Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą młodzież. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą młodzież. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 marca 2024

Literatura, a umysłowość młodzieży







przedruk






W dobie wszechobecnej cyfryzacji, gry komputerowe, filmy i Internet są często postrzegane jako główne źródła negatywnego wpływu na młodych ludzi. Jednakże rosnąca tendencja wśród wydawnictw do publikowania książek niskiej jakości, pełnych kontrowersyjnych treści, stawia pod znakiem zapytania rolę literatury w kształtowaniu młodych umysłów.


Ewolucja rynku książki i jego skutki

Współczesny rynek wydawniczy często kieruje się logiką zysku kosztem wartości edukacyjnych i artystycznych. Wynika to z publikowania powieści, które charakteryzują się niską wartością literacką, wulgarnym językiem, przedstawieniem seksu w sposób wykorzystujący i nadmiernie uprzedmiotawiający, a także promują negatywne wzorce postępowania. Natomiast kwestie etyczne i moralne są często zaniedbywane.

Niska jakość korekty tekstów stanowi kolejny problem w dzisiejszej literaturze dla młodzieży. Książki często zawierają liczne błędy stylistyczne, logiczne i ortograficzne, a także ujawniają brak dogłębnego researchu. Taki stan rzeczy nie tylko obniża ogólną wartość literacką, ale także może wpływać negatywnie na rozwój językowy i intelektualny młodych czytelników.

Czytając materiały pełne błędów, można nieświadomie przyswajać niepoprawne formy językowe i błędne schematy myślenia. Z kolei prezentowanie niedokładnych informacji lub zniekształconych faktów może prowadzić do błędnych wyobrażeń o świecie i historii, wpływając na poziom edukacji i świadomości nastolatków (i nie tylko).


Psychologiczne konsekwencje dla młodzieży

Nastolatki znajdują się w kluczowym okresie rozwoju, gdzie ich wartości, postawy i schematy zachowań są wrażliwe na wpływy zewnętrzne. Literatura promująca negatywny obraz świata i ludzkich relacji, może mieć destrukcyjny wpływ na ich rozwój emocjonalny i moralny. Postacie antybohaterów przedstawiane w pociągającej formie mogą skutkować nieodpowiednimi wzorcami do naśladowania.


Rola rodziców i opiekunów

W obliczu tego wyzwania, rodzice i opiekunowie muszą być bardziej czujni i zaangażowani w proces wyboru literatury przez ich dzieci. Warto nie tylko monitorować, co młodzi ludzie czytają, ale także rozmawiać z nimi o treściach książek, kształtując krytyczne myślenie i zdolność do rozróżniania wartościowych treści.

Co możemy zrobić?

Zacieśnienie współpracy między szkołami a rodzicami: tworzenie paneli dyskusyjnych, warsztatów oraz klubów czytelniczych, które będą promować wartościową literaturę.

Wdrożenie programów edukacyjnych: szkoły mogą włączyć do swoich programów zajęcia z zakresu literatury, które uczą, jak analizować treści i rozpoznawać ich wpływ na emocje i postawy.

Apel do wydawnictw i Instytucji kultury: potrzeba większej odpowiedzialności za treści publikowane dla młodych czytelników. Bardzo ważne jest tworzenie i przestrzeganie kodeksów etycznych w branży wydawniczej, stworzenie wytycznych dotyczących odpowiedzialności społecznej w publikacji książek.

Równowaga między rozrywką a edukacją w literaturze dla młodzieży

Literatura dla młodzieży nie musi być wyłącznie edukacyjna. Rozrywka jest równie istotna i może stanowić ważny element w rozwoju. Trzeba tylko pamiętać, by rozrywka ta była oferowana na odpowiednim poziomie, łącząc zabawę z wartościowymi treściami.

Taka literatura ma ogromny potencjał w rozwijaniu wyobraźni, empatii, a także w stymulowaniu zainteresowań i pasji. Powieści przygodowe, fantastyczne, a nawet dobrze napisane romanse mogą oferować nie tylko ucieczkę od rzeczywistości, ale również mogą być źródłem inspiracji i nauki o świecie, życiu i relacjach międzyludzkich.


Jakość literatury young adult

Książki dla młodzieży powinny być tworzone z myślą o ich dobru, bez podtekstów szkodzących ich rozwojowi emocjonalnemu czy intelektualnemu.

Poprzez identyfikację z bohaterami i ich doświadczeniami, młodzi ludzie uczą się empatii, odpowiedzialności i krytycznego myślenia. Jest to niestety zadanie trudne i często niemożliwe do realizacji, gdy książka promuje złe wzorce postępowania czy bohaterów, którzy reprezentują negatywne cechy charakteru lub destruktywne zachowania, pokazane, jako coś fajnego. W takich przypadkach, nastolatkowie mogą być narażeni na ryzyko nieodpowiedniego kształtowania swoich wartości i postaw, a także na błędną identyfikację z postaciami, które powinny być postrzegane krytycznie, a nie naśladowane.

Takie obserwacje podkreślają wagę starannego dobierania lektur przez rodziców i wychowawców oraz znaczenie roli nauczycieli w rozwijaniu umiejętności krytycznej analizy czytanych materiałów wśród młodzieży. Niestety, niektóre wydawnictwa pomijają te aspekty, nie przywiązując do nich należytej wagi.

Ostatecznie, to, czym karmimy nasz umysł przez długi czas, ma znaczący wpływ na nasze zachowanie, postawy i sposób postrzegania świata. Literatura, jak każdy rodzaj pożywienia dla umysłu, kształtuje nasze przekonania, emocje i decyzje.

Niezwykle istotne staje się więc, by cała społeczność – rodzice, edukatorzy, wydawcy i twórcy kultury – współpracowała w celu ochrony młodych umysłów przed negatywnym wpływem niskiej jakości literatury. Tylko przez wspólne działania i wzajemne wsparcie możemy zapewnić, że książki pozostaną źródłem dobrej rozrywki, wiedzy, inspiracji i zdrowego rozwoju dla następnych pokoleń.






Po prostu - pewne rozwiązania rodem z PRL były i są dobre jak np. instytucja zatwierdzająca publikacje dla 
młodzieży.

Książki dla młodzieży wydane przed 1990 rokiem spokojnie można polecać młodym Czytelnikom.




całość tutaj:

funkydiva.pl/ksiazki-a-psychika-mlodych/




czwartek, 3 marca 2022

O nieustannym wysiłku obywateli

 


Na całym świecie w każdym kraju są ludzie, którzy dostrzegają niebezpieczeństwo związane z przewagami złych wzorców - także tych podsuwanych przez sabotażystów.

Tu wątek z Tadżykistanu - kraju o bardzo starożytnym rodowodzie i kulturze.


Cała treść jest istotna, podkreśliłem tylko te części, które uważam za szczególnie celne i ważne.

Widać, że tekst poparty jest wcześniejszą uważną obserwacją i analizą. 

Bardzo pozytywny przekaz.




niestety dość słabe tłumaczenie automatyczne




DUSHANBE, 18.02.2022 / NIAT "Chowar"/.

Jak informowano na portalach społecznościowych, kilka dni temu dziennikarz i jeden z działaczy społeczeństwa obywatelskiego Republiki Tadżykistanu Abduqodir Talbakov został werbalnie zaatakowany przez młodego mężczyznę. Incydent ten zaostrzył problem ekstremizmu niektórych młodych ludzi w kraju. Ten incydent jest sygnałem alarmowym dla nietolerancji i ekstremistycznego światopoglądu dzisiejszej młodzieży. Korespondent NIAT „Khovar” rozmawiał z ekspertami, aby znaleźć sposoby zapobiegania i rozwiązywania tych i innych problemów, które pojawiają się w dzisiejszym społeczeństwie.

14 lutego Abduqodir Talbakov, dziennikarz i aktywista społeczności kulturalnej Tadżykistanu, zamieścił na swojej stronie na Facebooku zdjęcie, w którym stwierdził, że nieznajomy podszedł do niego, obraził go i groził, że go zabije. Godzinę później służba prasowa MSW poinformowała, że ​​zatrzymano Ismoilov Tugyon Farrukhovich (ur. 14 stycznia 1997 r. we wsi Dehqonobod, Ghairat Jamoat, dystrykt Farkhor) i jest tymczasowo przetrzymywany w dystrykcie Sino w Duszanbe.

Według Abduqodira, spacerował z wnukami w rejonie Zarafshon w Duszanbe, kiedy podszedł do niego młody mężczyzna z zakrytą twarzą. 
„Przemawiał w imieniu grupy. Powiedział: „Odpowiesz przed nami za obrażanie Domullo, brody Domullo”. Kiedy skończył, położył rękę na ramieniu. Pomyślałem, że albo wyjmie nóż, albo broń.

Krzyknąłem, że chce zabić! Ludzie zwrócili uwagę i uciekł ”- napisał Abduqodir Talbakov.

Incydent ten wywołał spore zamieszanie w społeczeństwie kraju. Wielu aktywistów i użytkowników sieci społecznościowych wyraziło zaniepokojenie, że nie należy bać się talibów, ale należy bać się „talibańskiej” mentalności dzisiejszej młodzieży

Użytkownicy wyrażają obawy, że warstwa inteligencka jest neutralna w tej kwestii. I jak najszybciej należy przeprowadzić przez inteligencję kraju pracę wyjaśniającą i propagandową wśród młodzieży i aktywnych segmentów społeczeństwa, aby zapobiec ekstremizmowi i przesądom idei dzisiejszego i przyszłego pokolenia.




W następstwie incydentu analityk polityczny Abdullah Rahnamo powiedział, że nie powinniśmy dać się zwieść przekonaniu, że talibowie obiecali nie przychodzić. 
Tak, mogą nie przybyć jako grupa, ale oni i ich tadżycka wersja byli bardzo blisko jako myślenie i ideologia oraz jako narzędzia i będą próbowali przyjść ”.

Według niego sukces ekstremistycznych talibów w Afganistanie i pierwsze kroki we wdrażaniu reżimu talibów w upadających regionach kraju po raz kolejny pokazały głęboko zakorzenioną konfrontację wartości, ideologii i cywilizacji, jaka toczy się w regionie od dekady. 
Wprawdzie to zagrożenie dla regionu, a w szczególności dla społeczeństwa Tadżykistanu, nigdy nie zniknęło, ale z powodu jego długiej nieobecności stało się bardziej legendą i mitem dla większości naszego społeczeństwa. Na szczęście w dzisiejszym Tadżykistanie panuje pokój i stabilizacja, a w działalność zawodową zaangażowani są naukowcy i osobistości kultury.

Jednak analizy sytuacji pokazują, że ten spokój i dobrobyt w pewnym stopniu prowadzi do intelektualnego dystansu tej warstwy (inteligencji) od krajowych i regionalnych procesów społeczno-politycznych, spowolnienie czujności politycznej, a czasem nieznajomość ich narodowej i społecznej roli w tych procesach. Dlatego bardzo ważne jest wskazanie istoty nowych zagrożeń i konieczności zajęcia się przez inteligencję tadżycką swoją misją.”

Abdullo Rahnamo uważa, że ​​najważniejszym punktem, który nasza inteligencja powinna dziś zrozumieć w tym kierunku, jest to, że teraz istota i krajobraz walki i konfrontacji uległy całkowitej zmianie, a zagrożenia te są skierowane wyłącznie przeciwko przywództwu, instytucjom państwowym lub rządowi Tadżykistanu.
Stanowią zagrożenie dla wartości narodowych i świeckich, kultury i cywilizacji narodowej, struktury państwa, wolnego sposobu życia obywateli, interesów i wolności wszystkich ludzi, jednostki i własności ludności, życia ludzkiego oraz, ostatecznie istnienie Tadżykistanu jako niepodległego narodu.

„Jeśli chodzi o interesy narodowe czy fundamentalną konfrontację wartości i światopoglądów, żaden prawdziwy intelektualista nie może stać poza nim i nie może zajmować neutralnego stanowiska.
Innymi słowy, inteligencja może być „neutralna” w debacie między dwoma grupami władzy lub dwoma partiami politycznymi w ramach systemu polityczno-wartościowego państwa, ale neutralność inteligencji w obliczu zagrożeń dla interesów narodowych, stabilności i bezpieczeństwa, państwowość i fundamentalne wartości są niemożliwe i niewyobrażalne. 

Ponieważ to w tym momencie i w tej kwestii inteligencja staje się jasna. To w tym momencie może nastąpić, świadomie lub nieświadomie, zdrada wartości przez inteligencję. Historia i historycy mogą wtedy nazwać to zdradą polityczną lub narodową. Tak jak dzisiaj, Fitrat i jego towarzysze są wymieniani w takich kanałach z takimi tytułami ”- powiedział ekspert. 

Należy zauważyć, że wydarzenia w Kazachstanie pokazały, że ruchy ekstremistyczne i terrorystyczne mogą zakorzenić się nie tylko w krajach zacofanych gospodarczo, ale także w krajach bardziej rozwiniętych. Ekstremiści i terroryści coraz częściej atakują słabsze grupy (młodzież, kobiety, bezrobotni, migranci) i rozpowszechniają wśród nich swoje nauki.




Według Zubaidullo Davlatova, szefa Departamentu Wsparcia Informacyjnego Centrum Studiów Strategicznych przy prezydencie Republiki Tadżykistanu, od przełomu wieków minęło 21 lat i czujemy powszechną stabilność i bezpieczeństwo. Jednak jego negatywne konsekwencje, takie jak kryzysy gospodarcze, atak jednej kultury na inną, niestabilność oraz rozprzestrzenianie się ekstremizmu i terroryzmu przyćmiły życie wszystkich ludzi w regionie.

„Dlatego prace wyjaśniające muszą przeprowadzić Komisja ds. Młodzieży i Sportu przy rządzie Republiki Tadżykistanu, Komisja ds. Kobiet i Rodziny, Ministerstwo Pracy i Zatrudnienia oraz inne odpowiednie agencje rządowe.

Zubaidullo Davlatov uważa, że ​​strony internetowe i media są pełne ukierunkowanych pism tadżyckich ekstremistów. Ekstremiści ci mają okazję wyjść na ulice ze stron internetowych, sieci i mediów. Jeśli tak się stanie, zmienią się nie tylko ludzie, ale także wartości ludzkie i duchowe. Zagrożenia dla niepodległości Tadżykistanu są nie tylko wirtualne, ale realne. Zaniedbanie lub obojętność lub obawa przed szansą, neutralność w takich sytuacjach jest równie szkodliwa jak tragedia narodowa.

"Czas, aby pisarze, intelektualiści szkolni i uniwersyteccy, przedstawiciele różnych segmentów społeczeństwa obywatelskiego, młodzież, kobiety, doświadczeni weterani zamieszczali w Internecie swoje cenne materiały i filmy patriotyczne, czyli tworzyli „pozytywne treści” w przestrzeni wirtualnej.

Przestrzeń wirtualna Republiki Tadżykistanu powinna zostać przekształcona w atmosferę pokoju, stabilności, jedności i przyjaźni narodów i narodów. 

Nuran byłby jaśniejszy, gdyby w Internecie i przestrzeni informacyjnej pojawiły się bardziej fundamentalne idee niż idee ekstremistyczne. Jest to dziedzina analiz, artykułów, stanowisk, notatek i komentarzy, wytycznych, wywiadów, porównań, odpowiedzi, rzecznictwa i cennych materiałów, materiałów audiowizualnych i wymaga nieustannego wysiłku patriotycznych obywateli. My, obywatele Republiki Tadżykistanu, musimy się mocno okopać w cyberprzestrzeni i bronić naszej ukochanej ojczyzny”.

Zdaniem eksperta Abdullaha Rahnamo, w tak złożonej sytuacji zagrożeń politycznych, geopolitycznych, ideologicznych, bezpieczeństwa, wartościowych i cywilizacyjnych inteligencja, oprócz swojej odpowiedzialności zawodowej, powinna także poważnie zwrócić uwagę na wielką misję narodu i państwowości. .

„Dziś, jeśli nasi intelektualiści nie zrozumieją istoty zagrożeń nowej epoki i zostawią państwo narodowe i jego rząd same w tej trudnej sytuacji, jeśli zwycięży fanatyzm i ekstremizm, system wartości załamuje się i państwo narodowe jest uszkodzony, wszyscy będziemy odpowiedzialni za historię i naród. Ten problem nie wchodzi w rachubę ”- powiedział Rahnamo.




Shahlo Sadriddin,
NIAT „Khovar”





https://khovar.tj/2022/02/va-ti-on-ast-ki-a-li-alam-dar-fazoi-ma-oz-kontenti-musbat-ofarand-va-yo-a-onbinii-ifrot-pajdo-kardani-avoni-imr-zaro-peshgir-meboyad/



https://maciejsynak.blogspot.com/2016/01/symulakra.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2016/12/obiektywizm.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2020/04/zarzadziem-najpierw-szkolenie-15-tys.html

https://maciejsynak.blogspot.com/search?q=redaktor&updated-max=2015-05-27T19:53:00%2B02:00&max-results=20&start=2&by-date=false








poniedziałek, 30 sierpnia 2021

Zakaz gier online dla nastolatków

 

przedruk

tłumaczenie przeglądarki


Brytyjski The Guardian:

Chiny ograniczają ilość czasu, jaki nieletni mogą spędzać na graniu w gry wideo



Chińskie władze nakazały krajowym firmom zajmującym się grami online dalsze ograniczanie usług świadczonych młodym graczom, co ma na celu ograniczenie tego, co władze określają jako „młodzieżowe uzależnienie od gier wideo”.

Zgodnie z nową zasadą młodzi gracze mogą spędzać tylko godzinę grając w gry online w piątki, weekendy i święta, jak podaje oficjalna agencja informacyjna Xinhua .

Zasady opublikowane przez Narodową Administrację Prasy i Publikacji mówią, że użytkownicy w wieku poniżej 18 lat będą mogli grać w gry tylko od 20:00 do 21:00 czasu lokalnego w te dni.

Firmy zajmujące się grami online nie będą mogły świadczyć usług hazardowych nieletnim w jakiejkolwiek formie poza tymi godzinami i będą musiały upewnić się, że wdrożyły systemy weryfikacji prawdziwego nazwiska, powiedział regulator, który nadzoruje rynek gier wideo w tym kraju.

Ostatni ruch nastąpił po doniesieniach, że dzieci używały identyfikatorów dorosłych w celu obejścia zasad. Wcześniej władze ograniczyły czas gry młodych graczy do 1,5 godziny dziennie i do trzech godzin w dni wolne.

Narodowa Administracja Prasy i Publikacji poinformowała również Xinhua, że ​​zwiększy częstotliwość i intensywność inspekcji firm zajmujących się grami online, aby upewnić się, że wprowadzają ograniczenia czasowe i systemy przeciwdziałające uzależnieniom.

Regulator stwierdził, że celem nowych przepisów jest „skuteczna ochrona zdrowia fizycznego i psychicznego nieletnich”. Wezwał chińskie firmy zajmujące się grami do „zawsze priorytetowego traktowania dobra społecznego i aktywnego reagowania na obawy społeczne”.

Ostatnia seria nowych przepisów pojawiła się w czasie, gdy Pekin rozprawił się z chińskimi gigantami technologicznymi, takimi jak Alibaba Group i Tencent Holdings, które wytrąciły z równowagi inwestorów, uderzając w chińskie akcje będące w obrocie w kraju i za granicą.

Na początku tego miesiąca Tencent, najbardziej dochodowa firma zajmująca się grami wideo na świecie pod względem przychodów, zobowiązała się do ograniczenia czasu, jaki dzieci spędzają na graniu w jej flagową grę komputerową po tym, jak jej akcje spadły w korkociąg w wyniku ataków państwowych mediów na przemysł gier za sprzedawanie „duchowego opium”.

W lipcu Tencent uruchomił funkcję rozpoznawania twarzy „północny patrol”, aby wykorzenić dzieci podszywające się pod dorosłych, aby ominąć rządową godzinę policyjną dla nieletnich graczy.

Chińskie władze od dawna interweniują w dynamicznie rozwijającej się branży gier online w tym kraju. Na przykład w 2018 r. regulatorzy wstrzymali wydawanie licencji na gry wideo na ponad osiem miesięcy, co doprowadziło do wyprzedaży wśród inwestorów chińskich firm świadczących takie usługi.

Jednak do niedawna gry online były niezwykle dochodowym biznesem w Chinach ze względu na dużą liczbę młodych graczy w całym kraju. Jednak państwowe media w ostatnich miesiącach zwracały uwagę na obawy rodziców związane z „uzależnieniem od gier”.

Poniedziałkowe ogłoszenie prawdopodobnie wywoła reakcję rynku wśród inwestorów w chińskie firmy hazardowe. Jednak Tencent powiedział w niedawnym apelu dotyczącym zarobków, że nieletni stanowią tylko niewielką część jego przychodów z gier online.




https://www.theguardian.com/world/2021/aug/30/china-cuts-amount-of-time-minors-can-spend-playing-video-games





czwartek, 26 listopada 2020

Młodociana agentura - nastoletni

 

Wspominałem w swoich wpisach, że oprócz ubeków posyłają za mną młodych ludzi w wieku ok. 20 lat może mniej.

Łażą na "synchronizację" z telefonem przy twarzy, jeżdżą za mną rowerami, chrząkają, gdy mnie mijają, patrzą się na mnie. Albo jakiś wyprzedza mnie, chrząka przy tym, a potem zatrzymuje się gdzieś  dalej i czeka, czeka aż podejdę, wtedy udaje, że zawiązuje sznurowadło z powrotem siada na rower i znowu chrząka, ogląda się na mnie  - zamaskowani teraz w tych maskach, w kapturach biegają za mną gówniarz zamiast ubeków. Taniej? Bardziej nie podpada niż dorosły, czy dostępność?

A może młodzi się nie boją, bo głupi są, naiwni, a ci starzy już tak?

Czy to są dzieci ubeków, czy werwolf nie wiem, ale... także Osiński wspomina, że niemcy w latach 30tych  werbowali młodocianych do swoich zadań.

W internecie to po brakach językowych i sensu w wypowiedzi idzie poznać, że trolle proniemieccy to często małoletni.

Więc jednak - werbują i przyuczają małoletnich do antypolskiego bandytyzmu. 

Jaka będzie przyszłość Polski?


Teraz będzie o rumuńskim Sekuritate - które werbowała dzieci i młodzież.


tłumaczenie z przeglądarki - trochę słabe


Ochrona przygotowała armię co najmniej pięciu oddziałów dzieci, szpiegując ich rodziców i nauczycieli, jako ćwiczenie w ich późniejszej pracy w służbie reżimu.


Narody są rozczłonkowane przez utratę pamięci. Ale nie możemy wybaczyć, nie mówiąc już o zapomnieniu, tym z nas, którzy przeżyli w imieniu tych, którzy stali się ofiarami reżimu komunistycznego. Według moich szacunków ze 136 000 informatorów i współpracowników Securitate aktywnych w grudniu 1989 r. Około 25 000 stanowiło „personel pomocniczy dla studentów”. Obawiam się, że ta armia dzieci Securitate tworzy wspólny organizm z „postępowymi”, którzy zastąpili ojczyznę „poprawnością polityczną” i dla których pamięć nie ma już znaczenia, jest bezużyteczna, a nawet niebezpieczna.

Liczy się tylko „nowy rodzaj polityki” i przyszłość, jaką chcą narzucić, w imię nowych wartości świata, które nie mają nic wspólnego z wiarą i tradycją. Wojowniczy i ostentacyjny ateizm, a także inni w swoich atrybutach, znacznie bardziej przypominają cechy „nowego człowieka” i nawet nie boją się tego faktu ukrywać.

Jak daleko może zajść przebaczenie?

Ochrona przygotowała armię co najmniej pięciu oddziałów dzieci, które szpiegowały ich rodziców i nauczycieli, jako ćwiczenie dla ich późniejszej działalności w służbie reżimu, jako „wyszkolone” uszy policji politycznej i, co najbardziej zasługuje, jako przyszłe jego ramy. Proces najwyraźniej przerwany przez rewolucję 1989 roku - ponieważ większość z nich, podobnie jak to miało miejsce w przypadku „głównych” informatorów, została przejęta, wraz z oficerami, z którymi mieli kontakt, przez nowe służby wywiadowcze w Rumunii, zbudowane na ruinach Securitate. Naturalną tendencją jest przebaczanie dzieciom po upomnieniu. Ale czasami pojawia się element niebezpieczeństwa czynu, gdy nagana nie wystarczy. Dlatego czasami nieletni są nawet karani za to, co zrobili.

Kiedyś odwiedziłem areszt dla nieletnich w Codlea Penitentiary na początku lat 90. Była to klasa dzieci, różniąca się od reszty jedynie kratą w oknach oraz tym, że jej uczniowie byli w różnym wieku, od 14 do 17 lat. Jeden, o anielskiej twarzy i przenikliwych niebieskich oczach, szczerze odpowiedział na moje pytanie, dlaczego tam był. „Za brutalny rabunek” - powiedział mi i uśmiechnął się. Ten obraz dziecka zbyt wcześnie dojrzałego w niespokojnych okolicznościach jego niepewnej egzystencji prześladuje mnie teraz, kiedy piszę te wersety. Tak, jest przebaczenie i pokuta. Ale nie zawsze - kategoria dzieci, kolaborantów z reżimem komunistycznym, wymknęła się wszelkiemu osądowi społeczeństwa. Co więcej, istniała nawet „polityczna” kwestia ich uniewinnienia,

Sojusz USR-PLUS, tolerancyjny wobec założycieli dzieci

Taką postawę przyjął przywódca ZSRR Dan Barna w sierpniu 2019 r., Kiedy protokół USR-PLUS Alliance „wymknął się” przepisowi, który uniewinnił drobnych współpracowników z Bezpieczeństwa winy i pozwolił im zajmować w nim kierownicze stanowiska. Przepis usunięto tylko na negatywną reakcję społeczeństwa, które wskazało właśnie palcem na politykę personalną Sojuszu, która promuje szczególnie młodych ludzi - czy nie mają oni nic do ukrycia, mimo pozornie niewinnej i zagranicznej młodości kompromisów? Po skandalu przywódcy polityczni Sojuszu wycofali się i utrzymali zakaz zajmowania stanowisk dla wszystkich byłych współpracowników Securitate, bez względu na wiek. Nie bez wyjaśnienia Danowi Barnie, wyjaśnienie, które faktycznie zawiera rzeczywistą politykę Sojuszu USR-PLUS w tej sprawie nieletnich informatorów: „Widziałem - powiedział Barna - w ostatnich dniach gwałtowny publiczny proces intencji, dotyczący postanowienia Protokołu Sojuszu, dotyczącego kandydatury osób, które: będąc dziećmi, podpisali zobowiązanie z Ochroną. W naszych dyskusjach myśleliśmy o dramatycznych przypadkach dzieci, które w sytuacji bezbronności były zmuszane pod presją do podpisania zobowiązania. Albo grożono im, że coś stanie się z ich rodzinami, jeśli nie podpiszą, ale którzy później NIE współpracowali w żaden sposób z Ochroną. w sprawie kandydatury niektórych osób, które jako dzieci podpisały zobowiązanie z Ochroną. W naszych dyskusjach myśleliśmy o dramatycznych przypadkach dzieci, które w sytuacji bezbronności zostały zmuszone pod presją do podpisania zobowiązania. Albo grożono im, że coś stanie się z ich rodzinami, jeśli nie podpiszą, ale którzy później NIE współpracowali w żaden sposób z Ochroną. w sprawie kandydatury niektórych osób, które jako dzieci podpisały zobowiązanie z Ochroną. W naszych dyskusjach myśleliśmy o dramatycznych przypadkach dzieci, które w sytuacji bezbronności były zmuszane pod presją do podpisania zobowiązania. Albo grożono im, że coś stanie się z ich rodzinami, jeśli nie podpiszą, ale którzy później NIE współpracowali w żaden sposób z Ochroną.

Chodziło jednak o dzieci, które nie miały rozeznania dorosłych, które podpisały zobowiązanie, bez współpracy i nie znając konsekwencji tego podpisu. Zgodnie z wszelkimi europejskimi normami prawnymi osoby te są uważane za ofiary represyjnych reżimów ”. To oświadczenie w sprawie uniewinnienia dzieci, które współpracowały z bezpieczeństwem i ich wiktymizacji, jest o wiele ważniejsze niż pozorny zakaz promowany przez Sojusz: podsumowuje wizję i politykę USR-PLUS w tej dziedzinie. Sojusz ma przedstawiciela marki przy Krajowej Radzie Studiów Archiwów Bezpieczeństwa Germiny Nagâţ, byłej szefowej Wydziału Śledczego, która nadal ma silny wpływ na ten wydział. W 2006 roku wywołaliśmy pierwszą publiczną debatę na temat Securitate rekrutację nieletnich, składając skargę karną do Prokuratury Generalnej (dotyczyła 15 funkcjonariuszy ochrony z Sybina, którzy w samym 1989 roku zwerbowali 146 nieletnich ze 170 zatrudnionych jako „osoby wspierające wśród studentów” przez lokalne służby bezpieczeństwa). Dopiero wtedy CNSAS wyszedł na rampę za pośrednictwem rzecznika, uznając skalę i szkodliwość zjawiska. Ale potem wszystko poszło samoistnie i żadne inne publiczne objawienia na ten temat nie zostały ujawnione. Departament Śledczy Germiny Nagâţ zamknął temat. rozpoznanie skali i szkodliwości zjawiska. Ale potem wszystko poszło samoistnie i żadne inne publiczne objawienia na ten temat nie zostały ujawnione. Departament Śledczy Germiny Nagâţ zamknął temat. rozpoznanie skali i szkodliwości zjawiska. Ale potem wszystko poszło samoistnie i żadne inne publiczne objawienia na ten temat nie zostały ujawnione. Departament Śledczy Germiny Nagâţ zamknął temat.

Portret robota „osoby wspierającej ucznia”

Dziecko lub nastolatek, które podczas Rewolucji miały od 14 do 18 lat, ma teraz od 44 do 48 lat, jest w pełni dojrzałe. Nie zdziwiłbym się, gdyby niektórzy z nich mieli „kontrolowane” wynurzanie i byli w rzeczywistości „kręgosłupem”, prawdziwą „piątą armią” „stanu równoległego”, o którym tak dużo mówiono w Rumunia w ostatnich latach. Gdyby przeprowadzono badanie i wyszukano by nazwiska wszystkich młodych polityków, sędziów, funkcjonariuszy policji, urzędników państwowych i odnoszących sukcesy biznesmenów w „aktach sieciowych”, zastanawiam się, czy ich odsetek nie zbliżyłby się 20 proc., Które „pięć oddziałów” drobnych informatorów miało w strukturze sieci informacyjnej Securitate w 1989 roku. A to mogłoby wiele wyjaśniać, w tym poczucie, że żyjemy w świecie, w którym historia nie należy do nas, jak brzmiało słynne stwierdzenie oficera KGB: „ktoś pisze historię; robimy to ".

Ze zdumieniem patrzę na młodość niektórych generałów tajnych służb, wielu sędziów, którzy czasami oceniają „ciężkie” sprawy, i odnoszących sukcesy polityków w wieku, w którym inni nawet nie debiutowali w polityce. Zastanawiam się, że nie. kiedyś, w przeszłości: czy byli wśród „osób wspierających” Securitate „wśród studentów”, jego przyszłych kadr, rekrutowanych w ramach wewnętrznej i tajnej polityki Departamentu Bezpieczeństwa Państwa w latach reżimu Ceausescu?

Nie zdziwiło mnie oświadczenie byłego oficera bezpieczeństwa, który powiedział, że większość jego dojrzałych informatorów (i jedni z najbardziej skutecznych) została zwerbowana ze szkoły, college'u lub służby wojskowej.

Inny z tych „luksusowych emerytów” wyznał również, że licealiści, a nawet licealiści, często zwracali się do Milicji lub Securitate z zazdrości niektórych zamożnych kolegów, którzy otrzymywali „paczki” z zagranicy lub otrzymywali wysokie oceny wbrew temu. i papierosy, twierdząc, że bardzo rzadko „stosowano metodę szantażu, gdyż licealiści mieli zamiłowanie do pracy kontrwywiadowczej, kierując się badanymi książkami beletrystycznymi”. Portret robota takiego „dziecka duszy” Securitate wydawał mi się portretem sędziego w wieku dwóch lat, który w jednym z wielu procesów wytoczonych przeciwko mnie na początku XXI wieku przez „ciężkie” Securitates, takie jak Ristea Priboi lub generał Marian Ureche, zapytał mnie zrzędą: dlaczego uważam, że Securitate była instytucją, która robiła „złe rzeczy” i zmusiła mnie do wyjaśnienia alfabetu „policji politycznej”, mimo że miała przed sobą prawo, na podstawie którego powinna była sądzić. Mimo to i innych podobnych do niej, zostałem uniewinniony we wszystkich wytoczonych przeciwko mnie procesach.

„Dzieci dusz Securitate” i ich świetlana przyszłość

W celu rekrutacji nieletnich młodzi absolwenci Băneasa School of Security Officers kierowani byli do szkół średnich, a nawet gimnazjów: w wieku zbliżonym do „celów”, starannie wybierali spośród uczniów skłonnych do współpracy - niekoniecznie od najlepszych do nauki. , ale nie całkiem przeciętne. Zostali zaszczepieni teorią „niebezpieczeństwa”, w jakim znajduje się kraj, siejąc w ich młodych umysłach ideę, że reżim komunistyczny jest jedynym, który może go obronić przed „agentami”, a „szpiegiem” lub „agentem” może być każdy, i mogą pomóc je złapać. Obiecano im pomoc, wsparcie, a nawet karierę w Securitate - i tutaj rekruterzy nie byli tak daleko od prawdy.
Rekrutację nieletnich przeprowadzono zgodnie z modelem biurokratycznym, podobnym do tego, jaki stosuje się w pozostałej części sieci informacyjnej. Ten zwerbowany jako „osoba wspierająca wśród studentów” został poddany „tajnemu spotkaniu”, na którym zaproponowano mu współpracę przy prawdziwym „psychologicznym studium przypadku”, tak aby proces rekrutacji nie zakończył się niepowodzeniem. Preferowano te z „otwartymi wątkami”, „gniazdem dla kolegów” i „dobrymi użytkownikami”.

Dla współpracującego ucznia został przygotowany plik, który jako pierwszy zawierał akta osobowe, z konspiracyjnym nazwiskiem „osoby wspierającej” (ucznia), jego danymi osobowymi, ale także danymi rodziców, a także krótką Psychologiczne „studium portretowe” i umiejętności podmiotu, w tym argumenty, które zadecydowały o rekrutacji. Akta małoletniego współpracownika, według tego samego typu dojrzałych informatorów, zawierały nazwę jednostki i oficera rekrutującego, a na kolejnych stronach dokonano corocznych opisów działalności rekrutowanej, możliwych nagród, oficerów łącznikowych innych niż rekrutujący i możliwego nawiązywania kontaktów, lub " kierowanie ”współpracownika do innych celów i w innych sieciach (również motywowane, jak również„ propozycje dalszego wykorzystania ”).
Były oficer ochrony powiedział, że po ukończeniu szkoły średniej nastoletni informatorzy zostali przejęci przez oficera kontrwywiadu wojskowego lub przez oficera ochrony, który „zajmował się” jednostką wyższą, w której się znajdowali.

Bez innych formalności, niż opracowanie nowego, znormalizowanego „pliku” dla „współpracowników wojskowych w okresie” lub „kartoteki współpracowników wśród studentów”, jak określono w Centralnych Dyrektywach Bezpieczeństwa „do pracy z agencją”, które Studiowałem i publikowałem je w swoich pracach. Następnie, gdy przyjechali do pracy, na stałych stanowiskach, ci młodzi ludzie otrzymali nowe zobowiązanie i sporządzono ich akta personalne samego „informatora”, które zostały zniszczone dopiero po przyjęciu w partii - kiedy mogli ”. współpracować ”z Securitate, stając się, jak w latach przed większością,„ ludźmi wspierającymi ”- o ile nie weszli oni jeszcze bezpośrednio do Securitate.

W starszym tomie rejestru sieci informacyjnej w Sibiu znalazłem procent dzieci, rekrutowanych pod koniec lat 70., urodzonych w latach 1964-1967, a więc tych z mojego pokolenia: odsetek ten nie jest taki jak w latach 80. (ponad 20%), ale przekracza kilkanaście procent całej sieci informacyjnej spośród ponad 3500 informatorów Securitate, rekrutowanych w latach 1976-1979 w Sibiu.
Będę miał cierpliwość, aby przeszukać Google, aby sprawdzić, czy mam rację, czy nie: czy niektórzy z nich zrobili „karierę” w cieniu służb bezpieczeństwa i tajnych służb, które to zrobiły? Mam smutne przeczucie, że tak. Ofiary dzieci-założycieli również pozostały ofiarami. Funkcjonariuszom, którzy ich używali, powodziło się. Sugestywny przykład pokazuje, że przynajmniej oficerowie rekrutacyjni dzieci-współpracowników nie poradzili sobie źle po 1989 roku. Securitate Emilia Balici, która zwerbowała córkę sędziego jako „źródło” została zastępcą w SRI Sibiu. Sędziowi, który po 1989 roku był zamieszany w skomplikowaną „sprawę rewolucji” w mieście, zarzucono, wcale nie subtelnie, że jego córka pracuje dla Bezpieczeństwa i poprosił o światło w tej sprawie.

Okazało się, że Emilia Balici sfałszowała dokumentację „osoby wspierającej studenta” i że notatki informacyjne przypisane córce sędziego należały w rzeczywistości do jej własnej córki, która była z nią koleżanką z banku. Jednak Emilia Balici zwerbowała wielu innych nieletnich do swojej sieci informacyjnej. Pozew wniesiony przeciwko niej został wniesiony, podobnie jak postępowanie karne, które w 2006 roku wytoczyłem w imieniu IICCMER, przeciwko niej i 14 innym kolegom, którzy z naruszeniem Konstytucji i przepisów RSR zwerbowali nieletnich współpracowników. Mąż Emilii Balici również stał się trudną osobą w sprawach wewnętrznych: pułkownik Radu Balici był szefem Służby Drogowej, szefem Służby Śledczej, następnie został mianowany szefem Inspektoratu Policji Prahova, aw 1997 r. Podlegał ochronie Ministra Spraw Wewnętrznych. stażysta Gavril Dejeu,
Wszystko, jak widać, funkcjonowało w systemie zamkniętym, który dyskretnie się utrwalał, niezależnie od historii, która się poza nim toczy. Model rekrutacji dzieci przez komunistyczną policję polityczną nie jest modelem lokalnym. Znana jest historia i legenda Pawlika Morozowa, który w 1930 r. Wydał swoich rodziców NKWD, a Pavlik stał się radzieckim bohaterem po tym, jak dwa lata później został zabity przez „kontrrewolucyjnych bandytów”, a właściwie zabity przez własnego wuja. po skazaniu i egzekucji rodziców przekazał go sowieckiej tajnej policji.

STASI, wschodnioniemiecka służba bezpieczeństwa, podniosła do „sztuki” tę „pouczającą pracę” z uczniami i studentami, która stworzyła prawdziwe dramaty rodzinne, wraz z otwarciem archiwów policji politycznej w byłej NRD, poprzez rozmiar tego zjawiska. Bez wątpienia te same dramaty miały miejsce również w naszym kraju - ale nadal znamy je tylko powierzchownie, ponieważ archiwa milczą o drobnych współpracownikach Securitate. Podaję dwa przykłady: „Będąc nauczycielem w szkole 16, sektor 3 w Bukareszcie, w 1987 roku nauczyłem dzieci budzić rumuńskiego i ucznia ósmej klasy, syna ochroniarza, mówiącego w domu, czego się nauczyły, W styczniu 1988 r. Za zgodą dyrektora zostałem wyrzucony ze szkoły. Kontynuowałem pracę w domach dziecka, ponieważ dwóch ochroniarzy, którzy mnie przesłuchiwali, rozmawiało ze sobą: Nie zasługuje na pracę z uczniami w zwykłych szkołach i posługiwanie się dyplomem uczelni. W 2000 roku poszedłem do CNSAS i ku mojemu zdziwieniu dowiedziałem się, że mam 3 (trzy) pliki przygotowane przez komunistyczną ochronę. Z mojej 35-letniej działalności uznano tylko 30, straciłem co najmniej 500 milionów starych lei ”(Ioan Burciu, Bukareszt)„ Mój ojciec, profesor historii i filozofii, stracił pracę nauczyciela z powodu do studenta-informatora, który powiedział mu, że nie mówił wystarczająco dużo o Marksie, ale wspomniał o Camusie i Sartre. Został wyrzucony z edukacji, bo partia chleba nie daje na próżno - poinformowano mojego ojca w inspektoracie powiatu Cluj i skierowano go jako robotnika do fermy królików ”. (Ioana Mehrgan, Wielka Brytania). W 2000 roku poszedłem do CNSAS i ku mojemu zdziwieniu dowiedziałem się, że mam 3 (trzy) pliki przygotowane przez komunistyczną ochronę. Z mojej 35-letniej działalności uznano tylko 30, straciłem co najmniej 500 milionów starych lei ”(Ioan Burciu, Bukareszt)„ Mój ojciec, profesor historii i filozofii, stracił pracę nauczyciela z powodu do studenta-informatora, który powiedział mu, że nie mówił wystarczająco dużo o Marksie, ale wspomniał o Camusie i Sartre. Został wyrzucony z edukacji, bo partia chleba nie daje na próżno - poinformowano mojego ojca w inspektoracie powiatu Cluj i skierowano go jako robotnika do fermy królików ”. (Ioana Mehrgan, Wielka Brytania). W 2000 roku poszedłem do CNSAS i ku mojemu zdziwieniu dowiedziałem się, że mam 3 (trzy) pliki przygotowane przez komunistyczną ochronę. Z mojej 35-letniej działalności uznano tylko 30, straciłem co najmniej 500 milionów starych lei ”(Ioan Burciu, Bukareszt)„ Mój ojciec, profesor historii i filozofii, stracił pracę nauczyciela z powodu do studenta-informatora, który powiedział mu, że nie mówił wystarczająco dużo o Marksie, ale wspomniał o Camusie i Sartre. Został wyrzucony z edukacji, bo partia chleba nie daje na próżno - poinformowano mojego ojca w inspektoracie powiatu Cluj i skierowano go jako robotnika do fermy królików ”. (Ioana Mehrgan, Wielka Brytania). Straciłem co najmniej 500 milionów starych lei ”(Ioan Burciu, Bukareszt). ale wspomniał o Camusie i Sartre. Został wyrzucony z edukacji, bo partia chleba nie daje na próżno - poinformowano mojego ojca w inspektoracie powiatu Cluj i skierowano go jako robotnika na fermę królików ”. (Ioana Mehrgan, Wielka Brytania). Straciłem co najmniej 500 milionów starych lei ”(Ioan Burciu, Bukareszt)„ Mój ojciec, nauczyciel historii i filozofii, stracił pracę nauczyciela z powodu studenta-informatora, który powiedział mu, że nie mówi wystarczająco dużo o Marksie, ale wspomniał o Camusie i Sartre. Został wyrzucony ze szkoły, bo partia chleba nie daje na próżno - powiedziano mojemu ojcu w inspektoracie powiatu Cluj i został skierowany jako robotnik do fermy królików ”. (Ioana Mehrgan, Wielka Brytania). bo partia nie daje chleba na próżno - mój ojciec został poinformowany w inspektoracie okręgu Cluj i został skierowany jako robotnik do fermy królików ”. (Ioana Mehrgan, Wielka Brytania). bo partia nie daje chleba na próżno - mój ojciec został poinformowany w inspektoracie powiatu Cluj i został skierowany jako robotnik do fermy królików ”. (Ioana Mehrgan, Wielka Brytania).

Ogólnie ofiary pozostały ofiarami, a „dzieci Securitate” dorastały, chronione najpierw przez ich werbowników, a następnie przez prawa, które są uznawane wszędzie w demokratycznym świecie nieletnich. O ich „pracy” w przeszłości wiedzą tylko ludzie, którzy wprowadzili ich w „ustrój” i otworzyli wszystkie korytarze władzy, od dzieciństwa do teraz, zawsze dając im immunitet od prawa, a nawet moralności. Ale nie w obliczu historii.

Autor: Marius Oprea
Źródło: mediafax.ro


Tu zaś jeszcze rzeczony fragment z Osińskiego:




Źródło tutaj:  https://chomikuj.pl/fotopomnik/Dokumenty/Skany



https://gandeste.org/analize/securitatea-a-pregatit-o-armata-de-nu-mai-putin-de-cinci-divizii-de-copii-care-si-spionau-parintii-si-profesorii-ca-un-exercitiu-pentru-activitatea-lor-ulterioara-in-slujba-regimului/118187/





środa, 11 listopada 2020

Protesty Zmanipulowanych Licealistów

 przedruk


Protesty Zmanipulowanych Licealistów Przelały Się Przez Ulice.

Smartfonowy Odłam Pokolenia Pokazał Swoje Oblicze

 11 listopada 2020 Kurier Kaszubski


Po 45. latach obowiązującego w Polsce wschodniego modelu „kultury” marksistowskiej i leninowskiej i 30 latach odbudowy, ponownie do Polski zawitał marksizm kulturowy, zapakowany w kolorowe i tęczowe sreberka, przywleczony tym razem z zachodu. O ile ten wschodni, bolszewicki model miał jeszcze jakieś pozory dbałości o jednostkę i rodzinę, to ten zachodni, jest wulgarny, chamski i rynsztokowy. Z niczym się nie liczy i wszystko chce wywrócić do góry nogami. 

Przez Kartuzy, Kościerzynę, Żukowo a nawet Sierakowice przelały się w ostatnich dniach demonstracje „niezadowolonych” mieszkańców, pod szyldem „Strajk Kobiet”. Młodzież spotykała  się w centralnych miejscach swoich miejscowości, wyrażając niezadowolenie z aktualnie panującej sytuacji w kraju. Oficjalnie protestowano przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, jednak 95 proc. młodocianych demonstrantów, nie  miało pojęcia czego dokładnie dotyczyło  to orzeczenie. Zagadnięte przez nas w Kościerzynie demonstrujące nastolatki odpowiadały: „chcemy aborcji na życzenie”, a w ogóle to „je**ć PiS”. Ileż tam było nadętej bufonady, pozorów doniosłości z jednej strony i gimnazjalnego infantylizmu, śmieszności sytuacyjnej i beztroskiej zabawy z drugiej. Lewicowe media lokalne z wyprzedzeniem informowały kiedy i gdzie odbędą się te „spontaniczne” marsze, będących rzekomo na skraju wytrzymałości mieszkańców. Tych którzy chcieliby wykrzyczeć swoje: „Mamy dość” a najlepiej to „Wyp*******ć”. Ulice w naszym regionie zapełniły się dzieciakami, młodzieżą, bezstronnymi gapiami i garstką „organizatorów”, którzy czuwać mieli nad tym dziejotwórczym spontanem.,, To jest wojna”lub ,, Aborcja na życzenie” – to tylko niektóre hasła wybazgrane na kartonie od bananów, które dumnie trzymały nad głowami nastoletnie demonstrantki. Inne zawierały w treści nazwy kobiecych części ciała a wszystko okraszone złowrogim zygzakiem, znanym na całym świecie symbolem Die Schutzstaffel der NSDAP, czyli niemieckiej, faszystowskiej organizacji SS. 

Czego dokonał Trybunał Konstytucyjny?

Trybunał Konstytucyjny którego zadaniem jest m.in.  orzekanie w sprawach zgodności ustaw i umów międzynarodowych z Konstytucją, orzekł, że zawarty w ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, jeden z przepisów jest niezgodny z Konstytucją. Dokładnie ten przepis który mówi o dopuszczalności aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Przypomnieć należy, że chodzi o zgodność z tą Konstytucją, która uchwalona została w 1997 r., w czasie gdy u władzy był Sojusz Lewicy Demokratycznej, będący spadkobiercą Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Premierem wówczas był Włodzimierz Cimoszewicz. Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, w dniu 17. października 1997 r. dokonał jej podpisania. Trybunał Konstytucyjny zaplanował posiedzenie w tej sprawie wiele miesięcy temu i każdy prawnik oraz każdy kto choć trochę orientuje się w polskiej kulturze prawnej wie, że trybunał nie mógł wydać w tej sprawie innego orzeczenia. Oczywiście pojawiają się ogromne wątpliwości czy ciąża której rozwój wskazuje na fatalne upośledzenie deformacyjno-anatomiczne, powinna zostać donoszona. Większość ludzi słusznie uznaje, że nie. Jednak dotychczas z pomocą obowiązującej furtki prawnej, dokonywano masowego zabijania dzieci nienarodzonych tylko dlatego, że podejrzewano u nich Zespół Downa czy Zespół Turnera. 

Pretekst do wojny kulturowej

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które dla naiwnych i mniej zorientowanych, miało stać u podłoża protestów, w rzeczywistości było tylko pretekstem do rzeczywistych zamiarów opozycji, jakimi jest obalenie demokratycznie wybranej władzy. Ten lewacko-tęczowy obóz do tej pory nie może pogodzić się z tym, że nie jest u władzy i nie może wdrażać w życie, chorych, zdegenerowanych idei. Idei które w zachodniej części Europy poczyniły już ogromne spustoszenie, produkując ludzi pozbawionych kodu kulturowego, bez tożsamości państwowej, narodowej, religijnej, moralnej i regionalnej. Ciężar tej wojny wzięli na siebie także niektórzy samorządowcy, którzy w imię obalenia legalnej władzy, gotowi byli na zezwalanie demolowania swoich miast i obojętność wobec dewastowania i prób dewastowania kościołów. A więc pomników historii, kultury, dziedzictwa narodowego i naszej tożsamości. W Kartuzach rolę obrońców kościoła p.w. Św. Kazimierza wzięli na siebie zwykli mieszkańcy. Pomni hańbiących wydarzeń w innych miastach, sami się skrzyknęli i obserwowali sprzed bramy świątyni, do czego nieświadoma młodzież zostanie popchnięta przez organizatorów. Ataki na kościoły są jednym z elementów tej wojny. Padło ostatnie tabu, wcześniej naruszone w naszej historii tylko przez hitlerowskich i bolszewickich najeźdźców. Teraz tego samego dokonują bojówki lewicy, które posunęły się także do zakłócania i przerywania misteriów jakimi są msze święte. Z rzekomo tolerancyjnych i miłujących wolność wyboru nowoczesnych „postępowców” spadły maski, ukazując ich prawdziwe oblicza. 

Nieświadoma młodzież

Z pewnym zażenowaniem obserwować można było zachowanie zmanipulowanej kościerskiej i kartuskiej młodzieży na ulicach, podczas tych demonstracji. Raczej nie jest to, ta sama młodzież, dzięki której co roku pobijane są rekordy liczebności pielgrzymek do Kalwarii Wielewskiej czy do Sanktuarium Królowej Kaszub w Sianowie. W 2019 r. w głównej mszy w czasie odpustu w Kalwarii Wielewskiej, uczestniczyło 23 tys. osób, z czego znakomita większość to była młodzież w wieku szkolnym. W tym roku, mimo pandemii zanotowano tam mniejszą, choć także znamienitą, ok. 15 tys. frekwencję. W demonstracjach ulicznych ostatnich dni, największą frekwencję notowano w Kościerzynie i było to jakieś 1500 – 1800 młodych osób. Nie było wprawdzie przeciwważnej demonstracji pań, które nie strajkują, ale Internet masowo zarzucony jest ostatnio zdjęciami pięknych, młodych kobiet z hasłami: „Nie strajkuję” lub „Wspieram życie”. Pokazuje to, że dziedzictwo Kaszub ze swoimi wartościami opartymi na kulcie Boga, na istotności wiary chrześcijańskiej, na wartościach ustalonych w etosie kaszubskiej wspólnoty, ciągle wygrywa z lewackim bełkotem. Pejoratywnie pojmowane libertyńskie fantazje neobolszewików i neomarksistów ciągle nie mogą liczyć w naszym regionie na podatny grunt. Trzeba trzymać jednak rękę na pulsie, gdyż ostatnie dni pokazały, że neobolszewicka hydra podnosi łeb i coraz śmielej próbuje wyrywać naszą młodzież z rąk cywilizacji, będącej podstawą trwania zdrowych moralnie społeczeństw. 

Kto za to płaci i kto za tym stoi?

Dzieci skaczące i tańczące kaczuszki na kartuskim i kościerskim rynku, nie mają zielonego pojęcia w czym uczestniczą. Coś tam słyszały o aborcji na życzenie, o „Kaczorze”, o PiS-ie i LGBTQ. Jedna z dziewcząt zapytana na rynku w Kartuzach, czym jest aborcja eugeniczna, kim jest Francis Galton i co uchwalił Trybunał Konstytucyjny, po pięciu sekundach wytężonego namysłu odparła: „je**ć PiS”. Po  czym wybuchła śmiechem i rzuciła się w objęcia równie rozradowanych koleżanek, z wymalowanymi faszystowskimi zygzakami na policzkach. Jedna z organizatorek ogólnopolskiego „Strajku kobiet”, zdeklarowana safonka – niejaka Marta Lempart powiedziała wprost, że struktury na czele których stoi, mają już taki potencjał, także finansowy, że gotowe są na obalenie demokratycznie wybranej władzy i posprzątanie tego „burdelu jaki stworzył PiS”. Jej koleżanka Klementyna Suchanow już w 2018 r. namalowała na ścianie Sejmu napis: „Czas na sąd ostateczny” i już wtedy wymyśliła hasło: „Wyp*******ć”.  Wraz z innymi, podobnymi „rewolucjonistkami”, które wyzwolić mają nas z ucisku tyranii, powołały tzw. radę konsultacyjną, której zadaniem jest przejęcie władzy w Polsce. Dla zdrowo myślących ludzi jest to operetkowa, by nie powiedzieć komiczna sytuacja. Całkiem poważnie traktowane są za to te „bojowniczki” przez zagraniczne, wrogie Polsce ośrodki, które hojnie je finansują. Wszyscy już znają działalność liczącego sobie 90 wiosen węgierskiego Żyda, mieszkającego w USA – Georga Sorosa. Jego liczne fundacje, które powstały w Polsce jak grzyby po deszczu, zasilane są milionami dolarów. Fundacje te mają frapujące i wzniosłe nazwy, typu: „Miłość nie wyklucza”, „Otwarta Rzeczpospolita”, „Fundacja Dialog, „Mowa Miłości” czy „Nigdy Więcej”. Najbardziej znana z nich – „Fundacja Batorego”, zasilana jest przez Sorosa takim potężnym kapitałem, że sama rozdaje kilkusettysięczne granty setkom mniejszych organizacji tego typu. Na Węgrzech, premier Wiktor Orban już dawno rozgonił to „sorosowe” towarzystwo, tymczasem w Polsce trwa ich rozkwit. I trwa walka z polską kulturą, polskim dziedzictwem i polską tożsamością. Młodzież z Kartuz czy Kościerzyny, nie ma nawet świadomości, że odgrywa rolę jedynie pożytecznych idiotów, a wielkie pieniądze wędrują nad ich głowami.


http://kurierkaszubski.eu/protesty-zmanipulowanych-licealistow-przelaly-sie-przez-ulice-smartfonowy-odlam-pokolenia-pokazal-swoje-oblicze/?fbclid=IwAR2GBmy1nGXyZMJg1gtWVJp9TXKuqNAlirGemyXTGrcLDAuVpaKatBsyDp8







czwartek, 8 grudnia 2016

Gimnazja




09:50 Odsłon 1635 25 Komentarzy

O wyrównywaniu szans, czyli palimy gimnazja

             Jakimś niezbadanym cudem, dotarła do mnie wiadomość, że była minister edukacji, Joanna Kluzik-Rostkowska, plus jeszcze bardziej była minister tej samej edukacji, Krystyna Szumilas, plus na doczepkę jakiś wynajęty ekspert od wspomnianej edukacji o niezapamiętanym przeze mnie nazwisku, wystąpili na wspólnej konferencji prasowej, na której ogłosili co następuje:


      „Badania dowodzą, że gimnazja wyrównują szanse dzieci rodziców mniej wykształconych. W 2015 r. aż 34,6 proc. takich gimnazjalistów osiągnęło najlepsze wyniki. Polscy uczniowie dzięki wprowadzeniu gimnazjów zaczęli osiągać bardzo dobre wyniki. Dziś są w czołówce”.


      Powiem szczerze, że od samego początku, gdy nowy rząd ogłosił plan likwidacji gimnazjów, a zjednoczona opozycja natychmiast zaczęła go kontestować, postanowiłem sobie, że nie będę zabierał głosu na ten temat, z tego prostego powodu, że bardzo nie lubię sytuacji karykaturalnie wręcz oczywistych, a ta taką właśnie od samego początku była. To że gimnazja stanowią nieszczęście, jakiego polska edukacja w swojej dotychczasowej historii nie przeżyła, jest jasne dla każdego, poza może pewną, niestety dość dużą, grupą samych gimnazjalistów, dla których te trzy lata stanowią być może jedyną okazję w życiu, by zanurzyć się w chaosie bezkarności, jakiego oni dotychczas nie doświadczyli i nigdy więcej już nie doświadczą. Tak naprawdę to tylko oni będą płakać za gimnazjami; wszyscy pozostali, w tym jak najbardziej ci, którzy tak bardzo dziś protestują, wiedzą, że obecny stan jest nie do utrzymania i że jeszcze parę lat tego eksperymentu i polska edukacja zwyczajnie umrze.


       Wyszli jednak oto na scenę Kluzik z Szumilas i tym trzecim, przedstawili swoje wyliczenia, a ja dostałem takiej cholery, że postanowiłem złamać dane sobie słowo i to kuriozum choćby bardzo krótko skomentować. Rzecz mianowicie w tym, że jeśli w sytuacji w jakiej znajdują się dziś gimnazja, „bardzo dobre wyniki” osiąga zaledwie 34,6% dzieci, oznaczać to musi, że pozostałe 65,4% to albo młodociani bandyci, albo idioci, dla których już nie ma najmniejszych szans. Bezhołowie, jakie panuje w zdecydowanej większości gimnazjów doprowadziło do tego, że jeśli nauczyciele mają przed sobą dziecko w najbardziej podstawowym stopniu spokojne i grzeczne, dają mu piątki i szóstki niemal z automatu.

Wystarczy, że dziecko ma zeszyt, długopis i podręcznik, wie, jak każdego z nich używać, do nauczyciela zwraca się per „pani”, a jeszcze, nie daj Panie Boże, jego rodzice znajdują czas na to, by od czasu do czasu przyjść na zebranie i zapytać wychowawczynię o postępy, zostaje w jednej chwili prymusem. A jeśli w dodatku dziadkowie opłacili mu korepetycje, to właściwie wystarczy, że siedzi grzecznie, uśmiecha się i mówi „dzień dobry” i „do widzenia”. A to, że w śród nich większość stanowią dzieci rodziców „mniej wykształconych” jest skrajną oczywistością. Charakter dzisiejszych czasów jest taki, że dla przeciętnego dziecka nie ma nic gorszego, niż trafić na tak zwanych „rodziców wykształconych”, choćby z tego względu, że tam ojciec od dawna mieszka z druga żoną, a mama jest zarobiona po uszy.


      Jak czytelnicy tego bloga wiedzą, od wielu już lat pracuję jako nauczyciel i o szkole wiem niemal wszystko. Kilka lat temu pracowałem w gimnazjum, a dziś kontakt z gimnazjami mam przez lekcje prywatne. Proszę zatem sobie wyobrazić, że dziś, ile razy próbuje się dowiedzieć od któregokolwiek z moich uczniów, co było w szkole, na ich twarzach niezmiennie widzę znużenie, a odpowiedź jest wiecznie jedna i ta sama: „Nic”. Dzieci, które uczę, lub uczyłem, były naprawdę różne. Niektóre z nich były bardzo słabe i jedyne czego ode mnie chciały, to bym, w owych nielicznych sytuacjach, kiedy coś tam miały zadane, odrobił za nie lekcje, niekiedy coś im tam opowiadałem, a one starały się to zapamiętać, w niektórych wypadkach były to dzieci naprawdę dobre, często najlepsze w klasie. I one wszystkie, bez jednego wyjątku, ile razy ich pytałem, co tam w szkole, odpowiadały, że nic. Właśnie tak: „Nic”.


      Ale też, proszę sobie wyobrazić, każde z owych dzieci regularnie otrzymywało i otrzymuje na świadectwie same piątki i szóstki. Dziś jest tak, że wśród tych, które uczę, jest dwoje, które nie znają języka w stopniu choćby najbardziej podstawowym, w tym sensie, że nie pamiętają nawet, jak jest po angielsku „kiedy”, „wiosna”, czy „jutro”. I one też mają same piątki, lub, zgodnie z nomenklaturą stosowaną przez Kluzik i Szumilas, „osiągają bardzo dobre wyniki”. W jaki sposób? A to w taki mianowicie, że to przede wszystkim nie są durnie, dla których produkowane przez wypuszczonych przez wykształconych w ostatnich latach metodyków testy mogłyby stanowić jakąkolwiek językową zagadkę, a poza tym, one akurat, jeśli tylko trzeba, potrafią się zachować.


      I tak wędrują owe dzieci przez lata gimnazjum, licząc w głębi serca na to, że kiedy dostaną się do liceum, to wtedy może się czegoś nauczą. No a kiedy przyjdzie wreszcie ten moment, okazuje się, że przed nimi już tylko trzy lata nauki, z tym zastrzeżeniem, że pierwszy rok musi im minąć na przystosowanie się do nowych warunków, drugi na nadrabianie zaległości i myślenie o tym, że za rok matura, no a trzecia klasa, to tak naprawdę zaledwie kilka miesięcy z przeznaczeniem na rozwiązywanie maturalnych zadań. No a w końcu, kiedy już przyjdzie czas matur, to jednym pójdzie lepiej, innym gorzej, natomiast wszystkich połączy fakt, że nikt z nich nie potrafi pisać tak, by się to dało rozczytać. Siedzą więc te dzieci, bazgrzą po tych kartkach, które udają druki urzędowe, a biedni egzaminatorzy próbują się przedrzeć przez stosy owego strasznego chaosu i wszyscy oczywiście świetnie wiedzą, że to wszystko przez to, że kiedy te dzieci miały czas, by się nauczyć staranności, akurat gniły w gimnazjach.


      Wie to każdy z nich znakomicie, co jednak – i to jest wiadomość już naprawdę dobijająca – nie przeszkadza żadnemu z nich, by, jeśli minister Kluzik-Rostkowska dmuchnie w gwizdek, pędzić na demonstrację przeciwko likwidacji gimnazjów. Dlaczego? No jak to dlaczego? Bo PiS łamie Konstytucję, obraża sędziów, no i jeszcze ten prokurator Piotrowicz, cholera jasna!


http://osiejuk.mobile.salon24.pl/738912,o-wyrownywaniu-szans-czyli-palimy-gimnazja