Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dywersja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dywersja. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 27 listopada 2023

Niemcy i brak rozliczenia zbrodniarzy



przedruk






25.11.2023 17:58



„Zbrodnie trzeba nazwać i podać nazwiska zbrodniarzy”. 

A jak to wygląda w rzeczywistości?



- W czasie wojny co piąty dorosły Niemiec należał do NSDAP, w Wehrmachcie służyło 15,6 mln młodych Niemców i Austriaków, a Hitlera popierały wielkie koncerny przemysłowe. Niechęć do rozliczeń w RFN po wojnie była więc naturalną niechęcią do przyznania się do winy swojej lub swoich bliskich – ocenia historyczka dr Joanna Lubecka z IPN. Według szacunków historyków około 30 tys. zbrodniarzy zdołało po wojnie uciec z kraju tzw. „szczurzymi szlakami” (niem. „Rattenlinien”), głównie do Ameryki Łacińskiej.


Obecnie Niemcy generalnie uznają swoją odpowiedzialność za zbrodnie II wojny światowej, ale jednocześnie zwolenników zyskują skrajnie prawicowe partie AfD czy NPD, których członkom „zdarzają się niefortunne wypowiedzi, na przykład nazwanie pomnika Holokaustu pomnikiem hańby lub relatywizowanie zbrodni i roli Hitlera” – zaznacza badaczka.

- Niemiecki kryminolog Dieter Schenk nazwał politykę rządu, administracji i wymiaru sprawiedliwości w latach 50. i 60. "strukturalnym nieściganiem morderców". Odsetek byłych członków NSDAP w organach decyzyjnych i wymiaru sprawiedliwości był stosunkowo duży. Schenk podaje, iż w 1950 roku 66-75 procent sędziów i prokuratorów było dawnymi członkami NSDAP



Wielu nazistów zrobiło po wojnie kariery polityczne.

- Jak podaje w swoim tajnym raporcie dla CIA szef niemieckiego wywiadu BND Reinhard Gehlen, w 1950 roku 129 deputowanych Bundestagu należało w okresie III Rzeszy do NSDAP, co stanowiło 26,5 procent


W 1952 r. 33,9 proc. pracowników MSZ RFN – łącznie 184 osoby - było dawnymi członkami NSDAP.

- Głośnych było też kilka pojedynczych przypadków karier osób podejrzewanych o udział bądź współudział w zbrodniach. Była to m.in. historia Hansa Globke, współtwórcy ustaw norymberskich dyskryminujących Żydów, który w latach 1953 do 1963 był szefem Urzędu Kanclerskiego i doradcą kanclerza Konrada Adenauera


- Z polskiej perspektywy najbardziej oburzający jest przypadek gen. Heinza Reinefartha, dowódcy odpowiedzialnego za zbrodnie popełnione w trakcie Powstania Warszawskiego, który po wojnie robił karierę polityczną jako deputowany do Landtagu Szlezwik-Holsztyn oraz burmistrz Westerlandu na wyspie Sylt


Według szacunków historyków około 30 tys. zbrodniarzy zdołało po wojnie uciec z kraju tzw. „szczurzymi szlakami” (niem. „Rattenlinien”), głównie do Ameryki Łacińskiej. Byli wśród nich „Anioł Śmierci” z KL Auschwitz Josef Mengele, „architekt Holokaustu” Adolf Eichmann (złapany później przez Mosad, osądzony i stracony), a także twórca ruchomych komór gazowych Walter Rauff.


Niektórzy funkcjonariusze III Rzeszy byli chronieni przez aliantów, a ich wiedzę i umiejętności wykorzystywano w konflikcie Wschód-Zachód. W tej grupie był m.in. generał Wehrmachtu Gehlen, którego Amerykanie zaangażowali do stworzenia służby wywiadowczej BND, a także naukowiec Wernher von Braun, twórca niemieckich rakiet V-2, a później współautor programu kosmicznego USA.

- Procesy, które odbywały się w RFN, m.in. proces frankfurcki w latach 60., czy proces w Düsseldorfie w drugiej połowie lat 70., wpłynęły na wzrost wiedzy Niemców o zbrodniach, ale nie zmieniły procedur karnych, które nadal pozwalały sprawcom żyć w spokoju i cieszyć się społecznym szacunkiem




- Dobrym przykładem byłby tu przedsiębiorca Josef Neckermann – nazista, który dorobił się na przejmowaniu żydowskich majątków, prawnik Paul Reimers, który w latach 1941–1943 pracował w sądzie specjalnym w Berlinie, a później w Trybunale Ludowym i dopiero w 1984 roku oskarżono go o 62 morderstwa i 35 usiłowań morderstwa, czy stojący na czele akcji T-4 lekarz Werner Heyde, którego w 1962 roku oskarżono o "podstępne, okrutne i celowe zabicie co najmniej 100 tys. osób"




Jej zdaniem okres alianckiej okupacji Niemiec był intensywny, jeśli chodzi o sądzenie zbrodniarzy i denazyfikację. Sytuacja zmieniła się po powstaniu dwóch państw niemieckich w 1949 roku. W NRD kontrolę nad sądownictwem utrzymali Sowieci, a władze budowały tajne służby STASI na dawnych funkcjonariuszach SS. W RFN liczba procesów znacznie spadła, co wynikało z nieprzystosowania zachodnioniemieckiego prawa do tzw. zasad norymberskich, ale też z szeregu obiektywnych czynników.


- Po pierwsze, wraz z narastaniem zimnej wojny, zabrakło nacisku i determinacji ze strony aliantów, aby mobilizować Niemców do przeprowadzenia rozliczeń. Coraz bardziej oczywisty stawał się fakt, że RFN jest niezbędnym sojusznikiem w walce z Sowietami. Rozdrażnianie i zniechęcanie niemieckiej opinii publicznej poprzez przypominanie niedawnej, niechlubnej przeszłości wydawało się nierozsądne z politycznej perspektywy



Jednak również społeczeństwo RFN było niechętne rozliczeniom. „Żeby zrozumieć stosunek Niemców do narodowego socjalizmu, należy przyjrzeć się w jaki sposób naród niemiecki współuczestniczył w tworzeniu systemu III Rzeszy. Liczba wydanych legitymacji partyjnych NSDAP osiągnęła 10,7 mln, co oznacza, że co piąty dorosły Niemiec należał do partii nazistowskiej. W Wehrmachcie służyło od 1939 do 1945 r. 15,6 mln Niemców i Austriaków. Najbardziej ostrożne szacunki niemieckich historyków dotyczące udziału Wehrmachtu w zbrodniach, szczególnie na froncie wschodnim, – wynoszą 5 procent. Oznaczałoby to, że zbrodnie mogło popełnić ponad 700 tys. żołnierzy” - wylicza ekspertka.

- Jeśli dodamy do tych liczb członków formacji SS, urzędników Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa SS, a także przedstawicieli wielkich koncernów przemysłowych wspierających Hitlera, otrzymamy obraz "uwikłania" i skalę poparcia, jakiej udzielił Hitlerowi naród niemiecki. Niechęć do rozliczeń była więc naturalną niechęcią do przyznania się do winy swojej lub swoich bliskich




Kolejnym powodem był fakt, że dla władz nowo powstałej RFN, na czele których stał kanclerz Konrad Adenauer, ważniejsza była integracja społeczeństwa i odbudowa gospodarki.

- Sprawę rozliczenia zbrodni niemieckich uznawał za "załatwioną" w procesach norymberskich, a wracanie do niej za działanie szkodliwe i antypaństwowe. Niechęć wobec rozliczeń zbrodni III Rzeszy demonstrowały również oba kościoły niemieckie, katolicki i protestancki




Według niej w historii państw nie istnieje „gruba kreska”, a do budowy nowego państwa trzeba było wykorzystać ludzi byłego reżimu, często podejrzanych o zbrodnie.

- Jeśli już ktoś stawał przed sądem, obrońcy i sędziowie stosowali kilka prostych procedur, przede wszystkim oskarżano o zabójstwo, które ulegało przedawnieniu, a nie o morderstwo. Uznawano, że oskarżeni działali w systemie totalitarnym, a więc nie mogą odpowiadać jako sprawcy, gdyż działali "w stanie wyższej konieczności wywołanej rozkazem". Krótko mówiąc, RFN świetnie wykorzystała sytuację międzynarodową, aby zająć się ważniejszymi z perspektywy młodego państwa sprawami, niż sądzenie własnych obywateli


Ekspertka zwraca uwagę, że stosunki międzynarodowe rządzą się swoimi prawami, a każde państwo realizuje i chroni własne interesy. „Przyznanie się i rozliczenie zbrodni, szczególnie w świetle reflektorów i na arenie międzynarodowej nie sprzyja budowaniu własnej silnej pozycji. Dlatego robią to jedynie państwa przegrane” – zaznacza.

- Jeśli miałabym więc odpowiedzieć na pytanie, czy Niemcy właściwie i w pełnym stopniu rozliczyli się z nazizmem i sprawcami zbrodni, to odpowiem: nie. Ale być może rozliczyli się lepiej niż inne państwa. Zbrodnie komunizmu zarówno na terenie byłych republik sowieckich, jak i w strefie wpływów sowieckich w przeważającej części w ogóle nie zostały rozliczone, co więcej w zasadzie zostały całkowicie wyparte



Obecnie Niemcy generalnie uważają, że rozliczyli się ze swoją nazistowską przeszłością, a w kraju wykonano ogromną pracę na rzecz poszerzania wiedzy o zbrodniach wobec Żydów, Romów i Sinti. Naukowcy niemieccy, którzy badają te zagadnienia, twierdzą jednak, że wiedza dotycząca Holokaustu, szczególnie wśród młodych Niemców jest dość powierzchowna, natomiast wiedza dotycząca zbrodni wobec innych narodów w zasadzie nie istnieje.

Zdaniem dr. Lubeckiej mimo starszego wieku oskarżonych należy im wytaczać procesy, ponieważ wymaga tego poczucie sprawiedliwości wobec ofiar. „Zbrodnie trzeba nazwać i podać nazwiska zbrodniarzy. Obecnie w Niemczech toczy się kilkanaście takich procesów, a w ostatnich latach udało się postawić przed sądami m.in. Iwana vel Johna Demianiuka, strażnika z Sobiboru (2011 r.), Oskara Gröninga, strażnika i księgowego z Auschwitz (2015 r.), w grudniu 2022 r. skazano sekretarkę komendanta KL Stutthof Irmgard Furchner na karę dwóch lat więzienia” – wymienia historyczka z IPN.




„Zbrodnie trzeba nazwać i podać nazwiska zbrodniarzy”. A jak to wygląda w rzeczywistości? | Niezalezna.pl






czwartek, 25 maja 2023

Interesy niemieckie w Polsce - A nie mówiłem? (17)






przedruk




25.05.2023

09:10


Czarnek o opozycji: „Ci ludzie mają skrzywienie na punkcie służalczości wobec Niemców”



"Ci ludzie mają skrzywienie na punkcie służalczości wobec Niemców. Ci ludzie rzeczywiście reprezentują interesy niemieckie i w Europie i w Polsce. Jest ich kilkudziesięciu. A w polskim parlamencie - więcej niż kilkudziesięciu. Interesują wyłącznie niemiecki punkt widzenia i wyłącznie niemieckie interesy - na czele z Donaldem Tuskiem, którego - na szczęście - nie ma w parlamencie polskim. 

W PE mamy tzw. 'dwudziestkę', która jest absolutnie opcją niemiecką, polskojęzyczną" - tak na temat większości polskiej - na pozór - opozycji wypowiadał się minister edukacji i nauki - Przemysław Czarnek w programie #Jedziemy. Odniósł się tymi słowami od nagany, jaką został ukarany wczoraj przez komisję etyki. Za co? O tym poniżej.




Nie tak dawno temu z Parlamentu Europejskiego do Polski przybyła delegacja. Po to, by "przekonać się na własne oczy, jak wygląda w Polsce swoboda mediów, instytucji kulturalnych i artystycznych oraz edukacja". W tej ostatniej kwestii wybrali się do gmachu Ministerstwa Edukacji i Nauki, by spotkać się z ministrem Przemysławem Czarnkiem. Tam, jak przypominamy, czyli przy alei Szucha 25, mieściła się główna siedziba gestapo. Traf chciał, że na czele delegacji stała Niemka Sabine Verheyen, której z historią jest wyraźnie nie po drodze.

Delegacja PE zainteresowana była kwestiami polityki historycznej czy praworządności oraz spraw dotyczących LGBT. Po spotkaniu jednak, strona niemiecka wypuściła do mediów przekaz, jakoby minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek miał reagować agresywnie i stosować brutalność słowną.

My opublikowaliśmy nagrania ze spotkania. Nie słychać tam ani brutalności, ani agresji. W zasadzie nic, poza przytaczaniem faktów historycznych.

Dziś na antenie TVP Info podczas rozmowy z red. Michałem Rachoniem odniósł się do tej sytuacji, jak i szumu medialnego wokół niej, sam minister Czarnek.

"To mnie najbardziej uderzyło. Ja tam byłem niezwykle grzeczny, kulturalny, witałem, żegnałem... Te panie mówiły o jakiejś brutalności. Gdzie tam była brutalność i agresja? Nie było. No chyba, że brutalnością jest mówienie o tym, że na Szucha byli mordowani Polacy. Ale taka jest prawda.

Wyjaśniłem im, że jestem szefem MEiN państwa polskiego, więc jeśli interpretuje fakty, to tak, aby odczytywać, jakie miały one konsekwencje dla Polski, a nie dla Niemiec. Kiedyś pisałem z tą komisją, ale skoro chcieli się spotkać, to się spotkałem, bo potem byłoby, że unikam spotkań... Skoro kłamliwie te panie poszły i rozmawiały z m.in. z oko.press, to trzeba było te nagrania ujawnić i wyszło z worka to, co wyszło"

– mówił minister.




Polityk poinformował, że "już 2 lata temu w liście od tejże Komisji Kultury i Edukacji PE, Sabine Verheyen pisała, że trzeba patrzeć na historię z różnych punktów widzenia".

"Czyli co? Trzeba było stwierdzić, dlaczego ewentualnie Hitler i gestapo mieli racje, robiąc to, co robili. Tak to rozumiem... Tu nie chodzi o relacje polsko-niemieckie. Myślę, że największą bombą na koniec było to, że podkreśliłem, iż ja bardzo szanuje Niemców. Doprecyzowałem, że jeden z moich największych przyjaciół i autorytetów moralnych jest Niemiec - kardynał Gerhard Muller. Myślę, że to ją dobiło"
– stwierdził pół żartem, pół serio Czarnek.




"Mają skrzywienie na punkcie służalczości wobec Niemców"

Przytoczył również sytuację z wczoraj, kiedy to został ukazany przez komisję etyki.

"To jest najbardziej przykre, że tak działają nie tylko Niemcy, ale i Polacy - tak jak pani Lubnauer.

Wczoraj na komisji etyki, która mnie ukarała naganą za to, że nie pamiętam całości nazwiska pani Róży von Thun, która bezczelnie kłamie na Polskę, nagrywa filmy dla obcych telewizji, że w Polsce to jest koniec świata. Lubnauer stwierdziła, że ja powinien zostać ukarany przez komisję etyki, dlatego że stwierdzam, że to co niemieckie, nie może być polskie, nie może reprezentować interesów Polski"

– przyznał.




Zwrócił się bezpośrednio do posłanki KO, że chociażby "hub w Berlinie jest niemiecki i nie reprezentuje interesów Polski". "Proszę mnie za to ukarać jeszcze raz w komisji etyki" - powiedział ironicznie minister.



Odnosząc się zarówno do tej sytuacji, jak i do wielu innych zachowań opozycji, przyznał:
 

"Ci ludzie mają skrzywienie na punkcie służalczości wobec Niemców. Ci ludzie rzeczywiście reprezentują interesy niemieckie i w Europie i w Polsce. Jest ich kilkudziesięciu. A w polskim parlamencie - więcej niż kilkudziesięciu. 

Interesują wyłącznie niemiecki punkt widzenia i wyłącznie niemieckie interesy - na czele z Donaldem Tuskiem, którego - na szczęście - nie ma w parlamencie polskim. W PE mamy tzw. 'dwudziestkę', która jest absolutnie opcją niemiecką, polskojęzyczną".



Zapytany o to, dlaczego uważa, że Donald Tusk reprezentuje niemiecki interes, odparł:

 "Dlaczego, że przez lata budował swoją karierę polityczną wyłącznie na służalczości wobec Angeli Merkel i służył Niemcom - jak i ich interesom. Przez cale lata akceptował politykę Niemiec względem Rosji. Akceptował wyhodowanie Putina".

Jak dodał - "teraz jego ludzie reprezentują te interesy w parlamencie polskim i Lubnauer jest tego przykładem".




"Co Komisji Europejskiej do tego?"

Temat rozmowy zszedł na budowę tunelu pod Świną, o co społeczność niemiecka, rękoma opozycji, jak i Komisji Europejskiej wywołała pewne spięcie. Pisaliśmy o tym w tekście poniżej:

"Niemców ten temat bardzo drażni. Na tyle, że nawet KE zaprotestowała przeciwko Pana słowom, że to jest inwestycja wykonana przez rząd pis. Tak, to jest inwestycja wykonana przez rząd PiS i pan redaktor miał rację, a politycy PE niech się od tego odczepią"

– zwrócił się do red. Michała Rachonia szef MEiN, bo to właśnie na profilu dziennikarza rozpętała się w tej sprawie burza.


"Jak wygląda rola państwa polskiego w decyzjach odnośnie tego, gdzie kierowane, a gdzie nie są kierowane środki z puli w ramach różnych programów?" - zapytał red. Rachoń, pytając o pieniądze z puli tzw. europejskiej.

"Każde państwo członkowskie płaci składki do wspólnego budżetu UE, dlatego każdy kraj ma takie europejskie pieniądze do swojej dyspozycji. To my, jako rząd decydujemy na co przeznaczamy te pieniądze, bo płacimy składki. Co KE do tego, skoro są to nasze pieniądze?"

poniedziałek, 18 października 2021

Czarne - białe - czerwone

 

Małe podsumowanie...


Oczywiście czarny i czerwony kolor pod kątem graficznym, estetycznym bardzo ładnie się ze sobą komponują, ale... flaga Polski wrzucona do niszczarki naprawdę wygląda źle - bardzo źle.

Co do tej ekierki... Ta "wolna szkoła" pojawiła się 23 sierpnia na fb - dzień przed moją publikacją o Hyperborei, gdzie wspominam ekierkę... dwa dni wcześniej siedziałem nad mapą, żeby się upewnić co treści artykułu... choć oczywiście temat znam od lat... Bardzo ciekawy zbieg okoliczności.... Aparat robi zdjęcia, obiektyw - podglądanie.....hmmmm....

Podobno symbolika Wyklętych (dlaczego nie po prostu partyzantów?) - czyli wilk - wzięła się od słów poety Herberta. Dosyć to niefortunne, bo jak wilki walczy również Werwolf.

Wataha najczęściej odnosi się do drapieżników, które stadnie atakują silniejszą od siebie ofiarę - dopadając sporadycznie i kąsając czekają, aż owa ofiara się wykrwawi... to metoda Wilkołaków, czyli niemieckiego Werwolfu.

Kod i deklaracje "to jest wojna" są aż nadto oczywiste. Jak i pięść zaciśnięta na ekierce - to powtórka z kolorowych rewolucji, które za swój symbol miały pięść uniesioną ku górze.


Warto pamiętać i warto sprawdzać, jak na ilustracjach z końca posta...








































































wzniesione pięści kolorowych rewolucji:




także tu:

czwartek, 29 lipca 2021

Nie indywidualizm

 


Media od lat podsuwają ludziom takie zdanie, że: "Polacy są indywidualistami"

 

Podobny zabieg:

- "tradycyjnie na ostatnią chwilę, jak to Polacy, ale zrobione"

- o Polsce - Europa środkowo - wschodnia, zamiast Europa Centralna


"Polacy są indywidualistami"

Czy to znaczy, że inni - Amerykanie, Anglicy, Włosi czy Chińczycy - nie są indywidualistami?

To jacy są??

Kto pomierzył, jakim sposobem i jakim aparatem sprawdził i wydał werdykt - że ci są z natury albo z pochodzenia indywidualistami, a tamci nie?


Jakim prawem "dziennikarze" odbierają innym prawo do bycia indywidualnością z tytułu przynależności do określonej narodowości??


To po prostu bzdura.

Kłamstwo i łechtanie polskiego ego. Nic więcej.

Indywidualizm nie jest zależny od narodowości.


Każdy jest na swój sposób indywidualistą, choć generalnie ludzie bardzo często posługują się cudzym zdaniem, a nie swoim.


Używają zdania, doświadczenia:

- swoich rodziców

- otoczenia z pracy i 

- własnego kręgu znajomych

- z REKLAM

- z filmów

- generalnie z telewizji

- z internetu


Media podają tę cechę (indywidualizm) a priori - jako coś nie podlegającego dyskusji i powszechnie uznanego.

Ja byłem zdziwiony, kiedy pierwszy raz wiele lat temu usłyszałem to z telewizora.


Media celowo zakrywają - zafałszowują - w ten sposób fakt, że Polacy - są podzieleni - skłóceni.


To właśnie nazywają indywidualizmem.


indywidualizm 

[łac. individuum ‘coś niepodzielnego’, ‘jednostka’], 

ogólnie poczucie niezależności i odrębności osobistej; postępowanie odbiegające od ogólnie przyjętych wzorów, rozpowszechnionych sądów, niekiedy nieliczące się z normami społecznymi.  


To co robią media, to po prostu łaskotanie ludzkiego ego, pochlebianie - bo jak ktoś dostaje komplement, to się za bardzo nie zastanawia, tylko go chętnie przyjmuje, ludzie lubią czuć się dobrze.


Fałszywe nazywanie podziałów indywidualizmem, podtrzymuje i podsyca te podziały.

Kto nie chce być oryginalny??


Specjalnie tak mówią, żeby ludzie w tych podziałach tkwili, żeby one rosły, a  w każdym razie - nie topniały.

Skłócenie, niezgoda - to cecha pożądana przez media.

Podział na "rządowy" TVP i antypolskie prywatne media??

Śmiechu warte, robią to samo, tylko przypodobują się różnym elektoratom.


Niby indywidualiści, ale wszyscy dążą do pewnej "normy", a jak się ktoś wyłamuje, to jest poprawiany, napominany albo i piętnowany lub wyszydzany.

Czyż tak nie jest?

To pojęcie urosło do gigantycznej skali w ramach "rzeczywistości medialnej" i zasłania ludziom świat.


My nie jesteśmy zintegrowani min. na skutek działań wrogiej nam 5 kolumny.

Jesteśmy podzieleni i min. dlatego tak łatwo nas rozgrywają - Polacy winni trzymać ze sobą sztamę, a nie szukać w sobie nawzajem wad i "udowadniać" jeden drugiemu kto jest lepszy, ważniejszy itd. itd..





https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/indywidualizm;3914641.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/04/bachus.html





piątek, 11 czerwca 2021

Odpowiedzialność za kraj

 

Na Białorusi myślą o zabezpieczeniu państwa na wypadek sabotażu politycznego. 

Pięknie, tak trzymać - w Polsce nam tego brakuje, stąd można publicznie kłamać, wprowadzać w błąd społeczeństwo, szkalować i nie ma za to obligatoryjnych kar, jak np. wykluczenie z życia politycznego czy zakaz publikacji, zakaz prezentacji w mediach.

W polskiej konstytucji z 1952 roku był np. zapis o dywersji: 


PODSTAWOWE PRAWA I OBOWIĄZKI OBYWATELI

Artykuł 77


2. Osoby, które dopuszczą się sabotażu, dywersji, szkodnictwa lub innych zamachów na własność społeczną, karane są z całą surowością prawa.



zniesiony po 1976 roku.



Abstrahując od obcych agentur, moim zdaniem zło w polskiej polityce obficie rozlewa się w skutek dyktatu mediów i dopuszczeniu do głosu awanturników politycznych, którzy politykę traktują jako sposób na reklamę siebie i miejsce dorabiania się, a nie dbałości o dobro społeczeństwa. 

Dyktat mediów ma tu wielki wpływ.

Degradacja środowiska politycznego - umedialnienie - sprawia, że ludzie niczym szkolna młodzież biją się i licytują przed kamerami, by zdobyć popularność i tym sposobem dostać się do Sejmu czy na stanowiska - powstaje stan bliski pajdokracji.

To sprawia, że osoby biorące udział w polityce można podzielić z grubsza na dwie grupy - na tych, co rozrabiają by utrzymać swą medialność i resztę, która stara się coś zrobić, ale staje się zakładnikiem  przekazu medialnego w ten sposób czasami upodobniając się do pierwszej grupy...

To samo dotyczy samych mediów.

Często dziennikarze zajmują stanowisko polityczne  z rozmowie przed kamerami, stając się jedną ze stron.

Istnieje umowny podział, że TVN są za liberałami z platformy, TVP Info za rządem, a pozostali to różnie, ale nie za rządem.


Sam widziałem, jak redaktor Cholewiński (niegdyś pracownik TVN) w TVP Info,  czytał stanowisko swojej nowej stacji nt. stronniczości TVN-u. 

Jako ilustracja pokazywany był fragment audycji TVNu z redaktorem Cholewińskim uprawiającym tę wspomnianą stronniczość...





Ja jednak chciałem wtrącić słowo o tatarze.

Wszyscy redaktorzy lubią tatara. 

Wszyscy się nad nim rozpływają - jaki to smakołyk. Kawał zmielonego surowego mięsa ze świeżą siekaną cebulką ociapany surowym jajkiem. Po prostu delicje.

Przysmak każdego redaktora jak cała Polska długa i szeroka.

Jak to jest możliwe, żeby każdy miał taki sam gust?

A jak to jest możliwe, że każdy uważa rządy Łukaszenki na Białorusi za sfałszowane?

Dlaczego każdy jest przeciw? Nie ma nikogo, kto nie ma zdania, albo ma zdanie przeciwne?





Otóż redaktorzy nie mają zdania - zdanie ma prowadzący ich, albo właściciele stacji.

I to oni swoim podwładnym każą mówić to, co oni mówią.


Mamy tu sytuację, gdy zarówno strefy rządowe jak i medialne - nawet te przeciwne polskiemu rządowi - nie są tak naprawdę za opozycją białoruską, albo przeciw Łukaszence - oni są za rozwaleniem państwowości białoruskiej. 





Czy to tylko efekt  30 lat prania mózgu przez polskojęzyczne media?





Jaki będzie efekt wiadomo - jak na Ukrainie, Rumunii albo w Polsce w latach 90tych - rządy niemieckich ubeków i zagranicznych podmiotów, które się obłowią na majątku Białorusinów.

Teraz TVN idzie ręka w rękę z rządem, który na co dzień krytykuje i atakuje.

A może to rząd idzie ręka w rękę z TVNem??





Dziennikarze, publicyści w swoich relacjach, albo w rozmowie przed kamerami zajmują stanowisko społeczne - czyli polityczne, bo do spraw społecznych sprowadza się polityka - i stają się jedną ze stron.

Pan obywatel, jak chce się wypowiedzieć politycznie do społeczeństwa, to z reguły ma dostęp do kamer, gdy zostanie posłem. A pan dziennikarz zawsze ma ten dostęp.


Sytuacja jest taka, że dziennikarze "bezkarnie" całymi latami uprawiają politykę, tylko dlatego, że pracują w mediach, a pan poseł, jak się będzie słabo starał, to może następnym razem już nie będzie posłem i nie będzie go w telewizji. Poseł to taki przechodzień - jest, a za chwilę go nie ma. A dziennikarz jest zawsze.

I nie jeden dziennikarz traktuje posła, albo ministra z góry - podnosi na niego głos, jest napastliwy, przerywa mu niegrzecznie, macha tymi łapami - zupełnie jakby wszystko było na odwrót, jakby to poseł, który ma mandat od społeczeństwa, przyszedł do pana dziennikarza przeprosić za swe istnienie.

To pan dziennikarz jest personą,  a pan poseł - nikim?


Jak to jest możliwe, że istnieje coś takiego jak "dziennikarskie śledztwo"?

No, ja wiem, przecież sam coś takiego jakby uprawiam...

Tylko, że gdyby były polskie służby, a nie niemieckie, to nigdy by tego "śledztwa" nie było - bo nie byłoby potrzeby.



Jak to jest, że dziennikarze coś tam wykrywają - taki na przykład redaktor Latkowski - a policja, czy służby bezpieczeństwa - nie?

Wygląda na to, że pewnymi tematami nikt się nie zajmuje - bo to nie jest określone w prawie.

Tak jak ten w SKW, co mi powiedział, że to co opowiadam, to nie są sprawy wojskowe, więc to nie jest sprawa dla nich. Tak sobie myślę, że nawet ja sam tak na dobrą sprawę nie wiem, czy to jest niemiecki wywiad wojskowy czy cywilny, a pan z SKW od razu wiedział.

Nic nie sprawdził, żadnego śledztwa nie podjął, od razu powiedział, że to "nie jego brocha". 

Jasnowidz, czy co?



Otóż potworzyli sobie prawa i teraz tak:

ta służba odpowiada za przestępstwa zaczynające się na literę G i Ó, tamta za W, tamta za N, a jeszcze insza, za O.

A za inne sprawy, jak to leci w alfabecie - nikt nie odpowiada.

I każdy jest czysty.

Bo każdy jest kryty przepisami i to mu wystarcza.



Tylko kto te przepisy wymyślił?

I gdzie są dziennikarze ze swoimi śledztwami?

Oni też mają swoje paragrafy....



Wszystko jest starannie ustawione.



KODEKS KARNY
ROZDZIAŁ XVII

Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej

Art. 127.

§ 1. Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.

§ 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.


" w porozumieniu z innymi osobami " - słowa klucze - bo jak ktoś samodzielnie do tego dąży, to karze nie podlega.


Prawda?


Można bezkarnie podważać istnienie państwa polskiego i żadne służby ani nawet nie mrugną, że coś tu nie tak. 


Ale niech tylko jakiś Synak usiądzie do komputera.... od razu wiedzą co robić.



Moim zdaniem, zarówno w polityce, administracji jak i w mediach potrzebne jest odgórne rozgraniczenie - oparte o wiek.

Osoby do 40 roku życia nie powinny mieć prawa ubiegania się o piastowanie stanowisk politycznych.

Jeśli chcą się spełniać w polityce winy mieć taką możliwość - ja wiem, jako doradcy, personel biura poselskiego czy coś takiego? 

Oczywiście ludzi niedojrzałych spotyka się i po 40tce, ale zawsze to jakiś hamulec.

Czy ktoś się z tym zgadza, czy nie, częściej błędne decyzje podejmuje się w młodszym wieku, choć jak wiadomo, to nie zasada... 

To taki pomysł na czasy poubeckie...



przedruk 

tłumaczenie automatyczne


W każdym państwie polityk wzywający do sankcji wobec własnego kraju kładzie kres swojej politycznej karierze, ponieważ życzy swojemu krajowi polityczny i gospodarczy upadek. Tę opinię politologa Wadima Borowika publikuje gazeta SB Białoruś Siegodnia, informuje BiełTA.

„Te prace są w toku. Odbyło się już pierwsze spotkanie w ramach Okrągłego Stołu Sił Demokratycznych, wzięli w nim udział parlamentarzyści, przedstawiciele różnych komitetów organizacyjnych, prawnicy i politycy.


Pracujemy nad decyzją (o odpowiedzialności - ok. BelTA) w dwóch formach.
Albo jest to ustawa o zmianie Kodeksu karnego i Kodeksu administracyjnego, albo dekret prezydencki.
Badamy obie opcje, zostaną przedłożone do rozpatrzenia przez głowę państwa.


Oprócz odpowiedzialności karnej i administracyjnej istnieje inna sugestia: ograniczenie w prawach politycznych.

Oznacza to, że osoby domagające się sankcji powinny być pozbawione prawa do kandydowania przez określony czas, uczestniczenia w działalności politycznej i wypowiadania się w kwestiach społeczno-politycznych.

Zależy nam na wypracowaniu jak najbardziej sprawiedliwego mechanizmu pobierania takich kosztów.
Na przykład, żeby członkowie rodziny nie ucierpieli: równie dobrze może się okazać, że matka i ojciec osoby destrukcyjnej wzywającej do takich działań w ogóle nie podzielają jego poglądów – zauważył ekspert.

Uważa również, że konieczne jest rozróżniać surowość przestępstwa.

"To jedno - trochę ograniczony obywatel dał lajka.

A to zupełnie inna sprawa, gdy polityk biega po europejskich przyjęciach i błaga o sankcje wobec swojego kraju. Taka osoba musi ponosić najcięższą odpowiedzialność i na zawsze zapomnieć o działalności politycznej jako zdrajcy interesów narodowych.

Należy rozumieć, że nawet sam pomysł omówienia sankcji, nie mówiąc już o ich wprowadzeniu, pogarsza klimat inwestycyjny w kraju, podważa zaufanie inwestorów i podważa wizerunek kraju na arenie międzynarodowej. Oznacza to, że krzywda została już wyrządzona nawet przez mówienie o sankcjach - podkreślił Vadim Borovik. - Dlatego nie chodzi tylko i nie tyle o chęć ukarania kogoś. Chodzi o potrzebę edukowania społeczeństwa do odpowiedzialności przed własnym krajem i własnymi ludźmi.


Tak więc, mimo wszelkich politycznych batalii, nieporozumień z takim czy innym punktem widzenia, nie ma nawet myśli o wezwaniu do sankcji w stosunku do własnego kraju!

Analityk uważa, że ​​na arenie międzynarodowej sankcje i inne naciski zewnętrzne są po prostu manipulowane przez zainteresowane osoby.

„Celem jest zdobywanie rynków i budowanie wpływów geopolitycznych.

Wiele stanów używa zbiegłych polityków - marionetek, które są całkowicie zależne od swoich zachodnich sponsorów - jako rzeczników opinii ludu. W międzyczasie przejmują rynki i lobbują swoje interesy na arenie międzynarodowej.

Nie bądź naiwny: świat to niezwykle ostra konkurencja, a wszystkie kroki są dokładnie przemyślane. Gdy tylko ktoś opuści rynek lub zmniejszy na nim swoją obecność, konkurenci natychmiast przejmują tę niszę. Dlatego różowe okulary o „walce o prawa człowieka” poprzez sankcje powinny zostać usunięte. Wszyscy walczą o własne, przede wszystkim ekonomiczne, interesy – podsumował Vadim Borovik.



https://www.belta.by/society/view/ekspert-rasskazal-o-vozmozhnyh-variantah-otvetstvennosti-za-prizyvy-k-sanktsijam-445500-2021/


http://libr.sejm.gov.pl/tek01/txt/kpol/1952a.html




poniedziałek, 10 maja 2021

Opętanie - A nie mówiłem (4) ??

 


„a ostatecznie nastąpi bezpośrednia komunikacja między naszym mózgiem, a światem cyfrowym”, co doprowadzi do pewnego rodzaju fuzji między światem fizycznym, cyfrowym i biologicznym ”.



Tak jak to opisywałem w Legion - następuje komunikacja z mózgiem ofiary i staje się ona bezwolnym zombie w rękach zdalnego "operatora". Tak jak to pokazywali w filmie Matrix.. oni nie wchodzili do Matrixa [matrix to macierz.... Polska to też Macierz...], tylko do ciała innej osoby.






przedruk

bardzo słabe tłumaczenie przeglądarki


Kiedy myślisz o „kontroli umysłu”, o czym myślisz?


Czy myślisz o spiskowcach z aluminiowymi kleszczami na głowach, którzy próbują powstrzymać kosmitów przed wpajaniem im różnych rzeczy? Do złych naukowców, którzy tworzą dziwne mieszaniny substancji, za pomocą których zmuszają jednostki do bezwarunkowego wykonywania ich rozkazów? Historie SF o ludziach zdalnie sterowanych pilotem?

Tak, idea „kontroli umysłu” została tak skutecznie przejęta przez inżynierów społecznych, że dziś wydaje się bardziej owocem ludzkiej fantazji. Nie ma znaczenia, czy ta fantazja przybiera formę głupiej opowieści SF, czy bezsensownej mowy spiskowej. Dopóki opinia publiczna zrozumie, że jest to „dziwny” temat, większość osób instynktownie będzie wiedziała, jak go uniknąć.

Ale czy wiesz, jak się sprawy mają? Kontrola umysłu nie jest fantastyczna. Jest to konkretna rzeczywistość, która coraz bardziej odnajduje się w czasopismach naukowych, w odtajnionych dokumentach, a nawet w gazetach głównego nurtu.

Przykład:

"Co jest w twojej głowie? Podobnie jak w „Incepcji” Nolana, technologia umysłu może zniewolić twój umysł; „Neuro-prawa” mogą cię chronić ”.

Ten rewelacyjny tytuł nie należy do żadnej niezależnej publikacji internetowej, ale do agencji France-Presse (za pośrednictwem The Economic Times). Wygląda na to, że AFP pragnie poinformować, że wkrótce będzie można czytać ludzki umysł. W rzeczywistości technologia przyszłości będzie w stanie wiedzieć, co pomyślisz, „zanim jeszcze zdasz sobie sprawę z tego, co myślisz”.

Dlaczego więc skamieniałe media poruszają ten temat? Jak wszystko, co piszą, jest to sposób na skierowanie dyskusji o zagrożeniu kontroli umysłu w określonym kierunku. Ale jedno jest pewne: po latach walki o utrzymanie dyskusji o kontroli umysłu na granicy akceptowalności, inżynierowie społeczni próbują ją teraz znormalizować. Powinno nas to martwić z wielu powodów.

Nie mówię teraz o „kontroli umysłu” w sensie propagandy, manipulacji psychologicznej i programowania przez media. Śledzę to i piszę o tym od  lat, w  tym o programie  MK Ultra  (zobacz także serię  Propaganda Watch ) i tym, jak  najlepiej manipulować ludźmi, aby uzyskać szczepionki.

Więc nie, dzisiaj porozmawiamy o prawdziwej kontroli umysłu, tej w książkach SF, to znaczy o małych technologiach wszczepionych do ludzkich mózgów w celu kontrolowania ich ciał. W obecnym stanie rzeczy ten typ technologii nie jest tak fantastyczny, jak sądzą inżynierowie społeczni.

Klucz do zrozumienia tego wszystkiego znajduje się w artykule AFP. Omawia różne innowacje w dziedzinie neuro-technologii, w tym narzędzia, które pozwolą złym postaciom „zapisywać emocje w mózgu” i zaszczepiać w pamięci „historie życiowe, które nie należą do Ciebie”. Artykuł cytuje Rafaela Yuste - „eksperta w tej dziedzinie” z Columbia University - który zauważa, że ​​ta technologia jest nie tylko teoretyczna, ale jest już wykorzystywana w eksperymentach: „Naukowcy eksperymentowali ze szczurami, wszczepiając do mózgu obrazy nieznanych obiektów. obserwuj, jak akceptują te przedmioty w swoim prawdziwym życiu, jakby należały do ​​nich i włączają je do swojego naturalnego zachowania ”.

Jak było do przewidzenia dla takiego artykułu, nawet jeśli uznam, że taka technologia jest już używana, a nawet częściowo zabroniona, jednocześnie opisuję ją jako temat „powieści i filmów science fiction”, które „ukazały publiczności ciemną stronę neurotechnologii ”. Autorzy omawiają dalej „prawdziwie pozytywne zastosowania” tej technologii, zwracając uwagę, jak w 2013 roku prezydent USA Barrack Obama promował inicjatywę BRAIN (Brain Research through Advancing Innovative Neuro-Technologies), której celem jest badanie przyczyn chorób psychicznych, takich jak choroba Alzheimera. ., Choroba Parkinsona i epilepsja ”.

Dla tych, którzy pamiętają moje artykuły o wyglądzie  chipa mózgowego,  w których omawialiśmy „ Inicjatywę BRAIN ” zaproponowaną przez DARPA i która dokładnie określała, w jaki sposób ta złowroga technologia kontroli umysłu będzie sprzedawana publicznie, nie jest to zaskakujące. Strategia marketingowa podkreśli potencjalne korzyści płynące z takich technologii dla  osób z czterokończynami i innych osób niepełnosprawnych .

A teraz dochodzimy do czasu, kiedy AFP opowiada nam o „pozytywnych zastosowaniach” tej technologii - w tym o „pacjentach z chorobą Parkinsona, Głuchoniemych i Alzheimera” - mimo że w tym samym artykule wspominam o propozycji chilijskiego prezydenta, aby wprowadzić ustawę przeciwko potencjalnym nadużyciom tej technologii przez złośliwych ludzi (…)

Oczywiście, podobnie jak w przypadku takich rządowych przepisów dotyczących „rozwiązywania” kryzysów, „rozwiązanie” jest równie złe, jak problem, który próbuje rozwiązać. Zamiast zakazywać takiej technologii, rozporządzenie będzie zachęcać do jej stosowania, a rząd nie będzie robił nic poza określeniem celów, dla których ta technologia będzie akceptowalna lub nie. Jak ujmuje to AFP w głosie Rafaela Yuste, idea kontroli umysłu i manipulacji neurologicznej nie jest z natury zła. Jest to złe tylko dlatego, że ci, którzy mają wszczepiony chip do mózgu, będą znacznie bardziej zaawansowani niż ich nieimplantowane rodzeństwo. W ten sposób, podobnie jak w przypadku mniejszości, ubogich i innych celów dla eugeników, traktowanych priorytetowo w programie szczepień, wszystko w imię „sprawiedliwości społecznej”, jak tutaj,

Aby uniknąć sytuacji, w której niektórzy ludzie będą bardziej zaawansowani, a inni nie, uważamy, że te neurotechnologie muszą być regulowane zgodnie z uniwersalnymi zasadami sprawiedliwości, uznanymi w duchu Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka” - powiedział Yuste.

Ach, tak, Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, ten  szlachetny dokument ONZ , sporządzony przez znanego eugenika  HG Wellsa , który miał na celu poszanowanie wszystkich tak drogich nam praw i wolności, chyba że „są one wykorzystywane do celów i zasad sprzecznych z Organizacja Narodów Zjednoczonych ”. Bill Gates musi się ślinić na myśl o załadowaniu swojego systemu operacyjnego do ludzkich mózgów, a  Elon „Neuralink Musk”  odczuwa coś w rodzaju myśli o zostaniu pierwszym (publicznie uznanym) bilionerem.

Obecnie opracowywanych jest szereg neurologicznych narzędzi kontroli umysłu. Co ważniejsze, kampania propagandowa mająca na celu zaakceptowanie tych zaawansowanych technologicznie horrorów już trwa. W rzeczywistości w ciągu najbliższych pięciu lat będziemy świadkami wprowadzenia „ słyszalnych ” i „ nadających się do noszenia ” inwazyjnych technologii jako sposobu na skłonienie społeczeństwa do zaakceptowania chipa mózgowego.

Ale nie musisz mi wierzyć, konspiratorowi. Posłuchajcie lepiej klauna ze Światowego Forum Ekonomicznego, samego Herr Schwaba,  który  w 2016 roku powiedział francuskiemu dziennikarzowi, że w 2026 roku wszyscy będziemy mieli chip wszczepiony do naszych mózgów.

Wyjaśnia nawet, w jaki sposób te chipy będą wprowadzane stopniowo, aby przyzwyczaić opinię publiczną do idei, że będą miały stałego elektronicznego towarzysza (kontrolę umysłu). Najpierw technologia zostanie zastosowana na ubraniach, potem w mózgu lub pod skórą, „a ostatecznie nastąpi bezpośrednia komunikacja między naszym mózgiem a światem cyfrowym”, co doprowadzi do pewnego rodzaju fuzji między światem fizycznym, cyfrowym i biologiczne ”.

Zabawne jest to, że przed pokazaniem klipu swojemu konformiście przyjacielowi, nazywają cię szalonym konspiratorem i odrzucają sam pomysł chipa, ale po pokazaniu im klipu podadzą ci 15 różnych powodów, dla których żetony są oczywiste godna pochwały ewolucja technologiczna. Następnie zapewnią cię, że nie ma nic złego, jeśli zostaną wszczepione bezpośrednio do kory mózgowej i jest absolutnie rozsądne, aby pan Klaus Schawab mówił o przekształcaniu gatunku ludzkiego w armię wyszczerbionych cyborgów. Na koniec uroczyście zadeklarują, że jako pierwsi podniosą poziom transhumanistów, gdy tylko staną się dostępni, a ty jesteś prawicowym ekstremistą, jeśli nie wykorzystasz okazji, by dać się złamać Klausowi i jego klikie.

Jeśli to też nie jest kontrola umysłu, to nie wiem, co jeszcze.


Źródło: contramundum.ro


I jeszcze o drugiej twarzy na ciele diabła - moim zdaniem postać diabła - z elementami odzwierzęcymi ma pokazywać zezwierzęcenie złego człowieka właśnie, który wszedł w ciało innego człowieka - a ta druga twarz, ludzka, na brzuchu lub genitaliach - pokazuje dotychczasowego właściciela opętanego ciała.

Ilustracja diabła, to zły człowiek, który korzystając z cudzego ciała czuje się bezkarny i dopuszcza się wtedy potwornych rzeczy.



Maria Poziomska

Co znaczy druga twarz na brzuchu diabła?
Parę słów o możliwych interpretacjach karty XV Diabeł w kontekście cielesności


Wzorcowy marsylski Diabeł z kart Tarota posiada kilka swoich charakterystycznych cech: rogi, skrzydła, dwie postacie przykute doń łańcuchami oraz drugą twarz na brzuchu. Rogi i błoniaste skrzydła intuicyjnie kojarzymy z postacią biesa. Zniewoleni ludzie - to już bardziej złożona metafora, lecz mimo to posiadająca jasne znaczenie. Natomiast druga twarz jest w odróżnieniu od wymienionych cech dość tajemniczym symbolem. A jednak diabeł o dwóch obliczach dość często pojawiał się w ikonografii. Zbyt często, aby jego drugą twarz można było uznać za jednorazową i przypadkową fantazję autora kart marsylskich. Na załączonych przeze mnie ilustracjach można przyjrzeć się średniowiecznym przedstawieniom diabła posiadającego dwie twarze.



Rys. 1. Paszcza piekła pochłaniająca potępionych, XVI w.[1]


W ikonografii diabła dość często przedstawiano z drugą twarzą na brzuchu. Tu druga twarz znacznie różni się od pierwszej, posiada zarost i patrzy w innym kierunku. Ta odmienność podkreśla odrębną osobowość ciała, żyjącego własnym życiem.


Czym zatem jest druga twarz? Czemu znajduje się na brzuchu? Zastanówmy się najpierw co oznacza twarz. Twarz to przede wszystkim tożsamość, ponieważ jest niepowtarzalnym znakiem pozwalającym odróżnić jedną osobę od drugiej. Jej obecność pozwala także dostrzec w najdziwniejszym nawet stworzeniu czującą istotę, dlatego może też być uznana za znak świadomości. Brzuch natomiast jest centrum ciała. Ciało, niegdyś uznawane za siedlisko grzechu obecnie zostało zrehabilitowane. We współczesnych naukach kognitywnych coraz częściej docenia się poznawczą rolę procesów somatycznych. To właśnie ciało jako pierwsze informuje nas o zagrożeniach i niebezpieczeństwach. Ciało posiada pierwotną świadomość, która bezbłędnie potrafi odpowiadać na warunki otoczenia, nie angażując w naszych wyższych procesów poznawczych. Antonio Damasio, znany neurolog, stworzył hipotezę markera somatycznego, wedle której emocje i doznania cielesne wspomagają nasze procesy decyzyjne.[2] W naukach o poznaniu często mówi się wręcz o "własnym umyśle ciała".[3]


Rys. 2. Na tej rycinie twarz zamiast na brzuchu znajduje się na genitaliach. "Dolne" oblicze jest bardzo podobne do "górnego", posiada jednak bardziej ekspresyjny wyraz, co dobrze koresponduje z witalnością obszaru na jakim je umieszczono.


Czyżby zatem druga twarz diabła oznaczała cielesną świadomość? Instynkt? Ewgienij Kolesow twierdzi, że twarz na brzuchu to symbol naszego id. Oto co rosyjski ezoteryk pisze na ten temat:

W dawnych wersjach Tarota przedstawiano go [diabła] z "drugą twarzą", którą kończyła się dolna część tułowia - freudowskim symbolem podświadomości, jak moglibyśmy określić to współcześnie.[4]

Nie ulega wątpliwości, że Diabeł w Tarocie jest związany z pierwotną częścią naszego "ja". Wskazuje na to także jego ogon - znak prymitywnej, utraconej części naszej natury. Warto o tym pamiętać przy interpretacji tej karty. Diabeł to nie tylko uzależnienie i zło jak się zazwyczaj uważa, ale też prymitywne, cielesne "ja" i cielesne instynkty - zarówno w "dobrym" jak i "złym" znaczeniu. Z jednej strony ten aspekt naszej jaźni to istota samolubna, dbająca tylko o swoją przyjemność i bezpieczeństwo. Z drugiej strony cielesne "ja" posiada proste i niemal nieomylne zdolności poznawcze takie jak intuicja. Intuicja rodzi się w ciele, ponieważ to w brzuchu, na wysokości drugiej twarzy diabła odczuwamy zarówno przyjemne jak i przykre doznania, informujące czy czeka nas przyjemność czy niebezpieczeństwo. Innymi słowy nasza cielesna jaźń dba tylko o siebie, ale informacje, które do nas wysyła są niezawodnym źródłem wiedzy o świecie. Informacje te, przy udziale wyższego "ja" możemy z powodzeniem wykorzystać nie tylko dla siebie, ale też dla innych czujących istot. Dlatego karta Diabeł może oznaczać w rozkładzie nie tylko egoizm, ale też pierwotny, nieomylny instynkt i intuicję.


Rys. 3. Luterańska karykatura papieża, XVI w. Druga twarz wrysowana jest w tors. Posiada podobne rysy co pierwsza, ale w porównaniu z nią wydaje się być raczej pozbawiona wyrazu. Oryginalność ilustracji polega na tym, że drugie oblicze jest niezauważalne na pierwszy rzut oka.

Czyli papieże też... nikt nie jest wolny od opętania.

Niezauważalne na pierwszy rzut oka....


piast Kołodziej wg Sarmatiae Europeae Descriptio - Alexandi Gwagnini z 1578 roku




XV wtajemniczenie Tarota można definiować nie tylko w kontekście podziału na ciało - umysł, lecz także w ramach trójpodziału osobowości na elementy: cielesno-podświadomy, świadomy i nadświadomy. Motyw trzech części składających się na naszą osobowość występuje nie tylko w psychoanalizie, ale też w innych systemach, np. w Hunie. Poziom najniższy jest najbardziej pierwotny i prymitywny (w możliwie neutralnym znaczeniu tego słowa) i jak wszystko co najprostsze stanowi bazę dla wyższych funkcji. Dlatego też nie można mówić o prawidłowym rozwoju wyższych czakr, jeżeli czakry niższe nie są rozwinięte i zrównoważone. "Pozytywny" diabeł to pierwotna, zwierzęca intuicja, stanowiąca bazę dla dalszego rozwoju. Diabeł "negatywny" oznacza natomiast osobę, która doskonale rozwinęła niskie czakry lub "niższe ja" i pozostała na tym etapie. "Druga twarz", "niższe oblicze" jest nam niezbędne. Jednak jeśli zostaniemy na jego poziomie, nigdy nie uda nam się spojrzeć dalej niż poza własne potrzeby.

Maria Borkowska



Rys. 4. Diabeł napastujący umierającego, XVI w. Druga twarz patrzy w kierunku napastowanego człowieka. Oczy drugiej twarzy są wyraźniej zaznaczone, przez co oglądający ma wrażenie, że dolna część ciała steruje całą postacią.

Nie. 

Moim zdaniem tutaj diabeł napastuje śpiącego i - wkrapla mu coś do nosa - pamiętacie kapanie do nosa w Akademii Pana Kleksa?? Teorie spiskowe odnośnie oprysków chemtrails nabierają sensu... 




no i ten niby covid... 


to szczepionka na diabła, czy diabeł w szczepionce...




Tu jeszcze muszę uzupełnić...




Przypisy

[1] Wszystkie ilustracje pochodzą z książki A. di Nola, Diabeł, przeł. I. Kania, Universitas, Kraków 2004.

[2] Więcej o hipotezie markera somatycznego można przeczytać na stronach Wikipedii: Somatic_markers_hypothesis

[3] Określenie to zaczerpnęłam z tytułu aktualnie tłumaczonej przeze mnie książki "The body has mind of its own" autorstwa Sandry i Matthew Blakeslee.

[4] J. Kolesow, Podstawy Tarota, przeł. A. A. Chrzanowska, Studio Astropsychologii, Białystok 2000, s. 113.





https://gandeste.org/analize-si-opinii/controlul-mintii-devine-o-realitate/120458/#comments

http://www.taraka.pl/znaczy_druga_twarz_brzuchu


http://www.dbc.wroc.pl/dlibra/doccontent?id=5021

https://maciejsynak.blogspot.com/2013/07/os-za-na-nowym-ekranie.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2017/12/rozprzestrzenianie-sie-cywilizacji.html


https://maciejsynak.blogspot.com/2019/11/morfeusz-albo-antropomorfizacja.html




piątek, 27 listopada 2020

Polska bez drzew

 


"Polska bez drzew" - kolejny antypolski projekt na niebieskim portalu, którego istnienie polega na krytykowaniu wszystkiego co się w Polsce dzieje.

Podobnie jak strona "Nasze Lasy" autorzy tej strony strony żerują na miłośnikach przyrody i szkalują Lasy Państwowe, państwo polskie i samych Polaków.


Proszę oto wpis z dzisiaj:







Zdjęcie:





A teraz popatrzmy na to z góry...



To jest fragment wsi, gdzie na drodze zrobiono zdjęcie ze ściętymi drzewami.




Zielona kropka, to miejsce gdzie mniej więcej stoi znak ostrzegawczy o zwierzętach, a czerwona kropka - tablica koniec miejscowości.


Poniżej screen z gugla - pokazuje on stan tego miejsca w 2012 roku:




Widzimy to samo miejsce - jest skarpa po lewej, jezioro po prawej, znaki drogowe, także ten zielony na zakręcie drogi.

Można również obejrzeć drzewo przy którym stoi dziewczyna.






Z pnia wierzby wyrasta brzoza. Na google street możemy je sobie dokładnie obejrzeć.



A teraz wpisujemy do szukajki frazę:        "żywy w gminie kruklanki remont drogi"

 i klikamy pierwszy odnośnik.



https://bipkruklanki.warmia.mazury.pl/zamowienie/53/przebudowa-drogi-gminnej-w-miejscowosci-zywy-gmina-kruklanki.html



Tak wygląda strona na jaką wchodzimy:




jedziemy suwakiem na sam dół strony:



Tam klikamy i pobieramy plik: "Dokumentacja techniczna PBO....."

Po rozpakowaniu pliku ZIP klikamy jak na screenie:





i dostajemy taki widoczek:



Jak widać na powyższej mapie, zlecone roboty we wsi Żywe w gminie Krulanki przewidują min. odcinek drogi , o którym mowa w poście "Polska bez drzew".


Ze strony gminy dowiadujemy się, że remont tej drogi był w 2017 roku.

I proszę, pan Sulej sieje panikę, że wycięto drzewa - 3 lata po fakcie.

On "nie rozumie" po co ktoś to robi i nic nie wspomina, że to było w 2017 roku. 

A prawdopodobnie mieszka w pobliżu,  bo na swoim profilu ma zdjęcia znad jeziora Żywe - teoretycznie sprzed dwóch dni.
Na wsi wszystko o wszystkich wszyscy wiedzą - remont drogi umknął uwadze??


Wycięto drzewa, bo żeby poszerzyć drogę, zamontować nowe bariery ochronne, wykopać rowy i  wykonać inne czynności niezbędne do zakończenia prac zgodnie ze sztuką.

Żeby zrobić tę robotę trzeba było min. wyciąć drzewa, które rosły przy drodze.
Jest to całkowicie logiczne i zrozumiałe. 


Wydaje się, że osoby udzielające się na profilu pana Suleja o tym w ogóle nie wiedzą.
Bartłomiej Kłoczko zwraca uwagę, że pan Sulej nie od dzisiaj miesza wątki i najwyraźniej konfabuluje.



Niektóre wpisy są jednak pseudo-oszołomcze.... 
















Sprostowałbym te wpisy, ale nie mogę komentować...


Najbardziej zaś w tym interesuje mnie ten wpis:

 "Skąd te samobójcze skłonności" .

bo jako żywe przypomina mi ubeckie szerzenie negatywnego myślenia i narzekanie bez powodu.


Tacy ludzie jak pan Sulej tworzą "fakty medialne" na które potem powołują się takie strony jak "Polska bez drzew". 

Zupełnie jak w kłamliwej wikipedii - szkalują Polaków powołując się na dokumenty, których nie ma, albo na nieistniejące strony, czy odsyłając do źródeł nie związanych z zarzutami - jak opisałem to tutaj:

Coś z niczego.

Ale co obsmarowane jest, to jest.



Dlatego też polecam uwadze:











Opis techniczny do projektu:






dalszy ciąg rozmowy ...


















https://www.kruklanki.pl/pl/Przebudowa_drogi_gminnej_w_miejscowosci_Zywy_-_Gmina_Kruklanki,11,672