Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kościół. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kościół. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 28 października 2021

rakentajamaalaukset - obrazy budowniczych

 


przedruki

tłumaczenie automatyczne z fińskiego


Malowidła ścienne Rakentajamaalaukset (przetłumaczone jako „malarstwo robotników budowlanych”) pojawiło się w XV i na początku XVI wieku w Finlandii. 

Historycy sztuki tradycyjnie krytykowali je jako „prymitywne” i „popularne”, często postrzegali ten przedmiot jako anomalie wykraczające poza chrześcijańską ikonografię i poza kanon zachodniej sztuki średniowiecznej. Badacze zignorowali ich kontekst religijny, łącząc temat z „popularną” kulturą i wierzeniami, takimi jak średniowieczne praktyki magiczne, pogaństwo i folklor, oraz postrzegając obrazy jako dziecięce imitacje konstruowane przez niewprawną miejscową rękę.










27.06.2013 

W średniowiecznych kościołach kamiennych można dostrzec pierwotnie narysowane malowidła, które różnią się od wyobrażeń kościelnych. Obrazy te są tak zwanymi obrazami budowniczymi.

– Nie są dziełem profesjonalnych malarzy, ale są dziełem budowniczych kościołów – mówi Katja Fält , badaczka historii sztuki .

W Finlandii istnieje ponad sto średniowiecznych kamiennych kościołów lub części kościołów. Podobne mylące obrazy można zobaczyć w około 30 kościołach.

- Mogą być inne, ale są pomalowane w ukryciu. Obrazy były kiedyś uważane za nieodpowiednie dla kościoła, mówi Fält.

W kościele Mariackim w Turku znajduje się wiele obrazów budowniczych.


------




blog studenta III roku historii kultury na Uniwersytecie w Turku 
zapisy z lat 2015 - 2016 r.


Kościół Mariacki: Diabły i święci

Pierwszy cel mojego bloga, Kościół Mariacki, znajduje się niecałe cztery kilometry od centrum Turku. Uważa się, że kościół został zbudowany w połowie XV wieku i był poprzedzony drewnianym kościołem zbudowanym około XIII wieku na tym samym miejscu. Czas budowy nie jest jednak do końca pewny i różne metody pomiaru czasu przyniosły też różne liczby, ale coś musi być zadowalające.




Kościół Mariacki jest szczególnie znany z obfitych malowideł ściennych i sufitów, dlatego też trafił na ten blog. Dla mnie ten kościół jest ważnym budynkiem, ponieważ to stamtąd moja własna inspiracja dla tematu kawalerskiego, czyli średniowiecznej sztuki kościelnej, a przez to również zakręty do tego bloga. Więc trudniej jest zacząć bloga.


Zacznijmy jednak teraz...

  


Uważa się, że ten obraz jest jakimś diabłem lub diabłem. Przynajmniej można to z całą pewnością określić jako „złe”, ponieważ w prawej ręce trzyma bicz, w lewej torebkę, a penis jest wyeksponowany. W sztuce średniowiecznej używa się wielu powtarzających się znaków, aby wiedzieć, czy przedstawiona postać jest dobra czy zła. Na tym zdjęciu taki jest penis, bicz i portfel. Łączenie sakiewki ze złem może być zaskakujące, ale w średniowieczu gotówka, jej posiadanie i używanie były uważane za rzeczy grzeszne.



Ta urocza postać to prawdopodobnie mnich dominikański. Mieli społeczność w Turku od 1249 roku do reformacji, a kiedy zrobiono to zdjęcie, podobno mieli swój własny kamienny kościół w dzisiejszym centrum Turku, ale niestety został on zburzony i odbudowany.



Ten „świecowy hipster” na zdjęciu jest może o dekadę młodszy od poprzednich zdjęć. Nie wiem, kogo reprezentuje, ale być może budowniczego, bo „świecą” może być wiadro do moździerza.



Ten zabawny mężulek to prawdopodobnie św. Wawrzyniec, rozpoznany przez stryczek, którego z dobrą wolą można rozpoznać również na tym zdjęciu. Najwyraźniej został spalony żywcem na jednym. Obrazy węzłów po lewej stronie Laurentiusa prawdopodobnie mają chronić kongregację przed złymi duchami, ponieważ wierzono, że istoty duchowe nie są w stanie przejść przez węzły.



Statki to bardzo popularne przedmioty w średniowiecznych kościołach. Myślę, że rysując je, podjęto próby uzyskania magicznej lub boskiej ochrony dla statków. W tym samym czasie i przez długi czas zwyczajowo darowano tzw statki macierzyste, czyli modele własnego statku w zmniejszonej skali, aby podróż mogła przebiegać bezpiecznie. Takie statki wciąż można zobaczyć w kościołach na wybrzeżu i na archipelagu. Z tego obrazu warto również zwrócić uwagę na młot i harfę nad statkiem, które prawdopodobnie są symbolami budowniczych kościołów i szufladami tych obrazów.

Jest jeszcze kilka zdjęć kościoła w kościele, które przychodzą tutaj:







Wszystkie opisane statki to najwyraźniej kogle, które w tamtym czasie były używane na Morzu Bałtyckim jako statki handlowe.






Drzewo życia. Temat jest interesujący, ponieważ w erze chrześcijańskiej można by pomyśleć, że zostało to już porzucone. Jednak chrześcijanie esmes ścięli święte drzewa pogan.

Następnie umieszczam różne symbole, które są dla mnie niejasne.
 
























Na ostatnim zdjęciu znajduje się „jatulintarha” ("ogród przeciwpożarowy" - co za dziwne tłumaczenie Googla na labirynt... Fińskie tarha do sad albo ogród lub gospodarstwo rolne, nazwa więc znaczy dosłownie: "ogród Jatulina "- z pewnością chodzi tu o Janusa, czyli Stwórcę i Labirynt - ogród rajski czyli Koło w Polsce... - MS) Ten sam symbol został wykonany z kamieni ułożonych na ziemi w epoce żelaza przed nastaniem chrześcijaństwa, ale najwyraźniej nie stracił on na znaczeniu nawet po nastaniu chrześcijaństwa. W moim rozumieniu nie wiadomo, dlaczego tak się stało.

Fińska nazwa „jatulintarha” pochodzi z regionu Kemi . Jatuli oznacza gigantów, o których wierzono, że mieszkali na północy przed przybyciem Samów. W folklorze ogrody zamkowe były nazywane wieloma innymi nazwami, takimi jak pierścień Leniwego Jakuba, sztuka Piotra i Jerozolima. 



Jest albo królem Erikiem albo Olavim. Powinien być utożsamiany z tym liściem palmy w jego dłoni, ale był to dość popularny symbol wśród królów, ponieważ można go przyrównać do Jezusa.




Na tym zdjęciu lis złapał rybę ogonem. Na ścianach Kościoła Mariackiego znajduje się kilka lisów, których znaczenie jest nieco niejasne. Jednak lisy są często opisywane w średniowiecznej literaturze jako alegorie diabła, ponieważ uważa się je za bestie, które udają martwe, dopóki nie jest za późno. Przypuszczam, że ten obraz jest również związany z tą zwodniczą reputacją lisów.





Te, które tam są, to przypuszczalnie strusie. W sztuce średniowiecznej struś przedstawia ideał oddania świata, ponieważ w średniowiecznych opowieściach strusie zapominają o własnych jajach, co jest przykładem tego, jak człowiek powinien zapomnieć o tym świecie. Strusie można spotkać jeszcze więcej w Kościele Mariackim, ale to jest z nich najwyraźniejszy.

Nie wszystkie obrazy znalezione w Kościele Mariackim są tutaj, więc warto sobie zawracać głowę. Na tym etapie musiało być jasne, że poziom techniczny obrazów nie jest zbyt wysoki. Dzieje się tak dlatego, że obrazy nie są wykonywane przez profesjonalnych malarzy, ale przez budowniczych. Prawdopodobnie miały one pozostać jako obrazy tymczasowe, dopóki nie pojawi się zagraniczny malarz zawodowy. Jednak nigdy nie powstały żadne nowe obrazy.

Niestety te ponadczasowe arcydzieła nie zawsze były doceniane, ale w mrocznych czasach XVIII wieku wszystkie były pokryte wapnem. Na początku XX wieku wielu z nich zostało ponownie wychowanych, ale diabeł, którego przedstawiłem na początku aktualizacji, został ponownie zamaskowany z powodu niemoralności. Teraz jednak i to zostało ponownie podniesione.

Niski poziom techniczny obrazów niekoniecznie przeszkadzał mi w średniowieczu, ponieważ obrazy nie miały na celu wyglądać naturalnie. Wystarczy, że widzowie obrazów wiedzą, co przedstawiają, aby wiadomość, którą mogą zawierać, dotarła do celu. W średniowieczu nie zwracano uwagi na próżności, takie jak naturalne proporcje czy perspektywa.

Jeśli chcesz sam odwiedzić ten kościół, to niestety nie jest to łatwe. Kościół jest zwykle otwarty tylko podczas imprez, czyli głównie w niedzielne poranki. W lecie jest trochę bardziej otwarty, ale wciąż dość kiepski. Jeśli poważnie myślisz o odwiedzeniu kościoła, możesz spróbować zadzwonić do kościoła. Tak zrobiłem sam.

Dziękuję Ci! :)

-Pyry von Bagh

----------------------------------

Koncesja: Więc nie jestem wcale pewien, czy ptaki, o których twierdziłem, że mają strusie w przeszłości, to strusie. Właściwie cały pomysł wziął się z tego, że od mojego kumpla wyglądają jak strusie i to potem przyczepiało się do potylicy. W fińskich warunkach mogły to być prawdopodobnie bociany lub ogórki. Możliwe też, że nie reprezentują żadnego konkretnego gatunku ptaków. Przeczytałem, że takie ptaki mogą być skopiowane z ilustracji w Objawieniu, w którym to przypadku mogą, ale nie muszą, odnosić się do Objawienia. W każdym razie jednak badanie mistrzowskich malowideł średniowiecznych kościołów jest tak trudne i otwarte na interpretację, że niewiele można powiedzieć z całą pewnością o którymkolwiek z tych obrazów.

8.10.2015

O wiele więcej na blogu jw.

Z wikipedii:

Jatulintarha on kivien reunustama polku, labyrintti, joka johtaa kuvion ulkoreunalta sen keskelle. Tyypillinen jatulintarha on halkaisijaltaan noin 10 metriä. Jatulintarhoja löytyy eri puolilta Pohjois-Eurooppaa, ja suurin osa niistä löytyy Suomesta.

Vanhimpia jatulintarhoja on arveltu jopa pronssikautisiksi. Useimmat niistä ovat kuitenkin historiallisella ajalla tehtyjä, tuoreimmat mahdollisesti vasta 1900-luvulta.


A ogród to wyłożona kamieniami ścieżka, labirynt, który prowadzi od zewnętrznej krawędzi wzoru do jego środka. Typowy ogród przeciwpożarowy ma około 10 metrów średnicy. Jatulintarhdas można znaleźć w całej Europie Północnej , a większość z nich można znaleźć w Finlandii.

Najstarsze ogrody i latarnie morskie spekulowano nawet w epoce brązu . Jednak większość z nich powstała w czasie historycznym, najnowsza może dopiero z XX wieku .


Fińska nazwa „jatulintarha” pochodzi z regionu Kemi . Jatuli oznacza gigantów, o których wierzono, że mieszkali na północy przed przybyciem Samów. W folklorze ogrody zamkowe były nazywane wieloma innymi nazwami, takimi jak pierścień Leniwego Jakuba, sztuka Piotra i Jerozolima. 

Funkcje 

Większość fajerwerków (labiryntów) ma średnicę od 8 do 11 metrów, ale ich średnice mogą wahać się od kilku do ponad 20 metrów. 

I są trzy modele fajerwerków. Wokół krzyża zbudowany jest wzór ogrodu krzyżowo-ogniskowego. Ogród w kształcie nerki i fajerwerków ma dwie trasy od wylotu labiryntu do centrum. Ogród w kształcie spirali i ognia to prosta spirala . Podobno najmłodsze tego typu są ogrody spiralne i wulkaniczne. 

Historia 

Większość ogrodów powstała dopiero w czasach historycznych, choć niektóre z nich podejrzewano nawet o epokę brązu . Najnowsze fajerwerki powstały prawdopodobnie dopiero w XX wieku. 

Dla Finów fajerwerki były ważne od średniowiecza , a ich obrazy malowano na ścianach kamiennych kościołów w XV wieku, między innymi symbolami ochronnymi, prawdopodobnie w celu walki ze złem. 

A fajerwerki mogły powstać z wielu powodów. Żeglarze i rybacy mogli je zbudować z biegiem czasu lub aby zapewnić sprzyjającą pogodę. Uważa się również, że Jatulintardia jest związana z rytuałami płodności lub zgłaszana własność obszaru. Place zabaw były również wykorzystywane w różnych grach: na przykład na szwedzkojęzycznych obszarach w Finlandii zgłoszono sztukę, w której młodzi mężczyźni z wioski próbowali wydobyć z boiska służącą stojącą pośrodku labiryntu.

Zamki znajdują się w całej Europie: Skandynawia , Półwysep Kolski , Morze Białe , Estonia , Niemcy , Anglia i Islandia , ale najwięcej jest w Finlandii .  Z około dwustu sadów w Finlandii prawie wszystkie znajdują się na wybrzeżu, wiele na wybrzeżu Zatoki Botnickiej, ale także na archipelagu Turku i na Wyspach Alandzkich 


http://saagojajatikku-ukkoja.blogspot.com/2015/10/maarian-kirkko-piruja-ja-pyhimyksia.html

https://fi.wikipedia.org/wiki/Jatulintarha




Prymitywne frustracje a prace „prawdziwych artystów” w malarstwie średniowiecznym


15 stycznia 2016

Malowidła ścienne średniowiecznych kościołów znalezione w Finlandii można podzielić na dwie główne grupy. Różnica między tymi dwiema grupami jest zauważalna bez żadnej wiedzy przez każdą osobę. Poniżej są dwa obrazowania z XV wieku przedstawiające nieco podobne tematy, ale reprezentujące różne gatunki. Czy zauważasz różnicę?


Obraz pochodzi z kościoła Mariackiego i został namalowany około 1430-1450.


Obraz pochodzi z kościoła Kalann i został namalowany latem 1471 roku.


Pierwszym z tych obrazów jest tzw. obraz budowniczych, prawdopodobnie autorstwa jednego z budowniczych, którzy budowali kościół. Malarz prawdopodobnie pochodził z dzisiejszych Niemiec, podobnie jak większość innych fińskich ekspertów od budowy kościołów. Dzieło znajduje się w kościele Mariackim i mogło zostać namalowane w latach czterdziestych XIV wieku. W przypadku sztuki „prymitywnej” zazwyczaj składa się z linii wykonanych wyłącznie na czerwono, bez kolorowych powierzchni lub innych kolorów. . Rozmiary i proporcje jego postaci są nierealne i grzmiące. Statek jest również bardzo typowym tematem dla budowniczych w południowo-zachodniej Finlandii. Mogło to mieć na celu poszukiwanie ochrony sił wyższych dla prawdziwych statków. Z drugiej strony istnieją inne wyjaśnienia dotyczące statków i oczywiście nie ma jednoznacznych informacji.


Ten drugi obraz jest namalowany w kościele Kalantiprawdopodobnie latem 1471 r. przez grupę malarzy zwaną szwedzką „Grupą Taivassalo”. Różnica w stosunku do pierwszego obrazu jest naprawdę oczywista. Użyto więcej kolorów. Praca ma jednolite kolorystyczne powierzchnie zamiast samych linii. Proporcje postaci są nieco bardziej naturalne i zwrócono większą uwagę na ogólny poziom techniczny obrazu. Oczywiście współczesny widz może to również uznać za dość szczątkowe, ponieważ w pracy nie ma żadnej perspektywy, postacie są różnej wielkości w zależności od ich znaczenia, nie ma żadnych cieni, a obraz jest ogólnie nadal dość prosty. Istotne w sensie badawczym w tych pracach „prawdziwych” malarzy jest to, że znacznie łatwiej je osadzić w ich historycznym kontekście. Wiemy, że obraz ten został wykonany przez grupę szwedzkich malarzy w 1471 roku, a jeden z nich nazywał się Petrus Henriksson. Wiadomo również, że przedstawia św. Olafa lub (bardziej prawdopodobny) Erika St. i jego pierwszą krucjatę do Finlandii. Dlatego o wiele łatwiej jest zinterpretować pracę.


Sztuka „prymitywna”



Figura o nieznanym znaczeniu w sklepieniu dachu kościoła Mariackiego. Malowane 1440 –1450.


"Prymitywny” czyli sztuka wykonana przez budowniczych kościołów w Finlandii pochodzi z pierwszej połowy XV wieku. Zgodnie z panującą teorią jest to model działalności wniesiony przez niemieckich mistrzów budownictwa, w którym budowniczy kościoła otrzymuje zarówno kościół, jak i dekorację w jednym pakiecie zlecenia w tym samym czasie i przez te same osoby. Jednak teoria nie wyjaśnia wszystkiego, gdyż poszczególne malowidła budynków można jeszcze znaleźć w drugiej połowie XVI wieku, kiedy Kościół Finlandii był w zasadzie już luterański. Wiadomo też, że np. przynajmniej jeden fiński mistrz budowlany i jego pomocnicy również brał udział w budowie katedry w Turku, mógł więc brać udział w malowaniu obrazów budowniczego kościoła, co już by zrobił fiński malarz jak w XIV wieku.

 

Malowidło na dachu kościoła w Korpo. Malowany ok. 1430 –1450.

Charakterystyczne dla malarstwa średniowiecznego i innej sztuki jest to, że jego przedmioty są zawsze skądś kopiowane. Na przykład na powyższym obrazie po prawej stronie znajduje się Archanioł Michał lub św. Jerzy zabijający smoka. Podobna martwa natura od bohatera stojącego na czubku smoka do włóczni, a czasem z mieczem powtarza się kilkakrotnie w fińskich dziełach sztuki średniowiecznej. Na lewo od bohatera jest jakiś ptak jedzący ryby. Jego znaczenie jest znacznie trudniejsze do zinterpretowania, ponieważ nie wiadomo, skąd się wziął jako model. Spekulowano, że byłaby to alegoryczna postać ptaka w literaturze objawieniowej typowa dla średniowiecza, być może coś symbolizująca. Wtedy nie wiadomo co. Takie kopiowanie tematów z innych miejsc wymagało od autorów rozległej wiedzy na temat ówczesnej sztuki i jej znaczeń.



Obraz przedstawiający katedrę w Turku, na którym Jezus przedstawia swoje rany. Prawdopodobnie pod koniec XIV wieku.


Obrazy budowniczych wyglądają na bezradne i słabe technicznie, ale jak były traktowane w średniowieczu? Pytanie jest trudne, ale nie ma bezpośrednich dowodów na to, że słabość techniczna tych obrazów koniecznie niepokoiła ludzi średniowiecza. Na przykład powyższy obraz pochodzi z katedry w Turku, która jest budynkiem o najwyższym możliwym statusie w średniowiecznej Finlandii. W katedrze malowano również profesjonalne obrazy, ale mimo to ten wizerunek Jezusa wykonany czerwoną farbą ziemistą był tolerowany na ścianie kościoła. Współczesne badania sugerują, że malowidła na budynkach byłyby wstępnymi dekoracjami, które później zostałyby zastąpione dziełami o wyższej jakości. Rzeczywiście, istnieją oznaki, że w niektórych kościołach obrazy budowniczych zostały pokryte różnymi malowidłami. Niemniej jednak nie popieram tej teorii. Jednak malowidła budowniczych były tolerowane w bardzo prestiżowych kościołach, takich jak katedra w Turku czy np. kościół Nousiainen, gdzie pochowany jest św. Henryk. Z drugiej strony, na przykład w kościele Rymättylä, można znaleźć obrazy statków autorstwa malarzy amatorów, które powstały po bardziej profesjonalnych obrazach. To znaczy, być może wysokiej jakości obrazom profesjonalistów brakowało czegoś, za czym tęsknili ludzie w swoim kościele.


Malowidła kościoła Porvoo z połowy XV wieku

W malarstwie architektonicznym jest jeden temat ilustracyjny, bardzo rzadko spotykany w pracach profesjonalnych malarzy - magiczne symbole. Średniowieczne obrazy „prymitywne” zawierały liczne symbole, których znaczenia możemy się dziś tylko domyślać. Oczywiście są wśród nich znajome postacie, takie jak serca i znajome postacie, których znaczenie w średniowieczu jest tylko niejasne, takie jak swastyki i ogrody ogniowe. Jednym z przykładów może być widok z góry zaczerpnięty ze sklepienia dachu kościoła Porvoo. Znaczenie symboli jest w zasadzie nieznane, ale większość z nich ma być związana albo z cyklem roku, albo z ochroną przed złymi duchami. Mianowicie te same symbole można znaleźć w dużych ilościach na średniowiecznych kijach kalendarzowych, a na przykład węzły są znane we współczesnej kulturze ludowej, aby zapobiegać przenikaniu duchów.

   







Obrazy profesjonalnych malarzy



Od biskupa Erazma trzewia są wyciągane podczas jego gotowania. Praca pochodzi z 1471 roku.

Dzieła profesjonalnych malarzy odróżnia od twórczości budowniczych obfite wykorzystanie barw i sposób wykonania przedstawień kilku postaci. Konstruktorzy zwykle nie tworzą konfiguracji z wieloma postaciami. Z drugiej strony, oprócz poszczególnych świętych, zawodowi malarze malują przedstawienia kilku postaci przedstawiających śmierć męczenników, narodziny Jezusa czy jego historię cierpienia. Tematy, które wyróżniają się w obrazach budowniczych pod ich nieobecność.



Diabły ciągną grzeszników na zatracenie. Obraz pochodzi z początku XVI wieku i znajduje się w kościele Rymättylä.

W kościołach dekorowanych przez profesjonalnych malarzy obrazy są też ze sobą znacznie wyraźniej powiązane. Obrazy często tworzą mniej lub bardziej spójne byty, o których mówi się jako o programach teologicznych. Nawet w dziełach budowniczych czasami istnieje wyraźna spójność w tym samym kościele, ale nie są one tak wyraźne. Jako przykład mógłbym użyć Rymättylä Church, gdzie znajdziesz bardzo zaplanowany program teologiczny. Program ten można scharakteryzować w trzech seriach prac, które są serią opisów męczeństwa i świętych, historii cierpienia Jezusa oraz serii obrazów przedstawiających grzech i stratę. Podobne motywy są bardzo typowe w średniowiecznych kościołach w Finlandii. Pomieszczenia z bronią mają powracający motyw przedstawiania ludzi w ich codziennych obowiązkach i diabłów wokół nich, ściany głównego pokoju lub holu kościoła są zazwyczaj pomalowane historią cierpienia Jezusa i prawdopodobnie ewangelią Bożego Narodzenia i sklepieniami z bardziej abstrakcyjna dekoracja i indywidualne wizerunki świętych. W okresie średniowiecza w Finlandii istniało kilka grup malarskich, których prace różnią się od siebie, ale wspomniana seria obrazów była naprawdę typowa dla kościołów,
 

Koniec ołtarza kościoła Rymättylä. Powyżej znajduje się Sąd Ostateczny, a poniżej wszystkich 12 Apostołów.




Było to szybkie i być może nieco powierzchowne badanie największej linii podziału w średniowiecznych malowidłach kościelnych w Finlandii. Oczywiście jeszcze bardziej subtelne linie podziału można odróżnić od zachowanego malarstwa, na przykład według różnych grup malarzy lub różnych epok. Z obrazów budowniczych można również odróżnić różne style z różnych dziedzin. Na przykład w Uusimaa nie widziałem w ogóle żadnych obrazów statków, podczas gdy w południowo-zachodniej Finlandii nie znalazłem ani jednego kościoła z obrazami budowniczych, ale żadnych statków. Daje to jednak podstawowe wyobrażenie, dlaczego poziom techniczny średniowiecznych malowideł kościelnych jest tak zmienny.



Zdjęcia profilowe o nieznanym znaczeniu w sklepieniu dachowym kościoła Hollola. Malowany w latach 90. XIV wieku.


Zagadnienie związku między twórczością profesjonalnych malarzy a sztuką "prymitywną" jest centralnym punktem mojej własnej pracy licencjackiej. Fascynuje mnie właśnie absurdalny wygląd obrazów budowniczego w porównaniu do tego, do czego jestem przyzwyczajony jako osoba współczesna, a nawet w porównaniu z inną sztuką średniowieczną, do której te obrazy oczywiście należy porównywać. Fakt, że te dwa rodzaje obrazów żyły przynajmniej pozornie harmonijnie w średniowiecznej Finlandii, a nawet w tych samych budynkach, świadczy moim zdaniem o odmiennym stosunku ludzi średniowiecznych do obrazów. Ten związek prawdopodobnie różnił się od współczesnego człowieka. Ponieważ ludzie średniowiecza nie wydają się niepokoić czasem bardzo niskim poziomem malarstwa, przypuszczalnie nie był to główny powód, dla którego malowali. Oczywiście obrazy były również ozdobami, ale nie tylko. 

Dużo się o tym mówi że obrazy służyłyby jako „najbiedniejsze Biblie”*, co nie jest całkowicie fałszywym twierdzeniem, ale wciąż tylko bardzo małą częścią prawdy. Zamiast tego obecność sztuki „prymitywnej” w kościołach mówi odbiorcom o praktycznej funkcji obrazów. Na przykład uważam, że bardzo typowe obrazy statków miały na celu ochronę istniejących statków, a obrazy świętych starały się komunikować w kierunku opisywanego świętego. Malarstwo zatem jest nie tylko ozdobą czy przesłaniem dla śmiertelnej publiczności, ale także przesłaniem do wyższych mocy. 


- Pyry von Bagh



*Biblia dla ubogich - powszechnie spotykane jest stosowanie określenia Biblia pauperum w odniesieniu do innych średniowiecznych ksiąg ilustrowanych, lub innych dzieł sztuk obrazowych z okresu średniowiecza (malowideł ściennych, tablicowych, rzeźb kościelnych), którym przypisuje się funkcje dydaktyczne, albo też do całości sztuki średniowiecznej, której podstawowym zadaniem miałoby być przekazywanie treści religijnych ludziom nieznającym pisma. Takie pojmowanie słów Biblia pauperum wiąże się jednak z przestarzałymi poglądami na rolę ksiąg w średniowieczu, na dydaktyczne funkcje sztuki średniowiecznej, oraz na średniowieczne metody nauki religii.





https://www.ts.fi/teemat/502670/Terveiset+keskiajan+raksamiehilta

https://medievalwallpaintings.wordpress.com/tag/rakentajamaalaukset/

http://tahiti.fi/02-2015/vaitokset/keskiajan-arvoituksellinen-kuvamaailma-avautuu-%E2%80%93-suomen-kivikirkkojen-rakentajamaalaukset-perusteellisen-ja-korkealaatuisen-tutkimuksen-valossa/

https://ojs.st-andrews.ac.uk/index.php/nsr/article/view/258/267

https://ojs.st-andrews.ac.uk/index.php/nsr/issue/view/43

https://pl.wikipedia.org/wiki/Biblia_Pauperum

http://saagojajatikku-ukkoja.blogspot.com/2016/01/primitiiviset-toherrykset-vs-oikeiden.html






niedziela, 3 października 2021

Freski z Pręgowa

 


przedruk


2 listopada 2009

Marek Adamkowicz 


Kilka miesięcy temu konserwatorzy pracujący w kościele Bożego Ciała w Pręgowie odkryli dobrze zachowany fresk z wyobrażeniem Ostatniej Wieczerzy.




To, co ukazało się ich oczom na północnej ścianie świątyni, przeszło najśmielsze oczekiwania.

- Znaleźliśmy malowidło przedstawiające Sąd Ostateczny - mówi konserwator Grzegorz Sobczyk.

Obraz ma około 10 metrów długości i 4 m wysokości, podczas gdy praca Memlinga to tryptyk, którego część środkowa mierzy ok. 2,20 x 1,60 m, zaś skrzydła mają ok. 2,20 x 0,70 m.



Mamy tu do czynienia z dziełem późnogotyckim o widocznych wpływach sztuki bizantyjskiej - ocenia kierująca pracami renowacyjnymi Jolanta Papis-Gagis. - Udało nam się odsłonić tylko część kompozycji - z Chrystusem, świętym Janem i wyobrażeniem piekła. Fragment przedstawiający niebo został, niestety, zniszczony przy okazji przebudowy świątyni. Brakuje między innymi postaci Matki Boskiej, która znajdowała się w miejscu, w którym teraz jest okno.

Odnaleziony fresk jest nieco zagadkowy. Do tej pory nie udało się rozszyfrować niektórych elementów ikonograficznych.

- W przedstawieniach Sądu Ostatecznego postać Chrystusa jest zazwyczaj umieszczona na tęczy - mówi pani Jolanta. - Tak jest i w tym przypadku, ale tęczę uzupełniono o coś, co można kojarzyć z rybimi łuskami czy winogronami. Dokładna identyfikacja będzie wymagała szczegółowych badań.
Nie mniej frapujące są umieszczone poniżej tęczy wyobrażenia słońca i księżyca. Ciała niebieskie ukazano tu w formie fantazyjnych twarzy.



Konserwatorzy podkreślają, że freski układają się w rozbudowany projekt artystyczny, w skład którego - oprócz wspomnianych malunków - wchodzą również dekoracje roślinne, zacheusze z wizerunkami apostołów oraz veraicon, czyli wyobrażenie twarzy Chrystusa z chusty św. Weroniki.
- W tym przypadku mamy do czynienia z wyraźnym nawiązaniem do całunu z Manopello, który był wzorem dla licznych veraiconów - mówi pani konserwator. - Swego czasu był on bardziej znany niż całun turyński.

Jolanta Papis-Gagis przypuszcza, że freski znajdujące się w kościele w Pręgowie powstały na początku XV w. Ich wielkość i jakość wskazują na zamożnego zleceniodawcę. Potwierdzać to może historia miejscowości, która od 1396 r. znajdowała się w rękach gdańskich brygidek. Nie można zatem wykluczyć, że w owym czasie Pręgowo odgrywało równie ważną rolę, jak klasztory żeńskie w Żarnowcu i Żukowie. Czy tak było naprawdę? - odpowiedzi na to pytanie szukać muszą mediewiści.

Proboszcz parafii Bożego Ciała, ks. Zygmunt Słomski, zapewnia, że będzie wspomagał wszelkie badania służące wyjaśnieniu tajemnic kościoła.

- Zaplanowane na ten rok prace powoli dobiegają końca, ale wrócimy do nich tak szybko, jak tylko będzie to możliwe - informuje kapłan. - Będziemy chcieli sprawdzić, czy freski są również ukryte na południowej ścianie świątyni, zamierzamy także przeprowadzić badania archeologiczne.








więcej tutaj:

https://dspace.uni.lodz.pl/bitstream/handle/11089/23127/%5B209%5D-224_Zbirohowska-Ko%C5%9Bcia_Niedawno%20odkryte.pdf?sequence=1&isAllowed=y





http://praust.prv.pl/2016/09/20/pregowo-gorne-i-dolne-w-dolinie-raduni-prangenau-im-radaunetal/

https://dziennikbaltycki.pl/pregowo-sad-ostateczny-wiekszy-niz-dzielo-hansa-memlinga/ar/181162

foto - internet





wtorek, 13 lipca 2021

!!! Szokujące? - Kościół wobec COVID19 !!!


Wypowiedzi oficjeli Kościoła - polskiego, włoskiego, kazachskiego i niemieckiego - na temat oszustwa Wielkiego Resetu, kłamstwa covidowego, lockdałnów i sektach bogaczy.



Czy szokujące? Chyba takie właśnie powinny być.

Bardzo polecam.



przedruki:

maj – czerwiec 2021.



Bp Schneider: Restrykcje covidowe mają stworzyć "społeczeństwo niewolników"



Lockdown narzędziem systemu totalnej kontroli
Maska symbolem kapitulacji przed nowym systemem



Bp Athanasius Schneider skomentował kryzys COVID-19 w zachodnim świecie, porównując oficjalne narracje covidowe do sowieckiej propagandy.

Kazachski biskup Athanasius Schneider, który gościł niedawno w Polsce, udzielił wywiadu twórcom filmu dokumentalnego Planet Lockdown, który wkrótce będzie miał swoją premierę. Hierarcha skomentował sytuację, jaka nastała w zachodnich społeczeństwach po podporządkowaniu ich życia machinacji politycznej, jaką jest kryzys koronawirusa.

Zapytany o zasadność wprowadzania lockdownów, stwierdził, że były one „przesadne i nieproporcjonalne” w stosunku do zagrożenia wirusem.

 „Czemu oni to robią? Nie chodzi tylko o zdrowie ludzi, ale musi istnieć inny cel, rodzaj celu politycznego, aby stworzyć nowe struktury i systemy życia społecznego, prawdopodobnie większej kontroli nad każdym z nas, a więc społeczeństwa całkowitej kontroli. A kiedy istnieje społeczeństwo totalnej kontroli… to jest bardzo blisko społeczeństwa niewolników, gdzie istnieje niewielka elitarna grupa, która kontroluje resztę” – powiedział.



Biskup Athanasius Schneider



- Mamy również prawo do prywatności, a nie do całkowitej kontroli. A kiedy nie masz prywatności, jesteś niewolnikiem. Niewolnicy nie mają prywatności. A to jest sprzeczne z godnością osoby ludzkiej – podkreślił biskup.


Hierarcha skrytykował nie tylko lockdowny, ale również coraz większy pośredni przymus przyjmowania szczepionek na COVID-19. Ze szczególnym naciskiem podtrzymał swój dotychczasowy sprzeciw wobec tych preparatów, które zostały uzyskane przy użyciu linii komórkowych pochodzących od nienarodzonych dzieci będących ofiarami aborcji.

- Musimy zawsze protestować przeciwko temu. Jeśli dopuścimy wyjątek, to nasz protest nie jest wiarygodny i to osłabia cały nasz protest przeciwko tej okropnej branży [aborcyjnej]. I będziemy de facto nieskuteczni – przekonywał bp Schneider.


Urodzony w Związku Sowieckim (na terenie obecnego Kirgistanu) konserwatywny hierarcha przypomniał doświadczenia ze swojego dzieciństwa, kiedy obserwował działalność rodziców w ramach podziemnego Kościoła. Obserwując dzisiejsze tzw. oficjalne narracje zachodniego świata, zauważa on wyraźne paralele łączące je z czasami sowieckiego terroru.

- Jeśli przedstawiasz inną opinię (mówią), należysz „grupy spiskowej”. Wyznajesz „teorię spiskową”. I stosujesz „mowę nienawiści”. To wyrażenie „mowa nienawiści” pochodzi od komunistów. Mówią: „nienawidzisz systemu sowieckiego, nienawidzisz narodu radzieckiego, ponieważ jesteś przeciwko komunizmowi” – skomentował biskup.

Analogicznie do sowieckiej propagandy, malującej obraz „pięknej rzeczywistości” w bloku wschodnim, dziś, jak wskazuje Schneider, mamy do czynienia z „praniem mózgu od rana do wieczora tak zwanymi «wiadomościami covidowymi», które nie są prawdziwe” i nie da się ich potwierdzić wobec autentycznych danych.


Jak zauważył bp Schneider, „teraz mamy dla całej ludności świata znak poddania się temu nowemu systemowi: maskę. To widoczny znak, że jesteś poddany. Nawet jeśli tak wielu naukowców i lekarzy, i ludzi o zdrowym rozsądku mówi, że maska jest naprawdę bezużyteczna… Ale to trwa, ponieważ nowy globalny system społeczny chce mieć konkretny zewnętrzny znak poddania się i wyraz ciągłej sytuacji kryzysowej, którą tworzy, a nawet rozbudowuje”.


- Mam więc nadzieję, że ludzie o zdrowym rozsądku powstaną z różnych części społeczeństwa, aby oprzeć się nowym formom dyktatury w świecie zachodnim – powiedział.


Wskazując na różne aspekty zamachu na wolność i cywilizację chrześcijańską, jaki przypuścili architekci covidowego „nowego ładu”, bp Schneider wskazał na istotną drogę, bez której nie nastąpi prawdziwa reakcja przeciwko nim.

- Społeczeństwo powinno zostać odnowione i jestem przekonany, że można je odnowić tylko z Chrystusem, jedynym królem ludzkości, Zbawicielem, i z przykazaniami Bożymi, które jedynie prowadzą ludzkość do prawdziwego szczęścia i pokoju – podkreślił.




Abp Viganò: Mamy obowiązek demaskowania oszustwa Wielkiego Resetu


Przewrotna logika architektów Wielkiego Resetu
Uwodzicielskie kłamstwo i ostracyzm społeczny
Pochód Rewolucji, czyli seria Wielkich Resetów
Nowa normalność – „wyścig ku zbiorowemu samobójstwu”
Obowiązek sprzeciwu wobec „sekty” Rothschildów, Gatesów i innych



„Mówienie prawdy, wykrzykiwanie jej z dachów, odkrywanie oszustwa i jego twórców jest świętym dziełem i żaden katolik – ani ktokolwiek, kto zachował jeszcze choćby ślad przyzwoitości i honoru – nie może uchylić się od tego obowiązku” – pisze abp Viganò w najnowszym liście pasterskim.



Abp Carlo Maria Viganò skierował list pasterski do uczestników konferencji zorganizowanej przez konserwatywnego włoskiego działacza Massimo Viglione. Organizator jest profesorem Europejskiego Uniwersytetu Rzymskiego i prezesem organizacji Konfederacja Triari. Viganò podziękował środowisku za wkład w konserwatywny opór wobec upolitycznienia pandemii koronawirusa i przedstawił swoje refleksje na temat propagowanej przez rządy konieczności społecznej i ekonomicznej restrukturyzacji, popularnie określanej mianem Wielkiego Resetu.


Włoski hierarcha i były nuncjusz apostolski w Stanach Zjednoczonych stoi w opozycji do progresywnego pontyfikatu papieża Franciszka i otwarcie krytykuje „globalistyczny” wymiar międzynarodowego kryzysu koronawirusa. 

Tym razem zdecydował się użyć mocnego porównania dla zobrazowania sposobu działania grup wpływu odpowiedzialnych za tworzenie post-covidowego „nowego ładu”. Przywołał okoliczności wywołanego przez Stalina wielkiego głodu na Ukrainie. Klęska spowodowana m. in. kolektywizacją rolnictwa była świadomym działaniem sowieckich władz, jednak nie przeszkodziło im to w utyskiwaniu na głód jako „przyczynę” cierpienia ludności.

Jak zawuaża Viganò, naiwnością byłoby pytanie zadane przez ukraińskiego chłopa: „Dlaczego Stalin nie wysyła prowiantu, zamiast zakazywać otwierania sklepów i podróżowania? Czy on nie zdaje sobie sprawy, że sprawia, że wszyscy umierają z głodu?”.

Podobnie bezsensowne, zdaniem arcybiskupa, byłoby dziś pytanie o to, czy rządy nie zdają sobie sprawy, że rujnują gospodarkę i ludzkie życie poprzez wprowadzanie covidowych obostrzeń. Jako ich skutki autor listu wymienia osłabienie opieki zdrowotnej i państwowych strategii walki z epidemią poprzez zakazywanie skutecznych metod leczenia i zastępowanie ich wątpliwymi procedurami.

„Co więcej, [rządy] zmuszają teraz obywateli – używając szantażu ciągłych lockdownów, nakazów pozostania w domu i niekonstytucyjnych «zielonych przepustek» – do poddania się szczepionkom, które nie tylko nie gwarantują żadnej odporności, ale raczej wiążą się z poważnymi krótko- i długotrwałymi skutkami ubocznymi, a także z dalszym rozprzestrzenianiem się bardziej odpornych form wirusa” – dodaje hierarcha.

- Szukanie jakiejkolwiek logiki w tym, co mówią nam media głównego nurtu, urzędnicy państwowi, wirusolodzy i tak zwani „eksperci”, jest praktycznie niemożliwe, ale ta czarująca nieracjonalność zniknie i zmieni się w najbardziej cyniczną racjonalność, jeśli tylko odwrócimy nasz punkt widzenia. Oznacza to, że musimy pozbyć się myślenia, że nasi rządzący działają z myślą o naszym dobru, a bardziej ogólnie musimy przestać wierzyć, że ci, którzy do nas mówią, są uczciwi, szczerzy i kierują się dobrymi zasadami – pisze.

Abp Viganò zauważa, że skutkiem rządowej propagandy, nadużywającej sytuacji epidemicznej do celów polityczno-ekonomicznych, jest polaryzacja nastrojów społecznych i ostracyzm wobec osób mówiących o koronawirusie z perspektywy krytyczno-naukowej. Osoby takie piętnuje się jako wyznawców „teorii spiskowych”, podczas gdy rzetelny dialog na poziomie państwowym i medialnym został praktycznie wykluczony.

- Kłamstwo uwiodło wielu, nawet wśród samych konserwatystów i tradycjonalistów. Nam samym czasem aż trudno uwierzyć, że owi kupcy nieprawości są tak dobrze zorganizowani, że udało im się manipulować informacjami, szantażować polityków, korumpować lekarzy i zastraszać biznesmenów, aby zmusić miliardy ludzi do noszenia bezużytecznych kagańców i uznania szczepionek za jedyny sposób na uniknięcie pewnej śmierci – podkreśla arcybiskup.


Abp Viganò zwraca uwagę, że przeinaczanie faktycznych problemów na użytek przewrotów społecznych ma długą historię.


„Kłamstwo jest znakiem firmowym architektów Wielkich Resetów ostatnich kilku stuleci: protestanckiej pseudoreformacji, rewolucji francuskiej, włoskiego Risorgimento, rewolucji rosyjskiej, dwóch wojen światowych, rewolucji przemysłowej, rewolucji 1968 r., upadku muru berlińskiego.

Za każdym razem, zauważcie, pozorne przyczyny tych rewolucji nigdy nie odpowiadały rzeczywistym” – pisze. Przypomina przy tym, że podobne zaostrzenia kontroli i inwigilacji społeczeństw oraz nadużywanie interwencjonizmu miały miejsce pod pretekstem różnych kryzysów, takich jak atak na Dwie Wieże i sytuacja na Bliskim Wschodzie.

Przykładem tego zjawiska jest także rewolucja liturgiczna w Kościele katolickim. Jej autorzy (komisja powołana przez Pawła VI i złożona m. in. z protestantów) pod pozorem lepszej „zrozumiałości” i „przystępności” Mszy Świętej „wymyślili zupełnie inną Mszę, ponieważ chcieli znieść pierwotną doktrynalną przeszkodę w dialogu ekumenicznym z protestantami”, jaką była liturgia oparta o wyeksponowanie ofiarnego i teocentrycznego charakteru.


- W czasie pandemii krok po kroku wmawiali nam, że izolacja, lockdowny, maski, godzina policyjna, „Msze transmitowane na żywo”, nauczanie na odległość, „smartworking”, fundusze na odbudowę, szczepionki i „zielone przepustki” pozwolą nam wyjść z zagrożenia i wierząc w to kłamstwo, wyrzekliśmy się praw i stylu życia, w sprawie których ostrzegali nas, że już nigdy nie wrócą: „Nic już nie będzie takie samo” – kontynuuje Viganò.


Duchowny określił proces poddawania się tzw. nowej normalności „wyścigiem ku zbiorowemu samobójstwu”, ponieważ godząc się na oficjalne narracje covidowe, bezwiednie przyjmujemy, że ograniczanie swobód obywatelskich w imię sytuacji kryzysowej jest rzeczą oczywistą, uprawnioną, a wręcz pożądaną.


- Naszym obowiązkiem jest demaskowanie oszustwa tego Wielkiego Resetu, ponieważ to samo oszustwo można przypisać wszystkim innym atakom, które na przestrzeni dziejów miały na celu unieważnienie dzieła Odkupienia i ustanowienie tyranii Antychrysta – pisze Viganò, wymieniając nazwiska osób składających się na „przeklętą sektę” odpowiedzialną za globalne strategie: Gates, Soros, Schwab, Rothschild, Rockefeller, Warburg. Osoby te, jak zauważa pasterz Kościoła, korzystają z autorytetu samego papieża oraz biskupów w firmowaniu proponowanych przez siebie rozwiązań światowego kryzysu.


Arcybiskup przywołał niedawne obchody rocznicy objawień fatimskich i podkreślił jak ważne jest w tym momencie przesłanie Matki Bożej o konieczności nawrócenia świata i wierności Bogu. „Mówienie prawdy, wykrzykiwanie jej z dachów, odkrywanie oszustwa i jego twórców jest świętym dziełem i żaden katolik – ani ktokolwiek, kto zachował jeszcze choćby ślad przyzwoitości i honoru – nie może uchylić się od tego obowiązku” – podkreśla Viganò.

- Czekając aż papież spełni do końca prośby Matki Bożej, poświęcając Rosję Jej Niepokalanemu Sercu, wytrwale ofiarowujmy siebie i nasze rodziny w życiu łaski pod sztandarem Chrystusa Króla. Niech z Nim króluje także nasza Najświętsza Matka i Królowa, Maryja – czytamy na zakończenie listu pasterskiego.







Kard. Müller o Wielkim Resecie i terrorze poprawności politycznej



Kard. Gerhard Müller, komentując współczesny zamach na wolność, stwierdził, że Wielki Reset i kultura negacji to totalitaryzm "w stylu koszmarów Orwella".

Kard. Gerhard Ludwig Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary i przewodniczący Papieskiej Komisji „Ecclesia Dei” (niegdyś odpowiedzialnej za duszpasterstwo dla osób przywiązanych do tradycyjnej Mszy Świętej) udzielił wywiadu niemieckiemu prawnikowi i autorowi książek Lotharowi Rilingerowi.

Głównym tematem rozmowy był zamach na wolność, jaki przeprowadzają obecnie elity polityczne i oligarchia finansowa z jednej strony, a potężne lobby ideologiczne związane z lewicą z drugiej.

„Duch i wolność nie mogą być oddzielone” – powiedział kard. Müller, wskazując, że niedopuszczalna jest sytuacja, w której w debacie akademickiej wyklucza się profesorów pod dyktando „genderowych aktywistów, zelotów Black Lives Matter i fanatyków LGBT”.

- W końcu Sokrates został skazany na śmierć przez polityków o pośledniej pozycji, a Arystoteles wystrzegał się demokracji, która przeradza się w rządy motłochu, „aby nie dać Ateńczykom drugiej szansy na zgrzeszenie przeciwko filozofii” – wskazał niemiecki hierarcha.


Zapytany o polityczne aspekty kryzysu koronawirusa, kardynał wskazał na grupy wpływu i ich wątpliwe koncepcje na temat przyszłości świata.

 „To jest próba na wielką skalę. Amerykańscy supermiliarderzy, giganci technologiczni i przemysł farmaceutyczny próbują narzucić całemu światu swój nędzny pogląd na ludzkość i swój ograniczony gospodarczo światopogląd w połączeniu z modelem chińskiej partii komunistycznej, kładąc podwaliny i umożliwiając Wielki Reset po korona-kryzysie” – zauważył.


Kardynał zwrócił uwagę na psychiczne uwarunkowanie, które sprawia, że ludzie tak łatwo podążają za architektami nowego porządku: 

„Miło jest należeć do wspólnoty, w której wszyscy są tacy sami, myślą tak samo, czują to samo, do wspólnoty jednorodnej w oburzeniu na dysydentów i pełnej podziwu dla odważnych bohaterów aprobowanych przez możnych”.

Zapytany o tzw. kulturę negacji (cancel culture), jaką uprawiają dziś lewicowe rządy i lobby oraz o terror poprawności politycznej, kard. Müller ocenił:

 „To jest po prostu barbarzyństwo, intelektualny wandalizm, naśladowanie totalitaryzmów XX wieku w stylu koszmarów Orwella” i dodał ironicznie:

„Należy raczej mówić o sępach kultury (vulture culture), kulturze sępów”. Kultura negacji (czyli podważanie fundamentów zachodniej cywilizacji przez neomarksistowskie reinterpretacje) to zdaniem hierarchy „po prostu inne określenie na pranie mózgu, które komuniści w Chinach i Związku Sowieckim rozwinęli do najwyższej perfekcji”.

Były prefekt Kongregacji Nauki Wiary i honorowy profesor Uniwersytetu Ludwika i Maksymiliana w Monachium skomentował również forsowanie w Niemczech tzw. języka genderowego (unikanie określania płci wyłącznie jako męskiej albo żeńskiej na gruncie językowym) jako standardu dyskusji akademickiej.

- Język genderowy nie jest kryterium naukowym, ale instrumentem dominacji miernot, lichych intelektualnie i autorytarnych liderów o mentalności strażników więziennych. Zdecydowana większość Niemców kategorycznie odrzuca nadużywanie języka do mentalnego terroryzowania ludzi – podkreślił.

Kard. Gerhard Müller zakończył wywiad uniwersalnym stwierdzeniem, że dzisiejsze zmaganie się sił merytorycznej argumentacji z siłami ideologicznego terroru to „odwieczna debata między duchem wolności a bigoterią władzy, między indywidualnością a wymuszonym naśladownictwem”.




Abp Jędraszewski w Tatrach:


"Będą bronić praw zwierząt i nawet traw. Ale człowieka będą uważać za szkodnika"



3 lipca 2021




Uroczystościom 160. rocznicy objawień Matki Bożej Jaworzyńskiej przewodniczył abp Marek Jędraszewski. W homilii wygłoszonej z ołtarza polowego metropolita krakowski przypomniał przesłanie Matki Bożej Królowej Tatr. 

Zwrócił też uwagę na księgi pamiątkowe, a w szczególności na zapisy pielgrzymów z czasów stanu wojennego, którzy prosili Boga o „lepsze jutro".

- Tamten system, ateistyczny i komunistyczny, chciał nas oderwać od Boga. Chciał sprawić, abyśmy żyli bez niego. Została naruszona podstawowa relacja, bez której wszystko zaczyna tracić ład i porządek. Potem została naruszona relacja z sobą samym, bo polskie społeczeństwo było podlegane permanentnej ideologii kłamstwa, za którym szło zniewalanie ludzkich umysłów. Nie można było wtedy czuć się ze sobą dobrze – mówił abp Marek Jędraszewski.

Następnie metropolita krakowski porównał ustrój komunistyczny do „współczesnych ideologii" głoszących zbyt dużą wolność jednostki.

- Wydarzenia sprzed 40 lat każą nam myśleć o tym, co się dzieje obecnie. O współczesnym naruszaniu czterech podstawowych płaszczyzn i relacji. Ta ideologia pochodzi z Zachodu, ale swoje źródło ma w ideologii marksistowskiej. Chce się zaproponować taki styl myślenia, jakoby Pana Boga nie było. A jak nie ma Boga, to jak mówił Fiodor Dostojewski, można człowiekowi wszystko wmówić i wszystko wprowadzić – mówił Jędraszewski.



Duchowny skrytykował deklarację Parlamentu Europejskiego, która zdaniem metropolity „piętnuje Polski naród jako homofobów i jako tych, którzy nie chcą uznać wolności drugiego człowieka".

- Absolutyzuje się człowieka, który wydaje się, że może wszystko. Nawet zmienić to, czy ktoś jest kobietą czy mężczyzną. Może przedefiniować to, czym jest rodzina i jak powinno wyglądać życie wspólnotowe – mówił abp Marek Jędraszewski. - Co to za wolność, którą chcą nam zaproponować? Do czego oni chcą doprowadzić? Do wielkiej katastrofy demograficznej, która i tak dotyka nasz naród?

Przewodzący mszy świętej arcybiskup zaznaczył, że w Polsce trwa zamieszanie kulturowe, w którym zderzają się grupy osób postępowych i konserwatywnych.

- Skąd ta pochwała zabijania dziecka nienarodzonego? Będą bronić praw zwierząt i nawet traw. Ale człowieka będą uważać za szkodnika, którego najlepiej żeby na świecie nie było. Wydaje się, że ci ludzie chcą doprowadzić świat zachodni do samozagłady w imię jakichś dziwnych do zrozumienia, niepogodzenia ze zdrowym rozsądkiem, ideologii – mówił pod koniec homilii abp Marek Jędraszewski.





https://zakopane.wyborcza.pl/zakopane/7,179294,27285942,abp-jedraszewski-na-rusinowej-polanie-ci-ludzie-chca-doprowadzic.html


https://dorzeczy.pl/swiat/189825/kard-mueller-o-wielkim-resecie-i-terrorze-poprawnosci-politycznej.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed


https://dorzeczy.pl/swiat/185308/abp-vigano-mamy-obowiazek-demaskowania-oszustwa-wielkiego-resetu.html


https://dorzeczy.pl/religia/189714/bp-schneider-restrykcje-covidowe-i-spoleczenstwo-niewolnikow.html






sobota, 15 kwietnia 2017

Zamek - wieża obronna - kościół

Archeolodzy odkryli zaginiony zamek w Borach Dolnośląskich

15.04.2017

Na terenie Borów Dolnośląskich archeolodzy znaleźli pozostałości zamku, należącego do piastowskiego księcia Bolka II Małego (zm. w 1368 r.) - ostatniego niezależnego księcia piastowskiego władającego na Śląsku.
Ruiny znajdują się w opustoszałej po 1945 wsi Nowoszów (Neuhuas) na pograniczu woj. lubuskiego i dolnośląskiego.
"Odkryty przez nas zamek znany był do tej pory tylko ze średniowiecznych dokumentów. Stało się tak dlatego, że obszar, na którym znajdują się jego pozostałości, położony jest na terenie poligonu wykorzystywanego aż do lat 90. ubiegłego wieku" - powiedział PAP dr Paweł Konczewski z Katedry Antropologii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Badania są pierwszym kompleksowym projektem naukowym dotyczącym przeszłości tego miejsca.
Zamek nie był zbyt okazałą konstrukcją. Na podstawie odkrytych fragmentów Konczewski przypuszcza, że była to pojedyncza wieża wzniesiona na planie prostokąta. Jej fundament wykonano z rudy darniowej. Nadbudowa składała się częściowo z charakterystycznych cegieł-palcówek - ich nazwa pochodzi od śladów po odciskach rzemieślników, którzy usuwali nadmiar gliny w czasie wyrabianie cegieł.
Do tej pory nikt nie skojarzył jednak widocznych w terenie pozostałości murów - ze średniowiecznym zamkiem, gdyż z czasem nad ruinami nadbudowano kolejną konstrukcję. Identyfikację umożliwiła dopiero przeprowadzona niedawno analiza architektoniczna.
Jak wyjaśnia Konczewski, właściciel zamku - Bolko II Mały był jednym z bardziej utalentowanych książąt z rodu Piastów Śląskich. Udało się mu zjednoczyć księstwo świdnickie i jaworskie. Był też margrabią Dolnych Łużyc. Tymczasem w okresie jego panowania, czyli w połowie XIV w., Śląsk był bardzo rozdrobniony i składał się z wielu małych księstw. Bolko II był ostatnim niezależnym księciem piastowskim władającym na Śląsku.
"To właśnie ekspansja terytorialna przyczyniła się do tego, że władca ten zdecydował się na budowę nowych zamków lub rozbudowę starszych twierdz" - opowiada archeolog.
Zamek, który archeolodzy odkryli w obrębie uroczyska Nowoszów, czyli osady opuszczonej w 1945 r., powstał jako element trasy łączącej obszerne włości księcia. Położony jest na wyspie na rzece Czerna Wielka.
"Bolko II kazał wytyczyć nowy trakt - po to, aby zaoszczędzić czas i przejąć inicjatywę w handlu. Na jego trasie stanął zamek, wokół którego z czasem powstała osada. Jej mieszkańcy trudnili się hutnictwem żelaza, którego bogate złoża znajdowały się w okolicy" - dodaje naukowiec.
Bolko II Mały był jednym z bardziej utalentowanych książąt z rodu Piastów Śląskich. Udało się mu zjednoczyć księstwo świdnickie i jaworskie. Był też margrabią Dolnych Łużyc. Tymczasem w okresie jego panowania, czyli w połowie XIV w., Śląsk był bardzo rozdrobniony i składał się z wielu małych księstw. Bolko II był ostatnim niezależnym księciem piastowskim władającym na Śląsku.
"W lokalizacji zamku pomocne okazało się skanowanie laserowe wykonane z pokładu samolotu" - opowiada badacz. Technologia umożliwia zajrzenie pod szatę roślinną i wykrycie form terenowych lub architektury.
Obecnie archeolodzy badają średniowieczną wieś hutników. Do tej pory natrafili na kilka miejsc, z których pozyskiwano rudę - znajdowała się płytko pod powierzchnią ziemi, dlatego wydobywano ją w sposób odkrywkowy. Odkryli też obszerne hałdy żużla pohutniczego. "Do tej pory nie udało się zlokalizować pieców" - dodaje Konczewski.
Zamek - w przeciwieństwie do osady - istniał zaledwie kilka lat. Po śmierci Bolka II mieszczanie z pobliskiego Zgorzelca rozpuścili plotkę, zgodnie z którą zamek w Neuhaus przejęli rozbójnicy. Mieli oni grasować na kupców podążających traktem wytyczonym przez księcia.
Jak opowiada archeolog, zrobili to, ponieważ kupcy korzystający z nowego szlaku handlowego omijali Zgorzelec. Tym samym zgorzelczanie tracili dochody na cłach przewozowych. Pacyfikację zamku przeprowadzili na mocy przywileju nadanego im przez cesarza Karola IV do niszczenia gniazd rozbójniczych i karania rozbójników.
Archeolodzy wciąż pracują w terenie. Czeka ich wykonanie badań geofizycznych, które pomogą zebrać więcej informacji na temat zamku i jego infrastruktury oraz kształtu średniowiecznej osady.
"Wszystkie dotychczasowe wnioski udało się nam wyciągnąć bez prowadzenia wykopalisk. Badany przez nas obszar jest szczególnie chroniony ze względów przyrodniczych. Jak widać łopata nie zawsze jest niezbędna do dokonania odkryć" - zaznacza naukowiec.
Badania są realizowane przez fundację "Łużyce wczoraj i dziś" we współpracy z Katedrą Antropologii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu oraz Uniwersytetem Zachodnioczeskim z Pilzna i Lasami Państwowymi. (PAP)


http://dzieje.pl/aktualnosci/archeolodzy-odkryli-zaginiony-zamek-w-borach-dolnoslaskich

sobota, 12 listopada 2016

Krypta czaszek odsłoniła swoje tajemnice



11 listopada 2016, godz. 18:00 (97 opinii) autor: Katarzyna Moritz


Po sześciu latach poszukiwań w Bazylice św. Brygidy zobacz na mapie Gdańska odnaleziono wejście do krypty, w której spoczywały stosy ludzkich kości i czaszek. Miejsce to ma w przyszłości stać się budzącą refleksje atrakcją świątyni.




W Bazylice św. Brygidy, a dokładnie w Kaplicy Pokutnic prawdopodobnie z początków XIV wieku, położonej naprzeciwko głównego ołtarza, trwają obecnie prace remontowo-konserwatorskie. W październiku podjęto kolejną, i tym razem udaną próbę odnalezienia wejścia do krypty, która znajduje się pod kaplicą.

O tym, że znajduje się tam krypta wypełniona aż po strop ludzkimi szczątkami, wiadomo było już w 2010 roku. Do odkrycia doszło przez przypadek, podczas prac odkrywkowych przy średniowiecznej spiralnej klatce schodowej. Prowadziła ona na chór i dach kościoła. Gdy dotarto do fundamentów świątyni, ukazała się zasłonięta luka wentylacyjna, w której poluzowały się cegły. Wpuszczona do otworu kamera ukazała zapomnianą kryptę.

Memento Mori i żuchwa św. Brygidy

- Niestety nie udało nam się wówczas namierzyć wejścia do tej krypty. Przez kolejne lata prowadziliśmy prace izolacyjne i odwadniające wokół Kaplicy Pokutnic, podczas których też nie znaleźliśmy wejścia z zewnątrz. Ostatecznie postanowiliśmy zaryzykować i od wnętrza kościoła, przy wejściu do kaplicy, zrobiliśmy próbny wykop. Na początku października, po dwóch dniach prac, natknęliśmy się na średniowieczne schody, które prosto prowadziły do wnętrza krypty - wyjaśnia ks. Ludwik Kowalski, proboszcz Bazyliki św. Brygidy. - Nie mogliśmy tam od razu wejść, bo była tam masa kości, szczątków, które potem stopniowo wybieraliśmy z szacunkiem należnym zmarłym.

Krypta czaszek w Bazylice św. Brygidy czeka obecnie na prace konserwatorskie.

Wyjaśniła się też tajemnica, dlaczego poprzez kamerę nie można było dostrzec wejścia do krypty - była cała wypełniona kośćmi i czaszkami. Wstępnie szacuje się, że znajdowały się tam szczątki około 200 osób.

Gdy udało się już wejść do środka, na stropie ukazała się inskrypcja z czaszką i z dwoma krzyżującymi się piszczelami oraz napis w języku łacińskim "Memento Mori" [pamiętaj o śmierci - red.]. Wszystko wskazuje na to, że było to miejsce składowania szczątek i modlitwy nad osobami zmarłymi.

- Krypta została na nowo odkryta i chcemy ją udostępnić. Prawdopodobnie w tym miejscu przez jakiś czas było ciało św. Brygidy, kiedy przewożono je w trumnie w drodze do Rzymu. Planujemy przenieść do krypty relikwie św. Brygidy, czyli żuchwę oplecioną srebrnymi różami w srebrnym relikwiarzu wysadzanym bursztynem i rubinami. Chcemy również umieścić ponownie na ścianach znalezione tam szczątki ludzkie, żeby przypominały nam o naszej chwilowej na Ziemi egzystencji, wzywały do przemyśleń czy poprawy życia - podkreśla ks. Ludwik Kowalski.
Najpierw badania antropologiczne kości dawnych gdańszczan

Kości są obecnie spakowane do plastikowych worków i spoczywają w innym pomieszczeniu. Będą przekazane do badań antropologicznych, dzięki którym mamy się dowiedzieć, z jakiego okresu pochodzą, jaką ówcześni ludzie stosowali dietę, jak długo żyli, kiedy umarli, skąd pochodzą, na co chorowali, czy może byli ofiarami jakiejś epidemii. Badania mają być przeprowadzone w przyszłym roku, a krypta ma być otwarta dla zwiedzających już czerwcu.

- Wszystkie dane dotyczące tego skąd się wzięły tam kości, z jakiego okresu pochodzą, będziemy znali po przeprowadzeniu badań. Nie tylko antropologicznych, ale też konserwatorskich i architektonicznych w obiekcie. Badania antropologiczne są skomplikowane i długotrwałe, niewykluczone że będą trwały cały przyszły rok - podkreśla Maciej Szczepkowski, konserwator z Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. - Obecnie możemy jedynie stwierdzić, że nie są to pochówki pierwotne, a jest to coś w rodzaju ossuarium, czyli miejsca gdzie złożono zlikwidowane albo zniszczone pochówki, w celu zabezpieczenia tych szczątków przed zniszczeniem. Zrobiono to prawdopodobnie po wojnie w czasie odbudowy kościoła, ale obecnie to są jedynie domysły.
Źródło i objawienia przy Kaplicy Pokutnic

Kaplica Pokutnic, pod którą jest krypta, od dłuższego czasu przechodzi prace konserwatorskie. Najpierw były to prace izolacyjne związane z jej odwodnieniem. Obecnie odkryta krypta jest porządkowana, dezynfekowana, a do końca roku zostaną w niej przeprowadzone prace konserwatorskie oraz takie, które umożliwią jej zwiedzanie czyli montaż wentylacji, oświetlenia i bezpiecznego wejścia.

- Najważniejsze przy tym znalezisku jest to, że mamy kolejny element układanki z historii tego niezwykłego miejsca. Podejrzewam dlaczego klasztor brygidek został zlokalizowany właśnie tu. Sama Kaplica Pokutnic i forma tego zgromadzenia jest dość ciekawa, bo to nie był zakon, tylko stowarzyszenie zakonne upadłych kobiet, które postanowiły zmazać swój grzech. Tam w pobliżu znajdowało się źródełko, studnia, przy której objawiała się prawdopodobnie Matka Boska i dochodziło do ozdrowień. Było to więc potężne miejsce kultu w średniowieczu. Uważam, że warto o tym wspomnieć w jakiejś formie prezentacji w tej kaplicy, bo mówi o wadze tego miejsca - podkreśla Szczepkowski.
Brygidki, jak podaje Gednaopedia, to Zakon Najświętszego Zbawiciela, założony w 1346 w Vadstenie (Szwecja) przez św. Brygidę Birgersdotte (tzw. Szwedzką). W Gdańsku przedstawicielki zakonu pojawiły się w roku 1392. Zgodę papieża na założenie klasztoru (trzeciego w Europie, po Vadstenie i Florencji) otrzymały w 1394, a w roku 1396 przejęły szpital, kaplicę i będący w budowie klasztor Pokutnic. Klasztor zlokalizowany był na północ od kościoła św. Brygidy i nosił nazwę Marienbrunn (Matki Bożej przy Studni). W roku 1397 poświęcono klasztorny kościół św. Brygidy. Członkinie konwentu żeńskiego w znacznej części rekrutowały się spośród córek mieszczan gdańskich, a po reformacji głównie z mieszczaństwa katolickiej Warmii.

Brygidki zajmowały się m.in. prowadzeniem szkoły dla dziewcząt, z której korzystały przede wszystkim przedstawicielki gdańskiego patrycjatu. W XVII wieku prowadzono przytułek w dawnym budynku pokutnic. Klasztor słynął z wyrobu znakomitych ornatów. W roku 1920 zakon wygasł całkowicie, także na innych obszarach Polski. W roku 1998, z inicjatywy ks. Henryka Jankowskiego, otworzono dom zakonny brygidek z nowej, tzw. ekumenicznej gałęzi tego zakonu, wykorzystując do tego celu odrestaurowany Dwór II w Oliwie przy ul. Polanki 124.

Film z 2011 roku tuż po odnalezieniu krypty.


Wyjaśniła się też tajemnica, dlaczego poprzez kamerę nie można było dostrzec wejścia do krypty - była cała wypełniona kośćmi i czaszkami. Wstępnie szacuje się, że znajdowały się tam szczątki około 200 osób.

Gdy udało się już wejść do środka, na stropie ukazała się inskrypcja z czaszką i z dwoma krzyżującymi się piszczelami oraz napis w języku łacińskim "Memento Mori" [pamiętaj o śmierci - red.]. Wszystko wskazuje na to, że było to miejsce składowania szczątek i modlitwy nad osobami zmarłymi.

- Krypta została na nowo odkryta i chcemy ją udostępnić. Prawdopodobnie w tym miejscu przez jakiś czas było ciało św. Brygidy, kiedy przewożono je w trumnie w drodze do Rzymu. Planujemy przenieść do krypty relikwie św. Brygidy, czyli żuchwę oplecioną srebrnymi różami w srebrnym relikwiarzu wysadzanym bursztynem i rubinami. Chcemy również umieścić ponownie na ścianach znalezione tam szczątki ludzkie, żeby przypominały nam o naszej chwilowej na Ziemi egzystencji, wzywały do przemyśleń czy poprawy życia - podkreśla ks. Ludwik Kowalski.
Najpierw badania antropologiczne kości dawnych gdańszczan

Kości są obecnie spakowane do plastikowych worków i spoczywają w innym pomieszczeniu. Będą przekazane do badań antropologicznych, dzięki którym mamy się dowiedzieć, z jakiego okresu pochodzą, jaką ówcześni ludzie stosowali dietę, jak długo żyli, kiedy umarli, skąd pochodzą, na co chorowali, czy może byli ofiarami jakiejś epidemii. Badania mają być przeprowadzone w przyszłym roku, a krypta ma być otwarta dla zwiedzających już czerwcu.

- Wszystkie dane dotyczące tego skąd się wzięły tam kości, z jakiego okresu pochodzą, będziemy znali po przeprowadzeniu badań. Nie tylko antropologicznych, ale też konserwatorskich i architektonicznych w obiekcie. Badania antropologiczne są skomplikowane i długotrwałe, niewykluczone że będą trwały cały przyszły rok - podkreśla Maciej Szczepkowski, konserwator z Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. - Obecnie możemy jedynie stwierdzić, że nie są to pochówki pierwotne, a jest to coś w rodzaju ossuarium, czyli miejsca gdzie złożono zlikwidowane albo zniszczone pochówki, w celu zabezpieczenia tych szczątków przed zniszczeniem. Zrobiono to prawdopodobnie po wojnie w czasie odbudowy kościoła, ale obecnie to są jedynie domysły.
Źródło i objawienia przy Kaplicy Pokutnic

Kaplica Pokutnic, pod którą jest krypta, od dłuższego czasu przechodzi prace konserwatorskie. Najpierw były to prace izolacyjne związane z jej odwodnieniem. Obecnie odkryta krypta jest porządkowana, dezynfekowana, a do końca roku zostaną w niej przeprowadzone prace konserwatorskie oraz takie, które umożliwią jej zwiedzanie czyli montaż wentylacji, oświetlenia i bezpiecznego wejścia.

- Najważniejsze przy tym znalezisku jest to, że mamy kolejny element układanki z historii tego niezwykłego miejsca. Podejrzewam dlaczego klasztor brygidek został zlokalizowany właśnie tu. Sama Kaplica Pokutnic i forma tego zgromadzenia jest dość ciekawa, bo to nie był zakon, tylko stowarzyszenie zakonne upadłych kobiet, które postanowiły zmazać swój grzech. Tam w pobliżu znajdowało się źródełko, studnia, przy której objawiała się prawdopodobnie Matka Boska i dochodziło do ozdrowień. Było to więc potężne miejsce kultu w średniowieczu. Uważam, że warto o tym wspomnieć w jakiejś formie prezentacji w tej kaplicy, bo mówi o wadze tego miejsca - podkreśla Szczepkowski.
Brygidki, jak podaje Gednaopedia, to Zakon Najświętszego Zbawiciela, założony w 1346 w Vadstenie (Szwecja) przez św. Brygidę Birgersdotte (tzw. Szwedzką). W Gdańsku przedstawicielki zakonu pojawiły się w roku 1392. Zgodę papieża na założenie klasztoru (trzeciego w Europie, po Vadstenie i Florencji) otrzymały w 1394, a w roku 1396 przejęły szpital, kaplicę i będący w budowie klasztor Pokutnic. Klasztor zlokalizowany był na północ od kościoła św. Brygidy i nosił nazwę Marienbrunn (Matki Bożej przy Studni). W roku 1397 poświęcono klasztorny kościół św. Brygidy. Członkinie konwentu żeńskiego w znacznej części rekrutowały się spośród córek mieszczan gdańskich, a po reformacji głównie z mieszczaństwa katolickiej Warmii.

Brygidki zajmowały się m.in. prowadzeniem szkoły dla dziewcząt, z której korzystały przede wszystkim przedstawicielki gdańskiego patrycjatu. W XVII wieku prowadzono przytułek w dawnym budynku pokutnic. Klasztor słynął z wyrobu znakomitych ornatów. W roku 1920 zakon wygasł całkowicie, także na innych obszarach Polski. W roku 1998, z inicjatywy ks. Henryka Jankowskiego, otworzono dom zakonny brygidek z nowej, tzw. ekumenicznej gałęzi tego zakonu, wykorzystując do tego celu odrestaurowany Dwór II w Oliwie przy ul. Polanki 124

Czytaj więcej na:
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Krypta-czaszek-odslonila-swoje-tajemnice-n107310.html#tri




piątek, 11 października 2013

Kościół powinien wypłacić odszkodowania





Ale tęczowe towarzystwa też.

Chciałbym poruszyć tematy pominięte w ostatnich dyskusjach.
Dodatkowe argumenty.


Przed głosowaniem w Sejmie noweli do ustawy aborcyjnej rozgorzała ofensywa ws invitro.
"Ten kto jest przeciwny invitro, ten odmawia dzieciom zrodzonym z invitro, prawa do życia" - rozległy się głosy obrońców invitro.

Ci sami ludzie, w przypadku aborcji, nie bronią prawa nienarodzonych dzieci do życia, optują za ich zabijaniem - czyż to nie hipokryzja?
 A gdzie równość??


Na marginesie: Kaja Godek powiedziała w piątek w Sejmie, że wicemarszałek Wanda Nowicka jest "na liście płac przemysłu aborcyjnego"
Tej informacji nie podał żaden program informacyjny tv, dopiero fragment pokazano u Pospieszalskiego.


Druga sprawa:
zwolennicy aborcji eugenicznej żądają prawa do zabicia nienarodzonego, zawodząc, że nie możemy być tacy okrutni dla matki tego dziecka.
Podobno dla matki fakt urodzenia niemal martwego dziecka lub chorego jest nie do zniesienia.
Czy lepiej jest zabić dziecko, czy pozwolić mu umrzeć naturalnie?
Z jakim bagażem myśli będzie się przez lata borykać matka, która zdecyduje się pozbawić życia swe maleńkie bezbronne dziecko?
Czy to zabijane dziecko nie odczuwa bólu?? Co z jego prawem do życia - czy jest w jakiś sposób gorsze od dzieci z probówki, jak to pokrętnie przeinaczają tęczowi?
 Dziecko z zespołem Downa  jest bezbronne tak samo jak dziecko z invitro. Jak każde dziecko.
 Dlaczego odmawiacie mu prawa do życia?
Walczycie o równe prawa, ale gdzie tu równość?

Mówi się o prawach matek.
A ojcowie?
Dlaczego nikt nie mówi o uczuciach ojca tego dziecka? O jego prawach?
Czy ojciec nie ma prawa  w tej kwestii? Czy kogoś interesuje jakie cierpienia - i z jakiego powodu - przeżywa ojciec?
A jeśli ojciec uważa, że nie wolno zabijać jego dziecka, może on woli, aby urodziło się i zmarło naturalnie?
A jeśli ojciec nie chce, aby zabijano jego chore dziecko? Może chce, aby się urodziło, może on je kocha takie jakie jest i chce się nim opiekować bez względu na wszystko?
Co z równouprawnieniem?
Czy matka ma mieć więcej praw niż ojciec?
Czy to w porządku, szanowni państwo lewacy?

Nikt nie odmawia dzieciom z invitro prawa do życia, dlaczego wy odmawiacie nienarodzonym  dzieciom z zespołem Downa tego prawa?


Kilka lat temu widziałem w tv wywiad z pewną osobą o nazwisku Niemiec. Zadeklarowany gej, który "walczy o prawa mniejszości".
Z wywiadu zapamiętałem ostatnie pytanie redaktorki: czy będziecie się domagać prawa do adopcji dzieci?
Odparł: JESZCZE NIE.


Czy ojcowie dzieci, którym odmawia sie prawa do życia nie są w pewnym sensie jakąś mniejszością?
Czy środowiska " obrońców mniejszości" nie powinny się ująć za tymi ludźmi?


Na koniec.


Ostatnio zaczęły wychodzić na jaw afery pedofilskie.
Chyba nigdy takich spraw nie pojawiło się tak dużo w tak krótkim czasie.

Wiele osób, a głównie środowiska lewicowe, obrońcy mniejszości domagają się, aby Kościół partycypował i wypłacił odszkodowania osobom pokrzywdzonym.

BARDZO TO POPIERAM.
BARDZO.


Uważam, że winowajca powinien ponieść srogą karę, nigdy nie powinien wyjść z więzienia, a pokrzywdzeni powinni otrzymać zadośćuczynienie, również finansowe.

Czy Kościół jest w jakikolwiek sposób winny takim zdarzeniom?

Lepiej, aby Kościół został nawet błędnie obciążony finansowo, niż choć jeden skrzywdzony miałby pozostać bez zadośćuczynienia.

I jeszcze jedno.

Na świecie panuje obecnie pewien trend.
Mianowicie rozmaitym mniejszościom ustawowo sankcjonuje się różne prawa.
Na przykład: państwo uznaje małżeństwa osób tej samej płci, a nawet takim związkom pozwala  na adopcję dzieci (Hiszpania, tzw. Wlk. Brytania, Francja, USA)
Itd itd...

Czytamy:
Gość Niedzielny donosi:
"Homo-małżeństwo adoptowało 9 chłopców. Z zeznań wynika, że dzieci były brutalnie gwałcone.
Adoptowali 9 chłopców.
Są oskarżeni o brutalne gwałty na 5 z nich George Harasz i Douglas Wirth –homoseksualne „małżeństwo” ze stanu Connecticut – zostali w 2011 r. oskarżeni o gwałt na dwóch z dziewięciu adoptowanych chłopców. Na początku kwietnia 2013 r. miało dojść przed sądem do ugody – gwałciciele mieli otrzymać niewielkie wyroki w zawieszeniu. "


Czy to jest w porządku??


Nie, nie jest.

Uważam, że te organizacje, które "walczyły" o "prawa mniejszości" do adopcji dzieci są winne tych gwałtów.

I jako takie powinny ponieść sądową konsekwencję za czyny tych osób.
Winny wypłacić pokrzywdzonym dzieciom wysokie odszkodowanie, a może nawet, kto wie - winny być osadzone jako pośrednia przyczyna zachowań pedofilskich?
Gdyby nie "walka" o prawa mniejszości nie doszło by do tych gwałtów.
Dzieci są skrzywdzone na całe życie i należy im się godne potraktowanie, są na zachodzie parafie, które zbankrutowały na skutek wypłaty odszkodowań i zdaje mi się, że podobnie sprawa może dotyczyć różnych "tęczowych" organizacji.

Tak więc, podsumowując:

KOŚCIÓŁ POWINIEN WYPŁACIĆ ODSZKODOWANIA POKRZYWDZONYM


ORGANIZACJE LOBBUJĄCE ZA PRAWEM MNIEJSZOŚCI DO ADOPCJI DZIECI WINNY WYPŁACIĆ WIELOMILIONOWE ODSZKODOWANIA SKRZYWDZONYM  DZIECIOM





http://gosc.pl/doc/1522253.Proces-gejowpedofilow-bedzie-publiczny
 http://wyborcza.pl/1,91446,14681359,Godek_do_Nowickiej__pani_jest_na_liscie_plac_srodowisk.html





KOMENTARZE

  • No więc:
    //Uważam, że te organizacje, które "walczyły" o "prawa mniejszości" do adopcji dzieci są winne tych gwałtów//
    To jest moja odpowiedź :)
  • A niby dlaczego Kosciół ma placić odzszkodowanie?
    Czy jakiś zaklad zaplaciłby by odszkodowanie za dizałność pracownika w sferz nie związanej z produkcją?
    To dlaczego Kościół ma płacić za ksiedza?

    Ciekaw jestem ile osób nie oskarżałoby Kościołay gdyby mieli świadomość że mogą skarzyć tylko winowajcę osobiscie?
  • @rerak 04:55:36
    Widać medialna presja wystarczy, aby przepraszać za czyny niepopełnione.

    Kościół już przeprosił za coś czego nie zrobił, więc zapewne zapłaci odszkodowanie.

    Trzeba myśleć do przodu.


    Jeśli Kościół ma płacić, to dlaczego nie organizacje progejowskie w stanach?

    A teraz rerak przenieś to na grunt polski - u nas geje nie mają prawa do adopcji dzieci - i bardzo dobrze.

    I lepiej żeby nigdy nie miały.


    Po to napisałem ten tekst, aby zwrócić uwagę, że ten miecz ma dwa ostrza.

    Geje chcą mieć prawa - niech ponoszą konsekwencje.

    A ci w Polsce, niech się dwa razy zastanowią, czego chcą...
  • WSZYSTKO CI SIE MIESZA...
    Z in-vitro jest manipulacja sugerujaca, ze ktos jest za albo przeciw. Ja, np., dopuszczam stosowanie, ale nie dopuszczam finansowania tego z moich pieniedzy.

    "Ci sami ludzie, w przypadku aborcji, nie bronią prawa nienarodzonych dzieci do życia, optują za ich zabijaniem - czyż to nie hipokryzja?

    A gdzie równość??"

    A tu twoja manipulacja i hipokryzja... No gdzie rownosc ?? Gdzie prawo dzieci do smierci ? Skad wiadomo czy one chca zyc ? Wg mnie im to zwisa, a raczej nikt nie chce miec downa...

    Kolejna manipulacja to twierdzenie, ze ktos jest za aborcja. Nikt nie jest za aborcja, ludzie sa za brakiem zakazu aborcji. I znow - nikt nikomu nie odbiera prawa rodzenia, ale to nie znaczy, ze ma sie godzic na utrzymywanie ze swoich pieniedzy czyichs kalekich dzieci.

    Zdanie ojca, oczywiscie, powinno byc respektowane.

    "Lepiej, aby Kościół został nawet błędnie obciążony finansowo, niż choć jeden skrzywdzony miałby pozostać bez zadośćuczynienia."

    Dla ciebie moze lepiej, dla innych nie. Wine nalezy udowodnic, o tym mowi, zdaje sie, nawet Biblia. A dalczego Kosciol, a juz np. Oswiata nie ? Szkola tez czesto wie, a chowa glowe w piasek...

    "Uważam, że te organizacje, które "walczyły" o "prawa mniejszości" do adopcji dzieci są winne tych gwałtów."

    A ja uwazam, ze ty jestes winny gwaltow w rodzinach hetero i powinienes za to odpowiadac...
  • @DUCATI 12:20:39
    Nic mi się nie miesza, to ty nie zrozumiałeś przekazu.

    W całym tekście zwracam uwagę na brak symetrii.

    "Z in-vitro jest manipulacja sugerujaca, ze ktos jest za albo przeciw. Ja, np., dopuszczam stosowanie, ale nie dopuszczam finansowania tego z moich pieniedzy."

    Tego nie rozumiem, możesz rozszerzyć wypowiedź?

    "A tu twoja manipulacja i hipokryzja... No gdzie rownosc ?? Gdzie prawo dzieci do smierci ? Skad wiadomo czy one chca zyc ? Wg mnie im to zwisa, a raczej nikt nie chce miec downa..."

    A to jest bełkot
  • @DUCATI 12:20:39
    "Dla ciebie moze lepiej, dla innych nie. Wine nalezy udowodnic, o tym mowi, zdaje sie, nawet Biblia. A dalczego Kosciol, a juz np. Oswiata nie ? Szkola tez czesto wie, a chowa glowe w piasek..."

    O to właśnie mi chodzi.

    Mimo to media i politycy swobodnie atakują kościół - niech stosują symetrię - do siebie też, podobnie organizacje gejowskie.

    Skoro kościół jest winny to dlaczego nie organizacje gejowskie (w przypadku usa) żądające praw do adopcji?


    O TYM JEST WŁAŚNIE MÓJ WPIS.


    Organizacje tęczowe stanowczo stawiają tezy - i ja też.



    Najwyraźniej taka parabola jest dla ciebie za trudna, musisz jeszcze trochę podrosnąć.