Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą II wojna światowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą II wojna światowa. Pokaż wszystkie posty

piątek, 29 marca 2024

Ukruina 2 (Niemcuina)









Sytuacja na Ukrainie jest na granicy możliwości.




Pomimo tego elity ukraińskie zachowują się tak, jakby mało ich to obchodziło, a w każdym razie - "nie ma tragedii..."


Wiedzieli, że nie mają dość zasobów, by z nimi wygrać...




Skoro nie chodzi im o wygranie wojny z Rosją, to o co im chodzi??




Może chodzi o wygranie z Polską??




Tusk od grudnia niszczy państwo.

Prowadzi nas na skraj załamania, choć wojny z ruskimi nie prowadzimy..




Kryzys konstytucyjny, ingerencja UE, bo wiecie... "praworządność"... a może ostatecznie rozciągnięcie UE - NATO na Ukrainę w formie połączenia z Polską, gdzie Polska formalnie odbierze to, co utraciła w czasie ostatniej - niezakończonej wojny...




Kryzys plus przepchanie przez UE projektu utworzenia jednolitego państwa UE... w wyniku którego staniemy się województwem UE i nic nie będziemy mieli do gadania.




Jeżeli oni wiedzą, że tu grasuje Werwolf.... to może zamierzają razem z Niemcami rządzić Unią Polsko - Ukraińską, wypychając patriotów z rządu...





I wtedy Niemcy powiedzą: myśmy wciąż nie podpisali traktatu pokojowego... więc podpiszmy go teraz - uwzględniając, że państwo niemieckie ma granice z roku 1937...




Może o to chodzi??







Jak już kiedyś mówiłem, ktoś będzie połowiony.




Z powodu przegranej wojny, połowiona będzie Ukraina.




Sądzę, że pomimo naszej trudnej sytuacji - my nie.




Rosja także nie podpisała traktatów pokojowych z Niemcami.

Jeśli sami sobie nie poradzimy, to może Rosja zrobi to za nas??

Powinna, tym bardziej, że wyszły na jaw niemieckie spiski ....




To Niemcy zostaną zlikwidowane przez Rosję w odwecie za napaść i oczywiście - niedotrzymanie warunków umowy.


Tak powinno być...








Obszary Niemiec, gdzie Polacy stanowią największą mniejszość










Nie dla wojny z Rosją.



Ale wygrajmy wojnę z Niemcami,


po 85 latach wygrajmy w końcu wojnę z Niemcami






Prawym Okiem: Ukruina (skrajna ruina) (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Jesteśmy w stanie wojny (z Niemcami) (maciejsynak.blogspot.com)


(2) Facebook


Wspólne posiedzenie rządów Polski i Ukrainy. Przełomu nie było - GazetaPrawna.pl




sobota, 24 lutego 2024

RFN - NRD - A nie mówiłem? (23)

 




pierwsza jaskółka...  nomen omen - z twittera...




Rosja przygotowuje się do rozwiązania kluczowego traktatu z Niemcami, który od 35 lat stał się podstawą pokoju w Europie.

Powód: użycie niemieckiej broni przeciwko Federacji Rosyjskiej jako legalnemu spadkobiercy ZSRR z naruszeniem Traktatu.

Dokument „O ostatecznym rozwiązaniu dotyczącym Niemiec”. Podpisano 12 września 1990 r. w Moskwie. Weszła w życie w marcu 1991 r.

Znana jako „dwa plus cztery”: NRD i Republika Federalna Niemiec plus ZSRR, Francja, Wielka Brytania i USA.

Kluczowe postanowienia Artykułu 2 – Zjednoczone Niemcy nigdy nie użyją broni, którą posiadają.

Kluczowe postanowienia artyku
łu 3 – Odmowa produkcji, posiadania i usuwania broni nuklearnej, biologicznej i chemicznej.

Kluczowe postanowienia artykułu 5 - Na terytorium byłej NRD, skąd zostaną wycofane wojska radzieckie, będą stacjonować wyłącznie siły niemieckie, nie będą tam stacjonować obce siły i broń nuklearna










twitter.com





fragment mojego posta z 

27 lutego 2022



....



Warto się jednak zatrzymać na tym, i zastanowić, dlaczego władze Rosji tak długo i cierpliwie czekały, aż Rosja zostanie okrążona przez NATO.

z polskiej wiki:


Konferencja dwa plus cztery – zorganizowana w 1990 roku seria spotkań przedstawicieli dwóch państw niemieckich oraz czterech mocarstw koalicji antyhitlerowskiej, dotyczących zjednoczenia Niemiec podzielonych po II wojnie światowej. W spotkaniach tych udział brali: Niemiecka Republika DemokratycznaRepublika Federalna NiemiecFrancjaStany ZjednoczoneWielka Brytania i Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. 12 września 1990 roku w Moskwie kraje te podpisały Traktat o ostatecznym uregulowaniu w odniesieniu do Niemiec (niem. Vertrag über die abschließende Regelung in Bezug auf Deutschland), zwany także Traktatem dwa plus cztery (niem. Zwei-plus-Vier-Vertrag[b]), który otworzył drogę do zjednoczenia Niemiec.*

Podczas konferencji omawiano polityczne aspekty zjednoczenia, kształt granic, przynależność do struktur międzynarodowych czy wielkość armii.


Postanowienia Traktatu dwa plus cztery:

Zjednoczone Niemcy obejmą obszar RFN i NRD oraz obie części Berlina.
Obecne granice są ostateczne, tzn. Niemcy zrzekają się roszczeń wobec innych państw (m.in. granica na Odrze i Nysie Łużyckiej zostaje potwierdzona).
Niemcy potwierdzają uznanie pokoju i rezygnują z broni atomowej, chemicznej i biologicznej.
Wielkość niemieckiego wojska zostanie zredukowana z 500 do 370 tys. żołnierzy.
ZSRR wycofa swoje wojska z NRD najpóźniej do 1994 roku.
Na terenie po NRD nie mogą stacjonować wojska NATO oraz nie można umieszczać tam rakiet ani broni jądrowej.
Zakończenie podziału Berlina.

Zjednoczone Niemcy uzyskają suwerenność




Zwracam tu uwagę na dwie sprawy.

"m.in. granica na Odrze i Nysie Łużyckiej zostaje potwierdzona"

oraz

"Na terenie po NRD nie mogą stacjonować wojska NATO oraz nie można umieszczać tam rakiet ani broni jądrowej."



Jest to lepiej - inaczej - opisane w wiki brytyjskiej, jest tu też interesujący fragment odnośnie naszej granicy zachodniej

[...]



W 1997 roku NATO i Rosja podpisały traktat stwierdzający, że każdy kraj ma suwerenne prawo do szukania sojuszy. 



Niektórzy, jak Eduard Szewardnadze , utrzymują, że podczas dyskusji na temat zjednoczenia Niemiec nie podjęto żadnych zobowiązań dotyczących rozszerzenia NATO. 

Podobno kwestia rozszerzenia NATO na państwa Europy Środkowo-Wschodniej nie była wówczas przedmiotem obrad, ponieważ wszystkie z nich były członkami Układu Warszawskiego , a większość nadal miała na swojej ziemi znaczne sowieckie siły zbrojne i Gorbaczow „nawet nie rozważali szukania postanowienia, które uniemożliwiłoby innym państwom Układu Warszawskiego dążenie do członkostwa w NATO”. 


Zakwestionowali to Swietłana Savranskaja i Tom Blanton w grudniu 2017 r., po zapoznaniu się z odtajnionym zapisem: 

Dokumenty pokazują, że wielu przywódców narodowych rozważało i odrzucało członkostwo Europy Środkowej i Wschodniej w NATO od początku 1990 r. i do 1991 r., że dyskusje o NATO w kontekście niemieckich negocjacji zjednoczeniowych w 1990 r. wcale nie ograniczały się do statusu krajów wschodnich. terytorium Niemiec i że kolejne skargi sowieckie i rosyjskie na wprowadzanie w błąd w związku z rozszerzeniem NATO były oparte na pisemnych współczesnych memconach i telekonach na najwyższych szczeblach.

Powołanie się na rzekomą obietnicę nieekspansji w celu uzasadnienia aneksji Krymu przez Rosję zostało skrytykowane przez NATO. 




Czyli jednak coś było.

I co teraz?

Najważniejsze dla nas: 

jak łamanie umowy pomiędzy krajami NATO, a ZSRR wpływa na stabilność polskich granic?




I skoro ruscy tak reagują na niedotrzymanie umowy przez NATO - atakując instalacje wojskowe na Ukrainie -  to co teraz będzie z NRD? 

 Dlaczego władze Rosji nie reagowały tak radykalnie natychmiast, kiedy NATO złamały umowę?

???


to temat, który należy analizować i znaleźć odpowiedź - być może taką jak poniżej, ale wcale nie koniecznie..





[...]





całość tutaj:

Prawym Okiem: GRA ENDERA (maciejsynak.blogspot.com)










środa, 21 lutego 2024

Propaganda

 

31 stycznia 2024 r. Gdańsk Matarnia - centrum handlowe




pranie mózgu negatywami - przekaz podprogowy









ułożenie słów w pionie utrudnia natychmiastowe odczytanie informacji, pozostają czytelne słowa:


nie  dbaj o świat...

i te słowa jesteśmy w stanie zidentyfikować natychmiast


potem próbujemy odczytać resztę (całość) i wychodzi albo bez sensu, albo negatywnie, ponieważ informację nadal czytamy od początku tj. 


nie dbaj o świat jak ci wygodnie


może to brzmieć jak konstatacja:

skoro nic nie robisz i jest ci tak wygodnie, to dalej nic nie rób








spodziewając się informacji podprogowej,  plakat można odczytać jako coś negatywnego o Polsce, ponieważ 


"zegar" na plakacie swoim kształtem kojarzy się z wizerunkiem Polski na mapie

tu pokazana jako artystyczna - schematyczna wizja tego, co każdy zna na pamięć 


porównanie graficzne:


przestrzeń ograniczona wskazówkami nawiązuje do Zatoki Gdańskiej, ponadto - wskazówki są dwuznaczne, pokazują co należy np. zrobić...

ale też - może nawiązywać do tego wycięcia z prawej strony mapy, pomiędzy Brześciem, a Białowieżą

dwie nogi pod zegarem mogą nawiązywać do charakterystycznych i odznaczających się na mapie południowych fragmentów granicy, gdzie umiejscawiamy Kotlinę Kłodzką i Ustrzyki Dolne, noga z prawej strony jest dłuższa niż z lewej i nawiązuje do wydłużonego fragmentu Polski w tym miejscu

całości dopełnia głowa, która odchyla się w lewo i przypomina umiejscowienie wyspy Bornholm






do tego dochodzi kolorystyka biało-czerwona, ale też czarno-biało-czerwona, jak kolory flagi cesarstwa niemieckiego...


widzimy wykrawanie kawałka - wydzieranie serca Polski

ponad tym wszystkim tytuł:


dziel się

dzielisz się


mamy tu umocowanie czasowe - najpierw pada polecenie

dziel się, a w konsekwencji - dzielisz się


czyli rzecz, na którą patrzymy, rozgrywa się w czasie - ona się dzieje

zaczyna się i toczy


Co ciekawe, plakaty spotkamy wychodząc z niemieckiego sklepu kierując się do miejsca, gdzie zlokalizowano wiele sklepów.


Najpierw widzimy plakat nr 1 z napisami


nie dbaj o świat jak ci wygodnie

skoro nic nie robisz i jest ci tak wygodnie, to dalej nic nie rób

(śpij dalej)



parę kroków dalej spotykamy kolejny plakat nr 2 z "zegarem"


który uzupełnia pierwszy plakat







a więc zachowana jest chronologia

najpierw nic nie rób

a potem dziel się

















Nie śpij.


Mamy do wygrania II Wojnę Światową.

Mamy do wygrania wojnę z Niemcami.


Wygrajmy wojnę z Niemcami.







Prawym Okiem: Jesteśmy w stanie wojny (z Niemcami) (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Czarne - białe - czerwone (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Zygzaki - czerwone z białym (maciejsynak.blogspot.com)


czwartek, 8 lutego 2024

Dziennik Reck-Malleczewena

 



"Wolałbym jednak, gdyby [...] protest wyrażał się tworzeniem się sieci partyzanckiej niż opowiadaniem mniej lub bardziej błyskotliwych dowcipów, w których odzwierciedla się cała nasza nędza, tchórzostwo, nasz letarg, ta bez reszty udana kastracja [...] narodu, jakiej dokonują naziści". To również czas "powszechnego ogłupiania"


 
kabareciarzom i wierszokletom polecam te słowa sobie przemyśleć....








przedruk






Ukazuje się dziennik Reck-Malleczewena, kronikarza spodlenia narodu niemieckiego


08.02.2024





Friedrich Reck-Malleczewen był niemieckim lekarzem, pisarzem, dziennikarzem i krytykiem teatralnym. "Czuł rodzaj kronikarskiego obowiązku opisania tego, co określał spodleniem narodu niemieckiego" - mówi PAP redaktorka książki Elżbieta Brzozowska. Jego "Dziennik lat trwogi" trafi wkrótce do księgarń.




"Jako uważny obserwator życia politycznego i zmian zachodzących w jego rodakach, Reck-Malleczewen najwyraźniej czuł rodzaj kronikarskiego obowiązku opisania tego, co określał spodleniem narodu niemieckiego, zbrodni rządzących i odpowiedzialności wszystkich, którzy nawet nie należąc do NSDAP sprzyjali i wspomagali działania narodowych socjalistów, czerpiąc z tego nieraz niemałe korzyści" - powiedziała PAP redaktor prowadząca książki Elżbieta Brzozowska z Państwowego Instytutu Wydawniczego.



Friedrich Reck-Malleczewen (1884-1945) pisał "Dziennik lat trwogi" od maja 1936 do października 1944 r. Prowadził go niezłomnie, mając pełną świadomość grożącego niebezpieczeństwa. Już w 1937 r. zanotował, że u pisarza i krytyka Theodora Haeckera, zapewne wskutek denucjacji, zjawili się funkcjonariusze gestapo, szukając podobnego dziennika, prowadzonego przez tego katolickiego filozofa. Mimo tej przestrogi, Reck zapisał: "Chcąc nie chcąc, zamykam na to uszy; pragnę nadal spokojnie zapisywać te kartki, które kiedyś wniosą wkład w historię kultury nazizmu. Dlatego co noc, zachowując nieustannie czujność wobec obserwatorów i ciągle zmieniając miejsca pobytu, ukrywam głęboko w lesie i w polach to, co kiedyś ujrzy światło dzienne".



Reck-Malleczewen - jak zaznaczyła redaktorka - był "głęboko zatroskany i – mówiąc językiem biblijnym - przejęty do nerek poczynaniami rządzących, ale też uległością swoich rodaków, oportunizmem lub wyrachowaniem, które sprawiały, że nawet osoby, których inteligencję trudno kwestionować, służyły nazistom swoimi talentami, zasobami finansowymi i pozycją we własnym środowisku". 

"Patrzy przy tym z perspektywy dłuższej niż kilka czy kilkanaście lat, dostrzega, że gra idzie o najwyższą stawkę – o samą duszę narodu. Wieszcząc - już w 1937 roku - nadejście wojny, nie opowiada się za pokojem za wszelką cenę, surowo ocenia +politykę wiecznych ustępstw+. Przejawia jednak zakorzenioną w wierze nadzieję, że +męka i wyznaczony nam z dawien dawna los naszego skromnego frontu są ceną za ponowne odrodzenie się rozumu i że w tym znaku nie możemy oczekiwać niczego dla resztek naszego maltretowanego i udręczonego istnienia biologicznego prócz pełni sensu w godzinie naszej śmierci+" - powiedziała redaktorka książki, dodając, że "to poczucie będzie zresztą u niego narastało. Śledząc losy członków grupy Białej Róży, wyraził w 1943 r. nadzieję, że to rodzeństwo Schollów będzie kiedyś wielkim wyrzutem sumienia i gruntem przyszłego odrodzenia Niemców".

Pisarz opisuje kraj, w którym propaganda jest wszechobecna i dysponuje nowym językiem, co jest dla niego wyjątkowo dotkliwe. Elżbieta Brzozowska przypomniała, że był to czas głośnych procesów politycznych, nasilających się represji wobec już nawet nie politycznych oponentów, ale zwykłuch śmiertelników pozwalających sobie na żarty z reżimu. 

Reck skomentował to gorzko: "Wolałbym jednak, gdyby niemiecki protest wyrażał się tworzeniem się sieci partyzanckiej niż opowiadaniem mniej lub bardziej błyskotliwych dowcipów, w których odzwierciedla się cała nasza nędza, tchórzostwo, nasz letarg, ta bez reszty udana kastracja niemieckiego narodu, jakiej dokonują naziści". To również czas "powszechnego ogłupiania", czego doświadczają w wielkiej skali niemieckie kobiety, oraz donosicielstwa - sam Reck został dwukrotnie zadenuncjowany przez tę samą osobę.

Z dziennika wyłania się przede wszystkim obraz rzeczywistości, w której podobni Reckowi myślący krytycznie ludzie czują się samotni i wyobcowani. Cytuje in extenso list, jaki otrzymał od pewnego znajomego kapitana lotnictwa, który tak pisał o wojnie z Polską: "Niesamowite doświadczenie wyniesione z wojny z Polską, jak postępuje się z ludźmi i narodami, które chcą być zawsze naszymi wrogami. Polacy bronili się oczywiście z walecznością godną podziwu. Mimo to zniszczyliśmy ich bez litości, z zimną krwią. Myślę, że nie czuliśmy też do nich nienawiści, przynajmniej dzisiaj, do tego zupełnie złamanego, pozbawionego formy narodu prymitywów". Reck skomentował to tak: "Czy napisał to bandyta, przestępca, który umknął przed wymiarem sprawiedliwości? Nie, napisał to ktoś, kto w cywilu jest dobrym i absolutnie spokojnym młodym człowiekiem o błyszczących, niebieskich oczach i zawsze chłopięco brzmiącym śmiechu i kto pochodzi z dobrej mieszczańskiej, reńskiej rodziny z określonymi tradycjami i ambicjami kulturalnymi". "W takim społeczeństwie Reck-Malleczewen nie potrafił się odnaleźć" - wskazała Elżbieta Brzozowska.

"Reck był bystrym, krytycznym i obdarzonym dobrą pamięcią obserwatorem rzeczywistości, świadczą o tym analizy działań prowadzonych od początku lat 30. oraz liczne wiadomości, niejako z wewnętrznego kręgu, pozyskane dzięki ustosunkowanym znajomym. 

Poza licznymi odnotowywanymi skrupulatnie dowodami zbrodniczości systemu (w wymiarze krajowym, a potem również międzynarodowym), najbardziej uderzające jest to, jak trafnie i przenikliwie diagnozuje poczucie duchowej próżni, to zmieniające zwykłych ludzi w żądny krwi motłoch upajające poczucie przynależności do tych, którzy są panami świata. Jako człowiek o głębokiej duchowej konstytucji w tym upatruje najgłębszą, bo nie odrobienia na froncie bitewnym, skazę, ranę, która pokutować będzie przez lata" - powiedziała.

Autor dziennika był doskonale wykształcony; to erudyta o szerokich horyzontach i rozległych znajomościach. "To człowiek +z towarzystwa+, kochający muzykę, sztukę w ogóle, namiętny czytelnik literatury i filozofii. Jego styl jest staranny, właściwy osobom, które wykształciły zdolność jasnego formułowania myśli, dar wyciągania wniosków i kojarzenia bieżących obserwacji ze znajomością historii. Można odnieść wręcz wrażenie, że powściąga swoje pióro, by nie przydawać literackości temu, co ma być zapisem lat grozy i hańby" - podkreśliła Brzozowska. 

Zastrzegła , że temperament nie pozwala mu jednak prowadzić tylko suchej kroniki. "Mamy więc do czynienia z całymi akapitami pisanymi ewidentnie w stanie wielkiego wzburzenia, i ostrze krytyki kieruje nie tylko w dyktatora i jego najbliższych, ale i uwielbiające go tłumy" – powiedziała redaktorka.


Przesłaniem zapisków jest - jak wskazała redaktorka - "głębokie przekonanie, że tym, co nawet w najgorszych czasach stanowić może oparcie jest niepodległość myślenia, niezłomność ducha". "Nie bez powodu przywołuje maksymę Cogi non potest quisquis mori scit… Kto potrafi umrzeć, tego nie można pokonać" - dodała. "Reck-Malleczewen wie, że na tej ziemi losy wojny są zmienne, w 1944 r. patrząc na niebo, widzi amerykańską eskadrę lotniczą i z przekonaniem pisze o przyszłym sądzie dla niemieckich zbrodniarzy, ale jego myślenie sięga dalej, on sam staje się – może trzeba użyć nawet tego słowa: prorokiem, do którego warto i trzeba wracać, gdy pisze: +Skarżę się na sposób myślenia, niedostrzeganie właściwych problemów, bezmyślne i tak wygodne zamykanie oczu na wielki kryzys panujący w tych czasach! Biada narodowi, który w tych latach nie słyszał tętentu zbliżającej się apokalipsy, biada temu, który pod wschodzącym przerażająco słońcem szatana nie nauczył się wierzyć w Boga+" - powiedziała.

Dziennik kończy się, kiedy pisarz został aresztowany za podkopywanie morale armii niemieckiej. Wypuszczony, został ponownie aresztowany w grudniu 1944 r. za krytykę inflacji. Zmarł w obozie w Dachau w niewyjaśnionych okolicznościach około stycznia-lutego 1945 r.



"Dziennik lat trwogi. Świadectwo wewnętrznej emigracji" 

Friedricha Reck-Malleczewena w tłumaczeniu Urszuli Poprawskiej ukaże się 19 lutego nakładem PIW 

środa, 7 lutego 2024

Stare dokumenty






przedruk



Dr Rafał Brzeski: 

Na tym kłamstwie zbudowano współczesne Niemcy



07.02.2024 21:18


W maju 1949 roku trzy zachodnie mocarstwa, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja nadały pokonanym Niemcom Ustawę Zasadniczą (Grundgesetz), która miała pełnić obowiązki konstytucji zachodnich sektorów okupowanych zwanych Trizonią. Trzy miesiące później, 29 sierpnia, Związek Sowiecki przeprowadził pierwszą próbną eksplozję bomby atomowej. Nie minęły dwa tygodnie a Trizonia została przekształcona w Republikę Federalną Niemiec.

Po kolejnych trzech tygodniach, 1 października, Mao Tse-tung (Mao Zedong) proklamował w Pekinie Chińską Republikę Ludową. Równocześnie na półwyspie koreańskim komuniści z północy szykowali się do podboju południa i wydawało się, że Stany Zjednoczone, pogromca III Rzeszy w Europie oraz cesarskiej Japonii w Azji, są w odwrocie pod naporem komunizmu.



W pachnącej prochem atmosferze Niemcy poczuli się pewniej i 5 stycznia 1950 roku spotkali się trzej byli generałowie Wehrmachtu Hans Speidel, Adolf Heusinger i Hermann Foertsch. Pierwszy był w czasie wojny szefem sztabu feldmarszałka Erwina Rommla, z którym miał bronić Francji przed alianckim lądowaniem. Drugi pracował w sztabie generalnym wojsk lądowych OKH i do jego obowiązków należało referowanie Fuehrerowi położenia wojsk niemieckich na frontach. Trzeci był oficerem w sztabach wojsk okupujących Grecję i Jugosławię. Wszyscy otarli się ździebko o zamach na Hitlera 20 lipca 1944 roku (Heusinger nawet został w nim lekko ranny), co po wojnie umożliwiało im prezentować się w glorii przeciwników nazizmu.


Wedle zachowanych stenogramów generałowie doszli do wniosku, że sytuacja sprzyja Niemcom, gdyż Francja jest słaba a Imperium Brytyjskie trzeszczy. Tak więc liczą się tylko Amerykanie zaś amerykańska kadra oficerska jest mierna i nie ma doświadczenia walk z Armią Czerwoną. Niemcy zostały wprawdzie pokonane, ale przyczyną porażki była przewaga materiałowa stworzona przez potęgę przemysłową USA. Ewentualna integracja niemieckiego żołnierza z projektowaną “Europaarmee” jest możliwa i dałaby Niemcom mocną kartę przetargową do ręki, ale przyszli partnerzy muszą zremilitaryzować Trizonię i spełnić warunki wstępne, w tym muszą:

“zwrócić honor niemieckim żołnierzom” i to nie tylko tym co służyli wWehrmachcie, ale także tym z Waffen SS,

zwolnić z więzień tak zwanych “przestępców wojennych”,

zaprzestać oskarżeń niemieckiej “elity” wojskowej o “militaryzm”,

wstrzymać się od uznania “linii Odra-Nysa” za granicę międzypaństwową.




Konkluzje spotkania generałów zapoczątkowały dyskretną, ale ożywioną dyskusję w niemieckich kołach wojskowych. Jej podsumowaniem było Memorandum z Himmerod, 40 stronicowy bilans tajnego spotkania w opactwie Himmerod, na które kanclerz Konrad Adenauer zaprosił byłych wysokich oficerów Wehrmachtu, by omówić kwestię remilitaryzacji Niemiec. 

Memorandum potwierdziło ustalenia i warunki postawione przez trzech generałów i znalazło się w nim stwierdzenie: “narody zachodnie muszą podjąć publicznie kroki przeciwko krzywdzącemu określaniu byłych żołnierzy niemieckich i muszą dystansować byłe regularne siły zbrojne od zagadnienia zbrodni wojennych”. Pod terminem “byłe regularne siły zbrojne” kryły się Wehrmacht i formacje SS.



Kanclerz Adenauer zaakceptował memorandum i podjął rokowania z mocarstwami zachodnimi. W ich wyniku Naczelny Dowódca Alianckich Ekspedycyjnych Sił Zbrojnych generał Dwight Eisenhower w styczniu 1951 roku przyjął byłych generałów Wehrmachtu Adolfa Heusingera i Hansa Speidla, po czym wydał deklarację zawierającą słowa: “Dowiedziałem się, że istnieje realna różnica pomiędzy niemieckim żołnierzem a Hitlerem i jego grupą przestępczą.... Ze swojej strony nie sądzę, aby niemiecki żołnierz jako taki utracił honor.”


Starania niemieckiego kanclerza i deklaracja przyszłego prezydenta USA zapoczątkowały tworzony dyskretnie, ale konsekwentnie, mit walczącego honorowo “czystego Wehrmachtu”. Protestowali Polacy, zwłaszcza eksperci z Instytutu Zachodniego w Poznaniu. Podawali konkretne przykłady zbrodni wojennych Wehrmachtu popełnionych w czasie kampanii wrześniowej 1939 roku na bezbronnej ludności cywilnej, na jeńcach wojennych, na rannych. Cytowali instrukcje Hitlera jakie wydał 10 dni przed atakiem na Polskę podczas odprawy generałów Wehrmachtu w swej alpejskiej rezydencji Berghof. Rozkazy były jasne: Celem kampanii jest „zniszczenie Polski, czyli likwidacja jej siły żywej… Nie poddawać się żadnym uczuciom litości czy współczucia!…Nie chodzi o to, abyśmy mieli prawo po naszej stronie, lecz wyłącznie o zwycięstwo” - grzmiał Fuehrer.


Nikt nie słuchał Polaków

Protestujących Polaków nie słuchano. Polska była w latach 1950-tych pod sowiecką okupacją, a więc, jak pisali autorzy Memorandum z Himmerod wchodziła w skład “azjatyckich hord” zagrażających “chrześcijańskiemu Zachodowi”. Lektura memorandum wyjaśnia wrześniowe ostrzeżenie aktualnego kanclerza Niemiec Olafa Scholza: “nie chciałbym, żeby jacyś ludzie szperali w książkach historycznych”. Można się bowiem z nich dowiedzieć, że Wehrmacht nie był rycerski, ale zbrodniczy.

Tłumaczą dlaczego kat warszawskiej Woli, generał porucznik Waffen SS, Heinz Reinefarth był po wojnie szanowanym burmistrzem i posłem do Landtagu Szlezwika-Holsztynu. Wyjaśniają dlaczego kiedyś Bonn a teraz Berlin tak konsekwentnie wspiera w Polsce każdy krąg polityczny lub społeczny, kulturowy albo naukowy, który podtrzymuje mity misternie skonstruowane w ramach “odzyskiwania honoru”. 

Stare książki i dokumenty potwierdzają też, że polskie żądania reparacji są uzasadnione. I nie chodzi tu tylko o pieniądze, ale również o rozdrapywanie skorupy kłamstwa, która narosła i trwa wskutek spełnienia przez Dwighta Eisenhowera żądań generałów Wehrmachtu. 

Pożółkłe memorandum obnaża przeniewierstwo amerykańskiego prezydenta, który potwierdzając niemiecką nieprawdę przefrymarczył swój żołnierski honor. Stało się to dawno, ale dzisiaj deklaracja Eisenhowera uświadamia dlaczego ambasada USA w Warszawie nie wsparła polskich starań o uzyskanie reparacji i znacznie cieplej niż wymaga tego dyplomacja afirmuje jawnie pro-niemiecką politykę aktualnej ekipy sprawującej władzę w Polsce. Stare książki i dokumenty mają moc. Inaczej by ich nie palono.



Autor: dr Rafał Brzeski







Dr Rafał Brzeski: Na tym kłamstwie zbudowano współczesne Niemcy (tysol.pl)

Himmerod memorandum - Wikipedia

Memorandum Himmerodera – Wikipedia, wolna encyklopedia


środa, 24 stycznia 2024

Szykują się

 

Rolnicy obalą udawaczy w niemieckim rządzie - to będzie przypominać "anszlus Austrii" - tam też urzędnicy blokowali państwo, aż "panie, Adoff przyszedł i wszystko w trzy mesiące naprawił"! 


W tym czasie...
















Niemieckie media alarmują:

"Obywatele Rzeszy" budują "Królestwo Niemiec"


24.01.2024 13:27


"Tak zwane "Królestwo Niemieckie" masowo rekrutuje nowych członków w całym kraju. Badania przeprowadzone przez Report Mainz pokazują wątpliwe treści, których grupa używa do rekrutacji członków" – alarmuje niemiecki dziennik "Tagesschau".


Ugrupowanie, które władze bezpieczeństwa klasyfikują jako ekstremistyczne i niekonstytucyjne, bo zamiast Republiki Federalnej chce założyć własne państwo, aktywnie pozyskuje obecnie zwolenników. Tylko od grudnia ogłosiła około 20 wydarzeń, głównie na południu i zachodzie Niemiec, w celu utworzenia podgrup i oddziałów

– czytamy w publikacji.


O sprawie jako pierwszy zaalarmował program telewizyjny "Report Mainz", emitowany na antenie niemieckiego nadawcy publicznego ARD. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Saksonii-Anhalt, gdzie mieści się siedziba wspomnianego „Królestwa Niemiec”, informuje o „silnej potrzebie ekspansji” i „różnych środkach stosowanych w celu pozyskania nowych zwolenników”. Działanie grupy potwierdzają także inne ministerstwa i służby bezpieczeństwa.

Grupa ma głosić tezy, że obecna Republika Federalna Niemiec „nie jest suwerenna” i „obecny system należy wymienić”, ponieważ ma on na celu „wyłącznie szkodę ludności, aby ją zniewolić, utrzymać w małych rozmiarach i wykluczyć”.

Jak czytamy, seminaria organizowane przez grupę wielokrotnie skupiały się na pandemii koronawirusa: podnoszono temat szczepień, maseczek, czy „oporu” wobec stosowanych przez władze środków. Odniesienia do pandemii można znaleźć także podczas wydarzenia zorganizowanego w połowie stycznia w Badenii-Wirtembergii.

„Grupy ekstremistyczne oferują alternatywy”


W czasie pandemii szersze grono ludzi nabrało bardzo krytycznego stosunku do państwa (...) W szczególności grupy ekstremistyczne oferują alternatywy. Coraz więcej grup ze sceny "Obywateli Rzeszy" i tych, którzy wierzą w spisek, masowo rekrutuje członków. Celem jest dotarcie do osób, które są wściekłe, bezradne i niezadowolone z polityki rządu federalnego

– komentuje Tobias Meilicke z berlińskiego centrum doradczego „Veritas”. Meilicke dodaje, że „jeśli nie zrobimy czegoś teraz, możemy spodziewać się, że społeczeństwo będzie nadal się polaryzować i że radykalizacja będzie trwała”.


Tymczasem „Królestwo” w dalszym ciągu poszukuje członków. Następne wydarzenie zaplanowano na najbliższy weekend w Nadrenii Północnej-Westfalii

– podsumowuje "Tageschau".


„Obywatele Rzeszy” uznają nieprzerwaną egzystencję przedwojennej Rzeszy Niemieckiej

„Obywatele Rzeszy” to radykalny ruch w Niemczech, negujący prawne istnienie Republiki Federalnej Niemiec i uznający nieprzerwaną egzystencję przedwojennej Rzeszy Niemieckiej.

Członkowie ruchu w konsekwencji nie uznają przepisów niemieckiego prawa, wyroków sądowych czy orzeczeń administracyjnych, co prowadzi do konfliktów z obowiązującym prawem.






Tymczasem w Polsce grupa trzymająca władzę zamyka media i burzy porządek prawny...


W 1939 roku Niemcy napadły na Polskę i wojna ta do dzisiaj jest nieskończona - wygrajmy w końcu tę wojnę,

niedziela, 21 stycznia 2024

Pomoc z Niemiec (dla Tuska) ?

 


A nie mówiłem?? (21)




Kolejny "tajny" raport, który wszyscy czytają.

Wojsko niemieckie chciałoby jawnie wspomóc?








przedruk




Niemcy się martwią; z ich ujawnionego tajnego raportu wojskowego wynika, że analizują wariant porzucenia Ukrainy przez Stany Zjednoczone i ośmielenia Rosji do tego stopnia, że dokona ona inwazji na Polskę, pisze w niedzielę najpopularniejszy australijski portal informacyjny news.com.au.

„Jeśli wsparcie Zachodu dla Ukrainy osłabnie, istnieje realne ryzyko strat terytorialnych”, pisze portal. Jak podaje, ujawniony przez niemiecką prasę raport omawia przygotowania Niemiec do "przerażającej wojny". Niemcy obawiają się rozprzestrzenienia wojny na kolejne kraje i już planują wysłać swoje wojska do Polski.

Niemieckie ministerstwo obrony kilkakrotnie podkreśliło, że ten scenariusz jest mało prawdopodobny, jednak agencje wywiadu wojskowego na całym świecie stale analizują spektrum możliwych zagrożeń - bliskich, pośrednich i odległych, podkreśla portal. Niemiecka gazeta Bild otrzymała egzemplarz Alliance Defense 2025 – „scenariusza ćwiczeń” opracowanego przez niemieckie Ministerstwo Obrony, szczegółowo opisującego potencjalny masowy rosyjski atak na Europę, wskazuje news.com.au.
"Najgorszy scenariusz"

Ten najgorszy scenariusz opiera się na założeniu szybkiego upadku Ukrainy w obliczu słabnącego wsparcia Zachodu. W tej sytuacji prezydent Władimir Putin może zrobić to, czego się wielu obawia: dokonać inwazji na byłe wschodnioeuropejskie republiki radzieckie - Łotwę, Litwę i Estonię, a także na Polskę. Kraje te są członkami sojuszu wojskowego NATO. Jakikolwiek atak na którykolwiek lub wszystkie z nich byłby uważany za atak na sojusz.

Polska także traktuje to zagrożenie na tyle poważnie, że zaczyna przezwyciężać dawne animozje (wobec Niemiec), pisze news.com.au.
Nowy rząd otwarty na pomoc Niemiec?

Oferta Niemiec dotycząca wysłania jednostki wojskowej w celu wzmocnienia obronności Polski wkrótce po inwazji Putina na Ukrainę w 2022 roku została przez Polskę odrzucona. Koncepcja obecności wojsk niemieckich na ziemi polskiej stała się jednak przedmiotem ostrej debaty podczas ubiegłorocznych wyborów krajowych - przypomina portal. Zauważa, że obecnie nastawienie władz się zmieniło, cytując wiceministra spraw zagranicznych Andrzeja Szejnę: „Kiedy za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, wszelka pomoc i współpraca ze strony naszych sojuszników jest jak najbardziej mile widziana. Jeśli więc Niemcy chcą wzmocnić wschodnią flankę NATO w Polsce, tak jak to zrobili na Litwie, Herzlich willkommen! (serdecznie witamy!)”.





W 1939 roku Niemcy napadły na Polskę i wojna ta do dzisiaj jest nieskończona - wygrajmy w końcu tę wojnę, 



czwartek, 18 stycznia 2024

Jesteśmy w stanie wojny (z Niemcami)



A nie mówiłem??? (20)





przedruk





„Czy Rzesza w granicach z 1937 r. należy do Unii Europejskiej?”



29.11.2023
19:44



„Czy jest jakiś ostateczny moment i ostateczne zakończenie, które prowadzi od wojny do pokoju?” – pyta profesor Gabriella Blum z Harvard Law School i nie znajduje odpowiedzi.


Przez tysiąclecia takim „momentem” był traktat pokojowy. Najstarszy znany traktat pochodzi z 1269 roku przed Chrystusem i zakończył wieloletnią wojnę Hetytów z Egipcjanami. Jego kopia wystawiona jest w nowojorskiej siedzibie ONZ. Oryginał wersji hetyckiej (na wypalonej tabliczce glinianej) jest w muzeum w Istambule, a wersję egipską można obejrzeć wykutą hieroglifami na murach dwóch świątyń w Karnaku. Od tego czasu, przez blisko 3300 lat, normą stosunków międzypaństwowych było spotkanie reprezentantów walczących stron i negocjacje uwieńczone kończącym wojnę solennym traktatem pokojowym.


„Jesteśmy w stanie wojny”

Komu to przeszkadzało, trudno powiedzieć. Jeszcze pierwsza wojna światowa zakończyła się konferencją pokojową i traktatem wersalskim, ale druga już nie. Odbyte po kapitulacji sił zbrojnych III Rzeszy spotkanie liderów wielkich mocarstw zwane konferencją poczdamską podjęło wiele decyzji, opierając się na niezbywalnych prawach zwycięzców, ale ich ostateczne zatwierdzenie w większości odesłano do konferencji pokojowej, która miała się odbyć, ale się nie odbyła. Wspomniany na wstępie „ostateczny moment” zakończenia wojny jeszcze nie nastąpił, co pozwala niemieckiemu Trybunałowi Konstytucyjnemu orzekać, że Trzecia Rzesza istnieje w granicach z 1937 roku. Sytuację tę profesor Witold Modzelewski skomentował ze swadą:

 „My wciąż jesteśmy w stanie wojny z tym potworkiem prawnym (nie podpisano pokoju), więc możemy wznowić działania wojenne, aby przepędzić owe «władze Rzeszy» na cztery wiatry. Działania możemy podjąć na całym terytorium owej Rzeszy, a organy istniejącego tam państwa (RFN) niech się w to nie wtrącają, bo nie z nimi jesteśmy w stanie wojny…”.


Tanisha Fazal, profesor nauk politycznych z uniwersytetu stanu Minnesota, ocenia, że w drugiej połowie XX wieku liczba międzypaństwowych konfliktów zbrojnych nie zmniejszyła się znacząco, ale liczba formalnych traktatów pokojowych kończących wojny „dramatycznie spadła”. Jej zdaniem przyczyną jest strach przed odpowiedzialnością. 

Postępowania i wyroki Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze po II wojnie światowej oraz Międzynarodowego Trybunału Karnego dla byłej Jugosławii w Hadze sprawiły, że przywódcy państw oraz sił zbrojnych unikają formalnego wypowiedzenia wojny z obawy, że zarówno politycy, jak wojskowi mogą być po zakończeniu walk oskarżeni przed kolejnym Trybunałem Międzynarodowym o naruszenia prawa i zbrodnie wojenne. 

Dobitnym przykładem jest zarządzona przez Putina „specjalna operacja wojskowa” na Ukrainie.

Według Kremla to, co się dzieje na Ukrainie, to operacja o charakterze policyjnym niewymagająca formalnego wypowiedzenia, a więc nie ma żadnej wojny ani drastycznych zbrodni wojennych karanych zgodnie z międzynarodowym prawem. A jak nie ma wojny to i traktat pokojowy niepotrzebny, a jak nie ma traktatu, to nie ma gdzie zapisać ustaleń dotyczących reparacji wojennych.

Takie zawieszenie w próżni traktatowego zakończenia działań wojennych może się opłacić. Ot, konflikt sam się zaczął, sam przycichł i wygasł. Nie ma o czym mówić. Celują w tym Niemcy. Jeśli w grę wchodzą granice z Polską, to z ostatecznym ustaleniem należy poczekać do konferencji pokojowej i stosownego traktatu. Jeśli chodzi o reparacje wojenne dla Polski, to „sprawa została już dawno załatwiona”.











„Czy Rzesza w granicach z 1937 r. należy do UE?”

Profesor Modzelewski zwrócił uwagę jeszcze na inny paradoks, pytając:
Czy istniejąca do dziś Rzesza w granicach z 1937 r. należy do Unii Europejskiej?

Traktat Ustanawiający Wspólnotę Europejską z 25 marca 1957 roku podpisali imieniem Republiki Federalnej Niemiec kanclerz Konrad Adenauer oraz sekretarz stanu do spraw zagranicznych Walter Hallstein. Niby sprawa jest jasna, ale dwa lata wcześniej niemiecki „sąd ostatniego słowa”, czyli Federalny Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe orzekł (sygnatura akt 1 BvF 1/55), że

 „Republika Federalna Niemiec jest tożsama z Rzeszą Niemiecką w granicach z 31 grudnia 1937 roku”.

Rząd i Trybunał zgodnie uznają, że Republika Federalna jest jedynym następcą prawnym Rzeszy Niemieckiej i na tej podstawie posiada wyłączny mandat do jej ziem w granicach z 1937 roku. 

Wygląda więc na to, że Trzecia Rzesza jest jednak członkiem Unii Europejskiej. Niezły chaos prawny zostawiła nam Konferencja Poczdamska. „Czy kupując mieszkanie w Szczecinie, stajemy się jego właścicielem, skoro tam jest wciąż owa «Trzecia Rzesza»”? – pyta profesor Modzelewski i dodaje: „prawo własności ziemi jest zaś najważniejszym prawem obywatelskim”. Święte słowa, ale nie ma się z czego cieszyć. 

Wspomniana profesor prawa z Harvardu Gabriella Blum uważa, że w przypadku wojny „ziemia, ropa naftowa lub dostęp do szlaków handlowych należą do ludzi zamieszkujących terytorium objęte konfliktem”. 

Sterowani z Berlina eurokraci pośpiesznie forsują w Brukseli unijne superpaństwo, w którym każde państwo narodowe zostanie zredukowane do okręgu administracyjnego, ot takiego Generalnego Gubernatorstwa. Prawo weta zostanie skasowane. O własności ziemi pewnie będzie rozsądzał Europejski Trybunał Praw Człowieka. 

W prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) od dwóch lat działa Erika Steinbach, była szefowa Związku Wypędzonych. Tych co w 1945 roku na rozkaz Reichsfuehrera Himmlera uciekali za Odrę przed armią sowiecką lub decyzją Konferencji Poczdamskiej zostali przesiedleni z naszych Ziem Odzyskanych. Niemcy nie uznają postanowień Konferencji Poczdamskiej, ponieważ nie byli na niej stroną. AfD pnie się ostro w sondażach i urasta na drugą siłę polityczną w Niemczech. Erika Steinbach czeka już w dołkach startowych, by poprowadzić prawnuków „wypędzonych”.

Strach się bać.





Autor: dr Rafał Brzeski
Data: 29.11.2023 19:44






Dr Rafał Brzeski: Według niemieckiego stanu prawnego Rzesza Niemiecka istnieje w granicach z 1937 roku


15.11.2023
21:11


Przed kilkoma dniami śledziłem na platformie X (dawniej Twitter) ciekawą dyskusję nad relacjami polsko-niemieckimi oraz o polityczno-prawnym bezpieczeństwie zachodniej granicy RP. Była to dyskusja merytoryczna, a jeden z uczestników zamieścił tegoroczne stanowisko Ministerstwa Spraw Zagranicznych w tej materii.


Zgodnie z historyczną rzeczywistością, a nie obiegowym poglądem, MSZ stwierdził, że

 „z uwagi na bezwarunkową kapitulację niemieckich sił zbrojnych w maju 1945 roku i następującą w ślad za nią likwidacją niemieckiej państwowości z Rzeszą Niemiecką nie zawarto ani rozejmu… ani traktatu pokojowego”. Przypomnę, że 8 maja 1945 roku w Reims i dobę później w Berlinie kapitulowały Wehrmacht, Luftwaffe i Kriegsmarine. W imieniu państwa, czyli Rzeszy Niemieckiej, nie kapitulował nikt.

W obu wersjach (Reims i Berlin) instrument o tytule „Wojskowy Akt Poddania” w punkcie 4 stwierdza, że zostanie on zastąpiony – w niczym go nie naruszając – przez „ogólny instrument poddania narzucony przez Narody Zjednoczone, lub w ich imieniu, który znajdzie zastosowanie do całości NIEMIEC wraz z niemieckimi siłami zbrojnymi”. 

Niestety ani Narody Zjednoczone, ani nikt w ich imieniu nie „narzucił” Rzeszy Niemieckiej „ogólnego instrumentu poddania”.




Fb - zrzut ekranu z 8 lutego 2024 r. ok. 22:00
Niemcy najwyraźniej nie uznają, żeby Królewiec należał do Rosji...



Brak formalnej kapitulacji „całości Niemiec”, to znaczy państwa i jego sił zbrojnych, skutkował i skutkuje prawnymi manewrami obliczonymi z jednej strony na wykręcenie się Niemiec od odpowiedzialności za wojnę, zbrodnie wojenne, zniszczenia i grabieże, a z drugiej do kwestionowania granicy między Polską a Niemcami i jej rewizji na korzyść Niemiec.


Dokumentacja potwierdzająca jest bogata, a najbardziej znaczące są w niej orzeczenia Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe. Oto wybór:


„Rzesza Niemiecka istnieje”


Orzeczenie z 25 września 1952 roku stwierdza, że Rzesza Niemiecka istnieje nadal jako „jedność państwowoprawna”.

Orzeczenia z dnia 4 maja 1955 roku (sygnatura akt 1 BvF 1/55) w rozdziale III, punkt 1 wyjaśnia: „Ustawa Zasadnicza traktuje Niemcy jako państwo, które obejmuje cały naród niemiecki w granicach z 31 grudnia 1937 roku i które istnieje również obecnie”. Natomiast w punkcie 2 Trybunał dodaje: „Rząd Federalny uważa… że Republika Federalna Niemiec jest tożsama z Rzeszą Niemiecką w granicach z 31 grudnia 1937 roku. Republika Federalna nie tworzy jednak całości, a jedynie tę całość reprezentuje”. Tym razem pojęcie „całość” obejmowało całe tereny Rzeszy Niemieckiej z 1937 roku, czyli również obszar NRD oraz nasze Ziemie Odzyskane.


Orzeczenie z 22 września 1955 roku stwierdza: „Miasto Breslau… (chodzi o Wrocław) należy po dziś dzień do terytorium Rzeszy Niemieckiej, dla którego zasięgu miarodajne są granice z 31 grudnia 1937 roku… Co prawda w okręgu tym ciągle jeszcze niemożliwe jest działanie niemieckiej suwerenności prawnej, ale nie oznacza to, że przestała ona istnieć”.


Orzeczenie z 17 sierpnia 1956 roku potwierdza, iż Rzesza Niemiecka „pomimo załamania w 1945 roku nie uległa likwidacji”.









„Traktat Poczdamski nie obowiązuje Niemiec”

Obok orzeczeń istotne są również dokumenty stanowiące tak zwaną pozycję prawną. 

Doskonały znawca prawa międzynarodowego profesor Alfons Klafkowski przedstawił pozycję prawną Ziem Odzyskanych i polsko-niemieckiej granicy „na świeżo” w 1946 roku. 

I tak w Jałcie Roosevelt, Churchill i Stalin uznali, że „z ostatecznym wyznaczeniem swej granicy zachodniej Polska powinna zaczekać do układu pokojowego”. Granicę na Odrze i Nysie ustalono i wyznaczono jej przebieg podczas Konferencji Poczdamskiej. Ostateczne zatwierdzenie odesłano jednak do planowanej konferencji pokojowej i traktatu pokojowego kończącego II wojnę światową. W okresie przedtraktatowym ziemie na wschód od linii Odra–Nysa Łużycka oddano w Poczdamie w zarząd państwa polskiego. 

Znamienne, ale niemiecki tekst umowy poczdamskiej wspomina w kontekście tych terenów o „przejściu pod administrację państwa polskiego”, natomiast francuski tekst stwierdza jasno, że chodzi o „byłe terytoria niemieckie”, którymi „administruje państwo polskie”. W tekście angielskim użyto terminu „administration”, co w anglosaskim znaczeniu obejmuje władzę prawodawczą, wykonawczą i sądową. Przykładem może być termin administracja amerykańska lub waszyngtońska, czyli cały aparat władzy państwowej, a nie zarządcę dozorców z szuflami do odgarniania śniegu, jak się rozumie administratora w Europie kontynentalnej.

IX rozdział umowy poczdamskiej stwierdza też dobitnie, że Ziemie Odzyskane nie mogą być uważane za część sowieckiej strefy okupacyjnej, ani też nie podlegają kompetencjom sojuszniczej Komisji Kontroli nad Niemcami (German Control Commission), która do 1949 roku suwerennie rządziła okupowaną Rzeszą Niemiecką. Wynikający z umowy stan prawny świadczy, że ziemie leżące na wschód od polsko-niemieckiej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej są bezdyskusyjnie polskie i zdaniem głównego oskarżyciela brytyjskiego w Procesie Norymberskim Sir Hartley’a Shawcrossa granice Polski „nie mogą być kwestionowane nawet na ostatecznej konferencji pokojowej”.

Niemiecka wersja pozycji prawnej ziem na wschód od granicy Odra–Nysa jest konsekwencją przyjętej opinii, że umowa poczdamska z 1945 roku w niczym nie wiąże prawnie Niemiec, gdyż Rzesza Niemiecka nie była jej stroną i nie uczestniczyła w Konferencji w Poczdamie. Stąd orzeczenia Federalnego Trybunału Konstytucyjnego o istnieniu Rzeszy Niemieckiej w granicach z 1937 roku i podtrzymywanie tezy, że kwestia niemiecka pozostaje otwarta aż do konferencji pokojowej i traktatu pokojowego. A jeśli pozostaje otwarta, to Polska nie posiada suwerennego władztwa nad Ziemiami Odzyskanymi, a tylko nimi tymczasowo zarządza. Podobnie aż do zawarcia regulacji pokojowej z Niemcami na konferencji pokojowej, tymczasowy jest charakter polskiej granicy na Odrze i Nysie.
  





„Obowiązek przywrócenia jedności państwa”

Powyższa pozycja prawna stanowi fundament polityki Berlina wobec Warszawy, co podkreśla orzeczenie Trybunału w Karlsruhe z dnia 31 lipca 1973 roku (sygnatura akt 2 BvF 1/73), gdzie w punkcie (d) Trybunał stwierdza:


Żaden organ konstytucyjny Republiki Federalnej Niemiec nie może zrezygnować z politycznego celu, jakim jest przywrócenie jedności państwa; wszystkie organy konstytucyjne są zobowiązane do działania na rzecz osiągnięcia tego celu.

Nieco dalej orzeczenie zobowiązuje instytucje państwa do dbałości, aby „roszczenie do zjednoczenia” nie zostało zapomniane w Niemczech oraz do jego „wytrwałej obrony” na zewnątrz kraju. W kontekście tym Trybunał w punkcie (g), powołując się na art. 23 Ustawy Zasadniczej (Grundgesetz), „zabrania rządowi federalnemu przyjmowania w traktatach pozycji zależnej, która uniemożliwi legalne, samodzielne włączenie innych części Niemiec, uzależniając ten akt od zgody drugiej strony traktatu”.

Skoro Trybunał zabrania niemieckiemu aparatowi władzy rezygnować z obowiązku „przywrócenia jedności państwa”, to jak ocenić wartość układów polsko-niemieckich dotyczących granicy na Odrze i Nysie? 

We wspomnianym na wstępie stanowisku polski MSZ stwierdza:

 „Z sukcesyjnymi państwami Rzeszy Niemieckiej, czyli RFN i NRD, zawierane były traktaty nie noszące charakteru traktatu pokojowego, ale regulujące niektóre sprawy tradycyjnie rozstrzygane w takich traktatach”. Dyskutanci na platformie X przywoływali układ z 7 grudnia 1970 roku. Niemieckie stanowisko wobec tego układu (oraz układu ze Związkiem Sowieckim) określiła rezolucja wszystkich partii Bundestagu z 17 maja 1972 roku, która stwierdza krótko:

Układy nie wykluczają uregulowania problemu Niemiec w traktacie pokojowym i nie stwarzają żadnej podstawy prawnej dla istniejących dziś granic.

Kropkę nad „i” postawił Trybunał Konstytucyjny, który 7 lipca 1975 roku orzekł, że postanowienia terytorialne układu z grudnia 1970 roku należy rozumieć jako konkretyzację wyrzeczenia się siły w stosunku do granic, a nie jako ich uznanie. Mówiąc prościej, w układzie z 7 grudnia 1970 roku Niemcy nie uznały granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, a jedynie wyrzekły się użycia siły lub groźby jej użycia w celu jej zmiany.

Wszystko może być nam odebrane

Podpisany 14 listopada 1990 roku traktat o potwierdzeniu granicy istniejącej między Polską a Niemcami nie wnosi nowych elementów w stosunku do układu z 1970 roku. To, co było w 1970 roku w treści Artykułu I, znalazło się 20 lat później w treści Artykułów 1, 2 i 3. 

Wiele wskazuje, że w niemieckiej pragmatyce również nie zaszły większe zmiany w stosunku do opinii Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, że postanowienia terytorialne układu należy rozumieć jako konkretyzację wyrzeczenia się siły w stosunku do granic, a nie jako ich uznanie. 

Świadczy o tym choćby prowadzona różnymi drogami ekonomicznymi, demograficznymi, kulturowymi i agenturalnymi pełzająca germanizacja polskich Ziem Odzyskanych. Jak najbardziej pokojowa i bez użycia siły. Jeszcze nie jest do końca skuteczna, ale już jest niesłychanie niebezpieczna. Zwłaszcza obecnie. Trzeba uważać. Wszystko, co zostało nam w Poczdamie dane, może być odebrane.




PS: Chętnym głębszych studiów dokumentów polecam pracę: Witolda M. Góralskiego (oprac.) „Prawno-polityczne aspekty zachodnioniemieckiego rewizjonizmu”, Warszawa, 1980. tom 1 i 2. Jest dostępna w co lepszych bibliotekach, w tym w Bibliotece Sejmowej.



Autor: dr Rafał Brzeski
Data: 15.11.2023 21:11










Witold Modzelewski

Czy istniejąca do dziś „Rzesza w granicach 1937 r.” należy do Unii Europejskiej?



Ponoć niemiecki Trybunał Konstytucyjny (mimo że jego członków „powołują politycy”, dla Antypisu to oczywiście nie jest to jakiś „neotrybunał”) kilkukrotnie orzekł, że wciąż istnieje Rzesza Niemiecka w granicach 1937 r., czyli istotna część terytorium Rzeczypospolitej Polskiej należy do kogoś innego.

Niedawno byłem we Wrocławiu i nikt nie poinformował, że odwiedzałem inne państwo, w dodatku ponoć istniejące nieprzerwanie od czasów gdy rządził tam znany z kart historii polityk narodów socjalistycznych z charakterystycznym wąsem oraz zaczesaną grzywką; kształconej (?) metodą online dziatwie przypomnę, że nazywał się Adolf Hitler, był kanclerzem owej Rzeszy a jego partia (NSDAP) wygrała wybory w 1933 r. i cieszyła się do 1945 r. (może dłużej?) masowym poparciem prawdziwych Niemców. Chyba owa „Tysiącletnia Rzesza” istnieje niezależnie od znanego nam państwa pod nazwą Republika Federalna Niemiec, która się „zjednoczyła” z samą sobą poprzez anschluss byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej w 1991 r.

Czy warto przejmować się urojeniami jakichś ubranych w togi sędziowskie polityków, którym wciąż marzy się istnienie jakiejś „Rzeszy”? W końcu niezbyt przejmujemy się wymuszeniami Parlamentu Europejskiego, który uznaje za „nielegalne” niektóre organy państwa polskiego. W końcu ów parlament ma przecież jakąś władzę dotyczącą nas Polaków, a panom i paniom z owego Trybunału możemy tylko życzyć jak najszybszego zakończenia pandemii.

Może jednak dla porządku jakiś organ naszego kraju wypowiedziałby się na temat? Czy moi znajomi, którzy niedawno kupili sobie działkę w Sudetach mieszkają jeszcze w Polsce czy w (Trzeciej) „Rzeszy w granicach z 1937 r.”? Mamy przecież tyle ważnych organów broniących praw obywateli. Prawo własności ziemi jest zaś najważniejszym prawem obywatelskim. 







Poprzedni Rzecznik Praw Obywatelskich chyba się nie zająknął na ten temat, ale nie mamy już nowego, w dodatku zaproponowanego przez PiS i Antypis: może coś nam o tym powie? Czy kupując mieszkanie w Szczecinie stajemy się jego właścicielem skoro tam jest wciąż owa „Trzecia Rzesza”? Oczywiście wiem, że moje gadanie nie ma żadnego znaczenia, bo przecież nasi liberałowie są aż tak zaangażowani w walkę w obronie demokracji przed „pisowskim rządem”, że nie mają czasu na takie tam duperele.

Jeżeli istnieje wciąż „Trzecia Rzesza”, to nie jest ona członkiem Unii Europejskiej, bo o ile mi wiadomo ten facet z wąsem i grzywką (czyli jej ostatni kanclerz) popełnia samobójstwo przez powstaniem Unii Europejskiej (ze strachu?). Kto jest więc organem reprezentującym to państwo? Może ma jakiś rząd na uchodźstwie lub „tajny rząd niemiecki”, podobny do tego, któremu podporządkował się Piłsudski w 1914 r.? My wciąż jesteśmy w stanie wojny z tym potworkiem prawnym (nie podpisano pokoju), więc możemy wznowić działania wojenne aby przepędzić owe „władze Rzeszy” na cztery wiatry. Działania możemy podjąć na całym terytorium owej Rzeszy a organy istniejącego tam państwa (RFN) niech się w to nie wtrącają, bo nie z nimi jesteśmy w stanie wojny, bo łączą nas silne więzy przyjaźni jako członka nie tylko Unii Europejskiej ale przede wszystkim Mitteleuropy.

Czy w przypadku, gdy wspomniany na stępie Trybunał będzie się upierać, że istnieje wciąż owa „Rzesza”, to czy Republika Federalna Niemiec jest z nią również w stanie wojny, podobnie jak jej dwa główni sojusznicy militarni, czyli USA i Zjednoczone Królestwo? Jest wiele pytań, na które powinniśmy uzyskać odpowiedź znanych nam autorytetów. W stanie wojny ową „Rzeszą” był Związek Radziecki, którego już nie ma od końca 1991 r. Oznacza to, że współczesna Rosja na pewno powinna stanąć w obronie RFN przed anschlussem ze strony owej „Rzeszy”.




Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych







Sędzia SN: Obserwujemy bezprawne „wygaszenie” państwa prawa


18.01.2024
17:30



Obserwujemy bezprawne „wygaszenie” państwa prawa. Jest oczywiste, że trzeba będzie od nowa odbudować struktury Państwa Polskiego, niezwłocznie odwracając jawnie niekonstytucyjne skutki faktyczne antykonstytucyjnego zamachu stanu – twierdzi dr hab. Kamil Zaradkiewicz, sędzia Sądu Najwyższego.

W czwartek Trybunał Konstytucyjny orzekł, że zmiany w mediach publicznych, dokonywane przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza oraz jego nominatów, są niezgodne z konstytucją.

„Przepisy Kodeksu spółek handlowych o rozwiązaniu i likwidacji spółki rozumiane w ten sposób, że z mocy samej ustawy obejmują także publiczne rtv - niekonstytucyjne” – podkreślono i dodano, że „wszelkie decyzje wydane ws. publicznej rtv na podstawie przepisu Kodeksu spółek handlowych o odwołaniu członka zarządu przez walne zgromadzenie - nie wywołują żadnych skutków prawnych”.

Niedługo po wyroku Trybunału Konstytucyjnego resort kultury wydał odpowiedź, w której stwierdził, że czwartkowy wyrok TK „nie ma jakiejkolwiek doniosłości prawnej”.

Oświadczono, że „orzeczenia i uchwała wydane w ostatnich latach przez Europejski Trybunał Praw Człowieka oraz Sąd Najwyższy, odnoszące się do obecnej konstrukcji Trybunału Konstytucyjnego, w tym całokształtu okoliczności obsadzenia i funkcjonowania tej instytucji, potwierdzają, że nie jest to niezależny i bezstronny sąd konstytucyjny, a jego wyroki wydane z udziałem tzw. sędziów dublerów nie mają mocy powszechnie obowiązującej i nie są ostateczne” i „należy je pomijać w obrocie prawnym jako nieistniejące”.



Sędzia SN komentuje

Sędzia Sądu Najwyższego dr hab. Kamil Zaradkiewicz uważa, że „obserwujemy bezprawne «wygaszenie» państwa prawa”.

„Jest oczywiste, że trzeba będzie od nowa odbudować struktury Państwa Polskiego, niezwłocznie odwracając jawnie niekonstytucyjne skutki faktyczne antykonstytucyjnego zamachu stanu (bo skutków prawnych akty zamachowców nie wywołują)” – podkreślił sędzia.

Zdaniem Zaradkiewicza w sprawie tego, co dzieje się obecnie w Polsce, należy „zacząć tworzyć nowe podstawy prawne w postaci odpowiednich ustrojowych aktów prawnych”.


Autor: Kacper Pawowicz
Data: 18.01.2024 17:30








Czy jak już wygramy wojnę z Niemcami to to wszystko też będzie nasze?








Obszary Niemiec, gdzie Polacy stanowią największą mniejszość 





Wygrajmy w końcu tę wojnę, wygrajmy wojnę z Niemcami.











7 luty 2024





Jeszcze o nieistniejącym traktacie pokojowym Polska - Niemcy...

Czy ZSRR i Niemcy podpisały traktat pokojowy??




przedruk z ostanich stron dokumentu pdf:



Studia zachodnie 18

Zielona Góra 2016



Wanda Jarząbek 
Instytut Studiów Politycznych, Polska Akademia Nauk 

Sprawa podpisania traktatu pokojowego z Niemcami w polityce państwa polskiego w latach 1945-1990



[...]

Podsumowanie 



 W okresie powojennym stosunek Polski do podpisania traktatu pokojowego ewoluował. Prace nad traktatem są odbiciem kilku zmiennych: sytuacji międzynarodowej, statusu Polski oraz sposobu postrzegania interesu państwowego przez jej władze. W początkowym stadium prac zakładano, że decyzje poczdamskie mają charakter ostateczny i przebieg granicy zostanie jedynie formalnie zaakceptowany w traktacie pokojowym. Wraz z pojawianiem się głosów kwestionujących definitywność decyzji poczdamskich, rozpoczęto też akcję dyplomatyczną, której celem było przekonanie przedstawicieli państw zachodnich do zasadności przebiegu granicy. Także w okresie powrotu do prac nad traktatem po 1958 roku tematyka ta zajmowała kluczowe miejsce. 


 Ważny element prac przygotowawczych stanowiły kwestie związane ze zrekompensowaniem przez Niemcy strat, które poniosło państwo polskie i jego obywatele w czasie II wojny światowej. Terminologia stosowana na określenie roszczeń od Niemiec nie była jednorodna i często posługiwano się wymiennie pojęciami reparacje i odszkodowania, dookreślając, czy chodzi o indywidualne, czy o charakterze państwowym. W niejasnych okolicznościach 23 sierpnia 1953 roku, w ślad za porozumieniem podpisanym między ZSRR i NRD, rząd PRL przyjął oświadczenie o „zrzeczeniu się z dniem 1 stycznia 1954 roku spłaty odszkodowań na rzecz Polski”. Były one wypłacane na mocy decyzji poczdamskich z puli ZSRR, pobieranej głównie z jego strefy okupacyjnej, ale nie obejmowały odszkodowań indywidualnych. Powrót do żądań o charakterze reparacyjnym był ze względu na stosunki panujące w bloku niemożliwy, starano się więc znaleźć możliwości uzyskania świadczeń dla obywateli i wyrównania spraw natury ekonomicznej, nie będących reparacjami. Po zakończeniu drugiego kryzysu berlińskiego nie prowadzono już właściwie szeroko zakrojonych prac nad traktatem pokojowym. Uznano, że możliwość powrotu do rozmów mocarstw na ten temat jest znikoma. 


Kwestie graniczne starano się rozwiązać poprzez uzyskanie poparcia mocarstw dla ostatecznego przebiegu granicy, dwustronne rozmowy polsko-niemieckie, a także wprowadzenie zapisów o przestrzeganiu status quo do zobowiązań międzynarodowych, na przykład Aktu Końcowego KBWE. Inne sporne sprawy, jak choćby odszkodowawcze, próbowano rozwiązać w formule dwustronnej, choć należy tu nadmienić, że sposób, w jaki to czyniono, nie zawsze odpowiadał interesowi ofiar. W momencie, gdy doszło do sytuacji, w której po otwarciu muru berlińskiego bliskie było zjednoczenie Niemiec, państwo polskie rozpoczęło starania o zabezpieczenie polskich interesów zgodne z nową sytuacją międzynarodową. Za paradoks można by uznać, że RFN, która od momentu powstania odkładała ostateczne decyzje graniczne do czasu podpisywania traktatu pokojowego z rządem zjednoczonych Niemiec, nie 288 Wanda Jarząbek chciała, aby w momencie przezwyciężania podziału Niemiec w dokumentach znalazły się odniesienia do traktatu pokojowego czy uregulowania pokojowego. Prace nad traktatem pokojowym odzwierciedlają też stan stosunków z Moskwą. 


W 1947 roku Warszawa odstąpiła od dotychczasowego kierunku prac i przyjęła optykę Moskwy. W czasie drugiego kryzysu berlińskiego, PRL starała się w pracach nad traktatem uwzględniać własne interesy, choć niekoniecznie informowano o tym Moskwę. Niemniej wynikało to nie tyle z przyjęcia, iż to Kreml decyduje o stanowisku państw należących do jego strefy wpływów, co raczej z trafnego rozpoznania sytuacji międzynarodowej i uznania, że do poważnych rozmów na temat traktatu pokojowego nie dojdzie. Po 1989 roku i rozpadzie bloku wschodniego Warszawa starała się zabezpieczyć polskie interesy w obliczu faktu jednoczenia się Niemiec. Stosunki z Moskwą były poprawne, ZSRR popierało Warszawę w jej staraniach o wzięcie udziału w konferencji 2 + 4. Ówczesny rząd, wyłoniony w częściowo wolnych wyborach z 4 czerwca 1989 roku, na skutek biegu wydarzeń został zmuszony do szukania form traktatowych, które jeśli nie byłyby formalnie traktatem pokojowym, to przynajmniej mogłyby zostać uznane za wzmiankowaną w porozumieniach poczdamskich regulacje pokojową. W tym okresie nie było już właściwie poza Polską państw, które miałyby interes prawny w dążeniu do wypracowania i podpisania traktatu pokojowego z Niemcami. Mocarstwa odpowiedzialne za wykonanie postanowień poczdamskich nie miały także interesu politycznego w forsowaniu takiego rozwiązania. W związku z tym po II wojnie światowej nie doszło do podpisania traktatu pokojowego ze zjednoczonymi Niemcami





zbc.uz.zgora.pl/Content/45824/PDF/14_jarzabek_sprawa.pdf


14_jarzabek_sprawa.pdf (uz.zgora.pl)




P.S. 8 luty 2024 r.



7 lutego 2024 r. w rosyjskiej prasie - komentarz Dmitryja Łyskowa - rzecznika gubernatora Obw. Królewieckiego:


"Na początek radzimy polskiemu dowódcy wojskowemu, aby otworzył podręcznik do historii i przeczytał go uważnie. Obwód kaliningradzki nie jest terytorium okupowanym, to terytorium, które w wyniku traktatu pokojowego przeszło do Związku Radzieckiego i jego następcy, Federacji Rosyjskiej. Po drugie, nasz region jest bardzo niezawodnie chroniony przez siły Floty Bałtyckiej, więc jestem pewien, że mieszkańcy naszego regionu nie mają się czego obawiać"



No właśnie nie widzę (w internecie nic nie znalazłem), żeby ZSRR podpisało z Niemcami traktat pokojowy.

I widzę - na tej niemieckiej mapie z 1965 roku, dzisiaj znalezionej na fb "Historical maps", że Niemcy nie uznają, żeby Królewiec należał do Rosji.




Wygrajmy w końcu tę wojnę, wygrajmy wojnę z Niemcami.







Traktaty pokojowe [po II wojnie światowej], 10 lutego 1947 r. | Dokumenty XX wieku (doc20vek.ru)


„Czy Rzesza w granicach z 1937 r. należy do Unii Europejskiej?” (tysol.pl)

Dr Rafał Brzeski: Według niemieckiego stanu prawnego Rzesza Niemiecka istnieje w granicach z 1937 roku (tysol.pl)

Czy istniejąca do dziś „Rzesza w granicach 1937 r.” należy do Unii Europejskiej? - ISP Modzelewski (isp-modzelewski.pl)

teraz rozumiecie, skąd to wszystko...

Prawym Okiem: Fakty, ale takie inne (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Wojna z Niemcami (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Plaga cmentarna (maciejsynak.blogspot.com)

Najbardziej polska gmina w byłym NRD. "Za kilkanaście lat nie będzie tu żadnego Niemca" - WP Finanse


Sędzia SN: Obserwujemy bezprawne „wygaszenie” państwa prawa (tysol.pl)




mapy w powiększeniu:


OnlMaps: "1965 German map of Europe, bef…" - Mastodon

mapa rok 1960 świata – Szukaj w Google

OnlMaps: " Niemiecka mapa Europy z 1965 roku, przed uznaniem... " - Mastodont