

W maju 2016 roku, czasopismo Focus napisało że Niemcy przeprowadzają się na Węgry. Agent nieruchomościami z miasta w pobliżu jeziora Balaton powiedział wówczas, że 80 proc. Niemców, którzy tam się przeprowadzają, podaje kryzys migracyjny za główny powód swojej decyzji.


http://niezalezna.pl/96300-sie-dzieje-naprawde-niemcy-uciekaja-z-kraju-bo-maja-dosc-uchodzcow#.WN4dbAqTefw.facebook

sobota, 14 listopada 2015

Odrażający haniebny atak - albo Kadafii zza grobu...


Refleksja na temat wczorajszej tragedii we Francji oraz


kilka uwag na temat cynizmu  zachodnich polityków.



Angela Merkel jest największym szkodnikiem Europy - tak o kanclerz Niemiec powiedział szef SLD Leszek Miller. Jego zdaniem, poprzez swoją nieprzemyślaną politykę kanclerz Niemiec ściągnęła zagrożenie na całą Europę. Polityk SLD przypomniał, że nikt nie pytał rządów i społeczeństw krajów UE, czy życzą sobie masowego napływu imigrantów



13:10 Syryjski prezydent powiedział, że polityka Francji przyczyniła się do rozprzestrzeniania się terroryzmu, a to doprowadziło do ataków w stolicy Francji. Bashar al-Assad skrytykował politykę Francji podczas spotkania z delegacją francuskich prawników w Damaszku. Dodał, że ataki terrorystyczne wymierzone w stolicę Francji nie mogą być oddzielone od tego, co stało się ostatnio w Bejrucie oraz tego, co dzieje się w Syrii w ciągu ostatnich 5 lat.


13:08 Francuska policja potwierdza, że przy zwłokach jednego z terrorystów znaleziono syryjski paszport.


 10:45 To akt wojny. Francja została haniebnie i tchórzliwie zaatakowana. Zatriumfujemy nad barbarzyństwem, jesteśmy silni i waleczni. Odpowiedź Francji będzie bezlitosna - mówi na konferencji prezydent Francji Francois Hollande. 




Bardzo dziwne te słowa, bo przecież Kadafii ostrzegał...



piątek, 1 lipca 2011

Kadafi grozi Europie wojną.

25 marca pisałem:

"Północna Afryka zostaje przejęta przez wojujących wyznawców Allaha co skutkuje regularną wojną ze światem zachodu – po „odparowaniu” ruchawka budzi się we Francji, w Niemczech...."


A dzisiaj w mediach:

"- Radzimy wam wycofać się, zanim spotka was katastrofa. Radzę wam uziemić wasze samoloty (...) i rozmawiać z narodem libijskim - powiedział Kadafi.

Dyktator zagroził atakami w Europie, jeśli NATO nie przerwie swej operacji libijskiej. - Możemy zdecydować, że potraktujemy was w podobny sposób - powiedział. - Jeśli podejmiemy taką decyzję, możemy również przenieść to (walkę) do Europy - dodał. "



Widać, III wojna światowa już niedługo.

To naprawdę zastanawiające, jak te przepowiednie się spełniają...
Ktoś im pomaga się spełniać chyba....

Przypadków nie ma - tego już się nauczyliśmy.

Kilka lat temu popełniłem pewien tekst w tym temacie (spełniających się "przepowiedni")- nigdy go nie opublikowałem, bo wydawał mi się nieco... odjechany - ale chyba go jednak opublikuję....

Poszukam jutro.






O co chodzi z tą hańbą, o której politycy ciągle mówią?


Przypominam swój tekst z 2011 roku ws. ataku terrorystycznego w Norwegii i moje porównanie komentarzy w zachodnich mediach do sytuacji w Libii.

Czyż bombardowanie niewinnych cywili w Libii nie było aktem ODRAŻAJĄCYM haniebnym i tchórzliwym??





sobota, 23 lipca 2011

Co komu wygodne. . .


Cytuję:

"Podczas konferencji prasowej w Trypolisie Moussa Ibrahim, rzecznik reżimu Muammara Kaddafiego, potępił masowe morderstwo w Norwegii.
Po chwili jednak wykorzystał tę tragedię jako powód do werbalnego ataku na NATO, które od trzech miesięcy prowadzi zbrojną powietrzną kampanię przeciwko Libii. – Nigdy nie popieraliśmy jakiegokolwiek aktu terroryzmu – oświadczył Ibrahim. Jak jednak dodał, to „NATO zasiało terroryzm w sercach wielu ludzi”. – To nieszczęśliwe i bardzo smutne – dodał."



Tekst ten został okraszony tytułem:

"Cyniczne "kondolencje" po zamachu w Norwegii"



Gdyby wyciąć komentarz redaktora, zostałoby....


"Podczas konferencji prasowej w Trypolisie Moussa Ibrahim, rzecznik reżimu Muammara Kaddafiego, potępił masowe morderstwo w Norwegii.

Nigdy nie popieraliśmy jakiegokolwiek aktu terroryzmu – oświadczył Ibrahim. , to „NATO zasiało terroryzm w sercach wielu ludzi”. – To nieszczęśliwe i bardzo smutne – dodał."




Do czego więc odnosi się tytuł o cynicznych kondolencjach?



Trzeba czytać dalej....




"rzeczniczka Departamentu Stanu USA Heide Bronke Fulton wyraziła "potępienie tych haniebnych aktów przemocy"." 

/bombardowanie słabszego z samolotów ?/





"prezydent Francji Nicolas Sarkozy określił zamach jako "czyn ohydny i nie do zaakceptowania".

-/a ciekawe co by zaakceptował.../



"Napolitano /prezydent Włoch/napisał: "Włochy w tych tragicznych chwilach obejmują zaprzyjaźniony naród norweski, który stał się celem krwawego i haniebnego ataku terrorystycznego i łączą się z tym krajem w odrzuceniu wszelkiej formy przemocy i zaangażowaniu na rzecz racji dialogu i pokoju"."

 /czyżby chodziło o bombardowania Libii??/



"W najostrzejszych słowach potępiam ten akt tchórzostwa, dla którego nie ma żadnego usprawiedliwienia" - podkreślił Van Rompuy Przewodniczący Rady Europejskiej"

/ciekawe co miał na myśli mówiąc tchórzostwo...bombardowanie z powietrza czy nawozami z poziomu ziemi?/



"Sekretarz generalny Sojuszu Anders Fogh Rasmussen potępił wydarzenia w Norwegii i przekazał wyrazy współczucia rodzinom ofiar. Podkreślił też, że "kraje NATO jednoczą się w walce przeciwko aktom przemocy"."



Czy natowskie bombardowanie z powietrza i zabijanie cywili w Libii (bo na pewno cywile ginęli w tych bombardowaniach, a przypominam, że wg zachodnich mediów w bombardowaniach dokonywanych przez rosyjskie samoloty w Syrii także giną cywile) zalicza się do aktów przemocy, czy też nie??




na podst.:
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/zamachy-w-norwegii/cyniczne-kondolencje-po-zamachu-w-norwegii,1,4801310,wiadomosc.html



Także na czasie:




Kloak-olicja

Wyskok premiera Francji jak zwykle obnaża śmierdzącą prawdę...

Dość jasno określa związki i sposób patrzenia państw zachodnich na świat.

Oto widzimy tak naprawdę klikę kilku państw, które razem do spółki nie jednego już okradły.

Kompletnie nie liczą się z opinią innych.
Oni uprawiają swoją politykę bez oglądania się na humanizm, albo demokrację.

Widać jak na dłoni, że Kloakolicja realizuje wyłącznie własne interesy w wąskim, zaprzyjaźnionym gronie: anglia, niemcy, usa, francja.

Najpierw „Polacy stracili okazję, żeby siedzieć cicho”, a teraz w biały dzień żabojadowi wymsknęło się: idziemy zapolować na dzikusów!
Za bardzo się ekscytuje swoimi atomami?

Jeśli ktoś wierzy w nato – to się głęboko myli.
Inne państwa to tylko przystawka, która może się przydać, na wypadek W.
Ot, zbiorą pierwsze lanie i osłabią uderzenie w Kloakolicję – po to zostały przyjęte.

Liczą się tylko interesy tych 4 państw, reszta, jak chce poświęcać się w imię tych interesów – to proszę bardzo...


 

„Interwencja w Syrii tylko w koalicji”

aktualizacja: 23:01


– Francja nie będzie podejmować działań w Syrii w pojedynkę, chce stworzyć koalicję państw, które poprą akcję wojskową przeciw syryjskiemu reżimowi za to, że dokonał ataku chemicznego w Damaszku – oświadczył francuski premier Jean-Marc Ayrault.

Takiego postępowania nie można pozostawić bez reakcji – podkreślił szef rządu w Paryżu, po przedstawieniu w parlamencie raportu wywiadu dotyczącego Syrii. – Francja nie powinna działać sama. Prezydent wciąż pracuje nad tym, aby w jak najkrótszym czasie powołać koalicję – dodał.

Francja jest zdeterminowana, by ukarać użycie broni chemicznej przez reżim prezydenta Syrii Baszara al-Asada – zaznaczył Ayrault. – Celem jest bądź obalenie rządu, bądź wyzwolenie kraju – powiedział.

Według odtajnionego dokumentu francuskiego wywiadu to siły lojalne wobec prezydenta Syrii Baszara al-Asada przeprowadziły atak chemiczny na przedmieściu Damaszku 21 sierpnia. Dziewięciostronicowy dokument sporządzony przez służby wywiadowcze został w poniedziałek przedstawiony parlamentarzystom. Wymieniono w nim pięć czynników wskazujących na odpowiedzialność Asada za ten atak, w którym - według informacji Waszyngtonu - zginęło ponad 1,4 tys. ludzi.

Rząd francuski rozpowszechnił też w internecie podsumowanie raportu wywiadu. Jak zaznaczył, „atak z 21 sierpnia mógł zostać zorganizowany i dokonany tylko przez reżim”, wspomina o „masowym wykorzystaniu i skierowaniu środków chemicznych przeciw ludności cywilnej”.

Francuska opozycja domaga się głosowania w parlamencie w sprawie ewentualnej akcji militarnej przeciwko Syrii. Socjaliści odrzucają to, wskazując na konstytucyjne prawo prezydenta do podjęcia decyzji w tej kwestii.









http://maciejsynak.blogspot.com/2011/07/blog-post.html
http://argo.neon24.pl/post/98412,kloak-olicja
http://maciejsynak.blogspot.com/2011/07/kadafi-grozi-europie-wojna.html

http://www.wprost.pl/ar/242126/Francja-bombarduje-Libie-betonem/



wtorek, 29 września 2015

Imigranci - Niemcy grożą Polsce użyciem siły

przedruk



Niemcy grożą Polsce użyciem siły jeśli nie zgodzi się przetrzymywać niepotrzebnych im imigrantów

 

Po wczorajszym kuriozalnym orędziu szefa Komisji Europejskiej, Jean-Claude'a Junckera, który wypomniał Polakom, że też byli kiedyś uchodźcami, od przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza, usłyszeliśmy o potrzebie siłowego rozwiązania w Europie jeśli nowe kraje członkowskie nie będą chciały przyjąć niemieckich imigrantów na swój wikt i opierunek. Być może chodziło mu o słynną ustawę 1066, która pozwala siłom zbrojnym innych państw do operowania na terytorium III RP. Czy w naszej utracie suwerenności doszliśmy już aż tak daleko?

Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło i w 70 lat po zakończeniu II wojny światowej na terytorium Polski znowu mają powstać niemieckie obozy koncentracyjne. Będą w nich przetrzymywani ludzie, których nie chcą Niemcy, a którzy przez to będą zmuszeni do pozostawania w Polsce.

Nie wiadomo jak planuje się otrzymać islamistów w tym biednym kraju i albo władze polskie będą musiały użyć przymusu bezpośredniego, albo stosowanego na zachodzie Europy przekupstwa. Po prostu trzeba będzie płacić z naszych podatków zasiłki w wysokości takiej jak w Niemczech. O takich zarobkach większość Polaków może tylko pomarzyć.

Liderzy Unii Europejskiej konsekwentnie pouczają nas w kwestii przyjęcia tak zwanych uchodźców. Teraz jednak przekraczają pewne granice. Wczoraj szef Komisji Europejskiej wypomniał miliony uchodźców z Polski, których przyjmowała Europa, ale zapomniał wspomnieć o kolejnych zdradach naszego kraju, które były udziałem tak zwanych zachodnich sojuszników. Warto wspomnieć dwa słowa - Teheran i Jałta. Wypominanie Polakom skutków tej obleśnej zdrady i wskazywanie tego jako uzasadnienie dla potrzeby relokacji u nas islamistów, którzy wcale w Polsce nie chcą być, jest wyjątkowo obleśne.

Znany lewak, szef Parlamentu Europejskiego Martin Schultz, poszedł jeszcze dalej. Ten niemiecki polityk we wrześniu 2015 roku wezwał do użycia siły przeciwko krajom niechętnym przyjmowaniu islamskiej imigracji.
Europa staje się ultranacjonalistyczna - jeśli oni zwyciężą - to otrzymamy taką Europę, nie tylko w tej kwestii, lecz także w wielu innych. Potrzebujemy ducha europejskiej wspólnoty - stwierdził najpierw przewodniczący Parlamentu Europejskiego. - I w razie konieczności, to musi być siłą narzucone. Nie może być tak – i ja należę do tych ludzi, którzy tak mówią – jesteśmy w XXI wieku, jesteśmy w XXI wieku globalizacji, aby globalne problemy rozwiązywać nacjonalizmem. W pewnym momencie trzeba walczyć i trzeba powiedzieć: w razie konieczności, także walką przeciwko innym, postawimy na swoim.
Brzmi to bardzo niezręcznie, aby nie powiedzieć groźnie, zwłąszcza gdy mówi to Niemiec. Co to znaczy "to musi być narzucone siłą"? Czy mowa o sile militarnej? Unia Europejska na szczęście nie ma jeszcze swojej armii, ale Niemcy owszem mają. Czyżby zatem słynna ustawa 1066 zezwalająca na operowanie na terenie III RP obcych służb i wojsk była sklecona właśnie na takie okazje?


http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/niemcy-groza-polsce-uzyciem-sily-jesli-nie-zgodzi-sie-przetrzymywac-niepotrzebnych-im-imig


 

środa, 9 września 2015

Wstrząsająca relacja Polaka z autokaru napadniętego przez imigrantów

Za Niezależną.



Dodano: 05.09.2015 [13:21

Granica z Austrią: wstrząsająca relacja Polaka z autokaru napadniętego przez imigrantów


"Autokar, w którym się znajdowałem z grupą, próbowano rozhuśtać. Rzucano w nas g..., walili w drzwi, żeby je kierowca otworzył, pluli na szybę" - relacjonuje na Facebooku Kamil Bulonis, autor bloga podróżniczego.

Autora wpisu, prowadzącego blog podróżniczy "Obywatel świata", trudno posądzać o prawicowe, katolickie czy nacjonalistyczne "oszołomstwo". Kamil Bulonis otwarcie bowiem pisze o sobie na Instagramie: "dziennikarz, globtroter, gej", a na profilu na Facebooku prezentuje swoje zdjęcie w kolorach tęczy.

Wczoraj w nocy Kamil Bulonis zamieścił relację z podróży autokarem jadącym z Włoch do Austrii. Jest ona tak poruszająca, że przytaczamy ją w całości. Zwłaszcza że nie ma co liczyć na to, by media głównego nurtu wyłamały się ze schematu narracyjnego mówiącego o "złych węgierskich nacjonalistach" i "biednych imigrantach".

Oto relacja Kamila Bulonisa:

Półtorej godziny temu na granicy Włoch i Austrii na własne oczy widziałem ogromne zastępy imigrantów... Przy całej solidarności z ludźmi znajdującymi się w ciężkiej sytuacji życiowej muszę powiedzieć, że to, co widziałem, budzi grozę...

Ta potężna masa ludzi - przepraszam, że to napiszę - ale to absolutna dzicz... Wulgaryzmy, rzucanie butelkami, głośne okrzyki "Chcemy do Niemiec" - czy Niemcy to obecnie jakiś raj? Widziałem, jak otoczyli samochód starszej Włoszki, wyciągnęli ją za włosy z samochodu i chcieli tym samochodem odjechać. Autokar, w którym się znajdowałem z grupą, próbowano rozhuśtać. Rzucano w nas gównem, walili w drzwi, żeby je kierowca otworzył, pluli na szybę... Pytam się, w jakim celu? Jak ta dzicz ma się zasymilować w Niemczech? Czułem się przez chwilę jak na wojnie...

Naprawdę tym ludziom współczuję, ale gdyby dotarli do Polski - nie sądzę, by otrzymali u nas jakiekolwiek zrozumienie... Staliśmy trzy godziny na granicy, przez którą ostatecznie nie przejechaliśmy. Cała grupa w kordonie policji została przetransportowana z powrotem do Włoch. Autokar jest zmasakrowany, pomazany fekaliami, porysowany, wybite szyby. I to ma być pomysł na demografię? Te wielkie potężne zastępy dzikusów? Wśród nich właściwie nie było kobiet, nie było dzieci - w przeważającej większości byli to młodzi agresywni mężczyźni...

Jeszcze wczoraj, czytając newsy na wszystkich stronach internetowych. podświadomie litowałem się, martwiłem ich losem, a dzisiaj po tym, co zobaczyłem, zwyczajnie się boję, a zarazem cieszę, że nie wybierają naszej ojczyzny jako celu swojej podróży. My Polacy zwyczajnie nie jesteśmy gotowi na przyjęcie tych ludzi - ani kulturowo, ani finansowo. Nie wiem, czy ktokolwiek jest gotowy. Do UE kroczy patologia, jakiej dotychczas nie mieliśmy okazji nigdy oglądać. I wybaczcie, jeśli kogokolwiek obraziłem swoim wpisem...

Dodam jeszcze, że podjechały auta z pomocą humanitarną - przede wszystkim z jedzeniem i wodą, a oni te auta zwyczajnie przewracali... Z megafonów Austriacy nadawali komunikat, że jest zgoda, by przeszli przez granicę - chcieli ich zarejestrować i puścić dalej - ale oni tych komunikatów nie rozumieli. Nic nie rozumieli. I to było w tym wszystkim największym horrorem... Na tych kilka tysięcy osób nikt nie rozumiał ani po włosku, ani po angielksu, ani po niemiecku, ani po rosyjsku, ani hiszpańsku... Liczyło się prawo pięści... Walczyli o zgodę na przejście dalej i tą zgodę mieli - ale nie rozumieli, że ją mają! W autokarze grupy francuskiej pootwierali luki bagażowe - wszystko, co znajdowało się w środku, w ciągu krótkiej chwili zostało rozkradzione, część rzeczy leżała na ziemi... Jeszcze nigdy w swoim krótkim życiu nie miałem okazji oglądać podobnych scen i mam poczucie, że to dopiero początek. Na koniec dodam, że warto pomagać, ale nie za wszelką cenę.

 


http://niezalezna.pl/70607-granica-z-austria-wstrzasajaca-relacja-polaka-z-autokaru-napadnietego-przez-imigrantow

 

piątek, 1 lipca 2011

Kadafi grozi Europie wojną.

.


25 marca pisałem:

"Północna Afryka zostaje przejęta przez wojujących wyznawców Allaha co skutkuje regularną wojną ze światem zachodu – po „odparowaniu” ruchawka budzi się we Francji, w Niemczech...."



A dzisiaj w mediach:

"- Radzimy wam wycofać się, zanim spotka was katastrofa. Radzę wam uziemić wasze samoloty (...) i rozmawiać z narodem libijskim - powiedział Kadafi.

Dyktator zagroził atakami w Europie, jeśli NATO nie przerwie swej operacji libijskiej. - Możemy zdecydować, że potraktujemy was w podobny sposób - powiedział. - Jeśli podejmiemy taką decyzję, możemy również przenieść to (walkę) do Europy - dodał. "



Widać, III wojna światowa już niedługo.




To naprawdę zastanawiające, jak te przepowiednie się spełniają...
Ktoś im pomaga się spełniać chyba....



Przypadków nie ma - tego już się nauczyliśmy.



Kilka lat temu popełniłem pewien tekst w tym temacie (spełniających się "przepowiedni")- nigdy go nie opublikowałem, bo wydawał mi się nieco... odjechany - ale chyba go jednak opublikuję....



Poszukam jutro.







.