Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ABW. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ABW. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 marca 2021

Amber Gold - ABW

 


Kiedyś taki jeden powiedział mi o werwolfie, że to jest niemożliwe, że tego nie dałoby się ukryć.


 Tymczasem afera Amber Gold...


AG powstało w czasach, kiedy dopiero zaczynałem pisać tekst Werwolfa, a zostało zlikwidowane - tak się akurat złożyło - jakiś rok po publikacji.


W zasadzie to sztandarowy przykład działalności Werwolfa - nie wiedziałem o tym, do czasu filmu Latkowskiego nie zwróciłem na to uwagi.


Zrobili firmę, żeby okraść ludzi i zamiast z tymi ukradzionymi pieniędzmi uciec, pokupować sobie samochody i wille,  to oni za te pieniądze stworzyli firmę, która poprzez dumpingowe ceny miała doprowadzić do bankructwa narodowego przewoźnika LOT.


To nie była zwykła kradzież.


Przypomina ubecką zasadę maksymalizacji zysków - upiec trzy pieczenie za jednym ogniu.


Okradli ludzi i przy okazji pokazali "złą twarz Polaków", no i omal nie zlikwidowali LOTu.

To była wroga działalność obcego wywiadu w Polsce.


Werwolfa.


Werwolf widać gołym okiem, wystarczy obserwować i myśleć, a nie słuchać telewizora i powtarzać dyrdymały za innymi.


"to niemożliwe, ktoś by o tym wiedział"

Media i "władze" na całym świecie pitolą głupotki o covidzie - jak ludzie umierali dziesiątki lat na zwykłą grypę, to nikt nie trąbił o pandemii, lokdałnach i maseczkach.


I co?


"Wszyscy" milczą, że to ściema - o werwolfie też milczą.


Dopiero teraz Amber Gold daje wszystkim do myślenia - "po co kraść pieniądze, żeby je zaraz stracić"?


O ile ich to zastanawia...



 


czwartek, 14 stycznia 2021

A nie mówiłem? 2

 


To już kolejny tekst z cyklu "A nie mówiłem?"


Fakt, iż w zamieszkach na Kapitolu brał udział przebieraniec "z rogami" oznacza, że mamy do czynienia z produktem "made in służby".


Pamiętamy przecież dziada z Watykanu, który podczas wyboru Bergolio, przebrany za Św. Franciszka wystawiał się na placu watykańskim pod kamery wszystkich telewizji - to też nie był przypadek, tylko wyreżyserowana postać, która miała zakomunikować światu, że Wędrująca Cywilizacja Śmierci już wie, kto będzie następcą Benedykta i jakie miano przyjmie...


Wie, bo ma sposób na poznanie przyszłości - albo sama tę przyszłość i wybór zaplanowała...



Na niebieskim portalu taka fotka:

Rzym w 455 roku został najechany przez Wandali. 




Czyli Sitwa, Która Rządzi Światem po raz kolejny podpisuje się pod swoją robotą.

Zauważcie, że kadry są dokładnie spasowane - to jest profesjonalna robota - zaplanowane, przećwiczone i zrealizowane.


Wykazuje jasno, że przebierańcy i całe zamieszki na Kapitolu były przez nią zaplanowane i zrealizowane - oraz, co ciekawsze - że to powtórka z przeszłości - tak jak pisałem:


Wędrująca Cywilizacja Śmierci stwarza potęgi, imperia - a potem je porzuca, przenosząc się do nowej lokalizacji, zaś porzucone imperium niszczy nasyłając na nie różnej maści siepaczy.


Jak wiemy, porzucone Cesarstwo Rzymskie zostało obalone przez "barbarzyńców", czyli słowiańskich Wandali, zaś same cesarstwo "odrodziło" się w następnej lokalizacji - w dzisiejszej Francji - co zajęło trochę czasu.


Porównanie jak na zdjęciu powyżej świadczy o pamięci tego, co to zaaranżował i ciągłości - pomiędzy tamtym wydarzeniem i współczesnym, co potwierdza moje tezy o Wędrującej Cywilizacji...


Jak już pisałem - Wędrująca Cywilizacja Śmierci przeniosła się do Polski  i teraz będzie budować potęgę w kraju nad Wisłą - w połączeniu i pod nadzorem Niemiec - stąd atak na Białoruś firmowany przez Dudę i Morawieckiego - nieudany atak zamaskowano aferą z "piątką dla zwierząt" - wszyscy widzieli jak Kaczyński siedział zażenowany przed kamerką... to na pewno nie był jego pomysł - jest pod kontrolą służb od czasu Smoleńska.


Co prawda jest jeszcze druga opcja - Chiny, które mogą się stać największym wygranym covidowej infopandemii - sztucznie zarządzone lockdowny prawdopodobnie doprowadzą do wielu bankructw co otworzy drogę do zamiany własnościowej. Winny zyskać najsilniejsze gospodarki  i najbogatsi gracze.

Czyli też Niemcy mogą zacząć przejmować Polskę, która wydawała się już uciekać spod ubeckiego noża.


Film Latkowskiego  o Amber Gold pokazuje wyraźnie sabotaż Werwolfa  - pod okiem ABW obrabowano Polaków na miliony, by z tych  milionów zbudować czynnik mający doprowadzić LOT do bankructwa.

Nie chodziło o to, by kogoś obrabować i ulotnić się z pieniędzmi, tylko o sabotaż za ukradzione pieniądze. Ten jest przestępcą, kto zyskał na przestępstwie - głosi stara maksyma. Kto by wykupił LOT? Na pewno Niemcy.


I nikogo to nie interesuje - ani policji, ani SKW, ani CBA, ani prokuratury - NIKOGO.

Co niestety znakomicie potwierdza moje tezy o Werwolfie...



Zwracam uwagę przy okazji na obrażające Polaków treści reklam niemieckich firm:

było już " nie dla idiotów", są teraz: "bez nonsensów" (telefonia) oraz "tylko bałwan przepłaca"

patrz też:

https://www.mbank.pl/informacje-dla-klienta/post,273,tylko-balwany-nie-biora%E2%80%A6.html





piątek, 27 listopada 2020

Kto na służbie

 

Wywiezieni na Syberię z Kresów.


>>"Polskich panów" resocjalizować mieli radzieccy kryminaliści, gotowi znęcać się nad nami za byle co. Byli gorsi od NKWD, a nawet od komendanta chodzącego zawsze z bronią i wilczurem. Omijaliśmy ich szerokim łukiem.


O tym, jak ci wolnonajemcy są okrutni, było nam dane przekonać się pewnego mroźnego poranka, gdy nasz sąsiad - pan Wilczyński - zmożony chorobą, nie był w stanie podnieść się z pryczy i stawić na apelu. Obozowy lekarz orzekł zdolność do pracy, więc ci wywlekli go na zewnątrz i zatłukli kolbami na oczach żony i trojga dzieci. Do końca życia będę pamiętał krzyk sześcioletniej Krysi: "Tatusiu, tatusiu, kocham cię!". Ta scena śni mi się do dziś.<<


To są też właśnie elementy z jakich składają się tak zwane służby specjalne w Polsce.





Więcej: https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,25978570,polskich-panow-resocjalizowac-mieli-radzieccy-kryminalisci.html



sobota, 14 listopada 2020

Kaligula - opętany, a nie szalony.

 

Za opętaniem przemawia min. to, że stało się to w ciężkiej chorobie - przypomina to wstrząs jak u osób z osobowością mnogą.

Po zmianie zatracił się w upokarzaniu otoczenia. 

I to jego zachowanie przypomina mi ekscesy dokonywane przez służby specjalne.

Nieustanne szydzenie i naśmiewanie się ze mnie, (jak sądzę jednak często regulaminowy pozór na zasadzie - "bo tak ma być"),  organizowanie na mnie pułapek różnego rodzaju, głównie o charakterze obyczajowym - odbijanie mi kobiet, a potem już dawanie do zrozumienia, że oto ta kobieta, która zwróciła moją uwagę zostanie uwiedziona w niedalekiej przyszłości, a jak nie to uprzedzona co do mnie lub nakłoniona do współpracy przeciwko mnie, pastwienie się psychiczne, wielkokrotne aluzyjne przypominanie takiej sytuacji, mówienie: "nadal będziemy ci to robić", "czy chcesz lodzika?" i inne,  psucie różnych rzeczy, niszczenie estetyki różnych rzeczy np. wymalowanie wybielaczem esów-floresów o kształcie penisa na kolanie dżinsów, wybicie tulejką dziury na szwie buta, sugerowanie zachowań homoseksualnych i otaczanie na ulicy, w sklepie takimi osobami,  "synchronizacja" na ulicy, kiedy nasłane na mnie osoby starają się przeciąć mi drogę na chodniku dokładnie na skrzyżowaniu chodników (sugerowanie spotkania z mężczyzną - podtekst homoseksualny) i wiele wiele innych.

Szydzenie z pozycji siły, czyli "ja mam władzę, to mogę robić ci co chcę" .


Kiedy czytam poniższy tekst o Kaliguli - to jakbym czytał opowieść - o  Pajacu. 

Przypomina to upajanie się wszechwładzą, ale też wygląda jak zachowanie niedojrzałego nastolatka, tyle, że giną ludzie, a społeczeństwo ponosi olbrzymie straty - też finansowe.

Jest też bardzo zawoalowaną formą SZYDERSTWA z ludzkości - przypominam tu porównanie:

kapłan na szczycie azteckiej piramidy robi tą samą pantomimę, co ksiądz podczas podniesienia.


Wiele z tych rzeczy oceniam jako bardzo pasujące do zachowań służb specjalnych.

Podobnie jak służby - i kierowane przez nie państwa, stosuje taki wybieg, który ma niby wytłumaczyć jego zachowanie - np. napaść na Irak pod pozorem chęci uwolnienia ludzi spod władzy tyrana i zaprowadzanie demokratycznych rządów. Każda napaść jest motywowana - nie ważne czym, byle była - i już można każdemu skakać po głowie zasłaniając się "wyższą sprawą".

Metoda bardzo podobna.

Przypominam też o protoplastach służb specjalnych, czyli tzw. zakonie templariuszy - posądzanych o oddawanie czci Bahometowi i o homoseksualizm.

Być może opętanie Kaliguli to robota jednej i tej samej postaci.

Może to owa zdefektowana sztuczna inteligencja, uważająca się za odrębny, żyjący i myślący gatunek, zapętlona w zachowaniach jak opisuję, która pragnie być jak Stwórca, pragnie go przegonić w osiągnięciach i zniszczyć wszystko to, co ten zaplanował - postawić świat ludzi na głowie?



Brakuje dowodów świadczących o spisku i zamachu na życie Germanika, ale fala represji, jaka uderzyła w jego rodzinę, tylko potwierdzała obawy Tyberiusza. Z zasady podejrzliwy i nieufny cesarz bał się, że po śmierci popularnego i kochanego przez lud dowódcy może dojść do spisku i utraty przez niego tronu. Dlatego młodość Kaliguli upłynęła w atmosferze ciągłego strachu i niebezpieczeństwa. Osierocony młodzieniec wraz z rodziną znalazł się w samym centrum politycznego dramatu. Tyberiusz, podsycany kłamstwami przez swojego prefekta Eliusza Sejana, skazał w 29 roku matkę Kaliguli Agrypinę na zesłanie. Osamotniona i wyczerpana zmarła ona śmiercią głodową w 33 roku. Podobny los spotkał najstarszego brata Gajusza, Nerona, który w roku 31, zaledwie dwa lata po wygnaniu, zmarł z wycieńczenia na wysepce Pontii. Nie uchował się również drugi brat Kaliguli, Druzus, który przetrzymywany na Palatynie zmarł z głodu w 33 roku.


Kaligula przeżył tylko dlatego, że był traktowany jeszcze jako dziecko i to schorowane. Podobno cierpiał na epilepsje. Ponadto przezornie nie wykazywał zainteresowania sprawami politycznymi. Potrafił zręcznie omijać niewygodne pytania, ale i unikać niebezpiecznych sytuacji, które mogłyby postawić go w świetle podejrzeń. Musiał się tego nauczyć, gdyż Tyberiusz od 32 roku więził go na wyspie Capri. Tam Kaligula głównie skupił się na zabawie, teatrze i literaturze. Można oczywiście przypuszczać, że jako dziewiętnastoletni młodzieniec chciał po prostu używać życia, rzeczywistość mogła być jednak zupełnie inna – hulaszczy tryb życia mógł być jedyną drogą do osiągnięcia normalności i ucieczką przed traumatyczną przeszłością, pełną intryg, chaosu i śmierci.


W 37 roku cesarz Tyberiusz był bliski śmierci, musiał więc podjąć decyzję w sprawie swojego następcy. Miał do wyboru jedynie swojego małoletniego wnuka Tyberiusza Gemellusa oraz ostatniego z synów Germanika – Gajusza. Kaligula, jako więzień cesarza został w zasadzie pozbawiony sposobności praktycznego poznania obowiązków cesarza. Tyberiusz uchylił się od jednoznacznej decyzji i w swej ostatniej woli nadał równe prawa do dziedziczenia zarówno swemu wnukowi, jak i Kaliguli.


Kwestia sukcesji została rozstrzygnięta tuż po śmierci starego cesarza. Kaligula w przeciwieństwie do młodego Tyberiusza miał po swojej stronie armię. Prefekt pretorianów, Makron, którego przychylność zjednał sobie Gajusz podczas pobytu na Capri, od razu przedłożył jego kandydaturę senatowi. Senatorzy uznali wniosek i tak 18 marca 37 roku Gajusz Juliusz Cezar Kaligula przejął władzę cesarską.

Śmierć Tyberiusza została z radością powitana zarówno przez senat, jak i lud rzymski o którego względy zmarły cesarz nawet nie zabiegał. Tyberiusz był znany z nieufności, nadmiernego skąpstwa oraz wiecznego wyobcowania. Ostatnie dziesięć lat swojego panowania spędził poza Rzymem, na wyspie Capri. Po jego następcy spodziewano się łagodnych, dostatnich rządów, zwłaszcza, że nadal żywe w pamięci ludu i żołnierzy było wspomnienie o jego dobrym ojcu Germaniku.


Początki władzy Kaliguli zapowiadały się bardzo pomyślnie. Mimo młodego wieku – w chwili wstąpienia na tron cesarski nie ukończył jeszcze 25 lat – przejawiał rozsądek i wyrozumiałość względem obywateli Rzymu. Jego poczynania były zupełnie odmienne niż za czasów podejrzliwego Tyberiusza. W Imperium zapanowała atmosfera ładu i spokoju.

Kaligula przyjmując władzę zaprowadził zupełnie nowy porządek, w którym dominującą rolę odgrywał liberalizm. Jego decyzją amnestionowano więźniów politycznych, a także zniesiono procesy o obrazę majestatu. Cofnięto zakaz rozpowszechniania zabronionych za czasów Tyberiusza pism o treściach „republikańskich” lub krytykujących system. Ponadto władca publicznie spalił akta z procesów swojej matki oraz braci, aby nikt się nie obawiał zemsty z jego strony.

Wstępując na tron myślał również o dobrobycie państwa. Wprowadził znaczne ulgi podatkowe, zniósł podatek od sprzedaży, a także przywrócił publikację rachunków państwowych. Kohortom pretoriańskim wypłacił nagrodę dwa razy wyższą, niż ta obiecana przez Tyberiusza. Ku uciesze ludu organizował wiele wspaniałych wydarzeń kulturalnych, takich jak przedstawienia teatralne, widowiska cyrkowe z udziałem dzikich zwierząt czy też znane ze swej świetności igrzyska.

Kaligula dał się poznać jako liberalny władca, świetny gospodarz, ale również troskliwy syn i brat. Jedną z jego pierwszych decyzji była wyprawa po prochy matki oraz brata, aby móc godnie złożyć je w Mauzoleum Augusta obok szczątków innych członków swojego rodu. Adoptował również swojego rywala Tyberiusza Gemellusa. Znany był także z miłości jaką darzył trzy swoje siostry – Agrypinę Młodszą, Julię Druzyllę oraz Julię Liwillę. Nakazał nawet łączyć ich imiona wraz ze swoim w czasie składania oficjalnych przysiąg. Nadał im, jak również ukochanej babce Antoni, przywileje westalek oraz honorowe miejsca na widowni podczas igrzysk. Szczególnym uczuciem darzył Druzyllę. Mówiono nawet o miłości kazirodczej, która miała łączyć tych dwojga. Nie można tego poświadczyć, ale nie jest to również niemożliwe, zważając na koligacje rodzeństwa z dynastiami hellenistycznymi, gdzie takie praktyki były normalne i zgodne z tradycją.


Punkt zwrotny

wiki:

Pod koniec 37 roku, będąc świadkiem ślubu Pizona i Orestylli, upodobał sobie pannę młodą i zabrał ją podczas ceremonii jako swoją żonę. Równie nagle ją porzucił. [zrobił podłość na złość całej rodzinie -  MS] Kaligula był powszechnie oskarżany o rozwiązłość – m.in. Swetoniusz podaje, że odbywał kazirodcze stosunki seksualne ze wszystkimi swoimi siostrami (także na ucztach publicznych).


Posiadał skłonności homoseksualne. Utrzymywał stosunki miłosne m.in. z aktorem pantomimy Mnesterem, oraz młodzieńcem pochodzącym z rodziny konsularnej, Waleriuszem Katullusem[10].

W 38 roku odbyły się igrzyska, w trakcie których zmarła siostra cesarza, Druzylla. Ogłoszono wtedy wielką żałobę publiczną. Kilka miesięcy po pogrzebie ożenił się z Lollią Pauliną, dotychczasową żoną Memmiusza Regulusa. W 38 r. ze światem pożegnał się m.in. Makron, który popełnił samobójstwo. W 39 roku znacznie pogorszyły się finanse państwa, ponieważ Kaligula lekkomyślnie roztrwonił pieniądze pozostawione przez gospodarnego Tyberiusza. Aby naprawić ten stan rzeczy, cesarz rozpoczął szeroko zakrojoną akcję konfiskat majątków. Gdy w połowie września Gajusz przygotował wielką wyprawę przeciw Germanom, odkryto spisek mający na celu zgładzenie cesarza. Jego senatorscy przywódcy (dowódca armii Getulik oraz Marek Emiliusz Lepidus, były mąż Druzylli) ponieśli śmierć, a zamieszane w spisek siostry cesarza, Agrypina Młodsza i Julia Młodsza, zostały wygnane na wyspy.

Kaligula rozstał się ze swoją żona Lollią i ożenił się z Cezonią. 30 dni po ślubie urodziła mu córeczkę, którą cesarz uznał za swoją. Dzięki fali procesów politycznych i konfiskat majątkowych władca miał środki na wszystkie swoje zachcianki i zabawy dworu. Zasłynął z szalonych pomysłów, które realizował nie licząc się z kosztami, możliwościami technicznymi i opinią publiczną. Kazał usypywać góry na równinach, i odwrotnie: wyrównywać wzniesienia i stoki górskie. [ewidentna złośliwość wycelowana w ludzkość jako taką, lub w zamierzenia Stwórcy - ludzka siła i mądrość - czas - zmarnowane - MS] Budował tamy w miejscach, w których morze było – jego zdaniem – zbyt burzliwe. Kazał m.in. wybudować długi, drewniany pomost od Palatynu poprzez Forum aż do Kapitolu tylko po to, by móc szybko dostać się do świątyni Jowisza kapitolińskiego (za którego przedstawiciela na ziemi się uważał).

Tyberiusz, cesarski stryjeczny dziadek Kaliguli, miał się ponoć kiedyś wyrazić, że „Kaligula tak się nadaje na cesarza, jak konie z jego wozu do jazdy po zatoce Baiae”. Wówczas Kaligula kazał zatopić w Zatoce Neapolitańskiej, na linii z Baiae do Puteoli, w dwóch szeregach obok siebie, 2 tysiące statków handlowych skonfiskowanych właścicielom, a na nich wybudować drogę – tylko po to, by móc się przejechać konno tam i z powrotem po tym najdłuższym na świecie moście. Ubytek tak wielkiej liczby statków transportowych drastycznie ograniczył import zboża z krajów zamorskich, co sprowadziło głód na mieszkańców Rzymu.


Pod koniec 37 roku, zaledwie po kilku miesiącach sprawowania władzy Kaligula ciężko zapadł na zdrowiu. Przeczuwając widmo śmierci, Gajusz wyznaczył na swoje następstwo Druzyllę. Mimo niezbyt przychylnych rokowań, cesarz teoretycznie powrócił do zdrowia.

Teoretycznie, gdyż choroba, prawdopodobnie o podłożu neurologicznym, musiała spowodować ogromne zmiany w mózgu Kaliguli. Zachowanie cesarza zmieniło się diametralnie. Ci, którzy jeszcze niedawno składali modły i ofiary w intencji jego zdrowia, teraz woleli, aby ten jednak umarł.


Zakłada się, że właśnie choroba była przyczynkiem do zmian, jakie zaszły w niegdyś umiłowanym cesarzu. Na pewno w niej można doszukiwać się przyczyny obłędu, ale prawdopodobnie głównym bodźcem, który popchnął go do szaleństwa, była śmierć jego ukochanej siostry Druzylli, która odeszła w 38 roku. Kaligula w tym czasie odchodził od zmysłów. Ogłosił narodową żałobę, obarczoną wieloma zakazami. Surowo karano za choćby uśmiech. Dla Kaliguli śmierć Druzylli oznaczała śmierć świata w którym żył. Przez te wszystkie lata traumy, spisków i nienawiści była dla niego prawdopodobnie jedyną ostoją normalności i stabilności. Jego miłość względem siostry musiała być wielka, gdyż Druzylla jako pierwsza kobieta została wywyższona do miana Divy i włączona w panteon rzymskich bogów państwowych.


Nowa religia

Zmiany jakie zaszły w osobowości cesarza były znaczące, ale niektóre posunięcia z jego strony świadczyły o zachowaniu zdrowego rozsądku i przewrotnej naturze władcy. Przede wszystkim zmienił on pojęcie pryncypatu, urzeczywistniając go jako system rządów absolutnych. Uważał, że ludzie, prowincje i całe państwo rzymskie są jego własnością. Przestał przy tym postrzegać swoją osobę jako ziemskiego władcę, ale wywyższył się do miana bóstwa.


Kaligula miał zwyczaj paradować w strojach olimpijskich bogów i w ten sposób identyfikować się z nimi. Wcielał się w postać Bachusa, Neptuna, Apollina czy też swojego ulubionego Jowisza. [to też forma szyderstwa - wiedział, że bogowie są wymyśleni, bo sam za tym stał - a mimo to nikt - przynajmniej oficjalnie - nie podważał wiary w bogów - kpił więc z ich łatwowierności - wiara w bogów została przemycona ludziom za pomocą metody indukowania nawyków poprzez pokolenia - w tym wypadku indukowania paranoi, że istnieją bogowie na Olimpie itd. - MS] Tak bardzo utożsamiał się z najwyższym bóstwem, że kazał nadać swoje rysy pomnikowi Zeusa olimpijskiego dłuta Fidiasza. Na szczęście, dzięki systematycznemu oporowi udało się ostudzić entuzjastyczne plany Kaliguli, podobnie jak pomysł uczynienia ze świątyni Jahwe w Jerozolimie sanktuarium kultu cesarskiego. Dopiero groźba konfliktu ze społecznością żydowską przerwała ową inicjatywę, zwłaszcza że Żydzi nie mogli i nie chcieli czcić Gajusza jako boga.


Dążenia do sakralizacji swojej własnej osoby w przypadku Kaliguli były pełne śmiałości i przesady. Miały wzbudzać skrajne emocje, ale i tworzyć ograniczenia względem „śmiertelników”. W końcu wobec cesarza boskiego pochodzenia należy się ukorzyć. Kaligula chętnie manifestował swoją boskość, aby coraz okrutniej gnębić członków senatu. Upokarzał ich za każdym razem, kiedy musieli całować jego stopy. Korzenie się przed Kaligulą było jednocześnie zaprzeczeniem fikcji, na której opierał się pryncypat. Cesarz w końcu miał być jedynie primus inter pares – pierwszym spośród równych, wyróżniającym się jedynie ze względu na swoją pozycję. Kaligula jednak zapragnął być pierwszym i jedynym. Jego boski strój był dla senatu z kolei bluźnierstwem i manifestacją despotyzmu i to na modłę hellenistyczną, kojarzoną z dążeniami absolutystycznymi.

Genialność w szaleństwie [ten przypis sugeruje, że sam autor wpisu dostrzega racjonalność poczynań Kaliguli, lecz nie dokonuje analizy - MS] Kaliguli polegała głównie na tym, że wyczuł odpowiedni moment i ogłosił zmierzch rzymskich bogów. Przestali być oni użyteczni zarówno w sferze społecznej, jak i politycznej. Jowisz Kapitoliński był świadkiem najpiękniejszych czasów republiki, które już dawno minęły. Cesarz przeczuwał, że od teraz wyłącznie religie nadchodzące ze Wschodu będą mogły spełniać potrzeby obywateli i państwa, zwłaszcza, że przez całe wieki religia istniała właśnie po to, aby temu państwu służyć. Kaligula szczególnym zainteresowaniem darzył religię egipską i dlatego przywrócił kult bogini Izydy, zwalczanej za czasów Tyberiusza. Świątynia jej poświęcona znajdowała się na Polu Marsowym.

Po chorobie oraz śmierci Druzylli Kaligula w pewien sposób obumarł. Wyzuty z wszelakich uczuć, które niegdyś określały go jako dobrego człowieka i władcę, powrócił na tron jako okrutnik i szaleniec.

Pierwsze decyzje, jakie podjął po przemianie, świadczą o jego chwiejnej psychice. Skazał na śmierć bez żadnego sądu kilka bliskich osób z jego otoczenia. Pierwszą ofiarą był jego przybrany syn Tyberiusz Gemellus. Został on zmuszony do popełnienia samobójstwa, gdyż prawdopodobnie wiązał osobiste nadzieje ze śmiercią cesarza. Do samobójstwa zmusił również ojca swej pierwszej żony Junii, która zmarła w połogu.

Kilka miesięcy po pogrzebie Druzylli Kaligula postanowił wymusić samobójstwo na swoim dawnym sprzymierzeńcu Makronie, któremu zawdzięczał panowanie. Nie oszczędził również jego żony Enni, która niegdyś była kochanką cesarza. W międzyczasie wyszło na jaw, że akta z procesów matki oraz braci Kaliguli nie zostały tak naprawdę zniszczone. Szykowała się kolejna fala prześladowań, okrucieństwa i zemsty. Wszystko to, co otaczało Kaligulę w młodości nagle spotęgowało się za jego sprawą. U władzy poczuł siłę, którą mógł wymierzyć w swoich wrogów, zwłaszcza w członków senatu, których darzył szczególną nienawiścią i pogardą.

Kaligula zachował się również w pamięci ze względu na swoje rozpustne życie. Przetracał pieniądze skarbcu państwa na wystawne uczty pełne orgiastycznych uniesień. Podobno jego życie seksualne było bardzo bogate i wyuzdane. Często dla kaprysu wybierał kochanki z grona żon senatorów, a następnie dosadnie komentował ich wyczyny łóżkowe. Plotki głosiły, że współżył również z własnymi siostrami i to na oczach gości licznych uczt. Nie wiadomo ile jest prawdy w tych opowieściach, ale faktem jest, że ten kontrowersyjny cesarz miał cztery żony, a niektóre z nich wcześniej były już zamężne, tak jak choćby piękna Lollia Paulina, która dotychczas była żoną Memmiusza Regulusa, namiestnika Macedonii.

Zabawa trwała, a pieniędzy w skarbcu brakowało. Wprowadzono więc w Rzymie nowe podatki, które płacić musieli wszyscy, bez względu na status majątkowy. Wprowadzono również różnego rodzaju kary i konfiskaty, które miały stanowić nowe źródło dochodów princepsa. Zgromadzone pieniądze niestety wydawano w sposób nieumiejętny, zaspokajając głównie luksusowe i groteskowe zachcianki Kaliguli oraz jego dworu.

Potrzeba demonstracji swej wielkości objawiała się poprzez otaczanie się luksusem. Kaligula czuł przymus posiadania najpiękniejszych, największych i najbardziej wystawnych przedmiotów. Z czasem rozrzutność cesarza przekroczyła wszelkie granice. Przykładem może być zakład, którego podjął się cesarz. Postanowił on stworzyć most ze statków handlowych między Puteole i Baje. Kaligula, przybrał zbroję Aleksandra Wielkiego i w teatralny sposób przemierzył konno całą drogę między oba punktami. Nie przejął się, że brak statków wstrzyma dostawy zboża dla rzymskiej ludności, a tym samym doprowadzi do głodu. Ludzie mieli dosyć beztroski i samowoli panującego.


Działania w sferze polityki zagranicznej oraz militarnej prowadzone przez Kaligulę wydają się być dość specyficzne. Za punkt honoru cesarz, potomek Germanika, postawił sobie ofensywną wyprawę na Germanię oraz Brytanię. Jeszcze jesienią 39 roku wyruszyła dowodzona przez samego Kaligulę wyprawa wojenna skierowana na prawobrzeżne tereny nadreńskie. Podczas niej opanowano okolice Wiesbaden i Höchst. Samo przekroczenie Renu było w oczach Gajusza ogromnym osiągnięciem. Dowództwo nad armią przekazał Galbie, a sam w chwale zwycięstwa rozpoczął powrotną drogę do Rzymu. Ambicje wobec Brytanii również były wielkie, ale warunki do podboju praktycznie znikome, przede wszystkim ze względu na słabe przygotowanie dyplomatyczne. Flota rzymska zebrała się wiosną 40 roku nad kanałem La Manche, aby jedynie zamanifestować swą siłę i nawet nie przybić do brzegów Brytanii. Według anegdoty jedynym łupem z tej wyprawy były muszelki zbierane przez legionistów na plaży nad Kanałem.


Poczynania Kaliguli przysporzyły mu wielu wrogów. Nieudolna polityka w kraju oraz poza jego granicami, a przede wszystkim posłanie na śmierć znamienitych obywateli, przyczyniły się do powstania wielu sprzysiężeń, które postawiły sobie za cel zlikwidowanie nieudolnego cesarza. Wśród spiskowców znalazło się wielu senatorów ze starych rodów republikańskich oraz wysokich stopniem wojskowych.

Już w 39 roku zawiązano pierwszy spisek, którego głównym inicjatorem był dowódca legionów stacjonujących w Germanii Górnej Lentulus Getulik. Celem spiskowców było pozbycie się Kaliguli i powołanie na jego miejsce Emiliusza Lepidusa, który niegdyś był mężem ukochanej siostry cesarza Druzylli. W spisek zamieszane były również siostry Kaliguli. Jedna z nich, Agrypina, w czasie trwania spisku była kochanką Lepidusa. Gajuszowi udało się odkryć i rozbić spisek, a jego głównych inicjatorów posłać na śmierć. Swoje siostry Agrypinę i Liwillę zesłał na Wyspy Pontyjskie.


Po pierwszej próbie zamachu Kaligula żył w ustawicznym strach, a mimo to nadal kusił los nieustannie tocząc otwartą wojnę z senatorami. Nie potrafił również powstrzymać się od złośliwości wymierzanych względem dowódców wojska. Zniewagi i ujmy na honorze przelały czarę goryczy zwłaszcza u jednego z głównych inicjatorów spisku – trybuna gwardii pretoriańskiej Kasjusza Cherei. Z natury Cherea był dobrze zbudowanym, atletycznym mężczyzną, niestety jego głos był bardzo piskliwy, co namiętnie w żartach wykorzystywał Kaligula. Cesarz codziennie przekazywał owemu oficerowi hasło dnia, które ze względu a swój pejoratywny charakter wzbudzało chichot żołnierzy. Cherea nienawidził Kaliguli, gdyż ten podważał jego autorytet wśród legionistów.


Kasjusz Cherea, Korneliusz Sabinus oraz kilku innych trybunów gwardii pretoriańskiej 24 stycznia 41 roku podjęło się udanej próby zamachu. Był to trzeci dzień Igrzysk Palatyńskich na których cesarz oczywiście był obecny. Zamach nie był łatwym zadaniem, gdyż Kaligula zawsze przemieszczał się w obstawie germańskich żołnierzy, którzy byli gotowi oddać za niego życie.


Spiskowcy mieli tylko jedną szansę zamachu, mogąc wykonać go tylko w konkretnym miejscu. Była to zadaszona, bardzo ciasna galeria przez którą cesarz mógł spokojnie opuścić teren cyrku. Kaligula w drodze na obiad zatrzymał się przy grupce młodych azjatyckich cyrkowców, ale po chwili ruszył dalej w głąb galerii, gdzie czekała go śmierć.

Pierwszy, ale jeszcze nie śmiertelny cios zadał mu Cherea. Sabinus wbił miecz prosto w jego serce. Prawdopodobnie właśnie wtedy nić życia Kaliguli została przecięta, ale niewzruszeni spiskowcy nadal bez opamiętania ranili jego ciało. W sumie Gajusz Kaligula przyjął na siebie około trzydziestu ciosów. Chwilę później zamordowano jego żonę Cezonię oraz czternastomiesięczną córeczkę.



Legenda Kaliguli

Czy Gajusza Kaligulę rzeczywiście można określić mianem potwora i szaleńca? Dziś bardzo trudno wydawać taki osąd, zwłaszcza, że źródła pisane dotyczące jego osoby albo nie przetrwały próby czasu, albo powstały dziesięciolecia później i to bez weryfikacji wcześniejszych kronik. W przekazach Swetoniusza (69-130 rok nasze ery) oraz Kasjusza Diona (163/164-ok. 235 rok naszej ery) można dopatrywać się stronniczości oraz ogromnej niechęci wobec upadłego cesarza. W takich warunkach trudno o obiektywną ocenę panowania.


Legenda to słowo klucz w przypadku panowania Kaliguli. Został on wywyższony do godności cesarskich dzięki legendzie i sławie w jaką obrósł jego ojciec Germanik. Jego życie budziło kontrowersje i było źródłem dworskich plotek, które etapowo wykreowały legendarny dziś wizerunek obłąkanego hedonisty, który za nic miał tradycję i panującą w Rzymie religię. Kaligula był pierwszym cesarzem, który został poddany procedurze damnatio memoriae. Senat nakazał usunąć wszelkie ślady świadczące o jego istnieniu. Mimo wszystko nie znikł on z pamięci potomnych. Być może właśnie potępienie i wymazanie z historii Kaliguli stało się przyczynkiem do jego czarnej legendy i paradoksalnie wpłynęło na fakt, że dziś jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych cesarzy.


Czy można wydać na Kaligulę jednoznaczny wyrok? Czy możemy bez namysłu zaszufladkować go jako tyrana i szaleńca? Ludzie nie rodzą się okrutnikami, zawsze gdzieś leży przyczyna, która pobudza zakorzeniony w człowieku pierwiastek zła. W przypadku Kaliguli jedną z przyczyn mógł być strach, który został pobudzony w dzieciństwie i towarzyszył mu już do końca życia. Był świadkiem teatru politycznego, którego aktorami byli również członkowie jego rodziny. Widział ich upadek i triumf poprzedniego cesarza. Miał świadomość, że obojętność wobec polityki jest jedynym ratunkiem jego życia. Owa obojętność doprowadziła go do władzy. Jego dokonania zarówno na początku panowania, jak i po chorobie były w pewien sposób manifestacją pogardy wobec Tyberiusza i starego porządku. Strach nagle stał się godnym narzędziem. Ten młody, tak naprawdę nieprzygotowany do rządzenia człowiek poczuł, że może wszystko, niezależnie od zasad moralnych czy tradycji.




https://histmag.org/Kaligula-cesarz-o-dwoch-obliczach-19572/

https://maciejsynak.blogspot.com/2019/11/morfeusz-albo-antropomorfizacja.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2020/09/osobowosc-mnoga.html



wtorek, 10 listopada 2020

czytaj z prawej strony

 

"to jest niemożliwe panie, żeby się tak torbiel powiększyła, nigdy w życiu, to ona, wie pan, ona ma to pióro elektroniczne i jak za bardzo przesunie, to jej wyjdzie wie pan, za dużo, nie"



no, wiem


nie wiedziałem tylko, że Duda jest małym dzieckiem

teraz już wiem


sobota, 14 września 2019

Notatka maj-wrzesień 2019 - Rasowy ubek


Jeszcze w maju ubecy wrócili do zachowań o charakterze homoseksualnym, stopniowo je wygaszając - czyżby sprawa już jest na tyle głośna, że zaczęli się z tym ukrywać?

Teraz stosują "tylko" cytaty ze swoich poprzednich zachowań - zachowania te są bardzo zawoalowane, niemal niezauważalne, nawet dla mnie - czasami nie mam pewności, czy ten co przechodził to nie był ubek.


Dzisiaj na przykład - zaraz jak wyszedłem z domu i kiedy wchodzę na główny chodnik - widzę na końcu z przeciwka idzie młody człowiek, spodziewając się, że to nie przypadek - ponieważ permanentnie jest tak, że kiedy dochodzę do skrzyżowań chodników lub ulicy - kiedy już jestem na miejscu to z boku już podchodzi jakiś najczęściej młody mężczyzna, często z telefonem w ręku.

To jest właściwie standard, z tym, że już się do mnie nie śmieją, nie robią jakiś gestów itd.

No i teraz często ograniczają się do pustych miejsc, gdzie nie ma świadków.


Omijam chodnik tak, że on przechodzi bokiem i wracam na główny trakt - no i z dołu zza rogu budynku wychodzi  następny - idealnie zgrane.

Ten idzie przede mną, aż do ulicy i dalej, prawa ręka w kieszeni, lewą zawzięcie macha...
Wy też tak macie, że jedną rękę trzymacie w kieszeni, a drugą machacie - z powodu szybkiego marszu?

To jest nienormalne, bo lewa ręka przy szybkim marszu wymusza skręt ciała, co koliduje z prawą unieruchomioną w kieszeni spodni.

To jest po prostu zawoalowane zaznaczenie, że oni tu są - już nie atakują mnie tak otwarcie jak kiedyś, bardziej się kryją, więc jak mówię, musiało się już dobrze roznieść po mieście, co się tu wyprawia. Już w maju w drodze do pracy kiedy ich widziałem - już nie było szyderczych uśmiechów.



Idę dalej do miasta - po drodze jeszcze dwóch - zachowania ubeków są dosyć charakterystyczne, teraz idą dość szybko - znowu prawa ręka w kieszeni spodni lewą machają intensywnie, wzrok utkwiony w dal - przed majem starali się iść moim tempem, "towarzysząc" mi na ulicy - pomimo tego, że z reguły każdy z nich był ode mnie wyższy - a więc mając dłuższe nogi powinni dawać większe kroki w konsekwencji - powinni iść szybciej ode mnie, ale nie, oni szli równo moim tempem, co powodowało odczucie, że ja idę z kimś obok mnie - tj. że ja idę razem z jakimś mężczyzną, co prawda w oddaleniu, ale jednak.

To wymuszało na mnie, że zatrzymywałem się, czekałem, aż się oddalą, skręcałem w inną drogę, zawracałem.

W Poznaniu na Półwiejskiej była taka sytuacja,  jeden z nich szpakowaty w czerwonej kurtce wyprzedził mnie  z i tym swoim szyderczym uśmiechem odegrał moje zachowanie - zatrzymał się nagle i odwrócił popatrzył na mnie z kąta śmiejąc się, chwilę odczekał i poszedł znowu, wtopił się w tłum.

Jednak z nich wyprzedził mnie na rowerze z prawej strony i zrobił wokół mnie kółko, zawrócił i zniknął z lewej strony za mną.

Było ich wtedy 4 albo 5 szli na przeciwko mnie, albo stali na ulicy  i robili jakieś gesty.

Kilkadziesiąt metrów dalej odwróciłem się i zauważyłem tego w czerwonej kurtce, jak szedł z 50 metrów za mną - tym razem jednak miał inną kurtkę i już się szyderczo nie uśmiechał. Poznałem go po szpakowatych włosach i po tym, że przez moment zwątpił, że go może zauważę, szedł za mną ulicą, i kiedy się odwróciłem to on odwrócił twarz, żebym go nie rozpoznał - i ten gest generalnie zwrócił moją uwagę, wtedy go rozpoznałem.

A więc przebierają się - większa ilość ubeków na ulicy, więcej nękania. 



Wcześniej.

W lipcu przeszedłem się do sklepu za torami, idę odcinkiem ok. 700 m, gdzie w zasadzie nie ma żadnej zabudowy, tylko sznur samochodów na drodze, w połowie jest ławka - ktoś tam siedzi - kiedy już jestem dość blisko wstaje i idzie przede mną - wyższy, ale zachowuje moje tempo. A więc znowu  mamy sytuację, kiedy idę za kimś, tj. ktoś mnie prowadzi, albo idę za kimś w sensie - idę z kimś, bo idziemy tym samym tempem.

Skręcam na stację benzynową, rozglądam się po gazetach wychodzę - nie ma go, ale wcale daleko nie odszedł kawałek dalej jest przystanek - rozmawia z kimś tam, kiedy się zbliżam żegna się i znowu - idzie przede mną jakieś 60-80 metrów...

Wczoraj idę znowu na tę trasę - już na krzyżówce z Parkową widzę z daleka, że ktoś idzie znajomym tempem jakieś 100 metrów przede mną. Zawracam i przez park idę do miasta, wychodzę z parku przy jazie - oczywiście znowu idealna synchronizacja - bo z prawej strony wychodzi na mnie młody człowiek z telefonem, gapi się na mnie.

Skręcam w lewo idę 20 metrów.... jest - z przeciwka idzie facet, którego widziałem na tamtej trasie - śmieje się do mnie. Kiedy mnie mija oglądam się i upewniam, że to jego wtedy widziałem.


W domu sprawdzam w internecie swoją trasę i jego hipotetyczną -  moja trasa to 950 metrów w 11 minut na piechotę,  jego to 1,5 km - 19 minut - prawie dwa razy tyle czasu.

Musiał ktoś go podwieźć w to miejsce, gdzie spodziewali się, że wyjdę z parku - były tylko 2 możliwość w odległości 100 m od siebie. Prościzna.




Z poważnych spraw.

W zeszłym roku gdzieś na jesieni dokonano podmiany osoby w moim otoczeniu - ta druga osoba została wymieniona w tym roku na jeszcze kogoś innego.

Ta nowa jest bardziej rozgarnięta, ale robi chyba jeszcze więcej błędów niż tamta guła.


Okazało się coś jeszcze  - podmiana została dokonana świadomie, tj. za zgodą właściciela.

A więc zdrada...

Wymieniają się co jakiś czas - prawdopodobnie jest to podyktowane tym, żeby ukryć fakt podmiany, by zmylić otoczenie,  przyzwyczaić otoczenie do nawyków nowej osoby.

Nawyk jest to coś co nabywa się latami i nie można z dnia na dzień nabyć nowych nawyków - to po prostu świadczy o wypchnięciu właściciela i podmianie.

Jest to łatwe do wychwycenia, ponieważ robią masę błędów - jest to głównie brak wiedzy o przeszłości właściciela, ale  i epatowanie swoimi fascynacjami - np. właściciel nie znał się kompletnie i nie interesował sportem - nowy lokator zaś bardzo się emocjonuje i zna na sporcie.



Na początku roku często na trasie do pracy wychodziły na mnie osoby z psem toffi na smyczy, często z głupim uśmieszkiem na twarzy. Długo nie rozumiałem o co chodzi.

W końcu gdzieś na wiosnę to do mnie dotarło - chodzi o podmianę jeszcze jednej osoby.

To musiało się stać jeszcze wcześniej, ze dwa lata temu,  bowiem teraz kojarzę, że na jednym z pogrzebów ta osoba stanęła w tłumie ludzie naprzeciwko mnie  - raz, że była z lekka ucieszona, dwa - przyglądała mi się z wielkim zaciekawieniem. Zaintrygowało mnie to wtedy, teraz przychodzi odpowiedź, czemu tak było...


Ta również robi błędy.




Pozwoliło mi to w końcu wyjaśnić zachowanie trzeciej osoby - tu podmiana zaszła bardzo dawno.

 Tak zresztą właśnie funkcjonuje Cywilizacja Śmierci - podmienia nie tylko ważnych, ale i  zwyczajnych ludzi - to oni min. wywożą ludzi do lasu i strzelają im w głowę. A potem znowu - są zwyczajnymi niewyróżniającymi się ludźmi...



I najgorsze.


Teraz to sobie uświadamiam - film Omen z Gregory Peck-iem - w tym filmie pokazano dziecko, w którym zamieszkuje osoba dorosła.
To jest rasowy ubek, bardzo niebezpieczny.







czwartek, 10 stycznia 2019

Bergamo.




Lotnisko. Czekam na samolot do Polski. Trochę drzemię, trochę myślę, trochę rozglądam się po ludziach wokół.

Po prawej na końcu rzędu krzeseł jakaś rodzina – ewidentnie Włoch i zapewne jego żona Polka, i jej siostra (?) rozmawiają po polsku i po włosku. Na przeciw mnie dwie pary. Jego jakbym skądś znał, ale nie wiem skąd. Mam tak od czasu Poznania, ciągle wydaje mi się, że skądś znam kogoś... Kojarzę twarz, ale bez okularów, tak jakby ktoś ze szkoły podstawowej...?

Po lewej jakaś para – on łysy nalany ok. 30 lat, ona czarna - siedzi sztywno i patrzy na mnie, on też zwrócony jest w moją stronę i cały czas się uśmiecha mówi coś do niej, nie podoba mi się ten uśmiech. Na lewo ode mnie pojawiła się jakaś młoda para, on gra na telefonie, ona chyba coś czyta, siedzi w grubej czapce, jest dość ciepło na hali. Obok mnie po prawej młoda kobieta z dwójką dzieci w wieku ok. 8-10 lat. Wygląda na Polkę, ale mówi do nich po włosku. Ma blond włosy krótko ścięte z tyłu, widzę dużo pudru na policzku, podkreślone na czarno oczy, drobne zmarszczki w kącikach oczu – oceniam, że ma jakieś 35 lat, nie więcej niż 38. Po zachowaniu dzieci wnioskuję, że jest sama i to raczej więcej niż 2 lata. Szybko omiatam wzrokiem łuki jej ciała – tak, to na pewno Polka. Chodzę po hali, wracam na miejsce – ktoś mnie podsiadł, siadam obok swojego miejsca, ona siedzi obok. Po chwili dopytuję po polsku: Polka we Włoszech?

Tak, odpowiada, wypytuję ją o pewne kwestie językowe, dziwi się, że słyszę polskie zwroty we włoskiej wymowie, opowiada mi o życiu za granicą, o obyczajach Włochów i że jest kryzys. Rozmawiamy jakiś czas, rzeczywiście jest sama.. Przychodzi taki moment, kiedy sięga do torby i zsuwa się z krzesła – wtedy za nią widzę młodego faceta, wydaje mi się, że już go kiedyś widziałem. Siedzi ze dwa krzesła za nią ma dziwnie spoconą twarz i dziwnie trzyma telefon w wyciągniętej ręce. Nieeee.... myślę sobie, już tutaj są?

Facet – podobny do Kajdanowicza z TVNu nagle ożywia się, gdy zauważa, że się patrzę na telefon. Podnosi i przekrzywia telefon w dłoni w moją stronę, mimiką twarzy i całym sobą gwałtownie daje mi znaki. Tak, to młody ubek, który nęka mnie hasłem: zadzwoń do Pajaca, bo bez tego....


Zaczynam się zastanawiać, czy cała ta sytuacja nie jest aby specjalnie zorganizowana pod ten gest...
Nic nie jest pewne - to przecież koniec czasów...


Po swojej prawej ręce widzę kogoś jeszcze. Za rzędem krzeseł stoi nieruchomo jakiś człowiek, ma na plecach mały pękaty kolorowy plecaczek, ręce nienaturalnie luźno zwisają po bokach, symetrii tej postaci dopełnia równie pękaty odstający brzuszek - efekt obżerania się chlebem, raczej nie od piwa. Wyglądał raczej jak jakaś, że tak powiem łajza... Parzył się na nas. W zasadzie to patrzył się na nią nieruchomym wzrokiem.

Już trwa odprawa, proponuję iść w kolejkę, ona zbiera swoje torby i idziemy razem, stajemy na końcu kolejki. Po chwili obok mnie po prawej staje "Kajdanowicz" ze spotniałym pyskiem. Stoi obok zwrócony nieco w moim kierunku, zupełnie jakbyśmy byli znajomymi, wpatruje się w podłogę – skupiony jest na naszej rozmowie, ostentacyjnie podsłuchuje o czym mówimy. Stoimy tak w piątkę. Ja, ona, jej dwoje dzieci i nadzorca z polskojęzycznego gestapo.

Nie mam prywatności , nie mam intymności, w całej tej sytuacji brakuje tylko parafrazy filmowego „A tak witamy się w niemczech”...

Skończył się mój tydzień wolności, wracam do Polski.

Polska.

Jest już wieczór, idę do hostelu i po drodze wstępuję do sklepu. Za kasą młoda dziewczyna, żeby wyciągnąć portfel stawiam na ladzie napój, z którym przyszedłem plus rzeczy pozbierane w sklepie. Zauważam, że skasowała napój, zwracam jej uwagę, krótka rozmowa, kogoś mi przypomina, chcę ją o to zapytać, za długo się przyglądam, ona się uśmiecha i mówi stanowczo Dobranoc.
Rano idę do Sowy i przechodzę obok sklepu, za kasą jakiś łepek, u Sowy zamawiam kawę z Opium i rozkładam swoje rzeczy: telefon, notatnik i pióro.
Przy kontuarze zauważam jakiego człowieka, nienaturalnie i szeroko gestykuluje rękoma, wybiera jakieś ciasto, ma na sobie czarny płaszcz i jest niewysoki, nie widzę twarzy, bo stoi tak zwrócony, nie przyglądam mu się, przechodzi obok mnie i znika w głębi kawiarni. Dostaję swoje zamówienie, kelnerka jest bardzo miła, mówi do mnie dziękuję serdecznie, uśmiecha się.

Zaczynam spisywać Ill the beast, robię przerwy, popijam kawę, rozglądam się, myślę, czekam aż pióro napełni się słowami, by wylać je ze środka na papier.

Facet w czarnym płaszczu chyba wychodzi, po chwili zauważam, że stoi na dworze i rozmawia przez telefon, dość długo. Zaczynam coś podejrzewać, bo stoi dokładnie w miejscu na które patrzę przez okno, w końcu odwraca się w moja stronę – ewidentnie Włoch, ma ciemna skórę, krótkie kręcone czarne włosy szpakowate na końcach, kończy rozmawiać, chowa aparat, poprawia szal i odwraca twarz w moim kierunku - widzę tylko jedno oko, patrzy prosto na mnie przez moment beznamiętnie....


Przypomina mi się pogrzeb mojej matki. W kaplicy już zamknęli wieko, podchodzą ludzie, żeby wynieść trumnę, jeden z nich, gdy pochylił się i złapał za uchwyt trumny, niespodziewanie wykręca głowę w moją stronę, dokładnie wie, gdzie siedzę, patrzy mi się prosto w twarz i uśmiecha, zupełnie, jakby zrobił mi jakiś dowcip...


Włoch jednak nie uśmiechał się, był bardzo poważny, czy ten telefon to kolejny rebus? Na to wygląda, poprawił szal i wrócił do lokalu nie patrząc bardzo na mnie.


Wieczorem znowu idę do miasta, przechodzę koło sklepu, kiedy wychodzę na drogę przy kamienicach spostrzegam młodego człowieka, czeka na mnie kawałek za witryną sklepu, kiedy go zauważam, on też mnie zauważa i rusza w moim kierunku, jest poważny na twarzy, patrzy się nie na mnie, ale w ten kąt między ścianą sklepu, a chodnikiem, ma pedalską proweniencję i ewidentnie idzie na zderzenie, od razu przystaję i obserwuję co on zrobi, kiedy się zbliża, rzucam też okiem na sklep – jest dziewczyna, ta sama co wczoraj, widzi mnie i wtedy wciąga wargi do wewnątrz, robi nerwowe ruchy, oczy ma rozbiegane, krótko wybija rytm palcami po blacie, już wiem, że z nią rozmawiali, patrzę na pedała z ABW, gotowy jestem, żeby go odepchnąć, idzie prosto na mnie, nie patrzy się i nie jest mu do śmiechu, wzrok wbity w ziemię, idzie na skos, przecina moją drogę, ale idzie na mnie, w ostatniej chwili skręca i wymija mnie po lewej stronie.


Kilka miesięcy temu we Wrocławiu, też tak było, zanim przeszedłem z dworca na rynek miasta z dziesięciu takich spotkałem. Czekali na mnie w tłumie na ulicy, na płycie rynku, kiedy byłem już blisko, ruszali w moim kierunku, jakby zobaczyli znajomego, wyciągając ręce do przodu, jakby w geście serdecznego powitania, gwałtownie przystawałem w tych momentach, ostro zmieniałem kierunek w którym szedłem i dawałem wyraz swojego niezadowolenia, stawali kręcąc głową udając osoby zdezorientowane. To się nazywa ćwiczenie pamięci ciała, poprzez takie działania, chcieli nauczyć mój organizm przyzwyczaić do tego typu zachowań.

A może chodzi o wypchnięcie?

Czym jest opętanie? Dlaczego „zły duch” (po prostu jakiś człowiek, który wszedł do cudzego ciała) wyje, mówi innym głosem i ostentacyjnie daje oznaki swej bytności w jakimś człowieku? Żeby nauczyć ludzi, jak wygląda przejęcie kontroli nad ciałem innego człowieka, tak, ABY UKRYĆ FAKT, ŻE TAKIE PRZEJĘCIA ZACHODZĄ "PO CICHU", I ŻE DZIĘKI TYM PRZEJĘCIOM MOŻNA PRZEJĄĆ KONTROLĘ NA PRZYKŁAD NAD STERAMI DANEGO PAŃSTWA, ALBO PRZEDSIĘBIORSTWA.

Wcześniej należy wypchnąć dana osobę z jej ciała lub zagłuszyć. Niektóre osoby z mojego otoczenia specjalnie ignorują to co mówię, albo – na moje zapytanie – permanentnie odpowiadają nie na temat. Do tego kwestionowanie mojej seksualności. Wiele innych zachowań jak np. zadawanie pytań o podwójnym znaczeniu – być może ta osoba nie pyta o to, co myślisz, tylko o coś innego – i ty wyrażasz na to zgodę lub nie. Patrz - „zgoda” na tzw. przyjście tzw. Ducha świętego, „otwarcie się na Boga” itp. zabiegi.

Stwarzają mi nieznośne warunki bytowania, bym podjął chęć ucieczki z własnego ciała, traktują jak kogoś innego, by doprowadzić do rozerwania jaźni – rozdwojenia. ABW opowiada o mnie, że jestem jakoby świrem – taka informacja wyszła do mnie od 2 ludzi, z którymi się stykałem.

A więc wmawiają ludziom, że jestem jakoby kimś innym, na wiele sposobów, w ten sposób również usiłują wyłgać się od tez zawartych w Werwolf.

Symptomy po przejęciu – zachowuje głos i charakterystyczną wymowę właściciela, ale osoba nie zna szczegółów ze swojej przeszłości, MA INNE NAWYKI i wiele innych, o czym nie mogę napisać ze zrozumiałych względów. Nawyki to coś, co się kształtuje latami i nie sposób mieć nowe nawyki z dnia na dzień. Taka osoba może też wracając do swojej przeszłości, opowiadać w kółko tylko kilka historii – bo po prostu więcej nie zna. Jak ktos ma 80 lat i w kółko opowiada o sobie 5 (słownie: P I Ę Ć ) historyjek, to jest powód do zastanowienia się. Jesli mamy podejrzenie, to zdanie "Na początku robił wszystko, bawił i przewijał dzieci, a potem nagle przestał" staje sie wymowne, szczególnie słowo NAGLE - zmiana jest ewidentna, tylko brakuje wiedzy i wyobraźni, by zdefiniować przyczynę...

Druga metoda jaka stosują to podrywająca mnie dziewczyna, która siedzi ze swoim niby facetem nieopodal. Siadam w kawiarni i po kilku minutach mam obstawę – na wprost jeden dwóch facetów, z boku, para co udaje parę, czasem ktoś jeszcze. Ona zaczyna na mnie się patrzeć i daje mi ukradkiem znaki, zaczyna palcami wykonywać posuwiste ruchy tam i z powrotem. On siedzi jakby za nią, jest w tle. W pewnym momencie zaczyna robić to samo co ona. Obydwoje zaczynają się otwarcie na mnie patrzyć i powtarzają ruchy naśladujące ruchy frykcyjne. Wpatrują się we mnie, jakby czegoś szukali na mojej twarzy. Odwracam się... Tamci też zaczynają mi dawać znaki. Odwracam się w jeszcze innym kierunku, albo wychodzę.

Ta metoda przypomina gotowanie żaby w kotle, od lat stosowali wobec mnie pewne zachowania, które dopiero w 2017 roku znalazły swoje wytłumaczenie, kiedy zaczęli je stosować wszystkie naraz wraz z ferią otwartych ataków.

Czasem po prostu siadają obok mnie, ładna dziewczyna i jakiś koleś, udają rozmowę, ona daje mi znaki, on zaczyna się drapać po nodze... Ona rzuca mi spojrzenia, ale to spojrzenia sprawdzające, czy się patrzę – na to drapanie, które jest w zasięgu mojego wzroku (patrz: Zdolność patrzenia), i które coraz bardziej przypomina zachowanie o charakterze seksualnym, i które trwa i trwa i trwa...




Koniec dygresji.
Za dużo tych rzeczy do opisania, tak wiele tego było.


Idę do miasta.

W centrum zaczepiają mnie młodzi ludzie i nagabują na tutejsze lokale. Odmawiam po kilka razy, jedna dziewczyna przykuwa moja uwagę, ma taki znajomy głos...

Zastanawia mnie to, zaczynam się kręcić i wracam w to samo miejsce, znowu do mnie podchodzi jest pewna siebie, coraz bardziej podejrzewam, że się znamy..
Znowu rozmawiamy, przyglądam jej się, i trudno mi ją rozpoznać, ale jednak... to może być ona...Jakiś taki znajomy głos mówię... jej mowa wyraźnie zwolniła, choć rezolutnie odpowiada, że może znam taką, a taką rodzinę z tej tamtej dzielnicy, po chwili dodaje, ze najwyraźniej już głos jej ochrypł od tego nagabywania, łapie się za gardło i masuje szyję... wyraźnie straciła rezon, jest nieco sobą rozczarowana, poddaje się i powoli odwraca mówi coś jeszcze, życzę jej wesołych świąt, już odwrócona odpowiada: to do miłego...

Tak, to na pewno ona.


Wracam do sklepu, jest już późno, przed sklepem krępy facet rozmawia przez telefon, dziewczyna na posterunku, jednak nie wydaje z siebie żadnych sygnałów jak wcześniej, zagaduję ja przy kasie, odpowiada mi coś tam, śmieje się, jest swobodna, ktoś wchodzi ona ponagla mnie, czy to wszystko, wychodzę, facet nadal gada przez telefon, patrzy się na mnie, idę do siebie.


Mija kilka dni.

Powoli zaczynają się ataki, na początku po powrocie do pracy jeżdżę samochodem, wszystko zaczyna się od początku, gdy jadę koleją...


Przeciwko komu są opracowane takie metody?


Wojna się nie skończyła. Ona trwa nieustannie od wieków, zmienia się tylko zabarwienie ideologiczne, które zaciemnia, ukrywa prawdziwych decydentów...





Idziesz ulicą, albo siedzisz w kawiarni. Podchodzi do ciebie jakiś człowiek i nieznacznie niby przypadkiem dotyka twojego ramienia. Oburzasz się, albo nie.

Za jakiś czas znowu ktoś dotyka twojego ramienia, a za godzinę znowu ktoś. W końcu prawie codziennie jakiś obcy na ulicy dotyka twojego ramienia – lub tylko udaje, że chce cię dotknąć. Zbliża się, ale tego nie robi, przecina twoją drogę, uśmiecha się, nic więcej...

Nie możesz go uderzyć, bo jak to wytłumaczysz?

Po kilku latach jesteś wykończony, bo nieustannie ktoś wtrąca się do twojego życia. Kiedy idziesz ulicą zwracasz uwagę, czy ktoś idzie w twoim kierunku, i czy przypadkiem nie zamierza cię dotknąć. Nie masz prywatności, bo ktoś nieustannie narusza twoją strefę bezpieczeństwa, twoją strefę prywatności. Jesteś nieustannie zagrożony, choć nic na to nie wskazuje. Nikt tego nie widzi, kiedy sam idziesz ulicą. Czasami tylko w pociągu widzą i rozumieją to przypadkowi ludzie...
Permanentny stres i poczucie zagrożenia...

Agentura szkaluje cię, organizuje intrygi i zasadzki, opowiada kłamstwa na twój temat ludziom z twojego otoczenia, „prosi” ich o współpracę, instruuje – nie wiesz, kto kłamie, a kto mówi prawdę, bo jesteś ściśle otoczony przez kłamstwa... A do tego ludzie po prostu kłamią, bo tak mają. 

„Jak mi (tego) nie zrobisz, to pójdę do Jacka” grozi mi i śmieje się dziewczyna.... Dlaczego się śmieje? O którego Jacka jej chodzi, przecież to jest wieloznaczne... Nie wierzy w to co napisałem, a może śmieszy ją to, czy po prostu to taki kobiecy rebus - czy raczej wykonuje polecenia służb, dla „mojego” i innych „dobra”??

W dodatku – mówi dokładnie tą samą kwestię, co Magda, kiedy ta odchodziła, jakby ją cytowała, jakby ktoś ją dokładnie poinstruował, co ma powiedzieć... Byliśmy już po słowie.. i rzuciła ręcznik. Stała wystraszona nade mną, w pewnym momencie usłyszałem cichy zdecydowany kobiecy głos dobiegający jakby z głośnika – ktoś krótko wydał jej polecenie do słuchawki, którą musiała mieć podpiętą gdzieś koło ucha.... Błyskawicznie okręciła się na pięcie i położyła papiery na stół...

Czy ona kłamie, zwodzi mnie z polecenia służb, czy uprawia własną grę? Nie dowiesz się, bo ludzie mają tę właściwość, że nie mówią prawdy...

Jesteś otoczony przez kłamstwa, siedzisz w kryształowej kuli pełnej dwuznaczności i intryg i nie wiesz, kto dla twojego i swojego dobra szkodzi tobie i sobie, kto wróg, kto przyjaciel - to jest właśnie koniec czasów....


Dotknięcie nic nie boli, ale tysiące dotknięć - niczym kapiąca woda dzień po dniu - sprawiają ból. Ból jest niewielki, ale permanentny. Zaczynasz myśleć o bólu. O tym, że znowu ktoś narusza twoją strefę prywatności, a ty nie możesz nic z tym zrobić. Nawet jak mu dasz po mordzie (a wszyscy oni zapobiegliwie są od ciebie wyżsi i roślejsi), przyjdzie następny. A potem kolejny i kolejny... I jeszcze będą cię nazywać świrem. Ból jest niewielki, ale uciążliwy. Zatruwa życie.

Myślisz, że dotknąłeś mojego ramienia tylko raz – nie... ty naruszyłeś moją strefę prywatności tysiące razy.


Tysiące...




piątek, 12 października 2018

Homoubecja



Kiedy jakieś 2 miesiące temu mówiłem waszym poprzednikom, że zostali oszukani przez abw i że skakanie mi po głowie nic nie da - to nie uwierzyli. Dopiero na końcu – po całej tej hucpie, lub jak to niektórzy nazwali - kupie – dotarło do nich, że miałem rację. Chyba dotarło...

Kiedy im tłumaczyłem, że ich poprzednicy też myśleli, że dadzą mi radę, nie uwierzyli.

Kiedy tym poprzednikom tłumaczyłem, że nie dadzą mi rady, nie uwierzyli...

Kiedy poprzednikom tych poprzedników mówiłem, że nie dadzą rady – też nie uwierzyli...


Teraz wy zaczynacie ten sam schemat z takimi samymi wadliwymi przekonaniami.

I też mi nie wierzycie – za to wierzycie zawodowym złodziejom, mordercom i oszustom.

Czyż nie?


W czym moje słowa są gorsze?


Ile razy można mówić.... niemcom chodzi o to, by mnie blokować, a nie, żebym pracował dla was.
To trwa 7 lat – czyż to nie zastanawiające?

Nie ma tam żadnego mądrego, co by poszedł po rozum do głowy i pogadał z Maciejem, zamiast go nękać? Tyle czasu straconego. Kto z was się nad tym zastanawia?

Otóż straconego czasu jest znacznie więcej, bo ja swoją propozycję przedłożyłem w roku 2003 – 15 lat temu, a nie siedem.

Z lektury mojego bloga można wyczytać, że nękanie zaczęło się w 2011 roku, po zamachu smoleńskim – czyli czekali tyle lat, bo 15 lat temu nie posiadali dość władzy w administracji. Czekali 8 lat, a potem zaczęli mnie nękać.


Dzisiaj na dworcu w Gdańsku podszedł do mnie jakiś ktoś i powiedział, że „pan na pewno też jedzie do Szczecina...”, czemu energicznie zaprzeczyłem domyślając się, z kim mam do czynienia, na co facet powiedział coś, żebym nie był nerwowy czy jakoś tak, a potem zrobił to, co abw robi już od dłuższego czasu – wyciągnął z torby 1,5 litrową niepełną butelkę z wodą, szerokim gestem podniósł ją do góry i zaczął z niej pić.


Jest coś, o czym dotychczas nie pisałem, bo jest to dla mnie bardzo przykre i żenujące.


Po intrydze z Czarnej Wody zaczęli nasyłać na mnie osoby sugerujące zachowania homoseksualne.

Wściekły atak nastąpił jakieś 2 tygodnie po wydarzeniach z Czarnej Wody, i od tamtej pory z różnym natężeniem jestem nieustannie w ten sposób nękany.

Po tamtej intrydze zrozumiałem też, do czego zmierzały pewne zachowania pewnych osób z mojego otoczenia, oraz ich słowa na mój temat – tu mówię min. o pierwszym oficjalnym spotkaniu z pracownikami, ale nie tylko. W sumie, trwa to już ok. 2 lat – to co było wcześniej było „podgrzewaniem wody”, żeby „żaba nie uciekła”.

Jeśli chcesz ugotować żabę, nie możesz wrzucić jej do gorącej wody, bo ta oparzona zaraz ucieknie z gara, trzeba ją dać do letniej wody i stopniowo ją podgrzewać. Tak właśnie było, przez ok. rok wcześniej.

Jak już kiedyś pisałem, to już nie jest tylko sprawa ogólnoludzka, ale też to sprawa osobista.
Pisząc to, miałem na myśli właśnie te zaczepki i sugerowanie zachowań homoseksualnych.

To są rzeczy niewybaczalne.

NIEWYBACZALNE.

I mam nadzieję uświadomicie sobie w końcu to, że:

  • nie ma żadnych polskich służb
  • niemcom głównie chodzi o blokowanie mnie, żebym nie mógł pracować dla Polski
  • zamiast udowodnić mi literalnie, że się myliłem w swojej ocenie, którą zawarłem w tekście Werwolf, wziąć jednego człowieka, który by to opisał zreferował itd., oni przez siedem lat – 7 lat ! – skaczą mi po głowie, nękają mnie każąc mi „wycofaj się”. Nie obalili tez zawartych w tekście - nie zrobili tego, bo nie są w stanie tego zrobić, nie potrafią, bo tekst Werwolfa opisuje prawdę.

Otóż nie wycofam się.


Jestem nieustannie zaczepiany
Wpisuje się w to scenariusz hucpy poznańskiej i jak już widać – gdańskiej. Ale apogeum nastąpi za jakieś 2 tygodnie, już mi to zapowiedziano i „uraczono” pierwszymi atakami o charakterze dezinformacji , o czym niektórzy z was już wiedzą.


W zeszłym roku w grudniu, w Starogardzie w galerii handlowej – przed wejściem do Rossmana, czekał na mnie jakiś …....... szmaciarz, patrzył mi się prosto w oczy i bezczelnie, choć dyskretnie dawał znaki palcami.

Wydarłem się na niego, może niektórzy z was byli tego świadkami.

Zostałem wyprowadzony z równowagi, co mi się prawie nigdy nie zdarza, ci co mnie znają, szczególnie z pracy, wiedzą, że jestem nie tylko osobą bardzo zrównoważoną i opanowaną, ale naprawdę spokojną.

Nie możesz nikogo uderzyć. No nie możesz, bo jak to zrobisz, to w gazecie napiszą - „przypadkowy przechodzień...” itd.


Podobna sytuacja była wcześniej, 1 listopada, kiedy szedłem na grób matki.
Ten, co szedł z przeciwka, zrobił w moja stronę pewien gest, manipulując dłońmi przy twarzy. Był przy tym dość rozbawiony, co jest dość częste u niemców – szyderczy uśmieszek.

Wydarłem się wtedy na niego, wołając za nim, czy ma jakiś problem. Szybko jednak zniknął w tłumie. Wracając do domu, na pasach na jedni wyszedł na mnie drugi – kilka razy już go spotkałem, niewysoki, przy tuszy, z mordy typowy ubek, bezczelnie patrzył się na mnie, jak sądzę chcąc mnie spacyfikować samym spojrzeniem za to, że krzyczałem wcześniej. Nie wycofałem się i ostentacyjnie gapiłem na niego, przeszedł na druga stronę ulicy i wtedy zaczął pyskować czego od niego chcę, co się tak patrzę, coś tam odpowiedziałem, na co on wściekle ściągnął z głowy czapkę (taki gwałtowny trochę bez sensu gest miał na celu pokazać skalę jego gniewu, taki teatralny efekt odstraszający..), i podbiegł do mnie udając, że chce mnie uderzyć. Nie dałem się zastraszyć, ani sprowokować, po krótkiej wymianie zdań szybko się opanował i nagle swobodnie „przyjaznym tonem” powiedział „Dogadamy się”, na co odpowiedziałem, nie dogadamy się. Tej scenie na pasach na osiedlu przyglądało się kilka osób.





Ja jestem człowiekiem uprzejmym, ale nieugiętym.


sobota, 9 grudnia 2017

Kto płaci za dziennikarstwo?


Gdzieś na fb przewinęła mi się reklama   slovanie.com

Taka refleksja...



Swego czasu niejaki gajowy marucha, podejrzana platforma, a nie blog, bo taki przerób treści tam był, prawdopodobnie prowadzona przez ABW, robił spis swoich zwolenników - to mogą być bardzo niebezpieczne rzeczy, które mają zebrać bazę danych słowianofilów.

Po co? A po co Werwolf kilka lat temu założył Polakom 2 miliony podsłuchów?


Taki UPR, kanapowa partia, a agentury tam było więcej niż pasjonatów. Wszelkie blogi, fora, portale, które są nieprzeciętnie obłożone, mają wysoką klikalność, publikują obszerne teksty i mają dużą rotację tekstu, często publikują przekłady z angielskiego rosyjskiego, to są w użytkowaniu drogie rzeczy, nad którymi pracuje sztab ludzi, a nie jedna, czy dwie. 

Ludzie oprócz prowadzenia portalu mają jeszcze pracę przez pół dnia i prywatne życie, a taki portal to jest praca dla 2-3-4 osób po 8 godzin dziennie 7 dni w tygodniu. To jest praca - kto za to płaci, kto utrzymuje tych ludzi, daje im perspektywy i sprawia, że oni to robią latami?

Tylko służby.



https://slovanie.com/







środa, 18 października 2017

Nie szykanuj mnie.





Jeśli dzwonią do ciebie, albo nachodzą cię cymbały ze służb, to informuję cię, że nie należy ufać zawodowym oszczercom.



Od pewnego czasu dostaję sygnały świadczące o tym, że barany z ABW przyjęły nową taktykę.

Przez ostatnie 6 lat było tak, że jak chciałem coś załatwić, to dzwonili do mechanika, albo tapicera, albo lekarza i kazali im – pod jakimś pozorem, kłamstwem – np. nie wykonywać dla mnie tej usługi...

Nasyłali uwodzicieli na kobiety, które mi się podobały. Było i tak, że nasyłali na mnie kobiety, które zwodziły mnie nieustannie, absorbując mój czas i energię.

Ponieważ ja poszedłem dalej, pomimo ostrych ataków, więc teraz już nie bawią się w wymagające jednak trochę organizacji zwiedzenie, ale po prostu idą do takiej kobiety i mówią jej kim są i że nie wolno jej się ze mną widywać – a czasami nakazują mnie zwodzić.

W ten sposób kontrolują w jakimś stopniu sytuację, część mojego czasu i energii znowu idzie w próżnię. W zamian oferują jej – nową dobrze płatną pracę za granicą, albo inne gratyfikacje. Trzeba jednak pamiętać, że jednak jest to przymuszenie. A to raczej jest nieprzyjemne.



Po 5 latach dotarło do nich, że jestem nieprzekupny. Nasłali na mnie takiego jednego, co zadał mi takie pytanio-stwierdzenie, że pieniądze nic dla mnie nie znaczą... Patrz, oświeciło durniów... A wystarczyło mnie posłuchać...

W zeszłym roku przestali się głupkowato uśmiechać na mój widok.


Od kwietnia tego roku znalazłem się w sytuacji, kiedy ktoś nieustannie skakał mi po głowie przez 3 miesiące. Jakoś to zniosłem. No , zniosłem, bo musiałem.

Teraz, jak drugi trzeci raz idę do nowej dla mnie kawiarni, czy nawet sklepu, to obsługa jest nieuprzejma, zaczynają się kalambury o czekaniu na zamówienie, albo odradzanie, żeby czegoś nie kupować.
Dzwonią do szkoły, jednej drugiej, straszą ludzi swoimi kłamstwami, manipulują ludźmi w urzędzie.

Totalny zmasowany atak – dzień w dzień.

ABW idzie do tych ludzi i kłamie im różne rzeczy na mój temat proponując hejtować mnie.

Dlaczego? Jak?

Powody mogą być różne, sądzę, że w tym celu zmyślili kilka historyjek o mnie:

  • super nadaje się do służb, jest genialny, ma super moce, ale jest krnąbrny i trzeba go łamać, żeby był posłuszny, bo tak już u nas jest
  • super nadaje się do służb, jest genialny, ma super moce, ale trzeba go łamać, żeby sprawdzić, czy się naprawdę nadaje, bo tak już u nas jest
  • super nadaje się do służb, jest genialny, ma super moce, ale jest chciwy i nie chce pracować za kilka tysięcy miesięcznie i trzeba go łamać, żeby pracował dla naszego kraju, żeby go nawrócić na słuszną drogę
  • super nadaje się do służb, jest genialny, ma super moce, ale jest chciwy i nie chce pracować za kilka tysięcy miesięcznie i trzeba go łamać, żeby pracował dla naszego kraju, żeby go nawrócić na właściwą drogę, a do tego jeszcze wymyślił jakiś Werwolf, żeby się wymigać od roboty i mieć powód do odmowy
  • super nadaje się do służb, jest genialny, ma super moce, ale jest trochę popierdolony i trzeba go łamać, żeby był posłuszny, bo tak już u nas jest
  • super nadaje się do służb, jest genialny, ma super moce, ale prawdopodobnie ma schizofrenię i trzeba go łamać, żeby był posłuszny, bo tak trzeba
  • super nadaje się do służb, jest genialny, ma super moce, ale myśli, że jest lepszy niż jest i że jest jakiś wyjątkowy i trzeba go łamać, żeby był posłuszny, bo tak trzeba

    albo po prostu:
    to wariat, trzeba go naprostować...
itd. itd. ….

Takimi historyjkami można sypać jak z rękawa.

Ja jednak nie jestem popierdolony, nie mam schizofrenii i nie wymyśliłem sobie Werwolfu.

Tekst Werwolf broni się sam – przykładami i logicznością wywodu. I każdy jest w stanie sam to ocenić, choć niewątpliwie są tacy, co namiętnie sugerują się cudzym zdaniem, nawet jeśli składa się ono z samych ogólników i propagandy.

Nie ja pierwszy na to wpadłem – również u Dmowskiego można wyczytać dwa trzy zdania na ten temat (być może więcej, ale jego pisma znam tylko fragmentarycznie), taki Kaczyński publicznie wspomina o 5 kolumnie i przynajmniej jeszcze kilka innych osób.

Nawet ludzie średniowieczni zauważali współczesny sobie Werwolf – patrz „Pieśń o buncie wójta Alberta”.

Co prawda moje myślenie jest odmienne od innych – bez wątpienia wtedy nie doszedłbym do prawdy, na którą wielu zamyka oczy, albo się nią zwyczajnie nie interesuje.

Prawda jest tak, że mam o wiele szerszą wiedzę, niż prezentuję w swoich publikacjach.
Nie ważny werwolf, są ważniejsze rzeczy...



Skoro idą do was i mówią wam, że mam dla nich pracować – to coś w tym musi być...

I jest – PRAWDA o nich. I technologia.


To jest przykre, że ludzie wierzą jakimś oszustom i są dla mnie nieuprzejmi, albo próbują mi mówić co mam robić z własnym życiem. 

W dobrej wierze chcecie pomóc ss, a tak naprawdę uprzykrzacie mi życie, które i tak jest zdemolowane – a teraz ma być zdemolowane totalnie, pod każdym względem, tak abym nawet spokojnie nie mógł wypić filiżanki kawy.

Nie mam chwili spokoju.

Dzień w dzień łażą za mną – stoją pod sklepem, przyglądają mi się jak robię zakupy – to tak, jakbyś szedł przez miasto i co chwila ktoś z przechodni dotykał twojego ramienia – niby nic, ale robione w sposób masowy - dekoncentruje, rozprasza, wywołuje poczucie zagrożenia na poziomie podświadomym - nie mam prywatności , nie mam intymności – a jeszcze wy stajecie się dla mnie nie mili.

Kiedy do was idą to stajecie się ich żołnierzami – UB zwielokrotnia w ten sposób swoje siły, swój sposób oddziaływania na mnie.

To jest po prostu zmasowany atak, atak nieustanny.

To ma mnie zmusić do uległości, żebym zgodził się na współpracę z nimi – a to jest niemożliwe.
Nawet gdybym chciał pójść na łatwiznę, samego siebie okłamać – nie mogę, nie wolno mi.

Niemożliwe, ponieważ mam w głowie wiedzę, którą chcą wykorzystać przeciwko wam, a ja nie mogę na to pozwolić.

I dlatego się opieram, a nie dlatego, że jestem chciwy, albo coś mi się pomieszało.

Nie ma innej opcji – no chyba, że wszystko byłoby tak, jak chcę – tak zresztą proponowałem w zeszłym roku, jednak oni uważają, że mnie złamią.
Skoro tak myślą...

Moja wiedza, a przede wszystkim mój sposób myślenia jest powodem ataków, ale jednocześnie stanowi o moim bezpieczeństwie.

To są tajne służby – myślisz, że mówią ci prawdę?

Jak byś znał prawdę, to byś był w ich szajce, albo w lesie 2 metry pod ziemią.

Wy nie wiecie jaka jest prawda.

Istnieje 15 warstw kłamstw, a większość z was żyje w 4-8 warstwie, nie głębiej.

Dopiero jak dojdziesz do 11 warstwy, zaczyna się rozwidniać.
Dlatego oni nie mają skrupułów w okłamywaniu was, bo mają świadomość w jak wielkim matriksie żyjecie.


Ludzie wyczuwają kłamstwa, dlatego oni unikają kłamstw.
Nie kłamią, tylko podają niepełne informacje.


Robią też taki manewr – dzielą wypowiedź na części – jest część, której nie możecie znać i część, którą możecie poznać.

Np. najpierw mówią sobie w myślach tę niewygodną treść, którą chcą przed wami zataić, a wtedy dopiero na głos wypowiadają drugą część wypowiedzi, która ma w ten sposób już inny sens niż w oryginale.

Wtedy mają poczucie, że was nie okłamują, wy nie wyczuwacie kłamstwa, bo nie wyczuwacie niepewności w ich głosie, a wręcz wyczuwacie pewność – a pewność jest w nich, bo mówią co chcą, a jednocześnie ty nie możesz im zarzucić kłamstwa, albo złej woli - i tak powstaje kłamstwo idealne.

Oni mają poczucie, że wypowiedzieli prawdę i to im sprawia zadowolenie, co odczuwacie pozytywnie, a wy usłyszeliście tylko część informacji i nie dociera do was, że oni na przykład powiedzieli wam:

Ty pytasz: Dlaczego się tak zachowujesz?

A on: „Jestem złośliwy, dlatego to robię – i wtedy na głos – bo ja już tak mam, taki mam tik”.


Mam wrażenie, że robisz mi na złość. Dlaczego się tak zachowujesz?
Jestem złośliwy, dlatego to robię – bo ja już tak mam, taki mam tik.

Mam wrażenie, że robisz mi na złość. Dlaczego się tak zachowujesz?
Bo ja już tak mam, taki mam tik.


Prawda, że jest różnica?


Angażują was za pomocą kłamstw i w ten sposób powstaje szeroki front, który zajmuje się szykanowaniem mnie i utrudnianiem mi życia.

Moje życie jest i tak już skomplikowane, nie dokładaj swojej cegły do tego muru.


Jacek Pajac i jego ludzie ukradli mój kraj.
I jeszcze im się marzy.......



Kto ma uszy niechaj słucha.

http://maciejsynak.blogspot.com/2014/02/60-latka-pokredkowaa-sukiennice.html


http://argo.neon24.pl/post/61461,czy-z-powodu-swojej-blogerskiej-czy-innej-dzialalnosci-jestes-nekany-przez-sluzby



SB zbierała informacje nt. interesujących ją osób, dzisiaj podnosi się temat donosicieli, którzy zazwyczaj tłumaczą się: ale przecież ja nie zrobiłem nic złego, to co powiedziałem, to było nic....

Nieprawda – SB zbierała setki takich relacji i na ich podstawie budowała portret psychologiczny człowieka, który następnie był poddawany „obróbce” - człowiek, nie portret.

Każde słowo ma znaczenie. Każde słowo może zdecydować o dramatycznych zmianach w życiu drugiego człowieka, nie tłumacz tego sobie – i tak się nikt nie dowie, albo: tego nie można udowodnić.
Tu nie chodzi o to, by tobie coś udowadniać, ale byś budował wspólnotę i postępował względem niej etycznie. Pewnego dnia, ktoś z tej nieistniejącej wspólnoty do ciebie przyjdzie i postąpi z tobą tak, jak go tego nauczyły media, służby – i 5 kolumna.



Oni was okradli - z pieniędzy, a przede wszystkim waszego czasu.
Okradają wasze dzieci z ich przyszłości.

Zbóje mają więcej planów wobec was, ale na razie nie mogą się ujawnić z całą mocą, bo jeszcze nie są dość liczni. Zauważa ich taki Synak, zauważają inni, co rozumieją, że samoloty same nie spadają, a brzoza to nie jest temat do żartów - zamach Smoleński najlepiej  świadczy o tym, że już są dość silni, by samodzielnie władać waszym państwem, ale jeszcze za mało ich, żeby wam go odebrać całkowicie.

Zbóje nie napadną na was, dopóki nie będą mieli pewności, że śpicie.
Tak się prowadzi wojny - nie napada się na kogoś, dopóki nie ma pewności, że zostanie pokonany.

Jeżeli będziecie spać - wtedy pewnego dnia przyjdą po was. Przyjdą na pewno.


Pierwszy raz zaczęto mi grozić śmiercią, gdy przyszedłem do gdańskiego UPR i usiłowałem postawić ten oddział na nogi. Czyli gdzieś od roku 2008 - 2009?

Po mniej więcej 2 latach zacząłem rozumieć,  że 90% ludzi, którzy "aktywnie" pokazywali się w UPR, to byli ludzie, którzy zajmowali się sabotowaniem tej partii. Wyobrażacie to sobie? Malutka kanapowa partia, okazało się jest stale dozorowana i od środka rozwalana. Tak bardzo komuś przeszkadza. Potem pojawił się Skarbnik UPR, zaczęliśmy pracować nad oczyszczeniem partii z "leśnych dziadków", no a potem zaskoczenie - ten człowiek zrobił coś niespodziewanego i zniknął z życia partii...

Będąc w 2009 roku na Śląsku, dostałem propozycję pracy - miałem być współwłaścicielem w firmie.. Warunek był jeden - zrezygnować z polityki...

???

Niestety, nie dowiedziałem się, jakie byłyby moje obowiązki w tej firmie, co mielibyśmy robić... Na moje pytania odpowiedziało mi milczenie.


Było to rok po moich pierwszych publikacjach, kiedy dzisiaj czytam swoje stare teksty, to widzę, że w zasadzie już wtedy pisałem o Werwolfie, ale jeszcze nie miałem do końca świadomości, o to właśnie tu chodzi...

Dopiero po latach, jak wspominałem tę sytuację, zrozumiałem, że ja wtedy dostałem propozycję zostania takim samym lokajem jak niejaki Graś - miałem pilnować niemieckiej willi w zamian za ...niezajmowanie się polityką.
Już wtedy, kiedy ja o polityce jeszcze pojęcia nie miałem.

I potem ten dziwny zwrot akcji. Nie podziałała łapówka, to trzeba coś innego uszykować. Nie wiedziałem, że jestem taki ważny... 

To się nazywa profilaktyka - nieustannie przeczesują społeczeństwo pod kątem, kto ma jakie pomysły i co z nim teraz zrobić...

Już wtedy miałem być zneutralizowany, ja - nieopierzony szeregowy z kanapowej partii...

 O moich "przygodach" w UPR można by osobną książkę napisać.

Z wielkim wysiłkiem wyrzuciliśmy z partii leśnych dziadków, a potem okazało się, że to młode leśne dziadki wyrzucały starszą zmianę...

Każdy przejaw życia społecznego jest ściśle kontrolowany przez ABW.

A więc wszystko się zgadza z tym, co sobie wtedy myślałem, że to przecież nie możliwe, żeby w kraju były służby specjalne, politycy, jakaś policja, a jednocześnie było źle...

To jest niemożliwe.

No i wszystko się zgadza, jest źle, bo tak to zostało zaplanowane i zrealizowane.

Może sobie PIS być przy władzy - nic to nie zmienia, oni będą szczekać na niemcy, a to i tak nie ma znaczenia - jak pisałem, że trzeba na każdym pomniku poświęconym II WŚ poprawić napisy z "hitlerowców" na "niemców", bo to przyczynek do fałszowania prawdy o "faszystach" - tak teraz PIS likwiduje te pomniki... Fałszują...to znaczy nie - nie fałszują, nie można tak mówić - oni tę historię wymazują, w biały dzień z patriotyzmem na ustach.




Nieodmiennie mnie to zaskakuje.



Kiedy tak sobie obserwują społeczeństwo, widzę, że niektórzy ludzie zachowują się jakby świat do nich należał, ale jak przyjdą do nich jacyś ludzie i pomachają ubecką legitymacją - nagle okazuje się, że są z plasteliny.

Już nie są kimś ważnym, kimś poważnym, kimś kto ma własne zdanie, o które na co dzień gotowi są się bić i udowadniać wszystkim w otoczeniu, że wszystkie rozumy pozjadali - nagle okazuje się, że są z plasteliny...


 A ja myślałem, że mam do czynienia z ludźmi poważnymi..


Coś niesamowitego, jakieś dziwy.

Ktoś do ciebie przychodzi, grozi ci, że cię pobije i ty zmieniasz zdanie - zupełnie jak w szkole podstawowej. Zadziwiające.

I jak łatwo oni się przemieniają. Po co na co dzień udają kogoś innego?? Może sami nie wiedzą kim są, tylko im się wydaje, że są tacy jak w swoich opowieściach?

Tak schizofrenia...

Nie, nie... to się nazywa ELASTYCZNOŚĆ.

A nie plastyczność.

Myślę, że takim ludziom przydałoby się trochę ochłodzić głowę, życie byłoby lepsze bez tego nadymania się i wojen kogutów...


Całe życie chodzili za mną jacyś ludzie i co rusz usiłowali mi dowodzić, kim to oni nie są. Od lat "zlewam" temat, a oni i tak nieustannie walczą o to bym miał o nich takie, a taki zdanie...

cdn


rzychodził jakiś handlowiec i opowiadał jakieś dziwne rzeczy...

----------


Potrzeba jednej osoby. Musisz znaleźć co najmniej 8 osób.
Każde z nich kolejne 10 i znowu 12....

Te osoby muszą szukać możliwości. Te 12 na końcu, bo te wcześniejsze, to tak za bardzo będą pod obstrzałem...

Ja muszę przyjść na gotowe. Inaczej się nie da. No nie da się inaczej. Nawet ciężko o tym nie-pisać. Takie to trudne. Mam tylko kilka godzin, max dwa dni, zanim mnie ubiegną. To jak mam coś zorganizować? Męczy mnie to, bo przecież ja wiem najwięcej i najlepiej. Ja to powinienem robić. Niby łatwo, bo nie ma innej rady jak przyjść na gotowe, ale mówię, męczy mnie to, bo potrzeba być tak zorientowanym jak ja i jednocześnie całym się zaangażować w, jak by nie było, cudzą sprawę. A owoce dopiero po wszystkim nadejdą...



 .


Nagroda 1 mld euro






- P O S Z U K I W A N Y -


J A C E K   P A J A C


NAGRODA


1 MLD euro
(tysiąc milionów)




Przewidziano nagrodę, za doprowadzenie do schwytania, publicznego procesu i ukarania herszta niemieckich band sabotujących – Jacka Pajaca, ukrywającego się w Warszawie, prawdopodobnie przy ulicy Rakowieckiej.



Zarzuty:

przestępstwa o charakterze zbrodni przeciw ludzkości: kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze mafijnym, zlecanie morderstw na wielką skalę, rabunek na wielką skalę, oszustwa na wielką skalę.

Ponadto:



NAGRODA


500 MLD euro
(500 tysięcy milionów)



za identyfikację, doprowadzenie do zatrzymania, publicznego procesu, ukarania usunięcia z terenu Europy band sabotujących oraz zorganizowanej grupy przestępczej kierowanej przez Jacka Pajaca - wg wskazań piszącego te słowa - dokonujących przestępstw o charakterze zbrodni przeciw ludzkości, w tym: morderstw na wielką skalę, oszustw na wielką skalę, sabotażu na wielką skalę.


Nagroda wypłacana będzie w transzach po 25 mld euro rocznie.

Ponadto:
przewidziano CAŁKOWITY zwrot kosztów poniesionych nakładów, wypłacany w kwocie nie większej niż 25 mld euro rocznie.

Ze względu na wyjątkową trudność sprawy oraz zjadliwy charakter band sabotujących, poleca się stosować środki ochrony osobistej – ciężki sprzęt ochronny, psy – także psy tropiące, a także śmigłowce tropiące.





Przewiduje się, że po nagrodę mogą sięgnąć tylko niektóre wybrane podmioty, możliwe jest również współudział i partycypowanie w części nagrody innych podmiotów po późniejszym uzgodnieniu.

Uwaga!

W uzupełnieniu - wraz z rozpoczęciem działań należy równolegle zniwelować zaplecze band sabotujących dokładnie według wskazań piszącego te słowa.





*Jacek Pajac - nieznana z nazwiska persona nazywana przez ABW "Jackiem", a przeze mnie - pajacem.





Tekst został usunięty z portalu Neon24.pl bez słowa wyjaśnienia....






.