Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą geneza cywilizacji. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą geneza cywilizacji. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 28 stycznia 2024

Geneza populacji zachodniej Europy.



Naukowcy próbują odpowiedzieć na zadane przeze mnie pytanie.



Dlaczego rozwój – rozprzestrzenianie się - tego, co nazywamy cywilizacją przebiegało liniowo (w okresie kilku tysięcy lat) w przestrzeni, a nie skokowo?

Mówiąc to mam na myśli to, że za najstarszą cywilizację uznaje się starożytny Egipt, niektórzy wymieniają też Sumer, po czym cywilizacja ta traci na rzecz nowej cywilizacji, która pokazuje się na terenie Grecji, potem Rzym, Francja, Niemcy – i tu następuje rozejście się na minimum dwie gałęzie – Anglia i potem USA. Zaś ostatnie ośrodki cywilizacji: Anglia i niemcy w różnej konfiguracji walczą obecnie o prymat na świecie z USA.

Dlaczego w ogóle upadają cywilizacje?

Dlaczego kiedy upada cywilizacja, to jej poprzednia wersja nie wraca na arenę, tylko powstaje nowa, jeszcze bardziej oddalona geograficznie od tej pierwszej cywilizacji?

Zupełnie jakby cywilizacja była jakimś żywym organizmem, który kroczy poprzez tysiąclecia i pożera krainy na swej drodze, wypluwa je i idzie dalej...


Dlaczego oliwa płynie tylko w jednym kierunku, zaś kierunek wschodni jest zaniedbany?



Wędrująca Cywilizacja Śmierci stwarza potęgi, imperia - a potem je porzuca, przenosząc się do nowej lokalizacji, zaś porzucone imperium niszczy nasyłając na nie różnej maści siepaczy.







Nasz dom pługiem podzielony – geneza populacji zachodniej Europy.

25 stycznia 2024 




Nowe badania genetyczne wskazują na “niewidzialną kurtynę” różnic populacji europejskich w okresie Neolitu, rozciągającą się od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego.



Nauka przyjmuje, że Homo Sapiens skolonizował Europę i Syberię, tak zwaną Eurazję, około 50-45 tysięcy lat temu, w czasie gdy klimat się stabilizował i ocieplał. 
Wraz z ociepleniem klimatu w różnym czasie i w różnych miejscach zaczęło się rozwijać rolnictwo.

Wiemy, że na przykład na Bliskim Wschodzie rolnictwo i hodowla zwierząt zaczęły się rozwijać około 11 000 lat temu, gdy warunki stały się naprawdę sprzyjające. Pytanie, co stało się później. 

Wyniki najnowszych badań, opublikowane właśnie w czasopiśmie “Nature”, zatytułowane „Genomika populacji postglacjalnej zachodniej Eurazji” autorstwa Mortena Allentofta z Duńskiego Muzeum Historii Naturalnej i Uniwersytetu w Kopenhadze i grupy współpracowników, w tym badaczy z Polski, rzuca światło na nierówny proces neolityzacji Europy w oparciu o analizę genomu pozyskanych ze szczątków około 1600 osób zmarłych w analizowanym okresie. 

Badania pokazują, że rewolucja neolityczna nie była kontinuum, które rozpoczęło się wokół basenu Morza Śródziemnego i rozprzestrzeniało się w stale poszerzającym się kręgu. 

Nowe badanie, oparte na analizie genomów ludzi zamieszkujących Europę, od około 15 000 lat temu aż do okresu średniowiecza, pokazuje niewidzialną barierę rozciągającą się od Morza Czarnego po Bałtyk.

Analizy wykazały, że społeczności łowiecko-zbierackie na wschód i zachód od tej granicy były zupełnie różne, a proces ich neolityzacji był także całkowicie odmienny. Rozwój rolnictwa na wschód od tej wyimaginowanej linii trwał o 3000 lat dłużej niż na zachodzie. 

Co więcej, różnice te utrzymywały się aż do masowej ekspansji ludu kultury jamnajskiej ze stepu pontyjsko-kaspijskiego, około 5000 lat temu. Artykuł podsumowuje, że pochodzenie dzisiejszych mieszkańców Europy Zachodniej zostało w dużej mierze zdeterminowane trzema wielkimi migracjami.

Pierwszą było wyjście z Afryki około 45 000 lat temu. Choć znane są znaleziska wcześniejszych (sprzed około 200 tysięcy lat) szczątków Homo Sapiens w obszarze Morza Śródziemnego to naukowcy zakładają, że były to odosobnione i nie trwające długo przypadki takich migracji.

11 000–10 000 lat temu, na obszarach tak zwanego Żyznego Półksiężyca, terenach od Egiptu poprzez Palestynę i Syrię po Mezopotamię, zaczęło rozwijać się rolnictwo i hodowla zwierząt. To spowodowało drugą wielką migrację, która ukształtowała dzisiejszych mieszkańców Europy Zachodniej: pierwsi rolnicy przybyli z terenów Anatolii. 

Działo się tak ze względu na wyjątkowo sprzyjający klimat i to właśnie w dzisiejszej Turcji niektórzy historycy upatrują inspiracji dla biblijnego raju-Edenu. Ci pierwsi rolnicy przynieśli ze sobą nie tylko know-how, ale także rośliny i zwierzęta: zboża, rośliny strączkowe oraz zapoczątkowali hodowlę krów, owiec i kóz. Z czasem przybysze zmieszali się z lokalnymi łowcami-zbieraczami, dając początek wczesnym europejskim społecznościom rolniczym – ale tylko na zachód od tej niewidzialnej linii łączącej Bałtyk z Morzem Czarnym. 

Na wschodzie łowiectwo i zbieractwo jako sposób życia utrzymywały się przez kolejne 3000 lat.

Naukowcy zwracają uwagę na to, że działo się tak pomimo tego, że odległości od Anatolii były mniej więcej takie same. Rodzi się więc pytanie dlaczego pierwsi rolnicy mieliby penetrować zachodnią Europę i pomijać wschodnią?

Badacze spekulują, że może dlatego, że całe przejście na rolnictwo opierało się na uprawach i zwierzętach pochodzenia bliskowschodniego. Pomijając technologię, nie każda uprawa i zwierzę może rozwijać się tam, gdzie sobie tego życzymy. Prawdopodobnie warunki na wschód od tej granicy nie odpowiadały praktykom rolniczym rozwiniętym w rajskich warunkach neolitycznego Bliskiego Wschodu, w związku z czym społeczności łowiecko-zbierackie przetrwały na wschodzie o kilka tysięcy lat dłużej niż na zachodzie – postuluje zespół. 

Dopiero trzecia wielka migracja, 5000 lat temu, raz na zawsze zniosła tę niewidzialną granicę. Byli to nomadowie kultury jamnajskiej, przybyli ze stepu pontyjskiego na nowo udomowionych koniach.

 Co ciekawe, według innych badań, zespołu z Uniwersytetu w Cambridge, także opublikowanych w “Nature”, oprócz udomowionych koni Jamnajczycy przynieśli ze sobą podwyższone ryzyko genetyczne stwardnienia rozsianego, ale to już temat na odrębny artykuł.













Źródło: https://www.nature.com/articles/s41586-023-06865-0 ,

https://www.nature.com/articles/s41586-023-06618-z

​Detlef Gronenborn, Barbara Horejs, Börner, Ober. Tekst opracowano na podstawie artykułu Ruth Shuster z Haaretz.com



Igor Murawski - badacz historii, publicysta, tłumacz literacki, przewodnik. Uwielbia rozwiązywać historyczne i archeologiczne zagadki. Podróżując poszukuje zaginionych skarbów i zapomnianych przez ludzi i czas miejsc. Pracuje nad kilkoma projektami, łączącymi pasję do historii z eksploracją.








Nasz dom pługiem podzielony - geneza populacji zachodniej Europy. - Fundacja Poszukiwacze.org


Prawym Okiem: Rozprzestrzenianie się cywilizacji (maciejsynak.blogspot.com)



środa, 9 grudnia 2020

Rozszyfrowano pismo elamickie z Iranu

 

tłumaczenie przeglądarki


WYŁĄCZONY. Francuz "łamie" nierozszyfrowany pismo sprzed 4000 lat, kwestionując jedyny wynalazek pisma w Mezopotamii


François Dessetowi udało się rozszyfrować Linear Elamite, system pisma używany w Iranie 4400 lat temu. W swojej archaicznej wersji protoelamickiej (z 3300 rpne) łączy się z dwoma najstarszymi znanymi na świecie systemami pisma, protoklinowym mezopotamskich i egipskimi hieroglifami. Wystarczająco dużo, aby zmodyfikować wiedzę, którą mieliśmy do tej pory na temat pochodzenia pisania!


Liniowy elamicki "Inskrypcja B" znaleziony na grawerowanym kamieniu z Suzy w Iranie, przypisywanym suwerennemu Puzur-Szuszinakowi (2150-2100 pne) (Luwr) po lewej stronie; Liniowy elamicki "napis K" na srebrnej wazie Gunagi z lat 1900/1880 pne. J.-C (Iran), racja.

Kredyty: François Desset / Sylviane Savatier for Sciences et Avenir

Ogłoszenie - bardzo rzadkie - musiało zachwycić duchy księdza Barthélémy, Sylvestre de Sacy czy nawet Champollion. Francuski archeolog François Desset z Laboratorium Archéorient w Lyonie ogłosił 27 listopada 2020 r., Że udało mu się rozszyfrować inskrypcje sprzed 4400 lat! Wszystkie zostały napisane linearnym elamickim, pismem używanym przez elamitów zamieszkujących Iran . Naukowcy zebrali się w Internecie, aby dowiedzieć się o tym odkryciu z wydziału dóbr kulturowych Universita degli Studi di Padova  w Padwie (Włochy). Od ponad wieku ten system pisma był używany na płaskowyżu irańskim w starożytnym królestwietysiąclecie i początek drugiego tysiąclecia pne uniknęło odszyfrowania, jak wciąż ma to miejsce w przypadku kreteńskiego linearnego A lub pisma doliny Indusu. Pomiędzy znakami podziwu i gratulacjami ze strony kolegów Francuz, świeżo upieczony z Uniwersytetu w Teheranie (Iran), na którym wykłada od 2014 roku, wyjaśnił po angielsku, że: „ To pismo odkryto po raz pierwszy w starożytności strony Susa (Iran) w 1901 roku i że przez 120 lat nie mogliśmy przeczytać tego, co zostało wpisane 4400 lat temu z powodu braku klucza ” . Teraz zrobione w tym roku (dzięki możliwości, jaką daje kwarantanna w jego mieszkaniu w Teheranie i współpraca trzech innych kolegów: Kambiz Tabibzadeh, Matthieu Kervran i Gian-Pietro Basello).

 
François Desset, archeolog z Archéorient Laboratory (Lyon), profesor na Uniwersytecie w Teheranie (Iran), otoczony kolumnami grobowymi znalezionymi w grobowcach z III tysiąclecia pne w irańskim Beludżystanie. © François Desset

„Współczesne systemy pisma”

Najstarsze znane dotychczas przykłady pisma pochodzą z Mezopotamii (dzisiejszy Irak) i sięgają epoki brązu, około 3300 roku pne : to są tabliczki z pismem klinowym. Jednak odszyfrowanie liniowego elamicki poddaje w wątpliwość tę supremację! „ Dowiadujemy się, że około 2300 rpne w Iranie istniał równoległy system pisma i że jego najstarsza wersja - zwana pismem protoelamickim (3300 pne  - 2900 pne). . -C) - sięgające czasów, gdy pierwszy mezopotamski tekst klinowy mówi François Desset !. również, Mogę teraz powiedzieć, że pismo nie pojawiło się najpierw w Mezopotamii, a później w Iranie: te dwa systemy, mezopotamski proto-klinowy i irański protoelamicki, były w rzeczywistości współczesne! Nie było scenariusza-matki, którego córką byłaby proto-Elamicka, były dwa siostrzane pisma. Z drugiej strony, w Iranie też nie było dwóch niezależnych systemów pisma, jak sądzili do tej pory specjaliści, z protoelamicką po jednej stronie i linearnym elamicką po drugiej. , ale to samo pismo, które zostało poddane historycznej ewolucji i zostało przepisane z wariacjami w dwóch odrębnych okresach. " 

To całkowicie zmienia perspektywę na pojawienie się systemu pisma na Bliskim Wschodzie, ponieważ teraz bardziej trafnym jest stwierdzenie, że Iran opracował swój własny system pisma „w tym samym czasie”, co w Mezopotamii i że nie należy już ignorować irańskiego płaskowyżu w rekonstrukcjach historycznych dotyczących początków pisania ...

  
Zielony, rozprzestrzenianie pisanie obszar normalny elamicki w 4 / 3rd e tysiąclecia pne © François Desset

Jest to najnowsza forma irańskiego pisma (linearny elamicki), którą można było rozszyfrować. Obecnie jest to czterdzieści inskrypcji z południowego Iranu, ze starożytnego miasta Susa, przez Fars (z regionem Kam Firouz i równiną Marv Dasht, zaledwie obok słynnego stanowiska Achemenidów w Persepolis), następnie irańskiego południowego wschodu z Shahdad i słynnym stanowiskiem Konar Sandal / Jiroft. W przeciwieństwie do mezopotamskiego pismo klinowe, które jest mieszanym systemem pisma łączącym fonogramy (znaki transkrybujące dźwięk) z logogramami (znaki transkrybujące rzecz, ideę, słowo), liniowy elamicki ma swoją unikalną charakterystykę. na świecie 3 rdtysiąclecia pne, jako pismo czysto fonetyczne (ze znakami uwzględniającymi sylaby, spółgłoski i samogłoski). Używane od około 3300 do 1900 roku pne pismo irańskie ewoluowało znacznie od najstarszych tekstów (tabliczki protoelamickie) do najnowszych (liniowe teksty elamickie), zwłaszcza w procesie „ skimming”. Z 300 początkowych znaków umożliwiających zapisanie nazw własnych na tabliczkach protoelamitów (z których ogromna większość jest obecnie przechowywana w Luwrze) tylko 80 do 100 pozostanie później w liniowym elamicie. , jego najnowsza wersja. Około stu znaków używanych nieprzerwanie przez około 1400 lati zwykle pisane od prawej do lewej i od góry do dołu.  " Do pracy, możemy podzielić się z czterdziestu lub tak tekstów dostępnych do nas do 8 korpusów, w zależności od pochodzenia i okresów. Ponieważ liniowy elamicki był używany od 2300 do 1900 roku pne pod panowaniem różnych władców. i dynastii iw różnych regionach - kontynuuje archeolog Większość tekstów to dość powtarzalne inskrypcje królewskie, poświęcone starożytnym bogom, takie jak  : „ Jestem [imię], wielki król [imię] , syn [imię ojca] ,Zrobiłem ten przedmiot dla [imię boga lub osoby] ” .

Kliknięcie „waz gunagi 

Dla François Desseta „kliknięcie” deszyfrowania miało miejsce w 2017 r. Podczas analizy korpusu 8 tekstów zapisanych na srebrnych wazach, określanych jako „wazy gunagi ”, datowanych na około 2000–1900 pne. BC oraz z grobów w regionie Kam-Firouz (obecnie w prywatnej kolekcji w Londynie). Ponieważ wazy te przedstawiały bardzo powtarzalne sekwencje znaków, rzeczywiście ustandaryzowane, archeolog był w stanie zidentyfikować znaki używane do zapisywania imion dwóch władców, Shilhaha i Ebarti II (obaj panowali około 1950 roku pne). C.) oraz główne bóstwo czczone wówczas w południowo-zachodnim Iranie, Napirisha .

 
Liniowy napis Elamite w górnej części tego srebrnego wazonu z Marv Dasht (Iran), datowany na III tysiąclecie pne © François Desset

Ten pierwszy etap deszyfrowania, opublikowany w 2018 roku, zakończył się w tym roku  pełnym odszyfrowaniem, które zostanie opublikowane naukowo w 2021 roku Tak więc, na przykład, odszyfrowanie wspaniałego srebrnego wazonu odkrytego w regionie Marv Dasht w latach sześćdziesiątych XX wieku i obecnie przechowywanego w Muzeum Narodowym w Teheranie (Iran), gdzie możemy teraz przeczytaj : „ Pani z Marapszy [ toponym ], Shumar-asu [jej imię], zrobiłem ten srebrny wazon. W świątyni, która będzie sławna pod moim imieniem, Humszat, złożyłem go jako ofiarę za ciebie z życzliwością ” . Wynik lat ciężkiej pracy. „ Pracuję nad tymi systemami pisania od 2006 roku” - wyjaśnia naukowiec zNauki i przyszłość . Nie obudziłem się pewnego ranka, mówiąc sobie, że rozszyfrowałem liniowy elamit. Zajęło mi to ponad 10 lat i nigdy nie byłem pewien, czy tam dotrę ”.

Pismo linearne Elamite odnotowuje określony język, elamicki. Jest to izolat językowy, którego nie można obecnie przypisać do żadnej innej znanej rodziny językowej, takiej jak baskijska. „ Aż do tego rozszyfrowania wszystko, co dotyczyło ludności okupującej Płaskowyż Irański, pochodziło z pism Mezopotamii . Te nowe odkrycia w końcu pozwolą nam uzyskać dostęp do własnego punktu widzenia mężczyzn i kobiet okupujących terytorium, które wyznaczyli Hatamti, podczas gdy termin Elam, pod jakim znaliśmy go do tej pory, w rzeczywistości odpowiada tylko zewnętrznej koncepcji geograficznej, sformułowanej przez ich mezopotamskich sąsiadów ”.

 
Stożek z terakoty z liniowymi napisami Elamite z około 2500-2300 pne © François Desset

Ten przełom w deszyfrowaniu ma ważne implikacje w trzech obszarach, kontynuował François Desset: „ na historii Iranu, w szczególności na rozwoju pisma w Iranie i ogólnie na Bliskim Wschodzie, z uwzględnieniem ciągłości. między proto-elamickim a linearnym elamickim systemem pisma; oraz w samym języku Hatamtite (elamicki), teraz lepiej udokumentowanym w jego najwcześniejszej formie i teraz udostępnionym po raz pierwszy przez inny system pisma niż mezopotamski pismo klinowe (patrz ramka).

Dla Massimo Vidale, włoskiego protohistorycznego organizatora konferencji w Padwie (którego Sciences et Avenir właśnie opublikował w swoim magazynie z grudnia 2020 r.) Na stronie „ Hatra, miasto Boga-Solei ” (Irak) obecnie w kioskach),  „Francja dzięki temu nowemu deszyfrowaniu zachowuje swój prymat w„ łamaniu ”starych zagubionych systemów pisma!” Jeśli chodzi o François Desseta, to już podjął się rozszyfrowania najstarszego stanu irańskiego pisarstwa, tabliczek protoelamickich, dla których, jak uważa, otworzył teraz „autostradę”.   

Odnośnie deszyfrowania starożytnych pism

Nie wolno mylić języka (dźwięków mówionych) i pisma (znaki wizualne). W ten sposób ten sam system pisania może być używany do zapisywania różnych języków. Na przykład alfabet łaciński umożliwia obecnie transkrypcję na przykład francuskiego, angielskiego, włoskiego i tureckiego. Podobnie pismo klinowe Mezopotamiczyków umożliwiło transkrypcję kilku języków, takich jak akadyjski (język semicki), staroperski (język indoeuropejski), a nawet elamicki i sumeryjski (izolaty językowe). I odwrotnie, język może być również przepisywany przez różne systemy pisma, takie jak perski (język indoeuropejski), który jest obecnie zapisywany również w alfabecie arabskim w Iranie (a czasami alfabet łaciński z zaskakujące zjawisko palcowości ), że cyrylica w Tadżykistanie odnotowywana była w przeszłości z systemem klinowym w okresie Achemenidów (ok. 520-330 pne, dla staroperskiej ) lub aramejska alfabet okresu Sasanidów (3 rd -7 thwieku naszej ery dla Persji Środkowej). W przypadku języka elamicki był on do tej pory znany jedynie z pism klinowych. Dzięki odszyfrowaniu linearnego pisma elamickiego przeprowadzonego przez François Desseta, mamy teraz dostęp do tego języka poprzez system pisma prawdopodobnie opracowany specjalnie dla niego, a zatem lepiej oddający fonologiczne subtelności tego języka niż pismo klinowe.



Kilka wspaniałych „odszyfrowców”:

Opat Barthélémy (1716-1795) odcyfrował alfabet palmiryjski w 1753 r., A następnie w 1754 r. Alfabet fenicki.

Jean-François Champollion (1790-1832) odszyfrował egipskie hieroglify.

Henry Creswicke Rawlinson (1810-1895), jeden z czterech współodszyfrowców pism klinowych, zwracających uwagę na język akadyjski.

Michael Ventris (1922-1956) odczytano w 1952 roku „Linear B”, jeden z trzech pism odkrytych w Knossos (Crete) stosowanych w 2 nd tysiąclecia pne zauważyć archaiczny kształt greckiego.


https://www-sciencesetavenir-fr.cdn.ampproject.org/c/s/www.sciencesetavenir.fr/archeo-paleo/archeologie/breaking-the-code-en-craquant-une-ecriture-non-dechiffree-vieille-de-plus-de-4000-ans-un-francais-remet-en-cause-la-seule-invention-de-l-ecriture-en-mesopotamie_149795.amp?fbclid=IwAR2L6ehmT9gFXgN1YUlxjwGLQLigKQE3PiubEzBAs9XLIC2Ck9j6LH8K9VM




niedziela, 26 marca 2017

Jak Maryja z Nazaretu dała flagę Unii Europejskiej


Marcin Dobrowolski 

wczoraj, 25-03-2017, 00:00



"Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu." Fragment Apokalipsy św. Jana z Nowego Testamentu stał się inspiracją dla projektanta flagi europejskiej. Źródło natchnienia wyjawił jednak dopiero na łożu śmierci.
Już w latach 20. XX wieku pojawiły się pierwsze koncepcje sztandaru symbolizującego ruch paneuropejski. Przedstawiał on na błękitnym tle kulę słoneczną z czerwonym krzyżem. Projekt ten został uznany na oficjalną flagę Międzynarodowej Unii Paneuropejskiej. Drugim projektem była zielona litera "E" na białym tle wprowadzona Kongresem europejskim w Hadze w 1948 r. Żadna z nich nie została zaakceptowana przez przedstawicieli Rady Europy, organizacji powstałej w 1949 r. Powołany w 1950 r. specjalny komitet Rady Europy miał przyjąć flagę organizacji. Zgłoszono ponad 100...
 
 
 ciąg dalszy sprwwdzić
https://www.pb.pl/skad-sie-wziela-europejska-flaga-813572?utm_source=facebook.com&utm_medium=sm&utm_campaign=socialfb

wtorek, 29 września 2015

Wołk. Afera Wolkswagena ciąg dalszy.


Wp.pl informuje:

Volkswagen przyznał, że oszukał w przypadku 11 mln aut na całym świecie

 

Skandal z manipulowaniem pomiarem emisji spalin w samochodach Volkswagena zatacza coraz szersze kręgi. Koncern przyznał, że problem dotyczy ok. 11 milionów jego pojazdów na całym świecie, a zatem również w Polsce.
 
Volkswagen poinformował o przeznaczeniu w trzecim kwartale 2015 r. 6,5 miliarda euro na niezbędne modyfikacje i inne koszty, wyrażając zarazem nadzieję na "odzyskanie zaufania klientów". Akcje niemieckiej firmy, które w poniedziałek straciły prawie jedną piątą wartości, we wtorek przed południem spadły o kolejne 23 proc., do najniższego poziomu od października 2011 roku.

Skandal wybuchł, gdy w USA tamtejsza federalna Agencja Ochrony Środowiska (EPA) ustaliła, że oprogramowanie, zainstalowane w ponad 480 000 pojazdów Volkswagena z napędem dieslowskim, uaktywnia system ograniczania emisji spalin (przestawianie silnika na szczególnie oszczędny tryb pracy) tylko na czas oficjalnych pomiarów testowych. Oznacza to, że w normalnych warunkach pojazdy Volkswagena z silnikami Diesla mają lepsze osiągi, ale zanieczyszczają powietrze o wiele bardziej, niż to dopuszczają przepisy w USA.

Koncern przyznał, powołując się na wewnętrzne kontrole, że zakwestionowane przez EPA oprogramowanie było instalowane w jego samochodach także poza USA. Wydano w tej sprawie oświadczenie z informacją, że w pojazdach z silnikiem typu EA 189 stwierdzono "rzucającą się w oczy różnicę między wartościami (emisji spalin) na stanowiskach kontrolnych a wartościami podczas rzeczywistej eksploatacji". Volkswagen ujawnił, że w skali światowej dotyczy to ok. 11 milionów jego pojazdów. Podkreślono, że chodzi wyłącznie o samochody z tymi silnikami. Są to jednak nie tylko samochody marki Volkswagen - silniki EA 189 montowano też w Audi, Seatach i Skodach. 

W USA, gdzie oprogramowanie zakwestionowane przez EPA zainstalowano w niespełna 500 000 samochodów Volkswagena, koncernowi teoretycznie grozi kara wysokości 18 miliardów dolarów; prawdopodobne są też roszczenia cywilnoprawne klientów i akcjonariuszy. Amerykanie zwrócili dotąd uwagę na modele Jetta, Golf, Beetle i Audi A3 z lat 2009-2015 oraz model Passat z lat 2014-2015. Volkswagen wstrzymał w USA sprzedaż tych modeli.




Tymczasem redaktorzy interii nie widzą problemu...


Volkswagen oszukiwał w testach spalania. Co w tym dziwnego?

Czytaj więcej na http://motoryzacja.interia.pl/raporty/raport-volkswagen-spaliny/wiadomosci/news-volkswagen-oszukiwal-w-testach-spalania-co-w-tym-dziwnego,nId,1889567#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Volkswagen oszukiwał w testach spalania. Co w tym dziwnego?

Czytaj więcej na http://motoryzacja.interia.pl/raporty/raport-volkswagen-spaliny/wiadomosci/news-volkswagen-oszukiwal-w-testach-spalania-co-w-tym-dziwnego,nId,1889567#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
 
Środa, 23 września (00:04)


Volkswagen oszukiwał w testach spalania. Co w tym dziwnego?


W USA rozpętała się afera wokół silników Volkswagena, które miały sztucznie zaniżać wyniki pomiarów spalin. Niemieckiemu producentowi grożą ogromne kary, w amerykańskiej opinii publicznej zawrzało, a my się zastanawiamy – skąd ten szok i zaskoczenie?

Nie silniki sztucznie zaniżają, tylko konkretny człowiek, który specjalnie w tym celu wymyślił konkretny program, pod konkretną czynność. - MS

Otóż niemiecki producent zastosował pewien skomplikowany algorytm, który wykrywa, że samochód jest w trakcie testu mierzącego emisję spalin oraz zużycie paliwa. Silnik przechodzi wtedy w specjalny tryb, w którym co prawda ma mniejszą moc, ale za to robi się znacznie bardziej ekologiczny, niż jest w rzeczywistości.

"Skomplikowany" - nawet jak kradną, to są trzeba pokazać, że są niby super sprytni? Poziom intelektualny werwolfu jak zwykle....szkoda słów...

Po ujawnieniu tych informacji, Volkswagen zawiesił sprzedaż modeli Jetta, Golf, Beetle i Passat, a także Audi A3 - wszystkie one korzystają z silników TDI Clean Diesel, w których wspomniany algorytm się znalazł. Co więcej, EPA wezwała producenta do usunięcie z 482 tys. sprzedanych samochodów rozwiązania, które powoduje oszustwo podczas cyklu pomiarowego


A jednak przyznają, że oszustwo...


[...]

Ujawnienie, że producent z premedytacją oszukuje swoich klientów może wydawać się szokujące, ale... przecież dla nas, Europejczyków, jest normalne.

Co jest normalne: ujawnienie ???

Wczytaj się dokładnie Czytelniku...
Dokładnie tak jest napisane:

"Ujawnienie (oszustwa) może wydawać się szokujące, ale... przecież dla nas, Europejczyków, jest normalne."


I co?
Czyż to nie jest pranie mózgów??!!
Zdanie to jest tak skonstruowane, że Czytelnik czytając pobieżnie może odnieść wrażenie, że redaktor napisał,  że oszustwa są czymś normalnym, ale to nie to jest napisane w tym zdaniu...



 Czy ktoś bowiem próbuje pozywać producentów samochodów za to, że nowe auta palą o wiele więcej, niż w katalogach? Unia Europejska co rusz wprowadza nowe obostrzenia - nie wystarczają już normy emisji spalin, teraz producenci muszą także wykazać, że ich cała gama emituje średnio określoną ilość CO2/km. W przeciwnym wypadku grożą im surowe kary.

Cała sprawa jest bulwersująca, ale czy zaskakująca?
 
Ale konkretnie jaka sprawa redaktorze? 

Sprawa:
- ujawnień,
- oszustw, 
- czy może sprawa spalania wyższego niż w deklaracjach ?  

 
Dla nas w ogóle - każdy, kto miał okazję dłużej jeździć nowym samochodem wie, że jeśli auto zamiast deklarowanych 6 l/100 lkm spala 8, albo 9 l, to nie należy się temu dziwić.

Sęk w tym, redaktorze, że każdy inaczej jeździ, ma inną wagę ciała, codziennie są inne warunki na drodze i w związku z tym, nie sposób zarzucić producentom, że napisali nieprawdę, bo nie ma takiej metody, która by pozwoliła precyzyjnie i  jednoznacznie porównać - kto jak jeździ i ile tak naprawdę spala samochód. Bo każdy człowiek jest inny.


 
Tym, co faktycznie powinno bulwersować, jest postawa ustawodawców oraz organizacji zajmujących się normami spalin. To one narzucają producentom samochodów nierealne obostrzenia, a kiedy jakimś cudem uda im się je spełnić... wprowadzają kolejne, jeszcze surowsze normy. Mała pojemność silników, turbodoładowanie, wtrysk bezpośredni, systemy start/stop oraz odłączania cylindrów - te i wiele innych zabiegów mają na celu obniżyć spalanie i emisję szkodliwych substancji jedynie w laboratorium. Czy ktoś to wreszcie dostrzeże i położy kres fikcyjnym danym w katalogach oraz do przesady skomplikowanym silnikom, które nie są ani ekonomiczne, ani trwałe?

Czyli redaktor uważa, że producenci aut oszukują ludzi i ma tego pełną świadomość, zaś jako osoba pełniąca zawód zaufania publicznego - nic z tym nie robi. I nawet się temu nie dziwi.





Środa, 23 września (15:30)

Afera VW dotyczy silników z Polski! Ale to nie nasza wina!

Afera dotycząca nielegalnego oprogramowania, stosowanego przez Volkswagena do oszukiwania testów na emisję spalin, zatacza coraz szersze kręgi. Okazuje się, że silniki, które znalazły się na cenzurowanym, produkowane są w polskiej fabryce niemieckiego koncernu w Polkowicach.

Co ciekawe, wszystko wskazuje na to, że spora część dotkniętych problemem nielegalnego oprogramowania sterującego jednostek napędowych pochodzi z Polski! 

Zlokalizowana w Polkowicach na Dolnym Śląsku fabryka Volkswagena od 2011 roku jest jedynym w koncernie dostawcą wysokoprężnych silników dla amerykańskiego zakładu w Chattanooga, w której powstaje lokalna odmiana Volkswagena Passata. 

Oczywiście polski zakład nie ma się w tej sytuacji czego wstydzić. Nie chodzi przecież o usterkę lecz o fabryczny program, celowo wgrany do pamięci ECU. Jak udało nam się ustalić, komputery do produkowanych w Polkowicach jednostek napędowych - ze swoich filii w Czechach i na Węgrzech - dostarcza niemiecki Bosch. Przy czym wątpliwym wydaje się, by zakwestionowane oprogramowanie pojawiło się bez wiedzy i akceptacji Volkswagena.


Czyli jednak nastąpiła zmiana punktu widzenia tej sprawy przez redaktorów interii. Przy okazji dochodzi do obrzucenia Polaków błotem, poprzez samo wspominanie o tym, że silniki zaopatrzone w ww. program, produkowane były w Polsce.

Skoro Polacy nie mają z tym nic wspólnego, to po co podnosić temat? 



Interia też odsyła nas do artykułu:


Brawo Volkswagen. Nie obchodzą go te "eko durnoty"


Dawno, dawno temu studenci uczelni technicznych, w sytuacji, gdy obliczenia projektowe lub wyniki pomiarów, dokonywanych w trakcie badań laboratoryjnych, nijak nie chciały dopasować się do oczekiwań wykładowców, stosowali tzw. współczynnik utajony. I wszystko grało. 


A cóż to takiego współczynnik utajony? Czyżby chodziło o oszustwo??



Okazuje się, że dzisiaj po tę metodę, oczywiście zmodyfikowaną i udoskonaloną, sięgają producenci samochodów. I to nie bałaganiarscy Włosi czy rozlaźli Francuzi, ale stawiani za wzór rzetelności Niemcy.

 Tendencyjna propaganda proniemiecka.


Szefostwo Volkswagena kaja się za swoją amerykańską wpadkę z zaniżaniem  rzeczywistej emisji spalin silników TDI i przyrzeka solenną poprawę (jak zepsute bachory w szkole? solenną znaczy - znowu kłamią??) , a sam prezes podaje się do dymisji. Notowania akcji koncernu lecą na łeb na szyję. Kanclerz Angela Merkel obiecuje "pełną przejrzystość dochodzenia". Słowem - afera jakiej dawno w motobranży nie było. 



W tej sytuacji zadziwiający spokój zachowują internauci. 

Wstrętne. Sugestia - skoro internauci zachowują spokój, ty też nie fikaj.
Słowo "zadziwiający" ma ci "wytłumaczyć" tę dziwną wg ciebie przypadłość anonimowych internautów... "To aż tak nieprawdopodobne, że aż zadziwiające.."



Owszem, niektórzy cieszą się z problemów pogardzanej przez siebie marki - stan ich ducha najlepiej oddaje powtarzające się w komentarzach hasło "wieśwagen kaputt". 
 
Inni jednak biorą stronę Volkswagena. "Oszustwa i przekręty wymuszone przez chore normy ekoterrorystów" - pisze "hh". "Jak dla mnie VW tylko zrobił sobie lepszą renomę tym, że nie obchodzą ich te eko durnoty" - wtóruje mu "as". Jeden z komentatorów podsumowuje sprawę krótko i dosadnie: "diesel musi czadzić".



Ten tekst pełen jest proniemieckiej propagandy.

Inni jednak biorą stronę Volkswagena. 

- Czy to znaczy, że akceptują, a może nawet pochwalają oszukiwanie ludzi? A kto konkretnie, bo takie tam nicki to nawet redaktor może wymyśleć...



Umiar w osądzaniu machinacji, o które oskarża się potentata z Wolfsburga, jest zrozumiały, zważywszy że zmotoryzowani Polacy od lat żyją w świecie ułudy.

 Aha. Machinacje to są oszustwa i Polacy niby osądzają je z umiarem?? Wolne żarty...
Ciekawa uwaga, że "zmotoryzowani Polacy od lat żyją w świecie ułudy." 


Nie ma chyba nikogo, kto nie słyszałby o cofaniu liczników w sprowadzanych do kraju używanych samochodach. Mimo to tysiące nabywców takich aut wierzą, iż są dziećmi szczęścia i akurat w przypadku ich wozów podawany przez sprzedawcę przebieg odpowiada stanowi faktycznemu. A przynajmniej udają, że wierzą...

To wierzą, czy udają, że wierzą?
Porównanie nie przystaje do afery wolkswagena - co innego jeden kilku nieuczciwych niemców (czy o nich chodzi redaktorowi?), a co innego nieuczciwa firma, która wprowadza do obrotu NOWE samochody.



To samo dotyczy zużycia paliwa, w rzeczywistości zazwyczaj dużo wyższego od deklarowanego oficjalnie przez producentów pojazdów. Klienci nie protestują, bo zdążyli się przyzwyczaić, że na każdym kroku są poddawani manipulacjom. 

Ludzie nie poddają się żadnym manipulacjom, tylko.. uwagi jak wyżej. Ale ciekawe sformułowanie: "na każdym kroku są poddawani manipulacjom. "
Redaktor może to jakoś udowodnić?


  
Telewizory eksponowane w marketach pracują w tzw. trybie sklepowym i wyświetlają specjalnie spreparowane filmiki czy zdjęcia. W domach prezentowany przez nie obraz nie jest już tak doskonały. Ciuchy na nikim nie leżą tak idealnie, jak na modelce z reklamowego katalogu. Parafarmaceutyki wbrew płynącym z ekranów zapewnieniom nie są cudownymi lekarstwami na dowolną dolegliwość. Dlaczego zatem w motoryzacji miałoby być inaczej, uczciwiej? 

Aha. Czyli jak inni kłamią, to niemiecki producent też może kłamać jak chce.
Czy to oznacza, że redaktorzy w internecie też kłamią jak chcą?



Kierowcy za dobrą monetę przyjmują tłumaczenie, że rzeczywiste zużycie paliwa musi odbiegać od wartości katalogowych, bo zależy przecież od wielu zmiennych: stylu jazdy, pogody, kierunku i siły wiatru, rodzaju nawierzchni, stanu technicznego samochodu, ogumienia itp. Nikt jakoś nie zastanawia się, dlaczego z reguły odbiega w górę. 


Słuszna uwaga, jednak... nie ma możliwości jak to sprawdzić - uwagi jak wyżej.


Co ciekawe, różnice między tym, z czym spotykamy się podczas normalnej eksploatacji samochodu, a tym, co czytamy pod nagłówkiem "dane techniczne pojazdu", stale rosną. W 2013 roku - według badań, przeprowadzonych na ponad pół milionie samochodów przez International Council on Clean Transportation (ICCT) we współpracy z holenderskim The Netherlands Organisation for Applied Scientific Research i niemieckim Institut für Umweltforschung w Heidelbergu - wynosiły w Europie średnio 38 proc. wobec 10 proc. w roku 2001. 


Zaznaczenie: "w Europie", jest ważne, bowiem trzeba wiedzieć, że procedury, według których przeprowadza się oficjalne pomiary zużycia paliwa przez samochody nie są w skali globalnej ujednolicone. Inaczej postępuje się w Unii Europejskiej, inaczej w USA, jeszcze inaczej w Japonii, Australii czy Kanadzie. I tak się jakoś składa, że właśnie w Europie wyniki tych pomiarów są z punktu widzenia producentów aut najkorzystniejsze. Lexus IS 250 z 2009 r., z 2,5-litrowym silnikiem o mocy 204 KM i sześciostopniową automatyczną skrzynią biegów w Stanach Zjednoczonych pali w cyklu mieszanym 9,8 l benzyny na 100 km, w Kanadzie 9,6 l/100 km, w Australii 9,1 litra, a w Europie tylko 8,9 l/100 km. W przypadku jazdy pozamiejskiej te rozbieżności są relatywnie jeszcze większe: USA - 8,1 l/100 km, UE - 6,9 l/100 km! 

W Europie zużycie paliwa w samochodach określa procedura o nazwie New European Driving Cycle (NEDC). Pomiary przeprowadza się nie na szosie czy ulicy, lecz w specjalnym symulatorze - hamowni podwoziowej, z możliwością ustawiania parametrów zarówno odnośnie pojazdu, jak i ruchu. 

Na NEDC składają się dwie fazy: jazda miejska i pozamiejska. Pierwsza odbywa się na teoretycznym (bo w rzeczywistości samochód nigdzie się przecież nie przemieszcza) dystansie 3976,1 metra przy średniej prędkości 18,35 km/godz. (nie wyższej niż 50 km/godz.), a trwa 13 minut. Druga, odpowiednio: 6956 metrów (dystans), 62,6 km/godz. (prędkość średnia), 120 km/godz. (prędkość maksymalna) , 6 minut 40 sekund (łączny czas pomiaru). Norma ściśle określa przebieg testu: kolejność, czas i wartości kolejnych przyspieszeń i hamowań, długość okresów jazdy ze stałą prędkością, momenty  wciśnięcia pedału sprzęgła itp. 

Krytycy wskazują, że przepisy pozwalają na stosowanie różnych trików, wpływających na końcowe wyniki pomiarów: poprawę aerodynamiki przez demontaż bocznych lusterek, relingów dachowych oraz zaklejenie szpar między panelami nadwozia, nadmierne napompowanie opon w celu zmniejszenia oporów toczenia na rolkach, wyłączenie odbiorników energii w postaci klimatyzacji, ogrzewania szyb, świateł, odłączenie alternatora.
Już przed kilku laty mówiło się również, że koncerny samochodowe stosują zabiegi, o które dziś jest podejrzewany Volkswagen, czyli wprowadzanie do układów sterowania w samochodach ukrytego oprogramowania, potrafiącego podczas testu zadbać o jego jak najlepsze wyniki.    

Dlaczego producenci aut uciekają się do tego rodzaju chwytów? 

Ponieważ ludzie zatrudnieni w zawodach zaufania społecznego - jak np. dziennikarze -nic  z tym nie robią? A co z policją, ze służbami specjalnymi??



Ano nie tylko dlatego, by oferowane przez nich pojazdy prezentowały się klientom jako bardziej oszczędne. Przede wszystkim czynią to z konieczności sprostania stale zaostrzanym limitom emisji zanieczyszczeń powietrza. Ponadto w niektórych krajach wielkość emisji dwutlenku węgla - zależna w dużym stopniu od zużycia paliwa - decyduje o wysokości podatków, obciążających cenę pojazdu, a to z kolei przekłada się na sprzedaż danego modelu samochodu.  

Mówi się, że amerykańska afera może kosztować Volkswagena nawet ponad 18 miliardów dolarów. To jednak nie groźba astronomicznych kar odstręczy w przyszłości producentów aut od podobnych machinacji. 


Co zatem należałoby uczynić? Po pierwsze, jak to określają internauci, "powstrzymać ekoterroryzm", czyli urealnić przepisy ochrony środowiska, które w obecnej postaci i tak nie są przecież, jak widać, przestrzegane. 


Po drugie, zmienić procedury pomiarów zużycia paliwa tak, by bardziej odpowiadały one warunkom rzeczywistym. Brednie.

Po trzecie wreszcie nakazać, aby przy publikowaniu oficjalnych danych na temat tegoż zużycia dodawać wyraźnie, że jest to wielkość zmierzona laboratoryjnie, podawana wyłącznie w celu porównania z podobnymi informacjami dotyczącymi innych pojazdów.
W ten sposób producenci samochodów może będą mniej "zieloni", ale za to bardziej wiarygodni.  

A dziennikarze po takich wypocinach są jeszcze wiarygodni? Tych już chyba nic nie uratuje...

Brawo Volkswagen. Nie obchodzą go te "eko durnoty"

Czytaj więcej na http://www.poboczem.pl/naszym-zdaniem/news-brawo-volkswagen-nie-obchodza-go-te-eko-durnoty,nId,1891795#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

Czytaj więcej na http://www.poboczem.pl/naszym-zdaniem/news-brawo-volkswagen-nie-obchodza-go-te-eko-durnoty,nId,1891795#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

Jeszcze interia...

Córka aktora Paula Walkera, który dwa lata temu zginął w wypadku samochodowym, pozwała Porsche. Zarzuty dotyczą niewystarczającego poziomu bezpieczeństwa w Porsche Carrera GT2.

Ameryka to taki dziwny kraj, w którym można pozwać producenta kuchenek mikrofalowych za to, że nie ostrzegł iż urządzenie nie nadaje się do suszenia kota, a producenta samochodów za to, że nie poinformował, że  tempomat to nie autopilot.


W sumie nie powinny więc dziwić doniesienia amerykańskiej prasy, że córka znanego z filmów Fast and Furious Paula Walkera, który zginął w wypadku Porsche w 2013 roku zdecydowała się... pozwać niemieckiego producenta samochodów.

W pozwie można przeczytać, że Porsche Carrera GT nie gwarantowało wystarczającego poziomu bezpieczeństwa. Dlatego w momencie uderzenia w słup (co nastąpiło przy prędkości około 150 km/h) pasy bezpieczeństwa połamały Walkerowi żebra i miednicę. W efekcie aktor nie był w stanie wydostać się z samochodu i spłonął we wraku. Konkluzja pozwu jest taka, że w Porsche powinny znajdować się systemy zapobiegające wypadkom, a przynajmniej umożliwiające przeżycie.






Czekamy na werdykt. 
Mam nadzieję, że się nie doczekamy....






----------------------------------------







Tak na marginesie.
Jak coś się psuje w Alfie - to Bosch.




Volkswagen...nazwa tłumaczy się jako "samochód dla ludu" - volk s wagen, gdzie s oznacza liczbę mnogą.




Swoją drogą to ciekawe, że słowo volk jest tak podobne do słowiańskiego wołk...



Z kolei Волк przypomina Boł-k... czyli Boł.


Bolь
- to nie tylko chory człowiek, cierpienie, ból, ale jak mówi Słownik Prasłowiański tom 1 - diabeł, bies...














Volkswagen oszukiwał w testach spalania. Co w tym dziwnego?

Czytaj więcej na http://motoryzacja.interia.pl/raporty/raport-volkswagen-spaliny/wiadomosci/news-volkswagen-oszukiwal-w-testach-spalania-co-w-tym-dziwnego,nId,1889567#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox


 




wtorek, 11 listopada 2014

Jesteśmy tu od zawsze




Wyniki badań DNA wskazują ciągłość genetyczną mieszkańców Polski od czasów starożytnego Rzymu

Ale nie tylko badania DNA...


Archeowiesci.pl | dodane 2014-10-31 (13:53) | 449 opinii



Analizy DNA mitochondrialnego 43 osób żyjących na ziemiach polskich w okresie wpływów rzymskich i we wczesnym średniowieczu wskazują na ciągłość genetyczną w przypadku niektórych linii. "Nasze dane pokazują, że współcześni Zachodni Słowianie, wśród analizowanych Europejczyków, mają profil mtDNA, który jest najbardziej podobny do występującego u dawnych mieszkańców Europy Środkowej. Ta obserwacja wydaje się być w zgodzie z hipotezą autochtoniczną" - piszą autorzy badań.
Najnowsze badania genetyczne poświęcone kwestii pochodzenia współczesnej ludności Polski są dziełem naukowców z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu: dr Anny Juras, prof. Janusza Piontka, dr. Jakuba Z. Kosickiego i dr Mirosławy Dabert. Wspomagali ich badacze z Danii, Szwecji i Estonii.

Naukowcy pobrali próbki z zębów 38 osób żyjących w okresie wpływów rzymskich (200 r. p.n.e. - 500 r. n.e.).Pochodziły one ze szczątków znalezionych na dwóch stanowiskach identyfikowanych z kulturą wielbarską (Kowalewko i Rogowo) i na dwóch identyfikowanych z kulturą przeworską (Karczyn, Gąski). Znaczna część archeologów wiąże te kultury z germańskimi ludami Gotów i Wandalów. [czyli błędnie - MS] Próbki średniowieczne z lat 1000-1400 pochodziły z Cedyni i Ostrowa Lednickiego.

Genetykom udało się pozyskać DNA mitochondrialne (przekazywane przez matkę) od 23 osób z okresu wpływów rzymskich i 20 średniowiecznych mieszkańców naszych ziem. Uzyskane dane porównywali z genami czterech tysięcy przedstawicieli 18 narodów ze środkowej, wschodniej i północnej Europy, a także z kilkudziesięcioma mtDNA pochodzącymi od dawnych mieszkańców ziem Danii i Niemiec.

Porównania ujawniły, że DNA mitochondrialne ludzi żyjących na naszych ziemiach w okresie wpływów rzymskich ma najwięcej wspólnych informatywnych haplotypów z materiałem pochodzącym od współczesnych Polaków. Szczególnie istotna zdaniem badaczy jest widoczna w wynikach kontynuacja linii H5a1. Miały ją trzy osoby z okresu wpływów rzymskich, jeden średniowieczny mieszkaniec Ostrowa Lednickiego i występuje ona również wśród współczesnych Polaków.

Ciągłość genetyczną badacze odnotowali też w przypadku jednej osoby z okresu wpływów rzymskich, która miała haplogrupę N1a1a2. Nie powtórzyła się ona co prawda u innych dawnych mieszkańców naszych ziem, ale naukowcy natrafili na nią u jednego ze współczesnych Polaków.

"Nasze dane pokazują, że współcześni Zachodni Słowianie, wśród analizowanych Europejczyków, mają profil mtDNA, który jest najbardziej podobny do występującego u dawnych mieszkańców Europy Środkowej. Ta obserwacja wydaje się być w zgodzie z hipotezą autochtoniczną" - piszą autorzy badań.
Hipoteza ta zakłada pochodzenie Słowian z terenów Polskiw odróżnieniu od hipotezy allochtonistycznej, wedle której przybyli oni na nasze ziemie w połowie I tysiąclecia n.e. po odejściu części dotychczasowej ludności na zachód.

Badania wykazały jednak pewne różnice między obiema dawnymi populacjami z naszych ziem. Ludność okresu wpływów rzymskich ma najwięcej wspólnych haplotypów ze współczesnymi Polakami, Czechami, Słowakami, a także Litwinami i Łotyszami. Ludność średniowieczna ma natomiast zdecydowanie najwięcej wspólnych haplotypów ze współczesnymi Polakami, Białorusinami i Bułgarami.

Badacze podkreślają, że są to wyniki oparte na danych pochodzących tylko z mtDNA i to ze stosunkowo niewielkiej próbki. Jak piszą, konieczne są dalsze badania, w tym obejmujące DNA jądrowe oraz inne populacje, aby lepiej poznać powiązania między dawnymi i współczesnymi społecznościami, w tym kwestie wspólnego pochodzenia i zakresu potencjalnych domieszek.

Wyniki badań ukazały się w PLoS ONE.

Wojciech Pastuszka, Archeowiesci.pl


Teoria autochtoniczna pochodzenia Słowian – tłumaczy pochodzenie Słowian od hipotetycznego ludu nazwanego Prasłowianie, utożsamionego przez Józefa Kostrzewskiego z twórcami kultury łużyckiej[1]. Prasłowianie mieli zamieszkiwać już w epoce brązu tereny dzisiejszej Polski(teoria autochtoniczna lub uwzględniająca wielokrotny, falowy napływ ludności słowiańskiej w różnych epokach).
Teza ta była popierana przez K. Jażdżewskiego, W. Hensla i L. Leciejewicza, wśród językoznawców poparli ją Tadeusz Lehr-Spławiński i Mikołaj Rudnicki oraz antropolog Jan Czekanowski[2], teza ta z kolei była zwalczana przeznacjonalistycznych naukowcówniemieckich[3].
Istnieją też koncepcje łączące kulturę trzciniecką z kolebką Prasłowian (na ziemiach polskich cztery grupy zachodnie tej kultury)[4].
Przesłanek dla potwierdzenia teorii autochtonicznego pochodzenia Słowian dostarczają niektóre współczesne badania genetyczne np. haplogrup mtDNA[5].


Epoka brązuepoka prehistorii, następująca po epoce kamienia, a poprzedzająca epokę żelaza. Epoka ta ma zróżnicowane ramy czasowe, zależne od terenu występowania. Najwcześniej, na południowym Kaukazie i w obszarze Morza Egejskiego, w III tysiącleciu p.n.e., wykształciły się ośrodki, w których opanowano umiejętność obróbki metali. W Egipcie i na Bliskim Wschodzie (Dżemdet Nasr),

za początek epoki brązu przyjmuje się umownie rok 3400 p.n.e., w Europie Południowej  2800 p.n.e.,

na terenach dzisiejszych wschodnich Niemieci zachodniej Polski   2200 p.n.e.

Koniec epoki brązu przypada na lata1000700 p.n.e.



Juras A, Dabert M, Kushniarevich A, Malmström H, Raghavan M, et al. (2014) Ancient DNA Reveals Matrilineal Continuity in Present-Day Poland over the Last Two Millennia. PLoS ONE 9(10): e110839. doi:10.1371/journal.pone.0110839

http://pl.wikipedia.org/wiki/Teoria_autochtoniczna_pochodzenia_S%C5%82owian


http://pl.wikipedia.org/wiki/Epoka_br%C4%85zu







KOMENTARZE

  • Polecam....
    Kiedy My Słowianie pojawiliśmy się w Polsce - Rozmowa z prof.T.Grzybowskim (Jedynka)
    o tym samym.
    U nas przyjmuje się powstanie państwa razem z chrztem Polski bo odtąd zaczyna się archiwistyka katolicka, co było wcześniej (runa, świątynie) spalono.
    Niemcy historie Polski nauczają o 300 lat wcześniej.
    Największą szkodę przyniósł nam Bruckner i Lelewel podważając autorytatywnie dokonania polskich badaczy, okazuje sie w co nigdy nie wątpiłem, że mieli racje.
  • @Gumowe ucho 17:52:06
    Mając na uwadze to, że Brucknera ożeniono ze służbą, spekuluję, że był on w podobnej sytuacji co Jasienica - owa służba została namówiona do ślubu przez tajne służby.

    Mezalians i wstyd Brucknera, że związał się z osobą niskiego stanu, podobno zaważył na tym, że nigdy nie wrócił do Polski.

    Moim zdaniem, jako wyróżniający się slavista był pod baczną obserwacją służb niemieckich, w efekcie zrobiono z niego slavistę "wybitnego", a to co pisał - pisał pod dyktando interesów niemieckich.
  • @Maciej Piotr Synak 19:37:31
    Po pierwsze chciałem podziękować za dobry artykuł, mało tego typu artykułów jest w sieci, jedynie Białczyński publikuje dosyć dobre i treściwe artykuły.

    Po drugie coś z opublikowaną mapa jest nie tak, pomijając niebieski kolor , w tym okresie na mapach pisano "Slavic" bądź różne warianty tego słowa ale rys mapy jest w porządku.
    Piszę dlatego że mam ok. 60 map z wczesnych okresów słowiańszczyzny i 3Gb tekstu ale nie mam takiej mapy.

    Kolejna sprawa, dr. Jaśkowski pisze:
    (...)Podobnie między bajki włożono sprawę, że „myszy zjadły Popiela”, a Karol Szajnocha dokładnie 100 lat wcześniej wyjaśnił, że pojęciem „mysses” nazywano w tamtym okresie najazdy wikingów. Było ich koło 11, między innymi 3 w Polsce, ale i Norymbergię „myszy” zjadły.
    http://goo.gl/HVVYmy

    Chciałem zapytać, czy wiadomo Panu coś na ten temat?
    Np, tytuł książki bądź podobne twierdzenia innych autorów?
    Był bym wdzięczny za info.
    Jaśkowski często wspomina o tym okresie ale nigdy nie podaje źródeł tych rewelacji poza tym jednym skąpym przypadkiem.
    Pozdrawiam.
  • @Gumowe ucho 23:46:05
    Mapa jest nieoryginalna, powstała na potrzeby pewnego artykułu, który nie powstał - jeszcze i nie wiem, czy powstanie.

    Powstała też z potrzeby serca, aby je sycić....

    Co do myszy - mam pewne skojarzenia, nic konkretnego.
    O myszach Popiela będzie w drugiej części ...cyklu, jaki mam w głowie.

    Z tym, że tej drugiej części, ze względu na szwabskie rządy w Polsce, być może nigdy nie opublikuję.
  • @Maciej Piotr Synak 13:02:11
    Co do Szajnochy...
    Ściągnąłem z biblioteki książkę Szajnochy pod tytułem:
    "Lechicki początek Polski"
    W rozdziale o Popielu faktycznie pisze o najazdach "myszaków".
    Pisze to bez wyjaśnień tak jak by to było powszechnie znane zjawisko.
    Ponieważ jestem starym człowiekiem że złym wzrokiem czytam na raty po kilka zdań.
    Czekam na kolejny Pański artykuł na ten temat.
    Pozdrawiam.
  • @Gumowe ucho 13:43:29
    Myszy, to coś drobnego, małego, co niepostrzeżenie przemyka w zakamarkach domu.

    Myszy to szkodnik - wyżera ziarno, niszczy zapasy - niszczy pracę ludzką.

    Więc może myszy, TO PO PROSTU 5 KOLUMNA.


    Chmara pasożytów oblazła niepostrzeżenie nasze starożytne państwo i doprowadziła do upadku - tak jak teraz to się dzieje.


    Wylałem morze atramentu na ten temat.
  • @Maciej Piotr Synak 14:04:29
    Wiem, czytałem Pańskie artykuły od dawna nie zwracając uwagę na autora, wczoraj odświeżyłem pamięć i mam w zbiorach Paśki artykuł o werwolfie czytałem o malarstwie i kilka innych.
    PS> proszę sprawdzić pocztę, pozdrawiam.