Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chwyt babiloński. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chwyt babiloński. Pokaż wszystkie posty

środa, 22 czerwca 2022

Poszukiwania najstarszego Gdańska




przedruk


moje uwagi kolorem

przy okazji tego artykułu zauważyłem, że poznikało sporo zdjęć w starych postach na blogu np. z 2015 toku - może być problem z ich odtworzeniem w postach




19 czerwca 2022,
Michał Ślubowski

Gdzie znajdował się "najstarszy Gdańsk" - ten wczesnośredniowieczny, do którego przybył święty Wojciech wybierając się do kraju Prusów? Na przestrzeni wieków naukowcy podejmowali kolejne próby lokalizacji grodu w wielu miejscach na terenie współczesnego miasta. W ostatnich latach coraz większe uznanie zdobywa jedna koncepcja, która będzie dzisiaj punktem wyjścia naszych poszukiwań.


Pomorze Wschodnie w X wieku


Kiedy słynna osada handlowa Truso podupadła w pierwszej połowie X wieku, jej rolę przejęło inne emporium, ale nie Gdańsk, a Puck. Nadmorski rejon już od czasów neolitu był miejscem osiedlania się ludzi. W VII i VIII wieku naszej ery u ujścia strugi Płutnicy, nie dalej jak pół kilometra od współczesnego miasta, powstał port. Niestety, nie przetrwał on do dzisiaj, a jego pozostałości są zalane wodami zatoki, niczym mityczna Atlantyda. Musimy pamiętać, że linia brzegowa znacznie się cofnęła od czasów średniowiecza.

Emporium było jednym z przystanków na dawnym szlaku bursztynowym. Przed podbojem Pomorza dokonanym przez polańskich Piastów, to właśnie ta osada była jednym z najważniejszych portów regionu. Na dnie odnaleziono ślady po wczesnośredniowiecznych, drewnianych zabudowaniach oraz wraki łodzi.

Jednak centrum osadnictwa znajdowało się w innym miejscu, na Kępie Oksywskiej. Tym terminem określamy trójkątną wysoczyznę morenową o powierzchni 40 kilometrów kwadratowych, która opada w stronę Zatoki niezwykle stromym klifem. Ten podniesiony teren był w średniowieczu otoczony bagnistymi równinami i morzem.

Dzięki badaniom archeologów wiemy, że w X wieku na Kępie istniały trzy grody: w Oksywiu, Obłużu i Dębogórzu. Zapewne w najbliższej okolicy działały również stacje rybackie. To właśnie te grody były związane z emporium w Pucku. Były to ziemie mniejszego plemienia pomorskiego, które, aby dodatkowo zabezpieczyć swoje terytorium, wybudowało sieć grodów obronnych. Ich linia biegnie od Sobieńczyc przy jeziorze Żarnowieckim, przez Tyłowo, Gowino i Luzino, Będargowo, Kczewo, Otomino, Pręgowo aż do Gdańska i Sopotu.

Co niezwykle ciekawe, ta prastara granica plemienna była jednocześnie utrzymana w kolejnych stuleciach, bowiem pokrywała się z granicami późniejszej kasztelanii gdańskiej i miała jeszcze znaczenie w nowożytnym podziale administracyjnym.


Czy Gdańsk pierwotnie był grodem obronnym?

Wiele wskazuje na to, że wczesnośredniowieczny Gdańsk pełnił rolę grodu obronnego, a nie ważnego lokalnego portu. Na podstawie badań archeologicznych przeprowadzonych na terenie Pomorza Gdańskiego, prof. Błażej Śliwiński wyciągnął wniosek, że Pomorze Wschodnie w X wieku nie było zorganizowanie w duży organizm plemienny, a podzielone na mniejsze jednostki. Warto zaznaczyć, że część historyków ma odmienne zdanie, które jednak wynika z błędnej interpretacji średniowiecznej legendy Tempore illo, traktującej o świętym Wojciechu.

Czym zajmowali się ludzie, mieszkający na, nazwijmy to umownie, ziemi gdańskiej? Przejęli zyski z handlu, które do tej pory płynęły do Truso. Archeologowie znaleźli w okolicach Pucka wiele monet arabskich z przełomu IX i X wieku. Słowianie eksportowali na południe bursztyn, futra, wosk, miód oraz niewolników. Niestety, handel ludźmi był w tamtym czasie czymś na porządku dziennym zarówno wśród chrześcijan, jak i pogan. Bałtycki bursztyn, chociaż ceniony zarówno w Europie, jak i w świecie arabskim, nie przynosił Pomorzanom największych zysków - te pochodziły właśnie z handlu ludźmi.

Góra Gradowa kolebką Gdańska?

Jeszcze do niedawna za "najstarszy Gdańsk" uważano gród, który powstał w widłach Motławy i Wisły za czasów Mieszka I. Jednak nowsze badania archeologiczne znacznie "odmłodziły" gród, który znajdował się na terenie współczesnych ulic Rycerskiej, Czopowej, Grodzkiej i Dylinki. Owszem, znajdował się tutaj ośrodek władzy, ale powstał on dopiero w XI wieku, więc niemal 100 lat po odwiedzinach św. Wojciecha. Skoro tak, o jakim "Gdańsku" mowa z najstarszej wzmiance o mieście z 997 roku?

Góra Gradowa, zwana dawniej Hagelsberg

Najprawdopodobniej, pod tym określeniem kryje się gród obronny, założony na szczycie Góry Gradowej, oraz otwarta osada, która znajdowała się w rejonie dzisiejszego kościoła św. Mikołaja (który naturalnie w tym czasie jeszcze nie istniał).

Mocnym argumentem popierającym tę teorię jest znajdowanie na terenie Góry Gradowej monet arabskich z X wieku oraz pieniędzy z Anglii oraz Niemiec. Takie skarby były znajdowane nie tylko przez współczesnych archeologów, ale również przez gdańszczan w XVI, XVII i XVIII wieku!

W 1591 roku znaleziono gliniane naczynie z monetami arabskimi, w połowie XVII wieku przesunięto na terenie Góry Gradowej głaz, pod którym znajdowała się moneta angielska pochodząca z drugiej połowy X bądź pierwszej połowy XI wieku, zaś w 1711 roku żołnierze gdańskiego garnizonu, kopiąc rów, znaleźli niedaleko ulicy Kurkowej wiele srebrnych monet z podobnego okresu.

Jednak jeżeli dzisiaj wybierzemy się na Górę Gradową, poszukiwania dawnego grodu zakończą się niepowodzeniem. Od epoki nowożytnej to wzniesienie było miejscem niezwykle szeroko zakrojonych prac fortyfikacyjnych, które całkowicie zmieniły ukształtowanie terenu. Dlatego dzisiaj, aby doszukać się reliktów po tych wczesnośredniowiecznych konstrukcjach, możemy jedynie liczyć na przypadek oraz szczęście.


W co wierzyli dawni historycy?


Powojenna koncepcja, która sytuowała najstarszy Gdańsk w widłach Motławy i Wisły, długo wiodła prym w naszej historiografii. Jednak w dawnej gdańskiej tradycji to właśnie Górę Gradową uznawano za kolebkę miasta - i to już od stuleci!

Anton Friedrich Büsching w drugiej połowie XVIII wieku wydał wielkie dzieło poświęcone geografii. W 1768 roku jego część poświęcona Rzeczpospolitej została przetłumaczona na polski jako "Geografia Królestwa Polskiego y Wielkiego Xięstwa Litewskiego". W obszernym ustępie dotyczącym Gdańska znajdujemy taki fragment:

(...) Miasto otoczone jest górami i pagórkami, które wyższe są, niż wieże miejskie, i między któremi najznaczniejsze są Biskupia Góra i Hagelsberg. Na ostatniej za dawnych czasów był zamek, który, równie jako i góra, od pewnego człowieka imieniem Hagel tak był nazwany. Ale ten Hagel dla tyraństwa swojego, w nim jest zabity, i zamek jego spalony. Był też tam grób dziedziczny państwa jakiegoś, czego jasnym jest dowodem urna, lub statua, tamże około roku 1664 znaleziona.
Tym "grobem" były zapewne pozostałości po przedchrześcijańskim pochówku znalezionym na Górze Gradowej. Jednak pierwsza znana wzmianka w źródłach dotycząca Góry Gradowej pochodzi dopiero z 1385 roku. Pojawia się w niej forma "hagensbergh", później jeszcze w licznych innych przeróbkach: "Hagensberge", "Haynberg", "Haynsberg".


Wszędzie jednak źródłem jest słowo oznaczającej gaj, las, bądź zarośla. Mamy więc do czynienia z Górą Gajową, i rzeczywiście niewykluczone, że to wzgórze w dawnych wiekach było porośnięte lasem.

ale gdzie źródła tych słów? - autor nie podaje... - MS


Jan Daniluk zwrócił uwagę, że w okolicy znajdowała się jeszcze jedna nazwa z tym członem w nazwie: Petershagen, czyli dzisiejszy Zaroślak.











Hagelsberg - legendy i rzeczywistość

Dopiero w XVI wieku, w 1519 roku, zapisano formę Hagelsberg. Czy była to pomyłka pisarza, czy może adaptacja dawnej, tradycyjnej nazwy? Tego niestety nigdy się nie dowiemy. Jednak faktem jest, że dawni gdańscy dziejopisowie na podstawie tej nowej nazwy podali nam legendę o groźnym Hagelu, który miał swoją siedzibę na szczycie góry.

Pierwsza znana wersja tego podania pojawiła się w drugiej połowie XVI stulecia. Od tamtej pory motyw groźnego rycerza Hagela powraca w lokalnej, gdańskiej tradycji wielokrotnie. Co więcej, legenda musiała być znana w Gdańsku, bowiem zapisuje ją również słynny węgierski podróżnik Szepsi Csbombor Márton.

W XIX wieku słynny gdański historyk Gotthilf Löschin zaproponował, że Hagel pierwotnie był Jagelem, a skutkiem tego było pojawienie się wśród niektórych polskich opracowań terminu Góra Jagiełłowa, Jagłowa czy Jagielna.

Według tych legend, na szczycie Góry Gradowej w drewnianej warowni mieszkał Hagel, który jednak nie był wzorem dobrego władcy. Okoliczna ludność żyła w strachu przed jego terrorem, bowiem za pomocą siły wymuszał coraz to większe daniny.

W jednej z wersji Hagel miał pasierbicę Raję, która zakochała się z wzajemnością w młodym rybaku Danie. Okrutnik z Góry Gradowej dowiedział się o tym zakazanym uczuciu i postanowił zabić młodzieńca, któremu jednak udało się pokonać Hagela. Ciemiężca poniósł śmierć, drewniana warownia została zburzona, a mieszkańcy uczcili upadek dawnego pana tańcem. Z kolei dzielny rybak ze swoją ukochaną założyli miasto, z którego w przyszłości wyrośnie Gdańsk. Imię Dana było jednocześnie ludową etymologią pochodzenia nazwy Danzig.



W 1862
roku Ryszard Berwiński w swojej książce "Studia o gusłach, czarach, zabobonach i przesądach ludowych" w jednym z przypisów zapisał jeszcze jeden ciekawy przekaz o Górze Gradowej:

(...) Gaspar Schutz powiada, że ów rycerz, którzy zachęcając poddanych swej wioski "Wieke" do tańca, miał mówić do nich "Danz Wiekie", z czego później, gdy go zamordowano, a miasto tu powstało, utworzył się: Danzwig, Danzig; że tedy ten rycerz nazywał się Jagel, lub "Hagel", że mieszkał na drewnianym zamczysku na górze, którą dla tego Hagelsberg nazywano i do dziś dnia nazywają. Jakoś istotnie prawda, że Niemcy tameczni tak nazywają tę górę. Ale zapytany o nią poczciwy okoliczny Kaszub, opowiada zawsze, że to "grodowa góra", jakoby grodzka od gród, grad, hrad, który na tej zapewne stał górze w czasach dawnych i dał początek tej nazwie. Ale Niemcy języka naszego nieświadomi, i radzi go umyślnie wykrzywiać, a ślady jego zacierać, przetłumaczywszy "hrad" (Burg) na "Hagel" (grad), utworzyli z tego "Hagelsberg" i całą bajkę o poddanych ze wsi Wieke, o ich tańcach i księciu Jagiel wymyślili, chcąc nazwę miasta z języka niemieckiego wydedukować. Takiej wsi Wieke nie masz dziś śladu w okolicach Gdańska (...).
Kto wie, być może te legendy i przekazy rzeczywiście były dalekim echem opowieści o najstarszym Gdańsku, a współczesna historia zwraca nam wielowiekową tradycję.



Berwiński ma rację - podobne fałszerstwa niemcy stosowali w całej Polsce, na całej Słowiańszczyźnie. Zwracałem na to uwagę przy okazji omówienia wiki miasta Gniew, Skarszewy czy Junkrowy - także Sopot.

Uwagi odnośnie hagel:

angielskie "hag" - wiedźma, czarownica
norweskie "hage" - ogród
niemieckie "hagel" - grad
fryzyjskie "hagels" - grad
kaszubskie "grod" - grad   (mały Słownik Labudy - Brezy)

Petershagen - zawieszony Piotr?  Wisielec w tarocie, potem.... Czarny Piotruś - Joker (Jackass)- Phersu...



Właściwa nazwa to zapewne "grodowa góra, gród-grad-hrad" jak podano powyżej, zaś fałszywą etymologię niemiecką skutecznie tłumaczy właśnie Bierwiński.

Historia o Haglu na pewno oparta jest o powtarzającą się "przy każdej okazji" historię o śmierci Stwórcy.

Zwracam uwagę - Ciemiężca poniósł śmierć, drewniana warownia została zburzona, a mieszkańcy uczcili upadek dawnego pana tańcem  - i współcześnie "gdańszczan" namawia się do tańczenia na grobach - zbieżność na pewno nieprzypadkowa.... 




Tropem ma być również sama nazwa miasta. Językoznawcy są raczej zgodni, że słowiańska nazwa "Gdańsk" ma związek z wodą, wilgotnym miejscem, rozlewiskiem. Uznano, że nazwa miasta pochodzi od hipotetycznej nazwy rzeki "Gdania". Sęk w tym, że tym ciekiem wodnym nie była raczej Motława - ta nazwa jest pochodzenia staropruskiego i bardzo prawdopodobne, że Motława funkcjonowała przed tym, jak pojawiła się nazwa Gdańsk, i jest reliktem przemieszczenia się plemion pruskich na wschód we wczesnym średniowieczu.


Poszukiwania tajemniczej Gdani


Gdzie mogła znajdować się owa hipotetyczna Gdania? Gdybyśmy zerknęli na plan współczesnego miasta, nigdzie takiego cieku byśmy nie znaleźli. Jednak na starych mapach w okolicach Góry Gradowej widzimy cieniutką, błękitną nitkę przepływającą przez Siedlce, czyli Potok Siedlecki.

Przed wielką krzyżacką inwestycją, jaką było przekopanie kanału Raduni, Potok Siedlecki przepływał przez tereny gdańskich dominikanów i wpadał do Motławy. Jako że Potok Siedlecki (inaczej Siedlica bądź Szydlica) jest nazwą wtórną, nadaną od osady przez którą przepływał, być może wcześniej miał inne miano: ową zaginioną "Gdanię". Potok Siedlecki przepływa u stóp południowej części Góry Gradowej, zaś wzdłuż niego powstał ważny szlak prowadzący do Gdańska. Zapewne Potok był niegdyś żeglowny, ale z upływem jego rola coraz bardziej malała, a samo koryto ulegało zwężeniu.

Kiedy Krzyżacy wykopali kanał Raduni, Siedlica na dobre straciła swoją dawną rolę. Gdzie dzisiaj można znaleźć Potok Siedlecki, możliwe że dawną Gdanię? Głównie pod naszymi nogami. Siedlica przepływa podziemnym kanałem, a dzisiaj jej ujście do kanału Raduni możemy zobaczyć na terenie Skweru Imienia Polskich Harcerzy w byłym Wolnym Mieście Gdańsku.

Jeszcze jednym argumentem za Górą Gradową jako kolebką Gdańska mogą być badania archeologiczne, przeprowadzone 11 lat temu.

Marek Adamkowicz w artykule umieszczonym w "Dzienniku Bałtyckim" informował o badaniach archeologicznych, przeprowadzonych na działce przy ulicy 3 Maja, na terenie dawnej Strzelnicy Fryderyka Wilhelma. Badacze odkryli tam ślady wczesnośredniowiecznej osady: relikty domów, palenisk, jam gospodarczych. Odkryto również ślady po cmentarzysku: groby ciałopalne, dwa jamowe oraz jeden popielnicowy.

W 2020 roku informowano, że na tym terenie w ciągu dwóch lat ma ruszyć budowa nowej siedziby prokuratury. Czy inwestycja przyniesie kolejne elektryzujące odkrycia? Czas pokaże, jednak to, co już odkryto, jest niezwykle istotne dla poszukiwań najstarszego Gdańska. Niestety, nigdy nie opublikowano wyników badań archeologicznych z 2011 roku.



Dla chcących wiedzieć więcej

Powyższy tekst powstał na bazie nowszej literatury oraz badań archeologicznych. Należy podkreślić, że jest to prawdopodobna teoria, ale jak to zwykle bywa, przyszłość (np. kolejne wykopaliska) może ją zweryfikować. Chcących zgłębić temat zachęcam do lektury:

B. Śliwiński Początki Gdańska : dzieje ziem nad zachodnim brzegiem Zatoki Gdańskiej w I połowie X wieku , Gdańsk 2009
B. Śliwiński O rzece "Gdani" i początkach Gdańska [w:] Acta Cassubiana, t.8, 2006
J. Daniluk Góra Gradowa : krótka historia, Gdańsk 2020
J. Dworzaczkowa Dziejopisarstwo gdańskie do połowy XVI wieku, Gdańsk 1962











----------------------------


https://tvn24.pl/polska/gdansk-spor-o-tresc-komunikatu-na-stronie-miasta-ws-obchodow-wybuchu-wojny-ra957312-2306099


2019 r:

"Radosny pochód" i "tańce" - taki opis Marszu Życia, który odbędzie się w dniu obchodów wybuchu II wojny światowej pojawił się we wtorek na oficjalnej stronie Gdańska. 




https://m.trojmiasto.pl/historia/Poszukiwana-najstarszego-Gdanska-n168020.html?fbclid=IwAR2wK4esoTJZF5tXrrlPqyZfLFiXvzInUhL9QcjDjGSsm9ewSE7B0lHgScw


https://en.wikipedia.org/wiki/Black_Peter_(card_game)





https://m.trojmiasto.pl/historia/Gora-Gradowa-Gdansk-Hagelsberg-Historia-n142788.html







środa, 25 września 2019

W nowomowie wybory leksykalne nigdy nie są przypadkowe


przedruk:


Diaboliczny i doskonały mechanizm, w którym kozioł ofiarny służy jako ujście dla frustracji całego pokolenia, którego naturalną buntowniczą naturę łatwo kontrolować i kierować.



autor: Antonio Di Siena



Sprawiają, że walczysz ze „zmianami klimatu”, ponieważ zanieczyszczenie jest zbyt bezpośrednie, ma imiona i nazwiska.



Ponieważ zanieczyszczenie jest winą konkretnego modelu rozwoju, zmiany klimatu są winą wszystkich.



Terroryzują cię zmianami klimatu, dzięki czemu każdy z was wnosi niewielkie pieniądze na finansowanie prywatnego przemysłu energii odnawialnej, fotowoltaiki, samochodów elektrycznych, autobusów z metanem, podatków na benzynę, rolniczego oleju napędowego i wody pitnej ,






Podczas gdy wielki przemysł nadal płaci absurdalne podatki od zanieczyszczeń i jest nagradzany immunitetem kryminalnym jako przywódcy Arcelor-Mittal.



Bombardują cię codziennie alarmami o stanie Arktyki, podczas gdy warstwy wodonośne są pełne arsenu i ołowiu pod twoim domem, ziemia jest przekształcana w nielegalne wysypiska przez eko-mafie, rzeki i strumienie są osuszane przez przemysł wody mineralnej, tysiące hektarów żyznej i bujnej ziemi są gwałcone przez parki fotowoltaiczne.



Przekształcają cię w zwierzęta roślinożerne, sprawiając, że wierzysz, że weganizm pomaga planecie, podczas gdy zmuszają cię do jedzenia warzyw z intensywnych i nadproduktywnych monokultur, które niszczą różnorodność biologiczną i płodność planety. A których patenty na nasiona, herbicydy i pestycydy przynoszą miliardy dolarów międzynarodowym firmom.



Sprawiają, że martwisz się niedźwiedziami polarnymi, a tysiącletnie szlaki migracyjne wielu chronionych gatunków ptaków zostały zniszczone przez niekontrolowane rozprzestrzenianie się turbin wiatrowych.



Sprawiają, że wierzysz, że zmiany klimatu kradną twoją przyszłość.
Gdy wasze szkoły upadają, zwalniają waszych rodziców, niepewnie waszych starszych braci. Sprywatyzuj szpitale i uniwersytety i zdemontuj państwo.






Kształtowanie świata, w którym i tak nie będzie dla ciebie miejsca, niezależnie od pogody. Gdzie nie możesz kupić domu, ponieważ nie będziesz miał pracy. Świat, w którym nie możesz zrobić nawet najbardziej naturalnej rzeczy: posiadania dzieci. Ponieważ nie będziesz miał dość pieniędzy, aby je z godnością wychować.



Sprawiają, że myślisz, że jesteś po swojej stronie, ponieważ zapraszają małą dziewczynkę do rozmowy z ONZ. Podczas gdy Julian Assange gnije w więzieniu, to sprawiło, że naprawdę się trzęśli.



W końcu zmobilizują cię i wyprowadzą na ulice wbrew konkretnemu celowi, tylko po to, by cię zdezorientować. Chowając się pod nosem, z kim i o co tak naprawdę trzeba walczyć.



Diaboliczny i doskonały mechanizm, w którym kozioł ofiarny służy jako ujście dla frustracji całego pokolenia, którego naturalną buntowniczą naturę łatwo kontrolować i kierować.



Nazwali to Globalnym Strajkiem Klimatycznym.



Ale nawet „2 minuty nienawiści” były w porządku.





Cisza Grety „bohaterki” na temat imperializmu w Ameryce Północnej, jednego z głównych czynników zanieczyszczających na świecie







Greta, 16-letnia dziewczynka, jest znana jako globalna bohaterka za poinformowanie nas, że zanieczyszczenie rujnuje planetę.



Assange, światowej sławy wydawca, jest oskarżany o bycie egocentryzmem w zamian za Rosjan za ujawnienie (wśród dziesiątek sensacyjnych badań) amerykańskich zbrodni wojennych na całym świecie.



Snowden, jeden z najważniejszych demaskatorów w historii, jest uważany za zdrajcę, którego należy sądzić i skazać na karę śmierci za ujawnienie liczby przestępstw w USA w kontekście globalnego naruszenia prywatności.



Problemem nie jest to, co mówią Greta, Snowden czy Assange (wiadomości już znane), ale reakcja, jaką wywołują ich słowa w światowej elicie gospodarczej i finansowej.



Osobistej bitwie Grety towarzyszą fanfary mediów, a ona zostaje triumfalnie zaproszona do każdego zakątka planety, aby szerzyć swój punkt widzenia.



Assange zostaje uwięziony w angielskim Guantanamo, poddany niespotykanym torturom psychicznym za to, że wykonał swoją pracę jako wydawca i dziennikarz.



Snowden żyje w ciągłym strachu przed zamordowaniem, uprowadzeniem lub ekstradycją do Stanów Zjednoczonych (tak długo, jak mieszka w Rosji, widzę to ciężko) za wyjaśnienie światu, że paranoja o Echelonie i NSA była prawdziwa i konkretna.



W (zachodnim) świecie, który zachęca do zamordowania dziesiątek tysięcy cywilów w Jemenie, aby móc sprzedawać więcej broni swoim oprawcom (Arabia Saudyjska), uwięzić wydawców i spróbować zamordować demaskatorów, pozwólcie, że jestem dość sceptycznie nastawiony do autentyczności „zjawiska” jak Greta.



Równoważność, którą należy wyciągnąć, dotyczy wyrażenia elity jako „wnoszenia demokracji”, które odkryliśmy przez lata jako ekran językowy używany do bombardowania i niszczenia życia milionów ludzi.



Dlaczego mamy wierzyć, że ten górny 0,1% zamierza ostatecznie rozwiązać wiele problemów, które stworzyły, w szczególności z niego skorzystać?



Kapitalizm i jego pochodne, takie jak imperializm północnoamerykański (wojsko amerykańskie), są głównym czynnikiem zanieczyszczającym świat, ale Greta oczywiście nigdy o tym nie wspomina, zwiększając wątpliwości co do całej operacji (a nie naukowego charakteru takich wypowiedzi) klimatu -change.



Ten post nie jest przeciwko Grecie ani toczącej się bitwie.



Ten post jest przeciwko hipokryzji elit wojskowych i finansowych, które myślą, że mogą oszukać całą (zachodnią) globalną populację w imię dobroczyńcy, który do nich nie należy.



Ktokolwiek uwięził wydawców i demaskatorów (aby ukryć swoje przerażające zbrodnie), nie ma moralnej legitymacji do wyjaśnienia, jak powinniśmy się zachowywać.



Zacznijmy od podstaw: przestańcie eksterminować niewinnych cywilów i wsadźcie tych, którzy opowiadają o tych zbrodniach do więzienia.



Potem, na wszystko inne, jest czas.



https://www.lantidiplomatico.it/dettnews-cambiamento_climatico_in_neolingua_le_scelte_lessicali_non_avvengono_mai_per_caso/29278_30800/


https://www.lantidiplomatico.it/dettnews-i_silenzi_di_greta_leroina_sullimperialismo_nordamericano_uno_dei_principali_fattori_inquinanti_nel_mondo/16990_30801/
















...............


wtorek, 29 września 2015

Oktoberfest w Polsce? Od kiedy?




O dojczeban było teraz, jeszcze krótko o innej odsłonie przerabiania Polaków na niemców.





Święto piwa, czyli inauguracja Oktoberfest 2015

Już po raz siódmy Brovarnia Gdańsk zorganizowała Gdańskie Dożynki Piwne, czyli Oktoberfest. W tym roku festiwal potrwa do 25 października, a na fanów złotego trunku czeka m.in. specjalnie uwarzone na tę okazję limitowane piwo Oktoberfest 2015. 



Oktoberfest na dobre zagościł w Trójmieście. Od września do października coraz więcej pubów i restauracji organizuje imprezy, które charakterem nawiązują do słynnych na cały świat bawarskich dożynek chmielnych. Gdańszczanie również mają swoją piwną tradycję, której początki sięgają XII wieku, a rozkwit przypada na XVI i XVII wiek. W tym czasie w Gdańsku znajdowało się ponad 400 browarów, a miasto było największym producentem i eksporterem piwa w tej części Europy. 
 
Sam Jan Heweliusz był właścicielem aż czterech browarów. Produkcją piwa głównie zajmowali się mężczyźni, natomiast kobiety odpowiadały za jego transport i sprzedaż. Przykładano wtedy wielką wagę do jakości złotego trunku. Ponoć piwowar, który wyprodukował złe piwo i próbował je sprzedać nieświadomym klientom, mógł zostać uwarzony we własnym piwie na rozkaz włodarzy miasta. W XVII-wiecznym Spichlerzu (obecnie znajduje się tu Hotel Gdańsk i Brovarnia Gdańsk zobacz na mapie Gdańska) w przeszłości składowano słód używany do produkcji piwa przez gdańskich piwowarów. W historii Gdańska warzenie piwa odgrywało niezwykle ważną rolę. Już w XV wieku, na przełomie sierpnia i września, organizowano tu dożynki chmielne, podczas których pito piwo wyprodukowane jesienią rok wcześniej.


W menu, oprócz tradycyjnych bawarskich specjałów, znalazły się także dania z kuchni starogdańskiej, takie jak rolada z boczku z grzybami leśnymi, gęsią wątróbką, jabłkami w occie i puree musztardowym. Nie mogło zabraknąć również słodkich precli, knedli bawarskich z grzybowym sosem, grillowanych kiełbasek norymberskich, szynki po bawarsku na zasmażanej kapuście z knedlami bawarskimi oraz golonki pieczonej w piwie. 
 
Kuchnia starogdańska, czyli po prostu polska?
Czy bawarskie i norymberskie przysmaki to też kuchnia starogdańska? Bo tak jakoś w jednym ciągu napisane...

Jak to mówią do Polaków w reklamach: das auto.





 
http://rozrywka.trojmiasto.pl/Swieto-piwa-czyli-inauguracja-Oktoberfest-2015-n94787.html

piątek, 31 lipca 2015

"Nie oddzielajmy Niemców od nazistów. To niepokojące"



Kolejna antypolska manipulacja

Treść artykułu z Interii.

Na łamach gazety "The Guardian" Matthew Evans, członek brytyjskiej Izby Lordów, przestrzega przed "oddzielaniem Niemców od nazistów".

Komentując ostatnią wizytę królowej Elżbiety II w Niemczech oraz pobyt monarchini w niemieckim obozie koncentracyjnym Bergen-Belsen, Evans zauważył, że brytyjskie media stosują dwuznaczną nomenklaturę.

"W ostatnich artykułach dotyczących I wojny światowej, stronami konfliktu byli Brytyjczycy i ich sprzymierzeńcy oraz Niemcy. Jednak dalej, w materiałach dotyczących II wojny światowej, Niemcy znikają, a naziści są ludźmi, z którymi Brytyjczycy i ich sprzymierzeńcy walczyli" - pisze Evans.

"To niepokojąca polityczna poprawność. W czasie II wojny światowej walczyliśmy z Niemcami, z których wielu było członkami nazistowskiej partii. Personel obozach koncentracyjnych, w których zamordowano sześć milionów Żydów, stanowili członkowie nazistowskiej partii o niemieckim obywatelstwie, ale też wielu z nich było po prostu Niemcami" – zauważa.

"Pomysł, by oddzielić Niemców od nazistów jest wyjątkowo niepokojącą tendencją. Każdy, kto ma na sercu sprawy Holocaustu i prawdy historycznej, powinien sprzeciwić się takiej interpretacji" - czytamy w "The Guardian".

Trzeba przyznać, że w dobie bezrefleksyjnego przypisywania przez Zachód wyłącznej winy za zbrodnie popełnione w czasie II wojny światowej "nazistom", to zaskakujący głos. W Polsce należy go bezwzględnie nagłośnić. Zwłaszcza, że na Zachodzie regularnie przytrafia przypisywanie współwiny za Holocaust na Polaków.

AW



Taaak...
Niby słuszny głos w słusznej sprawie, ale...jak zwykle muszę się do czegoś przyczepić.
Niestety, ale widzę tu subtelną manipulację.


„Personel obozach koncentracyjnych, w których zamordowano sześć milionów Żydów, stanowili członkowie nazistowskiej partii o niemieckim obywatelstwie, ale też wielu z nich było po prostu Niemcami" – zauważa.”

Brakuje "w" co wprowadza nieporządek do informacji, zakłóca poprawne zrozumienie tekstu.
  
Z tego zdania wynika, że wielu z nich niemcami nie było.


Ilu? Tego nie wiemy, ale nieprzypadkowo podana liczba „6 milionów zamordowanych” ma stanowić punkt odniesienia dla porównania [autor podsuwa gotowy tok myślenia]:
jak dużo personelu musiało obsługiwać te machiny śmierci i ilu „wielu” musiało być tam (po prostu) niemcami, a z tej wielkości możemy wyciągnąć wniosek, jak wielu nie było niemcami, a „tylko” obywatelami niemieckimi.

Domyślamy się, że chodzi o znaczną liczbę nieniemców, a skoro było tam wielu lub bardzo wielu nieniemców, to kto to był?

Odpowiedź jest „oczywista” - przecież od lat w mediach przewija się termin POK (p obozy koncentracyjne).

Wielka ilość nieniemców w obsadzie personelu obozów tłumaczy dlaczego powszechnie stosuje się termin POK – najwyraźniej, ma sobie myśleć Czytelnik, chodzi o polskich nazistów z niemieckim obywatelstwem.

Jeżeli ktoś został przez lata antypolskiej propagandy zmanipulowany i myśli, że istniały POK, to powyższa wypowiedź będzie dla niego w pełni zrozumiała i naturalna.
Sam sobie dopowie, że skoro wielu z tego personelu to byli niemcy, to znaczy, że wielu, a najpewniej większość, to byli Polacy naziści o niemieckim obywatelstwie.

Jak widać, wchodzimy tutaj w bardziej wyrafinowaną manipulację.





Tę manipulację redaktor AW wciska nam gorliwie – to prawdziwa rzadkość, aby pod przedrukiem z zachodniej gazety tutejsi redaktorzy dodawali coś od siebie – a już szczególnie, że dodany wpis ma jakoby wydźwięk patriotyczny. Przecież polski patriotyzm jest gorliwie unikany w polskojęzycznych mediach...

„Trzeba przyznać, że w dobie bezrefleksyjnego przypisywania przez Zachód wyłącznej winy za zbrodnie popełnione w czasie II wojny światowej "nazistom", to zaskakujący głos. W Polsce należy go bezwzględnie nagłośnić. Zwłaszcza, że na Zachodzie regularnie przytrafia przypisywanie współwiny za Holocaust na Polaków.”

I znowu – w pierwszym zdaniu mamy słowną „siekankę”, czyli po prostu manipulację.

„w dobie bezrefleksyjnego przypisywania przez Zachód wyłącznej winy za zbrodnie popełnione w czasie II wojny światowej "nazistom"”

aby łatwiej było zrozumieć, skrócę jeszcze to zdanie, pominę oczywiste rzeczy:

>>w dobie przypisywania przez Zachód wyłącznej winy za zbrodnie "nazistom"<<

Co tu nie pasuje?
Co to jest „wyłączna wina”?
Raczej powinno być:

>>w dobie przypisywania przez Zachód wyłącznie winy za zbrodnie "nazistom"<<

czyli

>>w dobie przypisywania przez Zachód winy za zbrodnie wyłącznie "nazistom"<<

Teraz pasuje prawda?

Pan redaktor się pomylił?
Nie potrafi poprawnie po polsku jednego zdania sklecić?

W tym zdaniu akcent położony jest na słowo „wina”, po prostu niegramatyczność tej wypowiedzi skupia naszą uwagę na zbitce „wyłącznej winy”. A więc odwraca (choć częściowo, ale o to tylko chodzi, więcej i tak nie są w stanie zrobić) naszą uwagę od sedna sprawy – od nazistów.

Specjalnie klecą rozbudowane, niegramatyczne i „porwane” zdania, żeby człowiek nie ogarniał sensu takiego zdania, tylko przyjmował do siebie jakiś bełkot, w którym na pewno to nie niemcy zostaną zdefiniowane jako zbrodniarze, a może chociaż nie naziści niemieccy, a przynajmniej próbują jak tylko się da odsunąć od naszej uwagi powiązanie niemców ze zbrodniami – też zastępując na każdym kroku słowo niemcy słowem naziści.

Ewentualnie termin naziści usiłują powiązać z narodowością polską.

Czy oni mają jakiś algorytm na to, aby te zdania wyglądały jak bełkot, czy to takie u nich naturalne?

Najpierw piszą poprawnie sformułowanie zdania, a potem je przerabiają na bełkot z naciskiem na akcentację fragmentów, które odwrócą uwagę od sedna informacji.



----------
Ze zdania „W Polsce należy go bezwzględnie nagłośnić.” możemy wnioskować, że autorowi wypowiedzi znane są praktyki nagłaśniania, bezwzględnego nagłaśniania i pewnie – nie nagłaśniania. Czuć, że pisze tu z autopsji.
Warto zauważyć, że autor nie pisze – nagłośnić go na cały świat, ale tylko w Polsce.
Pisze tutaj jakby pod publiczkę, specjalnie dla polskiego Czytelnika, że niby mu zależy - czyż nie?

Jeszcze jeden aspekt tej wypowiedzi – to musi ktoś z zagranicy coś takiego powiedzieć, aby było to warte nagłaśniania? Musi być jakiś powód, żeby tą sprawę nagłaśniać?

Redaktorzy sami nie mogą nieustannie – i to "bez powodu", po prostu w interesie polskim -„bezwzględnie nagłaśniać”??
Prawda?


Artykuł ilustowany jest zdjęciem Ewansa z podpisem:

 "Lord Ewans dba o prawdę historyczną"

Zupełnie jak gdyby był to ktoś wyjątkowy i  ZROBIŁ COŚ WYJĄTKOWEGO.
A redaktorzy z Polski nie potrafią dbać o polskie interesy i prawdę historyczną??
To jest właśnie ich rola, a oni tego nie robią. I udają głupich. Werwolf zawsze tłumaczy się "polską głupotą", takie alibi wymyślili sobie setki lat temu. To nie niemcy sabotują tylko Polacy są głupi.





I dalej.

„Zwłaszcza, że na Zachodzie regularnie przytrafia przypisywanie współwiny za Holocaust na Polaków.”

Brakuje „się”.
Uzupełnię to zdanie i sprawdzę sens:

„Zwłaszcza, że na Zachodzie regularnie przytrafia się przypisywanie współwiny za Holocaust na Polaków.”

Powinno być:
„przypisywanie współwiny za Holocaust Polakom.”


A jest:

„przypisywanie współwiny za Holocaust na Polaków.”

czyli widzimy, pojmujemy logiczne (gramatyczne) powiązanie pomiędzy wyrazami jako wyrażenie

„przypisywanie współwiny Polaków.”


a więc funkcjonuje w tym zdaniu stwierdzenie o „współwinie Polaków” wymieszane z niegramatycznym bełkotem pana redaktora.
To bardzo ważne, żeby na to zwrócić uwagę.

 
JEST TO STWIERDZENIE, JAKBY TO BYŁ FAKT, COŚ POWSZECHNIE ZNANEGO I UZNANEGO.


I ta informacja ma trafić do umysłów Czytelników – termin "współwina Polaków" w kontekście holokaustu.



To jest działanie na podświadomość.
Wszystko co robi werwolf, przede wszystkim robi względem podświadomości.

A podświadomość bezkrytycznie przyjmuje wszystko, co usłyszy – vide trening sportowców, gdzie całe godziny spędza się na WYOBRAŻANIU SOBIE ZWYCIĘSTWA





Brak „się” i Holokaust pisane przez „c” - dodają autentyczności pozostałym „błędom” redaktora oraz ukrywają prawdziwą „informację” przemycaną do podświadomości Czytelnika.







----------------------

Ponad dwie trzecie Polaków uważa, że polskie władze powinny ostrzej reagować na przypisywanie rodakom współudziału w Holokauście przez wysokich rangą amerykańskich urzędników – wynika z sondażu SW Research dla „Newsweeka”.

– Taką opinię deklarują osoby głównie w wieku powyżej 35 lat, mieszkańcy najmniejszych i największych miast w Polsce oraz osoby z niższym wykształceniem. Co piąta osoba w wieku do 24 lat oraz co czwarty mieszkaniec wsi uważa jednak, że polskie władze nie powinny ingerować w publiczne wypowiedzi amerykańskich urzędników na temat Holocaustu – komentuje Piotr Zimolzak z agencji badawczej SW Research.





Poniżej zrzuty ekranów wybranych haseł.

Warto zwrócić uwagę, że w tytułach i miejscach odznaczających się termin niemcy nie jest powiązany z terminem koncentracyjne lub nazistowskie.


Omówienie przygotuję w osobnym artykule, tymczasem proszę samemu zanalizować i wyciągnąć wnioski.


 


 


 
























 





 http://fakty.interia.pl/swiat/news-nie-oddzielajmy-niemcow-od-nazistow-to-niepokojace,nId,1845162









piątek, 24 lipca 2015

Skarb Hitlera, skarb Forstera . . .



Czy ludzie nie mają już za grosz wyobraźni?

To, że zachodnie polskojęzyczne media ogólnopolskie używają sformułowań typu: "skarb nazistów", albo "skarb Hitlera" - to jest jakby zrozumiałe - ich celem jest trywializacja zbrodni niemieckich  i legenderyzacja Hitlera.

Ale żeby to naprawdę przekładało się na ludzi??








"Niestety nagła śmierć..."

Czemu niestety? Jakaś może rodzina?



To nie jest żaden skarb Hitlera, ani Forstera, ani nazistów - to są ukradzione przez niemców dobra - pieniądze, złoto, antyki, dzieła sztuki i inne precjoza, które wcześniej były własnością innych ludzi.


To jest majątek ukradziony Polakom - często pomordowanym - a nie żadne skarby.


Albert Forster to nie był żaden gaulaiter, tylko: MORDERCA i ZŁODZIEJ.


Forster jest odpowiedzialny za dziesiątki tysięcy pomordowanych Polaków: w Stuthof, Piaśnicy, Szpęgawsku, Mniszku i wielu wielu innych miejscach na Pomorzu.


W listopadzie 1939 roku Forster powiedział: Kto należy do narodu polskiego, musi zniknąć. Najzaszczytniejszym dla nas zadaniem jest uczynienie wszystkiego, aby każdy przejaw polskości zginął bez reszty[2].

----------------------------------------------------------



Warto przyjrzeć się notatce na jego temat w niemieckiej polskojęzycznej wikipedii:

"Po II wojnie

W 1945 uciekł do Niemiec na pokładzie motorówki obawiając się zemsty Polaków oraz Armii Czerwonej. [...]

Autor wpisu pomija milczeniem fakt, że Forster uciekał przed sądem, a nie przed zemstą.



"uciekał przed zemstą"

 - zemsta - jest to odwet za doznaną krzywdę -  takie sformułowanie poniekąd wyklucza sąd, czyli osąd i skazanie za łamanie prawa - a w przypadku Forstera chodziło o SĄD. 

Odwet zawsze kojarzy się z chęcią odegrania się za krzywdy , niekoniecznie za pomocą sądu, a często właśnie kojarzymy go z brakiem sądu, czyli  odwet jest - s a m o s ą d e m.

Zemsta to często samosąd. 

Samosąd oznacza, że tego, który skrzywdził, nie koniecznie można postawić przed sądem.



A więc powyższy wpis o zemście może sugerować, że na Forstera nie było dowodów.

Jak wiadomo, dowody były, ale wikipedysta pisze, co mu zadano - a zadano mu: wybielaj niemców jak się da.





Jego nazwisko znalazło się na alianckiej liście zbrodniarzy wojennych.


Autor unika nazywania go zbrodniarzem - zdanie powyżej nie przesądza, czy był zbrodniarzem, czy nie - nawet nie on, ale tylko jego nazwisko znalazło się  na liście, zwanej: "listą zbrodniarzy".

Czyli - o niemieckich zbrodniach ani słowa, za wszelką cenę unikać negatywów na temat niemców - za to o Polakach pisać najwięcej negatywów - to najbardziej prawdopodobna recepta, jakiej trzymają się tzw. wikipedziści.


Zatrzymany przez Anglików w Niemczech, w sierpniu 1946 wydany został Polsce. Osądzony przez Najwyższy Trybunał Narodowy w Gdańsku od 5 do 29 kwietnia 1948, skazany został za popełnione zbrodnie wojenne na karę śmierci. Wyrok wykonano 28 lutego 1952 w więzieniu na Mokotowie w Warszawie[3].


Do dzisiaj istnieje w Gdańsku niewielki dom jednorodzinny, w którym mieszkał wraz z rodziną do 1939 roku (przy ulicy Generała Bora-Komorowskiego 95).

Po wybuchu wojny Forster przeniósł się do komfortowej willi z ogrodem przy ul. Dębinki 1, w której w latach 1936-1939 siedzibę miało prywatne gimnazjum żydowskie prowadzone przez Ruth Rosenbaum (tzw. Gimnazjum Rosenbaumów). Obecnie w budynku znajduje się siedziba Katedry Chirurgii Stomatologicznej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.[4]

Zachowała się także jego rezydencja na gdańskiej Wyspie Sobieszewskiej, tzw. "Forsterówka"[5].


W literaturze popularnej pojawia się wersja, bazująca na pracy Levine'a, że Forster nie został stracony, lecz żył w areszcie domowym do naturalnej śmierci. Teza ta nie została jednak potwierdzona w jakichkolwiek poważnych źródłach.


Honorowy obywatel miasta:

Jak widać - ta historia nie skończyła się źle. 
Autor notatki nie zachowuje  c h r o n o l o g i i   i na koniec opisuje nam same przyjemne rzeczy, tak, aby Forster nie kojarzył nam się źle, a może nawet zapamiętamy go dobrze - albowiem taka jest psychika człowieka, że to, co człowiek usłyszy lub przeczyta na końcu - to najbardziej utkwi mu w pamięci.

Temat o zbrodniach wojennych i sądach został zakończony, następują przyjemne wręcz sielankowe wpisy: do dzisiaj istnieje jego dom, niewielki jednorodzinny, z rodziną, komfortowa willa z ogrodem, rezydencja Forsterówka.

Na koniec uwaga o tym, że wg pewnych źródeł nie został stracony, ale żył sobie w  domu do naturalnej śmierci.

Na tym blogu już poruszałem ten temat - Forster był też odpowiedzialny za stworzenie werwolfu na Pomorzu, czyli w pierwszym etapie -  polskojęzycznego gestapo.


http://werwolfcompl.blogspot.com/p/blog-page_1.html


„Od lat badamy genezę tego paktu narodzonego w Wolnym Mieście Gdańsku w Oliwie w domu przy obecnej ulicy Piastowskiej nr 20. Dom należał wtedy do rodziny Modrowów (z Bolesławowa koło Skarszew – nazwa tej miejscowości powstała na cześć B. Bieruta – przyp. M.P.S.)
Pakt zawiązany konspiracyjnie na przełomie 1935 i 1936 r. (nazwę Ribbentrop-Mołotow otrzymał dopiero w 1939 r.) Doszło już do formalnego spotkania wysokiej rangi wysłanników Hitlera i Stalina. Hitlera reprezentował Waldemar Nicolai – płk SS, doradca Hessa (zastępcy Hitlera) oraz Albert Forster – gauleiter tzw. Prowincji Gdańsk Prusy Zachodnie; Stalina natomiast – najbliższy swego czasu współpracownik Lenina – Karol Radek (prawdziwe nazwisko: Sobelson, polski Żyd z Tarnowa) oraz płk NKWD, a zarazem agent Gestapo Bolesław Bierut. „



Jeśli Bierut był agentem Forstera, to oczywiście mógł uratować swego byłego szefa od śmierci - a nawet od więzienia.

Informacja na wikipedii o tym, że Forster resztę życia żył sobie gdzieś w jakimś domu jest bardzo prawdopodobna.



W dodatku Forster jest honorowym obywatelem miasta Gdańska i Sopotu.
 No bo przecież, nie jest napisane do kiedy....



No cóż, popatrzmy....

http://forum-gdansk.mojeosiedle.pl/viewtopic.php?t=16505
http://www.gdansk.pl/nasze-miasto,538.html

 Tu jeszcze jest.



http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Siedmiu-uniewaznionych-honorowych-obywateli-Gdanska-n30523.html

Tu zaraz będzie decyzja czy jest, czy ma go nie być - rok 2008.



http://www.gdansk.pl/bip/rada-miasta,721,12636.html





                                   Na zdjęciu powyżej - niemiecki bandyta Albert Forster





CIĄG DALSZY W NASTĘPNEJ NOTCE:

http://maciejsynak.blogspot.com/2015/07/skarb-hitlera-skarb-forstera.html

Czy Wolne Miasto Gdańsk istnieje?






Tekst na początku był o słowach, a skończył się czymś innym - ale tak bywa.



Dokańczając temat...
Inne przykłady "skarbów":














[2]. Piotr Bejrowski "Tajna Organizacja Wojskowa "Gryf Kaszubski"", Pomorskie. Magazyn samorządu województwa pomorskiego nr 1 (97) styczeń-luty 2013, str. 22-23



https://pl.wikipedia.org/wiki/Albert_Forster

http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19450110057