Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieła sztuki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieła sztuki. Pokaż wszystkie posty

piątek, 5 kwietnia 2024

Paryżanka z Knossos

 




Paryżanka – nazwa nadana przedstawiającemu postać kobiecą fragmentowi fresku z pałacu w Knossos.

Datowane na połowę XV wieku p.n.e. malowidło znajduje się obecnie na ekspozycji w sali XV Muzeum Archeologicznego w Heraklionie.

Malowidło zachowało się na fragmencie tynku o wysokości 20 cm.
 




Przedstawia młodą kobietę z zadartym nosem, pełnymi ustami, ekspresyjnie zarysowanym spojrzeniem i puklem czarnych włosów opadających na czoło. 

Zostało odkryte w 1903 roku i z powodu podobieństwa do ówczesnego ideału urody kobiecej ochrzczone przez Arthura Evansa mianem „Paryżanki”. 


Pierwotnie stanowiło część większego fresku znajdującego się w górnej sali w północno-zachodnim narożniku pałacu w Knossos, przedstawiającego grupę kobiecych par odzianych w długie szaty, podających sobie nawzajem sobie kielichy. 

Ponieważ „Paryżanka” wraz z inną jeszcze postacią przewyższała rozmiarami pozostałe, przypuszcza się, iż było to przedstawienie bogini uczestniczącej w obrzędzie.




Frapowała mnie ta nazwa, ta postać i porównanie do owych paryżanek, dziwne mi się to wydawało... i patrz... co dzisiaj fb serwuje...










Jest to obraz szwajcarskiego malarza Charles'a Alexandra GIRON'a - "Kobieta w rękawiczkach" znana także jako: "Paryżanka"...


Czyż nie jest podobna do damy z Knosssos?


Obraz datowany jest na rok 1883, podczas gdy Evans odkrycia na Krecie dokonał w roku 1903... 20 lat później.

Założę się, że wcale nie chodziło o podobieństwa do ówczesnego ideału urody kobiecej tylko o podobieństwo do obrazu Girona.












Czyż nie są podobne??

Po tynku biegnie rysa niemal dokładnie tam, gdzie u Girona jest załamanie światła na żuchwie... 
Włosy podobnie falują na skroni i ten kłębiasty czarny kapelusz (?) zupełnie jak włosy na fresku..





W sumie - dość dziwne...






Prawym Okiem: Phersu z Ferrary (maciejsynak.blogspot.com) :

Grobowiec Augurów, gdzie znaleziono powyższy fresk Phersu pochodzi z około 530-520 roku p.n.e. - odkryto go w 1878 roku w okolicach Tarquinii, freski z Ferrary powstały ok. 1470 roku, czyli (równo?) 2000 lat później...


Albo twórcy fresku z Ferrary - Francesco del Cossa i Cosmè Tura - widzieli oryginał w grobowcu i na nim się wzorowali, albo widzieli gdzieś coś inspirowanego tym freskiem, albo...

raczej to "albo".










Paryżanka (fresk) – Wikipedia, wolna encyklopedia


MALARZE FRANCUSCY: Charles-Alexandre GIRON La Parisienne 1883 (french-painters.blogspot.com)

Femme au gant-Giron - Charles Giron – Wikipedia, wolna encyklopedia






czwartek, 20 kwietnia 2023

Spór o pomnik(i)




Pomniki powojenne są materialnymi strażnikami pamięci tamtych czasów, więc nie należy ich wyburzać, a co najwyżej zmienić napisy, ewentualnie - jak tutaj - skuć emblematy radzieckie. Stare tablice napisy zarchiwizować, umieścić w lapidarium pomników w miejscu łatwo dostępnym dla mieszkańców, ze stosowną adnotacją.
 
W przypadku tego pomnika wartości dodaje fakt, że "do zabudowy placu wykorzystano elementy z mauzoleum Hindenburga pod Olsztynkiem." - usuwamy niemczyznę i przekuwamy ją na to co MY chcemy...

 
Bardzo to symboliczne.






przedruk



Spór o pomnik autorstwa Xawerego Dunikowskiego

Wojewoda warmińsko-mazurski nakazał natychmiastową rozbiórkę pomnika autorstwa Xawerego Dunikowskiego, bo monument jest symbolem komunistycznego zniewolenia. Ale prezydent Olsztyna się nie poddaje.

Granitowy, 13-metrowy pomnik składa się z dwóch pylonów, które miały symbolizować niezamknięty łuk triumfalny. Niektórym jednak kojarzą się z konstrukcją do wieszania, dlatego monument potocznie jest nazywany szubienicami. Decyzję o jego postawieniu miał podjąć ówczesny wojewoda olsztyński Mieczysław Moczar, choć budowę firmowało Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Ze względu na brak środków obiekt był budowany kilka lat i został odsłonięty w 1954 r. jako pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej.








Wyzwolenie różne ma imię

Pomnik upamiętniał żołnierzy radzieckich, wyzwalających miasto od hitlerowców. Projekt wykonał legendarny rzeźbiarz Xawery Dunikowski, były więzień obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, a do zabudowy placu wykorzystano elementy z mauzoleum Hindenburga pod Olsztynkiem. Na pylonach wykuto charakterystyczne elementy: czołg, sylwetkę żołnierza, sceny odnoszące się do socrealizmu: pracy na roli i w przemyśle, oraz sierp i młot. Zwłaszcza godło ZSRR drażniło mieszkańców, szczególnie tych, którzy pamiętali pożary w mieście po przejściu frontu i gwałty sołdatów na warmińskich kobietach.

Gdy po transformacji ustrojowej 1989 r., przede wszystkim na prawicy, pojawiły się głosy, żeby monument rozebrać, zmieniono jego nazwę na pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej, a w 2010 r. wpisano go do rejestru zabytków (niedawno na wniosek ministra kultury uchylono decyzję o wpisie). Przed pomnikiem, na placu, choć zyskał on już imię Xawerego Dunikowskiego, urządzono parking. Te zabiegi nie wyeliminowały presji na usunięcie obiektu; co rusz był szpecony malunkami sierpa i młota. Zwłaszcza po opinii Instytutu Pamięci Narodowej, że jako symbol komunizmu i radzieckiej dominacji powinien, tak jak w innych podobnych przypadkach, zniknąć z centrum miasta. Po agresji Putina na Ukrainę między pylonami zawieszono nawet baner z napisem: „Pomnik wdzięczności za zniewolenie” i wymalowaną głową sołdata przyciskającego zrozpaczoną kobietę. Obok zawisł transparent z hasłem: „Solidarni z Ukrainą”. Baner na polecenie prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza został usunięty, ale transparent wisiał dłużej.


Władze miasta rozpatrywały różne warianty rozwiązania problemu, w tym przeniesienie pomnika na cmentarz wojenny przy ulicy Szarych Szeregów. Istnieje jednak ryzyko, że w trakcie demontażu monument się rozsypie. Miejscowi liderzy prawicy, w tym były poseł Jerzy Szmit (PiS), nie odpuszczali, wzywając na pomoc np. wiceminister rozwoju i technologii Olgę Semeniuk. A minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński zapewnił nawet odpowiednie fundusze, byle tylko pomnik szybko zniknął z centrum miasta.

Mimo to prezydent Olsztyna nie ustępował, podpierając się sondażem, przeprowadzonym w kwietniu ub.r. przez pracownię IBRiS, z którego wynikało, że opinia mieszkańców na ten temat jest mocno podzielona. Za przeniesieniem „szubienic” poza Olsztyn opowiedziało się 30% badanych, za pozostawieniem, ale z uzupełnioną informacją historyczną na temat roli armii radzieckiej po zdobyciu miasta – 24%, za pozostawieniem, lecz jako pomnika ofiar totalitaryzmu – 16%, za przeniesieniem na cmentarz wojskowy (gdzie są również groby żołnierzy radzieckich) – 13%, a za pozostawieniem bez żadnych zmian – 6%. 11% pytanych nie miało na ten temat zdania.

Chociaż wyniki ankiety generalnie są podważane przez przeciwników obecności pomnika w mieście, czasami próbują oni uzasadniać nimi swoje racje. Tak jak wezwany chyba na pomoc publicysta Jerzy Jachowicz, który na prawicowym portalu zaatakował ostatnio prezydenta Grzymowicza, bo ten śmiał odwołać się od decyzji wojewody nakazującej usunięcie monumentu. Ze słusznym, patriotycznym gniewem Jachowicz tak oto pisze: „Do tej wąskiej grupy nieprzejednanych obrońców pomnika wdzięczności rosyjskim barbarzyńcom, zbudowanego na cierpieniu żołnierzy podziemia antykomunistycznego w latach 40., na prześladowaniach przez całe dziesięciolecia naszych rodaków, tworzących konspiracyjne ogniwa oporu przeciw komunizmowi, należy dziś prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz wraz z grupą olsztyńskich radnych”. 

I dalej: „Stronnicy pozostawienia monumentu na stałe powołują się na to, że jego twórcą był wybitny polski rzeźbiarz Xawery Dunikowski. Jednakże w sondażu – przeprowadzonym na wniosek prezydenta Olsztyna – tylko 6% mieszkańców tego miasta opowiedziało się za pozostawieniem pomnika”. Tyle że owe 6% to jedynie ci, którzy chcą, by zostawić pomnik bez żadnych zmian. Czyli red. Jachowicz „finezyjnie” manipuluje sondażem.



Z pozycji architekta krajobrazu

Nic dziwnego, że Jachowicz manipuluje, bo sprawa olsztyńskich „szubienic” stała się testem siły sprawczej IPN i władzy PiS. Według prezydenta Grzymowicza, który mówił o tym na konferencji prasowej po odwołaniu się od decyzji wojewody, opinia wydana przez IPN ma charakter wybiórczy, ponieważ nie uwzględnia wielu publikacji naukowych odwołujących się do wartości zarówno artystycznej, jak i edukacyjnej pomnika. Na monumencie nie ma także napisów upamiętniających ustrój komunistyczny, a co ciekawe – to już uwaga odautorska – Grzymowicz nakazał skuć z pomnika sierp i młot, a wcześniej – ustawić obok tablicę informującą o okolicznościach powstania „szubienic”.

Warto w tym miejscu powołać się na pracę magisterską sprzed kilku lat architektki krajobrazu Marty Bulik, która obiektywnym okiem ocenia, że pomnik, poza funkcją reprezentacyjną, pełni funkcję memoriałową oraz architektoniczną. Usytuowany na placu Dunikowskiego, między gmachem dawnej rejencji pruskiej (dziś to siedziba urzędu marszałkowskiego i wojewódzkiego sądu administracyjnego) i powojennym budynkiem urzędu wojewódzkiego a galerią handlową, jest dobrym kontrapunktem odciągającym wzrok obserwatora od obiektu handlowego i świetnie zgrywającym proporcje dwóch pozostałych obiektów. Kształt pomnika stanowi od południa okno widokowe na zieleń parku miejskiego, a na jego osi, ale od przeciwnej strony – znajduje się „otwarcie kierunkowe” na ulicę Kopernika, jedną z najładniejszych ulic Olsztyna.

Autorka pracy „Rzeźba w przestrzeni miejskiej” konkluduje: „Skala monumentu właściwie wpisuje się w gabaryty otaczającej go zabudowy, ponadto powierzchnia wnętrza urbanistycznego pozwala na prawidłową ekspozycję pomnika jako rzeźby. Zieleń, na której tle frontalnie oglądany jest obiekt, odpowiednio kontrastuje z jego monumentalną, ciężką formą, którą nieco łagodzi. Kształt pylonów tworzących rodzaj bramy, wraz z otwarciem kierunkowym, podkreśla osiowość założenia i tworzy ład przestrzenny”. A więc to nie szkarada, jak chcą niektórzy, lecz obiekt harmonizujący z otoczeniem.

Los „szubienic” zależy od tego, ile jeszcze czasu PiS będzie sprawowało władzę. Gdy ją utraci, być może znajdzie się kompromisowe rozwiązanie. Kilka miesięcy temu sam, jako mieszkaniec Olsztyna, napisałem do dyrekcji Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego, które siedzibę ma w Królikarni przy Puławskiej w Warszawie, czy w parku rzeźby nie znalazłoby się miejsce i na ten niechciany pomnik. Niestety, odpowiedzi nie dostałem, co nie dziwi, skoro ta placówka podlega dyrekcji Muzeum Narodowego, a ono – ministrowi Piotrowi Glińskiemu. Inna sprawa, że kontrowersyjny monument z Olsztyna – jak twierdzą fachowcy i jak wspomniałem wyżej – pewnie by się rozsypał przy rozbiórce. I byłoby po kłopocie!






Olsztyńskie „szubienice” skazane na zburzenie | Przegląd (tygodnikprzeglad.pl)

piątek, 25 marca 2022

Malarstwo ścienne i architektura w Epoce Brązu Egejskiego

 

Prawdziwe złoto!







przedruk
tłumaczenie automatyczne


Δημήτριος Κονιδάρης

https://books.openedition.org/pucl/2835  




Powyższe badania przypadków pokazują ponad wszelką wątpliwość, że istniała intencja w sposobie, w jaki przestrzeń architektoniczna i przestrzeń wizualna są ze sobą powiązane, które zdają się łączyć w jeden główny cel: 
zmniejszenie lub nawet wyeliminowanie charakteru dwuwymiarowego obrazu na ścianie poprzez połączenie go z trójwymiarowym realnym światem. 

Istnieje również wyraźny zamiar aktywnego zaangażowania widza: 
Widz jest połączeniem między dwoma światami, fizycznym namacalnym światem pałek i kamieni oraz wymyślonym światem, jaki stworzył artysta. 

To ludzkie ciało i sposób, w jaki porusza się przez przestrzeń, prowadzi zarówno architekta, jak i artystę w manipulowaniu tym, jak powinna być postrzegana przestrzeń. 

Efektem w obu przypadkach jest „otoczenie” (lub "środowisko" - MS), jak opisałby to Groenewegen-Frankfort, oraz iluzjonistyczna przestrzeń, która jest odrębna, a jednocześnie jest zintegrowana z architektonicznym klimatem pokoju.
To właśnie ten podwójny występ artysta i architekt starają się osiągnąć poprzez połączone dzieło.

Co do przedstawionej tematyki, artysta wykorzystuje prosty, a zarazem skuteczny zestaw narzędzi, aby ułatwić jej czytelność: 
W przypadku Xeste 3 motyw może być uosobiany poprzez odczytanie dwóch ośrodków sąsiadujących ścian w kolejności wskazanej przez kierunek - punktem ogniskującym jest krokus rosnący na górze, a głównym wydarzeniem jest ofiarowanie szafranu (krokusa) Bogini po tym, jak został wyrwany.

Reszta historii toczy się wokół dwóch ośrodków: zadanie wykonują młode kobiety, których działania podkreślają nieustanny cykl migracji na wieś i powrót do miejskiego środowiska swojej miejscowości, podkreślając tym samym bliskie więzi i współzależność między nimi.





West House: the two Fishermen are perceived as coming out of the walls towards each other or towards someone standing at the centre of Room 5

Dom Zachodni: obaj Rybacy są postrzegani jako wychodzący ze ścian w kierunku siebie lub w kierunku kogoś stojącego w centrum pokoju 5







West House, Room 5: both Fishermen looking in the same direction (alternative posture of the Fisherman to the right)

Dom Zachodni, pokój 5: obaj Rybacy patrzą w tym samym kierunku (alternatywna postawa Rybaka po prawej) - (tj. brak interakcji z widzem - MS) 







Xeste 3, first floor: the wall painting of the Crocus Gatherers (eastern wall) and the focal element of the composition (mountain and crocuses) at its centre

Xeste 3, pierwsze piętro: obraz ścienny Zbieraczy Krokusów (ściana wschodnia) i główny element kompozycji (góra i krokusy) w jej centrum








Sector Beta: the Antelopes. The centre of the composition defines the overlapping of the two animals and the axes of their bodies

Sektor Beta: Antylopy. Środek kompozycji określa pokrywanie się obu zwierząt i osi ich ciał







Sector Beta: the Boxing Children. The vertical line separates the domains of the two figures and defines the point, where their outstretched arms cross while the horizontal line corresponds to the centres of their bodies

Sektor Beta: Dzieci Bokserskie. Linia pionowa oddziela domeny dwóch figur i określa punkt, w którym ich wyciągnięte ramiona krzyżują się, podczas gdy linia pozioma odpowiada środkom ich ciała





Xeste 3: the crocus Gatherers, body posture and gaze

Xeste 3: Zbieracze krokusów, postawa ciała i spojrzenie







Xeste 3: the culminating scene of the crocus gathering theme. The focal event, the offering of crocuses to the seated Goddess, is emphatically highlighted at the centre of the composition. The Goddess is stretching out her arm towards this centre to validate the act of offering

Xeste 3: kulminacyjna scena motywu zgromadzenia krokusa. Główne wydarzenie, ofiarowanie krokusów siedzącej Bogini, jest zdecydowanie podkreślone w centrum kompozycji. Bogini wyciąga rękę w kierunku tego centrum, aby potwierdzić akt ofiary





Xeste 3: visual contact among the figures depicted in the scene. Below: a simplified drawing of the stepped platform










Źródło: fb



całość tutaj:

https://books.openedition.org/pucl/2835














wtorek, 14 lutego 2017

Grabież polskich dzieł sztuki z Warszawy w czasie II wojny światowej. "To zabrana tożsamość"

Grabież polskich dzieł sztuki z Warszawy w czasie II wojny światowej. "To zabrana tożsamość"

 

 

63 tysiące – tyle dzieł sztuki zarejestrowanych w Bazie Strat Wojennych widnieje na liście Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ich grabież rozpoczęła się zaraz po wejściu Niemców do Warszawy. Co udało się dzisiaj ustalić w ich sprawie? O tym mówił w audycji Utracone, Odzyskane dr Mariusz Klarecki.  



Zbiór kwestionariuszy rejestracyjnych osób, które po Powstaniu Warszawskim wróciły do Warszawy, liczy ok. 100 tys. rodzin. Przeglądu archiwum Miasta Stołecznego Warszawy w poszukiwaniu danych o utraconych dziełach sztuki dokonał gość Polskiego Radia 24. Dzięki temu udało mu się zebrać informacje o ok. 2 tys. kolekcji z warszawskich zbiorów przedwojennych.
– Te osoby w kwestionariuszach wypisywały straty, jakie poniosły w czasie wojny. Była tam również rubryka "dzieła sztuki". Udało mi się zebrać tysiąc osiemset sześćdziesiąt relacji, w których wyłoniłem osoby posiadające interesujące działa sztuki, obiekty zabytkowe i antyki – powiedział dr Mariusz Klarecki.
Konfiskata obrazów ze zbiorów prywatnych na przykładzie obrazu "Pejzaż morski z okrętami" Willema Van der Welde. Obraz zabrano z mieszkania małżeństwa Rykaczewskich 22 lutego 1940 roku, znalazł się on w katalogu "Sichergestellte Kunstwerke im Generalgouvernement". Dokument posiada żyjący obecnie siostrzeniec.
Powstanie Warszawskie - dzika grabież na Ochocie i Mokotowie. Relacja K. Pędrowskiego, który przez dłuższy czas był świadkiem rabunku na Mokotowie. Zdaniem pamiętnikarza, w masowym rabunku brały udział "nie setki, ale tysiące żołnierzy, może nawet dziesiątki tysięcy".
Gospodarzem programu była Magdalena Ogórek.
Utracone, odzyskane w Polskim Radiu 24 - wszystkie audycje
________________
Data emisji: 11.02.2017
Godzina emisji: 13:15


http://www.polskieradio.pl/130/5820/Artykul/1726570,Grabiez-polskich-dziel-sztuki-z-Warszawy-w-czasie-II-wojny-swiatowej-To-zabrana-tozsamosc
 

piątek, 17 października 2014

Niemcy będą szukać zrabowanych dzieł sztuki



Chyba "szukać".



Niemiecki rząd zgodził się na utworzenie centralnej placówki poszukującej dzieł sztuki zrabowanych w czasie wojny przez władze III Rzeszy. Zlokalizowany w Magdeburgu (Saksonia-Anhalt) ośrodek ma rozpocząć pracę przed końcem roku.

Ten projekt jest "kolejnym dowodem na to, że Niemcy uznają swoją szczególną odpowiedzialnością za rozliczenie się ze skutków dokonanego przez nazistów rabunku dzieł sztuki" - powiedziała po posiedzeniu gabinetu w Berlinie zastępczyni rzecznika rządu Christiane Wirtz.

Jak zastrzegła, ostateczną decyzję podejmą ministrowie kultury 16 niemieckich krajów związkowych w najbliższy piątek na spotkaniu w Essen. Sprawy kultury znajdują się w Niemczech w gestii landów, a nie rządu centralnego.
Powołanie Niemieckiego Centrum Strat Dóbr Kultury zaproponowała sekretarz stanu ds. kultury i mediów Monika Gruetters. Jak podkreśliła w jednym z wcześniejszych wywiadów, 60 proc. niemieckich muzeów nie przeprowadziło dotychczas analizy swoich zbiorów pod kątem obecności dzieł sztuki zrabowanych przez nazistów w czasie wojny.
Planowane Centrum przejmie dotychczasowe instytucje zajmujące się w znacznie mniejszym zakresie zaginionymi dziełami sztuki - Lost Art w Magdeburgu i podobną instytucję badającą pochodzenie obrazów, działającą w Berlinie. Liczba pracowników ma zostać zwiększona z 14 do 20, a roczny budżet wyniesie blisko 5 mln euro.
Impulsem do powołania Centrum był skandal na skalę międzynarodową związany z odkryciem w domu prywatnego kolekcjonera z Monachium, Corneliusa Gurlitta cennej kolekcji 1280 obrazów, wśród których znajdowały się płótna kupione za bezcen lub odebrane prawowitym właścicielom, głównie niemieckim Żydom pozbawionym praw po dojściu do władzy Adolfa Hitlera. Wartość kolekcji szacuje się na kilkadziesiąt milionów euro. Jak okazało się w czasie śledztwa, właściciel odziedziczył zbiory po swoim ojcu, historyku sztuki i zaufanym marszandzie Hitlera Hildebrandzie Gurlitcie.

Część obrazów mogła zostać zrabowana przez nazistów w okupowanej Francji; eksperci nie wykluczają, że niektóre skradzione obrazy mogą pochodzić z terenów Polski.
Odkrycie ukrywanej przez kilkadziesiąt lat kolekcji wywołało ożywioną dyskusję w niemieckich i światowych mediach o odpowiedzialności Niemców za rabunek dzieł sztuki i nieuregulowanie tej kwestii w okresie powojennym. Eksperci przypuszczają, że zbiory Gurlitta nie są jedyną kolekcją na terenie Niemiec zawierającą dzieła sztuki zagrabione przez III Rzeszę.

Z Berlina Jacek Lepiarz


Niemcy bardzo pewni są wchłonięcia Polski, stąd zaczną stopniowo "odnajdywać" różne dzieła sztuki ukradzione w czasie wojny - tylko po to, aby móc nimi się legalnie cieszyć, a właściwie - ostentacyjnie obnosić.
Przecież niemiecka mniejszość rządząca Polską nie upomni się o polskie zabytki, tylko powie - my i wy już razem na zawsze chcemy być...
A może się mylę...


 Tymczasem...

Rosjanie rozpoczęli publiczną zbiórkę pieniędzy na pomnik "Zamęczonych w polskich obozach śmierci", o czym poinformowało radio RMF FM. Pomnik miałby stanąć w Krakowie na cmentarzu Rakowickim. Działaniami Rosjan są zdziwione władze miasta, które zapowiadają, że najeźdźcom pomników się nie wystawia.
 
Według informacji RMF FM, pieniądze zbiera Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne założone dwa lata temu dekretem Władimira Putina. Kieruje nim Władimir Medinskij, który jest też rosyjskim ministrem kultury.
Rosjanie chcą pomnika upamiętniającego jeńców zamęczonych w "polskich obozach śmierci", gdzie miało zginąć 60 tys. bolszewickich jeńców pojmanych w trakcie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Rosjanie uparcie powtarzają kłamstwo w tej sprawie, bowiem polsko-rosyjska komisja historyczna oszacowała liczbę zmarłych na 18 tys.
Rosjanie domagają się pomnika na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, gdzie ma być pochowanych 1300 bolszewików. W tej sprawie mieli kontaktować się z władzami Krakowa w lecie. Władze miasta oficjalnie zaprzeczają doniesieniom Rosjan i mówią, że żadnego pomnika nie będzie.

- W tej sprawie nie otrzymaliśmy żadnego pisma, podobnie jak wojewoda małopolski. Z naszych informacji wynika, że ambasada rosyjska wysłała pismo w tej sprawie do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, ale nie w lecie, tylko dwa tygodnie temu. Sprawa jest więc świeża – mówi Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta Krakowa.
Sam Jacek Majchrowski mówi dobitnie o całej sytuacji. - Mamy do czynienia z najeźdźcami. Nie widzimy powodów do stawiania im pomników. Podobnie, jak nie czcimy pomnikami najeźdźców z Wehrmachtu, tak samo nie będziemy czcić pomnikami najeźdźców bolszewickich. Szacunek dla zmarłych wymaga np. pojawienia się krzyża prawosławnego na mogiłach, ale nie pomnika – mówi włodarz Krakowa.
Co więcej, władze miasta zweryfikowały doniesienia strony rosyjskiej, m.in. w sprawie liczby pochowanych bolszewików na Rakowicach.  Okazuje się, że w kwaterach z okresu wojny polsko-bolszewickiej na ok. 1300 pochowanych w księgach zmarłych przy 174 osobach jest adnotacja, że to bolszewik lub jeniec bolszewicki. Poza tym są tam pochowani ludzie różnych narodowości.
Majchrowski podkreśla jeszcze jedną rzecz. - Na cmentarzu Rakowickim nie są pochowani ci, którzy zginęli na polu walki, ale którzy zmarli z powodu epidemii czerwonki, która wtedy panowała w Krakowie – dodaje.
Przedstawiciele władz krakowskich zaznaczają, że miasto nie powinno być stroną w całej sprawie, która powinna być załatwiona raczej na poziomie międzypaństwowym, a z ramienia Polski powinien się tym zająć MSZ.

Majchrowski najwyraźniej nie wie, że w całej Polsce różni "pasjonaci historii" tudzież "pasjonaci regionu" wynajdują resztki poniemieckich pomników, aby następnie medialnie "lobbować" nad ich przywróceniem.
Co dziwne, przynosi to efekty.

I tak, odtwarza się stare słupki graniczne, na nieistniejących granicach przedwojennej Polski z niemcami i WMG.
Albo "przywraca do świetności" pomniki poświęcone żołnierzom niemieckim poległym w czasie I WŚ.
http://maciejsynak.blogspot.com/2014/01/kto-i-po-co-odtwarza-stare-supki.html

Są pomysły, aby odbudować mauzoleum poświęcone Hindemburgowi.

http://forum.gazeta.pl/forum/w,64,80502033,,Odbudowac_mauzoleum_Hindenburga_w_Olsztynku_.html?v=2
Pielęgnuje się i odtwarza kamienie postawione dla uczczenia niemczyzny, Bismarka i władców pruskich.
http://www.marienburg.pl/viewtopic.php?t=415
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/679777,bytom-fragmenty-pomnika-bismarcka-wykopane-w-parku,id,t.html?cookie=1
http://musashi.phorum.pl/viewtopic.php?p=2637
http://maciejsynak.blogspot.com/2014/03/gniew-wg-wiki.html

Podnosi się tumult odnośnie tzw. schodów hańby w Gdańsku, schodów terenowych zbudowanych ze starych płyt nagrobnych z poniemieckich cmentarzy.
http://www.pomorska.tv/informacje/trwa-rozbiorka-schodow-hanby-sprawdzilismy-postep-prac

Nazwa "schody hańby" odnosi się do faktu użycia płyt nagrobnych, niestety, autorka reportażu nie wnika w to, czym zasłużyli sobie niemcy, na to, aby z ich nagrobnych płyt ułożyć schody. Czym owi niemcy się pohańbili, że Polacy stracili dla ich zmarłych szacunek? Czym owi zmarli się pohańbili?
Jakoś zapomnieli Polacy, jak to owi niemcy (wcale nie żołnierze, ale cywile selbszulcu) w czasie ostatniej wojny żywcem palili dzieci, kobiety i starców.
Dziś już nikt nie czyta Raportu Komisji Pomorskiej z roku 1920. Nie kojarzą dwulicowaości, złodziejstwa i nienawiści niemców do Polaków.
http://maciejsynak.blogspot.com/2014/01/wiedza-zapomniana.html

Zapomnieli?
A może ktoś zapobiegliwie usunął im sprzed oczu tę prawdę?

http://maciejsynak.blogspot.com/2014/03/zakamywacze-historii.html



http://fakty.interia.pl/raport-restytucja/aktualnosci/news-niemcy-beda-szukac-zrabowanych-dziel-sztuki,nId,1532661#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
http://wiadomosci.onet.pl/krakow/rosjanie-chca-pomnika-w-krakowie-najezdzcom-pomnikow-sie-nie-stawia/9x764