Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ubecja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ubecja. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 grudnia 2023

Metoda powolnego przyzwyczajania

 



Błędne przekonania tej pani mogą brać się stąd, że zawsze widziała tylko fasadę "polskiej" telewizji - i to ją zadowala... fasadę traktuje jak prawdę - metoda Werwolfu (metoda powolnego przyzwyczajania) działa jak widać - ludzie od dziecka karmieni iluzją, przyzwyczajeni do kłamstwa mają wielki problem, by je rozpoznać...


przedruk




Telewizja publiczna jest przeznaczona do likwidacji m.in. dlatego, że bez ogródek mówi, kto jest kim, bez ogródek prowadzi debatę publiczną. Jeśli nie ma bata w postaci mediów, które grożą palcem, władza się patologizuje, dochodzi do najgorszych możliwych sytuacji – mówiła w poniedziałkowych „Aktualnościach dnia” na antenie Radia Maryja red. Anita Gargas, dziennikarka śledcza.

Red. Anita Gargas, prowadząc dziennikarskie śledztwo ws. zamordowania Czcigodnego Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, dotarła do wielu nowych źródeł i świadków. Informacje te przedstawione zostały w filmie „Operacja Baxis”, wyemitowanym w TVP w miniony piątek. Tymczasem dojście obecnej opozycji do władzy może zablokować takie wartościowe inicjatywy.


– Telewizja publiczna jest przeznaczona do likwidacji m.in. dlatego, że bez ogródek mówi, kto jest kim, bez ogródek prowadzi debatę publiczną z otwartą przyłbicą, a nie jak to się robi w mediach prywatnych – TVN-ie czy Polsacie – gdzie wszystko jest po myśli Donalda Tuska – podkreśliła rozmówczyni Radia Maryja.

Zaznaczyła przy tym, że walka o TVP toczy się od samych początków III RP.


– Kolejne ekipy rządzące, które były związane z poprzednim systemem – systemem komunistycznym – próbowały się tam zagnieździć na tyle mocno, żeby sterować opinią publiczną nawet po zmianach władz, np. za premiera Jana Olszewskiego czy za pierwszego rządu PiS-u – zwróciła uwagę dziennikarka.

Dodała przy tym, że wcześniej walka o TVP odbywała się mimo wszystko w ramach obowiązującego prawa, nie było m.in. siłowego usuwania ze stanowiska prezesów telewizji.


– Teraz słyszymy o tym, że koalicja zemsty nie będzie przebierać w środkach i nie będzie zastanawiać się nad tym, że to jest psucie państwa, bo telewizja publiczna jest bardzo ważnym elementem funkcjonowania całego państwa. Telewizja publiczna nie kieruje się tylko zyskiem, telewizja publiczna kieruje do widzów taką ofertę, której nie zobaczymy na antenach innych stacji – mówiła red. Anita Gargas.

Na antenach innych stacji (może z wyjątkiem TV Trwam, na co zwróciła uwagę dziennikarka) nie miałyby szansy znaleźć się chociażby takie filmy, jak „Operacja Baxis”.


– Ten film mówi o funkcjonariuszach SB, funkcjonariuszach MSW PRL, których przecież odchodząca ekipa rządząca pozbawiła apanaży za wszystko, co robili w czasach PRL-u – a robili bardzo złe rzeczy i nigdy nie zostali za te haniebne, zbrodnicze działania rozliczeni. Jedyne, co ich spotkało to to, że zostali pozbawieni superwysokich emerytur w porównaniu z emeryturami ich ofiar. To oni stanowią bardzo potężną grupę wyborców koalicji zemsty – wskazała rozmówczyni Radia Maryja.

Co prawda możliwe byłoby wprowadzenie rozwiązań, które pozwoliłyby zachować w telewizji publicznej pewną równowagę światopoglądową, ale obecnej większości sejmowej na tym nie zależy, bo taki pluralizm nie jest jej na rękę.


– Koalicja zemsty nie dopuści do takiej sytuacji, nie dopuści do takiego rozwiązania, które pozwoli docierać konserwatywnym środowiskom, antyliberalnym czy aliberalnym partiom do szerszej publiczności. Oni będą chcieli ich pozbawić możliwości kontaktu ze społeczeństwem. To jest najgorsze, co tu się dzieje. To jest psucie państwa, to jest psucie tego, na czym polega demokracja – zwróciła uwagę red. Anita Gargas.

Bez dostępu konserwatystów do społeczeństwa, władza liberalno-lewicowa będzie się patologizować, bowiem zaniknie kontrolna funkcja demokracji.


– Jeśli nie ma bata w postaci mediów, które grożą palcem (…), władza się patologizuje, dochodzi do najgorszych możliwych sytuacji – podkreśliła dziennikarka.

Wolne media stanowią również zabezpieczenie przed uzależnieniem rządzących od władz innych państw, co z kolei przekłada się na bezpieczeństwo państwa.


– Trzeba się opierać na myśleniu propaństwowym, długofalowym. Musi być miejsce, gdzie znajdzie się informacja na temat propaństwowych – a gdzie, jeżeli nie w mediach publicznych? – zaznaczyła gość Radia Maryja.

Wskazała również, że większość wyborców tzw. koalicji zemsty wiedzę o TVP czerpie wyłącznie z mediów liberalno-lewicowych, stąd też mają mocno zafałszowany obraz tych mediów.











Red. A. Gargas: Jeśli nie ma bata w postaci mediów, władza się patologizuje – RadioMaryja.pl







środa, 3 maja 2023

1,2 mln "ego" ma dostęp do - "ściśle tajne"

 

przedruk



Aż 1,2 mln osób ma dostęp do ściśle tajnych informacji w USA



03.05.2023, 09:58




Nie mam wątpliwości, że po ostatnim wycieku tajnych dokumentów w USA potrzebne są duże zmiany w dostępie do nich, i jestem pewien, że do tego wkrótce dojdzie – powiedział gen. bryg. Peter Zwack, były attaché wojskowy USA w Rosji i b. oficer wywiadu wojskowego. Jak dodał, choć przeciek to plama na reputacji służb, nie spodziewa się długofalowych szkód dla działań armii ukraińskiej i współpracy wywiadowczej z sojusznikami.

Kiedy w czwartek agenci FBI aresztowali Jacka Teixeirę jako podejrzanego o publikację w internecie setek ściśle tajnych dokumentów, wśród komentarzy przewijało się jedno pytanie: Jak 21-letni żołnierz Gwardii Narodowej o ekstremistycznych poglądach mógł mieć dostęp do tak ważnych materiałów?

Zdaniem gen. Petera Zwacka, wieloletniego oficera wywiadu wojskowego i byłego attaché wojskowego w Moskwie, wynika to z tego, jak funkcjonuje w USA wojsko oraz system dostępu do informacji niejawnych.


– Prawda jest taka, że wielu młodych ludzi przychodzi do sił zbrojnych i zajmuje się poważną pracą, która wymaga dostępu do takich informacji. Dotyczy to również pracowników IT, jakim był sprawca przecieku. Profesjonaliści od IT zajmują się tym, by zapewnić, że nasze systemy wymiany informacji działają, w tym informacji niejawnych. Taka praca z natury wymaga posiadania wysokiego poświadczenia bezpieczeństwa – mówi Zwack, obecnie ekspert Instytutu Kennana w ośrodku Wilson Center.


Jak tłumaczy, problem wynika także z tego, jak wiele osób posiada takie poświadczenie. Według ostatnich statystyk liczba osób uprawnionych do wglądu w informacje sklasyfikowane jako ściśle tajne to ponad 1,2 mln. Choć wszystkie te osoby przechodzą przez intensywny proces prześwietlania, to – jak twierdzi Zwack – wciąż jest to w pewnej części oparte na zaufaniu.



„Wystarczy jedno »zepsute jabłko«, by naruszyć reputację”


– Nie chcę tego zbytnio uwypuklać, ale tu zawsze jest ten element zaufania. Cała tragedia polega na tym, że mamy tysiące ludzi pracujących w wywiadzie, z czego 99,9 proc. to świetni ludzie, ale wystarczy jedno »zepsute jabłko«, by naruszyć reputację i zepsuć pracę wszystkich – mówi generał.

Zwack jest pewny, że w efekcie najnowszego skandalu zostaną wprowadzone „poważne” zmiany w procedurach dostępu do informacji.

– Nie mam najmniejszych wątpliwości, że dojdzie do wielkiego przeglądu taktyk, technik i procedur. Nie wiem, jakie zajdą zmiany, ale na pewno do nich dojdzie – zaznaczył. Jak jednak przestrzega, zbytnie zawężenie dostępu do informacji niejawnych może doprowadzić do problemu, jaki amerykańskie służby miały przed zamachami 11 września, tj. niedzielenia się informacjami między poszczególnymi służbami.


Były wojskowy zwraca przy tym uwagę na niezwykły charakter afery, w której – jak wynika z dotychczasowych doniesień – główną motywacją sprawcy wycieku była chęć zaimponowania poznanym w sieci znajomym w zamkniętym czacie na temat gier wideo i broni.



„To zupełnie szalone”


– Wygląda na to, że chodziło po prostu o ego. To zupełnie szalone. Ale to też bardzo znamienne dla naszych czasów – ocenia Zwack. – Wiem, że w tej pracy prowadzi się gry wojenne i symulacje poważnych przecieków, ale ta sytuacja mocno wykracza poza schemat – dodaje.


Pytany o konsekwencje przecieku dla wojny na Ukrainie, Zwack podkreśla, że choć informacje, które wydostały się na światło dzienne, m.in. na temat kwestii taktycznych czy stanu zapasów broni, były wysoce wrażliwe, to nie sądzi, że jest to „game changer”, który zniweczy szanse Ukrainy na sukces w nadchodzącej ofensywie.


– Szczęście w nieszczęściu polega na tym, że wyszło to na jaw wystarczająco wcześnie, by wciąż można było zmienić plany, więc myślę, że to może rozejść się po kościach. Ale warto zauważyć, że w przeciwieństwie do wcześniejszych afer Rosjanie i Chińczycy wydają się nią co najmniej tak zdziwieni jak my – mówi generał.



Pytany o to, czy skandal może wpłynąć na zwiększenie nieufności sojuszników Ameryki, Zwack przyznaje, że wydarzenie jest poważną plamą na reputacji służb.



– Z pewnością w umysłach niektórych mogą się pojawić wątpliwości przy dzieleniu się wrażliwymi danymi. Ale ostatecznie jesteśmy bliskimi sojusznikami i sami też dzielimy się własnymi informacjami, i ten proces jest zbyt ważny, by go przerwać – przekonuje ekspert. – Owszem, mieliśmy poważną wpadkę, ale mogła ona się przydarzyć każdemu krajowi – dodaje.








USA. Aż 1,2 mln osób ma u nas dostęp do ściśle tajnych informacji mówi gen. Zwack - tvp.info




Wyciek tajnych dokumentów. Gen. bryg. Zwack: zbyt wiele osób ma do nich dostęp | Polska Agencja Prasowa SA (pap.pl)











piątek, 12 października 2018

Homoubecja



Kiedy jakieś 2 miesiące temu mówiłem waszym poprzednikom, że zostali oszukani przez abw i że skakanie mi po głowie nic nie da - to nie uwierzyli. Dopiero na końcu – po całej tej hucpie, lub jak to niektórzy nazwali - kupie – dotarło do nich, że miałem rację. Chyba dotarło...

Kiedy im tłumaczyłem, że ich poprzednicy też myśleli, że dadzą mi radę, nie uwierzyli.

Kiedy tym poprzednikom tłumaczyłem, że nie dadzą mi rady, nie uwierzyli...

Kiedy poprzednikom tych poprzedników mówiłem, że nie dadzą rady – też nie uwierzyli...


Teraz wy zaczynacie ten sam schemat z takimi samymi wadliwymi przekonaniami.

I też mi nie wierzycie – za to wierzycie zawodowym złodziejom, mordercom i oszustom.

Czyż nie?


W czym moje słowa są gorsze?


Ile razy można mówić.... niemcom chodzi o to, by mnie blokować, a nie, żebym pracował dla was.
To trwa 7 lat – czyż to nie zastanawiające?

Nie ma tam żadnego mądrego, co by poszedł po rozum do głowy i pogadał z Maciejem, zamiast go nękać? Tyle czasu straconego. Kto z was się nad tym zastanawia?

Otóż straconego czasu jest znacznie więcej, bo ja swoją propozycję przedłożyłem w roku 2003 – 15 lat temu, a nie siedem.

Z lektury mojego bloga można wyczytać, że nękanie zaczęło się w 2011 roku, po zamachu smoleńskim – czyli czekali tyle lat, bo 15 lat temu nie posiadali dość władzy w administracji. Czekali 8 lat, a potem zaczęli mnie nękać.


Dzisiaj na dworcu w Gdańsku podszedł do mnie jakiś ktoś i powiedział, że „pan na pewno też jedzie do Szczecina...”, czemu energicznie zaprzeczyłem domyślając się, z kim mam do czynienia, na co facet powiedział coś, żebym nie był nerwowy czy jakoś tak, a potem zrobił to, co abw robi już od dłuższego czasu – wyciągnął z torby 1,5 litrową niepełną butelkę z wodą, szerokim gestem podniósł ją do góry i zaczął z niej pić.


Jest coś, o czym dotychczas nie pisałem, bo jest to dla mnie bardzo przykre i żenujące.


Po intrydze z Czarnej Wody zaczęli nasyłać na mnie osoby sugerujące zachowania homoseksualne.

Wściekły atak nastąpił jakieś 2 tygodnie po wydarzeniach z Czarnej Wody, i od tamtej pory z różnym natężeniem jestem nieustannie w ten sposób nękany.

Po tamtej intrydze zrozumiałem też, do czego zmierzały pewne zachowania pewnych osób z mojego otoczenia, oraz ich słowa na mój temat – tu mówię min. o pierwszym oficjalnym spotkaniu z pracownikami, ale nie tylko. W sumie, trwa to już ok. 2 lat – to co było wcześniej było „podgrzewaniem wody”, żeby „żaba nie uciekła”.

Jeśli chcesz ugotować żabę, nie możesz wrzucić jej do gorącej wody, bo ta oparzona zaraz ucieknie z gara, trzeba ją dać do letniej wody i stopniowo ją podgrzewać. Tak właśnie było, przez ok. rok wcześniej.

Jak już kiedyś pisałem, to już nie jest tylko sprawa ogólnoludzka, ale też to sprawa osobista.
Pisząc to, miałem na myśli właśnie te zaczepki i sugerowanie zachowań homoseksualnych.

To są rzeczy niewybaczalne.

NIEWYBACZALNE.

I mam nadzieję uświadomicie sobie w końcu to, że:

  • nie ma żadnych polskich służb
  • niemcom głównie chodzi o blokowanie mnie, żebym nie mógł pracować dla Polski
  • zamiast udowodnić mi literalnie, że się myliłem w swojej ocenie, którą zawarłem w tekście Werwolf, wziąć jednego człowieka, który by to opisał zreferował itd., oni przez siedem lat – 7 lat ! – skaczą mi po głowie, nękają mnie każąc mi „wycofaj się”. Nie obalili tez zawartych w tekście - nie zrobili tego, bo nie są w stanie tego zrobić, nie potrafią, bo tekst Werwolfa opisuje prawdę.

Otóż nie wycofam się.


Jestem nieustannie zaczepiany
Wpisuje się w to scenariusz hucpy poznańskiej i jak już widać – gdańskiej. Ale apogeum nastąpi za jakieś 2 tygodnie, już mi to zapowiedziano i „uraczono” pierwszymi atakami o charakterze dezinformacji , o czym niektórzy z was już wiedzą.


W zeszłym roku w grudniu, w Starogardzie w galerii handlowej – przed wejściem do Rossmana, czekał na mnie jakiś …....... szmaciarz, patrzył mi się prosto w oczy i bezczelnie, choć dyskretnie dawał znaki palcami.

Wydarłem się na niego, może niektórzy z was byli tego świadkami.

Zostałem wyprowadzony z równowagi, co mi się prawie nigdy nie zdarza, ci co mnie znają, szczególnie z pracy, wiedzą, że jestem nie tylko osobą bardzo zrównoważoną i opanowaną, ale naprawdę spokojną.

Nie możesz nikogo uderzyć. No nie możesz, bo jak to zrobisz, to w gazecie napiszą - „przypadkowy przechodzień...” itd.


Podobna sytuacja była wcześniej, 1 listopada, kiedy szedłem na grób matki.
Ten, co szedł z przeciwka, zrobił w moja stronę pewien gest, manipulując dłońmi przy twarzy. Był przy tym dość rozbawiony, co jest dość częste u niemców – szyderczy uśmieszek.

Wydarłem się wtedy na niego, wołając za nim, czy ma jakiś problem. Szybko jednak zniknął w tłumie. Wracając do domu, na pasach na jedni wyszedł na mnie drugi – kilka razy już go spotkałem, niewysoki, przy tuszy, z mordy typowy ubek, bezczelnie patrzył się na mnie, jak sądzę chcąc mnie spacyfikować samym spojrzeniem za to, że krzyczałem wcześniej. Nie wycofałem się i ostentacyjnie gapiłem na niego, przeszedł na druga stronę ulicy i wtedy zaczął pyskować czego od niego chcę, co się tak patrzę, coś tam odpowiedziałem, na co on wściekle ściągnął z głowy czapkę (taki gwałtowny trochę bez sensu gest miał na celu pokazać skalę jego gniewu, taki teatralny efekt odstraszający..), i podbiegł do mnie udając, że chce mnie uderzyć. Nie dałem się zastraszyć, ani sprowokować, po krótkiej wymianie zdań szybko się opanował i nagle swobodnie „przyjaznym tonem” powiedział „Dogadamy się”, na co odpowiedziałem, nie dogadamy się. Tej scenie na pasach na osiedlu przyglądało się kilka osób.





Ja jestem człowiekiem uprzejmym, ale nieugiętym.