Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ss. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ss. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 października 2020

Zygzaki - czerwone z białym

 

Uwaga! 

Poniższy wpis i zdjęcia nie mają na celu propagowania treści nazistowskich!


Czy czerwona błyskawica to taki sam antypolski symbol-rebus, jak dwa palce wyciągnięte niby w kształt litery V (jak Victory), a tak naprawdę w rzymską cyfrę 5 - symbol 5 kolumny??

Przypominam, że właśnie tak było z ruchem zwanym KOD.

Logo tego ruchu było tak skomponowane, że w wybranym fragmencie można było zauważyć stylizację na flagę Cesarstwa Niemieckiego.







W dodatku sama nazwa: KOD, mówi nam, że "to jest kod".


Pszypadek??



Niektórzy twierdzą, że symbol Strajku Kobiet przypomina lub nawiązuje do symbolu zbrodniczej niemieckiej organizacji: SS.

Czy to prawda? 

A może w tym logo istnieje jakiś inny tajemny KOD do odczytania?


>> - Część mojej klasy i kilku innych klas jako poparcie dla protestu kobiet ustawiło na awatarach błyskawice - mówi cytowany przez portal Trójmiasto.pl uczeń V LO w Gdańsku. 

- Wszystko było OK do czasu lekcji chemii, gdy pani kategorycznie zażądała zmiany zdjęć profilowych, twierdząc, iż mamy tam znaki SS i propagujemy nazizm. Zagroziła, że nie będzie prowadziła lekcji i że poniesiemy za to konsekwencje. Jako że większość osób nie wyprze się swoich przekonań, pod presją podjęliśmy decyzję o opuszczeniu lekcji. Błyskawice w większości mamy nadal, a sprawę zgłosiliśmy do rzecznika praw ucznia, który ma działać z dyrekcją.  <<


Inni temu zaprzeczają, a "na dowód" tego - braku podobieństwa - prezentują takie oto grafiki:




Przy okazji tego "udawadniania" też zrobiła się flaga cesarstwa, prawda?

Trzeba zauważyć, że autor zadał sobie trochę trudu, żeby to "wykazać", jednak moim zdaniem obrał złą metodę - trzema się zewnętrznego maksymalnego obrysu białej błyskawicy, a winien wpisać czerwoną w białą... 


Jak tutaj poniżej:




a potem dołożymy drugą odwróconą o 180 stopni - dostaniemy takie oto wypełnienie:



Czy ma to jakieś ukryte znaczenie? Nie wiem. Oczywiście trochę przypomina biały symbol.



Jeszcze inna kombinacja:

dwie złożone ze sobą pomiędzy te białe - no, zaczyna to je przypominać...




I jeszcze jedna: inaczej ujęte....


Więc jeśli połączymy dwie czerwone błyskawice wychodzi nam jeden podwójny zygzak.

Nie wiem, czy ma to jakieś znaczenie. Kolory pasują.

Od kilku dni w telewizji można zobaczyć reklamę niemieckiej firmy samochodowej, która zdaje się nawiązuje do czerwonej błyskawicy - żółtym zygzakiem.... Czy taki marketing to nie jest aby deklaracja polityczna firmy??






P.S.

W 2012 roku Paweł Kukiz zainicjował akcję na rzecz jednomandatowych okręgów wyborczych do Sejmu na portalu „zmieleni.pl”






czarne
białe
czerwone



proste





https://pl.wikipedia.org/wiki/Jednomandatowe_okr%C4%99gi_wyborcze









https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,26455621,w-gdansku-nauczycielka-zazadala-usuniecia-symbolu-strajku-kobiet.html




piątek, 15 grudnia 2017

Nie słuchajcie służb specjalnych...




...w mojej sprawie, bo was oszukują.


Nie róbcie nawet drobnych ustępstw, nie używajcie słów, które oni chcą, żebyście użyli, do mnie dociera ta zakamuflowana treść, ja wiem co ona oznacza, ale wy nie.


Wierzcie mi - możecie nas wszystkich zabić.

Nie wykonujcie poleceń służb, bo wszyscy zginiemy.



Nie róbcie tego, czego od was chcą, nawet jeśli wam grożą.

Nie bierzcie żadnych pieniędzy za wypowiedzenie kilku drobnych słów.

Nie róbcie tego.

Lepiej zrezygnujcie z mojego towarzystwa, jeśli na was naciskają.


Lepiej będzie dla was wyjechać, niż im pomagać.



Nie róbcie niczego po ich dyktando.

Nawet jeśli myślisz, że się nigdy nie domyślę, że to zrobiłaś/zrobiłeś - wierz mi, ja dojdę do tego, jeśli nie od razu, to za godzinę, za dwie, albo za dwa dni. Ale przypomnę sobie, zanalizuję i  dostrzegę to, co zrobiłaś/ zrobiłeś.


Nie róbcie tego.



środa, 18 października 2017

Nagroda 1 mld euro






- P O S Z U K I W A N Y -


J A C E K   P A J A C


NAGRODA


1 MLD euro
(tysiąc milionów)




Przewidziano nagrodę, za doprowadzenie do schwytania, publicznego procesu i ukarania herszta niemieckich band sabotujących – Jacka Pajaca, ukrywającego się w Warszawie, prawdopodobnie przy ulicy Rakowieckiej.



Zarzuty:

przestępstwa o charakterze zbrodni przeciw ludzkości: kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze mafijnym, zlecanie morderstw na wielką skalę, rabunek na wielką skalę, oszustwa na wielką skalę.

Ponadto:



NAGRODA


500 MLD euro
(500 tysięcy milionów)



za identyfikację, doprowadzenie do zatrzymania, publicznego procesu, ukarania usunięcia z terenu Europy band sabotujących oraz zorganizowanej grupy przestępczej kierowanej przez Jacka Pajaca - wg wskazań piszącego te słowa - dokonujących przestępstw o charakterze zbrodni przeciw ludzkości, w tym: morderstw na wielką skalę, oszustw na wielką skalę, sabotażu na wielką skalę.


Nagroda wypłacana będzie w transzach po 25 mld euro rocznie.

Ponadto:
przewidziano CAŁKOWITY zwrot kosztów poniesionych nakładów, wypłacany w kwocie nie większej niż 25 mld euro rocznie.

Ze względu na wyjątkową trudność sprawy oraz zjadliwy charakter band sabotujących, poleca się stosować środki ochrony osobistej – ciężki sprzęt ochronny, psy – także psy tropiące, a także śmigłowce tropiące.





Przewiduje się, że po nagrodę mogą sięgnąć tylko niektóre wybrane podmioty, możliwe jest również współudział i partycypowanie w części nagrody innych podmiotów po późniejszym uzgodnieniu.

Uwaga!

W uzupełnieniu - wraz z rozpoczęciem działań należy równolegle zniwelować zaplecze band sabotujących dokładnie według wskazań piszącego te słowa.





*Jacek Pajac - nieznana z nazwiska persona nazywana przez ABW "Jackiem", a przeze mnie - pajacem.





Tekst został usunięty z portalu Neon24.pl bez słowa wyjaśnienia....






.

sobota, 25 marca 2017

Jak powojenne Niemcy chroniły SS-manów




Jak powojenne Niemcy chroniły SS-manów

Leszek Pietrzak

Powojenne Niemcy chroniły, jak mogły byłych członków SS – najbardziej zbrodniczej formacji hitlerowskiej III Rzeszy. Na skutek takich działań, wielu z nich mogło uniknąć odpowiedzialności za zbrodnie popełnione w czasie II wojny światowej.


Wiosną 2007 r. prezydent niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej (BND) Ernst Uhrlau dał przyzwolenie na zniszczenie akt osobowych 250 funkcjonariuszy podległej mu służby, tych, którzy mieli na koncie służbę w SS w czasach III Rzeszy. Decyzja Uhrlaua nie była przypadkowa. Zanim zapadła, w BND powołano specjalną wewnętrzną komisję, która miała dokonać przeglądu archiwalnych akt, aby ocenić skalę problemu. Po kilku miesiącach prac tej grupy odbyła się narada z udziałem kierownictwa służby. Problem okazał się bardzo poważny, bowiem dokonane ustalenia dawały podstawę do twierdzenia, że BND było w przeszłości schronieniem dla wielu poszukiwanych nazistów, którzy w czasach II wojny światowej, służąc pod sztandarami SS, dopuścili się licznych zbrodni. W grę wchodził nie tylko międzynarodowy wizerunek służby, ale również całych Niemiec. Trzeba było zatem zrobić wszystko, aby raz na zawsze wyeliminować to zagrożenie. I wybrano rozwiązanie najprostsze, ale skutecznie likwidujące możliwość dojścia do pełnej prawdy na ten temat, czyli zniszczenie akt wszystkich, którzy mieli za sobą służbę w SS. O sprawie zniszczenia przez BND akt byłych esesmanów, zrobiło się głośno dopiero na początku  2011 r. , gdy napisały o tym niemieckie gazety. Opiniotwórczy niemiecki „Der Spiegiel” zniszczenie akt esesmanów starał się tłumaczyć tym, że była to w istocie krecia robota pewnych ludzi w zachodnioniemieckim wywiadzie, którym nie podobały się pomysły szefa BND - socjaldemokraty Uhrlaua. Dlatego, jak sugerował „Spiegel”, postanowili oni się go pozbyć, dokonując zniszczenia akt i podsuwając mediom informacje na ten temat. W końcu grudnia 2011 r. Uhrlau odszedł ze stanowiska, a całą sprawę mocno wyciszono. Tak czy inaczej, nagłośnienie tej sprawy jasno pokazało, że BND od początku swojego istnienia dawała schronienie ludziom SS, którzy mieli udział w zbrodniach Niemców w okupowanej Europie. Nawet jeśli zakończyli swoją służbę w zachodnioniemieckim wywiadzie, to BND nadal ukrywała ten fakt. Mało tego: niszcząc ich akta, zatarła ślady tak, aby już nikt nie mógł dociec pełnej prawdy.

Gestapo boys


O tym, że zachodnioniemiecka BND zatrudniała byłych esesmanów, było wiadomo już na początku lat sześćdziesiątych, kiedy brytyjska prasa, napisała o „Gestapo boys”, zatrudnianych przez niemiecki wywiad. Na enuncjacje brytyjskich mediów zareagował niemiecki Bundestag, który zażądał od ówczesnego szefa BND i twórcy tej służby gen. Reinharda Gehlena przedstawienia skali problemu. Gehlen nie miał wyjścia i powołał specjalną wewnętrzną komisję, na czele której stanął zaledwie 32-letni Hans Henning Crome. W ciągu dwóch lat Crome przesłuchał 146 funkcjonariuszy BND, którym udowodnił zbrodniczą przeszłość. Końcowy raport Croma zawierał konstatację, że BND przez wiele lat patrzyła przez place na wojenne losy swoich funkcjonariuszy. Ustalenia raportu nie spodobały się Gehlenowi. W konsekwencji raport trafił do sejfu Gehlena i przez następne pół wieku był jednym z najbardziej skrywanych przez szefów zachodnioniemieckiego wywiadu dokumentów. Sam Gehlen przedstawił komisji ds. bezpieczeństwa Bundestagu swoją własną informację na temat funkcjonariuszy z nazistowską przeszłością. Zgodnie z nią jedynie 40 pracowników podległej mu służby miało za sobą przeszłość w SS, ale jak zaznaczył, nic mu nie wiadomo o ich zbrodniach. W ten sposób w zachodnioniemieckim wywiadzie znaleźli się tacy ludzie jak np. Konrad Fiebig, odpowiedzialny za mord 11 tysięcy białoruskich Żydów, czy Walter Kurreck z Einsatzgruppe D, odpowiedzialnej za wymordowanie dziesiątek tysięcy cywilów na terenie Ukrainy. Niektórzy z nich byli nawet szefami wydziałów i najbardziej utajnionych komórek BND, jak np. Alfred Benzinger szef Agencji 114 odpowiedzialnej m.in. za prowadzenie dezinformacji. Ten ostatni miał nawet szczególne zasługi dla całej służby. Wymyślił kłamliwy i bardzo szkodzący Polsce termin „polskich obozów koncentracyjnych” i skutecznie puścił go w obieg informacyjny, dzięki czemu funkcjonuje on do dzisiaj, przeżywając obecnie swój prawdziwy renesans. 



Gehlen, oprócz esesmanów, którzy zostali etatowymi funkcjonariuszami, stworzył w podległej sobie instytucji całą armię tajnych współpracowników, rekrutujących się także spośród zbrodniarzy spod znaku SS. Jego ludzie byli rozsiani po całym świecie i pobierali pieniądze za swoją agenturalną robotę na rzecz zachodnioniemieckiego wywiadu. W ich teczkach personalnych zazwyczaj znajdowały się opinie mówiące, że są „zdecydowanymi antykomunistami” o „rdzennie niemieckim światopoglądzie” i oddają bezcenne usługi na rzecz zachodnioniemieckiej republiki. Jednym z nich był Klaus Barbie - były szef gestapo we francuskim Lyonie, który zyskał w czasie wojny przydomek kata tego miasta. W gruncie rzeczy zatrudnianie takich jak Barbie zbrodniarzy pod kryptonimami tajnych współpracowników było znacznie bardziej bezpieczną formą ich wykorzystywania niż gdyby pracowali  jako etatowi funkcjonariusze BND. W końcu były to służby demokratycznego państwa. Samym zbrodniarzom zapewniało to jednocześnie przez wiele lat ochronę zachodnioniemieckiego wywiadu, dzięki czemu mogli unikać odpowiedzialności. Ilu takich zbrodniarzy ukrył gen. Gehlen pod kryptonimami swoich wywiadowczych źródeł, tego do końca nie wiemy. I chyba się już nie dowiemy, skoro BND kilka lat temu zniszczyło ich akta.

Przypadek Barbiego
Wymieniony wcześniej kat Lyonu hauptsturmführer SS Klaus Barbie, to modelowy przykład ukrywania po II wojnie światowej nazistowskich zbrodniarzy przez tajne niemieckie służby. Przez wiele lat mógł skutecznie unikać odpowiedzialności za swoje zbrodnie. Miał ich na swoim sumieniu wiele. Był odpowiedzialny m.in. za deportację do obozów zagłady prawie 7,5 tysiąca Żydów, zamordowanie 4342 francuskich cywilów oraz aresztowanie i torturowanie 311 członków francuskiego ruchu oporu, w tym m.in. Jeana Moulina - pierwszego przewodniczącego Krajowej Rady Ruchu Oporu (Le Conseil National de la Résistance, CNR). Na początku 1947 r. Barbie nawiązał współpracę z Amerykanami, zostając agentem amerykańskiego kontrwywiadu (CIC). To ocaliło mu życie, gdyż już od 1945 r. był poszukiwany przez Francuzów, którzy w 1947 r. skazali go nawet zaocznie na karę śmierci. Początkowo dostarczał Amerykanom informacji, opierając się na siatkach informatorów hitlerowskiego SD i Gestapo. W grudniu 1950 r. CIC postanowiła nadać Barbiemu nową tożsamość i przerzucić go do Ameryki Południowej. W tym celu, wraz z rodziną został przerzucony do Genui, gdzie miał oczekiwać na dalszą podróż. W marcu 1951 r. otrzymał wizę wjazdową do Boliwii i dokumenty podróżne Międzynarodowego Czerwonego Krzyża (MCK). Wraz z rodziną wsiadł na pokład statku „Corrientes” i wyruszył do Boliwii. Amerykańskie służby wyjazd Barbiego z Europy podsumowały w swoim raporcie lakonicznie: „W 1951 r. z powodu francuskich i niemieckich prób aresztowania obiektu, 66 Oddział przesiedlił go do Ameryki Południowej. Obiekt został zaopatrzony w dokumenty na nazwisko Klaus Altmann i wysłany przez Austrię i Włochy do Boliwii”. Gdy Barbie zamieszkał w boliwijskiej stolicy La Paz, Amerykanie nie chcieli już korzystać z jego usług i przekazali go zachodnioniemieckiemu wywiadowi. W kontaktach z centralą Altmann posługiwał się pseudonimem „Adler” (nr rejestracyjny w ewidencji BND V−43118). Dostarczał ludziom Gehlena ważnych informacji o sytuacji politycznej w Ameryce Południowej. Bardzo szybko zbliżył się do boliwijskich kół rządowych, zostając po jakimś czasie doradcą ministra spraw wewnętrznych. Miał wówczas m.in. torpedować działania walczącej z boliwijskim rządem Armii Wyzwolenia Narodowego – lewackiej organizacji partyzanckiej założonej przez Ernesto „Che” Guevarę, argentyńskiego rewolucjonistę i terrorystę, który został schwytany przez boliwijską armię w październiku 1967 r. Jak wykazało dziennikarskie śledztwo Herberta Matthewsa z amerykańskiego „New York Timesa”, w operacji tej ważną rolę odegrał właśnie Klaus Barbie. Jego spokojna kariera w Boliwii zakończyła się w 1971 r., gdy został wytropiony przez poszukiwaczy nazistowskich zbrodniarzy wojennych, małżeństwo Serge'a i Beate Klarsfeldów, którzy nagłośnili jego zbrodniczą działalność w czasie II wojny światowej, usiłując w ten sposób wywrzeć presję na boliwijskie władze, aby wydały go Francji. Dopiero po wielu latach boliwijski rząd zgodził się na jego aresztowanie, do którego doszło 18 stycznia 1983 r. Jednak nawet wtedy  boliwijskie władze nie od razu przekazały go Francuzom. Ostatecznie Barbie trafił do Francji dopiero po kilku latach. 11 maja 1987 r. zaczął się jego proces przed sądem miejskim w Lyonie. Opinia publiczna wiele razy została poruszona informacjami, jakie docierały z sali lyońskiego sądu. Niektóre z nich mogły wręcz szokować, jak np. wtedy gdy Barbie zaczął opowiadać w jaki sposób wydostał się z Europy po wojnie i kto mu w tym pomógł. Jeszcze bardziej szokujące było, gdy okazało się, że zachodnioniemieckie służby przez wiele lat suto opłacały zbrodniarza za jego wywiadowcze usługi. Francuski sąd 4 lipca 1987r. skazał Barbiego  na karę dożywocia i zbrodniarz na ostatnie cztery lata swojego życia trafił do więzienia (zmarł 25 września 1991 r.). Tak czy inaczej, sprawa Klausa Barbie pokazała całemu światu, że zachodnioniemiecki wywiad pomagał zbrodniarzom z SS w uniknięciu odpowiedzialności za ich bestialstwa z czasów II wojny światowej. Jak się po latach okazało, to, co robił Gehlen z nazistowskimi zbrodniarzami nie było wcale poza wiedzą i przyzwoleniem władz zachodnioniemieckiej Bundesrepubliki.


Przyzwolenie państwa na bezkarność
Nie tylko BND była schronieniem dla byłych esesmanów. Mogli oni liczyć na opiekę całego zachodnioniemieckiego państwa, którego polityka wobec przeszłości okazała się najlepszą gwarancją ich nietykalności. Zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości wykazywał ślepotę w poszukiwaniu zbrodniarzy z SS nawet wtedy, gdy z prośbą o ich wydanie  zwracały się inne kraje. Powojenne losy trzech innych esesmanów dobrze ilustrują  te procesy.
Pierwszy z nich, to Heinrich Boere pochodzący z niewielkiego Eschweiler w Nadrenii Północnej – Westfalii, który w czasie wojny był dobrowolnym  członkiem holenderskiego komanda Waffen-SS „Silbertanne”. Komando operowało na terenie okupowanej Holandii i miało na sumieniu co najmniej kilkadziesiąt morderstw cywili, podejrzanych o udział w holenderskim ruchu oporu, bądź udzielanie pomocy jego ludziom. Boere po wojnie zrzucił esesmański mundur i pozostał w Holandii, skąd zresztą pochodziła jego matka. Liczył, że Holandia będzie znacznie spokojniejszym miejscem, niż okupowane przez aliantów Niemcy  i  początkowo tak było. Jednak po paru latach został rozpoznany i zajęła się nim holenderska prokuratura, stawiając mu zarzuty popełnienia zbrodni na terenie Holandii. Jedną z nich było osobiste rozstrzelanie przez Boerego trzech członków ruchu oporu. Przed aresztowaniem i procesem uchroniła go udana ucieczka do Niemiec. Holenderski sąd w 1949 r. skazał zaocznie Boerego na karę śmierci, ale zamieniono ją później na dożywocie. Władze holenderskie od początku podejrzewały, że Boere uciekł do swojej ojczyzny i dlatego skierowały do Niemiec Zachodnich wniosek o ekstradycję. Ten jednak został rozpatrzony negatywnie. Zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości nawet nie pokusił się o to, aby Boerego przesłuchać w sprawie zarzucanych mu zbrodni. Boere mieszkał sobie spokojnie w swoim rodzinnym Eschweiler koło Akwizgranu, gdzie cieszył się sporym szacunkiem. Podobnie jak wielu jego dawnych kolegów, również i on w latach sześćdziesiątych otrzymał wojskową emeryturę. Boere znajdował się na liście poszukiwanych za wojenne zbrodnie nazistów, więc nic dziwnego, że zainteresowało się nim Centrum Szymona Wiesenthala . O  jego roli w czasie wojny poinformowano niemiecki wymiar sprawiedliwości, który tym razem   wszczął postępowanie. W 2009 r. zaczął się jego proces przed sądem w Aachen, w którego trakcie 88-letni wówczas Boere, przyznał się do zarzucanych mu czynów, zaznaczając jednak, że wykonywał wówczas „tylko rozkazy przełożonych” , a zastosowane przez niego środki represji uważał za konieczne. Sąd skazał go na karę dożywocia i Boere trafił do więzienia we Fröndenbergu, gdzie zmarł w 2013 r.
Drugim SS-manem, którego powojenne losy przytoczę, jest urodzony w Holandii Klaas Carel Faber. W czasie wojny był członkiem SS, a potem gestapo. W 1947 r. holenderski sąd skazał go za zamordowanie 22 holenderskich Żydów na karę śmierci, jednak ostatecznie karę tę zamieniono na dożywocie. Faberowi udało się w 1952 r. zbiec z holenderskiego więzienia do Niemiec, gdzie bardzo szybko potwierdzono jego niemieckie obywatelstwo (otrzymał je z rak samego Adolfa Hitlera jeszcze w czasie wojny). Władze RFN odrzuciły wniosek holenderskich władz o ekstradycję. Odmówiły również wydania go Wielkiej Brytanii, która także taki wniosek wystosowała. Przez lata Faber znajdował się na piątej pozycji listy najbardziej poszukiwanych przez Centrum Szymona Wiesenthala zbrodniarzy. Już wtedy wydawało się, że uniknie odpowiedzialności za swoje zbrodnie z czasów II wojny światowej. Jego spokój zakłócił wydany po niemiecku „Dziennik Anny Frank” - 16-letniej holenderskiej Żydówki, która, zanim została aresztowana przez gestapo, pisała swoje przejmujące notatki. Dziewczyna, wraz ze swoją rodziną, dzięki pomocy zaprzyjaźnionych ludzi ukrywała się w jednej z kamienic w Amsterdamie. Wskutek denuncjacji do gestapo wszyscy zostali 4 sierpnia 1944 r. aresztowani i trafili do obozu przejściowego w holenderskim Westerbork, a potem do obozu koncentracyjnego w Bergen-Belsen, gdzie zmarła na tyfus. Pisany przez nią dziennik przetrwał wojenną zawieruchę, a po wojnie został wydany w różnych wersjach językowych, szybko zdobywając popularność i wchodząc do światowego kanonu literatury Holocaustu. Gdy jej zapiski ukazały się w Niemczech, Faber kupił dla siebie egzemplarz. Chciał  sprawdzić, czy Anna Frank przypadkiem nie napisała o nim, miał z nią bowiem do czynienia, gdy trafiła do obozu przejściowego w Westerbrok. O sprawie zrobiło się głośno dopiero kilka lat temu, gdy historię Fabera opisali dziennikarze. Faber umarł w maju 2012 r., mając prawie 90 lat w bawarskim Inglostadt, w którym mieszkał od lat. Nigdy nie dosięgła go sprawiedliwość. Zawdzięcza to przede wszystkim zachodnioniemieckiej polityce ochrony nazistowskich zbrodniarzy.


Trzecia z postaci zdecydowanie wyróżnia się spośród wszystkich esesmanów, gdy chodzi o ich powojenne losy. To postać Heinza Reinefartha - dowódcy oddziałów, które w czasie II wojny światowej tłumiły powstanie warszawskie i dopuściły się wielu masowych zbrodni na mieszkańcach stolicy. Jego powojenne losy potoczyły się inaczej, niż  innych mieszkających w Niemczech Zachodnich esesmanów. Gruppenführer SS Heinz Reinefatrth zaliczał się do pierwszej ligi niemieckich zbrodniarzy. W ciągu zaledwie kilku początkowych dni powstania warszawskiego oddziały podległe Rainefarthowi bestialsko wymordowały 50 tysięcy  mieszkańców warszawskiej Woli. Zapewne ofiar byłoby znacznie więcej, ale, jak komunikował w swoich raportach Reinefarth, nie miał już amunicji do przeprowadzania dalszych rozstrzeliwań. To nie był jednak koniec jego zbrodniczych wyczynów. W kolejnych tygodniach trwania powstania bezwzględnie pacyfikował Stare Miasto, Powiśle a potem Czerniaków. Oprócz mordowania cywilów, jego oddziały zajmowały się także likwidacją jeńców i rannych schwytanych w powstańczych szpitalach. W sumie polscy historycy szacują, że liczba ofiar tych zbrodni mogła wynosić nawet 100 tysięcy. Gdy wojna dobiegła końca, poszukiwały go polskie władze. Po jakimś czasie Reinefarth został nawet aresztowany przez amerykańskie władze okupacyjne i wydawało się, że dosięgnie go wreszcie ręka sprawiedliwości, ale tak się nie stało. Sąd w Hamburgu ostatecznie zwolnił go z aresztu z powodu braku wystarczających dowodów jego winy. To otworzyło mu drogę do politycznej kariery w powojennych Niemczech Zachodnich. W grudniu 1954 r. Reinefarth został wybrany burmistrzem miasteczka Westerland, położonego na wyspie Sylt w Szlezwiku-Holsztynie. W 1958 r. wybrano go również do Landtagu w Szlezwiku – Holsztynie. Reinefarth przez blisko 12 lat pełnił urząd burmistrza Sylt i był deputowanym Landtagu w Szlezwiku- Holsztynie. Cieszył się wielkim poważaniem lokalnej społeczności, która dobrze wiedząc kim jest, nigdy nie zadawała mu pytań o jego przeszłość z czasów wojny. Strona polska wielokrotnie ponawiała swoje wnioski o ekstradycję zbrodniarza, jednak władze RFN konsekwentnie odmawiały. Bez znaczenia były tutaj międzynarodowe konwencje o ściganiu zbrodni i przepisy międzynarodowego prawa. Reinefarth dalej mieszkał sobie spokojnie w Sylt, pobierając wysoką generalską rentę wypłacaną mu przez władze RFN. Nigdy nie czuł się winny za zbrodnie, których dopuścił się w Warszawie. Gdy zmarł w 1979 r. wystawiono mu okazały grobowiec z kamienia, na którym obok jego nazwiska wyryty został krzyż rycerski z liśćmi dębu, który Reinefarth otrzymał od Hitlera za utopienie we krwi powstania warszawskiego.
-----------------
Całość w najnowszym numerze "Historii Bez Cenzury".




http://www.bezc.pl/artykul/117/jak-powojenne-niemcy-chronily-ss-manow

czwartek, 24 listopada 2016

Gowin: niemcy wymyślili "polskie obozy koncentracyjne"



Byli SS-mani mieli oczyścić dobre imię Niemiec. 

Gowin: Wymyślili "polskie obozy koncentracyjne"

 

Wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin na antenie TVP Info powiedział, że pojęcie „polskie obozy koncetracyjne” zostało stworzone przez tajną grupę wywiadu zachodnioniemieckiego w latach pięćdziesiątych, którą tworzyli byli naziści.

Jako zagrożenie w relacjach z Niemcami wicepremier ocenił, że nie jest nią kwestia ewentualnej restytucji. – Zagrożenie jest w kwestii prawdy o czasach Holocaustu. O tym, kto wymordował miliony Żydów. Jeżeli nie będziemy uprawiać skutecznej polityki historycznej to za 10-30 lat w światowej opinii publicznej może dojść do sytuacji, że odpowiedzialnymi będą Polacy, Litwini i Łotysze – powiedział Gowin. Polityk dodał, że pojęcie „polskie obozy koncentracyjne zostało wypracowane w ramach ściśle tajnej komórki wywiadu zachodnioniemieckiego, która została utworzona przez byłych wysokich funkcjonariuszy SS”. 
 
–Rząd niemiecki postawił (komórce – red.) zadanie – oczyścić dobre imię Niemiec. To właśnie oni wypracowali pojęcie „polskie obozy koncentracyjne”, które najpierw rozpowszechniali w wąskich kręgach, na konferencjach naukowych, a poźniej coraz szerzej – dodał Gowin. Wicepremier przypomniał, że informacje o działaniu tajnej komórki ujawniły służby wywiadowcze Izraela i Stanów Zjednoczonych Ameryki, choć w Niemczech doniesienia na ten temat, nawet w sieci, są ocenzurowane.
Holocaust to termin ukuty przez Elie Wiesela, byłego więźnia nazistowskich obozów oraz działacza na rzecz praw człowieka. Odnosi się do zorganizowanego przemysłu śmierci stworzonego przez Niemców podczas II wojny światowej. W systemie obozów koncentracyjnych, pracy, śmierci oraz w gettach zamordowano około 6 milionów Żydów pochodzących z różnych państw Europy. Za „architekta” zbrodni uznany został Adolf Eichman. Kolejne 5 milionów ofiar zaplanowanych i koordynowanych działań nazistów to m.in. Polacy, sowieccy żołnierze, którzy trafili do niewoli, duchowni, niepełnosprawni czy Romowie.


https://www.wprost.pl/kraj/10031675/Byli-SS-mani-mieli-oczyscic-dobre-imie-Niemiec-Gowin-Wymyslili-polskie-obozy-koncentracyjne.html

 

wtorek, 18 października 2016

Dokumenty SS z Auschwitz wywiezione do Niemiec


15 stycznia 2012, 20:05


Dokumenty SS z Auschwitz wywiezione do Niemiec 15 stycznia 2012, 20:05
Foto: sxc.hu 

Muzeum Auschwitz uważa przekazanie Niemcom dokumentów za bezprawne Muzeum Auschwitz poinformuje prokuraturę oraz IPN o możliwości popełnienia przestępstwa, w związku z bezprawnym przekazaniem Niemcom i wywiezieniem do Niemiec odnalezionych na Dolnym Śląsku skrzyń z dokumentacją SS z obozu Auschwitz. 

Paweł Sawicki z biura prasowego muzeum powiedział w niedzielę, że doniesienie zostanie złożone "najszybciej jak to możliwe", prawdopodobnie już w poniedziałek. Trzy skrzynie z dokumentami załogi obozowej Auschwitz odnaleźli niedawno w okolicach Przełęczy Kowarskiej na Dolnym Śląsku poszukiwacze z Niemiec, którzy korzystali z pomocy Polaka, Mieczysława Bojki. Niemcy wywieźli je do swego kraju. We wtorek poinformował o tym regionalny tygodnik „Nowiny Jeleniogórskie”.


Chcą zidentyfikować przestępców

Jak głosi oświadczenie Państwowego Muzeum Auschwitz - Birkenau: "Dokumenty najprawdopodobniej mogą pomóc w zidentyfikowaniu nazwisk przestępców w sprawach dotyczących zbrodni przeciwko ludzkości, które nie podlegają przedawnieniu, przez co mogą stanowić materiał dowodowy w śledztwie prowadzonym przez Instytut Pamięci Narodowej. W tym wypadku prawdopodobnie mamy też do czynienia z naruszeniem przepisów karnych z zakresu Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami oraz Ustawy o państwowym zasobie archiwalnym i archiwach. Ponadto doszło do odnalezienia obiektów mających znaczną wartość naukową, którego właścicielem zgodnie z obowiązującym prawem jest Skarb Państwa".

Coś za coś Jeleniogórski tygodnik – cytując Bojkę – poinformował, że dwaj niemieccy poszukiwacze z okolic Schwarzwaldu poprosili Polaka o pomoc. - Znam ich od dawna i wiedziałem, że są osobami pewnymi. Po prostu im ufałem. W przeszłości kilkakrotnie mi pomagali. Dzięki nim znalazłem między innymi depozyt schowany w moście na Bobrze w Janowicach Wielkich oraz wszedłem w posiadanie bardzo ciekawych map okolic Pilchowic - mówił Bojko. Dodał, że teraz Niemcy posiadali bardzo precyzyjne dane na temat korytarza zasypanego w 1945 roku, w którym miały się znajdować dokumenty, dotyczące więźniów Auschwitz. Potrzebowali koparki. Za pomoc Bojko otrzymał 5 tysięcy euro oraz kilka map z zaznaczonymi nieznanymi szerzej tunelami w okolicach Miedzianki.


"Niektóre rzeczy powinny ulec zapomnieniu"


Kilkanaście dni temu, po czterogodzinnych poszukiwaniach, skrzynie zostały wykopane. Polskie Radio poinformowało w sobotę, że zamknięte w nich dokumenty nie dotyczyły jednak więźniów, lecz załogi obozowej. Były to książeczki wojskowe, książeczki kolonialne, książeczki szczepień i akta personalne ponad stu osób. Bojko – pytany przez radiową „Jedynkę”, czy nie miał wyrzutów sumienia oddając znalezisko Niemcom, powiedział, że gdyby dokumenty dotyczyły więźniów, podjąłby inną decyzję. - (...) Dotyczyły Niemców, to nie miałem (…) skrupułów. (…) Uważam, że pewne rzeczy powinny ulec zapomnieniu - powiedział.


Nie wiadomo, do czego Niemcom są potrzebne dokumenty.

Jak to do czego? Żeby je ukryć!

Obóz Auschwitz powstał w 1940 roku. KL Auschwitz II-Birkenau, który stał się przede wszystkim miejscem masowej zagłady Żydów, powstał dwa lata później. Kompleks uzupełniała także sieć podobozów. Do obozu Niemcy deportowali co najmniej 1,3 miliona osób. Zgładzili co najmniej 1,1 miliona ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innych narodowości.

 dp//kdj 









sobota, 25 października 2014

Burmistrz Działdowa uhonorował niemieckich zbrodniarzy




„ w geście pamięci”




Czy istnieją na świecie ludzie głupi?
Czy istnieją ludzie sprzedajni?
A Werwolf ??


Czy istnieje???


Burmistrz Działdowa uhonorował nazistowskich zbrodniarzy: strażnika obozu i likwidatora getta

(zwracam uwagę, że w tytule mowa o nazistach, a nie niemcach - o niemcach jest dopiero, jak otwieramy artykuł - patrz: http://fotopomnik.blogspot.com/)

Burmistrz Działdowa Bronisław Mazurkiewicz uhonorował w swoim mieście dwóch Niemców - esesmanów. Jeden z nich był strażnikiem obozu koncentracyjnego, brał udział w egzekucjach Polaków, drugi zaś aktywnie uczestniczył w likwidowaniu getta żydowskiego w Mławie.



Mazurkiewicz, jak podaje "Kurier Olsztyński", postanowił uhonorować dwóch Niemców.


Sprawa ta zbulwersowała polityków zebranych na sesji rady miasta. Jeden z nich, Grzegorz Mrowiński - historyk - przypomniał, że obaj mężczyźni to naziści-esesmani, którzy brali udział w łapankach i zabijaniu Polaków i Żydów. Obaj są też na liście zbrodniarzy wojennych.

Burmistrz najwyraźniej się tym nie przejął. Jak wyjaśnił, jego decyzja wynika z "dobrej woli" i "potrzeby polsko-niemieckiego pojednania" - twierdzi olsztyńska gazeta. Jak jednak wyróżnienie nazistowskich zbrodniarzy miałoby przybliżyć Polaków i Niemców, tego już nie wyjaśnił.

źródło: "Kurier Olsztyński"



 

Hołd dla zbrodniarzy faszystowskich ?

22-10-2014

Burmistrz Działdowa Bronisław Mazurkiewicz uhonorował dwóch Niemców. Obaj byli mieszkańcami naszego miasta i… członkami SS.


Na ostatniej sesji Rady Miasta Działdowo radny Grzegorz Mrowiński stwierdził, że burmistrz Działdowa uhonorował dwóch nieżyjących już Niemców – mieszkańców naszego miasta. Jeden otrzymał tabliczkę a drugi drzewko. Niestety nie byli oni zwykłymi obywatelami:

– Ostatnio jesteśmy świadkami wielu ciekawych uroczystości, odsłaniania tablic i tak dalej. Ja chciałbym zwrócić uwag na dwie uroczystości. W rozmowie ze starszymi mieszkańcami naszego miasta nie kryli oni swojego zażenowania. Chodzi mi o odsłonięcie tablicy pamiątkowej upamiętniającej rodzinę Gerlachów – była to rodzina ślusarzy, którzy wykonali ten piękny co prawda płot. Jest jednak druga strona tej rodziny…
Druga uroczystość to uroczystość posadzenia choinki pamiątkowe, którą pan własnoręcznie sadził a dotyczyła upamiętnienia Herberta Koschowitza. Obaj panowie byli mieszkańcami naszego miasta, obaj byli tez członkami SS.

W okresie okupacji hitlerowskiej Herbert Koschowitz był strażnikiem obozu koncentracyjnego w Działdowie, brał udział w aresztowaniach Polaków a także w egzekucjach na Polakach. Natomiast Jan Gerlach, syn tego Gerlacha, którego pan upamiętnił był bliskim współpracownikiem obozu koncentracyjnego w Działdowie, brał udział w łapankach na terenie miasta Działdowa oraz brał udział w likwidacji getta żydowskiego w Mławie – poinformował radny Grzegorz Mrowiński.

Radny nie krył swojego oburzenia:

 - Jest to bardzo bulwersująca sprawa. Obaj panowie znaleźli się na liście zbrodniarzy niemieckich przebywających podczas okupacji na terenie miasta Działdowa. Lista ta została sporządzona w 1947 roku przez wiceburmistrza Stanisława Radomskiego. Panie burmistrzu jest mi przykro że musze się dziś upominać w imieniu nieżyjących i żyjących jeszcze ofiar faszyzmu. Czym sobie zasłużyli mieszkańcy Działdowa na takie upokorzenie? Kto był pomysłodawcą uroczystości upamiętniających faszystowskich zbrodniarzy – dopytywał Grzegorz Mrowiński.

O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy samego zainteresowanego:

 - Pomału, pomału. Nie były to żadne uroczystości. Jeżeli chodzi o tablice na płycie mosiężnej przytwierdzoną do zrewitalizowanego płotu na ulicy Jagiełły naprzeciw sądu to odbyło się nawet nie w mojej obecności, tylko pan, który zrobił tę tablicę – bodajże Sławek Michciński – on to sam zamontował. Nikt przy tym nie był, nie było żadnej uroczystości.

Na tej tablicy jest suche stwierdzenie faktów,  tak jak w innych dostępnych mi materiałach, że w 28 roku rzemieślnik kowalsko-ślusarski,  niejaki Gerlach wykonał ten płot.

Natomiast ten płot po tylu latach był w opłakanym stanie. Zachodziła potrzeba i był taki wniosek mieszkańców tego bloku i nie tylko żeby naprawić ten płot. Zrobiliśmy kosztorys, to oscylowało w granicy 50 tysięcy złotych, a mimo wszystko zwróciłem się do osób dobrej woli, żeby oni swoim sumptem naprawili ten płot. Znalazło się dwóch takich biznesmenów. Z podziękowaniem i  dla upamiętnienia zwłaszcza tych osób  została wykonana ta tabliczka. A o panu Gerlachu to suchy fakt, że wykonał to to żadna gloryfikacja hitleryzmu, czy faszyzmu. Nie wiem jak nazwać zachowanie pana Mrowińskiego ale nie powinniśmy być tak pamiętliwi i mieć takiej obsesji. No – ktoś to zrobił! My nie gloryfikujemy Gerlacha za to, że był faszystą, tylko piszemy na tablicy, że on to wykonał i to wszystko – zapewnia burmistrz Bronisław Mazurkiewicz.

Gerlach dostał tabliczkę, Koschowitz drzewko:

 - Człowiek, który urodził się w Działdowie w 42 roku bodajże 6 sierpnia co ma wspólnego z faszyzmem? Od kiedy to dzieci odpowiadają za grzechy ojca. Poza tym on przybył do Działdowa zobaczyć, gdzie jego rodzice mieszkali i w geście pamięci  czy pojednania chciał posadzić drzewko. Ja mu nie sprawdzałem życiorysu jego ani jego ojca. Kupił za 50 złotych jakiś tam świerk koreański, posadził w parku jeszcze wówczas niezrewitalizowanym Jana Pawła II. To tylko upiększało to miejsce i nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło żeby dochodzić przeszłości jego rodziców. My żeśmy to posadzili, rodzina zrobiła z tego zdjęcia. To nie były uroczystości – dodaje burmistrz.

Bronisław Mazurkiewicz swoje działania argumentuje dobrą wolą i potrzebą polsko-niemieckiego pojednania. Wpadka to jednak ewidentna i aż dziw bierze, że wielcy działdowscy historycy burmistrza przed nią nie ostrzegli. Najwidoczniej właśnie tacy z nich historycy…

MO

 


Zwracam uwagę na podkreślone słowa, jak: tak jak w innych, bodajże, niejaki, czy, jakieś tam - te zwroty mają sugerować Czytelnikom, że burmistrz nie orientuje się w sprawie, "bo sprawa jest mało ważna" - uprawia alibi, zwyczajnie trywializuje, a przecież jednocześnie wyraźnie mówi: „w geście pamięci”.
A także:„My żeśmy to posadzili”,dla upamiętnienia zwłaszcza tych osób” .Burmistrz sadzi komuś drzewko i nie pyta z jakiego powodu, kto chce posadzić, nie sprawdza jakie ma intencje??


„ale nie powinniśmy być tak pamiętliwi i mieć takiej obsesji”niemcy uparcie prą do konfrontacji.




Werwolf robi sobie kpiny z Polaków.
Uczczono esesmana, ale i nie uczczono, bo "to tylko suche fakty".



Skoro jest ktoś zbrodniarzem wojennym, to nie należy uwidaczniać jego nazwiska na tabliczkach - jego zbrodnie wojenne przekreśliły inne jego "dokonania".
Istotne są tylko zbrodnie jakich się dopuścił wobec Polaków, a nie płot.



Skoro dopuszcza się takie tabliczki, znaczy, że jego dokonania w stylu "postawił płot" są istotniejsze niż jego zbrodnie na Polakach. A więc przekreśla się ważność ich cierpienia, przekreśla się ważność spraw polskich.



Tak działa werwolf.
Pośrednio podważa winę niemców, pośrednio ich wybiela - płot jest ciekawszy.
Pośrednio deprecjonuje Polaków - nasze interesy i NASZE ŻYCIE – CAŁĄ EGZYSTENCJĘ !!
Życie Polaków jest mniej ważne niż płot.



Taki jest wniosek z tego wydarzenia.





Wychodzi na to, że burmistrz celowo pozwolił komuś zasponsorować remont ogrodzenia, aby ktoś "legalnie" mógł zawiesić na nim tabliczkę zawierającą "suche fakty".
Burmistrz udaje głupiego.
Zwykła agenturalna sztuczka.
Jak tylko szkopy chcą coś zrobić przeciwko interesom polskim, to zaraz przed ludźmi udają głupich.




Suche fakty są takie, że to są zbrodniarze wojenni, antypolacy, nasi wrogowie - i nie wolno ich upamiętniać, bo to ubliżanie Polakom i działanie antypolskie.




Szkopy pozwalają sobie na takie prowokacje, ponieważ dobrze wiedzą, że nikt im za to nic nie zrobi. W normalnym kraju zaraz by ich wzięli za łeb. Łeb do wora, a wór do jeziora.
Nie ma komu tego zrobić, bo po prostu nie ma czegoś takiego jak polskie tajne służby specjalne



Jest tylko polskojęzyczna agentura gestapo, która po wojnie przejęła służby specjalne, a w roku 2014 za jej przyczyną niemiecka mniejszość opanowała wszystkie istotne stanowiska w polskiej administracji państwowej.

Dlatego właśnie jest w Polsce tak, jak jest.

Kto dziś o tym pamięta, jak niemcy na nas napadli, jak mordowali kobiety, dzieci, starców??


Pamiętali - po wojnie...



Egzekucję pięciu kobiet i sześciu mężczyzn z załogi obozu koncentracyjnego KL Stutthof.




A gdzie tabliczki i świerk?







O egzekucji i szkalowaniu Polaków na proniemieckim forum:



jaca2003 

Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 48
Ostrzeżeń:
 3/4/6
Wysłany: Sro Lip 25, 2007 2:09 pm   
 
Wieszali ich na Biskupiej Górce w obecnym Laboratorium Policji(czy jak to się tam nazywa) dawne schronisko HJ.
Podobno był fajny festyn kiełbaski piwko te sprawy dzieci z kwiatami kobiety z gorzałka.A wstep był wolny i jeszcze dzień wolny z pracy.(gadałem z kilkoma ludzikami co byli i widzieli).
Pozdrawiam
jaca2003 

Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 48
Ostrzeżeń:
 3/4/6
Wysłany: Sro Lip 25, 2007 6:05 pm   
 
Moi rozmówcy mieli wówczas po kilka lat.Jeden wspomina że siedząc u ojca na ramionach widział wszystko.I na bank było to na terenie schroniska HJ.I żeczywiściepoza żądza odwetu był festyn(no może bez kiełbasek ale piwo było gratis).I jego ojciec dostał dzień wolny z pracy ale musiał do roboty przyniesc kwitek z MO ze tam był.Zreszta te ludzikido dziś mieszkają na ChełmiePodejrzewam ze wielu starych dziadków z Chełmu było tam wtedy.To w wiekszosci zabużanie więc za to ze nie są na swoich smieciach to ciągnęli tam jak w dym.
Pozdrawiam

Gargi1961 

Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 143
Wysłany: Sro Lip 25, 2007 8:08 pm   egzekucja
 
wpadło mi kiedyś do rąk zdjęcie z tamtego dnia, Elisabeth Becker na sznurzea pod szubienicą kłębi się gawiedź.


villaoliva 
Olivaer


Dołączył: 23 Wrz 2004
Posty: 3285
Wysłany: Sro Lip 25, 2007 8:10 pm   
 
Niezły horror nam serwujesz :II
_________________
Ponury Zwracacz Uwagi na Wykraczających Poza Ramy


www.staraoliwa.pl
   
 
seestrasse 
Zesztrasia z Szafy


Dołączyła: 13 Kwi 2004
Posty: 6513
Wysłany: Sro Lip 25, 2007 8:56 pm   
 
ten horror to część historii. czy nam się to podoba, czy nie.

jaca, dzięki za wyjaśnienia - ale zalecam nieco więcej, hm, szacunku w opisach. sama jestem zabużanką :bejsbol:
poza tym chyba nie spojrzałeś na zdjęcia. wokół miejsca egzekucji rosną drzewa, a nie budynki. może istnieje jakieś inne wytłumaczenie?
_________________
moje zdjęcia na panoramio.com

http://forum.dawnygdansk.pl/viewtopic.php?t=3821&postdays=0&postorder=asc&start=0&sid=fbe637964c5d811b1b4f4b3639ca77c1



Uważnej lekturze polecam komentarze pod artykułem na stronie Na temat:

 
Dodajesz jako Maciej Synak (Zmień)
 
  • Alicja Waśniewska · Najbardziej aktywny komentator · Account Manager w firmie Freshly Baked Ideas
    Ale w jaki sposób uhonorował? Postawił im pomnik, dał nazwę ulicy, wstawił gdzieś tablicę pamiątkową? Ech, g***o nie artykuł. Wstyd.
    • Darek Wyparło
      Szczegóły są na http://www.moje-dzialdowo.pl/4419,4136,2,0,hold_dla_zbrodniarzy_faszystowskich_,1,art.html . Szkoda komentować ten "artykuł" - ręce opadają, że ktokolwiek w niby poważnym medium puszcza takie bzdury.
    • Alicja Waśniewska · Najbardziej aktywny komentator · Account Manager w firmie Freshly Baked Ideas
      Darek Wyparło Dzięki za link, czyli tabliczka i drzewo. Szkoda tylko, że pan Wąsowski śmie uważać się za dziennikarza -_-
    • Darek Wyparło
      Alicja Waśniewska P. Michał Reczyński podrzucił powyżej link do zdjęcia tej tabliczki: https://archive.today/ZRWsZ/image
      Rzeczywiście wielkie "uhonorowanie nazisty".
  • Andrzej Matras · Uniwersytet im. Adama Mickiewicza
    W jaki sposób uhonorował? O co chodzi w tej sprawie?
  • Jurek Wołk-Łaniewski · Najbardziej aktywny komentator
    Kogoś jeszcze dziwi, że z tekstu p. Wąsowskiego nie wynika nic lub prawie nic? Z (niewłaściwie zresztą) zalinkowanego źródła można się dowiedzieć, o co chodzi. Tekst p. Wąsowskiego wyróżnia tymczasem głębia i konkretność rodem z ekraników przy kasach w Tesco.
  • Norbert Różycki · · Najbardziej aktywny komentator · Łódź, Poland
    Ale za co?
  • Darek Wyparło
    "Artykuł" napisany na zasadzie - skopiować coś niby bulwersującego, bez wgłębiania się w sprawę, bez szukania wyjaśnienia drugiej strony. Ot tak, przywalić. A wystarczyło 2 minuty poszukania i można znaleźć dość przekonujące wyjaśnienie burmistrza, nawet nie trzeba było wykonywać telefonu do burmistrza Działdowa (co też kiedyś było standardem pracy dziennikarskiej). I oto czytamy np. że :
    "Jeżeli chodzi o tablice na płycie mosiężnej przytwierdzoną do zrewitalizowanego płotu na ulicy Jagiełły naprzeciw sądu to (...) nikt przy tym nie był, nie było żadnej uroczystości. Na tej tablicy jest suche stwierdzenie faktów, tak jak w innych dostępnych mi materiałach, że w 28 roku rzemieślnik kowalsko-ślusarski, niejaki Gerlach wykonał ten płot. (...) O panu Gerlachu to suchy fakt, że wykonał to to żadna gloryfikacja hitleryzmu, czy faszyzmu."
    Dalej o tym nieszczęsnym drzewku. Panie "autorze" - nie wiem, czy Pan wie, ale zbliżają się wybory i różnego typu dziwnych oskarżeń będzie się pojawiało MASA. Jeśli niby poważny portal będzie bezmyślnie kopiował dziwne artykuły, dokąd dojdziemy? Wstyd!
  • Michał Reczyński · Najbardziej aktywny komentator
    O ile dobrze rozumiem tę sprawę, to Pan Grzegorz Mrowiński robi sobie kampanię wyborczą za pomocą Telewizji Mazury.
    http://www.telewizjamazury.pl/54,1939-bolesna_lekcja_historii.html
    W tym tendencyjnym i pałkarskich materiale mowa jest o Hansie Gerlachu. https://archive.today/q6gM2 Faktycznie, w 2012 roku odnowiono tu zabytkowe ogrodzenie. Drugą osobą jest Herbert Koschowitz. Faktycznie w 2008 roku jego syn posadził swoim rodzicom drzewko w działdowskim parku im. Jana Pawła II.
    https://archive.today/2CjIU

    Protokoły z ostatnich sesji Rady Miasta Działdowo nie są jeszcze niestety dostępne i dlatego wałkarze z Telewizji Mazury mogą sobie dowolnie manipulować przebiegiem tego spotkania.
  • Anna Antonina Michnik Bedronek · Pracuje w firmie: Biuro Podróży ARTUR
    Można przypuszczać, że pan Mazurkiewicz, jak były lekcje historii współczesnej, chodził na wagary. Z czytaniem historii swojego miasta, też ,,nieszczególnie", a jego przodkowie z dalekiej wsi, spijali śmietankę z mleka i nic nie słyszeli o łapankach, zabijaniu , o obozach koncentracyjnych. Ja będąc dzieckiem przeżyłam Auschwitz-Birkenau. Chętnie oprowadzę po ,,Fabryce Śmierci"- za darmo. Nigdy nie jest za późno na naukę.
  • Marian Szydlowski · · Najbardziej aktywny komentator · Dyrektor w firmie Fundacja Pomocy Osobom Ubogim
    i cóż w tym dziwnego...po okrągło- stołowe elity polityczne, w tym premier Tusk, Kaczyński, Sikorski i inni.. stali się rzecznikami Ukrainy, w tym bandytów z pod znaku Bandery, to też w imię pojednania i podzięki za wymordowanie Polaków na Wołyniu, Kresach, Polesiu, Bieszczadach....
  • Marek Mleczak · Wejherowo
    Jak rozumiem,problemem jest to ze nie byl pomnik ,tylko tabliczka badż drzewko.O mądrości:)czyli już wiem,bycie nazistą zalezy od stopnia uhonorowania a nie czynów.GENIALNE
  • Arek Iwanicki · Wyższa Szkoła Morska w Gdyni
    Przeciwko jest oczywiście znane już powszechnie w Polsce tradycyjne "mławskie dziadostwo", czyli synonim inwazji nienawiści i braku tolerancji głównie " w kierunku na Gdańsk i Olsztyn" . Na szczęście w Działdowie o tym wiedzą:-)
  • Grzegorz Galka · · Najbardziej aktywny komentator
    Najwyraźniej pan burmistrz wyszedł z założenia że skoro można było z honorami pochować byłego stalinowskiego prokuratora w mundurze wojskowym to można uhonorować nazistów,a co !
  • Mundek Ostrowski
    uhonorować faszystów nieeee burmistrz powinien być pociągnięty do odpowiedzialności
  • Przemysław Szeląg · Najbardziej aktywny komentator · Przemysl, Poland
    Prosimy jeszcze o pomnik Stepana Bandery w centum miasta Działdowa. Pojednanie polsko - ukraińskie też ma "potrzeby"...
  • Zbigniew Szczygielski · Najbardziej aktywny komentator
    No to może niedługo w Działdowie doczekamy się pierwszej polskiej, pokazowej komory gazowej.
  • Michał Kerobęg · Najbardziej aktywny komentator
    Tym miłym Panem w te pędy powinien zająć się prokurator.
  • Andrzej-Ludwik Włoszczyński · · Najbardziej aktywny komentator
    głupota rozkwita, chociaż jesień
  • Janusz Sztyber · · Najbardziej aktywny komentator · 358 obserwujących
    Jaki jest powód owego "uhonorowania" i w jaki sposób zostali oni "uhonorowani"?
    Zauważyłem, że poziom NaTemat zjeżdża na przysłowiowe psy. Naprzyjmowali do tego jakichś szczeniaków, którzy wypisują bzdury, a blokują lub odmawiają przyjęcia ludzi, którzy rzeczywiście mają coś konkretnego do powiedzenia.
    Mnie odmawiano już 3 razy. Powodów nie podano.
http://www.moje-dzialdowo.pl/4419,4136,2,0,hold_dla_zbrodniarzy_faszystowskich_,1,art.html
http://natemat.pl/121281,burmistrz-dzialdowa-uhonorowal-nazistowskich-zbrodniarzy-straznika-obozu-i-likwidatora-getta-potrzeba-polsko-niemieckiego-pojedn

https://archive.today/q6gM2
https://archive.today/2CjIU