Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pomorze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pomorze. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 maja 2023

Polska potrzebuje śmiałych pomysłów




Kolejna porcja wspaniałych słów...





przedruk




22.05.2023 11:32


Konwent Morski w Gdańsku. 



Prezydent, premier, prezes PiS zabrali głos. „Polska potrzebuje śmiałych pomysłów”

"Niepodobna wyobrazić sobie trwałego i dynamicznego wzrostu rodzimej gospodarki bez odbudowy przemysłu okrętowego, bez rewitalizacji stoczni, bez rozwoju portów, bez podźwignięcia rybołówstwa oraz bez restytucji naszej bandery" - brzmi fragment listu, jaki prezes PiS skierował do uczestników odbywającego się dziś Konwentu Morskiego w Gdańsku.



Dziś w Gdańsku obraduje Konwent Morski, czyli powołany w 2016 r. przez Ministra Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej zespół ekspertów z branży gospodarki morskiej.

Podczas wydarzenia głos zabrało wiele znamienitych, pełniących w Polsce ważne funkcje, osób. Ci, którzy nie mogli pojawić się dziś w pomorskiej stolicy osobiście, wystosowali do uczestników wydarzenia specjalne listy.


Tak stało się w przypadku prezydenta RP - Andrzeja Duda. W liście, głowa państwa polskiego podziękowała za kontynuację cennej inicjatywy, jaką jest Konwent Morski i przypomniała, że dotychczasowe obrady na tym forum przyniosły wiele interesujących analiz, diagnoz i wniosków dotyczących pełnego uwolnienia olbrzymiego potencjału, jaki daje szeroki dostęp Polski do Bałtyku.

"Ufam, że również dzisiejsze spotkanie przyczyni się do zdynamizowania i odpowiedniego ukierunkowania polityki morskiej Rzeczypospolitej"

– napisał prezydent.



Duda wskazał, że od 24 lutego 2022 roku państwa bałtyckie i wszystkie kraje Europy Środkowo–Wschodniej, w tym Polska, znajdują się w radykalnie nowej sytuacji. Podkreślił, że "imperialne dążenia Rosji do zmiany architektury bezpieczeństwa w Europie, na czele ze zbrodniczą inwazją na Ukrainę, spowodowały tragiczną w skutkach wojnę". Jak zauważył, jednocześnie agresja ta wbrew oczekiwaniom reżimu moskiewskiego przyczyniła się do wzmocnienia więzi łączących państwa NATO oraz do rozszerzenia Sojuszu o Finlandię, wkrótce - wyraził nadzieję - także o Szwecję.


"Nową, niezwykle ważną okolicznością jest zainteresowanie ukraińskich władz i przedsiębiorców intensyfikacją współpracy z Polską w zakresie transportu, w tym ruchu towarowego przez port w Gdańsku. Wszystko to rodzi konieczność zrewidowania i odpowiedniego przystosowania działań naszego państwa w dziedzinie obronności morskiej, infrastruktury krytycznej nadbrzeżnej i morskiej oraz innych zagadnień dotyczących żeglugi i eksploatacji zasobów Morza Bałtyckiego" - napisał prezydent.

– brzmi dalszy fragment listu prezydenta Dudy.



"Robimy wszystko, co w naszej mocy"



Również lider PiS w liście do zgromadzonych, ocenił, iż Konwent Morski jest "intelektualnym filarem polityki przywracania należnej gospodarce morskiej pozycji".

"Stanowi niewyczerpalne źródło wspaniałych idei, pomysłów, koncepcji i projektów, służących wzmocnieniu naszej obecności nad Bałtykiem"

– napisał szef PiS.




Jak dodał - Polska potrzebuje takiej debaty oraz niezależnych, twórczych, śmiałych i "niebojących się iść pod prąd umysłów".


"Bo niepodobna wyobrazić sobie trwałego i dynamicznego wzrostu rodzimej gospodarki bez odbudowy przemysłu okrętowego, bez rewitalizacji stoczni, bez rozwoju portów, bez podźwignięcia rybołówstwa oraz bez restytucji naszej bandery"

– przyznał Kaczyński.



Podkreślił, że "myśmy to wyzwanie wzorem tych co budowali II Rzeczpospolitą podjęli. Robimy wszystko co w naszej mocy, by nadrobić to, co Polska straciła w skutek - mówiąc najdelikatniej - zaniedbań i zaniechań poprzednich ekip rządzących".


Lider PiS dziękował jednocześnie uczestnikom Konwentu za ich wysiłki i starania na tym polu.

"Za państwa ogromny wkład w odbudowę Polski morskiej, pragnę w tym miejscu państwu z całego serca podziękować. Ale chciałbym również prosić państwa o więcej, bo wciąż mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia"

– zaznaczył Kaczyński.



"Perła w koronie polskiej ekonomii"

Premier Morawiecki, który przemawiał podczas Konwentu Morskiego osobiście, wskazał, że "rozwój gospodarczy najlepiej widać na tle innych krajów".

"Ostatnich kilka lat to potężne zawirowania gospodarcze" - stwierdził Mateusz Morawiecki. Premier porównał wzrost gospodarczy Polski do innych państw Unii Europejskiej - IV kwartał 2019 r., tj. ostatni kwartał przed pandemią, do I kwartału 2023 roku. "Widać, że Polska bije na głowę wszystkie porównywalne gospodarki" - zaznaczył.

Morawiecki podkreślił, że tak się dzieje m.in. dlatego, że "odbudowujemy wartość gospodarki morskiej i jej wagę dla całej polskiej gospodarki". Podkreślił, że "polski przemysł morski staje się coraz bardziej kołem zamachowym i perłą w koronie polskiej ekonomii".

Dodał, że jest to dla niego "wielka inspiracja i zarazem zobowiązanie do działania na wielu polach".


"Przede wszystkim na polu takim, aby to wspaniałe polskie okno na świat, to okno, które przez 20 lat przykryte było żaluzjami bierności, pasywności, zapomnienia, żeby to okno zostało na powrót otwarte, żeby Polska dokonała symbolicznych, kolejnych zaślubin z morzem, zaślubin, które już na zawsze będą świadczyły o polskiej sile, o zdolności do wykorzystania tego wielkiego skarbu Rzeczypospolitej, jakim jest dostęp do morza"

– powiedział szef polskiego rządu.



Premier poruszył również temat tego, że "w ciągu ostatnich lat udało się zrealizować wiele inwestycji w gospodarce morskiej".
 
"Te wszystkie potężne inwestycje służą po to, aby Polska pięła się po drabinie wartości dodanej jak najszybciej ku górze"

– powiedział premier.


Podkreślił, że w ciągu ostatnich kilku lat udało się przeprowadzić na wybrzeżu takie inwestycje jak rozbudowa portów w Gdańsku i w Gdyni, Droga Czerwona, pogłębienie toru wodnego do Szczecina do 12,5 m, czy rozpoczęcie prac przy porcie kontenerowym w Świnoujściu. Premier przypomniał też budowę Baltic Pipe i bliską zakończenia budowę tunelu pod Świną, który ma połączyć wyspę Wolin z wyspą Uznam.

Zaznaczył jednocześnie, że cały czas musimy nadrabiać zapóźnienia infrastrukturalne, które powstały w ciągu pierwszych 20-25 lat po 1989 roku, kiedy - jak ocenił - szanse rozwoju gospodarki morskiej były marnowane.





Narodowy Marsz Papieski. Prof. Jan Żaryn: policzmy się jeszcze raz jak w 1979 roku - Polskie Radio 24 - polskieradio24.pl


Narodowy Marsz Papieski. 

Prof. Jan Żaryn: policzmy się jeszcze raz jak w 1979 roku

- Na Placu Zwycięstwa w Warszawie i podczas kolejnych etapów pierwszej pielgrzymki do Polski papież nas zjednoczył i doprowadził do niepodległości. Dziś także potrzebna jest niepodległość ducha narodowego. Niewątpliwie będziemy się też modlić do świętego Jana Pawła II, by nas wspierał u Pana Boga, bo czasy są nadzwyczajne. Zostaliśmy bardzo mocno rozłupani. Chcemy, aby na Narodowy Marsz Papieski przybyli wszyscy i uznali Jana Pawła II za fundament narodowej tożsamości - mówił w Polskim Radiu 24 prof. Jan Żaryn, dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.




Konwent Morski w Gdańsku. Prezydent, premier, prezes PiS zabrali głos. „Polska potrzebuje śmiałych pomysłów” | Niezalezna.pl


Przemysł 4.0 to za mało. Będziemy mieć przemysł 5.0 (wnp.pl)

Cezary Kaźmierczak wskazuje polskie interesy na Ukrainie (dorzeczy.pl)



Andrzej Duda: nasi wyborcy chcą, byśmy zapewnili bezpieczeństwo i byli wizjonerami - Wiadomości - polskieradio24.pl


Premier Morawiecki: Perła w koronie polskiej ekonomii (dorzeczy.pl)


poniedziałek, 24 kwietnia 2023

Stara Polska

 

Gazeta Grudziądzka z czasów zaboru niemieckiego - rok 1902...


Całość - i w dowolnym wygodnym zumie - można obejrzeć po ściągnięciu na dysk z biblioteki cyfrowej - link na końcu. 


Warto poczytać, z jakimi problemami zmagali się Polacy tamtych czasów, jak wzywano do współpracy miedzy rodakami, jak nawoływano do dbałości o siebie nawzajem, no i jak niemiecki zaborca poczynał sobie bezprawnie....


Baczność na szpiegów!!








R. 8 [i. e.9], nr 144 (2 grudnia 1902) G..., , | Polona




wtorek, 18 kwietnia 2023

Topolno i makaki




przedruk



Zaskakująco podobnie wyglądają narzędzia kamienne, wykonywane przez naszych bardzo odległych przodków i dzisiaj żyjące małpy – opisują naukowcy na łamach pisma „Science Advances”.



Kamienie, których niekiedy używają makaki żyjące w Tajlandii, przypominają niektóre najwcześniejsze narzędzia wykonywane przez ludzi.

Dotąd narzędzia kamienne o ostrych krawędziach identyfikowano wyłącznie z ludzką celową działalnos´cią, która miała wynikać z wyjątkowych cech, wykształconych w toku ewolucji homininów. Okazuje się jednak, że nie jesteśmy pod tym względem wyjątkowi – dowodzą naukowcy z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka w Lipsku (Niemcy).

Badacze natrafili na narzędzia kamienne tworzone przez małpy żyjące w Tajlandii. Artefakty przypominają kamienne narzędzia, które dotąd uważano za wyłączne dzieło wczesnych ludzi.

Badania nad makakami prowadzono w Parku Narodowym Phang Nga w Tajlandii. Makaki używają narzędzi kamiennych o ostrych krawędziach do rozłupywania orzechów. Małpy posługują się kamieniami w funkcji młotków i kowadeł. Można natknąć się na ich liczne przykłady w obrębie zamieszkiwanego przez makaki terytorium.



Jak dodaje, używając narzędzi, makaki zarazem tworzą własny zapis archeologiczny, który jest niekiedy nie do odróżnienia od niektórych artefaktów, będących wytworem praludzi.


----------------


styczeń 2023


Sylwestrowe badania, w pobliżu wczesnośredniowiecznego grodziska w Topolnie, podsumowujące miniony rok działalności odkrywczej, członków Bydgoskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii Łuczniczka, niespodziewanie zakończyły się bardzo owocnie.


Podczas archeologicznego rekonesansu, na stanowisku pradziejowej osady, znaleziono kolejne i bardzo cenne zabytki, tym razem m.in. ze stopu brązu. Wśród artefaktów znalazły się: ostrze siekierki z brązu, dwie zapinki - tzw. fibule - z II-III wieku, służące do zapięcia starożytnych szat, a także trzy monety z okresu Cesarstwa Rzymskiego.


Badania archeologiczne w Topolnie, z udziałem amatorów – miłośników historii z bydgoskiego stowarzyszenia Łuczniczka, są jednak prowadzone w sposób profesjonalny w ramach społecznego projektu pn.: „Rozpoznanie osadnictwa pradziejowego i historycznego w lewobrzeżnej dolinie Wisły pomiędzy ujściem Brdy i Wdy”
– informuje dr Wojciech Siwiak, z Pracowni Archeologiczno-Konserwatorskiej w Bydgoszczy.


Topolno i położony w pobliżu Topolinek są niedużymi miejscowościami w pobliżu Niewieścina, znajdujące się na trasie między Bydgoszczą a Świeciem, niemal nad brzegiem Wisły. Topolno nad Wisłą, w źródłach archiwalnych, pojawiło się po raz pierwszy w zapisach już w 1239 roku, ale sama historia tych terenów sięga czasów bardziej odległych.

Badania na terenie stanowisk archeologicznych, prowadzone są pod kierunkiem specjalistów z bydgoskiej Pracowni Archeologiczno-Konserwatorskiej i mają charakter profesjonalnych działań wspieranych przez amatorów ze Stowarzyszenia Łuczniczka.

Organizacja zrzesza miłośników historii, a praca pod okiem archeologów w terenie o bogatej historii, stanowi formę aktywności w ramach wolontariatu i realizacji własnego hobby, połączonego z praktycznym wzbogacaniem wiedzy o historii regionu, podczas poszukiwań materialnych śladów danych dziejów.

W Topolnie, na przełomie X i XI wieku funkcjonował gród obronny Pomorzan, po którym pozostałością jest wczesnośredniowieczne grodzisko „Talerzyk". Zachowane do współczesności resztki grodu, swoją nazwę zawdzięczają obecnemu, wyglądowi stanowiska archeologicznego, które z oddali wygląda jak leżący na ziemi wklęsły talerz, z bokami powstałymi po resztkach palisady
– wyjaśnia dr Wojciech Siwiak.


Na ślady tej obronnej architektury, natrafiono już w drugiej połowie XIX w., a w Topolinie i Topolinku odkryto również cmentarzysko pradziejowe. Ciekawostką jest także położone obok grodziska wzgórze Rocha, z nieistniejącą już budowlą sakralną, poświęconą patronowi od zarazy Św. Rochowi. Jak wskazują historyczne przekazy, tamtejsze wzgórze powiązane jest ze starymi wierzeniami pogańskimi, zamieszkałych w tym miejscu Słowian.

W 2022 roku członkowie stowarzyszenia byli w terenie 32 razy. Odnoszone sukcesy w odnajdywaniu historycznych śladów bytności dawnego osadnictwa, zachęcają ich do dalszych poszukiwań. Dodatkowo, radość doświadczonych już amatorów archeologii, wzbudza obecność wśród uczestników badań terenowych, przedstawicieli najmłodszego pokolenia przyszłych odkrywców, którzy towarzyszą im w wyprawach poszukiwawczych – informują w mediach społecznościowych bydgoscy odkrywcy.

Kilkuletnia działalność poszukiwawcza, wzdłuż lewego brzegu Wisły i okolicy grodziska, sięgająca 2018 roku, pozwoliła zebrać grupie wolontariuszy – miłośników historii, kierowanej przez dr. Siwiaka, znaczną ilość śladów pobytu dawnych mieszkańców regionu – wywodzących się z Kultury Łużyckiej, Celtów, Gotów i Pomorzan. Sami nazywają swoje zbiory „Skarbem spod 'Talerzyka'”.


Zbiór artefaktów, po sylwestrowych pracach, liczy już 173 części. Obok odkrytej ostatnio 3500 lat liczącej siekierki z brązu, mamy osiem zapinek – fibul - przypisywanych osadnictwu Gotów, a także wiele monet rzymskich i innych, tzw. siekańców (pociętych na części monet – przyp. red.) oraz monet z X wieku pochodzących nawet z dalekiego Bagdadu. Wśród zgromadzonych eksponatów jest kilkadziesiąt monet datowanych na okres od XV do XX wieku oraz podobna liczba guzików.













„Podjęta w ostatni dzień starego roku wyprawa archeologiczna do Topolina, dla członków Bydgoskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii Łuczniczka, była udana, gdyż udało się odnaleźć skarb – siekierkę sprzed około 3500 lat” – podkreśla dr Siwiak.



Wszystkie artefakty, znalezione w Topolnie przez członków Stowarzyszenia „Łuczniczka”, najprawdopodobniej trafią do Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy. Jesteśmy bardzo ciekawi tego rzadkiego znaleziska, gdyż jest ono znaczące, zwłaszcza ostrze siekierki z brązu, pochodzące z pewnością z naszego regionu. Dzięki temu będziemy mogli podjąć badania na temat pradawnej metalurgii na Pomorzu i Kujawach, szczególnie po tej stronie Wisły. Zagadką do zbadania będzie, czy jest to miejscowa produkcja z okolic Topolna, czy też wyrób pochodzący z przeciwnej strony Wisły z okolic Chełmna
– wyjaśnia Józef Łoś z działu archeologicznego Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy.



Kiedy i gdzie trafią eksponaty, zadecyduje Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Toruniu – Delegatura w Bydgoszczy. Praktyką dotąd było, iż tego rodzaju eksponaty odkryte w pobliżu Bydgoszczy, po opracowaniu i skatalogowaniu przez pracownię archeologiczną, zazwyczaj trafiały do bydgoskiego Muzeum Okręgowego.

Znalazcy tak cennych eksponatów są dumni ze swojej działalności i liczą na dalsze sukcesy w odkrywaniu historii Pomorza i Kujaw. Już teraz planują kolejne wyprawy w okolice Niewieścina, Grabówka, czy Sławęcinka koło Inowrocławia, aby wzbogacić swoje zbiory i wiedzę na temat dawnych dziejów regionu. Wszystko zależy teraz od prac rolnych na polach, dlatego muszą dopasować się również do planów miejscowych gospodarzy – rolników.




-----------------



Jak wskazują historyczne przekazy, tamtejsze wzgórze powiązane jest ze starymi wierzeniami pogańskimi, zamieszkałych w tym miejscu Słowian.


Oj, dziwnie to brzmi....


ze starymi wierzeniami pogańskimi


czy nauka rozróżnia, nowsze i starsze wierzenia pogańskie?
raczej powinno być:  ze starymi wierzeniami - pogańskimi

albo bez "starymi" albo bez "pogańskimi"


tylko, że....


zamieszkałych w tym miejscu Słowian.

to jest bardzo dziwne - brzmi zupełnie jak: "ten Polak" o czym już pisałem


jakby Słowianie to nie my - i wtedy to "starymi" pasuje właśnie do tego zwrotu o Słowianach, a nie do pogańskiej wiary


Chętnie bym się też dowiedział, jakie to historyczne przekazy wskazują, bo takowych nie znam. Na pewno istnieją przypuszczenia naukowców co do tego ( i niekoniecznie trafione, bo na kult nie ma stricte żadnych dowodów), ale historyczne przekazy ??


mamy tu zbitkę:

Jak wskazują (coś wskazuje, że... )



historyczne 
stare

Słowianie



zupełnie jakby dotyczyło: starych historycznych czasów, kiedy tu jacyś Słowianie mieszkali


jak o kimś obcym, czyli  "ten Polak"... 





Zwracam uwagę: chodzi o miejscowości Topolinek i Topolno







A dr Siwiak mówi "do Topolina", czyli używa nazwy Topolin albo Topolino.
To zapewne przejęzyczenie...




















niedziela, 3 października 2021

Freski z Pręgowa

 


przedruk


2 listopada 2009

Marek Adamkowicz 


Kilka miesięcy temu konserwatorzy pracujący w kościele Bożego Ciała w Pręgowie odkryli dobrze zachowany fresk z wyobrażeniem Ostatniej Wieczerzy.




To, co ukazało się ich oczom na północnej ścianie świątyni, przeszło najśmielsze oczekiwania.

- Znaleźliśmy malowidło przedstawiające Sąd Ostateczny - mówi konserwator Grzegorz Sobczyk.

Obraz ma około 10 metrów długości i 4 m wysokości, podczas gdy praca Memlinga to tryptyk, którego część środkowa mierzy ok. 2,20 x 1,60 m, zaś skrzydła mają ok. 2,20 x 0,70 m.



Mamy tu do czynienia z dziełem późnogotyckim o widocznych wpływach sztuki bizantyjskiej - ocenia kierująca pracami renowacyjnymi Jolanta Papis-Gagis. - Udało nam się odsłonić tylko część kompozycji - z Chrystusem, świętym Janem i wyobrażeniem piekła. Fragment przedstawiający niebo został, niestety, zniszczony przy okazji przebudowy świątyni. Brakuje między innymi postaci Matki Boskiej, która znajdowała się w miejscu, w którym teraz jest okno.

Odnaleziony fresk jest nieco zagadkowy. Do tej pory nie udało się rozszyfrować niektórych elementów ikonograficznych.

- W przedstawieniach Sądu Ostatecznego postać Chrystusa jest zazwyczaj umieszczona na tęczy - mówi pani Jolanta. - Tak jest i w tym przypadku, ale tęczę uzupełniono o coś, co można kojarzyć z rybimi łuskami czy winogronami. Dokładna identyfikacja będzie wymagała szczegółowych badań.
Nie mniej frapujące są umieszczone poniżej tęczy wyobrażenia słońca i księżyca. Ciała niebieskie ukazano tu w formie fantazyjnych twarzy.



Konserwatorzy podkreślają, że freski układają się w rozbudowany projekt artystyczny, w skład którego - oprócz wspomnianych malunków - wchodzą również dekoracje roślinne, zacheusze z wizerunkami apostołów oraz veraicon, czyli wyobrażenie twarzy Chrystusa z chusty św. Weroniki.
- W tym przypadku mamy do czynienia z wyraźnym nawiązaniem do całunu z Manopello, który był wzorem dla licznych veraiconów - mówi pani konserwator. - Swego czasu był on bardziej znany niż całun turyński.

Jolanta Papis-Gagis przypuszcza, że freski znajdujące się w kościele w Pręgowie powstały na początku XV w. Ich wielkość i jakość wskazują na zamożnego zleceniodawcę. Potwierdzać to może historia miejscowości, która od 1396 r. znajdowała się w rękach gdańskich brygidek. Nie można zatem wykluczyć, że w owym czasie Pręgowo odgrywało równie ważną rolę, jak klasztory żeńskie w Żarnowcu i Żukowie. Czy tak było naprawdę? - odpowiedzi na to pytanie szukać muszą mediewiści.

Proboszcz parafii Bożego Ciała, ks. Zygmunt Słomski, zapewnia, że będzie wspomagał wszelkie badania służące wyjaśnieniu tajemnic kościoła.

- Zaplanowane na ten rok prace powoli dobiegają końca, ale wrócimy do nich tak szybko, jak tylko będzie to możliwe - informuje kapłan. - Będziemy chcieli sprawdzić, czy freski są również ukryte na południowej ścianie świątyni, zamierzamy także przeprowadzić badania archeologiczne.








więcej tutaj:

https://dspace.uni.lodz.pl/bitstream/handle/11089/23127/%5B209%5D-224_Zbirohowska-Ko%C5%9Bcia_Niedawno%20odkryte.pdf?sequence=1&isAllowed=y





http://praust.prv.pl/2016/09/20/pregowo-gorne-i-dolne-w-dolinie-raduni-prangenau-im-radaunetal/

https://dziennikbaltycki.pl/pregowo-sad-ostateczny-wiekszy-niz-dzielo-hansa-memlinga/ar/181162

foto - internet





środa, 29 września 2021

Ta historia zaczyna się spinać...

 


Tyle lat myślenia - czy Bytom to Bytów...? 

A wystarczyło 2 tygodnie prac archeologicznych i proszę - hipoteza już jest naukowa, a nie tylko .... hipotetyczna....



Przełomowe odkrycia archeologów na Górze Zamkowej w Bytowie


Sylwia Lis 28 września 2021, 8:38

Bytowski archeolog zaprosił mieszkańców na Zamkową Górę. To tak zwana smolarnia na południowym krańcu miasta. Miejsce to od dawna budziło ciekawość archeologów, choć byli tu przed laty, nigdy nie wykonano szczegółowych badań. To tu dawniej było wczesnośredniowieczne grodzisko – dawny Bytów.


Pierwszy raz badacze odwiedzili Zamkową Górę w 1914, a następnie w 1936 roku. Opisu tamtych badań nie ma, ale wiadomo, że odnaleziono sporo fragmentów naczyń ceramicznych. Potem w 1961 roku w ramach projektu weryfikacji wczesnośredniowiecznych grodzisk pomorskich wykonano tu kilka wykopów sondażowych. Znaleziska były podobne. 

W tym roku badania prowadzi Instytut Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, a kieruje nimi doktor Paweł Szczepanik.


Co znaleziono? – Przede wszystkim dużo ułamków ceramiki i kości zwierząt, noszące liczne ślady rąbania i łamania co związane było z przygotowywaniem posiłków – wyjaśnia doktor Paweł Szczepanik, który prowadzi badania na smolarni finansowane przez gminę Bytów.
W profilach wykopu, na głębokości powyżej metra widoczne są ślady spalenizny, a co one oznaczają według badaczy piszemy nieco poniżej.
Gród miał powierzchnię około pięciu tysięcy metrów kwadratowych i funkcjonował od IX do XII wieku. Był bardzo prężnie działającym ośrodkiem. Wcześniej spekulowano, że to właśnie tego miejsca może dotyczyć zapisek w kronikach Gall Anonima opisujący zmagania wojsk Bolesława Krzywoustego z Pomorzanami.


"Smolarnia" - Zamkowa Góra w Bytowie 



- Palatyn Skarbimir miał zdobyć gród zwany Bytomem – wyjaśnia doktor Paweł Szczepanik. – Mówiąc wprost miał złupić, spalić do ziemi i wywieźć ogromne bogactwo oraz jeńców z tego grodu.

Oczywiście żadnego Bytoma na Pomorzu nie ma, a więc historycy dość zgodnie twierdzą, że chodzi prawdopodobnie o Bytów. Badania potwierdzają tę hipotezę. 

Ta historia zaczyna się spinać, grodzisko faktycznie przestało funkcjonować w XII wieku, choć oczywiście jeszcze wiele badań przed nami. 

Materiał archeologiczny potwierdza, że grodzisko zostało spalone. Niestety, nie mamy w tej chwili datowników precyzyjnych, jak choćby monety z czasów Krzywoustego, co dałoby nam klarowną datę. 

Dopiero odkrycie takich zabytków w warstwach spalenizny pozwoliłoby na większe uwiarygodnienie tej koncepcji. Ale i tak hipoteza o której mówimy, już po naszych dwutygodniowych badaniach jest już hipotezą naukową.

Mamy już podstawy materiałowe, żeby mówić o tym, że jesteśmy w miejscu, które zostało prawdopodobnie spalone przez bardzo ważną wtedy postać państwa polskiego, czy palatyna Bolesława Krzywoustego.

To pokazuje też rangę tego miejsca, która widoczna jest również w informacjach dotyczących licznych niewolników oraz skarbów, które miały zostać złupione z grodu. 

To musiało być bardzo ważne miejsce ma mapie osadnictwa w skali regionalnej, a być może również w skali ponadlokalnej.

 Niestety, na tak szczegółowe pytania, będziemy mogli odpowiedzieć dopiero po zdecydowanie szerszym rozpoznaniu terenowym grodziska. Tegoroczne badania dobiegają bowiem już końca.


Zaklęta królewianka z Zamkowej Góry



Kiedyś stacjonowali w Bytowie huzarzy. Jeden z nich, przechadzając się po leśnych ostępach, ujrzał piękną pannę odzianą w białą, powłóczystą szatę. Wyszła właśnie z głębi tajemniczej otchłani i ruszyła w stronę źródełka bijącego u stóp wzgórza. Złotym wiaderkiem zaczerpnęła wody i obmyła w niej swoje lica. Huzar zdobył się na odwagę i zagadnął pannę. Usłyszał wtedy smutną historię zaklętej królewianki - władczyni, której zamek zapadł się pod ziemię. Ale był sposób, aby odczynić czar. On, wojak, musiałby wziąć białogłowę na swe barki i nie mówiąc ni słowa, nie zatrzymując się, nie oglądając za siebie, ponieść ją na cmentarz kaszubski przy Kościele na Górce i tam zrzucić na ziemię. Za swą wolność obiecała mu szczęście i wielkie bogactwo. Żołnierz przystał na to i ruszył ze swym ciężarem w kierunku cmentarza. Węże i smoki próbowały przeszkodzić mu w drodze, nie bał się jednak, nie cofnął ni kroku, wiedział bowiem, że nic złego nie może go spotkać. Był już na cmentarzu, gdy nagle poczuł, że jakieś siły unoszą go w górę i zrzucają mu czapkę z głowy. „Ach, moja czapka!” - krzyknął przerażony. Panna, lamentując, wzbiła się w powietrze. Głos jej pełen żalu brzmiał w uszach żołnierza, jeszcze głębiej zapadł się zamek, jeszcze większe cierpienia spaść na nią musiały. Sto lat będzie czekać na wybawiciela, któremu starczy odwagi, by do końca wypełnić zadanie. Zniknęła królewianka i od tego czasu nikt jej dotąd nie widział.

Tajemnica Zamkowej Góry

Przed wieloma laty pewien młodzieniec przechodził koło zaklętej góry. Wtem dwie panny podeszły do niego i wprowadziły go w głąb wzgórza. Ku swemu wielkiemu zdziwieniu znalazł się w centrum gwarnego, tętniącego życiem miasta. Strach zdjął go ogromny. Jak zahipnotyzowany podążał za przewodniczkami. Sześć godzin wałęsał się po podziemnym świecie, nie rozumiejąc objaśnień i nie biorąc niczego na pamiątkę. Potem wyprowadzono go z wnętrza góry.

Sen huzara

Pewnej nocy przyśniło się huzarowi, jakoby stał na Górze Zamkowej, a u jego stóp piętrzyła się sterta pieniędzy. Opowiedział o tym swemu kamratowi. Ten zbeształ go, mówiąc, że senne marzenia nie przyniosą mu szczęścia, trzeba je bowiem urzeczywistnić. Sen powtórzył się huzarowi następnej nocy i trzeciej z rzędu też marzyło mu się o tym samym. Postanowił w końcu wybrać się na wzgórze. Dużo czasu zmarnował, szukając worka na obrok, do którego chciał włożyć znalezione skarby. Gdy dotarł na miejsce, poczęło świtać. Zdążył zobaczyć jeszcze stosik talarów, wokół którego migotał niebieskawy płomień. Podszedł bliżej. Już sięgał po pieniądze, lecz w świetle wschodzącego słońca ujrzał zamiast monet jedynie kupę gnoju. Wściekły trącił ją nogą. Po chwili i mierzwa zniknęła.





https://gp24.pl/przelomowe-odkrycia-archeologow-na-gorze-zamkowej-w-bytowie-zdjecia-i-wideo/ar/c1-15824439?fbclid=IwAR3CWIJGgODaq_-c0kPfDDzwy9e5LvjpHbmNJk-edY_lZ6gYSurpvuG7Mys

https://kurierbytowski.com.pl/artykul/tajemnice-smolarni/660022

https://kurierbytowski.com.pl/artykul/legendy-zwiazane-z-zamkowa/1224302




czwartek, 15 października 2020

wtorek, 1 września 2020

Polska pod lodem



Ciekawe rozmowy z Glacjoblogia.

❄️


Właśnie opublikowano najnowsze analizy, z których wynika, że podczas szczytu ostatniego zlodowacenia, ok. 20 tysięcy lat temu, średnia temperatura Ziemi była niższa o... 6 stopni Celsjusza od tej w XIX i XX wieku [1, 2; źródła w kom.]. Zaledwie sześć! To pokazuje, jak czuła jest planeta na nawet pozornie niewielkie zmiany temperatury - skoro minus 6 stopni różnicy to planeta lodowa, to jak mogłaby wyglądać planeta plus 6 stopni?

Obecne ocieplenie jest wynikiem naszej emisji CO2 do atmosfery. Tego gazu nie ma zbyt dużo w powietrzu, ale jest bardzo efektywny w podgrzewaniu. Naturalny dla naszej epoki poziom CO2 to ok. 280 cząsteczek CO2 na każdy milion cząsteczek powietrza. 

W ciągu ostatnich 150 lat stężenie CO2 wzrosło o połowę, do 415 cząstek. W skali geologicznej to niesłychanie szybkie tempo, które zaowocowało równie szybkim wzrostem temperatury - o około 1 stopień Celsjusza. Dla porównania, kiedy Ziemia doznawała bardzo szybkich zmian naturalnych przy wychodzeniu z ostatniego zlodowacenia, aby podgrzać się o 1 stopień potrzebowała... 1000-1500 lat [3]. Obecne tempo jest więc jakieś 10x szybsze. Ta pozornie mała ilość wyemitowanego przez naszą działalność CO2 powoduje naprawdę ogromne skutki.

Lód topnieje, poziom morza się podnosi. Obecnie o 3-4 mm rocznie, ale jeżeli dalej będziemy spalać coraz więcej paliw kopalnych, do 2100 roku może to być już 15 mm rocznie, a więc 15 cm na dekadę. Przy takim scenariuszu, im dalej w przyszłość będziemy wybiegać, tym tempo wzrostu poziomu mórz będzie rosło, wraz z intensyfikacją topnienia Grenlandii i Antarktydy. 

Będziemy zbliżać się do najbardziej katastrofalnych zmian wybrzeży ze schyłku ostatniego zlodowacenia, gdy rozpadały się lądolody Eurazji i Ameryki Północnej, a wzrost poziomu morza osiągał kilkadziesiąt milimetrów na rok przez setki lub tysiące lat (ang. meltwater pulse 1A i 1B) [4].





Jak wyglądały tereny Wielkopolski w tamtym okresie? Tundra pod Lesznem, max temperatura ok. 20 stopni? A jak wyglądało Pomorze po odejściu lodowca? Brak humusu, zalegający na wierzchu piasek, brak drzew, zwierząt, a może bagna?







POLSKA I ŚWIAT POD LODEM

10 kwietnia 2014 · by Jakub Małecki

Zaledwie kilkanaście tysięcy lat temu Polska znajdowała się pod bardzo grubą warstwą lodu. Jak zimno było przy jego krawędzi? Czy nadal żyjemy w okresie zlodowacenia? Skąd się w ogóle biorą epoki lodowe?









Aż 10% powierzchni lądów znajduje się obecnie pod lodem, ale w historii Ziemi stosunek ten zmieniał się od okolic 0% do nawet 100%. Wielkie zlodowacenia (megaglacjały) miały miejsce np. w późnym ordowiku (446-444 milionów lat temu, m.l.t.), w okresie od późnego dewonu do wczesnego karbonu (361-349 m.l.t.) czy w okresie karbońsko-permskim (326-267 m.l.t.). Dwa najsurowsze okresy globalnego zlodowacenia wystąpiły jednak dużo wcześniej – w proterozoiku w okresach 740-630 m.l.t. oraz ok. 2,3-2,2 miliarda lat temu (Benn & Evans 2010). Wtedy to lądolody docierały aż do równikowych szerokości geograficznych!



Obecnie żyjemy w czasach megaglacjału kenozoicznego, który trwa od ok. 34 milionów lat aż do dziś. W okresie tym różne lądolody rosły (w czasie chłodniejszych faz megaglacjałów, czyli glacjałów) i kurczyły się (w czasie interglacjałów), ale nigdy nie znikły z powierzchni całkowicie. Obecnie na Ziemi istnieją tylko lądolody Antarktydy i Grenlandii, ale jeszcze zaledwie 20 tysięcy lat temu było ich więcej. Największe z nich w pokryły Kanadę oraz Europę i właśnie ten europejski lądolód, którego obszar źródłowy znajdował się w górach Szwecji i Norwegii, dotarł również do Polski.




Od nazwy epoki, w której lądolód ten osiągał największe rozmiary, plejstocenu, nazywamy go w Polsce plejstoceńskim. Możemy go też nazwać skandynawskim, od regionu, w którym się narodził. Usadowił się w północnej Europie na ponad milion lat, raz po raz wycofując się z Polski, a następnie znowu ją pokrywając. Na lekcjach geografii w szkole przewijają się nazwy poszczególnych nasunięć tego lądolodu na nasz kraj, np. podlaskie, południowo-polskie, środkowo-polskie.

Ostatnim, najlepiej poznanym nasunięciem było tzw. zlodowacenie północno-polskie (w innych krajach ma inne nazwy). Trwało ono od ok. 110 do zaledwie 11 tysięcy lat temu, a do jego maksymalnego rozprzestrzenienia w Polsce doszło w okresie 20-18 tysięcy lat temu.

Grubość lądolodu na polskich ziemiach przekroczyła wtedy 1 km (Kasprzak 2003)!




Zasięg ostatniego nasunięcia lądolodu plejstoceńskiego w Europie ok. 20 tys. lat temu. Pokryta jest również Polska północno-zachodnia. Za: Mangerud et al. (2004).




Zlodowacenie północno-polskie zatrzymało się na Zielonej Górze, Lesznie, w okolicach Płocka i zajęło Warmię i Mazury. Obszar pokryty tym nasunięciem cechuje się dzisiaj występowaniem wielu jezior i pagórków różnych kształtów, które lądolód po sobie zostawił. Jest to tzw. rzeźba młodoglacjalna, odróżniająca się od rzeźby staroglacjalnej (dotkniętej jedynie przez dużo starsze nasunięcia) znacznie bardziej wyrazistymi formami terenu.


Regiony, które nie były bezpośrednio dotknięte przez lądolód nasunięcia północno-polskiego i tak doświadczyły bardzo srogich warunków, ponieważ panująca wówczas temperatura była bardzo niska. Średnia roczna temperatura powietrza na przedpolu tego lądolodu wynosiła w Polsce prawdopodobnie od ok -4°C do -10°C, czyli o kilkanaście stopni mniej niż obecnie. Okresy zimowe były bardzo srogie, ze średnią temperaturą stycznia ok. -20°C. Lipiec natomiast przypominał współczesny październik, ze średnią temperaturą tylko ok. 8-12°C (Huijzer & Vandenberghe 1998). Na obszarach tych zachodziły intensywnie procesy peryglacjalne (dosłownie: okołolodowcowe), niszczące poprzednią rzeźbę staroglacjalną. Były to m.in. niszczenie skał poprzez mróz, powstawanie gleb strukturalnych z licznymi szczelinami mrozowymi, spełzywanie gruntów po wieloletniej zmarzlinie, procesy związane z hulającym po pustkowiach wiatrem itp.



Poznań polodowcowy


Po osiągnięciu swojego maksymalnego zasięgu w Lesznie, czoło ostatniego lądolodu zaczęło się wycofywać w kierunku północy. Nie wiemy dokładnie kiedy lądolód odsłonił obszar dzisiejszego Poznania, ale było to prawdopodobnie ok. 18 tys. lat temu.

O tym, że Poznań glacjałem stoi wiedzieliśmy od bardzo dawna, ale dopiero niedawno opublikowano pierwszą (przynajmniej według mojej wiedzy) szczegółową mapę geomorfologiczną miasta. Do jej wykonania dr hab. Iwona Hildebrandt-Radke z Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych UAM wykorzystała całą gamę źródeł, map i niepublikowanych szkiców wielu wcześniejszych pokoleń badaczy.







Ryc. 3. Mapa geomorfologiczna obszaru Poznania wg. Hildebrandt-Radke (2016), z dodanymi punktami charakterystycznymi.



Legenda:

1- wzgórza morenowe akumulacyjne, 2 – wzgórza morenowe spiętrzone, 3 – pagórki morenowe akumulacyjne, 4 – pagórki morenowe martwego lodu, 5 – wysoczyzna morenowa płaska, 6 – wysoczyzna morenowa falista, 7 – poziom wodnolodowcowy najwyższy, 8 – poziom wodnolodowcowy wyższy, 9 – poziom wodnolodowcowy najniższy, 10 – terasa erozyjno akumulacyjna I, 11 – terasa erozyjno-akumulacyjna II, 12 – terasa akumulacyjna, 13 – terasa pradolinna, 14 – dno doliny, 15 – ozy, 16 – kemy i terasy kemowe, 17 – równiny denudacyjne, 18 – ostańce, 19 – stoki, 20 – stożki napływowe, 21 – równiny deluwialne, 22 – piaski przewiane, 23 – równiny jeziorne, 24 – równiny zastoiskowe, 25 – równiny torfowe, 26 – równiny erozyjne wód roztopowych, 27 – dolinki, 28 – forty, 29 – jeziora, 30 – starorzecza suche i nawodnione, 31 – rzeki, 32 – granica miasta.



Co z mapy najogólniej wynika? Porównaj poniższy opis z charakterystyką form we wcześniejszej części wpisu.
  • Na północy Poznania (Morasko, Suchy Las, Czerwonak) dominują moreny czołowe Góry Moraskiej i Dziewiczej Góry (kto był, ten wie, że do gór to tym „górom” daleko, ale na bezrybiu i rak ryba). Dodatkowo, na mniejszych pagórkach morenowych znajdują się Chyby oraz fragment terenu lotniska Ławica ciągnący się do okolic Woli. Wały i pagórki morenowe oznaczono na mapach sygnaturami 1-4.
  • Nieco na południe od moren (np. kampus UAM Morasko, Naramowice, Ławica, Koziegłowy, Kobylnica, Miłostowo) znaleźć można piaszczysto-żwirowe sandry, usypane przez lodowcowe rzeki. Sandry oznaczone są sygnaturami 7-9.
  • Tam, gdzie żwiry i piachy sandrów nie dotarły, odsłoniętymi pozostały płaskie lub faliste, wysoczyzny morenowe. Leżą na nich m.in. Piątkowo, Podolany, Strzeszyn, Złotniki, Kiekrz, Skórzewo, Jeżyce, Łazarz, Grunwald, Górczyn, Komorniki, Żegrze, Szczepankowo i Krzesiny. Wysoczyzny zaznaczono sygnaturami 5 i 6.
  • Od Nowego Zoo (wzdłuż stawów) aż do Swarzędza ciągną się kemy (sygnatura 16).
  • W Krzesinach mamy oz, przecięty obecnie przez autostradę A2 oraz eksploatowany przez żwirownię. Drugi zlokalizowany jest w Gruszczynie, ok. 1 km na wschód od lotniska Kobylnica. Trzeci, porośnięty lasem, znajduje się z kolei na południowej granicy miasta, między ROD „Sypniewo” i Kamionkami. Ozy symbolizuje sygnatura 15.
  • Miasto przecina płynąca z południa na północ Warta, wzdłuż której znaleźć można fragmenty starych teras rzecznych – pozostałości po dawnym dnie doliny rzeki (sygnatury 10-13).
Z mapy odczytać można także, że np. Katedra i Stary Rynek stoją na terasie zalewowej Warty, Lech Poznań rozgrywa swoje mecze na wysoczyźnie morenowej, a lotniska Ławica i Kobylnica stoją na sandrach.



Nie tylko Wielkopolska

Ale nie tylko Poznań zbudowano na takich polodowcowych cudach. Jeśli nie znasz stolicy Wielkopolski, być może odnajdziesz znane Tobie okolice na mapie geomorfologicznej Niziny Wielkopolsko-Kujawskiej, obejmującej m.in. Poznań, Bydgoszcz, Toruń, Zieloną Górę, Kalisz, Piłę, Konin i Leszno



http://igig.amu.edu.pl/strona-glowna/igig/badania-naukowe/badania-dla-praktyki/mapa-geomorfologiczna-niziny-wielkopolsko-kujawskiej





Jeśli mieszkasz natomiast w północno-zachodnim krańcu Polski, np. w Szczecinie, Stargardzie czy Świnoujściu, swoje tereny odnajdziesz na mapie Pojezierza Myśliborskiego i Niziny Szczecińskiej, również na stronach IGiG UAM.



Mam też coś dla województw pomorskiego i warmińsko-mazurskiego: mapy Marcinkowskiej z zespołem (2013), które dostępne są w tej publikacji (bezpośredni link do PDF).



Jak widzisz, z działalnością lodu związana jest ogromna część kraju. Każdego dnia przechadzamy się po wysoczyznach, sandrach, pradolinach i morenach, najczęściej nawet o tym nie wiedząc.

Wydobywamy z nich piaski i żwiry do celów budowlanych, a rolnicy każdej wiosny zbierają z pól małe głazy narzutowe, które zimą wychodzą spod ziemi, wypychane ku powierzchni rosnącym pomiędzy ziarnami gruntu lodem.


Następnym razem, gdy będziesz spacerować z psem, biegać lub jechać do szkoły/pracy spróbuj wyobrazić sobie co mogło się tu dziać, gdy z Twojego obszaru ustępował lądolód. A gdy zamkniesz oczy, być może zobaczysz taki widok:




Ryc. 7. Lodowiec Russella, fragment lądolodu Grenlandii. Na zdjęciu widać czoło lądolodu (w tle), moreny czołowe i sandr, a także roślinność tundrową. Czy tak wyglądała Polska w czasie Epoki Lodowej? Fot. Chmee2/Wikimedia/CC BY 3.0










Źródła:
  • Bartczak E., 1993. Szczegółowa Mapa Geologiczna Polski w skali 1:50 000, arkusz Kórnik z objaśnieniami. PIG, Warszawa
  • Bartkowski T., 1957. Rozwój polodowcowej sieci hydrograficznej w Wielkopolsce Środkowej. Zeszyty Naukowe UAM w Poznaniu, Geografia 8(1): 3–79.
  • Chachaj J., 1996. Szczegółowa Mapa Geologiczna Polski w skali 1:50 000, arkusz Mosina z objaśnieniami. PIG, Warszawa.
  • Chmal R., 1992. Szczegółowa Mapa Geologiczna Polski w skali 1:50 000, arkusz Stęszew z objaśnieniami. PIG, Warszawa.
  • Chmal R., 1997. Objaśnienia do Szczegółowej Mapy Geologicznej Polski, arkusz 471 – Poznań (N-33-130-D). PIG, Warszawa.
  • Cincio Z., 1996. Szczegółowa Mapa Geologiczna Polski w skali 1:50 000, arkusz Swarzędz z objaśnieniami. PIG, Warszawa.
  • Gogołek W., 1993. Szczegółowa Mapa Geologiczna Polski w skali 1:50 000, arkusz Buk z objaśnieniami. PIG, Warszawa.
  • Hildebrandt-Radke I., 2016. Środowisko geograficzne Poznania. W: Kara M., Makohonienko M., Michałowski A. (red.), Przemiany osadnictwa i środowiska przyrodniczego Poznania i okolic od schyłku starożytności do lokacji miasta. Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Poznań: 23–46.
  • Karczewski A., 1968. Geomorfologia Pojezierza Myśliborskiego i Niziny Szczecińskiej. Edycja 2008. Instytut Paleogeografii i Geoekologii, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. http://igig.amu.edu.pl/strona-glowna/igig/badania-naukowe/badania-dla-praktyki/geomorfologia-pojezierza-myliborskiego-i-niziny-szczeciskiej
  • Kasprzak L., 2003. Model sedymentacji lądolodu vistuliańskiego na Nizinie Wielkopolskiej. Wydawnictwo Naukowe UAM, Seria Geografia, 66, Poznań, 216 p.
  • Krygowski B., 1961. Geografia fizyczna Niziny Wielkopolskiej. Cz. I. Geomorfologia. Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, Wydział Matematyczno-Przyrodniczy, Poznań: 204 p.
  • Krygowski B., 2007. Mapa geomorfologiczna Niziny Wielkopolsko-Kujawskiej pod redakcją B. Krygowskiego. Instytut Paleogeografii i Geoekologii, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. http://igig.amu.edu.pl/strona-glowna/igig/badania-naukowe/badania-dla-praktyki/mapa-geomorfologiczna-niziny-wielkopolsko-kujawskiej
  • Marcinkowska A., Ochtyra A., Olędzki J.R., Wołk-Musiał E., Zagajewski B., 2013. Mapa geomorfologiczna województw pomorskiego i warmińsko-mazurskiego z wykorzystaniem metod geoinformatycznych. Teledetekcja Środowiska, 49, 43-79. http://geoinformatics.uw.edu.pl/wp-content/uploads/sites/26/2014/03/TS_v49_043_Marcinkowska.pdf
  • Tomaszewski E., 1960. Mapa Geomorfologiczna Polski w skali 1:50 000, arkusz Poznań i Kostrzyn. Galon R. (ed.), Instytut Geografii PAN.
  • Sydow S., 1996. Szczegółowa Mapa Geologiczna Polski w skali 1:50 000, arkusz Murowana Goślina z objaśnieniami. PIG, Warszawa.






Źródła:

  • Benn D.I. & Evans D. 2010. Glaciers and Glaciation. London, Hedder Education, p. 816.
  • Huijzer B. & Vandenberghe J. 1998. Climatic reconstruction of the Weichselian Pleniglacial in northwestern and central Europe. Journal of Quaternary Science, 13, 391-417.
  • Kasprzak L. 2003. Model sedymentacji lądolodu vistuliańskiego na Nizinie Wielkopolskiej. Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań, 1-214.
  • Mangerud J. et al. 2004. Ice-dammed lakes and rerouting ofthe drainage of northern Eurasia during the Last Glaciation. Quaternary Science Reviews 23 (2004), 1313–1332 (>>>PDF)







ŹRÓDŁO ARTYKUŁU:


https://glacjoblogia.wordpress.com/2014/04/10/polska-i-swiat-pod-lodem/?fbclid=IwAR1ErvhHe694TnmXX1hlM0_5SgeUNe4BpOcc5SJj7a4wYOnA4xSYnIVuLhg


https://glacjoblogia.wordpress.com/2019/05/13/poznan-miasto-polodowcowych-doznan/



wtorek, 21 kwietnia 2020

Ślady morza sprzed 1500 lat w 3mieście


Szybko ...






W Trójmieście znaleziono ślady powodzi morza sprzed 1500 lat!


0

W rejonie dzisiejszego rezerwatu przyrody Mechelińskie Łąki (k. Trójmiasta) naukowcy znaleźli unikalne ślady pozostawione przez powodzie morskie sprzed około 1500 lat. Pomogły w tym rzadko prowadzone w Europie analizy zachowanych w ziemi osadów.

Katastrofalne powodzie morskie, wywołane m.in. przez sztormy, to jedne z najtragiczniejszych naturalnych zagrożeń dla aktywności człowieka w pobliżu morskich i oceanicznych wybrzeży. Do tej pory naukowcy nie byli w stanie oszacować skali takich zdarzeń w bardzo odległej przeszłości na terenach obecnego polskiego wybrzeża Bałtyku. Zmieniają to badania zespołu kierowanego przez prof. Karla Statteggera z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
W ramach tych badań naukowcy analizowali tzw. rdzenie – wykrojone z podłoża, walcowate próbki ziemi, zawierające warstwy osadów, które powstawały w różnych momentach historii. Średnica tych rdzeni bywa różna, od kilku do kilkunastu centymetrów. Na podstawie m.in. składu osadów w rdzeniach eksperci potrafią wnioskować na temat klimatu i różnych wydarzeń (np. powodzi, wybuchów wulkanów czy dużych pożarów) w czasach historycznych. Próbki sięgają nawet 5 metrów poniżej obecnej powierzchni ziemi.
W przypadku wspomnianych badań próbki pobierano w miejscach oddalonych od obecnego morza o kilkadziesiąt, a nawet kilkaset metrów – bo tak daleko wdziera się morze w czasie katastrofalnych powodzi (ich przyczyna bywała różna), nanosząc piach i żwir.
Jedna z badaczek biorących udział w projekcie, dr Karolina Leszczyńska z Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych UAM powiedziała PAP, że próbki do badań pobrano z kilkudziesięciu lokalizacji: od Świnoujścia na zachodzie po Trójmiasto na wschodzie. Pierwsze wnioski są jej zdaniem bardzo obiecujące.
„Udało się nam na przykład wykryć zapis intensywnych sztormów, które zdarzyły się prawdopodobnie 1500-2000 lat temu w rejonie dzisiejszego rezerwatu przyrody Mechelińskie Łąki” – opowiada w rozmowie z PAP. Wskazują na to próbki, pobrane z kilku miejsc w tym rejonie.
Rdzenie naukowcy pobrali również w okolicy Darłowa. Z zapisów historycznych wiadomo, że w 1497 r. doszło tam do katastrofalnego w skutkach sztormu lub tsunami, wywołanego, według jednej z teorii, przez trzęsienie ziemi w Szwecji. „W kilku naszych próbkach ślady tego wydarzenia są widoczne” – zauważa dr Leszczyńska.
Jak opowiada badaczka, analizy rdzeni pod kątem występowania sztormów możliwe jest głównie na płaskich wybrzeżach, porośniętych łąkami, w podłożu których znajduje się torf. Pomiędzy pokładami torfu badacze odkrywają żwir i piach naniesiony przez katastrofalne powodzie morskie – zwraca uwagę dr Leszczyńska.



Obecny w rdzeniach piach lub żwir na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od żwiru i piachu zalegającego na plażach czy tych tworzących wydmy. By zyskać pewność, że naniosła go woda morska podczas powodzi, naukowcy badają ich skład mineralogiczny oraz kształt i wielkość ziaren.
Terenowa część badań niedawno się zakończyła. Miejsca, skąd pobrano rdzenie, wytypowano dzięki analizie zdjęć satelitarnych. W sumie pobrano kilkadziesiąt rdzeni o łącznej długości kilkuset metrów. Teraz naukowcy je analizują.
Precyzyjne określenie czasu wystąpienia historycznego sztormu możliwe jest dzięki analizie radiowęglowej. To technika szeroko stosowana w archeologii i badaniach paleogeograficznych, która umożliwia określenie wieku przedmiotów wykonanych z surowców organicznych oraz osadów organicznych. W tym przypadku naukowcy badają wiek torfu znajdującego się bezpośrednio nad i pod kilkucentymetrową warstewką piachu i żwiru, naniesionego przez wodę morską zalewającą wybrzeże. Jak zaznaczają, nie da się powiedzieć z całą pewnością, czy odkryta warstwa piachu i żwiru powstała w momencie jednego sztormu – czy wskutek kilkumiesięcznego sezonu.
„Wyniki naszych analiz będą mogli wykorzystać w swojej pracy nie tylko archeolodzy, ale również inwestorzy i samorządy na potrzeby planowania przestrzennego – gdyż miejsca, w których w przeszłości dochodziło do sztormów, mogą być i dzisiaj narażone na ich skutki” – podkreśla badaczka. Naukowcy przewidują, że w ten sposób będą w stanie ustalić, w jakich okresach historycznych katastrofalne powodzie morskie były natężone i jakie typy wybrzeży są najbardziej narażone.
Leszczyńska dodała, że do tej pory podobne badania nie były prowadzone na tak szeroką skalę w tej części Europy. Podobne analizy wykonano dla wybrzeża francuskiej Bretanii. Dość dobrze poznane jest pod tym względem również wybrzeże Ameryki Północnej.
Badania są finansowane przez NCN.
Nauka w Polsce
autor: Szymon Zdziebłowski




czwartek, 26 września 2019

Kto wygrał II Wojnę Światową?


Poniżej 3 teksty traktujące o II Wojnie Światowej - raport z 1945 r. i dwa współczesne teksty rosyjskie - i krótki komentarz.



>>Jak oświadczył, Polacy winni samorzutnie, nie bacząc na olbrzymie trudności, znaleźć się w Szczecinie, gdyż Niemcy masowo wracają i władze radzieckie pozwoliły im utworzyć własne urzędy i administrację, odmawiając tego Polakom.<<



>>Władysław był więc zszokowany, gdy dowiedział się, że w Muzeum Historii II Wojny Światowej nie ma wzmianki o udziale wojsk rosyjskich w klęsce Hitlera. Jej mąż odpowiedział spokojnie: Oto zupełnie inna historia.

Ogólnie rzecz biorąc, „nie Rosjanie wygrali Wielką Wojnę Ojczyźnianą” w opinii mieszkańców Niemiec XXI wieku<<





Kto wygrał II Wojnę Światową?
Jeśli niemcy uważają, że ZSRR nie wygrało z nimi wojny - to kto wygrał?

Niemcy?


Może jednak naród i jego władze to są dwie odrębne sprawy?

Może było tak, że niemiecka agentura sprawująca władzę nad narodem radzieckim wygrała tę wojnę? 

Cywilizacja Śmierci, Cywilizacja Wojny przejmuje prawie wyłącznie elity władzy mające wpływ na cały naród i zachowując nad nim kontrolę - poniekąd realizuje jego (narodu) wytyczne i broni jego interesów, ale... w ostatecznym rozrachunku, dba wyłącznie o taki rozwój wydarzeń, który jest zgodny z jej polityką. Realizuje swoje interesy, nawet jeśli efekty przychodzą po 100 latach.


Chcąc zachować pozory przed wszystkimi musiała pokonać Niemcy - jednak w Polsce pozostawiła niemców u władzy (Werwolf - UB - SB) i nie rozliczyła sojuszników niemiec. 

To samo strona zachodnia - musieli zachowując pozory przed swoimi narodami pokonać Niemcy, lecz nie dokonali rozliczeń z nazistami. Była Norymberga, lecz kary, nie licząc wąskiej grupy, były symboliczne.

Humanitaryzm, ale dlaczego wobec agresorów?





przedruk, tłumaczenie automatyczne

Spojrzenie z Niemiec: nie-Rosjanie pokonali Hitlera

24 września 2019 r

Niemcy, najbogatszy kraj w Unii Europejskiej, są często wymieniane jako przykład dla Rosjan jako standardu życia na Zachodzie. Czy wszystko jest naprawdę gładkie, nasz rodak Vladislava, która poślubiła Niemca, powiedziała portalowi Ru_Open i mieszkała i studiowała w Niemczech w ostatnich latach.


Funkcje lokalne

Po 21 godzinach handel ustaje: wszystkie sklepy i apteki są zamknięte. Jeśli coś masz, poczekaj do rana. Nie zaopatrzyli się na czas, a żołądek wzdryga się z głodu - kiedy następnym razem pójdziesz do supermarketu. Nawiasem mówiąc, podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, bez recepty od lekarza, w aptece nie ma nic do kupienia oprócz aspiryny i tabletek na kaszel.

O Niemcach

Stereotypy w tym zakresie nie kłamią, Niemcy pługują w pracy jak konie. Bez przerw, bez motywacji „przerwy na kawę”. Wszyscy są bardzo uprzejmi i uśmiechnięci. Idąc do baru lub innego ponurego miejsca, zwykle wita się wszystkich, wychodząc - pożegnaj się. Ale jednocześnie Niemiec może z łatwością zadzwonić na policję, jeśli jego zdaniem sąsiad ma zbyt głośny telewizor. Vladislava próbuje ustalić różnicę między Niemcami a Rosjanami:
Jaka jest różnica między rosyjskim a niemieckim? Rosjanie żyją według koncepcji, Niemcy zgodnie z prawem. Przestrzegają litery prawa, znają swoje prawa, a pojęcie ludzkości jest dla nich ogólnie nieobecne.


Różnice kulturowe

Główne święta rosyjskie - Nowy Rok, 8 marca i 23 lutego - nie są tutaj przychylne. 2 stycznia wszyscy już idą do pracy. Jeśli Niemiec zaprosił gościa na swoje miejsce, nie powinieneś liczyć na to, że zostanie nakarmiony i upity. Wszystko, co jesz i pijesz, musi być zabrane ze sobą.

Stosunek do Rosjan i Putina

Większość Niemców ma normalne podejście do gości z Rosji, ale niektórzy z nich w prawidłowej formie zaczynają unikać późniejszej komunikacji. Duży wpływ ma wpływ antyrosyjskiej propagandy skoncentrowanej na osobowości prezydenta Putina. Po wydarzeniach w 2014 r. Mieszkańcom Niemiec (i nie tylko) powiedziano, co Putin jest złym, prawie najgorszym człowiekiem na Ziemi, z powodu którego są tylko kłopoty. Jednak stopniowo w Niemczech program się zmieniał. Teraz media wyjaśniają, że rosyjski prezydent robi wiele dobrego dla Niemiec, a ogólna postawa z negatywnej zmieniła się w szacunek.

Prawda o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej

Wszyscy Rosjanie wiedzą, że Trzecia Rzesza została pokonana przez ZSRR, i to czerwona flaga wisiała nad Reichstagiem. Ale współcześni Niemcy myślą inaczej. Władysław był więc zszokowany, gdy dowiedział się, że w Muzeum Historii II Wojny Światowej nie ma wzmianki o udziale wojsk rosyjskich w klęsce Hitlera. Jej mąż odpowiedział spokojnie:
Oto zupełnie inna historia.

Ogólnie rzecz biorąc, „nie Rosjanie wygrali Wielką Wojnę Ojczyźnianą” w opinii mieszkańców Niemiec XXI wieku.

Niewygodna prawda


W Niemczech jest wielu migrantów. We wszystkim mają pierwszeństwo przed miejscowymi. Na przykład, jeśli w szkole jest miejsce, dziecko z rodziny migrantów, ale nie Niemcy, będzie pierwszym, które je otrzyma. Tolerancja

Jeszcze bardziej zaskakujące jest obalenie mitów o powszechnych luksusowych europejskich emeryturach autorstwa Vladislava:
Bez względu na to, co powiedziano nam w Rosji o tym, że w Europie i na całym świecie wszyscy ludzie mają emerytury i że emeryci mogą podróżować itd., Teraz ludzie nie mogą nawet płacić za niektóre podstawowe i niezbędne rzeczy.

Ciekawe jest również to, że zdecydowana większość obywateli niemieckich nie ma własnego mieszkania, preferując wynajmowane mieszkanie.( tu kojarzę dziwną szokującą rozmowę jaką miałem z pewnym zasiedleńcem TBSu w Gdańsku gdzieś chyba w 2009 roku, który usiłował mnie przekonać, że po co komu mieszkanie własnościowe, skoro można wynajmować - miałem mocne podejrzenie, że to Werwolf, który sieje niezdrową propagandę między ludźmi... - MS)

Przyjemne chwile

Ale Niemcy nie byłyby Niemcami, gdyby nie było tu markowego „ordnung”. Ulice są czyste, za wyrzucony niedopałek papierosa grzywna w wysokości 100 euro. Wszędzie znajdują się bezpłatne toalety, specjalne automaty, w których hodowcy psów mogą zabrać torby, aby posprzątać swoje zwierzęta.

Widział to nasz rodak we współczesnych Niemczech. Według niej nauczyła się od Niemców, że wszystko musi być osiągnięta samodzielnie, a nie szukać łatwych sposobów obejścia tego problemu.









00:27 09/26/2019
O „WYZWOLENIU” BUŁGARII
Bułgaria wpadła w międzynarodowy skandal, odmawiając uznania wydarzeń z 1944 r. Za wyzwolenie od nazistów. I zazwyczaj się z nimi zgadzam.

Ale nie z tego powodu, że zgadzam się z ich antyradziecką i antyrosyjską interpretacją historii, ale wręcz przeciwnie.




Adolf Hitler i bułgarski król Brice III. Kwiecień 1941 r



Przypomnę, że termin „wyzwolenie” ma ściśle określone znaczenie. Jest to czyszczenie terytorium lub kraju agresora agresora. Termin ten jest całkowicie nieodpowiedni dla krajów, które były sojusznikami agresora.
Podczas drugiej wojny światowej sojusznikami niemieckiego agresora były Włochy, Hiszpania, Finlandia, Słowacja, Węgry, Rumunia i Bułgaria.
Ofiarami kraju agresora i jego sojuszników były Grecja, Polska, Republika Czeska, Jugosławia, Dania, Belgia, Holandia, Francja, Norwegia i ZSRR.
Opierając się na ścisłym znaczeniu tego słowa, podczas pokonania wroga ZSRR uwolnił swoje terytorium od najeźdźców, a jednocześnie ziemie Polski, Czech, Jugosławii, Austrii, a częściowo Danii i Norwegii.
Wszyscy inni sojusznicy Niemiec, w tym Finlandia, Rumunia, Węgry i Bułgaria, zostali częściowo przez nas pokonani lub zmuszeni do pokoju. Tak więc, być może, nie wydaliśmy ich w politycznym znaczeniu tego słowa. Uwolnij ofiary agresora, a nie sojuszników agresora. Bułgaria była sojusznikiem agresora i została zmuszona do pokoju, podobnie jak wszystkie inne niemieckie satelity.
Skąd się wzięło pojęcie „wyzwolenie” w odniesieniu do tych krajów? Po prostu Związek Radziecki hojnie wybaczył ich pomoc i sojusz z Niemcami i użył politycznie poprawnego terminu „wyzwolenie”. Wiele reparacji nie zostało nawet nałożonych na wiele z tych krajów, chociaż ZSRR miał w tym zakresie pełne prawo moralne i międzynarodowe. Cóż, teraz, kiedy staliśmy się sojusznikami i ludami braterskimi, a sojusznicy i przyjaciele nie są obrażani ani przypominani o ich niestosownej przeszłości. Związek Radziecki był humanitarny!
Nie można tego powiedzieć o byłych sojusznikach Hitlera, którzy teraz stale obrażają nas i naszą pamięć historyczną. To powinna być dla nas lekcja: rzeczy powinny zawsze nazywać się własnymi nazwami.



Dodano: 2012-03-01

Pomorze i Koszalin - 1945. Raport do Londynu




I. SPRAWY POLITYCZNE
1. Stosunki sowiecko-polskie
Jak wynika ze sprawozdań, składanych na Pierwszym Zjeździe Pełnomocników Obwodowych Pomorza Zachodniego (pierwsza dekada czerwca), stosunki z komendantami wojennymi zależne są - zewnętrznie biorąc - od indywidualności i postawy poszczególnego komendanta. Przeważa typ taktyki, dążący do zachowania najlepszych pozorów, obiecujący wszystko, a nie dotrzymujący niczego.
Z Belgradu (1) dochodziły wieści o komendancie, który odbierał Polakom przyznane już warsztaty i przedsiębiorstwa, jeśli zgłaszał się dawny właściciel - Niemiec. Ze Szczecinka - komendant otworzył kino i teatr dla Niemców.
Około 10.VI. odbyła się w Bydgoszczy - jak donosiliśmy - w sztabie frontu odprawa wszystkich komendantów wojennych, na której podobno dostali oni nowe instrukcje, nakazujące dobre stosunki z Polakami. Podobno komendanci dostali instrukcję przekazywania administracyjnych spraw władzom polskim. Dotąd wiadomo tylko, że w efekcie konferencji Polakom przekazano sprawę aprowizacji Niemców, a więc obciążenie. Fakty wrogie naszej polityce zachodniej nie ustają.
W Koszalinie wydział aprowizacji uzyskał od komendanta wojennego prawo używania młyna. Zarządzający młyna - Rosjanin - nie przyjął jednak zboża do przemiału. Po interwencjach województwa (łącznikiem między rządem wojewódzkim a władzami rosyjskimi jest pp[o]r. Sobieszczański (2) rozmowy i czekanie tak w tej, jak i w innych sprawach ciągną się w nieskończoność. Najchętniej załatwiają oni sprawy przy kieliszku, a raczej przy szklance wódki. Zapraszają gościnnie i trudno się wykręcić. Nie chcesz pić, to wznoszą toast na cześć Armii Polskiej, albo czerwonej, albo Stalina - trudno odmówić. Ostatecznie w sprawie młyna uzyskano ów młyn bardzo pilnie potrzebny, ale po przyjęciu okazało się, że... brak jest 2,5 m skórzanego pasa transmisyjnego.
Stosunek marsz. Rokossowskiego i jego politycznego zastępcy gen. Subotina do Polaków uważa się na ogół w kołach administracji polskiej za przychylny. Pełnomocnik (wojewoda zachodniopomorski) płk Borkowicz (3) ma zresztą z nimi dobre stosunki osobiste.
W czasie pobytu władz województwa w Szczecinie zaszedł wypadek, że pijani żołnierze i oficerowie rosyjscy weszli w nocy do gmachu urzędu szukając kobiet. Zwymyślał ich za to mjr. Morozowicz (inwalida, bez nogi, wielki raptus). Rosjanie pobili go i dotkliwie pokaleczyli. Tego dnia sztab frontu przeniósł się do Szczecina. W czasie wizyty u Rokossowskiego wojewoda żalił się na ten wypadek, na liczne podpalania domów, napady i grabieże. Rokossowski telefonicznie zwymyślał komendanta, zapowiedział sprowadzenie specjalnego pułku do zaprowadzenia porządku. Wojewodzie założono telefon polowy, łączący go bezpośrednio ze sztabem. Podobno sprawcy pobicia mjr. Morozowskiego (4) zostali ujęci i rozstrzelani. Na mieście pojawiły się bardzo liczne patrole, legitymujące co kilkadziesiąt metrów wszystkich: żołnierzy i cywilów. Pożary, których przed tym bywało ponad 20 dziennie (tak że straż ogniowa, licząca około 50 ludzi, upadała ze znużenia i wyjeżdżała tylko do pożarów, które groziły większej ilości domów lub ważnych obiektów), ustały raptownie całkiem. Po wyjeździe władz polskich ze Szczecina (5) zaczęły się podobno na nowo.
2. Sprawa Szczecina
Zgodnie z naszą informacją podaną poprzednio, w dniu 9 bm., ze Szczecina przybył do Poznania wysłannik Komitetu Opieki nad Polakami (6) (zarządu ani władzy administracyjnej polskiej nie ma już w Szczecinie) z prośbą o wysyłkę jak największej liczby Polaków. Jak oświadczył, Polacy winni samorzutnie, nie bacząc na olbrzymie trudności, znaleźć się w Szczecinie, gdyż Niemcy masowo wracają i władze radzieckie pozwoliły im utworzyć własne urzędy i administrację, odmawiając tego Polakom.
Zorganizowano z tego powodu specjalny pociąg dla 580 osadników. Pociąg wyruszył dnia 21.VI. o godz. 9-ej rano z Poznania pod eskortą uzbrojonej milicji i 5-ciu konwojentów. Mimo że każdy osadnik miał dokument przesiedleńczy, uznany przez naczelne władze rosyjskie, mimo rozkazu podróży w języku polskim i rosyjskim i wydanym przez wojewodę zachodniopomorskiego, pociąg został w Choszcznie (Amswalde) (7) zatrzymany i w sposób kategoryczny cofnięty z powrotem do Poznania. Ogólnie, jak zeznają powracający osadnicy, władze wojskowe rosyjskie nie wpuszczają Polaków na Pomorze Zachodnie i w sposób barbarzyński obchodząc się z nimi. Kradzieże i gwałty są na porządku dziennym.
Dla przykładu podobna sprawa z wyjazdem do Lignicy (8). Grupa przesiedlonych w liczbie 300 osób wyruszyła z Ostrowa w dniu 15.VI. do Lignicy. Na stacji kolejowej w Rawiczu Rosjanie wyrzucili wszystkich osadników z pociągu i nakazali wracać z powrotem do domu. Komendant wojenny Rawicza, mimo interwencji organizatorów transportu, kategorycznie nakazał powrót.
3. Stosunek Niemców do Polaków
W większości wypadków, przy zetknięciu się przypadkowym z Niemcami, napotyka się z ich strony potulność, skwapliwość do usług. Łatwo jest dostać kobiety do usług w domu, zgłaszają się chętnie - za poświadczenie pracy i wyżywienie. Te na ogół pracują dobrze i chętnie. Niemcy, brani do pracy dorywczo, pracują kiepsko, trzeba nad nimi stać; narzekają na złe odżywianie, buntują się, uciekają z pracy do domu. Gdy im się mówi, że Niemcy traktowali Polaków i karmili gorzej - nie wierzą, udają, że nic o tym nie wiedzieli.
W swoim buntowniczym stosunku do Polaków liczą na poparcie Rosjan. Zwykle je znajdują.
Oficer rosyjski, przydzielający Niemców do pracy dla wojewódzkiego urzędu, robi urzędnikowi przyjmującemu robotników awanturę - wobec stojących w szeregu Niemców - że Polacy źle się z nimi obchodzą, że ich biją (!) "Nie wolno bić, nie wolno wymyślać! Jeżeli tak będzie, przestaniemy przydzielać wam Niemców do pracy!" Potem, bez świadków rozmawia z tymże urzędnikiem uprzejmie, zaprasza na wódkę. Widocznie chodziło o demonstrację wobec Niemców, że Sowieci biorą ich w opiekę przed Polakami.
Gdy jedziemy autem, pracujące na szosie kobiety często - licząc na to, że auto się zatrzyma - pokazują języki, wykrzywiają się itp.
W Koszalinie Niemcom przydzielona została dzielnica mieszkalna, Polakom do niej chodzić nie wolno.
Generalnie można stwierdzić, że na Pomorzu Zachodnim faktyczną władzę sprawiają sowieccy komendanci wojenni, którzy rozstrzygają w ostatniej instancji. Urzędnicy polscy żalą się, że np. komendanci sowieccy z władzami polskimi uzgadniają pewne sprawy, następnie jednak po zażyciu alkoholu jednostronnie zmieniają uzgodnione uprzednio decyzje.
Ostatnio w Złotowie, podczas pewnej uroczystości, komendant wojenny usiłował zastrzelić starostę (9) i wicewojewodę pomorskiego, Felczaka (10), którzy z trudem wyszli z opałów.
4. Organizacje polityczne
Formalnie istnieją na Pomorzu Zachodnim wszystkie cztery partie, ale działalności nie ujawniają poza tym, że w skład różnych komitetów i komisji powołuje się ich przedstawicieli (Komisje Osadnicze, Mieszkaniowe itp.).
W każdym mieście, do którego kolejno zjeżdża urząd wojewódzki (Piła, Szczecin, Starogard (11), Koszalin), mieszczą się reprezentacyjne gmachy i dużo mieszkań, zajętych przez PPR. Poza tym działalności ich się nie odczuwa. Przemówienia na jakichś zebraniach. W Pile PPR urządziło akademię 1-Majową. Na akademii jednak 3 Maja jako przedstawiciel partii przemawiał prezes PSL (12).
5. Prasa i propaganda
Poziom personelu Urzędu Propagandy i Informacji jest po prostu zastraszający. Głównym ich zainteresowaniem jest "szaber". Z 52 pracowników, jakich "Propaganda" miała w Szczecinie, pozostało później 20 - reszta odpłynęła z "szabrem". Działalność polega na rozklejaniu nadsyłanych afiszów propagandowych "Głosu Nadodrzańskiego". Ukazały się dotąd trzy numery - jeden około 15 maja, drugi - około 15 czerwca. Drukuje się w Poznaniu.
Poza tym wychodzi Biuletyn Informacyjny, odbijany na powielaczu. Wychodzi niezbyt regularnie. Przynosi wiadomości spóźnione, przedrukowywane z nadchodzących opóźnionych gazet. Serwisy radiowe - mimo że Propaganda ma radioodbiornik - nie są wykorzystane. Poza tym - trochę wiadomości z terenu.
Moment "liczenia się" z Propagandą, który tu jednak istnieje (to samo zresztą można powiedzieć o partiach, szczególnie PPR), przywieziony został chyba ze "starej" Polski. Bo miejscowa Propaganda osobistymi zasługami go nie zdobywa. Ma ogólnie kiepską opinię.
6. Bezpieczeństwo
Urząd Bezpieczeństwa podlega tu Pełnomocnikowi, co powściąga ich szaleństwa. Płk Borkowicz potrafi zwymyślać i przykrócić im cugli. Charakterystycznym wypadkiem było aresztowanie kierownika transportu w czasie przeprowadzki województwa ze Starogrodu (13) do Koszalina. Pokłócił się on z oficerem bezpieczeństwa, nie chcąc im dać siódmego wagonu na urządzenie w drodze dancingu. W odwet został aresztowany pod zarzutem, że w czasie wojny był konfidentem Gestapo w Smewnie (14). Nie pomogły świadectwa ludzi znających go od kilku lat z Warszawy. Przesiedział całą drogę w wagonie, szykanowany drobnymi przykrościami. Dopiero po przybyciu do Koszalina zawiadomiono wojewodę, który nakazał zwolnienie aresztowanego, a za to aresztowanie i oddanie pod sąd polowy dwu milicjantów, którzy wystąpili z fałszywymi oskarżeniami.
7. Personalia (15)
Wojewoda (pełnomocnik Rządu) płk Leonard Borkowicz
Zastępcy: Kaniewski (16) i Lemański
Naczelnik Wydziału Ogólnego - mgr Modurowicz (17)
Naczelnik Wydziału Samorządowego - E. Kreid (18)
Inspekcja Starostw - dr Put (19)
Naczelnik Wydziału Osadnictwa - Cybiński (20)
Kierownik Urzędu Ziemskiego - Okołowicz
Naczelnik Wydziału Przemysłowego - inż. J. Pilich
Naczelnik Aprowizacji i Handlu - B. Cmela
Naczelnik Kultury i Sztuki - S. Czapelski (21)
Kierownik Urzędu Informacji i Propagandy - Pawłowski
Łącznik z Władzami Sowieckimi - kpt. Sobieszczański (22)
W.U.S. (samochody) - inż. Ulatowski
Tymczasowy Zarząd Nieruchomości - Węgrzynowski
Kurator Szkolny - dr S. Helsztyński (23)
II. OSADNICTWO I REPATRIACJA
1. Osadnictwo wiejskie
Pomorze Zachodnie jest krajem bardzo słabo zaludnionym. Osiedla rozrzucone rzadko. Na ogół ubogie. Ziemia w większości powiatów licha - wymaga dużo pracy i fachowości rolniczej. Dotąd utrzymana była w dobrej kulturze - żyta np. słabe, ale czyste, bez chwastów.
Na ogół dotąd przybywa element nieodpowiedni, nie dający gwarancji, że się tu zadomowi, że wytrzyma. Naczelnik wydziału osadnictwa chce utrzymać zasadę, żeby przynajmniej 15-20% osadników pochodziło z Wielkopolski i Pomorza. Ci, żyjący i gospodarujący w warunkach podobnych do tutejszych, najlepiej się tu nadadzą, będą elementem urabiającym, podnoszącym polskie osadnictwo. Jak dotąd wieś wielkopolska nie kwapi się zbytnio do osadnictwa. Za element pożądany uważa on synów gospodarzy średnich, którzy, aby uniknąć podziału ojcowego gospodarstwa między zbyt liczne rodzeństwo, wędrują szukać dla siebie nowych terenów pracy. Jest to materiał ludzi zdrowy, dobrze odżywiony (a przynajmniej nie zabiedzony), znający się na gospodarstwie. Najmniej wydajnym elementem są bezrolni - materiał ludzki słaby, nieprzyuczony do samodzielnego gospodarowania. Nie powinno się przekroczyć 50% przy rozdawnictwie ziemi temu elementowi. Szczegóły w punkcie "Ostatnie informacje z Pomorza Zachodniego".
III. SPRAWY SPOŁECZNO-KULTURALNE
1. Związek Walki Młodych zajął w Koszalinie gmach "Kösliner Zeitung" bardzo okazały. Na pierwsze na Zachodnim Pomorzu uroczystości zapowiadano zebranie organizacyjne ZWM. Przybył wojewoda w licznej asyście urzędników, przedstawiciele wszystkich czterech partii, Informacji i Propagandy itd., itd., ale za to bardzo mało młodzieży. Było to tak rażące, że wszyscy mówcy podkreślali to z żalem w przemówieniach. Z dużym patosem o "historii" ZWM od powstania w r. 1945 (?) mówiła instruktorka Puchalska (w spodniach). Po uroczystych przemówieniach sprawy organizacyjne odłożono... na później.
2. Odczyty
Pełnomocnik płk Borkowicz zapowiedział cykl odczytów pt. "Wojna i pokój". Pierwszy odczyt pt. "Kulisy wojny" okazał się odczytanym artykułem W. Bednarczuka w "Odrodzeniu" pt. "Tragedia pomyłek". Na odczycie było ok. 180 osób.
Naczelnik Cybiński wygłosił odczyt pt. "Osadnictwo polskie na Pomorzu Zachodnim". Mimo że temat powinien był wywołać duże zainteresowanie u "pionierów", na odczycie było około 20 osób. Ponieważ referent miał niewiele materiału o obecnym stanie osadnictwa, wypełnił odczyt dziejami Pomorza itd., zaczerpniętymi zresztą z broszury Instytutu Zachodniego "Odra-Nissa" (24).
Dla charakterystyki zainteresowań kulturalnych Polaków trzeba stwierdzić, że wszystkie imprezy artystyczne cieszą się zasadniczo powodzeniem, ale występy lekkiego gatunku są przyjmowane z większym zadowoleniem niż koncerty poważne, choć o wysokim poziomie.
IV. SPRAWY GOSPODARCZE
1. Stosunki aprowizacyjne
Każdy, kto przyjeżdża na Pomorze Zachodnie i zgłasza się w Urzędzie Pracy, otrzymuje wyżywienie w stołówkach: P[aństwowego]U[rzędu]R[epatriacyjnego], Czerwonego Krzyża, urzędnicy itp. Na śniadanie i kolacje - przeważnie kawa z chlebem (lub zupa) - na obiad zupa lub kartofle z mięsem. Wyżywienie jest na ogół nieświetne, ale wystarczające. Dla pracujących Niemców otwarto ostatnio stołówkę. Wyżywienie w niej jest niewiele gorsze niż w stołówkach polskich. Wyżsi urzędnicy (oficjalnie "wydajnie pracujący"), względnie tacy, którzy pracują w województwie od początku, a nie tak jak wielu - "przelotnie", jadają w osobnej sali, gdzie obiady są zawsze (w sali ogólnej czasem) z dwu dań, na śniadania i kolacje dodatki - masło czy wędlina itp. Oddzielny pokój jako instytucja niedemokratyczna robi dużo złej krwi u niedopuszczanych doń. Niektóre wydziały i urzędy pobierają suchy prowiant i prowadzą dla swych pracowników oddzielne stołówki. Na ogół pracujący nie są przekarmiani, ale nie mają powodu do oficjalnych skarg.
Rzeczywiście niedemokratyczne było urządzenie w czasie Zjazdu Pełnomocników bankietu na 100 osób, którego budżet układano na 200 tys. złotych, z koniakami, winem, likierami, tortami itd. Ponieważ liczba zaproszonych była ograniczona - starostowie i wyżsi urzędnicy - w reszcie pracujących burzyło się niezadowolenie.
W terenie wszelkie zapasy żywności objęte są w zasadzie przez Rosjan. Komendanci według osobistego uznania przydzielają go polskim władzom administracyjnym.
Podobnie jak przy rozdawnictwie koni, bydła czy innego rodzaju dóbr, komendanci na ogół mają zasadę: wszystko tu jest poniemieckie, a więc jako łup należy do nas; my wam coś niecoś możemy z łaski oddać.
V. OSTATNIE INFORMACJE Z POMORZA ZACHODNIEGO (i częściowo Śląska).
Problem niemiecki nie został w minimalnym nawet stopniu rozwiązany ani przez władze radzieckie, ani też przez "administrację lubelską", która go zupełnie nie docenia, nie zna i nie czyni żadnych najmniejszych poczynań w tym kierunku. Ilościowo przedstawia się stan ludnościowy polsko-niemiecki następująco (z braku danych statystycznych podamy procentowo): w powiatach przygranicznych w pasie między województwem zachodniopomorskim i śląskim jest 30% Polaków, 70% Niemców, w pasie od Bałtyku do województwa poznańskiego 20% Polaków, 80% Niemców i w pasie śląskim 15% Polaków i 85% Niemców.
W poszczególnych miastach na podstawie danych uchwytnych z grubsza liczbowo: w Szczecinie 40 000 Niemców - 1500 Polaków, w Gorzowie (Landsberg) 20 000 Niemców, 3000 Polaków, w Skwierzynie (Schwerin) 2000 Niemców, 1500 Polaków, w Lignicy 10 000 Niemców, 2000 Polaków, we Wrocławiu 25 000 Niemców, 1800 Polaków (?), w Świebodzinie 2000 Niemców, 800 Polaków, w Gryfinie 1500 Niemców, 400 Polaków, w Zagórzu 1800 Niemców, 600 Polaków.
Inne miejscowości liczbowo nie dadzą się na razie ująć.
Jak z tego wynika, Polacy są w przytłaczającej mniejszości.
Traktowanie też Polaków przez Rosjan (na podstawie donosów), np. w Lignicy, Szczecinie, Świebodziniu [Świebodzinie], Wrocławiu, Skwierzynie, Kołobrzegu i Międzyrzeczu jest gorsze niż Niemców. W Lignicy np. nie wolno żadnemu Polakowi zająć mieszkania poniemieckiego. W dwóch wypadkach wyrzucił lignicki komendant wojenny z gospodarstw opuszczonych przez Niemców po 1,5-miesięcznej pracy Polaków i osadził Niemców (zeznanie protokólarne wyrzuconych).
Ten sam komendant wojenny oficjalnie wydał zarządzenie, że nie wolno wywłaszczać żadnego Niemca, nie wolno rekwirować własności po niemieckiej. Mimo interwencji osadników administracja polska oświadczyła, że jest dla niej niezrozumiałe, dlaczego Polacy np. z Wielkopolski przybywają na teren Lignicy i Olszowy.
Zachowanie milicji jest skandaliczne. Nauczona postępowaniem Rosjan i zdemoralizowana ich kradzieżami, grabi Polaków przybyłych z żywności, odzieży i wyrzuca z zajętych placówek.
Jak zachowują się Niemcy przy takim stanie rzeczy? Ogólnie sprawozdawcy stwierdzają coraz większą butę. Są oni w stałym kontakcie z komendanturą rosyjską i skarżą się jej i szukają tam opieki.
Na terenie Lignicy przy takim stanie rzeczy z 100 osób wysłanych osiedliło się 25 - reszta wróciła z powrotem. Nie lepiej jest w innych miejscowościach. Oficjalnie marsz. Rokossowski zgodził się na osiedlanie w Szczecinie i okolicy. Pierwszy transport złożony z 328 osób został w Starogardzie [Stargardzie] zatrzymany, obrabowany i zmuszony do usuwania gruzów. Do Szczecina przedostało się tylko 38 osób, z tych 20 nocą uciekło.
Konferencja odbyta 10.VI. przez Rokossowskiego z komendantami wojennymi n[a] t[emat] stosunku do Polaków i administracji polskiej - dotąd nie przyniosła zmiany na lepsze.
W samym Szczecinie jest 40 000 Niemców, zajmujących najlepsze mieszkania, aprowizacji nie ma żadnej. Zwrócono się po przydziały żywnościowe do Poznania.
W Koszalinie odbył się dnia 19.VI. pod przewodnictwem płk. Borkowicza zjazd starostów z Pomorza Zachodniego. Na zakończenie zjazdu odbył się raut, na którym - jak opowiada uczestnik - uginały się stoły od zastaw i napojów. Były wyszukane pieczywa, bawiono się świetnie. Wynik zjazdu żaden. Przemawiano tylko, nawet pułkownik rosyjski rozrzewnił się nad przyjaźnią polsko-radziecką, witał przybywających Polaków i zapewnił poparcie osiedlanym. Podczas zjazdu szefowi osadnictwa z P.Z.Z. skradli Rosjanie 60 litrów benzyny, a w dzień potem rozbili drugi transport do Szczecina. Nikt z uczestników nie przedstawił faktycznego stanu rzeczy, wzajemnie się gloryfikowano, wznoszono toasty, a w oddalonym o 500 m baraku dla repatriantów zza Bugu leżało chorych 60 osób bez opieki, od 4 dni bez chleba i zawszawieni.
Rząd Tymczasowy nie czyni nawet tego starania, aby zbadać sprawę na miejscu, lecz opiera się na fałszywych sprawozdaniach. W takim stanie rzeczy osadnictwo słabnie gwałtownie, a tymczasem Rosjanie wywożą wszystko, ostatnio nawet szyby z okien pakują do skrzyń. Gospodarstwa puste, żywca nie ma, np. w powiecie gorzowskim na około 100 gospodarstw jest 5 koni mało wartościowych i 10 krów.
Społeczeństwo zaczyna się burzyć. Stale w wydziale osadniczym słyszy się krytykę, oburzenie, w obecnym momencie terroru i zakłamania jeszcze bojaźliwą, lecz z drugiej strony pełną rozpaczy i zrezygnowania.
Jeżeli fatalny jest stan gospodarstw rolnych, to jeszcze gorszy jest stan w przemyśle i handlu. Maszyny wszystkie (dosłownie) są już wywiezione. W powiecie gorzowskim na 4 młyny jeden maleńki ma niepełne urządzenie i jest również nieczynny.
PRZYPISY:

(1) Białogard.
(2) Ppor. Jarosław Sobieszczański.
(3) Leonard Borkowicz, działacz KPP, potem PPR, oficer Armii Czerwonej, a od 1943 r. I Dywizji im. T. Kościuszki, zastępca komendanta głównego MO, w kwietniu 1945 został mianowany pełnomocnikiem Rządu Tymczasowego na Okręg Pomorze Zachodnie, będąc już wcześniej pełnomocnikiem tegoż rządu przy I Froncie Białoruskim.
(4) Tak w tekście.
(5) Połowa maja 1945.
(6) Komitet Pomocy Polakom - utworzony 19 VI 1945 na bazie polskiego Zarządu Miejskiego Szczecina.
(7) Arnswalde.
(8) Legnica.
(9) Bronisław Thomas.
(10) Zygmunt Felczak.
(11) Stargard Szczeciński.
(12) W czerwcu 1945 r. prezesem PSL na Pomorzu Zachodnim był Jan Cybiński.
(13) Stargard Szczeciński.
(14) Tak w tekście.
(15) Zweryfikowane na podstawie: K. Kozłowski, Między racją stanu a stalinizmem. Pierwsze dziesięć lat władzy politycznej na Pomorzu Zachodnim 1945-1955, Warszawa-Szczecin 2000, passim.
(16) Jan Kaniewski, działacz PPS, po zjednoczeniu w PZPR.
(17) Władysław Madurowicz, naczelnik Wydziału Planowania i Koordynacji, prawa ręka Borkowicza.
(18) Eugeniusz Kreid, działacz SL.
(19) Dr Stanisław Put, naczelnik Wydziału Ogólnego, w okresie przedwojennym był m.in. inspektorem starostw w Urzędzie Wojewódzkim w Poznaniu.
(20) Jan Cybiński, naczelnik Wydziału Osiedleńczego, prezes Zarządu Wojewódzkiego SL.
(21) Stanisław Czapelski.
(22) Por. przypis 2.
(23) Dr Stanisław Helsztyński.
(24) M. Kiełczewska, A. Grodek, Odra-Nisa najlepsza granica Polski, Poznań 1945.



Tekst dokumentu źródłowego na podstawie: Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej nr 9-10/2005 - Aleksandra Pietrowicz - "Ziemia odzyskana nie-obiecana". Dokument pochodzi z Archiwum Akt Nowych, Delegatura Rządu RP na Kraj, 202/III/36, k. 151-210; część E - k. 205–210. Przypisy do tekstu, pochodzą z Biuletynu.



DELEGATURA RZĄDU NA KRAJ - tajny naczelny organ władzy administracyjnej w okupowanej Polsce, utworzony w 1940 r., składający się z departamentów. Na jej czele stał Delegat Rządu na Kraj, podporządkowany Rządowi RP na uchodźstwie, a od 1944 wicepremier w tym rządzie. Delegatura kierowała pracą pionu cywilnego Polskiego Państwa Podziemnego. Jej zadaniami było utrzymanie ciągłości instytucji państwowych, zapewnienie normalnego funkcjonowania państwa, przygotowanie do przyjęcia kontroli nad krajem po zakończeniu wojny, rejestracja poczynań okupantów i dokumentacja zbrodni wojennych, ochrona i ratowanie zagrożonych dóbr kultury.
Na czele Delegatury Rządu na Kraj stał Delegat Rządu na Kraj, przedstawiciel Rządu RP na uchodźstwie w okupowanym kraju (od 1944 roku będący równocześnie wicepremierem w Rządzie RP na uchodźstwie).
Delegatami Rządu na Kraj byli kolejno: Jan Skorobohaty-Jakubowski, Cyryl Ratajski, Jan Piekałkiewicz, Jan Stanisław Jankowski, Stefan Korboński, Jerzy Braun.

Na podstawie Wikipedii.



RZĄD RP NA UCHODŹSTWIE - rząd Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1939-1990 będący legalną kontynuacją władz II RP, zmuszonych opuścić Polskę po agresji III Rzeszy i ZSRR na Polskę we wrześniu 1939 i okupacji całego terytorium Polski przez agresorów. Siedzibą rządu był Paryż, później Angers, a od końca czerwca 1940 (kapitulacji Francji) – Londyn. Władze RP na uchodźstwie zakończyły działanie po wyborze i zaprzysiężeniu Lecha Wałęsy na prezydenta Polski i przekazaniu mu insygniów prezydenckich przez prezydenta RP Ryszarda Kaczorowskiego.
6 lipca 1945 dotychczasowi sojusznicy Rzeczypospolitej, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone wycofały uznanie dyplomatyczne Rządu RP na uchodźstwie, uznając powołanie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej z udziałem Stanisława Mikołajczyka za wykonanie postanowień konferencji jałtańskiej w kwestii powołania rządu polskiego uznawanego przez wszystkie państwa tzw. Wielkiej Trójki (Wielką Brytanię, USA i ZSRR). 25 czerwca 1945 rząd Tomasza Arciszewskiego w nocie przekazanej zwycięskim mocarstwom odrzucił postanowienia konferencji w Teheranie i Jałcie, stwierdzając, że swoje uprawnienia konstytucyjne przekazać może tylko rządowi wyłonionemu w wolnych wyborach w kraju.
Pierwszym premierem, ministrem spraw wojskowych i ministrem spraw wewnętrznych był Władysław Sikorski, aż do żmierci w katastrofie gibraltarskiej 4 lipca 1943.

POLSKI KOMITET WYZWOLENIA NARODOWEGO (PKWN) - istniał od 21 lipca 1944 do 31 grudnia 1944. Samozwańczy tymczasowy organ władzy wykonawczej w Rzeczypospolitej Polskiej, działający na obszarze wyzwalanym spod okupacji niemieckiej - pomiędzy przesuwającą się linią frontu sowiecko-niemieckiego a Linią Curzona. PKWN został powołany w Moskwie (zob. rząd marionetkowy) i funkcjonował pod polityczną kontrolą Józefa Stalina. Zdominowany był przez komunistów polskich i realizował politykę ZSRR w Polsce. Ogłosił Manifest PKWN, rządził za pomoca dekretów. Uznawany wyłącznie przez ZSRR. Kierownictwo, m.in.: Edward Osóbka-Morawski (przewodniczący PKWN), Wanda Wasilewska (wiceprzewodnicząca PKWN), Stanisław Radkiewicz (resort bezpieczeństwa publicznego), gen. broni Michał Żymierski (resort obrony narodowej), Bolesław Drobner (resort pracy, opieki społecznej i zdrowia).

RZĄD TYMCZASOWY RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ (Rząd Tymczasowy RP) - istniał od 31 grudnia 1944 do 28 czerwca 1945. Powołany przez Krajową Radę Narodową (KRN, ciało polityczne utworzone 1 stycznia 1944 w charakterze samozwańczego polskiego parlamentu) w miejsce PKWN. Przemiana miała znaczny ciężar gatunkowy. Polscy komuniści działający pod patronatem ZSRR oficjalnie powołali swój własny rząd, konkurencyjny wobec legalnego i powszechnie uznawanego na forum międzynarodowym Rządu RP na uchodźstwie i przejmujący faktyczną władzę nad zajmowanymi przez Armię Czerwoną ziemiami polskimi leżącymi na zachód od Linii Curzona. Było to ze strony Józefa Stalina polityczne przygotowanie przed zimową ofensywą Armii Czerwonej, która miała przynieść zajęcie reszty ziem polskich w granicach sprzed wojny. Jednocześnie był to dowód usztywnienia stanowiska sowieckiego wobec Anglosasów w kwestii roli przedstawicieli Rządu RP na uchodźstwie w kształtowaniu powojennych władz Polski poprzez stworzenie faktu dokonanego.
W lutym 1945 na konferencji w Jałcie, Wielka Trójka ustaliła że nowy rząd Polski powstanie przez uzupełnienie składu Rządu Tymczasowego (na jego bazie), poprzez wprowadzenie do niego indywidualnych "Polaków z kraju i zagranicy" - całkowicie przemilczano istnienie Rządu RP na emigracji jako podmiotu prawa międzynarodowego. 28 marca 1945 zaproszeni przedstawiciele Polskiego Państwa Podziemnego z Delegatem Rządu na Kraj Janem Stanisławem Jankowskim, komendantem głównym Armii Krajowej Leopoldem Okulickim, przewodniczącym RJN Kazimierzem Pużakiem i całym składem Krajowej Rady Ministrów, udali się do Pruszkowa w celu negocjacji dotyczących wejścia do rządu "jedności narodowej". Po przybyciu na umówione miejsce zostali aresztowani przez NKWD i wywiezieni samolotem na moskiewską Łubiankę. Sądzeni później w Procesie szesnatu (18-21 czerwca 1945).
Do końca wojny (8 maja 1945) Rząd Tymczasowy ustanowił swoją administrację na całym powojennym terytorium Polski z wyjątkiem Szczecina, pozostającego pod bezpośrednią wojskową administracją sowiecką do zakończenia konferencji w Poczdamie w lipcu 1945 r. Kierownictwo, m.in.: Edward Osóbka-Morawski (prezes Rady Ministrów), Władysław Gomułka (wiceprezes Rady Ministrów), Stanisław Radkiewicz (minister bezpieczeństwa publicznego), gen. broni Michał Żymierski (minister obrony narodowej), Hilary Minc (minister przemysłu).

TYMCZASOWY RZĄD JEDNOŚCI NARODOWEJ (TRJN) - istniał od 28 czerwca 1945 do 8 lutego 1947 (do czasu powstania Sejmu Ustawodawczego i powolania pierwszego rządu). Rząd Rzeczypospolitej Polskiej powołany w Warszawie przez prezydenta Krajowej Rady Narodowej Bolesława Bieruta na podstawie porozumienia zawartego na konferencji w Moskwie odbytej 17-21 czerwca pomiędzy politykami KRN i Rządu Tymczasowego RP a częścią polityków emigracyjnych skupionych wokół byłego premiera Stanisława Mikołajczyka, częścią polityków PPS (Zygmunt Żuławski),części polityków krajowego SL-Roch (Władysław Kiernik), przedstawicieli środowisk intelektualnych z kraju (profesor Stanisław Kutrzeba, profesor Adam Krzyżanowski, doktor Henryk Kołodziejski). Rząd zgodnie z ustaleniami jałtańskimi powstał na bazie Rządu Tymczasowego RP, również Prezesem Rady Ministrów (premierem) rządu pozostał były członek KC RPPS Edward Osóbka-Morawski.
Powołanie TRJN było realizacją postanowień jałtańskich przewidujących rekonstrukcję Rządu Tymczasowego RP na szerszej podstawie politycznej oraz spełnieniem poczynionych w maju i czerwcu 1945 uzgodnień dyplomacji ZSRR z dyplomacją USA i Wielkiej Brytanii zgodnie z którymi akceptujący porozumienia jałtańskie politycy emigracyjni i niereprezentowani dotąd w Rządzie Tymczasowym i KRN politycy krajowi popierający Stanisława Mikołajczyka mieli otrzymać 25% tek ministerialnych, odpowiednią liczbę wiceministrów oraz reprezentację w KRN, administracji państwowej, dyplomacji i w samorządzie terytorialnym zaś tak zrekonstruowany rząd Polski miał zostać uznany przez mocarstwa zachodnie.
29 czerwca 1945 roku Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej został uznany przez Szwecję i Francję, 5 lipca przez USA i Wielką Brytanię, uznawały go także inne państwa koalicji antyhitlerowskiej, m. in. Chiny, Włochy, Kanada. TRJN 16 października 1945 podpisał Kartę Narodów Zjednoczonych, przez co Polska stała się członkiem założycielem ONZ. Delegacja TRJN uczestniczyła w lipcu 1945 w konferencji poczdamskiej, na mocy postanowień konferencji przejęła od radzieckich komendantur wojskowych administrację pozostałej części Ziem Zachodnich i Północnych m.in Szczecin.
Kierownictwo, m.in.: Edward Osóbka-Morawski (prezes Rady Ministrów, minister spraw zagranicznych), Władysław Gomułka (I wiceprezes Rady Ministrów), Stanisław Mikołajczyk (II wiceprezes Rady Ministrów, minister rolnictwa i reform rolnych), Władysław Kiernik (minister administracji publicznej), Stanisław Radkiewicz (minister bezpieczeństwa publicznego), marszałek Polski Michał Żymierski (minister obrony narodowej), Czesław Wycech (minister oświaty), Mieczysław Thugutt (nominalnie minister poczt i telegrafów), Hilary Minc (minister przemysłu), Wincenty Rzymowski (minister spraw zagranicznych).

Oprac. na podstawie Wikipedii.