Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą media. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą media. Pokaż wszystkie posty

sobota, 23 marca 2024

Media polskojęzyczne o tragedii

 


analiza tekstu






Na zrzucie ekranu powyżej widzimy opinię redakcji, a w środku jej wypowiedzi - cytat z sekretarza stanu USA.

Wmontowanie cytatu z wypowiedzi Blinkena można odczytać jako poparcie dla twierdzeń redaktorów, że "próbuje zrzucić odpowiedzialność za zamach "

ale przede wszystkim...


"Nowe informacje nt. okoliczności ataku pochodzą głównie od władz i mediów rosyjskich - warto pamiętać, że mogą one manipulować faktami w celach propagandowych."


jest to coś, czego się z reguły nie widuje w dziennikarstwie newsowym - jest to OPINIA redaktorów

to nie jest dalszy ciąg wypowiedzi Blinkena!


Czyli Blinken tak nie twierdzi, a na jakiej podstawie twierdzą tak redaktorzy?  Czy pokazują nam jakąś swoją analizę, która to wykazuje? No nie... nic nie piszą...


Można się czasami pomylić, bo w polskojęzycznych wiodących redakcjach, permanentnie od lat stosuje się sztuczkę, że miesza się ze sobą cytaty i opinie stosując lub nie - cudzysłów - i to w taki sposób, że nie do końca wiadomo, czy dobrane słowa ujęte w cudzysłów są cytatem, czy opinią redakcji,

ale także poprzez mieszanie cytatów bez cudzysłowia z własną retoryką lub opinią ozdobioną cudzysłowiem właśnie.



Daleko nie szukając, popatrzmy na tytuł newsa:  "Straszne wydarzenie"


W wypowiedzi Blinkena nie ma zdania: "Straszne wydarzenie", 

jest użyta forma "po tym strasznym wydarzeniu" - wygląda więc na to, że komunikat  "Straszne wydarzenie" jest to opinia redaktorów, gdyż z całą pewnością nie jest to cytat z wypowiedzi amerykańskiego dygnitarza.


Nie jest to wypowiedź Blinkena, choć jest to jego opinia.


Kiedy stosujemy cudzysłów?

Jak sama nazwa mówi - kiedy przytaczamy, CYTUJEMY, cudze słowa.


Cudzy-słów stosujemy, żeby zaznaczyć cytat, albo zaznaczyć, że słowa w cudzysłowiu nie należy brać poważnie, jest to wtedy sugestia redaktorów, że słowa tak ujęte - to nieprawda.


"Cudzysłów służy przede wszystkim do wyodrębnienia w tekście cytatów. Zaznaczamy nim również słowa lub wyrażenia użyte w znaczeniu niedosłownym, ironicznym, obcym stylistycznie (na przykład użycie wyrazu potocznego w artykule naukowym)."


W dodatku ta forma "Straszne wydarzenie" jest raz użyta drobnym drukiem, potem jest wielkimi literami w tytule i jeszcze raz jest powtórzona drobnym drukiem na zdjęciu ilustrującym, popatrzcie tylko..




Zupełnie jakby koniecznie chcieli, żeby się czytelnikom utrwaliło...



A więc redaktorzy wp.pl postępują WBREW ZASADOM stosowanym w polskim piśmiennictwie i dowolnie, wg własnego upodobania, przekształcają wypowiedź Blinkena do postaci jego - domniemanej przez redakcję - opini.


Dosłownie - manipulują cudzą wypowiedź.

Słowa "po tym strasznym wydarzeniu" zamieniają na "Straszne wydarzenie".

Zastosowany tu cudzysłów - nie powinien być stosowany, ponieważ słowa Straszne wydarzenie - nie są cytatem! Są zdaniem - opinią - redaktorów!


Widzimy więc, że redaktorzy wp.pl MOGĄ tu dopuszczać się manipulacji faktami, podczas gdy zarzucają redakcjom rosyjskim, że "mogą manipulować faktami" sugerując tym samym, że media rosyjskie  i informacje płynące od władz rosyjskich są niewiarygodne.


Czyli, wychodzi na to, że

jeśli redaktorzy wp.pl  "mogą manipulować faktami", to nie są wiarygodnym źródłem informacji...



Dlaczego zastosowali cudzysłów?

Czym są słowa  "Straszne wydarzenie" tak ujęte??


"Cudzysłów służy przede wszystkim do wyodrębnienia w tekście cytatów. Zaznaczamy nim również słowa lub wyrażenia użyte w znaczeniu niedosłownym, ironicznym, obcym stylistycznie (na przykład użycie wyrazu potocznego w artykule naukowym)."




Skoro nie jest to cytat, to wychodzi na to, że może to być sformułowanie...... ironiczne.....


Czy redaktorzy wp.pl nie wierzą w tragedię pod Moskwą, albo czy.... nie uważają tego wydarzenia za tragiczne??

Dlaczego dzielą się z nami swoją - taką właśnie - ironiczną (?)- opinią na ten temat???


Czy tak właśnie mamy o tym myśleć?

Zamiast współczuć, jak pan Blinken na przykład, mamy się z tego podśmiechiwać???



Dlaczego??





O etykę, czy etykę dziennikarską w ogóle nie pytam, bo po co...





warto zwrócić uwagę, że 

redakcja newsowa zamienia się tu w redakcję publicystyczną, podczas gdy nie jest ona zainteresowana publicystyką np. na temat bezprawnych działań rządu (nie napiszę jakiego), 


a więc to nieprawda, że postępują oni według jakiś swoich zasad i np. nie mieszają ze sobą newsów i publicystyki z zasady - to należy sobie zapamiętać na przyszłość, bo... "robienie" czegoś, albo "nie robienie" ma znaczenie.





podsumowując:

- wg redaktorów wp.pl media rosyjskie to propaganda - niestety redaktorzy nie pokazują nam dowodów na te twierdzenia...
- wg redaktorów wp.pl władze i media rosyjskie mogą manipulować faktami w celach propagandowych - sęk w tym, że każde media MOGĄ to robić, nie tylko rosyjskie,

czy redaktorzy wykazują propagandę w mediach zachodnich - nie, ale dlaczego nie? Chyba nawet nie ostrzegają nas o tym, więc dlaczego teraz to robią?

Otóż "robienie" czegoś, albo "nie robienie" ma znaczenie, być może brak ostrzeżenia o propagandzie zachodu sprawiło, że nikt nie zareagował na systemowe niszczenie polskiej gospodarki po 1989 roku. Od mediów oczekujemy również, że będą one nas ostrzegać...

"mogą manipulować faktami" jest to tryb warunkowy (mogą), czyli to sugestia, bez poparcia faktami i np. analizą tekstu jak u mnie, jak piszę takie analizy na blogu... jak też tu powyżej...

- jak wykazała moja analiza, redaktorzy wp.pl "mogą manipulować faktami", nie ustalone tylko, w jakich celach....





Oświadczenie sekretarza stanu USA Antony Blinkena zawarte w artykule brzmi:


"Stany Zjednoczone zdecydowanie potępiają atak terrorystyczny z 22 marca w Moskwie.

Solidaryzujemy się z narodem rosyjskim w opłakiwaniu ofiar śmiertelnych po tym strasznym wydarzeniu"















tekst informacji w postaci edytowalnej poniżej:


Atak terrorystyczny w Rosji. W zamachu na salę koncertową Krokus zginęło ponad 130 osób. Ponad 140 poszkodowanych trafiło do szpitali. Rosyjska propaganda od kilkudziesięciu godzin próbuje zrzucić odpowiedzialność za zamach na Kijów, przekonując, że zamachowcy planowali uciec właśnie do Ukrainy. "Stany Zjednoczone zdecydowanie potępiają atak terrorystyczny z 22 marca w Moskwie. Solidaryzujemy się z narodem rosyjskim w opłakiwaniu ofiar śmiertelnych po tym strasznym wydarzeniu" - oświadczył sekretarz stanu USA Antony Blinken. Nowe informacje nt. okoliczności ataku pochodzą głównie od władz i mediów rosyjskich - warto pamiętać, że mogą one manipulować faktami w celach propagandowych. Śledź relację na żywo Wirtualnej Polski.






"Straszne wydarzenie". USA reagują po tragedii w Rosji [RELACJA NA ŻYWO] (wp.pl)

Kilka słów o cudzysłowie – Klinwords






sobota, 2 marca 2024

Standardy Teleexpresu





𝐌𝐢𝐞̨𝐝𝐳𝐲𝐧𝐚𝐫𝐨𝐝𝐨𝐰𝐲 𝐃𝐳𝐢𝐞𝐧́ 𝐉𝐞̨𝐳𝐲𝐤𝐚 𝐎𝐣𝐜𝐳𝐲𝐬𝐭𝐞𝐠𝐨 - przez wszystkie media podnoszony jest temat CZYSTOŚCI i poprawności stosowania języka ojczystego... tymczasem tutaj:



"21 lutego to 𝐌𝐢𝐞̨𝐝𝐳𝐲𝐧𝐚𝐫𝐨𝐝𝐨𝐰𝐲 𝐃𝐳𝐢𝐞𝐧́ 𝐉𝐞̨𝐳𝐲𝐤𝐚 𝐎𝐣𝐜𝐳𝐲𝐬𝐭𝐞𝐠𝐨. Dla Redakcji Teleexpressu to bardzo szczególny termin, staramy się o zachowanie najwyższych standardów niezależnie od tego czy chodzi o ciekawe tematy czy o kontakt z widzami."



Wstęp i słowa "bardzo szczególny termin"  sugerują, że dalej w zdaniu ten wątek ( języka, czystości języka) będzie kontynuowany, a jednak w zasadzie nie jest... 

Wiemy, że dziennikarze permanetnie źle akcentują, itd itd...



Zachęcam do odsłuchania 31 sekund przemowy pana Urlicha.


www.facebook.com/teleexpress/videos/2024997104563151



Zwróćcie uwagę, że pan LEKTOR zaczyna swoją przemowę płynnie, a potem nagle... zaczyna się coś dziać... jakaś niepewność, jakieś akcentowanie, pauzy itp. chwyty... 




oczywiście nie obyło się bez: 



"przynajmniej na razie"

"miejmy nadzieję, że tak będzie jak najdłużej"













www.facebook.com/teleexpress/videos/2024997104563151





niedziela, 11 lutego 2024

Zły komentarz 2

 



Tego kiedyś nie było. 



Nikt w mediach nie używał sformułowania "wściekli". Bo to nie jest ani prawda, ani najczęściej powód dobry do "wścieklizny", ani na pewno nie zostalo to sprawdzone, ani udowodnione przez redaktora, że owi ludzi są "wściekli"..

To spowodowały internetowe media ogólnopolskie.
Teraz nawet media lokalne to powtarzają.


Jest to kolejny dowód na to, że ludzie nawzajem od siebie kopiują swoje zachowania i pomysły na życie - na tym min. bazuje propaganda homoseksualna.

Oto jak potężny wpływ ma uporczywe powtarzanie komuś jakiegoś słowa, zwrotu czy całej tezy - często celowo kłamliwej.

Inni zaczynają powtarzać


"wściekli" może podsycać konflikty między ludźmi, pobudzać ich do większych emocji, jakby dawać przyzwolenie, no bo skoro ciągle czyta, że ci i tamci byli "wściekli"...  pamiętamy mord w Łodzi pod wpływem hejtu.












I tu poniżej podobnie.


"zaskakujący", "dziwny" 


 ale jak w biały dzień łamią prawo - to nie jest ani "zaskakujące", ani "dziwne".



Nie dziwią się temu w ogóle.




Dlaczego tego nie widzą, a tu jak facet coś nerwowo robi - od razu??

Nie tylko, że "dziwny", ale dokładnie: "dziwny SZCZEGÓŁ"


Rozumiesz człowieku???

Oni rozpoznają szczegóły!

Ale łamania prawa nie widzą.
Tego nie.

Czemu??
Skąd ta wybiórczość?

Małe błędy.
Brak KONSEKWENCJI w działaniu.

To jest to.

Tak rozpoznasz iluzję.

Celowe utajone działanie nazywamy spiskiem.























Artykuł  na temat rzetelności dziennikarzy:


Użytkownik samochodu elektrycznego pochwalił się na Facebooku, że ciągnie za nim przyczepę z bateriami. Przypadkiem ośmieszył redakcje „Rzeczpospolitej”, Moto.pl, „Magazynu Auto” i wiele innych, które bez weryfikacji podały ją dalej.


„Współczuję zwłaszcza młodym ludziom, którzy wierzą teraz we wszystko co przeczytają w Internecie lub obejrzą na Tik Toku” – mówi autor żartu.


"dziwny SZCZEGÓŁ" !!!





Ośmieszył redakcje motoryzacyjne żartem o elektryku. „Ludzie łykają jak pelikany” - WysokieNapiecie.pl



P.S.








tu oczywista dwuznaczność:


chodzi o słowo "plemiona", a nie, że jakoby nie było nigdy Słowian

jest antysłowiańskość, a więc i antypolskość - ale i nie ma






P.S. 18 lutego 2024






Interia z dzisiaj.






"Tragiczne doniesienia" - przyczepię się do tego

to mi przypomina bezsensowne wyrażenie typu: "strasznie nie lubię", 

gdzie słowo "bardzo" zostało zamienione przez "strasznie" - co pewnie ma być formą stopniowania, czyli takie "bardzo, bardzo, bardzo" - ale literalnie jest po prostu bezsensu




wg tego co napisano, literalnie, to

doniesienia są tragiczne, a nie wydarzenie


więc tu jakby lekko traktuje się śmierć tych młodych ludzi



to mi z kolei przypomina zachowanie Onetu wobec wykrycia plastiku w batonach firmy Mondelez








jak widać - język ma kolosalne znaczenie
















sobota, 20 stycznia 2024

Nie czytają?

 


...albo nie widzą co czytają, sami sobie sens dokładają, ale żeby nawet nie poprawić??



"Matka została w zeszłym tygodniu skazana przez sąd w Angouleme na 18 miesięcy więzienia, z czego 12 w zawieszeniu za porzucenie dziecka."




Kara jest zawieszana w ramach jakiś okoliczności łagodzących, wygląda na to, że takimi okolicznościami był sam fakt porzucenia dziecka.


Sąd: Kara za porzucenie dziecka - 18 miesięcy więzienia, ale że pani porzuciła dziecko, to 12 miesięcy damy jej w zawieszeniu, a resztę odsiedzi.


Bełkot, a to za sprawą przecinka.




wczoraj na pr24







a dzisiaj na Radio Maryja










Widocznie niespójność powstała w PAP, a wszyscy przeklejają bez poprawienia...



Prawidłowo powinno być:

"Matka została w zeszłym tygodniu skazana przez sąd w Angouleme na 18 miesięcy więzienia, z czego 12 w zawieszeniu, za porzucenie dziecka."



a jeszcze lepiej:

"za porzucenie dziecka Matka została, w zeszłym tygodniu, skazana przez sąd w Angouleme na 18 miesięcy więzienia, z czego 12 w zawieszeniu"



a najlepiej:

"za porzucenie dziecka Matka została skazana przez sąd w Angouleme na 18 miesięcy więzienia, z czego 12 w zawieszeniu"




Telewizja Trwam wcale nie jest jakaś tam super w porównaniu do wiodących mediów, oczywiście oni inaczej mówią do ludzi, to jest bardzo na plus, przekaz jest taki, żeby tonem wypowiedzi nie narzucać ludziom interpretacji, nie manipulować emocjami itd., ale poza tym, zdarza im się powielać najgorsze stereotypy (np. kłamstwa o Rosji?) jakie nieustannie magluje się w TVN czy innej stacji.

Kiedyś pisałem, że jest 13 warstw kłamstw ( jest więcej ), większość ludzi żyje na 3-5 poziomie i nie mają świadomości ile jeszcze kłamstw do odkrycia, wydaje się więc, że redaktorzy z TVTrwam też sięgają nie głębiej...



No i bełkot jw. - po prostu porażka.



Jeszcze raz - to są umiejętności na poziomie ucznia klasy podstawowej, zdolność czytania ze zrozumieniem to jest podstawa i kwintesencja zawodu dziennikarza...







Francja: 9-letnie dziecko mieszkało samotnie przez dwa lata porzucone przez matkę – RadioMaryja.pl
















czwartek, 18 stycznia 2024

Wojna kognitywna (czyli Werwolf)




...czyli jak działa Werwolf





przedruk



Wojna kognitywna. Współczesne bitwy o ludzkie umysły




NATO od lat alarmuje, że kraje Sojuszu stoją w obliczu nowej domeny konfliktu. Wojna kognitywna, czyli wojna o ludzkie umysły, związana jest m.in. z dynamicznym rozwojem mediów społecznościowych i sieci komunikacyjnych.


Sojusz Północnoatlantycki stara się na bieżąco identyfikować nowe domeny konfliktu. Pojawienie się kolejnych niestandardowych rozwiązań towarzyszy zwykle przełomom technologicznym. Wykorzystywanie odkryć naukowych przez "czarne charaktery" to nie tylko pomysł na scenariusz filmu sensacyjnego. W końcu twórcy skądś czerpią inspiracje.


Coraz powszechniejsze korzystanie z mediów społecznościowych, sieci i komunikatorów oraz urządzeń mobilnych umożliwiło powstanie nowej dziedziny zagrożenia - wojny kognitywnej, czyli wojny o umysły.

Jak ocenili naukowcy z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa i Imperial College London, ludzki umysł już dawno stał się polem bitwy.

Nie chodzi w niej tylko o kontrolowanie tego, co ludzie myślą, ale również kształtowanie sposobu ich rozumowania oraz działania.

Wskazano, że odpowiednio formułowane komunikaty mają kształtować i wpływać na indywidualne lub grupowe przekonania, a co za tym idzie również zachowania. Jak przekonują eksperci, w "skrajnej formie można doprowadzić do rozłamu i rozpadu całego społeczeństwa, aby nie miało ono już zbiorowej woli przeciwstawienia się zamiarom przeciwnika". 

Dodano, że dzięki skutecznym działaniom przeciwnik może całkiem realnie podporządkować sobie społeczeństwo bez uciekania się do jawnej siły lub przymusu.



Działania mogą być krótko- lub długoterminowe. 

Amerykańscy i brytyjscy naukowcy wskazują, że może to być kilka kolejno po sobie następujących kampanii przeprowadzonych w celu zakłócenia funkcjonowania całych społeczeństw lub sojuszy, poprzez zasianie wątpliwości co do sposobu sprawowania władzy, rozchwianie procesów demokratycznych, wywołanie niepokojów społecznych lub podsycanie ruchów separatystycznych.

Samozaciskająca się pętla

Dla osiągnięcia określonego celu w wojnie kognitywnej wykorzystywane są jednocześnie narzędzia cybernetyczne, informacyjne, psychologiczne oraz socjotechniczne. Wykorzystuje się do tego internet i media społecznościowe.

Potrzebna jest także wiedza o nas samych. Skąd ją wziąć? Nosimy ją w kieszeni. Naszym największym wrogiem staje się wygoda. Posiadanie wszystkiego w jednym małym urządzeniu, np. telefonie czy tablecie. "Nasze aplikacje mediów społecznościowych śledzą to, co lubimy i w co wierzymy. Nasze smartfony śledzą, dokąd chodzimy i z kim spędzamy czas. Nasze sieci społecznościowe śledzą, z kim się kolegujemy, a kogo wykluczamy. A nasze wyszukiwarki i aplikacje zakupowe wykorzystują te dane śledzące, aby przekształcić nasze preferencje i przekonania w działania - oferując bodźce zachęcające nas do kupowania rzeczy, których w przeciwnym razie moglibyśmy nie kupić" - czytamy na stronie Przeglądu NATO. Nie ma w tym nic złego. O ile wiąże się to z naszą zgodą i świadomością, że w pewnym momencie otrzymujemy tylko te informacje, których oczekujemy i zamykamy się w swego rodzaju ograniczonej "bańce".



Problem pojawia się w momencie, gdy nasze dane udostępnimy mniej zweryfikowanym przez nas odbiorcom. Z połączeniu z osłabionymi zdolnościami poznawczymi sprofilowane media społecznościowe i inteligentne urządzenia intuicyjne mogą stać się groźną bronią w obcych rękach.

Mechanizmy te opisał w swojej książce "Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym" ('Thinking, Fast and Slow') noblista Daniel Kahneman. Wskazuje on w publikacji m.in., że szybkie tempo przekazywania komunikatów i wiadomości oraz potrzeba szybkiej reakcji na nie zachęcają do odruchowego i emocjonalnego "szybkiego myślenia", w przeciwieństwie do racjonalnego "wolnego myślenia".


 
Najważniejsza jest odporność

Jako przykład wrogich działań NATO wskazuje operacje prowadzone przez Rosję. Tamtejsze media społecznościowe i publiczne operacje informacyjne były ukierunkowane na znaczną część społeczności międzynarodowej. W rosyjskich przekazach starano się wskazać Ukrainę jako winną wojny. Poprzez jednoczesne działanie technologii komunikacyjnych, fake newsów i manipulacji percepcją Rosja dążyła do wywarcia wpływu na opinię publiczną, a także podważenia zaufania publicznego do oficjalnych źródeł informacji. Ponadto zauważono, że narracje tego typu mają zwykle szeroki zasięg.


NATO-wskie Sojusznicze Dowództwo ds. Transformacji (ACT) z siedzibą w Norfolk (USA) prowadzi nieustanne badania nad wojną kognitywną w ramach szerokiego programu rozwoju działań wojennych. Wskazują oni, że efekty działań tej niekonwencjonalnej wojny mogą dotyczyć nie tylko masowych odbiorców, ale mogą mieć też wpływ na bezpieczeństwo całego Sojuszu poprzez podejmowane decyzje o charakterze politycznym.

Badacze tematu wskazują, że aby skutecznie opierać się wrogim wpływom, musimy mieć przede wszystkim ich świadomość. 

Co więcej, ACT stawia m.in. na nieustanną edukację

Jest ona kluczowa w obliczu umiejętności rozpoznawania mechanizmów manipulacji czy dezinformacji. Przydatna jest także refleksja nad zagrożeniami związanymi z narzuceniem narracji, która może oddziaływać zarówno świadomie, jak i podświadomie, kształtując pożądane wzorce i postawy społeczeństwa.



Sabina Treffler






czwartek, 11 stycznia 2024

Moderacja, nie dziennikarstwo

 

Film z wypowiedzią profesora Piotra Jaroszyńskiego - i to z 2011 roku!


Bardzo dobra analiza!


mówiąc oględnie:

WSZYSTKIEMU JEST WINNA TELEWIZJA i tzw. radio, które udają polskie media.


Jest to robione tak subtelnie, tak delikatnie, że większość ludzi nie wychwytuje tego i nie zdaje sobie z tego sprawę, że są codziennie warunkowani.

Część pracowników mediów nie jest wprowadzona w spisek, z nimi jednak postąpiono na zasadzie "kiedy wejdziesz między wrony, kraczesz jak i  ony" zdając się na ich nawykowe odruchy, słusznie sądząc, że oni sami nie będą chcieli wychodzić poza znane im "standardy" ustanowiene u zarania "dziennikarstwa".

Oni sami nie zdają sobie sprawy, że naśladując kolegów, udają swoją polskość.

Ta polskość jest rozwodniona. I ta rozwodniona polskość rozwadnia polskość widzów - stąd - coraz mnie Polski w Polsce... Polska bez Polski... Polska bez Polaków!

To jest ich cel!


Zauważcie - o czym baja pan L w poprzednim poście - on traktuje 3 miliony Polaków na Śląsku jakby byli bez tożsamości. To całkowicie koresponduje z tym, co "oferują" wam media od 30 lat.


"To może dowodzić braku jakiejkolwiek tożsamości regionalnej."

zemsta już się dokonujeChoć nieoczywista, to odczuwalna."




Choć nieoczywista, to odczuwalna."

Choć nieoczywista, to odczuwalna."


Choć nieoczywista, to odczuwalna."


Choć nieoczywista, to odczuwalna."


Choć nieoczywista, to odczuwalna."



W większości przypadków nie ma redaktorów ani dziennikarzy - są moderatorzy.




Oni moderują wasze myślenie, wasz zasób informacji, waszą przyszłość, całe wasze życie...

Robią to całkowicie świadomie.



I kryją się z tym, bo to jest wojna.


I prawdopodobnie właśnie dlatego zlikwidowano niby "pisowskie" media - po to, by zatrzeć ślady.
Bo ja coś o "tym" pisałem, chyba na fb gdzieś....









12 236 wyświetleń 12 lut 2011



Źródło - ju tube




www.youtube.com/watch?v=clF5z2_CTO4&ab_channel=prof.PiotrJaroszyński

Prawym Okiem: Separatyzm ? (maciejsynak.blogspot.com)






wtorek, 19 grudnia 2023

Internet to nie tylko media społecznościowe.




przedruk





KANADA: 

GOOGLE I META MUSZĄ PŁACIĆ KANADYJSKIM REDAKCJOM ZA LINKI DO INFORMACJI


19 grudnia 2023 



Od wtorku firmy takie jak Google i Meta muszą zacząć płacić kanadyjskim redakcjom za zamieszczanie linków do ich artykułów. Google zdecydowało się płacić 100 milionów CAD rocznie. Meta blokuje linki do informacji na Facebooku i Instagramie.

Obowiązek płacenia za linki do newsów wynika z wchodzącej we wtorek w życie ustawy o informacji w internecie (The Online News Act), uchwalonej w czerwcu br. Ustawa nakłada obowiązek wypłacania rekompensat dla redakcji na te platformy, które co miesiąc mają 20 milionów użytkowników i roczne przychody powyżej 1 miliardów CAD. W Kanadzie regulacje dotyczą więc dwóch firm.

100 milionów CAD trafi z Google do gazet drukowanych i cyfrowych, a także do publicznych i prywatnych nadawców. Według informacji rządu media drukowane i cyfrowe otrzymają 63 procent tej kwoty, 7 procent – do publicznych radia i telewizji, a 30 procent do prywatnych nadawców. Meta, ze względu na blokowanie linków, nie zapłaci redakcjom.

Ustawa jest wzorowana na rozwiązaniach australijskich, gdzie tylko w pierwszym roku nowych rozwiązań redakcje uzyskały 190 milionów dolarów i podobnie jak w Australii została przyjęta po wielu protestach platform internetowych. Ostatecznie Google zdecydowało się zawrzeć umowę, zaś Meta od sierpnia br. blokuje kanadyjskim użytkownikom Facebooka i Instagramu dostęp do informacji.

Jak wskazywała podczas debat parlamentarnych część polityków i dziennikarzy, wielu użytkowników mediów społecznościowych dopiero po przyjęciu ustawy zdało sobie sprawę, że internet to nie tylko media społecznościowe. W Kanadzie Meta ostro sprzeciwia się nowym rozwiązaniom, ponieważ „może się obawiać, iż Kanada pokazuje drogę, jaką mogłyby przyjąć USA” – mówiła cytowana przez publicznego nadawcę CBC Frances Haugen, była menadżer Facebooka, która w 2021 roku przekazała wiele wewnętrznych dokumentów firmy amerykańskiemu nadzorowi giełdowemu.








Kanada: Google i Meta muszą płacić kanadyjskim redakcjom za linki do informacji – RadioMaryja.pl















środa, 13 grudnia 2023

Rosyjski publicysta o PRL

 


To się rzadko zdarza, żeby Rosjanie tak otwarcie przyznawali się do rozbioru Polski przez ZSRR.


"Польша получила четыре раздела страны при Российской империи и пятый при СССР."





pod spodem - tłumaczenie automatyczne




Czyli zajęcie wschodniej Polski w 1939 roku i usankcjonowanie tego w latach powojennych autor artykułu liczy jako jeden - piąty z kolei rozbiór.



wiki:

Terminu „IV rozbiór Polski” używali jeszcze przed wybuchem II wojny światowej dyplomaci radzieccy i niemieccy:


„Nie widzę dla nas innego wyjścia, jak czwarty rozbiór Polski.” –
Władimir Potiomkin – zastępca ludowego komisarza spraw zagranicznych ZSRR, 4 października 1938


„Polacy czują się pewni siebie, bo liczą na poparcie Francji i Anglii i na pomoc materiałową Rosji, ale mylą się. Tak jak Hitler nie uważał za możliwe załatwić sprawy Austrii i Czechosłowacji bez zgody Włoch, tak nie myśli on dziś o tym, by załatwić spór polsko-niemiecki bez Rosji. Były już trzy rozbiory Polski; zobaczycie czwarty!” –
Karl-Heinrich Bodenschatz – generał Luftwaffe i bliski współpracownik Hermanna Göringa, 6 maja 1939










www.tsargrad.tv/articles/zabor-ot-russkih-do-oblakov-putinu-hvatilo-odnoj-shutki-chtoby-uspokoit-varshavu_924339




sobota, 30 września 2023

Pułapka instagrama

 


przedruk

tłumaczenie automatyczne





Francesco Marino

Instagram vs rzeczywistość:

jak overtourism zamienia Włochy w tło selfie





"W Rasiglii Instagram i jedno lub dwa zdjęcia ad hoc sprowadziły lawiny turystów do bardzo małej wioski, która tak naprawdę ma trzy lub cztery trasy i która nie była znana nawet umbryjskim mieszkańcom pobliskich obszarów".



W zeszły weekend próbowałem na Instagramie zadać pytanie ludziom, którzy mnie obserwują: jak media społecznościowe zmieniły miejsce, które kochasz? Odpowiedzi otwierają dość szeroką przestrzeń do refleksji, która zaczyna się od overtourism i tego, jak media społecznościowe zmieniły relacje, jakie mamy z przestrzeniami, w których mieszkamy, aż po sposób, w jaki cyfryzacja zasadniczo zmieniła samo postrzeganie wolnego czasu.



To włoskie lato to nie tylko niebotyczne wpływy, coraz wyraźniejsze dowody zmian klimatycznych i nieuchwytny pojedynek między Elonem Muskiem a Markiem Zuckerbergiem. Było to również, a może przede wszystkim, lato, w którym zdaliśmy sobie sprawę, że mamy do czynienia z overtourismem. Albo, mówiąc prościej, ten moment, w którym turystyka negatywnie wpływa na miejsce, w szczególności na postrzeganą jakość życia obywateli i jakość doświadczeń odwiedzających.

Kanapki podzielone na dwie, zatłoczone i coraz droższe plaże, ośrodki turystyczne odpowiednie dla zagranicznych turystów: geografia naszego kraju zmieniła się tak bardzo, że coraz więcej Włochów szuka wakacji gdzie indziej. To tak, jakby wielu w pewnym momencie przestało w pełni uznawać Apulię, Wybrzeże Amalfitańskie, Cinque Terre, jezioro Como, miasta sztuki, takie jak Rzym czy Wenecja. Coś się zmieniło.

Według analizy Banku Światowego przedstawionej przez Financial Times, od 1990 do 2019 roku liczba podróżujących w celach wypoczynkowych na całym świecie podwoiła się, osiągając 2,4 miliarda rocznie. To dość prosty proces. Średnie dochody na Zachodzie wzrosły niemal wszędzie, technologia skróciła odległości, a tanie loty obniżyły bariery wejścia. Podróżowanie stało się w ciągu ostatnich 15-20 lat definiującą czynnością, poprzez którą projektujemy naszą tożsamość, w odniesieniu do siebie i innych.


W drodze szukamy tego, co widzieliśmy w mediach społecznościowych

Chodzi o to, że w ciągu ostatnich dwóch dekad wzrosła nie tylko liczba podróżnych w wartościach bezwzględnych. Zmieniły się również sposoby, w jakie podejmujemy decyzje dotyczące podróży, trajektorie, przez które orientują się nasze pragnienia. Internet zawsze był potężnym narzędziem dostępnym dla każdego, kto chce zorganizować jakikolwiek ruch. Absurdem jest nawet wyobrażanie sobie, że jeszcze jakiś czas temu, aby zrobić bilet lotniczy, trzeba było fizycznie przenieść się z domu lub zadzwonić do centrali telefonicznej.

Jednak Internet nie tylko ułatwił rezerwacje. Stworzył również system informacyjny, w którym bardzo łatwo jest znaleźć informacje o podróży, sugestie tras, miejsca do odwiedzenia. Sieci społecznościowe sprawiły również, że turystyka stała się walutą społeczną, sposobem na zaprojektowanie naszej obecności w Internecie. Według jednego z najczęściej cytowanych badań naukowych na ten temat, platformy społecznościowe mogą stworzyć coś w rodzaju FOMO (Fear of Missing Out), strachu przed przegapieniem czegoś. Zasadniczo każdy może publikować zdjęcia z dowolnego miejsca na świecie, widzimy je i jesteśmy zmuszeni do szukania odrobiny tego piękna. I nie tylko to: szukamy również tych rzeczy, które widzieliśmy w sieciach społecznościowych.

Jednym z pierwszych artykułów, które przeczytałem na temat zjawiska overtourismu, jest artykuł dziennikarki Vox Rebeki Jennings. Jest to bardzo osobisty artykuł, niemal strona pamiętnika, w którym Jennings opowiada o niezbyt satysfakcjonującej podróży do Positano, które nazywa "instagramową stolicą świata".

"Problem polega na tym, że zbyt wiele osób chce mieć dokładnie takie same doświadczenia, ponieważ wszyscy weszli na te same strony internetowe i przeczytali wszystkie te same recenzje. Istnieje pomysł, że jeśli w ogóle nie pójdziesz do tej konkretnej restauracji lub nie odwiedzisz tej okolicy, wszystkie pieniądze i czas, które spędziłeś, zostały zmarnowane. Jakbyś zadowolił się czymś, co nie jest tak doskonałe, jak mogłoby być". Jennings nazywa to naszą "kulturową obsesją na punkcie wszystkiego, co najlepsze".


Szukamy oceny społecznej nawet na wakacjach. Czy to koniec wolnego czasu?

Jest to dyskurs, który ma związek z turystyką, ale bardziej ogólnie z relacją, jaką mamy z czasem wolnym. Być może dlatego, że wydaje się, że mamy mniej, ale potrzebujemy coraz więcej i lepiej organizować te przestrzenie rekreacyjne, które mamy dostępne. Aby je zaplanować, zaplanować je, szukać recenzji.

Jest to proces, który rozpoczął się kilka lat temu. W pięknej książce, która wydaje się mieć z tym niewiele wspólnego i która nosi tytuł Historia chodzenia, Rebecca Solnit dobrze opisuje czasy, kiedy technologie zbudowane z myślą o wydajności i, teoretycznie, aby uwolnić nasz czas, doprowadziły nas do myślenia, że wszystko musi być skwantyfikowane. "To, czego nie można zmierzyć, nie istnieje" – pisze Solnit.

W artykule opublikowanym na początku sierpnia Business Insider mówi o "śmierci hobby". Oznacza to, że kontekst, w którym technologia cyfrowa oferuje nam możliwość zarabiania na wszystkim, co robimy. Wszystko, co robimy, ma potencjalną wartość, społeczną, a nawet ekonomiczną budującą tożsamość. "Czas staje się zasobem ekonomicznym", pisze Jenny Odell w książce zatytułowanej How to Do Nothing.

Jeśli każda aktywność, nawet rekreacyjna, ma wartość, wszystko musi być zaplanowane. Chodzi o to, że konieczność planowania wszystkiego ma dwie zasadnicze konsekwencje. 

Po pierwsze, kiedy wszyscy informują się mniej więcej na tych samych kanałach, wszyscy będą chcieli zrobić to samo, trochę tak, jak napisała Rebecca Jennings. 

Drugi to poczucie frustracji, jeśli wszystko nie idzie zgodnie z planem. A więc jeśli pada deszcz, jeśli jest zbyt duża kolejka, jeśli schody do pokonania są niewygodne lub jeśli zachód słońca nie jest dokładnie tym, co chcieliśmy zobaczyć. 

Ponieważ czas, który poświęcamy sobie, poddawany ciągłej ocenie osobistej i społecznej, przestaje być czasem wolnym. Innymi słowy, przestaje być szansą na rozwój, na relację z otaczającą nas przestrzenią i z czasem, w którym żyjemy.


"Transformacja Wenecji? Straciłem teraz swoje serce, ponieważ zostało przekształcone z pięknej i ludzkiej wiejskiej tawerny w stołówkę, na której zawsze ustawia się kolejka turystów na zewnątrz.


"Pochodzę z Salento i latem moja ziemia staje się nie do poznania. Zachowuję dla siebie te farmy / trattorie, które jeszcze nie są społeczne"


Instagram vs rzeczywistość. Niektóre referencje z Włoch

"Transformacja estetyczna w Wenecji rozpoczęła się od Canaletta – mówi mi inny z użytkowników, którzy odpowiedzieli na moją ankietę – ale teraz tempo tej transformacji jest bardzo gwałtowne. Mówię miastu w mediach społecznościowych i, aby dać wam przykład, dzięki temu, że teraz powiem moje miejsce serca, straciłem je, ponieważ zostało przekształcone z wiejskiej karczmy, pięknej i ludzkiej, w stołówkę, na której zawsze ustawia się kolejka turystów".

Chodzi o to, że ten sposób relacji z przestrzenią i czasem zmienia miejsca, pozbawia je znaczenia. Tego lata brytyjski dziennikarz Tobias Jones powiedział Guardianowi o tym, jak overtourism zamienia wszystko w tło dla selfie. 

"Problem z masową turystyką polega na tym, że sprawia, że miejsca docelowe są przeciwieństwem tego, czym były kiedyś. Atrakcją Cinque Terre jest ich niezwykła prostota: nie mają wielkich zabytków jako takich, wielkich katedr ani zamków, tylko poczucie spokoju, ludzkiej pomysłowości i wielkości krajobrazu. Ale spokój i prostota miejsc nie wytrzymają milionów odwiedzających

"Jestem z Salento - wyjaśnia inny - i chociaż kocham moją ziemię, uważam ją za nierozpoznawalną latem, kiedy jest dosłownie atakowana przez turystów. Od dawna rozumiem, że wcześniej nieznane miejsca są łatwo usuwane, prosty geotag jest znacznie szybszy niż poczta pantoflowa. Te kilka plaż wciąż mało uczęszczanych i farmy / trattorie jeszcze nie towarzyskie trzymam dla siebie, mając nadzieję, że turyści (a więc chaos, brud, parkowanie i nielegalne parkowanie, nagłe bary i mało prawdopodobne budynki, kolejki, głośna muzyka) trzymają się z daleka tak długo, jak to możliwe ".

Na TikTok hashtag #InstagramVsReality, używany do pokazania różnic między mediami społecznościowymi a rzeczywistymi krajobrazami, ma ponad 2,6 miliarda wyświetleń. Jest wszystko: zatłoczona Fontanna di Trevi, Positano bez centymetra do przejścia, kolejki do vaporetti w Wenecji. To wyraz frustracji, o której mówiliśmy wcześniej, tej idei, że to, co zaplanowałem, nie poszło dokładnie tak, jak sobie wyobrażałem.

To także moment odsłaniania koncepcji, którą powinniśmy już znać: media społecznościowe nie są neutralnymi narzędziami informacyjnymi, tak jak gazety, wobec których jednak mamy znacznie większy sceptycyzm. Aby to zadziałało, treść musi być zgodna z pewnymi zasadami, aby zadowolić algorytmy wybierające posty i zachęcić ludzi do dalszego oglądania. Rezultatem są doskonałe obrazy, zapierające dech w piersiach widoki: z ekranu znika całe tarcie.

Rzeczywistość nagina się do reguł algorytmicznych i właśnie tej rzeczywistości szukamy.


Rozwiązania wymyślone do tej pory przez administrację włoską i międzynarodową koncentrują się – słusznie – na potrzebie ochrony miejsc przed przeludnieniem. Wenecja idzie w tym kierunku, który zainauguruje w 2024 roku bilet wstępu w wysokości 5 euro, aby odwiedzić miasto. Inną możliwością jest ograniczona liczba, która już jest rzeczywistością w autonomicznej prowincji Bolzano.

Odpowiedź na to zjawisko jest jednak bardziej kulturowa. I ma to związek z turystyką, ale prawdopodobnie z dość szerokim zakresem aspektów związanych z zarządzaniem naszym czasem i przestrzeniami, w których żyjemy.

I zaczyna się od centralnej refleksji: nie wszystko może i musi być treścią; Nie każda chwila naszego czasu potrzebuje społecznego potwierdzenia, jakiegoś pomiaru. Zaakceptowanie tego oznacza przyzwyczajenie się do niego, jak pisze Sheila Liming w książce zatytułowanej Hanging Out, do "zatrzymania czasu, poświęcenia się tylko interakcji z innymi ludźmi lub z przestrzeniami wokół nas".










www.today.it/opinioni/social-turismo-overtourism.html






środa, 22 marca 2023

Intelektualny taran



przedruk






Zabójstwo Kennedyego, 9/11 i holokaust – Ron Unz



W1959 roku wiceprezydent Richard Nixon odwiedził Moskwę i odbył słynną „rozmowę w kuchni” z radzieckim przywódcą Nikitą Chruszczowem. Nixon wyżej ocenił poziom życia amerykańskich mieszkańców przedmieść od poziomu życia ich sowieckich odpowiedników.

Krytyka społeczeństwa radzieckiego była w tamtych czasach poważnym przestępstwem, ale wątpię, by Rosjanie kiedykolwiek rozważali aresztowanie Nixona i wymierzenie mu dziesięciu lat łagru za „antyradziecką agitację”. Nawet maoistyczne Chiny w szczycie swojej rewolucji kulturalnej nie brały czegoś takiego pod uwagę.

Jednak pod koniec ubiegłego tygodnia, w przeddzień szczytu przywódców Rosji i Chin w Moskwie, Europejski Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) w Hadze wydał nakaz aresztowania prezydenta Rosji Władimira Putina, człowieka kontrolującego największy na świecie arsenał nuklearny, którego siłę rażenia dodatkowo zwiększają hipersoniczne systemy przenoszenia.

Zarzuty wobec Putina dotyczyły tego, że zarządził on humanitarną ewakuację dzieci ze strefy działań wojennych na Ukrainie. MTK nakazał także aresztowanie Marii Lwowej-Belowej, rosyjskiej komisarz ds. praw dziecka.

Jednak, co dziwne, MTK nigdy nie wszczął postępowania przeciwko amerykańskiej sekretarz stanu Madeleine Albright, która w 1996 r., oświadczyła, że śmierć 500 tys. irackich dzieci spowodowana przez popierane przez nią amerykańskie sankcje gospodarcze „była tego warta”.

Co więcej, w 2016 roku doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton skierował ostre groźby pod adresem sędziów MTK, jeśli odważą się podjąć działania prawne przeciwko jakimkolwiek Amerykanom oskarżonym o tortury i morderstwa.

Wydanie komunikatu prasowego czy nawet nakazu aresztowania niekoniecznie determinuje wydarzenia w realnym życiu, a moskiewski szczyt między Putinem a chińskim przywódcą Xi Jinpingiem raczej nie został tym zakłócony. Rosja i Chiny kontrolują znaczną część światowych zasobów naturalnych i potencjału przemysłowego, i choć ich obecność propagandowa jest słaba, to te pierwsze czynniki są ważniejsze jako elementy realnej potęgi.

Przykładem tego jest fakt, że w ubiegłym tygodniu Arabia Saudyjska i Iran, dwa najważniejsze kraje Bliskiego Wschodu, ogłosiły w Pekinie, że po negocjacjach prowadzonych pod chińskim patronatem ponownie nawiązały stosunki dyplomatyczne, mimo wielu lat wzajemnej wrogości:

W ciągu ostatnich kilku miesięcy, Ameryka i jej zachodni sojusznicy zadeklarowali jednostronnie swoje prawo do ustalenia limitu ceny, jaką Rosja pobiera za swoją ropę, chcąc wykorzystać swój wpływ na międzynarodową infrastrukturą finansową do zmniejszenia rosyjskich dochodów ze sprzedaży zasobów naturalnych innym krajom.

Rosja i Arabia Saudyjska to dwaj czołowi eksporterzy ropy naftowej na świecie, a ponieważ ten drugi kraj dramatycznie przesunął się w stronę sojuszu Rosja-Chiny, jego przywódcy oświadczyli niedawno, że zabronią sprzedaży swojej ropy każdemu krajowi, który będzie próbował nałożyć limit cenowy na ich ropę.

Wynika z tego jasno, że ta tendencja może łatwo rozszerzyć się na inne państwa eksportujące ropę naftową, jeśli w ogóle są takie państwa, które są zainteresowane limitami cenowymi na swoją ropę . Taka decyzja z pewnością może zrujnować gospodarki Zachodu, które już teraz odczuwają skutki wysokich kosztów energii i kryzysu bankowego.

Wydarzenia te sugerują, że Ameryka i jej europejscy wasale coraz częściej pozwalają własnym Ministerstwom Propagandy ustalać politykę rządu z fatalnymi tego skutkami.

Niedawno przeczytałem Grób Lenina, nagrodzoną Pulitzerem książkę Davida Remnicka z 1993 roku o rozkładzie i politycznym upadku Związku Radzieckiego. Moja reakcja była zupełnie inna od tej, gdy książka ukazała się po raz pierwszy trzydzieści lat temu.

W szkole średniej i na studiach interesowałem się historią Związku Radzieckiego i przeczytałem około stu książek z tej dziedziny, więc chociaż byłem pod wrażeniem żywej relacji Remnicka o ostatnich dniach tego rozpadającego się ideologicznego imperium, prawie żadna z podanych przez niego informacji nie była dla mnie zaskoczeniem.

Od czasu ukazania się tej książki stosunkowo niewiele zmieniło się w moim rozumieniu epoki radzieckiej, ale teraz posiadam wiedzę o tym, czego mieli doświadczyć nieszczęśni Rosjanie po upadku ZSRR. Było to pojawienie się oligarchów, ogromne zubożenie w latach 90. i nagłe pojawieniu się Władimira Putina pod koniec 1999 roku, po którym nastąpiło wielkie rosyjskie „odbicie”. Te wydarzenia z pewnością zaskoczyłyby samego autora, ale takie nieoczekiwane zwroty akcji już się w historii zdarzały.

O ile moje rozumienie okresu sowieckiego jest wciąż takie samo jakie było w 1993 roku, o tyle mój pogląd na nasz własny kraj uległ radykalnej przemianie.

Jeszcze kilkanaście lat temu moje spojrzenie na historię USA było dość mainstreamowe i konwencjonalne, w dużej mierze oparte na standardowych podręcznikach do historii i tym, co przyswoiłem z relacji mediów głównego nurtu. Dlatego czytając książkę Remnicka w 1993 roku, naturalnie parskałem śmiechem z powodu niezwykłej ślepoty obywateli radzieckich na niektóre z najstraszniejszych wydarzeń, które ukształtowały ich własny kraj i doprowadziły go do katastrofalnego stanu.

Oczywisty rozkład systemu sowieckiego był dla mnie oczywisty od dawna i od początku lat 80. przewidywałem jego ostateczny polityczny upadek, choć nie spodziewałem się, że proces ten będzie pozbawiony przemocy, tak, jak to się stało dekadę później.

W 1993 roku wszystko, co widziałem w upadającym ZSRR, wydawało się zupełnie inne od sytuacji w moim kraju, pomimo wszystkich naszych problemów. Ale dziś, trzydzieści lat później, podobieństwa nasuwają się same w całej swojej grozie.

Jak podkreślał Remnick, jedną z oczywistych oznak zaawansowanego rozkładu systemu sowieckiego było to, że sprzeciw wobec systemu sięgnął elity tego kraju. Aleksander Sołżenicyn i Andriej Sacharow byli niegdyś wielkimi postaciami na literackim i naukowym firmamencie ZSRR, ulubieńcami mediów. Uwielbienie to nagle zmieniło się w zaciekłe szkalowanie, gdy tylko zaczęli się sprzeciwiać systemowi.

W miarę jak wady systemu sowieckiego stawały się coraz bardziej widoczne, nawet wysocy rangą generałowie KGB i wojska, tacy jak Oleg Kaługin i Dmitrij Wołkogonow, stawali się dysydentami ideologicznymi. Każdy reżim zawsze może werbować oportunistycznych najemników, którzy będą głosić jego linię partyjną, ale gdy czołowi myśliciele ryzykują surową karę za publiczne potępienie oficjalnej polityki, fundamenty wiarygodności oficjalnej propagandy zaczynają pękać.

Coś całkiem podobnego dzieje się obecnie w naszym społeczeństwie, gwałtownie przyspieszając w ciągu ostatnich kilku lat, a zwłaszcza ostatnich dwunastu miesięcy.

John Mearsheimer i Jeffrey Sachs, dwaj najwyżsi rangą amerykańscy naukowcy, stali się zaciekłymi publicznymi przeciwnikami naszej polityki wobec Ukrainy, podobnie jak byli wysocy funkcjonariusze CIA i wojskowi; Ray McGovern i Douglas Macgregor. Przez ostatnie 50 lat, Seymour Hersh był prawdopodobnie najbardziej znanym dziennikarzem, z którym w ostatnich latach rywalizuje jedynie Glenn Greenwald, natomiast Tucker Carlson jest gospodarzem najpopularniejszego politycznego programu informacyjnego. Wszyscy trzej stali się zdecydowanymi krytykami naszego reżimu.

Robert F. Kennedy, Jr. jest spadkobiercą najsłynniejszej dynastii politycznej we współczesnej Ameryce i przez większość życia przebywał w elitarnych kręgach. Teraz jednak stał się dysydentem, a jego strona internetowa została usunięta przez stróżów mediów społecznościowych. Wiele innych osób o podobnej pozycji społecznej ma zapewne podobne poglądy, ale niechętnie zabierają głos w obawie przed poniesieniem konsekwencji.

Jednocześnie, podobnie jak w ostatnich dniach istnienia Sowietów, czołowe postacie utożsamiane z naszym reżimem i jego polityką to zazwyczaj całkowite miernoty, często skorumpowane, skompromitowane lub niekompetentne jednostki, gotowe powiedzieć wszystko, co muszą, aby tylko zachować swój status i przywileje.

Jednym z kluczowych punktów książki Remnicka było to, że historia Związku Radzieckiego zawierała wiele ważnych „białych plam”, przemilczanych faktów lub zdarzeń, których odkrycie mogło całkowicie zmienić przekonania myślącej osoby. Właśnie takie osobiste odkrycia były przyczyną pojawienia się nowych szeregów dysydentów w ZSRR.

Ważne informacje, całkowicie cenzurowane przez sowiecki reżim, często swobodnie krążyły na Zachodzie, a gdy stopniowo przenikały do ZSRR, mimo granic i zagłuszania radia, dostarczany przez nie enzym prawdy zaczynał rozpuszczać podpory systemu zbudowanego na latach kłamstw.

Trzy dekady temu, taki los przewidywałem dla` Związku Radzieckiego, ale dziś myślę, że podobny proces może stopniowo zachodzić w Ameryce i reszcie Zachodu. Na razie wśród dobrze wykształconych, inteligentnych osób, przeważająca większość nadal czerpie swoją wiedzę o świecie głównie ze mediów głównego nurtu. Jeśli te media ignorują lub bagatelizują jakieś wydarzenie, to i ich odbiorcy robią to samo.

Myślę jednak, że taki „intelektualny taran” może czasem posłużyć do przebicia mentalnego muru oporu i niedowierzania. Czasami pojedynczy incydent lub fakt jest tak szokujący, że raz przyjęty do wiadomości, zmusza myślące jednostki do całkowitego przewartościowania swojego rozumienia świata i stania się znacznie bardziej otwartym na inne kontrowersyjne idee.

Na przykład w grudniu, Tucker Carlson oświadczył milionowej publiczności, że pomimo sześciu dekad oficjalnych kłamstw, prezydent John F. Kennedy rzeczywiście zginął w wyniku spisku, w który mocno zaangażowana była CIA. Robert F. Kennedy, Jr. pochwalił to oświadczenie, jako najodważniejszą wiadomość w mediach amerykańskich od sześćdziesięciu lat, a słowa te retweetowano 33 000 razy.

Załóżmy, że ludzie, którym przez całe życie wmawiano co innego, nagle doszli do wniosku, że nasz 35. prezydent został zabity w spisku z udziałem członków jego własnego rządu. Natychmiast mogą zdać sobie sprawę, że skoro media kłamały na temat śmierci JFK przez tyle dekad, to być może kłamią na temat wielu innych spraw, w tym bezpośrednio związanych z obecną sytuacją. Wtedy ich rozumienie współczesnej historii Ameryki dojrzałoby do przewartościowania.

Choć praktyczne konsekwencje ujawnienia istnienia spisku prowadzącego do zamachu na JFK sześćdziesiąt lat temu są zerowe, to jednak taka informacja może mieć ogromny wpływ na podważenie innych powszechnie akceptowanych narracji.

Ten schemat z pewnością odpowiada moim własnym doświadczeniom. Mój światopogląd uległ głębokiemu wstrząsowi, gdy ujawniono, że setki amerykańskich jeńców wojennych zostało celowo porzuconych w Wietnamie, co udokumentowały przełomowe badania Sydneya Schanberga, jednego z naszych najbardziej znanych dziennikarzy zajmujących się wojną wietnamską. Jeszcze bardziej wstrząsnęła mną świadomość, że nasze media głównego nurtu przez wiele lat całkowicie ignorowały ten gigantyczny skandal.

Zaledwie kilka lat wcześniej, podczas cyfryzacji miliona artykułów na potrzeby projektu archiwizacji Internetu, moim oczom ukazały się rozległe zarysy skrywanej politycznej przeszłości Ameryki:

Czasami wyobrażałem siebie, jako młodego, gorliwego radzieckiego badacza z lat siedemdziesiątych, który zaczął grzebać w zatęchłych kremlowskich archiwach i dokonał zdumiewających odkryć. Oto Trocki nie był osławionym nazistowskim szpiegiem i zdrajcą, jak go przedstawiano we wszystkich podręcznikach, lecz był prawą ręką samego świętego Lenina podczas chwalebnych dni wielkiej rewolucji bolszewickiej, a przez kilka lat po jej zakończeniu, pozostawał w najwyższych szeregach partyjnej elity.

A kim byli inni – Zinowiew, Kamieniew, Bucharin, Rykow – którzy również spędzili lata na samym szczycie komunistycznej hierarchii? Na wykładach historii byli oni zaledwie wzmiankowani jako pomniejsi agenci kapitalistyczni, którzy szybko zostali zdemaskowani i zapłacili za swoją zdradę życiem. Jak wielki Lenin, ojciec rewolucji, mógł być takim idiotą, by otaczać się niemal wyłącznie zdrajcami i szpiegami?

Co mogłoby stać się takim intelektualnym taranem? Myślę, że najlepszym przykładem byłby prosty fakt, który (A) ma ogromne znaczenie historyczne; (B) został całkowicie wyciszony i ukryty przez nasze nieuczciwe media i książki głównego nurtu; i (C) że fakt ten, jest absolutnie w 100% udokumentowany i niezaprzeczalnie prawdziwy.

Niestety, złożoność zamachu na JFK uniemożliwia spełnienie warunku (C), ponieważ wymaga to wielu lektur i badań, aby przekonać większość sceptyków, że oficjalna narracja jest fałszywa.

Myślę jednak, że okoliczności późniejszego zabójstwa jego młodszego brata, Roberta, są przedmiotem znacznie mniejszej liczby sporów. W 2018 roku zweryfikowałem informacje przedstawione w Braciach, chwalonym bestsellerze Davida Talbota z 2008 roku, aby opisać dziwne aspekty tego wydarzenia:

Jeśli pierwsze dwa tuziny stron książki Talbota całkowicie obaliły moje rozumienie zabójstwa JFK, to niemal równie szokująca była dla mnie część końcowa. Prezydent Johnson zdecydował się nie ubiegać o reelekcję w 1968 roku, z powodu wojny wietnamskiej, wiszącej u jego szyi jako polityczny kamień młyński. Tym samym umożliwił Robertowi Kennedyemu włączenie się do wyścigu o nominację z ramienia Demokratów. Robert Kennedy wygrał 4 czerwca 1968, kampanię w Kalifornii, co ułatwiło mu drogę do nominacji i prezydentury, w której mógłby wreszcie przeprowadzić pełne śledztwo w sprawie zabójstwa swojego brata.

Kilka minut po przemówieniu podsumowującym to zwycięstwo, został zastrzelony przez rzekomo kolejnego „samotnego zamachowca”. Tym razem był to pogubiony palestyński imigrant o nazwisku Sirhan Sirhan, rzekomo oburzony proizraelskimi wypowiedziami publicznymi Kennedy’ego, choć nie różniły się one od tych wyrażanych przez większość innych kandydatów na stanowiska polityczne w Ameryce.

Wszystko to było mi dobrze znane. Nie wiedziałem jednak, że oparzenia prochowe wskazywały, że śmiertelna kula została wystrzelona bezpośrednio za głową Kennedy’ego z odległości ok. 8 cm (w oryginale 3 cale) lub mniejszej, mimo że Sirhan stał ok. metra (w oryginale kilka stóp) przed Kennedym. Co więcej, zeznania świadków i dowody akustyczne wskazywały, że wystrzelono co najmniej dwanaście kul, chociaż rewolwer Sirhana mógł pomieścić tylko osiem kul, a kombinacja tych czynników sprawiła, że koroner z Los Angeles, urzędnik z wieloletnim doświadczeniem, dr Thomas Naguchi, który przeprowadził autopsję, stwierdził w swoim pamiętniku z 1983 roku, że prawdopodobnie był drugi zamachowiec.

Co więcej, naoczni świadkowie twierdzili również, że w czasie zamachu, widzieli pracownika ochrony z wyciągniętą bronią, stojącego bezpośrednio za Kennedym. Całkiem przypadkiem, osobnik ten żywił głęboką polityczną nienawiść do Kennedych. Detektywi policyjni nie wykazywali zainteresowania tymi informacjami i nie pojawiły się podczas procesu.

Po śmierci dwóch braci Kennedych, żaden z żyjących członków rodziny, ani większość ich sojuszników i stronników nie miała ochoty badać szczegółów tego ostatniego zabójstwa. W wielu przypadkach wyjechali z kraju. Wdowa po JFK, Jackie, zwierzyła się przyjaciołom, że była przerażona ze strachu o życie swoich dzieci i szybko wyszła za mąż za Arystotelesa Onassisa, greckiego miliardera, który jej zdaniem był w stanie ją chronić.

Wikipedia niezmiennie wspiera narrację establiszmentu, zazwyczaj minimalizując lub unikając wszelkich niewygodnych dowodów, które mogłyby ją podważyć, ale podstawowe fakty dotyczące zabójstwa RFK są tak niezaprzeczalne, że nie można ich pominąć.

Pod koniec 2021 roku Robert F. Kennedy, Jr. ogłosił, że Sirhan jest niewinny i wezwał do jego uwolnienia. Potomek RFK potępił dekady całkowitej nieuczciwości mediów, które sprawiły, że przeżył prawie całe swoje życie, zanim dowiedział się prawdy o tym, jak zginął jego własny ojciec. Oskarżenie to było podobne do tych, które padały w czasach późnego Związku Radzieckiego.

Podobnie jak informacje wyciszane przez władze radzieckie krążyły swobodnie na Zachodzie, tak dziś, tematy całkowicie zakazane w zachodnich mediach są otwarcie dyskutowane w innych krajach.

Kilka miesięcy temu skontaktował się ze mną gospodarz programu irańskiej telewizji, który postanowił przeprowadzić wywiady z kilkoma zachodnimi dysydentami, osobami, których kontrowersyjne poglądy wykluczyły ich z amerykańskich mediów. Kanał Czwarty Irańskiej Telewizji Państwowej jest jednym z największych w tym kraju, o potencjalnej dziesięciomilionowej widowni, i z przyjemnością spędziłem tam cztery godziny, omawiając różne tematy.

Ostatecznie nagrano około trzydzieści audycji z udziałem kilkunastu różnych gości, które po wyemitowaniu są również udostępniane na ich stronie internetowej w formie streamingu. Około połowa z nich jest już dostępna, w tym większość z moim udziałem, oraz z udziałem E. Michaela Jonesa, Nicka Kollerstroma, Kevina Barretta i Laurenta Guyénota. Dla łatwiejszego dostępu na Zachodzie, zleciłem ich nagranie i przesłanie na kanał Rumble, zdając sobie sprawę, że wiele z tych tematów, wywołałoby natychmiastową czystkę na Youtube.

Te z moich wywiadów, które już zostały wyemitowane, zawierały dyskusje na temat zabójstwa JFK, ataków 9/11 oraz Holokaustu i byłem dość zadowolony z tego, jak wypadły. Poniżej zamieszczam zapisy wideo, a następnie w każdym przypadku niektóre z głównych artykułów, które wcześniej opublikowałem na te konkretne tematy.

Ron Unz



Tłum. Sławomir Soja

Źródło: The Unz Review (March 20, 2023)


Zabójstwo Kennedyego, 9/11 i holokaust – Ron Unz – Bibula – pismo niezalezne

niedziela, 19 lutego 2023

74 GB informacji dziennie






Radio Kuropatwa




120 bitów w głowie?

Ilość informacji, którą wytwarza i nam podaje do "konsumpcji" współczesny świat, już od dawna przekracza możliwości zwykłej ludzkiej percepcji, nie mówiąc o zapamiętaniu i wykorzystaniu w jakikolwiek sposób.

Zdolność przetwarzania danych przez świadomy umysł została oszacowana przez Mihaly’ego Csikszentmihalyi oraz niezależnie przez inżyniera Bell Labs Roberta Lucky’ego na 120 bitów na sekundę. Ta przepustowość jest ograniczeniem prędkości ruchu informacji, na które możemy zwrócić świadomą uwagę w danym wycinku czasu.

Co to oznacza w kontekście naszych interakcji z innymi? Aby zrozumieć jedną osobę mówiącą do nas, musimy przetworzyć 60 bitów informacji na sekundę. Przy limicie przetwarzania wynoszącym 120 bitów na sekundę oznacza to, że ledwo można zrozumieć dwie osoby mówiące w tym samym czasie. W większości przypadków nie można zrozumieć trzech osób mówiących w tym samym czasie. Nasze mózgi ewoluowały, aby pomóc nam radzić sobie z życiem w fazie łowiecko-zbierackiej historii ludzkości, w czasie, gdy mogliśmy spotkać nie więcej niż tysiąc osób w ciągu całego naszego życia.

Spacerując po centrum miasta, mijamy taką liczbę osób w ciągu pół godziny.


W Ameryce wszystko się bada i mierzy. I tak są badania, według których, w 2011 roku przeciętny obywatel USA przyjmował każdego dnia pięć razy więcej informacji niż w 1986 roku. Była to równowartość 174 tradycyjnych gazet codziennych. W czasie wolnym, nie licząc pracy, każdy przetwarzał ponad dekadę temu codziennie 34 gigabajty, czyli 100 tysięcy słów. Tysiące stacji telewizyjnych na świecie produkują codziennie prawie sto tysięcy godzin programów walczących o widza spędzającego przy telewizorze średnio pięć godzin dziennie, co oznacza przekazywanie mu ok. 20 gigabajtów obrazów audio-wideo. To wszystko, nie licząc YouTube i innych internetowych serwisów wideo. A gry komputerowe? Generują więcej bitów niż wszystkie inne media razem wzięte, czyli DVD, telewizja, książki, czasopisma i Internet. Przeciętny użytkownik komputera ma w swoim pececie zapisaną ma równowartość ponad pół miliona książek.


Idąc dalej, naukowcy zmierzyli ilość danych, które rzeczywiście trafiają do mózgu. Z ich badań wynika, iż przeciętny człowiek żyjący współcześnie przetwarza aż 74 GB informacji dziennie. Pochodzą one z setek telewizji, komputerów, telefonów komórkowych, tabletów, billboardów i innych źródeł. Jeszcze 500 lat temu 74 GB informacji wykształcona osoba przyjmowała w ciągu całego swojego życia, w postaci książek i opowieści.



MT





poniedziałek, 21 listopada 2022

Gry wideo - nauka zabijania



PRZEDRUKI



Jaki jest związek między amerykańską propagandą wojenną a popularnymi grami wideo?


21 listopada 2022 09:59


Wojsko USA używa gier wideo, aby przedstawiać się w pozytywnym świetle i przyciągać nowych rekrutów

Nowa odsłona popularnej gry wideo „Call of Duty” przyciągnęła uwagę sporej rzeszy graczy, a także dziennikarzy śledczych, którzy przypominają i ostrzegają o bliskich, wieloletnich związkach służb bezpieczeństwa i struktur wojskowych oraz firm tworzących gry wideo .

Gra wideo „Call of Duty: Modern Warfare 2”, najnowsza odsłona tej popularnej serii od studia „Activation Blizzard”, bije obecnie rekordy popularności.

W nieco mniej niż trzy tygodnie udało jej się zarobić ponad miliard dolarów.

Jednocześnie gra wywołała falę kontrowersji, przede wszystkim ze względu na poziom, w którym gracze muszą zabić irańskiego generała, którego postać najwyraźniej reprezentuje Qasem Suleimani, dowódcę Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, zabitego przez Amerykanów na początku 2020 r.


To nie jest odosobniony przypadek. Studio „Blizzard” znane jest z (niezbyt) tajnych powiązań z wysokimi rangą urzędnikami amerykańskiego establishmentu bezpieczeństwa i wojska, którzy od lat wykorzystują tę firmę i jej niezwykle popularną markę „Call of Duty” jako narzędzie propagandowe do promować swoje cele, twierdzi dziennikarz i publicysta Allen MacLeod w autorskim tekście dla „Mint Press News”.

Dokumenty uzyskane przez dziennikarza i badacza Tima Seckera ujawniają, że powiązania między strukturami bezpieczeństwa a firmami zajmującymi się grami wideo są znacznie poważniejsze, niż początkowo sądzono.

Na przykład we wrześniu 2018 r. przedstawiciele Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych zaprosili kilku czołowych menedżerów ze świata rozrywki do odwiedzenia bazy wojskowej na Florydzie, a wśród nich byli producenci gry wideo „Call of Duty”.


„Udali się tam, aby zapoznać się z najnowocześniejszą bronią dostępną amerykańskiej armii i tym samym uczynić przemysł rozrywkowy wiarygodnym przedstawicielem amerykańskiej machiny wojennej” – mówi McLeod.

„To świetna okazja, aby edukować ludzi, aby mogli stać się bardziej wiarygodnymi orędownikami naszych zainteresowań filmami i grami wideo, które dotyczą Sił Powietrznych” – napisał rzecznik Dowództwa Operacji Specjalnych Sił Powietrznych USA.


Jeśli chodzi o franczyzę „Call of Duty”, współpraca z amerykańskim sektorem bezpieczeństwa sięga już kilkunastu lat wstecz.

Z dokumentów uzyskanych przez Seckera wynika, że ​​przedstawiciele US Marines brali udział w tworzeniu gier wideo „Call of Duty: Modern Warfare 3” i „Call of Duty 5”.

Producenci tych gier prosili ich o dostęp do obiektów armii amerykańskiej w celu lepszego zapoznania się z bronią, którą później znajdowano w samych grach.


Secker powiedział, że wojsko USA używa gier wideo, aby przedstawiać się w pozytywnym świetle i przyciągać nowych rekrutów.

„Dla niektórych grup graczy jest to droga do zatrudnienia, ponieważ niektóre gry zawierają ukryte reklamy. Nawet bez wyraźnych prób rekrutacji nowych żołnierzy gry takie jak „Call of Duty” sprawiają, że wojna wydaje się zabawą, ekscytacją, ucieczką od nudy życia codziennego” – powiedział.

Producenci gry „Call of Duty” zwrócili się do Ministerstwa Obrony o pomoc w stworzeniu gry, której akcja toczy się w 2075 roku. Jednak przedstawiciele wojskowi „wyrazili zaniepokojenie scenariuszem gry obejmującym wojnę z Chinami”, co ostatecznie doprowadziło do porzucenia całego projektu.
„Blizzard” i wyżsi urzędnicy

W ostatnich latach powiązania branży gier wideo ze służbami bezpieczeństwa stały się również personalne. Ciekawym przykładem jest Frances Townsend, starszy doradca w firmie Blizzard, która do września tego roku pełniła również funkcję wiceprezesa wykonawczego tej firmy.

Zanim przeszła do branży gier wideo, przez lata była częścią sektora bezpieczeństwa narodowego. Była szefem Wydziału Wywiadu Straży Przybrzeżnej i zastępcą sekretarza stanu Condoleezzy Rice ds. Zwalczania terroryzmu, aw 2004 roku została powołana do Rady Doradczej ds. Wywiadu przez prezydenta George'a W. Busha.

Jako najwyższy rangą doradca ds. walki z terroryzmem, Townsend stał się twarzą „wojny z terroryzmem”. Przez lata straszyła amerykańską opinię publiczną „możliwymi atakami terrorystycznymi Al-Kaidy”, które ostatecznie nigdy nie miały miejsca.


Townsend spopularyzował termin „wzmocnione techniki przesłuchań”, znany eufemizm na określenie tortur z czasów administracji Busha. Według amerykańskiego oficera Stephena Jordana, nalegała, aby osławione irackie więzienie Abu Ghraib „zintensyfikowało program tortur” w celu wydobycia od więźniów bardziej przydatnych informacji.

Townsend zaprzeczył zarzutom. Mimo to skrytykowała ataki na agentów CIA, którzy torturowali więźniów, mówiąc, że przyszłe administracje będą miały „związane ręce” z obawy przed złym rozgłosem.


Oprócz pracy w firmie Blizzard, Townsend zajmuje ważne stanowiska w wielu wpływowych organizacjach i think tankach, z których wiele jest zbliżonych do amerykańskiego sektora wojskowego i bezpieczeństwa. Zasiada w zarządach Rady Atlantyckiej, Rady Stosunków Zagranicznych i jest członkiem Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych.

Dwóch innych wysokich rangą urzędników Blizzarda, Chance Glasco i Dave Anthony, jest zatrudnionych przez Radę Atlantycką. Anthony nie ukrywa, że ​​ściśle współpracował z przedstawicielami armii USA, a pewnego razu pochwalił nawet Olivera Northa, notorycznego amerykańskiego oficera skazanego za udział w aferze „Iran-contra”.
Trofeum zdobywa ten, kto „zabije” Castro

Seria „Call of Duty” zasłynęła również z tego, że często przedstawia złoczyńców, którzy mają wiele podobieństw do prawdziwych ludzi, głównie tych, których Stany Zjednoczone uważają za wrogów.


Tym samym w najnowszej odsłonie tej gry w jednej misji pojawia się irański generał Gorbrani, którego gracz musi zabić atakiem drona. Jest to oczywista imitacja nielegalnego zabójstwa generała Kasema Soleimaniego, jakiego dokonali Amerykanie na początku 2020 roku. Generał jest przedstawiony w grze wideo jako „rosyjski pionek”, który „pomaga terrorystom”.

W wydanej w 2010 roku grze Call of Duty: Black Ops pojawia się misja, w której gracz musi zabić kubańskiego przywódcę Fidela Castro. Jeśli trafi go w głowę, zobaczy film w zwolnionym tempie, na którym kula przecina jego mózg i otrzyma trofeum „zabójca dyktatora”.

Gracze mogą więc zrobić to, co Amerykanom nie udało się w ponad 600 próbach.



W grze „Call of Duty: Ghosts”, której akcja toczy się w Wenezueli, gracz walczy z socjalistycznym latynoamerykańskim dyktatorem generałem Almagro, który wyraźnie przypomina prezydenta Wenezueli, Hugo Chaveza. Podczas szóstej misji w grze wideo gracz musi strzelać i zabijać Almagro.

Antyrosyjska propaganda osiągnęła szczyt w wydanej w 2019 roku grze Call of Duty: Modern Warfare, w której jeden poziom naśladuje incydent znany jako Highway of Death. Chodzi o atak, jaki armia amerykańska przeprowadziła podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku, kiedy zaatakowała armię iracką wycofującą się z Kuwejtu, podczas którego zginęły setki irackich żołnierzy, a tysiące pojazdów zostało zniszczonych.

W Call of Duty to jednak Rosjanie zestrzeliwują z powietrza wycofującą się armię, dystansując w ten sposób Amerykę od tej zbrodni i zrzucając winę na wrogie państwo.


„W kraju, w którym kontakt ludzi z grami wideo znacznie przekracza ich wiedzę o historii i bieżących wydarzeniach, te manipulacje pomagają kształtować intelektualne, emocjonalne i polityczne reakcje graczy. Sprawiają, że są bardziej podatni na militaryzm, nawet jeśli nie wszyscy manifestują to w w jakikolwiek szczególny sposób.” sposób”, wyjaśnia Secter.


W ostatnich dziesięcioleciach gry wideo stały się centrum miękkiej siły i ideologii. To medium jest niezwykle skuteczne w indoktrynacji dzieci i młodzieży, które często konsumują gry wideo jako formę „lekkiej rozrywki”. Z tego powodu nie są ostrożni i nie zwracają uwagi tak, jak słuchaliby przemówienia polityka.



Gry „Call of Duty” są pod tym względem szczególnie niebezpieczne, gdyż jest to franczyza powiązana bezpośrednio z ludźmi z samego szczytu amerykańskich struktur bezpieczeństwa. Dla graczy celem tych gier jest rozrywka. Ale dla tych, którzy je tworzą, celem jest nie tylko zarabianie pieniędzy, ale także szerzenie propagandy amerykańskiej machiny wojskowej.







O wyzwalaniu agresji w grach niedawno wspominałem na niebieskim portalu...



przemoc - wobec dzieci i z udziałem dzieci i dla dzieci?

zauważcie - głos dziecka - wyrażający zresztą ekscytację - instruuje jak zabijać, a także pochwala zabijanie oddając w swym głosie zadowolenie z "postępów" gracza



patrząc na te niektóre filmiki taka refleksja - czy to bezładnie idące zombi, które gracz okłada kijem, albo strzela doń i roztrzaskuje w oparach krwi - czy one nie wyglądają po prostu jak bezbronni ludzie nad którymi ktoś się znęca, upajając się swoją siłą?












Poniżej -  czegoś takiego jeszcze chyba nie było.

Jakby bożonarodzeniowa komedia dla dzieci połączona z brutalnym mordowaniem.


Znaczy się,
klikacze RPG dorośli i zaczęli robić filmy....







A to wszystko zaczęło się się od powojennych amerykańskich kreskówek, jak Tom i Jerry, a szczególnie produkcji  z cyklu Looney Tunes, gdzie bohaterowie doświadczają drakońskiej przemocy, którą dość dobrze znoszą wbrew logice i prawom fizyki.

Po prostu próg akceptacji (fascynacji?) dla agresji stopniowo ulega przesunięciu. Znamy tę metodę małych kroków chociażby z tego bloga.

To, co byłoby dla dorosłych zbyt brutalne 20 - 50 czy 70 lat temu - teraz serwuje się dzieciom jako film na bożenarodzenie.


Zapewne na Ukrainie walczy spora ilość najemników uwiedzionych łatwością zabijania w RPG..




Zwracam jeszcze uwagę na to, o czym artykuł zacytowany na wstępie nie mówi.

W sieci można znaleźć kanały jutubowe fanów poszczególnych gier, nazywanych streamerami, gdzie grają oni online, tworzą wokół siebie środowisko fanów i otrzymują od nich datki za streamowane przez siebie produkcje, czasem też producenci gier coś im sponsorują.

Wiele osób pragnie zarabiać małym wysiłkiem duże pieniądze, czy to na graniu online przed kamerami czy też z bloga o Ochach i Achach lub z instagramowych sponsorów - czy im się to udaje - niekoniecznie. Nie każdy jest dość ładny, by zarabiać na influonsowaniu i sprzedaży bikini, inni zostają wkręceni w mit zarabiania na streamowaniu, ponieważ...

.....bywa, że jutuberzy są mniej lub bardziej sponsorowani przez producentów gier.

Producenci gier, w kooperacji z niektórymi z tych osób, stosują przebiegłe metody, by ukazać grę jako bardzo atrakcyjną poprzez zafałszowanie rozgrywki - i właśnie z tego powodu utrzymują streamerów.

Ich (streamerów) przeciwnicy online to tak naprawdę umówione osoby, tak postępujące, aby gracz, który streamuje, odnosił spektakularne sukcesy przed kamerą i tym samym podnosił jej atrakcyjność w oczach postronnych osób.

Nierzadko przy okazji gier video realizowane są interesy poszczególnych służb lub państw - tj. producenci gier realizują długofalową politykę np. Niemiec czy USA ( jak to NIECO ukazano we wstępnym artykule) stosując min. uporczywe powtarzanie pożądanych treści, metoda znana też z bloga.

Można to wykazać.


Gry wideo to biznes warty miliardy dolarów, może warto się dowiedzieć kto płaci producentom gier za umieszczanie w ich wytworach określonych treści.


Poniżej przykłady, kiedy treści w grach fałszują historię i szkalują Polaków:



Niemiecki twórca gry zadaje w reklamie pytanie: “Dlaczego Polska rozpoczęła I wojnę światową?”. I chociaż geneza tego konfliktu była bardzo skomplikowana (co najmniej tak, jak rodzinne powiązania ówczesnych władców Europy), to przecież nie musi tego wiedzieć młody gracz. Ba, nie musi nawet wiedzieć, że w 1914 roku Polski w ogóle nie było na mapie. Ale może zapamiętać, że Polska i tak rozpoczęła tę wojnę. 


Codename: Panzers, również niemieckiej grze, tym razem RTS. Grze, co ważne, dosyć popularnej na świecie. I każdy, kto w nią zagrał (poza ocenzurowana wersją polską) z intra dowiadywał się, że atak Niemiec na Polskę 1 września został sprowokowany przez Polaków. Do sprawy odniósł się nawet Lech Kaczyński, wzywający do bojkotu tej produkcji. 








przedruki z tsagrad



GRY KOMPUTEROWE W ROSJI MOGĄ BYĆ ZAKAZANE: NAZWANE WARUNKI

Przyjęte w Rosji zmiany w ustawie o zakazie propagandy okrucieństwa, przemocy i perwersji dotkną także gry komputerowe.

Nowelizacja ustawy o zakazie wszelkiego rodzaju perwersji i przemocy, która jest obecnie aktywnie dyskutowana w Dumie Państwowej, wpłynie nie tylko na media i sieci społecznościowe, ale także na gry komputerowe.

Według RIA Novlloslllllti , powołując się na tekst poprawki zaproponowanej przez Yanę Lantratovą, I Zastępcę Komitetu Dumy Państwowej ds. Edukacji, nowelizacja wprowadzi do ustawy nowy artykuł dotyczący informacji zawartych w grach wideo.

Jeśli gra komputerowa zawiera wulgaryzmy, propagandę przemocy i okrucieństwa, perwersje, produkt zostanie zakazany na rynku rosyjskim.
Gry, które zawierają informacje o metodach samobójstwa, przygotowywaniu leków skłaniających dzieci do nielegalnych działań, również mogą zostać objęte zakazem. Na Zachodzie ten rodzaj gry jest stemplowany co roku.

„Gry wideo i komputerowe rozpowszechniane na wszelkiego rodzaju mediach… nie powinny zawierać informacji wyrażających w nieprzyzwoitej formie, uwłaczającej godności ludzkiej i moralności publicznej, wyraźnego braku szacunku dla społeczeństwa, państwa, oficjalnych symboli państwowych”, tekst poprawka mówi.

Tymczasem w Rosji opracowano poprawki do kodeksu rodzinnego . Ma zawierać i w pełni określać takie podstawowe pojęcia, jak „tradycyjne wartości rodzinne”. wgtsargrad




"W swoim projekcie proponuje uzupełnienie kodeksu karnego czterema artykułami naraz i jednym paragrafem dotyczącym okoliczności obciążających. Według Iriny Yarovaya w prawie należy wprowadzić następujące zmiany:
Artykuł 281.1 („Promowanie działalności wywrotowej”);
Artykuł 281.2 („Szkolenie w celu prowadzenia działalności wywrotowej”);
Artykuł 281.3 („Organizacja społeczności sabotażowej i udział w niej”);
Art. 151 ust.
Ponadto art. 63 kk („Okoliczności zaostrzające karę”) w pierwszej części zostanie uzupełniony o klauzulę o „popełnianiu przestępstwa w celu propagowania, usprawiedliwiania i wspierania sabotażu”. "





https://infostiri.net/mi-nenorocit-copilul-cu-tableta-sa-nu-faceti-ca-mine-marturisirea-unei-mame-ajunse-la-capatul-puterilor/?fbclid=IwAR3QqpKBdA4Q17_XZLD_nf08vmU3w4lgtxSFsxZrYcTNNGrKhJOCHHPaxug


https://rt.rs/news/6905-call-of-dutz-ratna-propaganda/


https://www.komputerswiat.pl/gamezilla/artykuly/gry-komputerowe-a-propaganda-tworcy-manipuluja-historia-od-lat-ale-dlaczego-tak-sie/k62nhbh

https://www.komputerswiat.pl/gamezilla/artykuly/polska-i-polacy-w-grach-wideo-jak-nas-widza-tak-nami-graja/927v3gm