Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gall anonim. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gall anonim. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 19 lutego 2023

Gall Anonim









Czy Gall Anonim był Chorwatem?
17 lutego 2023 r.

Prof. Tomasz Jasiński, mediewista z Uniwersytetu im. Adam Mickiewicza w Poznaniu, od wielu lat prowadzi badania nad autorem pierwszej kroniki dziejów państwa polskiego. Ostanie badania pozwoliły mu postawić tezę, że Gall Anonim był Słowianinem, a konkretnie Chorwatem.


- Badania nad prozą i poezją Kroniki polskiej autorstwa anonimowego pisarza, określanego potocznie jako Gall Anonim, za pomocą zaprojektowanego przeze mnie w 2010 r. programu komputerowego, pozwoliły w nowym świetle spojrzeć na tę Kronikę. - mówi historyk. - Po przebadaniu niemal całego piśmiennictwa łacińskiego do 1200 roku, okazało się, że niektóre elementy stylistyczne i rytmiczne prozy Gallowej możemy po raz pierwszy zaobserwować w starożytności, mianowicie w tekstach prawnych Konstantyna Wielkiego (!) i pismach donatystów z IV w. Generalnie jednak Gall posługiwał się unikatowym stylem, który program komputerowy odnalazł w zasadzie tylko w anonimowym dziele – Historia o translacji św. Mikołaja z Myry do klasztoru św. Mikołaja na Lido. Ten ostatni utwór już w 1965 r. prof. Danuta Borawska przypisała naszemu Kronikarzowi, który to pogląd możemy obecnie – po wielu wątpliwościach – uznać za pewny – mówi prof. Tomasz Jasiński.

I dodaje: - Ponowna analiza obydwu dzieł prowadzi do zaskakujących ustaleń. Opis Słowiańszczyzny w Kronice polskiej i inne spotykane w niej liczne słowiańskie akcenty, a także dalmatyńskie zwroty formularzowe, nie pozostawiają wątpliwości, że Gall był Słowianinem i że pochodził z Chorwacji. Najprawdopodobniej był związany z prowęgierskim stronnictwem politycznym powstałym krótko po 1089 r. po śmierci króla chorwackiego Zvonimira. Stronnictwo to skupione było wokół królowej Heleny, wdowy po Zvonimirze, która była siostrzenicą Kazimierza Odnowiciela i siostrą króla węgierskiego Władysława. Pewne przesłanki pozwalają wysunąć hipotezę, że Gall był mnichem benedyktyńskim klasztoru św. Bartłomieja w Kninie – tłumaczy prof. Jasiński. – To ostatnie miasto było główną rezydencją królów chorwackich, a klasztor św. Bartłomieja zapewniał władcom chorwackim wszelkie posługi religijne, dyplomatyczne i urzędowe. Po śmierci Heleny i upadku stronnictwa prowęgierskiego, część jego dawnych uczestników związała się z dalmatyńską partią polityczną, która szukała oparcia w Wenecji. W czasie redagowania Historii o translacji św. Mikołaja jego autor, jak możemy już dziś przyjąć nasz Gall Anonim, był właśnie związany z tą partią polityczną. Po upadku tego stronnictwa Gall, najpewniej przez Niemcy, udał się na wygnanie do Polski. Być może towarzyszył w tej tułaczce dawnemu królowi chorwackiemu Álmoszowi, osadzonemu w 1091 r. na tronie chorwackim przez Władysława węgierskiego i chorwackie stronnictwo prowęgierskie. Álmosz był szwagrem Bolesława Krzywoustego, na którego dworze powstała Kronika polska – konstatuje prof. Tomasz Jasiński z UAM.

fot. Przemysław Stanula



https://amu.edu.pl/dla-mediow/komunikaty-prasowe/czy-gall-anonim-byl-chorwatem?fbclid=IwAR1flhm9SVPRaAz5dJncN85QhLxdxhQKESbElEb1NrQV100rGE5Jbhp3x3M



środa, 29 września 2021

Ta historia zaczyna się spinać...

 


Tyle lat myślenia - czy Bytom to Bytów...? 

A wystarczyło 2 tygodnie prac archeologicznych i proszę - hipoteza już jest naukowa, a nie tylko .... hipotetyczna....



Przełomowe odkrycia archeologów na Górze Zamkowej w Bytowie


Sylwia Lis 28 września 2021, 8:38

Bytowski archeolog zaprosił mieszkańców na Zamkową Górę. To tak zwana smolarnia na południowym krańcu miasta. Miejsce to od dawna budziło ciekawość archeologów, choć byli tu przed laty, nigdy nie wykonano szczegółowych badań. To tu dawniej było wczesnośredniowieczne grodzisko – dawny Bytów.


Pierwszy raz badacze odwiedzili Zamkową Górę w 1914, a następnie w 1936 roku. Opisu tamtych badań nie ma, ale wiadomo, że odnaleziono sporo fragmentów naczyń ceramicznych. Potem w 1961 roku w ramach projektu weryfikacji wczesnośredniowiecznych grodzisk pomorskich wykonano tu kilka wykopów sondażowych. Znaleziska były podobne. 

W tym roku badania prowadzi Instytut Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, a kieruje nimi doktor Paweł Szczepanik.


Co znaleziono? – Przede wszystkim dużo ułamków ceramiki i kości zwierząt, noszące liczne ślady rąbania i łamania co związane było z przygotowywaniem posiłków – wyjaśnia doktor Paweł Szczepanik, który prowadzi badania na smolarni finansowane przez gminę Bytów.
W profilach wykopu, na głębokości powyżej metra widoczne są ślady spalenizny, a co one oznaczają według badaczy piszemy nieco poniżej.
Gród miał powierzchnię około pięciu tysięcy metrów kwadratowych i funkcjonował od IX do XII wieku. Był bardzo prężnie działającym ośrodkiem. Wcześniej spekulowano, że to właśnie tego miejsca może dotyczyć zapisek w kronikach Gall Anonima opisujący zmagania wojsk Bolesława Krzywoustego z Pomorzanami.


"Smolarnia" - Zamkowa Góra w Bytowie 



- Palatyn Skarbimir miał zdobyć gród zwany Bytomem – wyjaśnia doktor Paweł Szczepanik. – Mówiąc wprost miał złupić, spalić do ziemi i wywieźć ogromne bogactwo oraz jeńców z tego grodu.

Oczywiście żadnego Bytoma na Pomorzu nie ma, a więc historycy dość zgodnie twierdzą, że chodzi prawdopodobnie o Bytów. Badania potwierdzają tę hipotezę. 

Ta historia zaczyna się spinać, grodzisko faktycznie przestało funkcjonować w XII wieku, choć oczywiście jeszcze wiele badań przed nami. 

Materiał archeologiczny potwierdza, że grodzisko zostało spalone. Niestety, nie mamy w tej chwili datowników precyzyjnych, jak choćby monety z czasów Krzywoustego, co dałoby nam klarowną datę. 

Dopiero odkrycie takich zabytków w warstwach spalenizny pozwoliłoby na większe uwiarygodnienie tej koncepcji. Ale i tak hipoteza o której mówimy, już po naszych dwutygodniowych badaniach jest już hipotezą naukową.

Mamy już podstawy materiałowe, żeby mówić o tym, że jesteśmy w miejscu, które zostało prawdopodobnie spalone przez bardzo ważną wtedy postać państwa polskiego, czy palatyna Bolesława Krzywoustego.

To pokazuje też rangę tego miejsca, która widoczna jest również w informacjach dotyczących licznych niewolników oraz skarbów, które miały zostać złupione z grodu. 

To musiało być bardzo ważne miejsce ma mapie osadnictwa w skali regionalnej, a być może również w skali ponadlokalnej.

 Niestety, na tak szczegółowe pytania, będziemy mogli odpowiedzieć dopiero po zdecydowanie szerszym rozpoznaniu terenowym grodziska. Tegoroczne badania dobiegają bowiem już końca.


Zaklęta królewianka z Zamkowej Góry



Kiedyś stacjonowali w Bytowie huzarzy. Jeden z nich, przechadzając się po leśnych ostępach, ujrzał piękną pannę odzianą w białą, powłóczystą szatę. Wyszła właśnie z głębi tajemniczej otchłani i ruszyła w stronę źródełka bijącego u stóp wzgórza. Złotym wiaderkiem zaczerpnęła wody i obmyła w niej swoje lica. Huzar zdobył się na odwagę i zagadnął pannę. Usłyszał wtedy smutną historię zaklętej królewianki - władczyni, której zamek zapadł się pod ziemię. Ale był sposób, aby odczynić czar. On, wojak, musiałby wziąć białogłowę na swe barki i nie mówiąc ni słowa, nie zatrzymując się, nie oglądając za siebie, ponieść ją na cmentarz kaszubski przy Kościele na Górce i tam zrzucić na ziemię. Za swą wolność obiecała mu szczęście i wielkie bogactwo. Żołnierz przystał na to i ruszył ze swym ciężarem w kierunku cmentarza. Węże i smoki próbowały przeszkodzić mu w drodze, nie bał się jednak, nie cofnął ni kroku, wiedział bowiem, że nic złego nie może go spotkać. Był już na cmentarzu, gdy nagle poczuł, że jakieś siły unoszą go w górę i zrzucają mu czapkę z głowy. „Ach, moja czapka!” - krzyknął przerażony. Panna, lamentując, wzbiła się w powietrze. Głos jej pełen żalu brzmiał w uszach żołnierza, jeszcze głębiej zapadł się zamek, jeszcze większe cierpienia spaść na nią musiały. Sto lat będzie czekać na wybawiciela, któremu starczy odwagi, by do końca wypełnić zadanie. Zniknęła królewianka i od tego czasu nikt jej dotąd nie widział.

Tajemnica Zamkowej Góry

Przed wieloma laty pewien młodzieniec przechodził koło zaklętej góry. Wtem dwie panny podeszły do niego i wprowadziły go w głąb wzgórza. Ku swemu wielkiemu zdziwieniu znalazł się w centrum gwarnego, tętniącego życiem miasta. Strach zdjął go ogromny. Jak zahipnotyzowany podążał za przewodniczkami. Sześć godzin wałęsał się po podziemnym świecie, nie rozumiejąc objaśnień i nie biorąc niczego na pamiątkę. Potem wyprowadzono go z wnętrza góry.

Sen huzara

Pewnej nocy przyśniło się huzarowi, jakoby stał na Górze Zamkowej, a u jego stóp piętrzyła się sterta pieniędzy. Opowiedział o tym swemu kamratowi. Ten zbeształ go, mówiąc, że senne marzenia nie przyniosą mu szczęścia, trzeba je bowiem urzeczywistnić. Sen powtórzył się huzarowi następnej nocy i trzeciej z rzędu też marzyło mu się o tym samym. Postanowił w końcu wybrać się na wzgórze. Dużo czasu zmarnował, szukając worka na obrok, do którego chciał włożyć znalezione skarby. Gdy dotarł na miejsce, poczęło świtać. Zdążył zobaczyć jeszcze stosik talarów, wokół którego migotał niebieskawy płomień. Podszedł bliżej. Już sięgał po pieniądze, lecz w świetle wschodzącego słońca ujrzał zamiast monet jedynie kupę gnoju. Wściekły trącił ją nogą. Po chwili i mierzwa zniknęła.





https://gp24.pl/przelomowe-odkrycia-archeologow-na-gorze-zamkowej-w-bytowie-zdjecia-i-wideo/ar/c1-15824439?fbclid=IwAR3CWIJGgODaq_-c0kPfDDzwy9e5LvjpHbmNJk-edY_lZ6gYSurpvuG7Mys

https://kurierbytowski.com.pl/artykul/tajemnice-smolarni/660022

https://kurierbytowski.com.pl/artykul/legendy-zwiazane-z-zamkowa/1224302




poniedziałek, 13 listopada 2017

Kronika Galla Anonima – księga matactw.






Jest 15 warstw kłamstw.

Kiedyś myślałem, że 12 – więc może ta studnia jest jeszcze głębsza?

Nie... na 15 poziomie dochodzisz do wniosku, że nic nie jest pewne, żaden przekaz historyczny nie jest pewny....to już jest wszystko.




------------------



Kronika Polska wg tzw. Galla Anonima – księga matactw.


Mam w domu tę książkę, wydaną przez Zakład Narodowy im. Ossolińskich z roku 1968.

Na pierwszej stronie napisano:

ANONIM tzw. GALL

KRONIKA POLSKA


Przełożył
ROMAN GRODECKI

Przekład przejrzał
wstępem i przypisami opatrzył
MARIAN PLEZIA

WYDANIE TRZECIE, UZUPEŁNIONE



Mam również egzemplarz z roku 1923 (ta konkretnie książka była na stanie Biblioteki Gimnazjum Żeńskiego im. królowej Wandy w Krakowie – a przynajmniej jest taka pieczątka)..


Wydanie z roku 1968 to nie jest ten sam tekst, co w moim egzemplarzu z roku 1923 – różnice są znaczące. Tak więc wg mnie, opis „przełożył Roman Grodecki” wprowadza w błąd – to nie jest tekst Grodeckiego, ale najwyraźniej Plezi. Na drugiej stronie karty tytułowej wydania z 1968 roku napisano:

„W Bibliotece Narodowej I wydanie Kroniki Polskiej Galla ukazało się w 1923 r. w przekładzie i opracowaniu Romana Grodeckiego.”

I na podstawie tego zdania możemy zakładać, że to wydanie opracował ktoś inny, zapewne Plezia, ale wprost nie ma o tym ani słowa.

Tak więc opis po pierwsze wprowadza w błąd, a po drugie jest mętny. Skąd u – nie wiem kto się zajmuje takimi sprawami – filologów, polonistów, slawistów – takie zamiłowanie do tajemnicy??

To pierwszy sygnał ostrzegawczy.

Kolejne są we wstępie Plezi, ale o tym później.


Dzisiaj chciałem się zająć kwestią jakby ogólną nauki polskiej, zaś Kronika Galla jest tu tylko - i aż – przykładem na dziwną ekwilibrystykę polskiego środowiska naukowego.

Plezia w III wydaniu Kroniki, nagminnie wprowadza do tekstu Galla swoje „uzupełnienia” - przypisy w nawiasach. Niby ma to ułatwić zrozumienie tekstu, jakby tekst łaciński zawierał braki i trzeba była dopowiadać pewne rzeczy, ale żeby uwidocznić, że nie było tego w oryginalnym tekście, zwroty te podane są w nawiasach.


Na przykład:

[17]: „Opowiadają też, że Czesi schwytali [go] zdradziecko na wiecu..”
[22]: „Dotknąwszy tedy zaledwie tych pamięci godnych czynów Kazimierza, a bardzo wiele innych dla pośpiechu pominąwszy milczeniem, kiedy on dobiegł kresu życia, połóżmy kres i piszącemu [te słowa].”

I dla porównania Grodecki:

[17]: Mówią też o nim, że schwytany przez zdradę na wiecu przez Czechów...”

Ale może chodzi o „za zdradę”? zdradę Bolesława - przyp. MS

[22]: „Tych pamięci godnych dzieł Kazimierza zlekka dotknąwszy, a bardzo wiele innych dla pospiechu milczeniem powinąwszy, połóżmy kres życia umierającemu i koniec też zakreślmy piszącemu.”



No i gdzie tu „przełożył Grodecki, przekład przejrzał wstępem i przypisami opatrzył Marian Plezia”.

To jest zupełnie inny tekst. A autor przekładu nie jest wyraźnie opisany... Po co te tajemnice?

Kronika Polska Galla ukazywała się wielokrotnie po II wojnie, rozumiem, że co nowsza wersja, tym lepsza, prawdziwsza...


Jak widać zwroty te faktycznie uzupełniają tekst i pozwalają go lepiej zrozumieć – trudno jednak laikowi ocenić czy taka konstrukcja zdania jest potrzebna.

Ale na przykład już w zdaniu poniżej wtrącenie jest dyskusyjne, ponieważ zmienia treść całej wypowiedzi – a nie wiemy co dokładnie Gall miał na myśli...

[26]: strona 55 -„Pewnego dnia siedział Bolesław Szczodry w mieście Krakowie przed pałacem w otoczeniu swego dworu i oglądał rozłożone na kobiercach haracze Rusinów i innych ludów, składających [mu] daniny.”

Zaś Grodecki:
[26] strona 94 - „Pewnego dnia siedział Bolesław Szczodry w mieście Krakowie we dworze przed pałacem i tamże oglądał rozłożone na kobiercach haracze Rusinów i innych ludów, składających daniny.”

Zaznaczam, że nie wiemy, czy w dalszej części tej historii, cytowany w tekście Bolesław nie dopuścił się nadużycia lub kłamstwa w interpretacji swojej osoby – Gall w każdym razie nie prostuje jego słów.

Po czym następuje opis, jak Bolesław obdarowuje jakiegoś kleryka kosztownościami.

I teraz hipotetyczna „interpretacja Zbigniewa”, brata Bolesławowego, o której świat nie wie.

Otóż, różne ludy przyjechały do mojego miasta złożyć mi daninę, a widzę, że podjechał ze swoimi dworzanami mój brat Bolesław i się przygląda, co tam mi znoszą. Na chwilę wyszedłem do moich ludzi na zamku, i kiedy wróciłem Bolesława już nie było. I oto moi zausznicy donoszą mi, że Bolesław z moich łupów obdarował jakiegoś klechę workiem kosztowności.... I ten łotr spod ciemnej gwiazdy jest moim bratem... Teraz jeszcze nie mogę się z nim rozprawić, ale już niedługo....


Prawda, że ciekawe?

Gall napisał, że Bolesław siedział w Krakowie, po czym dopowiada – „przed pałacem” - ale z kontekstu nie wynika, czy „przed pałacem siedział”, czy może stał, albo leżał....

Siedział w Krakowie. Może siedział, w sensie rezydował, co dokładnie oznacza słowo siedział trudno ocenić.

Przebywał przed jakimś pałacem (nie wiemy jakim) – Wawel to raczej zamek, budowla obronna, a pałac cech obronnych raczej nie ma, to miejsce reprezentacyjne.

Zamek pełni funkcje urzędowe, a pałac - raczej prywatne...

Przebywał tam ze swoim dworem. Oglądał dary znoszone przez różne ludy – nie wiemy dla kogo to były dary. I był świadkiem żalów jakiegoś kleryka.

I to wszystko.


Nie wiemy nawet, czy składanie darów odbywało się w czasie teraźniejszym, czy scena rozgrywała się „już po”!

„oglądał dary”, zaś dary te wzięły się tam stąd, że przysyłały je do Krakowa „ludy składające daniny”.
Bo oprócz Rusinów i jakiś niewymienionych z nazwy ludów, były jeszcze inne ludy na świecie, które daniny w Krakowie nie składały...

Po prostu tam sobie leżały, nic więcej.

Dlaczego Plezia dopisał [mu]?


Tam jest napisane: „oglądał rozłożone na kobiercach haracze Rusinów i innych ludów, składających daniny” - i nie jest powiedziane, że jemu. Może Zbigniewowi, albo jakiemuś Sieciechowi? Nie wiemy, czyj był pałac.

Po co Plezia dopisuje [mu], skoro to wcale nie wynika z tekstu? Powiedziałbym nawet, że z tekstu oryginalnego wynika, że to były dary dla kogoś innego.

Plezia całkowicie zmienia sens zdania i całego zdarzenia.
Być może dał się podejść Gallowi, który stosuje taką, a nie inną konstrukcję zdania – literalnie, nie możemy zaliczyć te kosztowności na poczet Bolesława, co najwyżej możemy sami tak tekst zinterpretować – moim zdaniem Gall fałszował historię, ale pisał to tak zręcznie, że współcześni nie mogli się za bardzo do tego przyczepić, choć z tego co pamiętam, nie szanowano go [Galla]....

Tekst był zrozumiały dla świadków zdarzenia, akceptowalny prawdopodobnie, ale ogołocony ze szczegółów, dla przyszłych pokoleń stał się zupełnie inną opowieścią. My rozumiemy to inaczej niż współcześni [Gallowi].

Takie metody prowadzenia wywodu obserwuję we współczesnej publicystyce, jak i książkach – szczególnie książkach o tematyce tzw. regionalnej, czyli poniekąd historycznych...

Werwolf tak operuje językiem, aby możliwa była jego inna interpretacja.


Z lektury całej Kroniki wyłania się dziwna pogmatwana niejednoznaczna historia.


Takich wtrętów Plezi jest cała masa, występują nawet wtedy, gdy treść jest zrozumiała, mimo to mamy słowo w nawiasie, jakby autor przekładu bardzo skrupulatnie przestrzegał tu swoistej etykiety – wyraźnie odróżnia tekst Galla od swojego, ale może Plezia dopuszczał się nadużyć, podobnie jak Gall..

Moim zdaniem autor specjalnie ponanosił te wtrącenia, by w stosownych momentach wprowadzić swoją interpretację tekstu – czytelnik jest już przyzwyczajony do tych zwrotów w nawiasach i przestaje się zastanawiać, czy ma to sens czy nie, wiadomo, że często nie ma, a le co ja zrobię, Plezi tu nie ma, żeby go zapytać o to, albo mu nawrzucać co on wyrabia, przede mną jest wydrukowana książka, a nie rękopis, nic już z tym się nie da zrobić miliony egzemplarzy poszło w ruch...



Polecam uważną lekturę Galla i uważną lekturę Plezi.





A teraz, na koniec inna ciekawa rzecz.


Na stronie 69 czytamy w przypisach uwagę o wojewodzie Sieciechu.

Plezia podaje:


Zapis tego imienia u Galla (Zetheus, Setheus) można by też czytać jako Sieciej (forma skrócona od Sieciecha)”


-eus to sufiks pochodzenia łacińskiego.

Jeżeli odejmiemy tę końcówkę, która latynizuje imię Setheus, to otrzymamy... Seth.


Seth, to angielska wersja imienia Set.


A Set – to bóg starożytnych Egipcjan..


Po egipsku – Setech, co bardzo podobne jest do Sieciech...


S E T ECH

SiECIECH



Dlaczego polska nauka zamiast o bogu Egiptu mówić Sieciech, stosuje nazwę Set, a nawet Seth?

W przekładzie kroniki można pisać po polsku, a w podręczniku historii dla Polaków już nie?

Anglicy znacjonalizowali to imię, na Seth. A dlaczego nie my??

Wyobrażacie sobie, jak w czwartej klasie szkoły podstawowej, na pierwszej lekcji historii nauczyciel tłumaczy wam:

„tak więc Bóg Egipcjan, niejaki Sieciech...”


Ciekawe, nie?



O tym, jak ja to widzę, napiszę innym razem... jak już się wyjaśnią inne rzeczy.

 





KOLEBA




fragmenty