Nawiązując do swoich wcześniejszych uwag na temat zwrotu "ten Polak" jaki nagminnie stosuje się w internecie
min.:
media są robione na zasadzie:
"oni nie wiedzą jak media powinny wyglądać w ich normalnym kraju, więc nie wolno nam przekroczyć pewnego poziomu (patriotyzmu, miłości do Ojczyzny), a oni umrą w niewiedzy.... za to z kolejnych pokoleń usuniemy tę miłość kawałek po kawałku.... jak? usuwając gorącą miłość i dając w zamian miłość letnią, a potem miłość zimną, a potem to już tylko wrażenie.... zastępując kulturę narodową popkulturą światową, kalecząc język niewłaściwym akcentem no i literówkami - no i oczywiście podsuwając im pożądane przez nas wzorce.... na przykład o struganiu zamków z zapałek, a także używając zwrotów >>ten Polak<<, jak o kimś obcym, albo >> Europa Środkowo-Wschodnia<< zamiast Środkowa, byle się nie zorientowali...."
Pojęcie "mała ojczyzna" jest bardzo niebezpieczne
chodzi oczywiście o skupienie uwagi ludzi na najbliższym otoczeniu, regionie, nie na sprawach całego państwa, a więc także podział społeczny ("ten Polak" - a potem - "ten Kaszub", "ten gdańszczanin", "ten krakowianin")
Wdrożenie tego pojęcia do obiegu medialnego - społecznego świadczy o planach na przyszłość, czyli rozbicia państwa.
polecam uważnej analizie poniższy wpis:
przedruk
Niemal żaden mieszkaniec Polski nie jest z pochodzenia Polakiem. Ciebie też to dotyczy
„Kiedy mówimy o Francuzach, Anglikach, Hiszpanach, rozumiemy przez to wszystkich mieszkańców tych państw” – pisał francuski podróżnik Hubert Vautrin, który odwiedził Rzeczpospolitą w drugiej połowie XVIII wieku. Kwestia, z pozoru oczywista, wymagała jego zdaniem wyłożenia, bo nad Wisłą, jak stwierdził, „było inaczej”.
Z dzisiejszej perspektywy łatwo zapomnieć jak niedawno zrodziło się w Polsce nowoczesne rozumienie narodu. Obecnie odruchowo przyjmujemy, że Polakiem jest ten, kto wychował się w polskiej kulturze, posługuje się językiem polskim i pochodzi z Rzeczpospolitej. W dobie przedrozbiorowej kryteria były jednak o wiele bardziej restrykcyjne.
Hubert Vautrin pisał ze zdziwieniem, że spośród wszystkich ludzi zamieszkujących państwo polskie za członków narodu, a więc Polaków, uważano tylko szlachtę.
Komentarz obcokrajowca nie wynikał z niezrozumienia sytuacji, z uprzedzeń. Podziały stanowe nad Wisłą faktycznie były wyjątkowo trwałe i fundamentalne. Zasadzała się na nich ideologia polityczna oraz cała organizacja państwa.
Naród czyli szlachta
Zdaniem historyka prawa prof. Wacława Uruszczaka reguły ustroju społecznego Rzeczpospolitej Obojga Narodów można zamknąć w zaledwie ośmiu punktach. Większość z nich odnosi się do określenia wyjątkowości i wyższości szlachty, a także – pełnego poddaństwa chłopów. Gdyby Polska XVII i XVIII stulecia miała konstytucję, jej głównym celem byłoby wykluczenie większości populacji z praw i podmiotowości.
Obywatelami byli tylko nobilitowani, kilka procent całego społeczeństwa. W opinii warstwy panującej nawet polskojęzyczni mieszczanie nie mieli akcesu do polskiej tożsamości. Z kolei przeważającej części mieszkańców kraju – a więc chłopstwa – nie uznawano nawet za pełnoprawnych ludzi, a tym bardziej Polaków.
Polak czyli pan, Polska czyli pańszczyzna
Sami polskojęzyczni chłopi tym bardziej nie twierdzili, że są Polakami. Dla XVIII-wiecznego wieśniaka słowa „pan” i „Polak” oznaczały to samo. Polakiem był ten, kto nim rządził i kto zmuszał go do nieustannej pracy. Pańszczyznę wieśniak utożsamiał z kolei – jak stwierdził chociażby etnograf prof. Jan Bystroń – z Polską.
Z perspektywy XXI wieku łatwo o zdziwienie biernością, a nawet wrogością ludności wiejskiej względem niepodległościowych postulatów i ruchu narodowego doby rozbiorów.
Dlaczego chłopi, podburzani przez austriackie władze, ochoczo przystąpili do krwawej rozprawy z ziemianami podczas tak zwanej rabacji galicyjskiej w 1846 roku? Dlaczego tak niewielu było ich w szeregach powstańców listopadowych i styczniowych, a ich zaangażowanie w insurekcję kościuszkowską miało znaczenie czysto wizerunkowe?
Odpowiedź nie jest trudna, jeśli weźmie się pod uwagę pojęcia, które przez całe stulecia kultywowali szlachcice. Polska elita celowo wpajała pospólstwu przekonanie o niższości i odmienności. Sama sprawiała, że chłopi uważali się za ludzi „tutejszych”, a nie polskich poddanych. I nie widzieli powodów, by walczyć za idee, które ich nigdy nie obejmowały.
„Chłopi w swojej masie bali się Polski niesłychanie”
Wincenty Witos, działacz ludowy i premier II Rzeczpospolitej, stwierdził stanowczo na kartach wspomnień, że nawet w latach jego młodości, u schyłku XIX stulecia, „o świadomości narodowej nie mogło być [na wsi] prawie żadnej mowy. Chłopi w swojej masie bali się Polski niesłychanie, wierząc, że z jej powrotem przyjdzie na pewno pańszczyzna i najgorsza szlachecka niewola”.
Dopiero XX wiek przyniósł w dziedzinie tożsamości narodowej zasadniczą rewolucję. Wypada jednak pamiętać, że przodkowie zdecydowanej większości z nas – dawni mieszczanie i chłopi, łącznie przodkowie przeszło 90% obecnych mieszkańców kraju – wcale nie czuli się Polakami. A nawet: nie mieli prawa się za nich podawać.
Przodkowie większości Polaków byli niewolnikami traktowanymi gorzej niż zwierzęta. O tym, jak wyglądało ich codzienne życie i jak nowożytna szlachta korzystała z nieograniczonej władzy nad chłopami przeczytacie w mojej nowej książce pt. Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa (Wydawnictwo Poznańskie 2021).
Powyższy tekst powstał w oparciu o tę właśnie publikację. Bibliografia i przypisy znajdują się w książce.
Kamil Janicki
Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Damy polskiego imperium, Pierwsze damy II Rzeczpospolitej, Epoka milczenia czy Seryjni mordercy II RP. Jego najnowsza pozycja to Damy Władysława Jagiełły (2021).
Pomieszana chronologia - znamy ten chwyt z wpisów do wikipedii
[ przypomnę fragment z tamtego posta:
Moim zdaniem unikanie polskiej nazwy to zamierzone działanie autora.
Dodatkowe zamieszanie wprowadza pomieszanie chronologii.
Jesteśmy zwyczajni tego, że wydarzenia historyczne omawiane są w sposób chronologiczny - tego się spodziewamy i tak sobie odczytujemy teksty traktujące o historii.
Jeśli ktoś pobierznie czyta tekst, może źle zrozumieć treść, przez jej niechronologiczny układ.]
tryb teraźniejszy:
"...nie jest..."
"Kiedy mówimy"
"Obecnie"
Zaczynamy czytać wypowiedź od słów określających tryb czasu jako teraźniejszość: "Kiedy mówimy o Francuzach, ..." i jeszcze nie wiemy, że to cytat z odległej przeszłości, odczytujemy więc go zgodnie z trybem jaki najpierw ("...nie jest..." w pierwszym zdaniu) zastosował autor słów - jako teraźniejszość.
Po cytacie autor robi współczesny wtręt, a potem znowu przytacza twierdzenia odnoszące się do odległej przeszłości.
„Kiedy mówimy o Francuzach, Anglikach, Hiszpanach, rozumiemy przez to wszystkich mieszkańców tych państw”
Obecnie odruchowo przyjmujemy, że Polakiem jest ten, kto wychował się w polskiej kulturze, posługuje się językiem polskim i pochodzi z Rzeczpospolitej.
Hubert Vautrin pisał ze zdziwieniem, że spośród wszystkich ludzi zamieszkujących państwo polskie za członków narodu, a więc Polaków, uważano tylko szlachtę.
tryb teraźniejszy:
"...nie jest..."
"Kiedy mówimy"
"Obecnie"
zauważ: "odruchowo" - czyli bez namysłu - czyli może błędnie, bo bez namysłu...
to słowo "odruchowo" jest tu niepotrzebne, zdanie bez tego słowa lepiej brzmi - jest jasna i jednoznaczna informacja:
Obecnie przyjmujemy, że Polakiem jest ten, kto wychował się w polskiej kulturze, posługuje się językiem polskim i pochodzi z Rzeczpospolitej.
Najwyraźniej jednak autor uznał, że słowo to jest tu niezbędne, z jakiegoś powodu...
I to jest na wstępie artykułu, gdzie z reguły wykłada się tezy, a następnie przechodzi do udowadniania tezy - w dalszej części artykułu. Spodziewamy się więc, że autor w dalszej części udowodni nam tezę ze wstępu, że:
Niemal żaden mieszkaniec Polski nie jest z pochodzenia Polakiem. Ciebie też to dotyczy
Kiedy mówimy o Francuzach, Anglikach, Hiszpanach, rozumiemy przez to wszystkich mieszkańców tych państw – nad Wisłą „było inaczej”.
(nie pasuje tryb - zdanie zaczyna się od trybu teraźniejszego, a kończy trybem przeszłym - ale lakoniczność wypowiedzi ujęta w cudzysłów "unieszkodliwia" tę nieścisłość, bo to co jest w cudzysłowiu, często traktujemy jako przybliżenie, zależnie od kontekstu wypowiedzi - MS)
Obecnie odruchowo przyjmujemy, że Polakiem jest ten, kto wychował się w polskiej kulturze, posługuje się językiem polskim i pochodzi z Rzeczpospolitej.
Po wstępie autor przytacza różne rzeczy z historii i generalnie ma na nie jakieś potwierdzenie - układ wypowiedzi wymusza na czytającym zgodę na poszczególne tezy i wątki - łącznie z tą pomieszaną chronologią na początku artykułu - jeśli ODRUCHOWO (bez zastanowienia) potraktuje ten artykuł jak każdy inny.
Bowiem odruchowo od swego krajana, usankcjonowanego prawem ("jakaś wyższa instancja dała mu prawo do publicznych wypowiedzi dla dobra narodu") nie spodziewamy się oszustwa kłamstwa manipulacji, działania w złej wierze.
Teza, że nie jesteś Polakiem, albo, że inni nie są Polakami współgra z nagminnym zwrotem:
"ten Polak".
A więc - niestety, znowu miałem rację.
"ten Polak" jest to celowe działanie zmierzające do wynarodowienia i wyobcowania społeczeństwa - do osłabienia państwa.
Kto dba o Polskę?
Polacy!
Kto jest Niemcem, Francuzem, Anglikiem - kto nie jest Polakiem - ten o Polskę nie dba, bo nie ma powodu dbać.
W średniowieczu może było inaczej, ale OBECNIE za Polaka uważamy KAŻDEGO, kto mówi po polsku, pochodzi z Polski i wychował się w kulturze polskiej.
Wiedza o tym jest tak powszechna, że wręcz odruchowa.
Porównaj:
https://wielkahistoria.pl/niemal-zaden-mieszkaniec-polski-nie-jest-z-pochodzenia-polakiem-ciebie-tez-to-dotyczy/